MAGAZYN NIUANSSE NR3/2016

Page 1


ILUSTRACJA: MONIKA BONDARYK


-

NR3

ZIMA/WIOSNA 2016 Redaktor Naczelna: Anna Maczyńska Grafika: Anna Maczyńska Skład: Anna Maczyńska Korekta: Joanna Borys Ilustracje: Monika Bondaryk, Okalini... Okładka: Monika Bondaryk Fotografowie: Kasia Rodacka, Olga Figaszewska, Filip Okopny, Siaczyńska&Polkowska, Kasia Bielska Autorzy: Kasia Rodacka, Magdalena Erbel Magdalena Subocz, Anna Maczyńska, Nadia Linek, Magdalena Polonko, Olga Figaszewska Redakcja: tel. +48 503 711 377 Adres: ul. Jana Matejki 15a/19 72-100 Goleniów

www.facebook/Niuansse Wydawca: Anato / www.anato.com.pl Dystrybucja: Sempreart / www.sempreart.pl Druk: DrukSystem www.druksystem.com.pl tel.+48 668 026 948 Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma. Niuansse jest nazwą zarejestrowaną oraz znakiem towarowym pod ochroną, używanie go przez kogokolwiek na terenie kraju jest bezprawne. WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! KOPIOWANIE, POWIELANIE I WYKORZYSTYWANIE INFORMACJI, ZDJĘĆ, GRAFIK ZAWARTYCH W MAGAZYNIE NIUANSSE BEZ ZGODY WYDAWCY ZABRONIONE!



W ŚRODKU... * Podróże marzeń/Patagonia * Wywiad z Kasią Stankiewicz * Bliskość/Temat numeru * Na regale/Nowości * ”Cześć, co słychać”/Premiera * Kuchnia/Wiosenne przysmaki * Pomysł na.../Nadruki * Lamperia design * Twórcze działania OKŁADKA: MONIKA BONDARYK


anumerutorzy 3/2016

„Czasem niezwykłe rzeczy mogą stać się niezwykłe, po prostu przez robienie ich z właściwymi ludźmi”.

Elizabeth Green

Anna Maczyńska. Mama kreatywnej 11-latki, graficzka i ilustratorka. Uwielbia... czarną kawę z chilli, miód, Jonagoldy, zapach farby drukarskiej i plenerowe wycieczki z obiektywem. Rozśmieszają ją... koty, świat w oczach dzieci i ich słowotwórczość. Zatrzymuje... wzrok na drobiazgach i detalach.

Olga Figaszewska. Pasjonatka fotografii czarno-białej i retro klimatu na zdjęciach. Obecnie zajmuje się portretami, reportażem oraz zdjęciami kulinarnymi. W swojej twórczości ponad zabawą w photoshopie i ingerencją graficzną, stawia na możliwość uzyskania określonych efektów przy pomocy przeszkadzajek a także zabawy światłem. Nie rozstaje się z aparatem nawet na chwilę. Stara się zachowywać na zdjęciach emocje, które w danym momencie towarzyszą zarówno fotografowi jak i modelce. Często na potrzeby sesji wykonuje część kostiumów i rekwizytów do sesji zdjęciowych.

Nadia Linek. Entuzjastka ilustracji i grafiki użytkowej - w szczególności sitodruku. Działa, żyje i tworzy w Berlinie, gdzie prowadzi kameralną pracownię sitodruku. Powołuje do życia różne projekty, jednym z nich są Zoodaki.


Magdalena Erbel. Autorka bloga Save The Magic Moments.Wrażliwy nerwus, emocjonalny marzyciel, niepoprawna romantyczka, całkowicie spełniająca się w roli mamy i żony. Aspirująca freelancerka, która marzy, że pewnego dnia wyda własną publikację. Istny wulkan emocji, entuzjastka wypieków, miłośniczka kryminałów, pasjonatka podróży, stawiająca swoje pierwsze kroki w fotografii. Na blogu w niezwykle kobiecy i szczery sposób opisuje rzeczywistość, opierając się na hedonistycznym podejściu do życia, na piedestał wynosząc wartości rodzinne oraz celebrację życia w rytmie SLOW. Poszukiwaczka szczęścia oraz magii życia codziennego.

Magdalena Subocz. Rudzielec z wyboru. Miłośniczka książek i fikcyjnych bohaterów także z wyboru. Z potrzeby i nałogu – totalna zakupoholiczka książkowa. Oddaje się w pełni swoim pasjom literackim prywatnie i zawodowo, stawiając także swoje pierwsze kroki na wattpad (pod pseudonimem Lena Sigh) i prowadząc własnego bloga (www. smag-rekomendacje.blogspot.com). Uzależniona od kawy, z którą nie rozstaje się całymi dniami. Pozytywnie nastawiona do ludzi i świata.

Magdalena Polonko. Pozytywna matka trójki najfajniejszych dzieci świata. Weganka. Uwielbia jogę i jeść oczami. Kocha zapach ziemi po deszczu i poranki w słońcu. Wierzy, że nic nie dzieje się bez przyczyny i że dobro wraca. Ciekawa ludzi w każdym zakątku świata. Nie lubi nielubić! Obiecała sobie pojechać do Indii i zacząć biegać, zaraz po tym jak zrobi kurs nurkowania w Tajlandii.

Kasia Rodacka. Twórczyni dokumentalnej inicjatywy Trawers (trawerswpolske.pl). Podróżuje i potem pisze, uwielbia miejsca nieoczywiste. Fotografuje głównie analogowo. Z pasji do lokalności robi festiwal o Polsce. Z wykształcenia iranistka, w wolnych chwilach organizuje koncerty na własnym balkonie.



PODRÓŻE

kraina wiatru



TEKST I FOTO: KASIA RODACKA

Patagonia KRAINA WIATRU

W

ieje absolutnie wszędzie. To już nie jest słoneczne Buenos Aires, gdzie dzień wcześniej jedliśmy lody. Jest luty, a tutaj, na południowej półkuli właśnie kończy się lato. To znaczy, że kiedy wieczorem wysiadamy z autobusu w Ushuaia, ubieramy czapki. Stąd na Antarktydę jest już tylko 1000 kilometrów, czuć chłodny powiew znad gór lodowych. Patagonia i ten koniec świata były naszym marzeniem od wczesnej młodości. W końcu jesteśmy. Ushuaia to górzyste miasteczko, schodzące ostatecznie do poziomu morza. Jego krajobraz tworzą niskie, zbudowane głównie z dykty parterowe domki, niektóre wręcz można nazwać blaszakami. Ich właściciele powoli doprowadzają swoje chatki do coraz lepszej kondycji. Ulice tworzące miasto przecinają się pod kątem prostym. Widoki naokoło zapierają dech w piersiach, a poczucie bezpieczeństwa jest wysokie. Południowy raj. Schodząc nad morze widzimy na przedmieściach słynne kontenerowce, w powietrzu czuć chłód znad lodowców Antarktydy. To Ziemia Ognista tak mrozi, stąd do Patagonii mamy jeszcze półtora dnia drogi na północ samochodem. Ushuaia rości sobie prawo do bycia najbardziej wysuniętym na południe miastem na świecie, jednak tytuł ten jest tutaj przedmiotem mocnej rywalizacji. Głównym konkurentem argentyńskiej Ushuai jest chilijskie Puerto Williams. Z powodu jednak zbyt małej infrastruktury i populacji liczącej jedynie 2000 osób, nie jest uznane w pełni za miasto. Żeby w końcu doprowadzić do wygranej na rzecz Chile, rząd wprowadza profity i dotacje dla osób chcących przenieść się do tego miasteczka. Jedziemy na północ. Jednym z największych atutów Patagonii jest jej przyroda. Dzikie pustkowia, krajobrazy wybiegające we wszystkie strony, przestrzeń i wiatr. Aż ciężko uwierzyć, ile siły musi mieć w sobie każde gwanako (kuzyn lamy), żeby tak paść się na łąkach i nie dać się zdmuchnąć. Z Ushuaia droga na północ, w region Torres del Paine zajmuje stopem około półtora dnia. Kiedy stoimy


wyciągając rękę, by zatrzymać jakiś samochód, dalibyśmy wszystko, żeby móc się za czymś schować chociaż na chwilę. Mimo że świeci słońce, wiatr który wieje przynosi chłód. Kiedy przemierzamy kolejne kilometry, oprócz zwierząt mijamy rozsiane co jakiś czas hacjendy - wielkie posiadłości rolne. Ich mieszkańców dzielą od siebie czasem dziesiątki kilometrów.

Patagonia to mieszkanka kulturowa. Sama Argentyna uważana jest za najbardziej zeuropeizowany kraj Ameryki Południowej, jed-

FOT: M. GUSINDE. 1923 ROK.

