NAJDŁUŻSZE
KONFLIKTY ZBROJNE Krwawe bitwy, spory i kłótnie, które trzymają uczestników w żelaznym uścisku
JOSEPH CUMMINS
MUZA SA
6
WSTĘP
K
siążka ta zajmuje się niedostatecznie zbadanym zjawiskiem powtarzalności „niekończących się” konfliktów, które toczą się wbrew przeświadczeniu, że wojna zaczyna się od politycznego lub dyplomatycznego impasu i czas jej trwania jest stosunkowo przewidywalny.
Czternaście omówionych w tym tomie wojen ciągnęło się przez dziesięciolecia, niektóre
przez pokolenia – wojny punickie trwały 120 lat, wojny osmańskie ciągnęły się przez stulecia, współczesne wojny w Wietnamie dobiegły końca po 50 latach zmagań. Należy zauważyć, że zgodnie ze stosowaną przeze mnie definicją, długa wojna nie oznacza, iż walki toczyły się bez przerwy przez cały obejmujący je okres – chociaż czasami tak właśnie bywało – ale że konflikt pozostawał nierozwiązany przez co najmniej dwa pokolenia, że między wojującymi stronami utrzymywał się stan wrogości, który groził wybuchem, a wręcz raz po raz przeradzał się w agresję. Często uważa się, że długie wojny są irracjonalne – konflikt, w którym uczestniczy i dziad, i wnuk pozostaje w sprzeczności z normalnymi ludzkimi zachowaniami, ze zdrowym rozsądkiem i instynktem samozachowawczym. W tego rodzaju podejściu problem polega na tym, że z góry zakłada się, iż zakończenie wojny z pewnością leży w interesie walczących. Niejednokrotnie wcale tak nie jest. Rozdziały w tej książce zostały pogrupowane w części wskazujące główną przyczynę długotrwałości opisywanych wojen – są to więc wojny imperialne, religijne, partyzanckie, narodowe oraz takie, które przestają przypominać wojnę, a stają się jednym wielkim chaosem, gdzie sprawy wymykają się spod kontroli, dowodząc słuszności maksymy historyka Carla von Clausewitza, że „wojna jest dziedziną przypadku. Chyba na żadną inną sferę ludzkiej działalności ten intruz nie wpływa aż w takim stopniu”. ŻYĆ, ABY WALCZYĆ DALEJ Długie konflikty, takie jak wojny Wietnamczyków z Francuzami i Amerykanami, dziewiętnastowieczne brytyjskie zmagania w Afganistanie czy próba zgniecenia Seminolów na Florydzie przez Stany Zjednoczone, trwają latami, ponieważ strona słabsza (militarnie), aby złamać przeciwnika, stosuje taktyki partyzanckie i wykorzystuje warunki terenowe. Podejmowanie walki, a potem ucieczka po to tylko, żeby następnego dnia znów przystąpić do akcji, wymaga czasu. Pewne wojny nigdy się nie kończą również dlatego, że porozumienia pokojowe bywają niedoskonałe i niesprawiedliwe. Żaden rozejm podpisany w czasie wojny stuletniej nie był
7
w zasadzie rzeczywistym traktatem pokojowym; był jedynie zapewnieniem chwili wytchnienia wyczerpanym wojownikom, żeby mogli dać odpocząć swym zmęczonym ramionom nieustannie dźwigającym miecze, a potem znów rzucić się sobie nawzajem do gardeł. Pokój może też być nie do utrzymania, ponieważ – jak w przypadku Kartaginy, która przegrała z Rzymem w pierwszej wojnie punickiej – jedna ze stron jest ciągle gotowa walczyć dalej albo uważa, że zwycięzcy zbyt surowo karzą pokonanych. Długie wojny stają się naprawdę długie dzięki nieustraszonym i charyzmatycznym przywódcom, takim jak Hannibal, Ho Chi Minh czy Dawid Ben-Gurion – a więc generałom i politykom, którzy decydują (na ogół wbrew powszechnej opinii i ku zaskoczeniu wroga), że należy walczyć dalej, bez względu na cenę, jaką przyjdzie zapłacić. Ważnym czynnikiem wpływającym na długość trwania wojny jest przeświadczenie przywódcy, że jego ludzie mają więcej do stracenia, poddając się, niż kontynuując walkę. Do podstawowych przyczyn niekończących się wojen należałoby również zaliczyć napięcia etniczne i religijne – niczym rwący potok płyną one wartko przez tysiąclecia, o czym traktuje ta książka. Przedmiotem negocjacji może być terytorium, podobnie o stratach finansowych można pertraktować nawet po zniszczeniu całych miast – ale religia jest jak żywa rana, odczuwa się ją całym sobą. Wojny bałkańskie, arabsko-izraelskie, osmańskie czy północnoirlandzkie to konflikty, które ciągnęły się bez końca, ponieważ wkroczyła w nie religia. Mudżahedini walczący dziś z USA i siłami koalicji w Afganistanie to potomkowie wojowników prowadzących przed ponad stu laty świętą wojnę z Brytyjczykami. Kiedy Slobodan Milošević rozbudził serbski nacjonalizm w swym słynnym przemówieniu w Kosowie w 1989 roku, odwoływał się głównie do bitwy, w której 600 lat wcześniej chrześcijańscy Serbowie zostali pokonani przez muzułmańskich Turków osmańskich. Niewykluczone, że w wojnę bez końca może przerodzić się konflikt związany z ogólnoświatowym dżihadem. Tę koncepcję oficjalnie wysunęła administracja George’a W. Busha w 2006 roku, kiedy w raporcie Departamentu Obrony stwierdzono, że „Stany Zjednoczone zaangażowały się w długą wojnę” z terroryzmem w Iraku, Afganistanie oraz na obszarze tak zwanego łuku niestabilności obejmującym Bliski Wschód i niektóre części Afryki i Azji Południowej. Ówczesny sekretarz obrony Donald Rumsfeld powiedział, że wojna z terroryzmem jest „konfliktem pokoleniowym porównywalnym z zimną wojną”. Jeżeli rzeczywiście tak się to potoczy, jeżeli długie wojny staną się normą, a nie wyjątkiem, wówczas prawdziwy i trwały pokój będzie nawet jeszcze cenniejszy niż obecnie.
