![](https://assets.isu.pub/document-structure/210203082423-fcc6d83bb51c8af8f226e171ccd17847/v1/cba2030c5ca0eeb227b4624f5f0c1efa.jpg?width=720&quality=85%2C50)
3 minute read
RADEK TOMASIK „Zabij to i wyjedź z tego miasta
tekst: Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.
![](https://assets.isu.pub/document-structure/210203082423-fcc6d83bb51c8af8f226e171ccd17847/v1/f697da57bbd95cc0314e33c964d867c5.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Advertisement
![](https://assets.isu.pub/document-structure/210203082423-fcc6d83bb51c8af8f226e171ccd17847/v1/becc0fe8928439fa6401440f0508c11a.jpg?width=720&quality=85%2C50)
![](https://assets.isu.pub/document-structure/210203082423-fcc6d83bb51c8af8f226e171ccd17847/v1/8f67dccce6a1f05f2427b609119d2253.jpg?width=720&quality=85%2C50)
Zabij to i wyjedź z tego miasta
scen. i reż. Mariusz Wilczyński
Polska 2020, 88’ muz. Tadeusz Nalepa wyst. Krystyna Janda, Andrzej Wajda, Marek Kondrat, Daniel Olbrychski i in. dystrybucja: Gutek Film
![](https://assets.isu.pub/document-structure/210203082423-fcc6d83bb51c8af8f226e171ccd17847/v1/c8eabbac34be232d154ac88edeeb0e61.jpg?width=720&quality=85%2C50)
GROTESKA NOSTALGICZNA
Trudno uwierzyć, że „Zabij to i wyjedź z tego miasta” jest pełnometrażowym debiutem Mariusza Wilczyńskiego, światowej sławy artysty zaliczanego do najwybitniejszych współczesnych twórców animacji artystycznej. Jego krótkie filmy cechowała intensywność i wielość znaczeń, którymi mógłby obdzielić wiele dłuższych fabuł.
Zabij to…” jest imponującym i poruszającym dokonaniem. Film powstawał 14 lat, mniej więcej tyle, ile minęło od premiery innej głośnej animacji Wilczyńskiego, 20-minutowego „Kizi-Mizi”. „W krótkim czasie odeszli ważni dla mnie ludzie. Nie zdążyłem się z nimi pożegnać, robię to swoją animacją” – mówił twórca przed premierą na festiwalu w Berlinie. Nie jest to jednak sentymentalna laurka wystawiona minionym zdarzeniom czy występującym w nich postaciom.
Wilczyński wraca do rodzinnego miasta – zasnutej szarością nieba i przytłoczonej przyziemnością spraw
Łodzi Fabrycznej, której monochromię rozświetlają lśniące neony oraz czerwień – kolor krwi i wstążki we włosach kobiety. Kim ona jest? Matką, żoną, kochanką, dziewczynką – w serii retro-, a raczej introspekcji
Wilczyński prowadzi nas po meandrach swojej pamięci, wyobraźni i żałoby, próbując ni to zrekonstruować ni to stworzyć od nowa nadrealną wizję świata utkanego ze skrawków wspomnień i wyobrażeń. Jest tu miejsce dla opryskliwej ekspedientki sklepu rybnego, dla starego nie-dobrego małżeństwa w pociągu (głosów użyczają Andrzej Wajda i Barbara Kraftówna!) i dla doprowadzonej do furii matki bogu ducha winnego kilkulatka.
Jest miejsce na czułe spojrzenia w kierunku szwaczek jadących o świcie do pracy ze śpiącymi dziećmi na kolanach, na melancholijną impresję na temat własnego poczęcia i na pozbawioną złudzeń ocenę ostatniego spotkania z matką. Jest niezwykła czułość na język, jest przenikliwa refleksja psychologiczna na temat naszych ludzkich, „polskich” zachowań i jest zażarte, choć niepozbawione politowania, oskarżenie w scenach demaskujących eufemizowanie śmierci – zarówno ludzi, jak i zwierząt (makabryczne odwrócenie ról w sklepie mięsnym, gdzie w roli mięsa występują ludzie).
Wiele lat temu Przemysław Czapliński, wybitny krytyk i literaturoznawca, profesor UAM, pisał o prozie Jerzego Pilcha, że opowiadając o świecie, który już nie istnieje, pisarz robi to z ironiczną miłością: „Kocha swoją przeszłość, ale jednocześnie ironizuje, bo ironia czyni go człowiekiem wolnym od iluzji, że to, co minęło, jest wzniosłe”. A jest to przecież typowy rezultat pracy pamięci: zamienia ona przeszłość w piękny sen, tuszując jej mankamenty. Rodzi się z tego nowa kategoria estetyczna – groteska nostalgiczna. U Wilczyńskiego jest podobnie, choć z jedną różnicą. U Pilcha ta przeszłość była zaakceptowana i ochraniana, Wilczyński robi na tej przeszłości wiwisekcję, bez taryfy ulgowej dla opowiadacza.
Bo „Zabij to…” jest do cna przesycone ambiwalencją, rozdarciem. Jest trochę jak rozdrapywanie ran, a trochę jak przyklejanie plastra. Temu poruszającemu autentyzmowi wtórują środki filmowe – werystyczna kreska, która zagospodarowuje surrealistyczne sceny, nerwowe dźwięki gitary Tadeusza Nalepy konkurujące ze szlagierami, narracyjna linia podporządkowana ciągowi skojarzeń – które natrętnie nawracają do dających ukojenie i cierpienie scen z przeszłości, prawdziwej lub wyobrażonej.
Mimo że mowa tu o filmie nadrealnym, animowanym, artystycznym, dawno nie widziałem nic tak bliskiego prawdziwemu życiu.