Adw. Apolinary Zdzisław Żurawski

Page 1





W więzieniu warunki były bajeczn Jest Pan Mecenas rówieśnikiem Karola Wojtyły i bitwy warszawskiej. Istotnie, urodziłem się w 1920 roku

W Bydgoszczy? Rozmowę z Mec. Zdzisławem Żurawskim przeprowadziła red. Ewa Starosta; rozmowa była publikowana na portalu bydgoszcz24.pl w sierpniu 2012 r.

.

1

e

Wywiad z Mec. Apolinarym Zdzisławem Żurawskim1


Tak i tutaj w 1938 roku ukończyłem Państwowe Gimnazjum Klasyczne. To była doskonała szkoła. Dawała dobre podstawy do dalszej edukacji humanistycznej. Osiem lat łaciny, pięć greki, osiem języka niemieckiego, siedem esperanto

Spotykał się Pan Mecenas później z kolegami szkolnymi? W 1957 roku odbył się pierwszy zjazd absolwentów Państwowego Gimnazjum Klasycznego. Okazało się, że większość to prawnicy, lekarze i duchowni. Wojny i okupacji nie przeżyła połowa kolegów z mojej klasy Od 1994 roku aż do wygaśnięcia byłem przewodniczącym komitetu zjazdowego, mówię o wygaśnięciu naturalnym, bo początkowo na zjazdy przyjeżdżało około 200 osób, a w 2008 roku zostało nas już tylko kilku z liczby 500 abiturientów przedwojennych

Jak Pan Mecenas przeżył okres okupacji? Najpierw w Bydgoszczy na przymusowych robotach w zakładach kolejowych. Po kilku miesiącach uciekłem do Warszawy, wstąpiłem do Związku Walki Zbrojnej i zostałem kurierem. Dostałem fałszywe dokumenty i jako Janusz Makowski,

kcyjny pracownik Deutsche Ostbahn, rozwoziłem bibułę, nie

zapominając przy tej okazji o przywożeniu żywności, głównie wędlin

Czy rodzice wiedzieli, co się z Panem dzieje? Mieli z mojego powodu wielkie kłopoty. Ojciec był wzywany na gestapo. Chcieli z niego wydobyć informację, gdzie przebywam. A ponieważ miał słabe serce, zmarł po jednym z takich przesłuchań, 12 stycznia 1942 roku, w wieku 55 lat. Gestapo liczyło na to, że przyjadę na pogrzeb, ale tego nie mogłem zrobić, bo by mnie aresztowali

Dokąd Pan jeździł jako Janusz Makowski? Katowice, Brzeg, Wrocław, Poznań, Berlin, Toruń, Gdańsk. W 1942 roku

.

.

.

.

.

fi

zostałem zadenuncjowany – nawet wiem, przez kogo – i w kamienicy przy ul.


Różanej w Warszawie, gdzie wtedy mieszkałem, w dniu 13 czerwca czekało na mnie gestapo. Chciałem uciec. Śmignąłem przez podwórze, ale się potknąłem i mnie dopadli

Musiał Pan Mecenas być bardzo sprawny

zycznie, skoro wierzył w

powodzenie ucieczki. Byłem wtedy bardzo wysportowany. Zdobyłem w 1939 roku wicemistrzostwo Bydgoszczy w deblu tenisa stołowego. Ale wracam do mojego aresztowania. Zawieźli mnie najpierw na Szucha, potem byłem przewożony do innych miast na konfrontacje. Przyjąłem strategię, żeby udawać spekulanta. Gdyby skazali mnie na obóz koncentracyjny, pewnie bym tra ł do komina. Szansą na przeżycie była kara więzienia, zrobiłem więc z siebie drobnego kryminalistę. Przyznałem się, że jeździłem pociągami do różnych miast, ale jako powód podróży podałem handel biżuterią, żywnością i odzieżą. W rezultacie tej misty kacji zostałem przez Amtsgericht skazany na dwa lata więzienia, a Sondergericht podwyższył karę na pięć lat więzienia

Gdzie Pan odbywał karę? Najpierw w Toruniu, potem w Koronowie. W stosunku do tego, co wcześniej przeszedłem, warunki były bajeczne. Spokój. Żadnych przesłuchań. Słuchało się prowizorycznego radia. Skonstruował je jeden z więźniów, Kosmala, niedoszły inżynier rodem z Brodnicy. I mieliśmy komplet wiadomości

Nie siedział Pan z kryminalistami? Było nas w celi dziesięciu i wszyscy byli takimi samymi kryminalistami, jak ja. Z radia wiedzieliśmy, że front się przesuwa na zachód, że Wisła została przekroczona Koło 20 stycznia 1945 roku nagle nas wyprowadzają, tworzą grupy dwustuosobowe i każą iść. Tęga zima, 27 stopni mrozu, głęboki śnieg, a my idziemy nie wiadomo dokąd. Minęliśmy Więzowno i doszliśmy do okolic Byszewa. Zobaczyłem ogromy spad i pomyślałem, że tam niżej musi być

.

.

fi

fi

.