Teren Patagonii to nie tylko Argentyna, ale i sąsiednie Chile. Kiedy jesteśmy na miejscu, przekraczamy granicę kilkukrotnie, za każdym razem sprawdzając dokładnie, czy w plecaku nie zostało nam jedzenie. Jego przewóz przez granice w Ameryce Południowej jest nielegalny i można narazić się na spory mandat. Tym razem jedziemy do Torres del Paine - jednego z najpiękniejszych parków w Chile. To miejsce, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie - możliwości trekkingów jest kilka, w zależności od kondycji i czasu, którym dysponujemy. Dodatkowo Torres del Paine oferuje zapierający dech w piersiach widok na skały nad jeziorem masyw górski, których kilka iglic wystrzeliwuje w powietrze w zasadzie pod kątem prostym. Przy wejściu do Parku Narodowego każdy otrzymuje mapę terenu z zaznaczonymi dwoma trasami - popularnie zwanym “W” (krótsza) lub “Q” (dłuższa). Nazwane tak zostały od ich kształtu na mapie. Wszystkie parki są odgórnie dobrze zorganizowane, w dzikiej Patagonii nie ma miejsca na chaos. Przez park prowadzi w zasadzie jedna trasa, czasem odchodzą od niej skróty lub fragment można przepłynąć stateczkiem. Możemy nocować jedynie na wyznaczonych campingach. Niektóre z nich są darmowe, inne płatne, niektóre wymagają wcześniejszej rezerwacji. Jeśli wędrujemy samotnie, są to najlepsze miejsca na poznanie kompanów - w okresie letnim na campingach spotykają się ludzie z całego świata, wspólnie otwierają miejscowe wino “Gato” i planują wschód słońca pod igłami Torres del Paine.

nak na południu widać wciąż osoby mongoloidalnymi rysami twarzy. Przyciągają wzrok ich oczy w kształcie migdałów i wysokie kości policzkowe. Uwagę przykuwa także ogromna ilość starych zdjęć-pocztówek. Wiszą na ścianach, poszeregowane według rozmiaru. Pionowe i poziome, tak żeby tworzyć ładną, czarno-białą mozaikę. A na zdjęciach piękni skośnoocy, bez uśmiechu, poważni, w skórach. Mężczyźni z łukami, kobiety z nagimi piersiami. Dzieci z podniesionymi podbródkami. Wszyscy ubrani w skóry z gwanako. Wszyscy bardzo dumni. Nie wiadomo, czy sami chcieli pozować do zdjęć, czy ktoś ich zmusił albo przekupił. Zdjęcie, które leży przede mną zostało zrobione w 1923 roku przez Martina Gusinde, duchownego i antropologa pochodzącego z Wrocławia. Jagani, inaczej Jamani, a po angielsku w XIX wieku funkcjonujący jako Fuegans to plemię z Ziemi Ognistej. Bardziej na południe już nikt nigdy nie mieszkał. Na tych terenach żyli od ponad 10 000 lat, pływali pomiędzy wyspami na canoe, polowali na lwy morskie. Dopóki


FOTO: KASIA RODACKA

FOT: M. GUSINDE. 1923 ROK.


FOTO: KASIA RODACKA


nie spotkali Europejczyków, nie było im zimno. Smarowali ciało tłuszczem, palili ogniska. Ewolucja miała tutaj pole do popisu. Jaganie mieli lepszy metabolizm od przybyszy ze Starego Kontynentu - pomagało im to w utrzymaniu wewnętrznego ciepła. Badania wskazują na to, że ich temperatura ciała była wyższa o przynajmniej 1 stopień od temperatury innych ludzi. Spali nago i nurkowali w zimnym morzu. Siedzieli w kucki, żeby lepiej zachowywać ciepło. Na samym koniuszku Ameryki Południowej znaleźli się najpewniej wypędzeni przez wrogów. Żyli spokojnie aż do momentu kiedy w XIX wieku zaczęli się nimi interesować przybysze z Europy. Wtedy Jagan było jeszcze 3000. Cristina Calderon jest już bardzo stara. Żyje od 1928 roku na wyspie Navarino, należącej do Chile. Kiedy umrze, ze świata zniknie język jagański i wymrze plemię. Cristina jest ostatnią Indianką czystej krwi jagańskiej. Póki żyje, podtrzymuje historię jednego z najstarszych plemion patagońskich i opowiada bajki w tylko sobie znanym języku. Hai kur mamashu shis Chcę opowiedzieć Ci historię - być może tak właśnie wita gości Cristina w swoim domu. To też tytuł wydanej w 2005 roku książki z bajkami jagańskimi zredagowanymi po hiszpańsku przez wnuczkę Cristiny, których ta słuchała jako dziecko. Docieramy w końcu do ostatniego przystanku - El Chalten. Kolejne symetryczne ulice dzielą miasteczko na równe kwadraty. Zabudowa niska. Według rankingu Lonely Planet z 2014 roku El Chalten zajęło drugie miejsce w rankingu miast, które koniecznie trzeba odwiedzić. To niewielkie miasteczko znajduje się pod dwoma szczytami, których nazwy rozbudzają wyobraźnię nie tylko wspinaczy - Cerro Torre i Fitz Roy. Nazwa tego drugiego upamiętnia kapitana słynnego statku HMS Beagle w czasie słynnej podróży Karola Darwina na Ziemię Ognistą. Jeśli jesteśmy wspinaczami, musimy uważnie obserwować pogodę oraz przede wszystkim - zgłosić obowiązkowo w miejscowej informacji turystycznej zamiar wspinaczki. Jeśli planujemy jedynie trekkingi wokół obu szczytów - przygotujmy się na wiecznie zachmurzone Cerro Torre oraz piękne widoki z udziałem Fitz Roya. W El Chalten funkcjonują campingi w zasadzie w każdym domku - ogródki służą za pola namiotowe, mogące pomieścić 5-6 namiotów wciśniętych obok siebie na styk. Najlepiej zaplanować sobie na miejscu przynajmniej dwa dni - dzięki temu każdego dnia będziemy mogli na spokojnie zobaczyć szczyty. Pod warunkiem, że pogoda przy Cerro Torre okaże się łaskawa i pokaże nam szczyt góry.


FOTO: KASIA RODACKA

„A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie!”


Leopold Staff


TEKST I FOTO: KASIA RODACKA


WARTO WIEDZIEĆ Kiedy Do południowej części Ameryki Południowej najlepiej jechać w naszych miesiącach zimowych - wtedy tam panuje lato. Drugą opcją jednak jest popularna turystyka narciarska w regionach Ushuaia - wtedy warto jechać w okolicach lipca. Dojazd Najlepiej samolotem. Obecnie nie ma żadnych tanich połączeń między Europą a Ameryką Południową, jednak czasem można znaleźć promocję na regularne loty z Europy do Buenos Aires czy Santiago, nawet w cenie już ok. 1200 zł w dwie strony. Stamtąd jednak żeby lokalnymi liniami dolecieć na samo południe, trzeba ponownie wydać ok. 1200 zł. Wiza Zarówno jeśli chodzi o Argentynę jak i o Chile, obywatele polscy mogą przebywać na terenie kraju do 90 dni bez wizy, wystarczy ważny paszport. Szczepienia Nie ma obowiązku wykonywania konkretnych szczepień, jednak zarówno w przypadku Argentyny jak i Chile zaleca się mieć wykonane szczepienia na WZW typu A, na błonicę i tężec, polio oraz dur brzuszny. Dodatkowo zaleca się szczepienia na WZW typu B. Język urzędowy Hiszpański. Są pewne różnice w hiszpańskim argentyńskim, chilijskim a hiszpańskim europejskim, jednak już po paru dniach można nauczyć się tych różnic i jeśli porozumiewamy się w języku hiszpańskim, sami przestawimy się mimowolnie na wersję południowoamerykańską. Pamiątki Całe rękodzieło argentyńskie jest warte uwagi. Dostaniemy tu miejscową ceramikę, słynne czapki “peruwianki”, słodycze. Ciekawą pamiątką są flagi regionalne. Praktycznie przy każdym schronisku w górach obok flag narodowych zawieszone są flagi regionu Patagonia - warto poszukać ich w sklepach w większych miastach. Dla aktywnych Patagonia to świetny obszar dla miłośników trekkingów oraz wspinaczki. To także dobre tereny dla fanów motocykli - drogi w Patagonii są dobre, a widoki zapierające dech w piersiach.


„Istnieje inna rzeczywistość – odbicie, jakie świat pozostawia w Tobie, jeśli jesteś artystą. I po jakimś czasie, jeśli wiedzie Cię intuicja własnego sądu, już tylko ona będzie cię interesować”.

Sándor Márai


www.facebook.com/Lamperia.design/



Kasia Stankiewicz ROZMAWIA Z ANIĄ EM.

Nierozerwalnie związana ze światem dźwięków. Sukces jest dla niej niewymuszonym skutkiem dokonań, a nie celem samym w sobie. Na zewnątrz niewzruszenie naturalna, przystępna i pełna ciepła. W środku żywe misterium dźwięków, olbrzymiej siły, wrażliwości i emocji.


FOTO: KASIA BIELSKA

Kasia Stankiewicz. Wokalistka i autorka tekstów. Karierę artystyczną rozpoczęła w 1996 roku od udziału w popularnym programie „Szansa na sukces” i owocnej współpracy z grupą Varius Manx. Artystka dosyć szybko zdecydowała się na solową drogę twórczości i przez wiele lat pracowała na własne nazwisko. Projekty muzyczne, które powstały w tym czasie to: „Extrapop”, „Mimikra” i „Lucy and the Loop”.


