Niuansse nr7 lato

Page 1


Ilustracja: Nadia Linek


NR7

lato 2017

Redaktor naczelna: Anna Maczyńska Grafika i skład: Anna Maczyńska Korekta: Joanna Borys Okładka: Nadia Linek Autorzy: Magdalena Erbel, Magdalen Subocz Magdalena Polonko, Olga Figaszewska, Magdalena Kluszczyk

Redakcja magazynu Niuansse Adres: ul. Jana Matejki 15a/19 72-100 Goleniów www.facebook/Niuansse Tel. +48 503 711 377

Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma. Niuansse jest nazwą zarejestrowaną oraz znakiem towarowym pod ochroną, używanie go przez kogokolwiek na terenie kraju jest bezprawne. WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! KOPIOWANIE, POWIELANIE I WYKORZYSTYWANIE INFORMACJI, ZDJĘĆ, GRAFIK ZAWARTYCH W MAGAZYNIE NIUANSSE BEZ ZGODY WYDAWCY ZABRONIONE!



W ŚRODKU... * AKADEMIA ŁUCZNICA * NA REGALE/KSIĄŻKI * DETOKS KOMPUTEROWY * KUCHNIA/PRZYSMAKI LATA * BĄDŹ DLA SIEBIE DOBRA * FIT MOM/ANIA DZIEDZIC * RĘKODZIEŁO/SANDRYNKA * KAMILA KRAUS/MALARSTWO OKŁADKA: NADIA LINEK


NADIA LINEK AUTORKA OKŁADKI

Autorką okładki 7 wydania magazynu Niuansse jest Nadia Linek, ilustratorka i graficzka z Berlina. Frida Kahlo, która patrzy na Was z okładki jest częścią większego kobiecego projektu Nadii, który właśnie się rozrasta. O projekcie sama autorka mówi tak: Projekt „Follow Women” to tak naprawdę bardzo osobista sprawa, nawet jeśli posługuje się w nim uniwersalnym przekazem i rozpoznawalnymi sylwetkami, a narzędziem jest ilustracja. Tworzę ilustrycyjną, graficzną galerię kobiet- ikon, inspiratorek, niesamowitych osobowości. Dziś są to kobiety rozpoznawalne, ale projekt jest dlugofalowy i docelowo chcę, by w galerii zasiadły też inspiratorki dnia codziennego, babki, siostry, ciotki, sąsiadki - każda ma coś do powiedzenia, każda posiada niesamowitą twarz i zawartą w niej historię do sportretowania. W kajeciku czeka wiele kolejnych postaci, a wszystkie stworzą kiedyś wielki, kobiecy Parnas! Chciałabym, aby każdy człowiek czuł się zaproszony do tego projektu. Wierzę, że jest to inspiracja nie tylko od kobiety, o kobietach, dla innych kobiet - mężczyżni mogą na tym również skorzystać, sami są dla mnie równie inspirujący, więc kto wie, czy kiedyś równolegle nie powstanie galeria wspaniałych, inspirujących męskich postaci? Zapraszam wszystkich do oglądania, odwiedzania tego wirtualnego miejsca i dzielenia się wrażeniami”. Rozrastającą się każdego dnia galerię możecie odwiedzić tutaj: https://nadialinekwomen.myportfolio.com/, a bieżący rozwój projektu Nadii możecie śledzić również przez jej funpage: https://www.facebook.com/lineknadia/?fref=nf




CUDOWNE MIEJSCE ŁUCZNICA



Akademia Łucznica FOTO: ARCHIWUM ŁUCZNICY

Łucznica – mała wieś w okolicach Pilawy, 53 km od Warszawy. Tutaj mieści się jeden z największych Ośrodków Animatorów Kultury w Polsce. Jego renoma sięga daleko, dlatego na kursy zawodowe w Akademii najczęściej brakuje miejsc. Jest to miejsce pełne pasji, ciekawych ludzi, dlatego się do niego wraca wciąż i wciąż. Sercem ośrodka jest dwór należący niegdyś do Potockich, wzniesiony w 1846 roku. Założono także niewielki prostokątny park, którego resztki zachowały się do dzisiaj. Wśród starych drzew jest wspaniały kilkusetletni dąb szypułkowy o pięknie uformowanej koronie. Reliktem dawnej epoki jest również dębowo – akacjowa aleja, która prowadzi do pobliskiego lasu. Puszcza Osiecka, z ważną kiedyś miejscowością – Osieckiem, były częścią ziem królewskich. W Osiecku mieścił się dwór książąt mazowieckich, tu umarła ostatnia piastówna – Anna. Za czasów Jagiellonów dwór osiecki zamieszkiwała Królowa Bona, a dwór Jagiellonów krył się tu dwukrotnie przed zarazą morową. Rodzina królewska również często polowała w ostępach Puszczy Osieckiej. Za czasów Księstwa Warszawskiego






były to dobra narodowe. W 1809 roku naród postanowił wynagrodzić za zasługi wojenne księcia Józefa Poniatowskiego. Dekretem nadawczym z grudnia 1811 roku, podpisanym przez Fryderyka Augusta, przyznane mu zostały dobra osieckie w departamencie warszawskim. Po śmierci księcia Józefa w 1813 roku dobra te weszły w posiadanie Potockich. Kupił je hrabia Aleksander Potocki z Wilna. Dnia 22 września 1934 roku, na kilka dni przed śmiercią, ostatni właściciel Łucznicy Jakub Ksawery Aleksander hrabia Potocki, sporządził testament. „...Nie mając potomstwa, rodziców ani innych wstępnych na wypadek mojej śmierci majątkiem moim, jaki z chwilą mojego zgonu po mnie pozostanie, rozporządzam...”. Tak to Łucznica jakby na powrót weszła w skład dóbr narodowych. Wszak Jakub Potocki pisał w swojej ostatniej woli, że celem fundacji „jest przyczynienie się do ulżenia doli ludzkości, a Narodu Polskiego w szczególności”. Podczas drugiej wojny światowej mieściła się tu komórka AK, a okoliczne lasy były miejscem zrzutów spadochronowych dla Polskiego Państwa Podziemnego. Pod koniec wojny, zwykłą wówczas koleją rzeczy, dwór zajęli żołnierze sowieccy. Po 1945 roku wszystkie dobra osieckie upaństwowiono. W latach 1957–1973 we dworze mieściła się szkoła podstawowa. Gdy po reformie oświaty szkołę przeniesiono do Pilawy, budynek zaczął popadać




