Numer 144 (UW) (marzec 2014))

Page 1

Numer 144 marzec 2014 ISSN 1506-1714 UW

www.magiel.waw.pl

Niezależny Miesięcznik Studentów

Atak sprytnych zegarków Marzenia o zegarku na miarę XXI wieku mogą się spełnić

SGH

Polish dream

Kim są studenci ze wschodu i dlaczego tak licznie przyjeżdżają do Polski po wiedzę?

Droga jest moim domem O podróżach, motorze i Związku Radzieckim


352*5$0 35$.7<. , 67$ĥ<

8SROXM QDMOHSV]\ VWDĦ Z PLHčFLH Rozwiń skrzydła! PZU to pracodawca przez dużo P: oferujemy płatne praktyki i staże, perspektywy rozwoju, profity pozapłacowe, prestiż marki. Czas, start! Aplikuj do 6 kwietnia na pzu.pl/kariera lub fb.com/pzukariera.

pzu.pl


Praca w PZU motywuje 3UHVWLฤช PDUNL 3HUVSHNW\Z\ UR]ZRMX 3URILW\ SR]DSรกDFRZHยซ R NRU]\ฤ FLDFK Sรก\Qฤ F\FK ] SUDF\ Z *UXSLH 3=8 PyZL 0DFLHM +DVVD .LHURZQLN =HVSRรกX 0DUNL 3UDFRGDZF\

3 MDN 3UHVWLฤช *UXSD 3=8 WR QDMZLฤ NV]D ILUPD XEH]SLHF]HQLRZD Z (XURSLH ฤ URGNRZHM L :VFKRGQLHM : ZDUV]DZVNLHM FHQWUDOL RUD] RGG]LDรกDFK L MHGQRVWNDFK Z FDรกHM 3ROVFH ]DWUXGQLDP\ SRQDG W\VLฤ F\ SUDFRZQLNyZ Z W\P P LQ KDQGORZFyZ PDUNHWLQJRZFyZ DQDOLW\NyZ ILQDQVRZ\FK LQIRUPDW\NyZ VSHFMDOLVWyZ RG REVรกXJL NOLHQWD SUDZQLNyZ F]\ HNVSHUWyZ RG DGPLQLVWUDFML 0DP\ WHฤช VSyรกNL FyUNL QD 8NUDLQLH L /LWZLH 1DOHฤช\P\ GR QDMG\QDPLF]QLHM UR]ZLMDMฤ F\FK VLฤ JUXS NDSLWDรกRZ\FK Z 3ROVFH ยฑ w 2012 URNX RVLฤ JQฤ OLฤ P\ SRQDG POG ]รก ]\VNX *G\ PyZLฤ JG]LH SUDFXMฤ QLNW QLH S\WD PQLH FR WR ]D ILUPD

3 MDN 3HUVSHNW\Z\ *UXSD 3=8 SU]HFKRG]L RG NLONX ODW Z\UDฤจQฤ WUDQVIRUPDFMฤ SU]HNV]WDรกFDMฤ F VLฤ Z QRZRF]HVQฤ HIHNW\ZQฤ L VSUDZQLH ]DU]ฤ G]DQฤ LQVW\WXFMฤ ILQDQVRZฤ 1LH PDP\ ร JRWRZFyZยด ] ]DFKRGQLHM FHQWUDOL ยฑ VDPL SRGHMPXMHP\ GHF\]MH PDMฤ F ZSรก\Z QD NDฤชG\ SURMHNW L MHJR UR]ZLฤ ]DQLH RG SRF]ฤ WNX GR NRฤ FD 'DMHP\ WHฤช PRฤชOLZRฤ รผ UHDOL]DFML ZรกDVQ\FK SRP\VรกyZ RUD] SURMHNWyZ QD GXฤชฤ VNDOฤ 0RJฤ VLฤ SRFKZDOLรผ SUDFฤ SU]\ QDMZLฤ NV]\P ,32 Z (XURSLH Z U RUD] XG]LDรกHP Z SURMHNFLH RGฤ ZLHฤชHQLD ORJR 3=8 ยฑ QDMZLฤ NV]\P WHJR W\SX SU]HGVLฤ Z]Lฤ FLX Z 3ROVFH Z U 3UDFD X QDV WR UyZQLHฤช GXฤชH PRฤชOLZRฤ FL UR]ZRMX Z UDPDFK *UXS\ SRQDG SURF UHNUXWDFML ]DP\NDP\ ZHZQฤ WU]QLH

3 MDN 3URILW\ SR]DSรกDFRZH 'EDP\ QLH W\ONR R UR]ZyM ]DZRGRZ\ QDV]\FK SUDFRZQLNyZ DOH WURV]F]\P\ VLฤ UyZQLHฤช R LFK ]GURZLH L EH]SLHF]Hฤ VWZR WDNฤชH ILQDQVRZH 1DVL SUDFRZQLF\ NRU]\VWDMฤ ] GDUPRZHM RSLHNL PHG\F]QHM ]QLฤชHN QD XEH]SLHF]HQLD RUD] RWU]\PXMฤ GRGDWNRZH SURF SHQVML Z UDPDFK 3UDFRZQLF]HJR 3URJUDPX (PHU\WDOQHJR

2IHUXMHP\ WDNฤชH NDUW\ %HQHILW 6SRUW RUD] PRฤชOLZRฤ รผ XG]LDรกX Z ]DMฤ FLDFK VSRUWRZ\FK Z UDPDFK LQLFMDW\Z\ 3=8 6SRUW 7HDP )XQGDFMD 3=8 SURZDG]L SURJUDP ZRORQWDULDWX SUDFRZQLF]HJR NWyU\ XรกDWZLD DQJDฤชRZDQLH VLฤ Z SURMHNW\ QD U]HF] VSRรกHF]QRฤ FL ORNDOQ\FK

3 MDN 3UDNW\NL L VWDฤชH 'R ZVSyรกSUDF\ ]DSUDV]DP\ VWXGHQWyZ RG WU]HFLHJR URNX VWXGLyZ Z]Z\ฤช RUD] PรกRG\FK DEVROZHQWyZ F]HUZFD NDฤชGHJR URNX GR QDV]HJR ]HVSRรกX GRรกฤ F]DMฤ XF]HVWQLF\ WU]\PLHVLฤ F]Q\FK SUDNW\N V]Hฤ FLRPLHVLฤ F]Q\FK VWDฤช\ RUD] G]LHZLฤ FLRPLHVLฤ F]Q\FK VWDฤช\ ] URWDFMฤ PLฤ G]\ REV]DUDPL PHU\WRU\F]Q\PL W]Z +LJK 3RWHQWLDOV +L3R &]ฤ ฤ รผ VWDฤช\VWyZ UR]SRF]\QD SUDFฤ RG SDฤจG]LHUQLND :V]\VWNLH SURJUDP\ Vฤ SรกDWQH D VWDฤชRZD XPRZD R SUDFฤ JZDUDQWXMH GRVWฤ S GR ZLHOX EHQHILWyZ R NWyU\FK ZVSRPQLDรกHP SU]HG FKZLOฤ $SOLNDFMH ]ELHUDP\ GR NZLHWQLD 1D NRQLHF GRGDP ฤชH Z URNX Dฤช SURF ] JURQD SRQDG SUDNW\NDQWyZ L VWDฤช\VWyZ ]RVWDรกR ] QDPL QD GรกXฤชHM 7\P EDUG]LHM ZDUWR ZLฤ F ฤ OHG]Lรผ VWURQฤ ZZZ S]X SO NDULHUD -D UR]SRF]\QDรกHP SUDFฤ Z 3=8 WXฤช SR VWXGLDFK L SR ODWDFK SUDF\ SRWZLHUG]DP ฤชH ] Wฤ ILUPฤ ZDUWR ]ZLฤ ]Dรผ QD GรกXฤชHM



spis treści / Bohater czy prawdziwy bohater?

20

38

48

59

Obiecuję studentom krew, pot i łzy

Przechytrzyć czytelnika

Sny o potędze

Szalom szalom

a Uczelnia

e Film

j Warszawa

i Człowiek z Pasją

06 08 09

L o s y a b s o l we n t ó w P r a w n i c z e Tr a g i P r a k t y k i P r a c y P ł a c i ć c z y n i e p ł a c i ć?

b Organizacje 11

30 31 32

K a l e n d a r z w yd a r z e ń

P o l is h d r e a m?

O d m a s s m e d ia d o my m e d ia O biecuję s tudentom krew, p ot i ł z y O c z a m i P r e z yd e n t a M i e s z k a n i e d l a N i e k t ó r yc h Drobniaki z tłumu

Wydawca:

Stowarzyszenie Akademickie Magpress

Prezes Zarządu:

Marika Roda marika.roda@magiel.waw.pl Adres Redakcji i Wydawcy:

al. Niepodległości 162, pok.64 02-554 Warszawa tel. (022) 564 97 57

Aktywna stolica

o Sport 48

Sny o potędze

k Po godzinach

C o z t y m G r a m m y? Recenzje F e n o m e n W i d e o s e sji

50 52

At a k s p r y t n yc h z e g a r k ó w D o n’ t f o r g e t t o b e Awe s o m e

36 38 40

54

D r o g a je s t m o i m d o m e m

p Czarno na Białym 59

Szalom szalom

q Felieton 62

Podróże kształcą

u Rozrywka 65

f Książka

c Polityka i Gospodarka 18 20 22 23 24

46

Recenzje F u n n e l o f L o ve F i l m o s e k s i e?

d Muzyka

8 Temat Numeru 13

26 27 28

Rozrywka

Komiks też książka P r z e c h y t r z yć c z y t e l n i k a R e c e n z j e / n o w o ś c i w yd a w n i c z e

h Teatr 41 42 44

Yo u t u b e z a m i a s t B r o a d w a y u R e c e n z j e / r e p e r t ua r Czy Wyspiański nas wyzwolił?

Robert Szklarz Jadwiga Matuszczak, Szymon Czerwonka Redaktor Prowadzący: Anna Grochala Patronaty: Mikołaj Tchorzewski Uczelnia: Magdalena Gansel Polityka i Gospodarka: Bartosz Lada Człowiek z pasją: Wojciech Adamczyk Felieton: Karol Kopańko Film: Bartek Bartosik Muzyka: Adrian Szorc Teatr: Maria Kądzielska, Dominika Makarewicz Książka: Milena Buszkiewicz Warszawa: Kasia Sitek Sport: Anastazja Dębowska 3po3: Elżbieta Nycz

Marika Roda

Redaktor Naczelny:

Kto jest Kim:

Z-ca Redaktora Naczelnego:

Rozrywka: Kamil Osiecki Po godzinach: Alex Makowski Czarno na Białym: Adela Kuczyńska Do Góry Nogami: Redaktor Nieodpowiedzialny Korekta: Kamil Mucha Dział foto: Ewa Przedpełska Dyrektor Artystyczny: Magdalena Krawczyk,

Marta Lis Dział Księgowy: Wojciech Adamczyk Dział Promocji i Reklamy: Dominika Basaj Dział WWW: Aleksander Reszka, Arleta Piłat

Współpraca: Judyta Banaszyńska , Robert Bańburski, Sylwia Barć, Agnieszka Bartosiak, Marcin Bator, Tomasz Bielak, Paulina Błaziak ,Joanna Brzozowska, Magda Drezno, Paweł Drubkowski, Mariusz Dudek, Ania Elsner, Małgorzata Gawlik, Tomasz Gawlik, Jakub Gołdas, Anna Grochala, Jerzy Gut-Mostowy, Hubert Guzera, Bohdan Ilasz, Anna Kalinowska, Maria

Kądzielska, Marta Kąpielska, Anastazja Kiryna, Arkadiusz Kowalik, Paulina Krogulska, Natalia Księżarek, Wojciech Kuczek, Marta Lis, Weronika Łopieńska, Maria Magierska, Marcin Malec, Kasia Matuszek, Kamila Mąsior, Gabi Megiel, Agata Michalewicz, Agnieszka Michałek, Piotr Filip Micuła, Oskar Miller, Michał Moskwa, Zuzanna Napiórkowska, Konrad Obidoski, Katarzyna Ozga, Grzegorz Piasecki, Piotr Piłat, Ada Piórkowska, Paula Pogorzelska, Jakub Pomykalski, Monika Prokop, Adam Przedpełski, Anna Puchta, Aleksander Pudłowski, Paweł Romański, Paweł Ropiak, Janusz Roszkiewicz, Agata Serocka, Monika Sikorra, Maciej Simm, Kinga Skarżyńska, Aleksander Stelmaszczyk, Ewa Stempniowska, Maria Toczyńska, Paweł Trzaskowski, Tomasz Tybuś, Jakub Wanat, Jakub Warnieło, Aleksandra Wilczak, Katarzyna Wilk, Jędrzej Wołochowski, Jana Woronowska, Michał Wrona, Rafał Wyszyński, Michał Zajdel, Jan Jakub Zygmuntowski, Patryk Żak, Aleksandra Żelazowska, Paulina Żelazowska, Andrzej Żurawski, Sebastian Żwan Redakcja zastrzega sobie prawo do przeredagowania i skracania niezamówionych tekstów. Tekst niezamówiony może nie zostać

opublikowany na łamach NMS MAGIEL. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych reklam.

Artykuły, ogłoszenia i inne materiały do wydania kwietniowego prosimy przesyłać e-mailem lub dostarczyć do siedziby Redakcji do 16 marca. Druk pokrywają w całości sponsorzy i reklamodawcy. Nakład: 7000 egzemplarzy Okładka: Marta Lis Makieta pisma: Maciej Simm, Olga Świątecka współpraca: Maciej Szczygielski

Kontakt do członków redakcji w formacie: imie.nazwisko@magiel.waw.pl Jesteś zainteresowany współpracą? Napisz na: rekrutacja@magiel.waw.pl

marzec 2014


Słowo od naczelnego

/ wstępniak

Zabawę czas zacząć

Nie bójmy sie zmian robert szklarz

REDAK TOR NACZELNY

dy kilka miesięcy temu moja Uczelnia wprowadziła nową stronę internetową, byłem, delikatnie mówiąc, poirytowany. Znalezienie jakiejkolwiek informacji na tym dziwacznym, tworze przypominało poszukiwanie pracy przez greckiego studenta i minęło kilka tygodni zanim się do tego nowego wyglądu ostatecznie przyzwyczaiłem. Podobnie jest ze wszystkimi zmianami. Niezależnie czy na lepsze, czy na gorsze, wszystkie wprowadzają coś nowego, innego. Burzą tym samym nasze zwyczaje i wprowadzają zamieszanie w naszym małym, poukładanym świecie. Nieraz niełatwo jest nam to zaakceptować i wolimy zostać przy tym co znamy, nawet jeśli nie do końca nam to odpowiada. To właśnie strach przed zmianami sprawia, że ludzie przez lata potrafią chodzić do pracy, której nie cierpią, a studenci kończyć kierunki, które ich zupełnie nie interesują, i z którymi nie wiążą swojej przyszłości. A czasem wystarczy podjąć ryzyko, wyrwać się z bezpiecznej przestrzeni i wykonać krok w nieznane.

G

To właśnie strach przed zmianami sprawia, że ludzie przez lata potrafią chodzić do pracy, której nie cierpią.

04-05

Taki krok w nieznane wykonali bohaterowienaszego artykułu okładkowego Polish Dream. Podejmując decyzję o studiowaniu w Polsce zmienili w swoim życiu wszystko – otoczenie, przyjaciół, przyzwyczajenia, nawet język, którym się posługiwali na co dzień. Wymagało to niemałej odwagi, jednak czy kurczowe trzymanie się tego co znane uchroni nas przed zawirowaniami i zmianami? Roman z artykułu Aleksandry i Michała jeżeli kiedyś zdecyduje się na powrót na Ukrainę, nie wróci już do tego samego kraju, z którego wyjechał. Świat pędzi do przodu i jeżeli my nie będziemy mieć odwagi do odejścia od dotychczasowego, bezpiecznego życia, może się okazać, że ktoś zrobi to za nas. Choć Ukraina jest skrajnym przykładem dynamiki zmian, powoli i nieuchronnie zachodzą one także w naszym najbliższym, wydawać by się mogło, niezmiennym otoczeniu. Nie mijają miast, w których mieszkamy, uczelni, na których studiujemy, czy miejsc, w których bywamy. Zmienia się także MAGIEL, choć na razie inne jest tylko zdjęcie przy wstępniaku i kilka nazwisk w stopce. Na razie. 0


aktualności /

Już w pierwszy weekend kwietnia odbędzie się konferencja Muzyka a Biznes, organizaowana wspólnie przez MAGIEL i SKN Marketingu SGH. Jest to wydarzenie skupiające najważniejszych przedstawicieli show biznesu, czołowych muzyków, dziennikarzy muzycznych, oraz rzesze słuchaczy. Cykl spotkań, które w tym roku odbędą się po raz ósmy, obejmuje szerokie spektrum zagadnień dotyczących rynku muzycznego. Więcej informacji na stronie internetowej www.mab.art.pl

marzec 2014


/ badanie losów absolwentów magiel i love you but you’re bringing me down

Losy absolwen Jak absolwenci uczelni wyższych radzą sobie na rynku pracy? Czy humaniści naprawdę powinni się niepokoić? Na te pytania próbowali odpowiedzieć eksperci Pracowni Ewaluacji Jakości Kształcenia UW, którzy jako pierwsi wykorzystali dane zagregowane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do zbadania losów absolwentów naszej Uczelni. T ekst:

M ag da l e n a D r e z n o

od koniec ferii, kiedy studenci czynili ostatnie przygotowania przed nowym semestrem nauki, w audytorium starej Biblioteki Uniwersyteckiej miała miejsce konferencja podsumowująca wyniki projektu, który może być niezwykle interesujący dla samych żaków, władz uniwersytetu, pracodawców i państwa. Zespół Pracowni Ewaluacji Jakości Kształcenia (PEJK) na UW, który jest autorem rozpoczętego w 2011 roku badania Monitorowanie losów absolwentów uczelni wyższych z wykorzystaniem danych administracyjnych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przedstawił wnioski z zaznaczeniem, że prace nad projektem tak naprawdę dopiero się zaczynają. Dane, które zostaną zgromadzone w przyszłości, pozwolą trafniej

P

06-07

oceniać losy absolwentów polskich uczelni i pomogą wytyczyć kierunek zmian. Każdy, kto nie broni się specjalnie przed nowinkami prasowymi na temat edukacji w naszym kraju, wie, że od złowieszczych prognoz aż huczy. Już na samym początku konferencji rektor UW, prof. dr hab. Marcin Pałys zaznaczył, że używając chwytliwych medialnych haseł można autorytarnie wypowiadać się na dowolny temat, nie mając wiele sensownego do powiedzenia. Potrzeba rzetelnej dyskusji opierającej się na faktach, a nie przekonaniach. Celem trwających od ponad trzech lat prac badawczych PEJK było dostarczenie twardych danych, które pozwolą ocenić, czy państwo finansuje dobre kierunki kształcenia. Ponadto stworzono propozycję

takiej samej metodologii dla wszystkich uczelni (na razie badania prowadzono tylko na UW), aby można było porównać wyniki polskiej edukacji w skali makro. Mogłoby to wpłynąć na zmiany w prowadzeniu polityki rządu dot. finansowania uczelni, jak również posłużyć jako przewodnik kandydatom na studia.

Do czego przygotowują studia?

Według dr Joanny Koniecznej-Sałamatin z Instytutu Socjologii UW, podstawowa różnica między studentami to świadomość wyboru kierunku. Około 60 proc. kandydatów na studia podejmuje tę decyzję, nie analizując sytuacji na rynku pracy i nie zastanawiając się nad przyszłą aktywnością zawodową. Idą raczej za


badanie losów absolwentów /

dzieje się / marzec 3 – 9 marca

Sesja : Egzaminacyjna sesja poprawkowa semestru zimowego

6 marca

Ośrodek Studiów Amerykanistycznych UW, Al. Niepodległości 22, 16:00, s. 317 Seminarium: American Studies Colloquium Series - Against Narrative and Design: How to Stop Being Puritan and Do Things with Contemporary Culture

9 marca

Ostatni dzień zgłoszeń do programu „Ambasadorowie UW”

13 marca

Ostatni dzień podpinania przedmiotów w USOS

18 – 19 marca

BUW, ul. Dobra 56/66 Targi pracy: Prawnicze Targi Praktyk i Pracy 2014

19 marca

głosem serca, intuicji i zainteresowań. Ci, którym niekoniecznie podoba się wybrana ścieżka kształcenia, są najbardziej podatni na prasowe utyskiwania i najmniej cierpliwi we „wkuwaniu nieprzydatnej teorii”. Co ciekawe, to absolwenci (przede wszystkim ci, którzy wyjechali kształcić się dalej za granicą) najbardziej doceniają teoretyczne podstawy, które zdobyli w murach uniwersytetu. Są one cenne przede wszystkim jako wymagający trening intelektualny, dzięki któremu można kreatywnie myśleć i nieszablonowo rozwiązywać problemy w nowym miejscu pracy. Tu dochodzi się do kolejnego problemu: kształcenia na uniwersytecie „umiejętności praktycznych”. Jak zaznaczyli przedstawiciele zespołu badawczego, nie jest to zadaniem uczelni, ale szkoły zawodowej. Ponadto pojawia się pytanie: kto miałby uczyć „praktyki”? Pracownicy naukowi zwykle nie mają ani odpowiedniego doświadczenia, ani kwalifikacji. Uczelnie nie są fabrykami rzemieślników, lecz powinny stanowić pewną formę selekcji osób o najlepszych możliwościach intelektualnych.

fot. Adam Przewoski, CC0 1.0

entów Specjaliści i reszta

Według dra Grzegorza Baczewskiego, eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, dwa podstawowe pytania, które zadaje pracodawca, to gdzie i jaki kierunek studiował kandydat. Jednak, wbrew pozorom, zgodność wykształcenia z przyszłą pracą w większości przypadków (pomijając specyficzne kierunki, np. medycynę) nie ma aż tak dużego znaczenia. Najważniejszy jest bowiem poziom trudności studiów, czyli, jak to określił dr Baczewski, „doświadczenie poligonu”. Absolwent, który musiał wykonać na studiach olbrzymią pracę intelektualną, jest na tyle wyćwiczony, że będzie mógł dobrze poradzić sobie w nowych warunkach pracy, szybko się zaadaptować i nauczyć specjalistycznych umiejętności. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że „najtrudniejsze” nie zawsze znaczy „ścisłe”. Absolwenci wymagających studiów humanistycznych lub społecznych (np. prawa lub, jak pokazały wyniki badania, studiów w Instytucie Kultury Polskiej UW) są cenionymi kandydatami z dużym potencjałem 1

Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UW,, ul. Żurawia 4, 10:30, s. 108 Seminarium naukowe: Dwadzieścia lat później. Polityka pamięci w obchodach rocznicy upadku komunizmu w siedemnastu krajach Europy Wschodniej

22 marca

Kolegium Artes Liberales UW, ul. Dobra 72 Konferencja: Foucault: źródła//ujścia

27 marca

Wydział Nauk Ekonomicznych UW, ul. Długa 44/50, 18:30, Aula A Debata: Debata Jubileuszowa WNE UW

27 marca

Pałac Kazimierzowski, Krakowskie Przedmieście 26/28, 10:00, sala im. Brudzińskiego Seminarium: Dr Michał Boni Strategiczne plany – strategiczne rządzenie

marzec 2014


/ prawnicze targi praktyk i pracy 2014

intelektualnym i „kapitałem kulturowym”. Jednak nie sztuka skończyć nawet bardzo trudne studia – najlepiej, gdy idą one w parze z pasją. Dlatego, zarówno wśród studentów kierunków matematyczno-przyrodniczych, jak i społecznohumanistycznych, w najlepszej sytuacji są tzw. specjaliści. Kończąc naukę, mają już na koncie sporo osiągnięć naukowych w swojej dziedzinie. Chociaż ze względu na duże zaangażowanie często nie starcza im czasu na zdobycie praktyki zawodowej, są przez pracodawców traktowani poważnie. Ich brak doświadczenia jest często atutem, gdyż wnoszą do firmy świeże spojrzenie i młodzieńczą energię. Niestety, rzeczywistość nie jest tak różowa – bardzo wielu studentów nie tylko nie ma konkretnego pomysłu na siebie, ale nie czują się nawet ekspertami w swojej dziedzinie. Ci powinni wcześnie rozpocząć zdobywanie doświadczenia zawodowego – najlepiej w takim obszarze, w jakim chcieliby realizować się po studiach, by jako absolwenci uczelni mieli do zaoferowania pracodawcy coś więcej niż sam dyplom.

Absolwenci – Uniwersytet – Pracodawcy Istnieje kilka obszarów, które wymagają natychmiastowej i znacznej poprawy. Przede wszystkim

należy udoskonalić komunikację na linii absolwenci – uniwersytet. Byli studenci z pierwszymi doświadczeniami na rynku pracy mogą ocenić studia z perspektywy tego, co im się przydarzyło. Konieczne jest zbudowanie dobrego kontaktu między uczelniami a pracodawcami. Uniwersytety powinny być bardziej pomocne w procesie wchodzenia absolwentów na rynek; od startu zawodowego bowiem wiele zależy. Koniec studiów powinien być okresem wytężonego inwestowania w siebie, lecz pomóc w tym musi uczelnia wraz z pracodawcą, który powinien dostać odpowiednie narzędzia oceny kierunków i szkoły wyższej tak, aby mógł właściwie porównać kandydatów. Jak podkreślili prof. dr hab. Andrzej Rabczenko (dyrektor Centrum Rozwoju Przedsiębiorczości PW) i dr hab. Jacek Męcina (Sekretarz Stanu MPiPS), konieczne jest wprowadzenie dobrego systemu praktyk studenckich, na wzór tych działających na Zachodzie. Powinien on zaangażować pracodawców, aby praktyki u nich były rzeczywiście ważnym doświadczeniem zawodowym przyszłych absolwentów. Równie istotne jest rozwijanie przedsiębiorczości akademickiej w ramach inkubatorów uniwersyteckich i zachęcanie studentów do rozwoju biznesu i samozatrudnienia.

Jak powiedział prof. Rabczenko, „losy absolwentów są losami pracowników”. Jednym z najważniejszych zadań, jakie stoi przed polską edukacją jest zwiększenie tej świadomości i aktywna praca nad poprawą sytuacji.

Uczymy się przez całe życie Rzeczywistość zmienia się błyskawicznie, dlatego nie należy wyciągać pochopnych wniosków. Każde badanie już w momencie analizowania wyników będzie trochę nieaktualne. Dzięki nim możemy jednak wskazać w jakim kierunku powinna zmierzać polska edukacja. Co natomiast mają zrobić młodzi ludzie, którzy muszą do tego kalejdoskopu dostosować się tu i teraz? Dobrym pomysłem jest wykształcenie w sobie nawyku i gotowości do uczenia się przez całe życie. Trzeba również ożywić w Polsce potrzebę kształcenia ludzi dorosłych i bardziej otworzyć uniwersytety na ich potrzeby. Czasy jednego zawodu dawno minęły. Potwierdza się paradoks Czerwonej Królowej pochodzący z jednej z najbardziej znanych książek dla dzieci: Jeśli stoisz – cofasz się. Jeśli biegniesz z całych sił – stoisz w miejscu. Tylko jeśli biegniesz dwa razy szybciej niż inni, możesz ich wyprzedzić. 0

Prawnicze Targi Praktyk i Pracy Czego oczekują czołowe kancelarie od praktykanta i młodego pracownika? Na czym skupić się w czasie studiów, by stać się idealnym kandydatem dla pracodawcy? Jak pomyślnie przejść przez proces rekrutacji? T ekst:

J oanna J u ż a k , S amo r z ą d S tudentów W P i A U W

a te i inne pytania związane z przyszłą karierą zawodową można szukać odpowiedzi w Internecie i u znajomych. Warto jednak zasięgnąć porady z „pierwszej ręki” podczas osobistej rozmowy z potencjalnym pracodawcą w trakcie nadchodzących Prawniczych Targów Praktyk i Pracy. Jest to wydarzenie skierowane do studentów, a także absolwentów prawa. Tegoroczna IV edycja odbędzie się 18 i 19 marca br., kolejno od 10:00 do 17:00 i od 10:00 do 15:00, w holu oraz w sali wystawienniczej Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie (ul. Dobra 56/66). To wydarzenie nieprzerwanie już od trzech lat jednoczy we wspólnych przygotowaniach Samorząd Studentów Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, BCSystems Legal Recruitment & Business Advisory oraz Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Po raz kolejny

N

08-09

Targi zostały objęte honorowym patronatem Ministra Sprawied liwości, Pana Marka Biernackiego. Prawnicze Targi Praktyk i Pracy to przede wszystkim możliwość spotkania z przyszłym pracodawcą, uzyskania przydatnych wskazówek i rad w kształtowaniu swojej kariery zawodowej, porównania oczekiwań z aktualnym rynkiem pracy. Wśród wystawców znajdują się zarówno polskie oraz międzynarodowe prestiżowe kancelarie, jak i firmy ściśle związane z branżą prawniczą. Targi to nie tylko możliwość zapoznania się z aktualnymi ofertami pracy i praktyk, ale także towarzyszące atrakcje przygotowane przez Organizatorów, takie jak konkurs-symulacja rozprawy karnej, tur-

niej negocjacyjny, czy cykl szkoleń oraz warsztatów. Uczestnictwo w Targach to gwarancja pożytecznie spędzonego czasu, poświęconego z myślą o swojej przyszłej kariery prawniczej. Nic się nie traci, można za to zyskać bardzo wiele. Dlatego nie przegap takiej okazji – wyjdź naprzeciw oczekiwaniom wymagającego rynku pracy i zadbaj o swoją zawodową przyszłość! Szukaj nas na www.targiprawnicze.pl oraz na www.facebook.com/targiprawnicze. 0


Płacić czy nie płacić oto jest pytanie

Wszyscy, którzy czują się już trochę zagubieni w temacie opłat za drugi kierunek studiów, mogą odetchnąć z ulgą. Wiele wskazuje na to, że problemy z interpretacją przepisów o płatnościach za studiowanie miewa samo Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. T ekst:

M ag da l ena Ganse l

od koniec grudnia 2013 roku Uniwersytet otrzymał od MNiSW informacje dotyczące m.in. regulacji kwestii związanych z opłatami za drugi kierunek studiów stacjonarnych. Treść tego pisma w sposób znaczący różni się od wcześniejszych interpretacji przepisów obowiązującej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, które publikowało ministerstwo. Zmiany w wykładni dotyczą przede wszystkich tych, którzy rozpoczęli studia w roku akademickim 2011/2012 lub 2012/2013, o ile decyzję o przyjęcie na studia otrzymali przed 30.09.2012 r.

P

Pierwszy, czyli który? Zgodnie z przekazanymi przez MNiSW informacjami, pierwszym kierunkiem studiów stacjonarnych są studia rozpoczęte w roku akademickim 2012/2013 z decyzją wydaną po 30 września 2012 r. oraz w latach następnych. Oznacza to, że zasada określenia kierunku studiów jako „pierwszy” lub „kolejny” dotyczy wyłącznie tych, którzy rozpoczęli studia po 1 października 2013 r. lub 1 październi-

ka 2012 r., z decyzją o przyjęciu na studia po 30 września 2012 r. Jest to na pewno bardzo dobra informacja dla obecnych studentów drugiego i trzeciego roku studiów stacjonarnych, którzy w bieżącym roku akademickim rozpoczęli kolejne studia w tym samym trybie. Obecna wykładnia przepisów wskazuje na to, że zostaną oni zwolnieni z uiszczenia opłat za studiowanie na drugim kierunku. Jednocześnie osoby, które zaczęły studiować w latach akademickich 2011/2012 oraz 2012/2013 (z decyzją o przyjęciu przed 30.09.2012 r.), a następnie je przerwały, będą mogły jeszcze raz rozpocząć naukę na dowolnym kierunku od początku, bez obowiązku wnoszenia poźniejszych opłat. Z informacji przekazanych przez MNiSW wynika bowiem, że limity punktów ECTS do wykorzystania w trakcie studiów obowiązują studenta dopiero wtedy, gdy decyzja o przyjęciu na studia zapadła po 30 września 2012 r. Uczelnia nie zbiera informacji o ECTS-ach wykorzystanych w latach wcześniejszych.

Problematyczna magisterka Zgodnie z wyjaśnieniami MNiSW, student ma prawo do podjęcia równocześnie studiów pierwszego, jak i studiów drugiego stopnia bez wnoszenia opłat, jeżeli nie rozpoczął innych studiów po 1.10.2012 r. Natomiast po ukończeniu studiów [z decyzją wydaną po 1.10.2012 r. – przyp. red.] i uzyskaniu tytułu magistra lub równorzędnego, każde następne studia będą uznane za kształcenie na drugim (i kolejnym kierunku studiów). Oznacza to, że studenci, którzy w roku akademickim 2013/2014 podjęli jednocześnie studia pierwszego stopnia i magisterskie, są na obu kierunkach zwolnieni z wnoszenia opłat. Studia drugiego stopnia są w tym przypadku traktowane jako kontynuacja studiów licencjackich, podjętych przed nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym w zakresie płatności za studia. Ministerstwo podkreśla jednak, że ta zasada nie obowiązuje studiujących jednocześnie na studiach jednolitych magisterskich i pierwszego stopnia. W tej sytuacji studenci będą musieli wskazać który kierunek studiów będzie ich drugim, za który będą musieli wnosić opłaty. 0

marzec 2014

fot. Images_of_Money, CC BY 2.0

opłaty za drugi kierunek /


agluj z nami... na UW przyjdz na spotkanie! sroda 12 marca o godzinie 2000

kawiarnia MiTo

ul. Ludwika Warynskiego 28 (koło metra Politechnika) @

@

@ @

lub napisz na rekrutacja@magiel.waw.pl


kalendarz wydarzeń /

patronaty

Kalendarz wydarzeń marzec 2014 1

Start rekrutacji do EY EY

od 1

Zapisy do Warszawskiej Akademickiej Ligi Paintballowej NZS

4-5

Graduate Programme Day 2014 CEMS CLUB

10-12 Konferencja Negocjator SKN Negocjator

11-13 Sztuka Budowania Relacji SKN Rozwoju Osobistego

XVII Maraton Firm Konsultingowych 18 marca w Auli Spadochronowej SGH odbędą się targi firm konsultingowych organizowane przez SKN Konsultingu. Ceniony wśród studentów i przedstawicieli biznesu Maraton pozwala uczestnikom na zapoznanie się z charakterystyką pracy oraz możliwościami zatrudnienia w branży konsultingowej i doradczej. Liczne konkursy i case studies czekają właśnie na Ciebie! Zapisz się na case’y, przyjdź na „Spadochron” i porozmawiaj z przedstawicielami firm – nie pozwól, żeby taka okazja Cię ominęła! Wszystkie dodatkowe informacje możecie znaleźć na naszej stronie internetowej: www.17maraton.pl

Ułóż karierę swoich marzeń z EY Rusza rekrutacja do firmy doradczej EY (dawniej Ernst & Young). Firma planuje zatrudnić ok. 200 studentów i absolwentów do audytu, doradztwa biznesowego, podatkowego, prawnego i transakcyjnego. EY oferuje młodym osobom szybki rozwój zawodowy, bogaty program szkoleń, satysfakcjonującą pracę w międzynarodowym zespole specjalistów i różnorodne projekty, które pozwalają poznać działalność firm z różnych branż od wewnątrz. Aplikuj online do 7 kwietnia na www.ey.com.pl/kariera

12-13 Emerging Europe 2014 Klub Inwestora

od 12 Wykłady w ramach cyklu „Środy z Giełdą” SKN Biznesu

13 Outsorcing Market Leaders Academy ESN

18

XVII Maraton Firm Konsultingowych SKN Konsultingu

do 19 Zgłoszenia do XVI edycji Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Studenckiej NZS

18-21 Focus on Forex Klub Inwestora

25

Dni Kariery

Konferencja Negocjator Studenckie Koło Naukowe Negocjator ma zaszczyt zaprosić wszystkich studentów na 13. edycję Konferencji Negocjator! W dniach 10 – 12 marca w Szkole Głównej Handlowej będą miały miejsce spotkania z wybitnymi ekspertami w zakresie negocjacji oraz komunikacji. Tegorocznym tematem przewodnim będą negocjacje wielokulturowe i negocjacje win-win. Nauczycie się także jak budować relacje z trudnym partnerem. Jeśli zatem szukasz okazji do rozwoju osobistego i poprawy swojej skuteczności w życiu codziennym – zapraszamy na naszą stronę www.konferencja. negocjator.pl! Dowiedz się więcej i dołącz do nas już 10 marca! Czekamy na Ciebie!

