W Czepku Urodzone nr 10

Page 1

Styczeń 2018 / nr 1 (10)

Z ŻYCIA POŁOŻNEJ

∫ ANNA KOTLIŃSKA

POŁOŻNA W ZESPOLE EKSPERTÓW

∫ WYNAGRODZENIA

DLA POŁOŻNYCH

CZYSTE FAKTY

ISSN: 2391-8705 MAGAZYN BEZPŁATNY

POMAGAMY ZROZUMIEĆ DZIECKO

∫ CIĄŻA

W RYTMIE WEGE

NOWA EDYCJA WARSZTATÓW JOHNSON’S®

SPRAWDZONE – UDOWODNIONE! CAŁA PRAWDA O KOSMETYKACH DLA DZIECI

O KOSMETYKACH PIELĘGNACYJNYCH

1


JOHNSON’S® – dowiedzione klinicznie jakość i bezpieczeństwo produktów My także jesteśmy rodzicami i tak jak Ty, chcemy wszystkiego, co najlepsze dla naszych dzieci. 2


EDYTORIAL

| Z pierwszej ręki

Drogie Czytelniczki

Agnieszka Machnio REDAKTOR NACZELNA

Rok 2018 będzie dla nas kolejną okazją do spotkań, wymiany doświadczeń i wspólnego poszerzania wiedzy na temat skóry dziecka i zasad jej pielęgnacji. Wszystko za sprawą naszych warsztatów edukacyjnych, na które w tym miejscu serdecznie Państwa zapraszam. Tegoroczną edycję poświęcamy zagadnieniu „Świadomych wyborów przy pielęgnacji skóry dziecka”. W dobie internetu mamy do czynienia ze zjawiskiem szybkiego i szerokiego rozprzestrzeniania się informacji, które z prawdą naukową niewiele mają wspólnego. Powielanych jest bardzo wiele mitów na temat bezpieczeństwa kosmetyków, ich produkcji oraz oddziaływania na skórę dziecka i osoby dorosłej. W efekcie można mówić o zjawisku, które my sami określamy mianem „chemiofobii”. Na bazie błędnych przesłanek spora grupa konsumentów, w tym rodzice małych dzieci, panicznie boi się tradycyjnych kosmetyków (czyli produkowanych w laboratoriach ze składników syntetycznych), a niekiedy wręcz wszystkich produktów kosmetycznych i chemicznych. Tryumfy za to święci tzw. naturalna pielęgnacja, bardzo często oparta na… produktach spożywczych. Podczas tegorocznych spotkań z Państwem chcemy przekazać Wam rzetelną wiedzę na temat kosmetyków i pielęgnacji skóry tak dziecka, jak i osoby dorosłej. Chcemy rozprawić się z najpopularniejszymi mitami kosmetycznymi i za Waszym pośrednictwem skłonić do refleksji także rodziców. Zapewniam, że jest to temat pasjonujący, a wiedza, jaką wyniesiecie z warsztatów, będzie pomocna w Waszej codziennej pracy. Do współpracy zaprosiliśmy dwie fantastyczne ekspertki: Katarzynę Bosacką oraz dr inż. Magdalenę Sikorę. Aby zwiększyć Państwa apetyt na te spotkania, zapraszam do lektury wywiadu z dr Sikorą „Kosmetyki + konsument = fobia”, który jest dobrym wprowadzeniem do zagadnienia chemiofobii. I do zobaczenia w dziewięciu miastach Polski! (szczegóły dot. warsztatów str. 7).

3


Ze środka |

SPIS TREŚCI

Ze świata 6 Aktualności Krótki odstęp między ciążami zwiększa ryzyko przedwczesnego porodu – badania na ten temat opublikowano w piśmie „Obstetrics & Gynecology”.

8 Kongres Położnych w Toronto Lekcja masażu dla położnych z całego świata to element misji marki JOHNSON’S®, polegającej na zapewnianiu położnym dostępu do edukacji…

8

31. Kongres Położnych – nie mogło nas tam zabraknąć!

Z wiedzą 10 Cudowny sen dziecka Należy dokładać wszelkich starań, by sen dziecka był w jak najmniejszym stopniu zakłócany. Nieporozumieniem jest bardzo częste traktowanie snu dziecka wyłącznie jako formy jego odpoczynku

Z perspektywy… 14 Na ośle czy samochodem Narodziny i śmierć traktowane są w Kenii na równi, z szacunkiem.

15 Czwórka w jego marzeniach

16

Chemia + konsument = fobia

Dopóki siły rodzicielskie trwają, wszystko może się zdarzyć.

Z oddziału 16 Chemia + konsument = fobia Warto zadać sobie pytanie, dlaczego związek występujący w naturze uważany jest za bezpieczny, a identyczny wytworzony w laboratorium już nie?

20 To nie ciąża psuje zęby… Metoda szczotkowania zależna jest od tego, jaką stosujemy szczoteczkę.

Z troską 24 Kobiety świata na polskiej porodówce

24

Kobiety świata na polskiej porodówce

4

Chinka podczas porodu będzie bardzo powściągliwa. Turczynka po przyjściu na świat dziecka z radości wyprawi małe party z prezentami dla odwiedzających. Rodzące z krajów arabskich i afrykańskich raczej nie będą sprzeciwiać się decyzjom personelu medycznego, zaufają kompetencjom lekarzy i położnych.

Z oddziału 28 Diety eliminacyjne w czasie ciąży Laikom dieta eliminująca mięso automatycznie kojarzy się z niedoborami żelaza i niedokrwistością. Nie jest to regułą…


Z pasją 32 Położna w zespole ekspertów

32

Z kodeksu

Położna w zespole ekspertów

36 Wynagrodzenia dla położnych po nowemu W myśl ustawy szpitale (podmioty lecznicze) do 31 grudnia 2021 roku mają dokonać podwyższenia wynagrodzenia dla pracowników, jeżeli ich wynagrodzenie zasadnicze jest niższe niż wynagrodzenie zasadnicze obliczone na podstawie ustawy.

Z przymrużeniem oka

39

39 Wielki powrót ziół Rośliny lecznicze stają się znowu ośrodkiem zainteresowania badaczy i lekarzy, a ziołolecznictwo przeżywa w chwili obecnej swój wielki renesans.

Wielki powrót ziół

Nasi eksperci

Katarzyna Bosacka

Dr inż. Magdalena Sikora

Paweł Zawitkowski

Dziennikarka, autorka publikacji na temat zdrowia, urody, nauki, medycyny i wychowywania dzieci. Gospodyni programu „Wiem co jem, i kupuję”. Uczy Polaków czytania etykiet produktów spożywczych i kosmetycznych. Z upodobaniem obala mity na temat tego, co zdrowe, a co szkodliwe. Prowadząca warsztaty dla położnych w ramach kampanii marki JOHNSON’S® Sprawdzone – udowodnione! Czyli cała prawda o kosmetykach dla dzieci.

Wykładowczyni akademicka (Politechnika Łódzka i Uniwersytet Medyczny w Łodzi). Dyrektor studiów dziennych i podyplomowych z kosmetologii. Ekspert w zakresie surowców i półproduktów kosmetycznych. Popularyzuje wiedzę na temat bezpieczeństwa kosmetyków i ich działania. Ekspertka tegorocznej kampanii marki JOHNSON’S® Sprawdzone – udowodnione! Czyli cała prawda o kosmetykach dla dzieci.

Fizjoterapeuta NDT-Bobath, specjalizuje się w terapii neurorozwojowej, oddechowej i terapii jedzenia. Autor artykułów i publikacji na temat ruchowego i poznawczego rozwoju dziecka, w tym „Poradnika opieki i pielęgnacji małego dziecka”, książki i filmu „Co nieco o rozwoju dziecka” oraz już trzech książek i filmów z serii „Mamo, Tato, co Ty na to?”. Ekspert dwóch poprzednich edycji warsztatów JOHNSON’S.

WYDAWCA:

Agencja Wydawnicza MUSQO ul. Piotrkowska 66, 90-105 Łódź, tel. (48) 42 209 39 36, www.musqo.pl, redakcja@wczepkuurodzone.pl NA ZLECENIE:

Johnson and Johnson Poland Sp. z o.o., ul. Iłżecka 24, 02-135 Warszawa, tel. (48) 22 237 80 02, www.johnsonsbaby.com.pl REDAKTOR NACZELNA:

Agnieszka Machnio

REDAKTOR PROWADZĄCA:

Małgorzata Marszałek WSPÓŁPRACA:

Magdalena Sikora, Aleksandra Wilk, Marcin Pacho, Paweł Zawitkowski PROJEKT I SKŁAD GRAFICZNY:

Black Monkey Design ZDJĘCIA:

Dominik Figiel, archiwa prywatne, Depositphotos REDAKCJA MERYTORYCZNA:

Renata Długołęcka

5


Ze świata | AKTUALNOŚCI ku zdrowym pokarmom 1 Konsekwentnie Zróżnicowana dieta w czasie ciąży i karmienia piersią oraz wytrwałość w zachęcaniu niemowląt i dzieci do spożywania zdrowych pokarmów, nawet jeśli początkowo ich nie lubią, są kluczem do wykształcenia u nich prawidłowych nawyków żywieniowych – donoszą eksperci na łamach pisma „Obesity Reviews”. Swoje tezy opierają na analizie dotychczasowych badań na temat sposobu, w jaki niemowlęta i małe dzieci rozwijają preferencje dla zdrowej żywności, zwłaszcza warzyw i owoców. Wynika z nich, że zdrowe odżywianie zaczyna się w okresie prenatalnym, ponieważ dziecko rozpoznaje i przyzwyczaja się do tych smaków, które spożywa matka. Podobnie jest w czasie karmienia piersią. Dlatego tak ważne jest, aby dieta matki w tym czasie była różnorodna, bo dzięki temu dziecko przyzwyczaja się zarówno do różnorodnych smaków, jak i do smaku konkretnych zdrowych produktów. Te doświadczeniem stanowią podstawę do późniejszej akceptacji smaków w stałych pokarmach. W przypadku nieco starszych dzieci skuteczną strategią przyzwyczajania ich do zdrowej żywności jest częste, konsekwentne jej serwowanie, nawet jeśli początkowo odmawiają jedzenia. Istnieje wiele badań z udziałem przedszkolaków, które na początku nie lubią wielu różnych warzyw, ale po kilku posiłkach, w których były one serwowane, zaczynają je akceptować. Źródło: Science Daily

bliźniaków najlepiej w 37. tygodniu ciąży 2 Poród Najlepszym terminem porodu bliźniaków jest 37. tydzień ciąży, kiedy mniejsze jest ryzyko poronienia lub zgonu dzieci – wykazała metaanaliza 32 badań opublikowana przez „British Medical Journal”. Najczęściej obowiązujące rekomendacje mówią o tym, że w przypadku bliźniaków, które mają wspólne łożysko, poród powinien nastąpić między 34. a 37. tygodniem. Bliźniaki, które mają własne łożysko, powinny przychodzić na świat między 37. a 39. tygodniem ciąży. Do nieco innych wniosków doprowadziła metaanaliza 32 badań przeprowadzonych w ostatnich 10 latach, jakiej podjął się międzynarodowy zespół specjalistów. Objęto nimi ponad 35,1 tys. porodów bliźniaków, które odbyły się po 34. tygodniu ciąży. Większość z nich (prawie 30 tys.) miała własne łożysko. Z badań tych wynika, że w przypadku bliźniaków z własnym łożyskiem optymalnym terminem porodu jest 37. tydzień ciąży. Najmniejsze jest wtedy ryzyko zarówno poronienia, jak i zgonu dziecka, licząc do 28. dnia po porodzie. Przeciągnięcie takiej ciąży choćby o jeden tydzień skutkuje większą liczbą poronień (o 8,8 na 1000 urodzeń). Nie ma danych dotyczących tego, jaki jest optymalny termin porodu ciąży bliźniaczej ze wspólnym łożyskiem. Źródło: PAP Nauka w Polsce

przedwczesnego porodu 3 Ryzyko Krótki odstęp między ciążami zwiększa ryzyko przedwczesnego porodu – badania na ten temat opublikowano w piśmie „Obstetrics & Gynecology”. Naukowcy w Finlandii przeanalizowali dane zebrane od 19 894 kobiet, które zaszły w ciążę w latach 2000 i 2009 i które urodziły żywe dzieci (nie bliźniaki). Autorzy skategoryzowali kobiety na pięć grup, opierając się na odstępie między porodami i poczęciami: mniej niż sześć miesięcy, sześć do mniej niż 12 miesięcy, 12 do mniej niż 18 miesięcy, 18 do mniej niż 24 miesiące i 24 miesiące lub dłużej. Liczba przedwczesnych porodów różniła się istotnie pomiędzy grupą z przedziału „mniej niż sześć miesięcy” i grupą odniesienia „18 do mniej niż 24 miesiące” (5,6 proc. przedwczesnych porodów w porównaniu z 4,0 procent). Dane te podkreślają potrzebę szybkiego rozpoczęcia skutecznej antykoncepcji po rozwiązaniu ciąży i umożliwienia pacjentce tego, by mogła skorzystać z profesjonalnego doradztwa, dzięki któremu będzie mogła wybrać optymalne dla siebie rozwiązanie – piszą autorzy. Przedwczesnym porodom sprzyja współczesny styl życia: ciąża po 30. roku życie, przemęczenie, przepracowanie, stres. Źródło: Science Daily

6


Zaproszenie

na ogólnopolskie warsztaty dla położnych

Sprawdzone – udowodnione! czyli cała prawda o kosmetykach dla dzieci

4

Zmedykalizowany polski poród

Fundacja „Rodzić po ludzku” przedstawiła raport z monitoringu oddziałów położniczych. Wynika z niego, że poród fizjologiczny w Polsce jest znacznie zmedykalizowany, czyli towarzyszy mu nadmierna liczba procedur medycznych. Wśród niepotrzebnych procedur wskazywano na indukcję lub przyspieszanie porodu. W badanych szpitalach w 2015 r. porodów indukowanych było 19 proc., tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że odsetek takich porodów nie powinien przekraczać 10 proc. Raport wykazał, że niektórym rodzącym podaje się kroplówkę nawadniającą zamiast szklanki wody, kobiety są też zmuszane do rodzenia na plecach – w najbardziej niefizjologicznej i niebezpiecznej dla dziecka i rodzącej pozycji. W Polsce wysoki jest także odsetek porodów z nacięciem krocza – wykonuje się je w połowie przypadków. Zdarza się także, że po porodzie przerywany jest pierwszy kontakt między matką a noworodkiem („skóra do skóry”), który zgodnie ze standardami opieki okołoporodowej powinien trwać dwie godziny. Niekiedy także, zamiast zachęcania matek do karmienia piersią, pracownicy medyczni decydują o podaniu dzieciom glukozy. Zdaniem fundacji „katastrofalny” jest też odsetek porodów zakończonych cesarskim cięciem – aż 43 proc. Jest to jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Źródło: Fundacja „Rodzić po ludzku”

Nasi goście na warsztatach dowiedzą się:

Jak czytać składy kosmetyków dla dzieci? Czy konserwanty są bezpieczniejsze niż bakterie? Jak mądrze kupować i nie zwariować? Ponadto, uczestnicy warsztatów w specjalnym laboratorium stworzą własny kosmetyk.

W świat kosmetyków i ich składów wprowadzą nas doskonali eksperci: Katarzyna Bosacka – dziennikarka, współautorka książek poradnikowych „ Cena urody” i „ Jestem mamą”. Zainteresowana pielęgnacją skóry, kosmetykami i zdrowym trybem życia. W popularnym programie Wiem co jem i co kupuje, edukuje Polaków jak czytać etykiety produktów spożywczych i kosmetycznych. Magdalena Sikora – dr inż. Politechniki Łódzkiej oraz Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Ekspert w zakresie surowców i półproduktów kosmetycznych. Popularyzuje wiedzę na temat bezpieczeństwa kosmetyków i ich działania

Agnieszka Machnio – wieloletnia ekspertka marki JOHNSON’S®. Autorka poradników i szkoleń dla położnych oraz rodziców z dziedziny pielęgnacji niemowląt. Redaktor naczelna magazynu dla położnych „W Czepku Urodzone”.

Znajdź warsztaty w Twoim mieście: 12.04 Warszawa

18.09 Trójmiasto

08.05 Poznań

26.09 Szczecin

15.05

03.10 Wrocław

Łódź

06.06 Katowice

10.10

Rzeszów

14.06 Kraków

Zapisz się już dziś! Więcej informacji o kampanii na www.johnsonsbaby.com.pl7


Ze świata |

KONGRES W TORONTO

31. Kongres Położnych – nie mogło nas tam zabraknąć! Szybko upłynęły trzy lata od poprzedniego, jubileuszowego kongresu położnych w czeskiej Pradze, który opisywaliśmy w pierwszym numerze magazynu „W Czepku Urodzone”. W tym roku światowy zjazd położnych miał miejsce w Toronto. Firma Johnson & Johnson była aktywnym uczestnikiem tego wydarzenia. Małgorzata Marszałek

N

a pięć czerwcowych dni do Kanady przyjechało ponad 4200 położnych ze 113 krajów świata, by dzielić się doświadczeniami ze swojej pracy, często wykonywanej w skrajnie różnych warunkach, oraz by wspólnie zastanowić się, jak poprawiać opiekę nad matką i dzieckiem w trakcie ciąży i po porodzie. Na kongresie bardzo wyraźnie wybrzmiał problem niedostatecznej liczby wykwalifikowanych położnych, który dotyczy większości krajów bogatych i rozwijających się. Niestety, dla młodszego pokolenia kobiet zawód położnej rzadko jest tym wymarzonym, w efekcie czego nie następuje dostateczna wymiana kadr w tej pięknej, potrzebnej, ale też niezwykle wymagającej profesji. Niedostateczny dostęp do opieki medycznej to też ogromny problem w krajach Trzeciego Świata (w Afryce, Azji, Ameryce Południowej), gdzie nie tyle brakuje chętnych do pracy, co finansów na opiekę okołoporodową.

techniki masowania była połączona z prelekcją na temat jego znaczenia dla rozwoju dziecka. Lekcja masażu dla położnych z całego świata to element misji marki JOHNSON’S®, polegającej na zapewnianiu położnym dostępu do edukacji i podnoszeniu świadomości na temat wartości dotyku dla niemowląt i ich rodziców. W tym duchu odbyło się także sympozjum poświęcone tematyce dotyku i masażu, jako narzędzi do budowania relacji z dzieckiem od pierwszego dnia życia, w którym uczestniczyło ponad 300 położnych.

Położne to najlepsze ambasadorki marki JOHNSON’S®. To one są obecne przy większości porodów, to one mają najbardziej bliski i oparty na zaufaniu kontakt z rodzącą i to one są postrzegane jako ekspertki we wszystkich kwestiach dotyczących matki i jej nowo narodzonego dziecka.

MASAŻ NA REKORD! Podczas kongresu w Toronto firma Johnson & Johnson ustanowiła nowy rekord Guinnessa, przeprowadzając największą na świecie lekcję masażu niemowląt. Wzięło w niej udział 391 położnych. Nauka 8

Wydarzenia takie jak kongres położnych to dla marki JOHNSON’S® niepowtarzalna okazja do poznania naszych ambasadorek i czerpania z ich wiedzy i doświadczeń. Dlatego jesteśmy dumni, że podczas pięciu dni w Toronto nasze stanowisko odwiedziło ponad 2000 położnych.