w ruinę. Piece kaflowe, ganki i murowane schody zmieniły się w rumowiska. W 1982 roku obiekt przejął resort kultury. Rok później wpisano go do rejestru zabytków. Miejsce to „odkryła” Zofia Bisiak, historyk sztuki, zajmująca się z niezmiennym zaangażowaniem edukacją artystyczną. W tworzeniu Ośrodka ważny udział miała Rosława Dowgird, dyrektorka Centralnego Ośrodka Metodyki Upowszechniania Kultury. Odremontowano dwór, otwarto mini hotel, a przede wszystkim powstały kolejne pracownie – ceramiczna, batiku, malarska, fotograficzna. Parę lat później – witrażu, tkaniny, wikliniarska, stolarska, tkacka, zabawki edukacyjnej. W Łucznicy istniało Wyższe Studium Fotografii, kształcące czołówkę późniejszych artystów. Tu rodziła się polska pedagogika zabawy, odbywały się pierwsze zajęcia z pedagogiki cyrku i terapii przez sztukę. W 2002 roku resort kultury zrezygnował z prowadzenia ośrodka w Łucznicy i w tymże roku powstało Stowarzyszenie „Akademia Łucznica”, konsekwentnie kontynuujące działania edukacji przez sztukę. Jednym z celów programowych działalności Akademii jest wprowadzanie w arkana wiedzy o sztuce, kulturze oraz propagowanie różnorodnych form rękodzieła artystycznego. Trzeba pamiętać, że dawny właściciel Łucznicy obrazy, tkaniny, rzeźby i meble, jakie posiadał, zapisał Muzeum Narodo-




wemu w Warszawie, więc zapewne nieobce mu było przeświadczenie, że sztukę w taki czy inny sposób należy cenić i popularyzować. Dziś Stowarzyszenie działa bardzo prężnie. Organizowane są nie tylko kursy zawodowe, podnoszące kwalifikacje, ale również zajęcia dla przedszkoli, szkół i osób dorosłych. Są to Dni ze Sztuką, Zielone Szkoły, Weekendy świąteczne, Weekendy ze sztuką, Wakacje ze sztuką oraz Kolonie artystyczne. Akademia gości wiele grup zorganizowanych, które przyjeżdżają na plenery malarskie lub zajęcia taneczne oraz ze śpiewu.

Stowarzyszenie Akademia Łucznica zrealizowało wiele projektów lub jest ich współtwórcą. Projekt „Ocalić Krajobraz”, Projekt „Szkoła mistrzów budowy instrumentów ludowych”, który został zrealizowany w ramach programu Instytutu Muzyki i Tańca, Program „Seniorzy w akcji” z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „Wspólna przestrzeń Artystyczna- Seniorzy i MONAR”. Dzięki staraniom Stowarzyszenia Akademia Łucznica wydana została płyta śpiewaczki Marii Siwiec z Gałek Rusinowskich koło Przysuchy, prezentująca tradycyjny śpiew i muzykę instrumentalną z pogranicza Radomsko- Opoczyńskiego, za którą otrzymała 1 Nagrodę Fonogramu Źródeł 2016 od Programu 2 Polskiego Radia. Jest to pierwsza z planowanej przez nas serii płyt pt. „Krainy Muzyczne”, poświęconej mistrzom muzyki tradycyjnej z terenu województwa Mazowieckiego. Projekt realizowany jest przy współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego. Następne to: Art Platform- projekt islandzki, Projekt „Street Art” , „Rejwach na Targówku” i wiele innych, jak koncerty w Warszawie, wystawy, Targi Turystyki w Zabrzu etc.








Ośrodek poszerza swoją ofertę warsztatową – oprócz sztandarowej ceramiki, tkaniny tradycyjnej, batiku i mebla tradycyjnego oferuje również zajęcia z wikliny, papieru czerpanego, zabawki drewnianej, ciesielstwa, malarstwa Suiboku-ga, tkaniny artystycznej, witrażu i lamp Tiffany, biżuterii z miedzi, sitodruku, patchworku i aplikacji, wikliny ogrodowej, makramy, filcu, mozaiki, malowania na jedwabiu, fotografii otworkowej oraz zajęcia z decopageu, malowania na szkle, produkcji mydełek, tradycyjnego wypieku chleba i bułeczek, frottagu na tkaninie oraz choreoterapii. Prowadzący to mistrzowie w swoich dziedzinach, absolwenci Uczelni Artystycznych, rękodzielnicy. Słynna jest też kuchnia Ośrodka – pyszne, domowe jedzenie gotowane na kuchni węglowej. Wielu Gości Ośrodka czeka długie miesiące, by znów tam zawitać i nabrać sił, odpocząć, działać twórczo w rewelacyjnej atmosferze. Ośrodek Stowarzyszenia Akademia Łucznica – koniecznie trzeba odwiedzić! http://lucznica.org.pl/ https://www.facebook.com/StowarzyszenieAkademiaLucznica



KSIĄŻKI NA REGALE


KSIĄŻKI

PROPOZYCJE TEKST: MAGDALENA SUBOCZ

smag-rekomendacje.blogspot.com

Pierwszą propozycją jest książka dobrze znanej już na rynku Magdaleny Witkiewicz, kobiety piszącej o prawdziwym życiu w sposób niezapomniany i płynny. Świat i wydarzenia przez nią przedstawione, tak oczywiste i prawie sąsiedzkie, wydają się wyjątkowe, jak gdyby działy się zupełnie gdzie indziej, a mimo wszystko nadal pozostają blisko naszemu sercu. I tak zachęcam do przeczytania powieści „Czereśnie zawsze muszą być dwie”. Poznamy Zosię Krasnopolską, która otrzymuje w spadku pewną ruderę. Niby nic prostszego – pozbyć się balastu i żyć po swojemu nadal. A jednak. Stary dom ma duszę, otoczony jest sadem i skrywa tak wiele sekretów mieszkańców. Zosia powoli zgłębia jego tajemnice, gdy na drodze zjawia się Szymon. I to dzięki temu odkryje najważniejszy sekret – dowie się, czym jest prawdziwa, lojalna przyjaźń, czym jest miłość. Uzmysłowi sobie, dlaczego tak podobna jest do wiśni – by drzewo to mogło rosnąć, potrzebuje do tego drugiego drzewa. Podobnie jest z człowiekiem – rozkwita tylko wtedy, gdy naprawdę kocha. Jedna decyzja sprawia, że życie bohaterów nigdy już nie będzie takie samo. To cudowna, ciepła powieść o darach losu, które niepozornie stają się przyczyną tak ogromnych zmian, zwłaszcza, gdy zaczynamy na to wszystko patrzeć sercem.