Witaj Kasiu, dziękujemy, że zechciałaś poświęcić nam swój czas i zgodziłaś się na krótką rozmowę. Kasiu, Twoja droga twórczych poszukiwań to zdumiewająco piękny, wymarzony początek i czas emocjonalnej metamorfozy, spotkań z wolnością, światłem, energią i dźwiękami. Swoją piosenkę „Lucy” zaczynasz od słowa again, czyli - od nowa. Na jakim obecnie etapie artystycznym jesteś? Uwielbiam Lucy, ale muszę przyznać, że to wszystko co działo się wokół tej płyty, mocno mnie wybatożyło. W jakimś momencie musiałam się na chwile ewakuować. Teraz wracam do pisania nowych piosenek i coraz śmielej myślę o nowej płycie. Czy życie i sztuka w Twoim przypadku stapia się w jedno? Życie to dla mnie codzienność, z jej radościami i wszystkimi skutkami ubocznymi, a sztuka to święto, czas marzeń, wyobrażeń, przekładany na rzeczywistość. Czy trudno jest pogodzić rolę mamy i artystki? Jedno i drugie jest dla mnie jak stąpanie po linie zawieszonej metry nad ziemią. Rola rodzica jest najtrudniejsza ze wszystkich w jakich byłam. Artystką jest być nieco łatwiej ale jest to powiązane czasami z nieznośnym rodzajem wrażliwości. ”Artystka” i „ Gwiazda”, to często nadużywane słowa i w dzisiejszych czasach nierzadko pozbawione znaczenia. Co dla Ciebie oznaczają te słowa? Artysta to ktoś kto bezkompromisowo i szczerze przekłada, ujawnia swój wewnętrzny świat, światu zewnętrznemu. Gwiazdą można być przy okazji wyżej wymienionego, ale głównie to postać znana, popularna, niekoniecznie ze swojej twórczości. Gdybyś w tej chwili zaczynała swoją karierę muzyczną, na co zwróciłabyś większą uwagę? Z czego byś zrezygnowała, co pozostawiła? Niestety w życiu nie ma pisania wypracowania na brudno, a potem przepisywania na czysto. Jest decyzja i jej konsekwencja. Wyciąganie wniosków i od nowa. Więc nie zastanawiam się nad tym, co by było gdyby.


Trudne doświadczenia kształtują nas wszystkich. Powiedziałaś: „Bardzo lubię tę moją drogę, nawet jak jest wyboista i jak są na niej kamienie, chaszcze i się troszkę pokaleczę”. Czego w życiu nauczyły Cię takie chwile? Nauczyłam się żyć na krawędzi. Jeśli w moim życiu kiedyś pojawi się constans, będzie to mega komfort i nagroda. My, współczesne kobiety mamy wiele codziennych ról do spełnienia i często bywa tak, że doba jest dla nas za krótka. Kasiu jak Ty odnajdujesz się w „biegu”? Podoba Ci się ten świat, czy tęsknisz za spokojniejszym „byciem”? Nie mam wrażenia, aby doba była za krótka. Im więcej mam zajęć, tym bardziej zorganizowana jestem. Lubię niezależność i samodzielność, ale mimo dziwnych czasów, mam taką atawistyczną potrzebę, aby mój mężczyzna złapał mnie czasami za włosy i pokazał mi, gdzie moje miejsce. Może być na kolanach, ale wtedy i ja i on wiemy, że nie klęczę po to, aby się modlić. :) Kasiu, czego możemy Ci życzyć? Wygranej w Tańcu z Gwiazdami ;)

KASIA STANKIEWICZ (FOT. OFICJALNA STRONA ARTYSTKI)

A zatem ...Niech Twoje nóżki poprowadzą Cię do zwycięstwa. Powodzenia Kasiu, dziękujemy że znalazłaś dla nas chwilę.


KASIA STANKIEWICZ (FOT. OFICJALNA STRONA ARTYSTKI) FOT. SIACZYŃSKA&POLKOWSKA, GRAFIKA: KAJETAN ŁUKOMSKI


FOTO: OFICJALNA STRONA ARTYSTKI

FOTO: FILIP OKOPNY / MATERIAŁY PRASOWE


JESZCZE BLIZEJ... Bezpieczna przystań... Mój przyszły wymarzony dom dla całej rodziny. Kusi mnie... To ja kusze. Piosenka dla syna... „Dla Frycka” z płyty „Mimikra”. Książka do której powracam... „Wilgotne miejsca” Charlotte Roche. Dźwięk nie do zniesienia... „Codziennie niskie ceny”. Cenię.... Niezależność. Najlepszy czas... Po trzydziestce! Wbrew pozorom jestem... Czołgiem. Pamiętam zapach.... Goździków z dnia kobiet w podstawówce. Małe szaleństwo... Taniec z Gwiazdami. Recepta na równowagę... Spięty brzuch. Sposób na stres... Oddech. Inny zawód dla Ciebie... Nie ma. Mielony czy muffinka? Sałatka.

Mam „bzika” na punkcie... Ładnych zapachów. www.facebook.com/KasiaStankiewiczOfficial


ILUSTRACJA: MONIKA BONDARYK


BLISKOŚĆ

nasz temat


TEKST: MAGDALENA ERBEL

Szczęśliwy związek JAK STWORZYĆ?

J

edni wierzą, że przeciwieństwa się przyciągają, inni twierdzą, że szczęście w związku odnajdziemy tylko przy zgodnych charakterach. Niektórzy utrzymują, że trwały i szczęśliwy związek można stworzyć tylko poprzez wspólne pasje. Ja wierzę, że warunkiem koniecznym jest po pierwsze odnalezienie tej odpowiedniej osoby, po drugie zbudowanie związku opartego na szacunku, zaufaniu i akceptacji. Sama miłość jednak nie wystarczy, choć niewątpliwie stanowi fundament związku. Prawdą jednak jest, że nie ma związku bez miłości, tak jak nie ma miłości bez bliskości. Nad prawdziwą relacją zawsze trzeba pracować, trzeba o nią dbać i pielęgnować. W dzisiejszych czasach, gdy ciągle jesteśmy zabiegani, na nic nie mamy czasu, w pogoni za sukcesem, zapominamy co tak na prawdę w życiu się liczy. Zapominamy, że w związek, prócz serca, należy włożyć również siebie, zaangażowanie oraz mnóstwo pracy. Zapominamy, że nie mamy kogoś na własność. Że nie chodzi tylko o branie, ale również o dawanie. Związek powinien być niczym twardy łańcuch. Tak, jak jedno ogniwo łańcucha wchodzi w drugie, tak w partnerstwie ciągnie raz jedno, raz drugie. Summa su-

mmarum mamy jednak taki sam wkład. Warto więc dbać o pozytywne relacje. Rozmawiać. Robić niespodzianki. Kupować kwiaty bez okazji. Od czasu do czasu zrobić śniadanie do łóżka czy zostawić na lustrze ślad czerwonej szminki układający się w napis KOCHAM CIĘ! Warto wyznawać uczucia. Mężczyźni tak rzadko to robią. Warto zaskakiwać. Walczyć z rutyną. Wspólnie rozwiązywać problemy, zamiast zamiatać je pod dywan. Warto chodzić na randki. Zadbać o dreszczyk emocji. Nigdy nie przestać się starać. Być miłym, uczynnym, czułym i empatycznym. Radość ze wspólnie spędzonego czasu i wspólne przeżycia potęgują poczucie intymności i bliskości. Dlatego tak ważnym jest, by odnaleźć wspólną płaszczyznę, wspólny mianownik albo wspólne zainteresowania, przytulać się i uprawiać seks. Każdy związek wymaga ciepła, miłości oraz zaangażowania. Ale i wolności. Zdrowa relacja nie polega na robieniu wszystkiego razem, a już z pewnością nie na kontrolowaniu. Zaufanie, szczerość, poszanowanie czyjejś odrębności oraz indywidualności to podstawa. Zawsze należy pamiętać, że wychowaliśmy się w innych domach, na innych zasadach. Mamy


inne doświadczenia życiowe, inne historie, inną wrażliwość. Mamy prawo do bycia sobą, decydowania o sobie, spędzania czasu zgodnie z własnymi potrzebami i preferencjami. Mamy też prawo do samotności. Dojrzały związek opierający się na bliskości cechuje się chęcią i możliwością dostosowywania się do wzajemnych potrzeb. To nie rywalizacja. Nikt nie powinien mieć poczucia straty, czy zwycięstwa. Nikt nie powinien dominować. Obydwoje powinniśmy czuć się bezpieczni. Szczęście osiągniemy, gdy nasza druga połówka jest dla nas miłością, przyjacielem, partnerem i kochankiem jednocześnie. Rozumie nasze potrzeby. Ofiaruje wsparcie. Akceptuje nasze słabości, nie próbuje zmieniać nas pod własne potrzeby. Gdy rozumie, szanuje i dodaje skrzydeł. Gdy docenia, dostrzega i okazuje wdzięczność. Krzysztof Cugowski śpiewał, że do tanga trzeba dwojga. Nie można chyba lepiej spuentować partnerstwa. Udany związek polega właśnie na wzajemności, równości oraz uczciwości. Wzajemnym dostosowywaniu się i otwartości. Poszanowaniu odrębności przy jednoczesnej bliskości fizycznej i emocjonalnej.


