Spis treści
Szanowni Czytelnicy! Przełom maja i czerwca obfituje w wiele ważnych wydarzeń oraz rocznic szczególnie ważnych dla procesu kształtowania dziedzictwa Trzeciej Rzeczypospolitej. 1 Maja przestał być wyłącznie Świętem Ludzi Pracy i od 2004 roku odliczamy uroczyście staż w Unii Europejskiej. Obok marszów i mityngów różnych central związkowych i związanych z nimi partii politycznych coraz liczniej z roku na rok pojawiają się parady równości, wolności i inne, które rozszerzają obywatelskie pola aktywności. Te nowe przejawy aktywności społecznej, politycznej i przede wszystkim obywatelskiej są bardzo potrzebne aby polskie społeczeństwo otrząsnęło się z zimowego letargu. Zasady demokratycznego państwa prawa wymagają od nas aktywności obywatelskiej i politycznej porównywalnej z wyborami czerwcowymi 1989 roku. Frekwencja w pierwszej turze wyborów w dniu 4 czerwca 1989 roku była wysoka – ok. 62%. We wszystkich późniejszych wyborach parlamentarnych i samorządowych, referendach ogólnokrajowych oraz wyborach do Parlamentu Europejskiego była znacznie niższa. Wynik czerwcowych wyborów to ogromny sukces Solidarności, która na 161 możliwych mandatów poselskich zdobyła w pierwszej turze 160 miejsc, a także 92 mandaty na 100 miejsc w Senacie. W drugiej turze 18 czerwca 1989 roku frekwencja wyniosła już tylko ok. 25%. Przyczyn niskiej frekwencji upatrywano w tym, iż o wakujące 294 mandaty poselskie konkurowali wyłącznie kandydaci strony rządowej, co zmniejszyło zainteresowanie elektoratu Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. W wyniku wyborów po nieudanej próbie utworzenia rządu przez Czesława Kiszczaka, w dniu 24 sierpnia 1989 r. Tadeusz Mazowiecki sformułował pierwszy rząd solidarnościowy, który w krótkim czasie przeprowadził szereg podstawowych reform. Gruntowne zmiany objęły ustrój polityczny, poprzez wprowadzenie pełnego zakresu swobód obywatelskich oraz powstanie systemu wielopartyjnego. 29 grudnia 1989 przeprowadzono istotną zmianę konstytucji, na mocy której m.in. usunięto preambułę, napisano nowe rozdziały o ustroju politycznym i gospodarczym, wzmocniono pozycję związków zawodowych i wprowadzono jednolite pojęcie własności. Dzięki temu możliwe stało się przeprowadzenie transformacji gospodarczej. Ważnym wydarzeniem politycznym o wymiarze ogólnoeuropejskim będą wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w Polsce 7 czerwca 2009 roku. Kampania wyborcza wkracza w decydujący etap, choć dominują w niej problemy krajowe. Trwa wymiana poglądów dotycząca kwestii korzyści wynikających w 5. letniej przynależności Polski do Unii Europejskiej. Sondaże opinii publicznej wskazują, że społeczeństwo jest mniej podzielone w swych opiniach niż liderzy partii politycznych. Zapraszam do lektury kolejnego numeru „Nowego Zagłębia” i do urn wyborczych w niedzielę 7 czerwca br. Marek Barański Nowe Zagłębie – czasopismo społeczno-kulturalne. Redaguje kolegium w składzie: Marek Barański – redaktor naczelny, Andrzej Sawicki – sekretarz redakcji, Maja Barańska, Paweł Sarna Adres redakcji: 41–200 Sosnowiec, ul. Żeromskiego 3/53, tel./fax: + 48 32 263 48 57, + 48 505 629 180 e-mail: redakcja @nowezaglebie.pl, www.nowezaglebie.pl Wydawca: Związek Zagłębiowski. DTP: Tomasz Kowalski, DTP „Zagłębiarki” Piotr Jakoweńko Foto na okładce: Siedziba Parlamentu Europejskiego w Strasburgu (Francja). Autor: Dariusz Kindler Współpracownicy: Zbigniew Adamczyk, Paweł Barański, Jarosław Krajniewski, Bogdan Dworak, Przemysław Dudzik, Tomasz Kostro, Maciej Mitręga, Joanna Neumann, Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Piotr Smereka, Ewa M. Walewska Druk: Progress Sp. z o.o. Sosnowiec Nakład: 1 500 egzemplarzy. Tekstów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo ingerencji w teksty zamówione. Reklamę można zamawiać w redakcji; za treści publikowane w reklamach redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Zasady prenumeraty „Nowego Zagłębia”: Prenumeratę krajową lub zagraniczną można zamawiać bezpośrednio w redakcji: Sosnowiec, ul. Żeromskiego 3/53, Tel. + 48 32 263 48 57, + 48 505 629 180. Cena prenumeraty półrocznej (przesyłanej pocztą zwykłą) – 3 wydania – 20 złotych, rocznej – 40 złotych. Prenumerata zagraniczna przesyłana pocztą zwykłą – 3 wydania = 60 złotych, roczna – 120 złotych. Wpłat na prenumeratę należy dokonywać na konto: Związek Zagłębiowski, GETIN BANK SA, 70 1560 1010 0000 9010 0006 2987.
Wybory do Parlamentu Europejskiego..........................................................2 Tak, jakby lody ruszyły….......................................................................................6 W Szczekocinach referendalna obojętność.................................................7 Pogranicze kultur.......................................................................................................8 Szkoła reformowana (ustawicznie)............................................................... 10 Sprawa Samsona......................................................................................................11 Zagłębiacy, nie Ślązacy.........................................................................................12 Czas wyborów, albo...............................................................................................13 Historia w słuchawce.............................................................................................14 Hrabia Dąmbski z Sosnowca............................................................................16 Krwawy maj ..............................................................................................................18 Niemożliwe? A jednak…....................................................................................19 Zabić sekretarza ......................................................................................................21 Dziejopis z powołania..........................................................................................22 O pojęciach bez pojęcia.......................................................................................23 Teatr lalki – dla dzieci i dorosłych..................................................................24 Dom, czyli Pałac......................................................................................................27 Tadeusz Drążkiewicz...........................................................................................29 Salon pełen Muz......................................................................................................30 Kolegiata Św. Wojciecha w Jaworznie.........................................................30 Nieufność i objawienia .......................................................................................32 Biblioteka....................................................................................................................34 Zagłębiarka................................................................................................... 37 Blizna biżuterią........................................................................................................45 Szczypta optymizmu............................................................................................48 Pustynia Błędowska: wczoraj, dziś i jutro..................................................49 Pojezierze Dąbrowskie ........................................................................................51 Emil Zegadłowicz – redaktor kościelny, poeta szalony ....................52 Szwedzi! Zapłaćcie za nasze zamki! ............................................................54 Stawiam na młodzież........................................................................................... 57 Stopy wody pod kilem!........................................................................................58 Posępny warkot helikoptera.............................................................................59 Razem czy osobno?...............................................................................................60 O pożytkach z Unii płynących........................................................................61 Mis Amigos!..............................................................................................................63 Motoryzacja................................................................................................64 Region....................................................................................................................72 Recenzje..............................................................................................................77 Zapowiedzi......................................................................................................82 Konkursy...........................................................................................................83 Dla ambitnych..........................................................................................................84
nr 3/czerwiec
Społeczeństwo 7 czerwca br. odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. To jedyne na świecie zgromadzenie międzynarodowe wybierane demokratycznie w powszechnym i bezpośrednim głosowaniu, odbywającym się we wszystkich krajach członkowskich. Polsce przypada 50 mandatów, o które walczy 1309 kandydatów zgłoszonych na 133 listach przez 12 komitetów wyborczych. W całej Unii Europejskiej wybory rozpoczną się już 4 czerwca i będą trwały do końca tygodnia.
Wybory do Parlamentu Europejskiego Marek Barański, fot. Dariusz Kindler inęło pięć lat od wejścia Polski do Unii M Europejskiej. Ocena krótkiego stażu w europejskiej wspólnocie budzi wiele wąt-
otrzymują bezpośrednie dopłaty do produkcji rolnej. Jednak zdecydowana większość środków unijnych trafia na cele inwestycyjne, pliwości, jest uwikłana w walkę polityczną modernizację oraz rozwój kapitału ludzkiego między partiami choć, per saldo, więcej zalet i społecznego. Największym polskim probleniż minusów nowej geopolitycznie sytuacji. mem jest właściwe spożytkowanie w latach Badania opinii publicznej wskazują, że spo- 2007–2013 przekazanych nam środków łeczeństwo jest mniej podzielone w opiniach unijnych w wysokości 65 mld euro. ostęp do europejskiego rynku pracy, niż liderzy partii politycznych. zniesienie barier w przepływie kapitału, iewątpliwie największą zwartą grupą beneficjentów są polscy rolnicy, którzy swoboda przemieszczania się, adaptacja op-
N
D
nr 3/czerwiec
artych na wysokim standardzie rozwiązań prawnych i instytucjonalnych umożliwiających rozwiązywanie szeregu ważnych problemów społecznych to niewątpliwe korzyści wynoszone z przynależności do Wspólnoty Europejskiej. zisiejsza UE jest kontynuatorką procesów integracyjnych rozpoczętych jeszcze w latach pięćdziesiątych w Europie Zachodniej. Inicjacja tych procesów została zapoczątkowana podpisaniem 18 kwietnia 1951 roku
D
w Paryżu Traktatu powołującego do życia Europejską Wspólnotę Węgla i Stali (EWWiS), który miał znosić bariery utrudniające swobodny handel węglem i stalą, zapewnić swobodę przepływu siły roboczej zatrudnionej w tych sektorach oraz ujednolicić taryfy transportowe na produkty. marca 1957 roku w Rzymie w wyniku prac zainicjowanych przez holenderskiego ministra spraw zagranicznych Johana Willema Beyena oraz belgijskiego ministra spraw zagranicznych Paul’a-Henri’ego Spaaka powołano do życia dwie nowe Wspólnoty. Jedną z nich była Europejska Wspólnota Energii Atomowej (Euratom) zajmująca się pokojowym wykorzystaniem energii atomowej oraz Europejska Wspólnota Gospodarcza (EWG), której misją stał się harmonijny rozwój działalności gospodarczej, stabilizacja i szybsze podwyższanie stopy życiowej oraz zacieśnianie stosunków pomiędzy państwami członkowskimi. a przełomie lat 60/70 kraje EWG rozpoczęły działania na rzecz poszerzenia integracji o nowe dziedziny dotyczące głównie unii gospodarczej i walutowej oraz współpracy politycznej. ntegracja uległa przejściowemu zahamowaniu pod wpływem kryzysów surowcowo-energetycznych w 1973 roku oraz 1979 roku. Dopiero w połowie lat 80. XX wieku przyśpieszono prace nad dochodzeniem do wspólnego rynku. W styczniu 1985 roku ówczesny przewodniczący Komisji EWG Jacques Delors w przemówieniu do Parlamentu Europejskiego zaproponował zbudowanie go do końca 1992 roku a 17 lutego 1986 roku w Luksemburgu podpisano Jednolity Akt Europejski (JAE). olejnym szczególnie ważnym dokumentem, który wpłynął na rozwój integracji gospodarczej krajów Europy Zachodniej był Traktat o Unii Europejskiej podpisany w Maastricht 7 lutego 1992 roku. Ustanawiał on Unię Europejską opierającą się na Wspólnotach Europejskich (EWWS, Euratom, EWG) uzupełnionych przez polityki i formy współpracy ustanowione w traktacie, do których należała Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa (II filar Unii) oraz Wymiar Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (III filar). nia Europejska wykorzystuje rozwiązania instytucjonalne trzech Wspólnot Europejskich zmieniając je i dostosowując do nowych potrzeb i zadań. Należą do nich: Rada Europejska, Rada Unii Europejskiej, Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości, Trybunał Rewidentów Księgowych, Komitet Ekonomiczno-Społeczny, Komitet Regionów oraz Parlament Europejski. adę Europejską powołaną do życia w 1974 r., tworzą szefowie państw bądź rządów krajów członkowskich UE oraz ministrowie spraw zagranicznych a także przewodniczący komisji Wspólnoty i jeden z jej członków.
25
N
I
K
U R
Jej zadania koncentrują się na ustalaniu głównych kierunków integracji europejskiej, wytyczaniu ogólnych polityk Wspólnoty, kreowaniu nowych obszarów wspólnej działalności, wykonywaniu arbitrażu w kwestiach spornych oraz wyrażaniu wspólnego stanowiska w sprawach zewnętrznych Wspólnoty. rganem legislacyjnym i decyzyjnym Wspólnoty jest Rada Unii Europejskiej. Składa się z ministrów rządów krajów członkowskich, którzy decydują o polityce i rozwoju Wspólnoty z punktu widzenia interesów poszczególnych państw. Rada UE działa jako
O
nr 3/czerwiec
Rada Ogólna, składająca się z ministrów spraw zagranicznych oraz jako Rada Branżowa, tworzona przez innych ministrów danego resortu. Rada zapewnia korelację polityki państw członkowskich w poszczególnych sektorach. Razem istnieje dziewięć możliwych konfiguracji Rady. Przewodniczącym Rady jest minister z kraju sprawującego aktualnie prezydencję. Prezydencja przypada co pół roku na inne państwo. Aktualnie do końca czerwca 2009 r. pracami Rady kierują Czechy. omisja Europejska powołana do życia w 1958 roku na podstawie Traktatów Rzymskich jest organem wykonawczym
K
Unii Europejskiej. Skład komisji systematycznie ulegał poszerzeniu. Aktualnie składa się z dwudziestu siedmiu komisarzy. Jest instytucją wspólnotową odpowiedzialną za bieżącą politykę Unii, nadzorującą pracę wszystkich jej agencji i zarządzającą funduszami. Komisja posiada wyłączną inicjatywę legislacyjną w zakresie prawa wspólnotowego oraz jest uprawniona do wydawania rozporządzeń wykonawczych. Jej główną siedzibą jest Bruksela. omisja funkcjonuje w oparciu o zasady systemu gabinetowego, a 27 komisarzy odpowiada randze ministra w rządach poszczególnych państw. Na każde państwo członkowskie Unii Europejskiej przypada jeden komisarz, choć w założeniu mają oni reprezentować interesy całej Unii, a nie państw, z których pochodzą. Komisarzem z ramienia Polski jest Danuta Hübner. Kadencja członków Komisji trwa pięć lat i może być odnawiana. rzewodniczący Komisji powoływany jest na zasadzie jednomyślności rządów państw członkowskich, po uzgodnieniu z Parlamentem Europejskim. Analogiczna procedura jest wymagana przy wyborze pozostałych członków. Obecnym przewodniczącym jest Portugalczyk José Manuel Barroso. Jego kadencja upływa w 2009 roku. potocznym rozumieniu termin „Komisja Europejska” oznacza całą administrację podległą 27 komisarzom. Obecnie pracuje w niej około 25 tys. urzędników. rybunał Sprawiedliwości jest sądem Wspólnot Europejskich. Jego głównym celem jest stanie na straży prawa wspólnotowego i jego doskonalenie. Powstał w 1952 roku jako Sąd dla Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Od 1958 roku stał się właściwy dla trzech Wspólnot. Trybunał Sprawiedliwości, jako sąd konstytucyjny zapewnia interpretację prawa Wspólnoty, jest także sądem cywilnym i sądem pracy. Składa się z 27 sędziów mianowanych przez każde państwo na podstawie wspólnej zgody państw członkowskich przez Radę Unii Europejskiej na sześcioletni okres, przy czym połowę składu odnawia się co trzy lata. Sędziowie wybierają spośród siebie przewodniczącego na trzyletnia kadencję. Siedzibą Trybunału jest Luksemburg. Sędziowie Trybunału są z zasady przedstawicielami Unii Europejskiej i nie mogą orzekać w sprawach, w których stroną jest państwo, które ich nominowało. Wybierają spośród siebie przewodniczącego na trzy lata; obecnie funkcję tę pełni Vassilios Skouris, a polskim sędzią jest Jerzy Makarczyk. 2 października 2009 polskim sędzią zostanie Marek Safjan. Przy Trybunale działa 8 rzeczników generalnych (adwokatów) obsadzanych na sześcioletnią kadencję. Co trzy lata dokonuje się częściowej wymiany składu adwokackiego. Trybunał Rewidentów Księgowych (Audytorów) utworzony w 1975 roku, ukonstytuował się
K
P
W
T
dwa lata później. Aktualnie składa się z dwudziestu siedmiu sędziów, po jednym z każdego państwa, wyznaczanych na sześć lat na mocy porozumienia Rady UE, po konsultacji z Parlamentem. Członkowie Trybunału wybierają spośród siebie prezydenta na okres trzech lat. Siedzibą Trybunału jest Luksemburg. Polskim sędzią jest Jacek Uczkiewicz. omitet Ekonomiczno-Społeczny utworzony w 1957 roku na podstawie Traktatu Rzymskiego jest określany jako sumienie społeczne Wspólnot Europejskich. Do czasu przystąpienia nowych państw członkowskich do UE, Komitet liczył 222 członków. Obecnie w Komitecie zasiada 344 członków. Polsce przyznano 21 miejsc. Liczba członków z każdego państwa UE odzwierciedla zazwyczaj wielkość jego populacji. Kandydatów na członków Komitetu przedstawiają państwa członkowskie w drodze konsultacji z narodowymi organizacjami obywatelskimi. Następnie członkowie nazywani odtąd doradcami, są mianowani przez Radę UE na okres 4 lat. Ich mandat może być przedłużony. Obecna kadencja wygasa w październiku 2010 roku. Komitet jest zorganizowany w trzech głównych grupach: pracodawców, pracowników oraz reprezentacji różnych grup interesów. Komitet wybiera spośród swojego grona prezesa i członków jego biura. Spotkania robocze i sesje plenarne odbywają się raz w miesiącu w Brukseli. omitet Regionów utworzony w marcu 1994 roku na mocy Traktatu z Maastricht jest organem doradczym UE. reprezentującym interesy regionów, na które podzielona jest Unia Europejska. Do czasu przystąpienia nowych państw członkowskich do UE, Komitet liczył 222 członków. Po 1 maja 2004 r. zgodnie z ustaleniami Traktatu Nicejskiego skład Komitetu nie powinien przekraczać liczby 350 członków. Po rozszerzeniu UE w Komitecie zasiadało 317 członków, a po akcesji do UE Bułgarii i Rumunii, liczba członków KR wynosi 344. Na członków wybierani są przedstawiciele organizacji samorządowych państw członkowskich. Polsce przypada 21 miejsc. Kandydaci na członków Komitetu wyznaczani przez rządy państw UE są zatwierdzani na 4-letnią kadencję przez Radę Unii Europejskiej. Członkowie Komitetu są całkowicie niezależni politycznie. Komitet Regionów wybiera spośród siebie Przewodniczącego na dwuletnią kadencję. Obecnie funkcję tę pełni Luc Van den Brande z Flandrii w Belgii (kadencja 2008–2010). Rola Komitetu Regionów polega na reprezentowaniu na forum unijnym stanowisk władz lokalnych i regionalnych wobec ustawodawstwa UE poprzez wydawanie opinii na temat propozycji legislacyjnych Komisji Europejskiej. Zarówno Komisja jak i Rada są zobowiązane do zasięgania opinii Komitetu Regionów w sprawach, które bezpośrednio dotyczą władz lokalnych i regionalnych, ale
K
K
nr 3/czerwiec
mogą również porozumiewać się z Komitetem, gdy uznają to za stosowne. Komitet może również z własnej inicjatywy wyrażać opinie i przedkładać je Komisji, Radzie a także Parlamentowi Europejskiemu. arlament Europejski jest jednoizbowym organem przedstawicielskim reprezentującym obywateli należących do Unii Europejskiej. Jest jedynym na świecie zgromadzeniem międzynarodowym wybieranym demokratycznie w powszechnych i bezpośrednim głosowaniu, odbywającym się we wszystkich krajach członkowskich. Oficjalną siedzibą Parlamentu jest Strasburg, ale również Bruksela, w której odbywa się większość obrad oraz mieszczą się komisje parlamentarne, władze frakcji i biura poselskie. Sekretariat Parlamentu, biblioteka a także część zaplecza technicznego ulokowane są w Luksemburgu. arlament Europejski odgrywa coraz większą rolę we Wspólnotach Europejskich. Początkowo był organem konsultacyjnym. Dopiero po wejściu w życie w 1987 roku Jednolitego Aktu Europejskiego, Traktatu z Maastricht (1993) i Traktatu Amsterdamskiego w 1999 roku rozszerzono jego uprawnienia włączając w to kompetencje ustawodawcze. Ogół jego kompetencji wynika z układów wspólnotowych, decyzji głów państw i szefów rządów zawartych w regulaminie parlamentarnym i ustaleniach wewnętrznych z innymi organami Wspólnoty. arlament Europejski jest organem inicjatywy i kontroli politycznej, bardziej ciałem doradczym i konsultacyjnym niż rozstrzygającym. Jego kompetencje mają charakter integracyjny, kontrolny, kreacyjny i prawodawczy. Ich zakres systematycznie się zwiększa kosztem Rady Unii Europejskiej, która jest głównym organem legislacyjnym i decyzyjnym Wspólnoty. Dzisiaj jest ważnym organem stanowiąco-kontrolnym współuczestniczącym w tworzeniu prawa, kreującym procedury konsultacji, współpracy, współdecydowania, akceptacji, tworzenia budżetu oraz kontroli. Parlament zatwierdza Komisję Europejską i ją kontroluje (przyjmuje sprawozdania komisji) korzystając z prawa votum nieufności, posiada też prawo zadawania pytań Komisarzom oraz Radzie Unii Europejskiej, ustanawiania komisji śledczych i wiele innych. o 1979 roku deputowani byli wybierani w wyborach pośrednich przez parlamenty krajów członkowskich. W 1979 roku odbyły się pierwsze bezpośrednie wybory do Parlamentu Europejskiego dokonywane przez obywateli państw członkowskich Wspólnot. arlament Europejski wybiera spośród swych członków przewodniczącego na 2,5 letnia kadencję, który reprezentuje Parlament na zewnątrz i kieruje jego obradami. Obecnie przewodniczącym PE jest niemiecki chrześciajński demokrata Hans-Gert Pöttering.
P
P
P
D P
ktualna liczba posłów do Parlamentu EuArodeputowanych ropejskiego VI kadencji wynosi 785 eui jest większa od liczby 736
Ligi Polskich Rodzin, Prawa i Sprawiedliwości, Sojuszu Lewicy Demokratycznej – Unii Pracy, Unii Wolności i Socjaldemokracji Polskiej. ybory do Parlamentu Europejskiego VII kadencji odbędą się w Europie w dniach 4–7 czerwca 2009 r. W Polsce wybierzemy 50 eurodeputowanych, którzy będą tworzyć 736 osobowy Parlament Europejski. W 13 okręgach wyborczych Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała 12 spośród 27 komitetów wyborczych, które zawiadomiły o istnieniu. Wszystkie komitety wyborcze zarejestrowały łącznie 1309 kandydatów na 133 listach. W województwie śląskim, 114 kandydatów zarejestrowały następujące komitety wyborcze: omitet Wyborczy (KW) Unia Polityki Realnej, KW Polskie Stronnictwo Ludowe, KW Samoobrona Rzeczypospolitej Polskiej,
KW Polska Partia Pracy, KW Libertas, Koalicyjny Komitet Wyborczy (KKW) Sojusz Lewicy Demokratycznej – Unia Pracy, KKW Porozumienie dla Przyszłości – Centrolewica (PD+SDPL+Zieloni 2004), KW Prawica Rzeczypospolitej, KW Platforma Obywatelska RP, KW Prawo i Sprawiedliwość, Komitet Wyborczy Wyborców Kocham Polskę oraz Koalicyjny Komitet Wyborczy Naprzód Polsko – Piast. ampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego trwa od kilku miesięcy i wkracza w decydujący etap. Jej cechą charakterystyczną jest prymat problemów wewnątrz krajowych nad sprawami europejskimi. Z tym większą uwagą powinniśmy się przyglądać kandydatom, ich programom, pytać o konkretne plany związane z pracą w Parlamencie aby z całym przekonaniem dokonać właściwego wyboru.
posłów – określonej w Traktacie Nicejskim, z powodu „nadwyżki” 49 posłów dokooptowanych w trakcie kadencji (2004–2009) wskutek przystąpienia do UE Bułgarii i Rumunii. echą charakterystyczną funkcjonowania Parlamentu Europejskiego jest istnienie frakcji politycznych. Posłowie zasiadają w izbie parlamentu według przynależności do poszczególnych frakcji politycznych, a nie według przynależności narodowej. urodeputowani do Parlamentu Europejskiego po wyborach przyłączają się do jednej z frakcji politycznych lub pozostają niezależni. Frakcje w Parlamencie odpowiadają ogólnemu podziałowi socjopolitycznemu partii politycznych w Europie. Strukturę frakcji w Parlamencie Europejskim VI kadencji z uwzględnieniem polskich eurodeputoTab. 1. Frakcje w Parlamencie Europejskim VI kadencji wanych przedstawia tab. 1 (patrz obok) Orientacja Polskie Ilość arlament Wspólnot nie opracował Nazwa Skrót polityczna partie posłów jednej ordynacji wyborczej, pozostaPlatforma wiając tę kwestię poszczególnym pań- Europejska Partia Ludowa – EPL-ED chadecy, ludowcy, Obywatelska (15) 268 stwom. Prawo UE stanowi jedynie, że Europejscy Demokraci konserwatyści PSL (1) posłów do Parlamentu Europejskiego wybiera się w państwach członkowskich Partia Europejskich SLD-UD (5) PES socjaldemokraci Socjaldemokracja 198 Socjalistów Polska (3) w powszechnym, tajnym i bezpośrednim głosowaniu. Krajowy system wyborczy Partia Porozumienia liberałowie, powinien być oparty na zasadzie proporLiberałów i Demokratów ALDE socjaliberałowie, Unia Wolności (4) 88 Na Rzecz Europy centryści cjonalności oraz takim kształtowaniu okręgów wyborczych, aby nie naruszały narodowi Prawo i Sprawiedliwość(7) Unia na Rzecz Europy UEN 27 zasady reprezentacji proporcjonalnej. Narodów konserwatyści PSL (3) Ogólne europejskie zasady prawa wyborZieloni-Wolny Sojusz zieloni Verts/ALE 42 czego dopuszczają wprowadzenie klauEuropejski i regionaliści zuli zaporowej, nie wyższej jednak niż 5%. Zjednoczona Lewica Liczba posłów wybieranych w poszczesocjaliści Europejska-Nordycka GUE/NGL 41 i komuniści gólnych państwach jest proporcjonalna Zielona Lewica do liczby mieszkańców z lekką nadrepreeuropsceptycy, zentacją krajów mniej ludnych. Niepodległość IND/DEM liberałowie i LPR (7) 37 Polsce, zasady i tryb przeprowadzai Demokracja konserwatyści nia wyborów do Parlamentu EuroNiezrzeszeni NI Samoobrona + PSL (9) 29 pejskiego reguluje ustawa z dnia 23 stycznia 2004 roku – Ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Na jej podstawie Tab. 2. Wyniki wyborów do PE w 2004 r. z uwzględnieniem okręgu śląskiego nr 11 50 posłów wybiera się w 13 okręgach wyborczych według systemu proporcjonalnego, Woj. Nazwa komitetu Kraj spośród tych komitetów wyborczych, które śląskie Woj.śląskie w skali kraju przekroczyły 5% próg wyborczy. % % Liczba Liczba ierwsze wybory posłów do Parlamentu Komitet wyborczy ważnych mandatów ważnych mandatów Europejskiego przeprowadzono w Polsce głosów głosów 13 czerwca 2004 roku. Do walki o 54 mandaPlatforma Obywatelska 24,1% 15 36,1% 3 ty w 13 okręgach wyborczych przystąpiło 21 15,92% 12,09% 1 Liga Polskich Rodzin komitetów wyborczych. Spośród nich przy 10 20,9% frekwencji, 8 przekroczyło 5% próg Prawo i Sprawiedliwość 12,67% 7 9,5% 1 i podzieliło się mandatami. Wyniki wyborów 10,78% 6 6,42% 0 Samoobrona RP z uwzględnieniem okręgu śląskiego nr 11 przedstawia tab. 2 (obok). Sojusz Lewicy Demokratycznej – Unia Pracy 9,35% 5 12,58% 1 rekwencja na Śląsku wyniosła 20,84% Unia Wolności 7,33% 4 5,49% 1 uprawnionych do głosowania. ZdecydoPolskie Stronnictwo Ludowe 6,34% 4 0 wanym zwycięzcą wyborów została Platfor3,07% ma Obywatelska, która zdobyła 3 mandaty, Socjaldemokracja Polska 5,33% 3 5,38% 1 po jednym mandacie uzyskali kandydaci:
W
C
E
K
K
P
W P F
nr 3/czerwiec
Społeczeństwo Zima 88/89 była... nieokreślona. Nijaka, a właściwie szara i bezbarwna, tak jak beznadziejne było nasze życie, ograniczone w zasadzie do polowania na różne, przydatne w życiu akcesoria i artykuły spożywcze. Sporym powodzeniem cieszył się wtedy program TVP2 „Bliżej świata” w którym nasładzaliśmy się w miarę niezafałszowanym widokiem zgniłego dotąd Zachodu, a jeśli dodać, że program kończył z reguły Benny Hill , więc kto żyw zasiadał przed telewizorem. Warto wspomnieć, że oglądali go nie tylko Polacy, ale też mieszkańcy terenów przygranicznych Czechosłowacji i ZSRR. Ich zainteresowanie było tak duże, że spotkało się z ostrą reakcją władz Komunistycznej Partii Czechosłowacji, która uruchomiła w Voticach nadajnik zakłócający sygnał TVP2 w Pradze i okolicach. Oczywiście, mało kto posiadał wtedy zestaw do odbioru telewizji satelitarnej, na który zresztą trzeba było mieć zgodę odpowiednich organów. Więc ta bezbarwna zima w 89’ niepostrzeżenie eksplodowała śliczną i ciepłą wiosną, a wraz z jej nastaniem zakończyły się obrady Okrągłego Stołu. Rozbudziły w społeczeństwie nowe nadzieje, kiedy ogłoszono, że 4 czerwca tegoż roku odbędą się pierwsze wolne wybory (może jeszcze nie w pełni demokratyczne, bo przewodnia siła, póki co, zachowała tzw. klucz). Jeszcze latem 88’ przez Polskę przetoczyła się fala strajków. W naszym regionie najbardziej zaangażowane były kopalnie jastrzębskie. Tam akcją kierował Tadeusz Jedynak. Kiedy jechałem służbowo do kop. „Manifest Lipcowy” (po kilku latach na dole kopalni, pracowałem wtedy jako kierowca w sosnowieckim PRG – przyp. autora), była oblężona posterunkami ZOMO, ale wyczuwało się bezradność Jaruzelskiego. Pod koniec 88’ roku demokratyczna opozycja nie była przez SB nękana tak zaciekle, jak dotychczas. Atmosfera polityczna nieco zluzowała i zaczęły powstawać pierwsze komitety obywatelskie. Tak też się stało i w Sosnowcu, gdzie KO miał siedzibę przy tzw. Patelni, w dawnym sklepie firmowym Zakładów Dziewiarskich „WANDA”, a tuż obok – od strony ulicy Modrzejowskiej ulokowała się Miejska Komisja Koordynacyjna NSZZ Solidarność. Jej szefem był dzisiaj już nieżyjący Marek Pampuch.
Tak, jakby lody ruszyły… (Z Witoldem Ślęzakiem wspomina Andrzej Sawicki) Usiłując odnaleźć ludzi budujących pod koniec 1988 roku sosnowiecki Komitet Obywatelski dla przeprowadzenia pierwszych, prawie wolnych wyborów, natknąłem się na nieprzewidziane trudności. Okazało się, że większości z nich po prostu już nie ma... Tak, nie ma Wojtka Zielińskiego, który był szefem Komitetu Obywatelskiego i który mnie do niego wciągnął. Później kierował biurem poselskim NASZEGO Jerzego Gila. Nie ma Kazika Jawora, nie ma też szefa MKK NSZZ Marka Pampucha, nie ma Mariana Wronieckiego... W tych latach pracowałem w Sosnowieckich Odlewniach Staliwa „Sostal” i uczestniczyłem wraz z żoną w ruchu Oazy Rodzin. Działałem też w „Solidarności”. Późną jesienią 88’ przyszedł do mnie Wojtek Fot. Gosław Olicki Zieliński i zaproponował współpracę w tworzącym się wówczas komitecie obywatelskim. Oczywiście – zgodziłem się, tak jak większość aktywnych wtedy ludzi, bo to było po prostu pospolite obywatelskie ruszenie. Atmosferę tych dni można oddać obrazowo, że wszy-
scy czuliśmy jakby lody ruszyły... Po okresie pseudokomunistycznego marazmu, zastoju i apatii, jakim emanowały lata osiemdziesiąte ub. wieku, w Komitecie Obywatelskim eksplodował entuzjazm i ożywienie społeczne. Biegaliśmy jak nakręceni, bez snu, jedzenia, przemierzając
miasto wzdłuż i wszerz. Mnóstwo godzin spędzaliśmy na dyskusjach „po świt”. Jak to ma być w Nowej Polsce, kto będzie rządził? Na ile komuna się cofnie? Jasne, że mieliśmy wtedy też wątpliwości, czy na przykład nie iść do zwarcia z rządzą-
nr 3/czerwiec
cymi? Czy lepiej szukać porozumienia? I czy przypadkiem to wszystko, na co nam teraz zezwalają, to nie gigantyczna „podpucha”, po to, by tym łatwiej się z nami definitywnie rozprawić. Mieliśmy przecież w pamięci skutecznie wprowadzony stan wojenny... Ale przeważył entuzjazm i nadzieja na lepsze. Kto się zmieścił w formule Komitetu Obywatelskiego? Skąd rekrutowali się jego działacze? Formuła była niezwykle szeroka. Nikomu nie nie broniliśmy dostępu, chociaż wiedzieliśmy, że ówczesna władza może nas infiltrować. Nie mieliśmy jednak nic do ukrycia. I to był nasz atut. Prakt ycznie, w tym ruchu oby w atel sk i m zameldowali się wszyscy, którzy chcieli radykalnych zmian ustrojowych i, co za tym idzie, także gospodarczych. Dystansował się od nas jedynie KPN, jak się okazało później, po prostu nafaszerowany agentami SB, co zresztą miało źródła w 1981 roku. W procesach działaczy opo-
zycyjnych członkowie KPN występowali często jako „świadkowie oskarżenia”! W interesującym nas okresie próbowano nam ich wprowadzić jako „konia trojańskiego”. Ten manewr SB się nie udał, no i stąd rezerwa. Nasz ruch, bo tak go można nazwać, był niesamowicie zróżnicowany. Mieścili się u nas wszyscy: od „Solidarności” po partyjnych dysydentów, bo uważaliśmy, że przy budowie nowego nie wolno działać destrukcyjnie, ale należy jednoczyć ludzi różnych nieraz przekonań i opcji. Wtedy akurat wszyscy potrafiliśmy się dogadać w imię nadrzędnego celu, jakim była POLSKA! Przyczółek zatem założono. Ale nadszedł czas Okrągłego Stołu... Zawczasu wiedzieliśmy, czego pragniemy, jako strona opozycyjna. Naszych przedstawicieli, wyposażyliśmy w szczegółową wiedzę o wszystkich zagrożeniach i problemach rodzącej się demokracji. Dostali do ręki istotne argumenty, które pozwoliły dogadać się ze stroną rządową. Mało kto mówi dzisiaj o tym, że ówczesny kompromis, to nie był pomysł naszych negocjatorów, ale efekt zgodnej opinii działaczy wszystkich komitetów. Ponadto, kiedy rozmowy faktycznie się zaczęły, zrozumieliśmy, że społeczeństwo stało się podmiotem rozmów. To było nowe przeżycie i doświadczenie. Poczuliśmy własną siłę i społeczną akceptację. Z tym władza
musiała się już liczyć. Od momentu zakończenia obrad nie miała odwrotu. Z rezultatu rozmów nie mogły być zadowolone jedynie „betonowe” elementy PZPR (a było ich całkiem sporo), ale i z naszej nie zewsząd dało się słyszeć entuzjazm, bo np. Jan Olszewski i jego Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela w swej radykalnej frakcji jawnie kontestował efekty. Wybory 4 czerwca... Dwa miesiące niezwykle intensywnej pracy: od kwietnia, czyli zakończenia Okrągłego Stołu, do dnia wyborów. Niesamowitą pracę wykonały wszystkie komitety obywatelskie i komórki NSZZ „Solidarność”. Musieliśmy znaleźć NASZYCH kandydatów na posłów, przygotować ich, pilnować wyborczych procedur, aby nie powtórzyło się referendum z 1947 roku. W myśl okrągłostołowych uzgodnień, które określiły ordynację wyborczą, dopasowaliśmy własną strategię. Naszym kandydatem w Sosnowcu został górnik z kopalni „Sosnowiec” – Jurek Gil i Jurek Robakowski. Mieli oni pełne poparcie środowisk górniczych, hutniczych, włókniarskich i Klubu Inteligencji Katolickiej z Tadkiem Kwaśnikiem na czele. To wystarczyło, aby zostali posłami do Sejmu tzw. kontraktowego, bijąc na głowę kandydatów pseudokomunistów. Nasz okręg wyborczy składał się z dwóch miast: Sosnowca i Czeladzi. Zanim jednak do tego doszło, ruszyliśmy ostro z propagandą wyborczą. W tym względzie mieliśmy o wiele
oprzez udział w referendum lokalnym PwachPolacy mogą zadecydować o spra- W Szczekocinach ważnych dla własnej gminy, powia-
tu czy województwa. Mogą, ale nie chcą. W przeważającej większości referendum uznawane jest za nieważne, z powodu zbyt niskiej frekwencji. Nie inaczej było na początku tego roku w Szczekocinach, gminie leżącej w powiecie zawierciańskim, gdzie przeprowadzono referendum w sprawie odwołania burmistrza Stanisława Wójcika. tym przypadku głosowanie byłoby ważne, gdyby osiągnięto frekwencję przekraczającą 31%. Liczba ta brała się z pewnego zapisu w ustawie o referendum lokalnym, z którego wynika, że referendum jest ważne, gdy weźmie w nim udział przynajmniej 3/5 ogółu uczesticzących ostatnich wyborach samorządowych (2006 r.). Zazwyczaj potrzeba około trzydziestu procent oddanych głosów. lutym tego roku do urn poszło zaledwie 24% Szczekocinian. Nieco wyższą frekwencje (dwukrotnie po 29%) uzyskano pół roku wcześniej – w Dąbrowie Zielonej w powiecie częstochowskim, gdzie próbowano odwołać zarówno wójta, jak i Radę Gminy. Rezultaty te okazały się także niewystarczające.