Drugą pozycją jest kwietniowa premiera, powieść z serii Prawdziwe zbrodnie, czyli wstrząsające historie bez fikcji – „Nadzieja. 10 lat w ciemności”, autorstwa Amandy Berry i Giny DeJesus. Opisane są tam dramatyczne losy jednej z ofiar Ariela Castro. Amanda została porwana w wieku siedemnastu lat, Michelle – dwudziestu jeden, a Gina miała zaledwie lat czternaście. I to właśnie dzięki ucieczce Berry, prowadzonemu w niewoli dziennikowi i dramatycznemu zawiadomieniu policji świat dowiedział się prawdy o wydawać by się mogło normalnym kierowcy autobusu, dowożącym dzieci do szkoły. Okrutny gwałciciel, który pragnął ze swymi ofiarami zbudować perwersyjną rodzinę. Jednak kobiety nie zapadły na „syndrom sztokholmski”, a cały czas planowały swoja ucieczkę. W powieści tej także zapoznamy się z rekonstrukcją prowadzonego śledztwa przez policję i FBI oraz dramatem rodzin zaginionych. Przyjrzeć się również można samemu Arielowi – co sprawiło, że taki się stał i jaki faktycznie był naprawdę Portorykańczyk, socjopata i psychopata, żyjący we własnym, wyimaginowanym świecie. Czy był chory psychicznie, czy jednak stał się taki przez koszmar dzieciństwa, jaki mu zgotowano? Drastyczna powieść, dzięki której zagłębimy się w świat zbrodni, psychopatów, ich motywów i działań.


„Wszystko wina kota” to najnowsza powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, znanej czytelnikom jako „Dilerka emocji”. Już w maju zaprezentowała nam nam romantyczną komedię omyłek. Historię Lidii Makowskiej, bestsellerowej pisarki powieści kobiecych, która znana jest pod pseudonimem Róża Mak. Poznajemy ją, gdy akurat kończy swoja kolejną książkę, ale spokój i pełną radość z ukończenia swojego dzieła zakłóca jej tajemniczy Jack Sparrow – jeden z największych blogerów na rynku, który nie ma litości w wytykaniu wszelkich niedociągnięć pisarki. Jak gdyby tego było mało, Lidia namawiana jest przez przyjaciółkę i agentkę do telewizyjnego wywiadu, w którym ma ujawnić swoim fanom prawdziwą twarz. Warunkiem jest jednak, by ów wywiad poprowadził bezlitosny krytyk literacki – Jack, także ukrywający się za pseudonimem. Po raz kolejny Agnieszka Lingas – Łoniewska wachluje naszymi emocjami. Najnowsza powieść jest optymistyczna, humorystyczna i z pewnością rozbawi nas do łez. To historia o pozorach, cienkich granicach do przekroczenia, ale przede wszystkim o sile zaufania i przyjaźni. A w czym zawinił tytułowy futrzak? O tym może opowiedzieć tylko Jack Sparrow i Róża Mak. Po ciepłej historii i dramatycznych przeżyciach czas na propozycję dla wielbicieli literatury faktu oraz lubujących się w skandalach historii. „Najsłynniejsze lesbijki świata” – książkę można podzielić na trzy części. Pierwsza omawia przykłady miłości lesbijskiej w czasach starożytnych oraz opisuje techniki stosowane przez kochające się kobiety. Część druga przedstawia lesbijki żyjące choćby na królewskich dworach, znane pisarki, malarki czy inne kobiety, jakże dobrze znane z kręgów artystycznych. Trzecia część stanowi informację o lesbijkach i biseksualizmie kobiet w środowisku filmowym Hollywood. Elwira Watała znana już ze swej trafności, zwięzłego języka i opisywania faktów w bardzo przystępny sposób, zabiera nas do świata skandali, w których główne skrzypce grają kobiety. PRZYGOTOWAŁA: MAGDALENA SUBOCZ


„OPOWIEŚCI ZZA RZEKI” ARTUR JUSTYŃSKI „...nie są to opowiadania przygodowo-przyrodnicze na co wskazywałaby okładka, ani nie są to historie z mojego życia, raczej surrealistyczny wytwór mojej wyobraźni, powstały z imaginacji, która jest dla mnie darem najcenniejszym”. A


Nie od dziś wiadomo, jak ważne jest głośne czytanie dzieciom. To, co wyniosą z domu, co zostało im wpojone, nauczone od najmłodszych lat, pozostaje im już na resztę życia. Samo czytanie jest nie tylko pobudzaniem dziecięcej wyobraźni i zacieśnianiem więzi z rodzicami, ale ma również wymiar edukacyjny. Rolą rodzica, bardzo poważną rolą, jest wynajdowanie z ogromu literatury dziecięcej tych wyjątkowych utworów, które nasza pociecha nie tylko polubi, ale również zrozumie przesłanie. I o ile czytanie małym dzieciom wydaje się prostsze, to uczniowie szkoły podstawowej mają już zupełnie inne zainteresowania, natłok obowiązków szkolnych, mimo to nadal potrzebują naszego wsparcia w czytaniu. Warto także zasięgnąć języka, czy w bibliotekach szkolnych lub miejskich są organizowane programy głośnego czytania dla dzieci klas wczesnoszkolnych i przedszkolnych. Głośne czytanie utworów czy nawet ich fragmentów wydaje się zatem idealnym sposobem przekazania dzieciom wiedzy o podstawowych wartościach oraz jest zachęcaniem do życia według nich. Warto także, by wartości zawarte w wierszach czy wybranych fragmentach, były wcześniej omówione. Dobrym sposobem jest choćby wybranie dnia tygodnia, w którym przeprowadzamy z dzieckiem wieczorne rozmowy, by później poprzeć wszystko wybraną dziecięcą literaturą. Przykładem takich wartości w literaturze dziecięcej jest choćby szacunek. Do przedstawienia tej cechy możemy wykorzystać „Brzydkie kaczątko” J.Ch. Andersena lub też „Kwokę” J. Brzechwy. W nauce o uczciwości zaproponować można „Kłamczuchę”, „Pchłę Szachrajka]ę” czy chociażby „Szelmowstwa Lisa Witalisa” J. Brzechwy. O odpowiedzialności dziecko nauczymy na podstawie serii bajek o Martynce, za którą dzieci bardzo przepadają. Odwagi nasze dziecko nauczy się z „Nowych szat cesarza” J.Ch. Andersena. „Sekret Taty i ciężarówka” A.C. Westley przedstawi nam sprawiedliwość, pokojowość, czym jest szczęście, optymizm i humor. Aby pracować z dzieckiem nad wartościami przyjaźni i miłości, warto sięgnąć po dobrze nam znaną „Królową Śniegu” J.Ch. Andersena czy „Przyjaciół” A. Mickiewicza. Słynna „Rzepka” jest proponowana do nauki solidarności wśród dzieci. Kolejna baśń J.Ch. Andersena „Calineczka” przybliży nam cechę piękna. Natomiast „Bajki filozoficzne” M. Piquemal proponowane są dla zgłębienia pojęcia mądrości. Większość utworów jest przez rodziców czytana dzieciom od dawna, a i my, osoby dorosłe pamiętamy je ze swojego dzieciństwa. Przepiękne wydania z kolorowymi ilustracjami, wartości przedstawione przez pisarzy, ale przede wszystkim rozmowy z nami, rodzicami, są dla dziecka wyjątkową chwilą pełną wrażeń, a taka nauka z pewnością będzie niezapomniana. www.czytamsobie.pl

