j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:2 c:1 black–text
2
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:3 c:1 black–text
Gabriel García Márquez Rzecz o mych smutnych dziwkach
R ZEC Z O M YC H SM U T N YC H DZIWKACH przełożył Carlos Marrodán Casas
3 Warszawskie Wydawnictwo Literackie
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:4 c:1 black–text
Tytu³ orygina³u: Memoria de mis putas tristes Projekt ok³adki: Magdalena B³a¿ków – KreacjaPro; dyrektor artystyczny – Andrzej P¹gowski Redakcja: Marta Szafrañska-Brandt Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz Korekta: Renata Kuk
Gabriel García Márquez and Heirs of Gabriel García Márquez, 2004. All rights reserved for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2005, 2017 for the Polish translation by Carlos Marrodán Casas
ISBN 978-83-287-0377-3
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA Warszawa 2017
4
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:5 c:1 black–text
Proszê niczego nie robiæ w z³ym guœcie. Nie wolno na przyk³ad wk³adaæ palców do ust œpi¹cej dziewczyny! – ostrzega starego Eguchiego kobieta z hotelu. Œpi¹ce piêknoœci, Yasunari Kawabata (prze³o¿y³ Miko³aj Melanowicz)
5
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:6 c:1 black–text
6
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:7 c:1 black–text
1
W roku mych dziewiêædziesi¹tych urodzin chcia³em sprawiæ sobie w prezencie szalon¹ noc mi³osn¹ z nieletni¹ dziewic¹. Przywo³a³em w pamiêci osobê Rosy Cabarcas, w³aœcicielki domu schadzek, która maj¹c w rêkach coœ nad wyraz specjalnego, zwyk³a by³a powiadamiaæ o tym swych najlepszych klientów. Nigdy nie uleg³em tego rodzaju pokusom, ani wielu innym jej plugawym propozycjom, ale Rosa i tak nie wierzy³a w czystoœæ moich zasad. Nawet moralnoœæ jest tylko kwesti¹ czasu, mawia³a ze z³oœliwym uœmieszkiem, sam siê przekonasz. By³a nieco m³odsza ode mnie, a ¿e od lat nie mia³em o niej ¿adnych wieœci, wiêc równie dobrze od dawna mog³o jej nie byæ poœród ¿ywych. Ledwie jednak przebrzmia³ pierwszy sygna³ w s³uchawce, natychmiast rozpozna³em jej g³os i wypali³em bez zbêdnych wstêpów: – Dziœ chcê. Westchnê³a: Och, ty mój smutny mêdrku, przepadasz gdzieœ na dwadzieœcia lat, a jak ju¿ siê pojawiasz, to tylko po to, ¿eby ¿¹daæ rzeczy niemo¿liwych. Natychmiast
7
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:8 c:1 black–text
jednak odzyska³a swój zawodowy kunszt i podsunê³a z pó³ tuzina rozkosznie zapowiadaj¹cych siê sugestii, jednak, nie da siê ukryæ, ju¿ u¿ytkowanych. A ja, ¿e nie, ¿e musi byæ panna i na tê w³aœnie noc. Zaniepokojona spyta³a: A co chcesz sobie udowodniæ? Nic, odpar³em, trafiony w najczulsze miejsce, bardzo dobrze wiem, co mogê i czego nie mogê. Rosa niewzruszona stwierdzi³a, ¿e mêdrkowie wiedz¹ wszystko, ale nie wszystko: Jedyne Panny, jakie jeszcze chodz¹ po œwiecie, to takie Panny sierpniowe jak ty. Nie