W Czepku Urodzone nr5

Page 1

Marzec 2016 / nr 3 (5)

Z ŻYCIA POŁOŻNEJ:

∫ ANNA APPELT

POD DOBRYMI SKRZYDŁAMI

ISSN: 2391-8705 MAGAZYN BEZPŁATNY

POMAGAMY ZROZUMIEĆ DZIECKO:

∫ APETYT NA KONTAKT

STYMULACJA WIELOZMYSŁOWA A ZDROWY ROZWÓJ DZIECKA

1


2


EDYTORIAL

| Z pierwszej ręki

Drogie Czytelniczki

Agnieszka Machnio REDAKTOR NACZELNA

Ze wszystkich dotychczasowych numerów „W Czepku Urodzonych” ten jest najbardziej… zmysłowy. Wszystko za sprawą naszej nowej kampanii promującej ideę wielozmysłowej stymulacji dziecka. Badania naukowe, w które zaangażowała się marka JOHNSON’S®, dostarczyły nam dowodów na to, o czym instynktownie wiedzieliśmy już wcześniej – że pielęgnacja małego dziecka ma wpływ nie tylko na zdrowie jego skóry, ale może przyczynić się do zdrowego, harmonijnego rozwoju. Myślę, że Wy także na co dzień obserwujecie noworodki, które uważnie przyglądają się pochylonym nad nimi osobom, bezbłędnie reagują na głos rodzica, wyczuwają jego zapach i szybko uspokajają się pod wpływem delikatnego dotyku. Wszystko dzięki doskonale rozwiniętym zmysłom, które w kolejnych miesiącach życia małego człowieka otwierają go na świat i dostarczają mu nowych rozwijających doznań. W tym numerze znajdziecie wiele ciekawych i inspirujących tekstów, którymi chcemy przekonać Was do korzyści wynikających ze stymulacji wielozmysłowej. Co ważne, są one udziałem i dziecka, i jego bliskich, służą dzieciom zdrowym i urodzonym przedwcześnie. Wierzymy, że za Waszym pośrednictwem idea ta dotrze do rodziców, a przez nich oczywiście do głównych beneficjentów tych działań, czyli do najmłodszych. Zachęcamy do tego, byście pokazywały rodzicom, jak zmysłową istotą jest ich nowo narodzone dziecko, przekonywały do świadomej pielęgnacji, a także zachęciły ich do tego, by rutynowe czynności zamienili w pielęgnacyjne rytuały. Już teraz zapraszam na spotkania warsztatowe, które w tym roku będziemy organizować w różnych miastach Polski i które będą poświęcone właśnie zagadnieniu wielozmysłowej stymulacji. Warsztaty te kierujemy zarówno do położnych, jak i do młodych rodziców. Będzie naukowo, ciekawie, inspirująco i na pewno bardzo zmysłowo.

3


Ze środka |

SPIS TREŚCI

10

Stymulacja wielozmysłowa a zdrowy rozwój dziecka

Ze świata 6

10

Aktualności

Nowe badania sugerują, że kontakt skóra do skóry może zmniejszyć ryzyko śmierci niemowląt z niską masą urodzeniową…

Stymulacja wielozmysłowa a zdrowy rozwój dziecka

Udowodniono, że regularnie i świadomie powtarzane czynności, które angażują zmysły dziecka, korzystnie wpływają na jego zdrowy rozwój…

Z perspektywy... 14

Eko po polsku i balijsku

15

Melodia, która odmieniła świat

Czy obrastanie w przedmioty, nawet ekologiczne, zmieniło naszą mentalność?

Na początku miałem opory, żeby włożyć rękę do środka. Jakaś taka za duża, nieforemna. Jakby z kamienia. Przełamałem się jednak. Powoli, żeby nie narozrabiać, moja dłoń znalazła się w środku…

Z oddziału 16

Zmysły – rodzące się okno na świat

20

Apetyt na kontakt

24

Dotknąć kresu i iść dalej

20

Apetyt na kontakt

32

Recepty po nowemu

Dziecko ma w brzuchu mamy wiele okazji do wspomagania rozwoju zmysłu dotyku – doświadcza całym swoim ciałem pępowiny i ścian macicy, dostarczając sobie niezbędnych bodźców…

Niezależnie, czy karmienie odbywa się piersią, czy przy użyciu butelki, w takim samym stopniu stwarza okazję do kontaktu z maluszkiem…

W terapii coraz częściej mówi się o tym, ile szkody przynosi nam niedomknięcie, niepożegnanie, niezałatwienie wewnętrzne różnych spraw…

Z pasją 28

Pod skrzydłami położnej

Szybko się okazało, że położnictwo to powołanie, a szkoła (jedna z pierwszych w Bydgoszczy) daje jej prawdziwą i upragnioną niezależność…

Z kodeksu 32

Recepty po nowemu

Właściwe postępowanie z receptami i prawidłowe prowadzenie dokumentacji medycznej ma istotne znaczenie, ponieważ umowa o udzielanie świadczeń zdrowotnych może zawierać zastrzeżenie kar umownych…

Z troską

36 Gadżetomania 4

Przyszli rodzice stanowią doskonałą grupę docelową dla handlowców. Hasło „to dla dziecka” skutecznie otwiera portfel…


38

42

Nie takie w czepku urodzone

Kiedy rodzi się wcześniak...

Wcześniak narażony jest na traumę biologiczną związaną z koniecznością życia poza łonem swej matki, a także traumę relacyjną wynikającą z oddzielenia od niej…

Z oddziału 42

Nie takie w czepku urodzone

Przeciążenie stresem, utrata kontroli i gorsza wydolność psychofizyczna przyczyniają się do znacznego pogorszenia samopoczucia i spadku możliwości racjonalnej oceny własnej sytuacji...

Z receptą

46

Chemia, nie alchemia

46

Chemia, nie alchemia

Zdaniem specjalistów, najtańszym i najskuteczniejszym kosmetykiem jest po prostu unikanie promieniowania słonecznego. Skoro jest to niemożliwe, trzeba ratować się „chemią”…

Z przymrużeniem oka 50

Krzyżówka

Nasi eksperci

Bożena Cieślak-Osik

Justyna Korzeniewska

Karolina Isio-Kurpińska

Joanna Matejczuk

Położna, psycholog, psychoterapeuta, trener Skali Oceny Zachowania Noworodka według Brazeltona, absolwentka międzywydziałowych studiów etyka w zawodach medycznych. Na co dzień pracuje w Szpitalu Klinicznym im. ks Anny Mazowieckiej w Warszawie. W obszarze jej zainteresowań zawodowych pozostaje rodzina, w której na świat przyszło dziecko. Wspólnie z rodzicami stara się odkrywać umiejętności i kompetencje noworodków, także tych urodzonych przedwcześnie.

Dr n. hum., psycholog. Pracuje z dziećmi chorymi przewlekle i niepełnosprawnymi oraz ich rodzicami w Instytucie Pomniku – Centrum Zdrowia Dziecka. Szczególnie bliska jest jej koncepcja potrzeb rozwojowych dzieci T.B. Brazeltona, z której czerpie inspiracje do pracy z pacjentami oraz publikacji prasowych i naukowych. Współpracuje z personelem medycznym, m.in. prowadząc szkolenia psychologiczne na pielęgniarskich kursach specjalizacyjnych. Od 2010 r. jest ekspertem JOHNSON’S®.

Ekspertka Skali Oceny Zachowania Noworodka według Brazeltona. Prowadzi warsztaty dla rodziców dotyczące opieki oraz radzenia sobie z trudnościami w pierwszym okresie po narodzinach dziecka. Interesuje się psychologią rozwojową, pedagogiką i zagadnieniami związanymi z komunikacją. Mama czterech synów. W wolnym czasie czyta literaturę angielską i amerykańską oraz ogląda seriale medyczne.

Dr n. hum., psycholog rozwojowy. Adiunkt w Zakładzie Psychologii, Socjalizacji i Wspomagania Rozwoju Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół rozwoju dzieci, wspomagania tego procesu, znaczenia zabawy dla wychowania, rozwoju i edukacji. Zwolenniczka tezy, że największą inwestycją dla rozwoju dziecka jest czas, który możemy mu poświęcić.

WYDAWCA:

Agencja Wydawnicza MUSQO ul. Piotrkowska 66, 90-105 Łódź, tel.: (48) 42 209 39 36, www.musqo.pl, redakcja@wczepkuurodzone.pl

NA ZLECENIE:

Johnson and Johnson Poland Sp. z o.o., ul. Iłżecka 24, 02-135 Warszawa, tel.: (48) 22 237 80 02, www.johnsonsbaby.com.pl REDAKTOR NACZELNA:

Agnieszka Machnio

REDAKTOR PROWADZĄCA:

Małgorzata Marszałek WSPÓŁPRACA: Justyna Korzeniewska, Monika Grymowicz, Karolina Isio-Kurpińska, Iwona Magdalena Aleksandrowicz, Bożena Cieślak-Osik, Sylwia Głuszak, Agata Żychlińska, Aleksandra Zalewska-Stankiewicz, Marcin Pacho PROJEKT GRAFICZNY:

Black Monkey Design ZDJĘCIA:

Archiwa prywatne, Depositphotos, Fotolia REDAKCJA MERYTORYCZNA:

Renata Długołęcka

5


Ze świata |

AKTUALNOŚCI

o czasie 1 Wszystko Nowe badanie przeprowadzone na Uniwersytecie w Tel Awiwie wykazało, że poród po terminie, nawet u kobiet w ciąży niskiego ryzyka, jest związany ze zwiększonym ryzykiem chorób i infekcji u noworodków, wymagających hospitalizacji na oddziale intensywnej opieki. Jest to pierwsze badanie, które bierze pod uwagę poród po terminie jako pojedynczy czynnik ryzyka. Badanie zostało opublikowane w piśmie „Archives of Disease in Childhood”. Wyniki naukowców izraelskich stanowią ważny argument dla lekarzy, którzy często nie potrafią przekonać kobiet będących w ciąży po planowanym terminie porodu, że należy wywołać go sztucznie. Ryzyko infekcji i innych komplikacji powinno przekonać je do konieczności podjęcia interwencji medycznej. Wcześniejsze badania wykazały zwiększone ryzyko powikłań dla noworodków urodzonych po czasie, ale większość z nich brała pod uwagę ciążę wysokiego ryzyka. Teraz okazuje się, że niemowlęta z ciąży niskiego ryzyka, ale urodzone po 42. tygodniu, miały około dwukrotnie wyższe ryzyko zachorowania na infekcje, trudności z oddychaniem i występowała konieczność hospitalizacji. Źródło: Medical News Today

na długą młodość? 2 Sposób Badanie przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Simona Frasera sugeruje, że liczba urodzonych dzieci ma wpływ na tempo, w jakim kobieta się starzeje. Naukowcy zauważyli, że kobiety, które urodziły więcej przeżywających dzieci, mają dłuższe telomery, czyli ochronne sekwencje z nukleotydów, zabezpieczające przed „przycinaniem” chromosomów po ich podwojeniu w czasie podziału komórki. W celach badawczych porównano długość telomerów z liczbą dzieci urodzonych przez 75 kobiet z ludu Kakczikel w Gwatemali. Długość telomerów mierzono w dwóch momentach w odstępie 13 lat (naukowcy korzystali m.in. z wymazów z policzka). Ich ustalenia przeczą teorii dotyczącej historii życiowych, która głosi, że większa liczba dzieci przyspiesza tempo biologicznego starzenia. Wolniejszą prędkość skracania telomerów, którą odkryto u badanych z większą liczbą dzieci, można przypisać dużym wzrostom estrogenu, hormonu wytwarzanego w czasie ciąży. Estrogen działa jak potencjalny przeciwutleniacz, który chroni komórki przed skracaniem telomerów. Wg naukowców nie bez znaczenia jest też fakt, że posiadanie większej liczby dzieci wiąże się często ze wzrostem społecznego wsparcia dla matki. Większe wsparcie społeczne zmniejsza zaś koszty dalszej reprodukcji, a mniejsze koszty reprodukcyjne oznaczają większą ilość energii metabolicznej do podtrzymania tkanek i w efekcie wolniejsze tempo starzenia komórkowego. Źródło: Medical News Today

pełen korzyści 3 Kontakt Dla noworodków, które nie wymagają interwencji medycznych bezpośrednio po urodzeniu, najkorzystniejszym pierwszym doświadczeniem jest kontakt z matką skóra do skóry. Od dawna wiadomo było, że pomaga on regulować temperaturę i szybkość oddychania dziecka. Nowe badania sugerują, że kontakt skóra do skóry może zmniejszyć ryzyko śmierci niemowląt z niską masą urodzeniową. Badanie prowadzone przez naukowców z Bostonu zostało opublikowane w czasopiśmie „Pediatrics”. Naukowcy przeanalizowali 124 badania z lat 2000–2014, które koncentrowały się na korzyściach z kontaktu skóra do skóry. Wyniki wykazały, że u noworodków, które ważyły mniej niż 2 kg, a które doświadczały takiego kontaktu z rodzicem, ryzyko śmiertelności spadło o 36 proc., natomiast ryzyko poważnej infekcji o 47 proc. Dodatkowo noworodki z tej grupy miały wyższy poziom tlenu, większy wzrost obwodu głowy i częściej mogły karmione piersią w momencie wypisu ze szpitala. Źródło: Medical News Today 6


4 Ostrożnie z antydepresantami w ciąży

Przyjmowanie w trakcie ciąży leków antydepresyjnych znacząco zwiększa ryzyko autyzmu u dziecka. Do takich wniosków doszedł zespół pod kierunkiem profesor Aniki Bérard z Uniwersytetu w Montrealu. Wyniki badania zostały opublikowane w piśmie „JAMA Pediatrics”. Bérard i jej koledzy przestudiowali przypadki 145 456 dzieci, biorąc pod uwagę okres od chwili poczęcia aż do wieku dziesięciu lat. Oprócz informacji na temat stosowania u matki leków przeciwdepresyjnych oraz diagnozy autyzmu u dziecka analizowane dane zawierały wiele szczegółów, takich jak genetyczna skłonność do depresji, wiek matki, sytuacja ekonomiczna, które mogą mieć wpływ na rozwój autyzmu i które zostały uwzględnione w końcowych wnioskach. Za fakt ekspozycji na leki przeciwdepresyjne uznano sytuację, kiedy matka miała wypisywaną receptę na preparaty w drugim lub trzecim trymestrze ciąży. Jest to krytyczny czas dla rozwoju mózgu. Dzieci z autyzmem identyfikowano na podstawie dokumentacji szpitalnej, wskazującej na autyzm dziecięcy, autyzm atypowy, zespół Aspergera lub powszechne zaburzenia rozwoju. Porównując te dwie dane okazało się, że przyjmowanie leków antydepresyjnych, szczególnie z grupy zwrotnego wychwytu serotoniny, zwiększa o 87 proc. ryzyko wystąpienia autyzmu u dziecka. Zdaniem autorki badania, taki wpływ leków na rozwój mózgu nie jest niczym niewytłumaczalnym, ponieważ serotonina jest zaangażowana w liczne procesy, takie jak podział komórek, migracja, różnicowanie komórek nerwowych i komórek synaptogenezy czy tworzenie powiązań między komórkami mózgu. Niektóre leki antydepresyjne poprzez hamowanie zwrotnego wychwytu serotoniny będą miały negatywny wpływ na zdolność mózgu do pełnego rozwoju i adaptacji w okresie płodowym. Źródło: Medical News Today

www.facebook.com/johnsonbabypolska www.johnsonbabypolska.com.pl

7


Ze świata |

AKTUALNOŚCI

kontrowersje 5 Antykoncepcyjne Stosowanie doustnych pigułek antykoncepcyjnych nie zwiększa ryzyka wad wrodzonych u dziecka, nawet jeśli przyszła mama zażywa je w pierwszym okresie ciąży, w którą zaszła mimo antykoncepcji – informuje pismo „British Medical Journal”. Mimo bardzo wysokiej skuteczności doustnej antykoncepcji hormonalnej, blisko 10 proc. korzystających z niej pań zachodzi w ciążę w ciągu pierwszego roku stosowania. Ma to na ogół związek z błędami w dawkowaniu i stosowaniem innych leków. Najnowsze badania naukowców z Bostonu oraz Kopenhagi powinny upewnić przyszłe mamy oraz personel medyczny, że nawet jeśli tak się stanie, nie wiąże się to z wyższym ryzykiem dużych wad wrodzonych u dziecka, np. rozszczepu wargi i podniebienia. Analizując dane dotyczące 880 tys. noworodków, których stan zdrowia śledzono przez rok, badacze nie wykazali różnic w częstości występowania takich wad w czterech grupach kobiet: pań, które nigdy nie stosowały antykoncepcji hormonalnej, stosowały ją, ale odstawiły na ponad trzy miesiące przed poczęciem dziecka, odstawiły ją w krótszym czasie lub stosowały nieświadome ciąży jeszcze w początkowym jej okresie. Źródło: Medical Xpress

przed ciążą groźna 6 Otyłość Dzieci kobiet, które przed ciążą były otyłe, są bardziej narażone na zgon w pierwszym roku życia w porównaniu z potomstwem pań ważących prawidłowo – informuje pismo „Obstetrics and Gynecology”. W dodatku podwyższone ryzyko zgonu dziecka otyłej mamy utrzymuje się nawet wówczas, gdy przestrzega ona zaleceń odnośnie do przybierania na wadze w ciąży. Analizując dane dotyczące ponad 6,4 mln noworodków, naukowcy z Bostonu wyliczyli, że ryzyko zgonu dziecka zarówno w pierwszym miesiącu, jak i w pierwszym roku życia było wyraźnie wyższe u kobiet otyłych (wskaźnik BMI 30 lub więcej) przed zajściem w ciążę. W przypadku pań z otyłością pierwszego stopnia (BMI od 30 do 34,99) było ono wyższe o 32 proc. w porównaniu z kobietami ważącymi prawidłowo, a kobiet z otyłością trzeciego stopnia (BMI 40 i więcej) – wyższe o 73 proc. Wśród przyczyn zgonów dzieci znalazły się powikłania wcześniactwa, wady wrodzone i nagła śmierć łóżeczkowa. Źródło: Medical Xpress

u taty a przedwczesny poród 7 Depresja Ryzyko przedwczesnych narodzin dziecka jest wyższe, gdy u jednego z przyszłych rodziców – mamy lub taty – występuje depresja – wynika z najnowszych badań szwedzkich naukowców, którzy przeanalizowali dane dotyczące ponad 360 tys. dzieci urodzonych w Szwecji w latach 2007–2012. Po uwzględnieniu matczynej depresji oraz czynników społeczno-ekonomicznych wyliczyli oni, że depresja, która pojawiła się u ojca w ciągu 12 miesięcy przed poczęciem dziecka, miała związek z wyższym o 38 proc. ryzykiem bardzo przedwczesnego porodu (tj. między 22. a 31. tygodniem ciąży). Z kolei nowy epizod depresji u przyszłej mamy zwiększał o 34 proc. ryzyko urodzenia dziecka między 32. a 36. tygodniem ciąży, a w przypadku nawrotu matczynej depresji ryzyko to rosło o 42 proc. Leczenie depresji u osób oczekujących dziecka może być istotne w prewencji przedwczesnych porodów, podsumowują badacze. Źródło: Medical Xpress

8


1 gram żelu do stosowania na dziąsła zawiera 3,3 mg lidokainy chlorowodorku i 1 mg cetylopirydyniowego chlorku. Wskazania: Stany zapalne podczas ząbkowania. Calgel działa szybko, zmniejszając ból wywołany ząbkowaniem i łagodząc podrażnienie dziąseł niemowlęcia. Posiada także niewielkie właściwości antyseptyczne. Przeciwwskazania: Nadwrażliwość na substancje czynne lub na którąkolwiek substancję pomocniczą, w tym rumianek. Podmiot odpowiedzialny: McNeil Products Limited.

Przed użyciem zapoznaj się z ulotką, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane dotyczące działań niepożądanych i dawkowanie oraz informacje dotyczące stosowania produktu leczniczego, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu. 9


Ze świata | PIELĘGNACJA I ZNACZNIE WIĘCEJ

Stymulacja wielozmysłowa a zdrowy rozwój dziecka

Jeśli chodzi o pragnienia dotyczące swoich dzieci, to na całym świecie rodzice marzą o tym samym – chcą zapewnić pociechom zdrowy i szczęśliwy rozwój. Cel ten można osiągnąć poprzez codzienne rytuały pielęgnacyjne, które wykorzystują stymulację wielozmysłową dziecka.