CZĘŚĆ PIERWSZA
„KARTAGINĘ NALEŻY ZNISZCZYĆ!” WOJNY IMPERIALNE
Wielkie konflikty, które trwały długo, jako że stawką była przyszłość imperiów.
10
ROZDZIAŁ PIERWSZY
WOJNY GRECKO-PERSKIE „PAMIĘTAJ O ATEŃCZYKACH” 500–449 P.N.E. Wygórowane ambicje potężnej arystokracji i upór, z jakim młody naród bronił swej niezależności, doprowadziły do trwającej 50 lat wojny, która utorowała Grekom drogę do rozkwitu w okresie Złotego Wieku.
W
oczasach, kiedy przeciętny człowiek żył w najlepszym razie 35 lat, pół wieku było wiecznością. Wojny grecko-perskie, jedne z najważniejszych w historii, trwały aż 50 lat między innymi dlatego, że był to w istocie heroiczny bój między dwoma bardzo różny-
mi stylami życia. Jedną stroną konfliktu było imperium perskie, potężna autokracja rządzona przez boskiego króla, który uważał, że wszystkie narody świata są w gruncie rzeczy jego poddanymi. Drugą stronę stanowiły greckie państwa-miasta, które – pomimo że często dochodziło między nimi do zagorzałych sporów – łączyło poczucie hellenistycznej tożsamości, a także duch demokracji, co oznaczało przyzwolenie na otwartą debatę polityczną i popieranie przedstawicielskiego systemu rządów. Wojny Greków z Persami były pierwszym w historii starciem między mocarstwami, które miało bezpośredni wpływ na świat zachodni, jako że efektem przetrwania Greków był Złoty Wiek w sztuce, literaturze, kulturze i filozofii. Pod wpływem jego osiągnięć pozostajemy do dzisiaj. Było to zderzenie starego z nowym. Stary świat Persów wypełniali półbogowie, magia, kapłani, bogactwa Wschodu i przeświadczenie, że wszystko, co istnieje, należy podbić. Nowy świat Greków bazował na niezależnej myśli, rządach większości i dążeniu do realizacji indywidualnych celów – a to właśnie doprowadziło do powstania demokracji Zachodu. Wojna grecko-perska – a w zasadzie wojna między dwoma różnymi stylami życia – trwała 50 lat, ponieważ nie mogło być mowy o jakimkolwiek kompromisie między tak różnymi filozofiami. W heroicznych bitwach, jak choćby pod Maratonem, Termopilami czy Salaminą,
11
aroganckie armie królów-bogów napotkały zacięty upór Greków zdolnych do niezależnego, taktycznego myślenia, czego uosobieniem byli w szczególności trzej greccy dowódcy, niepozbawieni wad obrazoburcy, gotowi jednak podejmować ryzyko. Dzięki tym trzem mężom Grecy trwali w uporze i walczyli dzień po dniu – aż wreszcie wieczna wojna się skończyła i odnieśli triumf, a wraz z nimi zatriumfowała cywilizacja zachodnia. „UŻYCZ MI ZEMSTY NA ATEŃCZYK ACH” W roku 500 p.n.e. imperium perskie znajdowało się u szczytu świetności. Jego historia zaczęła się 60 lat wcześniej, kiedy wojska Cyrusa Wielkiego wylały się ze stepów dzisiejszego Iranu, po czym pokonały Medów i Babilończyków. Po śmierci Cyrusa na polu bitwy w 529 roku królem został uzurpator o imieniu Dariusz, który w roku 500 przewodził już imperium rozciągającemu się od dzisiejszego Pakistanu na wschodzie po Macedonię na północy i Egipt na południu. Prawdopodobnie to właśnie Persowie stworzyli pierwsze prawdziwe mocarstwo w dziejach – rozwinęli pierwszy w historii ludzkości system monetarny na wielką skalę, budowali drogi i przejawiali dążenia kolonizatorskie. Jednakże była to bardzo sztywna autokracja w starożytnym stylu: Dariusza uważano niemalże za boga, nazywano go „Królem Królów” lub „Wielkim Królem”, a jego administracja miała charakter monolityczny. W zasadzie nie tolerowano opozycji politycznej. Perscy satrapowie, czyli gubernatorzy, często zarządzali nowo zdobytymi terytoriami w sposób pobłażliwy – dopóki nie wykryto choćby najmniejszych oznak buntu, kiedy to nielojalnych obywateli bezlitośnie mordowano lub brano w niewolę. Greckie państwa-miasta natomiast były zbyt słabo zorganizowane, aby wyruszyć na podbój świata, ale Grecy – co podkreślił grecki tragediopisarz Ajschylos w sztuce Persowie, nie uważali się za „niczyich niewolników czy poddanych”. Niemniej jednak Persowie szybko podbili greckie miasta Jonii położone po drugiej stronie Morza Egejskiego, na terenach dzisiejszej zachodniej Turcji. W 500 roku p.n.e. ich mieszkańcy podnieśli bunt przeciw perskiemu uciskowi i Dariusz wysłał armię, która miała zniszczyć te miasta. Stłumienie tego powstania zajęło Persom sześć krwawych lat. Dariusza najsilniej zbulwersował fakt, że Ateny miały czelność wysłać swych żołnierzy na pomoc zbuntowanym miastom jońskim. Czuł się szczególnie znieważony, ponieważ armia ateńska podpaliła zajmowane przez Persów miasto Sardes, splądrowała je i puściła z dymem. Zgodnie z przekazem greckiego historyka Herodota, kiedy poinformowano go o tym fakcie, Król Królów nie wiedział nawet, kim są Ateńczycy. Na wieść, że tak mało znane greckie państwo-miasto ośmieliło się przeciwko niemu wystąpić, zażądał, aby podano mu łuk. Chwycił go i wypuścił w powietrze strzałę, wołając:
12
NAJDŁUŻSZE KONFLIKTY ZBROJNE
„Zeusie, użycz mi zemsty na Ateńczykach!”. Następnie zarządził, że zawsze, kiedy będzie zasiadał do obiadu, sługa ma mu trzykrotnie przypomnieć: „Panie, pamiętaj o Ateńczykach!”. Złożywszy ślubowanie, Dariusz przystąpił do gromienia buntowniczych Jonów. W 494 roku Persowie podczas wielkiej bitwy morskiej w pobliżu wyspy Lade zatopili niemal całą jońską flotę. Jeszcze w tym samym roku bunt został zdławiony, tysiące wziętych w niewolę Jonów odesłano do różnych miast Persji, zaś pozbawieni środków do życia uchodźcy uciekli do Grecji kontynentalnej, a nawet aż na Sycylię i do Italii.