PRZYGOTOWAŁA: MAGDALENA SUBOCZ



TEKST: MAGDALENA ERBEL

Czy Ty również zauważyłaś własne uzależnienie od urządzeń elektronicznych? Komputer. Komórka. Tablet. Nie potrafimy się już bez nich ruszyć. Osobiście znam osoby, które nawet do toalety chodzą z telefonem. Coraz więcej ludzi przestaje kupować np. kalendarze, zastępując je kalendarzami elektronicznymi. Dzieciaki już nie prowadzą pamiętników. Są e-pamiętniki, notatki, blogi. A co z „Kalendarzem Szalonego Małolata”? Wiem, że cały postęp elektroniczny służyć ma uproszczeniu naszego życia, zmniejszeniu posiadanych przedmiotów, ale czy Ty również zauważyłaś, że to prowadzi do uzależnienia? Coraz częściej łapię się na odruchowym spoglądaniu na telefon. Ciągle sprawdzam, czy ktoś nie dzwonił, nie napisał. Zaglądam na swojego bloga, czy nie ma komentarza, czy oby na wszystkie odpowiedziałam. A smartfony, dzięki którym mamy: telefon, facebooka, maila i wszelkie inne portale społecznościowe w jednym, to już zbawienie i przekleństwo zarazem. W końcu powiedziałam sobie dość. A uściślając, dość powiedział mój telefon, który się po prostu zepsuł. Nie mógł zrobić mi większej przysługi. Przez 2 dni żyłam bez telefonu. Z jednej strony panika - no jak to, jestem sama z dzieckiem w domu, a nie mam jak zadzwonić nawet po pogotowie, gdyby coś się stało. Za chwilę mi przeszło - przecież mieszkam w bloku, są sąsiedzi. Mają telefony. Kiedyś telefonów nie było w ogóle i ludzie żyli. Pod koniec dnia okazało się, że jestem niewiarygodnie odprężona, wyciszona, zrelaksowana. A to wszytko przez brak telefonu. Co za ulga, gdy nie trzeba się stresować, że nie oddzwoniłam, nie odpisałam, że muszę zrobić to czy tamto. Przecież nie zawsze muszę odbierać telefon i oddzwaniać w ciągu 5 minut. Kiedy zaczęliśmy tego od siebie wymagać? I po co? Przecież jeśli nie mogę odebrać, znaczy że nie mogę. Jeśli nie oddzwaniam, znaczy że nie mogę. Jeśli ktoś ma coś ważnego, z pewnością do mnie dotrze. Po co nam takie uzależnienie? Taka spina? Życie jest o wiele przyjemniejsze bez tego. Jako blogerka i felietonistka kocham pisać, dzielić się tym, co uważam za ważne, piękne, dobre i miłe, ale nie chcę czuć obowiązku ani uzależnienia. Oczywiście to wewnętrzna presja, którą na siebie sama narzuciłam. Zupełnie niepotrzebnie, ale czy Ty też czasem nie czujesz się w obowiązku, by do kogoś oddzwonić, odpisać, napisać, itp.? Czy ta elektronika nie zabiera nam dusz? Nie zabiera miłych spotkań przy kawie, niezobowiązującego piwa na mieście, zastępując elektronicznymi znajomościami? Nie zrozum mnie źle, uważam że to wspaniałe, że mogę mieć kontakt z „psiapsiółą” mieszkającą daleko, daleko ode mnie, albo poznawać nowych ludzi poprzez bloga. To jedna z największych zalet blogowania. Z wieloma czuję bardzo silną więź. A może to tylko w mojej głowie istnieje takie poczucie obowiązku, że gdy kogoś zaczynam lubić, nie chcę go zawieść, nie chcę by czuł się pominięty, odepchnięty czy zlekceważony. Jednak w dobie XXI w. czy jesteśmy w stanie zadowolić wszystkich? Ze wszystkimi być w stałym kontakcie, nie mieć tyłów w odpisywaniu, w oddzwanianiu? Może warto czasem zwyczajnie wyluzować, wyłączyć telefon. Spędzić dzień tak jak kiedyś. Zajmując się rzeczami naprawdę dla Nas ważnymi albo błahymi, sprawiającymi przyjemność, jak spacer, wciągająca lektura, popołudnie z rodziną bez telewizora, zabawa


z małym berbeciem, zapach kawy, ulubiona płyta, gazeta, tomik poezji? Mój tata ostatnio stwierdził, że jego dzieciństwo było fajniejsze od tego, jakie będą miały moje dzieci. On zabawy sobie wymyślał, biegał z chłopakami po podwórku, rozrabiał, rozwijał swoją wyobraźnię. Jak zabawki nie było - sam ją wymyślił. Robił coś z niczego. Moje dzieci będą miały wszystko. Bo teraz wszystko jest. Może warto wrócić do filozofii „slow life”? Tylko od kiedy stała się ona filozofią, a przestała być naszym życiem? Bo ja z dzieciństwa jeszcze pamiętam erę bez komputerów i telefonów. Faktycznie było fajniej... www.savethemagicmoments.pl


