maj 2015
HOBBY / SPORT / STYL ŻYCIA / GADŻETY
T WÓJ PrY WAtNY obSZAr
Kasia czerwińska Robię to, co lubię str. 18
Sebastian Witkowski
Teoria bąka
Punk jedzie czołgiem str. 10-11
Strefa czterech kółek
str. 8
>> PAWEŁ PrZEDPEŁSKi 302415TRTHA
Nie chciałem trenować żużla
STREFA HuMoru
męska strefa / strefa humoru
teksty: Jan Oleksy, j.oleksy@expressmedia.pl, Janusz Milanowski, j.milanowski@expressmedia.pl, Jarosław Hejenkowski, j.hejenkowski@expressmedia.pl, Piotr Bednarczyk, p.bednarczyk@expressmedia.pl, Justyna Król, j.krol@expressmedia.pl Zdjęcie na okładce: Jacek Smarz
rysownik, satyryk, grafik, perkusista. Publikował m.in. na stronie Kontakt TVN24 oraz w tygodniku „Teraz Toruń”. Laureat Ogólnopolskiego Konkursu na Rysunek Satyryczno-Humorystyczny „Tuba Satyrica”.
w numerze
WYDAWcA: EXPRESS MEDIA Sp. z o.o., Bydgoszcz, ul. Warszawska 13, tel. 52 32 60 733 Prezes Zarządu: dr Tomasz Wojciekiewicz redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor sprzedaży: Adrian Basa Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 32 60 863, e.iwanciw@expressmedia.pl redaktorka prowadząca: Dominika Kucharska, tel. 52 32 60 703, d.kucharska@expressmedia.pl
MARCIN trEicHEl
Skład: Dagmara Potocka-Sakwińska Przygotowanie zdjęć do druku: Kamil Mójta Sprzedaż: Kamil Wojniusz, tel. 56 61 18 138, k.wojniusz@expressmedia.pl
cp Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem, Piotrem Królem, tel. 603 076 449, p.krol@expressmedia.pl ZNAJDZiESZ NAS NA: www.meska-strefa.com.pl www.facebook.com/MagazynMeskaStrefa
co
Projekt: Tomasz Bieńkowski | www.grafit.pro
4 NiE cHciAŁEM trENoWAĆ ŻuŻlA 7 WYKorZYStAJ SWoJĄ MASę rozmowa z Pawłem Przedpełskim
specjaliści z bydgoskiej szkoły ćwiczeń Calistenics Academy
8 NiEbEZPiEcZNA tEoriA bĄKA 9 PoStAW NA luZ 10 PuNK JEDZiE cZoŁGiEM 12 WolNoŚĆ, A NiE FrAJErStWo 14 NAJWAŻNiEJSZA JESt GŁoWA 16 WYPrAWY NA GrubEGo ZWiErZA 24 robię to, co lubię o zaletach jazdy defensywnej
strefa stylu z Focus Mall
Sebastian Witkowski o swoim nietypowym hobby
wędkarstwo
rozmowa z Adrianem Ochnickim
dr Dariusz Górecki poluje
„Męska Strefa” to dodatek do „Expressu Bydgoskiego” i „Nowości - Dziennika Toruńskiego”.
wywiad z Kasią Czerwińską - modelką Project Runway
324615TRTHA
męska strefa / wywiad
Z Pawłem Przedpełskim, żużlowcem Klubu Sportowego toruń rozmawia: PIOTR BEDNARCZYK zdjęcia: JACEK SMARZ
PoDobNo Z NiEWolNiKA NiE MA PrAcoWNiKA, A ciEbiE SiŁĄ trZEbA bYŁo PoSADZiĆ NA MotocYKlu, ŻEbYŚ ZAcZĄŁ uPrAWiAĆ ŻuŻEl... Odkąd pamiętam, jeździłem z rodzicami na mecze. To zresztą rodzinna tradycja, bo ich też zabierali rodzice na stadion. Chodziłem więc jeszcze na Broniewskiego, na stary obiekt. W końcu starszy brat Łukasz zdecydował się zostać żużlowcem, nawet dwa treningi zdążył „odjechać” właśnie tam. Potem klub przeniósł się na Motoarenę. Jeździłem z bratem na treningi, zawody i pomagałem mu. Jakoś jednak do uprawiania żużla mnie nie ciągnęło. Strasznie się stresowałem, oglądając to, jak jeździ Łukasz. To gorszy stres, niż jak samemu się jeździ. Któregoś dnia trener Jan Ząbik z Łukaszem powiedzieli mi, że jest dla mnie przygotowany motocykl, mam się ubrać i wyjechać na tor. Do końca nie chciałem, ale przynieśli mi ochraniacze i nie miałem wyboru. W końcu wsiadłem na ten motor, przejechałem się i jakoś nieźle to wypadło. Zacząłem trenować, już po dwóch miesiącach zdałem na licencję i to mnie zmobilizowało. Pomyślałem, że może coś z tego wyjdzie i tak sobie jeżdżę do teraz.
Nie chciałem
SKoro NiE cHciAŁEŚ ZoStAĆ ŻuŻloWcEM, to KiM cHciAŁEŚ bYĆ? Byłem w takim wieku, że nie myślałem o tym, kim będę w przyszłości. To było jeszcze w gimnazjum. Jeździłem sporo na crossie, ale rekreacyjnie, rodzinnie, a nie zawodowo.
ŻuŻlA
Z JAZDĄ NA croSSiE NiE bYŁo ProblEMÓW, bo MAciE SWÓJ PrYWAtNY tor... Tak, mamy swój rodzinny tor. Jedżą tam kuzyn, wujek, dobry znajomy, brat, ja, nawet mała kuzynka Ania nieraz przyjeżdża pooglądać.
trenować
męska strefa
4 / maj 2015
PiErWSZY W roDZiNiE, JAK WSPoMNiAŁEŚ, ZAcZĄŁ JEŹDZiĆ tWÓJ brAt. cZY to PrAWDA, ŻE ZrobiŁ to ZA WiEDZĄ MAMY, A W tAJEMNicY PrZED tAtĄ? Tata był przeciwny, żeby ktokolwiek z rodziny jeździł i rzeczywiście tak było. Łukasz pożyczył motocykl, który stał na wystawie w biurze u naszego wujka i sponsora, w Marwicie. Trochę pojeździł na małym torze w Bydgoszczy, ale nie miał pieniędzy, żeby kupować części. I zaczęły się schody, bo żeby zapisać się do szkółki klubowej, trzeba było mieć pozwolenie obojga rodziców. Z mamą nie było problemów, z tatą było trochę gorzej. Ale
męska strefa / wywiad w końcu stwierdził, że jeśli Łukasz chce to robić, jeśli będzie szczęśliwy, to niech to robi. Dzięki temu brat przetarł mi szlak, ja już nie miałem kłopotów z pozwoleniami.
