DZIEWCZYNA Z OKŁADKI WYJĄTKOWY PROJEKT
GALERIE
Diana Błażków Alicja Jakimów
W Beskidy na narty
ANDRZEJ GRODA TWORZĘ ŚWIATŁO
WołoWina W ZIMOWEJ ODSŁONIE
Psychologia ŚWIĘTA. JAK WYJŚĆ Z NICH CAŁO I ZDROWO?
Pierwsze Mistrzostwa Polski Pierwszej Pomocy
subiektywny KALENDARZ WYDARZEN
PODBESKIDZIE
ISSN 2084-4867 www.2bstyle.pl
Dla najmłodszych
Anita JANCIA-PROKOPOWICZ exclusive
Maciej MANIEWSKI FRYZJER GWIAZD
25
Nr 6( ) 2 016 grudzień’16 – styczeń’17
Perfumeria Sinatra w Bielsku-Białej to kameralne miejsce w zabytkowej części miasta, które jako jedyne w regionie oferuje luksusowe i unikatowe zapachy niszowych manufaktur perfumeryjnych. Każdy zapach niszowy to dzieło sztuki, skomponowany ręcznie ze szlachetnych i naturalnych składników zgodnie z wiekową tradycją rzemiosła perfumiarskiego.
Wyłącznie w Perfumerii Sinatra
Odwiedź nas i odkryj świat niezwykłych zapachów
ul.11 Listopada 25, Bielsko-Biała
www.sinatra-perfumerie.pl 2
Perfumerie z 20-letnią tradycją EKSKLUZYWNE MARKI * UNIKALNE WŁOSKIE PRODUKTY ZAPACHY NISZOWE * PRODUKTY DO PIELĘGNACJI I MAKIJAŻU
Najwyższa jakość * konkurencyjne ceny
Świąteczne zakupy z 20% rabatem na zapachy przez cały grudzień
Zapraszamy do naszych perfumerii:
www.sinatra-perfumerie.pl 3
REKLAMA
Bielsko-Biała, ul. 11 Listopada 25, tel. 33 821 21 19 Czechowice-Dziedzice, CH Stara Kablownia, tel. 32 722 60 31
REKLAMA
4
PIELĘGNACJA TWARZY PIELĘGNACJA CIAŁA TKALNIA FIGURY Najnowocześniejszy sprzęt na Podbeskidziu
Szukasz idealnego prezentu? Podaruj zaproszenie upominkowe na wyjątkową pielęgnację. QR CODE *do każdego zaproszenia powyżej 150 zł krem gratis. Wygenerowano na www.qr-online.pl
5
REKLAMA
ul. Legionów 26-28 budynek H kompleks Nowe Miasto, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 33 810 69 89, 533 463 443 www.tkalniaurody.pl
NA WSTĘPIE czasopismo bezpłatne ISSN 2084-48 Okładka: fotograf: Bastek Czernek modelka: Asia Janeczek stylistka: Kaja Śródka asystentka stylistki: Zuzanna Radzimirska make-up: Aleksandra Krysiak fryzjer: Piotr Michalak retusz: Marcin Mikus produkcja: Justyna Jarosińska wsparcie techniczne: AC&C Sp. z o.o. & PhaseOne
napisz do nas: redakcja@2bstyle.pl Wydawca: MEDIANI Anita Szymańska, www.mediani.pl ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: mediani@mediani.pl tel. 504 98 93 97 2B STYLE ul. Janowicka 111a, 43-344 Bielsko-Biała e-mail: redakcja@2bstyle.pl www.2bstyle.pl Redaktor Naczelna: Agnieszka Ściera Reklama: reklama@2bstyle.pl, tel. 609 63 73 83 Zespół redakcyjny: Agnieszka Ściera (tekst), Anita Szymańska (tekst & foto), Katarzyna Górna-Oremus (tekst), Ewa Krokosińska-Surowiec (tekst) Roman Kolano (tekst), Michalina Sierny (foto), Jacek Kućka (tekst), Łukasz Kitliński (foto), Bastek Czernek (foto), Gaba Kliś (architektura & design), Basia Puchala (tekst), Anna Popis-Witkowska (korekta), Marcin Urbaniak (IT). Grafika i skład: Mediani | www.mediani.pl Druk: Drukarnia RABARBAR Wydawnictwo bezpłatne, nie do sprzedaży. Copyright © MEDIANI Anita Szymańska Przedruki po uzyskaniu zgody Wydawcy. Listy: e-mail: redakcja@2bstyle.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych i nie odpowiada za treść umieszczonych reklam. Redakcja ma prawo do skrótu tekstów. Wydawca ma prawo odmówić umieszczania reklamy lub ogłoszenia, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z obowiązującym prawem lub linią programową lub charakterem pisma. Produkty na zdjęciach mogą się różnić od ich rzeczywistego wizerunku. Ostateczną ofertę podaje sprzedawca. Niniejsza publikacja nie jest ofertą w rozumieniu prawa. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za opinie osób, zamieszczone w wypowiedziach i wywiadach.
Zbliża się magiczny czas Jak ja chciałabym być dziewczyną z okładki, ale jakoś nikt mnie nie zaprosił, nawet wydawca „2B STYLE”. Więcej szczęścia miała Asia Janeczek, która gości na naszej okładce. To uczestniczka interesującego projektu „Dziewczyna z Okładki”, o którym więcej przeczytacie w tym numerze. Od czasu do czasu jesteśmy zapraszani do uczestniczenia w ciekawych wydarzeniach. Podobnie jak w przypadku wyżej wspomnianego projektu „2B STYLE” wsparł medialnie Pierwsze Akademickie Mistrzostwa Polski w Ratownictwie. To pierwsze zawody i niespełna pięć zespołów, za to atmosfera i rywalizacja iście olimpijskie. Polecamy Waszej uwadze krótką fotorelację z tego wydarzenia. W tym numerze także piękne prace Diany Błażków, która nie po raz pierwszy gości u nas. Za to po raz pierwszy gościmy Alę Jakimów, bezwarunkowo zakochaną w córeczce wszechstronnie utalentowaną plastyczkę i graficzkę. Zajrzyjcie do galerii z jej pracami. Lubimy pokazywać piękne rzeczy. Ale jak pokazać światło? Może opowiedzieć? Dobry pomysł. Namówiłam na to Andrzeja Grodę, dzięki temu dowiecie się, jak sprawić, aby koncert znanej gwiazdy został w Waszej pamięci jako niezapomniane widowisko, a wszystko dzięki umiejętności łączenia światła i dźwięku. Czy mieliście kiedyś tak, że po wyjściu od fryzjera od razu włożylibyście głowę pod prysznic? Brzmi znajomo? Gdy dłonie Macieja Maniewskiego dotkną Waszych włosów, zapomnicie o szamponie na tydzień. Polecamy interesujący wywiad ze stylistą gwiazd. Zapraszam również do lektury rozmowy ze znaną aktorką – Anitą Jancią-Prokopowicz, występującą także na deskach bielskiego Teatru Polskiego. Na koniec nie zapomnijcie obdarzyć uśmiechem i dobrym słowem znajomych, których niespecjalnie lubicie, i obcych, których być może więcej nie spotkacie. Bo zbliża się czas magiczny, kiedy spełniają się życzenia, ale tylko te dobre.
Agnieszka Ściera Redaktor Naczelna
SPIS TREŚCI
2B STYLE jest czasopismem zarejestrowanym w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej.
Nasz adres: 1PznzUrzpn3W4imdUtkJgdLWnVGEYMQCCC
QR CODE PARTNER MEDIALNY: Wygenerowano na www.qr-online.pl
8 Pierwsze Akademickie Mistrzostwa Pierwszej Pomocy 10-15 Subiektywny Kalendarz Wydarzeń
JESTEŚMY NA
QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
Ludzie 16-21 Anita Jancia-Prokopowicz 22-25 Maciej Maniewski 26-30 Andrzej Groda 31 Alan Szuka korzeni
I NA: www.issuu.com/mediani/
Galeria 34-39 Dziewczyna z Okładki 40-45 Alalea 46-51 Diana Błażków
Chcesz wesprzeć magazyn 2B STYLE? Możesz wpłacić BITCOINY! Zeskanuj kod, zainstaluj portfel i przelewaj :)
52-59 Uroda i zdrowie 60-61 Kulinaria 62-65 Region 66-67 Sport 68-69 Ekologia 70-73 Nie zza firanki
6
REKLAMA
7
WYDARZYŁO SIĘ
Pierwsze Akademickie Mistrzostwa Pierwszej Pomocy Pierwsze Akademickie Mistrzostwa Pierwszej Pomocy odbyły się w dniach 17-19 listopada w Szczyrku.
Przez kilka trudnych konkurencji studenci przebrnęli nie bez trudu. Zadania były na tyle realistycznie przygotowane, że widzowie mieli wrażenie obserwowania prawdziwej akcji ratunkowej. Prawdziwy sprzęt, prawdziwe emocje. Młodzi ludzie wykazali się dobrym refleksem, dużą wiedzą i pomysłowością. To znak, że służby ratownicze są świetnie przygotowane do swoich zadań. Zawody stały się okazją nie tylko do rywalizacji, ale i do nauki i wymiany doświadczeń. Podczas trzech dni mistrzostw zawiązały się znajomości, a zespoły biorące w nich udział już obiecują spotkanie na kolejnych. Pierwszymi Akademickimi Mistrzami Polski Pierwszej Pomocy zostali członkowie załogi Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Kolejne miejsca na podium zajęły ekipy: Państwo-
8
wej Wyższej Szkoły Zawodowej w Suwałkach oraz Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Poza podium z minimalną stratą uplasowały się zespoły z Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej oraz Państwowej Medycznej Wyższej Szkoły Zawodowej w Opolu. Merytoryczną obsługę mistrzostw pierwszej pomocy zapewniali ratownicy medyczni Pogotowia Ratunkowego na czele z Krzysztofem Wilczkiem oraz Grupy Beskidzkiej GOPR-u, zgodnie ze standardami Polskiej Rady Resuscytacji. Organizatorem i pomysłodawcą mistrzostw jest prezes Fundacji Bezpieczne Dzieci dr hab. Robert Socha, prof. WSB. Mistrzostwa rozegrały się w malowniczej scenerii Szczyrku, a część oficjalna, wręczenie wyróżnień oraz uroczysta kolacja w hotelu Orle Gniazdo.
Podaruj wyjątkowy prezent
MASAŻE DLA DWOJGA nie tylko dla par...
W specjalnie urządzonym, jedynym takim gabinecie w Bielsku-Białej, wraz z bliską osobą doświadczysz niezwykłych wrażeń. Przy lampce wina, nastrojowej muzyce i blasku świec wejdziecie do świata relaksu i ukojenia. Podziel z bliską osobą to, co tak wyjątkowe dla ciała i zmysłów.
9
REKLAMA
Studio Paula – Body & Soul ul. Zielona 6, 43-300 Bielsko-Biała tel. kom. 604 355 641 e-mail:kosmetyka@studiopaula.pl www.studiopaula.pl
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
2-14 grudnia | Katowice Galeria Szyb Wilson BZ WBK PRESS FOTO 2016 Wystawa prac laureatów 12 edycji prestiżowego konkursu fotograficznego. Prace zostały podzielone na kilka kategorii takich jak: sport, życie codzienne czy kultura i sztuka. www.szybwilson.org
14 grudnia | Pszów Miejski Ośrodek Kultury KABARET MŁODYCH PANÓW „Godej abo wylyź”
„Godej abo wylyź” to program stworzony na specjalne życzenie śląskiej publiczności. Wszystko zaczęło się w 2007 roku od „Wywiadu z górnikiem”, a potem było jeszcze mocniej!
14 grudnia | Katowice Czytelnia Biblioteki Muzeum Śląskiego SZTUKA KOBIET W SZTUCE CZYTANIA Promocja książki „Sztuka kobiet – kobiety w sztuce. Artystki na Śląsku 1880-2000” wydanej przez Muzeum Śląskie. www.muzeumslaskie.pl
11 grudnia | Bielsko-Biała Karczma w Komorowicach KIERMASZ RĘKODZIEŁA Wyjątkowy kiermasz rękodzieła „Rzeczy z duszą, rzeczy piękne”. Jeśli szukasz wyjątkowego prezentu świątecznego, to wiesz, gdzie musisz trafić.
13 grudnia | Czechowice-Dziedzice Kotulińskiego 6 Warsztaty: szafranowe bułeczki i wianki inne niż wszystkie Święta przed nami, więc warto odkryć tradycję w nowy sposób. Połączenie dobrych smaków z dobroczynnością to jeszcze lepszy pomysł! Dochód z warsztatów zostanie przeznaczony dla dwóch artystycznych dusz.
10
15-18 grudnia | Tychy Plac Baczyńskiego VIII JARMARK BOŻONARODZENIOWY Sezon na świąteczne jarmarki w pełni! Organizatorzy przygotowali nie tylko mnóstwo straganów, ale i koncerty takich zespołów jak Zakopower czy Maleo Reggae Rockers. Jak przygotować świąteczne przysmaki, podpowie Pascal Brodnicki. www.kultura.tychy.pl
PATRONAT MEDIALNY
11
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
16 grudnia | Katowice, Mega Club KONCERT ZESPOŁU HEY Premierowy koncert grupy Hey promujący album „BŁYSK”. Hey, to jeden z najznakomitszych polskich zespołów rockowych, od lat będący na szczycie najważniejszych zestawień w branży muzycznej. www.kiwiportal.pl
18 grudnia | Brenna Park Turystyki JARMARK ŚWIĄTECZNY Park Turystyki wypełnią świątecznie przystrojone stragany i wystawcy ze specjalnie dobranym asortymentem: rękodziełem, przysmakami, ozdobami choinkowymi oraz żywymi choinkami. Na odwiedzających czeka masa atrakcji, z wizytą Śnieżynki i Elfa włącznie.
16-18 grudnia | Bielsko-Biała Rynek, Święta na Starówce
18 grudnia | Cieszyn Dom Narodowy DZIADEK DO ORZECHÓW Spektakl w Domu Narodowym otwierający działalność Teatru Tańca stworzonego wraz z uczennicami zaawan-
Kolejna edycja przedświątecznego jarmarku w Biel-
sowanej grupy baletowej ćwiczącej od kilku lat pod kie-
sku-Białej. 16 grudnia atrakcją będzie koncert Kayah.
runkiem Marioli Ptak. www.cieszyn.pl
REKLAMA
W Hi Good Food wychodzimy z założenia, że jedzenie ma wpływ na nasze życie, dlatego zamiast ilości, zawsze wybieramy jakość. Stronimy od zwyczajności, stawiając na wyjątkowość. Codziennie dostarczamy pod Twoje drzwi, 5 pudełek z daniami pełnymi smaku, zapachu i estetycznej finezjii. Poszukujemy tego co najlepsze. Starannie selekcjonujemy lokalne produkty, wybierając te ekologiczne i smaczne. Wierzymy, że to one polepszają Twoje samopoczucie i regulują przemianę materii. Każdego dnia serwujemy Ci smakowitą porcją witamin i minerałów, dzięki którym powitasz dzień z pięciokrotną dawką pozytywnej energią od Hi Good Food. #HIGOODFOOD, zdrowy catering dietetyczny, który rozpieszcza Twoje podniebienie.
higoodfood.com
tel. +48 512 107 454
12
kontakt@higoodfood.com
19 grudnia | Bielsko-Biała Klubokawiarnia Aquarium FILIP SPRINGER W AQUARIUM Autorskie spotkanie z jednym z najważniejszych polskich fotoreporterów. Promocja książki „Miasto Archipelag”, w której znalazły się obserwacje na temat Bielska-Białej.
20-21 grudnia | Bielsko-Biała Dom Kultury Włókniarzy 3 FESTIWAL PIERNICZKÓW ŚWIĄTECZNYCH Wydarzenie dla całej rodziny! Oczywiście obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów pierników. Obowiązują zapisy do 12 grudnia. Liczba miejsc ograniczona. www.mdk.beskidy.pl
22 grudnia | Bielsko-Biała Klub Klimat POCIEMNIAŁ BLASK I MOC TRUCHLEJE
REKLAMA
Wyjątkowy koncert z udziałem aktorów i wokalistów skupionych wokół Bielskiej Piwnicy Artystycznej im. Marii Koterbskiej oraz zaproszonych gości. Scenariusz i reżyseria: Agnieszka Szulakowska-Bednarczyk. Opracowanie muzyczne i akompaniament: Paweł Fabrowicz.