Małgorzata Marszałek

C

oraz więcej badań naukowych potwierdza, że okres dzieciństwa, w tym szczególnie pierwsze lata życia człowieka, ma ogromne znaczenie dla jego przyszłości. Zależności te są udowodnione nie tylko na poziomie psychologicznym, ale i fizjologicznym, czego prostym przykładem jest to, że niewłaściwe odżywianie niemowląt (np. za szybie wprowadzanie mleka krowiego, przekarmianie) może skutkować różnymi chorobami w wieku dojrzałym, z otyłością i cukrzycą na czele. Innymi słowy, dzieciństwo to okres „programowania” na kolejne etapy rozwoju. Jak to w ogóle jest możliwe? Tajemnica tych zależności tkwi w mózgu. Im więcej o nim wiemy (a tak naprawdę to dopiero zaczynamy go odkrywać!), tym wyraźniej widzimy, że doświadczenia z tych najwcześniejszych etapów rozwoju kształtują nas na resztę życia. ŚWIAT ODBIERANY ZMYSŁAMI Mózg niemowlęcia tworzy aż do 1,8 mln połączeń synaptycznych na sekundę. Badania naukowe dowodzą, że do czasu ukończenia przez dziecko trzeciego roku życia, narząd ten jest rozwinięty w 85 proc. Stymulacja sensoryczna – to, co niemowlę odczuwa, widzi i słyszy, a także zapachy, które czuje – przyczynia się do długoterminowego

10

przetrwania tych połączeń podczas rozwoju mózgu. W ciągu pierwszych trzech lat życia następuje szybki rozwój większości ścieżek przewodzenia nerwowego odpowiedzialnych za komunikację, rozumienie, rozwój społeczny i dobre samopoczucie emocjonalne. Zresztą to, o czym mówią badania naukowe, łatwo zaobserwować gołym okiem. Wystarczy porównanie noworodka z chodzącym już „roczniakiem”, by zauważyć, jak ogromny skok rozwojowy dokonuje

Produkty JOHNSON’S® pomagają wzbogacić codzienną pielęgnację w doznania zmysłowe, wspierając szczęśliwy i zdrowy rozwój dziecka. Ich ogromnym atutem jest delikatny zapach, dostosowany do dziecięcego zmysłu powonienia. Kosmetyki zapachowe pozwalają na stymulację zapachową, która odpręża, poprawia nastrój oraz wpływa na pamięć i emocje. JOHNSON’S® łagodny płyn do mycia ciała i włosów 3 w 1 może być stosowany jako żel do kąpieli, zapewniając dziecku przyjemne doznania dotykowe; łagodna oliwka nie tylko sprawia, że dłonie rodziców wykonujące masaż po kąpieli są delikatniejsze, ale też odpręża przyjemnym zapachem.


się w pierwszych miesiącach życia człowieka. Takiego przyspieszenia rozwoju nie będzie już nigdy później. Dlatego też okres do trzeciego roku życia jest tak wyjątkowy. Każdy dotyk, zapach i wszelkie doświadczenie polegające na poznawaniu świata poprzez zmysły, jakie dziecko zdobywa w tym czasie, pobudzają rozwój jego mózgu. Zmysły – a dziecko przychodząc na świat ma je już doskonale wykształcone – to furtki, poprzez które do mózgu dostają się bodźce ze świata zewnętrznego. Dlatego stymulacja zmysłów korzystnie wpływa na rozwój fizyczny, poznawczy, emocjonalny i społeczny. Udowodniono, że regularnie i świadomie powtarzane czynności, które angażują zmysły dziecka (takie jak odpowiedni rytuał kąpieli), korzystnie wpływają na jego zdrowy rozwój, na przykład zmniejszając stres u zdrowych i przedwcześnie urodzonych niemowląt oraz poprawiając jakość i ilość snu u dzieci zdrowych, a także powodując większy przyrost masy ciała u wcześniaków. Wzbogacenie sensoryczne, czyli pielęgnacja polegająca na konsekwentnym pobudzaniu wielu zmysłów jednocześnie,

może mieć bardzo duże przełożenia na rozwój dziecka. Stymulacja zmysłów wzbogaca codzienne doświadczenia maluszka, ale jest korzystna także dla rodziców, bo wzmacnia ich kompetencje w opiece nad dzieckiem. Znaczenie stymulacji doceniają takie instytucje, jak Amerykańska Akademia Pediatrii, która zaleca wprowadzenie rytuału kąpieli, stymulującego różne zmysły, oraz Światowa Organizacja Zdrowia, która podkreśla, że środowisko, w którym dorasta dziecko, ma ogromny wpływ na kształtowanie się jego mózgu. DZIELIMY SIĘ WIEDZĄ Mając świadomość znaczenia stymulacji wielozmysłowej dla rozwoju dziecka, celem marki JOHNSON’S® jest przekazanie tej wiedzy rodzicom, a także wskazanie im prostych patentów, jak poprzez codzienną pielęgnację mogą przyczyniać się do wielowymiarowego rozwoju swojego dziecka. Jest to szczególnie istotne, gdyż jak wynika z przygotowanego na zlecenie marki raportu Global Bath Time Report*, świadomość rodziców na temat tego, jak ważne są codzien-

*JOHNSON’S® Global Bath Time Report był sponsorowany przez firmę Johnson & Johnson, przeprowadzony online przez firmę Harris Poll w październiku 2014 roku wśród 3574 rodziców dzieci w wieku 0–3 lata w: Brazylii, Kanadzie, Chinach, Indiach, Filipinach, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

11


Ze świata | PIELĘGNACJA I ZNACZNIE WIĘCEJ

ne zabiegi pielęgnacyjne, nadal pozostawia sporo do życzenia. Na potrzeby raportu przebadano ponad 3500 rodziców dzieci w wieku 0–3 lata na całym świecie. Blisko ¼ ankietowanych uznała, że kąpiel dziecka nie ma zupełnie żadnego przełożenia na rozwój jego mózgu. Jedynie 23 proc. rodziców przyznało, że masaż noworodka ma znaczenie dla jego rozwoju, 14 proc. uznało go za zupełnie nieistotny. 36 proc. rodziców stwierdziło, że fakt, czy dany kosmetyk dla dzieci posiada zapach, czy nie, nie ma większego znaczenia dla dziecka. Podobne badanie jest obecnie przeprowadzane w Polsce, a jego wyniki opublikujemy w kolejnym numerze „W Czepku Urodzonych”. Wydaje się, że w naszym kraju rodzice nadają duże znaczenie kąpieli, ale tylko w pierwszym okresie życia dziecka. Ta pierwsza wzbudza ogromne emocje, często jest wydarzeniem dla całej rodziny. Z czasem sama czynność powszednieje, okazuje się nie taka trudna, jak się wydawało na początku, i niejako przechodzimy nad nią do porządku dziennego. Tymczasem kąpiel i masaż to doskonałe okazje do stymulacji wielozmysłowej noworodka, w czasie których rodzice mają możliwość pobudzania jednocześnie zmysłu dotyku, wzroku, słuchu i zapachu, oczywiście pod warunkiem, że korzystają z kosmetyków 12

wzbogaconych delikatnym, odpowiednim dla dzieci zapachem. Tym samym czas poświęcony na pielęgnację staje się inwestycją w przyszłość maluszka. Jednocześnie dzięki ankietom przeprowadzanym na potrzeby raportu obliczono, ile czasu przeciętnie trwa kąpiel dziecka w poszczególnych krajach. Okazało się, że rodzice poświęcają na nią średnio 23 minuty każdego dnia, a większość dzieci jest kąpana sześć razy w tygodniu. W ciągu miesiąca daje to bagatela… 10 godzin przeznaczonych na kąpiel. Patrząc z tej perspektywy, codzienna kąpiel przestaje być krótką chwilą w ciągu dnia, a staje się ważnym czasem zabawy, radości, budowania więzi, ale też stymulowania dziecka do rozwoju. W STRONĘ RYTUAŁÓW Każde małe dziecko wymaga wielu zabiegów pielęgnacyjnych wykonywanych przez najbliższych, niezbędnych do przeżycia poza brzuchem mamy i do prawidłowego rozwoju. Do takich czynności zalicza się karmienie, zmianę pieluszki, kąpiel czy dotyk skóra do skóry, który daje dziecku poczucie bezpieczeństwa oraz buduje więź z najbliższymi. Zgodnie z ideą marki JOHNSON’S® niewiele trzeba,


Każdy dotyk, zapach i wszelkie doświadczenia polegające na poznawaniu świata poprzez zmysły, jakie dziecko zdobywa w tym czasie, pobudzają rozwój jego mózgu. Zmysły – a dziecko przychodząc na świat ma je już doskonale wykształcone – to furtki, poprzez które do mózgu dostają się bodźce ze świata zewnętrznego. aby te zwyczajowe czynności przekształcić w rodzinne rytuały o dużo większym znaczeniu i dla dziecka, i dla jego rodziców. Aby tak się stało, należy wzbogacić je w doznania zmysłowe, czyli w stymulację zmysłów dziecka. Pielęgnacja to doskonała okazja, by do niego mówić, by go dotykać i nawiązywać kontakt wzrokowy. To naturalne, że rodzice pochylając się nad dzieckiem, uśmiechają się do niego, zagadują oraz nie szczędzą mu delikatnego, troskliwego dotyku. W świecie, w którym liczy się wielozadaniowość i podzielność uwagi, warto podkreślać, że dziecko wymaga zupełnie innego, „nienowoczesnego” podejścia. Każda z wykonywanych przy nim czynności powinna być świadoma, celowa i wykonywana w kontakcie z dzieckiem. Dla rodziców, którzy niejednokrotnie żyją w dużym biegu, może być to trudne, by się zatrzymać i skupić na najmłodszym domowniku. Niemniej na pewno warto ich do tego zachęcać. Tym bardziej że nawet najmłodsze dzieci wchodzą w relacje ze swoimi najbliższymi. I wystarczy tylko chwilę świadomie poobserwować tych małych ludzi, by zobaczyć, z jakich zaczepek korzystają, by być w kontakcie z tymi nieco większymi – mamą i tatą. Każdy zabieg pielęgnacyjny wymusza kontakt dotykowy, który można przekształcić w stymulację dotykową. Odległość, w jakiej twarz dziecka znajduje się od twarzy rodzica przy takich zabiegach, jak karmienie i przewijanie, jest idealna dla niewykształconych jeszcze oczu maluszka. Zabiegi pielęgnacyjne skłaniają do rozmów z dzieckiem. Dobrze jest opowiadać mu o poszczególnych etapach kąpieli czy zmiany pieluszki, mówić do niego przyciszonym i nieco obniżonym głosem. Dzieci bardzo dobrze odnajdują się w powtarzalnych sytuacjach. Warto zadbać o to, by poszczególne rytuały pielęgnacyjne w miarę możliwości miały podobny rytm. Buduje to w dziecku poczucie bezpieczeństwa. A komfort wynikający ze znanych okoliczności, w których dziecko czuje się dobrze, jeszcze bardziej otwiera jego mózg na nowe doznania. Sposób pielęgnacji i opieki nad dzieckiem może mieć fundamentalne znaczenie dla jego rozwoju. O tym mówi nowa, globalna kampania, której hasło przewodnie brzmi So Much More™. Marka JOHNSON’S® pragnie przekazać rodzicom to, co sama odkryła – że pielęgnacja ich dziecka może być czymś znacznie więcej niż jedynie troską o zdrowie jego skóry.

www.facebook.com/johnsonbabypolska www.johnsonbabypolska.com.pl

13


Z perspektywy... kobiety |

FELIETON

Eko

PO POLSKU I BALIJSKU Coraz modniejsze stają się joga, chusty, sklepy z ekologiczną żywnością, ciuszki z organicznej bawełny, szczoteczki do zębów z bambusa itd. Czy jednak obrastanie w przedmioty, nawet ekologiczne, zmienia naszą mentalność? Położna, podróżniczka www.coztegozedaleko.pl

P

rzebywając kilka miesięcy w Polsce i przygotowując wyprawkę dla mojego synka, który niebawem ma się urodzić, poczułam nieodpartą chęć napisania o moich położniczych i macierzyńskich przemyśleniach. Miałam niecodzienną przyjemność spędzić większość czasu z kobietami: mamą, siostrą, ciociami, kuzynkami, babciami i koleżankami. Tak, wsparcie w okresie ciąży jest największą wartością, którą naprawdę doceniam, ponieważ na co dzień nasze kontakty ograniczają się do rozmowy na Skypie. Mimo wielu dylematów podjęłam decyzję, że urodzę na Bali. Czy to głupota, czy odwaga? Nie wiem, ale tak podpowiedziało mi serce. Dlaczego tak rzadko go słuchamy?! Jestem zwolenniczką naturalnego podejścia do macierzyństwa, wychowania i do życia w zgodzie z naturą. Zaobserwowałam, że w Polsce coraz modniejsze stają się: joga, chusty, sklepy z ekologiczną żywnością, ciuszki z organicznej bawełny, szczoteczki do zębów z bambusa itd. Czy jednak obrastanie w przedmioty, nawet ekologiczne, zmieniło naszą mentalność? Czy dzięki temu rzeczywiście zbliżyliśmy się do naszej Matki Ziemi? Czy może jesteśmy jeszcze bardziej zestresowani i żyjemy w poczuciu winy, że znowu mamy ochotę na coś niezdrowego, a kosmetyki, których używamy, nie są „home made”, „organic” i „fair trade”. Może warto się zatrzymać i poobserwować tych, którzy rzeczywiście żyją zgodnie ze wschodem i zachodem słońca, porą suchą i deszczową, sezonowością owoców i warzyw.

14

Celina Szwinta Podstawowe wartości, którymi kieruje się każdy Balijczyk, to po pierwsze wiara i składnie czci bogom. Po drugie rodzina – wzajemne wsparcie i okazywanie miłości. Na końcu praca i pieniądze. Nikt tu nie szczyci się naturalnym podejściem do życia. To zupełnie

porodzie to czas święty dla kobiety, przez 42 dni połogu nie powinna ona wychodzić z domu. Ma się skupić tylko i wyłącznie na odpoczynku i dziecku. Wszystkie domowe obowiązki przejmuje rodzina. Ludzie żyją tu w komunach, na jednej dużej przestrzeni

normalne, że dzieci noszone są w chustach – sarungach przewiązanych przez ramię. Ze względu na klimat i ukształtowanie terenu nie stosuje się wózków. Kobiety nie wyobrażają sobie pchania ich pod górę i z góry, przeciskania się przez wąskie uliczki bez chodników i przebiegania przez ulicę, narażając dziecko na niebezpieczeństwo. Dzieci traktowane są jak największy skarb i błogosławieństwo. Przekazywane z rąk do rąk, przez pierwsze trzy miesiące życia nie dotykają ziemi, po to, by ich duchowa energia pozostała w nich jak najdłużej. Rodzice nie uznają łóżeczek, ponieważ chcą, aby dzieci ich pamiętały i czuły się bezpiecznie, stąd zwyczaj wspólnego spania przez pierwsze lata życia dziecka. Okres po

znajduje się kilka lub kilkanaście domków. Nowi rodzice wspierani są przez najbliższych. Dodatkowo cały okres poporodowy pełen jest rytuałów, zgodnych z hinduskimi wierzeniami. Najważniejsze odbywają się trzy miesiące po porodzie, wtedy dziecku nadawane jest imię. Najlepiej, gdy jest to połączone z wielką ucztą i religijną ceremonią, w której w ofierze składanych jest sześć prosiaków. Może odpuśćmy sobie kolejne z rzędu zakupy, a skupmy się na własnym dziecku. Bo przecież ono przez pierwsze miesiące życia potrzebuję tylko nas, naszej uwagi i miłości. Balijska postawa uczy mnie, że im mniej posiadamy, tym więcej możemy zaoferować dziecku.


FELIETON

| Z perspektywy... mężczyzny

MELODIA, KTÓRA ODMIENIŁA ŚWIAT.

Mój świat

Okienko było tak małe, jakbym zaglądał do domku skrzatów. W pewnym sensie zresztą tak było. Okrągłe, malutkie, z rachitycznym zamknięciem.

Grzegorz Kiciński

B

yłem za duży, żeby wejść do środka. Moja twarz ledwo mieściła się we framudze. Musiałem śmiesznie wyglądać, ale z drugiej strony nikt nie patrzył. Może i dobrze. Kto wie, jak wyglądałem naprawdę? Potwór z Loch Ness – prawdziwa historia? Lord Wader bez maski? Albert Einstein (z całym szacunkiem dla jego dokonań)? Nieważne. Na początku miałem opory, żeby włożyć rękę do środka. Jakaś taka za duża, nieforemna. Jakby z kamienia. Przełamałem się jednak. Powoli, żeby nie narozrabiać, moja dłoń znalazła się w środku. Centymetr po centymetrze zbliżała się do… dłoni mojego synka. Leżał spokojnie, jakby nigdy nic, jakby nie istniał cały ten świat kabelków i drenów, które trzymały go przy życiu. Lampa ciepła symulowała hawajską pogodę. Dotknąłem paluszków i szybko wycofałem rękę. Co ja robię? Przecież nie powinienem. Rozejrzałem się z poczuciem winy, ale wzrok znowu szybko wrócił do niego. Nie wiem, co mu podali, ale śpi jak prawdziwy mężczyzna – dookoła może się walić i palić, ale sen faceta to święto, które wszyscy muszą obchodzić z namaszczeniem. Swoją drogą, powinniśmy to zgłosić do Sejmu. Myślę, że ustawa przeszłaby po pierwszym czytaniu. Ustawa mogłaby nazywać się jakoś tak: Ustawa o warunkach wprowadzenia stanu wyjątkowego w przypadku, gdy facet chce odpocząć. Skąd ten uśmiech politowania? A wy nigdy nie złapaliście się na głupich myślach? Aha, na pewno. No cóż… Mój mózg w sytuacjach stresowych (lub beznadziejnie nudnych) za-

zwyczaj dzwoni po pomoc do wyobraźni, a ta od razu odpala race. Trudno. Takie geny. Miarowe popiskiwania aparatury z pozostałych inkubatorów przypomniały mi film „Tańcząc w ciemnościach” z Björk w roli głównej. Sam film może i dobrze nie nastraja, ale jest piękny,

głównie dzięki rewelacyjnej ścieżce dźwiękowej. Każdą piosenkę zaczynają różne odgłosy, które słyszy niedowidząca bohaterka. Jej wy-

Dziennikarz o usposobieniu romantyka. Ojciec Barnaby, Łucji, Rut i Rity.

obraźnia przypadkowe dźwięki zamieniała na nuty, które razem tworzyły melodię. Co to ma wspólnego ze mną? Odgłosy aparatury, które otaczały mnie tego wieczora, byłyby niezłą inspiracją, jeśli nie dla Björk, to już na pewno dla twórców lejtmotywów Festiwalu Muzyki Współczesnej z Krzysztofem Pendereckim w roli głównej. Hmm… To jednak nie moja bajka. Postanowiłem zatem nieco odmienić ten marsjański scenariusz. Pikanie respiratora potraktowałem jak metronom. Zajrzałem przez okienko skrzata i zacząłem do niego śpiewać moje ulubione piosenki. Zacząłem od „Rzeki” Wolnej Grupy Bukowina. Tak na marginesie – śpiewałem ją potem wszystkim dzieciom. Ktoś powie: „Pewnie ci słoń na ucho nie nadepnął, to mogłeś sobie śpiewać, ale jakbym ja zawył, to zbiegłyby się wszystkie położne ze szpitala”. No cóż. A kto powiedział, że jak ja śpiewałem, nikt nie przybiegł z gaśnicą? Nie zmienia to jednak faktu, że każdy niedźwiedź ma swoją ulubioną mruczankę i nie musi się tego wstydzić. Chciałem po prostu, żeby synek słyszał to, co kołysało go, gdy był jeszcze w najbardziej niezwykłym miejscu, w jakim człowiek może przebywać na ziemi – pod sercem mamy. Minęło już ze trzynaście lat od tamtej chwili, a ja nadal wmawiam sobie, że uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, gdy po raz trzydziesty trzeci mruczałem „O dobra rzeko, o mądra wodo…”, był potwierdzeniem, że czuje się bezpieczny. Warto było czekać.