AIESEC

24-28 Taxi SKN Doradztwa Podatkowego

24-28 Konferencja „Praca w Kulturze” NZS

25-28 Women Leaders 2014 SKN Rozwoju Osobistego

kwiecień 2014 do 7

Termin nadsyłania zgłoszeń do EY EY

Dni Kariery Jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie, gdy myślisz o przyszłości? Czy wykorzystujesz każdą szansę aby realizować swoje plany i marzenia? Czy Twoja kariera nabrała już tempa? Jeżeli chcesz mieć możliwość bezpośredniego kontaktu z pracodawcą, chcesz porównać oferty pracy, praktyk i staży w czołowych firmach, zasięgnąć profesjonalnej opinii na temat swojego CV lub jeżeli po prostu chcesz mieć możliwość wzięcia udziału w konkursach organizowanych przez wystawiające się firmy, nie może Cię zabraknąć 25 marca 2014 roku w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie! Do zobaczenia!

Focus On Forex Gotowy do gry o najwyższą stawkę? Zaczynasz swoją przygodę z inwestowaniem? Chcesz udoskonalić swoje strategie, osiągając spektakularne stopy zwrotu? To wszystko w Twoim zasięgu, ale najpierw – organizowany przez Klub Inwestora Focus on Forex! W dniach 18–27 marca w Szkole Głównej Handlowej zapraszamy na cykl warsztatów z zakresu rynków walutowych Focus on Forex. Warsztaty są skierowane zarówno dla początkujących na rynku Forex, jak i zaawansowanych graczy. W programie: live trading, obsługa platformy i strategie ekspertów. Cykl zakończy test wiedzy oraz konkurs na najlepszą analizę. Do wygrania staż i nagrody rzeczowe. Zapisy od 1 marca na www.focusonforex.pl

Środy z Giełdą Wielkimi krokami zbliża się kolejna edycja Środy z Giełdą - pierwszy wykład już 12 marca! Projekt jest skierowany do wszystkich studentów pragnących poszerzyć swoją wiedzę dotyczącą rynku kapitałowego, instrumentów finansowych oraz tajników inwestowania w nie. Cotygodniowe wykłady, poruszające najważniejsze obszary wiedzy będą prowadzone przez ekspertów i praktyków GPW.

marzec 2014


patronaty

/kalendarz wydarzeń

Emerging Europe

Graduate Programme Day 2014

Już 12 i 13 marca w SGH gościć będziemy najznamienitsze osobistości polskiej gospodarki. O tym, jak wyglądać będzie polska infrastruktura i transport, jakie wyzwania stoją przed sektorem energetycznym, wydobywczym i paliwowym, jakie szanse stwarza polska chemia oraz dlaczego procesy konsolidacyjne cieszą się coraz większą popularnością, dowiesz się już wkrótce na Międzynarodowym Studenckim Kongresie Gospodarczym Emerging Europe 2014. Wydarzenie to połączy świat biznesu, nauki, finansów i polityki, a do tego zaprezentuje Polskę na tle innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Zwieńczeniem debat będzie case study przeprowadzone przez KPMG – Partnera Klubu Inwestora. Razem zmieniajmy przemysł!

Graduate Programme Day 2014 to ósma edycja Targów Przyszłych Menedżerów organizowanych na terenie Szkoły Głównej Handlowej przez organizację studencką CEMS Club Warszawa. Tegoroczna edycja projektu odbędzie się w dniach 4 – 5 marca 2013 roku. Projekt skierowany jest do studentów ostatnich lat studiów oraz absolwentów uczelni ekonomicznych. Uczestnicy projektu będą mieli możliwość zapoznania się z ofertą programów menedżerskich największych korporacji z różnych sektorów gospodarki. Podczas całodziennych targów Partnerzy Korporacyjni przygotowują także cykle warsztatów i wykładów. XVI Ogólnopolski Konkurs Fotografii Studenckiej Platynowym Partnerem tegorocznej edycji wydarzenia jest Niezależne Zrzeszenie Studentów zaprasza do wzięcia udziału Reckitt Benckiser. Szczegóły na: http://www.gpd.waw.pl/ w XVI edycji Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Studenckiej. W tym roku będzie KOLOROWO! Czekamy na Wasze zdjęcia w 3 kategoriach: Barwy nocy (scenerie), Energia spojrzenia (portret) oraz Kolory życia (reportaż). Prace można nasyłać od 12 lutego do 19 marca. Experienced Project Manager Nie musisz profesjonalnie znać się na fotografii. U nas liczy się kreatywność Już pod koniec marca rozpoczyna się cykl spotkań i ciekawe spojrzenie na świat. Na zwycięzców czekają bardzo atrakcyjne ze ekspertami w dziedzinie zarządzania projektami nagrody jak sprzęt fotograficzny czy kursy. Zachęcamy również do zapisywania EXPERIENCED PROJECT MANAGER. W tej edycji się na Pstrykaliadę, czyli darmowe warsztaty fotograficzne! Więcej na skupiamy się na aspekcie zarządzania zespołem, radzeniu okfs.art.pl i naszym fanpage’u na Facebooku. Zapraszamy! sobie ze stresem, umiejętnym rozwiązywaniu konfliktów. Na pierwszym spotkaniu w tajniki zarządzania zespołem wprowadzi nas dowódca elitarnej jednostki GROM – płk Warszawska Akademicka Liga Paintballowa Piotr Gąstał, podczas którego będzie opowiadał o selekcji czy szkoleniu zespołu. Wykłady będą opierać się na metodzie Twoją zajawką jest sport, brakuje Ci adrenaliny? Chcesz przeżyć case study, podczas których będzie kładziony nacisk głównie niezapomnianą przygodę w gronie przyjaciół? Właśnie ruszyły zapisy na praktykę. Przyjdź i ucz się zarządzania projektami od na Warszawską Akademicką Ligę Paintballową – V edycję projektu najlepszych! W GROMowym stylu! Więcej na fanpage’u fb. organizowanego przez Niezależne Zrzeszenie Studentów SGH. Jest to świetna okazja do spędzenia czasu w paintballowej, pełnej emocji atmosferze. To wspaniała szansa zarówno do spróbowania swoich sił po raz pierwszy, jak również dla bardziej doświadczonych zawodników. Rozgrywki WALP to trzy spotkania w niedziele 30 marca, 6, 13 kwietnia Outsourcing Market Leaders Academy lub w poniedziałki 31 marca, 7, 14 kwietnia. Spośród walczących zostaną wyłonione najlepsze drużyny, które zmierzą się ze sobą w wielkim finale! Outsourcing Market Leaders Academy – pod tą nazwą ESN organizuje targi kariery, podczas których wraz z przedstawicielami czołowych firm outsourcingowych Rekrutacja do i-sgh.pl odkryje przed studentami ogrom możliwości jakie oferuje Plan zajęć powinien być przejrzysty – a co jeśli dodatkowo ten sektor. Już 13 marca na Auli Spadochronowej uczestnicy może być zabrany wszędzie, dzięki synchronizacji z telefonem będą mieli możliwość zapoznać się z branżą, spotkać się i być aktualizowany na bieżąco? Takie możliwości gwarantuje Wam z przedstawicielami firm i wziąć udział w licznych konkursach. i-sgh.pl, kalendarz z zajęciami z całej Uczelni, dla studiów licencjackich Wydarzenie wzbogaci cykl warsztatów, panel dyskusyjny, i magisterskich – dla każdego studenta Szkoły Głównej Handlowej. a także liczne case studies. W tym roku wśród wystawców Utworzony z myślą, by nigdy już nie zastanawiać się, gdzie są wykłady, zobaczymy m.in. Citibank, Accenture, UBS, Page Personnel, lektoraty, albo kiedy odetchniemy na chwilę od sesji podczas dni wolnych. CBRE, UCMS, BNP Paribas i Mercer. Więcej znajdziecie A to wszystko zawsze pod ręką. Twórcy i-sgh.pl to piątka studentów studiów na stronie www.omla.pl lub oficjalnym fanpage’u na licencjackich, którzy są chętni do nawiązywania współpracy. Chcesz dołączyć Facebooku. W GROMowym stylu! Więcej na fanpage’u fb. do zespołu? Masz pomysł jak rozwinąć i-sgh.pl? Napisz do nas: info@i-sgh.pl.

Informacja dla organizacji Organizujesz interesującą konferencję? Koordynujesz nowy, ciekawy projekt? Możemy Ci pomóc dotrzeć do społeczności studenckiej SGH i UW. Zapytaj o Patronat Medialny Niezależnego Miesięcznika Studentów MAGIEL, pisząc na: patronaty@magiel.waw.pl Deadline na zgłoszenia do kwietniowego numeru: 17.03.2014

12-13


studenci ze Wschodu /

Polish dream

Rozmowy po rosyjsku, ukraińsku, a nawet w nieco rzadziej używanym już języku białoruskim, coraz częściej dają się usłyszeć na korytarzach polskich uczelni. Kim są studenci ze Wschodu i dlaczego tak licznie przyjeżdżają do naszego kraju po wiedzę? MAGIEL ujawnia jakie szanse i trudności napotykają nasi koledzy zza Buga i co jeszcze nasz kraj może im zaoferować. T ek s t:

A l e k s a n d r a F u r m a n ow i c z, M i C h a ł K u b i a k

tym roku mija 10 lat od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Poprzez zniesienie barier prawnych umożliwiono podejmowanie pracy czy nauki na Zachodzie, przez co Europa stała się znacznie „bliższa”. Stale rośnie liczba absolwentów szkół średnich, decydujących się rozpocząć studia za granicą. Z drugiej strony, polskie uniwersytety mogą poszczycić się ofertą skierowaną do studentów zagranicznych, która nie odstaje od standardów europejskich. W 2013 roku w naszym kraju studiowało około 30 tysięcy cudzoziemców, z czego blisko 10 tysięcy to Ukraińcy, a prawie 3,5 tysiąca to Białorusini. Według Akademickiego Rankingu Uniwersytetów Świata, potocznie zwanym rankingiem szanghajskim, w 2013 r. Uniwersytet Warszawski oraz Jagielloński znalazły się w trzeciej setce, natomiast żaden uniwersytet rosyjski, ukraiński czy białoruski nie pojawił się na tej liście. Podjęcie studiów w Polsce przez naszych sąsiadów zza Bugu stanowi sporą szansę, jednak wcale nie jest proste. Kandydaci poza przedstawieniem doskonałego świadectwa szkolnego, muszą uporać się z wieloma formalnościami dotyczącymi wiz, a także zdać testy językowe, bowiem większość studentów z Białorusi i Ukrainy studiuje w języku polskim.

W

O P R AWA G R A F I C Z N A :

m ag da l e n a k r awc z y k , m a r ta l i s

Wyboista droga na studia Alesia Darnapykh, studentka drugiego roku stosunków międzynarodowych, podjęła decyzję, że rozpocznie studia w Polsce w wieku 17 lat. Pochodzi z Pińska i uczyła się w przeciętnej, białoruskiej szkole. Kiedy ostatecznie wybrała Uniwersytet Warszawski, wiedziała, że przed nią długa droga. Cała rodzina Alesi była zaangażowana w przygotowania do wyjazdu. Dzięki dalekim polskim korzeniom (praprababka była Polką) mogła ubiegać się o Kartę Polaka. Tak naprawdę tego dokumentu potrzebowała tylko Alesia, ale ponieważ pokrewieństwo było za dalekie, najpierw Kartę musiała dostać jej matka. Moja mama zaczęła uczyć się języka w wieku 40 lat, co nie jest proste. To było wyzwanie dla całej naszej rodziny, ale poradziła sobie świetnie i naprawdę byłam z niej dumna – mówi dziewczyna w rozmowie z MAGLEM. Poza tym, wiele energii wymagało udowodnienie polskiego pochodzenia. W tym celu należało przedstawić liczne zaświadczenia, których rodzina szukała w różnych archiwach – było to niezwykle trudne, ale i ciekawe zadanie. Ostatni rok liceum stanowił okres wyjątkowo ciężki dla Alesi. Przygotowywała się do testów kończących szkołę białoruską oraz tych, które chciała zdać w polskim konsulacie, by móc ubiegać się o stypendium rządu polskiego. Co

tydzień pokonywała ponad 180 kilometrów. W każdy piątek po zajęciach w szkole wyjeżdżała z Pińska do Brześcia. Cały weekend poświęcała na naukę języka polskiego, historii i kultury. To był dla mnie trudny czas, ale ja lubię takie wyzwania. Chociaż czułam się czasem zmęczona, to widząc owoce swojej pracy jestem z siebie bardzo dumna – mówi. Pierwsze projekty związane z wprowadzeniem Karty Polaka pojawiły się w 1999 roku, jednak dopiero w 2007 roku Sejm przyjął wdrażającą ją ustawę. Jej autorzy chcieli ułatwić ludziom mieszkającym na terenach byłego Związku Radzieckiego i nieposiadającym polskiego obywatelstwa zachowanie ich związków z narodowym dziedzictwem kulturalnym. Z Karty Polaka korzysta wielu studentów zza Buga, którzy wybierają polskie uniwersytety. Ważne jest, że posiadanie tego dokumentu nie wyklucza możliwości ubiegania się o stypendia i pomoc, która przewidziana jest da cudzoziemców. Ponadto Karta uprawnia do uzyskania pomocy medycznej w nagłych sytuacjach, zniżki w środkach komunikacji oraz zwalnia z opłat w muzeach państwowych. Na podstawie Karty Polaka co roku dostaję nową wizę. Osoby, które jej nie mają, muszą ubiegać się o pozwolenie na studiowanie co pół roku. W konsulatach są duże kolejki, bo dużo ludzi chce wyjechać do Polski. Karta Polaka wiele ułatwia – mówi Alesia.

marzec 2014


/ studenci ze Wschodu

14-15


studenci ze Wschodu /

Trudne początki Większość przybywających do nas ze Wschodu decyduje się na podjęcie nauki w języku polskim. Część z nich w momencie przyjazdu do Polski zna już przynajmniej podstawy. Mają oni polskie korzenie, a ich rodziny kultywowały pamięć o przodkach i ich tradycjach. Cieszę się, że moja rodzina zachowała umiejętność mówienia po polsku. Kiedy zaczęłam przygotowywać się do wyjazdu na studia, bardzo mi to pomogło. Skończyłam białoruską szkołę, więc nie znałam fachowego słownictwa związanego na przykład z biologią lub chemią, ale szybko to nadrobiłam. Nie miałam żadnej bariery językowej w momencie przyjazdu – mówi Aleksandra Sushinska, studentka medycyny. Młodzież nieznająca języka polskiego może uczestniczyć w 9-miesięcznych intensywnych kursach językowych podczas tak zwanego roku zerowego. Oprócz nauki języka zdobywają także wiedzę dotyczącą polskiej kultury i historii. Osoby, które otrzymują stypendium rządu polskiego, odbywają kurs przygotowawczy na Uniwersytecie Łódzkim. Zazwyczaj cudzoziemcy, którzy uzyskali odpowiednią liczbę punktów z egzaminów przeprowadzanych przez konsulaty, byli zwalniani z obowiązku uczestnictwa w tym kursie. Inaczej stało się w roku akademickim 2011/2012, kiedy po raz pierwszy zajęcia w Łodzi musieli odbyć wszyscy. Na początku byłam zła, że stracę rok. Ale teraz, mile wspominam ten czas – odpoczęłam po roku ciężkiej pracy, poprawiłam znajomość języka polskiego, a przede wszystkim nauczyłam się jak żyć w Polsce. To nie był stracony czas – mówi Alesia. Większość studentów w rozmowie z MAGLEM przyznaje, że pierwsze dni pobytu w Polsce były bardzo trudne. Trzeba pokonać wiele całkiem prozaicznych problemów – nauczyć się poruszać po mieście, znaleźć właściwe dla siebie produkty spożywcze, odszukać „swoje” miejsca, a przede wszystkim przełamać barierę językową. Na początku wszyscy skupiają się na tym, żeby jakoś przetrwać i nie mają czasu na myślenie o emocjach. Poczucie samotności oraz tęsknota przychodzą później. Jest to także dobry sprawdzian dla wszelkich przyjaźni. Trudno pogodzić się z faktem, że ktoś kto był dla ciebie bardzo bliski, nagle oddala się. Nie ma się już codziennego kontaktu. Ten ktoś wciąż jest w twojej pamięci i wspomnieniach. Nawet jeśli często rozmawiacie przez Internet, to jest już mniej prawdziwe, jakby nierealne – mówi Alona Ageeva z Rosji. Marta Niszta z Białorusi przyjechała do Polski wraz ze swoją koleżanką. To sprawiło, że początki były znacznie łatwiejsze. Mimo, że oczywiście tęskniła za krajem, samotność aż tak

bardzo jej nie doskwierała. W Polsce studiuje wielu jej znajomych, z którymi mogła się wciąż spotykać. W minionym roku pomogła swojej matce znaleźć pracę w Warszawie, co sprawiło, że czuję się tutaj jeszcze lepiej i po studiach chciałaby zostać na stałe.

Życie w nad Wisłą Studia w Polsce są dla wielu rodzin bardzo opłacalne. Studenci z zagranicy mają pierwszeństwo w ubieganiu się o akademiki. Gdyby zdecydowali się studiować w swoich krajach, to i tak musieliby wynajmować mieszkania. Poza tym wiele osób otrzymuje stypendia socjalne fundowane przez rząd RP. Ci, którzy najlepiej zdali egzaminy wstępne w konsulatach sprawdzające kompetencje językowe, wiedzę historyczną oraz znajomość polskiej kultury, mają zagwarantowane stypendia na cały okres trwania studiów. Inni muszą co roku składać podania o przyznanie pomocy. Roman Korbut z Ukrainy mówi, że koszt studiowania w Polsce jest porównywalny z tym, co musiałby wydać na miejscu. Związane jest to z powszechną korupcją w tym kraju. Studenci muszą często wręczać koperty, żeby zdać egzaminy. Podkreślam, że nie na wszystkich uczelniach ukraińskich, ale jednak na wielu widać duże problemy z korupcją. Niekiedy dochodzi do sytuacji, że starosta roku zbiera pieniądze od studentów i zanosi wykładowcy – w ten sposób wszyscy uzyskują zaliczenie – przyznaje. Niektórzy starają się dorabiać pracując w kawiarniach, restauracjach czy sklepach. Sytuacja nie jest jednak prosta ze względu na ograniczenia prawne, które obowiązują cudzoziemców. Najlepiej mają posiadacze Karty Polaka lub Karty Tymczasowego Pobytu, dzięki tym dokumentom mogą legalnie podejmować pracę. Osoby, które przebywają w Polsce na podstawie wiz studenckich, mogą szukać zatrudnienia tylko w miesiącach wakacyjnych (lipiec, sierpień i wrzesień), co znacznie ogranicza możliwość podreperowania swojego budżetu. Wiele osób znajduje także dodatkowe źródło dochodu w korepetycjach z języka rosyjskiego udzielanym Polakom. Jest to dla nich nie tylko sposób na zarobienie pieniędzy, ale także na poznanie nowych ludzi. Dobre podejście do cudzoziemców mają także wykładowcy. Często doceniają to, że z uwagi na niedoskonałą znajomość języka muszą włożyć więcej pracy w przygotowanie do zajęć i egzaminów. Oczywiście zdarzają się nieprzyjemne sytuacje. Niekiedy na zajęciach polscy studenci komentują błędy, których nie da się uniknąć, mówiąc w obcym języku. Na początku trochę się tym przejmowałam, ale potem uzmysłowiłam sobie, że ja musiałam zrobić znacznie więcej, by siedzieć w tej sali. Jeśli ko-

muś przeszkadzają błędy, jakie popełniam, to już nie mój problem – mówi Alesia. Roman zauważa zaś, że ludzie w sklepach i urzędach są znacznie bardziej przyjaźni, zadowoleni z życia i naprawdę pomocni – w jego kraju nie zawsze tak jest. Kiedy Polacy narzekają, jak trudno jest załatwić cokolwiek w Polsce, zawsze w takiej sytuacji „zaprasza” na Ukrainę. Chłopak podkreśla, iż spotykał się z wielką otwartością – zarówno ze strony studentów, jak i nauczycieli akademickich. Jest bardzo zadowolony, że wykładowcy traktują go normalnie – bez faworyzowania, a także bez dyskryminacji. Roman bardzo lubi rozmawiać z ludźmi nawet na tematy dość kontrowersyjne. W akademiku wiele razy poruszane były kwestie związane z UPA czy Wołyniem, jednak zawsze stanowiły one raczej przyczynę do otwartej dyskusji, a nie ostrej czy nieprzyjemnej wymiany zdań. Uważam, że należy dochodzić do wspólnych wniosków, uczyć się od siebie, być otwartym na opinie innych – na tym należy budować swoje zdanie o innych ludziach – mówi Roman. Studia w innym kraju pozwalają dostrzec inną perspektywę niż ta, którą widzi się w swojej ojczyźnie. Nie chodzi tu tylko o politykę czy historię, ale także o kwestie związane z kulturą. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Polacy, Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie są bardzo do siebie podobni. Po głębszej analizie okazuje się, że istnieją pewne rozbieżności. Kultura polska i białoruska różnią się. Nie jest to różnica kolosalna, jednak widać, że jeśli chodzi o poglądy, sposób rozumowania, a przede wszystkim mentalność, nasze narody znacznie od siebie odbiegają – mówi Marta. Czasami łapię się na tym, że myślę albo robię coś tak „po rusku”, a jednocześnie, żyjąc w Polsce, nabrałam już świadomości, że tutaj mogłoby to być źle zrozumiane, niewłaściwe – dodaje Alona. „Kim jesteśmy?” – to pytanie zadają sobie wszyscy zagraniczni studenci. Mimo, że są mocno związani ze swoimi krajami, to z każdym dniem pobytu w Polsce coraz bardziej się do niej przywiązują. Jeszcze trudniejsze okazuje się być pytanie kim będziemy? Niektórzy są zdecydowani zostać w Polsce, inni zaś mówią, że chcieliby wrócić, skąd przybyli i tam widzą swoją przyszłość. Alona wyznaje: Bardzo kocham swoja ojczyznę Rosję, ale kocham ją dużo bardziej, jak jestem od niej daleko. Wolę być daleko, by móc kochać ją z całego serca. Trudno jest mi powiedzieć, gdzie chciałabym spędzić swoje życie. Czuję, że mój dom jest i tu i tam, a z drugiej strony ani tu, ani tam. To nie jest tak, że wyjechałam z Rosji i nigdy tam nie wracam – co jakiś czas przecież tam jeżdżę. Dlatego ciągle pozostają związki z Rosją i taka myśl – czy nie wrócić na stałe?

marzec 2014


fot. Aleksandra Żelazowska

/ studenci ze Wschodu

Alesia Darnapykh z Białorusi musiała włożyć wiele pracy, by móc studiować w Polsce. W wyjazd zaangażowana była cała jej rodzina. Euromajdan Od grudnia uwaga całego świata zwrócona jest w stronę Kijowa i Euromajdanu. Sprawa ta jest szczególnie ważna dla studentów ze Wschodu. Roman już trzy razy wyjeżdżał, aby wspierać swoich rodaków w demonstracjach. Jego zdaniem jest to przełomowy moment dla Ukrainy, który zdecyduje o przyszłości tego kraju, jednak na efekty będzie trzeba czekać może nawet latami. Swoje zaangażowanie tłumaczy chęcią pomocy swoim rówieśnikom, którzy obecnie, pozbawieni są perspektyw oraz szans na lepsze życie. Alesia dodaje: Moim zdaniem Białoruś znajduje się w takiej sytuacji jak Polska w latach 80., czyli czekamy na przełom. Na Ukrainie już zaczęło się coś dziać. Białorusini mają nadzieję, że może jeśli tam się coś dzieje, to i u nas zajdą jakieś zmiany. Pojawiają się nawet na Facebook’u takie posty ludzi z Majdanu – kończmy to już, jeszcze Białoruś musimy wyzwolić. Jak widać, studenci gorąco dopingują, aby w ich krajach doszło w końcu do transforma-

14-15

cji. Poprzez wyjazdy na Zachód rozbudziła się w nich świadomość oraz aspiracje, by mu dorównać. Ważne pytanie, szczególnie w odniesieniu do krwawych wydarzeń w Kijowie, stoi przed Polską. W jakim stopniu powinna się angażować i jakimi metodami może pomagać? Jednym z pomysłów, którego inicjatorem jest eurodeputowany Paweł Kowal, związany z ugrupowaniem Polska Razem, stanowi budowanie silnych i długotrwałych związków pomiędzy państwami. Postuluje on utworzenie Uniwersytetu Partnerstwa Wschodniego, kształcącego przyszłą elitę środkowoeuropejską. Obecnie nie ma jedności między politykami polskimi, ukraińskimi czy rosyjskimi. W związku z tym Europa Środkowowschodnia nie posiada mocnej siły przebicia, choćby na arenie Unii Europejskiej. Powstanie takiego uniwersytetu przyczyniłoby się do upowszechniania wspólnych idei, myśli, a co za tym idzie, działań w przyszłości – wyjaśnia w rozmowie z MAGLEM. Europarlamentarzysta podkreśla także, że projekt nie

powinien się na tym zakończyć, lecz otwierać drogę do powstania Kolegium Czarnomorskiego, które kształciłoby przyszłych ekspertów unijnych. Nie wiadomo jednak, kto miałby być odpowiedzialny za realizację tych inicjatyw. Paweł Kowal wierzy, że upowszechnianie takich pomysłów wśród europarlamentarzystów przyczyni się do ich zrealizowania, a Uniwersytet uzyska finansowanie ze środków unijnych. Warto się zastanowić, dlaczego właśnie Polska jest tak atrakcyjna dla naszych kolegów zza wschodniej granicy. Muszą włożyć wiele wysiłku, aby rozpocząć tutaj studia. Często są dużo bardziej zmotywowani niż polscy studenci, co możemy obserwować na zajęciach. Wiedzą bowiem, że zarówno Ukraina jak i Białoruś znajdują się w ważnym historycznie momencie i to właśnie oni będą budować elity intelektualne w swoich krajach. Także Polska z przyjmowania studentów otrzymuje pewne korzyści. Stając się autorytetem, może pełnić funkcję lidera w regionie. 0



Od mass media do my media Dzisiaj, gdy tylko otworzymy oczy zaraz po przebudzeniu, od razu mamy dostęp do informacji z całego świata, sięgając ręką po smartfona. Nie oglądamy seriali w telewizji, czekając na emisję przez cały dzień, ale uruchamiamy VOD. To tylko dwie drobne oznaki rewolucji, jaka miała miejsce w stosunku do przyzwyczajeń naszych rodziców, a która zredefiniowała modele biznesowe mediów. T e k s t:

hubert guzera, sergiusz scheller

ra Internetu spowodowała powstanie ogromnej ilości różnorodnych form przekazywania informacji, opierających się na diametralnie odmiennych założeniach. W przestrzeni internetowej jest więc miejsce dla Twittera, który opiera się na krótkich wiadomościach dla naszych followersów, jak i Huffington Post, który stara się być gazetą XXI wieku dostarczającą wartościowych treści. Przestrzeń między nimi wypełnia multum innych – Reddit, buzzfeed, Facebook, Google News, YouTube, i tak dalej, i tak dalej. Można wymieniać w nieskończoność. Ciekawe jest, że każdy z nich ma konsumetowi do zaoferowania więcej niż media tradycyjne. Mogą nas one powiadomić o ważnych wydarzeniach w kilka chwil, podczas gdy oglądając telewizję, musielibyśmy czekać do wieczornego wydania wiadomości. Pozwalają na spersonalizowanie informacji, które do nas docierają według naszych zainteresowań – wspomniany dziennik telewizyj-

E

18-19

O P R AWA G R A F I C Z N A :

m ag da l e n a k r awc z y k

ny jest jednakowy dla całego kraju. Zazwyczaj też są darmowe, bo czy ktoś dzisiaj wyobraża sobie jeszcze płacenie za informacje? Cała ich przewaga rozbija się o ten właśnie aspekt.

Konkurencja o dwa kliknięcia stąd W obecnym kształcie Internetu konsument ma bowiem mnóstwo alternatyw do pozyskania informacji. Jeśli nie przeczyta ich na jednym portalu, z całą pewnością będą one dostępne na innym. Utrudnia to komercjalizację dziennikarstwa. Jeszcze niedawno, gdy czytelnik nie miał wyboru i musiał zapłacić za czasopismo, była ona banalnie łatwa. Teraz, jeśli każemy mu płacić za dostęp do naszego portalu, po prostu wpisze w przeglądarkę inny adres. I najprawdopodobniej dostanie podobną jakość. Dlatego pytaniem, które trapi obecnie całą branżę nowych mediów jest jak zarabiać w Internecie? Odpowiedź na to pytanie jest poszukiwana niczym Święty Graal. Jednak prawdo-

podobnie tak, jak jej biblijny odpowiednik, nie istnieje. Zamiast tego rewolucja ery Internetu pokazała nam mnóstwo nowych trendów i elementów modeli biznesowych. Zamiast szukać jednej uniwersalnej odpowiedzi, twórcy nowych i tradycyjnych mediów powinni ułożyć z nich odpowiednią kombinację.

Media z klocków Trzeba zauważyć, że wszystkie media opierają się na tym samym schemacie tworzenia wartości. Każdy z jej elementów może generować koszt albo przynosić przychody. Na początku pojawia się informacja – może to być zdarzenie, myśl, idea, komentarz cokolwiek, co autor, będący kolejnym elementem łańcucha, opisze. Koszt pozyskania informacji może się znacząco różnić. Jest oczywiście niewielki, jeśli poprzestaniemy na opisywaniu naszych przemyśleń kulinarnych. Co innego, gdy wyślemy korespondenta na wojnę w drugiej części globu.


media raport/ Antoni Macierewicz stwierdził ostatnio, że Polacy w strojach Borussii Dortmund oddają hołd polskim tradycjom pszczelarskim.

Najciekawszym jest fakt, iż na tym etapie możemy także zarabiać – wzorem jest tutaj reklama negatywna w której specjalizuje się portal naTemat.pl. W jej myśl „reklamodawca” płaci nam za zajęcie się wybranym tematem, z którego tworzymy pełnowartościowy artykuł według wszystkich standardów dziennikarskich.

Autor za darmo Era Internetu zrewolucjonizowała także drugi element łańcucha – autorów. Jak nigdy wcześniej, wiele osób tworzy treści, nie oczekując za to żadnego wynagrodzenia. Warto zwrócić uwagę, że cały Twitter, Facebook, blogi czy fora dyskusyjne wypełnione są treściami, które te portale pozyskują kompletnie za darmo i bardzo często nie są to bynajmniej treści gorsze jakościowo. W ten sposób, choćby w przypadku protestów na Majdanie Niepodległości w Kijowie, Twitter zamiast jednego korespondenta państwowej telewizji oferuje nam dostęp do relacji tysiąca osób prosto z miejsca wydarzeń. Najbardziej widoczna rewolucja odbyła się na etapie dystrybucji, która kiedyś tworzyła olbrzymią barierę wejścia na rynek. Tylko nielicznych stać było na postawienie masztów antenowych albo druk nakładu idącego w tysiące. Teraz, każdy, kto zapragnie stworzyć stronę internetową, ma dostęp do 38 milionów (albo 6 miliardów, jeśli strona jest po angielsku) potencjalnych odbiorców. Sporną kwestią pozostaje sposób, w jaki taka rzesza ludzi ma się dowiedzieć o naszym portalu. Byle Kowalski ma możliwość założenia strony internetowej o takim samym zasięgu jak portal CNN. To pozwala na istnienie nawet bardzo niszowych portali, które kiedyś nie miałyby szans na utrzymanie się, ze względu na niewystarczającą masę krytyczną. Ale nie oznacza to, że na tym etapie nie ma dylematów. Pytanie może brzmieć na przykład: Czy lepiej stworzyć portal czy aplikację na tablety?

Grosz do grosza Ostatecznie, największym problemem jest kwestia wprowadzenia opłat dla czytelników za otrzymywane treści oraz ewentualne metody dokonywania tych płatności. W erze nowych mediów trudno jest do tego zmusić, ale jednocześnie, tania reklama internetowa bardzo rzadko daje wystarczające przychody na utrzymanie pożądanego poziomu, jakości i rzetelności portalu. Odpowiedzią nowych mediów jest często szukanie unikalnego sposobu na zarabianie związanego ze specyfiką strony. W ten sposób, Facebook uzyskuje doskonałe wyniki dzięki sprzedawaniu informacji o użytkownikach, a LinkedIn utrzymuje się z opłat firm headhunterskich. Trzeba jednak zauważyć, że nie oznacza to, iż wycią-

gnięcie pieniędzy od odbiorcy jest niemożliwe – sukces przedsięwzięć takich jak Spotify lub Netflix jest tego najlepszym dowodem. W obu przypadkach konsument, chociaż ma banalnie łatwy dostęp do darmowych, nawet pirackich alternatyw, woli płacić za abonament. Wszystkie media, nowe i tradycyjne, od Twittera przez rp.pl, po Instagram, mimo ich różnorodności można wpisać w powyższy schemat. Pamiętając, że każdy z jego elementów może generować przychód albo koszt, sztuką dzisiejszych mediów jest tak dobrać jego elementy, żeby stworzyć udany biznes, ostatecznie osiągający zysk. Dlatego naTemat.pl, który jest dla użytkownika darmowy, a utrzymuje się z reklamy natywnej może być równie udanym biznesem jak rp.pl, za który trzeba zapłacić albo MTV Mobile, zarabiające na etapie dystrybucji, czyli przesyle danych.

Czego chce odbiorca? Żeby skutecznie zarabiać, należy zdawać sobie sprawę z trendów i zachowań konsumentów. Z tym problemem borykają się przede wszystkim media tradycyjne. Ciekawym jest, że mają one znaczącą przewagę konkurencyjną nad „nowymi” rywalami, jednak brak zrozumienia przyzwyczajeń odbiorcy powoduje, że rozmijają się wzajemnie. Dowodem na ów brak zrozumienia są wypowiedzi przedstawicieli mediów, którzy, jak Grzegorz Miecugow, tłumaczą spadek przychodów spadkiem popytu na ambitne treści. Tymczasem, jako społeczeństwo i odbiorcy w erze Internetu konsumujemy oraz tworzymy więcej treści niż kiedykolwiek w historii. Coraz większa część jest pozyskiwana z fragmentarycznych informacji z blogów, forów, Twittera, Facebook’a, etc., które razem składają się na satysfakcjonujący i kompleksowy strumień informacji. W tym samym czasie, przedstawiciele tradycyjnych mediów, którzy widzą, że odpływ czytelników prasy lub telewizji nie jest kompensowany wzrostem użytkowników ich portali, myślą, że społeczeństwo nie czyta lub nie ogląda. Robi to dalej, tylko korzysta przy tym z mnóstwa mniejszych, darmowych źródeł.

