Lengyel–magyar, magyar–lengyel fordulatok 2014–2016 Polsko–węgierskie, węgiersko–polskie zwroty 2014–2016
Enteriőr fotó Michał Grochowiak és Bar tha Máté Hinta című fotókiállitásáról (2016) Wnętrze wystawy fotograficznej Michała Grochowiak a i Mátégo Bar thy pt. Hinta (Huśtawk a, 2016)
dűlő samodzielny cyfrowy dodatek czasopisma literaturo-artystyczno-krytycznoliterackiego „műút” redaguje: lóránt kabai logo, layout, design: András Tellinger wydany przez Fundację Szépmesterségek w Miszkolcu wydawca odpowiedzialny: Zsolt Kishonthy dofinansowano ze środków Narodowego Funduszu Kultury
ISSN 2062-4409 http://www.muut.hu/dulo http://www.facebook.com/muutfolyoirat http://twitter.com/muut_folyoirat
János Csepregi |
3
| Csepregi János
3
2016025
dűlő a műút irodalmi, művészeti és kritikai folyóirat önálló tartalmú digitális melléklete szerkeszti: kabai lóránt kkl@muut.hu logo, layout, design: Tellinger András telli@chello.hu kiadja a Szépmesterségek Alapítvány Miskolcon felelős kiadó: Kishonthy Zsolt a megjelenést támogatja a Nemzeti Kulturális Alap
Lengyel–magyar, magyar–lengyel fordulatok 2014–2016 Polsko–węgierskie, węgiersko–polskie zwroty 2014–2016 Szövegek | Teksty: Csepregi János | Maria Cyranowicz | Michał Czaja | Deres Kornélia | Farkas Balázs | Fehér Renátó | Fekete Anna | Konrad Góra | Seweryn Górczak | Győrffy Ákos | Izsó Zita | Kamila Janiak | kabai lóránt | Paweł Kozioł | Lesi Zoltán | Natalia Malek | Joanna Mueller | Tinkó Máté | Przemysław Witkowski Műfordítók | Tłumaczki: Anna Butrym | Mócsai-Karaba Márta Alexandra | Kellermann Viktória Képek | Ilustracje: Maess Małgorzata Anand | Tomek Baran | Bartha Máté | Olaf Brzeski | Alicja Gaskon | Michał Grochowiak | Horror Pista | Zuzanna Janin | Przemek Matecki | Łukasz Stokłosa | Aleksandra Urban e szám társszerkesztője | współredaktorka niniejszego numeru: Kellermann Viktória a képanyagot a Latarka és a Platán Galéria kiállításainak anyagaiból Tomasz Piars válogatta; fotó: Hegyháti Réka materiał ilustracyjny wybrany z materiału wystaw Latarki oraz Galerii Platán przez Tomasza Piarsa; foto: Réka Hegyháti e szám megjelenését a Fiatal Írók Szövetsége és a Lengyel Intézet támogatta niniejszy numer dofinansowano ze środków Stowarzyszenia Młodych Pisarzy oraz Instytutu Polskiego w Budapeszcie
Csepregi János 8
Maria Cyranowicz 14
Michał Czaja 16
Deres Kornélia 20
Farkas Balázs 22
Fehér Renátó 28
Fekete Anna 34
Konrad Góra 38
Seweryn Górczak 40
Győrffy Ákos 44
Izsó Zita 50
Kamila Janiak 56
kabai lóránt 60
Paweł Kozioł 66
Lesi Zoltán 72
Natalia Malek 76
Joanna Mueller 78
Tinkó Máté 80
Przemysław Witkowski 86
Résztvevők — Uczestnicy 91
Alicja Gaskon művei a Transitions című kiállításon (2016) Dzieła Alicji Gaskon z wystawy pt. Transitions (2016)
A Fiatal Írók Szövetsége (FISZ) és a varsói Óvárosi Kultúrház (Staromiewski Dom Kultury, SDK) között 2014 júliusában indult el az az intenzív kapcsolat, amelynek eredménye számos fordítói műhely és irodalmi rendezvény, publikáció mellett a Dűlő jelen lapszáma is: ebben a számban azokat a fiatal lengyel és magyar szerzőket mutatjuk be, akik az elmúlt három évben részt vettek a FISZ éves nyári irodalmi táborában rendezett fordítói műhelyeken Visegrádon. A fordítói műhelyeken a meghívott szerzők anyanyelvi műfordítók (Anna Butrym, Karaba Márta és Kellermann Viktória) segítségével fordítottak egymás műveiből — a létrejövő fordítások mellett a beszélgetéseknek és előadásoknak köszönhetően volt alkalom megismerni a kortárs lengyel és magyar irodalmi folyamatokat, tágultak a szerzők szakmai kapcsolatai, a publikációk és a kapcsolódó magyarországi és lengyelországi rendezvények révén a tágabb, irodalom iránt érdeklődő közönség is megismerkedhetett a másik ország legújabb irodalmának jelentős szerzőivel. Szeretnénk köszönetet mondani a projekt ötletgazdáinak és szervezőinek: Monika Błaszczaknak, Kellermann Viktóriának és Szőllőssy Balázsnak, illetve az éves csereprogram és a hozzá kapcsolódó rendezvények szervezését támogató intézményeknek: a Fiatal Írók Szövetségének, a varsói Óvárosi Kultúrháznak, különösen Sebastian Lenart igazgatónak és az intézmény vezetőjének, Beata Gulának, valamint a budapesti Lengyel Intézetnek, a varsói Magyar Kulturális Intézetnek, a Varsói Egyetem Magyar Tanszékének és a Gólya Szövetkezeti Presszónak. A projekt a Lengyel– Magyar Koordinációs Projekt, a Nemzeti Kulturális Alap, valamint Magyarország Külügyminisztériuma támogatásával valósult meg.
Intensywna współpraca między węgierskim Stowarzyszeniem Młodych Pisarzy (FISZ) oraz Staromiejskim Domem Kultury w Warszawie (SDK), w wyniku której — poza licznymi warsztatami tłumaczeniowymi, spotkaniami literackimi i publikacjami — powstał niniejszy numer czasopisma „Dűlő”, miała swój początek w lipcu 2014 roku. W obecnej antologii pragniemy przedstawić autorów polskich i węgierskich, uczestniczących w warsztatach translatorskich zorganizowanych podczas corocznego obozu literackiego FISZ w Wyszehradzie w ciągu ostatnich trzech lat. W ramach spotkań zaproszonych poetów, prozaików i tłumaczek: Anny Butrym, Márty Alexandry Mócsai -Karaby oraz Viktórii Kellermann powstawały przekłady wybranych tekstów, a poprzez dyskusje i wykłady uczestnicy mogli poznać współczesne trendy literackie obowiązujące w Polsce i na Węgrzech. Dzięki promocji poszczególnych publikacji z twórczością tych ważnych, młodych autorów, będących przedstawicielami literatury drugiego kraju mogła zapoznać się także szersza publiczność, zainteresowana założeniami i recepcją najnowszej poezji i prozy. Pragniemy podziękować pomysłodawcom i managerom projektu: Monice Błaszczak, Viktórii Kellermann i Balázsowi Szőllőssyemu, a także instytucjom wspierającym organizację corocznej wymiany i towarzyszących jej wydarzeń promocyjnych: Stowarzyszeniu Młodych Pisarzy, Staromiejskiemu Domowi Kultury, a w szczególności jego dyrektorowi Sebastianowi Lenartowi i kierowniczce Beacie Guli, oraz Instytutowi Polskiemu w Budapeszcie, Węgierskiemu Instytutowi Kultury w Warszawie, Katedrze Hungarystyki Uniwersytetu Warszawskiego i Domowi Wspólnotowemu „Gólya”. Projekt ufundowany został przez Polsko–Węgierski Pozarządowy Program Współpracy, Narodowy Fundusz Kultury (NKA) oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych Węgier.
|
7
|
Jรกnos Csepregi Csepregi Jรกnos
Amerykański chłopak (fragment powieści)
Po feriach zimowych okazało się, że Feri jest nieśmiertelny, jak Konor Meklod, którego kilka tygodni wcześniej widzieliśmy u niego na wideo. Feri opowiadał, jak niedawno zauważył, że na serio się nie starzeje. Po prostu nie i tyle. Oczywiście tam na dole wszystko w porządku, nic z tych rzeczy. Raczej chodzi o to, że inni, jak są sprawni jako szóstoklasiści, będą tak samo sprawni i później, nie ma dla nich drogi w górę, prowadzi już tylko w dół, co najwyżej technicznie można ich nieco podszkolić dla pozorów, ale to gówno warte, słowem, u niego sprawy miały się całkiem inaczej: z dnia na dzień był zdolny do coraz to nowych rzeczy. W dodatku, jeśli na przykład zaciął się w rękę nożem, gdy wraz z Karcsim Tóthem strugali lotki strzał w dole, na trzcinowisku, by potem po stronie Medmartigena i Łiloła stanąć do walki przeciw złej Bawmordzie — choć Karcsi raz niemal zastrzelił z łuku Pityu Kelemena, z czego zrobiła się straszna draka, choć powiedział później, że tylko żartował — wtedy nie musiał opatrywać rany, w kilka minut sama się goiła. Pokazałby nam, jak to jest, ale po pierwsze cięcie goi się bez blizny, więc nie ma czego pokazywać, a po drugie — nachylił się do nas, by to wyszeptać — nigdy nie wiadomo, kto człowieka obserwuje. Więc my też lepiej miejmy się na baczności, bo żaden śmiertelnik, który się z nim kumpluje, nie jest bezpieczny! Od tego dnia zaczęliśmy starannie prowadzić notatki, niedługo już tył każdego zeszytu czernił się od sprawozdań z niezliczonych podejrzanych spraw, a ja nie oszczędziłem nawet zeszytu do solfeżu. A potem, kiedy na początku lutego Feri zdradził, że następnego dnia o północy musi się wspiąć na dach domu kultury, wiedzieliśmy, że czeka nas jakieś wielkie wydarzenie. Wejdzie tam, bo musi. Wiedzieliśmy, że musi. Feri jednak zdradził, że nieśmiertelność ma swoją cenę również w jego przypadku, tak samo jak u Mekloda. Musi walczyć na śmierć i życie z drugim nieśmiertelnym wojownikiem. Potem nie widzieliśmy go przez tydzień. Kiedy wrócił do szkoły, jego twarz i ciało wciąż zdobiły liczne plastry i opatrunki. Według oficjalnych informacji tamtej fatalnej wtorkowej nocy, mimo ogromnej burzy, Feri rzeczywiście wspiął się na dach domu kultury by majstrować przy piorunochronie, i jak to mówią: znalazł się w złym miejscu o złej porze. — Szczeniak ma szczęście, że się wywinął z tak małymi obrażeniami! — tłumaczył nam pan Kuncs, ale Feriego nawet to nie ruszyło. Nam powiedział, że został wykiwany: zaatakowano go od tyłu magiczną bronią. Nie został pokonany, jednak z nieśmiertelnością może się już na zawsze pożegnać. I tak wróciliśmy do kiepskiej szwarceneggerowskiej codzienności. Feri prędko nas nauczył, jak z liści zbudować radar lub z radzieckich wentylatorów wywołać infradźwięki, którymi, jeśli skierujemy je na osiedle w Kunmadaras, z łatwością wywabimy z bloków cały ukrywający się tam wietkong. Należałoby już coś z nim zrobić, bo to tylko kwestia dni, jak tamci zaatakują, o ile my nie będziemy szybsi. >>> Przekł.: Anna Butrym
|
9
|
Az amerikai fiú (részlet a regényből)
A téli szünet után aztán egyszer csak kiderült, hogy Feri is halhatatlan, mint a Konor Meklód, akit pár hete náluk láttunk videón. Mesélte, hogy nemrég észrevette, frankón nem öregszik. Csak úgy egyszerűen nem, és kész. Na persze nem mintha odalent nem volna valami rendben, vagy ilyesmi. Inkább úgy, hogy amíg mások amilyen ügyesek hatodikosnak, olyan ügyesek lesznek később is, onnan nekik már nincs előre, onnan már csak lefelé visz az útjuk, legfeljebb technikailag lehet csiszolni rajtuk egy keveset, hogy úgy tűnjön, mintha, de az meg már szart se ér, szóval nála egész máshogy történnek a dolgok; napról napra egyre több dologra képes. Ráadásul ha meg például megvágja a kezét késsel, miközben Tóth Karcsival nyílvesszőket faragnak lenn a nádasnál, hogy majd Medmartigen és Viló oldalán harcba szállhassanak a gonosz Bavmorda ellen — bár a Karcsi egyszer majdnem a Kelemen Pityut is lenyilazta, aztán tök nagy balhé lett belőle, bár azt mondta később, hogy csak viccelt —, akkor nem kell bekötöznie, néhány perc alatt magától is begyógyul a sebe. Meg is mutatná nekünk, hogy megy ez, de egyfelől heg nélkül gyógyul be a vágás, így aztán nincs mit megmutatni, másfelől meg — aztán közel hajolt hozzánk, hogy halkan megsúgja — soha nem lehet tudni, hogy kik figyelik az embert. Így mi is jobban tesszük, ha résen leszünk ezután, mert egyetlen halandó sincs biztonságban, aki vele haverkodik! Attól a naptól kezdve gondosan jegyzetelni is kezdtünk, nemsokára már minden füzetünk hátulja hemzsegett a számtalan gyanús dologról készült beszámolótól, én pedig még a szolfézsfüzetemet se kíméltem. Aztán mikor február elején elárulta, hogy másnap éjfélkor fel kell másznia a kultúrház tetejére, tudtuk, hogy valami nagy eseménynek nézünk elébe. Fel fog menni, mert muszáj neki. Tudtuk, hogy muszáj. Feri ugyanis elárulta, a halhatatlanságnak ára van az ő esetében is, akárcsak a Meklódnál. Meg kell küzdenie életre-halálra egy másik halhatatlan harcossal. Aztán egy hétig nem láttuk. Mikor először jött suliba még mindig számos sebtapasz és kötés díszítette az arcát és a testét. A hivatalos álláspont szerint azon az ominózus keddi éjszakán az óriási vihar ellenére Feri tényleg felmászott a kultúrház tetejére, aztán megpiszkálta a villámhárítót, és ahogy mondani szokták: rosszkor volt rossz helyen. — Szerencséje a kis mocsoknak, hogy ilyen kis semmi sérülésekkel megúszta az esetet! — magyarázta nekünk a Kucsa tanbá, de a Feri oda se bagózott rá. Nekünk azonban elmondta, valaki beleköpött a levesébe: mágikus fegyverrel hátba támadták. Legyőzni ugyan nem sikerült nekik, de a halhatatlanságnak talán örökre búcsút mondhat. Így aztán visszatértünk a snassz svarceneggeres mindennapokhoz. Hamar kiokosított bennünket, hogyan lehet falevelekből radart építeni vagy szovjet ventilátorokból infrahangot előcsalni, amit ha a kunmadarasi lakótelepre irányítunk, könnyedén kicsalogathatjuk a dobozházakból az összes rejtőzködő vietkongot. Ideje is lenne tenni ellenük valamit, mert csak napok kérdése, és a vietkongok támadni fognak, hacsak nem mi leszünk a gyorsabbak.