9


Z wiedzą |

PSYCHOLOGIA SNU DZIECKA

Cudowny sen dziecka W praktyce medycznej z problemem zaburzeń snu dziecka mierzymy się dość często. Prawie wcale jednak nie zajmujemy się analizą przyczyn tego problemu oraz szukaniem racjonalnych sposobów na jego rozwiązanie. Paweł Zawitkowski

FIZJOTERAPEUTA, AUTOR KSIĄŻEK I FILMÓW „MAMO, TATO, CO TY NA TO?”

J

ak często położne spotykają się z analizą hipnogramu dziecka czy choćby analizą jego rytmu dobowego? Jak często harmonogram procedur medycznych i zwyczaje panujące w oddziałach szpitalnych uwzględniają fakt, że dziecko w danym momencie odpoczywa i nie należałoby go budzić? Czy zabiegi pielęgnacyjne, karmienie i badania odbywają się wyłącznie w czasie czuwania? SEN TO PROCES Higiena i efektywność snu dziecka to fundament harmonijnego dojrzewania wszystkich funkcji jego organizmu. Od trawienia, poprzez regulację hormonalną, dojrzewanie układu nerwowego, po rozwój emocjonalny, społeczny i procesy poznawcze. Dramatem jest to, jak rzadko zdajemy sobie sprawę, do jakiego stopnia zakłócenia snu dziecka zaburzają jego dojrzewanie i rozwój. Sen jest wielowymiarowym i dynamicznym procesem, zależnym w podobnym stopniu tak od wieku, uwarunkowanych genetycznie cech osobniczych, jak i od czynników środowiskowych. Proces ten jest tym bardziej skomplikowany i czuły na zmiany środowiskowe, im dziecko jest młodsze. U najmłodszych do całej zawiłej architektury snu dodać trzeba jeszcze proces dojrzewania układu nerwowego oraz wpływ stresu związanego z typowymi dla okresu niemowlęcego przypadłościami, takimi jak kolka, cofanie się treści żołądkowej do przełyku itp. SEN DZIECKA TO ŚWIĘTOŚĆ Należy dokładać wszelkich starań, by sen dziecka był w jak najmniejszym stopniu zakłócany. Nieporozumieniem jest bardzo częste traktowanie snu dziecka wyłącznie jako formy jego odpoczynku. Im bowiem bardziej zagłębiamy się w analizę procesów zachodzących w organizmie dziecka w trakcie snu, tym lepiej rozumiemy, jak fundamentalną rolę odgrywa on w regulacji funkcjonowania i jakości życia malucha. Każdy, kto musi mierzyć się z problemami usypiania, wybudzeń nocnych czy budzenia porannego dziecka, koniecznością podawania leków, realizacji procedur medycznych czy karmienia, może posłużyć się kilkoma „narzędziami”, które pozwolą, przynajmniej częściowo, rozwiązać okołosenne problemy.

10

Niezwykle ważną umiejętnością jest w tym kontekście rozpoznawanie faz snu dziecka, które pozwoli nam ograniczyć do niezbędnego minimum niezamierzone zakłócenia snu, wynikające z konieczności wybudzania malucha w nieodpowiednim momencie. Należy pamiętać, że zupełnie inna jest gotowość organizmu dziecka do podejmowania jakiejkolwiek aktywności w momencie, kiedy wybudzamy je w fazie snu głębokiego, a zupełnie inna w końcówce fazy snu pobudzonego – fazie wybudzania. Dotyczy to zarówno niemowląt, jak i dzieci przedszkolnych i wczesnoszkolnych. FAZY SNU Sen możemy uporządkować w cykle, które powtarzają się w mniej lub bardziej regularnych odstępach. Cykle składają się z faz, fazy mają swoje podfazy. W procesie snu nocnego ta organizacja również się zmienia. Nieco inna jest architektura snu w ciągu dnia, na początku nocy, nieco inna nad ranem. W pierwszym okresie życia, jeśli na chwilę pominiemy fazę usypiania, cykl snu zaczyna się od fazy snu spokojnego/głębokiego – odpowiednika fazy NREM u dorosłych, czyli fazy bez ruchów gałek ocznych. Potem odpoczynek przechodzi w fazę snu aktywnego/pobudzonego – odpowiednika fazy REM u dorosłych, czyli fazy z ruchami gałek ocznych. Następna jest krótka faza wybudzania, zakończona wybudzeniem lub przejściem z powrotem w fazę snu głębokiego. Zarówno w fazie snu głębokiego, jak i pobudzonego nie należy budzić – ani niemowlęcia, ani małego dziecka, ani osoby dorosłej. W każdej z tych faz przebiegają procesy regulowania funkcji organizmu, fundamentalne dla zdrowia i rozwoju zarówno malucha, jak i osoby dorosłej. Priorytetem zatem, od samego początku życia dziecka, powinno być optymalne dostosowanie się otoczenia i naszych aktywności do organizacji jego snu. Przy abiologicznym trybie życia osób dorosłych i wrogiej naszemu organizmowi organizacji codziennej aktywności takie próby dostosowywania się wydają się karkołomne, a na pewno zakłócają nasze nawyki i organizację naszej pracy. Czego się jednak nie robi dla dobra dziecka?


KIEDY NIE BUDZIĆ DZIECKA? W trakcie fazy snu głębokiego możemy doświadczyć kilku wyjątkowych sytuacji. Twarz dziecka jest bez wyrazu, jego mimika jest ograniczona do minimum. Choć pojawiają się ruchy ssania języka, warto widzieć, że to… tylko pozory. Dziecko nie chce jeść i nie jest gotowe do jedzenia. Ruchy, o których wspominam, to wyraz aktywności własnej układu nerwowego, czasem jest to reakcja na cofanie się treści żołądkowej do przełyku, najczęściej jednak forma autostymulacji (głównie stymulacji ośrodka oddechowego). Charakterystyczny jest też wtedy kompletny brak ruchów gałek ocznych. Co prawda na początku tej fazy możemy je zaobserwować, ale są one – w odróżnieniu do ruchów w fazie snu pobudzonego – mało dynamiczne i krótkotrwałe. Napięcie mięśniowe jest wówczas zredukowane – nieco niższe od poziomu, kiedy dziecko jest aktywne, a oddychanie regularne, spokojne i „płaskie” do tego stopnia, że rodzice sprawdzają, czy maluch w ogóle oddycha. Częstość pracy serca jest również mniejsza i spokojniejsza, a tętno praktycznie niewyczuwalne. W każdej fazie snu obserwujemy bezdechy, w tej bardzo wyraźne, ale to czysta fizjologia, więc nie ma sensu wypatrywać głębszych wdechów dziecka. Jeśli jakiekolwiek dolegliwości dziecka, organizacja procedur me-

dycznych albo my sami będziemy uporczywie wybudzali malucha w tej fazie, to następnego dnia jego aktywność będzie zdecydowanie ograniczona. Dziecko będzie uporczywie starało się znów zasnąć, a co za tym idzie – efektywność jedzenia albo warunki do podania leków lub oceny stanu dziecka np. w trakcie wizyty u lekarza będą bardzo niesprzyjające. Dziecko może być rozdrażnione, częściej apatyczne, może podsypiać, niepokoić się, wybuchać z płaczem. Organizacja podstawowych funkcji organizmu, takich jak trawienie, oddychanie czy regulacja hormonalna, na pewno będzie zaburzona. Do jakiego stopnia? To już zależy od cech osobniczych dziecka i charakteru (jakości) jego doświadczeń. KIEDY MOŻNA WYBUDZIĆ DZIECKO? Zazwyczaj w połowie pełnego cyklu snu małego dziecka zaczyna ono nieregularnie oddychać – oddechy stają się albo szybkie, płytkie i częste, albo głębokie i zdezorganizowane, po których następuje dłuższy „brak oddychania”. To znak, że dziecko weszło w fazę snu pobudzonego. Nie da się jej przegapić. W pierwszej części obserwujemy incydentalne wyrzucanie rąk i nóg od ciała, zmiany pozycji, nieregularne oddychanie, zmienne napięcie mięśniowe (z reguły niskie lub 11


Z wiedzą |

PSYCHOLOGIA SNU DZIECKA

Należy pamiętać, że zupełnie inna jest gotowość organizmu dziecka do podejmowania jakiejkolwiek aktywności w momencie, kiedy wybudzamy je w fazie snu głębokiego, a zupełnie inna w końcówce fazy snu pobudzonego – fazie wybudzania. Dotyczy to zarówno niemowląt, jak i dzieci przedszkolnych i wczesnoszkolnych.

bardzo niskie). Ale to, co najbardziej charakterystyczne, to szybkie, bogate ruchy gałek ocznych pod powiekami i bardzo bogata mimika twarzy, wyrażająca wszystkie znane nam emocje i stany ducha. Po takim „wybuchu” aktywności następuje chwila ciszy, po czym znów pojawiają się wyżej wymienione objawy, aż w pewnym momencie dziecko reaguje tak ciągle. Kiedy pojawią się przeciągania całego ciała i pod rozszczelnionymi powiekami zobaczymy biel gałek ocznych – to znaczy, że pozostało nam kilka minut do pełnego rozbudzenia dziecka lub jego ponownego zanurzenia się w sen głęboki. To dobry czas na próbę karmienia lub podanie leków. ZNACZENIE GŁĘBOKIEJ FAZY SNU Powtarzające się zakłócenia fazy snu głębokiego mogą na bieżąco, i w dłuższym okresie czasu, powodować zakłócenia w przetwarzaniu informacji, zapamiętywaniu, labilność emocjonalną, nieznośne rozdrażnienie, ciągłe poczucie napięcia, niepokoju, wyraźną i niczym nieuzasadnioną impulsywność oraz skłonność do negatywnych emocji. Konsekwencje przewlekłych zakłóceń fazy snu głębokiego wiążemy z zaburzeniami percepcji, reaktywności, jakości i gotowości do analizy informacji i zapamiętywania. Efekty takiego zakłócania dotyczą także problemów w zakresie koncentracji, organizacji zachowania, relacji z otoczeniem, trudności szkolnych, niechęci do nowych wyzwań i obowiązków, a także braku gotowości do podejmowania skomplikowanych aktywności oraz obniżania efektywności wypoczynku i regeneracji. SEN A KARMIENIE Od lat zwraca się uwagę na to, że wiele niepowodzeń w karmieniu piersią, w efektywności i jakości zdobywania różnych umiejętności, zdolności poznawczych, zaburzeń zachowania niemowląt i małych dzieci, okresowych zaburzeń dystrybucji napięcia mięśniowego, często identyfikowanego jako zaburzenia rozwojowe, wynika właśnie z nieprzemyślanych strategii opieki i organizacji czasu, jakie oferujemy dziecku. Na czoło tych nietrafionych działań wysuwa się progra12

mowanie snu. Dzieje się tak często w trakcie regulowania karmienia piersią lub butelką, szczególnie kiedy dziecko traci na wadze lub musimy podać mu w określonych porach leki. Słyszymy, że należy budzić dziecko co 2,5–3 godziny, kompletnie ignorując w tych zaleceniach organizację snu i biologicznej regulacji aktywności dziecka. Tymczasem musimy pamiętać, by dostosować te momenty do architektury snu dziecka, czyli precyzyjnie rozpoznać koniec fazy snu pobudzonego i dopiero wtedy delikatnie dziecko rozbudzać – nie trzymając się ściśle wskazań zegarka, tylko kierując gotowością organizmu niemowlęcia do podjęcia jakiejkolwiek aktywności, tym bardziej tak skomplikowanej jak jedzenie! Ogromną rolę w regulacji snu odgrywają też towarzyszące karmieniu tzw. przypadłości okresu niemowlęcego, czyli np. okresy kolki, cofanie się treści żołądkowej do przełyku, choroby skóry, infekcje dróg moczowych, górnych dróg oddechowych czy inne przypadłości wynikające z niedojrzałości organizmu dziecka i dynamicznych procesów rozwojowych, a także jakość i higiena środowiska, w którym dziecko się rozwija. Niezależnie od tego, czy to niemowlę, czy dziecko przedszkolne, zakłócenia te wpływają destrukcyjnie na możliwości samorealizacji jego potrzeb i potencjału rozwojowego. KOMFORT SNU Kolejną koszmarną pomyłką środowiska medycznego jest ciasne spowijanie dziecka. Zapomina się tym samym, że ciało dziecka musi się ruszać – od tego zależy prawidłowy rozwój globalnych wzorców ruchu, aktywności spontanicznej i doświadczeń sensomotorycznych niezbędnych do prawidłowej organizacji czucia ciała i ruchu. Każde krępowanie nie tylko zaburza cykl zdobywania prawidłowych doświadczeń, ale i negatywnie oddziałuje na organizację snu – jego architekturę (długość i efektywność poszczególnych faz), układ krążenia, termoregulację, reakcje ze strony układu autonomicznego, gospodarkę hormonalną i kaskadę pozostałych reakcji i funkcji organizmu.


W powszechnym mniemaniu ciasne spowijanie ma „przywrócić dziecku doświadczenia z życia płodowego” To błąd! Życie pozałonowe ma przecież przygotowywać dziecko do życia poza brzuchem matki, a nie – w nieudolny sposób – przypominać mu życie płodowe. Efektem ciasnego spowijania jest w rzeczywistości zmęczenie jego organizmu i zasypianie w mechanizmie negatywnym, a to nie wpływa pozytywnie na jakość snu i możliwości dziecka po rozbudzeniu. Warto tym samym pamiętać, że czym innym jest luźne otulanie ciała dziecka, a czym innym krępowanie. Różnica czasem nieznaczna, ale fundamentalna dla jakości jego rozwoju. DZIECKO ŚPI TYLE, ILE POTRZEBUJE Noworodki potrafią przespać „cały” dzień. Niemowlęta do 4. miesiąca życia śpią średnio około 13,5–15 godz., ale niektórym wystarcza (i to jest absolutnie normalne) 9,5 godz. snu dziennie, podczas gdy innym potrzeba ich aż 18–19. Obie te grupy niemowląt są zdrowe, a liczba godzin snu regulowana jest przez cechy ich organizmu. Niemowlęta 6-miesięczne średnio śpią około 13 godz., ale i tu rozpiętość dopuszczalnego okresu snu to od 8,8 do 17 godz. I bez względu na to, czy nas to szokuje, czy nie – musimy te potrzeby i specyfikę uszanować.

Nie wolno „trenować” snu, by dziecko spało dłużej lub krócej. Rozwiązanie tkwi w definicji „zorganizowania optymalnych warunków dla jakości, efektywności i higieny snu”. Na koniec warto zapytać jeszcze – a co jeśli trzeba dokarmiać dziecko lub podawać leki, obudzić do lekarza, do żłobka, do przedszkola, szkoły? Trzeba wówczas postarać się w odpowiedni sposób rozpoznać fazy snu dziecka i próbować rozbudzać je – jeśli naprawdę trzeba – w fazie wybudzania, czyli na koniec snu pobudzonego. Jeśli wiemy, że trwa to krótko i nie zdążymy np. zmienić pieluchy – bo malec zaraz znów zaśnie – karmimy lub podajemy leki, a dopiero potem zmieniamy pieluchę. Jeśli nie zdążymy, to trudno i czekamy do następnej fazy wybudzania. Podsumowując, mamy do wyboru, albo zorganizowanie optymalnych warunków dla rozwoju dziecka, albo dostosowanie go do wymogów otoczenia. Wybór jest prosty, a zagrożenia oczywiste. Zaburzenia snu to jedna z najpoważniejszych chorób cywilizacyjnych, jak w grze w domino – pociągająca za sobą lawinowo inne schorzenia, wynikające z wyczerpania organizmu i dezorganizacji jego mechanizmów adaptacyjnych.

13


Z perspektywy... kobiety |

FELIETON

Na ośle czy samochodem? Godzina druga w nocy. Słyszę głośne wołanie dobiegające zza okna: „Celina, wstawaj, musimy biec do szpitala, mamy rodzącą!”. Celina Szwinta

Położna, podróżniczka www.coztegozedaleko.pl

Z

erwałam się z łóżka i wraz z lokalnym lekarzem i jego „ochroniarzem” (kulejącym panem z kijem w ręku) w świetle księżyca i latarek podążamy do kliniki. Kobieta w pełnych bólach zwija się w łóżku, krwawi, brak tętna u dziecka, stan po trzech cięciach cesarskich. Zero dyskusji, decyzja – szybki transport do szpitala. I tu zaczyna się problem. Jesteśmy w Merti, małej wiosce w Kenii, oddalonej o pięć godzin od najbliższego większego szpitala. Na stanie mamy kroplówki, kilka wenflonów, zero krwi… Wzywamy pomoc, nikt nie może przyjechać. Udaje się zorganizować transport. Po 10 godzinach kobieta ma wykonane cięcie. Wszystko zakończyło się pomyślnie. Zderzenie z afrykańską rzeczywistością było dla mnie porażające. „Tak się zdarza” – po wszystkim usłyszałam taki komentarz. Przestałam myśleć, zaczęłam doświadczać i akceptować. Zajęło mi to kilka tygodni. Coraz bardziej otwierałam się na nową kulturę i zupełnie inny sposób patrzenia na świat. Moje europejskie oczy, przyzwyczajone do łatwego dostępu do służby zdrowia, otwierałam coraz szerzej i przecierałam z niedowierzaniem, ale i zachwytem. W trakcie jednej z wizyt w wioskach plemienia Samburu, które zamieszkuje północne tereny

14

Kenii, ręce okazały się moim największym narzędziem pracy. Jeździłam tam z lokalnymi położnymi mobilną kliniką i udzielałyśmy ciężarnym medycznego wsparcia. Kobiety badałyśmy w samochodzie, a dzieci ważyłyśmy wagą podwieszaną do drzewa. Spotkałam się tam z wielką życzliwością i otwartością lokalnej społeczności. Doświadczenia położnych mogłam tylko pozazdrościć. Badania nie były łatwe, ponieważ kobiety często nie znały daty swojej ostatniej miesiączki. Od najbliższego szpitala były oddalone o kilka godzin jazdy sa-

mochodem, a często ich jedynym środkiem transportu były osły. W Kenii ciąże prowadzą położne. Badanie USG wykonuje się tylko w wyjątkowych sytuacjach. Jeżeli kobieta ma pieniądze, to może wykonać je w prywatnym szpitalu na własne

życzenie, co np. dla ludzi z plemienia Samburu często jest nierealne. Zwłaszcza że o ich statusie finansowym świadczy liczba posiadanych kóz, a nie pieniądze, których często nie mają. Standardowo każda ciężarna musi odbyć cztery wizyty u położnej. Tylko raz ma wykonywane kompleksowe badania laboratoryjne. Mobilne kliniki ułatwiają im kontakt z cywilizacją, a położne stają na głowie, żeby zwiększać tam edukację. Gdy przyszła mama musi dojechać na wizytę do większej miejscowości, zajmuje jej to wiele godzin. Jest to dla niej wielka wyprawa. W drodze musi liczyć tylko na swoje siły i przypadkowy transport. Zostawia w domu starsze dzieci pod opieką bliskich, a najmłodsze zabiera z sobą, zawijając je w chustę. Czasu nie liczy się tu, patrząc na zegarek, lecz na wschód i zachód słońca. Wszystko odbywa się we własnym tempie. Macierzyństwo jest niezwykle intuicyjne. Większość kobiet karmi piersią, a dzieci noszone są w chustach (tradycyjnie nazywanych kangami). Umieszczając dziecko na plecach czy przy piersi, kobiety mogą wykonywać swoje obowiązki. Mają przy tym pewność, że niemowlę jest bezpieczne. Dziecko w ciągłym kontakcie z matką jest bardzo spokojne, a jego najważniejsze potrzeby zaspokajane są zupełnie naturalnie, np. samo zaczyna ssać pierś, gdy poczuje głód. Macierzyństwo bliskości wynika więc z warunków, jakie tu panują. Narodziny i śmierć traktowane są w Kenii na równi, z szacunkiem. Dla mnie to piękna, życiowa lekcja. Następnym razem czekając w kolejce do lekarza pamiętajmy, że czas jest pojęciem względnym i doceniajmy swój los.