Wyjść do kiosku o poranku Nie ulega wątpliwości, że nie chcemy już wychodzić do kiosku po gazetę w mroźny poranek. Warto też zwrócić uwagę na to, że także przez portal czy tablet te treści należy dostarczyć w pożądany sposób. Jeśli wydawcy się to nie uda, konsument bez problemu odnajdzie te treści gdzie indziej. I nie chodzi tutaj wyłącznie o interfejs. Warto zwrócić uwagę na to, że pewne aspekty dystrybucji, jak chociażby zbieranie wielu informacji w jedno większe wydanie i sprze-

dawanie go jako całości, nie ma uzasadnienia w dzisiejszej rzeczywistości. Sam konsument jest niechętny do kupowania jednej informacji która go interesuje wraz z kilkunastoma innymi, do których nawet nie zajrzy. Stwierdzenie, że użytkownika nie da się skłonić do płacenia za treści w Internecie należy uznać za mit. Wielu zapomina przy tym, że to powiedzenie ma też dalszą część – użytkownik nie będzie płacił za byle co. W przypadku, gdy dana cena nie zapewnia odpowiedniej jakości, w obliczu wszechobecnej darmowej konkurencji, nie należy spodziewać się cudów. Wspomniane Spotify i Netflix są doskonały przykładami – zarówno do muzyki, jak i filmów mamy darmowy dostęp chociażby przez torrenty, ale gdy wspomniane serwisy dają nam łatwy dostęp do całych swoich zbiorów za niewygórowaną cenę, wielu daje im się skusić. Podobny model obrały portale typu Lex albo Stockwatch – wprawdzie na dostęp do nich trzeba się nieco bardziej wykosztować, ale idzie za tym niepowtarzalna wartość dla użytkownika.

Reklama jako news Niestety dla mediów, trend ten objawia się także po stronie reklamodawcy, który zaczyna być coraz bardziej wymagający. I słusznie, bo gdy Google oraz Facebook pozwalają mu minimalnym kosztem dotrzeć do dokładnie tej osoby, której poszukuje, to oferta prasy i telewizji przestaje być tak kusząca. Co więcej, reklamodawcy przestali potrzebować ich jako pośredników – w erze nowych mediów mogą samodzielnie stworzyć kampanie reklamową, wykorzystującą YouTube i marketing wirusowy. Stąd także tendencja, by reklamy były treścią samą w sobie. Koronnym przykładem jest skok ze stratosfery Felixa Baumgartnera, relacjonowany przez media jako najważniejszy temat dnia i nabijający Red Bullowi rekordowy ekwiwalent reklamowy– łącznie ponad 100 mln funtów. Dlatego w obliczu rosnącej pozycji przetargowej reklamodawców media powinny zadbać także o ofertę dla nich – przykładowo personalizowanie reklam czy nowe jej formy. Ze wszystkich opisanych powyżej względów stworzenie udanego modelu biznesowego dla mediów nie jest prostym zadaniem, ale nie jest też niemożliwe. Należy przede wszystkim pamiętać, że nie istnieje już jeden prosty schemat, którym wszyscy mogą podążyć. Zamiast tego mamy multum nowych trendów i drobnych elementów, z których można złożyć nowy fenomen. Proste przeniesienie treści do Internetu jest drogą donikąd. 0

marzec 2014


/ Rozmowa z Jarosławem Gowinem

O sposobie na zatrzymanie młodych Polaków w kraju, o tym, co powinien mieć każdy minister sprawiedliwości i o pierwszej rzeczy, jaką zrobią posłowie Polski Razem w Parlamencie Europejskim mówi w rozmowie z MAGLEM Jarosław Gowin. R OZ MAWIAŁ :

fot. Dawkd Serwatka

Obiecuję studentom krew, pot i łzy

Ja n u sz rosz k i e w i cz

magiel: Może porozmawiamy o gender? To ostatnio bardzo modny temat. jarosław gowin: Niechętnie, jest to typowy temat zastępczy. Od razu podkre-

ślę, że uważam ideologię gender za absurdalną, sprzeczną ze zdrowym rozsądkiem. Ale jako polityk nie chcę zajmować się pseudo-problemami, tylko tym, jak obniżać podatki, jak doprowadzić do powstania większej liczby miejsc pracy. Wreszcie tym, jak wspierać małe i średnie przedsiębiorstwa.

Czemu więc w mediach poświęca się mu tyle uwagi? Bo igrzyska dobrze się sprzedają. Gdybym przyszedł do Tomasza Lisa i zaczął mówić o przejściu na podatek od przychodów, to podejrzewam, że oglądalność by mocno spadła. A jak przychodzi paru posłów i krzykliwych ideologów, którzy zaczynają na siebie wrzeszczeć o dyktaturze Kościoła katolickiego albo zamachu na świętość rodziny, to słupki oglądalności rosną. Tylko, że z takich awantur kompletnie nic nie wynika.

Zbliża się karnawał wyborczy. Partie zaczynają już składać młodym obietnice. Co Pan obieca studentom? Krew, pot i łzy. Państwo nie jest od tego, żeby rozdawać pieniądze. Państwo powinno stworzyć warunki do swobodnego i samodzielnego dorabiania się, bez nadmiaru podatków, sprawozdań i kontroli ze strony różnych instytucji państwowych. Dlatego proponujemy np. obniżenie podatków. Mam na myśli pierwszy projekt, który przygotowała i złożyła nasza partia, zakładający obniżenie ZUS- u dla mikroprzedsiębiorców do 50 zł. Tyle mniej więcej płaci właściciel małej firmy w Wielkiej Brytanii. Dzisiaj jest tak, że bardzo wielu młodych ludzi zastanawia się nad tym, czy otwierać działalność gospodarczą tu, czy na Wyspach. Okazuje się, że tam prowadzenie działalności gospodarczej jest bardzo proste, podatki niskie, a dopóki firma nie stanie na nogi, płaci się kwoty symboliczne. Dlatego 2,5 mln Polaków wyemigrowało. Jeżeli chcemy ich zatrzymać, to musimy obniżać podatki i upraszczać działalność gospodarczą.

20-21

Skoro już jesteśmy przy konkretnych postulatach, przeprowadźmy krótki test. Podkreśla Pan w wywiadach, że PR jest równie daleko do PO jak i do PiS. Zagłosowałby Pan za podwyżką podatku VAT? Oczywiście, że nie. To było jedno z dwóch najtrudniejszych głosowań, przez które przeszedłem w Platformie – nad VAT-em i OFE. Właśnie dlatego, że już trzeci raz nie chciałem głosować w ważnej sprawie wbrew własnemu sumieniu, odszedłem z PO. Bo dla mnie podatki to kwestia sumienia. Moim zdaniem nadmierne podatki uderzają w godność człowieka i wolność jednostki.

A co z ozusowaniem umów o dzieło i umów-zleceń? Tu moje stanowisko jest jasne - zawsze byłem temu przeciwny. Jeszcze jako minister zapobiegłem ozusowaniu umów cywilno-prawnych, co na początku 2012 roku chciał wprowadzić premier Tusk. Wtedy bardzo ostro i skutecznie sprzeciwiłem się temu na posiedzeniu rządu. Uważam ozusowanie zleceń za nowy podatek, który doprowadzi do kilku alternatywnych skutków. Mogą to być bankructwa wielu małych firm, zwalnianie przez nie pracowników albo przechodzenie tych firm w szarą strefę oraz, przede wszystkim, do przerzucania kosztów tego ZUS- u na zatrudnionych. W tym ostatnim przypadku ci, którzy zarabiają bardzo mało, będą zarabiali jeszcze ok. 20 proc. mniej.

Już domyślam się Pańskiej odpowiedzi, ale mimo to zapytam –zagłosowałby Pan za podwyżką składki rentowej dla przedsiębiorców? Nie. Obniżkę tej składki uważam za jedno z większych osiągnięć rządu PiS- u i także za jedną z przyczyn, dla których polska gospodarka w następnych latach, mimo europejskiego kryzysu, rozwijała się całkiem znośnie.

Przejdźmy do resortu sprawiedliwości. Jakie poglądy powinien mieć Pana zdaniem minister? (chwila milczenia) Poglądy?


Rozmowa z Jarosławem Gowinem /

Powinien mieć jakieś sprecyzowane? Jakichś poglądów nie mieć?

I co będzie pierwsza rzeczą, którą eurodeputowani PR zrobią w UE?

Każdy polityk powinien mieć jakieś poglądy. Minister sprawiedliwości może być równie dobrze socjalistą, jak i konserwatystą czy liberałem. Natomiast ważne, aby miał on nie tyle poglądy, co cojones. Minister sprawiedliwości powinien mieć charakter, żeby wykazywał gotowość do przeciwstawienia się interesom lobby prawniczego. Sądzę, że w Polsce interes obywateli jest, delikatnie mówiąc, na drugim planie. Tak naprawdę wymiar sprawiedliwości został podporządkowany interesom korporacji prawniczych. Ja staram się te interesy naruszyć i między innymi dlatego nie jestem już ministrem.

Wzniosą toast za wolność, bo to będzie wielki tryumf wolności – i w tym sensie, że nasza partia głosi program wolnościowy i w tym sensie, że znaczna część z nas to buntownicy, którzy nie chcieli dłużej funkcjonować w partiach wodzowskich. Jeżeli okaże się, że wyborcy obdarzą nas zaufaniem, to znaczy, że jest jeszcze w polityce miejsce dla ludzi z charakterem.

Nie bez powodu zapytałem o poglądy ministra. Czy Pana zdaniem wiceminister Królikowski ostanie się w rządzie?

Czas na bardzo ogólne, ale fundamentalne pytanie. Co musi się wydarzyć, aby Polska stała się lepszym krajem, w którym jest miejsce dla młodych ludzi?

Myślę, że się ostanie. Donald Tusk nie będzie miał odwagi go odwołać, dlatego Marek Biernacki stoi murem za swoim zastępcą. Ale ja za skandal uważam samo postulowanie odwołania ministra Królikowskiego, którego kompetencji nie kwestionowali nawet jego najzagorzalsi wrogowie. Naraził się tylko tym, że nie wstydził się przyznać, że jest żarliwym katolikiem. Pamiętam czasy, kiedy człowiek wierzący nie miał prawa piastować funkcji państwowych. Myślę, że wielkim osiągnięciem Polski, po 1989 roku. było to, że ministrem sprawiedliwości równie dobrze może zostać katolik, muzułmanin, buddysta jak i człowiek niewierzący.

Niedawno ukazał się raport fundacji Heritage na temat wolności gospodarczej. To jest drugi najważniejszy ranking wolności gospodarczej po Doing Buisiness autorstwa Banku Światowego. W jednym z tych rankingów Polska awansowała. Niestety, awansowała jedynie wskutek reform, które jeszcze ja przeprowadzałem, jako minister sprawiedliwości. W raporcie Heritage jest jeszcze taka kategoria, którą eksperci amerykańscy określają, jako „rozmiar państwa” i która ukazuje, jak dużą część gospodarki stanowi administracja państwowa razem z pozostałymi wydatkiami publicznymi. W Polsce jest to 45 proc., przez co na 180 zbadanych państw jesteśmy na 145. pozycji. Jeżeli to państwo-moloch przeżera połowę tego, co wytwarzamy, to gdzie tu jest jeszcze miejsce dla młodych ludzi? Na ich inwencję, swobodną inicjatywę? Skąd mają się brać pieniądze na rozwijanie nowych przedsięwzięć gospodarczych? Żeby Polska stała się krajem dla młodych ludzi potrzebne są dwie rzeczy: ograniczenie rozmiaru państwa (wydatków publicznych) oraz polityka rodzinna. To nie jest tak, że jestem zwolennikiem samego oszczędzania. Są obszary, na które państwo powinno przeznaczać znaczne większe środki niż dzisiaj. Takim podstawowym obszarem jest rodzina. Poziom dzietności w Polsce wynosi 1,3, to jest 212. miejsce na 224 kraje świata. Tymczasem w polskich rodzinach w Wielkiej Brytanii ten współczynnik wynosi 2,5. Młodzi Polacy chcą mieć dzieci, ale w Polsce to graniczy z heroizmem. Dlatego nasza partia przygotowała bardzo precyzyjny program inwestowania w rodzinę, bo bez przezwyciężenia kryzysu demograficznego załamie się nam najpierw system ubezpieczeń społecznych, a potem cała gospodarka.

Wszystko wskazuje na to, że do małych miejscowości wróci większość sądów, które Pan, jako minister sprawiedliwości, przekształcił w wydziały zamiejscowe. Uważa Pan to za swoją porażkę? Ani jeden sąd nie wróci, bo żaden nie zniknął. Wrócą stołki prezesów, bo to je właśnie polikwidowałem. To zasadnicza różnica. Sądy istniały funkcjonowały lepiej lub gorzej. Jeżeli gorzej, to wskutek skandalicznego strajku włoskiego części sędziów z tych sądów. Zresztą uważam, że tych 136 sędziów, którzy wstrzymywali się od orzekania, powinno ponieść konsekwencje, zarówno finansowe, jak i dyscyplinarne. Zwłaszcza po ostatnim orzeczeniu Sądu Najwyższego, w którym uznał on, że decyzje o przenoszeniu mogły być podpisywane przez wiceministra. Tak to miało miejsce nie tylko za moich czasów – tak się działo przez wiele lat. Większość sejmowa, przytłaczająca większość, opowiedziała się za interesem sitw prawniczych, przeciw interesom obywateli.

Jeszcze rok temu mówił Pan, że w Platformie jest miejsce dla posłów konserwatywnych. Nadal Pan tak uważa? Patrzę na moich kolegów o konserwatywnych poglądach, którzy zostali w Platformie. Trochę im się dziwię, widzę jak się męczą. Zobaczymy, jak się zachowają, kiedy Donald Tusk będzie tworzył koalicję z SLD.

Pomówmy teraz o wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jeszcze w ubiegłym roku Janusz Piechociński zapowiadał, że na trzy miesiące przed wyborami do PE „zastuka Pan do PSL”. Planuje Pan transfer na przełomie lutego i marca? Nie, nie planuję. Polska Razem wystawi swoje listy samodzielnie, nie będziemy tworzyć wspólnych list ani z PSL-em, ani z Solidarną Polską, ani z Kongresem Nowej Prawicy. Z różnych powodów – z PSL-em nie, bo jest częścią koalicji rządowej, a my jesteśmy partią opozycyjną; również nie z SP, bo oni są socjalistami, a my jesteśmy partią konsekwentnie wolnorynkową; z KNP także nie, bo są eurosceptykami i chcą wyjścia Polski z Unii. My natomiast jesteśmy eurorealistami, uważamy, że trzeba zmieniać Unię, która jest instytucją potwornie zbiurokratyzowaną, trzeba chronić autonomię poszczególnych państw, bo organy unijne zbyt głęboko wpływają na życie wewnętrzne państw i społeczeństw. Mimo tych zastrzeżeń uważamy, że summa summarum obecność w Unii jest dla Polski opłacalna.

A jaki wynik Polski Razem Pan obstawia? Przekroczymy 7 procent.

Wystartuje Pan osobiście w tych wyborach? Decyzja jeszcze przede mną i moimi kolegami.

Donald Tusk czuje się socjaldemokratą. A Pan kim się czuje? Ja czuję się wolnorynkowym konserwatystą. W sprawach kulturowych opowiadam się za utrzymaniem podstawowych wartości, którymi Polacy żyją od pokoleń – takich jak rodzina, naród, przywiązanie do wiary naszych przodków z poszanowaniem pluralizmu światopoglądowego, wolności sumienia każdego, także ludzi niewierzących. W sprawach gospodarczych trzeba zdecydowanie stawiać na własność prywatną, swobodną konkurencję. W jednym tylko obszarze polskie państwo powinno zdecydowanie interweniować - chodzi o wyrównanie szans polskich przedsiębiorców i inwestorów zagranicznych. Dziś ci ostatni mają pozycję uprzywilejowaną. To absurd! Każde państwo powinno dbać o rozwój rodzimego kapitału.

W takim razie ostatnie pytanie - który kraj, jeżeli Pana zdaniem takowy w ogóle istnieje, mógłby być wzorem dla Polski? Nie ma takiego kraju. Generalnie jestem bardzo przywiązany do tradycji anglosaskiej, w sprawach gospodarczych najbliżej mi do rozwiązań amerykańskich czy brytyjskich. Pod pewnymi względami z uznaniem przyjmuję to, co robi Viktor Orban na Węgrzech. On potrafił skutecznie walczyć o wyrównanie szans węgierskiej klasy średniej. Ale nie ma dzisiaj takiego kraju, który moglibyśmy na ślepo naśladować. Warto się uczyć z sukcesów i porażek innych, ale każdy kraj powinien iść własną drogą, wypracowywać własne rozwiązania.0

marzec 2014


/orędzie Baracka Obamy o stanie państwa

Oczami Prezydenta

Ameryka potrzebuje wiary i zmiany – przekonuje Barack Obama. Prezydent chce uznać za priorytet walkę z codziennymi problemami zwykłych obywateli i nawołuje do zakończenia bezsensownych sporów politycznych. Ta wielka zmiana nie wydaje się jednak nadchodzić. dom i n i k a j ę drz e jcz y k

rezydent Barack Obama 28 stycznia wygłosił swoje piąte już przemówienie o stanie państwa (State of the Union address – SOTU). Komentatorzy przewidywali, że poruszy w nim kilka głośnych niedawno kwestii – współpracę z Kongresem, bezpieczeństwo państwa, aferę podsłuchową NSA czy sytuację w Syrii. Tymczasem tegoroczne SOTU, nie tylko w pod względem retoryki, ale przede wszystkim wyboru tematów, przypominało wystąpienia z okresu kampanii prezydenckiej.

P

Gospodarka, głupcze Amerykanie, zmęczeni kryzysem gospodarczym, i trudnościami w działaniu Kongresu, pragną powrotu do wizji silnej i niezależnej Ameryki jako przywódcy świata. Stąd większość SOTU podporządkowana była właśnie przywróceniu obywatelom wiary w potęgę ich kraju. Wystąpienie rozpoczęło się od ukazania wielkości i pozycji gospodarki USA na świecie oraz jej niezależności energetycznej (np. w 2013 roku po raz pierwszy konsumowały więcej ropy wydobywanej na ich terenie niż importowanej z zagranicy). Obama w o wiele większym stopniu skupił się jednak na sytuacji przeciętnego Amerykanina, który boryka się z bezrobociem lub niskimi płacami i którego często nie stać na wykształcenie dzieci. To do tej grupy skierowane były konkretne propozycje i zapowiedzi legislacyjne – przede wszystkim plan podwyższenia płacy minimalnej oraz zacieśniania współpracy z biznesem, dzięki której pracodawcy mieliby chętniej zatrudniać nowych pracowników.

Lwi pazur Istotnym jest, że w kwestii rozwiązywania problemów amerykańskiego społeczeństwa Barack Obama, jak sam stwierdził, nie zawaha się działać samotnie, nawet wbrew Kongresowi. To wyraźny sygnał, że kongresmeni muszą się ze sobą dogadywać, jeśli chcą mieć realny wpływ na kształtowanie polityki państwa. W przypadku impasów takich jak ten, który miał miejsce w 2013 roku przy okazji uchwalania federalnego budżetu, prezydent będzie wykorzystywał swoje prerogatywy do osiągania założonych celów. Jak sam zauważył – Amerykanie mają już dość kłótni polityków, którzy nie radzą sobie z rozwiązywaniem realnych problemów

22-23

politycznych. Został również wykonany krok w stronę wyborców republikańskich. Obama zaproponował obniżenie podatków dla firm, które tworzą miejsca pracy w kraju, zamiast stawiać na zjadający krajową produkcję outsourcing. Bardziej tradycyjnym postulatem Demokratów jest z kolei propozycja szerokiej reformy migracyjnej, która zachęci Obama, wbrew mowie ciała, wcale nie tłumaczy niczego nowego.... imigrantów do osiedlania się i pracy w USA, ponieważ, jak ujął to prezyKeep calm and Kerry on dent, „to właśnie ci ludzie na wiele sposobów zwiękWbrew zapowiedziom ani temat Syrii, ani Ukraszają atrakcyjność naszego kraju”. iny nie zdominował części dotyczącej polityki zagranicznej. Amerykańskim priorytetem w roku Déjà vu 2014 będzie rozwiązanie sytuacji z Iranem. Co cieCo ciekawe, klasa średnia i jej problemy były już kawe, to nie Kongres czy Biały Dom będą mieć dojednym z głównych tematów poruszanych przez minującą rolę w tej kwestii. Prezydent zaapelował Obamę w trakcie kampanii prezydenckiej w 2012 bowiem o pozwolenie amerykańskiej dyplomacji na roku. Kto uważnie śledził wtedy debaty między czynienie jej powinności. kandydatami na prezydenta, nie poczuł się zaskoW tej deklaracji odnaleźć można nie tylko zieloczony naciskiem, jaki w SOTU 2014 Obama pone światło dla działań Johna Kerry’ego, ale przede łożył na kwestię edukacji. Zwrócił on uwagę na wszystkim odwrót od otwartej polityki zagraniczkonieczność docierania z edukacją wysokiej jakonej na rzecz zakulisowych rozstrzygnięć oraz dyści już do najmłodszych dzieci, bez względu na ich plomacji prowadzonej metodą „krok po kroku” nie pochodzenie czy miejsce zamieszkania. W kwestii przez polityków, ale specjalistów, negocjatorów i zakształcenia uniwersyteckiego podkreślił jak ważwodowych dyplomatów. na jest współpraca między uczelniami a biznesem – SOTU 2014 z pewnością ugruntowało wizerozszerzanie tejże określił mianem jednego ze sworunek Obamy jako dobrego i charyzmatycznego ich priorytetów. mówcy. Jego umiejętność wykorzystywania amePodobnie tematem, który pojawił się w 2012 rykańskich mitów, do tej pory charakterystycznych roku, była kwestia ochrony środowiska i budodla republikańskiego dyskursu, a także zdolność łąwania infrastruktury, umożliwiającej szersze wyczenia się z przeciętnym Amerykaninem i jego prokorzystywanie „zielonej energii”. Nie dziwi zatem blemami powodują, że stosunkowo łatwo przychowielokrotnie powtarzaneodwołanie do mitu dziedzi mu docieranie z przesłaniem do społeczeństwa. wiczej ziemi amerykańskiej, wywodzącego się jeszMimo to przekaz tego wystąpienia nie był bogaty cze z czasów pierwszych pionierów, kolonizujących w zawartość merytoryczną – powtarzanie tematów Dziki Zachód. Nie mogło także zabraknąć obrony i propozycji, które padały już w 2012 roku pokaObamacare – prezydent zarzucił Republikanom, zuje, że Obama wytracił impet swojej prezydentuże zamiast proponować własne rozwiązania potrary, gubiąc przy tym jasną wizję, jaką powinna być fią oni jedynie krytykować te już stworzone. Ameryka jego drugiej kadencji. 0

fot. Pete Souza CC

t e k s t:


rządowe projekty na rynku mieszkaniowym/

Mieszkanie dla Niektórych

Własne miejsce do zamieszkania – marzenie każdej rodziny, lecz nie dla każdej możliwe do zrealizowania. Aby pomóc w jego spełnieniu, w tym roku uruchomione zostaną dwa rządowe programy. Czy będą miały one rzeczywisty wpływ na problemy mieszkaniowe Polaków? t e k s t:

agata f ry dryc h

onsekwencje trudnej sytuacji mieszkaniowej mogą być bardzo groźne. Problem ten najczęściej dotyczy osób młodych, zakładających rodziny, co prowadzi do eskalacji problemów demograficznych. Wysokie ceny oraz niewielka ilość mieszkań w przystępnych cenach znacząco utrudniają im znalezienie odpowiedniego lokum i rozpoczęcie w pełni samodzielnego życia. Rząd próbuje temu przeciwdziałać i kształtować rynek nieruchomości

K

Mieszkanie dla Mobilnych

ku pierwotnego oraz to, że dofinansowywany jest tu kapitał ubiegającego się, a nie odsetki kredytu. Ułatwia się zatem kredytobiorcom osiągnięcie 5 proc. wkładu własnego (stopniowo zwiększanego do 20 proc. w 2017 roku), którego wymaga Rekomendacja S. Przynajmniej tymczasowym minusem kredytów MdM jest jednak ograniczenie ich udzielania do niektórych banków. Jak dotąd, z powodu względnie małej konkurencji, zwykle były oferowane na nieco mniej opłacalnych warunkach. Wraz z jej wzrostem powinny jednak stać się porównywalne z typowymi kredy tami hipotecznymi.

Program ”Mieszkanie dla Młodych” funkcjonuje już od 1 stycznia br. i jest bezpośrednią kontynuacją „Rodziny na Swoim”. Ten pięcioletni plan skierowany jest do osób młodych, poniżej 35 roku życia, które zamierzają kupić swoje pierwsze lokum Dopłacie podlega maksymalnie 50m 2 lokum (nawet gdy jest ono większe), w wysokości 10 proc. wartości mieszkania w przypadku osób samotnych i małżeństw bezdzietnych oraz 15 proc. dla osób i małżeństw z dzieckiem. Liczyć się będzie tu szybkość kupujących – ograniczoje m na na jest nie tylko podaż mieszkań Wy a ńn ka spełniających wymogi, ale i busz M ie z s dżet przeznaczony na ten cel. du un f. F a r Co ważne, cena za metr kwadrag towy nie może przekroczyć aktualizowanego co kwartał wskaźnika Zasięg opisywanych programów w Warszawie określonego dla danej lokalizacji. Przykładowo, dla Warszawy wskaźnik wynosi Wynajem po taniości obecnie 5864,65 zł. Taką cenę na rynku pierwotFundusz Mieszkań na Wynajem nie będzie nym osiągnąć można tylko w przypadku nieliczstosował w stosunku do potencjalnych wynajnych mieszkań i to dodatkowo na peryferiach mujących żadnych restrykcji analogicznych do miasta. Można zakładać, że przynajmniej w pierwMdM – pod uwagę będzie brana jedynie zdolszym roku takie mieszkania zostaną wykupione na ność do płacenia czynszu oraz kolejność zgłopniu i dopiero w późniejszych latach powstaną te szeń. Założeniem funduszu jest zakup nie budowane pod kątem dopasowania do wymogów pojedynczych mieszkań, a całych bloków i udoprogramu. stępnianie apartamentów po cenach w założeNajistotniejszymi różnicami pomiędzy MdMniu nieco niższych od rynkowych. Powierzchem a RnS jest fakt, że w przypadku tego pierwnia lokali nie powinna przekraczać 50-60 m2, szego mieszkania mogą pochodzić tylko z ryna umowa ma być standardowa – na minimum

rok, z możliwością przedłużenia do maksymalnie 10 lat. Niższa cena wynajmu będzie wynikać m.in. z możliwości uzyskania przez Fundusz korzystnych cen od deweloperów czy dostawców mediów dzięki jego sile negocjacyjnej, wynikającej z faktu posiadania całego budynku. Sytuacja ta powinna wpłynąć na ceny czynszów innych mieszkań w okolicy, zależnie od skali ekspansji programu, której rozwój powinien coraz bardziej je obniżać. Moment rozpoczęcia programu zależny jest od dostępności mieszkań do zakupu przez fundusz – jeśli nie zostaną znalezione odpowiednie, już zbudowane (bądź będące w budowie) bloki mieszkalne, Fundusz będzie zlecał albo budował na własnych gruntach budynki o określonych parametrach. Docelowo planowane jest wynajmowanie 20 tys. mieszkań, początkowo jedynie w dużych miastach - Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Katowicach, Poznaniu, Trójmieście i Łodzi, a szacowany budżet na ten cel to 5 mld złotych.

Niepewna zmiana Pozostaje tylko pytanie – jaki realny wpływ mogą mieć oba programy na możliwości kwaterunkowe? Dużo zależeć będzie od regionu, w kórym chcemy kupić bądź wynająć mieszkanie. W dużych miastach, przynajmniej początkowo, większe znaczenie może mieć FMnW – wszystko to jednak zależy od lokalizacji wynajmowanych budynków oraz skali działalności. Fakt ten sprawia, iż program może okazać się korzystny jedynie dla garstki osób, które zdążą załapać się na tańsze mieszkania. W przypadku MdM wsparcie będzie bardziej widoczne poza największymi miastami, bo tamwskaźnik ceny za metr kwadratowy jest korzystniejszy dla beneficjenta programu. Znaczenie MdM może jeszcze wzrosnąć w przyszłości, gdyż pomaga on osiągnąć minimalny wkład własny, wymagany do zaciągnięcia kredytu. Bez niego o kupnie mieszkania można pomarzyć. Jest to szczególnie ważne przy stale zwiększających się warunkach jego otrzymywania. Już za parę lat dla wielu mniej zamożnych rodzin może okazać się to kluczowe podczas zakupu pierwszego lokum. 0

marzec 2014


/platformy crowdfundingowe

Drobniaki z tłumu

Jak świat pozyskiwania kapitału długi i szeroki, tak nie widziano bardziej demokratycznego finansowania projektów od crowdfundingu. Koncepcja banalna, zakładająca wiele drobnych, jednorazowych wpłat zamiast jednego bogatego inwestora, powoli zmienia oblicze biznesu. T EKS T:

Kam i l r u t kow s k i

ajbardziej popularny w tej dziedzinie serwis, kickstarter.com, powstał w 2009 roku z myślą o niezależnych innowatorach i artystach poszukujących kapitału w tłumie internautów. Obecnie jest największą platformą crowdfundingową na świecie - do tej pory udało się na niej zebrać ponad 981 mln dolarów oraz sfinansować około 58 000 projektów. Koncepcja działania jest prosta: zaczyna się od wystawienia oferty swojego projektu wraz z wyszczególnieniem oczekiwanej kwoty minimalnej, czasem trwania zbiórki, a także rodzajem grantów dla wpłacających. Po akceptacji pomysłu i weryfikacji danych zgłaszającego rozpoczyna się kampania na platformie.

N

Cienki lód Jak wiadomo, nie ma na tym świecie rzeczy, którą moglibyśmy dostać za darmo. W tej kwestii pozytywnie zaskoczyć nas mogą platformy o charakterze crowdfundingowym, które pobierają opłaty jedynie w sytuacji, gdy finansowanie projektu zakończy się sukcesem. W przypadku Kickstartera to 5 proc., zaś w przypadku polskiego odpowiednika polakpotrafi.pl (póki co 2 mln zł zebranego kapitału) aż 7,4 proc. Dodatkowo naliczana jest niewiele niższa prowizja od przelewu.

Brak rozwiązań prawnych komplikuje interpretację opodatkowania wpłat na rzecz projektu. Zgodnie z naszym prawem wpłatę można uznać za darowiznę. Nie podlega ona opodatkowaniu, dopóki osoba trzecia nie wpłaci w ciągu pięciu lat kwoty 4092 zł lub wyższej. W przypadku, gdy osoba wpłacająca otrzymuje koszulkę z logo, czy grę (produkt finalny projektu), wpływy od darczyńców należy potraktować jako przychody z działalności gospodarczej i opodatkować je w taki właśnie sposób. Ministerstwo Finansów przyznaje, że jest to zawiły problem i zachęca obywateli do występowania do urzędów skarbowych o indywidualną interpretację opodatkowania.

Gra va banque

Jest tu jakiś cwaniak?

Wyjątkowość platformy crowdfudingowej polega na koncepcji otwartej zbiórki pieniędzy. Ta kontrastuje z powszechnymi sposobami finansowania projektu, zapewniając tym samym redukcję ryzyka oraz kosztów. Dodatkowo dopuszcza możliwość zachowania 100 proc. udziałów przez założycieli. Dlatego też crowdfunding może stać się substytutem tradycyjnych sposobów finansowania projektów już we wczesnej fazie rozwoju. Co ważne, na portalach finansowania społecznościowego panuje zasada all-or-nothing. Oznacza to, że pieniądze zostają przelane dopiero w momencie, gdy minimalna kwota zostanie pokryta w ciągu 60 dni od rozpoczęcia zbiórki. W przeciwnym wypadku środki są zwracane mikrofundatorom. Chroni ich to przed zainwestowaniem pieniędzy w nieudany projekt, a firmę przed koniecznością realizacji inwestycji w sytuacji nieposiadania wystarczających środków. Ten sposób finansowania ma jedną zdecydowaną przewagę. Tak jak w przypadku aniołów biznesu, innowatorzy korzystają z inteligentnego kapitału, tak przy crowdfundingu potencjał projektu jest pośrednio weryfikowany przez „mądrość tłumu”. Ta wyraża się w ilości zebranych pieniędzy, wielkości wpłat i liczbie wpłacających. Innymi słowy: już sama kampania na Kickstarterze jest źródłem wielu informacji, pozwalających na analizę rynku.

Platforma crowdfundingowa pozwala urzeczywistnić potencjał pomysłu, a przykładów nie musimy szukać daleko. Nie tak dawno, bo w grudniu ubiegłego roku, polska firma Intelclinic przedstawiła rewolucyjny wynalazek - opaskę NeurOn, która pozwala skrócić czas snu do 3-4 godzin na dobę. Firma ustaliła minimalną kwotę na poziomie 100 tys. dolarów. Ostatecznie udało się zebrać ponad 430 tys. Już teraz przekłada się to na szybszy rozwój firmy poprzez udoskonalenie produktu i zatrudnienie większej liczby inżynierów. Pomimo paru drobnych niedogodności, crowdfunding wydaje się być rozsądną alternatywą dla klasycznego private equity czy inkubatorów przedsiębiorczości. Finansowanie innowacyjnych i inspirujących pomysłów nie zależy od subiektywnej oceny, czy sztywnych równań szacujących ryzyko przedsięwzięcia. Crowdfunding to nie tylko finansowanie, ale również, a może i przede wszystkim, ocena potencjału projektu wyrażona w gotówce przez przyszłych klientów. 0

24-25

Istnieją także poważniejsze zagrożenia. Kickstarter i pokrewne portale stały się polem do popisu nie tylko dla innowatorów, ale także dla wyłudzaczy oraz innych przestępców. Codziennie zgłaszanych jest ponad 200 nowych przedsięwzięć i wszystkie z nich muszą być sprawdzone pod kątem próby oszustwa. Jeżeli zostanie przepuszczony choćby jeden chybiony projekt i informacja o nim ujrzy światło dzienne, inicjatywa może bardzo łatwo stracić zaufanie. Jak powiedział sam Perry Chen, CEO Kickstartera: My nie sprzedajemy towaru, jedynie obietnice jego stworzenia.

Strażnicy interesów Crowdfunding to nowe zjawisko, a co za tym idzie, brakuje mu jeszcze pełnego uregulowania prawnego. Pionierami w tej kwestii są Stany Zjednoczone. W 2012 roku Barack Obama podpisał Jumpstart Our Business Startups Act – ustawę obejmującą i chroniącą interesy fundatorów oraz innowatorów. W Polsce stnęło na zapowiedziach byłego ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego.

Masz uwagi do autorów? Chcesz napisać swój tekst? Napisz do nas!

pig@magiel.waw.pl


kultura / – Czy Ty chociaż wiesz jak ona sie nazywa? – Wystarczająco!

Trochę

Jak bardzo Lars von Trier oburza

32 MUZYKA Fenomen wideosesji

Na żywo na Youtube

38 KSIĄŻKA Przechytrzyć czytelnika

Rozmowa z Mariuszem Zielke

fot. Marcin Bator

Kultury

Polecamy: 28 FILM Film o seksie?