13
SUBIEKTY WNY KALENDARZ WYDARZEŃ
uczestnictwa w ciekawych wykładach i spotkaniach z coachami. Idealna dla pracujących mam okazja do zdobycia nowych kontaktów, a dla tych, które chcą wrócić na rynek pracy – spotkania z pracodawcami! Wstęp wolny. www.kongresmam.pl
24 grudnia | Bielsko-Biała Straconka GÓRALSKA PASTERKA To już IV Pasterka na Straconce. Niezwykłe przeżycie dla każdego. Góralskie pieśni i świąteczna atmosfera sprawią, że będziecie czekać na kolejną pasterkę.
26 grudnia | Czechowice-Dziedzice Centrum Handlowe Stara Kablownia ŚWIĄTECZNY KINDERBAL
15 stycznia 2017 |Bielsko-Biała Klub Miasto 25 FINAŁ WOŚP W MIEŚCIE Finał kolejnej edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Organizatorzy przygotowali wiele niespodzianek, odbędą się licytacje i występy. Zapraszamy do wspólnego świętowania.
Wyjątkowa dyskoteka dla dzieci, której motywem przewodnim jest doskonale znana wszystkim bajka „Kraina Lodu”. Zabierzcie swoje dzieciaki na wspólną zabawę z bałwankiem Olafem i księżniczką Elzą.
21 stycznia 2017 | Katowice Międzynarodowe Centrum Kongresowe RODZINNE TARGI ZDROWIA
6 stycznia 2017 | Katowice Sala koncertowa NOSPR KONCERT MARCINA WYROSTKA Występ zwycięzcy drugiej edycji „Mam Talent”. Koncert dobędzie z udziałem zespołu Corazon oraz Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod batutą Wojciecha Rodka. Podczas gali nastąpi uroczyste wręczenie platynowej płyty za najnowszy album „For Alice”. www.bilety24.pl
12 stycznia 2017 Dąbrowa Górnicza Wyższa Szkoła Biznesu ŚLĄSKO-ZAGŁĘBIOWSKI KONGRES MAM Niezwykła konferencja dla wszystkich mam. Możliwość
14
Na targach zaprezentuje się ponad 150 wystawców z najróżniejszych dziedzin związanych ze zdrowiem i sportem. Dodatkowo organizatorzy przygotowali pokazy z zakresu robotyki oraz eksperymenty naukowe. Wstęp wolny. www.targizdrowia.com.pl
21 stycznia 2017 | Katowice Spodek ŚWIĄTECZNA ATMOSFERA GOLEC uORKIESTRA: Kolędy i Pastorałki Koncert w ramach zimowej trasy Golców. Przygotowano specjalną oprawę wizualną i efekty świetlne. www.spodekkatowice.pl
5 lutego 2017 Bielsko-Biała, Stok Dębowca VI PUCHAR REKSIA Kolejna edycja zawodów narciarskich dla dzieci i młodzieży, które znają wszyscy. Przygotujcie sprzęt i czas na śnieżną zabawę. www.pucharreksia.pl
7 lutego 2017 | Katowice, Spodek GALA STAND-UP COMEDY Przedstawienie najlepszych wykonawców roku 2016. Bilety od 60 zł. www.spodekkatowice.pl
10-11 lutego 2017 | Szczyrk SNOWFEST FESTIWAL Czwarta edycja zimowego festiwalu przenosi się do Szczyrku. Szczyrkowski Ośrodek Narciarski i jeden z najlepiej rozwijających się ośrodków w górach – Beskid Sport Arena, zapraszają fanów zimowego szaleństwa!
16-19 lutego 2017 | Katowice Międzynarodowe Centrum Kongresowe 4 DESIGN DAYS
REKLAMA
Jedno z najważniejszych wydarzeń rynku nieruchomości i designu. Spotkaniu towarzyszy szereg imprez, w tym Regionalne Property Forum Katowice i Housemarket Forum Silesia oraz wręczenia nagród dla branży. www.4dd.pl
15
LUDZIE
Anita JANCIA-PROKOPOWICZ
Foto: Jeremiasz Prokopowicz
Teatr jest moim drugim domem 16
Z Grzegorzem Sikorą w spektaklu „Z Twoją córką nigdy”, reżyseria zespołowa, foto Krzysztof Grabowski
Anita Jancia-Prokopowicz. Bielszczanka. Aktorka teatralna i filmowa. Zagrała m.in. w „Barwach szczęścia”, „Dniu kobiet” czy „Szpilkach na Giewoncie”. Gra w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Spotykamy się dwa kroki od teatru, w bielskiej cukierni Cremino, do której ciągle zagląda ktoś znajomy.
Z Anitą Jancią-Prokopowicz rozmawia Anita Szymańska
Anita Szymańska: Jesteś bielszczanką, która po szkole teatralnej tu nie mieszkała. Teraz grasz w Teatrze Polskim. Lubisz wracać do Bielska-Białej? Anita Jancia-Prokopowicz: Bielsko-Biała jest cudowne, to idealne miasto do życia. Mieszkańcy są sobie życzliwi, spotykam tu cudownych ludzi. To jest to, za czym zawsze tęskniłam – za ludźmi, klimatem, górami. Zupełnie inne tempo życia niż w Warszawie. AJ-P: Tak, ale nie wiem, czy jest to kwestia tempa życia, czy czasów, w których żyjemy. Mam wrażenie, że w Bielsku-Białej ludzie są bliżej siebie. To jest wspaniałe, że z Cygańskiego Lasu, gdzie mieszkają moi rodzice, mogę przyjechać do teatru na rowerze miejskim, a po próbie wrócić na nim do domu. Okolice Bielska-Białej są dla mnie też cenne pod względem sportowym – od dziecka jeżdżę na nartach, biegałam ultra-
maratony (biegi górskie). Brałam kiedyś udział w Wyrypie Beskidzkiej, prawie 24 godziny na nogach, 100 kilometrów. Na dodatek musiałam dojść w określonym czasie, bo umówiłam się z mężem, że mnie odbierze. Czekam na śnieg, moim marzeniem jest skitour. Tu też mam swoje ulubione korty, na których gram w tenisa. Tak, ta bliskość, która powoduje, że w kilkanaście minut możesz znaleźć się w górach, nie tracąc nic z życia miasta, jest doskonała. AJ-P: Oczywiście! Do tego powstało tu w ostatnim czasie mnóstwo nowych, ciekawych miejsc. Aquarium, Cremino, Celna czy nowy klub jazzowy – to są znakomite, kreatywne miejsca. Teatr jest też takim miejscem, co jest rzadkością w skali naszego kraju, ludzie chodzą chętnie do teatru, bilety są sprzedawane z dużym wyprzedzeniem i często ich brakuje. Znajomi pytają o repertuar z dwumiesięcznym wyprzedze-
17
LUDZIE
Na planie serialu „Szpilki na Giewoncie”, foto Bartosz Rzepecki
Z Mirosławem Baką na planie „Sensacji XX wieku”, odcinek „ Wołosow”
ŚLAD Zamykając drzwi Zacierając ślady Zapomniałam Wymazałam siebie Tak poważnie żyje Śmiertelnie poważnie Alkohol ogłupia Papieros zabija Namiętność wypala Żyję od A do Z Od Z do A Zatrzymana w pół drogi Wyprana z siebie Przewidywalna Niema Nie mogę spać Nie mogę oddychać Nie mogę pragnąc Spaliłam sukienkę Zmazałam usta Znikam w tle
niem. Teatr jest bardzo ważny dla bielszczan, a pójście do teatru jest świętem. Różnorodny repertuar sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Mam wrażenie, że w teatrze jesteście strasznie zapracowani, premiera za premierą… AJ-P: Rzeczywiście jest to bardzo intensywny czas, bo równolegle są przygotowywane trzy premiery. Już wkrótce wystawiana będzie sztuka „Wujaszek Wania” A. Czechowa w reż. W. Śmigasiewicza (premiera 2 grudnia – przyp. red.). Właśnie rozpoczęły się próby do spektaklu „Wszystko w rodzinie” R. Cooneya w reż. W. Mazurkiewicza, co jest gwarancją wyśmienitej zabawy. Już na etapie czytania scenariusza, jadąc pociągiem, zaśmiewałam się w głos, od czasu do czasu orientując się, że ktoś na mnie patrzy. Poza tym powstaje też koncert noworoczny, moje koleżanki i moi koledzy z teatru przepięknie śpiewają, czego im zazdroszczę, bo ja dobrze się czuję jedynie w piosence aktorskiej. Myślę, że ten koncert będzie cudowną propozycją sylwestrową i nie tylko. W tamtym roku graliśmy „Boeing, Boeing”, który widzowie cały czas chcą oglądać. Tak, z rewelacyjną twoją rolą. AJ-P: Jestem szczęśliwa, że mogłam ją zagrać, ponieważ w większości przypadków tę postać grają mężczyźni. W warszawskiej wersji grał ją Cezary Kosiński, więc w takim przypadku sprawa jest załatwiona, bo wychodzi facet przebrany za kobietę i od razu wszyscy się śmieją. Oczywi-
Anita Jancia-Prokopowicz
18
100 Jubileuszowy Krakowski Salon Poezji Anny Dymnej, foto: Joszko Broda
ście na początku zastanawiałam się, jak to zrobię. Bardzo lubię grać ten spektakl. Myślę, że w przygotowywanej sztuce „Wszystko w rodzinie” będzie podobnie i widzowie będą się dobrze bawić. „Wszystko w rodzinie” jest najzabawniejszą farsą Raya Cooneya. Akcja toczy się w sposób wielce skomplikowany i zaskakujący. W szpitalu św. Andrzeja w Londynie przygotowywane jest świąteczne przedstawienie dla pacjentów. Jednocześnie odbywa się tam zjazd neurologów… Już samo połączenie tych dwóch wydarzeń nie może skończyć się dobrze. Cała sytuacja zaczyna się mocno komplikować, narasta balon kłamstw, w które uwikłany jest główny bohater. W pewnym momencie na scenie mamy totalne szaleństwo. Jak to się stało, że wróciłaś do Bielska-Białej? AJ-P: Odkąd skończyłam szkołę, moje losy zawodowe różnie się toczyły. Po szkole byłam w teatrze w Toruniu, w Warszawie, potem w offowych teatrach, w Radomiu… Nigdy na stałe, to były pojedyncze role. Ale zawsze chciałam grać w Bielsku-Białej. Za każdym więc razem, kiedy był nowy dyrektor, byłam na rozmowie, ale widocznie to nie był wtedy ten czas. I dopiero dyrektor Witold Mazurkiewicz dał mi tę możliwość, jestem mu za to bardzo wdzięczna. Nie dość, że dołączyłam do świetnego zespołu teatralnego, to jestem w swoim rodzinnym mieście. Ale na co dzień mieszkasz w Warszawie? AJ-P: Tak, jednak coraz częściej jestem tutaj i kto wie, czy ta proporcja się nie odwróci. W ostatnim czasie jestem w domu
19
„Boeing, Boeing” reż. Witold Mazurkiewicz, foto Krzysztof Grabowski
ZA LASEM Mieszkam za lasem Tak wyszło czy tak chciałam Nie pamiętam Po drugiej stronie strach Wielkie oczy ma Dobrze mi tu Czasem wyrwac się próbuje W środku lasu staje Gadam, że tak, że siak Że to, że co, że nie, Że nie uśmiechnę się, Że muszę w końcu z ludzmi Zza lasu ułożyc się Nie głaszcze Nie klaszcze Nie mówię Wolę moje za lasem nieistnienie Poza miastem trwanie Poza...
gościem, wracam tylko na dwa, trzy dni. To jest dosyć kłopotliwe, bo mam małe dzieci, które wymagają mojej obecności. Tu mam rodziców i całą rodzinę, dlatego często w ubiegłym roku zabierałam synka ze sobą. Myślę więc, że któregoś dnia nastąpi taki moment, że wrócę do Bielska-Białej. Tym bardziej że zdjęcia do filmu czy serialu nie odbywają się tylko w Warszawie, teraz na przykład często jestem w Bieszczadach, gdzie realizowany jest serial HBO „Wataha”. Bielsko-Biała jest tak dobrze skomunikowane z innymi miastami, że w trzy godziny jest się w Warszawie. Poza tym jest internet, wszyscy są bliżej. Inne czasy. Ciekawsze rzeczy czasami dzieją się w Bielsku-Białej niż w stolicy. Zdjęcia do filmów, spektakle teatralne, małe dzieci. Jaki masz sposób na to, żeby to wszystko pogodzić? AJ-P: Przyznam się, że trudno jest mi to pogodzić. Nie da się. O wielu rzeczach zapominam albo nie mam na nie czasu. Coś mi wypadnie, czegoś nie zrobię, nie mam czasu dotrzeć do fryzjera. Samo życie. Ludzie rozpoznają cię na ulicy? AJ-P: Czasem mnie ktoś zapyta, ale zawsze jest to dużym zdziwieniem, że ktoś mnie kojarzy z telewizji. Nieraz miewam takie sytuacje: „Skądś panią znam… Zaraz zaraz, pani robi zakupy w Biedronce”. Liczba seriali jest taka duża, że ludzie już nie umieją jednoznacznie skojarzyć aktorów z jedną rolą. Grałam w „Szpilkach na Giewoncie”, w „Barwach szczęścia”, część osób widziała „Watahę” czy „Dzień kobiet”, ale nikt nie
Anita Jancia-Prokopowicz
20
Z Rafałem Sawickim w spektaklu „Boeing, Boeing”, reż. Witold Mazurkiewicz, foto Krzysztof Grabowski
kojarzy mnie z „Tańca z Gwiazdami”, ja wolę swój świat. Nie lubię bywania. Cenię, że ktoś chce ze mną pracować i docenia mnie za aktorstwo, za to, co sobą reprezentuję, a nie to, co na siebie włożę. Cenię sobie inne rzeczy – to, że mogę z tobą usiąść, napić się kawy i porozmawiać, a nie zastanawiać się, co założyć. Bywanie kosztuje sporo energii, a ja mam inne priorytety! Poza aktorstwem piszesz wiersze… AJ-P: Tak, czytałam swoje wiersze na bielskiej edycji Krakowskiego Salonu Poezji, co było dla mnie dużym przeżyciem. Zrealizowałam do projektu „Pomiędzy” dwa krótkie filmy, cały czas myślę o dokończeniu tego, ale widocznie nie jest to odpowiedni moment, za dużo mam innych spraw na głowie. Poezja jest mi bardzo bliska, niedawno w Bielsku-Białej odbył się 100 Jubileuszowy Krakowski Salon Poezji Anny Dymnej, gdzie miałam okazję czytać wiersze J. Twardowskiego u boku wspaniałych artystów. Niezapomniany wieczór, piękne spotkanie. Co aktorsko działo się w twoim życiu w ostatnim czasie? AJ-P: Przed wakacjami zagrałam w filmie „Sztuka kochania” o Michalinie Wisłockiej w reżyserii Marii Sadowskiej. Akcja filmu dzieje się w latach 50., 60. i 70., a więc kostiumy, scenografia, fryzury, wszystko to pozwalało przenieść się w inne czasy, fantastyczna przygoda. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę ten film w kinie. Przed wakacjami miałam też premierę komedii „Z twoją córką nigdy” w ramach Bielskiej
Sceny Inicjatyw Aktorskich, jest to przezabawna komedia o kryzysie wieku średniego, na którą serdecznie zapraszam. Miałam też zdjęcia do bardzo fajnej trzydziestki (film młodego reżysera – przyp. red.) „Totalna harmonia” Romana Janosza, która będzie w przyszłym roku na festiwalu w Gdyni. Bardzo ciekawa historia, która dzieje się w środowisku muzycznym, w filharmonii szczecińskiej. Grałam skrzypaczkę, u boku głównego bohatera, Wojtka Mecwaldowskiego. Bardzo sobie cenię pracę z młodymi reżyserami, bo można się uczyć i cały czas rozwijać. To nie są filmy komercyjne, ale festiwalowe, reżyserzy też się uczą, jest w nich możliwość poszukiwania czegoś w sobie. Co jest ci bliższe, teatr czy kino? AJ-P: Myślę, że nie można tego tak porównywać, są to zupełnie inne środki wyrazu. Teatr jest żywy, wychodzisz na scenę i masz kontakt z widzami. Praca w filmie wymaga od aktora innego rodzaju skupienia. Na planie scenę powtarza się kilkukrotnie i nigdy do tego już się nie wraca. Jeśli chodzi o mnie, zdecydowanie wolę teatr. Poza aktorstwem, sportem i wierszami co jeszcze robisz? AJ-P: Zapisałam się na kurs stolarstwa i tapicerowania mebli. To daje mnóstwo frajdy, satysfakcji i jest dla mnie sposobem na odreagowanie. Dziękuję za rozmowę. AJ-P: Dziękuję i do zobaczenia w teatrze albo na kawie.