WYSKocZYŁEŚ Z WiElKĄ ForMĄ W 2013 roKu, W NiEKtÓrYcH MEcZAcH bYŁEŚ liDErEM ZESPoŁu, W KtÓrYM JEŹDZili M.iN. toMASZ Gollob, cHriS HolDEr, DArcY WArD cZY ADriAN MiEDZiŃSKi. JAK DZiŚ WSPoMiNASZ tAMtE cHWilE? bYŁEŚ MŁoDZiutKi, DociErAŁo Do ciEbiE, co Się DZiEJE WoKÓŁ? Na pewno zapamiętam to do końca życia. Będzie mi to siedziało w głowie i mobilizowało do ciężkiej pracy. W tamtym roku miałem dobre występy przeplatane ze złymi. Ale juniorzy mają to do siebie, że mają duże wahania formy. Teraz staram się już jechać równo, zeszły sezon pod tym względem już był lepszy. Fajnie byłoby zdobywać po 16 punktów w meczu, jak kiedyś udało mi się w Lesznie. WŁAŚNiE tEN MEcZ to bYŁ PiErWSZY tWÓJ WYStrZAŁ. Od tego faktycznie się zaczęło. Potem było dobrze jeszcze w Rzeszowie, Gorzowie, Tarnowie... Trochę tych występów się wówczas nazbierało. Te występy pozytywnie mnie nakręcały. to MuSiAŁ bYĆ SZoK - W KoŃcu NiE bYŁEŚ ZNANĄ oSobĄ, A tu NAGlE ZNAlAZŁEŚ Się W cENtruM uWAGi W SZKolE, NA ulicY, W SKlEPiE... W szkole wszyscy mnie przywitali ciepło, gratulowali po pierwszym udanym meczu w Lesznie. Wprawdzie to była prywatna szkoła i uczniów nie było wielu, ale dobrze to zapamiętałem. Nie docierało wówczas do mnie to, co się stało. Szczerze się przyznam, że do ostatniego biegu meczu nie wiedziałem, ile zdobyłem punktów. Pojechałem siedem razy, co chwilę wsiadałem na motocykl i jechałem. Dopiero gdy trener pokazał mi program zawodów zdziwiłem się, że tyle się tego nazbierało. cZY W DoMu DuŻo roZMAWiAciE o ŻuŻlu, cZY JESt to tEMAt tAbu? Nie uciekamy od tego tematu. Często, gdy akurat ja nie jadę, a są jakieś zawody w telewizji, oglądamy je rodzinnie, bo wujkowie i ciocie mieszkają blisko. Organizujemy grilla, jest fajna atmosfera. A po meczach, w których jadę, w luźnej gadce analizujemy z rodzicami to, jak wypadłem. Ale nie przesadzamy z tymi dyskusjami, czasami trzeba od żużla odpocząć. JAK WYGlĄDA tWoJA NiEDZiElA, GDY MASZ MEcZ W toruNiu? Wstaję około wpół do dziewiątej. Zawsze rano tata robi jajecznicę, jemy śniadanie i na wpół do dziesiątej idziemy do kościoła. Taki dzień różni się od pozostałych. Inaczej się czuję, ale staram się w wolnej chwili wyluzować, obejrzeć film czy posłuchać muzyki. Później jemy około czternastej obiad, powoli się szykuję i wybieram na stadion, przygotować się do meczu. Jestem przesądny, jeśli
Po meczach, w których jadę, w luźnej gadce analizujemy z rodzicami to, jak wypadłem. Ale nie przesadzamy z tymi dyskusjami, czasami trzeba od żużla odpocząć.
czegoś zapomnę, to nigdy nie wracam do domu, tylko dzwonię do mamy, a ona rzuca mi to przez okno. Ale ostatnio niczego nie zapominam, bo praktycznie wszystko mam na stadionie.
MiEWASZ KoSZMArY SENNE PrZED MEcZEM? Nigdy. Śpię normalnie, nie mam problemów z nerwami. Nieco inaczej jest po powrocie z meczu. Adrenalina, nerwy nie opadają tak szybko. Na pewno jest trochę trudniej zasnąć. Ale przeważnie oglądamy jeszcze w telewizji analizę wszystkich spotkań i po tym programie jestem tak zmęczony, że nie pozostaje już nic innego, jak pójść do łóżka i zasnąć. W ZESZŁYM roKu ZDAWAŁEŚ MAturę. bYŁEŚ SPoKoJNY cZY ZEStrESoWANY? Byłem dobrze przygotowany do matury, nauczyciele i szkoła naprawdę zrobili dobrą robotę. Czułem się na siłach, żeby ją spokojnie zdać. Ale mimo wszystko - miałem większy stres niż przed meczem. Tu z powtórkami byłoby już gorzej. Ostatecznie jednak zdałem, z dobrymi wynikami, i to jest najważniejsze. AlE NA StuDiA NiE PoSZEDŁEŚ, cHoĆ cHciAŁEŚ. WSPoMiNAŁEŚ o ArcHitEKturZE. Chciałem iść na studia. Planowałem dojeżdżać do Bydgoszczy. Rozmawiałem jednak z wieloma ludźmi, studiującymi architekturę. Uświadomili mi, że trzeba na to poświęcić wiele czasu, na przykład na rysunki. Oni zarywają nocki, żeby się przygotować do zajęć. Dla mnie teraz byłoby to niemożliwe. Miałbym nawet problemy z samą obecnością na zajęciach. Od początku sezonu będę jeździł w lidze szwedzkiej, więc wypadałyby mi poniedziałki, wtorki i środy. W czwartki i piątki często zdarzają się jakieś zawody juniorskie, weekend odpada, bo jest liga, więc kiedy miałbym się uczyć? Do tematu studiów jeszcze wrócę. Wiem, że lepiej byłoby pójść od razu po skończeniu szkoły, dopóki jest się w sztosie. Liczę się z tym, że później trudniej się będzie zmobilizować, ale mam nadzieję, że znajdę czas i te studia skończę. A PrZYSZŁoŚĆ WiĄŻESZ ZE SPortEM? Na razie priorytetem jest żużel. A na przyszłość mam pewne pomysły. Na razie jeszcze nie chcę
o tym mówić, ale nie jest to na pewno nic związanego ze sportem.
NiE DA Się uKrYĆ, ŻE StAŁEŚ Się oSobĄ ZNANĄ. JAK Z tĄ PoPulArNoŚciĄ DAJESZ SobiE rADę, ZWŁASZcZA WŚrÓD MŁoDYcH FANEK? Aż tak popularny jeszcze nie jestem, żeby co druga osoba na ulicy mnie rozpoznawała. Wiadomo, że ci, którzy interesują się żużlem, to mnie znają, ale jednak większość mnie nie kojarzy. Popularność mi nie przeszkadza, jak ktoś mnie rozpozna, zagada, to z nim zawsze porozmawiam. Jest to nawet miłe, jeśli ktoś powie jakieś ciepłe słowo. Jeszcze się bowiem nie spotkałem z taką sytuacją, by ktoś mi powiedział coś niemiłego. Jestem raczej ciepło odbierany przez kibiców. Czasami to nawet mobilizuje. SPrYtNiE uciEKŁEŚ oD tEMAtu FANEK... Są dziewczyny, które na Facebooku czy na Instagramie lajkują sporą liczbę zdjęć, ale staram się to zrozumieć. Nie przeszkadza mi to. A MASZ SYMPAtię, cZY JEStEŚ Do WZięciA? Mam. Ma na imię Michalina. JAKi JESt tWÓJ iDEAŁ KobiEtY? Nie lubię dziewczyn leniwych i fałszywych. Chciałbym, żeby dziewczyna była lojalna i pracowita. Nie znoszę, jak ktoś siedzi i nic nie robi. Wygląd? Czasami trudno pogodzić to, by uroda szła w parze z rozumem, ale mnie udało się trafić. Wszystko estetycznie i intelektualnie jest w porządku, więc nie narzekam. (śmiech) A iDEAlNY PrZYJAciEl, KuMPEl? Na pewno z przyjacielem można szczerze porozmawiać w trudnych chwilach, pomóc sobie wzajemnie. Trzeba też być szczerym. Mam takich paru kumpli, którym przy okazji dziękuję. ŁuKASZ MA JuŻ DZiEcKo. JAK Się SPrAWuJESZ W roli WuJKA? Jestem nawet chrzestnym Nikodema. To bardzo wesoły chłopak, po ojcu. Zawsze na jego twarzy jest uśmiech, nawet jak jestem zmęczony, to jak go zobaczę, zaraz o tym zapominam. On uwielbia grać w piłkę i siedzieć na motocyklu. Ostatnio grałem z nim w piłkę i poślizgnąłem się. Podparłem się kontuzjowanym palcem. Turlałem się z bólu, a młody podszedł i mnie wyśmiał. Wziął piłkę i chciał dalej grać. Nie miałem więc wyboru, zacisnąłem zęby i grałem. Staram się go rozpieszczać, już się nie mogę doczekać, jak dorośnie na tyle, że będzie mu można kupić mały motorek i zacznie jeździć z nami na motocrossie. ŁAPiESZ ZŁotĄ rYbKę. JAKiE MASZ trZY ŻYcZENiA? Na pewno zdrowie dla całej rodziny i wszystkich bliskich, bo ono jest najważniejsze. Chciałbym też zdobyć tytuł mistrza świata, bo to marzenie każdego sportowca. A trzecie? To, żebym miał w przyszłości fajną, poukładaną rodzinę i dom.cp męska strefa
5 / maj
303715TRTHA
C
tekst: JUSTYNA KRÓL zdjęcia: TOMASZ CZACHOROWSKI
męska strefa / strefa sportu
Wykorzystaj
swoją
masę - Nasze maszyny muszą mieć wydolność przemysłową, dlatego nie korzystamy z gotowców, realizujemy własne, autorskie pomysły - opowiadają specjaliści z bydgoskiej szkoły ćwiczeń calistenics Academy.
