Magazyn Spożywczy wydanie 2 2/2014

Page 1

Numer 2/2014 [2]

www.magazynspozywczy.com.pl

marka magazynu

Z miłości do piwa Browar PINTA stawia na nowe smaki i rozwój Linie transportu i paletyzacji Rozmowa z prezesem Bielmaszu Wizerunek firmy w mediach społecznościowych, czyli słów kilka o dialogu z klientami

browarnictwo / opakowania / automatyka / robotyka / cydr / woda mineralna

Cisowianka – medaliści z Nałęczowa


l at mag a z Ynu P ol s k i Pr z e mys ł 21

papierowych wydań

ponad

1500 stron artykułów ponad

5 milionów znaków

hdhrjfksjdkw rpyidjshmdsh dhrjfksjdkw rpyidjshmdsh dhrjfksjdkw rpyidjshmdsh dhrjfksjdkw r p y i d j s h m d s.....

długość wszystkich stron to wysokość prawie

2 pałaców kultury www.polskiprzemysl.com.pl


WYDAWCA AF Media

AF Media ul. 6-go Sierpnia 14 90-416 Łódź www.afmedia.com.pl NIP 7251753870 REGON 473258344

REDAKCJA Adam Bukowski / redaktor naczelny kom.: 505 369 537 adam.bukowski@magazynspozywczy.com.pl Mariusz Krysiak / dziennikarz mariusz.krysiak@magazynspozywczy.com.pl Urszula Światłowska / dziennikarz urszula.swiatlowska@magazynspozywczy.com.pl

Szanowni Państwo,

Wojciech Stepaniuk / dziennikarz wojciech.stepaniuk@magazynspozywczy.com.pl

zawsze znajdzie się ktoś, kto nawet w najtrudniejszej sytuacji dostrzeże szansę dla siebie. Rosyjskie embargo na polską żywność zaowocowało pojawieniem się w Sieci kampanii pod hasłem Postaw się Putinowi – jedz jabłka, pij cydr! Właśnie tym owocom, których Polska jest trzecim co do wielkości producentem na świecie, poświęciliśmy po części najnowsze wydanie „Magazynu Spożywczego”. Jabłka znajdziemy na przykład w Cydrze Dobrońskim firmy Jantoń z podłódzkiego Dobronia. Napój ten, wcześniej niemal u nas nieznany, od ubiegłego roku stał się nowym przebojem na polskim rynku. A jeśli dyskusja na temat zniesienia zakazu reklamy napojów alkoholowych innych niż piwo zakończy się pomyślnie dla branży, producenci cydru dostaną do ręki nowy oręż, którym zawalczą o kawałek rynku okupowanego dotąd przez browary.

MARKETING marketing@magazynspozywczy.com.pl

REKLAMA reklama@magazynspozywczy.com.pl

KOREKTA BLURB Pracownia edytorska 92-780 Łódź, ul. Grabińska 10 B m. 4 www.pracownia-edytorska.pl kom: +48 781 999 961 biuro@pracownia-edytorska.pl

PROJEKT I SKŁAD Quality Pixels s.c. 90-416 Łódź, ul. 6 Sierpnia 14 www.qualitypixels.pl kom.: +48 517 446 864 grafik@polskiprzemysl.com.pl

© Magazyn Spożywczy 2014 Żadna część ani całość tej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie i dla jakiegokolwiek celu bez uprzedniej zgody wydawcy.

Browarnicy nie zamierzają jednak patrzeć na to bezczynnie. Dostrzegając nowe trendy, rozszerzają swoją ofertę piw smakowych, m.in. o smaki jabłkowy, malinowy czy limonkowy. Obok wielkich rozpychają się też na rynku troszkę mniejsi, siłę rynkową zastępując gorącą pasją i pomysłowością. O fenomenie minibrowarów wypuszczających krótkie serie oparte o starannie dobrane receptury piszemy w tekście Z miłości do piwa. W drugim wydaniu „MS” zwiększyła się pula artykułów o tematyce ogólnobiznesowej. Ich autorami są specjaliści w dziedzinie logistyki, marketingu, PR, wieloletni praktycy oraz analitycy biznesowi. Zachęcam do zapoznania się m.in. z prognozami dla branży spożywczej, szczególnie w obliczu niepewności spowodowanej sytuacją w stosunkach Ukraina–Rosja. Kontynuujemy również ciekawą podróż w świat etnomarketingu, ujawniającego nawet te pragnienia i zwyczaje konsumenta, z których on sam nie zdaje sobie sprawy. Nowością, na którą chciałbym zwrócić Państwa uwagę, jest dział poświęcony systemowemu rozwojowi biznesu. Marek Mrowiec nie tylko zachęca do szerszego spojrzenia na firmę, lecz także na konkretnych przykładach czerpanych z własnego doświadczenia pokazuje, w jaki sposób można zerwać z rutyną i wypłynąć na szersze wody biznesu. Zapraszam do lektury.

Materiały zdjęciowe zawarte w artykułach są udostępnione przez firmy posiadające prezentacje. Tym samym firmy wyrażają zgodę na publikowanie i rozpowszechnianie zdjęć w zakresie niezbędnym do realizacji publikacji w „Magazynie Spożywczym”.

Adam Bukowski redaktor naczelny „Magazynu Spożywczego” www.magazynspozywczy.com.pl


SPIS TREŚCI / STAŁE DZIAŁY

EFEKTYWNA ORGANIZACJA

4 | Korzyści z optymalizacji procesów PR-owe OPINIE

6 | Wizerunek firmy w mediach społecznościowych, czyli słów kilka o dialogu z klientami PR-owe OPINIE

10 | Oddaję tobie, co kryję w sobie ETNOMARKETING

12 | CIEŃ®

4

PARP

14 | Pewne dane – niepewne prognozy OPAKOWANIA

16 | Przemysł i rynek opakowań w Polsce

6

12


SPIS TREŚCI / ARTYKUŁY

WYDANIE 2/2014

20 | System wysokiego składowania klasy WMS w Millano Przypadek firmy Millano uczy, jak w prosty sposób, używając właściwych rozwiązań, zapanować nad własnym magazynem.

28

22 | Cisowianka – medaliści z Nałęczowa Woda. Jest tak wszechobecna, że nawet nie zastanawiamy się nad tym, dopóki nie staniemy przed... sklepową półką. Skąd bierze się woda butelkowana i na jakie cechy zwrócić uwagę, kupując kolejny sześciopak?

28 | Król Cydr Pierwszy „Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami, duszone są jabłka, pieczone są jabłka i z jabłek szarlotka, i kompot, i babka...” A jak powstaje cydr – orzeźwiający napój, który od niedawna podbija polski rynek?

34 | Sezon na piwa smakowe Analizujemy rynek piw smakowych, które zrywają etykietę „tylko dla kobiet”, zapuszczając się coraz śmielej w obręb pozostałych grup konsumenckich. Dla browarów są sposobem na zdobycie klientów zainteresowanych ciekawymi smakami.

38 | Z miłości do piwa W ostatnich latach rośnie popularność minibrowarów, wypuszczających niepasteryzowane piwo warzone w oparciu o własną, nierzadko pomysłową recepturę. Właściciele Browaru PINTA niewielkie rozmiary produkcji rekompensują włożonym w nią sercem.

44 | Siła tkwi w zespole Jaki pan, taki Kram: rodzinna firma z Pasłęka produkująca folie stretch, opakowania i maszyny pakujące nie zwalnia tempa. Inwestuje i wciąż poszukuje nowych rynków zbytu i nowych produktów.

48 | Nasza specjalność: paletyzacja Specjaliści z Bielmaszu są w stanie zbudować i uruchomić linię paletyzacyjną bez zatrzymywania produkcji.

51 | Nowa oferta COMAU dla przemysłu FMCG – szybkość, prostota, niezawodność Robot to pracownik niemal idealny - nie narzeka, nie męczy się, nie pije kawy, za to niezmordowanie przenosi, pakuje i przesuwa. Trzeba go tylko zaprojektować i zbudować.

54 | Biznesowe prawo jazdy Biznes zawsze prowadzi się podobnie, niezależnie od branży. Z doświadczeń autoszkoły może więc skorzystać każdy, nawet fabryka pralinek.

34

38

51


EFEKTYWNA ORGANIZACJA

Michał Kopczewski

założyciel firmy Processum, specjalizującej się w poprawie efektywności organizacji. Od kilkunastu lat doradza zarządom jako konsultant. Autor książek „Praktyczne lekcje zarządzania projektami” oraz „Alfabet zarządzania projektami”.

Korzyści z optymalizacji procesów

W

poprzednim numerze wspominałem o metodach poprawy efektywności firmy w trudnych czasach. Optymalizacja procesów to jeden z możliwych kierunków działania. Przyjrzyjmy się zatem bliżej owym zagadkowym procesom. A cóż jest takiego zagadkowego w procesach biznesowych? Otóż kilkanaście lat temu stosunkowo niewielu polskich menedżerów słyszało o zarządzaniu procesami. Dziś już istnieje co prawda ogólna świadomość tego terminu, ale wciąż niewiele zarządów potrafi skutecznie zorganizować optymalny przebieg procesów biznesowych w swojej firmie.

CZYM SĄ PROCESY BIZNESOWE? Zacznijmy dla porządku od krótkiej definicji. Procesem biznesowym nazywamy ciąg czynności wykonywanych przez pracowników w celu uzyskania określonego rezultatu. Tak więc – dla przykładu – w każdej chyba firmie można odnaleźć takie procesy, jak: proces zaopatrzenia w surowce, proces produkcyjny, proces składania (przyjmowania) zamówień, proces rozpatrywania reklamacji, proces zatrudniania nowego pracownika itd. Każda organizacja realizuje dziesiątki rozmaitych procesów. Różnica w efektywności poszczególnych firm zależy często właśnie od sposobu zaprojektowania procesów biznesowych. Procesy biznesowe mogą okazać się na tyle nowatorskie, że stanowić będą o sukcesie rynko-

6

wym całej firmy. W latach 80. (zeszłego stulecia) firma Dell wkroczyła na rynek z niespotykanym wcześniej pomysłem dostarczania komputerów osobistych bezpośrednio do końcowego użytkownika. Ten wyjątkowy model biznesowy został oparty na doskonałych procesach produkcji i dystrybucji. Wkrótce Dell stał się jednym z czołowych graczy w tej branży na świecie, a przez pewien czas dzierżył nawet palmę pierwszeństwa pod względem sprzedaży. Źródłem tego sukcesu wcale nie był wyjątkowy produkt, ale wyjątkowy proces!

CO MOŻNA ZYSKAĆ? Czym innym jest planowanie firmy od podstaw, a czym innym – próby porządkowania procesów w już istniejących organizacjach. Ludzie z czasem przyzwyczajają się do określonego sposobu działania, nawet jeśli nie zawsze jest on najprostszy, najbardziej efektywny czy logiczny. Dlatego zmiany w procesach zawsze będą trudnym zadaniem. Warto jednak od czasu do czasu krytycznie spojrzeć na funkcjonowanie własnej firmy i postarać się zmienić złe przyzwyczajenia. Co można zyskać? Przyjrzyjmy się kilku typowym korzyściom wynikającym z optymalizacji procesów. 1. Skrócenie czasu realizacji. Dlaczego klient banku tak długo czeka na decyzję kredytową? Czy zawsze to musi trwać tygodniami? Niekoniecznie. „U nas kredyt w 48 godzin” – zachwala jedna z instytucji finansowych. Najwyraźniej popracowali nad proce-

nr 2/2014


KIEROWNIK PRODUKCJI SPECJALISTA DS. PLANOWANIA

[3.] Akceptacja szczegółowego planu produkcji

[2.] Przeliczanie zadań produkcyjnych na wszystkie maszyny

[4.] Przekazanie zadań wszystkim mistrzom zmianowym

KIEROWNIK MAGAZYNU

START

[1.] Aktualizacja łącznego poziomu produkcji w kolejnym miesiącu

[5.] Przekazanie informacji do magazynu

[6.] Jaki poziom zapasów surowca?

ZA MAŁY

[7.] Złożenie zamówienia na dostawę surowców

KONIEC

ODPOWIEDNI

sem udzielania kredytu i mogą teraz walczyć o zdobycie dużej grupy nowych klientów, dla których czas jest niezwykle istotny. 2. Oszczędność kosztów. Częste i długotrwałe awarie maszyn ograniczają nasze zdolności produkcyjne? Udoskonalenie procesu przeglądów planowych pozwoli na minimalizację liczby awarii i tym samym ograniczy koszty przestojów. 3. Uporządkowanie działań. Zdarzało się, że ginęły umowy lub faktury? Uporządkowanie procesów finansowych pomoże uniknąć takich wpadek w przyszłości. 4. Standaryzacja czynności. Chcemy zapewnić klienta o tym, że w dowolnym miejscu na świecie będzie obsłużony identycznie? Musimy szczegółowo zaprojektować procesy obsługi klienta i wdrożyć je we wszystkich placówkach. Od razu przychodzi nam na myśl sieć restauracji McDonald’s, prawda? 5. Eliminacja zbędnych czynności. W dwóch miejscach firmy różni ludzie zbierają takie same dane i tworzą podobne raporty? Być może całkiem niepotrzebnie. 6. Jasna odpowiedzialność. Niespodziewanie zabrakło jednego komponentu do produkcji i trzeba było zatrzymać całą linię produkcyjną? Czyżby nie było ustalone, kto odpowiada za utrzymanie odpowiedniego poziomu zapasów w magazynie? Kierownik produkcji nie zgłosił czy magazynier się nie zorientował? Klarownie rozpisany proces zaopatrzenia, który znają wszyscy pracownicy, zapobiegłby takim niepożądanym sytuacjom.

Wszystkie te korzyści mają ostatecznie wpływ na finanse firmy. Logicznie i klarownie poustawiane procesy pozwalają na uzyskanie oczekiwanego efektu bez ponoszenia zbędnych kosztów. Potencjał oszczędności w wielu organizacjach jest duży i często niewykorzystany.

MAPOWANIE PROCESÓW Trudno zabrać się do optymalizacji procesów bez jasnego oglądu stanu obecnego. Duże organizacje potrafią być tak skomplikowane, że mało kto jest świadomy faktycznego przebiegu całego procesu przez firmę. Poszczególne piony, działy czy oddziały zamykają się w sobie, słabo ze sobą współpracują, rzadko się komunikują – przez co firma osiąga gorsze wyniki. Zatem naszkicowanie przebiegu procesu jest często pierwszym krokiem działań optymalizacyjnych. Mapa procesu to nic innego jak schemat prezentujący chronologiczną sekwencję czynności przypisanych do osób, które je realizują (zob. rysunek). Konsultanci zajmujący się doradztwem organizacyjnym wyspecjalizowali się w mapowaniu procesów, ale firmy mogą także próbować szkicować procesy samodzielnie. Już samo ćwiczenie mapowania pozwala wielu osobom spojrzeć na firmę z nowej perspektywy. Nieraz widziałem zarządy, które otwierały oczy ze zdumienia, pytając „To u nas tak się dzieje? Niemożliwe!”. Od zdumienia już tylko jeden krok do działania. Patrząc na mapę procesu łatwo jest bowiem dyskutować o możliwościach jego usprawnienia. Mapowanie procesów już za nami. Teraz pozostaje zaprojektować nowy przebieg procesów i wdrożyć je w firmie. Dopiero wtedy zobaczymy rezultaty. W kolejnym numerze omówimy bliżej etap wdrażania nowych procesów. ■

7


PR-owe OPINIE

Grzegorz Miller Agencja Millermedia Communication Ekspert public relations i social media z ponad 8-letnim doświadczeniem. Wiceprezes Związku Firm Public Relations, Ekspert Business Center Club

Związek Firm Public Relations ZFPR zrzesza 38 agencji PR. Celem Związku jest m.in. edukacja, dialog między branżą PR a mediami i instytucjami publicznymi, profesjonalizacja usług PR. ZFPR jest członkiem Lewiatana i ICCO. Związek organizuje PR FORUM - konferencję poświęconą branży PR oraz konkurs Złote Spinacze, promujący najlepsze projekty public relations.

8

Wizerunek firmy w mediach społecznościowych, czyli słów kilka o dialogu z klientami nr 2/2014


Media społecznościowe kuszą nieprzebraną rzeszą potencjalnych klientów. W Polsce blisko 16 mln osób używa Facebooka, niewiele mniej ogląda filmy na YouTube. Nikt nie policzył, ile osób spośród blisko 22 mln Polaków siedzących w sieci angażuje się na różnego rodzaju forach tematycznych. Te liczby robią wrażenie. Czy jednak można je w prosty sposób przełożyć na zainteresowanie swoją ofertą?

Z

punktu widzenia firm największym wyzwaniem mediów społecznościowych jest fakt, że to ich użytkownicy decydują, co i kiedy chcą robić, jakie treści oglądać i jakimi się dzielić. Kluczowe staje się znalezienie sposobu, jak do nich dotrzeć z informacją handlową. Media społecznościowe nie są dedykowaną platformą handlu elektronicznego czy też miejscem do zamieszczania newsów. To przestrzeń, którą ludzie odwiedzają, by porozmawiać, powymieniać się informacjami i nawiązać nowe kontakty. Wejście tam z prostą ofertą handlową to jak postawienie straganu w pubie.

nasze produkty. Jeżeli jednak uda się wywołać w nich pozytywne skojarzenie pomiędzy naszym profilem na Facebooku i nazwą firmy lub produktu a przyjemnością płynącą z komunikacji, osiągnęliśmy sukces. Nie należy jednak oczekiwać bezpośredniego przełożenia liczby fanów na sprzedaż – tysiąc fanów to nie tysiąc sprzedanych produktów miesięcznie czy rocz-

LICZY SIĘ DIALOG Marka w mediach społecznościowych nie może tylko sprzedawać. Firmy nastawione wyłącznie na sprzedaż produktów i wysyłające komunikaty typu „Od dziś w sprzedaży nowe jogurty” albo „W piątek kupicie piwo z kuflem gratis” nie mają szans na sukces. Taka komunikacja nie różni się niczym od reklamy – naprawdę szkoda na nią czasu. Jeżeli komunikacja ma odnieść sukces, musi być komunikacją dwustronną, czyli dialogiem. Sięgnijmy pamięcią do dawnych czasów poprzedzających erę hipermarketów – pewnie każdy miał swój ulubiony sklep. Ja miałem ulubiony warzywniak. Mniejsza o produkty, których jakość była różna. Obsługa była na światowym poziomie – bardzo przyjazna, sprzedawca zawsze miał dobry humor i często, zwłaszcza jak była długa kolejka, opowiadał kawały – przeważnie polityczne. Dzięki temu czekanie się nie dłużyło. Któregoś razu nawet złapałem się na tym, że idę do tego sklepu głównie po to, by pogadać ze sprzedawcą, a tylko przy okazji coś kupić. Taki stan rzeczy trzeba odwzorować w komunikacji społecznościowej – poprzez przyjazną komunikację nawiązać relacje i więź z innymi osobami, które korzystają z portali społecznościowych. Bo ludzie tam wchodzą właśnie w tym celu, a wcale nie po

Założenie profilu na Facebooku czy nk.pl to nic trudnego, wystarczy 15 minut. Dużo więcej czasu potrzeba na zastanowienie się, po co w ogóle poświęcać te 15 minut. nie. To oznacza, że tysiąc osób nam zaufało i spodobało im się, co, w jaki sposób i kiedy mówimy. I może to oznaczać, że jeżeli będziemy mieli ciekawy produkt do zaoferowania bądź dogodną promocję, to może wezmą w niej udział. Albo pójdą sobie gdzie indziej. Komunikacja w sieci to głównie budowanie wizerunku, a to jest działanie długofalowe i nie zawsze przynosi szybko wymierne korzyści.

9


lepiej byłoby skupić się na innych kanałach dotarcia, bo w mediach społecznościowych wielkiego ruchu raczej nie wygenerują. Dopiero wtedy, gdy już wiemy dokładnie, po co chcemy istnieć w mediach społecznościowych, możemy przejść do następnych etapów planowania.

PO DRUGIE – DO KOGO? Z kim chcemy rozmawiać (tak, rozmawiać!) w mediach społecznościowych? Kto jest naszą grupą docelową?

WARTO, ALE Z GŁOWĄ Założenie profilu na Facebooku czy nk.pl to nic trudnego, wystarczy 15 minut. Dużo więcej czasu potrzeba na zastanowienie się, po co w ogóle poświęcać te 15 minut. Zanim dział marketingu podejmie decyzję o „wejściu w sociale”, warto odpowiedzieć sobie na cztery z pozoru proste pytania.

Bazując na wiedzy o naszych klientach, musimy określić, do kogo będziemy się zwracać. Jeżeli prowadzimy sklep stacjonarny, to czy naszą grupą są zamożni ludzie w wieku 25–45 lat, mieszkający w odległości do 80 km od Trójmiasta? A może chcemy zwiększyć liczbę odwiedzin naszego sklepu internetowego, a docieramy do klientów w całej Polsce w wieku 17–65 lat, w proporcji 67% mężczyzn do 33% kobiet?

PO PIERWSZE – PO CO?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna. Pomoże nam w wyborze nie tylko przekazu, lecz także miejsca, gdzie możemy naszych potencjalnych klientów znaleźć.

Po co nasza firma ma być w mediach społecznościowych? Jaki mamy w tym cel?

PO TRZECIE – CO MÓWIĆ?

Dla jednej firmy może to być zwiększenie liczby klientów przychodzących do sklepu. Dla innej – zwiększenie obrotów na wybranej grupie produktów. Dla następnej – obniżenie kosztów dotarcia do klientów, czyli poprawienie zyskowności, i tak dalej. Parafrazując – cel wyznacza środki.

Jeżeli wiemy, jaki mamy cel komunikacji w mediach społecznościowych, oraz jeżeli wiemy, z kim mamy rozmawiać, jesteśmy w połowie drogi do sukcesu. Zanim jednak poświęcimy 15 minut na założenie profilu na Facebooku, popatrzmy najpierw, co robią tam inne firmy, i zastanówmy się, czy może nie warto się od nich czegoś nauczyć.

