W tym numerze przeczytacie m.in.: Projekcie zmian połączenia Regulaminów Studiów Stacjonarnych w SGH........................ str. 5 -Życie to nie YEAH! bajka - czyli wAk4cyjNE
-o
str. 3 -Opowieści z krypty(6)- Rekrutacja ..... str. 11 - C5IĘZI.'llYI(j(jiO ZNISZCZONY PRZEZ.......... str. 3 -Recenzję ... - I•f) I•Iłf)S'J'(J .Jiłl .JillłłlłJSII..... str. 16 -Wykład: Rynek inwestycyjny w Polsce na przykładzie SGH... ..... .. ....... .... .. .... ... ....... .... .. str. 18 -1Vorvy Dziekanat- stare metody....... .. str. 13 -Filmowe ekspresje... -Zabity 4 fipca. .......... ... str. 2 -Pocztówkę z wakacji- tym razem Stany Zjednoczone: ~CClĄC ~ Hel.l.YWCC~? część 1........... str. 4 -o pewnej wyprawie - lUH HAAPAT........ ... .. ... . str. 6 -w sporcie -JESZCZE O IGRZYSKACH......... str. l O -o bojowniczym klubie: KLUB LUP-LUP....... str. 14 -o Sopot Rock Festivalu '96............. ...... .. .. .. str. 2 l REMINISCENCJ·E.... ............ ...... .... ...... ............ ...... ...
.
.·:Kodak ·.
. 1
riiS.!R~ atliiO..F.l )
VVIELKIVVAKACYJNY KONKURS fOTOGRAFICZNY
· · · · ·· Minęło już sporo czasu od zakończenia wakacji i z pewnością wszyscy już wywołaliście swoje klisze i wykonaliście odbitki . Teraz nadszedł czas ponownego przejrzenia wakacyjnych zdjęć i wybrania z nich tych najciekawszych, najzabawniejszych, czy najbardziej profesjonalnych, które mogłyby zagwarantować Ci nowy aparat - pierwszą nagrodę w konkursie fotograficznym "MAGLA" oraz "Foto-World Sp. z o. o." - oficjalnego przedstawiciela firmy Kodak. Oprócz aparatu czeka na Was sporo innych, atrakcyjnych nagród. Nie zwlekaj więc i w terminie do 15 listopada 1996 roku wyślij na adres Redakcji (w stopce) lub dostarcz nam osobiście wybrane przez Ciebie zdjęcia (oczywiście na papierze Kodaka). Jeżeli możesz, wykonaj powiększenia w formacie co najmniej 1Ox 15 cm.
Czekamy na Twoje zdjęcia!!!
W tefegraficznym sKrócie ... Zacznijmy od lipca. A w lipcu mieliśmy oczywiście rekrutację, która upłynęła pod znakiem letnich ulew i co się z tym wiąże przecieków. Zalało mianowicie czytelnię w bibliotece, łącznik oraz kilka auli w budynku głównym. Być może właśnie z powodu tego "mokrego" incydentu kilku kandydatów zrezygnowało z naszej Uczelni jeszcze w trakcie egzaminów wstępnych. A mieli pecha, bo w tym roku akademickim przyjęliśmy więcej osób niż w latach ubiegłych, co wiąże się bezpośrednio z zamiarem podwyższenia otrzymywanej przez Uczelnię dotacji z ministerstvva, która przyznawana jest w zależności od liczby studentów. Tak więc na 3035 złożonych podań dostało się 977 kandydatów, którzy otrzymali co najmniej 62 punkty. Do tego doszli studenci obcokrajowcy oraz ubiegłoroczny SHP i w końcowym zestawieniu na studia dzienne
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
przyjęto
l 060 osób. Z kolei na zaocznych mieliśmy 2556 kandydatów na studia I stopnia- przyjęto 624 (w tym aż l 02 z odvvołania! więc jednak opłaca się je składać?), oraz 828 kandydatów na studia II stopnia - przyjęto 307 osób (w tym 29 z odwołania). To mało? Nie zapominajmy, że nabór na studia zaoczne odbyvva się co pół roku! Studiów wieczorowych w tym roku po raz pienvszy nie mamy, co zaoszczędzi Wam kolejnej porcji liczb. A propos zwiększo nej liczby studentów: pojawił się problem z salami dydaktycznymi. Problem rozwiązano, choć nie do końca i nie całkiem tak, jak by życzyli sobie tego studenci. Otóż wynajęto dwie sale od Folskiego Tovvarzystwa Ekonomicznego w budynku na ulicy Bruna, a także zaadoptowano cztery pomieszczenia w akademiku "Grosik". Co to oznacza, każdy wie: latanie pomiędzy budynkami rozrzuconymi na sporym obszarze ... Proponujemy, aby w ramach tej bieganiny zaliczać dodatkovvo ząjęcia z wychowania fizycznego ... W czasie wakacji "pięknie" wyremontowano frontowe drzwi (to już klasyka polskiego modernizmu - znacie Kolorystów?), a także doprowadzono do porządku wygląd portierni i kiosku w budynku głównym, co się ch\vali. W tej odświeżonej atmosferze mieliśmy już pokaźnych rozmiaróvv "odpust", czyli -jak to się teraz nazywapromocję firm, tym razem produkujących artykuły zdrowe, choć niekoniecznie żywność - były też kosmetyki i fatałaszki oraz głośne rajstopy. "Głośne" nie tyle z powodu jakości , czy reklamy w telewizji, co dzięki donośności pani ekspedientki, która na całą Aulę Spadochronową krzyczała: "Proponujemy państwu rajstopki! Rajstopki mają walory lecznicze!". Mało chlubna jest to karta w historii tej 90-letniej i najlepszej \V kraju uczelni ekonomicznej ... (a takie odpusty mamy przecież co kilka dni - "tania książka" , "ubrania sportovve", "tanie ciuchy i biżuteria" , itd.). Nie można już chyba liczyć, że to się kiedyś zmieni. A jak już jesteśmy przy zmianach, to nie można nie wspomnieć, że szykuje się nam nowa wersja Regulaminu Studiów w SGH, czemu poświęcamy odrębny artykuł, a co było źródłem plotek o wprovvadzeniu op-łat za wszystkie zaliczenia powyżej wyrobionych 200 punktów. Bzdura. Ciekawe, kto rozpuszczał takie kretynizmy ...? W temacie plotek: stypendium naukowe dostaje się za średnią 4,3 i wyższą, a nie za 4,5, jak to wymyślił sobie jakiś "milusiński " i co rozpuszczał "na lewo i na prawo". A co się tyczy wypłacania stypendióvv w czekach, to nie jest to do końca potwierdzone - zobaczymy w listopadzie (jeżeli jest to pra\vdą, to na pewno lepiej wyjdą ci, którzy wcześniej założyli konta). Ukazał się nowy kalendarz akademicki (do nabycia w "skrypciarni" w cenie 1O zł), prezentujący nie znane dotąd prace Jana Matejki (patrz: str. 147-151) z cyklu "Poczet królów". Forma kalendarza nie zła, ale uderza zalew zbędnych informacji i brak miejsca na własne notatki. Na przykład notatki o filmie pt. "Historie miłosne" , którego kilka scen zamierza nakręcić w SGH studio "Zebra". Film w czterech no\velach ma być wyreżyserowany przez Jerze go Stuhra i opowiadać ma o - cytujemy - "dylematach moralnych 50-letniego mężczyzny, który nieoczekiwanie zostaje obdarowany miłością". Autorzy filmu zamierzają wykorzystać aulę V, salę 107, a także windę \V budynku głównym , którą reżyser planuje przemalovvać na kolor metaliczny. Czyżby Stuhrowi pozostało coś z "Seksmisji" ... ? W niedalekiej przyszłości czeka nas Zjazd Absolwentów SGH (23 listopada) oraz Otrzęsiny (29 listopada) i z pewnością wiele innych interesujących wydarzeń (tu liczymy na Waszą pomysłowość). Studencka Agencja Informacyjna SAI-gon
nr 9
Październik
1996
strona l
Akademickie Stowarzyszenie Katolickie
ASK SOU DEO
Działalność naszą rozpoczęliśmy
spotkaniem informacyjnym dla studentów pierwszego roku, po którym razem poszliśmy na koncert "Cztery Pory Roku" V ivaldiego. Nie wiem, czy podczas tego koncertu, czy też wynikało to z wcześniejszych obserwacji, nasza Ania (pani Prezes) stwierdziła, i ż nie umiemy mówić (?) wyraźnie i ju ż najwyższy czas, aby zo rganizować dla nas odpowiedni kurs. I tak oto listopad upły nął pod znakiem Kursu Dykcji prowadzonego przez profesjonalnego instruktora. Ił listopada na tradycyjnym Balu N iepodległo śc i św iętowali ś my bardzo hucznie i tak ro zkochaliśmy się w tańcu, że postanowiliśmy zorganizować Bal Andrzejkowy. Po wspaniałej , aczkolwiek krótkiej zabawie wszyscy udaliśmy się na uroczystą paste rkę rozpoczynającą okres oczekiwania na przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa. Do tego wydarzenia przygotowywaliśmy się na rekolekcjach Adwentowych w Laskach pod Warszawą. Był to w spaniały czas wzrastania w wierze, głównie dzięki osobie ks. Henryka Michalaka, którego charyzma, entuzjazm i mądrość wywołała burze w naszych umysłach . W grudniu odbyły s ię dwa spotkania o tematyce społeczno-hi storycznej. Pierwsze dotyczyło kulisów Światowej Konferencji Kobiet w Pekinie. Naszy m gośc iem była obserwator konferencji pani Anna Przyborowska. O atrakcyjnośc i spotkania świadczy fakt, że gdy po 3 godzinach dyskusja została drastycznie przerwana przez organizatora, spowodowało to krzykliwy sprzeciw dyskutujących niewiast. Dla zainteresowanych przeszłością zorganizowane zostało spotkanie pt. "13 grudnia 1981 na SGPiS". Relację z wydarzeń tamtego okresu zdawali ich uczestnicy i inspiratorzy. Masową imprezą, zarówno dla studentów, jak i dla szanownej profesury, był Uczelniany Wieczór Wigilijny. Nie zabrakło tam Słowa Bożego, życzeń, łamania s i ę opłatkiem i poczęstunku (skrupulatni doliczyli się większej ilo śc i potraw ni ż tradycyjne 12). Przez cały czas towarzyszyły nam polskie kolędy śpiewane przez najlepszy chór, czyli chór SGH . Nastę pni e wszyscy rozjechali śm y się do domów, by w rodzinnej atmosferze św iętować Boże Narodzen ie, ale już za kilka dni spotkaliśmy s ię na obozie Sylwestrowym w Ratułowie pod Zakopanym. Oprócz białego szaleństwa i ryzykanckich wędrówek po oblodzo nych graniach Tatr bawiliśmy s ię razem na hucznym i po prostu niesamowitym Balu Sylwestrowym. Po dwugodzinnym śnie zeszliśmy na dół do wsi, by uczestniczyć w prawdziwej góralskiej Mszy Noworocznej . Było to kolejne niezapomniane przeżycie. Perspektywa zbl i żającej s ię sesji ostudziła nieco nasze zapały i w styczniu udało nam s ię zorganizować ty lko karnawałowy Bal Przebierańców. Po naukowych bitwach i potyczkach postanowili ś m y razem odpocząć na nartach . Nastąpił nieoczekiwany podział na gr up ę narciarzy biegowych, która wybrała s i ę na Roztocze i grupę akceptującąjazdę jedynie " w dół " . Ta druga ekipa wybrała się do Szczyrku, gdzie próbowała sił międ zy innymi na słynnej Golgocie. Karnawał zakończyliśmy Balem Ostatkowym i Mszą Świętą w pierwszych minutach Środy Popielcowej. Okres Wielkiego Postu został wypełniony przez cykl wykładów pt. "Etyczne
Co się u nas działo w poprzednim roku akademickim? przeds i ę biorstwo".
Podczas ciekawych prelekcji i dyskusji mo żn a było s ię wiele dowiedzieć na temat Katolickiej Nauki Społeczn ej i sposo bu prowadzenia przedsi ę biorstw a zgodnie z zasadami etycznymi. Realizacja tych zasad w praktyce została przedstawiona na przykładzie koncernu IBM. Dla fanów muzyki rockowej ciekawym wydarzeniem była projekcja filmu pt. "Dzwony Piekła" , a następnie dyskusja na temat wpływu muzyk i na nasze zachowanie. Oczyw iśc i e w tym okresie nie mogło zabraknąć Rekolekcji Wielkopostnych, które odnowiły w nas potrze b ę modlitwy i blisko śc i Boga. Po świętac h rozpoczęliśmy arcyciekawym spotkaniem dla globtroterów z ks. Bossowskim, organizatorem podróży do Ziemi Świętej. Wszyscy obecni byli tak podekscytowan i, że zaraz po spotkaniu stwierdzili, iż zaczynają zbierać pieniąd ze na tę pielgrzymkę! Ważk i e tematy były rozważane w trakcie sympozjum pt. "Narzeczeństwo Ślub - Wesele", którego byliśmy w spółorganizatorami. Najdłuższy likend (sic!) nowożytnej Europy (1-5 maja) spędziliśmy na rajdzie rowerowym po terenach Puszczy Kampinowskiej. Cały kwiecień i maj wy pełniły dwa cykle wykładów. Pierwszy, bardzo ciekawy, przyb li żył nam życie i nauczanie Ks. Stefana Kardynała Wyszyń skiego. Drugi o nazwie "Prawicowe Piątki", o czym poni żej ... Sesja s i ę rozpoczęła, a my czuliśmy potrze b ę ro zładowania stresu, więc zorganizowali śmy Bal Sesyjny (!), na którym św ietnie s i ę bawiliśmy, chwilowo zapominając o nauce. Rok akademicki zakończyli śmy dziękując Bogu za otrzymane łaski na wspólnej Mszy Św. Wakacje zaczęliśmy M szą Św . w intencji zdających na n aszą szacowną Ałma Mater. Niektórzy trochę dziwnie na nas patrzyli, gdy do kościoła weszliśmy z pełnym ekwipunkiem turystycznym ... ale zaraz po Eucharystii wyruszyliśmy na obóz wę drowny po przepiękny ch Bieszczadach. Napi szę krótko - b yło rewelacyjnie. Wszyscy zakochaliśmy s ię w górach i w tym sposobie spęd zania wolnego czasu. Natomiast w sierpniu całkiem spora grupka stowarzyszeniawskich p ątników udała s ię na pie szą pielgrzymkę do Częstochowy w grupie biało-żółtej. Wszyscy są zapalen i, by powtórzyć ten wyczyn za rok' Grupa miłośników dwóch kółek w połowie wakacji wyru szy ła na rajd po Północno Wsc hodniej Polsce, który zakończył się podczas zlotu "C iemnogród '96" w Osieku . Wrześniowy obóz zerowy połączony z rekolekcjami w Kalwarii Pacławskiej, a następnie w Ratułowie pod Zakopanym zamknął ten bogaty w wydarzenia i przeżycia rok. Krzysztof Pimpicki, e-mail: kpimpi@sgh.waw.pl
Zapraszamy na pierwsze spotkanie z cyklu:
rawieowe Naszy m
gościem
~tki
będzie
JANUSZ KORWIN-MIKKE, który wygłosi pogadankę p.t. Dlaczego DEMOKRACJA jest do d .. ? Spotkanie odbędzie się w piątek 8. 11 godz. 15:15 w klubie HADES. Kolejne spotkanie: z panem premierem JANEM OLSZEWSKIM w dniu 22.11.96.
"MAGIEL"- Niezależny Miesięcznik Studentów SGH, ukazuje się od grudnia 1995 roku,
bezpłatny
Druk: Oficyna Wydawnicza Szkoły Głównej Handlowej, Nakład: 1500 egzemplarzy, rozprowadzany na terenie SGH Skład redakcji: Redaktor Naczelny: Jacek Polkowski, Dział Muzyczny: Barbara Bielska, Mikołaj Specht, Dział
Komentarzy Polityczno-Gospodarczych: Daniel Jasiński, Sigurd, Bianka Dźwigała, Dział Sportowy: Grzegorz Radziejewski , Andrzej Słodki, ciech Miller, Dział Filmowy: Piotr BuJak
Dział Dział
Felietonów i Wywiadów: Promocji i Reklamy: Woj-
Adres Redakcji: Aleja Niepodległości 164, pok. 2A, 02-554 Warszawa, telefax: (0-22) 48-72-23 Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redagowania nie zamówionych tekstów. Wszelkie uwagi przesyłać siecią Internet na adres music@sgh.waw.pl
~\ MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
nr 9
Październik
1996
można
strona 2
Życie to nie YEAH! bajka- czyli WAkAcyjNE REMiNiSCENCjE. Cześć
dziewczyny, cześć chłopaki! Po raz kolejny sprawdziła się stara prawda, że to, co dobre, się szybko kończy. Najlepszym dowodem jest fakt, że znowu spotykamy się w murach naszej wspaniałej Uczelni. Wakacje służą temu, aby zobaczyć, czego jeszcze nie widziano i być tam, gdzie nas jeszcze nie było. Więc także redaktorzy Waszego ulubionego "MAGLA" opuścili ukochany kraj, aby poobserwować zjawiska dziwne i aby następnie refleksjami z tych obserwacji z Wami się podzielić. Okazuje się, że nie tylko u nas występują rzeczy, których racjonalnie wytłumaczyć się nie da. Na przykład jest taki piękny kraj pod tytułem Hiszpania. Jest to właśnie jedno z tych miejsc na świecie, gdzie idealnie sprawdza się stare studenckie powiedzenie: "Co masz zrobić dzi ś, zrób pojutrze, a b ęd z iesz miał dwa dni wolnego". Przesympatyczni obywatele tego zakątka naszej planety mają j edną wspaniałą cechę: na wszystko mąją czas i nigdzie im się nie spieszy. Taki luz to jest dopiero życie! Jeżeli na przykład wybierasz s i ę do jakiejś instytucji, sklepu itp. i wiesz, że na drzwiach wejściowych do tego przybytku jest napisane, iż otwiera swe podwoje o 9.00, to znaczy, że przed 10.00 nie ma po co przychod z ić , bo i tak nikogo tam nie będz ie i po prostu pocałujemy klamkę . Jeżeli wynajmujesz samochód i jesteś umówiony z panem Hiszpanem na ósmą, to znaczy, że pan Hiszpan przyjdzie po dziewiątej, a ty niepotrzebnie w międzyczasie wyrecytujesz nie skończenie długi monolog zawierający niezliczoną ilość słów ogólnie uznawanych za niecenzuralne. I tylko dlatego, że nie masz w sobie tego luzu Ty znerwicowany Polaku ... No, ale co kraj to obyczaj. Jest jeszcze inne fajne miejsce w Europie zwane powszechnie Szwajcarią. To jest dopiero fenomen! Tam na przykład gazetę kupuje się za darmo. Tak, tak, nic nie kłamię. Stoją tam takie "automaty" z gazetami, które działąją w ten sposób, że wrzucasz półtora franka do wlotu tegoż automatu i bierzesz sobie gazetę, która le ży obok. Oczywiście tak robią Szwajcarzy. Natomiast my po stę powaliśmy podobnie, ale z pominięciem pierwszej fazy, tzn. od razu braliśmy gazetę. Zastanawiam się, jak jest możliwe tak wychować społeczeństwo, aby płaciło za coś, co można sobie wziąć za darmo. Albo drugi przykład: siedzimy w parku, a tu nagle pojawia się pani z pieskiem. Piesek robi to, co najczęściej robią pieski w parku i w tym momencie pani wyciąga specjalne osprzętowanie i do papierowej torebki ładuje to, co j ej milusiński przed chwilą pozostawił na trawie. Szkoda, że nie mieliś my przy so bie aparatu foto, bo m yś lę, że moglibyś my zaatakować pierwsze miej sce w konkursie "MAGLA", zwłaszcza w kategorii zatytułowanej : "That's incredible!". Ja tylko chciałbym zobaczyć naszych rodaków, jak nagle gremialnie wybierają się na pielgrzymkę do tego pi ęk nego kraju. W tydzień ruina gospodarcza i . k me . .11..l spo ł eczna, Ja No, ale wróćmy już na nasze podwórko. Lato to oczywi śc ie czas totalnego rozleniwienia; czas, kiedy w polityce państwa wyjątkowo niewiele się dzieje. Ten brak szczególnego bod źca do pracy, a dodatkowo jeszcze sierpniowe ocieplenie (po deszczowym lipcu w końcu tro szeczkę słońca) spowodow ało niesłychane pustki w Parlamencie. Wystarczy powied zieć, że frekwencja była taka, że przeszło l 00 posłów, co zostało ostatnio ogłoszone, będzie ukaranych za nieusprawiedliwione nieobecności w Sejmie. Na swoje szczęście parlamentarzyści to grupa wybrańców i w przeciwieństwie do innych "zwy kłych" obywateli, którzy za nieusprawiedliwione nieprzybycie do pracy zostaliby po prostu z niej zwolnieni, ich czeka jedynie kara finansowa. A z drugiej strony, co to by się dz iało , jakby pan Marszałek zaczął wyrzucać z roboty, albo wypisywać nagany. No, ale chyba najwyższy czas napisać kilka słów na mój ulubiony temat, czyli zatrzymajmy się na chwilę przy panu Prezydencie, któremu to prasa wyrządziła ostatnio ogromną krzywdę, wypisując jakieś brednie o tym, jakoby był w zbyt dobrym humorze podczas