C
- Codziennie gonimy za czymś, tracąc zdrowie. Często dla pieniędzy, które potem wydajemy, aby stracone zdrowie odzyskać. To błędne koło, a wystarczy znaleźć półtorej godziny trzy razy w tygodniu, aby zadbać o siebie i dobrze zreorganizować resztę czasu - zapewnia Adrian Gorzycki z Calistenics Academy, bydgoskiej szkoły ćwiczeń kalistenicznych. „Kalistenika” to połączenie greckich słów: kallos - piękno i sthenos - siła. Niedawno rozpropagowano ją ponownie, jako tzw. ćwiczenia więzienne bądź street workout, jednak jest to stara jak świat dyscyplina sportowa, uprawiana już przez starożytnych Greków i Rzymian. To bowiem nic innego, jak trening siłowy, oparty na ćwiczeniach gimnastycznych, z wykorzystaniem drążków i innych urządzeń do tego przeznaczonych.
PoMPKi, brZuSZKi, PrZYSiADY - Są to znane wszystkim z zajęć wychowania fizycznego: przysiady, brzuszki, pompki, podciągnięcia, do których wykorzystujemy masę własnego ciała. Zaczynamy od najłatwiejszych wersji, a z czasem, kiedy nabieramy sił i umiejętności, dokładamy bardziej wymagające elementy. Każda grupa zaawansowania ma dopasowany do swojego poziomu trening - tłumaczy Jordan Ogorzelski z Calistenics Academy, reprezentant Polski w kalistenice. Zaczęło się od bramki przy cmentarzu i ćwiczeń na niej wykonywanych. Adrian wcześniej zajmował się MMA, Jordan - boksem. Z połączenia ich zafascynowania ćwiczeniami gimnastycznymi i miłości do sportu zrodziła się misja krzewienia kalisteniki oraz ambitny plan założenia szkoły. Udało się. Zadbali o salę. Sami skonstruowali i wyprodukowali sprzęt do ćwiczeń. Z pełnym sukcesem. - Nasze maszyny muszą mieć wydolność przemysłową, dlatego nie korzystamy z gotowców, realizujemy własne, autorskie pomysły. Jest to kompleks przenośnych drążków i porę-
czy równoległych - opowiada Adrian. Produkują je obecnie nie tylko dla siebie, ale też dla innych klubów w Polsce. W ciągu zaledwie dwóch lat w 12-metrowej sali przy ul. Grudziądzkiej w Bydgoszczy, na tych właśnie specjalnie zaprojektowanych maszynach wraz z Adrianem i Jordanem zaczęło ćwiczyć ponad 200 osób! Sukces Calistenics Academy zaowocował zapotrzebowaniem na kolejną przestrzeń do ćwiczeń, wkrótce będzie więc można trenować z nimi kalistenikę także przy ul. Fordońskiej, a niebawem może i w Toruniu. Jedni przychodzą, by zgubić tkankę tłuszczową, inni poprawić swoją kondycję, wytrzymałość. Jeszcze inni chcą się nauczyć ewolucji, zmienić coś w życiu na lepsze. Kalistenika jest też idealnym uzupełnieniem każdej innej dyscypliny. - Ludzie obawiają się, że jeśli nie mieli nic wspólnego ze sportem, nie poradzą sobie, a to ktoś, kto już coś trenował, często ma też przyzwyczajenia, które my musimy korygować. Jeśli ktoś nic nie ćwiczył, to w pewnym sensie nawet lepiej, bo jest dla nas czystą kartką do zapisania dobrymi nawykami mówi Jordan.
ZŁE NAWYKi PoKutuJĄ - Pokutuje tu tzw. bro science, czyli podpowiedzi jak ćwiczyć, by uzyskać efekty w krótkim czasie, często szkodząc sobie. My stawiamy na zdrowie - opowiada Adrian. W grupach do 30 osób, o różnym stopniu zróżnicowania, ćwiczą kobiety, mężczyźni, dzieci, od 12. roku życia do wieku emerytalnego. Zaleca się trzy treningi tygodniowo pod okiem trenera i asystentów, którzy korygują niepoprawne wykonywanie ćwiczeń.
- Wskaźnik kontuzji u nas jest znikomy, co owocuje tym, że chętnie ćwiczą u nas i starsi, i młodsi. Coraz więcej rodziców wysyła do nas swoje dzieci - mówi Adrian. Trenujących dodatkowo zawsze mobilizuje muzyka, która sprawia, że wydziela się jeszcze więcej endorfin. Raz w miesiącu odbywa się analiza składu ciała na specjalnej maszynie. Osoby na co dzień bardzo zajęte, trafiają tutaj w poszukiwaniu ruchu. Ćwiczenia kalisteniczne dają im siłę, kondycję, lepsze samopoczucie, większą atrakcyjność i wydajność organizmu, także w pracy. Powstała nawet specjalna grupa poranna, stworzona dla osób, które chodzą na popołudniówki. - Ćwiczy z nami m.in. 50-letni pan, sprawniejszy niż większość nastolatków. Jak mawiał Benjamin Franklin: „Nie przestaliśmy ćwiczyć dlatego, że się postarzeliśmy, ale postarzeliśmy się, dlatego że przestaliśmy ćwiczyć”. Przecież jak coś jest cały czas w ruchu, to nie rdzewieje .
DlA WYtrWAŁYcH - Około 5 procent naszych podopiecznych mogłaby awansować wyżej, mają większą siłę, szybciej zapamiętują ćwiczenia, znają dobrze swoje ciało. Chodzi nie tylko o predyspozycje fizyczne, ale o siłę charakteru. Kalistenika to sport dla wytrwałych. Oczywiście liczy się też opanowanie techniki - mówi Jordan. Jego występy są nie tylko profesjonalne, ale i bardzo widowiskowe. Reprezentował nas już m.in. w Moskwie, w RPA i w Oslo, gdzie podczas mistrzostw świata zajął 10. miejsce na 300 zawodników. W kwietniu pokazał swoje umiejętności w Dubaju, zajmując drugie miejsce wśród 21 zawodników.cp
męska strefa / strefa 4 kółek
NIEBEZPIECZNA
TEORIA BĄKA o domorosłych rajdowcach, a także o zaletach jazdy defensywnej z bogusławem bachem, założycielem toruńskiej Akademii Jazdy, ośrodka Doskonalenia technik Jazdy i z Adamem Knietowskim, specjalistą jazdy defensywnej, rozmawia: JAN OLEKSY
Jadę, gadam przez komórkę. Policja, 2 stówy i 5 punktów. A jak palę czy jem kanapkę, to nikomu nie przeszkadza?
Bogusław Bach: Bezwzględnie nie powinno się rozmawiać przez telefon. Jeszcze gorzej, gdy kierowcy piszą SMS-y. To przegięcie. Adam Knietowski: Myślę, że gorąca kawa, która nagle się wyleje, może być gorsza od telefonu, jednak każda rzecz rozpraszająca uwagę, obniża bezpieczeństwo jazdy. Wracając do telefonu, to udowodnione jest naukowo, że u większości kierowców obniża on czas reakcji.
Stoję w korku. czy mogę gadać przez telefon?
B.B: Praktycznie tak, ale teoretycznie nie, bo nawet, jeżeli stoisz w korku, to samochód jest nadal uczestnikiem ruchu. Przecież za chwilę możesz ruszyć.
W mieście jadę lewym pasem 50 km/h, muszę zjeżdżać na prawy?
A.K: Do czego służą pasy ruchu? Do tego, żeby płynnie rozłożyć natężenie ruchu i wykonywać manewry, do których te pasy są przystosowane - możliwość skrętu w lewo z lewego pasa, a w prawo z prawego, albo w bezpieczny sposób wyprzedzać innych, którzy są wolniejsi. Tak mówią przepisy i zwyczajowe interpretacje przepisów ruchu drogowego.
Jadę na parking pod galerią handlową. irytuje mnie, że wszyscy kierowcy chcą podjechać najbliżej wejścia, kołują, aż znajdą najlepsze miejsce.
A.K: Z reguły parkuję gdzieś na uboczu. Potem łatwiej zapakować zakupy, jest mniejsze ryzyko obtarcia, stłuczki, bezsensownego manewrowania. B.B: Nigdy nie staję blisko wejścia, bo jaka różnica, czy przejdę 5 metrów czy 25 metrów. Więcej czasu zajmie mi szukanie miejsca niż przejście z parkingu do sklepu. Stracę raptem 30 sekund.
męska strefa
8 / maj 2015
W bagażniku sprzęt nagłaśniający jak w klubie. Przecież taki kierowca nic nie słyszy...
