Historie osobiste.

Page 1

k e r u d n u m y n l o k Sz

Tadeusz Gieniusz W wieku 17 lat deportowany wraz z matką i rodzeństwem do obwodu irkuckiego.

1

– Aresztowanie? Normalnie. Przyjechali, gdzieś tak godzina… Już chyba widno było w każdym bądź razie, szósta godzina i pojechaliśmy naprzeciw stacji tutejszej. Tam wagon stał i tam nas załadowali. – Może powiedz, co braliście z domu? – Krowa była zarżnięta, mięso było. A co z domu człowiek mógł wziąć? Ubrania, garnki do gotowania i co jeszcze… – Te droższe rzeczy, które sprzedawaliście tam. – Po drodze to na jedzenie sprzedawaliśmy Rosjanom. Pamiętam, że mundur z gimnazjum, co miałem, to sprzedałem. I tak się jechało. Zygmunt nawet, brat mój Zygmunt, sprzedał swoje buty. Prawie że, jak goły pojechał, buty miał sprzedane.

1. Rodzinna fotografia przy grobie matki, Zofii Gieniusz, zmarłej zaledwie po siedmiu miesiącach pobytu na Syberii. Tadeusz i troje młodszego rodzeństwa pozostali pod opieką najstarszej siostry, Władysławy i jej męża, Pawła Zawadzińskiego. Kryje się tu także niezwykła historia miłosna. Paweł, dowiedziawszy się o aresztowaniu rodziny Gieniuszów, z własnej woli dołączył do transportu, w którym przebywała ukochana. Zajął miejsce głowy rodziny, Władysława Gieniusza, który w obawie przed represjami ukrywał się. 2. Książeczka wojskowa Tadeusza Gieniusza. W 1944 roku dwudziestojednoletni wówczas Tadeusz został zmobilizowany do tworzonej na terenie ZSRR I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. W książeczce widnieje przebieg jego służby od dnia wcielenia w szeregi 9 Zapasowego Pułku Piechoty w Lublinie w 1944 r. do przeniesienia do rezerwy w 1949 r.

2

3. Pan Tadeusz Gieniusz z żoną Pelagią, która wspierała męża podczas wywiadu oraz sesji fotograficznej.

3


Helena Maksymowicz z domu Gajda W wieku 11 lat deportowana wraz z rodziną do obwodu irkuckiego.

a j e i z d a N Powiedzieli nam, żeby nie myśleć o Polsce, że nas po to tam przywieźli, żebyśmy tylko pracowali i jak oni mówili - pagibli. Żebyśmy sobie wybili z głowy powrót jakiś, nadzieję nawet na powrót. Ale była taka nadzieja, ludzie mówili, że już niedługo nas z powrotem powiozą. I my tym żyliśmy. Żeby nie nadzieja, toby chyba nikt nie wrócił.

1

1. Ostatnia wspólna fotografia rodziny Gajdów, około 1936 r. Ojciec Antoni w mundurze leśniczego, siostry Stanisława i Jadwiga, matka Zofia, najmłodszy z rodzeństwa Józef oraz Helena. Zdjęcie zostało wykonane przy nieistniejącej już leśniczówce w Buksztelu, gdzie rodzeństwo Gajdów spędziło pierwsze lata swego dzieciństwa. Wkrótce po wybuchu wojny ojciec pani Heleny został zwolniony i Gajdowie przeprowadzili się do rodzinnego domu w Czarnej Wsi, gdzie mieszkali do czasu deportacji. 2. i 3. Zaświadczenie repatriacyjne, przechowywane przez panią Helenę. Uzyskanie go umożliwiło Zofii Gajdzie i dzieciom wyjazd do Polski. Ojciec nie doczekał powrotu, zmarł w 1944 r. Na odwrocie dokumentu, oprócz licznych pieczęci, widnieje informacja o zameldowaniu w dn. 29 IV 46 r. w gminie Czarna Wieś, obecnie Czarna Białostocka. Rodzina Gajdów zamieszkała w domu, z którego została wysiedlona przed sześcioma laty.

2

3


m o d y w No

Stanisława Deresz z domu Gajda W wieku 10 lat wywieziona wraz z rodziną do obwodu irkuckiego.