21
LUDZIE
Maciej Maniewski FRYZJER GWIAZD Jest wszędzie tam, gdzie coś prosi się o uwagę. Uczy fryzjerów z całej Europy, a gwiazdy czekają miesiącami, aby znaleźć się na jego fotelu. Maciej Maniewski przekracza granice tradycyjnego fryzjerstwa, pokazuje moc pasji i profesjonalizmu. Z Maciejem Maniewskim rozmawia Agnieszka Ściera
22
23
Foto: Bastek Czernek
LUDZIE Zawód: fryzjer! Mężczyźni marzą, żeby być pilotami, strażakami, kierowcami rajdowymi. Kiedy odkrył pan swoje powołanie? Wielu fryzjerów mówi, że poczuło impuls bardzo wcześnie. Sam nie mogę powiedzieć, że kiedy byłem mały, strzygłem i czesałem lalki. Tak nie było. Zawsze miałem jednak zdolności manualne. Dużo rysowałem i malowałem. Jako dziecko byłem mistrzem konkursów plastycznych. Zawsze było mi bliżej do sztuki niż na przykład mechaniki pojazdowej. Kiedy w wieku 15 lat przyszedł moment podejmowania decyzji, miałem przed sobą dwie drogi. Mogłem zostać kucharzem lub fryzjerem. Na szczęście wybrałem drugą opcję. Czesał pan koleżanki i kolegów w podstawówce? A może mamę? Owszem. Moimi modelami byli członkowie rodziny. Najwierniejszym pozostawał przez lata mój dziadek. Mama? Oczywiście również. Teraz jest klientką moich najlepszych fryzjerów w warszawskim salonie. Doskonale rozumie, jak trudno jest mi znaleźć czas, aby dopasować nasze kalendarze. Pamiętam też inną historię. Kiedy wcześniej mama mieszkała jeszcze w Lublinie i dzwoniła,
jakiś wyjątek. Tych profesjonalnych podziałów jest coraz więcej. W moich salonach na przykład specjalizacja dotyczy kolorów, strzyżenia, czesania. Jak rozpoznać styl Maniewskiego? Tutaj mam prostą i szybką odpowiedź. Jestem zwolennikiem klasycznej i precyzyjnej pracy. Najważniejsze zawsze jest to, aby klient czuł się wygodnie z moimi propozycjami. Potrafił sobie łatwo poradzić z fryzurą. Klasyka obroni się zawsze i często powtarzam to fryzjerom podczas szkoleń. To nie sztuka szokować ekstrawagancją, dużo większe wrażenie wywołuje klasyka. Jest też – co tu dużo mówić – bardziej wymagająca dla fryzjerów. Ale to akurat coś, co bardzo sobie cenię. Na czym polega pana fenomen? Tak wielu jest teraz stylistów fryzur? Fenomen? To miłe słowo. Jestem mocno skoncentrowany na swojej pracy. Słowem, które od lat mi towarzyszy, jest konsekwencja. Dwadzieścia lat temu doskonale wiedziałem, że interesuje mnie tylko wielkie fryzjerstwo, robienie z tego biznesu w Polsce z pożytkiem dla tysięcy zadowolonych klientów. Z każdym rokiem coraz bardziej doceniam rzetelną edukację. Najważniejszą misją w tej chwili dla całej marki Maniewski jest doskonalenie polskiego fryzjerstwa i stworzenie systemu dydaktycznego. Wizja, którą przekazujemy na szkoleniach, sprawia, że młodzi ludzie pielęgnują w sobie ciekawość i chcą podnosić poprzeczkę coraz wyżej. Woli pan pracować z kobietami czy mężczyznami? Nie mam takich preferencji. Lubię strzyc i kobiety, i mężczyzn. W moich salonach również obowiązują parytety (śmiech). Ja po prostu kocham swoją pracę!
Foto: TVN/Kuba Błoszyk
chcąc umówić się na wizytę do moich kolegów po fachu, siała postrach (śmiech). Gdy wymieniała nazwisko „Maniewski”, od razu fryzjerzy z Lublina czuli respekt. To zresztą bardzo miłe. Choć fryzjerstwo to zawód przypisywany raczej kobietom, najbardziej znanymi fryzjerami są mężczyźni. Nie obawiał się pan przyklejenia łatki zniewieściałego? Etykietki czy łatki są po to, by je zdejmować. Rażą mnie stereotypy. Sam ich unikam. Myślę, że w tym zawodzie liczy się przede wszystkim wrażliwość, i wolałbym rozmawiać właśnie o niej. Kto jest pana wzorem do naśladowania? Vidal Sassoon, a może Antoni Cierplikowski? Trudne pytanie. Obaj to absolutni mistrzowie. Kiedy myślę o ich pracach, mam gęsią skórkę. Jestem pewien, że dla wielu współczesnych fryzjerów są punktem odniesienia. Robili niesamowite rzeczy na całym świecie. Stworzyli to, co jest moim marzeniem – sieć salonów w różnych krajach. Nie bali się też produkcji własnych kosmetyków. To bardzo ciekawe inspiracje. Czy można rozpoznać styl fryzjera po cięciu? To nie są takie ślady jak w przypadku linii papilarnych, ale coś w tym jest. Często też mówi się, że fryzjerzy, którzy zaczynają od męskiego szlifu, są bardziej precyzyjni. Z kolei ci, których początki były związane z damskim fryzjerstwem, są bardziej manualni np. w temacie modelowania. Tak się mówi, ale zawsze znajdzie się
24
Kogo ze znanych osób chciałby pan posadzić na fotelu w swoim salonie? Może komuś z polityków przydałaby się metamorfoza? Z politykami wolałbym raczej nie zadzierać (śmiech). To drażliwy temat – i to nie tylko w Polsce, ale i na świecie. To bardzo dobre pytanie: kogo chciałbym posadzić na fotelu? Przypomina mi inne, podobne, które usłyszałem wiele lat temu. Odpowiedziałem wtedy, że Novikę i Oliviera Janiaka. Dzisiaj są moimi przyjaciółmi i stałymi bywalcami salonów marki. Teraz czas chyba na klientów zza wielkiej wody, może gwiazdy Hollywood? Ja uwielbiam wyzwania! Prowadzi pan autorski program w TVN Style. Czy zauważył pan wpływ metamorfoz na zmiany w odwiedzanych przez pana salonach fryzjerskich w Polsce? Trudno mi powiedzieć. Formuła programu „Afera fryzjera” polega na tym, że zmieniamy salon w trzy dni. Tyle trwa nagranie jednego odcinka. Na pewno jest to dla branży i osób, które odwiedzam, kubeł zimnej wody. Nie boję się zadawania trudnych pytań. Często pojawiają się łzy. Jednak tylko od uczestników programu zależy, czy przyjmą i wykorzystają moje uwagi. Pewnych lekcji nikt nie odrobi za nas… Trzeba się zmobilizować i wziąć do pracy. Cieszy mnie, że program tak dobrze się ogląda. Jesteśmy w pierwszej piątce, jeśli chodzi o wyniki stacji. Wiem też, że spodobał się szerszej publiczności, a dowodem jest fakt kręcenia kolejnej edycji. Dzisiejszy dzień wygląda na przykład tak, że dopijam kawę, pakuję walizki i lecę do Gdańska na plan. Ludzie chcą uczyć się nowych rzeczy? Ludzie nie lubią zmian – taka jest prawda. Uważam jednak, że odpowiednie przekazanie wiedzy i dobra edukacja plus
Foto: TVN/Kuba Błoszyk. Powtórki „Afery fryzjera” można oglądać na platformie Player.pl
motywacja to klucz do sukcesu. Każda nowość i każdy trening są rozwojem. Ale trzeba też chcieć być coraz lepszym. Techniki można się nauczyć. Ale co z talentem? Jak dobiera pan współpracowników? Jestem szczęściarzem. Często to podkreślam. Team Maniewski to prawie 60 ludzi, pracujących w czterech salonach. Są niesamowicie utalentowani we wszelkich zakresach. To prawdziwi indywidualiści. Przyciąga ich do mojej marki pasja, którą bardzo szybko dostrzegam i rozwijam. Branża doskonale wie, że jeśli czegoś można się nauczyć – to w Akademii Maniewski. Ciężko pracowaliśmy na taką opinię. Jesteśmy prekursorami wielu technik i rozwiązań. Sami, aby się rozwijać i uczyć, zapraszamy do Polski gwiazdy fryzjerstwa. Moja ostatnia inwestycja to ściągnięcie grupy Allilon z Londynu – to były pierwsze i jedyne w kraju warsztaty tego typu. Nasz zespół bardzo często wyjeżdża też na pokazy zagraniczne. Czy w tej branży można jeszcze zaskoczyć? Oczywiście. Fryzjerstwo to żywy organizm – pulsujący i kreatywny. Podobnie jak w innych dziedzinach związanych z modą widzimy powroty do inspiracji z ubiegłych lat. Pewne motywy czy tematy będą się powtarzać, ale cała sztuka polega na tym, aby twórczo interpretować je na nowo. Sam to robię. Łączę to, co było, z tym, co wydaje mi się, że będzie. Teraz tworzymy najnowszą kolekcję, zaczynamy produkcję sesji zdjęciowej i klipu. Niedawno zakończyliśmy pracę nad wielkim show, które pokazaliśmy fryzjerom z całej Europy w Turynie. Niespodzianek nie brakuje. Czego możemy się spodziewać w sezonie 2017? Zdecydowanie widzę i czuję klasyczny powrót do lat 70. Te akcenty na pewno się pojawią. Jednocześnie marzę o stworzeniu kolekcji inspirowanej rozgrzaną słońcem Kalifornią. Mam nadzieję, że podobnie jak ja zakochacie się w stylu surfersko-hippisowskim. Jest pan społecznikiem. Wspiera pan fundację Rak&Roll oraz akcję Daj Włos? Jestem również ambasadorem specjalnego programu Organizacje Społecznie Zaangażowane. Otwieramy właśnie Fundację Hair M Club. Obserwując przez ponad 20 lat edukację w Polsce, która również mnie w wieku 15 lat bardzo zawiodła, postanowiłem
coś zrobić. Z narzekania nic nie wynika. Z działania owszem. Fundacja HMC będzie zrzeszała najlepszych fryzjerów z Polski, ale co najważniejsze, chcemy zająć się dzieciakami, które zastanawiają się, jaką drogę wybrać. Myślę też o specjalnym systemie stypendialnym dla utalentowanej młodzieży, która z różnych powodów nie może się rozwijać. Jaki prywatnie jest Maciej Maniewski? Prywatnie? Mam 10% czasu na życie prywatne. Większość tak zwanego „czasu wolnego” spędzam z telefonem w ręce i na wymyślaniu kolejnych koncepcji. O prywacie nie ma mowy. Co pana odpręża? Książka, a może podróże? Najbardziej lubię aktywny wypoczynek. Wtedy nie mam natłoku myśli w głowie. Od razu myślę o snowboardzie lub kitesurfingu, który kocham, ale przez ostatnie kontuzje nawet tego musiałem sobie odmówić na jakiś czas. Liczę, że szybko wrócę do formy. Ma pan swoje ulubione miejsca? Można pana spotkać także w Bielsku-Białej? Bardzo lubię to miasto. Mam do niego wielki sentyment. Pomieszkiwałem kiedyś w tamtych okolicach. Prywatnie mam miłe wspomnienia. Zawodowo natomiast Bielsko-Biała nie kojarzy mi się najlepiej. Próbowałem tam rozwijać swoje pomysły, jednak aby robić to na takim poziomie, jak lubię i potrafię, postanowiłem przenieść salon do Katowic, na główny deptak – 3 Maja 17. Po raz kolejny przeczucie mnie nie zawiodło. To olbrzymi sukces i fantastyczny team. Zajrzyjcie na naszą stronę www.maniewski. pl i sprawdźcie, jak wyglądają metamorfozy, które robią styliści. Dzisiaj w Katowicach odwiedza nas bardzo wielu klientów z Bielska-Białej i okolic. Cały czas chciałbym też dawać szansę utalentowanym fryzjerom. Napisz do mnie (praca@maniewski. pl) – jeśli chcesz się rozwijać, chętnie pomogę. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Czego można panu życzyć? Powrotu do kondycji sportowej i realizacji planów – może znajdę w końcu czas, aby odpocząć i popływać. Rok 2017 w mojej marce będzie upływać pod hasłem PRZEKRACZANIA GRANIC. Bardzo wiele się wydarzy… Życzenia słońca, wiatru i energii na pewno się przydadzą.
25
LUDZIE
Tworzę światło
Z Andrzejem Grodą, właścicielem firmy GRODA Aranżacja Realizacja Światła, rozmawia Agnieszka Ściera.
