Numer 13 (luty 1997)

Page 1

911at 1 Niezależny Miesięcznik

Studentów SGH

~tOUIEr.J Ul~~7f'Płl I kto powiedział, że trzynastka nie jest pechowa... ? Jest i to jak najbardziej! Oto bowiem składam na komputerze numer trzynasty, zaś na biurku przede mną spoczywa pismo, które otrzymałem - uwaga! w Dniu Zakochanych. W piśmie tym powiadamia się Redakcję "MAGLA" o zmniejszeniu nakładu gazety o 500 sztuk, czyli do 1000. Miłość cierpieniem ... I nas nie ominęły zmiany zachodzące na naszej Uczelni. Zostaliśmy zobligowani do zmiany, a raczej do konkretyzacji naszej struktury organizacyjnej. Do chwili obecnej gazeta utożsamiana była jako organ prasowy Samorządu Studentów, co oczywiście jest nieprawdą. Z Samorządem łąc zy nas sprzęt i pomieszczenie, za użyczenie których jesteśmy tej organizacji niezmiernie wdzięczni. Nadeszła jednak pora usamodzielnienia się i stworzenia oficjalnej jednostki organizacyjnej , która będzie w stanie nawet po odejściu obecnego składu Redakcji - utrzymać gazetę przy życiu, zachowując niezależność rozumianą, jako swobodny dostęp do jej łamów dla ludzi i ugrupowań wszelkich przekonań politycznych, czy ideologicznych. Zaproponowano nam utworzenie koła dziennikarskiego, jednakże nie za bardzo podoba nam się ta nazwa. "T rójkąt" też nie wchodzi w rachubę, bo się kojarzy ... Może ktoś z Was ma jakiś pomysł na nazwę organizacji, która będzie redagowała gazetę? Jeśli tak, to napiszcie do nas! Czekamy na Waszą inwencję. A teraz z innej beczki. Mamy nadzieję, że powiodło się Wam w sesji. Tym, którzy jeszcze mają coś do tyłu , życzymy powodzenia. Wszystkich, którzy doskonale bawili się w ferie, zapraszamy do udziału w konkursie fotograficznym (info: str. 19). Jacek Polkowski

Niezależny Miesięcznik

poszukuje _.

PISMAKOW WYMAGANIA (w nieprzypadkowej kolejno śc i): • poziom tekstów, jak na studenta przystało; • umiejętno ść obsługi maszyny do pisania (czyt. komputera, bo nikt przecież nie będzie przepi sywać Twoich artykułów); • duża autoironia oraz samo- i obcokrytycyzm; • znajomość archaicznego pojęcia "śmiech"; • pasja społeczn ikowska (nie musimy chyba dodawać, że zarobki są żadne - lepiej więc nie mieć rodziny na utrzymaniu); • brak doświadc zenia dziennikarskiego (znaczy się św ieżość spojrzenia); • duża odporno ść na krytykę i złośliwe szyderstwa; • satyryczne zacięcie-pogięcie; • elementarna kultura i nieuleganie wpływom ; • zdrowie bycze, cierpliwość anielska, cechy pionierskie, znajomość historii z zakresu rozwoju manufaktury ... (Gutenberg) GWARANTUJEMY: + fascynującą pracę o nowatorskim charakterze; + wspaniałą zabawę w dziennikarstwo; + całkowitą wolność słowa i swobodę wyboru tematyki artykułów; + niegodziwe zarobki (tzn. żadne i nigdy); długie urlopy chorobowe Oferty prosimy przesyłać na adres magiel @sgh.waw.pł Decyduje data stempla internauckiego i kolejność zgłoszeń.

bierz to!!!

Vice Miss Polonia o sobie;

.. . t

-Nowy stary kącikfilmowy- "'" tes gra"e• -ZYCie to nie YEAH! bajka - wróciło!!! -Studenta SGH portret własny - sami o sobie... b-~atfr- czarny kącik muzyczny;

-Zimowy Konkurs Fotograficzny -już trwa!

-Co. 6ię. O. IUl6 pf6~? -przegląd prasowy; -KonkurSidło

-kolejne pytanko;

-DU:ł~h l:tfpd~n:t.,.,., -ciut o holenderskich żakach

~----------------------------~

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik

Studentów

MAGIEL

-Akademiki na linii- nmLfPSZft lnWfSTYCJft OSTftTniCH LftT; -Piłkarskie opowiastki - KM przcstro~zc;

-'lfiust fnr

1906- 1997

To nie jest nekrolog ...

w numerze m.in.: -GALERIA REKRUTAOYJNA- sztuka egzaminacyjna; Anią Kanią-

Luty 1997

UWAGA!

Dziś

-Wywiad z

nr 13

łĄezN~K BIZ P()tĄCZIN~~<!<! I nie będzie to o braku sieci w naszej szkolnej sieci internetowej ("server could be down or is not responding"), ani o braku bezpośrednich połą­ czeń lotniczych z Hollywood Uuż wszyscy klną na te pociągi) ... Będzie mianowicie o rewolucyjnym piśmie okólnym, które przykleiło się do drzw i naszego eleganckiego łąc znika - korytarza komunikacyjnego pomiędzy budynkami A i Gie. Cieszy nasze oczy zakaz "przenoszenia MATERIAŁÓW i sprzętu" przez w/w obiekt architektoniczny. N iech Was nie św ierzbi , żeby odważyć s ię i pomknąć z jakimś skserowanym wykładem albo podręcznikami przez ów połącznik. I nie chodzi o to, że boimy się , iż wybijecie sobie ząbki na ś li s kiej tera-kocie, czy też odłu­ piecie kawałek cennego schodka... Chodzi o to, że "transport materiałów powinien odbywać się przez drzwi od strony budynku Beeeee" . Co do s przętu , to współczujemy paniom lektorkom, które będą musiały mijać łącznik szerokim łukiem tylko dlatego, że taszczą magnetofon na zajęcia. Interesuje nas tylko to, czy administracja zainstalowała pokątnie jaki ś specjalistyczny sprzęt szpiegowski, aby nadzorować przestrzeganie okólnika... ? (wściBOSS)

Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

strona l


Jedną nogą

w CEMS

Na ostatnim posiedzeniu Senatu zatwierdzone zostały zasady udziału studentów SGH w Programie CEMS. Stało się tak ze względu na przystąpienie SGH do programu wymiany studenckiej pomiędzy uczelniami CEMS (pisaliśmy o tym w poprzednim numerze "Dyplom CEMS'u Twoim paszportenz ... "). Przypomnijmy tylko, że jednym z warunków, jakie należy spełnić, aby otrzymać dyplom tej organizacji jest zaliczenie semestru na jednej z pozostałych uczelni przynależących do CEMS. Po powrocie zza granicy studenci, którzy zaliczyli wymagany semestr, będą mieli zaliczane w SGH punkty według zasad określonych przez Senat. Każdy student uczestniczący w programie wymiany, będzie zobowiązany do zaliczenia za granicą co najmniej takiej liczby przedmiotów specjalizacyjnych Programu CEMS, jaka jest ustanowiona przez uczelnię goszczącą, jako minimum do zaliczenia semestru (wymagania poszczególnych uczelni są różne). Zaliczenie tego minimum semestralnego z uczelni goszczącej będzie uznawane przez Dziekana SD, jako równorzędne zaliczeniu minimum punktowego przewidzianego dla semestru studiów, na którym student studiowałby w SGH, gdyby nie uczestniczył w Programie CEMS. Ponadto student otrzyma "dziekańskie" zaliczenie lektoratu z języka za odpowiedni semestr. Mówiąc ludzkim językiem, zaliczenie minimum semestralnego w szkole CEMS równa się zaliczeniu całego semestru w SGH z taką ilością punktów, jaka odpowiada danemu semestrowi. Ewentualne zaliczenie przez studenta większej liczby przedmiotów niż minimalna nie będzie podstawą do uzyskania dodatkowych punktów, jednakże decyzję w tym zakresie podejmie Dziekan Studium Dyplomowego. Z kolei studenci, którzy w SGH zaliczają przedmioty w języku obcym (angielskim) objęte specjalizacją Programu CEMS, będą otrzymywali po 3 punkty za każdy przedmiot 30-godzinny.

Rok akademicki 1997/98 rozplanowany Na posiedzeniu Senatu postawiony zostanie pod dyskusję projekt "Organizacji Roku Akademickiego 1997/98". Według tego projektu zajęcia rozpoczną się: dla studentów zaocznych w sobotę 27 września, zaś dla studentów dziennych - w poniedziałek 29 września. Przerwa świąteczna trwać będzie od soboty 20 grudnia 1997 roku do piątku 2 stycznia 1998 (praktycznie więc dla studentów dziennych potrwa ona do 4 stycznia- czyli 16 dni). Piątek 31 październi­ ka 1997 roku będzie dniem rektorskim (przerwa związana ze Świę­ tem Zmarłych potrwa zaledwie 3 dni). Semestr zimowy zakończy się: dla studentów dziennych w piątek 23 stycznia, zaś dla studentów zaocznych w niedzielę 25 stycznia 1998 roku. I ponownie nie będzie wydzielonych ferii - sesja potrwa od 24 stycznia do 15 lutego 1998 roku (sesja zwyczajna - od 24 stycznia do 8 lutego, sesja poprawkowa - od 9 do 15 lutego). Semestr letni rozpocznie się - jak można się domyśleć - w poniedziałek 16 lutego, a zakończy 7 czerwca 1998 roku. Przervva na

,,MAGIEL11 -

, Swięta

Wielkanocne potrwa od piątku 1O kwietnia do wtorku 14 kwietnia 1998 roku ( 5 dni). W środę 22 kwietnia \vypadnie Dzień SGH, czyli dzień wolny od zajęć. Nie planuje się żadnych dni rektorskich w semestrze letnim, ale przypominamy, że Pani Rektor może na bieżąco ogłaszać godziny i dni wolne od pracy. Sesja letnia zwykła potrwa od 8 do 28 czerwca 1998 roku, zaś sesja poprawkowa - od 7 do 20 września 1998 roku. W najbliższym numerze poinformujemy Was o tym, czy plan został zatwierdzony i czy wniesiono do niego jakieś poprawki.

Jak studenci oceniają wykładowców••• ? Na najbliższym posiedzeniu Senatu przedstawiona zostanie informacja o przebiegu i wynikach badania ankieto\vego na temat oceny wykładowcy przez studenta. Badanie przeprowadzone zostało przez Rektorską Komisję ds. Budowy Systemu Oceny Jakości Kształcenia i Badań w maju ubiegłego roku wśród 979 studentów, w tym 441 studentów studiów dziennych oraz 53 8 - studiów zaocznych. Studenci ci uczęszczali na zajęcia prowadzone przez 24 wykładowców z 6 przedmiotów: Encyklopedii prawa, Finansów, Negocjacji, Oceny projektów inwestycyjnych, Prawa cywilnego oraz Zarządzania zasobami pracy w przedsiębiorstwie. Z analizy odpowiedzi na postawione w ankiecie pytania wynika, że średnia ogólna ocena zajęć, obejmująca 5 elementów, tj.: umiejętności dydaktyczne, znąjomość problematyki wykładu, stosunek do studentów, stosunek do zajęć oraz korzyści wyniesione z zajęć, wyniosła 5,45 w skali siedmiopunktowej. Zajęcia na studiach dziennych zostały ocenione nieco wyżej (5,65) niż na studiach zaocznych (5,29). Na studiach dziennych najwyższą średnią ogólną ocenę uzyskały zajęcia z Zarządzania zasobami pracy w przedsiębiorstwie (6,07), a najniższą­ zajęcia z Prawa cywilnego (5,11). Na studiach zaocznych najwyżej oceniono również zajęcia z Zarządzania (5,80), zaś najniżej - Podstawy finansów (4,89). Szczegółowa ocena ząjęć dydaktycznych dotyczyła natomiast takich elementów, jak zdolność wykładowcy do jasnego przekazywania treści, jego zdolność do nawiązywania kontaktu ze słuchaczami, umiejętność zainteresowania tematyką, umiejętność pobudzania do przemyśleń związanych z treścią zajęć, starania wykładowcy uła­ twiające późniejszą samodzielną naukę studenta, stworzenie przez wykładowcę możliwości oceny postępów w nauce przedmiotu w trakcie semestru oraz ogólną jakość wykorzystywanych przez wykładowcę pomocy dydaktycznych. Powyższe elementy oceniane , były w skali od 1 do 5. Srednia szczegółowa ocena prowadzenia badanych zajęć w SGH wyniosła 3,30, w tym 3,54 na studiach dziennych, zaś 3,10 na studiach zaocznych. Najlepiej oceniono Negocjacje (4,04), najgorzej zaś Podstawy finansów na studiach zaocznych (2,84). Z wynikami ankiety zapoznani zostali oceniani przez studentów wykładowcy, ich kierownicy oraz Władze Uczelni. Miejmy nadzieję, że wpłynie to pozytywnie na jakość oferowanych wykładów ...

Niezależny Miesięcznik

Studentów SGH, ukazuje się od grudnia 1995 roku, bezpłatny Druk: Oficyna Wydawnicza SGH; Nakład: 1000 egzemplarzy, rozprowadzany na terenie SGH Skład redakcji: Redaktor Naczelny: Jacek Polkowski, Dział Muzyczny: Barbara Bielska, Mikołaj Specht, Dział Komentarzy Polityczno-Gospodarczych: Daniel Jasiński, Dział Felietonów i Wywiadów: Bianka Dźwigała, Dział Sportowy: Grzegorz Radzie· jewski, Dział Promocji i Reklamy: Wojciech Miller, Dział Filmowy: Piotr Bolak, Dział Turystyki i Internetu: Dariusz Jaworski, Aferzystka: Dorota Drozd Adres Redakcji: Aleja Niepodległości 162, pok. 2A, 02-554 Warszawa, telefax: (0-22) 48-72-23 Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i przeredagowywania nie zamówionych tekstów. Wszelki e uwagi i odpowiedzi na nasze konkursy można przesyłać przez sieć Internet na adres magiel@sgh.waw.pl lub music@sgh.waw.pl Przedrukowywanie jakichkolwiek fragmentów gazety bez zgody Redakcji jest zabronione!!! Strona internetowa gazety pod adresem: http://akson.sgh.waw.pl/----magiel

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

strona 2


Kół

JVasi górą/

PowstaJa Rada

Pod koniec stycznia Pani Rektor, prof. Janina J óźwiak, otrzymała pismo od Wicedyrektora Śląskiej Międzynarodowej Szkoły Handlowej - prof. Wojciecha Popiołka, w którym to piśmie zawarta jest informacja o sukcesie, jaki grupa studentów SGH odniosła w zorganizowanym przez tę uczelnię III Ogólnopolskim Turnieju Zarzą­ dzania. Otóż, drużyna reprezentująca SGH, w składzie: Maria Aluchna, Justyna Hak, Grzegorz Łętocha, Rafał Przelaskowski i Grzegorz Skrzypczyk, wykazala się bardzo szerokim zakresem wiedzy oraz ogromnym zaangażowaniem w przygotowaniu wszystkich opraco\vań konkursowych i zdobyła wyróżnienie za najlepszy wynik finansowy oraz za najlepszy system kontroli zarzą­ dzania. W piśmie stwierdza się ponadto, iż Jury Challenge Management, składające się z kadry kierowniczej banków oraz firm krajowych i zagranicznych, bardzo wysoko oceniło poziom reprezentacji SGH. Jednocześnie do dokumentu załączone zostały foldery zawierające informacje o konkursie i jego przyszłej edycji, która odbędzie się jesienią bieżącego roku. Znalazły się tam też wnioski zgłoszeniowe do turnieju opatrzone gorącą prośbą o zainteresowanie studentów SGH udziałem w tej imprezie, co niniejszym czynimy. W przyszłości postaramy się napisać Wam więcej o Challenge Management Polska, a także o tym, w jaki sposób przystąpić do tego konkursu.

W styczniu bieżącego roku doszło do przełomowego wydarzenia w dziejach kół naukowych działających na naszej Uczelni. Utworzona została bowiem Rada Kół Naukowych SGH. Jest ona nieformalną jeszcze organizacją, skupiającą przedstawicieli wszystkich zarejestrowanych obecnie kół naukowych. Do tego grona wchodzą również koła przeprowadzające obecnie proces rejestracji. Proces integracji studenckiego środowiska naukowego rozpoczął się już w semestrze letnim roku akademickiego 1995/96 i polegał z początku na organizowaniu spotkań przedsta\vicieli poszczególnych kół. W spotkaniach tych uczestniczył ówczesny Pełnomocnik Rektora ds. Studenckiego Ruchu Naukowego - dr Dariusz Kaliński. Po wakacjach, z inicjatywy nowego Prorektora ds. Studentó\v, profesora Adama N o g i, rozpoczęto prace nad poprawą warunków organizacyjnych i finansowych kół studenckich \V SGH. W związku z róż­ nymi projektami uregulowań zasad przyszłej działalności kół, w grudniu odbyło się seminarium poświęcone tym kwestiom. Zaowocowało ono stworzeniem regulaminu przyszłej Rady Kół Naukowych. Na spotkaniu przedstawicieli kół naukowych z nowym Peł­ nomocnikiem, panią Małgorzatą Podgrodzką, w dniu l O stycznia, jednomyślnie przyjęto regulamin i powołano do życia Radę Kół Naukowych SGH. 13 stycznia dokonano wyboru Przewodniczącego Rady, którym został Krzysztof Piech ze Studenckiego Koła Naukowego Gospodarki i Kultury Japońskiej. Na tym samym spotkaniu przedstawione zostało zapotrzebowanie kół na środki finansowe ze strony Uczelni w 1997 roku. K \Vota ta, na którą złożyły się zapotrzebowania zgłoszone przez 17 kół, wyniosła łącznie 115 917 zł. Jednakże w 1995 i 1996 roku U czelni a przeznaczyła na działalność kół zaledwie po 3 5 000 zł na każdy rok, tak więc nie należy chyba się spodziewać nagłego potrojenia wielkości tych wydatków. Koła uzyskały od Prorektora ds. Studentów ustne zapewnienie, iż otrzymają one w tym roku sumę nie mniejszą niż 50 000 zł.

Europejskie Grand Prix w Fotografii Wyższa szkoła

biznesu Edhec, jedna z sześciu najlepszych szkół wyższych Francji, organizuje w tym roku Europejskie Grand Prix w Fotografii adresowane do wszystkich studentów z całej Europy. Sugerowanym tematem konkursu jest "Dangerous Liaisons", co w wolnym tłumaczeniu znaczy "Niebezpieczne związki". Uczestnicy konkursu nie wnoszą żadnych opłat i mogą do niego przystąpić jako grupa reprezentująca koło fotograficzne lub szkołę, albo jako osoby indywidualne, z tym zastrzeżeniem, iż należy wybrać tylko jeden ze sposobów. Jeżeli ktoś "wystartuje" w obu kategoriach, zostanie zdyskwalifikowany. Każdy uczestnik konkursu ma prawo złożyć maksymalnie pięć zdjęć, które mogą być czarno-białe lub kolorowe. Maksymalny format zdjęć to 20x30 cm dla zdjęć czarno-białych i 24x30 cm dla zdjęć kolorowych. Można stosować dowolne techniki fotograficzne. Każde zdjęcie musi być zaopatrzone w dane kandydata: imię, nazwisko, adres, tytuł i ewentualnie nazwę zastosowanej techniki. Jury, złożone z profesjonalistów, wyłoni zwycięzców w czterech kategoriach: najlepsze zdjęcie, pomysłowość, najlepsza technika czarno-biała, najlepsze zdjęcie kolorowe. Nagrodami będzie m.in. wspaniały, nowoczesny sprzęt fotograficzny, a także wycieczki, prenumeraty magazynów fotograficznych, itd. Organizatorzy zatrzymają przysłane zdjęcia, zastrzegając sobie prawo do ich swobodnego użytku, np. w celach reklamowych. Nadesłane prace zostaną zaprezentowane na wystawie pokonkursowej . No i wreszcie najważniejsze ... Ostateczny termin przysyłania prac upływa 12 kwietnia 1997 roku. Zdjęcia należy wysyłać na adres: FOTOMAS EDHEC; European Grand Prix in Fotography; 58 rue d u port; 59046 Lilie Cedex; FRANCE A teraz już całkiem na marginesie. W szkole Edhec istnieją wręcz niewyobrażalne warunki dla rozwoju wszelkich studenckich umiejętności. To, co wyróżnia tę uczelnię od innych, to bardzo dynamiczna, doskonale zorganizowana działalność przeróżnych stowarzyszeń studenckich, która znajduje silne poparcie u władz szkoły. Wśród ponad 35 takich stowarzyszeń znajduje się właśnie Fotomas. Jest to szczególne ugrupowanie. Jego niezwykłość polega na tym, iż zajmuje się ono uwiecznianiem na kliszy fotograficznej wszelkich wydarzeń związanych z uczelnią, co owocuje wydawaną cyklicznie książką zawierającą fotograficzne podsumowanie danego roku. W ubiegłym roku organizacja ta zorganizowała lokalne grand prix w fotografii, które cieszyło się tak ogromnym zainteresowaniem ze

strony studentów,

postanowiono

rozszerzyć

ten konkurs na

całą

Europę. Prawdę mówiąc,

my także staramy się "zadziałać" na tym polu i jak do tej pory udaje się nam to z niezłym skutkiem.

