M3M numer 6/2015

Page 1

Rodzinny Magazyn Trójmiasta

www.maluchy3miasta.pl

6

(36) numer 2015 pazdziernik/listopadń

Będziesz lub jesteś rodzicem? Oczekujesz dziecka lub masz dziecko do lat 12?

Ten magazyn jest DLA CIEBIE!

Las, morze inspiracji QR CODE

egzemplarz bezpłatny

Wygenerowano na www.qr-online.pl

43

www.maluchy3miasta.pl


wydarzenia polecane przez redakcje 2-23 października Twórcze Rodzicielstwo cykl spotkań PPNT Gdynia

6-16 października Młodzi Astronauci warsztaty astronomiczne Centrum Hewelianum

9 października 30 Urodziny Wyspy Instytut Sztuki Wyspa

11-25 października Kino Rodzinne w Kino Porcie Kino Port

12-26 października Warsztaty „Uwierz w siebie” Gdynia ul. Filipkowskiego 20

6-17 października Festiwal Proressteron PPNT Gdynia

18 października Gdańsk Biega Molo w Brzeźnie

18-20 października Warsztaty Rodzinne „Dzikie Dźwięki” Miejski Teatr Miniatura

17-18 października Hoop Like’s Festival Gdańsk Amber Expo

25 października Amber Expo Półmaraton Gdańsk 2015 Amber Expo

23-25 października Księga Dżungli Sala Koncertowa Portu Gdynia

24-28 października Festiwal Filmów Animowanych Gdańsk 2015 Gdańsk

8-9 listopada Warsztaty Kulinarne z dobrym duszkiem Visolvit Gdynia

7 listopada Mama Wie – warsztaty Dwór Oliwski

13-15 listopada Disney On Ice Ergo Arena

21-22 listopada Targi Gra i Zabawa

Coco CNafe AT PAT R O

WIĘCEJ WYDARZEŃ Z TRÓJMIASTA I OKOLIC ZNAJDZIESZ NA: http://maluchy3miasta.pl/wydarzenia

PO A M B E R ENX AT O R T A P


od redakcji W numerze: 2 4 6 8 11 14 18 20 22 25 26 28 31 32 34 36

Las, morze inspiracji Gdańsk biega 2015 Jak biegać z psem dla obopólnej korzyści Ptasi piknik na Mierzei Wiślanej Oczy – co im szkodzi jak o nie dbać? Idę do przedszkola Wspieramy dziecko w nauce pisania Bliżej kultury Gdy chłopiec bawi się lalkami Jesienne wyprzedaże – nie warto ich przegapić Naturalne sposoby wzmacniania odporności u dziecka Włochy – zimowe królestwo Konkurs plastyczny Poznaj z nami innowacyjną metodę Tomatisa ZOO pod skrzydłami – ptaki KOLABUSY – strony dla dzieci

Aktualna lista punktów kolportażu czasopisma „Maluchy3miasta i okolic” na

www.maluchy3miasta.pl

Dziś dwójka moich pociech uczęszcza do szkoły, a najmłodsza półroczna latorośl jest na etapie nauki rozrabiania. Każde z nich ma inny charakter, inne problemy i sukcesy czy to w szkole, czy poza nią. A ja, wszystkie ich porażki i sukcesy przeżywam i analizuję. Jadę do pracy, a w głowie wirują mi myśli, czy dobrze napisze sprawdzian, czy zdążymy do okulisty, jutro weekend - układam plan dnia, poszukać książki wspierającej naukę pisania itp, itd, Wszystkim rodzicom takim jak ja sama....... za bardzo się stresującym, przeżywającym - polecam jako odprężenie, zatrzymanie się na chwilę - artykuły naszych specjalistów Wspieramy dziecko w nauce pisania czy Gdy chłopiec bawi się lalkami.

Małgorzata Tysarczyk-Darska Redaktor naczelna e-mail:malgorzata@maluchy3miasta.pl tel. + 48 506 104 536 + 48 501 515 413 Katarzyna Panc Kierownik działu reklamy / Z-ca redaktor naczelnej e-mail: katarzyna@maluchy3miasta.pl reklama@maluchy3miasta.pl tel. + 48 506 036 170 Kinga Jatkowska Sekretarz redakcji / wydarzenia e-mail: kinga@maluchy3miasta.pl kontakt@maluchy3miasta.pl tel. + 48 504 236 250 Magda Bukowska - Popek Redaktor prowadzący i nadzór dziennikarski e-mail: magda@maluchy3miasta.pl

QR CODE

Wygenerowano na www.qr-online.pl

Anna Mackiewicz Korekta

Skład, projekt okładki: www.raczynska.com Fotografie: www.fotolia.pl,www.sxc.hu

Dzień, w którym moje dzieci po raz pierwszy szły do przedszkola, był oczywiście bardzo ważnym wydarzeniem - zarówno stresującym jak ekscytującym. Była niepewność, czy moje dzieci poradzą sobie z ilością przybywających obowiązków, zmianami, brakiem mamy na każde zawołanie. I ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że najbardziej stresowałam się ja a nie moje dzieci. Dzieci mają tą „nadprzyrodzoną moc” szybkiej adaptacji, nie analizują, nie rozkładają wszystkich rzeczy na części pierwsze.

DOWIESZ SIĘ WIĘCEJ, ZESKANUJ KOD

Redakcja: Magazyn rodzinny Trójmiasta i okolic „Maluchy 3 miasta i okolic” ul. Do Studzienki 34 b 80-227 Gdańsk e-mail: redakcja@maluchy3miasta.pl www.maluchy3miasta.pl tel. + 48 506 104 536

Dla mnie osobiście ciekawostką był artykuł o innowacyjnej metodzie Tomatisa, którą polecam nie tylko dla dzieci, ale i rodziców. Ponadto mamy jesień, czyli moc okazji i rabatów na udane, tanie zakupy. Dlaczego warto z nich skorzystać przeczytacie w Jesienne wyprzedaże – nie warto ich przegapić. I nasza nowość dla Was, wraz z jesiennym wydaniem Maluchy3miasta i okolic przedstawiamy jak się zmieniliśmy, nasze nowe, odświeżone logo jak i nowa odsłona strony www.maluchy3miasta.pl Kto z Was jeszcze nas nie odwiedził w sieci, zapraszamy - znajdziecie tam wiele ciekawych i przydatnych każdemu rodzicowi informacji.

www.maluchy3miasta.pl www.facebook.com/maluchy3miasta.pl www.issuu.com/maluchy3miasta.pl

I na koniec, korzystając z okazji, polecam Wam wyprawę do lasu. W numerze przeczytacie artykuł Las, morze inspiracji. Jesień, to okazja do świetnej zabawy na świeżym powietrzu, ponadto las sprzyja zabawie i kreatywności. Zachęcam do włączenia się w zabawę leśnymi skarbami, to naprawdę wciąga.

Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i materiałów redakcyjnych oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść nadesłanych materiałów reklamowych.

Małgorzata Tysarczyk-Darska Redaktor naczelna

Wydawca: DASKO MEDIA Gdańsk


czas wolny Tekst: Magda Bukowska

LAS morze inspiracji

Mieszkańcy Trójmiasta mogą uważać się za szczęściarzy. Żyją bowiem w miejscu, gdzie równie łatwo im korzystać z atrakcji wielkiego miasta, jak i cudów natury. Przy czym te drugie mają – oprócz wielu innych – jedną, podstawową zaletę – są zupełnie za darmo. To oczywiście nie wszystko. Z lasu możemy korzystać na dziesiątki sposobów. Jest on cudowną przestrzenią zarówno dla zabaw ruchowych, jak i ćwiczenia wyobraźni i poznawania przyrody. Wszystko zależy od naszych zainteresowań i od tego, na co mamy w danej chwili ochotę. Leśne brykanie Piłka, badminton, berek, zabawa w chowanego – brykanie w lesie przybiera wiele form. To także fenomenalne miejsce do zabawy w podchody. Organizując je, możemy wykazać się wielką pomysłowością. Można przygotować dla dzieci mapkę ze wskazówkami, którędy powinny

www.maluchy3miasta.pl

wędrować i gdzie znajdą ukryte zagadki, pułapki czy niespodzianki. Możemy też zrobić rajd tematyczny. Na trasie rajdu powinno stanąć kilku dorosłych, którzy będą zadawali zagadki lub przydzielali zadania uczestnikom biegu, aby potem przyznać im za nie punkty. Kto najszybciej pokona trasę i zdobędzie najwięcej punktów, ten wygrywa. Jeśli mamy choć minimalne umiejętności techniczne, możemy też zabrać dzieciaki na mały wypad survivalowy, którego głównym celem będzie budowa szałasu. Entuzjaści jazdy na rowerze także mogą się w lesie wyszaleć. Dla jednych przyjemnością będzie sama podróż w wymagającym, ale i pięknym terenie. Inni wolą rowerową rywalizację – tym z pewnością spodobają się rajdy rowerowe. Leśne sekrety – atrakcje dla przyrodników Większość spacerowiczów z rozkoszą wdycha świeże powietrze i zachwyca się pięknem zielonych lub – jesienią – wielobarwnych drzew. Mało kto jednak naprawdę patrzy, co kryje tajemniczy świat lasu. A wśród drzew czeka na nas mnóstwo niezwykłych rzeczy do odkrycia. Z pewnością i mali, i duzi będą z zafascynowa-

2

niem przyglądać się życiu mrówek. Do takiej ekspedycji powinniśmy się jednak przygotować. Najlepiej zacząć od teorii i dowiedzieć się czegoś o zwyczajach tych owadów, o budowie mrowiska i pełnionych przez nie funkcjach. Dzięki temu lepiej zrozumiemy to, co obejrzymy w naturze. Przed wyjściem z domu warto zadbać o odpowiednie obuwie, najlepiej wysokie kalosze, by zbłąkane mrówki nie weszły nam do butów. Nie zapomnijmy też o lupie, dzięki której mikroświat będzie dla nas lepiej widoczny. Do mrowiska podchodzimy bardzo ostrożnie, pilnie wypatrując nerwowo krążących wokół owadów, żeby ich nie podeptać. Wędrowców możemy podziwiać przez szkło powiększające. Co noszą do mrowiska, a co wynoszą na zewnątrz? Szło powiększające pozwoli nam obejrzeć z bliska także innych małych mieszkańców lasu.


Ciekawym tematem wyprawy przyrodniczej może być szukanie tropów. Najpierw obejrzyjmy zdjęcia śladów, jakie zostawiają poszczególne zwierzęta, a potem ich poszukajmy. Możemy zrobić zawody, komu uda się wypatrzyć najwięcej dowodów obecności zwierząt albo kto zrobi dokumentację tropienia, np. fotografując lub rysując znalezione odciski łap. Las jest domem tysięcy ptaków. Niektóre widujemy na co dzień również w mieście, inne unikają miejskiego zgiełku, a i w lesie są bardzo płochliwe. Jeśli chcemy obserwować ptaki, musimy zachowywać się bardzo cicho. Żeby ptasia wycieczka nie była zwykłym spacerem, możemy ją trochę urozmaicić. Weźmy ze sobą atlas ptaków i zaznaczajmy w nim zaobserwowane gatunki. Możemy też zabrać ze sobą aparat i wykorzystując samodzielnie zrobione zdjęcia, wykonać własny atlas ptaków. Zielniki i albumy Aparat przyda nam się także do fotografowania roślin. Jesień to bez wątpienia najbardziej malownicza pora roku i tematów wśród barwnej przyrody z pewnością nam nie zabraknie. Przy odrobinie szczęścia nasze jesienne leśne zdjęcia mogą nawet zdobyć jakąś nagrodę w którymś z licznych konkursów fotograficznych, np. w naszej redakcyjnej zabawie na stronie www.maluchy3miasta.pl/konkurs Zamiast robić zdjęcia, możemy też zebrać w lesie kolorowe liście, grona czerwonej kaliny i inne piękne rośliny, z których w domu przygotujemy niezwykłe prace plastyczne. Zebrane rośliny – ale tylko te, które uda się zasuszyć i „rozpłaszczyć” – możemy wkleić do zielnika albo ozdobić nimi rodzinny album czy pamiętnik. Tu i teraz Nie wszystkie dzieci mają naturę kolekcjonera. Wielu maluchom nie starcza też cierpliwości, by przenosić zabawę rozpoczętą w lesie do domu i tam ją kontynuować. Nie znaczy to wcale, że będą się w lesie nudzić. Możemy zaproponować im zabawy w zagadki i „wymyślanki”. Świetnym pretekstem do takiej zabawy będą znalezione w lesie gałęzie czy korzenie. Szukamy

tych o najbardziej wymyślnych kształtach i opowiadamy sobie, co nam przypominają. Zgadywanki sprawdzą się też przy oglądaniu grzybów. Jednocześnie mogą okazać się pomocne w uczeniu dzieci rozpoznawania różnych gatunków. Maluchom zadawajmy zagadki, natomiast starsze dzieci poprośmy, by to one pytały nas. Wcale nie jest to takie trudne. Na dowód grzybowe zagadki 9-letniej Agatki. Pytanie jest jedno: co to za grzyb? 1. Dość duży pomidor, lecz nie do zjedzenia. Śnieżkiem posypany, lecz śnieg nie do stopienia… 2. Skoczek bez uszu, lecz tak się nazywa. Brązowy lub szary, jaka jego ksywa?

cją będzie tworzenie opowiadań z lasem w tle – niech każdy snuje swoją opowieść albo wymyślajmy ją wspólnie.