W
W
referendalna obojętność Dawid Czerny
październiku ubiegłego roku W ośmiu mieszkańców gminy Szczekociny podjęło inicjatywę odwołania burmistrza – Stanisława Wójcika. Założyli komitet obywatelski i rozpoczęli zbieranie podpisów potrzebnych do zainicjowania procedury referendum. Wniosek musiał uzyskać poparcie przynajmniej 10% mieszkańców gminy. Poza tym w całej gminie pojawiły się plakaty i ulotki krytykujące burmistrza. Zarzucano mu niegospodarność i brak strategii rozwoju miasta. Jednym z istotniejszych zarzutów było niewystarczające wykorzystywanie środków unijnych. Sam burmistrz zdecydowanie odcinał się od postawionych mu zarzutów i uważał je za pomówienia i kłam-
nr 3/czerwiec
bardziej ułatwioną robotę niż strona przeciwna. Po pierwsze: w partyjne szeregi skutecznie wdarł się defetyzm. Po drugie: ich argumenty trafiały w pustkę, a my używaliśmy argumentów: Gorbaczow – pieriestrojka, Afganistan – wojskowa klapa ZSRR, koniec z RWPG. Ujawniliśmy oficjalnie prawdę o Katyniu, kulisach komunistycznych referendów i inne, niewygodne dla ówczesnej władzy fakty. Lata fałszów i przekłamań odbiły im się w tym momencie czkawką. Nad nami czuwał też dobry Duch Opiekuńczy, czyli Jan Paweł II i Jego modlitwa. Te wybory po prostu nie mogły się nie udać!!! I faktycznie tak się stało. Jurek Gil zdemolował kontrkandydatów uzyskując prawie 2/3 głosów przy ogromnej, jak na zwyczaje polskie frekwencji wyborczej – prawie 60%. Zaczął się żmudny i nadal trwający proces budowy demokracji i świadomego praw, ale i obowiązków społeczeństwa obywatelskiego. Tylko że teraz z ducha tamtego czasu nic nie zostało. Odszedł jak wielu naszych zasłużonych kolegów. Czasami myślę, że to może i lepiej, iż tego nie dożyli. Nie potrafimy uszanować ich trudu, a szkoda... Chociaż z drugiej strony, to co się stało, a myślę o wolności, członkostwie w Unii, NATO i wszelkich liczących się gremiach, jest spełnieniem niewypowiadanych kiedyś nawet (w obawie przed śmiesznością) marzeń. I za to powinniśmy być wdzięczni Bogu. (wywiad autoryzowany)
stwa. Twierdził, że podczas zbierania podpisów oczerniono go. Próbował się bronić, publikując apel do mieszkańców miasta, w którym opisał dotychczasowe dokonania i nakłaniał mieszkańców do pozostania w domu i nieuczestniczenia w tym referendum. Doskonale wiedział, że prościej nakłonić ludzi do pozostania w domu, niż do zagłosowania przeciw odwołaniu. Wydaje się jednak, że w interesie władzy powinno leżeć wspieranie aktywności społeczeństwa w sprawach lokalnych. Chłodna kalkulacja jednak to przezwyciężyła. tanisław Wójcik burmistrzem Szczekocin został wygrywając dwa i pół roku temu w II turze, z przewagą raptem 1% nad Wiesławem Grycnerem. Mimo niskiej frekwencji w tegorocznym referendum, musi pamiętać o tym, że aż 93% mieszkańców spośród głosujących w tym roku, zagłosowało jednak za odwołaniem go z funkcji. Ci mieszkańcy zapewne w przyszłorocznych wyborach samorządowych zagłosują na innego kandydata. Wójcik będzie miał więc ciężki orzech do zgryzienia. Z pewnością długo się będzie zastanawiał, czy kandydować ponownie i co za tym idzie – narazić się na kolejną nagonkę grupy mieszkańców.
S
Społeczeństwo próby podkreślenia odmiennoPw IIściierwsze ludności zagłębiowskiej, pojawiły się połowie lat 30. XX w. W styczniu 1936
roku, podczas wykładu wygłoszonego przez sosnowieckiego dziennikarza Konstantego Ćwierka na otwarciu sosnowieckiego studia radiowego tenże stwierdził, że: wśród mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego – Zagłębian, jak siebie nazywają, czy też Zagłębiaków, utrzymuje się świadomość historycznej, regionalnej odrębności w stosunku do ludności mieszkającej poza jego obszarem. ednakże na obszarze dzisiejszego Zagłębia widoczny jest proces załamania i stopniowy rozpad kultury tradycyjnej. Przyczyniła się do tego sytuacja polityczna, ekonomiczna i społeczna na przestrzeni wieków. ie bez znaczenia dla dzisiejszego obrazu kultury zagłębiowskiej jest położenie – na pograniczu małopolsko-śląskim oraz przynależność Zagłębiaków pod względem etnicznym i językowym do grupy małopolskiej. Napływ ludności w latach powojennych zmienił rdzenną tradycję i obrzędowość zagłębiowską, do której przeniknęły wtedy elementy obce. Łączeniu się zwyczajów sprzyjają też małżeństwa mieszane. Zderzają się w nich dwa systemy kultury, co w rezultacie prowadzi do selekcji, akceptacji bądź odrzucenia pewnych zjawisk. Ta konieczność dokonywania wyborów kreuje nową kulturę ludzi pogranicza. odobieństwa, ale i różnice kulturowe szczególnie widoczne są w sferze zwyczajów i obrzędów. Opisując kalendarz obrzędowy zagłębiowskiej ludności, nie można zapomnieć, iż wiele zwyczajów powiązanych jest z uroczystościami kościelnymi, a im dalej sięgamy do zapisków dokumentujących przebieg minionych zwyczajów i rytuałów, tym bardziej wyraziste są różnice. więta Bożego Narodzenia jeszcze pod koniec XIX w. obfitowały w wiele zwyczajów takich jak: przepowiednie pogody, wróżby matrymonialne, wigilijne posty, przygoto-
J
N
P
Ś
Wiele ostatnio mówi się i pisze o zagłębiowskiej tożsamości oraz o odrębności Zagłębia Dąbrowskiego od ziem sąsiednich a w szczególności Górnego Śląska. W kwestii tej wypowiadają się socjologowie, historycy, publicyści i politycy, a także miłośnicy ziemi zagłębiowskiej – pora na głos etnografa...
Pogranicze kultur
Dobrawa Skonieczna-Gawlik
wywanie kolacji wigilijnej, czy przystrajanie izby na ten szczególny wieczór. Pomimo że w detalach tradycje te różniły się, to w fundamentach były niemalże jednakowe. Zarówno w Zagłębiu, Małopolsce, jak i na Śląsku starano się w dzień wigilijny nie kłócić, zachowywano post, szykowano jedno nakrycie więcej i nie wstawano od wigilijnego stołu. Przygotowywano natomiast różne potrawy, a mieszkania przystrajano nieco inaczej. szystkich zwyczajów i obrzędów bożonarodzeniowych jest tak wiele, że trudno wszystkie omówić, więc przedstawmy drugi dzień Bożego Narodzenia jako przykłady podobieństwa i różnic. grudnia, w dzień św. Szczepana Męczennika, w Małopolsce, Zagłębiu oraz na Śląsku święcono w kościele owies i obrzucano nim księdza, rozpoczynano także kolędowanie i wzajemne odwiedziny. W Małopolsce poświęconym owsem obsypywano także kobiety wychodzące z kościoła, a w Zagłębiu ziarno to dodawano do pierwszego siewu. Tego dnia Zagłębiacy skręcali powrósła ze słomy leżącej w izbie podczas wigilii, którymi następnie obwiązywali drzewka w sadzie, a siano z wigilijnego stołu zanosili zwierzętom. To samo czynili Ślązacy, z tym, że obwiązywali oni słomą drzewka zaraz po wigilijnej kolacji. Drugi dzień świąt zarówno w Zagłębiu, jak i sąsiadów zza Brynicy, był
W
26
doskonałym momentem na zmianę służby lub też zobowiązanie jej do dalszej pracy. Był to także czas kolędników: wszędzie chodzono z szopką zwaną na Górnym Śląsku betlejką, w Małopolsce i Zagłębiu także z Gwiazdą, ponadto na ziemi krakowskiej można było spotkać grupy kolędników z toruniem (turoniem) i grupy jasełkowe. W Zagłębiu znów, po domach wędrowały grupy herodowe, kolędowano z Kozą i niedźwiedziem (chłopak okręcony grochowinami). Z podobnym niedźwiedziem chodzono również na Śląsku, ale dopiero w ostatnie dni karnawału. bec nie mieszkańcy Małopolski, Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego Boże Narodzenie spędzają podobnie: ubierają choinkę, przygotowują potrawy świąteczne, których zestaw różni się do chwili obecnej w poszczególnych regionach (np. w Zagłębiu kluski z makiem, a na Śląsku makówki ,czyli chałka przekładana makiem), dzielą się opłatkiem, spożywają w gronie rodzinnym wigilijną kolację, obdarowują prezentami, odwiedzają rodziny i czasami śpiewają kolędy. óżnice występowały także w zwyczajach rodzinnych, szczególnie pod koniec XIX stulecia,co widoczne było np. w zwyczajach związanych z zawarciem małżeństwa – począwszy od kojarzenia młodych, poprzez zaloty, ślub i wesele. Prześledźmy zatem, jak z biegiem czasu zmieniało się weselne menu. latach 80. XIX w. na weselu małopolskim jedzono kapustę, rosół, pęczak lub kaszę tajoną z żurem, ziemniaki, kluski prażone, mięso oraz chleb, pito wódkę i piwo. W Zagłębiu gości częstowano kapustą z grochem, kaszą jaglaną na mleku, rosołem z kaszą jęczmienną, gotowanym mięsem, kołaczem i wódką, natomiast na Śląsku podawano rosół, mięso, kapustę, kiełbasę i kiszki, ser, masło, chrzan, a także piwo i wódkę. II połowie XX w. widać już wyraźnie ujednolicanie weselnych potraw. Zarówno w Małopolsce i Zagłębiu podawano rosół z makaronem lub ryżem, kapustę,
O
R
W
Osiedle robotnicze, Nikiszowiec, 2003. Fot. arch.
W
nr 3/czerwiec Sosnowiec, ul.Chemiczna 1. Fot. arch.
kiełbasę, mięso, chleb, ser biały, ciasto drożdżowe z posypką lub serem, a także wódkę. Natomiast Ślązacy w tym czasie spożywali najczęściej rosół z makaronem, mięso (rolady), kluski śląskie bądź ziemniaki, modrą kapustę oraz pili kompot z dyni i wódkę. Dziś podczas uroczystości weselnych, po obu steronach Brynicy, podaje się praktyczynie to samo. óżnice i podobieństwa mogliśmy niegdyś obserwować także w innych aspektach kultury omawianych regionów: w tradycyjnym stroju, budownictwie, języku czy folklorze. dawnych ubiorach mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego widoczne były różnice w elementach, materiałach, zdobieniu i zestawieniu poszczególnych części stroju charakterystycznych dla danej wsi czy terytorium. Oskar Kolberg w dziele pt. Lud. Jego zwyczaje... w roku 1885 napisał W okolicy Olkusza lud używa jeszcze krakowskiego ubioru (…), lubo odzież ta ani tak sutą jest ani tak strojną. Na jego krój wpłynął też i ubiór mieszczański górników. Dalej ku północy, mianowicie pod Siewierzem, przemaga widocznie u obojga płci ubiór, jaki się spostrzegać daje na Śląsku. Lucjan Malinowski odnotowuje natomiast, że na terenach Będzina przylegających do okręgu bytomskiego ubiór męski jest podobny do ubioru śląskiego występującego w okolicach Bytomia. Ponadto w Zagłębiu Dąbrowskim występują, głównie w północno-wschodniej części, elementy odzieży częstochowskiej należącej do strojów typu mazowieckiego. becnie stroje zagłębiowskie występują jedynie zrekonstruowane na potrzeby zespołów folklorystycznych i kół gospodyń wiejskich – niestety, częściej to artystyczna
R
W
O
Suloszowa, woj. malopolskie. Fot. arch.
wizja niż wierna kopia. udowe budownictwo w Zagłębiu miało, jak podkreśla Damian Adamczak, wiele cech wspólnych z Zachodnią Małopolską, Górnym Śląskiem i Kielecczyźną. Tradycyjne budownictwo Zagłębia Dąbrowskiego było architekturą drewnianą z dachami czterospadowymi z czasem zastąpionymi dachami naczółkowymi i dwuspadowymi, krytymi gontem bądź słomą. W latach międzywojennych zaczęto stawiać domy murowane z cegły bądź kamienia wapiennego. osadach typu miejskiego (np. w Czeladzi, Siewierzu, Koziegłowach, Sławkowie) ze względów na funkcje administracyjne i handlowe oraz rzemieślnicze domy z wysokimi dachami i podcieniami stawiano wokół rynku, najczęściej zwrócone szczytem do placu. W czasie rozwoju przemysłu duże znaczenie dla formy budownictwa zagłębiowskiego miały powstające osiedla przemysłowe (górnicze, hutnicze) wpisane na stałe we współczesny obraz Sosnowca, Dąbrowy Górniczej czy Będzina. yraźnym elementem kultury zagłębiowskiej jest język, a dokładniej brak gwary śląskiej w mowie mieszkańców Zagłębia, które językowo i dialektalnie przynależy do Małopolski, co oznacza większą bliskość językową z Kielcami, Częstochową i Krakowem. Aldona Skudrzykowa pisze: Językowa niezwykłość Śląska jest ogromnie ważna dla poczucia językowej (co za tym idzie także kulturowej) odrębności mieszkańców Zagłębia. Odrębność ta bowiem powstaje na zasadzie widocznej silnie opozycji. odobnie jak w całej Polsce, tak i w Zagłębiu Dąbrowskim folklor, w tym taniec, towarzyszył człowiekowi podczas obrzędów rodzinnych takich jak wesele, kiedy to tańczono powolnego, taniec na dobranoc i przepióreczkę, podczas obrzędów dorocznych np.: kobiecy taniec na len, konopie, czy taniec dożynkowy w czasie święta plonów.
L
W
W
P
Fotografia slubna, Bobrowniki, lata miedzywojenne. Fot. arch
nr 3/czerwiec
Ponadto oczywiście tańczono w czasie wszelakich zabaw i spotkań towarzyskich. Według Oskara Kolberga na terenie Zagłębia najbardziej popularny był obertuś, polonez i krakowiak tańczony w czasie szlacheckich kuligów. Wykonywano również nieskocznego i górniczą lipkę, która bliska była odmianie krakowskiej, a w treściach choreotechnicznych przypominała wykonanie śląskie. Popularnym tańcem był również ludowy walc – walcoszek, zwany czasami w Zagłębiu Dąbrowskim walcurkiem, oraz lokalne tańce naśladownicze i zabawowe, jak na przykład rozpowszechniony na Śląsku i w Zagłębiu kocurek i chusteczka. W różnych regionach Polski występowały także tańce obrazujące wykonywaną pracę lub rzemiosło. Na terenie Zagłębia zanotowano taniec związany ściśle z górniczą specyfiką zawodową – taniec na laskę, zwany inaczej laseczkowym, który nazwę zawdzięcza górniczemu narzędziu pracy z przełomu XIX i XX wieku. ziś kultura tradycyjna stała się kategorią kulturową, trwającą póki zaspokaja określone potrzeby. Dlatego też, jak pisze Irena Bukowska – Floreńska, pewne jej przejawy pozostają względnie nie zmienione lub częściowo zmodyfikowane, inne znajdują wtórne zastosowanie, jeszcze inne mają odbicie w tradycyjnej mentalności, w poglądach, postawach i zachowaniach ludzi. awniej tożsamość nieodłącznie wiązała się z wartościami regionalnymi, czyli kulturowymi zjawiskami regionu: obrzędami, zwyczajami, wierzeniami, tańcami, pieśniami, opowiadaniami, a więc kulturą ludową z którymi jednostka się identyfikowała. Współcześnie tożsamość ta, co widoczne jest na przykładzie mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego, wyraża się bardziej aktywną postawą w stosunku do miejsca zamieszkania, współtworzeniem małej ojczyzny, przejawianiem nowych inicjatyw kulturalnych, które dla grupy regionalnej stanowią cenną wartość.
D D
Społeczeństwo ajstrowanie przy reformie szkolnictwa M rozpoczęło się w roku 1965 (!), gdy siedmiolatkę zamieniono na ośmiolatkę.
W 1999 zmieniono 2-stopniowy system na strukturę 3-stopniową: szkoła podstawowa, gimnazjum, szkoła ponadgimnazjalna. Wprowadzono zróżnicowaną ofertę kształcenia na poziomie ponadgimnazjalnym. Obecnie można kontynuować naukę w 3-letnich liceach ogólnokształcych lub profilowanych, można pójść do 3- lub 4-letniego technikum, 2- lub 3 -letniej szkoły zawodowej. Po zawodówce można przystąpić do matury pod warunkiem ukończenia 2-letniego uzupełniającego liceum ogólnokształcącego lub 3-letniego technikum uzupełniającego. Od 2002 r. funkcjonują: 3-letnie licea profilowane, które realizują kanon wykształcenia ogólnego (wspólny dla wszystkich uczniów) oraz kształcenie w danym profilu. Ponadto istnieją: 2-letnie szkoły zawodowe (po ukończeniu gimnazjum), roczne lub 2-letnie szkoły policealne, które umożliwiają nabycie kwalifikacji zawodowych na poziomie technika oraz licea uzupełniające dla absolwentów szkół zawodowych. Zmieniały się wielokrotnie zasady egzaminu dojrzałości. Reforma w najlepsze trwa dalej, bo wiele jest negatywów w funkcjonowaniu gimnazjów, szykują się też zmiany maturalnych reguł. naczej widzą to władze oświatowe. Dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Jaworznie obejmującej zasięgiem województwo śląskie, p. Roman Dziedzic na pytanie o poziom edukacji wyjaśnia: zęsto spotykamy się z opiniami nauczycieli o obniżającym się poziomie edukacji z powodu wprowadzenia gimnazjów bądź zewnętrznych egzaminów. Opinie te są wynikiem indywidualnych odczuć oraz porównywania zapamiętanych faktów. Nie znajduję uzasadnienia dla takich sądów, ponieważ nie było w przeszłości opisujących poziom uczniów. Dawniej obowiązywały inne programy nauczania, uczyliśmy w innych warunkach, z innych podręczników szkolnych, na innych przedmiotach, a uczniów oceniano raczej intuicyjnie. Nie mieliśmy standardów egzaminacyjnych. Kuratorzy ustalali różne pytania egzaminacyjne w swoich województwach (był czas, kiedy mieliśmy 49 województw!) dla różnych typów szkół wg zasady, że im uczeń mniej się uczył (np. w szkołach dla dorosłych), tym łatwiejsze miał pytania na maturze. Były jednak kontrole przeprowadzane przez kuratoria…
To prawda. W dawnym trybie nadzoru pedagogicznego prowadzono tzw. badania wyników nauczania, ale robiono je w danym województwie lub nawet w danej szkole i na pewno nie dawały podstawy do ogólnopolskich wniosków na temat poziomu edukacji w kraju. Aktualnie egzaminy zewnętrzne są przeprowadzane na podstawie obowiązujących standardów, które wynikają z podstawy programowej kształcenia ogólnego. Obydwa dokumenty są brane pod uwagę zarówno przy opracowywaniu zestawów egzaminacyjnych, jak i kryteriów oceniania prac uczniów. Zmieniające się warunki
lepiej wykształcony niż zdolny uczeń dzisiaj? A może przede wszystkim należy postawić sobie pytanie czy możemy te dwa poziomy wykształcenia porównać i określić wartość tych poziomów? W ciągu ostatnich niespełna 20 lat liczba studentów w Polsce zwiększyła się 5-krotnie! Nie można sadzić, że przy podobnej liczbie ludności w Polsce, nauczyciele akademiccy będą kształcić młodzież o tych samych uzdolnieniach co 20 lat temu, a ich opinie o niższym poziomie pracy szkół ponadgimnazjalnych nie są uprawnione Ilu abiturientów w tym roku przystąpi do matury? W bieżącym roku szkolnym do egzaminu maturalnego zostało zgłoszonych 57 002 osoby. W tej liczbie: 48 965 osób przystąpi do egzaminu po raz pierwszy (są to tegoroczni absolwenci), 3 819 osób przystąpi po raz kolejny, ponieważ wcześniej nie zdali egzaminu i nie otrzymali świadectwa dojrzałości, a 4 218 osób przystąpi do egzaminu w celu podwyższenia wyniku. W bieżącym roku szkolnym w województwie śląskim do rzadziej wybieranych przedmiotów maturalnych należą: wiedza o tańcu (19 osób), język łaciński i kultura antyczna (25 osób), filozofia (50 osób), język hiszpański (64 osoby), język włoski (117 osób), historia muzyki (189 osób), informatyka (262 osób). Nieliczne egzaminy angażują bardzo niewielkie środki finansowe. Stanowi to 0.2% środków finansowych przeznaczonych na egzaminy w 2009 r. Co sądzi Pan o pomyśle wprowadzenia egzaminu maturalnego z religii? Od kilku lat toczy się dyskusja na temat egzaminu maturalnego z religii. Jeżeli do rozporządzenia MEN religia zostanie wpisana na listę przedmiotów maturalnych, to przedmiot ten od roku 2010 będzie przedmiotem dodatkowo wybieranym przez maturzystów. (Od 2010 r. przedmiotami obowiązkowymi będą: język polski, język obcy nowożytny, matematyka, wszystkie zdawane na poziomie podstawowym). Wynik egzaminu z religii będzie zapewne wykorzystywany przez uczelnie teologiczne. Spodziewamy się, że liczba osób, które wybiorą religię jako przedmiot maturalny, nie będzie duża. atem – obiektywnie lepsze szkolnictwo, subiektywnie gorzej oceniane. Czy też stara prawda, że ilość nie przekłada się na jakość? Dylemat rozwiązać mogą sukcesy wykształconych Polaków, gdy przeniosą się na sukces Polski.
Szkoła reformowana (ustawicznie)
I
C
10
Zbigniew Adamczyk
demograficzne nie mają związku z wymaganiami egzaminacyjnymi i ustalonymi kryteriami oceniania prac, nie mają zatem wpływu na wyniki egzaminów. Jednym z podstawowych celów przeprowadzania egzaminów zewnętrznych jest diagnoza stanu umiejętności i wiadomości uczniów na poszczególnych etapach kształcenia. Diagnoza taka jest możliwa, ponieważ w całej Polsce obowiązuje ta sama podstawa kształcenia ogólnego, jednakowe standardy wymagań egzaminacyjnych, jednakowe arkusze egzaminacyjne oraz jednakowe kryteria sprawdzania prac przez zewnętrznych egzaminatorów, a nie przez nauczycieli uczących tych samych uczniów. Ta jednolitość pozwala na ustalenie porównywalnych wyników egzaminów, których analiza pozwoli na stwierdzenie, w jakim stopniu uczniowie opanowali wiedzę i umiejętności, a tym samym jak ten stan można porównać z oczekiwanymi osiągnięciami w podstawach programowych. Zatem można z pewnością twierdzić, iż jakość szkolnictwa polskiego uległa poprawie? Przed II wojną światową w polskich szkołach do egzaminu dojrzałości przystępowało 15 000 absolwentów. W ubiegłym roku przy nieco tylko większej liczbie ludności w Polsce przystępowało do egzaminu maturalnego ok. 420 000 absolwentów. Czy można z tych faktów wyciągnąć wniosek, że poziom kształcenia w Polsce się obniżył? Czy liczba zdolnych uczniów jest w czasach obecnych mniejsza? Upowszechnienie wykształcenia średniego na pewno nie może prowadzić do wniosku, że konieczne było obniżenie poziomu kształcenia. Warto jeszcze zadać sobie pytanie czy zdolny uczeń przed wojną był
nr 3/czerwiec
Z
Sprawa Samsona
marł 8 marca 2009 roku, po cichu. Zkamer, Z dala od świateł reflektorów i szumu które towarzyszyły mu przez ostatnie kilkanaście lat życia. Odchodził, gdy Polską wstrząsnęła wiadomość o śmierci profesora Religi. O śmierci Andrzeja Samsona dowiedzieliśmy się dzień później, o dacie i miejscu pogrzebu – nigdy. czerwca 2003 roku ukończyłam studia psychologiczne. Nie wiem, ilu znajomych z roku byłoby skłonnych się do tego dzisiaj przyznać – ale Samson był dla nas wyznacznikiem sukcesu. Marzyliśmy o takiej karierze zawodowej – o tłumie pacjentów w prywatnym gabinecie, bestsellerowych publikacjach, świetle kamer i prestiżu. Samson był uosobieniem marzeń, punktem odniesienia, kimś, kto w psychologii praktycznej doszedł na szczyt, u którego zbocza staliśmy z dyplomami pachnącymi nowością. Mogliśmy widzieć w nim bohatera – bo nasze obrony odbyły się przed jego aresztowaniem. czerwca 2004 wszystko się zmieniło, chociaż kamery nadal mu towarzyszyły. Ale już nie Andrzejowi Samsonowi, znanemu psychoterapeucie, mądremu człowiekowi, autorowi świetnych książek będących kopalnią wiedzy dla terapeutów, ale również dla każdego nieprofesjonalisty, który zechciał po nie sięgnąć. Zaczęły towarzyszyć Andrzejowi S. oskarżonemu o pedofilię, czy wręcz pedofilowi – jak szybko zadecydowały media, a za nimi opinia publiczna. ie wiem, czy Samson był winny zarzucanych mu czynów. 7 grudnia 2007 Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił wyrok skazujący i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia w Sądzie Rejonowym. Art. 42 ust. 3 Konstytucji RP stanowi, że każdego uważa się za niewinnego, dopóki wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem. Podobny zapis znajdziemy w Kodeksie Postępowania Karnego w art. 5 § 1 kpk. Samson zmarł w trakcie procesu, przed ustaleniem, czy zawinił. W myśl rozumienia prawa zmarł jako osoba niewinna. Mówienie lub pisanie o nim jako o pedofilu jest pomówieniem. Nie sądzę, żeby jego bliscy zdecydowali się na walkę z pomówieniami. Nie sądzę też, żeby było warto ponownie nagłaśniać tę historię i ponownie przeżywać piekło bycia córką, przyjacielem, czy byłą żoną potencjalnego pedofila. Myślę, że tym, dla których był ważny, wystarczy świadomość, że odszedł ciesząc się tym, co cenił najbardziej – wolnością. ie wiem, czy był winny, ale wiem, że nie sposób kupić publikacji Samsona w księgarniach. I ubolewam – bo bez względu na wszystko to są książki, po które warto sięgnąć. Samson był świetnym psychologiem, pionierem polskiej psycho-
9
26
N
N
Aleksandra Sarna
terapii, kimś kto pokazał nam ten zawód i jego możliwości. właśnie dlatego jestem przekonana, że jesteśmy mu coś winni – nawet jeśli nie chcemy tego przyznać. My – terapeuci – bo torował nam drogę do uprawiania psychoterapii, do wyboru trudnego, wymagającego, ale za to niezwykle satysfakcjonującego zawodu. My – pacjenci – bo pokazał nam psychoterapię, bo udowadniał, że poharataną duszę można skutecznie leczyć. I my – psycholodzy wygrzewający się w świetle kamer – bo uświadomił nam, że musimy być podwójnie moralni, że publiczność bijąca brawka bez chwili wahania rzuci w nas kamieniami, że dzisiaj ciepłe światło jutro może być zimne, a uroczy prowadzący programy odprowadzą nas pod bramy zakładów karnych, udając, że nas nie znali, nie lubili i podejrzewali, że pod profesjonalnym uśmiechem ukrywało się zwyrodnienie. ie będę rozpisywała się o historii Andrzeja Samsona – była na tyle szeroko dyskutowana i rozpowszechniana, że prawdopodobnie każdy z Czytelników Nowego Zagłębia ją zna i ocenia. Nie mnie wnikać w to jak. Ale wolno mi ubolewać nad hipokryzją, nad tym, że tak łatwo zapominamy o tym, co było dobre, że świetnego fachowca, od którego można się bardzo wiele nauczyć, postrzegamy przez jego człowieczeństwo lub jego brak. Nie znałam osobiście Andrzeja Samsona, nie wiem, jaki był, co było dla niego ważne, a co zupełnie nieistotne. Ale na podstawie jego licznych wystąpień mogę wnioskować, że nie znosił hipokryzji. Nie sądzę, żeby liczył się ze zdaniem hipokrytów, na pewno nie na tyle, aby mogło go ucieszyć lub zmartwić. Nie jestem hipokrytką – sama świadomość, że Samson mógł skrzywdzić któregoś ze swoich pacjentów mnie przeraża. Ale czy nawet przekonanie, że to zrobił, umniejsza jego wcześniejsze dokonania? estem psychologiem. Na wybór tego zawodu składa
I
N
J
nr 3/czerwiec
się wiele różnych czynników, na trwanie w nim – jeszcze więcej. Ale najważniejszym jest wiara w ludzi, w ich potencjał, możliwość zmiany. I wiara w to, że mogę komuś pomóc. Nigdy nie zapomnę pierwszego pacjenta, który opuścił mój gabinet po zakończonej psychoterapii. Nie wiem kto był wtedy bardziej szczęśliwy: on, że odchodzi z rozwiązanymi konfliktami i zasobami, dzięki którym będzie potrafił sobie radzić beze mnie, czy ja, że mu pomogłam. Nie zajmuję się dziećmi, bliższa jest mi praca z człowiekiem dorosłym. Mam nadzieję, że moje bycie psychologiem będzie miało szczęśliwe zakończenie, że do samego końca zachowam człowieczeństwo. Mam nadzieję, że mój ostatni pacjent opuści gabinet równie szczęśliwy jak ten pierwszy. Mam nadzieję, że będę żyła długo i szczęśliwie. Mam nadzieję, że przepracuję w tym zawodzie kilkadziesiąt lat i że pomogę wielu osobom i że żadnej nie skrzywdzę. Moje nadzieje nie odbiegają niczym od marzeń innych ludzi. O tym wszystkim zapewne marzył też Samson. I będę o tym pamiętać.
