12 minute read

PROF. KRYSTIAN ZIEMSKI

Temat z okładki Trzy dekady

ZIEMSKI & PARTNERS

Advertisement

Kancelaria Prawna Dr Krystian Ziemski & Partners to jedna z najstarszych i najbardziej doświadczonych kancelarii prawnych w Wielkopolsce. W tym roku obchodzi 30-lecie istnienia. O budowaniu renomy, zdobywaniu zaufania klientów oraz o tym, dlaczego wiele osób zazdrości prawnikom, ale mało kto ich lubi opowiedział nam prof. Krystian Ziemski, założyciel Kancelarii, profesor Wydziału Prawa i Administracji UAM.

rozmawia: Michał Gradowski zdjęcia: Jakub Wittchen (s. 12, 15, 17), Bartosz Pussak (s. 14) Przyjechał Pan dziś do kancelarii wyjątkowym samocho-

dem, więc zacznijmy od motoryzacji. Co to za auto, jakie inne „okazy” znajdziemy w Pana kolekcji i czy pamięta Pan swój pierwszy samochód?

PROF. KRYSTIAN ZIEMSKI: Auto, którym przyjechałem to Volvo P1800 z 1965 r., znane osobom nieco starszym z planu serialu „Święty”, z Rogerem Moorem w roli głównej, jedyne sportowe, seryjnie produkowane Volvo w historii tej marki. Ściągnąłem je z Kalifornii. Jazda takim autem to prawdziwa przyjemność. Moje pierwsze auto kupiłem w czasach, kiedy zdobycie samochodu było sporym wyczynem. Był to Trabant w stanie totalnego rozkładu. Właściciel, gdzieś spod Piły, nie dawał gwarancji, że dojadę nim do Poznania. Była surowa zima, a przez dziury w podłodze wiało w nogi śniegiem, wszystkie światła, poza pozycyjnymi, wysiadły. Zdołałem dojechać do garażu, gdzie auto po prostu wyzionęło ducha. Własnoręcznie wykonywałem remont, łącznie z naprawą tego, co w trabancie metalowe, lakierowaniem itd. Trwało to kilka lat, ale satysfakcja była ogromna. Kiedy skończyłem, mój trabant stał się mrocznym przedmiotem pożądania sąsiadów z os. Rusa. Drugim autem też był Trabant, w całości złożony z nowych części. Jedyny w Poznaniu sklep z częściami do trabanta był na Hetmańskiej. Ustawiałem się tam wieczorami, zimą zawinięty w kożuch kolegi, organizując komitet kolejkowy, a po otwarciu sklepu i tak okazywało się, że pewne części rozeszły się już wcześniej „na specjalne zamówienia”. Tajnymi kanałami, od żony kolegi, dowiadywałem się, że dnia następnego będzie dostawa. W ten sposób skompletowałem wszystko według skrupulatnie sporządzonej listy. Dużym sentymentem darzę też skuter Osa, produkowany pod koniec lat 50. i w latach 60. Mój egzemplarz kupiłem jeszcze przed studiami, jako wrak i sam go remontowałem. Kolekcję starych aut zapoczątkował Trabant otrzymany w prezencie z okazji moich 50. urodzin. Współpracownicy iprzyjaciele gdzieś wBydgoszczy kupili Trabanta – takiego, jakiego kiedyś miałem. Itak rozpoczęło się tworzenie mojej kolekcji. Dziś jest w niej kilka modeli Warszawy, Syrena, Citroen B11, Volvo, kultowy VW Samba oraz piękne spor-

towe VW Karmanny Ghia, o których mówiono, że największe prędkości rozwijały na linii produkcyjnej.

Temat z okładki

Temat z okładki

Miały silnik od VW Garbusa o niewielkiej w porównaniu ze współczesnymi autami mocy. Jednym z moich ulubionych aut jest też Ford Mustang z 1965 r., znany choćby z filmu „Bullitt” ze Stevem McQueenem – tyle, że w wersji kabriolet z 8-cylindrowym, ładnie mruczącym silnikiem, oraz

powojenny Chevrolet Pickup. Stare samochody to nie tylko pasja, ale też, jak się później okazało, bardzo dobra lokata kapitału, bo – w przeciwieństwie do nowych aut – ich cena z upływem czasu rośnie.