3. Lis w kapeluszu, choć nie ma kity. Ma krótką nogę, w ziemię jest wryty…

Wymyślanie takich prostych rymowanek z pewnością zainteresuje wszystkie dzieci, które lubią bawić się słowem. Inną ciekawą propozy-

3

Las to miejsce magiczne. Wystarczy tylko wyjść poza schemat i zastanowić się, w jaki sposób wykorzystać jego potencjał, jednocześnie lepiej poznając przyrodę, zażywając ruchu i rozwijając wyobraźnię. Odpowiedzi: 1. Muchomor 2. Zajączek 3. Rydz

www.maluchy3miasta.pl


M3M 24

Do biegu, gotowi… START!

Imprezę jak co roku poprowadzi sprawdzony team- Krzysztof Łoniewski oraz Paweł Januszewski. Swoją obecność już potwierdził Tomasz Czubak oraz siatkarze Trefla Gdańsk.

Już 18 października br. po raz siódmy gdańszczanie pobiegną w najbardziej rodzinnej imprezie biegowej w Polsce. Gdańsk Biega to przedsięwzięcie, które promuje aktywność w każdym wieku, a że biegać każdy może pokazały poprzednie edycje, w których jednorazowo na starcie stawiało się nawet 4500 uczestników.

Nie czekaj, zarejestruj się! Aby wystartować w Gdańsk Biega 2015 należy wypełnić formularz na stronie www.gdanskbiega.com. Rejestracja jest bezpłatna. Organizatorzy przygotowali 3800 pakietów startowych w postaci koszulek. Będzie można je odebrać 17 października w kasach biletowych stadionu przy ul. Traugutta 29 (godz. 10-18.00)

Bieg rozpocznie się o godzinie 12:00 na plaży przy molo w Gdańsku Brzeźnie. Poprzedzi go wspólna, 15-minutowa rozgrzewka. Każdy będzie mógł wybrać odpowiedni dla siebie dystans: 3,3 lub 6 km. Trasa biegu prowadzi najpierw plażą, a następnie alejkami Parku Nadmorskiego im. Ronalda Reagana. W tym biegu każdy kto dobiegnie do mety jest zwycięzcą. Nie obowiązuje żadna klasyfikacja, nie ma pomiaru czasu, nie ma numerów startowych. To jest kluczowy wyróżnik tej imprezy i to właśnie decyduje o jej popularności wśród gdańszczan.

Każdy uczestnik biegu ma również szansę wygrać atrakcyjne nagrody. Aby wziąć udział w konkursie wystarczy dokończyć pytanie konkursowe (Gdańsk Biega kojarzy mi się z ….), które pojawi się przy rejestracji na stronie internetowej.

Rejestracja uczestników potrwa do 12 października.

W tegorocznej edycji nie zabraknie też atrakcji dla kibiców oraz spacerowiczów. W miasteczku biegowym będzie można zmierzyć sobie ciśnienie, zbadać poziom cukru we krwi, uzyskać poradę fizjoterapeuty. Amatorzy szybkiej fotografii będą mogli wykonać sobie bezpłatne zdjęcia w fotokabinie.

www.maluchy3miasta.pl

Serdecznie zapraszamy! Więcej informacji o Gdańsk Biega 2015 znajdziesz na www.gdanskbiega.com

4


START 12:00 ROZGRZEWKA 11:45 ZAREJESTRUJ SIĘ NA GDANSKBIEGA.COM ORGANIZATORZY:

PARTNERZY:

5

PATRONI MEDIALNI:

www.maluchy3miasta.pl


sport i zdrowie Tekst: Ewa Łuczak

JAK BIEGAĆ Z PSEM,

by to była obopólna przyjemność?

www.maluchy3miasta.pl

6


puszczać psa luzem – radzi na portalu bieganie.pl Agata Grudzień, behawiorystka udzielająca porad w ramach tego programu. – Zabieramy smycz lub szelki przypinane do specjalnego pasa, umieszczanego na biodrach biegacza. Gdy podejmiemy już decyzję o trenowaniu tej dyscypliny, rozejrzyjmy się za specjalną uprzężą przygotowaną do biegania, która zapewni psu wygodę. Dobrym rozwiązaniem dla biegacza jest pas, który zakładamy wokół bioder. Jeśli obwiązujemy się długą smyczą, to przy większej szybkości, gdy pies nas ciągnie, i do tego jest bardzo silny, może nam być niewygodnie, gdyż smycz będzie nam się wpijała w ciało. Pas powinien być miękki i szeroki na co najmniej 8 cm. Lina lub smycz, którą pies będzie ciągnął, musi być zamocowana do metalowych karabińczyków umieszczonych na przedniej części pasa. Dobre pasy do biegania z psami mają dodatkowe paski, które można przełożyć pod nogami biegacza w kroku, co dobrze go stabilizuje, nie pozwalając przesuwać się wyżej. Takie pasy można kupić już za 80 zł.

Bieganie w Polsce stało się prawdziwą modą. Biegają młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni. Jak jednak zmobilizować się do wyjścia w teren, gdy pada deszcz, jest zimno i brzydko, a w przytulnym domu czujemy się jak w niebie? Jeśli walczymy ze swoją słabą wolą, z pomocą przyjdzie nam... pies. Bieganie z czworonożnym pupilem staje się coraz bardziej popularne. Pies bowiem musi się wyszaleć, a to wzmocni tylko naszą motywację.

To bardzo ważne, bo zapewnia spokój i bezpieczeństwo. Podstawą dobrej współpracy biegacza i czworonoga jest łagodne usposobienie psa. Jeśli rozpoczniemy bieganie, mając opanowane podstawy treningu sportowego psa, będzie nam znacznie łatwiej nad nim zapanować. Warto z czasem pracować nad podstawowymi komendami biegowymi, takimi jak: „w prawo”, „w lewo”, „stój”, „naprzód”. Często powtarzane, szybko zapadną psu w pamięć. Nawet jeśli zwierzak podczas spacerów szedł równo z nami i nie ciągnął smyczy, szybko pojmuje różnicę między treningowymi szelkami a spacerową smyczą. Dlatego opanowanie podstawy treningu – czyli zasady, że pies biegnie pierwszy, a my za nim – zwykle nie nastręcza większych trudności. Wystarczy udać się na kilka lekcji do specjalisty i liznąć trochę teorii. Do biegania z psem musimy się przygotować. Zazwyczaj nie zapominamy o wodzie dla siebie, ale nie można też zapomnieć o wodzie dla czworonoga. Warto również przygotować małą saszetkę z psimi przysmakami. Skojarzy on wówczas wysiłek z przyjemnością i będzie chętniej biegał.

Jak zacząć bieganie z psem? Przede wszystkim musimy wybrać odpowiedniego zwierzaka, gdyż nie każdy nadaje się do biegów. Im większy pies, tym trudniej pokonuje dłuższy dystans. Idealny jest pies średniej wielkości. Oczywiście nie musi być rasowy, ale jeżeli już chcemy takiego, to wybierajmy spośród ras stworzonych do biegania – idealne są husky i beagle. Pamiętajmy jednak, że praktycznie każdy średni kundelek uwielbia się męczyć!

Nauczone biegania psy pomogą nam w osiąganiu coraz lepszych wyników. W pewnym momencie nawet będzie to swego rodzaju rywalizacja – kto pobiegnie szybciej i dłużej wytrzyma. Należy jednak pamiętać, by nie przesadzać – pies nie może się bez potrzeby przemęczać.

W mieście bieganie z psem raczej nie wchodzi w grę. Zbyt dużo wrażeń i ludzi, niezbyt wygodny dla psa asfalt czy beton mogą zniechęcić i pupila, i jego właściciela. O wiele lepszym rozwiązaniem są leśne ścieżki, łąki i parkowe aleje. Niektóre psy, np. golden retrievery, uwielbiają również bieganie w terenie trudnym, podmokłym. Potrafią one jednak uciec nam na dłuższy czas, gdy zauważą zbiornik wodny. Dla takiego psa kąpiel jest większą przyjemnością niż bieganie.

Towarzystwo czworonoga wpływa na jakość naszego treningu. Jest to również oszczędność czasu, gdyż własny trening łączymy ze spacerem z psem. To daje nam przynajmniej godzinę dodatkowego czasu wolnego. – Dla psa, który nie zostanie w mieszkaniu, lecz zyska niecodzienne urozmaicenie monotonnych spacerów i który będzie mógł dzięki temu radośnie spożytkować pokłady energii, nie ma nic przyjemniejszego. Biegowy trening pozytywnie wpływa na rozwój i pracę wszystkich układów, przede wszystkim układu mięśniowo-szkieletowego, oddechowego i krążenia. Co ważne – szczególnie dla psów w okresie socjalizacji – wspólne bieganie bardzo wzmacnia więź między zwierzęciem a opiekunem, wpływa pozytywnie na doskonalenie umiejętności komunikacji i porozumiewania się psa i człowieka – tłumaczy Agata Grudzień.

Bieganie z psem różni się od tradycyjnego, czyli bez czworonoga, przede wszystkim tym, że nie możemy skupiać się wyłącznie na sobie: na jakości i szybkości naszego biegu, na własnym tętnie, oddechu i pokonanych kilometrach. Ta forma aktywności stała się tak popularna, że powstał nawet specjalny program dla biegaczy pod nazwą „Bieg na sześć łap”. – Niezależnie od tego, jaki opracujemy styl wspólnych treningów pod względem technicznym, musimy pamiętać, by pod żadnym pozorem nie

7

www.maluchy3miasta.pl


dobry adres Tekst: Magda Popek

Ptasi Piknik na Mierzei Wiślanej Kto w pierwszy weekend października wybrał się do Krynicy Morskiej na Ptasi Piknik, zorganizowany w ramach Europejskich Dni Ptaków, ten z pewnością nie żałuje swojej decyzji. Pogoda dopisała, skrzydlaci przyjaciele licznie przelatywali nad mierzeją, a impreza towarzysząca obserwacjom udała się wręcz wspaniale. skowronek, a jak pleszka albo nawet sroka, żuraw czy kruk.

Nadleśnictwo Elbląg wraz ze Stowarzyszeniem Obserwatorów Ptaków Wędrownych Drapolicz, Stowarzyszeniem Ochrony Sów, Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków, Parkiem Krajobrazowym Mierzei Wiślanej oraz Elbląskim Centrum Edukacji Ekologicznej doskonale przygotowali się na przybycie gości w każdym wieku. I mali, i duzi nie mieli czasu się nudzić, a w dodatku dowiedzieli się sporo o życiu ptaków.

Osoby, które wzięły udział w leśnej ruletce, odpowiadały na wierszowane zagadki przyrodnicze, a dzięki specjalnej tablicy można było sprawdzić się w rozpoznawaniu ptaków. Najmłodsi uczestnicy pikniku z radością wchodzili na „skrzydlatą planszówkę” i jako pionki starali się pierwsi dotrzeć do mety. Nie było to jednak takie proste. Najpierw rzut wielką dmuchaną kostką, na której zamiast kropek liczbę pól wskazywały namalowane ptaki. Potem unikanie pól-pułapek oraz celowanie w te, które były premiowane dodatkowym rzutem. Szczęśliwcy, którzy pierwsi dotarli do mety, mogli liczyć na drobne upominki.

Odwiedzający, którzy chcieli zdobyć piękne drewniane domki dla ptaków – czyli znakomita większość gości – uczestniczyli w zabawie. Najpierw należało pobrać specjalną kartę, a potem obejść z nią wszystkie przygotowane przez organizatorów stanowiska. Na każdym z nich mogliśmy dowiedzieć się czegoś na temat ptaków i ogólnie przyrody. Potem należało odpowiedzieć na pytanie i dostać odpowiedni [, aby otrzymać] znaczek na kupon. Wypełnione karty brały udział w odbywających się co godzinę losowaniach nagród.

Stoisk-namiotów i oferowanych w nich atrakcji było oczywiście znacznie więcej. Jedyną stacją oddaloną od festynowego miasteczka był punkt obserwacji ptaków. Kilkusetmetrowa ścieżka przez las prowadziła na niewielkie wzniesienie z platformą obserwacyjną. Od rana nieustannie siedzieli na niej wolontariusze liczący przelatujące ptaki. Goście wyposażeni w lornetki, lunety i aparaty z teleobiektywami sadowili się na szczycie wzniesienia i stamtąd podziwiali niebo, słuchając jednocześnie ekspertów, którzy opowiadali o życiu i zwyczajach przelatujących ptaków.

Każde stanowisko można było odwiedzić także bez kuponu. Zarówno dzieci, jak i dorośli najbardziej oblegali punkt obrączkowania ptaków. Fachowcy zajmujący się skrzydlatymi stworzeniami zwabiali w ornitologiczne sieci dziesiątki ptaków – głównie sikorek bogatek – które następnie były obrączkowane i wypuszczane na wolność. Dziś wszyscy goście pikniku z pewnością nie mają już problemu z rozróżnieniem płci sikorek bogatek oraz określeniem, czy mają do czynienia z dorosłym ptakiem, czy też z okazem, który nie ma jeszcze roku.

Mierzeja Wiślana jest wyjątkowym miejscem do obserwacji ptaków. Specjaliści oceniają, że w ciągu zaledwie dwóch dni można było zaobserwować tu ok. 100 tysięcy osobników, należących do 100 gatunków.