11
Polemika
Zagłębiacy, nie Ślązacy... – Andrzejowi Bębenowi odpowiada Stanisław Mutz brzmi bardziej jak ostrzeżenie niż a co dzień, mając do czynienia z młodzieTm nytuł dobra rada. Czy zdjęcie przedstawiające N żą – tą z Zagórza i tą z Mysłowic, widzę i e – Ślązaka (mieszkającego w Sosnow- i obserwuję, że dyskusje o gorszości i lepszości cu) – ma być egzemplifikacją tej tezy? Nie rozumiem związku. Jeżeli widzę tramwaj, spodziewam się artykułu o komunikacji tramwajowej. Jeżeli widzę słoik z pomidorami, to spodziewam się przepisu na marynatę – i tu nie czuję się zawiedziony ani oszukany. Nie rozumiem natomiast, jak groteskowe – zdeformowane (artystycznie) – moje fizis ilustruje artykuł, którego notabene też nie rozumiem, aczkolwiek, nie rozumiejąc, odważę się nie zgodzić. zego chce dowieść autor? Że kuna i wiewiórka to dwa różne gatunki? Nie trzeba być ekspertem, by stwierdzić, że Ślązak to nie Zagłębiak i vice versa... Ludzie żyjący po obydwu stronach Brynicy nie muszą stu-
wciąż są aktualne, szkoda, że nie idzie za tym zrozumienie inności... Edukacja regionalna w tej formule,w jakiej istnieje (np. w szkolnictwie podstawowym i gimnazjalnym) przyczynia się do budowania zaścianków, a nie mostów... Moje dziecko na lekcjach historii uczy się historii Sosnowca, tak jakby to była osobna planeta w zagłębiowskiej galaktyce... ako twórca, z wielowiekowymi korzeniami po drugiej stronie – z wrodzonym, genetycznym separatyzmem – zrośnięty i wychowany w idei dwóch ojczyzn – Heimatu i Vaterlandu – co dla przeciętnego Zagłębiaka jest kamieniem obrazy, jak przypuszczam – staram się zrozumieć inność – akceptacja i tolerancja to uczucia chłodne, nic z nich nie wynika... Mój przodek – zresztą jeden z kluczowych bohaterów mojej śląskiej sztuki – na krótko zakorzenił się w Sosnowcu – teraz jako jeden z kilkunastu wymienionych z imienia i nazwiska spoczywa w mogile powstańców śląskich... w Sosnowcu, na Alei Mireckiego... Kruche to ogniwo, ale doskonała ilustracja tezy, że nie zawsze tak było. ie wiem, ilu Zagłębiaków wie, że sztandarowa postać Zagłębia – Kiepura Na zdjęciu Stanisław Mutz jako kloszard, fot. Alekasnder Ga– walczył ramię w radiować literatury socjologicznej, by się o tym mię ze Ślązakami, służąc w oddziale... Strzelprzekonać – wystarczy, że tu żyją... W plą- ców Bytomskich, że w pogawędkach przed taninie tez, faktów, cytatów i najzwyklej- występami posługiwał się mieszanką gwary szych komunałów – tych ostatnich jest tu śląsko-zagłębiowskiej? przewaga – trudno wychwycić jakąś myśl ieszkam tu od kilkunastu lat i po tych laprzewodnią, więc pozwolę sobie na upotach, nie w ramach trybutu czy haraczu rządkowanie... dla regionu, ale próbując zrozumieć t e n naAutor wzywając naród zagłębiowski ród – w fazie kształtowania (więc w okresie – niczym kaznodzieja – do nienaślado- przedwojnia), postanowiłem napisać sztuwania i c h, nieświadomie lub podświado- kę o ludowym bohaterze, trybunie, ikonie mie piętnuje tych i c h – lub jakby powie- Zagłębia – Jasiu Kiepurze... Ślązak napisał dział Witkacy Onych – skoro mamy ich sztukę o Kiepurze, toż to profanacja... Fakt nie naśladować, to są źli – tępi i ogranicze- – w przyszłym roku, w maju, według zapewni... Jeżeli jest inaczej, co próbuje pan Bę- nień dyrektora Teatru Zagłębia, zobaczymy ben udowodnić w dalszej części artykułu, ją w Sosnowcu... Czy w ten sposób stanę się to dlaczego i c h nie naśladować...? Autor przybranym synem tej Ziemi...? Wątpię... z jednej strony neguje f a k t istnienia granieżeli miałbym gdzieś odszukać własne cy na Brynicy, z drugiej wzywa do zaakcepmiejsce (na tej Ziemi) i pozwolić się sfotowania odmienności, a z trzeciej chciałby tografować, wracając do pierwszego wątku zawołać kochajmy się – w imię nadrzędnych, mojej polemiki, to byłby to skromny parkan państwowych lub europejskich racji.. z napisem Łowcy Hanysów – nie miałbym
C
J
N
A
M
J
12
nr 3/czerwiec
trudności ze znalezieniem w Sosnowcu takich miejsc... W tym miejscu, zawsze czuję się jak przybysz (z innej planety)... – To dlaczego nie sp... na Śląsk, dziadu...!? – mógłby zapytać przeciętny Zagłębiak... Gdy ludzie zadają mi takie pytania, w tej lub innej formie, zawsze odpowiadam – bo na „emigracji” zawsze pisze się najlepiej ... Trzeba mieć dystans do siebie i do tych śmiesznych świętych wojen – umieć się wcielać w różne postaci – tak jak ja to robię na załączonym obrazku (jako kloszard) – by zrozumieć ludzi wśród których się żyje. Odpowiedź Andrzeja Bębena: zięki za reakcję na mój tekst. Nie ma Pan jednak racji. Zacznijmy od tego, że nie dostrzegam w zdjęciu ilustrującym mój tekst ani Ślązaka, ani Chińczyka. Z pewnością jest to osobnik płci męskiej, rasy białej. Fakt, mogli redaktorzy okrasić bardziej wyrazistą fotką. Cóż, każdy popełnia jakieś błędy, ale to w tym przypadku nie jest powodem do wmawiania niżej podpisanemu i redakcji jakichś rasistowskich, antyśląskich ciągotek. roszę mi wierzyć, że swym tekstem nie zamierzałem nikogo do niczego przekonywać, jeśli odbiorca nie utożsamia się w części lub w całości z prezentowanymi poglądami. ieszy mnie, że zna pan Witkacego i wie, co to egzemplifikacja. Dzięki Panu, też już wiem. Wielce żałuję, iż nie dostrzega Pan tego, że młodzież – wystarczy, że jest głupia i wcale nie jest usprawiedliwieniem, że śląska mądrzejsza, a głupsza zagłębiowska, lub odwrotnie. resztą – powtórzę, to Panu raz jeszcze, bo może umknęło uwadze: wpierw martwi mnie to, że mamy (by poprzestać na wywołanym przez Pana przykładzie) taką a nie inną młodzież, a na samym końcu zajmującym jest dla mnie to, czy ona mówi, czy godo. co do zdjęcia, które proponuje Pan w polemice... Ładne. I skoro jest Pan na tym zdjęciu, to dla mnie wszystko jasne: ukryta twarz, odkryte kompleksy. Pozdrawiam
D
P C Z
A
Od redakcji o i wyszło na to, że wybierając zdjęcie Aleksandra Gabryela wykonane Stanisławowi Mutzowi (bez naszej wówczas wiedzy co do jego obiektu, za co serdecznie przepraszamy) dla ilustracji artykułu Andrzeja Bębena „Ślązacy Nie Zagłębiacy! Nie naśladujmy ich!” mieliśmy jednak rację. Po stokroć rację! Ta polemika jest bowiem tak samo pokręcona jak owe zdjęcie. Znakomicie oddaje jej klimat i niemożność zwykłego dogadania się ponad podziałami. Nikt nie wie o co chodzi, ale wszyscy się kłócą…
N
ZGRYZEM
Czas wyborów, albo... iedawno przeN czytałem artykuł: „Polski Bill Ga-
tes i świnie”, (Piotr Lipiński – „Gazeta Wyborcza”). To zapomniana dzisiaj historia inżyniera Jacka Karpińskiego – rewelacyjnego konstruktora i na pewno jednego z pierwszych w świecie wizjonerów informatyki. Dość wspomnieć, że w 1957 roku zbudował jedyne na świecie urządzenie do rozwiązywania równań różniczkowych – AKAT 1, a wiele lat przed Amerykanami i Japończykami (wówczas robili oni znakomite, tyle że… kalkulatory), skonstruował niesamowity jak na koniec lat sześćdziesiątych ub. wieku doskonały laptop [tak, tak! – przy ówczesnych standardach komputerów zajmujących całe sale i piętra (RIAD, ODRA itp.) rzecz nie do pomyślenia!]. No i tak właśnie myślała komisja weryfikacyjna wrocławskiej MERY nie kwalifikując w 1969 roku do produkcji udanego i działającego prototypu wielkości walizki. Zwał się on K-202. 82-letni dzisiaj inżynier, po kilkuletnim pobycie w Szwajcarii, w fabryce kolejnego Polaka – Stefana Kudelskiego (równie jak on niedocenionego we własnym kraju, a przecież twórcy znakomitych, profesjonalnych magnetofonów reporterskich NAGRA), powrócił jednak, bo – jak mówi – był przede wszystkim patriotą, ale dalszą część życia spędził na… hodowli świń! Na panewce spaliły też jego usiłowania powrotu do zawodu po 1989 roku. To nie pierwsza gazeta, w której to wyczytałem. Sporo szumu wokół tej sprawy czynił pod koniec lat siedemdziesiątych w słynnym „Przeglądzie Technicznym” Stefan Bratkowski. Podobna sprawa, też przypadek inżynierski, ale bardziej świeżej daty. Z naszego regionu. Główny konstruktor FUM Poręba – mgr inż. Czesław Mierzejewski. Zmarł 32 lata temu, a był bez wątpienia twórcą sławnej do dzisiaj marki wielu znakomitych obrabiarek ciężkich i numerycznych, które z powodzeniem eksportowano w świat. Wytrzymywały wszelkie porównania z podobnymi produktami – jak się wtedy mówiło i pisało – zachodnimi. Człowiek niezwykle zasłużony również podczas II wojny światowej. Jako żołnierz AK zajmował się przede wszystkim chemigrafią na potrzeby konspiracyjnych drukarni. Marzeniem dzisiejszego szefostwa FUM oraz pobliskiej a wyrosłej z zakładowego pnia szkoły było nadanie Jego Imienia właśnie temu przybytkowi nauk. Wydawałoby się – nic prostszego. Otóż wszędzie tak, ale nie u nas. Ktoś dokopał się w aktach IPN tego zasłużonego człowieka i prawdziwego patrioty, że był… agentem wywiadu PRL. Szkoła więc będzie nosiła wielce bezpieczne imię Mikołaja
Kopernika. Furda, że był on pół Niemcem, ale jego dokumentów na pewno w tej szacownej wylęgarni agentów nie ma! Oto piękny przykład ignorancji. A jakaż nauka dla młodzieży. Ręce wprost opadają: tyle się mówi o „małych ojczyznach”… Jakby mało tego, niedawno wyczytałem, że aż co czwarty z młodych, wykształconych Polaków wyjeżdża z tego kraju w poszukiwaniu chleba. I że to zjawisko przybrało teraz formę tzw. brain drain, czyli najzwyklejszego drenażu mózgów. Można domniemywać, że sterowanego przez łowców głów z bardziej zasobnych państw. Taki upływ świeżej, wyedukowanej krwi wcześniej czy później musi się odbić na naszej jakości życia, ale czy ktoś docenia wagę tego zjawiska? Czy złożył może projekt jakiejś mądrej ustawy w tej sprawie? Zareagował publicznie? Więc znowu powtarzamy błędy z przeszłości? Po upływie prawie trzech dekad od opisanych ludzkich dramatów i w dobie nowych warto zadać pytanie: czy może przez ten miniony czas zmądrzeliśmy? Gdzie tam… Jestem więcej niż przekonany, że wręcz przeciwnie – otwarcie na Europę i świat wyzwoliło w społeczeństwie niezgłębione pokłady głupoty, szowinizmu i klaustrofobii umiejętnie i z wyrachowaniem podsycanych przez PiS, Radio Maryja i im podobnych. Oni – po prostu –z powrotem wciskają nas do klatki. I nieważne, jak ona będzie się nazywała ani z jakiego metalu. Najgorsze, że znów nie pytając się o zdanie ograniczają nasze przyrodzone prawa do wolności poglądów i działania. To kolejna po bolszewikach zmiana „naprawiaczy, utrwalaczy i wychowawców”. Nie tak to miało po 89. wyglądać… Dlaczego o tym piszę? No bo właśnie rozpoczyna się kolejny, tym razem trzyletni maraton wyborczy. Z badań i tego, co słychać wynika, że większość Polaków ma gdzieś możliwość udziału w wyborach. Na tegoroczne wybiera się raptem… 13 procent uprawnionych! To niebywałe! Wręcz tragiczne! Po to ponieśliśmy wiele strat, cierpień i upokorzeń, by teraz odpuszczać, bo: mam politykę w dupie? Znów będzie nas reprezentować banda nieudaczników pociągających „z gwinta”, nieznających języków, każdym wydechem. słowem i czy-
nr 3/czerwiec
nem kompromitujących Polskę w Brukseli czy Strasburgu? A co z następnymi wyborami? Też odpuścimy? Wiem: to wszystko wina list partyjnych. Żadnej z partii jakoś nie śpieszy się z przeforsowaniem jednomandatowych okręgów wyborczych, bo to bez wątpienia zagraża ich interesom. Ale przecież z tej politycznej magmy niedoskonałości, hucpy i asekuracji można coś wyłowić – nawet na zasadzie mniejszego zła, póki na horyzoncie nie zamajaczy jakaś sensowna i nieskompromitowana organizacja polityczna. Pora wreszcie, aby obywatele (co brzmi dumnie!), skoro narzekają na polityków, udowodnili im, że w sytuacji wyższej konieczności potrafią się zorganizować i wyprzeć plankton w polityczny niebyt. Czy to marzenie? Tak, ale bynajmniej nie ściętej głowy, no bo w końcu kto, jak nie społeczeństwo i jego zdecydowanie doprowadziło 20 lat temu do radykalnych i bezkrwawych zmian? Teraz też potrzeba konsekwencji. Choćby po to, aby więcej nie powtórzyła się sytuacja inżynierów Kudelskiego, Karpińskiego i Mierzejewskiego oraz wielu innych, równie uzdolnionych rodaków. Żeby z naszego kraju nie znikały bezpowrotnie setki tysięcy młodych, wykształconych ludzi szukających na obczyźnie twórczej swobody, intelektualnego oddechu i pieniędzy. Nadchodzący serial wyborczy pokaże, czy My - Naród dorośliśmy faktycznie do demokracji. Bo jeśli nie, to później pretensje będziemy zgłaszać tylko do siebie, no i do Pana Boga, że taki nam nieżyczliwy. Chyba że faktycznie: „cóś” nas nie lubi… (ansa)
13
Historia Telefony w Zagłębiu Dąbrowskim
Historia w słuchawce
1859 roku zakończono budowę II etapu ryginalne zapisy z Rocznika SosnowiW linii kolejowej wraz z konstrukcją dwor- O ckiego: (…) Abonenci I-ej kategoryi (w proca kolejowego i komory celnej, a to w krót- mieniu 2 wiorst od stacji centralnej) płacą po 75
kim czasie uczyniło z Sosnowca nie tylko centrum transportu kolejowego w głąb Rosji, ale i na zachód, a co za tym idzie – znacznie podniosło walory strategiczne obszaru leżącego w pobliżu Trójkąta Trzech Cesarzy. Nastąpił intensywny rozwój wsi, a potem miasta. Żywot zaczęły ulice: Modrzejowska, Targowa, Kolejowa (obecnie 3 Maja). Chociaż w 1898 roku Sosnowiec był jeszcze wsią, to jednak posiadał aż 6 hoteli: Victoria, Warszawski, Grand, Śląski, Drezdeński, Niemiecki jak również dwa… teatry. W bliskim sąsiedztwie centrum powstawały kopalnie, najstarsza z 1806 roku kopalnia Nadzieja Ludwika. ażnym momentem dla rozwoju miasta było usadowienie się tutaj przemysłu włókienniczego – Schoena i Dietla, fabryka Lin i Drutu Deichsel. Wtedy też powstają szkoły, instytucje kulturalno – oświatowe, chór Lutnia, Towarzystwo Gimnastyczne Sokół, liczne banki, czasopisma, parafie rzymsko – katolickie, parafia ewangelicko – augsburska, gmina wyznaniowa izraelicka, stowarzyszenia, instytucje rządowe, użyteczności publicznej. Z instytucji rządowych, przede wszystkim – poczta. ajwiększy Urząd Poczty i Telegrafu w Sosnowcu działał już ok. 1882 roku i korzystnie wpłynął na cywilizacyjny rozwój miasta. W Roczniku Sosnowickim i Kalendarzu na rok zwyczajny 1900, wymieniono naczalstwo tego urzędu: Naczelnik Asesor Kolegjalny – J.P. Kradecki, Pomocnik Asesora Kolegjalnego – T. Goldhaar oraz Urzędnik II kl. Sekretarz Generalny – T. Dorabialski (pisownia oryginalna – przyp. red.) ostatnim roku XIX stulecia „Sosnowicka centralna stacja telefoniczna” pod rządami naczelnika Kradeckiego rozporządzała aż 204 aparatami. Sieć telefoniczna zajmowała w będzińskim powiecie powierzchnię 22 wiorst kwadratowych. Ten rok uważa się jako zaczątek telekomunikacji w Sosnowcu i Zagłębiu Dąbrowskim.
W
N
rubli rocznie, abonenci II-ej kategoryi (poza obrębem 2 wiorst) również po 75 rubli, a nadto po 15 rubli za każdą wiorstę (…). tej sieci znajdowali się abonenci z Granicy (obecnie Maczki), Sosnowca, Będzina, Ząbkowic, Dąbrowy, Sielca, Dąbrowy Górniczej, Dąbrowy Górnej, Starego Sosnowca, Strzemieszyc, Gzichowa, Radochy, Grodzica, Niwki, Saturna, Mortimera, Milowic, Czeladzi, Środuli, Modrzejowa, Zagórza, Małobądza i Pogoni. Wydano również alfabetyczny spis abonentów podając numer aparatu telefonicznego, imię i nazwisko abonenta (nazwa firmy), liczbę eksploatowanych aparatów oraz miejsce zamieszkania (miasto, dzielnica). entrala obejmowała drutami: Sosnowiec – 93 telefony, Stary Sosnowiec – 1, Pogoń – 1, Milowice – 3, Środula – 4, Dabrowa Górnicza – 4, Radocha – 1, Modrzejów – 2 aparaty. Razem 133 telefony. W pozostałych miejscowościach Zagłębia – 71 aparatów. bonentem numeru 1 była kopalnia Saturn, nr. 2 kopalnia Renard. W spisie figurują znaczący dla miasta przemysłowcy, czy instytucje np. Dietl Henryk – nr 103, Gamper Konrad – nr 92, Schoen – nr 147 (mieszkanie), a dodatkowo – nr 4 i 68 (fabryka), teatr – nr 76, Szpital Sielecki dla górników – nr 44, Sosnowicka remiza parowozowa – nr 133,
W
C
A
W
Dzisiejsza „Patelnia” z widocznym słupem telefonicznym. Fot. arch.
14
nr 3/czerwiec
Tadeusz Kowal
Huta Bankowa (fabryka) – nr 37, Hotel Warszawski – nr 105. Razem 204 abonentów. iedziba Centralnej Stacji Telefonicznej znajdowała się wtedy przy ulicy 3 Maja 4 (budynek dzisiaj nieistniejący), natomiast siedziba Zarządzającego Siecią Telefoniczną – przy ulicy Warszawskiej nr 10, gdzie też umieszczono kancelarię pobierającą opłaty za telefon. Była to wówczas jedyna taksa, bo za tzw. impulsy odrębnie jeszcze nie liczono. d tego momentu możemy już mówić o prawdziwej sieci telekomunikacyjnej w Zagłębiu Dąbrowskim zbudowanej na opasujących miasto we wszystkich kierunkach stalowych liniach drutowych na podbudowie słupowej. Za czasów zaborów i początkowo w Polsce Niepodległej, sosnowiecka centrala telefoniczna była instytucja rządową. bok już istniejących Urzędów w Sosnowcu i Będzinie powstał także Urząd w Granicy (obecnie Maczki). Wtedy też rozbudowano Sosnowiecką Centralną Stację Telefoniczną do 470 numerów (1914 r.). W tymże roku wydano II Spis Abonentów w języku polskim i rosyjskim. okresie pierwszej wojny światowej tutejsza telekomunikacja zaspokajała głównie potrzeby wojskowe i administracyjne. Okupant niemiecki dla własnych potrzeb operacyjnych zmodernizował (szczególnie w byłym zaborze rosyjskim) sieć telegraficzną, a także dość znacznie rozbudował międzymiastową sieć telefoniczną. Po zakończeniu
S
O O
W
I wojny światowej i uzyskaniu niepodległości 11 listopada 1918 roku przed telekomunikacją polską stanęły trudne zadania możliwie szybkiego odbudowania urządzeń telefonicznych i dostosowania do obowiązujących standardów. Organizację administracji pocztowej i telekomunikacyjnej zapoczątkował dekret Rady Regencyjnej z 3 stycznia 1918 roku o tymczasowej organizacji władz naczelnych w Królestwie Polskim. 5 lutego 1919 roku ukazał się dekret Naczelnika Państwa Józefa Piłsudzkiego, o utworzeniu Ministerstwa Poczty i Telegrafów. 29 maja 1922, w wyniku powstań śląskich, na obszarze przyznanym Polsce powołano Inspektorat Poczty i Telegrafów z siedzibą w Katowicach. W 1922. utworzono Polską Akcyjną Spółkę Telefoniczną (PAST), która otrzymała koncesję na budowę i eksploatację miejscowych sieci telefonicznych w Warszawie, Łodzi, Lwowie i Zagłębiu Dąbrowskim. Od 1 października 1922 sieć telefoniczna w Zagłębiu Dąbrowskim przeszła w ręce PAST i od tej pory dla telekomunikacji nastał nowy okres rozwoju. W efekcie 2-letnich prac w latach 1922-1924 ułożono 60 km kanalizacyjnych rur betonowych, zabudowano 6 mln metrów kabli, 1 mln metrów kabli napowietrznych, 542 km przewodów brązowych i 3 tysiące słupów. Rozpoczęła się również przebudowa (budowa) sieci telefonicznej w Będzinie i Dąbrowie
Górniczej. W Sosnowcu natomiast zbudowa- w przeddzień II wojny światowej zawierał no centralę (CB) o pojemności 1600 NN. Za- aż 4120 numerów! instalowano także centrale w Będzinie (800 września 1939 r. do Sosnowca wkroczyNN), Dąbrowie Górniczej (400 NN) oraz li hitlerowcy, ale o tym i czasach nam innych miastach Zagłebia. Rozpoczęły się bliższych, ze szczególnym uwzględnieniem działania nad automatyzacją central, z wyko- ostatnich dwóch dekad w następnym odcinrzystaniem systemu Strowgera. Rozpoczęto ku cyklu. wreszcie łączenie sieci okręgowych Górnego Śląska z zagłębiowską. marca 1928 roku powstało Przedsiębiorstwo Polska Poczta Telegraf i Telefon (PPTiT) podległe Ministrowi Poczty i Telegrafów. Stosownie do zmian technologicznych na terenie Sosnowca wprowadzono do użytku podstawowe dokumenty regulujące zasady współpracy między abonentem, a PAST, takie jak: warunki korzystania z Sosnowieckiej Sieci Telefonicznej, taryfa telefoniczna, spis abonentów według stanu na 1 stycznia 1930 roku. Warto wspomnieć, że jednym z nich był Franciszek Kiepura posiadający numer 1 – 11, a zamieszkały przy ul. Miłej 4 – oczywiście ojciec Jana Kiepury. Na dzień 1 stycznia 1930 r. było zainstalowanych 3187 aparatów (NN). 7 marca 1934 PAST zlikwidowano, a całą infrastrukturę przejął Zarząd Poczty i Telegrafów. W 1935 r. w Sosnowcu utworzono Rejonowy Urząd Telefoniczno – Telegraficzny. Ostatni spis abonentów wydany w styczniu 1939 roku Na zdjęciu Autor artykułu, fot. Dariusz Kindler
4
22
nr 3/czerwiec
15
Historia Z postacią Eugeniusza Dąmbskiego zetknąłem się przed laty, gdy podążałem śladami sosnowieckiego małżeństwa Poli Negri. Natrafiłem wtedy na jego dokumenty w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie. Z nich mogłem odtworzyć dzieje jego kariery wojskowej. Wyłaniała się z tych papierów znacząca postać na początku XX stulecia w Zagłębiu Dąbrowskim.
Hrabia Dąmbski z Sosnowca
Spotkanie na granicy
T
a historia rozpoczęła się pewnego zimowego dnia na początku 1919 roku, gdy Pola Negri podróżowała koleją z Warszawy do Berlina, wioząc kopię Niewolnicy zmysłów, swego pierwszego filmu, zrealizowanego jeszcze w Warszawie w 1914 roku. Na stacji granicznej w Sosnowcu jeden z celników zatrzymał aktorkę, traktując pudełka z filmem jako kontrabandę. Tak Pola Negri trafiła do komendanta sosnowieckiej policji, podporucznika Eugeniusza Dąmbskiego. yłam tak wściekła, że nawet się nie bałam – wspominała Pola Negri tamto spotkanie po wielu latach w autobiografii. – Podeszłam do żelaznego piecyka stojącego w kącie, by ogrzać sobie ręce i nagle usłyszałam czyjś głos
B
Jan F. Lewandowski yle tylko, że hrabia Dąmbski nie był wyTmendantem łącznie szefem straży celnej, a raczej kopolicji w Sosnowcu, pełniącej
wtedy także rolę straży granicznej. o wielu latach aktorka zapisała to pierwsze, sosnowieckie spotkanie na dworcu tak szczegółowo, jakby je miała ciągle jeszcze w pamięci, chociaż minęły dziesięciolecia. Z jej barwnego opisu wynika, że nieporozumienie graniczne zakończyło się zaproszeniem do restauracji, a miła rozmowa stała się zaczątkiem romansu. Następnym pociągiem Pola Negri odjechała do Berlina, lecz z Dąmbskim pozostawała w kontakcie, wymieniając z nim coraz bardziej namiętne listy. o pewnym czasie Pola Negri i Dąmbski spotkali się ponownie, tym razem w Warszawie. Następnie aktorka otrzymała list z oświadczynami, przytoczony w całości w Pamiętniku gwiazdy. Z Berlina odtelegrafowała trzykrotnym: tak, tak, tak! efekcie 5 listopada 1919 roku w kronice towarzyskiej sosnowieckiej gazety „Iskra” ukazała się lakoniczna informacja następującej treści: Dziś o godz. 3-ej po południu w kościele parafialnym odbędzie się ślub Poli Negri, słynnej artystki kinematograficznej, z p. Eugenjuszem Dąmbskim.
P
P
W
Dąmbscy herbu Godziemba
ąmbscy biorą początek z Lubrańskich D pochodzących z kolei od Godziembów. Stąd też pieczętowali się herbem Godziem-
Dąmbski jako uczeń Szkoły Handlowej w Będzinie.
za moimi plecami: zdaje się młoda damo, że naraziła się pani na jakiś kłopot. dwróciłam się i ujrzałam przed sobą młodego mężczyznę w wieku około dwudziestu pięciu lat. Oczy miał niebieskie, a postawę tak wojskową, że choć średniego wzrostu, wydawał się wysoki. Przyglądał mi się z przyjaznym uśmiechem, ja zaś czułam, jak mój gniew ustępuje: jestem hrabia Dąmbski, naczelnik tutejszej straży celnej, może mi pani powie, o co chodzi.
O
16
ba. Dawni Godziembowie posiadali majątki na Kujawach, a pierwotną siedzibą rodu był zamek w Lubrańcu. W XV wieku niejaki Bernard z Lubrańca po nabyciu dóbr Dąmbie niedaleko wspomnianego Lubrańca zaczął się pisać „z Dąmbia”, co przeszło potem w formę: Dąmbski. W późniejszych wiekach wielu Dąmbskich zamieszkiwało Ziemię Rawską na Mazowszu i Ziemię Opoczyńską w Małopolsce. Z mazowieckich Dąmbskich wywodził się ojciec Eugeniusza, Władysław Mieczysław Dąmbski. imo hrabiowskiego tytułu rodzina Dąmbskich na początku XX wieku należała do zubożałych, o czym najlepiej świadczy, że przyjmowała posady administracyjne. a przełomie stuleci rodzice Eugeniusza Dąmbskiego przeprowadzili się z Rawy Mazowieckiej do Sosnowca. Jego ojciec Mieczysław Władysław hrabia Dąmbski (1866–1917) pracował wpierw jako sekretarz
M
N
nr 3/czerwiec
magistratu w Rawie Mazowieckiej, a po przeprowadzce do Sosnowca został sekretarzem Rady Miasta Sosnowca, a w końcu wiceprezydentem Sosnowca. Natomiast matka Natalia Dąmbska z Węglińskich (1878–1919) zajmowała się domem. W Sosnowcu Dąmbscy zamieszkali w kamienicy przy ulicy Kołłątaja 6, w której po ślubie z Eugeniuszem Dąmbskim zamieszkała także i Pola Negri na przełomie 1919 i 1920 roku. ąmbscy zaliczali się w Sosnowcu do elity towarzyskiej nowiuteńkiego miasta (prawa miejskie w 1902 roku). Wiemy, że Eugeniusz Bożydar Dąmbski urodził się 13 września 1893 roku jeszcze w Rawie Mazowieckiej, ale wzrastał już w Zagłębiu Dąbrowskim. Dodajmy jeszcze, iż miał dwie młodsze siostry, Irenę i Ludmiłę, wspomniane przez Polę Negri na kartach jej autobiografii.
D
Na wielkiej wojnie
papierów Eugeniusza Dąmbskiego Zwiadomo, w Centralnym Archiwum Wojskowym że już podczas nauki w Szkole
Handlowej w Będzinie zetknął się z ruchem niepodległościowym, wstępując w 1910 roku w szeregi konspiracyjnej organizacji młodzieżowej Orka założonej przez Kazimierza Kierzkowskiego. Jeszcze wcześniej uczestniczył w strajku szkolnym w Sosnowcu w 1905 roku. A w 1912 roku starsi członkowie Orki, włącznie z Dąmbskim, wstąpili w szeregi Związku Strzeleckiego w Sosnowcu, pozostającego pod wpływem Józefa Piłsudskiego. ic zatem dziwnego, że z chwilą wybuchu I wojny światowej Eugeniusz Dąmbski wyruszył z Sosnowca w szeregach legionowych w towarzystwie sosnowieckiego lekarza Felicjana Sławoja-Składkowskiego, późniejszego premiera, i Stanisława Sława-Zwierzyńskiego. Sławoj-Składkowski wspomina w książce Moja służba w Brygadzie, że wyruszyli we trójkę 12 sierpnia 1914 roku pieszo drogą na Olkusz i Miechów. Najmłodszy z tej trójki, Dąmbski miał wyruszyć – jak to zanotował skrupulatny Sławoj – w stroju skauta. razu Dąmbski wstąpił do piątego batalionu 1. pułku Legionów, a po szybkim kursie podoficerskim w Kielcach jeszcze pod koniec sierpnia 1914 roku został awansowany na kaprala, po czym skierowano go z powrotem do Sosnowca z zadaniem prowadzenia rekrutacji do Legionów. W październiku wyruszył w pole z batalionem uzupełniającym pod ko-
N
Z
mendą Ludwika Berbeckiego, późniejszego generała. Z początkiem 1915 roku znalazł się w 5. pułku piechoty Legionów, a jesienią tegoż roku przeszedł do 1. pułku ułanów Władysława Beliny Prażmowskiego. okresu służby w 5. pułku Legionów Dąmbskiemu pozostała przyjaźń ze Stefanem Roweckim, późniejszym komendantem Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Wzmianki o Dąmbskim można znaleźć w książce wspomnieniowej córki generała Roweckiego, Ireny Mielczarskiej-Roweckiej – Ojciec. Wspomina w niej Dąmbskiego jako świadka na ślubie Stefana Roweckiego w 1920 roku.
Z
Droga kawalerzysty
esztę legionowej drogi przeszedł DąmbRsięgowego ski z ułanami Beliny aż do kryzysu przyw 1917 roku. Po internowaniu
przez Niemców uciekł z transportu do Szczypiorna i wrócił do Sosnowca. Wstąpił wtedy do POW pod pseudonimem Stefański, by w listopadzie 1918 roku rozbrajać Niemców w Sosnowcu. ormalną koleją rzeczy Dąmbski powinien był wstąpić do Wojska Polskiego, jak to czynili jego legionowi koledzy. Jednak na życzenie Rady Miejskiej Sosnowca zajął się organizacją policji państwowej w mieście. Po śmierci ojca (w 1917 roku) i później matki (zmarła 20 lutego 1919 roku) wolał pozostać przez jakiś czas na miejscu, zwłaszcza że pod jego opieką pozostały dwie młodsze siostry.
N
esienią 1919 roku, krótko przed ślubem Jz policji z Polą Negri, złożył wniosek o przeniesienie do Wojska Polskiego i z początkiem
1920 roku został przydzielony do 1. pułku szwoleżerów w Warszawie. Z nim uczestniczył w wojnie z Rosją Sowiecką w 1920 roku, najpierw w sztabie 1. dywizji jazdy pod dowództwem pułkownika Józefa Rómmla, a następnie jako jego adiutant. czasie gdy Pola Negri grała w kolejnych filmach w Berlinie, Dąmbski uczestniczył w walkach z konnicą Budionnego pod Beresteczkiem i Komarowem. Z licznych opinii pułkownika Rómmla o Dąmbskim wynika, że miał o nim dobre zdanie: Zdyscyplinowany, w najcięższych chwilach boju zachowuje zimną krew, charakter miękki, inteligentny, pod względem moralnym bez zarzutu, lubiany przez kolegów. Bardzo dobry oficer. Opinie Rómmla zdają się potwierdzać liczne odznaczenia, albowiem cztery razy odznaczono go Krzyżem Walecznych. ojnę 1920 roku Dąmbski zakończył w stopniu porucznika. Po wojnie ukończył Centralną Szkołę Kawalerii w Grudziądzu. W 1922 roku był skierowany do służby w 25. pułku ułanów wielkopolskich w Prużanie, gdzie uzyskał awans na rotmistrza (w 1924 roku) i stanowisko dowódcy szwadronu. W 1929 roku przeszedł do Departamentu Kawalerii w Ministerstwie Spraw Wojskowych w Warszawie. W latach trzydziestych służył w 7. pułku ułanów lubelskich w Mińsku Mazowieckim i w 11. pułku ułanów legionowych w Ciechanowie. Awansował do stopnia majora kawalerii. ego małżeństwo z Polą Negri dawno się rozpadło. Wprawdzie po ślubie małżonkowie mieszkali przez pewien czas w Sosnowcu, ale potem Pola Negri wyjechała do Berlina, a Dąmbski do Warszawy. Zdarzało się jeszcze, że bywali razem, niemniej wkrótce po ślubie wszystko się zepsuło. Sprawę rozwodową doprowadził do finału Dąmbski, co wymagało od niego zmiany wyznania. papierach Dąmbskiego znalazłem przed laty służbowy meldunek do komendy Centralnej Szkoły Kawalerii w Grudziądzu z dnia 13 maja 1922 roku o treści następującej: Melduję, że na mocy wyroku sądu konsystorskiego Zboru Kalwińskiego w Warszawie uzyskałem rozwód z żoną mą Apolonją Chałupiec. Z wyżej wymienionego powodu proszę o poprawienie w mej ankiecie ewidencyjnej w rubryce żonaty na wolny. E. Dąmbski ppor. rok później Dąmbski ożenił się powtórnie z młodziutką Haliną Zofią Paluszyńską, mającą wtedy 18 lat. Małżeństwo zawarto 29 września 1923 roku w Wilnie i z niego miał córkę Zofię (1929 r.).
W
W
ro niedawno, przypadkowym zrządzeniem losu, dotarłem do jego córki, Zofii Nasierowskiej z Dąmbskich, i jej zawdzięczam kolejne wiadomości o jego losach wojennych i powojennych. zisiaj już wiem, że w kampanii wrześniowej 1939 roku Eugeniusz Dąmbski uczestniczył jako major w 25. pułku ułanów, po czym przekroczył granicę rumuńską, gdzie był internolwany w Calimanesti i Targoviste. W 1940 roku poprzez Jugosławię i Włochy dotarł do Francji. Został przydzielony do Wojskowego Biura Historycznego w Paryżu. Po upadku Francji trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie służył w 1. dywizji pancernej generała Stanisława Maczka w Szkocji. Z dywizją Maczka brał udział później w inwazji Francji w 1944 roku i w bitwie pod Falaise, gdzie został ranny. o zakończeniu wojny Dąmbski zdecydował się powrócić do kraju w 1946 roku, co z pewnością nie było dla niego łatwą decyzją. W Polsce komunistycznej nie mógł liczyć na karierę. Przez wiele lat powojennych pracował w firmie „Beton Stal” w Warszawie. A po
D
P
J
W
Dąmbski w ostatnich latach życia.
przejściu na emeryturę został intendentem cmentarza ewangelicko – augsburskiego w Warszawie przy ulicy Żytniej. iedługo po powrocie do Polski rozwiódł się ze swoją drugą żoną i ożenił się po raz trzeci, z Marią Wawrzyniak z domu Sach. Zmarł 21 listopada 1971 roku, a pochowano go na wspomnianym cmentarzu ewangeliMajor Eugeniusz Dąmbski na zdjęciu z połowy lat trzydziestych. ckim przy Żytniej w Warszawie. roga życia Eugeniusza Dąmbskiego była drogą zawodowego wojskowego, który Zatem przeszedł do służby w policji, która uczestniczył w wielu kampaniach i bitwach. w pogranicznym Sosnowcu spełniała wteługo szukałem rodziny Eugeniusza Dzięki sosnowieckiemu spotkaniu z Polą Nedy także rolę straży granicznej. Tylko dzięki Dąmbskiego, wiedząc, że miał przecież gri, wpisał się niespodziewanie dla siebie, w letemu zdarzyło się romantyczne spotkanie dwie siostry, Irenę i Ludmiłę, a także wspo- gendę kinematografii, ale przecież w historii z Polą Negri na dworcu. mnianą córkę z drugiego małżeństwa. Dopie- zagłębiowskiej odegrał bardziej realną rolę.
W
Ostatnie lata
D
nr 3/czerwiec
N D
17
Historia rawie stutysięczne miasto (z coraz Pkiedywiększym „prawie” – bo od roku 1991, to do magicznej setki zabrakło led-
pojawił się wtedy lepszej jakości węgiel tety – podobnie jak dziś: walka z opozycją, z Górnego Śląska. Górnicy próbowali umacnianie stanowisk, podwyższanie dorabiać w biedaszybach. Całą dzielnicę własnych wynagrodzeń. Władzy dokuwie 7 osób, ilość mieszkańców Jaworzna Bory nimi zryto. Do ich likwidacji przy- cza nie głód, lecz niestrawność. powoli spada). Miasto na styku dwóch jeżdżała policja – nie tylko z pałkami yrekcja kopalni ogłosiła właśnie, że obszarów geograficznych i kulturalnych i kajdankami, ale też i szambowozami. płace pozostaną bez zmian. Premie – Śląska i Małopolski, co uzewnętrzni- Do dziur w ziemi wlewano nieczystości, rodzinne będą obliczane z wyłączeniem ło się nawet w herbie miasta: jeden z podstawy obliczeniowej zarobdrwal ubrany po krakowsku, z paków ponad 165 zł miesięcznie. Zagłębie Dąbrowskie wim piórem na czapce, drugi po śląRobotnikom wydawane będą sku, ale obaj w czerwonych kozakach. tylko łopaty i komplety narzędzi na pomoc Krakowskiemu Miasto bez wielkiej historii, ospałe, do maszyn. W odpowiedzi, w niebezbarwne – przez długie lata szare dzielę 17 maja Centralny Związek od kurzu i pyłu. Górników w Sosnowcu podjął to pamięta, że właśnie w Jaworzdecyzję o jednodniowym strajku nie powstała pierwsza na ziedemonstracyjnym. W poniedziamiach polskich kopalnia węgla kałek jaworzniccy górnicy udali się miennego i to w czasach Stanisława pod siedzibę Gwarectwa żądając Augusta Poniatowskiego? Kto wie, że cofnięcia niekorzystnych decyzji. właśnie w Jaworznie na Przemszy ponad żeby zniechęcić do powrotu. Nowe więc Dyrekcja odmówiła. W miejskim parku, trzysta lat przebiegała spokojna granica kopano obok. A gdy się nie udawało, lub który znajduje się naprzeciwko, gwarkomiędzy Królestwem Polskim a Prusami? brakowało sił – zdolniejsi wychodzili na wie podjęli uchwalę o kontynuowaniu Krew się nie lała, podręczniki milczą... ulicę z instrumentami albo grzebienia- strajku. We wtorek znów próbowali przerzecież zdarzyła się tragedia. Zginęło mi owiniętymi kawałkiem papieru ga- konać Gwarectwo, że ogłoszone decyzje pięcioro młodych ludzi: Julia Gał- zetowego, żeby zarobić muzykowaniem, godzą w ich byt. Bezskutecznie. Górnicy dyn – lat 16, Bolesław Przepolski – lat śpiewaniem i fikaniem koziołków. Mniej jaworzniccy ogłosili zatem strajk w ko17, Ignacy Krupa – lat 21, Władysław zdolni po prostu wyciągali rękę po jał- palniach Kościuszko, Jan Kanty i PiłsudKuligowski – lat 21 i Franciszek Wój- mużnę. Tyle tylko, że nie było chętnych ski. Na to właściciele wezwali policję. cik – lat 25. Nazwiska popularne, więc do wspierania nędzarzy, wdowi grosz Naprzeciw niej stanęli zdesperowani, ich rodziny pewnie żyją i pamiętają... musiał wystarczyć całej rodzinie. Staro- wycieńczeni biedą i głodem, pozbawieni Mieszkańcy też czasem zapalą świecz- sta chrzanowski w kwietniowym spra- nadziei na lepszą przyszłość biedacy, bezkę z okazji Wszystkich Świętych. I tyle. wozdaniu zapisał: – Ustawiczne redukcje bronni lub uzbrojeni w kamienie, drągi, Przecież to historia sprzed lat. Tragiczne w zakładach przemysłowych, nie notowa- sztachety ze spróchniałych płotów, po zdarzenie z 19 maja 1931 roku przykryły na dotąd nędza wśród mas bezrobotnych, przeciwnej stronie „golędziniacy” – silni, inne nieszczęścia, niczym ziemia groby. zastój w handlu, kryzys w rękodziele, ob- zwarci i gotowi. Zdesperowani górnicy eraz też borykamy się z kryzysem. Jed- niżenie płac (...). wdarli się na teren kopalni Piłsudski, lecz nak jest on nieporównywalny do tego ic więc dziwnego, że dochodziło do ich wyparto. Jednak rozpalone emocje, z lat trzydziestych. Redukcje, skracanie strajków i manifestacji. Lud domagał gorycz niesprawiedliwości, ból odmowy, dnia pracy były wówczas codziennością. się reform, domagał się pracy, a przede beznadzieja kazała wrócić z kamieniami Malejące zarobki drastycznie pogarszały wszystkim chleba, dla siebie i najbliż- w rękach. Policja użyła broni i – zaiste warunki życia. Na domiar złego na rynku szych. Władze miały jednak inne priory- – wykazała niespotykaną łagodność, bowiem zginęło TYLKO pięć osób. Cztery na miejscu, jedna, spośród dwudziestu rannych, zmarła w szpitalu. a pogrzeb przyszło całe miasteczko. Szła ogromna, milcząca fala ludzi przybitych nieszczęściem, smutnych, współczujących młodym, którzy już starsi nie będą, ich rozpaczającym rodzinom. Szli silniejsi masą, która coraz lepiej rozumiała, że w jedności, w solidarności jest moc. I wtedy dołączyła do pogrzebowego orszaku około dwutysięczna grupa górników z Zagłębia Dąbrowskiego. Nie ulękli się policjantów, którzy próbowali ich zawrócić. Zagłębie Dąbrowskie spieszyło na pomoc Zagłębiu Krakowskiemu. Tym razem policjanci się przerazili. Kolejna rzeź mogłaby się zakończyć ludowym powstaniem. Solidarny marsz pogrzebowy przekonał wreszcie kopalniane władze, że nie można bezkarnie igrać z robotnikami. Cofnięta została decyzja o 20% obniżce płac oraz obiecano zapłacić za czas strajku.