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

Naukowych SGH

Do kogo z jakim problemem••• W ostatnim numerze podaliśmy Wam skład nowowybranego Samorządu Studentów naszej Uczelni. Chcieliśmy Was teraz poinformować o tym, iż odbyło się już pierwsze, powyborcze zebranie tej najważniejszej ze wszystkich organizacji studenckich. Zebranie to zwołane zostało w celu wyboru nowych władz, a także aby wyłonić przewodniczących poszczególnych komisji i przedstawicieli studenckich do Senatu SGH oraz komisji senackich. Przewodniczącym Samorządu \vybrany został Michał Wigurski, student trzeciego roku. Przewodniczącym Komisji Rewizyjnej, pełniącej kontrolę nad działalnością Samorządu, został Andrzej Szejna- student piątego roku. Szefem Komisji ds. Kultury, która od wielu już lat organizuje nam wspaniałe imprezy w Auli Spadochronowej, został Daniel Kosiński (I rok). Miejmy nadzieję, że z pomocą swych starszych kolegów szybko nabierze doświadczenia. Przewodniczącym Komisji ds. Współpracy z Zagranicą został Marcin Studniarek. Nie zmieniło się kierownictwo trzech komisji - na czele grupy osób, które rozpatrywać będą wnioski o zakwaterowanie w domach studenta SGH pozostał Marcin Żelazek (III rok), szefem Komisji Stypendialnej, zajmującej się stypendiami naukowymi, socjalnymi oraz zapomogami, nadal będzie Bianka Dźwigała (III rok), zaś Jaromir Wojciechowski (IV rok) pozostanie Przewodniczącym Komisji Odwoławczej, która rozpatruje od\vołania od decyzji Komisji ds. Akademików oraz Komisji Stypendialnej. Utworzono pięć nowych komisji: ds. Sportu (Grzegorz Radziejewski - V rok), ds. Studiów Zaocznych (Marcin Kwiatosz - st. zaoczne), Informatyczną (Jaku b Charaszkiewicz - I rok), ds. Studenckiego Ruchu Naukowego (Tomasz Wojtyś - IV rok) oraz ds. Współ­ pracy Międzyuczelnianej (Ireneusz Dąbrowski - IV rok). Przedstawicielami studentów w Senacie SGH zostali: Jakub Charaszkiewicz, Łukasz lniarski, Marek Laszuk, Marcin Żelazek, Andrzej Szejna oraz Michał Wigurski. Wiceprzewodniczącymi Samorządu zostali

Bianka Dźwigała i Marcin Żelazek. Jak łatwo zauważyć, 11 z 27 osób tworzących Samorząd (prawie 41 %!) to przewodniczący jakichś komisji. Tak trzymać!

nr 13

Luty 1997

strona 3


GALERIA REKRUTAGYJNA Omawianie ankiet dotyczących egzaminów wstępnych mamy już za sobą, czas więc najwyższy na przegląd "radosnej twórczości" rekrutacyjnej ... Zapraszamy Was do krótkiej przechadzki po naszej galerii i przyjrzenia się temu, co oprócz "esencji wiedzy" pojawiało się w pracach kandydatów na studia w SGH, którzy przedzierali się przez egzaminy wstępne w lipcu 1996 roku ... To, co zobaczycie poniżej, stanowi najciekawszą próbkę "wyłowioną' ' z ogromnych stert tysięcy kartek prac i brudnopisów. Naszą przechadzkę po "galerii rekrutacyjnej" zaczniemy od wzorów klasycznych opartych na tradycyjnej kratce. Pojawienie się tego typu deseni w pracy lub w brudnopisie wskazuje na to, iż źródła wiedzy kandydata z zakresu przedmiotu egzaminowego uległy wyczerpaniu, w związku z czym - aby przeciwstawić się wszechogarniającej nudzie - zabiera się on do kreślenia i zamalowyvvania "oklepanych" kwadracików ... Próbka poniżej ...

Przejdźmy

teraz do wzoru bardziej pracochłonnego i zajmującego niezaprzeczalnie większą powierzchnię. My nazwaliśmy go "Krzyże" (po prawej). Ciekawe, czy ta urocza makatka wyrażać ma stan wewnętrzny jej autora. Czyżby naprawdę te pytania były aż takie straszne ...? Poniżej trochę "kubizmu" rekrutacyjnego w stylu Miró, czy też Picassa... Mamy więc "Nike w locie", "kubistyczną futbolówkę", "samca nietoperza", i wreszcie "autoportret autora" ... Zresztą sami możecie sobie ponazywać te cuda, jak tylko chcecie .. .

-- -----

Jeżeli już jesteśmy

w temacie modernizmu, proponujemy dwie prace naszych ambitnych, choć dopiero rozpoczynających swą karierę, lokalnych surrealistów. Obok mamy więc "Równinne pola Kasty li i w świetle zachodzącego

wybitne

słońca",

zaś

poniżej

dzieło

" Sekretna wiedza starożytnego Egiptu" - obraz utrzymany w stylu szkockiej kratki ...

~MAGIEL

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

strona 4


Zaprezentowany po lewej szkic być może przedstawia wizję szklanych domów. A może jest to swojska zabudowa wiejska, za którą autor - prześladowany obecnie r;J&.~~I testem z języka- tęskni, jak za matczynym ciepłem? Tęsknotę za rodziną, za wią­ żącym się z nią bezpieczeństwem i beztroską lat dziecięcych wyraża także widoczek z sadem po prawej stronie. Z drugiej strony, może on symbolizować drogę ===::::::;~--~:-:- donikąd, jaką dla wielu nieszczęśników stanowią egzaminy wstępne do SGH ... Ta rozczulająca postać po lewej to niewątpliwie jeden z rodziców artysty-kandydata, do którego kandydat z pewnością tęskni w tak trudnym życiowym momencie (choć może to być także przedstawiciel jakiegoś swoistego gatunku cz\voronoga widziany z lotu ptaka... ). Rysunek po prawej przedstawia ciemne okulary, ...__ ___.będące jak te klapki, co padły kandydatowi na oczy na widok pytań. Jednakże, jeżeli połączymy oba oma- .....__ _ _ _ _..... wiane rysunki, będziemy musieli stwierdzić, że ta postać po lewej to jednak jest mama... Zostawmy ....----... jednak tęsknoty i przejdźmy do obaw ... Bo właśnie obawę przed upływem czasu ~ wyrażać może ten mały dzwoneczek zaprezentowany obok. Pewne polskie powiedzenie nasuwa jednak inną interpretację tego rysunku, a miano\vicie taką, iż kandy..__ _ ___. dat wszakże słyszy, że dzwony biją, ale niestety nie wie, w którym kościele ... Przejdźmy teraz do sposobów, jakimi nasi kandydaci umilali sobie czas, gdy już stwierdzali, że nie mają nic więcej interesującego do przelania na papier. Otóż, w pracach dominowały dwa rodzaje małohazardowych gier nieplanszowych, a mianowicie "kółko i krzyżyk" oraz coś, co z braku lepszej nazwy, określiliśmy mianem "gra w linie" ...

...

\..e)

.

o

~o

o

)< ~o~ )

~

{)ooxx

o

"o D

~ ~O

X'

OX

xoox oxoo

X OV X ;(x

Wspaniała

rycina po lewej, przedstawiająca uroczego motylka i jakże realistyczny kwiatek, jest z pewnością metaforą zielonej trawki, na którą autor powróci zaraz po egzaminach ... A tak na marginesie, może jest to jakaś zawieruszona praca kandydata do sąsiadującej SGGW? W każdym razie "Hasta la vista baby! " chcia..__ _ _ _ _ _ _ _ __ _ _ __. łoby się zawołać za autorem tego malowidła ... A teraz rarytasy w naszej kolekcji dzieł sztuki! Poniżej macie okazję przyjrzeć się metodom porozumiewania się

...Sfl

~

'

JJ.

rł Lt ·

5~~

~

·

l

f'' .Sl~ . ::==========================::::

mógł

pomiędzy

kandydatami ...

poradzić pisownią

bitnie nie sobie z angielskiego słowa "deny''. Próbował więc "dynye" i "dyny", dochodząc wreszcie do właściwej wersji. Nie będąc

;L~&--;(~ {~~a~ó!.e~~~:Yt~!~zr~:~~~z;~~o~~!~i ..:o

pomoc ,c- rl/ LJ lJDh , ~ ii!lf~ , ~ y ~ .....__ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ __. Zródłem powstania kolejnego rysunku był najprawdof F= podobniej łapczywie chłepczący wodę z butelki sąsiad autora tego zapytania. Swoją drogą, jest to ,..--'{ bardzo rozpraszające, gdy ktoś obok ciebie zawzięcie mlaska, pluska i przełyka ślinę ... A nie ..__ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ __.wspomnimy już o uczuciu pragnienia i głodu, które te dźwięki mogąpodświadomie wywołać. Co to znaczy "pisz większymi", każdy chyba wie i nie trzeba tego komentować. W końcu nie wszyscy mają na tyle sokoli wzrok, aby móc zapuszczać żurawia do pracy kolegi siedzącego dwa rzędy niżej ... Czwarty rysunek to nic innego, jak tylko rozpaczliwe wołanie o pomoc w bardzo światowym stylu. Ciekawe tylko, czy siedzące najbliżej osoby znały akurat język angielski? Czyż nie lepiej było wystosować ten apel w kilku narzeczach, a przynajmniej we wszystkich oficjalnych językach ONZ ... ? Pozo~~~ w temacie międzynarodowych~----------------------~ dialektów, załączamy do naszej galerii obrazek, będący zwiastunem nowej fali rodem prosto zza oceanu. Po lewej stronie praca jednego z przedstawicieli kierunku ...__ _ _ _ _ _ _ _ _....." populamie zwanego "szityzmem'' ... A tak na marginesie, ciekawe, do kogo skierowane było to przekleństwo ... ? Z prawej strony, drodzy zwiedząjący, widzimy próbkę desperacji, jaka -~ _·- · - ~ momentami udzielała się niektórym kandydatom. Nie będziemy się zagłębiać w treść zadania, jakie należało rozwiązać, ponieważ sami jej nie znamy. Wnioskujemy jednak, iż chodziło o odnalezienie tajemniczego punktu G (point) , którego autor jak widać nie znalazł ...

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

strona 5


o tym, że w zadaniach matematycznych na egzaminach wstępnych do SGH używa się jedynie liczb z przedziału od l do 33 ... I w związku z tym autor tego dzieła przygotował sobie ściągawkę, wypisując w brudnopisie wszystkie te liczby. Tylko, co tam robi ta klawiatura fortepianu ... ? Niczym jednak jest nieznajomość liczb w porównaniu z nieznajomością alfabetu ... A i takie przypadki widocznie się zdarzały. N a poparcie tych słów prezentujemy kawałek brudnopisu jednej z anonimowych kandydatek. I co widzimy? Oto pani X wypisała sobie ... prawie \vszystkie litery alfabetu - małe i duże (jakby to była wielka różnica). Dopiero po przygotowaniu sobie takiej ściągawki nasza bohaterka zabrała się do pisania pracy z historii. I chyba jej nie wyszło, choć próbowała w pocie czoła, bo\viem na kartce tej czytamy, co następu­ je: " ... (zamazane) w żaden sposób nie pasuje do tego co zawiera się w mojej pamięci pod ogólnym tytułem 'Historia' ... (zamazane) ... aczkolwiek moja apatia historyczna skutecznie utrudnia mi wstąpie (?) w mury tej uczelni jako studenta pierwszego roku i choć niewiem jak bym się starała to chyba nigdy nie dostanę się do waszej szkoły. To naprawdę zastanawiające, że na 70 pytań na które umiem odpowiedzieć wybraliście państwo 6 o których nie mam zupełnie pojęcia. Chyba mam pecha. A może się po prostu tu nie nadaję, co? lvo nic zobaczymy narazie muszę coś wymyśleć aby wysiedzieć tu jeszcze 25 minut żeby móc oddać jako tako tę pracę" ...

To, co

widać powyżej , świadczy

sytuacja naszej nieszczęsnej kandydatki naprawdę nie była wesoła, obok prezentujemy wesołą próbkę jej twórczości w temacie " Wyprawa N apole ona na Moskwę"... Cytuj emy: "P o ~---if--I.A.A.o~~.LI4..o'------~~--H-A~.6:..&'4!-=-~______!"~~1--~L..L...:::::._~ paśmie zwycięstw jakie Napoleon odnosił w Europie i nie tylko postanowilpwun~s~ b~~~ namchód kgo nmtwcym m~~em~~~~~--~~~-~~~~~~~~~~---~ Aby