FELIETON

| Z perspektywy... mężczyzny

Czwórka w jego marzeniach Był słoneczny ranek, kończyła się zima, jasny dzień zapowiadał nadejście kolejnych, coraz jaśniejszych, aż do wiosny. Leżeli obok siebie, ciepłe światło słońca przenikało zza okna. Czas zdawał się nie płynąć, żadnych zobowiązań, spraw do załatwienia, żadnych konieczności czy presji. Na razie. Piotr Kubic – Ile chciałabyś mieć dzieci? – zapytał. „Dziwne, że to on zapytał” – pomyślała. – „Faceci raczej nie myślą o tych sprawach. A on o tym myśli. Czy to dobrze? Może nie chce mieć dzieci?”. – A ty? Ja miałam brata, było nas dwoje. – Ja też miałem brata. A po drugiej stronie domu mieszkali kuzyni i bawiliśmy się razem. Było nas czterech chłopaków, żyliśmy prawie jak rodzeństwo. Graliśmy razem w piłkę, jeździliśmy rowerami, szaleliśmy w domu. – Czy w ten sposób dajesz mi do zrozumienia, że chciałbyś, żebyśmy mieli dzieci? – Raczej tak. – Raczej? – No wiesz, czy czegoś w życiu można być pewnym? – No „raczej” nawet trzeba. – Ale nigdy nie wiesz, co z twoich planów wyjdzie. – Ale jakieś plany musisz mieć. – No tak, dobrze byłoby. – Więc jak? Jakie są twoje plany? – Co byś powiedziała na czwórkę? – Aha… Płynął czas, mijały lata. Ona czasem wracała myślami do tamtej rozmowy, w której niepokojącym dźwiękiem brzmiało słowo: „czwórka”. On nie myślał o tym w ogóle. Wyjeżdżał rano do pracy, wracał nocą. Wydawało mu się ciągle, że jeszcze nie teraz, że trzeba poczekać. – Ile masz lat? – zapytała go w końcu. – Co za pytanie? Do moich urodzin jeszcze daleko – odparł. – Nie chodzi o urodziny, ale o to, kiedy chcesz mieć te dzieci. – Aaa, dzieci… Chyba jeszcze nie teraz.

– Chyba? To kiedy? Pod pięćdziesiątkę? I to z twoją cukrzycą? Przekonała go. Nawet nie musieli długo się starać, poszło łatwo i szybko, chyba nawet za pierwszym razem. Ona nie miała odwagi spojrzeć na pasek testowy, za to on zerknął ochoczo. – Trafione! Uściskał dziewczynę i pobiegł do pracy. Po dwóch miesiącach na ekranie USG zobaczyli pojedynczy zarodek. Tak przynajmniej twierdził

lekarz. Ona odetchnęła z ulgą, on się zamyślił. Mogły być przynajmniej dwa naraz, ale trudno, jest jakiś początek. Dowiedział się wcześniej, że szansę na czworaczki określa reguła Hellina, i wynosi raz na 614 125 porodów. Trudno więc mieć pretensje do kogokolwiek. Ale bliźnięta mogłyby się trafić, bo to jak 1 do 85… Z kolejnym maleństwem nie było łatwo. Mijały miesiące, przeszła wiosna i lato. Jesienią wszystkich dopada apatia, może dlatego…? A jednak! Chłopak przyszedł na świat w tym samym miesiącu, co starsza o trzy lata córka, tylko dwa dni

Fotoreporter, pisze opowiadania i felietony

wcześniej. Urodziny będzie można robić razem! Dzieciak był duży, silny, rozwrzeszczany, matka miała problem się od niego uwolnić, więc lekarze pomogli zdecydowanym cięciem. „Dobrze idzie” – pomyślał ojciec i powiedział do matki: – To kiedy następne? – Zwariowałeś? – jęknęła słabym głosem – przecież muszę dojść do siebie. A potem, jak to będzie? Zostawisz mnie z trójką i pobiegniesz do pracy? – Docelowo z czwórką. Zapytam lekarza. „Boję się, temu facetowi marzenia się spełniają, niestety” – pomyślała ona. – Proszę pana – powiedział lekarz – to druga cesarka w ciągu trzech lat. Teraz trzeba odczekać. Potem i tak jest ryzyko. Kolejne dzieci mają tendencję do zwiększania wagi, a chłopak był naprawdę duży. Następny może zagrozić matce. Proszę pomyśleć o pozostaniu na dwójce… – …? Szkoda… „Można jeszcze adoptować dziecko, ale do tego potrzebne są odpowiednie warunki domowe i materialne…” – pomyślał ojciec – „czyli praca, muszę więcej pracować”. I pobiegł… Ta historia jeszcze się nie skończyła i mimo szczegółów humorystycznych, oparta jest na faktach. Dopóki siły rodzicielskie trwają, wszystko może się zdarzyć. 15


Z oddziału |

CHEMIOFOBIA

Chemia + konsument = fobia O kosmetykach – ich bezpieczeństwie, skuteczności działania, wpływie na stan skóry, a nawet zdrowie wypowiadają się dzisiaj osoby zupełnie do tego nieprzygotowane. W efekcie mamy nie tylko nagromadzenie mitów na temat pielęgnacji skóry dzieci i dorosłych, ale wręcz fobię na temat szkodliwości niektórych surowców. Ile w tym prawdy, tłumaczy wykładowczyni akademicka, zawodowo badająca składy kosmetyków i ich bezpieczeństwo. ROZMAWIAMY Z

Czy jest Pani w stanie wskazać, kiedy zaczęła się towarzysząca konsumentom obawa przed „chemią” w kosmetykach? Magdalena Sikora: – Nasilająca się swoista chemofobia według mnie ściśle związana jest z ogólną nagonką na chemię, nie tylko w kosmetykach, ale też np. w żywności. Z jednej strony obserwujemy rosnącą popularność „zdrowej żywności”, „zdrowego trybu życia” oraz nasilenie działania ruchów proekologicznych, z drugiej nasilającą się złą prasę dla wszystkiego, co nie jest pochodzenia naturalnego, co kojarzy się z chemią. Samo zainteresowanie kosmetykami naturalnymi datuje się na lata 70. ubiegłego wieku i rozpoczęło się w USA i Niemczech. Do nas dotarło praktycznie pod koniec XX wieku. Jako przyczynę tego zjawiska często podaje się wzrost świadomości konsumenckiej dotyczącej syntetycznych surowców kosmetycznych i ich rzekomej szkodliwości (parabeny, SLES itp.). Kilka lat temu pojawiały się informacje, że kosmetyki naturalne to moda, która przeminie. W tym momencie należy jednak stwierdzić, że zainteresowanie tym segmentem produktów ma tendencję wzrostową. Czy dla Pani, jako znawczyni składów kosmetyków, zrozumiały jest ten ogromny strach konsumentów przed syntetycznymi składnikami kosmetyków? M.S.: – Z jednej strony trudno dziwić się temu zjawisku, biorąc pod uwagę wszechobecne informacje na temat rzekomej szkodliwości tych składników. Docierają one ze wszystkich 16

dr inż. Magdaleną Sikorą

stron, szczególnie z blogów internetowych prowadzonych przez osoby niemające w temacie składu kosmetyków dostatecznych kompetencji. Z drugiej strony zadziwiające jest, że konsumenci tak łatwo zawierzają opiniom zamieszczanym w internecie i że nie mają potrzeby weryfikowania zawartych tam informacji. Sama od jakiegoś czasu zaglądam na blogi osób piszących o kosmetykach i wynotowuję sobie stamtąd różne przekłamania, które później omawiam z moimi studentami. Internet to prawdziwa kopalnia kosmetycznych mitów. Czy można zatem powiedzieć, że ta cała nagonka na składniki niebezpieczne w kosmetykach wynika głównie z niewiedzy? M.S.: – Wynika z niedostatecznej wiedzy odnośnie do tego, jak produkowane są kosmetyki, jak działają i jaka generalnie jest ich rola. Przykładowo zastanówmy się, jak rozumiemy pojęcie kosmetyk naturalny lub surowiec naturalny. Stosowane w kosmetykach ekstrakty roślinne faktycznie pozyskiwane są z roślin, czyli surowców naturalnych, ale głównie na bazie syntetycznego glikolu propylenowego. Glikol jest swego rodzaju nośnikiem składników z nich, czyli roślin, wydobywanych, substancją, w której są one rozpuszczone. Czy taki komponent należy uznać za naturalny, czy nie? Jako osoba zajmująca się kosmetykami, ale też chemik, chcę podkreślić, że w dzisiejszych czasach w laboratoriach otrzymuje się związki identyczne z tymi, które występują w naturze. Warto zatem zadać sobie pytanie, dlaczego

związek występujący w naturze uważany jest za bezpieczny, a identyczny wytworzony w laboratorium już nie? Warto również zwrócić uwagę na to, że w certyfikowanych kosmetykach naturalnych również stosowane są surowce wytwarzane w laboratorium chemicznym i to nie tylko konserwanty. Prawo dopuszcza te „niebezpieczne” surowce syntetyczne w tych „cudownych” kosmetykach naturalnych. Konsumenci jednak nie wchodzą tak głęboko w ten temat, bo wymaga on wiedzy specjalistycznej. Chętnie jednak kupują różne mity, które w ich mniemaniu dobrze porządkują wiedzę o tym, co korzystne, a co szkodliwe dla skóry. Czy metody produkcji kosmetyków naturalnych i ekologicznych oraz kosmetyków konwencjonalnych jakoś zasadniczo się od siebie różnią? M.S.: – Różnica pomiędzy kosmetykami naturalnymi (certyfikowanymi) a konwencjonalnymi wynika przede wszystkim ze stosowanych w ich recepturach surowców. Są ściśle określone zasady, co może znaleźć się w preparatach certyfikowanych i w jakiej ilości, rodzaje stosowanych opakowań i sposób magazynowania. Warto tu jednak zaznaczyć, że zasady te są tworzone przez człowieka, więc są w dużej mierze uznaniowe. W przypadku kosmetyków organicznych (ekologicznych) ważne jest także pochodzenie surowców (certyfikowane uprawy). Warto zaznaczyć, że zarówno w produkcji kosmetyków konwencjonalnych, jak i naturalnych i ekologicznych wykorzystywane są kompo-


nie tylko aromatyzują produkty, ale także – dzięki własnościom przeciwdrodnoustrojowym i antyoksydacyjnym – stabilizują je. Niestety, bardzo często stanowią źródło tzw. alergenów zapachowych, których praktycznie nie jesteśmy w stanie wyeliminować. Czystość mikrobiologiczną można również utrzymać, wykorzystując w kosmetyku znaczne ilości alkoholu etylowego czy też glikolu propylenowego. To substancje pełniące taką funkcję, choć nieobecne na liście konserwantów kosmetycznych, która, jak wspomniałam, obejmuje ściśle określone związki, dopuszczone do stosowania w kosmetykach.

nenty wytwarzane w laboratoriach. Składniki naturalne najczęściej pozyskiwane są w procesach fizycznych (np. poprzez rozpuszczanie), ale niewykluczone są także procesy chemiczne. Przepisy dokładnie określają, które. Innymi słowy, w produkcji kosmetyków naturalnych w grę także wchodzi chemia. Jest to tzw. chemia zielona, czyli najłagodniejsza i niegenerująca zanieczyszczeń, ale nadal chemia. Jak to możliwe, że kosmetyki, które wg obietnicy na opakowaniu są bez konserwantów, mają dość długą (6, 12 miesięcy) datę przydatności do użycia? M.S.: – Czystość mikrobiologiczna kosmetyku zależy od wielu czynników. Trwałość produktu można zabezpieczyć za pomocą różnych surowców, które oprócz swoich podstawowych własności wykazują mniejsze lub większe

działanie mikrobójcze. Pojawiający się napis, iż kosmetyk nie zawiera konserwantu, najczęściej oznacza, że w jego składzie nie ma żadnego ze związków znajdujących się na liście konserwantów dopuszczonych do stosowania w kosmetykach. Produkty te zawierają natomiast komponenty, których podstawowym zadaniem nie jest konserwowanie, ale które dodatkowo wykazują takie właściwości. W tym przypadku ich działanie nie musi być deklarowane. Można więc napisać, że krem jest bez konserwantów, co nie oznacza, że nie ma w nim żadnej substancji, która de facto go stabilizuje. Działanie mikrobójcze można uzyskać poprzez wykorzystanie w recepturach kosmetyków np. olejków eterycznych. Główną funkcją kojarzoną z tą grupą surowców jest nadawanie wyrobom odpowiedniego zapachu. Stosowane w określonych stężeniach

A co z tzw. klasycznymi konserwantami? Obecnie furorę na opakowaniach produktów robi obietnica „paraben free”. Czy słusznie? M.S.: – Wg mnie niesłusznie. Zabezpieczenie czystości mikrobiologicznej kosmetyku to podstawa. Do tego potrzebne są konserwanty, w tym również znane i stosowane od lat parabeny. Funkcjonalność kosmetyku do rzecz drugorzędna. Obecnie mamy cztery parabeny dopuszczone do stosowania w kosmetykach. Metyl i etyl w takich ilościach, jak przed parabenową fobią, a propyl i butyl w mniejszych ilościach. To, że zmieniły się przepisy dotyczące parabenów to dowód na to, że składy kosmetyków są ciągle weryfikowane i nawet najmniejsze podejrzenie odnośnie do bezpieczeństwa wykorzystywanych w ich recepturach surowców jest brane w regulacjach pod uwagę. Warto jednak 17


Z oddziału |

CHEMIOFOBIA

zwrócić uwagę na taki paradoks, że zjadając gruszkę, pochłaniamy więcej parabenów, niż wcierając w twarz krem. Owoce w sposób naturalny zawierają konserwanty i też jest to dla mnie zastanawiające, dlaczego niektóre z nich są dopuszczane do stosowania w przemyśle spożywczym, a w kosmetycznym nie. Wspomniała Pani o olejkach eterycznych, które mają właściwości konserwujące, ale też potencjał uczulający. Czy mają one cokolwiek wspólnego z olejami stosowanymi w pielęgnacji? M.S.: – W tej kwestii panuje ogromne zamieszenie. Olejek i olej to nie są synonimy. Pełnią one w kosmetykach zupełnie różne funkcje. Termin olejek odnosi się do olejków eterycznych. Są to lotne związki pozyskiwane z roślin w drodze destylacji z parą wodną. Olejki eteryczne dodawane są do kosmetyków w bardzo małych ilościach, zwykle poniżej 1 procenta. Dzięki nim zyskuje się zapach, właściwości antyoksydacyjne i antymikrobowe. Czyli, jak wspomniałam, mogą one pełnić rolę środków zabezpieczających czystość mikrobiologiczną. Olejki eteryczne mają dużą zdolność penetracji w głąb naskórka, z tego też powodu nie powinno się ich łączyć w dowolny sposób i wykorzystywać w jednym preparacie. Olej pozyskiwany jest najczęściej z nasion rośliny przez wyciskanie, tłoczenie lub ekstrakcję. Oleje są tłuste, w kosmetykach wykorzystywane są w dużych ilościach jako składniki ich fazy tłuszczowej. Można je ze sobą łączyć praktycznie bez ograniczeń. Zaliczane są do grupy emolientów, czyli substancji, które zmiękczają i zabezpieczają skórę. Czy Pani zdaniem komponenty roślinne, tak chętnie wykorzystywane w kosmetykach, są na tyle dobrze przebadane, że można je uznać za bezpieczne? M.S.: – Biorąc pod uwagę brak obowiązku ich standaryzacji, czyli określania zawartych substancji, ekstrakty roślinne nie zawsze można uznać za bezpieczne. Szczególnie dotyczy to nowych, surowców, które wcześniej nie były w kosmetyce stosowane, w tym komponentów pozyskiwanych na bazie mało znanych ro18

ślin egzotycznych. A niestety przemysł kosmetyczny prześciga się w nowościach, które mają stanowić wyróżnik produktów. Tutaj radziłabym konsumentom ostrożność, w szczególności w odniesieniu do skóry dziecka. Jak już wspomniałam, nie jestem także zwolennikiem stosowania olejków eterycznych – ich składniki bardzo często charakteryzują się dużą aktywnością i zdolnością penetracji. Niestety, bardzo często stanowią one także źródło potencjalnych alergenów zapachowych, których w tym przypadku nie jesteśmy w stanie wyeliminować. Czy często zdarza się tak, że składnik kosmetyczny uznawany wstępnie za bezpieczny okazuje się niekorzystny dla skóry? M.S.: – Trudno tu jednoznacznie określić częstotliwość, natomiast takie przypadki się zdarzają. Świadczy o tym chociażby lista surowców niedopuszczonych do stosowania lub stosowanych z ograniczeniami, która jest systematycznie poszerzana. Na uwagę zasługują tu np. liposomy odkryte w latach 60. XX w., a w farmacji i kosmetyce wykorzystywane od połowy lat 80. ubiegłego wieku. W tej chwili nie tylko liposomy, ale także inne surowce o wielkości poniżej 100 nanometrów są ograniczane w stosowaniu przez przemysł kosmetyczny ze względu na zbyt głęboką i nie do końca kontrolowaną penetrację. Ale z punktu wodzenia konsumentów, im bardziej kosmetyk penetruje, czyli wnika w skórę, tym przecież lepiej… M.S.: – To kolejne nieporozumienie. Kosmetyk nie może ingerować w pewne procesy. Może zabezpieczać skórę, może ją upiększać, ale nie może jej zmieniać, czyli penetrować i działać w głębokich warstwach skóry. Tak mogą działać ewentualnie leki na receptę (np. silne maści na trądzik). Nasza skóra pełni funkcję barierową, jest zbudowana tak, aby nic nie wnikało do organizmu. I ta budowa jest skuteczna, tzn. mało co jest w stanie przez barierę naskórka przeniknąć. Zastanówmy się, dlaczego składniki kosmetyku mają penetrować w głąb skóry, a np. inne związki pochodzące

z zanieczyszczonego powietrza czy chemii gospodarstwa domowego, z którą regularnie mamy kontakt, już nie. Przechodząc do produktów dla dzieci – czy są takie składniki, których w nich na pewno być nie powinno? M.S.: – W kosmetykach dla małych dzieci nie powinno być surowców, których ograniczenie wynika z wytycznych ustawodawstwa kosmetycznego obowiązującego w Unii Europejskiej, np.: formaldehydu, kwasu salicylowego (z wyjątkiem szamponów), czwartorzędowych amin, kwasu borowego, fenolu, etanolu w wyższych stężeniach (30 proc.), niektórych barwników, np. fluoresceiny, tlenków chromu… Według mnie należy unikać w nich także ekstraktów z mało znanych, szczególnie egzotycznych roślin czy też olejków eterycznych – niektóre z nich nie powinny się w nich absolutnie znaleźć, np.: olejek drzewa herbacianego, drzewa różanego, eukaliptusowy, goździkowy, kanuka, manuka, ilangowy. Wiele wątpliwości rodziców wzbudza też olej parafinowy. Jaka jest Pani opinia na temat kosmetyków zawierających parafinę? M.S.: – Olej parafinowy zaliczany jest do surowców wyjątkowo stabilnych, odpornych na działanie tlenu, wody i światła. Nie penetruje on przez barierę warstwy rogowej. Mechanizm jego działania związany jest z tworzeniem na powierzchni skóry bariery okluzyjnej, która efektywnie ogranicza utratę wody. Tworzony zwarty film skutecznie także zabezpiecza ją przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych, w tym także kału i moczu. Skóra niemowląt i małych dzieci wymaga w zasadzie głównie ochrony, ponieważ w pierwszych tygodniach życia ograniczone jest wydzielanie przez nią łoju, czemu towarzyszy suchość, tzw. kseroza. Proces ten w indywidualnych przypadkach może trwać od kilku miesięcy nawet do 2–3 lat. Pielęgnacja skóry małego dziecka polega na wzmocnieniu bariery naskórkowej, która ogranicza nadmierną utratę wody i rozwój mikroorganizmów, a także łagodzi podrażnienia i zmniejsza tarcie skóry