Nie szufladkujmy muzyki a l e x m a kow s k i s z e f dz i a ł u p o g o dz i n a c h

ydawałoby się, że przypisywanie łatki każdemu zespołowi jest rzeczą oczywistą – w końcu w ten sposób można łatwo określić swoje zamiłowania muzyczne. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy każdego dnia słuchamy coraz to nowszej muzyki, ciężko jest sobie poradzić bez określania gatunków. Problem pojawia się w momencie, kiedy słyszymy na przykład połączenie muzyki klasycznej i metalu. Oczywiście można sztywno trzymać się szufladek i zakładać, że pop to wyłącznie mało ambitne oraz przesłodzone teksty, rock – 3 akordy na krzyż, elektro – generyczna łupanina, a metal – darcie mordy oraz milion bezsensownych dźwięków na minutę, tylko po co? Wszyscy wiemy, że bez problemu można odnaleźć muzykę niedającą się wpisać w jedną definicję. Każdy zespół ma swój odrębny styl, inaczej wszyscy brzmieliby tak samo. Nadawanie na siłę gatunku niejednoznacznym zespołom może zubożyć ich postrzeganie, bo automatycznie zakładamy, że utwory muszą spełniać pewne – z góry ustalone – warunki. Mało tego, nieortodoksyjność w tworzeniu,

W

Postarajmy się pozbyć jednowymiarowego spojrzenia na muzykę i skupić się na tym, co najważniejsze – treści oraz przekazywanych w niej emocjach.

eksploracja nowych brzmień, czy po prostu zabawa muzyką sprawiają, że piosenki stają się ciekawsze. Muzyka rozwija się właśnie dzięki przekraczaniu granic. Mało kto chce słuchać zespołów, które wyłącznie powtarzają utarte schematy. Oczywiście, nie ma sensu kompletne pozbywanie się podziału muzyki na typy. Istnieją również zespoły, które tworzą w pełnej zgodzie z zasadami poszczególnych gatunków. Chodzi o to, że powinny one stanowić dla nas jedynie informację dotyczącą ogólnego zarysu twórczości muzyka. Aby tego uniknąć, postarajmy się pozbyć jednowymiarowego spojrzenia na muzykę i skupić się na tym, co najważniejsze – treści oraz przekazywanych w niej emocjach. Jeżeli słyszymy, że muzyk stworzył kompozycję w pełni szczerą ze swoimi odczuciami, to możemy mieć pewność, że natrafiliśmy na coś wartościowego. Zgrabnie podsumował to Pat Metheny: Pojęcia takie jak rock, pop, metal czy jazz są tylko pustymi słowami. Jeśli coś ma wartość emocjonalną i sprawia, że czujemy się lepiej tego słuchając, to nie zastanawiajmy się do jakiego gatunku muzyki to należy. 0

marzec 2014


/ recenzje

Witamy w klubie w Stanach. Film w niektórych aspektach różni się od rzeczywistości. m.in. lekarze, którzy definiują głównego bohatera są archetypami dwóch różnych podejść do zaistniałej sytuacji, sam bohater nie ma aż takiej głębi jak jego pierwowzór. Autentyczna historia jest tylko jednym z atutów tego filmu. W rolach głównych wy-

x x x yz

Ocena:

stępują bowiem Matthew McConaughey, Jennifer Garner oraz Jared Leto (ten ostatni w roli transseksualisty). Na wzmiankę zasługuje też praca reżysera Jean-Marc Vallée bardzo dokładnie oddaje klimat i atmosferę danych czasów. Widzimy z jaką niechęcią zmagały się środowiska gejowskie, obserwujemy kompletny brak świadomości społeczeństwa w tematyce AIDS. Duży nacisk położony jest na zmagania bohatera z samym sobą. Długo nie potrafi zaakceptować rzeczywistości, odtrąca osoby które chcą mu pomóc. Film obraca się wokół relacji głównego bohatera z Rayon (Leto), gra obu aktorów dodaje filmowi głębi.

Witaj w klubie (USA, 2013) Reż. Jean-Marc Vallée

Premiera: 14 marca 2014

Godne uwagi jest poświęcenie McConaugheya i Leto dla tego filmu. Obaj schudli 20 i 14 kilogramów, ponadto McConaughey przez 6 miesięcy ograniczał wyjścia z domu. Wszystko po to, aby lepiej odwzorować wychudzonego, bladego Rona Woodroofa. Film otrzymał 6 nominacji do Oscara, w tym za najlepszy film oraz dla najlepszego aktora pierwszo- i drugoplanowego. Murowanym faworytem w tegorocznym wyścigu

Film Witaj w Klubie przenosi nas w czasy panującej w Stanach epidemii AIDS. Oczami homofoba, alkoholika oraz dziwkarza widzimy okrutne realia świata z tamtych czasów.

po nagrody Akademii jest McConaughey, zwłaszcza, że oscarowi decydenci doceniają drastyczne fizyczne metamorfozy aktorów.

Bohaterem jest Ron Woodroof, który, jak jeden z wielu, również jest zarażony wirusem

Jeśli chcecie uczcić Światowy Dzień Liczby Pi wizytą w kinie, Witaj w Klubie powinno

HIV. Mimo przygnębiającej diagnozy lekarzy oraz problemów z dostępnością leków, nie

być waszym pierwszym wyborem. Nie jest to najlepszy film na pierwszą randkę, daje

poddaje się i na własną rekę sprowadza alternatywne środki z zagranicy.

jednak bardzo pouczający wgląd w historię i kulturę Ameryki. Mimo braku efektow-

Większość wydarzeń przedstawionych w filmie oparta została na faktach. Elektryk

nych pościgów oraz wybuchów na pewno będzie o nim głośno.

z Dallas, zarażony wirusem HIV, zorganizował system dostaw niezaaprobowanych przez FDA (Food and Drug Administration) leków z całego świata, dla osób chorujących

JAKUB ORSZULAK

Nasz Jack Strong a nie grzeczne zastępniki. Film trzyma w napięciu, oddaje grozę totalitarnego systemu (scena otwarcia z Olegiem Pieńkowskim), wiernie przedstawia siermiężne socjalistyczne realia (nieśmiertelne pytanie: Rzucili coś?), a jednocześnie nie jest pozbawiony scen typowych dla filmu akcji, jak pościg samochodowy, samobójstwo, ucieczka przez gra-

x x x yz

Ocena:

nicę. Ponadto, jest to film wymagający od widza skupienia i konkretnej wiedzy, tak by mógł on rozpoznać Zbigniewa Brzezińskiego (choć ani razu nie pada jego nazwisko) oraz orientował się w raptownych skokach akcji, poznając słynną audycję radiową, czy zdjęcia wydarzeń z roku ’70. Z pewnością wielką zaletą produkcji jest zaangażowanie zarówno wybitnych polskich aktorów m.in. Marcina Dorocińskiego, Mai Ostaszewskiej oraz Krzysztofa Globisza, amerykańskich, jak Patrick Wilson oraz rosyjskich – Dimitri Bilov, Oleg Maslennikov. Nie tylko podkreśla to autentyczność, ale również ukazuje różnice w mentalności i sposobie gry aktorskiej tych trzech różnych szkół. Jeśli miałabym wskazywać słabości, to jedną z nich

Jack Strong (Polska, 2014) Reż. Władysław Pasikowski Premiera: 7 lutego 2014

byłaby mało wyrazista postać żony Kuklińskiego, której rola kończy się na rzuceniu kilku rozhisteryzowanych słów i ściągnięciu obrusa ze stołu. Film Pasikowskiego to z pewnością opowieść o twardzielach, a sylwetki kobiece stanowią jedynie ich tło. Nie ma wątpliwości, że Jack Strong jest historią o odwadze, honorze, lojalności i prawdziwym poświęceniu. Bohaterstwo Kuklińskiego stanowi przykład typowego wallenro-

Pułkownik Ryszard Kukliński jest w moim pojęciu postacią bohaterską i tak będzie

dyzmu – najtrudniejszej z postaw, bo skazanej na milczenie oraz samotność. Sam mówił:

– zgodnie ze słowami Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Kukliń-

Musiałem wybrać: służyć Narodowi czy Czerwonemu Imperium. Jednakże szpiegostwo

ski był prawdziwym bohaterem i przyszedł już najwyższy czas, aby tę prawdę głośno

dla obcego wywiadu, nawet w sytuacji absolutnej konieczności, zasadza się na codzien-

i otwarcie powiedzieć. Cieszę się, że zrobił to Władysław Pasikowski, którego kunszt

nym strachu, z którym Kukliński musiał żyć przez dziewięć lat, a może de facto do końca

potwierdzają takie produkcje jak Kroll, Psy czy Reich.

życia. Jako jeden z niewielu zrobił to, co było słuszne i zapłacił za to wysoką cenę. Zdzi-

oceniony przez historię.

Przy czym nowy film to nie laurka wystawiona pułkownikowi, ale dynamiczny thril-

wieniem napełniają mnie głosy Polaków, którzy śmieją w to wątpić.

ler szpiegowski, ukazujący polskiego żołnierza w ferworze walki, moralnych rozterek i prawdziwej akcji, gdy w sytuacji kryzysowej z ust bohatera padają słowa: Kurwa mać ,

26-27

MARIA KĄDZIELSKA


Funnel of Love Słysząc słowo „wampir”, automatycznie podążamy jedną z dwóch ścieżek – z jednej strony dystyngowany krwiopijca, nota bene hrabia, który przed aktem wyssania ofiary uwiedzie ją podczas kolacji przy świecach, zaimponuje erudycją i zaproponuje nocleg, z drugiej zaś na wpół zdziczała, opętana żądzą krwi bestia, która zamiast przez słomkę, wlewa w siebie krew wiadrami (pomijamy błyszczące wampiry licealne, najstraszniejsze ze wszystkich). Jim Jarmusch nie byłby jednak sobą, gdyby nie zaproponował wampira zupełnie nowego, wampira na miarę naszych czasów. T E K S T:

B A R T E K B A R TO S I K

Jarmuscha dramatyczne zatapianie kłów w tętnicy szyjnej praktycznie nie występuje, w końcu kto chciałby pobrudzić swoje z precyzją dobrane ubrania, niszcząc sobie przy tym fryzurę? Widzowie zaznajomieni z twórczością białowłosego gentlemana z Ohio wiedzą, czego można się po nim spodziewać – to typ reżysera, który pozostaje wierny własnemu, niezwykle wyrazistemu stylowi oraz zawsze jest chętny do podzielenia się z niewinnym widzem sporą dawką goryczy i rozczarowania światem ukazanymi w swojej unikalnej, statycznej i nihilistycznej perspektywie. Choć prawdą jest, że Jarmusch to nie Danny Boyle, który nakręcił już chyba film w każdym możliwym gatunku, to konwencja, w której Jim czuje się najswobodniej, ciągle się nie wyczerpała.

U

Soul Dracula Bohaterami swojego najnowszego filmu Jarmusch uczynił dwójkę niesamowicie zblazowanych artystów-wampirów, granych przez Toma Hiddlestone’a i Tildę Swinton, którzy po latach rozłąki postanawiają odbudować swój związek sprzed setek lat. Wszystko szło w mozliwie najlepszą stronę, aż do momentu przybycia młodszej siostry wampirzycy, lolitki o twarzy Mii Wasikowskiej. Fabuła nigdy nie była tym, co w tworzeniu filmów kręciło Jarmuscha najbardziej. Jednak przyznać trzeba, że w porównaniu z innymi jego dziełami Tylko kochankowie przeżyją zachowują zawrotne wręcz tempo, a historia nie jest jedynie wyciętym fragmentem ze słynnego zdania Hitchcocka. Znacznie ważniejsze niż fabuła są tradycyjnie konstrukcja postaci, miejsce akcji, muzy-

ka i kompozycyjne mistrzostwo reżysera, który po raz kolejny obrazem opowiada więcej niż słowem.

Trapped By A Thing Called Love Wampiry Jarmuscha zamiast zasadzać się w ciemnych zaułkach na worki z A Rh+, wolą kulturalnie skorumpować lekarza, który za odpowiednią opłatą odstąpi torebkę życiodajnego płynu lub też w konspiracyjnym stylu, godnym wielkich narkotykowych transakcji przekazywać sobie walizki z nią w małej kawiarence. Nawiązanie do narkotyków nie jest przypadkowe, bowiem krew u Jarmuscha nie działa jak ekwiwalent schabowego – poza dostarczeniem sił witalnych pozwala również wyruszyć na „wycieczkę” w starym, dobrym, rockowym stylu. Naznaczeni wymownymi imionami Adama i Ewy krwiopijcy przez setki lat obcowania z największymi umysłami zamieszkującymi Ziemię, stali się bardziej spragnieni sztuki, miłości i doznań duchowych niż krwi śmiertelnych. Adam, jako awangardowy muzyk, żyje w symbiozie ze swoim ludzkim roadie, który zapewnia mu dostawy rzadkich gitar, których sam dotyk jest dla bohaterów źródłem ekscytacji, natomiast Ewa pochłania poezję. Gdy wampiry spotykają się w Detroit, aby odnowić łączące ich uczucie, film zyskuje trzeciego (w zasadzie czwartego, po genialnej muzyce) głównego bohatera. Cudownie sfilmowane miasto, będące kiedyś symbolem przemysłowej potęgi Stanów, odgrywa rolę Nowego Jorku z wcześniejszych dokonań twórcy – jest brudnym, klaustrofobicznym, pordzewiałym miejscem, gdzie czas się zatrzy-

mał, a wraz z nim wszyscy znajdujący się na terenie metropolii. Dosadnie określa to główny bohater, nazywając mieszkańców bandą zombie. Typowe dla Jarmuscha patrzenie na świat przez różowe okulary. W sferze audiowizualnej film jest perfekcyjny. Statyka obrazu, nisko ustawiona kamera i wylewająca się z ekranu pozorna monotonia to znaki rozpoznawcze reżysera, zaczerpnięte w prostej linii od japońskiego mistrza, Yasujiro Ozu. Niezwykle ważną rolę pełni również ścieżka dźwiękowa, z tytułem tego tekstu na czele. Dopełnia, komentuje, wprowadza bohaterów w najbardziej emocjonalne stany.

Little Village Only Lovers Left Alive to triumfalny powrót Jarmuscha do formy po niezbyt udanym Limits of Control. Reżyser stworzył film równocześnie nietypowy dla siebie - z nieco szybszą akcją i, przede wszystkim, wprowadzając wątek nadprzyrodzony, co zdaje się kłócić z jego tendencją do przedstawiania swoich bohaterów w wyjątkowo naturalistyczny sposób, na tle równie nieprzyjemnych lokacji – i zawierający wszystkie składniki, pozwalające określić obraz mianem „czystego Jarmuscha” – z charakterystycznym stylem kręcenia, masą czarnego humoru przebijającego z erudycyjnych dialogów bohaterów i tym nieuchwytnym „czymś’’. Sprawia to, że nie ma wątpliwości, co do autora dzieła. Tradycyjnie w przypadku Jarmuscha pojawiają się zarzuty o brak oryginalności, co jest dziwne o tyle, że w przypadku Woody’ego Allena lub Call of Duty, głosy te są znacznie cichsze 0

marzec 2014


/ Nimfomanka

Film o seksie? Ostatnio duże zainteresowanie zarówno krytyków, jak i widzów, wzbudziła nowa produkcja Larsa von Triera Nimf()manka. Film, na długo przed premierą, która w Polsce miała miejsce 10 stycznia 2014 (na świecie 25 grudnia 2013), był szeroko promowany poprzez plakaty i zwiastuny. Dzięki temu zgromadził rekordową liczbę widzów, którzy przybyli do kin ciekawi najodważniejszego filmu tego reżysera. T E K S T:

M A R I A K Ą DZ I E L S K A

o jedno z najlepszych dzieł von Triera, opowieść pełna przewrotnych pomysłów, ze sporą dawką humoru – pisze Indiewire. Już sam ten fakt można odczytywać jako sukces produkcji. Całość w wersji skróconej trwa cztery godziny, natomiast w wersji rozszerzonej, zawierającej sceny z udziałem dublerów, blisko pięć godzin. Podstawowe pytanie, jakie rodzi się w przypadku tego filmu, brzmi: czy Trier wprowadza na ekrany kin, w miejsce sztuki, pornografię? Czy jest to produkcja przełamująca bariery obyczajowości i intymności, film o seksie na miarę XXI wieku? A może wręcz odwrotnie nie ma w nim nic zaskakującego, jedynie powielenie znanych już motywów i konwencji? Po obejrzeniu dzieła, wydaje się , że odpowiedzi na oba pytania są przeczące.

T

nanie aktu poszukiwania partnerów do wędkowania. Sam zabieg okazuje się na tyle absurdalny, że wręcz komiczny. Co ciekawe, przez większość filmu to nie uczucie wstydu, czy oburzenia towarzyszy widzom, a rozbawienie. W dodatku szybko zaczynamy się orientować, że w całość dzieła wpisane są różnego rodzaju przekłamania, że nie jest nam dane to, czego oczekiwaliśmy. Reżyser tak silnie dystansuje się od pewnych stereotypów, że trudno

Seks z morałem Fabuła filmu jest dość prosta. Mogłoby się wydawać, że wręcz oklepana: mężczyzna w średnim wieku znajduje w zaułku pobitą kobietę, której pomaga, a ona w zamian za to opowiada mu swoją historię. Już na początku widz zostaje ostrzeżony przez główną bohaterkę – Joe, że czeka go moralitet. Pretekstem do rozpoczęcia wyznania nimfomanki staje się specjalny haczyk rybacki – nimfa, wbity w ścianę. Dwoje zupełnie obcych sobie ludzi odnajduje wspólny język poprzez porów-

28-29

traktować całość poważnie. Czy nie przychodzimy do kina, aby zobaczyć brud nimfomanki, otrzeć się trochę o jej grzech, ale w bezpieczny sposób patrząc w ekran? Z pewnością jest to celem wielu filmów, których tematyką jest nagość. W tym wypadku jednak, zostajemy postawieni przed czymś odmiennym. Jedno z pierwszych zdań wypowiadanych przez bohaterkę brzmi: Jestem złym człowiekiem. Wyznanie to automatycznie rodzi w nas py-

tanie: czy my nie jesteśmy złymi ludźmi? albo czy nie chcielibyśmy się nimi stać przykładowo na czas trwania filmu? Nasza obecność na sali kinowej świadczy o odpowiedzi twierdzącej – przecież wszyscy pragniemy przeżyć katharsis . Czy jednak w tym przypadku to się nam udaje?

Seks formalnie Dzieło von Triera jest kolażem kilku filmów i grą konwencjami, z tego powodu de facto nie buduje dramatu. Nie jesteśmy w stanie w pełni utożsamić się z bohaterką przez zaburzony ciąg narracji. Ma to swoje konsekwencje w wykorzystaniu montażu skojarzeniowego. Właściwie nie występuje montaż linearny, bądź równoległy, który przecież jest tak cha ra kter yst yczny dla romansów. Całość podzielona jest na wiele rozdziałów, a każdy z nich mógłby funkcjonować samodzielnie. Tym sposobem obserwujemy Joe w pięciu całkowicie różnych sytuacjach – poczynając od dzieciństwa, kończąc na śmierci jej ojca. Można by wyróżnić wiele konwencji. Pierwszą jest pozornie niewinna młodość, do której wkrada się grzech, przy czym jest on zakorzeniony w samej naturze bohaterki. Nie rodzi się pod wpływem zewnętrznych czynników, może prócz inspiracji jej najlepszej przyjaciółki. Jednak w połowie


vNimfomankal/ rozmowy sama Joe wyznaje, że jest uzależniona nie ze względu na potrzebę, a z pożądania (adiccted out of lust not need). Mamy zatem wrażenie, że reżyser puszcza do nas oko, schemat przypomina ten z filmów, pytających o zło jednostki, np.: Porozmawiajmy o Kevinie. Drugim stałym motywem, jaki jesteśmy w stanie wyróżnić, jest nostalgia lat młodzieńczych. Zostaje ona wyrażona w przeplataniu się wątku nimfomanii z malowniczym motywem ojcowskich lekcji o rozpoznawaniu drzew zimą, a w szczególności jesionu – porównywanie nagich pni drzew do ich dusz. Te fragmenty są zarazem najprzyjemniejszymi estetycznie (piękne zdjęcia poruszających się liści, malownicza sceneria lasu) i stanowią niejako przeciwwagę do brzydoty niektórych scen erotycznych (np. wątku z pociągiem). Z pewnością Lars von Trier jest niezwykle świadomy współczesnych tendencji kinematograficznych, a Nimf()manka stanowi pokaz umiejętności ich wykorzystania. Od początku filmu nawiązuje do różnych tradycji, przykładowo do kina kontemplacyjnego. Mamy tego wyraz w dwóch minutach ciemnego ekranu, potem przynajmniej czterech minutach studiowania ścian i zardzewiałych kół oraz leżącej w niezwykle dramatycznej pozie głównej bohaterki. Wszystko po to, by przerwać tak pieczołowicie budowany nastrój, agresywną, hardrockową piosenką Führe mich zespołu Rammstein. Co ciekawe, Trier nie wybiera konwencji barokowej, choć byłoby to bardzo w jego stylu. Mógłby zaadaptować obrazy, jak zrobił to w Melancholii. Reżyser posługuje się również stylizacją, która wydaje się stanowić polemikę wobec współczesnego niezależnego amerykańskiego kina – kręconego taśmą 35, w sepii. Trier zaś posłużył się metodą cyfrową, bez wykorzystania taśmy. Wyjątek stanowi rozdział o śmierci – ojca jest całkowicie czarno-biały.

Seks pusty Stylizacja przejawia się również w wyborze Wielkiej Brytanii jako miejsca akcji – możemy to poznać po brytyjskim akcencie bohaterów, który dodaje pewnej elegancji, a jednocześnie pretensjonalności. Jeśli mielibyśmy odnaleźć odpowiednik w języku polskim, to sposób mówienia młodej Joe wpisuje się w zjawisko określone przez językoznawców, jako „zalotny seplen” – jakże urocza jest w kwestii: If I ask to take my virginity, would that be a problem?, ale jakże nieprawdziwa. Kolejną kliszą nałożoną na mieszczański purytanizm, jest konwencja filmu pornograficznego. Joe gra po kolei różne role: uczennicy, sekretarki, prostytutki, pielę-

gniarki. W dodatku kreacja głównej bohaterki zasadza się na manieryźmie aktorskim. Całą swoją postawą wyraża neutralizację uczucia dramatu. Oglądamy jej pustą twarz bez pasji, bez emocji, czego powodem nie jest zła gra aktorska, ale założenie ukazania tajemniczości. Za nicością postaci kryje się nicość konceptu. Pod tym względem młoda Joe jest niezwykle podobna do bohaterki filmu Życie Adeli – uwydatnia tym samym współczesną modę kreacji postaci.

Seks inscenizowany Naturalnie nie wszystko w filmie może być jedynie grą konwencji i żartem wymierzonym w widza. Z drugiej zaś strony ten aspekt jest najsilniej uwypuklony. Pierwsza część filmu jest niezwykle mało realistyczna. Szybko orientujemy się, że Joe nie jest prawdziwą osobą, a jedynie projektem, kreacją tworzoną na potrzeby opowiadania. Wykonuje pewne działania, ale nie zostają ukazane żadne negatywne konsekwencje jej czynów – pomiędzy zdarzeniami nie ma związku przyczynowo-skutkowego. Joe jawi się nam jako lalka, która w rzeczywistości nie istnieje. Podkreśla to umieszczanie jej w bardzo teatralnej scenerii: pokoje są puste, przedmioty pochodzą z różnych okresów. Cały czas jest podkreślana sztuczność i nieprawdziwość. Dla tych jednak, którzy nie czują się przekonani przez podobne środki wyrazu i odczytują film jako dramat z życia uzależnionej kobiety, z pewnością zmienią zdanie po scenie z Panią H. To najbardziej sztuczny z rozdziałów, w którym wykorzystanie konwencji sitcomu jest

najbardziej wyraźne. Nie sposób poważnie traktować sceny ukazania przez matkę swym dzieciom łoża rozpusty, przy tłumaczeniu, że jest to ulubione miejsce ich ojca (Let’s go see daddy’s favorite place!), jak również pouczenia kochanki męża o sposobie podawania herbaty, czy wreszcie sceny wyrywania płaczącego malca z objęć taty. Silnie przywodzi to na myśl Modę na Sukces, nie prawdziwy dramat. Pomimo tego, że fabularny tragizm scen zostaje złamany przez ironię, to jednak w formie pojawia się wiele typowych rozwiązań teatralnych. Filmem rządzi zasada Czechowa – każdy rekwizyt, jaki się pojawia w scenografii, musi zostać wykorzystany. Przy czym większość rekwizytów jakie posiada Trier, znajdują się już w samym tytule – hasło „nimfomanka” sugeruje standardowe środki, jakie powinny zostać wykorzystane. Reżyser nie opuszcza żadnego z nich: źródło nałogu w dzieciństwie, motyw prostytutki, nieszczęśliwa miłość, freudowskie uczucie do ojca, rozbicie małżeństwa przez nimfomankę, a przede wszystkim jej spowiedź. Na samym początku zostaje zapowiedziane, że będzie to moralitet, jednak odbiorca wcale nie czuje się pouczony, bo nic co zostało pokazane, nie jest potraktowane poważnie.

Seks Pytanie brzmi, czy taka zabawa konwencjami na metapoziomie jest wystarczająca, by stworzyć film, który będzie funkcjonował jako autonomiczne dzieło? Z pewnością autor jest świadomy wszystkich narzędzi – zarówno tematycznych, jak i technicznych. Pozostaje problemem, czy są one równie wyraziste dla przeciętnego widza. Może Lars von Trier stworzył film skierowany przede wszystkim do siebie samego lub do tak zwanego odbiorcy idealnego? Jeśli mielibyśmy odczytywać Nimf()mankę, jako dramat traktujący o samotności i braku miłości, okazałoby się, że jest to dzieło przeciętne, a także mało oryginalne. Jedynie przy zaryzykowaniu głębszej interpretacji i wyjściu poza temat uzależnienia seksualnego, a skupieniu się na problemie formy filmu o nimfomanii, czy szerzej całej kinematografii poruszającej kwestię seksualności człowieka, dzieło Triera otwiera przed nami misterność znaczeń oraz odwołań. Jednakże zadaniem kina jest funkcjonowanie na wielu poziomach, zarówno dosłownym, jak i przenośnym. Całkowita rezygnacja z jednego z nich może być odczytywana nie jako sprawność, lecz jako pewna niedoskonałość. Zbyt wielka zawiłość nierzadko przesłania główną wartość filmu, która przez prostotę zostałaby uwydatniona 0

marzec 2014


/ wciąż prestiżowe?

Co z tym Grammy?

fot. Sebastien Barre

I think human consciousness is a tragic misstep in evolution – Rustin Cohle

Raz na dwanaście miesięcy, najwięksi i najbogatsi w branży muzycznej spotykają się, by przyznać nagrody najpopularniejszym wśród nich w danym roku. Zjawisko to nazywane jest rozdaniem nagród Grammy. Czy warto więc poświęcić czas i śledzić ich wybory? MAGIEL to sprawdził – nie warto. T E K S T:

M ac i e j S m o l a rc z y k

ając 16 lat kupiłem płytę winylową Grovera Washingtona Jr. Winelight . Okładka złotymi literami informowała o tym, że wydanie zawiera singiel Just the two of us, który to wygrał nagrodę Grammy za najlepszy utwór roku 1982. Spora rzecz – pomyślałem wówczas i, jak się okazało, wtedy właśnie pierwszy i ostatni raz Grammy była dla mnie jakimkolwiek wyznacznikiem.

M

Kontrowersyjna nagroda Nieprzypadkowo statuetka przedstawia gramofon. Jeżeli nie dba się należycie o ten sprzęt, to z czasem muzyka z niego płynąca traci na jakości. Osobiście mam wrażenie, że podobne zjawisko zaszło w przypadku tej nagrody. Co gorsza właściciel nie kwapi się z odwiedzeniem serwisu. Głównym zarzutem wobec Grammy jest przesadna komercjalizacja. Dotyczy to zarówno samej ceremonii, jak i nominowanych, a już w szczególności zwycięzców. Choć podobne zarzuty można stawiać wobec dowolnej dużej nagrody z innej dziedziny sztuki, z Oscarami na czele, to dość powiedzieć, że dwa razy z rzędu w ubiegłych latach statuetkę za najlepszą płytę elektroniczną dostał... Skrillex. Kategorie, w jakich przyznawane są statuetki, to zupełnie inna kwestia. W tym roku rozdano ich aż 82 i to pomimo redukcji nagród o 30 dwa lata temu. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie zupełny brak logiki w ich ustalaniu. "Nowe" gatunki traktowane są po macoszemu, co skutkuje kombinacjami niewiadomego pochodzenia, takimi jak Best dance /electonica, która ma reprezentować

30-31

całą muzykę elektroniczną i taneczną wraz ze wszystkimi podgatunkami, zaś te najbardziej popularne rozciągane są do granic możliwości. Tym sposobem mamy Best pop solo, Best pop duo, Best pop instrumental, Best pop vocal i w końcu Best traditional pop vocal. Nie zabrakło również miejsca dla smaczków jak Best bluegrass album, czy Best special or limited edition package. Gdy jednak przebije się przez gąszcz kategorii i spojrzy, kto jest do nich nominowany, nietrudno będzie wyłapać kolejne absurdy. Okazuje się bowiem, że Black Sabbath staje w szranki z Kings of Leon w Best rock album, a James Blake walczy o miano najlepszego debiutanta. Za podsumowanie całego tego bałaganu może służyć fakt, że Grammy 2014 może dostać album z 2012 roku, gdyż okres za który przyznaje się nagrody trwa od 1 października 2012 do 30 września 2013.

Music’s Biggest Night? Tegoroczna ceremonia, która odbyła się 26 stycznia, reklamowana była jako Music's Biggest Night i zdecydowanie noc tę skradli Daft Punk oraz Macklemore & Ryan Lewis zdobywając kolejno pięć i cztery statuetki. Największe kontrowersje wywołała wygrana tych drugich w kategorii Best rap album, wałkowana przez wszystkie media muzyczne. Sytuację zaogniła upubliczniona wiadomość Macklemore’a do Kendicka Lamara, w której twierdził, że to właśnie Lamar powinien był zwyciężyć. Później na ten temat wypowiedział się również inny z nominowanych – Drake – i historia zaczęła żyć własnym życiem.

Sama gala do najciekawszych nie należała, warto jednak poświęcić chwilę i zobaczyć świetny występ Lamara w duecie z Imagine Dragons, grających Radioactive/ m.A.A.d City ; show, które przygotowała Katy Perry, czy też (dla tych najbardziej wytrwałych) kolejne wykonanie Get Lucky, tym razem dla widoku absurdalnego kapelusza Pharrella Williamsa. Wydawać by się mogło, że to zbyt mało, ażeby wytrwać 3,5 godziny przed ekranem telewizora, jednakże impreza broni się sama, uzyskując drugą najwyższą oglądalność w przeciągu ostatnich dwóch dekad. Cóż, kolejny dowód na to, że ilość nie idzie zwykle w parze z jakością. Uroczystość miała też polski akcent, – w kategorii Best Large Jazz Ensemble Album statuetkę otrzymał Włodek Pawlik za płytę Night in Calisia. On również może czuć się zwycięzcą, gdyż na próżno szukać jej obecnie w Empikach. Gdy następnym razem wybiorę się do sklepu muzycznego i dostrzegę na nieznanym mi albumie charakterystyczny gramofon, nie pozostanie mi nic innego, jak tylko wzruszyć ramionami. Dla mnie historia Grammy zamknęła się na etapie Just a two of us i coś czuję, że sporo statuetek zostanie rozdanych, zanim znów złote litery Grammy winner skłonią mnie do zakupu. By nie kończyć jednak tak smutną nutą, to jest też dobra wiadomość dla tych, którzy audyt cenią równie wysoko co audio. Otóż głosy dla Grammy podlicza i kontroluje firma Deloitte. Upada wiec mit, że nie da się połączyć połączyć swoich pasji muzycznych z pracą w wielkiej czwórce. 0


xxxxz

ocena:

recenzje /

Lord Steppington, czyli pierwszy wspólny materiał Evi-

między dwoma członkami legendarnego zespołu A Tribe

dence’a i Alchemista, ujrzał światło dzienne w styczniu

Called Quest. Zabawnej przyśpiewki użycza tu natomiast

pod szyldem wytwórni Rhymesayers. Pomysł na stworze-

sam Questlove z The Roots.

nie tego projektu padł oficjalnie w 2008 roku, kiedy to Ev

Na Lordzie występuje również klimat gangsta rapu,

przy swoim utworze pt. So Fresh z gościnnym udziałem Alc,

wprowadzony najprawdopodobniej przez Alchemista, któ-

umieścił w nawiasie hasło Step Brothers. Nieoficjalnie pro-

ry najwyraźniej polubił te brzmienia odkąd współpracuje

jekt powstawał już parę dobrych lat temu, jako że panowie

z Mobb Deep. Warto tu zwrócić uwagę na See the Rich Man

znają się od dzieciństwa i wspólnie wychowywali się w Los

Play z Roc Marciano albo na Byron G m.in. z hollywoodzkim

Angeles.

aktorem Scottem Caanem, który kiedyś współtworzył z Al-

Cały materiał posiada jednolity klimat, który już najwyraźniej zostanie wizytówką braci Step. Produkcja, jak

Step Brothers Lord Steppington Rhymesayers

chemistem The Whooliganz. Gościnnie na Lordzie występują oprócz tego Rakaa, Blu i Action Bronson.

i tematyka, jest tu dość ciężka i raczej nie polecałbym

Myślę, że Ev i Alc stworzyli coś, co w pełni odzwierciedla

tej płyty nikomu, kto chciałby nią zacząć swoją przygodę

ich sposób bycia. Nie ma tu sztuczności. Po efektach widać,

z rapem. Jeśli chodzi o stronę liryczną, chłopaki bazują na

że podczas nagrywania dogadywali się bezbłędnie. To zro-

przekazie i spokojnym flow. Utworom towarzyszy cha-

zumiałe – razem rozrabiali, chodzili do tego samego dokto-

rakterystyczny, ukryty w słowach i interpretacji humor,

ra, palili pierwsze skręty. Według mnie ich współpraca jest

który łagodzi brzmienie bitów. Przykładem tego zabiegu

wzorcowa zarówno w studiu jak i na scenie, co wiedzą już

jest chociażby singiel Step Masters czy kawałek Legendary

uczestnicy niedawnego warszawskiego koncertu.