.

fi

jezioro. Zenkowi Cieślewiczowi, nieżyjącemu już kreślarzowi rodem z Poznania,


rzuciłem hasło: chodu! i skoczyliśmy w dół. Wzbił się pył śnieżny, oprócz tego cały czas prószyło, różnica wysokości, słaba widoczność, mogli sobie wachmani strzelać do woli, nie mieli szans na tra enie. Udało nam się uciec

Niemcy się stopniowo wycofywali z tych terenów, więc mógł Pan Mecenas wrócić do domu rodzinnego. Najpierw zakotwiczyłem w Koronowie, potem wróciłem do Bydgoszczy. Tylko usiąść i płakać. Ojciec nie żyje. Po jego śmierci mama zostaje aresztowana i wysłana do obozu koncentracyjnego. Miałem chwilę załamania. Robiłem sobie wyrzuty, że wyjeżdżając do Warszawy, naraziłem własną rodzinę na takie nieszczęścia. Na co mnie to było? – pytałem siebie Odetchnąłem z ulgą, kiedy w kwietniu 1945 roku mama wróciła do domu. Była ze Stutthofu gnana z innymi więźniarkami (połowa nie przeżyła tych marszów śmierci) i się urwała w okolicy Słupska, a miała wówczas blisko sześćdziesiąt lat Wtedy złapałem oddech. Nawiązałem kontakt z tutejszym podziemiem. Formalnie AK była rozwiązana, ale struktury działały. Stasiu Nowicki ? szef Wydziału Bezpieczeństwa Armii Krajowej w obwodzie bydgoskim – stwierdził, że powinniśmy mieć swoich ludzi w więzieniach. W tamtym czasie AK przeprowadziła na terenie Polski kilka udanych akcji oswobadzania więźniów politycznych. Liczono się z tym, że najgroźniejsi polityczni zostaną przewiezieni z więzień narażonych na ataki Zgłosiłem się do Koronowa, bo znałem to więzienie od środka. Przeprowadzono ze mną rozmowę i przyjęto do pracy. Zostałem funkcjonariuszem więziennym. A nawet kierownikiem administracji. Proszę pamiętać, że byłem studentem prawa na tajnych kompletach w Warszawie. Nie miałem wprawdzie zdanych egzaminów z drugiego semestru, ale dlatego, że w czerwcu zostałem aresztowany. Panowie Gackowski, Sierant, Pawlikow, Szmelterowski, Lipski, Delatowski, którzy pracowali w Koronowie, byli przedwojennymi funkcjonariuszami więziennymi, ale ja byłem najlepiej wykształcony ze wszystkich zatrudnionych osób

.

.

fi

.

.

.

Przywieziono do więzienia w Koronowie jakichś więźniów politycznych?


Po dwóch czy trzech miesiącach zaczęły przychodzić transporty. Trochę było kryminalistów, ale najwięcej tych, którzy współpracowali z Niemcami. Była też liczna grupa więźniów politycznych, przeniesiona z więzienia w Warszawie. Siedzieli za przynależność do AK

Nie podejrzewano Pana Mecenasa o współpracę z AK? Mieszkał Pan przecież w czasie okupacji w Warszawie. Powiedziałem tylko, że Niemcy wsadzili mnie do więzienia za ucieczkę z robót i handel, że teraz szukam pracy i chcę kontynuować studia prawnicze. Pracowałem więc i studiowałem drugi rok prawa na UMK, ale w listopadzie 1946 roku aresztowali mnie funkcjonariusze UB i NKWD jako podejrzanego o przynależność do AK lub NSZ

Miał już Pan Mecenas za sobą aresztowanie przez gestapo. Podobnie to wyglądało? Gestapowcy obchodzili się ze mną bezpardonowo, popychali, czasem dostawałem na odlew ręką po głowie albo byłem pchnięty na ścianę, ale nie mogę tego nazwać torturami Przez ubeków byłem przesłuchiwany wyłącznie w nocy, całymi godzinami, przetrzymywany w karcerze w wodzie po kostki, torturowany

Ubecy byli gorsi od gestapowców?

.

.

.

.

.

To bydło było


Uratowała mnie ubecka legitymacj

W 1946 roku został Pan Mecenas aresztowany przez funkcjonariuszy UB i NKWD jako podejrzany o współpracę z AK bądź NSZ. Nie tylko ja, cała nasza grupa koronowska została wówczas aresztowana: Klemański, Radomski, Serwaczyk, Tadyszak, Cieślewicz i jeszcze kilku innych. Do Koronowa zajechała ciężarówka i nas zabrali

Czy wcześniej uzgodniliście zachowanie w przypadku aresztowania przez UB?

Oczywiście. Należało zasłaniać się niewiedzą – nie wiem, nie znam, nie widziałem – a w razie konieczności przedstawić własną, wiarygodną wersję. Opowiem to na moim przykładzie. Kapuś doniósł, że poszedłem do mieszkania Janka Kicińskiego, a w tym czasie przebywał tam również Konstanty Wilczyński (wysłannik AK z Warszawy), obydwaj podejrzewani przez UB o działalność podziemną. Nie mogłem udawać, że mnie tam nie było, bo co do tego ubecy mieli pewność. Powiedziałem więc, że Kiciński chciał mi sprzedać pierścionek z brylantem, ale do transakcji nie doszło, bo nie mogliśmy się dogadać. Wcześniej z nimi taką wersję na wszelki wypadek uzgodniłem, bo wydawało mi się, że byłem obserwowany w drodze na spotkanie. Wtedy przesłuchujący mnie ubek zapytał, czy wiedziałem, że Kiciński należy do AK. Odpowiedziałem, że zachęcał mnie do wstąpienia do AK, ale mi to dziwnie zabrzmiało, bo w mieście

.