o ubranie czy pieluszkę. Parafina do tej ochrony sprawdza się bardzo dobrze. Natomiast wadą oleju mineralnego, podobnie jak innych komponentów zaliczanych do tego segmentu, jest to, że stosowane na duże powierzchnie ciała formują zbyt zwarty film. Dlatego w recepturach kosmetyków wprowadza się obok parafiny inne surowce zaliczane do grupy emolientów, np. palmitynian izopropylu, który wpływa na rozluźnienie powstałej warstewki okluzyjnej. Czy parafina ma dokładnie takie same właściwości emoliencyjne jak oleje roślinne? M.S.: – Węglowodory, do których zalicza się m.in. olej parafinowy i wazelinę, działają silnie okluzyjnie, ochronnie. Wazelina obniża współczynnik TEWL (przeznaskórkową utratę wody) o ponad 90 proc. Zdolność zatrzymywania przez nie wilgoci jest zwykle znacznie większa, niż ma to miejsce w przypadku olejów roślinnych. Te z kolei, z racji tzw. frakcji niezmydlającej się, działają bardziej pielęgnacyjnie, ale to nie jest podstawowa funkcja, jaką powinny zapew-

nić produkty przeznaczone dla dzieci. Wg mnie, w odniesieniu do dzieci nie powinniśmy mówić o pielęgnacji, a głównie o ochronie skóry. Warto zwrócić uwagę na to, że w preparatach dla skóry z AZS, która cechuje się dużą przepuszczalnością, co oczywiście jest zjawiskiem niekorzystnym, wykorzystuje się przede wszystkim komponenty węglowodorowe. Właśnie ze względu na ich doskonałe właściwości zabezpieczające i pewien neutralny charakter, ponieważ nie wchodzą one w reakcję z tlenem z powietrza czy z komórkami naskórka. Niemniej nasila się zjawisko zabezpieczania skóry dziecka olejami roślinnymi. Jeśli rodzic już sięga po olej, to lepiej, by był on rafinowany czy z pierwszego tłoczenia? M.S.: – Dla mnie olej to nie kosmetyk. Kosmetyki znajdujące się na rynku przechodzą bardzo szczegółową ocenę bezpieczeństwa (Safety Assesor). Raport z niej stanowi kluczowy element dokumentacji produktu kosmetycznego. Natomiast oleje kupowane są w różnych miejscach,

są bardzo różnej jakości, pozyskiwane różnymi metodami. Komponenty te bardzo często są mało trwałe, łatwo jełczeją. Stosowane na skórę, mogą działać komedogennie, czego najlepszym przykładem jest olej kokosowy, którego działanie zapychające skórę jest dobrze udokumentowane. Dlatego zamiast oleju lepiej sięgnąć po kosmetyk zawierający w składzie oleje, bo jeśli jest to kosmetyk, to mamy pewność, że przeszedł testy bezpieczeństwa. Jeśli jednak upieramy się przy olejach, to też trudno jednoznacznie stwierdzić, czy lepsze są rafinowane, czy z pierwszego tłoczenia. Rafinowane są bardziej jednorodne, bardziej trwałe. Nierafinowane zawierają większe ilości substancji aktywnych (frakcja niezmydlająca się). Tylko czy jest to konieczne w przypadku skóry małego dziecka? Może bardziej w pielęgnacji skóry osoby dorosłej. Ich wadą jest to, że są mało stabilne, łatwo jełczeją, a tworzące się w procesach utleniania związki mogą działać drażniąco. Z tego powodu raczej bym odradzała aplikację samych olejów na skórę dziecka. 19


Z oddziału | FOKUS NA MATKĘ I DZIECKO

To nie ciąża psuje zęby… Od lat słyszymy od kobiet te same stwierdzenia: „po ciąży zepsuły mi się zęby”, „jedna ciąża, jeden ząb” itp. Czy aby na pewno? Magdalena Suszyńska

DYPLOMOWANA HIGIENISTKA STOMATOLOGICZNA

P

lanując lub dowiadując się o ciąży, kobiety wprowadzają do swojego życia wiele zmian korzystnych dla ich dziecka. Odstawiają używki, zwracają baczną uwagę na dietę, więcej odpoczywają, unikają stresów i suplementują witaminy. Regularne badania kontrolne zlecane przez lekarza prowadzącego są dla nich sprawą oczywistą. Podobnie oczywiste powinny być wizyty u dentysty. W tym miejscu należy rozprawić się z mitem, jakoby w czasie ciąży niemożliwe było jakiekolwiek leczenie stomatologiczne. Najlepiej zadbać o wyleczenie ewentualnych ubytków przed zajściem w ciążę, jednak jeśli nie udało nam się tego zrobić, nie należy sprawy odkładać na „po porodzie”. W ciąży szczególnego znaczenia nabiera też skrupulatna higiena jamy ustnej. ABC HIGIENY JAMY USTNEJ Każdy stan zapalny w jamie ustnej to źródło zakażenia, które poprzez krew rozprzestrzenia się po całym organizmie, zagrażając m.in. sercu, nerkom, stawom oraz jeszcze nienarodzonemu dziecku. Stomatolodzy alarmują, że znaczne stany zapalne w jamie ustnej mogą prowadzić do niskiej masy urodzeniowej dziecka i przedwczesnego porodu. Wizyty kontrolne u stomatologa i higienistki stomatologicznej w czasie ciąży są koniecznością. O zdrowie jamy ustnej w czasie ciąży trzeba dbać nawet bardziej niż przed nią. Optymalnie jest szczotkować zęby po każdym posiłku. Jeżeli nie mamy takiej możliwości, to należy tego przestrzegać przynajmniej dwa razy dziennie – po śniadaniu i po kolacji. Ciężarne powinny jednak być wyczulone na to, że jeśli dopadają je ciążowe zachcianki, zwłaszcza te przed snem lub w nocy, kiedy sięgają po słodycze, konieczne jest szczotkowanie zębów po każdym takim jedzeniu, aby nie doprowadzić do pojawienia się ubytków próchnicowych. Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy spożywają pokarmy kwaśne, np. pomarańcze, ogórki kiszone, kapustę kiszoną lub napoje gazowane typu coca-cola (oczywiście niewskazana) albo dokuczają im tzw. poranne mdłości, po których mają potrzebę natychmiastowego odświeżenia jamy ustnej. Wówczas sięganie po szczotkę i pastę to

20

błąd. Szkliwo po kontakcie z kwasami jest nimi nadtrawione i staje się miękkie. Natychmiastowe użycie szczoteczki może doprowadzić do ubytków klinowych. Jedynym właściwym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest zastosowanie płynu do płukania jamy ustnej, aby odświeżyć oddech, natomiast szczotkowanie zębów należy wykonać po około 30 minutach. CODZIENNE TRZY KROKI Najważniejszym elementem profilaktyki stomatologicznej i utrzymania efektów leczenia stomatologicznego jest właściwa, codzienna higiena jamy ustnej, obejmująca minimum trzy podstawowe kroki: szczotkowanie, nitkowanie i płukanie jamy ustnej. Szczoteczką do zębów oczyszczamy powierzchnie zębów od strony ust/policzków, powierzchnie żujące oraz powierzchnie od strony języka i podniebienia. Niestety, sama szczotka nie oczyści powierzchni między zębami (gdzie najczęściej pojawiają się ubytki próchnicowe, które ze względu na umiejscowienie są trudne do zdiagnozowania w początkowym etapie), stąd konieczność stosowania nici dentystycznej. Choć nić dentystyczna jest dzisiaj standardem w higienie jamy ustnej, wiele osób nie wie, jak z niej korzystać. Podobnie jak w przypadku szczoteczek i technik szczotkowania, tak i w przypadku nici mamy różne ich rodzaje oraz różne sposoby użycia. Przy okazji wizyty stomatologicznej warto poradzić się stomatologa bądź higienistki stomatologicznej w sprawie wyboru nici oraz poprosić o wskazanie najlepszej techniki nitkowania. Miejsca, do których nie dotarliśmy szczoteczką z pastą oraz nicią, oczyszczamy z bakterii za pomocą płynu do płukania jamy ustnej, stosowanego wg wskazań producenta. TECHNIKA SZCZOTKOWANIA Od dziecka jesteśmy nauczeni szczotkowania zębów ruchem przypominającym tzw. kółeczka, które bardzo dobrze sprawdzają się u dzieci. Są natomiast metody dużo skuteczniejsze w przypadku osób dorosłych. Metoda szczotkowania zależna jest od tego, jaką


stosujemy szczoteczkę. Czy jest to szczotka manualna, elektryczna obrotowo-rotacyjna, czy też soniczna. Niewłaściwa technika szczotkowania może prowadzić m.in. do braku efektywności tego zabiegu, a co za tym idzie – próchnicy i stanów zapalnych dziąseł, przechodzących w poważne stany zapalne przyzębia, recesji dziąseł („uciekające” dziąsło, które odsłania szyjkę zęba) oraz ubytków klinowych („wyszorowane” zagłębienia w szkliwie w okolicy dziąsła od strony warg/policzków). Na rynku regularnie pojawiają się nowe modele szczoteczek do zębów, przyborów dodatkowych, past oraz płukanek. W czasie wizyty u stomatologa bądź higienistki stomatologicznej warto poprosić o pełny instruktaż higieniczny i dobór właściwych dla nas produktów. KAMIEŃ NAZĘBNY Oprócz codziennej higieny jamy ustnej ważnym elementem są regularne wizyty higienizacyjne, podczas których usuwany jest kamień i osady z powierzchni zębów. Większość traktuje ten zabieg jako zabieg estetyczny na zakończenie leczenia. Tymczasem przede wszystkim ma on charakter leczniczy. Skąd bierze się kamień? Tworzą go resztki pokarmowe i bakterie, które bytują w jamie ustnej. Po całym dniu czujemy je na zębach językiem i możemy zobaczyć gołym okiem. Jeżeli są miejsca pomijane w higienie, o utrudnionym dostępie, wówczas płytka nazębna ulega mineralizacji, czyli twardnieje, tworząc kamień nazębny. Nie można usunąć go w bezpieczny sposób samodzielnie. Koniecznie należy wykonać taki zabieg w gabinecie stomatologicznym – pamiętając, iż jest to siedlisko bakterii i podstawowy czynnik powodujący stan zapalny dziąseł (krwawienie, zaczerwienie, obrzęk), który nieleczony prowadzi do stanu zapalnego przyzębia, potocznie nazywanego parodontozą. Stan zapalny przyzębia wiąże się między innymi z nieprzyjemnym zapachem z ust, krwawiącymi, obrzękniętymi dziąsłami, głębokimi kieszonkami dziąsłowymi, które tworzą się między dziąsłem a zębem, zanikiem kości, a tym samym ruchomością i utratą zębów oraz – co najważniejsze w czasie ciąży – taki stan zapalny ma wpływ na organizm nasz i naszego jeszcze nienarodzonego dziecka. 21


Z oddziału | FOKUS NA MATKĘ I DZIECKO BŁĘDY RODZICÓW, KTÓRE PROWADZĄ DO PRÓCHNICY U DZIECI • Oblizywanie smoczka lub łyżeczki. Próchnica jest chorobą zakaźną. Oblizując smoczek lub łyżeczkę, możemy zarazić dziecko próchnicą, przekazując mu bakterie, które są za nią odpowiedzialne. • Częste podjadanie, zwłaszcza słodyczy między posiłkami, i picie słodkich napojów. Bakterie odpowiedzialne za próchnicę są najgroźniejsze, kiedy połączą się z węglowodanami, które spożywamy, wytwarzając kwasy, w wyniku czego tworzy się w zębie ubytek. Dlatego powinniśmy jeść pięć posiłków dziennie i ewentualne desery w postaci słodyczy podawać od razu, np. po obiedzie. Zmniejszamy tym samym częstość występowania w ciągu dnia tych groźnych momentów. Lepiej zjeść batonik naraz, niż podzielić go na kilka części i spożywać cały dzień między wszystkimi posiłkami. Możemy również zaproponować dziecku tzw. słodkie soboty i tylko w te dni spożywać słodycze – najlepiej domowej roboty. Unikamy pokarmów lepkich, kleistych, takich jak np. krówki, guma typu Mamba. Są to produkty, które przyklejają się, wchodzą między zęby i nie rozpuszczają się tak szybko pod wpływem śliny. Dużo bezpieczniejsza jest np. czekolada gorzka. Jeżeli jednak dziecko między posiłkami sięgnie po słodycze, powinno wyszczotkować zęby albo przynajmniej dokładnie wypłukać jamę ustną wodą lub w ostateczności zjeść coś twardego, np. jabłko, marchewkę. • Karmienie piersią, butelką lub podawanie słodkich napojów w nocy, po wieczornym myciu zębów. Idealną sytuacją jest nakarmienie dziecka, oczyszczenie ząbków i podawanie w nocy tylko wody do picia. Jeżeli jednak dziecko nie jest w stanie zasnąć lub na etapie noworodka/niemowlaka wymaga karmienia kilka razy w ciągu nocy, powinniśmy za każdym razem po posiłku oczyścić mu ząbki. Ślina w ciągu dnia pełni funkcję samooczyszczania jamy ustnej, w nocy, kiedy śpimy, jej przepływ jest mniejszy i nie spełnia swojej roli, zwłaszcza jeżeli dziecko śpi z uchylonymi ustami. Tym samym posiłki spożywane w nocy są jednym z najczęstszych powodów występowania próchnicy. Czasami spotykamy w swoim otoczeniu dzieci, których mleczne ząbki są całe czarne lub wyglądają już jak „ogryzki”. Jest to skutek tzw. próchnicy butelkowej, która spowodowana jest właśnie podawaniem w nocy gęstych kaszek czy słodkich, zwłaszcza gęstych soków. Jeżeli zauważymy u dziecka jakieś najmniejsze nawet ciemne zmiany na zębach mlecznych, natychmiast udajmy się do stomatologa na konsultację i zwróćmy uwagę na dietę, pory posiłków oraz higienę jamy ustnej, aby stan się nie pogorszył. • Przekonanie, że dziecko samo dokładnie wyszczotkuje zęby. Podczas nauki szczotkowania ważne jest, aby dziecko umyło ząbki samo, żeby wyćwiczyć technikę, następnie – z uwagi na 22

jego ograniczone umiejętności manualne – rodzic koniecznie musi po dziecku poprawić szczotkowanie ruchami okrężnymi w okolicy przy dziąśle, gdzie zbiera się najwięcej płytki nazębnej, i ruchem szorującym na powierzchniach żujących (jedyna powierzchnia, na której wykonujemy ruchy szorujące), gdzie oczyszczanie jest najtrudniejsze. CIĄŻA A ZDROWY UŚMIECH Kobieta w ciąży może zaobserwować niewystępujące dotychczas krwawienie dziąseł spowodowane zmianami hormonalnymi, które najczęściej pojawia się po 8. tygodniu ciąży i po porodzie samoistnie ustępuje. Nie należy w tym czasie unikać szczotkowania ani zmieniać szczotki na bardziej miękką, ponieważ prowadzi to do większej kumulacji płytki nazębnej, a tym samym pogorszenia stanu dziąseł. Tę uciążliwą dolegliwość trzeba w jakimś sensie przeczekać, nie zaniedbując w tym czasie higieny. Problemem niektórych ciężarnych jest nadmierne wyczulenie na zapachy i smaki, przez co stosowanie pasty do zębów lub płukanki wywołuje mdłości. W żadnym wypadku nie można odpuszczać codziennego szczotkowania zębów i płukania jamy ustnej. Warto poszukać produktów neutralnych w smaku, do znalezienia w ofercie marek profesjonalnych. W okresie ciąży, najczęściej w II trymestrze, mogą pojawić się wypukłe zmiany na dziąsłach – najczęściej w okolicy brodawki międzyzębowej, czasami nachodzące na wargę – lub na brzegu języka, tzw. nadziąślak ciężarnej. Wyglądem przypominają kalafiorowatą czerwoną narośl. Mogą być spowodowane między innymi złą higieną jamy ustnej, zmianami hormonalnymi bądź przyjmowanymi lekami. Nie należy ich drażnić mechanicznie, a tym samym usuwać samodzielnie. Łatwo krwawią, więc należy ostrożnie szczotkować zęby w tej okolicy i unikać gryzienia twardych pokarmów po stronie, gdzie znajduje się zmiana. Często znikają samoistnie po porodzie, w pozostałych przypadkach są usuwane. Jak każda zmiana w jamie ustnej wymagają konsultacji ze stomatologiem. Podsumowując, wyczyszczone z kamienia nazębnego i wyleczone zęby, kontrole stomatologiczne w okresie ciąży i właściwa higiena jamy ustnej gwarantują nam piękny i zdrowy uśmiech zarówno w okresie ciąży, jak i po porodzie. Coraz częściej w gabinetach stomatologicznych proponowane są wizyty informacyjne dla przyszłych mam, prowadzone przez wykwalifikowane higienistki stomatologiczne. Zachęcam, by z nich korzystać.


