Projekt okładki i strony tytułowej: Marzenna Dobrowolska Redaktor projektu: Iwona Krynicka Redakcja techniczna: Andrzej Sobkowski Korekta: Zofia Smuga
© for the text by Agnieszka Kaluga © for the illustrations by Marianna Jagoda-Mioduszewska © for this edition by MUZA SA, Warszawa 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadaczy praw.
ISBN 978-83-7758-767-6
Książkę wydrukowano na papierze Munken Print Cream 1.5 150 g/m2
www.arcticpaper.com
MUZA SA ul. Marszałkowska 8 00-590 Warszawa tel. 22 6211775 e-mail: info@muza.com.pl Dział zamówień: 22 6286360 Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl Warszawa 2014 Wydanie I Skład i łamanie: MAGRAF s.c., Bydgoszcz Druk i oprawa: Drukarnia Skleniarz, Kraków
Agnieszka Kaluga ilustracje: Marianna Jagoda
MUZA SA
Jestem Witek i chodzę do drugiej klasy. Wcześniej prawie pół roku siedziałem w domu, a jeszcze wcześniej leżałem w szpitalu. Wkurza mnie, jak dzieci mówią na mnie „Chorowitek”. Może i rymuje się z „Witek”, ale ja jestem już zdrowy i najnormalniej w świecie chodzę do szkoły.
W szpitalu dostawałem coś, co nazywa się chemia. To taki lek. Niestety, wypadają od niego włosy i trochę się wymiotuje. No dobra, nie trochę. Rzyga się jak kot, choć moja mama mówi, że „rzyga” jest nieładnie, więc „się wymiotuje”. A przy okazji – zauważyliście? Słowo „wymiotować” jest podobne do „wymiatać” albo „zamiatać”. Myślę sobie, że skoro ta chemia wymiotła ze mnie chorobę, to była bardzo potrzebna. Tata mówi, że w soku z kartonika też jest chemia. I w keczupie. Na osiedlu dziadków jest sklep Proszki i chemia. Starsza siostra Tadka ma chemię w szkole, taki przedmiot. I podobno, jak się chłopak i dziewczyna zakochują, to między nimi musi być chemia. Nie wszystko z tego rozumiem, ale wychodzi na to, że chemia po prostu czasem się przydaje.
Tak czy siak mam się już całkiem dobrze. Cieszyłem się, że wreszcie wracam do szkoły. Miało być fajnie, normalnie i w ogóle. Niestety, na początku było tak sobie. Wszystko przez te teksty dorosłych: – Witek, nie biegaj po korytarzu. Musisz się oszczędzać, dziecko – mówiła pani Kasia, nasza wychowawczyni. – Ty nie, ty sobie posiedź. – To akurat wymyślił pan od WF-u, gdy za gadanie mieliśmy przebiec dwa okrążenia. Głupio wyszło, bo gadaliśmy po równo i kara była dla całej II B. To wtedy po raz pierwszy usłyszałem, jak Rafał powiedział do chłopaków: – A niech sobie siedzi, Witek-Chorowitek. Kurczę blade, przecież jestem zdrowy! To dorośli wciąż mi przypominają, żebym uważał na siebie i pamiętał, jak było niedawno. No wiecie, wtedy w szpitalu. A ja przecież pamiętam! W końcu kto wymiotował (jak kot) i leżał plackiem, no kto?
Na szczęście babcia mnie rozumie. Każdemu mówi: – Było, minęło, Witek jest zdrów jak ryba! Niech lepiej zmyka do chłopaków, na podwórko, póki jest ładna pogoda. Moja babcia jest najlepsza na świecie.