Mesh. Ostatni z nich przykuwa również uwagę ze względu

Nieładnie zaczynać ocenę płyty od jej okładki, ale najnow-

„ja”, które na jej poprzednich albumach pojawiało się tylko oka-

szy album St. Vincent sam się o to prosi. Nie po to Annie Clark

zyjnie, a tym razem zdecydowanie dominuje nad pozostałymi

porzuciła burzę naturalnych czarnych loków na rzecz tapiru

wcieleniami artystki. Całość, zwłaszcza na początku, wydaje

w kolorze lila i dała się posadzić w cekinowej sukience na pu-

się jednak kompletnym chaosem, który trudno ogarnąć i wła-

droworóżowym tronie, żeby teraz udawać, że wcale jej tam

ściwie nie wiadomo, czy w ogóle chce się spróbować. Rzeczownik „art” przed słowem „pop” nieprzypadkowo

Nowe wcielenie St. Vincent wychodzi daleko poza papier

służy do zaszufladkowania twórczości St. Vincent – ekscen-

okładki, stanowi zaledwie wstęp do czterdziestominutowej

tryzm, nierzadko skrajny, jest nieodłącznym elementem jej

kakofonii dźwięków na czwartej płycie artystki. Na miłość od

muzyki. Melancholijne, subtelne melodie przeplatające się

pierwszego odsłuchu nie należy więc liczyć. W rozkładzie na

z hałasem gitary i jazgotem syntezatorów, połączone z de-

czynniki pierwsze wszystko brzmi znajomo – Digital Witness,

likatnym, niesamowicie kobiecym wokalem, tworzą klimat

ze swoją charakterystyczną sekcją dętą, jest na przykład

przebywania w umyśle schizofrenika. Kto zostanie w nim na

żywcem wyjęty z estetyki Love This Giant, albumu nagranego

dłużej, prędzej czy później przekona się, że w tym szaleń-

wspólnie z Davidem Byrne’m. Balladowe Prince Johnny i I Prefer

stwie jest metoda. To co, czy mamy jakichś chętnych?

Your Love mogłyby z powodzeniem wylądować na melancholijnym Actor. Z kolei w Rattle Snake, Birth In Reverse oraz Bring Me

M A G DALE N A G A N S EL

ocena:

nie ma, kiedy przecież jest.

PATRICK RADECKI

x x x yz

na swoją tematykę. Nawiązuje on do głośnego konfliktu

St. Vincent St. Vincent

Loma Vista/Republic

xxxzz

ocena:

Your Loves Clarke w pełni ujawnia swoje drapieżne artystyczne

Isaiah Rashad Cilvia Demo

Top Dawg Entertainment

Pochodzący z Chattanooga, Tennessee Isaiah Rashad

po chillowych, zawieszonych w przestrzeni bitach, gdzie

to nowy nabytek Top Dawg Entertainment. Wydawnictwa

werble odmierzają kolejne kilometry, zaś za rozmyty

tej niezależnej wytwórni płytowej niewątpliwie warte

w tle krajobraz odpowiadają często okraszone solidnym

są uwagi, bo choć aktualnie podpisany z nią kontrakt

pogłosem klawisze. W międzyczasie poruszone jest całe

ma tylko siedmiu artystów, to są wśród nich takie tuzy

spektrum tematów: nie brak odniesień do młodzieńczej

współczesnego rapu jak Kendrick Lamar, Schoolboy Q, czy

depresji, zmierzenia się z dorastaniem w trudnym środo-

Ab-Soul.

wisku czy obaw związanych z przyszłością. Na szczęście

Właśnie dlatego z Clivia Demo można wiązać spore na-

nie śmierdzi to, jak to często bywa w przypadku, młodych

dzieje. I trzeba przyznać, że długogrający debiut młodego

gniewnych raperów, przesadnym użalaniem się nad sobą.

rapera istotnie pozwala spodziewać się po nim świetla-

Jedyne co można zarzucić Cilvia Demo, to fakt, że

nej przyszłości. Zresztą, nie ma co dryfować myślami do

brak tu momentów powodujących ekscytację. Owszem,

przyszłości, skoro już dziś mamy do dyspozycji naprawdę

wszystko gra, ale gdy płyta się kończy czuć, że czegoś

solidny materiał. Siła płyty opiera się na tekstach rape-

zabrakło. Poza Soliloquy i Shot You Down, po pierwszym

ra, który pomimo dwudziestu dwóch lat na karku zdą-

przesłuchaniu ciężko jest wymieniać kolejne utwory,

żył już sporo doświadczyć. Podróż zaczynamy powoli

które zapadłyby nam w pamieć. Dlatego też, drugą część

w, wydawać by się mogło, niedzielnym tempie. Szybko

tytułu płyty warto potraktować dosłownie i czekać z nie-

się jednak przekonujemy, że poczucie nieśpieszności,

cierpliwością na kolejne nagrania Rashada.

jakiego doświadczamy, to jazda niemieckim samochodem po niemieckiej autostradzie. Rashad tak właśnie płynie

ADRIAN SZORC

marzec 2014


fot. Meredith Rizzo/NPR

Fenomen Wideosesji Słyszeliście kiedyś o sessions? W Polsce funkcjonują pod nazwą wideosesje i dostępne są głównie na serwisie Youtube. Setki tysięcy wyświetleń, dziesiątki tysięcy słuchaczy. A recepta przedstawiona jest poniżej. T E K S T:

A l e k s a n d r a Woź n i a k

omysł jest prosty. Każda session to nagrany na żywo występ muzyczny. Utwory grane są w akustycznych wersjach (szerzej znane jako unplugged). Solowy lub występujący z niewielkim składem artysta prezentuje jedną piosenkę w niekonwencjonalnej scenerii. Miejsca, w których odbywają się nagrania są najróżniejsze od stacji kolejowej poprzez port, plażę, łąkę czy też dach budynku. Liczy się minimalizm. Urokliwe, „oswojone” przestrzenie tworzą niezwykły klimat, burząc sztuczny dystans, jaki budują ciemna sala i rozświetlona reflektorami scena. Artysta zostaje niejako zepchnięty z muzycznego piedestału. Tworzy się pewna specjalna więź pomiędzy muzykiem i słuchaczem. Rodzi się poczucie intymności, bliskości i wspólnie dzielonego sekretu. Skąd wziął się pomysł na wideosesje? Przyświecająca przedsięwzięciom idea wydaje się oczywista – wyszukiwanie talentów i ich promowanie. Obowiązuje równouprawnienie, bo szansę na występ ma w gruncie rzeczy każdy, kto prezentuje sobą odpowiednio wysoki poziom muzyczny. Jeśli się powiedzie to może uda się nagrać płytę, posypią się propozycje koncertów, będzie szansa na karierę? Nie ma bowiem wątpliwości, że sessions stanowią wyjątkową okazję dla muzyków, aby pokazać swoją twórczość szerszej publiczności. Atrakcyjne wizualnie nagranie, dobra muzyka, magia internetu i trochę szczęścia – w dzisiejszych czasach właściwie nie potrzeba wiele więcej, aby stać się rozpoznawalnym. Dzięki wideosesjom rozgłos zdobyli artyści tacy, jak już szerzej znani dziś Ed Sheeran, Ben Howard czy Lucy Rose.

P

32-33

Od zera do bohatera Chociaż w sessions występują w większości debiutujący muzycy, czasami zapraszane są także bardziej znane osoby. Warto jednak zaznaczyć, że nie znajdziemy tu raczej międzynarodowych gwiazd pop, ale artystów grających bardziej niszową muzykę. Dla przykładu Black Cab Sessions (wszystkie sesje odbywają się podczas jazdy charakterystyczną londyńską taksówką) zaprosiło do współpracy Laurę Marling – artystkę folkową, ale o mocno ugruntowanej pozycji na angielskim rynku muzycznym. Za to Mahogany Sessions, pionier wideosesji kultywujący tradycję promowania debiutantów, zrobiło w tym roku wyjątek nagrywając występ Birdy. Bardziej „typowych” gwiazd ze scen muzyki pop raczej w wideosesjach nie zobaczymy. Jak wiadomo istnieje jednak odstępstwo od prawie każdej reguły. Dla przykładu w projekcie Backyard Sessions rok temu wystąpiła Miley Cyrus. Nie była to jednak ta sama dziewczyna, którą aktualnie kojarzymy głównie z rozerotyzowanymi i skandalizującymi teledyskami. W ramach wideosesji Cyrus zaśpiewała m.in. znany przebój country Jolene. Po obejrzeniu nagrania nie można uwolnić się od myśli, że popkultura zmarnowała spory potencjał, a kariera wokalistki mogła potoczyć się zupełnie inaczej.

Jak grzyby po deszczu Pierwsze nagrania w konwencji wideosesji powstały mniej więcej trzy, cztery lata temu i od tego czasu sukcesywnie zyskują coraz większą popularność. Nieustannie powstają coraz to nowe nie-

zależne przedsięwzięcia bazujące na tym pomyśle. Dołączają nowe miasta z różnych stron świata. Nietrudno się pogubić – nagrań są tysiące, jednak każdy projekt stara się dbać o wysoki poziom muzyczny. Filmy pojawiają się regularnie, a serwisy najczęściej prowadzą także strony na Facebooku czy Twitterze, aby na bieżąco informować widzów o nowych nagraniach. Warto wspomnieć, że także w Polsce pojawiły się odpowiedniki zagranicznych sessions. Tak więc mamy raczkujące, ale dobrze zapowiadające się Balcony TV Poznań (oraz Warsaw). Funkcjonuje też Uwolnij Muzykę, która do współpracy zaprasza najczęściej bardziej znanych artystów. W tych nagraniach występowali między innymi Mela Koteluk, Iza Lach, Julia Marcell, Pustki oraz Paula i Karol. Należy jednak uważać. Wideosesje mogą być uzależniające – nagrania są tak dobre, że chce się ich więcej i więcej. Ale cóż to za przeszkoda dla poszukiwaczy dobrej muzyki! Pozostaje mi jedynie życzyć wszystkim owocnych, muzycznych łowów. 0

Praca domowa: Tiny Desk Concert, Mahogany Sessions, Crypt Sessions, Black Cab Sessions, Froggy’s Sessions, Balcony TV



/ BCG

Szkoła biznesu

Let’s face it. Prawie każdy ambitny, świeżo upieczony absolwent Uczelni Ekonomicznej myśli o Wielkim Świecie Biznesu. Co więcej, nasze oczekiwania nie są niskie – absolutnie nikt nie chce zaczynać od robienia kawy lub bycia „Copy Managerem”. W końcu jesteśmy absolwentami najlepszych Uczelni w Kraju! Chcemy restrukturyzować przedsiębiorstwa, doradzać Zarządom, rewolucjonizować świat. Jednak po chwili zdrowy rozsądek bierze górę i zdajemy sobie sprawę, że trochę trzeba jeszcze na to poczekać. Czy aby na pewno? t eks t:

A n d r z e j S zczaw i ń s k i

T

o jest krótka historia moich pierwszych kroków w BCG.

Dzień Pierwszy W weekend przed początkiem praktyk dostałem telefon z informacją, że projekt, na który trafie jest poza Warszawą, więc dobrze, żebym spakował się na parę dni. OK. Przyszedłem do biura w poniedziałek o 9.00. Czekał już sympatyczny chłopak z IT i wydał mi niezbędnik Konsultanta: Laptopa i Blackberry. Od równie sympatycznych dziewczyn z HRu dostałem Welcome Package, kartę na taksówki i bilet lotniczy. W biurze byłem w sumie godzinę. Trochę szybko wszystko się dzieje. Na jaki trafiam projekt dowiedziałem się z adresu, na który miałem pojechać po wylądowaniu.

Getting to work Wymyślmy sobie jakiś fikcyjny projekt, żeby łatwiej było to wszystko opisać. Weźmy dla przykładu producenta piwa – tak studencko. Zatem przyjeżdżam do browarni, siadam trochę przerażony z moim zespołem i pada pierwsze pytanie: „Co wiesz o piwie?”. „Wiem, że lubię, jest dobre i kosztuje ~3 zł…” BCG dysponuje olbrzymią bazą wiedzy, tzw. Navigator. Nazwa adekwatna, ponieważ jest tam wszystko, co Konsultant powinien wiedzieć na prawie każdy temat, od rynku mleka w Kambodży, przez rynek finansowy w Chile, aż po informacje jak zarządzać swoim czasem, żeby znaleźć czas na siłownie. Po 3 godzinach byłem ekspertem branży browarniczej. Znałem cały proces produkcji, rozwój rynku w Polsce i na świecie, fachową nomenklaturę. Spodziewałem się, że zanim zacznę coś rzeczywiście robić przejdę przez tygodniowy okres szkoleń, wprowadzeń, robienia kawy. Ku memu zdziwieniu, te 3 godziny wystarczyły.

Czym właściwie się zajmowałem? Jako praktykant, moim głównym zadaniem były robienie analiz, a podstawowym narzędziem pracy – Excel. Moje wcześniejsze doświadczenie ograniczało się raczej do kolorowania tabelek, ale ponownie, weekend z Navigatorem i umiałem wszystko, co było potrzebne. Analizowałem firmę pod każdym kątem i wyciągałem wnioski. W praktyce wygląda to w ten sposób, że starszy Konsultant rozrysowuje, jaką potrzebuje analizę, a twoim zadaniem jest zdobycie danych, analiza i jej graficzne przedstawienie. Brzmi prosto, ale potrafi być bardzo wymagające. Od samego początku jest się traktowanym poważnie. Ludzie, z którymi pracowałem dużo wymagali od siebie i ode mnie.

Z kim pracowałem? Andrzej Szczawiński, Senior Associate

34-35

Na projekcie jest 2-3 Konsultantów, Project Leader i Partner.

Pytania i odpowiedzi Ile się pracuje? 60, góra 70 godzin w tygodniu, najczęściej bez weekendów;

Ile płacą? Powyżej wszelkich oczekiwań – dużo więcej niż byłem w stanie wydać;

Key success factors? • Samodzielność (nikt nie będzie Was prowadził za rękę); • Bardzo szybkie przyswajanie informacji; • Analityczne myślenie (wiedzieć nie tylko „jak” zrobić analizę, ale również „jaką”); • Odporność na stres (na różnych ludzi się trafia, zarówno w zespole, jak i u klienta); • Wyrozumiała Partnerka/Partner;

Praktykanci pracują najbliżej z Konsultantami. Są to najczęściej młodzi ludzie, tylko kilka lat starsi ode mnie. Prawdziwi profesjonaliści – świetnie zorganizowani, wiedzą czego chcą, nadzwyczajne zdolności analityczne, a w dodatku całkiem sympatyczni ludzie, z którymi nie raz spotykaliśmy się w hotelowym barze na drinka po ciężkim dniu. Obserwując ich (jak i siebie) zrozumiałem jak szybko człowiek się uczy i nabiera doświadczenia. Chłopaki przed 30, a już z łatwością mogliby zarządzać dużym, europejskim bankiem.

Jak to wszystko jest zorganizowane? Mimo tego, że warszawskie biuro nie należy do największych, istnieją odpowiednie komórki wspierające Konsultantów. Mamy Knowledge Team, który dostarczy Ci wszystkich informacji, których potrzebujesz. Mamy Produkcję, która zajmuje się tworzeniem slajdów, które są głównym środkiem komunikacji z klientem. Wszystko po to, żeby Konsultanci mogli skupić się na tym, co jest najważniejsze. Tylko próbując można się przekonać czy ktoś się do tego nadaje. Przez 3 miesiące praktyk nauczyłem się dużo więcej niż przez 5 lat studiów. Prawdziwa szkoła życia i biznesu. 0


Grow Further.

POSTAW NA ROZWÓJ ZAAPLIKUJ NA PRAKTYKI W BCG! å LJ Ǧ ǧ © ƽ ʮ ƽ å Ø ʮ Ñ ǀ å f ƽ å » ǀ Ǟ LJ - Visiting Associate - Ǒ Ǒǀ © » å » » ƽ Ă © » Ñ Ñ ǀ Ñ © © å Ă » LJ å © ¬ » problemy biznesowe? ¬ » LJ Ñ ǂ ȑȒ ȑȏȐȓ ǀ » ǀ ǀ ǀ


/ artykuł sponsorowany / komiks ghostwriter

Komiks też książka

Komiks wyszedł z piwnic i ruszył na podbój szerokiego grona czytelników. Czym właściwie jest? Nieślubnym dzieckiem pióra i flamastra, swoistą mieszanką sztuk, inspiracją dla twórców gier, filmów i seriali? T E K S T:

M A R TA L I S ierwszy raz styka się z komiksem zazwyczaj w dzieciństwie, kiedy objętość klasycznej książki przerasta, a obrazki zachęcają do czytania. Zwykle jednak szybko przechodzi się do kolejnych etapów: od książek ilustrowanych aż do „czystego” druku – najszlachetniejszej formy literatury. Czy aby na pewno? W społeczeństwie jeszcze do niedawna przeważał pogląd, że komiks jest mało dojrzałą, quasi-literacką formą przeznaczoną dla dzieci. Jednak już coraz rzadziej słyszy się argumenty, że obrazki zastępują czytelnikowi wyobraźnię, a ograniczenie tekstu do dialogów i krótkich opisów nie pozwala na zbudowanie głębokiej fabuły. Do lamusa odchodzi stwierdzenie, że opowieść rysunkowa przedstawia tylko niezobowiązujące historyjki i jest źródłem niewysublimowanej rozrywki. Współczesny komiks niejedno ma imię, jest dojrzałą formą, która miesza i operuje szeroką gamą gatunków i stylów, wnosi nową jakość do li-

fot. materiały prasowe

P

teratury i stanowi świetny materiał do adaptacji filmowych.

Na poważnie W szeroko pojętym kanonie literatury forma graficzna nie jest kojarzona wyłącznie z funkcją ludyczną. Dzisiaj książka i komiks są sobie równe i wzajemnie się uzupełniają. Najlepszym tego dowodem jest Maus , stworzony przez Arta Spiegelmana. Opowiada on o losach ojca autora, Żyda polskiego pochodzenia, który przetrwał Holocaust. Nie jest jednak prawdą, że Spiegelman został uhonorowany nagrodą Pulitzera jedynie z powodu ujęcia tak poważnej tematyki w – wydawałoby się – tak nieadekwatnym medium. Wyjątkowość tej powieści graficznej tkwi w zaskakującym koncepcie wykorzystanym przez rysownika. W Mausie czytelnik nie odróżni głównego bohatera od epizodycznych. Autor nie skupia się na jednostkach, zamiast charakteryzować bohaterów wyszczegól-1

Grupa PZU nagrodziła i została nagrodzona Uroczyste wręczenie nagród w konkursach Wiedzą Pisane oraz Inwestycja w Przyszłość odbyło się w Hotelu Marriott, a uroczystość swoją obecnością uświetnili Marcin Prokop oraz Dorota Wellman. Opowiedzieli o kulisach pracy w telewizji i podzielili się ze studentami radami i wskazówkami dot. budowania skutecznej kariery. konkursie Wiedzą Pisane kapituła nagrodziła Patrycję Pawłowską z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu za pracę dotyczącą nowych metod obliczania rezerw na niewypłacone odszkodowania i świadczenia, Jolantę Mamczarz ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie za opracowanie dotyczące innowacyjnej metody Ensemble Selection w modelach CRM oraz Macieja Gładkiego z Politechniki Warszawskiej, który zaproponował rozwiązanie pomagające w szacowaniu ryzyka ubezpieczeniowego w motoryzacji. Laureaci otrzymali nagrody w wysokości 10 000 zł. W konkursie Inwestycja w Przyszłość pięciu zwycięzców wyłonili fani profilu Grupa PZU Kariera na Facebooku, a drugą piątkę wskazała Komisja Konkursowa. Uznanie internautów zdobyły video CV Alicji Zysnarskiej i Marcina Kudrewicza (KN Strateg z Gdańska), Roberta Czapiela (KN Prawa Konstytucyjnego z Rze-

W

36-37

szowa), Piotra Batora (SKN Biznesu z Warszawy) oraz Thomas Greschütza (KN Medycyny Fizykalnej i Rehabilitacji z Wrocławia). Firma nagrodziła natomiast Bartosza Galińskiego (CEMS Club Warszawa), Alinę Kondrat (UMK TV), Sebastiana Starościaka (BEST Łódź), Kamila Wiktorskigo (SF BCC Warszawa) i Sylwię Wyrwas (Bona Fides z Opola). Laureaci otrzymali stypendia w wysokości 5 000 zł. Planujemy już kolejne edycje konkursów „Wiedzą Pisane” i „Inwestycja w Przyszłość”. Ponadto w marcu rusza rekrutacja do udziału w programie praktyk i staży Grupy PZU. Studenci ostatnich lat studiów I i II stopnia, jak i absolwenci będą mogli starać się o przyjęcie do wybranych działów firmy w całej Polsce. W tym roku planujemy zatrudnić ponad 80 osób, które zaczną staże i praktyki 15 czerwca lub 1 października – informuje Maciej Hassa, kierownik Zespołu Marki Pracodawcy. 0

Piotr Bator, główny laureat Inwestycji w Przyszłość


komiks /

nia tylko nacje, z których się wywodzą; i tak każdy naród występujący w komiksie ma swój zwierzęcy ekwiwalent: Żydów ilustrują myszy, Niemców – koty, Amerykanów – psy, a Polaków – świnie. Maus odkrywa zupełnie inny, wcześniej niespotykany, metaforyczny sposób opowiadania o grozie wojny. Proste symbole niosą ze sobą treść, którą trudno byłoby wyłonić w tradycyjnej literaturze.

powinno być problemów, zarówno fani kryminałów, fantasy, jak i romansów znajdą coś dla siebie. A dzięki corocznemu konkursowi organizowanemu przez Muzeum Powstania Warszawskiego – Powstanie ’44 – również komiks o tematyce wojennej nie stanowi rzadkości.

Na ogół hasło „komiks” w pierwszej kolejności przywodzi na myśl panteon superbohaterów amerykańskiego Marvela bądź DC Comics, który na dobre wpisał się w popkulturowy krajobraz. Oczywiście takie serie są najpopularniejsze, ale godne uwagi są również zeszyty o nieco innej tematyce, chociażby Thorgal, stworzony przez polsko-belgijski duet Grzegorza Rosińskiego i Jeana van Hamme’a, czy też głośne Żywe Trupy – Roberta Kirkmana, na bazie których powstał serial, trzy książki i trzy gry komputerowe. Oprócz tego, rosnącą popularnością cieszą się skończone powieści graficzne – komiksy w wersji książkowej. Niestety idzie za nimi dość wysoka cena, jednak zarówno sama jakość okładki, jak i druk w całości rekompensują wydane pieniądze. Decydując się na powieść graficzną, należy pamiętać, że kreska rysownika jest odpowiednikiem stylu pisarza. Warto więc zastanowić się, czego będziemy od niej oczekiwać – czy bardziej odpowiada nam prosty styl, czy też chcemy, by każda plansza była na miarę oddzielnego dzieła sztuki. Z doborem tematyki nie

fot. materiały prasowe

Nie tylko superbohaterowie

produkcji znajdą się również te o mniej efektownej formie. Większość z nich nie ucieka od trudnych i kontrowersyjnych tematów, a takie tytuły jak choćby Persepolis (wojna w Iranie), Życie Adeli (poszukiwanie własnej seksualności), V jak Vendetta (totalitaryzm) udowadniają, że fabuła zawarta zarówno w komiksach, jak i filmach nakręconych na ich podstawie, zadowoli także wybredniejszą publiczność. Mówiąc o światowym kinie, nie można pominąć polskiego podwórka. Co ciekawe, twórcy filmu Wiedźmin, z Michałem Żebrowskim w roli głównej, nie wzorowali się bezpośrednio na prozie Andrzeja Sapkowskiego, ale na komiksie autorstwa Macieja Parowskiego i Bogusława Polcha. Wzięta na warsztat opowieść graficzna stanowiła rozwiązanie oczywiście o wiele tańsze i łatwiejsze; była to gotowa, okrojona forma, z rysunkami mogącymi zastąpić grafikę koncepcyjną, na której niestety poprzestano. Między innymi z tego powodu filmowy wiedźmin chodzi ubrany w strój pseudosamuraja, a zamiast zwykłego miecza używa japońskiej katany. Na szczęście twórcy gry o wiedźminie nie popełnili tego samego błędu. Ogólnoświatowy sukces pozwolił grupie CD Projekt RED wraz z Dark Horse Comics (wydawcą Hellboya i Sin City) rozpocząć prace nad całkiem nowym komiksem o przygodach białowłosego, który ukaże się już 19 marca. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko czekać i mieć nadzieję, że Geralt nie popędzi zbawiać świata w kolorowym trykocie, wzorem amerykańskich herosów. 0

Duży ekran Już ponad dekadę trwa burzliwy romans komiksu z kinem. Na kolejnych odsłonach Iron Mana czy Thora sale kinowe pękają w szwach. I nic w tym dziwnego – efekty specjalne oraz technologia 3D wraz z niesłabnącą popularnością komiksowych historii stanowią esencję dobrego i dochodowego kina rozrywkowego. Obok typowo komercyjnych

Polecane komiksy Noe. Tom 3. I wody spadły na ziemię

Strażnicy. Mistrzowie komiksu

Komiks erotyczny

Darren Aronofsky Ari Handel, Niko Henrichon Wydawnictwo SQN 36,90 zł

Alan Moore Wydawnictwo Egmont Polska 119,99 zł

Tim Pilcher Wydawnictwo MUZA S.A. 59,99 zł

marzec 2014


/ wywiad z Mariuszem Zielke

fot. Piotr Waniorek Żelazna Studio

Przechytrzyć czytelnika

Ghostwriter, dziennikarz śledczy i pisarz powieści sensacyjnych – Mariusz Zielke opowiada o tym, co go oburza w dziennikarstwie, jak się pisze do kotleta oraz w jaki sposób jego najnowsza książka Easylog pogrywa z czytelnikiem. T E K S T:

PAW E Ł T R Z A S KOW S K I

MAGIEL: Czy ghostwriter jest autorem, który czuje się wiecznie niedoceniony? A może jest

zmienia, bo moje książki beletrystyczne sprzedają się coraz lepiej i już można powoli myśleć o utrzymywaniu się z nich.

MAriusz zielke: Jestem dość specyficznym ghostwriterem, bo z reguły piszę

Czyli można postrzegać ghostwriterstwo jako taki smutny, codzienny chleb literata?

książki dla innych osób według własnych pomysłów, więc czasem zdarza się tak, że bardzo ciężko jest mi się potem „rozstać” z książką. Z każdą tworzoną fabułą czuję się mocno emocjonalnie związany. Trochę inaczej jest z biografiami czy książkami specjalistycznymi, które również piszą ghostwriterzy. Wówczas nie ma tego typu problemów. To zwykła praca do wykonania. Wspomniany przez pana egoizm sprawia, że czasem wolę zrezygnować ze zlecenia i pieniędzy i wydać książkę pod własnym nazwiskiem, nie biorąc za nią honorarium. Miałem dwa takie przypadki.

Zdecydowanie tak. To jest konieczność, a nie misja czy przyjemność. Taka chałtura, w której są momenty, że człowiek czuje się, jakby grał do kotleta czy na weselu, a innym razem może zagrać coś po swojemu dla publiki, która chce tego posłuchać. Wtedy jest przyjemniej, ale wciąż różni się to od grania dla przyjemności, przede wszystkim dla siebie.

to taki typ pisarza, który potrafi wznieść się nad egoizm twórcy i poświęcić w całości dziełu, nie rozgłosowi?

A w pozostałych przypadkach, kiedy jednak zdecydował się pan na wydanie nie pod swoim nazwiskiem? Jaka jest wtedy motywacja? I co przynosi satysfakcję? Każdą książkę staram się napisać jak najlepiej, robię to, jakbym pisał dla siebie. W pewnym momencie zapominam, że to zlecenie płatne, czy też mam na tym zarobić. Po prostu ciągnie mnie los bohaterów, wyzwanie stworzenia dobrej książki. W przypadku książek specjalistycznych jedyną motywacją są niestety pieniądze, ale w czasach, gdy bardzo ciężko jest utrzymać się z pisania fabuł, niestety trzeba poszukiwać kompromisów. Ja, po tylu latach pracy w dziennikarstwie, nie umiem już niczego innego. Dlatego muszę utrzymywać się z pisania i brać także zlecenia płatne, a nie tylko pisać dla przyjemności. To na szczęście powoli się

38-39

Jakieś nieprzyjemne sytuacje związane z „pisaniem do kotleta”? Nieprzyjemnych sytuacji chyba nie miałem, ale może z tego względu, że zawsze stawiam sprawę jasno: przyjmuję tylko te zlecenia, które mnie interesują i realizuję je po swojemu, oczywiście przedstawiając pomysł i wszystkie plany do akceptacji. Piszę książkę tak, żebym się jej nie wstydził, mógł się pod nią podpisać i daję zawsze klientowi wybór: jeśli nie

Mariusz Zielke Mariusz Zielke jest autorem kontrowersyjnych thrillerów. Jego Wyrok zdobył znakomite opinie czytelników i recenzentów, książka błyskawicznie zniknęła z księgarskich półek, doczekała się dwóch dodruków. Wydana w 2013 r. Formacja trójkąta opisywała m.in. kulisy największej w historii Polski afery korupcyjnej. Autor zasłynął wojnami z finansistami i wysokimi urzędnikami państwowymi. Wielokrotnie grożono mu i próbowano przekupić ogromnymi łapówkami, a najbogatsi polscy biznesmeni żądali od niego milionowych odszkodowań za ujawnianie ich tajemnic.


wywiad z Mariuszem Zielke /

Mimo wszystko to zawsze gra na kompromis, którego chyba już zabrakło w Pańskiej karierze dziennikarskiej? Kompromis tylko do pewnego stopnia. Można robić coś dla pieniędzy, ale czasem trzeba powiedzieć sobie, że nie zarobimy, za to pozostaniemy w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Ja w pracy dziennikarskiej osiągnąłem chyba sporo sukcesów. Mimo to, zamiast awansu zaproponowano mi obniżenie pensji. Nie zgodziłem się, co miało zabawny skutek, bo potem praktycznie to samo, co dla mojego pracodawcy medialnego, musiałem zrobić za darmo „na swoim”, żeby dokończyć temat, którym zajmowałem się jako dziennikarz prasowy. Ale tak naprawdę pieniądze są czymś, o czym ja zupełnie nie myślę do momentu, gdy nie pojawi się jakieś wezwanie do zapłaty.

Ale chyba nie żałuje pan odejścia z dziennikarstwa? Mam wrażenie, że jest pan raczej kontestatorem tego, co dzieje się w polskich mediach. Zawsze trochę żalu pozostaje. Ja bardzo lubiłem zawód dziennikarza, żyłem moimi tematami, starałem się im w pełni poświęcić, oddać serce, choć czasem to było trudne. Nie podobają mi się przemiany w mediach i to, w jakim kierunku zmierza ta rzekoma czwarta władza, stąd mój sprzeciw i często gorzkie, ale prawdziwe słowa. Dla mnie praca dziennikarza była przede wszystkim próbą rozwiązywania różnych spraw, konfliktów. Starałem się walczyć z patologiami i pomagać ludziom, ale tego nie da się przełożyć na szybkie pisanie tekstów i oczekiwanie, że tak naprawdę nie powinna obchodzić nas prawda, tylko rzetelne przedstawienie wszystkich stron konfliktu. Powiem szczerze: mam gdzieś taką rzetelność i zawsze wewnętrznie się takim poleceniom sprzeciwiałem, starałem się jednak dochodzić do prawdy, a nie wykonywać polecenia.

A czym ostatnio polskie media wprawiły pana w osłupienie? Codziennie wprowadzają doborem tematów i sposobem ich opisywania, ilustrowania, nagłaśniania. Tabloidyzacja jest przerażająca. Sprawy takie jak Trynkiewicza, małej Madzi, Fibaka i inne, to są sprawy ta-

bloidowe, a nie na pierwszą stronę tygodników opinii. Ze zdumieniem czytam teksty poważnych dziennikarzy, których poglądy szanuję, ale czasem piszą z taką przesadą, patosem i cyniczną grą nieprawdami pod publiczkę, że szczerze mówiąc, odechciewa mi się w ogóle czytania gazet i oglądania wiadomości. Dziennikarze powinni wyznaczać standardy i kreować postawy społeczne, a nie schlebiać najniższym instynktom i w pogoni za ciągle traconą pozycją obniżać poziom. To wyścig z łatwym do przewidzenia zakończeniem, bo nigdy profesjonalizm nie wygra z plotką czy hejterami. Oni zawsze będą lepsi w absurdach od dziennikarzy, więc nie uda się tu nikogo oszukać. Jeśli gazety nie zmienią swojego podejścia, to prawdopodobnie same się wykończą.

Stąd rozumiem ucieczka w beletrystykę – pana poprzednie książki miały wymiar polityczny, najnowsza – Easylog – traktuje raczej o tematyce społecznej... Moje książki to przede wszystkim rozrywka. Staram się sprzedać czytelnikowi trochę lekkiej zabawy, a w tle przemycić jakąś refleksję czy opis mało znanych światów. W przypadku Easyloga jest podobnie, choć tutaj na pierwszym planie jest zagadka. Starałem się napisać powieść, w której od początku twierdzę, że chcę czytelnika wkręcić, przechytrzyć, rzucić wyzwanie, że nie uda mu się odgadnąć właściwie, o co chodzi w tej grze. Tłem dla tej rozgrywki są zaś sprawy społeczne i to, w jakim kierunku zmierzają korporacje i nasza cywilizacja. Przy czym zabrzmiało to może zbyt górnolotnie, bo żadnym Lemem nie jestem, tylko prostym opowiadaczem sensacyjnej historii.

Ale pomysł na moloch kontrolujący ludzi nie rodzi się w próżni - Easylog pokazuje niepokój związany z obserwacją rzeczywistości? W zasadzie to jest całkiem realne zagrożenie. Korporacje w pogoni za zyskami i wpływami próbują opanować nasze życie, podpowiadać, co jest dobre, dostosowywać ofertę do „naszych” potrzeb, serwować spersonalizowaną reklamę. Podobnie jest w polityce i służbach specjalnych. Każda władza deprawuje, niestety, a my stajemy się coraz mniej czujni, wierząc, że to wszystko jest dla naszego dobra. Nie czytamy regulaminów, umów, większych treści, tylko nagłówki, chłoniemy nowinki bez żadnej refleksji, stajemy się bardziej odtwórczy niż twórczy, a władzę uzyskują handlowcy i sprzedawcy, bo oni generują zyski. Każdy rozwój, gdy przebiega zbyt szybko, może zaprowadzić nas w ślepą uliczkę, gdzie czeka już pułapka bez wyjścia.

Stara się pan bronić przed tą opresyjną rzeczywistością?

fot. materiały prasowe

chce książki, nie musi jej kupować. To się czasem tak kończy, że klient mówi, że spodziewał się czego innego i wtedy można powiedzieć, że jest to sytuacja nieprzyjemna dla obu stron, ale zawsze dochodzimy do porozumienia, zwykle po prostu rozstając się w zgodzie, bez żadnych strat dla jednej i drugiej strony. Tak jak powiedziałem, jestem specyficznym typem ghostwritera, bo proponuję moim klientom, żeby zamiast biografii czy książki faktu opisali swoją historię za pomocą fabuły i przenośni. Tworzę dla nich powieści z kluczem, które można czytać na dwa sposoby: z oszukiwaniem tych nawiązań do rzeczywistości lub bez nich.

Ja się nie daję (śmiech). A tak szczerze, jest to tendencja, przed którą – obawiam się -– nie da się obronić. Ja nie jestem fanatykiem czy zwolennikiem teorii spisku. Nie szukam wszędzie pułapek, ale jednocześnie staram się dokładnie analizować to, z czym mam do czynienia. 0

marzec 2014


/ recenzje / nowości wydawnicze

Jacek Piekara jest znaczącą postacią w

cyklu przed Sługą Bożym, czyli mniej wię-

Być może uczucie niedosytu wynika

polskiej literaturze fantastycznej. Stwo-

cej w środku całej sagi. W tym momencie

ze zbyt wielkich oczekiwań odnośnie do

rzył cykl opowieści o magu z przypadku

można się poczuć zagubionym – opowie-

tej książki. Opowiadania napisane są ję-

– Arivaldzie z Wybrzeża, a także odpo-

ści tu zawarte poprzedzają fabularnie

zykiem barwnym, klimatycznym – tutaj

wiada za scenariusz gry-legendy mojego

debiut serii wydany w 2003, a więc 11 lat

Piekara pokazuje wielką klasę. Niestety

pokolenia, czyli Księcia i Tchórza. Jednak

temu. Nie jest to korzystne zjawisko dla

czułem rozczarowanie poziomem fabuły.

w światku literackim zdecydowanie bar-

czytelników, którzy już wówczas zainte-

Pisarz z tak dużym dorobkiem literac-

dziej kojarzony jest z inkwizytorami.

resowali się tym cyklem.

kim, dysponujący bogatym uniwersum,

Mordimer Madderdin powraca w pełnej

W tym tomie Mordimer nie jest jeszcze

krasie, gotów tępić heretyków sprzeci-

przydzielony pod skrzydła biskupa Hez-

wiających się prawom Jezusa Chrystusa.

