![](https://assets.isu.pub/document-structure/200504132852-a0a0da6fc2ed7839872588a60e611dd4/v1/ddbb8a071b05690b9355c2df942379ad.jpg?width=720&quality=85%2C50)
9 minute read
Między sztuką a rzemiosłem
from FASON 2_2020
Najważniejszy w życiu metaloplastyka jest słuch. Dlaczego? Bo musi słyszeć, gdzie mu w pracowni coś upada.
Rozmawiała: Karolina Michalak
Advertisement
Idąc na spotkanie miałam przygotowaną kartkę z pytaniami a w głowie pomysł na formułę wywiadu. Przekraczając próg pracowni, już wiedziałam, że mogę ją pognieść i zapomnieć o planach. Oto jestem w pracowni artystki. Tu nic nie jest jednoznaczne i oczywiste. Gilotyny, prasy, imadła. Pomiędzy nimi różne designerskie obiekty. Nasza rozmowa zaczęła się nim na dobre postawiłam stopę w pracowni. Już na schodach przywitała mnie Agnieszka Frankowska-Gryza, twórczyni bezpretensjonalnej biżuterii i wdowa po znanym poznańskim artyście – Mieczysławie Gryzie. Po jej uśmiechu wiedziałam, że będzie to spotkanie pełne pasji i emocji. Przychodząc tutaj można zapomnieć o otaczającym świecie, o tym, że jesteśmy w centrum Poznania, niedaleko jednej z bardziej ruchliwych ulic w mieście. Gdzie jesteśmy? Opowiedz o tym miejscu.
Pierwsze pomieszczenie, które widzimy po przekroczeniu progu pracowni to polernia. Zaraz potem jest drugie pomieszczenie –wzorcownia. To prawdziwe serce pracowni. Tu pracuje mi się najlepiej. To miejsce zawsze tętniło życiem, tu pracowałam razem z Mietkiem, to tutaj powstały najlepsze wzory i chciałabym, aby nadal tak było. Zawsze czułam się tutaj dobrze, ponieważ projektowanie biżuterii i praca z metalem zawsze były moją wielką pasją. Dlatego tak dobrze dogadywaliśmy się z moim mężem.
Wasze biurka stały naprzeciwko siebie. Jak wyglądała wasza wspólna praca?
Łączyła nas właśnie pasja – wspólna potrzeba tworzenia. Kiedy jedno z nas coś powiedziało, drugie kontynuowało rzuconą, czasem mimochodem, myśl. Nierzadko powstawały w ten sposób nowe, wspaniałe projekty. Nasze zgranie polegało właśnie na takim szybkim, wzajemnym odczytywaniu myśli, wizji, pomysłów. Bardzo się cieszę, że mogłam przez blisko 10 lat z nim pracować, był wspaniałym artystą i dużo się od niego nauczyłam. Często Mietek bywał zaskoczony, kiedy pokazywałam mu moje projekty. W pracy nie był skory do chwalenia, ale twierdził, że niektórych prac sam by lepiej nie wykonał, co było w jego ustach prawdziwym komplementem. Naprawdę lubiliśmy ze sobą pracować.
Niedawno minęła pierwsza rocznica śmierci twojego męża. Wiem, że był on twórcą wielu ciekawych instalacji i rzeźb. Czy któryś z zachowanych eksponatów ma dla Ciebie osobiste znaczenie?
Tak, moją ulubioną pracą Gryzy jest wykonany z metalu przepiękny kapelusz z pająkiem, którego stworzenie było ogromnym wyzwaniem. Jest niezwykle delikatny. Nosiłam go często na prezentacjach prac Mietka oraz na targach. Także podczas pokazów mody, gdzie prezentowana była nasza biżuteria. Drugą, bardzo cenną dla mnie kolekcją, jest seria Art Veco, na którą składają się różne przedmioty umieszczone albo zanurzone w cieczy w małych słoiczkach. Na każdym zamknięciu jest umieszczony stosowny napis. W jednym ze słoiczków jest wyściółka z brązowego sianka, na którym leży wykonane z metalu małe jajeczko. Na wieczku widnieje napis „Inkubować do 2068 roku”. Dostałam ten słoiczek od Gryzy podczas naszego pierwszego spotkania. Postawił go przede mną na stole i czekał, jak zareaguję, postanowiłam wziąć jajko do ręki, aby je ogrzać. Widać było, że moja reakcja bardzo Mietka wzruszyła. Dla każdego artysty ważne jest, aby odbiorca czy widz w sposób właściwy odczytał jego intencje. Dla mnie dzisiaj też jest to bardzo ważne, dlatego cieszę się, kiedy widzę, jak kobiety noszą robioną przeze mnie biżuterię, jak sprawia im to radość i jak dodaje im ona pewności siebie i siły. Bo to jest taka biżuteria: wyrazista i pełna mocy. Widoczna i odważna. Dla odważnych i pewnych siebie kobiet.