Pamiętać należy także o tym, że nie każda marka może i powinna pojawiać się w mediach społecznościowych, ale każda musi się bardzo dobrze zastanowić, jaki profil ma mieć jej obecność. Bardzo niszowe rozwiązania, dostawcy maszyn, firmy sprzedające wyłącznie wąsko wyspecjalizowane produkty w modelu B2B powinny rozważyć, czy nie

Jeżeli zwrócimy uwagę na profile firmowe, które osiągnęły znaczącą popularność (a można za takie uznać w zasadzie wszystkie, które przekroczyły próg tysiąca fanów), to szybko zauważymy, że nie zawierają one zbyt wielu informacji o samych produktach czy usługach. Oczywiście, wprowadzenie do sprzedaży nowego produktu jest odpowiednio zaakcentowane, nie tylko wpisem, lecz także dodatkową aplikacją informacyjną czy konkursem. Natomiast większość wpisów dotyczy tematów pobocznych czy służących nawiązaniu dialogu. Stąd częste pytanie w stylu: „A co Wy o tym myślicie?” lub nawet zagajenia takie jak: „U nas ładna pogoda, a u Was?”. To najczęściej one wywołują reakcję fanów, bowiem tego typu komunikacja pomaga w nawiązaniu więzi emocjonalnej i bliskości. Podobnie jak to robił znajomy sprzedawca z warzywniaka, osoby prowadzące profil firmy starają się uprzyjemnić i ułatwić innym życie oraz przyciągnąć ich uwagę. Warto zatem poświęcić trochę czasu i znaleźć dobry żart czy film w sieci i udostępnić go na profilu. Łatwo jednak ulec pokusie komunikacji łatwej i przyjemnej – żartami internetowymi szybko zbudujemy profil, który ma dużą popularność. Pytanie jednak, jakich ludzi przyciągnęliśmy do swojej marki – zainteresowanych naszymi

10

nr 2/2014


Na Facebooku bez trudu znajdziemy mnóstwo profili firmowych, które są aktualizowane raz w tygodniu bądź rzadziej i mają po 50– 100 fanów. Takie działanie nie ma żadnego sensu, bo jest stratą czasu. Komunikat nie dociera w zasadzie do nikogo, pojawia się na tyle rzadko, że fani zdążą między jednym a drugim wpisem o profilu zapomnieć produktami czy żartami? Co się z nimi stanie, gdy skończymy zamieszczać śmieszne filmy, a zaczniemy mówić o produkcie – zostaną czy odejdą? Budując profil, zawsze rekomenduję budowanie treści, która może być zabawna, ale musi się wiązać z marką i jej produktami. Oprócz żartów warto także zamieszczać inne treści – na przykład film o tym, jak pakujemy produkty do wysyłki w naszym sklepie internetowym i jak dbamy o to, by dotarły one nienaruszone do klienta.

PO CZWARTE – KIEDY I ZA ILE? Nie ma nic za darmo, a szczególnie nie ma darmowej wysokiej jakości. Skuteczna komunikacja w mediach społecznościowych także pociąga za sobą wydatki. Co prawda, za założenie profilu na Facebooku, nk.pl czy na forum nic nie kosztuje, ale już czas poświęcony na komunikację, tj. wyszukiwanie materiałów do wpisów, tworzenie treści, odpowiadanie na komentarze, jak najbardziej. Zaczynając zatem komunikację w social media, należy się zastanowić, ile czasu możemy na nią poświęcić. W wypadku małego profilu na Facebooku powinniśmy przeznaczyć nie mniej niż godzinę dziennie, czyli 1/8 etatu, przy tym warto zaplanować wpisy, które umieścimy w sobotę i niedzielę, kiedy dużo ludzi przegląda Facebooka z domu. Jeśli zaś chodzi o duży profil, który ma kilka bądź kilkadziesiąt tysięcy fanów, może to być nawet 8–12 godzin dziennie oraz weekendy. Warto zatem zaplanować swoje siły i środki tak, by móc skutecznie się komunikować. Na Facebooku bez trudu znajdziemy mnóstwo profili firmowych, które

są aktualizowane raz w tygodniu bądź rzadziej i mają po 50–100 fanów. Takie działanie nie ma żadnego sensu, bo jest stratą czasu. Komunikat nie dociera w zasadzie do nikogo, pojawia się na tyle rzadko, że fani zdążą między jednym a drugim wpisem o profilu zapomnieć. Warto zatem komunikować się często i – niestety – koniecznie wesprzeć to reklamą.

JAK TO WYGLĄDA W PRAKTYCE Ciekawym przykładem na połączenie zabawnej komunikacji połączonej z przekazem o produkcie jest profil firmy Heinz: <https://www.facebook.com/HeinzPoland>. W zasadzie każdy wpis zawiera nazwę bądź logo firmy, produkt (butelkę keczupu) lub pomidor. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że profil na Facebooku o keczupie to nierozsądny pomysł. Jednak liczba ponad 76 tys. fanów tego profilu mówi coś innego. Jak zwykle jednak diabeł tkwi w szczegółach. A szczegółem tym jest aktywność fanów na profilu. Mierzymy ją liczbą osób, które weszły w interakcje z postem, czyli go polubiły, udostępniły dalej lub skomentowały. Obecnie (w maju bieżącego roku) każdą z treści na profilu Heinza lubi maksymalnie 30 osób, zaś pod wpisami pojawia się maksymalnie 10 komentarzy. Nie jest to dużo. Wskaźnik liczby osób, które w tygodniu wchodzą w jakąkolwiek interakcję z fan pagem Heinza, wynosi do 2 tys., co stanowi mniej więcej 2% wszystkich fanów. Mimo że profil prowadzony jest poprawnie, komunikacja jest codzienna i tematyczna, to „tłumów na stoisku” nie ma. Co może być tego przyczyną? Zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę to, że od lutego do kwietnia wpisy miały nawet po 200 polubień, kilkadziesiąt komentarzy i kilkanaście udostępnień, ale w styczniu sytuacja była podobna jak w maju. Skąd różnice w tych wynikach, możemy się jedynie domyślać, ponieważ nie mamy wglądu w dokładnie statystyki profilu. Ja stawiam na kampanię reklamową na Facebooku, która zwiększała zasięg każdego komunikatu zarówno w grupie lubiących profil, jak i poza nią. Wygląda na to, że w maju budżet został wyczerpany i interakcja od razu spadła – i to drastycznie. Drugim profilem spożywczym, na który warto zwrócić uwagę, jest profil Spółdzielni Mleczarskiej Bieluch – <https://www.facebook.com/S.M.Bieluch> – poświęcony serkowi Bieluch. Tu również mamy komunikację z wykorzystaniem produktu – spójną, zabawną, podsuwającą pomysły na wykorzystanie serka Bieluch w kuchni w różnych, często niespotykanych konfiguracjach. Profil śledzi obecnie ponad 7 tys. osób, co jest dobrym wynikiem dla lokalnej, polskiej, marki. Niestety, poziom interakcji z profilem jest nawet mniejszy niż na profilu Heinza, w granicach 1%, czyli mniej więcej 10 osób lubi każdy post, pojawiają się pojedyncze komentarze. Tu również problemem może być brak nawet niewielkiego budżetu reklamowego, którego część warto przeznaczyć na promowanie pojedynczych postów oraz budowanie większej grupy fanów. ■

11


PR-owe OPINIE

Marek Matysek

Z wykształcenia prawnik, z zawodu marketingowiec i PR-owiec. Przez 10 lat pracował w komunikacji i marketingu PepsiCo Foods International i Cadbury Wedel. Obecnie jest szefem działu Consumer i Business Development Director w WALK.

Oddaję tobie, co kryję w sobie I wcale nie chodzi o kultowe kultury bakterii… Ważną, aczkolwiek nie jedyną motywacją do czynienia dobra są skrywane głęboko poczucie winy i wyrzuty sumienia. Gdy więc odnosimy sukcesy i żyjemy w dostatku, a zderzamy się z biedą, nieszczęściem i ludzką niedolą, chcemy coś z tym zrobić, zmienić, komuś pomóc. Ale czy mamy na to wpływ? Okazuje się, że tak. Naszą potężną bronią mogą się okazać codzienne zakupy, a dokładniej możliwość wyboru i wspierania firm, marek, produktów i usług, które czynią ten świat lepszym.

I Związek Firm Public Relations ZFPR zrzesza 38 agencji PR. Celem Związku jest m.in. edukacja, dialog między branżą PR a mediami i instytucjami publicznymi, profesjonalizacja usług PR. ZFPR jest członkiem Lewiatana i ICCO. Związek organizuje PR FORUM - konferencję poświęconą branży PR oraz konkurs Złote Spinacze, promujący najlepsze projekty public relations.

12

m bardziej świat staje się zglobalizowany, tym bardziej uwaga liderów opinii skupia się na rosnącej władzy poszczególnych korporacji oraz na zmieniających się relacjach między sferą publiczną a prywatną. Dyskusja o społecznej roli biznesu nabrała rumieńców i stała się silnym czynnikiem kształtującym środowisko działania firm głównie dlatego, że tak znacząco wzrosły oczekiwania kluczowych interesariuszy: udziałowców, lokalnych społeczności, opinii publicznej i klientów.

zaangażowanych społecznie, aż 96% konsumentów wskazało na poprawę reputacji firmy, która prowadzi działania CSR, a 94% badanych mówiło wręcz o zaufaniu do biznesu angażującego się społecznie. Pozytywna percepcja ma bezpośrednie przełożenie na intencje zakupowe. 91% nabywców chętnie zamieni kupowany zwyczajowo produkt na inny o podobnej cenie i jakości, pod warunkiem że ta mała zmiana może się przyczynić do wsparcia szlachetnej inicjatywy.

POZYTYWNE ODCZUCIA Badania zachowania i postaw konsumentów prowadzone na świecie od wielu lat pokazują, że klienci na dojrzałych rynkach coraz bardziej przywiązują się do marek i firm, które są postrzegane jako społecznie odpowiedzialne. Zaangażowanie społeczne stymuluje pozytywne nastawienie do firmy, minimalizuje skutki wpadek wizerunkowych oraz ewentualnych sytuacji kryzysowych.

Dobrą wiadomością jest to, że dzięki wspaniałomyślności większości z nas firmy mają carte blanche do dalszych inwestycji w CSR. Złą wiadomością – że biada im, jeśli zawiodą nasze niemal bezgraniczne zaufanie. Aż dziewięciu z dziesięciu konsumentów na świecie zapowiada bojkot produktów firmy, która zostanie przyłapana na nieuczciwych praktykach lub złamaniu składanych obietnic. To ważne ostrzeżenie, gdy się weźmie pod uwagę szybkość rozprzestrzeniania się dobrych i złych informacji w dobie internetu.

Najnowszy raport z badania „The Cone Communications/Echo Global CSR” opisuje postawy konsumentów wobec działań CSR i przynosi twarde dowody na to, jak wpływają one na kondycję zaangażowanej marki. Badania przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 10 tys. mieszkańców kluczowych pod względem wielkości PKB krajów świata: Stanów Zjednoczonych, Kanady, Brazylii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Rosji, Chin, Indii i Japonii.

Tradycyjne kanały przekazywania i poszukiwania informacji, takie jak opakowanie produktu czy kampanie reklamowe, są wciąż najbardziej efektywnym sposobem dotarcia do klienta, ale już 25% konsumentów posiłkuje się także firmową stroną www, mediami społecznościowymi i urządzeniami mobilnymi.

Z raportu jasno wynika, że konsumenci oczekują od firm aktywnego uczestnictwa w rozwiązywaniu najbardziej palących problemów współczesnego świata. Większość badanych uznało, że przy wyborze produktów o porównywalnej jakości i zbliżonej cenie, społeczne zaangażowanie firmy jest istotniejsze niż ładne opakowanie czy innowacyjność produktu. 93% respondentów zadeklarowało lojalność wobec firm

Konsumenci z badanych rynków oczekują od korporacji działań prospołecznych oraz sami chcą je wspierać. Deklarują chęć nabywania produktów i usług firm zaangażowanych w CSR oraz zachęcania innych do tego samego. Połowa badanych motywuje swoje decyzje poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, życiem w zgodzie z wyznawanymi wartościami oraz chęcią poprawy ogólnego dobrobytu.

24/7

ONI I MY

nr 2/2014


Pozyskiwanie informacji o firmie za pomocą poszczególnych kanałów

Oczekiwany obszar inwestycji CSR

Opakowanie produktu 24%

8%

4%

Media (artykuły prasowe):

9%

18%

38%

Reklama 15%

11%

Strona korporacyjna www 11%

11% 19%

Social media (Facebook, Twitter) 9% Materiały w punkcie sprzedaży 8% Wydarzenia specjalne sponsorowane przez firmę 7%

Rozwój ekonomiczny Środowisko Ubóstwo Prawa człowieka Edukacja Zdrowie

E-mail

Woda

6% Telefon komórkowy 4% Można zatem postawić tezę, że wrażliwy społecznie konsument jest w stanie zerwać z przywiązaniem i lojalnością do marki na rzecz bardziej wyrafinowanego procesu wyboru, w którym głównym kryterium stają się argumenty natury społecznej lub etycznej. Jakie obszary CSR najbardziej obchodzą konsumentów o wysokim poziomie świadomości rynkowej? Za najważniejsze uznają oni: rozwój ekonomiczny, ochronę środowiska, respektowanie praw człowieka, przeciwdziałanie ubóstwu, promocję zdrowia oraz wyrównywanie szans edukacyjnych. Również w Polsce filozofia odpowiedzialnego biznesu zyskuje na znaczeniu, co widać na coraz liczniejszych przykładach firm realizujących kompleksowe strategie w tym obszarze. Niestety, nie ma pewności, jak na działania CSR reagują Polacy, bo poza jednorazowymi inicjatywami instytutów badawczych nie dysponujemy cyklicznymi i kompleksowy-

Źródło: The 2013 Cone Communications/Echo Global CSR Report

mi badaniami, które mogłyby diagnozować i prognozować trendy w zachowaniach konsumentów wobec społecznej odpowiedzialności biznesu na polskim rynku.

SZTUKA BYCIA CIEKAWYM Być może niewiedza jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego tak niewiele firm w Polsce – zarówno doświadczonych zawodników, jak i challengerów na ringu branży spożywczej – efektywnie dociera do konsumenta z przekazem o swoim społecznym zaangażowaniu. Informacje te można znaleźć głównie na stronach korporacyjnych, w zakładce CSR. A przecież jest się czym pochwalić! Ciekawe przykłady inicjatyw społecznych z zakresu edukacji i ochrony środowiska to choćby „Weź mnie w obroty” Carlsberg Polska, Coca-Cola Cup, współpraca Chiquity z Rainforest Alliance, polityka zakupu ryb i skorupiaków Lidla czy filozofia działania nowej w Polsce marki SodaStream. Stajemy się coraz bardziej świadomymi konsumentami. Szukajmy więc na sklepowych półkach produktów tych firm, które nie tylko deklarują chęci, lecz także odnoszą sukcesy w zmienianiu świata na lepsze. I pamiętajmy o tym, co wyraził jeden z największych altruistów wszechczasów Mahatma Gandhi: „Bądź zmianą, jaką chcesz widzieć w świecie”. ■

13


ETNOMARKETING

CIEŃ

®

Julia Izmałkowa

Właścicielka firmy Izmałkowa Consulting, która dla celów marketingowych i biznesowych wykorzystuje tylko i wyłącznie badania etnograficzne.

W

chodząc w świat różnych ludzi, znajdujemy małe uniwersum znaczeń, w którym pewne rzeczy mogą się zdarzać, a inne nie, pewne znaczenia mogą być prawdziwe, ale nie muszą. W tradycyjnych badaniach występują praktyczne trudności, które nie pozwalają zobaczyć rzeczy takimi, jakie są naprawdę. Badania te polegają na deklaracjach, pamięci oraz są pozbawione kontekstu. Nawet osobie o dużej samoświadomości odpowiedź na wyrwane z kontekstu pytanie sprawia trudność, a prośba o przypomnienie sobie rzeczy dla niej nieistotnych – dyskomfort. Kiedy więc musimy dowiedzieć się czegoś, co jest często mało istotne dla ludzi, a bardzo istotne dla nas – musimy wyjść w teren i zbudować relację z konsumentem, uważając, by nie zmienić za bardzo kontekstu wydarzeń – obserwować, co się dzieje, i sprawdzić, na ile rzeczywistość jest zgodna z deklaracjami lub wyobrażeniami.

Cień®, czyli symbol badań etnograficznych, wzbudza tyle samo podziwu, co wątpliwości

(najczęściej mocno wartościujących), które utrudniają, a często nawet uniemożliwiają zrozumienie istoty problemu. Dlatego etnografia oferuje doskonałą metodykę poznania nie tylko spraw nowych i niezwykłych, lecz także zjawisk codziennych i banalnych. A co jest bardziej codzienne i banalne niż jedzenie?

NA CZYM POLEGA Cień® – jak sama nazwa metaforycznie wskazuje – oznacza podążanie za człowiekiem, gdziekolwiek on się pojawia, czyli od momentu jego obudzenia, poprzez śniadanie, pracę, dywanik u szefa, zakupy prezentu imieninowego dla teściowej, odebranie dziecka z przedszkola, żeby potem razem z nim truchcikiem pognać na imieniny i do domu, to jest przez cały pełen wrażeń dzień. I tak przez jeden, dwa, trzy dni lub dłużej. W wypadku marketingu i biznesu cie-

KIEDY STOSUJEMY CIEŃ® Im wyższy jest poziom abstrakcji badanego zjawiska (zwyczaje towarzyszące piciu piwa czy wina, kwestia zdrowego odżywiania, adaptacja nowych technologii), tym więcej czasu powinniśmy przeznaczyć na badanie. Im bardziej zjawisko jest dla człowieka przezroczyste na co dzień, niewymagające samoświadomości czy autorefleksji, im mniej jest ważne dla jego funkcjonowania, a jednocześnie zawiera wiele warstw znaczeniowych niezbędnych do jego rozumienia – tym bardziej potrzebujemy etnografii. Cień® daje nam możliwość wejścia w takie relacje, byśmy mieli możliwość obserwować, dopytywać i porównywać dane.

CZEMU PROSTE RZECZY BADAMY SKOMPLIKOWANĄ METODĄ Często zagadnienie wydaje się bardzo proste i oczywiste – i właśnie w tych najbanalniejszych sprawach następują największe przekłamania. Przyzwyczajenie się do pewnych czynności czy sytuacji powoduje, że ludzie pomijają, zapominają lub zniekształcają szczegóły oraz emocje z nimi związane. Do tego dochodzą jeszcze wpływy oczekiwań oraz postaw społecznych

14

nr 2/2014


nie dłuższe niż dwudniowe uważane są za tak wielką ekstrawagancję, że prawie się ich nie spotyka. W całej ośmioletniej praktyce firmy zrobiliśmy dwa projekty z kilkudniowymi cieniami dla marki Eurobank oraz siedmiodniowe dla marki MTV; reszta to cienie jedno- lub dwudniowe. Cieniowana jest jedna osoba oraz całe jej otoczenie społeczne – zazwyczaj ok. 10–12 osób. Liczba niezbędnych cieni zależy od charakteru badania, ale zasady doboru są takie same jak w tradycyjnych badaniach jakościowych, po kilka jednostek na jeden segment.

PO CO TYLE CZASU, WYSIŁKU I ENERGII – DLACZEGO NIE WYSTARCZY ZAPYTAĆ Badania psychologiczne już dawno wykazały, że pytanie „Dlaczego?” może zmienić odpowiedź (i zachowanie). Dlatego lepiej jest zrobić, niż zapytać, dzięki temu nie musimy polegać na pamięci i wyobraźni (mało kto zastanawia się, skąd wie, jakiego rodzaju szmatka lepiej nadaje się do zbierania kurzu, a odpowiedź na pytanie, dlaczego nie je się warzyw pięć razy dziennie, mocno odbiega od obserwacji). Świadomość tego umożliwia sprowokowanie w trakcie badania zachowań w większym stopniu zgodnych z rzeczywistością. Jak pokazują doświadczenia, pewna sztuczność zachowań informatorów zanika najpóźniej w czwartej lub piątej godzinie badania (oczywiście wszystko zależy od techniki i tematu badań). W jednym z badań zapach naftaliny zasygnalizował nam, że informator się denerwuje i specjalnie ubrał się odświętnie. Umożliwiło to badaczowi odpowiednią reakcję, dzięki czemu po godzinie informator przebrał się z powrotem w powyciągany dres, w jakim chodzi w domu na co dzień. W innym badaniu dziecko, które spróbowało soku, zdziwiło się, że jest tak słodki. Był to dla badacza sygnał, że mama najprawdopodobniej na co dzień rozcieńcza dziecku sok. Dlatego gdy zaproponowano mu coś do picia, badacz poprosił o sok pół na pół z wodą. Prośba obniżyła u matki potrzebę zaprezentowania się w lepszym świetle. Czas spędzony na słuchaniu i patrzeniu procentuje – zarówno podczas trwania badania, jak i po jego ukończeniu. Po kilku godzinach ludzie tak się rozluźniają, że opowiadają nie tylko o tym, jak robią zakupy w supermarkecie, ale także jakie stosują strategie oszukiwania (mówiąc wprost: kradzieży).

ODKRYWANIE PRAWDZIWYCH ZNACZEŃ Podczas badania ważne jest zbieranie kontekstów – dzięki temu jesteśmy w stanie wyłapać niespójności lub sztuczność w zachowaniu informatorów. Może to być na przykład stwierdzenie „nigdy nie jem w McDonaldzie”, gdy na stoliku stoi zdjęcie z klaunem Ronaldem McDonaldem. Albo „lubię herbatę sypaną”, podczas gdy brak takiej w domu, dziecko nie rozumie nawet tego sformułowania, a mąż narzeka na „te fanaberie z sypaną herbatą”. Ewentualnie „ćwiczę codziennie”, mimo że buty do ćwiczeń schowane są w najgłębszym kącie szafki.

W badaniach dla Agros Nova wiele razy obserwowaliśmy różnice między rzeczywistością a wyobrażeniami grupy docelowej, jaką są matki z dziećmi (w briefach reklamowych opisywanej życzeniowo i idealizowanej). Pojęcie „spędzanie czasu z dzieckiem“ wydaje się czymś oczywistym, obserwacje pokazały jednak, że każdy rozumie je inaczej. W idealnym świecie (lub w briefie) rodzice kochający swoje dzieci (a do takich kierowana jest reklama) robią wszystko, aby spędzić z nimi każdą wolną chwilę (kupują im najlepsze i najzdrowsze produkty). W przypadku rodziców aktywnych zawodowo (jak również bardzo młodych) wolny czas spędzany z dzieckiem często miał charakter znacznie bardziej powierzchowny niż wynikałoby to z jego definicji (rozumianej przez marketerów) – oznaczał bycie gdzieś w pobliżu. Do takich wspólnych chwil zaliczało się robienie zakupów – przy czym dziecko cały ten czas spędzało w sklepie z komputerami lub telefonami – albo oglądanie TV w salonie, gdy dziecko się bawi czy gra na komputerze. Okazuje się, że nie trzeba się wspólnie bawić, czytać, odrabiać lekcji czy uprawiać sportu – wystarczy być w promieniu 200 metrów.