.

fi

a

się mówiło, że ten człowiek jest kon dentem


Czyli wkopał Pan Kicińskiego. Skądże znowu. Kiciński nie został aresztowany. Nie znaleźli go. Później okazało się, że siedział pod zmienionym nazwiskiem, a po wyjściu z więzienia zamieszkał w Warszawie. Kilkanaście lat temu dostałem od znajomych z Koronowa adres i odwiedziłem Janka

Udało się przechytrzyć bezpiekę? Po pięciu miesiącach przesłuchań na Poniatowskiego, w kwietniu 1947 roku, uznali, że nie są w stanie udowodnić mi współpracy z podziemiem i zostałem oskarżony z art. 18 dekretu z 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa

Czyli o co? Zostałem oskarżony, że nie powiadomiłem zwierzchników o tym, że ludzie, z którymi się spotkałem, działają w podziemiu. Ale najważniejsze było to, że wówczas przeniesiono mnie z Poniatowskiego na Wały Jagiellońskie

Co za różnica? Tam areszt i tu areszt. Niebo a ziemia. Na Poniatowskiego nie tylko byłem torturowany. Nie miałem żadnego kontaktu ze światem. Nie było spacerów, widzeń, listów. A miałem kilkumiesięcznego synka. Nie wiedziałem, jak żona sobie radzi. Dopiero na Wałach mogłem się z nią zobaczyć. Przyzwoicie zachował się podczas procesu prokurator Ziemlakowski. Mógł wygłosić długą, obciążającą mowę, a powiedział tylko: proszę o uznanie winnym. 17 lipca 1947 roku, w dniu moich urodzin, zapadł wyrok uniewinniający i 19 lipca zostałem wypuszczony z aresztu

Sąd uniewinnił Pana Mecenasa? Na jakiej podstawie?

.

.

.

.

.

Proszę przeczytać


Niesamowite! To przecież protokół rozprawy z 17 lipca 1947 roku! Zeznaje świadek Wilczyński Konstanty. „Rozpoznaję oskarżonego Żurawskiego jako tego, którego widziałem w mieszkaniu Kicińskiego. W momencie gdy Kiciński zapytał Żurawskiego, czy chciałbyś należeć do AK, Żurawski zapytał go, czy ma ten brylant. Kiciński dał wymijającą odpowiedź i zapytał Żurawskiego, czy chce należeć do AK. Żurawski powiedział, co to, podstęp czy żart i wskazując na mnie, zapytał, co to za jeden. Ja na to wyciągnąłem legitymację MBP.” Co to za legitymacja? Bezpiek „On spojrzał na napis na okładce i powiedział, szkoda, bo bym zameldował. Zaraz po tym Żurawski opuścił mieszkanie Kicińskiego.” Po przeczytaniu tego protokołu rozumiem, dlaczego został Pan uniewinniony. Wszyscy z grupy umknęli karze? Zostali skazani, Wilczyński, w innym procesie, na karę śmierci, zamienioną potem na 15 lat więzienia. Radomski na trzy lata, bo w jego domu znaleziono broń. Tadyszak dostał dwa lata, a Klemański i Serwaczyk po roku. Ich kary były relatywnie niskie, bo nie za AK, ale za postawę

Nawet w tamtych czasach udawało się czasem ocalić skórę. To zależało w jakiejś mierze od składu orzekającego. Do dzisiaj nie mogę przeboleć straszliwej krzywdy, jaką zadano wówczas mojemu przyjacielowi, Stasiowi Nowickiemu Był jednym z najzdolniejszych studentów uniwerku poznańskiego, w 1939 roku skończył drugi rok prawa. W soboty i niedziele udzielał korepetycji synowi prezydenta Barciszewskiego, a ten z wdzięczności odwoził go do Poznania. Staś poznał wówczas generała Władysława Sikorskiego, bo Barciszewski zajeżdżał po drodze do jego dworku w Parchaniu. To dlatego był w czasie okupacji najbardziej tutaj zaufaną osobą dla Londynu i odgrywał czołową rolę w

.

.

.

i

podziemiu


Jaka krzywda spotkała Stanisława Nowickiego? 4 sierpnia 1945 roku został skazany na karę śmierci. Przeczytam uzasadnienie wyroku: ?Ustalono, że oskarżony jako pracownik Delegatury Rządu Londyńskiego w okręgu Pomorze nie zaprzestał działalności od połowy lutego 1945 roku do chwili zatrzymania, tj. 7 maja 1945 roku. Nawiązał łączność ze swoim naczelnikiem, podpułkownikiem Januszem Pałubickim, przekazując wiadomości o nastrojach politycznych, o działalności partii politycznych, stosunku władz radzieckich do Polaków i innych przejawach życia.

Nie rozumiem, za co dostał karę śmierci. Za to, że przez dwa i pół miesiąca przekazywał ogólnie dostępne informacje? Bo tego nie da się zrozumieć. To było morderstwo. Proszę zobaczyć, kto wydał ten wyrok. Figuruje tutaj nazwisko sędziego: porucznik Tasiemski Kazimierz. Mam ?Tygodnik Powszechny? z 2007 roku, w którym podana jest informacja, że Tasiemski w latach 1946-54 skazał na śmierć 14 osób. To jest nieprawda. On, wedle wiarygodnych ustaleń, wydał 50 wyroków śmierci w 1945 roku, jednym z nich był ten dla Stasia

Co w wolnej Polsce robił Kazimierz Tasiemski? Wspaniały adwokat, dr Bronisław Koch, jeden z najlepszych polskich obrońców, a najlepszy w Polsce północnej, fenomenalny prawnik, genialny ekwilibrysta, wynajdujący niesamowite koncepcje obrony, zaangażował się w drugiej połowie lat 80. w dzieło zintegrowania środowiska adwokatów. Pierwsze spotkanie odbyło się w Toruniu. Obok mnie siedział adwokat z Poznania. Jego nazwisko: Tasiemski. Wtedy nie wiedziałem, że to były sędzia i że wydał wyrok na mojego przyjaciela, Stasia

Kiedy się Pan Mecenas dowiedział? Na krótko przed śmiercią Stasia. Kiedy mu powiedziałem, że mieli być na zjeździe wybitni adwokaci z Poznania, Hejmowski i Grzegorzewicz, ale

?

.

.