15


Z oddziału |

FOKUS NA RODZICA

Zmysły

rodzące się okno na świat Okres dziewięciu miesięcy przed porodem to dla dziecka czas nie tylko wzrostu organizmu i specjalizacji poszczególnych narządów, ale również intensywnego rozwoju zmysłów. Dzięki temu w chwili urodzenia posiada gotowe narzędzia do wielozmysłowego poznawania rzeczywistości.

dr n. hum. Joanna Matejczuk PSYCHOLOG

W

okresie prenatalnym wykształciło i trenowało: dotyk, wzrok, słuch, smak, węch. Wszystko po to, aby od pierwszych chwil po porodzie wielozmysłowo poznawać i doświadczać nowego środowiska. Dla dziecka to jednak nie tylko zdobywanie informacji o otoczeniu i zwykłe uczenie się świata. To również, a może przede wszystkim, czas zbierania pierwszych doświadczeń i budowania na ich podstawie przekonań na temat świata, ludzi oraz siebie samego. Nie są to oczywiście przekonania w rozumieniu nas, dorosłych. Można raczej mówić o tworzeniu się pewnej skłonności do doświadczania, postrzegania, interpretowania i odczuwania świata w dzieciństwie, a później także w dorosłości. ZMYSŁY GOTOWE? ZA CHWILĘ PORÓD! We współczesnych czasach coraz rzadziej dziwi ludzi, że dziecko w brzuchu mamy czuje dotyk, widzi lub słyszy. Liczne badania potwierdziły, że zmysły pojawiają się i zaczynają działać na bardzo wczesnym etapie rozwoju prenatalnego. Pokazały również, że środowisko prenatalne jest bardzo bogate, a dziecko ma w nim wiele okazji, żeby te zmysły pobudzać i trenować. Zmysłem, który pojawia się najwcześniej, jest zmysł dotyku. Podaje się, że pierwszą funkcjonalną aktywność można odnotować już w 5. tygodniu od poczęcia – oznaki czucia w okolicy warg i nosa. W 14.–15. tygodniu wrażliwa staje się cała powierzchnia ciała. Wtedy również zaczynają się tworzyć połączenia synaptyczne odpowiedzialne za dotyk w polu czuciowym kory. Niewrażliwa na dotyk pozostaje aż

16

do porodu tylko okolica czubka i tyłu głowy, co oczywiście wynika z faktu przystosowywania się organizmu do zbliżającego się porodu. Dziecko ma w brzuchu mamy wiele okazji do wspomagania rozwoju zmysłu dotyku – doświadcza całym swoim ciałem pępowiny i ścian macicy, dostarczając sobie niezbędnych bodźców. Również oddziaływania z zewnątrz, takie jak głaskanie brzucha przez rodzica, pobudzają rozwój dotyku dziecka. Doświadczenia dotyku w okresie przed i po porodzie stają się ważnym komponentem budowania schematu ciała oraz odczuwania własnej cielesności. Cielesne odczuwanie bliskości, delikatności i ciepła drugiego człowieka jest jednym z najważniejszych elementów poczucia bezpieczeństwa oraz ważnym i trwałym składnikiem kształtującej się tożsamości dziecka. Jest również nieodzownym elementem budowania bliskości z innymi ludźmi oraz samoregulacji emocjonalnej w przyszłości. Pomaga również dziecku postrzegać świat jako bezpieczny i ciekawy, co z kolei wspiera rozwój poznawczy. W brzuchu mamy jest też wiele okazji do smakowania i wąchania. Dziecko przejawia pierwszą wrażliwość na smak wód płodowych około 4. miesiąca. Badania pokazują, że preferuje ono smak słodki. Przypuszcza się ponadto, że dzięki temu chętniej pije ono wody płodowe, trenując mięśnie odpowiedzialne za połykanie i oddychanie (szczególnie ważne po porodzie). W 28. tygodniu wrażliwy staje się również węch. Płyn owodniowy pomaga intensywniej pobudzać receptory węchu. Po porodzie można zaobserwować, że wspomnienia zapachów i smaków z okresu prenatalnego są bardzo trwałe. Dzieci preferują zapach i smak, który wcześniej poznały – wolą mleko swojej


Wnikliwe obserwacje rodziców i opiekunów, a później również badania naukowe zwróciły uwagę na kilka tendencji dziecka do faworyzowania dźwięków związanych z drugim człowiekiem. Do najważniejszych z nich należy preferowanie głosu ludzkiego, analogicznie do preferencji twarzy przy wzroku. Ze wszystkich dźwięków z otoczenia to właśnie mowa ludzka przyciąga największą uwagę dziecka.

mamy, mniej płaczą i są bardziej ożywione, kiedy czują jej zapach. Przed porodem gotowe stają się również zmysły, które najbardziej kojarzą się nam z poznawaniem rzeczywistości, czyli wzrok i słuch. Dziecko przed porodem może oglądać swoje rączki, przesuwające się przed oczami, słuchać dźwięków z wewnątrz ciała mamy, a także głosów dobiegających z zewnątrz. Pierwszą reakcję na światło odnotować można około 5. miesiąca przed porodem – dziecko reaguje na intensywne oświetlenie brzucha oraz na światło w drogach rodnych kobiety podczas badania. W 6. miesiącu otwierają się szpary powiekowe, a gałki oczne uczą się poruszać w różnych kierunkach – w górę i w dół oraz na boki. Około 20. tygodnia dziecko zaczyna również reagować na wibrację i intensywne dźwięki. Jest to przejawem rozwoju słuchu. Od 6. miesiąca istnieje nawet ryzyko uszkodzenia słuchu dziecka pod wpływem hałasu. Badania potwierdziły, że pamięć dźwięków jest bardzo trwała. Podobnie jak w przypadku zapachów i smaku, dziecko po porodzie reaguje na znajome dźwięki – bicie serca swojej mamy, jej głos, słyszaną wcześniej muzykę. Wielu rodziców ma tego świadomość i „rozmawia z brzuszkiem”, śpiewa dziecku lub nawet mu czyta. Jest to z jednej strony za każdym razem dodatkowy bodziec pobudzający rozwój słuchu, z drugiej – ważny czynnik sprzyjający rozwojowi poznawczemu, emocjonalnemu i społecznemu. Zapamiętane przyjazne dźwięki słyszane po porodzie działają kojąco na dziecko, uspokajają i pozwalają mu czuć się bezpiecznie. www.facebook.com/johnsonbabypolska www.johnsonbabypolska.com.pl

17


Z oddziału |

FOKUS NA RODZICA

Od pierwszych chwil po porodzie widać, że dziecku łatwiej się uspokoić i poczuć bezpiecznie, kiedy przytulone do dorosłego słyszy bicie serca oraz jego czuły, pełen miłości głos.

ZMYSŁY WYREGULOWANE NA DRUGIEGO CZŁOWIEKA Warto zwrócić uwagę na pewien niezwykły fenomen w rozwoju zmysłów. Można trochę technicznie powiedzieć, że zmysły przed porodem zostają wyregulowane i nastrojone przez naturę tak, aby maksymalizować kontakt noworodka z drugim człowiekiem. Dziecko od pierwszych chwil poznaje świat nie chaotycznie i przypadkowo, ale koncentruje się na tym, co najważniejsze. A tym czymś okazuje się drugi człowiek. Jednym z przykładów może być wrodzone zainteresowanie dziecka ludzką twarzą. Badania pokazały, że spośród wszystkich otaczających je nowych bodźców widok twarzy drugiego człowieka jest szczególnie interesujący. Mówi się nawet o wrodzonej preferencji twarzy kierującej uwagą noworodka. Przejawia się to w dłuższym, potwierdzonym eksperymentalnie czasie, który dziecko poświęca na badanie twarzy w porównaniu z innymi obiektami. Noworodek ponadto potrafi odróżnić twarz od nietwarzy nie tylko w realnym kontakcie, ale również 18

na rysunkach. Zostało to potwierdzone w klasycznym eksperymencie, podczas którego pokazywano dzieciom rysunki twarzy i nietwarzy (zamienione miejsca oczu, nosa i ust względem siebie). Czas poświęcony na studiowanie twarzy był rzeczywiście istotnie dłuższy. Dzięki badaniom nad funkcjonowaniem wzroku noworodków wiemy również, że ostrość widzenia została „ustawiona” przez naturę na około 20 centymetrów od oka dziecka. Dopiero w trakcie rozwoju wzrok zaczyna ogniskować się na tym, co znajduje się bliżej i dalej w przestrzeni. Przez pierwsze tygodnie jest to jednak dystans, który najczęściej dzieli twarz dziecka od twarzy osoby zajmujące się nim, czyli wspomniane 20 centymetrów. Odległość tę można zauważyć na przykład między okiem dziecka a twarzą mamy, gdy dziecko wtulone w nią ssie pierś lub butelkę, gdy dorosły pochyla się nad dzieckiem zmieniając pieluszkę, kąpiąc i masując dziecko lub wykonując inne czynności pielęgnacyjne.


TEORIA I PRAKTYKA

Preferencja twarzy i ogniskowanie wzroku na drugim człowieku jest wysyłanym przez dziecko nieświadomym, ale niezwykle ważnym sygnałem, zapraszającym drugiego człowieka do kontaktu. Wzrok noworodka wpatrzony w nas niejako kusi i wręcz nie pozwala pozostać obojętnym na to zaproszenie. Gdy dziecko patrzy nam w oczy, chcemy do niego mówić, pieścić je i pozostawać z nim w kontakcie. W wielu dorosłych to wpatrywanie się noworodka wzbudza troskliwość, wzruszenie, a nawet zachwyt, że dziecko tak mądrze i pięknie na nas patrzy i że przypuszczalnie bardzo nas kocha. I czyż nie o to mogło chodzić naturze, gdy regulowała wzrok dziecka?

W podobny sposób został przygotowany jego słuch. Od pierwszych chwil po porodzie widać, że dziecku łatwiej się uspokoić i poczuć bezpiecznie, kiedy przytulone do dorosłego słyszy bicie serca oraz jego czuły, pełen miłości głos. Wnikliwe obserwacje rodziców i opiekunów, a później również badania naukowe zwróciły uwagę na kilka tendencji dziecka do faworyzowania dźwięków związanych z drugim człowiekiem. Do najważniejszych z nich należy preferowanie głosu ludzkiego, analogicznie do preferencji twarzy przy wzroku. Ze wszystkich dźwięków z otoczenia to właśnie mowa ludzka przyciąga największą uwagę dziecka. Noworodek potrafi odróżnić mowę od innych dźwięków i dłużej skupiać na niej swoją uwagę. To zainteresowanie może budzić w dorosłych skojarzenie, jakby dziecko chciało i prowokowało, żeby do niego mówiono. Potrafi ponadto odróżnić język ojczysty, który słyszało w okresie prenatalnym, od innych języków – wyraźnie woli język i akcent swojej mamy. Nawet nagrania powstałe z posklejanych

| Z oddziału

przypadkowo dźwięków mowy nie potrafiły zmylić noworodka – dłużej skupiał się na prawdziwych wypowiedziach. Noworodki wyraźnie preferują głos dorosłych kobiet, a wśród nich szczególnie głos własnej mamy. Z jednej strony jest to oczywiście dowód na trwałość pamięci słuchowej z okresu prenatalnego. Z drugiej zaś kolejny przykład jak natura kieruje uwagę dziecka na to, co dla przeżycia i dobrostanu najważniejsze, czyli na drugiego człowieka. To również kolejny przykład na to, jak natura chciała przyciągnąć aktywną uwagę dorosłego w kierunku dziecka.

BUDUJEMY RAZEM Z DZIECKIEM Zmysły wyspecjalizowały się w rozwoju bardzo wcześnie, aby dziecko mogło aktywnie i wielozmysłowo poznawać świat. Do tego poznawania od początku potrzebuje drugiego człowieka. Potrzebuje optymalnej (nie za małej, nie za dużej) ilości doświadczeń przeżywanych w bliskim, pełnym szacunku kontakcie z innymi. Nie potrzebuje być bombardowane bodźcami, ale raczej zapraszane do aktywnego, wspólnego, wielozmysłowego poznawania tego, co wokół. Doświadczenia zmysłowe odbierane za pośrednictwem drugiego człowieka stają się, używając przenośni, cegiełkami, z których dziecko zaczyna budować w swoim umyśle obraz świata, ludzi i samego siebie. Pozostanie on z dzieckiem na całe życie. Niezwykłe jest zatem towarzyszenie dziecku w poznawaniu tego świata jako przyjaznego, bezpiecznego i ciekawego. To ważna rola i warto mieć jej świadomość.

19


Z oddziału |

TEORIA I PRAKTYKA

Apetyt

na kontakt Walory karmienia piersią są obecnie rzetelnie udokumentowane i szeroko propagowane. Zalety zdrowotne dla dziecka nie wyczerpują jednak tych korzyści. Bardzo ważne są też pozytywne efekty dla jego rozwoju emocjonalnego. Wynikają one z okazji do personalnego, intymnego, czułego kontaktu z rodzicem. Warto o tych dodatkowych walorach jak najwięcej mówić, żeby mamy karmiące piersią nie skupiały się tylko na technice i diecie, a te, które nie mogą karmić w ogóle lub wystarczająco długo, nie deprecjonowały butelki. Wiele ważnych dla rozwoju dziecka korzyści związanych z karmieniem wynika z sytuacji kontaktu, a nie źródła pokarmu.

dr n. hum. Justyna Korzeniewska PSYCHOLOG

PRZEKAZ KULTUROWY Obraz matki karmiącej dziecko pojawia się w kulturze rzadko, ale ma dużą siłę oddziaływania. Pierwszy tego typu wizerunek to Madonna karmiąca Dzieciątko Jezus. Najbardziej znany na świecie to cykl obrazów Virgin and Child Hansa Memlinga z XV wieku oraz różne wersje obrazu St. Luke drawing the portrait of the Madonna (św. Łukasz szkicujący portret Madonny) Rogiera van der Weydena z tego samego okresu. W Polsce bardzo ważnym artystycznym wizerunkiem matki karmiącej jest obraz Macierzyństwo Stanisława Wyspiańskiego z 1905 roku, przedstawiający jego żonę karmiącą syna Stasia w obecności córki Helenki. Co emanuje z tych obrazów i przykuwa uwagę odbiorców? Obfitość piersi matki i dobry stopień odżywienia niemowlaka? Zaspokajanie potrzeb fizycznych dziecka? Naturalizm? Czy to tylko te walory zapewniły ponadczasową trwałość tych dzieł, potwierdzającą wysoką – niezależnie od epoki – rangę etosu macierzyństwa w społeczeństwach. Nie sposób nie zaznaczyć, że wizerunki Madonny urzekają także spojrzeniami między matką a dzieckiem i jego rączkami skierowanymi w kierunku karmicielki. Te same motywy eksponuje Wyspiański w swoim obrazie. Dodatkowo kwiatowe tło i ornamentowe wzory na tkaninach okrywających postaci tworzą hermetyczną przestrzeń sprzyjają20

cą budowaniu atmosfery intymności i bliskości. Tym, co autentycznie przemawia do osób kontemplujących te dzieła, jest atmosfera uczucia i porozumienia między matką i dzieckiem. Fenomenem jest kontakt pomiędzy istotami tak odległymi od siebie rozwojowo, a tak bliskimi uczuciowo. Szczególnie emanują z nich intymność, czułość, więź. BADANIA NAUKOWE Wyjątkowość relacji matka – dziecko znalazła potwierdzenie w badaniach naukowych. Cały czas jest analizowana i odkrywane są nowe jej elementy i zalety. Już od ponad stu lat trwają dociekania, czy rozwój więzi jest zdeterminowany biologicznie, pierwotny i wrodzony, czy przeciwnie – jest procesem wymagającym uczenia się w toku doświadczeń osobniczych? Inni badacze próbują sprawdzić, czy do wytworzenia więzi między dzieckiem a matką dochodzi w procesie zaspokajania przez nią potrzeb maluszka? Niezależnie od eksplorowanego obszaru, stawianych hipotez i stosowanych metod wszyscy badacze są zgodni, że jest to doniosła relacja o kluczowym znaczeniu dla dalszego rozwoju dziecka. Inicjatorem badań naukowych nad rozwojem więzi pomiędzy matką a dzieckiem oraz twórcą teorii przywiązania jest John Bowlby (1907– 1990) – brytyjski psychiatra, autor wielu ważnych publikacji na temat


relacji matka – dziecko, w tym książki pod znamiennym tytułem „Maternal Care and Mental Health” (Opieka matki a zdrowie psychiczne). Według niego rozwój przywiązania opiera się na pierwotnej potrzebie nawiązania więzi emocjonalnej. Nawiązane we wczesnym dzieciństwie pierwsze przywiązanie staje się podstawą dalszych relacji społecznych z innymi osobami niż rodzice. Dziecko zaczyna rozpoznawać matkę jako obiekt zapewniający bezpieczeństwo, ciepło i intymność, znajdując w tym satysfakcję i przyjemność. Wyznacznikami przywiązania są jakość i intensywność reakcji dziecka na obecność matki, np. ogólne ożywienie na jej widok. J. Bowlby opisał system zachowań przywiązaniowych, na który składają się: • SSANIE • PRZYWIERANIE • UŚMIECHANIE SIĘ • PODĄŻANIE ZA • PŁACZ – KRZYK

Sytuacją, która umożliwia dziecku demonstrowanie tych zachowań, a matce reagowanie na nie, jest moment karmienia. Ważne jest odwzajemnianie tych wysiłków maluszka, czyli odpowiadanie na inicjowany kontakt poprzez spojrzenie w oczy, dotykanie i tulenie, przemawianie do dziecka. T. Berry Brazelton – amerykański pediatra, badacz rozwoju dziecka, emerytowany profesor Harvard Medical School w Bostonie – wprowadził do nauki tezę, że już noworodki mają swój język i udokumentował fakt, że potrafią się komunikować, niewerbalnie wyrażając swoje emocje i potrzeby. Potwierdził, że dziecko przychodząc na świat jest zorientowane na drugiego człowieka i wyposażone w umiejętność kontaktu społecznego. Doceniał wkład niemowlaka w relację z osobą znaczącą, sugerując, że jest dobrze do tej roli przygotowany. Nie tylko odpowiada na sygnały otoczenia, np. uśmiecha się do rodzica, ale stara się kontrolować środowisko, np. płacze w zróżnicowany sposób w celu sprowokowania określonej reakcji opiekuna. Tworząc swoją Skalę (the Neonatal Behavioral Assessment Scale – NBAS), Brazelton przekonał o tym świat medyczny, a szkoląc rodziców, zadbał o sprzyjające warunki do rozwoju przywiązania na linii rodzic – dziecko w wielu rodzinach. Współczesny badacz Colwyn Trevarthen – emerytowany profesor psychobiologii i psychologii dziecka Uniwersytetu w Edynburgu 21


Z oddziału |

22

TEORIA I PRAKTYKA

– opublikował wiele wyników badań dotyczących wczesnych doświadczeń dziecka w relacji z rodzicami. Skuteczne interakcje noworodka z pierwotnymi opiekunami, których istotą jest odpowiadanie matki na inicjowany przez dziecko kontakt, są podstawą rozwoju efektywnej komunikacji, interakcji i uczenia się. Trevarthen potwierdził, że niemowlęta bardzo szybko rozwijają wiele kompetencji poprzez interakcje z innymi. W przekonujący sposób pokazał, że maluszek ma zdolność inicjowania relacji z dorosłym opartej na dialogu i rozwija ją poprzez kontakt wzrokowy, uśmiech i rytmiczne ruchy ciała współgrające z aktywnością fizyczną opiekuna. Wprowadził terminy uwagi wzajemnej (ang. mutual attention) i wzajemnej regulacji (ang. mutual regulation), które opisują współgranie zachowań i reakcji matki i dziecka. Przykładem tej syntonii są ruchy rączek dziecka w tempie i rytmie mowy lub śpiewu matki oraz imitowanie dźwięków mowy z podobną intonacją, jakiej używa matka. Ten dociekliwy badacz urzekł świat nauki ciekawymi filmami ilustrującymi te wczesne dialogi między matką i dzieckiem.

Zalecenia dla rodziców wynikające z badań naukowych można streścić w dziesięciu punktach. Mają one uniwersalny charakter, niezależnie, czy dziecko jest karmione naturalnie, czy sztucznie. Jest to jednocześnie to, co rodzicom powinna przekazać położna lub pielęgniarka, dbająca o szerokie korzyści płynące z sytuacji karmienia dla dziecka i jego opiekunów oraz wszystkim mam, niezależnie, czy karmią piersią, czy butelką.

OCZEKIWANIA SPOŁECZNE Okazją do rozwoju przywiązania, rozmowy z noworodkiem w jego języku, doświadczania wzajemnej uwagi w diadzie matka – dziecko jest sytuacja karmienia i pozycja „twarzą w twarz”. Podczas karmienia dzieci demonstrują apetyt nie tylko na jedzenie, ale również na kontakt. Najistotniejsza jest atmosfera bliskości, intymności, czułości, natomiast źródło pokarmu (pierś czy butelka) jest tu drugoplanowe. Wrażliwy obserwator zauważy, że maluszki przystępując do jedzenia wyraziście demonstrują swoje nastroje. Często w swoisty sposób „żalą się”, że musiały długo czekać na pokarm, lub „marudzą”, że ssanie jest takie wyczerpujące. W pozycji do karmienia intensyfikują kontakt osobowy i naprzemienne interakcje. Patrzą w oczy, uśmiechają się, kładą rączkę na piersi mamy lub jej ręce trzymającej butelkę. Wyraźnie lepiej jedzą, gdy są głaskane po policzku, muskane po głowie, trzymane za rączkę, przez co zachęcają rodzica do kontaktu dotykowego. Po zaspokojeniu pierwszego głodu prowokują osobę karmiącą do rozmowy. Robią przerwy w ssaniu, uśmiechają się, wokalizują i gaworzą. Wyraźnie robią tego więcej, jeśli opiekun odpowiada na ich inicjatywy. Karmienie dziecka zaspokaja jego potrzeby fizyczne, a także emocjonalne i społeczne. Jeśli opiekun odpowiada na zaproszenie maleństwa do kontaktu i prowokuje specyficzną konwersację z dzieckiem, to karmi je nie tylko mlekiem, ale też uczuciami, zabawą, nauką odkrywania świata. Niezależnie, czy karmienie odbywa się piersią, czy przy użyciu butelki, w takim samym stopniu stwarza okazję do kontaktu z maluszkiem. Podanie piersi i butelki wymaga odpowiedniego pozycjonowania dziecka, czyli wzięcia w ramiona, ułożenia na kolanach, przytulenia pod odpowiednim kątem. Szczególnie ważne jest personalizowanie kontaktu i skupienie na relacji z dzieckiem, a nie na samej technice karmienia. Taki osobowy kontakt w momencie zaspokajania podstawowej potrzeby i odczucia ulgi w uśmierzeniu głodu, powoduje skojarzenie dobrych odczuć z kontaktem z drugą osobą. Dzięki temu dziecko zaczyna utożsamiać największe przyjemności z relacją z drugim człowiekiem, a kontakt osobowy staje się priorytetem w doświadczeniu dziecka.