D
K
Krwawy maj Zbigniew Adamczyk
P
T
N
N
18
nr 3/czerwiec
Szkoła Szybowcowa w Będzinie-Grodźcu 1932–1945
Niemożliwe? A jednak…
Dariusz Majchrzak
ba, przyszli piloci szybowcowi: Szwermer i Bogusław Górecki, stolarz Franciszek Jopert oraz pracownicy m.in. Buła i Kopacz. 16 września 1934 roku ukończono budowę szybowca. Koło szybowcowe liczyło już wtedy aż dziewięćdziesięciu dwóch członków. W latach 1932–1935 wysyłało członków na szkolenia do Szkoły Szybowcowej – Chełm koło Goleszowa. W roku 1935 powstało następne w okolicy koło szybowcowe w Wojkowicach Komornych, które dysponowało jednym szybowcem CWJ zakupionym z funduszy własnych, ale podlegało ono szybowisku na Parcinie i tam latali piloci z Wojkowic. Ponieważ około 1934 roku przystąpiono do budowy nowoczesnego jak na owe czasy hangaru z cegły klinkierowej i żelbetowych elementów konstrukcyjnych – szybowiec CWJ przechowywano tymczasowo w prowizorycznej szopie, którą dwukrotnie odbudowywano, ponieważ kradziono z niej deski. Należy dodać, że materiały dostarczała i budowę prowadziła dyrekcja cementowni a nadzór budowlany sprawował niezastąpiony inż. M. Turski. udowę hangaru ukończono wiosną 1936 roku i to jest faktycznie początkiem lotnictwa w Grodźcu. lacówka szkoliła pilotów szybowcowych do kategorii “B”. Wolno domniemywać, że kurs prowadziło dwóch instruktorów: Stanisław Stachurski (prawdopodobnie był również kierownikiem szkoły) oraz drugi instruktor o nieznanym nazwisku. Do szkoły przybył wtedy jeszcze jeden szybowiec CWJ -bis – własność LOPP (numer 057) oraz dwie Wrony-bis (numer 787 i 132). W 1936 szkoła posiadała więc cztery szybowce (w tym jeden CWJ- bis z podkoła wojkowickiego). zkolenie szybowcowe ukończyli wówczas znani mieszkańcy Grodźca, a potem piloci wojskowi: Bolesław Cichy, Lucjan Wieczorkiewicz (pilot RAF-u), Górski (był strzelcem na samolocie “Karaś”), Józef Tondos, Mieczysław Januszka, Adam Gazda, Malarczyk, Szwermer, Popiel i Stanisław Szyndler z Ksawery. Należy dodać, iż szkolenie ukończył w ostatnim kursie przedwojennym Edmund Latkowski z Grodźca, ale nie zdążył niestety odebrać dyplomu, w czym jemu i innym szybownikom przeszkodziła wojna. Z Parciny latano w kierunku na cementownię oraz na Gródków Górny. Loty wykonywano także ze św. Doroty, a nawet prowadzono roboty ziemne celem przystosowania zbocza do lotów, co wzbudzało duże niezadowolenie kleru. Ówczesnego proboszcza irytował fakt, iż jego niedzielne msze cieszyły się dużo mniejszą popularnością niż pokazy lotnicze na Parcinie. Należy dodać, iż latano również z góry Kijowa oraz z tzw. Buczyny w obecnym Rogoźniku. Osobną
okresie międzywojennym w obecnej wocem tego była inicjatywa założenia B W dzielnicy Będzina – Grodźcu rozpo- O sekcji szybowcowej przy kole LOPP częła działalność pierwsza i największa Jednocześnie wyznaczono tereny pod szkoła szybowcowa w Zagłębiu Dąbrow- działalność lotniczą, która obejmowała te- P skim. Drugie takiego rodzaju szybowi- reny wzgórz Parciny i św. Doroty. W 1933
sko funkcjonowało w Niemcach koło Strzemieszyc. Szkoła w Grodźcu należała od 1933 roku do śląskiego okręgu Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP). oczątki szkoły szybowcowej związane są z aktywnie działającymi na terenie Grodźca stowarzyszeniami Sokół i Strzelec. Działały one przy cementowni Grodziec. W tym samym czasie LOPP już prężnie działała w cementowni. Wspólne działanie tych organizacji doprowadziło do ożywienia działalności w nowoczesnej wówczas i modnej dyscyplinie, jaką było szybownictwo. Początki zainteresowania nim należy datować na lata 1930–1933, kiedy przy LOPP powstała sekcja lotnicza, a jej pierwszym prezesem został inż. Frasunkiewicz – pracownik cementowni. Członkowie tej Ligi odbywali szkolenia na kursach obrony przeciwlotniczo-gazowej, organizowanej przez Wojewódzki Komitet LOPP w Katowicach. Tam też członkowie grodzieckiej LOPP mieli możliwość zetknięcia się wielokrotnie z profesjonalnym lotnictwem na lotnisku w Katowicach-Muchowcu. Okres ten obfitował w wiele wydarzeń lotniczych m.in. w międzynarodowych zawodach Challenge Muchowiec był lotniskiem etapowym tej wielkiej imprezy sportowo-lotniczej. Takie wydarzenia budziły wówczas patriotyczne emocje.
P
.roku, na mocy rozporządzenia Polskiego Komitetu Szybowcowego, Grodziec został przyłączony do Okręgowego Klubu Szybowcowego w Katowicach. Dlatego też można przypuszczać, iż tereny pod szybowisko oblatywał któryś z trójki wybitnych szybowników aeroklubu śląskiego: Antoni Pawliczek, Alfons Smuda albo Ludwik Zygmund. Po pozytywnej opinii oblatywacza wykupiono ziemię wokół wzgórza Parcina i to na nim postanowiono wybudować hangar, ponieważ św. Dorota miała duże znaczenie sakralne. W tym samym czasie nastąpiło połączenie nurtu szybowcowego, poprzez skupienie działalności lotniczej w kole LOPP – sekcji szybowcowej. Jej pierwszym kierownikiem był inż. Mieczysław Turski – wówczas kierownik warsztatów cementowni. Wielką pomocą służył pasjonatom inż. Kramer – kierownik klubu Solvay, jednocześnie wielki zwolennik i entuzjasta lotnictwa szybowcowego. Wspólne działanie klubów sportowych doprowadziło do zarejestrowania w P.K.S. w dniu 5 stycznia 1934 roku Koła Szybowcowego w Grodźcu koło Będzina. Trzeba wspomnieć, że dokumentację i materiały do budowy szybowca CWJ ufundował Stefan Piłat – gajowy z majątku Ciechanowskich. Budowę szybowca zorganizowano w warsztatach cementowni, pod nadzorem inż. M. Turskiego, a uczestniczyli w niej: stolarz lotniczy Bolesław Zię-
nr 3/czerwiec
S
19
kartę w tej dziedzinie zapisał Władysław Zagórny, który jako mieszkaniec Grodźca miał najwyższe kwalifikacje szybowcowe. Był posiadaczem srebrnej odznaki szybowcowej, którą uzyskał w szkole szybowcowej w Polichnie. racając do działalności szkoły szybowcowej w Grodźcu należy wspomnieć o kolejnej inicjatywie wspomnianego już gajowego Stefana Piłata. Tym razem sfinansował on zakup dokumentacji szybowca CWJ-bis Skaut oraz potrzebnych materiałów lotniczych. Jak wcześniej szybowiec zbudowano ponownie w warsztatach cementowni. Jego budowę ukończono w kwietniu lub maju 1938 roku. Oddanie do użytku wcześniej zbudowanego CWJ-bis odbyło się bez fanfar, przewieziono go wozem konnym na szybowisko, ale dla CWJ -bis Skaut zorganizowano w cementowni wielki festyn, a przekazanie miało wybitnie uroczysty charakter. Brała w nim udział cała okoliczna śmietanka towarzyska, władze Grodźca oraz dyrekcja cementowni. Ponownie nadzór techniczny nad budową sprawował inż. M. Turski a z ramienia LOPP Władysław Zagórny. Ówczesna szkoła była miejscem gdzie niedzielami gromadziło całą okoliczna ludność, głównie z dzielnicy Pekin oraz pobliskich miejscowości m.in. z Gródkowa Górnego Miejscowa ludność bardzo chętnie pomagała w czynnościach startowych tj. naciąganiu lin gumowych – oczywiście pod bacznym okiem instruktorów i pilotów. Atrakcją tego okresu były pokazy lotnicze zamawiane w aeroklubie śląskim. Zachowały się dane (sprawozdania z działalności Aeroklubu Śląskiego – 1934 do 1938), gdzie podano, że w roku 1937 powiat Będzin dla obwodu 54, powiatowego LOPP zamówił pokazy lotnicze na łączny czas pięciu godzin i pięćdziesięciu czterech minut.
W
20
iebawem jednak nastąpił kres bujnie N kwitnącego życia lotniczego, którego bezpośrednią przyczyną był wybuch
drugiej wojny światowej. Według relacji F. Joperta szybowców nie ewakuowano. Pozostały w hangarze. Natomiast w warsztatach cementowni znajdował się jeden szybowiec w naprawie. Prawdopodobnie CWJ- bis. Potwierdza to relacja ustna F. Joperta i Kazimierza Czajera. Hitlerowcy po wkroczeniu do Grodźca zajęli tereny szybowiska z całym majątkiem szkoły i szybowcami. Według relacji ustnych szybowce spalono, ale okupacyjny komendant szkoły pozostawił do wyłącznej dyspozycji szybowiec Wronę-bis. Według relacji świadków (Władysława Nowaka i Józefa Mędrka) podczas okupacji było dwóch komendantów szkoły, którzy doskonale znali język polski. Pochodzili oni prawdopodobnie z Mysłowic oraz ze Świętochłowic. Szkolenie szybowcowe Niemcy rozpoczęli w 1940 roku, po za-
Ruiny hangaru, stan obecny, fot.nr aut.3/czerwiec
rejestrowaniu szybowiska pod numerem trzydzieści cztery. Szkolenie prowadzono nieprzerwanie do 1944 roku. Kursanci z Hitlerjugend mieszkali w budynku kółka rolniczego w Grodźcu, przy obecnej ulicy Wolności. Rano maszerowali w zorganizowanych grupach 15–18 osobowych na Parcinę. Prawdopodobnie w 1941 roku doszło w wyniku przypadkowego sabotażu do rozbicia przez komendanta szkoły Wrony-bis, której już nie wyremontowano i uległa spaleniu. Krążą natomiast do dziś pogłoski o rzekomym zachowaniu części tego szybowca. Znany jest fakt, iż kierownictwo szkoły jak i kursanci byli początkowo przyjaźnie nastawieni do miejscowej ludności, a komendant szkoły zezwalał na pomoc przy starcie i transporcie szybowców oraz brał chłopców na krótkie loty na Wronie-bis m.in. J. Mędrka i innych. Teren szybowiska był również miejscem czynnej działalności modelarskiej. Obowiązkowo po szkoleniu młodzież z HJ miała zajęcia z modelarstwa lotniczego a modele oblatywała na Parcinie. Tu wspomnieć należy, że wyszkoleni szybownicy byli potem kierowani na dalsze szkolenie lotnicze m. in. szkolono ich na myśliwcach rakietowych Me-163 na lotnisku Udetfeld koło wsi Zendek, obecnie Pyrzowice. Szkolenie odbywało się również zimą. Niemcy wycofując się przed ofensywą armii radzieckiej pozostawili sprzęt szybowcowy w hangarze na Parcinie, aczkolwiek pewne relacje ustne mówią o sabotażu, który miał uniemożliwić ich wywiezienie. iniejszy artykuł powstał na podstawie relacji (ustnych i pisemnych) oraz materiałów zgromadzonych przez Prezesa Stowarzyszenia “Parcina” – Kazimierza Rauchfleischa.
N
Zabić sekretarza anim pojawili się terroryści we współZi skrytobójcy, czesnym znaczeniu, byli zamachowcy przeważnie działający samot-
nie i z różnych pobudek. Często nawet osobistych. Historia zamachów w Sosnowcu ma bogate tradycje. Często nie do końca wyjaśnione. W chronologicznym zapisie wszystkie zamachy przedstawiały się następująco. od koniec XX wieku Maczki, obecna dzielnica Sosnowca, były miejscem nieudanego zamachu na cara Rosji. Dworzec kolejowy na Granicy mieścił m.in. reprezentacyjną restaurację, poczekalnię, a na jego piętrze znajdował się apartament dla cara Aleksandra III, którego ojciec car Aleksander II zginął w zamachu m.in. z ręki Polaka Ignacego Hryniewieckiego. worzec w Maczkach to ostatnia stacja Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej w zaborze rosyjskim. Tutaj podczas krótkiego pobytu cara miał miejsce pierwszy zamach udaremniony zresztą przez agentów carskiej Ochrany. rugim zamachowcem, a właściwie skrytobójcą, był Feliks Dzierżyński, który w 1905 r. mieszkał w Czeladzi. Podczas pobytu w Zagłębiu Dąbrowskim wykonał wyrok na sztygarze górniczym kopalni Reden – Rajnochu. Zastrzelił go z nagana w Zagórzu. Mimo usilnych poszukiwań, Dzierżyńskiemu udało się zbiec. Najbardziej zadowoleni z tego byli górnicy kopalni prześladowani przez zastrzelonego. kwietnia 1943 r. przywódca III Rzeszy Adolf Hitler obchodził 54 urodziny. Prezent urodzinowy zorganizowali mu żoł-
P
D D
19
Słup, na którym umocowano ładunek wybuchowy. Fot. arch.
Historia (Część I)
Henryk Kocot
nierze V Obwodu AL. Na latarniowym słupie na Niwce powiesili kukłę Hitlera, a do jej stóp przyczepili kartkę z napisem: Tu wisi kat powieszony przez polski proletariat. Chociaż nie był to zamach sensu stricte, to również nie szkodzi o nim wspomnieć. ajwiększy jednak rozgłos zyskał mieszkaniec Zagórza Stanisław Jaros, który bombami własnej konstrukcji dokonał wielu aktów sabotażu na obiekty przemysłowe PRL oraz dwukrotnie usiłował zabić I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę i sekretarza generalnego KC KPZR Nikitę Chruszczowa. Oto jego historia: listopada 1962 roku w Izbie Karnej Sądu Najwyższego w Warszawie odbyła się rozprawa rewizyjna od wyroku Sądu Wojewódzkiego w Katowicach z dnia 25 maja 1962 roku w sprawie Stanisława Jarosa, Józefa L. i Wacława S. Wszyscy trzej zaskarżyli wyrok pierwszej instancji. tomu 21. akt sprawy (Sygn.IIK 660/62): Sąd Najwyższy utrzymuje zaskarżony wyrok w mocy. Zasądza od oskarżonych solidarne ponoszenie kosztów postępowania rewizyjnego oraz uiszczenie kosztów opłaty sądowej za drugą instancję od oskarżonego L. w kwocie 1200 zł., a od oskarżonego Wacława S. w kwocie 1600 zł. la ówczesnego wymiaru sprawiedliwości nie była to zwyczajna sprawa. Bo też nie byle czego dotyczyła. Na ławie oskarżonych zasiedli bowiem – jak wtedy mówiono – wrogowie ludu! Najwięksi wrogowie zdobyczy ludowego państwa, którzy śmieli podnieść rękę na najwyższych dostojników państwowych i rządowych. To się po prostu w głowie nie mieściło, a jednak... agazynniedzielnyTrybunyRobotniczej (2-3.XII.1961 r.) zamieścił na pierwszej stronie zdjęcie prezentujące trzech uśmiechniętych górników. Tłustym drukiem podano informację, że: I sekretarz KC PZPR tow. Gomułka przybywa dziś na Śląsk. omułka uwielbiał uroczystości Barbórki. Tamtego roku akademia miała się rozpocząć o godz. 18 w katowickiej Hali Parkowej. Święto nosiło podwójny charakter, gdyż 3 grudnia na Zagórzu (dzisiejsza dzielnica Sosnowca) I sekretarz partii miał uruchomić nową kopalnię Porąbka, dziewiątą z wybudowanych całkowicie w czasach PRL. d wczesnych godzin rannych na kopalnianym placu gromadzili się mieszkańcy. Mimo iż tego dnia było mroźno, zebrał się spory tłum. Jedni przyszli z przymusu, jedni z ciekawości, a inni z obowiązku. Służba Bezpieczeństwa i MO pomne doświadczeń z 15 lipca 1959 roku, kiedy to usiłowano tutaj dokonać zamachu na Nikitę Chruszczowa i Władysława Gomułkę, szczelnie obstawiła
N
19 Z
D
M G
O
nr 3/czerwiec
trasę przejazdu i sam plac. Chociaż wtedy za takie słowa szło się do więzienia, ludzie mówili, iż ochroniaków było więcej niż górników w mundurach galowych. Nawet tajniacy przywdziali górnicze uniformy. godzinie 10. na otwarcie kopalni przybyli: Władysław Gomułka, I sekretarz KW PZRR w Katowicach – Edward Gierek, wicepremier Piotr Jaroszewicz, minister górnictwa i energetyki Jan Mitręga, przewodniczący WRN Ryszard Nieszporek i inni. Gości powitał dyrektor kopalni Jerzy Pelar i nastąpiła ceremonia otwarcia. a kilka dni przed tą oficjalną imprezą, w szczytowym mieszkaniu kamienicy przy ulicy Armii Czerwonej 69 Stanisław Jaros czynił własne przygotowania do powitania Gomułki. O przyjeździe dowiedział się z prasy i od mieszkańców Zagórza, bo trąbiło o tym całe miasteczko. Kto, jak nie Gomułka, miał uruchomić nowoczesną kopalnię? elegacja partyjno-rządowa po zwiedzeniu kopalni, krótko jeszcze pozostała na jej terenie. Ot, przyjacielskie rozmowy z górnikami i mieszkańcami. Jeszcze pamiątkowe zdjęcia i dostojnicy zaczęli zajmować miejsca w limuzynach. Czas było jechać dalej. o ulicy Armii Czerwonej, która stanowiła odcinek trasy Dąbrowa Górnicza-Katowice, trzeba było przejechać jakieś 1,5 km ul. Krakowską. ożna się domyślać, a zapewne tak było, iż Gomułka zadowolony był i z otwarcia, i z przebiegu uroczystości. Przestał się gniewać na mieszkańców Zagórza za tamten lipcowy dzień 1959 r. Także ochrona osobista odetchnęła z ulgą. Wszystko przebiegło bez zakłóceń. Myśleli sobie: Nic się nie wydarzyło w tym przeklętym Zagórzu. iedy pierwsze samochody ruszyły, plac z wolna pustoszał. Nagle, od strony ul. Krakowskiej dobiegł odgłos wybuchu. Wszyscy oniemieli. Co się stało? Czyżby znowu zamach? ybuch nastąpił na posesji C. W trakcie przejazdu kawalkady samochodów. Do akcji natychmiast przystąpili tajniacy i milicjanci. Zablokowano ul. Krakowską. Były to jednak czynności podjęte raczej odruchowo. Na każdego patrzono jak na potencjalnego sprawcę. Chybiony zamach na towarzysza Władysława dał niektórym kacykom partyjnym i osobom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo oficjeli możliwość podjęcia szerokiej akcji dla wykrycia sprawcy lub sprawców tego czynu. Postawiono na nogi całą Służbę Bezpieczeństwa i MO w ówczesnym katowickim. Nastąpiły pierwsze aresztowania. (cdn.)
O
N D D
M
K
W
21
Z zagłębiowskiej półki
Dziejopis z powołania o trudna książka. Napisana nie przez zaTi przemysłu wodowego historyka, ale pasjonata ziemi zagłębiowskiego. Dzięki takim
ludziom i książkom z wolna buduje się tożsamość Zagłębia Dąbrowskiego. Książka przeznaczona jest raczej dla słuchaczy szkół górniczych różnego stopnia, ale też godna polecenia fachowcom sztuki górniczej, geologom i historykom myśli technicznej, niźli zwykłemu zjadaczowi chleba. Chociaż i ten z jej kart sporo się może dowiedzieć o początkach wydobycia węgla kamiennego w Zagłębiu Dąbrowskim, a szczególnie o dziejach kopalni „Grodziec” w której autor pracował do samego jej końca w 1999 roku jako inżynier górniczy. a świadków opowiadanej przez siebie historii przywołał specjalistyczne, ale też popularyzatorskie czasopiśmiennictwo naukowo-techniczne, dla którego stworzył wiele publikacji na łamach m.in. Wiadomości Górniczych, Mechanizacji i Automatyzacji Górnictwa, Bezpieczeństwa Pracy w Górnictwie czy Przeglądu Górniczego. gr inż. Bolesław Ciepiela wykonał żmudną pracę grupując treści rozpro-
N
M
szone w czasie i przestrzeni. Zebrane artykuły prezentują historię zagłębiowskich zakładów wydobywczych od początku po zbiorowy finał z końcem lat 90. ub. wieku, ich charakterystycznych zabudowań z których niewiele się już ostało, niemniej są godne prezentacji na wojewódzkim szlaku zabytków, przebudów, a także nieustannej modernizacji wydobycia. olejną z wielu już pozycji w niezwykle okazałym dorobku Bolesława Ciepieli polecamy życzliwej uwadze fascynatom tej ziemi. otka biograficzna: Bolesław Ciepiela pochodzi z Łagiszy. Absolwent Wydziału Górnictwa AGH w Krakowie. adacz i kronikarz historii Zagłębia Dąbrowskiego, współtwórca Ekspresu Zagłębiowskiego, autor wielu cenionych publikacji o tematyce regionalnej, działacz zagłębiowskich organizacji i stowarzyszeń (Klub Kronikarzy Zagłębia Dąbrowskiego, Stowarzyszenie Autorów Polskich – oddział w Będzinie, Towarzystwa Przyjaciół Łagiszy, Towarzystwa Przyjaciół Grodźca, Stowarzyszenia Orderu św. Stanisława Komandorii
K N B
Zagłębiowskiej w Będzinie, Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa koła „Zagłębie” w Będzinie. (www.biblioteka. bedzin.pl) Bolesław Ciepiela, Zagłębiowskie kopalnie węgla kamiennego w czasopismach naukowotechnicznych, Będzin-Grodków,2008.
Zagłębiowski dorobek Jana Przemszy-Zielińskiego
Jan Zieliński (1935-1999) urodził się 28 maja 1935 r. w Sosnowcu w rodzinie nauczycielskiej jako syn Anatola i Marii z Gębickich. Ojciec, z zawodu nauczyciel, był oficerem rezerwy i uczestnikiem wojny z Niemcami w 1939 r. Służył w 74. górnośląskim pułku piechoty w Lublińcu, który Niemcy rozbili w bitwie pod Złotym Potokiem. Podporucznik A. Zieliński został wtedy ciężko ranny. Przeżycia wojenne ojca nie pozostały bez wpływu na późniejsze zainteresowania i pasje historyczne syna. W 1941 r. rozpoczął naukę szkolną w Szkole Podstawowej nr 6 w Czeladzi-Piaskach. W 1952 r. ukończył szkołę średnią, zdając maturę w Liceum Ogólnokształcącym im.
22
W. Roździeńskiego w Sosnowcu. W latach 1952–1956 studiował filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Katowicach. W 1956 r. ukończył studia, przedstawiając pracę magisterską o adaptacji powieści polskiej w filmie. W czasie studiów uczestniczył w życiu literackim jako redaktor gazetki Młody Nauczyciel i autor tekstów. Od maja 1956 r., w niepełnym wymiarze etatowym był dziennikarzem powstałego wówczas tygodnika Wiadomości Zagłębia, a od czerwca 1957 redaktorem działu kulturalnego. Te zajęcia łączył z pracą polonisty w Liceum Ogólnokształcącym im. E. Plater w Sosnowcu. W 1957 r. wraz z innymi założył grupę literacką Reduta 57, która opublikowała wiersze na łamach Wiadomości Zagłębia. Brał udział w konkursach m.in. poetyckich. Wkrótce rzucił twórczość poetycką, a zajął się historią Zagłębia Dąbrowskiego. W latach 1962-1968 był członkiem komitetu Wojewódzkiego PZPR, gdzie był osobistym asystentem Edwarda Gierka. W latach 1968-1970 był zastępcą dyrektora ds. artystycznych w Ośrodku Telewizji Polskiej w Katowicach. W latach 1981-1989 ponownie w KM PZPR i KW PZPR. W 1986 r. uzyskał doktorat z historii wojskowości
nr 3/czerwiec
na Uniwersytecie Śląskim (rozprawa: Obrona Śląska i Zagłębia we wrześniu 1939 r. napisana pod kierunkiem prof. J. Kantyki). 1 stycznia 1990 r. przeszedł na emeryturę. W tymże roku stworzył rodzinną spółkę wydawniczą pod nazwą Sosnowiecka Oficyna Wydawniczo – Autorska Sowa-Pres, w której wydawał głównie własne opracowania dotyczące historii regionu zagłębiowskiego i wojskowości. W 1993 r. zainicjował powstanie Związku Zagłębiowskiego, którego celem było kultywowanie tradycji ziemi zagłębiowskiej. W 1996 r. za dorobek badawczo-naukowy, upowszechnienie wiedzy o mieście i regionie otrzymał Nagrodę Artystyczną m. Sosnowca. Należał do Stowarzyszenia Związku Komunistów Polskich Proletariat. Zmarł 17 maja 1999 r. Pochowany na cmentarzu prawosławnym. Od 1999 r. przy redakcji Wiadomości Zagłębia działał Klub Kronikarzy Z.D. im. J. Przemszy-Zielińskiego. Artykuły osób zrzeszonych w Klubie ukazują się na łamach pisma od 1999 (nr 52), a dotyczą przeszłości regionu. Od 2000 z inicjatywy Klubu odbywa się corocznie Sympozjum Zagłębiowskie poświęcone Jego pamięci. Bolesław Ciepiela
Albo – Albo
O pojęciach bez pojęcia O języku można nieskończenie. Nie o obcym, na przykład o modnym w tej chwili angielskim, ale o języku polskim właśnie. W tych dniach mija dwudziesta rocznica, kiedy to dzięki zwycięskiej klasie robotniczej żyjącej w Polsce, budującej socjalizm, miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Zwycięska klasa robotnicza właśnie zdemontowała
fundamenty socjalizmu w Polsce. W artykule pierwszym konstytucji uchwalonej 22 lipca 1952 r. było napisane: 1. Polska Rzeczpospolita Ludowa jest państwem socjalistycznym. 2. W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej władza należy do ludu pracującego miast i wsi. Mój trzynastoletni wnuczek Bernard, który tajnikami internetu i komputera posługuje się sprawniej aniżeli ja świeżo wypraną chusteczką do nosa, zadał mi pytanie, zza moich pleców czytając zdanie z konstytucji: – Jeśli władzę sprawował pracujący lud miast i wsi, to kto w państwie socjalistycznym pracował? Przecież teraz ani rząd, ani Sejm, ani Senat nie pracuje, a sprawuje władzę. Więc jak to było w państwie socjalistycznym? Kto pracował, jeśli lud pracujący miast i wsi sprawował władzę? Nie mogłem wnuczkowi właściwie odpowiedzieć. Wnuczek się tym specjalnie nie zmartwił. – Jeśli dziadzio nie potrafi mi dobrze wyjaśnić, to sobie wieczorem kliknę w internecie, znajdę odpowiednią stronę i dowiem się, jak to było z tym ludem pracującym w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Pytania wnuka mnie upokorzyły. Wykazałem wielką bezradność wobec internetu, który dla mojego wnuka jest jedyną świątynią wiedzy. Natomiast szkoła to tylko przystawka do głównego dania wiedzy – internetowej mądrości. Musiałem przerwać pisanie i wysłuchać dość interesującego wykładu wnuka. Najważniejsze teraz dla niego jest Allegro. Poprzez tę stronę int e r ne to wą potrafi z arabiać pieniądze. Mnie przysporzyłby fortuny, gdybym mu pozwolił wystawić na aukcje książki z lat pięćdziesiątych, których i tak nikt nie czyta. Są jednak pa sjonaci , którzy płacą za nie krocie. Bernard podszedł do półki z książkami i wyciągnął egzemplarz „Twórczości” z lutego 1953 r. Musiałem mu wytłumaczyć, co to znaczy twórczość i przeczytać jakiś kawałek utworu. Zainteresowały go wiersze, bo – krótkie. Zażądał dokładnego objaśnienia wiersza pt. Historia WKP(b). Zmartwiałem. Prosiłem: – Znajdź inny utwór. Uparł się, że tylko ten, bo jest najkrótszy. Leopold Lewin HISTORIA WKP(b)
Miłości, nienawiści Ogniem ją napisali Żołnierze – komuniści: Ludzie z krwi i ze stali. Wnuk zadręczył mnie pytaniami. Chciałem wycofać się od udzielenia odpowiedzi, wrzeszcząc prawie, że wiersz jest o polityce, a takiej poezji nie cierpię. Nikt takich wierszy od dawna już nie pisze. Wnuka opętała dociekliwość Harrego Pottera i zażądał dokładnych wyjaśnień wiersza, który z trudem przesylabizował. Wściekłość z własnej nieporadności zamieniłem w śmiech. Wnuk powiedział, że: - Jeśli dziadek nie potrafi wytłumaczyć, to na Allegro cena byłaby wysoka. I z półki, gdzie zgromadziłem wydawnicze starocie wyciągnął, jakby pod natchnieniem Ducha Świętego, egzemplarz Historii Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (Bolszewików). Gotów byłem wznieść ręce do nieba i płakać, albo kląć. Książka akurat dotyczyła wiersza, który wnuk wcześniej przesylabizował. Zacząłem tłumaczyć, że źle trafił. W jego wieku polityką raczej nie powinien się zajmować. Książkę napisał Wódz Narodów – Józef Stalin – wybitny językoznawca. Wnuczek mi nie darował. – Dziadek nie chce mówić o polityce, pewnie dziadek jest bogaty. Bo jak tatuś rozmawiał z pewnym redaktorem, to się naśmiewali, że w Polsce o polityce mówią tylko ludzie biedni. Emeryci i bezrobotni to by wiedzieli, jak rządzić, ale nie mają wpływu na rządy, bo ludzie zamożni i milionerzy polityką się nie zajmują. Tylko nabijają kabzy. Tak powiedział pan redaktor do mojego taty. Ten redaktor to jest bardzo mądry. Pracował kiedyś z ojcem w jednej redakcji. Powiedział do ojca: - Ludem gardzę, ludu się boję. Moja inteligencja to znak rozpoznawczy, pozwalający mi odróżnić się od nawałnicy powszechnego chamstwa. Po tym,co powiedział redaktor, ojciec się zdenerwował i wyprosił mnie z pokoju, ale ja dobrze zapamiętałem, co powiedział pan redaktor. A może dziadek wyjaśniłby mi, co o tym mógłby sądzić Stalin językoznawca?
Na niej się hartu uczę, Wierności, dyscypliny. Wielkie błyszczą w niej czyny – Do naszych czynów klucze. Szeroka jasna droga Strategii Stalinowej – Utrzymać pion budowy! Najcelniej trafiać wroga! W tej księdze – o potędze, Prawda, mądrość głęboka. Każde zdanie – wskazanie! Każda kartka – epoka!
nr 3/czerwiec
Bogdan Dworak
23
Teatr Z dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie, Dariuszem Wiktorowiczem rozmawia Ewa M. Walewska. Zdjęcia Gosław Olicki.
Teatr Dzieci Zagłębia przybierał różne formy – od Międzyszkolnego Teatru Dziecka Jana Dormana przez Eksperymentalny Teatr Dziecka aż do dzisiejszej postaci. Od 1949 roku, po przeniesieniu jego siedziby z Sosnowca do Będzina, podstawą zespołu są wyłącznie aktorzy dorośli. Czy TDZ potrzebuje i angażuje młodego aktora? eatr Dzieci Zagłębia zawsze adresowany był do młodego widza, niezależnie, czy grały w nim dzieci, czy dorośli. Zapraszanie do pracy przy realizacji dzieci i młodzieży jest częstym zabiegiem. Nie
T
wyobrażam sobie zagrania niektórych dramatów, w których w ośmiolatka wciela się dorosły aktor. A takich dramatów jest w literaturze wiele... I tu ogromne pole do popisu dla teatrów lalkowych, które mają możliwość zastąpienia dziecięcego aktora lalką. W poszukiwaniu różnorodnych form interpretacji dramatów scenicznych Teatr Dzieci Zagłębia również korzystał ze współpracy z młodymi aktorami. Pierwszym takim spektaklem był Książę i żebrak, którego premiera odbyła się w 2003 roku w mojej reżyserii. W celu skompletowania obsady przeprowadziliśmy wtedy casting,
Dariusz Wiktorowicz
w którym wybraliśmy dwóch chłopców do roli tytułowych bohaterów. Jednym z nich był Roger Karwiński – zaczynał u nas przygodę z aktorstwem, a dziś jest gwiazdą serialu Niania. Drugi z chłopców – Igor Południkiewicz – stał się dla mnie inspiracją do napisania „pod niego” adaptacji Króla Maciusia, którego premiera odbyła się w styczniu 2006 roku. Zbyt częste wykorzystanie dzieci w rolach aktorskich wiąże się jednak z pewnymi problemami. Takie spektakle grane są z reguły jeden sezon. Dzieci bardzo szybko rosną, zmieniają głos, wyrastają z kostiumów, ale przede wszystkim mają obowiązki szkolne kolidujące z godzinami prób. Trzeba jednak przyznać, że bohater grany przez dziecko jest zawsze lepiej odbierany przez młodego widza. Pewnie dlatego, że łatwiej mu utożsamić się z rówieśnikiem. My, dorośli aktorzy, musimy bardzo uważać grając na scenie z takim młodym artystą. Często jest bardziej prawdziwy i naturalny od nas – „zawodowców”... Pod okiem twórcy i pierwszego dyrektora, Jana Dormana, będzińska scena przechodziła ewolucję od teatru lalki, teatru lalki i aktora, do planu żywego. Jak dzisiaj układa się współpraca lalki i aktora? ktor jest najważniejszy, chociaż w teatrze lalkowym nie zawsze widoczny. Jest czynnikiem poruszającym formy plastyczne. Podkładającym głos i odpowiednie emocje. Pod pojęciem „lalki” może
A
24
nr 3/czerwiec
jednak kryć się wiele animacji elementów inscenizacyjnych w spektaklu, a niekoniecznie klasyczna forma bohatera wyrzeźbionego z drewna, uszytego ze szmatek, wyklejonego z butafor i ożywającego w rękach aktora. A czy lalka ma jeszcze rację bytu we współczesnym teatrze młodego widza? Otóż ma! Nie znam teatru w Polsce, który proponowałby widzowi tylko i wyłącznie żywo planowe spektakle. Coraz więcej odbywa się festiwali, w których warunkiem jest zgłoszenie spektaklu lalkowego. Jednak współcześni młodzi realizatorzy coraz częściej uciekają od lalki, jakby nie dowierzali, że młody widz atakowany różnego rodzaju multimedialnymi propozycjami, zechce wciągnąć się w sceniczną akcję graną lalkami. A może po prostu uważają za rzecz wstydliwą realizowanie szlachetnej sztuki tworzenia teatralnej rzeczywistości za pomocą dziecinnych zabawek? A może co poniektórym brakuje wyobraźni? Na szczęście lalki w naszym teatrze mają się dobrze i są bardzo często wykorzystywane. Osobiście, zapraszając reżyserów do współpracy zakładam, że wspólnie stworzymy spektakl lalkowy. Obecnie mamy w repertuarze czternaście takich pozycji. Do współpracy poszukujemy nie tylko ciekawych reżyserów, ale przede wszystkim najlepszych scenografów. To ich propozycje i praca w największym stopniu wpływają na jakość i atrakcyjność spektaklu lalkowego. Nawet Wojciech Malajkat, któremu zaproponowałem współpracę przy realizacji Chłopca z gwiazd, po obejrzeniu propozycji scenograficznej ochoczo przystał na taką formę inscenizacji.
oprócz funkcji środka scenicznego Lczeń.alka ma jeszcze wiele innych ważnych znaJest pierwszym przyjacielem, który
zaowocowała najciekawszymi projektami? aden z realizatorów nigdy nie zawiódł towarzyszy nam od niemowlęctwa. Spekmoich oczekiwań. Pracuję w zawodzie takle lalkowe są niezbędnym elementem od 20 lat i wielokrotnie już pracowałem w rozwoju emocjonalnym dziecka, roz- z wymienionymi artystami, dlatego obej-
Ż
Momo
wijają wyobraźnię; uczą bawiąc i bawią ucząc. W ostatnich latach z TDZ współpracowali najwybitniejsi reżyserzy spektakli lalkowych, m.in. Stanisław Ochmański i Wojciech Malajkat oraz mistrzowie scenografii, tacy jak np. Leokadia Serafinowicz, Adam Kilian czy Rajmund Strzelecki. Z którym współpraca układała się najlepiej i Książe i Żebrak
mując stanowisko dyrektora, wiedziałem kogo zaprosić do tworzenia danego spektaklu. Stanisław Ochmański był pierwszym reżyserem, którego zaprosiłem do zrealizowania sztuki po objęciu stanowiska dyrektora teatru. To jeden z pierwszych założycieli teatrów lalkowych w Polsce, z wieloletnim dyrektorskim stażem w Lublinie i Łodzi. Wojciech Malajkat, dyrektor warszawskiego Teatru Syrena, zrobił u nas znakomity spektakl, a także podszkolił zespół od strony zawodowej, jest przecież wykładowcą Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Marek Pasieczny, znakomity reżyser dramatyczny, zrobił u nas Momo, czyli przypowieść o złodziejach czasu. Świetnie układa nam się także współpraca z Grzegorzem Turnauem, który napisał dla TDZ muzykę m.in. do spektaklu Robinson Cruzoe i Chłopiec z gwiazd. Piotr Salaber uświetnił muzyką spektakl Dzikie łabędzie, a scenografie Marii Balcerek – Król Maciuś i Pavla Hubicki – Dzikie łabędzie można uznać za arcydzieła sztuki scenograficznej. Którą z dotychczasowych pozycji repertuarowych uważa Pan za największy sukces? awsze ostatnią, a jest nią musical Przygody rozbójnika Rumcajsa w reżyserii Kazimierza Mazura, z muzyką Katarzyny Gärtner i znakomitą scenografią Barbary Wójcik-Wiktorowicz. To widowiskowy spektakl będący dowcipem z pokolenia muzyków z lat 60., 70. i 80. Muzyka Gärtner jest nowoczesna i uniwersalna, znako-
Z
nr 3/czerwiec
25
Teatr micie odbierana przez dzieci i porywająca do tego stopnia, że w finale wszyscy wstają, śpiewają i tańczą między rzędami i przed sceną. Najbliższe projekty? hcemy zrobić spektakl o autyzmie. Jest piękna książeczka, autorstwa Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel, o pojawieniu się w rodzinie chłopca cierpiącego na autyzm. Opowiedziana z punktu widzenia jego siostry. Na podstawie tego opowiadania mam zamiar stworzyć scenariusz teatralny, na którego napisanie prawa autorskie otrzymałem na wyłączność. Premiera przewidziana w grudniu tego roku. Sztuka znakomicie oddaje problem, a jednocześnie nie pokazuje samej choroby. Liczę na to, że to będzie ciekawym wydarzeniem artystycznym, które nie pozostanie bez echa. Mamy okazję wcielić w życie ideę wychowania poprzez teatr – w tym przypadku uczenia tolerancji. TDZ nie tylko prezentuje spektakle, ale proponuje dzieciom organizację „prawdziwych urodzin” w teatrze. Czy mają one wzięcie? Jak wygląda główna atrakcja, czyli „pierwszy własny występ na scenie”? amy już pełną rezerwację na cały rok, bo to dzisiaj stosunkowo modne. Rodzice zapraszają do teatru małego solenizanta i własnych gości. My oczywiście zapewniamy salę, poczęstunek, zwiedzanie teatru, organizację zabawy i opiekę aktorów, których potem dzieci mogą zobaczyć na scenie. Pierwszy występ… Każdy chyba o tym marzy, zwłaszcza dziecko. Każdy chciałby być, jeśli nie aktorem, to księżniczką czy rycerzem. Wiem, że są dzieci, które biorą udział piąty czy szósty raz w takich urodzinach i im to w ogóle nie przeszkadza, nie nudzi. Nie mamy ustalonego przedziału wiekowego. Mam
C
M
Śpiąca Królewna
nawet pomysł, żeby kiedyś zorganizować urodziny i spektakl dla dzieci od szóstego miesiąca życia – oczywiście to musi być specyficzne przedstawienie – 20-25minutowe, żeby zainteresować bobasa i pokazać mu teatr, i żeby go nie zanudzić. Rodzice przed takimi dziećmi codziennie robią teatr – zabawiają je wygłupiając się, robią miny, śpiewają, tańczą. Myślę, że to jest ciekawy pomysł, ale do sprawdzenia w przyszłości... W kwietniu tego roku TDZ stał się miejscem prezentacji konkursowych spektakli II Będzińskich Spotkań Teatralnych. Jak podsumuje Pan tegoroczną edycję festiwalu? estiwal jest świetnym pretekstem do zebrania i przedstawienia na deskach teatru zawodowego, młodzieżowego teatru off-owego. Lubię zasiadać w jury podczas takich festiwali. Pokazują one
F
Koziołek Matołek
26
nr 3/czerwiec
w jakiej kondycji jest młodzieżowy teatr działający często jako jedyna forma kulturalna w mniejszych i większych ośrodkach kultury. Mogę się dowiedzieć, co młodzież dręczy i o czym chce powiedzieć. W tym roku nareszcie nie dominują stałe tematy, czyli narkotyki i alkohol, ale pojawia się nowy zabójca i kusiciel młodych umysłów – internet. Swoboda dostępu do wszelkich informacji i głębokie uzależnienie młodego człowieka staje się groźnym, patologicznym zjawiskiem nie do opanowania. W tym roku wygrał spektakl ze Świdnicy, który pokazywał, jak bardzo internet wpływa na wychowanie młodzieży. W ostatnich miesiącach głośno o kolejnym zagłębiowsko-śląskim zgrzycie, jaki wywołały nowe tablice reklamowe TDZ. Jak Pan to skomentuje? ie rozumiem zamieszania wokół tej kampanii, a już zwłaszcza sugestii, że zmieniamy nazwę teatru. Wzburzonych Zagłębiaków uspokajam – zmiana nazwy nie jest naszym celem. Jesteśmy teatrem działającym na terenie całego województwa śląskiego. Do finansowania naszej działalności w znacznym stopniu przyczyniają się zarówno środowiska zagłębiowskie, jak i śląskie. Chociaż organizatorami działalności są miasto Będzin i powiat będziński, to znaczące dotacje otrzymujemy również od Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ta kampania służy promocji Zagłębia, z ukłonem w stronę Śląska. Nieliczni mieszkańcy Zagłębia nie do końca zrozumieli jej intencję. No cóż… Emocje zazwyczaj nie są dobrym doradcą.