To brzmi prawie jak manifest! Jak dalece współpraca z takim artystą jak Gryza miała wpływ na kształtowanie się twojej osobowości?
Mam w sobie ogromną wdzięczność za to, czego mnie nauczył. Dzięki niemu rozwinęłam skrzydła. On wpuszczając mnie do swojej pracowni i odkrywając przede mną wszystkie tajniki pracy metaloplastyka, artysty, projektanta, designera, utwierdził mnie w przekonaniu, że to jest dla mnie słuszny kierunek. Prawdziwie kocham projektować biżuterię, kocham tę pracownie, te wszystkie maszyny i narzędzia. To co robię teraz, to dalszy etap mojego rozwoju.
Mówi się, że twórcy biżuterii artystycznej są zawieszeni między sztuką a rzemiosłem. W jaki sposób łączysz artystyczną wizję z techniką i warsztatem twórczym?
Rysuję, analizuję, robię wiele prób, wyciągam wnioski, modyfikuję, przetwarzam, zadaję (często sama sobie) pytania, szukam odpowiedzi a potem akceptuję powstałe dzieło lub nie. Na tym polega proces twórczy. To poszukiwanie porozumienia między wizją a tym na co pozwala materiał, w którym pracujesz, sprzęt, którym dysponujesz i umiejętności, które posiadasz. To niezwykle rozwijające, ale też wyczerpujące zajęcie. Wielu osobom wydaje się, że projektowanie biżuterii to praca lekka i przyjemna. A mało kto wie, że niekiedy opracowanie jednego wzoru, stworzenie technik i przyrządów, dzięki którym możliwa będzie jego produkcja, może zająć nawet kilkanaście tygodni. Moim marzeniem było zawsze to, żeby biżuteria artystyczna była dostępna nie tylko dla wybranych, ale dla wszystkich kobiet, które chcą nosić coś niebanalnego, coś wyjątkowego. Takie były i są wszystkie projektowane wcześniej razem, a już od ponad roku tylko przeze mnie, kolekcje. Każda sztuka wykonywana jest ręcznie. Nie ma dwóch identycznych broszek ani wisiorów. Gryza lubił pracować nad różnymi projektami, z różnymi materiałami i ingerować w różne przestrzenie (m.in. sztuka wizualna, design, performance), projektowanie biżuterii było raczej uzupełnieniem jego działalności artystycznej. Dla mnie z kolei biżuteria była i jest całym moim światem. Wspaniałe w naszym związku było to, że każde z nas mogło realizować swoje pasje.
Przytoczę pytanie postawione przez jednego z profesorów sztuk plastycznych: Czy biżuteria współczesna może być sposobem szeroko rozumianej wypowiedzi artystycznej?