26
Przy konsolecie – 1994 rok
Ośrodek Kultury Ostrołęka – 1992 rok
Nazwa twojego zawodu brzmi dość tajemniczo. Andrzej Groda: Jestem lightdesignerem. Jestem i czuję się osobą, która świeci. To dla mnie jest numer jeden, ponieważ jestem człowiekiem o różnych umiejętnościach. Gdyby tak spróbować przybliżyć laikowi, czym się to je? AG: Projektuję światło. To zresztą jest zawarte w nazwie firmy: aranżacja, realizacja światła. Może wydać się dziwne połączenie słów aranżacja i światło. Wcześniej, zanim powstała 25 lat temu moja firma, aranżowało się pustą przestrzeń jakimiś przedmiotami, a ja robię to światłem. Świecąc pod odpowiednimi kątami, odpowiednimi płaszczyznami i strukturami ja tę przestrzeń aranżuję i wypełniam, a potem realizuję. Czyli jeśli wymyślę coś, to muszę tak zrobić, żeby nadać temu poziom, wiele elementów musi współgrać ze sobą, żeby dobrze wyglądały. Może jakiś przykład dla zobrazowania? AG: Konkret. Mam na przykład niebawem koncert Janerki. Mam
go zrobić w jakiejś przestrzeni. Dokładnie jest to Ostrów Tumski we Wrocławiu. Miejsce, które sobie Lech Janerka wymarzył. To dla niego bardzo ważny koncert. Znam muzykę Janerki i lubię ją, to jest już łatwiej, ale coś muszę sobie wyobrazić i wymyślić w ramach budżetu i tego, co zastaję na miejscu – do dyspozycji mam scenę, którą stawiam, i przestrzeń. Niestety okazuje się, że za sceną jest remont kościoła, który miał grać tło. Tymczasem zastaję siatkę budowlaną, zieloną z wielkim napisem. I muszę coś wymyślić. Wymyślam więc, jak to zrobić, aby było dobrze i efektownie. Przy tym wszystkim muszę pamiętać, że muszą być widoczni muzycy. Pracuję kolorem, odtwarzam wrażenia, pracuję przestrzenią i światłem. Zajmuję się rytmiką, tworząc obraz do muzyki. Kiedy już trwa koncert, niejako wyciągam wizualnie wszystkie ważne rzeczy, np. solówki. Tworzę atmosferę z gry świateł. Posługujesz się też obrazem? AG: Mam znacznie łatwiejsze zadanie od ludzi z multimediów, czyli obrazu, który musi być konkretny. Bo światło konkretne nie jest,
27
LUDZIE
to są kierunki, natężenie, rytm. Dlatego nie mogę przekroczyć granicy multimedialnej, choć chciałbym się nią podpierać. Bo przy projektowaniu obrazu trzeba bardziej skupiać się na tekście, mocniej go analizować. Czy połączenia światła i multimediów nie są korzystniejsze? Nie mogą się łączyć? AG: Wytłumaczę to może tak. Kiedyś, jakieś dwadzieścia lat temu, na moim stanowisku, tzw. realizatora światła, pracowały z reguły dwie osoby na konwencjonalnych urządzeniach, czyli bardziej znanych z teatru – reflektorach i urządzeniach ruchomych, tzw. inteligentnych. Jedna osoba nie była w stanie ogarnąć tych dwóch rzeczy. Urządzenia trzeba było oprogramować, było to dość skomplikowane. Ja zrealizowałem może dwie trasy, podczas których z kimś pracowałem, ale że byłem bardzo rytmiczny, a te osoby z reguły nie były, to mi to bardzo przeszkadzało. Tak naprawdę stałem się więc pierwszą w Polsce osobą, która ogarnęła to sama. W późniejszym czasie stało się to standardem. Dzięki temu byłeś bardziej konkurencyjny cenowo. AG: Skuteczniejszy, bo o to tutaj bardziej chodzi. I to pod kilkoma względami. Dzięki temu mniej miejsca w teatrze zajmowała moja konsola, konwencjonalnie było to dwa razy więcej. Łatwiej było mi to wszystko zgrać. Porozmawiajmy o początkach. Jak znalazłeś się w branży? Jak zostaje się operatorem światła? AG: Po prostu chce się to robić. To tak, jakby zapytać kogoś, dlaczego chce być lekarzem albo nauczycielem. Zawsze mi się to podobało. Gdy cofnę się pamięcią, widzę, że światło zawsze mnie pasjonowało i ciągnęło. Oświetlałeś dyskoteki w liceum? Koncert Edyty Bartosiewicz – 1995 rok AG: Wtedy to ja już wiedziałem, że z tego będę żył. O tym, co chcę robić i że będzie to związane ze światłem, wiedziałem już w szóstej klasie szkoły podstawowej. Do tego zawsze chciałem grać i grałem na pianinie. Grałem nawet w opolskich Debiutach z zespołem wykonującym muzykę tak trudną, że w ogóle nie powinien się tam znaleźć. To był 1989 rok. Gra na pianinie wyrobiła u mnie duże poczucie rytmu, co wykorzystuję w pracy. Uczyłem się też elektroniki, żeby sobie zrobić sterownik. Wtedy to były drogie rzeczy, na które zwyczajnie nie było mnie stać, więc musiałem je sobie zrobić sam. Ktoś cię prowadził? Tata, dziadek? AG: Nie, nikt. Sam się tego uczyłem. Pierwsze urządzenie samodzielnie skonstruowałem już w pierwszej klasie szkoły średniej. Miałem wtedy warsztat u kolegi w piwnicy, bo w domu nie miałem do tego warunków. A w wieku szesnastu lat zacząłem przychodzić do ośrodka kultury w Ostrołęce, gdzie byli ludzie, którzy robili to, co mnie interesuje. I tak naprawdę od tamtego czasu zajmuję się tym już tak na poważnie. Nawet pracowałem tam przez jakiś czas. W Ostrołęce nie było tylu ośrodków kultury jak w Bielsku-Białej. Miałem szczęście trafić w świetne miejsce, które nic nie miało, ale miało dyrektora, który miał dużo chęci. To była świetna szkoła, bo
28
mogłem tworzyć od podstaw, uczyć się. Zaczynałem od recitali. A pierwszą ważną dla mnie imprezą był koncert Michała Bajora. Jego recital. To musiało być coś dla młodego człowieka, nie każdy mógł pracować z Michałem Bajorem, który wtedy był u szczytu popularności. AG: No tak. Do Ostrołęki przyjeżdżali też ludzie z Ateneum, czyli Opania, Kamiński, było bardzo dużo recitali i monodramów, małe formy, trochę jazzu. I ja tam sobie wtedy sporo eksperymentowałem. Robiłem coś z niczego. Pracując w ośrodku kultury, robiłem studniówki i inne imprezy. Pieniądze z imprez przeznaczane były na sprzęt. W pewnym momencie tego sprzętu było już za dużo. Wtedy zacząłem dostarczać swój sprzęt na dyskoteki. Czy to już był początek twojej firmy? AG: Jeszcze nie, bo wtedy trochę na nielegalu jechałem (śmiech). W Ostrołęce odbywała się OSPA, czyli spotkania kabaretowe. W pewnym momencie, kiedy już dysponowałem własnym sprzętem, zostałem poproszony o oświetlenie tego wydarzenia (to działo się w sąsiednim zaprzyjaźnionym ośrodku kultury). Warunkiem było jednak wystawienie faktury. No i tak naprawdę prozaiczna sprawa zmusiła mnie do sformalizowania firmy. To było w 1992 roku w listopadzie. Robiłem już jako firma koncert Turnaua. Jest z tym związana ciekawa historia. Przyjechała z nim bowiem menadżerka, z którą w trakcie koncertu się pokłóciłem. Mieliśmy o dmienne zdanie na temat oświetlenia. Do tego stopnia się pokłóciliśmy, że pani dyrektor wyprosiła nas z sali. Ja się obraziłem, bo menadżerka uraziła moje wielkie ambicje, zabraniając mi poszalenia na tak dobrym koncercie. W efekcie nie zrobiłem go tak, jak chciałem. Po koncercie menadżerka poprosiła mnie o wizytówkę, ja jej ją dałem na odczepnego. I ta właśnie pani jakieś dwa tygodnie później do mnie zadzwoniła i zaproponowała mi współpracę przy trasie Bajor-Buffo. To było ogromne zaskoczenie. Czyli taki skok o stopień wyżej. AG: Buffo było wtedy na topie. Józefowicz to reżyserował, Bajor śpiewał, Rubik komponował, była babeczka ze Stanów, która śpiewała, i trzy tancerki. Do tego scenografia, a ja miałem zaaranżować światło. I to wszystko było wystawiane w największych polskich teatrach. To było około pięćdziesięciu koncertów. Na tamte czasy to naprawdę było coś. Ja robiłem to na swoim sprzęcie. Przyznaję, że bardzo się zapierałem i nie chciałem jechać w tę trasę, nie wierząc w swoje siły. Okazało się jednak, że miałem zbudowane w branży dobre portfolio, o którym nie wiedziałem. Człowiek, który mnie zatrudnił, Mietek Kozioł, był wówczas najlepszym specjalistą w kraju, a ja dostałem się pod jego skrzydła. To był naprawdę duży skok. Całe to zaplecze sprzętowe wymaga ogromnych nakładów finansowych, trzeba je stale odnawiać. Jak sobie z tym radzisz? AG: Grosik do grosika. Nigdy nie brałem kredytu, za to oszczędzałem bardzo. Jestem takim trochę zbieraczem. Ale nigdy nie
Koncert Edyty Bartosiewicz – 2016 rok
miałem obciążeń finansowych, zawsze byłem wolny i mogłem robić, co chciałem. Czy rodzina pomogła na początku? AG: Oczywiście, coś tam pomogła. Ale nie były to wielkie kwoty, rodzice za bardzo nie mieli pieniędzy, żeby mi pomóc. Ciekawa jestem, jakie najdziwniejsze rzeczy oświetlałeś. AG: Na przykład nieboszczyka oświetlałem. Był wystawiony tak jak Lenin w siedzibie partii. Oświetlałem też kaplicę cmentarną. Wszędzie, gdzie było potrzebne światło, to ja je robiłem. Swego czasu obsługiwałem wszystkie imprezy w lokalach i koncerty w Ostrołęce – mimo że nie miałem czym, ale to robiłem. I to było świetne. Woda sodowa nie uderzyła ci do głowy? W końcu młody człowiek wypływa na szerokie wody, zatrudniany jest przez ludzi z pierwszych stron gazet. AG: Nie. Bo w zasadzie nie mogła. Recitale w teatrach dały mi wiele, ale było mi mało. Chciałem robić koncerty rockowe. Jak udało ci się to osiągnąć? AG: Dotarłem do Warszawy i poznałem menadżera Edyty Bartosiewicz i Kasi Kowalskiej. Trochę go męczyłem telefonami. Tak naprawdę do dziś nie wiem, jakim cudem do tego doszło, ale zostałem zaproszony przez tego menadżera do zrobienia trasy Bartosiewicz. Ona była w tamtym czasie gwiazdą numer jeden. Zostałem zaproszony tylko do realizacji, na nie swoim sprzęcie. Nowa rzecz, duży stres, duże hale, łącznie z dużym koncertem telewizyjnym w Łęgu, dwie sceny. To kolejny ogromny skok. I podobnie jak w przypadku pracy z Michałem Bajorem – sam nigdy bym się nie odważył na kolejny wielki skok. Poprowadził mnie los. Dlaczego, przecież to twoja pasja? AG: Bo czułem, że to nie moja liga. Poszedłem na próbę Bartosie-
wicz. Wszystko miałem rozpisane w taktach i pytam perkusistę: „A ty tu grasz osiem siódmych?”. A on na mnie patrzy jak na kosmitę: „A po co ci to? Ty się światłem zajmujesz, a nie dźwiękiem, tak? To po co ci to?”. To pokazuje, jaka wówczas była świadomość rynku. Właściwie żadna. W zespole nikogo nie interesował człowiek, który zajmował się światłem. I z takim nastawieniem zespołu do mojej pracy ruszyłem z Bartosiewicz w trasę. Pierwszym etapem była praca nad muzykami, uświadamianie im, że żeby osiągnąć efekt, muszą ze mną współpracować. Gwiazdy, muzycy mieli to gdzieś. Kiedy prosiłem, aby któryś z nich ustawił się w danym miejscu, ten miał to po prostu gdzieś. Długo nad tym pracowałem. Trasa była dla mnie wielkim wydarzeniem. Na wieńczącym trasę koncercie w Warszawie pojawiła się Katarzyna Kanclerz, kiedyś bardzo znana osobistość z Izabelin Studio, ona prowadziła wtedy Hey. Uparła się, żebym zrobił trasę Heya. W jakiś więc sposób zostałem zauważony. Nie spotkałem się nigdy później z czymś takim, aby wymieniono realizatora. To było trzydzieści koncertów klubowych w półtora miesiąca. Hey to był drugi zespół, gdzie już wiedziałem, jak wpłynąć na muzyków, aby zechcieli ze mną współpracować. Do tego stopnia, że perkusista, który jest najbardziej wyluzowanym człowiekiem na świecie, potrafił po koncercie przylecieć i przeprosić, że nie uderzył w momencie, kiedy go o to prosiłem, a dla mnie było bardzo ważne. Jeżeli spytasz mnie o moje osiągnięcia, to odpowiem, że to jest dla mnie ważne osiągnięcie. Ludzie zrozumieli, że im pomagam, nie przeszkadzam. Po chyba trzecim koncercie Ciechowskiego Grzegorz podszedł do mnie i powiedział, że czegoś takiego jeszcze nie widział. To jest dla mnie coś niezwykle wartościowego, kiedy takie osoby, takie gwiazdy mnie doceniają. Grzegorz darzył mnie ogromnym zaufaniem, o czym dowiedziałem się po ważnym dla Republiki koncercie, który miał miejsce w Toruniu. Wymyśliłem wówczas taką scenę, że każdy z muzyków stał na innym poziomie z tyłu na rusztowaniu. Nie chcieli tego robić, ale Grzegorz ich do tego przekonał i wyszło to fantastycznie mimo
29
LUDZIE
Koncert Edyty Bartosiewicz – 2016 rok
różnych trudności. Miałem wtedy okazję porozmawiać z Grześkiem tak naprawdę na dość dużym luzie. Bardzo dużo dobrych i budujących rzeczy od niego usłyszałem. Mówisz wiele pozytywnych rzeczy o Bartosiewicz, o Grzegorzu Ciechowskim. Czy grałeś z takim artystą, z którym pracować już byś więcej nie chciał? AG: Nie, nie ma nikogo takiego. Chociaż gdy robiłem koncerty dla Natalii Kukulskiej, to nie ukrywam, muzyka mi nie odpowiadała, bo to nie była moja muzyka, co jednak nie przeszkadzało mi zrobić świetnej aranżacji. Chyba podczas premiery jej płyty „Światło” powiedziałem, że ta muzyka jest nierytmiczna, jest mało dynamiczna, niewiele się dzieje w tych numerach, takie trochę disco polo, a Natalia poleciała na skargę na mnie. Popłakała się ponoć, zarzekała się, że nie chce ze mną pracować (śmiech). No i musiałem się tłumaczyć przed Katarzyną Kanclerz. Jak wygląda konkurencja na rynku w twojej branży? AG: Konkurencja jest spora. Trochę ludzi ze mną pracowało, szkoliłem ich, zostali w branży i teraz są samodzielni. Był chłopak z Rzeszowa, uznawany obecnie za jednego z najlepszych realizatorów, który robi bardzo duże imprezy m.in. w Dubaju. Przez pięć lat u mnie pracował, bo bardzo chciał. Teraz jest tak dobry, bo go tego nauczyłem. W pewnym momencie przejął zespół Hey, wiedząc, że jest już na tyle dobry, że może zrobić ich sam. Taka jest kolej rzeczy. Masz marzenie dotyczące tego, z kim chciałbyś pracować? AG: Kiedyś miałem, teraz już nie. Chciałem z Dead Can Dance. To była muzyka, która bardzo mi odpowiadała, ale już ich zrobiłem. Był taki projekt, gdy mieszkaliśmy w Łodzi przez chwilę – to był projekt lokalu o nazwie Łącznik. Miałem tam wtedy biuro i magazyn. Zrobiliśmy razem chyba sześć koncertów i to miejsce stawało się tym, czego właśnie chciałem – taką pracownią, showroomem, miejscem, gdzie się robiło koncerty premierowe. Lokal był trochę mały, ale mogłem tam poeksperymentować. Chodzi mi o to, by coś takiego powstało w Bielsku-Białej, bo to już dwa lata temu sprawdziło się w Łodzi. Jak to wygląda, gdy wymyślasz aranż? Projektujesz na komputerze? AG: Piszę na kartce (śmiech), szkicuję, rysuję. Kiedyś wszystko na czarnych kartkach nanosiłem olejakami. Teraz, jak widzisz, mam
30
zeszyt. Rysuję sobie muzyków, podesty, rozmieszczenie instrumentów. I potem idziesz np. do Kayah z kartką i mówisz jej: „Tak to będzie wyglądało”? AG: Nie, jej to nie interesuje. Nikt mi niczego nie narzuca, nikt się na tym po prostu nie zna, nie wdaje się w szczegóły techniczne. Jak się wkręcę, to pomysły lecą jeden za drugim. Muzycy młodego pokolenia są trochę już inni. Często dobrze wiedzą, czego chcą, nie jest z nimi tak łatwo, są bardzo wymagający. Oni się już przygotowują, są bardziej świadomi. Ja jestem praktykiem i realistą, często występuję w roli konsultanta. Masz jeszcze czas tylko dla siebie? Co robisz, gdy nie pracujesz? AG: To jest dobre pytanie. Spędzam czas z Izą, moją żoną (śmiech). Teraz razem pracujemy. Gdy nie pracuję, to w zasadzie niewiele robię, co trochę mnie martwi. W zasadzie do tej pory nie miałem takiej potrzeby, żeby odpoczywać, nie odczuwałem zmęczenia albo wypalenia zawodowego, jakiego doświadczają inni. Te rzeczy, które robię, są na tyle fajne, że mnie ciągle absorbują. Bo światło jest wszędzie. Kiedyś była to dla mnie nawet zmora, nie mogłem usiedzieć w miejscu, bo mnie coś denerwowało. Musiałem świeczkę przestawić albo usiąść w innym miejscu, gdzie światło lepiej pada. Zboczenie zawodowe. AG: Straszne. Kiedyś filmów nie mogłem oglądać, bo też światło mi przeszkadzało. Widzę dużo nieprawidłowości, np. plamkę na ekranie – i to już mi przeszkadza. Jak czujesz się w Bielsku-Białej i właściwie dlaczego tutaj jesteś? AG: Trochę nie mogę się tu odnaleźć, choć uważam, że jest to miejsce stworzone dla mnie, bardzo mi się podoba. Wielokrotnie w przeszłości, gdy jeździłem realizować koncerty w Szczyrku, przejeżdżałem przez Bielsko-Białą, szczególnie nocą, i szalenie mi się podobało. Te góry tak blisko – to jest fantastyczne. Koncert dla Janerki mógłbym zrobić tutaj. I do tego będę dążył. Chcę znaleźć odpowiednie miejsce, żeby artyści tu przyjeżdżali. Abym musiał mniej jeździć, a mógł więcej robić koncertów na miejscu. Dziękuję za rozmowę.
