Smartperium, czyli dziwna przygoda Mai

Page 1



SMARTPERIUM CZYLI DZIWNA PRZYGODA MAI Wydawnictwo Montownia Bajek


Maja Trafalska była dumna ze swojego nowego smartfona. Telefon miał wszystko: duży ekran, super aparat i – co najważniejsze – najnowsze gry. Od czasu, gdy Maja dostała go na urodziny, niemal w ogóle się z nim nie rozstawała. Gdy budziła się rano, pierwszą rzeczą, po którą sięgała był smartfon. Telefon zawsze towarzyszył jej przy śniadaniu, a nawet wtedy, gdy Maja myła zęby. Oczywiście dłuższe wizyty w ubikacji również nie mogły obyć się bez najlepszego „przyjaciela”. Momenty, w których bateria telefonu była bliska całkowitemu rozładowaniu, wywoływały u Mai mieszaninę smutku, zdenerwowania i strachu przed nieuchronną rozłąką. Bowiem czas podczas ładowania baterii, gdy smartfon leżał nieruchomo na biurku taty, był dla dziewczynki niczym rozstanie z najlepszą przyjaciółką. Rozstaniem, które trwało całe wieki i wydawało się nie mieć końca.



Najgorszy dla Mai był jednak pobyt w szkole. Pan dyrektor dawno zabronił przynoszenia na lekcje telefonów, bo te rozpraszały dzieci i nauczycieli, uniemożliwiając prowadzenie zajęć. Na przerwach było jeszcze gorzej – uczniowie wpadali na siebie, gdyż zamiast obserwować, co dzieje się dookoła nich, wpatrywali się w wyświetlacze swoich smartfonów. Dzieci wracały do domów z wielkimi, jak jajka, guzami na głowach. Dlatego szkoła została ogłoszona strefą bez telefonu. Pobyt w niej był więc dla Mai udręką. Podczas ostatniej lekcji, niemal zawsze, przebierała nogami, niecierpliwie czekając na dzwonek. A gdy ten już rozbrzmiewał, Maja biegiem opuszczała szkołę. Robiła to tak szybko, że w drodze do domu mama ledwo za nią nadążała.



Co Maja robiła ze swoim smartfonem? Przeglądała strony internetowe, oglądała filmy i kanały youtuberów, ale głównie grała w gry. Szczególnie upodobała sobie tę, w której jako kosmiczna podróżniczka przemierzała najbardziej odległe krainy wszechświata. Każdą wolną chwilę wykorzystywała na pokonanie kolejnych, coraz trudniejszych poziomów. Maja spędzała nad grą niemal każdą wolną chwilę. Nie chciała się uczyć, nie spotykała się po szkole z koleżankami, nawet zjedzenie małej kanapki na kolację bywało dla niej problemem. Mama z nerwów wyrywała sobie włosy, a tata zgrzytał zębami i nerwowo chodził po pokoju. Każda próba zwrócenia córeczce uwagi, żeby odpoczęła od smartfona, spotykała się z jej płaczliwą reakcją i oskarżeniami, że rodzice jej nie kochają, skoro nie pozwalają jej spędzać czasu tak, jak lubi. Tłumaczenia rodziców, że takie długotrwałe wpatrywanie się w wyświetlacz telefonu jest szkodliwe dla zdrowia, psuje oczy i kręgosłup, odbijały się od Mai, jak piłka od ściany.



Maja z każdym dniem grała coraz więcej. Spała mało, jadła jeszcze mniej. Wydawało się, że smartfon to jedyna rzecz, której potrzebowała do życia. Rację jednak mieli rodzice, nie ona. Brak snu, niedożywienie i coraz rzadsze pobyty na powietrzu powodowały, że stawała się coraz chudsza, bledsza i słabsza. Coraz częściej bolały ją oczy i głowa. Zdarzało się, że ze zmęczenia zasypiała z telefonem w ręku. Ale to jej nie przekonało. Pewnego wieczoru udała przed rodzicami, że kładzie się spać. Gdy mama opuściła jego pokój, przekonana, że córcia zasnęła, Maja po cichu złapała smartfona i schowała się z nim pod kołdrą. Włączyła ulubioną grę i zapomniała o całym świecie. Grała przez całą noc. Gdy za oknem pojawiły się pierwsze promienie słońca, których Maja schowana pod kołdrą nawet nie zauważyła, stało się coś, czego nasza fanka gier się nie spodziewała. Organizm dziewczynki był tak wyczerpany, że Maja nagle zasnęła, a telefon wysunął się z jej ręki i upadł na podłogę.