János Csepregi |
10
| Csepregi János
Olaf Brzeski: Housefly — a Jet Lag című kiállításon (2016) Housefly Olafa Brzeskiego na wystawie pt. Jet Lag (2016)
jak to zwykło się dziać z twoimi starymi książkami IV jak to zwykło się dziać z twoimi starymi książkami tak zostało coś w tym mieszkaniu ze mnie kiedy odeszłaś tak przywarła tam niezauważalnie jakaś cząstka którą powoli wessały w siebie wilgotne ściany głębiej niż nieskończona i ciemna otchłań pod warstwami farby i tapety niż owadzie ścieżki wyżłobione w ścianie przemokłej od pęknięcia rury którymi poruszały się te obrzydliwe skutigery1 kiedyś powiedziałaś o nich, co z tego, że są brzydkie sprawdziłaś, są pożyteczne, a to ważne i to do tego stopnia, że nie uwierzyłbym i miałaś rację, bo za cholerę ci nie wierzyłem co z tego, że mówiłaś to smutne jeśli człowiek kieruje się tylko wzrokiem ja jednak nie tylko wzrokiem bo zaraz przyszło mi do głowy jakie były miękkie, kiedy je trafiałem jak delikatnie rozpadały się ich ciała jedno jedyne lekkie uderzenie gazetą to zawsze wystarczało i napełniało mnie dziwnym poczuciem zadowolenia i napełniało mnie dziwnym poczuciem zadowolenia jak pierwszy schowany na strychu świerszczyk jakby człowieka złapano na samozaspokajaniu w trakcie odrabiania lekcji
>>>
1 Scutigera coleoptrata János Csepregi |
12
| Csepregi János
Przekł.: Anna Butrym
ahogy az már a régi könyveiddel történni szokott IV. ahogy az a régi könyveiddel történni szokott úgy maradt belőlem is valami abban a lakásban miután elmentél úgy ragadt ott egy darab észrevétlenül amit lassan magukba szívtak a nedves falak mélyebben a festék- és tapétarétegek alatti végtelen és sötét űrnél a csőtörés után az ázott falba fúrt bogárjáratoknál amiken azok az ocsmány pókszázlábúak közlekedtek egyszer azt mondtad róluk, hiába rondák utánanéztél, hasznosak, ami fontos dolog annyira méghozzá, hogy el se hinném és igazad lett, mert rohadtul nem hittem neked hiába mondtad szomorú dolog ha csak a szemére hallgat az ember pedig nem csak a szememre mert rögtön eszembe jutott mennyire puhák voltak, mikor rájuk csaptam mennyire finoman mállott szét a testük egyetlen apró ütés az újsággal elég volt mindig és ez furcsa elégedettséggel töltött el és ez furcsa szégyenérzettel töltött el mint az első padláson elrejtett szexlap mintha az embert önkielégítésen kapnák a leckeírás óráiban
János Csepregi |
13
| Csepregi János
Maria Cyranowicz
temetés és akkor megértettem én vagyok alexander és akkor a fiú fanny én megyek megyek folyton a jelen nem levő apám után ismételgetem a büdös francba és csupa rondaságokat összeszorított fogakkal mosolygok rájuk amikor simogatják a… majd pont érdekli őket hogy csoszogok cipőben hogy egy gyerek vagyok onnan (engem csak ne javítsanak ki) onnan nem lehet visszajönni ott maradsz örökre belülre hagyatva meszelve mint a hó fordítva szentelve én vagyok alexander és akkor a fiú fanny a sebem mögé pillant és oldalba bök miközben a szerepek diszkréten hátat fordítanak nekünk megyünk lufikkal a kézben a temetéssel >>>
Kellermann Viktória és Tinkó Máté fordítása
pogrzeb
i wtedy zrozumiałam ja jestem aleksander a to on jest fanny to ja idę wciąż idę za nieobecnym ojcem powtarzam do cholery jasnej i same najgorsze uśmiecham się przez zęby do głaszczących po równo ich to obchodzi że szoruję butami że jestem dziecko stamtąd (niech mnie nie poprawiają) stamtąd nie można wrócić tam się zostaje na zawsze opuszczonym do wewnątrz pomalowanym jak śnieg wyświęconym na wspak ja jestem aleksander a to on jest fanny patrzy na mnie zza rany i trąca mnie w bok podczas gdy role dyskretnie odwracają się do nas plecami idziemy za pogrzebem z balonikami w rękach
|
15
|
Michał Czaja
gdy wychodzimy z domu
wystarczy wsłuchać się w rytm gazet by zrozumieć że ziemi jest coraz mniej a terytorium nas przerasta ale nie ma nas bo my to przemoc wspólnoty gdzie jest ten nowy kod do nowych zamieszkań i nowych rozmów które tak bardzo chcieliśmy wyprowadzić ze wspólnego lęku przed następnym krokiem przed nowym zbliżeniem próżnia rośnie a przemoc spada tylko w statystykach nikt nie policzył tych wszystkich igieł w mojej głowie szansa na pocałunek to tylko ta chwila gdy pojawia się nowe pole na prześcieradle i dobrze znany zapach
ha elmegyünk otthonról
elég az újság ritmusába merülni és megérteni hogy a föld bár kevesebb mégis túlnő a territórium mirajtunk de nincs mi mert a „mi” erőszak a közösségen hol van az új kód új hajlékokhoz és beszélgetésekhez amiket annyira szerettük volna kiköltöztetni a félelemből ez a következő lépés az újabb közeledés előtt a hiány nő az erőszak csökken de csak a statisztikákban a fejemben a tűket senki nem számolta össze az a pillanat esély csak a csókra amikor a lepedőn a tájék új de jól ismert az illat >>>
Fehér Renátó és Kellermann Viktória fordítása
|
17
|
közös szoba
egyszerű volt az utasítás legyen a kar segítségre kész ha remegni kezd is maradjon nyújtva anyai működés szükséges a világhoz a tej békéje hát osztozz csak osztozz hisz ez az ajándék elve túl a demokrácia soros gyakorlatán túl gyengeségek lajstromán ott van egy közös hely mint valami cserekörzet vagy kezdd beásni magad a vad nők rezervátumában különben minden leépül a remegés pedig feldúlt kiáltásba torkollik és el lesznek a pasik picsázva >>>
Fehér Renátó és Kellermann Viktória fordítása
Michał Czaja |
18
| Michał Czaja
Aleksandra Urban és Horror Pista Crowd Pleasers című kiállításáról (2015)
wspólny pokój
Aleksandra Urban i Pista Horror na wystawie pt. Crowd Pleasers (2015)
instrukcja była prosta ręka musi pozostać wyciągnięta aż zacznie drżeć wtedy należy trzymać dalej potrzeba było światu mechaniki matek i ich mlecznego pokoju no podziel się podziel przecież to taka zasada daru poza kolejną lekcją demokracji poza oceną słabości mieści się przestrzeń wspólna coś jak strefa wymiany albo zacznij się grodzić w rezerwacie dzikich kobiet inaczej wszystko ulegnie wyczerpaniu a drżenie przerodzi się w krzyk oburzenia i chłopcy dostaną wpierdol
Michał Czaja |
19
| Michał Czaja
KornĂŠlia Deres Deres KornĂŠlia
Brzeg: Ren
I. Po naszych bieżniach poruszają się mechaniczne serca, biegacze w opaskach w rytm piosenek pop z lat osiemdziesiątych. Sport stał się modą, stulecie jest nowe. Obok Renu kilka hektarów zieleni wzięły we władanie umięśnione niemieckie nogi, parzystokopytni, psie zjawy. Turyści umysłu: zadeptują trawę do korzeni. Ścieżkami synaps pędzą wysportowani biegacze, a tymczasem ktoś z chmur szyje słońcu maskę przeciwgazową. Mózg jeszcze bije. Dwie cukru, trzy xanaxy.
Part: Rajna
I. Pályáinkon mechanikus szívek, fejpántos futók mozognak egy nyolcvanas évekbeli popdal ritmusára. Divat lett a sport, új ez a század. A Rajna mellett többhektárnyi zöldet vettek birtokba izmos német lábak, páros ujjú patások, szellemkutyák. Az elme turistái: tövig tapossák a füvet. A szinapszisok útján kisportolt futók rohannak, és közben valaki felhőkből gázálarcot varr a napnak. Az agy még dobog. Két cukor, három xanax.
II. Kolczaste maszyny zbierają widłami zaokrąglone stogi. Potem mewy obsiadają teren, skrzydlate purchawki. Rozprzestrzenia się biały szum. Pamiętam, jak wytrwale biegłeś przez te wszystkie gorzkie lata, miałam ochotę wyć, kiedy okazało się, że przyczepność mięśni istniała tylko w mojej głowie. Moje nogi są słabe. Serce burczy. Chowa się za Drehbrücke. W stogach z prawej półkuli zebrał się dwudziestoletni gniew. Proszę włożyć maski przeciwgazowe. > >>
II . A lekerekített boglyákat vasvillával szedik fel a szúrós gépek. Aztán sirályok lepik el a teret, szárnyas pöfeteggombák. Terjed a fehér zaj. Emlékszem, milyen kitartóan futottál végig keserves éveket, bőgni lett volna kedvem, mikor kiderült, az izmok tapadása csak fejben létezett. Az én lábam gyenge. A szív meg korog. Elmerül a Drehbrücke mögött. A jobb féltekés boglyákban összegyűlt húszévnyi harag. Kérem, vegyék fel gázálarcaikat.
Przekł.: Anna Butrym
|
21
|
Balรกzs Farkas Farkas Balรกzs
Osiem dni później
(Fragment powieści „Nyolcasok” )
Znów szliśmy wraz z Julcsi na przystanek. — Co robisz dziś wieczorem? — zapytała. — W tym wielkim mieszkaniu, sam? — Nic — odparłem. Myślałem o tym, że wypróbuję, jak to jest z tą trawką. Ale nie byłem jeszcze pewien, czy jestem na to gotowy. — Jeśli ewentualnie potrzebowałbyś kogoś, kto pomoże ci w zajmowaniu się domem, to daj znać, zawsze mam trochę wolnego czasu. Oczywiście, dzisiaj nie, bo… — Już jest późno. — Przeciągnął się ten… — Tak. Nie, to nie problem. Dam znać, jakbym czegoś potrzebował — odchrząknąłem. — Wiem, że mogę na ciebie liczyć. — No pewnie — odparła. — Zawsze możesz. W autobusie siedziałem w ciszy, niekiedy sięgając do kieszeni, w której miałem dwa giety. Kiedy wysiadłem, przeszedłem obok latarni z naklejonym ogłoszeniem. Przystanąłem i przeczytałem. Zaginął pies, napisano na kartce, cztero-, może pięcioletni corgi, żałośnie patrzący na mnie ze zdjęcia. Uczciwemu znalazcy oferowano jedną czwartą mojej miesięcznej pensji. Dół kartki pocięto, by można było odrywać paski z numerem telefonu. Zerwałem jeden i wsadziłem do kieszeni. Nim ruszyłem do domu, wszedłem do sklepu. Kupiłem jajka, szynkę, ser żółty i chleb. W drodze do wyjścia wpadłem na kogoś. — Co sobie do cholery wyobrażasz, baranie? — krzyknął do mnie. Rozpoznałem go, to był Dancsó, szukający wiecznie zaczepki. Kiedy i on mnie rozpoznał, zwęziły mu się oczy i nim poszedł dalej, rzucił tylko: — Mógłbyś bardziej uważać. Idąc do domu zastanawiałem się, co mógł robić w tej okolicy. Kiedy wróciłem, usiadłem w ulubionym fotelu. Przede mną na stoliku leżała książka od Julcsi. Spojrzałem na nią. Wielkimi literami wypisano „KUNDERA”. A pod spodem „Nieznośna lekkość bytu”. Otworzyłem książkę i zacząłem czytać. Idea wiecznego powrotu ma w sobie coś tajemniczego. Przy jej pomocy Nietzsche wprowadził w zakłopotanie większość filozofów: pomyśleć, że wszystko, cośmy raz przeżyli, miałoby się kiedyś powtórzyć i to powtórzenie powtarzałoby się w nieskończoność! Cóż oznacza ta przedziwna hipoteza?
|
23
|
Mit wiecznego powrotu mówi per negationem, że życie, które znika raz na zawsze i już nigdy nie powróci, podobne jest do cienia, nie ma żadnego ciężaru, jest martwe już w momencie narodzenia, i jeśli nawet było piękne, straszne, wzniosłe, to jego piękno, rozpacz i wzniosłość nie mają żadnego znaczenia.1 Przerwałem czytanie. Zamknąłem książkę. Nie rozumiałem z niej ani słowa. Co to jest per negationem? Może powinienem to sprawdzić. Albo kto to ten Nietzsche. Nie rozumiałem też do końca, co znaczy „wzniosłe”. Może nic. A może wszystko. Odłożyłem na bok powieść Kundery. O czym to miało opowiadać? Westchnąłem, wyciągnąłem nogi. Chrupało mi w stawach. Potem poszedłem do kuchni. Zrobiłem dwie grzanki obtoczone w jajku i włożyłem między nie dużo sera i szynki. Całkiem nieźle się najadłem przed snem. Tak minął wtorek.
