PODRÓŻE
TEKST I ZDJĘCIA: PRZEMYSŁAW KACZMAREK
SUBARIADA NA CZARNYM LĄDZIE /CZ. 1/ Czarny Ląd od zawsze mnie fascynował. Od przeczytanej w dzieciństwie książki o przygodach Tomka Wilmowskiego po relacje z rozgrywanego przed laty na piaskach Sahary prawdziwego rajdu Paryż – Dakar. Gdy więc po kilkunastu wyprawach zorganizowanych w Europie i Azji pojawił się pomysł na wyprawę na kolejny kontynent, zapisaliśmy się bez wahania.
B
eata i Miłosz zaproponowali nam świąteczno-sylwestrowy wyjazd do Maroko. Co prawda nie jest to jeszcze prawdziwa, dzika, czarna Afryka, a kraj o mocnych wpływach francuskich z czasów kolonialnych, ale stwierdziliśmy, że na oswajanie się będzie w sam raz. Tym bardziej że przewodnicy obiecywali nam mnóstwo atrakcji:
40
góry Atlas, piaski Sahary i kilka ciekawych starych miast oraz noc sylwestrową w berberyjskich namiotach. Do Maroko można się dostać autem na dwa sposoby, albo jadąc przez całą Europę na Gibraltar i stamtąd krótkim rejsem promem do Tangeru, albo autem do Genui i następnie dwudniowym rejsem
Maroko to jeszcze nie jest prawdziwa, dzika, czarna Afryka, a bardziej kraj o mocnych wpływach francuskich z czasów kolonialnych.