mog³eœ poprosiæ mnie o to odpowiednio wczeœniej? Natchnienie ma to do siebie, ¿e nie uprzedza, odpowiedzia³em. Ale poczekaæ chyba mo¿e, skwitowa³a, nieodmiennie i jak ¿aden mê¿czyzna przem¹drza³a, i poprosi³a o przynajmniej dwa dni, ¿eby dok³adnie przebadaæ rynek. Odrzek³em, najzupe³niej serio, ¿e w tym interesie, w którym robi, ka¿da godzina w moim wieku jest jak rok. To znaczy, ¿e siê nie da, podsumowa³a, bez cienia w¹tpliwoœci w g³osie, ale to akurat niewa¿ne, za to bardzo emocjonuj¹ce, a co tam, kurwa, oddzwoniê w ci¹gu godziny. Nie muszê o tym wspominaæ, bo z daleka widaæ, jaki jestem: brzydki, nieœmia³y i staroœwiecki. Ale usilnie dbaj¹c o to, a¿eby w³aœnie takim nie byæ, zacz¹³em odgrywaæ swe ca³kowite przeciwieñstwo. Do dnia dzisiejszego, kiedy to z w³asnej i nieprzymuszonej woli przystêpujê do opowiedzenia sobie samemu, jaki naprawdê jestem, choæby po to tylko, by przynieœæ ulgê swemu sumieniu. Zacz¹³em od niecodziennego telefonu do Rosy Cabarcas, bo jeœli spojrzeæ na to dziœ, w³aœnie ta rozmowa da³a pocz¹tek nowemu ¿yciu w wieku, w którym
8
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:9 c:1 black–text
znakomit¹ wiêkszoœæ œmiertelników œmieræ ju¿ dawno zabiera. Mieszkam w kolonialnym budynku po s³onecznej stronie parku San Nicolás, w domu, gdziem spêdzi³ wszystkie dni swego ¿ycia bez ¿ony i bez fortuny, tu, gdzie równie¿ ¿yli byli i dokonali ¿ywota moi rodzice, i wreszcie tu, gdzie zamiarem moim by³o umrzeæ samotnie, w tym samym ³ó¿ku, w którym przyszed³em na œwiat, i w dniu oby najodleglejszym i oby bezboleœnie. Mój ojciec naby³ ów dom na aukcji publicznej pod koniec XIX wieku, po czym parter wynaj¹³ konsorcjum W³ochów prowadz¹cemu sieæ luksusowych sklepów, zatrzymuj¹c dla siê to w³aœnie piêtro, a¿eby tam zaznaæ szczêœcia z córk¹ jednego ze swych w³oskich arendarzy, znamienit¹ interpretatork¹ Mozarta, poliglotk¹ i garibaldzistk¹, najpiêkniejsz¹ i najbardziej utalentowan¹ kobiet¹, jaka kiedykolwiek ¿y³a w tym mieœcie, z Florin¹ de Dios Cargamantos: moj¹ matk¹. Mieszkanie jest przestrzenne i jasne, ze stiukowymi sklepieniami, z pod³ogami wy³o¿onymi szachownic¹ florenckich mozaik, z czworgiem szklanych drzwi wychodz¹cych na d³ugi szeregowy balkon, gdzie moja matka siadywa³a, aby wespó³ ze swymi w³oskimi kuzynkami œpiewaæ arie mi³osne. Widaæ st¹d park San Nicolás z katedr¹ i pomnikiem Krzysztofa Kolumba, a dalej sk³ady rzecznego nabrze¿a i portu i rozleg³y widnokres rzeki Magdalena, dwadzieœcia mil od jej estuarium. Jedyn¹ niedogodnoœci¹ tego mieszkania jest s³oñce przechodz¹ce w ci¹gu dnia przez wszystkie okna po kolei; trzeba je wiêc wszystkie zamykaæ, by spróbowaæ przynajmniej
9
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:10 c:1 black–text