Gdy dziewczynka otworzyła oczy, aż zamrugała ze zdumienia. Otaczał ją krajobraz do złudzenia przypominający świat z jej ulubionej gry: proste kształty przedmiotów i roślin, zbudowane z małych kwadracików zwanych pikselami, nadawały otaczającej go rzeczywistości bardzo komputerowy charakter. W powietrzu unosiła się niezliczona ilość podłużnych platform, które nie latały tak jak robią to na przykład helikoptery, ale po prostu wisiały sobie nad ziemią, na różnych wysokościach, tak jakby było to dla nich zupełnie naturalne. W jaki zatem sposób się unosiły? Tego Maja nie potrafiła wyjaśnić. Ale wzrok jej na pewno nie mylił. Mało tego, po platformach, co jakiś czas, poruszały się skacząc różne dziwnie wyglądające istoty. Tak jak w grze Mai przeskakiwały z jednej platformy na drugą, przemieszczając się w ten sposób z miejsca na miejsce.



Maja uznała, że koniecznie musi dowiedzieć się, co to za miejsce. A nie było lepszego sposobu uzyskania tej informacji, niż zapytać o nią mieszkańców tajemniczej krainy, czyli dziwne istoty skaczące po nie mniej dziwnych platformach. Maja musiała jednak najpierw którąś z tych istot dogonić. Aby tego dokonać była zmuszona szybko zdobyć umiejętność poruszania się po fruwających kładkach. Nie było to bardzo skomplikowane, ale wymagało zręczności i wprawy, zwłaszcza, że platformy były zawieszone na różnych wysokościach, a upadek mógłby mieć fatalne skutki. Dotychczas w ten sposób poruszała się sterowana przez Maję bohaterka ulubionej gry, teraz jednak to sama Maja – chcąc, nie chcąc – została bohaterką w świecie do złudzenia przypominającym tę grę. A może to była… prawdziwa gra.



Maja rozejrzała się i na jednej z najbliższych platform dostrzegła postać, przypominającą wyglądem połączenie królika i strusia. Postanowiła ją dogonić. Nie zastanawiając się długo, rozpędziła się i podskoczyła. Znalazła się na pierwszej platformie. Po chwili doskoczyła do drugiej i trzeciej. – Halo, proszę zaczekać! – krzykęła Maja za zwinnie poruszającym się królikostrusiem. Ten jednak nie zamierzał się zatrzymywać. Gdy zauważył Maję tylko przyspieszył. Maja też przyspieszyła, jednak gdy od królikostrusia dzieliła ją zaledwie jedna platforma, nagle okazało się, że wybiła się zbyt słabo i nie da rady doskoczyć do następnej kładki. Gdy leciała, wyciągnęła jeszcze ręce w nadziei, że uda jej się jakoś pochwycić krawędź platformy, ale niestety, musnęła ją tylko opuszkami palców, po czym poleciała w dół. Na szczęście niżej znajdowała się inna platforma, której wcześniej nie zauważyła. Upadła na nią, przeturlała się i zderzyła z czymś, co najwyraźniej było dużym muchomorem.



– Ałaj! Uważaj, gdzie skaczesz, bo mi kapelusz strącisz, łobuzie jeden! – krzyknął zbulwersowany muchomor. Maja zrobiła wielkie oczy, bo pierwszy raz w życiu zobaczyła gadającego grzyba. – Przepraszam, próbowałam wskoczyć na tamtą platformę, ale za słabo się wybiłam – odpowiedziała grzecznie Maja. – Nie umiesz, to nie skacz. Nie wyglądasz mi na gońca – mruknął opryskliwie muchomor. – A właściwie to kim ty w ogóle jesteś, nigdy cię tutaj nie widziałem? – Mam na imię Maja i, prawdę mówiąc, nie wiem jak się tutaj znalazłam – odparła dziewczynka. – Pamiętam, że grałam w grę na moim smartfonie i… nagle znalazłam się tutaj. Co to za miejsce? – Smartperium – wyjaśnił krótko muchomor. – Nie wiem jak tu trafiłaś, ale wątpię, żeby ci się tutaj spodobało. – Dlaczego? – zapytała zaskoczona Maja. – Tą krainą włada Wielki Bot, a on nie przepada za obcymi. Zresztą za mieszkańcami też nie – wyjaśnił szeptem muchomor. – I pewnie dość szybko się o tym przekonasz.



