8 minute read
Kociak czy dorosły kot – co wybrać? część 2
from Październik 2020
Kociak czy kot dorosły – co wybrać? część 2
W poprzednim numerze miałam przyjemność zaprezentować czytelnikom pierwszą część rozważań nad tym, jakiego kota wybrać na swojego towarzysza. Opisywałam tam specyfikę rozwoju kociaka i kota młodego, a także zawiłości opieki nad zwierzakami w wieku do 1 roku życia. Teraz nadszedł czas na przyjrzenie się kotom starszym. Bo, choć oczywiście różnią się one od maluchów, to w niczym im nie ustępują. Okazuje się bowiem, że koty dorosłe i starsze także mają swoją specyfikę zachowania
Advertisement
TECH. WET. MAŁGORZATA BIEGAŃSKA-HENDRYK
KKOCIA GODNOŚĆ
PRZYCHODZI Z WIEKIEM?
Celowo formułuję tę myśl jako pytanie, a nie stwierdzenie, bowiem odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. Sporo osób, myśląc o kocie dorosłym, ma od razu przed oczami futrzastego leniwca, który nic tylko by spał na kanapie.
Przyznam się, że ja też tak kiedyś myślałam, co prawdopodobnie było efektem uwielbianej przeze mnie w dzieciństwie bajki o przygodach kota Filemona. Mały Filemon był wiecznie w ruchu, ciągle doświadczał przygód i poznawał świat. Starszy – Bonifacy natomiast
patrzył na wszystko z politowaniem, spod pół przymkniętych powiek, i zmieniał bok, który wygrzewał na zapiecku. Czy zatem dorosłe koty są jak Bonifacy? Na pewno nie wszystkie.
To, w jaki sposób będzie się zachowywał kot dorosły na co dzień, jest wypadkową kilku elementów, z których najważniejsze to charakter i temperament. Kot o charakterze uległym, z łagodnym temperamentem, raczej nie spróbuje podbić dla siebie świata i okolic. Faktycznie może wybierać drzemki i niewielką aktywność – także po to, by nie ryzykować konfliktów i nadmiernej interakcji z innymi osobnikami w pobliżu. Podobnie będzie w przypadku kotów wycofanych społecznie, źle zsocjalizowanych lub lękowych – będą one raczej usuwać się w cień, a ich aktywność może się pojawiać wtedy, gdy w domu jest pusto, lub gdy wszyscy mieszkańcy śpią. Zaznaczam przy tym, że zarówno braki socjalizacyjne, jak i zachowania lękowe to elementy związane z zaburzeniami behawioralnymi i jako takie powinny podlegać pracy naprawczej (w takim stopniu, w jakim jest to możliwe).
Jeśli jednak mamy kota eksploratora, który jest ciekawski, otwarty na nowości, ma w sobie potrzebę odkrywania nowych rzeczy, a do tego jest odważny, zapomnijmy o śpiochu, który wstaje tylko na posiłki. Koty z dużą potrzebą aktywności i kontaktów społecznych potrafią być na nogach przez większość dnia i połowę nocy, jeśli tylko jest z kim wejść w interakcję! Taki zwierzak dosłownie wyczekuje, aż uchylimy powiekę, by powitać nas głośnym miaukiem, radosnym tańcem między nogami i propozycją natychmiastowej zabawy. Bywa też, że jeśli zbyt długo tej powieki nie uchylamy, on sam spróbuje nam ją podnieść – oczywiście w imię międzygatunkowej pomocy i wsparcia!
Dorosłe koty potrafią galopować przez dom i ganiać za zabawkami nie mniej niż kocie maluchy, choć zazwyczaj ich sesje zabawy są krótsze i rozdzielone dłuższymi przerwami. Nadal jednak kot dorosły może dostać tzw. „głupawki” i zacząć biegać tam i z powrotem z napuszonym ogonem, miaucząc ile sił w gardle. Oczywiście w skrajnych przypadkach może być to objaw problemu (jak w przypadku ataku u zwierząt cierpiących na Syndrom Falującej Skóry), jednak zazwyczaj to po prostu sposób na skanalizowanie nadmiarów energii – szczególnie, jeśli wszystko odbywa się w naturalnej porze aktywności kota, czyli późnym wieczorem lub wczesnym rankiem. Kiedy więc kot przebiega nam nad ranem w dzikim pędzie po brzuchu, zamiast życzyć mu połamania łap, warto się ucieszyć, bo to znaczy, że jest zdrowy, w dobrej kondycji i świetnie się czuje. Skąd to wiemy? Ano stąd, że chore lub niedomagające zwierzę nie myśli o zabawie.