potwierdzić

to,

~~~~--~~=---~~~~~--~~~-*~~~~--~

afu~~fu~skwa.kknakfufus~~o~kwaćb~w~~~~u~~~~~~~~~~~-~~~~~~~~~~~---~

noki~fu~pod~skw~ft~ak bilwę

o

sW&ę Ro~ipnewcl~~~~~~~~- -~-~~~~~~~~~~~~-~

GMweymipcyczynami&a~órychrn~na~skwę~fuprow~-~~~~~~~~~~~~~--~~~-~··-------~

po~bnkchęćpo~0uca~Eur~,~e~oaenkj~p~w~óleym~-----------------------~ berłem

cara Napoleona III. Klęska jaką poniusł była druzgocąca i zachwiała równowagę w Europie". To ,,poniusł" wzięło się najprawdopodobniej stąd, iż kandydatka zapomniała umieścić w alfabecie "ó" ... Reszty nie trzeba komentować ... Ach! Ten car Napoleon III. .. ! Uff! Dotarliśmy wreszcie do końca naszej galerii rekrutacyjnej. Na pożegnanie wypadałoby więc "trzasnąć" jakieś podsumo\vanie. Czy coś konkretnego wynika z całej tej bazgraniny? Oczywiście! Po pierwsze, bez wątpienia kandydaci na studia w SGH mogą pochwalić się niebywałymi zdolnościami artystycznymi i poczuciem humoru. Po drugie, albo szybko piszą, albo maksymalnie się streszczają, albo mało wiedzą, w każdym razie, w jakiś sposób znajdują czas na dodatkową twórczość. Po trzecie - szalenie kombinują; po czwarte, są poliglotami; po piąte ... Zostawmy to. Każdy wyciągnie z tej lekcji odpowiednie wnioski. Nas ciekawi jedynie to, ilu spośród kandydatów, których prace tu zaprezentowaliśmy, dostało się do SGH. Tym, którym się nie udało, dedykujemy ostatni "obrazek" naszej galerii, bowiem . .. na SGH;1" . ,,zno' w za rok egzamzn. ~--------------------------~

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

strona 6


rozwija ... więc potrzebne są po( działy). (Po)dział sportowy to 2 strony, muzyczny 3 strony, a filmowy to pół, albo ćwierć połowy jednej strony (to się chyba kolumna nazywa). Zawiera zazwyczaj jakieś wypociny recenzyjne. Ani to dowcipne, ani poważne ... Zapraszam więc do współ(pracy)(redagowania)(tworzenia) czegoś, co w przyszłości może rozwinąć się \V Dział Ogólnokulturalny. Pilnie poszukujemy recenzenta teatralnego i kogoś, kto mógłby cokolwiek sensownego napisać o filmie. Bo jak na razie ... Obiecujemy wydrukować pięć pierwszych recenzji, jakie do nas napłyną Gakiekolwiek by one nie były ... ). Pozdrawiamy! Kontakt: pbulak@sgh.waw.pl albo ogólnomaglowski (no wiecie magiel@sgh.waw.pl, skrzyneczka, itd.).

"MAGIEL"

się

HRES(Z)

UW AGA KONKURS!!!

David Cronenberg lubi szokować. Zaczął od filmów fantastycznych, a ostatnio bierze na tapetę tylko te utwory, które spo\vodowały skandal (vide Naked Lunch). Jego ostatni film nakręcony został według kultowej, napisanej przeszło 20 lat temu, powieści Jamesa Ballarda, o której mówiło się, że pokazuje charakterystyczne dla kultury kres(z)u XX wieku seksualne podejście do samochodów. Bohater filmu, James Ballard, mąż best body winner Debory Unger - oraz Academy Award Winner - Holly Hunter ulegają wypadkowi samochodowemu. W rezultacie lądują razem w szpitalu. Tam okazuje się, że sztywna noga to nie jedyna rzecz, jaką James wyniósł z wypadku. Coś dziwnego stało się z jego (ich) psychiką. Teraz czuje się prawie nieśmiertelny . Skoro raz uszedł pewnej śmierci, to uważa, że nic już go nie ruszy. Stwierdza, że świat konającego XX wieku nie jest w stanie mu nic zaoferować. Postanawia więc żyć na krawędzi. Sądzi, że w ten sposób otrzyma spełnienie, że kusząc los zajmie miejsce Pana Boga i sam zagra w kości o swoje życie. Kupuje więc identyczny samochód, który powoli zaczyna... zastępować mu łóżko. Znajduje także grupę terapeutyczną, dla której źródłem seksualnej przyjemności są wypadki stały samochodowe. Operator filmowy, Peter Suschity, współpracownik Cronenberga, starał się zachować równowagę (czasową również) pomiędzy w/w przyjemnościami a kolizjami. Trochę mu to nie wyszło i... forma stała się treścią. W rezultacie film dostał, obok Złotej Palmy w Cannes, zakaz wyświetlania w niektórych krajach. W USA pocięto go i skategoryzowano > 18 lat, a tam, gdzie dopuszczono go do projekcji, kręgi katolickie, jak zwykle nie widząc jeszcze filmu, "wyraziły nadzieję, że władze lokalne skorzystają ze swych uprawnień" i. .. zakażą rozpowszechniania. Myślę, że wyjdzie mu to tylko na dobre. Cel został osiągnięty. piotr hulak

CRASH Kanada 1996, 98 minut. Wyreżyserował i wyprodukował David Cronenberg , Scieżkę dźwiękową skomponował zawodowiec od mroczneJ muzyki: Howard Shore (,,Milczenie Owiec", ,, Seven ") Zagrali: James Spader, Holly Hunter, Elias Koteas, Deborah Unger, Rosanna Arquette.

AMERYKAŃSKI

BYK

Dawid Marnet -jeden z czołowych amerykańskich dramatopisarzy współczesnych - łączy w sobie dwie sfery teatru i filmu. Jest autorem scenariuszy (nominowany do Oskara '82, " Werdykt", "Nietykalni", "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy", "Ho!fa" , "Glengarry G len Ross"). Sam też wyreżyserował kilka filmów, a te, które powstały na podstawie jego scenariuszy, to w sumie sfilmowane sztuki teatralne. Widowiska takie (bo już nie przedstawienia) robi się w swoistej konwencj i. Słowo dominuje nad obrazem, dialog staje się ważniejszy od pierwszoplanowych postaci. Scenariusz,

~MAGI EL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

podejście

do samochodu zawiera niniejszy tekst (w razie wątpliwości recenzja filmowa Piotra zawiera podpowiedź). Nie chcąc, żeby komuś coś się źle kojarzyło, nie zamieszczałe(a)m synonimów słowa samochód. Nagrody prześlemy INTERNETEM, via satelita, ewentualnie podrzucimy je Wam do buta za pośrednie, twem Swiętego Mikołaja... Jakie

SAMOCHÓD -

dwa

krągłe błotniki zakończone

kulistymi światłami i znajdujący się pomiędzy nimi skomplikowany mechanizm - silnik. Samochód - stoi na szosie - znajduje się w pełnej gotowości. Zapalają się światła i delikatnie zaczyna poruszać się silnik. Dźwignia ręcznego hamulca zostaje zwolniona, a sprzęgło puszczone. Silnik powoli zaczyna wprawiać w ruch cały skomplikowany mechanizm. Samochód rusza. Najpierw delikatnie, wolno; później coraz prędzej. Powoli zaczyna nabierać prędkości. Drgający przód samochodu, zakończony wyzywająco wysuniętym do przodu zderzakiem, zaczyna poruszać się coraz szybciej. Robi się gorący, mokry od parującej z chłodnicy pary. Tłoki, twarde, lecz sprężyste, obłędnie szybko, posuwisto-zwrotnie, rytmicznie poruszające się w cylindrach powodują, że cały samochód drży. Agresywnie wysunięte do przodu podwozie przebija stawiające opór powietrze. Prędkość wciąż wzrasta. Odnosi się wrażenie, że opór po\vietrza zn iknął. Sły chać tylko narastający świst. Wszystko drży. Deska rozdzielcza cała pulsuje. Dwie okrągłe, symetrycznie ustawione diody zaczynają powoli zmeniać kolor. Ich barwa staje się coraz bardziej intensywna. Pedał gazu zdaje się przebijać podłogę. Pracujący na najwyższych obrotach silnik ryczy jak szalony. Prędkość wciąż wzrasta. Wskazówka szybkościomierza zaczyna dochodzić do końca. Zdaje się, że już nic nie potrafi zatrzymać rozpędzonego samochodu. Zaczyna parować woda z chłodnicy. Zdaje się, że za chwilę gorący olej wytryśnie z miski olejowej. Gorący, drżący, pulsujący, parujący, rozgrzany niemal do czerwoności silnik zdaje się, że za moment eksploduje ... Ołówek

zgodnie z regułami gry na filmowej giełdzie, opiera się na sztuce teatralnej , która święciła triumfy (najlepiej na Broadwayu). Widowisko takie, zgodnie z konwencją, pozbawione wizualnych atrakcji, wzmacnia się obsadą gwiazd aktorskich. Sukces gwarantowny. W taki właśnie sposób zostały zrobione ostatnie dwa filmy oparte na sztukach Dawida Mameta. "Glengarry G len Ross" z doborową obsadą (Al Pacino, Jack Lemon, Ed Harris) to, moim zdaniem, film, który powinien być pokazywany na zajęciach z Etyki Gospodarczej (albo Rynku Nieruchomości). To film o tym, jak za kilka lat będzie wyglądało życie w naszym kraju (a może już wygląda... ?). c. d na następnej stronie

nr 13

Luty 1997

strona 7


jak dzieci dla zabawy, dla zgrywu, żeby było weselej, rzucają malutką monetę ze szczytu Pałacu Kultury'? Patrząjak spada i doskonale się bawią. Czy wiecie, że moneta taka potrafi zrobić w czaszce człowieka dziurę o głębokości trzech centymetrów ... ? Małe kamyczki, zrzucane butem z wiaduktu nad ruchliwą trasą, w ułamku sekundy rozbijają szybę samochodu, powodując wypadek nierzadko śmiertelny. Pierwszy przykład (off zza kadru) rozpoczyna fi lm "Kalifornia ". Film który mówi o tym, że mordercą nikt się nie rodzi, że może nim zostać każdy, że to przypadek, albo przypadki, albo ciąg przypadków rozpoczęty przez, z pozoru nic nie znaczący, przypadek doprowadza do zbrodni. Drugi przykład pochodzi z filmu "Fun ". Tam dwie dziewczyny spędzają wspólnie dzień. Śmieją się, żartują i doskonale się bawią (tak jak w opisanym fragmencie). W rezultacie dla zabawy .. . mordują sta-

Czy

widzieliście kiedyś,

ruszkę.

Wszyscy oni nie byli urodzonymi mordercami ... Podobny przypadek zadecydował o życiu czwórki przyjaciół Uśpionych. Szczeniacki wygłup kończy się przypadkowym wypadkiem. Jednak dopiero ten przypadek doprowadzi w konsekwencji do tragedii. Rozpędzona machina zła, znajdująca swoją pożywkę w zemście, nie zatrzyma się przez kilkanaście lat. Chłopcy trafiają na rok do poprawczaka- bici, torturowani i gwałceni .. . przez 13 lat czekają na zemstę. Zgwałcona niewinność, która się mści . To kino przerabiało już wielokrotnie. Ostatnio w" Czasie zabijania". Tam ojciec, też nie w afekcie, zabija dwóch gwałcicieli swojej l O-letniej córeczki. "Robi to, co chciałby zrobić każdy z przysięgłych". Ma jednak pecha- jest czarny. Z kolei w ostatnim filmie Carlosa Saury bohaterka, po zemście, która w konsekwencji zaciera u niej granice między dobrem a złem , może na końcu umrzeć w ramionach ukochanego Antonio Banderasa. W "Uśpionych " dwaj bohaterowie na końcu także giną - ponoszą karę za to, że kiedyś przez nieuwagę, dla zabawy chcieli kogoś trochę nastraszyć. A przecież jeden z nich był głęboko wierzący. Chciał iść do seminarium. Mógł zostać dobrym księdzem ... Jak ojciec Bobby ... piotr buJak Suplement: Zarówno scenariusz (oparty na dość kontrowersyjnej autobiograficznej powieści Lorenzo Carcaterra), reżyseria i styl (zapożyczony z filmów gangsterskich m.in. Martina Scorsesee), jak też produkcja (duża kasa, duża reklama, dużo gwiazd) to dzieło zawodowca - Barry'ego Levinsona (tego od "Bugsy'ego" i "Rain man'a"). Grają gwiazdorzy dwóch pokoleń: Academy Award Winners - Robert De Niro i przepity Dustin Hoffman oraz AA Nominee

Holenderscy studenci to

dość

Na holenderskich uniwersytetach dozwolona jest sprzedaż piwa. Obok stołówki, na każdej uczelni znajduje się bar (pub?), gdzie student po skończeniu/w trakcie/w przerwie/zamiast ciężkiego dnia pracy może zrelaksować się przy kufelku piwa. W mieście zaś istnieją specjalne, zamknięte puby (members only), albo pół/ćwierć zamknięte, tzn. w określone dni tygodnia spotyka się w nich określona grupa osób. Tradycyjnym dniem spotkań holenderskich studentów jest poniedziałek. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze: duża część studentów wyjeżdża na weekendy do domów. W poniedziałek więc ponownie widzą się z kumplami (notabene: jeżeli mieszkasz daleko od miejsca, gdzie studiujesz, państwo refunduje Ci koszty wynajęcia mieszkania). Po drugie: studentom zapewnia się bezpłatny bilet wolnej jazdy - alternatywnie: albo w

~

UŚPIENI

USA, 1996 rok, 142 min. Reszta: http://www.sleepers.com

AMERYKAŃSKI BYK c.d. Zabójczy oddech recesji oraz rynkowe mechanizmy konkurencji powodują, że ludzie powoli zaczynają tracić człowieczeństwo. Będąc ostatnimi w wyścigu szczurów, boją się wykluczenia z gry ... Moja znajoma stwierdziła, że Al Pacino nie był tak wściekle przystojny w żadnym innym filmie - może szkoda, że nie zagrał w "American Buffalo" - wszak miał on doświadczenie - grał w tej sztuce przez 9 lat. "American Buffalo" to sztuka, którą Dawid Marnet napisał mając 26 lat. Wystawiona z sukcesem w 1975 roku na Broadwayu otrzymała Nagrodę Krytyków dla Najlepszej Sztuki Ameryki 1977 roku. Spektakl z udziałem Ala Pacino w roli Teacha był prawdziwym przebojem bijącym rekordy popularności na przełomie lat 70 i 80tych na scenach Nowego Jorku, Bostonu i Londynu. Po 17 latach autor przerobił sztukę na scenariusz filmowy. Powstał z tego film wyreżyserowany przez Michaela Corrente. Tytułowa moneta (z wizerunkiem bawołu) zwraca uwagę właściciela sklepu ze starociami dopiero wówczas, gdy sprzeda ją za 50 dolarów. Czując się oszukanym, postanawia się zrewanżować i odzyskać pięcio­ centówkę ... wraz z całą kolekcją, do której trafiła . Kiedy planuje skok ze swoim młodzieńczym podopiecznym, na scenę wkracza trzecia osoba dramatu .. . Dustin Hoffman. Kameralny, rozgrywający się przez póhorej godziny we wnętrzu sklepu ze starociami, film opowiada o rzeczach starych jak świat: o marzeniach, przyjaźni , strachu, lojalności, honorze, uczciwości. Dawid Marnet po raz kolejny udowodnił, że to nie kolosalny budżet robi film .. . że mały , kameralny aż do bólu, film może przewyższyć superprodukcję ... że Dawid może wygrać z Goliatem ... piotr buJak AMERICAN BUFFALO USA, 1996 rok Scenariusz, zachowujący wszystkie trzy jedności klasycznej tragedii, wg własnej sztuki napisał Dawid Mamett. Wyreżyserował Michael Corrente Zagrali: Dustin Hoffman (ten ze starą papierową torbą na głowie) , Dennis Franz (ten gruby) oraz Sean Nelson (ten czarny).

balangowa grupa ludzi. Przyjrzyjmy się bliżej, co w tym temacie mają ONI, a czego nie mamy MY.

I. Student's pub

~MAGIEL

- Brad Pitt i Kevin Bacon. Wszystko jest OK ... dopóki fi lm nie zamieni się w dramat sądowy, gdyż sceny na sali obrad przypominają miejscami stary, wyrzucony, podarty marynarski worek z konieczności pozszywany linką do robienia węzłów o grubości przynajmniej pół centymetra.

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

tygodniu, albo w weekendy. Bilety są tam normalnie dość drogie, więc wszyscy studenci wybierają bilety tygodniowe (pięciodniowe). Po trzecie i następne, jak mówią, dobrze jest zacząć tydzień od czegoś mocmeJszego .

II. Fratenity House-Sanctus Laurentias To coś , czego nie ma i chyba długo nie będzie w Polsce. Większość studentów zrzeszona jest w klubach studenckich. W każdym klubie tworzą się kumpelsko-koleżeńsko-przyjacielskie paczki. Na znak swojej odrębności kupują takie same tanie garnitury, kamizelki, krawaty oraz kurtki. Na plecach swoich uniformów (nigdy nie pranych, bo That 's cool) wyszywają maszynowo, albo wypisują sprayem przez szablon dużymi literami nazwę swojej paczki, np.: Demons, Psychols, Goods, Champions (ci ostatni mają nawet swój hymn - zgadnijcie, jaki?). c. d. ~

nr 13

Luty 1997

strona 8


lDUTCHI Każdą paczkę

tworzy około l O osób, zaś jeden klub składa się z kilkunastu, jeżeli nie kilkudziesięciu grup . Klub ma swoją siedzibę w oddzielnym budynku (albo dom do rozbiórki, albo hangary, albo opuszczone domy na obrzeżach miasta) . Tam też znajduje się stołówka, kilka barów oraz dużo pokoi z wygodnymi fotelami, gdzie przy kufelku piwa można prowad zić całonocne dysputy. A propos piwa -jest ono tam o połowę tań sze ni ż w zwykłym pubie, ale w barze możesz kupić minimalnie dwa piwa. Kupno jednego oznacza, że jesteś asshole, który nawet nie ma kompana do szklanki. Można tam również zamówić metr bieżący piwa - 13 kufelków - oni piją w szklaneczkach po 0.2-0,33 l - na drewnianej , bąd ź plastikowej podstawie. Fakt ten j est obwieszczany gongiem du żego dzwonu wiszącego przy każd y m barze. Taki sam kilkukrotny d źw ięk oznacza, że osoba dzwoni ąca stawia browarki wszystkim stojącym przy barze. Oba dzwonki oznaczają w każdym razie, że ktoś coś oblewa.

Klub ma ściśle określoną hierarchi ę (od jeżdżącego 3-metrowym Lincolnem prezydium do fresh-menów) oraz dużo zasad, które nierzadko dla kogoś z zewnątrz wydają s ię absurdalne (trochę przypominają falę). Na przy kład , jeżeli jeste ś z niższego roku, masz obowiązek ustąpić miejsce komu ś, kto studiuje dłużej, albo je że li ubierzesz się zbyt elegancko (wszelki szpan jest zabroniony), mogą ci dla przykładu urwać kies zeń od koszuli; gdy, nie daj Boże , założysz białe skarpetki, to ... w ogóle nie będziesz wpuszczony do ś rodka. Musisz także uważać, żeby nie usiąść na fotelach na podwy ższeniu (te są allowed tylko dla studentów dwóch ostatnich lat i prezydenta, który zazwyczaj już dawno powinien był skończyć studia). Klub jest otwarty 24 godziny na dobę i jak mówią Holendrzy o każdej porze dnia i nocy mo żesz tam spotkać przyjazną du szę .

Seminarium w Rotterdamie odbyło się w ramach Międzynarodowej Wymiany Studenckiej " International Week" organizowanej przez Zrzeszenie Studentów Polskich. piotr hulak

Wywiad z ••• A\1 ru naJ 1~ nHBJ naszą

\Y'm

Wojtek Wojciechowski: Skąd pochodzisz, czy masz rodzeństwo ? Ania Kania, studentka II roku SGH, Vice Miss Polonia 1996: Jestem z Bielska Białej. Mam dwóch braci i siostrę. Kiedy tylko mog ę, j eżd żę do domu i spęd zam czas ze swoim rodzeństwem. Ja jestem naj starsza, moja siostra ma pięć lat. Jakie masz zamiłowania, zainteresowania? Jak lubisz spędzać wolny czas? Uwielbiam chodzić do teatru. Na przedstawienia chodzę tak często, jak tylko mogę. Wybieram głównie Teatr W spółczesny. Czasami kino, ale tylko wtedy, gdy grają jakiś dobry, sprawdzony film . Czytam też chętnie książki , głównie w czasie wakacji, gdyż wtedy mam więcej wolnego czasu. Du żo s ię uczę. Chciałabym wszystko dobrze po zaliczać. Może nie tyle dobrze, co w ogóle pozaliczać , żeby nie mieć potem żadnych poprawek, czy warunków. Jaka jesteś z natury? Jakie cechy swojego charakteru lubisz, a jakie starasz się wykorzenić? Przede wszystkim staram się być dobra dla innych. Jest mi żal ludzi. Gdy tylko mogę , staram się im pomagać. Może nie w wielkich kwestiach, jak np. problemy materialne. Zawsze, gdy ktoś mnie potrzebuje, gdy jest chory, cierpi, ma jaki eś problemy, nawet wtedy, gdy go nie znam lub nie darzę wielkim uwielbieniem. Po prostu mnie "złapał" . Dobroć jest chyba moją najlep szą cechą. Tych złych też mam trochę, ale o nich mówi si ę ciężej . Twoje cele i pragnienia. Jakajest ich hierarchia? Dla mnie liczy się przede wszystkim rodzina. Mam wspaniałą mamę i równie wspaniałego tatę. Kiedy ś także chciałabym założyć taką rodzinę, jaką sprawili mi moi rodzice. C hciałabym mieć dwójkę dzieci. Ale to później. Najpierw mu szę s kończyć szkołę .. . w terminie i tylko w terminie, gdyż nie wchodzi w grę zostanie "wiecznym studentem". Po ukończeniu studiów pl anuję podjąć jakąś ciekawą pracę i realizować się w niej. Czy będzie to praca związana z kierunkiem studiów? Tak. Wybrałam kierunek Zarząd zanie i Marketing, a chciałabym wziąć j eszcze dodatkowe przedmioty z Finansów i Bankowo ś ci . Na początku pragnęłaby m pracować w jakiej ś dobrej , dużej firmie . Myślałam o Fordzie, skąd otrzy małam kilka propozycji. Brałam pod uw agę również firmę Fiat Auto Poland, g d yż jestem z Bielska, ale to wiązał oby się z moim powrotem w rodzinne strony. Właściwie to j ednak jeszcze nie wiem. Na pewno na początku wybiorę jakąś du żą firmę , najprawdopodobniej w Warszawie. Co najbardziej Cię cieszy, smuci, denerwuje? Najbardziej cieszy mnie, gdy coś so bie zało żę i tą rzecz osiągnę. Bardzo często są to drobne sprawy, na przykład w życiu codzien-

~ MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nym: coś

chciałaby m obejrze ć

i akurat to się zdarza, z kimś chciałaby m s ię spotkać i tak się dzieje. Bardzo rani i drażni mnie brak czułości, współczucia dla innych ludzi i dla mnie, gdy ktoś w niemy sposób przechodzi koło drugiego, nie zwracając nań uwagi. Drażnią mnie też fałszywi przyjaciele, nietolerancja, brak wyrozumiało ś ci . Co uważasz za sukces? Czy uważasz siebie za osobę sukcesu? Jeszcze nie. Chociaż już troch ę przeszłam: skończyłam dobrą szkoł ę, jestem pilotem wycieczek zagranicznych, byłam w szkole w Stanach Zjednoczonych, osiągn ęłam sukces na etapie ogólnopolskim wyborów Miss Polonia, byłam na konkursie piękno śc i w Finlandii, gdzie też nie było najgorzej. Ale nie jest to jeszcze to. Wszystko, co chciałabym osiągnąć , wiąże się ze szkołą. To są moje główne zainteresowania. Sukces chciałabym odnieść na polu zawodowym i... rodzinnym. Tak, jak ju ż wcześniej powiedziałam , pragnę być dobrą mamą i żoną. Gdybyś mogła cofnąć czas, to co chciałabyś zmienić? Nie chciałabym niczego zmieniać . Przeszłam przez całe życie szybko i bojowo, w zasadzie wszystko, co mogłam zrobić , to zrobiłam . Rod zice pomogli mi wiele. Podejrzewam, że zrobiłam więcej niż niektórzy ludzie w moim wieku. Co wybory Miss Polonia zmieniły w Twoim życiu? Czy wpłynęły na Twoją osobowość? N ie. Nie nastąpiła we mnie żadna zmiana o s obowości. Wszyscy moi znajomi uważają, że w dal szym ci ąg u jestem taka, jaka byłam . Wcale nie jestem zarozumiała, czy cokolwiek w tym rodzaju. Nie. To, że dano mi możliwość poznania wielu ludzi, rozszerzenia kontaktów, pola widzenia oraz to, że trochę się nauczyłam i zobaczyłam , że nie wszystko jest tak prawdziwe, jak by się chciało , tak uczciwe, jak by się chciało. Dużo rzeczy załatwia się innymi drogami. Może dopiero tutaj po części s i ę zmieniłam. Z tego powodu straciłam ufność do niektórych ludzi i niektórych rzeczy, które do tej pory wydawały mi się takie prawe, takie wspaniałe. Moja osobowo ść jednak się nie zmieniła . W dalszym ciągu utrzy muj ę kontakty ze wszystkimi znajomymi , nie istnieje zupełnie jakieś wyizolowanie czy duma, bo w zasadzie z jakiego powodu? Każd y mó gł coś takiego osiągnąć , wystarczy tylko trochę pracy i chęci. Czy to, że jesteś rozpoznawana na ulicy, krępuje Cię? Nie. Do tej pory spotkałam s ię z ni ed użą liczbą takich reakcji, ale wszystkie były przyjemne. Szczególnie u nas w SGH: "0! To jest ta nasza koleżanka z TV!". To jest fajne! Także w autobusie jaki eś starsze panie zwróciły na mnie uwag ę. ciąg dalszy na następnej stronie

nr 13

Luty 1997

strona 9


Wywiad z Annq Kaniq... Chyba dobrze wyg ląd ałam na ekranie, bo wszyscy ludzie, których spotykałam , mówili: "0! Bardzo ładnie pani wyglądała wtedy w telewizji". Więc nie wiem, czy mam to odebrać jako to, że wygląda­ łam du żo lepiej niż normalnie, czy też naprawdę wyglądam bardzo dobrze. Nie spotkałam się też do tej pory z jakąś falą zazdrości. SGH- czy uważasz ten wybór za słuszny? Oczywiście! Najlepszy! Przyszłam tutaj z pobudek czysto egoistycznych. C hciałam być studentką najlepszej uczelni ekonomicznej w Polsce. Kosztowało mnie to du żo pracy. W szkole średniej miałam inne zainteresowania - wyjeżdżałam , podróżowałam, uczyłam się w szkole w USA. Przygotow ywałam s ię do egzaminów do ś ć ostro i na szczęśc ie z powodzeniem Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o Twojej szkole w Stanach? Czy ze swojego pobytu wyniosłaśjakieś ciekawe doświadczenia? W USA uczęszczałam do szkoły śred ni ej - pół roku normalnej, amerykań s kiej szkoły. Wyjazd był dla mnie dużym doświadcze­ niem. Miałam wtedy 17 lat, rodzice wy słali mnie tam zupełnie samą. Mieszkałam u obcej rodziny, mu s iałam o wszystko troszczyć się sama. Przy tym brak mo ż liwo ś ci komunikowania się w języku innym ni ż angielski. Moja znajomość j ęzy ka nie była na tak wysokim poziomie, żeby czuć s ię całkiem swobodnie. Czy łatwo było podjąć Ci decyzję o wzięciu udziału w konkursie? Z jakimi uczuciami walczyłaś? Podjęłam tę decyzję z następuj ących względów: po pierwsze, mój tata bardzo mnie do tego namawi ał ; po drugie, namawiała mnie organizatorka wyborów w Bielsku; po trzecie, zaczynałam wtedy studia, mieszkałam daleko, bo na Woli, nie znając nikogo. Byłam taka zdesperowana, czułam się samotna. Nie mogłam znaleźć nikogo, z kim mogłabym się dobrze poro zumi e ć. Znałam wszystkich ludzi na "cześć, cześć ", ale popołudniami nie spotykaliśmy się. Jeździłam do domu prawie co ty d z ień. Wtedy miałam spotkania przygotowawcze. To było tak troch ę dla zabicia czasu, może te ż dla nauczenia się czegoś. Chciałam wszystko zakończyć na etapie regionalnym, kiedy zostałam I Vice Miss Podbeskidzia. Ale potem zaczęło mnie to wciągać - przyj eżd żałam dalej co tydzień. W perspektywie, we wrześniu były wybory, czyli w czasie wakacji. Pomy ś l ałam: "Może warto spróbować?". Jak układały się stosunki z innymi dziewczynami? Do czasu samego finału było świetnie. Byłyś my na dwutygodniowym zgrupowaniu, lecz nie traktow ałyś my tego jako konkursu, lecz jak spotkanie towarzyskie. Wiadomo, że każda z nas posiadała inną p sychi kę, inną mentalność , inne pod ej ście do życia. W niektórych sytuacjach nie zgadzałyśm y s ię. Nie wszystkie też poszły , tak jak ja, z zamiarem dobrej zabawy, czy nauczenia s ię czegoś. Powód był konkretny: wygrać, coś osiągnąć. Wynikł więc pewien konflikt interesów. Po samym final e b y ł bal koronacyjny, na którym tylko my, utytułowane bawiłyśmy się dobrze. A cała reszta ... Niby było to dla nich zwyc ięstwo, że doszły już do tej upragnionej dwudziestki, wygrywając z tysiącami innych dziewczyn. Poniekąd była to jednak porażka, bo potem się jednak wszystko końc zy . Co Cię wzrusza do łez? Dzieci. Te maleńkie, które są takie piękne i się śmieją. W ogóle uwielbiam dzieci i ich zachowanie. L ubi ę s iedzieć i je obserwować. Myślę, że to dlatego, iż mam maleńką s io s trę . Czy chętnie słuchasz komplementów? Nie. Krę pują mnie. Zależy też, od kogo pochod zą. Mimo wszystko, nie jest to do końca wyczuwalne, czy ktoś mówi prawdę, czy te ż trochę ironizuje, czy naprawdę tak m yś li , czy tylko tak mówi, bo akurat to wypada powied zieć w tej sytuacji. Nie. Wolę dawać prezenty, mówić komplementy niż ... ni ż sarna j e dostawać. Na jakiej podstawie oceniasz ludzi? Czy liczy się pierwsze wra• . ? zenre. Niestety, nie ukrywam, że w wielu przypadkach właśnie pierwsze wrażenie j est decydujące . To jest jego pi ęć minut i wtedy człowiek

~ MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

mo że zabłysnąć

lub dużo stracić. Ale często też zdarza się tak, że na początku mam o kim ś beznadziejne zdanie, a potem spotykam go drugi lub trzeci raz i okazuje s ię , że poprzednio mógł on mieć zły d z i eń, czy też ja wtedy nie zro zumiałam go tak, jak on by tego sobi e życzył. Potem zmieniam zdanie, ale na początku właśnie te pięć minut jest najważniejsze. Czy czasem ze strachem myślisz o przyszłości? Tak. Ale to z tego względu , że boj ę s i ę jakiegoś nieszczęścia. Boję się strasznie śmierci . Boję s ię , że nie mnie, ale komuś z moich bli skich coś się może przytrafić. Nie chodzi tu o strach przed tym, co b ę dę robiła w przyszło śc i , czy dam sobie radę. Nie. Czy to, że jesteś piękną kobietą pomaga Ci w życiu? Czasami tak. Na pewno wtedy, gdy id ę coś załatwić w urzęd zie, tam są panowie, zaś ja s ię u śmiechn ę. Natomiast w szkole absolutnie nie. Nie staram się urokiem osobistym zdawać egzaminów, am zaliczać kolokwiów. Nie, nie, zup ełnie tego nie używam! Czy łatwo nawiązujesz kontakty? Raczej tak. Często ja pierwsza zwracam się do kogoś. Po prostu mówię "cześć'" i już się znamy. Jak inwestujesz w swoje ciało? Och! Teraz ostatnio nie robię nic. Do tej pory chodziłam na aerobik i na basen. Od czasu wyborów niestety przestałam. Wcze ś niej był a jakaś motywacja! Jej brak tłumac zę deficytem czasu. Wszystkie inne rzeczy są ważniejsze . Tro ch ę mi się to nie podoba. Muszę to zmienić! Z powrotem zacznę systematycznie chodzić na aerobik. Przede wszystkim systematyc zno ść! W ubiegłym roku często chod ziłam na masaże, kąpiele podwodne, do solarium. Jednak w czasie sesji w ogóle nie ma o tym mowy . Może to jest beznadziejne wytłumaczenie. Zapewniam -ja napraw d ę uwielbiam sport, uwielbiam pływać i jeździć na nartach. Nie lubię tylko jeździć na rowerze. Bierzesz udział w wielu spotkaniach i targach. Czy możesz o nich coś więcej powiedzieć? Czasami jesteśmy zapraszane jako goście honorowi na bale. Ludzie nas, mo żnaby tak powied z ieć , oglądają, podziwiają, zadają nam pytania. Są też targi, na których pracujemy jako hostessy w insygniach, w diademie, w szarfie ... Czego oczekujesz od najbliższych? Zrozumienia, ciepła, pomocy. To jest najważniejsze . Twój ideał mężczyzny . Kiedyś wszystkie nastolatki opowiadały, że musi to być wysoki, przystojny facet. Nie ukrywam, że kiedyś też miałam takie ideały. Dzisiaj wygląd zewnętrzny nie jest dla mnie aż tak istotny. Na obecnym etapie ważne jest, że by ten ktoś był ciepły, dobry, żebym zawsze mogła na niego lic zyć. Kiedy podniosę słuchawkę i powiem: "Potrzebuję cię", on przyje żd ża . Interesuje się mną, jest mi wierny. To jest mój ideał mężczyzny. Co lub kogo zabrałabyś na bezludną wyspę? Nigdy nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Chyba właśnie tego idealnego mężczyznę. Czy lubisz łamać konwenanse, zaszaleć, zrobić coś niecodziennego? Nie ukrywam, że mi się to zdarza, ale jeżeli ucierpi na tym druga osoba, to jest mi wtedy niezmiernie przykro. Czy jesteś osobą szczęśliwą? Tak. Czasami, tak jak każdemu , zdarząją mi się chwile podłamani a, ale generalnie mog ę siebie określić jako osobę bardzo szczęśliwą. Wszystko mi się udaje i powoli osiągam pewne mniej sze sukcesy, które może w przyszło ści złożą s i ę na jakieś większe o s iągnięcie . Czy w nowym roku powiedzie Ci się w życiu osobistym? Rok 1997 zaplanowałam ju ż niemal w cało ś ci. Mam nadziej ę, że b ędz i e on przynajmniej tak dobry, jak 1996 i że zreali zuję znaczn ą część z moich planów. Wiem jednak, że wszystko, co mog ę osią­ gnąć , zale ży tylko ode mnie i od mojej ciężkiej pracy. I dlatego ju ż od l stycznia pracuję nad każd ą sfe rą mojego życia, a w szczególności nad tą najważniejszą- życiem osobistym. Bardzo dziękuję za wywiad. Wojtek Wojciechowski

nr 13

Luty 1997

strona 10


ftJL fDSZft nWtS Tl CJft

STftTniC~

ftT

W okresie od grudnia 1995 roku do grudnia ubiegłego roku realny koszt jednego miejsca w domu studenta SGH wzrósł o blisko 45%! Jakby podwyżek nie było dosyć, w styczniu ponownie podniesiono opłatę, tym razem z 95 aż do 115 zł! Do tego doszły 3 zł za zniszczenia, za które muszą zapłacić wszyscy mieszkańcy DS-1 "Sabinki. ". Trochę

teorii w

pigułce ...

Akademiki zarządzane są obecnie przez Felnornocników Rektora SGH- Piotra Piłata oraz Andrzeja Szejnę. W piątek 14 lutego podpisana została umowa pomięd zy Szkołą a utworzoną przez Samorząd Studentów Fundacją, która na mocy tej umowy przejmie prawdopodobnie już od l marca zarząd nad akademikami i zatrudnionymi w nich pracownikami. Realny koszt utrzymania jednego miejsca w akademiku ustalany jest przez pana Piotra Piłata na podstawie danych otrzymanych z Kwestury. Składowymi tego kosztu są przede wszystkim opłaty za energię elektryczną, wodę. gaz, centralne ogrzewania, a także płace pracowników. Mniejszymi pozycjami są drobne remonty oraz zakupy mebli i wyposażenia. Suma wszystkich tych wydatków dzielona jest przez liczbę osób zakwaterowanych w akademikach. W ten sposób obliczany jest realny koszt przypadający na jednego studenta. Odejmuje się od niego wielkość dofinansowania z Funduszu Pornocy Materialnej. Kwota, jaka pozostaje, stanowi opłatę, którą ponosi student. Na marginesie: wielkość Funduszu Pornocy Materialnej określana jest przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, zaś środki, które się na nim znąjd ują, mogą być wykorzystywane tylko i wyłącznie na pokrycie stypendiów naukowych, stypendiów socjalnych, zapomogi, na wydatki związane z funkcjonowaniem akademików i wreszcie na dopłaty do miejsc w domach studenckich. O wielkości jednostkowego dofinansowania do miej sca decyduje Samorząd Studentów w porozumieniu z Prorektorem ds. Studentów. Dofinansowanie do miejsca w akademiku nie przysługuje asystentom i studentom obcokrajowcom, którzy za zakwaterowanie w domu studenta płacą sumę równą właśnie pełnemu kosztowi realnemu. Szkoła Główna Handlowa posiada trzy akademiki, a mianowicie "Sabinki" (590 miejsc), "Hermes" (31 O miejsc) oraz "Grosik" (170 miejsc). Pokoje są w zdecydowanej większości przypadków trzyosobowe, choć zdarzają się

to jednak zmniejszenia opłaty, którą musiał pokryć student. Stało s i ę zu pełnie odwrotnie, a mianowicie wraz ze wzrostem dopłaty wzrosła do 79 zł opłata ponoszona przez studenta. W następ n y m miesiącu urosła ona o kolejne 3 zł do poziomu 82 zł, na którym to poziomie pozostała jeszcze przez kolejne trzy mies iące , aż do czerwca 1996 roku. Na podstawie tego można byłoby wnioskować, iż koszt akademika nie uległ w tym okresie zmianie. Nic z tych rzeczy. Otóż, w międzyczasi e, w kwietniu tego samego roku podniesiona została dopłata z Funduszu - tym razem z 55 do 70 zł. W związku z tym realny koszt jednego miejsca w akademiku wzrósł ze 134-137 zł do 152 zł! Do tego dochodziły jeszcze opłaty za zniszczenia, jakich studenci dokonywali w poszczególnych miesiącach (l, 2 lub 3 zł w zależności od miesiąca; były też miesiące , w których nie egzekwowano opłat za zniszczenia). W listopadzie 1996 roku studenci musieli zapłacić już 95 zł oraz l zł za zniszczenia. Taką sam ą kwotę - pomimo bardzo długiej przerwy świątecznej i nieobecności w akademiku - studenci musieli ui śc ić w grudniu. Jednakże największą niespod ziankę przyniósł nowy rok ... Pod koniec stycznia bowiem obwieszczono, iż za pierwszy miesiąc 1997 roku należy zapłac ić 115 zł i... 3 zł za zniszczenia ... - w sumie 118 zł, co w połączeniu z dopłatą z Funduszu daje realny koszt jednego miejsca w akademiku na poziomie 185 zł ( 188 zł wraz z karą). Gdyby do analizy tej zastosować teorię giełdy papierów wartościo­ wych, bez wątpienia możnaby było zaryzykować stwierdzeniem, i ż od dłuższego już czasu mamy tu nieustającą hossę ... Ta sama teoria każe nam wysunąć przypuszczenie, i ż po przebiciu s ię wykresu przez "magiczny" pułap 200 zł wysokość kosztu miejsca w akademiku kształtować będzie długookresowy trend wzrostowy ... Niestety akademik giełdą nie jest, chociaż trend wzrostowy i tak mamy zagwarantowany, bo nikt z nas przecież chyba nie liczy na jakieś drastyczne spadki kosztów. ciąg dalszy na następnej stronie

r------..;..______________. ;. _. . ;.___.: . . . ; __..,

także

pokoje czteroosobowe. W ,Jedynkach" mają prawo mieszkać asystenci, zaś "dwójki" przysługują tylko i wyłącznie małżeństwom i niektórym pokojom gospodarczym. Tajemnicą Foliszy nela pozostaje klucz, według którego wybiera się owych "niektórych". Studenci SGH kwaterowani są także na nieszczęs nym osiedlu "Przyjaźń" (sławetne "Jelonki", przed którymi każdy broni się rękoma i nogami). Nasza Uczelnia wynajmuje tam jeden domek, w którym może znaleźć schronienie 50 osób. Warunki mieszkania na tym osiedlu są zdecydowanie gorsze niż w akademikach, a więc i opłata za zamieszkiwanie tego przybytku (wręcz "łona natury" - chciałoby się rzec) jest mniejsza i wynosi obecnie około 80 zł.

. N .1eust aJąca "h os sa " ....,

120 zł

O kary

100 zł

•dopłata

80

mopłata

60 zł 40

20

Pod koniec 1995 roku do każdego studenckiego Ozł miejsca w akademiku dopłacano z Funduszu . . Pornocy Materialnej sumę 45 zł. Więc j eże li ;;, opłata, którą ponosił student wynosiła wtedy 7 5 zł, to realny koszt utrzymania jego miejsca kształtował się na poziomie 120 zł. w lutym Kształtowanie się kosztu utrzymania jednego miejsca w domu stu1996 roku Samorząd zadecydował o podniesie- denta SGH w okresie od października 1995 do stycznia 1997. niu dopłaty o lO zł do 55 zł. Nie spowodowało Uwaga: wielkość kar za zniszczenia wyliczona dla akademika "Sabinki"

...

...

L-------~------~~~~~~~==~==~

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

strona 11


nftJLfPSZft lnwtsrrCJft OSTftTniCtl LftT.••• Pieniądze, których nie ma ... Wszystkie pieniądze wpłacane przez studentów do kas w akademikach trafiają bezpośrednio na Fundusz Pornocy Materialnej. "Nie jest problemem przekazać jakąś kwotę na Fundusz, gorzej jest ją stamtąd wydostać" - twierdzi pan P i łat. I rzeczywiście wiąże się to z całą masą formalności - są tam w końcu środki z budżetu państwa i prawidłowość ich wykorzystywania jest co pewien czas kontrolowana przez Najwyższą Izbę Kontroli. Podobnie dzieje się z opłatami za zniszczenia. Cała suma pobrana z tytułu dewastacji domów studenckich wpłacana jest w Szkole na konto Funduszu. W ten sposób administracja akademika traci kontrolę nad tymi środkami, które teoretycznie powinny być wykorzystane na naprawy i konserwacje zniszczonego sprzętu. Dzieje się więc tak, iż usuwane są przede wszystkim największe zniszczenia i to nie na bieżąco. Część zniszczeń , szczególnie tych najmniejszych, w ogóle nie zostaje naprawiona. przyszłość "Po przejęciu akademików przez Fundację - kontynuuje pan Piłat z pewnością pojawią się nowe problemy, o których istnieniu jeszcze nie wiemy. Stanie się tak dlatego, że Szkoła przekaże nam wszelkie sprawy związane z akademikami, które do tej pory leżały w jej gestii" . Nadal nie rozwiązana zostaje kwestia 4-5 mld z Funduszu Pornocy Materialnej, do których prawo ma Uczelnia, w związku z obsługą domów studenckich w 1996 roku. Pieniądze te Szkoła mo że pobrać, lecz nie musi - nie zrobiła tego w 1995 roku. W przypadku, gdyby Szkoła jednak zdecydowała się upomnieć o tą sumę , byłby to ogromny uszczerbek w Funduszu Pornocy Materialnej, a co za tym idzie, zmniejszyłaby się ilość pieniędzy na stypendia i remonty akademików. ,,Nie mamy kontroli nad księgowością, ani możliwości weryfikowania danych, a te które otrzymujemy, są przedstawiane z co najmniej dwumiesięcznym opóźnieniem " - informuje mnie pan Piotr - ,,Nie jest to wina ludzi, ale struktury organizacyjnej administracji w SGH'. Problemy te powinny zostać rozwiązane w momencie przejęcia akademików przez Fundację -taki był cel jej utworzenia.