– Jak to? – zaniepokoiła się Maja. – Słudzy Wielkiego Bota, cyberzombiaki, patrolują każdy zakamarek naszej krainy, budząc strach w mieszkańcach. Wyłapują wszystkich, którzy wzbudzają ich podejrzenia, a potem prowadzą ich przed oblicze naszego władcy, który zwykle nie jest ani miły, ani sympatyczny. Myślę, że już o tobie wiedzą. Na pewno jeden z gońców, już im doniósł o twojej obecności. – Gońców? Czy mówisz o tych królikostrusiach? – Królikostrusie? Chyba tak. Nazywamy ich gońcami, bo dostarczają wieści do różnych części naszej krainy. – Czyli to tacy listonosze? – Można to tak ująć – potwierdził muchomor. – Ale obawiam się, że masz teraz większy problem niż gońcy… Cyberzombiaki już tu są, spójrz tam... Grzybek oczami wskazał dziewczynce jedną z górnych platform. Stały na niej cztery nieprzyjemne z wyglądu postacie. Miały na sobie czarne, wypłowiałe płaszcze. Pod nimi znajdowały się zapięte pod same brody zgniłozielone koszule. Na każdym prawym rękawie płaszcza wsunięta była zielona opaska z czarnym symbolem Wielkiego Bota. Głowy cyberzombiaków były łyse jak kamienie, osadzone w nich oczy były małe, pozbawione źrenic i otoczone czarnymi obwódkami, a nosy zakrzywione jak u czarownic, które Maja znała z budzących grozę bajek. Plecy cyberzombiaków wieńczyły imponujące garby, które były tym większe im cyberzombiak ważniejszy.



Cyberzombiaki rozglądały się po okolicy. Wyraźnie kogoś szukały. – Szukają ciebie – wyjaśnił szeptem muchomor, nie pozostawiając Mai złudzeń, że nie o nią tu chodzi. – Na twoim miejscu brałbym nogi za pas. A jakby co, to nigdy się nie spotkaliśmy, rozumiemy się? Powodzenia. Miło było poznać. Wraz z ostatnim słowem gadający muchomor błyskawicznie nakrył się cały swoim wielkim grzybiastym kapeluszem, jakby chciał ukryć swoją obecność przed cyberzombiakami. W tym samym momencie jeden z nich zauważył Maję. Wyciągnął w jej kierunku palec wskazujący i głośno krzyknął do swoich kamratów, powodując ich ożywienie. Błyskawicznie ruszyli w stronę dziewczynki. Nie minęła chwila, gdy od Mai dzieliło ich zaledwie kilka skoków. Dziewczynka jednak nie zamierzała tak łatwo się poddać. Pobiegła w przeciwnym kierunku, wskoczyła na najbliższą platformę, potem następną i jeszcze jedną. Ale dzisiaj szczęście jej nie sprzyjało.



Maja niespodziewanie nadepnęła na rozwiązane sznurowadło w swoim bucie i przewróciła się z hukiem na trawę porastającą platformę (a przecież tata tyle razy powtarzał, żeby starannie i mocno wiązała sznurówki…). Momentalnie tuż obok niej znalazły się posępne cyberzombiaki. Chwyciły ją pod ramiona, ścisnęły mocno, a jeden z nich narzucił Mai na głowę czarny worek. Dziewczynkę ogarnęła ciemność. Poczuła, że któryś z cyberzombiaków przerzucił ją przez ramię. Zrozumiała, że będzie w ten sposób gdzieś przenoszona. Nie była to przyjemna podróż, ponieważ przy każdym skoku z platformy na platformę, wbijał jej się w brzuch kanciasty bark niosącego ją porywacza. Cyberzombiaki poruszały się bardzo szybko. W końcu wszyscy zatrzymali się, a ona sama została postawiona na nogi. Ktoś ściągnął jej z głowy worek. Znajdowała się na wielkiej szklanej platformie, pośrodku której stał ogromny tron, a na nim siedział… Wielki Bot. Tak, to musiał być on. Był tak samo garbaty jak cyberzombiaki, ale większy i bardziej odrażający. Maja nie miała więc wątpliwości. Dookoła tronu w półokręgu unosiły się niezliczone wyświetlacze monitorów. W każdym z nich widać było inne dziecko pochłonięte wpatrywaniem się w ekran smartfona, tabletu, konsoli albo komputera.



