Obraz a słowo Literacki opis dzieła malarskiego
Laureaci XV edycji konkursu
Jacek Malczewski Przeznaczenie
Obraz a słowo
Obraz a słowo Literacki opis dzieła malarskiego
Muzeum Górnośląskie w Bytomiu pl. Jana III Sobieskiego 2 | 41-902 Bytom www.muzeumgornoslaskie.pl p.o. Dyrektora i Redaktor Naczelna Wydawnictw Iwona Mohl Organizacja i prowadzenie konkursu Anna Rak i Marek Ryś Opracowanie redakcyjne i korekta Anna Matuszewska-Zator Projekt graficzny i skład Adrian Hajda Druk Mazowieckie Centrum Poligrafii Wydawca Muzeum Górnośląskie w Bytomiu © Muzeum Górnośląskie w Bytomiu 2019 ISBN 978-83-65786-28-9
Mecenat
Organizator
Muzeum Górnośląskie w Bytomiu jest instytucją kultury Samorządu Województwa Śląskiego.
Partner
Prezydent Miasta Bytomia Mariusz Wołosz
Patronat honorowy
Iwona Mohl p.o. dyrektora Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu
Słowo od wydawcy Niniejsza publikacja stanowi zbiór najlepszych prac nadesłanych przez młodzież na piętnastą edycję Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Obraz a słowo. Literacki opis dzieła malarskiego”. Laureatów wyłoniliśmy spośród 159 uczestników i przyznaliśmy nagrody w dwóch kategoriach: literackiej i formalnej. Tematem tegorocznego opisu był obraz Jacka Malczewskiego Przeznaczenie z 1909 roku. I choć konkurs został zorganizowany już po raz piętnasty, znów przyniósł nam wiele niespodzianek. W tym roku największym zaskoczeniem był dla nas poziom kategorii literackiej, w której główny nacisk kładziemy na sposób wykorzystania zadanego przez nas tematu w konstrukcji wypowiedzi oraz na samą jej formę. Napisanie opowiadania, wiersza czy dramatu, w którym dzieło sztuki jest zaprezentowane i pełni pierwszoplanową rolę, wydaje się zadaniem nader trudny. Tym większym zaskoczeniem był dla nas bardzo wysoki poziom wypowiedzi lirycznych. To właśnie w wierszach całość bogatej symboliki dzieła Jacka Malczewskiego udało się zamknąć najlepiej. W kategorii formalnej, w klasycznych analizach dzieła sztuki, sama treść i znaczenie, jakie niesie z sobą obraz, zostały jedynie dotknięte, ujawniły się jako trafne spostrzeżenia
5
rozrzucone w poszczególnych pracach, w pełni nie zamykając tematu. Z tego powodu jury nie było w stanie wskazać tego idealnego opisu. Czy stało się tak za sprawą samego malarza, który wzbraniał się przed jednoznacznym odczytaniem jego dzieła? Być może tak. Bezsprzecznym jednak pozostaje fakt, że to w wierszach udało się ująć wieloznaczność Przeznaczenia i za opis zawarty w tej formie wypowiedzi przyznaliśmy najwyższą nagrodę – Gęsie Pióro. Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękujemy. Gratulujemy odwagi i umiejętności patrzenia na dzieło sztuki. Życzymy dalszych sukcesów w odkrywaniu tajemnic ukrytych w obrazach.
6
Kategoria literacka – I nagroda – Gęsie Pióro Helena Bek Zespół Szkół Nr 17 im. Zawiszaków Proporca Victoria w Warszawie Nauczyciel prowadzący: Aleksandra Łopuszyńska
Konieczność przed ludzi ciekawym wzrokiem uciekła strapiona Ananke gęsty sad był jej schronieniem koiła pragnienie mityczna studnia ochra, błękit pruski i seledyn otuliły jej głowę od trosk ciężką blask ciepłego światła malował na młodej twarzy refleksy zmartwień pod skrzydlatym płaszczem skryła najsurowsze z wyroków
7
Obraz a słowo
wygrane wojny i przegrane bitwy dzieci we śnie odebrane rodzicom ludzką sławę i cierpki smak niedoli wszystko to cierpliwie niosła na swych wątłych barkach wszystko to musi rozdzielić nierówno choćbyś próbowała, Ananke nie unikniesz tego, co ci przeznaczone wszystkim ich los wymierzysz przy jazgotliwej dźwiękach kołatki fauna
8
Kategoria literacka – I nagroda – Gęsie Pióro
Opinia jurora Przeznaczenie to rzeczownik abstrakcyjny. Dlatego też łatwiej mówić o przeznaczeniu, o niepewnym losie, o tym, co nadejdzie, niż to namalować. Można jednak przeznaczeniu nadać ludzką postać, kobiecą twarz, a wreszcie – imię. Może właśnie Ἀνάγκη – Konieczność? Personifikacja wynika z potrzeby przybliżenia tego, co nie-ludzkie – człowiekowi. To przydarzyło się Ananke – patrzymy na nią, podobną do nas, z ludzkim smutkiem na obliczu. Wie, że dźwięk kołatki fauna nie przepłoszy tego, co nadchodzi. Autorce wiersza znakomicie udało się uchwycić i wydobyć paradoksy z obrazu Malczewskiego: może to przeznaczenie ucieka przed ludźmi (a nie ludzie przed przeznaczeniem) i ukrywa się w nie dość gęstym sadzie przed chcącymi wiedzieć? Obraz, a za nim również wiersz, odwracają perspektywę – widzimy Ananke i wiemy, podobnie jak ona, że nikomu nie uda się uciec przed przeznaczeniem, nawet jej. Spytam przewrotnie: a może nie warto? dr hab. Anna Gomóła
9
Kategoria literacka – II nagroda ex aequo Inga Pawelec Polsko-Francuska Szkoła Podstawowa La Fontaine w Warszawie Nauczyciel prowadzący: Kinga Pawelec
Zapomnieć o przeznaczeniu Kobieta Bezpiecznie kryjąca się w oceanie płaszcza Chce w nim zatonąć I zapomnieć o wszystkim. Uwolnić młode ciało Uwięzione w czarnej jak cierpiąca dusza sukni. Jej młoda, świetlista cera I różane policzki, i usta Nie są w stanie ożywić martwego spojrzenia Wielkich, ciemnych oczu. Jedynie włosy niesfornie uciekające spod okrycia Dają światu sygnał istnienia A zgrabne dłonie Trzymają wspomnienia i ulotne chwile Drogie kruchemu sercu.
11
Obraz a słowo
Zatopiona we mgle własnych myśli Przytłoczona ciężarem uczuć Spokojna, jakby w letargu Nie wyczuwa obecności Półnagiego stworzenia… – Anioła stróża? Zbyt rdzawe włosy Zacięte usta Zmarszczone brwi I ogień w oczach I ta muskularna sylwetka Zupełnie nieanielska Szpetna dziecięca twarz starca. Dziwny aniele Dlaczego chowasz drewnianą kołatkę? Dlaczego swoim graniem nie obudzisz kobiety? Zastygła, z wzrokiem utkwionym w przeszłości Niech żyje wspomnieniami Zapomni o przeznaczeniu W nadziei Że przeznaczenie zapomni o niej. A wszystko wokół żyje Wiruje, faluje, drga. Roślinność pełna sił witalnych Bezrefleksyjna Niczym nieznużona, niezakłopotana Odporna i pozbawiona lęków Skupia się wyłącznie na słońcu I zadaniu – by piąć się wyżej i wyżej… Zakorzeniona w rzeczywistości zielonego wzrostu.
12
Kategoria literacka – II nagroda ex aequo
Opinia jurora Czy można uchronić się przed przeznaczeniem? Tego Autorka wiersza nam nie mówi, ale sugeruje, że nie wszystkie porządki świata są mu podporządkowane. Pisząc o nich, punktowo przywołuje fragmenty obrazu: nieobecne spojrzenie kobiety, jej dłonie trzymające „wspomnienia i ulotne chwile”. Człowiek bowiem, choć podległy przeznaczeniu, może próbować się przed nim schronić w przeszłości, ta jest niezmienna, pewna i – paradoksalnie – obecna. A przyroda, którą widzimy na drugim planie? „Wiruje, faluje, drga”. Żyje. Tak też można się bronić przed przeznaczeniem. dr hab. Anna Gomóła
13
Kategoria literacka – II nagroda ex aequo Wiktoria Pętal Liceum Ogólnokształcącego nr VIII im. Bolesława Krzywoustego we Wrocławiu Nauczyciel prowadzący: Edyta Jarzębowska
Mówi mądrość – Nie krzyw się. No, nie krzyw się, mówię, bo ci tak zostanie. – Zostanie, zostanie – sarknął chłopiec. – Już zostało, jakbyś nie zauważyła. – Potrząsnął drewnianą zabawką, którą trzymał w prawej dłoni. – Lubię to, jak wyglądam, nie chcę, żeby zmieniali. Ona uśmiechnęła się delikatnie, ledwo zauważalnie uniosła kąciki ust i w tej pozycji Twórca uchwycił ją wiele lat temu. Siedziała wtedy nieco pochylona, piękna i młoda. – Po co znowu nas ruszają? – marudził chłopiec. – Tak trzeba. Mówiłam. Tym razem będziemy sławni. – Dla niej to było oczywiste. Nawet jeżeli znała przyszłość, przyjemnie było czasem pomarzyć. Skoro postanowili ich odświeżyć, to znaczy, że znów będą ich wystawiać! – Myślisz, że to nasze przeznaczenie? Skinęła głową, poprawiając na niej chustę; złota lamówka nieco drapała w policzek, ale Malczewski chciał, by drapała, więc nie oponowała. Malczewski… ile to już lat, odkąd jej Stwórca nie żył? Dziesięć? Dwadzieścia? Może więcej, po Wielkiej Wojnie, wszystko zaczęło jej się zlewać w jedno. Odwiedzające muzeum smutne, nieco zmarszczone twarze… patrzyły na nią, ona pokornie spuszczała wzrok.
15
Obraz a słowo
Mówili o niej – milczała, tylko chłopiec, ten paskuda, krzywił się w jej obronie, wypinając swoją chudą, nagą pierś. Był taki brzydki jak faun, tylko różków mu brakowało. Ale fauny, ta odrobina antycznej magii, były zarezerwowane tylko dla ukochanej Twórcy. – Ja myślę, że jednak nie. – Poprawił białą przepaskę na biodrach. – A to niby czemu? – Uniosła nieco kształtne brwi, na czole pojawiła się delikatna zmarszczka, która szybciutko zniknęła. – Bo jesteś straszna. – Uśmiechnął się połową ust. – Ja?! Straszna? – No, spójrz no na siebie. Taka pochylona, ciemna jesteś i w ogóle to ty mnie zasłaniasz. – Ale to chyba dobrze, hm? – Uśmiechnęła się delikatnie. – Kto by chciał patrzeć na takiego brzydkiego chłopca jak ty. I pewnie chłopiec odpowiedziałby jej w niewybredny sposób, ale w tym samym momencie drzwi do składzika, w którym leżeli, otworzyły się i weszła para ludzi. Nie widziała ich dobrze. Na pewno byli to on i ona, on dużo starszy. Jednak futerał, w którym leżała, nie pozwalał jej się lepiej przyjrzeć. Zaczęło się! Zaczęło! Aż czuła, jak płótno drżało z ekscytacji! * Robert zgłosił się do tego projektu z nudy. Ani mu za to nie płacili, ani do CV nie mógł sobie wpisać, to znaczy mógł, ale po co, skoro i tak nikt nie zatrudni gościa z sześcioma krzyżykami na karku. A tak to chociaż ta mała będzie miała doświadczenie, jak jej tam było… Dorota? Tak, chyba Dorota, a może Danuta? Zawsze miał słabą pamięć do imion. – Kto to właściwie malował? – Ułożyła ostrożnie obraz na blacie. – Jacek – odparł, a widząc jej pytające spojrzenie, dodał: – Malczewski, słyszałaś o nim? – Rozpiął futerał. – A! Jasne, wszyscy go znają. – Pomogła mu wyjąć obraz. – Ale tego nigdy nie widziałam. – Nie dziwota. Ten nie jest zbyt popularny, namalował lepsze.