• Jak najczęściej korzystaj z pozycji „twarzą w twarz” w trakcie kontaktu z dzieckiem i wzmacniaj ją poprzez kontakt wzrokowy, mówienie, uśmiech itp.;

RODZICU: • Wzmacniaj odruch ssania-połykania u dziecka oraz opracuj technikę efektywnego karmienia; • Buduj bliski kontakt z dzieckiem poprzez dotykanie, głaskanie, przytulanie podczas karmienia i czynności pielęgnacyjnych;

• Stwarzaj możliwości i zachęcaj dziecko do uśmiechów społecznych, czyli adresowanych do innych ludzi; • Wykorzystuj odruch chwytania dziecka, poprzez „podawanie” mu do dłoni swojego palca; • Interpretuj płacz dziecka i odpowiadaj na niego zgodnie z tym, co ono w ten sposób sygnalizuje (np.: głód, zmęczenie, ból); •

Jeżeli przyczyna dyskomfortu dziecka jest trudna do ustalenia, staraj się uspokoić je za pomocą swojego głosu (mówienie, nucenie), dotyku, przytulenia lub bujania;

• Nagradzaj i wzmacniaj pierwsze dźwięki mowy (wokalizacje) dziecka – poprzez uśmiech, mówienie do niego lub imitację wydawanych przez nie dźwięków; • Mów do dziecka, kiedy jest ono ożywione, i obserwuj jego reakcje. Zadbaj o to, żeby w trakcie obserwowało twoją twarz. Rób przerwy pomiędzy zdaniami, pozwalające dziecku zareagować (np. uśmiechem); • Wzmacniaj obustronnie przyjemne interakcje. Dopasuj typ i stopień stymulacji (dotyku, głosu) do nastroju, zainteresowania i stopnia ożywienia dziecka.


unikatowa formuła wspomagająca 4 kluczowe obszary rozwoju mózgu

Obszar poznawczy NY CZ

NEURO PLUS Y

KA

ZN

NI

U

Interakcje takie jak: • gesty • gaworzenie • mówienie

MOTO RY

CZY AW

KO M

Obszar komunikacyjny

POZ N

Obszar motoryczny

Przetwarzanie informacji, bodźców: • poznawanie swojego środowiska • rozpoznawanie przedmiotów • rozwiązywanie problemów

C YJ N

Y

SPO

ŁE

C

Ruchy takie jak: • czołganie • odwracanie się • chodzenie • rysowanie

Obszar społeczny Interakcja z innymi: • śmiech • naśladowanie • dzielenie się • rozpoznawanie emocji

Pierwszy w badaniach potwierdzających, że zawartość 0,3% DHA w mleku dla niemowląt ma kluczowe znaczenie dla 4 obszarów rozwoju mózgu.1-5 Odżywianie + Stymulacja, są kluczowe dla rozwoju umysłowego dziecka Enfamil Premium 1 mleko początkowe, Enfamil Premium 2 – mleko następne, środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego. WAŻNA INFORMACJA: Karmienie piersią jest najlepszym sposobem żywienia niemowlęcia. Przed rozpoczęciem karmienia preparatem do początkowego żywienia niemowląt zasięgnij porady lekarza. Karmienie sztuczne powinno następować w przypadku, gdy karmienie piersią jest niemożliwe lub utrudnione. 1. Birch EE, Garfield S, Hoffman DR, et al. A randomized controlled trial of early dietary supply of long-chain polyunsaturated fatty acids and mental development in term infants. Dev Med Child Neurol. 2000;42:174-81.2. Morale SE, Hoffman DR, Castañeda YS, Wheaton DH, Burns RA, Birch EE. Duration of long-chain polyunsaturated fatty acids availability in the diet and visual acuity. Early Hum Dev. 2005;81(2):197-203. 3. Hoffman DR, Birch EE, Castañeda YS, et al. Maturation of visual and mental function in 18-month old infants receiving dietary long-chain polyunsaturated fatty acids. FASEB J. 2003;17:A727-A728. 4. Drover J, Hoffman DR, Castañeda YS, Morale SE, Birch EE. Three randomized controlled trials of early long-chain polyunsaturated Fatty Acid supplementation on means-end problem solving in 9-month-olds. Child Dev. 2009;80(5):1376-84. 5. Colombo J, Carlson SE, Cheatham CL, Fitzgerald-Gustafson KM, Kepler A, Doty T. Long-chain polyunsaturated fatty acid supplementation in infancy reduces heart rate and positively affects distribution of attention. Pediatr Res. 2011;70(4):406-10. Materiał przeznaczony dla pracowników ochrony zdrowia, żywienia i dietetyki. PL 15.092

23


Z oddziału / WYWIAD

Dotknąć kresu i iść dalej Jak zachować się w obecności rodziców, których dziecko właśnie umiera? Jak towarzyszyć im w tym ekstremalnie trudnym doświadczeniu? Jak być wrażliwym na cudzy ból, ale jednocześnie chronić siebie, by ten ból nas nie przytłoczył – o wyjątkowej pracy z rodzicami, którzy przeżywają największą stratę w swoim życiu, rozmawiamy z dr n. hum. Bogną Kędzierską, psychologiem i psychoterapeutką. ROZMAWIAŁA:

Dla obserwatora z zewnątrz praca w hospicjum dla dzieci wydaje się być ekstremalnie obciążająca. Jak Pani się w niej odnajduje? Obcowanie ze śmiercią w hospicjum dotyczy każdego, bo tu wszyscy są już po tej przysłowiowej drugiej stronie. Nie ma już tej trudnej do zaakceptowania niepewności, jaka będzie diagnoza. Wiemy, że musimy się żegnać. Więc jakkolwiek jest to bolesne i trudne, to jednak spokojniejsze, bo przyjmujemy rzeczywistość taką, jaka jest. W takiej sytuacji często okazuje się, że jeszcze wiele można zrobić, że ten czas może być ważny i to, jak go przeżyjemy, może nas wzmocnić, otworzyć na przyszłość. Jak Pani ocenia przygotowanie lekarzy do konfrontacji z takimi trudnymi sytuacjami? Lekarze nie są na to przygotowani, właśnie z racji swojego zawodu. Medycyna jest nastawiona na wygrywanie. Trudne sytuacje związane z zagrożeniem życia, ze śmiercią, nie wpisują się w perspektywę walki i wygry24

Małgorzata Marszałek

wania. Śmierć dla lekarza oznacza porażkę. A to wcale tak nie jest. Okazuje się, że dopiero perspektywa śmierci otwiera nas na życie. Często wydaje nam się tylko, że żyjemy, a jesteśmy w jakimś transie, pogubieni, bez kontaktu z bliskimi. Sytuacja graniczna pozwala nam zatrzymać się, dotknąć życia. Też boję się śmierci, ale w żadnej mierze nie widzę jej w perspektywie porażki i nie mam też takiego poczucia, że z nią walczę. Oczywiście mamy obowiązek robić wszystko, co możliwe, żeby dobrze żyć, dobrze się czuć, ale powinniśmy być też świadomi perspektywy śmierci. Przekonanie, że nas, zdrowych, ona nie dotyczy, jest tylko iluzją. A jak w takiej sytuacji radzą sobie położne? To właśnie one okazują się tą grupą, która nawet bez specjalnego przygotowania jest najbardziej gotowa, by wspierać kobiety w trudnych sytuacjach. Oczywiście najwięcej zależy od człowieka, bo nie mamy przygotowania systemowego, a o wszystkim decydują

osobiste cechy i kompetencje. Na podstawie moich dotychczasowych doświadczeń współpracy z położnymi mogę powiedzieć, że rozumiemy się w pół słowa. Kiedyś rozmawiałyśmy o tym, jak ważne jest, by rodzice pożegnali się ze swoim dzieckiem mimo traumy i stresu, w jakim się znajdują. To położne podpowiedziały nam to, co same odkryły, żeby zamienić komunikat: „czy chce Pani zobaczyć swoje dziecko” na: „czy chce Pani pożegnać swoje dziecko”. Ta niewielka zmiana otwiera kobiety. Słowo „zobaczyć” jest konfrontacyjne, nie mówi o celu, budzi niepewność i niepokój. „Pożegnać” otwiera. Pojawia się pytanie: „jak to pożegnanie ma wyglądać?” i pewna przestrzeń, w której matka w perspektywie pożegnania własnego dziecka ma jeszcze jakąkolwiek możliwość działania, własnej inicjatywy. Położne posiadają intuicję i wrażliwość, dzięki którym wiedzą, czego potrzebuje kobieta, kiedy traci dziecka. Te położne, które są w kontakcie ze swoimi emocjami i przeżyciami, w sposób intuicyjny znajdują taką umie-


BO SAMOTNOŚĆ NIE JEST DLA DZIECI

Fundacja Gajusz prowadzi domowe, stacjonarne i perinatalne hospicjum dla dzieci. Otacza opieką małych pacjentów, którym los nie daje złudzeń ani nadziei. Dzięki hospicjum domowemu dzieci mogą te ostatnie, najcenniejsze i najważniejsze dni spędzać w domu, w swoim pokoju, razem z rodzicami. Mają zapewnioną całodobową bezpłatną opiekę medyczną, psychologiczną i socjalną. Hospicjum perinatalne pomaga maleństwom, o których już przed ich urodzeniem wiadomo, że nie zostaną z nami na długo. Rodzina otrzymuje bezpłatne profesjonalne wsparcie (medyczne, diagnostyczne, psychologiczne, socjalne i organizacyjne) oraz opiekę paliatywną nad dzieckiem urodzonym z wadami letalnymi. Hospicjum stacjonarne nazywane jest Pałacem, gdyż mieszkają w nim małe Książęta i nieduże Księżniczki, dzieci nieuleczalnie chore, pozbawione opieki rodzicielskiej – osierocone i takie, którymi rodzice nie chcą lub nie mogą się zająć. Fundacja Gajusz zajmuje się chorymi dziećmi i ich rodzinami przede wszystkim z terenu województwa łódzkiego.

jętność wspierania. Czasem potrzebują jedynie potwierdzenia, że to, co robią intuicyjnie, jest słuszne. Czy należy zachęcać rodziców do pożegnania się ze swoim dzieckiem? Jakie to ma dla nich znaczenie? Najkorzystniej jest, kiedy pożegnanie się odbędzie. Jeśli matka mówi, że nie chce widzieć swojego dziecka, to jest to komunikat, który znaczy: „jeśli to zrobię, to się rozpadnę”. I teraz jest pytanie, czy my potrafimy tej kobiecie pokazać, że nie musi się bać, bo ktoś ją w pewien symboliczny sposób podtrzyma, że nawet jeśli na chwilę się rozpadnie, to przetrwa. Są też inne obawy. Często słyszę: jak ona zobaczy to dziecko, to będzie je widziała takie już zawsze. Ale ja wiem, że jak nie zobaczy swojego dziecka, to wtedy będzie je widziała wszędzie. Kiedy rozmawiam z kobietami, które z różnych powodów tego nie zrobiły, słyszę, że myśl 25


Z oddziału / WYWIAD o tym wraca nieustannie, jakby tamten trudny moment nie został domknięty. Funkcjonujemy tak, że potrzebujemy emocjonalnie domykać pewne sprawy, a jeśli się tak nie stanie, mamy ogromną trudność, by otworzyć się na przyszłość. To, co Pani mówi, jest sprzeczne z takim współczesnym trendem, żeby za wszelką cenę unikać wszystkiego, co trudne. Popkultura chce nas przekonać, że najważniejsze jest, żeby nie bolało, żeby było przyjemnie i łatwo. To jest straszna pułapka. Potrzebujemy na chwilę dotknąć cierpienia, aby móc je zostawić za sobą. Kiedy się od niego odwrócimy, to napięcie, które temu towarzyszy, będzie nam zabierało mnóstwo energii życiowej. Potem pojawiają się niespecyficzne problemy, np. ze snem, z apetytem, w relacjach ze sobą i z innymi, których nie umiemy z niczym powiązać, a to są nasze nieprzebyte pożegnania i żałoby. W terapii coraz częściej mówi się o tym, ile szkody przynosi nam niedomknięcie, niepożegnanie, niezałatwienie wewnętrzne różnych spraw. Dotknięcie przez chwilę tego bólu i cierpienia, rzeczywiście w sposób niezwykle intensywny otwiera nas na przetwarzanie doznań, emocji i otwiera proces żałoby. Na czym polega żałoba, o jakim procesie tutaj mówimy? To, co obserwujemy w trakcie żałoby, w każdej innej sytuacji zdiagnozowalibyśmy jako zaburzenia. To dotykanie dna rozpaczy, tęsknoty, pożegnanie dotychczasowych wyobrażeń np. o szczęśliwym macierzyństwie. Emocje potrzebują czasu, nie da się ich przeżyć szybciej. Kobiety po stracie dziecka doświadczają najtrudniejszych emocji, ale powoli zaczynają się one wysycać. Najlepiej jest, jeśli do codziennego życia wraca się we własnym tempie. Ważne, żeby dać sobie czas na żałobę i żeby nie zagłuszać żalu, który w nas jest. Rodzice, który stracili dziecko, często mówią o dużym niezrozumieniu ich sytuacji przez personel medyczny. Czy to brak empatii, czy sposób chronienia siebie? 26

Smutek i cierpienie innej osoby zawsze na nas oddziałuje. Podstawowym mechanizmem obronnym jest dystansowanie się od trudnych sytuacji. Trudno się temu dziwić, to rodzaj instynktu samozachowawczego. Jak każdy mechanizm obronny pomaga on doraźnie, ale ma swoje konsekwencje. Dystansowanie się trudno ograniczyć tylko do jednego doświadczenia, ono się generalizuje i przenosi na inne sfery życia, np. na kontakty z bliskimi. Dystans powoduje, że nie widzimy drugiej osoby w pełni, nie umiemy odpowiednio reagować, jesteśmy na innym pozio-

umiejętności znalezienia się w tej sytuacji. Kiedy kobieta boi się zobaczenia własnego dziecka, sprawdzają się proste patenty, takie jak tworzenie pamiątek. Dla większości matek niezwykle ważne jest, żeby ich dziecko przynależało do świata, do rodziny, żeby zostawiło po sobie jakiś ślad. Można kupić gips i odcisnąć w nim stópki dziecka, dobrze, jeśli jest czas na zrobienie dziecku ładnego zdjęcia. Czasem dzieci z wadami letalnymi mają różne poważne uszkodzenia, ale do tej pory nie spotkałam się z sytuacją, w której nie byłoby możliwe zrobienie zdjęcia, na którym dziecko

BOGNA KĘDZIERSKA

Psycholog, psychoterapeuta (Certyfikat EAP), psychoonkolog (certyfikat Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego). Adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego, od wielu lat wspiera dzieci i dorosłych chorych onkologicznie i ich rodziny, a także podopiecznych Hospicjum dla Dzieci i Hospicjum Perinatalnego. Koordynuje pracę zespołu psychologów na oddziałach hematoonkologii Klinicznego Szpitala dla Dzieci w Łodzi. Autorka opracowań naukowych oraz wydawnictw poradnikowych z zakresu psychoonkologii oraz opieki hospicyjnej. Członek Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego.

mie emocjonalnym. W przestrzeni medycznej zapomniano o tym, że są sytuacje, w których smutek i płacz są objawem zdrowia. Komunikacja z rodzicami po stracie dziecka nie może im odbierać prawa do przeżywania emocji. Patrząc na poszczególne oddziały szpitalne, widzimy dokładnie, że dużo zależy od szefa. To on najczęściej daje przyzwolenie na to, by mówić o emocjach, by je okazywać, by widzieć pacjenta poprzez emocje. Jeśli zespół ma taką możliwość, nie musi uciekać w obojętność. Co w ogóle może zrobić personel w momencie śmierci dziecka? Często chodzi tylko o to, żeby być z rodzicami, towarzyszyć im, wyrażać zrozumienie dla ich tragedii. Nie mamy czarodziejskiej różdżki, która zmienia sytuację. Chodzi o to, by nie dociążać rodziców swoim strachem i brakiem

po prostu dobrze wygląda, a najczęściej są to piękne zdjęcia, na których daje się uchwycić miłość w oczach patrzących na nie rodziców. Jak otoczenie reaguje na matkę, która decyduje się urodzić dziecko z wadą letalną? W świadomości społecznej jest małe zrozumienie dla takich rodziców. Mogą przecież zdecydować się na terminację ciąży. Są jednak rodzice, którzy chcą poczekać na naturalny przebieg wydarzeń. To zawsze jest niezwykła decyzja, bo taka ciąża zwykle jest zagrożona i nie do końca przewidywalna. Jest też obciążeniem dla organizmu matki. Gdyby ktoś robił kalkulację ekonomiczną, to czekanie na taki poród w żaden sposób się nie opłaca. Ale musimy pamiętać, że matką zostaje się nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie. Tutaj pojawia się trudność, bo


mknąć swojego serca, przestać widzieć swoje dziecko jako dziecko. Nie mnie oceniać, na co pozwala kobiecie lęk, ale i dla dziecka, i dla matki ważniejsze jest, by można było nadal opowiadać ich historię językiem miłości. Poza tym warto mieć świadomość, że terminacja ciąży niczego tak naprawdę nie zmienia. Nadal trzeba podjąć decyzję, co z dzieckiem, przeżyć żałobę, wrócić do życia. Medycyna tworzy taką iluzję, że to jest rozwiązanie, które wszystko załatwia. To nieprawda. To nie jest też jednoznacznie negatywne. Chodzi o stworzenie przestrzeni, w której kobieta będzie świadoma tego, czego doświadcza i będzie mogła przeżyć tę trudną sytuację w sposób najbardziej odpowiedni dla siebie. Prowadziła Pani warsztaty dla położnych z Łodzi poświęcone właśnie sytuacjom trudnym, jakie niekiedy też zdarzają się na oddziałach noworodkowych. Jak Pani ocenia te spotkania?

decyzja o terminacji ciąży niekiedy burzy wewnętrzne wyobrażenie o sobie, jako o matce. Jeśli na tym obrazie powstanie rysa, ponowne zostanie matką będzie bardzo trudne, obciążone ogromnym poczuciem winy. Co ciekawe, u matek dzieci z wadami letalnymi obserwuję ten sam mechanizm, który występuje u matek dzieci na oddziałach onkologicznych. Kiedy dziecko jest zagrożone, to natura matki działa tak, że cała jej uwaga jest skupiona w szczególny sposób na chorym dziecku, matka ma takie poczucie, że musi dać mu więcej. Matki, które wiedzą, że urodzą śmiertelnie chore dziecko, mają takie przekonanie, że ono w szczególny sposób potrzebuje ich miłości. Bardzo często całą swoją miłość i opiekę mogą dać swojemu dziecku tylko w czasie ciąży. To dla nich bardzo ważne, żeby otoczenie je zrozumiało, dało im przyzwolenie na taką decyzję i wsparcie.

Czy kobiety są namawiane do konkretnego rozwiązania? Lekarze są zobowiązani, żeby spokojnie przedstawić obie możliwości. Ja też do niczego nie zachęcam, natomiast kiedy pojawia się możliwość rozmowy o tej sytuacji, to kobiety bardzo często same są zdziwione, kiedy uświadamiają sobie, jaką mają już więź z dzieckiem. To, co ja potrzebuję zrobić, to stworzyć taką przestrzeń dla matki, by niezależnie od decyzji mogła myśleć z miłością o swoim dziecku. Ma być to przestrzeń zrozumienia dla samej siebie, w której matka zrozumie, że każdą trudną decyzję może podejmować z miłością do dziecka, że czasem tylko przyspiesza to, co nieuniknione i chce mieć nad tym kontrolę. W tym przedwczesnym zakończeniu ciąży nie chodzi nawet o to, co się dzieje medycznie, ale o to, co kobiety czują. Nie można za-

Nie tyle były to warsztaty, co okazja do wymiany doświadczeń. Dzieliłyśmy się tym, co ważnego odkryłyśmy, pracując z rodzicami, którzy tracą dziecko czy przygotowują się do porodu dziecka, które wkrótce umrze. Starałam się przekazać im, jak ta sytuacja wygląda od strony pacjenta, uświadomić, co przeżywa matka i czego od nich potrzebuje. Jednak przede wszystkim były to bardzo partnerskie spotkania, pełne wzajemnego zrozumienia, ale też pełne emocji. W tej przestrzeni bardzo często jest niejasność, bo położne nie wiedzą, czy w ogóle mają prawo do emocji. Oczywiście, że mają, ale nie mogę swoją reakcją obciążać pacjentów. Podczas tych spotkań widać było wyraźnie, że dobra opieka nad rodzicami po stracie to nie tyle domena jednej osoby, ale całego zespołu. Żeby zobaczyć w pacjentce człowieka, trzeba go najpierw widzieć w koleżance z pracy. To, co dobrego zrobią lekarze, pielęgniarki i położne dla siebie nawzajem jest tym, co zwrotnie dostaje pacjent. Zespoły, które się wspierają, intuicyjnie wiedzą, jak reagować w trudnych sytuacjach. To nie jest żadna filozofia, to jest ludzkie doświadczenie. 27


Z pasją / REPORTAŻ

Pod skrzydłami położnej Ponad trzydzieści lat w zawodzie może spowodować, że człowiek staje się twardy jak skała. Niemniej, aby tyle lat wytrwać na posterunku i nadal mieć ochotę na zawodowy rozwój, trzeba lubić ludzi i położnictwo. Anna Appelt, najbardziej znana położna z Bydgoszczy, słynie z miękkiego serca i macierzyńskiego stosunku do podopiecznych.

Sylwia Głuszak

O

tym, jak bardzo cenią ją bydgoszczanie, dowiedziała się z mediów. – To trudne poddać się ocenie opinii publicznej, ale uczucie, że zostało się docenionym, jest bardzo miłe. Była wśród trzech osób, które otrzymały najwięcej głosów w plebiscycie na bydgoszczanina roku. Zawodu położnej nie wybiera się dla sławy i pieniędzy, ale Ania Appelt zasłużyła na miano kobiety sukcesu. Lata pracy i rzesze wdzięcznych podopiecznych dają jej przekonanie, że dokonała słusznych życiowych wyborów, choć niektóre z nich, jak na przykład nauka zawodu czy powołanie do życia Szkoły Rodzenia „Vita”, były raczej przypadkowe. Szybko się okazało, że położnictwo to powołanie, a szkoła (jedna z pierwszych w Bydgoszczy) daje jej prawdziwą i upragnioną niezależność. Założona w 2001 roku, wydawałoby się na chwilę, nie tylko utrzymała się na niepewnym i burzliwym rynku, ale nadal się rozwija, ewoluując w stronę opieki okołoporodowej. Bo poród to tylko mały wycinek, dużo ważniejsze jest to, co dzieje się potem, dlatego pomoc psychologów, fizjoterapeutów, dietetyków jest nieoceniona. A szkoła jest miejscem, do którego zawsze można przyjść i tę pomoc uzyskać.

