Numer 15 (kwiecień 1997)

Page 1

Niezależny Miesięcznik

Studentów

Szkoły Głównej

Handlowej

Cjł COLGATE-PALMOLIVE POLANO jest głównym sponsorem Gazety Studentów SGH

W tym numerze:

Mamy nowy Regulamin ... ()zmianach w Regulaminie Studiów w Szkole Głównej Handlowej .......... str. 20 • Dzia Internetu - ten pierwszy raz .......... str. 11 mość Firm i Produktów.......... str. 21 • Fun(Jusz Pornocy Materialnej w 1996 roku .......... str. 27 • Tu11fstyka a Internet.......... str. 8 • NB znowu w MAGLU -HEJ! TU ... BA!. ......... str.15 • Wy iki ankiety internetowej .......... str. 13 • Ws omnienie o Allenie Ginsbergu .......... str. 9 • Tam gdzie wściBOSS wsadził nos .......... str. 17 • Stu encka kultura w liczbach .......... str. 5 • MA IEL -nowa cytrynowa świeżość .......... str. 2

• Tot

Zaproszenia do klubów studenckich: ~,.. HADES

PARK

--c··~···-~·~·

100 zaproszeń do m~~Colosseum Muśic. Hall

w

każdym

A

wydaniu MAGLA

dziś

na stronie 9


magiel@sgh. waw.pl

Nowy MAGIEL Witam Was w (prawie) całkiem nowym MAGLU!!! Nowajest tu z pewnością oprawa graficzna- ujednolicona i chyba mniej "upstrzona" niż poprzednio. Nowością jest też okładka na papierze kredowym (zresztą obiecana już w poprzednim numerze). Zmieniła się także objętość pisma z 22 do ... No właśnie! Mamy w tym numerze aż 28 stron! Nie znaczy to, że już zawsze MAGIEL będzie gruby jak książka. Ta nieoczekiwana zmiana objętości wynika z nieoczekiwanie dużej ilości artykułów, jaka została nam przyniesiona przez studentów. Za miesiąc będąjuż (tylko?) 24 strony, chociaż kto wie? A dziś mamy więcej artykułów i więcej osób piszących w gazecie. I to wszystko za sprawą dwóch dużych przedsięwzięć, jakich podjęła się w ostatnich miesiącach Redakcja Gazety. Pierwszym z nich było ostateczne zadecydowanie o tym, w jakim zakładzie poligraficznym MAGIEL będzie drukowany. W związku z tym, rozesłaliśmy kilkadziesiąt tzw. zapytań ofertowych do różnych drukami, z których wiele w ogóle nie odpowiedziało na nasze pismo, a te, które przysłały swoje oferty, żądały za druk gazety nawet po 7000 zł od jednego wydania! Niestety, na wypuszczanie "ekskluzywnego" pisma darmowego nas nie stać i chyba nigdy nie będzie. W gronie wszystkich ofert znalazły sięjednak i takie, które wzbudziły nasze zainteresowanie. Po krótkim zastanowieniu wybrana więc została konkretna drukarnia, którą poprosiłem o przysłanie próbek materiałów oraz druku. Mimo tego, iż pani po drugiej stronie słuchawki solennie obiecywała szybkie dostarczenie próbek, te nigdy nie dotarły do SGH, z czego wnioskuję, że jakość druku i papieru oferowane przez zakład nie klasyfikowały tych wyrobów na żadną wystawę i do publicznego pokazywania. Zapowiadało się więc, iż gazeta nadal będzie drukowana przez Oficynę Wydawniczą SGH. A co by to oznaczało? A mianowicie bardzo słabą jakość druku (każdy, kto czytał poprzednie numery, wie), godzinne wystawanie przy stole i składanie kartka w kartkę poszczególnych egzemplarzy i oczywiście spore opóźnienia w druku - niestety nasza Oficyna musi wykonywać najpierw prace związane z dydaktyką, a dopiero później inne zlecenia. Wszystkie te czynniki skłoniły nas do podjęcia kolejnych poszukiwań innego zakładu poligraficznego. 1. .. ... w ostatniej chwili zgłosił się do mnie właściciel drukarni znajdującej się poza Warszawą. Usłyszał od kogoś, że poszukujemy zakładu poli-

graficznego i postanowił zaryzykować. Przedstawiona przez niego oferta poraziła nas swoją atrakcyjnością- po raz kolejny sprawdziła się teza o taniości usług wykonywanych przez firmy spoza Warszawy. Nie myśląc ani chwili, zadecydowaliśmy o skorzystaniu z tej właśnie drukami. Drugim, nie mniej ważnym przedsięwzięciem, było poszukiwanie sponsora, który w zamian za pewne korzyści pokrywałby część kosztów druku gazety. Z tym poszło o wiele szybciej - sponsor praktycznie sam się do mnie zgłosił. A sponsorem tym jest- każdy chyba zftążył już zauważyć- firma Colgate-Palmolive Poland. N a początku marca jeden z pracowników firmy skontaktował się ze mną w celu zamieszczenia artykułu na łamach pisma. Postanowiłem skorzystać z okazji i przedstawiłem tej osobie propozycję sponsoringu. Po kilku dniach otrzymałem odpowiedź, iż firma jest zainteresowana ofertą i jest skłonna pokrywać większość kosztów druku. Pozostało już tylko podpisać umowy z drukamią i ze sponsorem, co nie było wcale takie proste ... Umowy błądziły od prawnika do prawnika, zahaczając po drodze o inne zainteresowane (jak i mało zainteresowane, ale przecież "ważne") osoby. W efekcie umowy utknęły gdzieś w zawiłym przełyku biurokracji naszej Uczelni i gdyby nie szybka decyzja Rektorów -prof. Z. Dworzeckiego i prof. A. Nogi, dokumenty te nigdy nie zostałyby podpisane. I dlatego należą się tym osobom gorące podziękowania! Ten numer złożony został w programie Corel Ventura 5.0 (poprzednio korzystaliśmy z Worda 6.0), który jest- jednym słowem - beznadziejny. Porlobnie jak w Windows '95, autor programu uznał, że wie lepiej, jak to się robi i wprowadził takąilość "uproszczeń" i "udogodnień", że tr~eba być naprawdę skończonym cymbałem, albo też kompletnym abstrakcjonistą, żeby przez to przebrnąć i nie zwariować . To było tyle o zmianach, jakie zaszły w piśmie. Teraz trochę o zmianach, jakie zaistniały w Redakcji. I tu najważniejszą informacjąjest to, że w końcu - po póhorarocznej działalności - Gazeta Studentów SGH zarejestrowana została jako organizacja na Uczelni. Fakt, że nie byliśmy zarejestrowani od początku nie wynika z naszej arogancji w stosunku do przepisów, ale z tego, że nie było takiego wymogu. Zarządzenie Rektora w tej sprawie wprowadzono niedawno i stąd nasza rejestracja. W każdym razie, mamy już własny Statut (do wglądu w pokoju Redakcji), strukturę organizacyjną i numer rejestracyjny, uwaga! - OSOOO l (Kapitan LOS). Tym, co najbardziej . cieszy członków Redakcji, jest otrzymanie przez nas WŁASNEGO POMIESZCZENIA! Ma ono numer 66A i znajduje się na antresoli w budynku głównym . Obecnie jest w remoncie, ale już za kilka dni zapraszamy tam wszystkich, kórzy chcą z nami współpracować. Tym przydługim tekstem chciałem zapoczątkować ciąg artykułów poświęconych gazecie. Pragnąłbym zapoznać Was z naszą pracą, problemami i innymi kwestiami związanymi z wydawaniem pisma w SGH. Zapewniam Was, że nie jest to łatwe. A za tydzień o zakresie i różnych obliczach NIEZALEŻNOŚCI. ..

Jacek Polkowski

Studentów Szkoły Głównej Handlowej MAGIEL Druk:

Re acz.: Polkowski (jpolkows); Dział Informacji Uczelnianych: Joanna Antczak (jantcza), Dorota Drozd (ddrozd), Edyta Ożarowska (eozaro); Dział Ogólnokulturalny: Felieton&Wywiad- Bianka Dzwigała (bdzwig), Film&Teatr- Piotr Bulak (pbulak), Michał Zacharzewski (mzacha), Marcin Wyrwał (ama72@pleam.edu.pl), Muzyka- Barbara Bielska (bbiels), Mikołaj Specht (mspech); Dział Polityczno-Gospodarczy: Daniel Jasiński (djasin); Dział Sportowy: Grzegorz Radziejewski (gradzi), Izabella Zawiślinska (izawis); Dział Turystyki i Internetu: Turystyka- Tomasz Kluk (tkluk), Internet- Darek Jaworski (darek); Dział Techniczny: Wydania Internetowe- Aneta Mazur (amazur) Dział Promo~ji i Reklamy: Wojtek Miller (wmille). -Adres Redakcji: Al. Niepodległości 162, pokój 66A, 02-554 Warszawa Redakcja zastrzega sobie prawo przeredagowywania i skracania nie zamówionych tekstów. W szelkie uwagi dotyczące pisma, a także odpowiedzi na konkursy organizowane przez Redakcję prosimy przesyłać pocztą, wrzucać do skrzynki kontaktowej na kolumnie przed portiernią w budynku "G" lub wysyłać sieciąlutemet na adres magiel@sgh.waw.pl albo music@sgh.waw.pl. Artykuły, ogłoszenia i inne materiały do kolejnych wydań pisma prosimy dostarczać do siedziby Redakcji (na dyskietkach) lub przesyłać sieciąlutemet do 15 każdego miesiąca. Wydanie internetowe gazety, a także inne informacje znajdziesz pod adresem http://akson.sgh.waw.plf.--magiel. .........

~~u

Zakład

ukazuje się od grudnia 1995 roku Poligraficzny, ul. Krasickiego 78, 08-500 N owa lwiczna


magiel@sgh.waw.pl

Czego można posmakować

w eSGieHu?

Kilka słów o różnych organizacjach, które działają w naszej Szkole, a o których różne rzeczy słychać lub nie słychać wcale. Większości osób rozpoczynających naukę na uczelni wyższej, studia kojarzą się nie tylko z kolejną nową formą nauki, ale także z możli­ wością zawarcia nowych znajomości (ach te tańce, hulanki, swawole!). Po pewnym czasie okazuje się jednak, że nie jest to tak oczywiste, a wyjściem z nieciekawej sytuacji są organizacje studenckie. Problem wyboru tej, która nam odpowiada, zdaje się być niczym w porównaniu z innym problemem-jak się zachować (by wypaść w miarę ciekawie), co powiedzieć i o co pytać wchodząc do pokoju, gdzie akurat obecni doskonale się już znają. Postanowiłyśmy przybliżyć więc kilka grup studenckich od strony praktycznej, ściślej mówiąc, w kwestii sposobu traktowania nowych członków. -No więc - powiedziałem -ja jestem dzielny Joe i mam białego konia, a wy jesteście bandyci, ale na końcu ja zwyciężam. Ale koledzy się nie zgodzili; z tym właśnie największy kłopot, że jak się człowiek bawi sam, to nudno, a jak z innymi, to się ciągle sprzeczają.

-A dlaczego ja nie mam być dzielny Joe? - zawołał Euzebiusz - I dlaczego ja nie mam mieć białego konia? -Z taką gębąjak twoja nie możesz być dzielny Joe -powiedział Alces!. -Te, Indianin, zamknij się, albo cię kopnęwkuper-powiedział Euzebiusz. On jest bardzo silny i lubi dawać pięścią w nos, ale żeby w kuper, to mnie zdziwiło, chociaż rzeczywiście Alcest Wyglądał jak tłusty kurak. -W każdym razie, żebyście wiedzieli, że to ja będę szeryfem - powiedział Rufus. -Szeryfem!- krzyknął Gotfryd- Gdzieś ty widział szeryfa w takiej czapce? To śmiechu warte l To się nie spodobao Rufusowi, który ma tatę policjanta- Mój tatapowiedział- nosi taką czapkę i nikt się nie śmieje! -Ale wszyscy by się śmiali, gdyby był tak ubrany w Teksasie - powiedział Gotfryd i Rufus uderzył go w szczękę; wtedy Gotfryd wyciągnął rewolwer z futerału i wystrzelił. Rufus walnął go jeszcze raz. (. ..) Alcest, który zazwyczaj nie lubi się bić, złapał za swój drewniany topór i trzasnął rękojeścią w głowę Rufusa. (. ..) Wszyscy krzyczeli, bardzo było fajnie i pysznieśmy się bawili. Sempe i Goscinny, "Le petit Nicolas"

~~(~)N~ s ~ Jezeh Jestes fanatykłem komputerowym, jeżeli masz~ och~tę podszkolić.swoje um~~jętności w tym zakresie

~

- ntc prostszego Jak wstąptc do Studenckiego Koła ~ ~ Naukowego Informatyki. Mimo, iż niewątpliwie samych fanatyków mamy w Szkole wielu, a chętnych do zaangażowania się w organizację imprez informatycznych, wydawałoby się mniej, liczba osób, które pojawiają się w siedzibie koła jest znaczna, zaś na liście dyskusyjnej skni-1 jest około 30 osób. Przy odrobinie szczęścia i wytrwałości można dostać pozwolenie na zapisanie się na listę kandydatów i wtedy droga do kariery otwarta. Możliwości i pomysłów w planach na najbliższy okres jest dużo .

Panłe

doktorze! WrócD na święta do domu i już od trzeeb godzin próbuje wysłać jaldś list przez moją kuchenkę mikrofalową••• !

Rzeczą

naprawdę

drogocenną

były

kursy

internetowe dla początkujących. Zorganizowano wiele wykładów i imprez, w tym m.in. Tydzień Informatyki, Multimedia Day, szereg prezentacji (IBM, Home banking), seminaria i wiele innych. O wszystkim można przeczytać sobie na odpowiedniej stronie www (http://akson.sgh.waw.pl./-skni). Przewidziane też są kursy dla pracowników SGH dotyczące poruszania się w sieci i obsługi różnych pakietów oprogramowania. Jest także wyjazd do Nowego Sącza i ,,zwiedzanie z przewodnikiem fabryki Optimusa" (takie są przynajmniej założenia). Kto chce rozwijać swoje zainteresowania i podzielić się tym z innymi, przygotowywuj e wykład czy referat. Mądrość naprawdę aż w czaszkę trzepie. Co jakiś czas mała imprezka dla zacieśnienia kontaktów towarzyskich i rozruszania komórek nie tylko tych szarych, ale także tych i w kropki i w kwiatki. Tutaj mała szpilka w organizację. To, co może bawić jednych, a degustować drugich (ci trzeci już się uodpornili), to zebrania. Nie są one oczywiście domeną wyłącznie SKNI, ale polecam dla tych, którzy mieliby ochotę chociaż raz poczuć się jak w szkole u Mikołajka, Alcesta, Godfryda i Euzebiusza. Ech, fajnie chłopaki się tam bawią. Nic tylko się zapisać. Trzeba jednak dodać, że ostatnio nastąpiła rewolucja koedukacyjna i już nie tylko płeć brzydsza może szczycić się przynależnością do koła. Panie są tu bardzo miło witane. Trudno zresztą się dziwić. Kilka lat dominacji męskiej już się wszystkim znudziło. Czas wreszcie na minusy, które wszędzie się zresztą pojawią. Co naprawdę mogązyskać pełni zapału kandydaci? Niestety nie jest wcale łatwo natychmiast zarazić się entuzjazmem i z radością zabrać się do pracy. Sprawa okazuje się być trochę jakby nie do rozwiązania. Ci, którzy dużo umieją i nabyli już dawno stosowną wiedzę, aby zajmować się poważnymi rzeczami, nie chcą za bardzo angażować się w coś, co zafascynowałoby tych początkujących od zera. Nie można ich zresztą za to winić. Zawsze będzie argument nie do odrzucenia dla żóhodziobów, by nie marudzili z braku zajęć i nadmiaru nudy "Zaproponujcie własne projekty przedsięwzięć, a wszystko da się zro- · bić". Czemu nie? Projektów takich jednak zawsze nie będzie zbyt wiele i wszechobecna i wszechogarniająca niemożność sprawia, iż jedyną propozycją dla "maluczkich" jest wertowanie ksiąZek i douczanie się, by dorównać geniuszem pozostałym. Wszakże to jednak wiedzę mamy przede wszystkim wynieść z tej Szkoły. Trzeba znaleźć w sobie trochę silnej woli, nie wyzbywać się szybko zapału i chęci, znaleźć w sobie po kawałku Ananiasza i Syfona, by z tej niemożności , . ,, .. czerpac moznosc. Nie mogę jednak zapomnieć o plusach. Owszem, kilku można by się dopatrzeć .

ciąg

dalszy na str. 4


SK(i)NI c.d. Jest to koło, o którym najwięcej słychać, które dorobiło się własnego pomieszczenia i które bardzo stara się "co by nie zgnuśnieć" w przeciwieństwie do różnych innych esgiehowskich organizacji, które czasem wręcz odstraszają nowych przybyszów bezczynnością, "zamkniętą kliką kolesiów" lub bezsensownymi zadaniami. "A przecież wszystko to wymyślono po to, by się nie nudzić". Można sobie więc w tym celu znaleźć u komputerowców parę zajęć. I jeszcze kilka słów trochę z innej beczki, ale a propos komputerów. Dlaczego KOMPUTER wzbudza w nas zachwyt i miłość? Dlaczego, gdy słuchamy spiżowych dźwięków klawiatury, wzbiera w nas poryw? Dlaczego nie możemy oderwać się od cudów i czarów tej techniki, a kiedy znów ciche piski zadźwięczą, serce nam się rozrywa na kawały? Pytam się dlaczego? Wszystko wyjaśnia się w naszej Szkole. Czy nie sądzicie, że wobec słabych możliwości rozwijania tu kontaktów towarzyskich, małej mocy czynników integracyjnych, jest ON dla nas zbawieniem? Dobrze wiemy, że łatwiej jest tu z kimś codziennie wymienić po kilka listów niż spotkać się raz w ciągu dwóch tygodni. Co za wygoda konwersacji, gdy mamy możliwość zastanawiania się pół godziny nad każdym zdaniem, bez troski o stan fryzury czy własną nerwowość . Flircik przez IRC-a, czyż nie zasługuje na miano fantastycznej atrakcji i rozrywki? Czysta, intelektualna gra słów. Rozmowa w dwa nosy? Bm! Upraszczajmy sobie życie, a ile wolnego czasu zaoszczędzimy! Nawet, jeśliby się okazało, że owa "bezosobowa i zmechanizowana", dwutysięczna cywilizacja, przed którą ostrzegają nas często autorzy podręczników do angielskiego, właśnie się po cichutku wślizgnęła bocznymi drzwiami i rozpanoszyła na dobre, to się chyba nic nie ·stało. Z przyjemnościąmożna z tym żyć . Pozdrawiam wszystkich komputerowców. Yoanna

AEGEE •

*

sprawy innych i praktycznego zjednoczenia starej Europy, z dość dużymi możliwościami zwiedzenia różnych, ciekawych zakątków, poznania ludzi i języków.

"World Behind Beer" Jak

się jednoczą? Wymyślili

kilka,

całkiem interesujących

rzeczy,

dzięki

którym jest to możliwe. · l. KONFERENCJE. Niemal co tydzień odbywają się spotkania studentów w różnych antenach prawie na każdy temat. Od zagadnień bardziej poważnych, takichjak polityka, media, edukacja, stereotypy i uprzedzenia, do tych bardziej weselszych, jak "Wine: reason to live", "World Behind Beer" czy "Sex in Europe". Wkłada się wtedy garnitur i słucha wykładów, uczestniczy w sympozjach, wymienia poglądy, informacje. Wieczorem wskakuje się w swobodne ubranka i szaleje na tzw. Buropean Night. W Warszawie odbyło sięjuż kilka takich konferencji. Ostatnia- największa- "Direction Europe!" przyciągnęła około 150 osób z całej Europy. 2. SUMMERY. Letnie uniwersytety studentów dla studentów, najpopularniejszy rodzaj działalności AEGEE. Za śmieszną sumę można być wybranym do uczestniczenia w jednym z nich, spędzić dwa tygodn~e w jakimś bardziej lub mniej egzotycznym miejscu, mając zapewnione, obok zakwaterowania i posiłków, wszelakie atrakcje: nauka języków, zwiedzanie ciekawych miejsc, imprezy. Poniżej, w ramce, propozycja organizatorów summero w Koln. Czyż nie warta zasmakowania? Faktem jest, iż na te 15 tysięcy aegowców jest tylko 2162 miejsc i tylko szczęśliwcy będą mieli szansę np. poznać zawiłości języka węgierskiego, ale· a nóż ... (widelec)? SUMMER UNIVERSITY IN KOLN: Cosmopolitan, (Eau de) Cologne, Culture, Creativity, Cinema, Concerts, Cabaret, Comedy, Churches, Cathedra!, Camival, Candy, Caviar, Champaign, Cheeseburger, Corruption, Commerce, Career, Chance, Challenge, Course, Class, City, Cruise, Cafe, Coff~, Cigarettes, Casual, Comfortable, Cuddly, Cute, Couples, Condoms, Curious, Cool, Crazy, Cosmic, Cryptic, Catastrophe, Contemporary, Clouds, Crocodile, Confused? - Come Together! Cordially: Cologne!

Tym razem więc małe co nieco dla Europejczyków. AEGEE. A cóż to jest? (dosyć często zadawane pytanie naszych znajomych). Tajemniczy napis Cóż jeszcze? Prawdę mówiąc, wszystko zależy od inwencji własnej. można ujrzeć na nalepce widniejącej przy Istnieją też grupy robocze, które zajmują się określonąproblematyką wejściu do stacji Metro~Politechnika oraz na tablicy obok Auli I. (ochrona środowiska, edukacja, współj,raca wsch. -zach., prawa Rezygnacja z nudnawego wykładu czy nie mniej usypiających ćwi­ człowieka). Kto chce się trochę "ukulturalnić", może przystąpić do czeń i już wszystko wiadomo. Odważnie i zdecydowanie (cha! cha! nowej Cultural Working Group. W najbliższych planach konferencja cha!) otwieramy drzwi niewielkiego pokoju na Wydziale Elektroniki w Katowicach- "Literatura w krajach postkomunistycznych", w ThesPW. Trzech wyraźnie zmordowanych młodzieńców zachęca nas do salonikach o korzeniach kultury europejskiej, powiązaniach między wejścia i zajęcia miejsc. Od razu usprawiedliwiają się- kilka dni temu przeszłością a teraźniejszością. Można włączyć się też w duże projekty odbyła · się największa impreza w historii AEGEE-Warszawa - "Presieuropejskie, które skupiają się na określonym temacie, jak Neighbourdents Meeting" i konferencja "Direction Europe!", oni zaś byli hood in Europe (o demokracji), Case Study Trip (o specyficznych regłównymi organizatorami. gionach) czy Work Experience Program Tzw. Antena w Warszawie to jedna z (szansa zdobycia doświadczenia zawoponad dwusui oddziałów organizacji dowego za granicą). zrzeszających około 15 000 studentów Z naszej Szkoły w organizacji działa kili rozmieszczonych w ośrodkach akadekadziesiąt osób, są też m.in. z UW, PW, mickich w miastach całej Europy. Cóż Centrum Informatycznego. Zainteresować to jest? ~ożna by pomyśleć: znów jasię może każdy, kto włada językiem angielkaś kolejna . masoneria! Otóż wręcz skim, ma mniej niż 3 5 lat i szuka sobie czeprzeciwnie. Oprócz własnych, liczgoś ci~kawego do robienia. Preferujących nych korzyści, jakie można wyciągnąć "swojskie klimaty", AEGEE zaprasza w z uczestniczenia w przeróżnych imkażdą środę do "Piwnicy u Ar~hitektów" prezach, wszystko kręci się wokół intena spotkania stricte towarzyskie. Okazuje gracji i pomocy w rozwoju otwartego i się nawet, iż spotkanie znajomych nie jest tolerancyjnego, europejskiego społe­ niemożliwe, większość z SGH ~· więc czeństwa, pełnego zapalonych studenwszystko pozostaje w rodzinie! ~iaków (niektórzy są naprawdę full of Napis "AEGEE" utworzony z uczestników konfeY.A. & E.O. tdeas). ~ały sukces po~ega chyb~ na rencji "Direction Europe!". Zdjęcie wykonane na połączentu _bardzo ambt~ych proJek- terenie Politechniki Warszawskiej. ~wotwm~a~~ę~o~hl~~M--------------------;'