Jasna niejasna

ogółu ... Bardzo mało osób zwalnianych jest w całości lub częściowo z opłaty za akademik. Zwolnienia takiego udzielić może tylko i wyłącznie Samorząd Studentów, a konkretnie Przewodniczący Komisji ds. Akademików. Jak do tej pory nie zostały określone szczegółowe przypadki, w których ulga taka może być przyznana. Codzienna praktyka pokazuje, iż szansę na jej uzyskanie mają m.in. studenci, którzy w jakiś sposób przyczyn ili się do poprawy warunków w akademiku, choćby poprzez odnowienie własnego pokoju, czy też członkowie Komisji Wyborczej w wyborach do Samorządu Studenckiego oraz członkowie Komisji Rekrutacyjnej na studia w SGH. Są też całkiem dziwne przypadki, jak np. ten: pięć osób zostało zwolnionych w połowie z opłaty za styczeń, a uzasadnieniem było to, iż wspomniane osoby ... uczestniczyły w manifestacji przeciwko zniesieniu ulg studentom zaocznym . Czy na podstawie tego mamy wnioskować, że ponieśli oni z tego tytułu jakieś koszty? Bynajmniej. Jedną z tych osób jest członek Samorządu .. . Pozostaje tylko pytanie, czy inni studenci SGH, którzy brali udz i ał w tym proteście , też mogą zwrócić się o podobną ulgę? Parniętajmy tylko, że osoba zwolniona z opłaty nadal korzysta i to w tym samym stopniu co przed zwolnieniem, z wody, prądu i gazu, wynosi tyle samo śmieci i równie często używa akademikowego sprzętu i urzą­ dzeń sanitarnych, itd. A to kosztuje. Zaś koszty tej "przecenionej" egzystencji ponosi reszta mieszkańców akademika.

Zwolnienia na koszt

Student SGH potrafi ... ci pilni i sumienni studenci po zajęciach, kiedy wracają do swych pokoi w akademikach, przerasta wszelkie najśmielsze wyobrażenia. Jak twierdzi Pełnomocnik Rektora ds. Domów Studenta - pan Piotr Piłat - bardzo ciężko jest zapanować nad

To, co

wyczyniają

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

żywiołem,

jakim są studenci najwięks zego akademika SGH - DS-1 "Sabinki". Nic nie daje codzienne, dokładne sprzątanie przez wynajętą firmę korytarzy, kuchni, toalet i innych użytkowanych przez ogół studentów pomieszczeń. Pod wieczór wszędzie tam panuje ju ż ten sam brud, jaki był przed sprzątaniem. Studenci nie wynoszą swoich śmieci do pojemników na zewnątrz akademika, lecz podrzucają je do koszy we wspólnych kuchniach. Często worki ze śmie ­ ciami pozostawiane są przed drzwiami pokoi i stoją tam do momentu, aż jeden z mieszkańców zlituje się i je wyniesie . Sprzęt stanowiący wyposażenie kuchni i pralni jest eksploatowany ponad miarę jego wytrzymałości i często w sposób doprowadzający do jego szybkiego zniszczenia. Tak dzieje się np. z pralkami, które z powodu braku poszanowania notorycznie się psują. Inną kwestią są zniszczenia dokonywane przez studentów. Wśród najbardziej spektakularnych wyczynów autorstwa rozrywkowych żaków z "Sabinek" umieścić należy m.in. wyładowanie zawartości gaśnicy na ściany i okna jednej z kuchni, wyrzucenie przez okno zbędnego umeblowania, pobicie żyrandoli na najwyższym piętrze , wybicie szyby, powyrywanie spłuczek w toalecie, obcięcie nożycz­ kami węży od prysznicy, stłuczenie głową lustra ty lko z tego powodu, że pijanemu studentowi nie spodobało się własne odbicie ... Wśród mniejszych "przewinień" możnaby wymienić np. pozrywanie instrukcji obsługi w windach, a także oznaczeń BHP ze wszystkich ścian, bezmyślne podpalanie śmieci w koszach na korytarzach poprzez wrzucanie do nich zapalonych papierosów, łamanie foteli i popielniczek stojących na korytarzach ... Za wszystkie te zniszczenia płaci oczywiście ogół studentów zamieszkujących "Sabinki". Bardzo rzadko udaje się złapać kogoś na gorącym uczynku, a jeszcze ciężej jest udowodnić tej osobie winę. " Wśród studentów istnieje pewna zmowa milczenia -twierdzi Piotr Piłat - Nikt nie zwróci drugiej osobie uwagi, dni nie powiadomi o zajściu administracji. Jeżeli uda się nakryć dewastującego studenta, to i tak okazuje się, że wina jest za mała, aby móc go wyrzucić na Jelonki". W takim wypadku student musi wykonać na rzecz akademika określone prace fizyczne, takie jak np. sprzątanie boiska, czy wynoszenie starych mebli do magazynu. Ale nawet wtedy studenci bardzo często ignorują te obowiązki i nie stawiają się do pracy. Administracja akademikajest bezsilna.

Nowy

zarząd

- nowe

pomysły

Piotr Piłat jest jednocześnie Pełnomocnikiem Rektora ds. Domów Studenckich i Prezesem nowopowstałej Fundacji, która wkrótce przejmie zarząd nad trzema akademikami SGH. Już dz i ś snuje plany o założeniu w tych budynkach sieci Internet, podłączeniu ich do telewizji kablowej, czy też stworzeniu lokalnego radiowęzła na terenie "Sabinek". ,,Jeżeli wakacje będą pomyślne i nie przyniosą dużych strat - mówi pan Piotr - będzie można przeznaczyć większą sumę pieniędzy na inwestycje w akademikach" . Pewne rzeczy są już przesądzone. W najbliższe wakacje w akademikach "Sabinki" i "Hermes" przeprowadzona zostanie instalacja ochrony przeciwpożarowej. Budynki zostaną okablowane, lecz szyny do tych kabli będą na tyle szersze od wersji standardowej, że da się jeszcze w nich poprowadzić sieć radiowęzła i wewnętrzną sieć komputerową. W przyszłości sieć ta być może podciągnięta zostanie do Uczelni. W gorszej sytuacji znajduje się akademik "Grosik", gdzie nie wymagana jest instalacja przeciwpożarowa, przez co założenie samej sieci byłoby bardzo kosztowne. Innym pomysłem, który realizować będzie Fundacja, jest remont istniejących w akademikach klubów studenckich, a także stworzenie nowych w "Hermesie" i "Grosiku", gdzie są do tego odpowiednie warunki. Pornyslem do realizacji raczej w odległej przyszłości jest nadbudowa akademika "Hermes" o kolejne dwa p i ętra. Jest taka możliwość i nal eżałoby ją wykorzystać. To samo dotyczy "Sabinek", gdzie możnaby dobudować jeszcze jeden poziom, gdyby znaleziono inwestora-sponsora gotowego pokryć koszty z tym związane.

Jacek Polkowski

nr 13

Luty 1997

strona 12


Rz~cznik Prasowy SGH informuj~••. W czwartek 6 lutego bieżącego roku w SGH odbyło się spotkanie kierownictvva Uczelni z grupą polityków, dyplomatów, biznesmenów i dziennikarzy. Honorowym gościem był Minister Spraw Zagranicznych RP - Dariusz Rosati. Przybyli także m.in. Minister Transportu i Gospodarki Morskiej - pan Bogusła\v Liberadzki, prof. Leszek Balcerowicz, przedstawiciele banków, ambasadorowie, redaktorzy naczelni niektórych gazet. Impreza ta była ostatnim etapem obchodów 90-lecia naszej Szkoły, lecz zarazem pierwszym oficjalnym krokiem ku stworzeniu Koła Przyjaciół SGH. To oczywiście nazwa umowna - Władze Uczelni nie zamierzają powoływać oficjalnej organizacji czy stowarzyszenia. Chodzi jednak o skupienie wokół Szkoły osób, które zajmują kluczowe stanowiska \Ve władzach państwowych, \V kręgach biznesu, które reprezentują kraje zainteresowane współpracą naukową i dydaktyczną z SGH lub też władają największymi środkami masowego przekazu. Myślę, że nie trzeba udowadniać, jak istotne znaczenie dla Uczelni mają takie kontakty. Wielu uczestników tego spotkania to przecież absohvenci naszej Szkoły. Koło Przyjaciół SGH nie zamierza jednak dublować istniejącego Stowarzyszenia Wychowanków. Drzwi do tego klubu pozostają otwarte dla tych wszystkich, którzy są SGH życzliwi i gotowi wspierać naszą działalność. Nie trzeba ukrywać, że SGH potrzebuje takiej pomocy. I chodzi tu nie tylko o wsparcie finansowe, ale także o wszystkie działania, które podnoszą prestiż Szkoły, przecierają drogi do nawiązania różnorodnej współpracy.

W świetle polityki i biznesu jest rzeczą naturalną, iż poza oficjalnymi spotkaniami, odbywanymi w świetle jupiterów i fleszy, niezwykle cenne są także mniej sformalizowane kontakty, dające okazję do swobodnej wymiany myśli, do lepszego poznania partnera. To właśnie w czasie takich spotkań najczęściej rodzą się inicjatywy współpracy, wspólne przedsięwzięcia.

S PRAGNIONY STOSUNKÓW, czyli ...

alewKołojestwesoło

Pciumak wstał dziś rano lewą nogą. Tak po prawdzie to on zwykle wstaje lewą, bo innej nie ma. Podobno są ludzie, którzy mają dwie lewe ręce, ale Pciumak jest fenomenem, bo ma jednocześnie także i dwie lewe nogi. Po zrobieniu krótkiej porannej gimnastyki, polegającej na wykonaniu gwałtownego rzutu na tapczan bez przewrotu, a następnie z przewrotem, Pciumak był gotowy stawić czoła wszystkiemu, co dziś miał mu do zaoferowania świat. Niewiele miał mu jednak do zaoferowania, bo akurat był koniec miesiąca i lodówka zionęła pustką. Pciumak pomyślał przez chwilę. Proces ten zabrał mu niestety nieco cennego czasu, bowiem Pciumak nie był przyzwyczajony wykonywać go zbyt często . Brakowało mu rutyny. No nic, zrezygnowany, z pochyloną głową, powoli, ruszył Pciumak bez codziennego twarożku na Esgieh. Pachniał przy tym ładnie, gdyż od dawien dawna przywiązywał sobie nie tylko chusteczkę z supełkami, żeby o czymś nie zapomnieć, ale także nauczył się przywiązywać wagę . Do swego wizerunku powierzchownego. Tak się jakoś przy tym złożyło , że wylądował w budynku A. Poczuł się nieswojo, szczerze mówiąc. Budynek A przypomniał mu dzieciń­ stwo ze skrzypiącymi schodami i popiersiem łysego konia. N o i ten zapach! Pciumak był pod wrażeniem i pewnie dlatego nie przestawał iść. Nie zauważył nawet, że oto znalazł się po drugiej stronie drzwi. Drzwi niezwykłych, bo prowadzących w mroczne i nieznane

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

SGH kształci wszak przyszłych biznesmenów, a zatem i sama musi umieć dbać o własne interesy, pozyskując tych, którzy są w stanie jej pomóc. Jestem przekonany, że to inauguracyjne spotkania zaowocuje wieloma pozytywnymi efektami, że będzie korzystne i opłacalne dla wszystkich pracowników i studentów SGH. Jerzy Bitner Rzecznik Prasowy SGH

KONKURS RZECZNIKA!!! Uwaga! Uwaga! Pan Jerzy Bitner, Rzecznik Prasowy SGH, postanowił ogłosić na łamach MAGLA konkurs dla studentóvv oraz pracowników naszej Uczelni! I od razu należy zaznaczyć, że będzie to raczej nietypowa forma konkursu, gdyż nie odnajdziecie tu żad­ nego pytania... Bowiem chodzić będzie o to, abyście w kilku zdaniach przedstawili swoje propozycje dotyczące promocji Uczelni, tzn. ewentualnych metod prezentacji i promowania naszej Szkoły na zewnątrz. Czekamy na wszelkie propozycje, uwagi, projekty, rysunki, itd., itp. Forma całkowicie dowolna! Autorzy najciekavvszych pomysłów zostaną nagrodzeni... białymi, firmowymi koszulami garniturowymi, wyprodukowanymi przez W ólczankę S.A. (taka koszula właśnie jest formą promocji Uczelni ... ). I dlatego wszystkich uczestników konkursu prosimy o podawanie swojego wzrostu oraz szerokości kołnierzyka... (prawda, że nietypowy ten konkurs ... ?). A z pomysłami prosimy zrobić jedno z poniższych: • przesłać pocztą na adres Redakcji (w stopce na stronie 2); • meilnąć na adres magiel@sgh. waw.pl; • wrzucić do skrzynki kontaktowej na kolumnie przed portiernią; • dostarczyć osobiście do Redakcji w terminie do 15 marca 1997 roku włącznie. Rozstrzygnięcie konkursu w numerze marcowym.

szerokim rzeszom czeluście Esgiehu. W spiął się po schodach i nagle doznał olśnienia. Ujrzał kartkę, że TO TU. Pomyślał. I po pięciu minutach, wykonując zakrętasy w lewo, prawo i prawo ujrzeliśmy go w Kole. Miał rozwichrzoną czuprynę i roziskrzone oczy. Od razu domyśliliśmy się, że mamy do czynienia z zapaleń­ cem. Kiedy się dowiedział, że zajmujemy się stosunkami, powiedział, że już nas nie opuści. Nie docierało do niego, że gospodarczymi i w dodatku międzynarodowymi . Interesowały go tylko stosunki. Stwierdził, że to cudowne, że nie zdawał sobie sprawy, co mu oferuje Esgieh. Nie bacząc na nasze protesty, jak gdyby nigdy nic, chwycił kartkę z tytułem realizowanego przez nas ogólnopolskiego seminarium studenckiego. "Tylko jeden krok!"- krzyknął "To jest piękne! Tylko jeden krok do stosunków!". "Nie! Do Unii"próbowaliśmy mu wyjaśnić. Nie słuchał nas. Wyleciał z okrzykiem na ustach, że jeszcze tutaj wróci. Jeśli chcecie go poznać, zapraszamy do nas. Nie znamy bowiem czasu, kiedy się pojawi, za to znamy miejsce (patrz niżej). Pciumak jest spragniony stosunków. Może Ty także. Dobrze by było, gdyby gospodarczych i międzyna­ rodo\vych, ale nie można chcieć zbyt wiele. My lubimy poznawać ludzi, zwłaszcza tych z pomysłami, chęcią wspólnego działania i chociaż odrobiną szaleństwa niezbędnego do dobrej zabawy. Spotkać nas można wszędzie, ale najpewniej w każdy czwartek o godzinie 13:30 w sali 316 w gmachu A (Studenckie Koło Naukowe Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych, Instytut Gospodarki Światowej, III piętro). Odwiedź nas kiedyś i Ty. Do zobaczenia! Opowieści Pciumakowych wysłuchała

i zdała relację

Kawka Messer. P.S. Pciumak!!! Pozdrowionka od Koła!!!

Dr

13

Luty 1997

strona 13


My,

5TlJdENCi

SGH

STUDENT SGH. JAK GO WIDZĄ, JAKI JEST, , ? JAKI BYC POWINIEN .... tym, jaki jest, czy jaki być powinien student Szkoły Główcelu dochodzą ciężką pracą, dużo się ucząc, stawiaJąc naukę na nej Handlowej, jest mi o tyle trudno pisać obiektywnie, iż pierwszym miejscu, inni zaś trochę się pouczą, trochę sprytnie ściągną na egzaminie pisemnym, a na ustnym zagadają egzaminatosama jestem studentką tej Uczelni. Dlatego wszystko to, co ra na temat lub nie, potem poprawiają się aż do skutku, a pożądaznajdzie się w tym artykule będzie oceną bardzo subiektywną i chyba słusznie, gdyż silenie się na obiektywizm mogłoby, w moim nym skutkiem jest oczywiście 5.5 w indeksie. I tak co pół roku. • Typ drugi to student "olewający". Uczy się tylko wtedy, gdy ma odczuciu, tylko jemu zaszkodzić. Tak więc, jeszcze raz podkreślam, iż cokolwiek tu napiszę nie obliguje nikogo do identyfikacji z mona to akurat ochotę, a że najczęściej takiej nie posiada, oceny ma im i poglądami, co \vięcej , inne, tzn. różne od moich spostrzeżenia takie, jakie się trafią; zasada jaką się kieruje brzmi: aby zaliczyć. na zadany temat, rozbudziłyby pewną polemikę, czy choćby dys• Typ trzeci - pośredni -to taki, któremu generalnie zależy, żeby kusję dotyczącą nas - studentów SGH, co w rezultacie mogłoby czegoś się nauczyć i o czymś do\viedzieć. Może przy okazji \vypradoprowadzić do w miarę obiektywnych podsumowań. cować dobrą średnią, ale jeśli się nie uda, nie popełni z tego powoPrzechodząc do meritum, chciałabym przybliżyć sylwetkę du samobójstwa. studenta SGH (choć nie tylko, gdyż ten opis w mniejszym lub więkPowyższego podziału dokonałam ze względu na stosunek studenta do samego studiowania, czyli nauki (to moja opinia, gdyż szym stopniu dotyczy studentów każdej innej uczelni ekonomicznohandlowo-,,bizneso\vej"), widzianą oczami ludzi z zewnątrz, czyli studiowanie nie wszystkim kojarzy się z nauką). Kategoria ta nie takich, którzy z naszą Uczelnią w zasadzie niewiele mają wspólnepozostaje jedyną, według której można sklasyfikować naszych go. Tak więc, student SGH wygląda następująco: ubrany jest najstudentów. Są i inne, choćby działalność społeczno-polityczna. częściej w garnitur (to wersja dla panów; z wersją dla pań nie Na tym polu student SGH ma się czym pochwalić, bo miałam okazji się zetknąć), fryzura raczej na krótko, czasami ułożochociaż większości (ok. 70%) to nie dotyczy, to pozostała mniejszość aktywnie uczestniczy w tzw. działalności pozanaukowej. na przy pomocy żelu lub pianki, w ręku aktówka, no i niezbędny Swoją drogą, na naszej Uczelni działa bardzo dużo organizacji, na element wystroju, dopełniający całą resztę - "komóra", czyli inaczej mówiąc telefon komórkowy (lub - śledząc najnow- . . - - - - - - - - - - - - . polu których zainteresowani mogą się realizować, sze osiągnięcia techniki - cyfrowy). Tak wygląda począwszy od Samorządu Studentów, przez gazetę "typowy esgiehowiec". A jak się zachowuje? Po studencką, AIESEC, AEGEE, NZS, ZSP, Soli Deo, pierwsze, bez przerwy rozmawia przez jeden z w/w Tramp, a na nowopowstałym Teatrze SGH skończywtelefonów, głównie po to, żeby zaimponować inszy. Jednym słowem każdy może znaleźć coś dla siebie, zwłaszcza, że studenci SGH są wszechstronnie nym, że go ma. Po drugie, kiedy już na chwilę wyłąuzdolnieni. Ten fakt nie jest zresztą trudno wytłumaczy telefon lub pager - bo należy pamiętać również o tym cudzie techniki, jakim nagminnie posługuje się czyć. Nasza Uczelnia jest słynna głównie z tego, iż po "typowy student SGH' - to rozmawia tylko i wyjej ukończeniu nie jest trudno o znalezienie ciekawej i łącznie o notowaniach giełdowych, na szeroką skalę dobrze płatnej pracy. Dlatego też wielu z tych, co zakrojonych biznesach, czasami o polityce, zamierzali studiować na takich uczelniach, jak Aka"nowoprzejechanych" samochodach lub nowo demia Muzyczna, PWST, ASP, czy takie kierunki, jak dajmy na to - poznanych kobietach i pieniądzach, pieniądzach, filozofia, historia sztuki, fizyka itp., po skończeniu których zatrudpieniądzach ... No i okazuje się, że ten typowy student SGH jest nienie znajdują tylko najlepsi, wybrało pewniejszą przyszłość w SGH. Nie chcąc jednak w pełni rezygnować ze swoich marzeń, strasznie ograniczony. Czy tak jest naprawdę? Oj chyba nie, bo jeśli tak, to jak realizują je właśnie poprzez pracę w organizacjach i klubach stuzakwalifikować tę całą rzeszę "nietypowych", którzy w żaden spodenckich. I tu rysuje się nam kolejny podział naszych studentów na tych, którzy SGH wybrali z przekonania oraz takich, dla których sób do powyższego opisu nie pasują? Dlatego proponuję zamienić parę nazw i tych do tej pory "typowych" nazwać nietypowymi, tacy Szkoła Główna Handlowa była wyborem z rozsądku. zawsze w każdej społeczności się znajdą, zaś tych "nietypowych" Kolejną, czysto techniczną kategorią klasyfikacji, może przemianować na typowych, z tego powodu, iż występują w zdecybyć miejsce zamieszkania studentów. Warszawiacy- ci o dziwo są dowanej większości. W tym miejscu należy zaznaczyć, że w przymniejszością (różnica około 5 %) - są mniej ze sobą zżyci niż stupadku studentów naszej Uczelni słowo "typowy" nie może równać den ci spoza Warszawy. Zamykają się często w swoim małym, s ię ze słowem "przeciętny" . Jeżeli bowiem na SGH dostaje się kilkunastoosobowym, dość hermetycznym gronie przyjaciół, rzadko jedynie co trzeci, a nawet co czwarty kandydat i wszyscy oni już na dopuszczając do niego kogoś nowego. Zupełnie inaczej dzieje się w wstępie muszą wykazać się znajomością co najmniej dwóch obcych przypadku studentów przyjezdnych. Ci najczęściej są bardziej języków, to z całą stanowczością twierdzę, że nie mają prawa być otwarci i chętni do poznawania innych. Najprawdopodobniej nie przeciętnymi. Co więcej , nawet ci, jak już ustaliliśmy, nietypowi nie dzieje się tak bez przyczyny. Warszawiacy bowiem jedynie się ze są przeciętniakami, bo żeby o tej giełdzie rozmawiać, trzeba choć sobą spotykają, na Uczelni lub poza nią, zaś studenci spoza Wartrochę się na niej znać. szawy nierzadko ze sobą mieszkają. Jaka w takim razie jest większość typowych, nieprzeciętTacy są według mnie studenci SGH. Oczywiście można nych studentów Szkoły Głównej Handlowej? Po pierwsze, trudna jeszcze wyodrębnić kolejne ich typy, dokonać podziału ze względu do zdefiniowania i zaszufladkowania. Opiszę więc jedynie kilka, na płeć, narodowość, kolor oczu, itd., lecz wydaje mi się, że te najważniejsze już wyodrębniłam. zaobserwowanych przeze mnie typów ludzi studiujących na naszej Uczelni. Jaki powinien być student SGH? Otóż każdy, bez wyjątku • Typ pierwszy to student bardzo ambitny, przy czym ambicje powinien być przede wszystkim sobą i w siebie wierzyć. To moja jego dotyczą głównie jak najlepszych ocen i jak najwyższej średdewiza- polecam ją innym! niej. Tu wyróżnić należy podtypy typu pierwszego. Otóż, jedni do Bianka Dźwigała