Najwięcej radości sprawiło gościom wypuszczanie ptaków na wolność. Nie tylko dzieci ustawiały się w kolejce, by zaobrączkowaną sikorkę przejąć z rąk ekspertki i osobiście wypuścić w świat.

Zmęczeni i wygłodniali goście wracali na dół, by na pięknej leśnej polanie, na której rozstawiono festynowe namioty, odpocząć przy ognisku i posilić się kiełbaską. Dla wielu osób udział w festynie był też okazją do odkrywania uroków Mierzei Wiślanej. Piękna pogoda zachęcała, by po pikniku wyruszyć na plażę. Choć dla mieszkańców

Choć bezpośredni kontakt z ptakami możliwy był tylko na tym stanowisku, na pozostałych było równie ciekawie. Mnóstwo śmiechu towarzyszyło rozpoznawaniu ptaków po głosie. Okazuje się, że choć wiele z nich słyszymy na co dzień, mało kto umie odgadnąć, jak śpiewa

www.maluchy3miasta.pl

8


Trójmiasta i okolic morze nie jest niczym nowym, to jednak drobniusieńki piasek, kutry rybackie i absolutny spokój panujący na tutejszych plażach urzekały nawet tych, którzy regularnie spędzają czas na trójmiejskich kąpieliskach. Kto po całym dniu wrażeń miał jeszcze siłę na obcowanie z naturą, mógł wziąć udział w wieczorno-nocnej Akcji Sowy Mierzei, organizowanej przez Stowarzyszenie Ochrony Sów, które kolejny sezon bada migrację tej tajemniczej grupy ptaków. Jak widać, atrakcji na Mierzei Wiślanej nie brakowało. Nic więc dziwnego, że Ptasi Piknik, który w tym roku odbył się już po raz piąty, cieszy się coraz większą popularnością.

Ptakiem tegorocznych Europejskich Dni Ptaków jest żuraw. Wysoki i majestatyczny ptak, z długimi nogami i długą szyją. Znany ze swojego charakterystycznego tańca, który wykonuje nie tylko w parach w czasie godów, ale także w większych grupach na zlotowiskach. Żurawie chodzą wówczas, kłaniając się i kiwając, wykonują piruety i podskakują. Żurawie gniazdują w podmokłych lasach i na torfowiskach, a zimują na płytkich mokradłach w Afryce i południowo-wschodniej Azji. Doskonale szybują. Podczas przelotów odpoczywają na polach uprawnych w dużych stadach. Charakterystyczny jest także ich głośny, niosący się daleko głos zwany klangorem. W Polsce żuraw gniazduje regularnie na niżu, najliczniej w północnej części kraju (na Warmii i Mazurach oraz na Pomorzu). W ostatnich dekadach zwiększył liczebność, rozprzestrzenił się także na południu i południowym wschodzie kraju. Coraz częściej notowane są przypadki zimowania żurawi w Europie, także w Polsce.

9

www.maluchy3miasta.pl


SUBSKRYPCJA wygodny i szybki dostęp

czytaj magazyn w wersji elektronicznej do pobrania z: www.maluchy3miasta.pl http://issuu.com/maluchy3miasta wystarczy zapisać się do newslettera na stronie www.maluchy3miasta.pl a magazyn będziesz otrzymywał na bieżąco!

www.maluchy3miasta.pl

10


między nami Rozmawiała: Magda Bukowska

Oczy

– co im szkodzi i jak o nie dbać?

Na początku października obchodzimy Dzień Wzroku, jednak o oczy – także oczy dzieci – powinniśmy dbać nie tylko od święta. Żeby robić to dobrze, musimy wiedzieć, co szkodzi oczom maluchów i na co należy zwracać szczególną uwagę. O sformułowanie krótkiego poradnika dla rodziców poprosiliśmy specjalistkę chorób oczu, lek. med. Annę Budzyńską-Sildatke z Gdyni, która ma ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi.

Wiemy już, jak dbać o oczy maluchów. A co może być niebezpieczne dla starszaków? – Starsze dzieci zaczynają sięgać po rozmaite nowoczesne gadżety: monitorki, smartfony, laptopy. Wpatrywanie się w nie z pewnością nie służy oczom, zwłaszcza oczom dzieci. Maluchy nie powinny wpatrywać się w takie ekraniki przez więcej niż 20–30 minut. Po tym czasie zdecydowanie należy je zachęcić do zmiany zabawy na ruchową, dzięki czemu oczy będą mogły się zrelaksować. Dzieci powinny też jak najrzadziej korzystać z małych ekranów, bo one jeszcze bardziej napinają akomodację. Lepiej, żeby ekran był duży. Skoro jesteśmy przy ekranach – kiedy ja byłam dzieckiem, zawsze słyszałam, że nie można siedzieć zbyt blisko telewizora, bo to psuje wzrok. Czy faktycznie ta odległość od monitora jest taka istotna?

Zacznijmy może od zagrożeń. Czy lista szkodliwych czynników, które mają wpływ na wzrok dzieci, jest bardzo długa?

– Dziś nie ma to już takiego znaczenia. Było to ważne przy telewizorach kineskopowych. Nowoczesne, płaskie ekrany nie wywołują takiego promieniowania. Bardzo bliskie przysuwanie się do ekranu może być jednak dla nas wskazówką, że dziecko ma wadę wzroku…

– Generalnie życie szkodzi (śmiech), ale tak naprawdę w przypadku małych dzieci – poza urazami mechanicznymi – tych zagrożeń wcale nie jest tak wiele. Maluszki do końca 1. roku życia wyposażone są w mechanizmy, które w sposób naturalny chronią je przed wszystkim, co złe. Kiedy dociera do nich za dużo światła, zaciskają oczka, gdy słońce świeci za mocno – odwracają główkę. Także dzieci, które opanowały już sztukę samodzielnego chodzenia i np. bawią się w piasku, automatycznie ustawiają się tyłem do słońca, więc opalone są zazwyczaj ich plecki, a oczy unikają promieniowania. Wystarczy więc, że latem będziemy pamiętali o czapeczce z daszkiem, która chroniąc główkę, osłoni także oczy. Wyjątek stanowią maluchy, które zabieramy np. na rejs jachtem. W tym wypadku mamy do czynienia z odblaskami wodnymi, które mogą być niebezpieczne dla oczu, dlatego koniecznie wyposażmy dziecko w dobre okulary przeciwsłoneczne. Dobre, czyli kupione w profesjonalnym zakładzie, gdzie uzyskamy gwarancję, że szkła faktycznie mają odpowiednie filtry. Zwykłe ciemne szkiełka są bowiem gorszym rozwiązaniem niż brak okularów w ogóle. Oko niezabezpieczone ciemnymi szkłami będzie broniło się samo przed promieniowaniem. W ciemnych okularach źrenica mniej się zwęża, więc do oka wpada więcej światła. Przed przenikaniem szkodliwych promieni chroni filtr. A jeśli go nie ma?

Zanim do tego dojdziemy, wróćmy jeszcze do tego, co szkodzi oczom dzieci i jak możemy o nie dbać. – Kiedy maluch osiąga wiek szkolny, powinniśmy przede wszystkim zawalczyć o to, by wypracować właściwe nawyki, które wejdą mu w krew i które będzie stosować także jako dorosły. Jakie to nawyki? – Najpierw zdanie wyjaśnienia. Narządy zmysłu funkcjonują najlepiej, gdy oddziałują na nie przerywane bodźce. Reakcja na stały bodziec szybko słabnie. To samo dotyczy wzroku. Dlatego powinniśmy stosować u dzieci taki schemat: pół godziny pracy czy zabawy wymagającej skupienia i precyzji – np. układania puzzli, rysowania, pisania, oglądania czegoś na niewielkim ekranie itd. – potem zabawa

11

www.maluchy3miasta.pl


To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące Paulo Coelho

www.maluchy3miasta.pl

12


w wolnej przestrzeni, czyli bieganie, skakanie, spacer – wszystko to, co nie wymaga koncentrowania wzroku. Na szczęście większość małych dzieci ma naturalną potrzebę ruchu i same odrywają się od czynności precyzyjnych. Jednak starsze dzieci, a także dorośli mają już z tym problem. Należy więc zwracać na to szczególną uwagę. Zobaczmy, jak wyglądają zajęcia w szkole – jest lekcja, a po niej przerwa. To nie przypadek, po prostu nasze narządy zmysłu, także oczy, potrzebują wypoczynku. Jeśli odmawiamy sobie przerw w pracy, to nawet gdy cieszymy się świetnym wzrokiem, nasze oczy będą zmęczone.

A co z innymi wadami? – Większość dzieci w niemowlęctwie zmaga się z odwrotną wadą – niewielką nadwzrocznością, z której zazwyczaj wyrasta się do 6.–7. roku życia. Czasem jednak wada jest na tyle silna, że wpływa niekorzystnie na rozwój dziecka i wymaga korekcji. Nadwzroczność trudniej wyłapać. Jeśli jednak nasze dziecko unika wszelkich precyzyjnych czynności i zabaw wymagających skupienia wzroku, warto poradzić się okulisty. Możliwe, że dziecko po prostu jest takim żywym srebrem, które stale musi się ruszać, często jednak problemy z koncentracją, wolniejsze pisanie, a nawet większe pochylanie się nad książeczką są spowodowane właśnie wadą wzroku. Na szczęście bardzo łatwo ją zniwelować, stosując przez pewien czas okularki.

Dla oczu bardzo ważne jest też oświetlenie… – To prawda. W tej kwestii również należy stosować się do kilku zasad. Przede wszystkim lampka do pracy. Dzieciom praworęcznym lampkę ustawiamy z lewej strony, by dziecko ręką nie zacieniało zeszytu. U dzieci leworęcznych źródło światła powinno być umieszczone z prawej strony. Dodatkowo poza punktem świetlnym na biurku, w pokoju powinno być też inne rozproszone światło. Jeśli siedzimy w ciemności i mamy tylko jeden jasny punkt, pojawia się duży kontrast, który także męczy oczy.

Odpowiednich szkieł wymaga też leczenie zeza. Niekiedy wada ta jest widoczna gołym okiem, ale zdarza się, że tylko czasami zauważamy, że dziecku „ucieka oczko” albo że nienaturalnie ustawia główkę. Wszystkie te symptomy wymagają konsultacji z lekarzem. Inną trudną do wykrycia wadą jest astygmatyzm. Wynika ona z budowy oka, które nie jest kuliste, lecz elipsoidalne. W tym przypadku mamy inną wadę w osi pionowej, a inną w poziomej. Tym, co przede wszystkim wskazuje na taki problem, są trudności z koncentracją i liczne błędy przy przepisywaniu. Mylone jest wszystko, co okrągłe: literki o, a, b, p, d itd. oraz cyferki 6, 8, 9, 0 itd. Zanim zaczniemy robić maluchowi wymówi, że ma się bardziej skupić, sprawdźmy, czy powodem problemów nie jest wada wzroku.

Czy na coś jeszcze powinniśmy zwrócić uwagę? – U dzieci ze zdrowym wzrokiem taka profilaktyka plus chronienie oczu przed urazami jest wystarczające (bardzo niebezpieczne jest bieganie z ostrymi przedmiotami, a nawet zabawa słomką do napojów). Bardziej restrykcyjnie powinniśmy dbać o oczy dzieci z wadami wzroku lub zagrożonych takimi wadami. Nie ma wprawdzie badań, które jednoznacznie potwierdzają wpływ przemęczania oczu na rozwój krótkowzroczności, jednak mamy wiele podstaw, by podejrzewać, że taki związek istnieje. Sugerują to wyniki badań przeprowadzonych na kurczętach, a także sytuacja w Azji, gdzie dzieci od najmłodszych lat bardzo pilnie się uczą, by mieć szansę sprostać konkurencji, i „łapią minusy” w bardzo młodym wieku. Skala problemu jest tam olbrzymia. Dlatego gdy nasz maluch jest krótkowidzem, powinniśmy zwracać jeszcze większą uwagę na relaksowanie akomodacji. Zachęcajmy dziecko, by jak najwięcej się ruszało – uprawiało sport, spędzało czas na świeżym powietrzu, a w trakcie precyzyjnej pracy robiło regularne przerwy. To samo dotyczy dzieci, które mają obciążenia rodzinne, czyli krewnych z wadami wzroku. Dodatkowo w takim przypadku dziecko około 2. roku życia powinno przyjść do okulisty na badanie wzroku, nawet jeśli nie mamy powodów podejrzewać, że coś jest nie tak. Oczywiście jeśli pojawiają się jakieś niepokojące symptomy, należy przyprowadzić malca wcześniej.