B.B: To specyficzna grupa kierowców. Przeważnie są to ludzie bardzo młodzi, niekoniecznie mający dobrze poukładane w głowie, ale chcą zaimponować. Taka głośna muzyka jest niebezpieczna, bo kierowca nie słyszy, co się dzieje dookoła, a karetkę dojrzy dopiero, jak zobaczy w lusterku niebieskie światło. A.K: Głośna muzyka, a szczególnie niskie tony powodują agresję, rozstrój nerwowy, nadpobudliwość. Dynamiczna muzyka zachęca do szybkiej jazdy, a to jest niebezpieczne...
Prawo jazdy kategorii b upoważnia do jazdy motocyklem do 125 cm sześciennych. Ale gdzie się tego nauczyć?
B.B: Można się tego nauczyć w ośrodku doskonalenia techniki jazdy, bo szkoły nauki jazdy nie mają prawa szkolić ludzi z uprawnieniami. Jedynie my możemy przeszkolić taką osobę, żeby nauczyła się jeździć motocyklem. A.K: Większość doświadczonych motocyklistów dopiero na szkoleniach doskonalenia jazdy przekonuje się, że potrafią 5 proc. tego, co powinni… Najważniejsza jest świadomość i chęć nauczenia się. Niektóre przepisy oparte są na kredycie zaufania. Skoro większość dorosłych rowerzystów nie musi posiadać ubezpieczenia OC i zdawać egzaminu ze znajomości przepisów, zasad bezpieczeństwa, to dlaczego mogą poruszać się po drogach? Bo zakładamy, że każdemu jest życie miłe i sam dla własnego dobra pozna przepisy i się do nich zastosuje. Nie zawsze tak się dzieje. B.B: Osoba, która ma prawo jazdy kategorii B, zna przepisy ruchu drogowego, musi jedynie usprawnić swoje umiejętności manualne. Jeżeli świetnie jeździ na rowerze, to da sobie radę. Sam nie mam prawa jazdy kategorii A, ale już jako dzieciak jeździłem motocyklem crossowym. Posiadanie prawa jazdy nie czyni z człowieka dobrego kierowcy. Często spotykam się z tzw. bąkami. Nazwałem to zjawisko teorią bąka. Owad, który ma za dużą wagę ciała w stosunku do skrzydeł, nie powinien
latać, Ale bąk o tym nie wie i... lata! Tak samo jest z kierowcami, którzy nie powinni jeździć, ale oni nie wiedzą, że nie umieją i... jeżdżą.
Wjeżdżać na żółtym świetle?
B.B: Przykład. Jedziesz z dozwoloną prędkością 70 km na godzinę, np. na Szosie Lubickiej. Na 10 metrów przed skrzyżowaniem zapala się żółte. Jakbyś zaczął gwałtownie hamować, to po pierwsze, ci za tobą wjadą ci w tyłek, bo nie trzymają odległości, a po drugie, jak zaczniesz hamować, to znajdziesz się na środku skrzyżowania i masz problem.
Zapalone światła w ciągu dnia zdecydowanie poprawiają bezpieczeństwo, ale auto spala więcej paliwa...
A.K: Ta wartość jest rzędu 0,05 - 0,08 l/100 km, a w przypadku świateł ksenonowych czy ledowych - jeszcze mniej. Każde auto, które nie ma włączonych świateł, wydaje się mniej dynamiczne, nie jesteśmy w stanie ocenić jego prędkości i odległości, zlewa się niekiedy z drogą. Nie ma o czym mówić. Gorzej jest z klimatyzacją, która nie jest niezbędna do życia, a tylko przy skrajnych upałach podnosi koncentrację. Auto z klimą potrafi spalić w mieście od 0,2 do 1l/100 km więcej paliwa. B.B: W Szwecji światła są obowiązkowe od ponad 30 lat, a to kraj, który najbardziej dba o bezpieczeństwo. Warto z niego czerpać wzorce. Włączone światła mają kolosalny wpływ na poprawę bezpieczeństwa jazdy, tak samo jak kolor samochodu. Jasny samochód będzie lepiej widoczny, szczególnie o zmroku. Najbardziej defensywne są auta białe i srebrne.
uwzględniając te wszystkie elementy i jazdę defensywną, ile mniej spalę?
A.K: Nasz kursant na nowym oplu insignia 1,6 turbo, 180 koni, benzyna, automatyczna skrzynia biegów, miał średnie spalanie (miasto-trasa) na poziomie 12,5 l. Zrobiliśmy eksperyment i pojechaliśmy stosując technikę ekojazdy. Osiągnęliśmy wynik 6,7 l w cyklu miejskim! Czas przejazdu był krótszy o 2 minuty od wskazań nawigacji.cp
męska strefa / strefa stylu
Postaw
ESPrit T-shirt 79,90 bluza 179 H&M spodenki 99,90 oFFicE SHoES buty 379 DiVErSE torba 69,99 NEW YorKEr okulary 34,95
Sportowy luz do klubu? Dlaczego nie! Marynarka o niezobowiązującym kroju świetnie komponuje się z dopasowanymi spodniami i królującymi w modzie od kilku lat sportowymi butami New Balance.
c&A T-shirt 49,90 pasek 37,90 NEW YorKEr spodnie 84,95 H&M marynarka 229 HEAVY DutY buty 239,99 ViSioN EXPrESS okulary 699
Zapraszamy na zakupy do Focus Mall bydgoszcz!
Ponadczasowa koszulka polo zestawiona z materiałowymi spodniami doskonale sprawdzi się jako casualowy strój do pracy. Stylizację dopełni lekka marynarka oraz mające dość swobodny charakter buty.
Do biura
REK LAMA
466815BdBHA
Do klubu
lEViS koszulka polo 149 MEDiciNE spodnie 139,90 marynarka 299,90 HouSE buty 119,99 pasek 39,99 GiNo roSSi torba 669,90
Adres: ul. Jagiellońska 39-47, Bydgoszcz
Utrzymana w trendach sportowych stylizacja na ciepłe dni. Kolorowy T-shirt połączony z jeansowymi szortami, uzupełniony bluzą w jaskrawym kolorze to świetne rozwiązanie dla osób, które lubią aktywnie spędzać wolny czas.
Na sportowo
na luz
Są tacy, którym wystarcza paintball od czasu do czasu. inni biegają z mieczami w rozmaitych bractwach rycerskich. to jednak zabawy w porównaniu z tym, do czego zabierają się nieliczni i nieco dziwaczni. bo przecież niewielu marzy, aby zamiast fajnego auta mieć w garażu czołg lub dwa.
Punk
jedzie czołgiem
J
tekst i zdjęcia: JAROSŁAW HEJENKOWSKI
Janikowo to mała miejscowość pod Inowrocławiem. Znana z zakładów sodowych i klubu piłkarskiego, który był zamieszany w proceder kupowania meczów. Za jakiś czas do zestawu argumentów z cyklu „W czym lepsze jest Janikowo od innych miasteczek” dojdzie jeszcze jeden: „Po ulicach jeżdżą tam czołgi”.
Kozak Sebastian Witkowski wyróżniał się spośród rówieśników już w wieku kilkunastu lat. Gdy jego koledzy słuchali Modern Talking, czy Shakina Stevensa, on wolał Dezertera i Exploited. W skórzanej kurtce jeździł na festiwale do Jarocina, a później przyciągał wzrok przechodniów wygoloną na łyso głową z długą, kozacką kitą. Wyróżniał się z tłumu jednak nie tylko wyglądem, ale też zainteresowaniami. Co prawda, wielu jego kolegów także przed laty fascynowało się militariami i historią, ale u większości zapał z czasem zgasł na rzecz imprez, trunków wyskokowych, dyskotek i dziewczyn. Nie oznacza to, że jego to
R
E
K
L
A
M
nie pociągało, no może za wyjątkiem dyskotek. Ale znajdywał też czas na hobby, któremu poświęcił znaczną część życia, bo za kilka lat dobije do pięćdziesiątki, a militaria kolekcjonuje już od 35 lat.