DUŻY KOT – MAŁY PROBLEM?
W mojej zawodowej praktyce już kilka razy spotkałam się z sytuacjami, w ramach których ktoś decydował się na kota, bo to takie proste w obsłudze zwierzę. Cóż, jeśli wyznacznikiem „prostoty” jest to, czy trzeba zapiąć smycz i kilka razy dziennie wyjść na spacer, to tak, kot może wydawać się niekłopotliwy. Jednak kluczowe są tu słowa „wydawać się”. Bo choć opieka nad kotem dorosłym jest nieco mniej absorbująca niż nad kociakiem, to nadal wymaga od nas sporo zaangażowania.
Pamiętajmy, że kot jako mały drapieżnik i łowca ma swoje gatunkowe potrzeby, których zaspokajanie należy w dużej mierze do zadań człowieka. Nie wystarczy bowiem wykupienie połowy sklepu zoologicznego i rozłożenie zabawek w różnych punktach domu. Te zabawki muszą się ruszać, aby stały się ciekawym obiektem pościgu i ataku. A „operatorem” jest opiekun i nic tego nie zastąpi. Oczywiście można próbować szczęścia, łącząc ze sobą kilka zwierząt pod jednym dachem lub przygarniając od razu koci dwupak, jednak to nie spowoduje, że my będziemy całkiem zwolnieni z interakcji z kotami. Czas trzeba im będzie poświęcać tak czy inaczej – im bardziej regularnie, tym lepiej.
Koty lubią rutynę i rytuały. Może się więc okazać, że pewne zmiany w ludzkim życiu na swoim opiekunie zwyczajnie wymuszą, by dostosować świat do swoich oczekiwań. Znam przypadki kotów, które przyzwyczajone do chodzenia spać o stałej porze dosłownie krzyczą na swoich ludzi, by ci maszerowali już do łóżka, bo kot też chce się położyć. Bywają też zwierzęta mocno przyzwyczajone do pór posiłków, w których głowach nie mieści się poranne leniuchowanie w weekend, skoro w tygodniu śniadanie jest o 6:30. Schemat ma być zachowany! Choć opieka nad kotem dorosłym jest nieco mniej absorbująca niż nad kociakiem, to nadal wymaga od nas sporo zaangażowania. Pamiętajmy, że kot jako mały drapieżnik i łowca ma swoje gatunkowe potrzeby, których zaspokajanie należy w dużej mierze do zadań człowieka.
I choć nam może się wydawać, że kot dosłownie znęca się nad biednym człowiekiem, to jednak dochowywanie takich regularnych elementów dnia jest dla niego szalenie ważne, ponieważ pomaga mu w budowaniu poczucia bezpieczeństwa. Dlatego, zamiast z tym walczyć, lepiej zrozumieć i zaakceptować kocie dziwactwa – w ostatecznym rozrachunku to naprawdę jest łatwiejsze...
KOTY PO PRZEJŚCIACH
Wiele zwierząt, które szukają domu w wieku dorosłym, to niestety koty „po przejściach” – takie, które wcześniej straciły opiekuna, zgubiły się, były porzucone lub miały tylko opiekę dochodzącą (np. w jakimś zakładzie pracy, gdzie koczowały pół legalnie, dokarmiane przez dobre dusze). Jeśli przyjmujemy takiego kota pod swój dach, musimy liczyć się z tym, że może on mieć swoje specyficzne nawyki, ale też swoje traumy, które się za nim ciągną. Moja znajoma, pomagająca niegdyś kotom żyjącym w pewnym kompleksie ogródków działkowych, opowiadał, że wszystkie zabierane stamtąd zwierzaki panicznie bały się każdego domowego sprzętu z długim kijem, bo właśnie kijami były przeganiane.