28

Mimo że Anna Appelt dobrze rozumie potrzeby kobiet i stara się na nie odpowiadać ofertą swojej szkoły, cały czas podkreśla, że to pary są tajemnicą sukcesu tego przedsięwzięcia. – Przychodzi taka fajna wiara, nastawiona na wiedzę, na budowanie relacji – ciepli, serdeczni ludzie. To daje tyle możliwości i poczucie, że człowiek wykonuje kawał dobrej roboty. Dostaje się też sporą dawkę energii, bo nie tylko pacjenci coś zyskują, ja też czerpię z tej współpracy korzyści – pozytywną energię i satysfakcję. Czasem sobie myślę, że otrzymałam wielką nagrodę, mogąc mieć maleńki udział w życiu tak wielu osób. To zupełnie wyjątkowe.

nie, że nie zapomniałam dawnych „uczniów”. A ja się przywiązuję do ludzi i ten kontakt jest dla mnie ważny. Relacje między parami i właścicielką szkoły zacieśniają się na tyle, że grupy zawiązują przyjaźnie, spotykają się, imprezują, a potem wysyłają zdjęcia swojej pani Ani – dzięki temu wie, że pomogła stworzyć coś dobrego i ważnego. – Szkoła rodzenia to przecież nie są wykładowe zajęcia, na których ja pełnię rolę wszechwiedzącej i wszyscy mają mnie słuchać. Śmiejemy się, rozmawiamy, staramy wzajemnie zrozumieć – dodaje. Tylko tyle i aż tyle, chciałoby się dodać.

NAUKA RODZENIA? Szkoła rodzenia to niefortunna nazwa. – Tutaj nie rodzimy dzieci, to jest przygotowanie do rodzicielstwa i swoista grupa wsparcia. Anna Appelt śmieje się, że prowadzi jedną z nielicznych w Polsce, do której pary wracają po raz kolejny. – Ale nie dlatego, że za pierwszym razem niczego się nie nauczyli – śmieje się. – To ta szczególna atmosfera. Wiedzą, że mogą zawsze przyjść, zadzwonić, pogadać. Zresztą, sama traktuję ich jak rodzinę. I pamiętam długie lata. Zwracam się do nich po imieniu i budzę zdziwie-

ZAWÓD POŁOŻNA Pani Ania niechętnie wypowiada się w imieniu całej grupy zawodowej, chociaż ma ogromne doświadczenie – i zawodowe, i pedagogiczne. Jest położną już ponad 30 lat, ukończyła dawny Wydział Położnych Medycznego Studium Zawodowego w Bydgoszczy i studia na kierunku położnictwo na Akademii Medycznej w Gdańsku. Życie związała ze Szpitalem Uniwersyteckim nr 2 w Bydgoszczy, ponadto prowadzi liczne kursy specjalizacyjne dla położnych.


Gdybym opiekowała się kobietą w ciąży, a potem uczestniczyła w jej porodzie i opiekowała się nią w połogu, to mogłybyśmy sobie wspólnie pewne rzeczy zaplanować. Wiele już napisano i powiedziano, jak zmieniły się szpitale i sytuacja rodzących. Są to zmiany na lepsze. Jak jednak z perspektywy lat ocenia się zmiany zachodzące w postrzeganiu roli położnej? – Zmieniła się forma kształcenia położnych. Ja miałam studia zawodowe i położną, za którą chodziłam jak cień i poznawałam tajniki zawodu. Dzisiaj uczą jedynie studia. – Trzydzieści kilka lat temu pracowałyśmy na oddziale ze swoją nauczycielką i miałyśmy oka-

zję zapoznać się z jasnymi i ciemnymi stronami zawodu. Dzisiejsza praktyka na uczelni nie daje takich możliwości. My, pracujące położne, widzimy, że dla młodych często nie ma pracy, a oczekuje się od nich doświadczenia, którego przecież nie miały jak zdobyć. Jeśli zaraz po ukończeniu nauki studentka nie otrzyma pracy na oddziale, to trudno jej będzie znaleźć ją potem, kiedy już wiedza niepoparta praktyką blednie – dodaje. Średnia wieku położnych pracujących na od-

działach szpitalnych rośnie. Młode adeptki zawodu wyjeżdżają w poszukiwaniu pracy, lepszych zarobków i cóż tu ukrywać – większego prestiżu. Przecież doskonale wiedzą, że wprawdzie wszędzie praca jest tak samo odpowiedzialna i ciężka, ale różne jest społeczne zaufanie i wynagrodzenie. To ma ogromne znaczenie, zwłaszcza w kontekście zawodowej frustracji. Pani Ania jednak zaznacza, że ważne jest spojrzenie samych 29


Z pasją / REPORTAŻ

30

położnych na wykonywaną pracę. To zawód wiążący się z ogromną odpowiedzialnością. Zawsze tak było. Jednak kiedyś w szpitalach poza wykonywaniem tego, co najważniejsze, czyli przyjmowaniem porodów i opieką okołoporodową, położne wykonywały mnóstwo czynności pomocniczych, wspomina. Jest przekonana, że jej pokoleniu odebrało to niejako pewność siebie i siłę przebicia. A przecież wykształcenie i umiejętności zawodowe mają bardzo duże. – Być może środowisko dlatego właśnie niechętnie się integruje i zmienia rzeczywistość. Czy młode adeptki zawodu będą chciały kiedyś wykonywać pracę w takim zakresie, za takie pieniądze? Nie wiem. Spojrzenie młodych położnych jest inne niż niegdyś nasze, my mamy zdecydowanie mniej odwagi.

wsze ta droga jest popularna. Czasami kobieta podejmuje decyzje niekoniecznie wynikające z ducha czasu, np. jeśli chodzi o karmienie dziecka czy sposób porodu. – Nie jestem jednak od tego, żeby ją oceniać, tylko żeby jej pomóc. Bez względu na to, co te moje dziewczyny sobie wymyślą, ja będę po ich stronie, zawsze mogą na mnie liczyć. Cały czas też podkreśla, że jest jedynie pomocnicą rodzących.

MISTRZYNI Anna Appelt spełnia się także w roli nauczycielki. Pozwala jej na to nie tylko prowadzenie szkoły rodzenia, ale też specjalistycznych kursów dla położnych czy zajęć dla studentów pedagogiki na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. Za najważniejszą lekcję, jaką daje swoim uczniom, uważa lekcję zawodowej uczciwości. – Każdy ma prawo się mylić, ale jeśli umie się przyznać do pomyłki, to błąd można wyprostować. Nie wstyd się do niej przyznać, wstyd ją zataić, krzywdząc drugiego człowieka. Nie skarży się na młode pokolenie, choć utyskiwania na poziom edukacji w Polsce słychać przecież zewsząd. – Lubię pracę ze studentami – wyznaje krótko – lubię ich otwarte głowy i „młodą” mądrość. Niespecjalnie przywiązuje się do takich czy innych trendów, zaleca raczej obserwację i zdrowy rozsądek. Zawodowo docenia rolę i rangę procedur, ma jednak oko i intuicję doświadczonej położnej. Nigdy jej nie lekceważy. – Kiedy wchodzę do szkoły rodzenia, mimo woli przyglądam się pacjentkom i często wiem, która może mieć problemy. Jednak zdaję sobie sprawę, że nie ma ludzi nieomylnych, więc włączam do działania całe doświadczenie zawodowe i mnóstwo pokory. Nigdy nie postrzegała roli położnej jako propagatorki trendów. Bardzo mocno zaznacza, że jest po to, żeby wesprzeć ciężarną kobietę, bez względu na to, jaką ona obierze drogę. Nie za-

OPIEKUNKA Teraz jest nie tylko matką, ale i świeżo upieczoną babcią. Sama rodziła córkę, pracując już jako położna. Do tej pory to ona brała na siebie odpowiedzialność i opiekowała się innymi. Poród wymusił zmianę ról. Koniec końców nie należał on do najłatwiejszych, zagrożone było życie jej i dziecka. – Widziałam, jak moje koleżanki się martwią i to było trudne. Ale one opiekowały się mną fantastycznie i dzięki temu mam dobre wspomnienia. Cały czas powtarza, że poród nie powinien być „jakiś”, powinien być „dobry” i w pozytywny sposób obecny we wspomnieniach. Uczestnictwo w szkole rodzenia na pewno pomaga poukładać sobie emocje. Nie powinno jednak nakładać na kobietę odpowiedzialności za wybór procedur medycznych! – Jako położna przede wszystkim wspieram wybory kobiety, bo ona jest najważniejsza, ale nie zrzucam na nią odpowiedzialności. Nie zawsze rodzimy tak, jak byśmy chciały, i wiem to z własnego doświadczenia. To niełatwy temat. Do szkoły rodzenia trafiają osoby, które cenią możliwość uczenia się i nie bronią przed nią. Kurs nie jest dofinansowany, trochę kosztuje, a sensowność „uczenia się rodzenia” i związanych z tym wydatków bywa kwestionowana np. przez przyjaciół czy krewnych. Na porodówkę trafiają więc kobiety przekonane, że jakoś to będzie, pary nastawione na to, że partner będzie położnym

Czasem sobie myślę, że otrzymałam wielką nagrodę, mogąc mieć maleńki udział w życiu tak wielu osób. To zupełnie wyjątkowe. patrzył na ręce i czegoś pilnował na sali porodowej lub, z przeciwnego bieguna – osoby ze szczegółowym planem porodu, zdziwione, gdy sytuacja nie rozwija się po ich myśli. Obecność ojca na sali porodowej i zmiana sytuacji rodzącej z przedmiotowej na podmiotową to zmiana ważna i nie do przecenienia, ale rzeczywistość szpitalna często jest inna, niż kreowana w szkołach rodzenia. – Wydaje mi się, że ostatnio wymagamy od pacjentki wiedzy, której ona nie może posiadać – konstatuje krótko pani Ania. Wierzy, że jej zawód musi być oparty na zaufaniu. Pacjentka powinna być przekonana, że decyzje medyczne na sali porodowej są podejmowane dla jej dobra. Plany porodu wprawiają ją w pewne zakłopotanie. – Zgodnie z zasadami swojego zawodu przekazuję pacjentce bardzo rzetelną wiedzę, na różne sposoby. Chcę, żeby zrozumiała. Nie wymagam jednak od niej podejmowania decyzji medycznych. Nie chcę wzbudzać poczucia winy, że poród przebiega inaczej, niż tego chciała. Gdybym opiekowała się kobietą w ciąży, a potem uczestniczyła w jej porodzie i opiekowała się nią w połogu, to mogłybyśmy sobie wspólnie pewne rzeczy zaplanować. Natomiast jeśli pacjentka ze mną w szkole stworzy plan porodu, a potem jedzie do szpitala i trafia do zupełnie innego środowiska – na położne, które tak naprawdę mogą mieć inne spojrzenie na pewne sprawy niż ja, zetknie się z zupełnie nieprzewidzianą sytuacją położniczą, to cały ten plan się rozbija. Dlatego pacjentka poza przygotowaniem do rodzicielstwa powinna mieć przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że będzie dobrze. W IMIĘ OJCA Obecność ojca na sali porodowej to dzisiaj oczywistość, ale jeszcze kilka lat temu było to właściwie nie do pomyślenia. Zmiany postępowały powoli, bo zmiana myślenia nie


pojawia się w jednej chwili, ale wymaga lat. I to nie tylko u doświadczonych położnych i lekarzy, ale też przede wszystkim u pacjentów i ich rodzin. Anna Appelt nie miała problemu z pogodzeniem się z obecnością ojca na porodówce. W 2008 roku napisała nawet pracę badawczą „Rola ojca we współczesnym położnictwie”, w której przepytała trzystu mężczyzn o ich stosunek do uczestnictwa w porodzie. Wyniki były zaskakująco optymistyczne – już wtedy byli gotowi do podjęcia swoich rodzicielskich obowiązków od chwili narodzin dziecka. Niewielu jednak, nawet dzisiaj, może sobie pozwolić na wzięcie dłuższego urlopu rodzicielskiego. Względy ekonomiczne są nieubłagane. Jednak fakt obecności ojca na porodówce już jakoś w świadomości powszechnej okrzepł. – Poród to sytuacja, którą się wspomina latami, więc dobrze byłoby, żeby wzbudzał pozytywne emocje. To jednak nie lekarz i nie położna tworzą tę atmosferę, tylko para rodziców. To oni przekazują sobie emocje. Te relacje są na porodówce widocznie jak na dłoni. My jesteśmy dla tej pary obcymi ludźmi i choć powinniśmy być przyjaźni i ciepli, to rodzice dają sobie wsparcie, serdeczność, miłość. Cóż można dodać więcej? Każda zmiana zaczyna się od ludzi, bez względu na to, czy są oni członkami medycznego personelu, czy przestraszonymi rodzicami nowo narodzonego dziecka. Pani Anna Appelt nie wątpi w ludzi. Oddaje im to, co może – swój czas, energię i wiedzę, prowadząc otwarte zajęcia dla bydgoszczan, bo nie tylko czuje się częścią lokalnej społeczności, ale też wierzy, że każda kobieta powinna w tym szczególnym czasie mieć odpowiednie wsparcie. W czerwcu 2015 roku otrzymała zasłużony tytuł „Kobiety z pasją”.

31


Z kodeksu |

PRAWO POŁOŻNEJ

Recepty po nowemu Wraz z nowym rokiem zaczęły obowiązywać przepisy umożliwiające pielęgniarkom i położnym wypisywanie recept. Wiele osób upatruje w tym szansy na zwiększenie prestiżu zawodu położnej, nie brakuje jednak i głosów sceptycznych. Rozważając wady i zalety nowych rozwiązań, trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na aspekty formalnoprawne.

Iwona Magdalena Aleksandrowicz PRAWNIK

P

rzepisy dotyczące wypisywania recept przez pielęgniarki i położne ukazały się w połowie 2014 roku i planowano, że zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2015 roku. Zakładano, że zanim nowe regulacje wejdą w życie, będzie wystarczająco dużo czasu, by dobrze przygotować się do zmian. Projekt ustawy zawierał bowiem także projekty rozporządzeń wykonawczych. Nic nie wskazywało zatem na możliwość opóźnień. Mimo to, choć przepisy już weszły w życie, trudno powiedzieć, że cały system jest do tego dobrze przygotowany. NIEZBĘDNE KWALIFIKACJE W ustawie o zawodach pielęgniarki i położnej ostatecznie przyjęto, że położna posiadająca dyplom ukończenia studiów drugiego stopnia na kierunku położnictwo oraz położna posiadająca tytuł specjalisty, która ukończyła kurs specjalistyczny w zakresie ordynowania leków i wypisywania recept, ma prawo samodzielnie przepisywać:

32

leki zawierające określone substancje czynne, środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego, wyroby medyczne.

Natomiast w ramach realizacji zleceń lekarskich, po ukończeniu odpowiedniego kursu specjalistycznego, położna posiadająca dyplom ukończenia studiów co najmniej pierwszego stopnia na kierunku położnictwo oraz położna posiadająca tytuł specjalisty może wystawiać recepty na leki oraz środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego, niezbędne do kontynuacji leczenia. Wyłączono jedynie możliwość ordynowania w ramach kontynuacji leczenia leków zawierających substancje bardzo silnie działające, środki odurzające i substancje psychotropowe. Dodatkowo położna posiadająca tytuł specjalisty lub dyplom ukończenia studiów co najmniej pierwszego stopnia na kierunku

położnictwo zyskała uprawnienie do wystawiania skierowań na wykonanie określonych badań diagnostycznych, w tym medycznej diagnostyki laboratoryjnej, z wyjątkiem badań wymagających metod diagnostycznych i leczniczych stwarzających podwyższone ryzyko dla pacjenta. SZCZEGÓŁOWE UPRAWNIENIA Nowelizacja ustawy o zawodach pielęgniarki i położnej wprowadziła upoważnienie dla ministra zdrowia do wydania rozporządzenia określającego: wykaz wyrobów medycznych, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz substancji czynnych zawartych w lekach, a także badań diagnostycznych, które mogą być samodzielnie ordynowane przez pielęgniarki i położne, sposób i tryb wystawiania recept, wzór recepty i sposób zaopatrywania


w druki recept, a także sposób ich przechowywania, sposób realizacji recept oraz kontroli ich wystawiania i realizacji.

Powyższe kwestie uregulowano w dwóch rozporządzeniach. Jedno poświęcone jest zakresowi ordynacji, drugie receptom. Mimo że prace legislacyjne znacznie się przeciągnęły, ostatecznie przyjęte przez ministra zdrowia rozwiązania tylko nieznacznie różnią się od pierwotnych propozycji przedstawionych wraz z projektem ustawy. Przepisy wykonawcze nie różnicują zasadniczo kompetencji pielęgniarek i położnych w zakresie wypisywania recept czy skierowań. W wykazie substancji czynnych pojawia się jedynie zastrzeżenie, że wyłącznie położna może przepisać lidokainę w formie roztworu do wstrzykiwań, natomiast w zakresie badań diagnostycznych zapisano możliwość zlecenia jedynie przez położną badania czystości pochwy, badania w kierunku dwoinki rzeżączki, infekcji

Chlamydia trachomatis oraz HPV. Wyłącznie pielęgniarka może natomiast zlecić zdjęcie klatki piersiowej w projekcji AP i bocznej.

Zanim położne zaczną korzystać z nowych uprawnień, czeka je jeszcze konieczność rozwiązania kwestii organizacyjno-technicznych związanych z wypisywaniem recept. Po uzyskaniu kwalifikacji potrzebne będzie wygenerowanie numerów recept, przygotowanie druków oraz dostosowanie programów komputerowych do uprawnień przyznanych wybranym pielęgniarkom i położnym.

DŁUGO OCZEKIWANE KURSY Późno wydane akty wykonawcze to niejedyna przeszkoda dla położnych chcących korzystać z nowych uprawnień. Obok kryterium wykształcenia, wymogiem niezbędnym do wystawiania recept, zleceń i skierowań jest ukończenie kursu specjalistycznego. Należy tu nadmienić, że obowiązek ukończenia kursu specjalistycznego nie będzie dotyczył położnych, które w ramach kształcenia w szkołach położnych lub w ramach szkolenia specjalizacyjnego nabyły wiedzę objętą takim kursem. Nowa podstawa programowa kształcenia w zawodzie położnej zawiera już niezbędne treści w tym zakresie. Generalną zasadą dla osób wykonujących zawód położnej w dniu wejścia w życie nowych przepisów jest jednak konieczność 33


WYKAZ SUBSTANCJI CZYNNYCH ZAWARTYCH W LEKACH, KTÓRE MOGĄ BYĆ ORDYNOWANE PRZEZ POŁOŻNE GRUPA LEKÓW

SUBSTANCJE CZYNNE

POSTAĆ I DROGA PODANIA

1

LEKI PRZECIWWYMIOTNE

1. ONDANSETRONUM 2. APREPITANTUM 3. THIETHYLPERAZINUM

WSZYSTKIE DOSTĘPNE POSTACIE

2

LEKI PRZECIWZAKAŹNE DO STOSOWANIA MIEJSCOWEGO

1. NYSTATINUM 2. METRONIDAZOLUM

1. POSTACIE DO PODAWANIA NA SKÓRĘ I BŁONY ŚLUZOWE 2. POSTACIE NA SKÓRĘ I BŁONY ŚLUZOWE

3

GINEKOLOGICZNE LEKI PRZECIWZAKAŹNE

1. NYSTATINUM 2. NATAMYCINUM 3. CLOTRIMAZOLUM 4. METRONIDAZOLUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOPOCHWOWEGO

4

LEKI STOSOWANE W NIEDOKRWISTOŚCI

ACIDUM FOLICUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

5

LEKI PRZECIWZAKAŹNE STOSOWANE W CHOROBACH GARDŁA

PHENOXYMETHYLPENICILLINUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

6

LEKI PRZECIWZAKAŹNE STOSOWANE W CHOROBACH UCHA I ZATOK

AMOXICILLINUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

7

LEKI PRZECIWZAKAŹNE STOSOWANE W CHOROBACH DRÓG MOCZOWYCH

TRIMETHOPRIM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

8

LEKI PRZECIWZAKAŹNE STOSOWANE W CHOROBACH PRZYZĘBIA I TKANKI OKOSTNEJ

DOXYCYCLINUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

9

LEKI PRZECIWZAKAŹNE STOSOWANE W CHOROBACH SKÓRY

OXYTETRACYCLINUM + HYDROCORTISONI ACETAS

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

10

ŚRODKI ZNIECZULAJĄCE DZIAŁAJĄCE MIEJSCOWO

1. LIDOCAINUM 2. LIDOCAINUM 3. LIDOCAINUM + PRILOCAINUM

1. POSTACIE PODAWANE NA SKÓRĘ I BŁONY ŚLUZOWE 2. ROZTWÓR DO INIEKCJI 3. POSTACIE DO PODAWANIA NA SKÓRĘ I BŁONY ŚLUZOWE

11

LEKI PRZECIWBÓLOWE

1. TRAMADOLUM 2. TRAMADOLUM + PARACETAMOLUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO I DOODBYTNICZEGO

12

ANKSJOLITYKI

HYDROXYZINUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

13

LEKI PRZECIWPASOŻYTNICZE

1. MEBENDAZOLUM 2. PYRANTELUM 3. CROTAMITONUM

1. POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO 2. POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO 3. POSTACIE DO PODAWANIA NA SKÓRĘ

14

LEKI ROZSZERZAJĄCE OSKRZELA

1. SALBUTAMOLUM 2. IPRATROPII BROMIDUM

POSTACIE DO PODAWANIA WZIEWNEGO

15

WITAMINY

CHOLECALCIFEROLUM

POSTACIE DO PODAWANIA DOUSTNEGO

PŁYNY INFUZYJNE

1. SÓL FIZJOLOGICZNA 2. GLUKOZA 5% 3. PŁYN RINGERA 4. PŁYN WIELOELEKTROLITOWY (PWE)

DOŻYLNIE WE WLEWIE KROPLOWYM

Lp.