chory - Wcześniej w mojej rodzinie tej choroby nie było. Dopiero ja pierwszy na nią zapadłem - śmieje się, bowiem podchodzi do swojego hobby z dystansem. - Najpierw w podstawówce zbierało się wszystko, co wojskowe. Później zacząłem się specjalizować, więc były bagnety, mundury, których mam ponad 20, aż wreszcie wszedłem w sprzęt ciężki. W końcu ważę dużo, więc te zainteresowania są uzasadnione - dodaje Sebastian. Mimo niechęci do zasadniczej służby wojskowej, niemal każdy dziś czterdziestoletni lub starszy facet interesował się w wieku szkolnym militariami. To zasługa puszczanego na okrągło serialu „Czterej pancerni i pies” i innych filmów wojennych oraz popularnego w czasach PRL modelarstwa. Marzeniem Sebastiana Witkowskiego jest, aby na 50. urodziny wyjechać na przejażdżkę po swoim mieście czołgiem. Do jego realizacji jednak wciąż długa droga, choć zrobione jest już sporo. Janikowianin, który na co dzień kieruje osiedlowym domem kultury, postanowił zrekonstruować T-70, który jest radzieckim czołgiem rozpoznawczym z okresu II wojny światowej oraz BT5, zwanego „Bystrochodnyj” (radziecki czołg szybki, który jeździł zarówno na gąsienicach, jak i kołach). Oba nie są takimi kolosami, jak T-34 znane z serialu o Janku i Szariku, ale też sporo ważą, a przede wszystkim, ze względu na mniejszą A
302215TRTHA
męska strefa / strefa hobby
rzeniem czołgu, elementy gąsienicy czy tłoki, wały napędowe i inne urządzenia. Jedne kompletnie zardzewiałe, a inne z zauważalnymi śladami odnawiania. Jest kawał gąsienicy, więc pytam od razu o znany fragment „Czterech pancernych”, gdy Gustlik sam naciągnął gąsienicę na „Rudego”, gdy trafił ja pocisk. - No proszę zobaczyć, jakie to cholerstwo ciężkie, a to tylko kawałek - stęka mój rozmówca, podnosząc gąsienicę. - To jakaś fantastyka, że mógł sam ją naciągnąć. Rozglądam się po ogrodzie i zaczynam się zastanawiać, czy to już wszystkie elementy. Pytam więc, gdzie jest sam czołg. W garażu? Okazuje się, że trochę dalej, w Gostyniu. I jeszcze jest w częściach. W Wielkopolsce mieszka inny miłośnik militariów, który zawodowo zajmuje się takimi robótkami i on podjął się janikowianinowi złożyć oba czołgi. Doświadczenie Sławomir Handke z Gostynia w tym ma, bowiem sam ma sporo zrekonstruowanych pojazdów. - Nie zaczyna się budowy czołgu mając 10-15 procent jego części. Zacząć można, gdy ma się kilkadziesiąt procent. Wtedy zwykle pojawia się kwestia finansów, bo to nie są tanie rzeczy - ocenia janikowianin.
popularność, trudno dotrzeć do niektórych ich szczegółów konstrukcyjnych.
Jak puzzle Miłośnik militariów zaczął od zbierania poszczególnych części. Tutaj ważna jest sieć amatorów takich zabawek w całej Polsce. Często wymieniają się elementami ze swoich kolekcji. Drugim ważnym sposobem jest rozpuszczanie wici. Pan Sebastian zjeździł setki kilometrów weryfikując pogłoski o tym, że ktoś coś znalazł oraz rozdał mnóstwo wizytówek, prosząc o kontakt, jeśli znajdziecie coś dziwnego. - Zdarzało się, że blacha w płocie to nie był zwykły złom, ale blacha od czołgu, a kółko w taczce pochodziło z armaty - wspomina i przyznaje, że nieraz trzeba było coś kupować. - Nie chcę nikogo w rodzinie denerwować, więc nie liczyłem, ile kosztowało moje hobby. Żona już się przyzwyczaiła. Mówi, że nieraz gorszych zboczeńców w telewizji widziała. Dzieci też zresztą jeżdżą ze mną na zloty.
do naszego domu patrol policji z mandatem. No i czy trzeba mieć jakieś uprawnienia? - Prawo jazdy? Będę się martwił, jak już go złożę. Może wystarczą uprawnienia na kombajn? W każdym razie chcę złożyć co najmniej jeden do mojej pięćdziesiątki. Czyli zostało mi jeszcze 5 lat - żartuje. - Czy punk - ruch odrzucający służbę wojskową, nie kłóci się z miłością do militariów? - pytam. - W moim przypadku wiele rzeczy się kłóci. Myślę, że to właśnie dzięki punkowej przeszłości robię to, co robię - odpowiada.
charakterystycznie brzydki Jego hobby nie sprowadza się jednak tylko do sprzętu ciężkiego. Często w weekendy wdziewa jakiś zabytkowy mundur i uczestniczy w imprezach rekonstrukcyjnych. Zdarzało mu się również występować w filmach. W „Popiełuszce” grał milicjanta, w „Tajemnicy twierdzy szyfrów” - radzieckiego spadochroniarza, a w „Ince” - ubeka. Sami ze wschodu. - Podobno mam twarz robotniczo-chłopską. Jakiś reżyser na castingu stwierdził, że jestem charakterystycznie brzydki. Żona kiedyś spojrzała na nas w tych mundurach rosyjskich i powiedziała: „Boże, jacy wy jesteście brzydcy”. Ale nie ci ładni wygrywają wojny. Przecież mundury niemieckie w czasie II wony światowej projektował Hugo Boss, a wojnę wygrali Rosjanie w tych brzydkich - śmieje się. Późną zimą 2020 r. nasz rozmówca będzie świętował 50. urodziny. Jest uparty, więc wtedy będzie można zacząć rozglądać się na kujawskich polach i łąkach za czołgiem, w którym będzie jechał roześmiany od ucha do ucha janikowianin o twarzy robotniczo-chłopskiej.cp
Kombinator Nie da się, niestety, planów rekonstrukcyjnych zrealizować w oparciu jedynie o oryginalne elementy. Mechanizmy napędowe przez lata zardzewiały. Inne są zniszczone. Trzeba przeglądać plany i kombinować, być po części ślusarzem, a po części racjonalizatorem. Tym bardziej, że janikowianin nie chce atrap, ale czołgów, którymi będzie jeździł. Tylko jak jeździć!? Gdy gąsienice zetkną się z asfaltem, nawierzchnia będzie do naprawy, a w drodze
Min nie ma W międzyczasie oprowadza mnie po swoim ogrodzie domowym. Przed wejściem do domu tabliczka, zapewniająca, że: „Min nie ma”. W trawie jakieś ciężkie blachy, które okazują się bocznym opanceR
E
K
L
A
M
A
302315TRTHA
Zdarzało się, że blacha w płocie to nie był zwykły złom, ale blacha od czołgu, a kółko w taczce pochodziło z armaty.
męska strefa / strefa hobby
patronem strony jest:
bYDGoSZcZ
Wolność,
a nie frajerstwo
„Jeden frajer na końcu kija, czeka na drugiego frajera na drugim końcu kija” - tak Mark twain wyraził się o wędkarstwie, choć wędkowanie to ulubione zajęcie wielu bohaterów jego powieści. tEKSt: JANUSZ MILANOWSKI
B
- Bardzo śmieszne - skomentował bez uśmiechu Łukasz Wiśniewski, toruński architekt, pasjonat wędkarstwa. Do pracy na starówce zmierza z laptopem w ręku i niemal zawsze z wędką spinningową, żeby móc, gdy tylko go najdzie udać się nad Wisłę i pospinningować. Po wielu godzinach projektowania idzie od razu na swoją ulubioną główkę i zarzuca. - Dopiero wtedy zaczynam spokojnie myśleć, schodzi ze mnie stres i głęboko oddycham. Wędkarstwo to moja wolność i pasja, a nie żadne frajerstwo - mówi z dumą. - Nie wspomnę już, ile ciekawych rzeczy dowiedziałem się od innych wędkarzy, jak choćby to, jak samżyć łososia, żeby nie był suchy jak w restauracji. Wystarczy wcześniej obtoczyć go w kukurydzianej mące, zmieszanej z odrobiną białej i powstaje lekko skarmelizowana panierka, która zatrzyma soki ryby. Nawiasem mówiąc, inne ryby usmażone w ten sposób też lepiej smakują.