Cień® jest techniką najbardziej eksploracyjną ze wszystkich Pojęcia określające osoby mogą się dalece różnić od naszych wyobrażeń. Milcząco przyjmowane założenia są bardzo niebezpieczne i mogą wprowadzać w błąd, pokazując tylko nasze wyobrażenia na temat badanego zjawiska. Odkrycie prawdziwego systemu pojęciowego możliwe jest dzięki odszyfrowaniu i połączeniu w całość faktów, obserwacji, symboli, przekonań, a także zachowań, co pod koniec badań przyczynia się do stworzenia pewnego rodzaju spirali z pojęciami. Cień® jest techniką najbardziej eksploracyjną ze wszystkich. Jeżeli czegoś nie ujawnia, najprawdopodobniej to po prostu nie istnieje. Nie sprawdza się oczywiście, gdy do zbadania są rzeczy proste, w których nie ma nawet okazji sprawdzenia deklaracji (nowe opakowanie, test reklamy, koncept produktu czy komunikacji). Wtedy należy zastosować technikę szybszą i bardziej skoncentrowaną na jednym temacie. Ale gdy mamy bardzo wiele pytań otwartych lub po prostu kiedy mamy bardzo wiele pytań na temat danej grupy – nie ma metody lepszej i dokładniejszej niż Cień®. ■

15


PARP

Pewne dane

– niepewne prognozy Michał Bonin główny specjalista PARP, koordynator projektu ISR

Co będzie wpływało na sytuację w branży spożywczej? Ostatnie analizy przygotowane w projekcie Instrument Szybkiego Reagowania PARP potwierdziły dobre prognozy dotyczące kondycji polskiej gospodarki. Najświeższe dane wskazują też na duży potencjał do trwałej poprawy koniunktury gospodarczej. Zdaniem ekspertów ISR w ubiegłym roku wygasły źródła spowolnienia koniunktury oraz, co ważne aktualnie, bieżące równowagi makrogospodarcze dają szansę na utrzymanie dobrej dynamiki eksportu, odbudowanie i dalszy wzrost konsumpcji detalicznej oraz powrót do odważniejszych decyzji inwestycyjnych przedsiębiorstw.

P

rognozy zespołu ISR zgadzają się z ogłoszonymi danymi o dynamice PKB w pierwszym kwartale 2014 r. Wzrost w ujęciu kwartalnym wyniósł o 1,1%, w ujęciu rocznym był wyższy o 3,5%. Dr Stanisław Kluza, ekspert i recenzent Raportów w projekcie ISR potwierdza, że niskie stopy procentowe i utrzymująca się niska inflacja będą istotnym bodźcem do ożywienia w 2014 r. Dodaje jednak, że o trwałości koniunktury zadecyduje w dużej mierze rynek pracy. „W ostatnich latach odnotowaliśmy znaczący wzrost bezrobocia. Bez odwrócenia tego trendu trudno będzie trwale zwiększyć popyt konsumpcyjny. Istnieje też ryzyko wyhamowywania dynamiki eksportu, co otwiera pytanie o zastąpienie tego czynnika poprawą w popycie krajowym” – podkreśla Kluza. Zwiastuny poprawy na rynku pracy już widzimy. Stopa bezrobocia wyniosła w maju br. 12,5%. Po raz pierwszy od października 2012 r. liczba bezrobotnych spadła poniżej dwóch milionów. Dodatkowo – według ekspertów – możemy się też spodziewać, że te tendencje ulegną wzmocnieniu w kolejnych miesiącach. Odnosi się to zarówno do spadku bezrobocia większego, niż wynikałoby to z efektów sezonowych, oraz wzrostu dochodów do dyspozycji w gospodarstwach domowych.

KTÓRE Z PROGNOZ PRZEŁOŻĄ SIĘ NA SYTUACJĘ W BRANŻY SPOŻYWCZEJ? Bieżącą sytuację i perspektywy dla poszczególnych działów i grup działalności w 2015 r. szczegółowo opisuje XII Raport kwartalny ISR przygotowywany w ramach komponentu badawczego projektu Instrument Szybkiego Reagowania (ISR), prowadzonego zgodnie z koncepcją Instrumentu Wczesnego Ostrzegania. Eksperci ISR, oceniając sytuację

16

przedsiębiorstw, wyróżniają trzy przedziały stopnia zagrożenia upadłością: poziom niski (akceptowalny), określony miarą liczbową >160, poziom ostrzegawczy, określony miarą liczbową <160>200 oraz poziom wysoki zagrożenia dla przedsiębiorstw, w których stopień zagrożenia upadłością jest większy niż 200. Ocena stopnia zagrożenia upadłością dokonywana jest w skali całej gospodarki, ale też w poszczególnych jej sektorach, w podziale na usługi, produkcję i działalność handlową. Szczegółowe analizy schodzą też na poziom oceny sytuacji firm według działów PKD. Branża spożywcza to konglomerat zróżnicowanych działów gospodarki. Już w wynikach zawartych w XI Raporcie ISR widoczna była dobra sytuacja głównego, 10. działu PKD branży – jakim jest produkcja artykułów spożywczych – oraz pogłębiające się problemy działu 11. PKD, czyli produkcji napojów. Wyniki badań opublikowane w XII Raporcie ISR potwierdziły zróżnicowanie sytuacji wewnątrz branży. Ostatnie analizy wskazały, że stopień zagrożenia upadłością w pierwszym półroczu 2013 w dziale 10. PKD wyniósł 131, czyli mieścił się w najniższym przedziale zagrożenia upadłością, określanym jako poziom akceptowalny. Sytuacja jest stabilna właściwie w całym dziale bez względu na wielkość przedsiębiorstw. Nie tylko poziom, lecz także dynamika zagrożenia upadłością w firmach dużych, małych i średnich są w 10. dziale PKD na zbliżonym, akceptowalnym poziomie. Ten dział znalazł się również wśród dziesięciu działów PKD, które odnotowały stopień zagrożenia upadłością poniżej średniej ogólnokrajowej dla całej sfery produkcyjnej. Jest to szczególnie ważne, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że dział ten daje ok. nr 2/2014


300 tys. miejsc pracy i jest w nim zatrudnionych blisko 6% ogółu pracujących. Z kolei w dziale 11. sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Poziom zagrożenia upadłością wzrósł o 15% i wyniósł 286, co jest poziomem alarmowym i przekracza średnią ogólnokrajową dla produkcji. Faktyczne pogorszenie sytuacji w tej sekcji nastąpiło jednak wśród firm dużych. W ich wypadku możemy mówić nawet o znaczącym wzroście stopnia zagrożenia upadłością (z 240 do 353). Z kolei w wypadku firm średnich możemy mówić o dobrej sytuacji firm, czego potwierdzeniem jest spadek poziomu zagrożenia upadłością (z 174 do 100), zanotowany w ciągu roku. Dr Stanisław Kluza – pytany o obszary, na które branża spożywcza powinna zwrócić uwagę – wskazuje na rynek pracy, podkreślając, że konsumpcja spożywcza dalece bardziej uzależniona jest od całościowej poprawy na rynku pracy, zarówno w obszarze wzrostu zatrudnienia, jak i zwiększania się dochodów do dyspozycji w gospodarstwach domowych. „Proces ten z dużym prawdopodobieństwem ma szanse zintensyfikować się w roku 2014 i trwać w roku 2015. Są to korzystne uwarunkowania dla krajowych perspektyw i bodźców dla rozwoju branży spożywczej” – podkreśla.

WYBIEGNIJMY W PRZYSZŁOŚĆ Prognozy zespołu ISR kierowanego przez prof. Jerzego Hausera z RPP są bardzo optymistyczne dla całej branży spożywczej. Świadczą o tym analizy przekrojowe, w których ramach dokonane zostały porównania branży spożywczej do średniej dla całej gospodarki i jej poszczególnych branż. Tego „ogólnego” optymizmu nie zakłóca nawet nie najlepsza sytuacja i prognoza dla dużych firm produkujących napoje bezalkoholowe, bowiem ich udział w wartości dodanej i zatrudnieniu całej branży jest zbyt mały, by dramatycznie wpływać na obraz całości. Jednak jest pewne „ale”, na które zwraca uwagę dr Andrzej Kondratowicz, ekspert merytoryczny i recenzent Raportów ISR: „Nie zapominajmy, że prezentowane w Raporcie analizy oparte są na podejściu modelowym”. Model pozwala nam wychwycić skutki działania cyklicznych czynników gospodarczych, jednak jest bezradny w sytuacji bardzo silnych, jednorazowych wstrząsów zewnętrznych. Zwrócenie uwagi na ten aspekt ma szczególnie ważne znaczenie teraz, kiedy w grę wchodzą takie zjawiska jak wstrząsy polityczne, których pojawiania się w gospodarce nie uwzględni żaden model. Powoduje to, że optymistyczne „modelowe” prognozy raportu ISR dla branży spożywczej mogą zostać znacznie skorygowane przez rzeczywistość. Czy tak się faktycznie stanie? Dr Andrzej Kondratowicz wskazuje, że nawet w wypadku skrajnie negatywnego rozwoju sytuacji na Ukrainie – wliczając w to politycznie motywowane gospodarcze retorsje krajów rosyjskiej strefy wpływów – prognozy dla całej polskiej branży spożywczej nie muszą zostać znacznie korygowane w dół. „Poziom zagrożenia upadłością nie powinien w najbliższych dwóch

Ryzyko polityczne związane jest z ciągłością i wielkością popytu kwartałach przekroczyć poziomu ostrzegawczego, a jeśli już, to tylko nieznacznie. Jednak dotyczy to średniej dla całej branży” – podkreśla Kondratowicz. Również dr Stanisław Kluza wskazuje, że bilans zjawisk na Ukrainie, choć pozornie wydaje się, że ma konsekwencje negatywne, to paradoksalnie w dłuższym okresie sytuacja może już nie być tak oczywista. „Uprawdopodabnia się ryzyko zmniejszenia zainteresowania Ukrainą jako masowym producentem rolnym, a ograniczenia w masowym handlu na styku UE–Rosja i Ukraina zwiększają prawdopodobieństwo intensyfikacji drobnych relacji handlowych o tzw. charakterze przygranicznym. Wówczas Polska będzie ich głównym beneficjentem” – podkreśla Kluza.

GDZIE BRANŻA SPOŻYWCZA MOŻE ZANOTOWAĆ STRATY? Zdaniem Kondratowicza trudny do uniknięcia może być znaczący i bardzo szybki wzrost problemów finansowych w wybranych przedsiębiorstwach silnie zależnych od eksportu na rynki wschodnie. „W pierwszym rzędzie dotyczy to grupy towarowej 10.1 (przetwarzanie i konserwowanie mięsa oraz produkcja wyrobów z mięsa), ale potencjalnie może szybko przenieść się na przedsiębiorstwa grupy 10.3 (przetwarzanie i konserwowanie owoców i warzyw) i kolejne” – podkreśla Kondratowicz. Z kolei zdaniem Kluzy wahliwość stosunków politycznych na styku z Rosją i Ukrainą będzie jeszcze przez wiele lat elementem ryzyka budowania stałych i stabilnych relacji handlowych ze wschodnimi partnerami. „Ryzyko polityczne związane jest z ciągłością i wielkością popytu. Z drugiej strony czynnik ten nie będzie zaburzał utrzymującej się konkurencyjności cenowej i jakościowej w handlu z UE” – dodaje. Znaków zapytania, kiedy mówimy o wpływie sytuacji na Ukrainie na branżę spożywczą, jest znacznie więcej. Również Raport ISR – ze względów metodologicznych – nie może przewidzieć skutków tej sytuacji. Z punktu widzenia całej branży nie musi to być silny wstrząs, jednakże poczucie niepewności sytuacji każe postawić pytanie o konsekwencje zawirowań dla firm branży spożywczej. Tekst opracowany na podstawie recenzji dr Stanisława Kluzy oraz dr Andrzej Kondratowicza do wyników 12. edycji badań w projekcie ISR oraz analiz opublikowanych w Raportach z oceny stopnia zagrożenia przedsiębiorstw upadłością – komponent mikroekonomiczny i komponent makroekonomiczny – raporty 12. Raporty dostępne są do pobrania na stronie <www.isr.parp.gov.pl>. ■

17


OPAKOWANIA

Wacław Wasiak

dyrektor Polskiej Izby Opakowań

Przemysł i rynek opakowań w Polsce

Konsumenci szukają informacji, która może stanowić dla nich ważne kryterium wyboru danego produktu i wpływać na jego postrzeganie 18

nr 2/2014


PRZEMYSŁ OPAKOWAŃ Biorąc pod uwagę aktualny stan badań statystycznych, bardzo trudno określić dokładnie „wielkość” przemysłu opakowań w Polsce, jego potencjał produkcyjny. Według badań statystycznych do przemysłu opakowań zalicza się podmioty wytwarzające opakowania. Nie zawsze uwzględniane są podmioty wytwarzające maszyny i urządzenia do pakowania i produkcji opakowań. Nie zostało dokładnie określone, jakie fragmenty (części) innych przemysłów „pracują” na rzecz „przemysłu opakowań”. W szczególności dotyczy to przemysłu tworzyw sztucznych, przemysłu celulozowego i metalurgicznego, a także budowy maszyn. Przemysły te dostarczają bowiem materiałów i surowców oraz maszyn i urządzeń niezbędnych do wytwarzania opakowań. Tak więc trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że na zaspokojenie potrzeb gospodarki i społeczeństwa „pracuje” nie tylko przemysł opakowań, na który składają się producenci opakowań. Trzeba nawet powiedzieć więcej, że przemysły dostarczające przemysłowi opakowań surowców i materiałów oraz środków technicznych mają wpływ na potencjał i faktyczne zdolności produkcyjne przemysłu opakowań. Pisząc o przemyśle opakowań w Polsce, będziemy mieć na myśli liczbę podmiotów wytwarzających opakowania oraz liczbę zatrudnionych w tych podmiotach. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce jest ok. 8 tys. podmiotów wytwarzających opakowania. W większości są to małe i średnie firmy, w których zatrudnionych jest nie więcej niż 10–15 osób. Ponadto, bardzo często firma (przedsiębiorstwo) obok opakowań wytwarza inne jeszcze wyroby i nie zawsze produkcja opakowań jest dominującą. Jest także wiele firm produkujących zarówno maszyny, jak i urządzenia do pakowania, ale występujących w statystykach tylko jako producent jednego z tych wyrobów. Tak więc na przytoczoną w tym artykule statystykę należy patrzeć przez pryzmat wymienionych wyżej niedoskonałości w badaniach statystycznych.

Tabela 1. Liczba podmiotów produkujących opakowania w Polsce Lp.

Rodzaj produkowanych opakowań

Liczba firm

1.

44 304,12

1 312

2.

8 812,35

390

3.

37 466,45

2 174

4.

52 580,52

1 356

5.

9 908,72

518

OGÓŁEM

8 205

Według danych GUS na przemysł opakowań w Polsce składa się 3100 podmiotów wytwarzających opakowania z drewna; 2850 podmiotów wytwarzających opakowania z papieru i tektury; 85 podmiotów wytwarzających opakowania z metalu i mniej więcej 70 podmiotów wytwarzających opakowania ze szkła. Nie jest dokładnie znana liczba producentów opakowań z innych materiałów, a w szczególności tekstylnych. Szacunki Polskiej Izby Opakowań mówią o liczbie mniej więcej 1,2 tys.

Dzisiejszy przemysł opakowań w Polsce jest nowoczesny, dobrze zorganizowany i zarządzany W przemyśle opakowań zatrudnionych jest ok. 230 tys. osób, chociaż według ocen PIO w sferze zaspokajania potrzeb rynku opakowań zatrudnionych jest ogółem nawet 250 tys. osób. Należą do nich między innymi pracownicy laboratoriów i instytutów badawczych, centrów certyfikacji, studiów graficznych (design) oraz dystrybutorzy. Liczbę podmiotów produkujących opakowania przedstawiono w tabeli nr 1. Dynamiczny rozwój przemysłu opakowań w Polsce przypada na lata 1990–1996, co było wynikiem wprowadzonych reform (transformacji społeczno-gospodarczej) oraz napływu kapitału zagranicznego do branży opakowań. Niski poziom przemysłu opakowań do roku 1990 był spowodowany słabo rozwiniętym rynkiem opakowań. Systematycznie rosnący poziom życia, otwarcie gospodarki i oparcie jej na zasadach wolnego rynku spowodowały rozwój rynku opakowań. Okazało się, że potencjał krajowego przemysłu opakowań nie był w stanie zaspokoić rosnącego popytu na opakowania. Wobec braku własnego kapitału na rozwój krajowego przemysłu w przemysł opakowań zaczęły inwestować wiodące koncerny zachodnie, wprowadzając nowoczesne technologie. W skali masowej dokonywały się procesy prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych. Dzisiejszy przemysł opakowań w Polsce jest nowoczesny, dobrze zorganizowany i zarządzany. Obok dużych pro-

19


Tabela 2. Rynek opakowań w Polsce w latach 2009–2013 Lata

Wartość rynku opakowań w mld euro

Wartość per capita w euro

2009

6,20

162,3

2010

6,57

171,9

2011

6,89

180,3

2012

7,23

189,3

2013

7,6

198,9

2014 (prognoza)

8,13

212,8

ducentów z kapitałem zagranicznym, a w szczególności w segmencie opakowań ze szkła, metalu, a także papieru i tektury powstawały i rozwijały się polskie firmy. Na dzień dzisiejszy polski (ściślej – krajowy) przemysł opakowań w pełni zaspokaja potrzeby krajowego rynku opakowań, ma również nadwyżkę zdolności produkcyjnych, co pozwala na kierowanie części produkcji na eksport. Według oceny PIO polski przemysł opakowań 15–20% swojej produkcji kieruje na rynki zagraniczne.

RYNEK OPAKOWAŃ Rynek opakowań w Polsce mierzony jest wartością sprzedanych opakowań. Rynek ten systematycznie się rozwija w miarę rozwoju gospodarczego Polski i wzrostu zamożności społeczeństwa. Według analiz Polskiej Izby Opakowań wartość rynku opakowań w roku 2013 wyniosła ok. 7,6 mld euro (32 mld zł), co w przeliczeniu na 1 mieszkańca (per capita) wynosi ok. 200 euro (840 zł).

produktu. Stąd też rynek opakowań stanowi integralną część rynku w ogóle. Zatem rynek opakowań rozwija się proporcjonalnie do rynku ogólnego w danym kraju. Na rynku opakowań w Polsce przeważają opakowania z tworzyw sztucznych oraz z papieru i tektury. Strukturę rynku opakowań w Polsce z punktu widzenia rodzaju materiału opakowaniowego przedstawiono w tabeli nr 3. Dane zawarte w tabeli nr 3 wskazują na tendencje w kształtowaniu się struktury rynku opakowań w latach 2013–2020. Obserwujemy zatem wzrost liczby opakowań z materiałów pochodzenia celulozowego (papier, tektura) a także, choć w mniejszym stopniu, wzrost liczby opakowań z tworzyw sztucznych, w tym biopolimerów. Wyraźnie maleć będzie udział opakowań ze szkła i metalu. Na rynku opakowań w Polsce dominują opakowania żywności i napojów (ok. 65%). Strukturę rynku opakowań z punktu widzenia przeznaczenia opakowań przedstawiono w tabeli nr 4.

Rynek opakowań w Polsce najlepiej rozwijał się w latach 2000–2008 (6–9% rocznie). W latach 2009–2013 odnotowano spadek tempa rozwoju rynku opakowań do 3,5–5% rocznie, co było i jest rezultatem spowolnienia rozwoju gospodarczego zarówno w USA, jak i w krajach Europy Zachodniej i Środkowej.

WNIOSKI

W porównaniu z rynkiem opakowań wysokorozwiniętych krajów Europy Zachodniej, USA i Japonii zużycie opakowań per capita w Polsce jest o 35–40% mniejsze.

2. Niestety, polski przemysł opakowań jest w znacznym stopniu uzależniony od importu surowców i materiałów, dotyczy to w szczególności branży opakowań z tworzyw sztucznych oraz papieru i tektury. Rosnące ceny tych surowców i materiałów znacznie ograniczają rentowność tego przemysłu.

Średnio w wyżej wymienionych krajach zużycie opakowań na jednego mieszkańca waha się w granicach 300–340 euro, przy – jak już wspomniano – ok. 200 euro w Polsce. Rozwój rynku opakowań w Polsce w latach 2009–2013 przedstawiono w tabeli nr 2. Analizując sytuację na rynku opakowań, trzeba pamiętać, że opakowanie stanowi integralną część opakowanego

20

Analizując sytuację na rynku opakowań, trzeba pamiętać, że opakowanie stanowi integralną część opakowanego produktu

1. Przemysł opakowań w Polsce w pełni pokrywa zapotrzebowanie krajowego rynku opakowań, a posiadając nadwyżki zdolności produkcyjnych w granicach 20–25%, jest w stanie realizować zamówienia rynków zagranicznych.

3. Polski przemysł opakowań jest w pełni skomercjalizowany i sprywatyzowany. Systematycznie postępuje proces konsolidacji, a także wykupu przez firmy zagraniczne. Dotyczy to w szczególności przemysłu opakowań szklanych. Aktualnie ok. 75% tego przemysłu jest w rękach kapitału zagranicznr 2/2014


Tabela 4. Struktura rynku opakowań w Polsce z punktu widzenia przeznaczenia opakowań (dane dla roku 2013) Lp.

Przeznaczenie opakowań

Udział w rynku w %

Wartość rynku w mld euro

1.

Opakowania do żywności i napojów

64,8

4,90

2.

Opakowania do kosmetyków i środków higieny osobistej

6,0

0,46

3.

Opakowania leków

7,0

0,53

4.

Opakowania artykułów przemysłowych i chemii gospodarczej

22,2

1,71

Ogółem

100,0

7,60

nego. W mniej więcej 60% dotyczy to także branży opakowań z metalu, a w szczególności puszek do napojów. 4. Rynek opakowań w Polsce systematycznie rośnie. Według prognoz Polskiej Izby Opakowań przy 4–5-procentowym tempie rozwoju gospodarczego w latach 2014–2020 osiągnie poziom porównywalny z poziomem rynków rozwiniętych krajów Europy Zachodniej (ok. 300 euro per capita). 5. Jeśli chodzi o zmiany w strukturze rynku opakowań w najbliższych latach, to należy prognozować rozwój segmentu opakowań z tworzyw sztucznych, a w szczególności elastycznych, oraz opakowań z papieru i tektury.

6. Na rynku opakowań dominować będą opakowania żywności. Nieco zwiększy się udział opakowań wyrobów przemysłowych. Niewielki wzrost nastąpi w segmencie opakowań farmaceutyków i kosmetyków. Zmiany te związane będą z rozwojem inwestycji w gospodarce oraz zmianami w systemie zaopatrzenia w leki. Rynek opakowań w Polsce stanowi mniej więcej 1,4% światowego rynku opakowań, który oceniamy w 2013 r. na 535,7 mld euro. Zatrudnienie w polskim przemyśle opakowań stanowi mniej więcej 1% zatrudnienia w tym przemyśle na świecie, który – według danych Polskiej Izby Opakowań – wynosi ok. 25 mln osób. ■

Tabela 3. Struktura rynku opakowań w Polsce z punktu widzenia rodzaju materiału opakowaniowego

Lp.

Wartość rynku opakowań w mld euro

Udział w rynku w % 2013

2020

37,3

39,8

1.

Tworzywa sztuczne W tym: – sztywne – elastyczne

19,6 17,6

19,2 20,6

2.

Papier i tektura

32,7

36,2

3.

Metal

12,2

9,5

4.

Szkło

11,0

8,2

5.