NAPRAWDĘ LUBIMY TO, CO ROBIMY!
· każde zlecenie traktujemy indywidualnie · doradzamy wybór technologii i materiałów · proponujemy najkorzystniejsze rozwiązania cenowe · gwarantujemy zachowanie Twoich tajemnic handlowych · no i możesz nadzorować swój druk... ...pijąc z nami pyszną kawę!
RABARBAR s.c. 41-710 Ruda Śląska, Polna 44 +48 32 411 49 41 rabarbar@rabarbar.net.pl www.rabarbar.net.pl
31
LUDZIE
Alan szuka korzeni Tekst i zdjęcie: Maciej Chrobak, bielsko.biala.pl
Na zdjęciu: Alan Jakman z fotografią Feliksa Jachmana
Nasz bohater ma dwadzieścia lat. Kiedy miał szesnaście, założył pierwszy ogólnopolski miesięcznik internetowy o tematyce genealogicznej. Do dziś ukazało się 46 numerów pisma. – Dociera do nas fala zainteresowania genealogią – nie ma wątpliwości młody bielszczanin. Miesięcznik „More Maiorum” jest pierwszym ogólnopolskim periodykiem elektronicznym o tematyce genealogicznej. Ukazuje się od trzech lat. Można go pobrać ze strony www.moremaiorum.pl. Średnio każdy numer „More Maiorum” jest pobierany tysiąc razy. Strona internetowa odnotowuje miesięcznie 25 tys. odsłon, a fanpage na Facebooku ma już blisko 4 tys. polubień. Redakcja liczy 16 stałych współpracowników. Aż trudno uwierzyć, że wszystko to jest dziełem dwudziestolatka z Bielska-Białej. Z dalekich krajów Prawdziwa przygoda z genealogią rozpoczęła się dla Alana Jakmana znacznie wcześniej. Chodził do drugiej klasy gimnazjum, gdy na godzinie wychowawczej nauczyciel zlecił uczniom opracowanie ich własnych drzew genealogicznych. Wówczas na poważnie zainteresował się dziejami swego rodu. Był w tych poszukiwaniach początkowo zdany głównie na siebie, ponieważ rodzina nie zachowała pamięci o odległych przodkach. Dzięki determinacji i zapałowi nasz bohater opanował niezbędny warsztat, dokonując przy tym interesujących odkryć. Badając najstarsze źródła dotyczące linii męskiej, ustalił, że w 1654 roku jego przodkowie przybyli z Austrii lub katolickiego południa Niemiec w Góry Orlickie (Czechy), prawdopodobnie do wyrębu lasów lub do kopalń. Stamtąd wyruszyli do Kamienicy Polskiej (pod Częstochową), którą
to wieś w 1818 wykupili od dziedziczki Antoniny Sadowskiej, by zmienić miejscowość w liczący się w Królestwie Polskim ośrodek produkcji tkackiej. Tu urodził się prapradziadek Alana. Następne pokolenia rodu związały swój los z Łodzią, gdzie urodzili się pradziadek, dziadek i ojciec naszego bohatera (babcia od strony ojca wywodziła się z Pińska na Białorusi). Droga do Katynia Nie mniej intrygująca okazała się dla młodego badacza historia rodziny matki, której przodkowie pochodzą ze Szczyrku (od strony dziadka) i podkarpackiej Żarówki (od strony babci). Jego mama urodziła się już w Bielsku-Białej. W sumie naszemu bohaterowi udało się zebrać informacje o ok. 250 przodkach. Badania genealogiczne doprowadziły młodego bielszczanina do odkrycia, że jego dalekim krewnym jest podporucznik rezerwy Feliks Jachman, zamordowany wiosną 1940 w Katyniu. Feliks Jachman pochodził z rodziny o patriotycznych tradycjach. W latach 1916-1918 był członkiem POW (za co otrzymał Medal Niepodległości), później służył w 9 pułku ułanów, walcząc m.in. w obronie Lwowa i Przemyśla. W dwudziestoleciu jako instruktor rolny zarządzał majątkami ziemskimi na Lubelszczyźnie i w Łódzkiem. Coraz mniej hejtu Wiedza o zasłużonym krewnym przydała się naszemu bohaterowi, kiedy był uczniem drugiej klasy LO im. Asnyka. IPN ogłosił właśnie ogólnopolski konkurs historyczny dla młodzieży. Należało przybliżyć sylwetkę jednej z ofiar Katynia. Nagrodą dla autorów sześćdziesięciu najlepszych prac był wyjazd edukacyjny do Katynia. Praca poświęcona Feliksowi Jachmanowi dała młodemu
32
bielszczaninowi miejsce wśród zwycięzców. Rok później wraz z kolegą z Wielkopolski założył elektroniczny miesięcznik o tematyce genealogicznej. Chłopcy mieli po 16 lat i znali się z forów internetowych. Chcieli, żeby pismo miało charakter popularyzatorski, zawierało praktyczne porady i wskazówki, także dla zupełnych nowicjuszy. W ten sposób narodziło się „More Maiorum” (łac. „Obyczajem Przodków”), którego pierwszy numer wyszedł w lutym 2013. – Dziś widzę, że to było szaleństwo – uśmiecha się Alan Jakman. – Rzuciliśmy się na głęboką wodę. Zaraz posypała się fala hejtu, ale było też dużo zachęt. Z czasem, kiedy ukazywały się kolejne numery, hejtu było mniej. Dziś wydajemy 46 numer i nie ma tego wcale. – cieszy się nasz rozmówca. Można na tym zarobić Badania genealogiczne i praca przy redagowaniu pisma wpłynęły na decyzję naszego bohatera co do kierunku studiów. Zdecydował się na dziennikarstwo na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. Obecnie łączy pasję ze studiami, liczy jednak, że w przyszłości stanie się ona dla niego czymś więcej niż tylko hobby. – Coraz więcej osób szuka informacji o swoich korzeniach – zauważa nasz rozmówca. – Dociera do nas fala zainteresowania genealogią, która w USA stała się już popularnym hobby. W Polsce powstaje coraz więcej wyspecjalizowanych firm, które prowadzą tego typu badania na zlecenie. Już teraz można na tym nieźle zarobić. Ale nie to jest najważniejsze. Poprzez odkrywanie przodków genealogia pozwala poszukującym poznać także historię swojego kraju. Pozwala spotkać wspaniałych ludzi, bo genealodzy są zgraną grupą, którą łączy piękna pasja – podkreśla Alan Jakman.
REKLAMA
33
GALERIA
Dziewczyna z Okładki „Dziewczynę z Okładki” mijasz codziennie na ulicy, siedzisz obok w niej metrze lub spotykasz ją w pracy. Gdy na nią spoglądasz, nic szczególnego jej nie wyróżnia. Już wiesz, że jej zdjęć na Facebooku czy Instagramie nie lajkują tysiące. Patrzysz na nią – w ręku trzyma gazetę. Podziwia piękną modelkę z okładki. Doskonale wiesz, co myśli – chciałaby być nią. Chociaż przez chwilę chciałaby być dziewczyną z okładki. Projekt „Dziewczyna z Okładki” to próba zatrzymania rozpędzonej machiny dążenia do idealnego piękna. Zmiany stereotypowego myślenia przeciętnej kobiety i jej wyobrażenia o modelkach z okładek kolorowych czasopism. Jej dążenia do choćby zbliżenia się do upragnionego ideału z okładki. To hołd dla naturalności, dla piękna samego w sobie, nie poprawionego, nie podrasowanego medycznymi zabiegami. To udana próba pokazania, że ta zwykła dziewczyna także może zostać „Dziewczyną z Okładki”, jednocześnie pozostając sobą. Projekt nie jest projektem typu „metamorfoza”, nikt nikogo nie próbuje zmieniać ani przebrać. Wydobywane są najpiękniejsze cechy, jednocześnie „kolorowane” przez sztab specjalistów: fotografa, wizażystę, stylistę, oświetleniowca, retuszera i wielu innych, a wszystko po to, aby pokazać, że wygląd kobiet na okładkach to nie tylko zasługa natury. „Dziewczyna z Okładki” zdobywa też praktyczną wiedzę, że zawód modelki to ciężka praca, do której nie każdy jest stworzony. Pomysłodawcami projektu są Justyna Jarosińska i Bastek Czernek. Ona – prawniczka i PR Manager. On – fotograf mody. Oboje młodzi, ambitni i pełni zapału do pracy. Ich przypadkowe spotkanie w pociągu zaowocowało nie tylko przyjaźnią, ale przede wszystkim narodziła się „Dziewczyna z odkładki”. Justyna świetnie łączy stanowisko prawnika i PR Managera w świecie showbiznesu, co udowodniła przy tym projekcie. Mimo, iż jest dopiero na początku swojej kariery, idzie jej znakomicie. Bastek wykorzystując swoje doświadczenie, m.in. zdobyte w Krakowskich Szkołach Artystycznych, czy sesjach u boku Marcina Tyszki, zbudował artystyczny team projektu. Osoby, które zaprosił nie są przypadkowe, postawił na sprawdzonych specjalistów, z którymi wiele razy współpracował. Stylizacjami podczas sesji zajęła się Kaja Śródka – utalentowana projektantka mody i kostiumograf – właścicielka marki The Frock by Kaja Śródka. Makijaż naszej bohaterki wykonała Aleksandra Krysiak – uczestniczka 3 edycji programu „Top Model” i właścicielka salonu kosmetycznego „Make me UP”.
34
Piotr Michalak, fryzjer i stylista, pracujący przy produkcjach TVN, podjął się przygotowania fryzur, które dodały blasku bohaterce podczas sesji. Ostatnim zawodnikiem w tej sztafecie, jest retuszer Marcin Mikus. To on daleko od świateł jupiterów, postawił kropkę nad „i” przy ostatecznym efekcie zdjęć. Ogromne podziękowania należą się wszystkim partnerom projektu: Edyta Gorzoń-Pradelle, Beata Mitas – Mitas design, Natasha Pavluchenko, Ranita Sobańska i marka 4F, KULIG, The Frock by Kaja Śródka, MIDO, Przemysław Wójtowicz, Jak również sponsorom, bez których projekt nie mógłby się odbyć, w tym naszym głównym sponsorom Ecolore oraz TI Fitness. Magazyn 2B STYLE został oficjalnym partnerem medialnym projektu i prezentuje go jako pierwszy. Finał projektu uświetni występ utalentowanej wokalistki, uczestniczki tegorocznej edycji The Voice of Poland – Edyty Cymer. „Dziewczyna z Okładki” to Asia Janeczek – zwykła niezwykła kobieta, taka jak każda z nas. Joasia Janeczek tak mówi o sobie: „Kim jestem... Ciężko tak „na zawołanie” powiedzieć coś o sobie – obiektywnie. Jestem zwyczajną dziewczyną jakich mnóstwo i można by powiedzieć, że nic szczególnie mnie nie wyróżnia. Prowadzę normalne życie, pracuję, wychowuję córkę, która jest moją największą dumą i szczęściem. Mam wspaniałego partnera, który jest dla mnie ogromnym wsparciem w każdej chwili. Jedynie fakt, że jestem osobą niepełnosprawną, która każdego dnia walczy z przeciwnościami i musi sobie z nimi radzić dodaje nieco dziegciu do codzienności. Po operacji usunięcia oka straciłam pewność siebie, stałam się skryta. Choć uwielbiam zdjęcia, starałam się unikać ich, wolałam być po drugiej stronie obiektywu. Dyskomfortem było dla mnie patrzenie na siebie na zdjęciach, na których jestem bez okularów przeciwsłonecznych. Nadal nie do końca potrafię zaakceptować samą siebie, choć nikt z moich bliskich nie daje odczuć mi, że coś jest nie tak, od jestem „inna”. Staram się jak mogę makijażem zatuszować to, co najbardziej przeszkadza mi w samej sobie. Dzięki udziałowi w sesji mogłam przekonać się, jak inną wersją samej siebie mogę być, jak pięknie mogę wyglądać i jak wspaniale i pewnie czuć się – niby ciągle ta sama ja, a jednak jak nie ja. Ja, taka niepozorna, która zwykle ukryta pod przykrywką codzienności, rozbłysłam nagle i poczułam się... Piękna, seksowna! Cudownie!”
fotograf: Bastek Czernek modelka: Asia Janeczek stylistka: Kaja Śródka asystentka stylistki: Zuzanna Radzimirska make-up: Aleksandra Krysiak fryzjer: Piotr Michalak retusz: Marcin Mikus produkcja: Justyna Jarosińska wsparcie techniczne: AC&C Sp. z o.o. & PhaseOne
35
LUDZIE
36
37
38
39
GALERIA
alalea
Projekt alalea został stworzony przez Alicję Jakimów i jej największą inspirację – półtoraroczną córkę Leę. Unikalne ilustracje powstały z połączenia tradycyjnych technik graficznych (takich jak sucha igła, linoryt, druk sitowy) oraz grafiki cyfrowej. W niebanalny sposób przedstawiają świat przyrody, zarówno zwierząt, jak i roślin, często zestawionych z elementami typografii. Autorka uczyniła alaleę pretekstem, by przemycić grafikę artystyczną do świata dziecięcego, wzbogacając tym samym swoją więź z córką. Bardzo ważnym aspektem projektu jest jego styczność z naturą i postępowanie w zgodzie z nią. Wszystkie prace powstają na papierach z recyklingu, produkowanych przy pomocy energii wiatrowej. Większość grafik drukowana jest w lokalnych drukarniach farbami ekologicznymi na bazie wody, a część dochodów przekazywana jest na pomoc zwierzętom. Ogromnie ważnym aspektem całego projektu jest jego zaangażowanie w społeczną odpowiedzialność oraz chęć wzbogacenia świata dziecięcego sztuką. Prace te powstały z potrzeby serca, z miłości do córki i z chęci wspólnego działania. Ilustracje alalei, chociaż skierowane do dzieci, zdecydowanie nie powinny onieśmielać dorosłych, jeśli tylko zapragną oni mieć je u siebie. Oprócz plakatów można u nas znaleźć papierowe maski, kartki okolicznościowe, zawieszki na okna i łóżeczka oraz wiele innych artykułów do dekoracji dziecięcego pokoju. Wkrótce ruszymy także z ilustracjami na materiałach bawełnianych i na drewnie. Alicja Jakimów urodziła się w 1984 roku w Bielsku-Białej. Jest absolwentką Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Biel-
40
sku-Białej oraz Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Wydziału Artystycznego w Cieszynie. Dyplom z wyróżnieniem uzyskała w Pracowni Grafiki Warsztatowej pod kierunkiem dr hab. Joanny Piech-Kalarus oraz Pracowni Projektowania Graficznego pod kierunkiem prof. Józefa Hołarda. W 2008 roku była także stypendystką programu Erasmus Socrates, w ramach którego studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Lizbonie. Dwukrotnie zdobyła stypendium miasta Bielska-Białej w dziedzinie kultury i sztuki (2010, 2013). Swoje prace prezentowała na wystawach m.in. w Katowicach, Cieszynie, Bielsku-Białej. Zajmuje się projektowaniem graficznym, ilustracją, fotografią oraz instalacją przestrzenną. W swej twórczości najczęściej podejmuje wątki związane z tematyką społeczną, lokalną oraz osobistymi doświadczeniami. Na wystawach indywidualnych prezentowała projekty związane z rodzinnym miastem, takie jak bielskie osiedla w fotoinstalacji 2BBlok czy fotograficzno-multimedialne portrety najstarszych artystów związanych z Bielskiem-Białą. Od 2014 roku zaangażowana jest w działania redakcji magazynu „redakcjaBB”, w którym jest mentorem grupy graficznej i fotograficznej, prowadząc spotkania oraz warsztaty z młodzieżą. Prowadzi także własne studio graficzno-fotograficzne, skupiające się głównie na projektach dla stowarzyszeń kulturalnych i społecznych. Prace Alicji Jakimów będzie można oglądać na wystawie „Alalea” w Klubokawiarni Aquarium w Galerii Bielskiej BWA do 29 grudnia. Prace można również kupić na stronie www.alalea.com
41
GALERIA
42
43
44
45
GALERIA
model: Anika Stanclik
di a n a B Ł A Ż KÓ W Profesjonalna fotograf-freelancer, specjalizująca się w sesjach modowych, portretowych i zdjęciach beauty. Dusza artystyczna. Uwielbia zabawę formą i światłem, często stylizuje, projektuje i tworzy niebanalne dodatki, nadajace awangardowy charakter jej twórczości. Inspiruje ją szeroko pojęte piękno w wyszukanej i stylowej odsłonie.
