5
Temat numeru:
POTWORY
listopad – grudzień 2012
nr
cena 8,90 zł (w tym 5% vat)
FICTION
ISSN: 2084 – 4565
WEIRD
1 2 3 6 8 56 99 456 273 246 78 8
PIER WSZ WP OLS Y CE MAG AZY N
---------------------------------------
FANTASY • SF • KRYMINAŁ • HORROR • OPOWIEŚCI NIESAMOWITE • KOMIKS • FELIETON
-----------------------------
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
REKLAMA
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Projekt graficzny Natalia Jura
Kontakt credendo.vides007@gmail.com
Pracownia Liternictwa i Typografii ASP w Krakowie 2013
Internet www.cosnaprogu.blogspot.com
Dział reklamy i promocji reklamapromocja@gmail.com
Korekta i redakcja Michał Szpakowski Piotr Nowak
Skład Natalia Jura
Redakcja
Jan Kowalski Piotr Kowalski Emil Nowak Marta Kwiatek Zofia Przechlak Kamil Strzała Edmund Witalski Aleksandra Poklak Zygmunt Szprot Alicja Przybylska Witold Skrzetuski
Źródła ilustracji użytych w czasopiśmie: Okładka: http://nahuelelias.deviantart.com/art/Afri-Illustration-120534066 Str. 2: http://www.kumakreations.com/wp-content/ uploads/2013/03/4432TombRaider_CollectorsEdition_EU_PEGI_Final. jpg.jpg Str. 7: http://zaginionyalmanach.blogspot.com/2011/04/co-zego-to-nie-ja-wywiad-z-ukaszem.html Str. 8-9: http://i.haymarket.net.au/Blogs/jaws3.jpg Str. 19: http://mvdb2b.com/s/TanyasIsland/77124DVD http://www.mycomicshop.com/search?TID=249711 http://weeklycomicbookreview.com/tag/avatar/ http://wrongsideoftheart.com/wp-content/gallery/posters-c/creature_from_black_lagoon_poster_08.jpg Str. 21: http://untitledhelena.blogspot.com/2010/04/ranxerox.html Str. 31: http://stefangrabinski.pl/wp-content/uploads/2012/02/grabinskiportret.jpg Str. 34-35: skany z Coś na progu , nr 5, 2012 Tył okładki: https://s3-eu-west-1.amazonaws.com/cdp-attachments/spree/products/5022/large/NF_04_2013_elektroniczna-00001.jpg
Ilustracja na okładce Nahuel Elias
vat: 5% nakład: 2300 egz.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Spis treści Temat numeru 10 ton nacisku – Kamil Dachnij
str. 8
Scream Queens – Martyna Bieżyńska
str. 12
Piękne i bestie – Renata Łukaszewska
str. 15
Ranxerox: człowiek-kopiarka – Natalia Jura
str. 20
Opowiadania Pulp Thing – Tomasz Kaczmarek
str. 22
Wywiady Wywiad ze Stefanem Grabińskim
str. 28
Felietony i eseje Urban legend z Dolnego Śląska – Bartosz Czartoryski
str. 32
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Varia Zło w mundurze, czyli co nieco o nazi – fiction – Wojciech Sawłowicz
str. 38
O słowiańskich demonach i obrzędach Żywe trupy – Natalia Kościńska
str. 42
Strefa gier Interaktywny mashup grozy Co się czai w The Secret World – Łukasz Buchalski
str. 46
Komiks Midnight city – Krzysztof Chalik
str. 58
Mróz – rys. Bartłomiej Fedyczak, scen. Krzysztof Maj
str. 64
Strefa kryminału Paranormalni detektywi – Marcin Waincetel
str. 50
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jakie jest Wasze najwcześniejsze wspomnienie potwora? Moje jest bardzo wyraźne i przedstawia się mniej więcej tak: Stwór wygramolił się z wody i stał przez chwilę, słaniając się jak odurzony na ludzkich teraz nogach. Wszystko zdawało mu się dziwnie niewyraźne; zaćmiony umysł usiłował przystosować się do nowej postaci i chłodnego dotyku mokrego piasku pod stopami. Z tyłu, od oświetlonej księżycem plaży, dochodził szmer fal. W ten sposób rozpoczyna się jedno z klasycznych opowiadań E. Van Vogta, pt. Potwór z morza (antologia Krypta Bestii, pierwsze wydanie w Polsce – 1988). Przewrotna historia, w której potwór przybiera ludzką postać, zrobiła na mnie wiele lat temu ogromne wrażenie. Prosty powód mej obsesji zrozumiałem po latach. Tekst Van Vogta łamał bowiem klasyczną „potworną” konwencję. Później było jeszcze kilka innych niekonwencjonalnych potworów, o których do dziś nie mogę zapomnieć. Vereena z wiedźmińskiego opowiadania Ziarno prawdy Sapkowskiego, w którym to piękna zabija, a bestia jest naiwnym, zakochanym facetem. Na grzbiecie delfina, w kamiennym kręgu wyschniętej fontanny, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała filigranowa dziewczyna w białej sukni rozpłaszczał połyskliwe cielsko ogromny czarny nietoperz, rozwierając długą, wąską paszczękę, przepełnioną rzędami igłokształtnej bieli. Filmowy Obcy, który bije na głowę wszystkie inne maszkary i do dziś rozbudza wyobraźnię, wyznaczając standardy jeśli chodzi horror SF (każdy, kto chociaż raz w życiu widział na zdjęciu USG dziecko w pierwszych czterech miesiącach ciąży, doskonale wie o czym mówię!). I jeszcze jeden potwór z kosmosu, którego nigdy nie zapomnę – Lalkarz Piersona z powieści Larryego Nivena, pt. Pierścień, o którym autor napisał tak: Na środku pomieszczenia zwrócone do niego znajdowało się coś, co nie było ani człowiekiem, ani humanoidem. Stało na trzech nogach i przy pomocy dwóch płaskich głów umieszczonych na giętkich, smukłych szyjach przypatrywało się Louisowi Wu. Zdumiewającego stwora pokrywała biała i miękka niczym rękawiczka skóra, ale pomiędzy szyjami istoty wyrastała gęsta, szorstka brązowa grzywa, która ciągnęła się ku tułowiowi wzdłuż kręgosłupa, żeby zakryć intrygująco wyglądający staw biodrowy tylnej nogi. Dwa przednie odnóża były szeroko rozstawione, tak że małe, szponiaste kopytka istoty tworzyły prawie idealny trójkąt równoboczny. Czy jeszcze jakieś potwory zrobiły na mnie mocne pierwsze wrażenie? Z całą pewnością udało się to zmumifikowanemu Eddy’emu z trasy Powerslave, Iron Maiden – tej samej, z którą muzycy po raz pierwszy przyjechali do Polski (Prócz koncertów grając także gościnnie na przypadkowym weselu!). Kudłata kukiełkowa bestia Ludo z Labiryntu Jima Hensona, zwana ”Gentle Giant”, przez którą nie mogłem spać i dopiero, kiedy rodzice zawiesili w mojej sypialni jego portret, koszmary ustały. Kolejny potwór został oswojony… Powyższe obrazy to moje najwcześniejsze wspomnienia potworów. Wspomnienia, które nadal mocno pobudzają moją wyobraźnię. Z żalem przyznaję, że obecnie trochę za szybko oswajam kolejne potwory. W panteonie tych najbardziej wartościowych, tych, do których lubię wracać, pozostają więc tylko te, które podobnie jak Eddy Ironów, bruxa Sapkowskiego, filmowy Obcy, czy kukła Hensona łamią konwencję. Zapraszam Was w imieniu całej redakcji Coś na Progu na spotkanie z takimi właśnie potworami. Nazwa naszego czasopisma do czegoś przecież zobowiązuje… fot. na stronie obok – Magdalena Oczadły
Iron Maiden – tej samej, z którą muzycy po raz pierwszy przyjechali do Polski (Prócz koncertów grając także gościnnie na przypadkowym weselu!). Kudłata kukiełkowa bestia Ludo z „Labiryntu” Jima Hensona, zwana ”Gentle Giant”, przez którą nie mogłem spać i dopiero, kiedy rodzice zawiesili w mojej sypialni jego portret, koszmary ustały. Kolejny potwór został oswojony… Powyższe obrazy to moje najwcześniejsze wspomnienia potworów. Wspomnienia, które nadal mocno pobudzają moją wyobraźnię. Z żalem przyznaję, że obecnie trochę za szybko kolejne W panteonie tych najbardziej wartościowych, tych,oswajam do których lubię potwory. wracać, pozostają więc tylko te, które podobnie jak Eddy Ironów, bruxa Sapkowskiego, filmowy Obcy, czy kukła Hensona łamią konwencję. Zapraszam Was w imieniu całej redakcji „Coś na Progu” na spotkanie z takimi właśnie potworami. Nazwa naszego czasopisma do czegoś przecież zobowiązuje…
Wstępniak
Wstępniak
Jakiewyraźne jest Wasze najwcześniejsze wspomnienie Moje jest bardzo i przedstawia się mniej więcej tak:potwora? „Stwór wygramolił się z wody i stał przez chwilę, słaniając się jak odurzony na ludzkich teraz nogach. Wszystko zdawało mu się dziwnie niewyraźne; zaćmiony umysł usiłował przystosować się do nowej postaci i chłodnego dotyku mokrego piasku pod stopami. Z tyłu, od oświetlonej księżycem plaży, dochodził szmer fal.” W ten sposób rozpoczyna się jedno z klasycznych opowiadań E. Van Vogta, pt. „Potwór z morza” (antologia „Krypta Bestii”, pierwsze wydanie w Polsce – 1988). Przewrotna historia, w której potwór przybiera ludzką na mnie wiele lat temu ogromne wrażenie. Prosty powód mejpostać, obsesjizrobiła zrozumiałem po latach. Tekst Van Vogta łamał bowiem klasyczną „potworną” konwencję. Później było jeszcze kilka innych niekonwencjonalnych potworów, o których do dziś nie mogę zapomnieć. Vereena z wiedźmińskiego opowiadania „Ziarno prawdy” Sapkowskiego, w którym to piękna zabija, a bestia jest naiwnym, zakochanym facetem. „Na grzbiecie delfina, w kamiennym kręgu wyschniętej fontanny, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała filigranowa dziewczyna w białej sukni rozpłaszczał połyskliwe cielsko ogromny czarny nietoperz, rozwierając długą, wąską paszczękę, przepełnioną rzędami igłokształtnej bieli.” Filmowy Obcy, który bije na głowę wszystkie inne maszkary i do dziś rozbudza wyobraźnię, wyznaczając standardy jeśli chodzi horror SF (każdy, kto chociaż raz w życiu widział na zdjęciu USG dziecko w pierwszych czterech miesiącach ciąży, doskonale wie o czym mówię!). I jeszcze jeden potwór z kosmosu, którego nigdy nie zapomnę – Lalkarz Piersona z powieści Larryego Nivena, pt. „Pierścień”, o którym autor napisał tak: „Na środku pomieszczenia zwrócone do niego znajdowało się coś, co nie było ani człowiekiem, ani humanoidem. Stało na trzech nogach i przy pomocy dwóch płaskich głów umieszczonych na giętkich, smukłych szyjach przypatrywało się Louisowi Wu. Zdumiewającego stwora pokrywała biała i miękka niczym rękawiczka skóra, ale pomiędzy szyjami istoty wyrastała gęsta, szorstka brązowa grzywa, wyglądający która ciągnęłastaw się ku tułowiowi wzdłuż kręgosłupa, żeby zakryć intrygująco biodrowy tylnej nogi. Dwa przednie odnóża były szeroko rozstawione, tak że małe, szponiaste kopytka istoty tworzyły prawie idealny trójkąt równoboczny.” Czy jeszcze udało jakieś potwory zrobiły na mnie mocne pierwsze wrażenie? Z całą pewnością się to zmumifikowanemu Eddy’emu z trasy „Powerslave”, Łukasz Śmigiel
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Kino grozy miało już monstrum Fran kensteina, Drakulę czy wilkołaka, ale żaden z nich nie okazał się potworem tak strasznym i prawdziwym, jak ten, który objawił się światu w 1975 roku. Wielki rekin Stevena Spielberga do dziś pozostaje fenomenem popkultury, bez którego kino współczesne wyglądałoby zapewne inaczej.
„Ujrzałem przyszłość i są nią Szczęki” – tak zaczynał swoją recenzję krytyk Kenneth Turan tuż przed premierą filmu, która odbyła się 20 czerwca 1975 roku. Biorąc pod uwagę, że przez ostatnie trzy lata głównym spektaklem dla amerykańskiego narodu był upadek Richarda Nixona, profetyczna deklaracja krytyka wiele mówiła o pragnieniach jego rodaków. Amerykanie domagali się odpoczynku, ucieczki od wszechogarniających życie publiczne afer i towarzyszącej mu brudnej polityki. Owo pragnienie może tłumaczyć modę na filmy katastroficzne w tamtym okresie, bo w samym roku 1974 dało się ich naliczyć aż kilkanaście. Oferujące widzom próbkę widowiskowych kataklizmów, w perwersyjny sposób oddawały niskie samopoczucie narodu niemogącego wyjść ze wstrząsu, jakim była afera Watergate i ostateczne fiasko kampanii wietnamskiej. Jednak zawsze na końcu, pomimo prze ciwności losu, bohaterowie przezwyciężali wspólnymi siłami każdy kryzys.