Drewno

6,8

6,3

21


Adam Bukowski

DSR wdraża system QAD Warehousing w firmie Millano

System wysokiego składowania klasy WMS w Millano Millano jest jednym z największych producentów wyrobów czekoladowych w Polsce. Wiodącą marką spółki jest Baron Excellent. Od początku istnienia zakładu znaczącą rolę odgrywał eksport, szczególnie na rynek wschodni. Aktualnie odbiorcami produktów oferowanych przez Millano są kontrahenci z całego świata. O DSR

W

efekcie realizacji projektu wdrożenia systemu QAD Warehousing, wspierającego proces zarządzania magazynem wysokiego składowania, firma Millano była w stanie znacząco podnieść skuteczność zarządzania przestrzenią magazynową oraz zwiększyć efektywność pracy magazynierów, co pozwoliło na zdecydowaną poprawę jakości i szybkości kompletacji wysyłek. Za projekt wdrożenia oprogramowania odpowiedzialna była firma DSR. Millano tworzą dwa zakłady – produkcyjny i spedycyjny – działające jako dwie oddzielne jednostki. W ramach jednego magazynu firma utrzymuje zapasy z dwóch zakładów. Wdrożenie systemu pozwoliło w jednym magazynie trzymać zapasy należące do różnych jednostek organizacyjnych. „Dzięki wprowadzeniu tego rozwiązania kierownictwo Millano posiada obecnie precyzyjną informację na temat bieżącej zajętości magazynu, strategii lokacji zapasów czy miejsc składowania. Może na bieżąco monitorować proces logistyki wewnętrznej przedsiębiorstwa” – mówi Paweł Bacik, IT Manager w Millano.

PŁYNNE PROCESY MAGAZYNOWE Proces obsługi magazynu koncentruje się na realizacji zamówień od klientów. Celem projektu było stworzenie systemu ukierunkowanego na sprawne zarządzaniem realizacją zamówień. Osiągnięcie założeń było możliwe dzięki odpowiedniemu zarządzaniu przestrzenią magazynową, pracą magazynierów oraz organizacji procesu rezerwacji zapasów pod zlecenia, zintegrowanej z systemem WMS. Fundamentalne rozwiązanie organizacyjne polegało na podziale magazynu na obszary funkcjonalne – strefę pełnych palet, kompletacji oraz strefy wysyłek i dostaw zapasów. System WMS pozwala na sprawną organizację pracy każdego z wymienionych obszarów. Magazyn został wyposażony w sieć radiową i terminale mobilne zintegrowane z wprowadzonym systemem.

22

Firma DSR sp. z o.o. (Dynamika Synergia Rezultat) powstała w roku 2005. Jest dostawcą rozwiązań informatycznych wspierających organizację i zarządzanie przedsiębiorstwem w obszarze produkcji i logistyki. DSR proponuje firmom produkcyjnym szeroki zakres usług: od konsultingu biznesowego, poprzez wdrożenia ERP, aż do sterowania operacyjnego wspieranego przez: APS, Automatyczną Identyfikację – kody kreskowe i systemy MES. Klienci DSR to zarówno duże korporacje, jak i firmy lokalne. Wyróżnikiem DSR jest konsekwentna identyfikacja procesów klienta, w których inwestycja w IT przyniesie najlepsze efekty (ROI).

W projekcie zastosowano mechanizm tzw. wave planning, który umożliwia grupowanie zleceń magazynowych w celu lepszej wizualizacji i kontroli podczas wykonywania zleceń. Tworzy się tzw. paczki pracy dla magazynu, które są stopniowo uwalniane. W momencie nadejścia zamówienia od klientów pracownicy działu logistyki planują proces wysyłki, sprawdziwszy dostępność i zapas w magazynie. Jeśli jest wystarczający, tworzą paczkę pracy (wave planning), czyli konkretne zlecenie zakupu. Trafia ono do realizacji w magazynie, gdzie jest przydzielane do wykonania. System przydziela pracę pracownikom magazynu. Jeżeli towar ma być wysłany na paletach, zamówienie jest kierowane ze strefy pełnych palet do strefy wysyłki. W wypadku gdy klient oczekuje dostawy w kartonach, system kieruje pracownika do strefy kompletacji. Po przygotowaniu zamówienia kartony są kierowane do strefy wysyłki, gdzie przygotowuje się dokumenty wydania towaru oraz dokumenty transportowe.

W ZGODZIE Z NORMAMI BRANŻOWYMI I POTRZEBAMI BIZNESU Dzięki wprowadzeniu systemu nastąpiła pełna automatyzacja pracy magazynu. Kierownictwo zyskuje przejrzystą informację o lokalizacji towaru i konkretnej partii. Magazyn jest zorganizowany według modelu First In, First Out (FIFO), czyli jako pierwsze wydawane są towary zgodnie z terminr 2/2014


nem przydatności do spożycia. Jeżeli klient życzy sobie produkt świeższy niż określona przez system data, wówczas przydzielany jest mu towar spełniający jego warunki. „Kierownictwo firmy może śledzić stan realizacji wysyłki do klienta, sprawdzając, w jakiej strefie znajduje się towar i kiedy zostanie wysłany samochód z zamówieniem. W wypadku równoległego prowadzenia kilkunastu zleceń kierownictwo firmy na jednym ekranie może monitorować pracę pracowników i kontrolować cały proces” – dodaje Arkadiusz Dankowski, konsultant firmy DSR odpowiedzialnej za projekt wdrożenia systemu QAD Warehousing. System ściśle współpracuje z działem jakości i w wypadku zablokowania określonej partii automatycznie eliminuje możliwość wysyłki towaru. W ten sposób producent ma pewność, że na rynek nigdy nie trafi wadliwa partia towaru. „Dzięki systemowi QAD Warehousing Millano zyskało dużo większą kontrolę nad magazynem. Kierownictwo firmy podjęło też decyzję o wydelegowaniu obsługi magazynu do firmy Solid Logistics. Wprowadzenie systemu WMS pozwoliło na realizację tego zamierzenia. Bez tego systemu działanie firmy w modelu outsourcingu nie byłoby możliwe” – dodaje Paweł Bacik. Firma Solid Logistics to operator logistyczny o zasięgu ogólnoświatowym, posiadający biura w Polsce, w Niemczech, w Chinach i na Tajwanie. Dysponuje nowoczesnymi centrami logistycznymi w Gdańsku, w Poznaniu i w Warszawie. Zakres działalności firmy obejmuje kompleksowe usługi logistyczne, m.in.: transport morski, lotniczy, drogowy, dystrybucję krajową, usługi magazynowe oraz doradztwo w zakresie usług logistycznych. „Millano powierzyło nam opiekę nad magazynem obsługującym dwa zakłady: produkcyjny i spedycyjny. Jako jeden z partnerów outsourcingowych Millano odpowiadamy za skuteczną realizację gospodarki magazynowej. Efektywność oraz doświadczenie pracowników Solid Logistics podczas wdrożenia systemu WMS pozwoliły na skuteczną racjonalizację gospodarki magazynowej, co w konsekwencji przełożyło się na obniżenie kosztów, eliminację błędów i przyśpieszenie procesu obsługi przez magazynierów. Branżowe doświadczenie konsultantów DSR okazało się w wypadku tego projektu nieocenione” – mówi Jarosław Dłużak, dyrektor ds. logistyki w Solid Logistics, która odpowiada za obsługę magazynów Millano. System zapewnia zarządowi firmy pełny wgląd w działalność partnera zewnętrznego dzięki zastosowaniu różnorodnych metryk systemowych. Dysponując informacją o ilości transferów magazynowych, firma ma dokładną informację o skali rozliczeń. Kierownictwo firm korzysta również z możliwości QAD Reporting Framework, wygodnego systemu raportowania pozwalającego na tworzenie analiz wizualnych.

PRZYSZŁOŚĆ Plany spółki przewidują rozszerzenie systemu o obsługę wewnętrznych procesów logistycznych, czyli automatyzację procesu przesunięcia zapasów wewnątrz firmy. Obejmie on obszar zamówień materiałów na produkcji.

Millano to dynamicznie rozwijająca się firma, która od lat wymaga najwyższych standardów w zakresie stosowanych rozwiązań informatycznych „Millano to dynamicznie rozwijająca się firma, która od lat wymaga najwyższych standardów w zakresie stosowanych rozwiązań informatycznych. W ostatnim projekcie implementacji systemu do zarządzania magazynem wysokiego składowania wspólnym wyzwaniem było połączenie wymagań branży spożywczej, specyfiki procesów biznesowych Millano z efektywnym rozwiązaniem klasy WMS. Zrealizowany projekt został przez klienta pozytywnie oceniony. Obecnie rozpoczęliśmy realizację kolejnego projektu optymalizacji obszaru produkcji wraz z wdrożeniem zaawansowanego systemu harmonogramowania APS Preactor” – mówi Kinga Frączyk, Account Manager w firmie DSR, odpowiedzialna za sektor spożywczy. ■

Lista uzyskanych korzyści: • Obsługa magazynu w modelu outsourcingu. Pełna kontrola pracy firmy zewnętrznej. • Pełna kontrola i przejrzystość procesów magazynowych. • Przyśpieszenie operacji magazynowych dzięki automatyzacji pracy. • Zwiększenie efektywności pracy magazynierów. • Eliminacja błędów w magazynie. • Zapewnienie płynnej współpracy z działem jakości. • Możliwość śledzenia stanu realizacji zleceń. • Wygodne i przejrzyste raportowanie. • Obsługa w jednym magazynie dwóch jednostek organizacyjnych.

23


Woda wodzie nierówna – jak się nie pogubić w ofercie?

Cisowianka – medaliści z Nałęczowa

24

nr 2/2014


Woda stołowa, mineralna, źródlana, wreszcie – z kranu. Jak się w tym nie pogubić? Na rynku pojawiają się tzw. wody mineralizowane i produkty funkcjonalne, którym w rzeczywistości, ze względu na wzbogacony skład, bliżej do napojów. Nie każda woda butelkowana, choćby i najsmaczniejsza, jest zdrowwa. Jak wybrać dobrą wodę, a nie preparat wodopodobny? Adam Bukowski

G

dy coś nie jest takie, jakim mogłoby się wydawać, najlepiej zwrócić się do ekspertów. Znaleźliśmy ich w Nałęczowie, w siedzibie firmy ZL Nałęczów Zdrój, właściciela popularnej Cisowianki, świeżo nagrodzonej najwyższym tytułem Marki Wysokiej Reputacji Premium Brand 2014. Przy okazji podpytaliśmy, w jaki sposób powstaje ostateczny produkt, jakim jest woda butelkowana, i w jaki sposób można się dziś wyróżnić na tym wysoce konkurencyjnym i niełatwym rynku. Odpowiedzi w imieniu firmy udzieliła Agata Berndt, zajmująca stanowisko PR Managera.

Zacznijmy od stwierdzenia prezesa lubelskich wodociągów, według którego jego kranowianka jest równie dobra, jak Cisowianka. Do picia wody prosto z kranu przekonuje coraz więcej miast. Co państwo na to? Czy ten trend to zagrożenie dla branży? O ile lansowanie wody z kranu jako odpowiedniej do picia nie stanowi dla nas żadnego problemu, to porównywanie kranówki do naturalnej wody mineralnej jest już dużym nadużyciem. Stawianie wody wodociągowej na równi z Cisowianką i innymi wodami mineralnymi jest bezpodstawne, nierzetelne i niezgodne z przepisami obowiązującego prawa. Może wynikać z braku elementarnej znajomości tematyki jakości wód mineralnych i wód wodociągowych. Wody kranowe podlegają przecież procesom chemicznego uzdatniania, a rury doprowadzające wodę do mieszkań mogą być nieszczelne, co może powodować szkodliwe zanieczyszczenia. Tymczasem wody mineralne muszą spełniać szereg bardzo restrykcyjnych warunków, od kwestii źródła i pierwotnej czystości wody w źródle, po absolutny zakaz sztucznego jej uzdatniania i zmian w jej naturalniej mineralizacji. Pomijanie tych faktów w opisach wód kranowych oraz nieuprawnione próby budowania ich wizerunku jako produktu o wysokiej jakości za pomocą porównań do znanej od lat z wysokiej jakości i w pełni naturalnej wody mineralnej Cisowianka wprowadzają w błąd klientów i odbierają im prawo do bazującego na rzetelnych informacjach wyboru. Odbieramy je również jako zwyczajnie krzywdzące i niesprawiedliwe.

W takim razie jak wygląda proces produkcji Cisowianki? Skąd pochodzi i w jaki sposób jest transportowana na powierzchnię? Cisowianka pochodzi z ujęć głębinowych, z prawie stuletnich zasobów wodnych odizolowanych warstwami nieprzepuszczalnej gliny od czynników zewnętrznych. Taka budowa geologiczna gwarantuje pierwotną czystość wody butelkowanej, nieskażonej czynnikami ubocznymi działalności człowieka, tj. środkami chemicznymi czy bakteriami chorobotwórczymi.

Nasza woda jest naturalnie bogata w żelazo, które pod wpływem kontaktu z powietrzem zmienia kolor na brunatny Zakład jest posadowiony bezpośrednio nad pokładami wodonośnymi, dlatego nie ma potrzeby transportowania wody. Nasza woda jest naturalnie bogata w żelazo, które pod wpływem kontaktu z powietrzem zmienia kolor na brunatny. Taki kolor wody nie jest pożądany przez klientów, dlatego zostaje ona intensywnie natleniona, co powoduje wytrącenie żelaza z wody, oraz przefiltrowana mechanicznie, dzięki czemu tlenki żelaza pozostają na żwirach filtrujących. Tak przygotowana woda wędruje na linię rozlewniczą do butelek. Cały proces przebiega automatycznie, bez ingerencji człowieka, w układzie zamkniętym. Wszystkie zabezpieczenia, procesy i procedury pozwalają na zachowanie sterylnych warunków rozlewania wody. Gwarantuje to produkt całkowicie naturalny, bezpiecz-

25


ny dla konsumenta, który nie jest uzdatniany chemicznie dla zagwarantowania mikrobiologicznej czystości (w odróżnieniu na przykład od wody wodociągowej).

W jakim celu wdrożyli państwo system pomiaru grubości butelki online? Butelki Cisowianki wydają się cieńsze od innych. To kwestia optymalizacji kosztów?

Woda mineralna jest więc zdrowa, ale co z opakowaniem? Wiele się ostatnio mówi o zagrożeniu płynącym z bisfenoli zawartych w plastiku. Czy faktycznie ich obecność może być groźna? A może lepsze są butelki szklane?

Jest to również kwestia ekologii, zmniejszenia ilości odpadów PET obciążających środowisko, z gwarancją otrzymania optymalnego rozkładu materiału, aby pozyskać butelki bardzo dobrej jakości. Butelkowanie wody w cienkościenne butelki PET wymaga bardzo nowoczesnych i zaawansowanych technologicznie linii oraz wysokich kwalifikacji pracowników.

Skoro butelkujemy naturalną wodę mineralną, oczywiste jest dla nas to, że opakowania również nie będą zawierały szkodliwych substancji. Dlatego nasza firma, w trosce o bezpieczeństwo klientów, pozyskuje materiały z tworzywa PET wyłącznie od dystrybutorów deklarujących, że nie używają w swoim tworzywie bisfenolu A i dostarczających atesty jakości zdrowotnej swoich opakowań, wystawiane przez PZH, które potwierdzają możliwość użycia ich do pakowania żywności. Butelki szklane są również obecne w naszej ofercie, ale wynika to z chęci dostosowania jej do potrzeb nawet najbardziej wymagających konsumentów i sprostania ich oczekiwaniom.

26

W marcu informowali państwo o pracach nad zastosowaniem całkowicie biodegradowalnego tworzywa na opakowania. Jak wyglądają postępy? Z jakiego dokładnie surowca byłoby wykonane takie opakowanie? Prace nad w pełni biodegradowalnymi opakowaniami nadal trwają. Koszty polimerów do produkcji opakowań biodegradowalnych w dalszym ciągu są bardzo wysokie w porównaniu z tradycyjnymi tworzywami sztucznymi. Brak jest też wsparcia dla materiałów biodegradowalnych w krajowych regulacjach prawnych. Fakty te dość skutecznie spowalniają nr 2/2014


Najważniejsza różnica pomiędzy naturalną wodą mineralną a wodą źródlaną to wymóg stabilności składu mineralnego naturalnych wód mineralnych proces wdrażania opakowań przyjaznych środowisku. Naszej firmie bardzo zależy na dbałości o środowisko i ekologię, dysponujemy też nowoczesnym zapleczem analityczno-badawczo-rozwojowym, więc pomimo tych przeciwności kontynuujemy badania i próby wytworzenia w pełni biodegradowalnych opakowań na potrzeby wody Cisowianka.

Ostatni etap utrzymania jakości wody zależy od nas samych. Jak należy przechowywać otwartą wodę i jak długo można to robić? Naturalną wodę mineralną najlepiej spożyć w ciągu maksymalnie 12 godzin od otwarcia butelki, a przechowywać ją w temperaturze 4–22°C. Powinno się ją przelewać do szklanek lub kubków i pić niewielkimi porcjami w ciągu dnia.

Stając przed półką w markecie, mamy przed sobą wybór dziesiątek wód w różnych cenach i rozmaicie nazwanych. Jak się w tym nie pogubić? Jak odróżnić, która woda jest dobra, a która to destylat sztucznie wzbogacony o pierwiastki mineralne? Na co zwrócić uwagę: pH, mineralizacja, źródło? A może po prostu cena? Przede wszystkim należy rozróżnić trzy kategorie wód butelkowanych: naturalne wody mineralne, wody źródlane i wody stołowe. Najważniejsza różnica pomiędzy naturalną wodą mineralną a wodą źródlaną to wymóg stabilności składu mineralnego naturalnych wód mineralnych. W wypadku wód źródlanych takiego wymogu nie ma, mogą w nich występować duże wahania zawartości minerałów w źródłach, co w konsekwencji oznacza, że zawartość minerałów w butelce może w istotny sposób odbiegać od danych zadeklarowanej na etykiecie. Nie mamy więc pewności, czy kupujemy to, co deklaruje producent. W wypadku naturalnych wód mineralnych takich wątpliwości nie ma. Naturalna woda mineralna z natury w swym źródle nie ma żadnych szkodliwych czynników, zarówno fizycznych, jak i chemicznych czy mikrobiologicznych. Tak więc jej pierwotna natura jest zamknięta w butelce. Wyraźnie odróżnia się od zwykłej wody wodociągowej, którą konsument otrzymuje po procesach uzdatniania i dezynfekcji, biegnącą kilometrami rur często w złym stanie technicznym, aż do kranu konsumenta.

27


Woda mineralna wydobywana jest zawsze z tych samych pokładów wodonośnych, które podlegają szczególnej ochronie z uwagi na obowiązek zabezpieczenia pierwotnej czystości źródła. Sztuczne wzbogacanie wody w minerały klasyfikuje każdą wodę jako stołową. Stosowanie dodatków funkcjonalnych sprawia natomiast, że woda staje się sztucznym napojem. Naturalne wody mineralne, zależnie od składu i poziomu mineralizacji, mogą już być dla nas źródłem uzupełnienia niezbędnych minerałów w łatwo przyswajalnej formie. Wody źródlane zazwyczaj zawierają niewielką ilość składników mineralnych. Gdyby do podziału wód wykorzystać klasyfikację medalową, złoto bezsprzecznie przypadłoby naturalnej wodzie mineralnej, srebro wodzie źródlanej, a woda stołowa, jako ta sztucznie mineralizowana, zasłużyłaby co najwyżej na medal brązowy. Dokonując decyzji zakupowych, konsument przede wszystkim powinien przeanalizować skład mineralny wody, którą planuje kupić, zastanowić się nad swoimi potrzebami pod kątem niezbędnych w jego diecie minerałów, nad tym, co jest dla niego najważniejsze, i na tej podstawie dokonywać świadomego wyboru.

Skoro mowa o wzbogacaniu zdrowej diety i potrzebach konsumentów – wielu osobom nie smakuje posiłek popijany wodą… To, że komuś nie smakuje posiłek popijany wodą, może oznaczać, że jest ona po prostu źle dobrana do dania [śmiech]. Wody mineralne w zależności od składu mineralnego zdecydowanie się od siebie różnią. Tak jak w wypadku win ważne jest ich prawidłowe dopasowanie do dań, aby nie zakłócały smaku potraw. Również w tzw. fine dining należy zwrócić uwagę na skomponowanie trzech elementów – potrawy, wina oraz wody. Wody o niskiej mineralizacji, z czym wiąże się najczęściej dosyć płaski smak, najlepiej pasują do dań bardzo delikatnych. Tymczasem wody o wysokiej mineralizacji, ze względu na swój silny smak, nie są w ogóle polecane do komponowania z daniami. Wyczuwalny i przeważający posmak jednego ze składników mineralnych może niestety zaburzyć nam odczuwanie smaku danej potrawy. Z kolei wody o wysokiej zawartości sodu, czyli te ze słonym posmakiem, nie komponują się z winami oraz mogą zakłócać smak dań delikatnych. Zdecydowanie najlepsze towarzyszki posiłków to wody o średniej mineralizacji, bez wyraźnej przewagi żadnego ze swoich składników. W towarzystwie takiej wody smakować nam będzie zarówno danie, jak i dobrane do niego wino.

28

nr 2/2014


Angażują się państwo także w promocję zdrowszego gotowania, m.in. bez użycia soli. Jaką rolę odgrywa woda mineralna w gotowaniu i diecie? Nasza woda nie nadaje się do gotowania. Jako naturalna woda mineralna pod wpływem temperatury utraciłaby swoje cenne wartości, natomiast dzięki swojemu smakowi i niskiej zawartości sodu Cisowianka jest idealną towarzyszką każdego posiłku. Jako dystrybutor wody naturalnie niskosodowej chcemy odczarować polskie talerze. Filozofią marki Cisowianka jest zachęcanie ludzi do zachowania równowagi w życiu, stąd decyzja o rozpoczęciu takiej akcji. Według badań przeciętny Polak konsumuje aż trzy razy więcej soli niż wynoszą dopuszczalne normy (norma WHO to około 5 g – czyli jedna płaska łyżeczka dziennie), a wiadomo, że sól spożywana w nadmiarze jest przyczyną różnego rodzaju problemów zdrowotnych. Wielu osobom wydaje się, że bez soli nic nie będzie smakowało, a to nie jest prawda. Spójrzmy na przykład Cisowianki, która mimo że prawie w ogóle nie zawiera sodu,

Woda jest naturalną towarzyszką zarówno posiłków, jak i wina. Woda pozwala lepiej odczuć smak i bukiet wina. Dlatego też musi być neutralna w smaku jest uważana za jedną z najsmaczniejszych wód na rynku. Aby utrzymać smak potraw, wystarczy wybrać odpowiednie przyprawy. Będzie ono dużo zdrowsze od tego solidnie posolonego. Zależy nam na pokazaniu możliwości dokonywania pozytywnych i świadomych wyborów.

Zakończone badanie Premium Brand 2014 wyłoniło Marki Wysokiej Reputacji. Najwyższe trofeum wywalczyła właśnie Cisowianka. Wysoki wynik w badaniu Premium Brand nie był jedynym sukcesem Cisowianki w tym roku. Już po raz piąty otrzymaliśmy tytuł Superbrand – Created in Poland. Zdobyliśmy także najwyższą nagrodę sprzedawców – Złoty Paragon 2014 oraz Złotą Perłę Rynku FMCG, która przyznawana jest przez właścicieli i kierowników sklepów. Pokazuje to, jak silna jest pozycja marki na rynku i jak wielkim zaufaniem i sympatią zarówno konsumentów, jak i handlowców się cieszy. Zamierzamy dołożyć

wszelkich starań, aby nie zawieść osób, które zaufały naszej marce, i wyjść naprzeciw oczekiwaniom konsumentów, sukcesywnie umacniając naszą pozycje lidera rynku wód mineralnych.