Foto: Mieczysław Gryza
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200504132852-a0a0da6fc2ed7839872588a60e611dd4/v1/c5b0c3e7e7ed4b03cc7e829b60639833.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Moją ulubioną pracą Gryzy jest wykonany z metalu przepiękny kapelusz z pająkiem, którego stworzenie było ogromnym wyzwaniem. Jest niezwykle delikatny. Nosiłam go często na prezentacjach prac Mietka oraz na targach. Także podczas pokazów mody, gdzie prezentowana była nasza biżuteria – wspomina Agnieszka Frankowska-Gryza
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200504132852-a0a0da6fc2ed7839872588a60e611dd4/v1/240e8ec8c3c1a7c50a597c4188b72a49.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Agnieszka Frankowska-Gryza i Mieczysław Gryza: Łączyła ich pasja – wspólna potrzeba tworzenia. Kiedy jedno coś powiedziało, drugie kontynuowało rzuconą, czasem mimochodem, myśl
Foto: Łukasz Miś
która jest biżuterią konceptualną. Jeśli mamy na myśli biżuterię produkowaną maszynowo w ilościach hurtowych, to na pewno nie jest to żadna twórczość artystyczna, a jedynie produkcja. A patrząc na współczesne wzornictwo to większość sprzedawanej biżuterii, nie jest żadną formą wypowiedzi artystycznej. Jeśli natomiast biżuteria niesie ze sobą jakiś przekaz, ma w sobie coś, co można określić jako narrację… wówczas możemy mówić, że staje się ona wypowiedzią artystyczną. Może zadziwiać, może szokować, może inspirować, smucić, zawstydzać, prowokować, rozweselać czy wprowadzać w stan zadumy. Przykro to stwierdzić, ale taki rodzaj prac odczytywany jest niestety przez bardzo wąskie grono odbiorców. W pracowni OYCA powstało wiele takich prac i kolekcji będących wypowiedzią artystyczną. Wiele z nich było nagrodzonych bądź wyróżnionych w polskich i międzynarodowych konkursach złotniczych, choćby praca Gryzy dotycząca „zaręczyn z mostem”. Mąż zakupił brylant, który oprawił w jednym z przęseł starego mostu kolejowego w Osetnie na rzece Barycz, deklarując tym samym chęć uratowania tego pięknego obiektu od dewastacji i zapomnienia. Potraktowanie biżuterii jako komunikatu często wiąże się z przekraczaniem granic. To jest wpisane w fach artysty – jeśli tego nie robi, stoi w miejscu i się nie rozwija.
Skąd czerpie się pomysły na nowe kolekcje?
Podobnie jak malarz czy rzeźbiarz szuka inspiracji w sztuce, przyrodzie, w przeszłości czy w otaczającym nas świecie, ja także tam poszukuję i znajduję pomysły oraz inspiracje. Podam tutaj taki przykład: ostatnio modne stały się bonsai i ogrody japońskie. Często stosowane są tam kamienie, które pochłaniają światło słoneczne. Wieczorem tę energię oddają, dzięki czemu świecą w ciemności. Wykorzystałam je jako wypełnienie wisiorów w mojej wiosennej kolekcji inspirowanej sztuką japońską. Niestety, pojawienie się wirusa pokrzyżowało wiele moich planów i spowodowało zmiany także w biżuteryjnych projektach.
Na stronie marki OYCA przeczytałam nazwę PersonArt. Czy możesz nam pokrótce opowiedzieć czym jest PersonArt?
To są dalece spersonalizowane prace artystyczne, które robi się na specjalne zamówienia klientów. Ich realizacja poparta jest głęboką analizą i wywiadem z zamawiającymi. To, co i jak zrobimy, musi odzwierciedlać daną osobę. Jej sposób bycia, spojrzenia na świat. Jej dokonania i pragnienia. Obdarowany musi zobaczyć w takiej pracy
Na kolekcję Art Veco składają się różne przedmioty umieszczone albo zanurzone w cieczy w małych słoiczkach. Na wieczkach są umieszczone stosowne napisy. Jeden z takich słoiczków Agnieszka dostała od Gryzy podczas ich pierwszego spotkania
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200504132852-a0a0da6fc2ed7839872588a60e611dd4/v1/2769fe9f3eadc5c0e7c37c7a7ec6e539.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Foto: archiwum prywatne
cząstkę siebie. Z reguły PersonArt realizowaliśmy z Gryzą na zamówienia instytucjonalne, ale zdarzały się również zlecenia na specjalne okazje zamawiane przez klientów indywidualnych i znane osoby.
Marka OYCA jest znaną polską marką biżuteryjną, przez wiele lat tworzyliście ją razem. Jaki masz pomysł na spuściznę po Gryzie?