WSPOMAGA OCHRONĘ PRZED PRÓCHNICĄ ZDROWSZE I MOCNIEJSZE ZĘBY UNIKALNA FORMUŁA 4 OLEJKÓW ETERYCZNYCH

POCZUJ RÓŻNICĘ POCZUJ W SOBIE MOC ™

MAT/3952/05/2017

23


Z troską | FOKUS NA MATKĘ

Kobiety świata na polskiej porodówce Chinka podczas porodu będzie bardzo powściągliwa. Turczynka po przyjściu na świat dziecka z radości wyprawi małe party z prezentami dla odwiedzających. Rodzące z krajów arabskich i afrykańskich raczej nie będą sprzeciwiać się decyzjom personelu medycznego, zaufają kompetencjom lekarzy i położnych. Aleksandra Zalewska-Stankiewicz

W

ietnamka, Czeczenka, Turczynka – taki widok na oddziale położniczym nie jest rzadkością. W Polsce przybywa cudzoziemców, więc i na trakcie porodowym coraz więcej pacjentek z różnych kręgów kulturowych. Język przestaje być podstawową barierą w komunikacji na linii rodząca – położna. Coraz częściej przekonujemy się, że istnieją również inne źródła nieporozumień, wynikające z braku znajomości przez polski personel medyczny panujących w innych kręgach kulturowych obyczajów i norm związanych z porodem i połogiem. SZOK NA POLSKIEJ PORODÓWCE Owszem, kobiety na całym świecie od zawsze rodziły dzieci. Jednak choć mechanizm porodu pod względem fizjologicznym na każdym kontynencie jest identyczny, różne są przekonania, doświadczenia rodzących i ich oczekiwania. Często się zdarza, że dla kobiety z innego kręgu kulturowego pobyt w polskim szpitalu położniczym będzie szokiem obyczajowym. Do często słabej znajomości języka polskiego dochodzi stres związany z hospitalizacją i nieznajomością polskich procedur medycznych. Jeśli dodamy do tego specyficzne przyzwyczajenia kulturowe i upodobania żywieniowe, uzyskamy obraz zagubionej i zestresowanej cudzoziemki. A pamiętajmy, że narastający stres i brak poczucia bezpieczeństwa hamują naturalny przebieg porodu. Dlatego istotne jest, aby położne w miarę możliwości poznawały charakterystyczne dla danej kultury sposoby zachowania. Pozwoli im to lepiej zrozumieć odmienne reakcje, poprawi komfort rodzącej i tym samym ułatwi przyjście na świat dziecka. WIELOKULTUROWOŚĆ – WYZWANIE DLA POŁOŻNEJ Położne zdają sobie z tego sprawę i coraz częściej dyskutują na temat cudzoziemek na porodówce. – W tej sferze jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Ale na studiach zaczyna się coraz więcej mówić się o kulturowości. Ja zawsze staram się uczulić moje studentki na to, aby zastanowiły się, dlaczego pacjentka z innego kręgu kulturowego wymaga innego podejścia. Czasem wiedza – dotarcie do źródła, zrozumienie, dlaczego coś

24

robimy, jest o wiele istotniejsza od tego, w jaki sposób to robimy. Gdy będziemy miały wiedzę, na pewno lepiej zinterpretujemy sygnały wysyłane przez rodzącą – mówi Iwona Kiersnowska, położna pracująca w Klinice Położnictwa i Perinatologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Tematem wielokulturowości interesuje się od dawna, poświęciła jej pracę magisterską. Pytana o moment przełomowy, który zachęcił ją do pochylenia się nad tym tematem, wspomina młodą Arabkę, którą opiekowała się 10 lat temu po operacji ginekologicznej. – Gdy pacjentka wróciła z sali operacyjnej, zapytałam, czy podać jej chustkę, którą mogłaby owinąć głowę. Tym pytaniem wywołałam u niej wielkie zdziwienie i wdzięczność. Po pewnym czasie otrzymałam od niej kartkę z podziękowaniami, w której napisała, że to była jedna z ważniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek ktoś dla niej zrobił – po tej sytuacji Iwona Kiersnowska zaczęła nieco inaczej spoglądać na pacjentki z innych kręgów kulturowych. – Człowiek styka się z inną kulturą i zaczyna się zastanawiać, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Dodaje, że tak jak my, Polacy, różnimy się od siebie i różnie też podchodzimy do porodu, tak samo różnią się od siebie kobiety z całego świata. Te, które rodzą w Polsce, starają się dostosować do panujących realiów i przyjmują autorytet położnej, ale w momencie, gdy położna pochyli się nad ich oczekiwaniami i potrzebami, rodząca będzie miała większy komfort. – W oczach tych rodzących jest wdzięczność, gdy się do nich wyciągnie rękę. Zazwyczaj chodzi o zwykłe drobiazgi, jak choćby zadbanie o to, by Chinka zamiast ziemniaków otrzymała na obiad ryż. Drobnymi gestami możemy bardzo dużo osiągnąć – tłumaczy Iwona Kiersnowska. W POLSKIM SZPITALU JAK W DOMU? Personel medyczny powinien dążyć do tego, aby pacjentka urodziła i przeszła okres połogu przy zachowaniu własnej tożsamości kulturowej – w miarę możliwości, które może zapewnić szpital. Nie zapominajmy, że istnieją pewne przepisy, dzięki którym rodząca nawet z końca świata może czuć się w Polsce bezpieczna. Mówi o tym „Karta praw pacjenta”, która przypomina o konieczności zapewnienia intymności i poszanowania godności osobistej w czasie udzielania świadczeń zdrowotnych oraz opieki duszpasterskiej. Pacjentki mają również prawo do uzyska-


nia przystępnej informacji od lekarza, m.in. o swoim stanie zdrowia. Fundacja Polskie Forum Migracyjne od 2014 roku realizuje projekt „Jestem mamą w Polsce”, w ramach którego dla rodziców cudzoziemców spodziewających się dziecka, w Warszawie organizowane są bezpłatne zajęcia w szkołach rodzenia oraz cotygodniowe spotkania mam. W ramach projektu opublikowano bardzo ciekawą broszurę pt. „Kobiety świata – wielokulturowość w opiece okołoporodowej”, z której można dowiedzieć się wielu ciekawostek na temat poszczególnych kultur. PACJENTKA WYZNAJĄCA JUDAIZM Po porodzie matka pozostaje „nieczysta” siedem dni po urodzeniu chłopca, a 14 dni po urodzeniu dziewczynki. W tym czasie nie wolno jej fizycznie dotykać mężczyzn. W okresie połogu kobieta może być zwolniona od obowiązku postu w szabas – to ona podejmuje decyzję o poszczeniu. Podczas szabasu Żydówka nie może korzystać z urządzeń elektrycznych, takich jak na przykład dzwonek do przywołania położnej. Zakazane jest również zapalanie światła. Nie wolno w tym czasie nakłaniać innych osób do wykonywania za nią tych czynności. Trzeba zatem w tym czasie zwrócić szczególną uwagę na problemy pielęgnacyjne, których sama nie może wykonać i również o wykonanie ich nie może poprosić.

Ważne jest zapewnienie posiłków zgodnych z zasadami koszerności. Podstawową zasadą jest niełączenie produktów mlecznych z mięsnymi. Nie powinno się ich gotować ani spożywać razem. Koszerne są zawsze warzywa, zboża i owoce, o ile są wolne od larw owadów. OPIEKA NAD PACJENTKĄ Z CHIŃSKIEGO KRĘGU KULTUROWEGO Zgodnie z tradycyjną medycyną chińską poród zaburza istniejącą w organizmie kobiety równowagę pomiędzy yin a yang. Dla rodzącej ważne jest zwiększenie yang, aby zrównoważyć pierwiastek yin poprzez dostarczanie gorących płynów do picia i korzystanie z ciepłego prysznica. Związana jest z tym również niechęć Chinek do stosowania zimnych okładów na krocze po porodzie. Jak mówi Iwona Kiersnowska, Chinki podczas porodu są bardzo powściągliwe. Unikają kontaktu wzrokowego, a pytane o to, czy wszystko jest w porządku, odpowiadają twierdząco. W ten sposób mogą ukrywać swój faktyczny stan. Wynika to z tego, że w chińskiej kulturze uśmiech służy nie tylko do okazania zadowolenia, ale także do maskowania negatywnych emocji i bólu. Dlatego położna nie powinna polegać wyłącznie na obserwacji pacjentki podczas porodu, ale wnikliwie monitorować stan rodzącej. Chinki stronią od cięcia cesarskiego, ponieważ wierzą, że podczas 25


Z troską | FOKUS NA MATKĘ

Kobiety na całym świecie od zawsze rodziły dzieci. Jednak choć mechanizm porodu pod względem fizjologicznym na każdym kontynencie jest identyczny, różne są przekonania, doświadczenia rodzących i ich oczekiwania.

niego ich organizm zostanie „przewiany”. Obawiają się także, że utrata krwi podczas operacji spowoduje jeszcze większe wychłodzenie organizmu. W rezultacie, zgodnie z medycyną chińską, może to skutkować poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi w przyszłości. Nie powinna również dziwić duża grupa gości, która odwiedza rodzące z krajów azjatyckich. Dla nich najbliższa rodzina to także rodzeństwo i przyjaciółki. Warto na drzwiach sal porodowych i poporodowych zawiesić informację o liczbie osób, które mogą towarzyszyć rodzącej czy mamie z dzieckiem. Jeśli rodząca nie jest w stanie porozumieć się z personelem, do porodu można zaprosić dwie osoby: kogoś z rodziny oraz osobę pełniącą funkcję tłumacza. Można na wszelki wypadek przygotować sobie ilustrację graficzną (np. pokazującą rodzącą i dwie towarzyszące jej osoby), która będzie czytelna dla migrantek nieznających języka polskiego. Wietnamki niechętnie opuszczają łóżko przez 30 dni po porodzie. Z obawy przed wychłodzeniem unikają prysznica. Nie należy za wszelką cenę namawiać ich do pójścia pod prysznic ani komentować negatywnie ich decyzji. Te zwyczaje nie wynikają z braku nawyków higienicznych. Jeśli istnieje potrzeba przewietrzenia sali, warto przynieść dla Wietnamek dodatkowy koc, aby uszanować ich potrzebę zachowania ciepła. Co ciekawe, w czasie połogu młode mamy wspomagane są przez teściowe, które zajmują się dzieckiem. Ciekawie wygląda też dieta Wietnamek po porodzie. Kobiety z kręgów azjatyckich wierzą w lecznicze właściwości jedzenia. Po porodzie unikają zimnych produktów. Kobiety z rodziny przynoszą im do szpitala specjalnie ugotowane dania, które mają za zadanie ogrzać wyziębione ciało. Może to być kłopotliwe dla innych mam, ponieważ potrawy kuchni wietnamskiej mają bardzo intensywny zapach. W takiej sytuacji zamiast popadać w konflikt z pacjentką, można udostępnić jej specjalne miejsce poza salą położniczą, w którym będzie mogła spożyć posiłek. OPIEKA NAD PACJENTKĄ Z ISLAMSKIEGO KRĘGU KULTUROWEGO Te pacjentki panicznie boją się porodu, bo nie mają, ale też nie szukają wiedzy na ten temat. Rodzące są bardzo skromne, zasłaniają włosy i ciało. Na przykład Czeczenki zakrywają jedynie małą chustką głowę 26

i włosy, ale już Libanki osłaniają głowę, szyję i włosy, a twarz pozostawiają widoczną. W niektórych kręgach kulturowych kobiety zasłaniają twarz burką. Zachowanie intymności ma dla tych pacjentek bardzo duże znaczenie. Rodząca prawdopodobnie będzie miała na sobie długą suknię, a w czasie badania nie odsłoni ud, bioder i brzucha. Jeśli to możliwe, badanie można przeprowadzić pod prześcieradłem lub po prostu w sukni. Położna powinna się upewnić, że ubranie, w którym pacjentka rodzi, będzie można łatwo zdjąć, jeśli konieczna okaże się interwencja chirurgiczna. Podczas porodu muzułmankę powinna badać wyłącznie kobieta. Badanie ginekologiczne wykonane przez lekarza mężczyznę może być przez nią odczytane jako bardzo upokarzające. Może również zostać uznana z tego powodu za rozwiązłą. Muzułmanka raczej nie będzie chciała rozmawiać o fizjologii porodu. Wystarczy jej prosta informacja na temat jego przebieg, ale położna powinna przecież informować o postępach. Można rodzącą przeprosić, jeśli przekazane informacje były dla niej zawstydzające. Pierwszym słowem, jakie usłyszy jej nowo narodzone dziecko tuż po przecięciu pępowiny, z pewnością będzie słowo „Bóg”. Po porodzie ojciec dziecka najczęściej wyszeptuje noworodkowi do ucha modlitwę, zwaną Shahadah, która jest wyznaniem wiary muzułmanina. Noworodek jest zwyczajowo częstowany miąższem z daktyla, ulubionego owocu Mohameta. Personel nie powinien utrudniać ojcu dziecka zrealizowania tej tradycji na bloku porodowym. W sali położniczej znów może zaroić się od gości, ponieważ muzułmankę z pewnością zechce odwiedzić cała rodzina. W tradycji muzułmańskiej narodziny dziecka świętuje się poprzez ubój barana. Mięsem jest częstowana cała rodzina. W siedem dni po narodzeniu w obecności rodziny i przyjaciół odbywa się ceremonia aqiqah – nadania imienia. Jeśli ceremonia nadania imienia miałaby się przedłużać bądź wizyty rodziny byłyby zbyt liczne, można zwrócić pacjentce delikatnie uwagę, że znajdujemy się w szpitalu. W czasie połogu muzułmanka jest zwolniona z konieczności przestrzegania postu.


Znana jest niechęć muzułmanek do karmienia piersią. Krępować je może wzrok mężczyzn. Poza tym migrantki karmiąc sztucznym mlekiem podkreślają zaradność swoich partnerów, których stać na jego zakup. Ważne jest jednak przekazanie kobietom wiedzy na temat korzyści płynących z karmienia piersią. MIGRANTKI Z KRAJÓW AFRYKAŃSKICH W większości krajów afrykańskich obowiązuje zwyczaj utrzymywania ciąży w tajemnicy. Ciąża uważana jest za stan wstydliwy, zbyt dosłownie dotykający fizjologii i będący dowodem na współżycie małżonków. Dlatego ciężarne niemal do samego porodu pracują, zajmują się domem i dziećmi. Na sali porodowej można zauważyć, że pozycja mężczyzny jest wyższa niż kobiety. To on wyrazi zgodę lub nie na ewentualne dodatkowe badania czy cięcie cesarskie, ale zrobi to niechętnie, ponieważ powikłania podczas porodu interpretowane są jako oznaka zdrady ze strony męża, dlatego rolą personelu jest wytłumaczenie rodzącej i jej mężowi, z jakiego powodu doszło do powikłań w czasie porodu i podkreślenie, że działa w ten sposób fizjologia, a nie magia. Podczas porodu kobiety obowiązuje zakaz krzyczenia i płakania, co ma uchronić je przed szaleństwem.

Może się zdarzyć, że pacjentka będzie chciała opuścić szpital kilka godzin po porodzie, aby wrócić do swych codziennych obowiązków. Warto w takiej sytuacji przekonać męża rodzącej do tego, aby pozwolił jej zostać w szpitalu dłużej, choćby z tego powodu, że pod opieką profesjonalnej kadry znacznie szybciej wróci do obowiązków domowych niż zdana na samą siebie. – Wpychanie kobiety w ramy, których ona nie zrozumie, nie ma sensu. To wywoła tylko niekorzystny dla przebiegu porodu stres. Warto postawić się na miejscu rodzącej, być otwartym na odmienność i nowe rozwiązania. Przecież chodzi nam o to, aby przyjście na świat dziecka było wyjątkowym momentem – podsumowuje Iwona Kiersnowska. Na podstawie broszury „Kobiety świata – wielokulturowość w opiece okołoporodowej” autorstwa Agnieszki Kosowicz i Marty Piegat-Kaczmarczyk, stworzonej w ramach projektu „Jestem mamą w Polsce” przez Fundację Polskie Forum Migracyjne. Pełna treść broszury (wraz z innymi materiałami dla rodziców cudzoziemców) dostępna jest na stronie www.mamawpolsce.wordpress.com/publikacje.

27


Z oddziału | FOKUS NA MATKĘ

Diety eliminacyjne w czasie ciąży Żywienie kobiet w okresie ciąży jest kluczowe dla prawidłowego rozwoju dziecka. Jest jednym z najważniejszych czynników środowiskowych, które odpowiadają nie tylko za prawidłowy przebieg ciąży, ale również za stan zdrowia potomstwa od dzieciństwa po dorosłość. Ewa Grabani DIETETYK

Z

alecanym sposobem żywienia kobiety w okresie ciąży jest zbilansowana dieta odpowiadająca zasadom prawidłowego żywienia. Coraz częściej jednak przyszłe mamy stosują w ciąży różnego rodzaju diety eliminacyjne, czyli takie, w których z jadłospisu wykluczane są określone grupy produktów. Nieumiejętnie praktykowane żywienie eliminacyjne może doprowadzić do niedoborów witamin i mikroskładników, w szczególności w okresie, kiedy organizm kobiety przede wszystkim dba o interes dziecka. Dlatego ciężarna na diecie wegetariańskiej, bezglutenowej czy bezlaktozowej powinna być dobrze wyedukowana w zakresie wartościowych zamienników wykluczonych produktów, ewentualnych suplementów oraz właściwego komponowania posiłków. WEGETARIANKA W CIĄŻY Dieta wegetariańska ciągle budzi wiele kontrowersji. Od wielu lat prowadzone są badania mające wykazać, jak wpływa ona na zdrowie np. osób z chorobami przewlekłymi czy kobiet w ciąży. Dzisiaj nie ma wątpliwości, że odpowiednio zbilansowana może być bezpiecznym modelem żywienia dla ciężarnej i jej dziecka. Niejedzenie mięsa to niejedyny wyznacznik wegetarianizmu. Dzieli się on na kilka typów. • Semiwegetarianizm, który opiera się na warzywach, owocach, mleku, jajach oraz rybach i białym mięsie – z wykluczeniem innych rodzajów mięs. • Laktoowowegetarianizm, który wyklucza mięso czerwone, ryby, drób, dopuszcza jaja oraz mleko i jego przetwory • Laktowegetarianizm, który wyklucza mięso czerwone, ryby, drób oraz jaja, a dopuszcza mleko i jego przetwory • Weganizm, który wyklucza wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego, czyli mięso, ryby, jaja, mleko i jego przetwory oraz miód. Najbardziej problematycznym i wymagającym modelem żywienia eliminacyjnego jest weganizm. Ze względu na dużą grupę produktów wykluczonych z jadłospisu może skutkować jednorodną dietą,

28

prowadzącą do niedoborów. Kobiety w ciąży stosujące dietę wegańską najczęściej muszą suplementować wapń, żelazo i witaminy z grupy B, szczególnie B₁₂. MAKROSKŁADNIKI W DIECIE WEGAŃSKIEJ Mimo wykluczenia produktów odzwierzęcych, dieta powinna być dobrze zbilansowana. A to wymaga trochę zachodu. Nie chodzi przecież o zapychanie się pieczywem i makaronami, by nie czuć głodu, ale o dostarczenie organizmowi wszystkich potrzebnych mu składników, w tym białka, będącego budulcem naszego ciała, a w okresie ciąży – budulcem rozwijającego się płodu. ∙ BIAŁKO Białko jest składnikiem odżywczym niezmiernie istotnym dla kobiet planujących ciążę i ciężarnych. Jest ono niezbędne do prawidłowego wzrostu i rozwoju dziecka. W diecie wegetariańskiej pacjentki powinny szukać wartościowych zamienników białka zwierzęcego. Spożywanie zróżnicowanych produktów pochodzenia roślinnego dostarcza wszystkich niezbędnych aminokwasów. U pacjentek, które spożywają jako źródło białka jedynie zboża i rośliny strączkowe, może dochodzić do niedoborów lizyny – aminokwasu egzogennego. Należy więc w tej grupie szczególnie zwrócić uwagę na podaż fasoli oraz produktów sojowych. Mięso i ryby należy zastępować tofu, komosą ryżową, orzechami oraz warzywami strączkowymi, takimi jak fasola i soczewica. Warto podpowiedzieć pacjentkom, że istotne jest właściwe łączenie produktów roślinnych w celu uzupełniania aminokwasów. Odpowiednie zestawienia produktów zwiększą też przyswajalność białka. Dobrymi przykładami połączeń są kasze i makarony z grzybami, gołąbki z kaszą, fasola z ryżem. ∙ TŁUSZCZE Kolejnym składnikiem, na który należy zwrócić uwagę, są kwasy tłuszczowe omega-3. O ile dieta wegetariańska obfituje w kwasy omega-6, o tyle problematyczne bywa pokrycie zapotrzebowania


na kwasy omega-3. Model żywienia wykluczający spożywanie ryb i jaj jest zazwyczaj ubogi w kwas eikozapentaenowy (EPA) oraz kwas dokozaheksaenowy (DHA), które są niezwykle istotne dla układu sercowo-naczyniowego oraz rozwoju oczu i mózgu. Wegetarianki, a przede wszystkim weganki, powinny swoją dietę suplementować w wyżej wymienione kwasy. Suplementy z DHA, których źródłem są mikroalgi, są dobrze przyswajalne. Ponadto wegetarianki powinny pamiętać o odpowiedniej podaży kwasu α-linolenowego (ALA), którego dobrym naturalnym źródłem są: orzechy włoskie, siemię lniane i olej rzepakowy. CO Z ŻELAZEM? Laikom dieta eliminująca mięso automatycznie kojarzy się z niedoborami żelaza i niedokrwistością. Nie jest to regułą – dobrze zbilansowana dieta i suplementacja witaminy B₁₂ skutecznie chronią przed anemią. Problem pojawia się w ciąży, kiedy nawet kobiety regularnie jedzące mięso często doświadczają niedoborów żelaza. Produkty pochodzenia roślinnego zawierają żelazo niehemowe, które jest wrażliwe zarówno na stymulatory, jak i inhibitory żelaza, przez co gorzej się przyswaja. Do substancji zmniejszających przyswajalność żelaza należą: fityniany, wapń, a także kawa, herbata, kakao, herbaty ziołowe. Poziom fitynianów zmniejszają natomiast takie zabiegi, jak moczenie i kiełkowanie fasoli, zbóż, nasion czy zakwaszanie chleba. Podobnie witamina C oraz inne kwasy pochodzenia organicznego hamują działanie fitynianów, przez co zwiększają przyswajanie żelaza.