>>>
Przekł.: Anna Butrym
1 Milan Kundera, Nieznośna lekkość bytu, przeł. Agnieszka Holland, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 2009 Balázs Farkas |
24
| Farkas Balázs
Nyolcasok (részlet)
Julcsival sétáltunk megint a buszra. — Aztán mit csinálsz ma este? — kérdezte. — Abban a nagy lakásban, egyedül? — Semmit — mondtam. Arra gondoltam, kipróbálom ezt a füvezés-dolgot. De még nem voltam benne biztos, hogy készen állok rá. — Ha esetleg szükséged van valakire, aki segít az otthoni teendőkben, nyugodtan szólj, nekem van egy kis szabad időm mindig. Persze, ma nem, mivel… — Már késő van. — Sokáig húzódott ez a… — Igen. Nem, nem gond. Szólok, ha valamire szükségem lesz. — Megköszörültem a torkomat. — Tudom, hogy rád számíthatok. — Hogyne — felelte ő. — Rám bármikor számíthatsz. A buszon csendben ültem, néha hozzányúltam a zsebemhez, amiben a két gé volt. Amikor leszálltam, elmentem egy villanyoszlop mellett, amelyre egy hirdetést ragasztottak. Megtorpantam és megnéztem magamnak. Egy kutya tűnt el, írták a papíron, egy négy-, esetleg ötéves corgi, aki a képről bánatosan nézett rám. A becsületes megtalálónak annyi pénzt ajánlottak fel, amennyi a havi fizetésemnek az egynegyede volt. A lap alját bevagdosták, hogy lehessen tépni telefonszám-fecniket. Letéptem az egyik telefonszám-fecnit, és zsebre tettem. Mielőtt hazaindultam volna, bementem a boltba. Vettem tojást, sonkát, sajtot meg kenyeret. Kifelé menet nekiütköztem valakinek. — Mégis mi faszt képzelsz, baromarcú? — kiáltott rám. Felismertem, az a Dancsó nevű kötekedős fickó volt. Amikor ő is felismert, összeszűkült a szeme, és csak ennyit mondott, mielőtt továbbment: — Vigyázhatnál jobban is. Hazafelé azon töprengtem, mit kereshetett ezen a környéken. Amikor hazaértem, leültem a kedvenc fotelembe. Előtte az asztalkán ott volt a könyv, amit Julcsi adott. Ránéztem. Az volt ráírva nagy betűkkel, hogy „KUNDERA”. Alatta meg, hogy „A lét elviselhetetlen könnyűsége”. Kinyitottam, és olvasni kezdtem. Az örök visszatérés gondolata rejtélyes, és Nietzsche zavarba ejtette vele a többi filozófust: micsoda képtelen gondolat, hogy amit már átéltünk, egyszer ugyanúgy megismétlődhet, és hogy ez az ismétlés is ismétlődhet a végtelenségig. Mit akar mondani ez a zavaros mítosz?
Balázs Farkas |
25
| Farkas Balázs
Az örök visszatérés mítosza per negationem azt mondja, hogy az élet, mely egyszer s mindenkorra eltűnik, s mely nem tér vissza, árnyékhoz hasonlít, nincs súlya, eleve halott, és ha ez az élet szörnyű, gyönyörű, magasztos volt, e szörnyűség, szépség vagy magasztosság nem jelent semmit. Abbahagytam az olvasást. Becsuktam a könyvet. Nem értettem belőle egy szót se. Mi az a per negationem? Talán utána kellene néznem. Vagy annak, hogy mi az a Nietzsche. Azt sem igazán értettem, mi az a magasztos. Talán nem jelent semmit. Talán mindent jelent. Félredobtam Kundera regényét. Miről akart ez szólni? Sóhajtottam, kinyújtottam a lábamat. Ropogott mindenem. Aztán kimentem a konyhába. Csináltam két bundáskenyeret, aztán közéjük raktam sok sajtot meg sonkát. Elég jól jóllaktam, mielőtt lefeküdtem. Így múlt el a kedd.
Balázs Farkas |
26
| Farkas Balázs
Enteriőr fotó Tomek Baran és Łuk asz Stokłosa Double című kiállitásáról (2015) Wnętrze wystawy Tomk a Barana i Łuk asza Stokłosy pt. Double (2015)
Fehér Renátó
Szőcs Petra fotója
Renátó Fehér
Wschodnioeuropejski znajomy
Poranek zmartwychwstania dosięgnie mnie w późnym wieku. Będzie niedziela, będę wracał do domu, nie zrobię zakupów, spokojny spacer. Pewność daje ogrodzenie dworca. …budka zwrotniczego, a zwrotniczy to mój pradziadek. Żołnierz w rezerwie. Dwa razy był w nastawni kolejowej. Nie ma poczucia winy. Nie dostał rozkazu. Wrócił więc do ojczyzny wychowywać dzieci. * Nie trzeba siedemdziesięciu lat, byśmy cokolwiek źle pojęli. Nie dostałem w spadku przeszłości, do której trzeba się przyznać, i nie ma też we mnie żadnej odziedziczonej urazy. Jestem tu, pozostałość po kraju: u nas zastrzelone głowy rodzin nie ponoszą odpowiedzialności, a wszyscy ocaleli ojcowie są tchórzami. * Kursują pociągi: Poznań, Praga, Peszt. Z tego wszystkiego mój jest tylko zapach kwiatów zdobiących stoły wagonów restauracyjnych. Mógłbym odjeść, a jednak zostaję, bo chcę w końcu wiedzieć, jaki dźwięk wydaje trzaskający kręgosłup.
|
29
|
Wszystko, co mówię, chce być pozbawione szacunku i odpowiedzialne. I drwią ze mnie mądrzy możnowładcy, bo dość mam elegancji. Przytaczam dawną przemowę, chłopak jest już zniedołężniałym starcem. Nasze życie zorganizował w epokę, nie jestem mu winien żadnych podziękowań. Poranek zmartwychwstania dosięga mnie zatem w późnym wieku. Bo we mnie kryje się strach i mieszka odwaga. To zaś są staromodne sprawy.
>>>
Renátó Fehér |
30
| Fehér Renátó
Przekł.: Anna Butrym
Ká-európai ismerős
Engem öregen ér a feltámadás reggele. Vasárnap lesz és hazafelé tartok majd, a bevásárlás elmarad, lassú séta. Biztosíték a pályaudvar szabványkerítése. …az bakterház, s a bakter a dédnagyapám. Tartalékos honvéd. Kétszer járt a vonatrendezőben. Nincs benne bűntudat. Nem kapott parancsot. Hazatekert aztán, gyereket nevelni. * Hetven év sem kell, hogy bármit félreértsünk. Rám nem hagytak múltat, amit be kéne vallani, és sérelem sincs bennem semmi örökölt. Így vagyok itt, egy ország maradéka: mifelénk az agyonlőtt családfők a felelőtlenek, és gyávák mind a túlélő apák. * Járnak a vonatok: Poznań, Prága, Pest. Az enyém mindebből csak a büfékocsik asztalait díszítő virágok illata. Elmehetnék, mégis maradok, mert én tudni akarom végre, milyen a hangja egy megpattanó gerincnek.
Renátó Fehér |
31
| Fehér Renátó
Tiszteletlen és felelősségteljes akarna lenni minden, amit mondok. És gúnyolódnak bölcs hatalmasok, mert elegem van az eleganciából. Egy régi-régi beszédet idézek, a fiú mára zavart öregember. Korszakká szervezte az életünket, nem tartozom semmiért köszönettel. Öregen ér tehát a feltámadás reggele. Mert bennem bujkál félelem és lakik bátorság. Ezek pedig régimódi dolgok.
Renátó Fehér |
32
| Fehér Renátó
Enteriőr fotó Przemek Matecki kiállításáról (2015) Wnętrze wystawy Przemk a Mateckiego (2015)
János Csepregi |
33
| Csepregi János
Anna Fekete Fekete Anna
Wypożyczenie
Piłam z twojej szklanki, ale nie zakochałam się — ani nie zakochałam, ani nie zmądrzałam, nie stałam się szczęśliwsza ani roztropniejsza. Jak dwie małe pijawki, tak wygląda ślad moich warg na brzegu twojej szklanki. Ślina, nuda, choroba, ohyda. Ale jak wtedy mam mieć męża? Zasłonę w gardenie? Intelekt? Piękną cerę? Tom swoich wierszy? Tak, wiem: własnej szklanki jeszcze nawet nie podniosłam. Żałoba wyjada duszę z ciała, zgniata twardość ścian — w ten sposób duchy obsiadają samotne domy. Jestem młodą dziewczyną, na wydaniu, przemawia przeze mnie matka, stara aktorka. Na wierzchu dłoni czuję wodę kolońską prababki — zabierzmy resztę wina i uciekajmy stąd! Klucz wrzucam w pokrzywy i nawet nie zbliżam się do szafy garderobianej, parkiet załamał się pod tyloma smutkami, tyloma ściśle w siebie wprasowanymi zmarłymi kapeluszami, zmarłymi rękawiczkami, zmarłymi szalami. J’ai plus de souvenirs que si j’avais mille ans. Ale nieśmiertelna też nie jestem! Zatrzymuję zegarki i zostawiam tu z siebie 7241 lat, żeby pamiętały za mnie.
>>>
|
35
|
Przekł.: Anna Butrym
Maess Małgorzata Anand: Abnormal Results (2 méter, papír, filctoll, 2015) Maess Małgorzata Anand: Abnormal Results (2 metr y, pisak na papierze, 2015)
János Csepregi |
36
| Csepregi János
Kölcsönidő
Ittam a poharadból, de nem lettem szerelmes — se szerelmes, se okosabb, se boldogabb, se bölcsebb. Mint két kis pióca, olyan a poharad szélén az ajkam nyoma. Nyál, unalom, betegség, förtelem. Na de hogy lesz így férjem? Gardénia-függönyöm? Intellektusom? Szép bőröm? Verseskötetem? Igen, tudom: a saját poharamat még föl sem emeltem. A gyász kieszi a testből a lelket, összegyűri a falakban a keménységet — a magányos házakat azonmód ellepik a szellemek. Fiatal lány vagyok, eladó, így anyám, az öreg színésznő beszél belőlem. Kézfejemen a dédanyám kölnijét érzem — no de vigyük a maradék bort, és szaladjunk innen! A kulcsot a csalánosba dobom, és közelébe se megyek a ruhásszekrénynek, ahol a parketta is beroskad ennyi búbánat, ennyi szorosan préselt, halott kalap, halott kesztyű, halott sál alatt. J’ai plus de souvenirs que si j’avais mille ans. No de hálátlan sem vagyok! Megállítom az órákat, és itthagyok magamból 7241 évet, hogy helyettem emlékezzen.
Anna Fekete |
37
| Fekete Anna
Konrad Gรณra
5 ütés
5 uderzań
1 Valaki vár, hogy érezzen, de hiába. A szemhéján 5-5 euró pihen. 2 Valaki angolul kiabál a szomszéd kapualjban, És félelmében ott a fagyos tavasz jelenése. 3 Tompa, nyüzsgő ajkadra liszt pereg, És szemed a transztól bennragad. 4 Az ég tetejéről glettvassal a napot leverem, Hogy kenyeret süssek a megrepedt ajakon. 5 Van, aki az életnek engedni nem akar. Hóval tömi dölyfös beszédéért.
1 Ktoś czeka, żeby czuć i czucia nie wróci. Na jego powiekach leży po 5 euro.
>>>
2 Ktoś krzyczy po angielsku pod sąsiednią bramą I w jego trwodze jest widmo mroźnej wiosny. 3 Tobie pęka mąka na tępe, rojne usta I oczy twoje kleszczą się od transu. 4 Ja strącam szpadlem z samej góry nieba słońce Do pieczenia chleba na pękniętej wardze. 5 Ktoś życiu nie myśli ustąpić. Skarmia je śniegiem dla chełpliwej mowy.
Mócsai-Karaba Márta Alexandra fordítása
|
39
|
Seweryn Gรณrczak
22
„Az a legrosszabb, hogy így nekem jó.” (Filip Kowalczyk)
Minden viszontagság ellenére — április. A hó még nem égett végig, elterül a szemfenéken, s nem könnyű észrevenni, milyen környezettel van dolgunk, így hát vigyázok, nem teszek semmit. Nem kell: szép, világos, katolikus minden. A levegő meg hűvös, de lágy is, mint a szürke, félénk pénztárosnő a lakótelepi boltban. Az életet meg tovább élik, de ehhez nekem szerencsére nincs közöm. Az ablakon túl hó, a fülek között fény, soha semmibe se kezdtem, így nem érdekel a vég — dúdolok hamisan a bajszom alatt, talán útban jó felé. Igen. Inkább igen. Nem akarom tudni.
>>>
|
41
|
Deres Kornélia és Kellermann Viktória fordítása
22
„Najgorsze jest to, że jest mi dobrze.” (Filip Kowalczyk)
Wbrew wszelkim przeciwnościom — kwiecień. Niedopalony śnieg zalega na dnie oka i trudno dojrzeć z jakim otoczeniem ma się do czynienia, toteż uważnie nie czynię niczego. Nie trzeba. Jest ładnie, jasno, katolicko. Powietrze wprawdzie chłodne, ale łagodne jak szara, nieśmiała kasjerka w osiedlowym sklepie. Życie wprawdzie toczone jest dalej, ale na szczęście nic mi o tym nie wiadomo. Za oknami śnieg, między uszami słońce nigdy niczego nie zacząłem, więc nie martwię się końcem — fałszuję sobie pod nosem idąc chyba w stronę. Tak. Raczej. Nie chce mi się dowiadywać.
