newonce.paper #4

Page 1

04

ISSUE #4 2018 39,99 PLN (w tym 8% VAT)

WOJTEK SOKÓŁ GOSIA HERMAN DAWID PODSIADŁO ZDECHŁY OSA









© 2018 Levi Strauss & Co.

RAPER REJJIESOUTH SNOW,LONDON, DUBLIN, ENGLAND IRLANDIA SINGER JAMIE ISAAC,

WOKALISTA JAMIE ISAAC, SOUTH LONDON, ENGLAND

WOKALISTKA LEXIE LIU, SZANGHAJ, CHINY

LEVI.COM







carhartt-wip.com




@kubalyszczarz


19 CEO & wydawca Mih Michalski redaktorzy naczelni Alicja Szewczyk & Jacek Sobczyński dyrektor artystyczny Mateusz Machalski skład i łamanie Kamila Staniszewska DTP Albert Łukasiak project manager Maciej Orłowski special agent Włodi Włodarczyk

autorzy → Wojtek Antonów, Bartek Czarkowski, Marek Fall, Alek Hudzik, Filip Kalinowski, Paweł Klimczak, Mih Michalski, Lech Podhalicz, Jacek Sobczyński grafiki → Michał Loba, Pussykrew, SYNY, Bartłomiej Walczuk fotografowie → Wojtek Antonów, Kate Berry, Krystian Daszkowski, Mateusz Grzelak, Paweł Fabjański, Karol Grygoruk, Jakub Owczarek, Piotr Rybiński, Yan Wasiuchnik, Thomas Wirski producenci sesji → Piotr Rybiński, Alicja Szewczyk styliści → Marysia Duda, Janek Kryszczak, Weronika Rita, Luka Vynnychok

podziękowania & pozdrowienia → Bartek Badurek, Tomek Barudin, Daniel Bogacki, Karol Borkowski, Rafał Grobel, Robert Huszczyński, Maciej Jakimowicz, Piotr Kędzierski, Benjamin Kuna, Michał Michalski II, Anna Miksztal, Bartosz Mindewicz, Piotr Nałęcki, Natalia Pelczar, Kasia Porycka, Maciek Razik, Monika Sidorowicz, Oskar Smolokowski, Karolina Strzałkowska, Anna Sztejter, Ania Wąsowska, Kasia Węsławowicz, Maciek Woć, Adam Zdziech

kontakt: paper@newonce.net reklama: reklama@newonce.net wydawca: Skills Warsaw, Anielewicza 9/25, 00–161 Warszawa drukarnia: Drukpol, ul. Stępińska 22/30, 00–739 Warszawa ISSN: 2544–0527 newonce.paper 2018 wszystkie prawa zastrzeżone


One night in Paris → Yan Wasiuchnik

22 – 35

GHE20G0TH1K: Krótka historia klubowego serca Nowego Jorku → Jacek Sobczyński

14 – 21

36- 37 WE (X) UNTIL WE FALL → Mr.Osom / Bartłomiej Walczuk →

Enter the LAB → Paweł Fabjański

49 – 59

Michał Loba

48

Dawid Podsiadło – Paradoks rozmachu → Bartek Czarkowski

38 – 47

HUJE → SYNY

60 – 67 Czy polska scena hiphopowa jest gotowa na rapera-geja? → Marek Fall →

103

96 – 101 Tylko: dobrze się składa → → Alek Hudzik 86 – 95 KLIPPAN → → Karol Grygoruk

68 – 81 Gosia Herman – Potęga Potęga podświadomości →Filip Kalinowski →Filip

70 – 85 Sokół: Radykalnie umiarkowany → → Filip Kalinowski

82 – 89 Śliwa Bros. & the food experience → Mih Michalski → 90 – 97 Sterlingsilber Metallic → → Piotr Rybiński 98 – 103 True Music – – w poszukiwaniu autentyczności → Lech Podhalicz →

66 – 69 Skate Sofia → → Wojtek Antonów

57 – 65 Krótka historia basowego Krakowa → → Paweł Klimczak 16 – 21

Futurologia → Paweł Klimaczak

23

The Bliss of Metamorphing Collapse → Pussykrew

24 – 33

To laze around → Krystian Daszkowski

34 – 47

Zdechły Osa: Jebać depresję → Filip Kalinowski

48 – 56

BACKSTAGE → Jakub Owczarek


21

Scrolling – sliding text, images or video across a monitor or display, vertically or horizontally. →Scrolling is typically accomplished on desktop and laptop computers with a mouse or a touch pad. With mobile devices, one usually uses a finger or a stylus to scroll. Please stop scrolling.

Mih Michalski CEO & wydawca

Alicja Szewczyk redaktor naczelna

Jacek Sobczyński redaktor naczelny




Tekst – Paweł Klimczak → Nigdy wcześniej przewidywanie muzycznych trendów nie było tak trudne, jak dzisiaj. Mnogość wpływających na siebie czynników, tempo zmian, błyskawiczna komunikacja – to wszystko utrudnia wróżenie z fusów. Doświadczenie ubiegłych epok też ma coraz mniejsze znaczenie, chociaż patrząc na upiory lat dziewięćdziesiątych i pierwszej dekady dwutysięcznych, które nawiedzają dzisiejsze czasy, można zakładać, że cykliczność wciąż jest jakimś wyznacznikiem.

Futurologia – czego będziemy słuchać za kilkanaście lat? JAK ZATEM MUZYKA MOŻE WYGLĄDAĆ ZA DZIESIĘĆ-DWADZIEŚCIA LAT? Żyjemy w epoce hip-hopu. Ten gatunek zdominował nie

Próżno wypatrywać następców – być może Ghost, być

tylko listy popularności, ale i inne stylistyki – nietrud-

może Mastodon, a nawet Gojira, chociaż te dwa ostat-

no odnaleźć jego elementy w popie (a często pop to po

nie zespoły mogą być zbyt hermetyczne na osiągnięcie

prostu wygładzony hip-hop), a nawet w resztkach tego,

sukcesu porównywalnego do Metalliki. Zostaje nam

co zostało po rocku, by wspomnieć choćby koszmarne

Greta Van Fleet, kapela o zerowej wartości artystycznej,

Imagine Dragons). Ile jeszcze tej dominacji? Wiele lat.

ale z czasem (i to krótkim) zdolna do wypełniania wielkich aren. Skoro rock jest martwy, to musi mieć swoje

STADIONY NIGDY NIE BĘDĄ PUSTE

zombie. Greta Van Fleet jako żywy trup Led Zeppelin może nim być i przewiduję, że za dekadę, góra dwie lat

Co prawda rock w swoim mainstreamowym wydaniu jest

wypełni stadionową lukę po gitarowych dinozaurach.

martwy, ale przez kilka dekad był siłą wiodącą – można

A może nawet szybciej?

się spodziewać, że hip-hop czeka podobny los. Przemawia za tym jego uniwersalna, pojemna formuła, ale i ela-

Ale prawdziwymi gwiazdami wciąż będą dzisiejsi kró-

styczne brzmienie, które dostosuje się do niemal każdej

lowie i królowe hip-hopu. Nicki Minaj, Travis Scott,

technologicznej rewolucji. Wielki biznes muzyczny lubi

Future, Drake, czy Cardi B spokojnie wejdą w buty

stadionowe gwiazdy, a wobec powolnego odchodzenia

legend rocka. Tym bardziej, że ich dzisiejsza publiczność

dinozaurów gitary, ktoś będzie musiał wypełnić tę próż-

za kilkanaście lat będzie uskuteczniać rodzinne wypra-

nię. Co prawda Lars Ulrich odgraża się, że Metallica może

wy na nostalgiczne koncerty idoli i idolek młodości –

działać jeszcze 10 lub 20 lat, ale zarówno ten zespół, jak

coś, co dzisiaj kapitalizują koncerty dinozaurów rocka.

i np. Iron Maiden będą powoli opuszczać wielkie areny.

Kto z soundcloudowej ferajny może do nich dołączyć?

Nie tylko dlatego, że będą coraz starsi – muzyka gitarowa

Ciężko stwierdzić. XXXTentacion miał ku temu predys-

już od jakiegoś czasu nie jest tożsama z duchem czasów.

pozycje, które zostały dramatycznie ucięte przez śmierć.


25 Z kolei Lil Pump rozsiewa aurę sezonowej gwiazdy. Może Lil Uzi Vert? Czas pokaże. AUTO-TUNE’OWA SOCJETA Wszystkie powyższe założenia opierają się oczywiście na tym, że branża muzyczna będzie działać według zasad obowiązujących do dzisiaj. Rewolucja technologiczna zmieniła wiele, głównie wyzerowała monetarną wartość muzyki, ale wielkie wytwórnie spokojnie mogą sobie pozwolić na działanie na starych zasadach – kreowanie gwiazd, wielkie trasy, stadiony. Streamingu nie da się już odwrócić, ale możliwe jest pojawienie się bardziej uczciwego systemu dystrybucji zysków – widać to na przykładzie serwisów w rodzaju Bandcamp, a nawet Patreon, umożliwiających przekazywanie artystom darowizn od odbiorców. Czy taki mecenacki system sprawdzi się w branży muzycznej? Na razie pojawiają się pierwsze, nieśmiałe próby. Zresztą uzależnienie twórczości od systemu płatnej subskrypcji z regularnie dostarczanym contentem może być równie zabójcze dla muzyki, co streaming. A co z samą muzyką? Tutaj najtrudniej o przewidywanie przyszłości. Wiele zależy od technologii, która np. pozwoliła rozkwitnąć muzyce elektronicznej i hip-hopowi w ostatnich trzech dekadach. Z pewnością czeka nas transhumanistyczna rewolucja, a jej efekty są zagadkowe dla muzyki. Patrząc na eksperymenty w rodzaju bota AI na ostatnim albumie Amnesia Scanner, czy istnienie wirtualnych idoli i idolek w rodzaju Hatsune Miku, można wnioskować, że sztuczna inteligencja będzie miała coraz większy wpływ na branżę muzyczną. Już teraz autotune śpiewa za większość wokalistów i wokalistek, a playlisty Spotify są pełne utworów stworzonych przez algorytmy – ten trend się będzie raczej pogłębiał.


źródło – fractalfantasy.net


27

Jak wygrać z algorytmem? Kreatywnością. Przywoływany wcześniej projekt Amnesia Scanner oprócz używania AI dekonstruuje i łączy najróżniejsze wątki z muzyki klubowej. Ten skrajny synkretyzm gatunkowy jest przyszłością – szczególnie, że już teraz młodsze pokolenia wychowują się od razu w cyberprzestrzeni, bez gatunkowych zasad, którymi wciąż kieruje się część mediów, artystów i artystek wychowanych przed Internetem. Ich kreatywność może być zaskakująca, co w połączeniu z transhumanistyczną rewolucją przyniesie muzykę, którą obecnie ciężko sobie wyobrazić. A potrzeba świeżego powiewu jest naprawdę duża – np. muzyka elektroniczna, w szczególności muzyka klubowa, od prawie dziesięciu lat tkwi w morderczym braku nowych pomysłów i poza post-clubowym szaleństwem i jukiem/footworkiem nie pojawiło się nic nowego, wciąż recykluje się patenty znane house’owi i techno przynajmniej od ćwierćwiecza. Trap też powoli dochodzi do ściany i nieśmiało zerka np. w stronę metalu, emo, hardcore’u, czy punka. Niewykluczone, że zjawisko niedługo się lekko wypali, by za dekadę czy dwie, prawem cykliczności, powrócić ze wzmocnioną nostalgią siłą.


U M E T D A K E D A K IL M K Y Ż W E I O C T E A WI PRZ Ś Ł Y B Z Z A J I K A M E POLS I N I M E W T S , MOCAR Ń A Z A K S W O W Ł I Y C B E Z E I R N P K A T U W O N Z Y . B Ą S ŻE U T Ż U J Y T N – TALE


29

AZJA EXPRESS którego stateczne media przychodzą po opinie na temat Kondycja muzyki gitarowej jest niewesoła – poza un-

życia i świata.

dergroundem i ekstremalnymi brzmieniami rock nie od-

Wychodząc poza hip-hop, można spojrzeć optymistycz-

nalazł się w nowej rzeczywistości. Pociesza się nostal-

nie. Polski pop wreszcie nabiera strawnego kształtu,

gią i obiegiem drastycznie podobnych do siebie indie

głównie przez napływ kreatywnej siły z bardziej under-

kapel. Kto wie, może właśnie mariaż z trapem i jeszcze

groundową historią. Młode talenty w rodzaju Rosalie. nie

ciaśniejszy związek z muzyką elektroniczną jest jakimś

pocieszają się rodzimą miernotą, wolą patrzeć na spraw-

ratunkiem? Jeszcze innym, ważnym aspektem zmiany

dzone wzorce z zagranicy (nie oszukujmy się, poza lata-

nadchodzącej w przyszłości jest pogłębiona globalizacja

mi 70. i 80. polski pop rzadko kiedy mógł rywalizować

na poziomie muzyki pop i zmniejszająca się rola USA.

np. z USA) i przykrawać je do własnej wizji. W dużych

Obecnie czujemy coraz większe znaczenie muzyki laty-

wytwórniach nie siedzą już sami wąsaci zwolennicy szu-

noskiej, ale w kolejce czekają wschodzące rynki azjatyc-

kania nowej Maryli i Lady Pank, co również ma wpływ

kie – K-pop już ma towar eksportowy, śmiało kroczący

na poprawę jakości popu. Jeśli za 20 lat to Brodka będzie

po status międzynarodowej gwiazdy (BTS), a największy

pełnić rolę nestorki gatunku, to jestem w pełni za. Za-

kanał z muzyką z Indii przewyższył ilością subskrypcji na

skakującą karierę zrobił Smolasty i nie zdziwię się, jeśli

YouTube nawet PewDiePie. Popowa geopolityka za 20 lat

za dekadę jego pozycja będzie jeszcze mocniejsza. Jeśli

może istnieć w zupełnie innej konfiguracji, niekoniecznie

chodzi o jazz, to najlepsze raczej przed nami – marzy mi

ze Stanami Zjednoczonymi na szczycie.

się rewolucja na miarę tej londyńskiej. Jazzowe projekty ze stolicy UK dzięki kreatywności i otwartości przebi-

TACO HEMINGWAY NOWYM KAZIKIEM?

ły się do mainstreamu. Na rodzimym gruncie owa kreatywność, zduszona przez akademizm i tradycjonalizm,

Przyglądając się przyszłości polskiej muzyki, nietrudno

powoli kiełkuje, a jej owoce zostaną zebrane dopiero za

wyznaczyć gwiazdy przyszłości. Znowu musimy zwró-

jakiś czas. Przecież kilka dekad temu polski jazz był świa-

cić uwagę na hip-hop. Żabson ma w ręku wszystkie

towym mocarstwem i nie ma przeciwwskazań, żeby zno-

karty, żeby za dekadę cieszyć się statusem jednej z naj-

wu tak nie było – talenty już tu są.

większych polskich gwiazd, wykraczającej daleko poza hip-hop. Ostrożni powiedzą, że może zostać nowym

Jeśli wrócę do tego tekstu za dekadę, bądź – o zgrozo –

Tedeefem, ale wróżę mu karierę wykraczającą poza sta-

za dwie, pewnie złapię się za głowę. Bo we wróżbiarstwie

tus legendy jednego gatunku. Trzymam kciuki za Scha-

o pomyłki łatwo, szczególnie jeśli chodzi o kulturę. Ale

ftera i jego środowisko, bo potrafią zrobić coś bardzo

jedno jest pewne –ww w muzyczną przyszłość trzeba pa-

ciekawego w obrębie rapu – i tutaj status legendy rapu

trzeć z optymizmem. W innym przypadku zostanie tylko

za 20 lat byłby dziejową sprawiedliwością. Wtedy Taco

zgorzknienie i kupowanie 30 różnych wydań „Dark Side

Hemingway śmiało może być nowym Kazikiem Staszew-

Of the Moon”. Czy jesteście gotowi na rewolucję muzycz-

skim (mimo że obecnie próbuje sił w byciu Drake’em), do

nych robotów?


PUSSYKREW

→



Alek – sweter: New Lady in Town vintage shop, spodnie: Stussy/Ate, buty: Fila/Ate. Vlad – sweter: New Lady in Town vintage shop, spodnie: Balenciaga/DH Vitkac, buty: Fila/Ate

Modele – Vlad | Uncover Models, Nikita and Alek| AS Management

Asystentka – Zofia Małkowicz

Włosy i make up – Anna Kopaczewska

Stylizacje – Marysia Duda

Zdjęcia i koncept – Krystian Daszkowski

TO LAZE AROUND



Nikita – tshirt: Sandra Kpodonou, Vlad – longsleeve: D00M3K, Alek – bluza: Fila/Ate, spodnie: New Lady in Town vintage shop, kurtka: Julia Kościeńska, buty: Fila, daszek: Stussy/Ate


Vlad – t–shirt: Sandra Kpodonou, beret: Stussy/Ate

35


Alek – koszula: Comme des Garcons/DH Vitkac, spodnie: Julia Kościeńska, Vlad – bluza: Maison Margiela/DH Vitkac, Nikita – płaszcz: Stussy/Ate


Alek – sweter: New Lady in Town vintage shop, spodnie: Stussy/Ate, buty: Fila/Ate, Vlad – sweter: New Lady in Town vintage shop, spodnie: Balenciaga/DH Vitkac, buty Fila/Ate

37


Nikita – longsleeve: Sandra Kpodonou,spodnie: Comme des Garcons/DH Vitkac, Alek – kurtka i spodnie: Vetements x Levis / DH Vitkac, Vlad – kurtka i spodnie: Gosha Rubchinskiy x Levis


Alek – tshirt: Sandra Kpodonou, kurtka i spodnie: Vetements/DH Vitkac, Vlad – longsleeve: D00M3K, kurtka i spodnie: Gosha Rubchinskiy/DH Vitkac


Alek – dresy: Balenciaga/ DH Vitkac, bluza: Fila/Ate, buty: Fila/Ate

na stronie obok: Nikita – bluza: D00M3K, dresy: Sandra Kpodonou, buty: Fila/Ate, Vlad – bluza: Maison Margiela/ DH Vitkac, spodnie: Comme des Garcons/ DH Vitkac, buty: Fila/Ate,

Nikita – bluza: D00M3K, dresy: Sandra Kpodonou , Alek – bluza: Fila/Ate, spodnie: Stussy/Ate, Vlad – golf: New Lady in Town vintage shop, spodnie: Comme des Garcons/DH Vitkac




43 Rozmawiał – Filip Kalinowski Zdjęcia – Zdechły Osa, archiwum prywatne

ZDECHŁY OSA JEBAĆ DEPRESJĘ Tusz pod skórę, deska, lonty, klatki, bloki, gardy, bloki – wrzeszczy wychowanek wrocławskiego Kosmosu w jednym ze swoich numerów, koncertowej petardzie, przy której jego fani kręcą młyn pod sceną jak na hardcore’owych gigach. I ta krótka lista dobrze obrazuje środowisko, z którego wywodzi się ten ponadgatunkowy pamiętnikarz osiedlowej rzeczywistości. Twórca, którego nie sposób nazwać ani raperem, ani rockmanem, ani – tym bardziej – elektronikiem, ale z czystym sumieniem można go określić mianem jednego z ciekawszych głosów krajowego podziemia schyłku drugiej dekady XXI wieku. Głosu, który przećpanego, depresyjnego ducha naszych czasów potrafi ująć w krótką, brudną i… chwytliwą piosenkę.

OSA, TY SIĘ CZUJESZ RAPEREM?

o raperów, to właściwie tylko swoich kolegów, bo wiem, że to jest prawdziwe, wiem, jak żyją. Jeśli

Nie, zupełnie nie. Ja to chyba bym wolał być uznawa-

znam osobę, znam jej osobowość i wiem, że jest cie-

ny za żula niż rapera. Raper brzmi ohydnie. W kul-

kawa i wyjątkowa, to od razu myślę, że jak on za-

turze hip-hop – wiadomo – graffiti spoko, ale reszta

cznie coś robić, to to będzie ciekawe, wyjątkowe

mnie nie interesuje, te wczuty, napinki. Nie chciał-

i na pewno ktoś to podłapie. A od reszty się odci-

bym w ogóle być kojarzony z rapem.

nam, może z wyjątkiem Hewry czy PRO8L3M-u, bo zawsze jak jest impreza, to ich numery lecą. Ja nawet

A MIAŁEŚ TAKI OKRES W ŻYCIU, ŻE SŁUCHAŁEŚ RAPU?

się nie powinienem wypowiadać na ten temat, bo nie śledzę. Nie rozumiem tych wszystkich technik, rymów podwójnych czy potrójnych, punchy. Sram

Słuchałem trochę JWP jak byłem mały, a tak to w li-

na to! Jaram sobie, gram na gitarze, i co mi wpad-

ceum przez chwilę chodziłem w baggach – skumaj,

nie do głowy, to robię. Jak mi się dalej podoba, kiedy

w liceum! – w koszulce zielonej WKS-u, którą no-

później tego słucham, jak jeżdżę na desce czy sprzą-

siłem ironicznie, bo zawsze mi jebała piłka i kluby,

tam chatę, to znaczy, że to jest to.

w dreadach i słuchałem oldschoolu. Dużo różnych okresów przeszedłem. Punka słuchałem – ojciec mnie wkręcił, bo kiedyś się bujał w takich kręgach i grubo później w takie rzeczy wsiąkłem, ale aktualnie słucham głównie dziwnych rzeczy. Jeśli chodzi

Z DESKĄ W POLSCE ZAWSZE BYŁA CIEKAWA SPRAWA, BO ZWYKLE JEST ONA UTOŻSAMIANA Z KULTURĄ HIPHOPOWĄ, A WIĘKSZOŚĆ MOICH KOLEŻKÓW


SKEJTÓW NIE MA Z NIĄ NIC WSPÓLNEGO. EWENTUALNIE SŁUCHAJĄ POJEDYNCZYCH SKŁADÓW, A TAK TO CZĘŚCIEJ MAJĄ NA SŁUCHAWKACH BLACK FLAG NIŻ JAKIKOLWIEK ZESPÓŁ RAPOWY.

I TA PUNKOWA DUPA TO BYŁY TWOJE PIERWSZE TWÓRCZE DOKONANIA? Mam jeszcze takie piosenki z liceum, typowo dla beki nagrywane, ale w miarę wpadające w ucho. Lubiłem zawsze coś tam sobie robić – własne rzeczy, to mnie jarało. Ale dopiero jakiś czas temu to zaczęło

O, Black Flag to jest czad. A tu cały ten nasz rap

nabierać kształtu. Zacząłem się bujać w takiej ekipie

też właściwie nie ma za wiele wspólnego z rapem.

– koledzy z podwórka od zawsze, ale na nowo jakoś

W podziemiu wrocławskim jest teraz tego w chuj

tak się zżyliśmy, jak taka mała rodzina, no i wtedy

i większość z tych osób się zna, bo większość żyje

zaczęły się inne klimaty – takie trochę jak teraz. Bo

podobnie, ale każdy robi coś swojego. To jest fajne.

to już chwilę trwa, ale cały czas się zmienia. Nie ma

Jak się nagrywa numery, to zwykle na imprezie, przy

co powtarzać schematów.

okazji; to jest prawdziwe. Pamiętnik.

TĘ GITARĘ TO MIAŁEŚ W DOMU PO PUNKOWYCH CZASACH OJCA, CZY SAM SOBIE KUPIŁEŚ?

WSPOMINAŁEŚ, ŻE TERAZ SŁUCHASZ GŁÓWNIE DZIWNYCH RZECZY – JAKICH? Kwaśnych. Boy Harsher to jest jakiś dark pop, sam

Kupiłem kiedyś, bo mieliśmy taki mini zespół pun-

nie wiem, stary jak to nazwać, lubię takie dziw-

kowy, Dupa się nazwaliśmy i graliśmy tylko próby.

ne rzeczy. Lebanon Hanover, witch-house’ów słu-

Kupiłem takiego stratocastera z Chin, od ziomka

cham, w ogóle różnych elektronicznych wygrzewek

za dwie stówki. No i niewiele na nim umiem zrobić,

– to jest popularne we Wrocławiu, dużo jest imprez

bo nie jaram się wirtuozerią – nie uczę się specjal-

skierowanych stricte pod narkotyki, ale mi chodzi

nie, znam podstawowe chwyty, powerchordy i to

o samą muzykę, że coś jest naprawdę fajne. Psycho-

mi wystarcza. Mam trzy piosenki na tej samej me-

delicznego rocka też sobie czasem jakiegoś odpalę.

lodii i uważam, że każda z nich jest dobra i – mimo

W ogóle kiedyś myślałem, że powinno się mieć jakieś

wszystko – inna. Ludzie czasem piszą, że rozstro-

swoje gatunki w których się porusza, a teraz już tak

jona gitara, a ja sobie myślę – zajebiście, że rozstro-

nie uważam – jak coś jest oryginalne, dobre, ostre,

jona, ty grasz 20 lat, umiesz jakieś wygibasy i co

melodyjne, to wszystko mi się podoba.

z tego? Jak mi się coś podoba, robię to.


45

BO TEŻ SKOŃCZYŁY SIĘ JUŻ CZASY TWARDYCH PODZIAŁÓW I TEGO, ŻE JAK KIEDYŚ MIAŁEM NASZYWKĘ BURZUM NA KOSTCE, TO STARZY METALE MNIE ODPYTYWALI Z ICH DYSKOGRAFII POD GROŹBĄ LEPY NA RYJ.

ROŚNIE WRAZ Z TYM, JAK WRZUCASZ KOLEJNE NUMERY W SIEĆ. PAMIĘTASZ, KIEDY ZAŁADOWAŁEŚ TEN PIERWSZY? Nie mam pojęcia, nie śledzę i nie ogarniam tego jakoś specjalnie, ale wiem, że jak robiłem te pierwsze rzeczy, to miałem już taką myśl, że do kogoś na pew-

Dalej jest coś w ten deseń – jak chodzisz w bluzach

no trafię. Jeszcze niczego nie było, ale już wiedzia-

Thrashera, to – wylegitymuj mi się, zrób kickflipa.

łem, że na bank ktoś to, kurwa, skuma, będzie gru-

Ale ja się śmieję z takich rzeczy, każdy jeździ jak

pa osób, która się tym zajara i… tak się stało. To jest

chce, jak ktoś nie jeździ, to się każdy brechce. W su-

niesamowite.

mie fajne są te bluzy Thrashera. Mi szkoda kasy na takie drogie ciuchy, wolę w lumpach, ale nie mam nic do tego.

TO W TEJ NOWEJ EKIPIE NARODZIŁ SIĘ MŁODY – JESZCZE WTEDY – OSA?

WSPOMINAŁEŚ O NAGRYWKACH POWSTAJĄCYCH NA IMPREZACH, A JEDNAK SPORA CZĘŚĆ TWOJEGO REPERTUARU TO DOSYĆ DEPRESYJNE SONGI O SAMOTNOŚCI. JAKOŚ NIE WYDAJE MI SIĘ, ŻEBY POWSTAWAŁY NA MELANŻU.

Osa był zawsze, od gimnazjum tak mówią, nawet nie wiem, skąd to się wzięło. Ale jeśli chodzi o two-

Pewnie, jest pół na pół. Jak mam dobry tydzień –+

rzenie jakichś rzeczy, to się teraz pogłębiło. Wydaje

czasem biegam, planuję sobie dni i często mam tak,

mi się, że ten nasz THIRDEYE zaczyna już coś tam

że się wyciszam, oddycham, patrzę w ścianę, aż

znaczyć. Jak gramy koncerty, ludzie to, kurwa, czu-

w końcu poczuję, że jestem w miarę czysty i nie wi-

ją. Nie wymagają ode mnie tego, żebym nie fałszo-

dzę już myśli. Czasem sobie zapalę, biorę gitarę i co

wał czy grał na żywo na gitarze, przychodzą tam po

mi wpadnie do głowy, to gram i nawijam, a co mi się

coś innego. Po urodzinach Guziora w wakacje zu-

spodoba, to ciągnę dalej. Bo ja nigdy nie planuję so-

pełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać – ni-

bie tego, co tam zrobię, ale muszę być w miarę dum-

gdy nie grałem w takim wielkim klubie, a wchodzę

ny z tego, co nagrywam. Dużo z tego powstaje na

spóźniony i słyszę O-sa, O-sa, O-sa. Jest w chuj ludzi

freestyle’u, bo ja rzadko piszę teksty – zwykle jak

i ja się przez nich wszystkich przedzieram, oni się

już mam jakiś refren, to później na bieżąco do nie-

wkurwiają, ja ich z łokcia, sorry, sorry, ja tu muszę –

go wymyślam kolejne linijki – dlatego dużo ścieżek

wchodzę przez bramkę i gramy. I pamiętam, że jest

zwykle robię i dlatego też wpadam na takie rzeczy,

taka piosenka głośna dosyć, co ja tam drę mordę:

które są dosyć wyjątkowe, bo jakbym nad tym sie-

tusz pod skórę, deska, lonty, ona leci z głosem, zbi-

dział i się zastanawiał, to raczej nigdy bym czegoś

jam do nich na dół, pcham tych ludzi z jednej stro-

takiego nie wymyślił.

ny, z drugiej, i krzyczę: wszyscy się wpierdalamy we wszystkich i się napierdalamy! I… wszyscy to robią. Stary, to było coś… Był rozpierdol na każdym tracku,

DŁUGO PÓŹNIEJ RZEŹBISZ W TYCH ŚCIEŻKACH?

a po koncercie ludzie mieli wydziarane moje teksty. To mnie najbardziej chyba rusza, bo myślę sobie, że

Układam przez godzinę – podgłaśniam, ściszam, tak

ja bym czegoś takiego nie odjebał. Poszliśmy razem

żeby było słychać. Nagrywam w Audacity, mam mi-

na takie schody, mieliśmy wszyscy wódę i było nas

krofon taki za 180 zeta – w miarę brzmi, ale nie jest

w chuj, piliśmy, skandowaliśmy, było super.

przestrzenny, więc nie mogę zbyt wielu dźwięków naraz wydawać, bo mnie nie słychać. No i kiedy czuję, że to już jest to, to zaraz wychodzę na dwór, na

JA ŚLEDZĘ TWOJE POCZYNANIA JAKOŚ OD ROKU Z HAKIEM I WIDZĘ, ŻE TO SOBIE TAK SAMO MIAROWO

jakąś taką mini imprezkę – palimy sobie wiaderko czy coś, jest dziwnie, zaczyna się robić tak trochę szamańsko i od razu w ten sam dzień klip zazwyczaj


robimy. No i póki to czuję, to od razu to wrzucam, od razu, nawet się nie zastanawiam. Dlatego mam ten problem, że jak robię później jakąś EP-kę czy płytę,

AKURAT NA ILE ZNAM ŻABĘ, A DOBRE KILKA GODZIN Z NIM PRZEGADAŁEM, TO ON JEST SZCZERY W TYM, CO ROBI.

to zazwyczaj większość z tych numerów już była w necie, ale się tym nie przejmuję, bo mam do tego

Nawet czytałem jakiś wasz wywiad i to nie moja

wszystkiego nieco inne podejście. Nie wiążę z tym

muzyka, ale ja tego nie oceniam, uważam wręcz, że

specjalnie przyszłości. To jest dla mnie pamiętnik –

to na swój sposób jest dobre, tylko on celuje w inne

jak wracam do tych poprzednich rzeczy, to pamię-

rzeczy– chce, żeby ludzie tego słuchali, żeby to było

tam te chwile.

przystępne. A mi chodzi o co innego i być może mi się to jeszcze zmieni, bo tylko krowa nie zmienia

I CO CZUJESZ, JAK TEGO PÓŹNIEJ SŁUCHASZ?

zdania, ale dla mnie ważne jest to, że każdy mój kawałek to jest zapis tego, co ja czułem w tym momencie, czułem na maksa i tylko chciałem to wyrzucić

Zdarza się, że się zastanawiam, czy to ja zrobiłem.

z siebie, w celach wręcz terapeutycznych. A jak słu-

Ale popierdolone gówno, ale dziwacznie. Coś takie-

cham Żabsona czy innych, to się nie utożsamiam, bo

go miewam i… to mnie jara. Byliśmy jakiś czas temu

ja tak po prostu nie mam.

w Wawce u takiego Kostka, którego teraz na THIRDEYE wrzucamy i po kilku dniach piekiełka z Kacperkiem / odjutraniepalę byliśmy już trochę zrobieni

NIEKTÓRY MÓWIĄ, ŻE TWOJE TEKSTY SĄ GRAFOMAŃSKIE…

– on puszcza bita swojego, ja pierwsze, co mi wpadnie do głowy, walę dwa razy, potem on od razu na

Nawet nie wiem, co to znaczy, nie rozumiem słowa

coś wpada, wali dwa razy, potem ja i wychodzi z tego

grafomańskie.

naprawdę dziwna rzecz, nie słyszałem czegoś takiego, nigdy. Dziwaczna sprawa, o to chodzi. I pewności mieć nie mogę, ale uważam, że w jakimś stopniu robimy zupełnie inne rzeczy. Ja się nie inspiruję nikim.

TO CIEKAWE, BO JEDNAK W JAKIŚ DZIWNY SPOSÓB WPISUJECIE SIĘ W TĘ AMERYKAŃSKĄ – I NIE TYLKO – FALĘ PRZEĆPANYCH, DEPRESYJNYCH TWÓRCÓW, KTÓRZY RAP ŻENIĄ Z GITARAMI CZY ELEKTRONIKĄ.

TO TAKA LITERATURA PISANA PRZEZ LUDZI BEZ TALENTU, ZWYKLE MOCNO NAPIĘTYCH I SILĄCYCH SIĘ NA COŚ, CZEGO NIE POTRAFIĄ. Ok, jebać ich, ja robię swoje. Nie wygląda to tak, że na cokolwiek się spinam, kogokolwiek się o coś proszę. Myślę, że dużo osób przegrywa na tym, że im zależy, że baaaaardzo im zależy na tych wszystkich wyświetleniach, lajkach i tym podobnych. I wydaje mi się, że akurat w tym momencie mam takie sznur-

Wiadomo, zawsze coś tam leci. Ale nie ma jakichś

ki tu na łapie, że mógłbym pociągnąć parę z nich

konkretnych inspiracji. Ja nie słucham specjalnie

i w pewien sposób stać się bardziej znany. Ale ja je-

Ameryki. Lil Pipkę lubiłem, uważam, że świetny ar-

stem w stanie dojść do tego sam, sam mówię o tym,

tysta. No, lubię niektórych i doceniam jako twór-

czego bym chciał i sam to robię. I jest w chuj ludzi,

ców. Ale Polska to jest Polska, to nie jest elegancja

którzy się z tym utożsamiają, a nie myślałem, że aż

Francja i to nie jest Ameryka. U nas nie ma kubków

tyle ich będzie, tych dziwaków, ludzi z problemami

z fioletowym płynem, tylko tabletki Thiocodin, któ-

różnymi, osobistymi.

re zapijasz wódą, u nas nie ma Xanaxu, tylko wali się klony; u nas jest inaczej. Nie mamy kasy na wiele rzeczy, żyjemy inaczej i nie ubieramy się w drogie ciuchy. Przynajmniej my, w moim środowisku. Kurwa, jest jak jest i właśnie tym się wyróżniamy.

J E D N Y M Z T W O I C H K O N TA K T Ó W W „BRANŻY” JEST GUZIOR NA KTÓREGO URODZINACH GRAŁEŚ KILKA MIESIĘCY TEMU.

Bo kiedy wychodzę na podwórko, to nie wygląda to jak w tych amerykańskich teledyskach, czy nawet

No, poznaliśmy się i jest na pewno ciekawą osobą.

klipach Żabsona.