→
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ilustracja z plakatu do filmu Jaws,1975
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kamil Dachnij
10 TON NACISKU - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - W kończącym tamten rok podsumowaniu box office’a aż trzy filmy z tego nurtu znalazły się w top 10. Płonący wieżowiec z Paulem Newmanem i Stevem McQuennem wylądował na drugim, Trzęsienie ziemi z Charltonem Hestonem i Avą Gardner, gdzie współscenarzystą był sam Mario Puzo, na czwartym, zaś Port lotniczy 75 z Charltonem Hestonem i Karen Black dwa oczka niżej. A jeśli tego było mało, widzowie mieli do wyboru produkcje, w których spustoszenie siały lawiny, erupcje wulkanu, ataki zabójczych pszczół lub ogromnych karaluchów zaludniających Los Angeles na wskutek trzęsienia ziemi. Szczęki, w pewnym sensie genialnie modyfikujące tego rodzaju filmy, a zarazem odznaczające się precyzją i montażem godnym najlepszych dreszczowców Hitchcocka, były doświadczeniem znacznie intensywniejszym niż powyższe filmy, mimo iż tak naprawdę jego największe zagrożenie widzieliśmy na ekranie zaledwie parę razy, głównie w końcowym akcie. Ale to wystarczyło, żeby wakacje należały do jednego tytułu.
filmu, czyli wielki ludojad, a raczej trzy mechaniczne rekiny – dwa odpowiadające za oba profile i jeden główny, dwunastotonowy, mierzący siedem i pól metra, napędzany przez pneumatyczne silniki i wystrzeliwany przez katapultę, okazały się wyjątkowo krnąbrnymi urządzeniami i właściwie przez większość czasu trwania zdjęć były zepsute. Rekiny stworzył Robert Mattey, były specjalista od efektów specjalnych Disneya, ale z racji, że dostał mało czasu, nie mógł ich do końca dopracować. Nazywane kolektywnie Bruce (po prawniku Spielberga), to się topiły, to słona woda niszczyła ich mechanikę. Stąd wszystkie ujęcia z rekinem użyte w filmie były jedynymi jakie się nadawały. Na domiar złego, zwiększały się opóźnienia z powodu złych warunków atmosferycznych. Budżet wzrósł z czterech milionów do dziewięciu. Nikt nie wierzył, że film uda się skończyć. Ekipa była przekonana, że film tonie niemal tak spektakularnie jak Titanic, sugerując zabawną trawestację tytułu na Flaws. Jest to najlepszy przykład na to, że hity rodzą się w mękach.
Droga przez mękę Z racji legendarnego statusu nawet mniej zaawansowanym kinomanom musiało się obić o uszy, jak niewiele brakowało, aby Szczęki nigdy nie ujrzały światła dziennego. Steven Spielberg do dziś powtarza, że był to jego najtrudniejszy film. A wydawało się, że adaptacja pierwszej książki Petera Benchleya o tym samym tytule, która ukazała się w lutym 1974 i dosyć szybko trafiła na listę bestsellerów, nie będzie tak diabelnie trudna. Producenci Universalu, Richard Zanuck i David Brown byli wyjątkowo podekscytowani wizją przeniesienia na ekran historii rekina atakującego ludzi i szybko zapłacili 175 tysięcy za wykupienie praw do powieści, co przy sprzedaży, jaką później osiągnęła, wydaje się sumą śmieszną. Scenariusz przeszedł przez trzy szkice zanim zdjęcia ruszyły, ale nawet finalna wersja była nieustannie poprawiana podczas kręcenia. Zdjęcia rozpoczęły się na wyspie Martha Vineyard z głównie męską, jak na tamte czasy nieszczególnie znaną obsadą aktorską. 27-letni Spielberg, wtedy twórca na dorobku, dostał 4 mln dolarów do rozporządzenia i zdecydował, że kluczowe sceny nakręci na wodach Atlantyku, co było wyjątkowo ryzykownym wyborem, bo tańszym i bezpieczniejszym miejscem wydawał się zamknięty basen.
Archetyp Blochbustera Nim Szczęki weszły do kin, filmowe premiery odbywały się w jednym albo dwóch większych miastach i powoli rozlewały po całym kraju w następnych tygodniach. W przypadku dzieła Spielberga liczba wynosiła 464 kina jednocześnie, a planowo miało ich być 900. Jednak prezes wytwórni Universal, Lew Wasserman, co się okazało genialnym posunięciem, postanowił obciąć tę liczbę gdzieś do połowy. Chcę, żeby ten film leciał całe lato. Nie chcę ludzi z Palm Springs, żeby i oglądali film u siebie. Chcę by wsiedli do aut i przyjechali go zobaczyć w Hollywood – tłumaczył swoją decyzję. Efekt? Tylko 78 dni zajęło filmowi, aby przekroczyć wynik Ojca Chrzestnego jako najbardziej kasowego filmu w historii (pozostał nim do roku 1977, gdy George Lucas rozpoczął pewną gwiezdną epopeję). Żeby dobitniej oddać skalę sukcesu, warto dodać, że współproducent Richard Zanuck zarobił ze swojego udziału więcej pieniędzy niż jego ojciec, Darryl F. Zanuck, wiceprezydent 20th Century Fox, przez całą swoją karierę. Film zgarnął 260 mln dolarów, co gdyby wziąć pod uwagę inflację, daje nam dziś wynik przekraczający miliard dolarów, spokojnie o jakieś 230 mln przebijający aktualnego rekordzistę Avatara. Szczęki były także
Choć efekt końcowy Szczęk jawi się jako dzieło wybitne, z mistrzowsko budowanym napięciem, to jednak większość jego elementów została zaimprowizowana. Samo to, że zdjęcia zaczynały się bez rekina i scenariusza, a obsada została skompletowana tuż przed startem produkcji świadczy o skali kłopotów. Gwiazda
‹
11
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wzór dla gatunku
pierwszym filmem, który przekroczyły barierę 100 mln zysku. Po takim sukcesie, wytwórnie szybko przejęły strategię wprowadzania filmu na wakacje do dużej ilości kin i era blockbusterów została oficjalnie zatwierdzona.
i kolejnych pokoleń Pomimo takiej mordęgi na planie produkcji, Spielberg podjejmował jedną trafną decyzję za drugą. Po pierwsze porzucił kitka wątków z powieści, w tym romans młodego oceanografa Hoopera z żoną szeryfa Brody’ego, powiązań burmistrza z Mafią, a także zmienił zakończenie, dzięki czemu wyłuskał czystą esencję, nie przytłaczając fabuły niepotrzebnymi detalami. Jego ekonomiczne podejście znakomicie punktowała ścieżka dźwiękowa Johna Williamsa, z nieśmiertelnym, czteronutowym motywem, działającym jako emocjonalny dopalacz, zwiększający adrenalinę widza do maksymalnego efektu.
Drugim genialnym posunięciem, które przyczyniło się do tak ogromnej popularności filmu, była kampania reklamowa, która wykorzystywała telewizję. W najlepszym czasie antenowym puszczano krótkie, około trzydziestosekungowe spoty, z którego ten z udziałem aktora Percy Rodrlguesa, złowieszczo intonującego sentencje jak „God created the devil and gave him... JAWS”, zagnieździł się w świadomości Amerykanów wyjątkowo mocno. Dowodem tego była premierowa noc, podczas której kolejki ciągnęły się daleko poza sale kinowe. W następnych tygodniach wielu z młodych widzów było przygotowanych obejrzeć film kilkukrotnie. Śmiało można stwierdzić, że było to pierwsze filmowe wydarzenie, które każdy musiał zobaczyć.
Najważniejszy jednak zabieg Spielberg zastosował w montażowni. Nawet gdy rekin działał, wyglądał nazbyt sztucznie, stąd mnóstwo zdjęć zostało wyciętych. Bruce, niemal niewidzialny, stał się przez to potworem sugestywnym: śmiertelnym zagrożeniem czającym się gdzieś w odmętach wody. Zasada boimy się najbardziej tego, czego nie widzimy stała się inspiracją dla kolejnych twórców horrorów, żeby wspomnieć najbieglejszego ucznia, Ridleya Scotta i jego Obcego, któremu nadano nawet przydomek Szczęki w kosmosie. Żarłacz Spielberga przyczynił się także do mody na filmy o zwierzętach pożerających ludzi, takich jak Orka-wieloryb zabójca, Aligator i Pirania, którą Spielberg określił najlepszą zrzynką jego dzieła. Najbardziej kuriozalne okazały się jednak sequele Szczęk. Trzy kolejne części, fabularnie niemal identyczne, miały za każdym razem dwa razy większy budżet niż oryginał, ale pomimo tego rekin wydawał się jeszcze gorszy i mniej sprawny mechanicznie. W szczególności dwie ostatnie zasługują na bezlitosne cięgi, pierwsza za nieprawdopodobnie złe efekty 3D, a druga za idiotyzmy godne kina klasy Z. Porażka sequeli nie przysłania faktu, że to pierwowzór wciąż pozostaje odniesieniem dla przyszłych pokoleń, które pragnie kręcić kino gatunkowe pozbawione sztampy. Do inspiracji filmem przyznawali się min. M. Night Shyamalan, Robert Rodriguez, Kevin Smith, Ti West, Neil Marshall, Gareth Edwards – można by tak jeszcze długo wymieniać, ale już te nazwiska dobrze oddają jak szerokie jest grono wyznawców. Bo gdyby nie Szczęki, nie byłoby Gwiezdnych wojen, Indiany Jonesa czy Nolanowskich Batmanów. Parafrazując tytuł dokumentu dołączonego do niedawno wydanej na blu-rayu, odrestaurowanej wersji filmu – The Shark Is Still Working.
Pod koniec lipca 1975 roku powieść Benchleya sprzedała się w prawie 8 milionach egzemplarzy, a The Jaws Log Carla Gottlieba, relacja z nieszczęsnej produkcji filmu, zbliżała się do miliona. Co więcej, Szczęki były pierwszą produkcją, która rozpoczęła boom na gadżety filmowe. Amerykanie już wtedy zakupili dwa miliony kubków z rekinem, pół miliona t-shirtów i niezliczoną ilość posterów, ręczników plażowych, breloczków, koców, kostiumów, wyrobów pończoszniczych, gier planszowych, pidżam, strojów kąpielowych i pojemników na lunch. Dało się nabyć nawet deskę klozetową.
„Chcę, żeby ten film leciał całe lato. Nie chcę ludzi z Palm Springs, żeby i oglądali film u siebie. Chcę by wsiedli do aut i przyjechali go zobaczyć w Hollywood”
Rekin znalazł także inne, nie mniej praktyczne zasto sowanie. Podczas tamtego lata, ikoniczny plakat filmu, którego twórcą był Roger Kastel, został wykorzystany jako symbol zagrożenia dla Statui Wolności ze strony CIA. Czy to w komiksach, czy rysunkach komentujących politykę mieliśmy rekina jako komunistę atakującego Portugalię, nowy podatek, kryzys energetyczny lub bezrobocie. Z innej strony Fidel Castro identyfikował ludojada z amerykańskim imperializmem.