.

przyjechał Tasiemski, Stasiu zbladł


To oznacza, że wyrok nie został wykonany. Nie został, ale sześć lat Stasiu przesiedział we Wronkach

Lepsze to niż kulka w łeb. Więzienie go zniszczyło. Nadaremnie błagałem go, żeby wrócił na studia. Powiedział: ja nie chcę już prawa znać. Został gryzipiórkiem, tak sam siebie nazywał. Do emerytury pracował w energetyce na Warmińskiego. Fenomenalnie uzdolniony prawniczo człowiek. Coś okropnego! I co on takiego zrobił?! A do ZBoWiD-u go nie przyjęli. Powiedzieli, że jak całą okupację tu przeżył, to musiał współpracować z Niemcami. Czy pani to słyszy?

Ma Pan Mecenas łzy w oczach. Proszę wybaczyć, ta sprawa zawsze bardzo mnie porusza

To nie Pan powinien przepraszać. Proszę opowiedzieć, jak został Pan w końcu adwokatem. Wznowiłem studia. Szedłem jak lew. W gimnazjum uczniem byłem przeciętnym, uczyłem się tylko tyle, żeby zaliczyć przedmiot. A teraz miałem najwyższe noty. Powiedziałem sobie: jesteś przeciwko tym, co bili i katowali, musisz być jednym z tych, którzy będą służyć pomocą. Pracę magisterską napisałem w 1950 roku z prawa cywilnego. Karnikiem łatwo być, cywilistą trudniej. A kończąc studia miałem nie tylko dyplom, ale także czwórkę dzieci

Pan studiował, a żona pracowała? Moja żona nigdy nie pracowała zawodowo. Ja utrzymywałem rodzinę. Po wyjściu z więzienia nie mogłem nigdzie dostać pracy, a na dodatek byłem inwigilowany. Podał mi wtedy rękę Bogdan Englich, syn przedwojennego ministra skarbu, który był dyrektorem tartaku i cegielni w Koronowie. Dzięki

!

.

.

.

pracy u niego opanowałem tajniki księgowości, do tego stopnia, że mogłem być


biegłym sądowym w tym zakresie. Następnie, jesienią 1948 roku, zostałem kierownikiem wydziału prawno-podatkowego, a potem także radcą prawnym zrzeszenia prywatnego handlu i usług oraz pracowałem jako wykładowca wieczorowego kursu licealnego w gimnazjum miejskim w Koronowie

Jakich przedmiotów Pan Mecenas uczył? Propedeutyki lozo i oraz logiki

Gdzie odbył Pan aplikację? Rada adwokacka podjęła decyzję, że w Inowrocławiu, żeby mi utrudnić życie. Wiadomo było, że mam czwórkę dzieci, a musiałem wstawać o 6.00 rano, żeby dojechać na czas

Kto zasiadał wówczas w radzie? Osoby żydowskiego pochodzenia i partyjniacy. Chcieli mi zaszkodzić, ale niczego lepszego nie mogli zrobić. Tra łem w Inowrocławiu do mecenasa Moellenbrocka, przed wojną jednego z czołowych cywilistów północnej Polski. Był dla mnie prawdziwym ojcem w zawodzie. Cudowny, skromny człowiek i doskonały prawnik. Wiele się od niego nauczyłem

Jak długo był Pan Mecenas czynnym adwokatem? Od 1955 roku, czyli blisko pół wieku. Z ustawy o adwokaturze z 1982 roku wynikało, że adwokat po ukończeniu 70 roku życia nie może pracować w zespole adwokackim, a poza zespołem nie wolno było. Ale w tej samej ustawie był przepis, że w uzasadnionych wypadkach minister sprawiedliwości na wniosek okręgowej rady adwokackiej może wyrazić zgodę na dalszą pracę. Takie zezwolenie otrzymałem w 1990 roku na okres sześciu lat. W 1995 roku nastąpiła nowelizacja ustawy o adwokaturze, w której przepis związany z wiekiem został uchylony, czyli już nie potrzebowałem żadnego zezwolenia na

.

.

fi

.

fi

.

fi

wykonywanie indywidualnie praktyki adwokackiej. Do 2004 roku – począwszy


od roku 1970, a nieformalnie od 1968, czyli 36 lat – byłem wykładowcą i egzaminatorem, a przez 20 lat kierownikiem szkolenia aplikantów

Znalazłam na stronie internetowej warszawskiego adwokata, Michała Zuchmantowicza, następujący wpis: „Od roku 2002 do 2005 - pod patronatem adw. Jolanty Żurawskiej Różyńskiej i adw. Adama Różyńskiego - aplikacja adwokacka w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Bydgoszczy, ukończona egzaminem adwokackim z wynikiem bardzo dobry (jedynym w grupie). Poszczycić się przy tym mogę, że miałem przyjemność podczas aplikacji być szkolonym przez adw. Zdzisława Żurawskiego, Witolda Burkera, (św.p.) Romana Latosa, Ryszarda Paradowskiego i szereg innych znamienitych adwokatów bydgoskich.” Dlaczego warszawski prawnik odbywał aplikację w Bydgoszczy? Zabrakło mu w Warszawie jednego punktu, więc spróbował swoich sił tutaj i mu się powiodło. A ponieważ był aplikantem u mojej córki, miałem wielokrotnie okazję omawiania z nim ciekawych zagadnień prawnych

.

.