„Dzieci widzą wszytko. Dzieci słyszą wszystko i czują wszystkie nasze emocje. Wiedzą, jaki mamy stosunek do innych. W jaki sposób zwracamy się do partnera. Jak dbamy o dom. Jak traktujemy starszych, słabszych, niepełnosprawnych czy zwierzęta. Jak okazujemy emocje, uczucia”.


Mamo, Tato... Życia uczę się od Ciebie CZYLI SŁÓW KILKA O BLISKOŚCI W RODZINIE TEKST: MAGDALENA ERBEL

W

itając kapitalizm i towary na półkach mieliśmy wreszcie perspektywę na lepszą przyszłość dla nas i naszych dzieci. Miały dostać to, czego nam, Polakom tamtych czasów brakowało. Dziś wszyscy pragniemy mieć wszystko najlepsze, najmodniejsze, a przede wszystkim najnowsze i firmowe. Przecież ubieranie dziecka w używane ciuchy to dopiero wstyd. Co jednak z okazywaniem ciepła, miłości, troski, zaufania, a przede wszystkim szacunku? Czy dziś godziwe życie, to życie w przepychu i blichtrze? A co z bliskością? Świat ciężko jest zmienić. Co innego ten nasz świat. Świat, jakim jest rodzina. Układy w nim panujące. Wzajemne relacje. Warto przez moment się nad nimi pochylić. Oddać się refleksji. Zastanowić, jakie wartości są dla nas najcenniejsze? Jakie wartości przekazujemy swoim dzieciom? Jakie chcielibyśmy przekazać? Czy mamy dla nich czas? Czy znajdujemy czas dla partnera? Czy potrafimy zadbać o pozytywne relacje? Dzieci są naszym zwierciadłem, czy tego chcemy czy nie. To właśnie my rodzice, matki, ojcowie i dziadkowie. Starsi bracia oraz siostry. My, czyli rodzina jesteśmy dla nich przykładem, wzorem do naśladowania. Jeśli coś Cię w dziecku denerwuje, zastanów się, czy nie są to oby Twoje własne wady? Cokolwiek złego dzieje się między Tobą, a Twoim partnerem z pewnością widać to w zachowaniu dzieci. Dzieci widzą wszytko. Dzieci słyszą wszystko i czują wszystkie nasze emocje. Wiedzą, jaki mamy stosunek do innych. W jaki sposób zwracamy się do partnera. Jak dbamy o dom. Jak traktujemy starszych, słabszych, niepełnosprawnych czy zwierzęta. Jak okazujemy emocje, uczucia. W jaki sposób rozmawiamy. Czy w ogóle rozmawiamy? A przecież rozmowa jest podstawą bliskości. Bliskość w rodzinie to nie tylko troska i opieka. To również przykład, jaki dajemy dzieciom oraz sposób, w jaki je traktujemy. Musimy pamiętać, że dzieci to też ludzie. Mali, często bezradni, ale ludzie. Istoty odczuwające wszystko w o wiele większym natężeniu niż my. Należy je nie tylko kochać i o nie dbać, ale również szanować. Słuchać, tak samo, jak słucha się partnera. Respektować ich zdanie. Od tego, jak będziemy je traktować, zależy ich charakter, stosunek do siebie samych, do innych ludzi i świata. To my uczymy je tworzyć relacje, być szczęśliwymi i wdzięcznymi. To my tworzymy świat, w jakim kiedyś będą żyć. Zadbajmy o to, żeby ten świat był pełen bliskości i możliwości.

www.savethemagicmoments.pl


TEKST: MAGDALENA POLONKO

Otulone ciepłem NOSZENIE DZIECI W CHUSTACH

K

ażdy, choćby nie wiem jak się zarzekał, potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Jego zrozumienia, ciepła, dotyku, szczerego uśmiechu i bijącej z oczu miłości. A co z dziećmi? Dzieci bardziej niż inni potrzebują mieć zupełną pewność, że są kochane przez tych, którzy mówią, że je kochają! Niemowlę od razu po narodzinach odczuwa biologiczną potrzebę bliskości, a mama intuicyjnie pragnie się nim opiekować. Ciepło matki jest niezbędne do prawidłowego rozwoju malucha, a bliskość rodziców jest bezcenna. Pomaga zrozumieć potrzeby dziecka oraz je zaspakajać, dzięki czemu buduje się naturalna więź, która daje poczucie bezpieczeństwa. Jednym z najważniejszych czynników podtrzymania tej naturalnej więzi jest kontakt cielesny. Głaskanie, tulenie, karmienie piersią to tylko kilka przykładów na najczulszy kontakt z możliwych. Dzięki temu obie strony poznają się wzajemnie, łagodzą stres i dają niesamowite uczucie bliskości. Innym, lecz równie ważnym kontaktem fizycznym, jest noszenie dziecka. Niestety wśród niektórych ludzi krąży jeszcze błędne przekonanie, iż noszenie lub też kołysanie rozpieszcza. Nic bardziej mylnego! Maluch już w brzuchu mamy jest do tego przyzwyczajony! Pomijając więc fakt, że to lubi, że to go uspokaja, że pobudza jego ciekawość, to właśnie noszenie jest wypełnieniem potrzeby kontaktu fizycznego. To właśnie dzięki temu możemy stworzyć pełne poczucie bliskości, które sprzyja ufności. Kiedy przychodzi na świat Twoje dziecko zastanawiasz się, czy każdą czynność związaną z opieką i pielęgnacją tak kruchej istoty robisz dobrze. Kąpiąc, myślisz o dobrze podtrzymywanej główce. Przewijając, myślisz o tym, czy robisz to właściwie. Karmiąc, masz nadzieje, że się nie zachłyśnie i że się naje. Nosząc, nie chcesz zrobić maluchowi krzywdy. Dlaczego masz ciągłe wątpliwości? Ponieważ chcesz aby Twoje dziecko było bezpieczne, bo je kochasz i chcesz wspierać jego rozwój na każdym kroku. Aż tu nagle, pewnego dnia, przypominasz sobie o tym, że zawsze ciekawiło Cię noszenie dzieci w chustach. I tutaj znowu zadajesz sobie pytanie: co z prawidłowym rozwojem mojego szkraba? Czy to jest w ogóle zdrowe, bezpieczne i wygodne?



Zacznijmy od tego, że noszenie dzieci w chustach czy miękkich nosidłach to tradycja sięgająca zarania dziejów. Pomimo tego, iż czasy są inne i świat idzie do przodu, pewne rzeczy nigdy się nie zmienią. Potrzeba bliskości i kojącego ciepła między matką/opiekunem a dzieckiem nigdy nie przeminie. Chusta pomaga nam poradzić sobie w codziennym życiu i obowiązkach. Dzięki temu udaje nam się nie zachwiać równowagi i nie zapominać przy tym o potrzebach swoich i innych. Pomaga nam stawić czoła wielu sytuacjom. Dzięki temu, że nasze dziecko jest noszone w chuście, mamy wolne obie ręce i odciążony kręgosłup. Podczas gdy nasze maleństwo jest przytulone do naszej piersi, czuje nasz zapach i słucha bicia naszego serca, możemy na przykład posprzątać cały dom, pobawić się z drugim dzieckiem, wynieść śmieci lub wyjść na spacer z psem, bez tracenia czasu na zbędne akrobacje z wózkiem. Wszystkie te czynności zajmują nam zazwyczaj dużo czasu. Dzięki komfortowi jaki daje nam chusta, nie mamy wyrzutów sumienia, że robimy coś kosztem czasu spędzonego z naszym dzieckiem. Czy jest to zdrowe i bezpieczne? Noszenie dzieci w chustach jest rekomendowane przez położne i pielęgniarki na całym świecie. Chyba każdy z nas zna metodę kangurowania wcześniaków- polega ona na tym, że rodzic lub opiekun układa przedwcześnie urodzone dziecko w pozycji pół leżącej „skóra do skóry”. Jeżeli dziecko nie ma żadnych przeciwwskazań, to bardzo często właśnie w takich przypadkach opiekunowie używają chust. Dzięki chustowaniu mogą się oni przy tym swobodnie poruszać, a dziecko nadal będzie czuło ciepło ciała, znajomy zapach i zasypiało przy cudownych odgłosach bicia serca. To bliskość, która leczy oraz jednoczesne budowanie wiary w siebie - w nowej roli jako opiekuna dziecka. Dziecko w chuście ma stwarzane warunki podobne do tych, które znane są mu z okresu prenatalnego. Prawidłowo zawiązana chusta stabilnie podtrzymuje kręgosłup i główkę dziecka na całej długości, przytulając przy tym niemowlaka do noszącego. Chusta pomaga na fizjologiczne ułożenie ciała noworodka, czyli zaokrąglone plecy (kifoza), a nóżki ugięte w pozycji tzw. „żabki” (lekko podkurczone i rozchylone). Takie ułożenie ciała wspiera rozwój kręgosłupa oraz bioder dziecka. Badania wykazują, że dzieci które są noszone codziennie, mniej płaczą. Podczas noszenia w chuście nie zmuszamy dziecka do spędzania czasu pasywnie, jest ono naturalnie obecne w naszych codziennych aktywnościach. Maluch może wtedy obserwować i słuchać wszystkiego, co dzieje się wokół, a to wpływa bardzo pozytywnie na jego rozwój psychospołeczny. Jeżeli maleństwo nagle poczuje się zmęczone, to po prostu zamknie oczy i zaśnie na piersi opiekuna. Noszenie w chuście może nam pomóc również w trudnych sytuacjach takich jak katar lub kolki. Dzięki pozycji pionowej dziecku jest zdecydowanie łatwiej oddychać przy zatkanym nosku. Dzieci noszone w chuście znacznie rzadziej doświadczają ciężkich kolek. Możliwe, że dzieje się tak, gdyż podczas spacerowania w chuście w pozycji „brzuszek do brzuszka” ciało dziecka jest rozgrzewane i masowane jednocześnie, a otulony materiałem maluch jest chroniony przed nadmiarem bodźców. Którą chustę wybrać? CHUSTA ELASTYCZNA - rekomendowana dla niemowląt zaraz po urodzeniu do około 10 kg. Dziecko może być w niej noszone zarówno w pozycji pionowej jak i leżącej. Istnieje podstawowa technika wiązania tej chusty, która pozwala na umiejscowienie dziecka w obu pozycjach. Dziecko wkładamy do prawie gotowego wiązania, a wyciągając je, nie musimy nawet ściągać z siebie chusty. CHUSTA KÓŁKOWA - kawałek materiału o długości około 2m, na którym na jednym z końców