Porozmawiajmy zatem o tym, jak Pan wypracował ten kapitał. Jubileusz 30-lecia to dobry czas na podsumowania. Jak wspomina Pan początki pracy Kancelarii?

Na początku kariery zawodowej w ogóle nie zakładałem, że będę praktykiem. Pracowałem na Wydziale Prawa i Administracji UAM jako asystent. Praca na uczelni zapewniała wtedy święty spokój, nie wymagała politycznego angażowania się po „właściwej” stronie, zwłaszcza jak się było pod opieką prof. Zygmunta Ziembińskiego, ale na pewno nie była dynamiczna i nie dawała satysfakcji finansowej. Kiedy 1 września 1977 r. stawiłem się po raz pierwszy na uczelni, już jako asystent w Collegium Iuridicum, wówczas przy ul. Armii Czerwonej, o godz. 8:00, wzbudziłem ogromną sensację. Od pań sprzątających usłyszałem, że lepiej przyjść bliżej południa, bo to wtedy zaczyna się uczelniane życie. A ja, żeby nie spóźnić się pierwszego dnia do pracy, cały dzień i niemal całą noc wracałem rowerem z eskapady po NRD.

Jako praktyk rozpocząłem działalność w czasach, gdy w Polsce zniesiono ograniczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej. Namówili mnie do tego studenci z grupy, której byłem opiekunem. Z niektórymi znich utrzymuję kontakt do dzisiaj. Stworzyłem dział prawny polonijnej firmy leasingowej, pierwszej tego typu w Polsce. Przecieraliśmy szlaki w zakresie mało wówczas znanego leasingu, będącego sposobem na pozyskiwanie początkowo głównie środków transportu, a więc samochodów, a później wszystkiego, co

miało jakąś większą wartość. Z mojej pomocy prawnej korzystali krewni i znajomi zarządu oraz udziałowców, co stało się w pewnym momencie tak uciążliwe, że postanowiłem rozpocząć własną działalność. Nastąpiło to 1 stycznia 1993 roku. Dobrzy prawnicy, którzy specjalizowali się w działalności gospodarczej, byli wtedy rozchwytywani. Początkowo kancelaria mieściła się przy ul. Podgórnej – w domu, w którym urodził się Paul von Hindenburg. Kiedy na Podgórnej zrobiło się za ciasno, przenieśliśmy się na ul. Józefa Strusia, do budynku zajmowanego wcześniej przez Telewizję Poznańską, gdzie wraz z rozwojem kancelarii zajmowaliśmy kolejne piętra. Budynek był w fatalnym stanie. Pracowaliśmy wówczas dosłownie nie tylko od rana do nocy, ale także nocą. Pamiętam, że jeden z naszych klientów nabywał przedsiębiorstwa z branży instalatorskiej w całej Polsce. Krótko po godz. 3 w nocy wyjechaliśmy do Krakowa pociągiem. Od godz. 10, bezpośrednio po wyjściu z pociągu, trafiliśmy do lokalu, gdzie z miejsca ruszyły negocjacje. Z przerwą na krótki obiad, gdzieś na starym rynku, trwały one do 9 rano dnia następnego. Po czym wsiedliśmy w pociąg i wróciliśmy do Poznania, gdzie czekały już na nas kolejne wyzwania. Sytuacja na rynku wyglądała wówczas zdecydowanie inaczej. To my początkowo dyktowaliśmy warunki, jednak rynek szybko stawał się coraz bardziej konkurencyjny. Nie wszyscy prawnicy rozumieli wówczas, że trzeba zabiegać o klienta, że nie wystarczy być merytorycznie dobrym, sprawnym prawnikiem, ale trzeba jeszcze umieć dotrzeć do klienta, któremu możesz być potrzebny i przekonać go, że to ty jesteś tą osobą, której powinien powierzyć swoje, a więc subiektywnie najważniejsze sprawy.

Ile osób liczy obecnie zespół Kancelarii?