16

Najważniejsze przepisy: art. 15a i 15b ustawy z dnia 15 lipca 2011 roku o zawodach pielęgniarki i położnej (tj. DzU 2014 poz. 1435 ze zm.). Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 20 października 2015 roku w sprawie wykazu substancji czynnych zawartych w lekach, wykazu środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego, wykazu wyrobów medycznych i wykazu badań diagnostycznych (DzU 2015 poz. 1739). Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 8 września 2015 roku w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej (DzU 2015 poz. 1400)

34


PRAWO POŁOŻNEJ

Położna posiadająca tytuł specjalisty lub dyplom ukończenia studiów co najmniej pierwszego stopnia na kierunku położnictwo zyskuje uprawnienie do wystawiania skierowań na wykonanie określonych badań diagnostycznych, w tym medycznej diagnostyki laboratoryjnej, z wyjątkiem badań wymagających metod diagnostycznych i leczniczych stwarzających podwyższone ryzyko dla pacjenta. ukończenia kursu zgodnego z programem opracowanym przez Centrum Kształcenia Podyplomowego Pielęgniarek i Położnych. Dopiero w listopadzie ub. r. zakończono prace nad programem składającego się z dwóch części kursu specjalistycznego „Ordynowanie leków i wypisywanie recept”. Część pierwsza kursu, dotycząca samodzielnego ordynowania leków, ma trwać 66 godzin, natomiast wypisywaniu recept w ramach kontynuacji leczenia mają zostać poświęcone 43 godziny w drugiej części kursu. Zajęcia teoretyczne będą uzupełnione praktyką, którą położne będą mogły realizować nie tylko w gabinecie lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, ale i w Poradni Ginekologiczno-Położniczej. Odpowiednie podmioty muszą teraz przygotować ofertę szkoleniową. Realizację kursów ma ułatwić prowadzenie szkoleń dofinansowywanych ze środków Unii Europejskiej. Niewątpliwie jednak nie było szans na przygotowanie kursów, przeprowadzenie rekrutacji, organizację zajęć i uzyskanie odpowiednich dyplomów przed dniem 1 stycznia 2016 roku. ORGANIZACJA PRACY Zanim położne zaczną korzystać z nowych uprawnień, czeka je jeszcze konieczność rozwiązania kwestii organizacyjno-technicznych związanych z wypisywaniem recept. Po uzyskaniu niezbędnych kwalifikacji potrzebne będzie wygenerowanie numerów recept, przygotowanie druków oraz dostosowanie programów komputerowych do upraw-

nień przyznanych wybranym pielęgniarkom i położnym. Istotną kwestią będzie również zapewnienie położnym możliwości odpowiedniego przechowywania recept w warunkach zapewniających należytą ochronę przed ich utratą, zniszczeniem lub kradzieżą. Właściwe postępowanie z receptami i prawidłowe prowadzenie dokumentacji medycznej ma istotne znaczenie, ponieważ umowa o udzielanie świadczeń zdrowotnych może zawierać zastrzeżenie kar umownych. Dla osób wypisujących recepty najpoważniejszym zagrożeniem jest konieczność uiszczenia kary umownej w przypadku wystawienia recept osobom nieuprawnionym lub w razie braku zasadności ordynacji w danym wskazaniu. Kara stanowi równowartość nienależnych refundacji wraz z odsetkami ustawowymi od dnia dokonania refundacji. MIEJSCE W SYSTEMIE W nowelizacji określono, że receptę lub zlecenie wypisywane w związku z kontynuacją leczenia można wydać konkretnej osobie upoważnionej przez pacjenta. Pacjent może również ogólnie wskazać, że do odbioru recept i zleceń są upoważnione osoby trzecie, bez szczegółowego określenia. Analogiczne rozwiązanie stosowane jest także w odniesieniu do recept wystawianych przez lekarzy. W tej sytuacji dobrym rozwiązaniem jest wprowadzenie wzoru oświadczenia dotyczącego zarówno recept od lekarzy, jak i recept wypisywanych przez pielęgniarki i położne. Oświadczenie to każdy pacjent będzie miał dołączone do swojej indywidu-

| Z kodeksu

alnej dokumentacji medycznej wewnętrznej, podobnie jak oświadczenia wymagane w związku z upoważnieniem osób bliskich do dostępu do informacji dotyczących pacjenta i jego dokumentacji medycznej. Należy również pamiętać, żeby wydając receptę bez osobistego badania pacjenta, odnotować w dokumentacji medycznej lub do niej załączyć informację o osobie, której przekazano daną receptę lub zlecenie. Pielęgniarki i położne niepokoi wzrost obciążenia obowiązkami biurokratycznymi, których dotychczas też było niemało. Pojawiają się obawy, że zamiast zyskać większą samodzielność zawodową, będą jedynie wyręczać lekarzy w ich obowiązkach. Tymczasem, żeby w pełni wykorzystać możliwości płynące z nowych przepisów, należy przede wszystkim zapewnić położnym samodzielność przy ordynowaniu leków. Ordynowanie leków i wyrobów medycznych, jako działanie usprawniające codzienną opiekę, należy bowiem oceniać pozytywnie, jako faktyczne zwiększenie roli położnej w opiece nad pacjentami. Jeżeli jednak nowe przepisy spowodują przede wszystkim obarczenie położnych obowiązkiem wypisywania recept w kontynuacji leczenia zainicjowanego przez lekarza, wówczas trudno mówić o korzyściach wynikających z nowych kompetencji. ZNACZENIE NOWELIZACJI Jako jedną z przesłanek wprowadzenia zmian wymieniono w projekcie poprawę prestiżu zawodu. Położne jako grupa zawodowa posiadają coraz wyższe kwalifikacje. Obecnie już blisko 1/4 położnych ukończyła studia na poziomie co najmniej pierwszego stopnia. Dyskusja nad zakresem obowiązków położnych i granicami samodzielności zawodowej jest więc niezbędna, biorąc pod uwagę wysokie kwalifikacje tej grupy zawodowej i otwartość na poszerzanie uprawnień. Wszelkie zmiany w prawie muszą być oczywiście podyktowane dążeniem do poprawy bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów.

35


Z troską |

FOKUS NA RODZICA

Gadżetomania Czego faktycznie potrzebuje człowiek, który właśnie przyszedł na świat? Jakie są jego realne, absolutnie kluczowe potrzeby? Wbrew pozorom nie są one liczne, a przede wszystkim, niekoniecznie do kupienia w sklepie z zabawkami i akcesoriami dla dzieci.

Karolina Isio-Kurpińska

EKSPERTKA SKALI OCENY ZACHOWANIA NOWORODKA WEDŁUG BRAZELTONA

O

d pierwszych tygodni życia dziecko potrzebuje też czegoś ciekawego do oglądania i słuchania. W tym numerze „W Czepku Urodzonych” wiele czytamy o tym, jak ważna i rozwijająca jest stymulacja zmysłów dziecka. Należy jednak pamiętać, aby była ona prowadzona w sposób naturalny. Badania wykazują, że noworodki najbardziej lubią patrzeć na twarze ludzi, a szczególnie osób najbliższych; najchętniej słuchają ludzkiego głosu; najpiękniejszym zapachem jest zapach mamy lub taty… Wszystkie te potrzeby można zaspokoić minimalnym nakładem środków. Najważniejsza jest chęć bycia z dzieckiem, gotowość odpowiadania na jego sygnały, rozumienia go i kochania. TARGOWISKO PRÓŻNOŚCI Warto powtarzać te fundamentalne informacje, ponieważ nie do końca wydają się one funkcjonować w świadomości rodziców. Lista przedmiotów, urządzeń, produktów i zabawek edukacyjnych, bez których – według producentów i reklamodawców – pielęgnacja, wychowanie i rozwój noworodka są absolutnie niemożliwe, jest imponująca. U nas producenci dopiero się rozgrzewają, ale za oceanem panuje już niesamowita gadżetomania: koleżanka, która niedawno urodziła dziecko w Miami na Florydzie, donosiła mi o urządzeniach do podgrzewania chusteczek nawilżanych (aby bobas nie doznał szoku termicznego, jak rozumiem) oraz poduszecz-

36

kach zapobiegających odkształcaniu głowy noworodka („All infants are at risk – Wszystkie noworodki są zagrożone!” głosił napis na opakowaniu). Przyszli rodzice stanowią doskonałą grupę docelową dla handlowców. Hasło „to dla dziecka” skutecznie otwiera portfel. Ten sam produkt ozdobiony uśmiechniętą buzią bobasa można sprzedać o wiele drożej, zresztą wysoka cena często jest postrzegana przez rodziców jako synonim wysokiej jakości i skuteczności. Dlaczego rodzice kupują? Przede wszystkim dlatego, że – szczególnie przy pierwszym dziecku – są zagubieni i niepewni swoich kompetencji. Często dziecko, mające im się urodzić, jest pierwszym noworodkiem, którego wezmą na ręce. Mają poczucie ogromnej odpowiedzialności, a jednocześnie boją się, że nie podołają najważniejszemu zadaniu w ich życiu. Decydują się więc na zakup kolejnego produktu polecanego dla niemowląt w nadziei, że ułatwi im on opiekę nad dzieckiem, a jeśli nie, to przynajmniej da poczucie, że faktycznie zrobili wszystko, co w ich mocy, aby dziecku na świecie było jak najlepiej. NIE WSZYSTKO ZŁOTO CO SIĘ ŚWIECI… Oczywiście w staraniach rodziców, aby zapewnić dziecku jak największy komfort, nie ma niczego karygodnego. Problem w tym, że wypełnianie pokoju dziecinnego kolejnymi gadżetami niekoniecznie wpłynie dodatnio

na samopoczucie dziecka. Od jakiegoś czasu gadżety głównie kreują potrzeby, a nie je zaspokajają. Większości z nich jest noworodkowi zwyczajnie niepotrzebna. Tak samo dobrze się śpi w wózku za 4 tysiące, jak w takim za 400 złotych odkupionym od sąsiadki; ważne, aby wózek ten był prowadzony pewną ręką przez osobę, która kocha dziecko. Część gadżetów może być wykonana własnym sumptem w domu. Książeczki typu „obrazki dla maluszka”, składające się z czarnych rysunków na białym tle, zgodnie z założeniem, że noworodkowi łatwiej jest patrzeć na kontrastowe kolory, mogą być wykonane samodzielnie przez rodziców lub starsze rodzeństwo. Maluszkowi naprawdę nie zależy na artyzmie i oryginalności: uraduje go uśmiechnięta buźka narysowana na kartce z bloku. Chusteczki nawilżane wystarczy rozgrzać w dłoniach, a co do zapobiegania odkształceniom głowy… Cóż, nie widzimy na ulicach zbyt wielu osób ze spłaszczoną czaszką. Wyraźnie widać więc, że ryzyko nie jest aż tak wysokie, jak straszy producent. Problem polega na tym, że niektóre gadżety, które można znaleźć w sklepach, zamiast poprawiać sytuację noworodka, mogą wpływać na niego negatywnie. Kontynuując temat kontrastowych obrazków – są one fantastyczne, kiedy dziecko jest w stanie czuwania i gotowe do interakcji. Gorzej, kiedy umieszczone są na ochraniaczu na szczebelkach łóżeczka i „atakują” maluszka również wtedy, kiedy jest


zmęczony i potrzebuje drzemki. Nie wszystkie noworodki potrafią „odciąć się” od otaczających bodźców; dla niektórych taki ochraniacz będzie źródłem nadmiernego pobudzenia, stresu i kłopotów z zasypianiem. NADMIAR BODŹCÓW Podobne niebezpieczeństwo stanowią coraz popularniejsze ostatnio zabawki wielofunkcyjne: grające, śpiewające, migające światełkami, nazywające części ciała. Reklamowane jako „edukacyjne”, chętnie kupowane są przez rodziców, dziadków i przyjaciół coraz młodszym dzieciom. Tymczasem ich działanie może przynieść znacząco więcej szkody niż pożytku. Im młodsze dziecko, tym trudniej może mu być jednocześnie przetwarzać sygnały wielozmysłowe: są maluszki, które męczą się, jednocześnie patrząc w oczy mamy i słuchając jej głosu. Na szczęście mama przyglądająca się z uwagą swemu dziecku bez trudu zauważy sygnały przeciążenia i przestanie mówić lub ściszy głos, dostrajając się do potrzeb malucha. W przypadku zabawki nie można liczyć na takie zrozumienie: będzie głośna, kolorowa i angażująca niezależnie od sytuacji. Dodatkowo, dla najmłodszych dzieci o wiele lepsze są bodźce naturalne: migające

światełka i elektroniczne melodyjki mogą stanowić zbyt duże obciążenie dla rozwijającego się mózgu. Istnieją też teorie, że mówiące zabawki mogą nie być najlepszym prezentem dla nieco starszych dzieci, ponieważ – paradoksalnie – mogą hamować, a nie przyspieszać rozwój mowy. Dźwięki mowy dobiegające z zabawki są przez mózg odbierane jako taki sam dźwięk jak melodyjka czy szczekanie psa, a nie system języka przeznaczony do komunikacji. Aby rozwijała się mowa, konieczna jest interakcja z drugim człowiekiem, którego nie zastąpi kolorowa maszynka. Mój ogromny niepokój wzbudzają również pojawiające się na rynku urządzenia, których zadaniem jest interpretowanie płaczu noworodka. To dobrze, że rodzice chcą jak najlepiej zrozumieć swoje dziecko, aby prawidłowo zaspokajać jego potrzeby. Jednak idea wykorzystywania do tego celu elektroniki jest głęboko niesłuszna: do budowania relacji potrzebne jest osobiste zaangażowanie, czas, uwaga, emocje, bliskość. Nie da się pójść na skróty. CO ROBIĆ? POMÓŻ! Jak zatem zapobiegać wydawaniu przez rodziców ogromnych pieniędzy na przedmioty, które nie tylko nie są potrzebne, ale czasem

wręcz szkodzą – dziecku, rodzicom, ich relacji? Jestem przekonana, że najważniejszym czynnikiem jest tutaj poczucie własnej wartości i pewność siebie rodziców. Rodzic, który jest przekonany, że zna swoje dziecko, że potrafi zauważyć wysyłane przez nie sygnały, że rozumie jego język – nie będzie odczuwał potrzeby otaczania siebie i maluszka nadmierną liczbą gadżetów. Pierwszym krokiem zatem – i najważniejszym obszarem, w którym może zadziałać położna – jest budowanie kompetencji rodzicielskich. Pytając rodziców o ich dziecko, dajemy im do zrozumienia, że to oni wiedzą o nim najwięcej, najlepiej je znają, są w jego dziedzinie największymi specjalistami. Potwierdzając ich obserwacje – budujemy ich pewność siebie jako rodziców. Ważne jest również pokazywanie i podkreślanie wyjątkowej roli rodziców w życiu dziecka; faktu, że maluszek ich zna i rozpoznaje, że lubi na nich patrzeć i słuchać ich głosu, że to właśnie ich twarze są dla niemowlęcia najlepszą, najciekawszą i najbardziej rozwijającą „zabawką”. Ważne jest również powtarzanie do znudzenia, jakie są najważniejsze potrzeby noworodka. Żadnej z nich nie da się zaspokoić nowoczesnym gadżetem.

37


Z troską |

FOKUS NA DZIECKO

Kiedy rodzi się wcześniak... Co dziesiąte dziecko urodzone w Polsce jest wcześniakiem. W wyniku przedwczesnego porodu zostaje gwałtownie przerwany proces przygotowań rodziców na przyjęcie dziecka. Wszystko wygląda inaczej, niż to sobie zaplanowali. Zamiast radości z narodzin potomka pojawia się lęk o jego życie i zdrowie. Ich umysł zaprzątają pytania: czy można było temu zapobiec, co zrobiliśmy źle, dlaczego nas to spotykało…? Czasem przez wiele tygodni towarzyszą im niepokój, bezradność i niepewność dotyczące losów ich dziecka.

Bożena Cieślak-Osik POŁOŻNA, PSYCHOLOG

W

konfrontacji z przedwczesnymi narodzinami również personel medyczny doświadcza trudnych emocji związanych z decyzją o zakończeniu ciąży, a potem z opieką nad wcześniakiem. Przed porodem nigdy do końca nie można przewidzieć, w jakim stanie urodzi się dziecko, jakiej pomocy będzie potrzebowało. Personel nierzadko musi podejmować trudne decyzje, których konsekwencje wpłyną na dalsze losy dziecka i jego rodziny, a gdy medycyna staje się bezradna, powinien towarzyszyć rodzicom w cierpieniu i umieraniu. Na szczęście nie każdy wcześniak wymaga intensywnej terapii. Te, które rodzą się po 34. tygodniu ciąży, zwykle szybko trafiają w ramiona swoich rodziców, opuszczają szpital po kilkunastu dniach i niemal natychmiast traktowane są jak noworodki donoszone. Inną grupę stanowią dzieci, które przyszły na świat pod koniec drugiego lub na początku trzeciego trymestru ciąży. One spędzają w szpitalu

38

kilka lub kilkanaście tygodni. By przeżyć, potrzebują specjalistycznego sprzętu medycznego i opieki sprawowanej przez wysoko wykwalifikowany personel. Od jakości tej opieki zależy ich życie i rozwój w przyszłości. INTENSYWNA OPIEKA Maleńkie ciało, nierzadko mieszczące się na dłoni dorosłego, z którego wystaje gąszcz kabelków – oto pacjent oddziału intensywnej terapii noworodka. Jego kończyny poruszają się z trudem, walcząc z siłą grawitacji. Tylko dzięki specjalnemu ułożeniu w „gniazdku-maciczce” ruch jest w ogóle możliwy. Zabiegi pielęgnacyjno-lecznicze, wykonywane nawet z największą troską i delikatnością, sprawiają ból, podobnie jak światło i dźwięki związane z codzienną pracą oddziału. Wcześniak narażony jest na traumę biologiczną związaną z koniecznością życia poza łonem swej matki, a także traumę relacyjną wynikającą z oddzielenia od niej.

Położna opiekująca się wcześniakiem nie tylko musi wykazać się wiedzą medyczną i niezwykłym talentem manualnym, by sprawnie, precyzyjnie i bezpiecznie wykonywać swoje czynności zawodowe, ale również empatią, by spróbować zrozumieć świat przeżyć matek i ojców swoich małych pacjentów. By towarzyszyć im w podejmowaniu nowej roli, by wspierać w trudnych chwilach, by pomóc im zrozumieć zachowanie dziecka. Tak więc, mimo że pacjentem jest noworodek, opieki wymagają również jego rodzice. ZAGUBIENI RODZICE Komunikacja to podstawowe narzędzie pracy w zespole terapeutycznym, którego członkami stają się również rodzice noworodków urodzonych przedwcześnie. By zrozumieć przeżycia drugiego człowieka, trzeba z nim rozmawiać, a przede wszystkim słuchać. Rodzice wcześniaków pogrążeni w lęku, poczuciu winy, poczuciu straty nie są


Personel opiekujący się matką wcześniaka powinien umożliwić jej kontakt z rodziną, która stanowi naturalne źródło wsparcia.