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
jednego z wystąpień na tzw. forum międ zynarodo wym . Ja tam pana Prezydenta po stanowiłem s i ę nie czepiać , bo to przecież wspaniały człowiek . Wszystkim chyba w pamięci po zostało jego spontaniczne zachowanie podczas występów Polaków na igrzyskach w Atlancie. Jak on się cieszył, jak w nieokiełzanej rado śc i klepnął przyjacielsko tę biedną kobietę, która miała niebywały zaszczyt siedzieć przed nim podczas walk finałowych naszych zapaśników. O mało co płuc nie wypluła. To przecież aż serce rosło i chyba każdemu z nas łza się w oku zakręciła i chciał zacząć skandować: "Pan Prezydent, pan Prezydent!!! ". Wszyscy kochamy naszego pana Prezydenta, oprócz tych z Ligi Republikańskiej. Ja nie wiem, co oni się tak go czepiają. Ostatnio pan Prezydent wpadł na pom ysł, aby przejść pieszo Krakowskim Przedmieśc iem od Nowego Światu do Pałacu Prezydenckiego. Uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony był bardziej zrelaksowany od swoich ochroniarzy, których widocznie zasko czył niespodziewanym pomysłem spaceru. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że po drodze jest Uniwersytet, a tam oczywiście ju ż na niego czekali. Ci z Ligi rzecz jasna. Jak oni s i ę nie lubią!!! I to obustronnie, bo podobno Kancelaria Prezydenta sugeruje, że Ligą powinien zająć s ię prokurator. Wniosek nasuwa się sam: trzeba skaso wać Ligę , a wtedy pan Prezydent będzie mógł spokojnie spacerować po swojej Warszawie. I tym "optymistycznym" akcentem żegnam do następnego razu . Jasiek
;io/.9llj (j I O
ZNISZCZONY PRZEZ ... ... OCHRONĘ Kolejka jak za starych dobrych czasów - dwie i pół godziny potencjalnego stania. W ś rodku tłok. Jeszcze pół godziny do kasy. Informatora nie ma... bo nie ma. Wreszcie wchodzę. Kolejka; bramka magnetyczna. Kolejny tłok. "20 osób proszę". Oblepione notującą sto nką INFO. Przechodzę. Kolejna bramka. Kwadrans. "1 5 osób proszę". Ciemny długi korytarz ... Przyjemny fiolet. .. Delikatne oświetlenie ... Poczucie bezpieczeń stwa .. . Bardzo profesjonalnie - ktoś wreszcie pom yś lał ... Wreszcie jestem ... Ciemne barwy, subtelna muzyka, inteligentne światło. Próbuję wczuć się w nastrój. Wyciszam się. Czuję spokój. NAGLE ostry dźwięk! ALARM! "Odsuń się pan od tej bramki!" . Popchnięty mężczyzna ze zdziwieniem patrzy na ochronę . Przestaje pipczeć. Znowu cisza. Spokój. Za chwilę kolejny ostry d źw i ęk! Czerwona lampka zaczyna mrugać. "No gdzie się pan pchasz do cholery! - krzyczy drugi ochroniarz do kolejnego mężczyzny - " Nie widzisz, że nie ma miejsca!?" - mężc zyzna wychodzi - ma dosyć chamstwa. Wreszcie cisza, spokój. Nagle oblepia mnie stonka. Dzieci z mrugającymi butami. Biegają i latają. Pani próbuje ich uspokoić . Dzieci krzyczą. Ochrona też. Alarm potwierdza swoją s prawno ść ... UFF ... Wyszli. Cisza. Wokół sami dorośli. Zaczynam dostrzegać piękno obrazu. NAGLE BŁYSK! Ochroniarze, stojący przy obrazie, wpadają w tłum, rozpychając brutalnie wszystkich. "Kto zrobił zdjęcie? 1 Kto błysnął fleszem?". Ochrona okrąża tłum. Psy gończe w akcji. "Nikt stąd nie wyjdzie dopóki nie znajdziemy aparatu". Totalne zamieszanie ... JEST! Wyrywają przestraszonej dziewczynie aparat. Wyciągają z niego fi lm. "Fani z nami pozwoli... ". Wystarczy. Wychodzę. Ochota mi przeszła, nastrój prysnął, perły utonęły ... Piotr BuJak
nr 9
Październik
1996
strona 3
~OClĄC
1:0 HOl.l.YWOOl:?cz. 1
Tak się złożyło, że wraz z kumplem z koła informatyki w SGH, Wojtkiem Tomala, tegoroczne wakacje spędziliśmy za oceanem w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze \V Polsce okazało się, że na miejscu będziemy mieszkać stosunkowo blisko siebie, w dwóch sąsiadujących ze sobą stanach: Illinois Ua) i Wiseonsin (Wojtek). W związku z tym wpadliśmy na pomysł, że skoro będziemy w kontakcie (np. przez Internet) wypadałoby się razem gdzieś wybrać. Pomysły mieliśmy różne: Nowy Jork, Floryda, czy też Colorado. Ze względu na sprawy prywatne wyjazd odkładaliśmy w nieskończo ność. W końcu (pozostało nam już niecałe dwa tygodnie do powrotu do Polski) zdecydowaliśmy: RUSZAMY!!! Był drugi tydzień września ... Przygotowania rozpoczęliśmy od znalezienia środka transportu. W tym celu musieliśmy skontaktować się z wszelkimi możliwymi wypożyczalniami samochodów, by znaleźć jak najkorzystniejszą ofertę. Wypożyczenie samochodu w USA nie jest aż takie drogie, a chcąc zobaczyć wiele w tak krótkim czasie, stanowi rozwiązanie praktycznie optymalne. W końcu udało się trafić na ofertę w miarę rozsądną, nieobarczoną duża ilością limitów (niestety z limitem wieku, co oznacza, że jako małoletni - poniżej 25 lat! - musieliśmy ponieść dodatkowe koszty). Plan był początkowo prosty: jedziemy na Florydę. Dzień zajęłoby nam dostanie się z Chicago do Miami, pięć dni spędzilibyśmy na półwyspie i dzień zostałby nam na powrót. Przypomnieliśmy sobie jednak niemal natychmiast, że - jak podają media - w stanach południowych szaleją właśnie huragany i z pogodą może być kiepsko. Pomysł wyjazdu na południe upadł \vięc równie szybko jak powstał. W tej sytuacji wzięliśmy mapę USA, wbiliśmy cyrkiel w punkt podpisany "Chicago" i zakreśliliśmy okrąg "przechodzący" przez Miami. Okazało się, że taka sama odległość jak od Florydy dzieli nas od Colorado - górzystego, jednego z piękniejszych stanów Ameryki. Decyzja mogła być tylko jedna: JEDZIEMY TAM! Już następnego dnia z samego rana wyruszyliśmy "naszym" białym Chevroletem Corsica w trasę. Auto pożyczyliśmy w miarę duże, gdyż zależało nam na wygodzie (duże odległości) i prędkości (im dalej na zachód tym mniejsze ograniczenia... można więc sobie pozwolić!) . . Pierwszym stanem, do którego dotarliśmy, była sąsiadująca od zachodu z Illinois - Iowa - stan typo\vo rolniczy, niczym specjalnie się nie wyróżniający. Jadąc dalej przejechaliśmy przez Nebraskę, docierając w końcu do górzystego Colorado. Planem pierwszego dnia było dotarcie do Denver, stolicy tego stanu, miasta znanego zapewne miłośnikom serialu "Dynastia". Dojechaliśmy tam grubo po północy i po kilkugodzinnej drzemce już rano - wyruszyliśmy pozwiedzać. Przyzwyczajeni do wielkiego Chicago byliśmy trochę zaskoczeni, gdyż Denver okazało się niewielkie (a konkretnie jego centrum), robiąc wrażenie czegoś w rodzaju uzdrowiska (dookoła widać już masywy górskie) z kilkoma biurowcami, których "drapaczami chmur" nijak nie da się nazwać (szczególnie.po zaliczeniu ciągle najwyższego na świecie biurowca - Sears T ower w Chicago). Charakterystycznym miejscem w Denver jest budynek władz miasta. Jeden ze schodów przy wejściu od strony zachodniej podpisany jest "1600 FT", co oznacza, że stojąc tam znajdujemy się dokładnie właśnie na takiej wysokości w stosunku do poziomu morza. Poza tym w Denver zobaczyć można rzadko spotykane w amerykańskich miastach tramwaje. Po jakiejś godzinie włóczęgi wróciliśmy do samochodu, wzięliśmy atlas, popatrzyliśmy na zegarki i doszliśmy do wniosku, że skoro w ciągu jednego dnia udało nam się przejechać blisko l 000 mil (l mila = 1.608 km), to spokojnie możemy pozwolić sobie na wybranie się do... Kalifornii. Los Angeles, Hollywood, Beverly Hill s, plaże nad Pacyfikiem - o tak! -to trzeba zobaczyć - i już byliśmy z powrotem na autostradzie. Trasa stawała się coraz piękniejsza, gdyż w końcu wjechaliśmy w pasmo Gór Skalistych. Początkowo planowaliśmy zjechanie do sławnych ośrodków narciarskich - Colorado Springs i Aspen, ale
~MAGIEL
~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
chcąc zdążyć
do Kalifornii i
spędzić
tam
jakiś
czas,
musieliśmy
z
tego zrezygnować. Celem drugiego dnia było natomiast dotarcie do Las Vegas. Kto nie słyszał o tym mieście? Odległość z Chicago na miejsce to 1700 mil. Przez Utah, Arizonę (zdecydowanie najpiękniejsze widoki gór na całej trasie) dojechaliśmy w końcu do Nevady - pustynnego stanu, który słynie z tego, że jako pierwszy zalegalizował hazard. Stąd też jego stolica - czyli właśnie Las Vegas (z hiszp. "łąki"), miasto założone swego czasu przez Mormonów, szybko przekształciło się w światowe centrum rozrywki. Napływający w te tereny robotnicy budujący słynną zaporę Hoover-a, a także poszukiwacze złota szybko zaludnili popularne "Vegas", stawiając coraz to większe kasyna i inne "przybytki rozrywki''. Czego tnożemy się tam spodzie\vać? zastanawialiśmy się po drodze. Po części przekonaliśmy się o tym na około 80 mil przed stolicą Nevady. Zjechaliśmy z autostrady na kolację do pobliskiego miasteczka. Oprócz tego, że znajdowaliśmy się już w innej strefie czasowej (dwie godziny do tyłu w stosunku do Chicago), zaskoczeniem była dla nas temperatura panująca o tej porze na zewnątrz - blisko 30 stopni Celsjusza - a był już wieczór. Miasteczko było pięknie rozświetlone. W śród palm i innej charakterystycznej dla południa roślinności wyrastały przed nami baje.cznie oświetlone kasyna, bary i restauracje. Na ulicach przeważali "wyluzowani" turyści. Ale jeżeli jest to małe miasteczko, to co będzie w Las Vegas? - pytaliśmy się i ciekawi odpowiedzi szybko \Vróciliśmy na "highway". Zrobiło się już ciemno, gdy dojechaliśmy wreszcie do stolicy Nevady. Im bliżej Vegas, tym z autostrady . widać było coraz bardziej rozświetlony punkt na horyzoncie. W pewnym momencie pojawia się!!! I co tu można napisać ... ? ,~Wo\v, wow, wow!! !''? Czy to odda reakcje na ten widok? Chyba nie. Nevada - pustynny stan, Las Vegas - pustynia światła. Takiego widoku nie ma chyba nigdzie na świecie, a przynajmniej nigdzie nie pojawia się on tak nagle i nie jest tak zaskakujący. Do samego miasta mieliśmy jeszcze grubo ponad 20 mil, a przed nami już nieprzerwanie "ścieliło się" morze migających świateł. Aż przyspieszyliśmy (ponad limit!) ciekawi, jak to wszystko wygląda od środ ka. Szybko dotarliśmy na miejsce. Przejechaliśmy najpierw przez "zwykłe" dzielnice domków jednorodzinnych, podobne do siebie chyba we wszystkich miastach USA, by w końcu, kierując się w stronę najwyższej budowli w mieście - wieży "Stratosphere", dotrzeć do bulwaru Las Vegas, głównej ulicy stolicy Nevady. Była ósma wieczór czasu lokalnego. Na ulicy przewijały się tłumy ludzi, choć połowa września to w Stanach już "po sezonie". Jadąc powoli, podziwialiśmy mnóstwo kolorowych neonów (gdzie tam Paryżowi do tego!) i kasyna, ogromne kasyna z niezliczona ilością maszyn do "wyciągania" kasy. Temperatura na zewnątrz ciągle przekraczała 30 stopni, co było dla nas zaskoczeniem szczególnie z tego powodu, że gdy opuszczaliśmy Chicago robiło się tam właśnie jesiennie. Zmę czeni, mając za sobąjuż prawie 2000 mil, postanowiliśmy najpierw znaleźć zakwaterowanie, a dopiero potem ruszyć "w miasto". Trochę pokrążyliśmy wokół centrum aż w efekcie znaleźliśmy "przystań". Zamieszkaliśmy w przydrożnym motelu (Casablanca Inn się zwał) tuż pod wspomnianą wieżą - najwyższym elementem architektury miasta. Nocleg w tak położonym miejscu nie kosztował nas wcale dużo! Las Vegas słynie bowiem z tego, że jest miastem stosunkowo tanim (no chyba, że ktoś za podstawowy wydatek przyjmuje swoje "inwestycje" w kasynach!) i dlatego na weekendy ściągają tam tłumy spragnionych rozrywki z całych Stanów. Właśnie w weekendy ceny nieznacznie wzrastają, co nas tym bardziej nie dotyczyło, jako że byliśmy tam w czwartek. Po zakwaterowaniu się, zrobieniu ze sobą w końcu porządku (czytaj: wzięciu upragnionego prysznica) ruszyliśmy, aby pozwiedzać. Nie bez obaw, muszę przyznać. Parę dni wcześniej (o czym "trąbiły" wszystkie poważne stacje w USA) właśnie w Las Vegas zastrzelono na ulicy jadącego samochodem, znanego amerykańskiego rappera. Aż tak groźnie jednak nie było. Po zjedzeniu spóźnionej kolacji, dotarliśmy z powrotem na słynną Las Vegas Boulevard. ciąg dalszy str. 5
nr 9
Październik
1996
strona 4
Projekt zmian i połączenia Regulaminów Studiów Stacjonarnych Mija pięć lat od chwili, w której wszedł w życie Regulamin Studium Podstawowego, a niedługo po nim Regulamin Studium Dyplomowego. Jako autor pierwotnych tekstów tych regulaminów, muszę przyznać, że pisałem je mając przed oczami jedynie wyobrażenie przyszłego kształtu Uczelni. Życie pokazało, że w wielu miejscach Regulaminy nie są wystarczająco zrozumiałe, w innych nie dość precyzyjne, a w jeszcze innych nie przewidziały zmian zachodzący ch w otaczającym Uczelnię świecie . Wynika z tego konieczność wprowadzenia zmian w Regulaminie. Propozycje zmian - zgodnie z Ustawą o Szkolnictwie Wyższym - muszą być przyjęte przez Senat najpóźniej na pięć miesięcy przed początkiem roku akademickiego. Regulamin musi przy tym uzyskać akceptację Samorządu Studentów. Krążąca po Uczelni plotka o zmianach w Regulaminie jest więc częściowo prawdziwa: są propozycje zmian, ale jeśli wejdą w życie, to dopiero od nowego roku akademickiego. Pozostała część plotki nie jest już prawdziwa. Słyszałem, że w Regulaminie ma być ograniczenie "bezpłatnej " liczby punktów kredytowych. Mó\vi się w tej plotce o maksimum 200 punktach. Właściw i e prawda, ale brak w tym jednego słowa: procent. W moim projekcie jest bowiem mowa o maksimum 200 procentach punktów. Pozostawiając na boku dyskusję czy 200, czy 150, czy też 400 procent, muszę napisać DLACZEGO. Chwalebne jest to, że studenci SGH tak chętnie korzystąją z możliwości pobierania nauk w Uczelni. Słusznie wykorzystują czas na zgłębianie wiedzy i nabywanie umiejętności. Należy jednak pamiętać, że im więcej studenci się uczą, to znaczy im więcej zaliczają przedmiotów, tym więcej muszą pracować nauczyciele. I tu powstaje problem. Uczelnia dostaje z Ministerstwa dotację budżetową, która jest - w niezbyt prosty sposób - zależna od liczby studentów. STUDENTÓW, a nie liczby wykładów! Wobec tego znacznie rzecz upraszczając - można powiedzieć, że część wykładów prowadzonych jest w ramach czynu społecznego nauczycieli. Ponieważ czyny społeczne nie są obecnie w modzie, to powstaje pytanie skąd brać środki na sfinansowanie takich ponadwymiarowych wykładów? I stąd pomysł na określenie "normy": przyjmijmy, że Ministerstwo - a właściwie podatnicy - opłaca naukę w wymiarze takim, jaki pozwala na uzyskanie dwu dyplomów: licencjackiego i magisterskiego i jeszcze trochę. Takie założenie dąj e studentowi możliwość zdobycia w ciągu pięciu lat nauki opłacanej przez podatników, czyli właśnie tych 200o/o punktów. Kolejnym problemem Regulaminowym z tej samej dziedziny są "goście" , czyli studenci na przykład Uniwersytetu lub Folitechniki chodzący na wykłady w SGH. Zgodnie ze Statutem wykłady są otwarte, ale czym innym jest wysłuchanie wykładu, a czym innym uczestniczenie w egzaminie (ktoś musi go sprawdzić i ocenić) lub ćwiczeniach (te z reguły nie odbywają się w aulach i może zabraknąć miejsc, szczególnie przy klawiaturach komputerów). "Goście" uczą się u nas, czyli MY ponosimy koszty ich nauki. Ale dotacja budżetowa idzie do ich macierzystych uczelni! Stąd pomysł wprowadzenia opłat za naukę, opłat wnoszonych przez osoby nie będące studentami SGH. Kolejny pomysł nowelizacji związany jest z sytuacją odwrotną: studenci SGH uczący się w innych uczelniach. W znanych mi regulaminach uczelni amerykańskich i kanadyjskich ocen uzyskanych w innej uczelni nie vvlicza się do średniej. To znaczy, na przykład, że na dyplomie wpisywana byłaby średnia uzyskana w SGH, a nie gdziekolwiek indziej. Innym pomysłem zapisanym w propozycji zmian w Regulaminie, jest "zlikwidowanie'' egzaminów. Oczywiście nie całkowicie, ale w następującym sensie. Ważna jest ocena końcowa z przedmiotu, a uzyskuje się ją na podstawie szeregu ocen cząstkowych. Informację o tym co składa się na taką ocenę końcową studenci znajdują \V Informatorze, na przykład: l 0% oceny końcowej stanowi referat, 25% kolokwium, 30o/o praca domowa, 35% egzamin. Widziałem takie rozpisanie oceny końcowej, które obejmowało dziewięć oce-
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
nianych elementów! W ten sposób uzyskuje się dwojaki cel: nauczyciel może mieć pewność, że student będzie w miarę regularnie przyswajał materiał, a student ma pewność , że jeśli w ciągu semestru był niezły, to nawet niedostateczna ocena z końcowego egzaminu, nie obniży mu ostatecznego stopnia poniżej dobrego. W taki sposób co najmniej utrudnione stanie się - naganne moim zdaniem molestowanie nauczycieli o poprawienie oceny. Jeszcze innym pomysłem jest zdefiniowanie ABSOLUTORIUM w taki sposób, by obejmowało ono zaliczenie minimum punktów, ale BEZ punktów za seminarium. W końcu punkty te uzyskuje się za złożenie pracy i każdy , kto kończy studia obroną pracy dyplomowej musiał ją napisać. A ci, którzy nie złożyli pracy, mają po prostu absolutorium, czyli zaliczenie kompletu wykładów . To nie wszystkie, ale chyba zasadnicze pomysły zmian w Regulaminie. Jeśli budzą one Wasze wątpliwości, to zapraszam do dyskusji. Wszelkich uwag oczekuję albo poprzez Redakcję "MAGLA", albo bezpośrednio na adres e-mail-owy: roma@akson.sgh.waw.pl.
Marek Rocki
reClĄC
ne Hel.l.YWeen? c.d.