46
47 model: Anika Stanclik
48 model: Natalia Dokudowiec / Grabowska Models
49 model: Dominika Twardzik / More Models
50 model: Paulina Kupnicka
51 model: Natalia Dokudowiec / Grabowska Models
URODA I ZDROWIE
Święta. Jak wyjść z nich cało i zdrowo? Tekst: Agnieszka Korbel Psychoterapeutka w Bielskim Oddziale Krakowskiego Gabinetu Psychoterapii, www.krakowskigabinetterapii.pl. Foto: © Brigitte Tohm / unsplash.com
Nie tylko dla tych osób, które mają poważne problemy w relacjach z bliską rodziną, święta bywają źródłem stresu. Ludzie, którym święta kojarzą się pozytywnie, również przeżywają stres związany z chęcią przeżycia czy zorganizowania idealnych świąt. Świąt boją się samotni lub rodziny, które niedawno straciły kogoś bliskiego. Wielu dotyka gorączka przedświąteczna, część z nas jest w stanie się zadłużyć, byle tylko podołać stawianym sobie wyzwaniom. Bo musi być idealnie. Porządnie, czysto, pięknie, pachnąco, smakowicie. Tak, aby zbudować idealną tzw. świąteczną atmosferę. Najlepiej taką, jaką widzimy w reklamach lub serialach: elegancka, uśmiechnięta, wypoczęta i tryskająca energią pełna rodzina, przy świecach i choince do sufitu rozkłada cieszące wszyst-
52
kich góry prezentów. I tu niestety zaczyna się problem. Bo święta w wielu rodzinach naprawdę daleko odbiegają od tych uwodzących obrazów. Czy zatem warto dążyć do świątecznego ideału? Myślę, że warto się starać, by święta przeżyć wystarczająco dobrze. Na początku dobrze by było zastanowić się nad sensem świąt. Co dla mnie oznaczają święta? Co jest w nich najważniejsze? Niezależnie od tego, czy jesteśmy religijni, czy nie, odpowiedź na to pytanie może nas przybliżyć do tego, co dla nas jest sensem świąt, wytyczyć nam szlak, ustalić pewną hierarchię wartości. W świętach jak w soczewce widać problemy dnia codziennego: naszą pogoń, konsumpcjonizm – mnóstwo nieprzemyślanych, powodowanych pośpiechem i „świątecznym
uniesieniem” zakupów. Kobiety często wariują na punkcie porządków i ilości jedzenia, doprowadzając się do wyczerpania. A czasami wystarczyłby jasny podział obowiązków lub na przykład prośba do gości, by również coś upichcili i przynieśli. Bądźmy dla siebie dobrzy i pamiętajmy, że święta to tak naprawdę bardzo trudny czas. Wielu z nas doświadcza wtedy różnych problemów, przeżywa konflikty wewnętrzne oraz w relacjach. Rodzina to również źródło naszych urazów, latami trzymanych żalów. Czasami w święta bywamy rozgoryczeni lub podirytowani zachowaniem innych, czasami mamy żal również do siebie, że nie potrafimy wyrazić pozytywnych uczuć, powiedzieć o naszej miłości. Przeżywamy ambiwalencję, chcąc podołać duchowej tradycji i na przykład wybaczyć bliskim
lub zbliżyć się do nich. A to bywa bardzo trudne. Osoby samotne z kolei w świątecznym czasie jeszcze bardziej dotkliwie doświadczają swego osamotnienia. Jeśli zadbamy o swój wewnętrzny spokój i weźmiemy odpowiedzialność za własne uczucia, jest szansa, że wyjdziemy ze świąt cało. Bądźmy w kontakcie z samymi sobą. Nawet jeśli ktoś z rodziny nas strasznie drażni, pamiętajmy, że to od nas zależy, jak na tę osobę reagujemy: możemy dusić złość, możemy wręcz odwrotnie – wyrzucać złość i złe słowa, ale możemy także spróbować odpuścić sobie i jedno, i drugie – bez poczucia porażki. Próba zmieniania innych jest często walką z wiatrakami, a nawet jeśli lubimy walczyć, to zostaje nam jeszcze na to około 360 innych dni w roku. Spróbujmy dać sobie i innym prawo
53
do bycia takimi, jakimi jesteśmy. Spróbujmy pozwolić sobie na to, żeby nadchodzące święta nie były idealne, ale wystarczająco dobre. Jeśli dotychczasowe święta bywały dla nas źródłem stresu, przemyślmy te trudności. Czy nie za dużo obowiązków sobie narzuciliśmy, czy nie zaszaleliśmy zanadto z wydatkami, czy nie oczekiwaliśmy zbyt wiele od siebie, rodziny? Czy nasze oczekiwania co do świąt były realistyczne? Święta będą wystarczająco dobre, jeśli będziemy starali się zadbać o siebie i o bliskich. Odpuścić sobie i cieszyć się najprostszymi, a zarazem najważniejszymi rzeczami, choćby tym, że dożyliśmy kolejnych świąt, że mamy dach nad głową i ciepły posiłek. Z okazji nadchodzących Świąt życzę Państwu przede wszystkim poczucia wdzięczności!
URODA I ZDROWIE
Studio Paula body & soul
W HARMONII ZE SOBĄ Zmęczeni tempem życia, z trudem znajdujemy czas dla siebie. Brakuje nam snu, zapominamy o odpowiedniej diecie, a przecież styl życia ma bardzo duże znaczenie nie tylko dla naszego zdrowia, ale również dla utrzymania kondycji i zachowania młodości. Jak zatrzymać upływający czas, by jak najdłużej korzystać z dobrego samopoczucia i młodego wyglądu? Takim miejscem w Bielsku-Białej, które może nam pomóc w dążeniu do piękna i harmonii, jest centrum kosmetyczne Studio Paula body & soul.
Studio Paula body & soul mieści się w białym domu przy ulicy Zielonej w Bielsku-Białej i niedawno przeszło totalną metamorfozę. Znajdują się w nim cztery przestronne gabinety, przeznaczone do przeprowadzania różnych zabiegów: Aroma Room, Face & Body, Mani & Pedi, Medycyna Estetyczna. Poza zabiegami na twarz i ciało w ofercie studia znajdziemy liczne masaże, zabiegi z zakresu medycyny estetycznej i naturalnej oraz specjalność właścicielki studia – makijaż na wyjątkowe okazje.
Holistyka w każdym wymiarze Dla właścicielki Studia Paula body & soul, Pauliny Matuszewskiej, najważniejsze jest holistyczne podejście do pielęgnacji skóry, obejmujące wiele aspektów składających się na odpowiedni styl życia – właściwą dietę, aktywność fizyczną oraz dobre samopoczucie. – Moje rozmowy z kobietami uświadomiły mi, w jakim chaosie żyjemy na co dzień, jak staramy się godzić wiele obowiązków i jak trudno nam znaleźć czas na konsekwentną pielęgnację. Współczesne kobiety same stawiają sobie wiele wyzwań, dlatego w dążeniu do harmonii potrzebują miejsc takich, jak nasze – mówi Paulina Matuszewska.
54
Masaże dla dwojga Nowością na bielskiej mapie usług kosmetycznych są masaże dla dwojga, nie tylko dla par. W nastrojowej atmosferze możemy wejść do świata relaksu i znaleźć czas wyłącznie dla siebie i bliskiej nam osoby. Takie oderwanie od rzeczywistości połączone z głębokim relaksem sprawia, że po zabiegu poczujemy się jak nowo narodzeni. W czasie jego trwania możemy ze sobą rozmawiać albo przeżywać go w ciszy, a także delektować się lampką wina. Wygodne usytuowanie stołów do masażu daje nieograniczone możliwości spędzenia tego wyjątkowego czasu. Cały dzień dla siebie Są w życiu kobiety takie momenty, kiedy potrzebuje szczególnej pielęgnacji. Pragnie zatrzymać się, spojrzeć na siebie
Profesjonalne preparaty do zabiegów – W trosce o wysoką jakość i skuteczność proponowanych zabiegów poszukiwałam preparatów naturalnych, o wysokim stężeniu czynników aktywnych. Dlatego kilka lat temu rozpoczęłam współpracę z firmą Biologique Recherche, której preparaty między innymi stosuję w swoim studiu – mówi
Studio Paula – Body & Soul ul. Zielona 6, 43-300 Bielsko-Biała tel. kom. 604 355 641 e-mail:kosmetyka@studiopaula.pl www.studiopaula.pl
55
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
w nowym świetle, oderwać się od codzienności. Nowa oferta Studia Paula body & soul pozwala na spędzenie w nim całego dnia i odnowę twarzy oraz ciała. Szeroka gama zabiegów połączonych z relaksacją to propozycja dla osób, dla których istotna jest kompleksowa kosmetyka. Znajdując czas tylko dla siebie, pozwalamy specjalistom ze Studia Paula body & soul zadbać o skórę twarzy, dłonie, stopy i całe ciało. Liczne rytuały oczyszczająco-pielęgnujące dostosowane są do potrzeb każdej klientki. Nowością jest zabieg antycellulitowy SPM Digital, wspomagający w walce z nielubianą przez kobiety pomarańczową skórką. SPM Digital to aparat cechujący się bardzo wysoką skutecznością działania.
Paulina Matuszewska. Biologique Recherche to marka znana z produktów o wysokiej skuteczności oraz spektakularnych efektów w odmładzaniu i przeciwdziałaniu procesom starzenia się skóry. Jej sekret to łączenie unikatowych preparatów z autorskimi masażami opracowanymi przez specjalistów marki. Profesjonalne zabiegi koncentrują się na konkretnych problemach skórnych. – Ufam tej marce, ponieważ nieraz przekonałam się, jak doskonałe daje ona efekty nawet przy skomplikowanych przypadkach – dodaje Paulina Matuszewska. Biologique
Recherche ma również w swojej ofercie kosmetyki do pielęgnacji domowej, dostępne w Studiu Paula body & soul. W Bielsku-Białej są jedynie dwa miejsca, w których pracuje się na preparatach tej francuskiej marki. – Oczywiście w moim salonie pracujemy również na produktach innych firm, ponieważ każda skóra jest inna i wymaga innego podejścia. Zawsze zaczynam od wnikliwej rozmowy z osobą, która do mnie przychodzi – wyjaśnia właścicielka Studia Paula body & soul, która nieustannie podnosi swoje kwalifikacje, uczestnicząc w wielu szkoleniach i warsztatach w Polsce i w Europie. – Często okazuje się, że tradycyjna terapia skóry jest niewystarczająca, wówczas kieruję klientkę do specjalistów z zakresu medycyny estetycznej. Staram się podchodzić z pokorą do swojej pracy, bo jestem świadoma, w jakim zakresie pielęgnacja i kosmetyka mogą pomóc trafiającym do mnie osobom. Dzięki kuracjom proponowanym w naszym gabinecie rodzi się szczególny rodzaj więzi, który pozwala klientce na zaufanie, a nam na dobranie odpowiednich dla niej preparatów i zabiegów – podsumowuje Paulina Matuszewska i zaprasza do poznania nowej odsłony salonu Studio Paula body & Soul przy ulicy Zielonej w Bielsku-Białej.
PROMOCJA
56
Aleja Armii Krajowej 193, 43-309 Bielsko-Biała tel. (33) 815 15 15 , kom. 697 15 15 15 www.polmedico.com, mail: info@polmedico.com www.ortodoncjabecker.pl, mail: info@ortodoncjabecker.pl
57
PROMOCJA
Uśmiechu na co dzień i od święta życzy
URODA I ZDROWIE
Z cellulitem można wygrać
Cellulit znika, gdy usprawniamy przepływ krwi w miejscach, gdzie gromadzi się nadmiar tkanki tłuszczowej. Cellulit – bolączka wielu kobiet. Powstaje, kiedy komórki tłuszczowe w podskórnej tkance łącznej powiększają się i zaczynają wysuwać w kierunku zewnętrznej powierzchni skóry, tworząc na niej nierówności. Dodatkowo napięte i nieelastyczne przegrody włókniste nie dają sobie rady z rozrastającymi się komórkami tłuszczowymi, co sprawia, że na skórze widoczne są nierówności przypominające skórkę pomarańczową. Przyczyn cellulitu może być wiele, należą do nich: siedzący tryb życia, nadwaga, brak ruchu, przyjmowanie hormonów (w tym antykoncepcja). Duży wpływ na cellulit ma zakwaszenie organizmu. Wieprzowina i przetwory mięsne, słodycze, cukier, produkty z białej mąki, substancje słodzące, słodkie napoje gazowane, kawa, czarna herbata, czerwone wino to źródła wprowadzanych do naszych organizmów kwasów: moczowego, siarkowego, azotowego, octowego, mrówkowego, fosforowego, taniny. Nadwyrężenie fizyczne powoduje zakwasy ze względu na nadmiar kwasu mlekowego, a brak ruchu przyczynia się do powstawania kwasu węglowego. Na cellulit i gromadzącą się w organizmie wodę doskonale wpływa potas, dlatego warto pić sok z pomidorów, jeść banany i owoce cytrusowe. Warto zacząć dzień od szklanki wody z sokiem wyciśniętym z cytryny. W ciągu dnia należy pić dużo wody mineralnej. Poza tym należy jeść 5 posiłków dziennie. Spożywajmy małe porcje, ale z większą częstotliwością.
W każdym posiłku powinny znaleźć się warzywa. Dwa razy dziennie powinno się jeść owoce. Warto również ograniczyć ilość soli, ponieważ zatrzymuje ona wodę w organizmie. Dieta antycellulitowa powinna zawierać witaminę C obecną w owocach i warzywach, takich jak pomarańcze, kiwi czy papryka. Stymuluje ona produkcję kolagenu, dzięki czemu skóra staje się gładka i jędrna. W diecie powinny również gościć kasze i owoce morza, czyli źródło krzemu – pierwiastka, który zapobiega powstawaniu cellulitu i sprawia, że skóra jest elastyczna. Ryby i owoce morza w diecie są najlepszym znanym źródłem wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3, które również pozytywnie wpływają na wygląd skóry poprzez regulację funkcjonowania układu krążenia. Ta dieta jest sposobem na życie i nie stosuje się jej przez krótki okres. Jeśli zbyt często będziemy ulegać pokusie sięgnięcia po niezdrowe przekąski, to wygładzone i ujędrnione ciało błyskawicznie znów się pomarszczy. Podstawą diety poprawiającej metabolizm nie jest jedynie jedzenie. W ciągu tygodnia przynajmniej jednego dnia zróbmy energetyczny trening typu kardio, na przykład bieganie, ćwiczenie na orbitreku lub prowadzone przy muzyce zajęcia na bazie aerobiku. Co najmniej raz w tygodniu skorzystajmy z siłowni lub trenujmy z obciążeniem. Ciało i skóra potrzebują, by się o nie zatroszczyć. Cellulit znika, gdy usprawniamy przepływ krwi
58
ALDONA CIWIS-LEPIARCZYK mgr farmacji, kosmetolog z 20-letnim doświadczeniem Prowadzi firmę EstetikLaser ul. Cechowa 27, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 730 077 006 e-mail: biuro@estetiklaser.com, www.estetiklaser.com
w miejscach, gdzie gromadzi się nadmiar tkanki tłuszczowej. Metoda opracowana przez szwajcarską firmę Storz Medical – twórcę fal uderzeniowych, wykorzystuje rezonans fal do tymczasowego zwiększenia przepuszczalności błon komórkowych poprzez oddziaływanie na zwłókniałą tkankę łączną w miejscach, gdzie występuje cellulit. Dzięki wprowadzaniu jej w delikatną wibrację tkanka rozciąga się, zwiększając swą elastyczność. Dodatkowo poprawia się unaczynienie. Rozbity tłuszcz wydrenowany przez zabieg Maximus TriLipo ulega dalszemu metabolizmowi. Energia TriLipo RF podgrzewa podskórną tkankę tłuszczową, powodując uwolnienie płynnego tłuszczu z komórek. Efekt termiczny przyśpiesza naturalny metabolizm tłuszczu. Eliminacja tłuszczu jest zwiększona dzięki TriLipo DMA, które powoduje „skurcze mięśni” i drenaż limfatyczny. Połączenie fali akustycznej z TriLipo aktywuje metabolizm komórek tłuszczowych poprzez poprawę mikrokrążenia oraz tworzenie się nowych naczyń włosowatych. Rezultatem jest lepsze usuwanie poprzez układ limfatyczny produktów przemiany materii, które są gromadzone w przestrzeniach międzykomórkowych. Terapia stymuluje tworzenie się włókien kolagenowych. Dzięki tym procesom poprawiona zostaje elastyczność skóry, a cellulit znika. Polecam paniom taką kombinację zabiegów w połączeniu z dietą i ruchem.