Bo też nie jaram się rapem, ale z całej sceny jest parę



osób, które chciałem poznać, bo – po prostu – lubię poznawać ciekawych ludzi. Dwa razy dosłownie zdarzyło się, że nagrałem z kimś przez internet i nigdy więcej tego nie zrobię, bo uważam, że to błąd. Muszę najpierw kogoś poznać, inaczej nie ma w tym magii; nie ma opcji. Jak możesz grać, dawać coś z siebie z ludźmi, którzy cię zupełnie nie czają; wszyscy muszą się w jakiś sposób rozumieć. Ale z całego tego polskiego rapu paru artystów zawsze mi się podobało – odjutraniepalę, Młody Zgred i właśnie Guzior. Z tym pierwszym akurat znamy się od dawna, bo kiedyś razem jakieś ścianki w gimnazjum robiliśmy, a teraz jakoś tam odnowiliśmy kontakt, ale dwóch pozostałych to są jedyne osoby, które poznałem z całego tego środowiska. I powiedz mi, jak to jest, że tylko ich chciałem poznać i tylko z nimi nasze drogi się jakoś przecięły?

U NAS NIE MA KUBKÓW Z FIOLETOWYM PŁYNEM, TYLKO TABLETKI THIOCODIN, KTÓRE ZAPIJASZ WÓDĄ, U NAS NIE MA XANAXU, TYLKO WALI SIĘ KLONY; U NAS JEST INACZEJ.


49

NA PYTANIA RETORYCZNE SIĘ NIE ODPOWIADA, ALE SPRÓBUJĘ – BO WYDAJE MI SIĘ, ŻE PRZY WSZYSTKICH RÓŻNICACH W WASZEJ TWÓRCZOŚCI, COŚ WAS WSZYSTKICH ŁĄCZY. W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE – SZCZEROŚĆ, BEZKOMPROMISOWOŚĆ I PEWNA ISKRA.

CHOĆ DALEJ NIŻ GG ALLIN PÓJŚĆ SIĘ CHYBA NIE DA…

I mi się wydaje, że ja tylko to mam, bo technika to

Stary, to jest mój autorytet. Kiedyś myślałem, że nie

na pewno nie jest moja mocna strona. Ale też świa-

mam żadnych autorytetów, ale jednak parę mam –

domie. To nie jest tak, że nie, bo nie umiem. Jak bym

GG Allin, Charles Manson, wyjątkowe postaci, co

chciał, to może bym się nauczył, ale mi się nigdy nie

byś nie powiedział. Jak, kurwa, można tyle osób

podobały żadne wyjątkowe umiejętności muzyczne;

przekonać do swojego, coś musi w tym być, że tyle

szkoły muzyczne uważam w ogóle za jebany żart.

osób za tym idzie, że ludzie szli na te koncerty, żeby

To tak jak z ASP – to nie są artyści, to są rzemieślni-

dostać gównem, zostać przez niego przelizanym czy

cy, oni potrafią ładnie namalować to, co widać, mają

dostać w ryj.

jak ktoś cierpi, jak ktoś wpierdala gówno, tak to jest. Nie trzeba daleko szukać – Popek wygląda jak potwór, zajebiście, daje swoją skórę ziomkowi do burgera, wow, ale wariat.

kunszt i są świetni w tym, co robią, ale to jest inna płaszczyzna i ja ją pierdolę.

TWOJA TWÓRCZOŚĆ JEST ODZWIERCIEDLENIEM TEGO JAK ŻYJESZ, A ZASTANAWIASZ SIĘ CZASAMI NAD TYM, ŻE MÓGŁBYŚ TEŻ Z TEGO ŻYĆ?

A TY ŚWIADOMIE CHCESZ, ŻEBY TWOJA MUZYKA BYŁA BRZYDKA I OBRZYDLIWA, CHCESZ ŻEBY OBRZYDZAŁA? No nie, w ogóle się nad tym nie zastanawiam. Robię to, co czuję, wypuszczam to, co mam w zanadrzu w danej chwili. Jeden numer przesiąka nienawiścią,

Myślę o tym, ale nie jest to dla mnie zbyt kuszące.

bo, kurwa, mam momenty, że nienawidzę, jestem

Mam takie momenty – część mnie by chciała, żebym

w stanie iść po ulicy, walić deską w ziemię, i… jak

był bardziej znany. Ale to wszystko trzeba przemy-

idziesz, nie mam ochoty, wypierdalaj! I jak jestem

śleć dużo wcześniej, trzeba przewidywać – zobaczyć

w takim momencie życia, to mogę to ludziom poka-

to najpierw u siebie w głowie. Bo nie od dziś wia-

zać. A jak jestem smutny, bo zdarza mi się być smut-

domo, że ludziom odpierdala od takich rzeczy, ego

nym, choć jebać tę całą depresję – każdy ma depresję

wypierdala im w chuj i… trzeba się na to przygoto-

w tych czasach – ale bywa tak, że dosyć wysoki le-

wać, powolutku. Bo ja mogę nawet na Hashashins

vel smutności osiągam, taki, że się zastanawiasz czy,

coś wrzucić i uważam, że to jest spoko, ale od razu

kurwa, nie lepiej… I wtedy to też mogę ludziom po-

zaznaczam, że gościnnie się tam pojawiam, bo mam

kazać. Uważam, że to jest moim głównym atutem, że

swoje. I teraz na przykład wydam sobie płytkę, bo

wszystkie te rzeczy są zapisem chwili i nie ma w tym

mam już na nią zebrane numery. Nawet starzy się

żadnego dorabiania, żadnego planowania. Przedsta-

dowiedzieli ostatnio o tej mojej twórczości i myśla-

wiam czyste uczucie, a czy ono jest aktualne, to za-

łem, że będzie lipa, bo oni zawsze mało rzeczy ak-

leży już od momentu w życiu.

ceptowali, ale powiedzieli, że poczytali recenzje i… spoko.

DOPIERO TERAZ SIĘ DOWIEDZIELI?

GG ALLIN NIE SKOŃCZYŁ NAJLEPIEJ I NIE JEST ON JEDYNYM PRZYKŁADEM NA TO, JAK WYBOISTA BYWA TAKA AUTODESTRUKCYJNA DROGA TWÓRCZA.

No, jakoś w wakacje. Nigdy się z tym specjalnie nie pucowałem, bo to jest to, co się dzieje, a to nie za-

To prawda, myślę często o tym, ale autodestrukcja

wsze jest ładne; to jest brzydkie, obrzydliwe, to jest

jest taka w moim otoczeniu, że nie mogę w to uwie-

obrzydzające często. Ale to też jest takie, że tych lu-

rzyć, jak patrzę. Bo wydaje mi się, że jakiś tam olej

dzi, co żyją bardziej ułożonym życiem, zawsze bę-

jeszcze w głowie mam, ale bywają różne akcje dziw-

dzie interesowało i ciekawiło. Każdy chce zobaczyć,

ne. I nie mówię tu o żadnych próbach samobójczych,


ale zdarzało się ledwo łapać równowagę. Bo jak

i najtrudniejsze w życiu, żeby poznać w jakiś spo-

o czymś śpiewam, to znaczy, że to nie jest wyssane

sób siebie i wiedzieć, kiedy ci się zrobi lepiej. Trze-

z palca. Moi ludzie są wyjątkowi, ale to jest mimo

ba cały czas mieć coś takiego, co ci daje satysfakcję

wszystko odcięte środowisko – spoza nikt nie sku-

i jakieś poczucie wartości, tego, że jednak nie jesteś

ma, o co chodzi. Bo w życiu trzeba zawsze zakładać

gównem.

maski, żeby się jakoś tam dostosować, a to jest grupa takich osób, że jak weźmiesz na imprezę jednego

I MUZYKA CI TO DAJE?

z moich kolegów, to pośród wszystkich tych „normalnych” ludzi od razu będzie widać, kto tu jest dzi-

Na pewno trochę. I to jest też związane z tym, że

wakiem. Od razu, na pierwszy rzut oka. Każdy u nas

bardzo łatwo jest sobie ego podnieść przez takie rze-

to jest ciężki przypadek – pomiędzy pozytywnym,

czy. Tylko że ja zawsze w końcu to ego tak delikatnie

a negatywnym – ale jest wyjątkowy. I też wyjątkowe

w sobie zabijam, za każdym razem, kiedy czuję, że

pośród nas jest to przekraczanie granic – każdego

co nie wrzucę, to ludzie się zajarają. Wtedy robię so-

dnia, każdego tygodnia, kto pójdzie dalej, co moż-

bie przerwę, próbuję z powrotem dojść do tego mo-

na jeszcze odjebać; nadal się bujamy razem? Co jesz-

mentu, jakbym zaczynał od początku; żeby to zno-

cze można zrobić? Wysrać się w autobusie? Skoczyć

wu było wyjątkowe. Bo widzę, ile ludzi się w tym

z balkonu? Dzieją się takie rzeczy, jak na filmach. I to

gubi, ilu artystów spoczywa na tym, co już zrobili,

jest ciekawe zajebiście, ale z głową, stary, bo to się

powtarzają te same schematy i ludzie się dalej jarają,

może źle skończyć, ja to widzę coraz częściej.

ale tam już nie ma tej magii.

SKĄD U CIEBIE TEN PĘD DO AUTODESTRUKCJI?

I CHYBA CZĘŚĆ ARTYSTÓW TEŻ TO CZUJE, TYLKO ZABIJA TEN GŁOS SUMIENIA CHOĆBY NARKOTYKAMI.

On jest w każdym człowieku, bo jednak celem życia jest śmierć i zazwyczaj osoby, które zastawiają się

Ja tego nie robię. Wszyscy myślą, że ja jestem jakimś

nad tym, po co tutaj w ogóle są, mają jakieś, mniej-

zaawansowanym ćpunem – nie, nie jestem. I w pio-

sze lub większe skłonności do autodestrukcji. Bo

senkach też rzadko zawieram takie rzeczy, właści-

po co się tu w ogóle zjawiłeś? Po to, żeby mieć pracę

wie nigdy. Kontekst jest taki, że ludziom się to od

i dzieci? Tylko tyle? To jest spoko i w ogóle, ale tyl-

razu kojarzy, być może też sposób myślenia jest po-

ko tyle? Mój znajomy był teraz na odwyku i mówi,

dobny do takich osób, aczkolwiek… no nie. Zatra-

że wbija tam ziomek – 40-50 lat, niechlujny, broda

cenie się w nałogu jest tak proste i tak niszczy kon-

i wąsy zapuszczone, gile, śmierdzący, szare spodnie;

centrację… Ale każdemu się zdarza, i zdarza się też

pewnie jakiś sierota. Po dwóch dniach otrzeźwiał,

w ekipie.

powiedział jedno słowo i… szczena opada, bo się okazuje, że to jakiś profesor, założyciel ośrodka dla dzieci ze stwardnieniem rozsianym. Doktorzy, pisarze, biznesmeni, malarze, luje, raperzy, skejci, wszy-

MASZ JAKIEŚ GRANICE TEGO, CO MÓWISZ W SWOICH TEKSTACH? WSPOMNIAŁEŚ O DRAGACH…

scy dążą do tego samego. Trzeba tak balansować, żeby życie ci sprawiało radość, a to jest najtrudniej-

Tak, o tym nie chcę mówić. Nawet jak mi się to ry-

sze. Każdy dzień powinien mieć jakiś smak.

muje, to nie chcę o tym gadać; nie jest to pozytyw. To jest negatywne i na zawsze już mogą ci przypiąć

JAK DBASZ O TEN BALANS?

łatkę ćpuna. Mama mi powiedziała ostatnio, że przeczytała ileś artykułów na mój temat i ogólnie spoko,

Przykładam do tego dużą wagę. Jak nie jestem w sta-

nikt nie wyciera mną podłogi. No i się zainteresowa-

nie koncentracji, nie mam władzy nad swoimi my-

łem, bo wcześniej nic nie czytałem; nie interesuję się

ślami i one mną rządzą, to od razu to widzę. Jak

recenzjami mojej twórczości. Wpisałem to w Google

jestem zdany na pastwę własnych emocji i otocze-

i… ok, wszystkie te teksty są raczej pozytywne, że

nia, to wiem, że to nie jest zdrowe; to nie ja; nie idę

nowe, oryginalne, itd., ale też przeczytałem taki je-

ścieżką, którą chciałbym iść. To jest najważniejsze

den, że moje piosenki to są zjazdy po narkotykach


51 NIGDY SIĘ Z TYM SPECJALNIE NIE PUCOWAŁEM, BO TO JEST TO, CO SIĘ DZIEJE, A TO NIE ZAWSZE JEST ŁADNE; TO JEST BRZYDKIE, OBRZYDLIWE (…). ALE TO TEŻ JEST TAKIE, ŻE TYCH LUDZI, CO ŻYJĄ BARDZIEJ UŁOŻONYM Ż Y C I E M , Z AW S Z E B Ę D Z I E I N T E R E S O WA Ł O I C I E K A WIŁO. KAŻDY CHCE ZOBACZYĆ, JAK KTOŚ CIERPI, JAK KTOŚ WPIERDALA GÓWNO, TAK TO JEST.


i dlatego tyle tam jest emocji. Gówno prawda, sta-

Dokładnie. Dlatego ja na razie w to nie wchodzę,

ry, gówno prawda! To jest życie, to nie są narkotyki.

wtedy wszystko się zmienia – magia znika i zaczyna się praca. A że póki co ja nie muszę walczyć o chleb,

BO WIESZ – ŁATWEJ SIĘ PISZE O NARKOTYKACH NIŻ O WRAŻLIWOŚCI. I TAKIE TEKSTY POWSTAJĄ PO ŚMIERCI MACA MILLERA, LIL PEEPA, AMY WINEHOUSE, KURTA COBAINA, JIMA MORRISONA CZY JANIS JOPLIN. TYLKO WTEDY UMYKA W NICH NAJWAŻNIEJSZY KONTEKST WSZYSTKICH TYCH TRAGICZNYCH ŚMIERCI, CZYLI TO, JAK Z OWYMI (NAD)WRAŻLIWYMI JEDNOSTKAMI OBCHODZI SIĘ BIZNES FONOGRAFICZNY.

to mogę się oddać temu, co mi się podoba. Mógłbym pociągnąć jakieś sznurki, których się dorobiłem, ale świadomie ich nie pociągam; jeszcze. Bo uważam, że na to trzeba być gotowym, a nikt się nad tym nie zastanawia, bo przecież jest kult dążenia do tego, żeby być jak najbardziej znanym. I we Wrocławiu już mnie ludzie trochę kojarzą, ale to nie ma samych plusów. To jest peszące, bo ja jestem zwykłym gościem, a ludzie się do mnie zwracają jakbym był nie wiadomo kim. Ja jestem zwykłym gościem – uważaj na to, co sobie o mnie myślisz, bo kiedyś mnie spotkasz i się zażenujesz, że jestem taki zwykły. Choć


53

pod pewnymi względami jestem na pewno wyjąt-

cię ludzie kojarzą. A niektórzy, jak ich widzę na sce-

kowy; każdy chyba jest. I nie lubię tego, peszy mnie

nie, to mi przypominają animatorów dla dzieci –

to na maksa, a im jesteś bardziej znany, tym lepiej

dzieci, teraz wam rzucę bluzę Supreme i skoczę na

widzisz, czego ludzie od ciebie oczekują. My chcemy

was. I widać, że to jest kreacja, bo choć w każdym

melodyjnego Osę, albo nie – my chcemy wkurwio-

jest trochę kreacji, to w niektórych jest jej za dużo.

nego Osę, albo nie – my chcemy smutnego Osę. Chuj

Bo na pewno wiele osób się na to łapie i ci ludzie

wam w dupę, ja jestem jaki jestem i to, co czuję, to

osiągają swoje cele, ale…

robię.

A CZEMU MŁODY OSA ZDECHŁ?

SKORO MÓWISZ, ŻE W KAŻDYM JEST TROCHĘ KREACJI, TO ILE JEST JEJ U CIEBIE, NA ILE ZDECHŁY OSA TO TY?

Przyjaciele wyjechali na wakacje, dziewczyna też – gruby okres w moim życiu, mało pamiętam. Pewne-

Na pewno jest jej trochę, ale to nie jest w pełni świa-

go dnia się obudziłem i pomyślałem, że zdechłem.

dome, bo się nad tym nie zastanawiam. Nie ma na-

Poza tym jak ja sobie wybrałem Młodego Osę – bo

wet sekundy, żebym o tym myślał, ale podświadomie

ogólnie to był Osa, ale starzy się coś tam dowiedzie-

pewnie tak jest, że ja bym chciał być w jakiś sposób

li o Osie i była lipa, to sobie pomyślałem, że Młody

postrzegany, chyba każdy chce. Takiej typowej kre-

Osa to już nie będzie takie łatwe do wyszukania –

acji jednak w tym nie ma.

to wtedy był tylko Młody Zgred i Młody Leh. A teraz się zrobiło tych młodych w chuj i to był kolejny argument za zmianą, bo zdechłego żadnego nie

WSPOMINAŁEŚ TEŻ WCZEŚNIEJ O MASKACH…

ma. Jak bym miał jednak opowiedzieć taką genezę zdechłego dla tych, co chcą głębiej w to wejść, to…

Maski trzeba nakładać. Ja teraz studiuję, no i je-

zawsze mnie wkurwiało to, że człowiek nie uważa

stem tam typową czarną owcą. Nigdy mi specjalnie

się za zwierzę. Moje pierwsze załamanie nerwowe –

na szkole nie zależało, ale większość moich kolegów

jak byłem bardzo mały, to miałem króliczka, Kacpe-

szybko zakończyła edukację, a ja jedyny taki… karie-

rek się nazywał, no i umarł. Nie mogłem sobie wtedy

rowicz. I choć to rodzice mnie zawsze do tego popy-

w ogóle miejsca znaleźć, nie widziałem już życia po

chali, to z biegiem czasu, jak patrzę na to, co się dzie-

tym; pojechałem do babci i mówię – babciu, ja nie

je na osiedlu i że naprawdę w złym kierunku to idzie,

mogę wytrzymać, królik mi umarł, a babcia mówi –

myślę sobie, że w sumie dobrze, że to mam. To mi

nie umarł, tylko zdechł, zwierzęta zdychają. No i ja

daje poczucie, że mam jeszcze jedną furtkę. Bo ja od

jak najbardziej utożsamiam się ze zwierzętami i jak

zawsze – a dokładnie od gimnazjum – byłem taki, że

już, to zdechły, na pewno nie martwy czy zmarły.

spałem na lekcjach, nic nie robiłem, coś tam od ko-

Jakby ktoś bardzo chciał ideologii, to może być taka,

goś spisywałem i dobrze kombinowałem, więc jakoś

a tak naprawdę to po prostu tak mi się podoba.

to szło. W liceum dopiero zaczęły się jakieś ciężkie przejścia, ale pod koniec trzeciej klasy wziąłem się

MASZ W SOBIE ZASKAKUJĄCO DUŻO LUZU JAK NA TYPA, KTÓRY ŚPIEWA O NASTOLETNIM REUMATYZMIE I TYM, ŻE JEST JAK AMFA – JAK WCHODZI, ROBI SIĘ GORZKO.

za siebie – zacząłem biegać, chodzić na siłownię, nie jakiś typowy body building, bo nigdy nie chciałem być jakiś wielki, tylko, żeby… żeby mi się jakoś chciało żyć, żeby mieć przynajmniej trochę zaplanowany dzień. Ogarnąłem się mniej więcej pół roku przed maturą i co ja teraz mogę zrobić? Fajnie by było już

Bo możesz pójść dalej, kiedy ci nie zależy. Kiedy nie

tę maturę teraz odjebać. Wiem, że to trochę śmiesz-

stawiasz sobie poprzeczki, że chcesz być raperem,

nie brzmi, ale zacząłem medytować i to jest jedna

chcesz być znany, chcesz, żeby suki do ciebie podbi-

z niewielu rzeczy, którą poleciłbym każdemu. Bez

jały, zarabiać na tym i mieć wielką chatę. To cię tak

buddy żadnego, chodzi tylko o to, żeby się skupić

bardzo ogranicza, że dalej z tym nie pójdziesz, już

na oddechu i te myśli, które latają cały czas po gło-

zawsze będziesz zamknięty w klatce tego, z czym

wie trochę wyciszyć, żeby łatwiej było zasnąć. I wtedy sobie pomyślałem, że jak ja na tych lekcjach i tak


zawsze jestem, a ciągle śpię, to może złapię wkrętę,

Póki co o tym nie myślę. Nie jestem aktualnie na

że to, co ta typiara robi na tablicy, to ja to będę ro-

tyle dojrzały, żeby wybiegać jakoś daleko w przód.

bił sam – napierdalał, może nawet i szybciej od niej.

Wszystko robię na bieżąco. Tę jedną płytkę, któ-

Zacząłem tak robić – zadania domowe z matmy na-

rą wypuściłem, zrobiłem głównie dla tych ludzi, co

wet odrabiać, a zawsze byłem słaby z matmy, miałem

pytali. Chodziło mi głównie o to, żeby to poszło, ale

same dwóje i tróje. I stary, maturę – bez żadnej pucki

też pewnie ma to jakieś znaczenie, że wydałem pły-

– rozjebałem, sam nie wierzyłem, jakie dobre wyniki

tę. Teraz robię kolejną i jak ona pójdzie, to mam za-

miałem. No i na te studia moje, co dopiero się w tym

miar tę kasę przeznaczyć na mikrofon, bo już w su-

roku dowiedziałem, że były jednymi z bardziej oble-

mie długo napierdalam na tym, chujowym dosyć,

ganych kierunków we Wrocławiu, dostałem się wła-

a chciałbym móc wreszcie polecieć ze wszystkim, co

ściwie przypadkiem, bo zaznaczyłem w papierach

mi się podoba, a nie się zastanawiać czy to w ogó-

kierunek, o którym raz tam od kogoś słyszałem i wy-

le będzie słychać. No więc myślę. Powoli zaczynam

dało mi się to interesujące. A jak już tam jestem, to

snuć jakieś plany, bo widzę, ilu ludzi pyta o te płyty

sobie myślę – czemu miałbym tego nie skończyć. Bo

czy koszulki, a ja im zawsze odpisuję, że nie mam do

robiłem to głównie dla rodziców, ale jak nie wymaga

tego głowy. I skoro jest tych ludzi już tyle, to jest ja-

to ode mnie za wiele i mogę w międzyczasie też pra-

kiś fundament i można na nim zacząć bazować. Ale

cować, to… czemu nie? Mam mnóstwo kolegów, co

na pewno nie myślę o tym, żeby teraz zacząć na tym

przesiedzą te trzy lata w domu jarając weed…

zarabiać, że to jest główna furtka.

DOBRA, ODPŁYNĘLIŚMY DALEKO W ŻYCIÓWĘ, A POZA TYM ROBISZ TEŻ THIRDEYE. CO TO DOKŁADNIE JEST – LABEL, PLATFORMA PROMOCYJNA, EKIPA? BO TO NIE TYLKO TY…

SPORO OSÓB JEDNAK – NAWET W UNDERGROUNDZIE – WYCIĄGA Z TEGO NIEBAGATELNE PIENIĄDZE. Wiadomo, i ja to kumam, tylko to też jest kwestia podejścia. Ja myślę, że jeszcze przyjdzie dla mnie

No nie. Każdego znam i to jest chyba najważniejsze,

czas, żeby się cenić, ale na razie bym nie chciał, żeby

bo jest dużo takich ekip, co się znają tylko przez in-

moja płyta kosztowała 3 dychy, bo ludzie, którzy

ternet. Ja z każdym się nieraz widziałem, a z więk-

mnie słuchają, nie mają zazwyczaj tyle kasy, a przy-

szością się bujam na co dzień, bo wielu z nich jest

najmniej tak mi się wydaje. 22-25, to jest maks, na

z Kosmosu – mojego osiedla, ale nie wszyscy. Teraz

pewno nie 30, bo… ja bym tyle nie dał. Jedyna płyta

na przykład poznałem Konstantego, Katoja się na-

rapowa (?) jaką sam kupiłem, to był Młody Zgred i to

zywa na SoundCloudzie, no i robi wyjątkowe rze-

mi zniszczyło życie. Ja w ogóle, jak kiedyś zaczyna-

czy, a do tego wydał mi się bardzo ciekawą osobą.

łem interesować się tym „nurtem”, to… Młody Zgred,

Bo główny pomysł na to wszystko jest taki, jaki

on jedyny. To jest właśnie to – przekraczanie granic –

wiem z autopsji, że się sprawdza – nieważne ile to

on nie żartuje, on tak żyje, jego koncerty… I jakoś tak

będzie miało wyświetleń, ale jak czujesz to, co ro-

się stało, że graliśmy razem koncert. Jak? Nie wiem,

bisz, na tyle, że to aż wychodzi z ciebie, że aż – kur-

ja o to nie zabiegałem, ale ten koncert był rozjeba-

wa, ja pierdolę, jak się jaram, muszę gdzieś to dalej

ny. Punk rock! Jak ja nie znałem tekstu, to wszyscy

popchnąć – to wrzucaj to na THIRDEYE. Każdy, kto

inni znali, młyn pod sceną, my razem z nimi. Ja po

robi coś takiego, ufa sobie i się z nami pozna i doga-

tym koncercie już nie chciałem nigdy grać żadnego

da, może do tego dołączyć. No i dołączają, a z tego się

więcej. Właśnie tak to chciałem zapamiętać, bo wia-

robi taka muzyczna grupa – coś się tworzy, zaczyna

domo, że i tak prędzej czy później w końcu zjebiesz.

funkcjonować i ludzie to w miarę podłapują.

I MASZ JAKIEŚ DALSZE PLANY Z TYM ZWIĄZANE? CHCIAŁBYŚ, ŻEBY PRZERODZIŁO SIĘ TO KIEDYŚ W LABEL?

A ZANIM ZJEBIESZ, TO… Nie wiem, nie mam planów. Do tej pory to były chaotycznie zapisane kartki, ale są już zapisane, a dalej są puste i mogę sobie na nich napisać, co tylko chcę. A to, czy zjebię czy nie, to już zależy tylko ode mnie.



Punktu Xero na Uniwersytecie Gdańskim oraz Ignacego Radtke za wspólną realizację projektu

Podziękowania dla – zakładu fotograficznego Pan Fotograf w Gdańsku Oliwie,

Ewa Poklewska-Koziełło, Henryk Radtke, Ignacy Radtke, Tula, Katarzyna Zawisza

Adela Ostrowska, Mateusz Ostrowski, Ania Owczarek, Maria Owczarek, Tomasz Owczarek,

Modele – Pan Fotograf, Antonina Kowalczuk, Grzegorz Kowalczuk, Jacek Kowalczuk, Natan,

Zdjęcia – Jakub Owczarek @jakub.owczarek

Koncept – Jakub Owczarek @jakub.owczarek, Ignacy Radtke @ignacyradtke


buty: Skechers custom


spodnie: SICK MIND, buty: Osiris d3






spodnie, kurtka: Jakub Owczarek custom


spodnie: Salomon, buty: Scarpa


65

KRÓTKA HISTORIA BASOWEGO KRAKOWA Tekst – Paweł Klimczak Zdjęcia – archiwa prywatne


KRAKÓW JUŻ OD DAWNA NIE JEST STOLICĄ KRAJU, ALE W JEDNYM ASPEKCIE WCIĄŻ NIĄ POZOSTAŁ. MODY PRZYCHODZĄ I ODCHODZĄ, ZA TO MUZYKA BASOWA MA SIĘ W MIEŚCIE NAD WISŁĄ RELATYWNIE DOBRZE. DZIĘKI ZAANGAŻOWANIU EKIP, ALE I DOBREJ INFRASTRUKTURZE KLUBOWEJ, NAPĘDZANEJ GŁÓWNIE PRZEZ PONADPRZECIĘTNY RUCH TURYSTYCZNY I AKADEMICKI, NISKIE DŹWIĘKI I POŁAMANE BITY TRWAJĄ NIEPRZERWANIE. OD POCZĄTKÓW DUBSTEPU, POPRZEZ UK FUNKOWE SZALEŃSTWO, AŻ PO KOLEKTYW CZELUŚĆ – W KRAKOWIE.


67 “To chyba przechodzi z pokolenia na pokolenie, mieliśmy

wiele klubów, przenikające się inspiracje i doświadczenia.

od kogo się uczyć, kogo słuchać i wzajemnie się inspiro-

Z biegiem czasu coraz większą rolę zaczął odgrywać in-

wać” – tłumaczy pzg, jeden z filarów krakowskiej sceny

ternet, szczególnie blogi. Blootklaat Rave swojego bloga

basowej. Swoje szlify odbierał w sklepie Wirus na ulicy

założyli w 2008 roku – można było na nim znaleźć nie

Floriańskiej, gdzie zgrywał na kasety winyle, które mieli

tylko informacje o imprezach, ale i fotorelacje z bibek,

na sprzedaż – głównie drum’n’bass i jungle. Te zgrywki

miksy i produkcje. 2008 rok to również moment star-

miały też odpowiednią cenę, złotówkę za minutę. „Kolek-

tu Gangsteppaz. “Powstało w 2008, po rozpadzie Flip

tywnie chcieliśmy ze znajomymi robić muzykę, grać im-

Da Floor. Z Vanatoskim i Metodem poznaliśmy się przy

prezy i tak w 2003 powstało Blotklaat Rave” – wspomina.

okazji imprez breakbeatowych. Oni akurat grywali takie rzeczy, głównie w Qushi. Po paru wspólnych bibach

Studenci i turyści

postanowiliśmy działać kolektywnie, 15 listopada 2008 zagraliśmy po raz pierwszy jako Gangsteppaz w Carycy”

“Na krakowskie imprezy trafiłem w 1996 roku, za sprawą

– wspomina BC.

starszych kolegów od deskorolki. Zabrali mnie do nieistniejącego już klubu Emergency na ul. Łazarza. Był to klub

2008 to w ogóle bardzo ważny rocznik dla muzyki baso-

hiphopowy, przychodzili tam graficiarze, skejci, rolkarze,

wej w Polsce – 30 października ukazał się remiks utworu

młodzi ludzie zafascynowani tą nową u nas kulturą. Po

“Polyhedron” Little Jinder autorstwa krakowskiego du-

zamknięciu klubu w 1999 szukaliśmy jakiejś alternaty-

etu Supra1.

wy – i trafiliśmy na Plac Szczepański, do legendarnego Roentgena. Z tego okresu dobrze pamiętam takich didże-

Basowy błogostan

jów, jak Krime, MK Fever, K–Size & WavVax, Eddy Dee, Dokuro, Dmc” – mówi inna legenda krakowskiej sceny

Supra1, czyli Thomas Wirski i Tomek Urbanowicz, za-

klubowej, BC z Gangsteppaz.

trzęśli blogosferą. Wspomniany wyżej remiks Little Jin-

Po breakcorze przyszedł wielki boom na dubstep i duby.

der, choć mocno skąpany w dubstepowych piłach, był

Kluczo (dubseed) ze swoim soundsystemem wywalał

powiewem świeżości i trafił do setów m.in. Diplo, czy

zamki w drzwiach basem w Fabryce i tłukł szklanki na

Basement Jaxx. W 2010 roku dzięki Trouble & Bass

barze w Krzysztoforach. Wtedy dużo rzeczy się działo

z Miami pojawiła się ich debiutancka EP-ka, a w zasadzie

właśnie tam, albo w Łodzi Kaliskiej czy Carycy. Praktycz-

singiel, zawierający utwór “Still Believe” i remiksy Brack-

nie na każdą imprezę wpadała policja z mandatem za ha-

lesa, Gucci Vump, L–Visa 1990 i Phantoma. Ale krakow-

łas” – wspomina pzg. BC dodaje, że Kraków na tle innych

ski duet nie zawdzięczał swojego sukcesu znanym na-

polskich miast miał wyjątkowo korzystne uwarunkowa-

zwiskom na remiksach. Jego siła tkwiła w kapitalnych

nia do rozwoju clubbingu.

melodiach i niesamowicie skonstruowanych aranżacjach. Koniecznie posłuchajcie “Ghoster” – utworu, któ-

„To zarówno ośrodek akademicki, jak i cel turystyczny,

ry trafił m.in. do miksu xxxy dla FACT Magazine. To jed-

rozwój życia nocnego w mieście był naturalnym tego na-

no ze szczytowych osiągnięć polskiej muzyki klubowej,

stępstwem. Legendarne miejscówki, do których chętnie

numer, który zarówno porusza biodrami na parkiecie, jak

wraca się wspomnieniami, to Pewex, Strefa 22, Roent-

i serduszkiem w domowych warunkach. Daleki od pro-

gen, Ministerstwo, Uwaga, Krzysztofory, Qushi, Prozak –

stego – acz skutecznego – piłowania, znanego z remiksu

w każdej grano muzykę elektroniczną. Dziś można poku-

Little Jinder i innego polskiego tracku, który robił – słusz-

sić się o stwierdzenie, że Kraków to miasto legendarnych,

ne – zamieszanie za granicami Polski w 2010 roku, czyli

aczkolwiek nieistniejących już klubów” – wspomina.

“Flat Tyre” Toma Encore’a. Supra1 mieli nie tylko mu-

Początek lat dwutysięcznych był fascynującym okresem

zyczny talent, byli również związani ze światem mody,

dla rozwoju krakowskiego clubbingu – nowe inicjatywy,

a te związki dla blogosfery znaczyły wiele.



69

“Wszystko było nowe, świeże i mieszało się ze sobą,

tempem i połamaną rytmiką. Na “PL Funky” znalazły się

a blogi grały tutaj wielką rolę” – mówi Bartosz Kru-

trzy numery krakowskich producentów – Vanatoskie-

czyński, który wtedy podbijał basową blogosferę pod

go z Gangsteppaz, Zeppy’ego Zepa i Thomasa z Supra1,

pseudonimem The Phantom, a dzisiaj znany jest z pro-

tym razem pod ksywką Tears. Oprócz tego dwa kawałki

jektu Pejzaż. “Popularne były także blogi ze zdjęciami

z Warszawy – odpowiadali za nie The Phantom i Spox.

z imprez, zresztą często na tym samym blogu można

Stolica też wtedy przeżywała basowy boom – np. im-

było znaleźć i zdjęcia, i nowe kawałki, i serię miksów” –

prezy Sorry, Ghettoblaster przyciągały tłumy, a produ-

wspomina. A skoro zdjęcia z imprez grały sporą rolę, to

cenci tacy, jak The Phantom czy Sekta regularnie gościli

wypadało się ubrać adekwatnie; to zjawisko znane ze

w miksach zagranicznych DJ’ów i DJ’ek. “Wtedy zaczyna-

sceny klubowej UK, na której podgatunki muzyki klu-

liśmy powoli rozumieć, że to nie jest jedna scena, a różni-

bowej miały przypisany swój dress code. Okolice 2010

ce między tą muzyką z UK, a tą z USA są naprawdę duże”

roku to również początek boomu na polski streetwear

– wspomina Kruczyński.

– Thomas Wirski do dzisiaj działa przy marce MISBHV, która wtedy zaczynała swoją drogę na szczyt.

Wracając do “PL Funky”, to mimo relatywnie niszowego zasięgu wydawnictwa wśród publiczności, jej wpływy na

Dla polskiej muzyki basowej 2010 to ważny rocznik

underground były dość spore. Do dzisiaj wspomina się

również dlatego, że wytwórnia/blog Top Billin wydała

ten czas z ekscytacją, jako moment, kiedy polska muzy-

epkę “PL Funky”. Jawne nawiązanie do nurtu UK funky,

ka klubowa uczestniczyła w czymś ważnym i globalnym,

buzującego na Wyspach mocnych basem, house’owym

co więcej – uczestniczyła na w miarę równych prawach.