‹
12
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
13
›
ns ee Qu am re Sc
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - części Piły, będącej zarówno pionkiem w grze Jigsawa, jak i samym mordercą, uczyły się dziewczyny z pierwszego sezonu Scream Queens. Shawnee Smith, – Kochanie, gdzie jesteś? – woła spokojnie. – Kochanie? Skarbie? bo o niej mowa, wie najlepiej, jak zagrać osobę uciekaKrzyczy coraz głośniej, bo właśnie poczuła odrażający fetor. W tej samej chwili zdaje już sobie sprawę, że ktoś obcy stoi za łóżkiem, ale brakuje jej jącą przed krwawym psychopatą, a także zmuszaną odwagi, by się odwrócić. Nagle okropne, zgniłe ręce łapią ją za szyję. – Kochanie! Aaaaa!! Niech ktoś mi pomoże!!! – rozpaczliwie wrzeszdo zabójstwa lub zabijającą własnymi rękami morczy i próbuje się wyrwać z duszących objęć potwora. Rzuca się na łóżku, wymachuje rękami, ale bezskutecznie. dercę. Z kolei jak odnaleźć się w tryskającej zewsząd – Cięcie – mówi znudzonym głosem John Homa, jedna trzecia krwi, mogły dowiedzieć się bohaterki drugiej serii składu sędziowskiego reality show Scream Queens emitowanego na VH1 i zarazem uznany nauczyciel aktorstwa z ponad dwudzieod Jaime King – gwiazdy rasowego slashera Krwawe stopięcioletnim doświadczeniem, u którego doskonaliły warsztat Kirsten Dunst, Brittany Murphy czy Erika Christensen. walentynki 3D czy Rzezi. To jedno z wielu zadań, z którymi musiały się zmierzyć – Cycki, krew i krzyk – mówi jedna z kandydatek uczestniczki programu, żeby zdobyć upragnioną nagrodę, czyli tytuł scream queen oraz role w blockbusterowych propodczas castingu. – To są główne role scream queen. dukcjach Lionsgate i Twisted Pictures – Pile 6 i Pile 3D. Uczestniczki programu rzeczywiście zachwycały Rywalizować o miejsce w Scream Queens mogły zarówno pięknem, ale imponowały (oczywiście nie wszystdoświadczone aktorki, jak i dziewczyny, które dotychczas kie!) także umiejętnościami aktorskimi. Każdy odcinie grały przed kamerą albo na scenie teatru. Nieważnek był pełnym emocji pokazem najdziwniejszych ne, czy uczyły się aktorstwa od profesjonalistów, czy i często najobrzydliwszych zadań, jakie możemy przed lustrem naśladowały filmowe ikony. Jeśli były sobie wyobrazić. Od pierwszych sekund programu między 21 a 30 rokiem życia i zdecydowały się przyjść widz dostawał mieszankę making of horroru, Big na casting albo wysłać swoją aplikację, jedną dłonią Brothera i talent show. Cokolwiek się na ekranie działo, mogły już chwytać za klamkę do furtki domu Scream miało szokować. Dlatego koperta Queens. Jednak żeby ją otworzyć, z listą osób wzywanych do pokoju musiały udowodnić, że są „pewne Cycki, krew jury zwisała z sufitu na przypomisiebie, nieustępliwe, nieskrępowane, i krzyk – nającym protezę haku, a informasek sowne i gotowe na sławę”, mówi jedna cje o konkurencjach byty przew osiągnięciu której nic i nikt ich nie z kandydatek kazywane w podobnie osobliwy powstrzyma. podczas sposób. W jednym z odcinków – Byłam trochę zdenerwowana, castingu – pokój zapełnił się przyjaciółmi kiedy zdecydowałam się na udział To są główne laleczki Chucky, a na stoliku leżaw reality show. Ale Scream Queens ła szkatułka z karteczką ze słowajest inne, bo bazuje na aktorstwie. role scream mi Say „Cheese!” Jak się później Nawet nie zdajesz sobie sprawy, queen. okazało, było to hasło ożywiające jak wiele daje ci trening w tym najszpetniejszą z lalek, która zaczęła je ścigać. Same programie – przekonuje Tanedra Howard, zwyciężkonkurencje sprawdzały umiejętności niezbędne czyni pierwszej edycji. O odpowiednie przygotodla aktora horrorów i często wywoływały gęsią skórkę, wanie uczestniczek dbało związane z branżą horrorów jak na przykład zadanie w prosektorium. Każda dziewtrójosobowe jury. Reżyserzy, scenarzyści i produczyna musiała spędzić kilka minut w szufladzie, w któcenci w jednej osobie – James Gunn (Świt żywych rej na co dzień leżą zwłoki. W kompletnej ciemności trupów, Robale) w pierwszej edycji i Tim Sullivan miały się zastanowić, kogo chciałyby pożegnać, czego (2001 Maniacs, Driftwood) w drugiej, którzy sprawnie zdążyły zrobić, jakiej sytuacji żałują najbardziej. dzali, jak przyszłe scream queens wypadają przed Większość z nich szufladę opuściła z płaczem. kamerą. John Homa – najbardziej wymagający treAlbo inne, odrobinę obrzydliwsze zadanie: ciało ataner aktorstwa w Hollywood, który w programie kowane przez ogromne robale, larwy, ewentualnie kilzmuszał dziewczyny z obu edycji do konfrontakanaście sekund spędzonych pod krwistą taflą jeziora. cji z ich wewnętrznymi demonami, zanim dostały Mikstura wpływająca do uszu, oczu, nosa, oblepiająca szansę zmierzenia się z tymi realnymi na planie filskórę, a czasem niefortunnie dostająca się do ust. Dla mowym. A także Shawnee Smith i Jaime King – najlepszego efektu roztwór doprawiono czaszkami i kopiękniejsze ogniwa sędziowskiej kapituły i zarazem śćmi. Ofiary wyłaniały się z wody zazwyczaj bardzo gospodynie programu, które do perfekcji opanowściekłe. Kilkanaście dubli. wały umiejętność płaczu, krzyku, jednoczesn ego A propos ciała – piersi są ważne, podobnie jak każda okazywania bezbronności i siły, zdezorientow ania jego część, która ma przepięknie wyglądać. Ponętny i stanowc zości, a przy tym zachowania seksownego biust przydał się na sesji zdjęciowej do plakatów, wyglądu. Od filmowej Amandy Young, znanej z sześciu Wyobraźmy sobie piękną, przytulną sypialnię z ogromnym, dwuosobowym łóżkiem, a na nim
dziewczynę. Przepiękną kobietę w nieskazitelnym makijażu i idealnie ułożonych włosach, której śpiącą buzię szpeci grymas niepokoju. Dziewczyna marszy czoło, wykrzywia usta, rzuca się z boku na bok, jak gdyby dręczył ją koszmar. W końcu budzi się. Jest rozdygotana, głośno dyszy, usiłuje złapać oddech. Rozgląda się po pokoju i wyciąga dłoń w poszukiwaniu swojego partnera, ale miejsce obok niej jest puste.
‹
14
›
→
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
p o d c z a s k t ó r e j n i e k t ó re uczestniczki pozo d o zwi a a nł e y zwale dwie bik ini, sznur czy lateks. Spraw-
niemalże pięć minut w scenie rozpoczynającej Piłę VI, w której rywalizuje o życie z uwięzionym naprzeciwko mężczyzną. Zasady są proste – kto odetnie sobie cięższe kończyny, zostanie uwolniony. Postać Tanedry przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę i dzięki temu pojawia się również w Pile 3D. To ogromny sukces, biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek aktorskiego doświadczenia przed programem, a w przeciwieństwie do swej następczyni – Gabby, która w Pile głównie krzyczy. Wrzeszczy przez kilkanaście sekund, po czym rozcina ją piła. Za pierwszą posiadaczkę tytułu scream queen uważa się Fay Wray, która rozpoczęła swoją karierę jeszcze w erze kina niemego. Istotną rolę kobiet w tamtym okresie potwierdza George Feltenstein, historyk filmu związany z Warner Home Video, mówiąc że kobiety krzyczące w przerażeniu stanowiły podporę Hollywood nawet wtedy, kiedy filmy były nieme. Kaufman, współzałożyciel Troma Entertainment (firmy produkującej i dystrybującej niskobudżetowe i niezależne filmy) dodaje: Bycie królową krzyku, to więcej niż tylko płacz i rzucony na ciebie ketchup. Musisz nie tylko być atrakcyjna, ale również mieć duży mózg. Musisz być przerażona, musisz być smutna, musisz być romantyczna. Debbie Rochon, królowa krzyku dekady lat 90. według magazynu Draculina, uzupełnia, że prawdziwa scream queen nie jest perfekcyjną kobietą. Powinna być seksowna, uwodzicielska, ale najważniejsze, by była osiągalna dla przeciętnego faceta albo przynajmniej wydawało się, że taka jest. Pisze, że wcześniejsze scream queens mogły być kobietami, które po prostu ładnie wyglądały i dużo krzyczały, aż bohater filmu w końcu je ocali. Natomiast późniejsze królowe krzyku wcielały się już w role kobiet, które martwiły się o coś innego niż facet, chyba, że to facet usiłował je zabić. A niektóre z nich dawały nawet upust swoim emocjom i mściły się na złoczyńcy. Pierwszym horrorem Fay Wray sensu stricte był Doctor X z 1932 roku, a kolejne cztery filmy: The Most Dangerous Game (1932), The Vampire Bat (1933), Gabinet figur woskowych (1933) oraz King Kong (1933) potwierdziły jej tytuł scream queen. U schyłku lat 70. pojawia się z kolei Jamie Lee Curtis (córka gwiazdy Psychozy – Janet Leigh), wcielająca się w postać Laurie Strode w Halloween (1978), znana również z Mgły czy z Halloween 20 lat później, w których występuje razem z matką. Lata 80. to Heather Langenkamp w klasycznym slasherze Koszmar z ulicy Wiązów (1984), Linnea Quigley w dziesiątkach horrorów (Powrót żywych trupów, 1985; Jack–0, 1995; Koszmar z ulicy Wiązów IV: Władcy snów, 1988) (…)
dził się również w parze ze zgrabnymi nogami w zadaniu w wann i e , k i e d y swyłonił pod piany
się śmiercionośny wąż. Oczywistą i pożądaną reakcją był krzyk i jak najsz ybszI anie próba ucieczki. było mow y o s zukaniu ręcznika! Ciało powinno być nie tylko ładne, ale też świadome i sprawne. Umiejętno-
ści w zakresie body language sprawdzili sędziowie w konkurencji z kombinezonami. Przyszłe scream queens dostały specjalną piankę, wykorzystywanaktóra m.in.była w produkcji
Alicji w Krainie Czarów czy Avatara. Jej technologia polega na tym, że odwzorowuje ona każdy ruch aktora jako animację na ekranie. Więc nie wyraz twarzy, kształt ciała czy głos, ale sam sposób poruszania się miał wyrazić odpowiednie emocje. Najlepszą, najpiękniejszą, najzdolniejszą i w ogóle naj scream queen pierwszej edycji została Tanedra Howard. Wydaje się, że odniosła większy sukces niż jej następczyni z drugiej serii – Gabby West. Tanedra wygrała
‹
15
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Piękna i Bestia przeszła imponującą ewolucję. Okazała się na tyle elastyczna, że można ją opowiadać wciąż na nowo, odkrywając kolejne możliwości narracyjne i fabularne. Prosty ponadczasowy motyw pozwala na tworzenie skomplikowanych historii i implementowanie wielu różnych treści, co czyni ją jedną z najciekawszych baśni w historii.