DARIUSZ BYŁ PRZEKONANY, ŻE JEGO OLBRZYMIA ARMIA SZYBKO UPORA SIĘ Z GREKAMI, ALE NIE DOCENIŁ DWÓCH RZECZY – HARTU DUCHA SWYCH WROGÓW I ICH NIENAWIŚCI DO PERSÓW, JAKIE DOPROWADZIŁY DO NAPRAWDĘ BARDZO DŁUGIEJ WOJNY.
Przygotowania do najazdu na Grecję, który miał umożliwić Dariuszowi realizację przyrzeczenia, dobiegły końca. Król był przekonany, że jego olbrzymia armia szybko upora się z Grekami, ale nie docenił dwóch rzeczy – hartu ducha swych wrogów i ich nienawiści do Persów, które doprowadziły do naprawdę bardzo długiej wojny. Persowie już niebawem spotkali się z pierwszym z greckich wodzów, który to, co miało być szybkim podbojem znienawidzonego wroga, przemienił w poniżającą klęskę, w rezultacie czego działania wojenne zaczęły się coraz bardziej nasilać. MILTIADES I BITWA POD MARATONEM Wiosną 492 roku p.n.e. Dariusz powierzył swojemu zięciowi Mardoniuszowi dowództwo olbrzymiej floty, zlecił mu podbój Grecji i wzięcie odwetu na Ateńczykach za zniszczenie Sardes. Mardoniusz bez trudu podporządkował sobie północne prowincje, Trację i Macedonię; ale kiedy sztorm zniszczył jego flotę w pobliżu przylądka Athos, był zmuszony wrócić do Persji. W 490 roku p.n.e. Dariusz, ciągle rozsierdzony, wysłał kolejnego wodza, Datysa, z jeszcze większą armią najeźdźczą, która miała zostać wysadzona na wybrzeżach Attyki i pomaszerować na Ateny. Datysowi towarzyszył Hippias, były tyran Aten, obalony przez Ateńczyków, Dariusz żywił nadzieję, że teraz rodacy wesprą Hippiasa i wówczas uda się z niego uczynić marionetkowego przywódcę. Herodot napisał, że zgodnie z rozkazami Dariusza „Ateny miały pójść w niewolę, a niewolnicy zostać doprowadzeni przed oblicze króla”. Datys krążył po Morzu Egejskim, opanowując wyspę po wyspie i siejąc trwogę w całej Grecji. Persowie zdobyli między innymi Eretrię, jedno z państw-miast, które walczyło przeciwko nim w czasie powstania jońskiego. Flota per-
WOJNY GRECKO-PERSKIE, 500–449 P.N.E.
13
Dariusz I, boski król Persji, ślubował zniszczyć panoszących się Ateńczyków, którzy splądrowali i puścili z dymem zajmowane przez Persów miasto Sardes. Jednakże niedocenianie wroga przez Dariusza oraz nienawiść Greków do Persów były dwoma czynnikami, które przedłużyły wojnę. Dariusza ze sługami przedstawia chromolitografia z 1881 roku wykonana na podstawie fryzu zdobiącego cytadelę w Suzie, stolicy Persji. © Image Asset Management Ltd. / SuperStock
ska składała się z około 400 statków handlowych, w tym 200 trier bojowych (zwanych też triremami), trójrzędowych wiosłowych okrętów wojennych powszechnie używanych w czasie wojen grecko-perskich, zaś armia i kawaleria liczyły łącznie 25 000 żołnierzy. Należy jeszcze do tego dodać tysiące poborowych, których Datys wcielał do wojska, zajmując kolejne wyspy greckie. Na początku sierpnia flota perska wpłynęła do Zatoki Maratońskiej, około 40 kilometrów na północny wschód od Aten. Równina maratońska to długi, płaski pas ziemi między górami a morzem. Datys bez trudu wyciągnął na szeroki i piaszczysty brzeg swoje okręty. Jedyna droga do Aten prowadziła przez wąską przełęcz w górach; zatem Datys nie obawiał się ataku od skrzydeł, zaś szeroka równina dawała jego wspaniałej kawalerii pełną swobodę manewru.