Marka stara się też towarzyszyć pokazom mody i nowych kolekcji odzieżowych. To sygnał, że chcą państwo dalej zmierzać w stronę wizerunku wód z górnej półki? Towarzyszenie pokazom mody jest tylko częścią naszej działalności PR. Cisowianka jest wodą dostosowaną do wszelkich potrzeb konsumentów. Od butelki szklanej, pasującej do bardzo eleganckich wydarzeń, takich jak pokazy mody, poprzez wody w wersji sportowej, młodzieżową puszkę, aż do tradycyjnej rodzinnej wody mineralnej w butelce o pojemności 1,5 l.

A skąd obecność Cisowianki na mistrzostwach sommelierów? Wspomniała już pani o podkreślaniu smaku wina… Woda jest naturalną towarzyszką zarówno posiłków, jak i wina. Woda pozwala lepiej odczuć smak i bukiet wina. Dlatego też musi być neutralna w smaku. Jest to ważne szczególnie w konkursach sommelierskich, kiedy zawodnicy muszą porównać kilka rodzajów wina. Średnio zmineralizowana woda pomaga wtedy pozbyć się posmaku poprzedniego trunku i przygotowuje kubki smakowe na kolejne doznania.

Związek wody i wina widoczny jest także w nazwie państwa restauracji – Water & Wine. Skąd wziął się pomysł, by producent wody otworzył restaurację? Pomysł otworzenia restauracji dla pracowników i gości firmy zrodził się z zamiłowania do dobrej kuchni i lokalnych produktów oraz z faktu, że wodę najlepiej degustuje się w towarzystwie dobrego jedzenia. Jest on również związany ze staraniami, aby uczynić z ZL Nałęczów Zdrój miejsce wyjątkowe, w którym pracuje się z przyjemnością. Szefem kuchni restauracji Water & Wine został Marek Flisiński. Inspiracją dla Marka są przede wszystkim smaki dzieciństwa. Stara się on odtworzyć te potrawy, które znamy z rodzinnych obiadów, ale w sposób, który zaskakuje i nadaje im zupełnie innego charakteru. Nadaje lekkości naszej regionalnej tradycji, wyciągając to co najlepsze ze starych przepisów i aranżując je tak, by smakowały wybornie i wyglądały bajecznie.

Planują państwo otwarcie kolejnych restauracji typu slow food? Nie mamy w planach otwierania kolejnych restauracji, ta restauracja, aby realizować filozofię, dla której powstała, nie może istnieć w oderwaniu od miejsca butelkowania wody. Jest kropką nad „i” w całym przebiegu butelkowania Cisowianki. ■

29


Proces technologiczny i miejsce cydru na polskim rynku alkoholi

Król Cydr Pierwszy Cydr to napój do niedawna w Polsce nieznany, choć jesteśmy jabłkową potęgą. Produkowany z tych owoców trunek o niewielkiej zawartości alkoholu wspaniale orzeźwia latem, stanowiąc doskonałą alternatywę zarówno dla wielbicieli piwa, jak i dla miłośników nowych smaków.


Adam Bukowski

D

o grona producentów cydru dołączyła niedawno firma Jantoń z podłódzkiego Dobronia, dotąd zajmująca się głównie dystrybucją win własnych oraz importowanych, a także produkcją napojów ready-to-drink. Firma, która zaczynała od produkcji lokówek i rajstop, obecnie zajmuje ważne miejsce na mapie producentów i importerów wina oraz innych napojów alkoholowych. Wprowadzony w listopadzie 2013 r. Dobroński Cydr musiał wpasować się w rynek zajęty już przez kilka marek. Radzi sobie jednak na nim całkiem nieźle. Oferowany jest w dwóch wersjach – tradycyjnej oraz z dodatkiem cynamonu, która ze względów prawnych musi nosić nazwę napoju na bazie cydru, de facto niewiele różniąc się od pierwowzoru. „Właśnie ten cydr Polacy chwalą sobie najbardziej – mówi Ewelina Szkodzińska–Petrini, PR Manager firmy Jantoń. – Co ciekawe, nasi konsumenci pili cynamonowy cydr zimą

na ciepło, chociaż jest lekko gazowany i idealnie nadaje się na letnie, gorące dni. Podpowiedzieli nam też przepis na podgrzany cydr, z plasterkiem pomarańczy i kawałeczkiem dorzuconej wanilii”. Dzięki takiemu podejściu cydr z produktu typowo sezonowego zyskuje potencjał całoroczny. Przekształcenie cydru z przeboju lata w towarzysza zimowych wieczorów to niejedyny przypadek w historii firmy Jantoń, gdy wprowadzony przez nią na rynek produkt konsumowany jest inaczej niż to zakładano. „Nasze Zbójeckie Grzane sprzedawane było w Australii – opowiada Ewelina Szkodzińska–Petrini. – Zamiast je podgrzewać, podawano je z kostkami lodu, z pomarańczą…”

PRAWO WYMUSZA JAKOŚĆ Polska jest światowym potentatem w produkcji jabłek, dotąd jednak na naszym rynku cydr pozostawał w cieniu. Nagłą popularność zawdzięcza… urzędnikom. „Polska

Przyczyną wzrostu popularności cydru jest zmiana upodobań Polaków, którzy rezygnują z mocnych alkoholi na rzecz słabszych – niekoniecznie piwa


Czy wiesz, że...

Rada Winiarstwa, której jesteśmy członkiem, przez kilka lat starała się o zmianę stawki akcyzy na cydr ze 158 zł do 97 zł za hektolitr – wyjaśnia Ewelina Szkodzińska-Petrini. – Wcześniej produkcja cydru była po prostu nieopłacalna”. Zmiana stawki dotyczy jednak tylko cydru tradycyjnego, czyli bez dodatków. W świetle ustawy produkt z dodatkami, choćby tylko z cynamonem, jak ten Dobroński, nie może się już nazywać cydrem, czyli napojem z 60-proc. udziałem soku jabłkowego. Paradoksalnie to surowe ograniczenie przysłużyło się branży, ponieważ w porównaniu z cydrami produkowanymi w innych krajach polski trunek zachowuje wysoką jakość. Drugą przyczyną wzrostu popularności cydru jest zmiana upodobań Polaków, którzy rezygnują z mocnych alkoholi na rzecz słabszych – niekoniecznie piwa. „W porównaniu z piwem cydr jest „królem” wobec „biedaka” – podkreśla

Założona w 1976 r. firma Jantoń SA sp. k. jest pod względem pojemności zbiorników największą firmą w Polsce. W zakładzie znajdują się zbiorniki nie tylko o pojemności prawie 53 tys. l, lecz także i te, w których mieści się 200 tys. l. Łączna pojemność zakładu winiarskiego sięga 6 mln l, co jest równowartością 240 cystern samochodowych. W 2013 r. Jantoń wprowadził na rynek Cydr Dobroński. W roku 2014 firma planuje sprzedać 2 mln butelek cydru.

Ewelina Szkodzińska-Petrini. – Nie boję się takiego porównania, ponieważ nie ma ustawy, która określałaby jakość piwa, a nas, winiarzy, przy produkcji cydru obowiązują jasne ograniczenia prawne”.

KONSUMENT RADZI, FIRMA SŁUCHA Czym w takim razie różni się cydr od cydru, skoro wszystkie receptury są ściśle określone? Jak zawsze w takich wypadkach, diabeł tkwi w szczegółach, czyli zbalanso-

PHU “SOLAG” ul. Johna Baildona 10/29, 40-115 Katowice tel.: 32 352 09 04, 32 352 09 07, fax: 32 352 09 05

www. s o l a g . p l SPRZEDAŻ OPAKOWAŃ SZKLANYCH DO PRZEMYSŁU SPOŻYWCZEGO I MONOPOLOWEGO 32

nr 2/2014


Od jabłka do szklanki – krótka historia cydru Opowiada Przemysław Bal, kierownik winiarni Jantoń SA sp. k.

Cydr to napój uzyskiwany z fermentacji moszczu jabłkowego, cukru i drożdży, z możliwym dodatkiem kwasu cytrynowego i innych składników zapewniających mu niepowtarzalne walory smakowe. Produkcja rozpoczyna się od sporządzenia matki drożdżowej z jednoczesnym przygotowaniem porcji moszczu jabłkowego. Ze względu na konieczność zachowania ciągłości produkcji przez cały rok do produkcji cydrów wykorzystujemy zagęszczony koncentrat soku jabłkowego z jednoczesnym dodatkiem naturalnego aromatu jabłkowego otrzymywanego z naturalnego soku w procesie produkcji koncentratu. Koncentrat, który wykorzystujemy do produkcji cydru, w całości pochodzi z naszych polskich sadów. Każda porcja surowca wykorzystywana do produkcji, trafiająca do naszych zakładów, jest badana przez przyzakładowe laboratorium pod kątem zgodności parametrów ze specyfikacją. Przygotowany moszcz jabłkowy przetłaczany jest do zbiorników fermentacyjnych, gdzie odbywa się właściwa fermentacja. Wszystkie zbiorniki fermentacyjne w zakładzie wyposażone są w aparaturę chłodzenia. W procesie fermentacji alkoholowej wydziela się nie tylko alkohol, lecz także duża porcja ciepła, która niekoniecznie jest potrzebna drożdżom. Ich ulubiony zakres temperatur to 20–25°C – wyższa temperatura może doprowadzić do wytworzenia się niepożądanych produktów fermentacji lub całkowicie ją zatrzymać. W zbiorniku fermentacyjnym przebiega proces fermentacji, codziennie jest on nadzorowany przez pracownika laboratorium. Proces fermentacji cydru trwa od tygodnia do 10 dni. W momencie, gdy całość cukru zostanie rozłożona przez drożdże, co

zostanie poparte analizą laboratoryjną, technolog zleca proces odwirowania osadu drożdżowego z nastawu. Czysty cydr pozbawiony osadu drożdżowego transportowany jest do zbiornika leżakowego, gdzie czeka do momentu wywołania przez wydział planowania produkcji. Staramy się, aby leżakowanie nie trwało długo, ponieważ cydr jako produkt niskoalkoholowy poddany długotrwałemu procesowi leżakowania traci swoje walory smakowe. Po dwóch lub trzech dniach od przekazania na leżakownię cydr jest poddawany procesowi kupażowania i wzbogacania o dodatki takie jak cukier i regulator kwasowości. Następnie przygotowany kupaż cydru jest poddawany procesowi dwustopniowej filtracji obejmującej filtrację na ziemi okrzemkowej i płytach filtracyjnych. Ziemia okrzemkowa usuwa z niego wszelkie zawiesiny, a filtr płytowy jest uzupełnieniem procesu filtracji. Tu kończy się proces produkcji cydru, jeśli chodzi o wydział winiarni. Następnie produkt trafia na linię rozlewniczą, gdzie jest butelkowany. Zanim jednak cydr trafi do butelek, jest ponownie filtrowany i poddany procesowi pasteryzacji. Produkt po pasteryzacji jest schładzany i poddawany nasyceniu CO2 metodą zbiornikową. Dopiero tak przygotowany trafia do butelek, które zanim znajdą się w magazynie, poddawane są procesowi etykietowania, banderolowania i pakowania w opakowania zbiorcze. W tym miejscu należy dodać, że cały proces technologiczny produkcji cydru odbywa się pod bacznym okiem naszych technologów i pracowników laboratorium, którzy wykonują analizy kontrolne na wszystkich etapach produkcji, począwszy od fermentacji, a skończywszy na samym procesie butelkowania.

33


waniu składników. „Nie bez powodu wprowadziliśmy ten produkt jako ostatni, polskie cydry, które pojawiały się na rynku, nie były smaczne – tłumaczy Ewelina Szkodzińska–Petrini. – Baliśmy się, że zepsujemy produkt, dlatego na podstawie cydrów, które były już dostępne, zaczęliśmy przeprowadzać badania fokusowe. Polacy lubią produkty słodsze. Brytyjskiego w Polsce nikt by nie wypił, bo jest uważany za kwaśny, niedorobiony. Dlatego nasz Cydr Dobroński bardzo dobrze się sprzedaje i naszym zdaniem za rok będzie to druga marka na rynku. Podobnie jak w wypadku cydru do badań fokusowych odwołała się również marka Celebro, której wino dzięki temu zyskało ciekawy atrybut. „Chcieliśmy wprowadzić wino półwytrawne. Konsumenci powiedzieli nam jednak, że nie wiedzą, do jakich potraw je podawać – opowiada Ewelina Szkodzińska–Petrini. – Chcieliby wśród znajomych pokazać, że choć troszkę znają się na winie, zasugerowali więc, żeby na etykiecie pojawiły obrazki, które będą im pomagały”. Sugestie konsumentów przyczyniają się nie tylko do ulepszenia istniejącej oferty firmy, lecz także do jej poszerzenia o nowe produkty. W kategorii napojów RTD, czyli ready-to-drink, Jantoń oferuje np. gotowy koktajl Captain Tom proponowany w butelkach półlitrowych oraz o objętości 0,275 l, zgodnie z propozycją klientów

zainteresowanych niezwykłymi smakami, które trudno byłoby uzyskać samodzielnie w domu – np. guanabana. „Cydr sam w sobie jest projektem rozwojowym – mówi Ewelina Szkodzińska–Petrini. – Cały czas badamy rynek, wprowadzamy nowe napoje alkoholowe na bazie cydru, takie jak Lajk. Oferowany jest w plastikowej butelce, ponieważ nasi konsumenci w wieku 18–25 lat uznali, że dla nich ważniejsza jest niższa cena niż szklana butelka. W tej kategorii wprowadzamy na rynek różne smaki – biała truskawka, porzeczka itp. Ten projekt na pewno będzie się rozwijał, ponieważ Polacy lubią słabsze gazowane napoje alkoholowe”. Firma, która docenia konsumentów, sama jest doceniana. Dowodzi tego przykład Barmańskiej – napoju smakowego na bazie wina. – Barmańska przebojem weszła na rynek, nawet nie trzeba jej było za bardzo reklamować. Dziewczyny z Lublina nakręciły nawet własny klip muzyczny na podobieństwo „My Słowianie”, śpiewając, że Barmańska jest lepsza niż whisky i dżiny – śmieje się Ewelina Szkodzińska–Petrini.

KULTURALNI Jantoń docenia fantazję nabywców, lecz jednocześnie stara się krzewić w Polsce tradycję „właściwego” picia wina.

SAMBOR sp. z o.o. Zakład Przetwórstwa Owoców tel.: (15) 644 50 14, tel.: (15) 644 56 36 tel.: (15) 644 56 37, Fax: (015) 644 56 38 27 - 650 Samborzec 55 sambor. samborzec@pro.onet.pl

www.sambor.net.pl Firma ZPO SAMBOR Sp. z o.o. została założona w 1997 r. Założycielami Spółki są sadownicy prowadzący swoje gospodarstwa w rejonie gminy Samborzec. Głównym celem zawiązania Spółki było zgromadzenie kapitału na wybudowanie i uruchomienie zakładu w sercu sandomierskich wysoko produkcyjnych sadów. Zakład produkuje wysokiej jakości zagęszczony koncentrat jabłkowy i aromat zgodnie z wymaganiami kodeksu AiJN i dyrektywami UE, jest to możliwe dzięki stosowaniu nowoczesnych urządzeń produkcyjnych, inwestycji w systemy jakości i podnoszeniu kwalifikacji pracowników. Dodatkową gwarancją na uzyskanie produktu bezpiecznego dla zdrowia jest funkcjonujący w zakładzie system HACCP i uzyskanie w 2007 r. certyfikatu ISO22000:2005

34

nr 2/2014


Cyklicznie szkolimy naszych handlowców, jak należy wino degustować, krzewimy kulturę picia wina, informujemy, co można z nim podawać, a czego nie należy Chęć edukacji konsumentów w tej dziedzinie zapisano nawet w firmowej deklaracji misji. W Polsce konsumpcja wina nadal przegrywa z konsumpcją piwa i mocnych alkoholi; edukacja jest jednym ze sposobów na zmianę tego niekorzystnego dla winiarzy zjawiska. Pierwsze zwiastuny już się pojawiają. „Udział alkoholi mocnych, wyłączając whisky, spada – mówi Ewelina Szkodzińska–Petrini. – Udział wina rośnie, powoli, ale rośnie. Nasz udział w edukacji konsumentów jest trojaki. Po pierwsze, co roku organizujemy w firmie degustacje z okazji beaujolais, w trzeci czwartek listopada. Pokazujemy, jak należy degustować wino, jak je pić, w jakiej temperaturze podawać itd. Oprócz tego cyklicznie szkolimy naszych handlowców, jak należy wino degustować, krzewimy kulturę picia wina, informujemy, co można z nim podawać, a czego nie należy. Ci ludzie to nasi ambasadorzy, którzy przekazują te informacje dalej. Organizują spotkania dla sprzedawców detalicznych, żeby mogli oni opowiedzieć konsumentom o sprzedawanym winie, o jego smaku i pochodzeniu. Osobnym przypadkiem na polskim rynku – przypadkiem wymagającym intensywnej edukacji klienta – jest tzw. wino owocowe, na przykład oferowane przez Jantoń ekologiczne wino Aronica z aronii. „Aronica na początku była tylko eksportowana – w Danii i w Niemczech spotkała się ze świetnym przyjęciem, tymczasem u nas konsument wciąż uważał, że polskie wino owocowe to wino najgorszej jakości – mówi Ewelina Szkodzińska–Petrini. – Ale te czasy odeszły. Żeby wino nazwać ekologicznym, musi być wyprodukowane przynajmniej w 90% z surowców z produkcji ekologicznej, czyli posiadającej certyfikaty ekologiczności. Swego czasu cukier kupowaliśmy w Brazylii, a aronię spod Rzeszowa, bo tam znajdowały się certyfikowane uprawy. Przywiązanie do jakości surowca podnosi cenę, ale dzięki temu od kilku lat Aronica przywozi nagrody z łódzkich targów Natura Food. Najbardziej wino to doceniają konsumenci żyjący ekologicznie. Czerwone wino z aronii ma zdaniem przedstawicieli Jantonia nawet lepsze właściwości niż zielona herbata albo czerwone wino z winogron, ponieważ posiada więcej antocyjanów. Być może właśnie m.in. dzięki Aronice niekorzystne opinia dotycząca polskich win owocowych odejdzie w końcu w niepamięć. ■

Czy wiesz, że... Wdrożenie metod lean manufacturing i kaizen w Jantoń SA sp. k. Opowiada Zbigniew Koplin, dyrektor zakładu produkcyjnego. Największą korzyścią z wdrożenia lean manufacturing jest wzrost efektywności produkcji, przede wszystkim poprzez lepszą organizację pracy na liniach. Przyśpieszyliśmy przezbrajanie linii przez zwiększenie udziału pracowników w miejscach, gdzie potrzeba więcej czasu na przezbrojenie. Dodatkowo pracownicy przeszli zmianę mentalną – zaczynają pracować z całą linią, nie z pojedynczą maszyną. Rotacja zadań powoduje, że pracownicy stają się bardziej uniwersalni, umieją więcej. Kaizen, czyli ciągłe doskonalenie, wprowadziliśmy w formie, można powiedzieć, spolszczonej, dostosowanej do naszych pracowników. Pracownicy zgłaszają własne usprawnienia, pomysły, co można by zrobić lepiej na ich stanowisku, aby zwiększyć efektywność pracy. Odbywa się to za pośrednictwem odpowiednich formularzy ocenianych później przez nasz zespół kaizen. Uczestniczy w tym wydział utrzymania ruchu oraz kierowniczka działu kadr, ponieważ wiąże się to z odpowiednią gratyfikacją dla pomysłodawców. Liderzy kaizen w nagrodę otrzymują żółte koszulki. Jednym z najbardziej znaczących usprawnień było przystosowanie pakowaczki do pewnego formatu butelek, z którym z założenia w ogóle nie miała pracować. Wymagało to wykonania pracy mechanicznej; trzeba wspomnieć, że premiowane jest samodzielne wykonanie, nie tylko sam pomysł. Wielu operatorów ma duże umiejętności mechaniczne. Drugim narzędziem, które wysoko sobie cenię, jest tablica do rozwiązywania problemów na liniach produkcyjnych. Służy ona do notowania pojawiających się problemów na bieżąco. Z każdą linią produkcyjną spotykam się przy takiej tablicy raz w tygodniu. Bardzo ważne jest to, że problemy są statusowane, czyli opatrywane specjalnymi znakami, za których pomocą zapisujemy kolejno, że problem powstał, że został przejęty przez dział utrzymania ruchu, że został rozwiązany i – wreszcie – że rozwiązanie zostało sprawdzone przez lidera lub operatora i faktycznie wdrożone. Poza tym na co dzień podczas spotkań produkcyjnych wykorzystujemy np. takie narzędzia lean manufacturing, jak 5 WHY, czyli metodę szybkiego rozwiązywania problemu. Stosujemy również diagram Ishikawy, umożliwiający szersze spojrzenie na dany problem – kilka udało nam się w ten sposób rozwiązać. Rozpoczęliśmy również wdrażanie tzw. systemu 5 S, w którego ramach na razie udało nam się przeprowadzić usuwanie rzeczy zbędnych z zakładu, oznakowanie miejsc składowania, wymalowanie w halach produkcyjnych oznaczeń precyzujących miejsce ustawienia każdej rzeczy itd. Wszystko to przekłada się na wzrost efektywności pracy.

35


n o ez S e w o k a m s a na piw

Urszula Światłowska

Europejscy piwosze szukają nowych doznań, dlatego coraz chętniej sięgają po piwa z domieszką lemoniad i soków owocowych. 36

nr 2/2014


O

d kilku lat obserwujemy zmianę gustów polskich piwoszy. Pod koniec XX w. hitem były piwa mocne (zawierające więcej niż 6,2% alkoholu), z czasem konsumenci „spuszczali z tonu” i coraz częściej zaczęli sięgać po trunki o mniejszej zawartości alkoholu. Na fali tych zmian coraz popularniejsze stawały się piwa regionalne, rzemieślnicze, pszeniczne i smakowe. I to właśnie ta ostatnia kategoria w ciągu minionych dwóch lat zasłużyła sobie na miano nowego hitu. Bo choć jej całościowy udział w rynku piwnym – mniej więcej 8% – może nie powala na kolana, to już kilkudziesięcioprocentowa dynamika wzrostu robi wrażenie.