Piękne i bestie Renata Łukaszewska
Wydawnictwa zwarte: • Jerzy Szyfak, Komiks: Świat przerysowany, wyd. Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2009, ISBN 9788374538077 • Marina Warner, From the Beast to the Blonde: on Fairy Tales and Their Tellers, Noonday Press, New York 1994, ISBN 9780374159016 Online: • Keith Davidsen, Fashion Beast Preview, http://www.ava–tarpress com/2012/07/fashion–beast–preview–plus–alan–moore–speaks/ [dostęp 28.11.12] • John K. Davies, Origins of Beauty and the Beast, http://su–itel 01 .com/article/origins–of–beauty–and–the–beast–a99755 [dostęp: 27.11.12] • The Twilight Saga: Breaking Dawn Part 2,
http://boxof–ficemojo.com/movies/?id= breakingdawn2.htm [dostęp: 28.11.12] • Terri Windling, Beauty and the Beast, http://www.endicot–t–studio.com/rdrm/forbewty.html [dostęp: 27.11.2012] • Terri Windling, Married to Magic: Animal Brides and Bridegrooms in Folklore and Fantasy, http:// www.endicott–studio. com/rdrm/rrMarriedToMagic.html [dostęp: 27.11.12] Przypisy: 1 Za: Terri Windling, Married to Magic: Animal Brides and Bridegrooms in Folklore and Fantasy [online] 2 Kieth Davidsen, Fashion Beast Preview [online] 3 The Seven Year Itch, rei. Billy. Wilder, scen. G. Axelrod, B. Wilder, USA 1955
‹
16
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Dawno, dawno temu biedny kupiec ratując życie powierzył swoją najpiękniejszą córkę Bellę mrocznemu potworowi… albo: Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, w świecie dyktatorskich rządów domu mody, młoda drag queen stała się obiektem zainteresowania zdeformowanej projektantki Celestine… albo: Dawno, dawno temu piękna modelka Tanya śniła o uczuciu do błękitnookiego goryla… lub też… Historia o Pięknej i Bestii jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najczęściej powielanych opowieści. Szacuje się, że funkcjonuje niemal dwieście podobnych podań z różnych krajów. Wszystkie oparte są na motywie związku człowieka ze zwierzęciem, który powtarza się w mitach i legendach od czasów starożytnych. Początków baśni o Pięknej i Bestii, w formie jaką znamy dzisiaj, badacze doszukują się w micie o Psyche i Erosie. Historia spisana w II wieku przez Apulejusza z Madaury opowiada o losach pięknej dziewczyny, która podejrzewała, że jej kochanek jest potworem. Bardzo podobne skandynawskie podanie Wschód słońca, zachód księżyca przedstawia z kolei losy małżeństwa pięknej kobiety i niedźwiedzia polarnego. Nie od zawsze jednak Bestia jest mężczyzną. Inne skandynawskie przekazy mówią o foce, która zmienia się w kobietę i poślubia rybaka. Tak samo legendy o żabich żonach w Chinach i Tybecie, o kobiecie-niedźwiedziu w Ameryce Północnej czy o nimfach przybierających postać wilkołaka w Indiach. W Baśniach tysiąca i jednej nocy Scheherazada opowiada historię sułtańskiego syna, który poślubia żółwicę, zaś rosyjskie podanie mówi o księżniczceżabie, zmieniającej się w kobietę dopiero w łóżku męża. W tych najstarszych legendach opowieści o związkach ludzi i zwierząt łamały społeczne tabu, jednak nie były odbierane jako gorszące. Tak jak małżeństwo pomiędzy dwojgiem ludzi łączy ich rodziny, tak małżeństwo człowieka ze zwierzęciem (…) łączy ludzkość z naturą – wyjaśnia folklorysta Boria Sax. W średniowieczu legendom tego typu przypisano inną funkcję. Opowieści o wiedźmach utrzymujących nienaturalne stosunki ze zwierzętami, miały ułatwić nagonkę na kobiety w czasach procesów czarownic. Historie podobne do tej o Meluzynie zmieniającej się pod nieobecność męża w pół-kobietę, pół-węża, były przestrogą przed kobietami wchodzącymi w konszachty z diabłem. Późniejsze wieki prz yniosł y rewizję poglądów i po zwróconym w stronę antyku renesansie, nastał wypełniony mistyką barok. Folklor, ludowe legendy
‹
17
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - i średniowieczny romans, stały się inspiracją dla francuskich pisarzy, którzy stworzyli nowy gatunek literacki conte de fẻes – baśnie. Dziś, najbardziej znanym autorem tamtego okresu jest Charles Perrault (Czerwony kapturek, Kopciuszek, Śpiąca królewna, Kot w butach), jednak większość z powstających wtedy baśni była dziełem kobiet. Posługując się metaforą i alegorią, krytykowały ówczesne prawo francuskie, dyskryminujące je w kwestii małżeństwa. Nastoletnie dziewczyny poślubiały starszych o wiele lat mężczyzn. Nie miały prawa wybrać męża, odmówić mu małżeńskiego łoża, nie miały możliwości zarządzania swoją własnością i nie mogły wziąć rozwodu. Baśniowy świat posłużył im do manifestowania lęków i odczuwanej niesprawiedliwości. Kiedy kobiety opowiadają baśnie (…) walczą ze strachem, zwracają uwagę na iluzję męskiego Innego, albo czyniąc ją przejrzystą i bezpieczną, albo uwalniając się od niej poprzez destrukcję lub transformację – tłumaczy Marina Warner w książce From the Beast to the Blonde: On Fairy Tales and Their Tellers. Wiele wersji „Pięknej i Bestii” tworzy grupę opowieści, które bardzo dobrze rozgrywają tego typu narrację, od przerażającego spotkania z Innością, do jej akceptacji lub w niektórych wariantach, jej unicestwienia. W każdym z przypadków kobieta napotyka zagrożenie ze strony Innego, radzi sobie z nim i eliminuje na końcu baśni; ujemnie nacechowany protagonista okazuje się pozytywnym bohaterem, jak w przypadku baśni, gdzie obleśna ropucha zamienia się w księcia z bajki. Wzorem siedemnastowiecznych autorek, w 1740 roku Gabrielle-Suzanne Barbot de Villeneuve napisała pierwszą wersję La Belle et la Bęte. Jej baśń jest bardzo rozbudowana i wyjaśnia wiele pomijanych później wątków, jak historie rodzinne Belli i Księcia. Narracja koncentruje się na transformacji Bestii, potwora o wiele bardziej niebezpiecznego niż łagodny młodzieniec pokryty futrem, jakiego znamy z bajki Disneya. Barbot de Villeneuve pokazuje proces, w którym Bestia na nowo odkrywa w sobie człowieka, dzięki miłości Belli. Co ważne, Piękna poślubia potwora nie Księcia, przemiana następuje więc dopiero po ślubie. Według niektórych interpretacji taki przebieg zdarzeń ma symbolizować inicjację seksualną dziewczyny, która postrzega mężczyznę jako bestię, a dopiero w małżeńskim łożu odkrywa człowieka. Szesnaście lat po Barbot de Villeneuve do historii wróciła Jeanne-Mafie Leprince de Beaumont. Stworzyła krótszy i prostszy, ale za to łatwiej zapadający w pamięć wariant, przeznaczony dla szerszej publiczności, niż mroczna baśń Barbot de Villeneuve tylko dla dorosłych. To właśnie ta wersja upowszechniła się w kulturze. (…)
→
‹
18
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Beauty and the Beast, Marvel Comics.
Fashion Beast, Avatar Press.
Od grudnia 1984 do stycznia 1985 roku ukazały się cztery odcinki komiksu najpopularniejszego amerykańskiego wydawnictwa. Autorką scenariusza jest Ann Nocenti, rysunki wyszły spod ręki Dona Perlina. Oparty na baśni romans rozgrywa się pomiędzy mutantami z legendarnej grupy X-Men. W roli Pięknej autorzy osadzili Alison Blaire-Dazzler, mutantkę o zdolności przekształcania dźwięku w światło i energię. Bestią jest oczywiście Beast – Henry „Hank” McCoy, obdarzony ponadprzeciętną siłą jeden z pierwszych członków społeczności X-Men. Miłosna konwencja zaczerpnięta z La Belle et la Bęte zostaje wrzucona w świat brutalnych walk w stylu gladiatorów. Dazzler, której kariera piosenkarki została zrujnowana po tym, jak wyszło na jaw, że jest mutantką, dostaje propozycję występów w eksperymentalnym teatrze. Tajemniczy performance okazuje się walką na śmierć i życie. Bestia, z którym Alison poznała się na jednym z przyjęć, obiecuje, że wydostanie dziewczynę z niebezpiecznego układu. Na końcu ich związek rozpada się, oddalając fabułę od osiemnastowiecznego pierwowzoru.
Z punktu widzenia dekonstrukcji głównego motywu, najnowsze dzieło Alana Moore’a, Malcolma McLarena i Antony’ego Johnstona zaskakuje jeszcze bardziej. Komiks wydawany przez Avatar Press to adaptacja scenariusza napisanego w 1985 roku przez Moore’a i McLarena. Autorem rysunków jest Facundo Percio. Odkąd Malcolm pierwszy raz zasugerował, żebym napisał scenariusz oparty na jego wyobrażeniu połączenia dziwnego i odizolowanego życia Christiana Diora z baśnią o Pięknej i Bestii, zastanawiałem się, jak wyglądałby tak mało prawdopodobny koncept, gdyby go dobrze zrealizować – mówi Alan Moore, współautor kultowego serialu Watchmen. Główną bohaterką Fashion Beast jest Doll Sequin, drag queen, która marzy o sławie. Zgłasza się na casting modelek, gdzie przykuwa uwagę potwornej Celestine, projektantki i szefowej domu mody. Zostaje w ten sposób wciągnięta w sieć intryg, zawiści i przemocy, kryjącą się w blasku świata designerów. Świata, poza którym panuje apatia i strach przed wojną nuklearną. Twórcy Fashion Beast przekonują, że dyktatura domu mody wcale nie jest zabawna. Pierwszy odcinek serii miał premierę we wrześniu 2012 w Stanach Zjednoczonych.
Tanya’s Island, reż. Alfred Sole. Kanadyjsko-amerykańska produkcja z przełomu lat 1980/81 dowodzi, że wykorzystanie konwencji Pięknej i Bestii może być równie brutalne, co interesujące z naukowego punktu widzenia. Pulpowy film to sen młodej aktorki o życiu z jej chłopakiem Lobo na pozornie bezludnej tropikalnej wyspie. Kiedy kochankowie odkrywają jeszcze jednego jej mieszkańca, błękitnookiego goryla, który zakochuje się w dziewczynie, Lobo brutalny i zaborczy w realnym świecie, na wyśnionej wyspie również odkrywa swoją mroczną naturę. Zwierzę próbuje uwolnić Tanyę spod wpływu Lobo, okazując się bardziej ludzkim, niż obsesyjny chłopak. Początkowo Tanya’s Island może przypominać kalkę popularnego King Konga. Nie ma jednak hollywoodzkiego happy endu. Goryl ratuje dziewczynę tylko po to, żeby brutalnie ją zgwałcić. Ponieważ wszystko to ma miejsce w wyobraźni Tanyi, obraz pod pozorem estetyki filmu klasy B, stawia freudowskie pytania na temat natury kobiecego pożądania oraz cywilizowanych i dzikich stron ludzkiej psychiki. W Tanyę wcieliła kanadyjska modelka i aktorka Vanity (wymieniona w obsadzie jako D.D. Winters), która niemal cały film gra topless lub nago. Rola przyniosła jej sławę. Dwukrotnie pozowała dla amerykańskiego Playboya, była liderką grupy Vanity 6 stworzonej przez Prince’a, a prywatnie jego partnerką. Miała zagrać główną rolę kobiecą w filmie Purple Rab, jednak wcześniej odeszła z Vanity 6.
‹
19
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - zdjęcia: okładka komiksu Beauty and the Beast, Marvel, 1985; okładka komiksu Fashion Beast, Avatar, 2012; okładka płyty DVD Tanya’s Island, USA; plakat do filmu Potwór z Czarnej Laguny, 1954
Potwór z Czarnej Laguny, reż. Jack Arnold. Absolutny klasyk horroru. Nakręcony w 1954 roku w technice 3D, opowiada historię bestii pół-człowieka, pół-ryby, zakochanej w pięknej Kay. Pomysłodawcą i producentem fiłmu był William Alland (grający, w tedy dziennikar z a prowadz ącego śledz t wo w Obywatelu Kane Orsona Wellesa), który usłyszał legendę o gadzim potworze zamieszkującym Amazonkę. Dziesięć tat później powstał scenariusz opowiadający przygody ekspedycji naukowej, szukającej legendarnego monstrum. Tytułowa postać znana jako Gill-man została zaprojektowana przez animatorkę Disney’a Millicent Patrick i później ożywiona przez charakteryzatora Buda Westmore’a, autora kombinezonu Jacka Kevana i Chrisa Muellera Jr., który wyrzeźbił głowę potwora. Będący brakującym ogniwem ewolucji Gill-man, wzbudza obrzydzenie i litość jednocześnie. W Słomianym wdowcu, kiedy Marilyn Monroe i Tom Ewell wychodzą z kina po seansie Potwora… (tuż przed legendarną sceną z podmuchem wiatru z metra), dziewczyna przyznaje – W y s t a l p r b y ś l t r t r c i c i k o p o
g r e a ł ę z o a a c t
l a
ą s t
w
z a d
z , e c ,
d
a
ł
n k
i
ę ł ż
e n n
y e
.
, a i
e
M o
y -
p o w a ł ę u c z u p o c z u b y c i a h a n y m , r z e b n y m . b h
-
-
Potwór z Czarnej Laguny jest jednym z najbardziej kasowych filmów wyprodukowanych przez Universal Studio. Tragiczna postać morskiej bestii, na trwałe weszła do kultury popularnej. Gill-man stal się wzorem Tritona, bohatera Marvel Comics oraz Aquamana, stworzonego dla DC Comics. Epizodycznie pojawiał się w wielu filmach i serialach. Paleontolog Jenny Clack po odkryciu skamieniałości nieznanego dotąd gatunku płaza, nazwała go Eucritta melanolimnetes, co w wolnym tłumaczeniu znaczy prawdziwy potwór z czarnej laguny.