Seweryn Górczak |
42
| Seweryn Górczak
Enteriőr fotó Tomek Baran és Łuk asz Stokłosa Double című kiállitásáról (2015) Wnętrze wystawy Tomk a Barana i Łuk asza Stokłosy pt. Double (2015)
Győrffy Ákos
Szilágyi Lenke fotója
Ákos Győrffy
Z górskiego zeszytu (fragment powieści)
Zapach domu. Własny zapach każdego domu. W tym zapachu jest sadza, dym, drewno i samotność. Zapach samotności. Czasem czuć go też od ludzi. Mniej więcej rok temu znalazłem ten dom. Rok temu zakradł się do mojej świadomości. W żelaznym piecu trzaska ogień. Na początku zawsze trochę kopci, trzeba wietrzyć, potem zaczyna w nim się intensywnie palić. Niewiele znam tak uspokajających odgłosów, jak trzask ognia. Może jeszcze odgłos potoków, kukułki, szumiących na wietrze świerków. Radosne odgłosy. Są fragmentami akustycznego porządku, który nie istnieje nigdzie indziej, tylko w najgłębszych pokładach świadomości. * Przenikliwa obecność natury. A właściwie nie obecność, może nawet nie ma na to określenia, bo ta bytność sugeruje też jakbym znajdował się poza nią, jakbym był czymś innym, niż ona. Jakbym mógł być czymś innym. Od miesiąca nie zachodziłem do tego domu. Leżący na podłodze zmumifikowany szerszeń udowadnia, że tutaj też mija czas. Jak on się tu dostał? Kiedy pierwszy raz otworzyłem drzwi pieca, wypadła z niego cała sterta zasuszonych szerszeni. Zawsze poruszają mnie te ukryte masowe groby, ciemne scenerie niemych owadzich agonii. Wleciały kominem, ale nie odnalazły już drogi powrotnej. Kiedy pierwszy raz napaliłem w piecu, spaliłem je. Paliłem truchłami szerszeni. Silny południowy wiatr, para kruków szybuje wysoko nad grzbietem góry Gál. Ostatnio dużo rozmyślam o naturze, co oznacza też (lub oznacza tylko to), że badam samego siebie. Jest nieskończenie uspokajające, że przyroda nie wie, co to uczucia. Zbudziłem się z tym pytaniem: co kryje się za przyrodą? Czy coś tam jest? Kilka dni wcześniej we śnie odkopałem spod ziemi dom. Najpierw wykopałem jego drzwi. To były stare, zardzewiałe, żelazne drzwi, zza których wypływała woda. Kiedy je otworzyłem, zobaczyłem blok lodu, który wypełniał całą framugę. A potem roztopił się w mgnieniu oka. Za nimi rozciągał się ogród pełen drzew i kwiatów. Mgliście pamiętam jakiś napis, może na drzwiach, może gdzieś indziej. To był krótki tekst w archaicznym stylu, ale pozostało z niego we mnie tylko jedno słowo: byt. Być może sen podpowiada, że za przyrodą kryje się sam byt z jego nieskończoną rozciągłością, a blok lodu, który zagradza mi przejście do bytu, to ja sam. Stanąłem naprzeciw mojego jestestwa zamarzniętego pomiędzy przyrodą i bytem na dnie dołu, wykopanego przeze mnie samego. * Zardzewiały gwóźdź, wystający ze zbutwiałej deski, wbija mi się w dłoń. Szerszenie wlatują do domu, by umrzeć, podłoga cała jest nimi usłana. Podnoszę jednego i upuszczam. Wyschnięte ciało spada kręcąc się jak liść. Na stole od tygodni leżą kolorowe, papierowe makiety planet Układu Słonecznego. Na Pierścieniu Saturna znieruchomiały, szmaragdowozielony pająk. Na próżno powtarzam sobie od rana, że powinienem pozbyć się tego drżenia w sercu. |
45
|
Obserwuję ranę po gwoździu, a nuż zauważę jakiś objaw zakażenia krwi. Oddalony dźwięk piły łańcuchowej, później skrzypiąc zwala się drzewo. Czekam na zmierzch, skoro już przyniosłem ze sobą latarkę czołową. Jakże nic nie znaczysz, jakże jesteś nieistotny. Myślę o starszym synu, jak siedzi na brzegu zadunajskiego jeziora na schodzących do wody drewnianych schodkach. Obok niego jasnowłosa dziewczynka, obserwują wodę, nic nie mówią. Stoję za nimi, robię im zdjęcia i wiem, że jeśli jednak zobaczę film z życia w trakcie agonii, to ten obraz będzie nieco dłuższy od innych. Jesteśmy łabędzią rodziną, mówi później syn wskazując na przepływająca parę łabędzi i dwa pisklęta. Wieczorem, spacerując po winnicy ponad domkiem z prasą do winogron myślę o tym, że może rzeczywiście nie powinienem się był urodzić. Inni śmieją się z tego głośno, kilka osób spośród towarzystwa patrzy na mnie, ale akurat sam się zaśmiałem, bo ktoś spośród nich opowiadał rzeczywiście zabawną historię. Wiem, że dwa dni później i po tym zostanie tylko pustka. Cień góry niedługo dosięgnie domu. Z rany już nie wypływa krew, w głębi delikatni pulsuje mięsień. Kolor światła pomiędzy koronami drzew przypomina mi o pewnej twarzy i nie mogę dojść, dlaczego właśnie to światło było potrzebne, bym o niej pomyślał. Chłodniejszy wiatr pachnący dębami dociera od strony doliny. Zamykam okno. Na matowej szybie zaschnięty ślad ślimaczej drogi. Przypomina dziecięce pismo. Litery O i L. Nie widać, by ślimak potem zszedł z okna, śluzowa ścieżka z liter donikąd nie prowadzi. Słońce sięga już tylko szczytu komina. Wybieram najdalsze drzewo na grzbiecie sąsiedniej góry i obserwuję tak długo, aż pochłonie je ciemność.
>>>
Ákos Györffy |
46
| Győrffy Ákos
Przekł.: Anna Butrym
A hegyi füzetből (regényrészlet)
A ház szaga. Minden ház saját szaga. Ebben a szagban korom, füst, fa és elhagyatottság. Az elhagyatottság szaga. Néha embereken is érezni. Nagyjából egy éve, hogy megtaláltam ezt a házat. Egy éve férkőzött a tudatomba. A vaskályhában dohog a tűz. Először mindig füstöl egy kicsit, szellőztetni kell, aztán elkezd intenzíven égni. Kevés olyan megnyugtató hangot ismerek, mint a tűz ropogása. Talán még a patakok hangja, a kakukké, a szélben zúgó fenyőké ilyen. Vigasztaló hangok. Egy olyan rend akusztikájának töredékeit mutatják fel, amely már nem létezik másutt, csak a tudat legmélyén. * A természet átható jelenléte. Illetve nem is jelenléte, talán nincs is megfelelő szó erre, mert ez a jelenlét is olyasmit sugall, mintha külön lennék a természettől, mintha valami más lennék, mint természet. Mintha lehetnék valami más. Egy hónapja nem jártam a házban. Egy padlón fekvő, mumifikálódott lódarázs jelzi csak, hogy itt is telik az idő. Vajon hogy jutott be ide. Amikor legelőször kinyitottam a kályha ajtaját, egy halom elszáradt lódarázs hullott ki belőle. Mindig megrendítenek ezek a rejtett tömegsírok, a rovarok néma haláltusájának sötét helyszínei. Berepültek a kéményen, de a kivezető utat már nem találták. Amikor először befűtöttem, elégettem őket. Lódarázstetemekkel gyújtottam be. Erős déli szél, egy hollópár vitorlázik magasan a Gál-hegy gerince fölött. Mostanában sokat gondolkodom a természetről, ami azt is jelenti (vagy talán csak azt jelentheti), hogy magamat vizsgálom. Végtelenül megnyugtató, hogy a természet nem ismeri az érzelmeket. Ezzel a kérdéssel ébredtem: Mi van a természet mögött? Van-e valami mögötte? Néhány napja álmomban kiástam egy házat a föld alól. Az ajtaját ástam ki először. Régi, rozsdás vasajtó volt, szivárgott mögüle a víz. Amikor kinyitottam, egy jégtömböt láttam, ami kitöltötte az ajtónyílást. Aztán pillanatok alatt olvadt el. Mögötte egy kert tárult fel fákkal, virágokkal. Homályosan emlékszem egy feliratra, talán az ajtón, talán máshol. Rövid szöveg volt archaikus nyelvezettel, de csak egy szó maradt meg belőle bennem: lét. Az álom talán azt sugallja, hogy a természet mögött maga a lét rejtőzik a maga végtelen kiterjedésével, és hogy a jégtömb, ami elzárja előlem a létre nyíló bejáratot, én magam vagyok. A természet és a lét között megfagyott lényemmel néztem szembe a magam ásta gödör mélyén. * A korhadt deszkából kiálló rozsdás szög belefúródik a tenyerembe. A lódarazsak bejönnek meghalni a házba, tele van velük a padló. Felveszek egyet és elejtem. A kiszáradt test pörögve hullik le, mint egy falevél. A Naprendszer bolygóinak színes papírmakettjei hetek óta hevernek az asztalon. A Szaturnusz gyűrűjén mozdulatlan, smaragdzöld pók. Hiába mondogatom magamnak reggel óta, hogy engedd el a szívedből a rettegést. Figyelem a szög Ákos Györffy |
47
| Győrffy Ákos
lyukasztotta sebet a tenyeremen, hátha észreveszek valamit, ami vérmérgezésre utal. Távoli láncfűrész hangja, később hallom, ahogy egy fa recsegve kidől. Megvárom a sötétedést, ha már magammal hoztam a fejlámpát. Men�nyire semmi vagy, mennyire lényegtelen. A nagyobbik fiamra gondolok, ahogy egy dunántúli tó partján ül a vízbe ereszkedő falépcsőn. Mellette egy szőke kislány, nézik a vizet, nem szólnak. Mögöttük állok, lefényképezem őket, és tudom, hogy ha mégis lesz életfilm az agónia alatt, ez a kép egy pillanattal hosszabb lesz a többinél. Mi vagyunk az a hattyúcsalád, mondja később egy odaúszó hattyúpárra és két fiókájára mutatva. Éjszaka a présház fölötti szőlőben járkálva arra gondolok, hogy talán tényleg nem kellett volna megszületnem. Ezen hangosan felnevetek, a társaság tagjai közül néhányan rám néznek, de épp akkor nevettem, amikor valaki közülük amúgy is egy vicces történetet mesélt. Tudom, hogy két nappal később ebből is csak az üresség marad. A hegy árnyéka nemsokára a házig ér. A sebből már nem folyik a vér, finoman lüktet a mélyén a hús. A lombok közti fény színéről eszembe jut egy arc, és nem tudok rájönni, hogy miért épp ez a fény kellett ahhoz, hogy rá gondoljak. Hűvösebb, tölgyillatú szél indul meg a völgy felől. Becsukom az ablakot. A homályos üvegen egy csiga odaszáradt útjának rajza. Egy gyerek kézírására hasonlít. Egy O és egy L betű. Nem látni a nyomát, hogy később lemászott volna az ablakról, a betűkből sehonnan nem vezet ki nyálkaösvény. Már csak a kémény csúcsát éri a nap. Kiválasztom a szomszéd hegygerinc legtávolabbi fáját, és addig nézem, míg el nem nyeli a sötétség.
Ákos Györffy |
48
| Győrffy Ákos
Enteriőr fotó Przemek Matecki kiállításáról (2015) Wnętrze wystawy Przemk a Mateckiego (2015)
Zita Izsรณ Izsรณ Zita
Macica perłowa
Upadła w pokoju dziecięcym. Czuła tylko, że się w niej nie rusza. Ze szpitala odesłali ją już następnego dnia, potrzebowali miejsca dla innego chorego. Po trzecim chciała urodzić pod gołym niebem, żeby zwierzęta wylizały jej ranę. W tym wszystkim zdaniem męża najgorsze jest to, że trzeba wymyślić nowe imię, a stare zajmują miejsce jak puste słoiki po kompocie na półkach staruszek, które przeżyły wojny. Od wielu dni nie wyszła z domu. Nie mogła nosić obrączki, była na nią za duża, tak jak wszystkie określenia. Już nikt nie śmiał jej nic obiecać, tylko wciskali jej do ręki aktualne horoskopy. Jeszcze bardziej zajmowała się dbaniem o dom, żeby czymś wypełnić czas, brzoskwinie trzymała w wodzie tak, jak główkę niemowlęcia podczas kąpieli.
>>>
|
51
|
Przekł.: Anna Butrym i Kamila Janiak
Enteriőr fotó Przemek Matecki kiállításáról (2015) Wnętrze wystawy Przemk a Mateckiego (2015)
Zita Izsó |
52
| Izsó Zita
Méhkirálynő
A gyerekszobában esett össze. Csak azt érezte, hogy nem mozog benne. A kórházból már másnap hazaküldték, kellett a hely egy másik betegnek. A harmadik után a szabadban akart szülni, hogy állatok nyalogassák a sebét. A férje szerint az a legrosszabb az egészben, hogy mindig új nevet kell kitalálni, a régiek pedig foglalják a helyet, mint háborúkat átélt öregasszonyok polcait az üres befőttesüvegek. Napok óta nem jött ki a házból. Nem tudta hordani a jegygyűrűjét, mert túl nagy volt rá, mint minden meghatározás. Már senki nem mert ígérni neki semmit, csak a kezébe nyomták az aktuális horoszkópokat. Közben még többet foglalkozott a háztartással, hogy valamivel eltöltse az idejét, úgy tartotta a barackokat a vízben, mint fürdetéskor a csecsemő fejét.
Zita Izsó |
53
| Izsó Zita
Odpuszczenie
Leżymy twarzą w piasku. Jeszcze długo nie mamy odwagi uwierzyć, że to już brzeg. Nie wiemy, ilu z nas się uratowało, a ilu zginęło. Nasze rysy jeszcze noszą oznaki jakiegoś okropnego strachu, nie przed ludzką siłą, stygnący asfalt — ślady uciekających zwierząt. Potem widzimy niebo, chmury jak ręką rwany w nieregularne kawałki miękisz chleba. Błyszczą skały, w ustach zęby od śliny, ptaki próbują wysiadywać kamienie, wszystko chce żyć, a my nie opłakujemy już tych, którzy dotarłszy teraz na jakieś odległy, skalisty brzeg wrzucają do wody zbędne już zegarki, bo poznaliśmy tę krótkotrwałą, zupełnie niebolesną bezradność, którą czuć może docierający do światła, jakby wychodził z głębokiej wody i nie znalazł własnych ubrań na brzegu jeszcze przez kilka chwil szuka swojego ciała, potem zaczyna biec w kierunku, w którym wyczuł swój dom, a biegnąc coraz mniej się zasłania.
>>>
Zita Izsó |
54
| Izsó Zita
Przekł.: Anna Butrym i Kamila Janiak
Eloldozás
Arccal a homokban fekszünk. Még sokáig nem merjük elhinni, hogy ez már a part. Nem tudjuk, hányan kerültünk ki, és hányan vesztek oda. Vonásaink még őrzik valami iszonyú, nem emberi erőtől való félelem jeleit, friss aszfalt a menekülő állatok nyomát. Aztán az eget látjuk, a felhők mint a puszta kézzel szaggatott kenyér belének szabálytalan darabjai. A sziklák csillognak, szájban a nyáltól a fogak, madarak próbálják kikölteni a köveket, minden élni akar, mi pedig nem siratjuk többé azokat, akik most valami távoli, sziklás partra érve a vízbe dobálják feleslegessé vált óráikat, mert megismertük azt a rövid ideig tartó, egyáltalán nem bántó tanácstalanságot, amit a fényre kiérő érezhet, mintha valami mély vízből kilépve nem találná a parton a ruháit, keresi még néhány pillanatig a testét, aztán szaladni kezd abba az irányba, amerre sejti az otthonát, és futás közben egyre kevésbé takargatja magát.