16
Kategoria literacka – II nagroda ex aequo
– A mi się podoba. – Oparła ręce na biodrach. – Bo też jestem blondynką i mam taki duży nos. – Zaśmiała się. – Nie jest wcale duży. – Spojrzał na jej profil. Nie była ładna, ale też nie mógł nazwać jej brzydką. – A ja mam zakola jak ten chłopiec – westchnął, przeczesując ręką siwiejącą czuprynę. Doroto-Danuta zerknęła na niego kątem oka, pochylając się nad obrazem. – Too… co mam robić? – Spojrzała na niego wyczekująco. Więc jej wyjaśnił, że konserwacja obrazów nie jest bardzo pracochłonna i wymaga anielskiej cierpliwości, lecz im się przecież nigdzie nie spieszyło, prawda? I tak upłynął im dzień, wieczór i poranek pierwszego dnia. * Zawiesili obraz na sztaludze, dolną krawędzią sięgał Doroto-Danucie niemal do ramion. – Jakby na nas patrzyła, co? – Odszedł kilka kroków do tyłu, by móc spojrzeć na obraz. – Tak z góry, jak królowa… – Schował ręce do tylnych kieszeni. – Wiejska królowa. – Zaśmiała się, wycierając ręce w ręcznik. – Wiejska? A może te chaszcze z tyłu to tylko park wokół jej pałacyku. – Mhm, ta, jasne – żachnęła się. – A ten czerwony dach stodoły to tylko taka atrapa. – Myślisz, że to stodoła? – Podszedł do obrazu i nieco się wychylił, by lepiej się przyjrzeć. Chyba potrzebował mocniejszych szkieł. Albo w ogóle powinien zacząć nosić okulary. – Może. – Wzruszyła ramionami. – Może nie, ale to po lewej to już na pewno budynek mieszkalny. – Ma ciekawie wykończony dach. – Potarł palcami czoło, zostawiając kolorową smużkę farby między brwiami. – W ogóle cały obraz jest ciekawy. – Zdecydowała się zrobić sobie przerwę, wyjęła z plecaka zawiniątko w białym papierze, kanapki. – Ale
17
Obraz a słowo
chyba nie chciałabym mieć takiego w kuchni. – Ugryzła jedną. – Ale w salonie już tak. – Wyciągnęła rękę z drugą, odmówił, kręcąc głową. Nie lubił pomidorów. – Wiesz, co mnie zawsze zastanawiało? – Usiadł obok niej. – Hm? – Przełknęła głośno. – Skąd mu się to rodziło? I wyobraź sobie, co się musiało kłębić w głowie takiego człowieka? Chwilę żuła kanapkę, w zamyśleniu obserwując parę na obrazie. – Jego ciotka była wróżbitką, może to stąd? Robert w pierwszej chwili parsknął śmiechem, zaraz jednak spoważniał, bo najwyraźniej Doroto-Danuta nie żartowała. – Naprawdę? – Mhm. – Pokiwała energicznie głową, kończąc kanapkę. – Na pewno nie chcesz? – A, daj, co mi tam. – Nie lubił pomidorów, te jednak w kanapce Doroto-Danuty nie były takie złe. – Ale dzisiaj to chyba by było na tyle, robi się ciemno, mnie już w krzyżu łupie od tego pochylania się. Ona przyjęła to z ulgą, wyszli razem. Przytrzymał jej drzwi, a ona wydawała się tym zdziwiona. Ech, ta dzisiejsza młodzież, zupełny brak wychowania. I tak upłynął dzień, wieczór i poranek drugiego dnia. * – I jak? Ładnie mi w tej czerni? – Spojrzała na swoją sukienkę. – Chyba jednak wolałem tę spłowiałą wersję. – Chłopiec wydął usta. – A mi się ta podoba i może jak nie będziesz się tak marszczył, to zrobią ci porządek z włosami? – Żebym wyglądał jak ten staruch? – Ależ ty jesteś niemożliwy! Że też ja z tobą wytrzymuję – westchnęła, zapatrując się w pracownię przed sobą. Polubiła tę dwójkę, śmieszni byli. Tak rzadko ktoś się do niej uśmiechał. I chyba dlatego tak bardzo było jej szkoda tej dwójki.
18
Kategoria literacka – II nagroda ex aequo
Zwykle, gdy widziała, co się stanie z ludźmi, którzy ją mijali, było jej wszystko jedno. I tak nie mogła nic zrobić. Taki był ich los. Ale tych polubiła, polubiła na tyle, by się nimi przejąć. Tylko cóż ona mogła? * Dagmara ścięła włosy, teraz kończyły się jej tuż nad uszami, wywijały się na wszystkie strony. Robert sam nie wiedział, dlaczego, ale gdy po raz pierwszy zobaczył ją w nowej fryzurze, poczuł się oszukany. I to zupełnie bezpodstawnie, Dagmara mogła przecież robić, co chciała, jak chciała i kiedy chciała, a on nie miał tu nic do powiedzenia, a mimo to jakoś tak… – Podobam ci się? – Zdjęła kurtkę i powiesiła ją na oparciu krzesła. – Ładnie. Bardzo, ale… czemu aż tak krótko? Czyżby zainspirował cię nasz brzydki chłopiec? – Ale palnął głupotę! No i chłopiec miał dużo krótsze włosy, nie takie ładne. – Ech, nie. – Spuściła nieco głowę, zajęta wyciąganiem odczynników z szafek. Nie chciała mówić, więc nie drążył. Pracowali dzisiaj w ciszy, jakoś tak ciężko mu było skupić na sobie jej uwagę na dłużej niż na kilka sekund. – Wiesz co? – odezwała się nagle, wyrywając go z zamyślenia. – Ja nadal nie rozumiem, o co chodzi z tym chłopcem. Czemu on taki sinawy jest, dlaczego Malczewski go nie ubrał? – A bo ja wiem? Pamiętaj, to symbolista. – Ale jakie znaczenie może mieć półnagi chłopiec? Jeszcze kobieta, to rozumiem, ale chłopiec? – Nie wiem, poczytaj. – W internecie nic nie ma, już sprawdzałam – mruknęła, odkładając na chwilę pędzel, by rozprostować palce. – A może stare dobre książki? Mam kilka o jego twórczości. – Serio? A mogłabym po nie wpaść? – Robert w pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał. Aż mu serce zabiło. To chyba arytmia. Miał nadzieję, że to tylko arytmia.
19
Obraz a słowo
– Jasne, jak skończymy, to zapraszam cię na kawę do siebie – starał się brzmieć lekko. Dagmara uśmiechnęła się w podzięce i wróciła do pracy. * Kawa się skończyła, a w książkach nie było ani słowa ani o niej, ani o jej brzydkim jak faun chłopcu. Ona to wiedziała. I wiedziała też, że ani Dagmarze, ani Robertowi to nie przeszkadzało. To dobrze. Polubiła ich. Chciała pomóc. I tak upłynął dzień, wieczór i poranek trzeciego dnia. * – Ona się poruszyła! – Dagmara wystawiła oskarżycielsko palec, stojąc przed obrazem z pędzlem jak różdżką, zatrzymanym w powietrzu, jakby chciała rzucić zaklęcie. – To obraz, Dorotko, one się nie ruszają. – Wyjął jej z ręki pędzel, bojąc się, by niczego nie pochlapała. – Nie mów do mnie „Dorotko”. – Ale nie była zła, może nawet trochę bawiło ją, gdy mówił „Dorotko”. – A ja ci, Robert, przysięgam, ona się w nocy poruszyła! – Nniee… to raczej kwestia światła. Jego obrazy mają to do siebie, że nawet jak wydają się takie statyczne jak ten nasz, masz wrażenie ruchu. Kwestia kolorów, techniki. Widzisz, jak nakłada na siebie barwy? Widać przejścia, efekt jest widoczny dopiero z daleka, z bliska widać tylko plamy. „Obraz jest piękny tylko z określonej odległości, z innych staje się tylko niewyraźną plamą” – jak to ktoś śpiewał. Tylko kto? Nie miał głowy do imion. – Skoro tak mówisz… ale… a co, jeśli on jest nawiedzony? – Nawiedzony? – Dziewczyna miała fantazję, nie ma co. – No, coś jak z Dorianem Grayem. – Za dużo książek się naczytałaś i tyle. – Przysunął sobie krzesło, założył rękawiczki.
20
Kategoria literacka – II nagroda ex aequo
– To twoja wina. – Dagmara nie kwapiła się dzisiaj do pracy. – Gdybyś mi nie dał tych wszystkich książek do przeczytania, to bym teraz nie wymyślała. Nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć, więc tylko wzruszył ramionami. – Ty się bierz do roboty, a nie cuduj – poradził jej po ojcowsku. Siedziała obok niego, jeszcze odleglejsza niż wczoraj. Dłonie jej się trzęsły i może tym razem to on uległ złudzeniu, ale miał wrażenie, że jej włosy były jeszcze krótsze niż wczoraj. I jakby mniej ich było? Chyba musi kupić sobie okulary. I w dziwnej ciszy, drżeniu jej dłoni i na jego próbach rozmowy upłynął dzień, wieczór i poranek czwartego dnia. * – Dziwnie dzisiaj było. – Chłopiec potrząsnął swoją drewnianą zabawką, lewą ręką drapiąc się po przepasce. – Możesz się nie drapać? – skarciła go. Zła była dzisiaj. – A co ci to tak przeszkadza? Lewej ręki i tak nie widać, bo stoję pod kątem, to chociaż jakiś użytek z niej robię. – Jesteś niemożliwy. – Przyciągnęła dłonie do piersi. Jakoś dziś trudniej jej się było uśmiechać, choć przecież jej sukienka znów była ładna, w końcu wyczyścili jej drewnianą ławkę, na której siedziała. – A ty co dzisiaj taka zła? – Ach, bo… – urwała, bo smutno jej się jakoś tak strasznie zrobiło. Dawno już nie była taka smutna, ostatni raz chyba wtedy, gdy zdejmowali ich z wystawy. – Bo polubiłam ich… – I dlatego jesteś marudna bardziej niż zwykle? – Nie, nie, po prostu widzę, czego oni chcą i że to, co im pisane… to, co im pisane, jest smutne – dokończyła cicho. Nagle poranek wydał jej się dziwnie zimny, dobrze, że sukienka miała długi rękaw. – Dlaczego nic nie zrobisz? – Nie mogę. – Nie możesz czy nie chcesz? – spytał ostro.
21
Obraz a słowo
Nie odpowiedziała w pierwszej chwili. W drugiej też nie. – Posłuchaj. Ja jestem tylko obrazem, tylko. To nie działa w dwie strony. Nie słyszą mnie. – Dlaczego im się nie uda? – po raz pierwszy od dawna pytał na poważnie i ona poczuła, że jeszcze nigdy, w całym swoim długim życiu, nie było jej tak smutno. – Ona zachoruje. A on… a on jest po prostu zagubiony w tym, co czuje. Wysokie trawy zaszumiały za ich plecami. Niebo było jeszcze szarawe. Poranne. Zawsze panował poranek – na chwilę przed tym, zanim wzejdzie słońce i wypierze szarość, która schowała się nawet w soczystej zieleni drzew między nimi a stodołą z czerwonym dachem. – Ty też to widzisz! Nie udawaj, że nie! – zezłościła się, bo w końcu go przejrzała! Teraz znał jej sekret i mógł się z niej śmiać! Ot, głupi, brzydki chłopiec! – Nie widzę, nie wrzeszcz tak – mruknął, rozdrażniony. – Nie patrzę w tę samą stronę co ty, ja patrzę bardziej na prawo, nie widzę przyszłości jak ty. No, nie marszcz się, bo ci tak zostanie – dodał szorstko. Zaśmiała się słabo. A potem przyszedł Robert. Dagmary dzisiaj nie było. Ale jutro będzie, więc nie zmartwiła się za bardzo. I tak upłynął dzień, wieczór i poranek piątego dnia, dnia pierwszego bez Dagmary. * – No i gotowe! – Stali obok siebie. Dagmara wydawała się jakaś taka zmęczona, ale szczęśliwa. Uśmiechała się promiennie. – Wyszło genialnie – pochwalił ją. – Mhm. – Chciała przeczesać włosy, ale były teraz za krótkie, by nadawały się do przeczesywania. Robert, skuszony przez jakąś złą siłę, wyciągnął rękę i poczochrał ją po głowie. Dagmara zesztywniała, chyba przestała na moment oddychać, ale nie odsunęła się. Nawet uśmiechnęła się nieśmiało.