Nas zawieźli w najgorsze miejsce, Złota Górka, tam wysiedlono wcześniej zesłańców jakichś, po prostu więźniów. Ta miejscowość była ogrodzona drutem kolczastym, także tam tych więźniów wcześniej, przed naszą przywózką wysiedlono widocznie. I nas tam, do tych baraków więziennych, zimnych, brudnych zawieziono. Były prycze, na środku przejście, a do każdego były takie bez drzwi kajuty. Ponad dwadzieścia rodzin chyba było. (…) Pierwszej nocy położono mnie na górną pryczę, a na dole był bagaż nasz i z tej górnej pryczy w pierwszą noc rymnęłam przewracając się, kiedy spałam. Upadłam na podłogę tak, że okropnie się pobiłam. Do dzisiaj to pamiętam. Miałam lewą rękę zwichniętą, była cała obrzęknięta i strasznie płakałam.

1 1. Dywan dwuosnowowy, prezentowany na zdjęciu to szczególna pamiątka rodzinna. Wytkany w 1930 r. liczy tyle lat, co pani Stanisława. Jej matka, Zofia Gajda zakupiła go na targu. Dywan, służył rodzinie podczas pobytu na Syberii. Mimo to wciąż jest w bardzo dobrym stanie. Pani Stanisława dba o niego pieczołowicie i przechowuje w zamknięciu. Wyjęła go wyjątkowo, by pokazać wolontariuszkom. 2. Maszyna do szycia Singera, którą rodzina Gajdów zabrała ze sobą na Syberię. Posiadanie jej pozwoliło im przetrwać. Matka pani Stanisławy dzięki szyciu zdobywała pożywienie. Za przeróbki i naprawy odzieży miejscowi płacili kawałkiem chleba, ziemniakami czy kubkiem kaszy. Maszyna wciąż działa i służy pani Stanisławie.

2


Dorota Ułanowicz z domu Popławska

b e l h C

W wieku 9 lat deportowana wraz z rodziną do obwodu irkuckiego.

Mama, pamiętam, wyprawiła mnie po chleb. To było jakieś z półtora kilometra dalej, w głąb miasta. Chleba kilogram akurat, bo ja trzysta gram, siostra dwieście to pięćset i ojciec pięćset to kilogram, taki bocheneczek. Dostałam ja tego chleba, idę i coraz wezmę ugryzę kawałek i zanim ja doszłam do domu, tylko taki kawałeczek został. Domknęłam drzwi i zaczęłam płakać, że ja poszłam po chleb i nie przyniosłam i mama rozpłakała się. Mówi: – Co ja zrobię, jak dziecko głodne zjadło. – Tak było.

1

2

1. Siostry Henryka, Dorota i Halina Popławskie, Syberia, około 1942 r. 2. Dziewczęta pracujące przy załadunku zboża do wagonów. Wśród nich starsza siostra, Henryka Popławska (dolny rząd, trzecia w kolejności). – Miała normę w ciągu ośmiu godzin dziesięć ton zboża na plecach wynieść – wspominała pani Dorota.

3

3. Przedmioty wykonane na zesłaniu przez ojca, Henryka Popławskiego. Portfel i etui na dokumenty zrobione z cholewy buta oraz obrączkę pani Dorota przekazała do zbiorów Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku. Zachowała grzebień i nóż, który wciąż sprawdza się w kuchni.


e w o m o d e i n a d Za

Teresa Kalinin z domu Antoniak W wieku 8 lat deportowana wraz z rodziną do obwodu mołotowskiego.

Ojciec chodził do wyręby lasu. Mama też pracowała w lesie, tylko że mama piłowała. Moje młodsze siostry poszły do przedszkola, a ja zostałam w domu, bo mówili, że ja do przedszkola jestem za duża, a do szkoły za mała, bo tam była i szkoła, tylko oczywiście w języku rosyjskim, ale ja nigdzie nie byłam przydzielona (…). Moim zadaniem było nanosić drzewa, żeby zawsze było w domu i nanosić wody. A po wodę chodziło się dwa kilometry do rzeki. Nie pamiętam jak, ale tak mi się coś ćmi, że ta rzeka nazywała się Myj (…). No i tam do tej rzeki było straszne trzęsawisko. Taka dróżka wąska była zrobiona, żeby dojść do wody, a tutaj to były bagna i trzęsawiska. Także mnie tej wody nanosić do domu, to było ciężko, bo tak, wezmę nabiorę więcej wody, ale jak idę to wiadrem po nodze stukam, to powylewam, porozchlapuję. No i z pół wiaderka może przynosiłam w końcu do domu i tak trzeba było kilka razy chodzić, żeby tej wody ponalewać do garnków.