Zita Izsó |
55
| Izsó Zita
Kamila Janiak
dzieckość
wracają poranki na turkusowym poddaszu. kwiaty polskie w twardej okładce. strach, że mały owad z pancerzykiem wejdzie mi do ust kiedy śpię. babcia walcząca z ogródkiem. dziadek z chorobą psychiczną i warsztatem. ja z samą sobą i śmiercią. jeżeli kiedyś miałam marzenia, to chyba było właśnie nigdy. tłuste śniadania, szary telewizor unitra, babcia mówi — czarno biały dziecko, ale przecież nic w obrazie nie było ani czarne ani białe. matka boska najsmutniejsza na świecie. w wiśniowej szacie. myślałam, że umarło jej to niemowlę, które trzymała, bo do tej pory widziałam kobiety z tej okazji szczęśliwe.
gyerekség
visszatérnek a türkiz tetőtérben töltött reggelek. lengyel virágok keménykötésben. a félelem, hogy alvás közben a számba mászik egy apró, páncélos bogár. a nagyanyám, ahogy harcol a kerttel. a nagyapám a pszichés betegségével és a műhellyel. én magammal és a halállal. ha álmodtam is valaha, hát igazából soha. a nehéz reggelik, a szürke orion tévé, a nagyanyám azt mondja, fekete-fehér, te gyerek, pedig a képernyőjén semmi se fekete, és semmi se fehér. a világ legszomorúbb boldogasszonya. meggypiros palástban. azt gondoltam, meghalt a gyermek, akit a kezében tart, mert a nők, akiket korábban így láttam, általában boldogok voltak.
>>>
Izsó Zita és Kellermann Viktória fordítása |
57
|
ez az a nap
ez egy marha jó nap. jó nagy adagot kapok belőle, egyenesen a gyomorszájamra,amitől azonnal összegörnyedek, és majdnem elhányom magam, a fájdalomtól még a könnyem is kicsordul. megírom, tök jó. pedig könnyezek és okádok. ez egy marha jó nap! örülök a hétvégének. én meg arra gondolok, még csak dél, és én máris magamba döntenék egy vödör alkoholt, mielőtt valaki észrevenné, hogy megszakad a szívem. megírom, tök jó, menjünk koncertre, nagyon várom. kicsit sírok a vécén,vigyázok, nehogy elkenődjön a sminkem, az erő velem van, túlélek mindent, majd csak elleszek. ki kell néznem valahogy. és neked milyen a napod? baszd meg. jó? megírom, tök jó, pedig könnyezek és okádok.
>>>
Kamila Janiak |
58
Izsó Zita és Kellermann Viktória fordítása
| Kamila Janiak
to naprawdę dzień
to naprawdę dobry dzień. dostaję jego kawałkiem, dostaję prosto w brzuch, zgina mnie momentalnie, chce mi się wymiotować, z bólu chyba nawet łzy. piszę, że bardzo się cieszę. jednak łzy i rzygam. to naprawdę dobry dzień! cieszę się na weekend. ja myślę — dopiero 12 — a wlałabym w siebie wiadro alkoholu, zanim ktoś się zorientuje, że rozrywa mi serce. piszę, że koncert to super pomysł i że czekam. trochę płaczę w kiblu, staram się nie rozmazać, bo przecież siła jest we mnie, zniosę wszystko i dam radę. muszę wyglądać. jak twój dzień? kurwa. też dobrze? piszę, że bardzo się cieszę. jednak łzy i rzygam.
Kamila Janiak |
59
| Kamila Janiak
lรณrรกnt kabai kabai lรณrรกnt
Niebo jest usrane
mam chyba wyszkolenie, niech się dzieje, co chce pozostało tylko oczekiwanie, nawet wspomnienie to luksus; może rozpacz jest aktualna, ale unaocznienie stało się archaiczne, sfruwają w cichą noc i obsrywają mi oczy. Teraz okazuje się, że całe życie zmagałem się z niczym, świat jest pusty jak serce, a jednak słyszę sztuczne satelity, zajmuję się zniechęcaniem, chociaż to raczej psy. ty śpij, ja później przeklnę boga, już żałujesz, że to nie mnie chcesz opowiedzieć wszystko, tylko zupełnie nieznajomemu nic; a jednak czuję, że czegoś zapomniałem, śmiechu także; znudziło mi się pragnienie, bo tylko czekam, na darmo, na jakieś odpowiedzi, dość mam wzniosłych uczuć, ktoś całkiem wyraźnie zaczyna wzruszać się własną wielkodusznością, więc pozostanę raczej przy całkowaniu, jestem funkcją pierwotną, przeciętną, znośną która chce zostać przez kogoś powitana; bezchmurne zasnute niebo nade mną, życie to jedna wielka omyłka w czytaniu, tułacze niebo we mnie usłane gwiazdami.
>>>
|
61
|
Przekł.: Anna Butrym i Paweł Kozioł
Alicja Gaskon művei a Transitions című kiállításon (2016) Dzieła Alicji Gaskon z wystawy pt. Transitions (2016)
húgyos az égbolt
a kiképzés alighanem véget ért, bármi történjék is, csak az elvárás maradt meg, már az emlékezés is luxus; talán korszerű a kesergés, de a megjelenítés idejétmúlt, csendes éjjel megszállnak és leszarják a szememet, most derül ki, hogy semmivel küzdöttem egész életemben, a világ üres, mint egy szív, mégis hallom a műholdakat, lebeszélésben utazom, bár inkább kutyák lesznek azok, aludj csak, én majd átkozom az istent, már bánod, hogy nem nekem akarsz elmondani mindent, hanem csupa ismeretlennek a semmit; mégis azt érzem, elfelejtettem valamit, ahogy nevetni is; unom a sóvárgást, mert csak várok, hiába, holmi válaszokra, elegem van a magasztos érzésekből, valaki jól láthatóan kezd meghatódni önnön nagylelkűségétől, akkor mégis maradok inkább az integrálszámításnál, középszerű, tűrhető, primitív függvény vagyok, aki szeretné, ha valaki egyszer ráköszönne; felhőtlen borult ég fölöttem, az egész élet egy szép nagy félreolvasás, kósza csillagok bennem.
lóránt kabai |
63
| kabai lóránt
sit down tragedy
każdego ranka od nowa trzeba się przedzierać przez chłodną warstwę kamyków, martwą glinę, less, by dotrzeć do żywego, ciepłego zalążka; w południe nie powstaje już we mnie myśl, że nie jest pożądane bym mówił, lecz abym milczał. wiele pragnę: nawet gdy nabożnie poszukuję nauk najwyższego poziomu, wielkiej formuły, to moim ideałem jest swoisty kościelny chłód; służy on jedynie jako środowisko dla namiętności lecz się nie wtrąca, jak heisenbergowski obserwator, który poprzez sam akt obserwacji zmienia w takich chwilach mówią, że każda nowa wiara przedmiot swojego badania. struga czarty ze starych bogów — chociaż ci już może zdążyli zmienić się w diabły. „z twoich ust biorę twój wyrok; ogarnęło mnie obrzydzenie na widok twoich uczynków, kiedy dostrzegałeś je u innych” — może tak powiedzieć ten, kto czuje wstręt do własnego tworu? czasem oglądam wycięty z mojego przedramienia zanurzony w formalinie kawałek skóry i uspokajam się, a nawet staję się niemal sentymentalny; to nieprawdopodobny romans, nowa perspektywa dojrzewającej we mnie woli, podczas gdy innych jedynie mami świat, którego małostkowość widzę coraz ostrzej. znów zbliża się burza piaskowa. tylko silny sobie poradzi, natychmiast zwyciężając — wcale nie uczyniono nas równymi. dopiero w mroku chrystusa zrozumiałem, że bóg nas nienawidzi. lóránt kabai |
>>>
64
| kabai lóránt
Przekł.: Anna Butrym i Paweł Kozioł
sit down tragedy
minden reggel újra meg újra át kell törni a hűvös kavicsrétegen, holt agyagon, sárgaföldön, hogy az eleven, meleg csírához elérjünk; déltájt pedig már megképződik bennem a gondolat, hogy nem beszélnem, hallgatnom kívánatos. nagyra vágyom; a legmagasabb szintű ismeretek, a nagy képlet áhítatos keresése közben is csak egy bizonyos templomi hűvösség az eszményem; mindössze környezetül szolgál a szenvedélynek, de nem avatkozik be, mint a heisenbergi szemlélő, aki pusztán a megfigyelés tényével megváltoztatja vizsgálata tárgyát. mondják olykor, minden új vallás ördögöket farag a régi istenekből — ám akkorra már ördögökké is váltak talán. „a saját szádból veszem az ítéletedet; elfogott az undor a saját cselekedeteidtől, amikor azokat másoktól láttad” — szólhat így, aki saját teremtményétől iszonyodik? néha megnézem a karomból kivágott, formalinban ázó bőrdarabot, és megnyugszom, sőt szinte szentimentálissá válok; valószínűtlen egy románc ez, a bennem érlelődő akarat új perspektívája, miközben másokat csak elkábít a világ, melynek kicsinyességét egyre világosabban látom. porvihar közeleg ismét. csak az erős boldogul, de azonnal hódít is — dehogy teremtetettünk egyenlőnek. csak krisztus sötétjében látom jól, isten gyűlöl minket. lóránt kabai |
65
| kabai lóránt
Paweł Kozioł
belégzés
„and every breath that’s in your lungs is a tiny little gift to me” (Jack White)
belégzés és beszédkezdés még ha nem is tudni mi lesz a vége belégzés majd szavak — a levegő erőfeszítései belégzés mert a belégzés csereeszközei vagyunk mi ketten (mi másé ha énekelni nem tudok) belégzés mert ha átlátszóságunk bármely oldalról megmutatjuk onnantól izgatja majd a nézőket a levegő és annak áttetsző kézjegye melynek belső szerveit lassan körbefogja a belégzés belégzés mert ha a tervek csendre mutattak is ma különösképp tevékenynek kell lennie a levegőnek szánkba átlátszó műanyagcsövet helyez mely meghajlik eldugul vagy széttörik belégzés melyet e lehetőségek valamelyikének áldoznak hallatszik a dal diktálta vallomásban belégzés mely megrögzötten vallatja magát hogy a körítésnél több-e az ajándék
>>>
kabai lóránt és Kellermann Viktória fordítása
|
67
|
wdech
„and every breath that’s in your lungs is a tiny little gift to me” (Jack White)
wdech i początek mówienia chociaż się nie wie jak skończy wdech potem słowa które są wysiłkiem powietrza wdech bo dla niego jesteśmy dwoma instrumentami wymiany (bo czego innego? śpiewać przecież nie umiem) wdech bo jeżeli od którejś strony się okażemy przezroczyści to widzów stamtąd interesuje powietrze oraz jego przejrzyste pismo którym wdech powoli oplata organy wewnętrzne wdech bo dzisiaj powietrze musi być wyjątkowo pracowite: choć plany wskazywały na ciszę ono do ust podaje przezroczystą rurkę z tworzywa które gnie się, zatyka albo kruszy wdech, zaaferowany która z tych alternatyw zabrzmi w wyznaniu jakie programuje piosenka wdech, co uparcie przesłuchuje sam siebie czy w darze ma coś więcej niż opakowanie
Paweł Kozioł |
68
| Paweł Kozioł
Enteriőr fotó Zuzanna Janin Mapping Memory című kiállításáról (2016). Előtérben: Shame (1 m magasságú golyó, k átrány, toll); hátul: Seven Fathers (szoborkompozició, fa, epokszid gyanta) Wnętrze wystawy Zuzanny Janin pt. Mapping Memory (2016). Z przodu: Shame (kula o wysokości 1 m, smoła, pióro); z tyłu: Seven Fathers (kompoz ycja rzeźbiarsk a, drewno, ż ywica epoksydowa)
ide írd a szín nevét, ide a melléknevet landol. a fénypontok várost alkotnak, a homokszemek a repülőtér színkörét. szintje van, padlója, melyre két gyertyát helyez egy srác éppen, hogy a légiforgalmat irányítsa. ma este sikerül is, az engedelmes levegő oszloppá nő, megtartja a szárnyakat, melyek megfeszítve éneklik: „alija, alija”, ahogy a gép eltűnik. mert nincs állam, ahol még feljebb lehetne emelkedni. e szó bukott a föld alá, falta fel fehér, zsíros halait, most hálót vet. határjelző bójaként bólogat, majd mikor elszundít a fiú, egyirányú légifolyosókat lát, a repülők fogadalmi ajándékként felfüggesztve, rakéták aranyszegei a kupolába szúrva, ahol tetszés szerint égbolt emelhető, miközben alattuk egy (ide írd a szín nevét, ide a melléknevet) szív elszorul, kienged, megmozdul és reszketni kezd.
(Tel Aviv, 2014. december) >>>
Paweł Kozioł |
kabai lóránt és Kellermann Viktória fordítása
70
| Paweł Kozioł
tu wstaw nazwę koloru, tu wstaw przymiotnik ląduje. światła łączą się w miasto, ziarenka piasku w kolorystykę lotniska. ono ma poziom, podłogę na której właśnie chłopak ustawia dwie świeczki, aby kierować lotem. dziś mu się uda, uległe powietrze uformuje kolumnę, wesprze skrzydło. to, napięte, zaśpiewa „alija, alija”, samolot zniknie. bo nie ma państw, do których można się wznosić. to słowo nurkowało pod ziemią, jadło jej tłuste ryby, teraz stawia sieć. pogranicznik kiwa głową jak pława, a gdy przysypia, widzi jednokierunkowe korytarze powietrzne, samoloty zawieszone jak wota, złote gwoździe rakiet wbite w kopułę. tam można konstruować dowolne firmamenty, podczas gdy pod nimi (tu wstaw nazwę koloru, tu wstaw przymiotnik) serce zaciska się, rozkurcza, porusza i drży.