‹
20
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Ranxerox: człowiek – kopiarka Natalia Jura ny nauczyciel aktorstwa z ponad dwudziestopięcioletnim doświadczeniem, u którego doskonaliły warsztat Kirsten Dunst, Brittany Murphy czy Erika Christensen. To jedno z wielu zadań, z którymi musiały się zmierzyć uczestniczki programu, żeby zdobyć upragnioną nagrodę, czyli tytuł scream queen oraz role w blockbusterowych produkcjach Lionsgate i Twisted Pictures – Pile 6 i Pile 3D. Rywalizować o miejsce w Scream Queens mogły zarówno doświadczone aktorki, jak i dziewczyny, które dotychczas nie grały przed kamerą albo na scenie teatru. Nieważne, czy uczyły się aktorstwa od profesjonali–stów, czy przed lustrem naśladowały filmowe ikony. Jeśli byty nllędzy 21 a 30 rokiem życia i zdecydowały się przyjść na casting albo wysłać swoją aplikację, jedną dłonią mogły już chwytać za klamkę do furtki domu Scream Queens. Jednak żeby ją otworzyć, musiały udowodnić, że są „pewne siebie, nieustępliwi nieskrępowane, seksowne i gotowe na sławę”, w osiągnięciu której nic i nikt ich nie powstrzyma. – Byłam trochę zdenerwowana, kiedy zdecydowałam się na udział w reality show. Ale Scream
Wyobraźmy sobie piękną, przytulną sypialnię z ogromnym, dwuosobowym łóżkiem, a na nim dziewczynę. Przepiękną kobietę w nieska–zitelnym makijażu i idealnie ułożonych włosach, której śpiącą buzię szpeci grymas niepokoju. Dziewczyna marszy czoło, wykrzywia usta, rzuca się z boku na bok, jak g d y b y d r ę c z y ł j ą k o szmar. W końcu budzi się. Jest rozdygotana, głośno dyszy, usiłuje złapać oddech. Rozgląda się po po¬koju i wyciąga dłoń w poszu–kiwaniu swojego partnera, ale miejsce obok niej jest puste.– Kochanie, gdzie jesteś? – woła spokojnie. – Kochanie? SkarbiKrzyczy coraz głośniej, bo właśnie poczuła odrażający fetor. W tej samej chwili zdaje już sobie sprawę, że ktoś obcy stoi za łóżkiem, ale brakuje jej odwagi, by się odwrócić. Nagle okropne, zgniłe ręce łapią ją za szyję.– Kochanie! Aaaaa!! Niech ktoś mi pomoże!!! – rozpaczliwie wrzeszczy i próbuje się wyrwać z duszących objęć potwora. Rzuca się na łóżku, wymachuje rękami, ale bezskutecznie.– Cięcie – mówi znudzonym głosem John Homa, jedna trzecia składu sędziowskiego reality show Scream Queens emitowanego na VH1 i zarazem uzna-
‹
21
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
okładka pisma Heavy Metal, listopad 1997, USA, Kanada
Queens jest inne, bo bazuje na aktorstwie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, daje ci trening w tym progra¬mie – przekonuje Tanedra Howard, zwyciężczyni pierwszej edycji. O odpowiednie przygotowanie uczestniczek dbało związane z branżą horrorów trójosobowe jury. Reżyse–rzy, scenarzyści i producenci w jednej osobie – James Gunn (Świt żywych trupów, Robale) w pierwszej edycji i Tim Sullivan (2001 Maniacs, Dri–ftwood) w drugiej, którzy sprawdzali, jak przyszłe scream queens wypadają przed kamerą. John Homa – najbar¬dziej wymagającytrener aktorstwa w Hollywood, który w programie zmuszał dziewczyny z obu edycji do konfrontacji z ich wewnętrznymi demonami, zanim dostały szansę zmierzenia się z tymi realnymi na planie filmowym. A także Shawnee Smith i Jaime King – najpiękniejsze ogniwa sędziowskiej kapituły i za–razem gospodynie programu, które do perfekcji opanowały umiejętność płaczu, krzyku, jednoczesnego okazy¬wania bezbronności i s i ł y , z d e z o r i e n– t o w a nia i stanowczości, a przy tym zachowania seksownego wyglądu. Od filmowej Amandy Young, znanej z sześciu części Pity, będącej zarówno pionkiem w grze Jigsawa, jak
22
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
23
›
– My-yślałam, ż-że wo-oda będzi-i-ie cie-e-eplejsza. – odparła jednocześnie przebierając intensywnie nogami. – Alka, bo ty miękka jesteś. – rzuciła i uderzyła otwartą dłonią o gładką powierzchnię jeziora. – Eeej! Marta! – warknęła dziewczyna. – No co? – Nie pryskaj! Marta prychnęła i rozejrzała się wokół, po czym zmarszczyła brwi, wzięła głęboki oddech i zniknęła pod wodą. Jej koleżanka wywróciła oczami i mruknęła pod nosem: – Jak zwykle. Gdy tylko pojawia się krytyka, ty znikasz. – chrząknęła, po czym dodała: – Mendo jedna. Stawiając ostrożnie kroki na mulistym dnie, Alicja zaczęła powoli iść w stronę brzegu. Wtem poczuła, że coś łapie ją za kostkę. Odruchowo krzyknęła. Zaczęła się szarpać. To jednak nie puszczało. Ciągnęło ją w dół. Spanikowała i darła się już wniebogłosy. Z letnich domków zaczęli wychodzić zaintrygowani ludzie. Mocniejsze szarpnięcie sprawiło, że straciła równowagę i wpadła pod wodę. Po chwili wyskoczyła na powierzchnie razem z Martą, która prawie dusiła się ze śmiechu. Alce jednak najwyraźniej nie była wcale do śmiechu. Trzęsła się już nie tylko z zimna. Wyglądała na przerażoną. – Jesteś psychiczna. – syknęła. – Głupia psychiczna cipa. – Marta nie przerywając wstrząsających nią spazmów śmiechu, wzruszyła tylko ramionami. Tymczasem na brzegu stało już kilka osób. Ktoś uśmiechnął się, ktoś parsknął, kto inny rzucił cicho brzydkim wyrazem i odszedł na bok. Wyrwany przed chwilą ze snu, Marcin patrzył z lekkim rozbawieniem na swoje koleżanki. – Powinniście wziąć ślub. – rzucił na tyle głośno, by go usłyszały. – Tak uroczo się kłócicie. – obie spojrzały w jego kierunku i dopiero teraz zauważyły ile osób je obserwuje. – Cała Marta. – mruknęła do siebie Ala. – Nie minęła nawet doba, a ta już narobiła siary. Obie zaczęły gramolić się z wody. Widzowie rozeszli się. Na placu boju pozostał tylko Marcin. Z ich domku wyszedł przeciągający się Artur. Gdy wreszcie dotelepały się do brzegu on stał już na plaży. – Słyszałem twoje krzyki. – powiedział zaspanym głosem do Alicji. – Dzięki za ratunek. – odparła tamta i trąciła go w ramię. Chłopak rzucił Marcinowi zdziwione spojrzenie. Koleżanki szły razem, ale nie odzywały się do siebie. Alicja zaczęła podejrzewać, że tym razem naprawdę przesadziła i nie będzie łatwo udobruchać Martę. – Ech te baby. – rzucił filozoficznie Marcin do przyjaciela. – Ale o co jej chodziło? – Pewnie jakieś babskie sprawy. – odparł wysoki brunet i również ruszył w kierunku domku. – Taak… – Artur potarł jasną czuprynę i po chwili zastanowienia ruszył za nim.
•••
Siedzieli w obszernej stołówce przy jednym stoliku. Kwadratowy mebel otoczony był czterema krzesełkami o trochę nierównych nóżkach. Marta kołysała się na swoim postukując, co irytowało poważną jak zwykle Alicję. Marcin zajadał się schabowym z ziemniakami i surówką, a Artur wpatrywał tępo w zupę. – Szukasz w niej wskazówki? – spytała Marta odganiając natrętną muchę. Miała na sobie tylko top od kostiumu kąpielowego i jeansowe szorty. W stołówce, podobnie zresztą jak i na zewnątrz, panował nieznośny upał. Chłopak oderwał wzrok od powierzchni mętnego płynu. – Co? – spytał nieprzytomnie. Marta przerzuciła ciężar ciała do przodu i razem z krzesłem pochyliła się w stronę stołu. Wsparła łokcie na blacie, na którym zadzwoniły poruszone sztućce. – Pytam… – podjęła instruującym tonem. – Pytam, czy w twojej zupie znajdują się niezbędne do zrozumienia absolutu wskazówki. – Alicja machnęła ręką. – Nie zaczynaj znowu. – mruknęła. Marta spojrzała na nią udając oburzenie. Koleżanka wzruszyła ramionami i dodała: – Te twoje filozoficzne brednie. – To nie brednie. – odparła tamta. Po chwili zastanowienia dorzuciła: – Może i brednie, ale fajne. Fajne są, no nie Arti? – chłopak skinął niepewnie głową, jakby obawiał się skarcenia w przypadku odpowiedzi przeczącej. – Też ją lubię. – rzekł spokojnie Marcin. Trzy pary oczu skierowały się w jego stronę. – Lubię filozofię. Taki Haserl na przykład. – Husserl. – poprawiła go Marta.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
24
›
Tomasz Kaczmarek
Pulp Thing Byłem głodny. Czekałem. To była kolejna bezksiężycowa noc. Srebrny pan czarnego nieba skrył się za grubą warstwą chmur razem z milionem swych migoczących córek – gwiazd. Wygrzebałem się ze szlamu jak tylko usłyszałem krzyki ludzi. Właściwie to szeptali do siebie, jednak moje zmysły są dużo bardziej wyczulone, niż te bezwłose małpy mogłyby przypuszczać. Dlatego nawet pod wodą słyszałem dźwięki zbliżających się ofiar. Szli obok siebie, trzymając się za ręce. On mówił jej, jak bardzo ją kocha, ona śmiała się i odpowiadała sprośnymi powiedzonkami. Usadowili się pod rozłożystym dębem. Wyłączyli rozcinającą ciemności ostrzem światła latarkę i rozłożyli koc. Ich stęknięcia i jęki niosły się wzdłuż tafli jeziora na drugi brzeg. Podejrzewałem, że gdzieś tam może być więcej jedzenia. Nie należało jednak być zbyt zachłannym. To sprowadzało kłopoty. Nie trudno było ich podejść. Byli tak mocno zajęci sobą, że prawdopodobnie nie usłyszeliby nawet, gdyby rozpętała się burza stulecia. Rozpostarłem błonę i pochłonąłem oboje. Krzyczeli, próbowali się wyrwać. Moje objęcia były jednak dla nich zbyt mocne. Tutaj i nóż by nie pomógł. Po jakimś czasie przestali się szarpać. Nie odciąłem im dostępu powietrza, żywe ofiary lepiej się trawią. Ich krew jest wciąż gorąca, a ciała pełne ciepła. Tchawkami wypuściłem trochę paraliżującego gazu. Wiedziałem, że dzięki temu rozpuszczę ich powoli, w ciszy i spokoju. Ostatnie, czego bym chciał to hałas. Ociężały, wypełniony jedzeniem dopełzłem do szuwarów. Muł zapadł się pod moim ciężarem. Zagrzebany w chłodnej ziemi po czubek głowy, oddychałem spokojnie i miarowo. Po raz pierwszy jadłem ludzi. Zasmakowali mi.
•••
Drzwi domku otworzyły się z hukiem i ze środka wybiegła młoda dziewczyna, za nią druga. Wnętrze spowite było w półmroku. Brzozy tarły głośno o siebie. – Chodź mała! – krzyknęła pierwsza odwracając się i puszczając drugiej oko. Tamta odpowiedziała głośnym śmiechem i przyspieszyły kroku. Ubrane były w dwuczęściowe stroje kąpielowe, ich bose stopy zostawiały w wilgotnej trawie szybko niknące ślady. Z impetem wpadły do wody rozpryskując ją w rozległą fontannę. Któryś ze starszych rezydentów ośrodka, wyjrzał przez małe okienko i pokiwał głową z dezaprobatą. – Zawsze powtarzałam, że nie ma to jak poranna kąpiel. – rzekła z poważną miną pierwsza z dziewczyn. Jej czarne włosy, całkiem już mokre, grubymi strąkami opadały między łopatki. Broda przyjaciółki, skrytej w wodzie aż po szyje, trzęsła się w niekontrolowanym odruchu.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
25 4
›
– Nie ma mowy, ja tam nie płynę. – blondyn odsunął od siebie Martę i szedł teraz obok. – Tchórzysz chłopcze? – spytała go koleżanka oblizując wargi. – Nie mam zamiaru tam jechać. Po prostu nie interesuje mnie to. – Facet bez jaj. – Co powiedziałaś? – Słyszałeś mnie. – Cofnij to. – Mogę cofnąć, co powiedziałam. Ale nie cofnę tego, że nie masz jaj. Artur zatrzymał się i wbił gniewny wzrok w przyjaciółkę. – O której wypływamy?