U starszych dzieci łatwiej dostrzec trudności. A co z maluszkami, które nie chwytają jeszcze za kredki i nie powiedzą, że nie widzą krówki? – U tak małych dzieci obawy może budzić sytuacja, w której dziecko nie podąża wzrokiem np. za zabawką, czy też nie reaguje na obrazy. Rodzice maluszków najczęściej jednak borykają się z innymi problemami. Około 20 proc. noworodków przychodzi na świat ze zbyt wąskim kanalikiem nosowo-łzowym, co objawia się taką stojącą w oku łezką i nawracającymi infekcjami. Zdecydowana większość dzieci wyrasta z tego, potrzebna jest jednak pomoc rodzica. Konieczna jest więc wizyta u okulisty, który pokaże rodzicom, w jaki sposób masować okolicę kanalika. Najczęściej to wystarcza, by uchronić dziecko od infekcji. Rodziców niepokoją też czasem „śpioszki” zalegające w kącikach oczu w pierwszych dniach po porodzie. To reakcja na chemiczne działanie środka dezynfekcyjnego, podanego maluchowi po porodzie w ramach tzw. zabiegu Crediego. Zabieg ten działa przeciwrzeżączkowo i przeciw Chlamydiom. Jeszcze 40–50 lat temu, gdy nie dezynfekowano spojówek noworodków, sporo maluszków zarażało się bakterią rzeżączki, która jest tak zjadliwa dla oczu, że zanim rodzic się zorientował i trafił do lekarza, na oczkach pojawiało się już bielmo i dziecko traciło wzrok.

Jakie objawy powinny skłonić nas do wizyty w gabinecie okulisty? – Objawów krótkowzroczności zazwyczaj nie przegapiamy. Dziecko może mrużyć oczy, wpatrując się w oddalony obiekt. Często też podchodzi bliżej np. telewizora. Widać to też w zabawach. Na przykład jedziemy całą rodziną samochodem i ktoś mówi: „Jasiu, zobacz, jaka ładna krówka”. I okazuje się, że wszyscy widzą stojącą na końcu pola krowę, a Jasiu nie. Jeszcze łatwiej krótkowzroczność wyłapują nauczyciele, kiedy dziecko ma problemy z przepisywaniem z tablicy, oraz szkolne higienistki podczas rutynowej kontroli wzroku. Gdy zaobserwujemy takie objawy u dziecka, koniecznie wybierzmy się do lekarza.

O ile jednak „śpioszek” w pierwszych dniach po porodzie nie powinien nas martwić, o tyle należy być bardzo wyczulonym na ropienie, łzawienie i zaczerwienienie oczu. W przypadku tak małych dzieci należy reagować jak najszybciej. Bardzo dziękuję za rozmowę.

13

www.maluchy3miasta.pl


mam dziecko Przygoda z przedszkolem rozpoczyna się, gdy nasze dziecko ma około trzech lat. To taki czas w rozwoju dzieci, gdy poszukują one kontaktu z rówieśnikami, by wspólnie się bawić. Co zrobić, aby w pozytywny sposób rozpocząć edukację przedszkolną?

Idę do PRZEDSZKOLA planujmy to wydarzenia opowiadając o nim, dzieląc się naszymi wspomnieniami i doświadczeniami z dzieciństwa.

Bardzo ważne jest wcześniejsze przygotowanie dziecka do mających nastąpić zmian. Adaptację przedszkolną możemy podzielić na kilka etapów.

Drugi etap dzieje się już w przedszkolu. Bardzo ważne i budujące stabilność relacji naszego dziecka z paniami nauczycielkami oraz dziećmi, jest wspólny czas spędzony w przedszkolu. Podczas adaptacji dziecko wraz z Rodzicem ma możliwość wspólnej zabawy, jedzenia, wyjścia na spacer. Ponadto Rodzic poznaje panie, które w późniejszym okresie będą zajmowały się dzieckiem. To buduje poczucie bezpieczeństwa i spokoju nie tylko w dziecku, ale i w Rodzicu, daje czas na wzajemną wymianę informacji i spostrzeżeń. paniom ważnych informacji o naszym dziecku. Rodzic, który był w trakcie dni adaptacyjnych razem z dzieckiem, może doświadczyć tego, że dzieciom czasem robi się smutno, ale panie reagują na to w ciepły, pocieszający sposób, a ukojone dziecko wraca do zabawy. Po kilku wspólnie spędzonych w przedszkolu dniach, warto wydłużać czas, kiedy nasze dziecko uczestniczy w zajęciach samo, a mama jest gdzieś w tle. Wzmacnia to w dziecku poczucie sprawstwa, radzenia sobie z lękiem i buduje motywację wewnętrzną.

Pierwszym etapem jest przygotowanie dziecka w domu. Naszym wsparciem mogą tu być różne publikacje książkowe, które w przyjazny sposób opowiadają o przygodach dzieci w przedszkolu. Oswajając temat, sprawiamy, że choć jest on nowy, staje się bezpieczny. Wraz z bohaterami książkowymi krok po kroku dowiadujemy się o przygotowaniach do przedszkola. Co ważne pokazujemy również, że prócz dobrej zabawy, czasem jest też smutno, czasem dzieci trochę się boją, ale zawsze mogą liczyć na swoją panią, która je przytuli i pocieszy. Kiedy więc przygotowujemy się do nowego etapu, rozmawiajmy z dzieckiem,

Trzeci etap to rozstanie z dzieckiem, gdy ma ono zostać już w przedszkolu samo. Uważam, że ten moment jest bardzo zależny od naszej relacji z dzieckiem. Niektórym dzieciom służy szybkie pożegnanie, innym z kolei dłuższa chwila przytulenia i rozmowa. A co zrobić, gdy nasze dziecko płacze, nie chce nas puścić, jednym słowem jest trudno i dziecku i nam? Każda sytuacja jest inna, tak jak każde dziecko jest inne. Czasem takie smutne rozstania trwają przez kilka dni, czasem przez kilka tygodni. Jeśli jednak dziecko w trakcie dnia dobrze sobie radzi, bawi się, zjada posiłki, uczestniczy w zajęciach - nie mamy się czym martwić, musimy jedynie uzbroić się w cierpliwość i wspierać dziecko, wierzyć

www.maluchy3miasta.pl

14


w nie i nie wycofywać się. Bardzo ważne jest, by nie karać dziecka za to, że płakało podczas rozstania, tak samo, jak nie obiecujemy nagrody, gdy nie będzie płakało. Dziecko płacze, gdy się boi i jest smutne lub denerwuje się. Słysząc zagrożenie karą lub obietnicę nagrody, będzie się bardzo starało, ale jest to zaprzeczenie przeżywanych uczuć. Płacz jest wyrazem przeżywanych emocji, nie jest zły, ciężko jest nam dorosłym czasem go wytrzymać. Prawda jest taka, że jeśli go wytrzymamy, pokazujemy dziecku, że widzimy, że jest mu trudno, ale też wierzymy, że mu się uda. Wycofując się natomiast, powodujemy w dziecku tąpnięcie, pozwalamy mu osłabić wiarę w jego umiejętności poradzenia sobie, gdyż fakt, iż dziecko płacze nie jest wyrazem tego, że ono sobie nie radzi. Jest jedynie wyrazem przeżywanych uczuć. Dzieci lubią przedszkole, lubią ten inspirujący czas, na który składają się różne chwile i różne emocje. Nie zapominajmy, że w dorosłym życiu też mamy różne chwile i nastroje na myśl o wyzwaniach, które na nas czekają. Nam już nie wypada się rozpłakać ze strachu:)

15

reklama

Wierzmy w nasze dzieci, budujmy dobre relacje z osobami, które naszymi dziećmi się opiekują, ucząc je i zapewniając rozwijającą zabawę.


Jestem jedną z tych mam, które mijasz na ulicy. Moje dziecko jeździ na wózku, cierpi na porażenie mózgowe, ma zespół Downa, ADHD, autyzm, choruje na epilepsje. To mój syn i moja córka. Urodzili się z problemem lub ulegli wypadkowi, ty przechodząc obok, boisz się spojrzeć mi w oczy, lub patrzysz się na nas trochę zbyt nachalnie. Mijając mnie współczujesz mi, litujesz się nade mną i moim dzieckiem. Myślisz, że jestem biedna i tak bardzo doświadczona przez los. Stawiasz mojemu dziecku granice tam gdzie sam uważasz, wyolbrzymiasz nasze problemy. One są. Czasem trudno mi wnieść wózek w miejscu gdzie nie ma podjazdu, czasem nie udaje mi się uspokoić mojego dziecka, które zaczyna biegać i machać rękami. Nie patrz na mnie wtedy jak na złą matkę, która rozpieściła swoje dziecko. Nie komentuj, nie rzucaj wyzwisk. Tak zdarza ci się to, w kolejce w sklepie, w poczekalni w przychodni, na palcu zabaw. Nie bój się zabawy swojego zdrowego dziecka z moim. Ono nie zaraża swoją niepełnosprawnością, i żadne nie potrafi zrozumieć czemu nie wolno im spędzać czasu razem. W ten sposób uczysz swoje dziecko, że inność jest zła. Nie bój się ze mną porozmawiać, nie będę się użalać, nie zarzucę cię moimi problemami. Powiem ci jak to dobrze że mój syn czy córka, w wieku 3 lat zaczęło siadać, mówić, czy dało się przytulić, pomimo że nie lubi dotyku. Pochwalę swoje dziecko, bo właśnie zaczęło jeść samodzielnie, zaczęło chodzić do przedszkola i panie nauczycielki je chwalą. Powiedziało pierwszy wierszyk, udało mu się siedzieć spokojnie przez całe zajęcia. Pomimo tego, że czasem na rehabilitacji płacze, wciąż ćwiczy. Jeśli zapytasz powiem ci jak wygląda mój dzień. Ja też piorę, sprzątam i gotuję. Chodzę na zakupy, na spacery z dzieckiem, jeżdżę na zajęcia. Czasem jest ciężko i mam dość, jestem tylko człowiekiem, który ma prawo do chwili zwątpienia, ale kiedy widzę postępy mojego dziecka, chce się chcieć. To co dla ciebie jest oczywiste, dla nas jest tym o co musimy zawalczyć. Nie poddajemy się, idziemy do przodu wytrwale, bo jak mogę okazać słabość kiedy to moje dziecko pracuje najciężej? Ono pracuje na swoje lepsze życie, na swoja samodzielność, nie mogę mu w tym przeszkadzać. Jeździmy na turnusy rehabilitacyjne, tam oprócz ciężkiej pracy mamy czas na spotkania i poznawanie innych ludzi. Pomagamy sobie nawzajem, wspieramy się, a kiedy ty ostatni raz poznałeś kogoś nowego? Kiedy ostatnio śmiałes się do bólu brzucha? Ty widzisz w nas cierpiętnice, a my też opowiadamy sobie dowcipy, idziemy do fryzjera, kosmetyczki, lubimy fajnie wyglądać. Zgoda, mam chore dziecko, ale to czy to znaczy że przestałam żyć.

www.maluchy3miasta.pl

16

mama Emilia


17

www.maluchy3miasta.pl


zabawa i edukacja

Wspieramy dziecko w nauce pisania

Robienie szlaczków czy kreślenie liter z punktu widzenia dziecka zwykle nie jest ani zabawne, ani ciekawe a już na pewno do niczego nie potrzebne. Dla 6- latka najważniejszą aktywnością jest zabawa, która ma z reszta ogromne znaczenie w jego prawidłowym rozwoju. To właśnie podczas zabawy dzieci uczą się i utrwalają odpowiednie nawyki, zachowania i umiejętności.

Gdy jednak siadamy do lekcji przed godziną 18, warto zadbać o to by miejsce do ćwiczeń było wolne od tzw. „rozpraszaczy” by było czyste, by nie było w zasięgu zabawek. Dziecko powinno mieć do dyspozycji wyłącznie te przedmioty, które będą mu potrzebne – w przypadku kreślenia szlaczków czy liter, wystarczą ćwiczenia i ołówek. Wszystkie przedmioty dodatkowe mogą dekoncentrować malucha i wydłużać czas pracy. Nie można też zapominać, że dziecko 6 letnie dużo szybciej się męczy, dlatego też przerwy w czasie ćwiczeń są bardzo wskazane. Przy pisaniu warto odkładać co kilka minut ołówek by dziecko mogło pokręcić nadgarstkiem czy postukać paluszkami w biurko, aby rozluźnić dłoń. Dzieci w trakcie nauki pisania często chwytają ołówki zbyt mocno przez co bardzo szybko zaczynają boleć je paluszki.

Oczywiście ćwiczenie szlaczków w rozwoju motoryki małej, czyli sprwności rąk, ma równie duże znaczenie. Jako rodzice wiemy, że należy ćwiczyć pisanie i przez to kreśleniu liter nadajemy nadmierne znaczenie, co niektóre dzieci zniechęca i sprawia, że ćwiczenia domowe stają się nieprzyjemnym obowiązkiem.

Pobawmy się w szkołę Kluczem do skrócenia czasu spędzanego na nieprzyjemnych obowiązkach może być właśnie włączenie ich do zabawy. Kiedy już znajdziemy ten najlepszy czas w ciągu dnia na ćwiczenia domowe należałoby zadbać o pozytywne nastawienie do nauki. Jeśli dziecko traktuje zadania domowe jako nieprzyjemny obowiązek to stara się go unikać - marudzi, szuka wymówek. Zamiast w takim przypadku wchodzić w dyskusje czy straszyć konsekwencjami nieodrabiania lekcji, lepiej wejść do pokoju dziecka z uśmiechem na twarzy i powiedzieć „pobawmy się w szkołę”.

Gdy dziecko odmawia ćwiczeń dodatkowo zniechęcamy je wykorzystując rozkazy, nakazy a czasem groźby. Tracimy czas na niepotrzebne dyskusje i tyrady na temat ważności kaligrafii w życiu człowieka. Nie zastanawiając się nad tym co dziecko właśnie robiło, czy nie przerwaliśmy ważnej zabawy, a być może moment w który nam pasuje na ćwiczenia jest nieodpowiedni dla dziecka. Jest wiele czynników, które mogą przeszkadzać lub pomagać w zmaganiach z lekcjami warto o nich wiedzieć zanim zabierzemy się za wspólne odrabianie zadań domowych.