Pierwszym miejscem, które postanowiliśmy odnaleźć, był słynny, wybudowany kosztem l miliarda dolarów (ktoś potrafi to sobie wyobrazić?), największy na świecie hotel (5000 miejsc) należący do znanej wytwórni filmowej Metro-Goldwyn-Mayer. Budynek rzeczywiście ogromny, robiący wrażenie. Kształtem przypomina lwa, przez którego paszczę wchodzi się do środka. Zupełnie niedaleko znajduje się drugi słynny i pewnie niewiele tańszy hotel (oczywiście z kasynami) w kształcie egipskiej piramidy. Tutaj wejście wzorowane jest na posągu egipskiego sfinksa. Mimo wszystko, jednym z budynków robiących w Las Vegas największe wrażenie jest hotel "Treasure Island", do którego wejście skonstruowane jest na wzór scenografii z filmów o piratach, scenografii bardzo naturalnei gdyż jedną z atrakcji mieszkania w "Wyspie Skarbów" jest możliwość zabawienia się w piratów właśnie w miejscu, gdzie wchodzi się do kasyn i owego hotelu. Przy wejściu "pływają'' (na szynach .. .) naturalnej wielkości statki pirackie. Po obejrzeniu tego wszystkiego, rozświetloną, pełną palm główną aleją Vegas udaliśmy się do właściwego centrum miasta hazardu. Było już grubo po północy . Nie przeszkadzało to nijak masom ludzkim wędrować ulicami, bądź przesiadywać przy maszynach lub stolikach w tętniących życiem kasynach. Mimo, że obaj byliśmy już potwornie zmęczeni, w ostateczności i my nie oparliśmy się pokusie, żeby spróbować szczęścia w ' walce ' z 'jednorękim bandytą' (a w zasadzie wieloma tego typu maszynami). Jeszcze wcześniej obejrzeliśmy wspaniały pokaz świateł i dźwięku na ogromnym, rozciągającym się nad głównym deptakiem miasta ekranie, zbudowanym z tysięcy różnokolorowych żarówek. To trzeba zobaczyć! Zbliżała się godzina pierwsza w nocy, gdy półprzytomni zadaliśmy sobie pytanie: być w Vegas i nie zagrać? No nie! -i już siedzieliśmy w najbliższym kasynie, dzierżąc w rękach wszystkie monety jakie znaleźliśmy w kieszeniach (naszych! naszych kieszeniach!). W końcu stanęliśmy w szranki z automatami i ze zmiennym szczę ściem graliśmy do ...w pół do czwartej rano. Ostatecznie, wszystko, co zainwestowaliśmy , a także to, co "inwestycja" przyniosła, zgodnie przegraliśmy i zupełnie wyczerpani udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Za miesiąc opiszemy dalszy ciąg tej podróży. Z Las Vegas wczesnym rankiem pojechaliśmy do Los Angeles i jak zdecydowana większość turystów odwiedzających Miasto Aniołów Z\viedzanie rozpoczęliśmy od odnalezienia "fabryki snów". Tak się złożyło, że niemal od razu trafiliśmy pod rezydencję Madonny tuż pod słynnym, ustawionym na górze napisem "HOLLYWOOD". Co było dalej, dowiecie się za miesiąc. Darek Jaworski
nr 9
Październik
1996
strona 5
tUK KARPAT Latem tego roku warszawskie Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich zorganizowało zakrojoną na dużą skalę wyprawę turystyczną- Przejście Łuku Karpat. Koło istnieje od 1957 roku i zrzesza już ponad pięciuset przewodników beskidzkich, w tym kilkudziesięciu posiadających także uprawnienia przewodników tatrzań skich oraz sudeckich. Członkowie naszej organizacji odbyli do tej pory wiele wypraw do interesujących i egzotycznych regionów świata. Byliśmy w Andach, Górach Skalistych, Himalajach, Alpach i na Alasce. Zwiedziliśmy także mało jeszcze poznane regiony, takie jak wulkany Virunga w Afryce, Aladaghari w Taurusie, czy góry Laponii. Jednakże obszarem, który pasjonuje nas szczególnie, są Karpaty. Poznanie historii oraz szeroko pojętej kultury terenów karpackich było celem różnych wypraw badawczych organizowa-
Koło. Tegoroczna wyprawa jegt jak gdyby podsumowaniem naszej działalności w Karpatach. Wyprawa jednak to nie tylko ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny związany z przejściem trasy mierzącej ponad 1900 km, przez górzyste tereny położone na obszarze pięciu państw , ale także szeroko zakrojone wcześniejsze prace organizacyjne. Pierwsze plany i przygotowania do tego przedsięwzięcia rozpoczęliśmy dokładnie rok wcześniej. Okres ten minął nam na wysyłaniu dziesiątek pism z prośbami o sponsoring, na zdobywaniu różnego rodzaju pozwoleń i na wielu
nych przez nasze
przygna burzowe cumulonimbusy, gdyż o ile te pierwsze mają w najgorszym wypadku około 250 km długości, o tyle te drugie tylko 60 km. ( ... )W dalszej części tego morderczego dnia sprawa chmur i pogody nie wyjaśniła się na tyle, aby można było jednoznacznie ocenić szanse na opad ciągły, czyli trwający ponad trzy dni. Stratusy ganiały po niebie jak dzikie, co chwila uraczając nas nową porcją życiodajnej wody, której nadmiar powodował u nas jednak efekt odwrotny, a mianowicie apatię i zmęczenie. Nędzę naszego samopoczucia potęgował też fakt, iż byliśmy na nogach od piątej rano. Pogoda jest jednym z najważniejszych czynników mogących wpłynąć na powodzenie naszej wyprawy. Drugą ważną sprawą są z pewnością plecaki, ich wygoda, a raczej niewygoda i ciężar. To właśnie od blisko trzydziestokilogramowego ciężaru puszczają klamerki, a ramiączka boleśnie wbijają się w ciało . Wszystko to powoduje, że plecak zwisa bezładnie, wydąjąc się jeszcze cię ższy m ... ( ... ) 8.07.1996 Ósmy dzień kryzysu. ( ... ) Droga z Puchowa nie była już taka prosta jak wcześniej. Musieliśmy przedzierać się krzatern bez szlaku, aż wyszliśmy na odsłonięty grzbiet nad Povazską Bystricą. W dole, na tle pięknych gór widać dwa dymiące kominy i białe betonowe miasto. Dalsze plany są niestety niewidoczne, gdyż zbliża się ku nam front burzowy, który pochłania kolejne góry. Widok jest niesamowity. Szeroką doliną nadciąga, rozlewając się naokoło, sina mgła, obejmująca wszystko na swej drodze. Znikają coraz to bliższe plany i za moment burza pochłonie miasto, a w chwilę później i nas. Najwidoczniej nie dane nam będzie dojść dziś do miejsca noclegu suchą stopą. Takoż i pół godziny później burza ogarnęła nas całą swoją potęgą. Zrazu nieśmiało zaczęły spadać pojedyncze krople, aby już chwilę później uderzać całymi strumieniami w ziemię, rozpryskując ją na boki. Schronieni pod nie mogącym sprostać ulewie drzewem byliśmy tylko lekko osłonięci przed zapędami
r-;::=======::::=========:::;::=====;l
innych nie mniej ważnych sprawach organizacyjnych. Na szczęście kilka firm odpowiedziało na nasze prośby i lamenty wspomagąjąc nas sprzętem turystycznym. Nąjwiększą pomoc w tej kwestii okazał nam chorzowski Ałpinus użyczając wspaniałych plecaków, śpiworów i namiotów. Nieco póź niej do grona sponsorów dołączyły, wspierając nas finansowo, Szkoła Główna Handlowa oraz Politechnika Warszawska. Bez ich ogromnej pomocy nie udałoby się nam zorganizować tego przedsięwzięcia. W wyprawie wzięło udział czworo studentów warszawskich uczelni, a mianowicie Magda Russyan z UW, nawałnicy . Drogą rwały już Michał Grycz z PW, Paweł Kański potoki wody niosącej ziemię i Połonina wiodąca ku najwyższemu szczytowi Bieszczadów - Pikuz SGGW i ja, czyli Krzysztof Koń drobne kamyki, gdy nagle dały jowi (1408 m n.p.m) fot. M Grycz czak z SGH. Planowana na około się słyszeć początkowo poje100 dni wędrówka zaczęła się l lipca w Bratysławie. Trasa wiodła dyncze, lecz zaraz coraz częstsze, zlewające się w jeden dźwięk , przez terytoria Słowacji, Czech, Polski, Ukrainy oraz Rumunii. Jak uderzenia o blaszane dachy stojących obok budynków. To burza przebiegała i jak się zakończyła nasza wędrówka, będziecie mogli zgotowała nam nową niespodziankę. Z nieba ruszyły nieprzebrane się dowiedzieć w czasie organizowanego przez nas pokazu slajdów ilości gradu wielkości orzechów laskowych, rozbijając się i nazrobionych w trakcie wyprawy. Pokaz ten odbędzie się 28 paź tychmiast topniejąc na wyłożonej kamiennymi płytami drodze . dziernika w Auli VII SGH o godzinie 19:00. Wstęp oczywiście Niebo natomiast grzmiało nieprzerwanie gdzieś w oddali, lecz były bezpłatny i bez ograniczeń wiekowych ... Zapraszamy!!! to już ostatnie pomruki burzy i wkrótce, pomimo lejącego jeszcze A teraz w ramach podłapania klimatu, jaki panował w trakcie wyrzęsiście deszczu, promienie słoneczne zalały całą okolicę. Chwilę prawy, poniżej przytaczam wybrane urywki naszego dziennika później deszcz padał tylko pod drzewami, strącany podmuchami podróży:
1.07.1996 Pierwszy dzień kryzysu. (... ) Bratysława przywitała nas deszczem i choć raczej trudno tę mżawkę nazwać deszczem, to jakby nie było , coś z nieba kapie cały czas równomiernie i bezustannie. (.. .) Jesteśmy od trzech godzin na szlaku, a deszcz nadal pada. Stwierdzamy, że turystów na słowackich szlakach uświadczyć trudno, a to pewnie ze względu na lejącą się z nieba wodę. Jak dla nas, to trochę dziwny powód niechodzenia w góry, ale skoro są tu takie zwyczaje, to my także przysiedliśmy przy źródełku i spożyliśmy suto zakrapiane zarówno z kubkajak i z nieba śniadanie. Przez cały czas wyczekujemy zmiany pogody, co teraz może się urzeczywistnić, gdyż zerwał się lekki wietrzyk. Mamy nadzieję, że przegna te deszczowe nimbostratusy, a
~MAGIEL
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
wiatru. Ziemia odetchnęła, a my odetchnęliśmy wraz z nią. Nasycone ozonem powietrze stało się świeższe, a przyczajona przyroda zbudziła się na nowo. Przez długi czas drogą płynęły jeszcze potoki ciepłej wody, parujące na rozgrzanym asfalcie. Wyżąwszy koszulki, ru szy liśmy zatem dalej, aby dziesięć minut później dojść do centrum Povazskiej Bystricy. (... ) 9.07.1996 Dziewiąty dzień kryzysu. ( .. .) Po godzinie dotarliśmy do Turii położonej na granicy Małej Fatry. Pośród zwartej zabudowy, takiej jak we wszystkich napotykanych miejscowościach, uwagę naszą zwrócił murowany, bielony i kryty gontem XVI-wieczny kościół renesansowy, stojący w samym centrum miasteczka założonego tu w 1386 roku.
nr 9
Październik
1996
strona 6
Stąd już zaczynały się
góry. Po jakimś czasie, minąwszy znajdujące się przy drodze i otoczone równo przystrzyżonymi trawnikami sanatorium, weszliśmy w stromą Turską Dolinę. Nad nami zwieszały się niemalże pionowe zbocza okolicznych gór, porośnięte wysmukłymi smrekami. Gdzieniegdzie pojawiały się nagie skały, jakby strzegące piękna tego miejsca. Zaczynały się one już u wylotu doliny, tworząc z prawej strony jak gdyby część ogromnych wrót. Nazywane są one Siceskala. Dnem doliny wiła się wąska, asfaltowa wstęga drogi, wzdłuż której kaskadami spadał, pieniąc się i szumiąc, Turiansky potok. Szum drzew zlewał się z szumem potoku, z góry dochodziły od czasu do czasu ciche pomruki przewalających się nad nami chmur, które co chwila uraczały nas drobnym deszczem. Wszystko to było zupełnie inne od spotykanych dotychczas krajobrazów, bo i góry inne. Przebyte do tej pory szczyty wydawać by się mogły pagórkami w porównaniu z małofatrańskimi wierchami. Urzeczony siedziałem wpatrując się w pochylające się nade mną zbocza i skały. Z trudem mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie jestem na Słowacji, lecz w naszych polskich Tatrach. Z rozmyślań tych wyrwały mnie kroki zbliżających się Michała i Magdy, którzy
zeszli
drogą z głównego szlaku, aby obejrzeć myśliwską chatę zaznaczoną na mapie. Chwilę później ruszyliśmy, lecz nim dotarliśmy do chaty, zrobiliśmy obiad na pozostawionym przez robotników leśnych żarze ogniska. Chata była niewielka, drewniana, z zewnątrz wyłożona półbalikami. Z frontu znajdował się obszerny ganek. Wnętrze chaty, o ile mogliśmy dojrzeć przez okno, było miłe i przytulne. Dwie izby obite szeroką, ciemną boazerią tworzyły sypialnię z dwoma przykrytymi pościelą łóżkami i kuchnię ze stojącym na środku stołem. Nad izbami znajdował się strych, do którego wejście zrobiono na szczęście od zewnątrz. Przy chacie znaleźliśmy też drabinę i w ten sposób mieliśmy piękną noclegownię. Strych był nieco zagracony, ale było tam \vystarczająco dużo miejsca, abyśmy mogli się wygodnie położyć. W chwilę po tym, jak ułożyliśmy się w śpiworach, zaczęło padać. Krople uderzały gęsto
Blisko 3-metrowa kosodrzewina porastająca zbocze gorgańskich szczytów była jednym z koszmarów towarzyszących naszej wędrówce przez Ukrainę. fot. M Grycz w blaszany dach, czyniąc znaczny hałas. Wkrótce jednak deszcz stał się mniej intensywny i mogliśmy spokojnie zasnąć. 1.08.1996 Trzydziesty drugi dzień kryzysu. ( ... ) Pociąg do Samboru okazał się dziwnym, blaszano-drewnianym tworem poprzegradzanym wewnątrz na przedziały nie posiadające jednak odgradzających je od korytarza ścianek. Wszystko to spr~ wia wrażenie masywności i toporności. Również sam Sambor n1e spra\vił lepszego \Vrażenia, nie mówiąc już o autobusie, którym przez trzy godziny jechaliśmy z Samboru do Użoka. Smród potu
spotęgowany . upałem zlewał się z zapachem
spalin i rozgrzane~o
asfaltu który to zapach nie wiadomo w jaki sposób przedostawał s1ę do środka autobusu, w którym konstruktor nie przewidział ot\viera-
~\MAGIEL ~
nych okien, czyniąc zeń rodzaj konserwy. Otworzone przez nas górne wywietrzniki zostały szybko zamknięte przez świetnie czujących się w tej atmosferze współpasażerów. Nie wszyscy jednak tak dobrze znosili tę podróż, gdyż już \V połowie drogi na przejściu leżały, wydzielając dodatkową woń, dwa kolorowe pawie. Współpasażerowie zmieniali się, smród jednak pozostawał. W końcu, około godziny I7 -tej czasu miejscowego dotarliśmy w okolice Użoka. Aby nie zostać zauważonym przez ukraińską straż graniczną, wysiedliśmy między stacją kolejową, a wsią. Zdziwiony kierowca spełnił naszą prośbę, zostawiając nas na szosie. Z jednej strony wznosiła się tu pionowa skała, a z drugiej znajdowało się dość strome urwisko, będące doliną potoku, który musieliśmy obejść. Pierwsze kroki przekonały nas, że wędrówka ze świeżym obciążeniem żywnościowym nie będzie łatwa. Podobny balast mieliśmy co prawda na początku Słowacji, lecz tam wszędzie wiodły asfaltowe drogi lub przetarte szlaki, a tu do braku tych udogodnień dochodziły o wiele większe wysokości względne i bezwzględne. Najgorsze było jednak początko\ve wejście na grzbiet, po którym szło się już dużo łatwiej, zwłaszcza że biegła nim droga, a przynajmniej ścieżka. 8.08.1996 Trzydziesty dziewiąty dzień kryzysu (... ) Około II :30 doszliśmy na ostatnią przełączkę przed Popadią (1742 m n.p.m.) Już z dołu widać było, że na widoki ze szczytu utkwionego w chmurze nie mamy co liczyć. Pierwsze 200 metrów podejścia wiodło świerkowym lasem i nie sprawiało nam trudności, lecz wyżej zaczęła się słynna gorgańska kosówka. Do tej pory sądziliśmy, że opowieści o prawie 3-metrowej kosówce to zwykła bujda, lecz teraz mogliśmy przekonać się na własnej skórze, jak prawdziwe były to słowa. Ścieżka graniczna była wąziutka i prawie całkowicie zasłonięta przez kładące się na ziemi gałęzie. Przejście przez ten gąszcz okazało się dosyć trudne, lecz o tym, co znaczy prawdziwa kosówka, mieliśmy się jeszcze przekonać. Za stumetrowym pasem krzewiny nie było nic prócz porostu zwanego wzorcem geograficznym, którym pokryte były gołoborza wyścielające zbocza Popadii. Droga po nich, wśród padającej mżawki, okazała się niemalże igraniem z całością swoich nóg. Potykając się i upadając co chwilę, dobrnęliśmy w końcu na szczyt. Znaleźliśmy tam prawdziwe korytarze ułożone z kamieni, w których mogliśmy swobodnie schować się przed wiatrem i zacinającym deszczem. Wejście po śliskich kamieniach okazało się dziecinną igraszką w porównaniu z zejściem. Niemalże z utęsknieniem czekaliśmy końca gołoborza i początku kosówki, lecz kiedy to nastąpiło, już po kilku metrach zapragnęliśmy kamieni. Mokre igły biły nas po twarzach, rękach i nogach, plecaki zaczepiały się o gałęzie, a nogi potykały o wystające kamienie. Ręce niemalże omdlewały z wysiłku, gdy cały czas trzeba było odginać zagradzające drogę konary grubości ramienia. Tak to z trudem kierowaliśmy się na nie\vielki pipant na grzbiecie schodzącym z Pietrosa - szczytu położonego niedaleko Popadii. N a dłuższy postój pozwoliliśmy sobie na niewielkiej polance na przełęczy. Spotkaliśmy tam trójkę Polaków biwakujących wśród kosówki. Dosyć niedzielni turyści wybrali się w obce góry bez kompasu. Korzystając z dobrego miejsca postanowiliśmy zagotować zupę. Jednak rozpalenie ogniska z mokrej kosówki mogłoby stanowić wyzwanie dla niejednego przewodnika. Po godzinie usilnych zabiegów udało się nam zagotować wodę. Zupę spożyliśmy w ekspresowym tempie ze względu na lejący cały czas deszcz i ruszyliśmy dalej, przedzierając się przez gąszcz kosówki. Na szczyt było jeszcze 200 m podejścia, lecz w końcu przemoczeni osiągnęliśmy nasz chwilowy cel. Tu granica skręcała znó\v na południe, a na zboczu kosówka skończyła się jak nożem uciął. Rozpoczęły się jednak kamienie, lecz tu zejście było dużo łatwiejsze ze względu na szeroką ścieżkę ułożoną z głazów, a zaznaczoną nawet na naszych starych austryjackich mapach z I912 roku. Szło się nam więc dużo lepiej , zwłaszcza że wkrótce weszliśmy znów w zwykły świerkowy las. Przemoczeni i zziębnięci szybko poszukaliśmy miejsca na nocleg i zabraliśmy się do przygotowywania obiadu ...
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH nr 9 Październik 1996
Krzysztof Kończak
strona 7
O najprostszych technikach manipulacji w eoretycy
władzy,
szczególnie tej totalitarnej, nie musieli długo główkować, żeby stwierdzić, iż lepiej rządzić społeczeństwem przekonanym o słusznej linii postępowa nia władz i jednolitym w swych poglądach, niż społeczeństwem sterroryzowanym, lecz samodzielnie myślącym. Dlatego właśnie powstał pomysł wprowadzenia monopolu informacyjnego oraz system odpowiedniego preparowania i podawania informacji. Ogólnie wiadomo też, iż spreparowana informacja jest tym bardziej trudna do wykrycia, im bardziej obce i niezrozumiałe są narzucone społeczeństwu poglądy, a takich przecież w PRL nie brakowało. Sposobów i konkretnych technik manipulacji okazało się być bardzo wiele. aj prostszą techniką jaką w tamtych czasach posługiwały się środki masowego przekazu było oczywiście ,jawne kłamstwo". Posłużono się nim przy referowaniu sprawy zestrzelonego samolotu koreańskiego. Pierwsze oficjalne wiadomości- za agencją TASS- podawały, że "odleciał on w nieznanym kierunku" i dopiero, kiedy sprawa nabrała ogólnoświatowego rozgłosu, przyznano się do zestrzelenia. Konieczność prostowania informacji sprawia jednak, że ,jawne kłamstwo" staje się techniką
N
dość niewygodną.
nacznie lep:ze efekty ~zys~iwano stos~jąc system upraszczama, ktory zdefimowac można Jako sprowadzame złożonych faktów i związków mi ędzy nimi do najprostszych, łatwych do przyswojenia twierdzeń o pożądanych treściach. W tworzeniu haseł, zawierających tzw. "wieczne i oczywiste prawdy", dużą rolę odgrywał język i jego walory estetyczne oraz funkcje stylistyczne, tworzące atmosferę dobrego i łatwego odbioru. Używano więc rymów - "Więcej wytworzymy - więcej podzielimy", uderzających całości rytmicznych- "Tobie ojczyzno górniczy stan", paralelizmów - "Program partii - programem narodu" , podziałów dychotomicznych - teza po IX zjeździe PZPR : "Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami" (niegłupio to ktoś w sumie wymyślił; takie hasło przecież podnosiło bierność społeczeństwa do rangi poparcia), itd ... owstał kiedyś też taki slogan zawierający wręcz antropologiczne przesłanie: "Praca miarą wartości człowieka". O tym, jak głęboko zakorzeniło się to hasło w świadomości ludzi, świadczyły tłumy pikietujących pod gmachem Parlamentu w czasie, gdy dyskutowano w Sejmie nad zasadnością wprowadzenia w życie ustawy o zwalczaniu pasożytnictwa społecznego (w grę wchodziła także sprawa umysłowo chorych). zeczywistość składa się z faktów, zjawisk i procesów, zarówno korzystnych dla władzy, jak i niekorzystnych. W obu przypadkach informacja podlegala obróbce: bądź wyolbrzymieniu bądź bagatelizowaniu. O wyolbrzymianiu można mówić, gdy pewne elementy, nie zawsze na to zasługujące zostają podkreślone tak, by szybciej przyjęte były przez odbiorcę pożądane treści. Efekt taki osiągany był przez odpowiednie przymiotniki: "genialne", czy "historyczne", uogólnianie na podstawie jednostkowych przypadków, aż wreszcie przez manipulację cyframi. Nie bez znaczenia była także pozycja w gazecie, czy kolejność podawania informacji w radio i telewizji. Takim wyolbrzymianym zjawiskiem był teoretyczny wzrost zainteresowania społecznego wyborami - informacje o kampanii przedwyborczej zawierały wiele wielkich liczb, mających potwierdzać prawdziwość tej tezy: "820 zebrań konsultacyjnych z udziałem 90 tyisęcy wyborców" lub "W wielu okręgach listy wyborców sprawdziło l 00% uprawnionych do głosowania" (cokolwiek miałoby to znaczyć) . rzeciwieństwem wyolbrzymiania było bagatelizowanie, czyli przypisywania zjawiskom, faktom i osobom mniejszego znaczenia niż na to zasługują. Informacje o niewygodnych wydarzeniach formułowane były tak, by nikt nie miał wątpliwości, iż chodzi o rzeczy marginalne. Były jednak wydarzenia, z rangi których społeczeństwo niestety zdawało sobie sprawę. Dobrym
Z
P R
P
~MAGIEL
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
byłej
PRL.
sposobem okazało się wtedy przedstawienie ich jako wyizolowanych z życia społecznego, nie mogących go w niczym zamienić. Takim wyizolowanym faktem była na przykład I pielgrzymka Ojca Świętego do Polski, w stosunku do której przyjęto regułę: nie mówić o wizycie Papieża poza kontekstami, w których jest to absolutną koniecznością.