Studencka kultura w liczbach W ostatnich dniach na naszej Uczelni została przeprowadzona ankieta, której celem było zebranie informacji na temat tego,jak studenci SGH rozumieją i wcielają w życie zasady dobrego wychowania. Ankieta ta miała raczej charakter wybiórczego spojrzenia na tę, jakże ważną, dziedzinę naszego życia. Poruszała ona dziesięć kwestii ujętych zarówno w formie pytań, jak i możliwych do wyobrażenia sobie przykładów z życia codziennego. Owa ankieta została przeprowadzona w oparciu o dotychczasowe spotkania z cyklu "Kurs savoirvivre" prowadzone przez prof. Aleksandra Krzymińskiego, pod patronatem ASK "Soli Deo". Ankiety szczegółowo przeanalizowałem i pragnę przedstawić wyniki mojej pracy. Pierwsze zagadnienie zamieszczone w formularzu dotyczyło elementów kształtujących postawę dobrze wychowanego człowieka. Badani za najważniejszy składnik tej postawy uznali dobre maniery (3 7%). Pod pojęciem tym rozumiano: umiejętność zachowania się w każdej sytuacji, poszanowanie dla tradycji, kulturę jedzenia i picia, dbałość o własny wygląd, itp. Następnym wymienianym elementem była uprzejmość na codzień (28%). Wzbogaca ona nie tego, kto ją otrzymuje, ale tego, kto ją rozdaje. Przejawia się w naszym życiu, m.in. poprzez wypowiadanie takich słów, jak: proszę, dziękuję, przepraszam. One ułatwiają nam stosunki i łagodzą nieporozumienia. Uprzejmość odz~ierciedla się również w tonie głosu oraz umiejętności słuchania innych. Za znaczący uważano również szacunek dla ludzi, szczególnie dla osób starszych i kobiet (24%). W opinii badanych ważne miejsce zajmuje stosowanie prawidłowej polszczyzny bez uży­ wania wulgarnych słów (16%). Wymieniano oprócz tego: takt (16%), dyskrecję (10%), punktualność, skromność, otwartość (0,5%). W swoim życiu stajemy wobec konieczności spotkania z drugim człowiekiem, a nawet zat~zymania się przy nim. Te spotkania dotyczą mijania się na·schodach, jak również wspólnego przejazdu windą. W sytuacjach tych widzę szansę przełamywania anonimowości i możli­ wość dostrzeżenia w drugim człowieka. Podstawowym otwarciem się na inną osobęjest pozdrowienie. Problem ten pomaga nam zilustrować pytanie drugie w ankiecie, dotyczące wspólnego korzystania z windy. Winda jest takim miejscem, w którym z konieczności wydaje nam się, że należy coś powiedzieć. Ankietowani przyjęli następujące rozwiąza­ nie, które stosują wychodząc z windy: nie mówię nic (23%), mówię: "do widzenia" (42%), mówię: "dziękuję" (33%). Właściwe jest mówienie przy wchodzeniu do windy "dzień dobry", natomiast przy wychodzeniu: "do widzenia". Nie powinno się mówić : "dziękuję", ponieważ ci ludzie, z którymi jechaliśmy, nie "ciągnęli" jej dla nas. Nieodłącznym elementem naszej prezencjijest strój. W zależności od okoliczności i charakteru spotkania stosujemy różne rodzaje ubioru (ankieta dotyczyła stroju wieczorowego). Aby nie narazić się znajomym i nie dać im powodu do wyrażania swych opinii w stylu "Aleś się wystroił!", zwykliśmy nosić strój w kolorach stonowanych, w którym czujemy się luźno i wygodnie. Badani przedstawiali swoje opinie o stroju podchodząc raczej od strony młodzieżowej: jedni za dobre uważali ciemne ubranie dla mężczyzny i lekką powiewną suknię dla kobiety (również w kolorze ciemnym); inni - dżinsy i powiewną koszulę. Nie wszystkie jednak przyjęcia, na których przyjdzie nam bywać, będą miały taki luźny charakter. Na uroczyste przyjęcia męż­ czyznom zaleca się noszenie smokingu lub ubrania wizytowego, który należy do strojów wieczorowych. Kobiecy strój nie może odbiegać od stroju mężczyzny, a zatem powinna to być suknia wizytowa (bardzo strojna) lub suknia długa. Jako naród, my Polacy, jesteśmy poza granicami kraju uważani za niezwykle gościnnych. A jak widzimy sami siebie? Co szczególnie

charakteryzuje nasz wizerunek w świecie? Z tymi pytaniami zetknęli się nasi ankietowani. W śród wielu odpowiedzi zdecydowana większość za przejaw polskiej gościnności uznała uginające się od wszelkiego jadła stoły (4 7%). Charakterystyczne jest również to, że gość jest mile widziany, nawet jeżeli przybędzie z niezapowiedzianą wizytą. Co badani również uważali za wyróżnik naszego postępo­ wania wobec gości, a co już Krasicki nazwał naszą przywarą, to jest pijaństwo. Jako nieodłączny element przyjęć pojawia się alkohol- 30% ankietowanych - w tym 28% uważa, że jest on podawany w nadmiemych ilościach. Tylko jedna osoba zwróciła uwagę, że dla Polaków charakterystyczne jest łączenie przyjęć z telewizją. Tak bardzo czasami łakniemy łączności ze światem, że przez to zapominamy o najbliższych nam osobach i pogłębiamy się w alienacji. Czy to, że wspomniała o tym tylko jedna z osób ankietowanych, ma świadczyć, · że obecność telewizji podczas naszych domowych uroczystości uważamy za coś normalnego? Problem ten zostawiam Czytelnikowi do przemyślenia. Tylko 0,8% badanych napisało, że mężczyzna w ,k apeluszu powinien zdjąć go lewą ręką i pozdrowić przechodzącą osobę. Gdy mężczyznę w kapeluszu ktoś znajomy mija z lewej strony, wtedy postępuje on odwrotnie - prawą ręką. W ten sposób nie zasłania twarzy i może dostrzec, z kim wymienił ukłon. Długość trzymania kapelusza (czy też czapki z daszkiem) w ręku zależy od tego, kogo mijamy: jeżeli jest to starsza kobieta to trzymamy go dłużej; jeżeli znajomy pan - krócej. Podzielone zdania były wobec zasługującego na uwagę zwyczaju całowania kobiety w rękę . Poddanych ankiecie można podzielić na cztery grupy, tzn. tych, którzy uważają że: należy to robić tylko w określonych sytuacjach, np .. przedstawianie się, powitanie ( 17%); należy to robić w celu okazania szacunku matce, żonie i starszym kobietom (59%); nie (21%); nie mają zdania (3%). Istniał dawny zwyczaj w Polsce (nawet jeszcze w okresie międzywojennym), że dzieci miały obowiązek całować w rękę oboje rodziców po to, aby oddać im szacunek. Niestety zwyczaj ten już zaginął i uznaje się go za przestarzały, a przecież nikt inny, jak tylko rodzice, są dla nas pierwszymi nauczycielami i starają się dla nas o wszystko, co dobre. Ostatnie cztery pytania w ankiecie dotyczyły kultury jedzenia i picia. 14% poprawnie wybrało te spośród ryb, które możnajeść nie tylko za pomocą widelca, ale również noża. Są to: śledź, węgorz i łosoś . Poprawna była natomiast znajomość podawania win do odpowiednich potraw, a więc: wino białe - ryby, .cielęcina, drób; wino czerwone mięso wołowe i wieprzowe; wino słodkie - desery. 76% badanych stwierdziło, że serwetkę (z materiału) leżącą obok talerza położyłoby rozłożoną na kolanach. Ostatnie pytanie dotyczyło ułożenia sztućców w sytuacji, gdy zakończy się posiłek i gdy będzie się go jeszcze kontynuować. W pierwszym przypadku 59% uznało, że należy ułożyć sztućce "na godzinę piątą'' (jeżeli talerz potraktujemy jako tarczę zegara); w drugim natomiast 79% skrzyżowałoby nóż i widelec tak, aby nóż leżał skierowany w lewą stronę ostrzem, a widelec znajdował się nad nim. Kilka osób wspomniało jednak, że zwykle kelnerzy nie zwracają uwagi na to, jak ułożone są sztućce na talerzu. W moich rozważaniach przyjąłem najbardziej powszechne opinie, które zaprezentowała większość ankietowanych. Jednak nie zabrakło rozwiązań nietypowych, na upowszechnienie których będziemy musieli poczekać, ponieważ łączy się z tym konieczność przeszkolenia, które zapewniłoby jednomyślne odczytywanie znaków. Mam tu na myśli np. propozycję, aby poinformować kelnera o tym, że skończyliśmy posiłek przez położenie sztućców równolegle do linii pola magnetycznego. A może łatwiej będzie wymyśleć stolik z wykorzystaniem pola magnetycznego? Maciej Gurbała P.S. Moje podziękowania należą się Panu prof. Aleksandrowi H. Krzymińskiego, który zechciał poprowadzić ten kurs; również tym wszystkim z ASK "Soli Deo", którzy pomagali mi w organizowaniu spotkań, oraz Eli Głowickiej i Michałowi Paradowskiemu za pomoc w pracach nad tą ankietą.


DIABELSKA NARADA -Jakże

wygodne byłoby dla nas, drodzy bracia piekielni, gdyby ludzie uwierzyli, że złe postępowanie nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji. Udało się wmówić niewierzącym, że skoro Boga nie ma, to wszystko wolno. Żyjąc tylko przyjemnościami, bez trosk i dylematów moralnych, odpędzając od siebie jak najdalej wszelkie refleksje i pytania o słuszność obranej drogi, zdawali się być już prawie nasi. Cieszyliśmy się z kolegą Lucyferem, że całe pokolenia młodych, uzdolnionych, wyedukowanych. .. i tak zapracowanych, że aż nie mających czasu zastanawiać się nad własnym postępowaniem, przyjdą do nas. Nasze zwycięstwo jestjuż w tym, że przestali w nas wierzyć. Są zbyt nowocześni, dla nich piekło to zabobon. Ale po raz kolejny Ten, Którego Imienia Tutaj Się Nie Wymawia, pokrzyżował nam szyki. Otóż okazuje się, drodzy bracia, że zaszczepił On w ludziach sumienie. Nie jestem uczony, kończyłemjedynie Szkołę Łowczych Piekielnych, więc o pomoc poprosiłem Rokitę z Oddziału Polskiego. · -Szanowni zgromadzeni! Wiem, że problem sumieniajest wam obcy. Nie używacie go, więc nie orientujecie s i ę nawet, jak ono funkcjonuje. Posłużę się więc przykładem, aby wyja ~1 1 .1Ć· wam pewne sprawy. Wyobraźcie sobie młodzieńca niezwykłej u rudy, o łagodnym spojrzeniu i ujmującym uśmiechu. Każdy, kto go spotka, jest całkowicie przekonany oj ego dobroci i niewinności. Wyglądem swym wzbudza on nie tylko zachwyt, ale i zaufanie. Ten to młodzieniec, dzięki doskonałej akcji jednego z naszych braci, dostaje się pod silny wpływ tak zwanego "złego człowieka". Zaczyna wierzyć, że jedyną warto~cią w jego życin jest młodość. Chce za wszelką cenę uchronić swą piękną twarz przed ,

..

starosctą.

-Przepraszam, że przerywam, ale mam wrażenie, że już gdzieś czytałem o tym przypadku... Jak się nazywał ten człowiek? -Dorian Gray. Ale nie mówimy teraz o literaturze, aczkolwiek rzeczywiście Oscar Wilde cieszy się wśród ludzi dużą popularnością. .. Chciałbym wrócić do tematu sumienia. Otóż ten młodzieniec, motywowany w swych działaniach przez naszych braci, popełnia szereg wspaniale o]putnych i doskonale złych postępków. Zło uważa wręcz za środek do urzeczywistnienia swoich wyobrażeń o pięknie . Lata mijają, a Dorian pozostaje wciąż tak samo piękny i młody ; jego oczy nadal patrzą łagodnie, choć popełnił tak wiele nikczemności; jego uśmiech jest serdeczny pomimo podłych słów, które padały z jego ust. W szystkie, tak urokliwie złe postępki Doriana odbijają się na portrecie; portret

Centrum Kariery -szansą

na pracę dla każdego

"Centrum Kariery" to baza danych z ofertami pracy (stalej i okresowej), praktyk, a także z informacjami o seminariach i szkoleniach organizowanych przez organizacje s~udenckie, umieszczona w Internecie. Pomysłodawcą i realizatorem "Centrum Kariery" jest Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Nauk Ekonomicznych i Handlowych AIESEC przy współpracy z Business Centre Club. AIESEC, jak wszystkim zapewne wiadomo, to największa międzynaro­ dowa organizacja studencka, skupiająca młodych ludzi z 87 krajów na całym świecie. Celem AIESEC jest nie tylko budowanie wzajemnego zrozumienia poprzez pokonanie barier politycznych, kulturowych i społecznych, ale przede wszystkim dawanie młodym i aktywnym ludziom.mpżliwości rozwoju i zdobywania umiejętności niezbędnych w przyszłym życiu zawodowym. Baza jest już dostępna na wszystkich uczelniach podłączonych do Internetu (adres: www.kariera.com.pl). Dodatkowych informacji szukajcie też na stronach internetowych AIESEC SGH (http://akson.sgh.waw.pl/org/aiesec) oraz w biurze AIESEC-u (pytajcie o Łukasza Antasa). Oficjalne otwarćie odbyło się 9 kwietnia 1997 w siedzibie Business Centre Club. Prezentacja na naszej Uczelni będzie miała miejsce 23 kwietnia 1997 (przepraszamy, ale może się zdarzyć,

starzej e się, nabiera rysów okrucieństwa, szyderstwa i cynizmu. Dorian tarza się w rozpuście, rani ludzi, którzy go kochają, dopuszcza się nawet morderstwa, a mimo to pozostaje bezkarny. Zdawać by się mogło, że rozpustny tryb życia, które wiedzie Dorian (a, wierzcie mi, używał sobie zdrowo), pozostaje bez wpływu na jego wygląd. Jednak, podczas gdy młodzieniec zachowuje powierzchowną niewinność, dziwne zmiany zachodzą na jego portrecie. Patrząc na jego jasną, chłopięcą twarz, nikt nie domyśliłby się, ile zła dokonał; wszystkiego bowiem konsekwencje ponosił portret. Gdy Dorian nań patrzył, doznawał (z naszego punktu widzenia) bardzo niewłaściwych uczuć, które zwykło nazywać się wyrzutami sumienia. To portret był sumieniem Doriana. -Chwileczkę, czegoś tu nie rozumiem ... Zostało przecież powiedziane, że Ten, Którego Imienia Się Tutaj Nie Wymawia, zostawił każdemu człowiekowi po sobie pamiątkę w postaci tegoż sumienia. Czy Dorian go nie miał? -Widzę, bracie, 'ŻL'. nie zrozumiałeś przykładu. Nie należało go sobie tłumaczyć dosłow nie. Może popełniłem błąd, opowiadając akurat o Dorianie Grayu, przecież nie każdy diabeł musi się znać na literaturze. Chodziło mi jednak o to, by pokazać wam, że sumienia zagłuszyć się nie da. Choćby się je uciszało wszelkimi możliwymi sposobami, choćby wyrzuciło się je poza obręb własnego ciała Gak to uczynił Dorian), ono i tak będzie się odzywać. Jego głos nie pozwoli człowie­ kowi w spokoju i szczęśliwie czynić zła. Nawetjeśli ktoś zdecyduje się na krok ostateczny i będzie chciał zabić swoje sumienie, nic nie zyska. A może skończyć tak, jak Dorian Gray, który, nie chcąc patrzeć na ohydę portretu (obrazującego wszak jego duszy zepsucie), przecina płótno nożem i... sam także ginie. Służba znajduje jego ciało; nie jest to ciało młodzieńca, ale wstrętnego starca. Okazało się, że całkowite odseparowanie się od swoich ohydnych postępków jest niemożliwe. Zabić własne sumienie, to tyle co zabić siebie. Muszę przyznać, że Ten, Którego Imienia Się Tutaj Nie Wymienia, urządził to po mistrzowsku. Gdyby nie to, że jest on naszym odwiecznym wrogiem, darzyłbym go podziwem i szacunkiem za ten pomysł z wszczepieniem każdemu człowiekowi sumienia... -No, bracie, nie gadaj głupot. Dla nas, diabłów, jest to wielkie wyzwanie. Zastanówmy się wspólnie, bracia, jak zniwelować wpływ sumienia na ludzkie czyny. I pamiętajmy, że ten dziwny głos przemawia w każdym z ludzi, nie zagłuszy go nawet niewiara ani obojętność religiJna ... Magdalena Szymańska że

dostaniecie ten numer "MAGLA" już po prezentacji -jeżeli tak, to zapraszam do Internetu). Dzięki temu programowi chcielibyśmy pomóc Wam w wejściu w dorosłe życie i rozpoczęcie kariery zawodowej. Ideą programu jest wymiana doświadczeń, wspieranie kreatywności i rozwijanie praktycznych umiejętności studentów. Równie ważne jest zresztą budowanie więzi pomiędzy młodym pokoleniem a ludźmi biznesu, grupami biorącymi przecież najbardziej aktywny udział w życiu społec­ znym. Z drugiej strony, "Centrum Kariery" ułatwia firmom ·zwłaszcza tym średnim imałym-dostęp do rynku pracy ludzi młodych (to o Was, Kochani), rozpoczynających karierę zawodową. Jego celem jest także podniesienie jakości kształcenia przyszłej kadry menedżer­ skiej. Pośrednio wpływa to również na rozwój gospodarczy w kraju i na wspieranie reform zachodzących w Polsce. "Centrum Kariery" to szansa dla każdego z Was. Ale to również możli­ wość poszerzenia horyzontów i zdobycia wielu cennych doświadczeń, które niewątpliwie przydadzą się Wam w przyszłości. Jest to jednak przede wszystkim okazja do zastanowienia się nad tym, jak chcecie, aby wyglądało Wasze życie zawodowe w przyszłości . Zapewne każdy z Was ma jakieś plany czy marzenia. Aby je urzeczywistnić należy zacząć już dziś. "Centrum Kariery" to szansa dla Was - nie przegapcie jej! Małgorzata Bobrowska & Magdalena Proga, AI~SEC SGH


Baliliroku

Nieplanowany sukces Impreza reklamowana pod szumną nazwą "Bal III roku" przypominała po części wyprawę promu kosmicznego Challenger (przynajmniej w temacie startu). Pierwsze dwie godziny zapowiadały klęskę globalną i gwarantowany lincz na organizatorach. Aula Spadochronowa świeciła pustkami i zupełnie nic się nie działo, chociaż impreza miała się rozpocząć o 19:00. Jedynie nastrojowa muzyczka wypełniająca budynek, koszmarne jedzenie na piętrach i kolorowe, zmięte paskudztwa wypocone przez studentów ASP, a zwane niesłusznie ,;wystrojem", przypominały, że TU coś ma się kiedyś wydarzyć . I wreszcie się wydarzyło. Po krótce: okazuje się, że studenci SGH nie są tacy nadęci i przy zespole Disco-Polo też potrafią się bawić, zresztą trzeba przyznać, że kapela grała naprawdę rewelacyjnie. Podobał się także PeepShow w wykonaniu artystek z zespołu "Sabat". Do gustu nie przypadło niestety ,jedzenie", którego po prostu nie dało się strawić i o którym legendy krążą do dziś po Uczelni (pamiętacie białą pSiALA~KĘ?). Mimo kilku "niedociągnięć" można powiedzieć, że impreza się udała, bo tak naprawdę

Wielka Majówka

Karuzela, Karuzela...

O.N.A. w Sabinkach!!! z

nieukrywaną radością chcielibyśmy

uratowali ją studenci, którzy bawili się świet­ nie i raczej ze stoickim spokojem przyjmowali wszelkie potknięcia organizacyjne. Nie da się zaprzeczyć, że poziom imprezy jest raczej kontrowersyjny, o czym świadczy burzliwa dyskusja, jaka rozgorzała na NoticeBoardzie (podobno ochroniarze zachowywali się poniżej krytyki, ale czy ochroniarze kiedykolwiek zachowują się inaczej?). Mimo wszystkich minusów, jakie można przypiąć poszczególnym punktom programu, Bal ten był wyjątkowy i ciężko jest go z czymkolwiek porównywać - podobnej imprezy do tej pory na naszej Uczelni jeszcze nie było. Może więc za rok przyszli organizatorzy wezmą sobie do serca wszelkie uwagi i ucząc się na błędach swych poprzedników zorganizują bal, który nas naprawdę zaskoczy. Faktem jest, że wszystkie punkty programu obiecane na plakatach, pojawiły się w trakcie imprezy: był więc zabawny mim, ruletka i inne gry hazardowe, był barek z tanim alkoholem, były konkursy (w konkursie piękności rozstrzygał oczywiście kustosz płci pięknej prof. A. Noga) i była wreszcie dyskoteka w Hadesie, na której nie trzeba było się ściskać w tłumie gniotów i wreszcie to, co wszyscy uznali za pozytwne - pierwszy raz naprawdę nie było tłoku. To wszystko zaliczam organizatorom na plus. (j.p.)

Was

zaprosić

na rewelacyjnie zapowiadającą się imprezkę plenerową, jaka odbędzie się na dziedzińcu Domu Studenta "Sabinki" już 17 maja. Zaczniemy około południa turniejami koszykówki i siatkówki, będą konkursy i zabawy w których będzie można wygrać fajowe nagrody. W międzyczasie odbędzie się finałowe spotkanie drugiej edycji naszej Ligi Akademikowej. Przez cały czas będziecie mogli się posilić (kiełbaski z grilla - darmo) i pokrzepić (piwko z beczki -taniuchno, bo 2 zł za kufelek). I tak dotrzemy do godziny 18.00 kiedy to rozpocznie się koncert finałowy, na którym zagrają zespoły Pivo - ok. 19:00 i O.N.A. - ok. 20:30, a przed nimi na rozgrzewkę będzie jeszcze supporcik. A co najważniejsze - wstęp na tą imprezę nie będzie Was NIC kosztował. Jednak ze względów bezpieczeństwa będziecie musieli się zaopatrzyć w darmowe karty wstępu, które będzie można nabyć prawdopodobnie już od początku maja w Samorządzie lub w "Sabinkach" w pokoju 302. Przygotowujemy dla Was 800 kart wstępu, a więc nie da się ukryć, że ilość miejsc jest ograniczona. Do zobaczyska!!! Jasiek& OLO

Nieliczni studenci SGH zamieszkujący na terenie osiedla studenckiego Przyjaźń zapewne znają ofertę klubu " Karuzela". Jednak większości nazwa ta nic nie mówi, choć oferta klubu warta jest rozpropagowania. Oprócz dyskotek (wstęp 2-3 zł), na których grają i śpiewają studenci Akademii Muzycznej zamieszkujący słynny domek muzyków, co pewien czas odbywają się tu występy zespołów grających shanty (np. Cztery Refy, Ryczące 20-tki), satyryków, kursy tańca oraz... atrakcyjne pokazy filmowe przygotowywane we współpracy z DKF-em (Dyskusyjny Klub Filmowy). Otóż w każdy wtorek o godz. 20.00 prezentowane są filmy, które zeszły już z ekranów kin, lecz cieszyły się uznaniem publiczności. Dodatkową zachętąjest cena biletu - tylko 4 zł (do nabycia w klubie przed rozpoczęciem seansu). Wstęp dla posiadaczy legitymacji DKF-u za darmo. UWAGA! Praktyczna informacja: panowie bez legitymacji studenckich nie są wpuszczani do klubu! A oto kalendarz projekcji, jakie odbędą się w najbliższym czasie: Gorączka (29.04), Braveheart (6.05), Fenomen (13.05), W imię ojca (uwaga! zmianadnianapiątek23.05), Underground (23.05, godzina 22:00), Rozważna i romantyczna (27.05). Edyta

Ożarowska.

Noga Jej podniesiona Ballada o "tylko jednym kroku..•?" Jedzą, piją,

lulki palą, Tańce, nauka, swawola; Ledwie Ryni nie rozwalą Ho Ho Hi Hi Hejże hola. Nagle wchodzi dziewica: słowiańska, rumianolica. Wie - będą ją punktować i wszystkim się dziwować, wszak mają zdecydować, czy szykować wesele. Lecz przeszkód przed nią wiele. Wstydliwie spuszcza wzrok: " ... wszak miał być tylko krok ... ?" Noga Jej uniesiona, w ręku Księcia korona. Czy uda Jej się skok? To tylko jeden krok... Woła o pomoc do nieba! Nie ma odwrotu - iść trzeba! W śród gwiazd na nieboskłonie być jedną z szesnastu żon... On czeka po drugiej stronie "Nikt inny- tylko On!" Rycerze przyjechali, pomóc mu obiecali. By potem nie żałował i dobrze się zachował. Podzieleni w kupeczki, pod pachą zielone teczki z dala ich wyróżniają. Miejscowi ich tu witają, a oni rozważają... ... w Ryni od 23 do 25 kwietniab.r. w Ośrodku "Wodnik". Przybywają z całej Polski na pospolite ruszenie poświęcone integracji Polski z Unią Europejską poprzez symulację obrad organów UE. W sumie 45 osób. Dworską świtę stanowią członkowie SKN Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych. Miejscowy lud reprezentują studenci SGH i UW. Wielmożnymi szlachc~cami, którzy nie skąpili talarów ze swej kiesy, okazują się być : Ambasada Holandii, Fundacja Konrada Adenauera, firma ColgatePalmolive, MEN· oraz Szkoła Główna Handlowa. Merytorycznej opieki udzielili pracownicy naukowi Kolegium Gospodarki Światowej SGH. Dziękujemy!!!

P.S. SKN MSG działa przy Kolegium Gospodarki Światowej. Opiekunem naukowym Koła jest prof. dr hab. Adam Budnikowski. Spotkać nas można w każdy piątek o 15:20 w sali 316 A (III piętro, budynek A). Zapraszamy!


magiel@sgh.waw.pl

Zmiany dotyczące naszego czasem-pisma nie ominęły Działu Turystyki i Internetu: będziemy się reformować i stopniowo przemieszczać na coraz wyższe krzywe użyteczności Naszych Czytelników. Wpadłem na pomysł umieszczania co jakiś czas - poza większymi artykułami na jakiś temat - krótkich i rzeczowych, acz nie powiązanych ze sobą zupełnie, informacji, które być może kogoś zainspirują, zaciekawią, albo po prostu spowodują, że spakuje plecak i wyruszy w trasę. Na początku będzie bardzo skromnie, ale już wkrótce się rozkręcimy, a mam taką cichą nadzieję, że chętnie podzielicie się z nami swoimi doświadczeniami i ciekawymi informacjami lub też zechcecie uprzedzić o interesujących wydarzeniach. Kontaktujcie się najlepiej via Internet lub osobiście -już wkrótce MAGIEL będzie dysponował własną siedzibą.

*Tymczasem chciałbym przypomnieć wszystkim, że zbliża się długi weekend majowy, który jest wspaniałą okazją do wyruszenia w dalszą podróż, np. autostopem. Gdyby komuś brakowało inwencji, chętnie podpowiemy- jest wiele miejsc możliwych do zobaczenia! *Warto także już teraz pomyśleć o wybraniu się do Gdańska na obchody l 000-lecia miasta. Szczegółowy harmonogram wszystkich imprez kulturalnych i artystycznych można znaleźć pod adresem: http://www.gdansk.gda.pl. Dodatkowo, na wszelkie pytania odpowie praktyczny przewodnik wydawnictwa Pascal - "Trójmiasto", zawierający wyczerpujące informacje o m.in. tanich noclegach, które trzeba zarezerwować z pewnością z dużym wyprzedzeniem. *Z innej beczki: wszystkim wybierającym się w najbliższym czasie do Ameryki Płd. proponuję rozważyć relatywnie tani sposób tam się dostania. Otóż - choć informacji osobiście nie sprawdziłem - można zaryzykować podróż stopem do Francji, gdzie kupujemy bilet lotniczy do Gujany Francuskiej. Cena jest niższa, bowiem lot traktowany jest jako wewnątrzkrajowy. *Jednym z najpiękniejszych schronisk, jakie znam, jest intrygująca z nazwy Chatka Cyborga w Bielicach, w Górach Bialskich (Ziemia Kłodzka). Samo miejsce jest czymś wręcz idealnym dla osób chcących odpocząć od wielkomiej skiego szumu i smrodu, pragnących choć parę dni spędzić w niepowtarzalnej okolicy, w samotności, ale niekoniecznie. Najlepszy wariant dojazdu: nocny pociąg 21 ;40 z Centralnego do ,Kłodzka, następnie autobusem lub pociągiem docieramy do Stronia Sł. Stamtąd można podjechać dalej do samych Bielic (15 km), · ale jeszcze lepiej jest mocniej zawiązać buty i malowniczym żółtym szlakiem, przez Przełęcz Dział i Czernicę, dojść spacerkiem do , , Bielic. Stamtąd rozbiegają się szlaki w cztery strony Swiata: na Snieżnik, przez Orlowiec do Złotego Stoku (od tego roku można będzie tam zwiedzać starą kopalnię złota - atrakcję stanowić ma kopalniany rejs), przez Gieraltów do Lądka Zdrój. Noclegi w cenie od 8,5 do 10 zł (pokoje 2, 4, 6, 8 - osobowe), możliwość pożyczenia śpiworów lub pościeli, a także pełnego wyżywienia. Standard schroniska bardzo wysoki, do dyspozycji kuchnia z wyposażeniem, kominek, oczywista ciepła woda. Kontakt: p. Jola Lignarska, teł. 074/ 141422. Polecam. *Na zakończenie ch_ciałbym polecić wszystkim internetową listę dyskusyjną TRAMP. Możemy w ten sposób otrzymywać dziennie po kilkadziesiąt listów o tematyce turystycznej, pisanych przez różnych większych lub mniej szych zapaleńców. Aby się zapisać, należy wysłać na adres: listserv@plearn.edu.pl maiła o treści: sub tramp imię nazwisko i poczekać, czasem lO minut, czasem 2 dni. Tomasz Kluk

Turystyka a Internet Jak się okazuje, zawarcie Turystyki i Internetu w jednym dziale nie do końca jest przypadkowe. W natłoku istniejących w sieci informacji można znaleźć czasem to, co nas naprawdę interesuje. Wszystkim mniej lub bardziej doświadczonym podróżnikom znane są z pewnością wydane po polsku przez Pascala przewodniki z serii Lonely Planet. Niewielu już jednak wie, że istnieje też internetowa strona wydawnictwa {http://www.lonelyplanet.com), która może okazać się pomocna w zaplanowaniu kolejnej zwariowanej podróży. Nie radzę wybierać opcji "Text Express", bo mimo zaoszczędzenia czasu stracicie okazję do zobaczenia bardzo ciekawej oprawy graficznozdjęciowej. W opcji "Destinations" odnajdujemy interesujący nas region, a następnie garść informacji o nim oraz polecane lektury na jego temat. Dział "Facts for travellers" dotyczy kwestii technicznych każdej wyprawy: wiz, noclegów, posiłków, transportu, etc. W "Offthe , beat" są namiary na miejsca położone poza utartymi szlakami. Swieże informacje o poszczególnych krajach zawiera rubryka "Travellers' Reports". Ciekawostki są też dostępne w sekcji "Off the record". Ze strony tytułowej uzyskać można też dostęp do podzielonej regionalnie tablicy ogłoszeń "Thom Tree", gdzie zostawiamy prośbę o konkretne wskazówki i informacje. Życzę sprawdzenia zdobytych informacji w praktyce. Tomasz Kluk W artykule wykorzystałem informacje z "Gazety Komputerowej".