Zespół Kancelarii liczy łącznie ok. 50 osób. Przeważają w nim naturalnie prawnicy, jednak Zespół to także pracownicy administracji, w tym sekretariat, asystentki, obsługa biblioteczna i księgowa, obsługa systemu informatycznego i inne osoby zajmujące się istotnymi sprawami, pomagając prawnikom koncentrować się na ich zadaniach. Ziemski to tylko nazwisko założyciela, ale na renomę Kancelarii pracują od lat kolejne pokolenia prawników rozpoznawalnych w wielu branżach, nie tylko wWielkopolsce, ale wręcz wcałej Polsce, atakże poza jej granicami.

Jak zmieniała się Państwa praca na przestrzeni tych trzech dekad? Co w największym stopniu decyduje o sukcesie?

Pewnym przełomem w rozwoju Kancelarii było, tuż po mojej habilitacji, postawienie na rozwój działu prawa administracyjnego, a więc mojego koronnego zainteresowania na uczelni.

Temat z okładki

Nadal kluczowe kompetencje prawnika to przygotowanie merytoryczne, za które odpowiedzialność ponoszę także ja, jako pracownik uniwersytecki. Równie ważne jest jednak zaangażowanie w sprawy klientów oraz Kancelarii. W dzisiejszych czasach przynajmniej jedna trzecia pracy prawnika to różnie rozumiany marketing przesądzający o pozycji Kancelarii i jej prawników na

rynku. Kładziemy coraz większy nacisk na ten czynnik, a współpracownicy, którzy jeszcze kilka lat temu podchodzili do tych działań z dużą rezerwą, dziś zdają sobie sprawę, jaki mają one wpływ na sukces Kancelarii i oczywiście ich osobisty. Wszyscy wspólnie pracujemy nad strategią pozyskiwania klientów oraz zdobywania ich zaufania.

Pracę prawnika w praktyce chętnie porównuję z pracą lekarza. Przytoczyć można całe mnóstwo podobieństw tych zawodów, począwszy od konieczności dobrego przygotowania merytorycznego, ale też zdobywania zaufania, pełnego zrozumienia z klientem itd. Gdy potrzebujemy pomocy lekarza, obecnie zaczynamy od poszukiwania opinii w Internecie, który jest najłatwiejszym źródłem dostępu do informacji. Ten sposób często bywa jednak zawodny, dlatego najczęściej pytamy o opinię rodzinę, przyjaciół czy znajomych. Tak samo szuka się dziś prawnika. Pacjenci chcą być wysłuchani, chcą rozumieć, co lekarz ma im do przekazania, jakie metody im rekomenduje, z jakimi skutkami i zagrożeniami należy się liczyć, a więc chcą rozumieć, dlaczego mają dokonać wyboru leczenia u tego lekarza, w sposób przez niego sugerowany. Tego samego klienci oczekują od prawnika. Podstawą relacji pacjent-lekarz, klient-prawnik jest zaufanie, stąd nie bez powodu zarówno o lekarzu, jak i prawniku mówi się, że są to zawody zaufania publicznego.

Ważną rolę w Kancelarii odgrywa sprawne zarządzanie prowadzonymi sprawami, aktami, zasobami ludzkimi itd. Istotna jest więc administracja. Coraz więcej dokumentów funkcjonuje obecnie wyłącznie w formie elektronicznej. Na początku kariery spotykałem się z pismami procesowymi i pismami urzędowymi powielanymi za pomocą papieru przebitkowego i kalki. Dziś żyjemy już w całkowicie innej epoce i w całkowicie odmiennym otoczeniu.

Temat z okładki

30 lat temu mało która kancelaria współpracowała z informatykiem, a dzisiaj serwery, oprogramowanie, dbałość o bezpieczeństwo danych to niezbędne składniki

naszej pracy. Zdobycie telefonu graniczyło wówczas z cudem, a dzisiaj telefon jest wszechobecny.

Jestem też dumny z naszej biblioteki, bogatych, uporządkowanych, na bieżąco uzupełnianych zasobów pozwalających korzystać z nich wręcz na wyciągnięcie ręki. Cenię pracę osoby, która opiekuje się tymi zbiorami, rozsyła informacje o artykułach z branżowych periodyków do odpowiednich działów Kancelarii, pomagając nam na bieżąco śledzić wszelkie zmiany.