Kutrem w siną dal Jeśli wejdziemy do bydgoskiego Centrum Wędkarstwa (ul. Fordońska 44b), to patrząc na sprzęt od razu zauważymy, jak bardzo wędkarstwo zaczyna się specjalizować, korzystając z najnowszych technologii. Podstawowym materiałem do budowy wędzisk jest nadal włókno węglowe i szklane, jednak producenci corocznie odchudzają wędziska i poprawiają ich czułość oraz wytrzymałość. Najlżejsze spinningi czy wędki do łowienia na sztuczną muchę (muchówki) ważą ok. 70 g, czyli mniej niż tubka pasty do zębów! - Wędkarstwo w Polsce rzeczywiście zaczyna się coraz bardziej specjalizować - przyznaje Łukasz Marczyński, szef Centrum Wędkarstwa
męska strefa
12 / maj 2015
Bydgoszcz. - Mamy grupy spinningistów, karpiarzy, spławikowców, muszkarzy czy wędkarzy morskich, wśród których większością są łowiący dorsze z kutrów. Mniejszą, ale mocno rozwijającą się grupą, są morscy wędkarze trollingowi, czyli tacy, którzy łowią łososie i trocie na przynęty prowadzone za płynącą łodzią. W każdym rybackim porcie można już na cały dzień wynająć kuter i odpłynąć w siną dal z wędziskiem. Najbardziej elitarną grupę stanowią wędkarze muchowi (muszkarze), łowiący przez cały rok na sztuczną przynętę, imitującą rozmaite muchy, pijawki czy larwy owadów.
Elektronika i romantyzm Każdy z tych sposobów wymaga innego sprzętu. Na przykład karpiarze łowią tygodniami, biwakując na odludziach. Potrzebują więc namiotów, kuchenek, śpiworów i wodoodpornej odzieży. Muszkarze potrzebują specjalnych, oddychających spodniobutów, by móc długo stać w wodzie nieraz po pachy. Muszą też mieć właściwą przynętę, która będzie imitowała owady, występujące w danym środowisku i w danym okresie. Do wędkarstwa zaczyna wkraczać elektronika rodem z wojska. Jeszcze kilkanaście lat temu na echosondę mogli sobie pozwolić tylko ludzie z grubszym portfelem. Dziś można ją kupić w cenie GPS do auta. A co w takim razie z romantyzmem wędkarstwa, z dreszczem oczekiwania na nieznanym łowisku? - Spójrzmy na to inaczej. Mamy krótki urlop nad nieznanym jeziorem - tłumaczy Łukasz Marczyński. - Możemy nawet tydzień stracić na rozpoznanie łowiska. Tymczasem dzięki echosondzie błyskawicznie poznamy ukształtowanie i twar-
Najbardziej elitarną grupę stanowią MuSZKArZE, łowiący przez cały rok na sztuczną przynętę, imitującą rozmaite muchy, pijawki czy larwy owadów.
dość dna, głębokość, a nawet znajdziemy ryby. A potem jest czas na romantyzm, bo echosonda ich za nas nie złowi. Bydgoskie Centrum Wędkarstwa, największy w regionie taki salon, nie jest tylko kolejnym sklepem ze sprzętem. - Wędkarzom służymy radą i pomocą w każdej sprawie - zapewnia Łukasz Marczyński. - Kręcimy nawet filmy instruktażowe na różnych łowiskach świata, które można nabyć wraz z czasopismem „Wędkarstwo Moje Hobby” lub zobaczyć w Internecie. Nasi klienci otrzymują takie filmy jako gratis do zakupów.cp
42615T2BBA
294915TRTHA
Najważniejsza
jest głowa boks odciągnął mnie od ulicy. Pamiętam o tym i dlatego dziś trenuję młodych chłopaków za darmo. od dzieci nigdy nie wezmę pieniędzy - mówi Adrian ochnicki, toruński mistrz boksu. rozmawia: JANUSZ MILANOWSKI
Wiem, że lubili się i znali z Andrzejem Gołotą.
A czym boks jest dla pana? To moja pasja. W boksie najważniejsza jest głowa i to bardzo dobrze kształtuje charakter.
Kiedy Pan zaczął trenować? Miałem 15, 16 lat. Wychowywałem się na Bydgoskim Przedmieściu w Toruniu. Pan wie, że to była dzielnica, gdzie nieraz trzeba było poradzić sobie łokciami. Nie byłem grzecznym chłopcem, ale na szczęście mieszkałem blisko sali „Olimpijczyka” i tam zacząłem trenować. Boks odciągnął mnie od ulicy. Pamiętam o tym i dlatego dziś trenuję chłopaków za darmo. Od dzieci nigdy nie wezmę pieniędzy.
Kto był Pana pierwszym trenerem. Henryk Żołnowski? Heniu - drugim. Pierwszym był Czesław Dromowicz. Zdobyłem najpierw brązowy medal na mistrzostwach Polski, a potem drugie miejsce i srebro w Pucharze Polski Kadetów. Uważam, że niesłusznie wtedy przegrałem w finale 3:2 z „Diablo” Włodarczykiem. On pojechał na mistrzostwa Europy, a mnie powołano do reprezentacji Polski. Boksowałem jakiś czas na Śląsku i miałem już przejść do warszawskiej Gwardii, ale wtedy założyłem rodzinę i tak zostałem w Toruniu. Jednak do Warszawy jeździłem często i trafiłem pod opiekę Zbigniewa Rauby, który dzisiaj jest trenerem kadry seniorów. Miałem wiele sparingów, walczyłem też w barwach Hetmana Białystok.
męska strefa
14 / maj 2015
Wiem, że był Pan sparingpartnerem nie byle kogo - Masternaka, Gołoty. Na salę do trenera Andrzeja Gmitruka trafiłem dzięki trenerowi Mariuszowi Dermontowi, który jest specjalistą od przygotowania fizycznego. Przygotowywał między innymi Tomasza Adamka do walk o Mistrzostwa Świata i to jemu zawdzięczam wiele, ponadto wiele się od niego nauczyłem. Byłem jego głównym sparingpartnerem. On boksował się z takim wysokim ciemnoskórym chłopakiem i nieźle go składał. Ze mną było inaczej. Ważyłem 110 kg i staczałem z nim nawet po sześciu rundach. To było w czasie przed walką Adamka z Kliczko we Wrocławiu.
A jak było z Andrzejem Gołotą? O sparing z Gołotą też poprosił mnie trener Gmitruk - przed jego walką z Saletą.
i to się liczy najbardziej: szczęście rodzinne. Sport kształtuje charakter.
Prowadzi Pan bezpłatne zajęcia dla dzieciaków... Mamy takie, a nie inne czasy. Nie miałbym sumienia wziąć choćby złotówkę od dzieci. Chodzi o to, żeby odciągnąć je od ulicy. Prowadzę takie zajęcia w ramach klubu Ring Wolny. Pomagam też trenerowi Czesławowi Dromowiczowi przygotowywać młodych zawodników.
A czy trenuje Pan synka? Ma dziesięć lat i oczywiście dbam o to, żeby się ruszał. A czy on zostanie bokserem czy piłkarzem to będzie jego wybór. Równie dobrze może zostać pianistą. Ważne, żeby miał pasję.cp FOTO BOKSER.ORG
Panie Adrianie, miłośniczką boksu była Wisława Szymborska. Żadna polska poetka nie lubiła bokserów tak, jak ona...
i jak było? taki mistrz nie weźmie sobie pierwszego lepszego na trening. Nie mnie to oceniać. To jest boks zawodowy, zupełnie inny świat. To były czterorundowe walki. Gdyby Andrzej był wtedy w swojej szczytowej formie, to mógłbym mu najwyżej buty zawiązać, ale wtedy miał już 45 lat. Dałem radę. Adrenalina była niesamowita. Dla sparingów z takimi świetnymi bokserami warto zapieprzać całe życie.
A Pana nie kusiło zawodowstwo? Powtarzam, że boks zawodowy to zupełnie inny świat; sponsorzy, pieniądze, itd. I ten świat niekoniecznie jest mi bliski. Szanuję sport jako taki, bo dzięki niemu nie wkroczyłem na złą drogę życia, jak niektórzy koledzy z dzielnicy. Dzięki boksowaniu potrafiłem sobie w życiu poradzić uczciwie, szybko założyłem rodzinę, mam troje dzieci
Od lewej: trener Andrzej Gmitruk, Andrzej Gołota, Adrian Ochnicki oraz trener Jakub Szymaniak. ADriAN ocHNicKi
(ur. 1980 r.), wielokrotny medalista Mistrzostw Polski w boksie i Pucharu Polski. W 1999 r. wywalczył tytuł młodzieżowego mistrza Polski.
