Misja: Zbawienie
2
Wstęp
W numerze:
Drodzy Czytelnicy!
Miłość źródlem misji Co to znaczy być misjonarzem? Temat numeru
8
W poszukiwaniu peryferii Oddajemy do Waszych rąk kolejny numer czasopisma seminaryjnego „Nasze Życie”. Po raz kolejny jako wspólnota franciszkańska gościmy w Waszych domach. Z Bożą pomocą zakończyliśmy rok akademicki. Kolejni bracia po przyjęciu święceń prezbiteratu opuścili seminaryjne mury, aby rozpocząć pracę duszpasterską we franciszkańskich wspólnotach. Pozostali Bracia naszego seminarium – po kolejnym roku formacji uwieńczonej sesją egzaminacyjną – rozpoczęli okres wakacyjnych praktyk duszpasterskich. W tym czasie Bracia podejmą różne zadania i obowiązki o charakterze pastoralnym. Wielu z nich będziecie mieli okazję spotkać w naszych franciszkańskich kościołach i parafiach. Bracia obecni będą także na pielgrzymich szlakach prowadzących na Jasną Górę. Swoją pomocą jako animatorzy będą służyć także podczas rekolekcji organizowanych przez nasze Prowincje zakonne (rekolekcje powołaniowe, Ruchu Światło–Życie, Rycerstwa Niepokalanej). Dziękuję Wam za towarzyszenie duchowe naszej wspólnocie seminaryjnej przez cały miniony rok formacyjny. Dziękuję za każdą modlitwę w intencji braci alumnów, juniorystów oraz odpowiedzialnych za formację seminaryjną. Składam serdeczne „Bóg zapłać” tym, którzy wspierają nas także materialnie. O Was wszystkich pamiętamy w naszych codziennych modlitwach oraz we Mszy świętej sprawowanej w Waszej intencji w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. Życzę każdemu z Was, aby czas wakacji był czasem wytchnienia i jednocześnie czasem odkrywania obecności Boga w pięknie stworzonego świata. Niech czas wakacji – odejścia od codziennych zajęć, pracy, nauki nie będzie czasem odpoczynku od modlitwy, niedzielnej Mszy świętej i osobistych spotkań z Bogiem. Bądźmy wszyscy świadkami miłości Chrystusa! Z pamięcią w modlitwie
o. Piotr Matuszak Rektor WSD
1
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Świadectwo o. Tomasza Kręta OFMConv, misjonarza z Burkina Faso Temat numeru
12
„Wydłubana” droga Wywiad br. Krzysztofa Koguta z Agnieszką Wojdą i Patrycją Szczerodłowską – misjonarkami świeckimi Temat numeru
14
Franciszkański świat misji Duchowi synowie św. Franciszka „podbijają” świat dla Chrystusa Temat numeru
20
Z naszego życia
23
Krucjata Wyzwolenia Człowieka Post od alkoholu z miłości do bliźniego
MI 1: Zero przymusu, nieskończone możliwości
Zdobyć świat przez Niepokalaną
Rycerstwo Niepokalanej
26
Franciszkanie w powstaniu warszawskim
Krótka historia zakonników – Polaków, patriotów...
Franciszkanizm
30
Także w numerze: Kalendarium Patrioty; II przykazanie kościelne; Fotokronika: Piłka nożna w seminarium; Instytut Franciszkański; Jedność i nierozerwalność małżeństwa; Klasztory: Gdańsk
Nasze ycie nr 2/2014 (115) Pismo kleryków franciszkańskich www.seminariumfranciszkanskie.pl/nasze–zycie Adres redakcji: WSD oo. Franciszkanów, Łódź Łagiewniki, ul. Okólna 185, 91–520 Łódź Telefon: (42) 61 61 600 Email: naszezycie@seminariumfranciszkanskie.pl Druk: Wydawnictwo oo. Franciszkanów Niepokalanów (WOF)
br. Łukasz M. Sołtysiak redaktor naczelny
W obecnym numerze „Naszego Życia” podejmiemy temat misji. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi: „[...] Kościół, będąc «zwołaniem» wszystkich ludzi do zbawienia, ze swej natury jest misyjny, posłany przez Chrystusa do wszystkich narodów, aby z nich czynić uczniów” (KKK 767). Misja głoszenia Ewangelii wszystkim ludziom jest zadaniem Kościoła, które nakłada nań sam Zbawiciel. Przez sakrament chrztu świętego wszyscy staliśmy się częścią tego Kościoła. Głoszenie nauki Chrystusa jest więc obowiązkiem nie tylko wspólnoty wierzących, ale również jest konkretnym zadaniem każdego z nas. Jak je realizować? Misjonarzem można być na bardzo wiele sposobów. Jedni wyjeżdżają do Afryki lub Ameryki Łacińskiej i tam angażują się w duszpasterstwo lub pełnią posługę miłosierdzia prowadząc szkoły, szpitale i sierocińce. Inni wspierają misje modlitewnie lub finansowo i w ten sposób sami w jakimś sensie stają się misjonarzami. Czy misje słusznie kojarzą nam się z dalekimi krajami? Czy można być misjonarzem, nie ruszając się z własnego domu? O tym więcej w artykule Misjonarze – Ty i ja. Czy zastanawialiście się kiedyś, kim są ludzie, którzy wyjeżdżają na drugi koniec świata, by mówić innym o Bogu? Bardzo często są to zakonnicy (o misjach franciszkańskich przeczytacie w artykule br. Kamila Piotrowskiego), czasem są to jednak ludzie świeccy. Co sprawia, że decydują się na taki krok? O tym w artykule br. Krzysztofa Koguta. Kochani Czytelnicy, bardzo cieszymy się z Waszego tak żywego zainteresowania naszym czasopismem. Bardzo dziękujemy za nadsyłane zdjęcia, uwagi i zapytania. Zachęcam Was do nadsyłania na adres redakcji waszych propozycji i spostrzeżeń. Przecież my wszyscy wspólnie tworzymy „Nasze Życie”.
www.seminariumfranciszkanskie.pl/nasze–zycie Redaktor naczelny: br. Łukasz M. Sołtysiak Sekretarz redakcji: br. Kamil Piotrowski Redaktorzy: br. Bartłomiej Ewertowski; Grafika i skład: br. Daniel M. Śliwiński Fotograf: br. Karol Wesołowski Kolporter: br. Łukasz Jankowski Promocja: br. Daniel M. Śliwiński Stali współpracownicy: o. Sebastian Fierek, o. Jerzy Szyran, br. Mateusz Orłowski, br. Mariusz Karchut, o. dk. Karol Adamczewski, br. Andrzej Jaworski
Opiekunowie gazety: o. Piotr Sielużycki, o. Piotr Matuszak Korekta: WOF Niepokalanów Numer zamknięto: 15.06.2014 r. Nakład: 7000 szt. Cena: ofiara dobrowolna
Misja: Zbawienie
ISSN 1731–9757
3
Kalendarium Patrioty
Znalezione w skrzynce Komunia pod dwiema postaciami i nadzwyczajni szafarze Szczęść Boże! Droga Redakcjo! W mojej prafii ostatnio ksiądz proboszcz z okazji uroczystości parafialnej rozdawał w czasie Mszy świętej Komunię pod dwiema postaciami. Pomagał mu w tym mój sąsiad, katecheta, który trzymał kielich. W związku z tym mam kilka pytań: Kiedy można rozdawać Komunię pod dwiema postaciami i dlaczego nie robi się tego zawsze? Kto może udzielać Komunii świętej? Czym różni się Komunia święta pod dwiema postaciami od takiej zwyczajnej pod jedną postacią? Pozdrawiam, czytelniczka Joanna 24 lata, Gdańsk Droga Pani Joanno! Cieszę się bardzo, że zadała Pani pytanie z dziedziny liturgii. Myślę, że ta kwestia trapi wiele osób, dlatego spróbuję w krótkości słowa odpowiedzieć na Pani pytania. Zacznę od ostatniego pytania, dotyczącego różnicy w przyjmowaniu Komunii pod dwiema postaciami od tej pod jedną postacią. Otóż, wszystkie dokumenty wydane przez Kościół na ten temat przypominają naukę Soboru Trydenckiego (XVI w.), która głosi, że cały Chrystus jest tak samo obecny w postaci chleba, jak i w postaci wina. Tak więc w wymiarze łaski, w wymiarze duchowym, nic nie tracimy. Jednak ze względu na znak Komunia pod dwiema postaciami nabiera pełniejszego wyrazu. To znaczy, że ludziom poznającym świat przez zmysły, taki sposób komunikowania łatwiej ukazuje niektóre tajemnice Eucharystii. Na przykład jej wymiar uczty ofiarnej, przypomnienie, że kielich jest znakiem wiecznego przymierza we Krwi Chrystusa (por. Hbr 9,15–22).
Drugą kwestią jest pytanie, kiedy w ten sposób można udzielać Komunii świętej i dlaczego nie zawsze? Kościół Wschodni w swojej tradycji od początku zachował sposób komunikowania pod dwiema postaciami Eucharystycznymi. Natomiast Kościół Zachodni – łaciński, ze względów praktycznych, przyjął Komunię świętą tylko pod postacią chleba. Jakie to względy praktyczne? W średniowieczu zwiększała się świadomość obecności Chrystusa w każdej, nawet najmniejszej cząstce chleba, który stał się Jego Ciałem, i w każdej kropli wina, które stało się Jego Krwią. Dlatego w celu uniknięcia nieumyślnej profanacji zaczęto udzielać Komunii wiernym pod postacią tylko chleba. Wiadomo, że z chleba może spaść okruch, ale jest go łatwiej podnieść. Natomiast w przypadku wina można nie zauważyć spadającej kropli, tym bardziej na ziemię. Istniało także niebezpieczeństwo przechylenia kielicha i rozlania Krwi Pańskiej. Wydaje się, że wybór Komunii pod postacią chleba nie był też przypadkowy, gdyż w Piśmie Świętym istnieje wiele figur Chleba Eucharystycznego, takich jak manna, rozmnożenie chleba, czy fakt, że w Dziejach Apostolskich Eucharystię nazywa się „łamaniem chleba” (por. Dz 2,42; 20,7). W polskich warunkach biskupi zachęcają do częstej praktyki Komunii pod dwiema postaciami, ale zawsze zgodnie z wymogami prawnymi. Okolicznościami sprzyjającymi Komunii świętej pod dwiema postaciami w parafii są na przykład uroczystości, odpusty, rekolekcje, a także Msze święte dla mniejszych wspólnot.
Na końcu jeszcze odpowiedź na pytanie o szafarzy (udzielających) Komunii świętej. Szafarze dzielą się na zwyczajnych: diakoni, kapłani, biskupi; i nadzwyczajnych. W warunkach Kościoła w Polsce najczęściej spotykamy tzw. nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej. Według norm wydanych przez polskich biskupów mogą to być mężczyźni (czasami siostry zakonne), w wieku 25–65 lat, odznaczający się wzorowym życiem moralnym, zaangażowani w życie Kościoła, zostali poleceni przez proboszcza i skończyli odpowiedni kurs. Domyślam się, że Pani katecheta właśnie jest taką osobą. NSz wyznaczeni są właśnie do pomocy w udzielaniu Komunii, a także często zanoszą Komunię świętą do osób chorych, czego na przykład nie mogą uczynić kapłani w niedzielę, ze względu na zadania duszpasterskie. Pozdrawiam serdecznie. Pokój i Dobro! br. Daniel M. Śliwiński, kurs IV Dziękujemy za wszystkie listy nadesłane do naszej redakcji. Można się z nami kontaktować za pomocą poczty elektronicznej: naszezycie@seminarium franciszkanskie.pl lub pisząc tradycyjny list na adres: Redakcja „Nasze Życie” WSD OO. Franciszkanów ul. Okólna 185, 91–520 Łódź.
Rok
obecny to rok dwóch ważnych rocznic związanych z
rocznica wybuchu wojny oraz
70.
II
wojną światową:
rocznica wybuchu powstania
75. warszawskiego.