22
Kategoria literacka – II nagroda ex aequo
– Dobrze – mruknęła cicho, ni to do obrazu, ni to do niego. A gdy w końcu zabrał dłoń, na palcach miał garść jej włosów. Udał, że tego nie widzi. – Co z nim teraz zrobimy? – My nic, poczekamy na pana Józefa, woźnego, żeby powiesił go na wystawie. – Wiesz, że ja nigdy nie byłam tu, w tym muzeum? – Naprawdę? – Serio! Jakoś tak zawsze mi było nie po drodze. W końcu będę miała motywację, żeby zobaczyć nasze skarby. – To co byś powiedziała na małe zwiedzanie z przewodnikiem? Znam tu każdy kąt, no i mam zniżki w kawiarence. – Puścił do niej szelmowskie oczko. – Hmm… tą kawą mnie przekonałeś. – To kiedy się spotykamy? Wystawę zmieniają dzisiaj po zamknięciu, więc może jutro? – Jutro… oj, jutro nie mogę. – A co porabiasz? – Niby nie była to jego sprawa, ale ciekaw był, co Dagmara robiła, gdy nie wdychała chemikaliów, siedząc tu razem z nim. – A do szpitala na chwilę muszę wpaść. – Machnęła bagatelizująco ręką. – Jakieś tam głupoty pozałatwiać, ale pojutrze, jeśli mnie szpitalne jedzenie nie wykończy, to na sto procent mogę przyjść. Robert poczuł, jak żołądek zwija mu się w supeł. Szpital, a więc nie wydawało mu się… – Jasne, bardzo chętnie. Od dawna nie marzył tak bardzo, by było już pojutrze. I tak upłynął dzień, wieczór i poranek szóstego dnia. * Nie odbierała telefonów, nie dawała znaku życia, a pani ze szpitalnej recepcji, jego koleżanka ze szkolnej ławy, Łucja, w sekrecie zdradziła mu, że nie ma na co czekać…
23
Obraz a słowo
On, Robert, czekał na Dagmarę, a ona, kobieta z obrazu, czekała na jego atak serca. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, zdradzić się z tym, że wie… że wie, dlaczego jego serce pękło… I tak upłynął dzień, wieczór i poranek siódmego dnia, potem przestała już liczyć.
Opinia jurora Opowiadanie urzekło mnie szczegółami konceptu. Podwójność świata rzeczywistego i namalowanego, gdy w tekście pojawia się obraz, nie jest rzadka. Ale nieczęsto można spotkać „wewnętrzny regulamin przestrzenny” obowiązujący postaci z obrazów (na przykład mogą drapać się tylko tą ręką, której nie widać – znakomity pomysł!). Co więcej – Autorka wykorzystuje go do opisu specyfiki postaci: „Nie patrzę w tę samą stronę co ty (…), nie widzę przyszłości jak ty”. Tekst jest dowcipny (choć nie jest wesoły), świetne są zwłaszcza dialogi Ananke i Fauna. I jeszcze nawiązania do Księgi Rodzaju – takie przewrotne, bo przecież to historia zmierzająca do zupełnie innego końca… dr hab. Anna Gomóła
24
25
Kategoria literacka – III nagroda Joanna Płachcińska II Liceum Ogólnokształcące im. Mieszka I w Szczecinie Nauczyciel prowadzący: Katarzyna Krzyżewska
Wizyta przeznaczenia Mam tylko dwa pytania. Dwa pytania, od których w tym momencie zależy moje życie: Co ja tu robię? Czy ktoś może zaszyć usta tej kobiecie? Z każdym jej słowem mam wrażenie, że następne lata mojej młodości pakują walizki i uciekają w siną dal. Marnuję tutaj czas! Żądam mojej młodości i prawa do wykorzystania jej! Oczekuję wolności, która mi się należy! Chcę po prostu wyjść z tego muzeum. Wlokę się krok za krokiem za resztą grupy. Postaci z obrazów patrzą na mnie, jakby się ze mnie śmiały, jakby szydziły ze mnie. WASI TWÓRCY UMARLI. Wy powinniście spłonąć, a nie gapić się na niewinnych uczniów ze ścian i pytać: „Co oznaczam?”. Naprawdę potrzebuję stąd wyjść. Dla własnego zdrowia psychicznego. Podobno nikt nie może mnie krzywdzić, psychicznie ani fizycznie. Jeśli ja uważam, że coś jest krzywdą, to nią jest. Zmuszanie to rodzaj przemocy. Na dodatek szantaż i zastraszenie. Powinien się temu przyjrzeć jakiś prokurator. Z nudy też można umrzeć! Dałbym wszystko, żeby tylko znaleźć się w swoim pokoju. Wycieczki szkolne powinny być ciekawe, a nie gorsze niż szkolna ławka. Jeszcze ta przewodniczka! Kto zatrudnia na takie stanowisko osobę, która nie potrafi
27
Obraz a słowo
przemawiać i jąka się co pół słowa? Ktoś niespełna rozumu. Ktoś, kto całymi dniami zajmuje się tylko gapieniem w obrazy. Ktoś, kto… * Wszystko mnie boli. Jest przeraźliwie zimno. I ciemno. Co ja tutaj robię? Mam wrażenie, że zadaję to pytanie zbyt często. Zdecydowanie zbyt często. Huczy mi w głowie, jakby tysiąc głosów przekrzykiwało się wzajemnie. Nie mam pojęcia, gdzie jest góra, a gdzie dół, jaką mamy epokę i czy jeszcze sprzedają frytki po normalnych cenach. Potrząsam głową, żeby się obudzić… – Auu…! – wyrywa mi się. Uderzam się o coś zimnego i twardego. Skroń pulsuje tępym bólem. Chcę do domu. Powoli zaczyna wracać do mnie rzeczywistość i to, co działo się w ciągu dnia. Przeszedłem po tym muzeum chyba z tysiąc kilometrów. Nogi mam jak z waty, ale to pewnie dlatego, że spałem długo… na stojąco. Po prostu zasnąłem w trakcie zwiedzania. Ale jakim cudem o mnie zapomnieli? Przecież nauczycielka musiała sprawdzać obecność po wyjściu… prawda? TAKIE RZECZY DZIEJĄ SIĘ TYLKO W FILMACH! Nie panikuj. Nie panikuj. Wojtek, po prostu nie panikuj. Jesteś sam, w ciemnym, zimnym muzeum, zamknięty na cztery spusty… O której właściwie? Wyciągam z kieszeni telefon, klikam kilka razy w przycisk blokady, ale nic – nawet on ze mną dzisiaj nie współpracuje. Rozładował się. Mój jęk rozchodzi się echem po pomieszczeniu. Świetnie, więc utknąłem tutaj do rana. Nawet rodzice się nie zmartwią, skoro są w delegacji i nie ma ich w domu. Nie wiedzą, że ich syn wylądował w jakimś zapomnianym przez ludzi składzie staroci na całą noc. Ciekawe, jak zareagują pracownicy, kiedy znajdą mnie tutaj rano. Chwiejnym krokiem odchodzę od ściany, pocieram ramiona, żeby było choć trochę cieplej. Kompletnie nie wiem, co mam zrobić. Mogę tak się kręcić w kółko do rana. Wzrok nieco przyzwyczaił się do ciemności, widzę kontury obrazów i eksponatów. Przynajmniej w nic nie wpadnę. Przecieram twarz dłońmi, chcę się zmusić do myślenia,
28
Kategoria literacka – III nagroda
ale to sytuacja bez wyjścia. Co to w ogóle za nauczycielka, która nie sprawdza, czy ma wszystkich uczniów? Przecież to jej obowiązek! Nagle w głębi korytarza zapala się światełko. Zbliża się w moją stronę, zwiększa się. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu, ale tutaj nie ma gdzie uciec ani się schować. Jeśli to złodzieje… nie, daj spokój. Tutaj nie ma niczego wartościowego, niczego, co ktoś chciałby ukraść. Mrużę oczy, chcę zobaczyć, kto przychodzi. Z korytarza wyłania się postać wysokiego, starszego mężczyzny. Nie widzę dokładnie jego twarzy, jedynie łysą głowę i siwy, gęsty zarost. Dłonie, którymi trzyma lampion, są szczupłe, a palce długie. Dlaczego właściwie przyszedł z lampionem? Nie wie, że wynaleźli już latarki? Możliwe, że to jakiś nocny stróż albo kustosz. – Przepraszam pana… dobry wieczór… ja zasnąłem, moja wycieczka o mnie zapomniała… Mógłby pan mnie stąd wypuścić? – Podchodzę bliżej niego. Plączę się trochę, ale ten gość jest naprawdę przerażający. Opuszcza nieco latarnię i mogę dostrzec jego twarz. Widząc ją, ledwo powstrzymuję wrzask – jego oczy są białe. Zupełnie białe, bije z nich wręcz jakiś niepokojący blask. Ma bladą, niemal przezroczystą, pomarszczoną skórę. Uśmiecha się delikatnie, w ten charakterystyczny, wszystkowiedzący sposób starszych ludzi. – Proszę pana? – unoszę nieco głos, kiedy mężczyzna nie reaguje na moje słowa. Podchodzi bliżej obrazu, przy którym spałem, oświetla go płomieniem świecy. Wpatruje się w niego jak urzeczony. Zerkam na dzieło. Patrzą z niego dwie postaci – opatulona w chustę kobieta w czarnej sukni i chłopiec, który chyba ma ogromną ochotę zrobić komuś coś złego. Znajdują się w ogrodzie, dookoła jest mnóstwo zieleni, a niebo niemal białe. Wywracam oczami, podchodzę bliżej do milczącego staruszka. – Proszę pana, czy mógłby pan otworzyć mi drzwi? Chciałbym wrócić do domu, jest już późno… To było bardzo głupie z mojej strony zasypiać… Mógłby pan odprowadzić mnie do wyjścia? – Staruszek jest jednak głuchy na moje słowa.
29
Obraz a słowo
Drepczę w miejscu, tracę cierpliwość. Zaraz zacznę krzyczeć, a naprawdę nie chcę być niegrzeczny. Otwieram usta, żeby powtórzyć prośbę, ale mężczyzna w końcu przemawia. – Co widzisz na tym obrazie? – pyta mnie. Wytrzeszczam oczy z niedowierzania. Naprawdę nie obchodzą mnie jakieś bazgroły, nawet w dzień, a co dopiero w środku nocy! Zaciskam pięści, biorę kilka wdechów. Nie krzycz na niego, Wojtek. – Chciałbym wrócić do domu, proszę pana… – Co widzisz na tym obrazie? – powtarza, jakbym nic nie powiedział. Przeczesuję ręką włosy. Mam ogromną ochotę się uszczypnąć. Przecież to musi mi się śnić. – Jakieś dwie postaci, nic specjalnego. Możesz mnie już wypuścić? – Tracę cierpliwość. Mężczyzna spogląda na mnie z dobrotliwym uśmiechem. Całą siłą woli zmuszam się, żeby zostać w miejscu i nie cofnąć się przed jego spojrzeniem… a raczej jego brakiem. Wygląda jakby był ślepy, ale jakoś sprawnie szło mu przemieszczanie się. – To bardzo niedobrze, chłopcze, bardzo niedobrze. Jestem starym ślepcem, a widzę tutaj więcej niż ty. – Zatyka mnie. Dopiero po paru sekundach zamykam usta, które szeroko otworzyłem. – Ale… ale… – zaczynam się jąkać. Serce wali mi jak młotem, cofam się. Staruszek wciąż stoi w miejscu i wwierca we mnie swoje ślepe oczy. – Chcę tylko stąd wyjść… – mamroczę błagalnym tonem. – Proszę… – Spójrz chociażby na tego chłopca – mówi szeptem mężczyzna, wyciąga chudą dłoń i dotyka nią płótna. Wzdycha głęboko, trudno mu oderwać dłoń od obrazu. Szczypię się kilka razy w ramię, ale to nic nie pomaga. To nie jest upiorny sen. Nie mogę się obudzić. To po prostu szalony, ślepy kustosz. Chwilę z nim porozmawiam i mnie wypuści. Na pewno. Na pewno niewielu ludzi chce z nim rozmawiać, musi cierpieć na samotność… Cóż, z własnej woli też bym z nim nie rozmawiał, jest chyba niespełna rozumu. No i te oczy…
30
Kategoria literacka – III nagroda
– Widzisz tego chłopca? – Wyrywa mnie z zamyślenia. Potrząsam głową i podchodzę do obrazu, staję obok mężczyzny. Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz. Robi się zimniej. Coś ściska mnie w żołądku, mam sucho w ustach. Chrząkam kilka razy, zanim mu odpowiem. – Widzę… jest nagi do pasa, a potem… czy to jest futro? – Unoszę brew. Staruszek kiwa głową. Przeraża mnie to, że jego wyraz twarzy w ogóle się nie zmienia. Jak gdyby miał maskę. – Owszem, to futro. A wiesz dlaczego? – Bo malarz przed pracą naczytał się książek fantasy…? – odpowiadam bez przekonania. Obejmuję się ramionami, zaczynam drżeć. Nie wiem, czy ze strachu, czy to po prostu zimno. – Nie, nie, nie. – Kustosz kręci głową. – To faun. Długowieczne stworzenie. – Ma strasznie starą twarz – zauważam. – Wygląda, jakby chciał zrobić komuś krzywdę. – On nie chce robić krzywdy. On ją widzi, chłopcze. Jak myślisz, dlaczego ma oblicze starca? – Wywracam oczami, wbijam paznokcie w dłonie, żeby się uspokoić. Nie wolno krzyczeć na starszych ludzi. – Nie wiem, proszę pana. Nie znam się na sztuce. Ja tylko robię grafiki, nic więcej – mówię zrezygnowanym tonem. Mężczyzna nie zwraca na to uwagi. – On widział za dużo rzeczy w młodym wieku. Życie go doświadczyło. Wiesz, jak to jest, kiedy spada na ciebie cała odpowiedzialność? – wzdycha ciężko. Nie, tylko nie to. Nie chcę wysłuchiwać setnej historii całego życia starszej osoby. Kobiety w autobusach mi wystarczają. Wiedziałem, że ten dzień będzie męczarnią, ale nie aż taką. Już wolałbym mieć wydziobaną wątrobę. – Nie mam pojęcia, mam siedemnaście lat… – mamroczę. Zabierzcie mnie stąd, proszę.