14
NAJDŁUŻSZE KONFLIKTY ZBROJNE
W chwili, kiedy Datys wylądował, na szczytach gór zapłonęły ogniska sygnałowe i wiadomość o jego przybyciu szybko dotarła do Aten. Ateńczycy wyprawili posłańca do odległej o ponad 220 kilometrów Sparty z prośbą, aby Spartanie pomogli im w walce z Persami. Spartanie jednak obchodzili święto religijne ku czci Apollina i chwycenie za broń przed nadejściem pełni księżyca byłoby dla nich świętokradztwem. W Atenach wielu uważało, że to tylko wygodna wymówka od walki, ale nic nie można było zrobić przy takiej odpowiedzi. W zgromadzeniu rozważano konieczność wzmocnienia Aten na wypadek oblężenia przez Persów i żywiono nadzieję, że Spartanie jednak zaatakują po pełni księżyca (mniej więcej 12 sierpnia), brano też pod uwagę możliwość wyruszenia na spotkanie z nieprzyjacielem. Miltiades, jeden z greckich strategów, czyli generałów, wybranych do walki z Persami, opowiadał się za spotkaniem z wrogiem na polu bitwy i to jego strategia zwyciężyła. Imię Miltiades pochodzi od słowa miltos – czerwonawej gliny o barwie ochry, używanej jako farba; tak nazywano osoby o rudych włosach i ognistym temperamencie. W czasie najazdu perskiego Miltiades był już w podeszłym wieku, miał około 60 lat i burzliwą przeszłość. Był niegdyś wasalem króla Dariusza w Azji Mniejszej, ale przyłączył się do powstania jońskiego. Po jego upadku uciekł do Aten, gdzie został niemal uwięziony za współpracę z Persami, ale zdołał przekonać Ateńczyków, że zwrócił się przeciw Dariuszowi, a teraz niczego nie pragnął bardziej, niż poprowadzić ich do zwycięstwa. „NISZCZYCIELSKI SZAŁ” Ateńczycy, kiedy zdecydowali się walczyć, natychmiast wysłali na spotkanie z Persami 10 000 ciężkozbrojnych obywateli-żołnierzy – głównie drobnych właścicieli ziemskich, których było stać na własne włócznie i zbroje. Dołączyło do nich 600, a może nawet 1000 mężczyzn z Platejów, jedynego greckiego miasta gotowego pomóc Ateńczykom. Wojowników ateńskich nazwano hoplitami, od dużych okrągłych tarcz, czyli hoplonu, którymi się osłaniali. Nosili wyjątkowo ciężkie zbroje, ważące od 22 do 27 kilogramów, nie licząc wagi samego hoplonu – najcięższe, jakich używano aż do pojawienia się średniowiecznych rycerzy – i walczyli w formacjach zwanych falangami. Były to zwarte oddziały żołnierzy stojących ramię przy ramieniu, tak że tarcza zachodziła na tarczę, atakujących od góry długimi włóczniami. Ateńczycy dotarli w okolice Maratonu około 7 sierpnia. Ustawili się w szyku, mając po prawej stronie morze, a po lewej niskie pagórki, i czekali. Wojsko perskie, w skład którego wchodziła kawaleria i łucznicy (Grecy nie dysponowali takimi oddziałami), stacjonowało około 3 kilometrów dalej na plaży. Obie armie stały naprzeciwko siebie trzy lub cztery dni, nie podejmując żadnych działań. Grecy wiedzieli, że znajdą się w niekorzystnej sytuacji, jeżeli opuszczą pozycje
WOJNY GRECKO-PERSKIE, 500–449 P.N.E.
i spotkają się z Persami na otwartej przestrzeni, gdzie oskrzydliłaby ich szybka perska kawaleria, tak więc nie ruszali się z miejsca. Mniej jasny jest powód kunktatorstwa Persów. Może po prostu czekali na ruch ze strony Greków. Istnieje również teoria – skłaniają się ku niej liczni współcześni historycy – że Datys był w zmowie z greckimi zdrajcami w Atenach, którzy umówili się z nim, że błysną tarczą ze szczytu góry, kiedy będą gotowi dokonać zamachu stanu i przejąć władzę w Atenach; dopiero wtedy Datys miał zaatakować. Nic jednak się nie wydarzyło – nie było błysku tarczy, a armia grecka nie naraziła się na niebezpieczeństwo, wykonując nierozważny ruch. Jednak wśród greckich dowódców ciągle dochodziło do zatargów. Pięciu wodzów chciało wycofać się w obliczu armii perskiej, ponaddwukrotnie przewyższającej liczebnie wojska greckie, podczas gdy pozostała piątka, zachęcana przez Miltiadesa, nalegała na pozostanie na dotychczasowych pozycjach. Aż w końcu generałowie zostali uwolnieni od odpowiedzialności za podjęcie decyzji. Nocą z 11 na 12 sierpnia Datys, chociaż ciągle nie dostał sygnału od greckich zdrajców, zdecydował się odejść spod Maratonu z większością swej kawalerii i pożeglować do Zatoki Falerońskiej, skąd zamierzał zaatakować Ateny, podczas gdy armia grecka czekała pod Maratonem. Był to śmiały ruch zmierzający do obejścia wroga i miałby szanse powodzenia, gdyby nie kilku jońskich żołnierzy wcielonych do armii perskiej, którzy przekazali Grekom wiadomość, że „konnicy nie ma”. Miltiades szybko pojął, że jedyną szansą, jaka pozostała Atenom, było zaatakowanie przez niego pozostałych pod Maratonem sił perskich, pokonanie ich, a następnie błyskawiczny powrót do Aten (40 kilometrów) i starcie z flotą Datysa, która, aby dotrzeć do Aten, potrzebowała mniej więcej dwunastu godzin. Tak więc 12 sierpnia o 6.00 rano Grecy ruszyli w kierunku armii perskiej. Jej wodzowie, widząc maszerujących wrogów byli zaskoczeni, gdyż nie przypuszczali, że ośmielą się oni zaatakować w otwartym polu, jako że nie dysponowali ani łucznikami, ani kawalerią. Jednakże Grecy byli zdesperowani i gotowi zaryzykować wszystko w obronie ojczyzny – a to taki rodzaj uporu, który sprawia, że długie wojny stają się jeszcze dłuższe. Kiedy falangi znalazły się w odległości 140 metrów od linii perskich i wytrawni perscy łucznicy zasypali Greków gradem śmiercionośnych strzał, ci zaskoczyli swoich nieprzyjaciół, biegnąc wprost na nich. To posunięcie nie tylko pomogło Grekom uciec ze strefy zagrożenia i uchronić się przed uzbrojonymi w dodatkowe ostrza grotami strzał, ale również pozwoliło piechurom nabrać rozpędu. Tysiące Greków w ciężkich zbrojach po przebiegnięciu 140 metrów (nie 1,5 kilometra, jak się czasami podaje) wbiło się w szeregi perskie z siłą batalionu czołgów. Persowie, w lekkich zbrojach, walczący bułatami i krótkimi włóczniami, nie mogli dotrzymać pola Grekom i zostali przez nich zepchnięci do własnego obozu.