Wchodzimy w Czeluść Jednym z największych talentów z tamtych lat pozostaje Zeppy Zep. Chociaż dzisiaj producent skupia się komercyjnych produkcjach, to słuchając takich numerów, jak “Sierra” z epki “PL Funky”, czy “Przesteru” z wydanej w 2012 kompilacji “PL Funky II”, słychać jego ogromny potencjał. Zresztą Zeppy jest królem remiksów – “Night Game” The Phantoma i “Orbit” RX w jego wersjach to fontanny kreatywności, które trafiały do wielu miksów, audycji radiowych i na blogi z całego świata. Patrząc na relatywnie niewielki dorobek producenta z tamtych czasów, widać od razu jego różnorodność – od house’u po bardziej połamane rytmy, Zep w każdej wodzie czuł się jak ryba, czy to za DJ’ką, czy w domowym studiu przed programem Fruity Loops. Tę opinię można rozwinąć na wiele innych utworów sceny basowej z tamtego czasu – różnorodność była wprost pochodną eklektycznych setów granych na imprezach, gdzie grime mieszał się z nowojorskim housem, a dubstep z remiksami R&B. “Dorastałem na blogu Mentalacuta „Poranek o 13”, śledziłem też audycję „Strzały znikąd” prowadzoną przez HungryHungryModels. Zaraz potem na krakowskiej scenie klubowej pojawił się duet FLWNKZ, znany później jako duet producencki Supra1, który organizował jedne z najlepszych basowych bibek w Polsce o nazwie POW! Masę dobrej roboty zrobili też Gangsteppaz, czyli BC, Metod oraz Vanatoski” – mówi Jacek Drużkowski, który na krakowskiej scenie działał w różnych rolach: jako DJ (SH Jack), promotor, klubowy booker, a wreszcie manager Czeluści, kolektywu, który w ostatnich latach osiadł na basowym tronie dawnej stolicy Polski. “W okolicach 2009, kiedy zaczynałem przygodę z DJ-ingiem, funkcjonował jeszcze stary Prozak, a także świątynia polskiego basu – Krzysztofory. To właśnie w Krzyśkach rozpocząłem swoją przygodę za konsolą, gdzie prowadzone przez BC dubstepowe czwartki wypełniały klub po brzegi” – wspomina. Jacek był zarówno przy złotych czasach “PL Funky”, jak i narodzinach potęgi Czeluści, ale dziś wskazuje na inny ważny czynnik “basowości” Krakowa – pewien festiwal, który do teraz okupuje szczyty zestawień najlepszych europejskich imprez. “Do mrocznego basowego podziemia pchnął mnie również Unsound, który w tamtych czasach był czymś naprawdę niesamowitym i miał


71 olbrzymi wpływ na mój gust muzyczny. Nawet nie je-

końców zrobiliśmy z Czeluści markę – był festyn, były

stem w stanie powiedzieć, ile razy byłem na tym festi-

imprezy w całej Polsce, nietypowe kolaboracje…Trochę

walu wolontariuszem i ile wspaniałych osób tam pozna-

tego brakowało, bo nie każdy dzieciak odnajdywał się

łem. Tak, jak teraz dzieciaki jarają się zbiciem piony ze

na Brutażu czu Wixapolu, a w pewnym momencie nie

swoim ulubionym raperem, tak ja spełniałem swoje ma-

było po prostu imprez z taką muzyką, jaką grała Czelka.

rzenia opiekując się takimi artystami, jak Oneman czy

Ciężko jednak porównywać te imprezy do POW'ów czy

Ben UFO.”

Gangsteppaz, Czelka głównie stawia na promocje lokalnych graczy, zwłaszcza tych, którzy udzielali się na Wo-

Bliżej naszych czasów, z zupełnie świeżą energią, mło-

luminach. POW i Gangsteppaz stawiali na import, ścią-

dzieńczą dezynwolturą i niemal punkowym podejściem,

gali do Krakowa to, co w basowej muzyce klubowej było

pojawił się kolektyw Czeluść. Drużkowski z czasem stał

w danym momencie najlepsze i najciekawsze w Europie.

się jego managerem. “Było to podczas mojej pracy mana-

Wiru miał do tego łeb, wiedziałeś, że to, co bookuje jeżeli

gera artystycznego w krakowskim Prozaku. Kosa i Jutrø

nie jest jeszcze duże, to zaraz będzie.

zaproponowali mi, żebym został ich bookerem, a potem

Czeluści udało się połączyć mocne wiksowanie z wła-

okazało się, że wszyscy chcemy robić festiwal. Koniec

ściwym słuchaniem muzyki – na ich imprezy ludzie


Oczywiście Kraków nie jest impregnowany na zmiany klubowych trendów i dzisiaj – jak w wielu innych miastach Polski – dominują tu różne odmiany techno.


73 przychodzili posłuchać np. Da Vosk Docty, którego celowo umieszczali w slocie headlinera, a który stronił od grania hitowego seta. Kolektyw jest mocno związany z Krakowem i wysoko sobie ceni unikalny vibe lokalnej publiki – opinia, którą powtarza wielu z naszych rozmówców.

I ty zostaniesz didżejem Oczywiście Kraków nie jest impregnowany na zmiany klubowych trendów i dzisiaj – jak w wielu innych miastach Polski – dominują tu różne odmiany techno. Ale bas trzyma się relatywnie mocno. “Myślę, że to właśnie zasługa lokalnych promotorów – Supra1, Gangsteppaz, Czeluść. Każdy z nich miał swoje 5 minut i wszyscy robili to niesamowicie dobrze. Pomaga pewnie fakt, że mamy też mocną scenę dubową oraz drum’n’bass” – mówi Drużkowski. Jednak BC z Gangsteppaz nie widzi teraźniejszości w różowych barwach: “Kiedyś praktycznie każdy klub w Krakowie grał muzykę elektroniczną, było wielu promotorów organizujących imprezy z artystami spoza Polski. Publiczność była otwarta i chętnie przybywała tańczyć do piwnic Starego Miasta. Obecnie muzyka klubowa po prostu spowszedniała. Praca DJ-a nie budzi już zachwytu, a midikontroler można kupić nawet w Lidlu. Mnóstwo miejsc, w których przez lata spotykali się fascynaci niekomercyjnej muzyki tanecznej, przestało istnieć lub zmieniło profil na typowo mainstreamowy. Zostało raptem kilka lokali wartych uwagi.” Mimo tego – oraz rosnącej pozycji Poznania, który ma sporą bazę basowych głów – niskie częstotliwości wciąż mają swoje ważne miejsce w Krakowie. Oczywiście trudno będzie odtworzyć pionierskie lata, czy PL funkową ekscytację lat 2009-2011. Ale festiwal Unsound jest potężny jak nigdy i przeszczepia kolejne basowe stylistyki – np. juke/footwork czy elektronikę z Afryki – na rodzimy grunt, a na Szpitalnej 1 oprócz techno nierzadko można posłuchać świeżych brzmień opartych na cudnym, niskim dudnieniu. Patrząc wstecz na bogatą historię basowego Krakowa i wyczuwając powolne zmęczenie kwadratowym 4x4, możemy spojrzeć w przyszłość z leciutkim optymizmem.



75

SKATE SOFIA Tekst i zdjęcia – Wojtek Antonów



77

SKATE SOFIA Nie ma pośpiechu, nie widać korków, ludzie wyglądają na pogodnych i chyba dobrze im się tu żyje. Tak wygląda Sofia! Atmosfera stolicy Bułgarii to takie połączenie Kijowa, Istambułu i Berlina – ten ostatni z powodu królującego na ulicach graffiti. Mikstura coraz trudniej uchwytnej ery komunizmu z europejską stolicą, która rozwija się z dnia na dzień. To wszystko ma jednak swój wyjątkowy klimat, który pomimo tego, że w mieście nie ma ani architektonicznych fajerwerków czy znanych galerii i butików sprawia, że w Sofii łatwo się zakochać. Nie tylko jeżdżąc na deskorolce.

Ale skejci nie mogą tam narzekać na brak spotów. Numer jeden to NDK – położony w samym centrum Narodnyi Dvorec Kultury. Budynek pełni podobną funkcję co Pałac Kultury w Warszawie, jednak różni się od niego architekturą. Jest masywnym, niskim i brutalnym oktagonem wpasowanym w skarpę, skąd rozciąga się widok na górskie pasmo Witosza. W środku znajdują się sale koncertowe, wykładowe, teatr, kino i mnóstwo kawiarni. To co najbardziej interesuje skateboarderów znajduje się jednak przed samym NDK: trzypoziomowy plac, wyłożony granitowymi płytami i poprzecinany fontannami – idealna przestrzeń z mnóstwem możliwości robienia i nagrywania trików.

Można jeździć bez problemu, bo policja chyba trochę boi się turystów, a już na pewno nie mówi po angielsku. Od NDK odchodzi bulwar Witoszy, takie sofijskie Krupówki, gdzie jest mnóstwo knajp i grają lokalni muzykanci. Bułgarska waluta to lewy, a ceny są dość atrakcyjne dla ekonomicznie podchodzących do zwiedzania skejcików. Asfalt gładki, chodniki z równych płyt, więc prawie wszędzie można dostać się na desce. Ideał!


Rozmawiał – Filip Kalinowski Zdjęcia – Thomas Wirski

SOKÓŁ: RADYKALNIE UMIARKOWANY

Wojtek, kiedy twoja płyta? – to jedno z naczelnych pytań rodzimej sceny hip hopowej ostatnich kilku lat. I choć wciąż konkretna data jej wydania nie jest ustalona, to wiemy już, że… niedługo. A, jako że sporą część numerów na niej zawartych mieliśmy okazję niedawno usłyszeć, doszliśmy do wniosku, że to bodajże najlepszy moment, żeby z pierwszym narratorem rodzimej rap-gry pogadać. Bo większość wywiadów z różnej maści artystami przeprowadzana jest w momencie premier ich albumów, filmów czy książek, a wtedy mają oni już wszystko przemyślane i zwykle składają tylko deklarację na temat swojej niedawnej pracy. W tym wypadku było inaczej – mogliśmy wspólnie się nad kilkoma kwestiami zastanowić, założenia i dylematy Sokoła na bieżąco przyszpilić i za sprawą tych kilkunastu pytań i odpowiedzi w pewien sposób ten krążek zapowiedzieć. A uwierzcie nam, jest na co czekać.



Jeszcze nie zgred, już nie małolat – te słowa z twojej interpretacji numeru sitka przeszły już do klasyki, a sugerują one, że jesteś w wieku średnim. Wiek średni natomiast powszechnie łączy się z kryzysem. On cię w jakikolwiek sposób dotyka?

Wręcz odwrotnie. Nie chcę powiedzieć, że zyskałem drugą młodość, bo to wyświechtany slogan, ale… czuję się wyśmienicie. Czasem bywam przemęczony, co wynika z wieloletniego trybu mojego życia, w którym nie stroniłem od uciech i tego, że mało śpię, bo lubię robić różne rzeczy po nocy, ale kryzys? Nie, nie odczuwam. Twórczość wielu raperów pozwala prześledzić proces ich dorastania czy też starzenia się, u ciebie natomiast jest to zrobić dużo ciężej, bo z jednej strony swoje numery stosunkowo rzadko poświęcałeś samemu sobie, a z drugiej – wydaje mi się, że ty dorosłeś, zanim jeszcze zacząłeś rapować.

Mam wrażenie, że ja się robię coraz młodszy mentalnie, co… może nie świadczyć o mnie najlepiej, ale wydaje mi się, że w życiu człowieka następują po sobie pewne fale, w których zachowuje się on inaczej. To są takie okresy, które nas zmieniają i mamy w nich jakiś specyficzny sposób postępowania. Zachodzi przewartościowanie czy też pewien tuning poglądów – może nie fundamentalnych, bo te się raczej nie zmieniają, one są głęboko w nas – ale nachodzą nas fale refleksji i beztroski, poszukiwania spokoju, a potem rozrywki. One trwają zazwyczaj kilka lat, a potem przychodzą kolejne. W moim przypadku to może wynikać też z mojego charakteru, który nie pozwala mi za długo osiąść w jednym miejscu, w jednym schemacie czynności. Potrzebuję zmian. I wydaje mi się, że to może być powodem tego, że raz na jakiś czas odmieniam rytm mojego życia i codzienności. A to, że w twojej twórczości można oczywiście znaleźć takie utwory jak Smak chwili, Dwie kochanki czy W sercu, ale próżno szukać w niej znamion twojej emocjonalnej biografii, było świadomym wyborem?

Poniekąd tak, bo właściwie od początku przewijała się ksywka „Narrator” i lubiłem opowiadać zaobserwowane historie. Dodatkowo, generalnie odsłanianie siebie nie było w moim świecie dobrze widziane. Dzisiaj to zupełnie inny świat; obserwuję, że nawet niektórzy przestępcy chcą być popularni. W środowisku, w którym ja wyrosłem, pewne rzeczy zostawały jednak wewnątrz.

CIĘŻKO MI TO OKREŚLIĆ, BO CZYM INNYM BĘDZIE TO DLA PSYCHOLOGA, A CZYM INNYM DLA TEOLOGA, ALE COŚ Z WNĘTRZA PODPOWIADA MI, CO MAM ROBIĆ I JA TEMU ZASADNICZO WIERZĘ.


81 I choć dzisiaj jestem na tyle daleko od tego wszystkie-

co ja widziałem w tej ulicy, nie to, na czym ja zostałem

go, że to kompletnie nie ma żadnego znaczenia i pewnie

wychowany przez starszych, którzy mieli zupełnie inne

mógłbym opowiadać bez problemu o swoich przygodach

zasady. Nagle okazało się, że charakter, koleżeństwo

z przeszłości, to nadal nie czuję takiej potrzeby. Zwłasz-

i wieloletnie znajomości przestają mieć jakiekolwiek zna-

cza w tym nurcie, który teraz istnieje, w którym ludzie

czenie. Bo nie ma co gloryfikować ulicy – ona nie jest

próbują robić z siebie różne postaci, którymi nie do koń-

dobra i zawsze ma swoje ofiary – ale to, co ja w niej wi-

ca są. Ja z pewnymi rzeczami nigdy się nie obnosiłem,

działem, to było pewne braterstwo i takie zasady, które

więc dziś mogłoby to zostać potraktowane jako pewna

mi bardzo imponowały. Nigdy nie imponowała mi prze-

poza czy kreacja. Po co mi to? Ja absolutnie nie chcę

moc – to, że ktoś się mnie bał, bo ja byłem taki czy sraki,

z siebie robić żadnej wielkiej persony półświatka, bo to

bo byłem od tego czy tamtego, albo z tym czy tamtym.

nieprawda, miałem po prostu jakieś niewinne, młodzień-

To nie o to chodziło. Szacunek nie ma nic wspólnego ze

cze przygody.

strachem, a mnie interesował zawsze prawdziwy szacunek, a nie wymuszony. I ja wyszedłem z tego cało, ale

Skoro jesteśmy już przy ulicznych wątkach twojej biogra-

dookoła nie było miło. Tym łatwiej było mi więc podjąć

fii, to na przykładzie mojego własnego otoczenia, dobrze

decyzję, żeby zająć się na poważnie muzyką.

wiem, że większość osób zamieszkujących to osiedle – rozumiane dużo szerzej niż tylko jako jednostka administra-

W tych pionierskich latach krajowej sceny hiphopowej trud-

cyjna – ciągnie tylko w dół.

no było jednak widzieć w tym fachu jakieś dalekosiężne perspektywy, szczególnie finansowe.

Na pewno. Jeśli nie masz na tyle mocnego charakteru, żeby móc starać się samemu to osiedle zmieniać,

Właśnie ten okres, na początku nowego tysiąclecia, kie-

jeśli nie masz takiego autorytetu – a dodam, że cięż-

dy przeformatowywałem moje życie z tego trybu ulicz-

ko go mieć, bo ludzi głupich, bezczelnych i pozbawio-

nego na artystyczny, już taki pełnoprawny z kontraktem

nych wszelkich skrupułów jest dużo w tym środowisku

i traktowaniem tego serio, ten okres był najcięższy. Bo

i naprawdę nie jest łatwo się przez nich przebić – to

nagle przestałem zarabiać jakiekolwiek pieniądze na uli-

faktycznie ten świat będzie cię zawsze ciągnąć w dół.

cy, a jeszcze nie zacząłem na muzyce; poza tym te pie-

A wszystko zależy od tego, kto jakie ma ambicje. Bo

niądze z muzyki na początku były dużo mniejsze niż te

w którymś momencie musisz odpowiedzieć sobie na py-

na ulicy. Więc powiem ci szczerze, że jeśli pytasz mnie

tanie, czy dążysz do bycia królem osiedla czy masz inne

o to, czy ja widziałem w tym jakiekolwiek szybkie per-

perspektywy i chcesz się wyrwać. Bo w tym świecie jeśli

spektywy zawodowe, to… niekoniecznie, bo dużo łatwiej

powiedziałeś A, to zwykle musisz powiedzieć też B i jak

było zarobić większe pieniądze w zupełnie inny sposób.

przekroczysz pewną granicę, to ciężko jest się z tego

Ale widziałem perspektywy długofalowe i to dla mnie

wycofać. Zwłaszcza, że jest to walka z własnym sumie-

było najważniejsze.

niem i skrupułami. Prędzej czy później w imię czegoś – na ogół szacunku, zasad czy honoru – musisz robić

Naprawdę nastąpiła wtedy taka zmiana, czy może ty z po-

rzeczy, których pewnie byś nie chciał robić. A ja czułem,

czątku idealizowałeś ten świat, który chyba od zawsze był

że to nie moja droga. Po prostu wcześniej nie widziałem

raczej bezlitosny?

dla siebie alternatywy, ale jak tylko ją zobaczyłem – że ta muzyka może być szansą – to momentalnie postano-

Wydaje mi się, że jednak nastąpił pewien upadek. Nie

wiłem pójść tą drogą. Widmo pewnych konsekwencji,

chciałbym, żeby ten wywiad przekształcił się w program

które nieuchronnie nadchodzą, było na tyle sugestyw-

997 czy kronikę kryminalną, zwłaszcza, że nie uważam

ne, że nie rozważałem żadnych alternatyw; patrzyłem na

się za eksperta, natomiast niewątpliwie w tamtym cza-

moje własne otoczenie, na moich kolegów, co się dzieje.

sie coś się zmieniło i to był dla mnie duży zawód. Być

I to też był czas, w którym wszystko zaczęło się bardzo

może ten świat istniał gdzieś wcześniej, ale nie dotykał

pierdolić. Zacząłem widzieć na ulicy różne zachowania,

mnie bezpośrednio. Ja mogłem idealizować to, co mi im-

których wcześniej nie dostrzegałem, a kompletnie mi się

ponowało, czyli to braterstwo, te D’Artagnańskie wręcz

one nie podobały. Ludzie wychowywali się razem, a na-

zasady, że jeden za wszystkich i wszyscy za jednego i to

gle tylko dla hajsu stawali przeciwko sobie; to nie było to,

faktycznie do pewnego momentu działało, to było super.


Imponowała mi też pewna hardość, to, że byłem chu-

temu zasadniczo wierzę. Jeśli mam, na przykład, ochotę

dy, ale nie bałem się dużo większych od siebie, tak po

na coś słodkiego, to idę kupić coś słodkiego, a mało jem

prostu. Ale nie należy mylić tego z wożeniem się, które

słodyczy. Jak mam ochotę na marchewkę, to znaczy, że

z gruntu jest żałosne. Myślę, że to ukształtowało mnie

potrzebuję marchewki, bo ona pewnie coś tam w sobie

w dużej mierze. I to jest pewnie w jakiejś mierze zasługa

ma. Bardzo często nie jem mięsa, chociaż nie jestem

moich kolegów, ale też mojego ojczyma, który pojawił się

wegetarianinem, ale potrafię bardzo długo się bez nie-

w pewnym momencie w moim życiu i wprowadził mnie

go obyć, bo po prostu nie mam na nie ochoty i zapewne

w taki męski, brutalny świat, który był… ciekawy. Bo mój

mój organizm go nie potrzebuje. Tak to działa. Staram

ojciec był inny, też bardzo męski, ale w zupełnie innych

się polegać na jakimś wewnętrznym głosie i nie dotyczy

rejestrach i nagle jak się zjawił mój ojczym, który jest

to tylko kwestii żywieniowych.

Gruzinem, to uzupełnił mi pewne rzeczy. Ja miałem wtedy 13 lat i myślę, że to był idealny moment, ten w którym

A co ci ten głos podpowiada w kwestiach muzycznych?

chłopiec zaczyna stawać się mężczyzną. Oczywiście to

Choćby w kontekście bitów, które wybierasz na swoje płyty.

jest długa droga, którą przemierza się całe życie, a ja też myślę, że w niektórych sprawach wolałbym zostać

Szukam w nich pewnej mieszanki tego, czego jeszcze

chłopcem. Bo to daje ten entuzjazm, którego mi wciąż

w życiu nie słyszałem – jakiegoś zaskoczenia i nowości

nie brakuje pomimo sporego zmęczenia niektórymi rze-

– z czymś, co bardzo dobrze znam, lubię i jest mi to bli-

czami; to, że wystarczy często mała iskierka i ja już chcę

skie. Nie potrafię tego jednak w żaden sposób zdefinio-

coś robić; to, że cały czas jestem ciekawy świata, a to

wać – jak mam któremuś producentowi napisać w kilku

jest chyba najważniejsze. Bo niektórzy ludzie mają 20 lat

słowach, jakich szukam bitów, to nigdy nie wiem, jak to

i są starzy mentalnie – nie są ciekawi świata, a to jest

podsumować. Działam więc zwykle bardzo intuicyjnie

dramat. Ja nie potrafię nie wyjechać gdzieś przez dłużej

i zazwyczaj mówię im po prostu: daj mi te bity, których

niż pół roku. Ostatnio tak miałem, że musiałem bardzo

nikt inny nie chce, te, które sam uważasz za najbardziej

dużo pracować i właściwie poza tym, że udało mi się

popierdolone. W tej pierwszej fazie naszej współpracy

wyskoczyć na weekend do Paryża czy Berlina, to właści-

dostaję jednak zwykle paczkę, o której ktoś mówi, że

wie się nie ruszałem i już byłem u kresu wytrzymałości.

jest pełna rzeczy wręcz idealnie skrojonych pode mnie

Nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy nie eksplorują tego

i… nic mi się tam nie podoba, wszystko jest zamulone,

– bądź co bądź – zamkniętego i ograniczonego teryto-

słyszałem to już 1000 razy i sam pod coś takiego nawi-

rium, na którym przyszło nam żyć. To trochę tak, jakbyś

nąłem już z 50 kawałków, więc po co miałbym robić to

pojechał na wakacje i tylko, kurwa, krążył pomiędzy po-

kolejny raz?

kojem hotelowym a basenem, nigdy nie wyszedł zobaczyć co jest na zewnątrz, nawet do centrum tego miasta

W tym czego szukasz w tych bitach odbija się w jakimś

w którym jesteś. Nie rozumiem tego. A jest całe mnóstwo

stopniu, twój aktualny – a od lat przecież mocno eklektycz-

takich ludzi, którzy siedząc cały czas w tym pokoju hote-

ny – gust muzyczny?

lowym twierdzą, że on jest lepszy niż to centrum, choć nigdy w nim nie byli.

Ostatnio łapię się na tym, że coraz bardziej lubię słuchać muzyki przyjemnej, nie mam już potrzeby, żeby to, czego

Patrząc na historię sztuki – nieważne, czy to będzie muzy-

słucham na co dzień, wierciło mi mózg. Młodzi ludzie to

ka, film czy sztuki plastyczne – i jej twórców, ten chłopięcy

mają – oni potrzebują tej energii, tych bodźców, które ich

rys, o którym wspominałeś, wydaje się być niesamowicie

wprowadzają w jakieś dziwne stany, a ja już chyba mam

ważny. Ty go w sobie pielęgnujesz?

to za sobą. Bo, co prawda, nigdy nie przepadałem za metalem – ta stylistyka nigdy mnie nie pociągała, choć

Ja słucham swojego wewnętrznego głosu i on napraw-

zdarzały się jakieś pojedyncze wyjątki, bo lubiłem bardzo

dę podpowiada mi wiele rzeczy. Staram się polegać na

jeden z albumów D.R.I. – ale lubiłem sobie od czasu do

intuicji – co mówi mi mój organizm, co mówi moja dusza

czasu odpalić jakieś cięższe, mocniejsze rzeczy. Tylko

czy jakieś wewnętrzne ja. Ciężko mi to określić, bo czym

zawsze wtedy wybierałem takie zespoły jak choćby Mi-

innym będzie to dla psychologa, a czym innym dla teolo-

nistry, gdzie były sample, loopy, powtórzenia i to mia-

ga, ale coś z wnętrza podpowiada mi, co mam robić i ja

ło pewien sznyt tych urządzeń, z których korzysta też


83

hip-hop czy elektronika. Samplery, bitmaszyny, one za-

Zdarzało ci się też pisać pod numery niehiphopowe?

wsze były mi bliskie. I ja lubię dźwięk ciężkiej gitary, ale głównie jak on jest pocięty. Jak Waco, na przykład, ciął

Na pewno raz się na tym złapałem – pamiętam, że jak

te riffy na „Nienawiści” Hemp Gru, to było zajebiste i...

pisałem „Angelę”, to akurat leciał turbo-hit i jak się skoń-

trochę nawet podobne do Ministry, tylko z innym bitem.

czył, to musiałem go puścić jeszcze raz, bo nagle dużo

Od jakiegoś czasu jednak już nawet tego nie potrzebu-

gorzej mi szło. To był kawałek One Republic z Timba-

ję – z roku na rok słucham coraz spokojniejszej muzyki.

landem, więc przez tego Timbo ma on jakiś tam rapowy pierwiastek, ale – umówmy się – to nie jest hiphopowy

Spora część bitów, na których przez lata nawijałeś, daleka

utwór. I skończyłem już całość pod finalny bit od Oxy.

jest jednak od bycia spokojną czy przyjemną.

Gen’a, ale zacząłem na pewno od „Apologize”.

Już bardzo dawno temu zauważyłem taką prawidłowość,

To ciekawie wpisuje się w historię tego, że właściwie

że ja nie robię muzyki podobnej do tej, której słucham;

wszystko, co dziś nazywa się newschoolowymi patentami,

czyli właściwie inaczej niż większość. Bo ludzie często

w historii hip-hopu wcześniej już się przewijało. Bo i mum-

wręcz działają na zasadzie copy/paste – jeśli coś im się

ble’owe flow, i bity z 808ki, i – wspomniane przez ciebie –

podoba, to kopiują z tego pewne patenty, linie wokalne

pisanie czy nawijanie pod nierapowe bity, i mający już prze-

czy podpatrują narzędzia, na jakich to powstało. A ja od

cież 20 lat auto-tune, wszystko to na mniejszą bądź większą

zawsze mam zupełnie inną fazę, co w dużym stopniu

skalę już było stosowane. Ty w ogóle dzielisz hip-hop na

wynika na pewno z tego, że wyrośliśmy w pewnej kultu-

oldschool i newschool?

rze i przekonaniu, że nie powinno się kopiować. I choć poruszam się w ramach określonej stylistyki – robię hip-

Wiadomo, że pewne rzeczy musimy nazywać i grupo-

-hop i nie nazwę go teraz gib-gob, żeby się odróżnić od

wać, żeby nam się było łatwiej komunikować, ale ja od

reszty – to chyba podświadomie wręcz unikam jakich-

zawsze uważałem, że zamykanie się w jakichś zupełnie

kolwiek inspiracji i naturalnie, bez silenia się na to, ro-

sztucznych granicach i wkładanie wszystkiego w ramy

bię rzeczy w kontrze do tego, czego słucham. Ciekawe

generalizacji donikąd nie prowadzi. Bo cały ten „konflikt”

w tym kontekście jest natomiast to, że kiedyś zdarzało

wydaje mi się, że wynika w ogromnym stopniu z tego

mi się pisać teksty pod cudze numery. Teraz piszę tylko

starego podziału na to, czym jest hip hop, a czym rap. Bo

pod docelowe bity, ale jak pracowaliśmy nad Zip Skła-

rap to nic innego jak gadanie do muzyki i naprawdę mo-

dem czy pierwszym WWO, to szereg numerów napisa-

żesz sobie gadać do każdej muzyki, jaka ci się podoba,

łem pod jakieś zagraniczne kawałki i to nawet nie wersje

niekoniecznie do hip-hopu i też wydaje mi się, że wielu

instrumentalne, bo ich nie miałem, tylko normalne nume-

współczesnych raperów nie postrzega się w kategoriach

ry z płyt. Jednym z nich był na pewno wspólny kawałek

hiphopowców. Z początku była to bowiem jakaś kultura

The Beatnuts i dead prez – „Look Around” – oni tam

i oczywiście można się kłócić, ile w tym historycznym

sobie nawijali swoje, a ja pisałem pod to moje zwrotki.

obrazie jest prawdy, a dzisiaj zdarzają się rewizjoniści,



85


którzy podważają współistnienie tych 4 elementów, ale

ile by kosztowało zerwanie tego wszystkiego. Tak jak są

ja się z tym zawsze czułem związany i byłem w tym

fashion victims, są też hype victims. I jeśli w danym se-

hip-hopie. Przeszedłem przez etap graffiti i lubiłem to;

zonie jest modna kratka z fluorescencyjnego zielonego

z perspektywy czasu to nie były żadne dzieła, raczej

z różowym, a ty się w to ubierzesz od stóp do głów, to

uroczy wandalizm, ale byłem w to wczuty, zawsze sza-

będziesz super modny przez chwilę, ale za kilkanaście

nowałem wielu writerów, znałem to środowisko i oni znali

miesięcy już ci będzie wstyd w tym wyjść do ludzi. A je-

mnie. Często graliśmy na Battle of the Year i mieliśmy

śli kupisz sobie coś, co jest w miarę neutralne, dobrze

dobry przelot z ekipami tancerzy, a Prosto sponsorowało

skrojone i tylko nawiązuje do tego, bo ma mały paseczek

przez długi czas załogę Ready to Battle, więc ze sceną

z tego fluorescencyjnego zielonego z różowym, to spo-

breakdance’ową też mnie zawsze łączyły jakieś zażyło-

kojnie będziesz mógł w tym chodzić przez kolejne lata.

ści. A to, żeby zawsze grać z DJ-em, było od samego

Ale tu wiek ma spore znaczenie, bo ja jako człowiek,

początku dla mnie bezdyskusyjne i tych DJ-ów znam

który już trochę przeżył, mam dużo szerszą perspekty-

wielu, z wieloma wspólnie koncertowałem i nigdy by mi

wę, patrzę dalej w przyszłość i okres roku jest dla mnie

nie przyszło do głowy, żeby puszczać muzykę z jakiegoś

czymś innym niż dla dziewiętnastolatka, bo dla niego to

USB, komputera czy chuj wie czego. Powiem więcej,

przecież 1/19 jego życia i on nie myśli w ten sposób, li-

mnie nawet nieszczególnie interesuje granie z „żywym”

czy się tu i teraz. W kwestii samej muzyki natomiast ja

bandem, bo – oczywiście – bardzo lubię i doceniam wie-

nie widzę żadnych radykalnych zmian – podobna muzy-

le zespołów, a formuła grania na żywo jest fascynująca,

ka powstawała już wcześniej, a w tym rapie przez lata

ale nie jestem przekonany, że warto przerabiać w ten

działo się już tyle różnych rzeczy, że aktualna dominacja

sposób akurat hip-hop. Właściwie w tej kategorii istnieją

jednego trendu naprawdę niewiele znaczy. Podobnie jak

dla mnie The Roots i… tyle.

to, że ktoś nagle dodał do tego starego terminu jedną literkę i nazwał to trap. Przecież to jest jakaś bzdura.

Czyli zmiana nastąpiła w podejściu a nie estetyce czy wykorzystywanych środkach?

Ale dobrze się na niej kręci aferę, rozdmuchuje od zawsze przecież wpisane w hip-hop uszczypliwości wymieniane

Dokładnie. I ja nie mówię tego złośliwie; ja tego nawet

pośród raperów i buduje mur między starymi i młodymi.

nie oceniam, bo wbrew pozorom i temu co sobie niektórzy myślą, ja nie jestem człowiekiem, który będzie

Ja tego muru w ogóle nie zauważam. Oczywiście mogę

zwalczał tych młodych raperów, nawet jak oni będą zu-

się pośmiać z jakichś rzeczy, tak samo jak się śmieję

pełnie popierdoleni i opierać się będą na zupełnie innych

z tego, że baba się potknęła na przystanku. To nie jest

wartościach niż moje. Co mnie to obchodzi? Przecież

żadna oznaka mojej nienawiści do nowej sceny. I dokład-

ja w ogóle nie muszę z nimi przebywać; to nie jest żad-

nie takie same żarty bym sobie stroił, jakby to dotyczyło

na wspólnota, do której ja jestem strażnikiem wrót. Ni-

kogoś z mojego pokolenia. To naprawdę nie jest w nikogo

gdy nie będę z halabardą bronił czystości gatunku, bo

wymierzone, bo też wydaje mi się, że mam już to za sobą.

to absurd. Zresztą część z tych „nowych” rzeczy bardzo

W tych czasach, o których na początku gadaliśmy, byłem

doceniam i uważam, że to, co się od kilku lat dzieje, to

bardzo hermetyczny i właściwie we wszystkim mocno ra-

jest naturalna kolej rzeczy, to musiało się stać, bo ina-

dykalny, a dziś niektóre moje dawne wypowiedzi to jest

czej wszystko by stęchło. To są te fale, o których już

niezła pompa. Życie nauczyło mnie tego, że radykalizm

wspominałem – to, że coś nam się w danym momencie

jest na ogół cechą ludzi głupich i jeśli ktoś się go wraz

wydaje bardzo fajne, a za chwilę już przychodzi kolejna

wiekiem nie wyzbywa – a wielu wręcz go nabywa – to nie

rzecz i o tamtej już nie pamiętamy. Ale ci, którzy wcho-

świadczy o nim najlepiej, bo jest to swego rodzaju ograni-

dzą w modę w sposób najbardziej radykalny i bezre-

czenie umysłowe. Stałem się człowiekiem umiarkowanym.

fleksyjnie powielają tylko to, co jest w danym momen-

Staram się nie grzać za bardzo, nie oceniać i nie wydawać

cie modne, świecą krótko i gasną, bo jak przychodzi ta

zbyt pochopnych osądów, bo na ogół ich w życiu później

kolejna fala, to stają się… śmieszni. W latach 90. bo-

żałowałem. I, oczywiście, są kwestie, w których należy

gaci ludzie robili sobie kuchnie w drewnie zebrano, co

być radykalnym, bo to też świadczy o sile twojego charak-

kosztowało majątek i było symbolem szyku, a jak dzisiaj

teru, ale na pewno nie należą do nich te, które z początku

wchodzisz do takiego mieszkania, to zastanawiasz się,

miały nam przynosić radość, jak choćby muzyka.


87 Swoisty relatywizm poglądów czy intuicjonizm, o któ-

próbować, bo to jest bardzo cenne. Dookoła obu tych grup

rym wspominałeś wcześniej, to często cechy ludzi,

jest jednak bardzo wielu cyników, którzy wykorzystują jed-

którzy życie chwytają na bieżąco. Czy ty w takim razie

no i drugie do celów zupełnie niezwiązanych z eksploracją

cokolwiek planujesz?