anewry maskujące to kolejny sposób robienia ludziom wody z mózgu. Tak zwany szum informacyjny, czyli mnogość informacji przekazywanych niemalże jednocześnie, wręcz jednym tchem, mogła nie tylko przekraczać możliwości percepcyjne człowieka, ale również stanowiła swoistą trudność w rozróżnianiu tego, co ważne i u żyteczne od tego, co błahe i nieprzydatne. W nawale informacji łatwo ginęły te, które mogłyby władzy zaszkodzić. Często stosowano także technikę antidotum na pogłoski. Jeśli krążyły informacje o kontrmanifestacjach l-majowych, środki masowego przekazu serwowały sielskie obrazki, pełne radosnych ludzi pracy i dzieci z balonikami. Kiedy zaczęto mówić o izolacji władzy, pojawiały się dziesiątki informacji o wizytach towarzyszy w zakładach pracy i szczerych rozmowach z robotnikami na temat ich najpoważniejszych problemów i potrzeb. Tego typu zasłony dymne podważały wiarygodność przeciwników i podtrzymywały obowiązujące mity o ładzie, porządku i powszechnym poparciu dla władzy. olejną grupę technik zafałszowywan ia rzeczywi stości stanowiły zabi.egi . niwelac~jne, polegające na celowym zubożemu tresc1 mformacJI przez opuszczeme pewneJ liczby danych i szczegółów . Krótko mówiąc, ,jak tu nie skłamać i prawdy nie powiedzieć". Można to osiągnąć przez podawanie informacji w ogólnikach. Nasze środki masowego przekazu pełne były relacji ze spotkań i konferencji, które "upłynęły w miłej i przyjacielskiej atmosferze, na których przedyskutowano najżywotniejsze interesy i omówiono najpilniejsze zadania w związku z realizacją poprawy warunków życia ludności". Taki tekst nie przedstawia sobą żadnej wartości poznawczej, zapełnia natomiast obszar możliwości percepcyjnych, nie zostawiając miejsca na rzeczywiste informacje. systemach informacyjnych PRL istniało również wiele zwrotów (tzw. zwroty - klucze), których zadaniem było zamykanie wszelkich dyskusji, mimo iż szacunek dla prawdy wymagałby raczej jej rozpoczęcia. Przykładem mogą tu być formuły typu: " ... na to trzeba spojrzeć z dialektycznego punktu widzenia", czy " ... bo taka jest polska racja stanu". Brzmią one wystarczająco poważnie i pompatycznie, by zniechęcić do jakichkolwiek pytań . ; rodkiem uwiarygodniającym spreparowane informacje stała się owego czasu pozorna obiektywizacja. Istniał cały szereg zwrotów stwarzających pozory bezstronności: " ...dla każdego jest dziś widoczne ... ", czy " ... każdy musi przyznać ... " itp. Zabiegiem ułatwiającym przyswajanie pożądanych treści stały się pochlebstwa. Zapewniały one dobre samopoczucie społeczeństwa, pozory ważności jego roli, a jednocześnie usypiały wszelką odpowiedzialność. Duża ich ilość pojawiała się zwłaszcza w czasach kryzysów: "klasa robotnicza jest św iadoma swego historycznego posłannictwa" lub "Społeczeństwo wykazało ogromną dojrzałość i w głębokim poczuciu odpowiedzialności i rozwagi przyjmuje decyzję władz" . rzedstawione powyżej techniki manipulacji i preparowania informacji stanowią jedynie tło dla tych bardziej wymyśl nych i wyrafinowanych. Swoją drogą, ciekawa jestem, ile z nich nadal funkcjonuje w III RP. Nie wierzę, że kluby wyborcze przynajmniej niektórych polityków nie skorzystały w swych kampaniach z doświadczenia PRL'u. Wam pozostawiam ocenę. B.D. PS. Bardzo dziękuję Bartkowi Targańskiemu za pomoc w zebraniu materiałów do tego artykułu.
l<
S
P
nr 9
Październik
1996
strona 8
LIGA, NASZA LIGA... Znowu ruszamy! Co prawda jako ostatnia z szanujących się lig europejskich, ale za to z rozmachem i należną pompą Akademikowa Liga Piłkarska (ALP) wkracza w swój drugi sezon. Tym razem rozgrywki toczyć się będą systemem Jesień - Wiosna, co powinno usprawnić ich przebieg. Kłopoty ze znalezieniem wolnych terminów, skompletowaniem składów powinny pozostać problemem przeszłości. To samo dotyczy stanu boisk - miejmy nadzieję, że kąpiele błotne sobie odpuścimy. Nowa edycja zapowiada się doprawdy rewelacyjnie. Emocji ci u nas nigdy nie brakowało , ale teraz dochodzi jeszcze jeden dodatkowy smaczek. W czasie wakacji, czy raczej w początkach października, ruszyła pełną parą giełda transferowa (Włosi mają takie ładne słowo - "mercato"). Menedżerowie wszelkiej maści ruszyli na łowy rozgrabiając słabsze drużyny z co lepszych graczy. No i sypnęło transferami. Dla niektórych efekty jesiennego przesilenia okazały się zgoła tragiczne. Nie sposób wtedy doszukać się na liście startowej osławionych Biało-Niebieskich , ledwo ledwo uratowali skórę ubiegłoroczni zwycięzcy ABC. Swoją drogą, dobrze się stało, bo cóż to za liga bez obrońców tytułu?! A wracając do Biało-Niebieskich, działy się z nimi rzeczy przeciekawe. Sytuacja zmieniała się z dnia
JESZCZE O IGRZYSKACH Zgoda. Trochę wody w naszych rwących rzekach upłynęło, trochę nam dni (bo przecież nie siwych włosów) przybyło, ale nie zmienia to racji, iż do igrzysk w Atlancie zawsze warto wrócić. Tym bardziej, że nie były one (w odróżnieniu od wszystkich poprzednich) "naj lepszymi", ale- w przekonaniu przewodniczącego MKOI Samarancha - zaledwie "wyjątkowymi " . Nie należy s ię chyba zbytnio słowami pana przewodniczącego przejmować , bowiem podyktowane zostały rozgoryczeniem. Cobyście powiedzieli, gdyby żonę najlepszego kumpla (tu : wiceprzewodniczącego MKOI.) zwinęła z ulicy policja - ponoć zbyt głośno wyrażała swoje odczucia w miejscu publicznym - i na dokładkę na komisariacie bez mała spałowała?! Szczerze mówiąc też z pochwałami bym nie przesadzał. A WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ ... ... kilka lat temu od przekrętu z przyznaniem organizacji kolejnej olimpiady nie historycznym Atenom, a pławiącej się w coli Atlancie. No cóż, kasa. Ale naczelnym argumentem za stolicą brązowego napoju były (o zgrozo!) osławione już jankeskie zdolności organizacyjne. No to przyszło nam podziwiać Amerykanów w akcji. Jeszcze chyba nigdy nie słyszano z ust sprawozdawców tylu cierpkich słów pod adresem organizatorów. Już to fatalna łączno ść z rodzimym krajem, już to niekompetencja osób obsługujących imprezy (wolontariusze!), albo niemożność przenoszenia się z miejsca w miejsce (liczne utrudnienia regulaminowe, bramki, korki itp.), gasnące w halach gier zespołowych św i atło itd. itp. Na domiar złego postanowił dać znać o sobie jakiś miejscowy debil i... wysadził pół parku, rujnując okoliczną zieleń i wiarę ludzi w olimpijską wyjątkowość. Jakby było mało, organizatorzy jeszcze podczas trwania igrzysk zabrali się za krojenie lekkoatletycznej bi eżni na 100 tysięcy kawałków z zamiarami ewidentnie kupieckimi (19.96 $ za sztukę) - typowo amerykańskie.
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
a koniec końców dokonał się rozłam. Efekt - na areny wkraczają dwie świeże ekipy: ADP Gazebo wraz z Leszczami (czyżby nazwa miała coś sugerować?). Pozostali wielcy poprzedniego sezonu nie mieli tego typu problemów i drużyny w komplecie stawiły się na starcie. Mamy więc: KS Grosik, Tańczących z Pilkami, Desperados, Winners, 3-Setki, o poprawę pozycji z ostatnich rozgrywek powalczą Smirnoff Drinkersll. Wśród elity witamy nuworyszy z LZS Grom, Drużynę X, Uragany, Sarenki i Czarne Żniwo. Skoro mówi się, że nazwiska same nie grają, to nazwy pewno też nie. Ale by się przekonać o tym, komu tym razem przypadnie w udziale cudny Puchar Przechodni ALP musisz przyjść i zobaczyć na własne ślip i a. Startjuż w tym tygodniu!!! PS. Da się słyszeć głosy , że ALP winna być doskonałą wy l ęgarnią potencjalnych kandydatów do reprezentowania barw naszej ukochanej SGH w rozgrywkach klasy B. Załóżmy, że jest tak w rzeczywistości. Ale co robią pozostali kopiący futbolówkę , a nie ujawniający swych talentów w ALP? Wszyscy chętni do rozpoczęcia (kontynuowania) kariery w zespole o dźwięcznej nazwie SGH Warszawa proszeni są o kontakt z mgr Wojciechem Bujakiem (pytać w CWFiS p. 10 bud. G) bądź z niżej podpisanym. Nawet się nie zastanawiajcie. Czekamy. Ad ios'!' na
dzień
Radziej (gradzi@sgh.waw.pl, "Sabinki" pok. 303) DOBRZE, ŻE OLIMPIADA ... ... to jednak wciąż jeszcze wielcy sportowcy i wielkie wydarzenia. Przede wszystkim warto było ślęczeć po nocach, by zobaczyć dwustumetrowy bieg Michaela Johnsona po złoto (kto nie oglądał, niech żałuje) . Komentator Szaranowicz wręcz ryczał z podziwu i doprawdy odnosiło się wrażenie, że otóż jesteśmy świadkami dziejowego wydarzenia. Takowym mógłby być także dziesiąty złoty medal Carla Lewisa - ale nie był. Z prostego powodu. Butna sztafeta amerykańska 4x l 00 m zdobyła led wie srebro (co ponoć spotkało s i ę z entuzjazmem nie-amerykańskich olimpijczyków) . Lewis w biegu rzeczonym nie uczestniczył, lecz nawet gdyby go dopuszczono, ręczę, że nie odebrałoby to Kanadyjczykom zwycięstwa. Chryja z udziałem całej społeczności amerykańskiej, rozpętana notabene przez samego gwiazdora, niczego nie zmieniła, a położyła jedynie kolejny cień na i tak już nie kryształowy wizerunek mistrza. Rozprawiając o gospodarzach, nie sposób nie zatrzymać się przy legendarnym już Dream Teamie. Niestety, szum wokół tej drużyny gwiazd (a gdzie Jordan?!) zdaje się nie najlepiej wpływa na psychikę koszykarzy. Grać z kelnerami im się nie chciało, gadać z rozhisteryzowanym tłumem dziennikarzy też nie za bardzo. Ale prawdziwym skandalem była odmowa poddania się rutynowym kontrolom antydopingowym - jako warunek uczestnictwa w imprezie. Czyli co? Mam rozumieć, że to latanie nad obręczami , wymyślne wsady, nieprawdopodobna wręcz siła i sprawność to nic innego jak efekt koksowania?!! Równi i równiejsi. Jakby nie patrzeć - zawód. Nie zawiedli natomiast przedstawiciele innych gier zespołowych . Najbardziej spektakularne z nich, jak siatkówka, piłka nożna, piłka ręczna, nierzadko porywały widownię , a rozgrywki finałowe były niezapomnianymi widowiskami stoj ącymi na zgoła fantastycznym pOZIOm te. dokończenie na str. l O
nr 9
Październik
1996
strona 9
JESZCZE O IGRZYSKACH c.d. Jak każda wielka impreza sportowa, igrzyska zdominowane zostały przez indywidualności i niecodzienne wydarzenia, choć uczciw~e przyznam, że nie dostrzegłem ich aż tak wiele. Obok bezwzględnie najjaśniej świecącej gwiazdy wspomnianego już Johnsona, z pewnością dał się zapamiętać np. niesamowity rosyjski pływak Dennis Pankratow, który ma w zwyczaju tuż po starcie pływać 35 metrów pod wodą i dopiero później włącza się do ścigania. Długo będziemy wspominać sposób w jaki chytry Kazach (Boże, jak go zowią??? na śmierć zapomniałem: mea culpa) ograł Rosjanina Zenowkę na finiszu biegu kończącego pięciobój. Kiedy obaj zbliżali się do mety, nieznany mi z nazwiska Kazach (a może ktoś z Was go pamięta?), udając, że nie jest w stanie już nic więcej z siebie wykrzesać, by uśpić czujność liderującego Zenowki, podniósł radośnie ręce niby ciesząc się z drugiej lokaty. Jakież było zdumienie uspokojonego Rosjanina, gdy ten oto słabosilny nieznajomy z uśmiechem na ustach nagle rozpoczął piorunujący finisz tuż przed metą, wyłączając dodatkowo niedbałym gestem swój stoper... Mieliśmy ponadto okazję podziwiać boksera z Wysp Tonga, który w podzięce za olimpijskie srebro otrzymał od króla swego państwa kilka wysp. Była australijska pływaczka, która poprawiała swe dotychczasowe rekordy o ... sześć (!) sekund, był wreszcie amerykański bokser wagi superciężkiej , który rozpoczął specjalistyczny trening trzy miesiące przed olimpiadą z prostego powodu: zapragnął poprawić swą sylwetkę i samopoczucie. Niestety nie zdobył medalu ...
PRZEZ KILKA POCZĄ TKOWYCH DNI... .. .igrzysk mogliśmy czuć się jak sportowa potęga. Prowadzenie w olimpijskiej klasyfikacji medalowej zdarzyło się nam bodaj po raz pierwszy i trzeba przyznać, że całkiem przyjemne to uczucie. A zaowocowało później szałem medalowych obliczeń, jaki ogarnął patriotycznie pobudzonych obywateli naszego kraju. Skończyło się na jedenastym miejscu i siedmiu złotych medalach, co równało się rekordowemu osiągnięciu polskich atletów w poprzednich latach. Zresztą jakżesz mogłoby być inaczej, gdy Orłów dopingował sam Prezydent i chyba z pół rządu. Pańskie oko... W sparcie władz i najzwyklejszych rodaków (średnio: trzydziestu na jeden bilet ~ Polak potrafi) okazało się najbardziej pomocne w zapasach. W teJ dziedzinie staliśmy się niekwestionowanym mocarstwem. Trzy razy złoto. raz srebro i raz brąz, ale osiągnięcia te stają się czymś jak najb~rdziej naturalnym, gdy \veźmiemy pod uwagę fakt, iż np. taki Włodzimierz Zawadzki miast za młodu, jak wyznał, chodzić z kumplami na wino i papierosy do pobliskiej remizy, w pocie czoła trenował, zaś wyjeżdżąjącego do USA Jacka Fafińskiego żona pożegnała staropolskim "bez medalu nie wracaj". Cóż, jak ~ida~ podstawy do zdobywania laurów mieliśmy nieliche. Jeszcze \VIęceJ wskazywało, że bohaterką strzelnic stolicy stanu Georgia stanie się niejaka Renata Mauer - przecież biedaczyna ma poważną wadę wzroku! Nadzieje nasze "w tym temacie" nie były płonne- wystrzelała Renata dwa krążki ... Nadzieje nadziejami, ale przynajmniej w jednym wypadku złota byliśmy pewni. Ulubieniec sportowej Polski judoka Paweł Nastula - nie przegrał walki od ponad dwóch lat jechał po zwycięstwo i zwyciężył bezapelacyjnie. Nie goli się i wygrywa, bo jak utrzymuje, groźny wygląd to połowa sukcesu, jednak niewiele brakowało, a Nastek wyjechałby z Atlanty bez medalowej zdobyczy. Oto sytuacja: tuż przed zakończeniem prak-
Machina rusza ••• Za oceanem ustalono już harmonogram kolejnego sezonu NBA. Znane są również terminy towarzyszących lidze specjalnych imprez.Oto mogące was zainteresować daty: wtorek, 29 października: ogłoszenie listy 50 najznakomitszych graczy w historii NBA (głosują byli zawodnicy, oficjele z Iigii oraz z drużyn, przedstawiciele mediów), piątek, l.Xl.96: początek sezonu regularnego (mecz New York Knicks vs. Toronto Raptors); czwartek, 7.XI.96 i sobota, 9.XI.96: mecze w Japonii - New Jersey Nets vs. Orlaodo Magie (Tokyo Dome); niedziela, 26.1.97: ogłoszenie listy podstawowych
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
tycznie wygranego pojedynku do leżącego na tatami zawodnika podbiega lekarz z wielką jak szafa torbą ozdobiona ogromnym napisem Reebok. Tymczasem regulamin igrzysk karze za reklamę firm, nie będących oficjalnymi sponsorami, natychmiastowa dyskwalifikacją. Na szczęście sportowe władze judo przymknęły oko. Uff. .. A tak na marginesie- sportowcy, mający przecież lukratywne, indywidualne kontrakty i związane z nimi określone obowiązki, bardzo pomysłowo obchodzili zakazy MKOL Taka np. Marlene Ottey paradowała na bieżni w gustownych kolczykach jako żywo przypominających sylwetkę biegnącej pumy ... Szalenie uradował nas długo oczekiwany sukces Roberta Korzeniowskiego w niezbyt pięknej dyscyplinie, jaką niewątpliwie pozostaje chód. Wszyscy tam zawsze biegali i nadal biegają, łamiąc przepisy, ale dotychczas z chorym upodobaniem sędziowie wykluczali tylko naszego lekkoatletę. W końcu i on doczekał się S\vych pięciu minut. To cieszy, zwłaszcza że Korzeniowski to niesłychanie miły, inteligentny i dobrze ułożony człowiek . Podobne komplementy padają pod adresem kolejnego "złotego" rodem z warszawskiej A WF - Mateusza Kusznierewicza. Wyluzowany aż do bólu żeglarz sprawił ogromna niespodziankę, gromiąc rywali \V klasie finn, która w żeglarstwie oznacza mniej więcej tyle co setka w lekkiej. Spektakularnym osiągnięciem zakończył się dla Artura Partyki konkurs skoku wzwyż. Zdobycie srebrnego medalu z pewnością nie było tego dnia szczytem jego możliwości, ale także drugie miejsce osiągnięte po pasjonującej walce uznał łodzianin za sukces. W odróżnieniu od sprawozdawcy Szaranowicza, który \vydał się być po konkursie totalnie przybity, bowiem srebro Partyki traktował w kategoriach klęski narodowej. W sumie rozumiem go - szczęście (pełne) było blisko jak nigdy dotąd. Niezłe emocje zafundowali nam szermierze. Nam emocje, organizatorom zaś kłopoty, gdy okazało się, że potrzebny jest czwarty medal dla rezerwowego zawodnika drużyny. Zawezwany w trybie awaryjnym w środku wakacji Jarosław Rodzewicz spakował w pośpiechu manele, ucałował na pożegnanie piasek bałtyckich plaż i ruszył do Ameryki, by zastąpić kontuzjowanego kolegę. Spisał się podobnie jak reszta zespołu - rewelacyjnie. Jak widać, mit o konieczności długotrwałych zgrupowań można między bajki włożyć.
TAKIE OTO
OKAZAŁY SIĘ ...
... te nąjbardziej pamiętne wyczyny "naszych" na olimpijskich arenach. Niewątpliwie będziemy je jeszcze długo wspominać, wracać do nich myślami. Z drugiej strony, z pewnością szybko nie uda się zapomnieć o zanoszącej się płaczem na ekranach całego kraju, torturowanej pytaniami redaktora Kaliszana, przegranej maratonki Kamili Gradus; o zdruzgotanej Urszuli Włodarczyk, która przegrała medal w siedmioboju o 0.3 sekundy w biegu na 800 m., 2 cm w skoku wzwyż lub jak kto woli 5 cm rzucie oszczepem; o młodych, zdolnych, lecz nie za bardzo szybkich i skocznych siatkarzach, którym udało się ugrać ledwie jednego seta, czy też o ciężko pobitych bokserach, którzy pierwszy raz w powojennej historii nie przywieźli z olimpiady żadnego medalu. Podobne przykłady, zarówno pozytywne, jak i negatywne, można pewno jeszcze długo mnożyć (ale łamy ograniczają!). I bardzo dobrze. Będzie o czym rozmyślać do czasu kolejnych igrzysk. Pa!
Radziej (gradzi@sgh.waw.pl, "Sabinki" pok. 303)
graczy meczu All-Star; piątek-niedziela, 7-9.1.97: NBA Ali-Star Weekend ( Gund Arena; Cleveland, Ohio); niedziela, 20./V. 96: koniec sezonu regularnego edycji 96/97; czwartek, 24.IV.96: początek meczów 1997 NBA Playoffs; niedziela, l. VI. 97: perwszy możliwy termin rozpoczęcia edycji finałów; środa, 18. VI. 97: ostatni możliwy termin zakończenia finałó\v; środa, 25. V/.97: oficjalny przydział zawodników z draftu (Charlotte Coliseum; Charlotte, N.C.); wtorek, l. V/1.97: zawodnicy o statusie wolnych agentów mogą rozpocząć negocjacje z innymi drużynami.
(a.s.)
nr 9
Październik
1996
strona 10
Ftekrutacja Postanowiono, iż na czas egzaminów wstępnych Szkoła Główna Humorystyczna zostanie komisyjnie zamknięta na cztery spusty i maksymalnie uszczelniona, co zapobiec miało ewentualnym przeciekom. Pomysł pani Kierowniczki, aby wokół budynku wykonać okopy i ustawić zasieki Sernat uczelni przyjął jednomyślnie jako żart. W drodze udobruchania obrażonej pomysłodawczyni, przy głównym wejściu umieszczone zostały metalowe bramki, które powstrzymywać miały tłumy kandydatów przed kompletnym stratowaniem budynku. Za ciężkie pieniądze "sprowadzono" z Pruszkowa ochroniarza wysokiej klasy. Firma ochroniarska już kilka miesięcy przed rekrutacją przekonywująco "oferowała" swoje usługi, niestety Szef nie mógł się zdecydować, zasłaniając się koniecznymi do przeprowadzenia cięciami budżetowymi. Dopiero kiedy jakieś zbiry pocięły mu siedzenia w samochodzie, podjął ostateczną decyzję: ochrona jest konieczna! W dniu egzaminów w okolicy szkoły zawrzało. Tłumy rozwrzeszczanej gawiedzi już od wczesnych godzin porannych koczowały niezłomnie i wytrwale na placu boju przed ~udynkiem.