łatwymi partnerami do rozmowy. Na oddziale, na którym przebywa ich dziecko, czują się obco, nie wiedzą, jak się zachować, o co pytać, co robić. Ich własne dziecko napawa ich lękiem, kontakt z nim wywołuje ambiwalentne uczucia, boją się, że ich dotyk może być zagrażający, bolesny, a jednocześnie pragną poznać, pokochać to maleństwo. Chcą zrozumieć, co znaczą zachowania dziecka, dostrzegają najmniejsze grymasy, ruchy ciała, a także zmieniające się zapisy na monitorach. Czasem zadają mnóstwo pytań: dlaczego włącza się alarm, czemu maluch nie płacze, dlaczego się ślini? Wszystkie one wynikają z lęku i są próbą poznawczego wyjaśnienia tej trudnej sytuacji. Położna może być dla niech świetnym przewodnikiem, udzielając podstawowych informacji o zasadach panujących na oddziale, ale też szczegółowych informacji o ich dziecku. Wszyscy rodzice chcą rozmawiać o jedzeniu, masie ciała i samopoczuciu swych

malców, a tych informacji może udzielić położna, sprawująca opiekę nad wcześniakiem. Może powiedzieć, jaki dotyk lubią dzieci, kiedy prawdopodobnie będzie można je kangurować i że mleko mamy podawane nawet w śladowych ilościach jest najlepszym pokarmem-lekarstwem dla malucha. Może również zapraszać do włączenie się w czynności pielęgnacyjne. Pierwszym krokiem jest zwykle zakup odpowiednich pieluszek i kosmetyków dla noworodka. Rodzice, zanim sami zaczną pielęgnować malca, chętnie będą obserwowali pracę położnej. To, jak personel opiekuje się dzieckiem, co do niego mówi, w jaki sposób nazywa jego zachowanie, jest dla rodziców ważnym komunikatem. Rodzice stopniowo podejmują nowe zadania. Niektórzy od pierwszych dni będą się angażować w opiekę nad dzieckiem, inni dopiero po kilku dniach lub nawet tygodniach będą gotowi, by spędzać więcej czasu przy inkubatorze. Niektórzy rodzice będą 39


Z troską |

FOKUS NA DZIECKO

na oddziale codziennie, inni raz w tygodniu. Ważne jest, by uszanować ich indywidualny sposób radzenia sobie z doświadczeniem porodu przedwczesnego, podejmowania opieki nad dzieckiem. Warto również pamiętać, że rodzice osadzeni są w jakiejś własnej rzeczywistości. Być może mają doświadczenia wcześniejszych strat dzieci i to utrudnia im zaangażowanie się w kontakt, może mieszkają z dala od szpitala i trudno im tak zorganizować czas, by być często przy dziecku, a być może stan psychiczny nie pozwala im na podjęcie pełnej opieki nad nim. Warto powstrzymać się od oceny a raczej spróbować poznać powody takiego zachowania. Nie pytać: „dlaczego pani nie było?”, bo samo pytanie zawiera oskarżenia, a raczej zapytać: „co się stało, że pani nie przyjechała?”, pozostawiając w takim zapytaniu przestrzeń do rozmowy. 40

PUŁAPKI OPIEKI NAD WCZEŚNIAKIEM

działanie. Nie wystarczy w oddziale powiesić „ucha” – czujnik monitorujący hałas, ale trzeba również ograniczyć rozmowy, zamienić, o ile to możliwe, alarmy dźwiękowe na świetlne. Nie wystarczy zawiesić kolorowe rolety, ale trzeba ich używać – to nasze codzienne działanie jest komunikatem dla rodziców. Ważne jest, aby w opiece nad noworodkiem personel nie przekraczał pewnych granic intymności, bliskości, zarezerwowanych wyłącznie dla rodziców. W naturalny sposób położna związuje się ze swoim pacjentem, szczególnie z tym, który przez kilka miesięcy przebywa pod jej opieką. To ona spędza z nim wiele czasu, dba o jego życie, pielęgnuje, koi ból. W takich chwilach łatwo przekroczyć granicę, obdarować malca buziakiem, nadmiernie wyręczać matkę, dając jej swoim zachowaniem komunikat: „ja to zrobię lepiej”. Tylko świadomość swoich emocji może zapobiec takiej sytuacji i uchronić położną przed smutkiem rozstania z dzieckiem, rywalizacją, konfliktem z rodzicami. Cały zespół terapeutyczny powinien pamiętać, że to rodzic przy naszej pomocy staje się „specjalistą” od swojego dziecka, to on musi je poznać, pokochać i związać się z nim na całe życie.

Dla dziecka każde spotkanie z mamą czy tatą to wielka radość, to szansa na indywidualny kontakt, na czułe pieszczoty, przytulenie, na budowanie relacji, która będzie trwała całe życie. Położna może towarzyszyć w tym spotkaniu, wspierając rodziców w czynnościach pielęgnacyjnych wykonywanych przy dziecku, zauważając ich rozwijające się kompetencje. Rodzic, który będzie słyszał, że coraz lepiej sobie radzi w opiece nad dzieckiem, chętniej będzie podejmował nowe działanie. Jeśli położna opiekująca się malcem będzie próbowała nazywać jego potrzeby, uprzedzać o działaniach, które za chwilę wykona, nie tylko zadba o dobrostan pacjenta, ale będzie doskonałym nauczycielem dla jego rodzica. Bo wszyscy uczymy się przez obserwacje i modelowanie. Nie wystarczą słowa instrukcji, potrzebne jest jeszcze spójne z nimi

WSPARCIE DLA MAMY Rozdzielenie od dziecka i brak informacji o jego stanie zdrowia jest chyba jednym z najtrudniejszych doświadczeń kobiet, które urodziły dziecko przedwcześnie. Zwykle niezbyt dobrze pamiętają pierwsze informacje, które otrzymały bezpośrednio po porodzie, a i tak było ich niewiele. Z lękiem, ale i z nadzieją czekają na wiadomość o dziecku, a gdy ją dostają, najczęściej płaczą. Łzy są dość powszechną reakcją na smutek, bezsilność – to naturalna reakcja po okresie wytężonej czujności, oczekiwania na informacje. Choć trudno towarzyszyć osobie płaczącej, najlepszą rzeczą, jaką może zrobić położna, jest pozwolić pacjentce płakać. Nie pocieszać: „wszystko będzie dobrze; nie trzeba płakać” – to słowa, które nic nie znaczą. Wystarczy przyzwolenie na łzy, przyjazny gest,


Położna opiekująca się wcześniakiem nie tylko musi wykazać się wiedzą medyczną i niezwykłym talentem manualnym, by sprawnie, precyzyjnie i bezpiecznie wykonywać swoje czynności zawodowe, ale również empatią, by spróbować zrozumieć świat przeżyć matek i ojców swoich małych pacjentów.

dotknięcie ramienia czy podanie chusteczek. Gdy łzy przestaną płynąć, jest czas na rozmowę, propozycję konkretnych działań, które mogą pomóc matce i jej dziecku. Położna może pomóc pacjentce spotkać się z jej dzieckiem. Zaprowadzić (zawieźć) na oddział intensywnej terapii czy patologii noworodka i przekazać zespołowi, który tam pracuje, by ten opowiedział o zwyczajach obowiązujących na oddziale. Gdy stan zdrowia pacjentki nie pozwala na takie spotkanie, położna może wykonać zdjęcie, nagrać filmik telefonem komórkowym pacjentki, by w ten sposób mogła ona zobaczyć swoje dziecko. Warto zadbać, by ten materiał był „ładny”, by obraz dziecka przedstawiał je w najbardziej korzystny sposób. Wspólne oglądanie takich zdjęć staje się okazją do rozmowy o miejscu, w którym przebywa dziecko, do odpowiedzi na pytania o aparaturę, do której podłączony jest malec. To również czas, by spytać o imię dziecka, o przebieg porodu, o aktualne po-

trzeby, by udzielić porady laktacyjnej i zaproponować pomoc w odciągnięciu siary, jeśli to nie zostało zrobione wcześniej. To, czego jeszcze potrzebuje pacjentka, to wsparcie bliskich osób, ich fizyczna obecność. To najbliżsi mogą towarzyszyć matce w wizytach na oddziale, w którym przebywa dziecko, odciążając ją tym samym. Personel opiekujący się matką wcześniaka powinien umożliwić jej taki kontakt z rodziną, która stanowi naturalne źródło wsparcia. Może się to dziać poprzez umieszczanie kobiet w pojedynczych salach lub w salach, w których można zachować intymność spotkania poprzez oddzielenie łóżka parawanem. Często sama rodzina pacjentki wymaga różnorakiego wsparcia, w takich sytuacjach położna może skorzystać z pomocy lekarza neonatologa lub psychologa. Te wszystkie działania dają pacjentce spójny przekaz o tym, że jej potrzeby są ważne, że jest potrzebna swojemu dziecku, nawet gdy nie może przy nim teraz być. POMOC POŁOŻNEJ ŚRODOWISKOWEJ W polskich warunkach kobieta po porodzie przedwczesnym opuszcza szpital w ciągu tygodnia. Jej dziecko pozostaje na oddziale, a ona otrzymuje status rodzica opiekującego się hospitalizowanym dzieckiem. Tu może pomóc położna środowiskowa. Co prawda w domu nie ma jeszcze noworodka, ale jest jego matka, potrzebująca wsparcia choćby w utrzymaniu laktacji. Spotkanie z taką pacjentką pozwoli położnej zorientować się, jakiej pomocy potrzebuje ta rodzina, w jakiej kondycji psychicznej jest matka, ułatwi kontakt w przyszłości, kiedy dziecko wróci do domu. Rodzice wcześniaków zwykle potrzebują informacji o przysługujących im prawach, np. do różnego rodzaju zasiłków. Niektórzy chętnie uczestniczyliby w warsztatach, grupach wsparcia, spotkaniach z innymi rodzicami, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Potrzebują wiedzy o lekarzach, którzy podejmą się opieki nad wcześniakiem w najbliższej poradni POZ, a także informacji o poradniach specjalistycznych, gdzie będą mogli odbywać niezbędne kontrole.

Gdy dziecko wraca już do domu, opieka położnej jest niezbędna. Zwykle mama ma niewielkie doświadczenie, zdobyte na oddziale szpitalnym, w karmieniu malca piersią. Potrzebuje profesjonalnej pomocy i wsparcia, by uwierzyć w siebie, a także zaufać w kompetencje dziecka. Położna obecna w domu niemowlaka nadal wspiera rodziców w rozumieniu jego zachowania. Obserwuje również stan emocjonalny rodziców i w razie potrzeby może zaproponować im kontakt z poradnią psychologiczną. Położne sprawujące opiekę nad wcześniakiem i jego rodziną korzystają z wiedzy zdobytej nie tylko w toku edukacji zawodowej. Neonatologia to dziedzina, która w ostatnich latach dynamicznie się rozwija i wymaga od członków zespołu terapeutycznego nieustannego poszerzania swoich umiejętności. Właśnie po to jest zespół, by móc korzystać z kompetencji poszczególnych jego członków, by zauważając problem, prosić o pomoc współpracowników. Tak więc położna nie musi wykonywać zadań za lekarza, fizjoterapeutę czy psychologa – z tymi specjalistami powinna współpracować, by rodzice i ich przedwcześnie narodzone dziecko mogli otrzymać kompleksową pomoc. Warto na koniec wspomnieć, że sama położna ma prawo do korzystania z profesjonalnej pomocy. Towarzysząc swym maleńkim pacjentom, słuchając cierpiących matek, niejednokrotnie patrząc na śmierć noworodka, położna potrzebuje czasu i miejsca, by poddać się refleksji nad psychologicznym znaczeniem wszystkiego, co się wokół niej dzieje. By poznać świat przeżyć rodziców, zrozumieć, jak wpływa on na doświadczenia i rozwój dziecka, by zrozumieć własne uczucia związane z pracą zawodową, położna, jak i cały zespół terapeutyczny, potrzebuje dostępu do pomocy psychologicznej lub grupy wsparcia. Miejsca, gdzie w atmosferze zaufania będzie mogła ujawnić swoje emocje, dostanie profesjonalne wsparcie, nauczy się radzić sobie z własnymi uczuciami.

41


Z oddziału |

FOKUS NA POŁOŻNĄ

Nie takie

w czepku urodzone Zawód położnej zyskał dziś nowy wymiar i rangę. Wymaga się od nich, aby były ekspertkami w swojej profesji, a przy tym, aby doskonale radziły sobie w sytuacjach ekstremalnych, były empatyczne, wytrzymałe fizycznie i psychicznie. Wszystko to sprawia, że położne narażone są na stres, który ignorowany, może przyczynić się do powstania uszczerbku na ich zdrowiu.

Anna Czupryniak-Fabiniak PEDAGOG ZDROWIA

I

dentyfikacja, zwłaszcza negatywnych czynników psychospołecznych, takich jak stres czy agresja, to pierwszy krok w ocenie ich wpływu na stan zdrowia położnych. Agresję wobec położnych mogą kierować pacjentki i ich partnerzy, ale także współpracownicy. O ile agresja osób z zewnątrz jest zauważana, o tyle agresja wewnątrz struktury zespołu medycznego bywa ignorowana i ukrywana przez same położne, które z racji swojego zawodu przyzwyczajone są do zaangażowania i poświęcenia się, nawet kosztem tłumienia negatywnych uczuć. 1 PIĘTA ACHILLESOWA SYSTEMU W codziennej pracy położnej rzadko dochodzi do zagrażających życiu konfrontacji ze stresem. Niezwykle częste jest jednak występowanie sytuacji, w czasie których organizm pozostaje w ciągłym napięciu. To, jak funkcjonuje człowiek w czasie stresu, zależne jest od tego, czy stresor jest dla niego wyzwaniem, czy kamienną ścianą, do której dochodzi i przed którą czuje się, jak w potrzasku.

Osoby nastawione na mobilizujące działanie stresorów podejmują próby radzenia sobie ze stresem i jest on dla nich w pewnym sensie niezbędny do osiągania poczucia satysfakcji z wykonywanych działań. Przeciążenie stresem, utrata kontroli i gorsza wydolność psychofizyczna przyczyniają się natomiast do znacznego pogorszenia samopoczucia i spadku możliwości racjonalnej oceny własnej sytuacji. W przypadku, kiedy stres jest paraliżujący, może dochodzić do wycofywania się z sytuacji, które ten stres powodują. W takim przypadku niektórzy wybierają strategie radzenia sobie z problemem, które nazywane są mechanizmami obronnymi. W każdym przypadku trzeba zdać sobie sprawę, jak funkcjonujemy w stresie i czy próby radzenia sobie z nim wyzwalają w nas ochotę do działania czy też do ucieczki. Temat ten często podejmowany jest w czasopismach branżowych skierowanych do tej grupy zawodowej. Za biuletynem informacyjnym dla pielęgniarek i położnych nr 4/2014: „Z informacji, jakie otrzymuję od pielęgniarek

i położnych wynika, że w niektórych podmiotach leczniczych (…) nie przestrzega się norm zatrudnienia. Są niskie płace, bywają niekiedy sytuacje mające znamiona mobbingu, przez co zdarza się, że nasze koleżanki popadają w depresję. Jest to bardzo smutne, ale jak wiemy, ryba psuje się od głowy” – mówi Ewa Kowalska, przewodnicząca Biura Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Bydgoszczy. Z badań opublikowanych w 2011 roku2, przeprowadzonych wśród 300 losowo wybranych położnych, pracujących w lecznictwie otwartym i zamkniętym w województwie podlaskim, wynika, że ponad 89 proc. położnych jest narażonych w swojej pracy na przewlekły stres. W badaniu tym wykorzystano Kwestionariusz do Oceny Cech Pracy oraz Kwestionariusz Ogólnego Stanu Zdrowia GHQ28. Wiek średni badanych to 34 lata, a średni staż pracy wszystkich badanych to około 20 lat w zawodzie. Odkryto, że psychologiczne czynniki ryzyka zawodowego w miejscu pracy spotykają większość położnych i narażają je na zagrożenia psychospołeczne. 65 proc. badanych

1. Według Ann. Acad. Med. Siles 2006, 60, 5 – Zespół pod kierownictwem dr n. med. Barbary Jankowiak przeprowadził badania na grupie 100 położnych pracujących w lecznictwie otwartym i zamkniętym w województwie podlaskim. Tematem badań było „Narażenie położnych na agresję w miejscu pracy”. Z doniesień wstępnych ustalono, że położne narażone są na agresję w miejscu pracy i że przybiera ona różne formy, od podniesionego głosu po wulgarne odzywki, pogróżki, a nawet pobicie. 2. Badania, praca oryginalna: „Narażenie położnych na zagrożenia psychospołeczne występujące w miejscu pracy”, przeprowadzone pod kierownictwem dr n. med. Barbary Jankowiak z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, opublikowane w „Problemy Pielęgniarstwa 2011”; 19(3): 303-306.

42


położnych ma objawy wypalenia zawodowego (zwanego depresją zawodową)3, 40 proc. badanych położnych spotkało się z agresją w miejscu pracy (ponad połowa z agresją ze strony pacjentek), a 38 proc. odczuwa skutki zbyt dużego przeciążenia obowiązkami. Szczególnie istotnym pytaniem w ankiecie było: „W jakim stopniu jest Pani narażona na czynniki psychologiczne związane z miejscem pracy, a wpływające na stan Pani zdrowia?”. Wszystkie położne odczuwały subiektywnie negatywne skutki pracy zmianowej w stopniu znacznym. W zależności od miejsca pracy – 32 proc. pracujących na sali porodowej, 38 proc. z położnictwa, 30 proc. z ginekologii. Większość z nich opowiedziała się za tym, że dyżury nocne powodują u nich uczucie przewlekłego zmęczenia, co skutkuje u 60 proc. z nich zaburzeniami snu, a u 30 proc. trudnościami w prowadzeniu życia rodzinnego. Na zaburzenia koncentracji i uwagi zwróciło uwagę 37 proc. ankietowanych. W opinii Anety Michalik, psychoterapeutki ze Strefy Bytu – Centrum Psychoterapii i Roz-

woju w Katowicach: „Pracę w porze nocnej należy traktować jako czynnik sprzyjający, przyspieszający lub nasilający występowanie wielu schorzeń i stanów patologicznych. Z badań wynika, że około 70 proc. pracowników zmianowych nie jest w stanie dotrwać do czasu ustawowej emerytury z powodu pogorszenia się stanu zdrowia. Występowanie różnorodnych dolegliwości, praca zmianowa i przeciążenie obowiązkami sprzyja pogorszeniu nastroju i przyczynia się do powstawania zaburzeń zdrowia psychicznego. Może prowadzić do syndromu wypalenia zawodowego oraz depresji”. Za pomocą kwestionariusza GHQ28 podjęto próbę oceny stanu emocjonalnego położnych. Część położnych zaznaczyła „złą atmosferę” w pracy jako czynnik determinujący ich samopoczucie. Tutaj wymieniały: brak koleżeństwa (niechęć do wzajemnego pomagania sobie, niedomagania w kulturze współpracy), dyskryminację (zwłaszcza w relacjach z lekarzami) i ogólnie złe relacje interpersonalne w miejscu pracy (zniewaga, drażliwość,

konflikty, prowokacje, agresja słowna). Ponad połowa (55 proc.) nie uważa się jednocześnie za osobę zestresowaną. Pozostałe utożsamiały odczuwanie stresu z sytuacjami pozazawodowymi (sytuacja osobista i traumatyczne zdarzenia życiowe). A zdecydowana większość respondentek (82 proc.) lubi swoją pracę. Najczęstsze powody zdenerwowania w miejscu pracy położne upatrują w słabym wynagrodzeniu, złej organizacji pracy i nadmiarze obowiązków. A ciekawostką okazało się, że u 25 proc. z nich występuje syndrom uczucia zmęczenia przed pójściem do pracy. Przewlekły stres ma istotny wpływ na funkcjonowanie biologiczne i w relacjach interpersonalnych. Skumulowanie negatywnego stresu związanego z pracą zawodową prowadzi do wypalenia zawodowego, nieskutecznego radzenia sobie w kryzysach i załamania nadwyrężonej konstrukcji psychicznej. Przewlekłe zmęczenie może prowadzić do zaburzeń osobowości, które skutkują popadaniem w konflikty, znacznym obniżeniem nastroju, niską samooceną, lękiem przed przyszłością.

3. Wypalenie zawodowe, zwane depresją zawodową, to: „stan, który krystalizuje się powoli, przez dłuższy okres przeżywania ciągłego stresu i angażowania całej energii życiowej i który w końcowym efekcie wywiera negatywny wpływ na motywację, przekonania i zachowanie” za psychoanalitykami: Freudenbergerem i North (2002 r.). Głównymi cechami depresji zawodowej są: wyczerpanie fizyczne (chroniczne zmęczenie, podatność na wypadki, przeziębienia i infekcje, zaburzenia snu, dolegliwości bólowe etc.), wyczerpanie emocjonalne (długotrwałe uczucie przygnębienia, bezradności, zniechęcenia, osamotnienia, braku chęci do działania, dysfunkcje mechanizmów kontroli emocji etc.) i wyczerpanie psychiczne (negatywna samoocena, negatywne nastawienie do pracy, życia, izolacja od współpracowników, wykształcenie w sobie nastawienia dezawuującego klientów: agresja, cynizm, lekceważenie etc.) w „Stres, mobbing i wypalenie zawodowe” GWP 2007.

