ROZMOWY
ROZMAWIAŁA: AGNIESZKA JAMA
ŻYCIE TO SPARING – ROZMOWA Z KATARZYNĄ I RAFAŁEM DUDKAMI Życie Katarzyny i Rafała Dudków z Nowego Sącza zdominował kick-boxing. Oboje od lat ciężko pracują na kolejne trofea, które Rafał zdobywa w najbardziej prestiżowych walkach z najznakomitszymi zawodnikami z całego świata. Jego częsta nieobecność w domu nie jest sprawą łatwą dla jego żony i ich dwóch córek. Jest jednak wybaczana i usprawiedliwiona. Rafał to w końcu amatorski i zawodowy Mistrz Polski w K-1 i brązowy medalista Mistrzostw Europy WAKO European Championships z 2012 roku w Ankarze. Cieszy się również tytułem Intercontinental Low Kick Super Welter Weight Champion, który zdobył dzięki walce w Trynidadzie i Tobago.
K
atarzyna i Rafał to również zgrany i lubiany duet trenerów w prowadzonym przez nich klubie Fight House. Nie rezygnują przy tym z kariery Rafała, mknąc na kolejne sparingi za sterami Subaru XV.
fot. Jan Cetera
Agnieszka Jama: Kiedy kick-boxing pojawił się w Pana życiu i dlaczego? Rafał Dudek: Kick-boxing zacząłem trenować w latach 2003–2004. Dlaczego? Ponieważ zawsze byłem aktywnym dzieciakiem i ciągnęło mnie do sportu. Grałem w piłkę, siatkę i kosza, pływałem, brałem udział w biegach przełajowych, grałem w unihokeja. Byłem reprezentantem szkoły praktycznie w każdej sportowej dziedzinie, jaka była w niej dostępna. Później przyszedł czas na siłownię, ale ta okazała się dla mnie nudna. Od zawsze natomiast pociągały mnie sporty walki. Lubiłem się bić. Byłem najmłodszy na moim osiedlu i musiałem sobie jakoś dawać radę. (śmiech) Między innymi to właśnie pchnęło mnie w stronę kick-boxingu. A.J.: Sportów walki jest bardzo wiele. Dlaczego zdecydował się Pan właśnie na kick-boxing? R.D.: Otóż cały czas myślałem o Nowym Sączu. Tutaj się urodziłem, jestem rodowitym nowosądeczaninem i z tym miastem chciałem związać swoje dorosłe
16
życie. Ci, którzy wówczas chcieli trenować, mieli tu do wyboru tak naprawdę tylko boks i kick-boxing. Boks był dla mnie nieco archaiczny, natomiast kick-boxing „zalatywał” Orientem. Wywodził się z muay thai, czyli boksu tajskiego. Organizacja K-1 święciła wtedy swoje najlepsze lata. W Japonii, na stadionie w Jokohamie, po sto tysięcy ludzi oglądało tych zawodników, a wszystko transmitowane było na kanale Eurosport. Zafascynowało mnie to i tak właśnie trafiłem do świata kick-boxingu.
A.J.: Kick-boxing to dwa nurty – japoński i amerykański. Rozumiem zatem, że Pana zainteresował ten pierwszy? R.D.: Tak, ale one tak naprawdę zbytnio się nie różnią. W Stanach Zjednoczonych był to bardziej full contact. Nie można tu było kopać kolanami ani wykonywać low kicków, czyli kopnięć na udo. Nurt japoński był natomiast wiązany z tym azjatyckim, gdzie sztuka tajska przeplatała się z karate japońskim. K‑1 to zaś kwintesencja sztuk walki. Mamy tutaj możliwość kopnięcia kolanami, low kicków, pełnych kopnięć na tułów i na głowę oraz stosowania wszystkich ciosów bokserskich. K-1 to taka japońska hybryda. Japończycy zainwestowali w tę organizację naprawdę grube miliony.
A.J.: Pamięta Pan swoje pierwsze kroki na ringu? R.D.: (śmiech) Pamiętam! Pierwsze treningi nie odznaczały się niczym wyjątkowym. Do tej pory twierdzę, że nie wyróżniam się szczególnie swoimi umiejętnościami, a raczej hartem ducha, odwagą i kondycją. Były to zawsze moje atuty. Pierwszą walkę pamiętam doskonale – takich chwil się nie zapomina. Chyba każdy zawodnik pamięta swój debiutancki występ. Ja swoją pierwszą walkę wygrałem przed czasem. Było to na czwartych Mistrzostwach Polski Południowej, gdzie od razu walczyłem w pełnym kontakcie. Miałem wtedy na deskach chłopaka liczonego dwa razy. Dosyć dobrze mi tam poszło i naprawdę mi się spodobało. Potem wszystko potoczyło się dalej. Brałem udział w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski, gdzie niestety przegrałem z ówczesnym mistrzem świata. Potem przechodziłem przez kolejne stopnie, powoli wszystko ewoluowało. A.J.: Ile czasu poświęca Pan na treningi? R.D.: Ponieważ prowadzę obecnie klub sportowy i mam pod opieką swoich zawodników, kick-boxing stał się moją pracą zawodową. Nie dość że jestem zawodnikiem, który codziennie trenuje w godzinach wieczornych, to jednocześnie