świata czy to wewnętrznego czy zewnętrznego, tylko robią to dla swoich partykularnych korzyści. Ale taki już jest czło-

Ja jestem raczej freestyle’owy, ale wbrew pozorom

wiek – generalnie bardzo autodestrukcyjny. Natomiast tak, ja

– tak, planuję. Tylko to nie jest szczegółowe pla-

wierzę zarówno w logikę jak i rzeczy, których absolutnie nie

nowanie, a wizualizowanie sobie pewnych sytuacji,

jesteśmy w żaden sposób logicznie wytłumaczyć.

które mają się zdarzyć i nie ma w tym nawet grama tej niemieckiej precyzji. Wiem, że chcę lecieć mniej

A czy miały na to wpływ twoje doświadczenia psychodeliczne?

więcej na południe i bardzo sobie cenię to, że nie

Bo ten kwasik lizergowy nieraz już przesączał się przez twoje

znam trajektorii lotu, nie wiem, co będę mijał po dro-

teksty. Jeśli chcesz w ogóle o tym rozmawiać, bo to jednak

dze i nie do końca mam pewność, gdzie wyląduje,

wciąż w naszym kraju temat tabu.

choć z grubsza wiem, gdzie bym chciał. Wiem, że nie chcę lecieć w bok, cofać się czy zostać w miej-

Nie ma co się krygować. Od wczesnej młodości miałem kon-

scu. Wiem, że lecę do przodu, ale daję się zaska-

takt z LSD i grzybami halucynogennymi, choć nigdy oczy-

kiwać pewnym sytuacjom. Przy jednoczesnym po-

wiście – żeby czytelnik sobie nie pomyślał – nie było tak,

siadaniu jakiejś kontroli nad swoim życiem, bardzo

że latami codziennie wstawałem rano i jadłem papiera; to

nie chciałbym mieć go zaplanowanego w stopniu

nie na tym w ogóle polega. To jest sytuacja, w którą na-

większym niż mam dzisiaj, bo i to potrafi mnie już

leży wchodzić „odświętnie”, świadomie i oczywiście można

czasem uwierać, a naprawdę w porównaniu z tymi,

mieć z niej po prostu dużo funu – uciechy, zabawy i śmie-

którzy naprawdę planują, te moje założenia są do-

chu, ale można też za jej sprawą naprawdę poszerzyć swoją

syć szczątkowe.

świadomość i horyzonty. I jedna i druga rzecz jest super, to wszystko zależy od momentu, od dawkowania, od otoczenia

A czy jest w tych założeniach jakaś doza myślenia

i od ludzi z którymi akurat się znajdujemy w danej chwili. I ja

magicznego? Bo na ten trop nakierowuje mnie szereg

myślę, że LSD zrobiło dużo dobrego w moim życiu. Zauwa-

wątków z twojej twórczości – od „Mówisz i masz”, po

żyłem za jego sprawą szereg rzeczy, których wcześniej nie

„Czarną białą magię”.

widziałem, nie umiałem nazwać, bądź nie zdawałem sobie sprawy z tego, że są one tak blisko. Zrozumiałem, że rze-

Wiesz, jak działa pistolet, prawda? Ale niekoniecznie

czy, które widzimy, mogą być też widziane zupełnie inaczej;

chciałbyś go użyć.

że tak naprawdę to nie mam pojęcia, jak ty widzisz to krzesło, bo możesz je widzieć zupełnie inaczej niż ja, ponieważ

To jest ciekawy wątek w twojej dyskografii, bo pewnie

sam doświadczyłem tego, że zobaczyłem to krzesło na wie-

przeważająca większość ludzi postrzega cię jako twar-

le różnych sposobów. Byłem cały czas świadomy tego, że

do stąpającego po ziemi realistę.

to jest krzesło, że można na nim siedzieć – wiedziałem do czego służy i jak się nazywa – ale widziałem je jednak ina-

Ale ludzie, którzy wierzą tylko w rzeczy, których

czej. I skoro ja sam mogłem je zobaczyć przez chwilę ina-

mogą dotknąć, to idioci; absolutnie. Z drugiej strony

czej, to skąd mam wiedzieć, czy każdy z nas nie widzi tego

ludzie, którzy wierzą w jakieś kretyńskie gusła... Nie

świata trochę inaczej. I wiadomo, że potrzebujemy pewnych

chciałbym tu obrazić niczyich uczuć religijnych, ale

ram, żeby móc się porozumiewać ze sobą, ale również mu-

jeśli ktoś myśli, że przekazy, które znajdujemy w róż-

simy być świadomi ich umowności. Bo – inny przykład – jak

nych religiach i księgach należy traktować 1:1, nie

byłem mały, to widziałem ten świat inaczej; te same miej-

znajdzie we mnie… uznania; to chyba odpowiednie

sca, te same budynki, te same rzeczy. Patrzyłem na iden-

określenie, delikatne, żeby nikt się nie obraził. Bo

tyczny samochód i widziałem go inaczej. I nie chodzi tylko

nie jest tak, że my ten świat jesteśmy w stanie po-

o perspektywę tego, że on był dla mnie większy bo ja byłem

jąć w jego ogóle, choć – oczywiście – najmądrzejsi

mniejszy. Po prostu pamiętam go inaczej – on był bardziej

naukowcy i ludzie zajmujący się duchowością cały

okrągły lub bardziej kanciasty, bardziej jaskrawy. Z resztą

czas próbują i myślę, że jedni i drudzy powinni dalej

wydaje mi się, że im większa jest powtarzalność pewnych


OSTATNIO ŁAPIĘ SIĘ NA TYM, ŻE CORAZ BARDZIEJ LUBIĘ SŁUCHAĆ MUZYKI PRZYJEMNEJ, NIE MAM JUŻ POTRZEBY, ŻEBY TO, CZEGO SŁUCHAM NA CO DZIEŃ, WIERCIŁO MI MÓZG. MŁODZI LUDZIE TO MAJĄ – ONI POTRZEBUJĄ TEJ ENERGII, TYCH BODŹCÓW, KTÓRE ICH WPROWADZAJĄ W JAKIEŚ DZIWNE STANY, A JA JUŻ CHYBA MAM TO ZA SOBĄ. działań, tym mniej się na nich skupiamy. Jak wstajesz

już nie zwracam na to takiej uwagi. Wciąż jak jadę do

dopiero drugi raz w nowym miejscu, to widzisz je inaczej

nowego kraju to zauważam naklejki na ulicy, street art

niż jak to robisz po raz dwudziesty i zupełnie inaczej niż

czy graffiti, bo w tym wyrosłem i to było dla mnie ważne,

jak robisz to po raz dwutysięczny. Nasz mózg przestaje

ale też potrafię już coś minąć czy czegoś innego nie wy-

w ogóle rejestrować pewne rzeczy, kiedy robimy je po

chwycić. Moje zmysły się stępiły jeśli chodzi o tego typu

raz n-ty. Ucieka nam przez to dużo czasu i wtedy dni

bodźce, bo byłem już w 50 krajach świata i widziałem

stają się coraz krótsze, bo nie zwracamy już uwagi, nie

50 różnych ludzików na przejściach dla pieszych. Trud-

mamy już tych bodźców, bo widzieliśmy i odczuwaliśmy

no mnie zaskoczyć. Już zawsze któryś będzie podobny

to wszystko x razy. Mózg to automatycznie pomija. Dla-

do takiego, którego widziałem wcześniej. Już mnie nie

tego warto robić nowe rzeczy w innym otoczeniu. Jak

zdziwi to, że w Czechach czy gdzieś indziej ten ludzik

jedziesz po raz kolejny tą samą drogą i masz te słupki

ze znaku drogowego ma kapelusz. A kiedyś by było – o,

wzdłuż ulicy, żeby nie zjechać na krawężnik, to w ogóle

patrz, on ma kapelusz!

nie zwracasz na nie uwagi. Bo po co? A gwarantuje ci, że jakbyś je widział po raz pierwszy, to byś ją zwrócił. To

A to właśnie z tego powodu, żeby nie „wstawać znów w tym

widać jak w soczewce, kiedy wyjeżdża się za granicę.

samym miejscu”, w twojej twórczości jest tyle tych, może

Jako dziecko bardzo to przeżywałem – widziałem każdy

nie zawsze szczególnie radykalnych, ale jednak znaczących

detal, każdą różnicę pomiędzy z pozoru takim samym

wolt? Bo ludzie mówią dziś najwięcej o tej aktualnej, której

znakiem drogowym w Austrii i w Polsce. To, że mieli

symbolem jest „Chcemy być wyżej”, a przecież wcześniej

tam inną czcionkę, że czerwony okrąg na ograniczeniu

między WWO a płytami z Ponem był spory przeskok styli-

prędkości był grubszy. Ja zawsze bardzo chłonąłem te

styczny i podobnie między tymi trzema krążkami a albuma-

graficzne rzeczy, bo jestem bardzo obrazowo myślącym

mi z Marysią znów nastąpiła pewna zmiana. „Należy się

człowiekiem i te czasy dziecięce były w tym względzie

zmieniać, by jakim jest się pozostać” rapował swego czasu

niesamowicie nasycone. Potrafiłem porównywać sobie

Wall-E, a słowa te pasują wprost jak ulał do twoich nagrań.

ludziki na światłach na przejściach dla pieszych – zapamiętywałem, że w tym kraju jest inny, a w tym inny

Bardzo ciężko jest mi dzisiaj przewidywać, jak zostanie

i to było dla mnie bardzo ważne; mówiłem o tym ojcu

odebrana ta moja kolejna płyta, ale jestem ciekaw opi-

czy matce i oni pewnie tam sobie pod nosem mówili

nii, do którego wcześniejszego Sokoła jest ona najbar-

„co on pierdoli”, bo dla nich to było już nieważne. Bo to

dziej podobna, bo ja… nie wiem. Jestem hybrydą róż-

w dużej mierze kwestia wieku i opatrzenia. Ja dzisiaj

nych cech i doświadczeń, czasami bardzo odległych i to

pomimo tego, że się interesuje grafiką i designem, też

chyba na tej płycie będzie słychać. To – broń Boże! – nie


89 ma być żadne podsumowanie, bo ja się nie wybieram

pokory, nigdy w życiu nic nie osiągną. Im się może wy-

na razie do trumny, ale chciałem, żeby ten album nie

dawać, że coś osiągnęli, ba, oni wręcz będą przekona-

był jednolity.

ni, że osiągnęli wszystko, ale oni będą dla reszty z boku tylko głupimi chujami. I oczywiście są wyjątki – Donald

Czy to, że będzie to pierwsza płyta podpisana tylko twoją

Trump dużo osiągnął, tylko pytanie, komu na tym zale-

ksywą wiąże się z jakimiś ambicjami czy oczekiwaniami,

żało i dlaczego to się wydarzyło, bo przypuszczam, że

stresem czy presją?

ten debil sam by tam nie dotarł. Są wyjątki, nawet takiego szczebla, ale…

Presja jest. Ludzie mnie po prostu wkurwiają. Pytanie kiedy wychodzi moja płyta bardzo chętnie nagradzał-

Ciekawym przypadkiem jest w tym kontekście również

bym liściem, od razu, z miejsca. Natomiast wiadomo,

Kanye West.

że jestem znanym dyplomatą, więc uśmiecham się pod nosem i mówię, że jestem w trakcie pracy. Świadomość

Tak, aczkolwiek tu jest też drugi aspekt, bo wydaje mi

istnienia osób skandujących „Sokół, Sokół, Sokół” i cze-

się, że bardzo często ludzie prezentujący takie posta-

kających na tę płytę nie jest wcale fajna. Bo jak jesteś

wy zasłaniają nimi kompleksy i kompletny brak pew-

w pierwszej trójce – nieważne w czym, w czymkolwiek,

ności siebie. I podejrzewam, że Kanye West wcale

choćby w biegach – ale nie jesteś pierwszy, jesteś dru-

nie jest przekonany o tym, że jest taki zajebisty. Nie

gi bądź trzeci, to zawsze możesz podążać za liderem.

jestem psychologiem, ale na tyle, na ile go słucham,

Jesteś cały czas w czołówce – to jest bardzo ważna

to mam wrażenie, że ten chłopina ma grubo pozamia-

rzecz, nie jesteś byle frajer – ale masz przed sobą li-

tane tam u siebie pod kopułą i że budzi się prędzej

dera, którego cały czas gonisz. Możesz go nawet na

w obszczanym łóżku niż z koroną na głowie.

sekundkę wyprzedzić, ale… nie, jednak on cię weźmie, bo jest po prostu lepszy. Cała odpowiedzialność, mimo

Dokładnie i właśnie dzięki temu wydaje mi się, że wciąż jest

wszystko, spoczywa na nim, to on wytycza trasę, a ty

głodny i bywa genialny.

za nim biegniesz. Świetnie biegasz, jesteś zajebistym biegaczem, ale nie jesteś liderem. A problem zaczy-

On bywa genialny, to nie ulega wątpliwości. Tylko

na się wtedy, kiedy jesteś liderem, bo nie masz kogo,

w Ameryce przemysł otaczający cały świat artystycz-

kurwa, gonić i to ty sam musisz wymyślić trasę, którą

ny jest tak rozwinięty, że być może tam musisz mó-

bardzo prawdopodobnie pobiegną za tobą inni. Nie lu-

wić, że jesteś geniuszem – cokolwiek byś na swój

bię tego uczucia i staram się o tym nie myśleć. Przeży-

temat nie myślał – bo to jest element biznesu. Nie

łem je kilkukrotnie i… nie lubię tego; nie lubię, jak cała

wiem, nie znam Kanye’ego Westa, gdybym go poznał

uwaga skupiona jest na mnie. Nie lubię, kiedy się mnie

i z nim pogadał, to przypuszczam, że dosyć szybko

chwali, nie umiem się w tym odnaleźć. Tak jak Indianie

byłbym w stanie go rozkminić, bo ja dobrze czytam

wierzyli w to, że jak im zrobisz zdjęcie, to tracą duszę,

ludzi. Parę razy się w życiu pomyliłem, ale dosłow-

to ja myślę, że każda pochwała skierowana w moją

nie parę na ogrom ludzi, których spotkałem, którym

stronę usypia moją czujność, odbiera mi kreatywność

chciałem poświęcić sekundę, żeby się zastanowić,

i głód. Głód walki i rozwoju, głód kreacji, głód ciągłego

co tam taki w ich oczach. Każdy żyje w swoim świe-

zmierzania do przodu. Mam wrażenie, że ludzie, którzy

cie, są różne sytuacje, a dzisiejszy świat jest, kurwa,

nasłuchali się komplementów to generalnie głupie chu-

taki zakłamany, że nie jesteś w stanie zakładać, że

je, zakochane w sobie, narcystyczne chuje. Nigdy nie

ludzie których widzimy, a zwłaszcza postaci wykre-

chciałbym być kimś takim, a wydaje mi się, że to często

owane medialnie, mówią cokolwiek, co jest prawdą.

nie ich wina – po prostu ludzie nakładli im tego gówna do łba, a oni nie umieli się przed tym ochronić. Nigdy

Co w ogromnym stopniu wiąże się też z pieniędzmi, które

nie należy wierzyć w siebie za bardzo; należy w siebie

za tym stoją. Swoją drogą ty też – w dobie, w której o hajsie

wierzyć, ale nie za bardzo. Nie można uwierzyć w to,

nawija właściwie każdy raper – nieco częściej poruszasz

że się zrobiło coś takiego naprawdę wyjątkowego, bo

kwestie finansowe. Na przekór ogólnie przyjętym normom

wtedy już nigdy nie zrobi się nic wyjątkowego. Trzeba

nawijasz jednak, że „dziurawe masz kieszenie” i niewiele

mieć w sobie tę pokorę; ludzie, którzy nie mają w sobie

na koncie.


Bo niewiele mam. Nie jestem człowiekiem, który groma-

A dla mnie, jako człowieka, który przekroczył czterdziest-

dzi pieniądze; ja je wydaję, jestem świetnym wydawa-

kę, a dodatkowo jeszcze całe życie bardzo poważnie

czem pieniędzy. Jestem w tym perfekcjonistą, nie żar-

traktował albumy muzyczne, to jest bardzo ciekawe. Bo

tuję, ja naprawdę lubię to robić i bardzo dobrze to robię.

płyta była dla mnie zawsze zamkniętym zbiorem – ja

Nie lubię zarabiać pieniędzy, to mi nie przynosi żadnej

jej słuchałem od początku do końca, zastanawiałem się

satysfakcji, ja je lubię wydawać. Nie jestem kolekcjone-

dlaczego jest taka kolejność a nie inna i doceniałem te

rem banknotów, nie lubię liczyć zer i nie walę konia pod

albumy, na których czułem, że ewidentnie ktoś mnie pro-

stan mojego konta; nie interesuje mnie to. To są jakieś

wadzi jakaś drogą, bo sam takie nagrywałem. Dla mnie

jebane cyferki albo pierdolone papierki, a mnie interesuje

zawsze bardzo ważna była kolejność utworów na moich

tylko to, co mogę zrobić. Potrzebuję tych pieniędzy, żeby

płytach, na maksa! Chciałem celowo przeprowadzić słu-

móc to robić, a nie po to, żeby się jarać, że mam pienią-

chacza przez różne emocje, żeby zostawić go z jakąś

dze. Nie lubię pieniędzy, to nie jest coś… Ludzie są za-

konkretną na końcu; wszystkie moje płyty tak powstały.

kochani w pieniądzach, pożądają ich i tylko na nich się

I dlatego tak mnie kusiło odnalezienie się teraz w świe-

koncentrują, a ja mam na nie wyjebane i dlatego łatwo

cie singli. Stwierdziłem więc – dobra, pierdolę to, nie

mi je zarabiać. To jest jak z fajną dupą – jak ją olewasz,

nagrywam płyty, która będzie o czymś, tylko nagrywam

to prędzej będziesz ją miał. A ci, którzy będą się ślinić,

single. Niekoniecznie oczywiście hity, bo nie mówię tu

trzepać i myśleć jak do niej zagadać, w życiu jej nie do-

o singlach radiowych, ale pojedynczych utworach; na-

staną. Musisz mieć pewien luz w życiu, do wszystkiego,

grywam sobie pojedyncze utwory. I teraz pytanie: czy

tylko wtedy masz szansę coś osiągnąć. A jak będziesz

powinienem je teraz poukładać czy wcisnąć random na

się spinał, będziesz harcerzem życiowym, to… nie da

komputerze, żeby mi to maszynka zrobiła? Może to jest

rady. Nie szanuję takich ludzi, sorry. Wiem, że oni nie

jakiś pomysł.

żyją, oni cały czas się starają. A ja się, kurwa, nie staram, ja żyję.

I to może właśnie przez ten niekrępowany konceptem tryb

I dlatego właściwie każdy numer z tej płyty jest zupełnie

ich poprzednich krążkach. Bo, oczywiście, od początków

inny, że nie jest ona – jak wspomniałeś – jednolita?

twojej drogi twórczej, z różnym natężeniem, zdarzało ci się

powiedziałeś na tej płycie ciut więcej o sobie niż na swo-

pisać numery w pierwszej osobie, ale właśnie to uderzyło

To było tak, że ja po prostu chciałem nagrywać numery;

mnie podczas wczorajszego odsłuchu bodajże najmocniej.

nie zastanawiać się nad tym, jaki będzie tytuł tej płyty, jaki będzie kolejny kawałek, jaki był poprzedni. Chciałem

Sam nie wiem. To chyba wyniknęło z jakieś potrzeby we-

po prostu nagrywać, bo… nigdy wcześniej tak tego nie

wnętrznej, którą ja sam nie do końca potrafię zdefinio-

robiłem. Bo zawsze miałem koncept na płytę, bo naj-

wać, ale zaufałem jej w pewien sposób. Tak sobie teraz

więcej, ile udało mi się nagrać numerów przed wymy-

głośno myślę, bo to nie był żaden plan i nie zakładałem

śleniem tytułu płyty to… cztery. Po czwartym kawałku

tego, ale może jest w tym jakaś doza wkurwienia na to,

już musiał być tytuł, bo to już się samo kształtowało i na-

jak często słucham ludzi, którzy pierdolą cały czas o so-

wet jeśli wcześniej nie byłem pewny, to wtedy już byłem

bie, a kompletnie nic ciekawego nie przeżyli, nic! I ja-

i całą resztę dobudowywałem do tego, co już miałem;

kieś takie totalnie miałkie, nic nieznaczące, nieciekawe

tworzyłem pewien klimat, którego koncepcję już miałem

rzeczy oni opowiadają, jakby to była nie wiadomo jaka

w głowie. A teraz nie chciałem stworzyć żadnego klimatu,

przygoda – kurwa, „Alicja po drugiej stronie lustra”. Może

chciałem nagrywać utwory. Świat się zmienił – nie ma

wewnętrznie coś tam się we mnie zagotowało, natomiast

dzisiaj kultury kupowania płyt, kultury nagrywania albu-

uwierz mi, że ja nic nie mówię na tej płycie tak napraw-

mów, nie ma kultury słuchania albumów. Dzisiaj single

dę; to są jakieś namiastki, bo to też… nie ma żadnego

są wartością, czyli – tak sobie wyobrażam, bo nie mam

sensu. Jak myślę o tym, że miałbym kiedyś podjąć próbę

pojęcia, jak wtedy było – wróciliśmy do lat 50. czy 60.

przeprowadzenia kogoś przez moje życie – a przynaj-

w Ameryce, gdzie była kultura singla. Radio grało sin-

mniej jakiś jego zarys czy szkic, bo przez życie się nie

gle, w szafach grających były single, w sklepach kupo-

da – to nie ma chyba innej opcji niż napisanie książki,

wało się single, wszyscy żyli singlem. I dzisiaj jest po-

nie da się; jak to, kurwa, w ogóle zamknąć… Każda for-

dobnie, choć w zupełnie innej skali i innymi metodami.

ma literacka ma przecież jakaś swoją specyfikę – inną


91


utwór muzyczny rapowany, a inną książka. I taka książ-

I tak i nie. Bo w ostatnim okresie mojego życia znowu

ka to jest cholernie trudna sprawa. Kilkaset stron, gdzie

potrzebowałem wejść w melanż, potrzebowałem zo-

od początku jest prowadzonych kilka wątków, które się

baczyć, jak wygląda ten dzisiejszy melanż wśród dużo

przeplatają, jest kilka zwrotów akcji, budowany jest kli-

młodszych ode mnie. Musiałem zobaczyć to na własne

mat, szczegółowe opisy i autor na końcu zostawia cię

oczy, poczuć, żeby się przekonać, czy ja tak samo me-

z czymś. Skomplikowane i czasochłonne. Zupełnie gdzie

lanżuję jak oni czy może zupełnie inaczej. No i okazało

indziej natomiast leży trudność napisania rapowego ka-

się, że zasadniczo to podobnie, ale są jakieś drobne róż-

wałka, zwłaszcza jeśli chcesz w nim opowiedzieć jakąś

nice, które zaobserwowałem. Myślę, że jakość mojego

historię. Musisz to skompresować – nie masz czasu się

melanżu jest trochę lepsza; młodzi nie zwracają na to

pierdolić w opisy tego, jak zboże szumiało i jaki mia-

uwagi. Ale kiedy ja sobie przypominam, jak sam byłem

ło kolor połysku o poranku. Musisz powiedzieć bardzo

młody, to ta jakość była pewnie jeszcze gorsza, bo oni

konkretnie, w paru słowach, co się wydarzyło, bo – po

wręcz naturalnie mają dzisiaj wiele rzeczy lepszej kla-

prostu – nie masz na to czasu, zwłaszcza jeśli ta hi-

sy niż my wtedy. Generalnie jednak, jak jesteś młody,

storia ma być rozbudowana. To jest zupełnie co innego

to ci nie przeszkadza, że w klubie, w którym leci twoja

i myślę, że całkiem nieźle mi idzie kompresowanie pew-

ulubiona muzyka, jest zarzygany kibel, urwany pisuar

nych sytuacji i przedstawianie tego w krótkiej pigułce,

i po kostki chodzisz w gównie, a w moim wieku już to

natomiast pewne rzeczy są nie do przeskoczenia. Więc

przeszkadza.

to, co robię, polega na braniu jakiegoś bardzo krótkiego wycinku swojego bądź cudzego życia, jakichś obserwa-

To ciekawe, że zapytałem cię o uczucia, a opowiedziałeś

cji czy przemyśleń i przedstawienia go w krótkiej formie

mi o melanżu.

rymowanej. To się łączy nierozerwalnie, bo melanż jednak, mimo To, co różni te dwie dyscypliny, to też to, że uczucia w po-

wszystko, zabija emocje, więc jeśli pytasz mnie, czy te-

wieści to zwykle uczucia podmiotu lirycznego, a uczucia

raz czuję więcej, to… i tak i nie. W pewnych rejestrach

w rapie – a raczej w jego mocno wyidealizowanym, ciut

czuję więcej, a w pewnych – mniej. To jest względne, bo

najntisowym obrazie – są uczuciami tego, kto chwyta za

czy człowiek starszy czuje więcej? Z jednej strony tak,

mikrofon i być może to właśnie mnie uderzyło, bo masz

bo jest bardziej świadomy, zwraca uwagę na wiele rze-

rację, że ty nie zdradzasz tam faktów ze swojego życia, ale

czy, które wydawały mu się nieważne i jego optyka się

sporo jest tam emocji z niego wypływających. I choć w dzi-

zmienia. Z drugiej strony jednak pogłębia się w nim ta

siejszym roz-emo-cjonowanym rapie uczuć jest sporo, to

znieczulica, o której mówiłem wcześniej – to, że mijasz

takich, jakie znalazłem u ciebie, jest bardzo niewiele.

te pierdolone słupki po raz setny i już nie zwracasz na nie uwagi. Tylko czasem zauważasz to, jak ładne drzewa

Wiesz, ci, którzy płaczą w tych swoich numerach, też

rosną przy twojej ulicy.

często po prostu tak czują. Każdy może tak samo mocno przeżywać zupełnie inne rzeczy. Jak kiedyś nawiną-

A czy ta płyta ma już tytuł?

łem w jakimś kawałku – komuś tramwaj upierdolił nogę, a ktoś inny zgubił apaszkę i dla tych dwóch osób ten problem może być tak samo ważny, bo w danym momencie ten drugi nie ma większych zmartwień niż to, że zgubił tę pierdoloną apaszkę, strasznie się tym stresuje. A, jak łatwo można sobie wyobrazić, ten, któremu ujebało nogę, również ma prawo być delikatnie zestresowany. To racja, bo tu nie chodzi o jakąkolwiek gradację tych uczuć, tylko to, że po prostu z takimi, jak u ciebie, rzadziej mam okazję w rapie obcować. Kiedyś nawinąłeś, że „uczysz się uczuć”, ten proces nadal trwa, czujesz dziś więcej niż kiedyś?

Tak.


93


www.volvocarwarszawa.pl

Sesja powstała we współpracy z salonem Volvo Car Warszawa (ul. Marszałkowska 89)

Produkcja – Alicja Szewczyk

MUA – Patrycja Michera

Modelka – Sia | AS Management

Stylizacje – Janek Kryszczak

Zdjęcia – Karol Grygoruk

KLIPPAN












105

Rozmawiał – Alek Hudzik | Newsweek Zdjęcia – Mateusz Grzelak

Tylko

DOBRZE SIĘ SKŁADA

– NASZE MEBLE TO POŁĄCZENIE DWÓCH ŚWIATÓW I EFEKT TRZECIEJ REWOLUCJI PRZEMYSŁOWEJ – OPOWIADAJĄ TWÓRCY MARKI TYLKO, DZIĘKI KTÓREJ SAMI PRZEZ SMARTFONA ZAPROJEKTUJECIE SOBIE SZAFKI, KOMODY I PÓŁKI NA WINYLE.

Otwieram waszą aplikację, patrzę na ścianę przez ekran telefonu, a tam meble. Regał na książki, półka na buty, szafka nocna, nawet regał na winyle. Mogę sobie to zaprojektować jak mi się podoba. I co dalej? Klikam, kupuję, płacę? Dokładnie. I czekasz na kuriera, od tygodnia do czterech. Tylko tyle. No właśnie. Nazywacie się Tylko. Jest was czwórka, to może najpierw powiedzcie, jakie są wasze obowiązki? Mikołaj Molenda: Jestem odpowiedzialny za to, jak wygląda fizyczny produkt, czyli nasze meble, design i cześć parametryczna. I odpowiadam też za finanse. Benjamin Kuna: Zajmuję się relacjami biznesowymi i kwestiami związanymi z customer service. Jacek Majewski: Ja zajmuję się przede wszystkim tym, jak wygląda nasza strona i aplikacja, odpowiadam też za potrzeby klienta i szeroko rozumiany marketing. Hanna Kokczyńska: Zajmuję się marketingiem i naszym blogiem. A do tego pięćdziesiąt osób, które zatrudniacie. Jak to wszystko się zaczęło? Rok 2011, pracowaliśmy na Pradze w Soho, a dokładniej w przestrzeni, która nazywa się Komin. Przewalało się tam mnóstwo ludzi, robiliśmy projekt dla festiwalu Przemiany. Przy okazji drugiej edycji festiwalu zaproponowaliśmy pewien pomysł; chcieliśmy, żeby część scenografii zaprojektowali goście festiwalu. Ludzie mogli skonstruować meble poprzez konfigurator na stronie festiwalu. Do pomocy mieli kilka podstawowych parametrów, które pomagały modelować siedziska.


Jak to wyglądało? Uczestnik przesuwał suwak, a w tle działa się skomplikowana operacja matematyczna, która powodowała, że bardzo proste działanie użytkownika przekładało się na geometrię. Dzięki niej wykonawca mógł potem ten projekt zrealizować. W pięć dni, bez wielkiej promocji, mieliśmy sześćset zgłoszeń. Wybraliśmy sześćdziesiąt różnych mebli i je wyprodukowaliśmy. Zaprezentowaliśmy wybrane modele, a potem oddaliśmy je projektantom, czyli publiczności Przemian. Zobaczyliśmy, że jesteśmy w stanie przejść przez cały proces, od projektowania przez produkcję, po ten moment, w którym ludzie odbierają produkty i widać, że bardzo się tym jarają. To co było ważniejsze: projektowanie mebli czy wykorzystanie nowoczesnych technologii? Te rzeczy działy się równolegle. Z jednej strony fascynacja designem była w nas od dawna. Odwiedzaliśmy targi w Mediolanie, śledziliśmy to, co dzieje się w świecie projektowania mebli, ale wydawało się niemal niemożliwe, żeby cokolwiek w tym świecie zdziałać. Nie mieliśmy pomysłu, jak to ugryźć. Ale projektowanie zbiegło się z pierwszymi eksperymentami w technologii AR. To było kilka lat temu, gdy urządzenia nie bardzo dawały sobie rady z tą technologią. Szukaliśmy dla niej zastosowania. Zrobiliśmy model krzesła, wrzuciliśmy go do programu, który umożliwia działanie w rozszerzonej rzeczywistości i nagle „wow”. Serio mieliśmy wtedy poczucie, że ta technologia zaraz zmieni świat. Od początku mieliśmy takie założenie, żeby wszystko to, co robimy, było maksymalnie proste, żeby projekty były proste, obsługa aplikacji była prosta, taka jak słowo „tylko”. Nawet składanie mebli ma być proste, dlatego nie znajdziesz tu żadnych śrubek, wkrętów. Są proste złączki. Postawiliście na konkretny rodzaj mebli, regały. Dlaczego? Powiem szerzej: to raczej meble z kategorii przechowywania. Meble, które spełniają zapotrzebowania największej grupy ludzi. Na samym początku planowaliśmy trzy grupy produktów: młynek do soli i pieprzu, stół i regały. Stół i młynek zaprojektowali dla nas zewnętrzni projektanci, regał zaprojektowaliśmy sami i okazało się, że to ten produkt został z nami na stałe. A jak działa wasza aplikacja? Dzięki aplikacji możesz zobaczyć meble w rozszerzonej rzeczywistości. Możesz wybrać kolory, zakresy, kształty mebla. Nie musisz go nawet mierzyć. Za to w momencie, gdy zamawiasz produkt, dzieje się rzecz skomplikowana, bo aplikacja przelicza twój produkt i przesyła wszystkie dane produkcyjne do wykonawców, dzięki czemu nie ma przeinaczeń, wykonawca dostaje dokładnie taki produkt, jaki zamówiłeś. Projektować można też na naszej stronie.


107

No dobra, ale to nie tak, że mogę sobie zaprojektować wszystko tak, jak mi się tylko podoba. Są jakieś ograniczenia. Staramy się tworzyć balans tego, co można robić fajnie. Żebyś czuł, że ten produkt naprawdę jest twój, ale też żebyśmy mieli wspólne poczucie, że produkt, który ci sprzedajemy, jest dobrze zaprojektowany, spełnia normy, że po prostu dobrze wygląda. Dajemy drogi, ale te drogi kontrolujemy. Na początku długo zastanawiamy się, jakie pole możemy dać użytkownikom. Myśleliśmy o pełnej wolności, ale to mija się z celem. Ludzie z kawiarni, których zaprosiliśmy do testów, nie wiedzieli nawet, jak zacząć projekt. Dlatego wprowadziliśmy pewne ramy. Mamy dać im mebel, który oni mogą modyfikować.


Ja mam takie wrażenie, że Polacy to majsterkowicze, lubią projektować na własny użytek. Niejeden dziadek miał w ogródku cały zestaw skonstruowanych przez siebie maszyn, wiatraków. Wy się wpasujecie w tę naszą smykałkę do majsterkowania i ulepszania sobie świata. Zgoda, ale ta potrzeba majsterkowania to jeden element. Drugim jest taka nasza obserwacja, że meble straciły tożsamość. Nasi rodzice kupowali meble na lata, jeszcze wcześniej meble przechodziły z pokolenia na pokolenie, teraz meble stają się niemal jednorazowe. Wyprowadzasz się z mieszkania i je tam zostawiasz. W dodatku wszystkie są takie same. IKEA zdominowała mieszkania, jedziesz do znajomych za granicą, wynajmujesz pokój na Airbnb i wszędzie jest tak samo.


109

Wasze meble to kontrpropozycja.

Myśleliśmy o takim produkcie, który wpasuje się w lukę między meblami z sieciówek, a designerskimi. Chcesz kupić meble z historią, o odpowiedniej jakości, która gwarantuje, że zestarzejesz się z tym nimi. Nasze meble to połączenie dwóch światów i efekt trzeciej rewolucji przemysłowej, w której produkuje się znów lokalnie, dla ciebie. Co to znaczy trzecia rewolucja przemysłowa? Przy produkcji masowej wszystko zaczęło być takie samo, ubrania, meble, wszystko w olbrzymich seriach. Dziś to zaczyna się zmieniać. Produkcja jednostkowa dzięki zastosowaniu technologii i informatyzacji, nie jest już tak wymagająca, nie musisz spędzać setek godzin dopracowując jeden element twojego produktu, ale możesz robić rzeczy szybko i indywidualnie, tak się stało się chociażby z butami sportowymi. Limitowane linie sneakersów pojawiają się dlatego, że pozwala na to technologia, a na dodatek w takiej potrzebie customizowanych butów pobrzmiewa dalekie echo czasów, w których buty były robione dla ciebie. Nasza filozofia jest poniekąd podobna: robić nowoczesne przedmioty, które dadzą ci to poczucie wyjątkowości, które pewnie twojej babci dawał nowy kredens. Skoro już przy babciach jesteśmy – kto kupuje wasze meble? Powiedzielibyśmy, że ludzie młodzi, po trzydziestce, ale chyba lepiej będzie gdy powiemy, że projektujemy dla siebie i czujemy, że nasi klienci są tacy jak my. Kupują je ludzie, którzy prowadzą studia graficzne, trafiamy do architektów, fotografów. Trafiamy w nasze pokolenie, Mamy chociażby wspomniany już regał dla winyli, a to dla tego, że mamy sporo znajomych didżejów, czy kolekcjonerów płyt gramofonowych. Zebraliśmy ich doświadczenia, rady i pomysły, stworzyliśmy taki projekt, w którym regał na winyle ma dobry wymiar, a półki wykonane z dobrej jakości sklejki nie uginają się pod ciężarem płyt. Sprzedajemy 98 procent za granicą, to pewnie związane jest z cenami naszych produktów, ale mamy teraz nowy system regałowy, który będzie znacznie tańszy i mamy nadzieję, że trafi do polskich klientów. Zastanawiam się jeszcze, czy takie designerskie meble to nie idealny produkt w czasach Instagrama? Dokładnie, wprowadziliśmy nawet system reviews, ludzie publikują zdjęcia swoich mebli, komentują, podglądają, czują więź z tymi przedmiotami. Wokół nich tworzy się jakaś społeczność. A to nie takie częste w przypadku mebli.