KATEGORIA WARTA UWAGI Zeszłoroczne wyniki sprzedaży piwa w Polsce raczej nie zachwyciły browarników. W 2013 r. sprzedaż tego trunku spadła o ponad 2%, do niewiele ponad 37 mln hl. Wszystkiemu winny był spadek optymizmu konsumenckiego,

„Duże nadzieje wiążemy również z piwami typu shandy, które nie są typowymi piwami smakowymi, ale kompozycjami piwa i lemoniady. Dynamika sprzedaży w tym segmencie wyniosła aż 180%”

„W tym roku spodziewamy się raczej stabilizacji na rynku piwa pod względem ilości spożycia, ale jednocześnie liczymy na niewielki wzrost rynku pod względem wartościowym dzięki coraz bogatszej ofercie piw specjalnych, niepasteryzowanych i smakowych. Te ostatnie w najbliższych latach mogą osiągnąć ok. 10% w sezonach letnich” – mówi Bartosz Grodny, Marketing Manager Carlsberg Polska. Podobnego zdania jest Wojciech Mrugalski, kierownik ds. komunikacji Kompanii Piwowarskiej: „Duże nadzieje wiążemy również z piwami typu shandy, które nie są typowymi piwami smakowymi, ale kompozycjami piwa i lemoniady. Dynamika sprzedaży w tym segmencie wyniosła aż 180%. Fanami shandy są zarówno ci, którzy chcą próbować nowych smaków, jak i poszukiwacze orzeźwienia” – dodaje Wojciech Mrugalski.

NIE TAK KRÓTKA HISTORIA Choć może się wydawać, że piwa smakowe są nowinką sprzed dwóch lat, to w rzeczywistości pojawiły się one znacznie wcześniej. Na początku wybór był dość skromny. Na półkach co jakiś czas można było znaleźć redlery lub shandy z zagranicznych browarów, browarów regionalnych, firmowane niszowymi markami. Ożywienie zapoczątkowało pojawienie się w Polsce na początku XXI w. piwa Redd’s, które – jak pokazały badania Instytutu Badań Opinii i Rynku PENTOR wykonane na zlecenie „Poradnika Handlowca” – okazało się najczęściej sprzedawanym

Wojciech Mrugalski Kompania Piwowarska

rekordowe wyniki rok wcześniej i… pogoda, bo do pogorszenia wyników sprzedażowych przyczyniają się nie tylko chłody, ale też i upały. A w zeszłym roku lato nie dość, że przyszło późno, to jeszcze było wyjątkowo ciepłe. Jednak teraz powiało optymizmem. Jak prognozuje Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce Browary Polskie, w 2014 r. sprzedaż piwa ustabilizuje się na obecnym poziomie, jednak nie wyklucza się również niewielkiej, jednoprocentowej poprawy wyników. I jak przewidują eksperci, swój udział w tym mogą mieć właśnie piwa smakowe – shandy i radler – czyli mieszanki piwa z sokami owocowymi i lemoniadami, zwykle charakteryzujące się niewielką zawartością alkoholu.

Statystyczny Polak rocznie wypija ok. 97 litrów piwa

37


Sprzedaż piw wg. kategorii w proc. lager

mocne bez porterów

niepasteryzowane

inne

2010 r.

75,2

19,7

0,8

4,3

2011 r.

74,1

18,8

2,5

4,6

2012 r.

74,2

16,9

3,1

5,1 (w tym: shandy / radler – 0,8)

Źródło: Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce Browary Polskie, GUS

piwem smakowym. Niespełna 12 lat później nastąpił prawdziwy boom. W 2012 r. wszyscy duzi gracze zaczęli wprowadzać do swojej oferty radlery lub shandy, a konsumenci się w nich zakochali. Co się zmieniło? Po pierwsze, sami konsumenci – po piwo sięgają coraz młodsi dorośli, a ci lubią być zaskakiwani. Dodatkowo zmieniła się kultura picia – Polacy są coraz bardziej świadomi i coraz częściej zdają sobie sprawę, że „karty piw” nie ograniczają się do lagerów, co można było zaobserwować wcześniej na przykładzie piw pszenicznych i niepasteryzowanych. „Nowa kategoria piw smakowych została szczególnie doceniona przez płeć żeńską i młodszych konsumentów. Możemy powiedzieć o rozszerzeniu grupy docelowej i nie

obserwujemy tu efektu kanibalizmu rynkowego. Mała zawartość alkoholu i nowe, ciekawe orzeźwiające smaki tego na rynku wcześniej nie było – i to jest główne źródło sukcesu tej kategorii” – wyjaśnia Grzegorz Jankowski, wiceprezes zarządu Van Pur sp. z o.o., czwartej co do wielkości firmie piwowarskiej w Polsce.

POTRZEBA INNOWACYJNOŚCI Polski rynek piwny uważany jest za nasycony, a co za tym idzie – browarom coraz trudniej konkurować na poziomie „klasycznych” lagerów. I choć piwa z tej kategorii wciąż są najchętniej wybierane przez konsumentów, to producenci muszą szukać nowych możliwości. W sukurs przyszli im sami piwosze i wspomniane już ich zamiłowanie do nowych propozycji smakowych. Browary dostrze-

Polacy są coraz bardziej świadomi i coraz częściej zdają sobie sprawę, że „karty piw” nie ograniczają się do lagerów, co można było zaobserwować wcześniej na przykładzie piw pszenicznych i niepasteryzowanych gły w tym swoją szansę. „Wprowadzanie nowych produktów, szczególnie z kategorii specjalności, jest szansą na zyskanie sympatii i zainteresowania konsumenta. Wyzwaniem dla browarów może być wysoki poziom spożycia piwa w Polsce. Zbliżamy się do konsumpcji na poziomie 100 l piwa per capita i choć do europejskich liderów – Czechów czy Niemców – nadal trochę nam brakuje, to rynek nie może rosnąć w nieskończoność. W praktyce

38

nr 2/2014


oznacza to, że musimy nie tyle nadążać za trendami, co je kreować, wprowadzać na rynek innowacje i zaspokajać gusta coraz bardziej wymagającego i wyedukowanego konsumenta. Dostrzegamy szanse na wzrost rynku w ujęciu wartościowym, a nie wolumenowym, a na tym najbardziej nam zależy. Taki wzrost może nam przynieść rozwijający się segment specjalności i marek premium, które wykazują największą dynamikę sprzedaży” – mówi Wojciech Mrugalski. Dlatego będą się pojawiać nowe rodzaje piwa, a jak przewiduje Bartosz Grodny z Carlsberg Polska, ten trend pozwoli zrekompensować stagnację lub czasami lekki spadek zainteresowania piwami jasnymi pełnymi oraz mocnymi.

Produkcja piwa w Polsce

GARŚĆ NOWOŚCI

schoolowym bączku oraz Łomżę Export w podobnym opakowaniu. Myślę, że to optymalne portfolio” – tłumaczy Grzegorz Jankowski z Van Pur.

Kompania Piwowarska, która ma już w swoim portfolio piwa smakowe Redd’s oraz zeszłoroczną nowość – Lecha Shandy – w tym roku również postawiła na nowinki. Pierwszą z nich jest Lech Ice Shandy, czyli połączenie cytrynowej lemoniady oraz Lecha Premium. Z kolei marka Redd’s w tym roku pojawiła się w nowej formule – z podwyższoną zawartością piwa (91% piwa, 9% syropu) i wariantach smakowych. I tak tego lata piwosze będą mogli spróbować piw Redd’s o smaku jabłka i limonki, malin, żurawin, a także piwa łączącego smak ananasa oraz grejpfruta. Również Carlsberg Polska wzbogacił swoją ofertę piw z tej kategorii. „W roku 2013 wprowadziliśmy sporo innowacji – z piw smakowych były to m.in. Okocim Radler i Somersby. W roku 2014 Carlsberg Polska buduje swoją pozycję na podstawie nowości z roku 2013 i poszerza ofertę o nowe smaki” – mówi Bartosz Grodny. I tak w tym sezonie zadebiutował Okocim Radler o smaku grejpfrutowym, limonkowy Carlsberg Citrus, a Somersby dostępne jest również w wariancie jeżynowym.

2013 r.

39,56 mln hl

2012 r.

39,29 mln hl

2011 r.

37,9 mln hl

Źródło: GUS

Sprzedaż piwa w Polsce 2013 r.

37 mln hl

2012 r.

37,9 mln hl

Źródło: GUS

Miłośnicy piw smakowych mają już wiele powodów do zadowolenia, a wszystko wskazuje na to, że tak jak w roku ubiegłym i tego lata możemy oczekiwać edycji limitowanych piw smakowych. A – jak zgodnie twierdzą przedstawiciele koncernów piwowarskich – jeżeli ta kategoria będzie się rozwijać, to w kolejnym sezonie pojawią się następne niespodzianki. Bo skoro konsumenci łakną nowości, to grzechem byłoby im ich nie zaproponować. ●

Odświeżono też popularną markę bezalkoholowego piwa Karmi, dodając do popularnego już Karmi Classic dwa nowe smaki: żurawinowy oraz tiramisu. Żywiec z kolei postawił nie na nowe smaki, ale na bezalkoholowy wariant cytrynowej Warki Radler. „Jest mniej słodka niż popularne gazowane napoje orzeźwiające, ma także mniej kalorii. Ale przede wszystkim Warka Radler Zero nie zawiera alkoholu, może więc towarzyszyć naszym konsumentom tam, gdzie napoje alkoholowe nie mają wstępu, np. w trakcie posiłku w pracy oraz podczas aktywności sportowych – tłumaczy decyzję koncernu Sebastian Tołwiński, rzecznik prasowy Grupy Żywiec. Jeszcze inną taktykę przyjął browar Van Pur, który ma w swojej ofercie Łomżę Lemonowe. „W tym roku nie planujemy wprowadzać nowych wariantów smakowych. Rodzina Łomży zawiera siedem różnych propozycji, w tym nowość Łomżę Jasne Pełne w old-

39


Z

MIŁOŚCI DO PIWA B r o w a r P I N TA s t a w i a n a n o w e s m a k i i r o z w ó j . Urszula Światłowska

K

to by pomyślał, że wycieczka na Europejski Festiwal Piwa w Kopenhadze w 2008 r. zaowocuje powstaniem browaru kontraktowego. Na pewno nie Ziemowit Fałat, odpowiedzialny za tworzenie receptur w Browarze PINTA i współwłaściciel sklepu Browamator. Przynajmniej tak mówi. Wtedy kierowała nim chęć sprawdzenia, co w trawie piszczy, poznania nowych smaków i, jak sam pisał, zobaczenia, jak to (czyli warzenie piwa w browarach rzemieślniczych i restauracyjnych) się robi w Danii. Zakończyło się spróbowaniem kilkudziesięciu rodzajów piw (w tym warzonych w Polsce), pochwałami dla większości oraz zachwytem nad jednym z nich: „Wspaniałe, piekielnie

40

nachmielone, a przy tym zrównoważone podwójne IPA – warzone przez Japończyka Joshii Ishii gościnnie w norweskim browarze Nogne-O” – wspomina na stronie swojego sklepu oferującego sprzęt i surowce dla piwowarów domowych oraz browarów rzemieślniczych. To właśnie w Danii twórcy PINTY utwierdzili się w przekonaniu, że minibrowary założone przez piwowarów domowych mogą odnieść sukces. Niespełna trzy lata później – 28 marca 2011 r. – powstał Browar PINTA, co odbiło się szerokim echem na portalach branżowych, blogach i forach. Zresztą i sami zainteresowani od razu podzielili się ze światem piwowarskim swoimi zamierzeniami. „Na pierwszy ogień wypuszczamy American India Pale Ale. Warzymy dziś od

nr 2/2014


Browar PINTA ma trzy głowy – Grzegorza Zwierzyny, Marka Semli oraz Ziemowita Fałata. Wszystkie trzy zakochane w piwie i wierne idei warzenia piwa niezwykłego 41


szóstej rano. Zatarliśmy już pierwszą warkę, za chwilę do kotła powędruje niemała ilość Simcoe, Amarillo, a do whirlpoola Cascade i Citra. Cała akcja trwa w zaprzyjaźnionym browarze na Jurze” – relacjonowali na bieżąco pomysłodawcy PINTY na forum <Browar.biz>. I tak powstał jeden z najpopularniejszych produktów PINTY – Atak Chmielu, czyli American India Pale Ale. Jak podkreśla Ziemowit Fałat, bardzo oryginalny ze względu na użycie wielkiej ilości bardzo aromatycznego, wyrazistego amerykańskiego chmielu. Same przygotowania do premiery tego trunku trwały sześć miesięcy.

POŁĄCZONE DOŚWIADCZENIE Browar PINTA ma trzy głowy – Grzegorza Zwierzyny, Marka Semli oraz Ziemowita Fałata. Wszystkie trzy zakochane w piwie i wierne idei warzenia piwa niezwykłego. Niezwykłego, czyli, jak mówią, takiego, jakiego żaden polski browar wcześniej nie warzył. „Pracując w branży piwowarskiej, zaczęliśmy zauważać, że nam Polakom współczesny świat piwa zaczyna uciekać. Owszem, powstawały nowe browary, ale w porównaniu z innymi krajami było ich bardzo mało i były to głównie browary restauracyjne z ograniczoną ofertą piwa. Z drugiej strony pojawiły się w Polsce możliwości surowcowe, których wcześniej nie było. Polskie browary mają dziś dostęp do najlepszych surowców piwowarskich z całego świata. I tak, wspólnie z Grzegorzem Zwierzyną i Markiem Semlą, pewnego dnia podjęliśmy decyzję o tym, by zacząć warzyć piwo komercyjnie” – opowiada Ziemowit Fałat. A warto dodać, że panowie nie są nowicjuszami. Wszyscy od lat obecni są w branży piwowarskiej. Marek Semla i Grzegorz Zwierzyna związani są Piwiarnią Żywiecką. Grzegorz Zwierzyna jest też Kawalerem Złotego Chmielu. Z kolei Ziemowit Fałat to piwowar domowy, współzałożyciel Browamatora, współzałożyciel Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych.

42

Zanim w marcu 2011 r. narodziło się pierwsze piwo marki PINTA, powstał inny trunek, który do tej pory znajduje się w ofercie tego browaru kontraktowego NA POCZĄTKU BYŁO PIWO Ale po kolei. Zanim w marcu 2011 r. narodziło się pierwsze piwo marki PINTA, powstał inny trunek, który do tej pory znajduje się w ofercie tego browaru kontraktowego. „W zasadzie zaczęło się w 2010 r. od piwa A’la Grodziskiego, piwa nawarzonego w lubelskim browarze Grodzka 15. Pomysł był taki: przyjeżdżamy z własną recepturą, z własnymi surowcami, warzymy i wyjeżdżamy z własnym piwem, za które bierzemy pełną odpowiedzialność. A’la Grodziskie pojawiło się akurat w zeszłym roku jako rozwinięcie dyskusji o tym, że żaden browar nie chce się podjąć produkcji piwa nawiązującego do Grodziskiego. Było dużo spekulacji na temat tego, czy taki projekt się opłaci, czy ktoś będzie chciał pić to piwo. W związku z tym, że bardzo lubię ten styl i często go warzę w domu z dobrym efektem, postanowiłem zaryzykować. O tym, że nawarzę takie piwo, napisałem w jednym z wątków na forum <Browar.biz>, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałem, z kim i w którym browarze. Zadzwoniłem do Grześka Zwierzyny, chodziło o to, żeby to piwo jakoś dystrybuować. Grzesiek od razu powiedział «OK» i w ten sposób ponr 2/2014


wstało 1666 butelek piwa A’la Grodziskie. To był początek warzenia kontraktowego” – wspomina narodziny współpracy Ziemowit Fałat. Sukces A’la Grodziskiego był ostatecznym bodźcem, który przesądził o powołaniu do życia wspólnego projektu. Już wiadomo, że ten pomysł był strzałem w dziesiątkę. Dziś, już jako PINTA i w innym browarze, mają na swoim koncie 30 rodzajów piw, które trafiły do sprzedaży. Wiele z nich w niewarzonych wcześniej w Polsce stylach, jak m.in. Sahti, Weizenbock, Imperial IPA, Imperial Witbier. „Stworzyliśmy też własne, autorskie style, jak Imperialny Porter Bałtycki czy Ryżowa IPA” – mówi z dumą Fałat.

WYBUCHOWA MIESZANKA Na czym polega niezwykłość PINTY? To browar kontraktowy, czyli wytwarzający piwo w wynajętej części zakładów produkcyjnych innych browarów. PINTA aktualnie wynajmuje urządzenia od dwóch browarów – w Zawierciu oraz w Zarzeczu koło Żywca. „Dostarczamy wszystkie surowce, opakowania (butelki, kapsle), sami zamawiamy etykiety i etykietujemy piwo. Oczywiście, receptury również są nasze. Nadzorujemy zarówno proces warzenia, jak i fermentacji, leżakowania oraz rozlewu. Piwo w całości dystrybuowane jest przez jedną firmę, z którą współpracujemy, czyli przez Krainę Piwa” – opowiada o specyfice pracy kontraktowej Ziemowit Fałat. Nie jest to pierwsza tego typu inicjatywa w naszym kraju, ale zdecydowanie najbardziej znana. W ciągu trzech lat udało się nawiązać współpracę z pubami i sklepami w wie-

lu miastach w Polsce, zdobyć deszcz nagród i wyróżnień w plebiscytach i na festiwalach, także poza granicami naszego kraju, m.in. podczas VIII International Beer Competition w Miszkolcu, na Węgrzech i, co najważniejsze, zdobyć uznanie konsumentów. Bo warto podkreślić, że od początku istnienia ten projekt przynosi zysk. I choć pod względem produkcji nie może się równać – i na razie nawet nie próbuje – z dużymi browarami, to z roku na rok do beczek i butelek trafia coraz więcej piwa pod tym znakiem. W 2011 r. w PINCIE uwarzono 780 hl piwa, w 2012 r. już 1700 hl, a w 2013 r. – 4 tys. hl. W tym roku ta liczba ma się zwiększyć do co najmniej 6 tys. hl. „W 2014 r. wypuścimy co najmniej milion półlitrowych porcji PINTY – zarówno w butelkach, jak i w beczkach” – zapowiada Fałat. Do sukcesu przyczyniła się też mieszanka bezkompromisowości i żyłki eksperymentatorskiej. „Nie znosimy tzw. «owczego pędu». Staramy się robić to, czego nikt wcześniej w Polsce nie robił, i jednocześnie unikamy powielania obcych pomysłów. Dodatkowo, jeżeli chodzi o surowce, nie stosujemy żadnych kompromisów, a jednocześnie nie boimy się eksperymentować” – mówi o przewadze PINTY nad dużymi browarami Ziemowit Fałat. Oczywiście, nikt nie jest nieomylny i zdarzały się albo piwa mniej udane, albo te, z których trzeba było zrezygnować z powodu kłopotów przy warzeniu (m.in. Pszekoźlak oraz Das IPA). Jednak wciąż przeważają udane połączenia. Stałe miejsce w ofercie PINTY znalazło 18 piw, m.in. Atak Chmielu, Viva la Wita!, Dobry Wieczór, Apetyt na Życie, Koniec Świata, Imperium Atakuje, Grodziskie 2.0

43


i Oto Mata IPA. Największym hitem, nieustająco, jest Atak Chmielu. Równie popularne są Viva la Wita!, Oto Mata IPA, Imperator Bałtycki. Bywa też tak, że coś, co miało być przygodą, okazywało się przebojem. „Zaskoczyła nas popularność piwa w stylu Sahti pod nazwą Koniec Świata. Traktowaliśmy to jako eksperyment – to piwo warzone jest tradycyjnie w Finlandi – bez chmielu, bez gotowania, filtrowane jest na gałęziach z jałowca, fermentowane drożdżami piekarskimi. Na premierze piwa w pubach w Polsce podawaliśmy je chochlą z wiadra, żeby było nienagazowane i żeby nie miało piany. Odzew był bardzo pozytywny i zostaliśmy niejako zmuszeni do warzenia tego piwa na stałe” – śmieje się Ziemowit Fałat.

Z DYSTANSEM Piwa PINTY trudno przeoczyć na sklepowej półce. Bo skoro same trunki miały być inne niż te obecne do tej pory na naszym rynku, to również ich etykiety powinny być wyjątkowe. I tak wyróżniają się one nietypowymi nazwami i ciekawym designem. I choć wszystko utrzymane są w tej samej stylistyce, to każdy rodzaj piwa ma własną etykietę, nawiązującą nazwą i kolorem do nazwy oraz zawartości butelki. Projekty pierwszych etykiet piw PINTY wyszły spod ręki Marka Semli i mieszkającego w Polsce ormiańskiego artysty Tigrana Vardikyana. Nawiązywały do konwencji pin-up girl. Na początku 2012 r. unowocześniono stylistykę (odpowiada za nią krakowskie studio projektowe MH-ART) i wprowadzono nowe etykiety. Równie niekonwencjonalne

44

nr 2/2014


podejście jak do designu właściciele mają do nazw swoich trunków. Czarna Dziura, Dymy Marcowe, Dynamit, Viva la Wita, Imperium Atakuje prędzej skojarzą się z tytułami filmów niż piwem. Jednak oddają charakter zarówno całego projektu, jak i jego twórców. W zabawny i przewrotny sposób informują konsumenta, po jaki rodzaj piwa sięga. I tak wspomniane Dymy Marcowe to piwo marcowe dymione w stylu Rauchmärzen, a Viva la Wita! to trunek w stylu Imperial Witbier. „Nazwy dla nowych PINT to temat obecny w naszych głowach non stop. Nie da się tego wymyślić na żądanie, na poczekaniu, w ostatniej chwili. To wielodniowa lub wielotygodniowa wspólna obróbka kilku lub kilkunastu propozycji. Osobiście mogę się przyznać do kilku olśnień, które czasem przychodzą znienacka – jak Oto Mata IPA, Ce n’est pas IPA czy Apetyt na Życie. Natomiast nazwa Atak Chmielu była już zapisana w notatniku na długo przed pierwszym warzeniem PINTY” – opowiada Ziemowit Fałat. Jednak choć nazwy mogą, a nawet mają być tworzone z przymrużeniem oka, to gdy przychodzi do samego piwa zaczyna się robić poważnie. Tu już nie ma miejsca na żarty. Za układanie receptur odpowiedzialny jest Ziemowit Fałat. Tworząc je, wykorzystuje swoje doświadczenie zdobyte podczas ponad 15 lat warzenia piwa w domu. Dlatego też większość piw PINTA najpierw warzona jest w skali 20 litrów właśnie w jego domu. Bo każdy wprowadzany rodzaj piwa ma być wyjątkowy, a jego smak ma zadowolić nawet najbardziej wymagających. Cóż, pewnie dlatego panowie najpierw testują propozycje na sobie. „O wprowadzeniu piwa do oferty decydują nasza intuicja, nasze zdanie i fakt, czy sami będziemy mieli ochotę pić piwo, którego nawarzymy” – mówiąc poważnie, bawi się słowem Ziemowit Fałat.

NOWE I STARE CELE PINTA cały czas się rozwija. 26 czerwca otworzyła swój własny pub w Krakowie – Viva la PINTA. Na piwoszy czeka 14 nalewaków z własnymi piwami oraz zaprzyjaźnionych polskich i zagranicznych browarów rzemieślniczych. Jednocześnie cały czas powstają nowe rodzaje piw. W lutym pojawiły się dwie nowe wersje sztandarowego produktu PINTY – A’la Grodziskiego, a dwa miesiące wcześniej swoją premierę miał Imperator Bałtycki. W tym roku po raz kolejny piwowarzy stworzyli piwa wspólnie z zaprzyjaźnionymi browarami. W maju tego roku swoją premierę miało nowe piwo – Przewrót Mleczny. Ten Double Chocolate Milk Stout to urodzinowy trunek uwarzony przez browarników z PINTY, AleBrowaru (to już druga kooperacja) i Piwoteki. Jak możemy przeczytać w relacji: „za zasyp (słody) odpowiada AleBrowar, chmielenie po stronie PINTY. Do tanku leżakowego dodaliśmy także 100 kg prażonego kakaowca z Ekwadoru”. Z kolei w marcu przedstawiono piwo Lublin to Dublin, mocniejszą wersję Stoutu Owsianego – efekt współpracy PINTY i O’Hara’s Carlow Brewing Co. Piwo to można również kupić w Irlandii.