43


POŁOŻNA W PROSZKU Zdaniem psychiatrów coraz większa liczba ludzi w dzisiejszych czasach przypomina ludzi z proszku, czyli w niezintegrowaniu własnego ja ze światem, w jakim żyją. Według najwyższego prawdopodobieństwa są to ludzie, którzy przez dłuższy czas nie potrafili wyjść z kryzysu. Kryzys oznacza faktycznie pewną zmianę, do której należy się przygotować w sposób świadomy nieuchronności tego, co z pozoru wygląda na stabilne. Osoby o zachwianej konstrukcji psychicznej każdą zmianę własnego porządku odbierają jako stres negatywny. Nie radzą sobie z nim i poddają się jakby bezwolnie. Dochodzą do ściany własnych możliwości, a to wpływa na ich nastrój i samostanowienie o sobie. Schemat przebiegu reakcji na kryzys uwzględnia różne stadia przystosowania się, w zależności od tego, jakimi zasobami wewnętrznymi dysponuje osoba, której kryzys dotyczy. Wszystko zależy od tego, czy potrafi ona zadbać o siebie w sposób kompleksowy, czy szuka sposobów na zapewnienie sobie optymalnych warunków radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Na przykład, czy dostarcza swojemu organizmowi wystarczającej ilości snu i odpoczynku, w jaki sposób się odżywia, czy ma z kim porozmawiać o swoich kłopotach. Na ile jest pewna, że to „przejściowe trudności”, z którymi sobie poradzi, czy wręcz przeciwnie, odbiera je jako załamanie konstrukcji życia według własnych priorytetów i wartości. I czy potrafi prosić o pomoc w chwili, kiedy tego potrzebuje. To, w jaki sposób reagujemy na trudne sytuacje życiowe, zależy od nastawienia do zmian, które chociaż są jedyną stałą w życiu, nie zawsze mają związek ze stabilnością i poczuciem spełnienia. A jakość życia człowieka opiera się na jego subiektywnym odczuciu 44

pewnego rodzaju stabilności właśnie. Kiedy ta stabilność zostaje zachwiana, ludzie często reagują automatycznie, według wyuczonych lub wrodzonych wzorców zachowań. U osób o nastawieniu pesymistycznym te reakcje bywają silniej związane z tłumieniem własnych emocji, izolacją lub ucieczką w różnego rodzaju destrukcyjne zachowania. OGÓLNE PRZYCZYNY ZABURZEŃ EMOCJONALNYCH: • czynniki wrodzone, czyli genetyczna podatność na zaburzenia psychoemocjonalne, • czynniki osobowościowe i nastawienie, • czynniki środowiskowe i poczucie straty, • nierównowaga hormonalna. SPRAWDŹ, CZY JESTEŚ W DEPRESJI – ROZPOZNAJ WCZESNE SYGNAŁY nasilający się brak pewności siebie i unikanie kontaktów towarzyskich uciekanie w rutynę i automatyzację czynności przy jednoczesnym braku tolerancji na zmiany przedłużający się nastrój przygnębienia, negatywne myśli, lęki uogólnione i poczucie „bycia w dołku” aż do myśli samobójczych subiektywne odczucia fizycznego bólu, pomimo braku faktycznych oznak fizycznego urazu nadwrażliwość na punkcie zdrowia i wyolbrzymianie drobnych trudności niepokój i pobudzenie, „stan gotowości” na zagrożenie lub wręcz odwrotnie – apatia, spowolnienie i wyczerpanie zaburzenia snu i łaknienia

DEPRESJA WEDŁUG PODZIAŁÓW Pewne znaczenie w zapadalności na depresję ma płeć i pora roku, chociaż nie we wszystkich przypadkach. Depresja endogenna wywołana jest biochemicznymi zaburzeniami w funkcjonowaniu mózgu, systemu hormonalnego lub nerwowego. Charakterystyczne jest spowolnienie rytmu dnia i rozregulowanie snu. Występują naprzemienne stany rozdrażnienia, zniecierpliwienia, głębokiego smutku oraz somatyczne dolegliwości maskujące depresję, takie jak bóle czy nieprawidłowe ciśnienie krwi. Depresja dwubiegunowa (choroba afektywna dwubiegunowa) to zaburzenie psychiczne charakteryzujące się naprzemiennymi stanami manii, depresji i pozornego zdrowia psychicznego. Ma podłoże genetyczne i może być związana ze złą pracą neuroprzekaźników, być efektem urazów i mikrourazów mózgu oraz być powiązana z wadami w rozwoju wewnątrzmacicznym. Osoby zagrożone tym zaburzeniem to takie, które miały tzw. trudne dzieciństwo, a szczególnie okres adolescencji, w trakcie którego nie rozwinęły w sobie umiejętności wyrażania własnych uczuć. Depresja sezonowa to rodzaj zaburzenia, które pojawia się przeważnie w sezonie o zmniejszonej ekspozycji na słońce. Charakteryzuje się nadmierną sennością, większym apetytem, utratą zainteresowań, obniżeniem popędu seksualnego, a u kobiet nasileniem się zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Chociaż jej przebieg i leczenie wydają się łagodniejsze od klinicznej depresji, to nie warto leczyć się samej.


Najczęstsze powody zdenerwowania w miejscu pracy położne upatrują w słabym wynagrodzeniu, złej organizacji pracy i nadmiarze obowiązków.

Depresja uzależnieniowa, o podłożu farmakologicznym i nerwicowa Wspólnym mianownikiem tych zaburzeń są dość często samodzielne próby leczenia depresji, stosowania antidotum na zły nastrój i unikania cierpienia bez fachowej pomocy. Przy czym depresję nerwicową traktuje się jako dystymię, czyli stan przewlekły obniżonego nastroju, charakteryzujący się: niską samooceną, poczuciem beznadziei, trudnościami w podejmowaniu decyzji, deficytem uwagi i ogólnym rozregulowaniem na poziomie psychofizycznym. Cyklotymia zazwyczaj jest cechą osobowościową osób mających genetyczne uwarunkowania do występowania depresji dwubiegunowej. Przypomina nawet trochę w swoim przebiegu depresję maniakalno-depresyjną, a jest kwalifikowana do przewlekłych zaburzeń nastroju. We wszystkich opisanych przypadkach konieczne jest zdiagnozowanie stanu psychiki i podjęcie leczenia wespół ze specjalistą. W wielu przypadkach najwłaściwszy jest kontakt z psychiatrą lub psychologiem. Często konieczna jest długotrwała psychoterapia, farmakologia i zmiana nawyków żywieniowych. ZAGŁUSZYĆ SYMPTOMY Bez względu na przyczynę depresji najbardziej istotne jest, aby ją zdiagnozować i leczyć. Ponieważ smutek, wszechogarniające przygnębienie i brak wewnętrznego spokoju prowadzą do poczucia niespełnienia i utraty celu w życiu. Przede wszystkim warto więc uświadomić sobie, że to nie choroba wybiera za nas sposób życia. To my decydujemy o tym, jak żyć z chorobą. A im więcej wiemy o depresji, tym bliżej nam do odnalezienia drogi wyjścia z niej.

Na gruncie polskim niezwykle trudno dotrzeć do danych, przedstawiających sytuację psychoemocjonalną położnych. Po pierwsze dlatego, że same położne akceptują fakt, iż ich zawód łączy się syntonicznie z występowaniem stresu. Zwykle akceptują też fakt, że pod koniec dnia mają prawo odczuwać znużenie i obniżenie nastroju. Po drugie, część z pań chętnie minimalizuje skutki zmęczenia, odreagowując alkoholem, paleniem tytoniu czy stosowaniem leków. Ankietowane przyznały, że najczęściej sięgają po papierosa (91 proc.), kieliszek wina lub wieczornego drinka (ok. 13 proc.) i po leki uspokajające (ok. 8 proc.) Zaprzeczanie temu, że symptomy depresji mają uzasadnienie, może mieć niebezpieczne konsekwencje. Rezygnacja z pracy nad procesami psychologicznymi może skutkować pojawieniem się nowych symptomów i aktami przemocy. Także wobec siebie, w postaci uzależnień czy samobójstw. PLASTEREK NA DUSZĘ Żyjemy w świecie, w którym nic nie może zostać uznane za wiedzę, dopóki nie potwierdzą tego eksperci. Traktowanie psychiki jak towaru znajduje odzwierciedlenie w zmianie w diagnozowaniu chorób psychicznych. W dzisiejszym społeczeństwie, mającym obsesję na punkcie wyników, ludzie muszą być obliczalni, wymierni i przejrzyści. Prowadzi to czasem do groteskowego pojmowania psychoterapii. Panuje tendencja do traktowania psychoterapii jako zestawu technik, które można zastosować wobec człowieka. Tymczasem terapia to nie plasterek, który możemy przykleić na ranę, ale właściwość ludzkich relacji, o które w depresji bywa trudno. Niektóre osoby spodziewają się, że psychoterapeuta użyje wobec nich różnych technik

i narzędzi, ot tak. Jakby przyklejał plaster na ranę. Te osoby zwykle pomijają fakt, że same też muszą dołożyć starań, by te techniki zadziałały. Żeby psychoterapia przyniosła spodziewane efekty, chory powinien wejść w otwartą relację z terapeutą. Techniki i narzędzia mają w tym pomóc, ale właściwość tej relacji na poziomie oddziaływań międzyludzkich jest równie istotna. ISTNIEJĄ CZYNNIKI, KTÓRE MOGĄ WYZWOLIĆ ZABURZENIA NASTROJU W SFERZE POZNAWCZEJ. SĄ TO: • negatywne przewidywania, • myślenie w kategoriach wszystko albo nic, • wyciąganie pochopnych wniosków bez sprawdzenia faktów, • skłonność do zakładania, że kiedy coś jest źle, to z naszej winy.

Człowiek w depresji jest w stanie odrętwienia swoich uczuć i na tyle nie zdaje sobie z tego sprawy, że z czasem swoje zobojętniałe widzenie rzeczywistości uznaje za coś wystarczającego. W chwilach trudnych pod względem emocjonalnym wiele osób nie uświadamia sobie swoich myśli. Czują one, że dzieje się z nimi coś niedobrego, ale nie przychodzi im do głowy, by zadawać sobie pytania i okiełznać tym samym uczucia, które w nich narastają. Tymczasem, żeby wyjść z depresji, trzeba przyznać się przed samym sobą, że się cierpi. A następnie przejść przez depresję aż do jej zaleczenia. Jak to zrobić? Spróbuj zapytać siebie: Co się dzieje w mojej głowie? Co czuję? Jak postrzegam sytuację, która wyzwoliła we mnie te uczucia? Czy poradzę sobie sama? Czy potrzebuję pomocy? 45


Z receptą |

URODA

Chemia,

nie alchemia

Choć „na rozum” wiemy, że cudów nie ma i wygląd naszej skóry musi podlegać upływowi czasu, jednak co rusz ulegamy złudzeniu, że można zachować wieczną młodość. W tym celu wystarczy kupić odpowiedni krem…

Małgorzata Marszałek

P

roducenci kosmetyków pielęgnacyjnych przekonują, że mają patenty pozwalające cieszyć się gładką skórą praktycznie bezterminowo. Zdaje się jednak, że mimo zaawansowanych technologii i aktywnych składników, które „działają z siłą lasera”, w pewnym wieku zmarszczki nadal pojawiają się na twarzach kobiet i mężczyzn. Zresztą to nie one w największym stopniu psują nasz wygląd. Dużo bardziej niekorzystna jest wiotka skóra, z powodu której rysy twarzy tracą swoją ostrość. I choć żaden specyfik nie powstrzyma zupełnie fizjologicznych procesów, to może je znacznie opóźnić. Zdaniem specjalistów, najtańszym i najskuteczniejszym kosmetykiem jest po prostu unikanie promieniowania słonecznego. Skoro jest to niemożliwe, trzeba ratować się „chemią”. Jaką? Kosmetyki to nie al-

46

chemia, cała tajemna wiedza dotycząca ich właściwości znajduje się na tzw. liście INCI (International Nomenclature of Cosmetic Ingredients). Czas nauczyć się ją czytać. RAZ, DWA, TRZY I… KREM Produkty do pielęgnacji skóry, zarówno twarzy, jak i całego ciała, mogą mieć lżejszą lub cięższą konsystencję (emulsji, mleczka, kremu), ale z punktu widzenia budowy chemicznej zawsze są to emulsje, czyli substancje powstające z połączenia tłuszczu z wodą. A ponieważ mikstura taka będzie miała tendencję do rozwarstwiania się, konieczny jest jeszcze emulgator, który uczyni ją trwałą. Można więc rzec, że do stworzenia najprostszego kremu wystarczą trzy składniki. Patrząc na te najbardziej bazowe składowe kremu, warto zwrócić uwagę zarówno na

jakość wody, jak i na rodzaj zastosowanego tłuszczu. W kosmetykach szczególnie cenione są wody termalne, pochodzące z aktywnych źródeł, bogate w związki mineralne, na których bazuje wiele marek aptecznych. Substancje tłuszczowe (emolienty) mogą być pochodzenia roślinnego, zwierzęcego lub pochodzić z przerobu ropy naftowej (parafina). Obecnie bardzo modne są kremy na bazie olejów roślinnych, wśród których najczęściej stosowane są: olej z pestek winogron, oliwa, olej palmowy, olej z pestek migdałów, z pestek brzoskwini, olej z nasion wiesiołka, olej z ogórecznika itp. Konsumentom często wydaje się, że oleje roślinne są lepsze od mineralnych, jako że ponoć wszystko co roślinne i naturalne jest lepsze od tego co sztuczne i syntetyczne. Jednak oleje mineralne to także oleje naturalne, które powstają


w wyniku przerobu ropy naftowej, a ta przecież także jest pochodzenia naturalnego. W kosmetykach pielęgnacyjnych wykorzystywana jest głównie parafina (notabene także stosowana przy produkcji leków), która ma dobrze znane właściwości emoliencyjne. Jest obojętna chemicznie, nie powoduje alergii i podrażnień, które mogą występować w przypadku używania olejów roślinnych i wosków. Mimo to olej parafinowy ma ostatnio złą prasę, głównie z racji swojego pochodzenia. Wyobraźnia podpowiada konsumentkom, że nakładają na twarz... ropę naftową, co je odstrasza od stosowania tego skutecznego i bezpiecznego emolientu. KOSMETYCZNI AKTYWIŚCI To co interesuje nas w kremach najbardziej, to substancje aktywne. Sporo jest

Witamina E ma wiele korzystnych właściwości – ma zdolność ujednolicania kolorytu skóry, rozjaśnia plamy pigmentacyjne oraz stymuluje produkcję kolagenu. Często występuje w kosmetykach, jednak jest składnikiem dosyć kapryśnym, który wymaga specjalnego traktowania.

składników mających korzystny, udowodniony wpływ na skórę. Do nich zaliczymy substancje chroniące przed nadmiernym promieniowaniem słonecznym, czyli filtry przeciwsłoneczne i antyoksydanty, poprawiające nawilżenie (humektanty), optycznie wygładzające (pigmenty rozpraszające światło), a nawet poprawiające funkcjonowanie skóry na poziomie metabolizmu komórkowego, w tej roli rewelacyjnie sprawdzają się witaminy. Zacznijmy od humektantów, czyli substancji higroskopijnych zatrzymujących wodę w skórze. Przeciętnemu konsumentowi określenie to niewiele mówi, jednak przykłady humektantów będą mu doskonale znane. Do grupy tej zaliczamy: glicerynę, kwas hialuronowy, mocznik, miód i mleczko pszczele czy żel aloesowy. Gliceryna to weteran jeśli chodzi o występowanie w ko47


Z receptą |

URODA

WITAMINOWA BOMBA Witaminy to cenne substancje aktywne kosmetyków, które działają nie tylko na poziomie naskórka, ale i skóry właściwej: • chronią przed wolnymi rodnikami • stymulują procesy odnowy tkankowej • wpływają na proliferację i wzrost komórek w skórze • stymulują aktywność fibroblastów • działają przeciwzapalnie • nawilżają • uszczelniają naczynia krwionośne • stymulują syntezę kolagenu • wzmacniają barierowe funkcje skóry

smetykach, dzięki temu jest bardzo dobrze poznana. Poza nawilżaniem zwiększa penetrację składników aktywnych przez skórę, nie uszkadzając przy tej okazji bariery lipidowej. Bierze udział w procesie regeneracji płaszcza lipidowego skóry. Jej minusem jest duża lepkość, stężenie powyżej 5 proc. powoduje, że aplikacja kosmetyku staje się uciążliwa. Młodszą od gliceryny gwiazdą nawilżania jest często obecnie stosowany kwas hialuronowy, silny nawilżacz dzięki temu, że ma możliwość związania do 250 razy więcej wody niż sam waży. Wbrew swojej nazwie nie jest to kwas tylko wielocukier. W kosmetykach spotykamy jego dwie odmiany: wielko- i małocząsteczkową. Ta pierwsza tworzy film na powierzchni skóry i nie przenika w głąb. Małocząsteczkowy kwas hialuronowy ma zdolność przenikania, stąd może być nośnikiem dla niektórych antyoksydantów rozpuszczalnych w wodzie. W większości kosmetyków stosowana jest mieszanina obu rodzajów cząsteczek. 48

Mocznik to kolejny dobroczynny składnik kremu, nie tylko do stóp, pod warunkiem, że jego stężenie nie będzie przekraczało 10 proc. W wyższych stężeniach mocznik ma działanie złuszczające (wówczas doskonale sprawdza się w kremach do stóp, zastępując swoim działaniem tarkę). Mocznik może działać łagodząco i uśmierzająco, dlatego jest zalecany w chorobach skórnych połączonych ze swędzeniem. Żel aloesowy to składnik występujący bardzo często w kosmetykach naturalnych w postaci 10-procentowego koncentratu, który ma bardzo dobre właściwości nawilżające. NIE MARSZCZ SIĘ Ochrona skóry przed słońcem to pierwszy i podstawowy sposób na jej młody wygląd. Wszystko inne to tylko działania uzupełniające. I tutaj warto pamiętać o antyoksydantach, czyli substancjach neutralizujących wolne rodniki. Skutecznymi antyoksydantami są: witaminy C, E, A, PP, koenzym Q10, niektóre kwasy (alfa-liponowy, ferulowy) oraz ekstrakty roślinne (z czarnego bzu, zielonej herbaty, łubinu, pomidora, czarnej jagody, pestek winogron itp.). W tej grupie na szczególną uwagę zasługują witaminy C i A. Witamina E ma wiele korzystnych właściwości – ma zdolność ujednolicania kolorytu skóry, rozjaśnia plamy pigmentacyjne oraz stymuluje produkcję kolagenu. Często występuje w kosmetykach, jednak jest składnikiem dosyć kapryśnym, który wymaga specjalnego traktowania. W niekorzystnym środowisku zamiast zwalczać wolne rodniki, witamina C może – jako silny oksydant – sama je generować. Dlatego kosmetyki z jej dodatkiem muszą spełniać kilka warunków. Ich pH powinno być kwaśne, im niższe, tym stabilniejszy jest kwas askorbinowy, ale też i większy jego potencjał drażniący. Ponadto niepożądana jest obecność jonów metali, które mogą wywołać reakcję utleniania (np. miedź, żelazo). Z kolei zawartość substancji tłuszczowych w preparacie nie powinna być zbyt wysoka, witamina C działa skuteczniej, kiedy jest rozpuszczona w wodzie. Ale znowu w środowisku wodnym jest ona bardzo nietrwa-

ła, stąd trudno znaleźć skuteczne preparaty o optymalnym składzie. Większość zawiera bezwodne zawiesiny kwasu askorbinowego w silikonach lub innych emolientach. Wybierając preparaty z witaminą C, należy zwracać uwagę, by jej stężenie nie było niższe niż 5 proc., jest to próg, po przekroczeniu którego możemy dopiero mówić o skutecznym działaniu tej substancji. WITAMIN MOC Pochodnych witaminy A – retinoidów – używano do leczenia bardzo zaawansowanych form trądziku. Po latach takiej terapii dermatolodzy zauważyli, że skóra pacjentek wygląda znacznie młodziej od skóry ich rówieśniczek, które nie leczyły jej z powodu trądziku. Zaczęto wnikliwie badać tę substancję. Dzisiaj wiadomo, że witamina A jako jedna z niewielu substancji czynnych w kosmetykach działa na poziomie komórkowym – stymuluje produkcję kolagenu, co w efekcie ujędrnia skórę, może spłycać zmarszczki oraz poprawia koloryt cery. W kosmetykach występują pochodne witaminy A, takie jak palmitynian retinolu, retinol, retinaldehyd – te spotkamy w kremach drogeryjnych, oraz formy spotykane tylko w preparatach dostępnych na receptę, takie jak kwas retinowy, izotretinoina czy tazaroten. Stosowanie retinoidów, szczególnie tych silniejszych, wymaga stopniowego przyzwyczajania skóry do tej substancji, która ma działanie silnie drażniące, bardzo dobrej ochrony przeciwsłonecznej (nie zaleca się kuracji retiniodami latem) oraz dobrego nawilżania skóry w ciągu dnia, ponieważ skutkiem ubocznym może być jej przesuszenie. Trzeba przyznać, że sama terapia retinoidami jest dosyć uciążliwa, bo w jej trakcie skóra faktycznie jest podrażniona, może się łuszczyć, ale żadna inna substancja nie daje tak dobrych efektów. Oczywiście, o ile jest stosowana przez dłuższy czas.


49


Z przymrużeniem oka |

KRZYŻÓWKA

Hasło konkursowe wraz z danymi osobowymi (imię, nazwisko, adres korespondencyjny) prosimy przesłać dokładnie 4 kwietnia 2016 roku na adres redakcja@wczepkuurodzone.pl. Dla pierwszych 10 Czytelniczek, które prześlą poprawne rozwiązanie, mamy kosmetyki LISTERINE®. Zapraszamy do zabawy. W konkursie poświęconym ulubionym kołysankom laureatkami zostały i nagrody otrzymują: Zofia Nejman (Koneck), Barbara Czernik-Saadi (Zabrze), Sandra Wójtowicz (Katowice), Marta Bałach (Jarosław), Maria Majtczak (Kutno), Justyna Szumicka (Kraków), Oktawia Tadej (Ruda Śląska), Anna Bojanowska (Kraków), Mirosława Kawęcka (Lubin), Agnieszka Korbas (Rzeszów). Zwycięzcami konkursu krzyżówkowego z poprzedniego numeru „W Czepku Urodzonych” zostały: Dorota Wilkołek (Lublin), Patrycja Szlachta (Rydułtowy), Mariola Biegańska (Rybnik), Jolanta Depta (Rydułtowy), Aurelia Bartosik (Kraków), Zuzanna Ciężar (Łańcut), Blanka Orciuch (Żyrardów), Justyna Cieślak (Sobienie Jeziory), Agata Szałap (Katowice), Mariola Mirowska (Łowicz). Gratulujemy!

50


51


WZROK

Kontakt wzrokowy to bardzo ważny kanał komunikacji

WĘCH

Węch to zmysł najbardziej bezpośrednio łączony z pamięcią i emocjami

DOTYK

Dotyk to jeden ze zmysłów najlepiej rozwiniętych już w chwili narodzin

SŁUCH

Dźwięki, które słyszy dziecko, wpływają na jego rozwój neurologiczny i uczenie się

www.facebook.com/johnsonbabypolska www.johnsonbabypolska.com.pl

52


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.