REKLAMA
Stąd koty mogą się bać mężczyzn, kobiet albo dzieci, mogą nie tolerować podnoszenia albo dotykana łap czy ogona, mogą chować się, słysząc niski lub wysoki głos, bądź też reagować paniką na jakiś dźwięk czy zapach. I choć jest to trudne i czasochłonne, to wiele takich psychicznych traum da się przepracować w większym lub mniejszym stopniu – najlepiej w porozumieniu z doświadczonym behawiorystą, który podpowie, jak dokładnie działać w danym przypadku. Jednym z częstych problemów, z jakim zmagają się opiekunowie po adopcji kota, który żył wcześniej w złych warunkach, jest tzw. syndrom głodu. Doświadczają go zwykle te zwierzaki, które nie dojadały lub wręcz głodowały, a zaburzenie polega na łapczywym zjadaniu wszystkiego, co tylko znajdzie się w kocim zasięgu – niestety często włącznie z ludzkim jedzeniem. Co wtedy robić? Dbać o regularność Wiele zwierząt, które szukają domu w wieku dorosłym, to niestety koty „po przejściach” – jeśli przyjmujemy takiego kota pod swój dach, musimy liczyć się z tym, że może on mieć swoje specyficzne nawyki, ale też swoje traumy, które się za nim ciągną
posiłków tak, by kot jadł niewiele, ale często: co kilka godzin. Pomocna w terapii tego zaburzenia może być elektryczna miska, programowana na konkretne pory karmienia, która „uczy” kota, że kolejny posiłek nadejdzie i nie trzeba najadać się na zapas. I choć jest to działanie wymagające sporej ilości czasu, to zwykle okazuje się docelowo bardzo skuteczne.
KWESTIA KASTRACJI
Koty, które bierzemy pod swój dach jako dorosłe, jeśli pochodzą z fundacji czy schroniska, najczęściej są już wykastrowane. To duża wygoda dla opiekuna, który dzięki temu nie musi już zajmować się kwestią zabiegu. Jeśli jednak decydujemy się przygarnąć kocią znajdę prosto z ulicy, bardzo ważnym jest, by od razu udać się ze zwierzakiem do lecznicy i rozwiązać kwestię ubezpłodnienia. O ile u kocurów głównym argumentem jest zapach i tego, by zwierzak nie zaczął znaczyć wnętrza domu, o tyle bardzo wiele kotek jest znajdowanych w ciąży, a jeśli nie zareagujemy od razu, to potem okazuje się, że za kilka tygodni mamy prezent od losu w postaci kilku dodatkowych pyszczków do wykarmienia i zaopiekowania (przysięgam, że słyszałam takich historii na pęczki!). Dlatego, jeśli nie da się znaleźć u kocicy blizny po kastracji, to nie ma na co czekać, tylko jak najszybciej na-
leży upewnić się, że los nie obdarował nas „prezentem z niespodzianką”, a w razie stwierdzenia ciąży wykonać zabieg kastracji aborcyjnej.
KOTY STARSZE
To zagadnienie zasługuje na osobny artykuł, jednak tu nadmienię tylko, że koty dojrzałe i starsze (a więc w wieku 8 – 10 lat i więcej) to kolejna grupa o specyficznych potrzebach – tak społecznych i środowiskowych, jak i niestety zdrowotnych. Jeśli zatem decydujemy się na opiekę nad kocim seniorem, musimy brać pod uwagę kwestię tego, że zwierzak może zacząć niedomagać na zdrowiu, a my będziemy wtedy musieli szybko i skutecznie reagować. Działania mogą dotyczyć elementów takich jak bieżące leczenie, rozbudowana diagnostyka, długotrwała suplementacja, zmiany w diecie, zabiegi rehabilitacyjne i inne, takie jak choćby dostosowanie domu do możliwości fizycznych staruszka. Taki kot, siłą rzeczy, będzie też z nami krócej niż zwierzak odchowywany od czasów kocięcych. Jeśli jednak tylko potrafimy się z tym pogodzić, to ja bardzo zachęcam do adopcji kotów starszych, bo ich urok jest niezwykły i nie da się go z niczym porównać.
PODSUMOWANIE
Gdybym dziś miała brać kota dla siebie, zapewne wybierałabym zwierzaka dorosłego lub starszego. Koci maluch jest już obecnie ponad moje siły. Nie bałabym się pewnie ani kociej niepełnosprawności, ani chorób metabolicznych, bo z tym wszystkim można sobie poradzić. To, na czym natomiast skupiłabym się najbardziej, to na zapewnieniu nowemu domownikowi maksymalnego komfortu i poczucia bezpieczeństwa, bowiem bez tych dwóch rzeczy każda adopcja czy dokocenie są praktycznie skazane na porażkę, niezależnie od wieku i stanu zwierzęcia.
Zatem niezależnie od tego, jakiego kota wybierzemy – pracujmy z nim mądrze, poświęcając mu czas i uwagę, a wtedy szanse na sukces zdecydowanie wzrosną.