31
Obraz a słowo
– Jednakże należy patrzeć głębiej, synu. – Ton staruszka ochładza się, brzmi w nim jakaś nuta wieczności. Mam wrażenie, że jego słowa wwiercają się w moją głowę i znajdują sobie tam ciepłe kąciki. – Fauny to tylko świta, sługi. Widzisz, co trzyma? – …młotek? – Kołatkę. Teraz się już ich nie używa. Kiedyś były obecne na pogrzebach, kiedy ciało zmarłego mogło w końcu odpocząć, a jego dusza ulatywała ku nowym wyzwaniom… Czy wiesz już, czyimi sługami byli fauni? Kręcę głową. Dlaczego on wymaga ode mnie takich rzeczy? Nie może mnie po prostu wypuścić do domu? Wątpię, żeby wypłacali mu za to premię. – Śmierci, Wojciechu. Skąd on zna moje imię?! Czy ja się przedstawiałem?! Czy to możliwe, że alzheimer już wyciągnął po mnie ręce? Kiwam sztywno głową. Tego wszystkiego jest za dużo. Tymczasem mężczyzna kontynuuje takim tonem, jakbyśmy siedzieli w jego salonie i popijali herbatę: – Faun jest towarzyszem śmierci i losu, który nas do niej doprowadzi. Widzi wszystko, co ma się wydarzyć. Zdaje sobie sprawę, że rzeczy czasami przyjmują straszliwy obrót bez naszej zgody i wpływu. On wie, że w życiu upadamy i nie możemy nic na to poradzić. Nie buntuje się przeciwko temu, ale… bardzo go to martwi. Stąd frasunek na jego obliczu. Jest bardzo, bardzo zmartwiony. Jednocześnie ma nadzieję na lepsze jutro. Do tego wszystkiego jest niewinny – widzisz białe futro? – Biel to czystość – mruczę pod nosem. Jestem przerażony, jednak słowa starca mają sens. On wie, co mówi. – Właśnie tak! – Kiwa głową mężczyzna. – Właśnie tak, chłopcze. Wiesz, kto mu towarzyszy? – No… kobieta. Ale ona jest smutna. – Absolutnie! – Aż podskakuję, kiedy kustosz podnosi głos. Prawie ziemia się zatrzęsła. – W żadnym razie nie jest po prostu smutna! Synu, otwórz oczy! – Zwraca się twarzą do mnie. W jego białych
32
Kategoria literacka – III nagroda
oczach płoną niebezpieczne ogniki. – Ona jest pogodzona z losem. Ona się nie martwi, ona pokornie spuszcza głowę – wyjaśnia, jakby zachęcając mnie do podjęcia wątku. Biorę głęboki oddech – powietrze jakby stało się rzadsze. Jest jeszcze zimniej niż było, wciskam dłonie w kieszenie. Wznoszę oczy do góry i zbieram myśli. Nigdy nie byłem w tym dobry, pomocy… – Więc… ta kobieta godzi się na to, co jej przyniesie życie, tak? I… i ona… ona wie, że nie ucieknie przed tym, co ją czeka, więc nie protestuje, przyjmuje swój los, jakim jest. Ma czarną sukienkę i… co ona ma na głowie? – Mrużę oczy. Staruszek wzdycha ciężko. – Wiejski fartuch, chłopcze. To prosta… ale jakże piękna dziewczyna… kobieta… – Głos mężczyzny łamie się. Zerkam na niego z zaciekawieniem. Jak wielkie emocje może wywołać zwykły obraz? – Opatula się nim, jak gdyby się chowała, ma czarną sukienkę… jest w żałobie? Może ktoś jej umarł, a ten faun ją powiadamia, skoro jest ze świty śmierci. Wygląda, jakby była w ciąży. Czyli… jakby krąg życia? Ktoś się rodzi, ktoś umiera… I tak w kółko, życie na tym polega. Na przemijaniu. – Zagryzam wargę i zerkam na mężczyznę. Ucisk w żołądku nieco zelżał. Przyglądam się kobiecie uważniej. – Wygląda jak Maryja – komentuję. – Jej fartuch jest niebieski, z elementami czerni, czerwieni, brązu… to wszechświat, chłopcze. To może być Matka Boska, oczywiście. Opiekuńcza matka, która czuwa nad nami, nad naszym losem, który raz jest dobry, a raz zły… – niemal szepcze. – A kolory fartucha świadczą o tym, że… że ona patrzy z góry? Że opiekuje się ludźmi z nieba i wie, że jest im ciężko… ale wierzy w nich z całego serca, że sobie poradzą… – To nie jest dla mnie. Te tematy są mi zupełnie obce, skąd mam wiedzieć, jak myśli Maryja. – A czy… czy kobieta może być śmiercią? – pytam ostrożnie, chcąc zmienić temat. Patrzę na oblicze mężczyzny, które rozjaśnia szeroki uśmiech.
33
Obraz a słowo
– Śmiercią… ale też przeznaczeniem, synu. Przeznaczeniem. – A czy śmierć nie jest naszym przeznaczeniem? Przecież każdy z nas musi umrzeć. – Głupio mówić takie rzeczy przy starszym człowieku. Już w momencie wypowiadania tych słów zauważam, jaki to okropny nietakt. Chcę go natychmiast przeprosić, ale nie daje mi dojść do słowa. – Owszem, masz rację. Każdego z nas to czeka. Ale ona nie jest śmiercią. To po prostu los, wydarzenia, które nadejdą. Ona jest… – …przeznaczeniem – dokańczam, powtarzając jego słowa. To wszystko zaczyna mi się podobać. To wszystko naprawdę ma sens i… wcale nie jest tak głupie i trudne. Dzięki temu patrzenie na dzieło ma w ogóle jakikolwiek cel. – Dobrze, synu, dobrze. – Kustosz jest ze mnie naprawdę zadowolony. Dobrze się z tym czuję… sam jestem z siebie zadowolony. Czuję milion myśli napływających do głowy, które domagają się wypowiedzenia na głos. Przestępuję z nogi na nogę, nie chcę powiedzieć czegoś, czym go zawiodę. Muszę jednak się dowiedzieć… – Czy ona jest pewnym… przeciwieństwem tego chłopca, tego fauna? – Gdy pytam, mężczyzna unosi brwi, kiwa raz głową. Nabieram trochę pewności. – Kobieta-przeznaczenie jest opozycją do swojego towarzysza, chłopca-fauna. On się martwi, widząc wydarzenia przyszłości, a ona nie – bo dlaczego mamy się martwić czymś, co tak czy siak nadejdzie? Chyba lepiej się na to przygotować. Obydwoje jednak mimo różnego podejścia akceptują los… przeznaczenie. On jest nagi, więc nie ukrywa się, przyjmuje wszystko z podniesioną głową i… nie chce się poddawać. A kobieta ukrywa się w fartuchu, jest pokorna, dosyć niepewna. – Zaczynasz rozumieć, chłopcze. A zwróciłeś uwagę na to, gdzie oni się znajdują? – W ogrodzie – odpowiadam natychmiast. – Zielonym ogrodzie, który kwitnie… Zieleń to kolor życia, nadziei. Nie można się poddawać, o to chodzi? Musimy iść przed siebie, nie bacząc na przeciwności losu,
34
Kategoria literacka – III nagroda
musimy pokonywać trudności, bo zawsze się muszą kiedyś skończyć, w końcu wyjdzie słońce… Fortuna kołem się toczy, prawda? – Wypuszczam głośno powietrze. Prawie czuję, jak obracają się trybiki w mojej głowie. Serce wali mi jak młotem, ale to już nie przerażenie. To ekscytacja. – Co przekazał ci ten obraz, synu? – Mężczyzna staje bokiem do obrazu, jeszcze bliżej mnie. Zagryzam nerwowo wargę. Teraz nie boję się jego – boję się, że go zawiodę, że powiem coś, co się mu nie spodoba. – On… on mówi, że każdy z nas ma przypisane sobie przeznaczenie, napisany los, od którego nie ucieknie. Na każdego człowieka jest plan. Ostatecznie to wszystko prowadzi do śmierci, od której też ciężko jest uciec. Ale to w ogóle nie oznacza, że życie nie ma sensu. Wręcz przeciwnie, powinniśmy się nim cieszyć nawet wtedy, kiedy jest źle. Iść z podniesioną głową i mieć nadzieję na lepsze. A przy tym wszystkim być pokornym. To musi być strasznie trudne… – Jest. Ale tak właśnie powinniśmy postępować, wtedy życie będzie zdecydowanie łatwiejsze. Właśnie to chciałem zawrzeć w tym dziele, Wojciechu. Uniwersalną prawdę, która pokazałaby ludziom wartości. CHWILA, JAK? Dopiero po kilkunastu sekundach dociera do mnie sens jego słów. „CHCIAŁEM”? Ale to przecież… Autor tego obrazu nie żyje. Jak ktoś umiera, no to przecież nie chodzi po muzeach, prawda? Odskakuję od niego jak oparzony. Wytrzeszczam oczy, trzęsą mi się ręce, szczękają zęby. Przecież wiedziałem, że z tym gościem jest coś nie tak, wiedziałem. – Pan… ty… ty pan… pan jest… – jąkam się, nie potrafię wydobyć z siebie głosu. Mężczyzna odstawia lampion na ziemię i kłania się lekko z uśmiechem. – Jacek Malczewski. Bardzo mi miło, synu – przedstawia się ciepłym tonem. – Cieszę się, że pomogłem ci otworzyć oczy. – To mi się śni, to mi się MUSI śnić, nie istnieją DUCHY… NIE ISTNIEJĄ… – Nie traktuj mnie jak ducha, chłopcze. Tylko jako… opiekuna.
35
Obraz a słowo
– OPIEKUNA?! – Zdaję sobie sprawę, że mój głos jest niebezpiecznie wysoki, ale nie dbam o to. Co to za świr? On nie może być duchem, to jakiś wariat. Wariat, który może być niebezpieczny. Dlaczego uległem, dlaczego… Co z tego, że odkryłem coś świetnego, że podobało mi się to wszystko… skoro zaraz już nigdy nic może mi się nie spodobać? – Tak, opiekuna. Masz ogromny talent, chłopcze, talent i wrażliwość, ale… nie chciałeś jej widzieć. A ja nie mogłem na to patrzeć. Dzisiaj jest osiemdziesiąta dziewiąta rocznica mojej śmierci, wiesz? Wizjonerzy, artyści umierają, mój drogi… Sztuka może umrzeć. Nie można na to pozwolić. A kto ma być naszymi następcami, jeśli nie młodzież? A jeśli młodzież się marnuje… – zawiesza głos, chrząka. – Rozumiesz? – Rozumiem… – odpowiadam cicho trzęsącym się głosem. Naprawdę wiem, o czym on mówi. – Pan… naprawdę nie żyje? – To jest absurdalne pytanie, ale… ale co innego mi pozostało? Jeśli otacza cię szaleństwo, dla zdrowia psychicznego również musisz stać się szaleńcem. – Od osiemdziesięciu dziewięciu lat. – Pstryka palcami, nagle wszędzie zapala się światło. Przez chwilę czuję się oślepiony. Kiedy już wzrok przyzwyczaja się do jasności, rozglądam się. Każdy obraz do mnie mówi. Domaga się zrozumienia. Głowę rozrywają mi myśli. – Dobrze… ja wszystko rozumiem. A mogę już wrócić do domu? – Tak, chłopcze. Możesz… powinieneś. Widzę, że… że udało mi się. Drzwi są otwarte. – Znika. Po prostu znika. Biegnę jak wariat do drzwi, które rzeczywiście są otwarte. Wybiegam na zimne, październikowe powietrze. Pędzę tak długo, jak długo mam siły. Kiedy płuca się buntują, siadam na krawężniku. Nie potrafię uspokoić oddechu ani zebrać myśli. Cały się trzęsę, ale nie mogę nic na to poradzić. Nie wziąłem kurtki z szatni muzealnej. Zimno wbija malutkie igiełki w moją skórę, ale jestem zbyt skołowany, żeby wstać i wrócić do domu.