9:00 a.m. Przed budynkiem -Proszę się
nie pchać ... !!! - wrzeszczał przez tubę pan ochroniarz Pojedynczo! Pomimo rozpaczliwych błagań, kilku kandydatów próbowało naraz wcisnąć się do środka, co zakończyło się spodziewanym, pomyśl nym zbiorowym zakleszczeniem w futrynie drzwi. -Proszę się nie pchać ... pojedynczo! - powtórzył zdesperowany ochroniarz wymachując desperacko rękoma. -No to przecież się zbiorowo pchamy, no nie? - zażartował jeden z kandydatów. Pan ochroniarz skrzywił się na tę uwagę, po czym przystawił tubę do ucha żartownisia i ryknął: -Pojedynczo!!! -Panie! -tamten odskoczył do tyłu, powodując spore rozluźnienie w skleszczonej grupie- Co pan?! Oszalał!? -Jezu!!! -rozległ się mrożący krew w żyłach okrzyk z tyłu -Zrobił mi płetwę z nogi!!! - wrzeszczała nadepnięta kandydatka - Patrz durniu jak chodzisz!!! -No \Vidzisz - odpalił jej chłopak - Masz już płetwę, a wcześniej jedynie od pasa w górę przypominałaś żabę ... Towarzystwo zaryczało, tudzież zarechotało, zaś poszkodowana rzuciła się na swojego oprawcę. Korzystając z zamieszania, wśród ogólnych wrzasków, pisków i śmiechów, w wolne miejsce wcisnął się znacznych rozmiarów pan w ciemnych okularach, rozpychając się przy tym natarczywie. -A pan co!? -naskoczyła na niego jedna z kandydatek - Na koniec kolejki! Ja tu od wczoraj koczuję, żeby mieć strategiczną pozycję, a ten się tu na chama wciska! -Cisz dziubeczek maleńka, bo ci fejsa zdemontuję! - odpalił jej niespodziewanie drab. -Co za kultura! - wrzasnęły koleżanki - Sam niezgorszy twarzowiec, a będzie tu kobietę \V kolejce obrażał! -Dziewczyny! - krzyknęła jedna z kandydatek -Na fagasa!!! Co tu będzie nam ubliżał! Kilkanaście wymalowanych i wypielęgnowanych pazurów wbiło się niespodziewanie w plecy draba. Jedna z kandydatek chwyciła go za rękę i ukąsiła boleśnie zębami w nadgarstek. Zrozpaczony rzucił się na stojącego mu na drodze ochroniarza. -Panie! Puszczaj do środka! Jestem z BOR-u! -To widać! - przekrzykiwały się z tyłu napastniczki - Wypuszczą takiego z buszu, a potem straszy mordą na egzaminach, że się skupić nie można! -Jestem z BOR-u!!! -zawył drab.
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
-A ja z Puszczy Kampinowskiej - odpalił mu ochroniarz - Spadaj pan, bo psem poszczuję! Kąsanemu od tyłu BOR-owikowi puściły nerwy: -Facet! - chwycił ochroniarza za fraki - A jak ja ci lufę do łba przystawię!?
Ochroniarz zamarł w bezruchu, co niezwłocznie zostało wykorzystane przez draba. Jednym susem wśliznął się do środka szkoły, w rekordowym tempie przemierzył Aulę Spadaj Chromową i zniknął za szeregiem kolumn. Ochroniarz oniemiał zaskoczony nie ty le bezczelnym postępkiem draba, co iście olimpijskim popisem. -Szkolone bydle, nie ma co ... - burknął pełen podziwu. Zgubiła go jednak ta chwila nieuwagi. Tłum zafalował, po czym gwałtownie przełamał linię obrony i wlał się bezczelnie do środka. Ochroniarz "utonął" w morzu garniturów, żakietów i pagerów, a rozhukana gawiedź rozpłynęła się skutecznie i nieodwracalnie po całym budynku. Nie było już mowy o kontrataku ...
9:15 a.m. W Dziekanacie -Przegraliśmy!!!
- ryknęła pani Kierowniczka, zderzając się w drzwiach z panem Magistrem - Padły ostatnie flanki i nawet te wasze barierki szlag trafił .... ! -Niech się pani uspokoi .... - Szef starał się zapanować nad sytuacją. -Uspokoić się!? - oburzyła się Kierowniczka- Zaraz tu będą. .. ! -Pani ma jakąś obsesję - skomentował pan Magister. Pani Kierowniczka chciała zripostować, lecz gdy już miała otworzyć usta do pokoju wpadła blada z przerażenia Basieńka, trochę jakby pomięta i z rozmazanym makijażem. -Jezu! - zawyła- Obrobili mi torebkę! -No proszę! -Kierowniczka nie ukrywała satysfakcji. -A można wiedzieć, co pani rąbnęli? - zaciekawił się pan Kierownik. Szef siedział z boku przyglądając się z niesmakiem Basieńce. -Rąbnęli mi kanapki i jabłko, jak stałam w tym tłumie - żaliła się Nie można było pracowników wpuszczać bocznym wejściem? -Kanapki ... ? - rozczarował się pan Magister - A portfel. .. ? - Ciągle żywił nadzieję na aferę kryminalną. -A tak! - Basieńka skinęła twierdząco głową - Rąbnęłam komuś portfel i to niejeden - Na te słowa wyciągnęła z torebki dwa skórzane trofea. Szef wyraźnie się ożywił. -A jeszcze się tłoczą? - zapytał z nieukrywanym zaciekawieniem. -Jeszcze kilku stoi ... -No to ja się przejdę zobaczyć, jak tam sobie radzi nasz ochroniarz... -Zdeptali go ... - zachichotała Basieńka - Tak naprawdę to ciężko go odróżnić od barierek... A to jest właśnie jego ... - z dumną miną podniosła do góry brązowy portfel. Pan Magister przyjrzał się mu uważniej i wybuchnął: -Jeszcze czego! To jest mój portfel! - wyrwał zdobycz z ręki pani Basi - Przedwczoraj mi go rąbnęli w supersamie ... -Boże! - złapał się za głowę pan Kierownik - Co za ochrona... !
9:45 a.m. Na korytarzu -Ci studenci jacyś tacy drapieżni na tę wiedzę ... - Szef skomentował to, co prezentowało się przed jego oczami, a co było niewątpliwie jednym z bardziej imponujących pól bitewnych nowożytnej Europy. -Drapieżni? - zdziwił się pan Dyrektor- Chyba agresywni ... ? -Żarłoczni - skwitowała przysłuchująca się rozmowie Basieńka Zeżarli mi moje kanapki. -A pani ciągle o tych kanapkach ... ! - oburzył się Szef - Są bardziej wzniosłe zagadnienia niżjakieś tam kanapki i... i jabłko! -Nie jakieś tam, tylko z podwójną warstwą szynki i ogórkiem! zaoponowała Basieńka.
-Niezła szynka to została z tego ochroniarza - Szef wskazał leżące na ziemi zwłoki - Jego "firma" nas rozpruje, a już na pewno moje nowe siedzenia w Roverze. -T o pan jeździ rowerem!? - Dyrektora aż zatkało na myśl, że Szef tak renomowanej uczelni jeździć tak podłym środkiem transportu. -N o tak ... - odparł nie bez dumy Szef, lecz po chwili doszedł do wniosku, że może być to z jego strony nadmiernym przechwalaniem się i postanowił załagodzić sytuację - Ale i to się wkrótce skończy, bo niestety musimy dokonać cięć.
nr 9
Październik
1996
strona 11
-Pierwszą
to bym ścięła panią Magister za sam wygląd ... - zaproponowała ni z tego, ni z owego pani Basia. -Mam prośbę - Szef próbował się opanować - Czy może pani te swoje komentarze zachować dla równych pani ... intelektem. -Czym ...? - Basieńka nie zrozumiała "alibi". -Takich ze świecą szukać ... - skomentował pan Dyrektor. -No dobrze - zaczęła Basieńka. Szef i Dyrektor spojrzeli na nią przerażeni, oczekując druzgocącego kontrataku - Idę do łazienki. Po czym szybkim krokiem oddaliła się od zamroczonych nonsensem odpowiedzi panów. W tym momencie w oddali zagrzmiało. -A co to? - przeraził się pan Dyrektor - Jeszcze nam tylko burzy brakowało do szczęścia! Pan na tym rowerze to będzie miał dzisiaj nie bardzo wesoło, taka ulewa... i pioruny ... śliska droga ... Rower to w końcu nie samochód ... -A niby co ...? - Szef oniemiał ze zdziwienia. Pan Dyrektor zrobił minę ogłupionego barana i z braku pomysłów na odpowiedź postanowił zmienić temat. -Leje - stwierdził niezobowiązująco. -A tak ... - raczej zdegustowanym tonem odparł Szef- Chybajeszcze musi, jeżeli wciąż nie wraca z tej toalety ... Zastanowiło go to, jak człowiek z tak wysokim poziomem kultury osobistej jak pan Dyrektor, może zniżać się do tak prymitywnych i przyziemnych tematów. -Nie, nie ... ! -roześmiał się pan Dyrektor- Mówię o deszczu. Burza. Deszcz. Ulewa. No vvie pan ... ? -A tak, tak ... - Szefowi kamień spadł z serca. Nagle do budynku wpadła przemoczona pani Magister. -Boże! -wrzasnęła, rzucając się rozpaczliwie naSzefa-Wszędzie są przecieki! I to jakie! Ręce i piersi opadają! Pan Dyrektor spojrzał wymownie na jej biust i ze zrozumieniem pokręcił głową, zaś Szef zrobił się czerwony ze złości. -Mówiłem, żeby nie dawać drukować tematów Basieńce!? - ryczał A teraz to sobie możemy tę całą rekrutację ... ! Pewnie nawet byle kto zna na pamięć wszystkie pytania... ! Pani Magister zamarła w kompletnej dezorientacji. -Czy coś mnie ominęło ... ? - zapytała - Bo ja mówię o tym, że kandydaci siedzą na mokrych siedzeniach ... -To się pewnie z emocji pomoczyli ... -Nie. Bynajmniej. Woda im się leje na głowy ... Zwykła woda ... no ... te ... te ha dwa o ... Takie to wszystko szczelne w tej szkole! -Czyli mam rozumieć, że nie szczelne ... ? - zapytał nieśmiało pan Dyrektor - I cieknie? Pani Magister złapała się za głowę. Albo ze mną, albo z kimś w tym towarzystwie jest coś nie tak ... Pan Dyrektor rozejrzał się po zebranych. -Nie ... - stwierdził zrezygnowanym tonem Szef - I z panią jest wszystko w porządku ... i z panem Dyrektorem ... i w ogóle wszyscy są normalni ... To tylko ta szkoła jest jakimś mutantem ... -westchnął ciężko - Niech pani sprowadzi hydraulików do tych przecieków. Pan Magister mówił, że w podziemiach poszła rura z wodą. .. Tym też niech się zajmą. .. Ja mam dosyć. Idę do siebie .. .
2:25 p.m. W Dziekanacie -Od dwóch godzin cisza w eterze... - ucieszył się pan Magister i wygodnie rozłożył nogi na biurku. -Żeby tylko pan nie zapeszył ... ! - przestraszyła się Basieńka. -Bez obaw! - pocieszył ją - Piszą teraz historię, a ja... - tu zawiesił tajemniczo głos- ... aja układałem pytania! -zachichotał. Nagle otworzyły się z hukiem drzwi i do Dziekanatu wpadł pan Sekretarz podkomisji rekrutacyjnej . W jednej jego dłoni znajdował się brązowy but, zaś w drugiej plik zapisanych kartek. -Mam! -krzyknął- Wyłowiłem! Szef zdębiał z wrażenia. -To już do tego stopnia nas zalało? -A gdzie się takie ładne półbuty wyławia? - spytał pan Magister. -To? - Sekretarz spojrzał ze zdziwieniem na but, później na własne stopy. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jest w samych skarpetkach - To ... to but.
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
-Niewątpliwie ... -Spadł
mi, kiedy tu biegłem ... -A drugi? -Nie wiem ... Chyba też spadł, tylko nie za bardzo wiem, gdzie ... -Może go pan po prostu nie wyłowił ... ? -But? Wyłowił? - zdziwił się - A dlaczego "wyłowił"? -No przecież sam pan mówił. .. -A tak! - przypomniał sobie o czymś ważnym - Ale to nie chodzi bynajmniej o obuwie, ale o tę pracę - machnął wszystkim przed oczami plikiem kartek - Wyłowiłem tę pracę spośród innych ... -A cóż jest w niej takiego interesującego? - pan Magister wyrwał mu z ręki papiery i zaczął skwapliwie przeglądać - Tu dobrze .. . No to też można od biedy uznać .. I to jest dobrze ... -Nie! -krzyknął pan Sekretarz- Ta praca została odtajniona... -A niby jak? - Magister przyjrzał się uważniej pierwszej stronie. -Jak to ,jak" !? - oburzył się Sekretarz- No tu! - wskazał palcem na pierwsze zdanie - To tu się podpisała... -Gdzie?! -pan Magister nie zauważył nic podejrzanego. -No przecież jak byk się podpisała. Tu. - wskazał palcem na konkretne słowa- Czarno na białym: Konfederacja Barska... Pan Magister z wrażenia zsunął się z krzesła. Już miał skomentować, gdy do pokoju weszli inni członkowie podkomisji, taszcząc całe stosy zestawów egzaminacyjnych. Pani Fela - pracownica Dziekanatu - rzuciła się od razu do przeliczania. -Ile jest rannych ... ?- zapytała z zaciekawieniem. Wszyscy oniemieli i spojrzeli pytająco na panią Felę. -Jakich rannych ... ?- zapytał nieśmiało pan Magister. -Ja jestem ranna! -wyskoczyła nagle zza biurka pani Basia- O tu! Tu jestem ranna! - pokazała wszystkim maleńkie zadraśnięcie na palcu - Mogę iść do domu? -A ja jestem ranny ptaszek! - próbował zażartować pan Docent, który właśnie w tym momencie przyszedł do pracy. Milczący przez cały czas Szef spojrzał wymownie na zegarek. -Ja się pytam, ile jest rannych zestawów- sprostowała pani Fela. Tym razem oniemieniu towarzyszyło zbaranienie. Pan Magister w żaden sposób nie potrafił sobie wyobrazić, w jaki to tajemniczy sposób ludzie mogą ginąć zestawami ... -Zestawów .. .? - zapytał z niedowierzaniem w głosie. -Zestawów egzaminacyjnych z rana - pani Fela, mimo najszczerszych chęci, nie znajdowała powodu ogólnego zdziwienia. -A! - wszyscy powrócili do normalnych funkcji życiowych - No tak! Zestawów z rana ... A wie pani, że ja nie wiem? Może w drugim pokoju wiedzą. .. Pani Fela wyszła, zaś Szef puknął się w czoło. -Mutanty ... -skwitował. Do Dziekanatu wbiegła niespodziewanie pani Magister i łapiąc powietrze wyrzuciła z siebie: -Katastrofa! Hydraulicy się spili ... ! -Co!? - Szef poderwał się z fotela. -Czy są już jakieś wyniki? - zapytał znienacka pan Profesor, wtykając głowę przez okienko. -Nie ma! -warknął Szef, po czym wypchnął intruza i zasunął szybkę- Co pani mówi?! Upili się? Gdzie? -Jak te rury reperowali w podziemiach ... -To co było w tych rurach? Ja nic nie wiem... Co się stało? - dopytywała się pani Basia. -Czy są już pierwsze wyniki ... ? - ktoś wszedł do Dziekanatu. -Polała się woda ... -wyjaśniała Basieńce pani Magister. -To aż tak strasznie im poszło!?- zmartwił się "obcy". -0 czym pan mówi?! Rozpracowali to bez problemu w pół godziny! -Jezu! To wcale nie były takie straszne te pytania...? -Ta szkoła to jest naprawdę jakaś hybryda ... - Szef zwiesił głowę i opuścił pomieszczenie. Dla niego był to już koniec pierwszego dnia rekrutacji ... G.p.)
nr 9
Październik
1996
strona 12
że
Sensacie .XX wieku u
Nowy Dziekanat stare metody••• Chyba już tradycją się stanie, że początek nowego sezonu (czyt. roku akademickiego) wiąże się z lawiną niespodzianek, niekoniecznie towarzyskich (na przykład takich w stylu, że Paweł już nie jest z Aliną), a już na pewno nie przyjemnych, zwłaszcza jeżeli chodzi o Studium Zaoczne. Pierwszą, a zarazem najbardziej rzucającą się w oczy zmianąjest z pewnością nowe i napra\vdę pięknie wyremontowane pomieszczenie Dziekanatu. Urocze są te kompozycje lustrzano-drewniane i zachwyca oszałamiąjący powiew świeżości, jednakże jeżeli chodzi o resztę, to wydaje się, że tak naprawdę nic się nie zmieniło ... Drogi, zapracowany studencie SZ! Przygotuj się na mały (?!) szok finansowy, związany nie tylko z podwyższeniem czesnego (temu chyba nikt normalny już się nie dziwi), ale także ze zmianą obowiązujących dotąd przepisów dotyczących zwolnień z opłat za studia. Może się bowiem okazać, że Twoja wypracowana, okupiona szeregiem wyrzeczeń , \Vysoka średnia ocen jest psu na budę ... W ten sposób musisz wybulić za kolejny semestr zgłębiania, wszyscy wiedząjak bardzo potrzebnej, wiedzy, pomimo tego, że wcale się na te opłaty nie nastawiałeś. Ale po kolei ... Do tej pory każdy szanujący się student, rozumiany tu jako szczęśliwy posiadacz wysokiej średniej ocen, miał możliwość bycia zwolnionym z części lub z całości czesnego. Jeszcze we wrześniu, z duszą na ramieniu złożyłeś więc studencie swoje podanie z "prośbą o ... ", a następnie z nadzieją czekałeś na to, aby zostało ono w ogóle łaskawie rozpatrzone (bo jak się odgrażały panie w Dziekanacie, wcale nie jest to rzeczą oczywistą). A propos pań, to trzeba stwierdzić, że są one w tym roku o wiele mniej humorzaste, a nawet - można rzec - przyjemniejsze niż w zeszłym - być może ustanowiono okres ochronny na studentów i tymczasowo odstrzały zostały wstrzymane. A może jest to zbawienny wpływ wszędobylskich luster w nowej, wyremontowanej siedzibie, bo któż lubi oglądać krzywe g ... , nawet jeżeli jest to \Vłasne odbicie ... ? Ale wróćmy do sedna sprawy: wypracowałeś średnią 5,16 (dane zaczerpnięte z kosmosu) - masz szansę nie płacić za studia, złożyłeś więc podanie i czekasz. A tu nagle dowiadujesz się od pani w Dziekanacie, że zmieniły się przepisy i w najlepszym wypadku zapłacisz ,Jedyne" 25% czesnego. Nikogo nie obchodzi,
f
90 Ja f \.>\OWNĄ./y
l
KONKUłR<S
NA 90~LECIE
Odpowiedź na pytanie nr 6 z poprzedniego nume-
ru: Zjazd Absolwentów SGH odbędzie się w listo~ ~-1-:. padzie, a konkretnie 23 listopada bieżącego roku. o a ::.: 6 Nagrody wygrali: Bartosz Janicki (czapka SGH), r---1 : • •• ~ .p~ ·~ ···--~~ Michał Więckawski (czapka SGH), Grzegorz ~ RSl~~" Ignaciuk (kalendarz akademicki SGH). 1906 _1996 Po nagrody prosimy prosimy zgłaszać się do pokoju Samorządu Studentów SGH w terminie do 15 listopada. Gratulujemy i zapraszamy do dallszego udziału w naszym konkursie.
dla jasności), bo spodziewałeś się całkowitego zwolnienia, a fundusze po wakacjach dawno przybrały postać MARACASH-u. Przyjdzie pora rozstać się z telefonem komórkowym i wybrać jakieś tańsze, przez co mniej efektowne, narzędzie pracy, np. pagera. Ale żarty na bok. Fakty prawie odebrały Ci mowę, więc już ty:łko nieśmiało pytasz panią, od kiedy są te zmiany, jakie teraz obo\v iązują progi średniej i gdzie ta informacja była podana. I tu istnieje kilka wariantów odpowiedzi, jakie można otrzymać w Dziekanacie: • Pismo w tej sprawie ma panź kierowniczka)· będzie wywieszone na tablicy ogłoszeń (do tej pory nie jest, nawet naj mniejsze, w rogu tablicy); • }vfy nic nie wiemy. Każde podanie jest rozpatrywane indywidualnie; • Podobno średnia 5,20 zwalnia z czesnego w stu procentach, 5,00 w połowie a 4,80-25%. Chyba każdy, kto jest trochę "w temacie" zauważył, że "reguły gry" zostały znacznie zaostrzone (dla nie\vtajemniczonych: dotychczas obowiązywały następujące progi: średnia 4,80 - zwolnienie 50%; 4,90- 75%; 5,0 i wyżej - l 00%, wywieszone jakiś czas temu w rogu jednej z tablic ogłoszeniowych). Szkoda tylko, że zmiany wprowadzono po fakcie, tzn. po sesji letniej , czyli po tym, jak większość złożyła już indeksy. W ten sposób Szkoła nasza stała się rzadkim okazem dzikiego terytorium, gdzie prawo działa(?) wstecz(!). N aj bardziej pokrzywdzeni studenci, którzy cały semestr praco\vali na swoje wyniki, mająjednak nadzieję, że ostatnia decyzja w sprawie Z\volnień zostanie cofnięta, a przynajmniej solidnie uargumentowana. Na dzień dzisiejszy czują się zrobieni w balona - czy taka informacja nie powinna być podawana do powszechnej wiadomości z dużym wyprzedzeniem? Teraz pozostaje nam - studentom SZ - tylko cieszyć się (o ile to jakaś pociecha, jak nie masz co do gara wrzucić po wakacjach!), że tak świetnie wypadliśmy pod względem wyników w nauce, że aż zagroziło to planom budżetowym Szkoły! A może uzyskane w ten sposób fundusze zostaną przeznaczone na jakiś świetlany cel - np. restaurację kolejnego wejścia ze szczególnym uwzględnieniem drzwi : niech tym razem będą obrotowe lub -jak kto woli ... bujane, ale obowiązkowo żółte, czyli w kolorze barierek na przystanku tram\vajowym (bo kolor metrajuż mamy od frontu ... ). Brygada SZu Ty nagle tracisz
płynność (finansową,
K~6TKi
I<URS Mi K1<0f:KONOtvf(t
NR 1: Ile kolegiów funkcjonuje na naszej i Uczelni i jakie są ich pełne nazwy?