(Tel Aviv, grudzień 2014)
Paweł Kozioł |
71
| Paweł Kozioł
Zoltรกn Lesi Lesi Zoltรกn
Cztery, trzy, dwa
Nie ufam obcym, ale kosmitów, jeśli mają ręce, chętnie przytuliłbym do piersi. Lepiej, żeby obcy nie mieszkali w sąsiedztwie. Skośnoocy — tych nie cierpię najbardziej. Wstają wcześnie i późno wieczorem cicho zamykają drzwi. Nigdy nie wychodzą pojedynczo. Nigdy nie opuszczam mieszkania. Pracuję w domu. Jedzenie zamawiam. W Japonii nazywają to hikikkomori, Tam nie próbowaliby mnie zmieniać. Matka, kiedy nie otworzyłem drzwi, wpadła w szał. Zawołała lekarza i dobijali się razem. Zabrała ich policja. To było cztery lata, trzy miesiące i dwa dni temu. Od tego czasu nikogo u mnie nie było. Uczę się japońskiego, by móc powiedzieć, jak bardzo ich nienawidzę.
>>>
Négy, három, kettő
Nem bízom az idegenekben, az űrlényeket viszont, ha van karjuk, szívesen keblemre ölelném. Jobb, ha senki se költözik a szomszédba, főleg a vágottszeműeket utálom, akik korán kelnek és késő este csendben zárják az ajtót. Sose járnak ki egyedül. Sose hagyom el a lakást, otthonról dolgozom és futár hozza az ételt. Japánban ezt hikikomorinak hívják, de ők nem próbálnának megváltoztatni. Anyám kiborult, amikor nem nyitottam ajtót, orvost hívott és együtt dörömböltek, a rendőrök vitték el őket. Ez négy éve, három hónapja és két napja volt. Azóta nem járt nálam senki. Japánul tanulok, hogy elmondhassam, mennyire gyűlölöm őket.
Przekł.: Anna Butrym i Przemysław Witkowski
|
73
|
Mecz
Kiedy się rodziłem, nad Caesars Palace w Las Vegas, świeciło jasne słońce. Ray „Boom-boom” Mancini, mistrz świata wagi lekkiej, bronił właśnie tytułu, z Południowokoreańczykiem. Duk Koo Kim trafił na ring jako nieznany pucybut i jeden po drugim wygrywał azjatyckie mecze. Kim walczył tak, jakby był lustrzanym odbiciem Manciniego. Wytrwały niczym prawdziwy mistrz. Ten pojedynek zmienił dzieje boksu. Walczyli przeciwko sobie przez czternaście rund. Obaj chcieli zdominować ring. Mancini rozważał już poddanie walki. Krwawiło mu ucho, lewe oko spuchło, pięści zwiększyły się dwukrotnie. Kim, wielka nadzieja biednej rodziny, poważnie potraktował pojedynek. Na ścianie pokoju hotelowego wyrył: zwycięstwo albo śmierć. Pod koniec meczu dominował Mancini. Wyprowadził o wiele więcej ciosów niż Kim. W trzynastej rundzie Mancini zaatakował. Trzydzieści dziewięć ciosów, jakby zupełnie nie wywarło na niego wpływu. W następnej rundzie Mancini znowu natarł. Wyprowadził prawy, sknocił lewy, ale od drugiego prawego prostego Kim poleciał na linę i uderzył się w głowę. Po godzinie zapadł w śpiączkę. Na pogrzeb do Korei poleciał także Mancini.
Zoltán Lesi |
Kilka miesięcy później matka Kima popełniła samobójstwo. Podobnie sędzia. Mancini też już nie był dawnym sobą. Przywykł do śmiertelnej ciszy. W głowie odezwały mu się dawne głosy, koledzy ze szkoły, starzy przyjaciele. Po pewnym czasie głosy się rozmyły i nie mówił już do siebie dla towarzystwa. Potem przyszło to dziwne uczucie, jakby jego własny głos, nie był już jego. Nie mógł już go wytrzymać. Widział przed sobą twarze, ale nie miał już im nic do powiedzenia. >>>
74
Przekł.: Anna Butrym i Przemysław Witkowski
| Lesi Zoltán
A mérkőzés
Amikor születtem, a las vegasi Caesar palota fölött fényesen ragyogott a nap. Ray „Boom-boom” Mancini, könnyűsúlyú boxoló épp világbajnoki mérkőzést játszott egy dél-koreai kihívójával. Duk Koo Kim ismeretlen cipőpucolóként került a ringbe és sorra nyerte az ázsiai versenyeket. Kim úgy küzdött, mintha Mancini tükörképe lenne, szívós volt, mint egy igazi bajnok. A mérkőzés felülírta a boksz térképét. Tizennégy menetben küzdöttek egymás ellen. Mindketten a lehető legnagyobb területet akarták elfoglalni a ringből. Mancini már azt fontolgatta, hogy feladja, a füle vérzett, a bal szeme bedagadt, az ökle duplájára nőtt. Kim, egy szegény család nagy reménysége, komolyan vette a mérkőzést, a hotelszobája falára is felvéste: győzni vagy meghalni. A meccs végén Mancini dominált, sokkal több ütést vitt be, mint Kim. A tizenharmadik menetben Mancini megrohamozta ellenfelét, de a harminckilenc ütés mintha teljesen hatástalan maradt volna. A következő körben Mancini újra előretört, bevitt egy jobbost, elhibázott egy balost, de a második jobbegyenestől Kim hátrarepült a kötélnek és beütötte a fejét. Egy óra múlva kómába esett. A temetésre Mancini is elutazott Dél-Koreába. Néhány hónap múlva Kim édesanyja és a mérkőzés bírója öngyilkosok lettek. Zoltán Lesi |
Mancini se volt már a régi önmaga. Hozzászokott a gyilkos csendhez. Először a régi hangok szóltak a fejében, a gyerekek az iskolákból, régi barátok. Egy idő után a hangok elmosódtak és egy kis társaság kedvéért már nem beszélt magában. Aztán a furcsa érzés, mintha a saját hangja nem hozzá tartozna a csendben, nem is szívesen hallgatta. Látta maga előtt az arcokat, de már nem beszélt hozzájuk. 75
| Lesi Zoltán
Natalia Malek
A legérzékenyebbek élik túl
A sárgásfehér birkák. A sertével borított férfiak. A nem régi szokásuk ellenére borotvált férfiak. Minden északi járás lakója. A déliek egy része. A feledékenyek közül senki. Meglehet, hogy valaki a kíváncsiakból. (Kétlem.) Egy meszet szaró madár sem. Biztos, hogy nem csak a nők, akik tollakkal ékeskedtek eddig. >>>
Mócsai-Karaba Márta Alexandra fordítása
Przetrwają najwrażliwsi
Żółtawe owce. Faceci pokryci szczeciną. Faceci ogoleni z niej, wbrew niedawnym przyzwyczajeniom. Wszyscy mieszkańcy północnych powiatów. Pewna część z południowych. Nikt z zapominalskich. Być może ktoś z ciekawskich. (Wątpię.) Żadne ptaki srające wapnem. Na pewno nie kobiety, które dotąd stroiły się w piórka.
|
77
|
Joanna Mueller
Egy, amit éjjel olvasok
magamba érzem a félszt, a fájásba oly mélyen, hogy érzékletesebben fejezhessek ki, leülök és nézem, ahogy versben gyengédségért indulnak csatázni esetlenül, hogy a nyelvnek nyalnak, összegyűlték itt a bátorságukat, hogy magukra vonják a figyelmet, a toposzokat mint sakkbábut helyezik át, hogy közössé váljon az üres, és rítussá nőjön a mánia, kiadták magukból, így most kiadatnak a fényre, kilépnek hát, háttal előre, már nincs köztük a maradókból, nevetést hallok, tudom vagy érzem: a csattanóról megint kiderül, hogy tövis, ami inkább sebez, mint fáj, félek, megiszom a sört és felállok, mert hívnak
Jeden, czytany nocą
wrażam lęk w siebie, tak w ból głęboko, by móc wyrażać wrażliwiej, siadam i patrzę, kiedy niezdarnie idą się zmagać wierszem o czułość, gdy podlizują się językowi, zebrali się tu na odwagę zawracania ku sobie uwagi, przemieszczają toposy jak pionki, by wspólnym stało się puste, a mania urosła w rytuał, wydali z siebie, a to ich teraz na światło wydaje, więc wychodzą do przodu plecami, już ich nie ma wśród tych, co zostają, słyszę śmiech, wiem lub przeczuwam: pointa znów okaże się bolcem, który bardziej kole niż boli, boję się, dopijam piwo i wywołana wstaję
a kintbe lépek
>>>
Mócsai-Karaba Márta Alexandra fordítása
w Wy wchodzę |
79
|
Máté Tinkó Tinkó Máté
Póki nie poukładają się sprawy
Czegoś, co może ochronić. Ale nie pancerza, pancerza nie wolno wypowiedzieć, tylko nie tego, co odgradza, pogrzebie, bo wtedy to nie jest kierunek powrotny, to znów twój nagi pępek. * Mama chciała zrobić przystojne dzieci, ojciec z pewnością też. Wyszło inaczej, ale to nie uczyniło mnie męskim. * Z miłościami docieram do przejścia dla pieszych. Jedna zbyt szybko odchodzi, druga daje się długo prosić, trzecia wcale nie rusza. Ona jest moja, pozostałe od tego czasu udają martwe, żebym skulił się do wewnątrz, a przecież teraz już ledwie mogą to wszystko dźwignąć. * Jej monogramy wyrzynam w jakimś nowym wierszu, nie stanie się od tego lepszy. Tylko poza mną samym.
|
81
|
* Umówiliśmy spotkanie, w końcu nie przyszła. Patrzyłem na trzecie piętro, z otwartego okna jęki jakichś osób. Samotność jest tak samolubna i niemoralna, myślałem, wtedy zszedłem po schodach, zamówiłem piwo, dużo piwa. Potem już nie rozumiałem, co to moralność, ale jeszcze brakowało mnie w tobie. * To nie ona jest tą dziewczyną, opaloną, leżącą na plaży, miłością. Albo jak tylko wróciłaś, mam czuć cię tak dalej? Wyjaśnienia, mawiałem, wyjaśnienia, bo mięso można wyłącznie zeżreć lub uczynić swoim. * Dlaczego akurat na trzecie? Mógł być parter, że tam nigdy nie zbłądzi wzrok, to raczej nie moja wina. Chciałbym raz bajkę o takiej królewnie, którą zamykają w piwnicy, a nie w wieży zamkowej, której uwolnienie jest prawdziwe, że bez skrępowania, technik wspinaczkowych, lin i karabińczyków, i tylko wtedy dokładnie. Bo komu miałbym inaczej odpowiedzieć, z miną wyuczoną od ciebie?
M á t é Ti n kó |
82
| Ti n kó M á t é
* Mama i ojciec zakochali się w sobie w samolocie, gdzieś pomiędzy górną troposferą a dolną stratosferą. To oznaczało dziesięć kilometrów nad powierzchnią ziemi. To tam ojciec objął ramię mamy po raz pierwszy, potem w Leningradzie już cały czas. Nad Newą pacha mamy przylgnęła do szyi ojca. Kiedy wrócili do kraju, w poczekalni stał mężczyzna, ściskał ogromny bukiet i swoje uczucia, póki nie poukładają się sprawy, ojciec musiał się ukrywać. Teraz myślę o tym mężczyźnie, który wciąż szlocha, z powodu jego unicestwienia istnieję ja. I że nawet szczęście też można upokorzyć, i jakie wtedy jest.
>>>
M á t é Ti n kó |
83
| Ti n kó M á t é
Przekł.: Anna Butrym
Amíg a dolgok nem rendeződnek
Valamit, ami megvédhet. De nem páncélt, páncélt nem szabad mondani, csak azt nem, ami elzár, betemet, mert ez így nem visszairány, ez a csupasz köldököd megint. * Anyám jóképű gyereket akart csinálni, biztos apám is, lányt. Nem így lett, de ettől még nem lettem férfias. * Szerelmekkel a gyalogosátkelőig érek. Az egyik túl hamar lép le, a másik kéreti magát, a harmadik semmire sem indul. Ő az enyém, a többi azóta halottnak tettet, hogy kuporodjak belülre, pedig most már alig cipelheti mindezt. * A monogramjait belevésem valamelyik új versbe, ettől nem lesz jobb vers. Csak túl magamon. * Megbeszéltük a találkozót, végül nem jött el. Néztem a harmadik emeletet, a nyitott ablakból valakik nyögése. A magány mennyire önző és erkölcstelen, gondoltam, akkor lementem a lépcsőkön, kértem sört, sokat. Azután, hogy erkölcs, már nem értettem, de még hiányzott nekem belőled. M á t é Ti n kó |
84
| Ti n kó M á t é
* Nem ő az a lány, a napbarna, a strandon fekvő, a szerelem. Vagy csak miután visszajöttél, éreztelek így tovább? Magyarázatok, mondogattam, magyarázatok, mert a húst csupán fölzabálni vagy magamévá tenni lehet. * Miért pont a harmadikra? Lehetett volna a földszint, hogy oda sosem téved a szem, talán nem az én hibám. Egyszer egy mesét szeretnék olyan királylányról, akit pincébe zárnak és nem várkastély tornyába, akinek szabadítása valódi, hogy feszengés, mászási technikák, kötél és karabiner nélkül, és csak akkor pontosan. Mégis kinek kéne másképp megfeleljek a tőled tanult arccal? * Anyám és apám repülőn szerettek egymásba, valahol a felső troposzféra és az alsó sztratoszféra között. Ez földfelszíntől tíz kilométert jelent. Apám anyám karját ott fogta át először, azután Leningrádban végig. A Néva fölött anyám hónalja apám nyakához tapadt. Mikor hazajöttek, egy férfi állt a váróban, hatalmas virágcsokrot szorongatott, érzelmeit, amíg a dolgok nem rendeződnek, apámnak rejtenie kellett. Most arra a férfira gondolok, aki azóta is zokog, akinek a pusztulása miatt én létezem. Meg hogy még a boldogság is megalázható, és így vajon milyen.
M á t é Ti n kó |
85
| Ti n kó M á t é
Przemysław Witkowski
Holt nyelvek
Néha látom őket, sétálnak az utcán, vele, velük (talán híztak). Megállnak a zebránál, egy, két pillanatra, hogy egy kicsit később tovább menjenek, amerre már korábban tartottak.
>>>
Kellermann Viktória és Lesi Zoltán fordítása
Języki martwe
Czasem je widuję, jak idą ulicą, z nim, z nimi (może trochę tęższe). Zatrzymują się na przejściu, na jeden, dwa momenty, żeby w chwilę potem iść dalej, tam, dokąd szły już wcześniej.
|
87
|
***
Mrówki założyły sobie u nas gniazdo i niby, wszystko jest tak samo: kuchnia, korytarz, łazienka, ale teraz już wiem, że gdzieś tu, w mieszkaniu, jest ukryta królowa, i jej ślepe, wijące się w próchnie, larwy.