36
Kategoria literacka – III nagroda
To było upiorne. Przerażające. Dziwne. Ale też… odkrywcze, w pewien sposób… pouczające. To coś… ten ktoś… cokolwiek, otworzył mi oczy. Rysowanie nie może być takie puste, wcale nie musi takie być. A ja chyba będę miał lepsze oceny z polskiego.
Opinia jurora Od ponad piętnastu lat z sukcesem walczę ze stereotypem źle prowadzonej edukacji muzealnej, który zakorzenił się głęboko w naszej zbiorowej świadomości jakichś pięć dekad temu. W takim świetle fakt, że promuję opowiadanie wykorzystujące ten motyw, może się wydać zaskakujący. Owszem, czuję ciarki na plecach, czytając o otwartym ogniu zbliżanym do obrazu czy o nudnych przewodniczkach, ale w tekście tym doceniam konsekwencję w prowadzeniu fabuły i spójność całej wypowiedzi. W opowiadaniu Joanny Płachcińskiej jest jeszcze coś znacznie istotniejszego. Autorce udało się w sposób najpełniejszy (włączając w to również prace z kategorii formalnej) zinterpretować obraz Jacka Malczewskiego Przeznaczenie. To najlepsza interpretacja zadanego dzieła sztuki w tej edycji konkursu zgrabnie wpisana w strukturę opowiadania. Anna Rak
37
Kategoria formalna – II nagroda Magdalena Bartylak Zespół Szkół Chemicznych im. Ignacego Łukasiewicza w Bydgoszczy Nauczyciel prowadzący: Nina Cuske
Artysta – los zapisany Polska. Przełom XIX i XX wieku. W nurcie sztuki młodopolskiej – wielkie nazwiska. Coraz śmielej rodzimi artyści zaczynają oswajać idee i nowe światowe trendy. Spod wszystkiego przenika jednak nadal sprawa narodowa. „Malujcie tak, aby Polska zmartwychwstała!” – mawia Jacek Malczewski, choć sam długo myśli, w jaki sposób się do tego zabrać. Jego prace są symboliczne. Pomimo wielkiego szacunku do swojego nauczyciela i mistrza Jana Matejki nie chce historyzować. Za dużo w tym dekoracji. Nie ma też zamiaru zdominować swoich kompozycji płynną, wijącą się secesyjną linią, spod której niewiele widać. Jako symbolista czuje, że prawdziwy świat nie jest poznawalny wprost. Nie można go opisać ani przedstawić za pomocą zwykłych obrazów, bo to, co poznajemy zmysłami, jest ułudą. Lepiej zrobić to przez znaczące dla danego tematu przenośnie. Tylko w taki sposób można pokazać, a właściwie dać odczuć odbiorcom, czym jest śmierć, fatum, sztuka. Jacek Malczewski właśnie tak stara się odpowiadać na pytania, które stawia od początku drogi twórczej. To przede wszystkim wątpliwości dotyczące roli artysty i tego, czym powinien się kierować, czemu się poddać lub przeciwstawić. Te motywy pojawiają się uporczywie na jego obrazach,
39
Obraz a słowo
a każde dzieło to komentarz artysty, jego wypowiedź dotycząca najważniejszych w malarstwie kwestii, wizualna opowieść o wątpliwościach. Przeznaczenie to namalowany na płótnie techniką olejną obraz z kolekcji Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Nie jest to jedyne dzieło Malczewskiego w zbiorach muzeum, znajduje się tu między innymi Głowa Eloe z 1908 roku. Jak w większości prac tego malarza, tak i w Przeznaczeniu temat nie jest podany wprost. Trzeba pokusić się o analogie i rozpatrzyć go w kontekście całej twórczości artysty, która jest spójna i tworzy zależną od siebie całość. Motyw przywołany w tytule dzieła rodzi wiele wątpliwości. Często słyszymy, że coś w naszym życiu nie dzieje się bez powodu. Jeśli zatem nasz los jest z góry zapisany, to jaką mamy nad nim kontrolę? Koniec jest zawsze ten sam – śmierć. Jeśli więc mamy jakiś wpływ, to tylko na to, co dzieje się pomiędzy narodzinami a kresem naszego życia. To jest czas, w którym możemy działać, dzięki któremu coś zmieniamy, poprawiamy, tworzymy. Ale czy na pewno? – pyta Malczewski w swoich obrazach. Czy z góry nie kieruje tym jakaś niewidzialna siła? I czym ona jest? Na obrazie Przeznaczenie widać na planie pierwszym siedzącą kobietę w niebieskiej pelerynie i stojącego tuż za nią po lewej stronie młodego chłopca. Obie postaci ujęte są do kolan. Ich twarze i sylwetki są realistyczne, a bryły modeluje mocny walor. Bardziej czujemy, niż widzimy, że dziewczyna jest personifikacją Losu. Ma opuszczoną, zwróconą lekko w lewą stronę głowę i wzrok skierowany w ziemię. Kobieta nie nawiązuje relacji ani z widzem, ani ze stojącym przy niej chłopcem. Taki zabieg artysta stosuje niejednokrotnie w swoich dziełach, na przykład w cyklu Zatrute studnie, w którym rozpatruje problem wtajemniczenia, zwierciadła życia. Przy źródle umieszcza różne postaci symbolicznie przedstawiające strażników zagadki, jaką jest nasz los. Oni również uciekają wzrokiem, tak jakby chcieli zachować sekret dla siebie. Zupełnie inaczej pokazane jest pacholę, które trzyma w dłoni jakiś niewyraźny przedmiot, może kołatkę. Jej dźwięk miał odstraszać złe moce.
40
Kategoria formalna – II nagroda
Obserwując postaci z dzieła Jacka Malczewskiego Przeznaczenie, zauważamy wiele kontrastów. Obraz jest podzielony na dwie części, lewą – jaśniejszą, z sylwetką chłopca, za którą znajduje się prześwit nieba i trochę roślinności, oraz prawą – ciemniejszą, z postacią kobiety stojącej na tle bujnej dzikiej natury, ukazanej w mroczniejszych barwach. Można uznać, że tło na drugim planie jest uzupełnieniem charakteru postaci, które są przedstawione w portrecie psychologicznym. Wrażenie takie pogłębia fakt obecności na polu obrazowym jedynie dwojga ludzi, właściwie bez dodatkowych atrybutów, za to z widocznymi na twarzach myślami i przeżyciami. Jacek Malczewski często maluje na swoich obrazach stwory i zjawy, a tutaj ich brakuje. Kolejne kontrasty, na których zbudowana jest ta kompozycja, dotyczą płci i wieku postaci – młody chłopiec i dorosła kobieta. Możemy się zastanowić nad cechami, które posiadają dzieci i dorośli, co ich różni – niewinność i doświadczenie, a najbardziej chyba wiedza o otaczającym świecie i podejście do problemów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że to kobieta w młodopolskiej literaturze i sztuce gra często rolę femme fatale, więc pokazanie Fatum poprzez jej postać nadaje tu nowego znaczenia. Na polu obrazowym w kształcie pionowego prostokąta artysta zamyka kompozycję w ramie roślinności. Jej środek to sylwetki postaci, które stanowią centrum treściowe dzieła. Taki zabieg sprawia wrażenie zrealizowania tematu, ale mimo to czuć, że kompozycja jest otwarta i niedopowiedziana w warstwie symbolicznej. Liczba postaci wpływa na symetrię dzieła, lecz ich skala i kolorystyka powodują, że widać lekką przewagę na stronę prawą ze względu na ciemniejsze barwy i dziką roślinność. Patrząc na obraz, odczuwamy znów z jednej strony statykę, z drugiej – dynamikę widoczną w partii tła oraz stroju kobiety. Ciemna roślinność dodaje głębi i tworzy wieloplanowy kadr. Przyglądając się poszczególnym fragmentom nieba, można zauważyć delikatnie nakreśloną perspektywę powietrzną, zwłaszcza w miejscu widocznym nad chłopcem. Natura w obrazach Malczewskiego to nie rozpętane, romantyczne żywioły, choć często jej rola jest równie
41
Obraz a słowo
ważna dla kompozycji i oddania tematu jak u malarzy pierwszej połowy XIX wieku. To raczej świat sprzyjający kontemplacji, dotknięciu tajemnicy. Źródło światła jest naturalne, nie widać słońca, nie przebija się przez chmury w ten dość ponury dzień. Taka aura sprawia, że odbiór dzieła jest bardziej wewnętrzny. Rozproszone światło opromienia postaci dość miękko, co sugeruje brak mocnych cieni i gwałtownych przejść pomiędzy jasną a ciemną barwą. Kolorystyka w tym dziele jest połączeniem barw podstawowych i pochodnych. Gama, którą stosuje autor, jest szeroka, ale ze znaczną przewagą kolorów zimnych. Barwy te są przytłumione, złamane. Koloryt obrazów Malczewskiego, a więc i tego dzieła, jest bardzo oryginalny, choć sam mawia, że maluje „surowo i drewniano”. Na obrazie widać zielenie, granaty i przenikające je fiolety oraz brązowe smugi na ubraniu dziewczyny. Malczewski czasem wykonuje swoje dzieła pospiesznie, jak najmniejszym nakładem sił, potrafi skończyć je podczas jednej sesji. Bywa, że pozostawia je w surowym stanie, aby zająć się już kolejnym projektem. Być może tak było i w tym wypadku. Postaci i przyroda na obrazie Przeznaczenie namalowane są bowiem z pewną techniczną nonszalancją, śmiałymi i świadomymi pociągnięciami pędzla. Malczewski jest znany z tego, że umie posługiwać się techniką alla prima, tworzy bez szkicu czy podmalówki. Na obrazie farba kładziona jest prędko, miejscami grubo, impastowo. Pociągnięcia pędzla są bardzo niejednorodne – raz dłuższe, raz krótsze. Sposób malowania daje odczucie wrażeniowości koloru, jak u impresjonistów, choć w gruncie rzeczy autor zachowuje koloryt lokalny. Na szacie personifikacji Losu, jej twarzy i dłoniach oraz na ciele chłopca widoczne są kontrasty walorowe. Wyraźnie formują bryły i sprawiają, że dzieło staje się ciekawsze wizualnie. Wszystkie zabiegi formalne służą podkreśleniu nastroju obrazu i realizacji tematu. Wiara w przeznaczenie wiąże się z przekonaniem, że wszystko jest z góry określone i zapisane. Jeśli tak, to i los artysty wiedzie wytyczonym szlakiem. Postaci, które są przedstawione na
42
Kategoria formalna – II nagroda
obrazie, pojawiają się u Malczewskiego niejednokrotnie, w innych perspektywach i sytuacjach malarskich. Ich analiza może pomóc dopełnić myśl artystyczną dzieła. Jednym z takich obrazów jest Malarczyk i jego Muza z 1898 roku. Widzimy na nim po lewej stronie Muzę, która szepcze coś do ucha chłopca siedzącego na krześle po jej prawej stronie. Postać młodego adepta malarstwa łudząco przypomina wyrostka z omawianego dzieła. Muza, która szepce mu do ucha, najpewniej jakieś inspiracje, jest także podobna do postaci kobiecej z obrazu Przeznaczenie. Takich związków jest więcej, a modele przedstawieni w naszym dziele występują też w innych pracach omawiających problem sztuki i artysty. Mały chłopiec jest jak niezapisana księga, może ma szansę, by odmienić swój los, a może nie. Wydaje się, że Malczewski jest przekonany, że to, co możemy zmienić w naszym przeznaczeniu, to droga pomiędzy narodzinami a śmiercią. Możemy wykorzystać ten czas, aby nasz koniec nie wiązał się z zapomnieniem. Jeśli za wszystkim, co nas otacza i co się wokół nas dzieje, stoi jakaś siła wyższa, to powinniśmy nadać takie znaczenie działaniom, żeby coś po nas pozostało. Powinniśmy umieć się jej przeciwstawić, znaleźć możliwość kierowania własnym losem. To jest dla artysty szczególnie ważne. Trzy największe dzieła: Introdukcja, Melancholia oraz Błędne koło, przedstawiają relacje pomiędzy artystą a naturą, historią i egzystencją. Na ich przykładzie można zauważyć, jak Malczewski rozważa te sprawy. Wie, że musi znaleźć własną ścieżkę, nowe formy dla nowych treści. Przez całą swoją drogę twórczą przypomina jednak, że jest coś, przed czym nie można uciec – śmierć. Oto nasze przeznaczenie. W 1910 roku Malczewski tworzy Autoportret ze śmiercią. Widzimy na nim artystę, a za jego plecami wizerunek Śmierci. Co ciekawe – jest to postać męska, ale ubrana w taką samą pelerynę co kobieta z Przeznaczenia. Mały chłopiec spotyka swój Los po raz pierwszy, dojrzały mężczyzna także czuje jego obecność. Zapisany początek i koniec, ale pomiędzy tymi dwoma punktami mamy możliwość własnej kreacji. Mistrz Jan Matejko malował obrazy, aby ludzie pamiętali
43
Obraz a słowo
o wydarzeniach z przeszłości. Miały funkcję patriotyczną i memoratywną. Malczewski rozumie odpowiedzialność artysty w podobny sposób, ale nie podąża ścieżkami nauczyciela. Zamiast cofać się do odległych czasów, za pomocą własnych środków chce skupić uwagę na wydarzeniach bliskich, na tym, co nas otacza i co nami kieruje. Nie pokazuje skutków, a raczej przyczyny. Stąd temat rozważający rolę fatum, jego wpływu na nasze decyzje i ich konsekwencje.