PyTANi E
Odpo\viedzi możecie net na adres:
przesyłać
do 15 listopada poprzez
sieć
Inter-
m usic@sgh. waw. p l lub wrzucając kartkę do naszej skrzynki kontaktowej zawieszonej na kolumnie na przeciwko portierni w budynku głównym. Nie zapomnijcie o podaniu swoich danych (imię i nazwisko, numer albumu, telefon kontaktowy) .
•
Zyczyn~y powodzenia!
~MAGIEL
~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
",.
Gos?OPARKA fO))Z j ~M t\! A nr 9
Październik
1996
strona 13
l
PSZERURZNE K•sy PSZYgoTOWAWCZE... za nami - kto się nauczył, się dostał, kto nie ... też mógł się dostać ... oczywiście jeżeli wcześniej skorzystał z niezawodnej pomocy pewnej firmy o tajemniczej nazwie Między uczelniany Ośrodek Przygotowań Akademickich, która to ostatnimi czasy promuje swe usługi na przeróżnych płotach i innych śmietni kach ... Ogłoszenia tradycyjnie na papierze kolorowym - żaden druk, zwykłe ksero - w końcu i na tym można trochę zaoszczędzić. Na szczęście nieciekawy wygląd ulotki rekompensuje treść iście szokująca. Już sam nagłówek wprowadza pewien element zgrozy ... Jak byk -vvita nas ,;uniwersytet, politechnika", a obok (co za zgrzyt!) "główna szkoła handlowa" (cokolwiek by to było). Po częściowym ochłonięciu z wrażeń przechodzimy dalej i od razu w nasze zmysły uderza byczy napis "kursy przygotowawcze", pod którym wymienia się główne zalety oferowanych usług. Nie dziwi, że ,,program opracowany przez wykładowców akademickich w oparciu o doświad czenia egzaminatorów, egzaminowanych i nauczycieli szkół śred nich"; cieszy, że ,,cenieni (co jednak równie dobrze można zrozumieć, jako 'drodzy' lub ' się ceniący') wykładowcy akademiccy", ale powala fakt, iż właśnie oni okazują się być "członkami komisji egzaminacyjnych", który to tekst jako jeden z niewielu wyróżniony został tłustym drukiem... Czy nie lepiej było napisać : "Jesteśmy pośrednikami: znajdujemy egzaminatora, ty płacisz, a reszta należy do nas" ... ? Ale pójdźmy dalej .. . A dalej: "próbne egzaminy przeprowadzane na zasadach egzaminów wstępnych ", czyli prawie: Egzaminy
wstępne
Ochroniarzom z klubu studenckiego SGH "Park" wyjątkowo spodobała się komedia "Przepraszam, czy tu biją?" . Ubawili się chłopcy setnie i postanowili nakręcić swój własny odcinek. Długo nad tym debatowali w trakcie swych cogodzinnych spotkań towarzyskich na siłowni, aż im spuchło pod pachami. No i wymyślili nisko budżetowy gniot. Konstrukcję swej sztuki postanowili zbudować na zasadzie "trzech jedności": ich trzech i jedna ofiara (sic!). I tu poja-vvił się problem z obsadą. Do roli ofiary statystów nie brakowało - w końcu przecież do klubu da się ich z tysiąc wepchnąć, a przy dobrej chęci i dwa, więc można sobie poprzebierać... Za to kłopot był z oprawcą - każdy chciał se łupnąć i chłopaki nie mogli się zdecydować, który zrobi filmową karierę. Wpadli więc na pomysł cyklicznego wystawiania sztuki na zasadzie cyrkulacji postaci. W tym momencie sztuka przestała bawić statystów, którzy padali jak muchy, nie wykazując przy tym najmniejszego zrozumienia dla wzniosłej idei twórczej ochroniarzy. Wystarczyło takiego statystę raz trzasnąć, a momentalnie lądował na ziemi, zwijał -vv krew-etkę i nawet się nie bronił . Co gorsze, potrafił zapaskudzić juchą kafelki. A teraz na serio, bo przecież temat jest nie do śmiechu. Przypadki pobicia studentów w naszym sztandarowym klubie zdarzają się coraz częściej. . Wystarczy . już powiedzieć lub zrobić coś, co się nie spodoba panu ochroniarzowi, aby wylądować w kałuży własnej krwi. Najlepszym odzwierciedleniem tego jest autentyczna rozmowa trzech osób na temat pobicia studenta w klubie "Park" - po
~MAGI EL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
"my przygotujemy ci gotowca" (o zgrozo!). Ale to nic ... " W ramach kursu zajęcia z metodyki zdawania egzaminów ustnych prowadzone przez specjalistów" i to pewnie światovvej klasy, no nie? A swoją drogą, ciekawe, czego oni na tych zajęciach uczą? Puszczania oczka? Podciągania pończoszki? Zmieniania tematów? Lania wody? Hipnozy? A może artystycznego: "0 Boże! Zapomniałem wyłączyć żelazko!!! "? - w końcu różne są metody odwrotów ... A na co właściwie pozwoli Ci ten kurs? ,,Nasz kurs pozwoli Ci: (i teraz znowu wyliczenia) "rozszerzyć i uporządkować wiadomości" (z pewnością o brutalności życia i szarej rzeczywistości), "przystosować wiedzę do wymogów egzaminu~ ' (czyli nauczyć się akurat tego, co będzie na egzaminie ... ), ,,porównać się z konkurencją n (chyba chodzi o tzw. koleżanki i kolegów, czyli pewnie o przyjaciół), no i wreszcie: "poznać politykę egzaminacyjną poprzez kontakt z autorami tekstów i egzaminatorami" (tego to chyba nie trzeba już komentować, chociaż ciężko jest się powstrzymać ... ). Jakie więc wypływają wnioski dla wszystkich tych, którzy do SGH będą startować? Ano takie, że nie należy na własną rękę poszukiwać kontaktów, ani zgłębiać ogromu wiedzy, ale od razu walić do MOpA, którego personel - za odpowiednią sumkę oczywiście - skontaktuje Cię z egzaminatorem, a nawet załatwi Ci komplet zestawów egzaminacyjnych. W tym świetle nie dziwi już (umyślne?) przekrę cenie nazwy naszej Uczelni. Bo w końcu, jeżeli ktoś tu kogoś bę dzie chciał po sądach targać, to na jakiej podstawie? Przecież w 1)
sądzie:
-Główna Szkoła
Handlowa, proszę Wysokiego Sądu, to takie policealne, pięcioletnie studium na Rakowieckiej ... -A Politechnika Warszawska i Uniwersytet Warszawski? -A czy ja, Wysoki Sądzie, pisałem , że "warszawski" ... ? Na koniec: adresu MOPA nie zdradzimy ... Powiemy tylko, że "wejście nową klatką schodową przy... ". Amen. (Kooperatywne Ugrupowanie Prelegentów Akademickich)
wymianie zdań okazało się, że każda z nich mówi o zupełnie innej sytuacji, której była świadkiem. Tylko w jednym przypadku ofiara naprawdę rozrabiała przy barze, ale nawet wtedy ochrona klubu nie miała (i nie ma) prawa bicia i okaleczania. Zadaniem ochrony w takiej sytuacji - przynajmniej w rozumieniu człowieka cywilizowanego - jest przywołanie do porządku , a w ostateczności unieszkodliwienie rozrabiającego np. poprzez założenie mu kajdanek i wezwanie policji. Niestety ochrona "Parku" inaczej interpretuje swoje obowiązki, czego skutkiem są skargi pobitych napływające do Władz U czelni. Aby zobrazować skalę możliwości ochrony klubu, wystarczy tylko przytoczyć przykład studenta PW, któremu wybito trzy zęby i złamano żuchwę . Dodajmy jedynie, że ostatecznie chłopak stracił przytomność. Innym razem ochroniarz - na szczęście zwolniony po tym incydencie - masakrował wijącego się z bólu na ziemi studenta SGH. Brutalne kopnięcia nie omijały nawet twarzy ofiary. W obu tych przypadkach uderza zacietrzewienie bijących, którzy wręcz z pasją dają upust swojej nagromadzonej w siłowni energii. Nawet prośby i błagania zgromadzonych wokół ludzi nie przynos zą skutku. Mniej brutalne, ale również bardzo wymowne jest zachowanie bramkarzy, którzy potrafią "na dzień dobry" podrzeć bilety i kazać "sp ... " gościom , którzy chcą wejść na imprezę ciut wcześniej . Są to wszystko przypadki, o których nam doniesiono. Aż strach pomyśleć, ile może być poszkodowanych osób, które "machnęły na to ręką' ' i postanowiły nie dochodzić swoich praw, \V związku z czym sprawa ucichła. Wiemy na pewno, że jeden z pobitych zaskarżył klub do prokuratora, nie znamy jednak -vvyniku tej sprawy. Pozostaje nam tylko przestrzec wszystkich (nie tylko studentów, bo i asystent, i absolwent może ober\vać) przed rodzimymi Ram bo. SAI-gon P.S. Żeby tylko chłopcy nie wzięli na tapetę "Urodzonych morderców", albo gorzej ... "Independence Day" ...
nr 9
Październik
1996
strona 14
1,()
ł,Jł()S'ł,IJ .Jiłl .JilłłłlłJSII •••
Jima Jarmushanie trzeba chyba przedstawiać polskiej publiczności mimo, że jeszcze do niedawna był on reżyserem zupełnie w Polsce nie znanym. Otaczany kultem na zachodzie za sprawą FSF dotarł \V 1992 roku do Polski i... od razu stracił otoczkę kultową, a to dzięki "eleganckim i ekskluzywnym" pokazom "awangardowego twórcy amerykańskiego" w wypełnionym po brzegi strojami wieczoro\vymi kinie "Relax" . Dzieło kultowe wymaga intymności, małej salki (najlepsze te małe kina .. .), odkrycia dla siebie i świadomości, że coś takiego możnaby samemu nakręcić (chodzi o formę rzecz jasna), gdyż zazwyczaj są to filmy kręcone za grosze. Jarmush słynie właśnie z oszczędności, ascetyzmu i minimalizmu. "Inaczej niż w raju" z 1982 roku powstało jako krótka nowela filmowa i dopiero po dvvóch latach, po zgromadzeniu niezbędnych resztek taśm filmowych zaoszczędzo nych przy produkcji innych filmów (dokładnie tak! Jarmush chodził po wytwórniach i z koszy wyciągał resztki taśm, kręcił na razbiegówkach i końcówkach) powstała pełnometrażowa wersja fabularna (czarno-biała bardziej z konieczności niż z wyboru). Jim Jarmush to jednoosobowa wytwórnia filmowa- jest on scenarzystą, reżyserem, montażystą, współtwórcą muzyki, aktorem, producentem, autorem zdjęć, prowadzi(ł) casting i... w ogóle wszystko, co profesjonalne studio filmowe. Bohaterami większości filmów Jarmusha są emigranci (tak jak on sam i... tak jak większość Ameryki - tygla etnicznego i kulturowego). Jest to jednak inna grupa ludzi niż ta z reklamowych wizerunków Ameryki. Bohaterowie jego dzieł żyją na marginesie, nie mogą się odnaleźć , dręczy ich egzystencjalna nuda. Pryska American Dream i mit Ziemi Obiecanej. Pozbawieni korzeni tracą powoli tożsamość i wolę działania. To współcześni everymeni, przebywający w pozycji leżącej i gotowi w każdej chwili zamknąć się w Becketowskim koszu na śmieci. Outsiderzy bardziej z konieczności niż z wyboru. Przebywają w gettcie, w więzieniu (dla nich to bez różnicy), w obskurnych hotelikach. Jeżeli nawet wędrują po Ameryce (każdy pełny metraż Jarmusha ma za temat podróż, jazdę, ucieczkę, czy wałęsanie się), to z ich wędrówki nic nie wynika (wszędzie jest tak samo), a i oni na końcu podróży są tacy sami,
Od Rzecznika Prasowego SGH Przypuszczam, iż część z Was nie interesuje się zbytnio strukturami organizacyjnymi naszej Uczelni. Wielu studentów spędza w tej Szkole kilka lat i nawet nie wie, jak nazywają się prorektorzy, dziekani ... Nie jest to zresztą najważniejsze dla studenta pochłoniętego wykładami , ćwiczeniami, egzaminami i zaliczeniami. Chciałbym jednak, abyście wiedzieli, że SGH ma swojego Rzecznika Prasowego! Zależy mi na tym z dwóch powodów. Po pierwsze, to właśnie ja jestem tym rzecznikiem, a po drugie (i to najważniejsze!) - zamierzam być rzecznikiem nie tylko władz rektorskich, lecz także wszystkich pracowników i studentów SGH. Czyli również Waszym rzecznikiem! Dziękuję serdecznie redaktorowi naczelnemu "MAGLA", p. Jackowi Polkowskiemu za udostępnienie mi łamów tej gazety i sądzę, że dzięki temu będę mógł na bieżąco opowiadać Wam o realizowanych przeze mnie przedsięwzięciach. Rzecznik Prasowy SGH jest jednocześnie Pełnomocnikiem ds. Promocji i Informacji. Co to oznacza? Na czym polega promocja Uczelni? Szkoła Główna Handlowa ma swoją ustaloną renomę i wiem o tym właśnie od studentów. Ponad 70% wstępujących w mury naszej Szkoły deklaruje jako jeden z głównych motywów wyboru SGH właśnie renomę Uczelni. Nie oznacza to jednak wcale, że można osiąść na laurach i bazować na dokonanych już osiągnięciach . Nie oznacza to również, iż SGH jest już uczelnią doskonałą i nie można tu nic zmienić na lepsze. Zwróćcie uwagę, iż wielkie firmy o ustalonej marce nieustannie się reklamują i wydają na to ogromne sumy pieniędzy. Szkołę Główną Handlową też trzeba
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
jacy byli na początku. Pozostaje pejzaż za oknem, Ameryka widziana oczami potencjalnego socrealistycznego dokumentalisty. Jego obraz Ameryki wygląda jak z najbardziej zaangażowanych rosyjskich propagandowych materiałó\v, pokazujących zgniłe, rozkładające się, prawdziwe oblicze imperialistycznego kapitalizmu. Zaniedbane dzielnice, pejzaż podmiejski, nowojorskie slamsy. Brudne, odrapane, często nawet nieotynkowane wnętrza działają jeszcze bardziej depresyjnie. Muzyka Jarmusha często niezrozumiała bez obejrzenia filmu jest idealnie sprzężona z obrazem. Przeszywający saksofon Johna Lure (ulicznego saksofonisty w jednym filmie, odtwórcy głównej roli w innym) zmiksowany z elektroniką Jarmusha tworzy hipnotyczną surrealistyczną atmosferę filmu. Jazzowo-bluesowa-funkowa muzyka Toma Waitsa buduje nastrój Nocy na Ziemi, potęgując wrażenie niezwykłości i tajemniczości nocnej jazdy taksówką. Jego filmy określane są ogólnie jako komedie ... Czarne, biało czarne lub szare. Oto próbka: W hotelu, "w którym nie ma nawet telewizora", pada strzał: -To przecież Ameryka- stwierdza ktoś w pokoju obok. -Na pewno kaliber 38'- konstatuje ktoś inny. Zaś boy zajrzawszy do pokoju, widząc lejącą się krew, mówi z miną twardziela: "O, przepraszam)) i... wycofuje się. Ja też się już wycofuję. Wystarczy tego. Zamiast recenzji jest tu sporo o reżyserze a propos jego ostatniego filmu. OK. Zaczynamy. Najnowszy film JJ jest trochę inny (klasycznie .... ). Tym razem JJ sięgnął po konwencję vvesternową. Nakręcony na czarno-białej taśmie (dużo droższej niż kolorowej) film miał odróżniać się od hollywodzkich (np. "Bonanzy": miesięcznie kręciło się w Hollywood około l O westernów), a przypominać miał stare dobre westerny. Mi przypomina to jednak coś zupełnie innego. Już sama gaża Johny Deppa jest \viększa niż budżet jego n-1 filmów (to hollywoodzkie aktorstwo ... ). Zatrudniono też epizodycznie innych gwiazdorów ( ... ). Sam Jarmush opłacił ekipę i zajął się wyłącznie reżyserowaniem. W rezultacie powstała produkcja typowo hollywoodzka. Dużo kasy wydano też na promocję, więc film na pewno się zwróci. Czy taka jednak będzie droga wszystkich niezależnych . , rezyserow ....') Piotr BuJak wciąż promować, budować
jej prestiż i dbać o dobre imię. To leży w naszym wspólnym interesie! Dyplom ukończenia studiów w SGH powinien nie tylko poświadczać uzyskanie tytułu magistra bądź licencjata, lecz otwierać przed Wami możliwości zdobycia interesującej i co bardzo istotne - dobrze płatnej pracy. Oczywiście liczy się przede wszystkim to, co Uak mawiał pewien rektor już dawno temu) -wyniesiecie z tej Szkoły. Proszę jednak nie zrozumieć tego dosłownie (!), mam na myśli wiedzę, wiadomości , które będą przydatne w Waszym przyszłym zawodowym życiu. Pomyślcie jednak: jeśli mówi się, że ktoś ukończył studia w Oxfordzie, Cambridge czy na Sorbonie, to już marka takiej Uczelni daje gwarancję, iż jest to absohvent bardzo dobrze wykształcony, wartościowy z punktu widzenia potencjalnego pracodawcy. Wy na pewno też chcielibyście, żeby dyplom SGH miał tę samą rangę. To wcale nie jest niemożliwe- nasza Szkoła ma wielką szansę, by ugruntować i rozbudować pozycję największej i najlepszej uczelni ekonomicznej w Europie. Zależy to od nas wszystkich: profesorów, wykładowców, lecz także od studentów. Moim zadaniem jest natomiast maksymalne rozpropagowanie tych sukcesów w kraju i na arenie międzynarodowej. Jak będę to robił? Opowiem o tym w kolejnych odcinkach rubryki "Od Rzecznika Prasowego SGH". Dziś chciałbym jeszcze poinformować Was, że nasze Biuro jest otwarte dla tych studentów, którzy chcieliby pomagać w realizovvaniu promocji SGH. Serdecznie zapraszam wszystkich, którzy chcieliby ze mną porozmawiać, w piątki w godz. l O. 00- 13.00. Jerzy Bitner Pełnomocnik ds. Promocji i Informacj, Rzecznik Prasowy SGH
nr 9
Październik
1996
strona 15
I:n.auguracja roku akademickiego 1996/97, 14.X.1996
W sali Senatu podpisano umowę pomiędzy SGH, a Fondatżon Nationale des Sciences Po, litiques - L 'Jnstitut De 'Etudes Politiques de Paris, dotyczącej uruchomienia wspólnych studiów europejskich Minister Skarbu RP - Mirosław Pietrewicz, wręcza odznaczenia pań stwowe zasłużonym i wieloletnim pracownikom SGH
zdjęcia:
Studenci pierwszego roku przed immatrykulacją. Za chwilę z ręki Rektpra prof dr hab. Janiny Jóźwiak, otrzymają swoje indeksy.Zaszczytu tego dostąpili studenci, którzy z najlepszym wynikiem zdali egzaminy wstępne
Przemówienie Prezydenta Warszavt]J - pana Marcina , Swięcickiego w trakcie wręczania SGH medalu 400-lecia Stołeczności Warszavt]J
~ MAGIEL Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
Maciej Górski
Rektor SGH- prof Janina Jóźwiak z medalem 400-lecia Stołeczności Warszawy
Wykład
inauguracyjny profesora Piotra Płoszajskiego p. t. ,., Zmiana i złożoność: stare wyzwania nowej edukacji ekonomicznej"
nr 9
Październik 1996
strona 16
\
'
Szkoda, że nie przylecieli nad Pałac Kultury - wręcz idealny cel, szczególnie ta iglica... To dopiero byłby widok! Za jednym zamachem zmietliby zakałę stolicy - kompromitujące naszą europejskość straganiki, a i Hydrobudowa-6 byłaby ucieszona z tak nieoczekiwanego i darmowego "przeorania" terenu. Swoją drogą, 20 km ... Byłoby aż do Wołomina. Kolejna produkcja Rolanda Emmericha ("Universal Soldier", "Stargate"), czyli "Independence Day", już stała się przebojem kinowym wszechczasów, przynajmniej jeżeli chodzi o wpływy kasowe (w ciągu pierwszych sześciu dni wyświetlania przekroczyły one l 00 mln USD, dzięki czemu ID4 pobił dotychczasowego rekordzistę - "Jurrasic Park" Stevena Spielberga). Tematyka filmu wydaje się jakby znajoma: atak z kosmosu mający na celu eksterminację rodzaju ludzkiego. Prekursorem w tej dziedzinie był niewątpliwie Orson Wells, którego słuchowisko radiowe z 1938 roku "Wojna , Prezydent osobiście poprowadzi swych żołnierzy do walki Swiatów" wywołało panikę wśród jakże opanowanych przecież Jankesów ... Po blisko 60-ciu latach Amerykę opanowała kolejna nego amerykańskiego pilota (Will Smith), wygadaną "public relakosmofobia, tym razem połączona z przesadną afirmacją wartości tions" prezydenta (Margaret Colin), na zapijaczonym pilocie, unarodowych i podkreślaniem własnej roli dziejowej w historii ludztrzymującym, iż kiedyś padł ofiarą przybyszów z kosmosu kończąc , kości. Smiemy wątpić w to, czy kogokolwiek z nas poruszył (Randy Quaid). Film jest niewątpliwie naiwny - pracownik stacji słowotok filmowego prezydenta, czy też widok przewróconej Statuy telewizyjnej rozpracowuje system przesyłania danych pomiędzy Wolności na tle zgliszcz Manhattanu. W filmie niestety roi się od statkami obcych; naukowcy uruchamiają przechwycone w 1947 , . . . . - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - _ . . . ._ _ _ _ _ _ _ _ _ __,roku UFO, dzięki czemu bohaterowie dostają się bez problemu na pokład statku-matki; amerykańska First Lady jako jedna z nielicznych przeżywa katastrofę, pomimo tego, że w momencie zniszczenia Los Angeles znajduje się w samym centrum miasta i to na sporej wysokości, bo. .. w helikopterze; itd., itp. Na koniec mamy oczywiście happy end Uakże by inaczej!?) - ogromne, bo o średnicy ponad 20 km, dyski spadają na ziemię, a film kończy się roztkliwiającymi scenami ukazującymi m.in. zgliszcza Paryża, Sydney, czy piramidy egipskie n·a tle płonącego wraku UFO. Wątkiem, który zasługuje na uwagę, jest z pewnością zjednoczenie się całej Kosmici przybywają nad Central Park na Manhattanie ludzkości w walce z nąjeźdźcą. To ~------------------------~----------~ podobnych patriotycznych wstawek, ale trudno się dziwić - w końnaprawdę robi wrażenie. cu jest to w IOOo/o produkcja amerykańska. Mamy więc odważnego Niewątpliwie jest to typowy film komercyjny, na który chodzi się w sobotni wieczór z tutką pop-cornu i puszką coli. Jednak dzięki prezydenta (w tej roli Bill Pulman znany z "Ja cię kocham, a ty śpisz"), który podejmuje rzucone ludzkości wyzwanie i osobiście wyjątkowym i wręcz oszałamiającym efektom specjalnym (Volker Engel, Douglas Smith), 145 minut nieziemskiej projekcji zlatuje jak prowadzi swych rodaków do boju, a także całą galerię postaci: od żydowskiego naukowca począwszy (Jeff Goldblum), poprzez ciemz bicza trzasnął. B.B.&J.P. noskórą striptiserkę (Vivica A. Fox), jej chłopaka, a zarazem dziel-
Filmowe impresje...