***
Hangyák raktak fészket nálunk, és mintha ugyanolyan lenne minden: konyha, folyosó, fürdő, de most már tudom, hogy valahol itt, a lakásban, királynő rejtőzik, és a korhadt fában vak lárvái tekergnek.
>>>
Kellermann Viktória és Lesi Zoltán fordítása
Przemysław Witkowski |
88
| Przemysław Witkowski
Amatőr fotós, bárpultnál.
Úgy is mondhatjuk — van egy műtermem. (Szappanból készült, purhabból, gejl, mint az instant kávé; hordja az ember, és beindítja, semmi, semmi, így egyszerűen.) Úgy is mondhatjuk — menjünk hozzám.
>>>
Kellermann Viktória és Lesi Zoltán fordítása
Fotograf amator, przy barze.
Móc powiedzieć — mam studio. (To jest zrobione z mydła, z pianki poliuretanowej; jest sztuczne jak kawa rozpuszczalna; nosi się to i tym się uruchamia, nic. nic, po prostu.) Móc powiedzieć — chodźmy do mnie.
Przemysław Witkowski |
89
| Przemysław Witkowski
Április elseje
Forró teát ittam. Mostam (kétszer). Fáradtnak és öregnek éreztem magam. Még a másnap is gyötört. Nyugalomról álmodtam — legyen, aki leviszi a szemetet, és valaki, akivel beszélgetnék és dugnék egyet. Egészen komolytalan öngyilkossági gondolataim voltak, de elmúltak valahogy.
>>>
Kellermann Viktória és Lesi Zoltán fordítása
Prima aprilis
Piłam gorącą herbatę. Zrobiłam pranie (dwukrotnie). Czułam się zmęczona i stara. Kac jeszcze mnie męczył. Marzył mi się spokój — wyniesione śmieci i ktoś, z kim chce Ci się rozmawiać i pieprzyć. Miałam całkiem niepoważne myśli samobójcze, ale jakoś przeszły.
Przemysław Witkowski |
90
| Przemysław Witkowski
Résztvevők — Uczestnicy
2014
Csepregi János (HU) 1980-ban született Pécsett. Költő, író. 2005ben debütált Mindennapi legendák című novelláskötetével. Az amerikai fiú című, legújabb regénye nagy népszerűségnek örvend olvasói körében. Pedagógiai, teológiai és mentálhigiénés tanulmányokat folytatott, a mindennapokban családon belüli erőszak áldozataival, illetve tág értelemben vett társadalmi aktivizmussal foglalkozik. Műveit bolgár, szerb és szlovák nyelvre is lefordították. Urodzony w 1980 roku w Peczu. Węgierski prozaik i poeta. W 2005 roku zbiorem opowiadań „Mindennapi legendák” („Codzienne historie”, Budapeszt 2005) miał miejsce jego debiut książkowy. Jego najnowsza książka, powieść „Az amerikai fiú” („Amerykański chłopak”, Budapeszt 2013) cieszy się wielką popularnością wśród czytelników. Studiował pedagogikę, teologię i zdrowie psychiczne. Na co dzień zajmuje się ofiarami przemocy w rodzinie oraz szeroko pojętą działalnością społeczną. Jego utwory do tej pory przetłumaczono również na bułgarski, serbski i słowacki.
|
92
|
Győrffy Ákos (HU) 1976-ban született Vácon. József Attila-díjas költő, író, zenész. 2000-ben mutatkozott be költőként, négy verseskötete mellett 2012-ben a Magvető gondozásában Haza című regénye is megjelent. Hajléktalanszállón dolgozik, korábban mozgássérült gyerekekkel is foglalkozott. Többek között a minimalista, ambient zenét játszó Horhos alapítója. Második prózakötete, A hegyi füzet 2016-ban jelent meg.
Farkas Balázs (HU) 1987-ben született Zalaegerszegen. Író, műfordító, szakmáját tekintve könyvtáros. Rendszeresen jelennek meg novellái, esszéi és irodalmi kritikája különböző folyóiratokban. 2012-ben a Fiatal Írók Szövetsége kéziratpályázatának egyik nyertese lett; Nyolcasok című elbeszéléskötete 2013-ban a FISZ gondozásában jelent meg. Jelenleg Budapesten él. Urodzony w 1987 w Zalaegerszeg. Węgierski pisarz i tłumacz, z zawodu bibliotekarz. Regularnie publikuje opowiadania, eseje i krytyki literackie w węgierskich czasopismach. Jego debiutancka powieść „Nyolcasok” („Ósemki”; Budapeszt) w 2012 wygrała konkurs na książkę węgierskiego Stowarzyszenia Młodych Pisarzy (FISZ). Obecnie mieszka w Budapeszcie.
Urodzony w 1976 roku w Vácu. Wielokrotnie nagradzany węgierski poeta, prozaik i muzyk. Debiutował w 2000 roku, do tej pory wydał cztery tomy poetyckie oraz powieść „Haza” („Ojczyzna”; Budapeszt 2012). W 2014 roku został uhonorowany nagrodą im. Józsefa Attili w dziedzinie poezji. Pracuje w schronisku dla bezdomnych, zajmował się także dziećmi upośledzonymi ruchowo. Jest m.in. współzałożycielem minimalistycznego, ambientowego zespołu Horhos. W 2016 ukazała się jego kolejna proza poetycka „A hegyi füzet” („Z górskiego zeszytu”; Budapeszt 2016).
Konrad Góra (PL) Autor czterech książek poetyckich, w tym poematu „Nie” (Stronie Śląskie 2016), żywnościowiec (filozof i praktyk głodu). Négykötetes költő, köztük a Nie (Nem, Stronie Śląskie, 2016) szerzője, ételaktivista (gyakorló éhségfilozófus).
|
93
|
Joanna Mueller (PL) Urodzona w 1979 roku w Pile. Poetka, eseistka, redaktorka, wielodzietna mama, wielokrotnie nominowana do ważnych polskich nagród literackich. Wydała cztery tomy poetyckie m.in. „Zagniazdowniki/Gniazdowniki” (Kraków 2007) i „intima thule” (Wrocław 2015) oraz dwie książki eseistyczne. Współredaktorka książek: „Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009)” (Warszawa 2009) oraz „Warkoczami. Antologia nowej poezji” (Warszawa 2016). Pisuje również wiersze dla dzieci. Mieszka w Warszawie, gdzie m.in. współprowadzi seminarium o literaturze kobiet Wspólny Pokój.
Natalia Malek (PL) Urodzona w 1988 roku. Poetka, recenzentka, kuratorka wydarzeń literackich. Autorka dwóch tomów poetyckich: „Pracowite popołudnia” (Warszawa 2010) i „Szaber” (Warszawa 2014), nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia. „Solistka” z „Antologii poezji kobiet 1989-2009”. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od 6 lat współtworzy cykl feminariów „Wspólny Pokój” w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie. 1988-ban született, költő, kritikus, irodalmi rendezvények kurátora. Első kötete, a Pracowite popołudnia (Dolgos délutánok) 2010-ben jelent meg, második, Szaber (Préda, Varsó, 2014) című kötetét jelölték Gdynia város irodalmi díjára. Egyike az SDK gondozásában megjelent, 1989–2009 közötti női költészetet bemutató antológia „szólistáinak”. A Kulturális és Nemzeti Örökségvédelmi Minisztérium ösztöndíjasa. Immár hat éve a varsói SDK Közös szoba (Wspólny Pokój) címmel megrendezett nőirodalmi szemináriumainak társszervezője.
1979-ben született Piła városában. Költő, esszéista, szerkesztő, sokgyerekes anyuka, akit számos alkalommal jelöltek jelentős lengyel irodalmi díjakra. Négy verseskötete — többek között a Zagniazdowniki/Gniazdowniki (Krakkó, 2007) és az intima thule (Wrocław, 2015) mellett két esszékötetet is megjelentetett. A Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (Varsó, 2009) és a Warkoczami. Antologia nowej poezji (Varsó, 2016) női költészeti antológiák társszerkesztője. Gyerekverseket is ír. Varsóban él, ahol többek között a nőirodalommal foglalkozó Közös szoba szeminárium egyik vezetője.
|
94
|
2015
Michał Czaja (PL) Urodzony w 1983 roku. Poeta, redaktor pisma literackiego „Wakat”, krytyk literacki, wykładowca. Ukończył filologię polską. Jest pracownikiem IBL PAN, Ośrodka Studiów Kulturowych i Literackich nad Komunizmem. Prowadzi liczne seminaria oraz wieczory autorskie poświęcone krytyce literackiej i współczesnej poezji. Jest wielokrotnym zwycięzcą turniejów poetyckich i slamów. Debiutował książką „Bo to nowa krytyka będzie o miłości” (Warszawa 2011). Jego najnowsza książka poetycka nosi tytuł „Sfory” (Poznań 2015). Mieszka w Warszawie.
Maria Cyranowicz (PL) Urodzona w 1974 w Warszawie. Poetka, krytyk literacki, sygnatariuszka „Manifestu neolingwistycznego” (grudzień 2002); redaktor czasopisma „Wakat”; współorganizatorka festiwalu „Manifestacje Poetyckie”; autorka tomów poezji: „neutralizacje” (Warszawa 1997), „i magii nacja” (Warszawa 2001), „piąty element to fiksja” (Warszawa 2004), „psychodelicje” (Warszawa 2006), „denpresja” (Warszawa 2009); współredaktorka „Gada !zabić? Pa]n[tologia neolingwizmu” (Warszawa 2005) oraz „Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009)” (Warszawa 2009). W prezentacjach swojej poezji inspiruje się multimedialną sztuką współczesną.
1983-ban született. Költő, a Wakat folyóirat szerkesztője, irodalomkritikus, egyetemi oktató. A Lengyel Tudományos Akadémia Irodalomtudományi Intézetében a kommunizmus kulturális és irodalmi vetületeit vizsgáló kutatócsoport tagja. Irodalomkritikának, illetve kortárs költészetnek szentelt szemináriumok és irodalmi estek vezetője. Számos költői viadal és slamverseny díjazottja. Első kötete 2011-ben jelent meg Bo to nowa krytyka będzie o miłości (Mert az új kritika a szerelemről szól majd) címmel, melyet 2015-ben a Sfory (Hordák) követett. Varsóban él.
1974-ben született Varsóban. Költő, irodalomkritikus, a 2002 decemberében kiadott Neolingvista Manifesztum egyik aláírója, a Wakat című folyóirat szerkesztője, emellett a Manifestacje Poetyckie fesztivál egyik szervezője. Öt verseskötete látott napvilágot: neutralizacje (neutralizációk, Varsó, 1997); i magii nacja (imagináció, Varsó, 2001); piąty element to fiksja (az ötödik elem a fixió, Varsó, 2004); psychodelicje (pszichodelíciák, Varsó, 2006); denpresja (depresszió, Varsó, 2009). A Gada !zabić? Pa]n[tologia neolingwizmu (Varsó 2005) és az 1989–2009 közötti kortárs női költészetet bemutató antológia, a Solistki (Szólistanők) társszerkesztője. Versei bemutatásakor fő ihletforrását a kortárs médiaművészet jelenti.
|
95
|
Fehér Renátó (HU) 1989-ben született Szombathelyen. Zelk Zoltándíjas költő, kritikus. Tanulmányait irodalom és kultúratudomány szakon Budapesten és Prágában végezte, jelenleg az ELTE BTK Irodalomtudományi Doktori Iskolájának hallgatója. Kutatási területe a politikai esztétika, valamint a közép-kelet-európai ellenzéki mozgalmak, illetve a szamizdatkultúra a szocializmusban. Verseit francia, szlovák és angol nyelvre fordították. Első kötete Garázsmenet címmel látott napvilágot a Magvető Kiadó gondozásában 2014-ben.
Deres Kornélia (HU) 1987-ben született Miskolcon. Költő, szerkesztő, a Károli Gáspár Református Egyetem adjunktusa. 2003 óta publikál. Szőrapa című első verseskötete (JAK–Prae.hu, 2011) Makói Medáliák-díjban részesült. Verseit eddig német, cseh, lengyel, szerb, szlovén, horvát és bolgár nyelvre fordították le. 2014-ben a Visegrád Irodalmi Ösztöndíj program résztvevője Prágában, 2013-ban DAAD fiatal kutatói ösztöndíjban, 2011-ben Móricz Zsigmond irodalmi ösztöndíjban részesült. Doktori fokozatát az ELTE Irodalomtudományi Doktori Iskolájában szerezte. Az International Federation for Theatre Research tagja.
Urodzony w 1989 roku. Poeta, krytyk literacki. Studiował w Budapeszcie i Pradze, jest absolwentem Uniwersytetu im. Loránda Eötvösa w Budapeszcie na kierunkach literatura oraz kulturoznawstwo. Obecnie jest słuchaczem studiów doktoranckich. Przedmiotem jego badań jest estetyka polityczna, a także ruchy opozycyjne systemów socjalistycznych Europy Środkowo-Wschodniej oraz ich kultura samizdatowa. Jego wiersze zostały przetłumaczone na francuski, słowacki i angielski. Debiutancki tom został wydany w 2014 roku po tytułem „Garázsmenet” („Zjazd do zajezdni”, Budapeszt).
Urodzona w 1987 roku w Miskolcu. Poetka, redaktorka, stypendystka, adiunkt na Uniwersytecie Kościoła Reformowanego im. Gáspára Károliego w Budapeszcie. Publikuje od 2003 roku. Jej pierwszy tom wierszy „Szőrapa” („Futrzany ojciec”; Budapeszt 2011) otrzymał nagrodę Makói Medáliák dla najlepszego debiutu poetyckiego. Wiersze były dotąd tłumaczone na język niemiecki, czeski, serbski, słoweński, chorwacki i bułgarski. Tytuł doktorski uzyskała na Uniwersytecie im. Loránda Eötvösa na specjalizacji komparatystycznej. Jest członkiem International Federation for Theatre Research.
|
96
|
Fekete Anna (HU) 1988-ban született Révkomáromban, szlovák állampolgárként, középosztálybeli orvoscsaládban. Gyerekkorában elszenvedett autóbalesete következtében vált mozgássérültté. Kilenc évig tanult zongorázni, tizenévesként zeneszerzőnek készült. Orvosi tanulmányait a bécsi Medizinicsche Universitäten végezte; jelenleg Brazíliában él. Versei számos magyar irodalmi folyóratban megjelentek. Első verskötete Oda-vissza címmel látott napvilágot a FISZ gondozásában a 2015-ös Ünnepi Könyvhéten.
