Idee
Nie wolno nam odrzucać dziedzictwa oświecenia Z prof. Tadeuszem Sławkiem rozmawia Kamil Broszko. l Zachodnia polityka w zbyt znacznym stopniu kierowała się
bieżącymi interesami, natomiast zupełnie zaniedbała historyczną refleksję na temat tego, jak się kształtowały losy Rosji i czym ona w istocie jest. l Dzisiaj niezbędna jest refleksja na temat etyki wojny. Bo przecież, nie łudźmy się, konflikty były, są i będą. Problem tkwi w tym, jak będziemy je rozwiązywać i jaki one będą miały charakter. l Kotarbiński w niewielkiej książeczce pt. „Medytacje o życiu godziwym” mówi, że spory są, będziemy w nie wchodzić, konflikty nas nie opuszczą, ale ważne jest, aby nie zadać ani jednego ciosu poza niezbędną konieczność bojową. l Niektóre z przypadków cancel culture mogą być drastyczne, a inne wręcz śmieszne. Ale to właśnie reinterpretacje w pewnym sensie ocalają tradycję – poprzez zbliżenie jej do nas i pokazanie, że ona nie jest pomnikowa. l Kiedy Jacques Derrida wyjeżdża z Algierii, nie chce specjalnie być filozofem. Jest zakochany w Camusie, sam chce być pisarzem i właściwie jest pisarzem. Dlatego napotykał trudności w świecie uniwersyteckim. l Nie jestem urodzonym Ślązakiem, ale się nim czuję. W spisie powszechnym podałem śląską narodowość jako drugą. Kamil Broszko: Jakie są najważniejsze refleksje pana profesora na temat wojny Rosji z Ukrainą? Tadeusz Sławek: Refleksje są dwie, mam wrażenie, że niezbyt oryginalne. Pierwsza dotyczy brutalności tej agresji, która przyjmuje coraz bardziej bezwzględny charakter. Druga odnosi się do postrzegania scen, które budzą grozę, o których myślimy, że przecież nie miały prawa się zdarzyć w Europie. Co zresztą też jest ciekawym rozumowaniem, bo dlaczego gdzie indziej miałyby się zdarzać, a na naszym kontynencie nie? A zatem zastanawiamy się nad źródłami tych zdarzeń, czyli zaczyna się pojawiać szersza refleksja historiozoficzna na temat Rosji, jej relacji z Zachodem, charakteru społeczeństwa i tzw. duszy rosyjskiej. W tej kwestii rozrzut poglądów jest pewnie nieco większy. Obie zaś kwestie spotykają się w punkcie, w którym każdy z nas będzie podejmował jakieś decyzje, formułował opinie czy realizował praktyczne działania na rzecz Ukrainy, na przykład pomoc uchodźcom. Ale też wszystkie te racje się przecinają – ta bezpośrednia, gorąca i historyczna. One też powinny 64
przecinać się w punkcie, w którym politycy decydujący o kształcie naszej rzeczywistości podejmują decyzje. I okazuje się, że nie można decydować wyłącznie na podstawie tego, co tu i teraz – choć jest to ważny element – bo historyczne zaplecze nie jest bez znaczenia. A dziś sami Niemcy przyznają, a Francuzi pewnie też powinni, że w zbyt znacznym stopniu ich polityka kierowała się bieżącymi interesami. Natomiast zupełnie zaniedbała historyczną refleksję na temat tego, jak się kształtowały losy Rosji i czym ona w istocie jest. Poza tym mam jeszcze jedną obserwację, która dotyczy powszechnego zjawiska, a i ja sam jestem przykładem takiej zmiany. O ile na początku wojny staraliśmy się unikać słowa „Rosja” – broniłem nawet takiego podejścia w publicznej dyskusji – bo uznawaliśmy, że to jest agresja bezwzględnej putinowskiej machiny, czyli ludzi władzy, pewnej wpływowej grupy zapatrzonej w wielkoruskie mity, o tyle teraz straciliśmy to przekonanie i bez wyrzutów sumienia zaczynamy mówić, że odpowiedzialna za wojnę jest Rosja. I to też jest kwestia do zastanowienia. Sam mówię o agresji rosyjskiej. To być może wią-
nr 1 (37), 2022