N
Kultura nie były skromne, bo chodziło Pczesny,oczątki o to, by w mieście powstał obiekt nowozaspokajający niemałe przecież po-
trzeby. Był rok 1945, myśl o powstaniu placówki kulturalnej wiązała się z powrotem do normalności, marzeniem o wytchnieniu po ciężkiej pracy nad odbudową kraju ze zgliszczy. Pomysł poddał ówczesnym władzom centralnym wojewoda śląsko-dąbrowski, gen. Aleksander Zawadzki. Nie obyło się bez problemów, ale w 1949 roku powołano Komitet Budowy Domu Kultury. Projekt wykonał znany architekt Zbigniew Rzepecki. W maju 1951 roku rozpoczęto wznoszenie obiektu, a 11 stycznia 1958 roku nastąpiło jego uroczyste otwarcie. Rzeczywiście było – i jest! – co oglądać. Budynek wciąż imponuje. Nowoczesność w tym wypadku oznacza przepych, okazałość i drogie materiały wykończeniowe. W środku są olbrzymie hole zdobione marmurem i sale o ogromnych lustrach. Jest bogato i przestronnie. Kubatura Pałacu Kultury to 60 tys. m sześciennych Dla porównania, kubatura Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie wynosi 817 tys. m sześciennych. rawdziwe problemy zaczęły się tuż po otwarciu. Zmieniała się kadra kierownicza, brakowało środków na działalność i na niezbędne remonty. Ale mimo tego rozwijał się tutaj teatr, muzyka, film stymulując amatorski ruch artystyczny i wpływając na życie kulturalne regionu. PKZ z biegiem lat to rozszerzał, to ograniczał działalność. Na przykład powołana w 2004 roku Zagłębiowska Scena Muzyczna na początku 2007 roku znacznie się zmniejszyła, bo okazało się, że jej produkcje wiązały się z ze znacznymi kosztami w budżecie miasta. Niektóre sekcje otwierano, inne zamykano, ale sztandarowe imprezy i znane kluby istnieją tu od wielu lat. Wizytówką jest niewątpliwie Zespół Pieśni i Tańca PKZ Gołowianie, który został założony w 1976 roku i od tego czasu prowadzony jest przez panią Małgorzatę Kurtykę. Nazwa zespołu nawiązuje do dzielnicy Dąbrowy Górniczej – Gołonóg, a prawdziwą chlubą zespołu są stroje wykonane zgodnie z normami etnograficznymi. Galeria Sztuki PKZ przygotowuje rocznie ok. 12 wystaw twórców uznanych, a także młodych. W 2005 roku w Piwnicy Teatralnej Pałacu powstał „TEATR OTWARTY PKZ”. Uczestnicy warsztatów teatralnych, prowadzonych przez aktora i reżysera Marka Wilka, po odbyciu wstępnego kursu aktorskiego przygotowywani są do realizacji spektakli premierowych. Pałac kojarzony jest też z działalnością kabaretową, a związane z nim grupy (przede wszystkim DNO, ale też OBłędny, Statyf) są rozpoznawalne w regionie i kraju. Na ten rok również przygotowano bogatą ofertę imprez o których będziemy informowali naszych Czytelników.
P
Pałac Kultur y Zagłębia – brzmi dumnie. Warto jednak pamiętać, że chociaż ta nazwa mocno już utk wiła w świadomości Zagłębiaków, to do 1992 obiekt znano jako Dąbrowski Pałac Kultur y, a przez kilka pier wszych lat był to Dom Kultur y Zagłębia. Różnica jest, nie da się ukr yć. Od domu do pałacu, i to w kilka lat – awans robiąc y wrażenie. Dla większości Zagłębiaków i tak jest to po prostu Pe-Ka-Zet.
Dom, czyli Pałac
Paweł Sarna
Dyrektor PKZ, Grzegorz Perz
Kawiarnia Sala kinowa Fot. Gosław Olicki
nr 3/czerwiec
27
Boniecki, 1989 r.
Małogoszcz – plebania, 1989 r.
28
nr 3/czerwiec
Plastyka
TADEUSZ DRĄŻKIEWICZ Urodzony 22 września 1932 r. w Dąbrowie Górniczej. Od ponad 50 lat mieszka w Sosnowcu. Przez te lata wypracował własny styl artystyczny. Uprawia grafikę, malarstwo i, z wielką pasją, rysunek. Zajmował się też grafiką użytkową, malarstwem sztalugowym i monumentalnym, mozaiką, formami przestrzennymi, projektowaniem wnętrz i aranżacją wystaw. Brał udział w ponad 78. wystawach zbiorowych oraz 46. prezentacjach indywidualnych . Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień za malarstwo i plakat . Ma w swoim dorobku kilkadziesiąt spotkań autorskich z młodzieżą, a w jego plastyczne ślady ruszył syn Sławek oraz wnuki: Agata i Filip. Prace artysty znajdują się także w zbiorach muzealnych i kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą, m.in. w: Belgii, Ukrainie, Rosji, Anglii, Armenii, Gruzji, Niemczech, Holandii, Izraelu, Szwecji, Chinach, Tunezji, Bułgarii, Austrii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i we Włoszech. Zmurszały kurhan, wilgotny, zatęchły wądół, stary wiatrak, wiekowy pień drzewa kikutami wyschłych, połamanych gałęzi, stare chałupy – zapadające w przeszłość, resztki urokliwego, odchodzącego świata. Jak zachłanny kronikarz ocalasz to wszystko w swoich przepastnych tekach. – Jaki Ty jesteś? Zamiast odpowiedzi przedłużające się milczenie, zakłopotanie, wreszcie odpowiedź: Jestem średni, ale… mówią, że w rysunku jestem dobry. – A ja myślę, że Ty myślisz, iż nie jesteś średni. I słusznie! Posiadasz wyjątkową łatwość w przekazywaniu na kartonach tego, co widzisz. Wstępy do katalogów wystaw są przeważnie nachalną laurką, albo bezsensownym popisem erudycji piszącego. Ale my, Tadziu, znamy się przecież jak dwa stare łyse konie, więc nie widzę żadnego powodu, dla którego nie mógłbym tutaj powiedzieć choćby o tym, czego brakuje mi w Twojej twórczości. A brakuje mi… subiektywizmu. Świat jaki pokazujesz na swoich kartonach jest taki, jakim go widzisz i Ty i… wszyscy
inni. Różnica leży w tym, że ci wszyscy inni, nie posiadający warsztatu plastyka, nie potrafią tego świata pokazać, przedstawić tak jak Ty, ale widzą go tak samo. Pokazujesz świat zobaczony obiektywnie. Zaś subiektywizm, o który się dopominam, to nic innego jak tylko TWOJE , wyłącznie TWOJE a nie moje, czy też jakieś inne spojrzenie na stare drzewo czy inny fragment otaczającego nas świata… Wycięto las. Ten fakt można opowiedzieć na kartonie pokazując ścięte pnie drzew – stwierdzić fakt. Ale przecież ten fakt można opisać i w ten sposób: „Pozbawiony drzew las stracił wiele swego uroku” ( z „Księgi Humoru Francuskiego”). Tutaj nie ma lasu, pozostały pnie ściętych drzew, ale pozostał również urok, pamięć po nim, czyli coś więcej niż istniejące kiedyś szumiące drzewa. Tylko jak opowiedzieć to językiem nie literackim, nie słowami, a tylko i wyłącznie przy pomocy pędzla, rylca, dłuta czy piórka?... Ta wyższa forma dialogu z samym sobą i odbiorcą sprawdza się w twojej grafice warsztatowej. Więc jeśli rysunki Twoje traktować jak „ładowanie akumulatora”, jak gromadzenie do-
kumentacji, która potem zaowocuje dziełem plastycznym – nic jeno klaskać. Tadziu, zazdroszczę Ci twojej wiedzy, o kolorze i życzę wielu, wielu lat, które wypełnisz jeszcze piękną i mądrą pracą. PS. – A wiesz jaki jest szczyt podobieństwa? … Móc ogolić się przed własnym portretem (czego Ci nie życzę, ponieważ masz bardzo piękną, srebrną brodę). Rysiek Twardoch (Słowo wstępne z katalogu wystawy indywidualnej Tadeusza Drążkiewicza: malarstwo, grafika, rysunek, maj/czerwiec 1997, Miejska Galeria Sztuki EXTRAVAGANCE w Sosnowcu)
Fragment przyśpiewek według Śpiewnika Zagłębia Dąbrowskiego – Adolfa Dygacza Zagrajcie oberka moi mili grace, niechze ja się dzisiaj oberkiem urace. Jestem Sklorz z Zawiercia, mom babe z Dąbrowy, wszyscy o tym wiedzą, izem chłop morowy. Dmucham dobre śkiełka, o tym nie ma mowy, casem gdzie na boku dmuchne se u wdowy. Pożeńcie się, chłopcy, w osadzie Sosnowiec, bo tam jest panienek jak w owczarni owiec. Zdj. Gosław Olicki
nr 3/czerwiec
29
Kultura jącego niedawno X rocznicę działalności. Reaktywacja Kawiarni Literackiej nastąpiła 29 kwietnia 2008 roku za sprawą Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych, które akurat obchodziło 6 lat istnienia. Przemysław Pieniążek Współorganizatorami Salonu Artystyczno-Literackiego Kawiarnia Literacka (bo taką ostatecznie przyata 1992–2000 to okres prosperity Ka- jęto nazwę), stał się Pałac Kultury Zagłębia, wiarni Literackiej, prężnie działającej przy Miejska Biblioteka Publiczna, Młodzieżowy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Dąbrowie Ośrodek Pracy Twórczej, Muzeum Miejskie Górniczej. W spotkaniach odbywających Sztygarka oraz Stowarzyszenie Twórców się w filii w Gołonogu uczestniczyli przede Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Od tego wszystkim ludzie pióra, plastycy, muzycy, czasu Kawiarnia Literacka przyciąga coraz a także twórcy rękodzieła, głównie zagłębiow- więcej osób. Prace malarskie prezentowała scy, choć nigdy nie brakowało zaproszeń dla Iwona Wilk, dyrektor MOPT, absolwentka artystów z innych regionów. Wśród poetów katowickiej ASP, jedna z uczennic Jerzego przeważali głównie amatorzy. Jednym z re- Dudy-Gracza. Janina Barbara Sokołowska zultatów spotkań było stworzenie kwartalni- przybliżała słuchaczom historię, obyczaje ka pod nazwą Raptularz Kulturalny, świętu- i specyfikę kulturową Romów. Zawierciań-
Salon pełen Muz
L
ski literat Bogdan Dworak wykłady poświęcał m.in. sylwetkom i twórczości Zbigniewa Herberta, Federica Garcii Lorki, św. Jana od Krzyża czy cygańskiej poetki Papuszy. Spotkania Kawiarenki… miały też oprawę muzyczno-taneczną. W trakcie cygańskiego wieczoru goście obejrzeli program artystyczny przygotowany przez solistów klubu Helikon, Małgorzatę Kudzia i Leszka Wątka. Na marcowym spotkaniu, miłośnicy Hiszpanii podziwiali występ zespołu Bolero Trio w osobach Magdaleny Wojciechowskiej-Żak (taniec/śpiew), Tadeusza Spyry i Grzegorza Szymca (gitary), prezentujących wybór największych szlagierów Półwyspu Iberyjskiego. Artystyczny wieczór nie byłby pełen bez kulinarnych uciech (gaspacho, paella, pączki Churrors). Tradycją jest też organizowanie Konkursu Jednego Wiersza, w trakcie którego osądowi poddaje się próby poetyckie początkujących ludzi pióra. W marcu nagroda przypadła Dawidowi Bochenkowi, zdobywcy II miejsca w organizowanym przez MBP konkursie zatytułowanym Niosę delikatnie swoje serce. Krystyna Kozdroń, dobry duch Kawiarenki… oraz redaktor naczelny Raptularza Kulturalnego wyraziła niegdyś wiarę, iż przy wsparciu władz miasta możliwe będzie organizowanie spotkań ludzi sztuki, pragnących brać czynny udział w tworzeniu utworów związanych z autonomią kulturową Zagłębia.
Radwański junior, Gergovich, Gawlik, Zin i…
Kolegiata Św. Wojciecha w Jaworznie Przemysław Dudzik
Fot. Gosław Olicki
uwagi na rustykalno-przemysłowy chaZwiekowych rakter Jaworzna, w mieście jest niewiele obiektów mających okazałą formę, a przy tym prezentujących wysoki artystycznie poziom. Kolegiata Św. Wojciecha jest wyjątkiem. Znajduje się w niej witraż, będący prawdopodobnie największym, a na pewno jednym z największych w Europie. Ma powierzchnię 177 m kw. i wysokość 18,5 m. Jego autorem jest Jerzy Skąpski, a powstał w pracowni Zarzyckich w Krakowie. ierwszy kościółek powstał w okresie erygowania parafii w 1335 roku. W skromnej formie dotrwał do połowy XVI wieku, kiedy to wzniesiono jednonawową świątynię na planie prostokąta o wymiarach 17x6 metrów, zakończoną trapezową absydą skierowaną na wschód. Fasadę stanowiła niewysoka wieża ustawiona na planie kwadratu. W końcu XVII wieku od strony północnej dostawiono kaplicę Matki Boskiej Szkaplerz-
P
30
nr 3/czerwiec
nej. W 1833 roku jaworznicka fara została znacząco rozbudowana pod nadzorem ówczesnego budowniczego Wolnego Miasta Krakowa Feliksa Radwańskiego juniora. Autorem klasycyzującego projektu był August Plasqude, który wykorzystał wcześniejszą, kamienną kubaturę. Pierwotna nawa stała się wschodnią częścią transeptu, a nieznacznie rozbudowana kaplica MB Szkaplerznej przejęła funkcję prezbiterium. Po przeciwległej stronie powstał jednonawowy korpus. pisana rozbudowa umożliwiła obrócenie kościoła o 90 stopni nową jednowieżową fasadą w kierunku powstającego wówczas rynku. W tej formie świątynia przetrwała do początków XX wieku. Wtedy to zlecono dokonanie pewnych korekt Janowi Taborskiemu. Z zachowanych planów wynika, że poza zmianą zwieńczenia wieży kościelnej nic szczególnego nie wniósł i chyba dlatego nie doczekał się realizacji. Jedyną dostrzegalną nowością było ustawienie na wieży ażurowego hełmu, zamiast kopertowego dachu (wspomniany projekt tego nie zakładał). Rosnąca liczba mieszkańców i wiernych w rozkwitającym mieście wymagała znacznej rozbudowy kościoła o reprezentacyjnym charakterze. Oczekiwania spełniał projekt ofiarowany parafii w 1936 r. przez dr. Stanisława Gergovicha, jaworznianina, prywatnie siostrzeńca proboszcza. Zachowująca kanony architektury modernistycznej świątynia o powierzchni prawie 800 metrów kwadratowych miała powstać w miejscu wcześniejszej budowli. Projekt Gergovicha zakładał korektę osi kościoła o kolejnych 30 stopni, tak by jednowieżowa fasada zwrócona była centralnie w stronę rynku. Jej rozmiary po-
O
zwalały rozpocząć prace budowlane nieznacznie rujnujące poprzedni kościółek. W ten sposób do września 1939 r. wybudowano zupełnie nowy transept i prezbiterium flankowane symetrycznie parterowymi zakrystiami. Kościół Gergovicha miał być trójnawową świątynią o 4 pełnych przęsłach, dwóch połówkach o wysokości 20 i szerokości 10 metrów, do której przylegały nieco niższe nawy boczne o szer. 3,70 m z rzędem niskich kaplic. Łączna szerokość to 19.60 m. Dwukondygnacyjna fasada z pionowymi podziałami miała zostać wyłożona łamanym wapieniem w sposób charakterystyczny dla miejscowego budownictwa. W osi fasady projekt przewidywał, stopniowo zakończoną wieżę o wys. 57 m. Wspomniane licowanie elewacji otaczało całą świątynię na wysokości dachu kaplic i zakrystii. Linie dachu opierały się na prostym gzymsie wspartym na kroksztynie. Patrząc na projekt oraz zrealizowaną jego część nietrudno dostrzec zamiar oddania ducha miejscowej architektury przyświecający z pewnością temu wybitnemu urbaniście. konstrukcji świątyni autor wykorzystał wówczas jeszcze stosunkowo nową technologię słupów żelbetonowych. Tak więc przy wznoszeniu obiekWizja Gergovicha tu konieczna była współpraca z doświadczonym specjalistą. To chyba było powodem, że nadzór nad realizacją jaworznickiego kościoła objął krakowski architekt i inżynier Zygmunt Gawlik. W przeciwieństwie do pochłoniętego warszawskimi obowiązkami Gergovicha, mógł on częściej bywać w Jaworznie. Realizacja kościoła zbiegła się w czasie z prowadzoną budową katowickiej świątyni Chrystusa Króla, której Gawlik był współautorem. Zaangażowanie Gawlika także po wojnie (przy oczywistych w tym czasie problemach z zakończeniem budowy), było powodem przypisania właśnie jemu autorstwa projektu. Dr Gergovich został zamordowany w Warszawie na Szucha w 1942 roku. Nie mógł więc nadzorować realizacji projektu, a Gawlik znalazł się w PRL na cenzurowanym z uwagi na opi-
W
nr 3/czerwiec
Największy (?) witraż w Europie, fot. Gosław Olicki
nię kościelnego architekta. ybuch wojny, jak i sytuacja powojenna, na kilkadziesiąt lat utrwaliła zaistniałe w 1939 roku prowizorium ze zrealizowanym pierwszym etapem budowy nowej bryły. Liturgię odprawiano w starym kościele. W końcu lat pięćdziesiątych nastąpił przełom, a raczej katastrofa budowlana spowodowana rozpoczęciem robót górniczych w zalegających pod kościołem 12-metrowych pokładach węgla. W ich wyniku kamienna budowla mocno spękała. Jej rozbiórkę, prowadzoną etapami, zakończono pod koniec lat sześćdziesiątych. Dziś trudno z pewnością określić dlaczego zaniechano realizacji gotowego przecież projektu. Z zachowanej korespondencji z lat 60. pomiędzy zainteresowanymi instytucjami wynika, że przewidywano konieczność wzniesienia jeszcze większego obiektu dla jednej z największych parafii ówczesnej archidiecezji krakowskiej. Faktem jest, że staraniem ówczesnego proboszcza ks. Stanisława Kowalczyka pojawił się w Jaworznie prof. Wiktor Zin, który podjął się opieki nad dokończeniem budowy świątyni. Wcześniej pracował w składzie komisji konserwatorskiej wyrokującej o losach starego kościoła. Do stojącej już części Zin zaprojektował z rozmachem bryłę o formie leżącego graniastosłupa o krawędzi kalenicy wznoszącej się ku elewacji frontowej zwieńczonej krzyżem. Połacie dachu przepruwają trójkątne mansardy. Budowla ma jednoprzestrzenne, bardzo obszerne wnętrze doświetlone witrażem wypełniającym trójkąt frontowej elewacji. Przed kościołem znajdują się okazałe schody prowadzące na rynek. Projekt ten wykonany według wytycznych Soboru Watykańskiego II stanowi zupełnie odrębną koncepcję architektoniczną. We wnętrzu elementem łagodzącym połączenie dawnej i nowej kubatury są podwieszone u sufitu transeptu ażurowe elementy powtarzające kształt sklepienia dobudowanego korpusu a wnętrze dopełnia jednolita kolorystyka. Konsekracji kościoła dokonał w 1979 roku kardynał Franciszek Macharski. W roku 1997 świątynię podniesiono do rangi kolegiaty.
W
31
Poezja
Nieufność i objawienia
twórczość Andrzeja Szuby ceDPoetaojrzałą chuje zamiłowanie do formy drobnej. od wielu lat składa w cykle zaledwie
kilkuwersowe liryki, często zbliżone do aforyzmów, pamiętając o myśli Gastona Bachelarda, że to, co maleńkie jest schronieniem dla tego, co wielkie. W tej poezji nie ma słów niepotrzebnych, zbędnych ozdobników. Ostatnie, następujące po sobie zbiorki: Strzępy (1998), 50 strzępów (2001), 99 Strzępów (2006) ukazały się nakładem wydawnictwa Miniatura, które nazwą również doskonale wpisuje się w tę koncepcję poetycką. Utwory pochodzące z wymienionych książek są dalszym ciągiem poetyki, która znalazła rozpoznawalny wyraz w tomiku Postscripta (1986). iewątpliwie zaangażowanie w działania katowickiej grupy Kontekst (należeli do niej także: Włodzimierz Paźniewski, Stanisław Piskor, Tadeusz Sławek) w latach 1971-1981 miało wpływ na całą jego twórczość. Dwa postulaty z programu
N
poetyckiego grupy (Spór o poezję, 1977) są szczególnie znaczące dla indywidualnych dokonań autora Strzępów – wybór postawy sceptycznej oraz walka o demetaforyzację wiersza, która miała chronić utwór przed faryzeizmem artystycznym, pulchryzmem, mimowolną akceptacją świata zewnętrznego. Wiersze ze zbioru Postscripta oraz późniejsze utwory świadczą o tym, że Andrzej Szuba owszem, zmienił sposób wyrażania, ale wyznaczone cele poezji zostały takie same. ebiutancki tomik, Karnet na życie, poeta opieczętował słowem odautorskim, ukierunkowując w pewnym stopniu odbiór wierszy. Uznawał, że tradycyjna metafora obrazowa nie może już służyć do opisania świata współczesnego, gdyż stała się przeżytkiem, reliktem. Ale przekonanie, iż postawa sceptyczna jest najwłaściwszą wobec rzeczywistości, przynosi tomik Na czerwonym świetle. W wierszu bez tytułu znajdujemy takie słowa: z wielu definicji ta najpeł-
D
Fot. Tomasz Kowalski
32
nr 3/czerwiec
Paweł Sarna
niejsza/ Poeta – oficer śledczy przesłuchujący rzeczywistość. Afirmacja rzeczywistości nie mieści się w ramach tej koncepcji poetyckiej. Poeta niczym urzędnik państwowy powinien zachować czujność, pamiętając, że jest narażony na manipulację. Postulat przyjęcia postawy oficera śledczego wobec rzeczywistości to konieczność uważnego, wyczulonego na fałsz wsłuchania się w jej głos. Ostrze ironii wymierzone jest w język oficjalny, a raczej w nowomowę krytykowaną przez pokolenie Nowej Fali. arto przypomnieć, że jesienią 1981 roku wznowiła działalność „Piwnica Literacka” w Sosnowcu. Wieczór autorski Andrzeja Szuby odbył się 8 grudnia pod tytułem: Niezgoda lub nienawiść: gesty zastępcze. W publikacji będącej pokłosiem spotkań (Piwnica literacka jesienią 1981. Pod red. J. Suchanka. Sosnowiec 1983) znajdujemy liryk Morituri. Bohater, którego zidentyfikować możemy jako poetękonformistę, to postać statyczna, zdolna
W
jedynie do wykonywania gestów zastępczych, czyli spełniających jedynie wymogi konwenansu: a potem układ słów/ i ułożenie rąk/ […] wymierzony w pustą lożę/ zastępczy gest oranta. Gesty, choćby były najdoskonalej wyćwiczone, to jeśli nie są poparte autentyczną wolą działania, nie stanowią żywego elementu dysputy. Słowa poety muszą być próbą nawiązania autentycznego kontaktu. omik Na czerwonym świetle był świadectwem odchodzenia od rozwiązań kontekstowych. Jednak dopiero Postscripta nakazują – jak pisał prof. Marian Kisiel – (…) inaczej spojrzeć na dotychczasową twórczość Andrzeja Szuby, zastanowić się również i nad tymi, pomijanymi dotąd, ascetycznymi w wyrazie, ekspresyjnie nagimi, prostymi utworami, w których nie było żadnych przekornych pomysłów konstrukcyjnych, lecz jakby sama pointa myśli. łowo postscriptum kieruje naszą uwagę na pozornie nic nie znaczące dopiski, które bynajmniej nie są tutaj tekstami drugiej kategorii. Ale to właśnie ów dopisek skupia uwagę, wyodrębnia się. Poeta opowiada się za sensualistycznym modelem poznania, pamiętając przy tym, że aby zbadać świat, doświadczyć go, kierujemy się zmysłami, które niestety dają fragmentaryczny odbiór rzeczywistości i podlegają weryfikacji, czego dowodem jest Postscriptum XXVIII:
T
S
Z daleka przypomina prawdę z bliska fragment większego kłamstwa utwór pokazuje ważną opoCstawąytowany zycję: prawda – fałsz. Pojęcia te są poddla cyklu Postscriptów, w którym
odnotowujemy też inne opozycje określające kondycję ludzką, jak np.: mowa – milczenie, pełnia – pustka, światłość – ciemność, miłość – nienawiść, przyszłość – przeszłość, życie – śmierć, pamięć – zapomnienie, ból – ukojenie. Człowiek to byt istniejący tylko po to, by poświadczać/ własną niekonieczność (Postscriptum CXXVII). Człowiek to byt istniejący tylko po to, by poświadczać/ własną niekonieczność (Postscriptum CXXVII), by być chwilą i szczegółem (Postscriptum CXXXI), nieczytelnym przypisem do księgi bez liter (Postscriptum CXLV), przestrzenią między wlotem a wylotem pocisku (Postscriptum CXIX). Słowa te świadczą o małości, nieważności człowieka, niekonieczności jego istnienia, które określa – będąca synonimem autentycznej egzystencji – trwoga. Jest ona wartością poznawczą, ujawnia prawdziwe doświadczenie śmierci. Człowiek lęka się swego niebycia w świecie, w stanie trwogi dochodzi do prawdy: ile lęku/ tyle nieśmiertelności
(Postscriptum CLXXV). Zatem sensem istnienia ludzkiego jest czas. nnym, nie mniej ważnym, obliczem tej poezji jest epifanijność. Poeta kieruje się ku afirmacji nieśmiertelności słowa poetyckiego. Wyrazem tego jest Postscriptum CXL:
I
Nadzieja, że słowo w ciszy zogromnieje bez tego milczenie nie miałoby sensu. oezja Szuby, mimo tak ascetycznej formy, Pednym hiperbolizuje świat ludzkich doznań. z najbardziej znaczących wierszy Jtułwstanowi dorobku poety jest utwór, którego tycytat z Ewangelii: Schyliwszy się, pisał palcem po ziemi:
nad głową stali mi prowokatorzy z boku kobieta czekała na wyrok to nie było nic ważnego zawsze kiedy się boję kocham i chcę zyskać na czasie piszę nie zaglądajcie mi przez ramię egzegeci rzywołany wiersz wpisujemy w szereg Pewangelicznym wyznań metapoetyckich twórcy. Po tytule utworu mamy słowo mówiącego, które jest swoistym postscriptum. Jest jego osobistą refleksją nad pisaniem jako możliwością zyskania na czasie. W chwili zapisu rzeczy najważniejszych, ulotnych chwil, przełamuje poczucie zwątpienia.
Na czerwonym świetle (1983), Postscripta (1986), Oddech jak twój (1991), Dzieci, frezje, zające (1993). W 2003 roku ukazał się dwujęzyczny wybór Postscripta wybrane/Selected postscripts (w przekładzie Jean Ward). Jest stałym współpracownikiem m.in. „Literatury na Świecie”, członkiem PEN-Clubu i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
ANDRZEJ SZUBA
POSTSCRIPTUM CDL XI jeśli wieczność to brak czasu by nas uśmiercić
POSTSCRIPTUM CDL XII będziesz o tym jak odstaje się światłość
POSTSCRIPTUM CDL XIII bóstwo wsłuchane w dialog milknącego oddechu z milkliwą nicością
POSTSCRIPTUM CDL XIV jak odróżnić pozór nicości od ciebie
POSTSCRIPTUM CDL XV z wiarą że to nie będzie nicość byle jaka ndrzej Szuba – poeta, tłumacz. OpubAna życie likował m.in. zbiory wierszy: Karnet (1976), Wejście zapasowe (1980),
nr 2/ kwiecień
33
Jan Paweł Krasnodębski
Biblioteka
oja urocza przyjaciółka spała, a ja M dalej zajmowałem się w wielkim spokoju swoją pracą. Uporałem się
z „Ce”, wypieściłem Dostojewskiego (myślę, że zrozumiał moje intencje), Dickensa i ukochanego Duhamela z pięciotomową „Kroniką rodu Pasquier”, nie wiedziałem, co zrobić z Dobraczyńskim, ale przecież musiał zamieszkać jeśli już był, Dymny Wiesio się pojawił, biografia wspaniałego Milesa Davisa, domowa encyklopedia zdrowia, niech sobie będzie koło Marii Dąbrowskiej, „Akta rozbitka” Mateo Dieza miałem dwa egzemplarze, jeden położyłem na stoliku przy łóżku. Poprawiłem koc Ninie i pocałowałem ją w czoło, zamrugała rzęsami, jęknęła i spała dalej. Nalałem sobie pół szklanki Burbona złocistego, zasłużyłem sobie na niego w pełni! Sączyłem wspaniały trunek paląc papierosy. Ależ było mi dobrze! Ależ życie było piękne i zimą, jesienią i latem! Ależ czytelne i piękne było to, że się jest, a potem musi nastąpić taki moment, że już się nie jest, nie można układać książek, pisać, kochać się… Natura i Bóg, żadnego lęku we mnie… Dolałem sobie jeszcze odrobinę Burbona, patrzyłem na książki na półkach, tak, były bezpieczne i było im dobrze, a ja czułem dziwne wzruszenie…To taka piękna rzecz – książka! Piękna i pachnąca, każda inaczej, zupełnie jak kobieta, każda inna… Melancholijnie podniosłem parę książek na literę „E”. Ucieszyłem się „Listami z Elsnerowa”, Mircela Eliadem, podniosłem spory komplet Erenburga. Jezu! Ależ tu miałem skarbnicę! Gdy wszystko poukładam, otoczony osobowościami pisarzy, przeróżnymi opowieściami, gdy wszystko będę miał gotowe i usiądę przy swoim biurku, biurku pisarza, mając wokoło tylu prawdziwych przyjaciół, którzy żyją wiecznie, czułem, że jeszcze będę miał coś do napisania, zresztą tematów mi nie brakowało, a teraz pomyślałem o takiej książce, w której opisałbym te wszystkie dzieła, naznaczył postacie, narysował kobiety… O moje drzwi uderzała kołatka i wy-
34
biła mnie ze swoich rozmyślań. – Proszę wejść, otwarte! – powiedziałem. Wślizgnęła się jakaś skulona postać… Zasłonięta chustami na kolanach pełzła w moim kierunku. Zimna dłoń dotknęła mojej ręki i pocałowała ją. Zerwałem chustę zasłaniającą twarz, siwa kobieta obejmowała mi nogi. – Proszę wstać! Natychmiast! – powiedziałem. – Mój kochany, mój najświętszy, Pan Jezus Niepokalany doprowadził mnie do ciebie, modlitwami wyprosiłam i oto jestem, cała twoja…– podniosła się. – Denatku różańcowy! Kocham! Kocham! Kocham! – Luśka! – wrzasnąłem. – Słuchaj mnie, słuchaj – trzymała moje ręce, chciała je całować. – Wiem, zestarzałam się, ale to co było nasze i co między nami było, jest wieczne, i przyszłam, by swoją wieczność także ci ofiarować, Denatku mój najdroższy i jedyny, w bólu niezastąpiony, do ciebie przyszłam już nie taka młoda, ale miłość przecież żadnych granic nie zna. Wiem, że mnie nie odtrącisz! Dla ciebie to mogę nawet zrobić wszelkie liftingi i znowu będę piękna i młoda, tak, dla ciebie! A ty mnie nie odtrącisz! Teraz patrzyła na mnie i przeraziły mnie jej oczy, dzikie, szalone… – Lusia…Usiądź! – Nie! Idziemy stąd! Oszukiwałam wszystkich, żeby tylko cię znaleźć, nawet wariatkę muszę udawać, ale teraz jesteśmy znowu razem jak wtedy, w Zakopanem, i ja będę sprzedawała twoje dzieła tak jak wtedy, będziemy bogaci i szczęśliwi!... Milczałem. Nie miałem nic do powiedzenia. – Denatku, mowę ci odebrało?! To ja, Lusia, powiedz coś! Powiedz, ze jesteś ze mną!...– zaczęła szlochać. Milczałem. Mowę mi odebrało… – Najukochańszy księżycu i perło słońca, Denacie Omski, wzywam cię, odezwij się do Lusi, powiedz, że Lusię kochasz…Przecież nawet Pachnącą kobietę o mnie napisałeś, jedyny ty mój… – Jesteś chora! – wydusiłem z siebie. – Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna…błogosławiona ja między niewiastami…
nr 2/ kwiecień
– Nie znam cię! – powiedziałem. – Powiem ci całą prawdę, wszystko spieniężyłam, zakopałam, możemy żyć tutaj albo w innym tutaj, niczego nam nie zabraknie, Denatku, obudź mi się, Lusia cię wzywa! Pójdź za mną! – A gdzie ja jestem?! – poderwała się półprzytomna Lena. – Denat, co to za zjawa?! – Lucyfer! Wiedziałam, że cię spotkam, Zdrowaś Maryja…Zginiesz i ostatnia przeszkoda… – Lusia wyjęła skądś wielki nóż i ruszyła w stronę łóżka. – Denat, broń mnie! – krzyknęła Lena. Z niespotykaną szybkością Lusia biegła w stronę łóżka z uniesionym, gotowym do zadania ciosu nożem. Wskoczyłem na krzesło i szczupakiem rzuciłem się w jej stronę. Lena zasłaniała oczy, a ja złapałem ostrze noża i trzymałem je, brocząc krwią…coraz bardziej brocząc krwią. – Więc ciebie też zabiję, szatanie cudzołożniku!... Wtedy będziesz mój! Udało mi się kopnąć ją w nogę, krew lała się na wszystkie strony, lewą pięścią uderzyłem Luśkę w głowę, ostrze noża zostało w mojej dłoni, w oczach wszystko mi wirowało. – Walcz! – krzyknąłem do Leny. – Zabiję!! Matko Przenajświętsza! Kobiety zwarły się i szarpały, Lena usiłowała kopać przeciwniczkę, lecz ta była niesłychanie zwinna, wbiła paznokcie w twarz Leny i turlały się w łóżku… Z mojej ręki krew tryskała na ściany, czułem, że tracę przytomność, podniosłem z podłogi jakąś grubą księgę i resztkami sił uderzyłem tomiskiem w głowę opętanej pacjentki, ujrzałem jak na moment zamarła, a Lena uderzała ją pięściami w twarz, Luśka opadała na podłogę, Lena chwyciła krzesło i uniosła do góry…zrobiło mi się ciemno przed oczyma, na moment chwila jasności…Lusia leżała nieprzytomna, spojrzałem na księgę całą w krwi… – Philips Aries. Człowiek i śmierć – przeczytałem. I umarłem… Jednak żyłem…Luśkę wywieziono do innego szpitala, Lenie pozostały ślady blizn na twarzy, ja wygrzebywałem się z anemii i chodziłem na rehabilitację dło-
Proza ni, miałem pozrywane ścięgna. Czytałem Becketta i Bergmana. Zima była bardzo wiosenna. Regały zapełnione książkami, kończyły się ukochanym Mannem, trzy kartony książek stały w rogu. Na razie nie było dla nich miejsca. Na „O” (np. Omski) także nie było miejsca. Szkicowałem sobie notatki o wielkim ptaku, który przynosił ludziom i światu wybawienie. Były w tych szkicach analogie do Biblii, do tych fragmentów, z którymi nigdy nie mogłem się pogodzić. Coraz częściej myślałem o tym, że pora gdzieś się wybrać, opuścić na jakiś czas to królestwo, zobaczyć jak wygląda normalne życie, ludzie, zwierzęta, rzeki i drzewa. Pospacerowałem po parku i postanowiłem zajrzeć do pana profesora Dzietrzychowieckiego. Zbiegał ze schodów i tłumaczył, że bardzo mu się spieszy. Ale dla mnie nagle pewna rzecz stała się bardzo ważna. – Pięć minut! – powiedziałem stanowczo i pociągnąłem go na górę. Przekręciłem klucz w gabinecie. – O co chodzi, Denat? – oczy biegały mu trochę dziko. – Taki drobiazg. Masz broń? – Oczywiście. A co, chcesz mnie zastrzelić?