SYNY

→





GHE20G


G0TH1K


GHE20G0TH1K

KRÓTKA HISTORIA KLUBOWEGO SERCA NOWEGO JORKU

Tekst – Jacek Sobczyński

W przyszłym roku minie 10 lat od zawiązania

S z e r y f G i u l i a n i i ws z ys t k i e d z i e wc z y n y

GHE20G0TH1K, cyklu imprez, które z sezonowej cie-

Leo DiCaprio

kawostki przeistoczyły się w nurt społeczny. Recepta na sukces była łatwa – należało po prostu przycią-

Być może dziś, kiedy spacerując ulicami brooklyń-

gnąć do siebie znudzone dzieciaki i pozwolić im robić

skiego Bushwick tak samo łatwo natrafić na latyno-

wszystko to, na co mają ochotę.

skich boyz n the hood, jak i transwestytów – co wię-

­

cej, obie te grupy są do siebie nastawione pokojowo

Niby w Nowym Jorku wiedzą to od dawna. Erupcja

– trudno wyobrazić sobie, że w Nowym Jorku, global-

disco lat 70., początki hip-hopu, który dekadę póź-

nej stolicy swobody i kosmopolityzmu, mogły istnieć

niej opanował ulice Wielkiego Jabłka – każdy z tych

jakiekolwiek podziały. Albo że ktoś próbował ograni-

karnawałów wolności rozkręcili ludzie, którzy czuli,

czyć innym wolność. No to cofnijmy się do roku 1993,

że nie do końca przystają do otoczenia. Coś jednak

kiedy świeżo mianowanym burmistrzem miasta zo-

musiało się stać, skoro ewidentnie w którymś mo-

stał 49-letni prokurator Rudolph Giuliani, znany ze

mencie tej wolności zabrakło.

skazania kilku czołowych finansistów Wall Street za tzw. insider trading, czyli nielegalny handel akcjami

Pierwszy raz był z przypadku. 23-letnia Venus X, stu-

spółki przez związane z nią osoby. Wtedy Nowy Jork

dentka i świeżo upieczona adeptka sztuki didżejskiej

zajmował rokrocznie pierwsze miejsce w rankingu

dostała niespodziewanie wolny slot w barze, gdzie

najniebezpieczniejszych metropolii w Stanach, a ko-

pracował jej chłopak. Venus nie chciała grać pod pu-

rupcja i drobna przestępczość kwitły w najlepsze.

bliczkę, zresztą pewnie nawet by tego nie umiała,

Miasto potrzebowało twardego szeryfa – kimś takim

skoro swoje muzyczne fascynacje dzieliła pomiędzy

był właśnie on. Swoją drogą syn bezkompromisowe-

nowofalowy gotyk i mroczny hip-hop z Południa,

go gangstera, który zwykł łamać oponentom nogi ki-

rzeczy tyleż od siebie odległe, ile niemodne w dud-

jem baseballowym, o czym Ameryka dowiedziała się

niącym wówczas dance punkiem i indie rockiem No-

dopiero po zakończeniu drugiej kadencji Rudolpha

wym Jorku. A jednak Venus znalazła nić porozumie-

Giulianiego.

nia pomiędzy klimatami Joy Division i Three 6 Mafii – to rodzaj fatalizmu, depresji i mroku płynący z na-

Niedaleko padło jabłko od jabłoni. Giuliani był tak

grań brytyjskich gotów i raperów rodem z Memphis.

efektywny, że w 8 lat doprowadził m.in. do powstania

Jej debiutancka impreza nosiła nazwę Death Wish i,

450 tysięcy nowych miejsc pracy (poprzez zniesienie

jak wspomina Venus X w rozmowie z magazynem Fa-

ulg podatkowych o łącznej wartości 2.5 miliarda do-

der, zakończyła się sukcesem. "Wtedy geje i heterycy

larów). Jego reformy w policji spowodowały spadek

bawili się w różnych miejscach, ale tak samo oklepa-

przestępczości o 66 procent – funkcjonariusze mieli

nych. Wiedzieliśmy, że musimy to zmienić, żeby obie

po prostu przyzwolenie, by wycinać bandytów równo

te grupy zaczęły działać razem”. Pierwiosnkiem tych

z ziemią. Ale, jak każdy ostatni sprawiedliwy, Giuliani

zmian był właśnie cykl GHE20G0TH1K.

miał na punkcie paru rzeczy trudną do wyjaśnienia


117


fot. materiały prasowe szajbę. Jedną z tych rzeczy był… clubbing. Burmistrz

przyjazny klubowiczom Michael Bloomberg. Mu-

był święcie przekonany, że to kluby są siedliskiem

zyczny – wraz z początkiem lat zerowych miasto za-

wszelkiego zła, dlatego obsesyjnie doszukiwał się

lała fala indie rocka; jak grzyby po deszczu zaczęły

nawet najdrobniejszych przewinień właścicieli,

pojawiać się takie kapele, jak The Strokes, Yeah Yeah

kontrolując lokale regularnymi nalotami policji. Za

Yeahs, The Walkmen czy Interpol. I społeczny, wy-

dużo ludzi na parkiecie? Grzywna. Klubowicze palą

wołany wydarzeniami z 11 września 2001 roku. Po

w nieprzeznaczonych do tego miejscach? Grzywna.

atakach na World Trade Center nowojorczycy zrozu-

Nad wyjściem awaryjnym świeci się jedna żarówka,

mieli, że apokalipsa może czaić się za rogiem. Dlate-

a powinny dwie? Też grzywna. Przedsiębiorcom ten

go trzeba korzystać z każdej sekundy tak, jakby jutra

biznes po prostu przestał się opłacać, z kolei goście

miało nie być.

słusznie protestowali, czując się w klubach jak na

Lower East Side, SoHo czy Meatpacking District za-

więziennym spacerniaku. „Dzieciaki wynosiły się

lała fala nowootwartych klubów, imprezowni i sal

z coraz droższego Manhattanu na Brooklyn i zaczęły

koncertowych. Zabrała ze sobą wszystkich spra-

organizować tam domówki. Coraz więcej osób miało

gnionych nocnego szaleństwa… szybko zostawiając

internet, ogromną popularnością cieszyło się HBO.

tych biedniejszych, mniej modnych na brzegu. Do-

Ludzie po prostu woleli zostać w domach” – wspomi-

minujący wówczas w Nowym Jorku indie rock był

na w rozmowie z Vice Suzanne Bartsch, słynna pro-

gatunkiem bogatych, dobrze wykształconych dzie-

motorka nowojorskich imprez.

ciaków, których było stać na Ray-Bany pasujące do drogich jeansów rurek; zresztą sami artyści często

Odwilż nastąpiła na początku kolejnej dekady. Czyn-

wywodzili się z nowojorskiej socjety – ojciec woka-

ników było wiele, ale trzy z nich są zdecydowanie

listy The Strokes, Juliana Casablancasa był założy-

najważniejsze. Polityczny – kiedy na stanowisku

cielem agencji modelek Elite Model, perkusista Fa-

burmistrza Rudolpha Giulianiego zastąpił bardziej

brizio Moretti tworzył wraz z Drew Barrymore jedną


119

z najgłośniejszych par w mieście, a jakby tego było

miał wskazać wyjątkowy moment w historii muzy-

mało, muzycy założyli zespół uczęszczając do elitar-

ki klubowej, który przeżyłem, to wybrałbym te lata,

nej szkoły w Szwajcarii. Ponadto imprezy zaczęły

w których Shayne grał na GHE20G0TH1K. Nie jestem

masowo przyciągać celebrytów – do stałych bywal-

w stanie wyrazić, jak wielki wpływ to na mnie miało”

ców okrzyczanego cyklu MisShapes zaliczali się Ma-

– przekonywał w rozmowie z i-d Arca.

donna czy Leonardo DiCaprio, który podobno każdego wieczora pojawiał się z inną dziewczyną.

Shayne, czyli Shayne Oliver, jeden ze współzałożycieli nurtu, który z czasem zza konsolety przeszedł

Zamiast HBO mamy HBA

przed maszynę do szycia, tworząc superpopularną markę streetwearową Hood By Air. Kierunek, któ-

Tym, co szczególnie odróżniało imprezy GHE20G-

ry przyjęła HBA od samego początku zakładał prze-

0TH1K od reszty była absolutna dowolność – można

łamywanie konwencji i forsowanie estetyki, której

było przyjść ubranym tak, jak się chce, muzyka też

nikt wcześniej nie pokazał w taki sposób. W pokazie

mieniła się eklektyzmem, chociaż spajał ją niepoko-

wiosna-lato 2014 transgenderowa modelka o pseu-

jący klimat. „Ludzie pytali – a gdzie w tym, co gram,

donimie Boychild przeszła bez spodni, eksponując

jest gotyk? Odpowiadałam, żeby zmienili punkt wi-

tatuaże w stylu emoji na udach oraz wymowny na-

dzenia: gotyk jest tu rozumiany jako mrok, w któ-

pis „Coexist” na czole. Rok później niektórzy modele

ry wpisuje się i Bauhaus, i rapowe teksty o morder-

chodzili o kulach, modelki wyprowadzały ogromne

stwach” – wyjaśniała Venus X. Zapraszani przez nią

psy, a jednym z elementów kolekcji były kołnierze

didżeje dekonstruowali dobrze znane gatunki, two-

z kajdankami, inspirowane zarówno niewolnictwem,

rząc zupełnie nowe wizje tego, jak ma wyglądać mu-

jak i sekszabawkami. Natomiast w kolekcji wiosna-

zyka. „Nowy Jork zawsze kultywował punka i de-

-lato 2016 modele nosili protezy zębowe wysadza-

konstrukcję w bardzo chaotyczny sposób. Gdybym

ne kolcami oraz przewieszone perłami, które są


reinterpretacją znanych z amerykańskiego rapu grill-

się pod kątem serwisów społecznościowych niemal

zów. To doskonale opisywało styl, jaki panował na

równolegle z rozwojem nurtu Venus X i jej przyjaciół.

imprezach GHE20G0TH1K… ale właśnie, obok sza-

GHE20G0TH1K zaadaptowały wreszcie na swoje

leństw cechowała je wspomniana dowolność. To tam

potrzeby Nowy Jork, który obchodzono dotąd sze-

ludzie mogli spokojnie pojawić się w rzeczach, jakie

rokim łukiem. Z drogich klubów najmodniejsze im-

nosili na co dzień do pracy; swój renesans przeżyły

prezy przeniosły się do opuszczonych hal i fabryk,

spodnie treningowe czy bluzy z kapturem. „Impre-

jakich pełno na zachodnim Brooklynie – ze szcze-

zy GHE20G0TH1K odrzuciły do lamusa sytuacje, ja-

gólnym naciskiem na Bushwick i Williamsburg. Bez-

kie portretował choćby film „Pracująca dziewczyna”,

pośrednia bliskość imprezowego serca Nowego Jorku

gdzie grana przez Melanie Griffith bohaterka przed

wpłynęła na zwiększenie atrakcyjności tych dzielnic;

wejściem do klubu przebiera tenisówki na szpilki” –

dekadę temu szczególnie mocno zaczęli zaludniać je

mówiła Highsnobiety Julie Anne Quay, założycielka

ówcześni hipsterzy (mówimy tu o czasach, w których

nowojorskiej platformy modowej VFiles.

to określenie jeszcze coś znaczyło), a przecież jeszcze w latach 90. cieszyły się zasłużenie złą sławą.

Rihanna, ty tępa dziwko Co ciekawe, sama Venus X w rozmowie z serwisem „Wywodzimy się z internetu. Słuchamy muzyki,

electronicbeats określała GHE20G0TH1K jako nurt

opartej na diggowaniu wszystkiego, poprzez inter-

skrajnie polityczny. „To styl życia, na który wpłynęły

net umawiamy się, spotykamy, ale nie chcemy być

wszystkie rzeczy, jakie widziałem, od Missy Elliott po

dziećmi sieci, które przepadną w niej na dobre. Bo

Aaliyah, Vivienne Westwood, Kurta Cobaina, Alien

tak naprawdę przed powstaniem GHE20G0TH1K

Sex Fiend. Obejmuje sztukę, modę, muzykę i życie

nie mieliśmy dokąd pójść. Jest różnica między inter-

nocne. Długo współdziała z Hood By Air: Shayne i ja

netem i kultywowaniem miejsca spotkań” – przeko-

dorastaliśmy razem i byliśmy przyjaciółmi od ponad

nywała Venus X. Brzmi jak manifest, ale to też ko-

10 lat. GHE20GOTH1K było jednym z pierwszych

lejna z cech całego nurtu; w postrzeganiu clubbingu

miejsc, które z powodzeniem stworzyły nocne życie

zmienił bardzo dużo. Zwłaszcza muzycznie. Przed

wokół muzyki, jaka była tylko w Internecie, jak al-

GHE20G0TH1K imprezy były ukonstytuowane ga-

ternatywna muzyka rapowa dla gejów i wiele innych

tunkowo: jeśli tematem było electro, szło się na elec-

rzeczy. GHE20GOTH1K jest niezwykle polityczny. Je-

tro, jeśli techno – na techno. Tymczasem tu obok

steśmy antykapitalistami, walczymy o wolność i de-

siebie dudniły grime, seapunk, trapy i r’n’b rodem

mokrację – nie tylko w sieci. Ja sama od dawna przy-

z minionej dekady. To też domena schizofrenicz-

gotowuję i kolportuję polityczne ulotki”. I choć przez

nie wręcz zróżnicowanego internetu, rozwijającego

lata ta nazwa stała się marką, zaprzyjaźnieni didżeje i producenci grają sety GHE20GOTH1K na całym świecie, a sama Venus X otworzyła w 2016 roku dedykowany temu nurtowi pop-up store, to w dalszym ciągu jego przedstawiciele są przeciwni agresywnej komercji. Na początku bieżącej dekady romansująca z mrocznym wizerunkiem Rihanna niespodziewanie przejęła nazwę #ghettogothik, używając właśnie takich hashtagów. Reakcja była stanowcza: Venus X zaatakowała ją w internecie ("Pracowałam

tyle lat na tę markę tylko po to, żeby jakaś tępa, showbusinessowa dziwka czerpała z tego profity”), a w wywiadach podkreślała, że RiRi nie ma pojęcia o tym, czym faktycznie jest GHE20GOTH1K, widząc w tym tylko efektowny, mroczny klimat, jaki może przypasować do swojego kolejnego wcielenia.


121

Ciekawostka – „We Found Love” Rihanny i Calvina

gatunki, od popu (Total Freedom i jego kontynuato-

Harrisa gościło wielokrotnie w setach Venus.

rzy szczególnie upodobali sobie damskie wokale) po przesterowanego punka czy industrial. To pociągnę-

Podkreślające mocno undergroundową proweniencję

ło za sobą cały nurt dekonstruktorów, spośród któ-

GHE20GOTH1K nie wypuściło spod swoich skrzydeł

rych szczególnie znanymi są Arca i Sophie. Twórcy

wielkich gwiazd – paradoksalnie najbardziej znanym

GHE20GOTH1K wprowadzili też trend na eksplora-

nazwiskiem był szeroko rozpoznawany w świecie

cję muzyki krajów, z których albo pochodzili didże-

mody Shayne Oliver. Nurt miał natomiast ogrom-

je, albo też gdzie po prostu przyjeżdżano z imprezą.

ny wpływ na zmiany, jakie w bieżącej dekadzie za-

Kilka lat później ten pomysł pociągnęli autorzy cyklu

szły na poletku globalnej muzyki klubowej. Ideolo-

Boiler Room x Ballantine’s True Music, organizując

gią GHE20GOTH1K bardzo mocno fascynowali się

collaby gwiazd elektroniki z mniej znanymi wyko-

twórcy dwóch ważnych labeli: londyńskiego Night

nawcami z krajów, gdzie odbywały się kolejne edycje

Slugs i powstałego w Los Angeles Fade to Mind. Ten

Boiler Room.

pierwszy, założony przez Bok Boka i L-Visa 1990 eksplorował UK funk i spuściznę po tradycyjnym

Fala rozlewa się na świat, ale jej pierwsze szumy

dubstepie, który na przełomie dekad został wypar-

cały czas dobiegają z brudnych, fabrycznych hal

ty przez jego mainstreamowy odpowiednik. Za roz-

przemysłowej części Brooklynu. Brooklynu, gdzie

wój drugiego, mocno basowego, odpowiadali King-

w pustostanach przy stacji metra Morgan Avenue

dom i Total Freedom. Pseudonim tego ostatniego jest

odbywają się rozchwytywane imprezy, a tuż obok,

szczególnie ważny, ponieważ ten pochodzący z Los

do surowej, wyglądającej jak berliński squat re-

Angeles DJ zasłynął jako twórca doskonałych setów,

stauracji Roberta’s na pizzę wpadają Clintonowie

opartych na muzyce w formatach cyfrowych, przez

oraz Jay Z i Beyonce. Podobno słyszeli, że to mod-

co łączył ze sobą praktycznie wszystkie możliwe

ne miejsce.


Modelka – Oksana Petrovskaya // cat-b

Stylizacje – Luka Vynnychok i Julien La Brien Sherman

Zdjęcia –Yan Wasiuchnik

ONE NIGHT IN PARIS


sukienka: Shura Gang, paski: vintage, buty: Candie’s, bluzka: Esprit, rajstopy: Wisdom

123


sukienka: Vynnyshock, naszyjnik: Meme’s, buty: Prada




127


futro: Madison, kostium: Body X, rฤ kawy: Shura Gang, spรณdnica: vintage, torebka: Gap, pasek: Meme's



sukienka: Vynnyshock, naszyjnik: Meme’s, buty: Prada, płaszcz: Dunst, jeansy: Roberto Cavalli, buty: vintage


131




kurtka: Armani Jeans, golf: Shura Gang, rÄ™kawy: Amercican Apparel, jeansy: Dunst, pasek i buty: vintage


kurtka: Dunst, golf: vintage, spodnie: Wrangler, buty: Mellusa

135





139

Rozmawiał – Bartek Czarkowski Zdjęcia – Karol Grygoruk

­PARADOKS ROZMACHU Na potrzeby tego numeru newonce.paper spotkaliśmy się z Dawidem Podsiadło dwukrotnie. Pierwszy raz jeszcze przed premierą nowego albumu. Niestety, urządzenie rejestrujące zgubiło gdzieś cały plik, dlatego usiedliśmy twarzą w twarz ponownie.

Dawid Podsiadło: Ale dziś jest dobra aura! W ogóle wy-

mówią brzydkie rzeczy, albo jest dużo kwasów, dużo wia-

daje mi się, że wtedy nie byłem ciekawym rozmówcą…

domości, wszystkiego. Wracając do tematu. Udostępniłem u siebie wywiad z kanału Vanity. Jest dziewczyna,

newonce.paper: Dla mnie byłeś, zwłaszcza, że to

której nie znam artystycznie i ubolewam, bo wydaje się

był mój pierwszy wywiad po długiej dziennikar-

ciekawą osobą, ma teraz 16 lat – Billie Eilish. Co to jest,

skiej przerwie.

rap jakiś?

No to w takim razie zawsze powinniśmy nasze rozmowy

Pop, ma niesamowity głos, ale obawiam, że wy-

tak przeprowadzać…

twórnia ją strasznie zajedzie.

… że tę też skasujemy…

Zobacz ten wywiad, lubię, jak ktoś wymyśli coś takiego. Filmik nazywa się „Ten sam wywiad z Billie Eilish rok

…spotykamy się teraz i potem miesiąc później. Zresztą,

później”. Masz 18 sierpnia 2017 i 2018. Odpowiada na

nie wiem, czy widziałeś… a zaraz, my się chyba nie mamy

te same pytania, czasami widzi, co odpowiedziała rok

wśród znajomych na fejsie…

wcześniej, czasami nie. W pierwszej klatce widać te dwie dziewczyny, długie białe włosy, uśmiechnięta i rok

Bo mnie tam nie ma, nigdy się nie zapisałem.

później. Na miniaturce jest pokazana subtelna różnica, że na pierwszym zdjęciu ma 200 tysięcy followersów na

Ale zajebiście! To jest już coś, co nie wróci, możesz po-

insta, teraz ma 7 milionów. Tu jest pogodna blondynka

wiedzieć, że nigdy tego nie zrobiłeś. Kapitalne! Sam mam

z uśmiechem, widać, że buntownicza nastolatka. A tu

coraz częściej myśli, żeby z fejsa prywatnego się wy-

jest, nie chcę powiedzieć, że Lindsay Lohan, ale ma ja-

miksować. Nie przeszkadza mi i korzystam z tego tylko

kieś łańcuchy, niebieskie włosy, zmęczenie na twarzy.

wtedy, kiedy ja o tym decyduję. Pousuwałem już aplika-

Widać, że coś się wydarzyło przez tych 12 miesięcy, że

cje z telefonu, więc jedyna opcja, żebym mógł na fejsa

to wyczerpuje. Ona jest też zajebiście mądrą laską, wi-

wejść, to jest sytuacja domowa, kiedy otwieram kom-

dać w ogóle, że kuma i odpowiada tak dobrze na te py-

puter. A ponieważ nie chce mi się tego robić, więc robię

tania, że jak to zobaczyłem w nocy… wow. Uważam, że to

to dużo rzadziej.

jest bardzo ciekawe, także w moim kontekście. Zagraliśmy już dwa koncerty z nowej trasy i to, co ja przeżyłem

Czyli syndromu uzależnienia nie masz?

w trakcie tych występów w Spodku i Wrocławiu… Nigdy nie czułem się tak na scenie i w ogóle w życiu. Mam mnó-

Wydaje mi się, że się wyleczyłem z tego, że usunąłem

stwo nowych przemyśleń na temat tego, co robię w ogó-

dostęp. Ale jak tam już jestem, to mnie to jakoś smuci

le. Nie jest to jakieś wygodne miejsce i raczej bolesne. Ale

po prostu. Jest tam dużo rzeczy, które smucą. Albo ludzie

dla naszej rozmowy może być ciekawe.


Chciałem nawet jechać na ten koncert do Kato-

w pewnym momencie „STOP! Znajdźcie so-

wic, ale w ostatniej chwili coś mi wypadło.

bie innych artystów? Wymyślcie sobie nowego Dawida, ja chcę odpocząć i 10 lat mnie te-

To w sumie dobrze, bo teraz wiem, że zagramy jeszcze

raz nie ma.”

lepsze koncerty. Wrocław był lepszy niż Katowice, a kolejne – mam nadzieję – będą jeszcze lepsze.

Mam takie momenty, kiedy czuję ciężar tego i taką odpowiedzialność dostrzegam, ona trochę jest taka, że można

Sprawdzę osobiście w grudniu, ale w filmikach

się jej wystraszyć, ale z drugiej strony na razie skomple-

z pierwszych występów uderzył mnie twój to-

towałem taki sztab ludzi, że czuję się bardzo bezpiecznie

talny luz. Porównując to do występów sprzed

z tym. W momencie, w którym nie miałbym siły, to mogę

dwóch lat, odnoszę wrażenie, że na scenie jesteś

o tym po prostu powiedzieć. Oni nie tworzą tej presji,

teraz zupełnie innym artystą.

ona wychodzi ze mnie. Ze mnie wychodzi coś takiego, o tym myślałem, jak zaczynaliśmy ten pierwszy koncert

Na pewno inaczej się czuję. Wiem, że na tej trasie jestem

w Spodku. Zapytałem się Kuby Kubiczka, naszego tour

totalnie wyluzowany. Przywołując koncert trasy Andan-

managera, ile osób jest na sali. Odpowiedział, że 10 ty-

te, a przede wszystkim ten finałowy, z mnóstwem gości,

sięcy. Widziałem tłum ludzi przed sceną, ale także tłum

to właściwie był powód mojego przytłoczenia. Ja zawsze

za sceną, bo nasza trasa to naprawdę bardzo duża pro-

się gorzej czuję na scenie, a już najgorzej, jak dołączam

dukcja. To jest fascynujące, że 120 osób z naszej ekipy

do kogoś, bo się boję, że coś popsuję. Prawie tak samo źle

tego wieczoru przyjechało do pracy, wyprodukować ten

się czuję, jak ktoś przychodzi, bo się tak stresuję, że albo

koncert, przeze mnie.

zapowiadając go, ja się pomylę i on się obrazi na zawsze, albo on będzie miał złe ucho (element scenicznego na-

Jesteś szefem wielkiej firmy.

głośnienia), popsuje występ i będzie miał do mnie pretensje, aż w końcu zacznie unikać. Albo jeszcze inaczej

Tak, takim bardziej wizerunkowym szefem. Jak funkcja

– jestem zaniepokojony, że może on się nie przygotował

prezydenta naszego kraju. Reprezentuję ten projekt.

dobrze, bo na próbie nie zaśpiewał tak dobrze, jakbym chciał, żeby zaśpiewał i teraz ludzie pomyślą, że on jest

…coś tam podpiszesz.

słaby, a on jest dobry, tylko po prostu ma dużo roboty. Za dużo jest rozproszeń i dodatkowych przemyśleń.

(Śmiech) Staram się nie myśleć o rozmiarach. Robię swoje, każdy ma zadania i lubię to, że na nich się sku-

Jest tak, że się czasami budzisz i czujesz, że spo-

pia. Wiem, że gdy braknie mi paliwa, to będę mógł o tym

czywa na tobie duża odpowiedzialność? Bę-

poinformować i zostanie to zaakceptowane. Mimo dra-

dziesz w stanie znaleźć w sobie siłę i powiedzieć

stycznych zmian, które zaszłyby w życiu wielu członków


141 NA SCENIE – JAK ZWYKLE – DAJĘ Z SIEBIE WSZYSTKO I JEST MI WSPANIALE. ALE WSKAKIWANIE W CODZIENNOŚĆ PO CORAZ WIĘKSZYCH KONCERTOWYCH WYBRYKACH OKAZUJE SIĘ RÓWNIEŻ TRUDNIEJSZE. naszej ekipy (w przypadku mojej rezygnacji z muzycznej

najzwyczajniej w świecie nie byłem na to gotowy. Powrót

drogi) to wiem, że robienie tego, co robimy, ma sens tylko,

do pokoju hotelowego po koncercie dla dziesięciu tysięcy

gdy sprawia to przyjemność zarówno nam, jak i odbior-

ludzi jest trudniejszy niż powrót po koncercie dla sze-

com. Zwłaszcza, że przecież zawsze może jakiś nieprze-

ściuset. Na scenie – jak zwykle – daję z siebie wszystko

widziany pech uniemożliwić funkcjonowanie tej naszej

i jest mi wspaniale. Ale wskakiwanie w codzienność po

działalności i trzeba to brać pod uwagę, że wtedy los za-

coraz większych koncertowych wybrykach okazuje się

decyduje o zakończeniu. Chociaż… jakbym wpadł pod au-

również trudniejsze. Proporcjonalnie rosną sobie radości

tobus, to byłoby co robić.

ze spotkania z ludźmi jak i trudności powrotu do rachunków, podróży z miasta do miasta, podlewania kwiatków.

Wasza niemiecka tłocznia by tego nie przerobiła.

Kiedyś w klubach widziałem twarze, a teraz nie, widzę

Jednak trochę to rozważasz, że nie spędzisz ca-

milion ludzi. To jest masowa impreza, a to przecież tylko

łego życia na scenie.

nasz koncert, nie festiwal, ci ludzie nie czekają na kolejnych artystów. To jest oszałamiające, przytłaczają-

Tutaj dochodzimy do tego, co odkryłem na tych dwóch

ce i sam nie wiem jeszcze, jak się w tym odnaleźć i czy

koncertach. Odkryłem w sobie takie coś, co nigdy mnie

w ogóle się odnajdę. Okazało się, że nie tylko ja to mam.

nie spotkało w kontekście muzycznym i trochę mnie nie-

Olek [Świerkot – przyp. red], który gra na gitarze w ze-

pokoi, a trochę z drugiej strony może tak po prostu mam,

spole, też ma coś takiego, że nie wie. Niby jest wszystko

może to jest jakiś etap, może to minie, może nie, nie

okej, ale to jest tak duże, że może nie byliśmy na to goto-

wiem. Skala wydarzeń jest naprawdę ogromna. I chyba

wi. Grać tak duże koncerty też trzeba się nauczyć!


(...) CIĘŻKO MI DO KOŃCA POGODZIĆ SIĘ Z TYM, ŻE MOJĄ CODZIENNOŚĆ WYPEŁNIA TYLE FANTASTYCZNYCH CHWIL. KAŻDEGO DNIA W MOJEJ PRACY SPEŁNIAM SWOJE MARZENIA. I TAKA ŚWIADOMOŚĆ TWORZY PRZESTRZEŃ, KTÓRA NIEUSTANNIE WIERCI W ŚRODKU, ŻEBY DAĆ Z SIEBIE WIĘCEJ, ZROBIĆ WSZYSTKO LEPIEJ.

Ale to jest coś, od czego nie uciekniesz, tak jak

C hy b a n i e p ow i n i e n e ś w k ł a d a ć e n e r g i i

nie uciekniesz od popularności, o której roz-

w cieszenie się, tylko to powinno przychodzić

mawialiśmy miesiąc temu. Nie, nie wrócisz do

naturalnie.

małych sal. Pracuję nad tym. Ale jestem nawet zadowolony, że się Nie wiem, czy mnie nie przeraziło to, że robiąc wszystko,

tym nie zachwycam i mam jakiś dystans do tego, gdzieś

co robię do tej pory, z jakimś takim spokojem i podjarką,

tam może to zahacza nawet o jakąś pokorę, ale nieste-

czyli nagranie albumu, twórcze spędzanie czasu w stu-

ty przesadzam w tym, wiem że się torturuję wręcz wąt-

diu i w konsekwencji stanie na scenie przed 10 tysiącami

pliwościami.

osób, które przychodzą danego wieczoru, by nas zobaczyć, nie powoduje u mnie poczucia ciężaru pracy. Chy-

Może jest tak, że twój mózg chce cię obronić?

ba przez system dorastania, otoczenie i obraz pracującego człowieka, ciężko mi do końca pogodzić się z tym, że

Może to jest właśnie system obronny.

moją codzienność wypełnia tyle fantastycznych chwil. Każdego dnia w mojej pracy spełniam swoje marzenia.

Żeby nie ranić ludzi swoim gwiazdorstwem?

I taka świadomość tworzy przestrzeń, która nieustannie

Przecież mógłbyś być najbardziej nieprzyjem-

wierci w środku, żeby dać z siebie więcej, zrobić wszystko

nym typem na polskiej scenie, a jednak tak nie

lepiej. Ale idźmy dalej. Wydaje mi się, że może potrzebuję

jest. Dawid to sympatyczna morda, może tro-

jakiegoś problemu, w sensie jakiejś granicy, do której do-

chę trzymająca dystans z powodu popularności,

trę. Wszystko się układa i udaje, nie ma więcej.

która potrafi dać w kość.

To trochę brzmi, jakbyś uważał, że wszystko

Nigdy nie chcę zatruwać życia swoim bliskim, albo też

przyszło ci za łatwo.

dalekim ludziom. Każdy ma lepszy i gorszy dzień. A przez artystyczną ścieżkę życia i związaną z tym nadwrażli-

Tak, tak mi się wydaje, przynajmniej przez ten

wość muzycy nawet w lepszym dniu znajdą momenty

ostatni czas.

gorszego. Kiedyś usłyszałem, że zawsze mam smutne oczy, i że ja to robię z premedytacją, zawsze chcę być

A czy ty po prostu nie za dużo rozkminiasz?

smutny, zawsze chcę kogoś zaczepić na to, że życie to ciąg niepowodzeń! Wydaje mi się, że w tym coś może

Na pewno. Masz rację. Trochę za dużo! Ale cieszenia się

być, a to by niestety oznaczało, że zachowuje się jak „mę-

też trzeba się nauczyć, popracować nad tym.

czennik”, a to fatalna wiadomość, bo strasznie mnie irytuje takie zachowanie u ludzi.



To się inaczej nazywa: romantyzm.

o tym, że łączy nas praca. Wracając do pytania, wydaje mi się, że to, co robimy, jest na profesjonalnym poziomie,

Romantyzm mi się bardzo podoba.

absorbuje życie wielu ludzi. Jest to mocny i zauważalny w naszej branży projekt i myślę, że patrząc na tych, któ-

Kiedyś wykoncypowałeś, że tak się łatwiej

rzy aktywnie tę branżę tworzą, to w fajny sposób sty-

podrywa dziewczynę?

mulujemy innych, żeby odważniej stawiali kroki. Dużo słów na temat naszej nowej trasy słyszę od ludzi, zarów-

Tak mi się wydaje.

no takich, z którymi mam kontakt na co dzień, artystycznie i życiowo, ale nie tylko. Osoby, których praktycznie

Smutne oczy, irańskie filmy i książki, których nie

nie znam, wypowiadają się na temat tego, co robimy. Na-

czytali twoi koledzy…

wet wczoraj ktoś mi mówił, że Andrzej Piaseczny u Kuby Wojewódzkiego powiedział coś o tych naszych czte-

Ja to zawsze do siły i mięśni kumpli musiałem doskaki-

rech Torwarach, a rozmawiałem może z nim raz w ży-

wać siłą humoru. Wracając do rozważań egzystencjal-

ciu, byłem na jego koncercie z Sewerynem Krajewskim

nych (śmiech), wiem, jak ja reaguję na kogoś, kto cho-

w Dąbrowie Górniczej z moją mamą, mieli taką płytkę

dzi i narzeka. To mnie strasznie denerwuje, bo wszystko

z balladami.

ostatecznie będzie dobrze, a takie momenty zwątpienia są całkiem naturalne. Więc sobie pójdę na pierwszy ma-

Tak, pierwowzór Taconafide!

saż w moim życiu, posłucham płyty, popatrzę na ostatnie słońca w tym roku i wrócę do pełni sił. Skakanie na takie

To chyba też była jakaś potrójna platyna!

dystanse to po prostu duże wyzwanie. 10 tysięcy ludzi na twoim koncercie kontra hotelowa telewizja o północy.

Na pewno, czyli jak u ciebie. Ale skoro już przy

Mocne zderzenie. Silne starcie. Żeby złapać obie te siły

hip-hopie jesteśmy, nagrałbyś rapową płytę?

i utrzymać po środku w równowadze, trzeba nie lada bicków. Może trzeba było szlifować łapy a nie cięty język... Brzmi to jak paradoks. Paradoks rozmachu. Gi-

Jasne. Jasne, bo robisz sobie ze mnie jaja?

gantyczny sukces dostrzegany przez wszystkich i samotne szukanie odpowiedzi na pytanie, jak

Nie, absolutnie.

odnaleźć się w takich warunkach. Drążmy zatem dalej. Czujesz, że jesteś już profesjonal-

Zgoda, masz już za sobą epizody z tym gatun-

nym muzykiem?

kiem – współpraca z O.S.T.R.-ym, Taco na „Wosku” czy Mesem przy „Codzienności” i to chy-

Jakbym miał odpowiadać błyskawicznie, bez zastano-

ba właśnie te dwie ostatnie były takie super

wienia, to bym powiedział, że nie, ale jednocześnie mam

naturalne.