Hezronu. Grosz zapewniają mu dorywcze

W oczach czytelników Cykl Inkwizytor-

W uniwersum, w którym demony nie są

zlecenia od mistrza Teofila Dopplera.

ski już dawno zaczął tracić na popular-

jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni,

Zmaga się ze słabością do kobiet, niedo-

ności. Oczekują oni kontynuacji historii

Mesjasz zszedł z krzyża i dokonał rzezi

statkiem pieniędzy oraz zawiłymi intry-

związanej z wydarzeniami w Klasztorze

Jerozolimy oraz Rzymu, by zemścić się na

gami. Całość zawarta jest na niemal 340

Amszilas (Łowcy Dusz). Zamiast tego

tych, którzy wydali go na śmierć.

stronach w postaci dwóch opowiadań. Są

otrzymaliśmy, niestety, kolejny średniej

one rozbudowane i wypieszczone, ale jed-

jakości prequel głównej opowieści.

nak to tylko dwie rozbudowane historie.

patr y k ż ak

Ja inkwizytor. Głód i pragnienie to tom opowiadań umieszczony w chronologii

powinien stworzyć dużo ciekawsze opo-

ocena:

wieści.

xxxzz

Czas rozpalić nowe stosy

Ja, Inkwizytor Głód i Pragnienie Jacek Piekara Fabryka Słów 39,90 zł

xxxxz

ocena:

Mroczne historie Zdzisław Beksiński bez wątpienia był

ny politycznie i nie „wybrzydzał” na okres

Co sprawiło, że radio i powstające ma-

wielkim artystą, którego obrazy, graf iki

wojenny, a wieszanie „bandytów z AK”

gazyny muzyczne upominały się o niego

i zdjęcia do dziś przyprawiają o ciarki.

wspominał z niebezpiecznym błyskiem

i jego kolekcję płyt? Autorka szuka od-

Tomasz Beksiński, jego syn, zawsze bę-

w oku). Dowiemy się, co ukształtowało

powiedzi na te pytania. W efekcie dosta-

dzie pamiętany jako guru dziennikarstwa

awangardowego, jak na polskie warunki

jemy instrukcję tego, jak być wybitnym

muzycznego; postać równie mroczna jak

połowy XX wieku, artystę. Niezwykle

dziennikarzem. Ludzi pokroju Tomasza,

prace seniora. Magdalena Grzebałkowska

interesująca wydaje się relacja łącząca

którzy gardziliby etatem i którzy sami

wzięła na warsztat życiorysy obu panów,

go z synem. Momentami jest stricte ro-

rezygnowaliby z pewnej misji w obliczu

ich wzajemne relacje i często niesztam-

dzicielska, a czasami – bardzo toksyczna.

wyczerpania tematu, jest dziś niewielu.

powe opinie na tematy dotykające całego

To ojciec zachowywał nerwy ze stali, gdy

Zareklamowano tę pozycję w sposób

społeczeństwa.

Tomasz kolejny raz próbował popełnić

następujący: To książka o miłości (…).

Portret podwójny to na pozór banal-

samobójstwo. Niestety los sprawił, że

O tym, że życie czasami przypomina

na przeprawa przez chronologię życia

scenariusz tej książki zaczyna się i koń-

śmierć, a śmierć – życie . Rzeczywiście

Zdzisława i Tomasza – ale tylko na pozór,

czy na postaci seniora rodu, którego ży-

jest coś w tym, że życie doczesne Beksiń-

bo w opisach tych historii znajdziemy

cie również zostało przerwane w sposób

skich i ich twórczość niejednokrotnie pe-

Małgorzata Grzebałkowska

niespotykane doświadczenia dorastania

nienaturalny.

netrowały zagadki śmierci. Ciekawe, czy

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak

w czasie wojny i w okresie stalinizmu

Dlaczego młodszy Beksiński zasłu-

44,90 zł

(Zdzisław Beksiński nie był dość popraw-

żył sobie na miano „księcia ciemności”?

Beksińscy Portret podwójny

po śmierci doświadczyli uroków życia?

se b astian Żwan

Nowości wydawnicze marzec 2014

40-41

Nić

Małe ptaszki

Bridget Jones. Szalejąc za facetem

Hislop Victoria Wydawnictwo Albatros 34,90 zł

Anais Nin Wydawnictwo Prószyński i S-ka 34,00 zł

Helen Fielding Wydawnistwo Zysk i S-ka 34,90 zł


Teatr w Internecie / Pozdrawiam koło dramatyczne MISHu..

YouTube zamiast Broadwayu Prawdziwa pasja i determinacja mogą prowadzić do międzynarodowego sukcesu. Przykładem tego jest grupa musicalowa StarKid Team z uniwersytetu Michigan. Ich pierwsza produkcja A Very Potter Musical ma ponad dziesięć milionów odsłon na YouTube, a członkowie zespołu stali się znanymi aktorami musicalowymi. To przykład amerykańskiego marzenia. Pytaniem jest, czy w Polsce byłoby to możliwe? A D R I A N N A P I Ó R KOW S K A

dzisiejszych czasach Internet stał się najprostszą i najpopularniejszą drogą do zaprezentowania swojej twórczości szerszemu gronu odbiorców. Z tego faktu doskonale zdają sobie sprawę członkowie Teamu StarKid – grupy teatralnej założonej przez studentów Uniwersytetu Michigan. Dzięki opublikowanym w sieci nagraniom ze swoich silnie inspirowanych popkulturą musicali, młodzi Amerykanie stali się znani daleko poza murami własnej uczelni. A wszystko zaczęło się od parodii pewnej niezwykle popularnej książki dla młodzieży.

W

A Very Potter Musical Ich pierwsza produkcja – oparta na serii J. K. Rowling A Very Potter Musical – niepozbawiona jest grzechów debiutanta. Nagłośnienie wyraźnie szwankuje, a scenografia jest raczej umowna. Jednak mimo tych niedociągnięć spektakl szybko stał się kultowy wśród fanów młodego czarodzieja. Kluczem do sukcesu grupy okazała się oryginalna, chwytliwa muzyka i błyskotliwy, zabawny scenariusz. Amerykańscy studenci zgrabnie połączyli ze sobą pozornie wyrwane z kontekstu książkowe wątki, a wszystko to okrasili, charakterystycznym dla nich, absurdalnym poczuciem humoru i garścią obserwacji na tematy damskomęskie. Udało im się stworzyć spójną historię z wpadającymi w ucho piosenkami oraz dowcipnymi dialogami. Duża w tym zasługa autorów scenariusza – braci Matta i Nicka Lang. Właśnie dzięki nim prawie każda kwestia wypowiedziana przez aktorów wywołuje wybuch śmiechu publiczności – wymyślone przez nich słowo: „supermegafoxyawesomehot”, określające niezwykle atrakcyjną dziewczynę, czy też Voldemort wyznający You’d think killing people would make them like you, but it doesn’t, it just... It just makes them dead!

Holy Musical B@tman A Very Potter Musical doczekał się dwóch kontynuacji. A Very Potter Sequel i nagrywany podczas konwentu LeakyCon A Very Potter Senior Year, oparte na tym samym schemacie

co pierwsza część, także zdobyły popularność w Internecie. Jednakże świat Harry’ego Pottera to nie jedyne uniwersum, którym zainteresowani są studenci z Michigan. Grupa ma na swoim koncie także rozśpiewaną parodię Batmana . Nie spodziewajcie się jednak pastiszu najnowszych, mrocznych filmów Nolana. Holy Musical B@tman to przede wszystkim hołd złożony komiksom oraz serialowi

You’d think killing people would make them like you, but it doesn’t, it just... It just makes them dead! z Adamem Westem w roli głównej. Bohaterowie spektaklu chodzą w charakterystycznych przypominających swetry trykotach, a jednym z głównych wątków jest szorstka przyjaźń pomiędzy Batmanem i Supermanem. Dużym plusem spektaklu jest wykorzystanie mało wyeksploatowanego komiksowego superłotra. Sweet Tooth okazuje się być nie mniej charyzmatycznym i szalonym złoczyńcą niż Joker. Na oklaski zasługuje także odtwórca roli Batmana – Joe Walker. Ten uniwersalny aktor świetnie wypada zarówno w roli Mrocznego Rycerza, Voldemorta, jak i Dolores Umbridge. Walker pojawia się także w najnowszym musicalu grupy: Twisted: The Untold Story of a Royal Vizier – to pastisz Alladyna Disneya, opowiedziany z perspektywy wezyra Dżafara.

nych produkcji, lecz także z tworzeniem własnych, wciągających i zabawnych historii.

Ze StarKid do Glee O sukcesie grupy decyduje charakterystyczny styl w jakim utrzymane są spektakle. Ich lekko niepoprawne poczucie humoru połączone z młodzieńczym entuzjazmem (choć większość z nich od czasu debiutu zdążyła skończyć studia) i wyraźnym sentymentem do wyśmiewanych dzieł, wprawiają widza w doskonały humor, wywołując u niego salwy śmiechu. Talent komediowy to nie jedyny atut jaki posiadają młodzi Amerykanie. Większość z nich może pochwalić się zdolnościami wokalnymi, które świetnie sprawdzają się także w bardziej lirycznych piosenkach. Dla niektórych z nich występ w spektaklach grupy z Uniwersytetu Michigan stał się przepustką do dalszej kariery. Darren Criss, jeden z kompozytorów i odtwórca roli Harry’ego w pierwszym z musicali, od pewnego czasu z powodzeniem gra w serialu Glee, a i o innych uczestnikach Teamu StarKid na pewno jeszcze usłyszymy. Studenci z Michigan udowadniają, że utalentowani, kreatywni, młodzi ludzie mają szansę osiągnąć sukces. Muszą tylko być wystarczająco zdeterminowani i nie mogą obawiać się zaprezentowania swojej twórczości innym. Polscy studenci w niczym nie ustępują tym zdolnym Amerykanom. Być może w niedługim czasie doczekamy się polskiej grupy teatralnej, która w podobny sposób będzie umiała łączyć młodzieńczą energię z niebanalnymi i zabawnymi scenariuszami. 0

Me and My Dick Tworząc parodie znanych filmów i książek, amerykańscy studenci mieli zapewnionych odbiorców w postaci fanów pierwowzorów. Dlatego decyzja o wystawieniu spektakli opartych na ich własnych pomysłach mogła wydawać się ryzykowna. Okazało się jednak, że grupa stała się na tyle rozpoznawalna, by sama nazwa StarKid przyciągała widzów. Ich dwa oryginalne musicale Me and My Dick oraz Starship pokazały, że Amerykanie radzą sobie nie tylko z pisaniem błyskotliwych dialogów i wyśmiewaniem zna-

fot. youtube.com

T E K S T:

marzec 2014


/ recenzje / repertuar marzec

Repertuar

warszawskich teatrów:

Boli nas Polska

Marzec 2014

pokolenia – Mała Metalowa Dziewczynka żyje w świecie Internetu, uważa się za Europejkę, która języka polskiego

nauczyła się z płyt i kaset pozostawionych przez polską sprzątaczkę.

TEATR ATENEUM

Masłowska, zestawiając ze sobą trzy pokolenia, zde-

Tramwaj

Merylin Mongoł

rzyła różne osobowości, języki i światopoglądy. To właśnie

zwany pożądaniem

Kolacja dla głupca

ta niemożność porozumienia staje się punktem wyjścia do

Ja, Feuerbach

Kasta la vista

Nastasja Filipowna

Amoroso

Oleanna

Anarcjista

Wiśniowy sad

Cormac McCarthy: Sunset Limited

Wichrowe wzgórza Irena Jun i poeci

kich jak i ogólnych relacji międzyludzkich. Sztuka porusza także temat tradycji, religii i historii oraz stawia pytanie

Między nami dobrze jest

TEATR STUDIO

Promocja antologii polskiego reportażu pod redakcją Mariusza Szczygła

niesieniu do więzi rodzinnych, stosunków polsko-niemiec-

fot. materiały prasowe

Perły baroku

xxxxz

Rinaldo

ocena:

WARSZAWSKA OPERA KAMERALNA

dyskusji nad istotą i kondycją zbiorowości, zarówno w od-

NATALIA SIKORA I MARCIN JANUSZKIEWICZ śpiewają... Joplin, Osiecką, Hendrixa i Szpilmana

TEATR DRAMATYCZNY

Reż. Grzegorz Jarzyna Te a t r R o z m a i t o ś c i

o definicję polskości i patriotyzmu. Bez wątpienia największą zaletą dramatu jest charakterystyczny język, którym się posługuje – kolokwialny, intensywny, pełen zasłyszanych powiedzeń i absurdalnych wyrażeń. Rekwizyty takie jak: nowy rodzaj przeterminowanej śmietany Tylko o parę dni, woda kranowa typu aqua delikatnie chlorowana bez barwników, czy film pt. Koń,

który jeździł konno to tylko niektóre z tych występujących w sztuce. Sukces spektaklu dopełnia wybitna obsada ak-

Sztuka Grzegorza Jarzyny według dramatu Doroty Ma-

torska: Adam Woronowicz, Danuta Szaflarska, Magdalena

słowskiej Między nami dobrze jest miała swoją prapremie-

Kuta, Maria Maj. Ponadto reżyser – Grzegorz Jarzyna – de-

rę w 2009 roku w Berlinie i od tamtej pory stanowi stały

cydując się na minimalizm i intensywną kolorystykę, nadał

punkt repertuaru Teatru Rozmaitości w Warszawie.

sztuce doskonały, sceniczny kształt.

Bohaterkami sztuki są kobiety z trzech pokoleń jednej

Spektakl w niezwykle adekwatny sposób oddaje dy-

rodziny – babcia (staruszka na wózku inwalidzkim), matka

namikę naszego współczesnego społeczeństwa. Pomimo

(Halina) oraz córka (Mała Metalowa Dziewczynka), miesz-

wielu odniesień do polskiej historii i tradycji, sztuka ma

kające w jednopokojowym mieszkaniu i niepotrafiące zna-

charakter uniwersalny. Drwiąc z Polaków, obnaża kom-

leźć wspólnego języka. Babcia ciągle wspomina młodość

pleksy europejczyków (m.in. Niemców), czego dowodem

i jak mantrę powtarza słowa: Pamiętam dzień kiedy wybu-

jest żywy odbiór spektaklu w Berlinie, gdzie miał swoją

chła wojna. Halina z zawodu jest „specjalistką przemiesz-

prapremierę. Nasi zachodni sąsiedzi śmieją się z dowci-

Trzy siostry

Mistrz i Małgorzata

czeń palet towarowych w przestrzeni sklepowej klasyczną

pów Masłowskiej, szczególnie z tych o II wojnie światowej,

Kto zabił Ilonę Iwanowną

Rzecz o banalności miłości

metodą fizyczną”, zaś w wolnym czasie marzy o modnych

wyzysku pracowników w Lidlu czy o niemieckim papieżu,

ubraniach, o wczasach, na które nie pojedzie oraz o awan-

który nie pozostał człowiekiem, tylko Niemcem.

sie, którego nie dostanie. Reprezentantka najmłodszego

JOANNA BRZOZOWSKA

TEATR NA WOLI Kamasutra

Merlin. Inna historia

Festiwal Teatrów Studenckich Pierwsza edycja Festiwalu Teatrów Studenckich „Start” odbędzie się w dniach 13-16 marca

Teatr Powszechny zaprasza studentów!

spektakli tworzonych przez studentów, widzo-

snej oraz Instytucie Teatralnym, w War-

wie będą mieli również szansę zobaczyć

szawie. Jest to reaktywacja przestrze-

„spektakl mistrzowski” w wykonaniu

ni dla prezentacji twórczości ruchu

Teatru Ósmego Dnia, który przyjedzie

r ia ły p

r as ow e

scenach zaprezentują się cztery

produkcją „Teczki”. Organizatorzy

a te

ny całej Polski. Na festiwalowych

do Warszawy ze swoją najnowszą

.m

wpisywał się w krajobraz kultural-

f ot

42-43

lepsza ze sztuk odbierze statuetkę Żaka. Oprócz

2014 roku, w Centrum Sztuki Współcze-

studenckiego, który niegdyś silnie

Bilety na spektakle we wtorki i środy można rezerwować w specjalnej cenie 25 zł.

nusza Opryńskiego oraz Zdzisława Jaskułę – a naj-

Festiwalu Teatrów Studenckich „Start”

Stowarzyszenie

teatry z dwóch warszaw-

Międzynarodowych

skich uczelni: Koło Naukowe

cjatyw Kulturalnych oraz

WDINP UW „Teatr i Polityka”,

Uniwersytet

Ini-

Warszawski

Teatr Hybrydy UW, Teatr Polonistyki UW i Teatr SGH.

planują rozszerzenie imprezy w kolejnych latach

Spektakle będą oceniane przez jury złożone z legend

o wybór spektakli studenckich z nieartystycznych

studenckiego ruchu teatralnego – Ewę Wójciak, Ja-

uczelni wyższych z całej Polski. 0


recenzje / repertuar marzec /

Repertuar

Gnaeus Marcius Cordiolanus

warszawskich teatrów: Marzec 2014

Kiedy wiosną ubiegłego roku pojawiła się wiadomość o tym, że Tom Hiddleston powraca na deski londyńskiego teatru, aby wcielić się w rolę pogromcy Korioli, świat showbiznesu zawrzał. Hiddleston to obecnie jeden

TEATR WIELKI - OPERA NARODOWA

z najpopularniejszych angielskich aktorów; na pozycję

Romeo i Julia

nizacjach komiksów Marvela, gdzie wcielał się w rolę

Madame Butterfly

tej kreacji zyskał uznanie i (użycie tego określenia jest w pełni uzasadnione) bezgraniczne uwielbienie milionów fanów, którzy żeby zobaczyć Koriolana zjechali się do Londynu z całego świata. Z pewnością nie była to podróż

Koriolan to szekspirowska wersja historii legendarnego rzymskiego wodza Gnejusza Marcjusza (Tom Hiddleston), który dzięki talentowi i bezwzględności zdobywa, należące do Wolsków, miasto Korioli. Następnie triumfalnie powraca do Rzymu, gdzie w ramach uznania nadany zostaje mu przydomek Koriolan. Za namową ambitnej matki – Wolumnii (Deborah Findlay), postanawia ubiegać się o tytuł konsula. Jednak, gdy ujawnia swoją pogardę dla ludu rzymskiego, zostaje okrzyknięty zdrajcą i wygnany. W efekcie udaje się do obozu Wolsków, gdzie pro-

ocena:

na marne.

Coriolanus Reż. Josie Rourke Scenograf ia: Lucy Osborne O b s a d a :To m H i d d l e s t o n , J a c q u e l i n e B o a ts w a i n , P e t e r D e J e r s e y, A l f r e d E n o c h , D e b o r a h F i n d l a y, H a d l e y F r a s e r, M a r k G a t i s s , E l l i o t L e ve y, H e l e n S c h l e s i n g e r,

ponuje niedawnemu wrogowi – Tullusowi Adufidiuszowi (Hadley Fraser), pomoc w napaści na Rzym.

Rewizor – premiera

Sebastian X

Zbrodnia i kara

Romeo i Julia

Kolorowa, czyli białoczerwona

Smażone zielone pomidory

Nieskończona historia

Sex, drugs & rock’n’roll

...jesteś piękne, mówię życiu...

Oskar i Ruth MP4

TEATR CAPITOL Tamta pani – premiera

Zdrówko!

Następnego dnia rano

Bożyszcze kobiet

Klimakterium... i już

Sextet, czyli Roma i Julian

Klub mężusiów Tom Hiddleston nie jest jednak jedyną gwiazdą przedsta-

Przedstawienie wyreżyserowane przez Josie Rourke,

wienia. Fenomenalna okazała się również Deborah Findlay

obecną dyrektorkę artystyczną Donmar Warehouse, jest

w roli Wolumnii: od pierwszych scen karykaturalnie ambitna

niezwykle oszczędne w swej formie. Akcja rozgrywa się

i pyszna, traktująca rany syna niczym trofea. Należy również

na pustej scenie, gdzie jedynym stałym elementem sce-

zwrócić uwagę na Marka Gattisa (znanego z popularnego se-

nografii jest rzucająca tajemniczy cień drabina. Rekwizy-

rialu Sherlock), w roli Meneniusza Agryppy: postaci z pozoru

Trener życia

ty są jednak wykorzystane niezwykle pomysłowo: scena

komediowej, a jednak ostatecznie okazuje się tą, która jako

Moja Nina

oblężenia Korioli, odegrana za pomocą drabin i krzeseł,

jedyna rozumie powagę sytuacji i zdaje sobie sprawę do

Pajęcza sieć

pozostawia na widzach imponujące wrażenie (tak samo

czego doprowadzi pycha głównego bohatera. Mało przeko-

Plotka

jak ściana, na której lud rzymski maluje graffiti, doma-

nująca jest jedynie Wirgilia, żona Koriolana – cicha i wycofa-

gając się otwarcia spichlerzy). Skromność scenografii

na. Została zagrana przez Birgitte Hjort Sørensen w sposób

oraz umowność kostiumów są tu zabiegiem celowym,

nieco zbyt rozchwiany oraz histeryczny. We wspólnych sce-

pozwalają bowiem skupić całą uwagę na najważniejszych

nach z Koriolanem widać było, że Marcjusz kocha swoją żonę,

elementach przedstawienia: słowach Szekspira oraz ak-

jednak jej uczucia próżno było szukać.

torach, którzy budzą je do życia.

Obsesja

TEATR POWSZECHNY fot. materiały prasowe

czarnego charakteru – nordyckiego boga Lokiego. Dzięki

xxxxx

tę zapracował sobie głównie dzięki występom w ekra-

Sztuka Koriolan wystawiana jest w okresie interesu-

TEATR SYRENA

Dowód na istnienie drugiego – premiera

Sprawa

Wieczór kuglarzy – premiera

Milczenie o Hiobie

jącym dla londyńskiego teatru i fanów Szekspira. W tym

Udręka życia

młody, żeby grać doświadczonego przez życie Koriolana,

samym czasie zobaczyć można także Jude’a Lawa w roli

Kreacja

to aktor fantastycznie radzi sobie z tym zadaniem. Jego

Henryka V oraz Davida Tennanta, grającego rolę Ryszar-

Marcjusz to postać nieoczywista – w antyczny sposób

da II. Adaptacja Koriolana przebija jednak o głowę obie te

tragiczna, targana przez własne ambicje, zgubiona przez

sztuki. Rourke oraz aktorzy umiejętnie wykorzystują nie-

pychę, a jednak w ostatecznym rozrachunku okazuje

zwykle intymną przestrzeń teatru. Tworzą spektakl, któ-

się być zdolna do cierpienia i ludzkich odruchów. Scena,

ry wstrząsa widzem i na długo pozostaje w jego pamięci,

w której Koriolan ulega prośbie matki i postanawia nie

każąc zadawać sobie uniwersalne pytania na temat natury

ruszać na Rzym, została zagrana w sposób bezbłędny

władzy, a także kondycji ludzkiej duszy. Na koniec dobra wiadomość: Warszawiacy będą już

zuje widowni całą głębię wewnętrznej przemiany, agonię

niedługo mieli okazję, aby zobaczyć Koriolana w kinie.

zrozumienia własnych błędów i wreszcie pełną pokory

Spektakl zostanie wyświetlony 27 marca w ramach orga-

akceptację konsekwencji. Hiddleston, jak mało kto,

nizowanego przez Samorząd Studencki UW i Kino Atlantic

potrafi zmusić widza do współodczuwania. W scenie,

cyklu National Theatre Live z UW. Jeżeli miałoby się iść

w której staje pod strumieniem wody, a następnie obmy-

w tym roku do kina tylko na jeden seans, to chce się żeby

wa bitewne rany, widownia niemal fizycznie cierpi wraz

był nim właśnie Koriolan.

z nim, czując ból zamknięty w rozdzierającym krzyku.

AGNIESZKA MACIEJEWSKA

Klub Hipochondryków

TEATR NARODOWY

Choć wydawać by się mogło, że Hiddleston jest zbyt

sposób. Aktor jedynie twarzą oraz spojrzeniem przeka-

Obłomow (anty) romans

Nosferatu Lód

Chciałbyś pisać o teatrze? A może podzielić się komentarzem? Zapraszamy do kontaktu: teatr@magiel.waw.pl

marzec 2014


/ Teatr STU

Czy Wyspiański nas wyzwolił? Wielka scena otworem, przestrzeń wokół ogromna, jeszcze gazu i ramp nie świecono. Kto ci ludzie pod ścianą? Cóż tu czynić im dano? Czy to rzesza biedaków bezdomna? Głowy wsparli strudzone, cóż ich twarze zmarszczone? Przecież pracę ich dzienną płacono. Scena wielka otwarta: Kościół Boga czy Czarta, czym się stanie ta sztuki gontyna? Choć kurtyny zaklęte, widowisko zaczęte: oto wszedł ktoś – puściła go warta. T E K S T:

M A R I A K Ą DZ I E L S K A

eden z najbardziej tajemniczych dramatów Wyspiańskiego powraca na krakowską scenę w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Co ciekawe, nie jest to scena Teatru Słowackiego, któremu przecież pierwotnie przysługuje dzieło, ale Teatru STU. Wyzwolenie zostanie wystawione, jako druga część cyklu Wędrowanie, obok Wesela i Akropolis. W zamierzeniu Jasińskiego cały tryptyk ma zostać odegrany przez jeden zespół, w którego skład wchodzą m.in.: w roli Kon. rada: Krzysztof Kawiatkowski i Michał Mikołajczyk oraz jako maski: Beata Robotycka, Grzegorz Mielczarek, Andrzej Róg, Krzysztof Pluskota, a także wielu innych. Całe przedsięwzięcie jest prawdziwym wydarzeniem kulturalnym, biorącym na warsztat jednego z najbardziej polskich i jednocześnie najmniej zrozumiałych dramatopisarzy. Jasiński nie tylko przenosi tekst literacki w bramy teatru, ale również proponuje nową, niezwykłą interpretację, która może rzucić odrobinę więcej światła na 22 maski.

rakterze 22 kart tarota. Nowoczesna interpretacja ma silne zakorzenienie kabalistyczne, które uważny widz jest w stanie zauważyć poprzez dokładną obserwację rekwizytów. Ukazujące się postacie, symbolizują stopnie wtajemniczenia, które ma doprowadzić bohatera do wyzwolenia. Czy to się jednak de facto dokonuje? Z ust Konrada pad aj ą

Kabała i Tarot

prorocze słowa: Wyzwolin ten doczeka się dnia, co własną wolą wyzwolony. Uwolnić człowieka może zatem jedynie jego własna inicjatywa, wewnętrzna siła oraz niezłomna determinacja. Czy Konradowi, który przybywa z piekieł, starczy odwagi, a może maski odbierają mu jego élan vital i pozostawiają samego na pastwę Erynii?

J

(...) Całe przedsięwzięcie jest prawdziwym wydarzeniem kulturalnym, biorącym na warsztat jednego z najbardziej polskich i jednocześnie najmniej zrozumiałych dramatopisarzy

44-45

. De

v ia

nt A

rt ( so-

aes

the

tic)

Wymagający spektakl

f ot

Jaka jest geneza Wyzwolenia? Wiadomo, że Wyspiański, rozczarowany sposobem odbioru przez publiczność Wesela, pisze kolejne dzieło, które ma w jeszcze bardziej wyrazisty sposób ukazać jego wizję odrodzenia Polski i wyzwolenia jednostki. Głównemu bohaterowi nadaje imię z mickiewiczowskich Dziadów, czyniąc go jednocześnie nowym Orestesem, uciekającym przed Eryniami. Sednem i gorączką dramatu jest drugi akt z maskami, które pełnią nie tylko funkcję rozmówców lub adwersarzy Konrada, ale są jednocześnie jego lustrzanymi odbiciami. Jasiński ukazał je w cha-

kostiumy silnie nawiązują do sztuki ludowej, przy czym jednocześnie niektóre części pochodzą bezpośrednio ze sfery kultury popularnej: barwne kostiumy Anny Czyż, buty projektowane przez Alexandra McQueen (ich wartość jest prawie równa wartości całego teatru) dla postaci żeńskich oraz glany dla postaci męskich. Stanowią one również nawiązanie do teatru antycznego. Dodatkowo plastyczną oprawę podkreśla muzyka na żywo, wykorzystująca znane, typowo polskie motywy np.: Mazurek Dąbrowskiego. Żaden z elementów składowych inscenizacji nie jest przypadkowy – zostały przemyślnie dobrane, aby podkreślić tajemniczość dzieła Wyspiańskiego. Widzowie obecni na sali teatru czują, że biorą udział nie tylko w wydarzeniu kulturalnego, ale również swoistego misterium.

Misterium w szczegółach Spektakl wystawiony w Teatrze STU łączy w sobie bardzo wiele różnych elementów estetycznych –

Jeśli Wyzwolenie miało na celu rozjaśnienie myśli zawartej w „Weselu”, to spełniło zupełnie odmienną rolę. Bez wcześniejszego przygotowania niezwykle trudno zrozumieć dzieło, a tym samym również inscenizację. Z pewnością ułatwieniem jest dokładne zapoznanie się z kartami Wielkiego Arkana oraz z poematem Tajemnice Goethego, który według kilku interpretatorów twórczości dramatopisarza stanowi inspirację omawianej tragedii. Dla Wyspiańskiego był to jednak temat niezwykle ważny, gdyż starał się w nim przedstawić swoją wizję odrodzenia Polski. Czy nie warto zatem zdobyć się na odrobinę wysiłku, aby zrozumieć jego sztukę? Twierdząca odpowiedź nie podlega wątpliwości. Zajrzyjmy zatem między „ledwo uchylone bramy teatru”, gdyż może stanowi to nasz narodowy obowiązek. 0

Wyzwolenie Reżyseria: Krzysztof Jasiński Dekoracje: Maciej Rybicki współpraca Sławomir Czyż Kostiumy: Anna Czyż Muzyka: Piotr Grząślewicz, Marcin Hilarowicz, Jan Kanty Pawluśkiewicz oraz Zbigniew Wodecki


styl życia / A jakby jeszcze nie miał nogi to w ogóle byłoby super.

Styl

Polecamy: 46 WARSZAWA Aktywna stolica

Gdzie można zimą zaznać trochę ruchu

52 Po godzinach Don’t forget to be awesome Czym są fandomy

fot. Maria Toczyńska

życia

48 sport Sny o potędze Polska w sportach zimowych

Praca nigdy się nie kończy m a r i a k ą dz i e l s k a

S z e f o wa dz i a ł u t e at r

zas egzaminów ponownie dobiegł końca. Co za ulga! – mówimy sobie, patrząc na błogi okres wolności, który ma trwać przynajmniej do czerwca. Teraz życie znowu będzie łatwe i przyjemne, sterowane codziennością, pomysłami znajomych oraz własnym lenistwem. Tyle w nas będzie świadomości, ile nie zaleje weekendowe piwo (tudzież mocniejszy trunek), nie zakrzyczy tłum na stadionie i nie wypali rutyna. Czy warto tak myśleć, warto tak żyć? Są dwie motywacje, jakie mogą zmusić człowieka do pracy – zewnętrzna konieczność (przykładowo sesja egzaminacyjna czy potrzeba zarobienia pieniędzy) oraz wewnętrzne pragnienie. Żadne z wielkich przedsięwzięć, żaden z doniosłych czynów oraz żadna z nieugiętych postaw nie zostały zbudowane na pierwszej z nich. Powiecie: my czekamy na odpowiedni moment lub że praktyka wykazała już dawno, że idealizm się zwyczajnie nie opłaca. Życie jest jednak zbyt krótkie i zbyt niepewne, aby nie poświęcać go ideom w które się prawdziwie wierzy. Mówiąc za Sartrem, mamy dwa wyjścia: albo możemy pozwolić, by ktoś inny nas zdefiniował, albo sami określić nasz stosunek do siebie i do świata. Możemy być „bytem w sobie” bądź „bytem dla siebie”.

C

Są dwie motywacje, jakie mogą zmusić człowieka do pracy – zewnętrzna konieczność oraz wewnętrzne pragnienie.

Oczywistym jest, że czynniki zewnętrzne mają na nas ogromny wpływ – to nieuniknione. Nie chodzi jednak o to, by nie inspirować się innymi ludźmi, by nie czerpać z obcych postaw czy przemyśleń. Tak jak mówimy językiem innych osób, tak też nasze działania są w większości działaniami powielonymi, niepozbawionymi precedensu i często niewiele w nich oryginalności. Wszystko nie opiera się na tym, by żyć w próżni, ale by zdawać sobie sprawę z tego wpływu. Spojrzeć dalej możemy jedynie stając na ramionach gigantów. Wspinajcie się na te ramiona z największą zawziętością, ale miejcie świadomość, na czyich filarach się podpieracie. Pewnym jest, że nigdy nie wejdziemy na szczyt, który by nas satysfakcjonował. Nigdy z własnej woli nie przyjdzie nam się zatrzymać, przerwać. Już Odyseusz wiedział, że podróż nie kończy się wraz z dopłynięciem do Itaki – ona zmienia się jedynie w inny rodzaj misji. Życie to ciągła praca, ciągłe staranie się każdego dnia, każdego roku. To pokonywanie naszych słabości oraz wad, docieranie do kolejnych celów. Wyścig nigdy się nie kończy – sztuką jest biec rozważnie i nauczyć się czerpać jak największą radość z kolejnych kroków. 0

marzec 2014


Warszawa

Aktywna stolica Póki co zima jest dla nas bardzo łaskawa, ominęły nas dwumterowe zaspy śniegu i siarczyste mrozy, stwarzając tym samym idealne wręcz warunki do uprawiania sportów na świeżym powietrzu. Błędem jest postrzeganie Warszawy jako miejsca, które nie jest dobre do jakiejkolwiek aktywności typu outdoor. Stolica obfituje w coraz większą liczbę sportowych inicjatyw. MAGIEL przedstawia zatem kilka propozycji alternatywnego uprawiania sportu. Do biegu, gotowi... START! T E K S T:

K ata r z y n a s i t e k

Boom na CrossFit w stolicy

CrossFit jest połączeniem treningu biegowego z siłowym. Składa się z różnorodnych zajęć, między innymi z elementów gimnastyki, ćwiczeń wytrzymałościowych, siłowych oraz cardio. Uprawiać go można na dworze lub w ‘boxach’, których w Warszawie powstaje coraz więcej. Taka forma aktywności przeznaczona jest dla osób o dobrej kondycji fizycznej. KONTAKT: CrossFit Mokotow, ul Postępu 3a KOSZT: 250zł + 50 zł wpisowego

Boot Camp. Do roboty szerogowy!