Opinia jurora Praca Magdaleny Bartylak to z pewnością najlepsza analiza malarskich aspektów dzieła Jacka Malczewskiego Przeznaczenie. Autorka wnikliwie opisuje kompozycję obrazu, zwraca uwagę na światło, kontrasty i w bardzo literacki sposób buduje za pomocą słowa przestrzeń, wypełniając ją na nowo postaciami. Co więcej, wykazuje się przy tym dużą erudycją, znajomością twórczości artysty oraz technik przez niego stosowanych. Jeśli chodzi o warstwę interpretacyjną, mamy wrażenie, że sam obraz wymknął się analizie, nie dał się zamknąć w sztywne ramy jednego opisu. Anna Rak
44
45
Kategoria formalna – III nagroda Maria Bek Zespół Szkół Nr 17 im. Zawiszaków Proporca Victoria w Warszawie Nauczyciel prowadzący: Lidia Pachuta
Parki, Mojry i Sybilla, czyli co by było gdyby… Już się ma pod koniec starożytnemu światu (…), bogi i ludzie szaleją. (…) Fatum jedno spokojne, niewzruszone, rozum nieubłagany świata, patrzy z wysoka na wiry ziemi i nieba. Zygmunt Krasiński, Irydion (1836)
We wzniesionej na starożytnych mitach kulturze europejskiej przeznaczenie jest pojęciem mającym zaskakująco negatywny wydźwięk, reprezentowanym przez równie groźne personifikacje. Skojarzenia odbiorców naszego kręgu kulturowego wędrują w stronę słowa fatum, a więc niewzruszonego, ale też nieuchronnie tragicznego losu. Wyobrażenie to ugruntowane zostało pod wpływem lektury choćby obowiązkowych dla większości czytelników dzieł Sofoklesa. Poszukiwania ikonograficznych reprezentacji przeznaczenia rozpocząć warto od tradycyjnych źródeł, jakimi są Słownik mitów i tradycji kultury Władysława Kopalińskiego oraz Ikonologia Cesarego Ripy. Pierwsze zestawienie pełne jest odniesień, które od przeznaczenia odsyłają czytelnika do pojęć losu czy fatum, a wreszcie Mojr. Tam odnajdziemy uwagę o tym, że „Mojra była boginią przeznaczenia, przydzielającą los każdemu człowiekowi; u Homera występuje tylko jedna Mojra,
47
Obraz a słowo
silniejsza od innych bogów, którzy muszą się jej podporządkować. U Hezjoda są już trzy – córki Zeusa i Temidy a. Ananke: Kloto, która przędzie nić żywota, Lachesis, która przydziela los i strzeże nici, Atropos, Nieodwracalna, która ją przecina, gdy nadchodzi chwila zgonu” – a to jedynie nieliczne z antycznych wyobrażeń. Ripa, będący nieocenionym źródłem wiedzy o nowożytnej ikonografii, wymienia los oraz predestynację. Jednak „niewiasta odziana w szaty o kolorach pomieszanych, w prawej dłoni trzymająca złotą koronę i pełny mieszek, w lewej sznur”, w niczym nie przypomina wizerunku kobiety z obrazu Jacka Malczewskiego. Widnieje na nim raczej Predestynacja, a więc „dzieweczka nadzwyczajnej nadobności, (…) z której głowy spływa w prześlicznych skrętach srebrzysty woal (…). Oczy ma zwrócone ku niebu, w które pilnie się wpatruje (…). Przykrywa ją srebrny woal, gdyż jest to tajemnica zakryta (…) przed ludźmi”. Podobnie przeznaczenie ukazał choćby wiktoriański artysta – Gilbert Bayes. Rzeźba znajdująca się w ogrodach Albionu powstała dokładnie według ikonograficznych wskazań Ripy, jednak widnieje pod nią grecki podpis „Ananke”. Formalne wytyczne w swoim dziele zdecydował się także połączyć Jacek Malczewski. Jego wizja zawiera elementy rozpiętych skrzydeł, jakie odnajdziemy na antycznych wazach u ramion Przeznaczenia, oraz wspomnianego woalu, będącego owocem nowożytnych interpretacji. * Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy. Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy. Jan Kochanowski, Tren XI
Wskazanie formalnych źródeł obrazu Przeznaczenie pozwala spojrzeć na niego z bliska. Cały pierwszy plan wypełniają dwie postacie – personifikacja losu oraz mały chłopiec przypominający fauna. Malczewski, w charakterystyczny dla swoich kompozycji sposób, zapełnił także niemal cały drugi plan, umieszczając na nim wiejski ogród i studnię.
48
Kategoria formalna – III nagroda
Przyroda stała się jedynie tłem mitycznego, podwójnego portretu, który możemy obserwować w niezwykle bliskim zbliżeniu. Prawą stronę obrazu wypełnia postać lekko pochylonej kobiety w XIX-wiecznym ubiorze, mającej na sobie długą i wąską suknię w odcieniach grafitu, który kontrastuje z seledynem jej bluzki. Nie mamy wątpliwości, że to strój współczesny samemu Malczewskiemu, o czym świadczy choćby krój spódnicy. Postać złożyła dłonie na piersi, tuż przy twarzy przyciągającej uwagę widza subtelnością rysów. Jej delikatna cera mieni się odcieniami beżu i różu, odbijając refleksy światła, którego źródło artysta umieścił w lewym dolnym rogu obrazu, kierując wprost na twarz bohaterki. Jej usta nie wyrażają ani uśmiechu, ani też przygnębienia, oczy zaś utkwione są nieruchomo w jednym punkcie, po części ukryte za gęstymi rzęsami. Tak pochyloną głowę otacza nimb wijących się, niezwykle jasnych włosów. Układają się niesfornie; tworzą niedbałe pukle nad czołem postaci. Wizerunek sprawia wrażenie świeżości i naturalności. Najciekawszym, bo najbardziej zagadkowym elementem, jest peleryna lub chusta, która przytrzymywana dłońmi kobiety, okala całą jej sylwetkę. Materiał w kolorze silnie rozjaśnionego bielą błękitu pruskiego miękko spływa, tworząc niezwykle plastyczne fałdy i załamania. Grający ze światłem błękit kontrastuje silnie ze zdecydowanymi, pełnymi temperamentu czerwonymi pociągnięciami pędzla, które układają się w nadające dynamizmu smugi. Po prawej stronie obrazu wydają się one stanowić dużo bardziej realistyczny wzór tkaniny, umieszczony nad plisami. Lewa strona chusty pozostaje zaś w świecie fantazji artysty. Linie rozmywają się, a fałdy miękko przechodzą w kształt ciemnego na końcach ptasiego skrzydła. Część ta znajduje się tuż przy postaci chłopca o twarzy fauna, można zatem w całości dzieła zaobserwować kompozycyjny podział na to, co realne, oraz na to, co mityczne i całkowicie wyobrażone. Kobiecie towarzyszy półnagi chłopiec. Jego charakterystyczna twarz o ściągniętych nad wąskimi oczami brwiach i cofniętej kości nosowej przypomina oblicze mitycznych faunów. Skojarzenia wywołuje także geometrycznie przystrzyżone uczesanie. Bohater kieruje
49
Obraz a słowo
niezwykle intensywne spojrzenie poza kadr dzieła. Ma obnażony tors o zadziwiająco umięśnionych ramionach, co kłóci się z jego dziecięcym wiekiem. Nie możemy dostrzec dolnych partii ciała. Być może ukazana jasna plama barwna to płócienne spodnie. Jednak nawet odbiorca nieznający meandrów wyobraźni Jacka Malczewskiego prawdopodobnie łatwo pokusi się o przypuszczenie, że dziecięcego ciała nie wieńczą nogi, lecz porośnięte futrem kopytka fauna. Chłopiec w dłoni trzyma kołatkę. Drewniany instrument muzyczny może stanowić tu niewinną zabawkę. Nadmienić i pamiętać jednak należy, że w trakcie triduum paschalnego – od czasu Wielkiego Czwartku – kołatki takie zastępują w kościołach katolickich milczące wówczas dzwony. Postaci tworzą zamkniętą bryłę, która odcina się silnie od krajobrazu, ukazanego w dużo mniej malarski, a miejscami bardzo realistyczny sposób. Bohaterowie znajdują się prawdopodobnie wewnątrz otoczonego murem ogrodu. Linię ogrodzenia zamyka ciemnowiśniowa dachówka o głębokim odcieniu czerwieni, odgraniczającej się od linii horyzontu. Niebo ukazane zostało w zamglonych, przełamanych kolorach błękitu oraz bieli. Prawą stronę drugiego planu wypełnia rozłożysta korona drzewa, którego pojedyncze liście odznaczają się na tle chmur. Otoczenie gęsto porastają rośliny. Skupione są wokół widniejącej po lewej stronie dzieła tradycyjnej, wiejskiej studni. Element ten Malczewski często umieszczał w swoich obrazach, nadając mu metaforyczne znaczenie, a także czyniąc źródłem fantastycznych wyobrażeń. Równie chętnie posługiwał się planem rozległego krajobrazu, przejawiając szczególną umiejętność oddawania piękna natury, o czym świadczy choćby tryptyk Idź nad strumienie. Tym razem jednak zrezygnował z tego zamysłu kompozycyjnego na rzecz przepełnionego symbolicznym przesłaniem, zmitologizowanego portretu. Mistrzowska znajomość skrótów perspektywicznych, z której Malczewski zasłynął już podczas nauki w krakowskiej Akademii, sprawiła, że układ postaci pozostał naturalny oraz niepozbawiony głębi. Artysta, komponując gamę barw Przeznaczenia, posłużył się jedną z dwóch swoich ulubionych palet. Kolory w jego dziełach są
50
Kategoria formalna – III nagroda
albo intensywnie nasycone i silnie kontrastujące, albo zamykają się w odcieniach pasteli o subtelnym gradiencie. Przykładem pierwszego zestawienia mogą być choćby mocno ścierające się ze sobą butelkowa zieleń i karmazynowa czerwień w Hamlecie polskim. Przy ukazaniu mitycznej postaci wykorzystano zaś stopniowe, niemal niezauważalne przejścia między grafitem, błękitem, seledynem, różami, żółcieniami, a w końcu jasnymi beżami. Wszystkie te barwy nie odcinają się od siebie, lecz przeciwnie – komplementują łagodnymi przejściami, które artysta osiągnął dzięki bieli, przełamującej odcienie strojów i fizjonomii postaci. Przeznaczenie jest także świadectwem technicznej maestrii, z jaką Malczewski posługiwał się rysunkiem oraz światłem. Artyście, który w swoich dziełach łączył świat fantazji i symboli z prymitywizmem wiejskiej rzeczywistości, z podobną lekkością przychodziło komponowanie niezwykle realistycznego rysunku o bardzo plastycznych liniach. Wspomniany efekt transparentności i przenikania barw osiągnięty zaś został dzięki miękkim, giętkim pociągnięciom pędzla, okalającym szczególnie lewą stronę obrazu i muskularne ramiona fauna. Przy użyciu podobnej techniki rozmalowane zostały tony barwne spódnicy oraz chusty, w którą spowita jest kobieca postać. W przypadku ostatniego elementu nie sposób nie zauważyć także gwałtownych impastów farby, dzięki którym ukształtowane zostały spadające w dynamicznej kaskadzie plisy i fałdy materiału. Całość dopełniają rozmyte kształty pojedynczych, czerwonych pociągnięć, zaś wyprowadzony z dolnego lewego rogu snop jaśniejącego światła maluje na przedstawionych sylwetkach liczne tony i refleksy. * Niewiele brakowało, a moja matka mogłaby poślubić pana Zbigniewa B. ze Zduńskiej Woli. I gdyby mieli córkę – nie ja bym nią była. Może z lepszą pamięcią do imion i twarzy,
51
Obraz a słowo
i każdej usłyszanej tylko raz melodii. Bez błędu poznającą który ptak jest który Ze świetnymi stopniami z fizyki i chemii, i gorszymi z polskiego, ale w skrytości pisującą wiersze od razu dużo ciekawsze od moich. Wisława Szymborska, Nieobecność, tom Dwukropek (2005) Jednym z przejawów geniuszu i oryginalności artystycznej Malczewskiego jest z pewnością przykuwający uwagę widza magnetyzm jego obrazów. Zaklęte w przedstawionych postaciach symboliczne, mitologiczne treści sprawiają, że raz zobaczywszy Przeznaczenie, długo będziemy poszukiwać odpowiedzi na pytanie o tożsamość młodej kobiety i chłopca, ukazanych na obrazie. Dzieło wydaje się skarbnicą interpretacyjnych zagadek, które rodzą w umyśle widza wątpliwości i za każdym razem intrygują na nowo. Tymczasem sam Malczewski pozostawił odbiorcom niewiele jednoznacznych wskazówek, w żaden sposób nie ułatwiając poszukiwań znaczeniowych tropów. Ponoć sam syn autora, Rafał, powątpiewał nawet, czy ojciec w kwestii znaczenia poszczególnych elementów swoich dzieł „miał jakieś wytłumaczenia, jasne i sprecyzowane, o jakie chodziło pytającym”1. Mimo wszystko część przedstawionych symboli oraz wymowa obrazu pozostają czytelne nawet dla oczu niezbyt wprawnego obserwatora. Bohaterka sprawia wrażenie pogrążonej w zadumie. Jej pochylone oblicze i ukryte za rzęsami spojrzenie mogą być świadectwem smutku czy rezygnacji. Z pewnością nie targają nią silne, sprzeczne emocje, jej twarz wyraża raczej bierną rezygnację i zgodę na panujący porządek 1 S. Babuchowski, Ukryty za symbolem, „Gość Niedzielny” 2014, nr 28, dostęp online: https://www.gosc.pl/doc/2078605.Ukryty-za-symbolem/3 [data dostępu: 3.01.2019].