Seweryn Górczak (PL) Urodzony 1991 w Warszawie, poeta, początkujący tłumacz, slamer. Jego debiutancki tomik „Konstytucja” wydany został w 2013 roku nakładem Staromiejskiego Domu Kultury.
Urodziła się w 1988 roku w Komárnie (węg. Komárom) jako obywatelka Słowacji, w rodzinie lekarzy z klasy średniej. W wyniku wypadku samochodowego, któremu uległa w dzieciństwie, stała się niepełnosprawna. Przez dziewięć lat uczyła się gry na fortepianie i jako nastolatka przygotowywała się do zawodu kompozytora. Studiowała w Wiedniu, na Medizinicsche Universität; obecnie mieszka w Brazylii. Jej wiersze były publikowane w wielu węgierskich czasopismach literackich. Jej pierwszy tom poezji, „Oda-Vissza” („W tę i z powrotem”; Budapeszt) został wydany przez Stowarzyszenie Młodych Pisarzy (FISZ) w 2015 roku.
Tinkó Máté (HU) 1988-ban született Békéscsabán. Költő, szerkesztő, irodalomkritikus, az ELTE 1945 utáni magyar irodalom doktori programjának hallgatója. Első verseskötete Amíg a dolgok rendeződnek címen jelent meg 2014-ben, a FISZ-könyvek sorozatban. Jelenleg második kötetén dolgozik. Békésen és Újbudán él.
1991-ben született Varsóban, költő, pályakezdő műfordító, slammer. Bemutatkozó kötete 2013-ban jelent meg Konstytucja (Alkotmány) címmel az SDK gondozásában.
Urodzony w 1988 roku w Békéscsaba. Poeta, redaktor, krytyk literacki, słuchacz studiów doktoranckich na Uniwersytecie im. Loránda Eötvösa w Budapeszcie. W ramie swoich badań naukowych zajmuje się literaturą węgierską po 1945 r. W 2014 roku nakładem FISZu ukazał się jego pierwszy zbiór wierszy „Amíg a dolgok rendeződnek” („Nim poukładają się sprawy”; Budapest). Obecnie pracuje nad drugim tomem. Mieszka w Békésie i Budapeszcie.
|
97
|
2016
Izsó Zita (HU) 1986-ban született Budapesten. Költő, szerkesztő, műfordító, blogger, Móricz Zsigmond- és Babits Mihály-ösztöndíjas. Gérecz Attila-díjas első verseskötete 2011-ben jelent meg (Tengerlakó, FISZ). Második kötete 2014 őszén jelent meg Színről színre címmel a Prae.hu–Palimpszeszt Kiadó gondozásában. Jelenleg a FISZ–Jelenkor Horizontok világirodalmi sorozatának szerkesztője, valamint férjével, Ayhan Gökhannal közösen az Üveghegy című gyerekirodalmi oldal (http://uveghegy.com/), illetve az Átjáró kulturális és közéleti blog (http:// ayhanizso.blogspot.hu/) szerkesztője. Zuglóban él.
Kamila Janiak aka Daisy Kowalsky (PL) Poetka i wokalistka. Publikowała w wielu znaczących polskich magazynach literackich. Autorka trzech tomików poetyckich „frajerom śmierć i inne historie” (Warszawa 2007), „kto zabił bambi?” (Warszawa 2009) oraz „zwęglona jantar” (Warszawa 2016). Jej wiersze znalazły się w książkach „Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009)” (Warszawa 2009) i „Warkoczami. Antologia nowej poezji” (Warszawa 2016) oraz „Zebrało się śliny” (Stronie Śląskie 2016). Wokalistka czterech zespołów: Das Moon (electro-industrial), We Hate Roses (grunge), Tak Zwani Mordercy (acoustic grunge) i Delira & Kompany (heavy folk).
Urodzona w 1986 roku w Budapeszcie. Poetka, redaktorka, tłumaczka, wielokrotna stypendystka i blogerka. Za swój pierwszy tom poetycki „Tengerlakó” (Budapeszt 2011) została wyróżniona nagrodą im. Attili Gérecza. W 2014 ukazał się jej drugi tom poetycki „Színről színre”. Jest redaktorką serii literatury światowej „Horizontok” w ramach FISZ-Jelenkor. Wraz z Ayhanem Gökhanem redaguje stronę poświęconą literaturze dziecięcej Üveghegy (http://uveghegy.com/) oraz blog kulturalnospołeczny Átjáró (http://ayhanizso.blogspot.hu/). Mieszka w Zugló.
Költő, énekesnő. Számos jelentős lengyel irodalmi lapban publikált. Három verseskötete jelent meg: frajerom śmierć i inne historie (halál a balfaszokra és más történetek, Varsó, 2007), kto zabił bambi? (ki ölte meg bambit?, Varsó, 2009) zwęglona jantar (elszenesedett borostyán, Varsó, 2016). Verseit beválogatták a Zebrało się śliny (Stronie Śląskie, 2016), valamint a Solistki (Varsó, 2009), illetve Warkoczami (Varsó, 2016) címmel kiadott nőirodalmi antológiákba. Négy zenekar, az elektro-indusztriál Das Moon, a grunge We Hate Roses, az akusztikus grunge Tak Zwani Mordercy, illetve a heavy folk Delira & Company dalszerző-énekese.
|
98
|
Paweł Kozioł (PL) Urodzony w 1979 roku. Poeta, krytyk literacki, badacz literatury średniowiecznej. Z drugiej strony — grafik i programista, autor programów szachowych i literatury generatywnej. Szczegóły na stronie http://pkoziol.cal24.pl/
kabai lóránt (HU) (1977) kisbetűs, férfi, ír, olvas, firkál stb.; Miskolcon született, Ongán nőtt fel, Budapesten él. A Műút szerkesztője. Kötetei: Holdfogyatkozás (versek Laczkó László rajzaival, Új Bekezdés, 1994), nem kijárat (esőkönyv) (versek és grafikák, Balassi, 2003), hiba nincs (versek, Szoba Kiadó, 2006), Édeskevés (regény Spiegelmann Laura álnéven, Magvető, 2008), klór (versek valakinek és bárkinek) (versek és fotók, Szoba Kiadó – JAK – Prae.hu, 2010), avasi keserű (versek, Szoba Kiadó, 2013), semmi szín (versek, Tiszatáj Könyvek, 2016)
1979-ben született. Költő, irodalomkritikus, a középkori irodalom kutatója. Másrészt grafikus és programozó, sakk- és generatív irodalmi programok szerzője. Részletek a http://pkoziol.cal24.pl/ oldalon.
Urodzony w 1977 roku w Miszkolcu, dorastał w Ondze, mieszka w Budapeszcie. Małoliterowy, mężczyzna, pisze, czyta, bazgra itp. Redaktor czasopisma„Műút”. Autor tomów „Holdfogyatkozás” (wiersze z ilustracjami László Laczkó, Miszkolc 1994); „nem kijárat (esőkönyv)” (wiersze i grafiki, Budapeszt, 2003); „hiba nincs” (wiersze, Miszkolc 2006); „Édeskevés” (powieść pod pseudonimem Laura Spiegelmann, Budapeszt 2008); „klór (versek valakinek és bárkinek)” (wiersze i zdjęcia, Miszkolc–Budapest 2010); „avasi keserű” (wiersze, Miszkolc 2013); „semmi szín” (wiersze, Szeged 2016). Dotychczas jego trzy wiersze ukazały się w kwartalniku OPCJE nr 4 (101) 2015 „Awangardy w krajach Europy Środkowej”.
|
99
|
Przemysław Witkowski (PL) Urodzony w 1982 roku we Wrocławiu. Poeta, dziennikarz, absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, wykładowca. Autor ponad dwustu artykułów i tekstów o tematyce socjo-ekonomicznej. Autor arkuszu poetyckiego „Lekkie czasy ciężkich chorób” (Wrocław 2009) oraz tomiku „Preparaty” (Wrocław 2010). Laureat konkursu im. Jacka Bierezina (2009). W latach 2008–2016 współredagował „młodoliteracki” dział miesięcznika „Odra” (8. Arkusz „Odry”). Jego wiersze przetłumaczono na słowacki, angielski, francuski, ukraiński, serbski i czeski. Mieszka we Wrocławiu.
Lesi Zoltán (HU) 1982-ben született. Költő, műfordító. A Szegedi Tudományegyetem programtervező szakán szerzett diplomát. Diplomamunkája egy verselemző program volt, amely Weöres Sándor szonettjein végzett elemzést Fónagy Iván programtervezete és tanuló algoritmusok segítségével. Első verseskötete a Fiatal Írók Szövetsége kiadásában jelent meg Daphnis ketskéi címmel 2009-ben. Második könyve, a Merül 2014-ben a József Attila Körnél jelent meg. A FISZ–Jelenkor Horizontok Világirodalmi sorozatának szerkesztője és a Bécs–Budapest Tranzit irodalmi csereprogram szervezője. 2016-ban Móricz Zsigmond ösztöndíjat kapott. Urodzony w 1982 roku. Poeta, tłumacz, absolwent programistyki Uniwersytetu Segedyńskiego. Jego pracą dyplomową był program do analizy wierszy (stworzony na podstawie projektu autorstwa Ivána Fónagya oraz jego uczących się algorytmów), który przeprowadził analizę sonetów Sándora Weöresa. Autor dwóch tomików poetyckich „Daphnis ketskéi” (Budapeszt 2009) i „Merül” (Budapeszt 2014). Zoltán Lesi jest redaktorem serii literatury światowej „Horizontok” w ramach FISZ-Jelenkor oraz organizatorem programu wymiany literackiej Wiedeń–Budapeszt „Tranzit”. W 2016 r. dostał stypendium im. Zsigmonda Móricza.
1982-ben született Wrocławban. Költő, újságíró. A Wrocławi Egyetem nemzetközi tanulmányok szakán szerzett diplomát, a politikatudomány doktora, egyetemi előadó. Több mint kétszáz szociológiai és közgazdasági témájú cikk szerzője. Versei folyóiratok mellett a Lekkie czasy ciężkich chorób (Wrocław, 2009) címmel önálló mellékletben, illetve a Preparaty (Wrocław, 2010) című kötetben jelentek meg. 2009ben elnyerte a Jacek Bierezin-díjat. 2008–2016 között az Odra folyóirat Ósmy Arkusz címmel megjelenő kortárs irodalmi rovatának társszerkesztője. Műveit szlovák, angol, francia, ukrán, szerb és cseh nyelvre is lefordították. Wrocławban él.
|
100
|
Fordítók és tolmácsok — Tłumaczki 2014–2016 Anna Butrym (PL) (2014–2016) Urodzona w 1985 r. w Przemyślu. Hungarystka, przekłada teksty prozatorskie, poetyckie, dramatyczne i okołoliterackie, prowadzi i tłumaczy spotkania autorskie oraz wykłady poświęcone kulturze węgierskiej, stale współpracuje z Węgierskim Instytutem Kultury. Autorka przekładu m.in. „Linii kodu kreskowego” Krisztiny Tóth i „Domu kata” Andrei Tompy (Wrocław 2016), a także tłumaczeń szeregu innych książek oraz tekstów publikowanych w periodykach literackich. Zajmuje się również konferansjerką, szkoleniami i inną działalnością sceniczną. Swój dorobek prezentuje na www.annabutrym.pl. Mieszka w Warszawie.
Mócsai-Karaba Márta Alexandra (HU) (2014) 1991-ben született. Műfordító. A PPKE BTK-n végzett lengyel szakon, jelenleg az ELTE BTK Közép-Európa tanulmányok szakos hallgatója. Fordításai jelentek meg a Nagyvilág, Jelenkor, Kalligram hasábjain és néhány online folyóiratban. Budapesten él. Urodzona w 1991 roku. Tłumaczka, ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Katolickim im. Pétera Pázmánya, a obecnie studentka Studiów Środkowoeuropejskich na Uniwersytecie im. Loránda Eötvösa w Budapeszcie. Swoje przekłady publikowała m. in. w „Nagyvilág”, „Jelenkor” i „Kalligram” oraz rozmaitych czasopismach internetowych. Mieszka w Budapeszcie.
1985-ben született Przemyślben. Hungarista, műfordító. Munkásságában prózai, lírai és drámai művek mellett tág értelemben vett irodalomközeli alkotások is szerepelnek; többek között Tóth Krisztina Vonalkód, illetve Tompa Andrea A hóhér háza című könyveit is ő ültette át lengyel nyelvre. Gyakran tolmácsol illetve moderál szerzői esteket, tart a magyar kultúrát népszerűsítő előadásokat, rendszeresen együttműködik a varsói Magyar Kulturális Intézettel, emellett konferansziéként, színészi szerepekben, illetve különböző képzéseken is foglalkoztatják. Munkásságát a www.annabutrym. pl oldalon mutatja be. Varsóban él.
|
101
|
Katarzyna Lukacs (Gdańsk, 1991)
Kellermann Viktória (HU) (2015–2016) (1984) Műfordító, polonista. Az angol, lengyel és filozófia szak befejezése után a Varsói Egyetemen hallgatott Kelet-Európa tanulmányokat, doktori disszertációjában a Lengyel Anya mítoszát vizsgálja. Noha elsősorban Andrzej Sapkowski Vaják-sagájának fordítójaként ismert, 2007 óta rendszeresen jelennek meg fordításai mellett recenziói, interjúi és tanulmányai is, emellett a http://lengyelirodalom. lap.hu/ szerkesztőjeként évek óta igyekszik a lengyel kultúrát tovább népszerűsíteni.
Michalina Oziembłowska (Wałbrzych, 1995)
Urodzona w 1984 roku. Tłumaczka, polonistka. Ukończyła anglistykę, filozofię oraz polonistykę na Uniwersytecie Katolickim im. Pétera Pázmánya, studiowała na Specjalistycznych Studiach Wschodnich UW, pracuje nad rozprawą doktorską o micie Matki Polki. Wielokrotna stypendystka. Znana przede wszystkim z tłumaczeń sagi o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego, od 2007 publikuje tłumaczenia, recenzje, rozmowy oraz artykuły naukowe. Jako redaktorka strony http:// lengyelirodalom.lap.hu/ od lat zajmuje się popularyzowaniem literatury i kultury polskiej.
|
102
|