świadomość, że tak. Wystarczy spojrzeć na ilość osób zaangażowanych w ten projekt, w całą produkcję tras

Tak, ja się zachwyciłem ich sztuką, oni nie opierali się

koncertowych, kontrolowanie tego, co się dzieje z moim

moim wyrazom zachwytu. Była jakaś okazja, więc to zro-

wizerunkiem – nie tylko przeze mnie – tylko przez ob-

biliśmy. To wynikało nawet nie z sympatii, choć wiado-

cych ludzi, którzy swoją pracą mają ogromny wpływ na

mo, że jak już ich poznałem, to okazało się, że się dobrze

to, co robię i jak jestem postrzegany.

dogadujemy i wszystko jest OK, ale głównie z zachwytu tym, co robią. Wizja rapowej płyty jest kusząca, ale po-

Naprawdę są dla ciebie obcy?

dobnych alternatywnych i równie kuszących pomysłów mam dziesiątki. Może kiedyś coś takiego się wydarzy.

Nie są obcy, ale nie są moją rodziną. Są ludźmi, z którymi

Tylko że nie wiem, kiedy i nie wiem, jaką to przyjmie for-

patrząc obiektywnie na naszą relację, łączy mnie biznes.

mę. Czy to będą piosenki, które wrzucę do netu któregoś

Wiadomo, że jesteśmy przyjaciółmi z moim managerem,

dnia, czy naprawdę się tak mocno w to zaangażuję, że

Maćkiem i sumie bardzo rzadko sobie przypominam

zrobię z tej okazji trasę i prawdziwą płytę. Piszę czasami


145 10 TYSIĘCY LUDZI NA TWOIM KONCERCIE KONTRA HOTELOWA TELEWIZJA O PÓŁNOCY. MOCNE ZDERZENIE. SILNE STARCIE. ŻEBY ZŁAPAĆ OBIE TE SIŁY I UTRZYMAĆ PO ŚRODKU W RÓWNOWADZE, TRZEBA NIE LADA BICKÓW. MOŻE TRZEBA BYŁO SZLIFOWAĆ ŁAPY A NIE CIĘTY JĘZYK...


formy takie, które wykraczają poza piosenkę i są za dłu-

i zachwyca. Ktoś mi ostatnio pokazał Syny i, kurde, coś

gie, żeby to śpiewać. Ja mam bardzo dobre wyczucie ryt-

czuję, że tam jeszcze muszę pochodzić, pozwiedzać, bo to

mu i sylabizację, kumam, na czym to polega, znam zasa-

było takie bardzo intensywne, bardzo ciekawe. Jest jesz-

dy, intuicyjnie wiem, jak to robić. W hip-hopie, jako że

cze taka dziewczyna, Siksa?

tych słów jest dużo więcej, to dużo bardziej męczy każde przestawienie akcentów. Wkurza mnie, jeżeli muszę

Siksa, ale to bardziej punk.

się domyślać tak naprawdę, co zostało powiedziane, bo czasami ta zmiana akcentu jest bardzo niekorzystna. Ja

Ja zawsze czuję się w kontakcie z takim artyzmem, bo dla

się staram tego nie robić, choć czasami się to zdarza, bo

mnie to, co ona robi, to jest po prostu sztuka. Wiem, że

nawet na „Małomiasteczkowym” są takie momenty, jak

tego nie jestem w stanie zrozumieć, wiem, że nie wiem

na przykład w utworze „Nie ma fal”: „Jest pięknie, rozma-

do końca, o co chodzi, ale wiem, że mam kontakt z czymś

wia się całkiem nieźle”; „rozmawia-się” „rozmawia-się”.

takim właśnie wartościowym. W sensie, widzę w tym

A teraz na koncertach już śpiewam: „rozmawia się cał-

wartość. W tym, jak ona jest wiarygodna, jak nie wątpię

kiem nieźle” i jestem za tym, żeby dbać o język. Melodia

w to, że ona wie, o co chodzi, że ona wie, co się dzieje

jest chyba mimo wszystko dla mnie najważniejsza i je-

i ona ma nad tym kontrolę i że to wynika z jej pasji i chę-

żeli coś po prostu lepiej brzmi, to zostawmy to tak, żeby

ci powiedzenia czegoś. Kiedy dotykam takich artystów,

lepiej brzmiało.

to jednocześnie się ich boję i podziwiam. I w sumie nie chciałbym mieć z nimi kontaktu, wolę na nich patrzeć

A czy ty śledzisz tę scenę w ogóle?

z dołu, na ten Olimp, i podziwiać z dystansu. Zbyt gładkie są moje artystyczne wojaże.

Bardzo powierzchownie, śledzę tych, których pokochałem po jakichś wypowiedziach i intelekcie i dla mnie taką

… o to by trzeba zapytać Siksę.

trójcą jest właśnie Mes, Łona i Taco, oni w trójkę mają takie rzeczy, że znam materiał, lubię, szanuję. Załóżmy,

Wydaje mi się, że dla tych naprawdę wyrazistych przed-

że Taco, Łona i Mes, jako przedstawiciele hip-hopu są dla

stawicieli sztuki byłbym zbyt przezroczysty.

mnie oazą taką, że lubię, czerpię z tego i to mnie inspiruje



CREEPY SHIT


Buty – Puma Cell Endura

Produkcja – Alicja Szewczyk

Scenografia – Od Niechcenia

Retusz – Final Touch

Model – Ivan | AS Management

MUA – Gosia Sulima

Asystentka stylisty – Marysia Duda

Stylizacje – Janek Kryszczak

Asystent foto – Otto Sot

Zdjęcia – Paweł Fabjański | Shootme

Enter the LAB

149












CZY POLSKA SCENA HIPHOPOWA JEST GOTOWA NA RAPERA-GEJA? Tekst – Marek Fall


161

DWIE DEKADY ODKĄD NA ZACHODNIM WYBRZEŻU USA NARODZIŁA SIĘ UNDERGROUNDOWA SCENA HOMO HOP I KILKANAŚCIE LAT PO TYM, JAK PIERWSZY AMERYKAŃSKI RAPER-GEJ PODPISAŁ KONTRAKT Z DUŻĄ WYTWÓRNIĄ – HIPHOPOWY COMING OUT W POLSCE JEST WCIĄŻ PRZED NAMI.

DEEP DICKOLLECTIVE

Na poziomie ogółu amerykańska scena długo mogła uchodzić za środowisko radykalnie zmaskulinizowane i homofobiczne. Wystarczy przypomnieć, że Beastie Boys planowali pierwotnie zatytułować debiutancki album Don’t Be A Faggot, a wiele lat później Eminem groził gejom śmiercią w utworze Criminal z The Marshall Mathers LP. Tyle tylko, że Beasties przepraszali później za ignorancję, a Marshall wystąpił z Eltonem Johnem podczas ceremonii rozdania nagród Grammy w 2001 roku.


Światopoglądowa rewolucja, która dotknęła środowisko rapowe w Stanach nie zaszłaby bez ruchu homo hop, jaki pod koniec lat dziewięćdziesiątych narodził się w podziemiu Zachodniego Wybrzeża. Patronem nurtu był Tim'm T. West. Ten aktywista i artysta wychował się w jednej z konserwatywnych rodzin Głębokiego Południa, ale przyjął rymy i beaty jako naturalny dla siebie język wypowiedzi. – Byłem czarnym dzieciakiem z getta. Czemu miałbym nie słuchać hip-hopu? – tłumaczył w jednym z wywiadów. Wkrótce po tym, jak został przyjęty na Uniwersytet Stanforda, wykryto u niego wirusa HIV. Paradoksalnie, diagnoza stanowiła dla niego bodziec, by z jednej strony na poważnie zająć się sztuką, a z drugiej – dać głos społeczności LGBT w obrębie muzyki hiphopowej. Okoliczności temu sprzyjały. Co prawda rap o rysie seksistowskim i homofobicznym wciąż miał się doskonale, ale intelektualni wykonawcy w rodzaju De La Soul czy A Tribe Called Quest otwierali głowy słuchaczom. W takich warunkach powstał pionierski skład Deep Dickollective, który walczył ze stereotypami, starał się pozbawić określenia faggot pejoratywnego wydźwięku i zdobywał rosnącą popularność w rejonie San Francisco Bay Area. Duży wpływ na rozwój sceny, której motorem napędowym byli Deep Dickollective, miało upowszechnienie Internetu. Lokalny ruch miał szansę zmienić się w powszechny movement. Pete King, który odpowiadał za imprezy LGBT Pride w okolicach East Bay, zwrócił się do kolegi Westa, Juby Kalamki, żeby zorganizować masowy festiwal hiphopowy o charakterze LGBT. W ten sposób powstał PeaceOut World Homo Hop Festival. Pierwsza edycja wydarzenia (Oakland, 2001 rok) uchodzi za kamień milowy dla całego gatunku. Dodajmy – gatunku, który tak naprawdę nigdy gatunkiem nie był. – Nie chodziło o nowy rodzaj hip-hopu, ale o umieszczenie własnej tożsamości w centrum. To stanowiło zarówno przekleństwo, jak i błogosławieństwo. Homo hop od początku miał być medium, które zmobilizuje queerowych artystów – wyjaśniał West. Bieżąca dekada jest czasem wejścia queer hip-hopu do mainstreamu na całego. Homoseksualni twórcy z Nowego Jorku – jak Mykki Blanco, Le1f czy Zebra Katz – to powszechnie cenieni artyści, którzy mieli niebagatelny wpływ na to, jak wygląda współczesne oblicze gatunku. W 2012 roku Azealia Banks (określana wtedy jeszcze jako the next big thing) ujawniła na łamach New York Times, że jest biseksualna, a Frank Ocean opublikował na Tumblrze list otwarty na temat własnej seksualności. Przyznał w nim, że jego pierwszą miłością był mężczyzna. Kilka lat później Young Thug stanął w awangardzie wykonawców, którzy przełamywali genderowe konwencje w głównym nurcie, wprowadzając modę na noszenie przez raperów damskich ubrań i biżuterii. Na początku ubiegłego roku coming outu dokonał iLoveMakonnen – jego singiel Tuesday z gościnnym udziałem Drake’a dotarł w 2014 roku do dwunastego miejsca na liście Billboard Hot 100. Coraz powszechniejsze stało się również wyrażanie poparcia dla społeczności LGBT przez heteroseksualnych wykonawców (m.in. Macklemore’a i Nicki Minaj) czy błyskawiczne


163

Bieżąca dekada jest czasem wejścia queer hip-hopu do mainstreamu na całego. Homoseksualni twórcy z Nowego Jorku – jak Mykki Blanco, Le1f czy Zebra Katz – to powszechnie cenieni artyści, którzy mieli niebagatelny wpływ na to, jak wygląda współczesne oblicze gatunku.


dementowanie zarzutów o homofobię, kiedy tylko takie się pojawiały. Ostatnim przykładem mogą być przeprosiny Offseta z Migos za wers I cannot vibe with queers. Kultura hiphopowa nie dzieje się jednak w próżni i ewoluuje w sposób analogiczny do całego społeczeństwa. Opublikowane w 2014 roku na łamach Archives of Sexual Behavior badania naukowców z Florida Atlantic University, San Diego State University i Widener University wskazywały, że akceptacja dla relacji seksualnych osób tej samej płci w USA od 1973 roku wzrosła z 11 do 49 procent. Od 2015 roku małżeństwa jednopłciowe na terenie całych Stanów są legalne.

Geje w rapie? To trochę tak, jakby zapytać, czy jest miejsce na kolor żółty na Facebooku. Jestem

przekonany, że w Polsce jest raper homoseksualist ale nie sądzę, żeby środowisko było otwarte.


ta,

165 TOLERANCJA? TO WYMYSŁ SZATANA Tymczasem – jak pokazuje sondaż Stosunek do osób

miejsc – opowiadał Gracjan w rozmowie z dziennikarką

o orientacji homoseksualnej i związków partnerskich

Dwutygodnika. Jeszcze kilka lat temu taka współpraca

przeprowadzony przez CBOS pod koniec ubiegłego roku

wydawałaby się niewyobrażalna, dlatego można powo-

– w Polsce zaledwie 16 procent badanych uznaje, że ho-

li zacząć mówić o pierwszych sygnałach nadchodzącej

moseksualizm jest rzeczą normalną; 24 procent odpo-

rewolucji obyczajowej. Zwłaszcza, że takie utwory Bel-

wiedziało, że nie jest rzeczą normalną i nie wolno go to-

li Ćwir jak Dupsko czy Drogie Ciuchy mają obecnie na

lerować, a 55 procent – że jest wprawdzie odstępstwem

YouTube po blisko 300 tysięcy wyświetleń, więc coraz

od normy, lecz należy go tolerować. Jeszcze w 2001 roku

trudniej marginalizować to zjawisko.

wyniki kształtowały się następująco: 5, 41 i 47 procent.

– Geje w rapie? To trochę tak, jakby zapytać, czy jest Opinie na scenie hiphopowej nie są wyabstrahowane od

miejsce na kolor żółty na Facebooku. Jestem przekona-

nastrojów społecznych, uchwyconych w badaniu CBOS-

ny, że w Polsce jest raper homoseksualista, ale nie są-

-u. Frosti Rege, który oficjalnie zadebiutował w tym roku

dzę, żeby środowisko było otwarte. Kiedyś raperzy przy-

albumem Young Midas, rozpoczął zwrotkę w cypherze

znawali się głownie do prawicowych poglądów, a w tej

akcji Młode Wilki słowami: Jebać pedałów, komorników

chwili młodzi utożsamiają się z biznesmenami i inwe-

i policję. Poproszony o komentarz do kontrowersyjnych

stują w sprawdzone rozwiązania. Jeśli chodzi o moje

wersów, odpowiada: to manifest wolnego słowa, ponie-

podejrzenia na temat, kto mógłby być homo w rapie,

waż kulturowo przepłynęliśmy od skrajności w skraj-

powiedziałbym że ja. Nie wyobrażam sobie tylko sek-

ność. Kiedyś „tak dla homoseksualistów” byłoby równie

su z mężczyzną – mówi Holak, który wydał niedawno

zadziwiające, jak dziś „jebać pedałów”.

płytę Dożyłem 25 lat i nie będę nic zmieniał. W jednym z utworów (Literki) gościnnie pojawia się Frosti Rege.

Jak to wygląda od drugiej strony? – Wydaje mi się, że męskie środowisko hiphopowe odstrasza gejów. Tam obo-

Skąd u części raperów nienawiść do osób o innej orien-

wiązuje profil twardych kolesi, którzy rapują o ruchaniu

tacji seksualnej? Homoseksualiści bardzo często kojarzą

lasek, wszystko przesiąknięte jest seksizmem i szowini-

się ze zniewieściałością. Zniewieściałość to słabość, a lu-

zmem, i to jest coś, co kompletnie nie interesuje osoby

dzie będąc zwierzętami, żerują na słabości – tłumaczy

LGBT. Ludzie niekoniecznie pchają się tam, gdzie ewi-

Wini ze Stoprocent.

dentnie się ich nie chce. Jak najbardziej wyobrażam sobie queerowy rap w Polsce , ale jako zupełnie niemainstre-

W polskim hip-hopie wciąż na porządku dziennym

amowy i stanowiący kompletną niszę – uważa Francisz-

jest używanie słowa pedał – często jako inwektywy

ka Sady z Kampanii Przeciw Homofobii.

wyizolowanej od pierwotnego znaczenia, związanego z orientacją seksualną. W ten sposób zarzuty o homo-

W Polsce szlaki przeciera póki co Bella Ćwir, okołorapo-

fobię odrzucało zresztą wielu raperów w Ameryce, su-

wa drag queen z Elbląga. Gracjan, czyli chłopak, który

gerując, że nie stosują określenia faggot w odniesieniu

wykreował tę postać, nie jest szczególnie przekonany do

do gejów. I'm not homophobic. I just say faggot and use

etykietki dragowego projektu. Twierdzi, że chciał stwo-

gay as an adjective to describe stupid shit – twierdził

rzyć parodię celebrytki, a teksty pisze o niczym. Równo-

choćby Tyler, the Creator. W polskim hip-hopie nikt się

cześnie eksponuje jednak queerowe oraz feministyczne

z pedałów w tekstach nie tłumaczy, ponieważ dominu-

treści i ma na koncie m.in. występ w jednym utworze

je otwarty konserwatyzm na poziomie obyczajowym –

z MFC i Pikersem. – Regularnie się spotykaliśmy, żeby na-

przynajmniej jeśli chodzi o stosunek do homoseksual-

grywać. Są w porządku, mówią: żeby pokazać się ludziom

ności. Nie bez przyczyny wiele lat temu Sokół rapował

jako Bella, to trzeba mieć jaja. Więc widzisz, tolerancja

w utworze Życie depcze wyobraźnię: Adoptowane dzieci

i otwartość przychodzą czasem z niespodziewanych

przez pedałów / Gloryfikacja wynaturzeń, ciągle mało?,


a Medium (obecnie Tau) w Rząd Dusz: Tolerancja? To wymysł szatana / Aby na placach zabaw siadał pan i całował pana! Takie podejście nie jest wyłącznie domeną hip-hopowców. – Parę lat temu w akcji KPH „Ramię w ramię po równość” wziął udział zespół Lao Che. Ich perkusista Dimon jest gejem i był wtedy w związku ze swoim partnerem od ośmiu lat. Rodziny, znajomi i oczywiście reszta zespołu o tym wiedziała, ale on, przy okazji naszej akcji, zdecydował się zrobić swój publiczny coming out. Coś, co miało być zrzuceniem ciężaru z barków okazało się bardzo trudnym przeżyciem, zarówno dla niego, jak i reszty chłopaków z zespołu. Natychmiast pojawiło się mnóstwo hejtu. W komentarzach na Facebooku pisano „odlajkowuję was”, „jak mogłeś nagrać płytę o Powstaniu Warszawskim, jak jesteś pedałem” – mówi Franciszka Sady. Nie powinien dziwić brak nie tyle całej sceny, co choćby reprezentantów homo hopu lub queer hip-hopu w kraju, gdzie 79 procent populacji uważa homoseksualność za odstępstwo od normy. Jeżeli scenę rapową mielibyśmy traktować jako papierek lakmusowy społeczeństwa, nieprędko możemy spodziewać się polskiego Mykkiego Blanco, ale zmiany są nieuniknione. Widać to na przykładzie amerykańskiej sceny, która zaczynała przecież od wspomnianego Don’t Be A Faggot Beastie Boys czy 409 Ice Cube’a z wersami Guys grab a girl, girls grab a guy/If a guy wants a guy, please take it outside. Na przestrzeni ostatnich lat tendencja jednak się odwróciła. I nie chodzi wyłącznie o tak młodych artystów, jak Tyler, the Creator, którego latami oskarżano o homofobię, ale kiedy wydał longplay Flower Boy – rozgorzała dyskusja czy czasem się nie ujawnił. Pojawiły się zaskakujące wypowiedzi ze strony staroszkolnych legend, które w przeszłości nikt nie podejrzewałby o tak liberalny światopogląd. Prodigy z Mobb Deep zapytany o gejowski hip-hop, powiedział wprost, że nie widzi w tym nic dziwnego, ani złego i nie można nienawidzić nikogo ze względu na styl życia. – W czasach, kiedy dorastałem, nie było opcji, żeby ktoś się ujawnił. Było wtedy mnóstwo nienawiści wokół i taka osoba nie otrzymałaby wsparcia – wszystko przez pranie mózgu, któremu byliśmy poddawani – mówił Snoop Dogg. Żadnego problemu z homoseksualnością nie ma Fat Joe: jak jesteś gejem, to jesteś. Pierdol to, jeśli komuś to nie pasuje. Niektórzy idą jeszcze dalej w poparciu dla osób LGBT. Lil’ Wayne we wspomnieniach Gone Til’ November: A Journal of Rikers zdradził, że podczas pobytu w zakładzie karnym udzielił ślubu parze współwięźniów tej samej płci. Według danych instytutu Dalia – mniejszości seksualne stanowią blisko 5 procent naszego społeczeństwa. To m.in. bardzo wielu artystów i jeszcze więcej słuchaczy, którzy w naszym kraju nadal nie mają możliwości normalnej rozmowy o własnej seksualności w obrębie gatunku, który wypisał sobie prawdziwość na sztandarach. Paradoks?


167



GOSIA HERMAN POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI Rozmawiał – Filip Kalinowski Zdjęcia – Kate Berry

Zaplecza klubów, biura wytwórni muzycznych i plany teledysków pełne są ludzi, których nazwiska kojarzy zazwyczaj tylko branża. Pozostając za kulisami, zawsze mają oni jednak niebagatelny wpływ na to, jak wygląda finalny produkt, który widzimy na scenie, sklepowej półce czy ekranie laptopa. Jedną z tych osób jest Gosia Herman - bookerka, producentka wykonawcza, a od niedawna również reżyserka, która przez blisko siedem lat pracowała w Boiler Roomie, którą to platformę streamingową sprowadziła również w tym czasie do Polski. A że tę wrocławiankę znać możecie również ze współpracy z takimi artystami jak PRO8L3M czy Żabson, doszliśmy do wniosku, że czas wreszcie wpaść do niej na ten przysłowiowy drugi plan i zadać jej kilka pytań, które nam się nazbierały przez lata. O tym, jak widzi rodzimy rynek muzyczny, na jakim sprzęcie pracowała w Londynie, i co jest najważniejsze w relacjach twórca-sponsor, pogadaliśmy z nią łącząc się z Los Angeles, gdzie od kilku lat mieszka, zajmując się głównie produkcją wideo i konsultacjami dla branży kreatywnej.


Powiedziałaś kiedyś takie zdanie, które mi utkwiło w pamięci, że jak na studiach zorientowałaś się, że nie będziesz artystką, to postanowiłaś, że chcesz przynajmniej być blisko artystów. Studiowałam wtedy na ASP i z perspektywy czasu nie wiem, czy to nie wynikało z mojej skłonności do prokrastynacji, ale za każdym razem, jak się rozglądałam po pracowni, to mi się wydawało, że wszyscy robią bardzo dużo bardzo ciekawych prac, a ja w ogóle nie mam żadnych pomysłów. Wymyślanie nie przychodziło mi tak łatwo, jak innym, w związku z czym doszłam do wniosku, że nie mam talentu i nie ma co się zmuszać do czegoś, do czego się nie nadaję. I to się też zbiegło w czasie z tym, że już prowadziłam jakieś tam działania okołomuzyczne, bo na początku studiów zaczęłam robić imprezy. Różnymi zbiegami okoliczności poznałam się z Kubą Dymkiem i Konradem Demkowiczem i wspólnie założyliśmy BBQ. Jak dziś myślę o tym po latach, to było w sumie całkiem grube – myśmy byli zajarani, bo wyciągaliśmy ludzi zupełnie jeszcze w tamtym czasie nieznanych – Moscę znaleźliśmy na MySpace i zagrał u nas za 500 funtów i kimę u kogoś z nas na chacie, a bookowaliśmy również xxxy czy Hackmana. To było wszystko stuprocentowe DIY, ale też mieliśmy aspiracje, żeby to poszło szerzej i – na przykład – prosiliśmy artystów, którzy u nas grali, żeby robili dla nas miksy i pamiętam, że ten miks Moski trafił na The FADER, co wtedy było dla nas wiesz – o, kurwa, nasz miks na Faderze!

Wy się wtedy świetnie wstrzeliliście w klubowy obraz Wrocławia – z jednej strony My Head Is Dubby chwilę wcześniej zmieniło to miasto w dubstepową stolicę Polski, a z drugiej – ta fala już była w odwrocie, a wciąż miała wpływ na to, co działo się w ówczesnej muzyce klubowej i to, co wy bookowaliście. My się trochę inspirowaliśmy POW!, czyli tymi imprezami, które robił w Krakowie Wirski. Ja już się wtedy z Tomkiem kumałam towarzysko i jeździliśmy tam często, bo podobała nam się muzyka, którą tam grali. Wtedy zobaczyliśmy, że jest nisza we Wrocławiu, żeby robić takie rzeczy, ale u nich było dużo więcej basu – kumali się wtedy z Trouble & Bass i bliżej im było chyba do Sorry, Ghettoblaster niż do nas. A ja już wcześniej byłam w Londynie i jednak najbardziej ciągnęło mnie do tych post-garażowych, nie przebasowanych, brytyjskich klimatów. No i odnieśliśmy z BBQ pewien sukces – zupełnie nie finansowy, bo my za każdym razem modliliśmy się, żeby nie dokładać do tego interesu, ale na tej imprezie z Moską na przykład już o 22 musieliśmy zamknąć klub, bo nie było więcej miejsca. To była moja pierwsza styczność z muzyką na innej płaszczyźnie niż bycie tylko słuchaczem, ale to, że można by to jakoś dalej pociągnąć, skumałam dopiero na Unsoundzie. To był 2009 albo 2010 rok, ja już byłam po moim kryzysie tożsamościowym na ASP i jakoś przez wspólnych znajomych poznałam Radka Szcześniaka, który pracował przy festiwalu i powiedział mi: słuchaj, bo my w tym roku robimy wolontariat i może byś chciała nam pomóc, bo wiem, że masz zajawkę. Od razu się więc na to zapisałam i byłam tam wtedy przez cały tydzień – zobaczyłam, jak wygląda organizacja takiego wydarzenia od kuchni i mega się tym zajarałam. Odkryłam tam dużo ciekawej muzyki, ale – przede wszystkim – zobaczyłam, że są ludzie, którzy robią takie rzeczy i ci, którzy ich słuchają. Bo my prędko zapominamy o tym jak czas prędko leci, ale te 10 lat temu, to się jeszcze dopisywało przy ksywkach DJ-ów UK czy DE, żeby ściągnąć ludzi i to wszystko zaczynało się dopiero rozkręcać. Ten Unsound był dla mnie zupełnie przełomowy, bo skumałam, jak wiele rzeczy można przy tym robić – poznałam agentów, bookerów, producentów, publisherów, milion możliwości, jakie oferuje branża muzyczna dla ludzi, którzy nie są artystami. I to mi uświadomiło, że zajawkę na muzykę można przekuć w ścieżkę „kariery”.

I już wtedy wiedziałaś, którą z tych funkcji chciałabyś pełnić? Przede wszystkim poznałam tam wielu ludzi i wtedy wszystko się tak naprawdę zaczęło, bo jedną z osób, którymi się tam zajmowałam, był Jackmaster, z którym, jak się później okazało, mieliśmy wspólnych znajomych. No i w następnym roku Jack z ekipą Numbers mieli scenę na Sonarze i ja tam miałam jechać z jednym ziomkiem, ale on się


171 w ostatniej chwili wycofał i w końcu wylądowałam w Barcelonie jako jedyna laska z bandą Szkotów. Tam poznałam ludzi z Boiler Roomu, na którą to – raczkującą jeszcze wtedy – inicjatywę trafiłam wcześniej przez Moscę, który jak był we Wrocławiu, opowiadał nam, że niedługo będzie grał w takiej telewizji internetowej i żebyśmy sobie odpalili. Ja się w to wkręciłam, oglądałam co wtorek, a że w tamtym czasie na czacie było może z 15 osób i wszyscy się znali, to zaczęłam gadać z Thristianem, który był wtedy de facto główną osobą w całym Boiler Roomie. Skumałam się z nim przez neta, umówiliśmy się, że wpadnę na jakąś ich imprezę, którą robili z radiem NTS w Barcelonie, i od tego się wszystko zaczęło. A ja, w międzyczasie, jak zaczęły się dziać te wszystkie ciekawe muzyczne sprawy, to postanowiłam się ukręcać z ASP, gdzie nie widziałam już dla siebie miejsca. Chciałam wrócić do Londynu, więc postanowiłam, że pójdę tam na studia, na taki kierunek, którego już chyba nie ma – Production for Live Events and Television na Univeristy of Arts, bo też wydawało mi się, że to jest najbliższe tego, co i tak chciałam robić. No i będąc wtedy na Sonarze, już powiedziałam ekipie Boiler Rooma, że tam zdaję, a dosłownie w dniu, w którym wylatywałam do Londynu, dostałam maila – czy jesteś już na miejscu, bo chcieliśmy się spotkać i pogadać o tym, czy ewentualnie byś nie chciała nam pomóc przy tym, co robimy. I tak to się wszystko zaczęło.

Co dokładnie się zaczęło? Opowiesz mi w kilku słowach o tym, czym się tam zajmowałaś i jak się rozrastał Boiler Room w owym czasie, bo działo się to na twoich oczach… Boiler Room rozrastał się równie szybko i z tych samych powodów, co najntisowe biznesy – przede wszystkim dlatego, że czegoś takiego – po prostu – w tamtym czasie nie było i choć X ludzi czy firm próbowało to później odtworzyć, to nikomu nie udało się odnieść takiego sukcesu. Bo też to, co wtedy było dla nas największym wyzwaniem, dziś każdy może zrobić z poziomu swojego telefonu. Technologia tak się rozwinęła, że nikt już nie potrzebuje podobnej platformy, a wtedy było tylko radio internetowe i nie było możliwości zobaczyć na żywo swoich ulubionych artystów czy też ­DJ-ów, bo to od nich się wszystko zaczęło. Nagrania czy transmisje z koncertów były już robione od lat, ale jeśli chodzi o ten klubowy underground, to wydaje mi się, że nikt wcześniej tego nie robił, a na pewno nie na taką skalę. Bardzo szybko zaczęło się więc to rozwijać. I z początku tych osób, które to robiły, była naprawdę garstka – jeśli dobrze liczę to dokładnie 5 – a każda z nich robiła to z czystej pasji do muzyki, bo i tak całe swoje życie zajmowali się wyszukiwaniem nowych artystów, wytwórni czy labeli; to byli prawdziwi diggerzy i z tego w ogromnej mierze wynikał sukces tej inicjatywy. Mieliśmy wynajętą taką wspólną przestrzeń, w której pracowaliśmy – legendarne studio 212 – i w sumie nie do końca wiedzieliśmy, co robimy. Kiedy ja dołączyłam do ekipy, to Boiler Room istniał dopiero niecały rok i streamowaliśmy z kamerki USB, która była przyczepiona taśmą do statywu mikrofonowego i karty dźwiękowej wpiętej na FireWire do laptopa. I to był właściwie cały backline, którym ja się głównie miałam zajmować, bo na początku oni mnie wzięli po to, żebym ogarniała technikę, a że ten, kto ogarniał technikę, zajmował się też wówczas właściwie całą produkcją wydarzenia, to ja musiałam iść do klubu, gadać z ludźmi, tłumaczyć im czego potrzebujemy, ustalać co z listą, itd. I dodatkowo jeszcze zajmowałam się archiwum, bo kiedy zaczęłam tam pracować, to oni się zorientowali – na poziomie 60-70 streamu – że przecież mają tyle nagranych rzeczy i gdzie one, kurde, są? Wchodziłam więc na Ustream, ściągałam te pliki, szukałam, gdzie jest pasujące do tego audio, flyer i porządkowałam wszystko na dyskach. No i tak wyglądało kilka pierwszych miesięcy mojej roboty; firma się rozrastała, a po jakimś czasie Vice wykupił część udziałów i wziął nas do siebie do biura. Mi to akurat bardzo dużo pomogło, bo montażu czy innych produkcyjnych kwestii w ogromnej mierze nauczyłam się właśnie od ludzi z Vice, choć też coś na pewno wyniosłam ze studiów, gdzie było takie fake’owe studio telewizyjne i tam się dowiedziałam – na przykład – co to jest HDMI. Kiedy więc Boiler Room potrzebował zrobić skok technologiczny – przesiąść się na prawdziwą kamerę i w ogóle lepszy production value, to ja umiałam to zrobić – siedziałam po nocach w studio, czytałam instrukcje obsługi czy inne tutoriale i metodą prób i błędów dochodziłam do tego, jak działa ten nowy sprzęt. Wtedy zaczęło się pojawiać więcej sponsorów i szersze zainteresowanie całym tematem, aż w końcu oni doszli do wniosku, żeby zacząć outsource’ować produkcję streamu i wtedy zapytali,


czy może nie chcę wrócić do Polski i tu robić Boiler Roomu. „Masz, to jest marka, znajdź sponsora i sobie rób tam, co chcesz”; tak to naprawdę wyglądało. No i udało mi się znaleźć tego sponsora i tak to ruszyło.

Wy od początku postrzegaliście Boiler Room jako markę czy też biznes? Jeśli chodzi o markę, to jest dobre pytanie, bo na pewno nie w takim rozumieniu jak dzisiaj, natomiast jeśli chodzi o biznes, to nasz CEO na pewno tak to widział – on by tego nie robił, gdyby to nie był biznes. W bardzo wielu inicjatywach tego typu jest niestety jakiś element robienia interesu na kanwie pasji innych ludzi i mniej lub bardziej świadomego wykorzystywania ich umiejętności. Nie zawsze dzieje się to intencjonalnie, często nie ma w tym – przynajmniej z początku – żadnego wyrachowania, ale bardzo wiele start-upów opartych jest na talencie i oddaniu młodych ludzi, którzy nie zobaczą nigdy zysków z tego płynących. I po części ta zasada stosuje się również do Boiler Roomu. Bo od początku jakieś marki się przy tym kręciły; od początku szukało się kasy i tego, jak można na tym zarobić, w czym zresztą nie ma nic dziwnego. A później, jak już zaczęły się wszystkie te większe propozycje, gdzie zapraszali nas na festiwale albo tworzyliśmy jakieś rzeczy w kolaboracji z różnymi promotorami czy instytucjami, to zaczęło się – najpierw nieświadome, a potem świadome – budowanie wizerunku tej marki i języka, w jakim się ona komunikuje.

Do Polski Boiler Room dotarł już jako marka z dosyć ugruntowaną pozycją. Pamiętasz, jaki był odzew na pierwsze informacje o tym, że będzie streaming z Warszawy? Jedyną bazą, na jakiej mogę się opierać, są social media, i pamiętam, że jak tylko pokazaliśmy logo Boiler Roomu w naszych barwach narodowych, to był jakiś odpał – 5 tysięcy like’ów, a pamiętajmy, że wówczas Facebook opierał się jeszcze na zupełnie innych algorytmach i, u nas przynajmniej, takie liczby zdarzały się rzadko. Odzew był duży, ale też wydaje mi się, że w ogóle Polska jest takim krajem, który bardzo szybko podłapuje różne nowości i one w sferze internetu często eskalują do jakiegoś kultowego wręcz statusu bardzo prędko. I z Boiler Roomem też tak było, bo decyzja o tym, żeby coś tu zacząć robić, była wsparta tym, że była tu bardzo duża oglądalność – Polska zawsze była w pierwszej dziesiątce, a przed nią zwykle były tylko Anglia, Stany czy Niemcy, gdzie w Berlinie była przecież pierwsza zagraniczna filia Boiler Roomu. Polacy zawsze byli bardzo aktywni w social mediach Boiler Roomu, więc była potrzeba, żeby coś tu zrobić, a że Polska lubi też, jak się pojawia u nas taki powiew Zachodu i można połechtać swoje ego, że Warszawa jest pośród takich miast jak Londyn, Berlin i Nowy Jork, to był na to podatny grunt.