15
16
NAJDŁUŻSZE KONFLIKTY ZBROJNE
Ateńczycy byli tak krwiożerczy, że Persowie – w tej pierwszej w dziejach swojego państwa znaczącej bitwie na ziemi greckiej – byli przekonani, że ich przeciwników ogarnął „niszczycielski szał”, jak podaje historyk Victor Davis Hanson. Rzucili się biegiem do statków i odpłynęli tak szybko, jak tylko to było możliwe, pozostawiając ponad 6000 zabitych. Cała bitwa trwała prawdopodobnie nie dłużej niż trzy godziny. Jak napisał Herodot, omawiając wydarzenia pod Maratonem: „Do tego czasu, samo słowo Persowie budziło wśród Greków strach”. Ale to nie miało się już powtórzyć. „DUŻO WIĘKSZA WOJNA” Miltiades z determinacją forsownym marszem poprowadził swych zwycięskich żołnierzy do Aten, gdzie dotarli po południu, w momencie, kiedy flota Datysa wpływała do Zatoki Falerońskiej. Zrozumiawszy, że jego armia została pokonana, Datys zwlekał nieco z podjęciem decyzji, ale ostatecznie zdecydował się odpłynąć z powrotem do domu. Grecy odnieśli wielkie zwycięstwo, ale do zakończenia wojny było jeszcze bardzo daleko. Po klęsce pod Maratonem Arogancja dowódców perskich nie pozwalała im traktować
Persowie stali się nawet bardziej zdeterminowani niż dotych-
Greków poważnie. Podbój
czas, żeby zniszczyć Ateńczyków – to kolejny dowód na to, że
greckich państw uważali oni
częstą przyczyną długotrwałych wojen jest wendeta. Po śmier-
jedynie za etap inwazji na Zachód. Legenda
ci Dariusza w 485 roku p.n.e. jego syn Kserkses, nowy władca imperium perskiego, zaczął budować największą armię
Państwa sprzymierzone
najeźdźczą, o jakiej słyszano w ówczesnym świecie. Ateńczycy
Państwa zależne
natomiast w tym czasie osłabili czujność. Rzymski historyk Plutarch napisał później: „Ateńczycy sądzili, że klęska Persów pod Maratonem oznaczała koniec wojny”, ale był człowiek, który „uważał, że [zwycięstwo Greków pod Maratonem] to zaledwie preludium do dużo większej wojny”. Nazywał się Temistokles. Temistokles był drugim z greckich dowódców gotowych prowadzić wojnę przeciwko perskim najeźdźcom po wieczne czasy. Urodził się w 525 roku p.n.e. w rodzinie arystokratycznej i najprawdopodobniej większość życia spędził jako prawnik i pewnego rodzaju lider polityczny potrafiący się poruszać po krętych ścieżkach ateńskiej demokracji. Starożytne źródła greckie
z reguły przedstawiają go jako człowieka błyskotliwego, towarzyskiego, choć być może nie do końca godnego zaufania – podobnie jak Miltiadesa. Temistokles, mimo że jako jeden ze strategów brał udział w bitwie pod Maratonem i uczestniczył w tym wspaniałym zwycięstwie, rozumiał, że Persowie w żadnym razie nie zostali pokonani. Z tego powodu żarliwie forsował pomysł przeznaczenia dochodów z państwowej kopalni srebra na rozbudowę floty ateńskich trier, aby przynajmniej spróbować dorównać olbrzymiej
WOJNY GRECKO-PERSKIE, 500–449 P.N.E.
19
flocie perskiej. Temistokles nalegał również na umocnienie portu w Pireusie mającego zasadni-
Jacques Louis David
cze znaczenie dla greckich poczynań na morzu.