www lennylamb.com


znajdują się dwa kółka. Wiązanie tej chusty przypomina trochę ściąganie paska od spodni. Zajmuje mało miejsca i jest szybka w obsłudze. Rekomendowana dla niemowląt zaraz po urodzeniu nawet do około dwóch lat. Dziecko może być w niej noszone w pozycji leżącej i pionowej na biodrze, brzuszek do brzuszka, a nawet na plecach. CHUSTA TKANA - rekomendowana dla niemowląt zaraz po urodzeniu nawet do około 3 lat. Istnieje bardzo dużo różnych metod wiązania tej chusty. Dziecko może być w niej noszone w pozycji pionowej, leżącej, brzuszek do brzuszka, na biodrze i na plecach. Wybór rozmiaru czyli długości chusty zależy od rodzaju wiązania i postury noszącego. Długość tych chust zaczyna się od około 3,6m i kończy na około 5,2m. Chusty mogą być zrobione z różnych materiałów takich jak na przykład bawełna, bambus, jedwab czy wełna. Każdy z tych materiałów ma zazwyczaj różne funkcje, jedne są cieńsze, inne grubsze czyli cieplejsze. Chusty bambusowe na przykład są znane z większej absorpcji wilgoci, są miększe i cieńsze, dlatego też są zazwyczaj rekomendowane w bardzo ciepłe dni. Każdy oczywiście wybiera chusty według własnych oczekiwań i własnego gustu. Na rynku istnieje mnóstwo firm oferujących piękne chusty każdego rodzaju. Kolorów i wzorów chust nikt nie zdoła dziś zliczyć. Łatwo dostępne informacje na ten temat można znaleźć w Internecie. Istnieje dużo grup wsparcia, forów oraz ciekawych filmików instruktażowych. Warto również poszukać kursów w pobliżu miejsca zamieszkania i zapisać się na takowy, wiedzy praktycznej nigdy za dużo! Noszenie dziecka w chuście daje nam wiele możliwości i korzyści takich jak zdrowie, niezależność, pewność siebie, a nawet to, że możemy się wyróżniać. Chustowanie to magia, która daje nam możliwość wyjątkowej bliskości z dzieckiem. Dzięki temu, że mamy to co dla nas najcenniejsze tak blisko, możemy zdobywać szczyty i to nie tylko te w przenośni! (Za inspiracje i pomoc w napisaniu tego artykułu chciałabym podziękować Oldze Rokicińskiej z Millame)

http://www.millame.se


„Wasze dziecko pewnego dnia wyrośnie z pieluch. Obiecuję. Pewnego dnia będzie już za duże na Wasze kolana. Pewnego dnia nie będziecie już musieli wyciągać go rano z łóżka. Pewnego dnia wejdziecie do jego pustego pokoju i będziecie skłonni oddać wszystko, aby TEN dzień wrócił. TEN dzisiejszy dzień – z całym jego zmęczeniem, chaosem i śmiechem. Odpuszczajcie więc małe rzeczy. Przytulajcie Wasze dziecko. Zostańcie z nim i pobawcie się trochę dłużej. Budujcie więź. Twórzcie wspomnienia. Piękne wspomnienia. Wspomnienia do których będziecie wracać, gdy te małe rączki, które dziś trzymacie, odejdą”.

(Positive Parenting: Todlers and Beyond)


1.

2..

4.

10.

2..

5.

9.

10. 11. 1. Katarzyna Kańtoch 2. Artur Manuszak 3. Em 4. Magdalena Erbel 5. Beata Krause 6. Olga Figaszewska

11


3..

6.

7.

8.

1.

12.

6.

7. Anna Celmer 8. Łukasz Parciany 9. Radosław Kwast 10. Marcin Jabłoński 11. Bartek Skayi 12. Marcin Szymkowiak



FOTO - AKCJA „BLISKOŚĆ” Nadesłaliście do naszej redakcji wiele interesujących zdjęć, które zasługują na uwagę. Dziękujemy wszystkim uczestnikom za udział w tej akcji. Spośród nadesłanych fotografii postanowiliśmy wyróżnić jedno. Wyróżnienie otrzymuje praca pana Artura Manuszaka. GRATULUJEMY.


KSIĄŻKI

TEKST: MAGDALENA SUBOCZ

Na regale PRZYTUL MNIE, PROSZĘ

Czym jest naprawdę miłość i jak wytłumaczyć ją naszym pociechom? Jak nauczyć dzieci, czym jest także szacunek, zrozumienie i tolerancja? A przede wszystkim, jak nauczyć otwarcie rozmawiać, wyrażać własne zdanie i przyjmować zdanie innych, choćby było ono zupełnie inne. To ogromna odpowiedzialność, by nauczyć tego nasze pociechy i przygotować je do wkroczenia w prawdziwie dorosłe życie, wciąż z umiejętnością słuchania, mówienia i odczuwania empatii. Z pewnością pomoże nam dobór odpowiedniej literatury. Dzięki takim pozycjom książkowym, nie tylko my przygotujemy się do trudnych rozmów, ale także wraz z dziećmi spędzimy ten najcenniejszy czas.

„Proszę mnie przytulić” autorstwa Przemysława Wechtorowicza i Emilii Dziubak. Jest to jedna z najpiękniejszych lektur o uczuciach, które możemy przeczytać naszym dzieciom. Niesamowite ilustracje, cudny tekst i to przesłanie, o którym tak często sami zapominamy. Z pewnością przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom opowieści o niedźwiedziach, zwłaszcza takich „przytulakach”. A i my, dorośli powinniśmy wyciągnąć z niej wnioski i przypomnieć sobie, co w życiu jest tak naprawdę najważniejsze.


„Nie trzeba słów” autorstwa Armando Quintero. Przepiękna książka z jeszcze piękniejszymi ilustracjami, podpowiadająca nam, jak w prosty sposób można okazać uczucie miłości. Pokazuje słowami, jak ważny jest dotyk jako wyraz czułości i jak ważne ma znaczenie dla prawidłowego rozwoju emocjonalnego dziecka. Każda historia skupia się na aspekcie więzi rodzinnych, ukazując bohaterów w czasie ich codziennych zajęć i zabaw. Dzięki niej dowiadujemy się, że nie tylko słowa mają znaczenie, ale także czyny, gesty i dotyk, którymi przekazujemy własne emocje.

„Kocha, lubi, szanuje, czyli jeszcze o uczuciach” autorstwa Grzegorza Kasdepke jest kolejną powieścią, którą powinno się przeczytać dzieciom. Charakterystyczne dla autora poczucie humoru w zbiorze krótkich, zabawnych historyjek o miłości, nienawiści, pogardzie, odczuwaniu strachu, smutku, poczuciu winy czy też szczęścia. A wszystko to oprawione kolorowymi ilustracjami, z pewnością przypadnie do gustu każdemu dziecku. Interesujące są specjalnie spisane rady dla dzieci i rodziców.