Warto więc produkty będące źródłem żelaza zestawiać np. z papryką, pomidorami, zielonymi warzywami, sokami z cytrusów. Źródło żelaza w diecie wegetariańskiej powinny stanowić: rośliny strączkowe, orzechy, zboża, pestki, owoce suszone, zielone warzywa. KWAS FOLIOWY To składnik niezmiernie istotny przed i w trakcie ciąży. Jest niezbędny do prawidłowego kształtowania układu nerwowego, mózgu i rdzenia kręgowego. Kwas foliowy znajduje się w zielonych warzywach: szpinaku, brokułach, sałacie, brukselce, pomidorach, grochu, fasoli, soczewicy, orzechach, pszenicy, burakach, pomidorach, pomarańczach, awokado. Trzeba mieć jednak świadomość, że jest to składnik, który lepiej przyswaja się z suplementu niż z diety. Stąd rekomendacje, by przyjmować kwas foliowy nie tylko w trakcie ciąży, ale jeszcze przed nią. WITAMINA D Witamina D jest niezbędna do prawidłowego rozwoju prenatalnego dziecka. W żywności występuje głównie w produktach pochodzenia zwierzęcego, takich jak: tłuste ryby, tran, żółtka jaj. Źródłem witaminy D dla wegetarian są grzyby i tłuszcze roślinne, jednak jej przyswajanie z żywności jest niewielkie. Kobietom ciężarnym, nie tylko wegetariankom, zaleca się suplementację witaminą D i nie tyle jest to związane z dietą, co z niedostateczną ilością słońca w umiarkowanej szerokości geograficznej – z tego powodu nie zachodzi proces syntezy „słonecznej witaminy” przez skórę. 29


Z oddziału | FOKUS NA MATKĘ CYNK To pierwiastek biorący udział w wielu ważnych procesach metabolicznych, a także reakcjach enzymatycznych – jest niezbędny do wzrostu i rozwoju dziecka. Źródłem cynku są produkty z grupy roślin strączkowych, zboża, ser, orzechy i soja. WAPŃ W diecie przyszłej mamy bardzo istotny jest wapń, który stanowi podstawowy składnik budulcowy kości i zębów. W ciąży zapotrzebowanie na wapń wynosi od 1000 do 1300 mg/dobę. Głównym jego źródłem powinno być mleko i jego przetwory. Wapń znajduje się również w rybach morskich (szczególnie w szprotach oraz sardynkach) i żółtkach jaja kurzego. Dla niejedzących ryb źródłem tego pierwiastka pozostają: tofu, rośliny strączkowe, jarmuż, suszone morele, figi, natka pietruszki, nasiona maku, słonecznika, sezamu, otręby pszenne, szpinak, fasolka szparagowa, brokuły, orzechy. Warto pamiętać, że w miejsce mleka krowiego czy koziego ciężarna może pić mleko kokosowe, owsiane, kukurydziane, ryżowe, sojowe lub gryczane, które często są wzbogacane w wapń. Podobnie jak pieczywo, płatki oraz woda. Wapń jest składnikiem, który najlepiej przyswaja się w obecności białka zwierzęcego oraz witaminy D. Wchłanianie wapnia zmniejszają: kwas szczawiowy, fityniany oraz tłuszcz. Pokrycie zapotrzebowania na wapń, wykluczając całą grupę produktów mlecznych, niejednokrotnie bywa trudne, wobec czego zaleca się w niektórych przypadkach suplementację preparatami wapnia. Dobrym źrodłem wapnia pochodzącego ze źródeł roślinnych o wysokiej biodostępności są zielone warzywa, które jednocześnie mają małą zawartość szczawianów, a także soki owocowe wzbogacane w jabłczan i cytrynian wapnia. WITAMINA B12 Niedobory witaminy B₁₂ mogą przyczynić się do wystąpienia zaburzeń metabolicznych u potomstwa. Laktoowowegetarianki, spożywające regularnie nabiał, jaja i inne jej źródła, zazwyczaj pokrywają zapotrzebowanie na witaminę B₁₂. Weganki, aby zminimalizować ryzyko niedoborów, powinny regularnie spożywać produkty, które są wzbogacane w ten mikroskładnik, takie jak: napoje ryżowe, mleka sojowe, płatki śniadaniowe, zastępniki mięsa, drożdże spożywcze. Jednak nierzadko niezbędna jest suplementacja. A CO Z SOJĄ? Wielu wegetarian sięga po soję jako zamiennik białka zwierzęcego. Spożywanie produktów sojowych w ciąży budzi jednak wiele kontrowersji, z uwagi na zawarte w nich fitoestrogeny, które wykazują działanie podobne do żeńskich hormonów płciowych. Nie jest znany do końca ich wpływ na dziecko. Niektórzy badacze sugerują, że w przypadku chłopców, których matki w czasie ciąży spożywały znaczne ilości soi, może w przyszłości dojść do zaburzeń wytrysku nasienia 30

oraz obniżonego poziomu testosteronu. Z drugiej jednak strony soja jest dobrym źródłem białka, a dzieci kobiet, które spożywają przetwory sojowe w ciąży, rodzą się zdrowe. Czy zalecać więc soję pacjentkom będącym na diecie wegetariańskiej? Wydaje się, że najlepszym wyborem jest umiar. Dopuszczajmy soję jako alternatywę dla białka zwierzęcego, ale nie czyńmy jej jedynym źródłem białka w diecie kobiety ciężarnej. Jest wiele produktów, które mogą zastąpić produkty sojowe. Kobieta ciężarna śmiało może sięgać po inne źródła białka, np.: soczewicę, ciecierzycę, mleko orkiszowe czy ryżowe. DIETA MAMY WEGETARIANKI W PRAKTYCE • Spożywaj codziennie pięć porcji warzyw oraz dwie porcje owoców. • W każdym z pięciu posiłków spożywaj węglowodany złożone: pieczywo pełnoziarniste, kasze, pełnoziarnisty ryż, płatki zbożowe. • W trzech posiłkach umieść białko ze źródeł roślinnych, na przykład z roślin strączkowych, tofu czy zamienników mleka. • W jednym posiłku umieść kiełki, które są bogatym źródłem witamin z grupy A, C, E, H, witamin z grupy B, żelaza, wapnia, potasu i cynku. Bardzo dobrym wyborem są kiełki pszenicy, żyta, owsa, jęczmienia i prosa, które dostarczają sporo żelaza. • Wybieraj produkty wzbogacane w witaminę B₁₂ (mimo konieczności jej suplementowania nie tylko w okresie ciąży). • Sięgaj po nasiona: sezamu, słonecznika, dyni. Są bardzo dobrym źródłem żelaza. DIETA BEZGLUTENOWA Żywność bez glutenu ostatnio jest po prostu modna. Na dietę bezglutenową przechodzą osoby niemające ku temu żadnych powodów, czyli bez zdiagnozowanej celiakii czy alergii na gluten. Lekarze i dietetycy w znakomitej większości potępiają eliminację glutenu u osób, którym on nie szkodzi. Siła przekonywania internetu, a przede wszystkim celebrytów wychwalających zalety takiego modelu żywienia jest jednak większa. W efekcie coraz częściej problem eliminacji glutenu dotyczy też kobiet ciężarnych. Gluten jest składnikiem występującym w takich zbożach, jak: pszenica, orkisz, żyto, jęczmień czy owies. Ten ostatni sam w sobie nie zawiera glutenu, ale w trakcie procesów produkcyjnych często zostaje nim zanieczyszczony. Do produktów niezawierających glutenu należą: kukurydza, ryż, proso, gryka, soja, tapioka, soczewica, ziemniaki, fasola, orzechy, sorgo, sago, mięso, warzywa i owoce. Teoretycznie w sklepach nie brakuje żywności bezglutenowej. W praktyce skład makaronów, pieczywa czy słodyczy niezawierających glutenu najczęściej pozostawia wiele od życzenia. Gluten jest nośnikiem smaku, nadaje wypiekom i produktom mącznym odpowiednią sprężystość. Wyeliminowanie go z żywności sprawia, że trzeba go czymś zastąpić. Stąd żywność bezglutenowa często zawiera spore ilości tłuszczu i sztucznych dodatków.


ABY DIETA BEZGLUTENOWA BYŁA PEŁNOWARTOŚCIOWA, NALEŻY ZADBAĆ O DOBRE ŹRÓDŁA: • witamin z grupy B: produkty zbożowe niezawierające glutenu, jaja, orzechy, pestki, ryby oraz owoce morza; • żelaza: czerwone mięso, rośliny strączkowe, orzechy, pestki dyni, słonecznika, sezam, brokuły, natka pietruszki; • magnezu: kasza gryczana, pestki dyni, migdały, orzechy, awokado; • cynku: wołowina, żółtka jaj, kasza gryczana, orzechy i pestki dyni, słonecznika, owoce morza; • selenu: łosoś, jaja, kasza gryczana, kakao, fasola, soczewica, orzechy brazylijskie. DIETA BEZLAKTOZOWA Nie ustają dyskusje, czy osoby dorosłe powinny spożywać cukier mleczny – laktozę. Patrząc na świat zwierząt, faktycznie można stwierdzić, że dorosłe osobniki ssaków nigdy nie żywią się mlekiem (poza udomowionymi kotami – dostają od człowieka mleko, które nie jest im niezbędne). Na pewno laktozę powinny wykluczyć osoby, które nie trawią jej dostatecznie, co powoduje u nich wiele dolegliwości. Laktoza jest cukrem mlecznym występującym w mleku, przetworach mlecznych i innych produktach zawierających mleko

(np. masło). Kobiety ciężarne stosujące dietę bezlaktozową powinny zwrócić uwagę na alternatywne źródła wapnia, opisane we wcześniejszej części artykułu. PACJENTKOM MOŻNA ZALECAĆ ZAMIENNIKI ELIMINOWANYCH PRODUKTÓW, TAKIE JAK: • zamienniki mleka: z miąższu migdałów, orzechów, słonecznika, kaszy jaglanej, ryżu, pestek dyni czy soczewicy, mleko kokosowe; • zamienniki śmietany: śmietanka kokosowa, ryżowa, migdałowa; • zamienniki jogurtów: naturalne jogurty roślinne; • zamienniki twarogów: tofu, serek z nerkowców; • zamienniki masła: pasty z roślin strączkowych, masła z orzechów, pestek i nasion. Diety eliminacyjne, o ile są praktykowane rozsądnie, w większości przypadków mogą pokryć zapotrzebowanie na wszystkie potrzebne składniki pokarmowe. Warto jednak, aby przyszła mama skonsultowała swój sposób żywienia ze specjalistą żywienia oraz była w stałym kontakcie z lekarzem, by uniknąć ewentualnych niedoborów.

31


Z pasją | WYWIAD

Położna w zespole ekspertów Jest certyfikowanym doradcą laktacyjnym, mioterapeutką, doktorantką UJ CM, członkiem Stowarzyszenia Rzecznicy Nauki, laureatką międzynarodowego konkursu FameLab 2016 i współautorką jednego z najbardziej innowacyjnych filmowych materiałów edukacyjnych dotyczących karmienia piersią – Anna Kotlińska z powodzeniem unika stereotypów, w jakich często nadal próbuje się zamknąć zawód położnej. ROZMAWIAŁ

Studia położnicze skończyłaś w 2009 roku, obecnie kończysz doktorat w tej dziedzinie, interesujesz się różnymi aspektami położnictwa. Jaką położną chciałabyś być w przyszłości? Anna Kotlińska: – Nieustannie się uczę i właśnie w tym procesie dostrzegam istotę każdego zawodu medycznego, nie tylko położnictwa. Konieczność ciągłego kształcenia się w swojej specjalizacji, którą dla mnie jest laktacja, wiąże się z postrzeganiem roli mojego zawodu w dzisiejszym świecie. Chciałabym bowiem być położną, doradczynią laktacyjną działającą w zespole profesjonalistów, którzy również zajmują się matką i jej potomkiem. Sfera ta dotyczy wielu specjalistów, którzy pracują z kobietą na różnych etapach: planowania ciąży, jej przebiegu, porodu i opieki nad dzieckiem. Potrzeba tutaj wiedzy m.in. ginekologa, psychologa, dietetyka, położnej, ale potem także pediatry czy nawet rehabilitanta, który np. pomoże wrócić do formy po porodzie, lub fizjoterapeuty, który być może będzie potrzebny w opiece nad dzieckiem a także logopedy i stomatologa. Wszyscy opiekujemy się kobietą i o ile bardzo dobrze, że każdy z nas specjalizuje się w swojej dziedzinie, to o wiele lepiej byłoby, gdybyśmy ściślej ze sobą współpracowali, a tym samym, w odpowiedzi na oczekiwania pacjentek i w celu lepszej opieki, wykraczali poza swoje specjalizacje, łączyli się w grupy, które wzajemnie wykorzystu32

Marcin Pacho

ją swoje doświadczenie. Chciałabym być położną, która ze swoją wiedzą i umiejętnościami wychodzi do innych ekspertów, tworzy z nimi sprawnie działający zespół, w którym każdy ma jednocześnie okazję poznać podstawy innych specjalizacji, co pomoże lepiej poruszać się w obszarze naszych zawodów. Jako położna i doradczyni laktacyjna nie tyle muszę, ile chcę mieć także np. pewne przygotowanie psychologiczne, by w razie potrzeby umieć poradzić sobie w trudnej sytuacji. W ten sposób, poprzez holistyczne podejście do ciąży, porodu i macierzyństwa, będziemy traktować kobietę nie jako pacjenta, osobę chorą, ale przede wszystkim jako człowieka, który nie potrzebuje diagnozowania go na każdym kroku, ale profesjonalnego wsparcia w każdym aspekcie tego momentu życia. Kobieta zatem, dzięki Waszej współpracy, powinna przede wszystkim poczuć się bezpiecznie… A.K.: – Tak, uświadomić sobie, że to my jesteśmy dla niej, a nie odwrotnie. Że jeśli ma pytania i wątpliwości, to jesteśmy po to, by jej pomóc, odpowiedzieć, wzmocnić, wskazać rozwiązania. Chodzi o to, by kobieta nie czuła się jak petentka przechodząca od gabinetu do gabinetu, w których każdy zamknięty w swojej specjalizacji przekazuje swój niezależny od innych pakiet informacji dotyczący jednego aspektu ciąży czy porodu i to ona sama będzie musiała w jakiś

sposób je do siebie dodać, często się w tym gubiąc. Zespół, o jakim mówię, porównałabym do plemienia, którego siła i potencjał tkwi we wspólnocie – kobieta wchodząc do takiej grupy wie, że jest wśród profesjonalistów, którzy są razem dla niej i jej bezpieczeństwa. Często w Polsce, jako specjaliści zajmujący się taką kobietą, jesteśmy wciąż nie ze sobą, ale tylko obok siebie. Potrzeba czasu, by tego typu rozwiązania i trendy współdziałania dotarły do Polski? A.K.: – Znam kilka zespołów, które zaczynają tak pracować, również wśród położnych. Potrzeba czasu, ale warto korzystać z dobrych praktyk i wiedzy naszych sąsiadów. Jako położna i doktorantka często podróżuję i widzę, że tego typu zespoły, nie tylko w kontekście położnictwa, z powodzeniem działają na całym świecie. Jakiś czas temu zostałam zaproszona do takiego zespołu lekarzy na estoński uniwersytet w Tartu. Miałam trafić do Kliniki Snu, Ortodoncji i Mioterapii. Początkowo nie wiedziałam co, jako położna i specjalista od laktacji, miałabym tam robić, bo klinika zajmuje się przecież ludźmi w różnym wieku. Ale stał za tym dobrze przemyślany plan – by sprowadzić eksperta od matki i małego dziecka, który będzie tym brakującym puzzlem w całym procesie profilaktyki i późniejszego leczenia np. wad zgryzu – wszystko bowiem zaczyna się przecież od tego, jakie nawyki rozwi-


niemy na początku naszego życia. Dopiero w takim pełnym zespole można kompleksowo i w pełni profesjonalnie podejść do tematu. Ja zajmowałam się najmłodszymi pacjentami i wsparciem ich mam. Moim zadaniem było przekazanie wiedzy z zakresu laktacji, rozwoju struktur ustno-twarzowych i problemów laktacyjnych studentom, ale również stomatologom, ortodontom, laryngologom i mioterapeutom. Wspólnie uczyliśmy się od siebie i pracowaliśmy nad profilaktyką i leczeniem. Jak Twoim zdaniem można byłoby przełożyć to doświadczenie na proces opieki nad ciężarną i młodą matką w Polsce? A.K.: – Właściwie już to robię i zachęcam innych. Po powrocie z Estonii zebrałam w jednym miejscu grupę specjalistów, pasjonatów z Krakowa, z którymi tworzymy zespół. Są w nim położne, doule, fizjoterapeuci, neurologopedzi, którzy mają ochotę i czas, by prowadzić warsztaty i szkolenia, przekazywać swoją wiedzę. Dodatkowo

chcemy zaangażować do wspólnej pracy inżynierów i lekarzy, szukać nowych rozwiązań. Mamy wiele celów, ale najważniejszy to współpraca między nami, specjalistami, w Krakowie i całej Polsce, wzajemne wsparcie i przede wszystkim wzmacnianie kobiet w macierzyństwie. To nasz pierwszy krok – pokazać, że jesteśmy, tworzymy grupę, że mamy misję i plany na następne 5 lat. Kolejny etap to konkretne działania, formalizacja i ciągły rozwój. Oczywiście na to wszystko potrzebne będą fundusze, ale wiem, że na dobry pomysł zawsze znajdą się pieniądze, dlatego możemy już myśleć zarówno o fundacji, jak i grantach zagranicznych. Przyglądając się Twojej zawodowej aktywności, choćby poprzez profile na mediach społecznościowych, które aż kipią od pomysłów, akcji edukacyjnych, w których jako położna bierzesz udział, światowych nowinek dotyczących np. technologii, które mogą być wykorzystywane w położnictwie, można by się zastanawiać – gdzie w tym wszystkim

jest pacjentka? Wszak położnictwo kojarzone jest przede wszystkim z pewną intymną sytuacją w szpitalnej sali, cichą relacją ciężarna – położna… A.K.: – To kwestia stereotypów. Położnictwo jest przecież bardzo szeroką dziedziną, w której znajduje się zarówno np. ginekologia, onkologia, praca z pacjentką na oddziałach, jak i nauka i edukacja. Mnie najbardziej interesuje praca badawcza, nowe technologie, np. telemedycyna i ich wykorzystanie w profilaktyce chorób matki i dziecka, a także szukanie nowych sposobów przekazywania wiedzy na ten temat zarówno matkom, jak i innym położnym. Nauka o laktacji, dla przykładu, nie ogranicza się przecież jedynie do kilku spotkań położnej z kobietą, która właśnie urodziła dziecko. Nauka ta to także spotkania z dziećmi, nastolatkami, popularyzacja wiedzy o odżywianiu, zdrowych nawykach i pierwszym pokarmie człowieka już w szkole, a także ułatwianie pracy z pacjentką, poprzez np. tworzenie nowoczesnych, praktycznych materiałów edukacyjnych, które położna może przekazać kobiecie. Oczywiście położne pracujące w szpitalach, te opiekujące się kobietami w czasie porodu, są bardzo potrzebne, bo bez nich system opieki by nie działał, ale ja z całego wachlarza położnictwa wybrałam jego inne aspekty. Pracując jako doradca laktacyjny, podążam jednocześnie za szukaniem sposobów na to, jak w najpełniejszy sposób łączyć położnictwo z nowymi technologiami w celu np. stworzenia aplikacji ułatwiających karmienie piersią. Dobrym przykładem takich poszukiwań są hakatony, na których możemy rozmawiać z inżynierami na temat tego, jak ich umiejętności w tworzeniu nowych technologii mogą przydać się w rozwiązywaniu problemów medycznych, w moim przypadku problemów związanych z matką karmiącą i dzieckiem. Bez takiego przenikania się środowisk naukowców nie dojdziemy do nowych, wartościowych pomysłów, które mogłyby pchnąć położnictwo w lepszym kierunku, a raczej będziemy powielać stereotypy związane z tą dziedziną.