Oba te wydarzenia nasuwają smutną refleksję nad faktem samotnej walki zarówno w kampanii wrześniowej, jak i w roku 1944. Pomimo obecności w dużym bloku państw walczących przeciw III Rzeszy, Polska nie otrzymała pomocy, na jaką zasługiwała. Niesprawiedliwość ta była widoczna dla wielu z tych, którzy byli świadkami tamtych dni, a dziś, po upływie ponad 70 lat, przez badania historyczne jest jeszcze bardziej dostępna naszemu poznaniu.
wrzesień 1939 Opuszczenie przez sojuszników w chwili ataku III Rzeszy II Rzeczpospolita jako młode państwo już w 1921 r., w celu zwiększenia własnego bezpieczeństwa, podpisała sojusz z Francją. Przywódcy państw europejskich w roku 1928, dostrzegając spustoszenie, jakie przyniosła miniona wojna, podpisali traktat, w którym potępili wojnę jako środek rozstrzygania sporów. W gronie państw, które tego dokonały, była również Polska. Sytuacja jednak w Europie z biegiem lat była coraz bardziej niepokojąca. Marszałek Józef Piłsudski, dostrzegając niewystarczalność umów międzynarodowych, starał się prowadzić politykę równowagi na linii Moskwa – Warszawa – Berlin (w 1932 r. został podpisany układ o nieagresji ze Związkiem Radzieckim, zaś dwa lata później z III Rzeszą). Gdy jednak Niemcy hitlerowskie wzrosły w potęgę, dalsze utrzymywanie „równowagi” z Berlinem okazało się niemożliwe. 24 X 1938 r. zostały po raz pierwszy wysunięte wobec Polski niemieckie żądania. Po ich odrzuceniu 28 kwietnia Hitler wypowiedział pakt o nieagresji z Polską. W obliczu zagrożenia ze strony zachodniego sąsiada Polska 25 sierpnia 1939 r. podpisała układ o wzajemnej pomocy z Anglią. Jednakże po ataku niemieckim na naszą Ojczyznę, 12 września w Abbeville zarówno Anglia, jak i Francja oświadczyły, iż nie udzielą pomocy Polsce, jak również nie rozpoczną działań wojennych przeciw III Rzeszy.
sierpień – październik 1944 Brak zdecydowanej pomocy walczącej Warszawie Pomimo utraty suwerenności, rząd Polski działał na emigracji. Spośród Polaków na emigracji zostały utworzone jednostki wojskowe, które obok wojsk sojuszniczych walczyły przeciw Niemcom. Do polskich sił należały również te działające w konspiracji w kraju. Według planów, czekały dogodnej chwili na zbrojne wystąpienie przeciw okupantowi. I tak w sierpniu 1944 r., gdy Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy, w stolicy wybuchło powstanie. Armii Krajowej udało się wyzwolić prawie całe miasto, jednak Armia Czerwona nieoczekiwanie wstrzymała pochód. By kontynuować walkę, potrzebna była pomoc, której oczekiwano od aliantów zachodnich (Anglia, Stany Zjednoczone); pomoc różnoraka – zrzuty broni, amunicji, a także rozmowy z Rosją, by ta wspomogła walczących. Pomoc, która nadeszła, była znikoma i zdecydowanie niewystarczająca, a wynikało to z objętej przez zachodnich aliantów polityki „ustępstw” wobec ZSRR. Warto przytoczyć wyjątki z artykułu George’a Orwella As I Please, opublikowanego w brytyjskim „Tribune” 1 września 1944 r. Dostrzegał on powszechne wśród polityków angielskich negatywne opinie o wszczętej przez Polaków w Warszawie walce. Według Orwella wynikały one z „wiernopoddańczej” postawy brytyjskiej inteligencji wobec polityki Stalina: „Rosjanie są silni w Europie Wschodniej – my nie jesteśmy – a zatem nie wolno się nam im przeciwstawiać”. „Stosunek [angielskich polityków] do radzieckiej polityki zagranicznej nie wyraża się w pytaniu: „czy polityka ta jest słuszna, czy nie?”, tylko: „to jest polityka rosyjska – co możemy uczynić, by ją uwiarygodnić?” – pisał G. Orwell. Stalinowi zależało na tym, by Polacy przegrali, odnosząc przy tym jak najdotkliwsze straty. Udzielenie pomocy Warszawie wymagałoby zdecydowania Anglii (podobnie i Ameryki). Jednakże nie było na nią stać polityków angielskich, co niestety przyniosło gorzkie owoce klęski 2 października. Oprac.: br. Mateusz Orłowski, kurs V
4
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Misja: Zbawienie
5
Katecheza
o. Sebastian Fierek doktorant katechetyki
P
okutna praktyka we wspólnocie Kościoła ma swoją długą i ciekawą historię. Chrystus wypowiedział do swoich uczniów znamienne słowa: „Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 22). Nasz Pan pragnie, aby ci, którzy chcą zmienić swoje życie, mieli taką możliwość. Tę misję, jaką Jezus zlecił Apostołom, wypełniają dzisiaj poprzez sakrament pokuty i pojednania kapłani.
Jak dawniej wyglądała pokuta Na przestrzeni dziejów Kościoła w zasadniczy sposób ulegała zmianie konkretna forma, za pomocą której wykonywał on tę władzę, którą otrzymał od Jezusa Chrystusa, władzę odpuszczania grzechów. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa pojednanie wiernych, którzy po chrzcie świętym popełnili grzechy ciężkie, takie jak: bałwochwalstwo, cudzołóstwo czy zabójstwo, było związane z bardzo surowymi wymogami. W takim przypadku penitent odbywał publiczną pokutę za grzechy, która trwała często wiele lat, zanim otrzymał dar pojednania. Do stanu tzw. pokutników, do którego należeli jedynie popełniający pewne grzechy ciężkie, było dopuszczanym się bardzo rzadko, a w niektórych
6
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Katecheza
II przykazanie kościelne: Pokuta regionach Kościoła tylko raz w życiu (por. KKK 1447). W Kościele pierwszych wieków wiele razy dyskutowano o możliwości częstszego udzielania rozgrzeszenia. Warto wiedzieć, że pierwotnie uważano, iż chrześcijanin, który wcześniej już jako człowiek dorosły przyjął chrzest, od tego momentu nie powinien już nigdy więcej popełnić grzechu ciężkiego. Po ogłoszeniu przez cesarza Konstantyna Wielkiego w roku 313 tzw. edyktu tolerancyjnego, kiedy do wspólnoty Kościoła weszły rzesze nowych wiernych, powstało większe rozluźnienie w sferze moralnej. Stąd też stał się czymś zupełnie oczywistym problem pokuty ponawianej kilka razy w życiu. W wieku VII misjonarze irlandzcy, pod wpływem wschodniej tradycji monastycznej, przynieśli do Europy tzw. prywatną praktykę pokuty, która przed uzyskaniem pojednania z Kościołem nie wymagała długotrwałego i publicznego spełniania dzieł pokutnych. Od tego czasu sakrament pokuty i pojednania urzeczywistnia się między penitentem a kapłanem w sposób bardziej dyskretny. Ta nowa praktyka przewidywała możliwość powtarzania tego sakramentu, otwierając w ten sposób drogę do regularnego jego przyjmowania. Umożliwiła ona otrzymanie przebaczenia zarówno grzechów ciężkich, jak i powszednich, w tej samej sakramentalnej
celebracji. Tę zasadniczą formę pokuty Kościół praktykuje do dnia dzisiejszego.
przynajmniej raz w roku… Zapewne naszych Czytelników nurtuje pytanie: dlaczego drugie przykazanie mówi o tym, aby przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty? To podczas IV Soboru Laterańskiego (1215 r.) zostało sformułowane wyraźne zalecenie, aby wierni przynajmniej raz w roku przystępowali do sakramentu pojednania. To orzeczenie soborowe było reakcją na herezję albigensów, a także na gorszące spory pomiędzy duchowieństwem diecezjalnym i zakonnym, które dotyczyły uprawnienia do duszpasterzowania. Z tej też racji ów Sobór wszystkim wiernym nakazał spowiedź raz do roku właśnie u swojego proboszcza. Grzesznik mógł jednak poprosić swojego duszpasterza o zezwolenie na spo-
wiedź u jakiegoś innego kapłana. Ruchy heretyckie w epoce średniowiecza oraz późniejsze z czasu tzw. reformacji podważały konieczność skruchy, pokuty, wyznawania grzechów i pośrednictwa kapłana. Przyczyniło się to do wielokrotnego ponawiania oraz precyzowania przez Kościół zasad korzystania z sakramentu pokuty. W roku 1439 Sobór Florencki przypomniał między innymi o zobowiązaniu osoby pokutującej do skruchy serca, ustnej spowiedzi oraz do zadośćuczynienia za grzechy. Z kolei Sobór Trydencki (1645–1663) wskazał między innymi na należytą formę, która zawiera się w słowach wypowiadanych przez kapłana: „Ja ciebie rozgrzeszam […].” Ponadto wskazano na akty penitenta, to jest na żal za grzechy, wyznanie oraz zadośćuczynienie. Istotą oraz skutkiem tego sakramentu jest pojednanie grzesznika z Panem Bogiem. To sformułowanie drugiego przykazania ko-
ścielnego: przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty – oznacza niezbędne minimum, poza które chrześcijanin nie może wyjść bez narażenia swojej duszy na wielkie niebezpieczeństwo utraty zbawienia. W przykazaniu tym nie chodzi o jakieś limitowanie częstotliwości przystępowania do sakramentu pokuty i pojednania. Wręcz przeciwnie, Kościół bardzo gorąco zachęca wiernych do jak najczęstszego oraz regularnego korzystania z tego sakramentu.
Skutki sakramentu pokuty i pojednania Sakrament ten w życiu penitenta owocuje wieloma skutkami: przywraca łaskę Bożą i jednoczy nas w przyjaźni z Panem Bogiem;
daje pokój, pogodę sumienia oraz pociechę duchową; przywraca godność; jedna nas z Kościołem (por. KKK 1468–1469); umożliwia darowanie nam kary wiecznej, która jest konsekwencją grzechu ciężkiego oraz kar doczesnych, przynajmniej częściowe (por. KKK 1472); daje wzrost sił duchowych, które są potrzebne chrześcijaninowi do walki, jaką musi on prowadzić (por. KKK 1498). Istotnym i bezpośrednim skutkiem sakramentu pokuty jest możliwość pełnego udziału we Mszy świętej i przyjęcie Komunii świętej.
Pojednać się z Bogiem i człowiekiem Każdy katolik winien wiedzieć, że przystąpienie do sakramentu pokuty i pojednania składa się z trzech ważnych aktów, które musi wypełnić penitent, aby otrzymać odpuszczenie wszystkich grzechów. Są nimi: żal za grzechy, wyznanie grzechów wobec kapłana oraz zadośćuczynienie (por. KKK 1450–1460). Skuteczność tego sakramentu w życiu wiernych zależy także od właściwego ich przygotowania oraz ukierunkowania duchowego. Spowiedź jest dobrowolnym aktem wynikającym z woli osoby, która pragnie uzyskać przebaczenie grzechów. Przystępowanie do niej winno być wyrazem pragnienia nawrócenia oraz zerwania z grzechem i zaufania miłosierdziu Bożemu. Chrześcijanin nie może właściwie rozwijać się duchowo bez sakramentu pokuty i pojednania, dzięki któremu doświadcza nieskończonego miłosierdzia Pana. ■
Misja: Zbawienie
7
Temat numeru numeru Temat Gdy
„misje”, to zazwyczaj staje nam przed oczyma taki obrazek: afrykańskie dzieci, z tyłu stoi gdzieś jakiś ksiądz czy zakonnik, a w tle widać słonia i żyrafę. Wszystko dzieje się na sawannie, gdzie w samo południe grzeje niemiłosiernie słońce… Ten oczysłyszymy słowo
wiście nieco przerysowany obrazek jest gdzieś w naszej
br. Łukasz M. Sołtysiak kurs III
Czy Kościół ma prawo nawracać innych?
MIŁOŚĆ ŹRÓDŁEM MISJI
Ewangelia według św. Mateusza kończy się taką sceną: „Wtedy Jezus podszedł do [apostołów] i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»” (Mt 28,18–20). Czym są więc misje? To przede wszystkim głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu wszystkim tym którzy tej Dobrej Nowiny jeszcze nie słyszeli lub jej jeszcze nie przyjęli. Czy Kościół ma prawo nawracać innych? Przecież każdy może wierzyć w to, co chce, ma prawo praktykować tak, jak chce, może żyć zgodnie z własną kulturą i tradycją. Otóż jak wynika jasno z zacytowa-
świadomości.
Czy jednak takie skojarzenia są właściwe? Jaka jest prawda o misjach dziś, w 2014 roku? nego fragmentu Ewangelii Kościół ma obowiązek głosić wszystkim ludziom naukę Chrystusa. To zadanie nakłada na niego sam Pan. Kościół ze swej natury jest więc misyjny. Nie może być Kościoła bez działalności misyjnej. Nie może być chrześcijanina, który nie głosi Ewangelii. Chrystus mówi o sobie, że jest Drogą, Prawdą i Życiem (J 14,6). On jest jedyną Prawdą, On jest jedynym Bogiem. Nie można więc powiedzieć, że wszystkie religie są wobec siebie równe lub że jest gdzieś jakiś inny bóg poza Nim. Chrześcijanie są dlatego zobowiązani do głoszenia Ewangelii. To, czy dany człowiek przyjmie tę Prawdę, jest jego decyzją, ale my musimy stworzyć mu taką możliwość, by usłyszał o Chrystusie. Usłyszał o Bogu, który przyszedł na świat, rodząc się z Dziewicy, umarł z miłości do nas na krzyżu, odkupił nas z grzechu i śmierci. Wreszcie zmartwychwstał i dał nam nadzieję na życie wieczne.
Tylko wtedy, gdy ten człowiek to usłyszy, będzie mógł opowiedzieć się za Chrystusem lub przeciw Niemu.