„Z dzieckiem w świat wartości” Ireny Koźmińskiej i Elżbiety Olszewskiej. Jest to poradnik i zbiór scenariuszy do przeprowadzenia w domu. Dzięki temu ćwiczymy naszą otwartość, empatię wraz z naszymi pociechami. Książka powstała dzięki Fundacji „ABCXXI – Cała Polska Czyta Dzieciom”. Została podzielona na dwie części. Pierwsza, krótka o charakterze wprowadzającym, wyjaśnia nam, dlaczego trzeba i jak można uczyć dzieci prawidłowych wartości. Druga, to podróż ku wartościom takim jak szacunek, uczciwość, odpowiedzialność, odwaga, pokojowość, samodyscyplina, a także sprawiedliwość, szczęście, przyjaźń i miłość oraz piękno które nas otacza, mądrość i solidarność. Autorki zawarły w treści także rady dla rodziców i opiekunów oraz polecaną literaturę, tak by zgłębić dane zagadnienie. Z pewnością jest to pozycja odpowiednia dla każdego rodzica.

ILUSTRACJA: EMILIA DZIUBAK

Współczesne dzieci niestety chorują na tak zwaną anemię emocjonalną. Naszym, jako rodziców i opiekunów zadaniem, a wręcz obowiązkiem jest zapewnić im podstawy moralne, nauczyć ich wartości i przygotować odpowiednio do życia. Z pomocą przychodzą nam odpowiednio dobrane książki dla dzieci oraz poradniki przygotowane z myślą o dalszej edukacji emocjonalnej. A i my, ludzie dorośli, gdzieś w tym całym pędzie życia, musimy wciąż sobie przypominać, co jest najważniejsze. Zatrzymać się choć na chwilę, by docenić te chwile i żyć właśnie dla nich.

Emilia Dziubak (rocznik 1982) W 2010 roku ukończyła grafikę na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Zajmuje się głównie ilustracją książkową i prasową. Z ogromną wrażliwością i pasją tworzy magiczne, pełne ciepła dziecięce światy. Czaruje nastrojem , detalem i niesamowitą uważnością.


ILUSTRACJA: MONIKA BONDARYK


PROPOZYCJE KSIĄŻKOWE

TEKST: MAGDALENA SUBOCZ

Nowości książkowe PROPOZYCJE

Co wybrać na wieczór? Co czytać w podróży? Coraz trudniej wybrać dobrą pozycję spośród wszystkich nowości dostępnych na rynku. Półki księgarń wyginają się od ilości pozycji, ale po co sięgnąć? Co jest na tyle dobre, byśmy nigdy nie zapomnieli treści i często do niej wracali? To jedno z najtrudniejszych zadań – wybrać „perełkę” w morzu wszystkiego, co przyciąga i co widzimy na plakatach, reklamach. Rankingi bestsellerów sprzedażowych nie zawsze pokrywają się z dobrą treścią. Magia reklamy sprawia, że kupujemy wiele, ale czy z pewnością dobre? I to jest właśnie miejsce, dla takich „zagubionych dusz”, które chcą przeczytać dobrą książkę, ale nie zdecydowały się jeszcze na konkretny tytuł. I z pewnością dla tych, którzy nie wiedzą jeszcze, czego do końca chcą. Oto kilka propozycji nowości, które z pewnością przypadną do gustu, pozostaną na długo w pamięci. Kilka tytułów, o których z przyjemnością będziemy mówili innym. „Wilk” autorstwa Mo Hayder. Pozycja dedykowana wszystkim ulubieńcom książek z dreszczykiem, tajemnicą. Kolejny, bo siódmy tom o Jacku Caffery. Tym razem detektyw zostaje wezwany do Litton w Somerset Piechur, gdzie okoliczny włóczęga znajduje błąkającego się psa z karteczką przyczepioną do obroży: „Pomóżcie nam!”. Kim są właściciele psa? Gdzie ich szukać? To wyścig z czasem. Czy jeszcze żyją? Wydarzenia z przeszłości, które teraz wracają i uderzają z podwójną siłą. Zemsta ogarniająca porywaczy, ich upokarzające, wręcz kuriozalne żądania. Ten wciągający i trzymający w napięciu do ostatnich stron kryminał z pewnością sprawi, że wieczór z nim spędzony będzie niezapomniany.

„Real” – Katy Evans, to zdecydowanie pozycja dla kobiet lubujących się w gorących romansach z odrobiną dreszczyku. Co jest bowiem lepsze wieczorną porą, niż nieziemsko przystojny, upadły bokser i kontuzjowana niedoszła mistrzyni olimpijska? Ich wzajemne relacje stają się z każdym rozdziałem coraz bardziej skomplikowane. Niesamowicie grzeszna i emocjonalna. Nie tylko rozpali do czerwoności, ale i pochłonie nas bez reszty. Wciągnie w świat podziemnych walk, brutalności, seksualnej obsesji i pierwotnych pragnień. To nie jest pozycja dla grzecznych dziewczynek – to raczej sam pieprz. Gorąco polecam. http://smag-rekomendacje.blogspot.com/


NOWOŚCI PŁYTOWE „Cześć, co słychać” to najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz. Tym razem poznajemy na pozór zwykłą kobietę, taką jak wszystkie matki, żony, czy kochanki, kobiety w połowie swego życia. Żyjące w strachu, że popełnią błąd, choć teraz zdają się być mądrzejsze niż 20 lat temu ale i bardziej doświadczone. I taka jest główna bohaterka, skrywająca głęboko tajemnicę, o którą nikt jej nie podejrzewa. Tęskniąca za czymś nieokreślonym, nawet dla samej siebie. Nakładająca uśmiechniętą maskę dla ludzi, gdy wszystko się w niej burzy, a w sercu panuje istny bałagan. To historia niezwykła, o jakże na pozór zwykłej kobiecie. Takiej, którą mijamy codziennie nie zdając sobie sprawy, z czym naprawdę przyszło jej walczyć. Niesamowicie emocjonująca, wciągająca i niezapomniana. Po raz kolejny autorka pokazuje swoje mistrzowskie pióro i zabawę słowem. Tak pobudza naszą wyobraźnię, nasze emocje. Obok książek Pani Witkiewicz nie można przejść obojętnie. Zapadają w pamięć i to jedne z tych pozycji, które ze sobą niosą dla nas przesłanie – jak żyć, jak sobie radzić i jak patrzeć, nie przymykając oczu.

MARIA PESZEK - „KARABIN”


MAGDALENA WITKIEWICZ - FOT. NAJKA PHOTOGRAPHY


„Bardzo łatwo się wzruszam, jestem refleksyjna, ale potrafię się z siebie śmiać. Taka sinusoida. Ze swoimi bohaterami płaczę, śmieję się nawet złapałam się na tym, że jak piszę dialogi to gadam do siebie na głos”.

Magdalena Witkiewicz

ROZMAWIA Z MAGDALENĄ ERBEL

Magdalena Witkiewicz - z wykształcenia bankowiec i menadżer, z zamiłowania pisarka. Autorka bestsellerów, która na koncie ma już jedenaście samodzielnych powieści oraz dwie książki dla dzieci. Kobieta spełniona, żona, mama dwójki dzieci, niepoprawna marzycielka i wieczna optymistka o ogromnym poczuciu humoru. Porusza, rozśmiesza, skłania do refleksji, nie stroni od ciężkich tematów. Zapraszam na wywiad o życiu oraz twórczości autorki „Opowieści niewiernej”, „Pierwszej na liście” czy „Po prostu bądź”. Pani Magdaleno, serdecznie witamy na łamach Niuanssów. Bardzo się cieszę, że znalazła Pani chwilę na rozmowę. Bardzo dziękuję za miłe zaproszenie. To może zacznijmy od samego początku? Proszę opowiedzieć, jak zaczęła się Pani przygoda z pisarstwem? Zupełnie przez przypadek. Nie mogę powiedzieć, że marzyłam, by być pisarką, bo nigdy nie śmiałam nawet o tym marzyć. Pisarze wydawali mi się co najmniej nadludźmi i jak ja, zwykła Magda? Nie… Zawsze dużo czytałam i pisarz był dla mnie wyjątkowy! Kiedyś zaczęłam pisać. Nie wiedziałam, co to będzie, czy książka, czy cokolwiek innego. Wysłałam to mamie i spodobało się! To był „Milaczek”. Z kolei spodobał się on Monice Szwai i dalej poszło. Poza tym zawsze lubiłam pisać. Listy, bloga, wypracowania. Lubiłam wymyślać historie… . Ciężko jest godzić rolę poczytnej pisarki, która przecież musi wywiązać się z ustalonych terminów, a byciem mamą? Jestem przede wszystkim mamą. Ale faktycznie faza dedlajnu, czyli jakiś miesiąc przed tym jak mam skończyć książkę i wysłać ją do wydawcy, nieźle daje w kość mojej rodzinie. Przede wszystkim zaczyna wokół mnie być bałagan. Generalnie jestem bałaganiarą, ale to, co jest w tym czasie, przekracza ludzkie pojęcie. Jak jest bałagan, wszyscy się denerwują, a ja najbardziej. Nie lubię siebie wtedy, myślę, że moje dzieci to czują i bardzo nie lubią, jak ja kończę książkę. Siedzę wtedy do rana, w dzień jestem niewyspana.