uci¹æ sobie sjestê w skwarnym pó³mroku. Kiedy, w wieku trzydziestu dwu lat, zosta³em sam, przenios³em siê do dotychczasowej sypialni mych rodziców, kaza³em przebiæ z niej drzwi bezpoœrednio do biblioteki i zacz¹³em wyprzedawaæ na licytacjach to, co mi do ¿ycia nie by³o potrzebne, czyli niemal wszystko – jak mia³o siê z czasem okazaæ – poza ksi¹¿kami i pianol¹. Przez czterdzieœci lat by³em depeszowcem, czy te¿ nadmuchiwaczem, jak na nas mawiano, w gazecie „El Diario de La Paz”, a praca moja polega³a na rekonstruowaniu i dopowiadaniu w miejscowej prozie wy³apywanych przez nas wiadomoœci kr¹¿¹cych w przestrzeni na falach krótkich lub w alfabecie Morse’a. Dziœ utrzymujê siê jako tako z emerytury wypracowanej w tym wymar³ym zawodzie; poza tym otrzymujê prawie nic jako emerytowany nauczyciel gramatyki jêzyka hiszpañskiego i ³aciny, tyle co nic za coniedzielny felieton, pisany regularnie od ponad pó³ wieku, i mniej ni¿ nic za teksty do programów muzycznych i teatralnych, które ³askawie racz¹ mi publikowaæ, gdy przybêd¹ do nas znamienici artyœci z goœcinnymi wystêpami. Poza pisaniem nic w³aœciwie innego w ¿yciu nie robi³em, ale brak mi powo³ania i narracyjnego talentu, zupe³nie s¹ mi nieznane zasady dramaturgicznej konstrukcji, jeœli wiêc podj¹³em siê tego trudu, to dlatego, i¿ ufam w œwiat³oœæ tego wszystkiego, com w ¿yciu przeczyta³, a przeczyta³em bez liku. Mówi¹c najzwyczajniej, szaraczkowy ze mnie literat i pewnie niczego szczególnego nie mia³bym do przekazania potomnym, gdyby nie zda-
10
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:11 c:1 black–text
rzenia, z których, na ile mi mój talent pozwoli, chcia³bym w³aœnie zdaæ sprawê w tej rzeczy o mej wielkiej mi³oœci. W dzieñ moich dziewiêædziesi¹tych urodzin obudzi³em siê, jak zwykle, o pi¹tej rano. By³ pi¹tek, wiêc czeka³o mnie jedynie napisanie felietonu publikowanego w niedzielnym wydaniu „El Diario de La Paz”. Wszystkie poranne objawy i znaki idealnie wprost odwodzi³y od jakichkolwiek radosnych i szczêœliwych myœli: od œwitu ³ama³o mnie w koœciach, w ty³ku pali³o i co chwila rozlega³y siê grzmoty pierwszej, po trzech miesi¹cach bez kropli deszczu, burzy. Nastawi³em kawê i wyk¹pa³em siê, wypi³em kubek kawy pos³odzonej miodem, zjad³szy do tego dwa placki z casabe, i wdzia³em p³ócienny cha³at, u¿ywany przeze mnie w domu. Tematem felietonu na ów dzieñ mia³y byæ, jak¿eby inaczej, moje dziewiêædziesi¹te urodziny. Nigdy mój wiek nie jawi³ mi siê jako plama na suficie, z której spadaj¹ce krople odmierzaj¹ cz³owiekowi czas, jaki mu jeszcze do koñca ¿ycia pozosta³. Kiedy by³em ma³y, s³ysza³em, ¿e gdy ktoœ umiera, wszy gnie¿d¿¹ce siê w ow³osieniu konaj¹cego rzucaj¹ siê w panice do ucieczki przez poduszki, wstyd czyni¹c rodzinie. Tak siê tym przej¹³em, ¿e kiedy mia³em iœæ po raz pierwszy do szko³y, kaza³em ogoliæ sobie ca³kiem w³osy, a i dziœ te kilka kosmyków, jakie mi jeszcze pozostaj¹, wci¹¿ szorujê szarym myd³em. Œwiadczy to o tym, teraz to mogê zaœwiadczyæ, ¿e ju¿ od ma³ego mia³em o wiele silniej ukszta³towane spo³eczne poczucie wstydliwoœci i czystoœci ni¿ poczucie œmierci.