A jak to, co się tu działo, było odbierane w Londynie? To będzie przykre, co powiem, ale ja miałam zawsze wrażenie, że ludzie w naszym biurze nie do końca interesowali się tym, co się dzieje w Polsce; tylko moi koledzy, którzy byli tam kuratorami i zajmowali się muzyką, komentowali, że o, ale fajny set, ale super line-up i byli zajarani jakimiś polskimi artystami. To, swoją drogą, była jedna z najfajniejszych rzeczy w pracy tam, że ja bez większego wysiłku z mojej strony czułam się zawsze w pełni doinformowana i świetnie orientowałam się we wszystkim, co się działo aktualnie w muzyce. Bo Charlie, Nic i Bradley którzy zajmowali się wtedy programem, dostawali sporo promówek, ale kupowali też dużo płyt, grali różne zajebiste rzeczy i to było fantastyczne, być w środowisku, które żyje muzyką w takim stopniu, jak oni. Myśmy się zawsze wymieniali różnymi rzeczami, więc jeśli chodzi o dział zajmujący się pracą kreatywną i muzyką, to ludzie reagowali bardzo pozytywnie, ale niestety miałam też takie poczucie, że nieważne, ilu ludzi by obejrzało dany stream, ile bym hajsu nie ogarnęła od sponsorów i jakich byśmy nie dostali propozycji z tej okazji, to nic to nie zmienia.


173 Z perspektywy lokalnej – co wydaje mi się być może najważniejsze w przypadku tego typu inicjatyw – wszystko to jednak wyglądało bardzo autentycznie, a w kontekście zaangażowania tak dużych marek w rynek bądź co bądź niszowy, nie było to jeszcze wówczas normą. Bo my, robiąc każdą z tych rzeczy, staraliśmy się zawsze zachować pewną szczerość przekazu. Bo nie ma nic złego w robieniu rzeczy z dużymi markami, ale zazwyczaj – w mojej opinii – te rzeczy nie mają szansy powodzenia już na bardzo wczesnym poziomie. Ktoś się przybija na jakiś kreatywny pomysł czy brief, który nie jest do końca przemyślany i później kombinuje, oszukując wszystkich po drodze, żeby to się jednak wydarzyło i żeby skasować za to hajs. A tak naprawdę nie ma żadnego powodu, żeby współpraca ze sponsorem nie mogła być fajna. Bo jeżeli jesteśmy od początku ze sobą szczerzy – to jest nasz produkt, takie mamy hasło i co możemy wymyślić, żeby to miało dla nas sens, ręce i nogi, ludzie mają do ciebie zaufanie i ty masz realne argumenty, żeby im wytłumaczyć, dlaczego np. chcesz zabookować tego a nie innego DJ-a – to da się wspólnie zrobić coś fajnego i ja nie mam żadnego problemu z tym, żeby robić coś za pieniądze wielkich marek. Irytuje mnie w tym tylko ta obłuda, której jest pełno w tym systemie – że któryś szef sprzedaży obiecał coś klientowi, co od początku było niewykonalne i później oczekuje, że my to jakoś ogarniemy. Ale wiele rzeczy, które robiłam później, niezwiązanych z Boiler Roomem, prowadzi mnie do podobnych wniosków – tego, że brakuje w tym pewnej elementarnej uczciwości, tego, że chcemy zrobić to czy to, takie mamy oczekiwania i co możecie zaproponować. Bo wiadomo, że klient zawsze wie lepiej i ma swoje pomysły na to, co jest fajne, ale naprawdę ogrom rzeczy da się przewalczyć. Nie raz kosztowało mnie to wiele zdrowia, stresu i pracy, ale jak słyszę, że czegoś nie da się zrobić, to zwykle jestem sceptyczna. I trudno jest być tą osobą, co bije w stół, ale czasem trzeba. Już na samym początku trzeba sobie uczciwie powiedzieć jakie ma się oczekiwania, bo tylko wtedy można na nie odpowiedzieć – ok, to ja w to nie wchodzę.

Gdzie ty się nauczyłaś całej tej wiedzy z zakresu marketingu i negocjacji? Bo mówisz, że w Londynie zajmowałaś się głównie techniką. Na chwilę przed moim wyjazdem z Londynu zaziomkowałam się bardzo z typem, który zajmował się u nas dealami sponsorskimi. On przyszedł wtedy z agencji reklamowej Vice’a i był w Boiler Roomie pierwszą osobą z korpo, a ja byłam właściwie pierwsza, która go zaakceptowała i wyciągnęła do niego rękę, bo wszyscy inni byli zbulwersowani tym, że jakiś frajer z agencji będzie im mówił, co mają robić. A ja byłam ciekawa, czym on się tam w ogóle zajmuje i jakoś nam się zawiązała taka towarzyska relacja i myślę, że od niego sporo się w tym względzie nauczyłam. Część rzeczy robiłam jednak intuicyjnie – popełniłam wiele błędów i mnóstwo kwestii dziś bym rozwiązała zupełnie inaczej, ale też wydaje mi się, że jeśli masz jakieś wyczucie i zrozumienie tego świata, w którym działasz i kumasz, co jest przypałowe, a co nie, to wszystkiego możesz się nauczyć, a i tak najważniejsi są ludzie, z którymi pracujesz. Najważniejsze jest to, żeby otaczać się ludźmi, którzy myślą podobnie, którzy mają zbliżone podejście do pewnych kwestii. I wszyscy ludzie, którzy przewinęli się przez polski Boiler Room – czy to produkcyjnie czy kuratorsko lub merytorycznie, Grobel, Steez czy choćby ty – wydawało mi się, że nadają na tych samych falach, jak to się najntisowo mówi. I to w dużej mierze oni wpłynęli na finalny kształt, jaki to przyjęło. Bo ja byłam dla nich tylko takim parasolem – jako, że działałam w Boiler Roomie już od kilku lat, to dobrze wiedziałam, jak działa ten ekosystem i dbałam o to, żeby jego polska odsłona trzymała się w pewnych ramach, miała ten klimat, który powinna mieć. Od początku chciałam to robić bardzo uczciwie, co też ułatwiało mi to, że byłam poniekąd outsiderem – nie byłam wtedy w Polsce, ani tym bardziej w Warszawie, osobą jakkolwiek zaczepioną w świecie muzyki i – oczywiście – wielu artystów, których bookowaliśmy, znałam towarzysko czy robiliśmy wspólnie coś wcześniej, ale nie miałam wobec nikogo żadnych zobowiązań czy zaszłości. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nigdy nie kierowałam się żadnymi sympatiami, antypatiami, ani też moim osobistym gustem muzycznym. Bardzo dużo rzeczy w tym naszym Boiler Roomie pojawiało się takich, których ja nie słu-

cham, nie jaram się nimi i nie odpalam ich sobie na chacie, ale uważałam, że są one jakościowe, ciekawe i warto



175 je pokazać szerszej publiczności, żeby ludzie za granicą mieli uczciwy ogląd tego, jak wygląda krajobraz muzyki w Polsce. I mam nadzieję, że to się udało.

Patrząc na ten okres z perspektywy czasu myślisz, że on coś zmienił na polskiej scenie? Bo mi się wydaje, że Boiler Room miał pewien wpływ na to, że część naszych artystów przestała mieć kompleksy. A, że są one sporą częścią naszej narodowej specyfiki – moi koledzy po fachu uwielbiają pisać, że coś jest na „światowym poziomie”, artyści, którzy wydają za granicą urastają od razu w oczach ogółu i w ogóle często patrzymy na skolonizowany przez Anglików i Amerykanów, globalny rynek muzyczny z pozycji podległej – to jest to spora zasługa. Nie mi to oceniać, trzeba by spytać artystów, ale na pewno jest trochę tak, jak mówisz, że na forum docenia się bardziej ludzi, o których mówi się za granicą – tych, którzy grają na zagranicznych festiwalach, tych, którzy dostają za granicą nagrody i… nie jest tak tylko w muzyce, ale też w innych dziedzinach kultury. Myślę, że to jest kompleks, który ma mnóstwo artystów nie tylko z Polski, ale też bardzo wielu innych krajów, które cały czas aspirują do tego anglosaskiego świata, który – tak jak powiedziałeś – skolonizował w pewien sposób muzykę rozrywkową. A wydaje mi się, że to powinno być rozdzielone, bo o to wyjście za granicę mają dbać managerowie i agenci, nie artyści, którzy powinni być poza tym, mieć stworzone jak najlepsze warunki do pracy i zajmować się jedynie swoją twórczością. Ludzie często zapominają o tym, że pomiędzy czymś, co jest naprawdę zajebiste i wartościowe, a czymś, o czym napisze się za granicą, nie ma znaku równości. Jest pełno rzeczy, które są świetne i nie zostają docenione czy nawet zauważone, co nie wynika z tego, że nie są dobre i nie mają potencjału PR-owego, tylko z wielu innych czynników, na które artyści nie mają zazwyczaj żadnego wpływu. A jeśli ktokolwiek może mieć na to wpływ, to management, agenci i wytwórnie, którzy wszyscy powinni zabiegać o kontakty ze sklepami za granicą, o publikacje i bookingi. Wydaje mi się, że świetnym przykładem kogoś, kto to robi, jest Tomek Hoax, który jest po prostu fajnym typem, którego wszyscy lubią – jest otwarty i dobrze robi to, co robi, a artyści, z którymi pracuje, pojawiają się za granicą i biorą tam udział w ciekawych projektach. Choćby muzyka Karoliny Rec, Resiny, którą się zajmuje Tomek, leciała ostatnio na pokazie Gucci i moja koleżanka, która produkowała wideo z tego wydarzenia, od razu napisała mi sms-a: ej, stara, tu leci muzyka tej laski z Polski, co była w Boiler Roomie. Moim zdaniem każdy artysta powinien po prostu robić autentyczną muzykę, która płynie z jego wnętrza, po swojemu – nie patrząc w ogóle na to, czy zostanie ona dostrzeżona za granicą; o to powinien zadbać jego system wsparcia. Ci ludzie, o których my mówimy zawsze z wielką estymą, jak choćby Polański czy Komeda, nie robili tego tylko po to, żeby zostać docenionym w Hollywood – oni robili swoją sztukę i ciężką pracą, nabywanymi po drodze kontaktami i różnymi zbiegami okoliczności, finalnie tam dotarli. A naprawdę zajebistego kina czy muzyki przecież było u nas wówczas więcej, tylko ona nie trafiła nigdy poza granice Polski, bo może ktoś nie był tak towarzyski czy nie nachlał się przypadkiem wódy z dobrą osobą, bo jest w tym wszystkim spory element przypadku. I wydaje mi się, że to, co dobrego zrobił – nie tylko polski, ale cały – Boiler Room dla tego światka, o którym mówimy, to przyczynił się do renesansu całej tej kultury diggowania i snobowania się na te wyszperane, mało znane rzeczy. Bo dzięki temu, że pojawiało się w nim dużo niszowych postaci i DJ-ów, którzy w ogromnym stopniu stawiają na selekcję, to ludzie

mieli nagle nieporównywalnie większy dostęp do takiej muzyki i mam wrażenie, że Boiler Room dorzucił swoje trzy grosze do tego aktualnego, dużo bardziej eklektycznego podejścia do muzyki, jakie obserwujemy obecnie na świecie. Pokazał, że nawet najbardziej wygrzane rzeczy mają swoją publikę i nie jest ona wcale taka mała. Bo OK, komuś może się wydawać, że co to jest 5000 ludzi, którzy obejrzeli jakiś set, ale dla wielu z tych artystów świadomość tego, że 5000 osób z całego świata wysłuchała ich setu, to jest… mindfuck. I wiadomo, że większość ludzi nie pokazuje, że im zależy, bo nie jest to normą społeczną, ani tym bardziej nie jest cool, żeby to okazywać, że ci zależy na lasce czy kolesiu, na hajsie, na tym, że fajnie wyglądasz i tym, że ludzie cię lubią, a tak naprawdę wszystkim zależy. I myślę, że dla wielu osób, które robiły sobie wcześniej coś na chacie albo na których sety przychodziło do klubów po kilka czy kilkadziesiąt osób, świadomość tego, że ich twórczość sprawdziło nagle parę tysięcy osób z Indii, Polski, Maroka i Connecticut, ma naprawdę spore znaczenie.


Poruszyłaś tu kwestię, która wydaje mi się jedną z głównych bolączek polskiej muzyki – nazwijmy ją – niszowej, czyli problem managementu. Ja uważam, że to jest chyba najsłabsze ogniwo polskiej muzyki w ogóle, bo gadamy tu głównie o tej undergroundowej, ale podobnie jest w mainstreamie – z wyłączeniem rapu, który aktualnie rozwija się najbardziej dynamicznie i zarabia poważniejsze pieniądze niż jakikolwiek inny gatunek. W muzyce eksperymentalnej, elektronicznej czy jakiejkolwiek innej, niszowej, najsłabiej działa właśnie management i cała obsługa artystów, do której wielu z nich też często nie ma nawet dostępu. Do dziś zdarza się, że ludzie nie wiedzą, czym się zajmuje A&R, kim jest publisher i w jaki sposób działają zagraniczne media muzycznych; jak skutecznie robić sobie za granicą PR. I ciekawe, że w ogóle o to zapytałeś, bo dzisiaj przeglądałam sobie newsletter Sounds of the Universe i widziałam, że w zapowiadanych pre-orderach, które polecają, było m.in. nowe EABS. I to jest zasługa kolejnej – obok Hoaxa – osoby, która od zawsze miała wizję, pomysł i entuzjazm, żeby to cisnąć, czyli Sebastiana Jóźwiaka. Sebol, jak jeszcze siedziałam w Londynie, niejednokrotnie się do mnie odzywał i dopytywał, czy mam do kogoś kontakt albo jakoś inaczej mogę ich wesprzeć, bo mają jakiś kolejny plan czy projekt. Miał pomysł, determinację i są teraz tego efekty.

Inną funkcją, na brak której polska muzyka – a szczególnie jej rapowy sektor – przez lata dojmująco cierpiał i w którym to aspekcie dopiero powoli coś zaczyna się zmieniać, jest pozycja producenta wykonawczego. Funkcja, którą ty pełniłaś na czwartym mikstejpie Prosto czy debiutanckim LP PRO8L3M-u. Wydaje mi się, że to, że ta funkcja wreszcie się w polskim rapie pojawiła, wynika z bardzo prostej przyczyny, a mianowicie tego, że pojawił się hajs. Ten gatunek do niedawna jeszcze nie zarabiał takich pieniędzy jak dziś, a wraz z tą kasą pojawiło się wiele dodatkowych aspektów działalności i rzeczy dziejących się wokół tych płyt, które wymagają przypilnowania, jeśli ten finalny produkt ma być na wysokim poziomie. No i najprościej jest, kiedy wszystkie te kwestie spina jedna osoba, która kuma, co się dzieje w każdym z tych tematów, czy to jest promocja, grafika, teledyski czy praca w studio. Ona ma większy obraz tego, na jakim etapie jest cały projekt i wydaje mi się, że jedną z pierwszych osób, która się tym zajmowała w polskim rapie z realnym sukcesem, był Janek Porębski – on się pojawił jako osoba, która zajmuje się całym wizerunkiem artysty, ale też działał przy konkretnych wydawnictwach właśnie jako executive producer. Z resztą w Stanach ta rola też nie jest tak precyzyjnie określona, bo producent wykonawczy też w jakimś stopniu zajmuje się A&Rem czy też wymyśla i rozkminia, co będzie fajne muzycznie a co nie. Ktoś taki, jak Janek, też szuka nowych talentów, które można wziąć pod swoje skrzydła i z których można zrobić kolejnego Taco Hemingwaya. Te role są dosyć płynne, a też wydaje mi się, że jeśli chodzi stricte o muzykę – bo wiadomo, że są też producenci wykonawczy teledysków czy reklamy – to w Polskiej branży fonograficznej wciąż jest zapotrzebowanie na takich ludzi, bo skoro już ten hajs się pojawił, to żeby go pomnażać, trzeba wykonywać szereg różnych czynności i tworzy się nisza.

A skoro wspomniałaś już o tym, „co będzie fajne muzycznie a co nie”, to widzisz gdzieś granice kreatywności takiej osoby? Zależy, jak kto postrzega kreatywność, bo według mnie to nie do końca jest praca dla ludzi, którzy sami mają aspiracje artystyczne. To nie jest miejsce ani czas na realizowanie swoich niespełnionych ambicji czy marzeń, choć w jakimś stopniu – oczywiście – opiera się to też na czyimś guście. Kreatywność w produkcji artystycznej sprowadza się bardziej do znalezienia tych twórców, którzy później sami zrobią coś kreatywnego – kreatywna dyskusja z grafikiem, fotografem, reżyserem, producentem, raperem czy wokalistą. Nie tworzysz niczego sam i choć pod tym finalnym produktem jesteś gdzieś tam podpisany, to musisz pamiętać, że tylko pomogłeś w jego powstaniu, a nie go wykreowałeś od zera.


177


Producent wykonawczy wydawnictw muzycznych to jest trochę taki reżyser filmu, który ma jakąś wizję ogółu i czerpie z umiejętności, wizji i talentu wielu osób – pomaga zebrać to do kupy i ten jego kreatywny wkład polega głównie na tym właśnie zbieraniu. Bo to, że „2001: Odyseja kosmiczna” wygląda pięknie, to jest oczywiście zasługa Kubricka, ale również i operatora, projektantów przestrzeni, scenografów, kostiumografów i wielu innych osób zaangażowanych w powstanie tego wspólnego dzieła. Producent wykonawczy czy reżyser to – przede wszystkim – osoba, która umie pracować zespołowo, ktoś, kto kuma, że działa z kimś i często dla kogoś.

Ciekawe w kontekście tego porównania jest to, że reżyser zbiera zwykle wszystkie pochwały za film, a o producencie wykonawczym danej płyty zwykle nikt nie pamięta. To prawda. Ale też każdy projekt jest inny, bo są artyści, którzy są bardzo zaangażowani w cały ten proces, jak na przykład PRO8L3M, i są tacy, co… są trochę mniej. A dodatkowo jeszcze jest bardzo wielu takich, których muzyka jest dopieszczona do granic, ale wszystko wokół pozostawione samopas – nie ma tej narracji szerszej i nie mówię tu nawet o jakimś szczególnym koncepcie całości, jak w przypadku PRO8L3M-u. Czasem jest tak, że ludzie mają na wiele rzeczy wywalone, a czasem mają bardzo konkretną wizję tego, jak coś ma wyglądać i w jaki sposób chcą się komunikować z odbiorcą. Niedawno byłam na takim super malutkim koncercie Micka Jenkinsa – było tam może z 40 osób, wszyscy na siedząco, w jakimś barze – i on tam między numerami bardzo dużo mówił o tym, co chcę wyrazić na tej swojej nowej płycie i jak ważna jest dla niego warstwa wizualna. Zupełnie inaczej jest natomiast z takim projektem, jak ten mixtape Prosto, bo tam właściwie jedyną osobą, której naprawdę na tym zależało, był Wojtek (Sokół). A z resztą było różnie – część była zajarana, a część była tam, bo… nie odmówi. 20 numerów, kilkudziesięciu raperów, mnóstwo producentów, z czego nie wszyscy z Polski, 4 DJ-ów, z których każdy miał na to swoją wizję i… to było dosyć duże wyzwanie. Na samym początku my z Wojtkiem dobraliśmy te składy, w których raperzy mieli się pojawiać we wspólnych numerach i ja tam miałam trochę swoich autorskich pomysłów, ale też nie miałam zawsze tego backgroundu, kto z kim może, kto nie może, lubi nie lubi, przypał nie przypał. Nie miałam kontekstu, a to dopiero był początek, bo później Kuba Żulczyk wymyślał tytuły tych tracków – co też musieliśmy trzymać w tajemnicy, bo ktoś tam miał z nim wtedy kosę i pewnie by nie nagrał, jakby wiedział, że to on mu zadał temat – a potem trzeba było to jeszcze zakomunikować wszystkim tym ludziom. I za swój sukces uważam to, że bardzo niewiele z tych wstępnych założeń musieliśmy później zmieniać; że udało się ich wszystkich do tego przekonać. Choć na pewno było mi łatwiej to zrobić, bo większości tych osób nie znałam i miałam w głębokim poważaniu to, że ktoś mi tam ciśnie, a oni też mieli do mnie większą rezerwę i się nie odpalali tak łatwo.

Ze środowiskiem rapowym masz jednak od tamtej pory większą styczność, a niedawno jeszcze z niektórymi jego reprezentantami zaczęłaś współpracować na jeszcze innej stopie, bo zrobiłaś klipy dla PRO8L3M-u i Żabsona. Jak do tego doszło? To była kwestia przypadku, że ja je oba zrobiłam, bo przy jednym i drugim to była najpierw gadka na śmiechy, a później skończyło się klipem. Jeśli chodzi o ten montaż dla chłopaków, to kiedy ja przesłuchałam ten numer, jak jeszcze powstawała płyta, to miałam takie uczucia raczej mieszane. Bo on był dosyć hardcore’owy, a że już wcześniej pojawiały się głosy, że muzyka PRO8L3M-u jest w jakimś stopniu seksistowska, to się trochę zmartwiłam, że ten kawałek będzie pożywką dla ludzi, którzy tak to odbierają. Nie chcę się tu szczególnie rozwodzić, bo to jest temat na osobną rozmowę, ale ja znam chłopaków osobiście bardzo dobrze i nie spotkałam się w ich obecności z seksistowskimi zachowaniami, wręcz przeciwnie – zawsze otaczają się w kwestiach zawodowych bardzo dużą ilością kobiet i przy projektach PRO8L3M-u jest za każdym razem parytet, jeśli w ogóle nie przewaga lasek. Powiedziałam więc Piotrkowi, że trochę przypał z tym numerem i że powinni do tego zrobić taki klip, jaki finalnie powstał, czyli żeby zmontować go ze ścinków z pornoli, ale z odwróconymi rolami, żeby to laska była podmiotem lirycznym tej wizualizacji i żeby to


179 ona robiła to wszystko, o czym nawija Oskar. Żeby pokazać, że w życiu jest różnie – że jest dużo lasek, które dominują i facetów, którzy się tym jarają. No i chłopaki powiedzieli – fajnie, to co, zrobisz? Zrób! I ja nieopatrznie powiedziałam, że zrobię, a potem przez trzy miesiące musiałam oglądać pornole, bo znalezienie tych konkretnych scen pasujących do tekstu wcale nie było proste.

A „Trapollo”? Podobnie, bo jak pierwszy raz usłyszałam ten numer, to on mnie niesamowicie rozbawił. Tym, że jest on przegięciem pewnej konwencji do oporu. Bo dużo ludzi tak tego nie widzi, a ja odbieram Żabsona jako osobę, która robi to wszystko świadomie. Prowadzimy sobie czasem takie dyskusje na fejsie typu strumień świadomości i wiem, że on lubi wkładać kij w mrowisko, nie boi się eksperymentów i to mi się w nim podoba. Bo to nie jest numer, którego ja bym sobie słuchała na chacie wieczorem, sącząc herbatę, ale od razu miałam pewne wyobrażenie tego, o czym on tam śpiewa. Od razu zobaczyłam tę tandetną scenografię, jak w takich starych, kiczowatych filmach hollywoodzkich – scena typu „sen antyczny” – laski sobie siedzą, są te wielkie tekturowe kolumny, każdy wie, że to jest studio, ale gra, że nie, a do tego wszystko jest takim filtrem, jak przez rajstopę kręcone, żeby wyglądało jak telewizja w latach 70.. No i – oczywiście – beka, ha, ha, ha. Temat zdechł na kilka miesięcy i w pewnym momencie nagle pojawił się budżet na ten teledysk i wtedy mnie pytają – to, co robimy ten klip? No i pierwsza moja myśl, jak padło to pytanie, była taka, że nie, no jak to, przecież ja nie miałam nawet czasu nad tym pomyśleć, a w końcu od słowa do słowa to się zdarzyło, teledysk powstał i ja w sumie jestem z niego zadowolona.

I nie jest przypadkiem tak, że składając czy kręcąc te klipy stałaś się trochę tą artystką, w której to przyszłość powątpiewałaś, będąc jeszcze na ASP? Nie do końca, bo ja podtrzymuję to, co powiedziałam wcześniej przy okazji rozmowy o roli producenta wykonawczego. Wiadomo, że robienie teledysku to nie jest praca nad filmem, ale mówi się generalnie o sztuce kinematografii i o ile ten finalny obraz może być dziełem sztuki, to mam spore wątpliwości, czy bycie reżyserem oznacza od razu bycie artystą. Bo oczywiście w historii kina byli tacy reżyserowie, którzy byli artystami, ale w mojej ocenie jest ich stosunkowo niewielu, a bardzo wielu z tych, którzy są tak postrzegani, jak się wczytasz w jakieś rozmowy z nimi, to zazwyczaj się od tego odżegnuje. Bo szczególnie taki reżyser, który nie pisze własnych scenariuszy i nie ma swojego wyśrubowanego konceptu wizualnego na to, co chce zrobić, jest moim zdaniem dokładnie kimś takim, jak producent wykonawczy albumu muzycznego – spina wiele różnych kwestii i zbiera grono ludzi, którzy mają do czegoś talent – operatora, scenografa, dźwiękowca, stylistę, aktorów itd. Ja tę pracę postrzegam bardziej w kategoriach przedłużenia tego, co robiłam wcześniej – zbierania do kupy cudzych rzeczy, z tym jednym wyjątkiem, że jest tu więcej miejsca na autorską wizję. Bo ja nigdy w życiu nie miałam aspiracji, żeby cokolwiek reżyserować; miałam zajawkę na to, żeby projektować ciuchy, żeby malować, żeby robić naprawdę różne rzeczy, a tym się nigdy nawet nie jarałam. Jak byłam mała, to prędzej bym pomyślała, że zostanę aktorką, niż że kiedykolwiek pójdę w tym kierunku. Ale metodą prób i błędów – działania na bardzo różnych polach zawodowych – trochę przypadkiem znalazłam się w tym miejscu i w sumie to mi się na razie tu podoba. Znalazłam formę ekspresji, która łączy te moje dawne ciągoty do tworzenia czy kreowania jakichś rzeczy z byciem swego rodzaju spoiwem, takim producentem, którym przez lata byłam. A było to możliwe po części dlatego, że jak jeszcze pracowałam w Boiler Roomie, to jak przeszliśmy od streamu do tworzenia jakichś zamkniętych form wideo, to często nie było już hajsu na reżysera, więc ja – jako producent – razem z operatorem kminiłam jak coś wspólnymi siłami zrobić. I tak samo było w przypadku „Trapollo”, bo bez tych wszystkich ludzi, którzy mnie wspierali kreatywnie – jak operator Michał Dąbal i szereg innych osób, które często wykonały wręcz tytaniczną pracę – naprawdę nic by nie powstało. To więc nie jest „mój” teledysk, on jest nasz.


Ale jego koncept był twój. Tak, to było stworzenie pewnego świata od zera. Ja bardzo lubię cinéma-vérité, ale największy soft spot mam na takie właśnie, totalnie wymyślone, autonomiczne światy, często nieumiejscowione w żadnym czasie ani przestrzeni. Zawsze interesowałam się sztuką czy też szerzej pojętą kulturą – poszłam na historię sztuki, a później na ASP, i też w wolnym czasie diggowałam wciąż malarstwo, rzeźbę, architekturę, film czy muzykę – bo to była dla mnie taka klasyczna forma ucieczki, swego rodzaju eskapizm i oderwanie się od tego codziennego świata, który też potrafi być piękny, ale czasami nie wystarcza. Bo mi się wydaje, że jednym z naczelnych powodów tego, dlaczego ludzie zaczęli robić sztukę, była właśnie ta ucieczka w jakieś miejsca w naszej głowie, które są zupełnie nieznane ze świata namacalnego. To mnie w tym wszystkim interesuje najbardziej.

I też ładnie się łączy z całą ścieżką twojej kariery, bo choć większość z tych rzeczy, o których gadaliśmy, działa się poniekąd z przypadku, to jest w tym również jakaś metoda. To jest chyba potęga podświadomości. Bo ja myślę, że chciałam być we wszystkich tych miejscach i robić każdą z tych rzeczy; wiedziałam to gdzieś tam w środku. Z perspektywy czasu to przecież może wyglądać, jakby było misternie zaplanowane, bo każdy z tych etapów jest sensowną kontynuacją poprzedniego. Odkrywałam jakieś kolejne rzeczy, którymi się jarałam czy które mi się podobały i mniej lub bardziej świadomie do nich dążyłam. I choć jestem bardzo kiepska w takim hustlingu rozumianym jako swego rodzaju rozpychanie się łokciami, to mam dosyć towarzyską osobowość i często jak się już znajdowałam w jakimś miejscu, to dzięki łatwości, jaką mam w nawiązywaniu nowych znajomości, pojawiały się tam również jakieś możliwości. Bo ja się nie potrafię promować – zawsze jak wrzucam na Instagram, że coś zrobiłam, to mam takie ukłucie wstydu, że się chwalę i szczególnie tutaj widzę, że jakbym była taka, że „o, ja to jestem reżyserką, zrobiłam to i to” i na każdym kroku bym o tym gadała, to pewnie bym robiła więcej, ale ja się nie potrafię przemóc. I jak – na przykład – jechałam na ten Sonar, to wiedziałam, że będę blisko tych rzeczy, którymi się jaram, ale nie robiłam tego z wyrachowania, że coś tam sobie załatwię. Chciałam być blisko tego, co było fajne i mnie interesowało, a tam otworzyła się przede mną jakaś furtka. To jest chyba właśnie ta potęga podświadomości – to, że intuicyjnie coś ci pasuje i przyciąga cię w danym kierunku, a jak masz szczere intencje i potrafisz się jakoś z ludźmi dogadać, to to daje efekty.


181



183 Rozmawiał – Mih Michalski Zdjęcia – Piotr Rybiński

Śliwa Bros. & The Food Experience Bracia Piotr i Maciej Śliwa to założyciele i szefowie knajp z logo Mr. Pancake i PIZZA BOYZ specjalizujących się w tzw. foodpornie. Gdyby hasło Fuck Diet zamieniło się w partię polityczną, oni pewnie byliby w zarządzie.

Jeśli miałbym obstawiać, jakie filmy oglądaliście za

którym jesteśmy teraz, jaramy się, że jesteśmy polską

młodu, to byłyby to rzeczy dziejące się w amerykań-

knajpą z amerykańskimi naleśnikami i amerykańską

skich barach. Stoły zastawione wielopiętrowymi

pizzą, natomiast wiadomo, że kolebką foodpornu są

pankejkami, dzieciaki podjeżdżające na deskorolce

oczywiście Stany. Co ciekawe, nigdy specjalnie nie jara-

na shake’a. Trochę inny obrazek niż Polska lat 80.,

liśmy się gastronomią; wszystko, co gdzieś tam robimy,

w której się wychowaliśmy.

związane jest z popkulturą, którą kiedyś, za dzieciaka, wykreowaliśmy sobie w głowach. No i ten kolorowy

Piotr Śliwa: Cała zajawka tak naprawdę wzięła się u nas

świat naturalnie się łączy ze Stanami, ale my już dziś

stąd, że nasza babcia mieszkała w Stanach i jak wycho-

nie mamy chyba takiej zajawy na USA. Wydaje mi się,

wywaliśmy się na osiedlu w Gorlicach, bo nie jesteśmy

że po prostu weszliśmy na ten sam poziom jedzenia,

z Warszawy, to dostawaliśmy raz na jakiś czas paczki

który jest tam.

z amerykańskimi słodyczami i gadżetami, raz babcia wysłała nam deskorolkę. Zaczęło się to wszystko chyba od

MŚ: Teraz bardziej niż o amerykański klimat chodzi

koszykówki, Chicago Bulls i tak dalej, później rap, no i to

nam o fajne doświadczenie. Na to składa się muzy-

się jakoś tak wszystko powiązało ze sobą.

ka, wystrój, obsługa i każdy element, z którym styka się odwiedzający nas gość. No i przede wszyst-

A mieliście trochę takie poczucie, że przywozicie

kim jedzenie, które musi być dopieszczone również

Amerykę do Polski? Jak raperzy?

pod względem estetycznym, do tego przykładamy ogromną uwagę.

Maciej Śliwa: Troszkę tak, bo kiedy zaczynaliśmy, nikt poza nami tego nie robił, nie tworzył knajpy sprofilowa-

PŚ: Od niedawna zaczęliśmy używać sloganu Food

nej w ten sposób.

Experience, bo tak sobie stwierdziliśmy, że jeśli mielibyśmy się z czymś identyfikować, to właśnie z czymś

PŚ: Natomiast wydaje mi się, że my nie czujemy się jako

takim. Że chodzi nie tylko o to, żeby sobie coś zjeść, ale

taka stricte amerykańska knajpa. Na tym etapie, na

też o to, żeby poczuć się fajnie, wyjątkowo i cool.


Skąd braliście pierwsze receptury do Mr. Pancake?

prostowaliśmy, uznaliśmy, że skoro ludzie tak myślą, to

Przypomnijmy, że był to rok 2011.

niech sobie myślą.

MŚ: Możemy Ci zdradzić, że recepturę na pankejki udało

Składników sukcesu zawsze jest kilka i o tym pewnie

nam się dopracować dopiero dzień przed otwarciem. To

porozmawiamy sobie jeszcze za chwilę, natomiast na

było tak, że jeśli 2 kwietnia otwieraliśmy lokal, to jeszcze

początek chciałbym podsunąć myśl, że wiarygodność

pierwszego wychodziły nam zakalce, które ciężko było

– czyli jeden z najważniejszych moim zdaniem aspek-

zjeść. Mieliśmy 20 przepisów z Google’a i testowaliśmy

tów powodzenia – zbudowaliście właśnie na blisko-

każdy z nich, aż w końcu metodą prób i błędów znaleźli-

ści z kulturą ulicy. Jak wy to widzicie?

śmy ten docelowy, którego zresztą prawie w takiej samej formie używamy do dziś. Natomiast jeśli chodzi o prze-

PŚ: Dla mnie i dla Maćka najważniejsza jest chyba auten-

pisy, to w 2011 byliśmy zupełnie inną knajpą niż teraz,

tyczność. U nas wszystko zaczęło się od tego, że znaleź-

serwowaliśmy na przykład francuskie naleśniki i ogólnie

liśmy się tam, gdzie się znaleźliśmy. Dwóch chłopaków

mieliśmy mało pornfoodowych opcji. Wydaje mi się, że

nie z Warszawy otworzyło sobie lokal gastronomiczny na

dopiero po trzecim roku działalności osiągnęliśmy taki

Powiślu i przy tej okazji poznało milion ziomków z Powi-

poziom, z którego jesteśmy dumni.

śla, z naprawdę różnych światów. Do dziś mamy tak, że przy współpracach, które podejmujemy, nie robimy nigdy

Od samego początku byliście mocno związani z ra-

nic wbrew sobie. Kiedy ktoś przychodzi do nas z pomy-

pem. Pamiętam, że chodziły słuchy, że waszym in-

słem, który do nas nie pasuje, my to po prostu odrzuca-

westorem jest Tede, potem odbiliście w stronę

my. Wolimy zrobić raz w roku coś, co będzie spoko, niż

Koki i Pezeta.

kilka rzeczy, które będą nienaturalne. To jest takie podświadome dbanie o swoją markę, które jak dla mnie jest

MŚ: Zawsze słuchaliśmy rapu, lubiliśmy rzeczy Tedego,

super istotne w budowaniu jej wizerunku.