.
Celem cyklu, który rozpoczął się w marcu bieżącego roku, jest propagowanie idei prawico\vych wśród środowiska akademickiego. Początkowym zamysłem organizatorów jest zapraszanie .Przywódców poszczególnych ugrupowań. Spotkania z liderami partii powszechnie uważanych za prawicowe dają możliwość porównania ich programów, stwierdzenia w czym tkwią istotne różnice między nimi oraz zadania pytań na interesujące tematy. Jest to też ni.ezapomniana okazja do osobistego kontaktu i rozmowy z osobami znanymi tylko z telewizyjnych ekranów. Na początku każdego spotkania zaproszony gość wygłasza krótki (do 15 minut) wykład na przygotowany wcześniej temat. Następne 45 minut należy do publiczności, z której chętni zadają pytania, dyskutują, gestykulują, a także dzielą się swoimi pomysłami! Potem
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
jest już tylko zamknięte spotkanie w pokoju ASK Soli Deo. Tam też toczą się najciekawsze dyskusje i padają najbardziej zaskakujące stwierdzenia... Organizatorem Prawicowych Piątków jest grupa zapaleńców z Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego - Soli Deo oraz Samorządu Studentów SGH. Cykl odbywa się w piątki (co 2 tygodnie) o godz. 15:15 w klubie studenckim HADES. W tym miejscu chciałbym podziękować Hadesowi za pomoc i tzw. sponsoring. Dotychczas odbyły się spotkania kolejno z Antonim Macierewiczem, Wojciechem Cejrowskim, Stanem Michalkiewiczem i z sekretarzem ambasady amerykańskiej ds. politycznych panem Matthew Boys. ciąg dalszy str. 18
nr 9
Październik
1996
strona 17
przebili się na wy lot do położonego poniżej pokoju Samorządu (kto wtedy załatwiał tam jakieś sprawy, z pewnością pamięta miły zapaszek). Kiedy już dziurę usunięto i zakończono nieszczęsny remont, "człowiek z ulicy" odkręcił sobie w toalecie męskiej wszystkie baterie wodne, pozostawiając gołe ściany. Zamontowano więc zwykłe, ale niezwykłe krany, których niezwykłość objawia się w tym, że kurki z zimną wodą mają czerwone oznaczenia, zaś kurki z ciepłą- niebieskie, czyli -jak mi się przynajmniej wydaje - chyba na odwrót (może jest to wybieg związany z cięciami budżetowymi - w końcu ciepłej wody nie wypada wyłączyć, ale oszukać, że niby jej nie ma, to chyba można, no nie?). Nie wspomnę już o plastikowych wieszakach na ubrania, które przytwierdzone były do drzwi, a po których pozostały już tylko kawałki. I to wcale nie z powodu wandalizmu- sam się o tym przekonałem , wieszając kurtkę, która wraz z częścią wieszaka wylądo\vała na podłodze. Może wiesza się tam tylko bieliznę? Inną ciekawostką są zamki w drzwiach kabin, które - pomimo tego, że nie noszą żadnych śladów dewastacji - w większości przypadków już nie działają. Ale zostawmy toalety, bo przecież trzeba wziąć na tapetę ostatni przebój sezonu, czyli... (każdy wie!) drzwi wejściowe. Można byłoby pośvvięcić cały artykuł, aby opisać tę szalenie udaną inwestycję, skupmy się jednak na rzeczach najbardziej rażących. I tu najbardziej rzuca się w oczy kolor niebieski, kompozycyjnie doskonale współgrający z okolicznym metrem, ale na pewno nie z jakąkolwiek częścią Szkoły Głównej Handlowej. Słyszałem już opinię, że "za ten kolor należałoby kogoś zastrzelić ... ". Do koloru jednak można się jakoś przyzwyczaić. Ciężko jednak było oswoić się z tym, co w pierwszych dniach nowego roku akademickiego stanowiło podłogę przedsionka naszej Uczelni. A historia tego tworu była następująca: jeszcze w wakacje położono tam całkiem nieźle spartaczone lastryko, na którym mieniły się przeróżne pasy i nierówności. Co więc się robi w takim przypadku? Kuje się podłogę i kładzie nową. Ale nie tu ... Tu wyrównuje się depresje i pokrywa całość ni to farbą, ni to gumą. Efekt jest taki, że po kilku dniach używania guma odchodzi całymi płatami, a oczom przechodniów ukazuje się ponownie lastryko -jesteśmy więc w punkcie wyjścia. W tej sytuacji zamyka się dwa z trzech wejść, a w nocy (żeby nikt nie zauważył?) kładzie się nową podłogę, tym razem bardziej funkcjonalną. Ciekawe, czy za wszystkie etapy płaciła Uczelnia? I jeszcze w temacie wejścia: ciekawe na ile "otworzeniazamknięć" starczą te piękne automatyczne drzwi? I na zakończenie powróćmy do ukochanych kas. Remontuje się kasy, a potem każe się pracownikom założyć konta, albo odbierać wypłaty w postaci czeków (czyli i tak trzeba iść do banku). Teraz kasy nie robią prawie nic, a przynajmniej pracujące tam panie nie pokazują się często w okienkach. Koniec wykładu - nie będzie komentarza. Kropka. (j.p.) kuli
Wykład: Rynek inwestycyjny w Polsce na przykładzie SGH. Po 89 roku Uczelnia nasza przeżywa istny boom ( czyt.: bum) inwestycyjny. Prawie za każdym rogiem czai się jakiś mały lub duży (względnie średni) remont. Większość z nich, jak na przykład adaptacja i remont pomieszczeń dla kas, jest oczywiście niezbędna i stanowi podstawę dalszej egzystencji Szkoły. Ale do kas jeszcze powrócę. Zacznijmy od nieszczęsnego basenu, który jako koszmarna wyrwa w podłodze straszył w podziemiach budynku przez kilka długich lat. Wykorzystywany był praktycznie przez wszystkich, którzy co roku startowali do Samorządu Studentów jako główny element kampanii wyborczej. Obiecywali oni, iż nakłonią Władze Uczelni do podjęcia rychłego remontu, a nawet znajdą potencjalnych inwestorów (np. Teatr Narodowy, który z powodzeniem mógłby tam nakręcić kolejną adaptację słynnej powieści "Upiór w operze"). Władza jednak miała własne pomysły. Oprócz oklepanej idei odbudowy rodzimego basenu, pojawiły się propozycje wybudowania tam uroczej auli, dzięki której więcej studentów mogłoby "zanurzać się" po czubki nosów w potoku oferowanej wiedzy, ale wszystko pobił projekt stworzenia tam mikroklimatycznej plantacji pieczarek (Mój Boże! To naprawdę nie był żart!). Wreszcie znalazła się gotówka, no i zdrowy rozsądek, który sprawił, że wygrał wariant najbliższy normalności. Ruszył remont i wkrótce oddano do użytku urzekający basenik, którego głębokość w "najgłębszym" miejscu sięga w porywach do 1,25 m! W pierwszym tygodniu wszyscy potopili się z wrażenia i Uczelnię zamknięto. Żarty żartami, ale czy nie można było czegoś zrobić z tą głębokością? O ironio! Nie wszyscy pewnie wiedzą, że basen w czasie remontu znacznie spłycono, zalewając jego dno betonem... Mamy więc brodzik i to drogi, a mogliśmy mieć pieczarki (może tanie?) ... Teraz o łączniku. Jest piękny i nie można zaprzeczyć, że nieźle dopasowany do architektury pozostałych budynków. Ale co z tego, jeżeli już kilka dni po oddaniu go do użytku odpadł kafelek na schodku, a jedna z płyt tekturowo-gipsowych pomiędzy dwoma poziomami sufitu obsunęła się i prawie wypadła ze swojego miejsca. Ale to jeszcze nie wszystko. Otóż przy pierwszej dużej ulewie według naocznych świadków - w łączniku rozpoczęła się Apokalipsa, objawiająca się strugami wody, które przeciekały do wewnątrz. To samo tyczy się biblioteki, której świeżo wyremontowany budynek przeszedł niezły chrzest podczas obfitych deszczów w trakcie tegorocznej rekrutacji. Mogli przekonać się o tym kandydaci, których złośliwy los wytypował do pisania prac egzaminacyjnych w czytelni. Biedacy siedzieli na mokrych krzesłach, ale nie dlatego, że pytania były takie straszne, ale ponieważ kapało im na głowy i przestać kapać nie chciało . Łazienki, albo jak kto woli toalety. Przez wiele lat były postrachem wszystkich, a szczególnie zagranicznych gości, którzy później drżącą ręką podpisywali z naszą Uczelnią przeróżne umowy przybliżające nas do świata. A przybliżaliśmy się do niego pod każdym względem, tylko nie pod względem estetyki toalet. Ale i na nie przyszedł czas. Wyremontowano je z prędkością światła, co się chwali. Niestety trwałość tegoż remontu okazała się wielce "nietrwała". Już w trakcie piervvszej ogólnouczelnianej imprezy połowinkowej toalety ucierpiały znacznie. Wyłamano cały parapet (ciekawe te parapety się u nas montuje. Z tektury?), ktoś zrobił dziurę w zlewie (czyżby upadła szmineczka?), popsuto drzwi i wyrządzono Bóg tam jeden wie, jakie jeszcze krzywdy. Potem przyszedł czas na łazienki na antresoli. Panowie robotnicy kuli i
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
aż ...
Prawicowe piqtki ... Co to właściwie jest? c.d. W tym roku chcemy zaprosić Janusza Korwina-Mikke, Jana Olszewskiego, Andrzeja Olechowskiego, Lecha Wałęsę, Mariana Piłkę, Rafała Ziemkiewicza, Hannę Gronkiewicz-Waltz, Jarosława Kaczyńskiego, Jacka Kurskiego, Leszka Moczulskiego, Lecha Falandysza i wielu innych. Zatem będzie bardzo gorąco i interesująco!
Serdecznie zapraszam do udziału w spotkaniach. Chętnych do organizacji cyklu, co oczywiście \V całym tym przedsięwzięciu jest najciekawsze, zachęcam do kontaktu z autorem tego artykułu. Krzysztof Pimpicki, e-mail: kpimpi@sgh.waw.pl
nr 9
Październik
1996
strona 18
Przedsiębiorstwo
Budowy Elektrowni i Przemysłu
OBSŁUGA
"Beton - Stal Ostrołęka Sp. z o.o."
FUNDUSZY INWESTYCYJNYCH Sp. z o. o.
zatrudni absolwenta Szkoły z ukończonym kierunkiem Finanse i Bankowość do pracy w księgowości. Wymagana jest dobra znajomość obsługi komputera oraz posługiwanie się językiem angielskim i/lub niemieckim. Firma gwarantuje odpowiednie przeszkolenie pracownika. Osoby zainteresowane proszone są o kontakt osobisty do siedziby firmy: ul. Energetyczna 5, 07-401 Ostrołęka lub telefoniczny: teł. (029) 69 14 00, 69 12 59, fax. (029) 69 10 30
Zatrudni studenta w niepełnym wymiarze czasu pracy bądź na zlecenie na stanowisko kuriera/gońca. Wymagane jest posiadanie własnego samochodu. Oferujemy atrakcyjne zarobki! l l Zainteresowanych prosimy o kontakt telefoniczny do firmy: teł. 632 73 71 lub 632 22 00-09 w. 268.
IV Oddział Banku Handlowego w Warszawie S.A.
IV Oddział Banku Handlowego w Warszawie S.A.
Zatrudni absolwentów Szkoły do pracy w Zespole zajmującym się m. in. kształtowaniem wizerunku Banku, promocją usług świadczo nych przez Bank, pozyskiwaniem klientów Banku. Wymagania: • wykształcenie wyższe - kierunek: Finanse i Bankowość lub Zarządzanie i lvfarketing; • udokumentowana znajomość języka angielskiego; • ogólna znajomość obsługi komputera; • miła aparycja,· • umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi. Kandydatów prosimy o kontakt do firmy: teł. 630 82 50
Zatrudni absolwentów Szkoły oraz studentów V roku do pracy w zespole zajmującym się m. in. usługami typu Private Ranking, obsługą klientów prywatnych, doradztwem finansowym, analizą opłacalności inwestycji, oceną sytuacji na rynku kapitałowym. Wymagania: • wykształcenie wyższe - kierunek: Finanse i Bankowość; • biegła znajomość języka angielskiego w mowie; • ogólna znajomość obsługi komputera,· • miła aparycja,· • umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi. Kandydatów prosimy o kontakt do firmy: teł. 630 82 50
Polskie Linie Lotnicze LOT S.A. Pilnie zatrudnimy absolwenta Szkoły lub studenta V roku z Wydziału Finansów i Statystyki. Oferujemy ciekawą i rozwojową pracę przy wdrażaniu i eksploatacji systemu finansowo-księgowego opartego o system operacyjny UNIX. Wymagania: podstawowa znajomość zasad projektowania systemów informatycznych, bardzo dobra znajomość zagadnień finansowoksięgowych, umiejętność obsługi komputera, znajomość języka angielskiego (może być bierna). Oferujemy: uzupełniąjące szkolenia informatyczne i z zakresu rachunkowości, możliwość korzystania z różnorodnych usług socjalnych dla pracowników PLL LOT S.A. Zainteresowane prosimy o kontakt telefoniczny: teł. 606 93 71lub osobisty: W-wa, ul. 17-go Stycznia 39, biurowiec B, pokój 34
Pieniądze!
Ile was trzeba( ... ), kto was stracił {lub nigdy nie miał) ...
Większość
studentów rozpoczynając naukę na wymarzonej uczelni pozostaje na utrzymaniu rodziców. Tylko nieliczni, najczęściej przymuszeni trudną sytuacją, już od pierwszego roku sami finansują swe studia. Dopiero na IV lub V roku można myśleć o posadzie na 3/4 lub cały etat. Młodsi, jeśli chcą dorobić, muszą pogodzić ewentualną pracę z niemałym przecież natłokiem zajęć na uczelni. Można pracować w sieci fast-foodów, które jako jedne z nielicznych oferują młodym ludziom możliwość pracy w godzinach im odpowiadających, jednak zarobki w nich są stosunkowo niskie. Inni pracodawcy oczekują od nas najczęściej znacznej dyspozycyjności. Pozostąją ró\vnież zajęcia dorywcze, jak sprzątanie po godzinach, rozładunek towarów -jednak te trafiają się raczej sporadycznie. Można jednak znaleźć pracę na miarę własnych umiejętności, jednocześnie stosunkowo dobrze płatną i niekolidującą z zajęciami •
•
ijello Xacy i Xakinie HI Już dziś
zapraszamy Was, a w szczególności studentów I roku (zwanych w niektórych kręgach społecznych kotami - a niby dlaczego?!), do wspólnego szaleństwa do białego rana, czyli na "OTRZĘSINY '96". Zaszalejemy wspólnie już niedługo, bo dokładnie w piątek 29 listopada (nie licząc oczywiście tego długiego ranka 30 listopada ... no i kaca do l O grudnia). Tradycyjnie już miejscem, które wypełni się muzyką i skowytem zarzynanych kotów stanie się Aula Spadochronowa SGH. Fałszować i rzępolić będą: Lady Pank, Big Cyc i coś tam jeszcze. Imprezę poprowadzi, a raczej pociągnie Konio z Lalamido. Jak zawsze będzie serwowane mnóstwo atrakcji, konkursów z nagrodami od sponsorów, no i oczywiście OTRZĄSANKO w wielkim stylu, czyli rewiowy pokaz tego, co można zrobić z kotem przy użyciu tradycyjnych narzędzi kuchennych. Obecność - to się vvie - obowiązkowa - szczególnie jeżeli chodzi o te \vspomniane powyżej, puszyste zwierzaki z gatunku śmietnikowców ... Wrota Uczelni otworzą się już o 20:00, zaś
~MAGIEL
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
na uczelni. Udzieląjąc korepetycji dzieciom, młodzieży lub starszym osobom (tutaj najczęściej języki obce) można dowolnie ustalić sobie czas i ilość indywidualnych lekcji. Z drugiej strony jednak, poszukiwanie uczniów jest dość pracochłonne i żmudne. Rozklejanie ulotek na przystankach i ogłoszenia w prasie to najpopularniejsze, ale mało efektywne sposoby promocji własnych zdolności. Dlatego też, z myślą o studentach powstała przy SGH Studencka Agencja "Korepetytor", której zadaniem jest ułatwić i przyspieszyć kontakt student-uczeń. Podając swoje dane do Agencji, należy sprecyzować w jakim zakresie chcemy udzielać korepetycji. Agencja troszczy się już dalej o znalezienie ucznia w jak najbliższej okolicy miejsca zamieszkania studenta. "Korepetytor" jest objęty patronatem radia KOLOR. Zainteresowanym podajemy numery telefonu Agencji: 49-67-49, 49-67-93 w godz. 17°0-20°0 . wszystkie zwłoki wywożone będą w okolicy godziny 4.00 (!!!)nad ranem, chyba że rodzice zdecydują się zebrać je osobiście po południu ... No cóż, w tym numerze "MAGLA" to byłoby już wszystko o imprezce (Uczelniana Komisja do spraw Moralności Akademickiej nie udzieliła nam więcej miejsca). Dużo informacji (a przynajmniej znacznie więcej i konkretniej) uzyskacie czytając listopadowy numer. Z niepoważnymi po\vażaniami
Ogórek & Paru tka, czyli KK SS SGH Uwaga! Uwaga! Ogłaszamy konkurs Audio-Tel e dla wszystkich pełnoletnich studentów, posiadających prawo jazdy i telefon komórkowy Dżi-eS-eM. Pytanie konkursowe brzmi: Czy na Otrzęsi nach zagra zespół Nagły Atak Spawacza? Odpowiedzi prosimy kierować pod numer telefonu satelitarnego w Burki-na-Faso 00-950Warszawa-XII-Oddział Bezpiecznej Kasy Oszczędnościowo Zawałowej Grobelnego z dopiskiem "Konkurs Koli i Li". Do wygrania: dwutygodniowy pobyt w zakładzie dla czubków na czubku Twin Peags.
nr 9
Październik
1996
strona 19
Pozdrowienie dla kombatantów! Mówię
o tych wszystkich, którzy w roku 89 i wcześniej "próbowali zbrojnie obalić socjalistyczny ustrój" - czy to przez udział w demonstracjach i wiecach, czy przez pisanie na murach, czy chociażby źle życząc ówczesnym władzom. Pozdrawiam też młodszych - tych, którzy do polityki włączyli się później , za to teraz należą do aktywnych ... Do tych aktywnych, co to, jak będzie trzeba, to powrzeszczą "Precz z komuną" , "SLD-KGB" i tym podobne hasła (a propos, czy zauważyliście, że im hasło głupsze, tym częściej powtarzane?). Tych, co to mogą też obrzucać Sejm (kamieniami) albo ministra Qajkami) ... Tych Patriotów. Ja niestety Patriotą ju ż nie jestem wyleczyło mnie z tego pewne zdarzenie z 89 roku. Otóż przed samymi wyborami rozlepiałem plakaty Solidarności , co należało robić ciemną nocą (chodziło po części o to, żeby ludzie rano je zobaczyli, zanim zostaną zerwane, ale przede wszystkim tak było jakoś bardziej bohatersko - czuliśmy się wtedy niemal jak Kolumbowie lat 80-tych), gdy nakrył mnie patrol MO. Muszę przyznać, że się specjalnie nie zmartwiłem - zawsze zazdrościłem kolegom, którzy mogli się pochwalić spałowaniem - ale spotkała mnie niespodzianka. Otóż z nyski wysiadł pan porucznik, popatrzył na mnie z politowaniem i rzekł: "Dziecko, nie lepiej to we własnym łóżku leżeć zamiast tak noce zarywać? I po co ci to?", po czym spokojnie odjechał. Uwierzcie mi, to jednak mocny cios, zobaczyć naraz całą śmieszność własnych szczeniackich działań. Od tego czasu jakby ochłódł mój entuzjazm do nocnych akcji (dziennych zresztą też). I smutno mi się robi, gdy patrzę na te wszystkie rozwrzeszczane, duże i groźne dzieciaki. Najbardziej mnie śmieszy , że nie jest tak naprawdę ważne dla nich, przeciwko komu demonstrują. Ci sami weseli chłopcy drą się "Precz z komuną" i domagają się zwiększe nia dotacji dla Stoczni Gdańskiej przy jednoczesnym zmniejszeniu podatków. Kiedy to słyszę, naprawdę nie chce mi się wierzyć, że
Zainaugurowaliśmy
w HADESIE
Jak zapewne wszyscy wiemy, 14.10 odbyła się w SGH oficjalna, uroczysta inauguracja roku akademickiego 1996/97 przypominąjąca nam, iż rozpoczął się czas intelektualnych zmagań. Wakacje się skończyły i pora wracać na Uczelnię, a tutaj radośnie wita nas wiedza. Panoszy się wszędzie na wykładach , ćwiczeniach, konwersatoriach, lektoratach. Przybytkiem, do którego na pewno nie ma wstępu jest "Hades~'. I właśnie tam odbyła się prawdziwie studencka inauguracja - szalony czas zabawy i luzu. W czwartek (17.1 O) tuż po 21.00 klub "Hades" zaczął tętnić życiem. Jak zwykle dobra muzyka zgromadziła wiele osób. Atmosfera była gorąca (i to dosłownie). Tańcząc przy dyskotekowych rytmach, wszyscy niecierpliwie oczekiwali na zapowiedziany koncert. I rzeczywiście nie zawiedli się. Zespół "One Last Question" przyjechał aż z Atlanty w stanie Georgia. W ich repertuarze można odnaleźć nąjróżniejsze style muzyczne: pop, jazz, a nawet ostry rock. Są to najczęśc i ej kawałki znanych wykonawców np. Eric Clapton, Rolling Stones, Sting, Pink Floyd, U2 i wielu innych, także popularnych vv Stanach muzyków chrześcijańskich. Publiczność tańczyła cały czas i długo nie chciała wypuścić artystów ze sceny. Muzycy z "One Last Question" twierdzą, iż teksty wykonywanych utworów są dla nich bardzo ważne. D latego podczas koncertu można było czytać przetłumaczone słowa piosenek wyś\vietlane na ekranie. A tak w ogóle impreza została zorganizowana przez nową na naszej Uczelni organizację - Akademicki Ruch Nowego Życia. W trakcie koncertu jeden z jej członków przedstawił cele tego ruchu tzn. krzewienie wartości chrześcijańskich we współczesnym środowisku studenckim i zaprosił na cotygodniowe spotkania (Sala tv, Sabinki, poniedziałek, 19.00). Udało nam się równ i eż przeprowadzić z liderem zespołu "One Last Question"- Todem- krótki wywiad, który prezentujemy poniżej.