O

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

strona 14


Trzy po trzy

ZIMOWĄ

Z

PO

imową porą

••

sport zwykle zamiera. Takie jest przekonanie przeciętnego Polaka. W sumie nic dziwnego - następuje wówczas przerwa w najbardziej popularnych dyscyplinach w futbolu czy w lekkiej atletyce (halowe ich wydanie jest li tylko nędzną namiastką). Do uprawiania sportów zimowych potrzebne są spore środki finansowe, których w naszym kraju najzwyklej w świe ­ cie brakuje. Owszem, mamy rosnącą liczbę pasjonatów nart, garstkę łyżwiarzy, ze dwóch saneczkarzy. O ile mi wiadomo, jeszcze nie urodzili się nam bobsleiści. Ale nie zapominajmy, że zima to także wymarzona pora do uprawiania dyscyplin powszechnie uważanych za halowe, takich jak piłka ręczna, siatkówka, czy wreszcie kosz. Dotychczas przełom roku dla polskiego kibica oznaczał ni mniej, ni więc ej tylko okres posuchy. Choćby nie wiem co się wyprawiało: nie ma naszych - nie ma emocji. Niestety od czasów koszykarza Łopatki czy siatkarza Skorka (ech, gdzie ten Wagner?) nie dane nam było pasjonować się zmaganiami polskich sportowców o najwyższe laury. Nic się nie działo. Aż się chciało wyjść z kina. Powie ktoś, że daleko skakał na nartach Fijas, czy też inny Kowal, błyszczały na slalomowych stokach niezapomniane siostry Tlałkówny, ostatnimi czasy zadziwił talentem szybki łyżwiarz, niejaki Radke. Ba, zdarzyło się nawet, że strzelający narciarz, Tomasz Sikora, został mistrzem świata! Zgoda, ale poważniejsze osiągnięcia wymienionym przydarzały się zgoła bardziej niż rzadko. Smutne, ale prawdziwe. Sytuacja taka trwała i trwała, doprowadzając niektórych do stanu permanentnego zimowego zobojętnienia sportowego. No i żyliśmy tak sobie od lata do lata, od wielkiego dzwonu, podniecając się "b iałymi" olimpiadami (oczywiście bez godnego zauważenia udziału biało-czerwonych), czy też mistrzostwami w przeróżnych dyscy-

plinach zespołowych (tu już najczęściej bez naszych - przeczez uprzednio trzeba było wygrać eliminacje - awykonalne). Aż tu nagle nadszedł przełom AD 1996197. Wierzyć się nie chce, ale doprawdy tym razem jest na czym oko zawiesić. Nie dość, że trafił się fuks w postaci brązowego medalu biathlonistów, coraz częściej zbyt daleko dla rywali skacze Adam Małysz, to wreszcie masę radości przysparzają nam koszykarze. Ta piękna i emocjonująca gra zyskała w Polsce rzeszę zwolenników. Mamy tu do czynienia z ewidentnie dodatnim wpływem telewizji na rozwój fizyczny młodzieży. Trzeba przyznać, iż od ładnych paru lat TVP nie szczędzi swym fanom relacji koszykarskich. Niekończąca się lista transmisji rodem z NBA systematycznie oddziałoMije na młodocianą wyobraźnię. Fantastycznym jest, że małolaty nie tylko podziwiają Jordana na ekranie, ale - co bardziej cieszy - garną się do naśladowania "Fruwającego". Sekcje kosza przeżywają obecnie prawdziwe oblę ­ żenie ze strony adeptów tej gry, hale jak ojczyzna długa i szeroka pękają w szwach podczas meczów ligowych. Czarnoskórzy zawodnicy, podesłani nam niechybnie przez dobrego Mija Sama, dodali lidze kolorytu (sic!), a ponadto zmobilizowali tutejsze lokalne gwiazdki. Pobudzeni ambicjonatnie zawodnicy rodzimego chowu podjęli rękawicę i, o dziwo, nierzadko dorównują klasą przybyszom zza oceanu. Znaczny postęp w polskim wydaniu koszykówki stał się faktem. Rad~ijemy się tedy serią zwycięstw naszej reprezentacji, pasjamijemy marszem drużyn na szczyty europejskich rozgrywek klubowych. Kiedy kreślę te słowa, znajd~ijemy się właśnie o krok od ostatecznych rozstrzygnięć. Zakwalifik~ijemy się do mistrzostw Europy? Dobrniemy do klubowej Eurolig(? Te zapytania nurhiją każdego kibica. Wypada uzbroić się w cierpliwość, mocno zacisnąć kciuki i odprawiać żarliwe modły za powodzenie koszykarzy - reprezentantów dyscypliny, która skutecznie osładza nam mizerię zimowego sezonu ogórkowego. Dziękując za to co już, prosimy o jeszcze! Grzegorz Radziejewski

PIŁKARSKIE

OPOWIASTKI (CZ.~)

l{V PRZESTRODZE Jakież było

zdumienie zgromadzonych na stadionie kibiców, gdy ujrzeli zawodnika z numerem pięć w drużynie gości. Na jednej nodze krótka, elastyczna skarpetka oraz kalosz, na drugiej zaś gruba, wełniana skarpeta obuta w tradycyjny kapeć. Jednak nie to zadziwiło widownię. Bardziej nawet zdumiał wszystkich fakt, iż chłopak dzierżył pod pachą litrową butelkę likieru typu hubertus. Zanim wszedł na boisko, chroniąc napój przed zagrzaniem, pieczołowicie umieścił ją w pobliskim hydrancie wypełnionym zimną wodą. Dopiero wówczas podniesieniem ręki dal znać swemu trenerowi, iż gotów jest do walki. Coach krzyknął zagniewany:- Graf, wy znów jesteście pijani! Prawy pomocnik ochoczo to potwierdził i zajął swą pozycję. d pierwszych minut sparingowego spotkania między Spartakusem a Czerwo~ą ~z~zotką reprezentant gości, niejaki Graf, był dla przectwntkow meuchwytny. Wzorowo objeż­ dżał obronę gospodarzy, doprowad zając piłkę w pobliże ich bramki nagle stawał rozglądając się za kolejnym jeleniem do wykiwania. Gdy takowego już nie znalazł, z nieukrywanym wstrętem lekko kopał futbo lówkę do bramki, po czym podbiegał do hydrantu i nagradzał się obfitym łykiem hubertusa. I nie wpływało to negatywnie najego grę, o nie! O zgrozo, wskutek nasilającej się czkawki

O

jego zwody stawały s i ę praktycznie nie do rozszyfrowania. Kiedy opu szczał boisko towarzyszył mu huragan braw. Postawa Grafa nie umknęła uwadze miejscowych działaczy - natychmiast pojawił się pomy sł pozyskania błyskotliwego gracza. Problem polegał na tym, że prezes Spartakusa był jednocze śnie szefem Towarzystwa Antyalkoholowego. Po dłuższej jednak rozwadze podjął nieodwołalną decyzję: w imię zielono-białych barw spróbuje sprowadzić młodziana na właściwą drogę. ciąg

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

nr 13

Luty 1997

dalszy str. 16

strona 15


l{V PRZESTRODZE ... okazało się niż mógł

trudniejsze pan prezes sobie wyobrazić. Pracując uprzednio w Zakładach Szczotkarskich, Graf uległ całkowitej demoralizacji. Pracował wprawdzie jako ślusarz, ale żeby nie musiał w godzinach pracy przebywać w warsztacie, umocowano jego imadło na ołowianym blacie szynkwasu jednej z knajp, gdzie odbywał swoją dniówkę. Wierni kibice, według uprzednio przygotowanej listy, regularnie opłacali kolejki pięćdziesiątek hubertusa. Kto skrewił - wypadał z klubu kibica. Prezes Spartakusa z kopyta wziął się do roboty. Przeniósł nabytek do fabryki lemoniady, gdzie młodzian parał się fachem kontrolera. Więcej nawet, spovvodował, iż Graf przeprowadził się ze swego sublokatorskiego mieszkania, by dzielić wspólny dach nad głową wraz z wiceszefem Towarzystwa A. Jednak na nic to wszystko. Wieczorem przewodniczący widział zawodnika grającego w czarnego piotrosia z dziećmi gospodarza, by po kilku godzinach być wzywany przez policję. Oto, jak relacjonowali stróże porządku, Dezsoe Graf oraz drugi spity do nieprzytomności osobnik, podający się za drugiego sekretarza Towarzystwa Antyalkoholowego, czynnie znieważyli pomnik wybitnej postaci hi storycznej siedzącej na koniu, twierdząc, że zostali przez nią słownie obrażeni. Tylko osobista interwencja prezesa doprowadziła do pomyślnego zakończenia sprawy. Zadanie to

jego fantastyczne zwody, podania, lowego upojenia.

strzały były

rezultatem alkoho-

Cierpiała drużyna. Pozbawiona błyskotliwej gry prawego pomocnika ponosiła klęskę za klęską, aż wreszcie przed ostatnia kolejką do

utrzymania się w lidze potrzebowała remisu. Trzymany na surowej antyalkoholowej diecie Graf zupełnie nie grzeszył ambicją i tylko wyjątkowej zawziętości pozostałej dziesiątki zawodników zawdzięczał Spartakus remis po pierwszych 45 minutach. Jednak puchli oni z minuty na minutę i wiadomo było, że trzeba zmian, by szczęśliwie dotrwać do końca z upragnionym podziałem punktów. Wtedy w prezesie obudziła się dusza szariatana. Napełnił pustą butelkę po mineralnej hubertusem i pod pozorem zamiaru odświeżenia Grafa podbiegł z nią do linii bocznej. Czujny jednak sędzia poczuł woń alkoholu i przepędził śmiałka. A czas "pomocy" dla Dezsoego był najwyższy, bo obrona Spartakusa powoli załamywała się pod falowymi atakami przeciwnika. Nie zrażony początkowym niepowodzeniem twardy prezes wcielił się w rolę fotoreportera i zza bramki te sło\va szeptał swemu zawodnikowi: -Dezso! Za pięć minut kończy się pierw• szy kwadrans gry i wtedy wymienią piłkę. • Przech\vyć ją i do końca meczu nie wolno • ci jej oddać, bo inaczej dostaniemy gola. -Nie mam do tego sił, prezesie. -Słuchaj, piłka będzie napełniona bobertusem i jak wyciągniesz tę połowę bez

r-----.....--------....

A tej niedzieli Spartakus grał mecz. Kiedy Graf wyszedł na plac z zamkniętymi oczami, gawiedź sądziła, że mruży je, by dać im odpocząć, bądź tak jest stremowany widokiem pełnych trybun, iż nie śmie na nie spojrzeć. Nic z tych rzeczy - nasz bohater po prostu spał! Kiedy wszyscy piłkarze dzierżyli na rozgrzewce futbolówki, Dezsoe pod pachą przytrzymywał butelkę hubertusa. Jak się okazało, nie bez kozery. Ponieważ i po pierwszym gwizdku nie był on w stanie otworzyć oczu, woń butelki była dla niego drogowskazem. Umieścił ją wobec tego w bramce przeciwnika i rozpoczął swój koncert. Naoczni świadkowie twierdzili, że nigdy wcześniej nie widziano tak genialnej gry ofensywnego pomocnika. Bramkarz zwijał się jak w ukropie, lecz co rusz potworne bomby lądowały w pobliżu flaszki z trunkiem. Tylko po przenvie zdarzył się mały kiks. Zmylony znajomym zapachem Graf przepięknym szczupakiem władował piłkę do własnej bramki. Besztany przez kolegów, ze skromnym, usprawiedliwiąjącym uśmiechem przeniósł butelczynę we właściwe miejsce i znów stał się najlepszym zawodnikiem na boisku. Wbrew wysiłkom prezesa Dezsoe Graf trwał w swym nałogu. Choć na kolejny mecz przyjechał trzeźwiuteńki jak dziecko, znów wyszedł na murawę w stanie wskazującym. W ostatniej chwili wypił w szatni dwa litry spirytusu kamforowego przygotowanego do nasmarowywania zawodników ... Trunek ten okazał się chyba trochę zbyt mocny, bowiem zaraz po otrzymaniu piłki Graf ruszył na bramkę, ograł kolejno wszystkich obrońców i nie zadawalając się tym pędzil dalej , wyciągnął i wykiwał stojących w przejściu bileterów oraz porządkowych i przez maratońską bramę wybiegł ze Stadionu Ludowego. Naoczni świadko\vie opowiadali potem, że Dezsoe z ogromną szybkością przebiegł przez ulicę Rakoczego, lekkimi zwodami tułowia omijał nacierające nań tramwaje i autobusy i dopiero z bezpośredniej bliskości posłał silnym strzałem piłkę między dwa filary mostu Elżbiety. Tego było już za wiele. Kierownictwo klubu sięgnęło po nąjsurow­ sze środki dyscyplinarne - wynajęto pancerny sejf w podziemiach Banku Narodowego i zamknięto \V nim Dezsoego. Choć regularnie zaopatrywano go w żywność, pojono źródlaną wodą, choć pracował nad nim wytrwale masażysta, Graf drastycznie obniżył loty. Stało się jasne, iż z trzeźwego nie będzie z niego wielkiego pi-łkarza, bo

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

bramki, to po meczu piłka jest twoja. Przez ostatnie pół godziny Graf raz jeszcze pokazał, iż należy do wielkich profesorów futbolu. Ani na chwilę nie stracił piłki, bo rozumiał, że przeciwnicy po jej przejęciu zorientowaliby się natychmiast po jej ciężarze, że jest nieprzepisowa, i wózkovvał wzdłuż i wszerz boiska. W ostatnich minutach załamani rywale zaprzestali nawet starań, by odebrać mu piłkę. Gdy rozległ się trzykrotny gv,rizdek kończący spotkanie, Dezsoe złapał piłkę pod pachę i znikł jak kamfora. Gminna wieść niesie~ że wkrótce alkohol zniszczył mu całkowicie nogi, po czym przeniósł się do waterpolistów, lecz szybko i tam zakończył karierę, gdyż prezydium klubu nie chciało się zgodzić by napełnić basen hubertusem. Radziej (na podstawie opowiadania Gyorgy Moldova "Zielono-biała narzeczona")

\Vii:L<i <On<U=t)

illY.)<A \ViCinY! Parniętacie

naszego ulubieńca, balibreakera Andriuszę Gołotę? W ostatnim numerze zapytaliśmy się Was o to, jakim wyrokiem Sąd we Włocławku podsumował zamierzchłe, ale niestety nie przedawnione wyczyny naszej gwiazdy. I nie trzeba było być prawnikiem, żeby wiedzieć, iż Andrew otrzymał dwa lata w zawieszeniu na trzy lata oraz musiał zapłacić 20 tysięcy grzywny przecież trąbiła o tym telewizja, serwując nam obfite relacje z sądu, zanudzało nas tym radio i wreszcie raniła oczy prasa. Ci, którzy z mediów korzystają, skorzystali też z okazji w naszym konkursie i komuś się poszczęściło... Z tego oczywistego powodu, iż żal nam było ciąć tę jedyną sporto·wą torbę Camela, powędruje ona w całości do ... Sebastiana Błaszczyka. Nagrodę prosimy odebrać w pokoju Samorządu Studentów. ·Gratulujemy i polecamy się na przyszłość!!!

nr 13

Luty 1997

strona 16


Wszystkich czytelników "MAGLA" witam serdecznie w Nowym Roku i przepraszam za moją absencję w styczniowym numerze. Pozwoliłem po prostu zatriumfować Sigurdowi, który tak mnie obsmarował w ostatnim wydaniu, że jakakolwiek odpowiedź na jego słowa byłaby tylko tłumaczeniem się winnego . Muszę jednak przyznać, że strasznie miękki psychicznie jest kolega Sigurd. No, ale có ż, obraził się, wziął zabawki i po szedł do domu, więc teraz znowu panuję niepodzielnie w moim Dziale Komentarzy . Ha, ha! No, ale powróćmy do tematu Nowego Roku, który, mam nadzieję, obchodziliście hucznie i radośnie. Ciekawą formę spędzenia tej szczególnej pory wybrał sobie pewien mieszkaniec miasta Łodzi, który to w noc sylwestrową wiercił dziury w ścianie swego mieszkania i przez powstałe w ten sposób otwory wrzucał do sąsiadów zapalone petardy. Sąsiedzi nie podzielający jego nieco ekscentrycznego poczucia humoru wezwali pogotowie i policję. W wyniku tego posunięcia dowcipniś trafił do szpitala psychiatrycznego. Tuż po Nowym Roku byliśmy świadkami kolejnej edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pornocy Jurka Owsiaka. Od 1992 roku śmieszny facet w czerwonych spodniach i żółtej koszuli organizuje niesamowitą, spontaniczną kwestę na rzecz chorych dzieci i jak mało kto w tym kraju osiąga sukces w tym co robi. Setki koncertów, 50 tysięcy wolontariuszy i szalejący w telewizyjnym studio Owsiak po raz kolejny rozpalili serca Polaków, w wyniku czego na koncie Orkiestry poj awiło się, według ostatnich doniesień, 8 mln 700 tysięcy nowych złotych!!! Wielkie brawa. Tymczasem prałat Jankowski z Gdańska nawołuje, aby lekceważyć Owsiaka i jego działania ... W sumie nie ma się czemu dziwić . Przecież jest on dla kościola poważną konkurencją.

Kilka dni później byliśmy świadkami kolejnego ekscytującego wydarzenia. Na ławie oskarżonych we Włocławku zasiadł nasz eksportowy ,,jajcarz" Andrzej G., a sprawa dotyczyła napaści wyżej wymienionego obywatela, z zawodu boksera, parę ładnych lat temu na niejakiego obywatela Białostockiego. Przebieg procesu wprowadził wszystkich najpierw w stan totalnego osłupienia, a z czasem coraz większego rozbawienia. Przecierając oczy ze zdziwienia, czytaliśmy o kolejnych wystąpieniach tak zwanych świadków. Otóż przekonywali oni Wysoki Sąd o tym, jakoby tak naprawdę to Jędruś się tylko dobrze bawił i wcale nie chciał nic panu Białostockiemu zrobić, lecz tamten podarł mu koszulę, więc musiał to sobie jakoś wynagrodzić i w ogóle to on jest bardzo porządny gość i w dodatku patriota, bohater, itd. Wszyscy byli wpatrzeni w oskarżonego jak w obrazek święty, a pan prezydent miasta cały chodził dumny, że zjadł z przestępcą obiad. Finał sprawy wszyscy znają, więc nie ma się co rozpisywać. Natomiast inna rzecz jest o wiele ciekawsza. Otóż, panu Gołocie bardzo się chyba w sądzie spodobało - ta atmosfera i w ogóle, bo zaraz po powrocie za wielką wodę nasz specjalista od walenia niejakiego Bowe'a po wiadomej części ciała, doszedł do wniosku, że nie może puścić płazem chamstwa i chuligaństwa oraz napaści na jego skromną osobę. Jak pewnie pamiętacie, do takiego zdarzenia doszło rok temu w Nowym Yorku tuż po pierwszej walce bokserów. Gołota żąda 5 mln$ odszkodowania. Doszedł pewnie do wniosku, że musi sobie jakoś zrekompensować te 30 tysięcy złotych stracone podczas włocławskiej rozprawy. Tymczasem popatrzmy co tam nowego u nas w polityce. Oczywiście sprawą najważniejszą jest zejście ze sceny niekwestionowanej jej gwiazdy, pana premiera Grzegorza. Trzy lata ciężkiej pracy, użerania się o wszystko i ze wszystkimi zmęczyło pana premiera tak bardzo, że postanowił definitywnie zakończyć swoją misję. Szkoda, bo przecież swoim charakterem i postępowaniem dodawał kolorytu piastowanemu przez siebie stanowisku. Przypomnijmy największe wzloty i upadki Grzegorza K.

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