w 1814 roku namalował obraz
Jego wysiłki napotykały opór. Podobnie jak Rzymianie w czasie wojen punickich (roz-
ukazujący króla Sparty, Leonidasa, trzeciego z wielkich
dział 2), tak i Grecy uważali często, że służba w marynarce nie jest szczególnie zaszczytna i że
wodzów greckich, w czasie
nadaje się głównie dla pijaków i motłochu. Temistokles rozumiał jednak konieczność zmiany
bitwy pod Termopilami. Ofiara
taktyki – wiedział, że bez tego wojska greckie nie zdołają pokonać już nadciągającej dużo większej armii perskiej. Cóż to była za armia! W 480 roku p.n.e. Kserkses zakończył przygotowania do inwazji, a były one niesłychane. W chwili najazdu na Grecję trzydziestoośmioletni monarcha panował już od sześciu lat i w tym czasie zdołał zgromadzić wokół siebie, jak to określił Herodot, „wszystkie narody Azji”. Byli tam Asyryjczycy z maczugami nabijanymi żelaznymi gwoźdźmi, Scytowie
Leonidasa umożliwiła reszcie żołnierzy greckich ucieczkę, a także tchnęła w Greków nowego ducha i podtrzymała ich nadzieję na zwycięstwo w wojnie z Persami. © Bridgeman Art Library / SuperStock
z charakterystycznymi krótkimi falistymi łukami, Hindusi w bawełnianych dhoti, plemiona znad Morza Kaspijskiego z bułatami, Etiopczycy, którzy pokrywali ciało czerwoną farbą wojenną i na głowach nosili skóry z łbów końskich z przytroczonymi do nich uszami i grzywami. Trzeba w końcu wspomnieć o jądrze armii, 10 000 Nieśmiertelnych, wyborowych perskich wojowników, którzy tworzyli osobistą gwardię królewską i byli najbardziej przerażającymi żołnierzami w całej armii. Herodot oceniał, że armia Kserksesa (prowadzona przez króla osobiście) liczyła 1 000 000 żołnierzy, ale współcześni historycy szacują, że Kserkses miał ich około 210 000, w tym 170 000 piechurów, 8000 kawalerzystów, 2000 wojowników walczących na rydwanach i wielbłądach oraz 30 000 greckich zdrajców. W sumie była to znacznie większa i potężniejsza siła niż ta, która dziesięć lat wcześniej została zatrzymana pod Maratonem. NAJAZD PERSKI Pomimo tego, co wydarzyło się pod Maratonem, Grecy w dalszym ciągu stanowili jedynie drobną przeszkodę dla mocarstwa tak potężnego jak Persja. Kserkses był człowiekiem inteligentnym, ale arogancja nie pozwalała mu traktować ich poważnie. Pragnął ukarać Ateńczyków i miał zamiar to zrobić, ale podbój Grecji był tylko etapem wielkiej inwazji na Zachód, która zakładała uderzenie na Półwysep Italski (faktycznie niemal równocześnie z najazdem Kserksesa na Grecję, Kartagina, sojusznik Persów, atakowała osady greckie na Sycylii).
POMIMO TEGO, CO WYDARZYŁO SIĘ POD MARATONEM, GRECY W DALSZYM CIĄGU STANOWILI JEDYNIE DROBNĄ PRZESZKODĘ DLA MOCARSTWA TAK POTĘŻNEGO JAK PERSJA. KSERKSES PRAGNĄŁ UKARAĆ ATEŃCZYKÓW I MIAŁ ZAMIAR TO ZROBIĆ, ALE PODBÓJ GRECJI BYŁ TYLKO ETAPEM WIELKIEJ INWAZJI NA ZACHÓD.
20
NAJDŁUŻSZE KONFLIKTY ZBROJNE
Kserkses rozpoczął działania wojenne drugiej części konfliktu grecko-perskiego, wysyłając emisariuszy do Sparty i Aten, dwóch najpotężniejszych państw greckich, z żądaniem, żeby złożono mu dary w postaci wody i ziemi, co w starożytnym świecie było symbolem kapitulacji. Spartanie wrzucili posłańców do studni, dodając, że mogą sobie wziąć tyle wody, ile chcą. Ateńczycy zepchnęli perskich emisariuszy do dołu. Wojna stała się nieunikniona. W swej determinacji, aby zniszczyć Greków, Kserkses dokonał niesłychanego wyczynu, a mianowicie połączył mostem brzegi Hellespontu (obecnie cieśnina Dardanele). Był to niezwykły pokaz starożytnych umiejętności inżynierskich. Około 50 trier powiązano ze sobą, zakotwiczono, a następnie połączono liną, którą wyciągnięto z wody za pomocą olbrzymich bloków i zamocowano na obu brzegach. Na tak skonstruowanej podstawie położono most z ziemi i drewna zabezpieczony barierkami po obu stronach. Pozwoliło to żołnierzom bezpiecznie przekroczyć tę narażoną na sztormy cieśninę prowadzącą do Morza Czarnego. Przynajmniej jeden taki most został zniszczony przez sztorm, za co Kserkses zarządził wymierzenie chłosty 300 batów, przy jednoczesnym ciskaniu klątwy na cieśninę. (Jedna z nich brzmiała: „Ty zawzięta słona rzeko, twój pan karze cię za to, że go skrzywdziłaś!”). Kiedy Hellespont w końcu ustąpił i pozwolił armii przejść na drugą stronę – było to prawdopodobnie w marcu 480 roku p.n.e. – Kserkses poprowadził swych żołnierzy przez Trację i Macedonię do północno-wschodniej Grecji. Jego celem były równiny środkowej Attyki, a następnie Ateny. Aby przeciwstawić się Persom, Grecy zjednoczyli się i zawiązali sojusz państw-miast znany jako Związek Helleński. Podczas gdy Temistokles gromadził grecką flotę składającą się z 370 trier, armia pod wodzą króla Sparty Leonidasa maszerowała na północ w kierunku wąskiego przesmyku między górami a morzem, jedynego miejsca umożliwiającego zbliżającej się od północy armii Kserksesa wkroczenie do środkowej Grecji. Leonidas przybył tam na przełomie sierpnia i września. Miejsce to o nazwie Termopile – czyli „gorące wrota”, od występujących w tej okolicy licznych źródeł siarkowych – znajdowało się około 140 kilometrów na północny zachód od Aten. Leonidas – jego imię oznacza „podobny do lwa”, a on sam rzekomo wywodził się od Herkulesa – był trzecim z wielkich wodzów greckich, który walczył z Persami. Urodził się około 540 roku p.n.e. i wychował w Sparcie, gdzie stworzono tradycję wojowników, do dziś jedną z najsłynniejszych w historii. W wieku siedmiu lat chłopcy byli odbierani rodzicom i wychowywani w wielkich koszarach. Rozmyślnie karmiono ich bardzo skromnie, aby byli zmuszeni nauczyć się samodzielnie szukać pożywienia i kraść; jednak jeżeli zostali na tym schwytani, byli bezlitośnie bici, co z kolei uczyło ich przebiegłości, kiedy trzeba było grzebać w odpadkach. Ukończywszy kilkanaście lat spartańscy mężczyźni byli najtwardszymi wojownikami na świecie. A pewien Grek, który poznał te metody wychowawcze, składając wizytę w Sparcie, powiedział: „Teraz rozumiem, dlaczego Spartanie nie boją się śmierci”.