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
mózg ... No, ale przecież oni wal czą o Lepszą Polskę - bez podatków, bez inflacji i bezrobocia, z opieką społeczną i służbą zdrowia, bez przestępczości i obcego kapitału, bez afer i kradzieży , bez wyłudzeń, dzyń, dzyń, dzyń ... Kiedyś zapytałem pewnego KPN-owca (ale ugrupowanie nie ma tu znaczenia - tak myśli większość tych "polityków"), w jaki sposób osiągnąć tę idyllę. Odpowiedział : "Rząd powinien to zagwarantować i o to właśnie my walczymy". N o cóż, powodzenia... A mnie śmieszy coś jeszcze innego. Otóż te prawicowe organizacje (przynajmniej tak one same lubią się nazywać) określają się różnymi nazwami zawierającymi słowa 'republikańska', 'demokratyczna' itp. I potem taki "demokrata" wychodzi na ulicę i wali butelką w siedzibę głównego ośrodka demokratycznie wybranej władzy ustawodawczej lub publicznie znieważa demokratycznie wybranego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Naści demokrację! Ja, panowie demokraci, nie darzę szczególną sympatią linii politycznej reprezentowanej przez pana Kwaśniewskiego , ale szanuję go jako niezwykle skutecznego polityka. A tak w ogóle, to czy przypadkiem obrażając Prezydenta RP, nie obrażacie tym samym RP? Pomyślcie nad tym, jeżeli jeszcze jesteście w stanie (\vedług teorii Darwina organ nieużywany zanika). Tymczasem lewica siedzi cicho ... W ogóle w tym kraju partie lewicowe często zachowują się dużo zgodniej z duchem demokracji niż prawicowe ... Ale ten kraj zawsze był jakiś dziwny ... I nigdy nie miał tradycji demokratycznych. Na koniec krótki fragment piosenki J. Kaczmarskiego: Dosyć sztywną mam szyję l dlatego wciąż żyję, Że polityka dla mnie To w krysztale pomyje I to by było ty le - vv następnym numerze napiszę coś o podatkach. oni
też mają pofałdowany
Sigurd Kim są członkowie zespołu? W naszym zespole są ludzie różnych profesji: prawnicy, architekci, biznesmeni. Jest też sprzedawca nieruchomości , a nawet psychiatra. Jakie są początki Waszego zespołu? Wszyscy członkowie zespołu znają się z kościoła. Cztery lata temu postanowiliśmy przygotować program składający się z rockowych i popowych piosenek z tekstami mówiącymi o sensie życia. Po prostu chcieliśmy, aby ludzie mogli przyjść do naszego kościoła na coś innego niż nabożeństwo. Później zaczęliśmy występować w miasteczkach akademickich, a ostatnio mamy nawet program w radiu. Dlaczego gracie właśnie taką muzykę (pop, rock)? Bowiem jest to bardzo popularna muzyka. Jednak słuchając jej, ludzie bardzo rzadko zwracają uwagę na teksty. A często stawiają one bardzo dobre pytania. My gramy najczęściej znane utwory, ale staramy się wykonywać je tak, aby ludzie mogli powiedzieć: O, nareszcie rozumiem o co tutaj chodzi. Czy podobała się Wam dzisiejsza impreza? O, tak. Myślę, że to był świetny czas zarówno dla nas jak i dla publiczności.
A skąd nazwa zespołu -"One Last Question"? Nazywamy się "One Last Question" Uedno ostatnie pytanie), ponieważ chcemy, aby nasze koncerty pobudzały ludzi do zadawania sobie ważnych pytań. Nasza muzyka ma pomagać ludziom zatrzymać się na chwilę i zastanowić się nad swoim życiem. Dziękujemy.
Po koncercie zabawa trwała do trzeciej nad ranem. Później pozostało już tylko wstać na ósmą na zajęcia. Dzięki tej inauguracji I rok miał okazję poznać prawdziwe uroki studiowania. J oanna
nr 9
Październik
Tańska
1996
& Agnieszka
Głuchowska
strona 20
Sopot Rock Festival, 3-5 lipca 1996, molo w Sopocie Dzień pierwszy to ten oczekiwany przeze
wściekłością gitarę
mnie najbardziej - w końcu na deskach sceny ustawionej na sopockim molo pojawić się mieli Foo Fighters, kapela Dave'a Grohla, który w Nirvanie grał na bębnach. Koncert był niemal doskonały: jak zwykle przyczepić się można do nagłośnienia - ale co tam nagłośnienie, jeżeli można choć przez chwilę mieć kontakt z prawdzi\vymi klasykami rocka: choć szkoda, że nie w pełnym składzie ... Oprócz Grohla w Foo Fighters gra jeszcze jeden jego koleżka z Nirvany, Pat Smear oraz dwóch członków Sunny Day Real Estate, niestety nie istniejącej już kapeli z Seattle (a skąd jeszcze mogliby być?): Nate Mendel (basista) i Will Gołdsmith (perkusista). Koncert piękny, o ile w przypadku tak bezkompromisowego czadu o pięknie można mówić. Najważniejsze, że był to koncert Foo Fighters, a nie Nirvany. Bez żadnych smutnych wspomnień, bez niepotrzebnych powrotów do czegoś, co bezpowrotnie przeszło do historii. Choć z pewnością część publiczności liczyła na próby wskrzeszenia ducha Cobaina: koszulki z jego podobiznami i zdjęciami Nirvany to najczęstszy widok podczas tego koncertu ... Ale od początku: najpierw dwie kapelki, których nie obejrzałem, bo szansa na znalezienie miejsca do parkowania w Sopocie była taka, jak na znalezienie bursztynów na plaży. Dlatego Atmosphere zwycięzca tegorocznego przeglądu Marlboro Rock-in oraz Funny Hippos - pojęcia nie mam, co to - umknęły moim uszom. Potem Acid Drinkers. K\vasopijcy jak zwykle w genialnej formie: nowy materiał w stylu starej Metalliki (swoją drogą dobrze, że starej, a nie nowej, bo płytę Load polecić mogę chyba tylko miłośnikom Bon Jovi, a na pewno nie tym wychowanym na Kil! 'e m Al! - koniec dygresji)+ stare hiciory z Pizza Driver na czele. Czad, czad, czad ... Blenders - reprezentanci Trójmiasta: całkiem nieźle, ale za długo jak na moją wytrzymałość. Trzeba jednak przyznać, że nowy \Vokalista, Amerykanin G len, lepiej dopasował się do funkowego, peppersowskiego stylu grupy niż Marcel, który na dobre rozstał się z Blendersami. Po piątym utworze brzmiącym tak samo jak pozostałe, ta muzyka nuży, ale pobawić się można. No i do rzeczy: Foo Fighters na scenie. Jest już dość ciemno, nieco po dziesiątej, ciepło ... Myślałem, że będzie padać, a jest taka pieprzona piękna pogoda! .... - Dave Gro hl w zapo\viedzi do któregoś z utworów. Dave Grohl: czarne dżinsy, biała koszula odbijająca światło reflektorów, Pat Smear (też świetnie widoczny, przeciwień stwo spokojnego - do czasu ... - Grohla): zielono-żółto-czerwony i nie \Viem jaki jeszcze, skacze, biega, do tego te \Vłosy jak Flea z Peppersów ... Cała niemal debiutancka płyta plus trochę nowości- są oczy\viście najbardziej oczekiwane utwory singlowe z J'll Stick Around na czele, jest nowa piosenka Butterflies: krótka, szybka, agresywna, z charakterystyczną dla F o o Fighters prostą punkową rytmiką, na dodatek zapowiedziana jako piosenka dla zakochanych... Gro hl przez większą część koncertu stoi - wysoki, z lekko pochyloną głową, z gitarą przewieszoną przez ramię. Ale w pewnym momencie jego energia zostąje przez nieznany impuls wyzwolona: skacze, biega, rzuca się po scenie, kładzie się ... I kulminacja energetyczna koncertu: Exhausted w niesamowitej, chorej i strasznie długiej wersji, z fascynującym zakończeniem - Grohl przez dobre kilka minut klęczy skulony na scenie, obejmując z czułą
wających sprzężeń ...
Dzień
pie.nvszy:
~MAGIEL
~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
i
wywołując
szereg
hałaśliwych,
przeszy-
Zwykły
koncert przeciętnej ame1ykańskiej kapeli - słyszałem takie opinie, zresztą pewnie słuszne. Szkoda tylko, że takie zwykłe koncerty zdarzają się tak rzadko ...
Dzień
drugi: Nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Drugi
dzień
festiwalu był niewątpliwie najgorszym dniem spośród wszystkich trzech, wystarczy zresztą popatrzeć na listę artystów: Flap House V ag, PIVO, Mafia, O.N.A., gwiazda Joe Satriani. Aż mi się nie chce o tym pisać. Ale po kolei ... Flap House Vag - Amerykanie z Trójmiasta - przeciętni bardzo. PIVO - jedyny chyba pozytywny akcent tego dnia: rewelacyjny gitarzysta - lider W oj tek Garwoliński, cieka\ve pomysły aranżacyjne, dynamika i siła, a równocześnie duch i przestrzeń, czyli coś, czego brako\vało w późniejszych popisach Joe Satrianiego. Zespół po wakacjach ma w końcu wydać płytę - jest bo\viem zwycięzcą ubiegłorocznego Marlboro Rock-in. Swoją drogą, dużo za długo musieli chłopcy czekać na obiecaną im płytę. Mafia - nuda, tandeta i wkurzający koniunkturalizm, a wszystko to oparte wyłącznie na popularności wokalisty "Piaska", na widok którego jedna połowa nastolatek mdleje, a druga osiąga orgazm. Tfu! O.N.A. - Grzegorz Skawiński grać co prawda potrafi i to świetnie, ale za to Agnieszka Chylińska śpiewać nie najlepiej: drażni co bardziej wyczulone uszy nieciekawą, skrzypiącą barwą głosu i, niestety, Z\vykłą ordynarnością. Do tego znać o sobie dały jakieś (chyba głównie na tle seksualnym?) kompleksy i frustracje wokalistki; zacytuję parę zapowiedzi utworów: Macie piękne dupy! albo: A teraz wszyscy zakochani się liiiżą!... No comments. A gwiazda? Mister Joe Sa triani jest obecnie uważany za najlepszego żyjącego gitarzystę na świecie. Tylko co z tego? Technika genialna, szybkość rakiety Ariane, tylko już po \vysłuchaniu czwartej zapierającej dech solówki miałem popisów mistrza dosyć i poszedłem na kiełbasę z rożna. Muzyka bez ducha, bez wyobraźni, bez jaj po prostu. Wzór dla początkujących gitarzystów niewątpliwy, ale wyłącznie jeśli chodzi o technikę. Dobre, perfekcyjnie dopracowane rzemiosło, budzące zachwyt dosyć sporej grupy fanów rocka traktujących muzykę jak rywalizację sportową. U normalnych słuchaczy nąjwiększy bodaj aplauz wywołała solówka w wykonaniu basisty: melodyjna, fajna, dająca chwilę wytchnienia przed powrotem na scenę mistrza. Aby osiągnąć obecny poziom Mr Joe Satriani trenował na gitarze po 13 godzin dziennie!!! Gratuluję! Ale na koncerty chodzę posłuchać muzyki, sport wolę w telewizji. Dzień
trzeci: Ostatni
dzień festiwalu: ogólnie bardzo dobry z
dopiero od pewnego momentu. A wcześniej ... Zaczęło się - jak zwykle punktualnie (ewenement na skalę Ś\via tową: wszystkie dni zaczynały się i kończyły zgodnie z planem: od 7-ej do północy). To jest heavy metal. Słuchaj głośno! - informuje nalepka na okładce debiutanckiej płyty zespołu Dogz, pierwszego w ten dzień na sopockiej scenie. To jest heavy metal: . tradycyjny, przyzwoity, ale przeciętny. Publiczność najbardziej porwała ich wersja Epic Faith No More. ciąg dalszy str. 22 tym,
że
nr 9
Październik
1996
strona 21
Sopot Rock Festival. ..
c. d.
Podobnie występ Urszuli uratowało przed kompletną klapą zagranie na koniec Wild Thing Troggsów. Cała reszta jej koncertu przypominała rockowe wykopaliska: nudny, prosty amerykański rock bez pomysłów, wzbudzający ży\ve emocje u niewielkiej grupki fanów pamiętających Dmuchawce, latawce... Paweł Kukiz i jego Piersi to osobna historia. Widziałem ich na żywo chyba po raz piąty , czy szósty. Parniętam czasy (kiedy byłem małym chłopcem, hej!) , kiedy potrafiłem się przy ich muzyce bawić naprawdę świet nie. A na tym koncercie nie wiem, co się stało, ale po prostu nie mogłem ich słuchać - może dlatego, że od czasu, gdy zobaczyłem ich po raz pierwszy parę lat temu, niemal wcale nie zmienili programu. W ciąż opierają się na Kujawiaku, Ajron Menie i popularności Kukiza, gwiazdy multimedialnej (koncerty, film, czasopisma- w jednym z pism nie tylko o muzyce widziałem jego pietorial nie ustępujący tym z Playboya, połączony z wstrząsającą historiąjego życia) . Nowe tematy do ośmieszania przychod zą same: Kościół już się ograł, teraz pora na disco-polo. Wszystko pięknie, ale z rock'n 'rollem ma to coraz mniej wspólnego. Ale koniec marudzenia: czas na gwiazdy ... Pierwsza gwiazda z Polski: Voo Voo. I dużo nie trzeba mówić muzyka jedyna w svvoim rodzaju: piękna, radosna, melodyjna, niby bardzo prosta, a w rzeczywistości wewnętrznie rozbudowana i skomplikowana, po prostu Voo Voo. Wojciech Waglewski o płycie Rapalapa to ja powiedział, że w odniesieniu do poprzedniego albumu, Zapłacono, ich muzyka wzbogacona została o rytmy prostsze, takie, co to nóżki same się do tańca unoszą. I uniosły się rzeczywiście. Rozfalowany tłum poddał się sielskiemu transowi i długo nie pozwalał zespołowi zejść ze sceny, mimo późnej godziny i perspektywy występu jeszcze jednej, ostatniej już gwiazdy Sopot Rock Festival ' 96 ... Pięciu chłopaków z Niemiec po prostu dało czadu. Takiego czadu, jakiego sopockie molo długo nie zapomni. Frekwencja chyba największa ze wszystkich dni festiwalu i ten wspaniały widok skaczących paru tysięcy ludzi i latających czapek baseballowych.
J<onkurSidło f! f Są
nagrody (kilkanaście kaset), są pytania (tylko trzy). Teraz tylko Ty musisz wykonać swój ruch. l . H item sezonu według rodzimych krytyków ma zostać ostatni album grupy Maanam "Łóżko". Jak nazywała się poprzednia produkcja Kory i jej zespołu? 2. Jaką kapelę stworzył ex-pałkarz Nirvany Dave Grohl? 3. Czyją córką jest Liv Tyler, odtwórczyni głównej roli w filmie Bernardo Bertolucciego "Ukryte pragnienia"? Na odpowiedzi czekamy do 15 listopada A.D. 1996 przy naszej skrzyneczce kontaktowej naprzeciwko portierni niedaleko gustownych drzwi w kolorze metra. Internauci mogą nie odrywając się od monitorków dropnąć nam maiła na adres: music@sgh.waw.pl
4 listopada Polygram wydaje w Wlk. Brytanii album, z którego dochód przeznaczy na działalność Childline, organizacji pomagającej zagrożonym dzieciom. Na płycie znajdzie się między innymi utwór U2 "One", nagrany 20 stycznia 1993 roku w Waszyngtonie podczas balu inauguracyjnego prezydenta Billa Clintona przez dwóch członków U2 : Larry' ego Mullena Jr. i Adama Claytona oraz (!) grupę R.E.M. Na płycie także piosenki Pulp, Tricky'ego, Bjork, Ash i innych artystów brytyjskich. • Ścieżkę dźwiękową do nowego filmu Davida Lyncha "Lost Highway" stworzą wspólnie: oczywiście Angelo Badalamenti (muzyka do "Miasteczka Twin Peaks"), a także: Trent Reznor (lider mrocznej industrialnej formacji Nine
~MAGIEL ~
Niezależny Miesięcznik Studentów SGH
Typowy niemiecki metal-funk-rap, podobny do Mr Ed Jumps The Gun, Such A Surge, Blackeyed Blonde i myślę, że szeregu kolejnych, nie wylansowanych jeszcze kapel zza zachodniej granicy. Ale trzeba przyznać, że z przytoczonej krótkiej listy najlepiej prezentują się właśnie koledzy z H-Biockx, którzy z ogranych we wszystkie strony schematów pochodzących w prostej linii z płyt Red Hot Chili Peppers i Rage Against The Machine potrafią wycisnąć jeszcze coś świeżego. Dawno nie bawiłem się tak dobrze - nogi bolały mnie jeszcze przez parę dni po koncercie. Prawda, że wokaliści przejęli manierę śpiewania i rapowania zza Atlantyku, a wzorami są dla nich niewątpliwie Zack de la Rocha i Antbony Kiedis, prawda, że te funkująco-metalowe gitary słyszy się obecnie w co drugiej rockowej kapeli; prawda, że ... Ale też prawda, że H-Blockx są w tym, co robią świetnymi profesjonalistami. Po za tym roztrząsać artystyczną wartość muzyki można słuchając płyty i analizując ją krok po kroku, ale na pewno nie podczas wykonywanych z prawdziwą pasją Move, Risin' High, czy Do What You Wanna Do. A już prawdziwą perełkąjest Little Gir! - słodka, ale nie przesłodzona, od kiczu dużo dalej niż również niemiecki Scorpions, urocza, o ile taka muzyka w ogóle może być urocza. Doskonały , energetyczni e wykańczający koncert - dobrze, że trwał tylko godzinę - znalazłem jeszcze trochę siły, żeby dowlec się do parkingu ... Sopot Rock Festival ma przed sobą świe tlaną przyszłość. W ciągu paru lat stać się może dużym , liczącym się na europejskiej mapie festiwalowej wydarzeniem. W ciągu jego 3-letniej historii na deski sopockiego molo trafili już Radiohead, Afghan Whigs, Paradise Lost, Iee-T z Body Count, a w tym roku Joe Satriani, H-Blockx i Foo Fighters, w doborowym towarzystwie lepszych i gorszych gwiazd krajowych. O ile więc dobra, choć krótka tradycja festiwalu będzie kontynuo\vana, mnie na molo na pewno nie zabraknie. I być może za parę lat nie będziemy musieli jeździć do Roskilde, żeby obejrzeć światową czołówkę rocka, bo w zupełności wystarczy bilet na Sopot Rock F estival. .. (3-5 lipca, Sopot, molo) Mikołaj Spech t
Podstnnowanie:
Inch N ails), David Bowie, Lo u Reed i Smashing Pumpkins. Płyta ukaże się 26 listopada (w Stanach). • Do zamieszek doszło 2 paź dziernika podczas koncertu Pearl Jam w Hartford, Connecticut. Aresztowano 30 osób, jeden policjant został trafiony w głowę butelką, poważnych ofiar na szczęście nie było. Program tego koncertu (może Was zainteresować -już l listopada Eddie Vedder z kolegami zagrają na Torwarze w W-wie): tylko około połowy nowego albumu "No Code" (i starczy!), za to mnóstwo starego dobrego Pearl Jam: "Black", "Evenflow", "Daughter", ,,Jeremy" itd. Jak będzie u nas? ... (Czekamy na recenzje z tego koncertu- niestety nie będziemy mogli tam być.)
"L[Jam
f f f gJEa"LfJam f f f gJEa"L[Jam
Już
l listopada na jedynym koncercie w Polsce na warszavv'skim Torwarze zagra kultowy band rodem z Seattle - Pearl Jam. Będzie on promował swój najnowszy materiał " No code", która to płyta już dziś osiągnęła w naszym kraju status Złotej. Z tej okazji firma Sony Musie ufundowała kasetę Pearl Jam-ów. Ponieważ jest ona tylko jedna, a fanów zespołu wielu, mamy dla Was proste pytanie dotyczące zespołu:
Ile albumów nagrał są ich tytuły?
zespół
Pearl Jam i jakie
Odpowiedzi możecie wrzucać do skrzyneczki kontaktowej naprzeciwko portierni w budynku G lub mailnąć na adres: music@sgh.waw.pl Na odpowiedzi czekamy tylko do 15 listopada. Powodzenia!!!
nr 9
Październik
1996
strona 22