W Kancelarii funkcjonują obecnie cztery działy: Prawa Administracyjnego, Prawa Cywilnego, Prawa Podatkowego, Prawa Zamówień Publicznych oraz dwie submarki, Ziemski Samorząd i Ziemski Biznes. Który dział jest najważniejszy?

Wszystkie działy są jednakowo istotne, a siłą Kancelarii jest specjalizacja łączona z umiejętnością współdziałania specjalistów z poszczególnych działów. Wszystkie działy, choć organizacyjnie wyodrębnione, nieustannie się przenikają. To jest właśnie największy atut wieloosobowych kancelarii – wysoki poziom specjalizacji i kompleksowość działań. Stopień skomplikowania wielu spraw jest dziś tak wysoki, że nawet najzdolniejszy prawnik w pojedynkę nie jest w stanie ich rozwiązać.

A jaka jest specyfika pracy prawnika w biznesie?

Prawnik, który pracuje w biznesie musi wykazywać się nie tylko znajomością przepisów, ale też olbrzymią wyobraźnią. W każdej branży występują liczne, potencjalne zagrożenia, przed którymi prawnik powinien zabezpieczyć swojego klienta. Mój kolega, partner w jednej z największych warszawskich kancelarii, mawia, że dobry prawnik musi przewidzieć wszystkie sytuacje, z trzęsieniem ziemi na Księżycu włącznie. W dużych korporacjach powszechną praktyką są zapisy w umowach zabezpieczające np. przed upadkiem statku powietrznego na halę produkcyjną, choć prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest znikome. Z drugiej strony jednak kto by pomyślał 10 lat temu, że przy planowaniu działalności biznesowej należy uwzględnić ryzyko wojny czy upadku fragmentu obiektu kosmicznego.

Z jakimi problemami przychodzą do Państwa najczęściej poznańscy przedsiębiorcy?

Mamy opinię Kancelarii, która specjalizuje się w sprawach trudnych i bardzo trudnych. Wielu naszych klientów to samorządy, a także firmy prywatne z branży deweloperskiej i podmioty działające w branży komunalnej, zwłaszcza związanej zutrzymaniem czystości iporządku wjednostkach samorządu terytorialnego.

Wiele spraw dotyczy zmian formy organizacyjno-prawnej, adaptowania się do częstych, daleko idących inierzadko sprzecznych zmian prawnych. Reprezentujemy

jak największej liczby możliwie wysokich kar. Choć oczywiście nie brakuje też przykładów wyważonego i rozważnego działania tych instytucji.

Czy w przypadku prawa środowisko teoretyków i praktyków ma wiele punktów stycznych czy to dwa odrębne światy?

Przez lata na wydziałach prawa nie dostrzegano potrzeby przekładania teorii na praktykę. W ostatnich latach sytuacja diametralnie się jednak zmieniła. Przy ocenianiu wyników pracy uczelni bardzo wysoko premiowane jest przełożenie nauki na praktykę. Świat nauki na wydziałach prawa to już nie jest sztuka dla sztuki. Wystarczy spojrzeć na publikowane obecnie doktoraty, w których rozwiązywane są ważne zagadnienia teoretyczne, ale istotne zpunktu widzenia funkcjonowania praktyki.

Poza tym wysokość wynagrodzeń na uczelniach coraz częściej skłania naukowców do poszukiwania pracy także w innych sektorach. Tak jest nie tylko w Polsce. Pamiętam jak kiedyś na polsko-niemiecką konferencję naukową podjechałem swoim samochodem, co grupa moich kolegów po fachu z Niemiec skomentowała: „To musi być adwokat!”. Świadczy to o tym, że – choć w Niemczech naukowcy są lepiej wynagradzani niż w Polsce – to jednak na tle innych zawodów prawniczych nie wypadają najlepiej pod względem zarobków. Łączenie doświadczeń praktyków z pracą naukową powinno być, jak sądzę, normą. Zrozumienie problemów występujących w praktyce stanowi przecież podstawę, czy wręcz inspirację badań naukowych oraz cenne źródło wiedzy stanowiącej podstawę formułowania wniosków adresowanych do prawodawcy, nawet jeśli ten niemal ostentacyjnie ignoruje formułowane pod jego adresem wnioski, z czym spotykamy się w ostatnich latach wręcz notorycznie. Przypadki jawnego łamania zasad tworzenia prawa przez Sejm i Rząd stały się niemal powszechne.