PROMOCJA
59
KULINARIA
WołoWina w zimowej odsłonie Kto widział, żeby tradycyjną śląską roladę podawać z borowikowym nadzieniem, albo burgery z ananasem? A pierożki nadziewane tatarem, podawane z sosem z borowików? My widzieliśmy, kosztowaliśmy i zdecydowanie polecamy! Tekst: Anita Szymańska, zdjęcia: WołoWina
Kto widział, żeby tradycyjną śląską roladę podawać z borowikowym nadzieniem albo burgery z ananasem? A pierożki nadziewane tatarem podawane z sosem z borowików? My widzieliśmy, kosztowaliśmy i zdecydowanie polecamy! Restauracja WołoWina na bielskiej starówce to miejsce, do którego wraca się z dwóch powodów: po pierwsze, żeby przypomnieć sobie znany już, sprawdzony smak sezonowanej wołowiny pochodzącej od krów rasy aberdeen angus, i po drugie, żeby spróbować nowych dań ze zmienianego właśnie menu. Każdy z nich będzie i tak dobry, bo z WołoWiny nikt nie wychodzi zawiedziony. Dziś kilka słów o nowym menu, które skomponowane zostało specjalnie na sezon zimowy, a dedykowane jest osobom chcącym posmakować tradycyjnych dań w nieco innej odsłonie. Wspomniana rolada śląska podawana jest na sposób staropolski, a więc z dodatkiem polskich borowików. Tradycyjnych
60
polskich akcentów jest zresztą w karcie dań nieco więcej. Wprowadzone zostały do niej nowe burgery, jak na przykład Burger Bacy podawany z wołowiną, oscypkiem, bekonem. W jawnym kontraście do niego można skusić się na Toast Hawaii, w którym umiejętnie połączony jest smak drobiowego burgera (w panierce panko) z plastrem soczystego ananasa. Co wybrać? Miłośnicy burgerów, a takich w naszym regionie jest coraz więcej, z pewnością skuszą się na obydwa. Jest i hard level, czyli wyzwanie dla prawdziwych myśliwych. Ponadkilogramowy Stek Tomahawk to wyższa szkoła jazdy, zarówno kucharskiej – jego przygotowanie trwa ponad 40 minut, jak i degustacyjnej. Dlatego najczęściej zamawiany jest przez dwie osoby, które potrafią docenić smak podawanej tu wołowiny. Do wyboru mamy opcję standardową lub z wołowiny aberdeen angus. Ta ostatnia trafia na restauracyjny stół z hodowli własnej, gdzie proces jej produkcji nadzorowany
jest na każdym etapie. Daje to pewność, że tak kruche, delikatne mięso trudno znaleźć w promieniu przynajmniej 50 km od Bielska-Białej. Jednak tymi daniami, które cieszą się coraz większym powodzeniem, są podawane na gorących kamieniach grillowych dzikie „argentyńskie” krewetki, comber jagnięcy lub stek z tuńczyka. Jeśli więc ktoś lubi mieć kontrolę nad stopniem wysmażenia mięsa, powinien zdecydować się na takie rozwiązanie. Znakomitym dodatkiem będzie w tym przypadku lekka sałatka z sezonowaną na miejscu wołowiną, granatem, rukolą, pomidorami koktajlowymi, słonecznikiem i parmezanem. Idealnie chrupka, uzupełni smak grillowanego dania.
Aparthotel Ventus Rosa to klimatyczny boutiq’owy hotel mieszczący się w zabytkowej kamienicy usytuowanej w pobliżu XVII wiecznego Rynku w centrum Bielska-Białej.
WołoWina to wyjątkowe miejsce z wielu powodów. Otoczenie klimatycznej bielskiej starówki oraz możliwość organizacji imprez firmowych i prywatnych to argumenty przemawiające za wyborem tego właśnie miejsca. Do dyspozycji gości restauracja oferuje odrębną salę, której kameralny klimat piwnic ozdobionych butelkami z winem stanowi doskonałe tło dla firmowych wigilii czy spotkań w rodzinnym gronie. Bielszczanie często też zapraszają do WołoWiny swoich gości z daleka, chcąc pokazać im zabytkowy fragment miasta, a następnie ugościć ich w niepowtarzalnym stylu, zawsze mając pewność jakości i smaku serwowanych potraw.
Aparthotel cenią zarówno osoby podróżujące służbowo, jak również wypoczywające w gronie rodziny.
ARTYKUŁ SPONSOROWANY / REKLAMA
Restauracja WołoWina Rynek 30, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 608 706 777, www. wolowinabielsko.pl
Naszym Gościom oferujemy stylowe i przytulne apartamenty, w których znajdują się w pełni wyposażone aneksy kuchenne, nowoczesny sprzęt RTV, bezpłatny dostęp do Internetu oraz przestronne luksusowe łazienki wyposażone w wanny lub kabiny prysznicowe. W każdym z nich znajdują się łóżka pojedyncze z możliwością połączenia w łóżka podwójne.
Aparthotel Ventus Rosa ul. Cieszyńska 4, 43-300 Bielsko-Biała Tel: +48 33 814 20 59, GSM: +48 533 09 09 09 email: bielsko@ventusrosa.pl
61
REGION
Mokate z kobietami „Trzecie z kolei spotkanie z okazji WED z pewnością zainspiruje kobiety w globalnej skali do pełniejszego wykorzystania swojej wiedzy i umiejętności oraz do zajęcia pozycji, należnej im w hierarchii społecznej każdego z krajów”
Sylwia Mokrysz z zarządu Mokate.
„Gdyby zamiast Lehman Brothers istniał bank Lehman Sisters, nie mielibyśmy dziś na świecie tego bałaganu” – stwierdziła niegdyś była komisarz UE ds. sprawiedliwości Viviane Reding. Obecnie rola kobiet w biznesie jest coraz większa, lecz nie zmienia to faktu, iż w dalszym ciągu młode adeptki napotykają sporo przeszkód na drodze do stabilnej pracy czy własnej firmy. W ostatnich latach powstało w Polsce wiele organizacji, których celem jest pomoc młodym ludziom, a w szczególności młodym kobietom, na początku swej biznesowej drogi. Wiele z nich wspiera Pani Sylwia Mokrysz z zarządu Mokate, znanego polskiego producenta herbat, kaw i produktów dla przemysłu spożywczego. Zasiada między innymi w kapitule programu „Debiutantki” oraz „Perły Podbeskidzia” – promującego wyjątkowe kobiety z Podbeskidzia. – Nasze laureatki działają w różnych dziedzinach – społecznych, kulturalnych, sportowych. Pokazują, że siłą kobiet jest działanie. I nie chodzi tu o spektakularne i głośne sukcesy. Znacznie ważniejsza
jest ta zwykła praca, którą wykonuje się na co dzień. (...) Nie można zapominać także, że nasze panie kariery zawodowe łączą zarówno z życiem rodzinnym i aktywnością społeczną. Pokazują, że w nas kobietach drzemie ogromna energia. I że warto ją obudzić. – stwierdziła Sylwia Mokrysz w trakcie kongresu, na którym wręczano te ostatnie nagrody. Jako członkini „Polskiej Sieci Ambasadorów Przedsiębiorczości Kobiet” Sylwia Mokrysz bierze udział w ogólnościatowym projekcie „Million Women Mentors”. To międzynarodowy projekt, który służyć ma rozwojowi kobiet na całym świecie. Skupia się na naukach ścisłych – technologii, inżynierii i matematyce, w skrócie STEM (Science, Technology, Engineering, Math). W gronie mentorów – osób, które chcą dzielić się własną wiedzą, są zarówno naukowcy, jak i przedstawiciele biznesu czy polityki. – Jest to niezwykle wartościowa inicjatywa. Budowanie globalnej sieci mentorów, dzielących się swoją wiedzą jest równie fascynujące, jak sama możliwość skorzystania z tak ogromnej bazy
62
wiedzy – podkreśla Sylwia Mokrysz. W listopadzie br. pani Sylwia Mokrysz reprezentowała nasz kraj na uroczystościach związanych z obchodami Dnia Przedsiębiorczości Kobiet (Women’s Entrepreneurship Day – WED) – jako Ambasadorka WED w Polsce. Plenarna konferencja oraz spotkanie „Panels and Pioneer Award Luncheon” odbyły się w nowojorskiej siedzibie ONZ. Oprócz przedstawicielek 144 krajów w obchodach WED uczestniczyli licznie szefowie organizacji międzynarodowych, wyżsi urzędnicy i ambasadorowie przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, inwestorzy i filantropi oraz celebryci z całego świata. Obchodom dwudniowych uroczystości „Women’s Entrepreneurship Day” towarzyszyło zainteresowanie najważniejszych światowych mediów. Pani Sylwia Mokrysz w szeregu wypowiedzi dla dziennikarzy podkreślała znaczący wzrost udziału kobiet w życiu gospodarczym Polski oraz zwracała uwagę na szczególną rolę firm rodzinnych, podając za przykład Grupę Mokate.
PROMOCJA
63
Województwo śląskie na co dzień
W Beskidy na narty Rozpoczął się najprzyjemniejszy dla miłośników białego szaleństwa czas. Liczne ośrodki narciarskie w Beskidach oraz rozbudowana baza hotelowa i gastronomiczna zachęcają do odwiedzenia tego zakątka województwa śląskiego w weekendy i w czasie ferii. Z bliskiego położenia tras narciarskich korzystają szczególnie mieszkańcy wielu miast regionu. A warto, bowiem z roku na rok zaplecze sportowe znajdujące się na południu województwa śląskiego jest coraz lepiej przygotowane. Każdy znajdzie coś dla siebie, działają tu szkółki narciarskie, a po nartach zawsze jest okazja, żeby skosztować lokalnych specjałów w tutejszych karczmach i restauracjach w Szczyrku, Wiśle, Istebnej, czy Bielsku-Białej.
Stacja Narciarska Cieńków w Wiśle
Beskid Sport Arena w Szczyrku
Stacja Narciarska rodzinny Cieńków w Wiśle, to atrakcyjny ośrodek sportów zimowych. Strefa narciarzy i snowboardzistów: oferuje kolej linową o długości ok. 1000 m z krzesełkami czteroosobowymi i chodnikiem rozbiegowym o przepustowości do 2200 osób na godzinę oraz kilka wyciągów talerzykowych. Znajdują się tu doskonale przygotowane, naśnieżane, ratrakowane i nowocześnie oświetlone trasy zjazdowe i nartostrady o różnym stopniu trudności (łączna długość ok. 5 km), uzupełnione o liczne wypożyczalnie sprzętu (narty, deski) i serwisy narciarskie. Pomoc dla osób rozpoczynających przygodę ze sportami zimowymi zapewniają wysokiej klasy instruktorzy, szkółki. W specjalnej strefie dla dzieci przygotowano przenośnik taśmowy ok. 80 m z trasą narciarską, karuzelę, przedszkola narciarskie i animacje dla dzieci. Więcej: www.slaskienarty.pl oraz: www. cienkownarty.pl
Bardziej zaawansowani narciarze mają do dyspozycji trasę czerwoną. Dodatkowo przygotowane są wydzielone strefy: strefa dziecka, wyposażona w taśmę o długości 50 m z osłonami przeciwwiatrowymi, a na polanie szczytowej strefę sportową, umożliwiającą organizację zawodów. Wszystkie trasy są oświetlone. W sąsiedztwie ośrodka znajduje się bezpłatny parking na 500 samochodów i 5 autobusów, a ofertę narciarską uzupełniają na dole restauracja, wypożyczalnia sprzętu sportowego i szkoła narciarska, a na górze punkt gastronomiczny. Głównym wyciagiem jest sześcioosobowa kanapa wyposażona w osłony przeciwwiatrowe. Więcej: www.slaskienarty.pl oraz: www.beskidsportarena.pl.
Beskid Sport Arena w Szczyrku to nowy ośrodek, który powstał z myślą o całorocznym uprawianiu sportu i turystyki, ale szczególnie teraz odkryć możemy tu uroki uprawiania sportów zimowych. „Rodzinnie przez cały rok” to hasło, które stanowi wytyczną dla wszystkich rozwiązań technicznych Areny. Tutejsze tereny narciarskie przeznaczone są dla osób o wszystkich stopniach zaawansowania: od początkujących do profesjonalistów. Wsezonie zimowym 2016/17 ośrodek oferuje trzy trasy narciarskie o łącznej długości 2,4 km i powierzchni 8 ha. Dla osób uczących się przeznaczono komfortową trasę wyposażoną w całoroczną nawierzchnię igielitową. Flagową trasą ośrodka jest niebieska trasa o długości 1200 m. Jej atrakcją jest 50-metrowy tunel umożliwiający bezkolizyjny przejazd pod planowaną trasą.
64
Centralny Ośrodek Sportu w Szczyrku
Centralny Ośrodek Sportu – Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Szczyrku, wraz ze swoimi trasami narciarskimi na stoku Skrzycznego i całoroczną koleją linową, jest jednym z największych ośrodków narciarskich w Polsce. Kolej funkcjonuje tu
na dwóch odcinkach: Jaworzyny na Skrzyczne – nowoczesna, 4-osobowa kanapa o przepustowości 2400 osób na godzinę i długości 1170 m, oraz z dolnej stacji w Szczyrku na Jaworzynę – 2-osobowa kolej krzesełkowa ze zdolnością przewozową 1200 os. na godz. i dł. 1592 m. Na stokach Skrzycznego zlokalizowane są malownicze i znakomicie przygotowane zimą trasy narciarskie o zróżnicowanym stopniu trudności, w tym trasa posiadająca homologację Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Działają tu także dwa wyciągi orczykowe (Doliny II – długość 530 m i Doliny III – długość 1206 m). Więcej: www. slaskienarty.pl oraz: www.cos.pl. Bielsko-Bialski Ośrodek Rekreacyjno-Narciarski Dębo-
sprzętu narciarskiego. Nowoczesny system naśnieżania, mikroklimat oraz wysokiej jakości sprzęt ratrakujący pozwalają na przygotowanie oraz utrzymanie bardzo dobrych warunków narciarskich przez długi czas. Więcej: www.slaskienarty.pl oraz: www.zlotygron.pl. Kompleks „Zagroń” w Istebnej to wymarzone miejsce
Ośrodek Złoty Groń w Istebnej
Ośrodek Dębowiec w Bielsku-Białej
wiec znajduje się w granicach miasta Bielsko-Biała. Ośrodek oferuje naśnieżany, ratrakowany i oświetlony stok narciarski z trasą dla początkujących narciarzy oraz 4-osobową koleją kanapową o przepustowości 2400 osób/h, a także zaczepowy wyciąg narciarski dla dzieci. W sąsiedztwie ośrodka znajduje się przestronny i bezpłatny parking, a także wypożyczalnie sprzętu narciarskiego i gastronomia na dolnej i górnej stacji kolejki. Największym atutem jest możliwość szybkiego i łatwego dotarcia z centrum Bielska-Białej, dlatego ze stoku korzysta wiele osób z dziećmi oraz tych, którzy po pracy chcą skorzystać z kilku przejazdów na nartach. Więcej: www.slaskienarty.pl oraz: www. debowiec.beskidy.pl i www.kolej-debowiec.pl. Ośrodek Narciarski Złoty Groń znajduje się w pięknej malowniczej wsi Istebna w dorzeczu rzeki Olzy. Do dyspozycji narciarzy oddane jest osiem tras zjazdowych (od 500 do 1300 metrów długości) o różnym stopniu trudności, trzy wyciągi narciarskie oraz najszybsza w regionie, wyprzęgana kolej linowa z 6-osobowa kanapą. Na miejscu znajdują się również urokliwe punkty gastronomiczne z regionalną kartą menu, szkoła narciarska i szkoła snowboardowa oraz wypożyczalnie
dla osób, rozpoczynających zabawę na śniegu. Stacja została przygotowana z myślą o doświadczonych narciarzach, jak również dla osób, które stawiają pierwsze kroki na białym puchu. W tutejszym ośrodku znajdują się dwa specjalne wyciągi, dzięki czemu jazda na nartach jak i na snowboardzie jest bezpieczna oraz dostosowana do indywidualnych umiejętności każdego miłośnika białego szaleństwa. Trasy są oświetlane, ratrakowane oraz sztucznie dośnieżane, dzięki czemu panują doskonałe warunki. Doświadczonym narciarzom dedykowana jest 4-osobowa kanapa, która bezpiecznie i w krótkim czasie zawiezie ich na szczyt stoku. W ramach kompleksu znajdują się również zaplecze hotelowe z trzema budynkami i parkiem wodnym i centrum zdrowia i rehabilitacji. Więcej: www.slaskienarty.pl oraz: www.istebna.org.