Misje? U nas za oknem Musimy sobie uświadomić, że misje to dziś nie tylko Afryka czy Ameryka Południowa. Usyszeć Ewangelię na nowo potrzebują teraz właściwie coraz częściej kraje Starego Kontynentu, takie jak Niemcy, Belgia, Holandia, Czechy czy Francja. Europa i Ameryka Północna, które przez wieki były uznawane za kontynenty chrześcijańskie, od kilku dziesięcioleci przeżywają największy w historii kryzys wiary. Puste kościoły, dramatycznie niska liczba powołań kapłańskich i zakonnych oraz brak życia sakramentalnego ochrzczonych stają się powoli normą. Przyczyny takiego stanu to na pewno problem złożony. Faktem jest jednak, że dzisiejszy Europejczyk to częściej ateista, agnostyk, muzułmanin niż szczerze wierzący i praktykujący katolik. Sytuacja Europy jest jednak zgoła inna niż terenów uznawanych tradycyjnie za misyjne. Na naszym kontynencie mówimy raczej o reewangelizacji. Żyją tu przecież ludzie, którzy o Chrystusie słyszeli i znają
Misja: Zbawienie
9
Temat numeru
Temat numeru Ewangelię, jednak z jakiegoś powodu jej nie przyjmują. Trzeba powiedzieć, że to nie tyle kryzys Kościoła, ale przede wszystkim kryzys człowieka, który odrzuca, rezygnuje z Boga. Co za tym idzie, odrzuca również tradycyjne wartości chrześcijańskie i europejskie. Europa, która niegdyś wysyłała misjonarzy na cały świat, dziś sama potrzebuje nawrócenia. Potrzebuje jeszcze raz usłyszeć o Chrystusie. Na mapie Starego Kontynentu Polska jest jedną z niewielu „zielonych wysp” wiary. Jednak i w naszym kraju widać wiele niepokojących zmian. Wciąż pokutuje u nas myślenie, że wszystko, co jest na zachód od naszych granic, jest dobre i wszystko należy przejmować. Człowiek myślący wie jednak, że nie taka jest definicja dobra.
Polscy misjonarze Polska jest w czołówce, jeśli chodzi o liczbę wysłanych na cały świat misjonarzy. Ze statystyk opublikowanych w grudniu 2013 r. przez Komisję ds. Misji Konferencji Episkopatu Polski wynika, że na świecie (w 97 krajach) pracuje 2 015 misjonarzy z naszej ojczyzny. Głównie są to księża i bracia zakonni. Na kolejnym miejscu plasują się zakonnice. Z Polski na misje wyjechało również 50 świeckich. Najwięcej misjonarzy pracuje w Afryce i Ameryce Łacińskiej. Jeśli zaś chodzi o poszczególne kraje, to najwięcej Polaków pracuje w Brazylii i Kamerunie. Najwięcej zakonników na misje wysłali werbiści, franciszkanie i salezjanie. Najliczniejsze siostry z Polski to franciszkanki misjonarki Maryi, służebnice Ducha Świętego, służebniczki starowiejskie oraz elżbietanki. Księża diecezjalni, którzy
10
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
najchętniej wyjeżdżają na misje, pochodzą z diecezji tarnowskiej, katowickiej i przemyskiej.
Praca misyjna Co właściwie robią misjonarze? Oczywiście ewangelizują i sprawują sakramenty, ale nie tylko. Kościół misyjny musi wziąć odpowiedzialność za wiele dziedzin życia społecznego, z którymi bardzo często nie dają sobie rady władze państwowe. Tu dla przykładu przenieśmy się na chwilkę do Afryki. Jedną z największych bolączek tego kontynentu jest zapewnienie odpowiedniej edukacji młodzieży i dzieci. Potrzeby są duże. Należy tu zauważyć, że w większości krajów afrykańskich dzieci do 15. roku życia stanowią od 40 do 50% społeczeństwa (w Polsce ok 16%). Misjonarze katoliccy na ogromną skalę prowadzą więc szkoły. Wśród dzieci uczęszczających do szkoły podstawowej do szkół katolickich w 1998 r. chodziło np. w Kenii 26%, a w Demokratycznej Republice Konga i Ruandzie już ponad 50%. Do katolickich szkół średnich w Ruandzie chodziło ponad 86% wszystkich uczniów. Oprócz szkół misje katolickie prowadzą w Afryce liczne szpitale i kliniki. W samej Demokratycznej Republice Konga jest 176 misyjnych szpitali. Kościół katolicki prowadzi
w Afryce liczne sierocińce, buduje studnie, prowadzi kampanie przeciwko AIDS. Misjonarze organizują „Adopcje na odległość” – zapewniają pieniądze na edukację i dożywianie afrykańskich dzieci. Misje pełnią ważną rolę na kontynencie afrykańskim.
Ty też jesteś misjonarzem Czy żeby być misjonarzem, trzeba jechać do Afryki? W szerszym znaczeniu misjonarzem może być każdy z nas. „Arka Noego” śpiewała: „Gdzie można dzisiaj świętych zobaczyć? Są między nami w szkole i w pracy…”. Skoro można tam zobaczyć świętych, to pewnie i tych, którym do świętości daleko. Nasze środowisko życia pełne jest ludzi zagubionych duchowo i moralnie. Niezastanawiających się nad sprawami wiary czy też takich, którzy jawnie odrzucają istnienie Boga. To jest właśnie terytorium naszej „misji”. W domu, pracy czy na spotkaniu z przyjaciółmi jest przestrzeń mojej i Twojej działalności ewangelizacyjnej. W tym momencie stajemy się jak ten afrykański misjonarz, za którego plecami stoją słoń i żyrafa… Czasem wystarczy świadectwo chrześcijańskiego życia, a czasem jedno słowo, a być może ktoś odnajdzie dzięki nam drogę do Boga. ■
ŚW
W poszukiwaniu peryferii IA
franciszkanie w Burkina Faso
DE
CT
WO
W piękne słoneczne popołudnie otoczony wysuszoną słońcem afrykańską sawanną, siedząc w cieniu wielkiego manga z 40˚C ciepła na plecach, zastanawiam się, którą częścią naszej misji podzielić się z Czytelnikami „Naszego Życia”, które przecież jeszcze tak niedawno trzymałem w rękach jako łagiewnicki student. Opowiem, jak to peryferia stała się centrum naszego życia. W 2007 r. znalazłem się (powtarzając za św. Janem Pawłem II) na kontynencie wielkich wyzwań i nadziei. Kontynencie wielkich skrajności i różnic, kontynencie, który oddycha swoim rytmem i pozostaje wciąż tajemniczym. Początki mojego pobytu w Burkina Faso były nacechowane spojrzeniem i myślą, z epoki odkryć i podbojów. Często w konfrontacji rzeczywistości miałem wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał od bardzo dawna. Pierwsze działania wypływały z idei, by zmienić na lepsze. Dziś po niespełna siedmiu latach widzę, że nie zewnętrzne zmiany są tu potrzebne, nie polepszenie warunków socjalnych, ale raczej wnętrze człowieka wymaga nowych poszukiwań i odkryć. Potrzebuje działań pozwalających dotrzeć do odległych peryferyjnych zakątków czło-
wieka, by poznać, zrozumieć i zaprosić tam Chrystusa. Jest to wyzwanie, które podjęliśmy wspólnie z prowincją z Abruzzo. Przechodząc przez różne etapy zrozumieliśmy, że słabości, różnice, skrajności (nasze peryferie) stały się dzięki Chrystusowi naszą siłą i centrum działań. To On je przemienił i dał nowego Ducha. Wspólnie z młodymi braćmi Burkinabe kontynuujemy rozpoczętą przez pionierów piękną drogę poznawania siebie, uczenia się swoich kultur (Burkina Faso, Polska, Togo, Włochy), wspólnego planowania. Parafia, centrum medyczne, dom formacyjny to miejsca, w których staramy się zaszczepić prostotę franciszkańskiej drogi w duchu św. Franciszka i Maksymiliana. Miejsca, gdzie uczymy się, co oznacza umieć podzielić się z drugim człowiekiem, nie dlatego, że mam, ale dlatego, że kocham (kardynał Phillip Ouedraogo). Osobiście tutaj odkryłem, że posiadanie lub brak rzeczy, mówiąc popularnie bycie bogatym czy biednym, nie wpływa na to, jakim się jest. Istotniejsze jest, w jaki sposób używa się tego, co Bóg mi ofiarował, i czy staram się uczciwie tym pracować, czy pracuję nad wolnością osobistą, by zauważyć potrzebującego i przyjąć go. Pamiętam, kiedy rozglądaliśmy się za terenem pod uprawę, szef jednej z okolicznych wiosek dał nam jeden warunek, aby w przyszło-
ści, kiedy drzewa na tej ziemi zaczną wydawać owoce i znajdzie się dziecko, które o nie poprosi, to mu ich nie odmówimy. Uważam, że takie spojrzenie na świat roztacza wokół nas błogosławieństwo Stwórcy i pozwala na rozbudzanie w sobie pragnienia dzielenia tej rzeczywistości. Uśmiech, dobre słowo czy prosty gest pomocy są zapłatą, która nie przemija i pozostaje w pamięci, utwierdzając w przekonaniu, że Bóg żyje w nas. W Wielkim Poście 2009 r., katechista w jednej z kaplic poprosił mnie o modlitwę błogosławieństwa domu jednego z katechumenów, który od kilku lat przygotowywał się do przyjęcia chrztu. Jego rodzina od pokoleń składała ofiary w rycie tradycyjnym, więc musiał wybrać i zdecydować. Wybrał modlitwę kapłana, wybrał Chrystusa, wybrał wolność, jak mówił po kilku tygodniach, gdy spotkaliśmy się ponownie. Nie doświadczyłem takiego spokoju i radości w moim życiu jak w dniu chrztu, od tego dnia przestałem się bać Boga. Są to piękne wymiary i momenty w życiu na misji, gdzie dotykamy wielkich wyzwań wiary, sprawiedliwości, poszanowania życia. Czytając o naszym doświadczeniu, już staliście się jego częścią. Zawierzamy każdego z was Chrystusowi i powierzamy się waszej pamięci i modlitwom przed Panem. ■ o. Tomasz Kręt, franciszkanin
Temat numeru Zajmując się tematem misji, warto zauważyć działalność na tym polu świeckich. Udało się nam przeprowadzić wywiad z Patrycją i Agnieszką, które od prawie roku pracują na zambijskiej ziemi.
Z Agnieszką Wojdą i Patrycją Szczeradłowską, misjonarkami świeckimi, rozmawia br. Krzysztof Kogut
„Wydłubana” droga
Br. Krzysztof: Dziewczyny, powiedzcie coś o sobie, skąd jesteście i jak to było z Waszym powołaniem. Agnieszka Wojda, Patrycja Szczeradłowska: Pochodzimy z małego miasteczka na Pomorzu– Lęborka. Poznałyśmy się na rekolekcjach, na początku szkoły średniej. Po krótkim czasie znajomości dostrzegłyśmy w sobie bratnie dusze. Zainwestowałyśmy w naszą relację. Byłyśmy dla siebie nawzajem „prezentem”, którego Nadawcą było Niebo. Po trzech latach przyjaźni, wybrałyśmy się na ten sam kierunek studiów – fizjoterapię. Przez cztery lata dzieliłyśmy ze sobą jeden pokój. Był to czas, który pozwolił nam poznać się „od podszewki”. PSZ: Powołanie? Jako mała dziewczynka zachwycałam się pracą misjonarzy, gdy oglądałam o nich filmy czy słyszałam jak się dzielili swoją pracą podczas kazania w kościele. Jednak nigdy nie stawiałam siebie na tym miejscu. Jeszcze na początku studiów wyjazd na misje był dla mnie marzeniem z cyklu „nie do zrealizowania”. Pierwszą iskierką nadziei na realizację tego pragnienia była wiadomość o Salezjańskim Ośrodku Misyjnym, który wysyła świeckich ludzi na misje. Na drugim roku studiów po raz pierwszy postawiłam swe nogi w tym ośrodku. Po dwóch latach zmagania się ze sobą i zaciętej walki z Panem Bogiem, odpowiedziałam na Jego wołanie. Co było powodem? Uświadomienie so-
bie, że jedynie pełniąc Jego wolę, mogę być w pełni szczęśliwa. Po rocznej formacji w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym, który szlifował mojego ducha i zweryfikował motywacje wyjazdu, ruszyłam na roczną misję do Zambii. Br.K: Powołanie, które realizujecie, jest dość specyficzne. Jak je odkryłyście, od kiedy myślałyście o takim wyjeździe? Opowiedzcie naszym Czytelnikom, jak długa była droga od podjęcia decyzji do stanięcia na afrykańskiej ziemi. PSZ: Długi czas miałam w sercu pragnienie wyjazdu, jednak było to dla mnie nie do zrealizowania. Sądziłam, że tylko lekarze, stomatolodzy albo nauczyciele angielskiego mogą wyjechać jako osoby świeckie. Na drugim roku moich studiów koleżanka zabrała mnie i Agnieszkę do Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie. Zdziwiło mnie, ilu młodych ludzi wyjeżdża na misje. Po rozmowie z Księdzem Dyrektorem usłyszałam: „Spokojnie, Patrycja, skończ studia i wtedy pojedziesz”. Tak też zrobiłam. Teraz wiem, że po prostu na tamtą chwilę nie byłam gotowa. Przez trzy lata studiów myślałam o misjach z mniejszą lub większą częstotliwością. Na ostatnim roku postanowiłam, że to jest czas, kiedy zaczynam przygotowania. Od września przeszłam roczną formację w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. To był przepiękny czas w moim życiu.