33


Z pasją | WYWIAD

Zespół, o jakim mówię, porównałabym do plemienia, którego siła i potencjał tkwi we wspólnocie – kobieta wchodząc do takiej grupy wie, że jest wśród profesjonalistów, którzy są razem dla niej i jej bezpieczeństwa. Często w Polsce, jako specjaliści zajmujący się taką kobietą, jesteśmy wciąż nie ze sobą, ale tylko obok siebie.

Czy w swojej praktyce spotykasz się ze stereotypami związanymi z laktacją? A.K.: – Laktacja przez długi czas uznawana była za temat nudny, bo jak twierdzono: to tylko pokarm. Do niedawna uczono nas jednocześnie, że jest sterylny. Dziś wiemy, że mleko matki przypomina bardziej jogurt, pełen dobroczynnych bakterii, który uczy organizm dziecka odporności. Karmienie to nie tylko zaspokajanie apetytu małego dziecka, ale sposób komunikacji z matką i to w obu kierunkach. Nie doszlibyśmy do tych wniosków, gdyby nie rozwój nauki. Dopiero niedawno zaczęto na świecie baczniej przyglądać się składowi mleka matki i roli, jaką ono pełni. Co więcej, temat laktacji jest w moim odczuciu podejmowany w Polsce tylko przy okazji innych problemów, nie zajmujemy się nim kompleksowo, a wiedza na ten temat nie jest przekazywana dalej. Nadal na pytanie o to, czy kobieta będzie karmić piersią, spotkam się często z odpowiedzią: „nie wiem, zobaczymy, czy będę miała mleko”. Zastanawiam się wówczas, co zawiodło, dlaczego ta kobieta nie ma już od dawna wiedzy o tym, że przecież mleko w piersiach pojawia się już od drugiego trymestru ciąży. To informacje, które powinniśmy wynosić ze szkoły. Kolejny stereotyp związany jest z pytaniami o dietę i to, czego matka karmiąca nie powinna na pewno jeść. Takie wątpliwości przekazują jej koleżanki, matka czy babcia, z tym że nie robią one tego w złej wierze, ale z powodu braku informacji. Dziś wiemy, dzięki badaniom, że nie ma z góry określonej listy produktów, które kobieta karmiąca musi 34

koniecznie wyeliminować ze swojej diety. Jeśli okaże się, że jakiś składnik uczula dziecko, to wówczas poprostu z niego rezygnujemy i w ten sposób zamykamy temat. Czy zatem większość problemów laktacyjnych, o jakich się mówi, wynika ze stereotypów? A.K.: – Jeśli chodzi o matkę to często tak, bo jeśli tylko kobieta jest zdrowa, to może i powinna karmić. Problemy związane z techniką karmienia, przystawieniem dziecka do piersi umiemy rozwiązać edukacją, na kłopoty związane z płaską brodawką także są sprawdzone sposoby. Problem pojawia się np., gdy dziecko ma krótkie wędzidełko podjęzykowe – wówczas potrzebna jest już kompleksowa pomoc specjalistów: położnej, doradczyni laktacyjnej i lekarza, który wykona niezbędny zabieg. Podobną sytuacją jest np. przykurcz mięśni spowodowany zbyt długim przebywaniem dziecka w kanale rodnym, albo kiedy dziecko po cesarskim cięciu inaczej przystawia się do piersi. Większy problem jest zatem w sytuacji, kiedy kłopoty laktacyjne wynikają z przyczyn anatomicznych u dziecka. Jednocześnie jednak, nie można zatrzymać się w ocenie tylko na jednej stronie. Jeśli dziecko ma problem, to problem będzie miała także matka i odwrotnie. Nie sposób tego rozdzielić. Czy polskie mamy chętnie przyjmują porady o specjalisty? Czy jednak trudno jest się przebić przez często nie-

przystające do aktualnej wiedzy porady mamy, cioci czy babci? A.K.: – Każdy kieruje się opinią autorytetu. Moim zadaniem jest stać się takim autorytetem i robię to, przekazując wiedzę opartą na dowodach naukowych. Nie stawiam się nigdy w roli konkurencji dla mamy czy babci i nie zmuszam kobiety do wyboru pomiędzy mną a nimi, a jedynie rzetelnie przekazuję jej najnowszą, sprawdzoną wiedzę medyczną, którą jako specjalista jestem zobligowana przekazać. Finalnie to od każdej konkretnej kobiety zależy, czy tę wiedzę ode mnie przyjmie. Jestem przekonany, że Ci się to udaje. Każdy, kto miałby wątpliwości, może się o tym szybko przekonać, oglądając Twoje wystąpienie podczas międzynarodowego konkursu dla naukowców FameLab 2016, gdzie mówiąc o laktacji, dotarłaś do finału i zdobyłaś nagrodę publiczności… A.K.: – Zawsze z uznaniem patrzyłam na naukowców, dla których praca badawcza jest przede wszystkim ich pasją. Taką osoba chcę być i właśnie tacy ludzi startują w konkursie. Udział w FameLabie, poza nagrodą, przyniósł mi mnóstwo nowych znajomości, a jak wiadomo bez nich trudno na szersza skalę realizować swoje pomysły. Dzięki konkursowi trafiłam do Stowarzyszenia Rzecznicy Nauki, w którym wychodzimy z założenia, że komunikacja naukowa to jeden z filarów nowoczesnego społeczeństwa opartego na wiedzy. Dzięki FameLab


brzmieć odgłos połykania, polecały obejrzenie i odsłuchanie naszego filmu. Oczywiście każda z nas wie, jak etapy karmienia powinny wyglądać, jednak nikt do tej pory nie poprowadził badań w ten sposób i nie dysponował takim nagraniem, gdzie teoria z książek byłaby przełożona na praktyczne, doskonale słyszalne przykłady. Film otworzył mi wiele drzwi. To dzięki niemu m.in. zostałam zaproszona na wspomniany już staż w Estonii. W ramach współpracy w Stowarzyszeniu mam już w planach kolejne badania, tym razem z mikrobiologiem, na temat próchnicy u dzieci i wpływu na nią mleka matki.

Anna Kotlińska (pierwsza od lewej) podczas pobytu w Banku Mleka na Florydzie (USA)

i członkostwu w Stowarzyszeniu miałam możliwość brać udział w szkoleniu organizowanym przez BBC i Centrum Nauki Kopernik, podczas którego uczyliśmy się, jak mówić o nauce, o dowodach naukowych w taki sposób, by zrozumiało nas dziecko. Bo jeśli nie jestem w stanie tego zrobić, to chyba nie do końca sama rozumiem, o co mi chodzi i co chcę przekazać. Taka wiedza na pewno bardzo przydaje się w kontaktach z kobietami, z którymi rozmawiam w poradni laktacyjnej. Członkostwo w Rzecznikach Nauki zaowocowało m.in. współpracą z Marcinem Zastawnikiem, specjalistą ds. akustyki, z którym, korzystając z komory bezechowej, przygotowaliśmy

nagranie odgłosów ssania piersi. Dzięki ciszy i dobrym mikrofonom uchwyciliśmy kolejne etapy ssania, a tym samym dźwięki, które nie zawsze w innych warunkach są możliwe do wyłapania. Nagranie pozwoliło np. wyraźnie oddzielić podbudzanie mleka do wypływu z piersi od etapu ssania odżywczego mleka. Dodatkowo zarejestrowaliśmy i opisaliśmy cenne wskazówki dla rodziców związane z karmieniem, takie jak odgłos „cmokania”, trudności dziecka z oddychaniem czy miejscem karmienia. Film spotkał się z doskonałym odzewem, nie tylko mam, ale i innych położnych. Wiem, że wiele z nich, mając trudności z przekazaniem rodzicom tego, jak np. powinien

Czy w czasie swoich ostatnich naukowych poszukiwań trafiłaś na tematy związane z laktacją, które nie są jeszcze popularyzowane w Polsce? A.K.: – Na pewno mało mówi się u nas o przygotowywaniu się dziecka do ssania piersi już na etapie życia płodowego. Dziecko w łonie matki, od 13. tygodnia ciąży do porodu, intensywnie ćwiczy ten odruch, tak by po porodzie móc go w pełni wykorzystać, nauczyć się ssać pierś, a tym samym przygotować się do nauki jedzenia, a potem także mowy. Jeśli zauważymy w czasie badań, że dziecko w brzuchu matki nie ćwiczy tego odruchu, wiemy już, że coś jest nie tak i że będzie ono wymagało bardziej wnikliwej opieki po porodzie. Przygotowywanie się do nauki ssania na etapie życia płodowego, a potem wykorzystywanie tej wiedzy po porodzie wpływa także na prawidłowy rozwój mięśni twarzy, na zgryz dziecka i ewentualne późniejsze problemy z zębami. Zależności te są już na świecie dobrze udokumentowane badaniami i warto, by były popularyzowane i jak najwcześniej trafiały do rodziców. Im wcześniej mama dowie się o korzyściach z karmienia, o unikaniu złych nawyków, jak np. ssanie kciuka, tym lepiej dla niej, jej dziecka i rozwoju aparatu mowy oraz prawidłowego zgryzu.

35


Z kodeksu | ZMIANY W PRAWIE

Wynagrodzenia dla położnych po nowemu Miniony rok pozostanie dla pracowników służby zdrowia czasem walk o podwyżki wynagrodzeń. Wzrostu płacy zasadniczej domagały się zarówno pielęgniarki i położne, jak i młodzi lekarze rezydenci, którzy nadal kontynuują negocjacje o wzrost płacy z Ministerstwem Zdrowia. Aleksandra Wilk PRAWNIK

W

ysokość zasadniczego wynagrodzenia pracowników wykonujących tzw. zawody medyczne jest w Polsce od lat przedmiotem sporów i licznych strajków, a skala problemu jest niewątpliwie duża. Coraz więcej pielęgniarek i położnych, szczególnie tych z młodszego pokolenia, wybiera pracę za granicą, gdzie warunki wykonywania tego zawodu są zdecydowanie lepsze, a płace wyższe. W efekcie w Polsce mamy poważny problem z wymianą kadr w środowisku pielęgniarek i położnych. Zmiany miała przynieść rządowa Ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych, uchwalona 8 czerwca 2017 roku. PŁACA PRZEKŁADA SIĘ NA PROFESJONALIZM Ustawodawca teoretycznie zdaje sobie sprawę z wagi problemu, w uzasadnieniu projektu ustawy możemy przeczytać, że wzrost płac jest konieczny z uwagi na obowiązek państwa dbania o właściwy poziom profesjonalnej kadry medycznej. Zmiany dokonane ustawą mają doprowadzić również do zachęcenia podejmowania zatrudnienia w zawodzie medycznym na terytorium Rzeczpospolitej oraz odpowiadać randze podejmowanej pracy. Jednakże za motywami podjęcia inicjatywy ustawodawczej powinny iść regulacje, które rozwiązują lub przynajmniej niwelują zaistniały problem, przy równoczesnym uwzględnieniu postulatów środowiska, które od lat walczy o godną płacę. Jak jest w przypadku uchwalonej ustawy? NOWE PRAWO W SZCZEGÓŁACH Zacznijmy od konkretów – Ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody

36

medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych wyróżnia 10 grup zawodowych wykonujących zawody medyczne oraz określa to, w jaki sposób będzie ustalane ich wynagrodzenie zasadnicze. PIELĘGNIARKI I POŁOŻNE ZOSTAŁY WŁAŚCIWIE POTRAKTOWANE JAKO JEDNA GRUPA ZAWODOWA, A WYSOKOŚĆ ICH PŁACY MINIMALNEJ BĘDZIE ZALEŻEĆ OD WYKSZTAŁCENIA I SPECJALIZACJI. USTAWA WYRÓŻNIA W TYM ZAKRESIE TRZY GRUPY: • • •

pielęgniarki lub położne z tytułem magistra na kierunku pielęgniarstwo lub położnictwo ze specjalizacją; pielęgniarki lub położne ze specjalizacją; pielęgniarki lub położne bez specjalizacji.

W zależności od zaszeregowania do danej grupy wynagrodzenie będzie mieć inną wysokość zgodnie z przyjętym w ustawie współczynnikiem. KTO OTRZYMA PODWYŻKĘ? W myśl ustawy szpitale (podmioty lecznicze) do 31 grudnia 2021 roku mają dokonać podwyższenia wynagrodzenia dla pracowników, jeżeli ich wynagrodzenie zasadnicze jest niższe niż wynagrodzenie zasadnicze obliczone na podstawie ustawy. Powyższe oznacza, że podwyżka wynagrodzenia będzie mieć miejsce, jeżeli obecna płaca (bez dodatków) okaże się niższa niż minimalna płaca wynikająca z ustawy. W jaki sposób ustalane będzie owo minimalne wynagrodzenie? Kluczowymi wartościami są tzw. średnia krajowa – czyli przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospo-


darce narodowej ustalane przez Główny Urząd Statystyczny – oraz współczynnik pracy określony w załączniku do ustawy. Wynagrodzenie ma stanowić iloczyn średniej krajowej ustalanej przez GUS oraz współczynnika pracy. ZGODNIE ZE WSPOMNIANYM ZAŁĄCZNIKIEM USTALONO NASTĘPUJĄCE WSPÓŁCZYNNIKI DLA PIELĘGNIAREK I POŁOŻNYCH: • pielęgniarki lub położne z tytułem magistra na kierunku pielęgniarstwo lub położnictwo ze specjalizacją – 1,05; • pielęgniarki lub położne ze specjalizacją – 0,73; • pielęgniarki lub położne bez specjalizacji – 0,64. W praktyce oznacza to, że pielęgniarka lub położna z tytułem magistra oraz ze specjalizacją po podwyżce będzie zarabiać 4095 zł brutto (1,05 * 3900 zł) bez uwzględnienia dodatków pracowniczych, pielęgniarka i położna ze specjalizacją (ale bez wyższego wykształcenia) – 2847 zł brutto, natomiast pielęgniarka lub położna bez specjalizacji – 2496 zł brutto. Wynika to z przyjęcia przez ustawodawcę średniej krajowej, jaką ustalił GUS w 2015 roku, tj. 3900 zł brutto, ponadto wspomniana średnia kra-

jowa na mocy ustawy zostaje zamrożona do 2019 roku, co oznacza, że naturalny wzrost średniej krajowej w latach 2016–2019 nie będzie wpływać na wzrost wynagrodzenia. Uzasadnieniem dla powyższego ma być konieczność przewidzenia skutków finansowych ustawy dla kolejnych budżetów państwa. STOPNIOWY WZROST WYNAGRODZEŃ Dodatkowo podwyższenie płacy będzie mieć charakter stopniowy, celem ustawy pozostaje bowiem wzrost wynagrodzenia do dnia 31 grudnia 2021 roku, przy uwzględnieniu porozumień między osobami uprawnionymi w podmiocie leczniczym poprzez zawarcie tzw. zbiorowego układu pracy. Jeżeli do porozumienia między władzami szpitala a organizacją zawodową pracowników nie dojdzie, zarządzenie w przedmiocie ustalenia sposobu podwyższania wynagrodzenia wydaje kierownik podmiotu leczniczego – w praktyce najczęściej dyrektor szpitala. Warunki stopniowego podwyższania płac do poziomu wynikającego z ustawy – określone czy to w porozumieniu, czy zarządzeniu – muszą jednak uwzględniać proporcjonalny wzrost wynagrodzenia. Ustawa przewiduje, że na dzień 1 lipca 2017 roku wynagrodzenie zasadnicze ma wzrosnąć o co najmniej 10 proc. kwoty stanowiącej różnicę pomiędzy najniższym wynagrodze37


Z kodeksu | ZMIANY W PRAWIE

Podwyższenie płacy będzie mieć charakter stopniowy, celem ustawy pozostaje bowiem wzrost wynagrodzenia do dnia 31 grudnia 2021 roku, przy uwzględnieniu porozumień między osobami uprawnionymi w podmiocie leczniczym poprzez zawarcie tzw. zbiorowego układu pracy. niem zasadniczym a wynagrodzeniem otrzymywanym przez pracownika. Oznacza to, że położna ze specjalizacją zarabiająca 2500 zł brutto na dzień 1 lipca 2017 roku, może liczyć na podwyżkę miesięczną rzędu 34,70 zł brutto w roku 2017 (2847 zł – 2500 zł = 347 zł ; 347 zł *10% = 34,7 zł). W latach 2018–2021 podwyżki mają wynosić co najmniej 20 proc. różnicy między tym, co pielęgniarka lub położna powinna zarabiać a jej rzeczywistym wynagrodzeniem. WĄTPLIWOŚCI ŚRODOWISKA Ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych wzbudziła wiele kontrowersji w środowisku pielęgniarek i położnych, ponieważ nie spełniła wielokrotnie wyrażanych oczekiwań i postulatów. Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych domagała się uzależnienia ich wynagrodzeń od tzw. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysków w czwartym kwartale roku poprzedzającego ustalenie. Tutaj należy dodać, że wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw są wyższe niż tzw. średnie miesięczne wynagrodzenie w gospodarce narodowej – średnia krajowa. Ponadto pielęgniarki i położne domagały się wyższych współczynników pracy niż te wynikające z uchwalonej ustawy oraz innego sposobu zaszeregowania do danej grupy zawodowej. To przełożyłoby się na zdecydowanie wyższe minimalne wynagrodzenia. Dla przykładu – przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w czwartym kwartale 2015 roku wynosiło 4280,39 zł brutto, co przy zastosowaniu wprowadzonych przeliczników przełożyłoby się na wyższy wzrost płac, który zdecydowanie bardziej realizowałby założenia projektu ustawy. Trudno sobie wyobrazić, by podwyżka w wysokości kilkudziesięciu złotych miesięcznie sprawiła, że wykonywanie zawodu pielęgniarki i położnej stanie się bardziej atrakcyjne i zachęci do podejmowania pracy w Polsce, kiedy w Europie Zachodniej czekają na polskie pielęgniarki i położne zdecydowanie lepsze warunki pracy i płacy. Przy czym pielęgniarek i położnych brakuje w całej Europie, zatem należy się spodziewać, że płaca za ich pracę u zachodnich sąsiadów będzie tylko wzrastać. NIEZROZUMIAŁY WSPÓŁCZYNNIK PRACY Wątpliwości budzą także wynikające z ustawy współczynniki pracy – nie tylko ich wysokość, ale również kwestia zaszeregowania danej położnej czy pielęgniarki do jednej z grup. Położna po studiach licencjackich i ze 38

specjalizacją nie będzie mogła liczyć na wyższy współczynnik pracy niż 0,74 – bowiem przelicznik 1,05 wymaga tytułu magistra. Tym samym położna z wyższym wykształceniem (po studiach licencjackich) będzie zarabiać tyle samo, co położna z wykształceniem średnim. Uzależnienie wynagrodzenia od wykształcenia i kwalifikacji zawodowych jakkolwiek może sprzyjać zachęcaniu do podwyższania kwalifikacji zawodowych, jednakże zupełnie pomija wagę doświadczenia i lat spędzonych przy wykonywaniu danego zawodu. Rozwiązanie to uderza w szczególności w starsze, doświadczone pielęgniarki i położne od lat pracujące w zawodzie, ale niekoniecznie posiadające wyższe wykształcenie. Tymczasem ustawa, która rzeczywiście przewidywałaby zapewnienie godziwej płacy minimalnej w służbie zdrowia, powinna również przewidywać wzrost wynagrodzenia w zależności od stażu pracy. Negatywnie należy także odnieść się do faktu, że zastosowana w ustawie średnia krajowa z roku 2015 zostaje zamrożona i nie przewiduje się jej zmiany do roku 2019 – co przy regularnym wzroście średniej krajowej oraz generalnie coraz to dynamiczniejszym wzroście płac nie urealnia wynagrodzenia i dobrze brzmi tylko na papierze. DODATKI BRUTTO BRUTTO Wątpliwości w środowisku budzi również kwestia dodatków do płacy zasadniczej, a w szczególności tzw. dodatków brutto wprowadzonych w 2015 roku. Na mocy rozporządzenia ówczesny minister zdrowia Marian Zembala zagwarantował pielęgniarkom i położnym wzrost wynagrodzenia przez cztery lata po 400 zł brutto w każdym roku. Na pytanie o powyższe dodatki zadane na Komisji Zdrowia wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko wskazała, że „środki wypłacane dotychczas przez NFZ na dodatki brutto brutto dla pielęgniarek i położnych będą w podmiotach leczniczych przekazywane na realizację ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia”. Nowo uchwalona ustawa w sposób lakoniczny odnosi się do kwestii wcześniejszych podwyżek, wskazano tylko, że sposób określania wynagrodzenia na gruncie niniejszej ustawy „powinien uwzględniać wcześniej wprowadzone dodatki”. Tymczasem wobec wypowiedzi wiceminister można odnieść wrażenie, że wcześniej ustalone dodatki do płacy zostaną tak naprawdę skonsumowane przez obecną reformę. Nowo wprowadzone regulacje budzą zdecydowany niedosyt i rodzą wiele dodatkowych pytań. Jednakże jedno jest pewne – problem godnej płacy dla pielęgniarek i położnych nadal czeka na swoje rozwiązanie.