•••
Wynajęli dwie małe, dwuosobowe łódki. Uśmiechnięty pan po czterdziestce z zainteresowaniem konwersował z Alicją, ale gdy ta zdradziła mu ich zamiary, zmarkotniał i przybrawszy grobowy wyraz twarzy, poprosił by zrezygnowali. Zbyła go machnięciem ręki i beznamiętnym oznajmieniem: – To nie był mój pomysł. Chcą jechać, to jadę z nimi. – i to jej wystarczyło. Skoro już raz się na coś zgodziła, nie zmieniała zdania. Trwała przy nim, jak skała na brzegu, choćby to co robi wydało się najgłupszą rzeczą na świecie. – Proszę, dziewczyno. – nie dawał za wygraną pan Lutek. Ścisnął mocno poręcz drewnianej balustrady, na którą coraz silniej napierał. – Ta wyspa nie jest dobra. Tam coś jest. Coś złego. – dziewczyna poczuła, że zimny dreszcz przebiega jej po plecach, uznała jednak, że nie da po sobie nic poznać. – Pan jakiś zabobonny jest. Tutaj wszyscy tacy? – zrobiła ręką nieokreślony ruch. – To nie jakiś tam przesąd. Tam ludzie znikają – Do koleżanki podbiegła Marta. – No chodź już! – szarpnęła ją za ramię i odciągnęła do tyłu. Oddalając się pokazała mężczyźnie język i po chwili z uśmiechem wskoczyła do łódki. – Faceci wiosłują! – zakomenderowała wskazując palcem na gramolących się na wąski pomost Artura z Marcinem. Ci zbliżyli się ze skrzywionymi minami. – Zostawimy was tutaj. Przewieziemy najpierw prąd i nasze rzeczy. Rozstawimy co trzeba i wrócimy po was. – rzekł Marcin wzbudzając złość Marty. Nie lubiła, kiedy był taki pewny siebie, a na dodatek mądrze mówił. Czuła wtedy, że traci kontrolę nad grupą, na korzyść kogoś, kto w jej mniemaniu powinien się jej słuchać tak samo, jak pozostali. – Ok. – mruknęła, dźwignęła się z miejsca i ze spochmurniałym wyrazem twarzy wyskoczyła z łódki. – Kapitanie, okręt jest twój. – rzuciła i siadła po drugiej stronie kładki, spuszczając bose stopy do wody. – Co ją ugryzło? – spytał kolegi Artur. – Pewnie jakieś babskie sprawy. – odparł Marcin, zupełnie nie przejmując się dąsami Marty. – To normalne. – dodał po chwili. – Każda baba tak czasem ma. – Aha. Podnieśli leżące obok wiosła i wrzucili do łodzi. Pierwsza z nich była wypakowana przydatnymi rzeczami, na dnie walały się latarki, namioty, śpiwory i ubrania. W drugiej nie zmieściło się nic poza alkoholem. I bynajmniej nie oznaczało to, że była mniejsza. Chłopaków nie było z godzinę. – To fajne miejsce. – rzucił z uśmiechem Marcin podając rękę Alicji. Dziewczyna korzystając z jego pomocy usadowiła się w łodzi. – Pewnie chmary komarów, żaby i zaskrońce. – I potwory z bagien. – Bardzo zabawne. Pierwsza łódź wyruszyła w drogę. Artur z Martą zajęli miejsce w drugiej. Przez chwilę kłócili się, kto ma wiosłować, w końcu jednak Marta dała się przekonać. Chłopak chwycił wiosła i usiadł tyłem do kierunku jazdy. Całą drogę stękał i narzekał, że bolą go nadgarstki, a pasażerka nie mogła sobie wybaczyć, że założyła zwykłe ubranie zamiast kostiumu. W innym wypadku skoczyłaby do wody i sama dopłynęła na wyspę, pewnie dużo szybciej niż z pomocą marudzącego kolegi. Brzeg wysepki powitał ich błotem, szuwarami i starą oponą zanurzoną do połowy w wodzie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
26 2
›
– O właśnie. – wyciągnął w jej stronę wyciągnięty palec. – Ten sam. – po czym roześmiał się i dodał – Ten to dopiero musiał w życiu spalić tego hajsu. Takich wizji z pewnością nie tworzy się bez cukru. – Alicja zarechotała. Marta wydęła wargi, a Artur jak zwykle nie zrozumiał, o co chodzi. Wodził pytającym wzrokiem po całej trójce, aż w końcu zrezygnował i spróbował swojej zupy. – Ile nam zostało prowiantu? – spytała Marta dłubiąc widelcem w rozwodnionym do granic możliwości ziemniaczanym puree. – Trzy redsy. – podjął po chwwili zastanowienia Marcin, wzrokiem wskazując na Alicję, która mocnych trunków raczej nie piła i zadowalała się „babskim” piwem. – Pół połówki, czyli ćwierć w zasadzie, jeden strong. Trzeba będzie uzupełnić spiżarnię. – O tak. – wtrącił Artur z ustami pełnymi zupy fasolowej. – I jeszcze… – przełknął głośno odrobinę i nabrał powietrza: – I jeszcze dymek. – Dymek tak. Dymek jest dobry. – mruknęła Marta niskim głosem. – Ale taki konkretny dymek, nie suchy. Halucynogenny. Znaczy taki ma być. W kilkanaście minut wszyscy oprócz Marty, która stwierdziła, że nikt nigdy nie zmusi jej do picia ziemniaków, opróżnili swoje talerze. Odstawili naczynia na półkę przy oknie prowadzącym do kuchni, pozbierali swoje rzeczy i wyszli na zewnątrz. Powitało ich powietrze nagrzane mocniej niż przypuszczali. – O w mordę. – mruknął Artur. – Która jest? – Pierwsza. – Wyjaśnijcie mi jedno. – syknęła z nieukrywanym rozdrażnieniem Alicja. – Jak to możliwe, żeby przy takim upale ta woda była ciągle tak cholernie zimna? Przecież to jezioro, no nie? Nie ma tam żadnych prądów znad Arktyki? – No faktycznie. To jest trochę dziwne. – odparł Marcin. Marta spojrzała na niego wymownie, szybko więc dodał: – Nie, żeby mi było zimno. No, ale to jest dziwne, co nie? – Dajcie spokój mięczaki. – mruknęła Marta. – Mamy wrzesień. Fakt, że weekendowa pogoda nam się udała, ale noce są chłodne, to i woda zimna. Normalna rzecz. – A ja słyszałem… – rzekł niepewnym głosem Artur. – …że w tym jeziorze woda zawsze jest lodowata. Od kilku lat, a w zasadzie to od tego roku, gdy w jedne wakacje zniknęły tu trzy pary. – Jakie trzy pary? – zainteresowała się Marta. Podeszła bliżej kolegi i objęła go w pasie. Zrobiła minę skruszonej lolitki i widząc jego zmieszanie dodała. – No opowiedz. Proooszę. – odwrócił od niej wzrok i widząc rozbawienie na twarzy Marcina rzucił w jego kierunku: – No kilka lat temu było o tym głośno. Byli tu letnicy. Bawili się dobrze, imprezy zakrapiane alkoholem i cholera wie, czym jeszcze. Jednej pochmurnej nocy popłynęli łódką na wysepkę, o tam. – wskazał ręką na kilkanaście drzew i kupę krzaków wystające z wody na środku jeziora. – Wiecie, w jakim celu. Nie wracali dzień, dwa. Wysłali za nimi policję. Znaleźli łódź, ubrania, latarkę, koc, ale po nich, ani śladu. Ludzie mówili, że to pewnie UFO, albo coś. Potem inna para też tam popłynęła, i też nie wrócili. Rozeszła się plotka, że za znalezienie ich ciał wyznaczono nagrodę. Pojechał jeszcze taki żulek z żonką. Oczywiście zniknęli. – Głupoty opowiadasz. – rzuciła Alicja machnąwszy ręką. – I policja nic z tym nie zrobiła? – Nie ma ciał, nie ma morderstwa. – wtrącił Marcin. Artur skinął poważnie głową. – No właśnie. Pochodzili, powęszyli. Brak śladów. Przeszukali całe jezioro, nic nie znaleźli. To odjechali. – No tak. – mruknął Marcin. – A co to ma wspólnego z zimną wodą? – Skąd mam to niby wiedzieć? – Artur wzruszył ramionami i widząc uśmiech na twarzy Marty uniósł do góry lewą brew. – Co cię tak śmieszy? – Śmieszy? Niic. – odparła zagryzając dolną wargę i zwracając się do Marcina. – Myślisz o tym, o czym ja myślę? – chłopak skinął głową i odwzajemnił uśmiech. – Chętnie. – rzekł po czym cmoknął ustami i spojrzał na Alicję. Miała niewyraźną minę. – Co niby kombinujecie znowu? – podeszła do Marty i spojrzała na nią poważnie. – Co chcesz zrobić? – Wiesz. – odparła tamta i pokiwała głową. – O nie. – O tak. – O czym mówicie? – spytał Artur. – Zgubiłem się. – Jak zwykle. – mruknął cicho Marcin. – Powiedz mu. – zwrócił się do Marty. – Popłyniemy na wyspę i zrobimy tam imprezkę. – odparła podekscytowana. – Tak! – dodała szybko. – Tak!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
27
›
– Alicja! Artur klęczał w błocie. Był brudny od szlamu i własnych wymiocin. Marta uderzyła go w ramię. Spojrzał na nią tępym wzrokiem. – Zostań z nim. Jeśli to wróci, krzycz. – skinął głową i zaczął gramolić się z ziemi. Dziewczyna pobiegła w górę wzniesienia. Obijała się o drzewa. Adrenalina buzowała w żyłach. Czuła, że powoli przejaśnia się jej w głowie. Przyspieszyła, ale gdy dotarła na szczyt pagórka zobaczyła tylko puste obozowisko, po Alicji nie było śladu. Magnetofon leżał na boku, zupełnie rozbity. – Odciągnął nas. – pomyślała. – Rozdzielił. – padła na ziemię, zrezygnowana. Oparła się ramieniem o wysoką sosnę odrapaną częściowo z kory i zaszlochała. Co to mogło być? Przecież potwory istnieją tylko w bajkach, mama jej to często powtarzała. Potwory to ludzie, których ludzka wyobraźnia przemienia w istoty z piekła rodem. To wszystko moja wina, myślała. To mój pomysł. Ostrzegali. A teraz… Kolejny krzyk. – Martaaaaa! – to był Artur. Ten bydlak zaplanował sobie wszystko idealnie. Wyczekał, aż jedna osoba oddzieli się od grupy, ranił ją, potem zabił Alicję. Znów się rozdzielili, więc wrócił po tamtych. A potem przyjdzie tu i mnie też zabije, pomyślała. Zabije mnie. Pożre. Zniknę tak jak wszyscy pozostali. Boże… Usłyszała stęknięcie. Zerwała się na równe nogi, podbiegła przeskakując nad ogniskiem. Kawałek dalej, za namiotem, w paprociach leżała Alicja. Wyglądała dziwnie. Jakoś tak… chudo. – Poraził ją. – powiedziała do siebie Marta. Leżąca dziewczyna miała wiele małych otworków – śladów po ukąszeniach. Coś wyssało z niej tyle sił, by nie mogła się ruszać, jednocześnie nie niszcząc ciała. – Ulepsza swoją metodę. – dziewczyna kucnęła przy koleżance i dotknęła jej twarzy. Tamta mruknęła coś w amoku, półprzytomna. – Martaaaa! Odwróciła głowę. Zacisnęła pięść. – Niedoczekanie twoje. – mruknęła i pobiegła do namiotu. Zagrzebała się w swojej torbie i po chwili wyjęła z niej długą na czterdzieści centymetrów maczetę. Brała ją ze sobą na każdy wyjazd. Przydawała się, gdy trzeba było przedzierać się przez gęste zarośla albo kiedy musiała zrobić na kimś odpowiednie wrażenie. Parę razy pomogła też otworzyć oporną butelkę piwa. Za chwilę miała jednak użyć jej w zupełnie nowym celu. Splunęła na ostrze i znów zaczęła wspinać się na pagórek. Marcin leżał nieruchomo pod drzewem. Oczy jednak miał otwarte i to bardzo szeroko. Artur był do połowy wchłonięty przez dziwne workowate stworzenie w kolorze mułu. Mięsisty kokon z ogromnymi wargami pokrytymi długimi, szpiczastymi zębami wciągał do wnętrza ciało chłopaka. Blondyn był nieprzytomny, pewnie zemdlał z bólu albo przerażenia. Dziewczyna rzuciła się z krzykiem naprzód. Stworzenie wykonało dziwny ruch, jakby samym czubkiem podłużnego cielska. Coś syknęło i mlasnęło. Artur został wypluty, od pasa w dół pokryty był niewielkimi otworami, miał „uschnięte” stopy. Stworzenie przeturlało się na coś, co można by chyba nazwać plecami. Teraz dopiero Marta zobaczyła, że ogromne, pokryte zębami wargi są długości niemal całego stwora i umiejscowione wzdłuż jego ciała. Potwór miał ze dwa metry długości. Nagle wygiął się w łuk i skoczył w kierunku Marty. Ta cofnęła się dwa kroki i stanęła za drzewem. Stworzenie uderzyło z niesamowitą siłą o pień, cała roślina zatrzęsła się, a z góry poleciało trochę igieł i parę szyszek. Cielsko owinęło się wokół drzewa i zaczęło przelewać na jego drugą stronę. Dziewczyna doskoczyła i zamaszyście ciachnęła, odrąbując ogromny kawał zielonego mięsa. Stwór zawył, po czym cofnął się, zabulgotał i ryknął wypluwając w jej kierunku ciężkie krople śluzu. Odwrócił się, znów wygiął w łuk i zaczął oddalać się, pełznąć w kierunku brzegu. – Takiego wała skurwysynu. – syknęła przez zaciśnięte zęby i rzuciła się za nim. Chwyciła mocniej maczetę i zatopiła szerokie ostrze w miękkim ciele istoty. Potwór zawył, ale zaatakował. Istota uderzyła ciężką wypustką, będącą zakończeniem odwłoka, w nogi Marty. Dziewczyna poczuła, że ziemia usuwa się jej spod stóp, a świat wywraca do góry nogami. Padła na piach ale nie wypuściła maczety. Stworzenie otworzyło nad nią ogromną paszczę. W jednej chwili wszystko pociemniało i świat zniknął przesłonięty cuchnącą, oślizgłą błoną. Marcinowi starczyło sił, by spojrzeć w tamtym kierunku. Zielone cielsko leżało przez chwilę na zimnej ziemi, a potem wielkie ostrze wystrzeliło na zewnątrz i przesunęło się w dół, rozcinając je tak jakby ktoś od środka rozsuwał śpiwór. Stwór zaskomlał i znieruchomiał. Marta cała pokryta śluzem i żrącymi sokami wyskoczyła ze środka i rzuciła się do wody. Nie krzyczała, gdy kwas żołądkowy potwora parzył jej skórę, wypalał w niej niewielkie bruzdki, które z pewnością pozostawią brzydkie blizny. (…)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
28
›
– O! Cywilizacja tu była. – mruknęła Alicja głosem znudzonej gwiazdy filmowej. Mężczyźni wyskoczyli z łodzi, wody było po kolana. Dziewczyny zostały w łódkach i każda ze swojej dopingowała wyciąganiu na brzeg. W końcu i one mogły stanąć na suchym lądzie. Alicja ubrana była w jeansy i podkoszulek, Marta miała na sobie szorty i bluzę. Niewielkie wzniesienie w centralnej części stanowiło najwyższy punkt wysepki. Porastał je gąszcz drzew, jakoś niewidocznych z brzegu, krzewów i wszelkich krzaczorów. Na przeciwnym zboczu pagórka znajdowała się niewielka polanka. Tam Artur i Marcin pozostawili wszystkie rzeczy i zamierzali rozstawić obozowisko. – To chyba nie był dobry pomysł. – mruknął Artur zerkając na Marcina. Marta idąca za nimi podbiegła i trąciła go w ramię. – Daj spokój. Będzie świetnie. – uśmiechnęła się szeroko. – A potem opowiesz, że imprezowałeś na nawiedzonej wyspie. – wybiegła przed nich i pokazała język. Marcin oblizał wargi i puścił do niej porozumiewawczo oko. Odpowiedziała skinięciem głowy. Alicja obserwowała mowę ich ciał z rosnącym zażenowaniem. – Idźcie lepiej w krzaki zamiast odstawiać teatrzyk. – syknęła sama do siebie.