– Chłe, chłe, witaj w moim imperium, Maju – przywitał ją pogardliwym tonem Wielki Bot. – W końcu się spotykamy. I miło mi Cię poinformować, że spędzimy ze sobą trochę czasu, choć zapewniam, że tobie nie będzie tak miło, chłe, chłe… – Eee, czy my się znamy? – zapytała zdumiona i wystraszona dziewczynka. – O tak, znamy się bardzo dobrze, chłe, chłe – wyjaśnił rechocząc władca Smartperium. – Obserwuję wszystkie dzieci, które zbyt wiele czasu poświęcają swoim smartfonom i tabletom, zapominając o innych ważnych rzeczach, takich jak rodzina, koledzy i koleżanki, szkoła, rozwijanie własnych zdolności i zainteresowań czy nawet zabawa na świeżym powietrzu. Takie dzieci wcześniej czy później trafiają do mnie i stają się moimi sługami. Bo gdy zamiast otaczającego je świata, widzą już wyłącznie swoje smartfony i tablety stają się faktycznie moimi niewolnikami. Wówczas przenoszę je tutaj, gdzie ich miejsce, chłe, chłe. – A ccco się z nimi tutaj dziejjjje? – wyjąkała przestraszona Maja, pod którą zaczęły trząść się nogi. – O, doprawdy nic strasznego… – odpowiedział, uśmiechając się złośliwie Wielki Bot. – Resztę życia spędzają w moich kopalniach diamentów, wykopując dla mnie najpiękniejsze błyskotki. Nigdy już nie zobaczą nieba i słońca, a za jedyne towarzystwo mają cyberzombiaki i kopalniane pająki. Ty, Maju, jako dziewczynka całkowicie pochłonięta swoim smartfonem i ulubioną grą, za karę trafisz do najgłębszych kopalnianych otchłani, cieszysz się, chłe, chłe?



Maja była tak przestraszona, że nie potrafiła zmusić się do odpowiedzi. Zauważyła tylko, jak Wielki Bot machnięciem ręki dał znak cyberzombiakom, żeby ją wyprowadzili. Chciała zaprotestować, ale strach całkowicie ją sparaliżował. Poczuła, że znowu ktoś narzuca jej na głowę worek. Dziewczynkę ogarnęła ciemność. Ostatkiem sił zmusiła się do krzyku rozpaczy: – Nieeeeeeeeeeeeeee! I wtedy otworzyła oczy. Leżała w swoim łóżku, a przy niej siedzieli mama i tata. – Już dobrze, córeczko. To był tylko zły sen – powiedziała łagodnie mama i pogłaskała Maję po dłoni. – Zasnęłaś podczas gry na smartfonie… Maja zamrugała kilka razy, żeby upewnić się, że to nie kolejny sen. Ale rodzice wciąż byli obok. – Tato, wyjdziesz ze mną na dwór pograć w badmintona – zapytała niepewnie Maja. – W badmintona? – zdziwił się tata. – Nie wolisz pograć w swoje gry na telefonie? – Nie, nie chcę już grać w gry – odparła natychmiast Maja. – Przynajmniej nie tak często – dodała szeptem. – Miałam trochę czasu, żeby to przemyśleć. Ale nie rozmawiajmy już o tym, dobrze? – Ha, ha, dobrze, córeczko, w takim razie umyj się i ubieraj. No i wyjmij rekietki i lotkę z szafy, długo tam leżały. Ale, kto wie, być może właśnie zwyciężyłaś w grze swojego życia.



Autor: Przemysław Trafalski Ilustracje: Marcin Południak Wizerunek bohaterki książki, oparty na zdjęciu dziecka, wykonany został na zamówienie, na bazie dostarczonych materiałów. Wydawnictwo Montownia Bajek nie udostępnia osobom trzecim danych osobowych dziecka (w tym zdjęć, danych personalnych), ale jednocześnie nie ponosi odpowiedzialności w sytuacji nieuprawnionego wykorzystania tego wizerunku przez osoby trzecie, wskutek rozpowszechniania książki przez zleceniodawcę.

© Wydawnictwo Montownia Bajek 2019 Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej książki nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.

A może Twój mały Skarb chciałby zostać bohaterem takiej książeczki? Jeśli tak, koniecznie zajrzyj na naszą stronę i zobacz wszystkie nasze bajki.

www.montowniabajek.pl /montowniabajek e-mail: biuro@montowniabajek.pl




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.