*

**


Zaczął Pan Mecenas pracę jako adwokat w 1955 roku, czyli tuż przed odwilżą październikową. Kończyła się epoka stalinowska, więc chyba robiło się normalniej, również w sądownictwie. Wraz ze śmiercią Stalina nie zmienił się ustrój w naszym kraju, nadal największymi wrogami byli Kościół, osoby duchowne i własność prywatna

Miał Pan Mecenas do czynienia ze sprawami na podłożu tej wrogości? Wielokrotnie. Oto przykład. Jest rok 1960. Dzwoni do mnie dystyngowany, przedwojenny mecenas, Jerzy Niedźwiecki i mówi, że chce mi zlecić prowadzenie pewnej sprawy. Odpowiadam: – Pan mecenas jest przecież wszechstronnym cywilistą, a ja jestem zaledwie od kilku lat adwokatem. A on: – To sprawa, do której idealnie pan pasuje. Jest pan wystarczająco doświadczony, panie Zdzisiu

Ponieważ uchodził Pan Mecenas za specjalistę w sprawach karnoskarbowych, można się domyślać, iż rzecz dotyczyła rozliczeń z skusem. Sprawa dotyczyła przede wszystkim zagarnięcia mienia społecznego znacznej wartości

Kto się dopuścił tak poważnego przestępstwa? Ksiądz Jan Bielecki, zakonnik ze zgromadzenia michalitów. Ale nie mówmy, że dopuścił się takiego przestępstwa, bo został bezpodstawnie o jego popełnienie

i

.

.

oskarżony. Na rogu Piotrowskiego i Jagiellońskiej mieściły się wówczas

.

fi

Ciągle walczyłem ze sfabrykowanymi zarzutam


należące do zakonu Zakłady Wytwórcze Wag, a ksiądz Bielecki był ich dyrektorem. Dochodziły do mnie głosy, że chodzi o zniszczenie zgromadzenia michalitów, a działalność tych zakładów była głównym źródłem utrzymania zakonników. Kuria biskupia zaproponowała włączenie do sprawy drugiego adwokata, mecenasa Michała Grzegorzewicza z Poznania. Z radością przyjąłem propozycję

To wielkie wsparcie. Michał Grzegorzewicz był nie tylko świetnym adwokatem, ale także człowiekiem z kręgosłupem, co pokazał po wypadkach czerwcowych w Poznaniu. Niestety, nie mógł uczestniczyć w rozprawie. Śledztwo toczyło się blisko rok. Został sporządzony akt oskarżenia, wkrótce sprawa miała ruszyć, a tu nagle zarzucono Grzegorzewiczowi nieprawidłowości w rozliczeniach w zespole adwokackim. Zaczęło się prokuratorskie dochodzenie, a jego zawieszono w prawach adwokata i wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Miał łzy w oczach, kiedy mi o tym opowiadał: – Panie kolego, odstawili mnie na boczne tory

Gołym okiem widać, że to było celowe działanie, a zaskutkowało tym, że został Pan Mecenas sam. O nie. W takiej sytuacji obowiązkiem rady adwokackiej było wyznaczenie substytuta. I wyznaczyli pana mecenasa Witolda Trojanowskiego

Doświadczony adwokat? W 1949 roku był dziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu. Aktywny działacz partyjny

Uzgadniał z Panem Mecenasem strategię?

.

.

.

.

.

Absolutnie nie


Jak się zachował w sądzie? Prokurator wnioskował o karę 15 lat więzienia dla ks. Bieleckiego, ja domagałem się uniewinnienia od głównego zarzutu i umorzenia amnestyjnego odnośnie pozostałych, a mecenas Trojanowski wniósł o sprawiedliwy wymiar kary

Co takiego?! Przecież był obrońcą! Czy Pan Mecenas kiedykolwiek spotkał się z czymś takim w swojej praktyce? Skądże. To curiosum było

Podczas tego procesu został Pan Mecenas sam na placu boju. Jaką przyjął Pan linię obrony? Wszystkie zarzuty zostały spreparowane. Jak w każdej

rmie, również w

Zakładach Wytwórczych Wag zdarzały się nieprawidłowości, ale nie dochodziło do oszustw. Tymczasem biegły stwierdził, że pobierano nadmierne opłaty za usługi wykonywane dla państwowych zakładów mięsnych i ocenił, że suma zagarnięcia sięga 166 tys. zł

To było wtedy duża suma? Prawie trzy domy jednorodzinne można by postawić

Kto był biegłym? Niejaki pan Waliszko. Chyba na potrzeby tej sprawy został ustanowiony biegłym, bo kwali kacji nie posiadał. Uchodził za pracownika bezpieki

W jaki sposób podważył Pan Mecenas jego ustalenia? Zawnioskowałem o powołanie drugiego biegłego i – o dziwo – sąd wyraził

.

fi

.

.

.

fi

.

zgodę. Wybór padł na prawdziwego fachowca, głównego technologa w


Lubelskich Fabrykach Wag. Biegły z Lublina stwierdził, że opinia Waliszki to stek bzdur

Jakie były inne zarzuty wobec ks. Bieleckiego? Było ich kilka. Jeden natury politycznej. W jego brewiarzu znaleziono kartkę z kawałami o Stalinie. Ten zarzut jednak wycofano. Wie pani, dlaczego

Gdybym nie wiedziała co nieco o tamtych czasach, odpowiedziałabym: dlatego, że prokuratorzy się uśmiali, czytając te kawały. Ksiądz podlegałby karze, gdyby kawały publicznie opowiadał, a on je miał schowane w brewiarzu, czyli ich nie rozpowszechniał. Gorzej było z zarzutem o przekupstwo