TEKST: MAGDALENA KLUSZCZYK

Co by było, gdybyś wyzwoliła się spod władzy głosu, który szepcze „nie jesteś dość dobra” i przestała się bać własnego cienia? Co by było, gdybyś zamiast obrzucać siebie błotem, była dla siebie dobra? Każdego dnia na swojej drodze spotykam kobiety, które umniejszają swoją wartość, swoje możliwości i prawo decydowania o sobie. Z każdej strony natrafiają na mury, które bardzo często same pieczołowicie wznosiły. Cegła po cegle. Okaleczają się słowami, czynami lub ich zaniechaniem. W społeczeństwie nastawionym na rywalizację, porównywanie się i osiągnięcia, czucie się dobrze z samą sobą staje się niebotycznym zadaniem. Ocenie poddawane jest każde wypowiedziane słowo, każde działanie, własne ciało i umysł. I jakby tego było mało, to wyniki tej oceny wzmacniają poczucie niedoskonałości, niedopasowania i wyobcowania. Niedoskonałość nie jest w cenie. I tutaj natrafiamy na paradoks. Te same kobiety, które podcinają sobie skrzydła, które nie doceniają siebie i wiążą sobie dłonie (lękiem, wstydem, samokrytyką), są nie do zatrzymania, jeśli w grę wchodzą potrzeby ich dziecka, partnera czy rodziny. Są w stanie poruszyć cały świat, aby spełnić marzenia bliskiej im osoby. Z siłą właściwą herosom, dźwigają na swoich barkach dom, pracę, wychowywanie dzieci, niezliczone obowiązki. Są pierwsze, aby pomóc, doradzić, wesprzeć. Innych, nie siebie. Nieustannie stosują wobec siebie inną miarę, wobec tego, czego pragną również. Nie dostrzegają, że to za czym tak tęsknią- siłę, odwagę, moc- mają już w sobie. Genialne pomysły, przełomowe idee, myśli, którymi warto się dzielić przepadają. Powodów jest wiele i wciąż dodawane są nowe. Być może Ty też masz coś, co leży Ci na sercu. Książkę, którą chciałabyś napisać, firmę, którą chciałabyś założyć, a może chcesz ruszyć w podróż w egzotyczne zakątki świata i pisać reportaże. Być może równie dobrze znasz ten głos, który mówi „nie dasz rady”, nie jesteś dość dobra, zdolna, ładna, mądra. Wiem, jak łatwo ulec podszeptom tego głosu. Wiem, jak łatwo ulec pokusie odłożenia tego, czego pragniemy na jutro, za tydzień, na przyszły miesiąc. Bo przecież wtedy na pewno już to zrobimy, bo przecież wtedy na pewno będziemy już odważne. Poczekajmy, jeszcze jeden dzień. Tak jest łatwiej, bezpieczniej i lepiej. Łudzimy się. Czas mija bezpowrotnie, a wraz z jego upływem będzie powiększać się Twój żal i poczucie straty. Bo to, czego się wyrzekasz, a jest tylko Twoje, nie znika. Żywi się radością, spełnieniem, poczuciem własnej wartości. Łatwo szukać winnych, uskarżać się na trudy życia, ale to od Ciebie zależy, czy staniesz się katem, ofiarą czy twórcą swojej opowieści. Musisz podjąć dialog z głosem podcinającym Ci skrzydła. Musisz nauczyć się traktować siebie, jak kogoś, kto zasługuje na szacunek, docenienie, miłość. Życzliwość wobec siebie - to tutaj dzieje się magia. Wielkie marzenia i piękne wizje nie wystarczą, jeśli nie damy sobie tego, czego tak bardzo potrzebujemy. Jeśli nie obdarzymy siebie zaufaniem i wiarą, że mamy wszystko, czego potrzebujemy. Aby w trudnych momentach czule się objąć i powiedzieć: „nie jesteś sama”, „masz


wszystko, czego potrzebujesz, wdech, wydech, zakasaj rękawy, podwiń kiecę i spróbuj raz jeszcze”. Pozwól, że zapytam Cię ponownie: Co by było, gdybyś wyzwoliła się spod władzy głosu, który szepcze „nie jesteś dość dobra” i przestała się bać własnego cienia? Co by było, gdybyś zamiast obrzucać siebie błotem, była dla siebie dobra? Co by było? Magdalena Kluszczyk Facylitator The Daring Way™ & Rising Strong™(Brené Brown), psycholog, coach. Prowadzi rozwojowe wyprawy dla kobiet w asyście psów zaprzęgowych. Wspiera kobiety w budowaniu odważnego życia i kariery, w której będą pokazywać siebie, dzielić się tym, co w nich najlepsze i zmieniać świat. www.magdalenakluszczyk.pl www.wedrujacazwilkami.pl



W KUCHNI LETNIE PRZYSMAKI



Sernik chia z truskawkami PRZEPISY I FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

250 g mrożonych truskawek 1 opakowanie galaretki truskawkowej 2 opakowania małego waniliowego serka homogenizowanego 1 opakowanie gęstego jogurtu bez laktozy – 250 g 3 duże łyżki nasion chia około 2 łyżeczki żelatyny Na spód: 6 daktyli 1 łyżka masła orzechowego około pół szklanki ugotowanej kaszy jaglanej mała paczka herbatników 1/3 szklanki płatków owsianych Do ozdoby: truskawki, borówki, mięta, maliny Spód: Przez dwie godziny daktyle moczymy w ciepłej wodzie. Gdy się rozmiękną, blendujemy je z ugotowaną kaszą jaglaną i masłem orzechowym na gładką masę. Do całości dodajemy płatki owsiane, a jeśli ktoś woli bardziej słodki spód, pokruszoną paczuszkę małych herbatników. Całość układamy na wcześniej przygotowanej blasze ok. 20 cm. Równomiernie rozprowadzamy po całej powierzchni. Nasiona chia mieszamy z serkiem homogenizowanym i jogurtem naturalnym. Odstawiamy do lodówki na ok. godzinę. W tym czasie całość powinniśmy chociaż raz wymieszać, by nasionka się nie pozlepiały. W niewielkiej ilości gorącej wody (¼ szklanki) dokładnie rozpuszczamy żelatynę. Gdy lekko przestygnie, wlewamy gotowy roztwór do wcześniej przygotowanej masy z jogurtu i nasion chia. Wszystko dokładnie mieszamy trzepaczką. Masę wylewamy na wcześniej przygotowany spód. Odstawiamy do zastygnięcia do lodówki na ok. 1½ godziny. Ostatnim etapem jest przygotowanie truskawkowej tafli. Rozmrożone wcześniej truskawki odsączamy z soku i blendujemy. Galaretkę rozrabiamy w niewielkiej ilości wody (trochę ponad pół szklanki), całość mieszamy. Lekko schłodzoną masę wylewamy na wierzch naszego ciasta i znów wstawiamy do lodówki. Ozdabiamy ulubionymi owocami :) Smacznego!