po objęciu fotela stworzył wiekopomne dzieło "Strategia dla Polski", w którym m.in. zapowiadał obniżenie inflacji poniżej l 0% w 1997 roku. No cóż, chyba nieosiągalne. • Załatwił budżet na prawie 9 bln starych złotych w wyniku słyn­ nych darowizn, • wprowadził natomiast Polskę do klubu najbogatszych krajów św iata - jako 28 państwo zostaliśmy członkiem Organizacji Współpracy i Rozwoju Gospodarczego. Na odchodnym pan premier Grzegorz dostał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski i powiesil w Ministerstwie Finansów swój kolorowy portret. Tuż obok czarno-białych portretów swoich poprzedników. Do końca w swoim stylu. A co! Niech potomni wiedzą, kto tu rządził. Ostatnie badania CBOS-u, dotyczące rankingu najbardziej lubianych i nielubianych polityków dowiodły , że uczucia rodaków są raczej niezmienne. Ciągle na czele ulubionych Jacek "Termos" Kuroń , zaś wśród tych złych - Józef "Olin" Oleksy, a więc nic nowego . Przytaczając tu pana ministra Kuronia, warto zauważyć, że źle się dzieje w Unii Wolności . Fosłowie odchodzą z partii i jakoś nie widać perspektyw na poprawę obecnej sytuacji. Nie da się ukryć, że Unia jest w tej chwili w izolacji politycznej i nie zbliża się ani w lewo, ani w prawo sceny politycznej. Jej formuła jako partii reform się wyczerpała. A do wyborów coraz mniej czasu. Jednym z głównych dotychczasowych posunięć nowego Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji -Leszka M. -jest powolanie nowej posady dyrektora generalnego Urzędów Wojewódzkich, którzy to dyrektorzy mają być nieusuwalnymi szefami administracji rządowej w terenie. Fakt nieusuwalności ze stanowiska sugeruje, że powinny to być osoby godne zaufania, a ich dobór wyjątkowo skrupulatny. Toteż zadanie obsadzania tych posad jest zadaniem niezwykle trudnym. W Toruniu postawiono na Jerzego K., dotychczasowego dyrektora wydziału przekształceń własnościowych, uważanego za "dobrego fachowca". No, ale niestety pech chciał, że zamiast po nominację do Warszawy trafił do szpitala. Powód? Oczywiście prozaiczny. Pan dyrektor popił sobie niewąsko, a póź­ niej wpadł pod samochód, który z nieznanych dotąd powodów jechał jezdnią, po której węża tropił Jerzy K. Alkoholomierz namierzył jedyne 3 volty. Jak na osobę godną zaufania w, dodajmy, śro­ dowy wieczór to przecież nie tak wiele. Gdyby nie ten cholerny samochód, to pan dyrektor pojawiłby się w czwartek rano w pracy z l ,5 promila na karku i pewnie nikt by się nie zorientował. Tymczasem na arenie politycznej wyczuwa się już atmosferę zbliża­ jących się wyborów do parlamentu. Ogłoszono, że Andrzej M., były minister MSW, stanie przed Trybunałem Stanu w związku ze słynną sprawą "Olina". Łatwo zauważyć , że są to działania będące aktem politycznej zemsty i wyborczymi gierkami. Milczanowski oświad­ cza, że wykonywał tylko swoje obowiązki. I na koniec jeszcze dwie ciekawostki. Pierwsza dotyczy nas, droga braci studencka. Otóż, służby skarbowe naszego drogiego kraju ogłosiły, że mają zamiar zacząć egzekwować podatki za korepetycje. Zapowiada się wielka kontrola korepetycji . Tylko jak oni mają zamiar nas wyłapać? No i już na sam, sam koniec nie mo że zabraknąć kilku słów o blondynkach. Znana aktorka i piosenkarka Kasia Skrzynecka w jednym z ostatnio udzielonych wywiadów przyznała się, że kolekcjonuje dowcipy z tej serii i jeżeli któryś z nich jest zabawny to opowiada go dalej. No dobra, ale skąd blondynka może wiedzieć , co jest zabawne? Trzymajcie się!!! Daniel Jasiński •

Tuż

nr 13

Luty 1997

strona 17


COIICOORS MAGLA & bWCA

NE SU ZNAME... Odmrożenia

to dość paskudna sprawa, więc ... lekarze zasypali mnie mnogością rozmaitych maści i kremów oraz innych specyfików. Gdy dość długo się leży, to człowiek z nudów ... zaczyna studiować "instrukcje obsługi " leków. Oto dwie uwagi, jakie mi się nasunęły w trakcie tej lektury ... Na początek coś, co można potraktować jako wskaźnik (niedo)rozwoju kapitalizmu vel zastoju socjalizmu. Otrzymałem w sumie 6 maści, których działanie można sprowadzić do wspólnego mianownika - na trudno gojące się rany. Chcąc lepiej poznać ich działanie, sięgnąłem do popularnego leksykonu leków (PWL-1985). Informacja tam zawarta była niemal identyczna (kropka w kropkę) z tą na ulotce ... z jedną różnicą. Na ulotkach były wypisane, i to w dużej ilości, przeciwskazania oraz działania uboczne, zaś w socjalistycznym leksykonie pod przeciwskazaniami i działaniami ubocznymi napisane było: "brak" albo " nie ma'' lub też "nie stwierdzono" . No cóż... Skutek uboczny to byłby pewnie sabotażem, działaniem wroga ludu albo czymś jeszcze gorszym. Dlaczego to piszę? Otóż, wypadek miał miejsce na Słowacji i tam też nabyłem 3 maści o składzie prawie identycznym do tych polskich - jedynie nazwa różniła się nieznacznie. Obejrzałem wszystkie trzy ulotki. Każde były opatrzone datą 1996 i wyprodukowane przez słowacką fabrykę. Indikacie" (wskazania) były takie same, jak na polskich maściach, skład również. Natomiast, zarówno przy kontraindikacie n' jak i przy interakcie" było napisane: NE SU ZNAME ... ... i teraz drugi kwiatuszek ( cwietoszek): JJ

J!

J!

C,llEJlAHO B COBETCKOM COI03E. Balsam Szostakowskiego. Cudowne panaceum na wszelkie dolegliwości. Złota woda. W oda życia. Do stosowania wewnętrznego i zewnętrznego (zewnętrznie w formie przymoczków - czy ktoś wie, co to jest "przymoczek"?!). A teraz ulotka: "Na uwagę zasługuje fakt wydatnego poprawienia smaku i zapachu omawianego leku w bieżącej produkcji przez dodanie odpowiednich składników". No i wreszcie dane: Data produkcji: 120696; Data ważności: 07 99; Dostawca: Medeexport; Producent: Związek Radziecki. A więc jeszcze w 2000 roku (data ważności 07 99) mamy szansę otrzymywać produkty opatrzone informacją: C)lEJIAHO B COBETCKOlVI

COI03E...

hulak piot® l(łtNI(III~S l~łt1,łtt;IMI~I~.ZN\T

~ i~cUł.- 8z-kc[~ Twoje zdjęcie w Kalendarzu Akademickim!!! Redakcja Kalendarza Akademickiego SGH wraz z Redakcją MAGLA zapraszają wszystkich do udziału w konkursie fotograficznym pod nazwą ,,Z życia Szkoły". Jak wskazuje nazwa konkursu, tematyka zdjęć biorących w nim udział musi w pewien sposób wiązać się z Uczelnią: mogą to więc być ciekawe ujęcia budynków SGH, zabawne zdjęcia z imprez klubowych, obrazki z życia studenckiego w akademikach, itd., itp.

opublikowanie zdjęcia w Kalendarzu Akademickim 1997198 oraz honorarium autorskie w wysokości 300 zł!!!

Pierwszą nagrodą będzie

Technika wykonania fotografii : kolor, format co najmniej 18x24 cm lub slajdy. Pośpieszcie się! Zostało mało czasu - na Wasze prace czekamy bowiem już tylko do 1 marca 1997 roku. Wysyłajcie je na adres Redakcji MAGLA (w stopce na drugiej stronie).

Z apraszamy i życzymy udanego pstrykania!!!

~MAGI EL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

Seria satyrycznych rysunków, która ukazywała się niegdyś w "MAGLU" nosiła nazwę "Krótki kurs mikroekonomii". Spośród tych, którzy właśnie w ten sposób odpowiedzieli na zadane przez nas pytanie wyłoniliśmy zwycięzców, którzy o• trzymają nagrody - gadżety Zywea. A szczęśliwcami zostali: Aldona Bartosik, Zbigniew Rak, Grzegorz Ignaciuk, Piotr Paczuk, Antoni Okusami oraz Dariusz Wieczorek. Nagrody prosimy odbierać w pokoju Samorządu Studentów w terminie do 7 marca.

Tak! Macie

rację.

Polemlikli ••• W odpowiedzi na pański artykuł, panie Tomaszu Brzeziń­ ski, chciałbym zaznaczyć , że nie należy być szczególnie rozgarnię­ tym studentem, aby zauważyć, kto (jaka partia) jest spadkobiercą PZPR i jaka obecnie bardzo widocznie się z niej wywodzi. Nie chodzi tu o żadne partie lewicowe, jedynie o tę jedną konkretną. Nie bez kozery w zdaniu obecnie każdy student może stać się człon­ kiem NZS, o ile obcy jest mu światopogląd reprezentowany przez ludzi wywodzących się z byłej PZPR, a każących nazywać się obecnie <<socjaldemokratami>> " słowo "socjaldemokratami" zostało ujęte w cudzysłów. Nie interesują nas żadni inni socjaldemokraci (ci zachodnioniemieccy już w ogóle), a jedynie ci, którzy uważają, że wystarczy inaczej się nazwać i 40 uprzednich lat pójdzie w niepamięć, że można być jak nowonarodzona partia, bez przeszłości i startować do budowy nowej Polski z czystą kartą, bez obciążeń. To nas bulwersuje, ten przeskok, to udawanie, jakby wszystko było dalej w porządku. Bo przecież ludzie są wciąż ci sami. Z miesiąca na miesiąc nie mogli zmienić swoich poglądów, mentalności, itd. Widać nie pomylili się dużo w swych oczekiwaniach, są więc osoby, którym to wystarczy, aby obdarzyć SdRP "ponownie" zaufaniem i mieć swych reprezentantów w parlamencie i na najwyższym urzędzie w państwie. Idąc dalej za treścią artykułu, zgadzam się z tym, że to program partii decyduje, jak się nazywająjej sympatycy. Przynajmniej tak powinno być teoretycznie. To historia zweryfikuje. Trzeba było wielu lat, aby nazywać zbawcę narodu Stalina zbrodniarzem. Podobnie historia zweryfikowała zasługi co niektórych przywódców Rewolucji Francuskiej, królów Anglii, Piłsud­ skiego, Jaskiernię, czy Sekułę (używam tu celowo stopniowania, więc proszę nie posądzać mnie o nazwanie pana Sekuły zbrodniarzem). Co do programu SdRP, jest to dłuższa dyskusja. Proszę porównać go z programem CDU/CSU w Niemczech i tak opiewaną przez pana koncepcją społecznej gospodarki rynkowej , a raczej tym, co z niej zostało. Proszę porównać również sytuację w Polsce i w Niemczech teraz i przed 50 laty i ocenić, jakie programy mają szansę realizacji, a jakie nie. Proszę nie zapominać o wciąż słabej demokracji w Polsce i o płynących z tego zagrożeniach. No i co z tego programu zostało zrealizowane? Nie rozumiem też, dlaczego miał­ bym mieć kompleks gorszego przygotowania do polityki (wcale się nią zresztą nie zajmuję), czy gorszej kultury osobistej. Gorszej niż kto? Niż czołowi polscy działacze lewicowi (których Pan broni)? Być może cieszymy się, że mamy tak dobrze przygotowanych ludzi do polityki. Z godną naśladowania kulturą osobistą wcale temu nie przeczę, ale już na pewno nie uważam się w niczym gorszy od Pana, Panie Tomaszu (z całym szacunkiem). Nazywa nas Pan "wyprawicowcy", z czego wnioskuję~ że jest Pan lewakiem, więc czy to właśnie w stosunku do Pana miałbym mieć kompleksy i gorszą kulturę osobistą? Na to pytanie proszę odpowiedzieć sobie samemu. Czy słyszał Pan kiedy ś, aby NZS utrudniał po\vstawanie supermarketów (proszę o przykład). Jako studenci chcemy zwiększyć wydatki socjalne, bo to oznacza stypendia, kredyty, rozwój oświaty i szkolnictwa wyższego, a utrzymywanie nierentownych przedsię­ biorstw też może być rentowne (proponuję w końcu bliżej przyjrzeć się ekonomii) i nie jest to program NZS-u, lecz są to poglądy nas studentów ekonomii, będących przy okazji członkami NZS-u. Piotr Biernacki JJ •••

nr 13

Luty 1997

strona 18


• • • e e Q •G•Ł •O•S• Z•E•N•I• A• • • • •

Kl'PS ZrJ l1rJPmu! SLJBGjrJIQiB l11rJ fJie!Jie! de~Y"Y w swoim ~o~zaj.,! W semestrze letnim, od 25 lutego bieżącego roku odbywać się będzie dwa razy w tygodniu, a mianowicie we wtorki i w czwartki, ,,Kurs savoir-vivre, czyli dobrego wychowania". Przewidywane są cztery spotkania w ciągu dwóch kolejnych tygodni. Naszym gościem będzie profesor Aleksander Krzymiński, wykładowca z SGH, który w interesujący sposób będzie starał się wprowadzić Cię w arkana tej trudnej sztuki. Przyjdź i zobacz! Informacji dotyczących dnia, miejsca i godziny szukaj na plakatach na terenie Uczelni. Wszelkie uwagi i zapytania kieruj na mój adres internetowy: mgurba@sgh.waw.pl Kurs organizowany jest pod patronatem Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego "Soli Deo". Zapraszam!!! Maciej Gurbała.

**21M OWY KONKURS~ *: ** FOTOGRAFICZNY:* ** Redakcja "MAGLA" ogłasza ZIMOWY KONKURS FOTOGRAFICZNY dla wszystkich wielbicieli najzimniejszej pory roku. Tematyka zdjęć oczywiście dowolna, ale w jakiś sposób wiążąca się z zimą. Z pewnością macie wiele wspaniałych fotek, które zrobiliście w trakcie ferii . Nie wstydźcie się ich zaprezentować innym studentom. A przy okazji możecie wygrać jedną z wielu cennych nagród. A głównym trofeum jest. .. APARAT FOTOGRAFICZNY!!! Na Wasze prace czekamy do l kwietnia 1997 roku włącznie. Więcej o konkursie dowiesz się z internetowej strony MAGLA (adres http w stopce redakcyjnej). Zdjęcia wysyłajcie na adres pocztowy Redakcji (także w stopce na drugiej stronie).

Czekamy na Wasze prace!!!

UWAGA!!! wszyscy, którzy chcą uczestniczyć w Programie Wymiany Międzynarodowej CEMS!!! W marcu na terenie Uczelni pojawi się oficjalna informacja o terminach kolejnej kwalifikacji kandydatów. Szukajcie plakatów!

'V""C=>'"T"E

BlANKA DŹWIGALA AREKDYJA ŁUKASZ lNIARSKI MICHAŁ LEWCZUK TOMASZ MARCZUK Dziękujemy

serdecznie wszystkim naszym wyborcom za zaufanie i życzymy wielu sukcesów w semestrze letnim!

• • • • •O•G•Ł •O•S• Z•E•N•I• A• • • • •

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

c~ 6ił ~ w ~i6~? UNESCO nas nie chce... na swojej

liście kulturowego dziedzic-

twa ludzkości . Oto bowiem w "Expressie Wieczornym" (nr 8/9, 10-12.01.97) w artykule "Rudera czy zabytek?" informuje się nas, że "przy al. Wyścigowej, na dużej ogrodzonej działce, niszczeje zabytkowy budynek. Z roku na rok jest w gorszym stanie. Wygląda na to, że jego właściciel - SGH - tylko czeka, aż budynek się całko­ wicie rozsypie". Problem z budynkiem polegał na tym, iż - jak wyjaśnia Dyrektor Administracyjny SGH, pani Halina Adamiak ,,przez kilkanaście lat żyliśmy w przeświadczeniu, że faktycznie ten dom jest pod ochroną konserwatorską. Na tej działce planowana była budowa centrum konferencyjnego, ale budynek nawet po adaptacji nie nadawałby się do tego celu. Rozebrać nie można było, a uczelnia nie miała pieniędzy na kosztowny remont konserwatorski, robiony sztuka dla sztuki. Na szczęście w ubiegłym roku zostaliśmy zawiadomieni przez urząd konserwatorski, że zaszła pomyłka w ewidencji i nasz "zabytek nie jest zabytkiem". Szkoda tylko, że nikt nie zainteresował się tym budynkiem wcześniej, kiedy jego stan pozwalał na jakiś opłacalny remont. Być może właśnie restauracja tego obiektu nadałaby mu rangę zabytku. Teraz jest już za późno . Netsurfing. Podczas, kiedy my niewdzięcznicy nie możemy się telnetować na świat, inni telnetują się do nas i chwalą to, co tutaj zastali. Za sprawą pisma "SAT-Audio-Video" (nr 12, 12.96), gdzie ukazał się artykuł "Multimedialne strony WWW w Internecie", dowiadujemy się, iż "doskonałe kontpendżum wiedzy potrzebnej turystom wybierającym się do Pafski można znaleźć pod adresem http://akson.sgh. waw.pll--jankesltravelii.htm, należącym do warszawskiej SGH i zawierającym odsyłacze do kilkunastu innych komputerów". Informacja już nieświeża. Cała strona została przeniesiona pod adres http://www.explore-poland.pl. Halo, halo! Wielki świat! Zgadnijcie, co łączy naszą Ałma Mater z imperium kolorowych czasopism? Przeciętnemu, rozsąd­ nemu studentowi nic nie nasuwa się na myśl. A jednak! Bo jak dowiadujemy się z "Tiny" (nr l, 3.01.97) z artykułu "Moje gospodarstwo domowe" (ale nasze na pewno nie!): "Tina oraz SGH badają kondycję gospodarstw domowych" . Czyżby nasza Szkoła traciła kondycję? "Businessman", "Życie gospodarcze", czy "Nowa Europa" to jeszcze zrozumiemy, ale "Tina" !? Co ciekawsze, w konkursie "można wygrać jedną z trzech nagród po l 000 zł". A my byśmy chcieli wiedzieć, kto funduje te nagrody ... ? Kosztowna podstawówka. "Petycję w sprawie utworzenia specjalnej komisji akademickiej zamierza wysłać do szefa MEN, Jerzego Wiatra, sejmowa komisja edukacji. Nowa komisja miałaby walczyć ze spadkiem poziomu nauczania na studiach wieczorowych i zaocznych" - czytamy w "Życiu" (nr 18, 22.01.97) w artykule "Jak podwyższyć poziom na studiach wieczorowych i zaocznych" "Egzaminy na studia zaoczne w SGH są na poziomie bystrego absolwenta szkoły podstawowej. ( ..) Według Krzysztofa Dołowego (UW), przyczyna tkwi w kiepskiej sytuacji finansowej uczelni. Uczelnie zmuszone są łupić frajerów i to coraz głupszych - zauważył". Mimo wszystko studia zaoczne wciąż stanowią szalenie kosztowny wydatek dla przeciętnego absolwenta podstawówki. .. Audiencja. Modna ostatnio wojna z wszelką biurokracją nie ominęła także szkół państwowych. W artykule "Nie lubiany konkurent", który ukazał się w "Przeglądzie tygodniowym" ( 5 lutego), czytamy: "W większości uczelni prywatnych nie ma zastępów prorektorów, prodziekanów, gabinetów, samochodów i sekretarek. ( ..) Niestety w uczelniach państwowych ich administracja zapomina, że jest na usługach studentów i kadry nauczającej. Stała się swego rodzaju państwem w państwie'. Wizyta u rektora strzeżonego przez oddaną sekretarkę, składana nawet przez profesora, wymaga wielodniowego oczekiwania. Dla studenta bezpośrednia styczność z rektorem jest przeżyciem nie lada i należy do rzadkości". Co łączy ten artykuł z SGH? Między innymi to, że napisany został przez profesora z tej Uczelni, prof. Pawła Bożyka...

nr 13

Luty 1997

strona 19


Nie będzie charkotów i wysławiania pana Szatana, nie będzie dusznej mroczności i bezmyślnej quasi-poezji, nie będzie .. . basta! Bę­ dzie za to jedyne i prawdziwe piękno muzyki płynącej z najdalszych pokładów człowieczego (?) jestestwa (?). Ktoś kiedyś powiedział, że każdy wiek ma taką dekadencję, na jaką sobie zasłużył. Święte (!)słowa, pod którymi podpisuję się dwoma rękami, sercem i duszą, w nadziei, że ów fin de siecle będzie trwał wiecznie w swej industrialnej agonii. Nie będę ukrywać, że moja obłąkańcza miłość do death metalu jest stosunkowo młodą namietnością, więc niektórym z Was moje "świeże spojrzenie" na ten gatunek może wydać się zbyt spontaniczne. Ale o ileż uboższy byłby ten nasz świat bez owej spontaniczności ... Nie wiem, czy nagły napływ uczuć spowodowany był tym, że "dorosłam" do tej muzyki, czy tym, że po l O latach wszechwładzy Króla Diamonda otworzyłam się na nowe doznania, czy wreszcie spowodowała to ewolucja, jaką niewątpliwie przeszedł death, sięgając po nowe instrumenty i zagłębiając się w gotyku. Nie ważne są jednak powody, ważny jest jedynie skutek: death na długo pozostanie moim inkubem. Zanim zacznę Was oprowadzać po ulubionych albumach, zaznaczę od zapewnienia, że NIE znajdzie się tu żadna grupa amerykańska, czego proszę nie tłumaczyć sobie zbyt pochopnie. Po prostu twórczość takich zespołów, jak Death, Morbid Angel, Massacre czy Brutality nie jest mi na tyle bliska, że­ bym zdecydowała się o niej pisać. Aha, jeszcze jedno - ogólnej nazwy death metal będę używać także w stosunku do grup określa­ jących się jako doom, gothic, czy symphonic. Tak więc , moi drodzy, jeżeli jesteście gotowi podążyć krętymi ścieżkami do świata elfów, duchów i wampirów, świata pierwotnych uczuć , w którym najsilniejsze namiętności- miłość i nienawiść - żądzą ludzkim życiem, ,follow me to the other s ide!". Kryształowo czyste powietrze i tajemnicza mitologia vikingów wpłynęła niewątpliwie na to, że Skandynawia stała się kuźnią mło­ dych talentów o profesji muzycznej spod znaku death i black metalowej. Nikt chyba nie zaprzeczy, że to właśnie oni wiodą prym w metalowej Europie. I chwała im za to! Kto zna choć trochę skandynawskie granie, ten wie, o czym mowa; kto nie zna- niech żałuje. Najbardziej klimatyczną bodaj grupą jest Theatre of Tragedy, którą tworzy siódemka (l pani + 6 panów) Finów. Podczas gdy ich pierwsze wydawnictwo zatytułowane po prostu "Theatre of tragedy" (1995) wciąż podbijało moje serce (i uszy rzecz jasna), na rynku ukazał się powalający na kolana LP "Velvet darkness tlzey fear" ( 1996). Co takiego niesamowitego jest w tych krążkach, że nigdy nie mam dosyć ich słuchania? Chyba to, że wraz ze zdecydowaną studnią (czyt. growlingiem) Raymonda J. Rohonyi przewija się anielski wręcz sopran Liv Kristine, przenosząc moje astralne ego wprost do niebios. A wszystko to wkomponowane jest w kawał dobrej muzyki, potężnie rozbudowanej i perfekcyjnie zaaranżowa­ nej. Do tego należy dorzucić jeszcze dwa fakty: l. wszystkie teksty napisane są angielszczyzną, pamiętąjącą jeszcze burzliwe czasy Sheakspeara; 2. cztery utwory, które znalazły się na nowym albumie, zostały nagrane wraz z rosyjskim kwintetem smyczkowym. Err me not'- Mus! ye bething my foolhardiness