KINO OVERGROUND PRZEGLĄD FILMÓW ANDRIEJA TARKOWSKlEGO

22-24 KWIETNIA Mistrz kina, Krzysztof Kieślowski, nazywa go w swojej autobiografii geniuszem. Cóż dodać? To poeta kina, wielki iluzjonista stąpający nad przepaściami niedostępnymi dla ludzkiego umysłu. Jego filmy to historie fantasmagoryczne, rozlewające się po naszej jaźni i spływające prosto w podświadomość. Ulubiony temat to poszukiwanie prawdy o sobie (czyli także o Tobie). Jak sam pisze w swej autobiografii p. t. "Czas utrwalony", filmy powinny być oglądane w sposób żywy, pięknie i prosto. Tarkowski zmarł jedenaście lat temu w wieku 54 lat, pozostawiając po sobie zaledwie siedem filmów. Każdy inny, a zarazem nierozerwalnie związany z osobowością artysty. Nasze kino ma zaszczyt przedstawić trzy spośród nich, tzn.: "Dziecko wojny", "Zwierciadło" i "Ofiarowanie". "Dziecko wojny" to film z 1962 roku opowiadający historię małego zwiadowcy Iwana, którego los ukazuje z niebywałą ostrością sprzeczność wojny i ludzkiej natury. Jest to pierwszy film Tarkowskiego i od razu pierwsza nagroda na festiwalu w Wenecji. "Zwierciadło" z roku 197 6 ciekawie może określić poniższy fragment z listu inżyniera instalatora z Kalinina: ,,Pół godziny temu obejrzałem film 'Zwierciadło'. Mocna rzecz!!! Towarzyszu reżyserze, czy Pan to oglądał? Wydaje mi się, że nie można uznać tego filmu za normalny... Życzę Panu wiele sukcesów twórczych, ale takie filmy nie są nam potrzebne." "Ofiarowanie" to obraz ... a zresztą co się będę męczył. Niech starczy, że powiem: cztery nagrody na festiwalu w CANNES w 1987!!! Serdecznie zapraszamy. DLA INŻYNIERÓW INSTALATORÓW WSTĘP WOLNY!!! Karol Wasiłka


magiel@sgh.waw.pl

Pozostaje przypomnieć, że wystawa mieści się w Zamku Ujazdowskim i zaprasza od wtorku po niedzielę od 11 po 17, a w piątek nawet do 21. W czwartki za bilety się nie buli, więc tłok jest spory. Michał

Evviva l' arte!? Typowy egzemplarz w pełni rozwiniętego studenta (wł. studio 'nauka; studium') zabieganego między kolejnymi kolokwiami (łac . colloquium 'rozmowa' - to taka ciekawostka zawodowa) a pracą czy imprezą u Zdzicha ma tyle czasu na sztukę, co kogut na zniesienie jajka. Z rzadka uda ~u się wyrwać do kina, raz na parę lat wpadnie do teatru, opery nie odwiedza wcale, bo aż tak głupi to nie jest. Ponieważ SGH zostało nazwane wprost wylęgamią elit, warto więc, by student tej Uczelni dowiedział się czegoś o pięknie. Sugeruję więc wypad do Zamku Ujazdowskiego. Tak w ramach ekonomii czy negocjacji. Jakby co: taki pałacyk obok Łazie~ek to właśnie to. Trwają tam aktualnie trzy wystawy, z których każda jest ciekawsza od pozostałych. Najdłużej,

bo do 31 sierpnia, można obejrzeć kolejną odsłonę zbioru dzieł sztuki powstającego na Zamku. Dzieła te nie są w żaden sposób połączone, ot, wwalono do kilku sal kilka znanych (komu, jak komu) nazwisk np. Abakanowicz, Opałko, Smoczyński i wpuszczono tłum żądny doznań estetycznych. Trochę to tradycyjnie, po polskawemu, mało przemyślane, jako że każdy z twórców jest jakąś indywidualnością i nie da się do niego podejść z biegu, bez zaznajomienia się z jego innymi pracami. Powoduje to, że tłumek biega zaaferowany od sali do sali, wślipia ślipia w kolejne bohomazy czy konstrukcje i co chwila wybucha śmiechem. Starsi natomiast zgrywają bardziej wyrobionych i spędzają godziny kontemplując np. pustą ścianę. Samo wejście na wystawęjest interesujące , wita nas bowiem lustro przypominające, że i my jesteśmy piękni Uakież to budujące). Wśród eksponatów zwraca uwagę kompozycja przestrzenna Opałki- zdjęcia coraz starszej twarzy i ponury głos cuś liczący. Ciekawostką są też donosy na sąsiadkę i jej konkubenta, drewniany żółty rower i pasaż ewakuacyjny. Dla wychowanych na Matejce i Kossakach rewelka, bo to sztuka nowoczesna. Kolejna wystawa, trwająca do 25 maja br., prezentuje prace panów Nowosielskiego, Tarasewicza i Smoczyńskiego. Są to prace z cyklu ,ja też bym tak potrafił". Owszem, każdy z nas malował z zapałem takie dziełka już w epoce piaskownicy. Są tu olbrzymie płótna pomalowane na przemian w żółte i zielone pasy, akty kobiece na kartkach z zeszytu (mój kolega w podstawówce rysował podobne), obrazy złożone z kolorowych figur geometrycznych. Sztuką samą w sobie są tu także ceny- ogromny obraz przy wejściu sprzedano podobno za 200 tysięcy złotych. Inna sprawa, że pewnie chodziło o lokatę kapitału na objętym hossą rynku, a nie o walory estetyczne. Myślę, że takie dzieła każdy powinien oceniać sam. Ostatnia, najciekawsza chyba ekspozycja zwie się LAB 6 i jest ona Międzynarodową Wystawą Sztuki (Multi)Medialnej. Panują tu komputery, projektory i gra świateł. I jest to naprawdę bombastyczne. Jest pokój - studnia, do którego z sufitu kapie woda i widać człowieka odprawiającego uroki, są ciemne pokoje z ekranami, gdzie pracownicy Wystawy oświetlają nam drogę latarkami, są komputery, których myszki kusząco czekają na nasz ruch. Jest wreszcie góra ubrań przypominająca nam czasy, gdy Rosjanie i Turcy stanowili główne źródło zaopatrzenia w ubranka i żeby coś znaleźć, trzeba było przekopać kilka ton koszulek i skarpetek. Jedynym mankamentemjest fakt, iż wystawa kończy się 27 kwietnia i ci, co mająkiepskie buty, nie zdążą na nią dobiec ...

Zacharzewski

P.S. Ciekawym jest, czy Szanowna Czytelnia MAGLA jest zainteresowana wystawami i na takowe uczęszcza. Jeślijesteście za lub nawet przeciw opisywaniu wspomnianych w naszej gazecie, napiszcie do mnie: mzacha@sgh.waw.pl. Być może dzięki Wam ten pomysł padnie i zajmiemy się bardziej nieulotnymi sprawami.

Wspomnienie o... Allenie Ginsbergu W sobotę 5 kwietnia zmarł Allen Ginsberg. Miał 70 lat. W natłoku atakujących codziennie nasze zmysły informacji wiadomość o tymjest li tylko jednym z wielu meldunków o stanie świata, wypowiadanych bezdusznym, jednostajnym głosem przez spikera. Życie toczy się dalej -powiedziałby ktoś, ale ja jednak chciałbym na chwilę się zatrzymać, przez pięć minut zastanowić się, co chciał nam on przekazać. Jedno jest pewne: jego poezja ma w sobie niesamowitą moc, ten szaleńczy wykop, który powoduje, że nie możemy przejść obok niej obojętnie. W 1955 roku Ginsberg zaprosił swoich przyjaciół, w tym Jacka Kerouaca i legendamego Neala Cassady'ego na odczyt poetycki do sali Six Gallery w San Francisco i gdy przyszła na niego pora, po prostu wstał i zaczął czytać: Widziałem

najlepsze umysły mojego pokolenia zniszczone szaleństwem, głodne histeryczne nagie, włóczące się po murzyńskich ulicach o brzasku poszukując wściekłego kopa, anielogłowi hipsterzy płonący żądząpradawnego niebiańskiego kontaktu z gwiezdną prądnicą w maszynerii nocy, którzy w biedzie w łachmanach z zapadniętymi oczami i na haju palili siedząc w nadprzyrodzonej ciemności mieszkań z zimną wodąpłynących ponad wierzchołkami miast kontemplując jazz.

Bardzo lubię ten wiersz. I muszę przyznać, że nie znam drugiego takiego poety. Wyjątkową był postacią, wyjątkowa jest też jego biografia. Zaangażowany w ruchy hippisowskie, znany ze współpracy z Bobem Dylanem, w swoim życiu tępił hipokryzję, konformizm i materializm społeczeństwa amerykańskiego lat pięćdziesiątych. Ale bardzo często dochodzę do przykrego w gruncie rzeczy wniosku, że to właśnie ja bardziej jeszcze należę do pokolenia zniszczonego szaleńst­ wem: żądnego sukcesu, bogactwa, atrakcyjnej pracy, wygodnego życia - kosztem wszystkiego i wszystkich. Dzieła wielkich twórców znajdują zawsze ponadczasowe odniesienie.

TomaszKluk

Z MAGLEM ... NA IMPREZĘ! Darmowe zaproszenia do klubów studenckich: KLUB HADES- trzy podwójne, miesięczne wejściówki; KLUB PARK - trzy podwójne, miesięczne wejściówki; COLOSSEUM MUSIC HALL pięćdziesiąt podwójnych, jednorazowych wejściówek; Wszystkie te zaproszenia ma dla Was Redakcja MAGLA. Rozdysponujemy je na zasadzie: "kto pierwszy, ten lepszy". Wysyłajcie zgłoszenia siecią na adres: magiel@sgh.waw.pl


Wędrówki

siostry Wendy

Wielokrotnie słyszę narzekanie moich kolegów-studentów na brak tzw. "wiedzy ogólnej", którą w SGH utożsamia się - nie wiedzieć czemu - ze swoistym połączeniem wiadomości z literatury, sztuk plastycznych i- w przypadkach osobliwych wielce- historii. To tak jakby ze sporego tortu odkroić kawałek, wydłubać zeń rodzynki i nazwać je tortem. Z modnych (m.in. są lubianym prezentem komunijnym) i drukowanych ostatnio w nieprzyzwoitej ilości kompilacji i encyklopedyjek, tylko niektóre nadają się do sensownego uzupełnienia owej nieszczęsnej "wiedzy ogólnej". Chciałbym przedstawić tu jedną z najlepszych pozycji tego typu, wznowioną ostatnio, populamą i wielce przyjemną "Historię malarstwa" siostry Wendy Beckett. Trudno pisać krótko o osobowości tak bogatej i oryginalnej, jakąjest autorka- angielska zakonnica, historyk sztuki i m isjonarka. Uśmiecha się do nas szeroko z obwoluty, a to przecież jeden z najwybitniejszych popularyzatorów sztuki i na dodatek- gwiazda telewizji BBC. Pierwszy kontakt z "Historią'' jest przyjemny i wielce obiecujący: to chyba najlepszy produkt drukarstwa, jaki kiedykolwiek trzymałem w rękach. Reprodukcje cieszą oczy barwami intensywniejszymi niż rzeczywiste- te, które latami blakną lub ciemnieją w galeriach, udrę­ czone przez przeciągi i zwiedzających. Zresztą, choć taka efektowna i ważna, szata ta niczym byłaby bez komentarza. Przyznaję, że do ,,Historii" przystąpiłem z wielką rezerwą, to już po pierwszych stronach lektury wątpliwości me zniknęły. Otóż komentarz siostry Wendy to

magiel@sgh.waw.pl

wyjątkowo udany z-Wiązek przejrzystości, prostoty i wielkiej, fachowej wiedzy. Nie ma tu mowy o suchym, zapchanym faktami i nudnawą terminologią wykładzie, to raczej wycieczka do muzeum, do której wraz z kanapkami dołożono niezobowiązującą i fmezyjną dyskusję. Siostra Wendy Beckett chętnie objaśnia szczegóły i grę symboli, czasamijednak robi to zbyt dokładnie, tak, że przypomina to lekcję anatomii. Dla osoby obojętnej dotąd na subtelne uroki malarstwa "Historia" ta wystarczy z tzw. okładem. W zbudzi zainteresowanie i apetyt na więcej , a o to tu przede wszystkim chodzi. Sumując, siostra Wendy napisała kawałek fajnej i inteligentnej książki, do której nie ma się o co zbytnio czepiać. Mimo to, pewne mankamenta występują. Choć w podtytule mamy "Wędrówki po historii sztuki Zachodu", to czytelnik momentami uczestniczy w gonitwie z częstymi skrótami. Trudno jednak zmieścić tak wiele w tak małej książce. Kto chce więcej , niech sięgnie po pozycj e bardziej szczegółowe . Nad nimi ma jednak Wendy Beckett tę przewagę, że jest interesująca i zrozumiała. To nie podręcznik, ale raczej super nowoczesny przewodnik, czyta się go przyjemnie i szybko. Autorka hołduje arcymądrej zasadzie - im prościej, tym lepiej - i chwała jej za to. Koniec końców, pośród zalewu za drogiej chały, która dławi księgar­ nie i blaknie latami na zakurzonych witrynach, "Historia" to książka naprawdę interesująca i wartościowa. Potrafi i nauczyć, i inteligentnie rozerwać. A poza tym -jak się już człowiek za wiele mętnych i bełkot­ liwych skryptów naczyta, gdzie ani obrazków, ani stylu, ani sensu, to nieźle z siostrą Wendy sobie odreaguje. Gorąco, mimo absurdalnej ceny, polecam. Marcin Awdziej To był dobry okres w moim życiu. Poznałem wielu ludzi, którzy w tej chwili są- można powiedzieć - na stanowiskach, piastują różnego rodzaju funkcje. Przyjemne jest patrzeć, jak to pokolenie trzydziestolatków robi karierę, dobrze im się powodzi, zarabiają niezłe pieniądze, mają wpływ na naszągospodarkę i politykę. Jesteś praktykiem. Co prócz wykształcenia potrzebne jest w pracy menedżera?

Nie jestem pancerny Rozmowa z Tamohą ruchu Hare Kryszna

Kryszną,

prezydentem warszawskiej

świątyni

Co to znaczy "prezydent świątyni" i jakie ma obowiązki? Prezydent jest to, krótko mówiąc, człowiek od czarnej roboty. Muszę zajmować . się całą sferą materialną: administracją, zarządzaniem, organizacją życia

osób tu mieszkających, planowaniem, rachunkami zysków i strat, sprawami prawnymi. W związku z tym, ostatnio zacząłem studiować zaocznie prawo. Niedługo mam egzaminy, więc siedzę i robię ściągi. Trochę śmieszne, trzydziestotrzyletni facet, który ukradkiem ściąga na egzaminach. Jaki jest status prawny ruchu Hare Kryszna? Mamy osobowość prawną. Jesteśmy zarejestrowani jako związek wyznaniowy. W 1989 roku powstała ustawa o gwarancji wolności sumienia i wyznania. Wtedy to się zarejestrowaliśmy. W cześniej działaliśmy półoficjalnie, na przykład przy klubach studenckich. Jak wspominasz studia? Co ci dały? Ja kończyłem ekonomię na UMK w Toruniu. I mogę powiedzieć tyle, że ta teoria, której się uczymy, tworzy pewne zręby czy podstawy, ale wiele rzeczy kompletnie się nie przydaje w życiu, nie mają żadnego zastosowania. Ze statystyką i ekonometrią od tanitych czasów nie miałem nic z tym do czynienia. A co się podobało? Ekonomia jako sama ekonomia bardzo mi się podobała. Lubiłem ekonomię polityczną, ekonomię- wtedy to się nazywało -kapitalizmu; socjalizmu mniej mi się podobała. Można było to sobie porównać z tym, co mieliśmy za oknami, zobaczyć jak się ma teoria do praktyki. Jak oceniasz czas studiów pod względem towarzyskim?

Dobra orientacja w tym, co się robi. Szybkie kojarzenie różnych rzeczy. Szybkość podejmowania decyzji, czasami ryzykownych. Są takie sytuacje, kiedy trzeba podjąć decyzję natychmiast, licząc się nawet z tym, że skutki mogą być nieodwracalne. Z drugiej strony, im dłużej ktoś się czymś zajmuje, tym większe ma szanse, by stać się ekspertem w swojej dziedzinie. Trzeba tylko uważać, by nie popaść w rutynę.

To, co ja wykonuję tutaj jako menedżer, o tyle mnie satysfakcjonuje, że - pomimo pewnej rutyny - każdy dzień jest inny. Zawsze mi się to podobało. Nigdy nie lubiłem schematów w swoim życiu i to zarządzanie jest dla mnie ... szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Co sądzisz o błyskotliwej karierze ministra Kołodki? Prawdę mówiąc, trudno mi powiedzieć, na czym polegała ta jego błyskotliwa kariera. Patrząc na tych wszystkich ministrów finansów... o każdej z tych karier można powiedzieć, że była błyskotliwa. Niestety były to błyski spadających gwiazd. Myślę, że taka zwykła osoba, która się ugina pod presją opinii publicznej, nie może być ministrem finansów. Wiem-jako menedżer- że osoba na ważnym stanowisku musi czasem podejmować decyzje, które nie są popularne, nie są nawet akceptowane przez większość . I to wcale nie znaczy, że nie działa się dla tej większości . Panowie Balcerowicz czy Kołodko mieli na pewno ogromny zasób wiedzy i doświadczenia, ale byli... osamotnieni w swej walce. Tak czy owak, spoczywa na nich odpowiedzialność za to, co zrobili. Za dobre i za złe. Większość ludzi w społeczeństwie przejawia tendencje, żeby nic nie robić albo robić mało, a żyć dostatnio. Ale to nie działa. Mówi się często, żeby coś wykonać "szybko, tanio i solidnie". Niestety, spełni­ enie jakichkolwiek dwóch warunków odbywa się kosztem trzeciego. Jak zrobi się szybko i solidnie, to nie wyjdzie to tanio. ciąg

dalszy na stronie 11


Nie jestem...

.c. d.

Jak ci się podoba nasza współczesna scena polityczna? Z zadziwieniem obserwuję hasła wyborcze tzw. prawicy, ROP-u czy Akcji Wyborczej "Solidarność". Chociaż zostałem wychowany na człowieka samodzielnego i o szerokich horyzontach, to jednak ciężko mi to zrozumieć. To widocznie produkt uboczny demokracji. Mając do czynienia z wieloma politykami z racji pełnionych obowiązków, myślę, że jest wielu takich, którzy chcą coś zrobić, którzy są prawdziwymi ideowcami. Bo wiadomo, polityka zazwyczaj kojarzy się z pieniędzmi, władzą, korupcją. Jacek Kuroń, nawet minister Leszek Miller, którego ostatnio obserwuję z zaciekawieniem - myślę, że to są politycy, którzy wykazują sporą dozę zdrowego rozsądku. Podobają mi się również wypowiedzi obecnej koalicji: są wyważone, konkretne. Z drugiej strony, prawda jest okrutna: każdej ze stron, jakąkolwiek by nie była, chodzi o władzę i pieniądze. Jest tylko kwestia, na ile tą władzą i pieniędzmi podziel~ się z resztą społeczeństwa. A ... Aleksander Kwaśniewski . Myślę, że po Lechu Wałęsie to jest duży kontrast. Osoba, która zna angielski, nie stosuje języka politycznej retoryki, ma dobrą prezencję.

Czy myślisz, że twoje dzieci pójdą w twoje ślady?

To zależy. Póki co, nie widzę w swych dzieciach skłonności do biznesu czy zarządzania. Chociaż to się może zmienić. Ja w szkole podstawowej marzyłem pod wpływem czterech pancernych... i oczywiście psa, by zostać czołgistą. Losy jednak tak się potoczyły, że nigdy czołgiem nie jeździłem, nawet nie byłem w wojsku. Może chciałbyś zakończyć rozmowę jakimś

dowcipem czy aneg-

dotą•..

Właśnie

teraz nic mi nie przychodzi do głowy.

Może ty znasz jakieś ...

(śmiech)

Ok, to powiedz na koniec coś od siebie. Ostatnimi czasy społeczeństwo jest bombardowane informacjami, jak to różne kościoły czy związki wyznaniowe prowadzą swoje interesy czy pomnażają swój majątek. To był taki temat tabu. To, że ludzie poświęcają się życiu duchowemu, wcale nie znaczy, że żyją samym powietrzem i ideami. Muszą coś jeść, muszą gdzieś spać, muszą się w coś ubierać, dlatego nas też dotyka ekonomia. Państwo nie daje nam żadnych subwencji. Każdy związek jest zdany na siebie. I my też musimy się do tej sytuacji dostosować: sprzedajemy książki, prowadzimy restauracje, hurtownie itd. Dlaczego ma to być temat tabu? Dlaczego ma to świadczyć o małym zaawansowaniu duchowym? To wcale nie musi tak być . Jeden z naszych mistrzów duchowych mówił, że jeśli ktoś jest inteligentny, to można to zobaczyć po ilości pieniędzy, jakie ma. Jeśli komuś brakuje pieniędzy, to nie świadczy to dobrze o jego inteligencji.

Piotr Stefanisk

magiel@sgh.waw.pl

Witam! Wreszcie! Wreszcie jest to, na co czekaliście od dawna, czyli Dział Internetu w naszej gazecie. Od tego numeru ma on w zamierzeniu ukazywać się na stałe po to, by dać w końcu zadość prośbom i błaganiom(!) setek ... ba ... ! tysięcy użytkowników Internetu z SGH! Dział przygotowują dla Was członkowie Studenckiego Koła Naukowego Informatyki przy współudziale pracowników Centrum Informatycznego SGH. Co będzie można tu znaleźć? Hub! Ciężkie pytanie. W zeszłym roku udało nam się złożyć jednego pełnego "MAGLA" poświęconego wyłącznie informatyce. Nawet w nimjednak nie zmieściły się wszystkie przygotowane przez nas artykuły. Pisać bowiem jest naprawdę o czym ... Tyle, że my nie chcemy pisać dla siebie! Piszemy dla Ciebie ... o ... i dla tej dziewczyny, która tam stoi, czy tego chłopaka, który właśnie Cię minął. I to od Ciebie, i od nich oczekujemy pytań oraz propozycji. Zostawiaj je najlepiej na tzw. Notice Boardach (nie wiesz, co to jest? spokojnie ... dowiesz się w swoim czasie:-) w grupie ORGANIZACJE.SKNI. Postaramy się tu przede wszystkim przybliżyć Wam Internet, pokazać, że poczta elektroniczna to - i owszem - najpopularniej sza usługa, ale nie jedyna i że korzystając z sieci można naprawdę nieźle się bawić, przy okazji ucząc się wielu pożytecznych rzeczy. Internet to temat rzeka... ech... morze! Będziemy więc pisać o nim (a może o niej?) z różnego punktu widzenia. Będzie trochę opisów technicznych typu "co zrobić, żeby...", przy czym nie zabraknie również wielu komentarzy, oceniających to globalne zjawisko z punktu widzenia jego wpływu na rozwój ludzkości i tego, jak Internet. .. zmienił życie już milionów ludzi na planecie Ziemia...

Dariusz Jaworski

"IRC - siódmy stopień abstrakcji ?" - część I "Witajcie w naszej bajce ... "- śpiewały niegdyś dzieci w popularnej do dziś "Akademii Pana Kleksa". Tak też możnaby przywitać każdego, kto zamierza lub też dopiero co rozpoczął zabawę z pochodzącym z Finlandii programem Internet Relay Chat, czyli populamym IRC-em (uwaga AIESECowcy i inne zjawiska snobistyczne rodem z "nowych czasów": skrót IRC czyta się, takjak pisze, więc darujcie sobie już dziś wszelkie "irki" i temu podobne!). A co to takiego ten IRC? - zapyta ktoś. Jak wskazuje angielskie rozwinięcie skrótu, jest to program umożliwiający interaktywne* porozumiewanie się (chat- ang. pogawędka) z innymi szczęśliwcami, mającymi dostęp do sieci Internet. Co to oznacza w praktyce i czym to się je? Zacznijmy od początku. Chcąc w ogóle myśleć o praktycznym korzystaniu z jakiejkolwiek z usług oferowanych przez sieć Internet, należy najpierw założyć sobie tzw. konto, które daje możliwość pracy z komputerami połączonymi w sieć lokalną i posiadającymi "wyjście na świat". W SGH każdy student i pracownik ma prawo do bezpłat­ nego otrzymania takiego konta (a nawet dwóch, jak się w praktyce przekonacie) przynajmniej na tak długo, jak długo związany jest ze Szkołą. Dla porównania: na Zachodzie w większości uczelni konta zakładane są studentom automatycznie w momencie pierwszej rejestracji, czyli po prostu wpisu na listę studentów. U nas tak dobrze Geszcze?) nie jest, więc każdy, kto chce korzystać z Internetu, musi o wspomniane konto postarać się sam (czytaj: pofatygować się osobiście). Dziś jest to już mniej skomplikowane niż kiedyś. Wystarczy bowiem udać się do pokoju 13 w budynku głównym, gdzie codziennie (w dni robocze oczywiście!) w godzinach 8.00-16.00 dyżurująadmi­ nistratorzy szkolnej sieci komputerowej. Tam też należy zaopatrzyć się w odpowiedni formularz (zwany podaniem), wypełnić go, zdobyć odpowiedniąpieczątkę (student idzie po nią do Dziekanatu, pracownik do swojej Katedry) potwierdzająca nasz związek z SGH i drogę do korzystania z sieci ma się praktycznie otwartą. W rzeczywistości trzeba jeszcze uzbroić się w około tygodniową cierpliwość i po tym czasie można cieszyć się już prawie swobodnym (dlaczego "prawie" będzie niedługo) dostępem do Internetu. c. d. na str. 12


IRC ... c.d. A co potem?- zapyta ktoś zagubiony. Najlepiej znaleźć kogoś, kto z Internetu korzysta nie od dziś i GRZECZNIE poprosić o wprowadzenie w tajniki pracy z siecią (pamiętaj: taka osoba może być nagminnie proszona o pomoc nie tylko przez Ciebie!). Można także zapisać się na bezpłatne kursy organizowane raz do roku przez Studenckie Koło Naukowe Informatyki. Można poza tym skorzystać z . . , . . . , . oferty Studium Dyplomowego 1 zap1sac s1ę na zaJęcia posw1ęcone Internetowi znajdujące się w ofercie przedmiotów V poziomu**. Można ostatecznie uczyć się powoli samemu, przy czym zdecydowanie bardziej polecam w tym miejscu metodę praktyczną (siedzenie przed komputerem!) niż "suche" czytanie jakichkolwiek Internetprzewodników. Co dalej? Oto stoi więc przed Wami otworem świat tysiąca sieci komputerowych rozrzuconych po całym świecie, zwanych wspólnie Internetem. Jest to świat, który u progu XXI wieku powoli zawładnął naszą cywilizacją, prowadząc do tego, że nieumiejętność posługiwania się Internetem będzie powoli traktowana na równi z brakiem umiejętności pisania czy czytania. Tak! Nie pozostanie Wam wtedy nic innego, jak tylko wybór między poznaniem 'nowego', a byciem analfabetą w szerokim tego słowa znaczeniu.