ZIOŁA

| Z przymrużeniem oka

Wielki powrót ziół Brak zaufania do rozmaicie pojmowanej „chemii” przekłada się zarówno na rynek spożywczy i kosmetyczny (konsumenci coraz częściej czytają etykiety, szukając produktów ekologicznych, bez konserwantów, bez sztucznych dodatków), jak i na nasze podejście do leczenia różnorakich schorzeń. Tradycyjne leki również zaczynają być „na cenzurowanym”; do łask wracają natomiast zioła i rośliny lecznicze. Małgorzata Marszałek

H

istoria stosowania ziół jako środków leczniczych jest stara jak ludzkość. Człowiek pierwotny szukając roślin jadalnych natrafiał na takie, które wprawdzie nie nadawały się na pokarm, ale uśmierzały bóle, powodowały szybkie gojenie się ran czy działały przeczyszczająco. W ten sposób odkrywał bogactwo świata roślin i różne możliwości ich zastosowania. Przez wieki zioła leczyły, ale też zabijały. Strzały zatruwano kurarą, toksyną pozyskiwaną z kory kulczyby; cykutą – ziołową trucizną popularną w starożytności i średniowieczu otruto Sokratesa. Były więc zioła bronią obosieczną, która potrafi zarówno ochronić życie, jak i go pozbawić. Na dobrą sprawę tak jest i dzisiaj. ZIOŁA – STAROŻYTNE LEKI Pierwsze wiadomości o lecznictwie starożytnym znajdują się w dokumentach historycznych Babilonu i Asyrii z okresu około 2 tys. lat p.n.e. Już wówczas wśród roślin leczniczych wymieniano takie, jak: rumianek, szafran, piołun, lukrecja, babka, nagietek czy koper. Jednak kolebką wiedzy lekarskiej był Egipt, gdzie lecznictwem zajmowali się kapłani. Przy świątyniach hodowano rośliny lecznicze, a leki w postaci naparów, odwarów, roztworów, proszków i maści sporządzano wg ściśle ustalonych przepisów. Początki wiedzy medycznej na kontynencie europejskim pochodzą ze starożytnej Grecji, która przejęła wiele z kultur egipskiej i egejskiej. Nie bez powodu tamtejszego mędrca, Hipokratesa, uważa się za ojca medycyny. HISTORIA ZATACZA KOŁO Podobnie jak i w innych krajach, tak i w Polsce leczenie ziołami praktykowane było od najdawniejszych czasów. Jednakże do prawdziwego rozwoju zielarstwa, jako osobnej gałęzi wiedzy medycznej, doszło dopiero w czasach średniowiecza, kiedy do Polski przybyły zakony benedyktynów i cystersów. Zakonnicy przywieźli ze sobą wiele roślin pochodzenia śródziemnomorskiego, które po aklimatyzacji szybko rozpowszechniły się w uprawach przydomowych. Od tego czasu przez wszystkie wieki ziołolecznictwo było popularne zwłaszcza w medycynie ludowej.

W czasach nowożytnych gwałtowne poszukiwania nowych dróg we wszystkich dziedzinach nauki znalazło swoje odbicie również w naukach przyrodniczych. Nastąpił wielki rozkwit ziołolecznictwa, ugruntowany wiedzą o działaniu i charakterze wielu substancji czynnych zawartych w roślinach leczniczych. Jednak koniec XIX i początek XX wieku to okres krytyczny w historii zielarstwa. Rozwijający się w tym czasie przemysł chemiczny zaczął wytwarzać gotowe leki, które działały podobnie jak zioła, a także wiele specyfików na dolegliwości, przy których zioła były bezradne. W rezultacie leki roślinne zostały częściowo wyparte przez gotowe produkty apteczne. Leki wytwarzane przez przemysł chemiczny stały się dobrodziejstwem dla człowieka, przynosząc ulgę w cierpieniach, a dzięki niektórym z nich, np. antybiotykom, wiele chorób przestało zbierać żniwo w postaci ludzkiego życia. Jednak w epoce chemioterapii obok dobrodziejstw pojawiło się nowe zagrożenie dla zdrowia ludzkiego. Wzrasta liczna ciężkich chorób polekowych oraz powikłań spowodowanych skutkami ubocznymi nadużywania leków chemicznych. Wszystko to powoduje coraz większy spadek zaufania do tych leków i coraz częstszy powrót do naturalnych środków leczniczych, które nie powodują gwałtownych zaburzeń w metabolizmie człowieka. Rośliny lecznicze stają się więc znowu ośrodkiem zainteresowania badaczy i lekarzy, a ziołolecznictwo przeżywa w chwili obecnej swój wielki renesans. ZIOŁA STOSUJE SIĘ W POSTACI: • Maceratów • Odwarów • Naparów • Syropów • Soków • W postaci sproszkowanej

39


Z przymrużeniem oka

/ ZIOŁA

WŁAŚCIWOŚCI

ZASTOSOWANIE

RODZAJE ZIÓŁ

Zioła przeciwbiegunkowe

ostre i przewlekłe nieżyty jelit i żołądka, niestrawność, biegunka

kwiat rumianku, liść szałwii, liść mięty pieprzowej, owoc czarnej jagody, kora dębu

Zioła przeciwgorączkowe

przeziębienia, bóle stawowe i mięśniowe, angina, grypa, katar

kwiat rumianku, owoc maliny, kwiat bzu czarnego, kwiat lipy, owoc dzikiej róży

Zioła przeciwmiażdżycowe

jako uzupełnienie leczenia miażdżycy

kwiat głogu, liść ruty, ziele jemioły, kora kruszyny

Zioła przeciwzapalne i odkażające

ostre krwawienia z dziąseł

liść mięty pieprzowej, liść szałwii, ziele macierzanki, kora wierzby

Zioła przeczyszczające

nawrotowe zaparcia, otyłość, wzdęcia, zła przemiana materii, zaburzenia trawienia

kora i owoc kruszyny, aloes, liść mięty pieprzowej, kłącze perzu, owoc kopru włoskiego

Zioła stosowane w chorobach kobiecych

świąd pochwy, upławy, bolesne miesiączkowanie

kwiat rumianku rzymskiego, kwiat nagietka, liść babki, liść orzecha włoskiego, liść szałwii

Zioła stosowane w chorobach nerek i pęcherza

ostre i przewlekłe stany zapalne dróg moczowych

owoc jałowca, ziele skrzypu, ziele fiołka trójbarwnego, korzeń lukrecji

Zioła stosowane w dychawicy oskrzelowej (astmie)

wspomaganie układu oddechowego

korzeń biedrzeńca, kwiat dziewanny, ziele macierzanki, ziele tymianku

Zioła stosowane w chorobach serca

osłabienie mięśnia sercowego osób starszych, nerwica serca

kwiat głogu, ziele konwalii majowej, ziele serdecznika, ziele jemioły, ziele skrzypu

Zioła stosowane w chorobach wątroby i dróg żółciowych

żółciopędne, moczopędne, przeciwskurczowe działają na wątrobę odtruwająco

ziele dziurawca, ziele fiołka trójbarwnego, ziele krwawnika, kłącze perzu, liść pokrzywy

Zioła stosowane przy kamicy żółciowej

40

korzeń mniszka, owoce kopru włoskiego, kora kruszyny, ziele macierzanki, nasiona lnu

Zioła stosowane przy problemach żołądkowych

brak apetytu, nudności, zgaga, wzdęcia

ziele krwawnika, liść mięty pieprzowej, kłącze tataraku, ziele piołunu, siemię lniane, kwiat lipy

Zioła stosowne przy złej przemianie materii

otyłość, przewlekłe zaparcia, zmiany skórne powodowane zaburzeniami metabolizmu

korzeń mniszka, kłącze perzu, ziele krwawnika, liść czarnej jagody, ziele rutwicy lekarskiej

Zioła uspokajające

wyczerpanie nerwowe, lęki, bezsenność, nadmierna drażliwość

korzeń kozłka, ziele rumianku, korzeń dzięgla

Zioła wspomagające laktację

mlekopędne, przy problemach z laktacją

kminek, koper włoski, anyż, ziele rutwicy, nasienie pietruszki


MOC ZIÓŁ Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że nie wszystkie choroby można leczyć ziołami. Mimo znakomitej historii stosowania ziół, próby zwalczania nimi nowotworów są działaniem na własną szkodę. Niektóre problemy zdrowotne współczesnego człowieka są zbieżne z problemami zdrowotnymi starożytnych, ale niektóre są zupełnie nowe, ponieważ wynikają ze zmian cywilizacyjnych, jakie zachodziły w życiu człowieka. Dlatego nie należy popadać ze skrajności w skrajność. Leczenie ziołami może być jedynie elementem wspomagającym kurację zasadniczą wielu schorzeń, która powinna być bezwzględnie prowadzona przez lekarza. Powszechna opinia, jakoby zioła były nieszkodliwe, jest opinią niesłuszną. Niektóre środki ziołowe działają bardzo silnie, niektóre są wręcz toksyczne. A większość, wskutek niewłaściwego używania, może przynieść więcej szkody niż pożytku. Surowcem leczniczym może być ziele (cała roślina) albo jej poszczególne części, czyli korzeń, liście, kwiaty lub owoce. Zioła można stosować pojedynczo lub jako mieszanki. Uznano, że mieszanki mają lepszą skuteczność leczniczą, ponieważ zwykle stosuje się w nich kilka ziół o tym samym kierunku działania, wzmacniając ich lecznicze działanie.

ZIOŁA I ROŚLINY DLA MŁODYCH MAM • ANYŻ Pochodzi z Egiptu i Azji, w Europie znany jest od IX wieku. W Polsce anyż występuje na południu i południowym wschodzie kraju. Surowcem leczniczym są owoce, zawierające olejek lotny, którego głównym składnikiem jest anetol, działający wykrztuśnie, wiatropędnie i rozkurczowo. Można go stosować przy wzdęciach, bólach brzucha, suchym kaszlu. Pobudza laktację. • KMINEK Roślina dwuletnia, w Polsce bardzo pospolita. Surowcem leczniczym są owoce, które zwierają olejek lotny, związki białkowe i cukrowe oraz flawonoidy. Działa podobnie jak anyż, czyli wiatropędnie, pobudzając wydzielanie żółci i soków trawiennych. Ma również właściwości mlekopędne. Jeżeli niemowlęta są karmione mlekiem matki, to kminek działa na nie wiatropędnie (nie mają kolek). Wodny wyciąg kminku u karmiących matek poprawia trawienie również u dzieci. Stosuje się 1 łyżeczkę zmielonych owoców kminku na półtorej szklanki wody. Należy wypijać ¼ szklanki naparu dwa razy dziennie. Kminek leczy zastoinowe zapalenie sutka.

41


Z przymrużeniem oka

/ ZIOŁA

Rośliny lecznicze stają się znowu ośrodkiem zainteresowania badaczy i lekarzy, a ziołolecznictwo przeżywa w chwili obecnej swój wielki renesans.

• KOPER WŁOSKI W stanie naturalnym rośnie w krajach śródziemnomorskich, w innych bywa powszechnie uprawiany. Surowcem leczniczym są owoce, które zwierają olejki lotne, węglowodany i związki tłuszczowe. Wykazuje działanie rozkurczowe, wykrztuśnie, wiatropędne i regulujące trawienie. Stosuje się go głównie u dzieci w zaburzeniach trawiennych, wzdęciach, biegunce, bólach żołądka i jelit. Także w schorzeniach górnych dróg oddechowych jako lek wykrztuśny. Jest środkiem zwiększającym laktację. • RUMIANEK Roślina aromatyczna, w Polsce bardzo pospolita, rośnie dziko, jest też uprawiana. Surowcem leczniczym jest koszyczek rumianku. Znajdują się w nim olejki eteryczne i flawonoidy. Rumianek ma działanie przeciwzapalne, wiatropędne, przeciwskurczowe i odkażające. Zewnętrznie używa się go do przemywania stanów zapalnych skóry, np. przy zapaleniu powiek i spojówek u małych dzieci. Rumianek stosowany jest do płukania pochwy przy upławach oraz do płukania jamy ustnej i gardła przy zapaleniach dziąseł, także przy anginie. Niemowlętom podawany jest jako lek wiatropędny przy kolkach. • POKRZYWA Roślina pospolita, występuje w całym kraju, surowcem leczniczym jest liść. W liściach znajdują się m.in.: karotenoidy, chlorofil, witamina B₂, kwas pantotenowy, witamina C, kwas mrówkowy. Doustnie stosuje się suplementy z liści pokrzywy w awitaminozach. Sok z młodych liści pokrzywy zapobiega infekcjom i działa wzmacniająco. Zewnętrznie do płukania w stanach zapalnych jamy ustnej. Pokrzywa stymuluje porost włosów, może być stosowana przez matki, które po porodzie, w wyniku zmian hormonalnych, skarżą się na wzmożone wypadanie włosów. • UWAGA NA ALOES! Surowcem leczniczym w przypadku aloesu jest sok ze świeżych liści. Na użytek zewnętrzny stosuje się go na blizny, uszkodzenia naskórka, źle gojące się rany, oparzenia termiczne itp. Wodne wyciągi lub miazga z liści aloesu wykazują właściwości biostymulujące. Wzmacniają mechanizmy obronne organizmu, uaktywniają enzymy ustrojowe, poprawiają sprawność biologiczną chorych tkanek i przemianę materii. W postaci zastrzyków biostyminy podaje się go rekonwalescentom po zabiegach chirurgicznych i po długotrwałych chorobach, osobom w podeszłym wieku oraz przy wyczerpaniu nerwowym. Syrop z aloesu z żelazem jest środkiem krwiotwórczym. 42

Aloesu nie należy jednak stosować przy krwotokach, zapaleniach pęcherza moczowego, wyrostka, kłębuszków nerwowych oraz od 7. miesiąca ciąży. Większe dawki preparatu aloesu mogą być niebezpieczne dla kobiet ciężarnych, zwiększając ryzyko poronienia lub przedwczesnego porodu. • CZYSTEK – NOWA ZIOŁOWA „GWIAZDA” Czystek to niewysoki krzew z delikatnymi różowymi lub białymi kwiatkami. Dziko rośnie na skalistym podłożu, dlatego był kiedyś nazywany różą skalną. Pochodzi z krajów basenu Morza Śródziemnego. W starożytności otrzymywano z niego ladanum, czyli lepką i miękką żywicę. Stosowało się ją przeciwko biegunce, przy chorobach dróg oddechowych oraz na trudno gojące rany. Mimo swych właściwości leczniczych czystek na długie wieki został zapomniany, by dziś przeżywać swój renesans. CZYSTEK: • hamuje rozwój stanów zapalnych, • zwalcza drobnoustroje, • oczyszcza ciało z toksyn, • poprawia kondycję skóry, • pomaga w walce z trądzikiem • rozpuszcza zatory i zakrzepy, • zapobiega chorobie niedokrwiennej serca. Czystek zawiera więcej antyoksydantów niż zielona herbata. A te są nam niezbędne zarówno z racji zanieczyszczonego powietrza, które wdychamy, jak i z powodu stresu i przemęczenia, które wydają się być nieodłącznym elementem współczesnego trybu życia. Czystek pomaga oczyszczać ciało z toksyn i metali ciężkich. Dzięki temu poprawia kondycję skóry, zapobiega pojawianiu się zmarszczek i pomaga pozbyć się trądziku. Czystek przeciwdziała powstawaniu miażdżycy, blokując utlenianie się złego cholesterolu we krwi. Dodatkowo rozpuszcza zatory i zakrzepy w naczyniach krwionośnych, dzięki czemu zapobiega chorobie niedokrwiennej serca. Dzięki naukowej identyfikacji roślinnych środków terapeutycznych zwiększa się nasze zaufanie do leków ziołowych. To, co przekazywała nam medycyna ludowa, przez wieki gromadząca wiedzę na podstawie prostych doświadczeń, dziś tłumaczy nauka, udowadniając słuszność dawnych przekonań, że „przyroda jest największą i najprawdziwszą apteką”.


43


WIEDZA Od ponad 125 lat dbamy o skórę dzieci BEZPIECZEŃSTWO Przeprowadziliśmy ponad 8000 badań klinicznych, aby udoskonalić nasze produkty ZMYSŁY Propagujemy stymulację wielozmysłową dla zdrowego rozwoju dziecka

JOHNSON’S®

Jako lider w pielęgnacji skóry noworodków, mamy ogromną wiedzę na temat unikalnych potrzeb skóry dziecka, nieustannie badamy bezpieczeństwo wszystkich składników i tworzymy produkty, które stymulują dziecięce zmysły, przyczyniając się do ich rozwoju. JOHNSON’S® łagodny płyn do mycia ciała i włosów 3 w 1 został tak opracowany, aby zaspokoić potrzeby rozwijającej się skóry dziecka. 44

MAT/4627/10/2017

wyznaczamy standardy w pielęgnacji skóry noworodka


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.