Br.K: Czym się zajmujecie na misjach? AW, PSZ: Jako wolontariuszki salezjańskie przyjechałyśmy tu do pracy z dziećmi i młodzieżą. Rano idziemy do szkoły. Tam pomagamy przy prowadzeniu lekcji. Po obiedzie cały nasz plan skupia się wokół GART-u. Jest to dom dla dziewczyn. Niektóre z nich są sierotami, inne nie miały możliwości pozostania w swoich domach. W większości mają one nieciekawą przeszłość – często były wykorzystywane seksualnie, dorastały w patologicznych rodzinach. Przez całe popołudnie aż do wieczora mamy zorganizowany czas na zabawę, modlitwę, rozmowy i naukę. Br.K: A konkretniej, jak wygląda Wasz plan dnia? AW, PSZ: Wstaję o 5.20. Szybkie śniadanie, poranna toaleta. Zaraz po tym przemierzam placówkę, żeby znaleźć się w domu sióstr. W malutkiej kaplicy każdego dnia mamy Mszę świętą. Po Eucharystii idziemy do szkoły. Różne przedmioty: matematyka, biologia. Kiedy rozpoczyna się przerwa szkolna, udajemy się do kliniki. Połowa z moich pacjentów to symulanci. Potrzebują jedynie uwagi. Przez godzinę wydaję witaminy i przyklejam plastry na lekko pękniętą skórę. Drugą godzinę wydaję leki, masuję obolałe mięśnie, zakrapiam oczy i opatruję ropiejące rany. Po szkole lunch, a zaraz po nim zajęcia z dziewczynkami z sierocińca. Czytamy, produkujemy kolczyki czy wycieraczki, literujemy, uczymy się słówek bądź gramy w nogę lub skaczemy przez skakankę. Ok. 16.40 czas na 50 minut przerwy! Odpoczynek szybko się
Misja: Zbawienie
13
Temat numeru
Temat numeru kończy. Zaczynamy Różaniec. Chwilę potem siadam w prayer room’ie i odmawiam „Zdrowaś Maryjo” z dziewczynkami. Po Różańcu biegnę do domu, zabieram materiały do nauki i czerwony długopis. Trzy minuty później siedzę z czterema dziewczynami z 4 klasy w pokoju do nauki. Dyktanda, ułamki, mnożenie, dzielenie. Godzina 19.30 – mój dzień pracy się kończy! Jednak w domu przygotowuję plakaty, tekturowe zegary itp. Każdego dnia to samo. Br.K: Bardzo napięty dzień. Skąd bierzecie na to wszystko siły? AW, PSZ: Z siłami jest tu podobnie jak z prądem – bardzo często słabnie lub znika na jakiś czas. Konieczne jest systematyczne i porządne ładowanie „Duchowych akumulatorów”. Czynimy to każdego dnia poprzez uczestnictwo w Eucharystii i modlitwę zarówno we wspólnocie, jak i tę osobistą. To tylko dzięki Bogu mamy siłę, by każdy dzień witać uśmiechem. To On wciąż na nowo uczy nas, jak przeżywać każdą chwilę z nieustanną radością i bezinteresowną miłością. Br.K: Czy misjonarzom świeckim jest trudniej na misjach niż kapłanom czy siostrom zakonnym? AW, PSZ: Wolontariusz przyjeżdzający na 2 miesiące może wyjechać z misji bardziej wymęczony, niż ksiądz po 30 latach pracy. Dwóch wolontariuszy pracujących na tej samej misji może mieć zupełnie inne odczucia. Dla nas misja nie jest trudna. Jest piękna! Jest kroczeniem za rękę z Panem Bogiem. Nie jesteśmy odpowiedzialne za wielkie rzeczy. Pod tym
14
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
względem na pewno jest ciężej siostrom i kapłanom. Zajmują się oni ogromnymi placówkami, dla przykładu w „City of hope”, w którym pracujemy, mamy szkołę dla prawie 1 000 dzieci, dom dla 50 dziewczyn, szkołę zawodową i klasztor. Każda z sióstr jest odpowiedzialna za inną część. To one stają przed najtrudniejszymi decyzjami. To na nie spływa cała odpowiedzialność. My jesteśmy tylko malutką częścią tego dzieła. Br.K: Wielokrotnie dochodzą do nas różne informacje o napadach na placówki misyjne. Czy czujecie się bezpiecznie? Czy misjonarze w Zambii są zagrożeni? AW, PSZ: Zambia nie jest krajem zagrożonym konfliktami. Większość czasu spędzamy na naszej placówce ogrodzonej murem. Tutaj czujemy się bardzo bezpiecznie. Podczas wyjść na miasto nie korzystamy z miejsc dla turystów czy muzungu (dop. red., w miejscowym języku określa się tak białych ludzi). Chodzimy na lokalne markety, dla miejscowych. Tam nie sposób przejść niezauważonym. Początkowo czułyśmy się nieswojo, kiedy każdy krzyczał za nami. Od jednych były to pozdrowienia, od innych niezbyt miłe słowa. Z czasem przestało to nam przeszkadzać. Teraz już nawet w tych miejscach czujemy się swobodnie. Br.K: Kiedy wracacie do Polski i jakie są plany na przyszłość? AW, PSZ: Bilety powrotne mamy zarezerwowane na 12 lipca. Planujemy wrócić na studia i znaleźć pracę. Ponad wszystko jednak chcemy zająć się pełnieniem woli naszego Taty. On
zna najlepsze plany dla nas. Wierzymy, że pomału będzie odkrywał i pomagał realizować to, co nam przygotował. Br.K: A co byście poradziły tym, którzy rozeznają takie powołanie, lecz boją się zrobić pierwszy krok? AW, PSZ: Jeśli i w Twoim sercu Ktoś dłubie misyjną drogę – nie lękaj się, nie zagłuszaj Tego Głosu, ale zaufaj i powiedz „Tak”. My też się bałyśmy i również ryzykowałyśmy. Jednak teraz bez najmniejszego wahania możemy stwierdzić, że była to najlepsza decyzja w naszym życiu. Właśnie dzięki temu, że odważyłyśmy się przekazać stery naszego życia w ręce Pana Boga, przeżywamy najpiękniejsze chwile w życiu. Wiemy, że dopiero pełniąc Jego wolę, jesteśmy na swoim miejscu. Z całego serca polecamy Salezjański Ośrodek Misyjny. Dla nas to miejsce było idealne do właściwego rozeznania. Pamiętaj, że gdy Pan wlewa jakieś pragnienie w serce, to wyposaża je przy tym w najlepszy pakiet potrzebnych łask i sił do odpowiedzenia na nie, jak i do jego realizacji. Br.K: Wielkie dzięki za te słowa. Życzymy Wam wielu sił i potrzebnych łask Bożych na następne miesiące pracy w „City of hope”. A Was, drodzy Czytelnicy, zachęcam do śledzenia blogów Agnieszki i Patrycji. www.szczerahontas. blogspot.com – Patrycja www.wszystkozalezyod czlowieka.blogspot.com – Agnieszka
br. Kamil Piotrowski kurs II
Misyjne dziedzictwo Franciszka Myśląc o misjach Kościoła na świecie, nie można pominąć przy tym zaangażowania w nie franciszkanów. Już sam nasz założyciel, św. Franciszek, wyruszył na misje dwa razy. Pierwszy raz udał się do Maroka, lecz z powodu choroby, której nabawił się w Hiszpanii, nie mógł tam dotrzeć. Drugi raz, wyruszył do Egiptu, aby nawrócić tamtejszego sułtana, El–Kemila. Pragnął dokonać nawrócenia nie przy pomocy miecza, jak to robili krzyżowcy, lecz słowa. Niestety nie udało mu się przekonać sułtana. Franciszek wysyłał także braci na misje. Dzięki ich pracy udało się nawrócić wiele narodów, bracia dotarli nawet do Chin. W dwunastym rozdziale reguły naszego zakonu św. Franciszek wprowadził zapis o „braciach, którzy za boskim natchnieniem
Franciszkański świat misji chcieliby udać się do Saracenów lub innych niewiernych”. Wielu spośród misjonarzy poniosło przy tym śmierć męczeńską, począwszy od Pięciu Męczenników z Maroka, a skończywszy na sługach Bożych o. Michale Tomaszku i o. Zbigniewie Strzałkowskim w Peru w 1991 r. Franciszkanie byli jednymi z pierwszych ewangelizatorów Ameryki i południowej Afryki. Dziś bracia z samej tylko Polski zajmują drugie miejsce w ilości misjonarzy po werbistach. Na misje wyjechało 90 Polaków. Posługujemy na prawie wszystkich kontynentach.
Polscy franciszkanie w świecie Prowincja gdańska obecna jest w Kenii, Ekwadorze, a także w krajach wymagających nowej ewangelizacji, jak Szwecja, Niemcy czy Kanada. Prowincja warszawska
ma swoje placówki w Tanzanii, Burkina Faso, Bułgarii, Białorusi i Niemczech. Również prowincja krakowska ma wiele placówek w różnych krajach. Patrząc na ilość zakonników w prowincjach, to widać że zarówno w prowincji warszawskiej, jak i gdańskiej około połowy stanu liczbowego pracuje poza granicami Polski.
Placówki prowincji gdańskiej Prowincja gdańska jest młoda, gdyż powstała w roku 1986. Z tego też powodu część placówek misyjnych przejęła od prowincji warszawskiej, m.in. Kenię. W tym dużym kraju w południowo– wschodniej Afryce franciszkanie założyli misję w roku 1983. Misja powstała w tym kraju jako wotum wdzięczności Bogu za kanonizację św. Maksymiliana Marii Kolbego. Dziś bracia mają tam 5 placówek, w tym narodowe sanktuarium maryjne w Subukia oraz seminarium teologii dla alumnów naszego zakonu z kilku krajów afrykańskich. W Kenii prowadzimy również wydawnictwo, w którym jest drukowany „Rycerz Niepokalanej” po angielsku. Misje w tym państwie nie należą do najbezpieczniejszych. Wszyscy w pamięci mamy niedawny atak terrorystów na centrum handlowe w Nairobi.
Misja: Zbawienie
15
Z naszego życia
Temat numeru Często zdarza się że nasze klasztory, jak i bracia podróżujący samochodami są napadani. Wciąż niestety istnieje silne przekonanie ludzi o tym, że człowiek biały jest bogaty. Problemem są również tropikalne choroby i zwierzęta. Często zdarza się, że ogród został zniszczony przez np. słonie albo po pokojach braci pełzają węże. Nie jest to jednak powód, aby bać się czegokolwiek. W Ekwadorze franciszkanie pojawili się w 1995 r. Od tego czasu erygowano 4 klasztory. Praca w tym kraju jest trudna ze względu na klimat. Jednak obecność w Ekwadorze cały czas się rozwija, np. od roku 2013 w stolicy kraju, Quito, prowadzimy parafię. Mamy już pierwsze powołania. Niestety są też smutne aspekty pracy. W roku 2010 w klasztorze w Santo Domingo zamordowany został jeden z pierwszych misjonarzy, o. Mirosław Karczewski.
Placówki prowincji warszawskiej Prowincja Warszawska od początku swego istnienia ewangelizowała wiele krajów. Jednym z nich była Japonia, do której wyruszył św. Maksymilian Kolbe z pięcioma braćmi, nie mając żadnego przygotowania do tej misji. Jednak już po miesiącu udało się rozpocząć prace przy budowie klasztoru, a nawet wydać „Rycerza Niepokalanej” po japońsku! Dziś Japonia jest samodzielną prowincją, podobnie jak Brazylia, która również wyrosła dzięki pracy polskich misjonarzy. Obecnie franciszkanie pracują głównie w Afryce. Jednym z dwóch krajów, gdzie posługują Polacy, jest Tanzania. W kraju tym są 4 klasztory. W jednym z nich w mieście Arusha znajduje się no-
16
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
wicjat dla braci z Kenii i Tanzanii. W budowie jest także w Mwanga pod Kilimandżaro sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Ziemia tanzanijska wydała już dużo powołań. Praca w Afryce jest zupełnie inna niż w Polsce. Msze czy nabożeństwa prowadzone są trochę inaczej, ze względu na tamtejszą kulturę. Dla Tanzanijczyków nie do pomyślenia jest spędzić całą Mszę siedząc i modląc się w ciszy. Ci ludzie wymagają ruchu, dlatego właśnie częstym widokiem są tańce na Mszach i bardzo dużo radosnych śpiewów. Eucharystie trwają tam nawet kilka godzin! Warto też wspomnieć, że dla Afrykańczyków nie istnieje coś takiego jak punktualność. Nie rzadko mocno spóźniają się na nabożeństwa. Problemem w ewangelizacji jest też wielożeństwo, mocno zakorzenione w tamtejszej kulturze. Mimo tego jednak praca w tym, jak i innych krajach afrykańskich wzbudza wiele radości u misjonarzy. Misja w Burkina Faso jest młoda. Powstała w odpowiedzi na prośbę Generała Zakonu o zakładanie misji w krajach francuskojęzycznych. Misja jest prowadzo-
na wspólnie z włoską prowincją Abruzzo. W Burkina Faso posiadamy 2 klasztory. Starszy w Sabou, oddalony 70 km od stolicy i nowszy w samej stolicy o ciekawej nazwie Ouagadougou, gdzie mieści się dom postulatu. Kraj ten jest bardzo biedny i suchy, dlatego praca misjonarzy koncentruje się na zapewnieniu podstawowych wymagań potrzebnych do życia, jak wykopanie studni czy budowa szpitala. Działania braci przynoszą efekty, gdyż udaje się ewangelizować coraz więcej ludzi oraz są już pierwsze powołania.