Dlaczego wśród wielu grup społecznych prawnicy nie cieszą się dobrą opinią?

W bardzo wielu miejscach na świecie, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, popularne jest stwierdzenie, że wszyscy zazdroszczą prawnikom, ale mało kto ich lubi.

Skąd bierze się ta zła opinia? Zbyt często

widzimy jedynie kolejną sprawę, a nie człowieka i problem, który go bezpośrednio dotyka. Dotyczy to wszystkich prawniczych grup zawodowych, w tym niekiedy także sędziów. Prawo jest dla ludzi, jest stosowane przez ludzi i ma bezpośrednie dla nich konsekwencje. Kiedy

Temat z okładki

słyszę opinię, że sądownictwo administracyjne funkcjonuje dobrze, bo tylko w niewielkim procencie spraw składane są skargi kasacyjne i nie we wszystkich sprawach są przecież uwzględniane, zawsze przypominam, że przy milionie spraw jeden procent skarg to 10 tys. ludzi mających poczucie niesprawiedliwości, czy wręcz krzywdy.

Proszę tej ostatniej uwagi nie odczytywać jako aprobaty dla wręcz tragicznych w swych skutkach reform sądownictwa, w sposób nieodpowiedzialny przeprowadzanych w ostatnim czasie. Zastrzeżenia można zgłaszać oczywiście pod adresem przedstawicieli wszystkich zawodów prawniczych. Nie powinno to jednak stanowić podstawy dla generalizacji i formułowania wyłącznie negatywnych ocen dla całości środowiska.

Po 30 latach mógłby Pan już odcinać kupony od dotychczasowych sukcesów. Co jest dla Pana obecnie największą motywacją do pracy?

Sam fakt, że w przeciwieństwie do wielu moich rówieśników mogę nadal pracować jest dla mnie bardzo istotny. Praca nie jest co prawda sensem życia, ale jeśli całe życie poświęciło się pracy, ma się w jakiejś dziedzinie dorobek i osiągnięcia, to chce się tę misję kontynuować – nie w roli ozdobnej paprotki, ale osoby, która ma jeszcze coś do powiedzenia i zrobienia. Obecnie zajmuję się już tylko najtrudniejszymi sprawami, bardzo cenię sobie pracę z ludźmi, nowe wyzwania, brak monotonii i powtarzalności. Choć spo-

sób działania prawnika i oczekiwania pod jego adresem ewoluują stosunkowo powoli, to problemy, z którymi się zmagamy, już nie. Z wiedzy i doświadczenia dobrych prawników powinno się korzystać zarówno w praktyce, nauce, jak i w procesach nauczania kolejnych generacji. Wiek nie powinien być w tym przeszkodą, zwłaszcza że, o ile wiedzę zdobyć można stosunkowo szybko, to jednak doświadczenie i dystans przychodzi wraz z latami.

Co się zmieni w pracy Kancelarii za kolejne trzy dekady?

To bardzo odległa perspektywa, ale z pewnością znikną już wtedy papierowe dokumenty, na rynku nie będzie kancelarii indywidualnych, w świecie prawniczym w jeszcze większym stopniu niż dziś ważna stanie się specjalizacja. Spora część naszej pracy, takiej jak choćby rozprawy, spotkania, czy negocjacje przeniesie się do świata on-line.

Nie potrafię ani ja, ani nikt inny przewidzieć wszystkich zmian. Tak jak w roku 1993 nie wyobrażałem sobie, że telefon stanie się powszechnie dostępnym środkiem komunikacji i nie tylko. Wierzę, że pomimo wszystkich poważnych zagrożeń świat będzie lepszy, a i prawnicy będą wrażliwsi, łatwiej dostępni, doceniani oraz szanowani. Za 30 lat na pewno nie będzie też Kancelarii Ziemski & Partners. Nawet jeśli w firmie zostanie moje nazwisko, to obok niego pojawi się z pewnością inne nazwisko, bądź nazwiska kolejnych wspólników. 

This article is from: