W Czepku Urodzone nr2

Page 1

Grudzień 2014 / nr 2 (2)

ISSN: 2391-8705 MAGAZYN BEZPŁATNY

POMAGAMY ZROZUMIEĆ DZIECKO:

Z ŻYCIA POŁOŻNEJ:

ŻYCIE ZACZYNA SIĘ NA NOWO

GO

ŁA

KIEDY RODZI SIĘ DZIECKO...

STWORZENI ∫ PRZEZ DOTYK

O

WINCZ-FORMELLA TO NIE TYLKO KWESTIA PORODU

E Z P I EC Z E Ń S T W

∫ SANDRA

KANGUROWANIE ∫ NA TRUDNY START

·B

RODZICIELSTWEM

DN

ŚĆ

∫ ZADZIWIENI

O Ś Ć · S KU T E C Z

NO

1


łagodność skuteczność bezpieczeństwo

Kiedy rodzi się dziecko... …zależy Ci, by Wasze wspólnie spędzane chwile były fantastyczną przygodą. Linia bąbelkowa JOHNSON’S® Baby: • ma wydajne formuły, które tworzą mnóstwo delikatnej i pachnącej piany • zawiera unikalną formułę NO MORE TEARS® • nie zawiera mydła

Kiedy rodzi się dziecko, życie zaczyna się na nowo 2

www.facebook.com/johnsonsbabypolska www.johnsonsbaby.com.pl


EDYTORIAL

| Z pierwszej ręki

Drogie Czytelniczki Kiedy rodzi się dziecko, tak fizycznie, namacalnie, w szpitalu czy w domu, bez względu na to czy szybko, powoli, bez problemu czy z komplikacjami – za każdym razem zaczyna się nowa historia. Historia człowieka, ale też historia osób z jego otoczenia. Beztroska dziewczyna staje się matką, zapracowany mężczyzna zaczyna spieszyć się do domu, żeby zdążyć na kąpiel syna. Para staje się rodziną, rodzi się babcia, dziadek, brat i siostra. Wraz z narodzinami dziecka wchodzimy w nowe role, zmieniają się nasze priorytety, styl życia, pojawiają się nowe emocje, i te pozytywne, i te trudne, bo poczucie odpowiedzialności za nowe życie zawsze rodzi też obawy. Położne mają wyjątkowy przywilej obserwowania narodzin nie tylko dziecka, ale i tego, jak jego otoczenie rodzi się do nowego życia.

Agnieszka Machnio REDAKTOR NACZELNA

Jesteśmy dumni, że nowej kampanii marki JOHNSON’S® Baby przyświeca piękne hasło – Kiedy rodzi się dziecko, życia zaczyna się na nowo. Tej idei nowego życia poświęcony jest też ten numer „W Czepku Urodzonych”. Staraliśmy się pokazać w nim szerszy kontekst narodzin – bo to nie tylko biologia, wymiana pokoleń – to możliwość zmiany na lepsze i nawiązania wyjątkowej więzi, nawet jeśli dziecko ma dopiero kilka tygodni. Wbrew pozorom dla współczesnych rodziców nie jest to takie oczywiste. Rodzicielstwo często nadmiernie ich zaskakuje, i nie chodzi tutaj o sam fakt pojawienia się dziecka na świecie, ale o zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością. Na szczęście nawet tym rodzicom można pomóc, by ich „na nowo” było radosne i akceptowane. I jest to pomoc w bardzo dużej mierze leżąca w gestii położnych, których wiedza o nowym życiu i zmianach, jakie przynosi, jest często bezcenna. O tym co nowe, wyczekiwane, ale i budzące niepokój warto przypomnieć również w kontekście początku roku. To przecież właśnie teraz szczególnie odczuwamy, że „idzie nowe”. Wprawdzie często to tylko zmiana cyferek w kalendarzu, ale tradycyjnie przywiązujemy do niej duże znaczenie. I dobrze, bo czasami takie symbolicznie zakończenie, które pozwala na to, by z nową energią i nadzieją wejść w coś nowego, wychodzi nam na dobre. Dla wielu właśnie wraz z nowym rokiem życie zaczyna się na nowo – podejmują nowe wyzwania, określają swoje cele i priorytety. I właśnie w związku z tym, mimo wszystko zawsze wyjątkowym i nieco magicznym czasem, w imieniu marki JOHNSON’S® Baby i redakcji magazynu życzę wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom zmian tylko na lepsze i codzienności rodzącej nowe, niezwykłe wyzwania. Życzę Wam, by każdy nowy dzień dawał szansę na spełnianie nowych marzeń i by za każdym razem, kiedy rodzi się dziecko, i Wasz świat rodził się na nowo, utkany z nowych radości, satysfakcji, planów, pomysłów. Miłej lektury!

3


Ze środka |

SPIS TREŚCI

Ze świata

6 Aktualności

8

Na początku był... dotyk

Dzieci matek, które w drugim i trzecim trymestrze ciąży przyjmowały antybiotyk, miały o 84 proc. większe ryzyko otyłości w wieku 7 lat.

8

Na początku był... dotyk

Coraz więcej badań potwierdza, że kontakt rodzica z noworodkiem na zasadzie skóra do skóry wpływa pozytywnie na jego rozwój emocjonalny i fizyczny, a jego brak – zaburza go.

Z perspektywy… 12

W rytmie cha-cha

13

Pani Kasia

Mam plan, który zakłada, że będzie dobrze. Tylko to KTG... „Więc to jest ten nowy człowiek w naszej rodzinie...”. Pani Kasia musiała wiedzieć, że ten obraz zapamiętam na zawsze.

Z poradą 14

14

2009

Jak miłość mamy w trzech słowach

Jak miłość mamy w trzech słowach

Zadaniem kosmetyków stosowanych w pielęgnacji najmłodszych jest ochrona skóry – towarzyszenie jej w naturalnym procesie dojrzewania oraz niezmienianie na siłę jej właściwości.

Z oddziału 18

Ciąża w głowie

22

O sile, czyli o czułości

Nawet kalendarz ulega zmianie, a dziecko i jego rozwój stają się punktem odniesienia dla ważnych wydarzeń.

Mężczyźni zdobywają stopnie naukowe – a ja pamiętam, że przy porannych tostach streściłem Stevena Hawkinga oraz konflikt bliskowschodni w sposób zrozumiały dla 9-latka.

24

Zadziwieni rodzicielstwem

Wśród nierealistycznych wyobrażeń współczesnych rodziców na temat ich dziecka jest również przekonanie, że łatwo będą je kształtować „na swój obraz i podobieństwo”.

Z pasją 28

To nie tylko kwestia porodu

Z kołyski

24

Zadziwieni rodzicielstwem 4

32

…rodzi się kontakt

35

Kangurowanie na trudny start

Noworodki i niemowlęta potrafią inicjować kontakt, wchodzić w interakcje, szybko uczą się naprzemienności rozmowy, doskonale naśladują gesty i mimikę twarzy, umieją rozpoznawać emocje dorosłych. Kangurowanie jest formą opieki rodzicielskiej, która może być stosowana nawet w sytuacji, gdy do utrzymania funkcji życiowych dziecko potrzebuje skomplikowanej aparatury medycznej.


Z troską 38

35

Kangurowanie na trudny start

44

Zmiany na zdrowie

Stworzeni przez dotyk

Okresy aktywnego czuwania dziecka powinny być jak najczęściej wykorzystywane na zabawę dotykową (tzw. zabawę bez zabawek).

Z receptą 41

Zdrowe dzięki pielęgnacji

44

Zmiany na zdrowie

Im więcej mocznika w preparacie, tym bardziej działa on rozmiękczająco. Zmiana rytmu zegara biologicznego wynikająca z pracy zmianowej i nocnej odpowiada za zaburzenia snu i wiele schorzeń.

Z przymrużeniem oka 48

Jak to ongiś bywało

Często tam, gdzie brakuje odpowiedzi na najważniejsze pytania, do głosu dochodzi wiara w sprawy magiczne.

51 Krzyżówka 52 Horoskop alternatywny

Nasi eksperci

Bożena Cieślak-Osik

Justyna Korzeniewska

Karolina Isio-Kurpińska

Położna, psycholog, psychoterapeuta, trener Skali Oceny Zachowania Noworodka według Brazeltona, absolwentka międzywydziałowych studiów etyka w zawodach medycznych. Na co dzień pracuje w Szpitalu Klinicznym im. ks Anny Mazowieckiej w Warszawie. W obszarze jej zainteresowań zawodowych pozostaje rodzina, w której na świat przyszło dziecko. Wspólnie z rodzicami stara się odkrywać umiejętności i kompetencje noworodków, także tych urodzonych przedwcześnie.

Dr n. hum., psycholog. Pracuje z dziećmi chorymi przewlekle i niepełnosprawnymi oraz ich rodzicami w Instytucie Pomniku – Centrum Zdrowia Dziecka. Szczególnie bliska jest jej koncepcja potrzeb rozwojowych dzieci T.B. Brazeltona, z której czerpie inspiracje do pracy z pacjentami oraz publikacji prasowych i naukowych. Współpracuje z personelem medycznym, m.in. prowadząc szkolenia psychologiczne na pielęgniarskich kursach specjalizacyjnych. Od 2010 r. jest ekspertem JOHNSON’S® Baby.

Ekspertka Skali Oceny Zachowania Noworodka według Brazeltona. Prowadzi warsztaty dla rodziców dotyczące opieki oraz radzenia sobie z trudnościami w pierwszym okresie po narodzinach dziecka. Interesuje się psychologią rozwojową, pedagogiką i zagadnieniami związanymi z komunikacją. Mama czterech synów. W wolnym czasie czyta literaturę angielską i amerykańską oraz ogląda seriale medyczne.

WYDAWCA:

REDAKTOR PROWADZĄCA:

Agencja Wydawnicza MUSQO ul. Tuwima 31, 90-020 Łódź, tel.: (48) 42 209 39 36, www.musqo.pl, redakcja@wczepkuurodzone.pl

Małgorzata Marszałek

Johnson and Johnson Poland Sp. z o.o., ul. Iłżecka 24, 02-135 Warszawa, tel.: (48) 22 237 80 02, www.johnsonsbaby.com.pl

PROJEKT GRAFICZNY:

NA ZLECENIE:

REDAKTOR NACZELNA:

Agnieszka Machnio

WSPÓŁPRACA:

Justyna Korzeniewska, Karolina Isio-Kurpińska, Bożena Cieślak-Osik, Anna Brończyk-Puzoń, Dorota Fryc, Marcin Pacho Black Monkey Design ZDJĘCIA:

Archiwa prywatne, Depositphotos, iStockphoto, Fotolia REDAKCJA MERYTORYCZNA:

dr Małgorzata Łysiak, Katarzyna Oleś

5


Ze świata |

AKTUALNOŚCI

na stół 1 Śledzie Lekarze zalecają, by dieta kobiet w ciąży była bogata w ryby, a jednocześnie od kilku lat głośno jest o tym, że ryby żyjące w mocno zanieczyszczonych morzach zawierają szkodliwe dla zdrowia metale ciężkie: rtęć, kadm, ołów, cynk i miedź. Szczególnie niebezpieczna dla kobiet ciężarnych jest rtęć, która w postaci metylortęci wchłania się z przewodu pokarmowego do krwi i może przedostawać się przez łożysko do płodu. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności wydał zalecenie niespożywania przez kobiety ciężarne gatunków ryb szczególnie zanieczyszczonych rtęcią: marlina, miecznika, rekina i tuńczyka. W Polsce gatunki te – poza tuńczykiem – nie są popularne. Najwięcej rtęci jest w rybach drapieżnych i tych, które długo żyją (np. tuńczyki dożywają 10 lat). Z ryb często spożywanych w Polsce najwięcej rtęci zawiera ryba maślana, poza tym: okoń, węgorz, płoć, dorsz. Najmniej rtęci zawierają: krewetki, małże, ostrygi, śledzie, sardynki, mintaj i świeży łosoś. Najzdrowsze są ryby z Pacyfiku i Oceanu Atlantyckiego. Mało zanieczyszczone jest również Morze Północne. Nie są natomiast polecane ryby z hodowli, szczególnie tych słabo kontrolowanych w Azji: pangi, ryby maślanej, tilapii. (mm)

razy sukces 2 827 Od dwóch lat działa rządowy program finansowania zapłodnienia in vitro. Do tej pory na leczenie niepłodności wydano ok. 40 mln złotych. Co trzecie zapłodnienie sfinansowane przez rząd zakończyło się sukcesem, na świat przyszło 827 dzieci. W ramach programu powstało ponad 40 tysięcy zarodków, z czego 4,4 tysiąca wykorzystano do zapłodnienia, 9 tysięcy jest przechowywane, pozostała część obumarła. Zasadą jest ograniczanie liczby zarodków – kobiety do 35. roku życia otrzymają ich maksymalnie sześć, starsze i te, które miały problemy z utrzymaniem ciąży, już więcej. Głównymi przesłankami kwalifikującymi do programu były: niepłodność mężczyzny (31 proc.) i niewyjaśnione przyczyny ze strony obojga partnerów (38 proc.). Okazało się, że pary decydujące się na udział w programie, rzadko wybierały zmianę miejsca leczenia (3 proc.). Rząd generalnie przeznaczył na program 80 mln złotych, z czego połowa trafiła do osób, które już posiadały dziecko. (mm)

JOHNSON'S® Baby na

Facebooku!

Zapraszamy do odwiedzania i polubienia funpage'u marki JOHNSON'S® Baby na Facebooku! www.facebook.com/johnsonsbabypolska Znajdziecie na nim porady ekspertów dotyczące zdrowia noworodków i zasad pielęgnacji ich skóry, ale też sporo artykułów o macierzyństwie z przymrużeniem oka. Na funpage'u czekają także konkursy z nagrodami. Do zobaczenia w sieci!

6


śmierci łóżeczkowej 3 Tajemnica Za wiele przypadków nagłej śmierci łóżeczkowej niemowląt może być odpowiedzialna wada w strukturze hipokampa, obszaru mózgu odpowiedzialnego m.in. za regulację pracy serca, oddychanie, utrzymywanie prawidłowej temperatury ciała i pamięć – podaje pismo „Acta Neuropathologica”. Naukowcy z Boston Children’s Hospital i Harvard Medical School (USA) badali mózgi 153 dzieci, które zmarły z powodu nagłej śmierci łóżeczkowej w latach 1991–2012. W 86 przypadkach przyczyna zgonu nie była znana. Pozostałe miały zdiagnozowaną przyczynę (m.in. infekcja czy niedotlenienie). W przypadku 41 proc. dzieci z grupy o niezidentyfikowanej przyczynie zgonu wykryto wadę w obszarze zakrętu zębatego wchodzącego w skład formacji hipokampa (anomalia polegała na występowaniu dodatkowej zbędnej warstwy komórek nerwowych). Zdaniem naukowców nieprawidłowość ta może destabilizować takie funkcje, jak regulacja procesu oddychania i rytmu serca podczas snu oraz krótkich przebudzeń w nocy. Podobną wadę w strukturze hipokampa zaobserwowano wcześniej u osób cierpiących na padaczkę skroniową. Istnieje zatem również możliwość, że oddech dziecka zatrzymuje się w wyniku nocnego epizodu padaczkowego. Inną możliwością są zaburzenia w metabolizmie serotoniny. Niezbędne są jednak dalsze badania, by móc zweryfikować te hipotezy. Charakter zmian w zakręcie zębatym sugeruje, że zaburzenie jego rozwoju nastąpiło w jakimś momencie życia płodowego lub w pierwszych miesiącach po urodzeniu. Nie zaobserwowano żadnych oznak uszkodzenia mózgu przez niedotlenienie. Zespół nagłej śmierci łóżeczkowej może mieć wiele przyczyn, jednak określenie każdej z nich pomoże zidentyfikować grupę ryzyka. PAP

leczenie niepłodności 4 Nowatorskie Po raz pierwszy w historii matką została kobieta po przeszczepie macicy. Zdaniem naukowców to przełom w walce z niepłodnością. Szwedka, która zwycięsko przeszła ten eksperyment, na skutek wady genetycznej urodziła się bez macicy; syndrom taki dotyka jedną dziewczynkę na 4,5 tys. W ubiegłym roku lekarze ze szpitala uniwersyteckiego w Goeteborgu przeszczepili jej narząd od 61-letniej znajomej, która siedem lat wcześniej przeszła menopauzę. Aby organizm młodej kobiety nie odrzucił macicy, musiała ona przyjmować specjalne leki immunosupresyjne. Rok po przeszczepie lekarze byli gotowi do wszczepienia jej jednego z zamrożonych zarodków i kobieta zaszła w ciążę. W 31. tygodniu urodziła zdrowego chłopca, który ważył prawie 1,8 kg. Szwedzcy naukowcy przygotowywali się do tego typu zabiegu przez 10 lat, między innymi eksperymentując na zwierzętach. Udowodniono, że możliwy jest przeszczep macicy od żyjącej dawczyni, nawet jeśli już przeszła ona menopauzę. Być może okaże się to jedną z metod leczenia niepłodności. Źródło: Medical News Today

ZAMÓW PRENUMERATĘ! Możesz bezpłatnie zaprenumerować magazyn „W Czepku Urodzone”. Wystarczy, że wyślesz do nas e-mail na adres: prenumerata@wczepkuurodzone.pl. W tytule wiadomości wpisz hasło „prenumerata”, a w treści podaj swoje imię, nazwisko, adres do wysyłki i liczbę zamawianych egzemplarzy. Zaprenumeruj „W Czepku Urodzone”! Naprawdę warto! Wersja elektroniczna magazynu dostępna jest pod adresem: issuu.com/musqo/docs/w_czepku_urodzone_nr_1

7


Z kraju i ze świata |

O DOTYKU NA SYMPOZJUM

Na początku był... dotyk

O sympozjum podczas ICM 2014 Kiedy rodzi się dziecko, rodzice chcą mu stworzyć jak najlepsze warunki do rozwoju. Inwestują w nowoczesny wózek, bezpieczny fotelik, wygodne łóżeczko, zapas ubranek i kosmetyków do pielęgnacji. Zaczynają myśleć o dobrej szkole i zabezpieczeniu finansowym na przyszłość. Jednocześnie często zapominają o najprostszej, ale jakże skutecznej metodzie stymulacji dziecka do wszechstronnego rozwoju – o dotyku.

Małgorzata Marszałek

I

stnieje wiele badań naukowych potwierdzających, że dotyk – kontakt dziecka z rodzicem skóra do skóry – jest pierwszym i podstawowym warunkiem jego zrównoważonego rozwoju fizycznego i emocjonalnego. Dotyk to jeden z najwcześniej rozwijających się zmysłów – kształtuje się już w życiu płodowym, a jego profilaktyczne, a nawet lecznicze działanie znane jest od setek lat – wzmianki o korzyściach z masowania niemowląt pochodzą z Chin z roku 200 p.n.e. W krajach Azji masaż noworodków jest tradycją, z którą się nie dyskutuje i której zalet się nie podważa. A jednak w krajach wysokorozwiniętych dotyk wydaje się nomen omen za mało namacalnym sposobem stymulacji rozwoju dziecka. Prostym, tanim, nieskomplikowanym, a w domyśle – mało wartościowym. Nic bardziej mylnego! DOWÓD NA DOTYK I właśnie po to, by przypomnieć jego fundamentalne znaczenie dla rozwoju dziecka, był on tematem przewodnim sympozjum, organizowanego przez markę JOHNSON’S® Baby w ramach Międzynarodowego Kongre-

8

Masaż od strony praktycznej na stanowisku JOHNSON'S® Baby podczas Międzynarodowego Kongresu Położnych w Pradze


su Położnych w Pradze. Celem sympozjum było przedstawienie dowodów naukowych potwierdzających dobroczynny wpływ masażu na rozwój dzieci (zarówno zdrowych, jak i z zaburzeniami, np. z autyzmem), wymiana doświadczeń w zakresie dotyku niemowląt między położnymi z różnych zakątków świata i pokazanie korzyści, jakie mogą odnieść rodzice, którzy dołączą masaż do codziennej pielęgnacji niemowlęcia. Uzupełnieniem sympozjum były zajęcia praktyczne – warsztaty, podczas których uczono technik masowania – kolejności działań, właściwej siły nacisku na ciało dziecka i odczytywania jego sygnałów w odpowiedzi na masaż. Sympozjum cieszyło się rekordowym zainteresowaniem, wzięło w nim udział ponad 600 gości kongresu. Podobnie liczne grono uczestniczyło w warsztatach masażu, które dodawały położnym odwagi do praktykowania kontaktu z dzieckiem poprzez dotyk.

W przypadku dzieci urodzonych przed terminem terapia masażem również przekłada się na szybszy przyrost masy ciała, przyspieszenie dojrzewania mózgu i uregulowanie pracy serca, a na dalszych etapach rozwoju wcześniaka pozwala skorygować wiek urodzeniowy.

osoby, które się nim opiekują. Jeśli ten znany zapach pojawia się w otoczeniu, dziecko – nawet pobudzone i rozdrażnione – potrafi samo się uspokoić. Dowody na skuteczność „połączonych sił” dotyku i węchu dostarczają efekty terapii sensorycznej opartej na tych zmysłach u dzieci autystycznych. W Stanach Zjednoczonych prowadzono badania, w których brały udział dzieci w różnym wieku i w różnym stopniu dotknięte autyzmem. Zostały one podzielone na dwie grupy (według wieku i postaci autyzmu). Przez pół roku jedna grupa pracowała, opierając się na standardowej terapii, druga – według tej wzbogaconej o elementy terapii sensorycznej, w głównej mierze pobudzającej zmysły węchu i dotyku. Rezultaty eksperymentu nie pozostawiły żadnych wątpliwości. Dzieci z grupy, w której stosowano dodatkowe elementy terapii sensorycznej, już po sześciu miesiącach radziły sobie lepiej

ZGUBNE SKUTKI POSTĘPU Wyobraźmy sobie typowy pokój dziecięcy w miarę dobrze sytuowanej rodziny. Najczęściej jest to przemyślane w każdym szczególe pomieszczenie, pełne dziecięcych gadżetów, jak chociażby elektroniczna niania i monitoring oddechu. Wydawałoby się, że nie ma niczego złego w tym, że zdobycze techniki wchodzą we wszystkie sfery życia, łącznie z opieką nad noworodkiem. Dzięki nim rodzice śpiący w osobnym pokoju mają większe szanse na odpoczynek, a mimo wszystko słyszą, kiedy dziecko potrzebuje ich obecności. Skutkiem ubocznym tej niewątpliwej wygody jest to, że dystans między rodzicem a dzieckiem zwiększa się, a czas mu poświęcony skraca. Łóżeczko dziecka ustawione z dala od sypialni rodziców to nie tylko kwestia mody. To też określony model wychowania na odległość. Tymczasem coraz więcej badań potwierdza, że kontakt rodzica z noworodkiem na zasadzie skóra do skóry wpływa pozytywnie na jego rozwój emocjonalny i fizyczny, a jego brak – zaburza go. Pozytywne działanie ma nie tylko dotyk, ale też zapach. Noworodek zapamiętuje, jak pachnie jego matka oraz 9


Z kraju i ze świata |

O DOTYKU NA SYMPOZJUM

w testach poznawczych. Poprawiały też swoje zdolności komunikacyjne, możliwości skupienia uwagi i interakcje społeczne. WIELORAKIE KORZYŚCI Jak to możliwe, że tak prosta czynność jak dotyk lub szerzej, masaż noworodka, może mieć pozytywny wpływ na jego rozwój i to nie tylko na zdrowie jego skóry, ale też stan ogólny? Jest kilka tropów tłumaczących ten fenomen. Jedna z przyjętych hipotez mówi, że pod wpływem masażu w organizmie rośnie poziom serotoniny i dopaminy, a obniża się poziom hormonu stresu, czyli kortyzolu. Wiadomo, że korzyści z masażu odnoszą zarówno noworodki zdrowe, urodzone w terminie, jak i wcześniaki. Korzyści te są jak najbardziej namacalne i mierzalne. Badania pokazują, że regularny, umiarkowany masaż zdrowego noworodka w ciągu miesiąca przekłada się na większy przyrost masy ciała oraz wzrost dziecka w porównaniu z grupą kontrolną. Badanie przy wykorzystaniu skali Brazeltona wskazuje, że dzieci regularnie masowane bardziej interesują się otoczeniem i są lepiej rozwinięte. Lepiej i głębiej śpią, budzą się spokojniejsze i bardziej wypoczęte. W przypadku dzieci urodzonych przed terminem terapia masażem również przekłada się na szybszy przyrost masy ciała, przyspieszenie dojrzewania mózgu i uregulowanie pracy serca, a na dalszych etapach rozwoju wcześniaka pozwala skorygować wiek urodzeniowy. WIĘCEJ NIŻ DOTYK Korzyści płynące z dotyku to z jednej strony wsparcie rozwoju fizycznego i emocjonalnego dziecka, a z drugiej – budowanie więzi między noworodkiem a jego otoczeniem. Choć mówimy tylko o jednym ze zmysłów, jego stymulacja ma przełożenie na wiele obszarów. Masaż to nie tylko dotyk, to także kontakt wzrokowy dziecka i rodzica oraz doznania słuchowe. Wszak masaż może odbywać się przy relaksującej muzyce i, co bardzo wskazane, przy akompaniamencie słów rodzica. Maluch nie tylko słyszy, ale uczy się intonacji głosu. Jeśli będzie ona spokojna i łagodna, a dziecko będzie kojarzyło ją 10

z przyjemnym doznaniem, z czasem nauczy się relaksować i uspakajać słysząc sam głos. Jednocześnie masaż pobudza u dziecka zmysł zapachu – rozpoznaje ono zarówno zapach rodzica, jak i otoczenia (kosmetyku do masażu, ręcznika, na którym leży). Innymi słowy masaż angażuje wiele niemowlęcych umiejętności – maluch musi skupić wzrok, odróżniać dźwięki i zapachy, a wszystko to przekłada się na jego rozwój. Dziecko mimochodem uczy się komunikacji, niewerbalnie przekazuje rodzicom informacje (zadowolenie, rozdrażnienie),

Coraz więcej badań potwierdza, że kontakt rodzica z noworodkiem na zasadzie skóra do skóry wpływa pozytywnie na jego rozwój emocjonalny i fizyczny, a jego brak – zaburza go. Pozytywne działanie ma nie tylko dotyk, ale też zapach. Noworodek zapamiętuje, jak pachnie jego matka oraz osoby, które się nim opiekują. rozwijają się jego przyszłe zdolności językowe (słucha i obserwuje ruchy ust), uczy się uspakajać i relaksować (np. pod wpływem zapachu mamy i jej spokojnego głosu). Warto pamiętać, że dziecko przyzwyczajone do masażu będzie entuzjastycznie reagowało na przygotowania do tego rytuału. Jednocześnie czas przeznaczony na masaż, który powinien trwać do 15 minut, to okazja do wzajemnego poznawania się, zdobywania zaufania dziecka, które zyskuje poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Kontakty z wydawałoby się zupełnie nieświadomą i niekomunikatywną istotą stają się cieplejsze, bardziej zrozumiałe. To dzięki

dotykowi zaczyna tworzyć się interakcja. Dziecko odpowiada ruchem ciała, odwróceniem główki, z czasem uśmiechem i gaworzeniem, i sygnalizuje, że dana czynność sprawia mu przyjemność. To daje rodzicom pewność, że ich sposób pielęgnacji jest właściwy. Taki komunikat ze strony dziecka jest niezwykle ważny dla młodych rodzców, często niepewnych swoich rodzicielskich umiejętności. ACH ŚPIJ, KOCHANIE Trzeba pamiętać, że liczy się nie tylko sam masaż, ale także pora jego wykonywania i częstotliwość. Dzieci dobrze funkcjonują w znanych sobie schematach i rytuałach. Powtarzalność pewnych zachowań buduje w nich poczucie bezpieczeństwa. Codzienny masaż jest sprawdzonym rytuałem, pozwalającym maluchowi na relaks, a w konsekwencji na głęboki, spokojny sen. Optymalny rytuał pielęgnacyjny składa się z trzech prostych kroków – kąpieli, masażu oraz karmienia i usypiania maluszka. Zaleca się, by wieczorna pielęgnacja codziennie wyglądała podobnie. Dlatego po kąpieli warto zarezerwować 15 minut właśnie na masaż. Aby mieć pewność, że nacisk na skórę dziecka nie będzie za duży, a sama czynność będzie przyjemna, warto zastosować oliwkę bądź delikatny balsam do ciała dla dzieci. Nacisk na skórę malucha powinien być delikatny, ale też nie za słaby. Podczas masażu warto opowiadać dziecku, co właśnie robimy. Sama czynność, towarzyszące jej zapachy i odgłosy bardzo angażują zmysły dziecka i jego uwagę. Po 15 minutach jest ono nie tylko mile zrelaksowane i odprężone, ale też zmęczone. Kolejnym etapem wieczornego rytuału powinno być karmienie i usypiania maluszka. Masaż przy zastosowaniu oliwki ma dodatkowy aspekt pielęgnacyjny, ponieważ jednocześnie natłuszczamy skórę, chroniąc ją przed wysuszeniem. Tak uspokojone i wyciszone dziecko z łatwością zasypia, jego sen jest głębszy, a odpoczynek efektywniejszy. LEKARSTWO NA DEPRESJĘ Dotyk okazuje się również skutecznym lekarstwem na zaburzenia depresyjne kobiet


Ciepłe dłonie mamy, spokojna muzyka, miękki ręcznik i... oliwka JOHNSON’S® Baby. Taki zestaw to gwarancja bezpieczeństwa i prawdziwego relaksu podczas masażu i dla dziecka, i dla mamy. Dzięki oliwce nacisk na skórę malucha nie będzie zbyt mocny, bo konsystencja tego kosmetyku pozwala na delikatne i płynne ruchy dłoni. Rodzice nie muszą się obawiać, że ich dotyk będzie nieprzyjemny bądź zbyt mocny. Ponadto masaż wykonany po kąpieli przy zastosowaniu oliwki to jednocześnie wspaniały zabieg pielęgnacyjny, który nawilża i chroni delikatną skórę dziecka. Wreszcie, subtelny zapach oliwki JOHNSON’S® Baby to dla małego noska przyjemne, relaksujące doznania, które wprowadzą go w krainę spokojnego snu. po urodzeniu dziecka. Problem ten dotyka wielu młodych matek, a przejawia się m.in. negatywnym podejściem do swojej nowej roli, brakiem zaangażowania w opiekę nad dzieckiem, brakiem empatii i energii. Często nie zdajemy sobie sprawy, że depresja matki ma bezpośrednie przełożenie na stan jej dziecka. Noworodki matek z depresją porodową także wykazują cechy depresji

– rzadziej się uśmiechają, są humorzaste i mniej aktywne od swoich rówieśników. W przypadku takich dzieci masaż przynosi efekty w postaci rzadszego płaczu, usprawnienia trawienia i zwiększenia możliwości kontaktu. Mamom z depresją zaleca się próby masażu dziecka, nawet jeśli będzie to dla nich czynność czysto „techniczna”, przy której nie będą odczuwały pozytywnych

emocji. Okazuje się, że nawet taki masaż rekompensuje dziecku brak dostatecznej uwagi rodzica, pozytywnie wpływa na jego rozwój, a często też pomaga przełamać się mamie i bardziej zaangażować w rodzicielskie obowiązki.

Dotyk to dla marki JOHNSON’S® Baby jedna z kluczowych form kontaktu z dzieckiem. Ze względu na jego wartość kosmetyki marki są delikatne i bezpieczne po to, by kontakt ten był zawsze cudownym doświadczeniem tak dla malucha, jak i rodzica. I również z myślą o tym komforcie chcemy promować wartość dotyku na łamach naszego magazynu. W kolejnych numerach pojawią się m.in. tematy takie, jak: Masaż noworodka krok po kroku – technika masażu. Kolka, ząbkowanie, problemy ze snem – jak zapewnić ulgę dotykiem? Masaż jako forma komunikacji – jak odczytywać reakcje dziecka na dotyk? Masaż jako forma terapii dla dziecka i rodzica. Rola położnej w przekazywaniu rodzicom wiedzy na temat znaczenia i techniki masażu.

11


Z perspektywy... kobiety |

FELIETON

W RYTMIE

cha-cha

Redaktor prowadząca „W Czepku Urodzonych”, mama Poli

M

24. tydzień. Trzeba przetoczyć krew, bo mam gigantyczną niedokrwistość odporną na wszelkie leczenie, z zastrzykami z żelaza włącznie. Mimo powagi sytuacji jestem dziwnie spokojna. Ciśnienie podnosi mi się jedynie na moment, kiedy słyszę, że dziecko urodzi się z wąsami, bo krew jest na pewno od jakiegoś wojaka. Taki branżowy żarcik.

am plan, który zakłada, że będzie dobrze. Tylko to KTG. Obowiązkowe pomiary kilka razy dziennie. Że niby dziesięć minut i po krzyku. Tylko u mnie nie da się ciurkiem dziesięciu minut. Serce bije, ale za chwilę już nic nie słychać. Przychodzi położna. Szukamy. Uff. Tym razem miałam szczęście. Stwierdziła, że przy tak wczesnej ciąży ma prawo nie być tych przepisowych dziecięciu minut. Badanie zaliczone. Wieczorem nie jest już tak miło. Słychać rytmiczne bicie, by za chwilę już go nie było. Słyszę, że mam leżeć i się nie ruszać, nie zmieniać strony i się nie wymądrzać czy słychać poprawnie, czy nie słychać wcale... W myślach powtarzam, że nienawidzę KTG. 29. tydzień. Kładziemy się już na stałe na patologię. To znaczy do czasu porodu. Dobrze by było, gdyby nie był za szybko. Ale nic nie wiadomo. KTG tym razem jak marzenie. Turkot bijącego serca, przypominający pośpieszny do Wrocławia, dźwięczy w uszach nawet pomiędzy badaniami. Z nudów nasłuchujemy z koleżanką nie tylko bicia własnego brzucha, ale u siebie nawzajem, porównujemy tempo i spekulujemy, jakie temperamenty będą miały nasze dzieci. – O proszę, siedzi pan tu od południa, hi hi, ha ha, i od razu efekt. Dziecko nadmiernie pobudzone – to moja ulubiona położna próbuje być złośliwa. – Cieszy się, że nareszcie ma jakieś zabawne towarzystwo, a nie tylko te nudne ciotki – stara się odgryźć ojciec dziecka. I tak w rytmie KTG mija kolejne niedzielne popołudnie. Zastanawiam się – badanie jest kilka razy na dobę, więc jaka jest szansa, że w tym właśnie momencie zacznie dziać się coś złego. Niewiel-

12

Małgorzata Marszałek ka chyba. Więc po co ten rytuał? E, to badanie to chyba jednak jakaś ściema. A poza tym jeszcze tylko chwilka, tylko momencik... Jest termin porodu. Piękny. Na pierwszy dzień wiosny. Profesor zrehabilitował się, że mnie tak w tym szpitalu zamknął z dnia na dzień na tyle czasu. Przed godziną zero zaczynam zauważać, że nie byłam może taką zupełnie przezroczystą pacjentką dla personelu, jak mi się cały czas wydawało. Słyszę, że byłam bardzo dzielna, że nie spodziewano się, że z tak kiepskimi wynikami uda mi się wytrwać do 37. tygodnia ciąży. Że takie zdyscyplinowanie rzadko się zdarza, nawet ciężarnym. Czuję, że byłam tematem rozmów w dyżurce. Wzruszam się. Ktoś zauważył moją determinację. I docenił dobrym słowem. Czuję też pewną ulgę w powietrzu. Wszyscy wiedzieliśmy, że stąpamy po cienkim lodzie. Ale drugi brzeg jest już blisko. Poniedziałek. Ten poniedziałek. Na dyżurze położna, którą lubię. Ładna, ale o bardzo smutnych oczach. Ma w sobie jakąś tajemnicę, nie spoufala się. Cieszę się, że będzie przy cesarce. Idę na to cięcie, jak na ścięcie. Jestem spięta i jest mi zimno. Wszystko zdaje się przebiega zgodnie z procedurą, której nie znam. Kręcą się lekarze, pani doktor szykuje się do zabiegu. Położna Marta staje z KTG. Poważna jak zawsze. Mogłaby się już trochę rozluźnić, przecież to już szczęśliwy finał. Uśmiecham się, nie bardzo zastanawiając się, po co w tym momencie jeszcze to KTG. Wszystko dzieje się leniwie. Personel zna się i dyskutuje nad moją głową. Dostaję znieczulenie. Na brzuchu słuchawka KTG. Jestem coraz bardziej sparaliżowana strachem, chłodem i pewnie już działającym znieczuleniem. – Nie ma tętna – słyszę słaby głos położnej wśród ogólnego szumu przygotowań.

– Nie słyszę tętna dziecka – krzyczy pani Marta, a w sali nagle robi się cicho. I chyba jeszcze zimniej. Podbiegają lekarze. Wszystko zaczyna dziać się błyskawicznie. Obawiam się, że to znieczulenie jeszcze nie działa, ale pani doktor ma już skalpel w ręku. Już coś robi, choć pielęgniarka dopiero wiąże jej maskę. – Nie mogę wyjąć, jest wysoko... – Nie wyjmę. Musimy jeszcze dociąć. – Teraz dobrze. Dzwońcie na dół. Nic nie czuję, choć widzę, że lekarka szarpie się z moim brzuchem i jest to bardzo dziwne uczucie. Jest dziecko. Nie słychać żadnego krzyku. Pojawiają się kolejne osoby, chyba lekarze, jest inkubator. Krzątania wokół dziecka. I nadal nie krzyczy. Na ułamek sekundy położna podchodzi i pokazuje mi sine ciałko. – To jest pani dziecko. Musimy go zaintubować – mówi bezdźwięcznym głosem. Dobrze, że wiem, co to znaczy zaintubować. Ale jakie „go”, dlaczego mówią „go”? – Ale to dziewczynka? – pytam głupio. – Tak. Chcę wiedzieć, czy przeżyje, ale nie potrafię o to zapytać. Zamiast odpowiedzi słyszę: 12.48; 2980 g; 2 punkty. Głucha cisza. Leżę w sali poporodowej. W telefonie mam już zdjęcie córki z rurkami w nosku, które pomagają jej oddychać. Na tym pierwszym zdjęciu od ramion w dół jest jeszcze sina. Efekt niedotlenienia podczas porodu. Zagląda pani Marta. – Byłam na dole. Będzie dobrze. Źle to wyglądało, ale sytuacja jest już opanowana – uśmiecha się z ulgą. Nareszcie.


FELIETON

| Z perspektywy... mężczyzny

Pani Kasia

Pojawiła się w naszym życiu, zanim zorientowaliśmy się, że się pojawia.

Piotr Kubic Fotoreporter, pisze opowiadania i felietony

T

ak, jak pojawiają się setki, tysiące ludzi, z którymi załatwiamy zwykłe, codzienne sprawy, a potem znikają. Taka jest codzienność, to przecież nic dziwnego. Jednak Pani Kasia nie dała o sobie zapomnieć. Nie pamiętam, w którym momencie usłyszałem od mojej żony, że zapisała się do szkoły rodzenia. „Przyszli ojcowie też są mile widziani”

Zostaliśmy i zaczęliśmy rozmawiać, a Pani Kasia, położna, sprawiała wrażenie, jakby jej czas nie był niczym ograniczony. W końcu zapytała, czy chcielibyśmy zobaczyć pokój przyjęć i salę, na której ojcowie towarzyszą narodzinom. Poszliśmy na oddział. Kiedy po latach zapytałem żonę, co było szczególnego w Pani Kasi, nie odpowiedziała od razu.

– powiedziała. Popołudniowe godziny zajęć były dla mnie bardzo niewygodne, ale któregoś dnia udało mi się zdążyć. Pamiętam pierwsze, szybkie wrażenie – ot, po prostu prelekcja, niewyróżniające się niczym zajęcia. Ale nie zakończyły się one zwykłym: „do widzenia za tydzień”.

„Była taka... normalna. Powiedziałam jej rzeczy, których nie mówiłam nawet mojej mamie”. Moja żona trafiła do szpitala na oddział patologii ciąży i w końcu nie mogłem być przy niej, gdy nasza córka brała pierwszy oddech życia. Czekałem na pustym korytarzu, naprzeciwko żela-

znych, oszklonych drzwi, pamiętających jeszcze czasy socjalizmu. Drzwi skrzypiały tak przeraźliwie, że strzegły wstępu na oddział lepiej niż niejeden ochroniarz. Za drzwiami, wewnętrznym korytarzem, przechadzał się znany ze swojej srogości ordynator. Woleli go unikać pacjenci, a miałem wrażenie, że personel również. W którymś momencie za szybami pojawiła się Pani Kasia, dająca mi znaki. Poszliśmy spiesznie do sali poporodowej. Blada twarz mojej żony próbowała się uśmiechać, a na łóżeczku obok zobaczyłem zawinięty szczelnie kształt, w którym rozpoznałem malutką twarzyczkę. „Chce pan ją zobaczyć?” – zapytała Pani Kasia. Nie bardzo wiedziałem, co ma na myśli. „Przecież widzę” pomyślałem sobie. Pani Kasia wzięła becik, położyła na stole i rozwinęła. Zobaczyłem malutkie ramiona, mikroskopijne dłonie i palce, nóżki i stópki poruszające się jak na zwolnionym filmie... „Więc to jest ten nowy człowiek w naszej rodzinie...”. Pani Kasia musiała wiedzieć, że ten obraz zapamiętam na zawsze. „Przychodziła do mnie wieczorami, gdy miała dyżury, żeby porozmawiać. Nie zostawiła mnie samej, nie ignorowała moich próśb, nawet gdy wiedziała, że nie zawsze były możliwe do spełnienia”. Minęły lata, żelazne drzwi wymieniono na nowoczesne i ciche, przebudowano część korytarza, by stworzyć miejsce do spotkań dla matek z rodzinami. Zaczęto zmieniać procedury i zwyczaje. Lecz procedury nie zastąpią przychylnego człowiek, który, jeśli trzeba, będzie choć przez chwilę jak członek rodziny.

13


Z poradą |

PATENTY NA JAKOŚĆ

Jak miłość mamy w trzech słowach

Znaki TRIPLE BABY PROTECTION™ i NO MORE TEARS® na opakowaniach kosmetyków JOHNSON’S® Baby to coś więcej niż hasła reklamowe. Stoją za nimi liczne badania naukowe i opatentowana obietnica, że produkt w pełni odpowiada wymaganiom delikatnej i rozwijającej się skóry dziecka.

Małgorzata Marszałek

O

pakowania kosmetyków dla dzieci pełnią nie tylko funkcję ochronną dla produktu, ale też komunikacyjną. Są nośnikiem informacji o składzie kosmetyku, jego przeznaczeniu, terminie ważności lub sposobie użycia. Rzadko się w nie wczytujemy, pewnie też dlatego, że nie do końca rozpoznajemy, które z tych informacji są faktem, a które hasłem reklamowym. Tymczasem informacje zawarte na etykietach podlegają unormowaniom prawnym. To co deklarują producenci, musi mieć swoje potwierdzenie w praktyce bądź w badaniach naukowych. Najlepszym tego przykładem są logo TRIPLE BABY PROTECTION™ oraz NO MORE TEARS®.

14

POTRÓJNA OCHRONA Znaczek TRIPLE BABY PROTECTION™, czyli potrójnej ochrony, to deklaracja JOHNSON’S® Baby, że jej produkty są łagodne, bezpieczne i skuteczne w pielęgnacji skóry dziecka. Każdy z tych trzech komponentów jest tak samo istotny i traktowany niezależnie. Każdy jest poparty odrębnymi badaniami, które ową deklarację potwierdzają. Można by zapytać, po co ta filozofia? Czy łagodność produktu nie jest tożsama z jego bezpieczeństwem? Punktem wyjścia przy opracowywaniu formuł kosmetyków JOHNSON’S® Baby jest założenie (także wynikające z badań), że skóra dziecka w pierwszych miesiącach życia intensywnie się jeszcze rozwija, jest


wyjątkowa pod względem budowy i funkcji i dopiero dojrzewa do pełnienia roli bariery ochronnej organizmu. Skóra niemowlęcia jest bardziej wrażliwa na czynniki zewnętrzne niż skóra osób dorosłych, co sprawia, iż ma większą skłonność do wysuszania się, podrażnień oraz infekcji. Dlatego stosowane w pielęgnacji produkty muszą spełniać jeszcze bardziej rygorystyczne normy niż łagodne kosmetyki dla dorosłych. Skóra jest ważnym narządem stanowiącym pierwszą linię obrony przed środowiskiem zewnętrznym (w tym przed alergenami i czynnikami podrażniającymi) i jest kluczowym elementem utrzymywania nawilżenia. Zadaniem kosmetyków stosowanych w pielęgnacji najmłodszych jest ochrona skóry – towarzyszenie jej w naturalnym procesie dojrzewania oraz niezmienianie na siłę jej właściwości. Ponieważ dla wielu osób synonimem łagodności i naturalności produktu pozostaje woda, JOHNSON’S® Baby jako odniesienie dla porównywania łagodności swoich kosmetyków przyjął właśnie wodę. Randomizowane badanie z udziałem zdrowych noworodków potwierdziło, że kosmetyki JOHNSON’S® Baby polecane do kąpieli od pierwszego dnia życia (w tym przypadku JOHNSON’S® Baby łagodny płyn do mycia cia-

ła i włosków 3w1) spełniają to założenie, oddziałując na integralność bariery skórnej w ten sam sposób co woda. Łagodność produktów wynika też z przyjętych praktyk – kosmetyki JOHNSON’S® Baby zawierają tylko takie ilości środków konserwujących, które są niezbędne, by produkt był bezpieczny. W tym miejscu warto dodać, że kosmetyki, w szczególności te przeznaczone dla dzieci, muszą zawierać konserwanty, aby w trakcie użytkowania były one chronione przed dostaniem się do nich bakterii. Powinny być one dobrej jakości i nie powinno ich być więcej niż to konieczne. BEZPIECZEŃSTWO POD KONTROLĄ Wszystkie substancje zawarte w kosmetykach marki są bezpieczne (wg prawa europejskiego i amerykańskiego) i dopuszczone do stosowania u dzieci. Wszystkie kosmetyki tworzą minimalne liczby składników zapewniających oczekiwane efekty. Innymi słowy, jest w nich tylko tyle substancji chemicznych, ile jest niezbędne, by produkt spełniał swoje funkcje. JOHNSON’S® Baby przyjął dla swoich produktów bardziej rygorystyczne normy, niż wymaga tego prawo krajów, w których są one sprzedawane. Wszystko po to, by zminimalizować ryzyko podrażnień. Mimo że każdy z zastosowanych składni15


Z poradą |

PATENTY NA JAKOŚĆ

Zadaniem kosmetyków stosowanych w pielęgnacji najmłodszych jest ochrona skóry – towarzyszenie jej w naturalnym procesie dojrzewania oraz niezmienianie na siłę jej właściwości. Ponieważ dla wielu osób synonimem łagodności i naturalności produktu pozostaje woda, JOHNSON’S® Baby jako odniesienie dla porównywania łagodności swoich kosmetyków przyjął właśnie wodę. Randomizowane badanie z udziałem zdrowych noworodków potwierdziło, że kosmetyki te polecane do kąpieli od pierwszego dnia życia (w tym przypadku JOHNSON’S® Baby łagodny płyn do mycia ciała i włosków 3w1) spełniają to założenie, oddziałując na integralność bariery skórnej w ten sam sposób co woda. ków kosmetyków jest na liście składników dozwolonych do stosowania u dzieci, to badane jest także bezpieczeństwo połączeń poszczególnych komponentów, czyli de facto produkt finalny. Przy doborze każdego składnika stosuje się sprawdzone metody oceny toksykologicznej oraz oceny ryzyka. Wybierając jedynie dobrze znane, zweryfikowane przez wiarygodnych ekspertów składniki, można ograniczyć ewentualne ryzyko oraz wątpliwości naukowe. Wszystkie komponenty są poddawane ocenie przedklinicznej, której elementem są dane dotyczące m.in. ich toksyczności, działania drażniącego i podrażniającego, działania uczulającego, wchłaniania przez skórę, toksyczności dawki powtarzalnej i ich właściwości fotouczulających. Wybrane produkty poddawane są dodatkowym badaniom, a ich skład jest dobierany tak, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia alergii. W ramach polityki bezpieczeństwa bardzo dużą uwagę przykłada się do dostawców komponentów, dbając o to, by jakość kosmetyków była powtarzalna. JAK? SKUTECZNIE! Nie mniej ważna w idei TRIPLE BABY PROTECTION™ jest skuteczność danego kosmetyku. Wprawdzie JOHNSON’S® Baby dąży do tego, by 16

jego produkty były tak łagodne dla skóry dziecka jak woda, niemniej sama woda nie wystarcza do skutecznego oczyszczenia skóry. Woda nie jest w stanie usunąć tłustych zabrudzeń z okolic pieluszkowych ani też właściwego skórze sebum. Stąd wymóg, by przy całej swojej łagodności kosmetyki były jednocześnie skuteczne. Skuteczność produktu nie może być sprzeczna z jego bezpieczeństwem dla skóry. Jest ona weryfikowana nie tylko tym, jak działa na skórę (czy dostatecznie oczyszcza, nawilża, natłuszcza), ale też czy chroni barierę skórną, przyczyniając się do jej integralności. W wielu niezależnych badaniach sprawdzano wpływ na skórę różnych produktów JOHNSON’S® Baby (płynów do mycia, szamponów, kremów, chusteczek nawilżanych) i potwierdzono, że ich skuteczność – dobre oczyszczanie oraz nawilżanie skóry w żaden sposób nie wpływa negatywnie na integralność skóry dziecka. ŁAGODNY JAK... JOHNSON’S® BABY Znaczek NO MORE TEARS®, czyli „nigdy więcej łez”, to cecha rozpoznawcza kosmetyków JOHNSON’S® Baby. Jego historia sięga lat 50. ubiegłego stulecia, kiedy to pojawił się po raz pierwszy na opakowaniu szamponu dla dzieci. W latach 70. stał się zastrzeżonym znakiem towarowym. W czym tkwi tajemnica kosmetyków z logo NO MORE TEARS®? W dużych micelach, czyli cząsteczkach charakterystycznych dla emulsji myjących. Micele mają kształt małych kuleczek, które składają się z cząstek hydrofilowych (wodnych) i lipofilowych (tłuszczowych). W zetknięciu ze skórą cząsteczki, które lubią tłuszcz, łączą się z sebum, a te drugie z kurzem i innymi zanieczyszczeniami, zamykając je wewnątrz miceli, i delikatnie je usuwają. Micele odznaczają się dużą łagodnością działania, a zarazem skutecznością w oczyszczaniu skóry. Powszechnie używane są do oczyszczania skóry twarzy (płyny i żele micelarne), czyli de facto do bardzo delikatnej skóry, która narażona jest na różnego rodzaju zanieczyszczenia (pot, zanieczyszczenia z powietrza). Micele dobrze radzą sobie także z usuwaniem makijażu. Ich właściwości wykorzystano także w kosmetykach dla najmłodszych. Aby zapewnić dziecku i jego rodzicom komfort podczas kąpieli, opracowano produkty pomagające chronić oczy przed podrażnieniem. Kosmetyki z logo NO MORE TEARS® są badane pod kątem potencjalnego działania wywołującego łzawienie, zaczerwienienie i pieczenie oczu. Zawierają minimalną liczbę starannie dobranych składników i mają delikatne formuły oparte na związkach powierzchniowo czynnych, odpowiednie zwłaszcza dla niemowląt i dzieci o wrażliwej skórze. Mieszanka niejonowych i amfoterycznych środków powierzchniowo czynnych po połączeniu tworzy duże, skutecznie czyszczące micele, niepowodujące przerwania bariery skórnej. Kosmetyki nie zawierają mydła, mają łagodny zapach i dobrze tolerowane środki konserwujące w niewielkich ilościach. To sprawia, że są bardzo łagodne, a przy tym skuteczne w usuwaniu zanieczyszczeń ze skóry dziecka.


łagodność skuteczność bezpieczeństwo

Kiedy rodzi się dziecko... …ujmuje Cię swoją kruchością i bezbronnością. Szukasz sposobów, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Linia dla niemowląt JOHNSON’S® Baby: • chroni skórę maluszka od 1-szych dni życia • nie zawiera parabenów i mydła • jest hipoalergiczna • jest rekomendowana przez Polskie Towarzystwo Alergologiczne

Kiedy rodzi się dziecko, życie zaczyna się na nowo www.facebook.com/johnsonsbabypolska www.johnsonsbaby.com.pl

17


Z oddziału |

FOKUS NA RODZICA

Ciąża…

w głowie Często powtarzamy, że kiedy rodzi się dziecko, rodzi się również matka. Czy jednak zastanawiamy się, co to faktycznie oznacza? Choć na pierwszy plan wysuwają się zmiany fizyczne i emocjonalne, istotniejszy jest proces przemian mentalnych, jakie w okresie ciąży zachodzą w kobiecie.

Karolina Isio-Kurpińska

EKSPERTKA SKALI OCENY ZACHOWANIA NOWORODKA WEDŁUG BRAZELTONA

J

eszcze niedawno nawet psychologowie i psychoterapeuci sądzili, że mentalny aspekt macierzyństwa stanowi jedynie uzupełnienie, rozszerzenie i wzbogacenie „ja” kobiety. Dziś, dzięki przełomowym badaniom Daniela Sterna (psychiatry i psychoanalityka) i Nadii Bruschweiler-Stern (psychologa), opublikowanym w książce Narodziny matki: Jak doświadczenie macierzyństwa zmienia cię na zawsze, wiemy już, że macierzyństwo prowadzi do znacznie głębszych zmian osobowości. To nie ewolucja, ale rewolucja prowadząca do zmiany dotychczasowej konstrukcji psychicznej i budowy nowego aspektu tożsamości. Tożsamość matki powoduje, że zmienia się rola kobiety w rodzinie i społeczeństwie – wchodzi ona w zupełnie inne relacje z najbliższymi osobami (własnymi rodzicami, rodzeństwem, partnerem) oraz innymi kobietami. Jej system wartości ulega reorganizacji, pojawiają się nowe priorytety i konieczna jest zmiana jej nastawienia wobec spraw, które dotąd

18

odgrywały w jej życiu kluczową rolę, jak na przykład kariera akademicka czy zawodowa, życie społeczne i towarzyskie. Kobieta może odnaleźć w sobie i zacząć doceniać cechy dotąd niedostrzegane: emocjonalność, intuicję, nową wrażliwość. Nawet kalendarz ulega zmianie, a narodziny dziecka stanowią punkt zwrotny w życiu kobiety, zaś dziecko i jego rozwój stają się punktem odniesienia dla ważnych wydarzeń – w kolejnych latach będzie wspominać, że skoro w drodze na wakacje do Włoch jej dziecko potrafiło już chodzić, to musiał to być 2012 rok. RODZIMY SIĘ OBOJE Proces rozszerzania tożsamości kobiety, który rozpoczyna się wraz z ciążą i trwa z jej rozwojem, podobnie jak pozostałe aspekty macierzyństwa jest wspaniałą przygodą, ale też wielkim wyzwaniem. Cieszy, ponieważ oznacza wejście w nowy rozdział życia, ale nie jest pozbawiony uczuć trudniejszych, takich jak żal za dotychczasowym życiem,

które musi – przynajmniej na jakiś czas – odsunąć się na drugi plan, lęk przed nowymi zadaniami, o życie i zdrowie dziecka, o to, jak kobieta poradzi sobie w nowej roli. Od jakości procesu stawania się matką w dużej mierze zależy późniejsza relacja między kobietą a jej dzieckiem, budowanie między nimi bezpiecznej więzi, spokojne odnalezienie się w nowej roli. Dlatego tak ważna jest rola innych kobiet w życiu ciężarnej. Tych, które będą ją wspierać w przełomowych chwilach, odpowiadać na trudne pytania, łagodzić lęki, a przede wszystkim przekonywać o tym, że proces, który odbywa się w jej głowie, jest całkowicie normalny, wspólny wszystkim kobietom matkom. Doświadczenie to może być definiujące i wzbogacające na całe życie. Kluczową zaś osobą, posiadającą wiedzę i doświadczenie, a jednocześnie będącą blisko i oferującą wsparcie, staje się położna. Co zatem dzieje się w głowie kobiety w czasie ciąży i jaką rolę może odegrać położna w jej procesie stawania się matką?


Od jakości procesu stawania się matką w dużej mierze zależy późniejsza relacja między kobietą a jej dzieckiem, budowanie między nimi bezpiecznej więzi, spokojne odnalezienie się w nowej roli.

O, MAMO! CZY SOBIE PORADZĘ? Psychologiczne przygotowanie do bycia matką nie rozpoczyna się z chwilą narodzin dziecka ani nawet w momencie zajścia w ciążę: jest to proces, który trwa już od dzieciństwa, od czasu, kiedy zaczynamy obserwować własnych rodziców i doświadczamy ich opieki, a także od chwili pierwszych wyobrażeń siebie jako matki i swojego przyszłego dziecka. Jednak prawdziwym „wewnętrznym laboratorium” staje się umysł kobiety w czasie dziewięciomiesięcznego oczekiwania na narodziny. Podczas gdy w jej łonie dziecko nabiera fizycznej formy, wyobraźnia matki pracuje z ogromnym zaangażowaniem nad różnymi alternatywnymi wizjami przyszłości. Buduje więc obrazy siebie jako matki i swojego partnera jako ojca, na które składają się doświadczenia jej dotychczasowego życia: własnych rodziców i teściów, ale również modele rodzicielstwa prezentowane przez literaturę i sztukę, media i reklamę czy też napotykane w codziennym życiu wśród znajomych i przyjaciół. Obraz ten będzie wypadkową wzorowania się na modelach, które zrobiły na kobiecie pozytywne wrażenie, oraz opozycją wobec tych, które ją zraniły, przestraszyły czy zawiodły. Dwa główne obszary, które budzą niepokój i lęk przyszłej matki, to całkowita odpowiedzialność za życie i zdrowie dziecka, które w pierwszych latach życia będzie zupełnie zależne od niej, oraz budowanie relacji z dzieckiem, które będzie jedną z naj19


Z oddziału |

FOKUS NA RODZICA

ważniejszych i najbliższych osób w jej życiu. W głowie kobiety rodzą się setki kluczowych pytań: Czy odnajdę się w roli matki? Czy będę umiała kochać swoje dziecko? Czy ono pokocha mnie? Czy będę potrafiła się nim zaopiekować? Jak się z nim porozumiem? Czy będę wiedziała, czego potrzebuje? Kolejnym obszarem, który w okresie ciąży musi ulec całkowitej reorganizacji, jest kwestia życia zawodowego kobiety: tu również czekają na nią lęki i niepokoje związane ze stabilnością zatrudnienia, bezpieczeństwem ekonomicznym, własną satysfakcją i karierą. Rodzą się kolejne pytania: Czy będę miała do czego wracać po ciąży? Czy będę chciała wracać? Czy możliwe jest pogodzenie macierzyństwa z pracą zawodową? Czy nie będzie mi brakować wyzwań zawodowych? Czy tęskniąc za pracą, nie krzywdzę swojego dziecka i czy nie jestem złą matką? TO BĘDZIE SYN… Okres ciąży to również czas budowania mentalnego obrazu dziecka, które ma przyjść na świat. Tak jak w pozostałych obszarach, tu również wyobraźnią matki władają na przemian radosne oczekiwanie i lęk. Tworzy więc ona obraz wymarzonego, upragnionego dziecka, nierzadko wyidealizowany, będący składową najlepszych cech jej i partnera oraz pozostałych członków rodziny. Marzy ona o określonej płci, pulchnych policzkach z dołeczkami, czarnych loczkach lub błękitnych oczach, ale także określonych cechach charakteru: odwadze, wrażliwości, mądrości czy poczuciu humoru. We wspomnianej książce Daniel Stern przywołuje przykład kobiety, która zdradziła mu, że stworzyła w marzeniach wizję swojego syna, która stanowiła nieprawdopodobne połączenie Mela Gibsona z Albertem Einsteinem. Z drugiej zaś strony wyobraźnia podsuwa jej wizje, których się obawia: dziecka słabego, chorego, z wadami genetycznymi, agresywnego lub podatnego na uzależnienia. Obrazy te bywają bardzo szczegółowe, ale w miarę zbliżania się terminu porodu tracą na wyrazistości, pozwalając kobiecie na przygotowanie się do spotkania z realnym, rzeczywistym dzieckiem, które przyjdzie na świat. 20


Okres ciąży to również czas budowania mentalnego obrazu dziecka, które ma przyjść na świat. Tak jak w pozostałych obszarach, tu również wyobraźnią matki władają na przemian radosne oczekiwanie i lęk.

POŁOŻNA – PRZYJACIEL I PRZEWODNIK Jaka zatem jest rola położnej w tym czasie? Na pewno posiada ona ogromny autorytet w oczach przyszłej matki i jest tą osobą, z którą jednocześnie łatwo znaleźć nić porozumienia. Lekarz zazwyczaj koncentruje się na aspektach fizycznych: wynikach badań, dobrostanie płodu, ewentualnych niepokojących objawach; położna natomiast, choć również postrzegana jako ekspertka i specjalistka w dziedzinie położnictwa, jest znacznie bardziej dostępna i zachęca do dzielenia się niepokojami, nawet tymi, które przyszła matka uważa za niemądre lub nieistotne. Rolą położnej zatem jest przede wszystkim spokojne towarzyszenie kobiecie w przeżywaniu „mentalnej ciąży”. Najważniejszym przekazem, jaki powinna otrzymać przyszła matka, jest informacja, że to, co dzieje się w jej głowie, jest najzupełniej normalne i powszechne. Świadomość, że podobne doświadczenia są udziałem setek kobiet, może działać uspokajająco i wyciszająco, pomóc w skupieniu się na pozytywach i nietraktowaniu koszmarnych wizji jako proroczych. Położna nie może i nie powinna rozwiewać wszystkich wątpliwości rodzących się w głowie przyszłej matki, aby kobieta uznała te odpowiedzi za swoje, musi dojść do nich sama. Od położnej może jednak otrzymać porcję solidnej wiedzy teoretycznej, przykładów z życia, praktycznych wskazówek, które będzie mogła wypróbować, kiedy dziecko przyjdzie na świat. Spotkanie z położną to szkoła macierzyństwa – ważne, aby nie koncentrowała się wyłącznie na aspektach fizycznych, ale wspierała kobietę również w niezwykle ważnych i głębokich przemianach mentalnych. Nadia Bruschweiler-Stern w artykule Psychologiczny kontekst NBAS pisze: reprezentacja nowej matki i jej następne zachowania są w dużej mierze kształtowane przez połączenie trzech składowych: jej wcześniejszych doświadczeń (pozytywnych i negatywnych), zachowania jej niemowlęcia oraz nastawienia osób, które ją otaczają. (…) Jako specjaliści jesteśmy również ludźmi w ich otoczeniu. Możemy pomóc im stać się dobrymi rodzicami, którymi chcą być, pomóc im lepiej zrozumieć niemowlę oraz pomóc im odkryć i uświadomić sobie, co już robią dobrze jako rodzice. To jest zadanie wczesnej interwencji. 21


Z oddziału |

FOKUS NA RODZICA

O sile,

czyli o czułości Kiedy rodzi się dziecko, na świat przychodzi również… ojciec. Jak w fizyce kwantowej, znane dotąd prawa przestają obowiązywać, a powstałe w tym zderzeniu cząstki nie są sumą elementów, które istniały wcześniej. Powstaje nowe, a nowe uwalnia ogromną energię.

Michał Kurpiński

FILOLOG, TŁUMACZ, OJCIEC JASIA, MAĆKA, KUBY I ANTKA

Z

achodzi zmiana fundamentalna, nieodwracalna i sięgająca każdego aspektu tego, kim jestem. Nie towarzyszą jej gromy i bicie dzwonów, nie otwiera się niebo i nie zstępują aniołowie. Miasto i ludzie wokół wyglądają tak samo, a jednak poprzez obecność dziecka również w ojcu na świat przychodzi nowy człowiek. Po drugiej stronie osobliwości życie nigdy nie będzie już takie, jak dawniej. NIE DAJ SIĘ ZAGŁUSZYĆ Sam na przestrzeni jedenastu lat doświadczyłem tej przemiany cztery razy. W scenografii jak z katalogu Ikei, ale też w okolicznościach skrajnie dramatycznych. Z dawnego życia pozostało niewiele, po drodze zostałem poddany próbom niszczącym, z moich pierwotnych wyobrażeń o życiu rodzica mogę się dziś z nostalgią pośmiać, jednak nie zamieniłbym się z nikim. Zerknijmy więc poza horyzont czarnej dziury, aby łatwiej zrozumieć tamtejszy krajobraz. Podstawowa zmiana w życiu młodego ojca to fakt, że nie toczy się już ono w liczbie pojedynczej. Jeśli wcześniej ów mężczyzna nauczył się żyć również życiem swojej partnerki, teraz jest ich już troje. Figura ojca obrosła w stereotypy, dlatego zrozumienie swojej nowej roli, a przede

22

wszystkim obrona własnego głosu i własnych uczuć, może być trudna. Rola ojca bywa wręcz negowana. Szczególnie w pierwszym okresie opieki nad niemowlakiem mężczyzna bywa zakrzyczany, spychany na bok jako ten, którego natura przygotowała do innych zadań. Przecież niemowlęciem opiekuje się matka czy też, w środowiskach nieco bardziej nowoczesnych, „matka (lub ojciec)” – w nawiasie właśnie. Stereotypom łatwo się poddać. Z pozoru nic to nie kosztuje, bo przecież do „prawdziwego mężczyzny” przystaje właśnie nauka jazdy na rowerze i budowanie budy dla psa, a w żadnym razie pieluchy. Kto się jednak na tak wyznaczoną rolę godzi, rezygnuje z kontaktu z własnym dzieckiem w okresie, który będzie fundamentem późniejszej więzi. Rezygnuje z dwóch lat kontaktu z ciekawą świata i wyczekującą interakcji istotą społeczną. PANTOFLARZE I KARIEROWICZKI Do świadomości społecznej powoli dochodzi przekonanie, że stereotyp pełnej poświęcenia Matki Polki jest dla młodej kobiety wielkim obciążeniem. Myli się jednak ten, kto myśli, że stereotypowe role dotyczą jednej tylko płci i nie są przeszkodą również dla płci przeciwnej. Jeśli przyjmiemy fałszywe wyobrażenie o roli młodej matki, jednocześnie

przyjmujemy równie fałszywe wyobrażenie o roli młodego ojca. Wyzwolenie z nich możliwe jest wyłącznie wtedy, gdy dotyczy obojga rodziców, a jedyną drogą do niego jest ich partnerstwo. Partnerstwo, które rzadko kto wspiera, bezrefleksyjnie etykietując zniewieściałych pantoflarzy czy wyrodne matki karierowiczki. Jeśli młoda matka nie decyduje się na drugie dziecko, to przyczyną tej decyzji nie jest jej samolubne „wygodnictwo”, lecz często właśnie brak wsparcia partnera, któremu do głowy nie przyszło, że ma coś do zaoferowania i który z całą pewnością żadnych wzorców w tym zakresie od starszych pokoleń mężczyzn nie otrzymał. Rodzinę budują dwie osoby, nie teoretyczne, ale konkretne i jedyne w swoim rodzaju, w swój własny, niepowtarzalny sposób. Jeśli sam popełniłem na tym etapie jakiś błąd, to było to właśnie narcystyczne przywiązanie do myśli o tym, co jako ojciec powinienem czy wręcz muszę. Jest to błąd kosztowny, który w znacznej mierze przesłania wszystko to, co mogę. GRA ZESPOŁOWA Opieka nad dzieckiem wymaga umiejętności i cech, których mężczyzna dotychczas u siebie nie dostrzegał, zaniedbywał, negował jako „niemęskie”. Mężczyzna miał okazywać


Niezbędna będzie również pokora wobec samego siebie, ponieważ przed młodym ojcem stoją zadania, których wykonać nie potrafi, sytuacje, w których sił mu zabraknie, błędy, które naprawią inni. Rodzicielstwo to gra zespołowa dla dorosłych.

siłę, gotowość do walki, sprawność w osiąganiu celów. Od dziś więc sile towarzyszy czułość. Jeśli mężczyzna walczy, to w imieniu kogoś innego, osiągając cudze cele. Wysiłek ten tworzy w efekcie całość, w której nie jest on głową, ponieważ głowy nie ma, każdy członek rodziny wspiera pozostałych, a decyzje podejmowane są wspólnie. Na pierwszy plan wychodzą najbardziej teraz potrzebne kompetencje i gotowość do objęcia odpowiedzialności. Kompetencje, które wymagają nie tylko wiedzy, ale i umiejętności przekraczania własnych granic i zdolności , których zazwyczaj jego własny ojciec mu nie przekazał. Niezbędna będzie również pokora wobec samego siebie, ponieważ przed młodym ojcem stoją zadania, których wykonać nie potrafi, sytuacje, w których sił mu zabraknie, błędy, które naprawią inni. Rodzicielstwo to gra zespołowa dla dorosłych. ROŚNIEMY RAZEM Na co więc może liczyć ojciec zaangażowany, oferujący dziecku swój czas i uwagę od

pierwszych dni jego życia? Na czułość. Oddanie. Podziw. Dumę. Pełną gamę ludzkiego doświadczenia. Mężczyźni walczą w ringu żeby poznać granice własnej siły – ja wiem, że mój syn, gdy przyszedł na świat, był wielkości mojej dłoni. I ta dłoń musiała wystarczyć. Mężczyźni toczą bitwy o sukces zawodowy, stanowiska, premie, gadżety – a ja pamiętam, że po 50 godzinach bez snu zostawiłem troje członków rodziny na intensywnej terapii, pojechałem na rozmowę o pracę i zostałem zatrudniony z wynikiem najlepszym w historii spółki. Od tego czasu byłem zatrudniany, zwalniany, oszukiwany, promowany, okradany – ale żona musiała mieć za co dojechać na rehabilitację. Jeśli więc dziś prezes wzywa mnie na rozmowę, to na dobre lub złe mój poziom adrenaliny nie wzrasta. Mężczyźni zdobywają stopnie naukowe – a ja pamiętam, że przy porannych tostach streściłem Stevena Hawkinga oraz konflikt bliskowschodni w sposób zrozumiały dla 9-latka. Mężczyźni imponują sobie limuzy-

nami – a ja wiem, że mój samochód ma lat 14, ale sprzedać mi go nie wolno, bo żadne z dzieci się na to nie zgodzi. Przeżywałem rozstania w przedszkolnej szatni, konflikty na przerwach, ślęczenie nad zadaniami i nagrody na koniec roku. Zmieniałem pieluchy, obklejałem lodówkę kolorowankami, hodowałem kijanki w słoiku, płakałem ze śmiechu, oglądając SpongeBoba i Carly Shay. Mój wszechświat rośnie wykładniczo z każdym kolejnym dniem. CENA OJCOSTWA W nowym życiu Ojca na długi czas zabraknie miejsca dla dawnych celów i przyzwyczajeń. Czas i sposób jego wykorzystania podporządkowany zostanie możliwościom i potrzebom dziecka. Nieprzerwany sen stanie się luksusem, a życie towarzyskie na długo pozostanie tylko na zdjęciach. Jako młody ojciec czwórki fantastycznych ludzi na wiele lat pozostawałem wśród znajomych „tym facetem, co to ma te wszystkie dzieci”. Odbierany w ten sposób sam ograniczyłem udział w wielu wydarzeniach towarzyskich, bardziej zainteresowany tym, co dzieje się w domu niż tym, kto i jak mnie ocenia. Mój kalendarz na długo przestał pasować do planów moich znajomych. Z czasem jednak dorobili się własnych pociech i zaczęli szukać u mnie wskazówek, porad czy po prostu kilku słów jak to właściwie jest. Inne niż dawniej są też możliwości i oczekiwania partnerki. Warto pamiętać, że jeśli świat ojca wymaga przebudowy, świat matki staje na głowie. Totalna odpowiedzialność za całkowicie bezbronne dziecko to ciężar, który może wywoływać reakcje skrajne. Podejmując solidarnie nowe obowiązki, młodzi rodzice mają jednak przed sobą szansę przejścia przez najtrudniejszy okres bez wstrząsów, zbliżając się do siebie i ucząc się, jako rodzina, własnej siły. Do własnych celów i planów sprzed lat powraca się drogą okrężną, z czasem, w którym dziecko podrośnie i nie będzie nas już potrzebować na każdym kroku. Jednak realizację tych planów podejmie już kto inny, nowy człowiek bogatszy o najbardziej niezwykłe doświadczenia – ojciec. 23


Z oddziału / OKIEM PSYCHOLOGA

Zadziwieni

RODZICIELSTWEM

Tradycja rodzin wielopokoleniowych, zamieszkujących we wspólnym gospodarstwie, odchodzi do lamusa. Maleje też liczba urodzeń. To wszystko powoduje, że niegdyś najbardziej naturalna droga przekazywania wiedzy o dzieciach, ich pielęgnacji i wychowaniu, powoli się zaciera. Dlatego kiedy dziś rodzi się dziecko, często też rodzi się zdziwienie, jak to bycie rodzicem faktycznie wygląda.

dr n. hum. Justyna Korzeniewska PSYCHOLOG

O

becnie młodzi ludzie, nawet jeśli mają rodzeństwo, to w podobnym wieku, zatem nie mieli okazji obserwowania swoich rodziców w roli mamy i taty malucha. Brak bliskich kontaktów krewniaczych powoduje, że nawet jeśli w dalszej rodzinie są dzieci, to nie są one źródłem informacji o wychowaniu i problemach z nim związanych. Stąd młodzi rodzice nie mają doświadczeń w zajmowaniu się maluchami i często pierwsze dziecko, jakie trzymają w rękach, jest… ich własnym, którym mają się w pełni opiekować i je wychowywać. ZMIANY JAK NIE Z REKLAMY Brak doświadczenia oraz wiele błędnych wyobrażeń o rodzicielstwie, zaczerpniętych z przekazów medialnych, sprawiają, że kiedy rodzi się dziecko, może też pojawić się

24

rozczarowanie zmianami, jakie wniosło ono do życia rodziny. Rodzice znają słodkie obrazki maluchów i ich radosne gaworzenie z reklam i filmów i bezkrytycznie je przyjmują. Symbole rodziny, takie jak stół, chleb, obrączka, wywołują dobre skojarzenia u widzów i podnoszą zaufanie do przedstawianego produktu. Dlatego są szeroko wykorzystywane w reklamach i filmach w celu podniesienia sprzedaży. Natomiast w odbiorcach dodatkowo, niejako mimochodem, budują obraz pogodnego, bezproblemowego życia rodzinnego. Przyszłym rodzicom brakuje krytycyzmu, co ma swoje plusy (łatwiej podjąć decyzję o rodzinie, wierząc, że będzie ona sielanką), jednak ma też i złe strony – przyczyniając się do frustracji, rozczarowania i utraty zaufania do samego siebie.

Samodzielne mieszkanie młodych rodziców, które staje się normą, ma wiele zalet, ale też odcina ich od wsparcia i pomocy bliskich w pierwszym okresie wychowywania potomka. Współczesne początkujące mamy i początkujący ojcowie, ze swoimi naiwnymi wyobrażeniami na temat rodzicielstwa, bez pomocy otoczenia, z płaczącym dzieckiem na rękach, popadają w zadziwienie nim i sobą, a czasem również przygnębienie i depresję. KIM JEST TEN MALUCH? Nawet jeśli posiadanie potomstwa było pragnieniem młodych rodziców, zderzenie ich wyobrażeń z rzeczywistością bywa trudne. Mając obraz amorkowej buźki maluszka, młodzi rodzice noworodka są zadziwieni jego czerwoną twarzą, obrzękłymi oczami


Źródłem zaskoczenia bywa też partner, który zamiast dawać wsparcie, stawia wymagania i sam w tej nowej roli zachowuje się w nieprzewidywalny sposób. Pakiet tych wrażeń jest zaskakujący dla osób, które pragnęły dziecka i były przekonane, że rola rodzica jest jedną z najważniejszych w ich życiu.

25


Z oddziału / OKIEM PSYCHOLOGA czy krostkami na nosie. Dodatkowo zniekształcona główka i częsty płacz wywołują lęk o to, czy dziecko jest zdrowe i rozwija się prawidłowo. Przekonanie o danym na dzień dobry, raz na zawsze, ufnym spojrzeniu i rozkosznym gaworzeniu niemowlaka zderza się z jego uporczywym płaczem i krzykiem. Rodzice ci ze zdziwieniem odkrywają, że ta tak malutka, niepozorna istotka, sprawnie nimi manipuluje i zachowuje się inaczej, przebywając pod opieką różnych osób. Zdeklarowany niejadek daje się nakarmić niani, wieczorne wrzaski i opory przed zaśnięciem, które są codziennością mamy, znikają, gdy za usypianie bierze się tata. Takie obserwacje utwierdzają rodziców w przekonaniu, że to nieodgadniony i nieprzewidywalny człowiek, a oni nie są gotowi na wyzwanie, jakim jest jego wychowywanie. Wśród nierealistycznych wyobrażeń współczesnych rodziców na temat ich dziecka jest również przekonanie, że łatwo będą je kształtować „na swój obraz i podobieństwo”. Są zadziwieni, odkrywając w dziecku cechy i zachowania, których nie znają u siebie i nie obserwują u partnera. To rodzi pytania „w kogo on się wdał?”, „gdzie ona się tego nauczyła?”, „dlaczego ono takie jest?” i poczucie obcości własnego dziecka. Zapominają, że dziecko to nie kopia, tylko mieszanka ich genów (która tworzy nową, wyjątkową jakość, niekoniecznie podobną do swoich rodziców), jak i o tym, że skuteczność stosowanych stylów wychowania zależy od tego, na jaki trafią one grunt. To przecież interakcja metody i predyspozycji dziecka, która przynosi odmienne efekty w odniesieniu do różnych maluchów. Tym samym oczekiwanie rodziców, że będą w pełni kontrolować proces wychowawczy i przewidzą jego efekty, to marzenia, a nie realistyczne plany. ZASKOCZENI SOBĄ Młodym rodzicom, zadziwionym swoim maluchem, z trudem przychodzi rozpoznanie w tej sytuacji samych siebie – swoich reakcji, odczuć i nastrojów. Początki rodzicielstwa obfitują w silne emocje i skrajne 26

EMOCJE I REAKCJE MAMY W PIERWSZYCH MIESIĄCACH PO PORODZIE PRAWIDŁOWE/NATURALNE

NIEPRAWIDŁOWE

Częste zmęczenie

Stałe zmęczenie, które nie ustępuje po odpoczynku i dłuższym śnie

Okresowe lęki i niepokoje w chwili realnego zagrożenia, np. choroby dziecka

Bardzo częste, niemal stałe uczucie lęku i niepokoju o dziecko

Przeżywanie całej gamy emocji – od radości i zadowolenia po smutek i lęk

Dojmujący, niemal stały smutek i przygnębienie

Wzruszenia wywoływane przez dziecko i częste pozytywne emocje w stosunku do niego

Irracjonalna złość, irytacja, gniew odczuwane w stosunku do dziecka

Okresowe, przemijające odczucie złości, drażliwości, irytacji

Stałe odczucie napięcia, irytacji, złości, gniewu

Świadomość pewnej niewiedzy w zakresie kompetencji rodzicielskich

Przekonanie o zupełnym braku kompetencji i umiejętności opiekowania się dzieckiem

Przyzwolenie na korzystanie z pomocy innych w opiece nad dzieckiem i realne przyjmowanie ich wsparcia

Opór przed korzystaniem z pomocy innych, a jednocześnie odczuwanie zaniedbania i opuszczenia z ich strony (poczucie krzywdy)

Poczucie autentycznej więzi z pozostałymi osobami bliskimi dla dziecka – ojcem, dziadkami

Brak poczucia więzi z osobami dotychczas bliskimi – partner, rodzice

Poczucie bycia osobą najważniejszą dla dziecka, która daje mu realne poczucie bezpieczeństwa

Poczucie winy wobec dziecka za realne zaniedbania i ukryte pragnienia porzucenia go lub pozostawienia pod opieką innych


Nawet jeśli posiadanie potomstwa było pragnieniem młodych rodziców, zderzenie ich wyobrażeń z rzeczywistością bywa trudne. Mając obraz amorkowej buźki maluszka, młodzi rodzice noworodka są zadziwieni jego czerwoną twarzą, obrzękłymi oczami czy krostkami na nosie. humory. Zmienność nastrojów, nieuzasadnione smutki i łzy płynące bez powodu składają się na tzw. blue days (z ang. niebieskie, czyli smutne dni) lub baby blues (z ang. smutek z powodu dziecka) i zaskakują młodych rodziców. Przecież dziecko miało być źródłem ich niewyczerpanej radości, a oni jego opoką, dającą mu bezpieczeństwo i szczęście. Źródłem zaskoczenia bywa też partner, który zamiast dawać wsparcie, stawia wymagania i sam w tej nowej roli zachowuje się w nieprzewidywalny sposób. Pakiet tych wrażeń jest zaskakujący dla osób, które pragnęły dziecka i były przekonane, że rola rodzica jest jedną z najważniejszych w ich życiu. Nie przewidywały, że w konfrontacji z potrzebami dziecka będą odczuwać taką bezradność, a ono samo będzie w nich wywoływać tyle stresów i złości. OD ZADZIWIENIA DO PRZYGNĘBIENIA Nierealistyczne wyobrażenia o dziecku w zderzeniu z faktami i nieodwracalnością sytuacji, czyli obowiązkami, z których nie można się wycofać, rodzi poczucie frustracji i osaczenia przez rzeczywistość oraz pogłębia przekonanie o braku przygotowania do roli rodzica. W niektórych przypadkach

emocje te prowadzą do depresji poporodowej (wg ICD-10 kod F 53.0). To zaburzenie nastroju związane z połogiem, zaczynające się w okresie sześciu tygodni od porodu, trwające od dwóch do sześciu miesięcy. Objawy osiowe (podstawowe): nieadekwatne zamartwianie się o zdrowie dziecka, osłabienie więzi z dzieckiem, ambiwalentne myśli (jednoczesne pragnienia i obawy) na temat skrzywdzenia dziecka. Depresja ta nie zależy od liczby poprzednich porodów. Czynniki ryzyka: brak więzi i wsparcia ze strony bliskich, przebyty przed porodem epizod depresyjny. Występuje u 5–25 proc. matek i 1–26 proc. ojców. W większości rodzin te początkowe trudności emocjonalne i przeciążenia mają charakter przemijającego kryzysu. Istotą sytuacji kryzysowej jest to, że jest jednocześnie szansą i zagrożeniem. Szansą na przejście związku ze stadium pary skoncentrowanej na sobie w partnerstwo, w którym strony wspierają się wzajemnie w byciu rodzicami dla ich dziecka. To również wyjątkowa okazja do rozwoju osobistego, podniesienia

na wyższy poziom swojej dojrzałości, cierpliwości, wytrwałości i zdolności znoszenia niewygód. To doświadczenie, które ćwiczy zaufanie do innych, kiedy trzeba ukochane dziecko powierzyć czyjejś opiece. Przejście przez taki kryzys hartuje, wzmacnia, rozwija i doskonali. Jeśli jednak stres i przeciążenie stanowią zbyt duże wyzwanie, grozi to utratą poczucia stabilności i bezpieczeństwa. W pewnych sytuacjach wyzwania, jakie stoją u progu rodzicielstwa, mogą stanowić czynnik ryzyka wystąpienia depresji poporodowej. To poważne zaburzenie nastroju kojarzone jest z osobą matki, ale może wystąpić również u ojca dziecka. Fakt ten sugeruje, że depresja nie jest wywoływana przez fizyczne przeciążenie porodem i połogiem, ale bardziej przez czynniki psychiczne i środowiskowe. Zdarza się tak samo często przy pierwszym, jak i przy kolejnych porodach. Nie ma przy tym związku ze statusem socjoekonomicznym rodziny, ale bardzo wysokim czynnikiem ryzyka jest brak wsparcia osób bliskich, poczucie osamotnienia i izolacja społeczna.

ZADANIA POŁOŻNEJ W PROFILAKTYCE DEPRESJI POPORODOWEJ: urealnienie obrazu noworodka w oczach młodych rodziców i wyjaśnienie, co jest normą w jego wyglądzie i zachowaniu; nauczenie podstawowych umiejętności rodzicielskich (np. kąpieli, karmienia) i kompetencji wychowawczych (np. uspokajania, usypiania); nauczenie rozumienia „języka noworodka”, jako podstawy przy rozpoznawaniu i efektywnym zaspokajaniu jego potrzeb; nauczenie młodej mamy dbania o siebie (np. pielęgnacji sutków, wybierania wygodnej pozycji przy karmieniu); uprzedzenie o wahaniach nastrojów i możliwych trudnościach emocjonalnych w okresie połogu; rekomendowanie opieki psychologicznej matkom w trudnej sytuacji życiowej, pozostającym bez wsparcia bliskich.

27


Z pasją |

POŁOŻNA DZIŚ

To nie tylko kwestia

porodu

W ginekologii czy położnictwie nie ma dla mnie kwestii tabu, jeśli jest pytanie, to trzeba na nie spróbować odpowiedzieć, bo najgorsze są niedomówienia i wynikające z nich błędy – o teorii i praktyce położnictwa, o tym, kiedy mama jest położną, a położna mamą i czy w tym zawodzie można być niewidzialnym opowiada Sandra Wincz-Formella. Wysłuchał

POLICJANTKA NA ODDZIALE W dzieciństwie miałam jasno określone plany – chciałam zostać policjantką. Jednak w liceum doszłam do wniosku, że najbardziej pociąga mnie medycyna. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zostałam położną i to jest chyba punkt wyjścia dla zdefiniowania tej profesji – nie jest jednowymiarowa, dotyczy niezwykłej sfery życia i angażuje różne emocje. Myślę zatem, że mój wybór był związany z tajemnicą porodu. Mając 19 lat postrzegałam go i wszystko z nim związane jako wręcz magiczne. Nowe życie i to, jak powstaje, jest czymś, czego nie da się tak po prostu opowiedzieć. Idąc na studia, nie miałam jednak zbytniego pojęcia o pracy położnej. Dopiero podczas nauki i zajęć zawodowych zauważyłam, że w teorii położna ma wiele możliwości, jednak w praktyce nie wygląda to tak dobrze. Za każdym razem, kiedy pytałam dziewczyny z mojej rodziny o to, czy pamiętają położną, która była z nimi podczas porodu, odpowiedź była jedna: „nie pamiętam, ale lekarz, który przyjmował poród…”. Bardzo mnie to drażniło. Nie chodzi o deprecjonowanie zawodu lekarza, ale o to, że nie zwracały większej uwagi na osobę, która przecież wykonywała kawał dobrej roboty. Czasami 28

Marcin Pacho

jednak patrzę na to z innej perspektywy i zastanawiam się, czy brak wspomnień o położnej to nie efekt jakości pracy. Być może położna jest niezauważalna, ponieważ tak dobrze wykonuje swoje obowiązki? Być może chodzi o to, że towarzyszy kobiecie tak subtelnie, że jest dla niej „niewidzialna”, a ciąża i poród przebiegają dzięki niej jak każda inna, „normalna” sytuacja? To miłe skojarzenie, jednak zawsze powraca myśl, że warto byłoby znać imię kobiety, która była z nami w takich chwilach. Zawsze będę to powtarzać – zostawmy położnym to, co położnicze, lekarzom zaś to, co lekarskie. OD PODSZEWKI Zależy mi na tym, by młode kobiety i młode mamy były świadome, że jest ktoś, kto im pomoże i ich wysłucha. Jednak nie da się ukryć, że nie jest łatwo być położną, gdy wokół słychać: pomysły masz fajne, tylko jak chcesz je zrealizować w Polsce? Moim marzeniem jest, by każda kobieta wiedziała, że położna to nie tylko osoba potrzebna do porodu, ale taka, do której można zwrócić się o rozmowę na każdy nurtujący temat. W ginekologii czy położnictwie nie ma dla mnie kwestii tabu, jeśli jest pytanie, to trzeba na nie spróbować odpowiedzieć, ponieważ najgorsze są niedomówienia

i wynikające z nich błędy. Niestety, w XXI wieku wielu z nas szuka porad nie u osoby kompetentnej, wykształconej w danym kierunku, ale najczęściej w internecie, co może mieć niebezpieczne konsekwencje. Nadal trudno przełożyć dobre rozwiązania zachodnie na rodzimy grunt. Polki w dalszym ciągu są przekonane, że im bardziej różnorodne badania, im więcej USG i im bardziej utytułowany lekarz, tym lepiej i że to wystarczy. Zawsze podobał mi się sposób pracy brytyjskich czy też duńskich położnych. Z pewnością mają one większą samodzielność zawodu, a w ich krajach normalne jest to, że kobieta zachodząc w ciążę, zgłasza się do położnej na samym jej początku i spotyka z nią przez cały ten okres. U nas często kobieta nawet dobrze nie wie, kiedy i po co tę położną wybiera. MOJE DZIEWCZYNY To niezadowolenie z systemu zawsze rekompensuje mi patrzenie na szczęśliwą matkę, ojca i ich dziecko. To właśnie taki obrazek w pracy daje najwięcej satysfakcji. Czuję się wtedy tak, jakbym była członkiem tej rodziny. Trudno jest mi się rozstać z moimi podopiecznymi, choć na szczęście z większością mam stały kontakt i dostaję zdjęcia „moich dzieciaków”.


Mam swoją filozofię zawodu, jednak nie jest tak, że znalazłam niezawodny patent. Po prostu jestem i traktuję moje podopieczne tak, jak sama chciałabym być potraktowana.

„Moje dziewczyny”, bo tak zawsze o nich mówię w rozmowach z ludźmi z zewnątrz – po prostu nie lubię określenia pacjentka, które kojarzy mi się z ludźmi chorymi – wiedzą, że niezależnie od tego, w jakim wieku są ich pociechy, niezależnie, ile czasu minęło od porodu i zajęć w szkole rodzenia, mogą do mnie zadzwonić. Nigdy nie odmówię im pomocy, o ile leży ona w mojej gestii. Trafiam na różne kobiety, ale zawsze muszę umieć do nich dotrzeć, bez względu na te różnice. Czasami spotykam się z pytaniem, czy podobnie zwracam się do ciężarnych w starszym wieku, czy to wypada mówić „dziewczyna”, a przecież wiek kobiety, to, kiedy zachodzi w ciążę, jak i to, czy jest ona planowana, czy nie, nie mają żadnego znaczenia. Z pewnością niektóre dojrzałe mamy obawiają się reakcji otoczenia, ale każda kobieta powinna mieć na uwadze to, że ciąża nie jest czasem na zastanawianie się, co powiedzą ludzie. Ja jestem właśnie po to, by takie sprawy im uświadamiać, pomagać i tłumaczyć. Nigdy jednak ich nie oceniam, nie na tym polega moja rola. SIŁA JEST KOBIETĄ Mam wrażenie, że współczesne kobiety są bardziej świadome, przez to bardziej delikatne – i dobrze. Dzisiejsze młode mamy dobrze wiedzą, czego oczekują od życia, a więc wiedzą, czego mogą domagać się od nas – personelu medycznego. Te oczekiwania w zasadzie się nie zmieniają, bez względu na to, czy kobieta jest w ciąży, czy po porodzie. Jednocześnie mam wrażenie, że dziewczyny mniej ufają sobie jako kobietom i sobie jako mamom, a przede wszystkim mniej ufają naturze, której bądź co bądź należałoby zaufać. W człowieku, a zwłaszcza w ciężarnej 29


Z pasją |

POŁOŻNA DZIŚ

kobiecie, drzemią ogromne siły, które jednak niekiedy trzeba jej pokazać. Nagrodą dla obu stron jest wtedy szczęśliwa mama i szczęśliwe dziecko. Myślę też, że zarówno kiedyś, jak i teraz mamy oczekują instrukcji obsługi swojego dziecka, z której punkt po punkcie dowiedzą się, co zrobić, aby uniknąć kolki, co zrobić, gdy dziecko ma czkawkę itd. A wszyscy wiemy, że nie ma złotego środka, bo każdy maluch jest inny. PO PROSTU POŁOŻNA Od kilku już lat moje dane widnieją w bazie „Po Prostu Położna”. To potrzebne przedsięwzięcie, ponieważ pozwala kobietom poznać ich prawa. Dzięki bazie dowiadują się, że każda z nich, niezależnie od zasobności portfela, może brać udział w zajęciach w szkole rodzenia. Natomiast mnie jako położnej taka akcja pozwala poznać kobietę już w trakcie ciąży. Wszelkie inicjatywy, które mają na celu promowanie zawodu położnej, są godne uwagi, ponieważ wciąż za mało się o nim mówi. Jednocześnie, niezależnie od liczby takich portali, wydaje mi się, że najlepszą „reklamą” zawodu jesteśmy my same. To dzięki naszej pracy i zaangażowaniu nasze podopieczne wiedzą coraz więcej o tym, czym się zajmujemy i wyrabiają sobie o nas rzetelną opinie. NIEZASTĄPIONE DOŚWIADCZENIE Mam ogromny szacunek do umiejętności starszych koleżanek. Choć oczywiście nie zawsze ich wiedza praktyczna zgadza się z tym, czego mnie uczono, wiem, że z każdej sytuacji trzeba wyciągać wnioski. Są np. takie procedury, jak ta dotycząca nacięcia krocza. Kiedyś uważano, że trzeba ją bezwzględnie wykonać i do dziś spotykam położne, które tak uważają, zwłaszcza jeśli chodzi o pierwszą ciążę. Jest też np. tzw. chwyt Kristellera, polegający na wyciskaniu dziecka z brzucha matki. Wg współczesnych standardów nie powinno się go stosować, jednak nadal jest praktykowany. Warto poznawać argumentację osób, które praktykują zawód inaczej niż my, choćby po to, by szukać lepszych metod pomocy rodzącej. Nawet taka nauka zawsze pomaga nam być jeszcze lepszymi położny30

mi. Jednocześnie nie jest tak, że negujemy lata położniczych doświadczeń. To właśnie od moich starszych, doświadczonych koleżanek dowiedziałam się np. co robić, gdy zajmuję się rodzącą, której włosy są rude. Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z taką sytuacją, usłyszałam od nich: przygotuj oksytocynę, bo po porodzie będzie nam potrzebna. W tamtym momencie tylko spojrzałam na nie, zastanawiając się, skąd one to wiedzą? Po porodzie wszystko było jasne – bo właśnie kobiety o tym kolorze włosów często krwawią po porodzie, a leki są wtedy potrzebne na cito.

Największe wyzwania to nie poddać się rutynie, nauczyć się czerpać z zawodu zawsze coś nowego, cieszyć się każdym najmniejszym sukcesem i chcieć więcej, bo i mamy chcą więcej. MAMA DO KWADRATU Jestem nie tylko położną, ale przede wszystkim mamą 2,5-letniego Igora. Przed porodem wiele spraw wydawało się być zupełnie innymi niż po porodzie. Zmieniło się także moje spojrzenie na sam poród. Wcześniej sądziłam, że musi to być coś nieludzkiego, ale będąc już „po”, stwierdziłam, że bardzo dużo zależy od nastawienia i edukacji kobiety przed tym wydarzeniem. Wyostrzyłam swoje spojrzenie na wiele spraw, np. na problemy z nietolerancją laktozy czy też ze wzmożonym lub obniżonym napięciem mięśniowym, ponieważ sama przez to przeszłam i nie było to miłe doświadczenie. Bez względu na to, jaki zawód kobieta wykonuje, to po porodzie nie jest położną, lekarzem czy księgową, ale po prostu matką. To, że sama mam dziecko i cały czas jestem na bieżąco z wszelkimi nowościami, jest na pewno bardzo ważne dla moich podopiecznych. Jednocześnie nie umiem wy-

łączyć u siebie myślenia położnej – jestem nią zarówno w domu, jak i w pracy, a mój zawód wpływa na wychowanie, pielęgnację i żywienie całej rodziny, nie tylko Igora. Mam wrażenie, że jeżeli ktoś lubi to, co robi, to nie zmienia się w inną osobę w chwili, gdy np. zrzuca szpitalny fartuch. Od zawsze zwracałam dużą uwagę na to, co jemy i jak dużo się ruszamy. Staram się, by moja rodzina żyła zdrowo, a w moim małym Skarbie zaszczepiam pasję do sportu. Zawsze też z podwój-


ną uwagą przyglądam się nowym trendom i wytycznym dotyczącym pielęgnacji i żywienia dzieci i niemowląt. Nie wyobrażam sobie, bym uczyła moje podopieczne według tych wytycznych, a w domu preferowała inne postępowanie. Czułabym się niewiarygodna i byłabym względem nich nieuczciwa. Moja mama, kiedy np. dzwoni pacjentka, często mówi: przestań już pracować, jesteś w domu. A ja nie widzę w tym niczego złego. Skoro coś ją niepokoi, to trzeba to wyjaśnić.

MAMA NA ETACIE Po porodzie wróciłam do zawodu kiedy Igor miał około 8 miesięcy. Na szczęście mogłam zostawić go z moją mamą. Mimo wszystko cieszyłam się, że wracam do pracy i było to dla mnie coś absolutnie naturalnego, bo przecież moja praca to część mnie. Nie ukrywam jednak, że nie było łatwo, bo praca w szpitalu to praca zmianowa, również w weekendy i święta. To chyba właśnie ten aspekt był w niej najtrudniejszy. Początko-

wo, dzięki moim przełożonym, udało mi się wrócić na pół etatu i to na pewno ratowało sytuację. Teraz pracuję głównie w środowisku, więc w czasie kiedy Igor jest w przedszkolu, ja jestem w pracy i taki system bardziej mi odpowiada. Choć nie ukrywam, że brakuje mi tych godzin w szpitalu, tęsknię za przyjemnością bycia z kobietą podczas jej porodu, uczestniczeniem w czymś za każdym razem tak wyjątkowym. Ale nie można mieć wszystkiego.

31


Z troską |

SKALA BRAZELTONA

…rodzi się kontakt Człowiek jest istotą społeczną od chwili narodzin – nie staje się nią dopiero w trzecim miesiącu życia ani wtedy, kiedy zacznie chodzić i mówić. Czy nie rozumie się to samo przez się?

Karolina Isio-Kurpińska

EKSPERTKA SKALI OCENY ZACHOWANIA NOWORODKA WEDŁUG BRAZELTONA

O

kazuje się, że wcale nie. Zapewne wiele z Was miało okazję obserwować „świeżych rodziców”, dla których noworodek jest obowiązkiem, odpowiedzialnością, odbiorcą zabiegów pielęgnacyjnych, przyczyną zmartwień i trosk... ale nie osobą. W pierwszych dniach i tygodniach po narodzinach zaaferowani rodzice tak bardzo skupiają się na „technicznych” aspektach obsługi noworodka – takich jak częstotliwość karmień i wypróżnień, ilość i jakość snu, temperatura wody w wanience i powietrza w sypialni, widmo kolek – że kwestia jego podmiotowości zupełnie im umyka. Również medialny obraz wczesnego macierzyństwa skupia się na zaspokajaniu fizjologicznych potrzeb noworodka i zapewnianiu mu fizycznego komfortu, natomiast kwestia psychologicznego dobrostanu małego człowieka jest traktowana po macoszemu. A przecież interakcje społeczne są noworodkowi niezbędne! To, co wiemy z praktyki i doświadczenia, zostało potwierdzone również przez badania naukowe: kontakt z kochającym opiekunem jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju noworodka – poznawczego, emocjonalnego, ale również fizycznego. Ekstremalnym skutkiem braku regularnego kontaktu w rozwoju niemowlęcia jest choroba sieroca,

32

obejmująca zarówno zaburzenia lub zahamowanie rozwoju psychicznego, jak i objawy somatyczne. Choroba sieroca dotyczy nie tylko pensjonariuszy domów dziecka, ale również dzieci, których rodzice z różnych przyczyn nie są w stanie zapewnić im regularnego, pełnego i ciepła kontaktu z drugim człowiekiem. POGADAJMY, PROSZĘ WAS! Noworodek jest ewolucyjnie wyposażony w cechy, które mają zachęcać dorosłych do kontaktu. Jego nieproporcjonalnie duże oczy przyciągają spojrzenie, nie sposób nie uśmiechnąć się na widok słodkich minek, urocze guganie wydaje się zachętą do rozmowy... I faktycznie nią jest. Noworodki i niemowlęta potrafią inicjować kontakt, potrafią wchodzić w interakcje, szybko uczą się naprzemienności rozmowy, doskonale naśladują gesty i mimikę twarzy, umieją rozpoznawać emocje dorosłych: chętniej patrzą na twarze uśmiechnięte niż skrzywione, zaś najbardziej boją się twarzy bez wyrazu, płaskiej i niedostępnej (typ afektu obserwowany u osób z depresją). Wszystkie te czynniki wskazują na jedno: interakcje społeczne są noworodkowi niezbędne do życia i rozwoju, tak jak mleko mamy i spokojny sen. Kluczowe zadaniem staje się zatem przekaza-

nie tej informacji młodym rodzicom. Przekonanie ich, że rozmowa i zabawa z noworodkiem jest równie oczywistym i niezbędnym elementem opieki nad ich nowo narodzonym dzieckiem, jak zmiana pieluszki czy wieczorna kąpiel. Co więcej, jest to czynność, która – w przeciwieństwie do zmiany pieluszki – niesie wiele radości, przyjemności i wymiernych korzyści nie tylko dla maluszka, ale również dla jego opiekunów. Komu więc można to zadanie powierzyć? Kto ma kontakt z rodzicami jeszcze w okresie ciąży, a później po porodzie – w szpitalu i w domu? Kto służy radą, pomocą, wsparciem, wiedzą i doświadczeniem, praktycznymi poradami? Jasne, że położna! PRZYGOTOWANIA DO POWITANIA Szkoła rodzenia to miejsce, gdzie poród i opieka nad noworodkiem stają się dla przyszłych rodziców nieco bardziej prawdziwe i realne, przechodząc ze sfery nieokreślonej przyszłości do sfery konkretnych przygotowań. Tutaj przyszli rodzice zaczynają mierzyć się z rzeczywistością, która odbiega od cukierkowego obrazu wczesnego rodzicielstwa prezentowanego w mediach. Szkoły rodzenia poświęcają wiele czasu na przygotowanie rodziców do pielęgnacji nowo-


Nie ma lepszej zabawy niż naśladowanie mamy pokazującej język, szukanie taty, który gdzieś się schował, a przecież go słychać; zwykłe „a kuku!” może doprowadzić starszego niemowlaka do spazmów śmiechu. 33


Z troską |

SKALA BRAZELTONA

rodka, co jest ogromnie ważne, szczególnie w przypadku pierwszego dziecka. Jestem przekonana, że niezwykle istotne jest też, aby już na tym etapie rodzice otrzymali również informację o konieczności zadbania o rozwój intelektualny, poznawczy i społeczny swojego dziecka oraz o tym, co to oznacza w praktyce. Rynek produktów dla niemowląt jest bardzo rozbudowany, a spece od marketingu dokładają wszelkich starań, aby przekonać rodziców, że ich dziecko nie ma szans na szczęśliwe życie i satysfakcjonującą karierę zawodową, jeśli nie będzie od kołyski intensywnie stymulowane intelektualnie za pomocą czarno-białych książeczek, specjalnie skalibrowanych obrazków, płyt z muzyką wprowadzającą mózg w stan alfa i karuzelek nad łóżeczko wygrywających Mozarta. Niestety, w przekazie tym brak najważniejszej informacji: nawet najdroższe, najbardziej zaawansowane technologicznie zabawki nie zastąpią kochającej obecności rodzica, jego uwagi i troski. Rodzice muszą usłyszeć od osoby, której zdanie szanują (a taką osobą jest położna prowadząca zajęcia w szkole rodzenia), że najlepszą zabawką dla noworodka są twarze i głosy rodziców. Maluchowi niepotrzebne są zabawki, jeśli można patrzeć mamie w oczy. Żadna karuzela nie zastąpi taty śpiewającego kołysankę, nawet jeśli jego talent wokalny pozostawia wiele do życzenia. Nie ma lepszej zabawy niż naśladowanie mamy pokazującej język, szukanie taty, który gdzieś się schował, a przecież go słychać; zwykłe „a kuku!” może doprowadzić starszego niemowlaka do spazmów śmiechu. To, co w okresie niemowlęcym ma znaczenie, to zaangażowanie, uwaga i obecność rodziców. To właśnie dzięki nim noworodek rozwija się intelektualnie i społecznie, czuje się kochany i ważny, buduje swoją podmiotowość i poczucie własnej wartości, uczy się relacji z ludźmi i otaczającym światem. To jest właśnie polisa na przyszłość, która nic nie kosztuje i nikt na niej nie zarabia, nie jest więc szeroko reklamowana. Wierzę, że rodzice, którzy już w ciąży nauczą się myśleć o swoim dziecku jako o pełnoprawnym uczestniku relacji, ukształtowanej osobie, partnerze do interakcji, za34

pamiętają, jak istotne są chwile poświęcane na kontakty z nim. DO YOU SPEAK BABYISH? Rodzice przygotowani teoretycznie w okresie ciąży do wchodzenia z noworodkiem w interakcje, po narodzinach dziecka mogą potrzebować jedynie niewielkiego wsparcia we wprowadzaniu teorii w życie. Niektórzy

Rodzice czasem potrzebują zobaczyć kogoś, kto rozmawia z ich dzieckiem – i jaką frajdę sprawia to obu stronom. Kiedy zaobserwują, że ich dziecko, tak małe, drobne i pozornie nieporadne, z radością wchodzi w interakcje, reaguje na głos, skupia wzrok na twarzy, rozpoznaje głosy swoich rodziców i uspokaja się na ich dźwięk – nic już nie będzie w stanie powstrzymać ich od tego, czego przecież instynktownie pragną: zaangażowania się w tę relację całym sercem. Rolą położnej, cierpliwego przewodnika po świecie niemowlęcia i tłumaczki języka „babyish”, będzie jeszcze delikatne utemperowanie nadmiernego entuzjazmu. młodzi rodzice nie mają pomysłu na rozmowy z noworodkiem, czują się dziwnie, opowiadając o zmienianej pieluszce czy wystawiając język (przecież mama uczyła, że to niegrzecznie!). Dlatego tak istotne jest spokojne, ciepłe

i przyjazne modelowanie pożądanych zachowań. Rodzice czasem potrzebują zobaczyć kogoś, kto rozmawia z ich dzieckiem – i jaką frajdę sprawia to obu stronom. Kiedy zaobserwują, że ich dziecko, tak małe, drobne i pozornie nieporadne, z radością wchodzi w interakcje, reaguje na głos, skupia wzrok na twarzy, rozpoznaje głosy swoich rodziców i uspokaja się na ich dźwięk – nic już nie będzie w stanie powstrzymać ich od tego, czego przecież instynktownie pragną: zaangażowania się w tę relację całym sercem. Rolą położnej, cierpliwego przewodnika po świecie niemowlęcia i tłumaczki języka „babyish”, będzie jeszcze delikatne utemperowanie nadmiernego entuzjazmu poprzez zwrócenie uwagi na komunikaty i sygnały wysyłane przez dziecko, szczególnie te, które oznaczają zmęczenie, przeciążenie i nadmierną stymulację – pisała o nich Bożena Cieślak-Osik w poprzednim numerze „W Czepku Urodzonych”. DŁONIE TEŻ MÓWIĄ Ostatnim, ale nie mniej ważnym aspektem interakcji społecznych, o którym chciałabym dziś przypomnieć, jest dotyk. Dotyk to również kontakt i komunikacja, bliskość i poczucie bezpieczeństwa, budowanie więzi z najbliższymi. Uzupełnia on inne formy kontaktu, podkreśla je i wzmacnia. „Techniczne” aspekty opieki nad noworodkiem, takie jak przewijanie czy kąpiel, można „uczłowieczyć” i zmienić w zabawę właśnie dzięki dotykowi. Masaż po kąpieli, zabawa w „idzie rak nieborak” przy zmianie pieluszki – to proste sposoby na kontakt i komunikację, na rozmowę i interakcję, na budowanie rytuałów dających poczucie bezpieczeństwa. To sposoby znane od wieków i wykorzystywane z powodzeniem przez matki i babki współczesnych mam. W pogoni za nowoczesnością, w zachłyśnięciu zdobyczami techniki i nauki, stare, dobre, wypróbowane sposoby giną w mrokach niepamięci lub są skazywane na banicję wraz z dawnymi stereotypami i zdezaktualizowaną wiedzą. Rolą położnych jest zapobieżenie wylewaniu dziecka z kąpielą i przekonanie mam, że nie wszystko, co robiły ich mamy i teściowe, jest bez sensu, że niektóre tradycje warto kontynuować.


FOKUS NA DZIECKO

| Z troską

Kangurowanie na trudny start

Od 2011 roku obowiązuje w Polsce rozporządzenie dotyczące opieki okołoporodowej, które gwarantuje matce i dziecku kontakt skóra do skóry bezpośrednio po porodzie. Czy będzie ono respektowane, w dużej mierze zależy od położnej.

Bożena Cieślak-Osik POŁOŻNA, PSYCHOLOG

Ś

wiatowa Organizacja Zdrowia (WHO) już w 2006 roku zalecała, by noworodki pierwsze dwie godziny życia spędzały w bezpośrednim kontakcie z ciałem matki. To zapewnia im złagodzenie stresu okołoporodowego, lepszą adaptację do warunków pozamacicznych, kolonizację ich ciała przez matczyną florę bakteryjną. Umożliwia wczesne rozpoczęcie ssania piersi, a tym samym pobór siary zawierającej przeciwciała chroniące przed bakteriami chorobotwórczymi. Dla matki, ale i dla obecnego przy porodzie ojca, jest to czas na poznanie swego nowo narodzonego dziecka.

Przebieg tego spotkania wpływa na rodzącą się między nimi więź. NIEZGODNIE Z PLANEM Bywają jednak sytuacje, kiedy ten bezpośredni kontakt dziecka i matki jest niemożliwy lub wymaga odroczenia w czasie. Nawet jednak gdy poród kończy się zabiegiem wymagającym znieczulenia kobiety, gdy dziecko rodzi się poprzez cięcie cesarskie, to może ono spotkać się ze swoją matką zaraz po przewiezieniu jej do sali pooperacyjnej. Zamiast grzać się pod promiennikiem, co jest częstą praktyką w naszych szpitalach, może

skorzystać z ciała swej matki. To już zależy od personelu opiekującego się położnicą i jej noworodkiem, a więc zwykle od położnej. Sytuacja komplikuje się, kiedy to noworodek potrzebuje interwencji lekarskiej, gdy dziecko rodzi się chore lub przychodzi na świat przedwcześnie, niezdolne do samodzielnego życia. Priorytetem staje się ratowanie jego życia, umieszczenie na oddziale intensywnej terapii czy patologii noworodka. Dzieci te muszą stawić czoła wielu wyzwaniom: problemom oddechowym, infekcjom, kłopotom z pobieraniem pokarmu, jak również poradzić sobie z nadmiarem

35


Z troską |

FOKUS NA DZIECKO

bodźców sensorycznych. Zapewnienie im warunków zbliżonych do tych, jakie miałyby w łonie matki, wydaje się równie ważne, jak ratowanie życia. Nie tylko dźwiękoszczelne i osłonięte od nadmiaru światła inkubatory, specjalne „maciczki” ułatwiające przyjęcie dziecku pozycji embrionalnej i umożliwiające ruch, ale przede wszystkim opieka rodzicielska poprawia rokowania tych najmłodszych pacjentów. MAMA ZAMIAST INKUBATORA Kangurowanie jest formą opieki rodzicielskiej, która może być stosowana nawet w sytuacji, gdy do utrzymania funkcji życiowych dziecko potrzebuje skomplikowanej aparatury medycznej. Polega na bezpośrednim kontakcie ciała noworodka z ciałem rodzica. Metoda ta pojawiła się w ubogich krajach, gdzie po prostu w szpitalach brakowała specjalistycznego sprzętu. Dziecko zamiast do inkubatora trafiało na piersi matki i przebywało z nią niemalże 24 godziny na dobę. Dla bezpieczeństwa malca i wygody matki było do niej przytwierdzane specjalną chustą. Taki sposób noszenia nie ograniczał aktywności matki, a jednocześnie zapewniał dziecku odpowiednią stymulację dotykową. Z powodu podobieństw do tego, co dzieje się z niemowlętami torbaczy, taki sposób opieki nazwano kangurowaniem. Szybko okazało się, że dzieci tak „leczone” lepiej rosną, szybciej podejmują samodzielne jedzenie, lepiej radzą sobie z utrzymaniem temperatury, mają mniej problemów infekcyjnych. Ten rodzaj opieki zyskał spore zainteresowanie na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia w wysoko rozwiniętych krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych. Zaczęto tworzyć „oddziały kangurów”, gdzie matka i dziecko mogli przebywać razem, a reszta rodziny – ojciec, starsze rodzeństwo – mogła ich odwiedzać. Oprócz potwierdzonych już wcześniej badaniami korzyści terapeutycznych, ważnym elementem takiej opieki było budowanie relacji pomiędzy chorym lub niedojrzałym noworodkiem a jego rodzicami. Niebagatelne korzyści przynosi on też matce. Oto36

czona przez zespół terapeutyczny nabiera pewności w opiece nad swoim dzieckiem. Poznaje jego możliwości, kompetencje, nawet gdy jest jeszcze chore i słabe. Uczy się odczytywać potrzeby dziecka i zaspokajać je. Matczyna opieka, jej własny sposób zachowania, pozwala noworodkowi odróżnić ją od personelu. Kontakty z matką stają się dla niego źródłem przyjemności, a reakcja noworodka – skupione spojrzenie, błogostan malujący się na twarzy, spokojny sen – nagrodą dla niej. To pomaga poradzić sobie z traumą przedwczesnego porodu, urodzeniem dziecka „innego”. KANGUROWANIE PO POLSKU Mimo popartej badaniami wiedzy na temat dobroczynnych skutków kangurowania, w polskich szpitalach zwykle nie ma możliwości, by matka i dziecko przebywali razem przez wielotygodniowy czas hospitalizacji wcześniaka. Choć nie można w stu procentach spełnić postulatu N. Bergmana: „nigdy nie rozdzielaj matki i dziecka, za-

Kangurowanie jest formą opieki rodzicielskiej, która może być stosowana nawet w sytuacji, gdy do utrzymania funkcji życiowych dziecko potrzebuje skomplikowanej aparatury medycznej. wsze trzymaj ich razem”, można zachęcać rodziców do podjęcia kangurowania. Ten rodzaj spotkania będzie możliwy jedynie przy wsparciu personelu medycznego, który powinien wytłumaczyć rodzicom, co daje dziecku kontakt skóra do skóry oraz go umożliwić. Dla wcześniaka takie spotkanie jest formą stymulacji rozwojowej. Przebywanie na ciele rodzica relaksuje noworodka, pozwala na

głęboki sen, zmniejsza ilość negatywnych doznań związanych z pobytem w szpitalu. Dziecko czuje dotyk i ciepło skóry swojego rodzica całą powierzchnią swojego ciała. Mocno wtulone w jego klatkę piersiową, delikatnie porusza się w rytmie jego ruchów. Czuje zapach matki, słyszy rytm bicia jej serca, głos – to wszystko jest mu znane jeszcze z życia płodowego. Może widzieć rodzica, a także spontanicznie ssać pierś. Ta wielozmysłowa stymulacja korzystnie wpływa na rozwój dojrzewającego mózgu i jednocześnie zabezpiecza go przed uszkodzeniami. Badania pokazują, że w trakcie kangurowania zmniejsza się liczba bezdechów, dzieci lepiej radzą sobie z termoregulacją. Następuje obniżenie poziomu kortyzolu zarówno u kangurowanych dzieci, jak i u ich matek. Zrelaksowane noworodki mniej płaczą, lepiej zasypiają, a sen jest niezbędny do ochrony i rozwoju dojrzewającego mózgu. Kangurowanie wpływa na intensywność i długość karmienia naturalnego. Dzieci doświadczające takiego rodzaju opieki w rozwoju psychoruchowym wykazują lepszą koordynację wzrokowo-ruchową oraz słuchowo-językową. Rodzice włączeni w ten sposób do opieki nad swymi dziećmi szybciej adaptują się do nowych ról. Poznają swoje dziecko, są pewniejsi w opiece nad nim. Postrzegają swe dzieci jako mniej „chore”, chętnie współpracują z personelem. Po wcześniejszym przygotowaniu rodziców do kangurowania, wyjaśnieniu im wszelkich wątpliwości, rola personelu ograniczyć się może do dyskretnej opieki i towarzyszenia rodzinie w ich wyjątkowym spotkaniu. Taka obecność daje rodzicom poczucie bezpieczeństwa i sprawia, że we właściwym dla siebie momencie są gotowi w pełni samodzielnie podjąć opiekę nad dzieckiem. PRZYWILEJ RODZICA Kangurowanie jest czynnością naturalną, niemalże instynktowną. Noworodek potrzebuje być blisko swoich rodziców i ich poznawać. Tata kanguruje tak samo dobrze jak mama, nie może tylko nakarmić piersią swojego malca. Dotyk, rodzicielskie piesz-


Badania pokazują, że w trakcie kangurowania zmniejsza się liczba bezdechów, dzieci lepiej radzą sobie z termoregulacją. Następuje obniżenie poziomu kortyzolu zarówno u kangurowanych dzieci, jak i u ich matek.

czoty, są dziecku potrzebne do prawidłowego rozwoju psychospołecznego. Dotyk ma znaczenie terapeutyczne, jest dostępnym kanałem komunikacji z noworodkiem. Stymuluje rozwój funkcji poznawczych dziecka. Znając ten dobroczynny wpływ dotyku na rozwój wcześniaka, w niektórych ośrodkach próbuje się zatrudniać wolontariuszy, zadaniem których miałoby być noszenie dziecka. Warto do tych pomysłów podchodzić ostrożnie, by nie zrobić więcej krzywdy niż pożytku. Dziecko w czasie bliskiego kontaktu poznaje swego rodzica, który przez najbliższe lata będzie dla niego gwarantem bezpieczeństwa. Rodzic poznaje swoje dziecko, na nowo zakochuje się w nim, powstaje między nimi bliska intymna relacja. Gdy matka widzi, że personel „lepiej” opiekuje się jej dzieckiem, traci pewność siebie, może poczuć, że jest gorsza. Zamiast rozwijać swoje kompetencje, przeżywa poczucie winy. Tak więc niektóre działania powinny być zarezerwowane wyłącznie dla rodziców. Personel może stymulować rozwój noworodków, wykonując z troską podstawowe czynności pielęgnacyjne – karmiąc, przewijając, układając w inkubatorach. Respektując pory snu i czuwania, dostosowując swoje działania do możliwości odbioru dziecka. Ale takie działania jak kangurowanie, przytulanie czy całowanie zarezerwowane powinny być wyłącznie dla rodziców. 37


Z troską |

ZDANIEM DZIECKA

STWORZENI PRZEZ…

dotyk

Pozytywne czy wręcz lecznicze właściwości dotyku kojarzone są najczęściej z masażem i rehabilitacją. W rozwoju dziecka ma on jednak zdecydowanie szersze zastosowanie.

dr n. hum. Justyna Korzeniewska PSYCHOLOG

D

zieciństwo to czas kontrastów i sprzeczności. To sielanka, swoboda, zabawa, ale jednocześnie największe emocje, płacz i stresy. Bardzo ważnym lekarstwem na te niepokoje jest dotyk, który odpowiednio wykorzystany przez rodziców może być skuteczną metodą stymulacji rozwoju dziecka i pomocą w jego wychowywaniu. DOTYKANIE – STYMULOWANIE W dotyku ukryta jest moc „ośmielania” małego człowieka zarówno do rozwoju fizycznego, jak i emocjonalnego. Dlatego zaleca się przytulanie, a nawet kangurowanie maluchów. Uścisk łagodzi ból i stres, daje poczucie bezpieczeństwa, buduje więź z opiekunem. To wszystko pozwala dziecku wzrastać bezpiecznie i uczyć się świata z zaangażowaniem. Znaczące efekty „terapii dotykowej” są możliwe do uzyskania pod warunkiem, że będzie ona odpowiednio prowadzona. Odnosi się to nie tylko do wybranych momentów masażu czy ćwiczeń z dzieckiem. Ważne jest stałe wykorzystywanie ciepłego, emocjonalnego dotyku podczas codziennych czyn-

38

ności pielęgnacyjnych, praktycznie w każdej interakcji fizycznej: w trakcie karmienia, przebierania czy zabawiania. Ważne, aby ruchy opiekuna były spokojne, płynne i delikatne i aby obejmowały jednorazowo całą partię ciała (np. głaskanie pleców od karku do okolicy krzyżowej jednym płynnym ruchem). Nawet noworodki wiedzą, czego potrzebują i potrafią o siebie zadbać, prowokując rodziców do czynności stymulujących ich rozwój. Ten swego rodzaju system „noworodkowych zaczepek” John Bowlby opisał jako system zachowań przywiązaniowych. Jest to repertuar zachowań dziecka, które zachęcają opiekuna do kontaktu i dotyku. System opiera się na pięciu formach zachowania: ssanie, przywieranie, uśmiechanie się, podążanie za oraz płacz. Podczas karmienia konieczne jest wtulenie w ramiona mamy, a na płacz i krzyk maleństwa rodzice reagują przytulając je, tuląc i kołysząc. Do wymiany uśmiechów między dzieckiem a rodzicem dochodzi w pozycji „twarzą w twarz”, najczęściej w ramionach opiekuna, czyli w trakcie dotykania. Kiedy maluszek znajdzie się w objęciach

rodzica, nie tylko przytula się do niego, ale wręcz przywiera tak, jakby chciał dotknąć go jak największą powierzchnią ciała. Z kolei podążanie za wyraża się w odpowiadaniu na dotyk opiekuna, reagowaniu na przytulenie wtuleniem i uśmiechem. Zachowania za strony dziecka powinny być rozwijane i wzmacniane przez rodziców. Mogą oni w tym celu wykorzystywać odruch chwytania, podając maluchowi do dłoni przedmioty (np. swoje palce), na których może on zaciskać swoje paluszki. Taki uścisk wzmacnia więź z rodzicem, ale także przyspiesza moment „otwarcia dłoni”, który następuje około 3. m.ż. i przygotowuje do intencjonalnego chwytania. DOTYKAJ I MÓW Ważne jest, aby rodzice w bezpośrednich relacjach z dzieckiem, jak najczęściej korzystali z pozycji „twarzą w twarz”. Mogą ją wzmacniać kontaktem wzrokowym, mówieniem do malucha, uśmiechem, dotykaniem, głaskaniem itp. Zachęca go to do interakcji i do kontaktu wzrokowego, co jest podstawą rozwoju


Dzieci często przytulane i czule pielęgnowane w dzieciństwie to bardziej stabilni emocjonalnie dorośli. Udowadnia to w swojej teorii rozwoju więzi Mary Ainsworth, która wyróżniła trzy style przywiązania rodzic-dziecko. Zależą one od typu relacji fizycznej pomiędzy rodzicami a dzieckiem we wczesnym dzieciństwie.

39


Z troską |

ZDANIEM DZIECKA

OKRESY AKTYWNEGO CZUWANIA DZIECKA POWINNY BYĆ JAK NAJCZĘŚCIEJ WYKORZYSTYWANE NA ZABAWĘ DOTYKOWĄ (TZW. ZABAWĘ BEZ ZABAWEK), CZYLI: głaskanie, dotykanie, dotyk punktowy („idzie rak...”), zabawy z wskazywaniem części ciała dziecka, dotykanie i poruszanie rączkami i nóżkami dziecka, zabawy paluszkowe („kosi, kosi łapki”), zabawy na kolanach rodzica („patataje”).

bardziej złożonych interakcji społecznych w przyszłości. Podczas dotykania dziecka należy do niego mówić i obserwować jego reakcje. Najlepiej, gdy ma ono wtedy możliwość obserwowania twarzy rodzica (pozycja „twarzą w twarz”), który pomiędzy jednym a drugim zdaniem robi przerwy, pozwalając dziecku zareagować (np. uśmiechem). Dzięki temu uczy się ono odpowiadać na głos poprzez grymas zadowolenia na twarzy, poruszanie rączkami, celowe patrzenie na twarz mówiącego i ogólne ożywienie. Pierwsze próby mówienia (wokalizacje) powinny być przez rodzica nagradzane i podkreślane dotykiem, głaskaniem, delikatnym kołysaniem, uśmiechem, mówieniem do malucha lub powtarzaniem i imitowaniem wydawanych dźwięków. Dzięki temu u dziecka rozwija się wczesna gotowość do komunikacji. IDZIE RAK NIEBORAK… Kontakt dotykowy stymuluje również rozwój fizyczny dziecka. Rodzic może stwarzać możliwość i zachęcać je do prób samodzielnego trzymania głowy, kiedy jest ono na jego rękach lub kiedy się do niego przytula. W ten sposób następuje wzmocnienie mięśni szyi oraz ćwiczenie kontroli głowy. Dodatkowo dziecko uczy się unosić na krótką chwilę głowę, aby popatrzeć na ciekawe obiekty. Wszystkie te aktywności są bardzo absorbujące dla dziecka. To jest jego ciężka praca, dzięki której robi znaczące postępy w rozwoju. Dlatego należy pamiętać o wydolności maluszka, zwłaszcza noworodka. Rodzic musi dopaso40

wać typ i stopień stymulacji oraz swojego dotyku do nastroju, zainteresowania oraz stopnia pobudzenia dziecka. Ono uczy się wtedy okazywać swoje zadowolenie z tego, że jest dotykane i przytulane, poprzez patrzenie na opiekuna, dopasowywanie swego ciała do jego dotyku, zadowolenie i ożywienie. DOTYKANIE – WYCHOWYWANIE Pozytywne efekty dotyku nie ograniczają się do doraźnych korzyści dla okresu rozwojowego. Dzieci często przytulane i czule pielęgnowane w dzieciństwie to bardziej stabilni emocjonalnie dorośli. Udowadnia to w swojej teorii rozwoju więzi Mary Ainsworth, która wyróżniła trzy style przywiązania rodzic-dziecko. Zależą one od typu relacji fizycznej pomiędzy rodzicami a dzieckiem we wczesnym dzieciństwie. Najbardziej korzystny jest styl bezpiecznego przywiązania, który jest efektem adekwatnego zaspokajania potrzeb dziecka i radosnych odniesień do niego. Dla uzyskania takiego efektu konieczny jest ciepły, czuły i częsty dotyk. Brak takiego kontaktu skutkuje jednym z dwu niekorzystnych stylów przywiązania. Styl lękowo-ambiwalentny to rezultat niepokoju rodzica, sprzecznych sygnałów kierowanych do dziecka, czułości przeplatanych niespokojnymi ruchami. Styl unikowy to skutek braku ciepłego dotyku i pieszczot, ignorowania potrzeb i sygnałów dziecka. Efekty tych rodzajów przywiązania ujawniają się nie tylko w okresie dzieciństwa, ale i warunkują relacje z innymi już w życiu dorosłym. Dziecko przywiązane do rodziców dzięki ciepłemu, czułemu i czę-

stemu dotykowi, również w życiu dorosłym ufnie podchodzi do innych. Umie budować relacje interpersonalne pełne ciepła i bliskości i dobrze czuje się w bliskich intymnych związkach. Natomiast maluch wychowywany w stylu lękowym jako osoba dorosła unika kontaktów społecznych. Niechętnie wchodzi w bliskie relacje, obawia się zażyłości, a w związkach czuje się niepewnie. Styl unikowy w życiu dorosłym skutkuje zaprzeczaniem posiadaniu potrzeb afiliacyjnych (bliskości, miłości), deprecjonowaniem emocjonalności człowieka, brakiem umiejętności budowania relacji opartych na uczuciach. Podstawą rozwoju najbardziej korzystnego stylu bezpiecznego przywiązania jest interpretowanie płaczu dziecka i odpowiadanie na niego zgodnie z tym, co ono w ten sposób sygnalizuje (głód, ból, zmęczenie, zimno, przestymulowanie, nuda). Jeżeli przyczyna jest trudna do ustalenia, należy uspokajać dziecko, stopniując kontakt po to, żeby go nie przeciążać, jeśli w danej chwili potrzebuje odpoczynku, a nie stymulacji. Należy zacząć od mówienia do dziecka, a potem, jeśli to nie jest skuteczne, przejść do dotyku, przytulenia lub delikatnego bujania. Przez to dziecko uczy się zaufania do otoczenia, które odbiera jako zainteresowane nim i szanujące jego potrzeby. Wczesne doświadczenia kontaktu fizycznego z opiekunami stają się matrycą stosunku człowieka do świata i jego relacji z innymi ludźmi. Dlatego każdy dorosły może powiedzieć: jestem taki jak dotyk, którym mnie obdarzano w dzieciństwie.


ZDROWE STOPY

| Z receptą

Zdrowe

dzięki pielęgnacji Jak to możliwe? Żeby w XXI wieku stopa cukrzycowa była głównym powodem amputacji?! Niestety, zespół stopy cukrzycowej zbiera szerokie żniwo. Warto uczulić położne na to groźne powikłanie cukrzycy, prawdziwej epidemii naszych czasów. ROZMAWIAŁA:

C

hyba nie ma dzisiaj osoby, która nie miałaby wśród rodziny i znajomych kogoś chorującego na cukrzycę typu 2. Jest to najczęściej diagnozowana choroba przewlekła, szacuje się, że w Polsce cierpi na nią około 2 mln osób, a drugie tyle pozostaje niezdiagnozowanych. Z kolei położne coraz częściej spotykają się z cukrzycą ciężarnych. Warto wiedzieć i uświadamiać swoje pacjentki, że jest to swego rodzaju sygnał alarmowy, że organizm nie radzi sobie z metabolizmem cukrów. U wielu kobiet z cukrzycą ciężarnych w ciągu 15–20 lat po porodzie ujawnia się pełnoobjawowa cukrzyca typu 2. Zatem i one powinny być świadome zagrożeń, jakie ona

Małgorzata Marszałek

ze sobą niesie, w tym ryzyka zespołu stopy cukrzycowej. Cukrzyca typu 2 to przede wszystkim domena ludzi z nadwagą i otyłością, prowadzących siedzący tryb życia, choroba cicha, ale podstępna. Charakterystyczne dla niej podwyższone poziomy cukrów nie dają objawów bólowych ani innych dolegliwości, ale bardzo niekorzystnie wpływają na funkcjonowanie całego organizmu. W tym także na kondycję stóp. POWTÓRKA Z TEORII Mianem stopy cukrzycowej bądź zespołu stopy cukrzycowej określa się wiele zmian w ob-

rębie stóp spowodowanych niedostatecznie leczoną cukrzycą. Zalicza się do nich przede wszystkim owrzodzenie, zakażenie lub destrukcję tkanek stopy. Są one spowodowane albo zaburzeniami krążenia, albo uszkodzeniem nerwów obwodowych. W pierwszym przypadku stopa jest niedostatecznie dotleniona i odżywiona, w drugim – ograniczone jest czucie w stopach, pacjent nie wyczuwa otarć, pęknięć skóry, zbyt gorącej temperatury wody np. podczas moczenia stóp. W konsekwencji na stopach powstają głębokie urazy, które z wielu powodów trudno się goją. Gojeniu ran nie sprzyja słodkie środowisko, czyli podwyższone stężenie cukru we 41


Z receptą

/ ZDROWE STOPY

krwi, częsta u diabetyków miażdżyca kończyn dolnych utrudnia cyrkulację krwi i odpowiednie dotlenienie tkanek stóp, wreszcie leczenie zamian spowodowanych cukrzycą bardzo często wymaga, by na długi czas zupełnie stopę odciążyć, czyli na nią nie stawać. Są to trudne do zaakceptowania przez pacjentów reguły gry – większość z nich decyduje się na jeżdżenie na wózku dopiero w sytuacji ostatecznej, kiedy lekarze zaczynają mówić o amputacji stóp. Niestety cukrzyca, a mówiąc precyzyjniej zespół stopy cukrzycowej, jest najczęstszą przyczyną amputacji kończyn. Leczenie stopy cukrzycowej w polskim systemie służby zdrowia jest bardzo trudne – brakuje specjalistycznych poradni oraz lekarzy, który dobrze znaliby się na tym powikłaniu (inaczej się leczy stopę cukrzycową niedokrwienną, a inaczej neuropatyczną), ponadto terapia taka jest bardzo czasochłonna i kosztowna. Dlatego w przypadku stopy cukrzycowej szczególnie prawdziwe jest stwierdzenie, iż lepiej zapobiegać niż leczyć. NAWILŻONA SKÓRA BRONI SIĘ SAMA Owrzodzenia czy deformacje stopy to objawy bardzo zaawansowanej stopy cukrzycowej. Jeśli stopy diabetyka wyglądają „w miarę normalnie” nie znaczy to jeszcze, że problem zupełnie go nie dotyczy. Zespół stopy cukrzycowej rozwija się latami i oczywiście nie od razu daje tak spektakularne objawy. Wielu chorych skarży się na mocno przesuszoną skórę stóp, część ma tendencję do nadmiernego narastania martwego naskórka. Bardzo często diabetycy mają kłopoty z deformacjami ortopedycznymi typu koślawość, płaskostopie poprzeczne i podłużne, haluksy, palce młoteczkowate. Niewłaściwie nawilżona skóra wraz z nieprawidłowym przenoszeniem ciężaru ciała, a do tego nieodpowiednia pielęgnacja (lub jej brak) powodują pęknięcia pięt, modzele, odciski na podeszwach oraz między palcami. Częstą przypadłością są również maceracje i pęknięcia w przestrzeniach międzypalcowych. Paznokcie najczęściej są dość mocno pogrubione, przy tym wkręcone lub wrośnięte. Dość częsta jest grzybica płytek oraz skóry. Wymienione objawy nie kwalifikują jeszcze do zdiagnozowania zespołu stopy 42

cukrzycowej, niemniej na pewno są uciążliwe dla pacjenta oraz niebezpieczne dla jego zdrowia. Nieleczone będą się tylko pogłębiać. Co istotne, na tym etapie bardzo wiele zależy od pacjenta. Wprawdzie ewentualną grzybicę trudno wyleczyć samemu, ale z powodze-

Każda, nawet najmniejsza, rana na stopie diabetyka powinna być opatrzona i zabezpieczona. Bardzo niebezpieczne jest pozostawianie np. głębokich otarć czy pęknięć do samoistnego wygojenia. W takich sytuacjach często dochodzi do zakażeń grzybiczych, bakteryjnych i wirusowych. niem w warunkach domowych można dbać o odpowiednie nawilżenie skóry stóp. Nawilżona, elastyczna skóra ma znacznie mniejszą tendencję do pękania, a to właśnie przerwanie ciągłości skóry jest tym niebezpiecznym momentem, w którym u osób zdrowych może dojść do np. zakażenia bakteryjnego, a u diabetyków dodatkowo mogą pojawić się problemy bardzo spowolnionego gojenia. MOCZNIK ZAMIAST TARKI Profilaktyka stopy cukrzycowej to z jednej strony utrzymywanie prawidłowych wartości cukru we krwi, czyli dostateczne leczenie choroby przewlekłej, a z drugiej – właściwa pielęgnacja, która wielu osobom nadal sprawia trudności. Najczęstsze błędy w pielęgnacji diabetyków to nadmierne ścieranie naskórka, które prowadzi do bolesnych, krwawiących pęknięć na piętach. Częste mechaniczne usuwanie naskórka prowadzi do jego stymulacji, a w konsekwencji do jeszcze szybszego narastania. Tworzą się modzele, pod nimi odciski – taki długo utrzymujący się stan prowadzi do powstania owrzodzeń.

Aby temu zapobiec – w celu usunięcia zrogowaceń najlepiej stosować krem do stóp z dużą zawartością mocznika. Mocznik zwykle kojarzony jest ze swoich właściwości nawilżających, bo faktycznie takowe posiada, ale przy mniejszym stężeniu. Im więcej mocznika w preparacie, tym bardziej działa on rozmiękczająco. W przypadku diabetyków kremy z dużą zawartością tej substancji przydadzą się do usuwania zrogowaciałej skóry, te które zawierają go mniej – do codziennego nawilżania. W pielęgnacji stóp liczy się systematyczność, kremy należy stosować 1–2 razy dziennie, jeśli raz dziennie – to na pewno na noc. Warto zafundować sobie wizytę u podologa, który nie tylko nauczy nas, jak właściwie obcinać paznokcie i dobierze preparaty pielęgnacyjne, ale przede wszystkim spojrzy na stopę kompleksowo. Niektórym uporczywym problemom, takim jak wrastające paznokcie, odciski czy modzele, można zapobiec, nosząc odpowiednio dobrane wkładki do butów. Im mniej deformacji na stopie, zarówno tej diabetyka, jak i osoby zdrowej, tym łatwiej o nią dbać. WIZYTÓWKA Z ODDZIAŁU Choć atrybutem położnych i pielęgniarek pozostaje czepek, dla wielu pacjentów znakiem rozpoznawczym personelu medycznego są białe drewniaki, klapki lub „cichobiegi”. A stąd już tylko krok w kierunku stóp. Niby wiemy, że trzeba o nie dbać regularnie. Smutna prawda jest jednak taka, że pielęgnacja stóp u ogółu polskiego społeczeństwa jest sezonowa. Potwierdzają to pedikiurzystki, które latem mają pełne ręce roboty, przygotowując skórę i paznokcie do odkrytych butów, a zimą klientki proszące o pedikiur zdarzają się im naprawdę sporadycznie. W nieco innej sytuacji są położne, które w pracy zmieniają obuwie – bywa, że przez okrągły rok eksponują stopy w odkrytych klapkach. Z jednej strony praca mobilizuje, z drugiej – jej charakter, godziny na nogach, nie zawsze prawidłowa masa ciała, brak czasu oraz dodatkowe schorzenia, jak chociażby coraz częstsza cukrzyca, nie przekładają się na urodę stóp. Ale spokojnie, na profilaktykę nigdy nie jest za późno.


43


Z receptą |

ZDROWIE W PRACY

Zmiany

na zdrowie

Zmianowy system pracy oraz praca nocna sprzyjają rozwojowi wielu schorzeń i utrudniają utrzymanie szczupłej sylwetki. Pielęgniarkom i położnym zwykle trudno dostosować się do standardowych zasad zdrowego odżywiania, bo nie wiedzą, jak je zmodyfikować i przystosować do swojego niestandardowego rytmu pracy.

Anna Brończyk-Puzoń

DIETETYK KLINICZNY, WYKŁADOWCA AKADEMICKI

Z

awód pielęgniarki i położnej często wiąże się z pracą zmianową i nocną. Niestety, praca w systemie zmian ośmiogodzinnych, dwunastogodzinnych, a czasem i dłuższych nie sprzyja zachowaniu zdrowych nawyków żywieniowych. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że większość szpitali nie gwarantuje pracownikom dostępu do ciepłych posiłków. Za to pacjenci dbają o personel w sposób specyficzny – obdarowując słodkościami, którym w trakcie długich dyżurów szczególnie trudno się oprzeć. Zmiana rytmu zegara biologicznego wynikająca z pracy zmianowej i nocnej odpowiada za zaburzenia snu i wiele schorzeń, w tym chorób układu krążenia, układu pokarmowego, zaburzeń metabolicznych, zaburzeń miesiączkowania i przebiegu ciąży oraz nowotworów złośliwych. Ponadto brak snu i odpoczynku oraz stres związany z wykonywaniem pracy stają się przyczyną częstych infekcji wirusowych i bakteryjnych. Biorąc pod uwagę charakter pracy i zagrożenia zdrowotne z niej wynikające, szczególnie ważne staje się stosowanie odpowiedniej diety. OBIAD W ŚRODKU NOCY Osoby pracujące na pierwszą zmianę częściej spożywają obiad w godzinach nieco

44

późniejszych od tych powszechnie przyjętych (13.00–15.00), a te pracujące na zmianie popołudniowej najczęściej spożywają obiadokolację w godzinach wieczornych. Najtrudniej żywić się racjonalnie przy zmianach nocnych, bo nie każdy, nawet zdrowy, posiłek będzie odpowiedni do spożycia w środku nocy. Zgodnie z zasadami racjonalnego odżywiania, które obowiązują także położne, należy spożywać 4–5 dań w ciągu dnia – trzy posiłki główne i dwa dodatkowe. Obiad optymalnie spożyć w godzinach 11.00–16.00. W późniejszych porach lepiej zdecydować się na samą zupę lub połowę drugiego dania. W trakcie zmiany nocnej ważne jest spożycie ciepłego i pełnowartościowego posiłku, będącego źródłem białka zwierzęcego (jaja, mięso, ryby) oraz odpowiednich węglowodanów złożonych (ryż brązowy, kasza gryczana, kasza pęczak, kasza jaglana, makaron razowy). Pamiętać należy, aby porcja białka zwierzęcego była większa niż produktu dostarczającego węglowodany złożone. Taki posiłek zmniejsza senność, ale należy go spożyć przed godziną 1.00. Przykładem takiego dania może być duszony filet z indyka (120 g) z warzywami świeżymi lub mrożonymi z dodatkiem ugotowanego ryżu brązowego lub kaszy gryczanej

(30 g produktu suchego). W dniu wolnym od pracy warto na zapas przygotować posiłki, które będzie można zabrać na dyżur. Tutaj rewelacyjnie sprawdzają się różnego rodzaju pojemniki przeznaczone do przechowywania i transportu żywności. Ich specjalny kształt – przegródki na różne grupy produktów, ułatwia spakowanie całego obiadu, dodatkowym plusem są niewielkie gabaryty. W takich pojemnikach można przechowywać nie tylko kanapki, ale także zupę i drugie danie! Zresztą zabieranie do pracy posiłku przygotowanego w domu to dobry pomysł nie tylko na obiad, ale też śniadanie czy podwieczorek. Po pierwsze, wiemy co jemy, jeśli już mamy ze sobą posiłek, to łatwiej nam znaleźć czas na jego zjedzenie i summa summarum wychodzi nam to taniej, niż dojadanie niezdrowych przekąsek z przyszpitalnego sklepiku. NA SŁODKO Drugie śniadanie i podwieczorek są idealnym momentem na spożycie posiłku słodkiego. Oczywiście nie mamy tu na myśli pralinek, drożdżówki czy batonika. Idealnie sprawdzą się: koktajle owocowe, mieszanka bakalii, orzechy, słonecznik, pestki dyni, suszone owoce, serek wiejski oraz świeże owoce. Osobom,


TOP PRODUKTY DLA ZDROWIA POŁOŻNEJ

Warzywa krzyżowe (brukselka, kalafior, brokuły): źródło glutationu, wykazują działanie przeciwrodnikowe. Chronią przed chorobami serca, nowotworowymi i innymi chorobami przewlekłymi.

Ryby morskie: źródło wartościowych kwasów tłuszczowych omega-3 oraz witaminy D. Wybieraj tylko te, które pochodzą z dużych akwenów naturalnych, takich jak: Pacyfik, Ocean Atlantycki lub Morze Północne oraz krótko żyjące i niedrapieżne.

Płatki owsiane: zmniejszają stężenie cholesterolu całkowitego we krwi, regulują pracę jelit. Wybieraj płatki górskie, unikaj „błyskawicznych”.

Cebula i czosnek: działanie przeciwkrzepliwe, obniżają ciśnienie krwi i cholesterol, wzmacniają układ odpornościowy.

Olej rzepakowy i oliwa z oliwek: zmniejszają stężenie tzw. złego cholesterolu LDL, zwiększając jednocześnie stężenie dobrego cholesterolu HDL. Są źródłem witaminy E. Olej rzepakowy i oliwę z oliwek kupuj zapakowane ciemnym naczyniu szklanym. Przechowuj w ciemnym miejscu.

Koenzym Q 10: silny przeciwutleniacz występujący nie tylko w kosmetykach. Jego źródłem w pożywieniu są: sardynki, orzechy oraz sezam.

Jaja: przez wiele lat eliminowane z diety w obawie o rozwój chorób sercowo-naczyniowych. Aktualnie zalecane dla wszystkich bez względu na wiek. Jaja stanowią źródło wielu cennych składników odżywczych m.in. choliny, żelaza oraz witaminy D.

Orzechy: źródło cennych kwasów tłuszczowych, witamin z grupy B, witaminy E oraz składników mineralnych, takich jak żelazo, magnez, potas i cynk.

Zielone warzywa liściaste: źródło kwasu foliowego, który chroni organizm przed homocysteiną – aminokwasem zwiększającym ryzyko miażdżycy oraz choroby niedokrwiennej serca.

które nie mają dodatkowej przerwy w pracy, powinny przypaść do gustu orzechy i suszone owoce, które można schować do kieszeni fartucha. Porcja 30 g (garść) zapewnia odpowiednią liczbę kalorii i cennych składników odżywczych – witamin i nienasyconych kwasów tłuszczowych. Koktajle można przygotować na bazie samych owoców lub z dodat-

kiem mleka, kefiru czy jogurtu naturalnego. Przygotowane w domu można bezpiecznie spakować do szczelnych pojemników. Sałatki warzywne czy owocowe wymagają nieco więcej uwagi w domu i wolnego czasu w pracy. Mimo to również stanowią ciekawą propozycję na drugie śniadanie i podwieczorek.

ALTERNATYWA DLA KAWY Napojem najczęściej wybieranym przez osoby pracujące w systemie zmianowym jest kawa. Wypijana w nadmiarze (powyżej pięciu filiżanek dziennie) nasila tylko nasze rozdrażnienie, tracąc jednocześnie właściwości pobudzające i zwiększające koncentrację. Szczególnie nie zaleca się jej spożycia wraz z posiłkiem lub tuż 45


Z receptą |

ZDROWIE W PRACY

po nim, gdyż zmniejsza wchłanianie składników odżywczych. Kawa jest moczopędna, co może prowadzić do odwodnienia, szczególnie jeśli zapominamy o piciu wody. Nie warto kupować kaw typu 3w1, 2w1, zawierają one bowiem dużą ilość dodanego cukru oraz utwardzanych tłuszczów. Najlepszym napojem dla człowieka jest jednak woda. Radzę stawiać ją w zasięgu wzroku, wówczas łatwiej po nią sięgnąć. Uczucie zmęczenia, niewyspania można zmniejszyć, uzupełniając dietę zieloną herbatą lub Yerba Mate. Zielonej herbaty nie zalewamy wrzątkiem a zaparzamy w wodzie o temperaturze 80–90 stopni, jeśli chcemy, by miała ona właściwości pobudzające, czas pa-

46

rzenia nie powinien przekraczać 3 minut. Z kolei Yerba Mate zaparza się kilkakrotnie. Do tego celu wcale nie musimy posiadać specjalnego sprzętu – wystarczy szczelny termos. Rano zalej liście ostrokrzewu paragwajskiego i gotowe! W ciągu dnia te same liście możesz zalewać jeszcze kilkakrotnie. CZAS NA SEN Odpoczynek także warto zaplanować. Ostatni posiłek należy spożyć 2–3 godziny przed spaniem. Nie powinno w nim przeważać białko zwierzęce, które wykazuje działanie pobudzające i diuretyczne, mogąc tym samym zakłócić spokojny sen. Nie należy również spożywać

słodyczy, gdyż zawarte w nich cukry proste zostaną odłożone w trakcie snu w postaci tkanki tłuszczowej. Idealny posiłek to taki, który dostarcza głównie węglowodanów złożonych, na przykład makaron razowy (80 g produktu suchego) z warzywami. Przed snem należy też zrezygnować z kawy i napojów pobudzających (4–5 godzin przed planowaną godziną snu). BROŃ NA INFEKCJE Praca zmianowa, stres w pracy i niewyspanie sprzyjają częstym chorobom. Dlatego warto stosować naturalne przyprawy i produkty, które wzmocnioną nasz system odpornościowy. Uzupełnij swoją dietę przyprawami


PRZEPISY NA SMACZNE I PROSTE POSIŁKI

ROZGRZEWAJĄCY KOKTAJL BANANOWY Banana (120 g) miksujemy blenderem z mlekiem (1,5 szklanki). Pod koniec dodajemy szczyptę cynamonu i łyżkę rodzynek lub łyżeczkę miodu. Całość przelewamy do szczelnego opakowania i zabieramy z sobą do pracy. Czas przygotowania 3 minuty.

rozgrzewającymi, takimi jak: imbir, kardamon, cynamon, goździki, chili, pieprz czarny, kurkuma, tymianek i rozmaryn. W diecie nie powinno zabraknąć również czosnku i cebuli. Dobrym pomysłem jest napój imbirowy – przygotuj imbir, wodę, miód, cytrynę i kardamon. Drobno pokrojony imbir gotuj w niewielkiej ilości wody na małym ogniu 1–2 godziny pod przykryciem. W trakcie gotowania dodaj szczyptę kardamonu. Po wystudzeniu do letniej temperatury dodaj łyżkę miodu i kilka kropel cytryny. Taki napój możesz zabrać ze sobą do pracy w termosie. Dietę możemy również uzupełnić herbatą z lipy. Dzięki zawartości wielu cennych skład-

PLACUSZKI KRÓLEWSKIE Kalafiora (ok. 200 g) gotujemy na pół miękko, a potem delikatnie miażdżymy tłuczkiem do mięsa. Dodajemy jajko, przyprawy: pieprz, odrobinę soli, czosnek przeciśnięty przez praskę, natkę pietruszki. Jeśli uzyskana konsystencja będzie zbyt rzadka, można dodać błyskawiczną kaszę mannę (2–3 łyżki). Formujemy małe placuszki i smażymy na maśle klarowanym lub oliwie z oliwek z wytłoków. Oba tłuszcze nadają się do dłuższego smażenia. Placuszki świetnie smakują na ciepło i na zimno. Z powodzeniem możemy je zabrać z sobą do pracy. Czas przygotowania 15–20 minut.

ników odżywczych wzmacnia organizm, chroniąc przed infekcjami. Godny uwagi jest także miód z lipy, który można dodać do ciepłej, ale nie gorącej herbaty, aby nie stracił swoich dobroczynnych właściwości. WITAMINA D W miesiącach od września do końca marca każdy z nas powinien suplementować dietę w witaminę D. W naszej szerokości geograficznej jej niedobór jest normą. Dawka zalecana to 800–2000 IU/dobę, czyli 20,0–50,0 µg/dobę (dawka dostępna w formie suplementu diety). Rola witaminy D w organizmie nie ogranicza się wyłącznie do gospodarki

KASZA JAGLANA Z WARZYWAMI Do niedużego garnka wsypyjemy pół szklanki (100 g) przepłukanej kaszy jaglanej, zalewamy wodą bądź bulionem (300 ml), doprawiamy solą, świeżo zmielonym pieprzem i dodajemy łyżkę oleju z suszonych pomidorów. Przykrywamy i gotujemy pod przykryciem przez 13 minut. Na 3 minuty przed końcem gotowania do kaszy dodajemy 7 zielonych szparagów pokrojonych w 3-centymetrowe kawałki. Mieszamy kaszę ze szparagami, zamykamy garnek i gotujemy wszystko przez ostatnie 3 minuty. Ugotowaną kaszę przekładamy do miski, dodajemy 4 pokrojone suszone pomidory, posiekane: szczypiorek (2 łyżki), miętę (3 łyżki), lekko zrumienione na patelni orzeszki pinii (30 g), wszystko skrapiamy sokiem z cytryny, olejem lub oliwą, doprawiamy solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem, mieszamy i posypujemy fetą (10 kosteczek). Czas przygotowania 30 minut.

wapniowo-fosforowej, ale zapobiega ona również m.in. rozwojowi infekcji, chorób autoimmunologicznych oraz nowotworów. Ponadto niedobór witaminy D odgrywa rolę w powstawaniu niektórych chorób endokrynologicznych, metabolicznych, sercowo-naczyniowych, neuropsychiatrycznych oraz przewodu pokarmowego. Dobrym jej źródłem w naszej diecie są tłuste ryby morskie, jednak ze względu na duże zanieczyszczenie wód metalami ciężkimi i dioksynami nie zaleca się spożycia więcej niż 1–2 porcji ryb tygodniowo. W sklepie wybieraj spośród takich ryb, jak: makrela atlantycka, mintaj, sola, halibut, sardynki, śledź, łosoś. 47


Z przymrużeniem oka |

Z HISTORII

Jak to ongiś bywało

Nawet dzisiaj, przy tak rozwiniętej wiedzy medycznej, kiedy rodzi się dziecko, mówimy o cudzie narodzin. Niezmiennie czujemy, że poznajemy pewną tajemnicę życia, która choć niby już zgłębiona, nie przestaje nas zaskakiwać.

Dorota Fryc

POŁOŻNA, WICEPREZES STOWARZYSZENIA „DOBRZE URODZENI”

Z

astanówmy się jednak, co przez wieki czuli ludzie, którzy tak jak my doświadczali ciąży, porodu i połogu, ale nie mieli możliwości poznania pełni ich tajemnicy. Nie bez powodu z tą sferą życia związanych było tyle rytuałów i przesądów. Bo często tam, gdzie brakuje odpowiedzi na najważniejsze pytania, do głosu dochodzi wiara w sprawy magiczne. Nie inaczej było w przypadku narodzin dziecka. I choć dzisiaj część dawnych rytuałów wydaje się chwilami śmieszna, czasami tragiczna, warto o nich wiedzieć, bo są częścią tradycji zawodu położnej. DOMENA KOBIET W nieznanym punkcie historii pojawili się ludzie – tak kobiety, jak i mężczyźni – którzy pomagali ciężarnym, rodzącym i położnicom w odwiecznym akcie narodzin. Poprzez obserwację i praktykę stali się oni „mądrymi kobietami i mężczyznami”, posiadającymi wiedzę przydatną w czasie okołoporodowym. Jednak, ponieważ mężczyźni sami nie doświadczają porodów, to kobiety, mające własne doświadczenia porodowe, wykonywały pierwsze czynności lecznicze – opiekowały się chorymi, rannymi, były pielęgniarkami i szamankami. Na miarę swoich możliwości i czasów, w których żyły, zdobywały wiedzę o ziołach, krzewach, drzewach i ich owocach, które miały właściwości te-

48

rapeutyczne. Były to akuszerki, które z własnego doświadczenia, ale i obserwacji znały fazy porodu, udzielały pomocy przy wydobywaniu dziecka i łożyska z łona matki. Po porodzie udzielały porad i pomocy dotyczącej pielęgnacji noworodka, jego karmienia i szeroko pojętej ochrony. Rzadko zdarzało się, by rodzącym towarzyszył mężczyzna. Jeżeli tak się działo, był to zazwyczaj szaman – osoba, która we wspólnocie plemiennej posiadała tajemną wiedzę potrzebną do udzielenia pomocy. W czasie porodu spełniał on także rolę ochronną. Poprzez swoje magiczne działania miał strzec rodzącej i dziecka przed wpływem złych duchów. Osobami asystującymi rodzącej były często matki, siostry, teściowe lub sąsiadki, a wiedzę o czynnościach wykonywanych podczas porodu przekazywano wśród kobiet z pokolenia na pokolenie. Najbardziej pożądane i cenione były te starsze, zwane babkami lub mądrymi, które miały kilkoro swoich dzieci. Ale np. położne ze szczepów wchodzących w skład państwa Inków swoje kwalifikacje zdobywały, w myśl tamtejszego prawa i wierzeń, dzięki urodzeniu bliźniaków. Ważność chwil związanych z ciążą, porodem, rodzicielstwem intensyfikowało stosowanie zabiegów magicznych, które miały pomóc w uzyskaniu szczęścia, zdrowia i pomyślności ekonomicznej.

NA NIEPEWNOŚĆ – TEST CIĄŻOWY Co jednak robili nasi przodkowie, aby zajść w ciążę, sprawdzić, czy ona zaistniała, szczęśliwie urodzić i równie szczęśliwie wychowywać potomstwo? „Wielki” papirus, nazwany papirusem ginekologicznym z Kahum, podaje sposoby na rozpoznanie wczesnej ciąży i określenie płci dziecka. Należało wziąć dwa woreczki – jeden z pszenicą, drugi z jęczmieniem. Ziarna w woreczkach powinny być wymieszane z mułem rzecznym, a kobieta powinna oddawać na nie mocz przez kilka dni z rzędu. Jeżeli ziarna z woreczków nie zakiełkowały, oznaczało to, że nie jest w ciąży. Jeśli pierwszy wykiełkował jęczmień, był to zwiastun ciąży, z której miała urodzić się dziewczynka. Płeć męską w tym swoistym teście ciążowym zapowiadała kiełkująca pszenica. Co ciekawe, w 1939 roku test „woreczkowy” został poddany próbie i okazało się, że... w 96 proc. dawał prawdziwe wyniki. Dzięki staremu papirusowi i ciekawości prawie nam współczesnych badaczy odkryto, że zarodek, a później łożysko produkuje gonadotropinę kosmówkową, której obecność w moczu (lub jej brak, przy niezaistnieniu ciąży) wpływa na proces kiełkowania ziaren. POD GROŹBĄ KLĄTWY KOŚCIELNEJ Także w Polsce w czasach pogańskich rozpowszechnione były liczne zabobony związane


z ciążą i porodem. Powiadomienie rodziny i otoczenia o ciąży dla wielu kobiet stanowiło dylemat. W niektórych rejonach kraju było to wręcz zabronione – z obawy przed klątwą lub złymi czarami rzucanymi na nienarodzonego. Uroki na ciężarnej odczyniano poprzez włożenie węgla z paleniska do wody i wymawianie imion osób posądzonych o rzucenie czaru. Wodą tą obmywano brzemienną, by symbolicznie zmyć z niej czar, a pozostałą wodę wylewano za próg, by źli ludzie nie wchodzili do domu. Płeć dziecka określano na podstawie jego ruchów oraz wyglądu ciężarnej. Kobieta, która odczuwała pierwsze ruchy płodu po prawej stronie, miała urodzić chłopca, jeśli zaś

dziecko poruszało się w lewym boku matki – zwiastowało to urodzenie dziewczynki. Liczne były przesądy negatywne. Źle np. wróżono dziecku kobiety, która w ciąży popełniła przestępstwo. Wierzono też (w czasach średniowiecza), że płód żyje nawet do 24 godzin po śmierci matki, bo ma on możliwość oddychania przez szeroko otwarte usta zmarłej. Położna w związku z tym miała obowiązek wykonać cięcie cesarskie i wydobyć noworodka, aby go ochrzcić. Dlatego też musiała zawsze nosić ze sobą do porodu flakonik święconej wody. Niewykonanie przez akuszerkę takiego zalecenia groziło obłożeniem klątwą kościelną.