– Daj spokój! Bądź spokojny! Załaduj tę swoją strzelbę i podaj. Włącz komputer! – Co ty chcesz zrobić?! – miał krople potu na czole. – Spokojnie! Dawaj spluwę! Ekran komputera rozjaśniał się. – Uważaj, naładowana – powiedział. – Żartów z bronią nie ma, Denat! – Muszę wypuścić swoje ptaki! – powiedziałem. – Acha, rozumiem! Wpisałem – www.omski777.ornitologia222.pl – Ale to piękne! – Artur wpatrywał się w ekran. – Tak… – wyświetlały się strony z moimi ukochanymi ptakami. – Sikoreczki …żegnajcie! Moje czyżyki, łuszczaki… Odbezpieczyłem spluwę i pociągnąłem za spust. Huk był olbrzymi. Monitor rozprysnął się na wszystkie strony. A moje ptaki ulatywały przez uchylone okno. – Dzięki! – położyłem na biurku broń i wstałem. – Musiałem, to zrobić! Artur był blady jak ściana. – Rozumiem – powiedział. – Naprawdę musiałem, mój drogi przyjacielu! – poklepałem go po ramieniu. – Tak. Przecież rozumiem!
Otworzyłem drzwi gabinetu, naprzeciw mnie stało kilku wartowników z wycelowaną długą bronią. – Wszystko w porządku, panowie! Wybuch komputera, zdarza się! Biegłem po schodach w dół. Wpadłem na rozgorączkowaną Lenę. Przytrzymała mnie. – Zastrzelił się? – spytała. – Jeszcze nie – odparłem. Pocałowałem ją w pokaleczoną twarz i puściłem się biegiem alejkami… Moje ptaki były wolne i szybowały gdzieś wysoko nade mną… Rozmawiały ze sobą radośnie… an Paweł Krasnodębski (ur. 12 czerwca Jbiutował 1947 w Bytomiu)– poeta, prozaik. Dejako poeta na łamach miesięcz-
nika Odra w 1970 r. Laureat nagrody im. A. Bursy w roku 1973 za debiut prozatorski „Dużo słońca w szybach”. Autor dziewięciu tomików wierszy i osiemnastu utworów prozatorskich w tym dwunastu powieści m.in.: Kocia łapa, Odwyk, Stokrotka, Koniobójca i Diament. Od 1974 do 1983 roku (tj. do momentu rozwiązania związku) członek Związku Literatów Polskich, a od 1989 roku członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Obecnie członek niezależny.
Fot. Tomasz Kowalski
nr 3/czerwiec
35
Wędrowcy, 1986 r.
36
nr 3/czerwiec
magazyn zagéLJbiony w kulturze
F E L I E T O N „ R E PAT R I AT Y ”
FELIETON CYKLICZNY
Felietony
#3 (3) czerwiec 2009
Wiersze w Intermarche. Ratunku !
Wpadłem do hipermarketu, żeby kupić mleko skondensowane do kawy, mały keczup w szklanym słoiczku „Kotlin”, serek homogenizowany o smaku jabłkowo-cynamonowym i już, już zbierałem się do udania się w kierunku kasy, kiedy moją uwagę przykuła jakaś nietypowa okładka na stoisku z literaturą hipermarketową oraz gołymi babami. Tuż obok tej nietypowej okładki leżały donosy o spisku, który toczy nasz świat oraz jeszcze jakieś odcinki sagi ludów północnych i plany miast. Przyjrzałem się okładce. Toż to tomik z serii „nowa poezja i proza polska” wydawanej w zamierzchłych czasach przy czasopiśmie „Studium” przez wydawnictwo „Zielona Sowa”. Radość i zaskoczenie moje było tym większe, że wcześniej dzwoniłem do swojego wydawcy, czyli do „Zielonej Sowy” właśnie, próbując wykupić i ocalić od przemielenia własny tomik z 2006 roku pt.: „Albedo”, ale tam, w wydawnictwie siedziała już jakaś pani, która informowała że Wydawnictwa Szkolne i Pe dagogiczne przejęły firmę „Zielona Sowa” i ona
nic nie wie o żadnych książkach z tej serii i żeby pytać w Krakowskim Wydawnictwie Naukowym, że tam wiedzą, bo tam teraz właściciele dawni „Zielonej Sowy” siedzą. Ale telefon Krakowskiego Wydawnictwa Naukowego nie odpowiadał a strona w Internecie była „under construction”. Okazuje się zatem, że nie ma ale jest. Czyli nie ma dla autora, ale wydawca sprzedaje. No cóż, autorowi, zgodnie z umową, trzeba sprzedać po nieco niższej cenie, a hurtownikowi nie, ale w sumie co za różnica, skoro autor płaci z góry a hurtownik po sprzedaniu? Nawet dobry autor – to lepszy dystrybutor niż nawet średni hurtownik. Na półce w Intermarche zatem jak wszyscy za jednego stali i stały, jak się okazało po bliższych oględzinach: Ryszard Chłopek („Węgiel”, „Wieczna ospa”), Joanna Wajs („Sprzedawcy kieszonkowych lusterek”), Justyna Bargielska („Dating Session”), Juliusz Gabryel („Laboratoria”), Ewa Sonnenberg („Lekcja Zachwytu”), Maciej Dajnowski („Opowieści garmażeryjne”, „Promieniowanie
reliktowe”), Maciej Woźniak („Wszystko jest cudze”, „Obie strony światła”), Radosław Kobierski („Południe”), Joanna Mueller („Zagniazdowniki/ gniazdowniki”), Adam Pluszka („Trip”), Karol Maliszewski („Inwazja”) i jeszcze kilkanaście innych. Poczułem się tak jak kilka lat temu, kiedy zobaczyłem na przystanku autobusowym dziewczynę czytająca tomik Karola Maliszewskiego „Młody poeta pyta o” czy coś w tym guście. Nie daj Boże, niebawem zobaczę u fryzjera wyłożony tom wierszy jakiegoś Sarny czy innego Pluszki. To będzie nieomylny znak wpadki. Tymczasem odwiedzajcie Intermarche, wykupujcie wiersze z konsumpcyjnej niedoli, wyrywajcie je z okowów gołych bab i bezwstydnie wypiętych słoiczków keczupu firmy „Kotlin”. Ratunku. Ratunku. Na pomoc ginącej poezji.
Nigdy wiLJcej...
się. Ale z tęsknotą za śledzeniem tych znajomych, których honor nie pozwolił mi dodać do listy kontaktów. I za tym rechotem – złośliwym, pełnym satysfakcji, że ktoś z mojej przeszłości nie zrealizował planów. Pewnie nie wypada się przyznawać – bo to takie małostkowe – a jednak się przyznam: he, he, he, inni mają jeszcze gorzej. Słaby to jednak powód, żeby zostać na portalu, który zaczyna być synonimem obciachu i lansu dla „Kryś” w białych kozaczkach. I na którym moi znajomi z przeszłości mogą zobaczyć, że nie zrealizowałam wielu planów i czerpać z tego dziką satysfakcję. Co to, to nie...
Zresztą, czy damie wypada dzielić frustrację z całym narodem? Obnażać się w przestrzeni publicznej? Zamieszczać zdjęcia i czekać na pochlebne komentarze? Wciągać się w konkurencję: kto ma więcej znajomych? Startować w zawodach: patrzcie, jaka jestem fajna i zawsze-do-przodu? No właśnie, nie wypada. A ja postanowiłam skończyć z studencikowskim trybem życia i być prawdziwą damą. Elegancką, chłodną, pożądaną i tajemniczą. A co.
i Panowania nad Światem i innych męskich i seksownych Pogromców, jesteśmy produktem naszych wirtualnych czasów. Nie mieszkamy z rodzicami, pracujemy, płacimy podatki, ale w niektóre wieczory odpalamy nasze medialne rydwany i śmigamy w kolejne wirtualne światy. Tworzymy kulturę wymieniającą nieuchwytne doświadczenia i uwagi dotyczące absolutnie abstrakcyjnych scenariuszy życiowych. Nigdy nie mieliśmy pistoletów w rękach, ale Lucky Luke prosiłby nas o autograf, nigdy nie siedzieliśmy w kokpitach, a żony mówią nam Richthoffenku... Pozostaje pytanie, gdzie jest granica? Czy należy nas wywieźć gdzieś daleko, kiedy dyskutujemy o tym, czy pad jest lepszy od wolanta, a może gdy do bierek potrzebna nam jest konsola albo kiedy kupujemy gry Golf Tygera, Boks Andrzeja i Jeździj (Pływaj) z Otylką? Ostatnio właśnie się zastanawiałem, czy na naszych umiejętnościach można robić pieniądze i czy jest takie miejsce, gdzie będziemy mogli podejmować ważkie decyzje bez obaw o konsekwencje? Wyobraźcie sobie, przychodzicie do roboty, spotykacie się z kolegami, a potem na luzie testujecie najdziwniejsze pomysły. Och, jakżebym chciał tak wysłać wojsko bez wsparcia gdzieś daleko, schrzanić układy z obcymi potęgami, ujawnić swoją siatkę wywiadu. Pożonglować nazwiskami na czas
i teczkami na ilość, poprzeskakiwać płoty i ślizgać się na chodnikach. Pomyślmy sobie, jak nieuchwytne byłoby piękno takiego miejsca, gdzie wykształcenie, fantazja i uroda szlachecka, ba sam wzrost nawet, za nic by był w obliczu pomysłów i szaleństwa nieposkromionej niczym wyobraźni. Nawet Platona zdziwiłaby hermetyczna idealność tego światka idei, niepomnego na czas i realia, oddanego rozkoszom intelektu, odpowiadającego jedynie przed sobą – do tego odpowiedzialnością zbiorową. Ach, rozmarzyłem się... Przez chwilę dałem się ponieść wyobraźni, uciekłem z nużącej mnie rzeczywistości wprost na poszukiwania mojej utopii, grallo di tutti gralliii... Już niemal ją miałem, niemal wiem już co to za miejsce, wkrótce pojadę tam i będę błagał, by mnie wpuścili, demokratycznie, głosem większości... Ale na razie nie wiem, stąd mój postulat, żebyście, drodzy Czytatorzy, poszukali ze mną... Potem pojedziemy tam razem, obiecuję uroczyście się z wami zabrać! Pomożecie? Tymczasem koniec bajania, trzeba się wziąć w garść i wrócić do rzeczywistości, życie nie bajka, mamy rok 1412 i Jagiełło sam Berlina nie podbije...
nie zaloguję się na portalu społecznościowym. Stało się, usunęłam konto. Dwa lata kolekcjonowania znajomych, odnawiania kontaktów, zamieszczania „sweetaśnych” fotek, diabli wzięli. Jednym kliknięciem pożegnałam się z pieczołowicie konstruowanym profilem. I bez żalu, bez ostrzegania znajomych, bez tłumaczenia
Tomasz Kapel
Ci prawdziwi mLJǏczyǍni i ich wirtualne maszyny... Siedzę sobie na kanapie z małżonką, obok na fotelach moi koledzy, w kącie czai się Kraizis i przekomarzamy się niewinnie. Wiadomo, piątkowa rozmowa przy piwku i zabawkach. Wiecie panowie, taka męska rozmowa, o babach, samochodach, samolotach, babach, gadżetach, elektronice, babach, spluwach... Moja małżonka, dopuszczona ze względu na ponadprzeciętny poziom testosteronu, peroruje jak może najlepiej, a ja dostrzegam coś ciekawego. Może to kwestia siedzącego trybu życia, może tego, że nawet najwięksi koszykarze spośród moich kolegów wyrośli na kujonów, a może środowisko pseudo-wykształciuchowatowe, ale dyskusja ta jest wysoce... no dyskusyjna. Nie ma w niej miejsca na hamerykanskye opowieści o polowaniu na łosie, na wielkie wyprawy wędkarskie, że o przejażdżkach śmigłowcem i lotach na lotni nie wspomnę. Ja i mój batalion żołnierzy fotelowych, superspeców od strategii
nr 3/czerwiec 37
Jurod
OSA
37
Literatura
nr3/czerwiec 2009
Literacki
podrLJcznik dla rodziców
„Odzyskany”, druga powieść J.M. Hyland to po „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” Foera kolejny niezwykle udany w najnowszej literaturze anglosaskiej przykład spojrzenia na świat oczami chłopca. I choć polotem, wirtuozerią w posługiwaniu się językiem i emocjami „Odzyskany” ustępuje powieści młodego Amerykanina, to w wadze poruszanych problemów mogą te dwie pozycje stawać w szranki i to w najcięższych kategoriach. Oczy dziecka, którymi patrzy czytelnik, nie tylko nie czynią dotykanych problemów mniejszymi, ale wyostrzają ich kontury i pozwalają dorosłemu z innej perspektywy dostrzec to, o czym nieraz już czytał, i wydawać by się mogło, wie już prawie wszystko, a na pewno wszystko to, o czym wiedzieć powinien. Niezwykłość głównego bohatera „Odzyskanego” polega na umiejętności dostrze-
„Chéopak na opak”
Kazimiera Szczuka na łamach „Wysokich obcasów” (z 7 marca 2009) pyta z typowym dla siebie rozdrażnieniem: „Co to jest, że wszystkie debiuty młodzieży płci męskiej są zapisem postępującej choroby alkoholowej – nie wiem już sama, czy autora, narratora, bohaterów, czy wszystkich naraz?”. Dość powiedzieć, że Szczuka w swym rozdrażnieniu co do młodej prozy zasadniczo się nie myli, są wszakże wyjątki. Weźmy na przykład „Kolej na los”, powieściowy debiut autora związanego z Sosnowcem – Macieja Dęboróg-Bylczyńskiego. W zasadzie alkohol tu się nie leje, choć papierosy odpalają się jeden od drugiego. Ten nałóg jest jedynym, który można by wytknąć głównemu bohaterowi, Mateuszowi. Jedynym, jeśli
Cmentarz Ǐywych ksiǃǏek
38
Cień wiatru nie jest zwykłym czytadłem, chociaż lektura jest nadzwyczaj lekka i przyjemna. Książka jest też mieszanką wszelkich tematów, które gwarantują komercyjny sukces. Historia rozpoczyna się w 1945 roku, kiedy to dziesięcioletni Daniel Sem-
gania, gdy inni ludzie kłamią. Śledzimy losy Johna Egana, od kiedy ten zaczyna odkrywać swój dar, by potem powoli wykorzystywać go w codziennym życiu, przede wszystkim w życiu rodzinnym. Tematem książki J.M. Hyland jest bowiem rodzina: z jej z pozoru banalnymi problemami, konfliktami, niedopowiedzeniami, czy wreszcie – a jakże! – kłamstwami. Wydawać by się mogło, że to rodzina całkiem normalna, bo przecież w jej życiu są też chwile szczerych rozmów, wspólnego siedzenia przy stole z książką, chwile zabawy. Tylko że moment, w którym czytelnik „rozgrzeszy” ją i uzna za taką samą, jak rodziny mieszkające wokół niego czy własna jest momentem opóźnianym, na który autorka zdaje się czekać. Od tej chwili bowiem patrzeć będziemy także na losy swojej rodziny oczami istoty najmocniej odczuwającej wszelkie, nawet najmniejsze napięcia między jej członkami. Będziemy może chwilami przypominać sobie urywki własnego dzieciństwa, ale przede wszystkim stopniowo, krok po kroku będziemy uświadamiać sobie to, jak kłótniami, złymi nastrojami, chowanymi głęboko pretensjami oddziałujemy na dzieci będące świadkami czy uczestnikami zdarzeń. John Egan przez to silniej doświadczał rodzinnej codzienności, że wiedział z całkowitą pewnością kiedy rodzice kłamią. Czy aby jednak nie jest to celowy zabieg z jednej, a przedziwna metafora z drugiej strony. Bo może to, co chce nam w swojej
powieści powiedzieć Hyland zawiera się z w przekonaniu, że w każdej rodzinie to dziecko jest pierwszą osobą, która przeczuwa każdą nieszczerość, przed którym nie ukryjemy nieporozumień i napięć. To ono w dorosłe życie wejdzie z bagażem wszystkiego tego, co działo się między jego rodzicami. Powieść „Odzyskany” jest więc swoistą wiwisekcją rodziny. Jest to także lektura obowiązkowa dla wszystkich przyszłych czy obecnych rodziców. Może chwilami bolesna, ale przy tym oczyszczająca i pozwalająca inaczej spojrzeć na rzeczywistość wokół nas. Hyland zdaje się mówić, że wszystko co robimy, każde nasze słowo czy gest ma znacznie większe znaczenie niż nam się może wydawać. Warto sięgnąć po nominowanego w 2006 roku do nagrody Bookera „Odzyskanego” i oczami pewnego niezwykłego chłopca przez kilka chwil popatrzeć na pewną całkiem zwyczajną rodzinę.
tylko przymknąć oko na nieokiełznany przymus pisania listów do wyimaginowanego syna. Już sam ów bohater jest antytezą tego, o czym wspomina Kazimiera Szczuka. Człowiek to, jako się rzekło, raczej niepijący, a do tego jeszcze głęboko wierzący – w protestanckim duchu. Poszukuje metafizycznych, a czasem też niemetafizycznych spełnień (seks, lecz nie bez namiętności, odpowiedniej aury i mgiełki). Ale te, jak to bywa, nie są mu dane. To trochę taki chłopak na opak, ten sam pechowiec wyjęty z powieści Ożogowskiej, tylko widziany kilkanaście lat później. Zadumany i melancholijny. Mamy więc do czynienia z typem nadwrażliwca, a tenże rys pogłębiają wspomniane listy do nienarodzonego oraz wiersze – powiedzmy od razu, że ten sposób rozbijania formy jeszcze bardziej spowalnia leniwe tempo opowieści. Wprawdzie do wspomnień i bieżących, najczęściej dosyć traumatycznych, wydarzeń próbuje on znaleźć dystans, chciałby opatrzyć ironicznym cudzysłowem werterowski autoportret, to mu się czasem się udaje, czasem nie, w sumie zaś powoduje całkiem ciekawy efekt narracyjnego rozchwiania. Dygresyjność, neurotyczne skupianie się na scenach, w których gruncie rzeczy niewiele się dzieje, jak początkowa scena w przedziale pociągu, koresponduje ze stanami psychicznymi Mateusza.
Powieść jest oparta na motywie drogi, co, biorąc pod uwagę tytuł, jakoś szczególnie nie zaskakuje. Nie jest to „W drodze” Kerouacka i nie znajdziemy tu przykład zdań takowych: „Z nastaniem świtu grzaliśmy przez New Jersey, a przed nami, w śnieżnej oddali, majaczyła wielka chmura metropolii, Nowego Jorku. Dean owinął sobie uszy swetrem, tak przemarzł. Ogłosił, że jesteśmy bandą Arabów, którzy jadą wysadzić Nowy Jork w powietrze”. No nie, nie znajdziemy… dlatego je cytuję. Ale czy zawsze musi chodzić o wysadzanie, seks, alkohol i jazz? Jeśli myślimy o młodej prozie, a szczególnie jeśli myślimy o chorobie alkoholowej, którą być może jest ona dotknięta, to odpowiedź jest jednoznaczna. O używki chodzić musi niekoniecznie, ale za to wysadzanie tego, co skostniałe, jest zawsze mile widziane (cytat z Keruaca wprawdzie urokliwy, nie został wybrany zbyt szczęśliwie, wiem). Wielkiego wysadzania tu nie ma, ale jak to w pociągu, czasami trzęsie, czyli nudno nie jest. Tylko jazzu trochę brak.
pere zostaje zaprowadzony przez ojca, księgarza i antykwariusza, do niezwykłego miejsca w sercu Barcelony, które wtajemniczonym znane jest jako Cmentarz Zapomnianych Książek. Daniel ma wybrać książkę swego życia, kierując się tylko intuicją. Decyduje się na nieznaną sobie powieść Cień wiatru niejakiego Juliana Caraxa. Odtąd usiłuje odnaleźć inne jego książki i odkryć tajemnicę pisarza oraz jego losów. Wielkie namiętności. Tragiczna miłość. Sensacyjne przygody. Szczypta grozy i niesamowitości. Jednym słowem – bestseller. Cień wiatru ukazał się także w wersji audio (czyta Andrzej Mastalerz). Ł.Ż.
38
nr 3/czerwiec
Krzysztof Knefel J.M. Hyland: Odzyskany. Tłum. J. Kabat. Nowa Proza, Warszawa 2009.
Paweł Sarna M. Dęboróg-Bylczyński: Kolej na los Oficyna Wydawnicza „Branta”, Bydgoszcz 2009.
C.R. Zafon: Cień wiatru. Muza, Warszawa 2008 (wersja audio - seria: Audiobook – najlepsza literatura światowa. G+J Gruner+Jahr 2008)
PA R A D A C Z A S O P I S M
nr3/czerwiec 2009
PAT R O N AT P R A S O W Y Z AGŁĘBIARKI
Magazine
OFF_ jest internetowym magazynem literackim w języku polskim i angielskim. We współpracy z londyńskim stowarzyszeniem skupiającym artystów za granicą Apart Arts powstała inicjatywa, której pierwszym celem było umożliwienie prezentowania swej twórczości polskim pisarzom przebywającym poza krajem. Głównym zamierzeniem na dziś – jak zapowiadają twórcy magazynu – jest pełne przekroczenie granic, czyli stworzenie mostu pomiędzy
Polską i Anglią, umożliwienie dialogu kultur poprzez publikowanie różnorodnych (gatunkowo i tematycznie) tekstów w języku polskim i angielskim. Przed końcem roku planowana jest publikacja antologii. W magazynie znajdziemy prawdziwą tekstową mozaikę (poezja, proza, publicystyka), a także sporo ciekawych zdjęć. Więcej informacji na stronie: www.offpress.org
Miejskie Centrum Kultury w Myséowicach ogéasza II edycjLJ Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Dekonstrukcje.
sze muszą być podpisane godłem (pseudonimem). Takim samym godłem należy opatrzyć dołączoną do nich zaklejoną kopertę zawierającą dane autora (imię i nazwisko, wiek, adres, telefon, e-mail) Ze względu na anonimowy charakter konkursu nie należy przesyłać prac listem poleconym. Szczegółowy regulamin na stronie: www.mckmyslowice.pl
W konkursie uczestniczyć mogą autorzy przed debiutem i po debiucie, stowarzyszeni i niestowarzyszeni. Uczestnicy muszą mieć ukończone 15 lat. Aby wziąć udział w konkursie, należy przesłać 3 wiersze w 4 egzemplarzach do 30 września 2009 na adres: Miejskie Centrum Kultury, ul. Grunwaldzka 7, 41400 Mysłowice; z dopiskiem: Dekonstrukcje. Wier-
D A R I U S Z PA D O - p o e z j a LIST ELEAZARA Z RAJSZE DO SYNA (KRZYŻ KRZESŁO STRYCZEK)
LIST LUCYFERA DO ALTERA KACYZNE Z POLIN
MÓJ KOLEJNY LIST LIST ELEAZARA Z RAJSZE DO EMMANUELA (TABERNAKULUM) DO REBE JERZEGO (MAPY I LEGENDY)
jeśli jesteś to jesteś w drzewie skulony w pierwszym słoju
Julkowi
niech myślą że ciebie nie mam niech się wydaje że nie ma i mieć nie można w środku podłogi pokoju kabli żebra
jeśli jesteś to byłeś we mnie wrzucony w pierwszym słowie jeśli jesteś to bądź wyjęty stałbyś się martwy jak krzyż krzesło stryczek LIST NATANA Z RAJSZE DO WNUKA KURTA od bławatnego sklepu Lewinów przez nowy rynek i targowicę do zakładów energetycznych zakodowano genetykę miejsca trwającego mimo braku żywych elementów wymiany tych dóbr drób jest tylko oczyszczony ryby są martwe i zmrożone podróbki zastępują marki ile kosztuje dobro można zapytać przed straganem pełnym małych szczeniąt
uwierz że jest dobry i zrozumiały i nie może być wszechmocny gdyby był dobry i wszechmocny nie mógłby być zrozumiały jeśli jest dobry bo nie jest wszechmocny może jest mimo zła zrozumiały jeśli będzie jaki jest może lepiej byłoby gdyby go nie było więcej we mnie
z horyzontu znika kolejny punkt niosę go w zamkniętych dłoniach mały jak drzazga waży tyle co dąb z niego wycięte deski ściany gont z ciebie można zbić nowe pokój sień ganek cały dom w którym schować można siebie a w sobie też ciebie posłuchaj jak drzewo bierze z ziemi i chowa między słoje czarną wstążkę tu się kryjesz jak prawdziwy gmach świątyni niech się wydaje że nie ma niech myślą że ciebie nie mam schowanego do samego środka pod żebrem obok bijącego pieca
Jerzemu Ficowskiemu zobacz ktoś już odpisał na twój list każdy ma przecież swoich świętych bliższych prawdy od niego samego oczekuje wiec wyraźnych znaków każdy zna swoje legendy prawdziwsze od świętych zobacz jak siwe sitowie tuli jezioro i określa jego brzegi zobacz jak dziś Jerzy spotka Brunona jeden drugiemu odda zniszczone mapy listy pełne plam planów pełnych liści na nich zobaczysz rozlane pojezierza barw znaczki z innych lepszych krajów papilarne orbity wszechświatów dowody na istnienie dotyku prawdziwego adresu czułości posłuchaj jak słoje kopert czasem pokruszony papier układają powracających w jedną wspólną historię
Dariusz Pado - ur. 1974 r., w Rzeszowie, adwokat, poeta. Współpracował z czasopismem literackim „Kursywa”. Redaktor „Młodej Poezji” w rzeszowskim kwartalniku „Nowa Okolica Poetów”. Mieszka i pracuje w Rzeszowie. Ostatnio opublikował tom poezji „IJAR” (2009 r.)
nr 3/czerwiec 39
39
Muzyka
nr3/czerwiec 2009
Powrót do tradycji:
K ROK E Kroke to grupa bardzo specyficzna – występują od ponad 17 lat, nagrywali z Nigelem Kennedy’m i Edytą Geppert, nagrali ścieżkę dźwiękową do „Listy Schindlera”, otrzymali wiele nagród (w tym niemiecką nagrodę Krytyki Płytowej) – mimo tych osiągnięć są zespołem pozostającym w cieniu (choć posiadającym sporą rzeszę wiernych fanów). Kojarzymy ich głównie z muzyką żydowską, ale Kroke to coś więcej. Europejscy mistrzowie muzyki klezmerskiej, uraczyli zagłębiowską publiczność wspaniałym koncertem, w którym udowodnili swój niespotykany kunszt i multistylowość. Zespół, który koncertuje za granicą częściej niż w
Powtórka z rozrywki Po pięciu latach przerwy od niezłego debiutu Sidney Polak wydał swój drugi solowy album. Muzyk sam przyznaje, że sporo czasu poświęcił tekstom, co sprawiło, że nowa
40
P fot. Jasiek
tak
Polsce, zapełnił salę do ostatniego miejsca. I stworzył niezapomniany, liryczny nastrój, wywołując owacje na stojąco. Każdy, kto lubi muzykę żydowską, folk i etniczne klimaty wspomagane altówką, akordeonem i kontrabasem, wyszedł z koncertu zespołu oczarowany. Artyści stworzyli własny, niepowtarzalny styl muzyczny, który przenosi słuchacza całe dekady wstecz, malując dźwiękami obrazy danej kultury. Każda kompozycja w bardzo sugestywny sposób opowiada swoją historię. Tak tez było na sosnowieckim koncercie: publiczność mogła wejść w nastrój żałoby, tęsknoty, by za chwilę zaznać nieokiełznanej radości. Ta muzyka wyciska z oczu łzy, ściska gardło, porywa... Trzech
panów w białych koszulach i kapeluszach bawiło się nie gorzej niż publiczność – między artystami widać niesamowitą więź i zrozumienie a także to, że występy są dla nich prawdziwą przyjemnością. Na tle masowej popowej papki zespół, który w taki sposób kultywuje kulturowe dziedzictwo to istna perła. Dodajmy do tego olbrzymi kunszt wirtuozerski oraz liczne improwizacje – takich koncertów się nie zapomina. Zespół wystąpił w składzie: Tomasz Kukurba (altówka, skrzypce, flet, perkusja, śpiew), Jerzy Bawoł (akordeon) i Tomasz Lato (kontrabas). maba
płyta jest nieco bardziej dopracowana w warstwie słownej. Oczywiście nie należy się tu spodziewać poezji – styl muzyczny, w jakim porusza się Polak, pociąga za sobą określony język i tematykę, ale oba elementy tworzą konsekwentnie logiczną całość. Teksty czasem bawią (Miłość w formacie jpg), czasem drażnią infantylnością (Natalia), czasem wręcz irytują (Skuter), lecz jest tu zdecydowanie mniej przypadkowości. Muzycznie Sidney jest w zasadzie pewniakiem, wiele lat grania w T.LOVE, jednej z niewielu polskich bandów trzymających poziom, świadczy o niewątpliwym talencie artysty. Poza kompozycjami sidney’owymi mamy tutaj prawdziwą paradę zapożyczeń i cytatów muzycznych: duet country z Kasią Nosowską (Mary & Jerry), utrzymany w stylu Manu Chao
(a może lekko splagiatowany?) To był dzień w Warszawie czy hip-hopowy Blask (z gościnnym występem EastWestRockers). Płyta kontynuuje styl debiutu – fuzja gatunków i konwencji okraszona klimatami reggae i hip-hopowymi to niezłą propozycja na lato. Nie jest ani lepsza, ani gorsza od poprzedniej. Jest wesoło, lekko i przyjemnie. Nie jest to wydawnictwo ambitne, ale raczej nie o to autorowi chodziło. To po prostu kolejna przyjemna płyta – nic więcej.
40
nr 3/czerwiec
Cyfrowy styl życia, Sidney Polak maba
nr3/czerwiec 2009
Multimedia
WTOMIGRAJ Są takie gry, które nazywamy nieśmiertelnymi, kultowymi – jak zwał tak zwał, ale prawdziwemu graczowi łezka w oku się kręci, gdy słyszy takie tytuły jak chociażby: Diablo, StarCraft, Civilization czy Warcraft. Wiem, wiem, akurat wymienione gry mają swoje kolejne części, ich premiery odbyły się nie tak znowu dawno temu, a wciąż pączkujące klony Simów trudno by zliczyć. Według niedawno opublikowanych danych (za „GameCorner”) gracze wybierają najchętniej niekoniecznie najnowsze części tych starych serii, nie mówiąc już o tym, że mający już 11 lat StarCraft pod względem popularności bije na
głowę większość najnowszych produkcji. Gracze nadal organizują rozgrywki w sieci, a internetowe fora wciąż tętnią życiem. Stara miłość nie rdzewieje? To prawda, ale stoi za tym coś więcej niż tylko sentyment. Nowsze produkcje wymagają często komputerów czy konsoli ostatniej generacji, a wiąże się to rzecz jasna z niemałymi kosztami. Oferują przeważnie rewelacyjną grafikę i… właściwie to wszystko. A dawne gry miały przecież swój klimat, choć u dzisiejszych użytkowników efekty graficzne mogą budzić uśmiech. Ale śmiać to się można z tych, którzy dają się zwieść marketingowym sztuczkom. Stare gry były dopracowane, a przede wszystkim naprawdę dłuuuuuugie – powie ktoś. I będzie miał rację. Najlepszym przykładem są gry przygodowe.
Gobliny zna chyba każdy, przynajmniej z dużego i małego ekranu. Na początku lat 90. sympatyczne stworki były także bohaterami popularnego cyklu gier przygodowych. Absurdalny humor, pokręcone zagadki logiczne i specyficzna oprawa audiowizualna – oto znaki rozpoznawcze tej serii. Gobliiins 1-4 Gatunek: przygodowa Wersja językowa: w całości po polsku
Podaj dalej
STR
O
M NA
Medal of Honor
Ukończenie nowej przygodówki zajmie wprawnemu graczowi nie więcej niż kilka godzin. Kiedyś, zanim wreszcie poznaliśmy zakończenie, mijały tygodnie siedzenia przed monitorem non stop, z krótkimi przerwami na czynności niezbędne, wszak z punktu widzenia gracza – uciążliwe (jedzenie, mycie się, spanie etc.). Ale dzisiaj producent taką grę pociąłby na trzy części – nazywając całość trylogią, bo to dobrze brzmi – i każdą z nich sprzedałby w osobnym opakowaniu. Marketing się liczy! No ale nie narzekajmy już. Wśród nowości oczywiście zdarzają się prawdziwe perełki. Przekornie jednak w dziale recenzji kilka odnowionych hitów z dawnych lat – gier, na które czekamy! pees
Postal
jest bardzo popularną serią gier akcji, których fabuła toczy się w czasie II wojny światowej. Cykl został zapoczątkowany u schyłku lat 90. Specjalne wydanie z okazji dziesięciolecia serii zawiera części: Medal of Honor: Allied Assault Warchest, Medal of Honor: Pacific Assault, Medal of Honor: Airborne.
jest grą skierowaną wyłącznie do graczy dorosłych. To jedna z najbardziej brutalnych i najkrwawszych serii gier akcji, jakie kiedykolwiek powstały. Gdyby nie to, że zawiera przy tym ogromną dawkę rewelacyjnego humoru, na pewno nie znalazłaby się w naszym zestawieniu. Ale, jak mawiają roztropni – wszystko jest dla ludzi. Dorosłych, wyłącznie dorosłych!
Medal of Honor: 10th Anniversary Edition Gatunek: akcja Wersja językowa: kinowa (polskie napisy)
Postal X Gatunek: akcja Wersja językowa: w całości po polsku
Lubimy dawać prezenty? No pewnie! Najchętniej oryginalne, zabawne, zaskakujące, przecież chodzi w końcu o sprawienie przyjemności innej osobie… i sobie samym też. Nasz prezent świadczy o nas. O naszym poczuciu humoru, dobrym guście, oczywiście o zasobności portfela również, choć – chyba zgodzimy się wszyscy – to ostanie nie jest najważniejsze. Obdarowywanie jest jednak niełatwą sztuką, a wypatrzenie czegoś naprawdę szczególnego wymaga często dobrego oka i sporo czasu. Co numer prezentujemy więc drobiazg, który na-
szym zdaniem, może nadać się na sympatyczny prezent. Liczymy na podpowiedzi Czytelników. Figurka jest wykonana ze stalowych prętów, gwoździ i nakrętek. Można ją kupić w niektórych sklepach z prezentami oraz w serwisach aukcyjnych w cenie około 20 złotych. Ludziki z metalu występują w wielu różnych typach, na przykład: piłkarz, człowiek z pieskiem, dentysta oraz… taki jak ten na zdjęciu. Pierwszy kupiony ludzik może stać się początkiem nietypowej kolekcji.
IĄ IES
CA
Miasto, mięso, maszyna czyli
http://niedoczytania.pl Niedoczytania.pl to coś więcej niż tylko niezależny serwis literacki. Autorzy w ewidentny sposób próbują przekraczać granice i wyznaczać nowe formy funkcjonujące w kulturze. Jak podsumowuje Leszek Onak - redaktor naczelny serwisu, Niedoczytania.pl to katalog kopii myśli i kopii kopii myśli, które od bycia w ciągłym ruchu utraciły cechę czytelności. Serwis godny polecenia na każdym etapie rozwoju twórczego, niezależnie od wieku, dorobku czy specyfikacji politycznej.
41 nr 3/czerwiec
41
nr3/czerwiec 2009
Kino
I oto stajemy przed kolejną produkcją o tytule „Vicky Cristina Barcelona”. Niedawno doszedłem do wniosku, że reżyser ma wielki wpływ na jakość gry aktorskiej, ten film jest tego doskonałym przykładem. Mamy w nim aktorów znanych i mniej znanych, lepszych i gorszych, ale właściwie wszyscy grają rewelacyjne role, co zdarza się niezwykle rzadko. Szczególne brawa należą się odtwórcom głównych ról (Javier Bardem, Penelope Cruz, Scarlett Johansson oraz Rebecca Hall). Do tego doskonałe zdjęcia.
Allen po hiszpańsku Jak większość kinomanów od dawna czekałem na nowy film Woody Allena; jego filmy są zawsze ucztą, czymś świeżym, z jasno wykreowanymi postaciami. Słowem - kino, którego nie wolno przegapić.
Ale teraz zacznijmy od początku – Christina (Johansson) i Vicky (Hall) siedzą w restauracji i przyglądają się malarzowi (Bardem), którego widziały na wystawie obrazów. Ten niespodziewanie podchodzi do nich i otwarcie proponuje wspólny wyjazd, podczas którego będą zwiedzać, rozmawiać... i kochać się. O ile Christina jest zauroczona czarem i bezpośredniością Juana Antonio, zaręczona i planująca ślub Vicky bierze sprawę za kiepski żart i nie ma najmniejszego zamiaru jechać. Ostatecznie jednak zgadza się na wyjazd, niejako by chronić Christinę. Już ta, jedna z pierwszych scen, ze świetnymi dialogami, bardzo inteligentna, zapewnia nas, że przed nami kolejna uczta, którą zawdzięczamy Allenowi. Sprawy się komplikują,
kiedy Juan po wspólnym wieczorze spędza noc… właśnie z niechętną Vicky i ta, mimo że nadal chce wziąć ślub z narzeczonym, zakochuje się w Juanie. Tymczasem ten ostatecznie wiąże się z Christiną, z którą znacznie lepiej się rozumieją. Do akcji wkracza jednak była dziewczyna Juana, niezrównoważona malarka – Maria Elena (Cruz). Allen dzięki bardzo wyraźnym rolom unika zamieszania i w pełni świadomie prowadzi akcję. Do tego dochodzą fantastyczne zdjęcia Javiera Aguirresarobe. Czapki z głów, Woody Allen kolejny raz pokazał geniusz. Karol Graczyk
Vicky Cristina Barcelona reżyseria: Woody Allen dystrybutor: Kino Świat
Muzyczna układanka A teraz zagadka dla wszystkich kinomanów. W jakim filmie wspólnie pojawili się: Johny Depp, Bono, Steve Buscemi, John Cusack, Matt Dillon, Jim Jarmusch, wokalista Red Hot Chili Peppers Anthony Kiedis oraz wokalista The Clash Joe Strummer? Prawda, że niesamowita mieszanka? Jeśli dodamy jeszcze, że film zgarnął kilka nagród, a są i tacy, którzy twierdzą, że to najlepszy film muzyczny w historii, będzie to pewnie policzek dla tych, którzy nie wiedzą. Jeszcze do końca nie ucichły głosy po Control, a już Gutek Film uraczył nas kolejną muzyczną historią. Obu filmów nie da się porównać, bo oba są zupełnie inne i oba doskonałe w swoim stylu. „Niepisana przyszłość” jest biografią wyżej wymienionego Joe Strummera. Film Julien Temple składa się z dwóch zasadniczy, przeplatanych części.