•••
Obłok narkotycznego dymu wydobył się z płuc dziewczyny. Zakasłała i podała skręta Marcie. Ta pokręciła głową z dezaprobatą. W świetle płonącego ogniska jej włosy nabrały bardziej brązowej barwy, a w oczach drgały małe świetliki. – Musisz więcej tego popróbować. – mruknęła. – Odjazd na całego, mówię ci. – Alicja zamrugała oczami i wyszczerzyła zęby w niekontrolowanym uśmiechu. – No odjazd jest. – odparła i beknęła. – Przepraszam. – rzuciła krótko i roześmiała się jeszcze głośniej niż wcześniej. Marcin siedział obok Marty z ręką owiniętą wokół jej bioder. Artur spoczął po drugiej stronie ogniska. Popijał wódkę z butelki, wsłuchany w płynącą z radiomagnetofonu muzykę. – Wiesz co… – podjęła po chwili milczenia Marta trącając palcami kolano przyjaciółki. – Powinnaś go przelecieć. – Co?! – blondynka poruszyła się nerwowo i odrzuciła włosy na plecy. – No wiesz. Artur fajny jest. – ciągnęła Marta zerkając na Marcina. Ten skinął głową potwierdzając jej słowa. – Gdybym był gejem brałbym się za niego. – dodał, po czym stęknął głośno czując łokieć dziewczyny wbijający się lekko w jego podbrzusze. Marta pokiwała mu ostrzegawczo palcem. – Właściwie… To niezłe z niego ciacho. – przyznała po chwili zastanowienia Alicja. – Pasujecie do siebie. – dodała Marta. – Tak. Macie ten sam kolor włosów. – wtrącił Marcin i natychmiast odskoczył do tyłu nie czekając na kolejne uderzenie. Chwycił mocniej trzymaną w dłoni butelkę piwa i mruknął: – Idę się odlać. – Idź i się utop. – rzuciła wściekle Marta i zwróciła się do Alicji. – Pomyśl o tym. To niezły towarek. – I ma kaloryferek. – zauważyła Alicja wskazując na jego brzuch. Teraz dopiero zorientowały się, że sam zainteresowany przygląda się im uważnie z pewnością słysząc bardzo dokładniekażde słowo. Alicja chciałaby zapaść się pod ziemię. Marta natomiast uniosła do góry brwi i rzekła: – Co ty na to? – blondyn nie odpowiedział, tylko popił kolejny łyk wódki, wstał i podszedł do koleżanek. Chwycił Alicję za włosy i pochyliwszy się, wbił swoje usta w jej. Chwycił ją dłonią za szyję i przesunął po ciele zahaczając o ramię, a kończąc na jędrnej piersi. Dziewczyna stęknęła i zamruczała. Marta gwizdnęła z podziwu. – Cicha woda. – szepnęła do siebie. Wtem usłyszeli krzyk. Artur odczepił się od Alicji i wstał. Marta również zerwała się na równe nogi. Wszędzie poznaliby głos Marcina. Krzyknął ponownie, tym razem jakoś zawodząc. Spojrzeli na siebie. Po chwili przy ognisku znajdowała się tylko Alicja, wciąż siedząc koślawo i próbując złapać oddech. Drzewa pochylały się nad biegnącymi wyciągając gałęzie, próbując dotknąć ich głów, chwycić za twarze. Marta syknęła i przymknęła na moment oczy. Wiedziała, że to przez trawkę. Policzyła do trzech i ruszyła naprzód. Artur zdążył ją wyprzedzić i dotarł do Marcina pierwszy. – Boże. – mruknął do siebie. Zatoczył się i zwymiotował. Marcin wił się na ziemi jęcząc cicho. Marta dobiegła i przyklęknęła przy leżącym. – Coś chwyciło mnie za nogę. – szepnął. Był bardzo słaby. – Czułem jak wysysa z niej życie. Nie bolało. Ale dziwnie się czuję. – dziewczyna spojrzała na uschnięty kikut pokryty zbrązowiałą skórą, podziurawiony setkami małych otworów, przypominał nadgniły kawałek drewna. Coś cuchnęło okropnie. Wąski ślad śluzu prowadził do wody. Kolejny krzyk wyrwał ją z otępienia.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Najwybitniejszy polski pisarz fantastyczny, Stefan Grabiński, twórca polskiej fantastyki, mieszka przy zacisznej ulicy, wtulonej prawie w peryferie miasta Lwowa. Zastaję znakomitego pisarza w łóżku. Jest poważnie chory. Mówi głosem przyciszonym. Oświadcza mi jednak gotowość rozmowy.
przedruk z Głosu literackiego nr 22
Wywiad ze
Stefanem Grabińskim
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - adaisop eż ,ejsrew ążąrk mikcaretil eiceiwś W :zrakinneizD ezsżilb o ilisorpop onlow yzC .ćśeiwop eicatzsraw an naP ?yłógezczs S.G.: Istotnie, niedawno skończyłem powieść fantast.egzotyczną p.t. Król Czandaura. Część I Kochanek zaświatów rozgrywa się w Polsce, część druga, Wyspa Itongo: na zabłąkanej w pustyniach wodnych Pacyfiku wyspie. Tematem jest walka z przeznaczeniem. Bohater powieści na próżno ucieka wciąż przed rolą narzuconą mu w życiu przez jego specjalne uzdolnienia; w końcu pada zdruzgotany przez tajemnicze moce w chwili, gdy był już bliski upragnionego wyzwolenia. ć ś e i w o p ą k s l o p a n e j u r t a p a z n aP ę i s k a J : z r a k i n n e i z D ?ąnzcytsatnaf S.G.: Na to pytanie daję szczegółową odpowiedź w mem niewydanem dotychczas studium: O twórczości fantastyczniej. Na ogół do niedawna powieść fant. była u nas Kopciuszkiem. Publiczność nasza nie gustowała we fantastyce. W okresie romantycznym pisał utwory na wzór A. Hoffmana J i I. Kraszewski i B. Dziekoński. Syntezą niejako tych pierwszych, słabych prób jest Zwierciadlana zagadka Deotymy. W okresie modernizmu pojawiają się też sporadycznie powieści fantast. Do najlepszych należy trylogia księżycowa J. Żuławskiego. Natomiast b. słabym utworem jest Wampir W. Reymonta. O Fantastyce, jako w kierunku literackim w Polsce można mówić dopiero u schyłku epoki modernistycznej; pierwsze jego objawy przypadają na lata 1908 i 1909. Tu wypadłoby mi z kolei rzeczy
‹
29
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - mówić o sobie, ponieważ jednak ocena mej twórczości nie do mnie należy, ograniczę się tylko do stwierdzenia faktu, że moją pierwszą nowelę fantastyczną p.t. Szalona zagroda drukowałem w r. 1908 w T. VI. Zeszycie 4 z d. 25 IV lwowskiego Naszego kraju, a pierwszy zbiorek p.t. Z wyjątków – W pomrokach wiary wydałem pod pseudonimem Stefan Żalny własnym nakładem we Lwowie r. 1909. (Zbiorem ten, dziś już wyczerpany zawiera też Szaloną zagrodę, przedrukowaną potem w Niesamowitej powieści w r. 1922). Najbliższy cykl moich nowel p.t. Na wzgórzu róż ukazał się dopiero w r. 1918; za nim poszły inne. W r . 1911 wydaje A. Lange W 4-tym wymiarze. Utwory jego sprawiają takie wrażenie, jakgdyby sam autor niebardzo im wierzył; brak im formy dostosowanej do treści. Podobnym brakiem ekspresji grzeszą opowieści fantast. Bogusł. Adamowicza: W starym dworze: Tajemnica długiego i szczęśliwego życia. Obiecującą zapowiadała się twórczość nieszczęśliwego Jana Huskowskiego, autora szkicu powieściowego Cienie i cyklów nowelistycznych: W płomienisku i Spojrzenie, zwłaszcza silne wrażenie sprawia nowela Sen, gdzie Huskowski, podobnie jak Maupassant w Horli zdaje się odtworzył w ponurym skrócie preludia straszliwej, nurtującej go już wtedy choroby umysłowej. Do zdolniejszych naśladowców Hoffmana i Poego należą Jerzy Sosnkowski w Domu filozofów, Jerzy Bandrowski w Lintangu i T. Brudzewski w Walce z cieniem. Oryginalne akcenty posiada Miecz. Smolarski, autor Archiwarjusza Gordona, Białych nocy, Czarcich kręgów i Miasta światłości oraz Stan. Czosnowski w Idącej śmierci. Na szczęśliwe pomysły zdobywa się Stan. Baliński w Mieście księżyców, gdzie we formie symbolicznej przedstawia stosunek marzenia do rzeczywistości (wino księżycowe). Niestety forma utworów jeszcze niewyrobiona i wodnista. Natomiast Mah – Jong B. Rychlińskiego jest cyklem mocno przereklamowanym. Utwory te rażą chaotycznością, brakiem plastyki i pogłębienia. Za dużo tu taniego efektu i zewnętrznej czysto grozy. Te wady we wyższym jeszcze stopniu ujawniają Błękitny szpieg i Róża korsarska. Nie ma nudniejszej powieści fant. Od utworu Miecz. Jarosławskiego W Mocy Kabały. Powieść ta pozbawiona jest zupełnie fantazji twórczej, rozwlekła i oschła świadczy wymownie o tem, że nie wystarcza rozczytywanie się w kabalistyce i czarnej magji, by zostać pisarzem fantastycznym. W ogóle w ostatnich latach pojawiło się w Polsce sporo utworów fant., ale niemal wszystkie grzeszą swą przygodnością oraz brakiem rasowości i oryginalności. Przyczyną tkwi w tem, że zabierają się do pisania ich ludzie różnych, często obcych fantastyce autoratów, traktujący ten rodzaj literacki trudny i wymagający ofiarnej wyłączności, jako twórczość en passant, raczej z chęci popisania się, że i to potrafią, niż z wewnętrznej konieczności.
‹
30
i kytsatnaf alor anaP gułdew tsej a kaj A :zra kinneizD ?elógo w ezrutaretil w .caretil S.G.: Fantastyka literacka ma mojem zdaniem w litera‑ turze rolę doniosłą, jest wypadkową przeżyć artysty, ujęta we formie zdumionego ich zagadkowych czarem pytania, lub krzyku grozy.
Fantastyka jest wyrazem tęsknoty ludzkiej do cudu, do tajemniczości – jest próbą ujęcia we formę opowieści zagadnień najwyższych, dotyczących tamtej
strony bytu, próbą przerzucenia pomostu pomiędzy życiem, a tamtym brzegiem, próbą wtargnięcia na wielkie bezkresne błonia tajemnicy, jest sprawdzeniem boskiego, zaziemskiego rodowodu człowieka. Ponadto twórczość fant. jest rodzajem asylum, przybytkiem ukojenia dla upośledzonych przez los i rozgoryczonych, który w świecie marzenia i baśni znajdują utęsknione przemianowanie wszystkich war tości i upragnione zadośćucz ynienie. Jest wreszcie fantast. reakcją marzenia i uczucia przeciw zmechanizowaniu i szarzyźnie codziennego życia, odruchem duszy, buntującej się przeciw jego prozie.