Z filtrem czy bez... ? Korzystający z

poczty elektronicznej częściej niż raz na tydzień, a na pewno ci zapisani na jakieś listy dyskusyjne zastanawiali się, jak sobie ułatwić życie. Jak dobrze by było, gdyby poczta prywatna była w folderze głównym, a przesyłki z list dyskusyjnych - każda w swoim oddzielnym folderze. W systemie Unix mamy taką możliwość. Jest to do zrealizowania na wiele sposobów, jednak w artykule przedstawię tylko najprostszy (czyt.: najłatwiejszy do zrobienia) sposób. Zaczynamy od zalogowania się do systemu Unix, czyli na komputer akson. Nie powinno to stanowić większego kłopotu. Po zalogowaniu się tworzymy katalog o nazwie '.elm' (poleceniem 'mkdir .elm'- tak, tak, kropka na początku nazwy), a w nim (do katalogu tego wchodzimy poleceniem 'cd .elm') umieszczamy, korzystając z dowolnego edytora (na przykład 'vim', 'vi', 'emacs', 'joe' czy 'pico') plik reguł o nazwie 'filter-rules'. Od zawartości tego pliku zależy, w jaki sposób nasza przychodząca poczta będzie sortowana. Jako że najłatwiej się uczyć na przykładzie, oto próbka treści pliku 'filter-rules': if (from contains "pecet") then save "/homel/chopin/mail/pecet" if (from contains "linux") then save "lhomel/chopinlmailllinux" if(subject contains "głupoty") then forward nobody@sgh.waw.pl Ogólnie możemy to ująć tak: if (pole operator wartośc) then akcja Jest wiele wariantów tej opcji. Pole może przyjąć następujące wartości: 'from', 'subject', 'to' , 'sen der', 'lines' . Jako operatormożemy podać 'contains', '=', '<', '>' i inne, a wartością- dowolny tekst w cudzysłowach, bądź liczba. Akcją zaś może być: ' save', 'delete', 'forward' i inne. Dokładny opis znajduje się w filter(l) [tzn. że musimy napisać 'man -s l filter'] oraz w pliku: /usr/local/lib/elm/Filter.format Wszystkie listy, które nie pasują do reguł, zostaną umieszczone w domyślnym folderze. Po przygotowaniu odpowiedniego pliku reguł musimy jeszcze utworzyć w swoim katalogu domowym (wchodzimy do niego przez 'cd') plik o nazwie '.forward' (kropka na początku!) , w którym należy umieścić następujące zaklęcie: Imię

Nazwisko <1/usr/locallbin/filter>

Zwracam uwagę na znak po znaku większości- to jest tzw.pipe-i to koniecznie musi być ten znak. W razie problemów ze znalezieniem go na klawiaturze pytajcie kolegów obok - na pewno będą wiedzieli.

A co nam to da?- zapytacie. Oprócz najpopularniejszej zdecydowanie usługi, jaką oferuje Internet, czyli poczty elektronicznej (ang. e-mail), możecie skorzystać także z wielu innych propozycji, z których wiele ma charakter typowo rozrywkowy (choć zdarza się , że są wykorzystywane do spraw zupełnie poważnych). Jedną z takich właśnie usługjest tytułowy IRC, czyli Internet Relay Chat. Usługa ta umożliwia ludziom na całym świecie porozumiewanie się między sobą. Wszystko opiera się na pewnych zasadach, jest w sumie proste, więc nikomu na pewno nie sprawi problemu przyłączenie się do grona 'ircujących'. O samej usłudze i otoczce, która jej towarzyszy napisano już kilka prac magisterskich, więc jak widać jest to temat szeroki. Dlatego więcej i szerzej o tym wszystkim przeczytacie w kolejnym wydaniu Działu Internetu w majowym numerze "MAGLA". Tymczasem tym którzy jeszcze nie zaczęli zabawy (i pracy) z siecią, polecam udanie się do pokoju 13 w budynku G i założenie sobie wspomnianych już kont. Od razu uwaga: mniej odporni niech się mocno zastanowią! Internet wciąga i nawet tu w SGH można wskazać masę osób, którym Internet odmienił życie (ha ... wcale nie mówię że na lepsze!). Do usłyszenia! darek@sgh.waw.pl

* czyli w czasie rzeczywistym ** już od tego semestru podstaw Internetu studenci Studium Podstawowego uczą się na obowiązkowych zajęciach z informatyki. Po zrobieniu powyższych rzeczy mamy do dyspozycji kilka ciekawych opcji programu 'filter'. A mianowicie: al filter -r pokazuje nam wszystkie reguły sortowania poczty; b/ filter -s pokazuje nam procentowe statystyki użycia poszczególnych reguł; c/ filter -S oprócz tego co w b/ pokazuje też wiadomość po wiadomości, jaka reguła się do niej stosowała. Dodatkowo, możemy nauczyć program Pine, żeby wyszukiwał nowe wiadomości w różnych folderach, do których kierujemy pocztę. Jako że nie używam tego programu, z pomocą przyszedł mój kolega. Oto list, jaki od niego otrzymałem : Date: Tue, 15 Apr 199718:37:30 +0200 (DFT} From: Marcin Cieslak <saper@sgh. waw.pl> To: Piotr Kucharski <chopin@sgh.waw.pl> Subject: Pine + filter pzne (S)etup -> (C) onfig -> [X] enable-incoming-folders (E)xit, (Q)uit pzne Folder (L)ist -> Pod ({Incoming message folders" (obok INBOX) wcisnąć (A)dd, wpisać: Name ofserver to containfolder: (nic) [Enter] Name of folder to add: (ścieżka z .filter-rules, np.) /home1 /chopin/mail/pecet [En ter] Nickname of folder ({ ... ": (dowolna nazwa folderu) Jak będzie gotowe, to wcisnąć TAB w Folder Index i odnajdzie się następna nieprzeczytana wiadomość. Wciskać TAB aż przejdzie do innego folderu albo stwierdzi, że nie ma nic nowego. <<Marcin Cieslak l/ saper@sgh. waw.pl> > Posiadając taką wiedzę, możemy stawić czoła

wielu listom dyskusyjnym naraz. Ogranicza nas jedynie wielkość posiadanego konta. Przy okazji: zachowujcie się zgodnie z netykietą. P.S. W swoim pliku 'filter-rules' mam taką linijkę: if (subject contains "o co chodzi w twoim artykule?") then delete Autor artykułu: Piotr Kucbarski Autor jest administratorem sieci SGH i można się z nim skontaktować pocztą elektroniczną pod adresem: chopin@sgh. waw.pl.


Komputeryzacja SGH

Okno na świat? Wasze męki, gniew w oczach, dym w uszach i gotowość do rękoczynów w kolejkach do terminali, postanowiliśmy zainteresować się bliżej tą kwestią i rozpoczęliśmy zmasowane działania zmierzające do usunięcia lub częściowego zniwelowania problemu. Wystartowaliśmy od przeprowadzenia w dniach 17 - 23 marca 1997 ankiety pod tytułem "Okno na świat", zorganizowanej przez Komisję Samorządu Studentów ds. Informatyki i Studenckie Koło Naukowe Informatyki przy ·współpracy Centrum Informatycznego. Ruszyliście wielkim tłumem do wypełniania formularzy. Z 1990 ankiet, które zostały Wam rozdane, l 023 zużyliście na własne brudnopisy, a pozostałą część- 967 ankiet - oddaliście wypełnionych. Taka frekwencja była dla nas ogromnym zaskoczeniem i miłą niespodzianką. Najbardziej zainteresowani ankietą byli studenci pierwszego roku, którzy stanowili aż 42% ogółu ankietowanych. Jest to bardzo pozytywny akcent, wskazujący na to, że im młodsi studenci, tym bardziej zależy im na rozwoju naszej Ałma Mater. W ankiecie zawartych było wiele pytań, z których część potrzebna była Centrum Informatycznemu oraz Katedrze Informatyki m.in. w celu wyprofilowania zajęć informatyki (służyło temu np. pytanie "Czy poziom zajęć z informatyki jest odpowiedni?") lub w celu organizacji sieci internetowej SGH pod potrzeby użytkowników (pytanie "Jakie programy/serwisy życzyłbyś sobie widzieć w naszej sieci?"). Najważniejsze dla nas były jednak trzy pytania, a mianowicie: l.Czy uważasz, że LICZBA TERMINALI jest wystarczająca? 2.Czy uważasz, że ŁĄCZA INTERNETOWE powinny być szybsze? 3.Czy szybsza sieć umożliwiłaby Ci dogodniejsze warunki nauki/pracy?

Czy szybsza sieć umożliwilaby Ci dogodniejsze warunki nauki łub pracy? Brak odpowiedzi 3,28°/o

Widząc

·c zy uważasz, że liczba terminali jest wystarczająca? Tak 6,82°/o

Brak odpowiedzi 1,96o/o

Na pierwsze pytanie 91% z Was odpowiedziało negatywnie. Domyślam się, że jest dla Was rzeczą uciążliwą spędzanie 40 minut w długiej kolejce w oczekiwaniu na przeczytanie ważnej dla Was w danym momencie poczty i że jest to główny powód takiej odpowiedzi na to pytanie.

Czy uważasz, że łącza internetowe powinny być szybsze? Tak 95,35°/o

Nie 2,27°/o Brak odpowiedzi 2,38°/o

Na drugie pytanie twierdząco odpowiedziało 95%, to jest 923 osoby. Z przeprowadzonych z Wami rozmów wynika, że bardzo ciężko jest Wam doczekać się na wybraną stronę WWW, czy na skopiowanie odpowiednich danych z innych komputerów, co czasami jest wręcz niemożliwe z powodu bardzo wolnego "ładowania się" danych. Są też tacy, którzy narzekają na wydajność naszej wewnętrznej sieci, "bo Word się za wolno uruchamia" itp. Szybsza sieć stworzyłaby lepsze warunki pracy i nauki aż 92% ankietowanych. Myślę, że jest to kluczowy argument do dalszej dyskusji na temat komputeryzacji SGH. Dziękuję Wam za poparcie.

Dla 40 osób liczba terminali jest satysfakcjonująca, natomiast z~ wolne są łącza. Wynika to prawdopodobnie z faktu, że osoby te mają łatwy dostęp do komputerów, a większa liczba terminali oznacza dalsze spowalnianie sieci. Jak więc widać, wolne łącza są największą udręką i przeszkodą Waszej pracy w intemecie. Co sądzi na temat liczby terminali i łączy intrenetowych nasze Centrum Informatyczne? Na dziś dzień (15 kwietnia) mamy w sieci SGH 4125 kont. Kont studenkich jest około 3 razy więcej niż kont pracowniczych, czyli zupełnie przeciwnie niż w uczelniach zachodnich. W naszej Szkole pracownicy praktycznie w ogóle nie są zainteresowani siecią i prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy z tego, jakie możliwości się za nią kryją. Przedstawione powyżej liczby jeszcze niedawno były znacznie większe, gdyż w ostatnim czasie ze względu na przeciążenie serwerowych dysków skasowano około 700 nieuży­ wanych kont. Między innymi także z tego powodu przez pewien czas nie zakładano nowych kont. A jak przedstawia się statystyka liczby terminali i dostępu do nich? Otóż, w Szkole jest około 600 komputerów, a w tym l 00 niepodłączo­ nychjeszcze do sieci. W liczbie blisko 500 komputerów podłączonych do sieci zaledwie 32 stoją na korytarzach jako ogólnodostępne. W laboratoriach- w salach l 07A, l 07B, 127 -znajduje się odpowiednio l O+ 11 +l 0=31 komputerów dostępnych poza godzinami zajęć. Z tego można wysnuć wniosek, że pracownicy Uczelni oraz organizacje studenckie mają dostępnych ( 600/63) = około l O razy więcej komputerów niż zwykły, "niezrzeszony" student. Jeżeli chodzi o łącza, to Centrum Informatyczne poinformowało mnie, że mamy w SGH łącze o przepustowości 64 kb/s (kilobitów na sekundę), co przy przeciętnej l 00 osób korzystających w jednej chwili z sieci daje 0,64 kb/s na jednego użytkownika, a w rzeczywistości przy aktualnej liczbie użytkowników i ilości otwartych przez nich sesji efektywna prędkość w godzinach szczytu spada do około 0,02 kb/s. W domu za pomocą prostego modemu możemy się połączyć przez Telekomunikację PolskąSAz szybkością 14,4 kb/s, choć u większości providerów dostępne są także modemy 28,8lub 36,6 kb/s. W porównaniu z efektywnąprędkością dlajednego użytkownika w SGH modemjest kilkadziesiąt (czy nawet kilkaset) razy szybszy. Jeśli nadmienię jeszcze, że Amerykanie narzekają na modemy, jako zbyt wolne przekaźniki informacji, to sytuacja w naszej Szkole okazuje się być tragiczna! Koniec z tymi liczbami - sytuacja jest co najmniej zła. Ankieta była potrzebna, aby potwierdzić to, że studenci podzielają naszą opinię . . Ankieta ta spełniła ponadto jeszcze trzy inne funkcje. Uświadomiła społeczności studenckiej SGH, że usterki sieci internetowej SGH można i należy usuwać, zapoczątkowała nasze dążenia do osiągnięcia wspólnego celu oraz- najważniejsze- dała nam argumenty do rozmów z Władzami Szkoły na temat inwestycji w sieć komputerową. Mam nadzieję, że teraz uda nam się osiągnąć cel, jakim jest udostęp­ nienie kolejnych komputerów oraz wydzierżawienie szybszych łączy. Dziękuję wszystkim za udział. Jeśli macie jakieś pomysły, jak nam pomóc lub chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, piszcie na adres: jchara@sgh.waw.pl

Jakub Charaszkiewicz P.S. Wyniki ankiety dostępne są w sieci intemet na stronie Samorządu Studentów SGH pod poniższym adresem:

http://akson.sgh.waw.pl/-samorzad/ankieta.htm


magiel@sgh.waw.pl

• Związku, tzn. najpóźniej w roku 1999 SMP powinna' zaistnieć na naszym piłkarskim poletku.

r Trzy po trzy...

Sportowi na ratunek Zamiastpiłkarskich

opowiastek, IJ'M razem. ..

Pogwarki o piłesi Wieść gruchnęła zupełnie niespodzianie. SGH wraz z Polskim Związkiem Piłki Nożnej

zamierza •tworzyć Szkołę Menedżerów Piłkarskich! Brzmi wystarczająco dumnie, by zainteresować się tą ideą bliżej. Niestety nikt w naszej rodzimej Uczelni nie jest w stanie udzielić jakichkolwiek info d~tycących rzeczonego pomysłu. ~· takim razie kilka telefonów do drt~giego zainteresowanego, czyli ·PZPN i w końcu przesłuchujemy &Kzelnego "winowajcę" całego zamieszania- wiceprezesa Zwi~zku, paaa Jerzego Kozińskiego:

MAGIEL: Jak

narodziła się

idea

powołania Szkoły Menedżerów

Piłkarskich?

Jerzy Koziński: Na pomysł utworzenia takiej szkoły wpadliśmy wraz z innym działaczem PZPN - W. Wiką. Jako absolwenci Sportowego Studium Menedżerskiego o charakterze ogólnym, doszliśmy do wniosku, iż podobna placówka, ale już ściśle wyspecjalizowana, potrzebna jest naszej piłce. Generalnie w naszym futbolu daje się zauważyć niewątpliwie pozytywny trend porządkowania spraw organizacyjnych (przekształcanie klubów w spółki akcyjne, licencjonowanie trenerów, piłkarzy - przyp. gr). Wobec tego należy również zająć się sprawą licencji dla menedżerów działających na piłkarskim rynku. M: Kto miałby szansę pobierania nauki w Szkole? J.K.: Oferta kierowana jest przede wszystkim do aktualnie funkcjonujących działaczy klubowych. Niestety, dzisiejszy styl pracy większości z nich nie jest godny polecenia. Chcielibyśmy to zmienić . Za pomocą Szkoły zamierzamy doprowadzić do sytuacji, gdzie powszechna będzie znajomość nie tylko przepisów PZPN, UEFA czy FIFA, ale również zasad marketingu i sponsoringu, procedur zakłada­ nia spółek akcyjnych czy wreszcie sposobów transferowania graczy. M: Czy ja, jako student piątego roku SGH, mam jakiekolwiek szanse załapania się na nauki? J.K~: Oczywiście. Szkoła będzie dostępna także dla wolnych słuchaczy. Z tym, że pojawia s~ę problem płatności, bowiem z pewnością za możliwość pobierania nauki trzeba będzie ponieść odpowiednie koszty, mówiąc w skrócie - czesne. Wiadomo, za działacza zapłaci klub, zaś przy osobach nie związanych z żadną organizacjąpo­ jawia się problem w postaci konieczności poszukiwania potencjalnych , sponsorow. M: Dlaczego właśnie SGH ma partycypować w tworzeniu Szkoły? J.K.: Zaraz, zaraz. To nie tak. Nazwa SGH padła podczas omawiania idei powołania SMP z ust Michała Listkiewicza, który zna profesora Plucińskiego wykładającego w Waszej Szkole. Jednakże naszym zamysłem jest utworzenie szkoły będącej ciałem niezależnym, ale jednocześnie działającym przy PZPN. Natomiast rolę SGH widzę w zaopatrywaniu szkoły w kadry dysponujące rozległą wiedzą w interesujących nas dziedzinach. I tyle. Podkreślam, że SMP z założenia ma być tworem samodzielnym, od nikogo niezależnym, działającym na wzór istniejącej już Akademii Trenerów Ryszarda Kuleszy, tzw. "Kuleszówki". M: Kiedy wystartujecie? J.K.: O, to jeszcze daleka droga. W najbliższym czasie zbierze się zespół, którego zadaniem będzie opracowanie wszelkich szczegółów związanych z przyszłym funkcjonowaniem Szkoły. Póki co, podczas Walnego Zgromadzenia PZPN, które odbyło się 7 marca br., ustaliliśmy, że należy powołać do życia taki twór. Daliśmy sobie na jego utworzenie czas do końca kadencji obecnego składu osobowego

Sport polskijakijest- każdy widzi. Raczej nie tajemnicąjawi sięfakt, iż . przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Ot, po prostu w takich czasach przyszło nam, nieszczęśnikom, żyć. Z której strony nie spojrzysz- widok zgoła okrutny: tu seniorzy-wyczynowcy, których ogół wyników określa dosadnie słowo "dramat", nie garnący się do uprawiania sportu młodzi (choć jakgdyby wśród młodzieży rośnie popularność pewnego sprzętu niezbędnego do uprawiania dyscypliny znanej w naszym kraju od niedawna, a uprawianej m.in. w USA. Szkoda tylko, że gros z tych, którzy dzielnie wymachują baseballową palką nie wie nawet, że nie służy ona do rozbijania cudzych głów, ale do uderzania piłki), dalej w tle mamy właściwie nie istniejącą infrastrukturę sportowych aren. Tak to już jest, że gdy mistrzem świata zostaje Polak, możecie być prawie pewni, że nikt inny na świecie nie uprawia naszej "złotej'' dyscypliny. A 60% uczniów polskich szkół cierpi na różnego rodzaju schorzenia kręgosłupa. Nie dziwota zatem, że kondycja fizyczna polskiej społecz­ ności jest nader przeciętną. Czym skorupka... W sumie nie widać racjonalnych przesłanek obecnego stanu rzeczy. Czyżby nie istniała u nas tradycja wychowywania dzieci "na sportowo"? Przecież nikt nie śmieje się z uprawiającego wieczorem jogging pajaca, nieprawdaż? Tyleż sportowych aren stoi otworem dla amatorów zdrowego stylu życia- mnóstwo zadbanych boisk, sieć wytyczonych dla rowerzystów dróg, przestronne hale. Przykłady można . , mnozyc. Sytuacja wymaga sporawej ilości kasy - no problem, każde dziecko wie, że z braku innych, poważniejszych niż sport spraw, władze naszego pięknego kraju mogą inwestować ·w sportową infrastrukturę takie kwoty, że ho, ho ... No, teraz to chyba nikogo nie zaskakują kolejne (coraz częstsze niestety) klęski naszych sportsmenów. Nie ma jednak takiego położenia, z którego nie byłoby wyjścia. Podobnie zapewne pomyślał prezydent Rzeczypospolitej i zdobył się na szarlatański iście pomysł organizacji w Tatrach ... zimowej olimpiady. Tak sobie dumam i chyba wiem, skąd tego typu głupstwa w głowie pana Kwaśniewskiego. Pomyślał przeto kategoriami stricte piłkarskimi, ostatnio u nas obowiązującymi. A oto co następuje: jeśli żwawo nie pokusimy się o organizację mistrzostw świata czy Europy, to nigdy do tychże zawodów się nie zakwalifikujemyl Oto nasza ostatnia deska ratunku. Zdaję sobie sprawę z niemałych różnic między turniejem piłkar­ skim a olimpiadą. Nie zmienia to jednak faktu, że posiadają wspólny mianownik, a mianowicie kolosalny koszt. Oczywiście myślenie prezydenta wydaje się cokolwiek abstrakcyjne. Przykro stwierdzić, ale przy obecnym rozwoju gospodarczym Polski, organizacja jakiejkolwiek imprezy, gdzie startowałoby więcej uczestników niźli mama, ciocia i syn, jest rzeczą nierealną. Umówmy się, że od głowy państwa można wymagać odrobiny zdrowego rozsądku, zwłaszcza, że sprawa rozbija się o grubą mamonę. I tu znów wydaje mi się, że kojarzę motywy brawurowej idei głowy państwa. Nie zapominajmy, iż pan Kwaśniewski bywał niegdyś, a były to wcale nie tak dawne czasy, Ministrem ds. Kultury Fizycznej i Sportu. I trzeba przyznać, że był wówczas właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Wykazywał się rozległą wiedzą tematu, zaś miłość do sportu przetrwała u niego po dziś dzień. Dlatego prezydenckie deklaracje odnośnie olimpiady w Zakopanem, chociaż ani chybi pozostaną mrzonką, należy przyjąć raczej ciepło, jako dowód, że problemy rozwoju kultury fizycznej nie są władzy obce. Czy jednak, miast snuć nierealistyczne wizje, nie lepiej byłoby zainwestować w młodzież? Coś czuję, że bez pracy u podstaw daleko nie zajedziemy. Azaliż wracają czasy pozytywizmu? Oby. (gr)


Nasza liga

HEJ TU ...BA!!!

Mimo wichur, śnieżyc i innych tego typu atrakcji, które tej wiosny nawiedzają nasze stadiony, najbardziej zapamiętali ·piłkarze naszej Uczelni rozpoczęli zmagania w Akademikowej Lidze Piłkarskiej. Jak widać po liczbie rozegranych spotkań, rozluźniła się dyscyplina naszych rozgrywek, są jeszcze zespoły, które wiosną nie grały. Będą one musiały nadrobić zaległości w kwietniu, jeśli chcą się liczyć w walce o play-off, która zacznie się na początku maja tak, aby finał mógł . odbyć się podczas Sabinkalii.

8

21

77:20

8

18

53:29

ABC

6

12

30:18

4

KS Grosik

5

12

16:6

5

Czarne Zniwo

7

12

37:28

6

Leszcze

7

12

31:25

7

ADPGazebo

6

9

21:24

8

Winners

5

6

10:18

9

Desperados

5

6

11:21

10

Sarenki

5

6

12:24

6

3

15:26

o o

10:31

l

3 Setki

2

Tańczący

3

11

z Piłkami

.

..