1

1. Teresa z rodzicami, Heleną i Alfonsem Antoniak, około 1935 r. Ojciec pani Teresy ma na sobie mundur gajowego. W czasie zesłania przywdział mundur wojskowy. Służył w szeregach 2. Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego. Zginął kilka dni przed zakończeniem działań wojennych, 26 kwietnia 1945 r. 2. Czternastoletnia Teresa Antoniak. Fotografia została wykonana po powrocie do Polski, w 1946 r.

2

3. Pani Teresa dzieliła się swymi wspomnieniami z zesłania także podczas przygotowania do sesji fotograficznej. Na zdjęciu: Teresa Kalinin i wolontariuszka Eliza Dubrowska.

3


Józef Bielawski W wieku 16 lat deportowany wraz z rodziną do obwodu irkuckiego.

. . . t n o r f a n m e ³ d e z

S

Tydzień czasu chyba przeszło, rano przychodzą, mówią jedziemy na front. A tu jeszcze nie nauczyli się nawet. Ale potem naszło odwołanie. Okazuje się, że nie ma całego umundurowania, my płaszczów nie mamy. No jeszcze z tydzień, także wszystkiego byliśmy tam chyba cztery tygodnie. W każdym bądź razie już ja trochę ten ckm połapywałem, ale szedłem na front, to jeszcze strzelać nie strzelałem z ckm-u, nie umiałem. Przyszły płaszcze, dali umundurowanie, dali watówki zielone. Tylko spodni nie dali. Płaszcze kawaleryjskie długie, jak chłop mały, ja tam średni to jeszcze, ale jak który miał metr sześćdziesiąt to, aż do kostek te płaszcze, to nożyczki i obcinali. No i nas zebrali, wyszło koło sześciuset chłopa, trzy kompanie i marsz, jedziemy do 1. Dywizji, bo ona już pod Lenino walczy.

1 Pan Józef został zmobilizowany w sierpniu 1943 r. Pierwsze tygodnie spędził w Sielcach nad Oką, gdzie formowano 1. Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Walcząc w jej szeregach, przeszedł szlak bojowy wiodący do Berlina. 1. Dyplom poświadczający nadanie „Medalu Zwycięstwa i Wolności” plutonowemu Bielawskiemu Józefowi. Wydany w dn. 23.10.1946 r. 2. Na zdjęciu kilka z wielu odznaczeń, jakie na przestrzeni lat otrzymał pan Józef. Od góry: Krzyż Walecznych nadany „za bohaterskie czyny i dzielne zachowanie się w walce z niemieckim najeźdźcą”, 1945 r., Medal za udział w walkach o Berlin, 1966 r. oraz Krzyż Zesłańców Sybiru, 2004r.

2


Marian Józef Szydłowski W wieku 3 lat deportowany wraz z rodziną do Kraju Ałtajskiego.

Pan Marian przed wojną mieszkał z rodziną na Podolu. Został deportowany z rodzicami i sześciorgiem rodzeństwa. Aresztowania i podróży nie pamięta. Był za mały. Jednak z niezwykłą dokładnością może opisać codzienne życie na Syberii. W jego opowieści często pojawia się wątek dotyczący zdobywania pożywienia. Kiedy dorośli pracowali w tajdze, on, podobnie jak inne dzieci, zbierał owoce lasu, łowił i polował na małe zwierzęta. Chleb, który otrzymywali pracujący członkowie rodziny, nigdy nie wystarczał, by zaspokoić głód.