Nasze zaangażowanie Patrząc na wkład współczesnych franciszkanów, myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, że św. Franciszek byłby dumny z zapału i efektów ewangelizacji. Misje jednak potrzebują także i nas – alumnów seminarium, i was, Drodzy Czytelnicy. Wspierać dzieło misyjne powinniśmy przez modlitwę, gdyż posługa misyjna do łatwych nie należy. Modlitwa za misjonarzy i za ewangelizowanych ludzi – to jest nasze zadanie. ■
Kronika 17 III Wprowadzenie w posługi lektoratu i akolitatu
Podczas wieczornej Mszy świętej o g. 17.00, której przewodniczył o. prowincjał Wiesław Pyzio, siedmiu braci z kursu III przyjęło posługę lektoratu, a pięciu braci z kursu IV zostało włączonych do grona akolitów. Te dwa etapy w formacji stanowią przygotowanie do święceń kapłańskich.
19 III Święcenia diakonatu br. Rafała Antoszczuka
Nasz br. Rafał, należący do Prowincji krakowskiej, otrzymał w bazylice św. Franciszka w Krakowie z rąk bp. Tadeusza Pieronka, święcenia w stopniu diakonatu. Tradycyjnie w tej prowincji bracia otrzymują diakonat w uroczystość św. Józefa, Oblubieńca NMP. W tym wydarzeniu uczestniczył o. Rektor wraz z braćmi z kursu V, na którym studiuje br. Rafał.
24 III Akatyst w kaplicy seminaryjnej
W wigilię Zwiastowania Pańskiego grupa braci przygotowała nabożeństwo Akatystu ku czci Najświętszej Maryi Panny. Przewodniczył mu o. dk. Rafał Antoszczuk. Nabożeństwo – obok Liturgii Słowa – składa się z pięknego hymnu, odśpiewywanego przez chór braci na przemian z przewodniczącym. Śpiewowi towarzyszą też liczne okadzenia Ikony Matki Bożej.
4 IV Dzień modlitw o beatyfikację Słubi Bożego Wenantego Katarzyńca
Przez cały dzień zanosiliśmy modlitwę w tej intencji m.in. podczas porannej Eucharystii, podczas której homilię wygłosił o. Paulin Sotowski, podczas modlitw południowych oraz w czasie wieczornej animowanej adoracji Najświętszego Sakramentu. Sługa Boży Wenanty Katarzyniec był przyjacielem św. Maksymiliana.
31 V Święcenia diakonatu i prezbiteratu
Wielki dzień dla całej naszej wspólnoty seminaryjnej. Dziś dziewięciu naszych współbraci przyjęło święcenia: Karol Adamczewski, Tomasz Szok, Grzegorz Owsianko, Maciej Talewski i Marcin Droś w stopniu diakonatu, natomiast bracia: Hubert Burba, Rafał Rządziński, Jarosław Pakuła i Piotr Socha w stopniu prezbiteratu. Szafarzem tego sakramentu był JE Abp Marek Jędraszewski, Metropolita Łódzki. Naszym braciom życzymy błogosławieństwa Bożego w pracy w Winnicy Pańskiej.
Święcenia diakonatu
Posługi
Akatyst
Kronikarz: br. Bartłomiej Ewertowski Misja: Zbawienie
17
Fotokronika
Piłka nożna w seminarium
Jak
mówi stare polskie przysłowie: w zdrowym ciele
zdrowy duch.
Dlatego
franciszkanie nie rezygnują
z chwil związanych ze sportem i jak większość chło-
paków czy mężczyzn, jak mają w coś grać, to z reguły jest to piłka nożna.
Poniżej kilka zdjęć z meczów rozgrywanych z m.in. strażakami, listonoszami, seminarzystami i naszymi uczniami.
18
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Misja: Zbawienie
19
Z naszego życia
Z naszego życia
Instytut Franciszkański o. dk. Rafał Antoszczuk kurs VI
W wielu miejscach świata franciszkanie oraz ośrodki akademickie gromadzą i poddają wnikliwym analizom dorobek minionych wieków. Wiele z tych instytucji ma charakter powszechny i są znane i cenione w świecie nauki. Są jednak i takie ośrodki, które mają charakter bardziej lokalny, nieposiadające zbyt wielu nowoczesnych możliwości na swoją promocję czy też spektakularny rozwój.
I
nstytucje takie, wbrew temu, co się uważa, swoją niepozorną pracą przyczyniają się do poważnego pogłębiania myśli i duchowości, z jakich się wywodzą, mając subtelny wpływ na kierunek badań prowadzonych w innych miejscach na szeroką skalę. Bez wątpienia jednym z takich ośrodków jest Instytut Franciszkański (dalej: IF), który działa przy WSD Franciszkanów w Łodzi Łagiewnikach. Mrówcza praca nad gromadzeniem, systematyzowaniem i opracowywaniem zbiorów IF, jaką wykonują duchowi synowie św. Franciszka oraz sympatycy i badacze ruchu franciszkańskiego, ma wielki wpływ na rozwój i propagowanie bogatego nurtu franciszkańskiego obecnego w tylu dziedzinach życia, nauki, sztuki i duchowości. Badań takich nie można prowadzić bez należnego zaplecza bibliotecznego i archiwistycznego.
Trochę historii Instytut Franciszkański stanowi kontynuację powstałego 8 października 1967 r. Komitetu Naukowego
20
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
i Wydawniczego Prowincji Matki Bożej Niepokalanej Franciszkanów w Polsce (dalej: KNiW). 11 kwietnia 1980 r. KNiW został przemianowany na Instytut Franciszkański Prowincji Matki Bożej Niepokalanej z siedzibą w Lublinie. Jego dyrektorem został o. doc. dr hab. Celestyn Napiórkowski. W roku 1987 IF przeniesiono do budynku WSD w Łodzi Łagiewnikach, gdzie funkcjonuje do dzisiaj, realizując swoje statutowe zadania. Od 1989 r. w Instytucie rozpoczął pracę p. dr Stanisław Cieślak, który z czasem został sekretarzem Rady Naukowej IF, a funkcję dyrektora natomiast pełnił do roku 2014, z kolejnych nominacji prowincjalskich, pomysłodawca i założyciel KNiW oraz IF, o. prof. dr hab. Celestyn Napiórkowski. Obowiązki pracownika IF w roku 2012 przejęła p. mgr Beata Chylińska, a od roku 2014 funkcję dyrektora pełni o. dr Mirosław Adaszkiewicz. Do pomocy w organizowaniu i usystematyzowaniu zbiorów IF wdrażani są alumni WSD w Łagiewnikach pełniąc funkcję asystentów.
Czym zajmuje się Instytut? O tym było już trochę we wstępie, ale: za swoje główne zadanie IF ma rozwijanie działalności naukowej, popularnonaukowej i wydawniczej z zakresu problematyki franciszkańskiej. Środkami do osiągnięcia tych celów są opracowania naukowo–badawcze z odpowiednim księgozbiorem, tworzenie ośrodka informacji, inspirowanie tematyki przygotowywanych prac z zagadnień franciszkańskich, przygotowywanie do druku publikacji i działalność wydawnicza, organizowanie spotkań naukowych, współpraca z innymi prowincjami franciszkańskimi i instytucjami rodzin franciszkańskich. Dorobek wydawniczy IF–u to wydawana tzw. srebrna seria pt. Biblioteka Instytutu Franciszkańskiego (27 tomów) oraz tzw. seria zielona pt. Mała Biblioteka Instytutu Franciszkańskiego (26 tomów). Instytut zatem gromadzi, porządkuje, kataloguje dorobek i dziedzictwo franciszkańskie pochodzące z całego świata dotyczące wielu dziedzin, np.: teologii,
filozofii, historii, sztuki, nauk społecznych, duchowości, muzyki i innych.
Zbiory IF Zgromadzona biblioteka może poszczycić się niezwykle bogatym zbiorem bibliotecznym, ale nie tylko, IF bowiem posiada archiwum, w którym przechowuje współczesne i zabytkowe materiały dotyczące klasztorów i historii franciszkańskiej w Polsce. W przebogatym księgozbiorze bibliotecznym znaleźć można między innymi: Opera omnia św. Bonawentury, (10 tomów oraz Index), wyd. 1882–1911 r.; Opera omnia bł. J. Dunsa Szkota, wyd. 1960–1966 r. (brak kilku tomów); Opera theologica G. Ockhama (10 tomów), wyd. 1967–1986 r. oraz Opera philosophica (7 tomów), wyd. 1978–1988 r. oraz inne zbiory dzieł teologów i filozofów franciszkańskich. W swoich zbiorach IF posiada także Annales Minorum seu Trium Ordinum a S. Francisco Institutorum autorstwa Łukasza Waddinga, wyd. 1931–1956 r. (31 tomów) oraz kopie i transkrypcje zbioru materiałów autorstwa o. Alojzego Karwackiego ukazujące historię franciszkanów w Polsce. W czytelni Instytut zorganizował tzw. bibliotekę podręczną, w której
umieszczone zostały wyjęte z księgozbioru encyklopedie, leksykony, zbiory bibliografii, słowniki i inne franciszkańskie źródła i opracowania w celu łatwiejszego korzystania z nich. Czytelnia posiada także zbiór periodyków o tematyce franciszkańskiej, są w niej: Rocznik teologiczny: Lignum Vitae (14 tomów), W nurcie franciszkańskim (19 tomów), Studia franciszkańskie (23 tomy), Szkoła seraficka (7 tomów), Teksty o Matce Bożej (10 tomów), srebrna seria: Biblioteka Instytutu Franciszkańskiego (27 tomów), seria zielona: Mała Biblioteka Instytutu Franciszkańskiego (26 tomów). Czytelnia szczyci się także bogatym zbiorem prac naukowych z dziedziny franciszkanizmu i innymi opracowaniami (prace magisterskie, doktorskie, habilitacje). Biblioteka posiada bogaty zbiór tzw. franciskaliów, na który składają się zbiór medali i artefaktów, plansze, plakaty, foldery reklamowe i informacyjne (franciszkańskie akcje duszpasterskie, powołaniowe, zakonne i różne inicjatywy), widokówki i karty pocztowe wraz z filatelistyką o tematyce franciszkańskiej, artykuły i wycinki z prasy mówiące o franciszkanach i ich dorobku, bogaty zbiór obrazków dewocyjnych. Zbiór obrazków w ostatnim czasie udało się usys-
tematyzować chronologicznie (od 1900 do 2013 r.) i tematycznie, na rok 2013 liczy on ponad 1 800 obrazków o różnej tematyce, wydanych na różne okazje i w różnym czasie.
Jak nas znaleźć? Siedzibę Instytutu Franciszkańskiego odwiedza wiele osób, które przygotowują artykuły, opracowania czy prace naukowe o tematyce franciszkańskiej różnych dziedzin nauk. Swoje zasoby ma skatalogowane w katalogu alfabetycznym, który dostępny jest dla wszystkich odwiedzających tę łagiewnicką instytucję. Jak było powiedziane wcześniej, IF jest ośrodkiem, który nie ma zbyt wielkich możliwości nowoczesnego rozwoju, dlatego jego zasoby nie są jeszcze zdigitalizowane i można z nich korzystać w czytelni na miejscu. Oczywiście można kontaktować się z IF–em. by zyskać informacje na temat interesujących nas zagadnień. Można robić to drogą pocztową: Instytut Franciszkański, ul. Okólna 185, 91-520 Łódź Łagiewniki, telefonicznie: 42 61 61 600 lub internetowo: www.infran.franciszkanie.pl mail: infran@franciszkanie.pl
Misja: Zbawienie
21
Bądź na bieżąco
Krucjata Wyzwolenia Człowieka br. Kamil Średnicki kurs V
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Uroczyście zapewniam was: Jeśli ziarno pszenicy wrzucone w ziemię nie obumrze, pozostanie tam samo, jeśli zaś obumrze, przynosi obfity plon. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa” (J 12,24-26).