Markę OYCA stworzyliśmy razem, to nasze wspólne dzieło. Wcześniej Gryza realizował zamówienia na biżuterię, ale nie były to uporządkowane kolekcje. Niektóre wzory, które od wielu lat są lubiane przez naszych klientów, wykonuję nadal, ale większość dziś zamawianych modeli, to nowe projekty wykonane już przeze mnie. Ze starej kolekcji OYCA w aktualnej ofercie pozostało kilkanaście wzorów, które wykonaliśmy w ciągu ostatnich sześciu, siedmiu lat. Dzisiaj cały świat idzie w kierunku minimalizmu. Także biżuteria nie jest już tak barokowa jak przedtem. Klientki częściej poszukują modeli skromnych, wysublimowanych, którym bliżej do filozofii ZEN niż do mocnych zdecydowanych form. Zresztą ZEN to także nazwa mojej najnowszej kolekcji, która koncentruje się na tym, co najważniejsze w życiu. Zrezygnowałam w niej ze wszystkich nadmiernych ozdób, uzyskując w ten sposób lekkość i delikatność. Od marca zajmuję się projektowaniem biżuterii z miedzi, bo miedź jako jedyny metal szybko niszczy wirusy (!), wirus na powierzchni miedzianej żyje jedynie 3 – 4 godziny, a na srebrze czy stali – kilkanaście. To jest dzisiaj ważne. Aktualna sytuacja ma ogromny wpływ także na moje projekty. Kobiety więcej przebywają w domu, dlatego moja najnowsza kolekcja, to wisiorki i bransoletki, które każda z nas może nosić cały dzień, podczas gotowania i sprzątania. Każda kobieta powinna móc być elegancka także w domu! Pracuję teraz nad tymi wzorami dość intensywnie. Wracając do spuścizny po mężu… Gryza zawsze chciał, aby ta pracownia tętniła życiem – była miejscem powstawania rzeczy pięknych i niecodziennych, miejscem realizacji projektów, które można pokazać w najlepszych galeriach świata, by służyła ludziom. W pracowni zawsze pojawiało się sporo młodych ludzi. Szkoliliśmy ich razem, teraz robię to sama. I chciałabym, żeby mogło to trwać dalej. Pasjonaci są tutaj zawsze mile widziani. Na szkolenia i pokazy często przychodzą także studenci, którzy wykonują tutaj swoje pierwsze prace artystyczne. W planach mam prowadzenie zajęć dla dzieci, które będą przychodzić do pracowni na warsztaty i poznawać złotnicze
W wiosennej kolekcji ZEN inspirowanej sztuką japońską, Agnieszka FrankowskaGryza jako wypełnienie wisiorów użyła kamieni, które stosowane są w ogrodach japońskich. Za dnia pochłaniają one światło słoneczne by w ciemności je oddawać
![](https://assets.isu.pub/document-structure/200504132852-a0a0da6fc2ed7839872588a60e611dd4/v1/96760eb3e5919613545c07928ab45b27.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Foto: Alicja Iwańska
rzemiosło, brać udział w pokazach z metaloplastyki oraz w procesie tworzenia. Widzę tu także miejsce spotkań i rozważań o sztuce. Pomysłów jest wiele i powoli je wdrażam czy to poprzez współpracę z Galerią YES i Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu, czy ostatnio poprzez zaangażowanie w projekt „Miasto Żyje Modą”. Ponadto staram się w tej chwili o pozyskanie dodatkowych środków między innymi z Ministerstwa Kultury na rozwój pracowni. Ma być ona miejscem edukacyjnym i twórczym. Od niedawna nagrywam też filmy, które zamieszczam w Internecie, na kanale Youtube. W nich odkrywam trochę tajemnic pracowni, opowiadam i pokazuję na czym polega magia mojej pracy. Myślę, że mąż byłby z tych wszystkich działań zadowolony, a mnie cieszy fakt, że młodzi ludzie będą dzięki mojej pracy i staraniom poznawać jego dorobek.
Czy myślisz o stworzeniu całkowicie własnej marki?
Ta marka już właściwie dawno powstała, tylko nie została jeszcze formalnie zarejestrowana. Jej cechą charakterystyczną będzie sygnowanie każdej sztuki biżuterii moim logo. Każda klientka kupując moją biżuterię będzie miała nie tylko świadomość, że kupuje niepowtarzalne dzieło sztuki, ale będzie miała dowód oryginalności w postaci sygnatury. Serdecznie zapraszam do śledzenia mojej twórczości w internecie.