Jeśli dziecko niechętnie na to przystaje można zaproponować mu w pierwszej kolejności rolę nauczyciela, a samemu odegrać ucznia, który niechętnie robi zadania domowe. Taka zabawa nie tylko może zmienić kontekst z obowiązku na przyjemny czas wspólnie spędzony z rodzicem, ale też pokaże nam jaki dziecko ma pomysł na zachęcenie marudzącego ucznia do odrabiania lekcji. Oczywiście jako uczniowie nie wykonujemy zadania za dziecko – możemy pociągnąć lekkim naciskiem ołówka szlaczki w ćwiczeniach, ale przy zmianie ról to dziecko musi je wykonać samodzielnie.

Odpowiedni czas i miejsce Późny wieczór po godzinie 18 to już dla sześciolatka zdecydowanie nie najlepszy czas na odrabianie lekcji, szczególnie gdy nie jest to jego ulubioną aktywnością. Choćbyśmy mieli najlepsze intencje i zaopatrzyli się w pokłady cierpliwości, maluch ma prawo być zmęczony po całym dniu zajęć.

www.maluchy3miasta.pl

18


„robi byki” zachęcaj je do poprawek, ale nie zmuszaj do perfekcji.

Właściwa motywacja wspomaga wytrwałość Jeśli dziecko wykona szlaczki samodzielnie to warto to właściwie docenić pochwałą lub nagrodą. Wybór odpowiedniej nagrody powinien być indywidualny i dotyczyć tego, co dziecko lubi najbardziej. Pamiętać należy jednak o trzech zasadach.

Staraj się w każdym zadaniu znaleźć coś pozytywnego i komentuj to chwal dziecko za wysiłek, a nie za efekty. Gdy twoja pociecha się denerwuje bo coś nie wychodzi, staraj się zredukować napięcie – zaproponuj przerwę, zażartuj. Nie trać cierpliwości i nie poddawaj się zdenerwowaniu dziecka bo w ten sposób uczysz je, że nauka jest nieprzyjemnym obowiązkiem, a na samym początku powinna być traktowana jako zabawa, w której można się wykazać.

Po pierwsze nie obiecuj dziecku nagrody zanim siądziecie do ćwiczeń, ponieważ jego koncentracja może spaść przez to, że będzie w stanie oczekiwania na nagrodę, a wtedy również dokładność poświęcona zostanie na poczet szybkości wykonania zadania. Po drugie, gdy już dziecko zacznie sprawnie kreślić szlaczki warto nagradzać je nieregularnie, albo odraczać wykonanie nagrody do kilku dni, aby nie przyzwyczaiło się do tego, że robi to za coś. W końcu chodzi o to by polubiło pisanie, dlatego zawsze warto je pochwalić gdy widzimy efekt. Po trzecie warto zadbać by nagroda nie była rzeczowa, może nią być jakiś dodatkowy przywilej jak możliwość wybrania filmu, który obejrzy cała rodzina czy wyjście na boisko lub plac zabaw.

Justyna Jędrzejewska

Kto ma cierpliwość może wszystko

psycholog dziecięcy www.akademia-rozwoju-dziecka.pl

Pozwól dziecku popełniać błędy i pamiętaj, że ono się dopiero uczy. Nie krzycz, nie krytykuj i nie porównuj z innymi. Jeśli dziecko jest niedokładne lub reklama

19

www.maluchy3miasta.pl


bliżej kultury ILUSTROWANY INWENTARZ DRZEW tekst: Virginie Aladjidi ilustracje: Emmanuelle Tchoukriel Ilustrowany inwentarz drzew zawiera opisy i wizerunki 57 drzew i krzewów z różnych stron świata. Emmanuelle Tchoukriel, ilustratorka specjalizująca się w sporządzaniu rycin naukowych, sportretowała rośliny z precyzją i artyzmem godnymi przyrodników z minionych stuleci. Odtworzyła sylwetki, liście i korę, czasem też kwiaty i owoce wybranych drzew i krzewów, a także zwierzęta żyjące w ich bliskim otoczeniu. Czarne kontury rysunków wykonała rapidografem i tuszem chińskim. Do kolorowania użyła akwareli, które nakładane z różną intensywnością, wspaniale oddają bogactwo odcieni i faktur spotykanych w przyrodzie. Każda rycina opatrzona jest polską i łacińską nazwą oraz kilkoma ciekawostkami na temat drzewa czy krzewu. Zachęcamy do odnalezienia prezentowanych drzew w lasach, parkach, ogrodach botanicznych czy arboretach. Jesteśmy przekonani, że będzie to fascynujące zajęcie!

ILUSTROWANY INWENTARZ ZWIERZĄT tekst: Virginie Aladjidi ilustracje: Emmanuelle Tchoukriel Ilustrowany inwentarz zwierząt zawiera opisy i wizerunki 95 zwierząt z różnych stron świata. Emmanuelle Tchoukriel, ilustratorka specjalizująca się w sporządzaniu rycin naukowych, sportretowała zwierzęta z precyzją i artyzmem godnymi przyrodników z minionych stuleci. Zanim około 1830 roku wynaleziono fotografię, przyrodnicy rysowali martwe lub wypchane zwierzęta, a ich talent sprawiał, że ożywałyna papierze. Emmanuelle Tchoukriel tworzyła ryciny do tej książki, obserwując żywe zwierzęta i studiując liczne fotografie. Czarne kontury rysunków wykonała rapidografem i tuszem chińskim. Do kolorowania użyła akwareli, które nakładane z różną intensywnością, świetnie oddają bogactwo odcieni i faktur spotykanych w przyrodzie.

reklama

Każda rycina opatrzona jest polską i łacińską nazwą oraz kilkoma ciekawostkami na temat zwierzęcia.

www.maluchy3miasta.pl

20


PATRONAT M3M

21

www.maluchy3miasta.pl


porady specjalisty

Gdy chłopiec

bawi się lalkami… Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową hasło „chłopiec bawi się lalkami”, by odkryć, że dla wielu rodziców nie jest to sytuacja naturalna, lecz wprost przeciwnie – spory problem. Zwłaszcza ojcowie nie mogą się pogodzić z takim zachowaniem dziecka. Czego się obawiają? Dla części rodziców lalka w rękach synka oznacza, że chłopiec jest za mało męski. Inni sądzą, że takie zabawki mogą świadczyć o preferencjach seksualnych dziecka, niezgodnych z ich oczekiwaniami. Czy faktycznie to, że chłopiec bawi się lalkami, świadczy o jego tożsamości płciowej i czy generalnie możemy tu mówić o jakimkolwiek problemie? Zapytaliśmy o to pedagoga i psychologa, Renatę Kaczyńską-Maciejowską.

www.maluchy3miasta.pl

Zacznijmy więc od kwestii zasadniczej – czy to, że chłopiec bawi się „dziewczyńskimi” zabawkami, stanowi jakiś problem? – To absolutnie nie jest problem, dopóki ktoś nie zrobi z tego problemu. To, że postrzegamy tę sytuację w kategoriach problemu, wynika z faktu, że wciąż bywamy więźniami bardzo tradycyjnie rozumianych kulturowych wzorców płci, w których sami wzrastaliśmy. Role męskie i żeńskie – które niegdyś było sztywno rozdzielane – dziś ulegają przetasowaniu i mamy więcej elastyczności i otwartości, co jest zjawiskiem bardzo pożądanym. Być może to, że martwimy się, że chłopiec sięga po lalkę czy misia, to także skutek tego, że nie wiemy, czym jest zabawa i czemu służy. Czym w takim razie jest zabawa? I do czego służą dziecku zabawki? – Dziecko bawi się, naśladując i symulując świat dorosłych. Dzięki temu zdobywa też umiejętności, które będą mu potrzebne w dorosłym życiu. Prawdopodobnie więc chłopiec sięga po lalkę, bo fascynuje go to, co ogląda wokół siebie,

22

np. jak mama, ciocia czy tata opiekują się swoim dzieckiem. Dla malucha jest to prosta sytuacja – to właśnie robi ważna dla niego osoba, więc czynność ta go fascynuje i naśladuje ją w swoich zabawach. Rodzice jednak obawiają się, że wybór tak „dziewczyńskiej” zabawki, jak lalka, może świadczyć o tym, że chłopiec ma zaburzoną identyfikację płciową albo jego preferencje seksualne będą niezgodne z ich oczekiwaniami. – Zacznę od tego, że na orientację seksualną dziecka nie mamy wpływu. Zgodnie z dzisiejszą wiedzą, przychodzimy z nią na świat, więc nawet jeśli nasz syn czy nasza córka w przyszłości okażą się homoseksualni, nie mamy na to wpływu. A wracając do zabawy… Wybór takiej czy innej zabawki absolutnie nie świadczy ani o tożsamości płciowej, ani o przyszłych preferencjach seksualnych. Obie kwestie nie mają ze sobą zupełnie nic wspólnego, to tylko nasza – dorosłych – wyobraźnia i nadinterpretacja neutralnej – z punktu widzenia dziecka – sytuacji.


PH DAMI ul. Pucka 11, 81-036 Gdynia, tel. 58 663 01 27 23 www.maluchy3miasta.pl

www.manfi.pl


Czyli zabieranie synkowi lalki i wciskanie w zamian samochodzików, żołnierzyków czy karabinów, żeby wykształcił w sobie bardziej „męskie” zainteresowania, nie ma sensu? – Takie działanie byłoby równie skuteczne i użyteczne, jak zawracanie kijem Wisły. Oczywiście, dobrze jest, kiedy dziecko ma do dyspozycji różnorodne zabawki, wszechstronnie stymulujące jego rozwój, i dotyczy to zarówno chłopców, jak i dziewczynek. Dlatego zamiast zabraniać dziecku bawić się tym, co sobie spontanicznie w danej chwili wybrało, raczej sami włączajmy się do tych zabaw i wprowadzajmy do nich także inne elementy – na przykład wspólne z dzieckiem odgrywanie scenek z udziałem bajkowych bohaterów – lalek i misiów. W ten sposób urozmaicimy dziecięcy świat, rozbudzając u malca kreatywność, wyobraźnię, ale i dając przestrzeń do ujawniania ważnych emocji, które dziecko przeżywa w sytuacjach społecznych. Można się dzięki temu bardzo wiele dowiedzieć o ważnych sprawach i przeżyciach dziecka. Unikałabym jednak zabawek, które kojarzą się z militariami i wojną, bo przecież nie chcemy, by nasze dzieci wzrastały w świecie opartym na wychowywaniu chłopców do wojny, przemocy i agresji. Zazwyczaj to ojcowie bardziej martwią się tym, że chłopiec sięga po lalkę… – Ma to związek z tym, o czym już mówiłam – przywiązaniem do wzorców, w których sami wzrastaliśmy. Wystarczy jednak wyjść na ulicę, żeby zobaczyć, że ta sytuacja bardzo się zmienia. Coraz więcej dzieci przychodzi na plac zabaw z tatusiami, coraz częściej to właśnie mężczyźni z dumą pchają wózki czy zabierają maluchy na wycieczki. Rośnie też liczba ojców, którzy chętnie i aktywnie opiekują się potomstwem i doskonale radzą sobie z pielęgnacją małych dzieci – kąpią je, przewijają, karmią. Ten rozwój zaangażowanego w wychowanie dziecka tacierzyństwa jest zjawiskiem bardzo pożądanym.