P
owyższy fragment z Ewangelii według św. Jana, przeznaczony na poniedziałek okresu wielkanocnego, niezwykle wymownie wpisuje się w ruch, jakim jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Bowiem sama nazwa wyraża konkretną walkę o człowieka, aby został wyzwolony z nałogu – szczególnie alkoholizmu – przez który został zniewolony. Orężem tejże walki jest modlitwa, przede wszystkim za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny, a także św. Jana Pawła II, który był zwolennikiem tego ruchu. Dowodem jest proklamacja Krucjaty Wyzwolenia Człowieka podczas spotkania z Ojcem Świętym 8 czerwca 1979 r. w Nowym Targu. Sam Ruch KWC zrodził się – podobnie jak Ruch Światło Życie (Oaza) – za sprawą Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Inspiracje do założenia tego ruchu ks. Franciszek czerpał z duchowości św. Maksymiliana M. Kolbego. Na początku była to Krucjata Wstrzemięźliwości, będąca akcją antyalkoholową. W związku z Krucjatą wydawano także dwutygodnik „Niepokalana Zwycięża”.
22
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Krucjata Wyzwolenia Czło– wieka jest ściśle związana z Ruchem Oazowym, w którym młodzi ludzie, a także starsi deklarują się przed Bogiem i ludźmi podjąć tę formę modlitwy, za jedną osobę uzależnioną od alkoholu. Zobowiązania tego można się podjąć na okres jednego roku lub na całe życie. Dzieło to w swych podstawach ma wpisaną również wstrzemięźliwość od alkoholu lub innych używek. Obecnie w naszym Franciszka– ńskim Seminarium są bracia, którzy podjęli modlitwę za ludzi zniewolonych przez alkohol. Ze swojego doświadczenia trwania w Krucjacie wiem, co to znaczy
walczyć o wyzwolenie drugiej osoby z tego nałogu. Bowiem jest to konkretne obumieranie jak ewangeliczne „ziarno pszeniczne wrzucone w ziemię”. To również poświęcanie swego czasu na modlitwę, która nie zawsze jest łatwa, bo nieraz pod prąd różnorakich zniechęceń i przeciwności. Jednak wiem, że jeśli jest ona szczera i wytrwała, to Pan Bóg mi błogosławi, a także temu, kto nią jest otaczany. Jest to także rodzaj służby drugiemu człowiekowi, o którym mówi w ewangelii sam Jezus Chrystus. Istotnym wydarzeniem zarówno dla KWC, jak i dla Ruchu Światło Życie było spotkanie ze św. Janem Pawłem II na Krakowskich Błoniach 8 czerwca 1997 r., gdzie papież wyraził w przemówieniu na Anioł Pański swój bliski związek z tymże Ruchem. Na koniec warto wspomnieć, iż św. Jan Paweł II podczas kanonizacji został ogłoszony patronem rodzin, które niejednokrotnie muszą zmagać się z problemem alkoholizmu. Dlatego myślę, że warto tracić swoje życie, aby inni mogli je otrzymać. ■
Jedność i nierozerwalność małżeńska J
est oczywistym, iż Bóg pragnie, aby każdy człowiek prawdziwie doświadczał szczęścia i miłości. Osiągnięcie wspomnianych fundamentalnych wartości, stanowiących zarazem jeden z najbardziej podstawowych celów ludzkiej egzystencji, najpełniej możliwe jest na drodze właściwego odczytania oraz wiernego realizowania otrzymanego od Stwórcy powołania. Wiemy także, iż jedną z najbardziej podstawowych a zarazem najpiękniejszych dróg życiowych człowieka, na którą zaprasza sam Bóg, jest droga powołania małżeńskiego.
Sakrament małżeństwa Zatem małżeństwo, które przez Chrystusa zostało podniesione do rangi sakramentu, stanowi wyjątkową przestrzeń stanowiącą niejako gwarancję osiągania szczęścia oraz doświadczania prawdziwej miłości już tu na ziemi. Niemniej jednak wielu z nas przyzna, iż częstokroć życie małżeńskie, które w swym założeniu powinno stanowić gwarancję pełnego szczęścia i radości, paradoksalnie w znaczny sposób odbiega od tych szlachetnych założeń. Mało tego, analiza statystyk wskazująca na ogromną liczbę rozwodów i separacji zdaje się jeszcze bardziej wskazywać na jakiś dramatyczny rozdźwięk między stanem powinnym a faktycznym. W kontekście przedstawionego problemu wydaje się niezmiernie cennym przypomnienie o dwóch istotnych przymiotach każdego małżeństwa oraz ich źródle.
fot.: Tadeusz Papis
Z naszego życia
Jedność... Każdy bowiem związek małżeński z natury swej cechuje się jednością oraz nierozerwalnością. W dodatku umowa małżeńska zawarta pomiędzy ochrzczonymi, stając się sakramentem, przyczynia się do specjalnego wzmocnienia wspomnianych przymiotów. Być może uświadomienie sobie na nowo ich znaczenia oraz źródła pochodzenia pozwoli uzyskać odpowiedź na nurtujące pytania oraz przywrócić wiarę i właściwe postrzeganie instytucji małżeństwa. Fakt, iż małżeństwo w swym założeniu stanowi trwały związek jednego mężczyzny z jedną kobietą, znajduje swe umocowanie we wspomnianym przymiocie jedności. Z kolei wspomniana cecha zwana także monogamicznością nie tylko ma swe zakorzenienie w prawie natury, które wskazuje na przedziwną i niewiarygodną równowagę urodzin chłopców oraz dziewcząt w skali dziejów całego świata. Jeszcze większym, a dla nas chrześcijan najważniejszym, jej potwierdzeniem jest nauczanie samego Chrystusa, który w polemice z faryzeuszami dobitnie podkreślił, iż: Opuści człowiek
ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwoje, lecz jedno ciało (Mt 19,5- 6).
... i nierozerwalność Z jednością małżeńską niejako w sposób naturalny wiąże się także jego druga cecha, czyli nierozerwalność. Innymi słowy małżeństwo ważnie zawarte między ochrzczonymi i dopełnione, powoduje zaistnienie niezwykłego węzła małżeńskiego, którego poza śmiercią nie może rozwiązać żadna władza ani też wola małżonków. Źródeł tej niezwykłej nierozerwalności doszukujemy się w woli Chrystusa, który w kontekście omawianego przymiotu małżeńskiego powiedział: Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19,6). Wierząc, iż Bóg, stwarzając człowieka mężczyzną i kobietą, powołał ich dzięki przymierzu małżeńskiemu do roli swych najbliższych współpracowników w realizacji twórczych i zbawczych planów. Ważne jest, aby nieustannie uświadamiać sobie oraz szczerze próbować doświadczać jego Boskiej wartości, a przez to wzrastać w najprawdziwszej miłości. ■ Oprac: o.dk. Karol Adamczewski
Misja: Zbawienie
23
Wiara dojrzała
Wiara dojrzała
Kościół wobec zapłodnienia pozaustrojowego o. dr Jerzy Szyran teologia moralna
Najważniejsze fakty
Wydarzenie Czernobyla plus owoce cywilizacji zbierają we współczesnym świecie coraz większe żniwo, którego owocem są coraz częściej spotkane pary, które nie mogą doczekać się upragnionego dziecka. Odpowiedzią współczesnej medycyny na problem niepłodności małżeńskiej jest metoda zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro, FIVET). W ogniu ogólnokrajowej debaty sejmowej i polemik na temat szczęścia par małżeńskich, które na drodze normalnego aktu seksualnego nie mogą doczekać się upragnionego potomstwa, Kościół przypomina, że dziecko, niezależnie od światopoglądu rodziców, jest wciąż darem Boga, który jest Panem wszelkiego życia na ziemi (por. Rdz 1,27). W obecnej dobie problem zapłodnienia pozaustrojowego wydaje się być najbardziej palącym problemem społecznym naszego społeczeństwa.
Trochę historii
Po raz pierwszy idea ta pojawiła się w 1937 r. w niepodpisanym artykule na łamach „New England Journal of Medicine”. Pierwsze dziecko z probówki urodziło się 25 lipca 1978 r. w Anglii (Louisa Browne), gdzie zapłodnienia pozaustrojowego dokonali R. G. Edwards i P. C. Steptoe (w Polsce 1987). Od tego momentu nieustannie trwały badania i doskonalenie tej metody.
24
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
(in vitro)
Podstawowe zasady Kościoła katolickiego W myśl nauczania katolickiego leczenie bezpłodności powinno uszanować trzy podstawowe dobra: – prawo do życia i integralności fizycznej każdej istoty ludzkiej od poczęcia aż do naturalnej śmierci; – jedność małżeństwa, pociągająca za sobą wzajemne poszanowanie prawa małżonków do stania się ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie; – specyficznie ludzkie wartości płciowości, które „wymagają, by przekazanie życia osobie ludzkiej nastąpiło jako owoc właściwego aktu małżeńskiego, aktu miłości między małżonkami. Te podstawowe zasady stanowią całość katolickiego nauczania, regulującego zasady ingerencji medycznej w płodność pary małżeńskiej.
Metody sztucznego zapłodnienia Zapłodnienie wspomagane przez współczesną medycynę można pojmować w sensie szerokim i wąskim. W sensie szerokim jest to metoda GIFT (Gamete Intrafallopian Transfer). Polega ona na monitorowaniu dojrzewania i przemieszczania się komórki jajowej, by w odpowiednim czasie dostarczyć do niej plemniki, w celu doprowadzenia do zapłodnienia. Techniczne wspomaganie zapłod-
nienia jest godziwe, ponieważ dokonuje się za pomocą normalnego aktu seksualnego. W sensie szerokim natomiast zapłodnienie pozaustrojowe FIVET (fecondation InVitro – Emryo Transfer) lub bardziej popularna nazwa in vitro („na szkle”), polega na dokonaniu zapłodnienia w probówce i przeniesieniu zapłodnionej komórki (zygoty) do ustroju matki.
Ocena moralna zapłodnienia pozaustrojowego Podejmując ocenę moralną zapłodnienia pozaustrojowego, należy wskazać na dwie zasadnicze metody tej procedury medycznej. Zapłodnienie in vitro dzieli się zatem na: metodę homogeniczną i heterogeniczną. Zapłodnienie homogeniczne polega na pobraniu materiału genetycznego (plemników i komórki jajowej) od osób pozostających w związku małżeńskim. Nie mniej nie czyni to tej metody usprawiedliwioną, ponieważ nowe życie jest zawsze darem Boga i powstaje w wyniku osobowego spotkania dwojga ludzi. Mąż i żona w akcie seksualnym wielbią swoją miłość i jedność. Życie dziecka w tej metodzie przestaje być owocem miłości rodziców, a staje się wynikiem technik medycznych. Metoda ta pociąga za sobą także niszczenie nadliczbowych płodów.
Zapłodnienie heterogeniczne. Metoda ta polega na pobraniu materiału genetycznego (komórki jajowej i/lub plemników) od osoby nie pozostającej w związku małżeńskim. Wiąże się to z zakupem komórki jajowej od obcej kobiety lub pobraniem plemników z banku spermy. Metoda ta zatem w pierwszym rzędzie narusza wierność i godność małżeńską. W dalszej kolejności zostaje wyeliminowane pokrewieństwo pomiędzy dzieckiem a obojgiem rodzi ców. Małżonkowie, którzy poddali się tego rodzaju zabiegowi, odczuwają brak jedności i depresje, zaś dzieci zrodzone z tego typu ekspe rymentów cierpią na zaburzenia własnej tożsamości.
Skutki zapłodnienia pozaustrojowego Generalnie skutki zapłodnienia pozaustrojowego można wymienić niemal jednym tchem: – pociąga za sobą problem praw embrionów ludzkich i związane z tym pytanie: czy należy je traktować w sposób podmiotowy czy tylko przedmiotowy? – istnieje zagrożenie zmian hormonalnych u transferów (ok. 4050%); – w niektórych przypadkach
może dojść do przypadków kazirodztwa, gdy spotkają się dzieci tego samego ojca (z banku spermy); – niszczenie organizmu kobiety (zaburzona gospodarka hormonalna); – brak pewności, czy dziecko spełni pokładane w nim nadzieje (charakter, inteligencja itd.) i aspiracje rodziców, którzy tyle trudu i ofiar włożyli w jego „powstanie”; – dziecko staje się przedmiotem pożądania i uzurpacji, często w celu zaspokojenia pragnień rodziców. Ocena moralna zatem obu metod może być tylko negatywna.