Zakonnik dał komuś łapówkę? Przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy dał konwojentom po pół litra. Wykazałem, że to nie była łapówka, tylko forma wynagrodzenia, bo na prośbę księdza wnieśli do zakładu przywiezione wagi, co nie leżało w obowiązkach konwojentów. Jednak w związku z tą sytuacją prokuratura przedstawiła ks. Bieleckiemu kolejny zarzut, a mianowicie rozpijanie klasy robotniczej. Na szczęście, sędzia Twardowski dopuścił dowód z zeznań żon konwojentów, bo oni zeznali, że wypili tę wódkę ze swoimi małżonkami podczas świąt. Zadałem tym kobietom pytanie, czy wiedzą, że podczas katolickich świąt nie powinno się pić alkoholu. Jedna zapytała : „A Pan Jezus to nie pił?” Druga opowiedziała o cudzie w Kanie Galilejskiej i dodała: „Myśmy się cieszyły, że mężowie przynieśli po tej butelce, bo mniej się wydało pieniędzy na wódkę, choć i tak trzeba było dokupić, bo przecież pół litra by nie starczyło na święta” W swojej mowie końcowej powiedziałem: Proszę Sądu, Europa sięga po Portugalię, obejmuje też Hiszpanię, Francję i Włochy. U nas pije się z okazji uroczystości, a tam nie ma obiadu, żeby wina nie było na stole, nawet dla dzieci. A pan prokurator mówi, że ksiądz rozpija naród i to proletariat. Przecież w Polsce nie ma uroczystości, która nie byłaby zakrapiana. A jest na wschodzie

.

?

.

.

.

Europy naród, w którym wszystko zakrapia się bimbrem


Przecież nie wymieniłem żadnej nazwy. Poza tym wyjaśniłem, że konwojenci nie należeli do klasy robotniczej. Byli pracownikami umysłowymi. Chcieli sobie dorobić. – Nie ma jeszcze bezklasowego proletariatu ? powiedziałem. – On ma dopiero powstać za kilkadziesiąt lat. Czy inteligent, który podejmuje pracę zyczną, żeby sobie dorobić, staje się automatycznie proletariuszem? Nie, nadal jest inteligentem, tylko w danej chwili pracuje zycznie

Jaki zapadł wyrok w tej sprawie? To był w tamtych czasach ewenement. Ławnicy, panowie Skowroński i Szuba, przegłosowali sędziego. Przewodniczący składu chciał surowej kary więzienia dla ks. Bieleckiego, a ławnicy z głównego zarzutu go uniewinnili, a w związku z pozostałymi przegłosowali karę łączną 3 lat pozbawienia wolności. Sędzia Mieczysław Twardowski napisał do wyroku zdanie odrębne, prokurator wniósł rewizję na niekorzyść oskarżonego, ja także, ale oczywiście na korzyść. I stało się coś niebywałego. 7 czerwca 1962 roku Sąd Najwyższy oddalił rewizję prokuratora, a uwzględnił obrońcy i zmniejszył karę do dwóch lat pozbawienia wolności

Proszę mi wytłumaczyć ten cud. Z akt sprawy wynikało, że zarzuty w tej sprawie były spreparowane. Sędziowie Sądu Najwyższego, którym przewodniczył sędzia Krokosz, zobaczyli także, iż oskarżony od sierpnia 1960 roku przebywał w areszcie, więc kara dwóch lat więzienia oznaczała, że już prawie swoje odsiedział. Wkrótce też ksiądz Bielecki wyszedł na wolność. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że jego sprawa toczyła się również poza sądem

Poza sądem? Spotkałem tego inżyniera z Lublina, który był drugim biegłym w sprawie.

.

fi

.

Opowiedział mi, że kiedy podczas procesu mieszkał w hotelu ?Pod Orłem?,

.

fi

Powinni Pana Mecenasa posadzić za obrazę Wielkiego Brata.


nachodzili go smutni panowie, instruując, jak powinien zeznawać. Inną informację podał mi pan Szuba. Po przegłosowaniu sędziego, on i drugi ławnik zostali wezwani na dywan do komitetu

Czy zdarzyło się Panu Mecenasowi prowadzić jakąś bardzo nietypową sprawę? Sprawa nie była nietypowa, bo dotyczyła prywaciarza, któremu zarzucono oszustwa, ale jej bieg był absolutnie unikatowy, bo po wyroku końcowym złożone zostały dwie rewizje nadzwyczajne

Dwie? Dobrze pani słyszała, dwie: Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i Prokuratora Generalnego PRL. Rzemieślnik z Torunia wykonywał różne tablice informacyjne, m.in. znaki drogowe. Rzekomo zawyżał ceny, czym naraził jednostki uspołecznione na duże straty. Biegły oszacował, że prywaciarz nienależnie pobrał ponad 1 mln 880 tysięcy zł. Podważyłem jego ekspertyzę, gdyż wydana została na podstawie wyceny zaledwie dwudziestu tablic, z setek wykonanych przez mojego klienta W tej sprawie w grudniu 1972 roku zapadł wyrok uniewinniający, przy czym sędzia przewodniczący dołączył do niego zdanie odrębne. W związku z tym prokurator złożył rewizję. W listopadzie 1973 roku Sąd Najwyższy utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji, z tym, że jeden z sędziów wyraził zdanie odrębne. Wtedy nastąpiło coś, z czym nigdy, ani wcześniej, ani później, nie zetknąłem się w swojej karierze zawodowej. Zostały złożone w tej sprawie dwie rewizje nadzwyczajne, i to Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego oraz Prokuratora Generalnego PRL. Na nic to się zdało, korzystny dla mojego klienta wyrok został utrzymany

To była sprawa o najbardziej nietypowym przebiegu. A jaka przyniosła Panu Mecenasowi największą satysfakcję? Szczególną satysfakcję odczuwa adwokat, jeżeli zostaje wybrany na obrońcę

.

.

.

.