Ma on same zalety, zarówno z punktu widzenia dziecka – bo maluch, mając dwoje kochających opiekunów, którzy dzielą się obowiązkami, jest lepiej „zaopiekowany” – jak i z punktu widzenia dorosłych. Oboje mają bowiem przywilej i radość uczestniczenia w rozwoju dziecka, ale też każde z rodziców, dzięki pomocy drugiego, może odpocząć od tego (nie oszukujmy się) bardzo angażującego i nierzadko wyczerpującego obowiązku. Włączanie się ojców w opiekę nad dziećmi uzdrawia więc sytuację oraz buduje silną więź i polepsza relacje w rodzinie – między rodzicami i dziećmi, ale także między partnerami. Poza tym taka zabawa lalkami w dzieciństwie to właśnie przygotowanie do roli męża i ojca w dorosłym życiu. Dlatego tatusiowie, zamiast martwić się, że syn wozi w wózku lalkę, powinni się cieszyć, że ich pociechy są bystrymi obserwatorami relacji społecznych w otoczeniu, a w przyszłości będą mieć większą szansę być wspaniałymi i oddanymi swej rodzinie ojcami. Pamiętajmy też, że w przeciwieństwie do klocków, gier czy innych zabawek stymulujących rozwój intelektualny, to jednak właśnie lalki, misie oraz wszelkie przytulanki pełnią jeszcze jedną bardzo istotną funkcję… Jaką? – Dzięki nim dziecko nie tylko doskonali umiejętności społeczne niezbędne w przyszłości, ale też wyraża swój bardzo bogaty świat emocji, także tych trudnych, które łatwiej wyrazić poprzez zabawę z misiem niż np. je nazwać. Takich zabawek używa się w pracy terapeutycznej z dziećmi, które przeżyły jakąś traumę. Np. w karetkach pogotowia są przytulanki, by w trudnych, traumatycznych sytuacjach maluchy mogły je wykorzystać jako substytut opieki, czułości i bezpieczeństwa. W ten sposób możemy zmniejszyć poziom stresu odczuwanego przez dziecko. Równocześnie zabawki, które animizują ludzkie zachowania, mają ogromne znaczenie dla rozwoju emocjonalnego dziecka. Uczą budowania relacji społecznych i rozwijają inteligencję emocjonalną, a właśnie panowie miewają w tym obszarze zazwyczaj najwięcej trudności. Choćby z tego powodu powinniśmy

Renata Kaczynska-Maciejowska, pedagog, psycholog

się cieszyć, gdy chłopiec sięga po lalkę czy misia. Dzięki temu już w dzieciństwie nabywa „miękkich” kompetencji, które okażą się w przyszłości niezwykle istotne – w pracy zawodowej i w życiu osobistym, czyli wszędzie tam, gdzie musimy sprawnie radzić sobie w relacjach z innymi ludźmi. Niestety, często nie doceniamy tej społecznej roli zabawek. Znacznie chętniej podsuwamy dzieciom przedmioty, które rozwijają ich intelekt – uczą liczyć, poznawać nowe słowa, rozwijają logiczne myślenie – niż te, które pobudzają rozwój emocjonalny i nabywanie kompetencji społecznych. Skoro lalka lub miś w oczach dzieci wyrażają symbolicznie ludzi, to czy widząc, że nasz syn kłóci się z lalką, możemy wnioskować, że odtwarza w ten sposób jakąś prawdziwą sytuację, z którą się zetknął? – Oczywiście, że tak – jest to bardzo prawdopodobne, że dziecko przetwarza w zabawie swoje obserwacje i przeżycia. Jeśli będziemy się umiejętnie przyglądać zabawom dzieci, możemy bardzo wiele dowiedzieć się o tym, czego doświadczyły, z czym się zetknęły, co je martwi lub cieszy. Możemy też ze zdziwieniem zobaczyć samych siebie oczami malucha. Wielu rodziców jest zaskoczonych tym, jak wiernie w takich zabawach dzieci cytują np. kłótnie czy wypowiedzi rodziców. Czyli możemy w skrócie powiedzieć, że lalka w rękach chłopca nie powie nam wiele o jego przyszłej tożsamości płciowej czy preferencjach seksualnych, ale za to jest dla nas kopalnią wiedzy na temat świata jego emocji i przeżyć. – To doskonałe podsumowanie tematu. Dlatego warto włączać się w dziecięce zabawy z lalkami czy misiami. Wiele dzieci niechętnie odpowiada na trudne pytania zadane wprost. Zamiast więc pytać, jak dziecko się czuje, zapytajmy, jak czuje się dzisiaj jego ukochany miś. Jak przeżył jakąś trudną sytuację? Albo dlaczego lalka pokłóciła się z misiem? To doskonały sposób uczenia dziecka rozmawiania o sytuacjach trudnych, o ważnych i silnych emocjach, a dla nas jest to cenne źródło informacji o świecie przeżyć malucha oraz o jego wyobraźni. Dlatego nie martwmy się i nie złośćmy, gdy chłopiec wybiera przytulanki. Przeciwnie, cieszmy się z tego i zaprzyjaźniajmy z jego lalkami i misiami. Dziecko bardzo doceni wspólną zabawę w domowy teatrzyk z udziałem mamy czy taty. Bardzo dziękuję za rozmowę.

www.maluchy3miasta.pl

24


informator M3M Tekst: Ewa Łuczak

Jesienne wyprzedaże Nie można ich przegapić!

Wiosna i jesień to pora wyprzedaży. A wyprzedaż to okazja, by za o wiele niższą cenę zaopatrzyć się w takie rzeczy, na które w odpowiednim sezonie wydalibyśmy fortunę.

Przeceny zawsze przyciągają klientów. Pomińmy te, które są przecenami tylko z nazwy – gdy sprzedawca wie, jaka jest wartość towaru, i oferuje go za zawyżoną cenę, przyczepiając metkę z napisem „przecena”. Takich pseudookazji powinniśmy unikać. Jednak na jesiennych wyprzedażach trafiają się prawdziwe perełki. Aż żal z nich nie skorzystać. Przede wszystkim dotyczy to odzieży i sprzętów używanych latem. Na pierwszy ogień idą stroje kąpielowe. Moda zmienia się co roku, ale kto by na to patrzył, skoro za kostium renomowanej firmy możemy zapłacić połowę, czy nawet jedną trzecią ceny? Sklepy chcą się pozbyć tegorocznych modeli, licząc na to, że nowości przyciągną klientów w kolejnym sezonie. I tak, za strój cenionej marki Verano zamiast 170 złotych możemy zapłacić 60 złotych. Daje to 65 procent zniżki! Jeszcze więcej zaoszczędzimy, kupując droższe modele. Przeceny z 330 złotych na 115 złotych nie należą do rzadkości. Wystarczy trafić do odpowiedniego sklepu lub na stronę z przecenami w Internecie.

Okulary przeciwsłoneczne przydadzą się nie tylko latem. Mimo to produkty te są jesienią o wiele tańsze niż w lipcu i sierpniu. Fantastyczne modele Karla Lagerfelda, które na początku letniego sezonu możemy kupić za 600 złotych, teraz bez problemu dostaniemy za 300 zł, a modne oprawki Vogue zamiast 700 złotych będą nas kosztować jedynie 250 zł. Jesienią o wiele tańsze są także buty turystyczne. Za świetne buty trekkingowe warte latem 500 złotych zapłacimy teraz tylko 200 zł. Wyszukanie takich okazji nie jest trudne. Wystarczy pogrzebać w sieci lub wybrać się do tradycyjnego sklepu oferującego tego typu obuwie. Oczywiście o wiele mniej zapłacimy również za pozostałe części letniej garderoby, takie jak koszulki, szorty czy lekkie sukienki. Jeśli więc planujemy odświeżyć szafę na przyszły sezon, lepiej zrobić to teraz. Jesień to także idealna pora na kupowanie ubranek dla dzieci. Ciepłe kurtki, bluzy czy ocieplane spodnie kupujmy właśnie teraz, bo zimą będą droższe o kilkanaście–kilkadziesiąt złotych. Wszystko to oczywiście pod warunkiem, że w tego rodzaju odzież nie zaopatrzyliśmy się na wiosnę, kiedy jest jeszcze tańsza. Poza ubraniami i drobną konfekcją jesienią warto uzupełnić lub wymienić swój sprzęt turystyczny. Na przykład namioty są po sezonie przeceniane nawet o kilkaset złotych. I tak, czteroosobowy namiot znanej i cenionej firmy Vango Woburn kosztuje 1200 złotych, zamiast 1450 zł. Inne typy namiotów są tańsze nawet o 500 złotych. Miłośnicy podróżowania na własną rękę powinni więc już teraz pomyśleć o zakupach na kolejne wakacje. Poza namiotami ciekawa jest także oferta plecaków, śpiworów, karimat i innych artykułów turystycznych. W październiku i listopadzie mniej zapłacimy również za rowery. Niektóre modele, zwłaszcza te tańsze, bardziej popularne, kosztują teraz nawet kilkaset złotych mniej. W przypadku specjalistycznego sprzętu dla półprofesjonalistów nie ma co liczyć na większe obniżki. Gdy przychodzi jesień, robimy porządki w naszych ogrodach i nagle okazuje się, że meble, które przez całą wiosnę i lato stały na zewnątrz, nadają się już tylko do wymiany. Właśnie jesień jest najlepszą porą na okazyjne zakupy. Najczęściej kupujemy meble wykonane z drewna lub technorattanu – materiału przypominającego naturalny rattan, ale o wiele trwalszego. Przyzwoity zestaw takich mebli ogrodowych kosztuje w granicach 1200–1500 złotych. Na wyprzedaży zapłacimy nawet o 500–600 złotych mniej. I co najważniejsze – moda dotycząca mebli ogrodowych nie zmienia się tak szybko. Grzech więc nie skorzystać z okazji. Miłośnicy ogrodów znajdą w październiku również inne produkty, których cena po sezonie mocno się obniża. Na przykład duże, ozdobne donice są tańsze nawet o połowę w porównaniu z latem czy wiosną. Nawet za cebulki roślin, które możemy sadzić i jesienią, i wiosną, zapłacimy teraz o kilkadziesiąt procent mniej. Przy dużych zakupach stanowi to istotną różnicę. Podsumowując – jesienią powinniśmy myśleć już o lecie. Dzięki temu możemy stać się właścicielami bardzo fajnych rzeczy za naprawdę niewielką cenę. Ruszajmy więc na wyprzedaże!

25

www.maluchy3miasta.pl


zdrowie Tekst: Magda Bukowska-Popek

Żaden rodzic nie ma ochoty szpikować swojego dziecka medykamentami. Jak wiadomo, nie ma lekarstw, które nie wywołują skutków ubocznych – jeżeli nawet nie teraz, to w przyszłości. Jednocześnie bardzo boimy się, by nasze maluchy nie chorowały, szczególnie teraz, jesienią, gdy mamy jeszcze okazję złapać choć trochę słońca przed ostrą zimą. Zamiast leżeć w łóżku, lepiej korzystać z pięknej, złotej jesieni. Aby zapobiegać infekcjom i wzmocnić odporność naszych dzieci, sięgajmy zatem po naturalne środki. Korzystajmy ze sposobów naszych babć i mam oraz z rad koleżanek. Układ odpornościowy to bariera chroniąca organizm przed drobnoustrojami, takimi jak bakterie, wirusy lub grzyby. Układ immunologiczny kształtuje się w pierwszych dwunastu latach życia dziecka. Do czasu osiągnięcia jego pełnej dojrzałości dzieci są mniej odporne na działanie patogenów. Aby zmniejszyć ryzyko infekcji, musimy im pomagać, najlepiej środkami naturalnymi.

Naturalne sposoby wzmaniania odporności u dziecka

www.maluchy3miasta.pl

Przede wszystkim powinniśmy zadbać o zdrową codzienną dietę. W jadłospisie malucha nie może zabraknąć warzyw, owoców, chudego mięsa, nabiału, kaszy, ryb, tłuszczów roślinnych oraz pieczywa pełnoziarnistego. Oprócz jedzenia bardzo ważne jest nawadnianie organizmu. Dzięki temu przełyk staje się bardziej śliski i nie przyklejają się do niego wirusy i bakterie. Najlepszymi napojami dla dziecka są: woda, niesłodzony kompot lub słaba herbatka ziołowa, np. rumianek, koper włoski, lipa. Odporność można również skutecznie zwiększać poprzez spacery na świeżym powietrzu, nawet jeśli pogoda nie zachęca do opuszczenia domu. Przebywanie w różnych warunkach atmosferycznych sprzyja bowiem rozwojowi mechanizmu termoregulacji u dziecka. Bardzo ważny jest także zdrowy sen. Aby dziecko spało spokojnie, jego pokój musi być przewietrzony, a temperatura powietrza powinna wynosić około 20 stopni. Dodatkowo warto sięgnąć po domowe specyfiki wspierające układ immunologiczny. Nie musimy stosować kupionych w aptece multiwitamin czy innych pastylek, jeśli sami sporządzimy smaczne i zdrowe syropy. Szczególnie polecane są syropy z czarnego bzu, dzikiej róży i z pędów sosny. Ich przygotowanie jest bardzo łatwe. W przypadku czarnego bzu i róży gotujemy owoce z cukrem, przeciskamy je przez ściereczkę, a syrop pasteryzujemy. Codzienna szklanka rozwodnionego syropu zapewni nam spokój, a dzieciom lepsze samopoczucie. Jeszcze skuteczniejszy jest syrop z pędów sosny. Na wiosnę zbieramy młodziutkie, jasnozielone końce gałązek sosny, myjemy je, zasypujemy cukrem i pozostawiamy w słonecznym miejscu na dwa tygodnie. Po tym czasie zlewamy płyn. Ma on wspaniały leśny zapach i smak. A w dodatku zawiera mnóstwo witamin i naprawdę przeciwdziała przeziębieniom. Gdy się jednak pojawią, syrop ten dobroczynnie wpływa na układ oddechowy.