11
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:12 c:1 black–text
Ju¿ parê miesiêcy wczeœniej za³o¿y³em sobie, ¿e mój urodzinowy felieton nie bêdzie zwyk³ym lamentem za minionymi laty, lecz wprost przeciwnie: gloryfikacj¹ staroœci. Zacz¹³em od pytania, kiedy uœwiadomi³em sobie, ¿e jestem starym ju¿ cz³owiekiem, i wydaje mi siê, ¿e sta³o siê to w³aœnie tu¿ przed owym dniem. Gdy ukoñczy³em czterdzieœci dwa lata, uda³em siê do lekarza, skar¿¹c siê na utrudniaj¹cy mi oddychanie ból w plecach. Zbagatelizowa³ problem: to naturalny ból w pañskim wieku, stwierdzi³. – W takim razie – odpowiedzia³em – rzecz¹ nienaturaln¹ jest mój wiek. Lekarz uœmiechn¹³ siê z po¿a³owaniem. Widzê, ¿e jest pan filozofem. To wówczas po raz pierwszy pomyœla³em o swoim wieku w kategoriach staroœci, ale nie zwleka³em zbytnio, a¿eby puœciæ te myœli w niepamiêæ. Przywyk³em budziæ siê codziennie z odmiennym bólem, który z biegiem lat zmienia³ natê¿enie i charakter i doskwiera³ mi w coraz to innym miejscu. Bywa³ i taki, jakby œmieræ ju¿ zatapia³a swe szpony, a nazajutrz nagle znika³. W tamtym w³aœnie okresie zdarzy³o mi siê us³yszeæ, i¿ pierwszym symptomem staroœci w przypadku mê¿czyzny jest upodabnianie siê od pewnego momentu do w³asnego ojca. Widocznie jestem skazany na wieczn¹ m³odoœæ, pomyœla³em wówczas, bo mojemu koñskiemu profilowi nijak do urokliwokaraibskich rysów mojego ojca, a tym bardziej do cesarskorzymskiego profilu mojej matki. To prawda, ¿e pierwsze zmiany nastêpuj¹ tak wolno, i¿ w³aœciwie niedostrzegalnie, my zaœ, patrz¹c na siebie w³asnymi oczyma, widzimy siê
12
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:13 c:1 black–text
takimi, jakimi zawsze byliœmy i jesteœmy, ale inni, spogl¹daj¹c z zewn¹trz, natychmiast dostrzegaj¹ najmniejsz¹ zmianê. Z pi¹tym krzy¿ykiem zacz¹³em mieæ jakie takie wyobra¿enie o staroœci, kiedy zaczê³y doskwieraæ mi pierwsze luki w pamiêci. Wywraca³em do góry nogami ca³y dom, szukaj¹c okularów, po czym odkrywa³em, ¿e mam je na nosie, albo wchodzi³em w nich pod prysznic, lub nak³ada³em szk³a do czytania, nie zdj¹wszy tych do patrzenia. Zdarzy³o mi siê pewnego dnia dwukrotnie zjeœæ œniadanie, bo zd¹¿y³em zapomnieæ, ¿e ju¿ je jad³em, i nauczy³em siê rozpoznawaæ ogarniaj¹cy moich przyjació³ pop³och, gdy nie stawa³o im odwagi, by choæby i delikatnie zmitygowaæ mnie, ¿e opowiadam coœ, com ju¿ relacjonowa³ w zesz³ym tygodniu. W owych latach sporz¹dzi³em sobie w pamiêci dwie listy, z których jedna zawiera³a spis znanych twarzy, druga zaœ spis odpowiadaj¹cych im imion i nazwisk, ale gdy przysz³o mi siê z kimœ witaæ, nie potrafi³em przypasowaæ twarzy do nazwiska. Nigdy nie przejmowa³em siê swoim seksualnym wiekiem, moje mo¿liwoœci zale¿a³y bowiem w du¿ej mierze nie tyle ode mnie, ile od kobiet, a one, jeœli chc¹, œwietnie wiedz¹ co, jak i dlaczego. Dziœ œmiejê siê z ch³opaków z osiemdziesi¹tk¹ na karku, którzy przera¿eni nag³ym niedomaganiem, bezzw³ocznie szukaj¹ pomocy u lekarza, jeszcze nieœwiadomi, ¿e po dziewiêædziesi¹tce jest jeszcze gorzej, ale staje siê to zarazem nieistotne: wci¹¿ ¿yjesz, wiêc coœ za coœ. Triumfem ¿ycia z kolei jest szwankowanie pamiêci ludzi starych