Z roku na rok warzymy więcej piwa, ale tylko dlatego, że jest na nie ogromny popyt na polskim rynku Jak widać, pomysłodawcy PINTY nie próżnują. „Z roku na rok warzymy więcej piwa, ale tylko dlatego, że jest na nie ogromny popyt na polskim rynku. Poza tym coraz więcej eksportujemy, bo mamy mnóstwo zapytań, i to nie tylko z Europy. PINTA jest dostępna w Skandynawii, na Węgrzech, w Estonii, w Hiszpanii i w Czechach. Będziemy też dalej kooperować z innymi browarami. W październiku będziemy warzyć np. we Francji” – zdradza swoje plany Ziemowit Fałat. W pierwszej relacji z „miejsca akcji” na forum <Browar.biz> twórcy PINTY wspomnieli, że chcą, by ich piwa dostępne były w butelkach i w kilku miejscach z beczki. Dziś to się urzeczywistniło. Piwo z beczki dostępne jest w mniej więcej 100 pubach i restauracjach w całej Polsce. Butelki można kupić w sklepach specjalistycznych, ale też coraz częściej w normalnych, osiedlowych spożywczakach. A cele? Jak to bywa, są już nowe. Kolejne smaki, większa sprzedaż i rozwój marki. Jedno się tylko nie zmieniło. Piwa PINTY nadal mają być niezwykłe. Dalej też założyciele browaru wspólnie przemierzają świat w poszukiwaniu inspiracji. Odwiedzają festiwale piwne, browary, spotykają się z piwowarami. „Odwiedziliśmy już pół Europy, a także USA i Japonię. W przyszłym roku wybieramy się do Nowej Zelandii” – wymienia Fałat. I ciekawe tylko, jakie piwo z tego wyniknie… ■

45


Urszula Światłowska

Siła tkwi w zespole 46

nr 2/2014


Kram SA planuje w tym roku inwestycje warte ok. 10 mln zł. Jednak spółka nie zamierza na tym poprzestawać. Już planuje kolejne inwestycje, dzięki którym będzie mogła zwiększać swoją konkurencyjność.

W

łaśnie ruszyła najnowsza inwestycja Kram SA. W czerwcu ten warmiński producent folii PCV stretch, opakowań, maszyn pakujących i przewijarek rozpoczął budowę nowej hali w Ostrowcu Świętokrzyskim. Powstający obiekt przemysłowy będzie się składać z hali produkcyjnej o powierzchni 3 tys. m2 wraz z drukarnią, liniami do produkcji kubków i torebek papierowych. Po zakończeniu prac pod koniec bieżącego roku Kram SA przeniesie tu produkcję opakowań papierowych. „Inwestycja ta powiązana jest z rozszerzeniem produkowanego asortymentu” – mówi Piotr Szramowski, wiceprezes Kram SA. To kolejna duża inwestycja polskiej rodzinnej firmy, a wszystko wskazuje na to, że nie ostatnia, bo jak podkreślają władze spółki, co roku uruchamiane są nowe linie produkcyjne. Takie podejście do biznesu przynosi efekty. W ciągu 20 lat działalności Kram SA z małej lokalnej firmy zmienił się w spółkę mającą kontakty handlowe w wielu krajach na całym świecie. Najlepiej rozwój przedsiębiorstwa pokazują wyniki finansowe z ostatnich lat. Spółka sukcesywnie zwiększa swoje przychody ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów. W 2011 r. wyniosły one trochę ponad 65 mln zł, rok później już ponad 10 mln więcej, by w 2013 r. wzrosnąć o kolejne 8 mln zł. Jednak dbałość o rozwój i poszerzanie oferty to tylko jeden z elementów strategii. W Kram SA można usłyszeć, że wszystko byłoby na nic, gdyby nie ludzie pracujący na sukces przedsiębiorstwa.

FIRMA TO LUDZIE Władze Kram SA niemal na każdym kroku podkreślają, że siłą firmy są współpracownicy. W wizytówce firmy możemy przeczytać: „Młody i dynamiczny zespół szybko zapewnił firmie pozycję czołowego producenta opakowań w Polsce”. Z kolei wśród wartości, którymi kieruje się spółka, znalazły się: szacunek do wszystkich osób biorących udział w pracach zmierzających do rozwoju firmy (czyli do współpracowników, dostawców i klientów), praca zespołowa, patriotyzm. Konsekwentne budowanie zespołu i dawanie pracownikom szans rozwoju przełożyło się na stały przyrost zatrudnienia. Bo firma i ludzie to naczynia powiązane. Gdyby przedsiębiorstwo się nie rozbudowywało, nie mogłoby zatrudniać nowych osób, z kolei gdyby pracownicy nie przykładali się do pracy, firma w najlepszym wypadku stałaby w miejscu. W latach 90. ubiegłego

wielu w firmie Kram zatrudnionych było zaledwie pięć osób. Niespełna 20 pięć lat później w grupie firm – Kram SA, PPH Kram, Optima Pack – pracuje ponad 220 osób. A w tym „powiększonym” zespole wciąż znajdują się osoby z tego pierwszego składu. „Zawsze twierdziliśmy, że siła tkwi w zespole, co nie przekreśla oczywiście jednostek. Od początku funkcjonowania firmy budujemy zespoły, które w ramach konstruktywnych działań są w stanie rozwiązywać coraz to bardziej złożone problemy – opowiada o swojej taktyce Piotr Szramowski i dodaje: – Pojęcie szacunku towarzyszy nam od początku funkcjonowania firmy. Po pierwsze, mamy szacunek do własnej pracy, gdyż pamiętamy, jak wyglądał nasz początek i od czego startowaliśmy, i widzimy, jak wyglądamy obecnie. Wspólną pracą osiągnęliśmy wiele, co jest mierzalne i zauważalne, tą drogą przeszło 60% obecnej załogi, więc szanujemy się wzajemnie”. A na pytanie o punkty zwrotne w historii firmy od razu, bez chwili zastanowienia Piotr Szramowski odpowiada: „Chyba najistotniejsza była świadomość, że firma to ludzie, że to oni, a nie szef mogą stworzyć sukces”. W kwietniu „Dziennik Gazeta Prawna”, opierając się na danych Głównego Urzędu Statystycznego, opinii demografów i ekspertów oraz prognoz instytutów badawczych, informował, że w 2020 r. bez pracy może być zaledwie 500 tys. Polaków. A to oznacza, że pracodawcy będą musieli bić się o pracowników. A wykwalifikowani specjaliści będą na wagę złota. W świetle tej prognozy polityka personalna Kram SA okazuje się przepustką do sukcesu.

W CIĄGŁYM RUCHU Brak wizji rozwoju może być zabójczy dla przedsiębiorstwa. Bez odwagi i szukania nowych możliwości żadna spółka nie osiągnie sukcesu. Mówiąc wprost, przemyślane ryzyko może się opłacić. „Jeżeli chodzi o inwestycje, punktem zwrotnym była decyzja podjęta w 1999 r. o zakupie w Szwajcarii, dzięki ogromnemu kredytowi, linii technologicznej do produkcji folii PVC. Nawiasem mówiąc, Szwajcarzy linię przywieźli, zamontowali, otrzymali zapłatę i… uciekli. Nie uruchomili produkcji, a dokumentację najistotniejszych elementów linii zostawili w postaci rysunku na kartce A4” – wspomina Piotr Szramowski. Pomimo przeciwności losu inwestycja okazała się strzałem w dziesiątkę i pchnęła firmą naprzód. Dlatego trudno się dziwić, że Kram SA na tym nie poprzestał.

47


Przychody netto ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów: 2011 r.

65 124 007,63

2012 r.

75 438 689,27

2013 r.

83 596 865,30

I kwartał 2014 r.

21 214 863,96

Zysk ze sprzedaży: 2011 r.

3 351 507,11

2012 r.

5 656 790,80

2013 r.

6 172 389,99

I kwartał 2014 r.

1 361 345,94

Zysk za rok brutto: 2011 r.

2 727 251,75

2012 r.

5 301 655,37

2013 r.

5 051 725,49

I kwartał 2014 r.

1 207 971,60

Zysk za rok netto: 2011 r.

2 057 682,75

2012 r.

4 177 302,37

2013 r.

4 110 331,49

I kwartał 2014 r.

934 519,60

„Kolejną kluczową inwestycją była budowa centrum logistycznego w Pasłęku. Dzięki niej jesteśmy w stanie jeszcze szybciej realizować zamówienia klientów. Na pewno inwestycja ta wpłynęła na komfort pracy wewnątrzzakładowej – centrum logistyczne służy wszystkim trzem zakładom produkcyjnym. W tym roku zwiększyliśmy również możliwości produkcyjne folii PVC, którą obecnie sprzedajemy do kilkudziesięciu państw na świecie” – wymienia Piotr Szramowski. Na początku firma nastawiona była na produkcję prostych urządzeń do pakowania. W trakcie rozwoju zaczęła importować i handlować folią rozciągliwą PVC (PVC cling film), a z czasem poszerzała swoją ofertę o kolejne produkty i usługi. Obecnie spółka dysponuje trzema nowoczesnymi zakładami produkcyjnymi i centrum logistycznym w Pasłęku, Dzierzgoniu oraz Ostrowcu Świętokrzyskim. I udało się jej przekroczyć już 250 tys. zrealizowanych zamówień. Jak zapewnia wiceprezes Kram SA, linie technologiczne pozwalają realizować zlecenia zarówno dla liderów poszczególnych branż (koncernów), dla dużych i średnich zakładów mięsnych, zakładów przetwórstwa rolno-spożywczego, zakładów rybnych, chemicznych, sieci handlowych, jak i mniejszych sklepów lub piekarni.

48

LICZY SIĘ JAKOŚĆ „Nasz rozwój bierze się również z chęci «wyprzedzania» rynku, a to oznacza, że cały czas jesteśmy… innowacyjni” – zaznacza Piotr Szramowski. Ale każda innowacyjność musi być podparta dbałością o szczegóły – dobre relacje z klientami, terminowość i, co najważniejsze, wysoką jakość. A wszystko to na wielu poziomach. Chyba niemożliwe jest stworzenie produktu najwyższej próby, gdy komponenty, z których on się składa, są marne. Dlatego Kram tak dużą wagę przywiązuje do wyboru dostawców. „Zawsze głównym kryterium wyboru dostawcy jest wysoka jakość dostarczanych produktów, stabilna pozycja na rynku, która pozwala nam czuć się bezpiecznie, terminowość dostaw, elastyczność w podejściu do różnych pojawiających się tematów. Firmy, z którymi współpracujemy, to podmioty wciąż się rozwijające, szukające nowych rozwiązań, nowinek technicznych. Wszystko to pozwala na ciągłe podnoszenie poziomu obsługi naszych odbiorców” – mówi Andrzej Bruniecki z działu zakupów Kram SA. Dlatego wśród dostawców znajdują sie zarówno podmioty krajowe, jak i zagraniczne. „Najważniejszymi dla funkcjonowania firmy są dostawcy surowców i materiałów do produkcji. Od samego początku uruchomienia produkcji współpracujemy również z największymi światowymi koncernami. Równie ważni są nasi dostawcy, z którymi współpracujemy w zakresie zaopatrzenia w towary, których jesteśmy dystrybutorem” – mówi Andrzej Bruniecki. Firma ma w swojej ofercie duży wachlarz produktów i towarów, dlatego i dostawców jest wielu. Jednak, jak przekonuje Andrzej Bruniecki, zawsze stara się wspierać polską przedsiębiorczość. Dlatego też w dużym stopniu zaufała krajowym producentom i jak do tej pory się na nich nie zawiodła.

TERAZ POLSKA Większość produkcji, bo ponad 70%, trafia do kraju. Jak podkreślają władze spółki, rozwój jest ważny, ale nie kosztem rodzimej gospodarki. I tu przechodzimy do kolejnej wartości wyznawanej przez Kram SA – patriotyzmu. „Patriotyzm w gospodarce to obowiązek pozostawiania podatków w miejscu ich wytworzenia, a osiągnąć to można przede wszystkim poprzez wzajemne wspieranie się polskich firm” – podkreśla Piotr Szramowski. I właśnie współdziałanie i pomoc rodzimym przedsiębiorcom od początku istnienie spółki jest wpisana w jej strategię.

NIE TYLKO KRAJOWY RYNEK Choć przychody ze sprzedaży na rynki zagraniczne stanowią niespełna 30% przychodów Kram SA, to eksport z roku na rok zyskuje na znaczeniu. Do tej pory spółka wyeksportowała już ponad 2 mln kg folii PVC. Teraz warmińskie przedsiębiorstwo obecne jest na ponad 40 rynkach. Produkty Kram SA trafiają bezpośrednio m.in. do Rosji, na Ukrainę, do Białorusi, Kazachstanu, Bośni i Hercegowiny, na Litwę, Łotwę, do Estonii, Czech, Niemiec, na Słowację, do Słowenii, Bułgarii, Rumunii, Hiszpanr 2/2014


nii, Libanu, Kuwejtu, Tunezji, Francji, Holandii, Irlandii, Włoch, Szwajcarii, Norwegii, na Węgry, do Chorwacji, Bahrajnu, Mołdawii i Serbii. Jak tłumaczy Joanna Kozikowska, Export Manager w spółce Kram SA, najwięcej pod względem wartości spółka sprzedaje do Szwajcarii, Rosji, Czech, Rumunii, Libanu, Holandii, Kuwejtu, na Ukrainę, Litwę oraz do Białorusi. W 2013 r. eksport wzrósł o 7,17% w stosunku do roku poprzedniego i udało się zrealizować plan roczny określony na poziomie 23 mln zł. „Osiągnęliśmy to pomimo spadku cen kilograma folii. Dodatkowo odnotowaliśmy znaczący wzrost liczby klientów zagranicznych oraz zwiększyliśmy obrót sprzedaży artykułami innymi niż folia PVC” – opowiada Joanna Kozikowska. A trzeba dodać, że ubiegły rok był dla branży trudny. W wyniku wahań cen surowców do produkcji folii PVC oraz sytuacji na rynku ceny sprzedaży (w euro) na eksport w ostatnim kwartale 2013 r. zaczęły spadać. Mimo to warmińskiej spółce udało się utrzymać średnią cenę na takim samym poziomie co w roku poprzednim. „Utrzymujące się wysokie kursy walut pozwoliły na osiągnięcie planowanych obrotów po przeliczeniu na złote. Z kolei ubezpieczenia należności pozwoliło nam zapewnić niektórym klientom limity kredytowe i objąć ubezpieczeniem transakcje z nimi. Usprawniło to przeprowadzenie licznych transakcji zagranicznych” – wyjaśnia Joanna Kozikowska.

W tym roku też nie jest łatwo. Trudna sytuacja polityczna i gospodarcza na Wschodzie znacząco odbija się na wynikach w eksporcie, nie tylko w branży opakowań. Kram SA już odnotował znaczący spadek sprzedaży do takich krajów jak Ukraina, Rosja czy Białoruś. Ale i na to jest sposób. „W obliczu tak trudnej sytuacji skupiamy się jeszcze mocniej na poszukiwaniu klientów z nowych rynków: Bahrajnu, Serbii, Arabii Saudyjskiej” – mówi Joanna Kozikowska. Pomimo sukcesów spółka nie spoczywa na laurach i wciąż szuka nowych możliwości. Także poza granicami naszego kraju. Chce pozyskiwać kolejnych klientów, zdobywać nowe rynki, zwiększyć i rozwinąć sprzedaż kubeczków, take out boxów i torebek papierowych – przede wszystkim z nadrukami indywidualnymi. Planuje także zwiększyć sprzedać folii z makro- i mikroperforacją. W planach są też wyjazdy – m.in. do Rumunii, Bułgarii i na Ukrainę, Bałkany, do Libanu, Tunezji oraz Bośni i Hercegowiny – które mają zaowocować nowymi kontaktami handlowymi i umocnieniem już istniejących. „Rok 2014 przynosi kolejne wyzwania. Trudna sytuacja na Wschodzie sprawia, że tracimy tam rynek. Nasze działania idą w kierunku pozyskiwania nowych klientów, z coraz bardziej odległych rynków. Zwiększone moce produkcyjne umożliwią nam pozyskanie kolejnych klientów” – podsumowuje Joanna Kozikowska. ■

49


Nasza specjalność: paletyzacja Bielmasz z Bielska-Białej specjalizuje się w procesach transportu i paletyzacji. Te dziedziny produkcji wykorzystywane są niemal w każdym zakładzie produkcyjnym, bo każdy nowo wyprodukowany towar musi trafić do sklepów odpowiednio opakowany. Paletyzacja to konik Bielmaszu i można powiedzieć, że firma jest w tym ekspertem. O rozwiązaniach w tej dziedzinie rozmawiamy z prezesem Bielmaszu Jackiem Wrzeszczem.

Wojciech Stepaniuk

50

nr 2/2014


Zajmujecie się przygotowywaniem linii produkcyjnych. W jakim zakresie? Kto może zostać waszym klientem? Bielmasz zajmuje się konstruowaniem, produkcją, montażem i uruchomieniem linii produkcyjnych, jednostkowych maszyn oraz zrobotyzowanych stanowisk pracy, np. paletyzacji lub obsługi obrabiarek numerycznych. Wykonujemy maszynowe konstrukcje stalowe od momentu cięcia, poprzez spawanie, obróbkę, do montażu u klienta.

Proszę szczegółowo scharakteryzować ofertę linii produkcyjnych. Mamy 15-letnie doświadczenie w produkcji transporterów rolkowych taśmowych płytkowych, przeznaczonych do transportu towaru, transportu towaru na paletach i transportu pustych palet. Paletyzację wykonujemy za pomocą standardowych paletyzatorów lub z użyciem robotów firmy Comau. Wszystko zależy od rodzaju produkcji. Naszym klientem może zostać każda firma produkcyjna, która pakuje towar na palety z wydajnością minimum 30 palet na godzinę. My ten proces możemy całkowicie zautomatyzować. Linia paletyzacji składa się zawsze z takich samych podstawowych składników: pojemnik lub kilka pojemników palet z transporterami pustej palety, paletyzator, który może być dodatkowo wyposażony w urządzenia podające przekładki tekturowe lub folię na paletę i między warstwy, transportery odbioru palety z towarem oraz urządzenie foliujące paletę z towarem, tzw. owijarka lub kapturownica. Nie możemy oczywiście zapomnieć o czterech kategoriach systemu bezpieczeństwa, który chroni przeszkoloną obsługę przed wypadkiem. Podstawowym urządzeniem są paletyzatory, które możemy podzielić na dwa rodzaje: z płytą jezdną i stacjonarną paletą. Praca tego paletyzatora polega na tym, że ustawia on towar w tak zwaną warstwę i przenosi ją na paletę. Ta stoi już na transporterze, który jest wyposażony w windy z płytą warstwową poruszającą się w górę i w dół i nakładającą warstwy w zadanej konfiguracji.

Nad bezpieczeństwem czuwa system, który jest zbudowany na bazie sterowników programowalnych i z reguły bywa podzielony na kilka stref, tak aby np. wejście do owijarki z wymianą folii nie zakłóciło pracy paletyzatora.

Przygotowania linii produkcyjnej nie da się standaryzować. Czy każdy projekt wymaga indywidualnego podejścia do sprawy? Każdy projekt jest projektem indywidualnym, ponieważ musimy się dostosować do produktów pakowanych, miejsca, które jest przeznaczone do paletyzowania, punktów odbioru i dróg transportowych. Proszę opisać pokrótce przykładowy proces instalacji linii produkcyjnej. Jak to wygląda w praktyce? Linia może być wykonana w wersji minimum: pojemnik, palety, zator, owijarka, odbiór palety.

Instalacja małych linii z uruchomieniem trwa około 14 dni. Jest to prostszy montaż, bo w Bielmaszu możemy przygotować linię ze wstępnym uruchomieniem. Duże linie wymagają montażu elektrycznego na miejscu, u klienta, i w tym wypadku jest to duże wyzwanie logistyczne

Pozostałe urządzenia nazywamy urządzeniami peryferyjnymi, ponieważ muszą zapewnić paletyzatorowi podstawowe funkcje: dostarczyć paletę pustą, odebrać paletę pełną, owinąć ją itp.

Może też być bardzo rozbudowana, z buforami rolkowymi na jednostki paletowe towaru, mieć drogi transportowe po kilkadziesiąt metrów, gdy produkcja jest oddalona od miejsca paletyzacji. Do tego może jeszcze dojść transport palety do magazynu i wtedy wychodzi z tego linia o dość dużych gabarytach.

Punktami obsługowymi są punkt dostawy stosu palet pustych do pojemnika palet, punkt odbioru palety pełnej owiniętej i z reguły z naklejoną etykietą oraz punkty np. pojemnika przekładek czy punkt zakładania folii do foliowania palet.

Instalacja małych linii z uruchomieniem trwa około 14 dni. Jest to prostszy montaż, bo w Bielmaszu możemy przygotować linię ze wstępnym uruchomieniem. Duże linie wymagają montażu elektrycznego na miejscu, u klienta, i w tym wypadku jest to duże wyzwanie logistyczne, ponie-

51


waż jednocześnie pracuje kilka brygad monterów mechaniki i elektryki, systemu bezpieczeństwa automatyki. Duże linie to już minimum 30 dni montażu. Po uruchomieniu linii, przeszkoleniu obsługi jest jeszcze okres adaptacji. Przez tydzień linia jest monitorowana i wprowadzane są do niej poprawki programowe, tak aby zwiększyć funkcjonalność i wydajność linii w stosunku do założeń. W firmach, gdzie wydajność linii jest nieduża, a asortyment towaru bywa różnorodny i jednocześnie jest układany na palety, najlepiej sprawdzają się roboty paletyzujące wyposażone w tzw. gripery, czyli chwytaki. Zrobotyzowane stanowiska paletyzacji są może mniej wydajne, ale bardziej uniwersalne, mają większe możliwości manualne, łącznie z rozpoznawaniem ułożenia towaru na transporterze za pomocą kamer sprzężonych z robotem. Można powiedzieć, że są to oczy robota.

Historia firmy sięga lat 90. XX w. Jak pan ocenia firmę przez te wszystkie lata? Były zapewne upadki i wzloty… Zdobywamy doświadczenie już od 15 lat. Wcześniej przez 10 lat specjalizowaliśmy się w prostych urządzeniach, ale też związanych z transportem towaru i pakowaniem. Zgromadziliśmy ogromną wiedzę, doświadczenie oraz bazę projektową. W tej chwili jesteśmy w stanie prowadzić projekty związane z transportem i paletyzacją w przemyśle spożywczym, chemicznym i materiałów budowlanych ze stuprocentową pewnością dostawy sprawdzonych rozwiązań, które pozwolą klientowi zwiększyć wydajność i zmniejszyć koszty produkcyjne.