To bardzo ciężki okres! I jak wyjeżdżam, to tęsknimy. Teraz skończyłam książkę i obiecuję sobie przy kolejnej pracować bardziej systematycznie, by uniknąć zgrzytów rodzinnych. Wydaje mi się, że dla Pani pisarstwo to nie tylko praca, ale przede wszystkim sposób na życie? Z pewnością tak. To praca i pasja. Pamiętam jak mojemu pierwszemu wydawcy powiedziałam po pierwszej książce, że chciałabym żyć z pisania. On pokręcił głową i powiedział, że mało prawdopodobne, że w Polsce nielicznym się to tylko udaje. Spotkałam go w ubiegłym roku na targach książki. Miałam ogromną satysfakcję powiedzieć mu, że się udało! Kocham to co robię. Mąż się denerwuje, bo w zasadzie cały czas jestem w pracy! Albo… Nigdy nie jestem w pracy. (ja wolę tę drugą opcję). Jest Pani przed premierą najnowszej powieści „Cześć, co słychać”, proszę mi powiedzieć, jakie to uczucie? Czy emocje przy kolejnych książkach, są tak intensywne, jak przy debiucie? Na pewno nieco inne. Ale nie jest to chleb powszedni. Zawsze, gdy przychodzą egzemplarze autorskie, to serce bije jak szalone. Otwieram tę paczkę, wyjmuję książkę, sprawdzam, wącham i mam motyle w brzuchu! Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę ją wydrukowaną. I nie mogę się doczekać pierwszych opinii! Informacja zwrotna od czytelników jest dla mnie bardzo ważna.

I mieć w sobie ogromne pokłady empatii. Z Pani książkek kipią emocje. Często bardzo skrajne. Pisze pani powieści zarówno humorystyczne, które rozbawiają do łez, z pieprzykiem, które wywołują pąsowe policzki, jak i ciężkie oraz smutne. Jednak wszystkie mają wspólny mianownik - szczęśliwe zakończenie. Czyżby Magdalena Witkiewicz „specjalistka od happy endów” niosła czytelnikom własne przesłanie? Tak sobie myślę, że w każdej książce jest przesłanie „jeżeli nie jesteś happy, to jeszcze nie end” i chcę pokazać to czytelnikom. Jest Pani niepoprawną optymistką, pani Magdo. I znakomicie Pani tym optymizmem zaraża. A sama, po jaką literaturę Pani sięga? Również kobiecą? Słyszałam, że jest Pani fanką Guillaume Musso. Nie myślała Pani nigdy, by podobnie jak on napisać thriller? Musso nie cenię za thrillery. W ogóle nie wiążę go z tego typu literaturą. To dla mnie romanse, pełne magii, pełne emocji. Kocham go właśnie za tę magię, za te nieprawdopodobne zdarzenia. Bardzo mnie kusi, by w moich książkach umieścić trochę magii. Tylko nie wiem, co na to czytelnicy?

MAGDALENA WITKIEWICZ - FOT. NAJKA PHOTOGRAPHY

Pytanie banalne, ale nie mogę go przecież pominąć. Zawsze się nad tym zastanawiałam, skąd pisarze czerpią inspiracje? Z własnego życia? Życia innych? Czy może to po prostu czysta fikcja literacka i kreatywność? Inspiracje z życia! Z życia własnego, z życia innych. Często czytelniczki opowiadają swoje historie i pozwalają na użycie ich w książkach. Na pewno też fikcja literacka. I myślenie „co by było, gdyby”. Inspiracją może być wszystko. Słowa podsłuchane, obraz, film, muzyka. Wszystko. Trzeba tylko umieć patrzeć.



www.facebook.com/witkiewicz/


Magia i optymizm. Nie mogę w tym momencie nie zapytać, kto w takim razie był dla Pani zawsze największym autorytetem? Wzorem do naśladowania? Hmm. Chyba rodzice. Jestem pełna podziwu, że udało się im wychować dwoje dzieci. Patrzę na siebie i widzę, że to bardzo trudne!!! Jakie jest Pani największe marzenie literackie? Jakiś temat, który bardzo by Pani chciała poruszyć? Może ilość sprzedanych egzemplarzy? Ilość języków, na jakie zostaną przełożone Pani książki? Takie ciche, skryte marzenie, po którym poczuje się Pani w pełni usatysfakcjonowana jako autor? Oj to są skryte marzenia, więc nie powiem. Ohhhhh, już myślałam, że mi się uda, ale się Pani nie wydała. Życzę w takim razie ich spełnienia, a tymczasem proszę mi powiedzieć, czy ma Pani kogoś bliskiego, kto nie tylko czyta Pani teksty zanim je Pani odda do redakcji, ale kto wspiera, gdy idzie jak po grudzie, a przede wszystkim pozytywnie skrytykuje? Ma Pani swojego prywatnego redaktora? W końcu każda z nas, nawet ta najsilniejsza, potrzebuje wsparcia i mądrej rady. Przyjaciółki, która powie: Nie, wiesz co, źle się za to zabierasz. Spróbuj inaczej. Mam kilka takich osób. Zawsze się śmieję, że wysyłam im powieść w odcinkach. W „Pierwszej na liście” kazały mi usunąć jedną scenę, w „Cześć, co słychać?” im czegoś brakowało i dopisałam. Dobrze mieć takie osoby, które nie tylko głaszczą. Chociaż głaskanie jest potrzebne! Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała o Pani najnowszą książkę „Cześć, co słychać?”, która ma premierę już niebawem, bo 27 kwietnia. Zdradzi Pani nieco pikantnych szczegółów? ”Cześć, co słychać?” jest książką dość trudną. Zupełnie nie miała taka być, ale wyszła tak przez zupełny przypadek. Po prostu musiałam napisać tę historię. I też był mail od czytelniczki. Otworzył mi oczy na wiele spraw, zaczęłam szukać, czytać… To ważna dla mnie książka, bardzo wyprała mnie emocjonalnie, mam nadzieję, że będzie się podobała. Pierwsze recenzentki piszą, że klimatem przypomina „Opowieść niewiernej”. Oczywiście pokazuje, że życie nie jest czarne, ani białe. Nie mogę zbyt dużo zdradzać, ale polecam… Założę się, że w głowie ma już Pani plan na kolejny bestseller? Na kilka! Zawsze mam w głowie kilka pomysłów. Teraz jednak będę pisała książkę, o której mówię od kilku już lat. „Czereśnie zawsze muszą być dwie”. Myślę, że te czereśnie w końcu powinny dojrzeć. Intrygujący tytuł. Mnie już się spodobał. Pani Magdaleno, bardzo dziękuję za rozmowę. To była dla mnie prawdziwa przyjemność. Z całego serca życzę dalszych sukcesów, spełnienia marzeń, nie tylko tych pisarskich, a przede wszystkim nieustającego natchnienia. Dziękuję bardzo! www.savethemagicmoments.pl


FOTO: OLGA FIGASZEWSKA


W KUCHNI

wiosenne menu


PRZEPISY I FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

Brownie 185 g gorzkiej czekolady 185 g masła 85 g mąki pszennej 40 g kakao 3 jajka 150 g cukru 80 g posiekanej mlecznej czekolady Czekoladę i masło rozpuszczamy w kąpieli wodnej do uzyskania jednolitej masy. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni, bez termoobiegu. Mąkę przesiewamy z kakao. Ucieramy żółtka z cukrem na biało. Następnie dodajemy ostudzoną czekoladę. Wszystko razem mieszamy. Dodajemy stopniowo mąkę z kakao. Na końcu dodajemy mleczną czekoladę. Masę przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Ciasto wyrównujemy i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy do 20-25 minut. Powinniśmy cały czas obserwować proces pieczenia. Brownie powinno być ścięte pośrodku. Nie pieczemy ciasta do „suchego patyka”. Brownie jest idealny, kiedy po wystudzeniu zsiada się, tym samym nabiera odpowiedniej konsystencji.



Koktajl truskawkowy świeże lub mrożone truskawki jogurt waniliowy/ mleko kokosowe cukier brązowy Umyte i obrane truskawki blendujemy z jogurtem i odrobiną cukru.


FOTO: OLGA FIGASZEWSKA



Koktajl szpinakowy w towarzystwie chlebka bananowego

2 duże garście świeżego szpinaku 1 duża pomarańcza 100 ml wody 1 jabłko odrobina soku z cytryny – wedle uznania Zblenduj wszystkie składniki z dodatkiem wody. Nic prostszego.


FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

Chlebek bananowy 3 lub 4 dojrzałe banany 1/3 szklanki oleju rzepakowego 1 jajko 1 łyżka cukru wanilinowego 1 łyżeczka sody ½ łyżeczki soli około 1½ szklanki mąki odrobina płatków migdałowych do posypania Banany rozgniatamy, następnie mieszamy z olejem, jajkiem a także cukrem wanilinowym. Następnie dodajemy suche składniki - mąkę, sodę i sól, które wcześniej należy wymieszać. Masę przelewamy do formy wyłożonej papierem bądź wysmarowanej olejem i wysypanej otrębami. Pieczemy około 50 min w temp. 180°C. * dla chętnych - można dodać ½ szklanki cukru bądź 2 łyżki miodu.