Deserek malinowy

FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

250 g mrożonych malin 2 mrożone banany 1 łyżeczka soku z cytryn Tu nie ma większej filozofii. Mrożone owoce i łyżeczkę soku z cytryny blendujemy na gładką masę. Całość przekładamy do pucharków i dodajemy ulubione owoce. Lodowy deser malinowy jest gotowy! Uwaga. To uzależnia.




FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

Szpinakowa micha mocy 2 dojrzałe zmrożone banany duża garść świeżego szpinaku 1/3 szklanki namoczonych w wodzie (odsączonych) płatków owsianych 3 łyżki soku z pomarańczy mięta Dodatki: mrożone maliny, truskawki, kiwi i borówki Całość blendujemy. Gotową masę wylewamy do miski i dekorujemy owocami.



Kakaowa micha mocy Propozycja śniadaniowa? Przede wszystkim miski mocy. Zainspirowana Katarzyną Burzyńską-Sychowicz (przepisami z książki „Kasiunia Gotuje”) postanowiłam stworzyć własne wariacje moich mocy. 2 mrożone banany 1 łyżka masła orzechowego 2 łyżeczki kakao 4 łyżki mleka kokosowego Dodatki: orzechy ziemne, listki świeżej mięty, podprażone nasiona słonecznika i siemienia lnianego, wiórki kokosowe nasiona goji, mandarynki, gruszka, kulki mocy. Wszystkie składniki blendujemy i przekładamy do miski. Następnie dekorujemy ulubionymi dodatkami. Smacznego!



PASJE/POGADUCHY CELEBRROWANIE


FOTO BY: EWA LIPIŃSKA


FIT MOM - ANIA DZIEDZIC ROZMAWIA Z MAGDALENĄ POLONKO FOTO: EWA LIPIŃSKA & www.facebook.com/FitMomAniaDziedzic

„Ania Dziedzic, propagatorka aktywności fizycznej wśród kobiet w ciąży i mam. Żona, mama dwójki dzieci, autorka unikalnego programu dla mam „BE FIT MOM”. Wykwalifikowana instruktorka fitnessu, tenisa, nauki pływania oraz narciarstwa, trener personalny z ukończonym kursem dietetyki, absolwentka Wychowania Fizycznego w Katowicach”. Dlaczego Ania przykuła moją uwagę? Zauważyłam ją kiedyś na Facebooku, ale tak naprawdę poznałam ją na obozie rodzinnym z Fit Mom. Zanim jednak spotkałyśmy się na żywo, rozmawiałyśmy przez telefon. Od pierwszych sekund wydała się być miła i pomocna. Może i się sprzedała, ale ja to kupiłam. Ba! Nawet zainwestowałam. Postanowiłam zabrać moją rodzinę na jej obóz. Czyli dać sobie wycisk za własne pieniądze. Najważniejsza w tym wszystkim była moja córka, która okazała się najmłodszym uczestnikiem obozu. Było to wyzwanie nie tylko dla niej samej, ale również dla Ani. Żadna z nich jednak się nie poddała. Zarówno Ania, jak i moje dziecko stanęły na wysokości zadania. 7 dni „morderczej” walki ze sobą, ze słabościami naszego ciała i umysłu. Każdy dzień był inny, każdego dnia mogłyśmy doświadczyć czegoś nowego, od bólu mięśni i zakwasów, poprzez pot i łzy, aż po wypełniające nasze ciała endorfiny i dumę z naszych osiągnięć. Było ciężko, ale było warto. Efekty, jakie osiągnęłyśmy na obozie, przerosły nasze oczekiwania. Ania motywuje mnóstwo kobiet (i nie tylko) każdego dnia. Dzięki niej wiele osób uwierzyło, że się da. Jak ona to robi? MP: Kim jest Ania Dziedzic dowiadujemy się z krótkiego wpisu na Twoim fanpejdżu, ale skąd wziął się pomysł na Fit Mom? Ania: Kiedy byłam w ciąży z moją pierwszą córką, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Szukałam w internecie czegokolwiek na temat jak i gdzie można ćwiczyć lub nawet co jeść podczas ciąży, ale jedyne co mogłam znaleźć to tylko szczątkowe informacje. Jako że już wtedy byłam instruktorem personalnym, postanowiłam się doszkolić właśnie w tym kierunku. Spotykałam położne, ginekologów, fizjoterapeutów i zdobywałam coraz to nową wiedzę. Postanowiłam sprawdzić to na sobie. Po jakimś czasie zaczęłam publikować pierwsze filmiki i zdjęcia o tym, czy i jak można ćwiczyć w ciąży i jakie to niesie za sobą korzyści, czyli np. łatwiejszy poród, szybszy powrót do formy plus lepsze samopoczucie. Odzew był niesamowity, więc zapotrzebowanie było ogromne i tak właśnie to się zaczęło.