.

przez innego adwokata


Jakiś członek palestry bydgoskiej miał kłopoty? Adwokat z Gdańska, mecenas Kazimierz Kretowicz, został oskarżony m.in. o naruszenie zasad etyki zawodowej. Miał sprawę prokuratorską i dyscyplinarną. Przy czym prokuratura postępowanie umorzyła, a Okręgowa Rada Adwokacka w Gdańsku chciała za wszelką cenę doprowadzić do usunięcia go z palestry i sprawę ciągnęła

Czym się mecenas Kretowicz naraził kolegom? Napisał artykuł „Siedem boleści adwokatury”, który został w styczniu 1970 roku opublikowany w „Prawie i Życiu”

Tym się zajmowała prokuratura? Zajmowała się sfabrykowanym zarzutem, że adwokat popełnił przestępstwo, kupując od swojej klientki bony dolarowe, które były mu potrzebne na zakup samochodu

Przecież handel bonami dolarowymi był w czasach PRL-u legalny. Dlatego właśnie nazwałem ten zarzut sfabrykowanym. A nieetyczne, zdaniem kierownictwa gdańskiej ORA, było to, że mecenas Kretowicz zakupił bony od osoby, która była jego mandantką, a na dodatek po kursie o cjalnym – 72 zł, zamiast czarnorynkowym, który był dużo wyższy. Zarzucono mu więc nieuprawianie spekulacji

To jakiś obłęd! Prawnicy zarzucili koledze, że przestrzegał prawa i zastosował przelicznik urzędowy. Nie tylko to kompromitowało osoby zaangażowane w ukaranie Kazimierza Kretowicza. Inny kuriozalny zarzut brzmiał, że klientka, od której kupił bony, była jego dobrą znajomą. Żadna reguła nie zakazuje adwokatowi prowadzenia

fi

.

.

.

.

spraw członków rodzin, przyjaciół czy znajomych. Przede wszystkim zaś


mandantka mecenasa Kretowicza zeznała, iż była z transakcji z nim przeprowadzonej zadowolona i otrzymana suma w zupełności ją satysfakcjonowała. Najlepszym dowodem na to, że wszystkie zarzuty wobec niego okazały się funta kłaków warte był fakt, iż Wojewódzka Komisja Dyscyplinarna wydała orzeczenie o uniewinnieniu obwinionego

Czyli Pańska obrona uwieńczona została sukcesem? Nie tak od razu. Rzecznik dyscyplinarny wniósł odwołanie do Wyższej Komisji Dyscyplinarnej, jednak ta utrzymała orzeczenie pierwszej instancji. Ale to też nie był koniec sprawy. Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej złożyło rewizję nadzwyczajną do Sądu Najwyższego, który jednak oddalił ją jako oczywiście bezzasadną. Utkwiło mi w pamięci, jak przejęty był tą sprawą mecenas Zygmunt Matecki, kolega Kretowicza ze studiów. ? Uważaj, Zdzisiu, na siebie – prosił. – Przecież za to, że bronisz Kazika, oni znajdą na ciebie jakiegoś haka

Wiem, że Panu Mecenasowi leżą na sercu sprawy Kościoła. Czy udzielał Pan pomocy prawnej osobom duchownym? Pomoc prawna to pojęcie bardzo ogólne. Zajmowałem się sprawami majątkowymi, podatkowymi, a także karnymi

Opowieść ze szczegółami zajęłaby zapewne kilka dni. Proszę tylko o podanie listy osób, którym Pan Mecenas pomagał. Ks. biskup Nowak, ks. proboszcz superior Sieńko, ks. prałat dr Wiśniewski, ks. prałat dr Małecki, ks. kanonik dr Janiszewski, ks. prałat Majchrzak, ks. proboszcz Kaczmarek (z Inowrocławia), ks. wikariusz Osiński, ss. Klaryski od Wieczystej Adoracji, ss. Karmelitanki Bose

Rozmawiamy cały czas o sprawach, które toczyły się w czasach PRL-u, a przecież Pan Mecenas był czynny zawodowo również po roku 1989 i

.

.

.

.

zajmował się głównie procesami rehabilitacyjnymi.


Jedną z pierwszych była sprawa o uniewinnienie skazanego w 1951 roku Wacława Berendta

Za co został skazany? Przeczytam fragment protokołu rozprawy, która odbyła się w Bydgoszczy przed Wojskowym Sądem Rejonowym: „Jednym z wrogów demokratycznego ustroju Państwa Polskiego okazał się oskarżony Berendt Wacław, który jako bogacz wiejski w prowadzonych przez niego rozmowach z poszczególnymi osobami starał się w nich zaszczepić jad nienawiści do wszystkiego postępowego, co zmierza do podniesienia bytu mas pracujących w Polsce”

Boże kochany! Toż to język okresu utrwalania władzy ludowej. Jaka data guruje na tym protokole? 19 stycznia 1951 roku

W jaki sposób obywatel Berendt Wacław zaszczepiał jad nienawiści? Odczytam z protokołu: „W dyskusji po referacie oskarżony w sposób cyniczny zwrócił się do prelegenta z zapytaniem, jak jest obecnie z granicami wschodnimi Państwa Polskiego, bo prelegent mówi dużo o granicach zachodnich, a o wschodnich nic nie wspomniał. Sąd doszedł do przekonania, że zapytanie oskarżonego skierowane do prelegenta było nacechowane dużą dozą prowokacji.

Gdzie tu jad? Proszę słuchać dalej. „W roku 1950 daty bliżej nieustalonej oskarżony w rozmowie z ob. Makowskim Henrykiem wyraził się, że w Polsce zamyka się kościoły i aresztuje księży w sposób bezwzględniejszy nawet jak to czynił Hitler. W rozmowie z tymże Makowskim oskarżony przedstawił w fałszywym świetle stosunki handlowe pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim, twierdząc przy

.

.

.

fi

tym, że w konsekwencji stosunki te doprowadzą do nędzy chłopów. Ponadto


osk. Berendt w rozmowie z Makowskim wyraził się, że Polska nie jest suwerennym państwem, a jest uzależniona od Związku Radzieckiego.”