13
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:14 c:1 black–text
wobec b³ahostek, atoli rzadko owa pamiêæ niedomaga, gdy rzeczy mocno nas dotycz¹. Cyceron uj¹³ to krótko: Nie ma starca, który zapomnia³by, gdzie skarb swój ukry³. Dziel¹c siê tymi i podobnymi refleksjami, nakreœli³em pierwszy zarys felietonu, kiedy sierpniowe s³oñce wybuch³o poœród migda³owców w parku, a pocztowy statek rzeczny, opóŸniony o tydzieñ z powodu suszy, bucz¹c, wp³yn¹³ do portowego kana³u. Pomyœla³em: Oto przybija mój dziewiêædziesi¹ty roczek. Nigdy nie dowiem siê dlaczego, i nawet o to staæ nie bêdê, ale jest prawd¹, i¿ w chwili, gdy wywo³a³em to zniechêcaj¹ce przypomnienie, postanowi³em zarazem zatelefonowaæ do Rosy Cabarcas, by pomog³a mi uczciæ urodziny libertyñsk¹ noc¹. Ju¿ lata temu da³em sobie z cia³em œwiêty pokój; pozwala³o mi to poœwiêciæ czas na ponowne lektury co smakowitszych stron mych klasyków i na s³uchanie utworów muzyki powa¿nej we w³asnym wyborze i uk³adzie, ale po¿¹danie, które odczu³em owego dnia, by³o tak natarczywe, i¿ zda³o mi siê zes³ane od Pana Boga. Po tej rozmowie telefonicznej ju¿ nie mog³em pisaæ. W k¹cie biblioteki, gdzie rano s³oñce jeszcze nie dociera, zawiesi³em hamak i po³o¿y³em siê w nim, czuj¹c na piersiach zmorê oczekiwania. Gdym dorasta³, by³em oczkiem w g³owie zarówno obdarzonej licznymi przymiotami mamy, zg³adzonej w wieku piêædziesiêciu lat przez gruŸlicê, jak i taty pedanta, któremu nikt nigdy nie wykaza³ najmniejszego b³êdu i którego odnaleziono martwego w jego ³o¿u wdowca w dniu podpisania traktatu w Neerlandii koñcz¹cego
14
j:arzecz_o_mych_sd 19-12-2016 p:15 c:1 black–text
wojnê tysi¹ca dni i tyle innych ubieg³owiecznych wojen domowych. Wraz z pokojem nadesz³y zmiany tyle¿ nieprzewidziane, co niepo¿¹dane. T³umy wolnych kobiet zasili³y do granic szaleñstwa stare kantyny przy ulicy Ancha, która póŸniej mia³a staæ siê bulwarem Abello, a teraz jest alej¹ Kolumba, w tym moim mieœcie najukochañszym, tak lubianym zarówno przez swoich, jak i przyjezdnych, ze wzglêdu na mi³e usposobienie mieszkañców i czystoœæ œwiat³a. Nigdy nie przespa³em siê z ¿adn¹ kobiet¹, nie p³ac¹c za to, tych kilka zaœ spoza bran¿y przekona³em si³¹ argumentów lub argumentem si³y, by przyjê³y ode mnie pieni¹dze, nawet jeœli mia³yby je potem wyrzuciæ do œmieci. Jako dwudziestolatek zacz¹³em prowadziæ rejestr zawieraj¹cy imiê, wiek, miejsce oraz króciutki opis okolicznoœci i specyfiki. Gdy koñczy³em lat piêædziesi¹t, spisanych mia³em piêæset czternaœcie kobiet, z którymi by³em przynajmniej raz. Przesta³em prowadziæ rejestr, kiedy cia³o ju¿ zaczyna³o mi odmawiaæ pos³uszeñstwa, wiêc stosunkowo ³atwo przychodzi³o mi prowadziæ rachuby w pamiêci. Mia³em swoje zasady. Nigdy nie bra³em udzia³u w grupowych harcach ani w wiadomych wszem trójk¹tach, nie dzieli³em z nikim sekretu i nikomu te¿ nigdym siê nie zwierzy³ z jakiejkolwiek przygody cielesnej czy duchowej, bo ju¿ jako m³ody ch³opak zda³em sobie sprawê, ¿e ¿adna z nich nie pozostaje bezkarna. Jedynym dziwnym zwi¹zkiem, jaki utrzymywa³em przez wiele lat, by³ zwi¹zek z wiern¹ Damian¹. Gdy pojawi³a siê u mnie, by³a w³aœciwie jeszcze dzieckiem.
15