Zapłodnienie pozaustrojowe a zdrowie kobiety i dziecka Skuteczność technik wspomaganego rozrodu jest stosunkowo niewielka (19% do 22%). Do tego należy doliczyć jeszcze zarodki, które giną w laboratorium oraz liczbę tzw. poronień spontanicznych, sięgającą od 20% do aż 60% w przypadku kobiet, które zachodzą w ciążę po 40. roku życia. Spustoszenia, jakie czynią te metody, są wielkie. Do podstawowych zagrożeń dla zdrowia kobiety należy za-
liczyć przede wszystkim hormonalną stymulację jajników, mającą na celu wywołanie hiperowulacji, która znacząco osłabia organizm kobiety, oraz częściej występującą ciążę pozamaciczną. To jest zaledwie drobny wycinek z badań, które zostały przeprowadzone w Wielkiej Brytanii. W odniesieniu do zdrowia dziecka poczętego metodą in vitro należy wskazać na zwielokrotnione niż normalnie ryzyko występowania wad wrodzonych, anomalii chromosomów ochronnych oraz kilkukrotnie wzrasta ryzyko zachorowania na nowotwór oka (rak siatkówki). Ponadto dzieci „z probówki” są pod każdym względem słabsze i gorzej się rozwijają. Wszystkie te czynniki wskazują jednoznacznie, że metody zapłodnienia pozaustrojowego stanowią ogromne ryzyko dla zdrowia zarówno dziecka, jak i matki. Stąd ich wykorzystanie w celu uszczęśliwienia pary małżeńskiej jest nieporozumieniem. Częstokroć bowiem nieszczęście niepłodności jest naturalną obroną organizmu ludzkiego przed wydaniem na świat jednostki słabej i chorej. Powstaje zatem pytanie: czy uzurpacja dziecka jest uszczęśliwianiem kogokolwiek? ■
Rycerstwo Niepokalanej
Rycerstwo Niepokalanej
o.dk. Grzegorz Owsianko kurs VI godzimy się z pewnością, że każdy z nas pragnie szczęścia i nie ma nikogo, kto by nie szukał sposobów na jego osiągnięcie. To dobro, które Bóg nam daje, możemy w skrócie nazwać zbawieniem i uświęceniem. Dzięki temu Bożemu darowi możemy stawać się na nowo ludźmi, żyć w zgodzie ze swoją naturą, co czyni nas prawdziwie szczęśliwymi. Tutaj na ziemi jest to jeszcze możliwe tylko częściowo, ale po śmierci, jeśli tylko zechcemy uwierzyć w Bożą dobroć, osiągniemy je w pełni i na zawsze.
Z
Duch MI – istota Rycerstwa Niepokalanej Św. Maksymilian pragnął, aby każdy (bez względu na to, kim jest) poznał i pokochał Boga, a zatem, aby każdy znalazł szczęście tam, gdzie ono rzeczywiście jest. Aby zatem skutecznie poma-
gać innym ludziom w zbawieniu i uświęceniu, założył on ruch o nazwie Rycerstwo Niepokalanej (w skrócie: MI). Podstawowym sposobem na osiągnięcie tego celu – jak przekonuje św. Maksymilian – jest sposób życia polegający na całkowitym oddaniu się w ręce Matki Bożej, pozwalając, aby Ona tym życiem kierowała. W ten sposób stajemy się narzędziami w Jej rękach, dzięki czemu wypełniamy Wolę Bożą i – samemu zbliżając się do szczęścia – prowadzimy do Boga innych ludzi. Chodzi zatem o to, aby serce każdego człowieka zostało wyrwane z wpływów szatana i oddane na własność Matce Bożej, która doprowadzi je do dobrego Boga.
MI 1: zero przymusu nieskończone możliwości w celu pomocy w zbawieniu i uświęceniu wszystkich ludzi). Nie chciał on, aby ruch, który miał spełniać swoje zadanie w każdym miejscu i czasie został zamknięty w skostniałe struktury i ograniczony korzystaniem z wybranych tylko środków. Z tego powodu św. Maksymilian określił trzy „stopnie” przynależności do Rycerstwa: MI 1, MI 2, MI 3. Omówimy teraz pierwszy z nich, tzn. MI 1.
Organizacja – ważniejszy duch niż forma
MI 1 – podstawa Rycerstwa Niepokalanej
Jest rzeczą niezwykle ważną, że – w ramach funkcjonowania i organizacji Rycerstwa Niepokalanej – św. Maksymilian nie przypisywał pierwszorzędnej roli strukturom i regulaminom założonego przez siebie ruchu, ale zwracał uwagę na życie poszczególnych członków tego ruchu według jego ducha (a więc w oddaniu Niepokalanej
Przynależność do Rycerstwa Niepokalanej na sposób MI 1 jest najbardziej podstawowa i zgodnie z zamysłem św. Maksymiliana odgrywa kluczową rolę w rozpowszechnianiu ideału tego ruchu. Polega ona, mówiąc ogólnie, na realizowaniu założeń i celów Rycerstwa w codziennym życiu i nie wiąże się z przynależnością
do konkretnej wspólnoty (koła) w ramach tego ruchu. Każdy, kto pragnie zaangażować się w Rycerstwo Niepokalanej na poziomie MI 1, powinien: 1. Złożyć deklarację woli oddania się jako narzędzie w rękach Matki Bożej (bezwarunkowo i bezgranicznie) w celu przyczynienia się do panowania Boga w sercu każdego człowieka. Można to uczynić prywatnie bądź publicznie, odmawiając np. akt poświęcenia się Niepokalanej ułożony przez św. Maksymiliana. 2. Aby formalnie przynależeć od Stowarzyszenia Rycerstwo Niepokalanej należy ponadto dostarczyć do odpowiedniego ośrodka MI (np. Ośrodka Narodowego MI w Niepokalanowie) pisemną deklarację. Podstawą działania w MI 1 jest posłuszeństwo Woli Bożej i troska o zbawienie każdego człowieka, które przejawiają się przede wszystkim poprzez: 1. Miłość okazywaną Bogu i innym ludziom. 2. Zachowywanie Bożych przykazań. 3. Zachowywanie nauki Kościoła i przykazań kościelnych. 4. Sumienne wypełnianie swo-
ich obowiązków związanych z pracą i stanem życia oraz wykonywanie codziennych prac w intencji zbawienia ludzi i szerzenia ideału MI. 5. Otwartość na Boże natchnienia, otwartą na Ducha Świętego kreatywność, podejmowanie własnych (przemyślanych i uzgodnionych z odpowiednią władzą kościelną) inicjatyw w celu realizowania celu MI. 6. Gotowość do poświęcenia poprzez podejmowanie choćby drobnych umartwień w intencji realizowania zadań MI. 7. Noszenie Cudownego Medalika i odmawianie codziennie aktu strzelistego: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy, i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła świętego i poleconymi Tobie”. 8. Rozpowszechnianie Cudownego Medalika i modlitwa za osoby, które go otrzymały. W tym sposobie życia ważne jest także angażowanie się w życie swojej parafii, a także włączanie się w miarę możliwości w inicjatywy podejmowane wspólnie i kierowane przez odpowiedzialnych za MI, utrzymywanie kontaktu z innymi członkami MI, udział w rekolekcjach itp. Nic nie stoi także na przeszkodzie, aby osoba żyjąca zgodnie z duchem MI należała na co dzień do innego stowarzyszenia czy wspólnoty działającej już np. w parafii. Chodzi bowiem o to,
aby ideał Rycerstwa przenikał do każdego środowiska i serca każdej osoby, a nie o to, aby na siłę tworzyć kolejne organizacje.
Osobisty kontakt, świadectwo życia – podstawa Powiedzieliśmy, że MI 1 jest najbardziej podstawowym sposobem przynależności do MI, ponieważ bardzo ważne znaczenie w przybliżaniu innym ludziom Boga ma świadectwo własnego życia, osobiste kontakty z rodziną, znajomymi, relacje w pracy. W codzienności nie podejmuje się wielkich inicjatyw, ale systematycznie, krok po kroku buduje się zaufanie do Boga i przekonuje o Jego dobroci. Najlepiej i najpiękniej swoją codzienność przeżywała sama Matka Boża, dlatego my powinniśmy czynić wszystko – jak przekonuje św. Maksymilian – pod Jej okiem i tak, jak Ona będzie chciała. Na tym polega życie na sposób MI 1 – zero przymusu i nieograniczone możliwości osiągnięcia prawdziwego szczęścia przez każdego człowieka poprzez zbawienie i uświęcenie ofiarowane nam przez Boga. Ponieważ w apostolstwie ważną rolę pełnią także wspólnie zaplanowane działania i wspólna formacja, więc w MI nie brakuje i na te elementy miejsca. Podejmują je osoby należące do Rycerstwa na sposób MI 2 i MI 3, o czym będziemy mówić w kolejnych numerach „Naszego Życia”. ■
Klasztory
Klasztory
Kościół Trójcy Świętej
Gdańsk br. Mariusz Karchut kurs VI
28
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Historia
Reformacja
Początki działalności franciszkanów na Pomorzu sięgają 1239 r., kiedy to ojcowie osiedlili się w Toruniu i 1258 r. w Chełmnie. Klasztory te należały początkowo do Prowincji Polsko–Czeskiej, a później przeszły pod jurysdykcję Prowincji Saskiej. Później powstały klasztory w Nowem nad Wisłą, w Braniewie, w Welonie, w Watemborku oraz w 1420 r. w Gdańsku. Warto wiedzieć, że kościół OO. Franciszkanów w Gdańsku jest niezwykły na skalę całego świata, ponieważ jest podzielony na trzy części i każda z tych części została pod innym wezwaniem ufundowana. Najstarszy ponieważ wybudowany w latach 1422 – 1431 jest kościół Wieczerzy Pańskiej, który obecnie pełni funkcję prezbiterium wielkiego kościoła. Po wygranej przez Rzeczpospolitą wojny trzydziestoletniej z Krzyżakami powstała myśl budowy dużego halowego kościoła pw. Świętej Trójcy oraz przebudowy klasztoru. Budowę rozpoczęto w 1480 r., w tym samym czasie wybudowano również kościół św. Anny, na życzenie króla Kazimierza Jagiellończyka. Kościół ten przeznaczono na nabożeństwa w języku polskim. Obecnie to w nim odprawiana jest liturgia codzienna, a w czasie niedziel i świąt w dużym kościele. Budowę kościoła Świętej Trójcy oraz klasztoru ukończono po 33 latach w 1514 r.
Przełożony klasztoru Jan Rollau, będąc pod wpływem idei reformacji, w 1555 r. razem z całą wspólnotą przeszedł na protestantyzm, jednocześnie przekazując kościół i klasztor Radzie Miejskiej. W tym czasie klasztor przekształcono na Gimnazjum Akademickie, które działało aż do początków XIX wieku. Kościołem zarządzali odtąd kalwini i luteranie. Franciszkanom pomimo wielu starań w XVI wieku oraz przychylności królów polskich nie udało się odzyskać kościoła i klasztoru aż do 1945 r. Protestanci wybudowali w latach 1638 – 1695 Dom Kazalnicowy potocznie nazywany Ryglówką. W miejsce gimnazjum w drugiej połowie XIX wieku powstało w budynku klasztornym Muzeum.
II wojna światowa W wyniku działań wojennych, przede wszystkim w 1945 r. w trakcie zdobywania Gdańska przez wojska sowieckie, budynki pofranciszkańskie mocno ucierpiały. Najbardziej zniszczone zostało prezbiterium oraz częściowo wielki kościół. Przed całkowitym zniszczeniem uchroniły kościół Świętej Trójcy ściana i drzwi przeciwpożarowe znajdujące się na poddaszu, które dzięki Opatrzności Bożej były zamknięte. Naprawę szkód i zniszczeń rozpoczął przybyły już w marcu 1945 r. franciszkanin o. Norbert
Uliasz. Remont praktycznie trwa po dzień dzisiejszy. Wkrótce po wojnie odbudowano prezbiterium oraz pastorówkę. Przebudowano również Ryglówkę i wybudowano nowy budynek z przeznaczeniem na zarząd Prowincji Gdańskiej. Dla ciekawych mogę dodać, iż nie tylko kościół jest podzielony na trzy części, ale również wspólnoty franciszkańskie są trzy: klasztor zarządu prowincji; Ryglówka, której gwardianem jest obecnie o. dr Tomasz Jank (jest on równocześnie rektorem kościoła); dawna pastorówka, a obecnie Dom Pojednania i Spotkań im. Św. Maksymiliana Marii Kolbego, którego przełożonym jest o. Piotr Pliszka.