J

tJDrużyna X

12

Smirnoff Drinkers II

4

13

LZSGrom

4

13:48

W tabeli zwraca uwagę przede wszystkim zmiana lidera, trzy efektowne zwycięstwa dały prowadzenie 3-Setkom. Formy z jesieni nic mogą odzyskać dotychczasowi liderzy - Tańczący z Piłkami, którzy ponieśli pierwsze porażki. Natomiast obrońcy trofeum - KS ABC trzon reprezentacji naszej . Szkoły, biorącej u9ział m:in. w turnieju we Francji, przypomnieli sobie, jak się gra w piłkę i awansowali na trzecią pozycję. Odnotować należy także doskonałą postawę nieznanej szerokiej publiczności drużyny Leszczy, która po początkowych kłopo­ tach z odnalezieniem własnej tożsamości (czyt. składu osobowego) zaczyna kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa. Niezwykle interesująco ~apowiada się walka w dole tabeli o wejście do play-off. Nawet przesympatyczni studenci Programu Studiów Europejskich czyli LZS Grom nię są w niej bez szans. Gibi

Z ostatniej chwilki... Dosłownie

przed momentem z zagranicznych wojaży (tzn. Turnieju Pięciu Piłek we Francji - nazwa pochodzi od pięciu dyscyplin zespołowych, w których rozgrywano imprezę) szczęśliwie powróciła reprezentacja sportsmenów naszej U czelni. Przez pięć dni ( 13-18 kwietnia), mężnie stawiając czoła studentom z różnych części naszego kontynentu, dzielni nasi siatkarze, siatkarki i futboliści, rozsławiali imię SGH na obczyźnie. Trzeba przyznać, iż czynili to z niemaływ doprawdy powodzeniem. Wyniki mówią same za siebie: siatkarze dzień po dniu gromili przeciwników aż miło- poznali, jak smakuje porażka dopiero w wielkim finale (ech, gdyby nie ta przedmeczowa noc .. ). Gwiazdy kobiecej siatki rodem z SGH nie były wiele gorsze - znalazły pogromczynie dopiero w półfinale. Warto dodać, że oba nasze teamy przegrały z drużynami z chorwackiej Rijeki, która reprezentowana była przez szkołę o profilu sportowym (taki nasz AWF). Zresztą w końcowym rozrachunku okazało się, że goście z Rijeki zdecydowanie zdominowali całą imprezę, będąc obecni prawie w każdym finale. Nieco tylko gorzej spisali się piłkarze, którzy po dwóch remisach i tyluż jednobramkowych porażkach niestety nie zdołali przebić się do

O nie, nie! Wcale nie MBA. Rzecz tyczy się zawodowej amerykańsko­ kanadyjskiej ligi koszykówki NBA. Mimo, że w ostatnich latach liga ta zyskała na całym świecie, w tym także w Polsce, wielu nowych zwolenników i wielbicieli, to nie znalazło to żadnego odzwierciedlenia w tej tak dostojnej gazecie. Niniejszym więc - zapewne nieudolnie, ale liczy się idea - postaram się naprawić ten błąd. Obecnie. NBA wchodzi w ostatnią fazę rozgrywek rundy zasadniczej (ostatnie mecze zo~taną rozegrane 20 .N), po której nastąpią rozgrywki rundy play ofl Do tego etapu zakwalifikuje się 16 zespołów- po 8 z każdej konferencji wschodniej i zachodniej. Już teraz 11 drużyn zapewniło sobie miej.sce w tej elitamej czołówce i ze spokojem patrzy na zmagania drużyn walczących o premiowane miejsca. Z zespołów tej części tabeli największe szanse na awans mają: Washington, Phoenix, Sacramento i Dallas. Jednak kilka drużyn nie może zaliczyć sezonu 96/97 do udanych. N a czele tej listy są: Boston Celtics i San Antonio Spurs. Oba te zespoły pragnąjak najszybszego zakończenia rundy zasadniczej i rozpoczęcia przygotowań do nowego sezonu. Jednak, o ile w przypadku Spurs jego słabsze występy usprawiedliwia plaga kontuzji (nadmieńmy, że prawie cały sezon pauzował ich najlepszy gracz D. Robinson-Admirał), to Bostonjuż od kilku sezonów nie potrafi · stworzyć zespołu, który choć w niewielkim stopniu przypominałby lata świetności tej drużyny. A przecież w całej historii ligi to właśnie Boston Celtics ma na swoim koncie najwięcej tytułów mistrzowskich i do niego należy rekord tytułów zdobytych pod rząd. Sezon 96/97 jest trzecim (niepełnym) sezonem po powrocie M. Jordana. Jest jednocześnie drugim sezonem zdominowanym przez Chicago Bulls. Po ostatniej przegranej z Detroit, Byki mająjuż 11 przegranych i nie pobiją swojego rekordu z ubiegłego sezonu (72-1 0), nadal jednak mają szansę na ponowne osiągnięcie pułapu 70 zwycięstw w rundzie zasadniczej (co udało się w historii tylko kilku zespołom, a Chicago osiągnie to w dwa lata z rzędu). Jednak największe emocje dopiero przed nami- wielki finał. Skład finału jest wielką niewiadomą. Ja stawiam na Chicago - Utah. W notowaniach na zachodzie wyżej sklasyfikowane są: Seattle, Houston i Lakers, jednak sądzę, że Utah dojrzała do tego, aby pokonać swoich konkurentów z konferencji. A zwycięzcą finału może być tylko jedna drużyna i jest nią... - oczywiście Chicago Bulls. Tak na marginesie, czyż nie wspaniale byłoby dożyć finału konferencji Chicago - Boston, a więc dwóch największych zespołów w historii NBA? N a zakończenie chcę zwrócić Waszą uwagę na kilka zespołów, które mogą stać się źródłem wielu niespodzianek w play off, a są to: Minnesota, Chariotle i Atlanta. I.Z. Dlaczego? O tym może następnym razem. strefy medalowej. Generalnie, co przyznawali sami organizatorzy Turnieju, w całej zabawie niekoniecznie chodziło tYlko i wyłącznie o laury na niwie sportowej. Ideą naczelną było raczej skrzyknięcie studenciaków o zróżnicowanych kolorach skóry po to, by ułatwić im szeroko pojętą, a obecnie modną integrację. Sądząc po minach uczestników imprezy, udało się to niezgorzej. Młódź bawiła się rewelacyjnie -całymi dniami wojowała na boiskach szkoły ESSEC z podparyskiej miejscowości Cergy-Pontoise, następnie odrobinkę odpoczywała wygrzewając się we francuskim słoneczku i wreszcie, gdy nadchodził długo oczekiwany wieczór, przystępowano do integracji właściwej, ' która odbywała się na pysznych discobandżach. Godzi się jednak podkreślić, że wbrew pozorom sportowcy nie zapominali, iż są sportowcami i bawili się tak, jak Pan Bóg przykazał, tzn. grzecznie. Nikt nie zapominał również, że reprezentuje swój kraj, to samo dotyczy też Polaków (oprócz SGH obecni byli: Uniwerek z Gdańska i Akademia Ekonomiczna z Poznania). A o tymjak zaprezentowała się na tym tle delegacja naszej Uczelni niech świadczy puchar dla najsympatyczniejszej drużyny wręczony siatkarzom. Aby poznać więcej pikantnych szczegółów i troszkę tajemnic kuchni, walcz o następny numer. (g.r.)


magiel@sgh.waw.pl·

l •

ZYCIETONIE YEAHBAJKA - CZYLI POLSKA PRZEDWYBORCZA Witam Was gorąco. Ilość relacji z obrad Sejmu w telewizyjnej dwójce mogłaby świadczyć o wyjątkowym nasyceniu prac panów posłów. Nic bardziej złudnego, ponieważ najczęściej sala posiedzeń wygląda jak głowa Oleksego, na której gdzieniegdzie tylko drzemie jakiś włos. Często posiedzenie się kończy w, na przykład, pięcio-, a nawet- o zgrozo - dwuosobowym · składzie. Zdarza się, że trzeba ogłaszać przerwę w obradach, aby odnaleźć posła, który akurat miał przemawiać w kolejnym punkcie obrad lub też wezwany do odpowiedzi na zapytanie poselskie minister musi mówić do pustego fotela, bowiem inny poseł nie raczył przyjść, aby wysłuchać odpowiedzi na własne pytanie! Koszmar! Ale jak to mawia jeden z posłów poprzedniej kadencji, "120 posłów doskonale wie, po co zasiadło w Sejmie, dalszych 120 nie ma o tym zielonego pojęcia, a reszta zaczyna się orientować, że coś można zrobić". I nie możemy się temu dziwić, zważając na to, że najwięcej w Sejmie zasiada rolników, a następnie lekarzy i nauczycieli. Nie umniejszając zasług tych zawodów, chciałbym się tylko zapytać, gdzie są ekonomiści i prawnicy? W mniejszości drodzy wyborcy. Pomyślmy o tym w dobie zbliżających się wyborów parlamentarnych, a przy okazji chciałbym przedstawić kilka szczegółów dotyczących poselskiej aktywności w Sejmie. Na liście "złotoustych", czyli najczęściej zabierających głos w czasie poselskich posiedzeń, pierwsze miejsce zajmuje Eugeniusz Janula z Nowej Demokracji - 349 wystąpień, w tym rekord: dwanaście razy na jednym posiedzeniu. W tym momencie chciałbym wnieść wniosek o przeniesienie fotela posła Januły jak najbliżej mównicy, żeby się zbytnio nie przeforsował samymi wędrówkami w tą i z powrotem. Sześciu posłów nie odezwało się do tej pory ani razu, a kolejnych dziewięciu raz. Niestety opracowanie, o które się opieram w tym artykule, nie informuje, jak długo panowie zbierali odwagę, aby w końcu przemówić. Co ciekawe, wśród milczków zdecydowanie dominują posłowie PSL-u - l O-ciu pośród wymienionej piętnastki; Największymi pracusiami są posłowie SLD, którzy zajmują pierwszych pięć miejsc na liście najczęściej uczestniczących w posiedzeniach komisji sejmowych, a prawdziwym liderem jest poseł Grodzicki- 816 obecności. Uff, chybajakiś męczennik? Zdecydowanie jednak większa grupa posłów "działa" mniej intensywnie w pracach komisji, nie przejmując się zupełnie powierzonym im zadaniom. Najwięcej nieusprawiedliwionych nieobecności mają panowie: Serafin z PSL-u - nie było go na 85% posiedzeń, Szyc z Nowej Polski - 79% i Król z KPN-u- 74% nieobecności. Do powyższej statystyki nie zaliczon~ posłów ministrów, którzy z racji swych funkcji zazwyczaj są wyłączani z prac sejmowych. Ich można ocenić po efektach rządzenia. Tymczas~m Zgromadzenie Narodowe uchwaliło konstytucję. O tym, czy ustawa ta wejdzie w _życie, zadecydujemy podczas referendum, które odbędzie się 25 maja. Parlamentarzyści przyjęli większość

prezydenckich poprawek. Odrzucili natomiast jedną z najważniej­ szych propozycji dotyczącą ograniczenia immunitetu poselskiego i senatorskiego. I nie ma się czemu dziwić. Przecież nie będą sobie robić krzywdy. A to wiadomo, gdzie to się zdarzy panu posłowi zamarudzić na przyjęciu i wypić o jednego za dużo? A do domu przecież dojechać trzeba, albo na następne przyjęcie. Parlamentarzyści więc nadal nie będą odpowiadać za popełnione przestępstwa takjak zwykli obywatele. Każdorazowo zgodę będzie musiał wyrazić na to Sejm. A więc jedynie sami będą się na wzajem wykańczać. W każdym razie konstytucja jest jaka jest, ale jest i teraz wszystko zależy od tego, czy społeczeństwo poprze ją, czy nie. A tymczasem część naszych kochanych polityków na czele z panem Krzaklewskim robi wszystko, aby wyperswadować ludziom opowiedzenie się za. Chciałbym się zapytać, czy aby zacietrzewienie polityczne, wpatrzenie we własne racje i przekonanie o swojej wyłącznej słuszności nie jest działaniem na rzecz maksymalnego skłócenia i osłabienia Polski? Zastanówmy się, co jest lepsze: własna, choć niedoskonała, nowa Konstytucja, czy zwycięstwo zza grobu Stalina i dalsze obowiązywanie tego, co on sam własnoręcznie podpisał? Osiem lat wolnej Polski, a my wciąż mamy Konstytucję z epoki kamienia łupanego, zacofania i ciemnoty. W ostatnim tygodniu byliśmy też świadkami kolejnego odcinka sagi pod tytułem ,,Koalicja SLD & PSL". Sprawa dotyczy ustawy o przejęciu majątku byłej PZPR, która mimo wcześniejszych ustaleń nie będzie zmieniona na korzyść SLD. Liderzy SLD byli przekonani, że większość ludowców będzie solidamie głosować wraz z nimi za, a tymczasem tylko siedmiu posłów podniosło ręce wraz z postkomunistami. Wpływ miały wydarzenia związane z dymisją Romana Jagielińskiego. Tuż przed głosowaniem nad sprawą majątku po PZPR PSL-owscy zwolennicy Jagielińskiego zaproponowali, aby Sejm zajął się wotum nieufności dla Jagielińskiego od razu, by ocenić pracę wicepremiera, zanim jego dymisję podpisze prezydent. Ku zaskoczeniu liderów ludowców, którzy zdecydowanie sprzeciwili się tej propozycji, SLD-owcy przyjęli ją brawami. Ich też głosami przyjęto wniosek. Chwilę później odbyło się głosowanie dotyczące przyszłości majątku byłej PZPR, w którym "pawlakowska" większość ludowców odwzajemniła się SLD. Nieukrywane zdziwienie pojawiło się tym razem na twarzach postkomunistów. A więc jeszcze raz potwierdziło się stare przysłowie, mówiące: "Nie rób drugiemu, co tobie nie miłe". A my patrzymy na to wszystko i nic tylko złapać się za głowę. Ale jak możemy się dziwić temu, co się dzieje na górze, skoro zupełnie identyczne sytuacje możemy zaobserwować wszędzie, gdzie toczy się walka o jakikolwiek stołek. Choćby nawet naj mniejszy. Na przykład w naszym skromnym akademiku "Sabinki", w którym znaczna część czytelników przemieszkuje, a pozostałym z pewnością ta instytucja też nie jest obca. Otóż ostatnio odbyły się tam wybory na Przewodniczącego Rady Mieszkańców, w związku z czym najgorliwsi politycy ruszyli w szranki, aby się zmierzyć w walce o stołek. Głównymi rywalami w tej politycznej bitwie byli dotychczasowi partnerzy, koalicjanci, członkowie poprzedniej akademikowej "władzy". Można więc było się spodziewać uczciwej konkurencji, mającej na celu wykazanie tego, kto ma świeższą, pełną pomysłów głowę i kto z nich mógłby poprowadzić sprawniej Radę Mieszkańców ku ogólnej korzyści wszystkich mieszkańców. Można się było spodziewać ... Niestety panowie ci za bardzo przesiąknęli otaczającą nas rzeczywistością i zamiast uczciwej, solidnej walki musieliśmy być niestety biernymi, a niektórzy - co gorsze - wręcz czynnymi uczestnikami bitwy na wyzwiska, wzajemne podkopywanie pod sobą dołków i wykorzystywanie wszystkich dostępnych, nieuczciwych kroków, aby za przeproszeniem- zgnoić przeciwnika. Ot, polska rzeczywistość. A co z dobrem naszego biednego akademika i jego mieszkańców? Ach, to nie ważne, liczy się tylko stołek! W przyszłym miesiącu ogłoszę sondę przedwyborczą, do uczestniczenia w której już teraz gorąco namawiam. Do przyszłego razu. Piszcie do mnie na adres: djasin@sgh.waw.pl jasiek


magiel@sgh.waw.pl

N o tak, trzykrotne odwołanie się w preambule do Boga czyni projekt nowej konstytucji z pewnością "niechrześcijański". A co do przymusowej europeizacji - zawsze można udać się na piękne stepy akermańskie i prowadzić niezmącony kablówką żywot arata... Dalej dowiadujemy się, co następuje:

" Zasady

•Przeprowadzonych zostanie kilka rund, każda będzie trwała od 8.00 do 20.00 · Można głosować w każdej rundzie, na jedno z ugrupowań Przy punkcie wyborczym można prowadzić agitację •Przedstawicielom ugrupowań wystawionych pod głosowanie będzie dana możliwość wglądu w przebieg prawyborów Obliczanie wyników - bezpośrednio po głosowaniu •Głosować może każdy pełnoletni Obywatel RP, który okaże swój dowód osobisty"

Szaleństwo

przedwyborcze... ... dopadło już chyba

są następujące:

cały

naród. O tym, że w akademikach żrą (się) właśnie kiełbasę wyborczą, wiedzą wszyscy ich mieszkańcy. Że na liście dyskusyjnej polityka-l trwa walka - z niespotykanym dotąd zacietrzewieniem i pianą na ustaqh (klawiaturze raczej) - o to, "kto faszysta, kto komunista, kto hipokryta, kto potomek etosu", wie każdy jej uczestnik. Z tego, co nam wiadomo, leci tam podobno całkiem ostre mięcho, ale ono się nie nadaje do przytaczania na naszych łamach. Myśleliśmy przez chwilę, że to kłymat Warszawy -bo przecież blisko do URM-u i pod Sejm, a tu trach! i niczym kometa z nieba wysokiego na naszym stole znalazła się przecudnej urody ulotka rodem z Lublina (dziękujemy naszemu korespondentowi). Przyozdobiona dumnym orłem, pamiętającym jeszcze czasy sarmackie, ulotka informuje czytelnika o organizowanych przez Akcję Wyborczą "Solidarność" Prawyborach połączonych z Małym Referendum. Można by ją (rzeczoną ulotkę) omawiać w nieskończoność, my przychylamy się do krótkiego komentarza i dlatego przytaczamy tu co lepsze fragmenty.

"5 kwietnia b. r. w Lublinie odbędą się Prawybory i Małe Referendum. Jest to przedsięwzięcia mające na celu umożliwienie katolickiemu elektoratowi wypowiedzenia się o swojej reprezentacji przed wyborami parlamentarnymi i w tak ważnych sprawach jak próby narzucenia nam niechrześcijańskiej konstytucji i wynarodowienia nas za pomocą przymusowej 'europeizacji'. "

Dalej następuje spis 9 "opcji" wystawianych w prawyborach. Potem czytamy dwa pytania zadawane w Małym referendum: l) Czy chcesz budowania Europy na zasadach Traktatu z Maastricht?

2) Czy chcesz, żeby w Polsce przez obecny parlament ? "

obowiązywała

konstytucja uchwalona

Tak, jak drugie pytanie jest w pełni zrozumiałe, tak pierwsze trochę intryguje ... Traktat Jałtańskijest rzeczywiście o niebo lepszy, bo i nie ma tam słowa ani o NATO, ani o UE ... "Alleluja i do przodu l" - tak kończy się pierwsza strona ulotki ... A na odwrocie ... tzw. "informacje specjalne". Zamieścimy dwa takie specjały- jeżeli ktoś z Was chciałby poczytać pozostałe, serdecznie zapraszamy, mamy ulotkę do wglądu. A to pierwsza informacja:

"Lubelska Akcja Antypornograficzna pikietuje budynek Prokuratury Rejonowej (ul. Okopowa 2). Skandalem jest, że prokuratorzy biorący pieniądze z naszych podatków nie ścigają pornografii - twierdzą lublinianie. Przed wejściem do prokuratury jest kiosk rozprowadzający pornosy... Najbliższa pikieta odbędzie się we wtorek, Bgo kwietnia o godz. 14-ej. Zbiórka na Jezuickiej l" Parę linijek dalej czytamy: "Zbudowano specjalną wieżę - równoległościan (4m wysokości) w celu noszenia po ulicach Lublina. Na ścianach napiszemy całą prawdę o Stoczni Gdańskiej, masonerii, spiskowej teorii dziejów i. t.p. Osobypragnące ofiarować trochępłótna na ten cel proszone są o zgłaszanie się do Instytutu Edukacji Narodowej ". Koń (trojański) by się uśmiał ... wściBOSS

(great! To będzie cud techniki w jednym kablu. Tego nawet sam Spielberg by nie wymyślił)

Riposta nr MCMXCVII (Odyseja Komiczna)

-wiele imprez sponsorowanych przez Radę Mieszkańców " (hojny to sponsor, co z naszych pieniędzy rozdaje -bo chyba pamięta­ cie wpisowe przy kwaterowaniu?). Teraz pora na kandydata Mister Second (i bynajmniej nie Hand):

czyli tapetowanie ścian w Sabinkach Kto choć rflZ zawitał w skromne progi akademika "Sabinki" (Al. Niepodległości 147), stał się - chcąc nie chcąc - świadkiem barwnej kampanii wyborczej prowadzonej głównie na ścianach (na korytarzach, w kuchniach; szkoda, że nie w toaletach i pod prysznicami). Inną sprawą jest fakt, że prowadzona jest ona z zadziwiającą wręcz pasją. Co jest stawką? Ano stołek szefa Rady Mieszkańców (rzeźbiony i inkrustowany mahoniem chyba, bo tak na niego lecą). Nawet nasze najwspanialsze opisy nie oddadzą ducha setek kartek porozklejanych na wszystkim, na czym się tylko dało. Dlatego zacytujemy tylko niektóre z powodzi oświadczeń, ripost, sprostowań itp. itd. Pierwsza zaśmieciła akademik ulotka z programem kandydata, którego nazwaliśmy Mister First (bowiem wszystkie imiona i nazwiska w tymże artykuliku zostały zmienione). Czytamy w niej, co następuje:

" Co z Wasząpomocą udało mi się osiągnąć: -spokój i porządek w akademiku " (i tu nasza uwaga: wściB OSS szalał po akademiku w pewną wtorkową noc i nie zjawił się nikt, by przywołać nas do porządku) Co Wam obiecuję i słowa dotrzymam:

( . .)wywalczyłem, aby tą samą drogąpoprowadzono lową, Internet oraz kabel radiowęzła akademikowego

telewizję

kab-

" Stworzenie silnej Komisji Dyscyplinarnej (i bardzo dobrze: eliminacje przejdą tylko osobniki o wadze powyżej l 00 kg i wzroście coś około 190 cm) ·

Imprezy integracyjne każdego roku (czy to znaczy, że co roku, czy dla każdego roku? Jeżeli jednak to ostatnie, to proponujemy imprezkę dla piątego - ludzie zdążyli się już pozapominać ... ) Radiowęzeł,

Internet, telewizja kablowa"

(też w jednym kablu? Czyli kandydat modny- radiowęzeł to wspaniała

idea jeszcze z czasów Stalina, kiedy po domach walały się tzw. kołchoźniki [moda retro ...], wszystko zamaskowane w jednym kabluto taki haj tek w wydaniu wash&go). Jako potwierdzeme poszczególnych punktów zasług dokonanych przez Mr Firsta, obok wspomnianej kartki pojawiło się wielce oficjalne pismo Mistera Na Wysokim Stołku, przedstawiciela dziwnego tworu o sześcioczłonowej nazwie w języku pewnie ludów bantu, który to twór dla ułatwienia nazwiemy Funduszem Ble-Ble. Pismo było o remontach i zakupach do akademików. Autor stwierdza, że" rozmowy na ten temat były prowadzone m.in. z ... " Misterem Firstem (prosimy zapamiętać, bo ta kwestia jeszcze wróci). ciąg

dalszy na str. 18


Riposta... c.d. I w tym momencie konkurencja (chyba niezdrowa zresztą) nie wytrzymała i pękła, a to, co się z niej wylało, rozlało się szerokim strumieniem po ścianach. Pierwszy pojawił się plakat pod oportunistycznym szyldem "Chyba jednak nie!", ciekawy szczególnie pod względem różnorodnych zaprzeczeń: "nie jest prawdą, że... ; nie prawdąjest też, że...; niejest także prawdą, że.. .; niejest prawdą i to, że... ". To co jest w końcujakąś prawdą??? Wojna została wypowiedziana. Wkrótce na ścianach zaległy liczne zaprzeczenia, potwierdzenia, potwierdzenia potwierdzeń, zaprzeczenia potwierdzeń, dementi, zaprzeczenia dementi, etc., które w ciągu kilku dni sprawiły, że zapomnieliśmy o tym, na jaki kolor pomalowane są ściany w akademiku. Mniejsza z kolorystyką! Trzymajmy się chronologii. Jako kolejna pojawiła się kartka pod tytułem: ,,A jednak tak''. Jak się słusznie domyślacie, stanowi ona dementi poprzedniej ... Ogólnie wieje z niej nudą, ale odręczny dopisek, jaki się tam znalazł, zasługuje na przytoczenie: "Skończyć walkę o stołki! Przywrócić papier w sraczu!". Dopisek nie pochodzi bynajmniej od kandydata (który pewnie pokątnie ma dostęp do papieru), ale od zdesperowanego żarłoka (ha! ha! Chyba z IV piętra, gdzie ostatnio wściBOSS topił rolkę w garnku· i pani z Administracji stanowczo stwierdziła, że papieru już nie dostaniemy i kwita!). Ciekawsze od samej kartki są jej załączniki, w których autor potwierdza, że "jednak tak ". Jednym z tych załączników było "zaświadczenie" od Pani Manager, w którym stwierdza ona, że Mister First to "jedyny student, który interesuje się sprawami akademika". Innym dodatkiem do kartki było zwierzenie Pana Flipa (będzie i Flap), który chybajest WAżNY, bo stwierdza, że on i Flap (i jest!) popierają Mr Firsta. Na te argumenty konkurencja się wściekła. W pocie czoła wyprodukowała plakat z wielkim ,,Na pewno NIE f czyli riposta !F' (tych, którzy już zdążyli się pogubić, serdecznie przepraszamy). Publikacja ta obróciła w perzynę kolejne - może już ostatnie? - prawdy. Wyborca dowiaduje się z niej, że już od dłuższego czasu był" obiektem pokręt­ nej i populistycznej kampanii manipulacji kierowanej przez... "czyżby imperialistycznąpropagandę zniszczenia i destrukcji? N ie! Przez Mistera Firsta oczywiście, który "używał nieautoryzowanych i nieprawdziwych tekstów " i innych podobnych rzeczy (a i ludzi nie oszczędzał). Plakat posiadał oczywiście fachowe zaświadczenia. Autorem pierwszego z nich był Pan Important, który wystosował reprymendę pod adresem Pani Manager za mieszanie się w wybory. Na piśmie widnieją jeszcze dwa podpisy całkiem nowych w tej sprawie osób - Pana Mieszkanko i Pana Nikt. Pani Manager dostała publiczną chłostę i przyrzekła sobie już nigdy więcej nie angażować się w podobne imprezki. Były też inne załączniki. W jednym z nich Pan Flap - pomimo wcześniejszego stwierdzenia Pana Flipa- " z powodu zaistniałych okoliczności " wyparł się Mr Firsta: "nigdy nie popierałem, nie popieram i

magiel@sgh.waw.pl

CALY TEN BLASK Czekałem, czekałem, aż

w końcu się doczekałem. Na polskie ekrany wchodzi obraz, który w moim prywatnym rankingu plasuję na pierwszym miejscu 1996 roku. N a marginesie tego arcyważnego wyróżnienia, warto dodać, że "Blask" ("Shine"), bo o nim tu mowa (nie mylić z "Lśnieniem"

nie będę popierać" (a skąd wiesz ... ?). Pojawiło się kolejne pismo Mistera Na Wysokim Stołku- tekst identyczny, inne jedynie nazwisko. Tym razem, to z Misterem Secondem toczyły się te zażyłe dysputy o akademikach. Potem to już z grubej rury! I w tym momencie wściBOSS trochę się pogubił w tym, kto z kim, komu, co i gdzie ... Ale to nic. Nie ustawajmy ani na chwilę, bo... Zaraz po "ripoście II'' na światło dzienne wypełzła "Riposta III" - w formie nieco nieudolnie wierszowanej zapraszała na debatę przedwyborczą. Szkoda tylko, że jej autor nie może się zdecydować, czy liczy na jednego, czy na wielu wyborców: " Twego czasu, oczu Waszych ... ". Nie polegając już tylko i wyłącznie na ripostach, Mr First kusił potencjalnych słuchaczy-wyborców piwem - ciekawe czy była zgoda na alkohol? Noga wściBOSS-a na owej debacie nie postąpiła jednak, nie zadawalają nas bowiem pośledniejsze trunki ... Pan Flip, podążając za swoim kolegą Flapem i w myśl odwiecznej prawdy: ,ja jestem za, a nawet przeciw", w osobnym piśmie wyparł się Mistera Firsta i jeszcze na dokładkę potępił Panią Manager, sam włażąc z buciorami w tę kampanię . PARANOJA!!! Podziwiamy osobiście mieszkańców Sabinek za spokój,jaki zachowali. Niektórzy jednak nie wytrzymali i przygotowali własne programy wyborcze. Oto jeden z nich: " Takiego programu nie ma niktf l f Program Niezależ:zego Komite,tu JJYborczego ~spoza Układu '. Nasze hasło: DLA KAZDEGO COS... Postulaty: l .Pokoje dwuosobowe (dobudowanie szóstego piętra) 2.Cichacz seksualny (na każdym piętrze- zapisy co semestr) 3.Automaty z piwem i prezerwatywami 4.Dźwiękoszczelne ściany w toaletach 5.Striptease in Ho/iday 6. Codzienne sprzątanie pokoi przez Radę Mieszkańcow 7.Dla kujonów- l1J!WÓzka na Jelonki" duże brawa dla pomysłodawcy, wściBOSS chętnie by osobiście łapkę uścisnął, ale nie wie komu. Zapraszamy do nas - chętnie wydrukujemy inną twórczość "spoza układu" ... Ostatnim wydechem kampanii była anty-ulotka pod hasłem "NEW", czyli totalnie pozmieniany program wyborczy kandydata Mister Seconda. Nie wiemy, czy przez jakiegoś dowcipnisia, czy przez sztab wyborczy kandydata Mistera Firsta. Niestety, ulotka ta to obraz ubożyzny intelektualnej autora, który postanowił za wszelką cenę dowalić się do kolejnych punktów programu- nie bacząc na pewne granice, przestrzeganie których pozwala nam nazywać siebie homo sapiens. Rośnie oto nowy politykier, który - nie znajdując kontrargumentów - obrzuca błotem ... Mimo tego, że w wielu punktach ulotka ta jest naprawdę śmieszna, nie będziemy tu przytaczać kogoś, kto przekształca logo naszej szacownej Uczelni, umieszczając w nim nazwę" Szkoła Głópich Handlarzy ". Obrażamy Szkołę czy siebie samych? wściBOSS

["Shining"] z przed kilkunastu lat),jest także zwycięzcą festiwalu filmowego w Aspen '96, nagrody publiczności i krytyki festiwalu w Toronto '96, oraz posiadaczem 7 nominacji do tegorocznych O~karów. Wśród nich są nominacje za najlepszy film, najlepsząreżyserię (Scott Hicks ), dla aktora pierwszo (Goeffrey Rush/dorosły David Helfgott), i drugoplanowego (Armio Mueller-Stahl/ Peter Helfgott) oraz najlepsząmuzykę (David Hirschfelder). Nazwiska te polskim kinomanom niewiele mówią, co dziwne nie jest, bowiem "Blask" został nakręcony w kraju tak egzotycznym, jakim jest Australia. Dlatego też, pewnie, otrzymał tylko jednego Oskara (Goefrey Rush). No bo kto by tam mamował złote statuetki na jakieś Australie, Bangladesze, tudzież Polski. Każdy przecież wie, że monopol na najlepsze produkty, pardon, filmy dzierżą Stany Zjednoczone Hollywoodu. Co kilka lat rzuci się jakiś ochłap w postaci Oskara Anglikom, żeby nikt nie mówił, że Akademia jest stronnicza, ale na tym koniec. ciąg dalszy na str. 19


CALY TEN ••. c.d.