MP: Aktywna rodzina to szczęśliwa rodzina? Ania: Tak! Oczywiście! To jest moje motto! Jeżeli ludzi łączy jakaś pasja i wspólne zainteresowanie, a w naszym przypadku była to zawsze jakaś aktywność fizyczna, to nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Siedzenie na kanapie z moimi dziewczynkami nie wchodzi w grę. Odkąd pamiętam sport był zawsze obecny w moim domu. To właśnie moi rodzice zaszczepili we mnie tą miłość i właśnie dlatego chcę to kontynuować i pokazać moim dzieciom, że aktywność fizyczna to nie tylko zdrowie, ale też przyjemność i część naszej codzienności. A tak po za tym, jeżeli otrzymujemy wsparcie naszego partnera i np. ćwiczymy razem, endorfiny pomagają nam wyzbyć się negatywnych emocji, dzięki czemu jesteśmy szczęśliwsi. Szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dzieci. MP: Czy Fit Mom to tylko praca, czy również przyjemność? Ania: Przede wszystkim pasja! To mnie nakręca! Nie byłabym w stanie poświęcić się czemuś w 200 procentach, jeżeli byłaby to tylko praca, której nie lubię. Dla tylko pracy nie zarywa się nocy i śpi się czasami po 3 lub 4 godziny… Wiesz? Kiedy dostajesz wiadomości z podziękowaniem, że np. pomogłaś uratować komuś małżeństwo, to daje ci to inny wymiar tego co robisz. To, że dzięki tobie ktoś wstał z tej przysłowiowej kanapy, to że dzięki temu osiągnął jakiś efekt i zmienił swoje ciało i umysł, po czym poczuł się pewny siebie i znalazł w sobie siłę żeby zmienić swoje życie, to wszystko ma sens. Fit Mom to praca, nawet ciężka praca, która jest moją pasją i która potrafi dać mi wiele radości. MP: Na Facebook’u prowadzisz comiesięczne wyzwania, na czym one polegają? Ania: Na motywacji. Często jest tak, że ludzie nie lubią wyzwań i szybko się zniechęcają. Moje wyzwania polegają na tym, że w danym miesiącu ćwiczymy konkretną partię ciała. Jeżeli ktoś bierze udział w takim wyzwaniu, to uczestniczy w moich transmisjach na Facebook’u. Ćwiczymy pięć razy w tygodniu plus dwa dodatkowe treningi „dla reszty świata”. Dzięki temu, każdy kto ćwiczy ze mną regularnie, ma możliwość zobaczyć efekty po miesiącu, a czasem nawet już po pierwszym tygodniu. MP: Jaki wpływ na Twoją rodzinę ma Fit Mom? Ania: Fit Mom to rodzinna firma, od jakiegoś czasu w zespole jest nawet mój mąż, który na co dzień pracuje w korporacji. Wspólna praca dała nam możliwość znalezienia się w nowych sytuacjach. Fit Mom to często nowe doświadczenia zarówno dla firmy, jak i dla naszej rodziny i małżeństwa, to wszystko nas motywuje i scala, daje kopa do działania. MP: Czym jest dla Ciebie kobiecość? Ania: To stan, w którym kobieta jest pewna siebie. Kiedy jest zadbana i czuję się dobrze sama ze sobą i w swoim ciele.





MP: Czy Ania Dziedzic popełnia grzechy? Ania: (śmiech) Oczywiście! Nawet wczoraj zajadałam się słonymi orzeszkami! Jestem tylko człowiekiem, nie ulegam presji otoczenia. Czasami zdarzy mi się poleżeć na kanapie i ja również miewam gorsze dni, nie jestem robotem. MP: Gdzie prócz Facebook’a możemy spotkać Fit Mom i czy masz w planach jakieś nowe projekty? Ania: Jestem autorką programu BE FIT MOM. W okresie wiosennym i jesiennym prowadzę zajęcia dla mam z dziećmi w wózku. Wszystko odbywa się na świeżym powietrzu. W takich zajęciach może wziąć udział każda mama, będąca około 6 do 8 tygodni po porodzie naturalnym i około 12 tygodni po cesarskim cięciu. Organizujemy Rodzinne Obozy z Fit Mom, na których małżeństwa, partnerzy mają możliwość uczestniczyć w moich zajęciach nawet równocześnie. Podczas takich treningów rodzice mogą skupić się na wspólnym celu i wzajemnie się wspierać. Tak spędzony czas pomaga odbudować i umocnić relacje między paterami. Nowe realizacje to między innymi sklep online. Planuję również obozy skierowane głównie do kobiet. Ostatnio zakończyliśmy nagrania do projektu POŁÓG. Projekt ten ma na celu przywrócenie formy po porodzie, ale także ma wzmocnić ciało, dzięki czemu kobieta będzie mogła opiekować się dzieckiem jeszcze lepiej. Projekt ten jest oparty nie tylko na moim własnym doświadczeniu, ale również na wiedzy specjalistów takich jak np. fizjoterapeuta. Kobieta będzie miała również dostęp do zbilansowanej i spersonalizowanej diety. Dzięki temu wszystkiemu nauczy się systematyczności i zdrowych nawyków. MP: Czego możemy Ci życzyć? Ania: Siły, wytrwałości, dużo przespanych nocy, spokojnych dzieci, a przede wszystkim zdrowia, bez zdrowia nie osiągniemy nic. Aniu, z całego serca w imieniu redakcji Niuansse życzę Ci tego wszystkiego i oczywiście spełnienia tych najskrytszych marzeń, a osobiście dziękuję Ci za motywacje i pokazanie, że jak się chce, to się da! Nie każdy potrafi dać takiego „kopa” jak Ty! PRZYGOTOWAŁA: MAGDALENA POLONKO

www.fitmom.pl https://www.facebook.com/FitMomAniaDziedzic



www.sandrynka.pl


Sandrynka Hand made




Z wykształcenia inżynier, z zamiłowania stylistka wnętrz, rękodzielniczka. Samodzielna mama dwójki dzieci, która kocha teatr. Zdarza jej się występować wraz z przyjaciółmi amatorsko na scenie. Miłośniczka ratowania starych mebli, dekoracji, przerabiania przedmiotów i twórczego recyklingu. Stała klientka targów staroci i złomowisk. Potrafi minimalnym kosztem zrobić kompletną metamorfozę mieszkania, wykorzystując co się da, malując, wiercąc, szlifując i wbijając. Jest specjalistką od postarzania drewna i takie przedmioty głównie znajdują się w jej sklepie internetowym - http://sklep. sandrynka.pl/. Znajduję również różnorakie perełki na targach staroci. Od ponad 5 lat prowadzi bloga: http://www.sandrynka.pl/ i fp na facebooku: https://www.facebook.com/sandrynka.hand. made/?ref=settings Współpracowała z czasopismami: „Moje Mieszanie” i „Murator”. Prowadzi warsztaty DIY i wystąpiła w „Dzień Dobry” Tvn. „Moje mieszkanie ciągle się zmienia, uwielbiam DIY, więc nie ma mowy o nudzie. Kocham mieszaninę klimatów loftowych i wiejskich w kuchni. Pokój mam zdecydowanie artystyczny, eklektyczny, mieszam stare z nowym, skarby starociowe z przedmiotami z tanich, chińskich sklepów. Nie lubię mebli na wymiar, przedmiotów z sieciówek oraz jednostronności w urządzaniu wnętrz. Uwielbiam klimat i design z okresu PRL”.