26


Odporność naszych maluchów wzmacnia również czosnek. Działa on bakteriobójczo, więc jest świetnym sposobem na wszelkie przeziębienia, ból gardła czy grypę. Żeby zadbać o odporność, wystarczy jeść dwa ząbki czosnku dziennie. Nasze babcie zalecały jako doskonałą metodę walki z przeziębieniem wypicie kubka gorącego mleka z czosnkiem, miodem i dodatkiem masła. Właściwości samego miodu nie trzeba reklamować. Zawiera on tyle substancji zdrowotnych, że sam w sobie jest doskonałym środkiem na wzmocnienie organizmu. Wystarczy szklanka wody z miodem dziennie. Jeszcze kilkanaście lat temu nasze matki i babcie uprawiały na parapecie w doniczkach aloes. Ta roślina zasłużyła na opinię dobrej na wszystko. Picie soku z aloesu wzmacnia odporność, ponieważ ma on właściwości przeciwbakteryjne, przeciwzapalne i przeciwbólowe. Uodparniając swoje dzieci, nie możemy zapomnieć o malinach. Naturalny sok malinowy zawiera bardzo dużo witamin, a szczególnie witaminy C, która jest niezbędna dla małych dzieci.

reklama

Najważniejsza w budowaniu odporności jest zatem zdrowa, zrównoważona dieta. Naturalne produkty pomogą w osiągnięciu celu bez potrzeby sięgania po lekarstwa. I jak w każdym wypadku – najważniejszy jest własny zdrowy rozsądek.


wędrówki

Rozmawiała: Magda Bukowska-Popek

WŁOCHY

zimowe królestwo

www.maluchy3miasta.pl

28


Czas letniego wypoczynku już za nami. Wspomnienia gorących plaż, nocy przy ognisku i wędrówek po lasach będą musiały wystarczyć nam na kolejny rok. Jednak miłośnicy sportów zimowych z pewnością nie są zmartwieni. Przeciwnie – już dziś planują wypady na narty. Dokąd? Możliwości jest bardzo wiele, lecz zdaniem Mariusza Tabora, właściciela Biura Turystycznego SnowGood, najwspanialszym miejscem na aktywny zimowy wypoczynek są Włochy. Dlaczego akurat Włochy, skąd wziął się pomysł na prowadzenie biura turystycznego skoncentrowanego właśnie na wypadach narciarsko-snowboardowych i co takiego czeka na turystów w ukochanym włoskim miasteczku pana Mariusza? Dowiedzieliśmy się tego!

– Piękne góry mamy w Polsce. Bliżej nam też do Szwajcarii. Dlaczego Pan zaprasza swoich klientów akurat do Włoch i to w jedno, konkretne miejsce – do Livigno? – Powodów, z jakich wybrałem Włochy, jest wiele. Przepiękne błękitne niebo, typowe dla Dolomitów i włoskich Alp zimowe słońce, świetnie przygotowane trasy, wspaniali ludzie, świetna kuchnia, przystępne ceny… Długo mógłbym wyliczać. Ale tak naprawdę postawiłem na Włochy, a dokładnie na Livigno, bo w życiu kieruję się zasadą, że jeśli coś robić, to tylko porządnie – profesjonalnie i bez improwizacji. We Włoszech łatwo mi się do tej zasady stosować, bo świetnie je znam. Zanim zacząłem organizować wyjazdy, sam przepracowałem tu siedem pełnych sezonów. Miejsca, do których zapraszam moich gości, znam więc jak własne podwórko. Dla klientów świadomość, że wszystko będzie doskonale zorganizowane, jest bardzo ważna. Tak samo jak niskie ceny. We Włoszech znajdziemy sporo promocji cenowych, zwłaszcza na początku i pod koniec sezonu. Również atrakcyjne narciarsko Austria i Szwajcaria wypadają pod tym względem gorzej. Droga jest także Francja. Poza tym dojazd tam zajmuje znacznie więcej czasu. Prawdopodobnie najtaniej wypoczniemy w polskich górach. Niestety

nasze trasy są dość krótkie i często słabo przygotowane. Nie przemawia do mnie też argument dotyczący odległości. Dojazd pociągiem z Trójmiasta do Zakopanego zajmuje tyle samo czasu, ile podróżujemy autokarem do Włoch, a różnica w cenie jest nieznaczna. Na wyjazd w Alpy czy Dolomity wydamy ok. 20 procent więcej niż na wypoczynek w polskich górach. – Zaprasza Pan swoich gości do włoskiego Livigno. Co to miasteczko ma do zaoferowania turystom poza atrakcyjnymi trasami narciarskimi, o których już rozmawialiśmy? – Czyli o pięknym słońcu i wspaniałych widokach też już mam nie wspominać? (śmiech) Livigno, tak jak całe Włochy, to fantastyczna kuchnia regionalna, świetne wina, rewelacyjna pizza… Mnóstwo restauracji, pubów, w których posłuchamy granej na żywo muzyki, a kto ma siłę potańczyć, znajdzie tuż pod stokiem kluby z DJ-ami.

czasu i siły, by skorzystać ze wszystkich atrakcji. – Biuro Turystyczne SnowGood jest bardzo wyspecjalizowane. Skąd pomysł, by postawić wyłącznie na wyjazdy narciarsko-snowboardowe? – Sport towarzyszy mi przez całe moje dorosłe życie. Zaczęło się od organizowania wyjazdów dla znajomych. Później zdobyłem uprawnienia instruktora snowboardu i rozpocząłem pracę dla biura podróży. Przez cały czas podnosiłem swoje kwalifikacje, zdobywając kolejne uprawnienia – pilota wycieczek, wychowawcy kolonii, instruktora kitesurfingu. Zostałem też rezydentem. Podczas wyjazdów poznałem spe-

Sporo atrakcji znajdziemy nawet bez wychodzenia z hotelu. Dla naszych klientów prowadzimy imprezy integracyjne, gry i zabawy, wieczorki taneczne, koncerty, karaoke. Poza tym organizujemy wspólne wypady, wyjścia na koncerty i wyjazdy do pobliskich kompleksów SPA i Wellness. Tak naprawdę oferta jest tak szeroka, że często uczestnikom nie wystarcza już

29

www.maluchy3miasta.pl


cyfikę tej pracy, miejsca, ludzi, problemy, jakie się w tej branży pojawiają, i sposoby ich rozwiązywania. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że dojrzałem do kolejnego etapu – robienia tego, co dotychczas, tylko lepiej i pod własną marką. – Do kogo skierowana jest oferta pańskiego biura? Kto korzysta z usług SnowGood? – Na naszych wyjazdach można spotkać bardzo różnych ludzi. Od młodych po bardzo dojrzałych, od studentów po biznesmenów, od

sportowców po osoby mniej sprawne fizycznie. Przyjeżdżają zarówno ci, którzy jeżdżą na nartach czy desce towarzysko [rekreacyjnie], jak i zawodowcy. Mamy klientów początkujących i tych jeżdżących wyczynowo. Często korzystają z naszych usług rodziny z dziećmi. Różnorodność jest więc olbrzymia. Dla dużej części tych osób jest to jedyny wolny czas w roku. Takie wyjazdy pozwalają im poznać ciekawych ludzi. Część z nich utrzymuje potem ze sobą kontakty towarzyskie. Są tu żeglarze, windsurferzy, kitesurferzy, osoby

wspinające się, podróżnicy, globtroterzy, dzieci i rodzice. Tym, co ich łączy, jest chęć aktywnego spędzenia czasu wolnego. I właśnie to im oferuję. Tylko dopracowane, zapięte na ostatni guzik i podane w takiej formie, żeby ten urlop był dla nich niezapomnianym przeżyciem. – Zostawmy na chwilę wypady narciarskie. Zna Pan Włochy jak własną kieszeń. Jakie kierunki poleca Pan tym, którzy chcą odkryć trochę mniej turystyczną Italię? – Latem polecam wyjazd w okolice Paganelli. To rewelacyjne miejsce na wędrówki po górach. Są tu świetne trasy rowerowe i prześliczne jezioro w Molveno. Widoki ze szczytów zapierają dech w piersi. Widać stąd nawet oddalone o kilkadziesiąt kilometrów jezioro Garda, które w słońcu wygląda jak plama złota. Jednak moim najukochańszym miejscem jest Livigno. To magiczny zakątek. Tam zostawiłem cząstkę siebie i tam zawsze wracam, by poczuć się naprawdę u siebie. – Dziękuję za rozmowę.

www.maluchy3miasta.pl

30


Jesień w Trójmieście konkurs plastyczny dla dzieci!

Lubimy ją czy nie – jesień to z pewnością najbarwniejsza pora roku. Kolorowe liście, wciąż kwitnące kwiaty, piękne brązowe kasztany, rodziny czerwonych muchomorów – trudno się tym wszystkim nie zachwycać. Jesień widać na każdym kroku. I w parku, i w lesie, i na placu zabaw… a nawet nad morzem.

Ta piękna pora roku jest inspiracją dla artystów. Zarówno dla tych dorosłych, już uznanych, jak i dla najmłodszych, którzy tworzą na razie tylko dla uciechy swoich bliskich. Czy i Was, drodzy Czytelnicy, jesień inspiruje? Jeśli tak, to pokażcie nam swoje dzieła. Najlepsze dziecięce prace opublikujemy na łamach M3M oraz na naszym portalu. I oczywiście nagrodzimy!

Nie stawiamy żadnych wymogów – możecie przygotować rysunki, wyklejanki, rzeźby, figurki… co tylko chcecie. Następnie sfotografujcie swoje prace – albo poproście o to rodziców – i dobrej jakości zdjęcia wyślijcie do nas na adres:

konkurs@maluchy3miasta.pl / do 20 listopada 2015 roku. Czekamy na Wasze prace!

regulamin regulamin konkursu konkursu dostęny dostęny na na www.maluchy3miasta.pl www.maluchy3miasta.pl

FOTOGRAFIA ciążowa noworodkowa dziecięca rodzinna

Trójmiasto i okolice tel. 519-643-352

www.maluchy3miasta.pl reklama

31

Fotografia Agnieszka Dróżdż


porady specjalisty

POZNAJ Z NAMI

innowacyjną Metodę

TOMATISA®

„Ucz się słuchać, by lepiej się porozumieć” Alfred Tomatis

Metoda Tomatisa® to rewolucyjny i bardzo nowoczesny trening słuchowy, polegający na stymulacji neurosensorycznej. Uczy, jak prawidłowo słuchać, a nie tylko słyszeć, aby lepiej poznawać świat i sprawniej komunikować się z otoczeniem.

ich różnorodną częstotliwość. Trening słuchowy jest bardzo przyjemny. W Centrum Praktyka Metody Tomatisa® dzieci podejmują czynności, które je interesują. Bawią się, wykonują prace manulane. Dorośli mogą wypocząć, poczytać, zrelaksować się. Terapia jest bezbolesna i bezpieczna. Seanse słuchowe trwają dwie godziny dziennie i przebiegają w trzech fazach. O tym, ile dni zajmą łącznie, decyduje Praktyk Metody Tomatisa®. Otrzymane Metodą Tomatisa® rezultaty mają charakter trwały.

Do kogo skierowana jest Metoda Tomatisa®?

Metodę wymyślił i opracował francuski psycholingwista, otolaryngolog Alfred Tomatis. Na podstawie swojej pracy, obserwacji i doświadczenia rozróżnił słyszenie fizjologiczne od słuchania. Badał związek między słuchaniem a komunikacją. To właśnie SŁUCHANIU przypisał największe znaczenie, udowadniając, że dzięki prawidłowej uwadze słuchowej jesteśmy w stanie lepiej się koncentrować, szybciej się uczyć i przyswajać języki obce. Ponadto prawidłowe SŁUCHANIE pomoże nam osiągnąć stan większego spokoju, relaksacji, wyciszenia.

Metoda Tomatisa® jest z powodzeniem stosowana zarówno u dzieci, jak i u dorosłych. Przeprowadzenie treningów słuchowych zaleca się szczególnie w przypadku: 1. Dzieci, które przejawiają zaburzenia zachowania czy zaburzenia rozwoju, mają trudności emocjonalne i społeczne, trudności w nauce, problemy z koncentracją uwagi i pamięcią, trudności językowe, takie jak niepłynność mowy, opóźniony rozwój mowy, wady wymowy;

Jak wyglądają seanse słuchowe Metodą Tomatisa®?

2. Dorosłych, którzy chcą stymulować własny potencjał intelektualny, są przepracowani, zmęczeni, cierpią na bezsenność i zaburzenia koncentracji uwagi, mają trudności w nauce języków obcych, pragną zwiększyć efektywność nauki języków obcych, a w przypadku muzyków, śpiewaków, aktorów lub mówców – poprawić jakość swojego głosu, kobietom w ciąży zaleca się takie treningi jako wyciszenie i przygotowanie do porodu.

Dziecko (lub osoba dorosła) korzystające z seansów słuchowych Metodą Tomatisa® zakłada każdego dnia specjalne słuchawki i słucha odpowiednio skomponowanej muzyki (słucha zarówno drogą powietrzną, jak i kostną), „bogatej” w niskie i wysokie częstotliwości, zawierającej wiele kontrastów, które dla osoby słuchającej są niemożliwe do przewidzenia. I w tym właśnie tkwi cała tajemnica Metody Tomatisa® – zadaniem słuchanej muzyki jest zaskakiwanie mózgu, przyciąganie jego uwagi, gdyż jest on wrażliwy na nagłe zmiany. Mózg zaczyna zwracać szczególną uwagę (uwagę słuchową) na pojawiające się kontrasty, zmiany natężenia barwy i dźwięku, a więc uczy się – uczy się uwagi słuchowej. Dźwięk oddziałuje na mięśnie strzemiączka i młoteczka, które pobudzają ślimaka i przedsionek. W terapii używa się przede wszystkim koncertów skrzypcowych Mozarta, chorałów gregoriańskich oraz walców, ze względu na

www.maluchy3miasta.pl

Co zyskasz dzięki Metodzie Tomatisa®? 1. Poprawisz swoją uwagę, pamięć i koncentrację. 2. Będziesz efektywniej się uczył. 3. Będziesz mniej skłonny do rozpraszania się, nie będziesz

32


reklama

pement S.A. w Luksemburgu, o nazwie TalksUp®. Placówka „Teraz Potrafię” jest certyfikowana w wymiarze międzynarodowym przez Tomatis Développement S.A. w Luksemburgu. Dzięki temu każda osoba korzystająca z treningów słuchowych ma pewność, że Centrum wyposażone jest w certyfikowany sprzęt terapeutyczny oraz dysponuje kadrą praktyków wykształconą i licencjonowaną przez Tomatis Développement S.A. w Luksemburgu. Praktyk Metody Tomatisa® w Centrum „Teraz Potrafię” posiada odpowiednią licencję do przeprowadzania stymulacji neurosensorycznej.

tak szybko odczuwał zmęczenia, znużenia. 4. Zwiększysz swoje możliwości komunikacyjne, poprawisz artykulację, płynność wypowiedzi, płynność czytania. 5. Poprawią się Twoje zachowania społeczne. 6. Umiejętnie poradzisz sobie ze stresem. 7. Szybciej nauczysz się języka obcego. 8. Wykorzystasz swój potencjał. 9. Będziesz bardziej pewny siebie. 10. Nauczysz się radzić sobie z własnymi emocjami.