Jak Wacław Berendt został ukarany za te jadowite poglądy? W pierwszej instancji został skazany na 7 lat więzienia oraz przepadek mienia w całości, w drugiej karę złagodzono do 5 lat pozbawienia wolności oraz przepadku stanowiącej jego własność ziemi poza pięcioma hektarami. Nie zabrano mu więc chałupy i całego ?latyfundium?, bo ten wiejski bogacz posiadał aż 32 hektary

Wacław Berendt doczekał wolnej Polski? Jego dzieci wystąpiły o rehabilitację i odszkodowanie

Skoro został Pan Mecenas specjalistą od nieprawości minionej epoki, to zjawiło się z pewnością mnóstwo klientów, a w ślad za nimi łatwy do zarobienia pieniądz, bo wszystkie sprawy rehabilitacyjne są bliźniaczo do siebie podobne. Spraw istotnie było bardzo dużo, ale nie wiązały się z dużym zarobkiem, gdyż uboższym klientom, a tych była większość, prowadziłem sprawy nieodpłatnie. Poza tym każda miała swoją specy kę. Przed chwilą rozmawialiśmy o procesie Wacława Berendta. Opowiem teraz o sprawie żołnierza AK spod Lwowa. Wojciech Chytry po zakończeniu wojny działał nadal w partyzantce. Został ujęty w Przemyślu przez funkcjonariuszy polskiej milicji, a następnie przez żołnierzy radzieckich przewieziony do Lwowa. W marcu 1946 roku został skazany przez sąd ZSRR i zesłany na Syberię do obozu pracy. W październiku 1948 roku wrócił do Polski. Pan Chytry chciał odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie i osądzenie – żeby dzieci miały środki na postawienie pomnika na moim grobie – jak mi wyznał

Czy nie powinien ze swoim roszczeniem wystąpić do naszego

.

.

fi

.

.

wschodniego sąsiada?


Tak właśnie uznał sąd I instancji. Złożyłem apelację. Wojciech Chytry został bowiem zatrzymany na terenie Polski, przez funkcjonariuszy polskiej milicji, z powodu działalności w Armii Krajowej na obszarze, mieszczącym się wówczas w granicach okupowanego przez Niemców państwa polskiego. Odpowiedzialność za pozbawienie go wolności obciąża więc nasz kraj. Sąd przyznał mi rację. Pan Chytry nie dożył tego wyroku, ale jego dzieci dostały odszkodowanie. Wielkość przyznawanych przez sądy odszkodowań nie jest zresztą adekwatna do poniesionych strat i cierpień, jakich doznały o ary systemu totalitarnego

Działalność Pana Mecenasa nie ograniczała się do występowania w roli obrońcy. Wielokrotnie zaangażowałem się w pomoc środowisku adwokackiemu, m.in. w związku z podatkiem od ponadnormatywnych wynagrodzeń czy z koniecznością posiadania kas skalnych

Zespoły adwokackie miały płacić popiwek? Tak początkowo było postanowione. Precedensowy wyrok NSA w Gdańsku, w związku z moją skargą na decyzję bydgoskiej Izby Skarbowej, uchronił zespoły adwokackie przed ruiną nansową

Z kasami skalnymi się nie udało. Zostały wprowadzone w 2011 roku, a miały być od 1998. Wystąpiłem wówczas w imieniu Naczelnej Rady Adwokackiej przed wiceministrem nansów i chyba moje argumenty były przekonujące, bo decyzję o wprowadzeniu kas skalnych do kancelarii adwokackich odroczono na wiele lat

Dlaczego jest Pan Mecenas przeciwnikiem kas skalnych? Uważam, że kryje się za tym potężne lobby biznesowe. Kasa kosztuje ok. 2 tys.

fi

fi

fi

fi

.

.

.

fi

fi

.

fi

zł, wcześniej 4 tys. zł. A trzeba ją co kilka lat wymieniać na nową. Poza tym


skalnych, czyli nie jest to urządzenie niezbędne do normalnego funkcjonowania

Znany jest Pan Mecenas w Bydgoszczy ze swoich wieloletnich starań o postawienia pomnika Mariana Rejewskiego. Mamy w historii naszego miasta tylko jednego bydgoszczanina światowego formatu. O tym, czym dla losów świata było złamanie kodu Enigmy, wiedział Churchill, wie Clinton, bo mówił o tym w naszym Sejmie, a nie potra my tego uhonorować my, mieszkańcy Bydgoszczy . W Poznaniu stoi pełnowymiarowy pomnik, upamiętniający Rejewskiego, Różyckiego i Zygalskiego, bo poznaniacy chlubią się tym, iż ci znakomici kryptolodzy w ich mieście cztery lata studiowali. W Bydgoszczy, gdzie urodził się i kilkadziesiąt lat mieszkał Marian Rejewski, najważniejszy z tej trójki, po jedenastu latach usilnych zabiegów, mamy jego pomniczek. Został odsłonięty z okazji 100-lecia urodzin genialnego bydgoszczanina, a mnie wówczas poproszono o wygłoszenie przemówienia

Dlaczego nie udało się przekonać decydentów o potrzebie postawienia godnego pomnika? Przykro to powiedzieć, ale nie popierał tego zamiaru Radosław Sikorski, wówczas wiceminister spraw zagranicznych. Uważał, że najlepszą formą uhonorowania Rejewskiego będzie powieszenie tablicy pamiątkowej na murach I LO, chociaż dwie takie tablice już w Bydgoszczy wiszą. Zainicjował nawet zbiórkę środków na ten cel i przekazał pewną kwotę

Czy pan minister okazał się hojnym darczyńcą? Dał 100 zł

.

fi

.

.

.

**

*

fi

adwokaci w wielu krajach, np. w Niemczech czy Francji, nie posiadają kas


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.