KAMILA KRAUS malarstwo


Malarka, przedstawicielka sztuki abstrakcyjnej. Z wykształcenia – Magister Sztuki, absolwentka Wydziału Artystycznego Instytutu Sztuk Wizualnych Uniwersytetu Zielonogórskiego: Malarstwo, Fotografia. Studia ukończone w 2006 roku. Prace malarskie Kraus znalazły uznanie w kraju i za granicą, Nowym Jorku, Wiedniu i Madrycie. Współpracowała z Natalią LL (Natalią Lach-Lachowicz) – artystką światowej sławy, intermedialną konceptualistką, z którą miała zaszczyt zetknąć się na studiach artystycznych we Wrocławiu. Na scenie muzycznej natomiast jako solistka i aktorka współpracowała m.in. z Leszkiem Możdżerem, światowej klasy pianistą jazzowym, a także z artystami Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu, m.in. reżyserem i aktorem Wojciechem Kościelniakiem, choreografem i dyrektorką artystyczną Bałtyckiego Teatru Tańca (BTT), obecnie Białego Teatru Tańca Isadorą Weiss, reżyserem teatralnym i operowym, a także pisarzem Markiem Weissem. Jest autorką części tekstów i współautorką muzyki do jej debiutanckiej płyty muzycznej „Brajlem”, wydanej w 2010 roku, na której wyśpiewuje także wiersze Haliny Poświatowskiej i Zbigniewa Herberta. Patronem medialnym projektu jest m.in. TVP Kultura, WP.PL, Sukces. Płyta jako pierwsza na polskim rynku muzycznym posiada teksty zapisane w alfabecie Braille’a. Do współpracy nad albumem zaprosiła, m.in. wybitnego aktora Wiktora Zborowskiego, z którym w duecie wyśpiewuje słowa Herberta. Prace malarskie artystki można nabyć w prestiżowych galeriach sztuki w Warszawie, tj.: Galeria Quadrilion, Piękna Gallery Auction House, w wirtualnej galerii, Art Hunting oraz na stronie amerykańskiej galerii sztuki, Saatchi Art. Jej prace znajdują się w kolekcjach prywatnych, w Polsce i za granicą. Mieszka i pracuje w Warszawie. www.kamilakraus.com https://www.facebook.com/KamilaKrausArt/ https://www.instagram.com/kamila_kraus_art/




MW Ceramics&Cards









„Z głębi snu indygo dociera syreni śpiew… Sen, który jeszcze przed chwilą był rzeczywistością, jawą – teraz jest zatrzymanym w pamięci ujęciem. Nuty kolorów, przenikanie barw jak linia melodyczna utworu – tworzą całość, ostateczny obraz symfonii na płótnie. Blask spadającej perseidy odbity w jeziorze, tantryczny taniec fal Bałtyku. Innym razem, złoty piasek plaż Portugalii, oddech oceanu i muśniętych czasem kamienic, słońce i błękit Krety, czy turkus Cypru, poprzez światło w odbitych taflach miejskiego bytu– opowieści zapisywane w nakładających się warstwach farb. Rzeczywistość stapia się z iluzją, iluzja z rzeczywistością, trójwymiarowość abstrakcji. Biorę w dłoń minerał, kamień szlachetny, a w nim zakodowany czas i energia Ziemi, moc natury, ukryta przestrzeń w każdym z nich, różnorodność jak ludzkie charaktery. Kryształ górski, jadeit, turkus, jaspis, świecący labradoryt niczym zorza polarna. Namiastkę, kroplę tajemnicy, jakby przestrzeni „spoza” – (natchnienie?), której doświadczam podczas pracy, przelewam na płaszczyznę, staje się obrazem. Odczuwanie, zmysłów linia wokalna, ukryta w abstrakcji. Tak mogę opisać moje malarstwo.” Kamila Kraus









Żywa Galeria: Wernisaż wystawy malarstwa Kamili Kraus „Sen Indygo” 29 czerwca w Żywej Galerii przy Artbistro Stalowa 52 na warszawskiej Pradze odbędzie się otwarcie wystawy malarstwa Kamili Kraus. Wystawa nosi tytuł „Sen Indygo”. Obrazy oglądać będzie można do 26 lipca. Wstęp: wolny Wernisaż wystawy 29 lipca (czwartek) 2017 Start: 19:00 Miejsce: Żywa Galeria przy Artbistro Stalowa 52 Adres: Stalowa 52, Warszawa Wystawa czynna do 26 lipca 2017 Kurator wystawy: Anna Madejska Organizatorzy: Żywa Galeria http://www.stalowa52.pl/wernisaze Galeria Uległa http://galeriaulegla.pl/ https://www.facebook.com/galeriawruchu/ Patroni: Łyk Kultury http://lykkultury.pl/ https://www.facebook.com/lykultury/ ArtMakers - Internetowa galeria sztuki http://www.artmakers.pl/ https://www.facebook.com/pl.artmakers/ Kultura Za Free http://kulturazafree.pl/ https://www.facebook.com/KulturaZaFree link do wydarzenia na facebooku: https://www.facebook.com/events/452872385047180


www.facebook.com/zmalovani


www.facebook.com/byAyako


issuu.com/niuansse

facebook/Niuansse MAGAZYN NIUANSSE BĘDZIE UKAZYWAŁ SIĘ DWA RAZY W ROKU. WIĘCEJ ARTYKUŁÓW I CIEKAWOSTEK ZNAJDZIECIE NA NASZYM FANPAGE’U JEŚLI MACIE OCHOTĘ ZAPREZENTOWAĆ WŁASNĄ TWÓRCZOŚĆ, POLECIĆ KOGOŚ UZDOLNIONEGO, WYPROMOWAĆ SWOJE USŁUGI I UNIKALNE PRODUKTY LUB PRZEDSTAWIĆ NAM CIEKAWE POMYSŁY. NAPISZCIE DO NAS

DO ZOBACZENIA W NR 8

na facebook/Niuansse


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.