42
42 nr 3/czerwiec
Jedno to wypowiedzi znajomych i fanów piosenkarza, druga to zdjęcia i przede wszystkim filmy archiwalne z jego udziałem, często po raz pierwszy pokazywane publicznie. To istna mozaika, która sprawia, że nie wszystkie informacje są podawane dokładnie chronologicznie, ale przecież nie to jest najważniejsze. W filmie widzimy nie tylko świetnego muzyka, artystę, ale przede wszystkim człowieka, co w tego typu filmach jest bezcenne. Karol Graczyk
Joe Strummer: Niepisana przyszłość reżyseria: Julien Temple dystrybutor: Gutek Film
nr3/czerwiec 2009
Kung Fu,
które wydostało się z klasztoru Shaolin Dawid Markiewicz
Filmowe drogi wojowników.
Kino Kung Fu nigdy nie cieszyło się w Polsce należną mu estymą (może poza tym krótkim okresem, kiedy na ekranach polskich kin pojawiło się „Wejście smoka” Roberta Clouse’a z legendarnym Bruce’m Lee). Przez całe dekady zabraniano mu wstępu do mainstreamu, wskazując drogę do kina klasy B. Poruszana w nim tematyka do dzisiaj interesuje głównie zawężone grono fascynatów, głó wnie adeptów sztuk walki. Jednak producenci wydają ostatnio znacznie więcej pieniędzy na filmy Kung Fu, starając się przy tym dotrzeć do szerszego kręgu odbiorców. Czasami udaje się to zrealizować, o czym świadczy komercyjny sukces „Kung Fu Panda”, animacji wyreżyserowanej przez Johna Stevensona i Marka Osbourne’a. Film opowiada historię Po, niezdarnego misia, wielkiego fana Kung Fu, który dzięki starożytnej przepowiedni ma szansę dołączyć do grona swoich idoli – Tygrysicy, Żurawia, Modliszki, Żmii i Małpy, czyli legendarnej piątki trenująceu boku wielkiego Mistrza Shifu. Wojownicy wspólnie muszą stawić czoła mściwemu lampartowi – Tai Lungowi. Scenariusz nie zaskakuje, jest wręcz boleśnie przewidywalny, ale klarowne przesłanie filmu i realizacja sprawiają, że ciężko oderwać wzrok od ekranu. Miś Po jest typowym bohaterem filmów Kung Fu, które Chińczycy nazywają wuxia. Przetłumaczenie tego terminu na język polski sprawia sporo problemów, ale przyjęto, że „wuxia”
to „bohater chińskiej literatury popularnej, a od XX wieku, także kina akcji i gier komputerowych”. Wuxia może być zarówno kobietą jak i mężczyzną, może należeć do każdej klasy społecznej. Jest bohaterem, który panuje nad emocjami, potrafi poskramiać własne ego, pomaga biednym i skrzywdzonym, często na własną rękę wymierzając sprawiedliwość. Nie jest jednak wuxia, samotnym kowbojem, który wędruje od miasta do miasta walcząc ze złem. Jedyną chyba udaną próbą połączenia Wyatt’a Earp’a, rewolwerowca z Dzikiego Zachodu, poszukiwacza złota i łowcy bizonów z mistrzem Kung Fu, była postać Kwai Chang Caine’a, bohatera serialu „Kung Fu” z David’em Carradine’m w roli głównej (pierwotnie rola stworzona dla Bruce’a Lee). Filmy sztuk walki wywodzą się z Opery Pekińskiej. W latach 60. XVIII wieku dynastia mandżurska rządząca Chinami uznała, że klasztor Shaolin, gdzie praktykowano sztuki walki, jest dla niej zagrożeniem i wypowiedziała wojnę mnichom. Armia mandżurska doszczętnie zniszczyła klasztor. Z setek mnichów ocalało tylko pięciu, z których każdy doskonalił się we własnym stylu. Z ocalałej piątki, ostatecznie zostało tylko trzech. Jeden z nich, Zhi Shan, w 1765 r. zaczął nauczać Kung Fu wędrownych aktorów Opery Pekińskiej, którzy z kolei prezentowali zdobytą wiedzę i umiejętności widzom z prowincji. Na początku XX wieku, kiedy w Chinach rozwijał się przemysł filmowy, rosło zapotrzebowanie na aktorów, których szukano właśnie wśród członków Opery Pekińskiej. Była to jednak sztuka zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn. Początki kinematografii nie były w Chinach proste. Aktorstwo uważano wówczas za haniebne zajęcie. Potencjalni aktorzy odmawiali udziału w filmach. Wreszcie w ich role wcieliły się kobiety, które przebrane za
43nr 3/czerwiec
mężczyzn uczestniczyły w brutalnych pojedynkach. Jedną z pierwszych żeńskich gwiazd chińskiego kina była Fen Ju Hua. Jednak bez wątpienia najsłynniejszą aktorką tego okresu była Chin Syiang („Swordswoman from Huangjiang”, 1930), która w latach trzydziestych XX wieku założyła własną wytwórnię filmową (najstarszy wnuk Chin Syiang to sławny Sammo Hung). Prawdziwe kino Kung Fu rozpoczęło się od „Spalenia klasztoru Czerwonego Lotosu” z 1928 r. Pierwszy film z sensowną fabuła i wartką akcją. Odniósł tak spektakularny sukces, że nakręcono aż 27 części. Niestety, żadna z nich nie przetrwała do naszych czasów. Po wprowadzeniu filmu dźwiękowego, wielu twórców przeniosło się z Kantonu do Hong Kongu, gdzie mieli większą swobodę twórczą i nie obowiązywał nakaz kręcenia fi lmów w dialekcie mandaryńskim. II wojna światowa spowodowała zastój w produkcji filmowej. Dopiero po wojnie i rewolucji w Chinach pojawił się bohater – Wong Fei Hung, legendarna postać, najbardziej znany mistrz stylu Hung Gar, który cieszył się wielkim szacunkiem nie tylko ze względu na mistrzowskie opanowanie sztuk walki, ale również wielki patriotyzm, prawość, uczciwość oraz gotowość niesienia pomocy ciemiężonym bez względu na kolor skóry. W sumie powstało o nim ponad 100 filmów dźwiękowych, z których w 77 postać Hunga zagrał Kwan Tak – Hing. Premiery 25 z nich odbyły się w 1956 r. Seria zaczyna się od „Prawdziwej historii Wong Fei Hunga” z 1949 r., kończą ją natomiast wyprodukowane w latach 90. filmy z serii „Dawno temu w Chinach” w reżyserii Tsui Harka, z młodym Jetem Li w roli Hunga. ciąg dalszy w natępnym numerze
43
KUCHNIA
RozmaitoNjci
� Śniadanie na trawie
H I S T O R I E Z B U D UA R U
nr3/czerwiec 2009
Karolina Jakoweńko
Na obrazie Maneta nie widać tarty, ale jest to świetne danie na poranne pikniki. Francuski placek, od kilku lat robiący oszałamiającą karierę w Polsce, jest daniem na każdą okazję. Tartą możemy objadać się o każdej porze dnia i nocy, możemy sami wymyślać jej nadzienie, może być wykwintna lub stanowić ekspresowe danie z tzw. resztek z lodówki. Ciasto tarty ma być kruche. Starannie wyrobione, z dużą ilością masła. Możemy je posłodzić lub posolić, w zależności od tego, jakie wybierzemy nadzienie. Spędzając majówkę w Cieszynie, poszliśmy trochę na łatwiznę. Ciasto było z gotowca.
44
�
Smutne Ǐycie
najbardziej znanego
masochisty
Polecam „ciasto francuskie” (dostępne w każdym supermarkecie na półce z nabiałem, za ok. 3 zł). Świetnie się sprawdza. Przed rozłożeniem na blasze trzeba je trochę ponakłuwać widelcem, aby lepiej rosło. Można się bawić we wzorki na wierzchu tarty (ja zawsze odcinam kawałek ciasta, a potem tnę na paseczki, z których układam wzorki – np. kratkę). � Farsz był szpinakowy: bo zdrowy, no i - SEZON! Szpinak podsmażam na maśle, dodaję czosnek, dużo (bardzo) gałki muszkatołowej, parę kropel cytryny, sól, pieprz, trochę gęstej śmietany i ewenOdwiedzający Lwów turyści często przystają zaskoczeni przy lśniącym nowością pomniku Leopolda Rittera von Sacher-Masocha. Mało kto wie, że pisarz, od którego nazwiska powstało słowo „masochizm”, urodził się właśnie we Lwowie i tam po raz pierwszy odkrył, co tak naprawdę sprawia mu przyjemność... Leopold pochodził z bardzo szanowanej i statecznej rodziny. Jego ojciec przez lata był dyrektorem policji we Lwowie i we wspomnieniach, które zachowały się do naszych czasów, przedstawiany jest jako osoba o wyjątkowych przymiotach i nieskazitelnym charakterze. Rodzina Sacher-Masoch miała liczne koneksje oraz spore zasoby finansowe. Jej potomkowie żyją do dzisiaj. Najbardziej znaną przedstawicielką tej rodziny jest Marianne Faithfull, piosenkarka i aktorka, wieloletnia przyjaciółka Micka Jaggera. Edukacja i kariera Leopolda przebiegały początkowo zgodnie z azymutem, jaki obierały drogi życiowe większości przedstawicieli austriackiej arystokracji. Jednak było coś, co spowodowało, że dobrze zapowiadający się młodzieniec stał się obiektem niezdrowego zainteresowania rozgorączkowanej opinii publicznej Austro–Węgier. Były to specyficzne seksualne zachowania Leopolda, które sam lekkomyślnie ujawnił pisząc powieść, której bohater nazbyt przypominał samego autora. W roku 1869 trzdziesto trzy letni Leopold popadł w niewolniczą zależność od pewnej baronówny. Ta niecodzienna sytuacja była rodzajem eksperymentu, który zakończył się formalnie po sześciu miesiącach, ale dla Leopolda tak naprawdę trwał przez całe życie. Leopold zobowiązał się być absolutnie oddanym sługą Fanny von Pistor i znosił przez pół roku wszystkie zadawane mu przez nią cierpienia. Eksperyment stał się kanwą dla powieści „Wenus w futrze”, którą napisał w rok po zakończeniu eksperymentu i opublikował w odcinkach w prasie. Powieść wywołała wielkie poruszenie i zepchnęła na dalszy plan inne publikacje naszego bohatera. A było ich sporo ponieważ Leopold Masoch był wszechstronnie wykształconym człowiekiem o olbrzymich literackich aspiracjach. Studiował
44 nr 3/czerwiec
tualnie jajko. Wszystko na oko. Farsz nakładamy na podziurkowane (lekko) ciasto i całość umieszczamy w rozgrzanym piekarniku. Pieczemy, aż urośnie i trochę się zarumieni. Tartę piekę na papierze pergaminowym, by ciasto się nie przypaliło. Jeśli robimy ciasto sami, to oczywiście najlepiej jest mieć tartownicę, wtedy nasza tarta będzie miała oryginalny francuski kształt koła.
Bon appétit! z powodzeniem prawo, matematykę i historię by potem samemu wykładać. Mimowolnie więc stał się jedynym profesorem Uniwersytety Lwowskiego o którego seksualnych preferencjach wiemy tak sporo. Za jego życia opublikowano około 100 dzieł jego autorstwa; powieść, opowiadań, sztuk teatralnych. Nie sposób nawet zliczyć wielkiej ilości artykułów w różnych periodykach w których publikował. Leopold zdając sobie sprawę z potęgi prasy i mając w pamięci niezwykłą popularności jaką zdobyła jego książka publikowana we fragmentach, sam był również założycielem licznych gazet, które jednak podobnie jak jego wszystkie pozostałe dzieła nie cieszyły się zbytnim uznaniem. Pomimo iż Masoch faktycznie lubił gdy się nad nim znęcano, o czym wspomina również jego żona Aurora (będąca podobnie jak mąż pisarką i publikująca pod pseudonimem Wanda von Dunajew), nie mógł jednak znieść bezlitosnej krytyki jego dzieł. Gwoździem do trumny Masocha była jednak książka naukowa Richarda von Krafft-Ebinga „Psychopatia Sexualis”, w której nazwał on jedno z zaburzeń preferencji seksualnych masochizmem. Przez jedenaście lat po tej publikacji Masoch żył z piętnem masochisty. Nikt nie traktował poważnie ani prowadzonych przez niego naukowych badań, ani sukcesów, którymi znaczona była przecież jego zawodowa kariera. Ojciec Leopolda umarł, jak napisał jeden z jego pracowników, „na nerwy”, a sam Leopold zdziwaczał, pozostając w stanie towarzyskiej banicji i otępienia. Masoch stał się więc ofiarą swojej własnej namiętności. Dzisiaj jednak nikt nie pamięta o jego ostatnich zgorzkniałych latach, ale o pełnych pasji i zapomnienia miesiącach niewolniczego eksperymentu. Stał się on inspiracją dla wielu gorących zwolenników masochizmu jak też i dla twórców takich jak Velvet Underground. Warto więc spojrzeć dzisiaj na Masocha nieco przychylniejszym okiem i wrócić do innych jego książek, które mimo iż nudnawe i monotonne, bywają miejscami uroczo perwersyjne. mai
Integracja
Blizna biżuterią Tekst: Małgorzata Matera, zdjęcia: Michał Machelski
Niewidzialne Czy mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem, skoro nie mam wszystkich rąk i nóg? – mówi Karolina. – Mam tylko po jednej kończynie, ale całkiem normalny brzuch, plecy, no i głowę. Czy to wystarczy? – pyta, nie kryjąc uśmiechu. Czy mogę powiedzieć, że jestem kobietą, bo mam tylko jedną i to nieco zniekształconą pierś? – wtrąca Katarzyna. – A czuję się kobietą. Bardzo wyraźnie się nią czuję – dodaje. Moich rozmówczyń jest więcej. Siedzimy przy dwóch złączonych stolikach w jednej z sosnowieckich kawiarni. Wzbudzamy ciekawość. Kelner, który nas obsługuje, zwraca się tylko do mnie. Czy dlatego, że wyglądam najbardziej normalnie? – W Polsce jest wyjątkowo trudno – mówi Ewa. – Nie wiem czy wynika to z naszych polskich lęków przed innością, zmianą, czymś co nie wydaje się swojskie i udomowione. Ludziom chyba wygodniej udawać, że nas nie ma, że jesteśmy niewidzialne. – Pewnie najchętniej zamknęliby nas w domu – dodaje Karolina. – Schowali przed oczami własnych dzieci. Najtrudniej jest w małych miasteczkach. Tam, jeśli się nas zauważa, to – w najlepszym wypadku – dla wyrażenia litości. Ludzie nie mogą uwierzyć, że możemy być świetnie wykształcone, pewne siebie, mieć pracę, partnerów, czasem dzieci. Że możemy się nie wstydzić. – Niestety, jesteśmy wyjątkami w tym kraju – wtrąca się Joanna. – Niewiele niepełnosprawnych kobiet w Polsce ma odwagę i możliwość zdobycia dobrego wykształcenia. Jeszcze trudniej o ciekawą i dobrze płatną pracę. Polacy żyją w przekonaniu, że chora kobieta może pracować, co najwyżej w jakimś zakładzie pracy chronionej, ewentualnie pracować w innej firmie, ale w miejscu, w którym jej nie widać. Odmawia się nam nie tylko wykształcenia i pracy. Wiele osób nie może wyobrazić sobie tego, że możemy być żonami i matkami. A już zupełnie nie do pojęcia jest fakt, że bywamy pożądane, albo że same lubimy seks! – Co innego w Londynie – przypomina Ewa. – Tam nikogo nie dziwią pary, w których jedna z osób porusza się na wózku albo jest niewidoma. Biała laska czy wózek inwalidzki nie straszą, są takimi samymi przedmiotami jak buty czy torebka. – A jednak udało nam się oswoić polską rzeczywistość – przerywa z uśmiechem Katarzyna. – I swoje ciała. Ciała, które są może nieco niepełne, ale ciepłe, ważne i godne kochania. W tym przedziwnie zakompleksionym kra-
ju udało się nam znaleźć wartość w braku. Oswoić zdjęcie. Udomowić ciało. – Brzmi to nieco tajemniczo – dodaje Ewa. – Udało nam się odnaleźć dzięki fotografii. Zdjęcia potraktowałyśmy jako lekarstwo, zdecydowałyśmy się być modelkami, poddać sesjom, których jedyny cel stanowiło nie tylko zaakceptowanie siebie, ale także obdarzenie braku sympatią, potraktowanie tego, co w nas inne, jako wartości. O tym, że pozowanie do zdjęć może mieć wpływ terapeutyczny i zmieniać spojrzenie na siebie i życie przekonałam się kilka lat temu, kiedy zdecydowałam się na długie spotkania z okiem fotografa. Od momentu, kiedy zaczęły decydować się na to kolejne kobiety i kiedy przyznawały, że takie sesje wiele w nich zmieniły byłam już pewna, że fotografia może pomagać. Niepełnosprawne kobiety czują się niewidzialnymi, bo to cały skomercjalizowany świat preferujący wyłącznie ciała zdrowe narzuca im takie dręczące przekonanie. Szczególnie media marginalizują niepełnosprawność, wtłaczając ją w społeczne i kulturowe stereotypy, najczęściej jako bezbronne, nieprzystosowane i aseksualne jednostki. Karolina, Ewa, Katarzyna i Joanna doskonale zdają sobie z tego sprawę. – Nie rozumiem dlaczego wyznacznikiem kobiecości jest zdrowie fizyczne, sprawność oraz pełna, mówiąc językiem opisującym dobry produkt, funkcjonalność i niezawodność – mówi Karolina. – Jeśli ktoś zauważy niezgodność z typem modelowym odbiera mu to prawo. Szczególnie polska kultura konsumpcyjna nie może poradzić sobie z „niepełnym” i „niedoskonałym” ciałem kobiety wykluczając je poza nawias. Zamyka w obszarze medycyny albo skazuje na współczucie, czy
nr 3/czerwiec
ciekawość gawiedzi. Niepełnosprawne w różny sposób walczą o prawo do fizycznej i publicznej widzialności. Najbardziej spektakularne i często skuteczne drogi wybierają artystki. Spektakularne, ponieważ wzbudzają ogromne kontrowersje, a skuteczne dlatego, że udaje im się wprowadzić w obręb kultury ciało kobiety, które różni się od dominujących wzorów i oczekiwań. Takie twórcze przedsięwzięcia stawiają pod znakiem zapytania normy krzywdzące i spychające na margines niepełnosprawne kobiety. Irlandzka artystka Mary Duffy twierdzi, iż: – W mojej twórczości próbuję znaleźć moment emocjonalnej równowagi ciała (…) Nie wypowiadam się w uspakajający czy definitywny sposób na temat kobiety czy obrazów niepełnosprawnych (…). Przez całe moje życie byłam otoczona obrazami kultury najwyższej ceniącej fizyczne piękno i pełnię, a negującej inność. Moja tożsamość kobiety niepełnosprawnej ma silny, zmysłowy, seksualny, płynny, elastyczny i polityczny charakter. Artystki przecierają ścieżki kobietom, które tak wyrafinowane nie są, nie próbują
45
Integracja efektownie zaakcentować obecności w świe- ideału dominującej mody. To bardzo przycie, ale też nie chcą dłużej żyć w cieniu. Doda- kre i krzywdzące przekonanie, które niestety ją odwagi tym, które pragną pozostać, przede nierzadko podzielają same chore. wszystkim, kobietami, a nie obiektem litości– Wiele niepełnoprawnych kobiet nie boi wej bądź krytycznej uwagi. się już mówić o tym, że nie życzą sobie pozostawać niewidzialnymi – twierdzi Ewa, która Na przekór szpitalnej uczestniczy w sesjach fotograficznych już od pięciu lat. – Jednak presja i siła stereotypu rzeczywistości w Polsce bywa tak trwała, że same mają probSzukając sensu takich sesji fotograficz- lemy z oswojeniem własnej cielesności. nych natrafia się na ważną kwestię samoreI wtedy przychodzi z pomocą fotografia prezentacji. Kobiety w nich uczestniczące – wtrąca z uśmiechem Karolina, historyk spotykają się z różnymi zarzutami. Między sztuki i świeżo upieczona modelka. – Jej innymi zarzuca się, że spychają poza kadr wpływ na samoświadomość czy samoakcepelement niepełnosprawności, a zostawiają tację kobiet niepełnosprawnych bywa wyraźwszystko to, co zgodne z tak krytykowany- ny i potrzebny. mi przez nie normami. Odpowiedź prosta: chodzi o to, aby same mogły decydować co Zranione ciała i kiedy chcą pokazywać, aby o ich niewidzialCoraz więcej kobiet wyraża chęć uczestności nie wyrokował kulturowy model, ale niczenia w sesjach zdjęciowych, które nie ich samopoczucie, potrzeba a nawet kaprys. są działalnością artystyczną, rzadko rodzą Mówiąc najprościej: chodzi o to, aby prezen- dzieła, ale pomagają przekonać siebie i oglątować siebie przed światem według własnych dających, że dosłowna i metaforyczna blizna reguł gry. bywa biżuterią, że brak – paradoksalnie Ilustruje to jeszcze inna wypowiedź Mary – może okazać się dopełnieniem. Kobieta poDuffy: – Konfrontując ludzi z moim cia- zująca do zdjęcia wie, że jest oglądana, stwałem, z jego miękkością, jego zaokrągleniami rza sobie zatem ciało i z góry przekształca je i jego grozą, chciałam przejąć kontrolę nad w obraz. Modelka niepełnosprawna, godząc mediami, aby zapanowała równowaga w ich się na sesje, w porozumieniu z cierpliwym przedstawieniach niepełnosprawnych kobiet, fotografem, wymyśla to ciało. Projektuje je pokazywanych zwykle w tragiczny i zawsze w taki sposób, aby z pełnym przekonaniem patetyczny sposób. Chciałam postawić lustro zaakceptować własną tożsamość. przed wszystkimi, którzy rozbierali mnie – Kobiety niepełnosprawne, które pierwwcześniej…generalnie przed publicznością szy raz pozowały do zdjęć określając siebie z jej pustym wzrokiem utkwionym we mnie, używały słów takich jak brak, skaza, rana, a przede wszystkim przed lekarzami. nieobecność, luka – mówi Michał, artysta foNad ciałem niepełnosprawnej kobiety za- tografik. – Każda wskazywała na zakłócenie trzymuje się najczęściej wzrok lekarza. Szpi- normy czy niespełnione oczekiwania potental jest jedynym chyba miejscem, w którym cjalnego oglądającego. Rozpoczynająca konmoże być widzialnym niedoskonałe i niepeł- takt z „okiem fotografa” modelka uznawała ne ciało, nie zakłócając przy tym obecnością własne ciało za kolizję z normalnością, prze-
46
nr 3/czerwiec
szkodę w kształtowaniu tożsamości oraz zupełnie nieuzasadnione przewinienie. Choćby najmniejsza opozycja wobec, w gruncie rzeczy niesprecyzowanych prawideł, ujmowana była w nawiasie winy. – Bardzo często wydawało się, że dopóki kategoria braku nie zostanie skojarzona z kategorią dopełnienia, modelka będzie tylko obiektem i jednocześnie jedynym oglądającym – wyjaśnia Karolina. – Inaczej mówiąc, zdjęcie miałoby stać się wyłączną własnością fotografa i podmiotu – kobiety. Niepełnosprawne modelki decydują, czy oglądającymi mogą stać się tzw. wszyscy. Często zgadzają się na publikację zdjęć czy wystawianie w galeriach. – Jednak nie od razu – mówi Joanna, menedżer w jednej z niewielkich szkół językowych. – Pojedyncze zdjęcie nie oswoi z cielesnością. Do sfinalizowania projektu potrzeba całej sesji. Żadna z nich nie jest jednakowa. To my decydujemy o ilości zdjęć jak też czasie, jaki powinien oddzielać kolejne spotkania z fotografem. – Niektórym może wydać się to dużą przesadą, ale my czujemy, że jesteśmy uczestniczkami niezwykłego procesu: procesu dopełniania ciała zdefiniowanego jako niedopełnione – wspomina modelka. – Oczywiście zranione ciała często pojawiały się na zdjęciach wielu autorów – tłumaczy Karolina. – To stały element chociażby fotografii reportażowej. Przykładów jest wiele. – Ale inaczej sprawa wygląda, gdy w kadrze pojawia się świadoma modelka z niedopełnieniem ciała spowodowanym „wtargnięciem” blizny bądź innego „intruza” ubranego w postać implanta, protezy czy też przedmiotu podpierającego umownie ograbioną cielesność, jak kula, wózek czy biała laska – wyjaśnia dalej Katarzyna, mama 3-letniej Marty. – W tym momencie, w okolicznościach oglądania, a nie podglądania, fotografujący może próbować zapanować nad kadrem tak, aby cielesność mogła zaprzeczyć powszechnym zasadom i w akcie samopoznania dopowiedzieć siebie. Inaczej mówiąc: uczynić brak dopełnieniem. Fotograf rozpoczynający sesję i godzący się na to, że współautorem zdjęć będzie sama pozująca musi zdawać sobie sprawę z inności, jaką zazwyczaj ujawnia choroba, ból czy nawet zmęczenie. Taka świadomość doprowadza do najwyższego napięcia. – Przecież rana, blizna czy ból nie pochodzą od nas samych, nie dostajemy tego na własne życzenie – mówi Ewa, studentka filozofii i kulturoznawstwa. – One tkwią zazwyczaj w nas jako „obce”, jako byty nie pokrywające się z własnym, jako te, które zakłócają regułę, powodują brak. Bardzo często modelka przed wypełnieniem pierwszego kadru nie czuje ciała, z premedytacją gubi gdzieś cielesność, chce o niej zapominać, trwa w przekonaniu, że brak wyklucza fakt posiadania ciała. To bar-
dzo poważny problem z obszaru emocjonal- za tygodniem mijał w przenego kobiet niepełnosprawnych i ogromne konaniu, że polskie kobiety wyzwanie dla fotografików, którzy godzą się to zdrowe kobiety. Kolorona reżyserowanie takich sesji. Kobiety chcą we magazyny, te bardziej zapisywać na kliszy swe nietypowe ciała, aby i mniej ekskluzywne, przezobaczyć siebie, dostrzec wszystkie płaszczy- znaczone były dla różnych zny. Uważają, że najważniejsza jest akcepta- kobiet, tylko nie dla niepełcja siebie. nosprawnych. One były poza. Zawsze i wszędzie. Oswoić intruza, przygarnąć – Na początku nie było łatwo pozować – wspomiokaleczenie na. – W tej pierwszej fazie Ciekawe, że większość kobiet na począt- zdjęcie nie jest zwierciadku wymaga, aby na zdjęciu panowała strona łem, bo oglądając siebie ciała nie zakłócona chorobą lub kalectwem. dostrzega się „niepełnoRana, luka mają pozostawać poza kadrem, sprawność” jako skazę. Tylwciąż niedopowiedziane. Tę fazę wiele mo- ko świadomy celu i obawy delek przyjęło nazywać kwarantanną. Kiedy przed brakiem fotografik pozująca akceptuje rany, zbliża się do nowe- jest w stanie zatrzasnąć drzwi i zostawić za nimi, go przeżywania świata. – Ciało jest przecież jednym z miejsc ak- ukryć przed fotografowaną tualizowania się naszego stosunku do świata tę niby „skazę”, która wcale – zauważa Ewa. – Pewnie dlatego, tak wiele nią być nie musi. – Takie ukrycie nie jest kobiet o „zakłóconej” cielesności jednocześnie zniekształca niepotrzebnie swój stosunek do oszustwem – tłumaczy świata. Rana ciała zostaje przerzucona na Karolina. – Fotograf nie ranę nieakceptowanej rzeczywistości. Kiedy będzie kuglarzem, ukrycie z pełną aprobatą spojrzałam na swoje nagie jest stanem przejściowym, ciało na zdjęciu, nauczyłam się patrzeć bez umownym, to świadomy wstydu w oczy przechodniom. W pracy prze- dialog pomiędzy trzymastałam czuć, że chowam wózek za biurkiem. jącym aparat w ręku a „niePoczułam, że po prostu siedzę za biurkiem, pełnosprawną” kobietą. Można to nazwać fazą przygotowawczą. Każda z nas musi się bo to jest moje miejsce pracy. To fakt, że choroba czy kalectwo jest zabu- przecież oswoić z obiektywem. Dopiero po rzeniem równowagi, a blizna zachwianiem pewnym czasie, jeśli zdjęcia zdołają zaintereogólnie przyjętych standardów estetycz- sować i przekonać modelkę, ten „brak” zostanych. Jeśli jednak nad ciałem zapanuje bli- je zaproszony do przestrzeni kadru. A kiedy już niedopełnienie jest obecne zna, „niepełnosprawność” staje się głównym wyznacznikiem stosunku do własnej cieles- w kadrze, kiedy jest integralną częścią cielesności. A za takim ustosunkowaniem do ciała ności, niebędącej jeszcze obiektem akceptacji, to okazuje się, że przestaje ono być winą, idzie ogólne spojrzenie na rzeczywistość. – Zazwyczaj w inicjujących cykl fotogra- czymś nienormalnym. Blizna staje się wyjątfiach często żądałyśmy, aby deformację czy kowa, wartościowa. To nasza wyjątkowa biżuteria, nikt nie ma brak pozostawić poza kadrem – przyznaje Ewa. – Oswajanie rozpoczyna się od zetknię- takiej samej – dodaje Joanna. – Oto w czym cia z tym, co dla ogółu pozostawałoby w na- tkwi istota takiej fotografii. Katarzyna, Karolina, Ewa i Joanna pozują wiasie symbolicznej proporcji czy harmonii. – To zrozumiałe, że kobiety nie od razu do zdjęć mniej więcej dwa razy w miesiącu. chcą oglądać swoje blizny na zdjęciach – tłu- Wszystkie przyznają, że fotografia dała im maczy z kolei Katarzyna. – Pragną raczej nowe życie. Stały się bardziej odważne, pewo nich zapomnieć, wykluczyć je na jakiś czas. ne siebie, wyjątkowe, a nie inne czy gorsze. Pragnęłam spojrzeć na swoje ciało jak na po- Nie są jednak gotowe na pokazanie zdjęć, na sąg wzbudzający pożądanie. Chyba w taki których mogłyby być rozpoznane. Może dlasposób zaadoptowałam ranę. Teraz jestem tego, że pozują przede wszystkim do aktów. matką, jestem kochana. Moje nieproporcjo- Twierdzą, że terapia przy pomocy fotografii nalne ciało jest ciałem kobiety. Uwielbiam je. w naszym kraju wciąż raczkuje. Mogłaby szokować, dziwić. Poza tym chodzi im o osoNaprawdę – śmieje się głośno. Jeszcze dwa lata temu, zanim zdobyła się biste spotkania z własnymi ciałami. Nie pona odwagę i rozebrała przed fotografem, Ka- trzebny im rozgłos, uznanie czy poszukiwatarzyna prawie nigdy głośno się nie śmiała. nie w zdjęciach elementów artyzmu. – To nie sztuka – mówi Ewa. – To przygoda. Rzadko chodziła do kina, uciekała ludziom sprzed oczu. Nienawidziła instytucji, które Nam łatwiej dzięki temu żyć, pracować, i nie winny jej służyć pomocą. Marzyła, aby wy- bać się cieszyć życiem. Radzić sobie z niełatwą, jechać za granicę, zamieszkać w jakimś kraju, wciąż napiętnowaną dziwnymi uprzedzeniagdzie nie czułaby się dziwolągiem. Tydzień mi i lękami polską rzeczywistością. Tak wielu
nr 3/czerwiec
ludzi zapomina, że jesteśmy jej częścią. Jesteśmy takimi samymi kobietami jak inne. Może trudniej nam się poruszać, może częściej nas boli. To są jedyne różnice. Ale one mobilizują. Karolina, będąc nastolatką, podczas wypadku straciła rękę i nogę. Na co dzień nosi protezy. Katarzyna jest Amazonką, straciła jedną pierś. Ewa od dziecka porusza się na wózku inwalidzkim. Joanna cierpi na bardzo zaawansowaną skoliozę, która utrudnia poruszanie się i jest źródłem uporczywego bólu. Każda z nich jest dobrze wykształcona. Wszystkie pracują, mają przyjaciół i partnerów. Wszystkie mieszkają w Polsce i zdają sobie sprawę, że są niestety wyjątkowe. – Wyjątkowe nie jako Polki, ale jako niepełnosprawne Polki – ze smutkiem przyznaje Joanna. – Niestety, większość kobiet podobnych do nas boi się spojrzeć światu w oczy. A może to świat nie chce na nie patrzeć? Tylko dlaczego? – Dlaczego pokazujesz zdjęcia tylko za granicą? – pytam. – Nie wiem. Naprawdę sama nie wiem… – Wstydzisz się? – Tak. Jestem elementem nie z tego puzzle. Przestaję czuć się słaba dopiero wtedy, gdy samolot, którym wylatuję z Pyrzowic, wzbija się w powietrze. Tutaj wstydzimy się słabych. Tutaj mnie widzą jaką słabą, więc wstydzę się. I jest to takie polskie (śmiech). P.S. Imiona bohaterek reportażu, na ich życzenie, zostały zmienione.
47
Integracja espół Międzynarodowego Centrum Zfilaktyki Słuchu i Mowy opracował program pro- Śląskie Centrum Słuchu i Mowy i leczenia schorzeń słuchu. Teraz wprowadza go również na Śląsku. Takiego systemu diagnostyki i rehabilitacji nie ma jeszcze nigdzie w świecie – twierdzi Irena Urban, specjalista audiolog. – Podstawą do pełnego sukcesu w walce z niedosłuchem jest: wczesna diagnoza, właściwe leczenie zachowawcze lub operacyjne, ewentualnie zastosowanie odpowiedniej protezy słuchowej oraz dalsza właściwie prowadzona rehabilitacja. Niestety większość schorzeń może ujawnić się dopiero w dojrzalszych latach, nie objętych już obowiązkowymi badaniami okresowymi. Głośna muzyka w dyskotece, maksymalnie ustawiony dźwięk w słuchawkach komputerowych podczas gry, przebyte a nie wyleczone przeziębienia i inne choroby silnie oddziaływujące na słuch – to najczęstsze obecnie przyczyny gwałtownie wzrastających upośledzeń tego zmysłu u dzieci i młodzieży. Większość firm specjalizujących się w produkcji aparatów słuchowych proponuje okresowo bezpłatne badania audiometryczne. Ale jedno badanie audiometryczne, zwłaszcza u dziecka, nie wystarcza by poprawnie zdiagnozować wadę słuchu, nawet
Zdj. Monika Kaliściak
Szczypta optymizmu
Joanna Neumann
podróżami po kilku placówkach służby zdrowia do różnych specjalistów – mówi Gabriela Andraczek, psycholog. – Śląskie Centrum Słuchu i Mowy jest przystosowane do pełnienia kompleksowej opieki nad pacjentem w każdym wieku. Umowa z Narodowym Funduszem Zdrowia pozwala objąć opieką również każdego pacjenta niezależnie od jego sytuacji majątkowej. Zatem wniosek jest prosty: wystarczy jedno skierowanie np. do otolaryngologa lub audiologa, by zgłosić się do nas i rozpocząć pełną diagnostykę wraz z leczeniem i rehabilitacją. ajnowszej klasy aparatura do badań endoskopowych uszu, nosa, gardła i krtani oraz aparatura przeznaczona do badań słuchu i równowagi pozwalają na wykrycie nawet niewielkiego zaburzenia słuchu. Sprzęt medyczny jest tylko narzędziem w rękach specjalisty. Istotną rzeczą jest pełny wywiad zebrany przez kilku specjalistów, a nie tylko przez otolaryngologa. – Nie ma prawidłowo rozwiniętej mowy i narządów mowy czyli krtani i gardła bez prawidłowego słuchu – mówi Dorota Piekaj-Stefańska specjalista foniatra. – Gdy nie słyszymy siebie, nasza intonacja głosowa jest monotonna, źle kładziemy akcent na sylaby. Stąd może dojść do zaburzenia komunikacji z innymi ludźmi. Ponadto bez dobrego słuchu nie rozwiniemy własnej uwagi słuchowej tzn. nie będziemy słyszeć siebie nawzajem. Brak uwagi słuchowej może dotyczyć dziecka, ale też osoby dorosłej bez zaburzonego słuchu, ale mającej problem np. z koncentracją. Odpowiednia terapia może wspomóc rozwinięcie w nas “słuchania”, a nie tylko “słyszenia”.
N
chowych: do ucha środkowego, do ślimaka w uchu wewnętrznym, czy nawet do pnia mózgu. Implant ślimakowy polecany jest pacjentom, u których stwierdza się znaczny ubytek słuchu niemożliwy do zniwelowania aparatem słuchowym – wyjaśnia Gabriela Andraczek. – W większości przypadków, pacjenci dostrzegają zalety z korzystania aparatów słuchowych oraz implantów ślimakowych. Wiedzą, że to pomoże im w komunikacji z rówieśnikami, rodziną. Staramy się na każdym szczeblu współpracy z pacjentem pokazywać, że to on ma się czuć komfortowo i wygodnie w “nowych uszach”, a nie kierować tym, co mówią inni. ożliwość dostrojenia aparatów słuchowych do wymaganego poziomu słyszalności przez pacjenta istniała zawsze u protetyka w miejscu zamieszkania. Inaczej było z wszczepianymi implantami ślimakowymi. Programowanie procesora mowy w implancie było możliwe tylko w Warszawie i wymagało wielokrotnych wizyt. Ponieważ podróż dla każdego pacjenta była wyczerpująca specjaliści z Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu z Warszawy opracowali – jako pierwsi w świecie - metodę zdalnej kontroli implantów tzw. telefitting. Dzięki internetowi i specjalnym łączom pacjent przebywający w ośrodku w Katowicach ma możliwość dostrojenia lub ustawienia procesora mowy przez specjalistę w Warszawie – dodaje Andraczek. Pacjent objęty jest tu również kompleksową opieką lekarską, logopedyczną i psychologiczną. W każdej chwili czuje się bezpiecznie. Ten system został nagrodzony złotym medalem na ostatniej wystawie wynalazków i zaawansowanych technologii w Brukseli.