Z PODRĘCZNIKA W 1534 roku wydano książkę Stefana Falimirza „Falimirza zielnik imprimowany w Krakowie u Floryjana Unglera”, która składała się z 13 części. Rozdział II – O rodzeniu dziatek – uważa się za pierwszy polski podręcznik dla położnych. Lecz nawet tak światłe pozycje, jak ów zielnik Falimirza, nie były wolne od przesądów. Można w nim znaleźć przedziwne zalecenia: gnojem końskim niewieście kadzić pod nos, to płód umarły z żywota wyjdzie albo: od mleka końskiego ustaje bolenie w macicy. Choć są to zalecenia wywołujące dziś uśmiech na twarzy, w nie tak odległej przeszłości, w latach 50.–60. XX wieku, w nie49


Z przymrużeniem oka | których regionach Polski kobietom ciężarnym zabraniano dotykać nogą kota, aby dziecko nie było nadmiernie owłosione. Natomiast patrzenie przez dziurkę od klucza w czasie ciąży wg ludowych guseł mogło spowodować wadę wzroku u dziecka, polegającą na osłabieniu mięśni oka – czyli dzisiejszego zeza. OD PRAKTYKI PO NAUKĘ Poród był w przeszłości czasem bardzo magicznym i obciążonym nieznanymi, groźnymi niebezpieczeństwami. Ludzie, na miarę ówczesnej wiedzy i wierzeń, próbowali jak najbezpieczniej przeprowadzić przez ten moment kobietę i dziecko. W dziewiętnastowiecznej carskiej Rosji na przykład pomocy przy porodach udzielały starsze kobiety „powituchy.” Były wzywane tylko do lepiej sytuowanych włościańskich domów. Obyczaj nakazywał, by poród odbywał się w łaźni lub na ruskim piecu, gdzie ogrzewano rodzącą w celu przyspieszenia porodu. Porody odbywały się bez udziału zbędnej widowni. Wierzono bowiem, że liczba osób towarzyszących równała się liczbie dni porodu, przeżywanego w bólach. Wśród innych zadań „powituch” było m.in. rozplatanie warkoczy i węzełków, co miało skutkować szybszym zakończeniem porodu. Również przechadzki z rodzącą miały służyć temu samemu celowi. Współcześnie pozytywny wpływ pozycji wertykalnych, w tym spacerów, jest naukowo uzasadniony i polecany jako aktywność sprzyjająca sprawniejszemu postępowi porodu. Sięgające dawnej przeszłości zwyczaje znajdziemy także w bezsprzecznie naukowej publikacji z 1910 roku zatytułowanej „Bezbolesny poród”. Jej autor prof. dr M. Collins omawiając postępowanie w czasie porodu, jako pierwsze zalecenie wskazuje wybór zdolnej i rozumnej akuszerki. Pomiędzy wieloma innymi jest też takie, które mówi o stosowaniu ciepłych kompresów lub „parowania” w celu otwarcia macicy i ukojenia bólu spowodowanego skurczami. Choć parowania jako takiego aktualnie się nie stosuje – immersję wodną jak najbardziej. Przebywanie w wannie wypełnionej wodą o odpowiedniej temperaturze przynosi rodzącej ulgę i może skrócić czas porodu. 50

Z HISTORII

MOC ŁOŻYSKA I PĘPOWINY Osobne miejsce w świecie dawnych zwyczajów w różnych kulturach zajmuje temat łożyska i pępowiny. Wiele społeczności ceniło sobie lub ceni nadal to, co my dzisiaj w języku położniczym nazywamy popłodem. Maorysi np. dokonują rytualnego pochówku łożyska na cmentarzu przodków. Górskie plemię Hmong z południowej Azji wierzy, że łożysko musi być odzyskane po śmierci, aby zapewnić sobie pełną fizyczną integralność w przyszłym życiu. Łożysko dziecka z tego plemienia zostaje pochowane wewnątrz domu, w którym dziecko się urodziło. W Szwecji zakopywano łożysko w ziemi, aby stała się ona płodna jak kobieta. Aborygeni australijscy z kolei splatają sznur pępowinowy w formę naszyjnika i zakładają noworodkowi na szyję. Symbolizuje to duchowe połączenie, które umożliwia dziecku nauczenie się języka świętej wiedzy, która – jak spiralna pępowina – sięga daleko wstecz do wielkich przodków i początków świata. Na Węgrzech położne przecierały matce twarz łożyskiem i dawały jej je do nadgryzienia. Również współczesna medycyna wykorzystuje możliwości ukryte w popłodzie. Jeszcze około 20–25 lat temu, przed erą HIV i AIDS, w szpitalach położniczych stały ogromne zamrażarki do przechowywania łożysk, których odbiorcami były firmy kosmetyczne i farmaceutyczne. Ze specjalnie wyselekcjonowanych łożysk pozyskiwano owodnię do celów leczniczych. Tak modne dzisiaj banki krwi pępowinowej pozyskują krew z pępowiny i z łożyska, która ma być polisą na zdrowie w przypadku ewentualnych późniejszych chorób dziecka. PIERWSZE IMIĘ... ODGANIA DEMONY Nie tylko poród, ale też połóg i rodzicielstwo obwarowane były tabu. Kobieta po porodzie nie mogła uczestniczyć w pracach rolnych, by swym nieczystym stanem nie zepsuć plonów. Położnica do czasu chrztu dziecka miała unikać ludzi, by chronić maleństwo przed urokami. Dziecko od narodzenia ubierane było w szaty swoich przodków lub starszego rodzeństwa, które według wierzeń chroniły je przed strzygami, złymi boginkami oraz utop-

cami. Z tego też powodu na chrzcie nadawano dziecku dwa imiona. Pierwsze miało za zadanie odganiać demony, podczas gdy dopiero drugie było prawdziwe. Wychowaniu i pielęgnacji dziecka towarzyszyły także liczne zakazy oraz nakazy. Rodzice nie mogli kołysać pustej kolebki, by niemowlę nie zapadło na bezsenność. Obce dziecko włożone do kołyski własnego odbierało mu sen. Potomstwo miały chronić też amulety niemowlęce, takie jak koraliki i bursztyny. Znamiona nacierano krwią z łożyska, by zniknęły jeszcze przed chrztem. Potomek urodzony w czepku (podczas porodu miał błony płodowe na głowie) uważany był za szczęśliwego, a w niektórych regionach Polski zachowywało się błony do 7. roku życia i sproszkowane podawało do wypicia dziecku, by po śmierci uzyskało spokój. Gdy matka pierwszy raz ubierała dziecku koszulkę, zaczynała od prawej strony, aby pociecha była praworęczna. Na dziecięcą kolkę pomocna była odrobina zaschniętego pępka, a żółte przedmioty usuwały noworodkową żółtaczkę. Dziecięciu od razu po urodzeniu układano kabałę, która miała ujawnić, czy maluch będzie wiódł szczęśliwe oraz zdrowe życie. Określano również znak zodiaku, pomyślne liczby i przedmioty. Jeden z dawnych zwyczajów dotyczył także uspokajania niemowlęcia za pomocą zawiniętej w szmatkę główki maku, którą podawano dziecku do ssania. Dzisiaj wiemy, że makówki zawierają bardzo szkodliwe substancje narkotyczne, które mają działanie nasenne. Innym mniej drastycznym sposobem było podawanie dzieciom do ssania np. cukru owiniętego w gałganek. Mimo zdobyczy współczesnej medycyny, dawne przesądy znane są do dnia dzisiejszego w każdym miejscu naszego globu. Wiara w ich działanie nie zależy od szerokości geograficznej, wykształcenia i czasów, w których żyjemy. Niektóre sposoby naszych przodków na radzenie sobie z problemami okołoporodowymi możemy na podstawie aktualnych badań uznać za słuszne. Inne powinno się potraktować jako zapisy historyczne w zmieniających się dynamicznie naukach medycznych.


KRZYŻÓWKA

| Z przymrużeniem oka

Hasło konkursowe prosimy przesyłać dokładnie 26 lutego 2015 roku na adres: redakcja@wczepkuurodzone.pl. Dla pierwszych 10 Czytelników, którzy przyślą poprawne rozwiązanie, mamy zestawy kosmetyków NEUTROGENA®. Zapraszamy do zabawy! Laureatami konkursu krzyżówkowego z ostatniego numeru „W Czepku Urodzonych” zostały i kosmetyki Le Petit Marseillais® otrzymują: Bogusława Baran (Sokółka), Małgorzata Lis (Bytom), Maryla Wicher (Rudawa), Zofia Nejman (Koneck), Anna Rodkiewicz (Łódź), Eugenia Kaszubowska (Toruń), Lucyna Czerobska (Augustów), Ewa Kwiatkowska (Ruda Śląska), Barbara Grochola (Kołodziejowo), Krystyna Dziurdź (Sokółka), Anna Giba (Sokółka), Zofia Boszkiewicz (Czempiń), Dorota Kobiałka (Kowary), Urszula Podgórksa (Rzeszów), Ewa Sitek (Wyszków). Gratulujemy!

51


Z przymrużeniem oka |

HOROSKOP

Horoskop alternatywny „Napisałbyś horoskop na 2015?” – usłyszałem w słuchawce telefonu. Uszczypnąłem się dla pewności. Chciałem wiedzieć na 100 proc., że to nie sen. „Ale ja nie wierzę w horoskopy” – odparłem zgodnie z prawdą. „No to napisz coś o znakach zodiaku – w te akurat nie trzeba wierzyć, bo są związane z konstelacjami gwiazd, które wiszą nam nad głowami”.

Grzegorz Kiciński

T

DZIENNIKARZ O USPOSOBIENIU ROMANTYKA. OJCIEC BARNABY, ŁUCJI, RUT I RITY

en argument był nie do zbicia. Odruchowo spojrzałem w nocne niebo. „Gość, który na nocnym niebie jest w stanie rozróżnić jedynie Wielki Wóz i Księżyc, ma napisać o konstelacjach, które widzą ponoć wszyscy astronomowie od starożytności, ale jakoś nie ja” – pomyślałem lekko poirytowany. Serio – ja te wszystkie gwiazdy próbuję łączyć jedną linią już od lat i jakoś nigdy nie udało mi się dwa razy stworzyć czegokolwiek sensownego, poza wspomnianym Wielkim Wozem oczywiście. Już miałem zadzwonić, że jednak nie dam rady tego napisać, gdy… zza drzwi gabinetu lekarskiego, pod którym czekałem z gorączkującym dzieckiem, doszła do moich uszu ciekawa wymiana zdań między lekarzem a pacjentką, która nie chciała zgodzić się na kolejne badanie krwi. „No to skąd się dowiemy, co pani dolega? Gdyby to coś pomogło, mógłbym powróżyć z fusów, ale jak pani widzi, zaparzam herbatę tylko w torebkach! Przykro mi, nie jestem szamanem”. Przyznam, że gdy weszliśmy do tego gabinetu, z trudem powstrzymywałem śmiech. Wyobraziłem sobie, że nasz lekarz przyjmowałby tylko w nocy, a zamiast stetoskopu za każdym razem używałby lunety, wypatrując diagnozy wśród gwiazd. Gdyby natomiast zachmurzenie było za duże, zalewałby herbatę plujkę lub wylewał na spodek wosk. „Boli pana głowa? Proszę się nie martwić – widać wyraźnie, że już niedługo zejdzie z nieba Koziorożec, więc i rogi nie będą panu rosły”. Zafascynowany tą szamańską wizją, postanowiłem zerknąć do internetu, żeby podszkolić

52

się konstelacjach. Zacząłem od podstaw, bo nie mogłem sobie przypomnieć, jak się nazywają wszystkie znaki zodiaku, nie mówiąc już o ich kolejności. Wchodzę zatem do popularnej encyklopedii, wpisuję „znaki zodiaku” i… ku mojemu zdziwieniu widzę niezrozumiałe znaczki. Na początku myślałem, że coś się stało z moim komputerem, ale okazało się, że wszystko jest w porządku, choć w znaczkach, które zobaczyłem, nie mogłem dostrzec Lwa, Panny czy Barana ani żadnego innego. Co zobaczyłem i jaka wróżba mi z tego wyszła? Proszę bardzo… To niby jest Wodnik? Ktoś tu chyba nie oglądał dobranocek. Czy tak wygląda Szuwarek Zdenka Smetany – niezawodny środek usypiający dla dzieci, prawie jak każda czeska produkcja telewizyjna zresztą? Osobiście uważam, że symbol, który oznacza konstelację Wodnika, lepiej nadaje się na znak ostrzegawczy „Uwaga, śliska jezdnia” lub „Uwaga, tą drogą wracają weselni goście z remizy”. Jeśli bym miał coś z tego wywróżyć to to, że na początek roku (bo Wodnik zaczyna swoje królowanie od 20 stycznia) po prostu pojedziemy z rodzinką w góry. Najpierw zdobędziemy jedno pasmo, a potem z marszu drugie. Nie ma co się spieszyć, bo mamy na to cały miesiąc. Nie chcę być złośliwy, ale jeśli te trzy kreseczki oznaczają Ryby, to mam odpowiedź na moje odwieczne pytanie: dlaczego nigdy nie złowi-

łem na wędkę nawet starego buta? Wg mnie w symbolu tym ukryta jest przepowiednia, że okres od 18 lutego do 19 marca to idealny czas na wpisanie się na listę rekordów Guinnessa. Trzeba tylko strzelić z dwóch łuków jedną strzałą. Ale uważajcie, żeby nie było ofiar. Każdy, kto zdecyduje się zastosować do tego rysunku, może źle skończyć. Drugie ostrzeżenie: dłuższa kontemplacja tego symbolu nasuwa brzydkie skojarzenia. Nie mówcie mi, że to Baran. To jest proca, jak babcię kocham, a właściwie dziadka, który mi tę procę wystrugał. Tylko gumkę trzeba skołować. Może być z weków – po zimie są akurat wolne gumki. A jeśli chodzi o nasz znak zodiaku, warto wiedzieć, że dobiega do niebiańskiego koryta już 21 marca. W tej właśnie kwestii zgłaszam wniosek formalny: przed każdymi wyborami społeczeństwo powinno dowiedzieć się o znaki zodiaku wszystkich kandydatów, żeby potem nikt nie był zaskoczony, że głosował na barana. O, jak miło. Dotarliśmy do 20 kwietnia. Na pola wychodzą krowy, a na bezkres nocnego nieba wybiega jeden rasowy Byk. Sęk w tym, że znowu mam problem z symboliką. Pierwsze skojarzenie? Poroże młodego jelonka. Trzeba zapytać prezydenta, czy się ze mną zgadza. Moja żona twierdzi natomiast, że dla niej to żadne poroże, tylko pszczółka od tyłu. Jak ja kocham tę jej niewinność.


Bliźnięta od zawsze były dla mnie fascynującym tematem. Te gwiezdne raczkują po niebie od 21 maja. To niezwykły dzień dla naszego kraju. Jan Sobieski został wybrany na króla Polski, w powstaniu listopadowym zwyciężyliśmy w bitwie pod Tykocinem, w styczniowym – pod Kadyszem, a w 1961 r. – teraz prawdziwa bomba – w towarzyskim meczu piłkarskim Polska pokonała ZSRR 1:0. Dodajmy jeszcze, że tego dnia (choć 30 lat wcześniej) Ernest Wilimowski ustanowił niepobity do dziś rekord polskiej ligi piłkarskiej, zdobywając 10 goli w meczu Ruch Chorzów – Union Touring Łódź (12:1). Proszę sobie zaznaczyć ten dzień w kalendarzu. Mężowi prosimy kupić sześciopak złotego eliksiru, a żonie z okazji rocznicy ślubu Humphreya Bogarta z Lauren Bacall zalecamy wypożyczyć „Wielki sen”, „Koralową wyspę” lub „Mroczne przejście”, w których oboje wystąpili. I wszystko by było w porządku, gdyby nie ten dziwny symbol zodiaku. Jeśli moje zdanie się liczy, to powiem bez ogródek, że tak właśnie wygląda twarz maturzysty po odczytaniu pytań egzaminacyjnych. Kreska na górze to brwi, potem leci nos, a na dole usta schowane za wąsami. Mój syn twierdzi, że to zdenerwowany Super Mario. Dziewczyny pewnie nie będą zadowolone z tego opisu, ale nie ja rysowałem te symbole. 21 czerwca do głosu wracają wszyscy ci, których odesłaliśmy tam, gdzie raki zimują. Patrząc na rysunek z tabeli ze znakami zodiaku, przypomniał mi się taki dowcip: dwa plemniki spotykają się… a nie – przepraszam, to nie jest miejsce na takie dowcipy. No dobrze, ale nic nie poradzę, że nie widzę tu Raka. Tak naprawdę jedyny rak, którego widziałem, smakował jak kurczak. 21 lipca to prawie środek lata. Na sawannie i niebie króluje Lew. Wszystkie telewizje robią powtórki, bo w upalny wieczór już po jednym zimnym piwie człowiek zapomina, czyim szpiegiem był Hans Kloss. Przy okazji proszę

o potwierdzenie, czy to prawda, że po trzech kuflach można uwierzyć, że pies czterech pancernych nazywał się Reksio. Dlaczego o tym piszę? Oficjalny znak zodiaku Lwa skojarzył mi się bowiem z serialami, których wprawdzie nie rozumiałem, ale które hipnotyzowały niemal wszystkie koleżanki mojej mamy. Zapamiętałem z tych seriali piękne panie właśnie z takimi kokami, jak na rysunku. Mama z sąsiadką je podziwiały, więc nie życzę sobie żadnych komentarzy na ten temat. Chyba że ktoś mi powie, jak na taką fryzurę można założyć czapkę. Pod koniec wakacji, a dokładnie 23 sierpnia, Panna Zodiak przywołuje nas do porządku. Proszę jednak o szczerość – czy ja jestem nienormalny, czy ten symbol w jakikolwiek sposób przypomina jednak jakąś pannę. Ja tu widzę „M” (jak mama), które przytuliło rybę. Mama ryby nie może być zatem panną, choć nie będę się kłócił, bo na biologii trochę ściągałem. Nawet na sprawdzianie o pantofelku. Pani (lub panna) nauczycielka nie była zadowolona, że zastanawiałem się, czy pantofelek jest lewy, czy prawy. 23 września większość uczniów jest już po pierwszych sprawdzianach, a studenci lada chwila muszą wybrać, na jakich wykładach zmarnują swoją młodość, więc wszelkie przejawy poczucia humoru są na wagę złota. Dlatego ogłaszam, że autor symbolu zodiakalnej Wagi powinien zostać odznaczony co najmniej Orderem Uśmiechu. Jedni mówią bowiem, że to smoczek lub zawór na rurze, inni, że to zachód słońca za rzeką. Mnie osobiście symbol ten przypomniał włoską kreskówkę „La Linea Balum Balum”, choć jak tak się dłużej przyglądam, zaczynam widzieć otwartą klapę nad klozetem. Coraz gorzej ze mną. Przepraszam.

rzenie. Wyobraźcie sobie krzyżówkę tych dwóch stworzeń i święto w Pampelunie lub twarz torreadora, przed którego wyskakuje byk z jadowitym ogonem i szczypcami zamiast rogów. Piszę to na trzeźwo, jeśli ktoś ma wątpliwości. Strzelec zaczyna sezon łowiecki 22 listopada. Może i ten znak przypomina strzałę, ale mnie bardziej skojarzył się z nieudanymi wakacjami. Człowiek się stara, przygotowuje kocyk, prowiant, ulubioną książkę, a tu wiuuuu… i parasol leży, jak ten na rysunku. To jest bardzo dobry symbol na późny listopad. Ostrzeżenie dla tych, którzy początek zimy chcieliby spędzić nad polskim morzem. Na samą myśl założyłem polar. A tak szczerze: naprawdę nie widzicie tej parasolki? Tuż przed świętami, 21 grudnia, niebo zdobywa Koziorożec. Nie przypominam sobie, żeby w betlejemskiej szopce ktoś go widział, ale może przyszedł z mędrcami ze wschodu. Na starożytnych mapach przedstawiany był jako stwór z głową kozła i ogonem ryby. Ogon ten ma podobno po tatusiu Neptunie. Jeśli tak – nie chcę wiedzieć, kto był mamą i utnę ten temat krótko: tak się kończą niebezpieczne związki. A na koniec – tradycyjnie już – przyznaję, że w oficjalnym symbolu Koziorożca jednak nie widzę. Co gorsza, zamiast niego dostrzegam (i to jasno) postać… klauna. Serio. To coś po prawej stronie to nos z piłeczki i szczerze mówiąc bardziej mi pasuje na święta, sylwestra i karnawał niż jakaś krzyżówka ryby i „niechcęwiedziećkogo”. Na koniec życzę Państwu jak najwięcej okazji do spokojnego patrzenia w niebo… z nadzieją, że kiedyś wszyscy się tam spotkamy i żadne zielone UFO nie wyleci nam naprzeciw.

Jeśli miałbym gdzieś zobaczyć byka, to właśnie w znaku Skorpiona, który wypełza na Drogę Mleczną 23 października. Okropne skoja53


Smakowite aromaty w łazience W zimne miesiące roku chętniej sięgamy po ciepłe, rozgrzewające zapachy. Ulubione aromaty wykorzystywane w kuchni – czekolady, wanilii, cynamonu, kardamonu, goździków, gałki muszkatołowej, kawy, kakao i pomarańczy – niepostrzeżenie przenoszą się do łazienki. Dzięki temu codzienna toaleta łączy pielęgnację, relaks i odprężenie.

K

rólową zimowych zapachów pozostaje wanilia, jej słodki zapach kusi, uwodzi, ale też wprowadza harmonię i ukojenie. Wanilia, wraz z szafranem i kardamonem, należy do najdroższych przypraw na świecie. Jej ojczyzną jest Meksyk, skąd w XVI wieku została sprowadzona do Europy. Dziś jednym z najważniejszych eksporterów wanilii jest Madagaskar, z którego pozyskuje się aż 80 proc. światowej produkcji. Z tej gorącej wyspy pochodzi również wanilia obecna w żelu pod prysznic Le Petit Marseillais® LAIT DE VANILLE – Mleczko Waniliowe. Ten składnik w pełni wpisuje się w filozofię francuskiej marki Le Petit Marseillais®, opartej na składnikach pochodzenia naturalnego i wyjątkowych zapachach rozpieszczających zmysły. Warto podkreślić, że wanilia pozyskiwana do produkcji tego kosmetyku zbierana jest z poszanowaniem zasad Fair Trade. W kuchni i kosmetyce stosuje się laski wanilii, czyli wysuszone owoce tej rośliny. Na ich bazie, w długotrwałym i skomplikowanym procesie destylacji, powstaje ole-

jek waniliowy bogaty w kwas waniliowy i witaminę E. To one odpowiadają za zmiękczające i nawilżające właściwości kosmetyków na bazie wanilii. Wanilia nie tylko ma właściwości regenerujące skórę, ale także przeciwstarzeniowe – jest silnym antyutleniaczem zwalczającym wolne rodniki, a zawarta w niej witamina E to przecież „witamina młodości”. Wanilia ma również działanie tonizujące, natomiast sproszkowana laska jest dobrą bazą peelingów. Olejek waniliowy często wykorzystywany jest do produkcji perfum, a ponieważ jego zapach jest bardzo trwały, najczęściej znajduje się on w bazie danej kompozycji. Wanilia doskonale nadaje się także do zabiegów aromaterapeutycznych, które nie tylko działają relaksująco, ale też mogą pomóc w zwalczaniu bezsenności, stresu czy stanów lękowych. W końcu wanilia to też silny afrodyzjak. Argumentów, by spróbować jej zmysłowego działania jest więc wiele, a niesprzyjająca aura za oknem dodatkowo motywuje, by otulić się jej ciepłym, kojącym zapachem.

UWAGA

KONKURS! Oddanie słowami zapachu nigdy nie jest prostym zadaniem. Niemniej zachęcamy do spróbowania – pierwsze 15 opisów ulubionych zimowych aromatów nagrodzimy kosmetykami Le Petit Marseillais ® o zapachu wanilii. Na Wasze listy czekamy pod adresami: redakcja@wczepkuurodzone.pl lub Agencja Reklamowo–Wydawnicza Musqo, 90–020 Łódź, ul. Tuwima 31, do 27 lutego 2015 roku.

54


NOWOŚĆ

55


łagodność skuteczność bezpieczeństwo

Kiedy rodzi się dziecko... …z czułością obserwujesz, jak śpi. Widzisz uśmiech na jego spokojnej buzi. Linia na dobranoc JOHNSON’S® Baby: • zawiera kompleks aromatów NaturalCalm™, który odpręża i uspokaja przed snem • wzmacnia barierę ochronną skóry • jest hipoalergiczna

Kiedy rodzi się dziecko, życie zaczyna się na nowo 56

www.facebook.com/johnsonsbabypolska www.johnsonsbaby.com.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.