Obecnie Choć oo. Franciszkanie dokładali wielu starań i od czasu powrotu do Gdańska wiele wyremontowano, ciągle jest dużo pracy nad przywróceniem dawnej świetności świątyni i klasztorów. W 2003 r. dostrzeżono gwałtowne pogorszenie stanu świątyni. W wielu miejscach posadzka zapadła się, popękały ściany i sklepienia świadczące o penetracji wody. Również dach kościoła był w złym stanie. Dzięki szybkiej interwencji ówczesnego rektora kościoła o. P. Pawlika u Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Gdańsku dokonano szybkich zakrojonych na szeroką skalę prac remontowo–konserwatorskich. Inwestycja ta pochłonęła
ponad 2 mln złotych pozyskanych od władz Miasta Gdańska i Ministerstwa Kultury. Następnie przeprowadzono restaurację cennych gotyckich stall z lat 1510-11, znajdujących się w prezbiterium; najstarszej ambony gotyckiej na Pomorzu z 1540 r. oraz barokowego prospektu organowego. Jako ciekawostkę mogę podać, iż podczas renowacji stall odkryto na nich podpis Jana Heweliusza. Przez to mogę stwierdzić, że nie tylko dzisiaj ludzie (niestety) piszą po ławkach w kościele (czego nie pochwalam), ale czyniono tak od bardzo dawna. Jednakże dzięki temu odkryciu mamy świadectwo, że ta ważna dla historii osoba odwiedziła nasz kościół. Warto wiedzieć, że kościół franciszkański w Gdańsku jest jednym z trzech w Europie, którego prezbiterium oddziela od głównego kościoła lektorium, z którego korzystał chór. Również organy są unikatowe na skalę światową, ponieważ są umieszczone z prawej strony lektorium, pomiędzy prezbiterium a nawami kościoła, i które całkiem niedawno zdołano gruntownie odrestaurować. Przy kościele działają m.in.: Duszpasterstwo Akademickie, III Zakon Franciszkański, Rycerstwo Niepokalanej, Wspólnota Rodzin, Szkoła Nowej Ewangelizacji „Kana” oraz Fundacja „Dziedziniec”. ■
Msze święte Niedziela
7.30 9.00 10.30 12.00 18.00 19.15 akademicka 1X – 15 VI
Dni powszednie 12.00 18.00
Misja: Zbawienie
29
Franciszkanizm
W
br. Mateusz Orłowski kurs V tym roku przypada
Franciszkanizm
Franciszkanie w powstaniu warszawskim
70. rocznica powstania warszawskiego. Jego doświadczenie stało się udziałem również franciszkanów z klasztoru przy ul. Zakroczymskiej. Ich losy autor artykułu pragnie przedstawić w formie opowiadania. Ogranicza je oczywiście do wybranych wydarzeń, które jednak rzucają nieco światła na to, co 70 lat temu przeżyli warszawscy franciszkanie. Pierwszy wieczór Br. Ignacy zastał o. Maurycego modlącego się w kaplicy. – Ojcze Prowincjale, przed klasztorem stoi grupa ludzi – uciekinierzy z Woli. Możemy ich wpuścić do klasztoru? Słońce chowało się już za widnokręgiem. Od kilku godzin Warszawa walczyła. W pobliżu klasztoru na ul. Zakroczymskiej było wyzwolonych wiele miejsc. Panowała euforia i radość. Jednak w sercu ojca prowincjała nie było za dużo miejsca na entuzjazm – wypełniała je troska: o braci, o klasztor, o sanktuarium. O. Maurycy Madzurek od pięciu lat był przełożonym nowopowstałej prowincji. Przez ten czas doświadczył wielu trudności: więzienie na Pawiaku w ’39, później najścia Gestapo. A teraz powstanie. Wolność – tak, ale co, gdy walka się przeciągnie? Co z klasztorem, z sanktuarium? Jak ma wyglądać posługa braci w tych warunkach? Już teraz, pierwszego dnia walk, ludzie proszą o pomoc. A grupa prosząca o pomoc liczyła kilkanaście osób. Ludzie ci nie mieli niczego – żadnych bagaży, żadnego prowiantu. Widząc, co
30
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
się dzieje, przerażeni bez namysłu uciekali. Ratowali życie. Inny był to obraz od tego panującego na Starówce. W końcu przybiegł br. Ignacy. – Ojciec zezwolił, by ludzi wpuścić do klasztoru, ale kościół ma zostać zamknięty – poinformował o. Norberta, gwardiana. W klasztorze już był spory tłum. To osoby z Żoliborza i innych dzielnic stolicy, których powstanie zastało w franciszkańskim kościele. Po godzinie „W”, nie mogąc wrócić do swoich domów, rozłożyli się w wielkiej sali tercjarskiej. Teraz dołączyć mieli do nich kolejni. Po ulokowaniu ich na korytarzach parteru i w refektarzu franciszkanie przynosili im wszelkie potrzebne rzeczy. – Ojcze, mogę otrzymać jakiś koc? – prosił ktoś. – Braciszku, trochę mleka dla małego – wołano gdzie indziej. – Uciekli z pustymi rękami, nie mając nic – martwił się o. Maurycy. – Nasze zapasy żywności wystarczą na cztery, góra pięć dni przy takiej ilości osób. Zapadła pierwsza noc powstania.
Połowa sierpnia – Moja droga, popraw proszę temblak ks. Żelazowskiemu. I daj mu nieco wody. O. Roch, spiesząc się na Mszę świętą do Wytwórni, wydawał ostatnie polecenia sanitariuszkom, które opiekowały się chorymi. Był młodym kapłanem. Święcenia otrzymał w czasie wojny, w ’42 r. Znał się nieco na medycynie, toteż w pierwszych dniach powstania zorganizował w klasztorze punkt sanitarny. Były w nim przeważnie osoby cywilne, które odniosły przeróżne obrażenia. Np. ks. Stanisław Żelazowski był proboszczem kościoła św. Teresy na Tamce. Niemcy kazali mu iść przed czołgiem jako żywa tarcza. Dotarł do polskiej barykady, ale tu pocisk z czołgu rozerwał mu całą rękę. Wychodząc z sali, o. Roch spotkał br. Piotra. – Bracie, jak sytuacja żywnościowa? – zagadnął. – Dobrze, ojczulku, dobrze. Pan Bóg czuwa nad nami i Najświętsza Panienka również. Zapasów, które ojciec przydźwigał, powinno wystarczyć na wiele dni. Martwią mnie tylko te aeroplany. Nie mogę
gotować już w dzień, bo jeśli zobaczą dym z naszego komina, to od razu się nami zainteresują. Trzeba poczekać do nocy. – Bracie, karmi brat rzeszę ludzi. Brata posługa jest nieoceniona. – Tylko z Bożą pomocą. I Matki Najświętszej – zakończył, znikając w ciemnościach klasztornej piwnicy. O. Roch zauważył w dłoni brata różaniec. Zdawało się, iż sędziwy zakonnik nie wypuszcza go z rąk, zawsze modląc się do Najświętszej Panienki, jak sam zwykł Ją nazywać. Teraz o. Roch spieszył ulicą Zakroczymską w stronę Wytwórni. Po wejściu do sali w podziemiach staromiejskiej reduty dostrzegł gotowego do Mszy świętej o. Stefana Leitholza. Blisko ołtarza siedział o. Cezar, który od rana spowiadał w Wytwórni. O. Roch podszedł do celebransa. – Szczęść Boże! Dużo osób skorzystało ze spowiedzi? – Oj tak! Dopiero chwilę temu o. Cezar wyspowiadał ostatnią osobę. – Na sali ścisk. – Ludzie szukają pomocy u Boga w trudnych chwilach. A On ich nie zawiedzie, jak to pokazała historia. O tym chcę powiedzieć na kazaniu. – Słusznie, Ojcze. Szczęść Boże! O. Roch udał się na swoje miejsce. Nad ołtarzem wykonano patriotyczną dekorację. Na sali było
rzeczywiście wiele osób. W pierwszym rzędzie siedzieli dowódcy. Wśród nich franciszkanin dostrzegł znanego mu „Pełkę” – majora Mariana Chyżyńskiego, dowódcę obrony całego budynku Wytwórni. Rozpoczęła się Msza święta.
Wypędzenie Niemcy krzyczeli, popychali, popędzali. Kazali ustawiać się ludziom w jednym miejscu. Był ranek 30 sierpnia. Ludzie chroniący się w klasztorze zostali wypędzeni na zewnątrz. Br. Ignacy stał obok o. Cezara, podtrzymując ks. Żelazowskiego. Klasztor przed nimi był doszczętnie zburzony. „Co teraz z nami będzie? Wszystko zniszczone! Wszędzie gruzy, gruzy…” Przez umysł młodego franciszkanina przelatywały tysiące myśli. W warszawskim klasztorze spędzał wakacje. Jego mama wraz z rodzeństwem mieszkała na Czerniakowie, toteż przed powstaniem często ich odwiedzał. „Czy mamusi nic nie jest? Czy brat i siostra należący do AK jeszcze walczą? Co będzie z nami, gdzie nam każą iść?” Niemcy nakazali wymarsz w kierunku ul. Konwiktorskiej. Lecz w tym momencie uwagę br. Ignacego przykuł przykry obrazek. Oto pośród panującego wokół zamętu, hałasu, wybuchów, krzyków żołnierzy i płaczu ludzi na gruzach siedziała
niezauważona przez nikogo mała dziewczynka. Jej cicha, nierzucająca się w oczy obecność nie była jednak wynikiem spokoju: jej nóżki były poszarpane, krwawiły. Ogrom cierpienia i chaos wokół zablokował płacz. Gdy br. Ignacy zbliżył się do niej, dostrzegł to nie mające ujścia przerażenie w małych, szklących się oczkach. Dziewczynka wyciągnęła ku niemu ręce i głosem cichym wyszeptała: – Weź mnie ze sobą… weź mnie… – Dziewczynko, dziewczynko. Litość i współczucie wypełniające serce br. Ignacego nie pozwoliły wypowiedzieć nic więcej. Bez chwili namysłu franciszkanin włożył ją na swoje plecy. Udało się dojść do ul. Konwiktorskiej, lecz tu dwójkę uchodźców dostrzegł niemiecki żołnierz. – Halt! Lass zie! (Stój! Puść ją!) Niemiec jedną ręką wyrwał dziewczynkę, zaś trzymając w drugiej karabin, uderzył nim zakonnika. – Trit zurück in die Reihe! (Do kolumny!) To brzmiało jak wyrok. Ale nie było od niego odwołania. Z gołymi rękami nie można było walczyć o sprawiedliwość. Kolejny akt bezkarnego bestialstwa. Tak wiele go w tych ostatnich dniach. Br. Ignacy pobiegł ku kolumnie opuszczającej Warszawę. Pobiegł w nieznane… ■
Misja: Zbawienie
31
Komiks
Fra Giuseppe cz. 3
Komiks
czyli życie św. Józefa z Kupertynu
32
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Misja: Zbawienie
33
Test biblijny 1. Jezus został ukrzyżowany: A. w dolinie Cedronu B. na tzw. Polu Krwi C. na Górze Oliwnej D. na Miejscu Czaszki po hebrajsku zwanym Golgota
6. Modlitwę Arcykapłańską Pan Jezus wygłosił: A. podczas Wesela w Kanie Galilejskiej B. podczas Kazania na Górze C. podczas Ostatniej Wieczerzy D. po zmartwychwstaniu
2. Za pierwszego męczennika uznaje się: A. św. Szczepana B. św. Piotra C. Barnabę D. św. Pawła
7. „Posłuchamy cię innym razem” usłyszał św. Paweł od słuchaczy: A. w Efezie B. na Areopagu C. w Macedonii D. na Soborze w Jerozolimie
3. Kiedy Maria Magdalena rozpoznała Jezusa po Jego zmartwychwstaniu, powiedziała: A. Abba! B. Elohim! C. Jezusie! D. Rabbuni! 4. Św. Marek Ewangelista był: A. jednym z Dwunastu Apostołów B. według tradycji uczniem św. Piotra C. osobą, która tak naprawdę nie napisała Ewangelii D. Markiem Aureliuszem, cesarzem Rzymu 5. Dziesięć przykazań było objawionych Mojżeszowi na Górze: A. Syjon B. Tabor C. Karmel nie D. Horeb (inaczej Synaj) iąza
8. Jaką nazwę nosiła sadzawka, w której miał obmyć się niewidomy od urodzenia? A. Siloam B. Sanhedryn C. Jordan D. Piękna 9. Kto powiedział o Jezusie: „Oto Człowiek”? A. Herod B. Piłat C. Kajfasz D. Annasz 10. O której straży nocnej przyszedł Jezus po wodzie do łodzi Apostołów? A. pierwszej B. drugiej C. trzeciej D. czwartej oprac. br. B. Ewertowski
w roz a z a ój rod r. 115: „Pok g a łu n N ie u z zespo dź mn t s e a t a płyt row 3 x bro” P Na rozwiązania czekamy do 15 listopada 2014 r. i Do Odpowiedzi prosimy nadsyłać na adres redakcji
WSD OO. Franciszkanów ul. Okólna 185, 91–520 Łódź Łagiewniki z dopiskiem na kopercie: KONKURS BIBLIJNY lub na mail: naszezycie@seminariumfranciszkanskie.pl
Nagrody z nr. 114 otrzymali: Mariusz Cybulski z Warszawy, Kubuś i Madzia Miszka z Lęborka i Daria Szutowicz z Kalisza
1 6
A B C D A B C D
2 7
A B C D
3 8
A B C D
4 9
A B C D
5 A 10 A
B C D
A B C D A B C D A B C D B C D Imię i nazwisko........................................................................ I Z D E I Adres......................................................................................... ODPOW A T R KA 115 Wiek.....................
34
Nasze ycie nr 2/2014 (115)
Misja: Zbawienie
2
1
Nasze ď‚Życie nr 2/2014 (115)