Pan Motorek.indd 2
2014-01-03 11:02:06
Poznaliśmy się na skwerku przy butelce oranżady. Ja wracałam ze spacerku, on – z wiosennej eskapady.
Stanął sobie tuż koło mnie, śrubki chrupał, śrubką tupał… Ja zdziwiłam się ogromnie, a on zgrzytnął: – Strraszny upał!
Przyjechałem samochodem, nic nie piłem od godziny. – Może oranżady z lodem? – Brr… Wolałbym łyk benzyny.
Tu się skłonił bardzo nisko, wypiął śrubki dumnym gestem i powiedział swe nazwisko. – Pan Motorek – sapnął – jestem.
3
Pan Motorek.indd 3
2014-01-03 11:02:06
Idzie sobie śmieszna para – duża pani z małym stworkiem. Kto nas zna, ten pozna zaraz, że to idę ja z Motorkiem.
Zaczepiamy różne damy, zawracamy wszystkim głowę, trzy kwadranse już szukamy jakiejś stacji benzynowej.
Mija kwadrans po kwadransie – próżno damy wciąż pytamy… Aż zatrzymał jakiś pan się i powiedział, gdzie iść mamy.
Pan Motorek w siódmym niebie kucnął pod ogromną pompą i benzynę leje w siebie jak by to był sok lub kompot.
4
Pan Motorek.indd 4
2014-01-03 11:02:07
Pan Motorek pił benzynę – wypił siedem i pół kubka. Zachwyconą zrobił minę i poklepał się po śrubkach.
Nagle ruszył, a ja za nim… Ale kto by go dogonił?! Gna wąskimi ulicami, gna i rży jak tabun koni.
Pędzę, strasznie zasapana, i tchu złapać już nie mogę. – Niech pan stanie, proszę pana, kupię sobie hulajnogę.
I kupiłam ją od razu za ostatnie swoje grosze. Pan Motorek dodał gazu, śmiechem parska: – Złap mnie, proszę!
5
Pan Motorek.indd 5
2014-01-03 11:02:08
Tchu mi braknie, w oczach ciemno, przejechałam cztery mile, a Motorek – wciąż przede mną, a ja – ciągle za nim w tyle.
Nagle, co to? Poza krzykiem nie pamiętam już nic więcej… Leżę plackiem pod stolikiem w ogródkowej kawiarence.
Zatrzymują się przechodnie, przy stolikach zamieszanie! Zamiast mnie spod stołu podnieść, krzyk podniosły jakieś panie…
Odsiecz przyszła w samą porę – szum zagłuszył wszystkie damy, przez tłum przedarł się Motorek i zawarczał: – Uciekamy!
6
Pan Motorek.indd 6
2014-01-03 11:02:08
Nie zważając na dam jęki, ciągnę swoją hulajnogę, chcę uciekać z kawiarenki, lecz choć chcę, nie bardzo mogę…
Spojrzał na mnie pan Motorek, śrubką się po blaszce skrobie i podsuwa mi taboret. – Niechże panna spocznie sobie.
Siedzę na tym taborecie, trzymam w ręku kierownicę. Nagle… Co to? Nie zgadniecie! Wyjechałam na ulicę!
Wszedł Motorek pod taboret, w skuter zmienił hulajnogę. Krzyczę: – Wiwat, pan Motorek! – i dziękuję mu, jak mogę.
7
Pan Motorek.indd 7
2014-01-03 11:02:09