~MAGIEL

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

Be vanished'- Be banished' lfye de emes t me not wroth To już swego rodzaju moda (a i pewne zaprzeczenie ogólnej teorii, że death metal to muzyka dla bezmózgowców), że zespoły grające zdecydowaną i mocną muzykę korzystają z pomocy orkiestr czy chórów (odsyłam z niekłamaną przyjemnością do najwięk szego dzieła symfonicznego metalu lat 90-tych "Theli" (1996) zespołu Therion). Kolejną czarną gwiazdą pobłyskującą obok Gwiazdy Polarnej jest szwedzka grupa In Flames, złożona z 5 facetów, grających melodyjny death, nie wolny od folkowych wpływów (!), co słychać na ich ostatnim dokonaniu "The Jester Race" (1996). Nie chodzi mi oczywiście o wesolutkie przytupy i hołupce, ani o celtyckie pobrzdękiwania a la Clanned, bowiem folk przemycany przez zespół jest zdecydowanie poważniejszy i "ciemniejszy". Jest to naprawdę miłe szwedzkie granie, gdzie trudno się doszukać blackmetalowych kwików i porykiwań . In Flames ma to do siebie, że doskonale łączy ciężar gatunku (niskie strojenie gitar) z niesamowitą rytmiką i głębokim growlingiem Andersa Fridena. Zupełnie odmienny death przedstawia nam niemiecka grupa Crematory, mój zdecydowany faworyt gatunku. Patrząc na 5 twarzy spoglądających na mnie z wkładki, myślę, że raczej nie chciałabym spotkać żadnego z miłych panów w ciemnej uliczce na rogatkach. Ale to wrażenie pryska, gdy zapuszczam któryś z czteroalbumowej kolekcji zespołu . Przyznam szczerze, że dwie pierwsze płyty ("Transmigration" 1993, "Just dreaming"- 1994) nie przyprawiły mnie o jakąś szczególną palpitację serca za dnia czy nocny somnabulizm w kierunku sprzętu grającego. Za to dwie kolejne wynagrodziły mi to z nawiąz­ ką- "Illusions" (1995) i "Crematory" (1996) okazały się strzałem w szóstkę (albo trzy ... ). Połączenie fascynującego growlingu ze zwykłym (ale niezwykłym ... ) głosem , proste i przejrzyste teksty o przemijaniu, śmierci i miłości, a do tego klawisze, klawisze, klawisze .. . Niesamowity efekt dało nagranie ostatniej płyty w ojczystym języku chłopaków - zaryzykuję stwierdzenie, że nagrana w angielskim byłaby tylko powieleniem poprzedniczki. Do tej pory jedynie Lacrimosa (rock gotycki) potrafiła zachwycić mnie tekstami w języku niemieckim. A tu taka niespodziewaoka na metalowym podwórku ... To będzie chyba moja płyta roku 1996. " Flieg ' mit mir wohin du wilist, ich nehm ' dich gerne mit dach eins das weifJ ich ganz genau, zuriick komme ich nicht " Ze słonecznej Portugalii pochodzą dwa kolejne zespoły - Heavenwood i Moonspell. Aż dziw bierze, że to właśnie w promieniach słońca może powstawać takie mroczne piękno. Heavenwood określany jest często przez "znawców", jako przykładny naśladowca Crematory i Moonspella. Ja dorzuciłabym do tej dwójki jeszcze Cathedra!, którego wpływy są szczególnie widoczne w piosence " Judith Heaven Wood (1810-1830)" pochodzącej z LP "Diva" (1996). Jest to naprawdę niesamowity album sześciu niezgorzej obrośniętych facetów. Growlingowe vocale Ernesto Guerra i Ricardo Diasa rze czywiście nasuwają skojarzenia z Crematory, ale nie ma tu takiej patentyczności i klawiszy. Jest za to niebiański wręcz klimat - rzadko kiedy okładka oddaje tak wiernie ducha muzyki (niebieskookie blond dziecię z koroną cierniową na tle wschodu słońca). Tematyka jak to w strefie (z)mroku - począwszy od uc z uć wypaląjących w sercu swe znamię, skończywszy na legendach i podaniach ludowych. Szczerze polecam. Szczególnie wielbicielom prozy Allana Edgara Poe. Następny zespół, o którym już wspomniałam, trudno podciągnąć pod jeden określony gatunek metalu. ciąg dalszy na następnej stronie

nr 13

Luty 1997

strona 20


1fiu5t for o~at4~~~ Bo czy nie brak na "Under the moonspell" (1994) elementów zdecydowanie blackowych? (Pomijam tu oczywiście twór Daemonium -"D ark Opera of the ancient war spirit or search the light", w którym brał czynny udział F ernando Ribeiro - demoniczny i pełny uroku vocalista Moonspelła ). Czy pełen magii, namiętności, wampirów i perwersji świat opisany na "Woljheart" ( 1995) i "lrreligious" (1996) nie łapie deathowych klimatów? Dlatego z pełną odpowiedzialnością klasyfikuję ich właśnie tu. Pierwszy album - zupełnie nie oszlifowany diament, zarówno pod względem vocalu, jak i muzyki i drugi, tym razem brylancik - przemyślany i doskonale zaaranżowany, mają zdecydowanie jedną cechę wspólną: muzycy czerpali w dużej mierze natchnienie z filozofii markiza de Sade. Jest w tej muzyce coś, co faktycznie rzuca specyficzny czar na słuchacza. Nie wiem, czy to charyzmatyczny vocalista, czy pełna orientalnych wpływów muzyka, ale nie da się przejść obojętnie obok Moonspelła. And as we lay we kissed fingers wet with poisan Thinking of e ach one There is beauty in death Wędrując tak po Europie, nie można pominąć zespołu Sirrah. Oto wyrosła na polskiej ziemi prawdziwa chryzantema, podlewana łzami smutnej egzystencji. Debiutancki album zatytułowany "Acme" otworzył Opolanom drogę na szczyty. Pełen ekspresji materiał, na którym słychać aż trzy vocale: growling Tomasza Żyżyka, zwykły Macieja Pasińskiego i kobiecy sopran Mai Konar-

skiej (na stałe związanej z grupą Moonlight) cieszy nasze uszy już od pierwszych dźwięków sączących się z głośników . Przy odrobinie dobrej woli (której niestety u mnie brak) można by nazwać Sirrab naszym rodzimym Theatre of Tragedy. Ja poczekam jednak w cieniu na nowy krążek, żeby mieć większe podstawy do (krwawego?) osądu. Nawet postaram się być obiektywna... Tak oto pokrótce wyjawiłam moje muzyczne fascynacje - mogła­ bym tak jeszcze dużo (Amorphis, Atrocity, Cementary, etc.), ale każda linijka w naszym muzycznym zakątku jest na wagę złota (niestety, nie metalu). Jeżeli choć jedna osoba przekonała się, że warto sięgnąć po jakieś deathowe wydawnictwo, będę w pełni usatysfakcjonowana. Jeżeli nie - trudno, zawsze zostaje disco-polo na Polsacie :-)= W następnym miesiącu spróbuję poprowadzić małą pogańską krucjatę, namawiając Was do skandynawskiego blacku. Szykujcie miecze wojownicy Thora, rozpostrzyjcie na wietrze sztandary ! !!

Z mrocznym pozdrowieniem B VB (vampire@sgh. waw.pl) P. S. Jest mi niezmiernie miło donieść Wam, że zaistniała już na sieci muzyczna strona "MAGLA". Zainteresowanych zapraszam pod adres http://akson.sgh.waw.plf.-music. Ponieważ żadna hpage nie może podlegać stagnacji, tak i strona musica jest ciągle "under construction" . Wszystkich, którzy chcieliby coś na nią dorzucić (ciekawe linki muzyczne, potwierdzone informacje z branży, jpgi czy gify mile widziane), proszę o kontakt.

KORZENIE, KRWAWE KORZENIE ••• 5~ _

_ __, 7 grudnia 1996 r., Spodek, Katowice

Gasną światła.

Z gardeł zniecierpliwionych fanów wydobywa się budzący wszystkie bezdomne psy w okolicy przeraźliwy ryk, poprzez który z trudnością przebijają się płynące z głośników, narastające powoli dźwięki utworu Itsari (po polsku korzenie), wykonywanego na płycie Roots (po polsku .. . korzenie) przez brazylijskie plemię Xavantes. Ten etniczno-transowy wstęp przerywa nagły gitarowy wybuch energii: to pierwszy riff z tegorocznego albumu, to Roots Bloody Roots ... J'll take you to a place/ where we s hall find our/ roots bloody roots ... Co było potem? ... Sami chyba rozumiecie, że nie byłem w stanie w spokoju siedzieć i odnotowywać kolejnych tytułów - lecz com widział i słyszał, z radością wielką Wam opiszę. A oto rekonstrukcja zdarzeń ... Na początek - zabójcza seria z Roots, przery\vana pojedynczymi rodzynkami (skąd te słodkie skojarzenia? .. .) z lat dawniejszych. Po mniej więcej godzinie w mózgi wyczerpanych, lecz wciąż głodnych hałasu

długowłosych

miłośników

południowoamerykańskiego

folkloru, wbił się pierwszy bis. Lubicie hardcore 'a? ... - zadał retoryczne pytanie Max Cavalera. Firmowy zestaw coverów SOD, Discharge i Titas (Policia) przytłoczył i zmęczył mnie swoją prymitywnością i monotonią, ale to też są w końcu korzenie tej muzyki (nie tylko Black Sabbath!). Szacunek się należy. I jeszcze perełka, stara ale jara: coś z debiutanckiej EP-ki Bestia! Devastation, potęż­ ny i oryginalny death metal, o niebo (skąd się tu wzięło niebo? ... ) lepszy od większości obecnych produkcji tego gatunku. A na drugi, ostatni już bis: Ratamahatta i Kaiowas (hołd dla plemienia indiań­ skiego, które popełniło zbiorowe samobójstwo na znak protestu przeciwko wycinaniu lasów tropikalnych w dorzeczu Amazonki), podczas którego cała chyba ekipa techniczna w postaci stada dwumetrowych Brazylijczyków (Amerykanów?) zmaterializowała się nagle na scenie, aby przy użyciu tradycyjnych indiańskich bębnów doprowadzić kilkutysięczny tłum na skraj ekstazy (niektórych nawet dalej!) ... Jeszcze tylko Orgasmatron z repertuaru Motorhead, ostatnie podziękowania, Max ze swoim synkiem na ręku (ach, jakie

~MAGIEL ~

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

to romantyczne!), światła - to już koniec. Może trochę za krótko (nieco ponad godziny), ale zagrali 35 utworów. Naprawdę niezły wynik. Jeszcze słowo o scenografii, znacznie mniej surowej niż podczas większości podobnych imprez. Powieszona w tle płachta ze zdję­ ciem indiańskiego chłopca (dziewczynki?) z okładki Roots, rozświetlana raz po raz poprzez świetnie współpracujące ze sobą, agresywnie czerwone reflektory, wprowadzała doskonałe warunki do odbioru tej muzyki. Do tego dochodziły te fascynujące, transowe wręcz momenty jak z ekstremalnego party (pamiętacie scenę "dyskoteki" z Dzikości serca Lyncha? ... ), kiedy to podczas najbrutalniejszych momentów (a takich nie brakowało) zwyczajne reflektory przeobrażały się nagle w szalejące stroboskopy, wysyłające białe błyski raz z jednej, raz z drugiej strony sceny ... I ta przejmują­ ca dziecięca twarz, mogąca wyrażać zarówno cierpienie, jak i rozkosz, a być może pogrążona tylko w jakimś narkotycznym półśnie ... Powinniście tam być. Po to, żeby zobaczyć na żywo jedną z najoryginalniejszych, najświeższych (a przecież 12 lat już razem ... ) i bez wątpienia najinteligentniejszych (muzycznie i tekstowo) grup uprawiających tak zwane ciężkie granie ... Po to, żeby choć na kilka chwil pogrążyć się w cudownie brutalnej muzycznej ekstazie ... Po to, żeby przekonać się, że nie jest się jedynym maniakiem, którego takie chore dźwięki przyprawiają o dreszcze ... I chociażby po to, by w wypchanym po brzegi nocnym pociągu powrotnym od jakiegoś zalanego śląskiego sztygara usłyszeć pytanie: Kto tam grał? Chris De Burgh? ... Mikołaj Specht

półtorej

Z

głębokim żalem

przecież

łącznie

zawiadamiamy, że całkiem niedawno rozpadła się

SEPULTURA Niech spoczywa w pokoju... Nieustający

P.S.

Powyższa

nr 13

w smutku fani

informacja to niestety prawda.. .

Luty 1997

strona 21


PlYTOMANIAK (kącik

opiniotwórczy)

00000 na kolana!!! 0000 do kupienia

000 do pożyczenia 00 dla vvytrvvałych O shit

Stina Nordenstam: Dynamite

0000 1/2 (albo ... O) Dziewczynka z zapałkami ... Nie wiem czemu, ale akurat z tą postacią pamiętaną z beztroskich lat dzieciństwa kojarzy mi się Stina Nordenstam. Może dlatego, że urodziła się w Szwecji, a więc skandynawskie klimaty baśni Andersena (Duńczyka) są jej w pewien naturalny sposób przypisane ... Może dlatego, że śpiewa jak mała dziewczynka i jak mała dziewczynka wygląda ... A może dlatego (i chyba to wyjaśnienie najbliższe jest prawdy), że z tego albumu, podobnie jak ze wspomnianej opowieści, sączy się nieogarniony żal i smutek ... Niesamowita płyta. Niesamowicie dziwna. I trudna w odbiorze. Nie znałem takiej muzyki wcześniej. Nie wiem nawet, czy taka muzyka wcześniej istniała. Co prawda jest to trzecia już płyta nagrana przez tę ciemnowłosą(!) Szwedkę, ale jeśli wierzyć krytykom, różniąca się dość znacznie od jej poprzednich dokonań. Chociaż głosu się nie zmieni ... Głos - on decyduje tutaj niemalże o wszystkim. Dziwne to bardzo, biorąc pod uwagę, jaki jest słaby i delikatny. Głos samotnej, małej dziewczynki z zapałkami , skulonej na mrozie \V śnieżny wigilijny wieczór... Bardzo wysoki, momentami zamierający , jakby nie miał zabrzmieć już nigdy więcej... Przeraźliwie zimny i pozornie beznamiętny ... Głos cichy i smutny, ale nie zrozpaczony -raczej pogodzony z tym, co ją jeszcze na tym nienajpiękniejszym ze światów czeka... Pełen rezygnacji i biernej gotowości na spotkanie przeznaczenia... Na spotkanie najgorszego ... I muzyka ... Łącząca w sobie to, co najbardziej przygnębiającego we wszystkich niemal stylach i gatunkach muzycznych. Szalenie intrygująca, momentami może nieco monotonna, ale tam gdzieś pod spodem pulsująca wewnętrznym niepokojem. Tak jak w filmach Lyncha, pod zewnętrzną warstwą pozomego banału kryją się tu niesamowite uczucia, dziwne myśli i złe przeczucia, co jakiś czas wydostające się na światło dzienne w postaci różnych zgrzytów (w czym przodują instrumenty smyczkowe) i industrialnych hałasów ...

Najwyraźniej spodobała się

Wam zmodyfikowana forma KonkurSidła, bo mimo wykańczającej sesji, epidemii grypy i innych choróbsk oraz paskudnej pogody dostaliśmy trochę odpowiedzi. A było nam tym milej, że wszystkie były poprawne. I tak - metodą NKWNTB® wyłoniliśmy szczęśliwą trójkę: Maciej Rydel, Marcin Piekarniak, K rzysztof Kaziow. Oto kolejne pytanie w naszej zabawie: Na rynku jest już nowy album dinozaurów z Aerosmith. Ich poprzednia płyta "Get a grip" dostarczyła nam kilka niezłych hitów m. in. "Crazy", " Living on the edge", "Amazing". Czy pamiętasz cukierkową blondynkę występującą w teledyskach zespołu? Jeśli tak, podaj jej imię i nazwisko. Mała podpowiedź: pani ta jest aktorką, która wystąpiła np. w " Clueless" i w " Zauroczeniu". Odpowiedzi -jak zwykle albo via e-mail na adres music@sgh.waw.pl albo do brązowej, drewnianej skrzyneczki naprzeciwko portierni w budynku G. Finish: 15 marca A.D. 1997. Powodzenia!!!

~MAGIEL

Niezależny Miesięcznik Studentów SGH

Ta dziewczynka nie jest tym niewinnym dzieckiem sprzedającym zapałki na ulicy w baśni Andersena. Chociaż czasem można mieć takie wrażenie. Ale ona za dużo wie już o życiu ... O jego ciemnych stronach, o ile jakieś inne w ogóle istnieją. .. Ta płyta nie pozostawia wątpliwości .. . I nie pozostawia nadziei ... Mikołaj Specht

Lai bach: Jesus Christ Superstar MCMXCVI 000 3/4 Słoweński Laibach vel + zdążył już chyba przyzwyczaić

swoich fanów do nieustannych zmian i ciągłych poszukiwań. Tym razem na tapetę poszła religia i jej znaczenie u schyłku XX wieku: w dobie popkultury i proroczych wizji nadejścia Chrystusa-Wybawiciela. Laibach nie ukrywa, że jednym z bodźców do napisania albumu była także pogłoska o spodziewanym ponownym wystawieniu musicalu Andrew Lloyd Webbera w Londynie. "Je sus Christ Supers tar " jest Qak mówi sam zespół) drugą częścią albumu Opus Dei" ( 1987), ale zdecydowanie bardziej rockową, a momentami wręcz heavymetalowąjego kontynuatorką. Na LP znajdują się tylko trzy covery znanych utworów (,, God is God" Watkinsa i Burt ona, tytułowy autorstwa Webber/Rice i" The Cross Prince 'a), reszta to już dzieło autorskie zespołu +. Dlaczego warto to podkreślić? Ano dlatego, że chłopaki lubują się w przeróbkach (patrz ,,NATO" 1994). Całość utrzymana jest w iście podniosłym nastroju, nie brak tu syntezatorowych smyczków, organów wprost z gotyckiej katedry, wspaniałego chóru mieszanego. Całości dopełnia czasami charczący, czasami ciepły, czasami przetworzony komputerowo głos vocalisty. "Kingdom oj G od", "Message jrom t he Black Star " czy Declaration oj jreedom " to prawdziwe metalowe granie industrialne i mroczne, ale naprawdę "z powerem". Co do textów ... Kontrowersyjne jak to u Laibacha. Bo czy teoria, że Szatan posłużył się Chrystusem dla własnych celów nie jest obrazoburcza wobec tradycyjnych wyznań ... (wspomniany już "Message from the Black Star n). Jesus Christ Superstar: God is God, Jesus Christ Superstar, Kingdom oj God, Abuse and confession, Declaration ojjreedom, Message from the Black Star, The cross, To the new light, Deus Ex Machina )J

)J

)J

Danzig: 5:Blackacidevil 00 3/4 Nigdy nie przepadałam za tym gościem, dlatego, gdy zostałam siłą zmuszona do przesłuchania jego najnowszego wydawnictwa, "nie posiadałam się wręcz z radości".. . Jednak w miarę słuchania "5:Blackacidevil" uczucie niechęci ustępowało ciekawości. I nie wiem, kto był w końcowym efekcie bardziej zaskoczony: ja czy zagorzały wielbiciel pana Glenna. Bowiem trzaski, huki i przetworzony przez setki urządzeń (to jest oczywiście kobiece wyolbrzymianie) głos vocalisty, wydobywające się z głośników nie przypominały prawie wcale dotychczasowych dokonań macho w łańcu­ chach (niestety tylko taki obraz Danziga utkwił mi w pamięci po oglądnięciu jakiegoś clipu). Ku niemałej radości stwierdziłam, że ten pan wrzeszczy coraz mniej. Nie te lata, co? Początkowe utwory to rzeczywiście pewne novum, aż nie chce się wierzy ć, że to "piątka" Glenna. Ale z czasem, poprzez elektroniczne brzmienia dochodzi do głosu właściwy Danzig, aby w "Sacrifice '' czy "Hint oj her blood" pokrzyczeć już w swoim starym, lekko bluesującym stylu. Pojawia się też cover niedoścignionego Black Sabbath "Hand oj doom ", oczywiście w mocno zindustrializowanej wersji. Wpada w ucho quasi-ballada " Co me to silver ". Końcowe prochy " Ashes" chyba najbardziej przypadły mi do gustu. Dla fanów industriatu nie ma tu nic odkrywczego, dla fanów Danziga to kolejna płytka do kolekcji. 5:Blackacidevil: 7th house, Blackacidevil, See all you were, Sacrifice, Hint oj her blood, Serpentia, Come to silver, Hand oj doom: Version, Power oj darkness, Ashes

BVB

nr 13

Luty 1997

strona 22


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.