s i p s o ³ d a J Przyszła wiosna, to się jadło pokrzywę, lebiodę, no i jeszcze się zbierało w lesie takie trawy pierwsze wiosenne (…). No to miejscowi chodzili i my z nimi. Do worków to się zbierało i z tego się gotowało zupę. Jeszcze było to dobre, że byliśmy blisko jezior, no to była ryba. Już jak roztopy były, to chodziliśmy ryby łowić. Wszystko jadło się, młode wrony, kaczki (…). Jajka się wybierało, bo tego ptactwa było, wiosną przylatywało. Tak się żywiliśmy. No a tak, to chleb dostawaliśmy na porcje. Był przydzielony, na kartki i tyle się dostawało tego chleba, ile kto pracował. Rosjanie mówili Nie rabotajesz, nie kuszajesz.


Bohaterami „Historii osobistych” są Sybiracy, mieszkańcy Czarnej Białostockiej, którzy zgodzili się zaprosić nas, wolontariuszki Muzeum Wojska w Białymstoku, do swoich domów i opowiedzieć o przeżyciach związanych z pierwszą masową deportacją do ZSRR w lutym 1940 roku. Chcemy podzielić się niezwykłym doświadczeniem spotkań z nimi, ale przede wszystkim czujemy się w obowiązku przekazać powierzone nam historie. Przedstawiamy fragmenty zarejestrowanych relacji opisujące życie na zesłaniu. Krótkie historie są pełnym emocji świadectwem siły i hartu ducha, którym musieli wykazać się nasi bohaterowie, nim zdążyli dorosnąć. Wśród fotografii dokumentujących spotkania i rozmowy, są także zdjęcia pamiątek. To rzeczy, które towarzyszyły ich właścicielom w dalekiej podróży oraz drobne przedmioty wykonane na Syberii będące dowodem zaradności ich twórców. W nich wszystkich tkwi fragment osobistej historii człowieka. Jesteśmy wdzięczne, że mogłyśmy ją usłyszeć. wolontariuszki Muzeum Wojska w Białymstoku

Organizator: Muzeum Wojska w Białymstoku W ramach projektu „Doświadczyć Historii 2014”

Eliza Dubrowska

Katarzyna Czajkowska

Każde spotkanie z Sybirakiem było dla mnie szczególnym przeżyciem. Nagrywając relacje, poznawałam historię na nowo, w jej osobistym, niezwykle poruszającym wymiarze. Mimo ciężaru wspomnień, naszym rozmowom nieraz towarzyszył uśmiech. Od nich nauczyłam się, że można zachować pogodę ducha, mimo najtrudniejszych doświadczeń.

O moim udziale w projekcie zadecydowała niedopowiedziana historia mojej Babci, moja magiczna z nią relacja, pierwsze wspomnienia z dzieciństwa, a potem jej brak. Dzieciństwo to okres w życiu, który w ogromnej mierze definiuje to, kim się stajemy, nadaje kształt naszemu człowieczeństwu. Dzieciństwo mojej Babci to Syberia. Poprzez wolontaryjną pracę nad projektem chciałam ją bliżej poznać, odnaleźć we wspomnieniach innych i zrozumieć, jak ukształtowało ją doświadczenie Sybiru.

Dzięki spotkaniom z Sybirakami, pierwszy raz spojrzałam na moje rodzinne miasto, Czarną Białostocką, z innej perspektywy. Zobaczyłam jego przeszłość i ludzkie losy uwikłane w historię. Dziś, mijając dworzec kolejowy, myślę o tych, którzy w 1940 roku, opuścili je, zamknięci w wagonach jadących na Wschód.

Moim zadaniem była dokumentacja. Od progu domu przedstawiałam się, ściskałam dłoń i dodawałam, że jestem wnuczką Sybiraczki. Sesja fotograficzna przeradzała się w rozmowę. Zdjęcia przestawały być istotą spotkania. Najważniejsza była osoba, z którą rozmawiałyśmy, jej osobista historia. Jestem wdzięczna za zaufanie i życzliwość, którą obdarowali nas Sybiracy oraz życiowe lekcje, jakie wyniosłam ze spotkań z nimi. Teksty: Eliza Dubrowska Fotografie: Katarzyna Czajkowska Opracowanie graficzne: Barbara Bielawiec


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.