→
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - morzem i coś się tam na niej świeci. Potem przyszła ę h c o r t e ż o m e i n a t y p n aP i m e j u r a D : z r a k i n n e i z D kolej na ocenę powieści. Tu przysłużył mi się K. Irzyu d a i w y w o g e d ż a k y t o t s i ł e d ó r ź u e l a ,e n l a r u z n e c e i n kowski, który stojąc solidarnie po stronie zaatako.umargorp jazdor okaj ,ajcer ksydein anwep iw kt wanych przeze mnie krytyków, mimo kilku bladych i m i o w s e z . k c a r e t i l e i c k a t n o k w n aP e j a t s o z o p y z C komplementów moją powieść p.t. Cień Bofometa ezrutaretil .kslop w abyhc tsej ‚ hcyrótk ,imacwodalśan – zdyskwalifikował. Żywsze zainteresowanie okazał hciktsyzsw ein żaicohc ,noigel żin ,jecęiw jensezcłópsw mi wybitny krytyk i esteta z młodszego pokolenia ?ćawortsejeraz akyty rk ały żądz S.G.: Na to pytanie muszę odpowiedzieć przecząco. J. E. Płomieński. Zwłaszcza trafną i głęboką jest ocena Cienia Bofometa, ogłoszona przez niego w Kurjerze . k c ar et i l i k y t y r k k e n u s ot s ł yb i t s e j i k a J : z r a k i n n e i zD Lwowskim i Lwowk. Wiadom. Muzycz. i Liter. ?icśozcrówt jeiksńaP od ą i n a p m a k z n aP ę i s e j u z y r a d i l o s y z C : z r a k i n n e i z D S.G. : Na twórczość moją pierwszy zwrócił uwagę -wazsraw hcamsip w hcin zezrp ąnozdaworp ,wórotua K. Irzykowski, jemu też zawdzięczam wprowadzenie -ytyrk i ecytyrk wicezrp imajcakaw dezrp ezczsej hciks mnie na szerszą arenę literacką. Mimo życzliwego stowókyty rk wyłpw eż ,wórotua hcyt meiksoinw z i mok sunku Szanowanego Autora Paluby do mojej Muzy, -eizd tsej akytyrk eż i ejeintsi ein ąksrasip ćśozcrówt an muszę zaznaczyć, że punktem tego niepewnym jest ?ąnzcetyżop ołam icśozcrówt ąnizd traktowanie mych utworów, jak pomysłów czysto literackich, a nie jako protuberancyj moich najgłębszych S.G.: Mimo to, że z przeważną ilością moich krytyków przeżyć wewnętrznych i mojej wiary: stąd częste niejestem na stopie wojennej twierdzę, że krytyka literacka porozumienia. Irzykowski – determijest dziedziną twórczości bardzo posta, nie rozumie czy nie chce zrozużyteczną. Krytycy, jako pośrednicy Co do wpływu mieć, że niektóre z moich utworów między szeroką publicznością a twórkrytyki na twórnie sprawiałby tego wrażenia, jakie cami-pisarzami spełniają nader ważczość pisarską, sprawiają, gdyby nie były dziećmi ną funkcję kulturalną. Co do wpływu moich najgłębszych przekonań i wiekrytyki na twórczość pisarską, sądzę, sądzę, że jest rzeń. Po Irzykowskim zajęli się moją że jest on możliwy tylko u indywion możliwy tylko twórczością Wilam Horzyca i Józef dualności drugorzędnych, organiu indywidualności Jedlicz. Słowa skreślone o mnie przez zacje oryginalne i mocne nie nadają drugorzędnych, tych dwóch wybitnych poetów nalemu do siebie przystępu. Chociaż organizacje orygi- nawet dla twórców rasowych dobrze żą do najpiękniejszych i najgłębszych jakie o sobie w Polsce usłyszałem. jest spojrzeć od czasu do czasu na włanalne i mocne nie Utwory moje cieszyły się w ogóle najsne dzieło oczyma cudzemi, trochę nadają mu do większym zainteresowaniem krytyki od zewnątrz. Nie można odmówić siebie przystępu. w latach 1919-1922. Wzmogło je wykrytyce literackiej roli wychowawczej. stawienie mojej Willi nad morzem w r. jejows w naP am onbodoP :zrakinneizD 1920 w Teatrze Małym w Warszawie. Wtedy to dopiero, ?akcaretil ajsrew isołg kaj ,ynlatnemyrepske tamard ecet głównie z ujemnych recenzyj dowiedziałem się, że jeS.G.: Tak – jest nim 3-aktowy dramat fantast. Larwy. stem podobno pierwszorzędnym nowelistą, (A. ZagórBohaterem jest lekarz-psychjatra, który pada ofiarą ski w Tygodniku Polskim) i że można mówić o wyżynach swej niepohamowanej żądzy wdarcia się w dziedzinę moich prac nowelistycznych. (E. Breiter w Skamandrze). tajników zaświatowych. Utwór ten podobnie jak Willa A jednak w ciągu najbliższych miesięcy po wystanad morzem wprowadza na scenę teatru żywioł metawieniu tego tak zawzięcie krytykowanego dramatu fantastyczny – jest nowych rodzajem dramatu, który otrzymałem aż 6 najrozmaitszych ofert, promujących nazwałbym dramatem metapsychicznym. przekład tego utworu na języki: francuski, angielski, - o m l i f u k or m y ł g e i b u w eż ,ę i s e j a dZ : z r a k i n n e i z D rosyjski, niemiecki, czeski i włoski, charakterystyczną ynolowodaz naP łyb yzC ?lewon hciksńaP z ąndej onaw rzeczą jest fakt, że umowę w sprawie przekładu na ję?jewomlfi ijcazilaer z zyk rosyjski zawarłem z artystą dramatycznym z teatru S.G.: Tak w r. 1927 wytwórnia warszawska Kolos wyStanisławskiego, z P. R. Bolesławskim, więc z człoświetliła w kinoteatrze Wodewil moją nowelę z cyklu wiekiem teatru. Nie tak dawno temu bo 16.03.1928 r. Niesamowita opowieść p.t. Kochanka Szamoty. Niestety Societa Italiona del Teatro Drammatici z Medjolanu z przeróbki filmowej nie jestem zadowolony. Realizazwróciła się do Warszawskiej Agencji Teatralnej Związku tor jej p. Leon Trystan zracjonalizował mi niepotrzebAutorów Dramat. Polsk. z prośbą o rękopis Willi nad nie i zbanalizował tekst utworu. (…) morzem. Nie jest znów tak źle z tą moją Willa nad
‹
31
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ‹
32
›
fot. ze zbiorów p. Joanny Staręgi, 1919 r.
Stefan Grabiński (ur. 26 lutego 1887 w Kamionce Strumiłowej nad Bugiem, zm. 12 listopada 1936 we Lwowie) – polski pisarz, przedstawiciel nurtu grozy w polskiej literaturze międzywojennej. Klasyk noweli fantastycznej, twórca horroru kolejowego, określany czasem mianem polskiego Poe lub polskiego Lovecrafta. Grabiński był znawcą zagadnień z dziedziny parapsychologii, magii i demonologii. Interesował się stawiającą pierwsze kroki sztuką filmową (zwłaszcza popularnym nurtem ekspresjonizmu niemieckiego), śledził współczesne prądy filozoficzne i literackie; inspirację dla jego postawy intelektualnej i artystycznej stanowiły myśli Henriego Bergsona i Williama Jamesa oraz twórczość uwielbianego Edgara Allana Poe, któremu poświęcił esej Książę fantastów (1931). Stefan Grabiński stworzył swoisty, rozpoznawalny styl literacki, oparty na zestawieniu tradycyjnej, realistycznej narracji z elementami języka poetyckiego. Charakterystyczne dla prozy Grabińskiego są zapadające w pamięć fikcyjne nazwiska i nazwy miejscowości.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Nasza biblioteczka miejskich legend nie może póki co konkurować z tą zza oceanu, ale pojawiła się nadzieja…
h atak ac nk a o ia m z y w n m n awe t że jedy i, ię c s ś o a ił w ik j aw wątpli dzienn nie po m więc zo s t a ł o łe p ia miasta ji m ls c a ie Po ce inform ęcia. N owy w s m a r łe p d ł zwierz ó źr jego tytu wy swo o d ny m jedyny g la o y ie r k B ja ia w dajże ysłał do zczono óry bo zamies agę i w y w t o e z p a Fakt, kt ą g t y ej pinioał należ rnetow orter o e w t p o e in h r c l, ie a z tron Miszkie elacji: ra – na s Fabian ającej r n s a ą z P reporte r . t ć s ję leśną ze we w w, gdy kilka zd is ó t Bartosz Czartoryski c p e , ń w a ie a ik z n d lazł nn na mło cji zna go dzie a ię e s u z t a c y r ił s ó c j tw ia rzu jgorsze kostk i ta best ł go za u. W na a p m a o ł Włocha z d o d Raz ałpolu racali d krzaki. o M w . ć ą .) a g k 1 o 7 is c dr ak (1 aki był ął nim il Now kukła, t m zacz ś e t a k o P ja . się Kam k ja ęście a ziemię łem się ałe szcz u C z . C k A chodzi o historię Małpy z Bielawy (niestety, moja i powalił n – a . p wo ny chło z w pra rwowa e ograniczona wiedza z zakresu zoologii nie pozwala w lewo, ra n e d z da hwały . ną poc opowia y d z – o d y g mi na posłużenie się terminem nieco bardziej konkretn le c il o s k ię , co mo ali się w atowali ie r z b u a k o a s y il w ić nym, lecz dotarłem do informacji, iż szef sekcji naczelKam motKamila yo b r a z racał sa y pana wa ć w o w b ik ó r nych i i akwarium we wrocławskim zoo, pan Marian n ś p Koledz zę s ieszczę dalekim ą. Pros dyby n h o ć by c g , Bandarzewski podejrzewa, że mógł to być makak), ć ię o d wa g y s z y r a b czyka, ię wyd okazała a Borow y n ia w r która terroryzowała w kwietniu 2011 roku spokojnie, la głoby s le ie dla Wa ałpa z B ęśliwie z filmu z ii c M t z a s S , e . B ie y leżące nieopodal Dzierżoniowa miasteczko. Obawiam n przełowej egend m tytu k chłop uż do l ja j a a ł n z się też, że bielawscy oficjele próbują niewygodną kuzyne il s s k śród r ze nież ta men. W chuć p w o j ó r e W r d ła ó t y le sprawę zatuszować, gdyż na stronie internetowej urzędu k nie b Małpa That Kil amila, sów, że e B east ło h g T pana K je z u k amil, la pan K nie bra za gory e n ż , ia ę w z d brany biela , ale są żonych te c z k a lo p przera a k s nnik ar to dzie
CZARNA WOŁGA, MORDERCA Z HAKIEM ZAMIAST DŁONI,
Urban legend z Dolnego Śląska
‹
33
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
ALIGATORY W KANAŁACH, WYPEŁNIONE LODEM WANNY I POWYCINANE NERKI.
z 1969. sykański film ek m – es p A Bloody la swojemu Night of the pia serce gory ze zc es rz p c ie w orduje, Szalony nauko licy, gwałci i m ko o o p a g ie olud b dukcji zakasynowi, małp nii na listę pro ta ry B j ie lk ie W którego a film trafia w deo nasty. zdjęcie ą etykietkę vi n yn sł ę aj r st e o ntgeno klin, mając y nach Fa zanych i d wskie m ił Richard Fran ktu, ma b o zr lm Fi o . 6 żna oglą na ten Opowie liczę na nk – rok 198 dać nLi temat in ą Psychozę II. it to, że z m o a ak s zn t y ro n e zd a n ażb wierz n ganiał p cz widziałem ie. Oso na ko-ncie choci ie zosta o Bielaw lmie dzieje, le b fi n iś ie ym t c w ie p ię o s chwyco ie po w pamię bimy się sze cza ny i będdziałbym, co ie jedyne, co zn yc kt urban le ra i p s o y z , a my w ie ia awn gend p r jest isto we, Wik iped reszcie go straszliwie d awdziw tne, czy HS. Co cieka V d o ty se r e o ka g o ka o an Małpa f zdarzen ost kład ria nos aktyczn gutan, lecz p ia. Bo ntam, to o n i bowie ra o ił p tą ie ys ie eistnieje ie w m znam chyba k – zwierzę prz , sama h mówi, że w film iona nie ażdy fa to szympans is st je t p o że , r n z ać e filmowe ciętnej, udaw sca. I d oty na seans. go trash w którewiono po latego nabrałem och u zakoc ż wolno j A ż. u I j . o i pogdy wan mi cho ha się z bać, że k ć p r ze z miej- malo toś złoż c h . Romero Sztuki F w jeszcze… il że o ę y kiedyś pomarz I m a George’a A ilmowe tw rs to au d y o lm ć fi j projek Polskie – Na razie er, bo małpa t scenar go Insty ałpia intryga jednak mniejszy kalib iusza o M tutu M co ie n j m ta Tu u simy za zachod ałpie z B ksi bracia. z 1988 roku. dowolić niej gra na, co jej wię ie cz te la u sk w ie y n . w się prod nic y. Cz e ró po stra ożna prz y nim ukcjam as więc kapucynka, al sznych i zza owany film, m n liz ea a fi zr k lm ie r n ó w ach z m t k i p r ze Jest ich Całkiem spra ałpolud , wbrew wodnik ami w r pozoro chy. (…) w ys tę p oli głów m, mult pogryźć palu ują jed n u e m (plus j. ynie w r moja u te, w kt oli drug lubiona ó r o y p c h la P n henome owej, ja więc ty na Dario k choćb lko o tr y Argent ze c h , k pierwsz o t ó ), r w e p r z ys spomn e. Chro zły mi d ę nologic o głow znie. y jako
‹
34
›
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
REKLAMA
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
REKLAMA
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
REKLAMA
-----------------------------