Bogata oferta handlowa nie byłaby możliwa bez bogatej kadry inżynierów. Proszę pochwalić się waszą kadrą. Doświadczenie kadry inżynierskiej to minimum 10 lat. W tym czasie wykształciliśmy kilkunastu młodych konstruktorów nie tylko w specjalizacji budowy maszyn, lecz także w automatyce i sterowaniu. Największym projektem, który prowadziliśmy, był ten z roku 2011 – dostawa trzech linii pakujących do Nowej Zelandii. Produkcja trwała osiem miesięcy, a montaż i uruchomienie – dwa miesiące.

52

Niejednokrotnie produkcja w ogóle nie była zatrzymywana i łączenie urządzeń odbywało się podczas pracy Analizując te kilkanaście lat, możemy powiedzieć, że każdy nowy projekt był wyzwaniem i walką o jak najlepsze rozwiązania. Przy nowych projektach najgorzej było z dotrzymaniem bardzo krótkich terminów wykonania, bo przy projektowaniu urządzeń zawsze dochodziło do przesunięć czasowych. Montaże i uruchomienia wiązały się także z wejściami na hale, w których trwała produkcja, co było bardzo dużym utrudnieniem i prawdziwym wyzwaniem logistycznym. Niejednokrotnie produkcja w ogóle nie była zatrzymywana i łączenie urządzeń odbywało się podczas pracy.

Pomówmy teraz o tym, gdzie można zobaczyć logo firmy Bielmasz. Jak wcześniej mówiłem, byliśmy w Nowej Zelandii. Po takim projekcie wszędzie jest bliżej, nie mamy ograniczeń. Wiadomo, że w kraju jest prościej, bo jesteśmy rozpoznawalni w przemyśle spożywczym, w grupie Żywiec czy w przemyśle produkcji materiałów budowlanych, np. w grupie Xella.

Trudno jest prowadzić biznes w waszej specjalizacji? Jak wygląda kwestia konkurencji? Konkurencja jest duża, zwłaszcza firm zachodnich. Konkurujemy z nimi kosztami oraz elastycznością produkcyjną. Możemy przygotować dla klienta wiele nietypowych rozwiązań. ■ nr 2/2014


Nowa oferta COMAU dla przemysłu FMCG – szybkość, prostota, niezawodność Robotom w przemyśle FMCG stawia się wysokie wymagania – muszą być szybkie, dokładne, czyste, niezawodne i proste w obsłudze. Aplikacje zrobotyzowane muszą także być elastyczne – co oznacza łatwość i szybkość dostosowania profilu produkcji do wymagań klienta, co często jest warunkiem koniecznym dla umów producentów FMCG z sieciami handlowymi.

A

by jak najlepiej dopasować się do obecnych wymagań rynku, COMAU bezustannie rozwija swoją ofertę produktową. Wynikiem tych działań jest poszerzenie oferty dla przemysłu F&B o nowe rozwiązania.

Nowa oferta opiera się na trzech słowach kluczowych. Są nimi: szybkość, prostota i niezawodność.

SZYBKOŚĆ Od początku obecnego roku COMAU posiada w swojej ofercie całkowicie nowego, zaprojektowanego od podstaw robota RACER. Robot ten odznacza się doskonałymi parametrami ruchowymi i unikalną stylistyką. Ramię mechaniczne RACERA zostało zoptymalizowane pod względem sztywności (zapewniającej m.in. bardzo dużą precyzję i powtarzalność ruchów, dokładność pozycjonowania), prędkości kątowych poszczególnych osi (niemalże na każdej z sześciu osi RACER charakteryzuje się parametrami lepszymi niż u konkurencji) i obciążenia dzięki zwiększonym momentom zastosowanych napędów (dla porównania większość robotów w tej klasie posiada udźwig 5–6 kg, podczas gdy RACER może się pochwalić udźwigiem wynoszącym 7 kg). Duża dynamika RACERA oraz uzyskiwane prędkości to również zasługa nowego generatora trajektorii ruchu – robota eMOTION, który został zaimplementowany w jednostce sterującej C5Compact.

Wszystkie te parametry powodują, że nowy robot RACER idealnie sprawdza się w procesach pakowania. Wraz z nowym robotem w ofercie COMAU pojawił się nowy Teach Pendant TP5, który jest trzydziestokrotnie szybszy od swojego poprzednika. System operacyjny opiera się na znanym systemie LINUX, który od zawsze kojarzony jest z szybkością oraz niezawodnością działania.

53


Z punktu widzenia rynku, gdzie coraz częściej przedsiębiorcy mają do czynienia niekoniecznie z produkcją wielkoseryjną, ale krótszymi, acz powtarzalnymi mniejszymi seriami różnych produktów, jest to rozwiązanie bardzo potrzebne. Umożliwia bowiem szybkie przygotowanie nowej aplikacji dla paletyzacji innego typu produktu – definiowanie nowych miejsc pobrania, odkładanie, zmiany sposobów ułożenia produktów na palecie, a wszystko to bez zaawansowanej wiedzy programistycznej. Z naszego oprogramowania może korzystać w zasadzie każdy, kto przejdzie krótkie szkolenie. Cała definicja nowego programu odbywa się na ekranie komputera w oknie przeglądarki.

Dodatkowo ekran powiększono do 7”, wprowadzono funkcje ekranu dotykowego oraz znacznie poprawiono ergonomię całego programatora. Również kontroler doczekał się swojej adaptacji do nowego robota i teach pendanta. Znacznie też zmniejszono jego rozmiary, co zdecydowanie ułatwia jego rozmieszczenie, gdy w miejscu integracji jest mało miejsca. Zmniejszenie rozmiarów wiąże się również ze znacznym obniżeniem zużycia energii (nawet o 50%). Oczywiście, tak jak poprzednio układ sterowania kontrolera oparty jest na standardowym module firmy B&R.

PROSTOTA Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów, COMAU wspólnie z firmą MULTISCIENCE opracował oprogramowanie umożliwiające definiowanie programów paletyzujących w prosty i szybki sposób.

Poszliśmy też krok dalej: mając na uwadze rosnącą popularność smartfonów i tabletów oraz ich mobilność i prostotę obsługi, umożliwiliśmy obsługę programu również na tego typu urządzeniach.

JAK TO DZIAŁA? Pierwszym krokiem jest określenie naszego typu produkcji: rodzaju artykułu (kształt, wymiary, waga itp.), rodzaju stosowanych palet (DHP, EURO itp.). Kolejnym etapem jest zdefiniowanie sposobu paletyzacji. Operator w tym wypadku może skorzystać z rekomendowanych przez oprogramowanie sposobów paletyzacji produktów lub stworzyć własny, który jest wymagany przez odbiorcę końcowego. Kolejna warstwa palety może oczywiście różnić się od poprzedniej. Po określeniu wszystkich wymaganych parametrów oprogramowanie generuje plik .csv zawierający wszystkie potrzebne informacje. Jak widać na powyższym schemacie, do edycji programu nie jest wymagana znajomość programowania w języku robota. Należy zwrócić uwagę, że edycja programu odbywa się poprzez definiowanie wymaganych parametrów spośród dostępnej listy, a nie poprzez język programowania robota.

NIEZAWODNOŚĆ Na podstawie zdobytych doświadczeń i sukcesu konstrukcji robotów PAL180 i PAL260 inżynierowie COMAU przygotowali całkowicie nowy robot paletyzujący o udźwigu aż 470 kg! Dzięki temu paletyzacja bardzo ciężkich produktów czy też całych warstw paletowych nie stanowi już żadnego problemu. Podstawowym założeniem przy konstruowaniu tego robota było zachowanie bardzo wysokiej niezawodności, która cechowała poprzednie roboty tej serii. Jak wszystkie roboty COMAU również ten korzysta ze sprawdzonego kontrolera C5G opartego na standardowym module austriackiej firmy B&R. Kontroler robotów

54

nr 2/2014


COMAU jest oparty na standardowych modułach automatyki firmy B&R, jednego ze światowych liderów w tej dziedzinie. Co zapewnia technologia B&R? Dzięki standardowym modułom wykonywanym w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy kontroler COMAU jest niezawodny i łatwy w serwisowaniu. Oczywiście, COMAU nie rezygnuje z rozwiązań sprawdzonych w poprzednich latach. Ciągle rozwijamy nasz dział konstrukcyjny, tak aby był w stanie przygotowywać kolejne projekty chwytaków do najróżniejszych rozwiązań. Każde zagadnienie jest dokładnie analizowane przez grupę projektantów, by przygotować optymalne rozwiązanie – nie tylko pod kątem technicznym, lecz także cenowym. Dzięki temu klient otrzymuje rozwiązanie idealnie pasujące do zastosowania w swojej aplikacji. COMAU ROBOTICS, oprócz przygotowania kompleksowych pakietów robotów paletyzujących, oferuje także bezpłatną pomoc przy doborze robota, testy, wypożyczenie robota dla Integratora Systemów dla potrzeb szkoleniowych i testowych. Szeroka oferta robotów przemysłowych COMAU ROBOTICS wraz z kompleksowym wsparciem technicznym pozwala klientom i integratorom na łatwiejsze i szybsze wdrożenie zrobotyzowanej paletyzacji.

Klienci mogą także liczyć na doskonały serwis techniczny w okresie gwarancji i po jej upływie Klienci mogą także liczyć na doskonały serwis techniczny w okresie gwarancji i po jej upływie. COMAU posiada największą w Polsce zainstalowaną bazę robotów – ponad 1700 sztuk. Utrzymanie w ruchu tak dużej bazy robotów zobowiązuje do zachowania najwyższych standardów.

DOŚWIADCZENIE Bazując na ponad 35 latach doświadczenia w produkcji robotów, firma wypracowała znaną w przemyśle jakość i standard pracy. Wizytówką firmy na terenie Polski jest największa (spośród wszystkich producentów robotów) baza zainstalowanych i działających robotów – ponad 1700 sztuk codziennie realizujących trudne zadania w procesach produkcji w wielu branżach. Dzięki własnemu doświadczeniu COMAU projektuje swoje stacje pakowania i paletyzacji zgodnie z wymaganiami klienta i z wykorzystaniem doskonałych robotów przemysłowych własnej marki. ■

55


Biznesowe prawo jazdy Proszę zapiąć pasy, zająć właściwą pozycję do jazdy, włączyć światła – jedziemy! Rozpoczynamy kurs – którego przedmiot na pierwszy rzut oka może się wydawać utopijny – dotyczący tego, co możesz przemycić do swojej firmy z systemu zarządzania ISO 9001, jaki wprowadziłem w jednej z najlepszych szkół jazdy na południu Polski.

Z

Twojego punktu widzenia branża spożywcza i edukacyjna mają mniej wspólnego niż przysłowiowy piernik i wiatrak – bo tam przynajmniej da się odnaleźć wspólny mianownik, jakim jest mąka. A z punktu widzenia konsultanta obie te branże różnią się jeszcze bardziej. Można byłoby na tym skończyć, gdyby nie fakt, że ośrodek, o którym mówimy, aspiruje do miana najlepszego w kraju, ja zaś, zamiast być kolejnym nudnym konsultantem, zajmuję się usprawnianiem działania i optymalizacją firm w połączeniu z systemami zarządzania. Z połączenia dwóch rozwojowych podejść – klienta oraz mojego – powstał bardzo wartościowy i pouczający projekt, który – w co głęboko wierzę – zainspiruje Cię do działania. Aby tak się stało, poszukajmy najpierw punktów wspólnych.

CZEGO NIE WIDAĆ NA PIERWSZY RZUT OKA, CZYLI PUŁAPKA UPORZĄDKOWANIA Działając w branży spożywczej, na każdym kroku trzeba naginać się do istniejących regulacji prawnych oraz norm obowiązujących na rynku europejskim. Często rozwiązania te w pewien sposób narzucają kształt poszczególnym etapom produkcji żywności, określają miejsca kontroli i dokumentację, którą należy prowadzić.

Marek Mrowiec

Autor jest konsultantem specjalizującym się w optymalizacji i porządkowaniu przedsiębiorstw, w tym wdrożeniach systemu ISO 9001:2008 zorientowanych na rozwój firmy klienta.

56

W wypadku szkoły nauki jazdy sytuacja wygląda podobnie. Odpowiednie rozporządzenia oraz ustawy regulują praktycznie całe działanie ośrodka: poczynając od programu przeprowadzania zajęć, poprzez wymagania względem samego ich prowadzenia, a kończąc na narzuconej dokumentacji, jaką należy prowadzić – wszystko jest z góry określone. Podobnie każdy ośrodek nauki jazdy ma narzuconą formę egzaminów wewnętrznych i każdy podlega tej samej weryfikacji w ośrodku egzaminacyjnym. nr 2/2014


Często wdrożenie systemu ISO 9001 lub innej normy w połączeniu z komputerowym systemem sterowania w pewnym sensie „zabetonowuje” istniejący stan rzeczy poprzez nadmierne skupienie się na utrzymaniu tych norm Podstawiając w miejsce kursanta dowolny produkt spożywczy, moglibyśmy z dużym prawdopodobieństwem opisać sytuację w Twojej firmie. Tryb hodowli lub uprawy, sposób przetwarzania, warunki, jakie należy zapewnić, wymagane zapisy potwierdzające jakość oraz odpowiednie kontrole i dopuszczenia, by produkt trafił na rynek – wszystko to narzucone jest z góry. Czy takie uporządkowanie jest złe? Jako obywatel tego kraju cieszę się, że na drogach poruszają się osoby, które musiały przejść przygotowanie o chociaż minimalnym standardzie, sięgając zaś do lodówki po jogurt, nie muszę bać się tego, co znajdę w środku. Dlaczego więc tak bardzo rozwodzę się nad wszelkimi uregulowaniami? Powód jest jeden, za to bardzo ważny: narzucone standardy bardzo skutecznie usypiają rozwój. Jeśli jest jakaś przyczyna, dla której tak wiele firm w branży spożywczej (lub ośrodków nauki jazdy!) zatrzymuje się w rozwoju, dobijając do niewidzialnej ściany, a tylko nieliczne wystrzeliwują daleko do przodu – to tkwi ona właśnie w tym. Często wdrożenie systemu ISO 9001 lub innej normy w połączeniu z komputerowym systemem sterowania w pewnym sensie „zabetonowuje” istniejący stan rzeczy poprzez nadmierne skupienie się na utrzymaniu tych norm.

JAK PRZEBILIŚMY SZKLANĄ ŚCIANĘ Z moim klientem było tak samo. Przez długie lata ośrodek się rozwijał – zatrudniał do kilkunastu instruktorów, rozbudowywał swoją siedzibę i coraz więcej inwestował w marketing, co w połączeniu z pochlebną opinią rozpowszechnianą pocztą pantoflową pozwoliło zbudować całkiem sprawny biznes. Problem w tym, że gdy się tam pojawiłem, od pewnego czasu stał on w miejscu, zarówno jeśli chodzi o wyniki zdawalności, liczbę kursantów, jak i samą organizację firmy.

Poszukując dróg rozwoju, właściciel ośrodka wpadł na pomysł podniesienia standardów i wzmocnienia prestiżu poprzez wdrożenie systemu jakości według ISO 9001. I choć w tym miejscu powinien nastąpić happy end, nagle pojawiły się schody. Każda firma konsultingowa obiecywała to samo: szybki certyfikat, dobrą cenę i uporządkowanie już uporządkowanej firmy – czyli zestaw, który nie do końca odpowiadał potrzebom właściciela. Poprzez znajomych zaczął on więc szukać osoby, która nie tylko wprowadzi mu w firmie taki system, lecz także sprawi, by jego biznes rozwinął skrzydła. W ten sposób nawiązaliśmy współpracę i wspólnie stworzyliśmy coś, co pokazuje, gdzie leży prawdziwy potencjał dobrego systemu zarządzania, w tym wypadku przy udziale normy ISO 9001. Ponieważ bieżące procesy firmy były już poukładane, wyszliśmy od strategii, łącząc to z ustaleniem wymaganej w normie polityki jakości. Wystarczyło nam jedno spotkanie, na którym właściciel ośrodka wypowiedział na głos to, co dobrze wiedział już wcześniej, lecz co uleciało mu pod natłokiem codziennych problemów – swój pomysł na rozwój firmy. Wizja zakładała zajęcie pozycji najlepszego i najczęściej wybieranego ośrodka w regionie, a najważniejszymi jej punktami były: bezstresowość nauki w połączeniu z jej bardzo wysoką skutecznością oraz nowoczesne technologie wspomagające oraz komfort. Jak się okazało, firma posiadała elektroniczny arkusz kalkulacyjny zawierający informacje o prawie 5000 przeszkolonych osób z przypisanymi do nich instruktorami oraz wszystkimi danymi kontaktowymi. Istniały też kwestionariusze, jakie każdy kursant wypełniał po zakończeniu kursu – rozdawano je jednak podczas ostatniej jazdy, zaś brak anonimowości wpływał na wyniki ocen. Dokumentacja dotycząca instruktorów oraz plany przeglądów pojazdów były prowadzone na wysokim poziomie – poza przerzuceniem do komputera i wprowadzeniem automatycznych powiadomień o konieczności przeglądów niczego do nich nie dodawałem. Pozostało pytanie, jakie rewelacje w takim razie wprowadzić, skoro teoretycznie wszystko jest już poukładane? Szczególnie że zasoby na transformacje były ograniczone. (Zwróć uwagę na to, że w systemach jakości nie chodzi o samo poukładanie, ponieważ ich prawdziwą istotą jest ciągłe doskonalenie spójne z polityką firmy, łącznie z współpracującymi procesami pomocniczymi oraz zaopatrzeniem. Stawiamy więc cele i wykonujemy PDCA, czyli tzw. cykl Deminga: Zaplanuj–Wykonaj–Sprawdź–Popraw).

57


TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ Aby doskonalić zgodnie z normą, musimy cykl Deminga uzupełnić o dwa dodatkowe punkty – zbieranie i analizę danych. W tym wypadku danymi była zdawalność egzaminów. W tej dziedzinie trudno jednak wprowadzać udoskonalenia, potrzebowaliśmy więc czegoś jeszcze – informacji, w którym miejscu kursantom powinęła się noga. By je odnaleźć, wprowadziliśmy zmiany w elektronicznej bazie kursantów oraz samej procedurze postępowania. Osoba z działu administracyjnego dzwoniła do kursanta, by zapytać, jak mu poszło na egzaminie. Jeśli zdał, gratulowała mu, a równocześnie proponowała polecenie ośrodka znajomym, kusząc prezentem w postaci godziny jazdy na trolejach (kółkach symulujących poślizg, służących do doskonalenia bezpiecznej jazdy). Zwiększyło to i usystematyzowało obrót. Klientom, którym się nie udało, proponowano natomiast promocyjne pakiety doszkalające. Najistotniejsze, że w ten sposób powstawała gigantyczna baza miejsc, w których najczęściej w danych miastach potykali się kursanci. Ponieważ mieliśmy już w bazie powiązanie kursanta z instruktorem, od razu wiedzieliśmy, jaka jest skuteczność każdego z nich. Z badania klienta uczyniliśmy szczere rozmowy, uzupełniając kwestionariusze o pytania otwarte. Z odpowiedzi wynikało, że bezstresowość idealnie łączy się ze zdawalnością, ponieważ ludzie najbardziej boją się nieznanego. Ankiety stały się prawdziwie anonimowe, znalazły się w nich także pytania o instruktorów. Połączyliśmy więc analizę danych z ciągłym doskonaleniem i celami strategicznymi: • znając skuteczność poszczególnych instruktorów oraz uwagi, jakie zgłaszali wobec nich kursanci, wprowadziliśmy grupy wsparcia, w których ramach najlepsi pomagali słabszym kolegom rozwiązywać problemy; • na cyklicznych spotkaniach instruktorów omawiane były szczegółowe wyniki skuteczności z naciskiem na problematyczne lokalizacje na trasach, dzięki czemu wszyscy na bieżąco wiedzieli, na co zwracać uwagę swoim kursantom – realizując tym samym wymierny cel poprawy zdawalności; • by wykazać się dobrym podejściem do kursantów, zmniejszyć ich stres (kolejny cel strategiczny!) oraz tanim kosztem podnieść obroty, firma opracowała książeczkę ze zdjęciami i omówieniem wszystkich newralgicznych miejsc egzaminacyjnych; • książeczkę otrzymywał każdy klient, co obniżało poziom jego stresu, a dodatkowo pocztą pantoflową

58

rozchodziła się wśród grupy docelowej informacja korzystna dla budowy wizerunku najlepszego ośrodka w mieście; • pytania otwarte z ankiet przekładały się na działania doskonalące, takie jak promocje na odbiór klienta z domu w ramach zajęć czy wprowadzenie wygodniejszej strefy w poczekalni; • w materiałach marketingowych dużo silniej podkreślono pełną zgodność i stuprocentowe dostosowanie floty samochodów do wymogów dla pojazdów egzaminacyjnych, podobnie jak makiety placu manewrowego i oprogramowania komputerowego do zdawania egzaminów teoretycznych. Co najważniejsze, zmiany nie były jednorazowe. System wciąż działa i każdego miesiąca wprowadzane są w nim kolejne modyfikacje. Gdy ostatnio rozmawiałem z klientem, przymierzał się do publikacji wideoprzewodników na Facebooku.

A CO TY MOŻESZ ZROBIĆ? Oto krótka lista propozycji, które szybko możesz wdrożyć we własnej firmie: • najprawdopodobniej w związku z wymaganiami gromadzisz bogatą dokumentację: zmień więc bezmyślnie pisanie na gromadzenie właściwych danych (świetną metodą jest zbudowanie arkusza Google i rozesłanie go pracownikom – odpowiedzi zaczną spływać automatycznie); • analizuj szeroko: łącz różne elementy, szukając prawdziwych źródeł problemów i miejsc, w których na dzień dobry możesz wprowadzać zmiany niewielkim kosztem; • monitoruj dane: wybierz trzy kluczowe liczby, które będą pokazywały, w którym miejscu znajduje się Twój biznes; • wykorzystuj informacje o wpadkach oraz wszystkie informacje od klientów do szukania sposobów na likwidację problemu; • twórz grupy wsparcia – niech najlepsi pracownicy, bazując na konkretnych przykładach, pomagają słabszym kolegom; • sprawdź, czy wszystko, co robisz dla klienta, jest dostępne w Twoich materiałach reklamowych – najlepsza technologia czy najwyższej klasy produkt są nic nie warte, jeśli klient nie wie, jaki skarb trzyma w rękach; • jeśli nie masz wyraźniej wizji, co zamierzasz osiągnąć, jak to zrobisz i z jakimi klientami, będziesz gonić od okazji do okazji – stwórz wyraźną wizję swojego celu, a będzie Ci kompasem podczas codziennego podejmowania decyzji. ■ nr 2/2014


DiscoverKAIZEN engineering & production association

patron medialny

organizator

LANGAS GROUP :: WWW.LANGAS.PL :: LANGAS@LANGAS.PL :: TEL.: (22) 696 80 20 :: FAX.: (22) 355 24 08



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.