Gdzie odnajdziesz Praktyka Metody Tomatisa®?

Więcej informacji na temat Metody Tomatisa® oraz innych form wsparcia dla dzieci znajdą Państwo na stronach: www.tomatisgdynia.pl www.logopedagdynia.edu.pl

Z seansów słuchowych Metodą Tomatisa® możesz skorzystać zarówno Ty, jak i Twoje dziecko w Centrum Wspierania Rozwoju „Teraz Potrafię” w Gdyni. Placówka „Teraz Potrafię” wykorzystuje w terapii najnowsze urządzenie, jakie zostało wyprodukowane przez firmę Tomatis Dévelop-

Martyna Jabłońska-Makowska właścicielka i terapeutka Centrum Wspierania Rozwoju „Teraz Potrafię”. Międzynarodowy certyfikowany Praktyk Metody Tomatisa®, logopeda wczesnej interwencji.

33

www.maluchy3miasta.pl


zwierzyniec

Wysłuchała: Magda Popek

ZOO pod skrzydłami Michał Targowski

Gdy zajrzymy do kalendarza, z łatwością odkryjemy, że październik jest miesiącem zwierząt. Światowy Dzień Zwierząt, Światowy Tydzień Zwierząt, Dzień Ustawy o Ochronie Zwierząt – wszystkie te święta obchodzimy w październiku. Podobnie jak uroczyste dni poświęcone jednej tylko grupie – naszym skrzydlatym przyjaciołom. Na początek miesiąca przypadły zarówno światowy, jak i europejski Dzień Ptaków. Postanowiliśmy wykorzystać te okazje i przypomnieć naszym Czytelnikom o wspaniałych latających stworzeniach mieszkających w oliwskim zoo. O tutejszych ptakach opowiada dyrektor ogrodu zoologicznego w Gdańsku, Michał Targowski. www.maluchy3miasta.pl

Głowa kondora symbolem gdańskiego zoo. Dziś wielu naszych gości może się dziwić, że to właśnie ten wielki ptak jest symbolem gdańskiego zoo. Wprawdzie wciąż można u nas obejrzeć te piękne ptaki, ale z pewnością nie są one najbardziej znanymi mieszkańcami ogrodu. Dlaczego więc to kondor wielki stał się naszą wizytówką? Żeby to wyjaśnić, muszę trochę cofnąć się w czasie. W latach 80. i 90. byliśmy prawdziwymi liderami w dziedzinie hodowli kondorów. W dużej mierze to właśnie dzięki temu w 1993 roku zostaliśmy przyjęci do Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA). Pierwsze kondory trafiły do nas w 1967 roku z Argentyny. Mają już około 65 lat i wciąż są u nas. Z dwóch par, od których zaczynaliśmy hodowlę, mieliśmy ok. trzech przychówków rocznie. Jaja od razu trafiały do inkubatorów, a młodymi opiekowaliśmy się od pierwszych minut ich życia. Nie było to łatwe, bo w latach 80. zarówno zaplecze techniczne, którym dysponowaliśmy, jak i nasza wiedza były znikome. Odnosiliśmy jednak sukcesy. Z wielu piskląt, które przyszły u nas na świat, najbardziej zapamiętałem Karlosa. W wyniku błędu genetycznego pisklę miało źle wykształcone kończyny. Jedna noga była skręcona w stosun-

34

ku do drugiej o 180 stopni. Podjęliśmy decyzję, że powalczymy o ptaka i spróbujemy przywrócić mu sprawność operacyjnie. Na operację zdecydował się pewien ortopeda, który zastosował metodę Ilizarowa, czyli założenie zewnętrznego rusztowania. Lekarz najpierw przeciął kończynę ptaka, potem odpowiednio ją zrotował, wszystko dokładnie pozszywał, a na zewnątrz nogi zbudował usztywniające rusztowania. Szanse były niewielkie, ale mieliśmy szczęście. Karlos jest w pełni sprawnym, lotnym kondorem, a wzmianka o operacji pojawiła się nawet w australijskich mediach. Dziś odchodzi się od tego, by człowiek ingerował w hodowlę młodych piskląt. Stawiamy na naturę, zwierzęta same mają wychowywać potomstwo. Niestety w ostatnim czasie naszym kondorom, choć próbowały tokować, nie udało się doczekać piskląt. Mamy jednak nadzieję, że niedługo to się zmieni, bo nasza najmłodsza para niebawem osiągnie wiek rozrodczy (14–15 lat). Wierzymy, że w gdańskim zoo znów pojawią się młode tego gatunku. Dziś jesteśmy dumni z ponad dwudziestu piskląt kondora, które udało nam się wyhodować i które mieszkają w wielu ogrodach w całej Europie, m.in. w Anglii, Hiszpanii, Czechach, na Ukrainie oraz w Polsce – w Poznaniu, Warszawie i oczywiście Gdańsku.


Nandu – wzorowy ojciec W naszym zoo mieszkają dziesiątki niezwykle pięknych i ciekawych ptaków. O każdym można by długo opowiadać. Z pewnością takim ptakiem jest też pochodzący z Ameryki Południowej nandu. Wiele osób bierze go za strusia, ale to inny gatunek. Podobnie jak struś ma jednak imponujące rozmiary i też jest nielotem. Mimo to może się poszczycić naprawdę ogromnymi skrzydłami. Tajemnicę wielkich skrzydeł u zwierzęcia, które nie lata, wyjaśnia taniec godowy nandu. Samiec rozpościera skrzydła, przez co wygląda na naprawdę potężne ptaszysko, i tańcząc przed samicą, stara się jej zaimponować. To jednak tylko jedna z funkcji skrzydeł. Druga jest jeszcze ważniejsza. To właśnie nimi ptak ogrzewa i chroni jaja, a potem młode. To taki ciepły, bezpieczny dom dla pisklaków. W tym roku nasza samica złożyła aż 11 jaj. Dla samca to prawdziwe wyzwanie, bo to właśnie on je wysiaduje. Gdy nandu siada na jajach, prawie z nich nie wstaje. Tylko w bardzo ciepłe dni zdarza mu się na chwilę podnieść. W tym czasie także prawie nic nie je. Choć podsuwamy mu jedzenie pod sam dziób, ledwie coś skubie. Pisklaki przychodzą na świat w sierpniu i również opiekę nad nim całkowicie sprawuje

ojciec. Samica zupełnie nie interesuje się dziećmi, a czasem może je nawet przeganiać. Nandu to zagniazdowniki, co oznacza, że natychmiast po wykluciu małe zaczynają biegać. Troska o ich bezpieczeństwo spada na ojca. Silne kończyny i skrzydła pozwalają mu chronić młode przed drapieżnikami – głównie myszołowami i krukami, które penetrują nasze zoo.

Pingwinia rodzina Innym niezwykłym ptakiem, któremu warto poświęcić trochę czasu i uwagi w trakcie wizyty w zoo, jest pingwin. Nasze pingwiny to pochodzące z Afryki tońce. Październik to dobry czas na ich obserwację. Właśnie zbierają liście i gałązki, z których budują gniazda. Większość robi to w kamiennych jaskiniach, które dla nich zbudowaliśmy. Jednak niektóre pary wybrały na gniazdowanie szklany budynek gospodarczy. Kiedy para założy gniazdo i pojawia się jajo (czasem dwa), w wejściu do groty instalujemy kratę, żeby nikt pingwinom nie przeszkadzał. Przez kratę rodzice są karmieni pysznymi śledziami i w spokoju wysiadują jajka, a potem odchowują młode. Tońce karmią swoje małe śledziową papką, czyli rybami nadtrawionymi w wolu dorosłych. Kratę zdejmujemy dopiero wówczas, gdy maluch jest już samodzielny.

35

Jednak domku gospodarczego nie możemy zamknąć. Po pierwsze wykorzystują go pracownicy. Po drugie mieszkają w nim także te ptaki, które w tym roku gniazd nie zakładają, a więc wychodzą na wybieg. W ubiegłym roku te otwarte drzwi do pomieszczenia gospodarczego, w którym odkładane są świeżutkie śledzie, okazały się wielką pokusą dla żyjącego dziko na naszym terenie myszołowa. Myszołów wpadał więc do domku, jedną rybę chwytał dziobem, drugą w szpony i odlatywał. Na szczęście nie zwracał najmniejszej uwagi na pingwiny, a i one szybko się do niego przyzwyczaiły. Mieliśmy więc takiego podopiecznego na gapę. Nie jednego zresztą. Teraz gdy jest jeszcze ciepło, a ptaki nie mają problemu ze znalezieniem pożywienia, nie ma potrzeby ingerować w ich życie. Kiedy jednak nadejdą mrozy i spadnie śnieg, wiele ptaków z radością będzie korzystało z naszej pomocy. Co roku prowadzimy tu zimową stołówkę. Mamy wiele karmników, które regularnie napełniamy, na drzewach zawieszamy słoninę. Zima to dla ptaków bardzo trudny okres, dlatego robimy, co w naszej mocy, by wesprzeć te, które na swój dom wybrały teren naszego ogrodu zoologicznego.

www.maluchy3miasta.pl


kolabusy

www.maluchy3miasta.pl

36


kolabusy

37

www.maluchy3miasta.pl


kolabusy

B

R

Ą

Z

B

O

L

I

W

K

O

W

Y

A

T

U

R

K

U

S

S

R

B

C

W

K

M

C

Z

A

R

N

Y

R

Y

O

Z

N

H

O

B

I

A

Ł

Y

Z

E

L

R

E

I

A

R

S

S

I

W

Y

Ó

B

I

D

R

E

K

E

Z

B

E

Ż

J

Ł

R

L

O

W

B

I

L

A

B

U

R

Y

T

N

I

E

O

I

B

O

R

R

U

D

Y

Y

Y

O

Z

N

E

Ł

W

Y

G

R

A

N

A

T

W

Ł

Y

S

Ę

Y

Z

I

E

L

E

Ń

S

Y

O

R

K

K

I

E

F

I

O

L

E

T

N

T

Ó

I

I

P

O

M

A

R

A

Ń

C

Z

Y

Ż

I

T

1. srebrny 2. turkus 3. rudy 4. brąz 5. fiolet 6. złoty 7. pomarańcz 8. żółty 9. błękit

10. zieleń 11. biały 12. oliwkowy 13. beż 14. bordo 15. morelowy 16. siwy 17. czarny 18. bury

19. granat 20. szary 21. niebieski 22. liliowy 23. czerwony 24. khaki 25. róż

Tęczowa wykreślanka. W diagramie ukryto 25 nazw kolorów. Znajdź je i wykreśl. Pozostałe litery czytane poziomo utworzą hasło. www.maluchy3miasta.pl

38


kolabusy

39

www.maluchy3miasta.pl


kolabusy

Krzyżówka

1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 1. Kiedy deszczyk pada z nieba, jego właśnie nam potrzeba! 2. Mała czy duża, to nadal… Nie wchodź do niej bez kaloszy, bo nogi w mig przemoczysz. 3. Od września jest chłodniej szy, lecz od listopada cieplejszy. 4. Już niedługo tu zawita. Biała, mroźna, znakomita. 5. Gdy w karetę się nie zmienia, nadaje się do jedzenia. 6. Gdy masz chętkę na nie, w mig ogryzek tylko zostanie.

11. 12. 13. 14. 15. 16. 17.

7. Złote, czerwone, brązowe, jesienią spadają na drogę. 8. Brązowe kule w zielonych łupinkach, można z nich zrobić ludzików rodzinkę. 9. Uczy, bawi i rozwija. W niej dzieciństwo nasze mija. 10. W październiku on świętuje, a rok cały, z dziećmi pracuje. 11. Butki gumowe, na każdą niepogodę. 12. Choć się nie stroją mają kapelusze, na jednej nodze stoją, narzekając na susze. 13. Spotkała go Katarzyna. A psik. I musi wciąż chustkę wyżymać. 14. Chociaż nie gryzą, to zęby mają. Liście z ogródka wspaniale zgarniają. 15. Gdy słota i zima, wraz z wodą i miodem, sprawdzi się… . 16. Pracuje jak szalona czy wiosna czy zima. Choć taka malutka wielki trud wytrzyma. 17. Gdy hula po lasach, drzewa się kłaniają. Gdy dmuchnie pod kurtkę, aż zęby szczękają.

www.maluchy3miasta.pl

40



CZAS NA PROFESJONALIZM

www.maluchy3miasta.pl

42


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.