Ośrodek Zagroń w Istebnej
WOJEWÓDZTWO ŚLĄSKIE W INTERNECIE: Portal informacji turystycznej województwa śląskiego: www.slaskie.travel Szlak Kulinarny Śląskie Smaki: www.slaskiesmaki.pl Szlak Orlich Gniazd: www.orlegniazda.pl Szlak Zabytków Techniki: www.zabytkitechniki.pl Portal narciarski: www.slaskienarty.pl Artykuł powstał we współpracy ze Śląską Organizacją Turystyczną
65
SPORT
OD NAJMŁODSZYCH LAT
Tekst: Marcin Zarębski, foto: TS Podbeskidzie SA
W czasach, gdy mówi się, że coraz trudniej odciągnąć dzieci od komputera, w Podbeskidziu prawdziwie oblegane są zajęcia dla najmłodszych adeptów piłki nożnej.
66
We wrześniu bielski klub ruszył z projektem Przedszkolaki Podbeskidzia, skierowanym do dzieci w wieku 3-7 lat. – Nasza akademia prowadzi szkółkę piłkarską, w której aktualnie najmłodszy jest rocznik 2006. Brakowało nam propozycji dla jeszcze młodszych dzieci, stąd pomysł na Przedszkolaki – mówi prezes Górali Tomasz Mikołajko. Zajęcia dla dzieciaków są prowadzone w pięciu lokalizacjach w różnych częściach miasta: w Hałcnowie, Komorowicach, na osiedlu Złote Łany, w Mazańcowicach oraz na osiedlu Kopernika. Jesienią, gdy dopisywała pogoda, zajęcia odbywały się na wolnym powietrzu, a kiedy warunki pogodowe przestały sprzyjać, Przedszkolaki przeniosły się do sal gimnastycznych i hal sportowych. W ciągu dwóch tygodni zapisało się ponad siedemdziesięcioro dzieci i grupy treningowe błyskawicznie się zapełniły. Trenerami są wykwalifikowani szkoleniowcy, którzy z młodzieżą pracują od lat, ale ćwiczenie z dwunastoletnim zawodnikiem to zupełnie inna sprawa niż trening z czterolatkiem. – Rzeczywiście, zajęcia znacznie różnią się od treningów dla starszych, bardziej zaawansowanych piłkarsko uczestników. W pracy z naszymi Przedszkolakami zależy nam przede wszystkim na zachęceniu dzieci do aktywności fizycznej, chcemy zarazić je miłością do sportu. Możli-
we, że wyrosną z nich piłkarze, ale może też sportowcy w innej dyscyplinie, a może po prostu kibice, dla których na naszych zajęciach rozpocznie się przygoda ze sportem. Dlatego nie są to zajęcia typowo piłkarskie, jest wiele elementów zabawy, a żadnego nacisku na osiągane rezultaty – wyjaśnia Andrzej Wyroba, koordynator Akademii Podbeskidzia, pod której skrzydłami odbywają się treningi Przedszkolaków. Dzieci uczęszczające na treningi Przedszkolaków trenują w strojach firmy Masita wykonanych na wzór strojów meczowych pierwszej drużyny, dlatego mogą się poczuć częścią Podbeskidzia. – Zajęcia przedszkolaków obserwuję też z nieco innej perspektywy, nie tylko prezesa klubu, ale też rodzica, ponieważ dwaj moi synowie biorą udział w treningach i muszę powiedzieć, że nie spodziewałem się takiego entuzjazmu. Z niecierpliwością czekają na wtorek lub czwartek, kiedy są zajęcia w ich grupie, a koszulek klubowych nie chcą w ogóle zdejmować. Można powiedzieć, że są cały czas na treningu, bo w domu też z piłką się nie rozstają – śmieje się sternik klubu.
Przykładem dla najmłodszych chętnie służą zawodnicy Podbeskidzia, którzy często odwiedzają treningi Przedszkolaków. – W wielu krajach zachodnich, które mają szkolenie na najwyższym poziomie, takie inicjatywy funkcjonują już od lat. Fajnie widzieć, że Podbeskidzie też idzie w tym kierunku. Dzieciaki na treningach mają mnóstwo frajdy, myślę, że przyszłość klubu może należeć do nich – mówi Michał Janota, pomocnik bielskiej drużyny, który karierę piłkarską rozpoczynał w Holandii i tam mógł obserwować najlepsze szkółki piłkarskie na świecie. Dla chętnych na kontynuowanie treningów naturalną drogą będzie Akademia Podbeskidzia, która zajmuje się szkoleniem zawodników pod kątem ich przyszłej gry na najwyższym poziomie. Są to już zajęcia ściśle piłkarskie, drużyny biorą udział w rozgrywkach ligowych, a Akademia jest naturalnym zapleczem seniorskich drużyn Podbeskidzia. W kadrze pierwszego zespołu jest już kilku zawodników, którzy przetarli szlak przez kolejne drużyny młodzieżowe i osiągnęli swój cel, reprezentując Podbeskidzie w meczach ligowych. Droga pozostaje otwarta dla kolejnych.
67
EKOLOGIA
EKO NEWS Czy wiesz, że: Każda szklana butelka ponownie wprowadzona do obiegu pozwala zaoszczędzić energię potrzebną do świecenia 100-watowej żarówki przez 4 godziny. Jeżeli każdy z nas wyrzuci na śmietnik tylko jeden słoik, to na wysypisko w całej Polsce trafi rocznie 10 000 ton szkła. Szacuje się, że 35 butelek plastikowych wystarczy, by wyprodukować jedną bluzę polarową.
Aby wyprodukować 1 tonę papieru, trzeba ściąć średnio 17 drzew. Ponowny przerób stosu gazet o wysokości 125 cm pozwala na uratowanie sześciometrowej sosny. Styropianowa tacka do żywności rozkłada się aż… 500 lat! Podobnie butelka PVC po napoju.
Kapiący kran może spowodować, ze w ciągu doby wycieknie ok. 36 litrów wody, natomiast nieszczelna spłuczka w WC może spowodować wyciek około 720 litrów w takim samym czasie. Wylany do rzeki lub kanalizacji 1 litr zużytego oleju silnikowego jest w stanie zanieczyścić 1 milion litrów wody!!! Metan, który się uwalnia z wysypisk śmieci, jest 27 razy bardziej agresywny od dwutlenku węgla. Co roku umiera na świecie 49 milionów ludzi. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 75 procent zgonów następuje przedwcześnie wskutek zatrucia środowiska oraz niewłaściwego trybu życia. Wokół Ziemi krąży około 10 tysięcy satelitów, w tym wiele wycofanych z eksploatacji. Codziennie każde duże miasto w Polsce wysyła na składowisko 100 ciężarówek z odpadami W jednej z poprzednich akcji Sprzątania Świata z 5 stawów tatrzańskich płetwonurkowie wydobyli w sumie: 180 kilogramów monet oraz 100 kilogramów złomu. Zmniejszenie o 10% masy śmieci, które jeden człowiek wyrzuca w ciągu roku, pomoże zredukować emisję CO2 nawet o 600 kg rocznie.
Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
68
EKO WIEDZA
MOBILNE CENTRUM EDUKACJI EKOLOGICZNEJ
To ciekawy projekt, którego pomysłodawcą jest Fundacja ARKA. Działa i jeździ po Polsce od 2012 roku. Czym jest Mobilne Centrum Edukacji Ekologicznej? To nic innego jak klasa, a właściwie pracownia lekcyjna na kółkach. Pracownia, bo wszystkiego można tu osobiście doświadczyć, dotknąć, wszystko wypróbować. Do tej pory z Mobilnego Centrum Edukacji Ekologicznej skorzystało ponad 5000 dzieci! Mobilne Centrum Edukacji Ekologicznej to samochód – bus wyposażony w wiatraki, moduły fotowoltaiczne i symulacje komputerowe, sprzęt do zabaw plenerowych, gier i pokazów. Wszystko po to, aby poprzez zabawę i doświadczenie pokazać możliwości działań służących ochronie naszego środowiska. Zaletą MCEE jest możliwość dotarcia nim do najdalszych zakątków naszego kraju, tam gdzie edukacja ekologiczna jest najmocniej zaniedbana. MCEE pomyślane jest tak, aby animatorzy mogli prowadzić zajęcia
zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. To przeszkolona kadra aktywnych działaczy ekologicznych, którym dobro środowiska, a co za tym idzie – szerzenie edukacji ekologicznej, mocno leży na sercu. Zajęcia mogą odbywać się w dowolnym miejscu: na boisku szkolnym, rynku, placu, w parku. A co najważniejsze, słuchacze czy uczniowie nie ponoszą dodatkowych kosztów związanych z podróżą. MCEE przyjeżdża na wskazane miejsce. Mobilne Centrum Edukacji Ekologicznej jest na europejskim poziomie! Współpracuje z AGUMweltmobile – stowarzyszeniem zrzeszającym mobilne centra edukacji ekologicznej w wielu krajach. Mobilne Centrum Edukacji Ekologicznej to, w zależności od potrzeb organizatora lub wydarzenia, na które jest zapraszane: pracownia komputerowa napędzana zieloną energią; układanie wielkoformatowych puzzli na temat chronionych gatunków roślin i zwierząt – w czasie zabawy dzieci dowiadują się o ochronie gatunkowej i jej rodzajach, bioróżnorodności roślin i zwierząt, typach obszarów chronionych, w tym o Sieci Natura 2000);
gra Eko-Memory utrwalająca wiadomości o chronionych gatunkach roślin i zwierząt; gra planszowa, podczas której uczniowie jak pionki pokonują drogę do mety, odpowiadając na pytania dotyczące ochrony przyrody; logiczno-zręcznościowa gra komputerowa „Zielony Śląsk”, która uwrażliwia na zagrożenia ekologiczne charakterystyczne dla województwa śląskiego. Mobilne Centrum Edukacji Ekologicznej powstało dzięki Regionalnemu Programowi Operacyjnemu Województwa Śląskiego „Realna odpowiedź na realne potrzeby” – projekt współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2007-2013 oraz z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
69
NIE ZZA FIRANKI
APETYT NA KOLORY
70
Tekst i projekt wnętrz: Gaba Kliś, zdjęcia: Łukasz Kitliński
Jaka jest recepta na kolorowe wnętrze, które nie krzyczy, tylko uspokaja? A jednocześnie nie jest nudne albo, co gorsza, agresywne? Odpowiedź jest bardzo prosta: skorzystać z usług specjalisty. (I to nie jest kryptoreklama, tylko najprawdziwsza prawda… Dobór kolorów to jeden z najtrudniejszych aspektów mojej pracy. Właściwy wybór rzutuje na efekt końcowy projektu). Tak właśnie zrobiła Agnieszka, która przestrzeń prywatną swojego dziecka i swoją sypialnię postanowiła oddać w moje ręce, co – nie ukrywam – bardzo mnie podbudowało, ponieważ Agnieszka poprzeczki stawia dość wysoko. Przyznaję, że przez cały okres naszej współpracy towarzyszyła nam panika wypisana w jej oczach… pomimo tego, że za każdym razem starałam się ją uspokoić i zabić wszystkie wnętrzarskie potwory, które rodziły się w wyobraźni. „Nie za duże? Nie za ciemne? Nie za nisko? Nie za dużo kolorów naraz?” – to pytania, na które odpowiadam kilka razy dziennie prawie wszystkim swoim klientom, więc do wątpliwości jestem przyzwyczajona. Tak więc po oswojeniu tychże potworów ze swobodą i lekkością realizowałam swoją wizję, bo wiedziałam, co Agnieszce się podoba, i byłam pewna, że jeśli pozwoli mi dotrzeć do celu, będzie zachwycona efektem. Nadmieniam o tym celowo, ponieważ w swojej pracy borykam się z bardzo dziwnym problemem – ocenianiem pracy w trakcie procesu projektowania i stylizacji. Jest to akurat branża, w której potrzeba zarówno czasu, zaufania, jak i cierpliwości, żeby mogło zrodzić się coś fajnego. Dlatego też jeśli nie zobaczymy efektu ostatecznego, nie możemy ocenić samego procesu, bo ważny jest najmniejszy szczegół. Ludzie muszą się lubić… Nie wyobrażam sobie projektowania dla
71
NIE ZZA FIRANKI
osób, z którymi nie wymieniam dobrej energii. To właśnie ona powoduje, że otwierają się umysł i serce i powstają fajne projekty. Agnieszka pozwoliła, zaufała i pomimo obaw i wątpliwości udało się nam dotrzeć do końca, dlatego dzisiaj mieszka wraz z rodziną w takich pięknych okolicznościach wnętrzarskich. Gdy zaczynałam pracę u Agnieszki, w mojej głowie gotowa już była wersja ostateczna, której byłam pewna, wystarczyło tylko powoli odsłaniać kolejne karty, odpakowywać kolejne pudła i kroczek po kroczku iść do przodu. Wiedziałam, że będzie pastelowo, ale nie pudrowo, tylko troszkę żywiej. Wiedziałam, że pomieszam kilka kolorów, ale ciągle przy neutralnej bazie bieli i szarości bądź grafitu. Wiedziałam, że pomimo bardzo „statecznego” usposobienia Agnieszki przemycę tam trochę szaleństwa i przekory. Wiedziałam, że będą wielki fotel i lampa przy nim, ponieważ rodzina uwielbia czytać. Nie sądziłam jednak, że przemycę aż tyle swojego ukochanego różu. Ale czyż ten róż nie robi tego wnętrza? Oceńcie sami mój mały podstęp. projekt wnętrz: Gaba Kliś | 601 555 743 | www.gabaklis.pl zdjęcia: Łukasz Kitliński | 669 984 945 | www.imperfectgallery.eu
72
73
Najnowsza propozycja z kolekcji ,,natural softness”, której premiera otwierała paradę projektantów podczas Wrocław Fashion Meeting 2016
PROMOCJA
43-300 Bielsko-Biała, ul. Rynek 19, 533 131 386, 604 526 943, www.drabczynska.pl
74
dla Ciebie
na zimę!
QR CODE Wygenerowano na www.qr-online.pl
Zeskanuj kod i kliknij Chcesz wiedzieć więcej o organizowanych przez nas wydarzeniach? Zobacz:
www.
75
.pl REKLAMA
Dołącz do nas na Facebook-u www.facebook.com/ GALERIALIDER
REKLAMA
76