Na wszystko Na wszystko
męska strefa / felieton
potrzeba czasu Niemal każda firma twierdzi, że oferuje wysoką jakość i niskie ceny - ale rzadko która naprawdę czymś się wyróżnia. Klient słyszy w kółko te same rzeczy i myśli: OK, to już wiem, ale w czym NAPRAWDĘ jesteście lepsi? Z Mateuszem Nawojskim, właścicielem firmy DYMON-BUD DEVELOPMENT, rozmawia Lucyna Tataruch
Czym na rynku deweloperskim wyróżnia się DYMON-BUD DEVELOPMENT? Niemal każda firma twierdzi, że oferuje wysoką jakość, niskie ceny i innowacyjność - ale rzadko która naprawdę czymś się wyróżnia. Klient słyszy w kółko te same rzeczy i myśli: OK, to już wiem, ale w czym NAPRAWDĘ jesteście lepsi? Nie chodzi o to, że to nie są ważne rzeczy. Są ważne, ale jakość czy innowacyjność to podstawa każdego biznesu, a oprócz tego musi być jeszcze coś, co sprawi, że klient nam zaufa i polubi nas bardziej niż inne podobne firmy na rynku. Jeśli klient nie widzi różnicy pomiędzy dwoma ofertami, to wybierze firmę, która da mu najniższą cenę. A chyba nie o to w tym wszystkim chodzi, prawda? W trakcie tworzenia swojej strategii dokładnie przemyśleliśmy, co takiego możemy zaoferować, czego nie ma nikt inny. Co sprawi, że niezależnie od tego ile mamy konkurencji, większość klientów i tak przejdzie do nas. To może być np. wiedza, której nie ma nikt inny poza naszą spółką i kadrą zarządzającą, szybka odpowiedź na zapytania, gwarancja bezpieczeństwa, zaufanie.
Określają się też Państwo jako firma rodzinna. Tak, jesteśmy dużą firmą rodzinną, działającą z pasją, energią oraz w poszanowaniu najlepszych, tradycyjnych zasad starej etyki kupieckiej. Dzięki niedużemu, acz bardzo prężnemu zespołowi, możemy wysoko ograniczać koszty własne, by zaoferować naszym klientom najwyższej klasy mieszkania w korzystnej cenie. Oferujemy mieszkania i domy, sprawdzone w bojowych warunkach na całym świecie - tylko te najlepsze, solidne, wykonane wg najwyższych norm. Najczęściej, przy zgodnym z przeznaczeniem użytkowaniu, są to mieszkania na całe życie. Na koncie mamy setki mniejszych i większym realizacji. Pracowaliśmy zarówno dla firm, instytucji, Kościoła, jak również osób prywatnych. Aktualnie firma ukierunkowała swój rozwój na budowę domów jednorodzinnych na gruncie klienta i sprzedaż domów, mieszkań w systemie deweloperskim. Będąc doświadczonymi i uhonorowanymi dekarzami świadczymy także usługi z zakresu budowy dachów. Mniejsze prace ogólnobudowlane także leżą w zakresie naszej oferty. Prywatnie też jesteśmy pasjonatami budownictwa mieszkaniowego. Czym jeszcze zajmuje się Pan, poza pracą? Z czasem poza pracą jest gorzej i niestety realizacja swoich pasji, takich jak wspinaczka, staje się coraz częściej marzeniem. Ale nie poddaję się i jak tylko mam wolną chwilę, to całą rodziną pędzimy na spacer, basen czy też do kina. Staram się znajdować czas dla swojego partnera. Niedługo jedziemy wspólnie do Madrytu. Jest to jego marzeniem i jeśli ma się możliwość realizowania pragnień bliskich osób, to powinno się to robić.cp męska strefa
15 / maj
290615TRTHB
Jak przebiegały te zmiany? W ubiegłym wieku mało kogo było stać na kupno własnych czterech kątów, a polskie banki wymagały od kredytobiorców 20 proc. wkładu własnego, poręczenia i zastawu w postaci innej nieruchomości. W efekcie niewiele osób z tego korzystało. Z kolei w początkowych latach XXI wieku do końca 2007 roku, rynek mieszkaniowy napędzany był ogromnym optymizmem kupujących. Banki dawały kredyty hipoteczne niemal każdemu. Kupowano duże lokale, często o wysokim standardzie. Nie interesowano się specjalnie, jaki będzie koszt ich utrzymania. Jednak w ostatnich latach preferencje klien-
tów nagle znów się zmieniły. Od 2010 roku do dziś, średnia powierzchnia sprzedawanych mieszkań zmniejszyła się z ok. 70 do ok. 50 m kw. W takich dynamicznych warunkach ogromnie ważne jest stałe monitorowanie zmieniających się trendów rynkowych, aby na czas reagować z dostosowaniem swojej oferty do wymagań nabywców. W Warszawie te zmiany widać gołym okiem. W ciągu ostatnich kilku lat rozwinęły się tu całe centra biznesowe. Zmianom w tym sektorze można poświęcić cały artykuł.
REKLAM A
Jak długo jest Pan związany z branżą deweloperską? Cztery lata. Wybierając ten kierunek zawodowy, sugerowałem się zapotrzebowaniem rynku na specjalistów z tej dziedziny, tzn. budownictwa mieszkaniowego, zarządzania nieruchomościami. Wcześniej już na szczęście byłem biznesmenem, znałem się na interesach i dobrze wiedziałem, że na wszystko potrzeba czasu. Dlatego, gdy w 2010 roku zakładałem firmę, to nie myślałem o tak szybkim rozwoju mojej spółki. Nie oczekiwałem wielkich osiągnięć lub nadzwyczajnych zysków finansowych w pierwszych miesiącach. Firma to nie posada, etat. Wiele osób ma błędne oczekiwania. Myślą, że odpracowując 40 godzin, powinni zarabiać tyle samo, co na etacie - to nierealne. Moje początki to był trudny okres, coś nowego. Ale im dłużej się tym zajmowałem, tym lepiej wszystko szło. Znałem też branżę budowlaną. Obserwowałem wcześniej, jak zmieniał się przez ten czas rynek nieruchomości i potrzeby klientów, związane z powierzchnią lokali...
męska strefa / strefa felieton hobby
W lesie odreagowuję stres. Zieleń mnie uspokaja. W głuszy słyszę, jak szumi liść, jak przeleci bekas... człowiek uczy się od przyrody pokory - mówi dr Dariusz Górecki. tekst: Jan oleksy Zdjęcia: Jacek Smarz
Wyprawy
na grubego
zwierza Doktor twierdzi, że pasji się nie dziedziczy, pasją można się jedynie zarazić. Jego zaraził myślistwem ojciec Jan, który był prezesem Koła Łowieckiego „Zlot”. Następnie zainteresowania doktora przeszły na najmłodsze pokolenie - na syna Marcina. Często bywa tak, że wszyscy trzej udają się na wspólne wyprawy na grubego zwierza.
Wspomnienia z Afryki Doktor Górecki poluje nie tylko w Polsce. Któregoś roku razem z ojcem wybrali się do Afryki, do Namibię, gdzie wyprawy są najlepiej zorganizowane i należą do najbezpieczniejszych. Poluje się tylko w dzień, bo w nocy mogą niespodziewanie zaatakować drapieżniki, np. gepard lub lew. Niskie akacje, potężne przestrzenie, zwierzyna czujna. - Polowaliśmy tam na antylopy kudu, chodzące w stadach, oraz na guźce, czyli zupełnie łyse dzikie świnie. To był całkiem inny typ polowania niż u nas. Strzeliliśmy ładne sztuki. Medaliony antylopy kudu i oryks są dla mnie cennymi trofeami - mówi dr Górecki.
męska strefa
16 / maj 2015
Spotkanie z królem puszczy Najcenniejszym trofeum w kolekcji myśliwego Góreckiego jest żubr. Upolował go wraz z ojcem w Puszczy Boreckiej. Polowanie trwało tydzień i było iście królewskie. - Jesteś sam, cała puszcza twoja. Raz w życiu taką przygodę można sobie zafundować - cieszy się doktor. Krótko przed nimi polował tam na żubry król Hiszpanii Juan Carlos. - Strzał był skuteczny, żubr padł, ale stado poczuło krew. Rozjuszone zwierzęta rzuciły się na nas. Ratowaliśmy się ucieczką do samochodu. Pomoc nadeszła od leśników, którzy przywieźli karmę i odciągnęli od nas stado. Przeżyliśmy wtedy chwile grozy. Trofeum króla puszczy jest moją największą dumą - stwierdza nasz rozmówca.
upolować bizona Trofeum w postaci bizona spogląda na nas, jakby chciało opowiedzieć, jak to się stało, że z farmy na granicy czesko-austriackiej znalazło się w Polsce. Bizony sprowadzone zostały do Austrii jeszcze za czasów cesarza Franciszka Józefa. - Co pięć lat prowadzony
jest tam odstrzał. Mieliśmy zgodę na olbrzymiego byka. Celny strzał należał do mojego ojca. Tam również musieliśmy uciekać przed rozwścieczonym stadem. Identycznie jak na polowaniu na żubry. Okaz po wypatroszeniu ważył 1460 kg - wspomina doktor. Pośród trofeów uwagę zwraca również muflon, który ma kilkadziesiąt centymetrów w ślimie, czyli w rogu. Te efektowne zwierzęta, sprowadzone z Korsyki, są w Polsce hodowane do odstrzału tylko przez dwa koła łowieckie. - Jeśli strzelasz komercyjnie, to są to bardzo drogie zwierzęta. Rekord padł w Czechach, gdzie muflon miał rogi długości 1,2 m. Upolowanie takiego okazu kosztuje mniej więcej 140 tys. złotych - wyjaśnia doktor-myśliwy.cp Dr N. MED. DAriuSZ GÓrEcKi
specjalista medycyny rodzinnej i medycyny pracy, prezes Rudak-Med, właściciel Przychodni Przesmyk, prezes Koła Łowieckiego „Krzyżówka”, żona Aleksandra, dyrektor przychodni, ma troje dorosłych dzieci: Magdę, Martę i Marcina.