52
Kategoria formalna – III nagroda
wydarzeń. Twarz małego bohatera wyraża zaś upór i determinację. Ściągnięte brwi oraz skierowany w prawą stronę wzrok oddają jego naturę, która wydaje się nieustępliwa, ale także pełna przekory, niemal psotna. Dzieło wypełnia nieodparty nastrój tajemniczości, niepokoju, jak i namysłu. Nie potrafimy natomiast bez wahania czy domysłów wskazać, dlaczego bohaterka dzieła i chłopiec są odizolowani od reszty świata i ludzi, a za jedyne otoczenie mają dziki, bujny sad. Choć wydają się sobie przyjaźni, nie wiemy, czy znaleźli się tam przypadkiem, czy też może osamotnienie było ich własnym wyborem lub rodzajem długo wyczekiwanej sposobności do ucieczki. W dziele tym wyczuć możemy chwilowy spokój i statyczność uchwyconej przez artystę chwili, a jednocześnie poczucie nadchodzących w niedalekiej przyszłości, nieuchronnych wydarzeń. Posługując się wymienionymi źródłami ikonograficznymi, potrafimy wskazać podjęty przez artystę uniwersalny motyw, trwale zrośnięty z tradycją sztuk pięknych. Wskazanie takie wydaje się jednak jedynie interpretacyjnym szkicem. Zarysem, pozostawiającym bardziej dociekliwych odbiorców w niedosycie wiedzy o ukazanych na płótnie, niezwykle charakterystycznych postaciach. Można zatem podjąć próbę przypisania zidentyfikowanej już Predestynacji co najmniej dwóch bliżej określonych i zróżnicowanych tożsamości. Personifikacja przeznaczenia w interpretacji artysty w niczym nie przypomina antycznej, surowej Ananke. Próżno doszukiwać się w niej także cech zbieżnych z typowym wizerunkiem kobiet w całym spectrum twórczości polskiego symbolisty. Polonia czy nieubłagana Thanatos są bohaterkami nie tylko obdarzonymi niezwykle wyrazistymi charakterami. Postaci te w dużej mierze określa ich fizyczność. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że – obok choćby dzieł Olgi Boznańskiej czy Witkacego – to jedno z najbardziej charakterystycznych przedstawień wizerunków kobiecych w historii malarstwa polskiego. Bohaterki dzieł Malczewskiego to niemal zawsze kobiety o silnym ramieniu i zmysłowych, często obnażonych ciałach. Autor
53
Obraz a słowo
obdarzał je szlachetnie zindywidualizowanym oraz pełnym charakteru obliczem. Oplatał w zwiewne, niedbałe szaty. Czynił je zadziwiająco współczesnym uosobieniem siły i niezależności. Raz ujrzane, zapadają w pamięć widza na zawsze. Tymczasem, mając na uwadze wspomniane wizerunki, kierujemy wzrok w stronę subtelnego uosobienia Losu. Nie można oprzeć się wrażeniu, że ukazana kobieta nie przypomina władczych, pełnych zmysłowego powabu heroin. Bliżej jej do delikatnej i wątłej bywalczyni XIX-wiecznych salonów. Jej twarz rozświetlają młodzieńcza świeżość i urok. Doświadczenie nie zdążyło odmalować na niej zmarszczek będących dowodem trosk. Mimo to sprawia wrażenie zniechęconej ciężarem powierzonych jej obowiązków. Wyroki losu, jakie skrywa pod płaszczem, wydają się ją przerastać. Być może zaś tak jak w wierszu Nieobecność feruje swoje rozkazy niefrasobliwie i całkowicie przypadkowo, plącząc ścieżki ludzkich biografii. Tak widziana Ananke nie czuje się wcale wyróżniona powierzonym jej zadaniem, a dzierżenie przędzy życia w młodych dłoniach staje się dla niej jedynie brzemieniem, którego nie potrafi udźwignąć. Uporczywy stukot kołatki psotnego fauna wikła jeszcze bardziej i plącze jej myśli. Nic dziwnego, że zdarzają się jej pomyłki. Potrafi zsyłać przedwczesne śmierci, niespodziewane narodziny czy przypadkowe spotkania – jak choćby w innym wierszu Miłość od pierwszego wejrzenia. Nie ma chyba człowieka, który nie zgodziłby się z tezą o tym, że zamysły losu nie zawsze są od początku klarowne, a na pewno nie od razu skutecznie realizowanie. Malczewski, wyrastając z krakowskiego akademizmu i gwałtownie się z nim rozstając, jeśli chodzi o podejście do powołania sztuki, pozostawał głęboko uduchowionym tradycjonalistą. „Sztuka dzisiejsza szuka siebie, sztuka religijna Boga”2 – pisał, pełen sceptycyzmu. Artyście daleko z pewnością było do silnie zhumanizowanej, współczesnej
2 Tamże.
54
Kategoria formalna – III nagroda
interpretacji motywu przeznaczenia. Kluczem do odkrycia zamysłu autora prawdopodobnie jest zatem jeden z na pozór nieznaczących atrybutów. Kołatka w dłoniach fauna może być jedynie prymitywnym instrumentem ludowym. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wygrywa ona dużo ważniejsze, religijne przesłanie. Możliwe, że mały chłopiec z determinacją wygrywa – podobnie jak w świątyniach podczas triduum paschalnego – poruszającą prawdę wiary o męce i ofierze Chrystusa. Wypełnione ciszą odosobnienie stanowiłoby wówczas odzwierciedlenie pełnej powagi i podniosłości ciszy, jaka panuje podczas liturgii końca Wielkiego Tygodnia. Wytłumaczenie znalazłaby także obecność Predestynacji, która pod błękitnym płaszczem skrywa ukryte dla oczu ludzi losy przeznaczone im od Boga. Dzieło, łącząc w sobie tradycje chrześcijańskie i antyczne, przedstawia najistotniejszą dla wierzących chwilę, w której dokonuje się najważniejsze i spełnia się ofiara stanowiąca fundament religii. Być może to jest przyczyną niewzruszonego spokoju Predestynacji, która jest świadoma nieodwracalności boskich wyroków. Mimo najusilniejszych nawet prób rozwiązania interpretacyjnej zagadki najwspanialsza pozostaje wieloznaczność historyzującego symbolizmu Malczewskiego. Tym bardziej frapująca, że połączona z maestrią w opanowaniu środków formalnych i niezwykle oryginalnym światem plastycznej wyobraźni. Ananke swoim nieodgadnionym wizerunkiem nie raz jeszcze z pewnością przyciągnie spojrzenia odbiorców. Zatrzyma ich w pełnym fantastycznych, ludowych wyobrażeń świecie, mieniącym się gamami pastelowych tonów.
55
Obraz a słowo
Opinia jurora Praca Marii Bek zwraca uwagę dzięki rzetelności przeprowadzonych badań źródłowych, które stały się podstawą analizy. Autorka zaproponowała nam bardzo spójne, kulturoznawcze spojrzenie na dzieło sztuki. I choć sama zdaje sobie w pełni sprawę z faktu, że obrazy symboliczne Malczewskiego poruszają tematykę niełatwą do zamknięcia w słowach, z heroizmem badacza próbuje rozwikłać zagadkę Przeznaczenia. Anna Rak
56
57
Kategoria formalna – wyróżnienie Maciej Biegas I Społeczne Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Konarskiego STO w Katowicach Nauczyciel prowadzący: Barbara Giezek
Przeznaczenie… dlaczego? Istnieją tysiące, jeśli nie miliony obrazów klasyfikowanych jako „dzieła sztuki”. Większość z nich została za takie uznana ze względu na swoje walory artystyczne: piękno, formę, inne – za niezwykły przekaz, jaki ze sobą niosły, tak jak Guernica Pabla Picassa, będąca wołaniem o powstrzymanie rzezi, mającej miejsce podczas hiszpańskiej wojny domowej. Jednakże wiele z tych dzieł przekracza nawet i te granice, skrywając w swoich barwnych wnętrzach sekrety i przemyślenia twórcy, który ukrył je przed oczami niewprawnego odbiorcy, rozpościerając nowe znaczenie swego obrazu w zupełnie innym wymiarze postrzegania. Tworząc nieodgadnioną łamigłówkę, zmusza oglądającego do emocjonalno-intelektualnego wysiłku, by zauważył, pojął, następnie rozwikłał zagadkę, a potem nadał czemuś tak banalnemu jak warstwy farby na płótnie rangę duchowego przeżycia. Dzięki temu rozszyfrowujemy samego autora, śmiejącego się z cicha za naszymi plecami, który niczym dobry przyjaciel czeka, aż zrozumiemy pokrętnie zakamuflowaną wiadomość, leżącą na wprost przed oczami… nadal niezauważoną. Doskonałą egzemplifikację mistyki oraz niewiadomej w obrazach stanowi Melancholia I Dürera. Niesamowite w tym drzeworycie jest to, iż ilu interpretatorów, tyle nowych znaczeń, a co
59
Obraz a słowo
za tym idzie – nowej, subiektywnej głębi przelanej w dzieło sztuki, żyjącej wraz z teoriami i przemyśleniami na swój temat, niezależnie już od idei pierwotnego poczęcia, połączonego teraz z wieloma innymi sercami i umysłami. Właśnie z przykładem takiego tajemniczego, oczekującego na zrozumienie obrazu mamy do czynienia, gdy ujrzymy Przeznaczenie Jacka Malczewskiego, fascynujące dzieło, skrywające wiele sekretów i nieznanych. Jacek Malczewski (urodzony 15 lipca 1854 roku, zmarły 8 października 1929 roku) to prekursor symbolizmu w malarstwie młodopolskim, redefiniującym i rewidującym tradycję rozpoczętą w epoce romantyzmu. Przez okres dorastania wpajano mu bezwzględny patriotyzm (XIX-wieczne kształtowanie się narodowej świadomości i tożsamości), co później odbija się potężnym echem w jego artystycznych pracach, często zawierających symbole narodowe czy ogólne przesłanie, mające podnieść oraz krzewić ducha Polaków na „skrzydłach nadziei”. Jeden z obrazów jest także mocno związany z jego rodziną – Głowa Eloe to najprawdopodobniej portret jednej z kobiet familii Malczewskich. Jaka więc występuje korelacja i współzależność pomiędzy Głową Eloe a Przeznaczeniem? Otóż kobieca postać ukazana w Przeznaczeniu to lustrzane odbicie tytułowej Eloe, co stanowi istotny szczegół analizy znaczenia i symboliki tego dzieła Malczewskiego. Przeznaczenie przedstawia sobą scenę rodzajową (płótno ma kształt prostokąta pionowego, a techniką użytą są farby olejne): na pierwszy rzut oka spostrzegamy parę, najpewniej matkę i dziecko, w centralnej części obrazu, tym samym uzyskujemy informację o wielofiguralności. Kobieta siedzi na niskim murku, zakrywając swą głowę odzieniem w taki sposób, by jedyną widoczną jej częścią była twarz oraz kosmyki włosów spływające na czoło. Dwójkę bohaterów otacza bladozielony, stonowany ogród, wypełniony roślinami o silnie rozwiniętych łodygach i liściach, a zagłębiając się dalej w tło, spostrzegamy wysoką ścianę cienistych, stłumionych kolorystycznie drzew, prawdopodobnie zagajnika bądź lasu, skrawek zimnobłękitnego wodnego zbiornika zlewającego się z otwartym, bezchmurnym
60
Kategoria formalna – wyróżnienie