WOJNY GRECKO-PERSKIE, 500–449 P.N.E.
21
„JEŻELI TYCH LUDZI DA SIĘ POKONAĆ” Pod Termopilami Leonidasowi towarzyszyło 300 Spartan i 8000 innych greckich wojowników. W porównaniu z rozmiarami armii perskiej była to zaledwie garstka ludzi, ale sprzymierzeńcem Greków była topografia. Przesmyk pod Termopilami miał około 6,5 kilometra długości. Leonidas ustawił swoją linię bojową w miejscu o szerokości niespełna 20 metrów, zwanym Bramą Środkową, gdzie stał prastary mur. Kiedy ludzie Leonidasa umacniali mur, pozostali greccy żołnierze przygotowywali się do boju. Po lewej mieli strzeliste ściany góry Kallidromos, po prawej zatokę Morza Egejskiego, Maliakos, której wody podchodziły w owym czasie pod sam przesmyk. Chociaż Leonidas i jego ludzie nie byli partyzantami, działali po partyzancku, wykorzystując warunki terenowe do powstrzymania dużo większej armii wroga i w ten sposób zyskując na czasie – była to ulubiona taktyka między innymi fanatyków żydowskich (rozdział 7) czy Seminolów (rozdział 8) służąca przedłużaniu wojny i zmęczeniu przeciwnika. Jak każdy dobry dowódca Leonidas zlecił rozpoznanie terenu i dowiedział się, że przez grań góry Kallidromos, na zachód od jego pozycji, prowadzi ścieżka, która wyłania się z gór około 10 kilometrów za linią jego frontu. Do obrony tego przejścia wysłał oddział składający się z tysiąca Fokijczyków, miejscowych żołnierzy greckich.
SPARTANIE STALI NIE ZA, LECZ PRZED SWOIMI LINIAMI OBRONNYMI I JAK GDYBY NIGDY NIC CZESALI WŁOSY. GRECKI ZDRAJCA TOWARZYSZĄCY ZDUMIONEMU KRÓLOWI PERSKIEMU POINFORMOWAŁ GO, ŻE BYŁO TO ZACHOWANIE TYPOWE DLA SPARTAN; ZWYKLI ONI DOKŁADNIE SIĘ CZESAĆ, KIEDY SPODZIEWALI SIĘ, ŻE MOGĄ ZGINĄĆ.
Następnego dnia po zakończeniu przez Leonidasa przygotowań do obrony nadciągnął Wielki Król ze swą olbrzymią armią. Kiedy ustawiono jego reprezentacyjny namiot, Kserkses postanowił osobiście przyjrzeć się Grekom – i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Spartanie stali nie za, lecz przed swoimi liniami obronnymi i jak gdyby nigdy nic czesali włosy. Grecki zdrajca towarzyszący zdumionemu królowi perskiemu poinformował go, że było to zachowanie typowe dla Spartan; zwykli oni dokładnie się czesać, kiedy spodziewali się, że mogą zginąć. „Jeżeli tych ludzi da się pokonać – powiedział ów zdrajca do króla – to nie ma już nikogo innego na świecie, kto ośmieliłby się podnieść rękę na ciebie lub ci się sprzeciwić”. Po kilku dniach oczekiwania na przybycie floty – która zaskoczona przez sztorm dotarła pod Termopile dopiero po zakończeniu bitwy – Kserkses zdecydował się na atak. Jako pierwszych wysłał w bój Medów, zawziętych wojowników z terenów dzisiejszego północno-zachodniego
22
NAJDŁUŻSZE KONFLIKTY ZBROJNE
Iranu, doskonałych łuczników. Zasypali oni Spartan gradem strzał. Ci chronili się początkowo pod swymi szerokimi tarczami, po czym, kiedy Medowie na nich natarli, nabijali ich niczym na rożen na długie włócznie. Kserkses wyprawił następnie pierwszy oddział swych Nieśmiertelnych, ale nie byli oni w stanie ruszyć Spartan z miejsca. Pod koniec pierwszego dnia walki przed pozycjami spartańskimi zalegały sterty trupów, ale linia obronna wytrzymała napór. „RĘK AMI I ZĘBAMI” Walkę podjęto na nowo następnego dnia o świcie. Nieśmiertelni atakowali Spartan falami, a ci wycinali ich w pień. W niedługim czasie nawet zahartowani w boju wojownicy perscy tak się bali, że trzeba było ich zmuszać do walki batem, jak twierdził Herodot. Wieczorem drugiego dnia bitwy Kserkses zasiadł w swoim namiocie, by rozważyć sytuację. Statki z nowymi żołnierzami zatrzymane przez sztorm i nękane przez greckie triery ciągle nie mogły do niego dotrzeć, a linie spartańskie wydawały się nie do zdobycia. Ale wreszcie szczęście uśmiechnęło się do Wielkiego Króla. Przyprowadzono przed jego oblicze greckiego zdrajcę Efialtesa, który za grubszą sumę obiecał poprowadzić Persów górską ścieżką okrążającą grań Kallidromos. Kserkses natychmiast dostrzegł w tym swoją szansę i pod osłoną nocy wysłał na perć oddział 1000 Nieśmiertelnych z Efialtesem jako przewodnikiem na czele. Dotarli oni na tyły Leonidasa dokładnie o świcie i bez trudu rozprawili się z Fokijczykami strzegącymi ścieżki, po