MAJOWE INSPIRACJE inspiracją do wyboru tych, a nie innych smaków były pierwsze promienie ciepłego słońca. czym się schłodzić, gdy przygrzeje? Satyr i Eurydyka na pewno sprawią ulgę. Nie zapomnieliśmy też o miłośnikach mocniejszych wrażeń.
REKLAMA
74715TRTHA 74315TRTHA 77915TRTHA
Ponownie wkraczamy do „Krajiny Piva” na Rynku Nowomiejskim w Toruniu. Autor powieści szpiegowskiej napisałby tak... W pierwszej chwili wszystko wydawało się takie same. Instynkt fotograficznej pamięci wysłał mu jednak sygnał ostrzegawczy. Coś jest inaczej... Maskując niepokój usiadł przy barze i odkrył to, co w pierwszej chwili zburzyło jego spokój. Karta menu. Ostatnio jej tu nie było. Uśmiechnął się i zaczął czytać... A tam niespodzianka: legendarne danie z kuchni dawnego „Modrego Fartucha”: smażona wątróbka. Kto pamięta, ten wie, o co chodzi! Poza tym chleb własnego wypieku z pasztetem albo smalcem i faszerowane pieczarki, a farszy jest aż 12 rodzajów, od mięsnych po wegetariańskie. Wczytując się uważniej, odkryjemy też śliwkę w boczku grillowaną, ślimaka z serem czy paluch z pieczarką i kapustą, nie wspominając już o golonce w piwie, żeberkach w kapuście czy mielonym w tymianku. Smacznego! Bo naprawdę jest do czego! SATYR (Browar Kontraktowy Olimp” - Toruń). Wspólne dzieło „Olimpu” i poznańskiego „Szału Piw”. Obdarzeni wyobraźnią wyczują w nim nuty brzoskwiń, moreli, bananów. Przyprawiony goździkami, kardamonem, pozostawia przyjemną goryczkę na języku. Sesyjny blond, ale lżejszy od belgijskiej klasyki gatunki, o słodkim posmaku. Dobra alternatywa dla kogoś, kto lubi piwa belgijskie, ale nie przepada za alkoholowym kopem.
męska strefa / strefa smakosza
tekst i zdjęcia: Janusz Milanowski KORSARZ BAŁTYCKI (Browar Staromiejski Jan Olbracht - Toruń). Piwo zbliżone do gatunku porterów bałtyckich, charakterystycznych dla naszego obszaru Bałtyku. Są to piwa mocne, których kawowo -czekoladowa gorycz jest wyzwaniem dla podniebienia. W wersji z „Olbrachta” jest nieco słabsze, ale nie mniej intensywne w smaku. Wyczuwalna w nim jest gorzka czekolada i nuta kakao (zasługa prażonego słodu). Idealny w delektowaniu się małymi łykami, dostarczając poezji goryczy do gardła.
PIWO MIODOWE (Warzelnia Piwa - Bydgoszcz). Ciemne, robione na miodzie gryczanym i wspomagane aromatem miodowym. Wyrafinowana słodycz, do której kobiety mogą lgnąć jak pszczoły albo ćmy do światła. Natomiast mężczyźni z pewnością docenią jego moc, bo tej najczęściej szukają w piwie niczym średniowieczni rycerze północy.cp /reklama
EYRYDYKA (Browar Kontraktowy Olimp Toruń). Piwo z dodatkiem trawy cytrynowej i werbeny cytrynowej, kuszące aromatem jak świeża łąka. Dodatek ziół nadaje mu lekko cytrusowo-herbaciany posmak. Smak i aromat dopełnia chmiel casacade. Lekkie, zwiewne, świetne na gorące dni i bez wątpienia lepsze niż mrożona herbata.
DobrYcH PiW rEGioNAlNYcH SZuKAJ W: „KRAJINIE PIVA” (Rynek Nowomiejski - Toruń), BROWARZE STAROMIEJSKIM „JAN OLBRACHT” przy ul. Szczytnej w Toruniu, SKLEPIE „PIWEX” przy ul. Moniuszki 30 w Toruniu, WARZELNI PIWA w Bydgoszczy przy ul. Poznańskiej 8
męska strefa / zstrefa kobietą budowy w tle
Ładnej osobie żyje się lepiej… To zależy od sytuacji. W większości faktycznie tak jest, a nieraz wręcz przeciwnie - trzeba stale udowadniać swoją wartość. czuję radość i satysfakcję, gdy... robię to, co lubię. Myślę, że dziewczyna powinna… mieć klasę i swoje zdanie. Miłość jest dla mnie... uczuciem, które uskrzydla. W facetach najbardziej cenię... poczucie humoru, odpowiedzialność i lojalność. Najlepiej dotrzeć do serca mężczyzny... podobno przez żołądek! Nie pociągają mnie faceci, którzy... są aroganccy i zarozumiali. Mam bzika na punkcie... butów, jak chyba każda kobieta.
robię
to, co lubię Kasia czerwińska - torunianka, modelka Project runway
+
pyta: JAN OLEKSY
KASIAcZErWiŃSKA torunianka, ma 24 lata, modelka Project Runway, IV Wicemiss Polski 2009, w 2009 roku reprezentowała Polskę w konkursie International Model of the Year w Korei, w 2010 roku reprezentowała Polskę w konkursie Miss Friendship International w Chinach, bierze udział w pokazach mody, ukończyła zarządzanie turystyką i sportem na UMK.
męska strefa
styczeń 20152015 18 / maj
Kiedy byłam mała, to chciałam być… nauczycielką, miałam swoje dzienniki z ocenami, a najczęściej egzaminowaną osobą była… moja babcia. Zdecydowałam się na udział w programie Project runway, bo... oglądałam edycję zagraniczną i zastanawiałam się, czy w Polsce doczekamy się swojego programu. Wtedy nawet nie marzyłam, że mogłabym w nim wystąpić. Było to dla mnie nie tylko nowe wyzwanie i kolejne ciekawe doświadczenie, ale także świetna przygoda, którą będę miło wspominać. czy są to inne doświadczenia niż start w wyborach Miss Polski... Oba doświadczenia wywoływały u mnie wiele emocji i trudno je porównać. W programie Project Runway było na pewno więcej nieprzewidywalnych sytuacji i stale byliśmy pod okiem kamer. udział w takich przedsięwzięciach... uodparnia na stres i krytykę.
Najbardziej cenię w sobie... odpowiedzialność. Nie radzę sobie z… Zawsze staram się znaleźć optymalne rozwiązanie. Jeśli dopada mnie chandra, zły nastrój, to... znajduję pocieszenie w słodyczach. Nie umiem obyć się bez... telefonu komórkowego. czasami myślę o pieniądzach, bo... mimo to, że, jak wiadomo szczęścia nie dają, to trudno bez nich żyć. Swoją przyszłość wiążę z modelingiem... Niekoniecznie, dlatego że modeling traktuję raczej jako hobby i cieszę się, że mogę połączyć przyjemne z pożytecznym. Mam nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej. czy zatem ukończenie studiów to życiowy program b?... Studia były moim głównym planem, a modeling jest dla mnie przyjemnym dodatkiem. Za kilka lat będę... mam nadzieję, że szczęśliwą i spełnioną kobietą. W życiu liczy się tylko... by mieć wokół siebie kochających bliskich. Najbardziej lubię w życiu... to, że daje tyle możliwości.cp FOT. WILDROSE PHOTOGRAPHY
583215bdbha
323715TRTHA
562815BDBHA