Pezeta, ale też innych raperów z Polski. No i nakręciliśmy się na pomysł zrobienia wspólnego projektu łączącego

A po jakim czasie zaczęło mieć to wszystko biz-

knajpę i firmę odzieżową, więc po prostu napisaliśmy do

nesowy sens?

nich [do PLNY Textylia – przyp. red.] mejla, potem spotkaliśmy się, im ten koncept się spodobał. To było nasze

MŚ: Z długów zaczęliśmy wychodzić jakoś po trzech la-

pierwsze kolabo!

tach. Po drodze mieliśmy też kilka decyzji, które były nie do końca spoko. Uczyliśmy się na błędach, co jest

PŚ: My przez takie akcje sobie trochę spełnialiśmy ma-

jak wiadomo ważne, bo jak się nie sparzysz, to nie wiesz.

rzenia z dzieciństwa. Jak byłem małolatem, Tede był dla mnie najlepszym polskim raperem, jeśli chodzi o skille,

A czy po tych trzech latach mieliście taką refleksję,

stylówę i tak dalej. Więc już sam fakt, że oni nam odpi-

że teraz jeszcze bardziej trzeba pilnować tego, za

sali i zajarali się pomysłem, był dla nas czymś wow. Póź-

co ludzie kochają markę Mr. Pancake? Żeby to się

niej było to już coraz bardziej naturalne, Pezeta poznali-

gdzieś po drodze nie rozjechało podczas skalowa-

śmy przez naszego przyjaciela DJ-a Pandę. Współpraca

nia biznesu.

z Koką była już bardziej ziomeczkowa, choć też chodziły słuchy, że Pezet jest udziałowcem czy nawet właścicie-

MŚ: Na pewno bardziej trzeba na to zwracać uwagę, na-

lem PIZZA BOYZ. Plotek z Tedem my nawet nigdy nie

tomiast doświadczenie robi swoje i jeśli do tego dochodzi


185


zaufany sztab współpracowników, rzecz jest do ogarnię-

PŚ: Zajebistości (śmiech). Plus wydaje mi się, że ja nigdy

cia. Nie ma chyba takiego biznesu, którego nie trzeba

nie chciałbym powiedzieć o nas, że jesteśmy love bran-

kontrolowa

dem, bo bardzo łatwo jest stracić to miano. To jest coś,

.

na co dzisiaj trzeba cały czas pracować. W tych czasach

PŚ: Ale jak jesteś wyżej, to upadek bardziej boli. Także

wszystko tak szybko się zmienia, to, co jest fajne teraz,

u nas cały czas ręka na pulsie.

za trzy miesiące już może nie być spoko. A najważniejsze jest, żeby sobie coraz wyżej stawiać poprzeczkę. My,

Piotrek, my na każdej imprezie, na której trochę po-

kiedy robimy kolejne menu, czy otwieramy nową restau-

niesie nas whiskey, mówimy sobie bardzo miłe rzeczy

rację, to przede wszystkim staramy się wejść o schodek

na temat marek, które współtworzymy. Czy ty pod-

wyżej. I chyba ludzie to czują, że u nas nie ma czegoś ta-

trzymujesz swoje stanowisko teraz, kiedy pijemy so-

kiego, że zatrzymaliśmy się na jakimś pułapie i się już nie

bie herbatę?

rozwijamy. Nasza praca daje nam wiele satysfakcji, a ta z kolej motywuje do bycia coraz lepszym.

Oczywiście, że tak. To teraz powiedzcie jak to jest, kiedy rozwija się swój Ja moje też podtrzymuję, uważam, że w stołecznej

biznes, oddając jego część w ręce innych osób. Mam

(i nie tylko) gastronomii nie ma marki, której udało

tu na myśli waszą sieć lokali franczyzowych.

się to, co wam z Mr. Pancake/PIZZA BOYZ. Stworzyliście love brand, który ma swoich wyznawców, który

PŚ: Maciek ma tutaj na pewno swój punkt widzenia, ja ze

operuje bardzo określonym językiem, tu jest wszyst-

swojej marketingowej strony musiałem przede wszyst-

ko super spójne i wywołuje fajne emocje. W związku

kim wypuścić z rąk social media i identyfikację wizualną.

z tym pytam was, Śliwa Bros, jak robi się love brand?

Jeszcze trzy lata temu samodzielnie robiłem pełne sociale dla wszystkich naszych knajp, codziennie wrzucałem

PŚ: Wydaje mi się, że my go jeszcze nie zrobiliśmy tak

posty na Instagram i uważałem, że ja to robię najlepiej,

naprawdę. Dążymy do tego, żeby być love brandem i to

bo naturalnie wiem, jak chcę budować wizerunek. Tym-

bardzo miłe, że tak nas postrzegasz, ale z naszej perspek-

czasem taki syndrom managerski dla marki nie jest ni-

tywy to jest ciągła praca i nieustanne podnoszenie sobie

czym dobrym. Trzeba zdać sobie sprawę, że delegowanie

poprzeczki z sezonu na sezon. Na pewno ważne jest też

uprawnień i przekazywanie obowiązków innym osobom

to, że my myślimy o sobie nie jak o restauracji, ale wła-

– które są też spoko – jest w przypadku rozwoju marki

śnie jak o brandzie, dzięki temu ludzie postrzegają nas

nieuniknione. Nie ma opcji, że robisz wszystko, bo i tak

jako część lifestyle’u. To jest nasze życie i ludzie to widzą,

masz milion rzeczy na głowie, nawet tylko koordynując

i chyba dlatego kiedy widzą nasze zdjęcie czy nasze logo,

działania firmy. No i receptą jest tutaj znalezienie sobie

mają pozytywne odczucia.

odpowiedniego teamu, który przede wszystkim identyfikuje się z twoją marką.

Jak zrobić love brand? Trzeba być zajebistym w tym, co się robi, kochać swoją markę i swoich klientów. Nie da

MŚ: Tak, to jest kluczowe, żeby zatrudniać odpowiednie

się zrobić love brandu, jeśli w naturalny sposób i w dłu-

osoby, które czują twój klimat i będą chciały w to wszyst-

gofalowym procesie nie wytworzysz wokół swojej marki

ko włożyć serce.

fajnych emocji. Bardzo jestem też ciekaw, jak wygląda proces wdraA czego jeszcze wam brakuje?

żania franczyzobiorcy w wasz świat. Macie swój


187

brandbook? Robicie swoim przyszłym partnerom

Podręcznikiem Operacyjnym – im więcej informacji

szkolenie?

jest w nim zawartych, tym lepiej dla sieci i tym łatwiej jest nam pilnować jakości w miastach, gdzie nie mamy

MŚ: Na wdrożenie poświęcamy rzeczywiście sporo czasu.

bezpośredniej kontroli. Oczywiście bardzo ważne jest

Mamy Podręcznik Operacyjny, w skład którego wcho-

też zaufanie. Franczyzobiorca ponosi koszty inwesty-

dzi nasze know-how, receptury, food costy i procedury

cyjne, my odpowiadamy naszą marką, ryzyko jest tutaj

dla pracowników i właścicieli i wszystkie informacje po-

po obu stronach.

trzebne do otwarcia lokalu. To jest kilkadziesiąt plików, które systematycznie aktualizujemy i ulepszamy. Za-

PŚ: Proces wdrażania i fajna współpraca z franczyzobior-

czyna się to najczęściej od mejla, mieliśmy dotąd oko-

cą są dla nas bardzo ważne, bo kiedy się dobrze dobie-

ło 200-300 zgłoszeń z Polski i z zagranicy, z wybranymi

rzemy i dogadamy, nasz partner wkłada w swoją pracę

osobami umawiamy się na spotkanie, przedstawiamy

serce i czuje się częścią naszej firmy, a to jest z korzyścią

schemat współpracy, wypytujemy o dane miasto. Każ-

dla niego i dla nas.

dy musi też wypełnić ankietę, dzięki niej weryfikujemy, czy ktoś się nadaje czy nie. Lokali mamy w tym mo-

Wróćmy na warszawski Solec. Umówmy się, że nie

mencie pięć, a spotkań mieliśmy już pewnie ponad sto.

jest to najbardziej malowniczy zakątek miasta, tym-

Cały czas też pracujemy nad wspomnianym przeze mnie

czasem wam udało się wlać tam sporo życia. Też



189 czujecie, że przy kilku sprawnych ruchach ze stro-

MŚ: Całe klasy przychodzą w Supreme, Gucci i markach

ny miasta – tak jak dzieje się to na Zachodzie, gdzie

tego typu. Jednak bardzo ważne jest dla nas, by Pancake

niektóre dzielnice „określa się” i ułatwia funkcjono-

nie był tylko cool knajpą dla modnych dzieciaków. Chce-

wanie tam konkretnych grup społecznych – ta oko-

my tworzyć miejsce, w którym każdy poczuje się super.

lica mogłaby stać się najmodniejszym miejscem w stolicy?

Dobra, to powiedzcie mi jeszcze, w ilu miastach Polski będzie Mr. Pancake w 2021, na dziesięciolecie

PŚ: Wydaje mi się, że mechanizmy, o których mówisz, za-

działalności.

chodzą u nas wyłącznie oddolnie. Że to zawsze jest tak, że po prostu ktoś jako pierwszy otwiera gdzieś knajpę,

MŚ: Obecnie wszystkie nasze restauracje połączyliśmy

a potem jakiś jego znajomy, czy ktoś inny, otwiera obok

w koncepty Mr. Pancake/PIZZA BOYZ i nowe lokalizacje

kolejną i dana okolica się rozwija. W Warszawie zapew-

będą też działały w ten sposób. No to wymieniamy. Na

ne Bulwary Wiślane to jest takie miejsce, które jest już

pewno będzie w Krakowie, Poznaniu, Warszawie, Gdyni,

z góry zaprojektowane przez miasto i w planie zagospo-

Szczecinie, Wrocławiu – tam planujemy się otworzyć po

darowania przestrzennego znalazło się tam miejsce na

nowym roku – oraz w Łodzi i w Katowicach, być może

imprezownię. Fajnie by było, gdyby takie czasy nadeszły,

w Lublinie i w Rzeszowie. Na tych miastach raczej chcie-

ale pewnie musi się zmienić pokolenie, co za tym idzie

libyśmy się w Polsce zatrzymać, a w późniejszych latach

ludzie, którzy zarządzają miastem. W każdym razie my

może ruszyć na Berlin, który jest niedaleko od Pozna-

lubimy robić swoje rzeczy sami i nie do końca wczuwamy

nia i Szczecina, więc pewnie byłby w naszym zasięgu.

się w chwilowe trendy, one są bardzo zdradliwe, zwłasz-

A naszym marzeniem byłoby pewnie otworzenie Pan-

cza w gastronomii.

cake’a w Hiszpanii albo Portugalii, bo bardzo lubimy te kraje.

Natomiast coś takiego, o czym mówisz, jest na przykład w Krakowie. Nasza restauracja mieści się tam na Dol-

PŚ: To też jest tak, że rzeczy zmieniają się tak szyb-

nych Młynów. To przestrzeń zarządzana przez fundację,

ko i tych pomysłów pojawia się tyle, że może na przy-

która założyła, że to będzie okolica łącząca gastronomię,

kład za rok wpadniemy na coś zupełnie innego, na

sztukę, start-upy, polską modę i tak dalej. To jest ewe-

przykład koncepty bardziej dopracowane kulinarnie

nement na skalę Polski i takiego miejsca nie ma u nas

niż Mr. Pancake czy PIZZA BOYZ, czyli pełna kuch-

nigdzie indziej.

nia, ale taka foodpornowa. Na pewno postaramy się, by było grubo.

OK, a jak jest z dzieciakami, które do was przychodzą. Widzicie różnicę pomiędzy tymi, które przycho-

Na koniec pytanie od czytelników: kiedy collab

dziły pięć lat temu i tymi dziś?

Mr. Pancake/PIZZA BOYZ x newonce? Ulica czeka.

PŚ: Na pewno dzieciaki mają dziś więcej pieniędzy i to

PŚ: No właśnie, może po prostu teraz zadeklarujmy

jest coś, co da się odczuć od dłuższego czasu. Obok war-

i wtedy już nie będzie odwrotu? My jesteśmy wiel-

szawskiego Pancake’a mamy prywatną czy tam społecz-

kimi fanami idei collabu, łączenie dwóch (czy więcej)

ną szkołę i stylówki dzieciaków plus ich świadomość mo-

potencjałów zawsze daje jakąś fajną wartość dodaną.

dowa w porównaniu do tego, co się działo kilka lat temu,

Nasze PR-owe działania często kręcą się wokół colla-

to jest niebo a ziemia. Rosną płace, rodzice mają więcej

bów, w przyszłym roku będziemy robić na pewno coś

pieniędzy, a dzieciaki są wychowane w Internecie i ra-

dużego z marką alkoholową i taką jedną zagraniczną

czej inspirują się nie lokalnym podwórkiem, tylko tym,

cool stacją TV. No a collab z newonce’em będzie na

co dzieje się na świecie. Ilość dzieciaków w bluzach Su-

pewno jednym z naszych najfajniejszych collabów,

preme jest taka, że czasami czuję się (śmiech)…

zróbmy to! (śmiech).


Podziękowania: DH VITKAC, Hypetalk, Leopold Mazurkiewicz, Marcin Grzenia, Wiktor Saran

Produkcja: Piotr Rybiński, Weronika Rita

MUA: Kasia Biały | art Faces

Stylistka: Weronika Rita

Modele: Linda Golińska, Max Zarucki

Zdjęcia: Piotr Rybiński

STERLINGSILBER METALLIC


golf: Prada, nerka: Balenciaga / DH VITKAC

191


Max – bluza: Balenciaga / DH VITKAC, kurtka: Prada, spodnie: Burberry Vintage, buty: Adidas x Raf Simons

Linda – kurtka i spodnie: Moncler, buty: Alexander McQueen / DH VITKAC, okulary: Versace


golf: Balenciaga / DH VITKAC, kurtka: Stone Island, okulary: Gucci


Max – futro Vintage, sweter: Yves Saint Laurent Vintage

Linda – bluza: Balenciaga / DH VITKAC, kamizelka: Burberry Vintage


płaszcz: Burberry / DH VITKAC, buty: Prada

195


kurtka: Balenciaga / DH VITKAC, okulary: Prada



Tekst – Lech Podhalicz Zdjęcia – materiały Ballantine's True Music

TRUE MUSIC – W POSZUKIWANIU AUTENTYCZNOŚCI

Pretoria, Valencia i São Paulo. Beirut, Moskwa i Warszawa. Kulturowe różnice, odmienne wyznania czy trudy geopolitycznych sytuacji.

Wspólne kwestie? Autentyczna miłość do klubowej (i nie tylko)muzyki. Czerpią z niej radość wszyscy, bez względu na rasę, wiek, orientację seksualną czy płeć. Brazylia to kraj kojarzony głównie z eksportem horren-

wystąpiła ze swoimi pełnym seksu, prowokacji, politycz-

dalnych ilości kawy, fawelami, w których rocznie giną ty-

nych statementów i queerowej demonstracji live actami.

siące dealerów oraz z tego, że od 2002 wciąż nie mogą

Muzycznie artystka dostarcza wypadkową brazylijskie-

wygrać Mundialu. Brazylia to także państwo o niesamo-

go baile funku, surowego rapu i świeżych post-klubo-

witym muzycznym dziedzictwie. Od tradycyjnych cho-

wych rytmów, od których klasyczne 4/4 oddalone jest

ro i samby, przez lata 50. i 60. będące ekspansją bossa

mniej więcej tyle, ile reprezentacja Brzęczka od wyso-

novy i Tropicálii, przez przełom ejtisów i najntisów, kie-

kiego poziomu gry. Nieprzyzwoicie taneczne numery

dy to wybijał się metal od Sarcófago, Sepultury i Krisiun.

z antypatriarchalnymi tekstami – witamy w południo-

XXI wiek dostarczył nam m.in. elektronicznych produ-

woamerykańskim trans rapie A.D. 2018.

centów, takich jak Gui Boratto i Amon Tobin. W najnowszej historii – powrót i ekspansja zrodzonego w la-

Quebrada to teraźniejszość i przyszłość brazylijskiej sce-

tach 80. carioca funku (znanego obecnie lepiej jako baile

ny, zmieniającej się niezwykle szybko i być może ponow-

funk), którego słuchamy w formule przyszykowanej na

nie postawionej przed rolą politycznej opozycji w sto-

post-klubową modłę.

sunku do nowowybranych rządzących. Zupełnie jak Caetano Veloso, Jorge Ben Jor, Gal Costa i wiele innych

Jedną z barwniejszych postaci tamtejszej sceny jest Linn

wybitnych reprezentantów bossa novy, którzy w latach

Da Quebrada. Urodzona w faweli raperka i aktywistka

60. musieli zmierzyć się z dyktaturą i wojskowym reżi-

walcząca z konserwatywnym podejściem brazylijskie-

mem. Teraz, kiedy wybory w kraju Canarinhos wygrał

go społeczeństwa do tematów męskiej dominacji czy

ultra prawicowy Jair Bolsonaro, historia może nieszczę-

dyskryminacji środowisk LGBTQ. Sama określa sie-

śliwie zatoczyć koło. I właśnie tacy ludzie jak Quebra-

bie „bojowniczką gender” i trudno się z tym pojęciem

da mogą sprawić, że nie pozostaniemy obojętni wobec

nie zgodzić. Quebrada to z jednej strony kipiąca eroty-

rządów bezwzględności, dyskryminacji i nacjonalistycz-

zmem tancerka, a z drugiej wokalistka, która angażu-

nych zapędów. W walce o szacunek i równe prawa dla

jące wersy wyrzuca niczym Legia Warszawa trenerów.

środowisk LGBTQ, Quebrada ma obecnie wiele do po-

Mykki Blanco, twarz queerowego ruchu w rapie (swego

wiedzenia.

czasu wspinał się na tęczę na Zbawiksie) wypowiadał się o niej w samych superlatywach, twierdząc, że jest to

A gdyby tego było mało, w brazylijskiej odsłonie serii

jedna z niewielu osób, które realnie walczą z homofobią

Boiler Room x True Music towarzyszył jej m.in. Tom Zé,

i transfobią, będących w czołówce trawiących Brazylię

żyjąca legenda bossa novy. 82-latek wspólnie z wcze-

plag. Budząca podziw charyzma i sceniczna pewność

śniej wymienionymi artystami był jednym z głównych

siebie aż kipią z urodzonej w São Paulo raperki. Okazją

przeciwników reżimu i ważnym elementem nurtu Tro-

do przekonania się o tym na żywo był m.in. tegoroczny

picália – ruchu mającego wpływ nie tylko na rozwój mu-

Unsound czy Boiler Room x True Music, gdzie Quebrada

zyki na całym świecie, ale i walczącego o obywatelskie


199

prawa w trakcie ciężkiej sytuacji politycznej. Niestety, po

świecie – vide projekt Briana Shimkovitza Awesome

krótkotrwałym (lecz intensywnym) boomie na zaanga-

Tapes from Africa, który od 2011 wskrzesza perełki,

żowaną brazylijską muzykę, Zé popadł w zapomnienie.

które zaginęły gdzieś na zatłoczonych bazarach Daka-

Do artystycznego życia przywrócił go David Byrne, ro-

ru, Mogadiszu czy Addis Abeby. Wspomniana w kon-

biąc z piosenkarza pierwszego (po sobie) muzyka, któ-

tekście Toma Zé wytwórnia Luaka Bop, czy obecność

rego płytę wydał w wytwórni Luaka Bop, prowadzonej

rdzennych, radosnych tanecznych brzmień z nurtu fun-

przez lidera Talking Heads do dzisiaj. I tak, w 2018 roku

ku, disco czy proto-house’u na europejskich festiwalach

podczas jednego wydarzenia, na scenie spotkały się ge-

również to potwierdzają. Wystarczy posłuchać setów

neracje odległe od siebie wiekiem, a niezwykle bliskie

Palms Trax, Jamiego Tillera, Huneego czy Tako Reyengi,

sposobem rozumienia muzyki i jej ogromnie ważnej po-

żeby zrozumieć, o co dokładnie chodzi z tym afrykań-

litycznej roli. Zresztą Zé sam określał swoją twórczość

skim szaleństwem. To jednak tylko punkt wyjścia do

jako „dziennikarstwo śpiewane” i to chyba najlepiej

brzmieniowej ewolucji dziejącej się na Czarnym Lądzie

podsumowuje, z czym mamy w tych przypadkach do

od kilkunastu lat. Undergroundowa scena rozkwita tam

czynienia.

niczym sakura na wiosnę, czego najlepszym dowodem była współpraca Boiler Room z ugandyńskim festiwa-

Jeśli należałoby wybrać kontynent, którego wpływ na

lem Nyege Nyege (niemalże zakazanym przez tamtej-

mainstream może być w najbliższych latach kluczowy,

szy rząd), a także afrykański rozdział True Music. Cykl

wybór padłby na Afrykę. Nie od dzisiaj jest to region fa-

odwiedził Johannesburg, Nairobi, Doualę oraz Kapsztad,

scynujący dla muzyków poruszających się po jazzie, so-

a zamknięciem tournée będzie Pretoria. Podczas afry-

ulu, disco czy elektronice. Podobnie jest w didżejskim

kańskiej eskapady zagrali m.in. weteran gqomu Aux


Womdantso, lokalni raperzy – YoungstaCPT, EA Wave

Chaos in the CBD związani są z jednym z najbardziej

grający afrykański house w towarzystwie żywej perku-

autentycznych i szczerych londyńskich labeli – Rhy-

sji, Coco Em, która jak mało kto zna się na kenijskich

thm Section International (w którym zresztą – do spół-

deepowych klimatach czy Symatic, któremu najbliższe

ki z Adamem Brockim aka Newborn Jr. – wydawał polski

są ciepłe hip-hopowe beaty spod szyldu Stones Throw.

bohater tego tekstu, Bartosz Kruczyński). Prowadzona przez Bradleya Zero oficyna na nowo tchnęła życie

Jeśli takie określenia jak gqom, kwaito czy sghubu nic

w nieco podupadające klubowe londyńskie środowisko.

wam nie mówią – nie martwcie, lada moment będą roz-

Kiedy władze zabrały ludziom kultowe miejsca Plastic

poznawalne wszędzie. Wyjazd Kanye’ego do Ugandy

People i Fabric (klub ostatecznie wskrzeszony w 2017),

w poszukiwaniu inspiracji na „Yandhi”. Przypadek? Je-

Zero zaczął organizować imprezy w mniejszych loka-

śli nadchodzący album ma być równie rewolucyjny, co

lach. Jak mówią jego dobrzy koledzy po fachu – prezen-

industrialny „Yeezus”, West powinien sięgnąć właśnie

ter Worldwide FM Thris Tian i założyciel Whities Nic

po gqom i jego siostrzane odłamy. Gqom, który wywo-

Tasker – dzięki niemu znowu poczuli się, jak za cza-

dzi się z kwaito, tribal house’u i surowego afrykańskie-

sów nieodżałowanego Plastic People. Bradley stworzył

go rapu, oparty jest na bardzo wyraźnej, mocnej stopie,

niezwykłą komunę, społeczność, która przychodziła

house’owej repetytywności i synkopowym rytmie tak

dla muzyki zakorzenionej w jazzie, południowoamery-

dziwacznym, że ciężko go jakkolwiek sklasyfikować.

kańskich i afrykańskich melodiach, ale też dla emocji,

Wydaje wam się, że przechodzenie z nóżki na nóżkę

bliskości i przebywania z innymi wspaniałymi ludźmi.

na Smolnej można uznać za taniec? Zobaczcie, co wy-

Bracia Ben i Louis Helliker-Hales urodzili się co prawda

czyniają gqomowe świry – tego nie da się powtórzyć, to

w Auckland, ale – między innymi dzięki Zero – całym

trzeba mieć we krwi. Zdolnych reprezentantów tej po-

sercem czują się londyńczykami. Jak widać emocje pły-

wstałej w Durbanie sceny nie brakuje. Na czele z samo-

nące z kolektywnego odbioru muzyki to wartość nie do

zwańczym królem gatunku DJ Lagiem, Slickbackiem,

przecenienia.

Rudeboyz, Kampire, Dominowe czy Bamba Pana. Gqom brzmieniowo jest bardzo blisko futurystycznych basso-

Po Brazylii, Bliskim Wschodzie i Afryce, przyszedł czas

wych brzmień, z których garściami czerpie trap, więc

na ochłodzenie klimatu. Polacy nie gęsi i swoją cegieł-

bardzo możliwe, że charakterystyczne stłumione bassy

kę do serii True Music dołożyli. U nas również powstają

gdzieś już wam przygrywały.

projekty spod tego muzycznego szyldu będącego platformą marki Ballantine’s, której przyświeca idea promowa-

Z hałaśliwych ulic Kenii i RPA szybki kurs na Bliski

nia autentycznych muzycznych talentów i przekracza-

Wschód i stolicę Libanu, Beirut. Po skręcającej w pra-

nia gatunkowych granic. Po praskiej stronie Warszawy,

wo Brazylii, odwiedzamy państwo, które również znaj-

w industrialnych przestrzeniach jej północnej części od-

duje się w niezwykle trudnym geopolitycznym położe-

była się impreza będąca ostatnim przystankiem świa-

niu. Graniczące z Izraelem i Syrią – krajami pogrążonymi

towych wojaży Setha Troxlera. Ten jeden z najbardziej

w wojnach, rozbitymi na wiele politycznych czy świato-

rozpoznawalnych didżejów w branży odwiedził wcze-

poglądowych frakcji. Pomimo niebezpieczeństwa, jakie

śniej brazylijski Salvador i rosyjski Sankt Petersburg.

niesie za sobą niestabilność i „gorące” położenie, Liban

Oprócz tej dobrej mordki i doświadczonego, świetnego

słynie z intrygującego undergroundu. Maii and Zaed,

diggera, uwagę gawiedzi skupiali rodzimi wykonawcy.

3LIAS czy Jad Taleb to nie są nazwiska z pierwszych

O ile Brodkę kojarzy przeciętny zjadacz chleba, a tech-

miejsc list Billboardu, ale muzyczna jakość wnoszona

-house’owemu duetowi Catz ’N Dogz popularnością za

przez nich do międzynarodowej sceny klubowej jest

granicą dorównują tylko pierogi i Marsz Niepodległości,

niepodważalna. W Beirucie towarzyszyli im Nowoze-

tak Bartosz Kruczyński znany jest już raczej węższemu

landczycy z Chaos in the CBD, będący obecnie totalnym

gronu słuchaczy. A tak być nie powinno, bo w kontekście

topem, jeśli chodzi o inspirowany etnicznym jazzem ho-

poszerzania horyzontów, muzycznej erudycji i wszech-

use. Jeśli nie słyszeliście numeru „Global Erosion”, czym

stronności, Kruczyński gra w lidze w zasadzie sam ze

prędzej go odpalcie, bo to niemalże 8-minutowa defini-

sobą. Jego set na Boiler Roomie był rzadko prezentowa-

cja tego, jak łączyć elektronikę ze spirytualnym jazzem.

nym, wyjątkowym ambientowym live-actem opartym


201 na – nie bójmy się użyć tych słów – ocierającym się

tradycyjne polskie pierogi z farszem z gęsiny. Sam mówi,

o perfekcję albumie „Baltic Beat”. I jeśli Brodka ze swoją

że „gotowanie i muzyka stanowią dla mnie podstawę

nieustanną zmianą wizerunku może wydawać się nie-

zdrowo funkcjonującego społeczeństwa”. Seth, jesteś

co przerysowana, a Catz ’N Dogz grający co drugi letni

naszym kumplem.

weekend w największych klubach na Ibizie, Ameryki nie odkrywają, to właśnie Bartek Kruczyński stanowi o sile

Maya Jane Coles uważana jest za królową głębokiego,

autentycznej i melancholijnej polskości. „Baltic Beat” to

melodyjnego house’u, z którym przebiła się do klubo-

dzieło kompletne, w którym przenikają się wpływy new

wego mainstreamu. Coles wybrała się z ekipą True Mu-

age’u, ambientu i muzyki instrumentalnej. Po rozpadzie

sic do trzech miast: Johannesburga, Moskwy i Madrytu.

duetu Ptaki, warszawski producent kontynuuje zgłę-

W każdym z nich spotkała się z lokalną didżejską gwiaz-

bianie nostalgicznej polskości na wydanym w czerwcu

dą, aby wspólnie nagrać numery, które trafiły na EP-kę

tego roku „Ostatnim Dniu Lata”, nagranym pod pseudo-

podsumowującą cały projekt. Coles wyznaje dość popu-

nimem Pejzaż. Dla poszukiwaczy szczerych emocji, mu-

larną zasadę, że didżej uczy się przez całą swoją karie-

zyka Kruczyńskiego to must.

rę. Jeśli się zatrzymasz – przegrywasz. Bez poszukiwania nowych brzmień, bez kombinowania z setupami, bez

Osobny akapit należy również poświęcić ambasadorom

przełamywania gatunkowych barier, bez tego wszystkie-

True Music, którzy odwiedzili z marką kilka ważnych

go można zapomnieć o byciu dobrym selektorem.

światowych ośrodków. Mowa o jednej z najbardziej cenionych didżejek Mai Jane Coles oraz Secie Troxlerze,

Wracając na nasz rodzimy grunt, nie można nie wspo-

producencie o aparycji sympatycznego wujka. Obo-

mnieć o pozostałych podprojektach True Music, wykra-

je mają na karku kilkunastoletnie kariery, setki tysięcy

czających poza współpracę z Boiler Roomem. Składankę

kilometrów spędzonych w chmurach i podobną liczbę

„Heartbreaks & Promises” znają niemalże wszyscy jara-

godzin za deckami. Troxler, mimo dość młodego wieku,

jący się letnimi new-beatowymi brzmieniami spod zna-

jest uważany za jednego z najlepszych crate diggerów

ku r’n’b, soulu i rapu. Kuratorami H&P jest duet Flirtini,

na świecie, a swoją wiedzą mógłby obdarzyć niejednego

który już od pierwszych kompilacji stawiał na dźwięko-

adepta sztuki. Swoją erudycją Troxler znacznie wybiega

wą świeżość. Na trzeciej składance Jedynak i Ment XXL

poza horyzonty stereotypowego wielbiciela monoton-

zaprosili do współpracy duety producent(ka)-wokalist(k)

nego tech-house’u, nie dla niego generyczne brzmienia

a, tworząc kilka bardzo nietypowych połączeń. True Mu-

z Watergate czy popularnych klubów na Ibizie. W swojej

sic patronowało i wspierało najnowszą, czwartą odsło-

kolekcji posiada nie tylko najważniejsze perełki z chica-

nę „Heartbreaks & Promises", na której znaleźli się m.in.

gowskiego house’u czy techno rodem z Miasta Tłoków,

Mrozu, Rosalie., Klaudia Szafrańska, Ten Typ Mes, Dawid

ale również ukryte skarby muzyki eksperymentalnej,

Podsiadło oraz beatmakerzy – SoDrumatic, Enzu, Pepe.,

indie rocka, jazzu czy nawet latino. Miksowanie wycho-

Chloe Martini czy Duit. Czy ktoś w Polsce zebrał kiedy-

dzi Amerykaninowi nie tylko na parkiecie, ale również

kolwiek podobny skład i zamknął go na 16-trackowym

w kuchni. Uwierzcie lub nie, ale urodzony w Michigan

albumie? Flirtini to pionierzy.

artysta prowadzi w Londynie własną restaurację. Mało tego, trzykrotnie wygrywał kulinarne zawody podczas

Wojtka Mazolewskiego również nikomu przedstawiać

Amsterdam Dance Event, do tego stopnia, że na stałe

nie trzeba. Ekscentryczny jazzman w collabo z True Mu-

zasiadł w jury. Proszę Państwa, oto Robert Makłowicz

sic zagrał serię koncertów Kompozycja Idealna. Katowi-

przemysłu klubowego.

ce, Gdańsk i Wrocław – Mazolewski zawładnął sceną, na której towarzyszyli mu m.in. Ras i John Porter. Obecność

Seth Troxler to także zwyczajnie świetny ziomek,

kontrabasisty w rodzinie True Music zupełnie nie powin-

z którym bez trudu można się zakumplować. Kiedy był

na dziwić – Wojtek od dobrych kilku lat stara się wnieść

w Warszawie, wybrał się z chłopakami z Catz ’N Dogz

nieco świeżości i polotu do często bardzo konserwatyw-

na digging do kultowego record store’u – SideOne. Żeby

nego świata jazzu. W październiku muzyk wpadł do lon-

jego kulinarnym zapędom stało się zadość, wybrał się

dyńskiego studia BBC Radio, gdzie był gościem samego

też po ogórki kiszone na Halę Mirowską oraz… ulepił

Gillesa Petersona, dziennikarza uważanego przez wielu



203

za wyrocznię w kwestii jazzu i muzyki świata. Peterson

innym prezenter międzynarodowego Boiler Room Michail

jest również wielkim fanem polskiego bandu EABS, któ-

Stangl prowadził rozmowę na temat przyszłości klubowe-

ry od płyty odświeżającej twórczość Komedy robi furorę

go życia w Europie, rozważając takie kwestie, jak przesyt

nie tylko u nas, ale i zagranicą, czego potwierdzeniem było

tradycyjnymi gatunkami (jak techno) czy rytmami 4/4.

tournée po Azji, UK i Starym Kontynencie.

Poruszano także tematykę DIY, która przez ostatnie kilka lat dość mocno zaznaczyła swoją obecność. Wyciąga-

Nieodłącznym elementem serii True Music są również

nie głębokich danych z Bandcampa i przekładanie tego

wyczerpujące panele dyskusyjne z udziałem kluczowych

na wzrost sprzedaży niszowej muzyki albo kwestiono-

postaci undergroundowego świata. True Music Forum to

wanie sensu egzystencji dużych wytwórni i skłanianie się

przestrzeń do rozmowy na temat kondycji sceny, jej przy-

ku self-publishingowi. To tylko część z tematów porusza-

szłości, obecnego stylu klubowego życia czy o funkcjono-

nych podczas wyczerpujących dyskusji z udziałem postaci

waniu branży hardware’u i software’u dla producentów.

o ogromnej wiedzy i sporym autorytecie.

Jednym z ciekawszych momentów warszawskiej odsłony TMF była rozmowa na temat stanu polskiego under-

Uff, przelecieliśmy po kilku kontynentach, kilkunastu

groundu, który z jednej strony może wydawać się niedo-

metropoliach, po sporej liczbie muzycznych gatunków,

ceniany i przysłaniany przez kariery muzyków z innych

tanecznych stylistyk i ważnych społecznych tematów.

krajów, a z drugiej strony wciąż jest na etapie kształto-

Wspólnym mianownikiem wszystkich napotkanych

wania się i szukania własnej drogi. O tym dyskutowali

osobistości jest autentyczna miłość do muzyki i do wy-

m.in Gosia Płysa z Unsoundu, Zambon prowadzący la-

konywanych przez nich zawodów. Szef undergroundowej

bel Transatlantyk, Philip Sherburne piszący dla Pitchfor-

wytwórni, rezydent lokalnego klubu, krzewiciel regional-

ka czy Resident Advisor, a także Tomek Hoax, zajmujący

nych specjałów czy aktywista w słusznej sprawie. Muzy-

się polskimi towarami eksportowymi – Resiną, Stefanem

ka jest dla nich formą walki z codziennością – politycz-

Wesołowskim, a swego czasu również Synami. Przy okazji

ną lub światopoglądową – lub po prostu motywacją do

innego panelu Xosar wspólnie z Nadine Raihani z Native

nieustannego działania na rzecz środowiska, czynienia go

Instruments i producentką Chagall debatowały nad tema-

jeszcze piękniejszym i zbliżającym ludzi. Bo przecież co

tyką dźwięków przyszłości – z czym to się będzie jadło,

najbardziej liczy się w żywiołowym tańcu, emocjonalnych

z czego muzycy tworzący elektronikę będą czerpać wzor-

uniesieniach, dźwiękach pełnych zaskoczeń i społecznej

ce i jakiego sprzętu używać do jego produkcji. W jeszcze

świadomości? My, ludzie.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.