czym zawrócili na północ w kierunku greckich linii obronnych odległych o około 10 kilometrów. Dowiedziawszy się o tym, Leonidas podjął błyskawiczną decyzję – odesłał prawie wszystkich swoich żołnierzy z powrotem w stronę Aten, pozostawiając przy sobie tylko 300 Spartan, 900 helotów (piechurów usługujących spartańskim wojownikom), 700 Tespian i 400 Tebańczyków. Kilka godzin później wznowiono ataki na Spartan przy Bramie Środkowej. Walka była zażarta i w końcu atakujący od frontu Persowie zdołali przebić się przez linie spartańskie, utrącając mieczami groty włóczni przeciwników, tnąc i dźgając. Spartanie odepchnęli ich czterokrotnie, zabijając setki wojowników, w tym dwóch braci przyrodnich Kserksesa. W tej fazie bitwy poległ również Leonidas. Wreszcie przybyli Nieśmiertelni, którzy przebili się przez tylną straż i Spartanie zostali zamknięci w kleszczach. Ciągle walcząc, zdołali wycofać się na niewielkie wzgórze, gdzie, jak napisał Herodot, „bronili się do ostatniego żołnierza, mieczami, jeżeli je jeszcze mieli, a kiedy ich już nie mieli, rękami i zębami”. Nawet wtedy, kiedy w szeregach Spartan pozostało już tylko kilku rannych żołnierzy, byli oni tak przerażający, że Persowie bali się do nich podejść. Ustawili się zatem w pobliżu wzgórza i wybijali swych wrogów pojedynczo. Spartanie ginęli, jeden po drugim, aż do końca bitwy pod Termopilami.
WOJNY GRECKO-PERSKIE, 500–449 P.N.E.
Wydarzenia te przeszły do historii jako punkt zwrotny wojny. Opór Spartan nie tylko umożliwił reszcie greckich żołnierzy dotarcie w bezpieczne miejsce, ale miał też ogromne znaczenie moralne. Nie było wątpliwości, że żołnierze Leonidasa postanowili zginąć nie tyle za Spartę, ile za całą Grecję i kiedy Persowie wkroczyli na równiny Attyki, to właśnie przykład Spartan powstrzymywał Greków przed kapitulacją. W ROZPACZLIWEJ SYTUACJI Postawa Leonidasa tchnęła nowego ducha w wojnę grecko-perską – konflikt, który powinien był się zakończyć 10 lat wcześniej – ale Grecy i tak ciągle znajdowali się w sytuacji rozpaczliwej. Nie było nikogo, kto mógłby przeciwstawić się Kserksesowi, kiedy jego armia wynurzyła się z gór i skierowała na południowy wschód ku równinom Attyki i Atenom. Temistokles zarządził ewakuację 150 000 ludzi, którzy znaleźli się na drodze armii perskiej, w tym całej ludności Aten, co było jedną z największych tego rodzaju akcji w owych czasach. Flota ateńska zdołała na krótko powstrzymać flotę perską w bitwie w pobliżu wyspy Eubea nieopodal przylądka Artemizjon, ale po klęsce Greków pod Termopilami była zmuszona wycofać się, jako że straciła możliwość obrony swej linii zaopatrzenia. Temistokles poprowadził flotę na Salaminę, wyspę w kształcie podkowy o blisko stukilometrowej linii brzegowej, oddzieloną od Attyki kontynentalnej cieśniną o szerokości niespełna 2 kilometrów. Rozkazał również, aby wszyscy zdolni do walki uchodźcy podążyli do Salaminy, gdzie przygotowywano się do bitwy morskiej, która miała zadecydować o losie świata. Tymczasem Kserkses bez trudu przeszedł przez Grecję. Jego armia zajęła Ateny, wymordowała garstkę pozostałych w mieście obywateli i spaliła doszczętnie starą drewnianą zabudowę Akropolu. Grecy zgromadzeni na Salaminie widzieli wznoszący się w niebo czarny dym, który można było wziąć za stos pogrzebowy cywilizacji greckiej. Część Greków tak właśnie uważała i chcieli się bezzwłocznie poddać Persom. Jednak Temistokles skutecznie się temu sprzeciwiał. Zbliżał się koniec września. Pod Salaminą stało 370 trier, których załogę stanowili obywatele większości 22 nacji Związku Helleńskiego, między innymi Sparty, Koryntu, Chalkidy, Eretrii, Naksos i Melos. Wojska greckie – w tym cała armia spartańska – szykowały się do boju na śmierć i życie na Przesmyku Korynckim, wąskim pasie lądu łączącym półwysep Peloponez z Grecją kontynentalną. Temistokles zdawał sobie sprawę, że jeżeli flota wycofa się w pobliże Koryntu, będzie to uważane za kapitulację zarówno przez Persów, jak i przez samych Greków. Wielkość Temistoklesa jako przywódcy wynikała między innymi z tego, iż rozumiał siłę symboli, wiedział, że w ostatniej fazie tej heroicznej wojny tylko one są w stanie podtrzymać ducha walki wśród Greków.
23