Popularna forma aktywności fizycznej na powietrzu, dzięki której ćwiczy się wszystkie partie mięśni, a także wzmacnia się swoją wytrzymałość oraz odporność. Metoda ta wywodzi się z zajęć wykonywanych w trakcie szkoleń armii amerykańskiej. Jeżeli jest się znudzonym monotonnymi ćwiczeniami w swojej siłowni, można dołączyć do grupy Boot Campu trenującej w różnych częściach Warszawy. KONTAKT: www.bootcamppolska.pl KOSZT: pierwszy trening za darmo

Biegiem na szczyt

Jeżeli ma się dość biegania po utwardzonych alejkach, szuka się nie tylko aktywności fizycznej związanej z bieganiem lecz również z większym wysiłkiem, dodatkowo preferuje się trening w grupie i nie przeszkadza brak świeżego powietrza, warto wziąć udział w treningu biegowym po schodach odbywającym się w PKiN! Formę takiej aktywności fizycznej proponuje nieformalna grupa biegaczy, która trenuje na schodach warszawskich wieżowców. Udział w nich może wziąć każdy, pod warunkiem, że jest pełnoletni. Treningi odbywają się również w InterContinentalu oraz Marriottcie. KONTAKT: facebook KOSZT: bezpłatnie

Treningi z Rondo Babka Team

Tradycja wspólnych treningów kolarzy w okolicach Warszawy sięga lat 70. Wtedy to zawodnicy spotykali się pod mostem Śląsko-Dąbrowskim, później miejsce zbiórki zostało przeniesione na Rondo Babka („Radosława”). Wśród wielu uczestników można było spotkać wybitnych zawodników, takich jak Ryszard Szurkowski, Lechosław Michalak, czy Grzegorz Gwiazdowski. Jak podają nieoficjalne dane, rekordowa liczba uczestników wysniosła 180 kolarzy. KONTAKT: www.rondobabka.info KOSZT: bezpłatnie

46-47 magiel


Warszawa

Night Runners - dla zabieganych biegaczy

Jeżeli uwielbia się bieganie, a większość swojego czasu spędza się w korpo albo ucząc się w BUWwie, jeżeli obawia się drałować póznym wieczorem po pustym parku, ta forma aktywności z pewnością przypadnie do gustu. Night Runners to nieformalna grupa biegaczywspólnie trenująca w różnych miejscach stolicy w porach wieczornych. Stała grupa liczy ok. 40 osób i spotyka się regulanie w dwóch miejscach. KIEDY: we wt. o godz. 21:00 przy Stadionie Narodowym (dystans do pokonania 2,6 km); w czw. o godz. 21:00 na Woli, miejsce zbiórki róg Wolskiej i Elekcyjnej (dystans do pokonania 5 km) KONTAKT: www.facebook.com/CityNightRunners sekcja wydarzenia KOSZT: bezpłatnie

Ursynowski Nordic Walking

To kolejna edycja projektu, który ma zachęcić mieszkańców dzielnicy do aktywności fizycznej. Marsz z kijkami nie tylko pomaga spalić więcej kalorii niż podczas zwykłego treningu, ale również wzmacnia mięśnie klatki piersiowej, ramion, brzucha, triciepsy oraz bicepsy. Dużym plusem jest zapewnienie sprzętu przez organizatora. Marsz odbywa się w grupach do 20 osób, ścieżkami Lasu Kabackiego. Treningi prowadzone są przez wykwalfikowanych oraz doświadczonych instruktorów. KONTAKT: www.sport.ursynow.pl zakładka Programy sportowe dla mieszkańców KOSZT: bezpłatnie

Bike polo

Jeżeli komuś wydaje się, że ta forma aktywności jest świeżym pomysłem, to jest w wielkim błędzie. Jego pomysłodawacą był irlandzki emerytowany kolarz Richard Mecredy, który to pod koniec XIX w. zaprezentował tę grę innym cyklistom. Drużyny liczą po trzech zawodników (w tradycyjnym polo jest ich czterech), a rozgrywki toczą się na trawiastych boiskach. Typ roweru jest dowolny. KONTAKT: www.facebook.com/BikePoloWarszawa KOSZT: bezpłatnie

Parkrun Warszawa - Praga

Przeznaczony jest zarówno dla amatorów, jak i profesjonalistów. Celem jest przebiegnięcie dystansu 5 km, przy czym każdemu uczestnikowi liczony jest czas, w którym udało mu się pokonać całą trasę. Biegi realizowane są w ramach polskiej edycji Parkrun, organizowanych przez wolontariuszy. Jest to świetna okazja do sprawdzenia swoich możliwości oraz urozmaicenia treningu. Grupa trenuje regularnie w Parku Skaryszewskim. Po zakończonym biegu uczestnicy spotykają się w pobliskich kawiarenkach przy kawie lub herbacie. Jedynym wymogiem uczestnictwa w treningu jest wczesniejsza, bezpłatna rejestracja, podczas której dostaje się swój „kod kreskowy”. KIEDY: w sob. o godz. 9:00 w Parku Skaryszewskim (Praga) KONTAKT: www.parkrun.pl/warszawa-praga KOSZT: bezpłatnie

marzec 2014


SPORT

/ odrobina pesymizmu

Sny o potędze Zimowe Igrzyska w Soczi zaowocowały najlepszymi wynikami w historii polskiego sportu. Poolimpijskie podsumowania niosą ze sobą marzenie o sportowej dominacji. Czy takie myślenie nie jest jednak zbyt optymistyczne? T E K S T:

paw e ł d r u b kow s k i

śród trzystu czternastu uczestników pierwszych Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1924 roku było jedynie siedmiu Polaków. Przygotowujący się do Tygodnia Sportów Zimowych we francuskim Chamonix sportowcy – amatorzy, borykali się z niesamowitymi problemami. W sprawozdaniu dr Henryka Szatkowskiego dla „Przeglądu Sportowego” czytamy: Miano sprowadzić dla zawodników trenera dla przeprowadzenia racjonalnego treningu, w braku tegoż trenują sami jak mogą i umieją. Z powodu złego stanu skoczni w Jaworzynce trening w skokach był niemożliwy. Z konieczności więc trenowano na skoczniach małych własnej konstrukcji. I choć Polska do dziś jest jednym z kilkunastu państw, które biorą udział w tej imprezie nieprzerwanie od jej pierwszej edycji, to na pierwszy medal naszym rodakom przyszło czekać trzydzieści dwa lata. Wydanie „Przeglądu” z 1 lutego 1956 roku donosi o Naj-

W

48-49 magiel

większym sukcesie w historii naszego narciarstwa. Artykuł informujący o historycznym, brązowym medalu Franciszka Gronia-Gąsienicy z Cortina d’Ampezzo zajmuje jednak tylko pół pierwszej strony, przegrywając z wiadomością o hokeistach ZSRR na czele oraz informacją o dekrecie Rady Państwa.

Odrodzenie Stopniowa profesjonalizacja sportu przez wiele lat nie przynosiła Polakom oczekiwanych rezultatów. Nie bez przyczyny złoty krążek Wojciecha Fortuny z Sapporo w 1972 roku, wspominany z rozrzewnieniem przez komentatorów sportowych, stał się dyżurnym sukcesem polskich sportów zimowych. Medalowa niemoc trwała od tamtej chwili, aż do pierwszych igrzysk X XI wieku. To w 2002 roku cały kraj zachłysnął się podwójnym sukcesem Adama Małysza w Salt Lake City. Nieśmiały i pełen pokory sportowiec zaskarbił

sobie miłość rodaków, wywołał ogromną radość. Kolejne olimpiady leczyły kibicowski kompleks, powoli wpisując nowe nazwiska do panteonu polskich sportowców. Jednak to wydarzenia ostatnich tygodni dla wielu rzuciły nowe światło na polski sport. Medalowe zdobycze z Soczi odkurzyły marzenia o rozpatrywaniu Polski w kategorii przyszłej potęgi zimowych zmagań. Ilość najwznioślejszych epitetów pod adresem sportowców i główne wydania programów informacyjnych prosto z rodzinnych miejscowości mistrzów olimpijskich po raz kolejny potwierdziły tendencję do popadania w skrajności. Nasycone dumą podsumowania imprezy porównywały medalistów do mitycznych Argonautów, uczestników wyprawy po złote runo. Takie zestawienie nie powinno dziwić. Złotych medali Polacy zdobyli na ostatnich zimowych igrzyskach dwa razy więcej niż na wszystkich dotychczasowych łącznie. Historia polskich

fot. Notman & Son/Library and Archives Canada/C-09047, CC

Czy sukcesy Polaków to tylko przypadek?


odobina pesymizmu /

sportów zimowych nie prezentuje się jednak tak dobrze, jeśli zauważymy, że aż połowę dorobku wszech czasów wywalczyli Justyna Kowalczyk i Adam Małysz – postaci, które przyjęto określać mianem wybitnych jednostek, a nie owoców polskiego mechanizmu szkolenia. Nietrudno przecież znaleźć analogię między brakiem krytego toru dla panczenistów a cytowanym fragmentem „Przeglądu Sportowego”. Obserwacja rodzi jeden wniosek: sukces polskiego sportowca zdecydowanie częściej powstaje pomimo systemu, nie zaś dzięki jego działaniu.

Szczęście to nie wszystko Walka o medale dostarczyła niebywałych emocji. Relacje ze sportowych aren niosły ze sobą wiadomości pełne kolorytu, mieszając dumę z obawami, wybuchy szczęścia ze zwątpieniem. Pokaz dominacji Kamila Stocha na normalnej skoczni, konkurs, w którym Polak pozbawił konkurentów najcenniejszego kruszcu. Złoto Justyny Kowalczyk, psychologiczna gra z rywalkami, miażdżąca przewaga i emocjonująca walka z własnym bólem, z najważniejszym złamaniem Rzeczpospolitej. Swoista podróż w czasie – sportowy powrót do roku 1964 i osoby Mariana Kasprzyka, mistrza olimpijskiego w boksie z Tokio, który wygrał finałową potyczkę z radzieckim przeciwnikiem pomimo złamanego kciuka. Szczęśliwe tysięczne sekundy przewagi Zbigniewa Bródki w wyścigu panczenistów na 1500 m i sukces Stocha przyniosły kolejne zwycięstwa. Medalową passę dopełniły drużyny panczenistów. Uśmiechowi losu towarzyszył jednak uśmiech politowania – w biathlonowym sprincie na 10 km i w biegu na 20 km mężczyzn nasi reprezentanci zajmowali odpowiednio – 2. i 3. miejsca od końca. Wzniosła idea inicjatora nowożytnych igrzysk, Pierre’a de Coubertin została zachowana. Rozpieszczani jak nigdy przez polskich sportowców, tracący głos komentatorzy publicznej telewizji tracili wówczas nerwy. Sztafeta biathlonistek doprowadziła do irytacji Krzysztofa Wyrzykowskiego, który po siedmiu pudłach Krystyny Pałki (na osiem prób) stwierdził, że ciężko się komentuje, gdy po kilku minutach biegu mamy taki pasztet. Damska sztafeta znajdowała się bowiem wśród jednej z dwunastu medalowych szans Apoloniusza Tajnera. Była w niej też drużyna skoczków, która mimo niepowodzenia zostawiła po sobie lepsze wrażenie niż biathloniści.

Owoc euforii Skoki narciarskie stawiane są za wzór systemu. Począwszy od akademii dla dzieci, zakończywszy na biednych klubach, których pra-

cę koordynuje się z dofinansowanej centrali. Polskie skoki to jeden organizm, potwierdzają o tym sportowcy z innych dziedzin, mówią obserwatorzy. Już chyba nie ma co się bać powiedzieć tego głośno: jest polska szkoła skoków – mówi Andrzej Wąsowicz, dyrektor skoczni w Wiśle-Malince. Obiektu, który nosi imię Adama Małysza, i którego powstanie, podobnie jak stworzenie systemu szkoleni, można uznać za kontynuację sukcesów czterokrotnego medalisty olimpijskiego. Następstwo mądrych decyzji, pasji i chęci pracy z młodzieżą, która pokochała ten sport. Jeden z nielicznych przypadków wykorzystania odpowiedniego momentu – powód do zazdrości przedstawicieli innych dyscyplin.

Druga strona medalu Jeśli chodzi o biegi i panczeny, wszystko ciągle pchają do przodu uparte jednostki – uparci trenerzy, jeszcze bardziej uparci zawodnicy. Ci, którzy są w stanie poświęcić swoje życie prywatne, ci, którzy uwierzyli, że się da – mówi Justyna Kowalczyk w wywiadzie dla Pawła Wilkowicza. Problem ubogiej infrastruktury nie przekreśla dobrych wyników. Paradoksalnie, dodatkowo motywuje niepokornych do większego wysiłku. Tak jednak nie zbudujemy pokolenia przyszłych mistrzów. Teraz, podczas narciarskiej sztafety, trzymamy kciuki, żeby te trzy straciły jak najmniej do rywalek. Jeśli wzorem skoków nie pojawi się infrastruktura, przyszłość będzie jeszcze bardziej niepewna. Problemem nie jest brak środków finansowych. Pieniądze wkroczyły do polskich sportów zimowych z dniem pierwszych sukcesów. Kiedyś Justyna Kowalczyk musiała sama testować smarowanie nart, teraz ma pięciu serwismenów. To jednak nie zmienia faktu, że wielu młodych podda się w obliczu braku możliwości rozwoju – nie każdy

Sukces polskiego sportowca zdecydowanie częściej powstaje pomimo systemu, nie zaś dzięki jego działaniu. jest przecież na tyle silny, by walczyć mimo wszystko, nie każdy jest gotów walczyć, gdy nie ma podstawowego oręża. Wystarczy brak sukcesów, by rozwój polskich biegów narciarskich stanął w miejscu.

Podwójne standardy Niejeden z nich statystycznie spędza z rodziną co czwarty dzień w roku. Wspiera-

SPORT

ni jako medalowe nadzieje, członkowie Klubu Polska, otrzymują z Ministerstwa Sportu dofinansowanie, które umożliwia im rozwój w warunkach najwyższej klasy. Wśród nich są panczeniści, którzy trenują tylko zagranicą. Możnaby uznać więc, że sprawa toru łyżwiarstwa szybkiego z prawdziwego zdarzenia jest czysto populistyczna. Jednocześnie jednak w ostatnich latach, w polskich metropoliach rosło kilkanaście stadionów – dotowanych z budżetów miast lub państwa obiektów dla sportowców klasy niższej niż przeciętnej. Popularność piłki nożnej bez wątpienia przewyższa zainteresowanie łyżwiarstwem szybkim, nie stanowi to jednak wystarczającego powodu, by broniący się sukcesami sport nie miał szansy rozwoju – o tym jak popularne mogą stać się panczeny dobitnie mówi holenderski przykład. Absolutni dominatorzy z dwunastu kompletów medali możliwych do zdobycia w tej dyscyplinie zgarnęli dwadzieścia trzy krążki, zajmując miejsce na każdym podium. Srebro traktują jak porażkę – do pokonanego przez Zbigniewa Bródkę Koena Verweija w mixed zonie podszedł tylko jeden holenderski dziennikarz.

Śniadanie u prezydenta\ Mentalność „mądrych po szkodzie” nieraz przynosiła bolesne skutki dla polskiego sportu. Działacze, zadowalając się tymczasowym sukcesem, nie wykorzystywali iskry, by prawdziwie rozpalić sportowy ogień – zarówno ten na poziomie zawodowym, jak i amatorskim. Ilu z nas ma narty biegowe? Przecież klimat pozwala cieszyć się nimi przez kilka miesięcy w roku. Sukces z Soczi to idealny moment do poszerzenia kultury sportu, tym bardziej dziś, w dobie cyfrowej rozrywki. Warto mieć na uwadze, że pokłosiem snów o sportowej potędze mogą być też złe decyzje. Dumny plan organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie w 2022 roku znajduje kolejnych zwolenników zwłaszcza teraz, po kilku sukcesach w Soczi. Kilku – większy postęp na tle medalowym poczynili choćby wspomniani wcześniej Holendrzy. W Vancouver zdobyli raptem dwa medale więcej niż nasi reprezentanci. Dziś z jednej dyscypliny wycisnęli ponad dwadzieścia krążków. Dzięki tytanicznemu wysiłkowi niepokornych jednostek, pomimo braku normalności, cieszymy się sukcesami. Możemy tylko wyobrażać sobie, jak wyglądałyby osiągnięcia Polaków wypracowane przez efektywny i podparty infrastrukturą system. Chęć rozwoju musi objawiać się czymś więcej niż orderem i śniadaniem u prezydenta. Dopóki tego nie zrozumiemy, nie staniemy się potęgą zimowych olimpiad. 0

marzec 2014


/ inteligentne zegarki to tak jakby do ciebie przyszła dziewczynka z zapałkami a ty wsadziłbyś jej zapałkę w oko / Bogi

Atak sprytnych zegarków Zegarek jest idealnym nośnikiem nowoczesnych technologii. Doskonale wiedział o tym James Bond, futurystyczne chronometry nosili Jetsonowie. Wkrótce marzenia o zegarku na miarę XXI wieku mogą się spełnić. J ę d r z e j Wo ło c h ow s k i

ierwszy elektroniczny zegarek pojawił się w roku 1972, jednak za przełomowy możemy uznać rok 1982, w którym to japońska firma Seiko wypuściła na rynek zegarki Data 2000. Po zainstalowaniu kilkakrotnie większej od zegarka klawiatury, można było zapisać w pamięci urządzenia porażającą wówczas ilość 2000 znaków. Pola konkurencji nie ustępowała inna japońska firma – Casio. W 1983 roku rozpoczęła produkcję Databank, zegarków z funkcją kalkulatora. Błyskawicznie stały się hitem wśród młodzieży, jednak pozostały tylko gadżetem. Przez następne dwie dekady pojawiały się kolejne pomysły na inteligentne zegarki. Swoich sił w tym biznesie próbowało wiele firm komputerowych, które we współpracy z producentami chronometrów pragnęły podbić rynek.

P

Fundraising na rewolucję Prawdziwy przełom nastąpił jednak w kwietniu 2012 roku. Na portalu crowdfundingowym Kickstarter ogłoszono zbiórkę funduszy na Pebble – zegarek, który w swoim założeniu miał stać się funkcjonalnym dopełnieniem telefonu. Sukces był błyskawiczny – w ciągu miesiąca zebrano łącznie ponad 10 milionów dolarów, co umożliwiło firmie rozpoczącie produkcji. Pierwsze smartwatche tej firmy pojawiły się na rynku już na początku 2013 roku. Jaki jest cel tych urządzeń? Oprócz oczywistej funkcji, jaką jest pokazywanie daty i godziny, mają być one swoistym uzupełnieniem dla smartfonów. W razie otrzymania połączenia przychodzącego lub wiadomości, smartwatch poinformuje o tym użytkownika za pomocą lekkiego wibrowania. Wiadomość tę można przeczytać na ekranie zegarka bez konieczności wyciągania telefonu z kieszeni lub torebki. Znaczna część inteligentnych zegarków wyposażona jest również w kontrolery odtwarzaczy muzyki, dzięki którym można decydować, jaka muzyka poleci na telefonie. Paradoksalnie, największą wadą smartwatchów jest ich podstawowa funkcja – działanie tych urządzeń jest uzależnione od smartfonów, z którymi muszą być ciągle połączone za pomocą technologii Bluetooth. Kiedy nie są z nimi sparowane, stają się po prostu bezużyteczne. Co więcej, bateria urządzenia jest mało wytrzymała i trzeba ją ładować niemal codziennie. Dla użyt-

50-51

kowników smartfonów to nic nowego, jednak w porównaniu z tradycyjnymi zegarkami, w których baterię wymienia się raz na kilka lat, jest to znaczny dyskomfort.

Poszukiwana innowacyjność Obecnie prawie każdy szanujący się producent urządzeń mobilnych posiada lub planuje wprowadzić do swojej oferty inteligentne zegarki. Samsung ma Galaxy Gear, Sony sprzedaje urządzenie o oryginalnej nazwie SmartWatch, zaś HTC planuje takowy wydać pod koniec tego roku. Wszystkie obecnie produkowane smartwatche posiadają niemal te same cechy. Różnica jedynie tkwi w jakości wykonania. Tylko czy ten wyścig zbrojeń ma sens? Wszak klienci nie będą chcieli wydawać kilkuset dolarów na urządzenie, które tylko informuje ich o otrzymywaniu wiadomości. Co ciekawe, według prognoz firmy NextMarket Insights sprzedaż smartwatchów będzie dynamicznie rosnąć i w 2020 roku osiągnie poziom 373 milionów sztuk. Czy jednak będą to urządzenia działające tak, jak obecnie? Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba zastanowić się, co należy poprawić, aby zainteresować konsumentów. Pierwszym krokiem musi być zwiększenie żywotności baterii. Ludzie nie chcą kolejnego urządzenia, które trzeba codziennie ładować. Smartwatch musi być ponadto prosty i wygodny w obsłudze. Prawdopodobny jest rozwój niedocenianej dotychczas technologii sterowania głosem. Jeśli za pomocą kilku słów będzie można wykonać połączenie,

podyktować treść SMS-a lub zaplanować wydarzenie, to smartwatch może stać się substytutem telefonu, zamiast być dodatkiem do niego. Łącząc to z cechami charakterystycznymi dla zegarka, takimi jak wytrzymałość i wodoodporność, może się okazać, że będziemy mogli go używać w warunkach ekstremalnych, gdzie korzystanie z telefonu jest utrudnione lub wręcz niemożliwe.

Czekając na zmiany Przez wiele lat dominującą tendencją była miniaturyzacja sprzętu. Coraz mniejsze podzespoły zachęcały producentów do zmniejszania rozmiarów telefonów komórkowych, aby te były jak najlżejsze i najwygodniejsze w użytkowaniu. Pojawienie się na rynku urządzeń z ekranem dotykowym odwróciło ten trend i zaczęto produkować telefony z coraz większymi wyświetlaczami. Rozwój inteligentnych zegarków może zahamować tę tendencję. Prawdopodobnie wkrótce będziemy świadkami batalii o rynek smartwatchów. Stawka jest ogromna, gdyż może dojść do znacznych przetasowań na rynku, tak jak miało to miejsce w przypadku smartfonów. Wówczas firmy komputerowe takie jak Samsung czy Apple, które nie miały doświadczenia w branży telekomunikacyjnej, zarobiły na tym biznesie fortunę, zaś tradycyjni producenci telefonów zaczęli mieć poważne problemy. Czas pokaże, czy producenci zegarków będą w stanie skorzystać z przewidywanego rozwoju inteligentnych odpowiedników. 0

fot.: materiały prasowe

T e k s t:

Pebble - pierwszy smartwatch - pojawił się na rynku na początku 2013 roku. W ciągu miesiąca na jego produkcję zebrano ponad 10 milionów dolarów..



/ królestwo geeków

Don’t Forget to be Awesome Pamiętaj, że musisz zanieść Pierścień do Narnii i niech los Ci zawsze sprzyja, Panie Potter – powiedział Lord Vader, opuszczając mieszkanie numer 221B przy Baker Street w swojej TARDIS, mając w kieszeni woreczek soli oraz stelę. I tak na dobre rozpoczęła się era fandomów. T e k s t:

M o n i k a P r o ko p

dy we wrześniu 1917 roku sir Arthur Conan Doyle, zmęczony sławą swojego bohatera literackiego – Sherlocka Holmesa – postanowił go zabić w opowiadaniu Jego ostatni ukłon, miłośnicy detektywa podjęli zaskakującą inicjatywę: na ulicach Londynu (i nie tylko) zaczęto nosić na ramionach czarne opaski. Była to forma nie tylko żałoby, ale także i protestu. Pod presją czytelników Doyle przywrócił najmłodszego Holmesa do życia, a także zaniechał forsowania nieudanej kariery swojego oczka w głowie – postaci George’a Challengera. Któż mógłby pomyśleć, że ludzie są w stanie w tak emocjonalny sposób zaangażować się i przeżywać perypetie fikcyjnej postaci? Okazuje się, że zjawisko to było jedynie zapowiedzią tego, co miało nastąpić. Niecałe 100 lat później historia z brytyjskich ulic powtórzyła się, gdy Sherlock ponownie umarł, tym razem w serialowej adaptacji twórczości Doyle’a. Natychmiast rozpoczęto kampanię I believe in Sherlock Holmes/Moriarty was real. Graffiti, plakaty, opowiadania, przypinki oraz naklejki – wszystko po to, by uświadomić ludziom oraz producentom, jak ważną częścią życia zagorzałego fana była wspomniana produkcja.

tys. osób z całego świata, natomiast w San Diego 130 tys. (dane z 2013 roku). Osoby należące do fandomu mają w zwyczaju przywiązywanie dużej uwagi do szczegółów zawartych w ich obiekcie zainteresowań. Posłużyć się można prostym przykładem, który pozwoli bliżej przyjrzeć się temu zjawisku: wielu może nazywać siebie „fanami” Hannibala – będą lubić serial/książki i mogliby odpowiedzieć na kilka pytań go dotyczących. Natomiast, mniejsza liczba osób byłaby w stanie wymienić wszystkich aktorów grających w serialu, dyskutować na temat błędów i niespójności z książkami, czy też żarliwie wykłócać się o to, czy Will Graham może zostać uratowany. Ten rodzaj entuzjastów będzie wciąż drążył temat, poszukując coraz to nowszych informacji – byleby zaspokoić własną ciekawość. Zdarza się, że fandom staje się czymś ciekawym i bardziej fascynującym, niż samo dzieło, z którego się wywiódł. I tak mogą zdarzyć się przypadki, że ogląda się jakiś film/serial, czyta coś nie dla samej przyjemności oglądania/czytania, tylko właśnie dla fandomu – dla tworzenia teorii, fanfików itd. – wypowiada się Monika „Cay”, jedna z tzw. fangirls, czyli dziewczyn – „fandomowiczek”.

You know nothing, Jon Snow

Szczególna potrzeba tworzenia oraz rozwijania wspólnoty widoczna jest przede wszystkim na portalu Tumblr. Zrzesza on miliony ludzi z całego świata, którzy dzielą się między sobą „fanartami” (Victoria „viria13” Ridzel; Sceith „SceithAlim”), opowiadaniami, tzw. fanfikami (Mad_Lori, autorka Alone on the Water – Sherlock) oraz zdjęciami z „cosplayów”, czyli przebierania się za postacie fikcyjne (Matt Elliot, jako XI Doktor – Doctor Who; Sarrah Wilkinson, jako Garrus Vakarian – Mass Effect). Także YouTube znalazł sposób na przysłużenie się tej specyficznej społeczności. Niezliczona ilość kanałów gameplayerów (najpopularniejszy: PewDiePie) oraz entuzjastów wybranych dzieł (np. charlieissocoollike) biją rekordy

Fandom tworzony jest przez osoby o podobnych zainteresowaniach. Czynnikami powodującymi powstanie takich grup mogą być: seriale, książki, filmy, komiksy, aktorzy, sztuki teatralne, zespoły muzyczne etc. Fani spotykają się nie tylko w wirtualnej przestrzeni Facebooka, Twittera, czy też DeviantArta, ale także podczas konwentów – szczególnie Comic-Conów. Biją one rekordy popularności, w samym Nowym Yorku gosycyc 119

52-53

Taking the hobbits to Isengard

fot.: SceithAilm

G

oglądalności. Szczególnie godny uwagi jest program VlogBrothers prowadzony przez Johna i Hanka Greenów, który skupia przed monitorami tysiące fanów tzw. nerdfighterów. Co ciekawe, ich działalność nie ogranicza się tylko do nagrywania krótkich filmików, czy odpisywania na komentarze. Greenowie, wykorzystując swoją popularność, stworzyli projekt Decrease Worldsuck, chcąc zwalczyć wszystkie sytuacje, zachowania, czy zjawiska, które czynią świat niesprawiedliwym i krzywdzącym. Każdy fandom chce być wyjątkowy – zwolennicy wybierają sobie barwy, tworzą nazwy i ustalają powiedzenia związane z ich zainteresowaniami. I tak oto zdziwić nas nie mogą takie określenia, jak: potterheads (Harry Potter), directionaires (One Direction), czy tributes (The Hunger Games). Nerdfighers nigdy nie przestaną przypominać ludziom: DFTBA (Don’t Forget to be Awesome), a fan Gwiezdnych Wojen nie przepuści okazji, by nie mruknąć I have a bad feeling about this – choćby w żartach.

Ohana means Family Co skłania ludzi do poświęcania swojego czasu, talentu i energii czemuś, co nigdy nie zostanie zapamiętane jako wielkie dzieła na miarę Chopina, czy Breugela? Czemu spędzają tyle czasu przed komputerem, czytając kolejne opowiadania, oglądając obrazki, czy po prostu dyskutując? Fandom to natychmiastowa „trampolina” w życiu towarzyskim. Nie musisz starać się, by coś cię z daną osobą łączyło, bo już na starcie macie masę wspólnych zainteresowań - rozwiewa wątpliwości Aleksandra, sherlockianka. Jak dołączyć do fandomu? Nie można tego zrobić, składając podpis, czy zapisując się do fanklubu. By stać się jego częścią należałoby założyć własne konto na Tumblr, zacząć reblogować posty, śledzić tweety sławnych osób związanych z tematem, odnaleźć grupę na Facebooku, na której rozpoczęłoby się aktywne wypowiadanie się, napisać opowiadanie – wszystko po to, by na sam koniec kolejny raz obejrzeć film, przeczytać książkę, czy też wysłuchać koncertu, co umożliwi rozpoczęcie życia całkowicie zdominowanego tym, co się uwielbia. Pozostaje tylko pytanie: czy warto podporządkowywać cały swój świat fikcyjnym rzeczywistościom oraz wydumanej motywacji do działania? 0


varia / generator felietonów

Na

Polecamy: 54 CZłowiek z pasją Droga jest moim domem 62 Felieton Podróże kształcą Czasem warto wyjrzeć za okno pociągu 66 DGN Do góry nogami Świeża dawka hejtu prosto z Uczelni

fot. Magdalena Szprądowska

koniec

Opowieść o podróży motocyklem przez świat

Zrób dziś coś nowego! M. iorąc do ręki styczniowo-lutowy numer magla, zdecydowanie nie spodziewałem się felietonu, którego wstęp został oparty o moją małą pseudo-twórczość. Tekst Rób co chcesz jak ja! próbuje przedstawić, co miał na myśli autor napisu przed SGH. Postawiło mnie to w zupełnie nowej sytuacji, ponieważ dobrze wiedziałem, jakie ma być jego znaczenie – w końcu sam go wymalowałem. Po przeczytaniu mogę stwierdzić, że to jak postrzega się takie hasło, świadczy tylko o tym, w którą stronę kieruje się swoje myśli. Ewa, patrząc na nie, z miejsca zakłada, że na jej drodze życia nie robi tego, co chce. Nie wiem, czy to nie jest czasem smutne, że student takiej szkoły jak SGH idzie tam z rozsądku i tylko dlatego, że w życiu trzeba mieć na coś więcej niż czynsz i rachunki. Uważam, że Uczelnia sama w sobie oferuje bardzo dużo jeśli chodzi o rozwój osobisty, a w garsonkach lądują nie tylko ci co chcieli, ale także ci, którym nie chciało się znaleźć czegoś ciekawego, w czym można by spełniać się po studiach. Podając przykłady ludzi, którzy osiągnęli szczęście rzucając wszystko i podróżując po świecie z plecakiem lub za ekipą od tenisa, zakłada wyższość takiego życia od poukładanej

B

Zamiast analizować, co chodnik ma do powiedzenia, polecam wziąć sobie to hasło do serca i na przykład zrobić dziś coś nowego!

i stabilnej pracy, nieosiągalnej dla części naszego społeczeństwa. Jeśli faktycznie tak jest, to chyba czas zerwać z tą szkołą, bo co to za życie, takie z rozsądku? Nie lepiej żyć w zgodzie z samym sobą i swoimi wartościami? Jeśli masz jakiś pomysł po prostu go realizuj, a nie czekaj na nie wiadomo co. Rób co chcesz jak ja! zakłada jedną bardzo ważną rzecz – mianowicie robienie. Nie pomoże rozmyślanie o tym, co sobie pomyślą inni, co będzie jeśli się nie uda i inne takie wszechobecne teraz biadolenie. Owszem, czasem trzeba będzie się zmierzyć z konsekwencjami, ale takie jest życie. Na nic się zda patrzenie na podróże i osiągnięcia innych, skoro zawsze będziemy uwiązani myśleniem, że to nie dla nas, że trzeba założyć rodzinę i zdobyć rozsądną i stabilną pracę. Wtedy spełnienie naszych marzeń będzie właśnie jedynie w sferze marzeń. A dla nas nie będzie już nadziei. Gdybym ja tak patrzył na świat, nigdy nie zacząłbym malować przed SGH. Kiedy wpadłem na ten pomysł, po prostu kupiłem farby i tego samego wieczoru go zrealizowałem. Więc skoro już napis został przez Ciebie przeczytany, to zamiast analizować, co chodnik ma do powiedzenia, polecam wziąć sobie to hasło do serca i na przykład zrobić dziś coś nowego! 0

marzec 2014


/ Vladimir Yarets Da zdrawstwujet sozdannyj wolej narodow, jedinyj, moguczij Sowietskij Sojuz!

Droga jest moim domem

Człowiek w dziwnej czapce stojący obok motoru, którego prawie nie widać zza kolorowych map i flag różnych państw, od razu przyciąga uwagę przechodniów. Podchodząc bliżej dowiemy się, że opowiadają one o jego niesamowitych podróżach po całym świecie. Ponad 70-letni Vladimir Yarets w ciągu ostatnich 13 lat przejechał więcej niż 400 000 kilometrów i zwiedził ponad 130 krajów. Od dzieciństwa jest głuchoniemy - słuch stracił po wybuchu niemieckiej bomby. R o Z M AW I A Ł A I T Ł U M A C Z Y Ł A :

ANASTAZJA K IRY NA

Z DJ Ę C I A :

V l a d i m i r Ya r e t s

MAGIEL: Nie

słyszy pan, jak pracuje silnik, rozmawiają ludzie. Nie dochodzą także do pana dźwięki przyrody czy otoczenia. Jak człowiek niesłyszący postrzega i odkrywa świat wokół nas? Vladimir Yarets: J est pięć głównych zmysłów, ale istnieje jeszcze parę

innych i jeśli nie ma się słuchu, to inne zaostrzają się. Jeszcze ważniejsza staje się intuicja oraz uczucia na poziomie podświadomości – tam mianowicie ustala się dodatkowy kontakt ze światem, ludźmi, przyrodą, zwierzętami itd.

Czy fakt, że pan nie słyszy i nie może mówić, pozwala w pełni cieszyć się życiem? Pani Cwietajewa kiedyś napisała, że życie to miejsce, gdzie nie można żyć – skąd czerpać zadowolenie? Nie można się nudzić, siedzieć w domu przed telewizorem, nigdzie nie chodzić, z nikim nie rozmawiać i powoli, niezauważalnie odejść do lepszego świata. Do tej pory nie mogę zrozumieć ludzi, którzy tak robią.

Na ile lat pan się czuje? Czuję się na około 15 lat. Pasja nie znikła. Mam wciąż jej tyle samo i jest ona niezmiennie w tym samym miejscu. Trochę na zewnątrz się postarzałem, ale wewnątrz czuję się bardzo młodo.

54-55

Ile czasu minęło od pojawienia się idei długich podróży do ich realizacji? Czy szybko pan się na to zdecydował? Pomysł pojawił się od razu, kiedy się urodziłem i zobaczyłem mapę świata. I po sprawie! Jeśli widzieliście cały świat, zrozumiecie mnie. W latach 1998-1999 podróżowałem po Europie, zobaczyłem, jakie są tam drogi. Byłem pozytywnie zaskoczony. Zebrałem trochę pieniędzy i w maju 2000 roku wyruszyłem.

Jak rodzina i koledzy zareagowali na to? Czy próbowali przekonywać, żeby pan nigdzie nie jechał? Ciągle nie mogą mnie zrozumieć i mówią, że jestem nienormalny. Zatrzymać po raz ostatni próbowali mnie, kiedy miałem około 15 lat.

Dokąd wybrał się pan w swoją pierwszą podróż? W latach 50-tych podróżowałem pociągiem oraz autostopem – od tego wszystko się zaczęło. Dzięki tej podróży Mińsk - Magadan otrzymałem prawo jazdy. Wróciłem z niej z mnóstwem czasopism. Potem jeszcze kilka razy, już legalnie, przejechałem terytorium ZSSR.


Vladimir Yarets /

Dlaczego wybrał pan akurat motor? Na początku jeździłem pociągami. Uciekałem z internatu w Junactwie, wskakiwałem do pierwszego przyjeżdżającego pociągu i jechałem bez biletu do momentu, gdy kontrolerzy mnie zauważali i z pomocą policji transportowali z powrotem. Później wypróbowałem więc samochód – zużywa bardzo dużo paliwa. Biegałem – daleko nie pobiegniesz, a rower często kradną. Motor jest najbardziej optymalną opcją.

Jak planował pan podróże? Map świata i dróg wyuczyłem się na pamięć – miałem najwyższą w szkole ocenę z geografii. Zawsze pociągały mnie nowe marszruty, nieznane kierunki – to lepsze od narkotyków. Planowałem wszystko szybko i na bieżąco.

nicy bardzo długo wyjaśniali, czyim jestem szpiegiem. Natomiast jeszcze w Chinach w 2008 nie pozwolono mi wyjechać na Olimpiadę – jazda na motorze przez głuchoniemych jest tam zabroniona. Jacy szczegółowi ci Chińczycy – nawet taką sytuację uwzględnili w prawie. Jednak w latach 90-tych byłem w Chinach przez 3 dni, kiedy przez przypadek przekroczyłem granicę, pomyliwszy w nocy drogę. Zdarzyło się to samo, co na Kubie, tylko spędziłem 10 razy mniej czasu w więzieniu. Zaś w Japonii są bardzo życzliwi policjanci, a gdzieś w dalekich zakątkach Rosji byli bardzo nieprzyjaźnie nastawieni – ciągle żebrali o pieniądze.

Czy wprowadzał pan modyfikacje w motorze, aby nadawał się do tak dalekich podróży? Oczywiście, wiele zmieniałem i nadal to robię. Teraz już sam w serwisach samochodowych na bieżąco wszystko remontuję, dorabiam, dodaję. 1

Czy zawsze jeździ pan sam? Zawsze. Dwóch moich dorosłych synów niestety nie odziedziczyło po mnie pasji do podróży. W latach 60-tych próbowałem namówić kolegów. Raz miałem towarzysza do Murmańska i tyle. Od tej pory nawet nikomu więcej nie proponowałem.

Jak często i w jaki sposób kontaktował się pan z rodziną podczas swoich podróży? SMS-owałem do nich, rozmawiałem przez Skype’a, a kiedyś wysyłałem telegramy. Nie lubię dużo i długo rozmawiać.

Kiedy zaczyna się tęsknić za rodziną, ojczyzną i wszystkim tym, do czego pan jest przyzwyczajony? W tym sęk, że ja jestem przyzwyczajony do podróżowania. Ciągle tęsknię za nowymi miejscami i nowymi znajomościami. Natomiast z rodziną zawsze jestem w kontakcie – nie jest to dla mnie żaden problem.

Czy napotkał pan trudności przy wyrabianiu prawa jazdy? Prawo jazdy otrzymałem jeszcze w połowie lat 60-tych. Na początku spotykała mnie odmowa ze względu na moją chorobę. I wtedy zdecydowałem przejechać terytorium Związku Radzieckiego... bez prawa jazdy. Wróciłem ze stosem gazet, w których najczęściej z zachwytem mówiło się o mojej podróży. W końcu zgodzili się wydać mi ten dokument. Wydaje mi się, że w przestrzeni postsowieckiej byłem pierwszym głuchoniemym człowiekiem, który je otrzymał.

Zdarzały się problemy z policją? W 2003 roku na Kubie przez 3 miesiące musiałem siedzieć w więzieniu, bo strasznie biurokratyczni kubańscy urzęd-

marzec 2014


/ Vladimir Yarets

dzoziemców i robieniem zdjęć na zamówienie – nieźle za to płacili. Od czasu do czasu pojawiali się ludzie, którzy wykazywali chęć wsparcia mnie finansowo. Problemy pieniężne mam nadal. Chcę, na przykład, jeździć Harley’em, ale nie mam pojęcia, skąd wziąć 30 000 dolarów.

A jak były rozwiązywane problemy z mieszkaniem podczas podróży? Hostele – najlepsza opcja dla podróżującego. Do tego zawsze miałem przy sobie namiot. Świat jest pełen życzliwych ludzi. Bardzo często ktoś proponował, abym przenocował u niego. Ciągle się obrażali, że następnego dnia rano wyjeżdżałem – wszyscy chcieli, żebym został jeszcze choćby na jeden dzień. Bardzo rzadko odmawiali, gdy prosiłem o nocleg.

Jak pan nawiązywał kontakt z nowymi osobami? Kontakt nawiązywałem szybko i bardzo łatwo – nigdy nie miałem z tym problemów. Zawsze szło mi to łatwo, przy pomocy mimiki, gestów, papieru i ołówka. Ludzie zwykle rozmawiali ze mną z dużą przyjemnością.

Najprzyjemniejsza oraz najbardziej niebezpieczna sytuacja, która przychodzi panu do głowy?

Oczywiście korzystam z pomocy profesjonalistów. Mój stary motor, Jawa, często się psuł, natomiast nowe BMW – rzadko.

Podróżował pan nie tylko przez Europę. Proces otrzymania wizy bywa bardzo długi i może zająć kilka miesięcy. Czy miał pan problemy z wjazdem do różnych krajów? Ciągle miałem problemy. To jest najgorsze – biurokracja, od tego jednego słowa chce się wymiotować. Bardzo często idę bez kolejki, jak czołg, do urzędnika, jestem przecież niby inwalidą i proszę o pozwolenie na wjazd do państwa. Nadal nie wiem, co to jest wiza.

Podróże nigdy nie były tanie – zarówno w czasach Rosji Radzieckiej, jak również obecnie. Czy zdarzało się, że brakowało pieniędzy na jedzenie, paliwo, mieszkanie? Długo pracowałem jako mechanik. Z każdej pensji zawsze coś odkładałem na moje podróże. Wszędzie, gdzie przyjeżdżałem, organizowałem wystawy swoich zdjęć, rozmawiałem z ludźmi, opowiadałem o swoich wyprawach, dzieliłem się planami. Ponadto, dzięki takim wystawom, mieszkańcy oraz lokalne media dowiadywali się o mnie. W ZSSR oprócz swojej pracy zajmowałem się bieganiem wieczorami po akademikach studenckich, przeważnie dla cu-

56-57

W 2004 roku w Stanach otrzymałem motor BMWF650GS od niemieckiego dealera Billa Kautza. To było bardzo miłe i niespodziewane. Nieprzyjemnie zawsze wspominam różne wypadki drogowe. Chociażby w USA w 2004 roku. Tego dnia po prostu nie było tej szerokiej drogi, której zawsze sobie życzymy. Niepogoda i silny wiatr niestety spowodowały zderzenie z ciężarówką i wiele złamań. Chyba nigdy nie dowiem się, ilu ludzi wtedy mi pomogło. Było ich bardzo dużo - od tych, którzy znaleźli mnie na drodze, przez chirurgów, którzy wyciągali mnie z tamtego świata, po Paula Klophensteina, u którego dochodziłem do siebie po pobycie w szpitalu. Do tej pory zastanawiam się jakim cudem wtedy ocalałem.

Czy zdarzały się miejsca, z których nie chciał pan wyjeżdżać? W Japonii zostałbym chyba na zawsze – ludzie są tam bardzo mili i życzliwi. Ale niestety otrzymałem pozwolenie tylko na dwutygodniowy pobyt. Jak najszybciej chciałem wyjechać z Kuby. Jak można niewinnego człowieka trzymać przez 3 miesiące w więzieniu? Ówczesny prezydent Kuby Fidel Castro był moim idolem, ale jego wizerunek zbladł na zawsze.

Ile średnio czasu spędzał pan w jednym miejscu? Jedną dobę, jeśli miałem nocleg. Przesiadywanie gdzieś dwa dni i więcej – to nie dla mnie. Najczęściej w ciągu tego jednego dnia chodzę do muzeów oraz księgarni. I zawsze robię wystawę. Rozmawiam z ludźmi. Ciągle proponują, abym został gdzieś na zawsze, ale droga jest moim domem. Myślę, że to zdanie wyjaśnia wszystko.

W jakich krajach podróż była najbezpieczniejsza? W Stanach, Japonii i w Europie było bardzo bezpiecznie. Najgorzej jest w państwach o niestabilnej sytuacji ekonomicznej i niskim


Vladimir Yarets /

poziomie życia – spotykam tam więcej przestępstw, złodziei, czy ludzi z karabinami.

Czy często przychodziło rozczarowanie, poczucie bezradności, kiedy chciało się rzucić wszystko i wrócić do domu? Często miałem takie uczucia. Kiedy motor się psuł albo kolejny urzędnik zawracał mi głowę przepisami dotyczącymi wjazdu do państwa.

Vladimir Yarets Vladimir Yarets to siedemdziesięciodwuletni Białorusin pochodzący z Mińska. Jest pierwszą głuchoniemą osobą jeżdżącą motorem po świecie. Swoje wyprawy zaczął od terytorium ZSRR w 1967 roku, a od rozpoczęcia podróży 27 maja 2000 roku odwiedził już ponad 130 krajów. Radzieckie władze były początkowo sceptycznie nastawione do wydania Vladimirowi prawa jazdy, jednak zmieniły zdanie po dużym zainteresowaniu w mediach

Czy pomimo tylu podróży, nadal pojawia się u pana zachwyt nowymi miejscami?

jego podróżami. W 2004 w Stanach (Illinois) Pan Vladimir miał groźny wypadek. Doznał

Zachwyt i podziw nigdy nie znikają – to jest po prostu niemożliwe. Zawsze odkrywam coś nowego, zawsze oczarowują mnie nowe miejsca i kraje. Świat zmienia się bardzo szybko: architektura, ludzie, nawet same drogi.

29 złamań, ale przeżył. Za operację i leczenie nie zapłacił ani grosza: w tym pomogli lokalni mieszkańcy i ci, którzy po prostu słyszeli o nim i chcieli mu pomóc. Obecnie przebywa w Mińsku i planuje kolejne wyprawy.

Czy jest coś, czego pan żałuje?

What are you looking for in your new career? The chance to make a name for yourself? The chance to make a difference? Training? Progression? Rewards? All of the above?

Chyba już nie zdążę polecieć na księżyc i spotkać się z pozaziemskimi istotami.

A co z pana marzeniem, żeby dostać się do księgi rekordów Guinessa? Jestem pewna, że jest na to duża szansa. Pisali do mnie, dzwonili i prosili wypełnić jakieś papierki, zebrać podpisy – papierkowej roboty więcej niż z wizami. Myślę, że na pewno mnie tam wpiszą – nie zamierzam chodzić za nimi.

Czy ma pan jeszcze jakieś hobby? Tak. Lubię biegać. Moją przygodę z bieganiem rozpocząłem późno – miałem 39 lat. Zaczęło się to całkiem przypadkowo. Kiedy w 1978 byłem w szpitalu, obudziłem się pewnego ranka, popatrzyłem za okno i zobaczyłem biegnącego człowieka. Z ciekawości zacząłem biegać razem z nim. Wciągnęło mnie to tak, że wziąłem się za to na poważnie. Teraz już niestety nie biegam, ale w przeszłości uczestniczyłem w wielu maratonach i zawodach.

Czy ma pan zamiar nadal podróżować? Mam bardzo dużo planów. Intuicja podpowie. Niestety, coraz częściej bardziej pragnę komfortu.

A może w najbliższym czasie można będzie spotkać pana w Polsce? Wysyłajcie zaproszenie – przyjadę. Teraz wyrabiam wizę, co jest bardzo długim procesem. Planuję pojechać na Wyspy Kanaryjskie, bo w wieku ponad 70 lat ciężko jest już wytrzymać zimno, no i żelazne szprychy, które mam w nogach po operacji, ciągle mnie mrożą nawet latem. 0

Have you heard of the Future Leaders Programme in Commercial yet?

Future Leaders Programme Commercial Position no.: 86226 Location: Warsaw Type of contract: full or part time, regular How does it all work?  You’ll spend 2 years on a fast-track development programme, working your way towards an independent role  You will have several assignments in various business areas, which will include marketing, sales and other key commercial functions (e.g. compliance, business development, finance, communications)  Working in a number of projects, you’ll develop a broad business perspective and gain valuable industrial experience.  Whatever it is you’re doing, you’ll be sharing in our mission to improve the quality of human life, by enabling people to do more, feel better and live longer – all while building strong foundations for a successful career

The Future Leaders Programme in Commercial business area is dedicated only for those of you who:      

have finished at least the third year of study or have graduated from general management, economics, marketing or similar majors have desire to develop a career in marketing and other key commercial functions within the pharmaceutical industry (RX/OTC) have good command of English and fluent Polish have ambition and passion for continuous learning and new challenges search for non-standard solutions and challenge status quo have excellent interpersonal and communication skills

What happens next? If you think that the Future Leaders Programme in Commercial is the opportunity you’ve been waiting for, please submit your C.V. and cover letter in English clearly describing how you meet the criteria for this role, detailing your cumulative GPA and major on http://www.kariera.gsk.com.pl (Requisition ID: 86226).

ANSWER THE BIG QUESTIONS

marzec 2014


/ Flatmate.pl

Jak znaleźć mieszkanie w Warszawie? Flatmate.pl, czyli nowoczesny portall ogłoszeń wynajmu mieszkań i pokoi stworzony z myślą o warszawskich studentach ma znacznie ułatwić poszukiwania wymarzonego lokum. ntera kt y w ny Portal Nieruchomości Flatmate.pl powstał z myślą o osobach młodych poszukujących mieszkania bądź pokoju w Warszawie. Inspiracją do stworzenia tego portalu były własne doświadczenia jego autorki z czasów, gdy sama przyjechała do Warszawy i miała trudność ze znalezieniem mieszkania z dogodnym połączeniem komunikacyjnym do centrum. To co wyróżnia portal na rynku to przede wszystkim możliwość wyszukiwania mieszkania według czasu dojazdu, według linii metra lub dzielnicy Warszawy. Na flatmate.pl można szybko i łatwo znaleźć lokum dopasowane do potrzeb szukającego. Wszystko to oczywiście za darmo – portal nie pobiera żadnych opłat od użytkowników.

I

Jak jest Wola i Ochota to nic że Bródno Zupełnie nowym rozwiązaniem jest również przewodnik po warszawskich dzielnicach. Wielu z przyjezdych studentów do stolicy, ale i rodowitych warszawiaków szuka mieszkania do wynajęcia, nie znając Warszawy od podszewki. Zwykle staramy się szukać lokum tylko w tych okolicach, które znamy, zamykając się na pozostałe dzielnice. Na flatmate.pl mamy również sposobność, aby dowiedzieć się czegoś więcej o poszczególnych dzielnicach i osiedlach Warszawy oraz ich zaletach i wadach, tak by znaleźć najbardziej przyjazne miejsce do zamieszkania.

Najlepsza dzielnica dla studenta? Przy wyborze dzielnicy do zamieszkania warto brać pod uwagę te z najlepszymi połączeniami komunikacyjnymi na uczelnie, bo-

58-59

wiem niektóre z ulic Warszawy bywają regularnie zakorkowane w godzinach szczytu i dojazd do centrum może wydłużyć się nawet kilkakrotnie. Nie każda dzielnica jest dobra dla każdego. Ci, dla których najważniejszy jest dostęp do ośrodków kultury i rozrywki, muzeów, galerii, kin oraz teatrów powinni rozważyć Śródmieście lub Powiśle. Ma to swoją cenę, bo to niewątpliwie najdroższe dzielnice stolicy, poza tym jest tu sporo miejskiego hałasu, niewiele parków i zieleni. Alternatywą dla Śródmieścia może być Mokotów i Ursynów: rejony pełne parków i ścieżek rowerowych, a co najważniejsze dobrze skomunikowane z resztą miasta, między innymi dzięki linii metra. Na uwagę zasługuje również Żoliborz ¬- piękna dzielnica z zadbanymi starymi kamienicami i dobrym dojazdem do centrum oraz Bielany, dokąd można wygodnie dojechać metrem. Jednak to również nie są to tanie dzielnice: średnia cena wynajmu mieszkania dwupokojowego to wydatek rzędu ok. 2800 zł miesięcznie.

Alternatywa dla Śródmieścia Atrakcyjną ofertę kulturalno-rozrywkową ma Praga-Północ - rejony wokół Targowej obfitują w kluby i knajpki, zaletą jest też dobre połączenie ze Śródmieściem. Minusem mieszkania na Pradze są często zaniedbane i latami nieremontowane budynki. Mitem jest zaś to, że to niebezpieczna dzielnica. Jeżeli dysponujemy mniejszym budżetem, a nadal zależy nam na sprawnej komunikacji z centrum, powinniśmy rozważyć Ursus, Wesołą lub Wawer. Z tych dzielnic, pomimo że są położone stosunkowodaleko od centrum miasta, Szybką Koleją Miejską dojedziemy do Śródmieścia w 20 minut, a ceny wynajmu mieszkań są niemal o połowę niższe niż w centrum.Tanie mieszkanie znajdziemy również na Białołęce i Targówku. Tu, za 2-pokojowe mieszkanie zapłacimy jedynie 1900 zł, jednak dojazd do tych dzielnic z centrum uważany jest za najbardziej uciążliwy w godzinach szczytu. Sytuację na pewno poprawi oddanie do użytku drugiej linii metra, planowane na koniec 2014 roku. 0


Izrael /

Szalom szalom TEKST i Fotografie:

M ac i e j s zc z yg i e l s k i

zrael. Państwo, które na mapach istnieje dopiero od 70 lat, jednak jest kolebką naszej religii i cywilizacji. Państwo, którego oficjalnym wyznaniem jest judaizm, jednak widać w nim równie wyraźne wpływy chrześcijaństwa i islamu. Państwo, które nie prowadzi żadnej wojny, jednak widok uzbrojonego żołnierza na ulicy jest zupełnie normalny. I wreszcie – państwo, którego wszyscy mieszkańcy, mimo wielkich różnic, spotykają się na targach.

I Podziały

Kopuła na skale – jedno z trzech najświętszych miejsc islamu położone jest tuż nad Ścianą Płaczu, najważniejszym miejscem dla Żydów. Stare Miasto w Jerozolimie podzielone jest na wyraźne i odrębne części: żydowską, islamską i chrześcijańską. Wszechobecni są ortodoksi w futrzanych czapach tuż obok kobiet w burkach. W Izraelu

bardzo wyraźnie widać podziały. To przez nie tak ciężko jest tam wjechać. Kontrole na lotniskach wydają się nie mieć końca, do znudzenia powtarzane są pytania: po co?, do kogo?, z kim?, a bagaże są notorycznie przeszukiwane. Po opuszczeniu lotniska można zauważyć uzbrojonych żołnierzy, ale widok ten szybko przestaje dziwić. Przez to, że Izrael dla wielu religii jest miejscem świętym, istnieje realne zagrożenie atakami terrorystycznymi. Stąd tak duży nacisk na kwestie wewnętrznego bezpieczeństwa państwa. Z drugiej strony, tak wyraźne podziały i kontrasty między poszczególnymi grupami zamieszkującymi to małe państwo sprawiają, że jest tam całkiem ciekawie. Często widywani żołnierze stają się elementem krajobrazu, a wykrywacze metali w centrach handlowych i na dworcach czymś zupełnie naturalnym. Po przyzwyczajeniu się można zobaczyć Izrael pełen kolorów, zapachów oraz ciekawych ludzi.

W piątek wieczorem Większość mieszkańców Izraela stanowią Żydzi, drugą najliczniejszą grupą są muzułmanie. Jednak to tylko przynależność religijna. Żydzi przez większość swojego istnienia byli określani jako naród bez państwa, po założeniu Izraela przyjechali tu ze wszystkich zakątków globu. Dlatego też nie dziwi pochodzenie rosyjskie, etiopskie, argentyńskie czy polskie. Naturalnie imigranci z tych krajów przywieźli swoje zwyczaje czy zachowania. Właśnie tu, bardziej niż gdziekolwiek indziej, widać wymieszanie wielu tak odmiennych od siebie kultur. Poza tym wśród Żydów bardzo mocno rozpowszechnione jest poszukiwanie własnych korzeni. Tym mocniej widoczne stają się różnice miedzy Żydem-Rosjaninem a Żydem-Marokańczykiem. Dzięki temu to miejsce jest tak bardzo magnetyczne. Na każdym rogu można spotkać coś nowego, coś cie-1

marzec 2014


/ Izrael

60-61


Izrael /

kawego, coś odmiennego. Wiele rzeczy dzieli Izraelitów, choć bardzo dużo też ich łączy. Większość wyznaje tę samą religię, lecz mimo, że jest to państwo wyznaniowe, lwia część populacji jest umiarkowanie pobożna. Jednak tym, co spaja wszystkich, niezależnie od wyznania, jest jedzenie. Tradycyjnie na początku szabasu, czyli w piątek wieczorem, Żydzi spotykają się na uroczystą kolację, a potem świętują przez całą sobotę. Dla muzułmanów najważniejszym dniem tygodnia jest piątek. Także oni po modlitwach często spotykają się przy stole. Tam przygotowanie kolacji nie polega na wyjściu do supermarketu i przygotowaniu czegoś z mrożonki, ale na pójściu na targ i wybraniu najlepszych produktów od zaufanych sprzedawców.

żeli patrzysz się na stoisko, to znaczy że chcesz coś kupić, a nawet jeśli nie chcesz, to sprzedawca stanie na głowie, żebyś zmienił zdanie. Nawoływanie, zniżki, „degustacja”. Nie smakuje? A może to? Nie? To może taniej? Na początku myślałem, że traktują mnie tak, bo wyglądam jak turysta, czyli zapłacę dużo za coś nic nie wartego. Ale tam jest to na porządku dzien-

nym. I właśnie tam Izrael wydaje się najbardziej żywy. To tam zapomina się o różnicach religijnych czy politycznych, a najważniejszym problemem staje się to, czy pomidory aby na pewno są soczyste. To tam można się najeść, pójść do fryzjera, kupić ubrania, ale co najważniejsze można tam spotkać wszystkich, niezależnie od religii czy przynależności. 0

Niezależnie od religii Kiedy wchodzi się na targ w dużym mieście w Izreaelu, wydaje się, że są tam wszyscy. I że wszyscy krzyczą. Inaczej niż u nas, wielkie spożywczaki nie są tam popularne, po większość jedzenia idzie się właśnie na targ. Zresztą, nie tylko jedzenia. Przez to, że dla Żydów koncepcja kolejek jest wciąż niepojęta, panuje tam straszny chaos. Do tego dochodzi fakt, że wszyscy się targują. Przecież przy zakupie trzech bochenków chleba należy się upust. Poza tym sprzedawcy bardzo dbają o ruch w interesie. Je-

marzec 2014


/ jak się nie zgubić bez smartfona Plans are nothing; planning is everything. – Dwight D. Eisenhower

Podróże kształcą Pat ryc ja Paw l i k iedny jest student spoza Warszawy. Same kłody pod nogi, wszystko nowe. Na drodze trafia na różne przeszkody, a i droga też nie jest prosta. Metaforycznie. Dosłownie też. W Warszawie mamy do dyspozycji autobusy, tramwaje, WKD, SKM i rarytas w postaci metra. Im dalej od centrum, tym większy robi się chaos. Ale kiedy człowiek się już wprawi, to jeździ wręcz z zamkniętymi oczami. Zwłaszcza w czasie sesji. Tu wsiadam, tam wysiadam. Kropka. Jak przeciętny mieszkaniec stolicy. W ścisku i tłoku masy ciał i innych niezidentyfikowanych bliżej obiektów spędza najbliższe minuty patrząc w... W sumie starając się nie patrzeć. Pozostaje mu odpłynąć przy dźwiękach ulubionej piosenki i wyobrażać sobie, że jest zupełnie gdzieś indziej. Nie jeżdżę WKD, nie jeżdżę SKM. Nie gram na czas, jak większość. Nie zbawią mnie zaoszczędzone trzy, cztery minuty. I nie chodzi o tłok, ścisk, bo w autobusach i tramwajach zdarza się nawet większy. Ale można dopchać się do okna. Każdy ma prawo się zaśmiać – a co można zobaczyć? Korki? Auta? Budynki? Otóż to. I wiele więcej. Można poznać ulice, ważniejsze punkty w mieście. Każdemu przyda się wiedza, gdzie są sklepy spożywcze czy przychodnie lekarskie. Bo jak można żyć trzy lata w mieście i nie wiedzieć o nim nic? Oczywiście, w dzisiejszych czasach wszystko da się szybko sprawdzić. Ale co my wtedy z tego mamy? Ludzie idą na łatwiznę. Przecież wszelkie nowinki techniczne mają nam ułatwiać życie, a nie za nas myśleć. Ja nie wybieram najprostszych dróg, bo przy odrobinie chęci i wysiłku można podejść do sprawy nieco ambitniej. Po miesiącu mieszkania w stolicy mam już w głowie mapę Warszawy – głównych ulic, przystanków, parków, skrzyżowań. Dzięki temu można poczuć się pewniej, bo przecież jeśli kogoś znamy, to lepiej się z nim czujemy. Z miastem może być podobnie - można się z nim zaprzyjaźnić. Niestety są tacy, którzy po miesiącu nie potrafią powiedzieć, z jaką ulicą sąsiaduje blok, w którym mieszkają. Mo-

B

Nie zawsze mamy pod ręką Internet. Czasem warto mieć coś w głowie. Tego nikt nam nie zabierze.

62-63

ment mojej dumy przyszedł bardzo szybko. Po dwóch tygodniach życia w stolicy jakiś miły starszy pan spytał o tramwaj do Placu Zawiszy. Tego, jak przeciętna „nówka” w Warszawie, nie wiedziałam. Ale podałam mu dwa numery autobusów, bo akurat nimi jeżdżę i pamiętałam o przystanku na placu. Gdybym miała wtedy wyciągać smartfon, wklepywać przystanek początkowy, przystanek końcowy i czekać, aż coś się znajdzie, to pewnie napotkana osoba dawno machnęłaby ręką i poszła pytać dalej. Pewnie i ja (do czego się otwarcie przyznaję) nie miałabym ochoty wyciągać telefonu i szukać. Nie pomogłabym. Łatwiej powiedzieć: „Nie wiem”. Zastanawiam się, chociaż to takie banalne, co by było, gdyby nagle przestał działać świat wirtualny? Co byśmy zrobili bez stron internetowych, bez wyszukiwarek? Dawniej ludzie obywali się bez takich udogodnień. To zmuszało ludzi do ćwiczenia pamięci, rozwijania samego siebie. Teraz wszystko mamy podane na tacy. A to, zamiast dać nam pole do rozwoju, ogranicza to nasze myślenie. Nie zawsze mamy pod ręką Internet. Czasem warto mieć coś w głowie. Tego nikt nam nie zabierze. A często o tym zapominamy, bo przecież mamy smartfony... I te mądre urządzenia są, co prawda, nieocenionym źródłem informacji, ale nie są niezawodne. Nic nie zastąpi rozumu i inteligencji. Tym się różnimy od zwierząt – potrafimy MYŚLEĆ. Nie zatraćmy tej umiejętności, która czyni nas wyjątkowymi. Na koniec moja propozycja. Kiedy mamy wolną chwilę, zamiast chytrze oszczędzać parę minut, które i tak później zmarnujemy na strony internetowe, czy kolejny odcinek serialu, możemy w (nie)codzienny sposób poznać nasze nowe miejsce zamieszkania. Przejedźmy się codzienną trasą mniej automatycznie, bardziej z zastanowieniem. Może przy okazji zobaczymy coś fantastycznego, czego nie zawiera żaden przewodnik po Warszawie? Nawet jeśli stracimy kilka minut cennego czasu, to zyskamy coś więcej. Świadomość. Bo przecież podróże kształcą, nawet te najmniejsze. 0


EY /

EY - Pracodawca nr 1 rekrutuje! Dzięki kolejnej rekrutacji EY, który rozpocznie się już na wiosnę, pracę znajdzie nawet 200 absolwentów i studentów w biurach na terenie całej Polski. irma doradcza EY rozpoczyna wiosenną rekrutację. Do 7 kwietnia kandydaci - studenci i absolwenci m. in. kierunków biznesowych, prawniczych, ścisłych i informatyki - mogą przesyłać swoje aplikacje. EY zatrudni blisko 200 osób w sześciu biurach na terenie Polski: w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Poznaniu we Wrocławiu oraz po raz pierwszy w Łodzi. O wyborze najlepszych nie przesądzą jedynie kwalifikacje kandydatów – będą się liczyć także kompetencje „miękkie”, których znaczenie w środowisku pracy jest równie ważne, jak przygotowanie merytoryczne.

F

je pracę w międzynarodowym zespole specjalistów i doradców świadczących usługi dla firm z kilkudziesięciu sektorów gospodarki. Szkolenia, przejrzysta i usystematyzowana ścieżka kariery, możliwość zdobywania doświadczenia podczas realizowania projektów dla największych polskich i międzynarodowych przedsiębiorstw, stabilność

Kogo poszukujemy? Absolwentom studiów magisterskich oraz studentom ostatniego roku, EY zaoferuje zatrudnienie na stanowiskach asystenckich. Rekrutacja jest prowadzona do wszystkich działów firmy: Audytu, Doradztwa Biznesowego, Podatkowego i Prawnego oraz Transakcyjnego. Ponadto, studenci I roku studiów magisterskich mogą aplikować na płatne praktyki, które są pierwszym krokiem w kierunku stałego zatrudnienia w EY. Wśród kandydatów poszukujemy osób z dobrymi wynikami i ciekawymi osiągnięciami podczas studiów. Zwracamy również uwagę na znajomość języka angielskiego oraz zdolności analityczne. Ważne dla nas są także kompetencje miękkie studentów, takie jak np. komunikatywność, kreatywność i umiejętność pracy zespołowej, które bardzo liczą się w dynamicznym i wymagającym zaangażowania środowisku pracy – tłumaczy Anna Woźniak, Menedżer ds. Rekrutacji w EY.

Przejrzysta ścieżka kariery Oferta EY dla osób rozpoczynających karierę zawodową jest bardzo konkurencyjna. EY gwarantu-

zatrudnienia, jak również bogaty i zróżnicowany pakiet świadczeń pozapłacowych – oferowanych w ramach programu EY Care & Wellness – to elementy naszej oferty jako pracodawcy. Jesteśmy za to doceniani od lat. Nasza firma cieszy się największym prestiżem wśród studentów – o czym świadczy pozycja lidera w rankingach najbardziej pożądanych pracodawców w Polsce – zapewnia Anna Woźniak. W tym roku po raz pierwszy prowadzimy rekrutację także w Łodzi dla osób zainteresowanych audytem. Będziemy prowadzić rekrutację do Zespołu Centralnego Wsparcia Audytu, który bezpośrednio współpracuje z klientami oraz naszymi zespołami audytowymi w zakresie prowadzenia podstawowych procedur badania finansowego – dodaje Anna Woźniak. Aby wziąć udział w procesie rekrutacyjnym, należy wypełnić formularz aplikacyjny dostępny na

stronie: ey.com.pl/kariera do 7 kwietnia br. Firmę oraz atmosferę w niej panującą można obserwować na Facebook.com/EY.Kariera.

O firmie EY (dawniej Ernst & Young) EY jest światowym liderem rynku usług profesjonalnych obejmujących usługi audytorskie, doradztwo podatkowe i prawne, doradztwo biznesowe oraz transakcyjne. Nasza wiedza oraz świadczone przez nas najwyższej jakości usługi przyczyniają się do budowy zaufania na rynkach kapitałowych i w gospodarkach całego świata. W szeregach EY rozwijają się utalentowani liderzy zarządzający zgranymi zespołami, których celem jest spełnianie obietnic składanych przez markę EY. W ten sposób przyczyniamy się do budowy sprawniej funkcjonującego świata. Robimy to dla naszych klientów, społeczności, w których żyjemy i dla nas samych. Od lat firma doradcza EY zajmuje pozycję lidera w rankingach najbardziej pożądanych pracodawców na polskim rynku. W 2013 roku firma po raz kolejny zdobyła m.in. tytuł ‘Pracodawcy Roku’ w rankingu AIESEC, tytuł ‘Idealny pracodawca’ w rankingu Universum, zajęła również pierwsze miejsce w badaniu MBE Student Index (kategorie: Audyt, Doradztwo Podatkowe, Doradztwo Biznesowe, Zarządzanie Ryzykiem, Księgowość i kontroling), a także pierwsze miejsce w badaniu Europejskiego Stowarzyszenia Studentów Prawa ELSA - jako najbardziej atrakcyjne i najczęściej wybierane miejsce pracy przez studentów prawa. We wrześniu 2013 roku firma EY została uznana w badaniu Universum World’s Most Attractive Employers za najbardziej atrakcyjnego pracodawcę na świecie wśród firm świadczących profesjonalne usługi. 0

marzec 2013


39mm

30mm

14mm 52mm

MAGIEL? Chcesz go wymierzyć? Interesuje cię dziennikarstwo, fotografia, design? Tak się składa, że nas również! Połączeni chęcią osiągnięcia czegoś wyjątkowego wspólnie tworzymy MAGLA. Od osiemnastu lat rozwijamy nasze pismo, docierając do rzeszy warszawskich studentów. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie grupa świetnych ludzi, którzy w pocie czoła pracują nad każdym numerem miesięcznika. Przekonaj się kim są Maglowicze i MAGLUJ Z NAMI! Napisz na rekrutacja@magiel.waw.pl


Pionowo

1) mebel z otarciem 2) zawiera śnieżna 3) rama z tatą 4) jajniki 5) obraża się przy samolocie 6) kolos lub owoc 12) podobna do gryczki 13) do koszenia wiader 14) lapońska wyspa 16) mniejszy od kozła 17) na czole uniwersytetu 18) tatarska czarka

Poziomo

1) zrobi warkocz 7) zdobi uprząż 8) w tonie matki 9) zawalenie gardła 10) obiekt szortowy 11) część cery na poczet należności 15) beszta świeczki 19) trawa 20) drewniak kalafiora 21) ciekła do objęcia 22) sposób dziabania 23) pecha gleby

Krzyżówka

Co robi łyżwiarz po przegranym wyścigu? – Pewnie pluje sobie w Bródkę.

Dlaczego Kamil Stoch tak niechętnie udziela wywiadów? – Bo milczenie jest złotem.

Nagle podbiega asystentka i mówi: - Pani minister, to są kółka olimpijskie. Tekst zaczyna się poniżej...

Igrzyska Olimpijskie w Polsce. Otwarcie. Ministra Mucha zaczyna czytać przemówienie: - O, o, o, o...

Dlaczego stopę Justyny Kowalczyk prześwietlono dopiero w Soczi? – Bo w Polsce miała termin na wrzesień.

Co mówi łyżwiarz po przegranym wyścigu? – O Holender!

Ile kosztował wyjazd Polaków do Soczi? – 4 złote!

Humor w poziomie Sudoku

Średnie Trudne Szatańskie


Znajdź maglowy stojak!

ę



1


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.