Placuszki cytrynowe ½ litra maślanki 1 jajko 2 łyżki cukru 2 łyżki soku z cytryny 2½ szklanki mąki łyżeczka proszku do pieczenia olej kokosowy do smażenia Roztrzepane jajko łączymy z maślanką. Wsypujemy mąkę, cukier, szczyptę soli i proszek do pieczenia. Po zmiksowaniu, odstawiamy na 20 minut. Rozgrzewamy na patelni olej kokosowy i smażymy cisto z obu stron na złoty kolor.

FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

Przepis pochodzi z „Magazynu kulinarnego” nr 11/2015 („Poradnik Domowy”)

Placuszki kokosowe z owocami 3 jajka (białka) 1 łyżka wiórek kokosowych ½ łyżki siemienia lnianego jagody goji 1 łyżka płatków owsianych Tutaj też nie ma wielkiej filozofii. Pierwszy krok - ubijamy na sztywno białko z 3 jajek. Dodajemy łyżkę wiórków kokosowych, pół łyżeczki siemienia lnianego, jagody goji, łyżkę płatków owsianych. Smażymy na oleju kokosowym. Posypujemy cynamonem i zajadamy z ulubionymi owocami.


FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

Szparagi z boczkiem pęczek zielonych szparagów plastry wędzonego boczku oliwa Odkrajamy włókniste końcówki (około 3-4 cm). Przed pieczeniem parzymy je przez około 4 minuty we wrzątku. Po ostudzeniu owijamy plastrami boczku i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180°C. na ok. 15 minut.

WWW.FACEBOOK.COM/OLGA.FIGASZEWSKA/



WWW.FACEBOOK.COM/ZOODAKI/


POMYSĹ NA...

druk na tkaninie


TEKST I FOTO: NADIA LINEK

Druk na tkaninie TUTORIAL

Zapraszam Was do drugiego tutorialu „Pomysł na...’’. Będzie przytulnie, twórczo i wiosennie. Będą farby do tekstyliów, trochę wycinania i jak zwykle sporo miejsca dla wyobraźni, bo mam pomysł na...przedwiosenną poduszkę. Wykorzystajmy jeszcze ostatnie długie dni na kreatywne kombinowanie, świat roi się od motywów, w które możemy wykorzystać w druku. Ręcznie wydrukowana poducha będzie niebanalnym elementem każdego wnętrza, i dodatkowo podkreśli charakter każdej przestrzeni.

Tutorial Jest wiele pięknych technik powielania druku, ale ja osobiście cenię sobie te, które każdy z nas może wykonać sam, w domu. Dlatego wstępem do jednej z nich jest metoda szablonowa, czyli tworzenie własnych szablonów, i drukowanie motywów przy pomocy zwykłego malarskiego wałka. Druki z własnoręcznie wykonanych szablonów dają zaskakująco dobre efekty, przy niewielkim nakładzie kosztów otrzymujemy bardzo fajny, czysty druk, z jednym tylko minusem - nie jest to sitodruk, szablon służy do jednorazowego użycia. 1. Do wykonania takiego trwałego druku na tkaninie będziemy potrzebowali: arkuszy grubszego papieru, skalpela technicznego, wodnych farb do tkanin, dwustronnej taśmy klejącej, a także małego piankowego wałka. Pamiętajcie aby do wycinania szablonu koniecznie użyć dodatkowego podłoża, ostrze skalpela jest bezlitosne dla blatów :-) Fragmentem tkniany do pierwszego druku, może być bawełniana poszewka na poduszkę, ale kto odważniejszy może się też z wałkiem rzucić na zasłony, narzuty, czy każdy inny kawałek stuprocentowej bawełny, która urozmaici wnętrze mieszkania. 2. Rozrysujcie się na kawałku kartki, pomyślcie o motywach, które chcelibyście przenieść na tkaninę. Na start polecam proste, syntetyczne formy, proste kształty. 3. Przenieście swój pomysł na większy format papieru i wytnijcie jego formę tworzęc szablon, tak by miejsa wycięte, zapełnić farbą. Starajcie się nie nacinać sąsiadujących linii. 4. Na odwrotnej stronie szablonu przyklejcie taśmę dwustronną, tak by unieruchomić szablon na tkaninie. Gdy już ułożycie szablon na tkaninie, którą chcecie zadrukować, upewnijcie się, że nie pobrudzicie farbą tkaniny w miejscach niepożądanych - jeśli jest to konieczne, można dodatkowo zabezpieczyć brzegi taśmą klejącą, czy papierem. 5. Wymieszajcie farbę i nanieście ją równomiernie na wałek, tak by wpił jej nadmiar. Następnie rozprowadźcie farbę po Waszym szablonie, zróbcie to w miarę sprawnie, gdyż po wyschnięciu papier niekształcać i szablon nie będzie się już nadawał do poprawek. 6. Po 20 minutach, odkleijcie szablon od tkaniny i Voila! Jeszcze tylko zabezpieczcie ją wyprasowaniem druku na lewej stronie, przez 3 min. w 180 stopniach. Wasza poducha jest gotowa. Gotowa do towarzyszenia Wam w codziennej bliskości.


1.

2.

3.

3.

5.

4.

5.

6.


„Na

spacerach wypatrujemy już żywej zieleni migającej w zmarzniętej ziemi i z każdym krokiem nabieramy energii, głębiej wdychamy powietrze. W domy nasze wpuszczamy światło i barwy, chcemy coś zmienić, przestawić, przesunąć, posadzić, odnowić. Potrzebujemy nowych początków, pełnych nadziei, żywych i wibrujących. Ale dni jeszcze nie wydłużyły się na tyle, byśmy mogli cieszyć się światłem do późnego zmroku. Dlatego wracamy z kubkiem herbaty i książką w to najprzytulniejsze z miejsc, aby zapaść się jeszcze na chwilę w rzędy poduch i przeczekać to przedwiośnie”.

TEKST I FOTO: NADIA LINEK



ILUSTRACJA: MONIKA BONDARYK


AUTORKA OKナ、DKI

Monika Bondaryk


Monika Bondaryk Projektantka wnętrz, poszukująca własnych pokładów w malarstwie, grafice i rysunku, eksplorator nowych doznań wizualnych, oraz muzycznych, mama Róży i Leona. Jej prace to efemeryczne twory, powstające “Tu i Teraz”. Posługuje się przede wszystkim kolorem, plamą, oraz nieokiełznaną plątaniną linii , “obrastającą” płótno. Lubi naturę, nietkniętąkompletną, chropowatość szyszek, miękkość mchu, kolor jeżyn. W lesie ładuje swój zasobnik energii.


www.facebook.com/monika.bondaryk



WWW.FACEBOOK.COM/LAMPERIA.DESIGN/


AUTOR: MONIKA BONDARYK




AUTOR: MONIKA BONDARYK


www.facebook.com/Lamperia.design/


www.druksystem.com.pl


NIUANSSOWA AKCJA „POKAŻ NAM SWOJĄ PRACOWNIĘ” Spośród nadesłanych zaproszeń do Waszych twórzych przestrzeni, wybraliśmy 2 pracownie, które odwiedzimy na łamach Niuanssów nr 4.

SKAYI

Miałem przestawić swoją pracownię i siebie... Moje miejsce tworzenia to pusta ściana, jedna błękitna, jak niebo, bez chmur, przestrzeń do zapisania, tabula rasa, nawet nie tworzę, to zwykła codzienność przepleciona uczuciami i wahadłem wspomnień, to mój krzyk w milczeniu. Jestem milczeniem. Otwórzmy oczy bo jak na niepozornej ścianie z bliska zobaczymy nierówności, pęknięcia, tak na skórze dostrzec możemy mini zmarszczki, blizny, a na duszy rany.


AGNIESZKA PRUCIA, MISIURA DESIGN

Moja pracownia, to stabilny blat na turkusowych nogach. To stu trzydziestu litrowy piec, w którego brzuchu walczą żywioły. To wreszcie kilogramy gliny, która czeka na nasze spotkanie - sam na sam. Hipnotyzuje organicznym zapachem, onieśmiela możliwościami, które kryje w sobie i uczy – uważności, cierpliwości oraz pokory. Moja pracownia to miejsce, w którym pasja i marzenia nabierają realnych kształtów moich prac. A ja? A ja nie potrafię ale i nie potrzebuję, wyobrazić sobie siebie w innym miejscu i innym czasie.


www.anato.com.pl


...do zobaczenia w numerze 4.


TWOJE MIEJSCE NA REKLAMĘ

facebook/Niuansse MAGAZYN NIUANSSE BĘDZIE UKAZYWAŁ SIĘ CZTERY RAZY W ROKU. WIĘCEJ ARTYKUŁÓW I CIEKAWOSTEK ZNAJDZIECIE NA NASZYM FANPAGE’U JEŚLI MACIE OCHOTĘ ZAPREZENTOWAĆ WŁASNĄ TWÓRCZOŚĆ, POLECIĆ KOGOŚ UZDOLNIONEGO, WYPROMOWAĆ SWOJE USŁUGI I UNIKALNE PRODUKTY LUB PRZEDSTAWIĆ NAM CIEKAWE POMYSŁY. NAPISZCIE DO NAS:

w w w. k o n t a k t @ a n a t o. c o m . p l


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.