3 minute read
MONIKA WÓJTOWICZ Bookowski przewodnik
Olga Górska Nie wszyscy pójdziemy do raju
Wydawnictwo Drzazgi
Advertisement
Sporo się ostatnio wyprawialiśmy na dalekie lodowce, ale jak to zazwyczaj bywa wakacje się kończą i trzeba wrócić do normalności. Powroty czasami bywają trudne, a żeby je trochę osłodzić warto sprawdzić, co ciekawego w polskiej literaturze piszczy. Z wielkich wydarzeń mogliśmy odnotować pierwszą po Nagrodzie Nobla powieść Olgi Tokarczuk. I nie, akurat nie o niej tutaj będzie mowa. Bo co prawda Olgę Tokarczuk czytać należy, ale też rekomendować jej zbytnio nie trzeba. Dlatego tym razem będzie o polskiej literaturze, ale tej takiej mniej znanej, bo warto czasami zajrzeć głębiej, zaufać, dać szansę i otworzyć się na nowe.
Czy jest to jedna z pierwszych polskich lesbijskich powieści drogi? Być może. Ale droga u Górskiej jest rozumiana dwojako, w sensie dosłownym jako podróż zdezelowanym oplem przez Polskę trzech dziewczyn w zawiłej relacji. Jedną z nich jest narratorka, która z kolei opowiada swoją drogę przez lata dojrzewania w Polsce czasów transformacji. Ta podróż zaczyna się w 1988 roku od narodzin naszej przewodniczki. Dalej jest
dzieciństwo, którego flagowymi momentami są święta kościelne, dorastanie, spotkania Oazy i pierwsze przyjaźnie i miłości, poszukiwanie swojej tożsamości, są chłopcy i „pierwsza dziewczyna, której nie nazywałam moją dziewczyną, bo nigdy by na to nie pozwoliła”, co staje się swoistym leitmotivem tej powieści. Narratorce jednak nie można w pełni zawierzyć, często gubi tropy, myli fakty, upiększa, poprawia, jest w tym pewna doza samoświadomości, ale ten strumień wspomnień dobrze oddaje też to, jak działa ludzka pamięć. Górska w swoim debiucie podąża jeszcze jedną drogą, można ją nazwać duchologiczną, przywołując artefakty dorastania w latach dziewięćdziesiątych i pierwszej dekadzie dwutysięcznych. Na szczęście nie robi tego w sposób banalny, ślizgając się po tafli ckliwego sentymentalizmu, ale sięga znacznie głębiej niż gumy turbo i spodnie biodrówki.
Jak na debiutantkę Górska jest niesamowicie świadoma tworzywa, z którego buduje, a w takiej sytuacji możemy liczyć tylko na więcej.
A jest się na co otwierać, bo debiutantów i debiutantek ostatnio nam się namnożyło jak grzybów po deszczu. A świadczy to tylko o wspaniałym fermencie, który w naszym literackim świecie zachodzi i jednego w tych czasach kryzysu możemy być pewni, nie zabraknie nam dobrych książek do czytania. Z tej fali debiutów wybrałam dwa, być może nie najwybitniejsze ze wszystkich, ale z pewnością najoryginalniejsze.
tekst i zdjęcia: Monika Wójtowicz / czytelniczka, doradca z księgarni Bookowski w poznańskim Centrum Kultury Zamek
Ishbel Szatrawska
Żywot i śmierć pana Hersha Libkina z Sacramento w stanie Kalifornia
Wydawnictwo Cyranka
Otóż ta książka to jest dramat. W sensie gatunek literacki dramat, a nie, że kiepska. A dramatów, które wyrywają się z okowów teatru i z rozmachem wchodzą na rynek książki nie ma u nas znowu tak wielu. A w Żywocie i śmierci pana Hersha Libkina jest tyle świeżości, humoru zbalansowanego z delikatnym patosem, postaci tak ciekawych, że trudno się z nimi rozstać, że czyta się ten dramat jak najlepszą powieść. Ale do rzeczy, kim jest ów tytułowy Hersh Libkin i czemu mamy o nim czytać? Otóż Libkin to pochodzący z Polski Żyd, który po II wojnie światowej emigruje do Stanów Zjednoczonych wiedziony marzeniem o karierze aktorskiej w Hollywood.
I to marzenie nawet odrobinę się spełnia, co prawda gra drugoplanową rolę Indianina w westernie, bo wtedy właśnie takie panowały w Hollywood zwyczaje, że Żydzi grali ludność natywną. Później jednak kariera Hersha zostaje pokrzyżowana przez FBI, które w emigrantach ze wschodniej Europy widzą jedynie kolaborujących z ZSRR komunistów. W takich okolicznościach Libkin trafia do Sacramento, gdzie wiedzie spokojne życie rodzinne. Ale nie, nie tak się kończy ta książka, bo po drodze jeszcze mamy chwytające za serce wspomnienia, rozliczenie się z własnym dziedzictwem i tożsamością, szaloną wyprawę na Woodstock i spotkanie z Bogartem i Bacall. Żywot i śmierć skrzy się absurdalnym poczuciem humoru, ale pod podszewką kryją się demony, gniew, utracona miłość, próby dopasowania się do otoczenia. Szatrawska wykorzystuje dobrze znane tropy w taki sposób, że tworzą zupełnie nową jakość, a historia, z którą mieliśmy nie raz do czynienia staje się fascynująca i świeża.