Wulkan ze styropianu

Dla obcokrajowców są nagrody za najlepszy film zagraniczny, kostiumy, animację i tym podobne siano. Ale dość już toczenia z pyska nienawistnej piany. Hollywoodu ona nie zaleje a i miejsca szkoda. Lepiej je poświęcić na coś bardziej wartościowego - prawdziwą sztukę fil-

Pulsujący potencjalną erupcją

mową.

Główny bohater "Blasku", David

Helfgott, jest postacią autentyczną.

Jako dziecko o nadzwyczajnych uzdolnieniach pianistycznych był wychowywany i kształcony przez ojca-despotę (Peter Helfgott), który swoją przegraną młodość, częściowo w obozach koncentracyjnych, chce zrekompensować sukcesami syna. Za wszelką cenę. Jak nietrudno się domyśleć, ambicje ojca niszczą dzieciństwo syna pozostawiając na jego psychice głębokie rany. Prawie 20 lat zajmuje młodemu Davidowi podjęcie decyzji o ucieczce z pod ojcowskiego kieratu. Wyjeżdża do Londynu i zostaje stypendystą tamtejszej Royal Academy ofMusic. Zapuszcza długie włosy, uczestniczy w balangach odrabiając zaległości z Australii, lecz rany z dzieciństwa nie są zagojone. Dają o sobie znać w najważniejszym momencie- podczas dyplomowego koncertowego wykonania ponadczasowego 3 koncertu na pianino Siergieja Rachmaninowa w finale którego, pod wpływem zbyt silnej mieszanki emocji i nie opuszczającego go poczucia winy, Dawid doznaje załamania nerwowego. Po 20 latach spędzonych w szpitalach psychiatrycznych, David powraca do życia. Jego talent wydaje się zapomniany i zmarnowany. Ale ... "Blask" to film który daje nam wszystko, czego oczekujemy zasiadając w kinowych fotelach. Jest tu miłość, ślepa i okrutna; nienawiść z tej miłości zrodzona, szaleństwo życia i tworzenia, tragiczne i piękne zarazem, smutek, nieskończony i radość, najpełniejsza z możliwych. Jest jeszcze coś, co wzmaga estetyczno-emocjonalny ładunek filmu do poziomu klasyki -wspaniała muzyka Davida Hirschfeldera. Fani muzyki, szczególnie tej filmowej - zapamiętajcie to nazwisko! Do pełnego szczęścia brakuje chyba tylko Arnolda Schwarzeneggera, cóż, może budżet był zbyt mały, żeby opłacić tak wielki talent aktorski... wybaczcie, znów jestem złośliwy. "To najlepszy film zrobiony od czasów Ben-Hura", powiedział po obejrzeniu nakręconego na podstawie jego życia ,,Blasku" David Helfgott i zapewne trochę przesadził, ale niewiele. Jak niewiele? Przekonajcie się sami.

Marcin Wyrwał e-mail: ama72@plearn.edu.pl

przeciwnik. Może zmienić dzień w noc, wodę we wrzącą parę, powietrze w ogień. Może eksplodować w każdej chwili, rozpuścić skały i spłynąć z prędkością l 00 mil na godzinę na niczego nie spodziewającą się ludność. Może wywołać trzęsienie ziemi i obrócić miasto w gruzy. Może spowodować zagładę zostawiwszy za sobą śmierć i zniszczenie. Nic dziwnego, że stał się dość populamym (anty)bohaterem kina akcji. W najnowszym filmie nurtu katastroficznego na pogromcę nieokiełznanego żywiołu natury wybrano 007- Pierce' a Brosnana. I muszę powiedzieć, że wcale nieźle sobie radzi. Po całym dniu zmagań z żywiołem jest w doskonałej formie, świeżutki jakby ani przez chwilę nie wychodził ze studia. Ale nie o grę aktorską rzecz jasna tutaj chodzi, ale o efekty specjalne. Niektóre z nich wymyślono podobno ~pecjalnie dla potrzeb filmu. Wynik komponowania miniaturowych modeli z tradycyjnymi ujęciami i trójwymiarową technologiąkomputerową chyba nikogo dzisiaj już nie dziwi. Komputerowo ożywiony wulkan, którego tak naprawdę nie ma chyba też nie. Ale dlaczego, do cholery, te skały ze styropianu wciąż odbijają się od ziemi jak piłeczki ...? wulkan to

groźny

(pb)

,

GORA DANTEGO tyt. orygin. : Dante's Peak Katastroficzny, USA, 1996 Reż: Roger Donaldson Grają: Pierce Brosnan, Linda Hamilton, pies-Robin

Życie bywa piękne. Dojrzewanie to trudna sprawa... szczególnie, gdy ma się 15 lat, trwa wojna, a w szkole uczy ponętna nauczycielka. Główny bohater- Stig 15 letni syn reżysera - odbywa przyspieszony kurs wchodzenia w dorosłość. Kiedy koledzy ze znawstwem prowadzą dysputy teoretyczne albo organizują konkursy długości owłosienia, on w trybie wieczorowym uczy się życia od ponad dwukrotnie starszej od siebie nauczycielki. Gdy miłość zamienia się w nienawiść, on już wie. Odkrywa w sobie przyzwoitość i postanawia sam pokierować swoim losem. Owoc z drzewa poznania został zerwany... Nic nie będzie już takie samo ... Życie jednak toczy się dalej ... I jest piękne ... czasami. ..

piotr hulak

Czeski film

ŻYCIE JEST PIĘKNE

Czeski film ... Wiecie, co to znaczy... ? A jednak poszedłem ... Bo Oscar, bo Złoty Glob, bo Grand Prix w Tokio, bo największa oglądalność w Czechach, bo głośno, bo Jan Sverak, bo "Jazda", bo pokaz prasowy... Czechosłowacja w czasie " aksamitnej rewolucji". Kawalersko starzejący się muzyk z Pragi, chcąc związać koniec z końcem, poprzez kupno używanego Trabanta, zawiera "papierowe małżeństwo" z młodą, piękną Rosjanką.

Po emigracji "żony" do Niemiec okazuje się, że nie tylko Trabant był używany... Otrzymuje niezamieszczony w kontrakcie bonus w postaci 5 letniego chłopczyka ... Prostota, bezpretensjonalność, wschodnie spojrzenie.. . Dawno już nie oglądałem czeskiego filmu. A już bardzo dawno tak dobrego ...

Piotr Bolak

KOLA Premiera 2 maja 1997 Reż: Jan Sverak Scenariusz: Zdenek Sverak Grają: aktorzy, których nazwiska nic Wam nie powiedzą.

Reż :

Bo Wiłderherg

ZDRADA Nowojorski policjant przyjmuje do swojego domu młodego emigranta z Irlandii, który·szybko staje się niemal członkiem rodziny. Wkrótce jednak okazuje się, że kryje on w sobie szokującą tajemnicę ... "Zdrada" to thriller psychologiczny, zrealizowany przez doś- . wiadczonego w tym gatunku Alana J. Pakulę. Brad Pitt zgodził sie zagrać w filmie 5 lat temu. Jako jednak, że mało kto wtedy o nim słyszał~ żadne studio nie uznało go za gwiazdę gwarantującą sukces kasowy. Dzisiaj zaś za rolę otrzymał 9 mln $. Harrison Fordjako dwukrotnie starszy otrzymał gażę ... ponad dwukrotnie wyższą... Budżet filmu wynosi zaś l 00 mln$ ... Oj, Będzie się działo ...

(pb)

ZDRADA Pro d. USA; Reż. Alan J. Pakula Grają: Harrison Ford, Brad Pitt


ROMEO I JULIA

CHÓR WYGRYWA!!!

Kolejna adaptacja kinowa Williama Szekspira. Zachowuje wprawdzie oryginalny język oryginału, ale cała akcja umieszczona jest we współczesnym kontekście: w fikcyjnym mieście Verona Beach, w którym ścierają się wpływy najróżniejszych kultur, a obok symboli religijnych i klasycznych spotkać można elementy pop kultury i postmodernizmu. Autor zdjęć D.M. McAlpine podobno bardzo się starał, aby odejść od teatru i użyć wszelkich możliwych środków, żeby nadać tekstowi jak najbardziej filmowy charakter... Film otrzymał nominację do Oscara za scenografię, a Romeo dostał Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie. Szekspira nawet nie nominowali... (p b)

W dniach 23-27 marca bieżącego roku w BUDAPESZCIE odbył się Międzynarodowy Konkurs Chórów Amatorskich, w którym udział wziął również Chór Akademicki Szkoły Głównej Handlowej pod dyrekcją Pani Iwony Bednarskiej i... zdobył SREBRNY DYPLOM!!!! Dodać jeszcze należy, iż w Konkursie wystąpiło ponad 70 chórów, m.in. z Niemiec, Węgier, Rosji, Litwy, Łotwy, Japonii, Polski, Austrii. N asz Chór Akademicki był jedynym reprezentantem Polski, co należy uznać za niewątpliwie duże wyróżnienie. Dziewczynom oraz Pani I wonie serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów w Polsce i na arenie międzynarodowej, a Was zachęcamy do wstępowania w szeregi członków Chóru. (Więcej na temat naszego Chóru w przyszłym numerze MAGLA)

ROMEO I JULIA Prod: USA; Reż. Baz Luhrmann Grają: Leonardio DiCaprio, Claire Danes

magiel@sgh.waw. p l

E Mamynowy regulamin studiów Na ostatnim posiedzeniu Senatu uchwalony został nowy Regulamin Studiów w Szkole Głównej Handlowej. Będzie on obowiązywać od października, ale już teraz Redakcja "MAGLA" śpieszy poinformować wszystkich zainteresowanych- a więc wszystkich studentów i nauczycieli - CO NOWEGO ?? Zanim o nowościach, trochę wspomnień. Wielu nauczycieli dyskutujących na posiedzeniu Senatu, a także w· toku rozmów poza sala Senatu wspominało poprzednie regulaminy. Jeszcze nie tak dawno do średniej wliczało się wszystkie oceny, jakie student otrzymywał w toku studiów. Powodowało to, że po otrzymaniu oceny niedostatecznej w pierwszym terminie egzaminu i trójki w drugim, średnia ocena wynosiła 2,5. Nic więc dziwnego, że można było ukończyć studia ze średnią oceną niższą od dostatecznej. Także nie tak dawno, aby przystąpić do egzan1inów, trzeba było uzyskać od Dziekana "dopuszczenie do sesji". Oznaczało to, że aby zdawać egzaminy, trzeba było wcześniej uzyskać zaliczenia ćwiczeń. Po sesji zwykłej studenci oddawali indeksy do dziekanatu i na podstawie liczby ·z danych egz~minów mogli uzyskać zaliczenie semestru, albo być dopuszczonymi do sesji poprawkowej, albo nie być dopuszczonymi do poprawiania. Tak było! Obecnie, a więc do końca tego roku akademickiego, w SGH obowiązują trzy regulaminy studiów: Regulamin Studiów w Studium Podstawowym, Regulamin Studiów w Studium Dyplomowym i Regulamin Studió~ w Studium Zaocznym. Zasadniczą nowością uchwalonego przez Senat nowego regulaminu jest to, że jest to jeden, wspólny dla wszystkich studentów regulamin. W jego treści pominięto liczne "instrukcje" zapisane w dotychczasowych regulaminach. Warto wiedzieć, że pierwsza wersja Regulaminu Studiów w Studium Dyplomowym pisana była w czasie, gdy w Studium Podstawowym był dopiero pierwszy "rzut" studentów. Sposób studiowania w Studium Dyplomowym opisany w Regulaminie był nie tyle normą prawną, co wyobrażeniem i opisem tego,jak

może

to działać. Stąd w treści Regulaminu znalazło się wiele koniecznych na tamte czasy wyjaśnień i instrukcji postępowania. Ale wróćmy do tego, co nowego w nowym Regulaminie. Praktycznie nowości są nieliczne: rozliczenie semestralne obowiązujące na studiach dziennych będzie także obowiązywać na studiach zaocznych, ocena pozytywna uzyskana w pierwszym terminie sesji jest oceną ostateczną i nie może być poprawiana, warunkiem przejścia do Studium Dyplomowego (to znaczy uzyskania wpisu na czwarty semestr studiów dziennych) jest zaliczenie Studium Podstawowego. Senat wprowadził w nowym Regulaminie brak podziału na sesje zwykłą i poprawkową. Po prostu w sesji będą wyznaczone dwa terminy zdawania każdego egzaminu. Jeśli w pierwszym terminie student egzaminu nie zda, to może zdawać jeszcze raz. Student może zaryzykować i nie skorzystać z pierwszego terminu, ale wtedy drugi z wyznaczonych terminów jest jedynym. Pewną nowością jest tryb uzyskiwania dyplomu z wyróżnieniem: otrzymać go może student , który ukończy studia w czasie nie dłuższy m niż planowy i uzyska dyplom z oceną celującą. A KVC HNtA dyplom ~ oceną celującą ~ożna PoLhWA otrzymac za ostateczny wynik stut? ~u diów powyżej 5,1. W praktyce )'S.. a6c:«t oznacza to, że kandydatami do dyplomów z wyróżnieniem są ci, którzy będąmieli celująco ocenionąpracę dyplomową, celująco zdany egzamin dyplomowy, a ze studiów otrzymali średnią wyższą niż 4, 7 . W toku obrad Senatu proponowano wprowadzenie do Regulaminu zapisu o obowiązku obecności na ćwiczeniach. Po dyskusji Senat tę propozycję odrzucił. Ale nie oznacza to, że na ćwiczenia (lektoraty, laboratoria, itp.) można nie chodzić! Zgodnie z Regulaminem warunki uzyskania oceny końcowej określa prowadzący zajęcia. Jeśli w sylabusie zapisze on, jako jeden z warunków uzyskania pozytywnej oceny, obecność na zajęciach, to ćwiczenia stająsię dla studentów obowiązkowe. Innym dyskutowanym problemem była obecność lub nieobecność poprzedniego egzaminatora na egzam1n1e komisyjnym. Ostatecznie Senat zdał się na rozsądek Dziekanów. Zaproponowano, i jest to dobry pomysł, by "komis" był egzaminem pisemnym sprawdzanym przez dwóch nauczycieli. Niżej podpisany deklaruje, że póki będzie Dziekanem to - zgodnie z pierwotną wersjąRegulaminu-poprzedni egzaminator nie będzie uczestniczył w "komisie". MarekRocki


Tożsamość

Firm i Produktów W

ostatnim

czasie

jesteśmy

świadkami

zmian

wizerunku

największych światowych

koncernów i marek. Znaczącymi przykła­ dami są Pepsi (wprowadzenie nowej symboliki i kolorystyki), Gerber (zmiana wizerunku opakowań w stronę form naturalnych, realistycznych), Renault (nowe wzornictwo produktów i w ślad za tym zmiany wizerunku całej firmy), Xerox Corporation (nowy znak graficzny i symbolika firmy), FedEx (zmiana nazwy z Federal Express i przeprojektowanie systemu tożsamości) . Wielomiliardowe nakłady, jakie ponoszą te firmy w związku ze zmianą Corporate Identity świadczą o niepospolitej randze, jaką przypisuje się systemom tożsamości we współczesnym świecie.

Dlaczego firmy zmieniają swój wizerunek? W Polsce, podobnie jak na całym świecie, możemy obserwować coraz żywsze zainteresowanie problematykąpublicznego wizerunku przedsiębiorstw. Powodów takiego zainteresowania jest wiele. Pierwszym są zmiany prawne zachodzące w polskiej gospodarce. Przekształcenia przedsiębiorstw państwowych w spółki skarbu państwa oraz prywatyzacja są najczęstszym powodem zmian lub ingerowania w dotychczasowy wizerunek przedsiębiorstw. Powstanie giełdy postawiło wyższe wymagania przed przedsiębiorstwami, które swój byt gospodarczy w dużej mierze uzależniają od wizerunku publicznego. Rozpadają się dawne zrzeszenia. Firmy, które w czasach gospodarki planowej współdziałały, obecnie rywalizują ze sobą na wolnym rynku. Poważnym obciążeniem dla firm jest ich wspólne lub podobne nazewnictwo na przykład kilkadziesiąt zakładów używających nazw takich, jak: Stomil, Bumar, Biowet, Polfa, Polam, Agromet, Polmos, Herbapol, Mostostal, Pollena. Zmiany gospodarcze i wymogi silnej konkurencji powodują zmiany obszarów i form działania. Firmy rozszerzają lub zmieniająprofil produkcji lub usług. Rośnie rola specjalizacji- jako odpowiedź na coraz aktywniejszą i silniejsząkonkurencję światową. Zmieniły się także warunki działania. Wszechobecna reklama i promocja wymusza dbałość o ściśle określony wizerunek i samookreślenie : czym firma jest, jak się zmienia i dokąd zmierza. Wszystkie te zmiany poparte są coraz bardziej zaawansowanymi formami zarządzania i marketingu. W takiej sytuacji oczywistym staje się odejście od anonimowości i działania w celu zbudowania pozytywnego wizerunku przedsiębiorstw. Niemożliwe jest istnienie gospodarcze bez cech indywidualizujących, odróżniających od firm o podobnym profilu działalności. Do aspektów prawnych zmian zaliczyć można także dbałość o ochronę prawną polegającą na ochronie dóbr materialnych, w tym elementów tożsamości, w urzędzie patentowym. Firmy mogą tu korzystać zarówno z ochrony gwarantowanej ustawą o znakach towarowych, jak i ustawą o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Na weryfikację swojego wizerunku zdecydowały się na , przykład Bank Sląski, cała grupa banków spółdzielczych, Polfa Bolesławiec , Zakłady Chemiczne Rokita, Stołeczny Zakład Energetyczny, Instytut Biotechnologii i Antybiotyków, Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne, BudBank, Biowet Drwalew. Nowo powstałe firmy, jak Daewoo Motor Polska, czy Netia Telekom, rozpoczęły swoje istnienie na rynku od zbudowania solidnego, prezentującego ich aspiracje i misję systemu tożsamości. Fundusze Inwestycyjne- jako nowe formy aktywności gospodarczej swój wizerunek budują od podstaw. Wiele firm o ugruntowanym image stara się podnieść jego atrakcyjność lub uporządkować wszelkie elementy swojego wizerunku. Obserwujemy to na przykład w PKO BP, Pekao SA, BIG SA, Stomilu Olsztyn, Zakładach Chemicznych Rokita czy Polskiej Żegludze Bałtyckiej . Dbałość o image dotyczy nie tylko symboliki graficznej, ale i nazewnictwa. Firmy odchodzą od nic nie mówiących tajemniczych skrótów na rzecz prostych i chwytliwych nazw marketingoWych (Netia dla konsorcjum telekomunikacyjnego, Elda dla dawnego Polamu Szczecinek, Stoen dla Stołecznego Zakładu Energetycznego).

Bardzo aktywne w tej dziedzinie są firmy od początku swojej działal­ ności prywatne, takie jak na przykład Tornado, Absolut Meble Biurowe, Radio Łomża, Korporacja Brokerów Ubezpieczeniowych Protektor, Servipol. Efektem zmian tożsamości jest nie tylko zwiększenie skuteczności działania firm, wzrost wartości rynkowej marek, ale także poprawa wizerunku kraju jako środowiska, w którym firmy te działają. Wielość form reklamowych i oznakowania jest istotnym czynnikiem tworzącym obraz naszego otoczenia. Czym jest tożsamość? W powszechnie istniejącej świadomości tożsamość firmy lub produktu to nazwa i znak graficzny. Jest to obraz niepełny. Tożsamość należy bowiem definiować szerzej, jako dynamiczne i ~e zarządzanie najważniejszymi niematerialnymi aktywami firmy, tworzenie informacji, czymjest fmna,jak się zmienia i dokądzmierzaoraz co wyróżnia ją od innych firm o tym samym profilu działalności. Corporate Identity jest nie tylko projektowaniem znaków czy nazw, ale także - a może przede wszystkim - efektywnym i ekonomicznym narzędziem marketingowym odwzorowującym strategię gospodarczą i aspiracje przedsiębiorstw. Firmie o czytelnym wizerunku dużo łat­ wiej wejść na nowe rynki lub wprowadzać nowe produkty. Tożsamość stanowi majątek firmy. Uznane światowe marki wyceniane są na dziesiątki miliardów dolarów. Ich upublicznienie i uznanie doprowadziło do sytuacji, w której niematerialne wartości przewyższają znacznie wartość majątku trwałego . Jest to szczególnie istotne na silnie konkurencyjnych rynkach, gdzie toczy się walka o zauważenie, rozróżnienie i zapamiętanie w masie konkurencji. Prawidłowo zbudowana i zarządzana tożsamość gwarantuje, że działania i zmiany związane z image stają się oczywiste dla wszystkich obserwatorów firmy. Łatwo zauważamy właśnie te firmy, które sprawnie i inteligentnie używają swojej tożsamości jako narzędzia marketingu i komunikacji. Dla każdego staje się oczywiste, jaką działalność prowadzą i bez trudu możemy je zauważyć wśród licznej nawet konkurencji. Co można stracić Wydawać by się mogło , że zapotrzebowanie na tak kompleksowe podejście do budowania pozycji firmy jest domeną największych firm. Konkurencja na dzisiejszym rynku sprawia jednak, że nawet najmniejsze firmy nie mogąprawidłowo rozwijać swojej działalności bez indywidualnej tożsamości. Regułą jest, że im większe przedsiębiorstwo, tym większego znaczenia nabiera tożsamość . Skala działalności nie jest barierą wdrażania tożsamości. ~rzy dzisiejszym dostępie do informacji firmy- niezależnie od wielkości i zakresu działania- musząsta­ rać się kreować i zarządzać informacjami o sobie i swoich produktach w sposób świadomy i kontrolowany. Bardzo dużym problemem jest nietraktowanie wydatków na kreowanie tożsamości w kategoriach długotrwałej inwestycji. Wartość firmy jako markj może przewyższać wartość jej majątku trwałego. Efekty wdrożenia systemu identyfikacji widoczne są dopiero po wielu miesiącach, ale przynoszą korzyści przez lata. Pełne wdrażanie systemu jest procesem długotrwałym, wymaga cierpliwości i zdecydowania. Wiele dobrze zapowiadających się opracowań zatraca swoją indywidualność w wyniku niekontrolowanych zmian. W instytucjach, których działalność zależy od pozytywnego image, istnieją wyspecjalizowane komórki zarządzające i kontrolujące wizerunek firmy lub produktów. Stale śledzone są ruchy konkurencji i badany jest obraz firmy. Rozwiązania indywidualizujące obraz firmy nie mogą ograniczać się do wartości wizualnych, lecz powinny być ściśle powiązane z długoterminowym zarządzaniem i planami rozwojowymi. Nowoczesna, firma to firma o precyzyjnie określonym charakterze i tożsamości. Srodki i metody działania są odzwierciedleniem jej istnienia na rynku. Opracowania systemów tożsa­ mości obejmują: systemy identyfikacji wizualnej, czyli oznakowanie form i narzędzi działania fmn, systemy prezentacji, czyli momenty publicznej prezentacji firm wspierające działania gospodarcze i kulturę firmową, którą należy rozumieć jako system zachowań zarówno wewnątrz firmy jak i na zewnątrz w kontaktach z klientami i kontrahentami oraz całe otoczenie firmy. ciąg dalszy na str. 22


•. ,, _t·oz·samosc·••.• c.d.

~

Tożsamość

firm zorientowanycla aa aarkę Silna konkurencja na wolnym rynku wymusza wzmocnienie i precyzowanie wszelkich działań promocyjnych i marketingowych. Zmiany, jakie obecnie następują pozwalaj~ twierdzić, że przyszłość firm zależy od siły ich marek. Globalizacja gospodarki, postęp technologiczny i otwieranie się rynków powodują, że coraz więcej firm, jako podstawę budowania swoich strategii gospodarczych, wyznacza sobie markę. Dzieję się tak dlatego, że marki ~wartościami uniwersalnymi, bez ograniczeń terytorialnych, czy prawnych oraz doskonale odpowiadają wymogom i regułom wolnego rynku. Nowe marki emanująpozy­ tywnymi potencjałami pozwalającymi na wzrost znaczenia i rozwój przedsiębiorstw. Marka jako zaakceptowana i uznana wartość dodana daje możliwość uzyskania przewagi nad konkurentami. Rola marki polega na wykorzystaniu wszelkich niematerialnych wartości, jakie kreuje przedsiębiorstwo lub produkt i używania ich do budowania efektywniejszych narzędzi komunikacji marketingowej. W spółczesne społeczeństwa oczekują rozwiązań indywidualnych, ściśle dopasowanych do oczekiwań, aspiracji i szczególnych wymagań. Chęt­ niej sięgamy po to co· uznane i "markowe" płacąc za komfort i luksus gwarantowanej jakości więcej. Mody są często podstawą wyboru i opierają się na indywidualności i charakterystyczności. Rozwój rynku reklamowego dodatkowo pobudza tworzenie marek. Stają się one dzięki temu naturalnym rozwinięciem pojęcia tożsamości firm i produktów. Pozytywny wizerunek przedsiębiorstwa· jest podstawą łat­ wego i efektywnego tworzenia marki i od niego trzeba zaczynać programowanie wszelkich prac. Marketingowe powody zmiany zorientowania firmy na markę pojawiają się w sytuacji nowych inicjatyw firmy, wprowadzania nowych produktów lub poszerzania zakresu działania. Wejście na nowe obszary i rynki oraz ogólnorynkowe zmiany tendencji, a czasami mody wymuszają działania porządkujące. Najczęstszym powodem zmian w strategii firmy i zorientowania na markę są działania konkurencji. Marka nie istnieje samodzielnie lecz w kontekście całego otoczenia rynkowego. Każda zmiana w firmie, rozpoczęcie nowych działań może być powodem analizy i programowania działań zorientowanych na markę. Tożsamość marki może gwarantować przewagę nad konkurentami. Unikatowaść jest pierwszym atrybutem. Wyróżnia i ułatwia zapamiętanie przez klientów. Jest to szczególnie istotne dla marek nowych lub firm zmieniających profil swojej działalności. Unikatowość polega na wybraniu pozytywnych elementów i według określonej strategii powiązanie ich z kulturą i oczekiwaniami grupy docelowej. Siła oddziaływania, wykreowana spójnością ogółu wyznaczników identyfikacji i powiązanie ze strategią i celami firmy to drugi atrybut. Tak skonstruowana tożsamość markowej firmy posiada kilka zalet z punktu widzenia producenta lub dostawcy. Daje możliwość łatwego różnicowania oferty, umożliwia kontrolę rynku, stymuluje ciągłość zakupów przez wiemych i przyzwyczajonych do marki klientów, zapewnia łatwe poszerzenie oferty o nowe produkty, powiększenie popytu i możliwość ·dyktowania wyższych cen. Z punktu widzenia konsumenta marka ułatwia wybór często sfrustrowanym anonimowością produktów klientom. Wybiera się to co jest nawet pośrednio znane, chociaż w danym szczególnym wypadku niesprawdzone - mając sprawdzony telewizor jakiejś marki bez obaw kupimy na przykład kamerę. Gwarancja stałej jakości, jaką daje uznana, markowa firma, wpływa na popyt- sklepy chętnie zapewniają dobrą ekspozycję, a klienci mają dodatkowo satysfakcję psycholegiczną z zakupów. Skutek jest podobny do zakupów produktów w danym czasie reklamowanych. Porównywalna jakość niezależnie od miejsca zakupów również sprzyja akceptacji usług i towarów nawet za wyższą cenę. Marki a precyzowanie i zawężaaie rynklfw Integracja rynków na przykładzie Unii Europejskiej, porozumienia państw północnoamerykańskich, czy Europy W schodniej wzmaga globalną konkurencję. Potrzeby i ocztt,iwarria klientów na całej Ziemi

upodabniają się.

Te trendy dają szansę pewnego istnienia na rynku tylko silnym firmom lub produktom. Marki ze względu na swoją uniwersalność mają dodatkowe znaczenie. W całej strukturze gospodarki światowej znaczenia wyjątkowego nabierają marki lokalne. Narodowy charakter pozwala im konkurować na rynkach lokalnych z potentatami światowymi. W wielu krajach, jak na przykład Szwecji, zdecydowanie wyżej ceni się produkty firm krajowych niż importowane. Polacy niezależnie od ceny coraz częściej wybierają produkty rodzime. Niejednokrotnie znaczenie, jakie osiągają marki na rynku lokalnym, pozwala im planować wejście na szersze obszary działania. Marka w porównaniu do nowości technologicznych i tworzenia struktur organizacyjnych kreuje możliwość uzyskania stałej przewagi. Dzieję się tak, jako że marką można łatwo i efektywnie zarządzać. Proste narzędzia kontroli i oceny pozwalają na szybkie reagowanie. Precyzowanie wizerunku marki Wielkie koncerny próbując ogarnąć większą część rynków lokalnych dostosowując się do zastanych warunków z czego powstają często nowe marki. Unikatowe, lokalne marki oferują prawie zawsze precyzyjniej dopasowane do lokalnych sieci dystrybucji i sytuacji marketingowych produkty. Wynika to z doskonałej świadomości panujących zwyczajów, ograniczeń kulturowych i wymagań klientów. Słabe marki, bez wyrazu i charakteru, stoją na słabszych pozycjach marketingowych, co może powodować szybką utratę rynków. Walka o rynek prowadzi także do wykupu lub przejmowania marek. Nowe znaczenie i strukturę przybiera zarządzanie firmą i jej niematerialnymi aktywami. Podstawą działań powinna zawsze być ochrona prawna wszelkich elementów identyfikacji marki: nazwy, symbolu firmowego lub znaku towarowego, opakowania czy też innego elementu w ramach systemu identyfikacji lub prezentacji. Ochrona prawna gwarantuje możliwość zbudowania trwałej, chronionej prawnie tożsamości. Działania marketingowe oparte muszą być na tworzeniu w świado­ mości klientów stałych wyobrażeń i przyzwyczajeń. Takie pozycjonowanie marki, stawia firmę w korzystniejszej sytuacji niż stała pogoń za nowościami i walka o . krótkotrwałą przewagę technologiczną. Postawa ta daje większe zabezpieczenie i gwarantuje perspektywicznie rozsądną realizację strategii gospodarczej. Jarosław Filipek, CODES, 1997

w

COD ES uznana polska agencja specjalizująca się w programowaniu, projektowaniu i zarządzaniu tożsamością firm i produktów ma zaszczyt poinformować, że w dniach 5- lO maja w hotelu Victoria Inter. Continental w Warszawie odbędzie się wystawa

TOŻSAMOŚĆ I WIZERUNEK Zaprezentujemy najciekawsze opracowania systemów tożsa­ mości, zaprojektowane i zrealizowane dla liderów polskiej gospodarki. Wystawie towarzyszyć będzie cykl seminariów, na który złożą się wykłady i prelekcje z dziedziny nazewnictwa oraz tożsamości firm i produktów. \Yystawa i seminaria adresowane są przede wszystkim do menagerów, specjalistów public relations, marketingu oraz pracowników odpowiedzialnych za kształtowanie wizerunku firmy. Z myślą o szerokim propagowaniu wiedzy o tożsamości w środowiskach studenckich, w programie wystawy przewidzieliśmy dwa dni otwarte dla studentów (9, lO maja). Informacji udzieli Państwu Agnieszka Wiraszka. 01-529 Warszawa, Kaniowska 104, teł: (22) 639 95 45 do 48, fax: 39 22 79. Zaprasżamy także na naszą stronę w Internecie: http ://www.codes.com.pl


PRAKTYKI W COLGATE-PALMOLIVE Latem 1996 roku studenci różnych szkół i wydziałów mieli okazję wziąć udział w programie praktyk wakacyjnych w naszej firmie. Praktyki odbywały się od połowy czerwca do końca września w następujących działach: marketingu, sprzedaży, finansów, technologii informatycznych, personalnym, produkcji, magazynowania, inżynierii zakładowej. Program skonstruowany był tak, aby studenci mogli wynieść jak najwięcej korzyści . Otrzymali zadania do samodzielnego wykonania oraz asystowali kierownikom poszczególnych działów w ich codziennej pracy. Dzięki temu mieli możliwość zastosować w praktyce wiedzę teoretyczną zdobytą na studiach, poznać zasady biznesu i funkcjonowania międzynaro­ dowej firmy, zdobyć nowe doświadczenia. Zadania, które otrzymali studenci były bardzo różnorodne. Oto dla przykładu niektóre z nich: koordynowanie promocji, sporządzenie i aktualizacja schematów technologicznych linii produkcyjnych i systemów wodnych, optymalizacja urządzeń elektrycznych, analiza wzrostu sprzedaży, uczestnictwo w pracach przygotowawczych do badań rynkowych, opracowanie programu informatycznego do inwentaryzacji palet. W sumie pracowało u nas podczas wakacji lO studentów. Dla części z nich był to wstęp do stałego zatrudnienia. Firma zyskała młodych, pełnych entuzjazmu i inicjatywy pracowników o świeżym spojrzeniu na wiele spraw. Podsumowując zeszłoroczne

praktyki, studenci pisali o tym, czego się nauczyli i co było dla nich szczególnie cenne. Większość z nich podkreślała, że praktyki dały im możliwość zorientowania się w tym, jaki rodzaj pracy będzie im odpowiadał najbardziej. W przyszłości może im to ułatwić podjęcie decyzji o stałej pracy. Nauczyli się zupełnie nowych rzeczy lub rozwinęli posiadane już umiejętności, szczególnie umiejęt­ ności interpersonalne - komunikowania się, pracy w zespole i rozwiązywania problemów. Nauczyli się też samodzielności i odpowiedzialności. Ucieszyło ich to, że na wstępie zapoznano ich z firmą, z jej polityką i produktami oraz dokładnie wprowadzono w powierzone zadania, że obdarzono ich zaufaniem i dużym zakresem swobody w wykonyWaniu obowiązków. Ogromne znaczenie miało też dla nich to, że mogli pracować w miłej i twórczej atmosferze oraz zawsze mogli liczyć na radę i pomoc swoich przełożonych i współpra­ cowników. Oto przykładowe wypowiedzi:

Joasia Maliszewska: "Jestem studentkąpiątego roku w Szkole Głównej Handlowej na Międzynarodowych Stosunkach Gospodarczych i Politycznych. Początkowo odbywałam praktyki w zagranicznym banku, jednak okazało się, że taki rodzaj pracy mi nie odpowiada. Wobec tego zostało mi jeszcze szukanie pracy w korporacji międzynarodowej , takiej jak ColgatePalmolive. Dlatego też, kiedy na kwietniowych targach pracy zobaczyłam ofertę dotyczącą praktyk wakacyjnych, postanowiłam spróbować. Po kilku rozmowach kwalifikacyjnych okazało się, że zostałam przyjęta na praktykę do Działu

Sprzedaży.

Moim zadaniem było samodzielne przeprowadzenie badania rynku pod kątem konkurencji. Z przyjemnością obserwowałam, że z wyników mojej pracy, które przedstawiłam na prezentacji, korzystali inni pracownicy. W czasie tych 6 tygodni naprawdę poczułam się członkiem zespołu. Bardzo podobała mi się atmosfera panująca wśród pracowników. Dlatego, kiedy pół roku później zaproponowano mi podjęcie pracy, zgodziłam się bez wahania."

0/afKacperski: "W tym roku kończę Zarządzanie i Marketing oraz Bankowość na Uniwersytecie Łódzkim. Wiosną 1996 roku wygrałem konkurs Gazety Wyborczej "Grasz o staż" , a moją nagrodą była praktyka w Colgate-Palmolive. Rozpocząłem ją w fabryce w Halinowie w sierpniu i pietwszą. rzeczą, która mnie ucieszyła było to, że poświęcono mi naprawdę dużo uwagi i czasu, wyjaśniając zasady funkcjonowania firmy oraz umożliwiając praktykę w kilku departamentach. Wyraźnie okazałem się pojętnym uczniem, gdyż już po kilku tygodniach zaproponowano mi stałąpracę na stanowisku Warehouse Coordinator. " W tym roku kontynuujemy program praktyk wakacyjnych i zapraszamy do ich odbycia studentów III i IV roku z dobrą znajomością języka angielskiego i obsługi komputera, inicjatywą oraz umiejętnością pracy w zespole i zdolnościami interpersonalnymi. Praktyki będą trwać od 4 do 12 tygodni w okresie od początku czerwca do końca września. Będzie je można odbyć w jednym z następujących działów: sprzedaży

personalnym technologii informatycznych finansowym inżynierii zakładowej

produkcji . magazynowanta zakupów Jeśli jesteś

zainteresowany naszą ofertą prześlij do połowy maja swój życiorys zawodowy wraz z listem motywacyjnym pod adresem:

C;t

COLGATE-PALMOLIVE POLAND

Dział

Personalny pi. Inwalidów l O 01-552 Warszawa

z dopiskiem na kopercie "PRAKTYKI" Małgorzata

Chojecka


m usic@sgh.waw. pl

najbardziej pozytywne. Płyta sprawia wrażenie bardziej agresywnej i mrocznej niż dotychczasowe ,,Mentaljewelry" i "Throwing copper". ~rażenie to jest pogłębione przez nowe zaaranżowanie starych nagrań t bardzo sugestywne i gwahowne zachowanie się lidera grupy Eda Kowalczyka. Po tej dużej dawce "sekretów" usłyszeliśmy jeszcze "Operation spirit", "Lightning crushes" i pierwsza godzina była za n~~i. I dokładnie w tym momencie zespół nieoczekiwanie pożegnał stę t zszedł ze sceny. Po krótkiej chwili powrócił, aby zagrać kolejny utwór z nowej płyty oraz "1 alone". N astępnie ponownie zszedł

po~ócił. i za~ończył

PREZENT URODZINOWY 4.04. HUXLEY'S NEUE WELT, BERLIN Gdy w 1992 roku pierwsza płyta zespołu zadebiutowała na liście billboardu, w rubryce "nazwa zespołu" umieszczono zamiast Live tytuł płyty "Mental jewelry". Gdy w 1995 po raz pierwszy widziałem Live ,,na żywo", koncert odbył się w bardzo małej salce kompleksu Huxley's w obecności zaledwie kilkudziesięcioosobowej grupki widzów. Równocześnie w sąsiednim pomieszczeniu trwała znacznie większa impreza w rytmie ~ap. Ale powtarzając za Dylanem, "czasy się zmieniają''. Co prawda Live, gdy koncertuje w Berlinie, nadal jest skazany na H~xley's, ale dziś wygrywajuż konkurencję i okupuje główną scenę, grając na dodatek przy komplecie publiczności. Ta zmiana nie u~zła uw~dze ~amego zespołu, który krótko stwierdził: "przynajmniej nte mustmy JUŻ grać w kuchni". Live, trzymając się na uboczu głó~~go n~ ~uzyki ~op ostatnich lat, konsekwentnie zdobywa swotmt ·kolejnymt płytamt nowe grono wiemych słuchaczy. Może z~brzmi to dziwnie, ale odczuwałem strach przed moim drugim spotkaniem .z zespołem. Ich koncert z lutego 1995 roku zupełnie nieoczekiwanie stał się dla mnie (obok koncertów U2 i Levellers) jednym z najważniejszych z tych, które mi się udało już zobaczyć. Nigdy , . . . ,, . . . . . . wczesnteJ ant poznteJ - uzywając retorykt Ftsha- nić między zespołem a słuchaczem nie była napięta tak mocno i wyraźnie jak wtedy. Gdy myślę dziś .o tamtym koncercie, mam wrażenie, że go wyśniłem, że w rzeczywistości nie miał on miejsca. Może dlatego, po tym jak zapadła decyzja o wyjeździe do Berlina, gdy po rutynowym sprawdzeniu teletextu w poszukiwaniu interesujących koncertów, wynalazłem, że 4.IV w tym miejscu co dwa lata temu zagra ten sam zespół, długo nie mogłem w to uwierzyć. Do samego początku koncertu miałem wraż~nie, że coś stanie na mojej drodze i uniemożliwi mi jego zobacz~nte, że zabraknie dla mnie biletu lub wokalista straci głos. Mtmo tego zachowywałem obcy mej duszy spokój i udało mi się przetrwać cały dzień, włócząc się po Ku' dammie i zwiedzając kolejne WC?M-y i inne sklepy z płytami. Zrealizowałem główny cel mojego wyjazdu (o tym przy innej okazji) i punktualnie o 20-tej zameldowałem się u bram Huxley's. Pierwsze minuty przypominały sceny spod ~uhu Stodoła przed na przykład koncertem Kultu, kiedy oczekujący tłum próbuje zmieścić się w jednych wąskich drzwiach. Różnica polega na tym, że w przeciwieństwie do Stodoły koncert rozpoczął się, gdy wszyscy byli już w środku. Trwający 30 minut występ austryjackiego zespołu Trieb pozwolę sobie streścić krótko: muzyka dla germanistów, lubiących dodatkowo Rage Against The Machine i Faith No More. Główna odsłona wieczoru rozpoczęła się dopiero o 22ej, gd~ na ~c~nie pojawił się zespół Live. Wreszcie mogłem zamknąć oczy t głębtej odetchnąć. Obudziły mnie dopiero dźwięki drugiego utworu "_Selling th~ drama" - największgo przeboju zespołu, o którym zupełnie zapomntałem. W potoku nowych płyt i w pogoni za nimi prz~stałe~ w pewnym momencie słuchać Live i dopiero teraz po dwoch pterwszych utworach zrozumiałem, jak mi jej brakowało. Chwilę potem zespół zagrał "Pain lies on the riverside" - numer jeden na pierwszej płycie, pierwszy singiel i mój prywatny numer jeden. Przez chwilę udało mi się cofnąć w czasie i prześledzić 2 lata w 3 minuty. Niestety dalej nastąpiło to, czego się obawiałem. Zespół postanowił przybliżyć nam dokładnie zawartość swojej najnowszej płyty "Secret Samadhi". Ponieważ jej nie znałem, więc odbiór tej części koncertu został mi utrudniony. Pierwsze wrażenie jest jak

koncert

wspaniałą

l O-cio

minutową wersj~

"Whtte dtscusstons". Przez chwilę myślałem, że utwór nigdy się nie skończy, ale "to echo grało". Jeżeli miałbym porównać oba koncerty i wybrać lepszy, nie potrafiłbym tego dokonać. Różnica polega na tym, że wychodząc z pierws~eg~ miałem poczucie pełnego spełnienia, natomiast wracając 5 kwtetnta do domu odczuwałem niedosyt. I takjuż na sam koniec, jeżeli ktoś nie ma pomysłu, jak spędzić swoje urodziny, niech się rozejrzy, może gdzieś w pobliżu koncertuje Live. W spaniały prezent!

Wojtek Szumielewicz

Ja, Miles W drugiej klasie ogólniaka byłemjedynie małą dziewczynką, która za wszelką cenę pragnęła nauczyć się języka angielskiego i starała się ~korzystać każdą ku temu okazję. W Kłodzku odbywała się wtedy Impreza o szumnej nazwie Zderzenia Muzyczne, na którą zaproszona ~ostała czołówka polskiej sceny, m.in. Kuba Stankiewicz, Krzysztof Scierański, którzy prowadzili zajęcia z młodymi adeptami Szkoły Muzycznej. Przyjechał również znany wszystkim miłośnikom jazzu Tomasz Tłuczkiewicz (aktualnie jeden z prezenterów Radia Jazz większość odbiorników akademikowych nastawionychjest na 106.8), k~órego z~daniem było zapoznanie nas ze specyfiką Musie English. I nte chodztło o bezmyślne powtarzanie w kółko tekstów Beatlesów. Zebraliśmy się o umówionym czasie w knajpie, a Mistrz wyciągnął ze swojej teczki fragmenty tłumaczonej wtedy przez siebie książki: "Miles Davis - the Autobiography". W polskiej wersji językowej książka ukazała się już jakiś czas temu, ale dopiero niedawno miałem okazję ją przeczytać. "Ja, Miles" to nie jest normalną autobiografią. Z lektury jej dowiadujemy się, jak kształtował i zmieniał się współczesny jazz od samego początku, czyli od szaleństwa "be-bopu", a także, jaką rolę odegrał sam Miles Davis i ludzie, z którymi wspólnie muzykował. I narkotyzował się bowiem jak się okazało - z reguły im lepiej koleś dmuchał w trąbę l~b walił w bęb~y, ~~ ':ięcej dragów miał we krwi. Od podszewki możemy się dowtedziec,Jak powstawały tak genialne płyty jak np. "Kind ofBlue", która przez Penguin Abbreviated Guide to Modem Jazz jest uznawana za jedną z najlepszych. Na stronach książki pojawia się bardzo wiele na~isk, które później już na stałe wpisały się w historię muzyki. Chick Corea (w maju w Polsce), Mike Stern, Pat Metheny, bracia Marsalis~wie i wielu innych, jeżeli nawet nie zostali wykreowani przez Davisa, to przynajmniej znaleźli się w jego licznych zespołach na początku swej kariery. Swoje problemy z heroiną opisuje Miles bez skrupułów, a przecież znalazł się on już w pewnym momencie na dnie odurzeniowego syfu. Zabawny jest opis jego występu na Jazz Jamboree.- fani zapewne przypominają sobie, jakie to było wydarzenie, gdy gwtazdor pozwolił się fotografować jedynie przez parę minut. Największym atutem książkijestjednak język- Tomasz Tłuczkiewicz lepiej przetłumaczyć już nie mógł. Jeszcze w Kłodzku mówił on o problemach znalezienia odpowiedników w języku polskim dla mocno obscenicznej mowy Milesa. Naprawdę głowa odpada, gdy siedmiu groźnych muzyków zagra jak sam sukinsyn. Warto poświęcić jeden wieczór na tę fascynującą lekturę, chociażby po to, by odnaleźć się w gąszczu nazwisk mniej lub bardziej znanych jazzmanów.

TomaszKluk


PŁYTOMANIAK tlttlt~~tlt t~-~~~

na kolana!!! tlttlttlt do pożyczenia do kupienia tlttlt dla wytrwałych -'- shit!

Najlepsi śpiewają Voo Voo: Flota Zjednoczonych Sił

•••tl2

Zbuduję wielką flotę

zjednoczonych sił... - pomyślał Wojciech Waglewski. I jak się można było spodziewać, swój pomysł zrealizował. Po raz drugi już zresztą pod jego skrzydłami skupiło się paru "najlepszych", aby wspólnie nagrać płytę. Dwa lata temu pokierował Waglewski projektem pt. Tribute to Eric Cłapton (znalazła się tam·chociażby cudowna wersja Wonderful Tonight w wykonaniu absolwentki naszej kochanej szkółki, Edyty Bartosiewicz). Tym razem miejsce Cłaptona zajął sam W.W., który zaprosił kilkoro reprezentantów polskiej sceny muzycznej na wspólny rejs. Idea przewodnia w skrócie: Voo Voo gra, zaproszony gość śpiewa. Mogło zaowocować to powstaniem dziwnego, niekoniecznie ciekawego muzycznie cocktailu - jak wyobrażacie sobie na przykład harmonijne współistnienie na tej płycie Turnaua Grzegorza, twórcy przez duże tfu, i Tomka Lipnickiego z Illusion (mi osobiście znacznie bliższego, pod względem muzycznym oczywiście) ... No jak? Kaszanka i trufle na jednym stole? Koniak i wino owocowe marki "Byk" w jednym kieliszku? ... Paw teoretycznie gwarantowany. N a szczęście tylko teoretycznie. Oczywiście nie wszyscy z zaproszonych artystów sprostali wyzwaniu rzuconemu przez Waglewskiego - ale i tak efekt końcowy jest moim zdaniem lepszy od oczekiwanego. Co prawda przez tyle lat (= 12 lat istnienia kapeli) zdążyłem już polubić autorskie wykonania piosenek Waglewskiego, zawsze w ten sam charakterystyczny sposób śpiewającego swoje własne, bardzo kameralne, osobiste i emanujące intrygującym spokojem teksty. Te poetycko-realistyczne opisy zwyczajnej rzeczywistości (np. obserwacje sufitu podczas kąpieli w Wannolocie) idealnie współgrały zawsze z przybrudzonym, lekko przepitym (?), jakby zniszczonym głosem lidera Voo Voo. Ale i tak muszę wyrazić podziw dla przynajmniej kilku zaproszonych wokalistów. Oprócz znanej Wam wszystkim niewątpliwie piosenki Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było w wykonaniu Kasi Nosowskiej, moje uszy uśmiechnęły się jeszcze słysząc głos Maćka Maleńczuka z Homo Twista podczas dwóch pieśni (W. W. i Maleńczuk lubią się chyba szczególnie - w rewelacyjnej formie zaprezentował się ten pierwszy gościnnie podczas niedawnego koncertu Homo Twista w Proximie), a także podczas utworu F-1 (Otwórz mi) zaśpiewanego przez Lecha Janerkę (w sposób bardzo bliski oryginałowi). Ale to nie wszystko-jest tu jeszcze, odrzucający w pierwszej chwili, trudny w odbiorze utwór Strategia śrubokręta, w wersji Kazika Staszewskiego, z awangardową sekwencją saksofonowego hałasu (Mateusz Pospieszalski) i jazgotu skreczy (Jan Marian) ... Jest na tym albumie wspomniany już krakowski Artysta Grzegorz Turnau, niekoniecznie będący dotychczas moim ulubieńcem (czytaj: nie cierpię kolesia i tyle) - ale na tej płycie wypadł po prostu fajnie. Między innymi dzięki tekstom Waglewskiego - piosenka Z pomieszania \tt "i'' to cudowna opowiastka gościa siedzącego w barze (w celu wiadomym) o swoim przyjacielu-słoniu (Alkohol twój wróg!). Turnau śpiewa Waglewskiego- mój pomysł na kolejną płytę Artysty. Kupię ją z ochotą. Ta płyta to niekonwencjonalny prezent dla fanów Voo Voo. Ale nie tylko dla fanów. Stare piosenki - nowa jakość. I to czasami lepsza od . pierwowzoru... P.S. Pełna lista wokalistów (kolejność jak na albumie): Nosowska, Turnau (x2), Kayah, Steczkowska, Sojka (x2), Staszewski, Maleńczuk (x2), Lipnicki, Graża T., Janerka. I na sam koniec W. W. we własnej osobie.

Armia: Duch •••• Powala!!! Nowy gitarzysta- nowe brzmienie. Ale wciąż jest to Armia. Ta sama Armia, którą dawno, dawno temu stworzył Robert Brylewski. Ten sam głos Tomasza Budzyńskiego, ta sama waltornia Banana, ten sam Styl, wypracowany przez lata. l ... zupełnie nowy gitarzysta. Kumpel z sąsiedztwa Budzyńskiego (w końcu Poznań jest mały), znany skądinąd Popcom, wniósł do zespołu swoje ponadprzeciętne umiejęt­ ności i muzyczną fantazję. Odświeżył muzykę Armii udowadniając równocześnie, że jest w rzeczywistości znacznie oryginalniejszym muzykiem niż moglibyśmy sądzić na podstawie drugoplanowych melodyjek granych przez niego w Acid Drinkers. W Armii gitara Popcorna tworzy idealne rockowe (właściwie to metalowe) tło dla głosu Budzyńskiego, ale ma też dużo miejsca dla siebie. Krótkie, urywane riffy przygniatają swoją prostotą i zachwycają swoją potęgą. Już od pierwszej chwili po włączeniu płyty zdajemy sobie sprawę, że to niezwykły album. I to nie tylko ze względu na muzykę ... Ale po kolei ... zwykle - pierwszy utwór na Duchu. I od razu słychać, że rzeczywiście jest inaczej niż zwykle. Znacznie mocniej . I lepiej. Potężniej i bardziej przestrzennie. Po prostu pięknie. Ciężki urywany riff, nieodzowna waltornia Banana, czysty i mocny głos Budzyńskiego, nienaganna praca sekcji rytmicznej -wszystko pracuje na korzyść tego (dopiero pierwszego) utworu. Ale potem jest wcale nie gorzej . Ba, powiedziałbym, że lepiej . Soul Side Story zaśpiewane w języku ... duchowym (znanym podobno nie tylko Budzyńskiemu), kilka melodyjnych perełek (Bracia Bum, Pięknoręki, Łapacze wiatru) dla pozoru ubranych w ciężkie popcomowe riffy, kilka nie pozwalających spokojnie usiedzieć bezkompromisowych czadów (wspomniane Inaczej niż zwykle, Duch wieje przez świat, Marność) ... Jest też mój ulubiony utwór na płycie: Pieśnią mojąjest Pan. Po pokręconym do granic ludzkich (nieludzkich?) możliwości wstępie wkracza przepiękny orientalny motyw grany na gitarze i równolegle na ... skrzypcach (Mateusz Pospieszalski), który towarzyszy nam już przez cały niemal utwór. Genialne! Inaczej

niż

I jeszcz~ o tekstach, jako że ważne są niewątpliwie - a poza tym muszę co niektórych ostrzec. Otóż, jak już się być może zorientowaliście po tytułach, teksty mówią o Bogu.· I to w sposób znany Wam być może wyłącznie z zajęć religii w szkole podstawowej, gdyż są to po prostu piosenki religijne (cytuję : Bóg jest miłością l mój Bóg jest miłością l jakiej nigdy nie widziano l jakiej nigdy nie słyszano). Niestety - kochani wielbiciele rogatego - nic tu dla Was. Ta płyta podziałać może co najwyżej jak woda święcona. I muszę przyznać, że zupełnie mi to nie przeszkadza, mimo iż od wszelkiego rodzaju fanatyzmu trzymam się z daleka. Teksty Budzyńskiego to po prostu magiczne i piękne baśnie. O tym, że Dobro istnieje. O tym, że istnieje Piękno. I o tym, że istnieje Miłość. Któż inny odważyłby się wykorzystać w tekście utworu biblijny Hymn o miłości ... Wszystko znosi l wszystkiemu wierzy l we wszystkim pokłada nadzieję l wszystko przetrzyma l miłość nigdy nie ustaje l we wszystkim pokłada nadzieję ... Mikołaj

P.S.

Specht

Przypomniałem

sobie pewien pokaz filmu, zorganizowany w zeszłym roku przez nasze szkolne stowarzyszenie Soli Deo. Filmu o przesłaniu Szatana obecnym w muzyce rockowej. Obecność Szatana najłatwiej - zdaniem twórców filmu - wykryć odtwarzając podejrzany utwór od tyłu. Na przykład autor filmu słuchając w ten sposób piosenki Another One Bites The Dust Queenów usłyszał głos Anioła Ciemności: Start to smoke marijuana. W przypadku omawianej płyty Armii połączenie tak agresywnej i ponurej muzyki z religijnymi tekstami może być co najmniej podejrzane. Proponuję posłuchać od tyłu. Na wyniki doświadczenia czekam pod adresami: mspech@sgh.waw.pl bądź music@sgh.waw.pl.

Z góry dziękuję za współpracę .


Dark Side Cowboys: The Apocryphal ••• 112 Nie, nie jest to bynajmniej mroczne country, bo to od razu przyszło mi na myśl, kiedy- przeszukując regały z kasetami- mój wzrok zatrzymał się na kowbojach. Umieszczone na wkładce zdanie: "They came to search for the truth, they found a lot more ... " zaintrygowało mnie na tyle, by 'posiąść' ową kasetę. Przyznaję ze skruchą, że pierwsze przesłuchanie nie wypadło na korzyść DSC. Kaseta poszła więc na półkę i zasnęła tuż obok takich kapel, jak Decorayah czy Giant Causeway. I stała by tak pewnie do dzisiaj, gdyby nie PKP... W ferworze pakowaniarzuciłam do plecaka pierwsząlepszą kasetę, a los chciał, że był to akurat "The Apocryphal". W miarę odsłuchiwania po raz n-ty z rzędu (zaleta walkmana z autorewersem) zaczęłam dostrzegać specyfikę (?) muzyki prezentowanej przez trójkę ambitnych Szwedów. Może krótko o samym zespole. Powstali w roku 1993 w północnej Szwecjijako kapela rocka alternatywnego. W podstawowym składzie grają Nik Carlsson, Viveka Stomberg, Andreas Lstrom. .z czasem ich nagrania zaliczane zostały do rocka progresywnego/gotyckiego. Osobiście podciągam ich ostatni materiał pod bardzo modny w zachodniej Europie nurt zwany dark wave. I jeszcze ciekawostka: w zespole nie ma podziału na gitarzystę czy bębniarza- każdy gra na każdym instrumencie i tylko wymieniają się rolami. "The Apocryphal" reklamowana była jako muzyczna opowieść w stylu Tolkiena. Rzeczywiście, są momenty, gdy przenosi nas w jakiś zgoła nierealny świat, gdzie słychać przelatujące ptaki i szmer strumienia, są momenty, że można 'poszybować' nad niekończącą się przestrzenią i zachłysnąć się wolnością. Album przypomina czasem dokonania The Cure ("Tears for you"), czasem Fields o f the Nephilim ("As I see you"), czasem Nosferatu ("Princess"), a czasem nawet Clanned ("Dust") ... w sumie stara szkoła europejskiego rocka. Warto chyba sięgnąć po ten LP i odpocząć od wszędobylskiego industrialu, bo nie słychać tu żadnych zimnych syntezatorowych wzbogaceń czy samplerowych przekształceń. Są za to tradycyjne instrumenty takie, jak pianino czy skrzypce. Warto wreszcie sięgnąć po tę kasetę (bądź CD) nawet po to, by odczuć pewnego rodzaju deja vu. Dobry rock bowiem nigdy nie umiera ...

The Apocryphal: The Apocryphal, tears for you, Black debonair, Deep, The escape, Why you smile, Dust, Princess, As I see you, The mirror, The twist, Happy?, For the sake ofhonour BVB, e-mail: vampire@sgh.waw.pl

KonkurSidło Żeby nie przedłużać Waszej niepewności, na początek zwycięska

trójka: Rafał Oraniec, Justyna Snakowska, Przemysław Pietak. A poprawna pełna odpowiedź brzmi - Apocaliptica. I kolejne pytanie w naszej zabawie: Ile figurek Fryderyków '96 dostała Justyna Steczkowska i dlaczego aż tyle? Liczymy na Wasze poczucie humoru (oprócz ogólnej wiedzy muzycznej), najtrafniejszą odpowiedź zamieścimy w majowej "muzyce". Na odpowiedzi czekamy do 15 maja A.D.1997 pod adresem internetowym: music@sgh.waw.pllub przy maglowej skrzyneczce naprzeciwko portierni w budynku G. Good luck!!! Aha, jeszcze coś- miło nam donieść, że już niedługo będziecie mogli odbierać nagrody w redakcyjnym pokoiku 66A znajdującym się na Antresoli (scheda po Oeconomicusie ...).

Kosmiczny Konkurs Mamy dla Was płytękompaktową z oryginalną ścieżką dźwiękową z trylogii· "Gwiezdne Wojny" Georga Lucasa. Płyta powędruje do tej osoby, która do 15 maja nadeśle nam listę zawierającą spis największej liczby zmian, jakie dokonane zostały w nowej edycji tych trzech filmów. Odpowiedzi- jak zawsze+ dopisek "Star Wars".

CONCURS!!! , Swieżutk~,

Mamy dla Was prezencik!!! A właściwie to PREZENT!!! niczym nie pachnący kompakt: ostatni (jak na razie) album Waszego Ukochanego Roberta Gawlińskiego, Kwiaty jak relikwie, może znaleźć się w Waszym odtwarzaczu! I to dzięki nam - przedstawiciel płci brzydszej z redakcji muzycznej "MAGLA" wywalczył dla Was darmową płytkę i - uwaga wszystkie fanki R.G. - zdjęcie z autentycznym(!!!) autografem Roberta. Zdjęcie jest kolorowe, a płyta kompaktowa i to z hologramem. Robert podpisał nam fotkę podczas bankietu z okazji odejścia z firmy MJM i wydania nowej płyty w wytwórni Starłing S.A. Na konferencji prasowej Robert (wraz z prawnikiem) oraz Andrzej Wojciechowski (szefMJM, też z prawnikiem) zaprezentowali się jako najlepsi przyjaciele. Można było odnieść wrażenie, iż rozstanie Roberta z dotychczasowym wydawcą złamało serca obu stronom kontraktu. Ja sam sądzę, że znając doświadczenie pana Wojciechowskiego lepiej on wyjdzie na tej ugodzie niż Robert, ale to w końcu nie moja sprawa i nie ja na tym stracę. Z ciekawostek: Gawliński obciął włosy i w opinii redaktor Bielskiej wygląda jak ( ... - autocenzura). A darmowe wino było całkiem, całkiem ... Nowa płyta też jest zresztą niezła, polecam szczególnie utwór numer osiem, Kocham niewinność, w którym na chwilę z zaświatów pojawia się głos Jima Morrisona... A teraz to, na co wszyscy (wszystkie?) czekacie! Aby dostać od nas w prezencie tąjednąjedynąpłytkę i to jedno jedyne zdjęcie, wystarczy odpowiedzieć na jedno trudne- ale cóż to dla Was- pytanie:

Jakie imiona noszą synowie Roberta i Moniki Gawlińskich??? (dla ułatwienia: są to bliźnięta) Na odpowiedzi czekamy pode-mailowym adresem music@sgh.waw.pl Można je też wrzucać do skrzynki naprzeciwko portierni...

Nasza muzyka w Internecie Z pewnością niektórzy z Was zauważyli, że od pewnego czasu wspominam nieśmiało o stronie internetowej, jakiej "dorobił" się Dział Muzyczny - http://akson.sgh. waw.pl/--music. Jest ona niestety w powijakach, nie dlatego jednak, że nie chce się nam jej robić czy też nie potrafimy. Otóż potrafimy, ale chcąc uniknąć błędu, który może przytrafić się najlepszym (czyt. najbardziej obiektywnym), pragniemy stworzyć nasz homepage w oparciu o Wasze pomysły, zgodnie z Waszymi wytycznymi (ależ to zabrzmiało, zupełnie jak za czasów nieboszczki partii). Wy podsyłajcie nam idee, my je zrealizujemy w miarę naszych możliwości . Na każdy odzew (niekoniecznie ściśle związany z muzyką) czekamy pod adresem: music@sgh.waw.pl A teraz pokrótce o nowej zabawie, w której możecie uczestniczyć. Plan jest prosty: siedzisz sobie np. w szkole przy komputerze (marzenie ściętej głowy), sieć pracuje sprawnie i szybko (kolejna utopia), wysł~łaś/eś już mail e do wszystkich znajomych, odpowiedziałaśleś na wszystkie listy dyskusyjne i ciągle Ci mało, zostaje oddać głos na Maglową Muzyczna Listę Przebojów- MUSICNET®. Głosować można na wszystko, czego daje się słuchać - może to być więc głos na odgłos piły tarczowej, odgłos tarcia styropianem po szkle, czy arię z Traviatty. Zabawa rozpoczyna się od dnia ukazania się niniejszego numeru MAGLA, więc kto przy komputerze, niechaj mejlnie na adres: musicnet@sgh. waw.pl i poda swoje typy. Dla najciekawszych przewidziane niekonwencjonalne nagrody, więc gra warta świeczki (uprzedzam wszelkie domysły - nikt nie wygra świeczki) . Wgląd do bieżącego notowania będziecie mieli pod adresem:

http://akson.sgh.waw.pl/"'music/musicnet Pozdrawiam serdecznie i czekam na komentarze. BVB (vampire@sgh.waw.pl)


magiel@sgh.waw.pl

Fundusz Pornocy Materialnej O Fu~duszu ~o~ocy Materialnej pisałem już wielokrotnie, czy to przy okazJI omawtanta kosztów związanych z utrzymaniem akademików ~zy w związku ze stypendiami socjalnymi lub naukowymi. Poniew~ Jednak - z punktu widzenia studenta studiów dziennych - jest to najważniejszy fundusz, jakim dysponuje uczelnia, postanowiłem raz jeszcze ~~wr~cić do tego t~ma~ i tym razem przyjrzeć się bliżej Funduszowi, Jakt był ustanowiony 1 wydatkowany w ubiegłym roku. Ale ·na początek -jak zawsze zresztą- piguła ... Trochę o samym Funduszu Fundusz Pornocy Materialnej jest funduszem ustanowionym przez państwo, a nie przez uczelnie wyższe. Jego celemjest-jak sama nazwa ':ska~je- ~nansowe wspieranie studentów o trudnej sytuacji matenalneJ, ale nte tylko. Fundusz bowiem wspiera też uczelnie w ich zadaniu utrzymywania akademików i stołówek studenckich oraz zawi.e~a środki przeznaczone na nagrody dla studentów za ich wybitne ':Yn1~1 w nauce. ~odsumowując , pieniądze z Funduszu Pornocy MatenameJ mogą hyc wydatkowane tylko i wyłącznie na siedem podstawo"'?'~h celów, a mianowicie na: stypendia socjalne, stypendia za wyntkt w nauce (tzw. naukowe), zapomogi, prowadzenie domów studenckich, dopłaty do domów studenckich, prowadzenie stołówek studenckich, dopłaty do stołówek studenckich. Różnica pomiędzy "prowadzeniem" a "dopłatą" do domów studenckie~ polega na tym, iż pod pojęciem "prowadzenia" kryją się takie koszty, Jak ~lace pracowników, zakup sprzętu i wyposażenia, energia, g~z.' wo~a, ttd. D~pła~a z.koleijest rozumiana, jako bezpośrednie pomnteJsze~te ko~ztow, Jakte ponoszą studenci SGH zamieszkujący w akademikach Innych uczelni, w akademiku zdrowotnym na ulicy Górnośląskiej lub na osiedlu Jelonki (bowiem każdy nasz student mieszkający w akademiku np. Politechniki ma prawo otrzymywać dopłatę w wysokoś.~i _70 zł miesięcznie, jeżeli oczywiście udokumentuje to, iż rzeczywtsc~e w ~m domu studenta mieszka). Tak więc, koszty prowadzenia domow studenta są w rzeczywistości dopłatami do miejsca w akademikach SGH. , · Srodki Funduszu Kwota przyjęta na studencką pomoc materialną jest rozdysponowywana przez MEN pomiędzy poszczególne uczelnie wyższe . Ministerstwo, dzieląc te środki, kieruje się przede wszystkim ogólną liczbą studen~ów .s~diów dziennych w danej szkole. Przekazując pieniądze uczelni, Ministerstwo przedkłada jej ogólne wytyczne dotyczące sposo.b~w "'?'datko':ani~ tych środków. Wskazówki te jednak nie są wtązące 1 uczelnia nte ma obowiązku się do nich stosować. Szkoła może wydać więcej na jeden konkretny cel, ale przez to będzie musiała uszczuplić ilość środków finansowych przeznaczonych na inny. Do ,~kreślonej kwoty dotacji, jaką uczelnia sukcesywnie otrzymuje na s~OJ rachunek bankowy, dodawane są środki pozostałe z poprzedntego r~ku .o~rac~unkowego. Nie są to oczywiście ogromne pieniądze -dotacJa mtntstenalna stanowi bowiem największąpozycję Funduszu. W S?H środki Funduszu gromadzone są na wydzielonym subkoncie, pomimo tego, iż nie istnieje taki prawny wymóg. Pani Kwestor- Ewa Twarawska- twi~rdzi jednak, iż oddzielenie środków przeznaczonych na pom.oc ~atenalną dla studentów od innych środków finansowych ~czelni. daJe możliwość przejrzystego i łatwego operowania tymi pientędzmt.

~undusz :o~ocy ;Mate~ialnej, znajdujący się na rachunku bankowym,

Jest- takjak tnne srodkt- oprocentowany. Oprocentowanie to- podob-

nie jak środki z ubiegłego roku - doliczane jest do ogólnej kwoty pieniężnej znajdującej się na Funduszu. . Do środk~w znajd~jących się na Funduszu dodawane są też opłaty za korzystanie z domow studenckich, wnoszone przez studentów a także . . ' - co nte tyczy stę SGH- opłaty za korzystanie ze stołówek studenckich. Wszystkie wymienione powyżej pozycje składają się na ogół środków finansowych, jakimi w danym roku dysponuje Fundusz Pornocy Materialnej. Po otrzymaniu konkretnej kwoty dotacji, każda uczelnia ma obowiązek złożyć do Ministerstwa Edukacji Narodowej szczegółowy plan wydatków, mając na względzie ogół środków, jakimi w danym roku szkoła ta dysponuje. W planie tym uczelnia może wskazać na zbyt małą ilość pieniędzy niezbędnych do. prowadzenia działal~ości związanej z pomocą materialną dla studentów. Ministerstwo mo~e w tej sytuacji zwiększyć dotację ze środków rezerwowych. Fundusz w 1996 roku Na początku 1996 roku stan Funduszu prezentował 532 tys. złotych, pozostałych z 1995 roku. W trakcie roku Fundusz zwiększony został o 5.928 tys. złotych, wśród których znalazła się dotacja z budżetu- 4.494 tys. zł (podstawowa dotacja- 4.214 tys. zł, zwiększona w trakcie roku) oraz opłaty studenckie za korzystanie z akademików - l. 024 tys. zł. Całkowita ilość środków, jakie znalazły się na Funduszu w 1996 roku wyniosła więc 6.461 tys. zł. Po .s~onie zmniej~zeń Funduszu znalazło się ogółem 6.159 tys. zł. NaJwiększąpozycJę wydatków stanowiły koszty prowadzenia domów studenckich - 3.319 tys. zł. W tej kwocie znalazły się: remonty bud~?': - 709 tys. zł, koszty materiałów i wyposażenia (meble, lodowkt, ttd:)- 745 tys. zł, koszty utrzymania akademików (energia, woda, gaz, ttd.) - 503 tys. zł, wynagrodzenia osobowe (pracownicy akademików)- 265 tys. zł, prace zlecone- 25 tys. zł, ZUS- 134.000 zł, różne usługi (pranie pościeli, sprzątanie, itd.)- 889 tys. zł. Kolejnąpod względem wielkości pozycją po stronie wydatków są stypendia naukowe, n.a któ~e w popr~ednim roku wydano 2.423 tys. zł, następnie s~pendta socJalne- 222 tys. zł, dopłaty do stołówek studenckich (bony obtadowe)- 136 tys. zł, dopłaty do domów studenckich (Jelonki, Górnośląska, akademiki inych uczelni) - 34 tys. zł oraz zapomogi - 8 tys. zł ..o~ółe~ wszystkie wydatki wyniosły :V 1996 roku 6.159 tys. zł. Po odjęciu teJ kwoty od wpływów otrzymujemy 301 . tys. zł, które pozostały na Funduszu na 1997 rok. Teraz krótki komentarz ... Ponieważ w ogólnej sumie 6.461 tys. zł na Funduszu znalazło się l .024 tys. zł wpłacone przez mieszkańców akademików, w dalszych ro:zważaniach przez Fundusz Pornocy Materialnej rozumieć będę pozostałą kwotę 5.43 7 tys. zł. Po dokładnym przyjrzeniu się kolejnym pozycjom tego bilansu, łatwo zauważyć, że stypendia naukowe stanowiły 44,5% środków Funduszu w 1996 roku. Nie dziwi więc dążenie Sa.nlorządu Studentów do znacznego zredukowania liczby osób pobierających to stypendium. z tego powodu. właśnie począwszy od przyszłego roku akademickiego stypendtum naukowe otrzymywać będą tylko i wyłącznie ci studenci którzy zdobędąśrednią ocen co najmniej 4,5. Ironiąjest to, iż jedyni~ 4,2~o środków Funduszu przeznaczonych zostało na stypenqia socJalne oraz zapomogi. Na domy studenta wydano w 1996 roku o~ół~m 3.354 tys. zł, z czego 1.024 tys. zł zapłacili mieszkańcy'akade­ mtkow. Z Funduszu wydano więc na domy studenta 2.330 tys. zł, tzn. 42,9% jego środków. Ja~ przedstawiają się powyższe wydatki do planów sporządzonych w ubtegłym roku? Trzeba przyznać, że plany zostały wykonane praktycznie w l 00%. Na przykład na stypendia socjalne zaplanowano wydać 226 tys. złotych, a wydano 222 tys. Na stypendia naukowe zaplanowano 2.590 tys. złotych, zaś wydano 2.423 tys. zł. Osobom, ~tóre opracowały r~ plany, należą się chyba gratulacje. Dodam jeszcze, tz plany wydatków ustala Kwestura w porozumieniu z Samorządem Studentów. I to byłyby praktycznie wszystkie podstawowe jnformacje dotyczące Funduszu Pornocy Materialnej. W następnyąh numerach będę z pewnością pisał na temat realizacji Funduszu w 1997 roku.

G.p.)


Gwiezdne Wojny kontratak po latach ... Efektowni rebelianci ' Dwadzieścia

lat temu "Gwiezdne wojny" wręcz zrewolucjonizowały produkcję filmową, wprowadzając wiele technik, które nie były wówczas znane. W filmie znalazło się 360 efektów specjalnych przygotowanych przez 7 5 fachowców, którzy na planie korzystali z ponad 900 makiet, tuzina robotów i wielu kamer programowanych przez komputer. Przygotowania do produkcji filmu trwały ponad trzy lata~ a każdy dzień kręcenia kosztował ponad l 00 tysięcy dolarów, z tym, że sfilmowanie ostatniej, dziesięciominutowej batalii o , unicestwienie Gwiazdy Smierci trwało dwa miesiące. W wielu przypadkach ekipa filmowa korzystała z bardzo prostych rozwiązań, otrzymując na kliszy ciekawe efekty wizualne,. Wykorzystano między innymi zjawisko, jakie powstaje w momencie chwilowej przerwy w pracy kamery filmującej poruszającą się postać. W ten sposób nakręcono właśnie sceny, w których robot R2D2 odtwarza zapis przesłania księżniczki Lei do Obi Wana. Z kolei poduszkowiec, którym Luke poruszał się po planecie Tatooine, wyposażony był w lusterka, dokładnie zakrywające koła pojazdu. W lusterkach tych odbijał się piasek pustyni, co sprawiało wrażenie, jakby poduszkowiec unosił się nad

.

.

323 mln dolarów), zaś drugie tyle dała sprzedaż gadżetów filmowych. Dzięki takim zyskom, Lucas mógł myśleć o kolejnych częściach sagi i o zwiększeniu liczby efektów specjalnych. Mógł sobie pozwolić też na to, aby stać się producentem swoich filmów i wynajmować do nich reżyserów. "Imperium kontratakuje" kosztowało już 33 mln dolarów, z tego powodu, iż reżyser - lrvin Kershner - drastycznie przekroczył budżet, doprowadzając Lucasa niemal do skraju b~nkructwa. Film okazał się jednak kolejnym sukcesem kasowym- priyniósł ponad 365 mln dolarów wpływów. Utworzona w tym czasie wytwórnia Lucas Film Ltd. zarobiła na filmie 51 mln dolarów. "Powrót Jedi" został zakończony na pół godziny przed założonym terminem, a jego budżet zamknął się sumą 32 mln dolarów. W ciągu dwóch tygodni wyświetlania przyniósł ponad 70 mln dolarów, a w ciągu trzech pierwszych miesięcy wpływy tylko w USA wyniosły 212 mln dolarów! Do tego należy doliczyć kasety video, książki, prawa autorskie oraz wszelkie gadżety, z których zyski liczone są już w miliardach dolarów. . Za pieniążki te Lucas rozwinął szeroko zakrojoną działal­ ność w dziedzinie produkcji filmowej. Założył- oprócz wspomnianej powyżej wytwórni - studio Industrial Ligth&Magic, które zrewolucjonizowało kinowe efekty specjalne, m.in. dzięki wprowadzeniu technik komputerowych. Studio to pracowało nad efektami do ponad 11 O filmów, zdobyło 14 Oscarów oraz 9 nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej za osiągnięcia techniczne.

ztemtą.

Sceny, w których Sokół Millenium ucieka w nadprzestrzeń, nakręcone zostały w następujący sposób: na początku sfilmowano rozgwieżdżone niebo, które wyświetlono na przeźroczystym ekranie umieszczonym za nieruchomą makietą statku kosmicznego. Następnie kamera ·filmowała makietę. Ekran przysuwał się do Sokoła, zaś kamera odsuwała się od niego. W przyspieszeniu powstał efekt ucieczki statku z prędkością ponadświetlną. Majstersztykiem było nakręcenie scen bitwy o unicestwienie Gwiazdy Śmierci. Zastosowano tu specjalnąkamerę Dykstraflex, której ruchem kierował komputer. W korytarzu prowadzącym do celu poruszała się wyłącznie kamera, gdyż myśliwce ~ostąły sfilmowane wcześniej . '

'

Więl:<szość nowych efektów oparta jest na grafice komputerowej. Zdjęcie

pokazuje, w jaki sposób · powstały stwory, na których poruszali się żołnierze Imperium.

Obserwatorzy związani z przemysłem filmowym przewidują, że w samej tylko Ameryce "Gwiezdne Wojny - Trylogia. Wersja Specjalna" przyniesie wpływy bliskie 300 mln dolarów. Pierwszy weekend wyświetlania jedynie pierwszej części przyniósł · zawrotne wpływy w wysokości blisko 37 mln dolarów. Niespełna trzy tygodnie wyświet­ lania "Imperium kontratakuje" przyniosły wpływy przekraczające 50

wersji dodano całkiem nowe sekwencje. Na imponujące widoki Miasta Chmur.

W

"świeżej"

zdjęciu

Aby uwiarygodnić reakcje bohaterów, wielokrotnie nie informowano ich, co tak naprawdę wydarzy się w danej scenie. Carrie Fisher, odtwarzająca rolę Lei, opowiada: ,,Na planie panowała atmosfera tajemnicy. W dniu kręcenia sceny, kiedyMark Harni/l (Luke- przyp. red.) miał powiedzieć, że jestem jego siostrą, niczego jeszcze nie wiedziałam. Chodziło o efekt zaskoczenia. Niestety scena nie wyszła w pierwszym ujęciu, ponieważ usłyszałam takie oto słowa: 'Carrie, twoim ojcem nie jest Eddie Fisher. Twoim ojcem jest Hitler!'. Musiałam oczywiście wybuchnąć śmiechem... ".

Money, money, money.•• Trylogia jest fenomenem finansowym wszechczasów. "Gwiezdne wojny",.które kosztowały lO mln dolarów, okazały się najlepszym interesem w dziejach wytwórni "Twentieth Century Fox", gdyż w· ;,pierwszym rzucie" przyniosły 524 mln dolarów zysku (w samej Ameryce-

Widzowie .,o raz pierwszy ujr~ą Sarlacca - potwo~a zagnieżdżonego głęboko w piaskach planety Tatooine. mln dolarów. Ale naprawdę ogromne zyski przyniesie dopiero sprzeda zabawek, ubrań i wydawnictw związanych z trylogią. Aż strach po, myśleć o tych miliardach dolarów... !

(Luke)


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.