niebem, widocznym tuż ponad murkiem otaczającym ów teren. Obraz ukazuje się nam przyodziany w szeroką gamę barwną z przewagą barw chłodnych, nadających mu spokój i dostojeństwo, rozpaczliwie poszukiwane przez człowieka, a tak często odnajdowane w dziełach wielkich artystów, usiłujących stworzyć dla siebie spokojną przystań pośród farb i płócien. Nad głową chłopca widzimy nieco oddalony baldachim, przylegający do ściany budowli, której jedyny widoczny fragment to kolumna, stanowiąca część pierwszego planu, wraz z drobnym odłamem żółtego muru, z którego wykwitają podpory wyżej wspomnianego baldachimu. Postaci i architektura są niedzisiejsze, więc można z dużą dozą pewności założyć, iż to wyimaginowane wydarzenie miało miejsce, podług wyobraźni Malczewskiego, w przeszłości i stanowi pewnego rodzaju retrospektywną wizualizację obrazów przeszłości. Kompozycja Przeznaczenia ma charakter otwarty, pozostawiając naszej wyobraźni odtworzenie i dołączenie wielu komponentów obrazu, takich jak ogród za plecami postaci czy budynek stojący tuż obok chłopca, najpewniej jego dom. Nie można zauważyć w strukturze obrazu ani pulsującej rytmiczności, ani symetryczności, w zamian za to zderzamy się z chłodnym, zobiektywizowanym naturalizmem oferowanym przez codzienne sytuacje i krajobrazy. Postaci niemalże emanują mocą w tej konstrukcji – roślinność oraz zabudowa tworzą półokrąg wokół nich, zwieńczony kopułą utworzoną z fali ciemnych drzew i jasnego nieba, perfekcyjnie kontrastującego dość ciemną kolorystykę dzieła. To także prowadzi do określenia wielowarstwowości obrazu, posiadającego trzy różne plany: pierwszy – przyporządkowany matce i dziecku, drugi – stanowiący mieszaninę roślinności i architektury, trzeci – zamykający kompozycję lasem, niebem i wodą. Od ludzi uwiecznionych na płótnie bije absolutny stoicyzm, dominujący nad pozostałymi elementami, zamrażający ruch, niepozwalający nawet drobnemu podmuchowi wiatru tchnąć w liście i zniszczyć panującą harmonię. Pomimo swej nieruchomości postacie są niezwykle ekspresyjne, zawierają bowiem ogromny ładunek emocjonalny
61
Obraz a słowo
w swej mimice i pozach, jakie przybrali. Matka kieruje swój wzrok w ziemię, może na jakiś niewidoczny dla obserwatora obiekt, lecz najprawdopodobniej nie widzi nic, gdyż pogrąża się w krainie własnych rozważań, myśli, a może i marzeń… Zatopiona w zadumie, epatuje pewnym smutkiem i melancholią, jakby w jej umyśle przesuwały się wspomnienia dawno utracone, przygniecione jakimś nieznośnym brzemieniem, wywołującym w niej niepokój i rozpacz, wyryte na marmurowym obliczu. Bardzo sugestywny jest także gest osłonięcia się zapaską. Jaki jest cel rzeczonej czynności? Z pewnością nie niska temperatura i próba ochrony przed chłodem, zważywszy na roślinność oraz charakterystyczne, niezwykle blade zabarwienie nieba, wskazujące, iż scena może rozgrywać się w ciepłym klimacie. Kobieta ta zdaje się uciekać przed natarczywą rzeczywistością, lecz nie objawia tego strachem czy trwogą, mówiącymi o nadchodzącym, nieuchronnym, oczekiwanym zagrożeniu. Możliwe, iż pragnęła w ten sposób stworzyć dla siebie bezpieczną przystań, wolną od wścibskich spojrzeń i nierozumiejących poczynania dorosłego dziecka, dając sobie spokój ducha i chwilę poświęconą jedynie przemyśleniom, skłębionym wewnątrz jej głowy. Łatwo zauważyć, ile czasu i energii włożył Malczewski w nadanie charakterystycznego, specyficznego połysku materiałowi okrycia głowy namalowanej damy. Pośród gładkiej powierzchni zapaski błyszczą pasy czerwieni, refleksy słońca, niewidocznego dla obserwatora, lub wymyślne zdobienia, tak wprawnie stworzone, iż wydają się być zaledwie lekkim odbiciem światła. Po krótkiej inspekcji można wyłonić konkretne pociągnięcia pędzla po powierzchni płótna, szczególnie widoczne na tle lasu, utworzonego z prostych, subtelnych przytknięć narzędzia artysty, osiągającego tą techniką dużą niezależność liści drzewostanów znajdujących się w tle, nie pozwalając zlać im się w jednolite kłębowisko. Chłopiec tymczasem wyraża sobą jakiś niepojęty dla oglądającego brak spokoju – we wzburzeniu czy złości spogląda on poza lewą stronę krawędzi obrazu, równocześnie silnie ściągając brwi, zastanawiając się nad czymś. Warto nadmienić, iż ta chłopięca twarz jest także
62
Kategoria formalna – wyróżnienie
autoportretem samego Jacka Malczewskiego, unieśmiertelnionego w tym młodym ciele. Zastanawiają (auto)intencje malarza – jakie uczucia i rozterki, i myśli chce zatrzymać w tym rozemocjonowanym obliczu… Tors młodzieńca jest obnażony, lecz pas i nogi ukryte są pod warstwą białej tuniki. O pierś młodego chłopca opiera się jakiś nieidentyfikowalny (na pierwszy rzut oka) przedmiot, natomiast w dłoni trzyma on niewielki drążek, którego koniec znika za połami kobiecych ubrań. Cóż, ów przedmiot można zinterpretować na dwa sposoby: chłopiec ściska w dłoni kołatkę, znacząc tym samym jakąś nieokreśloną tragedię, jaka wydarzyła się czy dopiero ma się wydarzyć w jego życiu. Malczewski, przy uwzględnieniu jego wychowania w wierze i tradycji polskiej bardzo mocno związanej z katolicyzmem, najpewniej łączy symboliczną kołatkę z obrządkami kościelnymi – podczas Wielkiego Tygodnia, od śmierci i złożenia Jezusa do grobu aż po jego Zmartwychwstanie, w świątyniach na całym świecie instrument ten rozbrzmiewa złowróżbnym, suchym trzaskiem, zastępując chwalebne i czyste dzwony, towarzyszące wiernym przez pozostały okres roku liturgicznego. W tym wypadku dźwięk kołatki symbolizuje przejście człowieka z bytu doczesnego w byt nieskończony. To właśnie czeka ukazaną parę, jak i każdego człowieka… oto ludzkie Przeznaczenie. Istnieje jednak inne interesujące rozwiązanie symboliki obrazu Malczewskiego. Z absolutną pewnością przedstawione na płótnie figury to matka i syn. Matka wybrała dla siebie niezwykle charakterystyczną pozę po zarzuceniu na głowę niebieskiego okrycia. Błękit uznaje się za kolor ściśle powiązany z kultem Maryi, Matki Boskiej, który w Polsce jest wyjątkowo głęboko zakorzeniony. Sam Malczewski na pewno ma świadomość tej specyficznej symboliki. Natomiast chłopiec niekoniecznie musi trzymać w rękach kołatkę, lecz dwa różne przedmioty. O pierś może opierać się narzędzie do heblowania drewna, używane około dwóch tysięcy lat temu, a druga ręka może ściskać trzonek dłuta, wskazując, iż chłopiec jest związany z pracą stolarską zupełnie jak biblijny Józef. To zmieniłoby nostalgiczną
63
Obraz a słowo
scenkę rodzajową w scenę biblijną, ukazującą Jezusa i Maryję w czasie pobytu w Nazarecie, a widz, niczym „podglądacz”, ma jednorazową szansę wglądu w bohaterów najsłynniejszego „bestselleru” świata, podarowaną mu przez Jacka Malczewskiego. W ten sposób zaczynamy rozumieć, iż nawet Święta Maryja jest także człowiekiem. To cierpiąca matka, mająca świadomość, jakie okrutne przeznaczenie ściga jej jedynego Syna. Jacek Malczewski to jeden z najwybitniejszych polskich malarzy, posiadających niezwykłą umiejętność uchwycenia ekspresyjnej natury, skorelowanej z niemalże nieosiągalnym dla człowieka stoicyzmem. Jednakże drobne, subtelne gesty czy zachowania postaci promieniują skumulowanymi, potężnymi emocjami. Mimo to obraz Przeznaczenie stanowi wyjątek w jego artystycznym dossier, ponieważ zakrywa on swe znaczenie cienką, ale niespenetrowaną zasłoną symboli oraz skojarzeń, jakie bezbłędnie może odcyfrować jedynie sam autor. Ich odsłanianie sprawia, iż sztuka przechodzi ciągłą reinkarnację, którą pobudzają oczy kolejnych pokoleń odbiorców-odkrywców. Stąd też, jak cała sztuka, obraz ten z każdym człowiekiem i w każdym człowieku żyć będzie na nowo do końca ludzkości, by umrzeć wraz z ostatnią osobą, jaka pozostanie we Wszechświecie. A właśnie niepowtarzalne, wielokrotne rozpatrywanie i interpretowanie takiego dzieła jak Przeznaczenie zapewnia sztuce ową ciągłą żywotność i wieczną nowość, którą gwarantuje indywidualna empatia i percepcja każdej ludzkiej jednostki przyswajającej sobie sztukę zawsze poprzez własne zmysły, doświadczenia i rozumowanie… Przeznaczenie sztuki najlepiej oddają słowa Pabla Picassa, który twierdził: „W sztuce 2 plus 2 może dać każdy wynik… tylko nie cztery”.
64
Kategoria formalna – wyróżnienie
Opinia jurora Przez wiele lat, opowiadając o obrazie Jacka Malczewskiego Przeznaczenie, twierdziłam, że potraktowanie na wstępie postaci kobiety i chłopca jako matki i syna zamyka naszą wyobraźnię na wiele aspektów pomagających w percepcji dzieła. Maciej Biegas udowodnił w swojej pracy, że nie musi tak być. Owszem, takie zawężenie odcina wiele dróg interpretacyjnych (bardzo brakuje mi nawiązania do postaci mitologicznego fauna), ale z drugiej strony otwiera nowe możliwości, na które ja z kolei nie zwracałam uwagi. Sam zresztą Jacek Malczewski skutecznie unikał jednej drogi interpretacyjnej. Zwykł nawet mawiać: „zapytajcie Bołoza, on najlepiej wie, co znaczą moje symbole”, wyśmiewając w ten sposób próbę ujednolicenia interpretacji. I właśnie to alternatywne spojrzenie Autora połączone z bardzo dobrym opisem elementów formalnych zwróciło naszą uwagę. Anna Rak
65
Obraz a słowo Literacki opis dzieła malarskiego Werdykt XV Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego
Jury w składzie: Iwona Mohl – przewodnicząca jury, p.o. dyrektora Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, dr hab. Anna Gomóła – Zakład Teorii i Historii Kultury, Instytut Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego, Anna Rak – kierownik Działu Edukacji Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, po przeczytaniu 159 prac zdecydowało się przyznać następujące nagrody i wyróżnienia.
Kategoria literacka: I nagroda – Gęsie Pióro – Helena Bek z Zespołu Szkół nr 17 im. Zawiszaków Proporca Victoria w Warszawie, II nagroda ex aequo – Inga Pawelec z Polsko-Francuskiej Szkoły Podstawowej La Fontaine w Warszawie, II nagroda ex aequo – Wiktoria Pętal z Liceum Ogólnokształcącego nr VIII im. Bolesława Krzywoustego we Wrocławiu, III nagroda – Joanna Płachcińska z II Liceum Ogólnokształcącego im. Mieszka I w Szczecinie.
66
Kategoria formalna: II nagroda – Magdalena Bartylak z Zespołu Szkół Chemicznych im. Ignacego Łukasiewicza w Bydgoszczy, III nagroda – Maria Bek z Zespołu Szkół nr 17 im. Zawiszaków Proporca Victoria w Warszawie, Wyróżnienie – Maciej Biegas z I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Konarskiego STO w Katowicach.
Jurorzy i organizatorzy konkursu pragną w szczególny sposób podziękować wszystkim jego uczestnikom. Składamy również podziękowania nauczycielom, którzy zachęcili młodzież do odkrywania tajemnic ukrytych w obrazie.
67
ISBN 978-83-65786-28-9