M
Rehabilitacja słuchowa stotą całej rehabilitacji jest wychowanie słuchowe, które kształtuje w dziecku ciekawość w poznaniu świata – twierdzi Elżbieta Kwietniowska-Strozik, sudologopeda. – Sama rehabilitacja słuchowa, pod okiem specjalisty, ma pomóc osobom niedosłyszącym w kontakcie ze światem dźwięków i ich artykulacji. W rehabilitację dziecka musi się jednak zaangażować cała rodzina. Telewizja czy komputer nie pomogą przy agramatyzacji, czy niepłynności mowy, tutaj ważne jest słuchanie dziePełna diagnostyka i jedno skierowanie cka i ciągłe ćwiczenie z nim płynnej wymowy. pecjaliści z resortowego Instytutu Fi- Powrót do świata dźwięków Każde dziecko niesłyszące zaopatrzone w imzjologii i Patologii Słuchu w Warszawie rotetyka słuchowa w Centrum opiera plant ślimakowy lub odpowiednio dopasowapomysł na wysokospecjalistyczne przychodsię nie tylko na prawidłowym doborze ny aparat słuchowy może przejść pomyślnie nie zaczerpnęli z własnego doświadczenia. aparatów słuchowych, ale też na możliwości przez kolejne etapy wychowania słuchowego i – Dawniej każda diagnostyka wiązała się z wszczepienia różnego typu implantów słu- komunikować się za pomocą mowy. jeśli zdaje się, że jest niewielka. – Pełna diagnostyka powinna opierać się na kilku lub kilkunastu badaniach, testach elektrofizjologicznych, których wynik jest obiektywny, niezależny od woli pacjenta i wywiadach przeprowadzonych przez niekiedy kilku specjalistów z zakresu otolaryngologii, audiologii, foniatrii, logopedii, psychologii i pedagogiki – wyjaśnia Irena Urban.
S
48
P
nr 3/czerwiec
I
Zagłębie. Na wyciągnięcie ręki Błędowska to wielka osobPczęściustynia liwość krajobrazowa wschodniej Wyżyny Śląskiej, położona między Kluczami na wschodzie, Rudami i Błędowem na zachodzie, Chechłem na północy i Laskami na południu. Jeszcze niedawno jej długość wynosiła około 8 km a szerokość sięgała 4 km.
Pustyni Błędowskiej są uwarunkowane eksploatacją triasowych złóż rud cynku i ołowiu w okolicach Olkusza. Drenaż wód podziemnych, w związku z prowadzonymi pracami górniczymi, spowodował obniżenie zwierciadła tych wód o ponad 30 m. W związku z tym zasobów wód czwartorzędowo-triasowych w strefach o małej miąższości osadów, obecnie praktycznie
W środku Europy…
Pustynia Błędowska: wczoraj, dziś i jutro Tekst i zdjęcia: Oimahmad Rahmonov azwa Pustynia Błędowska po raz pierwN szy oficjalnie pojawiła się prawdopodobnie na polskich mapach wojskowych
wydanych w 1933 r. Wcześniejsze przekazy o pustynnym charakterze tego obszaru pochodzą z końca pierwszej połowy XIX wieku. Pomimo nazwy, obszar ten nie różni się pod względem klimatycznym od sąsiednich terenów pokrytych kompleksami leśnymi, bowiem przeciętnie w ciągu roku notuje się tu około 720 mm opadów. Zatem Pustynia Błędowska nie jest, bo nie może być, prawdziwą pustynią w sensie klimatycznym. Stanowi tylko nazwę geograficzną ze względu na dominujący tu niegdyś krajobraz odsłoniętych ruchomych piasków, tradycyjnie kojarzący się z nieodzownym elementem prawdziwych klimatycznych pustyń. ustynia Błędowska składa się, jak wiadomo, z dwu nierównych części: mniejszej północnej i większej południowej, rozdzielonych głęboką (do 8–10 m) i dość szeroką (do 200–400 m) doliną Białej Przemszy, wypływającej z niewielkich torfowisk pod Wolbromiem na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej. Rzeka ta na obszarze Pustyni Błędowskiej tworzy różnego rodzaju zakola, odnogi, rozlewiska, moczary i bagna: jej dolina może więc przy pewnej dozie fantazji być porównana do pustynnej oazy. spółczesne warunki hydrologiczne na
P
nie ma. Konsekwencją tego jest między innymi zanik źródlisk rzeki Białej, przy których jeszcze stosunkowo niedawno występowała endemiczna roślina – warzucha polska Cochlearia polonica. naczny wpływ na zanieczyszczenie wód powierzchniowych i podziemnych na Pustyni Błędowskiej i w jej okolicach miały byłe Zakłady Celulozowo-Papiernicze w Kluczach. owstanie szczególnego, piaszczystego („pustynnego”) typu krajobrazu Pustyni Błędowskiej jest związane z występowaniem w sąsiedztwie bogatych zasobów rud cynku i ołowiu, a wcześniej i srebra, w płytko zalegających kruszconośnych dolomitach środkowotriasowych i – w konsekwencji – z ich górnictwem. udy te były łatwo dostępne już w średniowieczu: przekazy historyczne mówią,
Z
P
R
W
nr 3/czerwiec
że już w połowie XIII wieku ludność w okolicach Olkusza eksploatowała je do produkcji ołowiu. Zatem obszar ten był jednym z pierwszych na ziemiach polskich odkształceniem środowiska naturalnego, spowodowanym przez działalność przemysłową. odstawowym materiałem opałowym w ówczesnym hutnictwie był węgiel drzewny, gdyż węgla kamiennego do końca XVIII wieku w Polsce nie wydobywano. Na obszarach eksploatacji kruszców wycinano więc – na coraz większą skalę – lasy. roblemem dawnej eksploatacji nie był ani transport, ani dostępność rud, ale odprowadzanie wody. Z tego względu w rozwoju tutejszego górnictwa wyróżnić można trzy zasadnicze okresy. pierwszym okresie eksploatacja dotyczyła pokładów leżących ponad poziomem wody oraz w warstwach słabo nawodnionych. W okresie drugim eksploatowano już pokłady w poziomie wodnym. Wodę usuwano mechanicznie przez wyciąganie jej na powierzchnię przy pomocy kubłów, lin i kołowrotów, a później kieratów obsługiwanych przez kilka par koni. W miarę sięgania do głębszych pokładów metoda ta okazała się niewystarczająca. W połowie XVI wieku zaczął się trzeci okres, w którym odwadniano złoża odprowadzając wodę z kopalń do naturalnych powierzchniowych cieków przy pomocy długich podziemnych kanałów – tzw. sztolni. ntensywnie rozwijające się górnictwo oraz towarzyszące mu hutnictwo wymagało ogromnych ilości drewna do wytopu rud oraz na obudowę sztolni. Znaczna eksploatacja okolicznych lasów spowodowała, że już w drugiej połowie XVI wieku wystąpiły trudności w zaopatrzeniu miejscowego przemysłu w drewno. Trudności te nasiliły się w okresie sztolniowym. Do budowy Sztolni Starczynowskiej w Olkuszu drewna dostarczały lasy miejskie. Wobec protestów Rady Miejskiej przeciwko ich dewastacji,
P P
W
I
49
Zagłębie. Na wyciągnięcie ręki zaczęto sprowadzać drewno z bardziej oddalonych miejscowości, jak: Łęka, Błędów, Ryczów oraz Chechło. Przy budowie Sztolni Ponikowskiej miasto nie wyraziło zgody na korzystanie z lasów w najbliższym otoczeniu Olkusza. Zapoczątkowano tym samym ochronę lasów i racjonalną gospodarkę leśną. W końcu wycinano drzewa wraz z ich systemem korzeniowym. Tego typu karczunek powodował całkowitą destrukcję pokrywy glebowej i odsłonięcie dla wiatru niżej leżących, ubogich piasków. Do niszczenia gleb mogły się też przyczyniać wypasy na zrębach. Karczowiska sprzyjały porywaniu piasku przez wiatry, rozwiewaniu powierzchni i zasypywaniu innych terenów, w tym także zabudowanych. Pozostałości zasypanych w ten sposób płatów roślinności spotykane są pod piaskami, często w postaci nienaruszonych profili glebowych. Rozpoczęło się formowanie rozległych pól ruchomych piasków, co ograniczało lub wręcz uniemożliwiało zasiedlanie ich przez rośliny. ustynny charakter opisywanego obszaru – wspomagany w XX wieku przez jego długotrwałe wykorzystywanie w charakterze poligonu wojskowego (należy dodać, że obecnie sporadyczne ćwiczenia wojskowe odbywają się w północnym fragmencie Pustyni Błędowskiej) – zachował się do lat 70. Mimo iż w tym czasie ten teren znalazł się pod wpływem oddziaływania leja depresyjnego olkuskich kopalń rud cynku i ołowiu, właśnie wówczas rozpoczął się proces jej zarastania.
P
ieużytkowane przez wojsko zachodnie N i wschodnie fragmenty południowej części Pustyni Błędowskiej zostały w tym cza-
sie i później sztucznie zalesione. Fragmenty zachodnie (należące administracyjnie do Dąbrowy Górniczej) obsadzono sosną zwyczajną, brzozą brodawkowatą, olszą szarą, olszą czarną (gatunki rodzime) oraz sosną czarną, sosną wejmutką, robinią akacjową i dębem czerwonym (gatunki obce) w zamian za odlesienia terenów przeznaczonych pod budowę Huty Katowice. Sztuczne zalesienia sosną i zakrzewienia wierzbą ostrolist-
50
ną (Salix acutifolia) wprowadzano też we fragmencie wschodnim – obok Klucz. Eksperymentowano nad wykorzystaniem trawy wydmuchrzycy piaskowej Elymus arenarius. Te sztuczne zalesienia, zwłaszcza we fragmencie zachodnim, miały kluczowe znaczenie dla zamknięcia korytarza dla wiatrów wiejących od zachodu, a więc przyczyniły się do naturalnego, spontanicznego zarastania pustyni, a tym samym doprowadziły do dalszego zmniejszenia obszaru lotnych piasków. est bardzo prawdopodobne, że przyspieszenie w latach 70-tych i nieco później naturalnej sukcesji roślinności miało związek z intensywnymi emisjami przemysłowymi. Opadające na powierzchnie piasku zasadowe pyły i związki azotu sprzyjały tworzeniu się biologicznej skorupy glebowej, dzięki której wkraczały tu różne gatunki roślin. W procesie zarastania spore znaczenie miała również dostawa materii organicznej niesionej przez wiatr z bliżej położonych lasów. spółcześnie południowa część Pustyni Błędowskiej stanowi mozaikę powierzchni roślinności drzewiasto-krzewiastej i stosunkowo już niewielkich piaszczystych muraw. Jedynie w wąskich pasach, zwłaszcza wzdłuż żółtego szlaku turystycznego, zachodzą jeszcze procesy rozwiewania i formowania wokół kęp roślinności niewielkich piaszczystych pagórków. Część północna natomiast jest płaska i otwarta, pozbawiona roślinności drzewiastej, a i krzewów. Ma ona aktualnie na dość znacznej przestrzeni piaszczystą powierzchnię i zdecydowanie bardziej przypomina pustynię, niż część południowa. A jeszcze niedawno było na odwrót... ozostawienie własnemu losowi istniejących jeszcze na omawianym obszarze niewielkich otwartych (piaszczystych) powierzchni niewątpliwe spowoduje, że w ciągu najbliższych kilkunastu lat na obszar ten wkroczy las sosnowy. Pustynia Błę-
J
W
P
nr 3/czerwiec
dowska, jako unikatowy obiekt przyrodniczy zupełnie przestanie istnieć. Pozostanie po niej tylko nazwa na mapie... ustynia Błędowska trochę późno, bo kilkanaście lat temu (mówimy o czasach współczesnych), została odkryta jako atrakcja turystyczna, a głównym elementem przyciągającym turystów był krajobraz. Pozostawienie Pustyni samej sobie spowoduje, że element ten niebawem zaniknie, a ona sama przestanie być atrakcją. Co więc zrobić, by tak się nie stało? rzywrócenie pustynnego krajobrazu (lotnych piasków) na obszarze Pustyni Błędowskiej jest teoretycznie możliwe, musiałoby się to jednak wiązać z działaniami kontrowersyjnymi i wymagającymi znacznych środków finansowych. Konieczne więc byłoby usunięcie lasów i ukształtowanej już pokrywy glebowej. Tak odsłonięte piaski będą jednak wykazywały tendencję do ponownego zarastania, więc trzeba będzie stale niszczyć pokrywę roślinną. Takie działania niespecjalnie odbiegałyby od sytuacji, jaka jest na obszarach, gdzie prowadzi się wielkoskalową eksploatację piasków, jak np. wyrobiska piaskowni Jaworzno-Szczakowa. iorąc pod uwagę, że wartość przyrodnicza i krajobrazowa obszaru Pustyni Błędowskiej wiąże się z utrzymaniem otwartych terenów, w większości pokrytych murawami napiaskowymi z naturalnymi przerzedzonymi borami na obrzeżach i wydmach towarzyszących dolinie Białej Przemszy, należy prowadzić czynną ochronę inicjalnych stadiów zarastania piasków. ustynia Błędowska powstała dzięki człowiekowi i – by mogła dalej istnieć – oczekuje od człowieka pomocy... (Autor jest pracownikiem naukowym Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego)
P P
B P
iedy ciepło, to każda z Pogorii jest dosłowKrozpoznana nie oblężona. Pogoria IV jest jeszcze mało i dlatego stosunkowo tu pusto.
niem. Północna część zbiornika stosunkowo podobna do południowej. Na zachodzie znajduje się umocniony brzeg z ujściem kanału Poza asfaltową drogą dla rowerzystów i jeżdżą- łącznikiem z Czarną Przemszą. Na wschocych na rolkach – praktycznie dziewiczy teren. dzie zaś brzeg tworzy wysoka 2-3 metrowa ogoria IV zbiornik o dużej powierzchni piaskowa skarpa, za którą pracuje kopalnia ok. 560 ha, czyli 5,6 km kw., a jej obwód piasku. wynosi około 13 km. Oficjalnie bywa nazisiaj zbiornik jest rekreacyjnie niewyzywana Zbiornikiem Kuźnica Warężyńska. korzystany. Niedozwolona żegluga i kąCiągnie się od Wojkowic Kościelnych do piel, co uzasadniono licznymi podwodnymi jazu piętrzącego wodę w okolicy Pogorii III przeszkodami i nierównym dnem. Można odległego o 5 km. Na Pojezierzu Dąbrow- jedynie wędkować. Wzdłuż południowego,
P
D
Pogoria IV zwiedzona kajakiem
Pojezierze Dąbrowskie Tekst i zdjęcia: Bogdan Sadecki
skim (bo tak już można nazwać wszystkie okoliczne jeziora) to najmłodszy i największy akwen o silnie wydłużonym z południa na północ kształcie. biornik ma spełniać rolę przeciwpowodziową i przechwytywać ewentualną falę wezbraniową Czarnej Przemszy. Rzeka poza wysokimi stanami całkowicie omija zbiornik płynąc korytem na zachód od jeziora. Ponieważ to zbiornik retencyjny, więc prawo wodne zabrania tu uprawiania sportów wodnych. Zgodę na zmianę kwalifikacji jeziora na rekreacyjno-retencyjne musiałoby wydać Ministerstwo Ochrony Środowiska. Administratorem obiektu jest Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach, który nie zamyka drogi przed lokalnymi władzami, jednak spełnienie wszystkich wymagań jest mało prawdopodobne. ezioro zajmuje najniższą część wyrobiska popiaskowego, a utworzenie zbiornika było sposobem na rekultywację terenu. W najszerszym miejscu Pogoria IV dochodzi nawet do 1500 m. W środkowej części akwen zwężony jest do kilkuset metrów – znajdują się tu wysepki (największa o powierzchni kilku hektarów). Głębokość zalewiska miejscami nawet 25 m (północna część). Południowa część jest bardziej płytka. W okolicy zachodniego brzegu rozległe płycizny. Zbiornik ma charakter przeciwpowodziowy, ale skarpy od strony południowo-zachodniej są łagodniejsze i tam mogłyby powstać bardzo atrakcyjne plaże i kąpieliska. rzy części zbiornika: południowa położona w Dąbrowie Górniczej to szeroka tafla wody, strome i umocnione kamieniami brzegi, wzdłuż umocnionego brzegu poprowadzona jest droga dogodna do uprawiania rożnych sportów i spacerów. Część środkowa – najciekawsza. Tutaj właśnie jest mnóstwo wysepek z rozległymi płyciznami oraz wielkie trzcinowiska. Kilka płaskich wysepek bez problemów z dopłynięciem i ich zwiedze-
Z
J
T
zachodniego i północnego brzegu poprowadzono wygodną, asfaltową ścieżkę po której weekendami poruszają się na rolkach i rowerach prawdziwe tłumy. Jedynie kilka przydrożnych ławek. Potencjał terenu zdaje się ogromny. Dojazd nad wodę np. z katowickiego ronda zajmuje ok. 25 minut. ówi się także o tym, że środkowowschodnia część zbiornika, która obejmuje płytką zatokę z licznymi wysepkami zostanie objęta ochroną ze względu na licznie gniazdujące tam bardzo rzadkie gatunki chronionych ptaków. Ptaki mając dostęp do piaszczystych wysp znalazły tam cenne środowisko zastępcze (naturalnie gniazdują na piaszczystych łachach wzdłuż koryt rzecznych zanikających z powodu ich regulacji). kąpielach na Pogorii IV, pływaniu na razie mieszkańcy Zagłębia na jakiś jeszcze czas mogą zapomnieć (m.in. nie przygotowano odpowiednich planów zagospodarowania przestrzennego). owiedziałem się, że na Pogorii IV uprawianie sportów wodnych jest dozwolone w ramach powszechnego korzystania z wód. Nie można uprawiać sportów motorowodnych, ponieważ dno zbiornika jest nieuporządkowane. W niektórych miejscach wystają, a nawet jeszcze rosną pojedyńcze drzewa i mogłyby łatwo uszkodzić śruby napędowe łodzi i jej poszycie. weekendy można już spotkać pływających na deskach z żaglem. Wiatry – muszę przyznać – do uprawiania tego sportu bardzo odpowiednie. Ja jednak zabrałem kajak.Z biornik zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jest kompletnie inny niż pozostałe Pogorie. Sporo dostępnych wysepek i trzcinowisk. Można znaleźć także tereny sprawiające wrażenie małych bagienek. Płynąłem zachodnim brzegiem wśród płycizn, trzcin i wystających z wody drzew. Zwiedziłem także wysepki na wschodnim brzegu.
M
O
D
W
nr 3/czerwiec
51
‘
Emil Zegadłowicz– Redaktor Koscielny, Poeta Szalony Zbigniew A. Wieczorek
hociaż próbuję czasami sam pisać C wiersze, to postać Emila Zegadłowicza była dla mnie przez wiele lat dość
czytankowa i nudna. Ano był taki gość, wypisywał jakieś wierszyki inspirowane folklorem beskidzkim i tyle. A że nazwali jego nazwiskiem ulicę? Trudno… Gdzieś tam jeszcze jednym uchem słyszałem, że bezecne „Motory” i „Zmory” popisał, ale tego nie czytałem. Zdziwiłem się też nieco, czemu on właściwie umarł w Sosnowcu, skoro był z Wadowic?… Ewa, wnuczka Emila dopiero na progu tego wieku zaprzyjaźniony pisarz z Katowic, Jan Paweł Krasnodębski (m.in. „Stokrotka” i „Odwyk”) kopnął mnie w cztery litery: Jak to nie wiesz, kto to jest Zegadłowicz?! I w Gorzeniu nie byłeś? Jedziemy! No i pojechaliśmy do Choczni, gdzie Krystyna, wierna czytelniczka pisarza Krasnodęb-
I
skiego mieszka. Chocznia i Gorzeń Gór- Górnego. Emila Zegadłowicza nie można ny są właściwie wiejskimi przedmieścia- wsadzić do jednej szufladki – on bowiem mi Wadowic. postanowił zwielokrotnić własne życie. Gorzeniu Górnym jest pałacyk, Urodził się w roku 1888. Ojciec Tytus w którym mieszkał poeta Emil. Ma pochodził z Galicji, był wyznania grekoon obecnie status muzeum. Po wnętrzach katolickiego, z zawodu nauczyciel. Była to i parku oprowadzała mnie Ewa Wegenke, posada bardzo prestiżowa skoro udało się wnuczka Zegadłowicza. Gdzieś daleko z niej w roku 1873 odłożyć na dworek… w pejzażu jesiennych liści mignęła mi po- Emil urodził się, kiedy jego ojciec miał lat stać córki Emila o oryginalnym imieniu 66, a druga żona Elżbieta z Kajszarów była Atessa (rocznik 1920). o 33 lata młodsza. Studiował w Krakowie. ie pan, z tym Tam opubliimieniem były kował pierwGdy mi nagle zarzucasz nogi na ramiona problemy. Proboszcz szy tomik wrzącej w żyłach rozkoszy warem rozogniona, nie chciał nadać na „Tentent y ” gdy ręce moje, węże oszalałe żądzą, chrzcie takiego imie(rok 1907). po udach Twych i brzuchu ślepe, gniewne błądzą – R o d z i c e nia. Uznał, że skoro nie gdy Twe trzewia nasienia opryskuje wrzątek, było takiej świętej to umarli dość gdy krzyczę, żeś Ty wieczność, koniec i początek – w c z e ś n i e nie można, ale dziadek gdy wołam: daj mi oczy, daj mi Twoje oczy! – się uparł – mówiła mi – w wieku lat – ziemia zrywa praw łańcuch i w bezkres się toczy! dw udziestu pani Ewa. Domostwo – z świstem, z łopotem, z hukiem! solidne, z białawego był już pełziemia klacz chutliwa k a m ien ia . noprawnym pędzi! tętni! – a nad nią skier pienistych grzywa! W sumie właścicielem Do grzbietu jej przywarci, przemienieni w jedno, będzie posiadłości lecimy w zawierusze gwiazd w groźne bezedno! z 800 mew Gorzeniu. (SZAŁ z tomiku Wrzosy, rok 1935) trów poW 1915 roku w ierzch n i Emil ożenił mieszkalnej. się z Marią Kurowską. Wtedy też wcielono araz z progiem zwraca uwa- go do armii austriackiej. gę czerwony diabeł, rzeźba od odzyskaniu przez Polskę nie– która zdobi początek schodów podległości zafascynował go folklor wiodących na piętro. To dzieło beskidzki. W latach 1919-21 poeta prajednego z gości szalonych im- cował w Ministerstwie Kultury i Sztuki. prez na których bywała bohema W roku 1921 powstała grupa poetycka różnej maści. Nie tylko pito, ale „Czartak”. Nazwa pochodzi od (podobno i narkotyzowano… Na piętrze pogańskiej?!) budowli nad rzeką Skawą salonik, biurko autora „Powsi- – niestety, zburzono ją granatami w czanogów beskidzkich”. Wnuczka sie II wojny. A tutaj właśnie Zegadłowicz Emila pokazała mi sofę i szoko- chciał być pochowany… wała opowieścią o tym, jak poeaństwo na Gorzeniu dorabiali w różta z muzą siedział tamże, a żona ny sposób, nie tylko literacki. Tkali uprzejmie donosiła im śniadan- nawet kilimy. W 1924 roku Emil poznał ko. Za oknem natomiast kogut aktorkę i reżyserkę Stanisławę Wysocką w towarzystwie kur czekał na (starszą o 11 lat). Znajomość ta miała chaokruchy z tegoż posiłku… rakter nie tylko artystyczny, ale i intymny. Stanisława wystawiała jego sztuki i sproFascynacja Beskidami wadziła go do Poznania w roku 1927, gdzie a wizyta sprawiła, że za- Emil został kierownikiem literackim miejinteresowałem się CV scowego teatru oraz redaktorem naczeli twórczością poety z Gorzenia nym katolickiego tygodnika „Tęcza”.
W W
Z
P
P
T
52
nr 3/czerwiec
Literatura Idol przyszłego papieża iestety, każdy twórca ma to siebie, że jest nadwrażliwy i zbyt ostro ocenia rzeczywistość – Zegadłowicz opublikował w „Tęczy” w roku 1931 tekst piętnujący dwulicowość miejscowej hierarchii kościelnej. Oto fragment: Świętość stała się kramarst wem , świątynia bankiem, a celem syty kałdun… To oczywiście był koniec jego kariery tutaj – wrócił do Wadowic. Pomimo tych zawirowań Rada Miejska urządziła mu huczny jubileusz 25-lecia pracy twórczej. Jego imieniem nazwano główną ulicę Tatrzańską, Emil został – podobnie jak ojciec – honorowym obywatelem. Twórca był także idolem miejscowej młodzieży – na jego przedstawienia chodził m.in. późniejszy papież Karol Wojtyła… 1933 r. Emil zakochał się w 35-letniej Maryli Stachelskiej – miała za sobą nieudane małżeństwo z oficerem oraz trójkę dzieci. Ślady tej namiętności spotykamy w bardzo intymnych wierszach wchodzących w skład tomiku „Wrzosy” (życzeniem poety było, aby opublikowano je dopiero po pół wieku; w końcu ukazało się aż 5 egzempla-
N
W
rzy tomiku) oraz w powieści „Motory”. W tej ostatniej czytamy: Byli szczęśliwi. Miesiąc ich życia wart był stu lat. STOKROTNIELI SOBĄ… Gdyby nie te pieniądze… latach 30. coraz bardziej nasiliły się kłopoty finansowe poety. Ścigały go nie tylko kolejne splendory, ale i banki. Dużo dorabiał jako tłumacz niemieckiego. Pod koniec roku 1935 powieść „Zmory” wywołała skandal – cenzura skonfiskowała nakład. W rok później władze Wadowic odebrały twórcy nadane honory. Zegadłowicz związał się wtedy ze środowiskiem socjalistycznym – poznał m.in. Wandę Wasilewską. W 1937 Emil spotkał swoją ostatnią Muzę – Marię Koszyc-Szołajską. W tymże samym roku cenzura skonfiskowała „Motory”. następnych latach poeta z Marią podróżował z odczytami po Polsce; coraz częściej przebywał też w szpitalach na płuca. We wrześ-
W
W
Dworek w Gorzeniu Górnym, fot. arch.
nr 3/czerwiec
niu 1939 w dworku Zegadłowicza zamieszkali Niemcy, ale pozwolili mu tam pozostać. Emil próbował tworzyć nadal. W listopadzie 1940 roku trafił do szpitala w Sosnowcu; Maria jest z nim. Ze zdjęcia spogląda na nas niewysoki posiwiały mężczyzna w pumpach, wysokie czoło, okulary. Wygląda więcej niż na 52 lata… uty 1941, tym razem szpital w Będzinie. Mieszkał z Marią na sosnowieckiej Pogoni (naprzeciw starego budynku „Staszica”). Cierpieli biedę – nie mieli nawet herbaty i przyszło im parzyć liście zebrane w pobliskim parku… 24 lutego Emil Zegadłowicz umarł; w 3 dni później pochowano go na cmentarzu małobądzkim w Sosnowcu. Maria Koszyc-Szołajska towarzyszyła mu w ostatniej drodze. Wojny jednak nie przeżyła – została stracona przez Niemców za działalność patriotyczną… Spokoju Emila na cmentarzu położonym naprzeciw kominów Elektrociepłowni Będzin strzegą białe anioły usytuowane na murze. Grób ma z czerwonego piaskowca. Gdyby młodzi ludzie więcej wiedzieli o blaskach i ciemnych stronach życia wieszczów, może tym chętniej by się o nich uczyli…
L
53
Zagłębie. Na wyciągnięcie ręki Piękne, ale w ruinie…
Szwedzi! Zapłaćcie za nasze zamki! Tekst i foto: Zbigniew A. Wieczorek tu Wawel, Pieskowa Skała, no i może Będzin. użo dobrego dzieje się na zamku w Bobolicach, który jest własnością senatora RP, przedsiębiorcy Jarosława W. Laseckiego oraz jego brata Dariusza. Trwa jeszcze remont, ale zamek już zadaszono i w większości odbudowano (zwłaszcza – górny). Prace te poprzedziły badania archeologiczne. Warownia ta ma ciekawą historię, ponieważ należała niegdyś do księcia Władysława Opolczyka słynącego z tego, że wynajmował do sobie wiadomych celów rycerzy rozbójników (raubritterów – przyp. red.).Urzędowali oni zresztą nie tylko tutaj, lecz również w Ostrężniku, który tak twórczo zainspirował hrabiego Zygmunta Krasińskiego. Do-
D
Zamek w Będzinie, jeden z niewielu dobrze zachowanych.
P
ierwsze kamienne zabudowania obronne powstawały na terenie Jury Krakowsko – Częstochowskiej w XIII w., jednak rozkwit budowy miejscowych warowni przypadł na XIV w. To zasługa Kazimierza Wielkiego. Powstała wtedy sieć 29 zamków wspieranych 10 strażnicami obronnymi. istoria nie obeszła się z nimi łaskawie. W dobrym stanie, nadającym się do użytku jest Wawel (chociaż to nietypowe Orle gniazdo, to jednak zbudowane na jurajskiej skale), Będzin oraz Pieskowa Skała. Większość zamków i strażnic jurajskich zburzyli podczas potopu Szwedzi i nic im za to (patrz glossa). Potem dołożyli się inni – np. Rabsztyn wysadzili poszukiwacze skarbów, a zamek w Koziegłowach zburzono, żeby pobudować… kościół. yłe obiekty militarne na Jurze dzielą się na: zamki – królewskie np. Wawel, Będzin, Olsztyn czy też Ojców, rycerskie – np. Podzamcze koło Ogrodzieńca, Tęczyn – Rudno; biskupie np. Siewierz; strażnice obronne – np. Mirów i Ryczów oraz wieże mieszkalno-obron-
H
B 54
ne np. Kraków – Zwierzyniec i Grabowa. ażdy z zamków ma własną legendę, no i ducha. Coraz więcej zatem chętnych do ich odwiedzin. Dojazd, oznaczenie informacyjne, infrastruktura gastronomiczna i hotelowa wreszcie stan obiektów są jednak bardzo różne. Najczęściej to kupa kamieni do której wiedzie leśny lub polny dukt – np. Ostrężnik koło Złotego Potoku, czy też Ryczów. W tym wszystkim sporo romantyzmu, jednak turysta (zwłaszcza ten zagraniczny) to człek wielce wygodny. Musi mieć drogę asfaltową, parking, hotel gwiazdkowy, restaurację, przewodnika, no i co oglądać. Z infrastrukturą są jednak problemy. Chlubnymi wyjątkami są
K
nr 3/czerwiec
Zamek w Olsztynie koło Częstochowy.
piero interwencja króla Władysława Jagiełły przyniosła kres działalności księcia. Widocznie dla odkupienia grzechów sprowadził (ciekawe czy legalnie?) słynny obraz Czarnej Madonny będący do dzisiaj przedmiotem kultu na Jasnej Górze. Do tych samych właścicieli należy również sąsiedni obiekt w Mirowie. grodzieniec zyskał nieco na realizacji filmu Andrzeja Wajdy Zemsta – co jednak było tylko doraźną kosmetyką. Na tym zamku dzieje się stosunkowo najwięcej – koncerty, widowiska plenerowe itp. Szkoda jednak, że Zemsta była wydarzeniem jednorazowym. Może przydałaby się jakaś jej stała inscenizacja? Albo np. muzeum kostiumów i rekwizytów. Ludzie szukają miejsc w których coś się dzieje i można obejrzeć to i owo. Jednak niekoniecznie budulec dla okolicznych chałup… odzamcze to również odtwarzany gród słowiański na Górze Birów. Co jeszcze? Jerzy Donimirski odbudowuje zamek rycerski w miejscowości Korzkiew. Czy jednak tylko na prywatnych inwestorów można w tej kwestii liczyć? Na Jurę przecież trzeba spojrzeć kompleksowo. Planuje się tutaj utworzenie Parku Narodowego. Jura Krakowsko – Częstochowska (albo jak ktoś woli Jura Krakowsko – Wieluńska) to przecież również skałki do oglądania i wspinania ,np. okolice Rzędkowic i Podlesic, liczne jaskinie, rezerwaty przyrody oraz zbiorniki wodne i stadniny. W Kiełkowicach jest nawet strusia ferma. Wszystko to w zasięgu dwóch lotnisk (Pyrzowice,
O
Szczątki pałacu Włodowice – szkoda, że władze odległej o 20 metrów gminy tego nie widzą.
P
Balice) jednak braki w infrastrukturze, które tu już sygnalizowałem sprawiają, że może to być dopiero w stu procentach atrakcją turystyczną. A trafić to mogą nie tylko Niemcy, Rosjanie, czy Skandynawowie lecz również rodacy znudzeni słońcem Tunezji. olska to nie tylko Tatry i Bałtyk, a rewitalizacja pojedynczych obiektów cieszy, lecz wiosny nie czyni.
P
Glossa od autora:
J
urę odkrywałem jako chłopiec w latach 70-tych jeżdżąc na starej damce. Mieszkałem wówczas w rodzinnym Zawierciu, który z racji położenia jest sercem tego malowniczego regionu. Z czasem, interesując się historią poszczególnych obiektów, stwierdziłem, iż 90 procent spośród nich zburzyli Szwedzi. Tylko nieliczne zachowały się w dobrym stanie, bądź są odbudowywane w związku z czym pytam – a czemu Szwedom nic za to?! A niech nam sypną np. sto milionów euro na założenie Fundacji Kolubryna (nazwa oczywiście z kapelusza, może być inna), która zajęłaby się tą kwestią? Kupa kamieni jurajskich, brak odpowiedniej infrastruktury nie sprzyja biznesowi turystycznemu – piszę o tym powyżej. prawę tę polecam Związkowi Gmin Jurajskich, władzom województwa śląskiego i Rządowi RP. Wiem, że było przedawnienie, ale skoro Szwedzi to nasi sojusznicy w Unii, obecnie ludzie wysokiej kultury, więc niech się zainteresują skutkami wojennych wyczynów swoich pradziadów!
Podzamcze
S Bractwo Kurkowe przed zamkiem w Będzinie.
nr 3/czerwiec
55
Bukowno, 1989 r.
Stara kuźnia – Mrzygłód
56
nr 3/czerwiec
Stawiam na młodzież
Sport
Z wiceprezesem klubu piłki ręcznej Leszkiem Łazarowiczem rozmawia Dawid Czerny.
Jak wyglądały początki piłki ręcznej w Zawierciu? Piłka ręczna pojawiła się w Zawierciu w latach sześćdziesiątych dzięki pasjonatowi jakim był Jan Ciastek, który grał jeszcze w jedenastoosobową piłkę ręczną. W 1963 roku, kiedy zespoły grały już w siedmioosobowych składach, doprowadził do powstania sekcji piłki ręcznej w Warcie Zawiercie. Sam byłem zawodnikiem tego klubu od 1971 roku przez kolejne 20 lat. Nie tylko grałem, ale uczyłem się też pracy społecznej od pana Ciastka. Wcześniej klub sportowy wyglądał inaczej. Trener pełnił nie tylko funkcję szkoleniowca, ale też organizatora obozów, a nawet rozwiązywał życiowe problemy zawodników. W 1991r. po podjęciu przez zarząd Warty Zawiercie decyzji o rozwiązaniu sekcji, piłka ręczna zamarła do 1994 r. Wówczas powstał Viret Zawiercie. Jak doszło do jego powstania? Po rozwiązaniu Warty bez klubu zostało kilku młodych, obiecujących zawodników. Istniała też sekcja piłki ręcznej w Międzyszkolnym Klubie Sportowym w Zawierciu, gdzie działał następny pasjonat piłki ręcznej – Ryszard Mastrzykowski. Grający u niego chłopcy kończyli wiek juniorski i chcieli dalej kontynuować karierę. Próbowałem wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom. W kwietniu 1994 r. udało mi się namówić właścicieli firm: Return z Zawiercia i Vig z Dąbrowy Górniczej do powołania klubu sportowego. Klub sportowy Viret Zawiercie został zarejestrowany 11 maja 1994 r. Do ligowej rywalizacji szczypiorniści Viretu przystąpili we wrześniu 1994 r. Kto był pierwszym trenerem? Eugeniusz Cichocki. Razem graliśmy w Warcie Zawiercie. Później grał i trenował zawodników Górnika Sosnowca i Fabloku Chrzanów. Zacząłem go namawiać, żeby podjął się funkcji trenera Viretu. Rozmowy trwały dość długo, ale zakończyły się sukcesem – Gienek został grającym trenerem naszego klubu. Kadrę zespołu stanowili wówczas byli zawodnicy Warty i MKS Zawiercie, uzupełnieni przez szczypiornistów z Dąbrowy Górniczej i Sosnowca. To był ewenement, bo byliśmy
www.viretzawiercie.plr.
wtedy jedyną seniorską sekcją piłki ręcznej w Zagłębiu. Pierwszy mecz zagraliśmy przy pełnej widowni na asfalcie w III lidze międzywojewódzkiej. Grało tam wtedy wielu zawodników mających na koncie występy w ekstraklasie i I lidze. Poziom był wysoki. O awans do II ligi nie było więc łatwo. Udało się w 1998 r... Cały czas wzmacnialiśmy drużynę. Pozyskaliśmy kilku zawodników o uznanej marce i doświadczeniu zebranym na pierwszoligowych parkietach: Dariusza Kudłę, Krzysztofa Adamuszka, Andrzeja Piechowicza i Tomasza Wieczorka. To oni nadawali ton i w głównej mierze przyczynili się do awansu. Przed sezonem 2000/01 klub pozyskał strategicznego sponsora - firmę Este, która postawiła przed zawodnikami ambitny cel... Celem tym był awans do I ligi. Do zespołu dołączyło dwóch doświadczonych zawodników – Robert Nowiński i Wojciech Fudali. Przy dużym ich wkładzie udało się uzyskać upragniony awans. Było to pierwsze tego typu wydarzenie w grach zespołowych w historii Zawiercia i ogromny sukces dla naszego klubu. Viret na tym szczeblu rozgrywek grał dwa sezony, które upłynęły pod znakiem częstych roszad na ławce trenerskiej… W pierwszym sezonie, w połowie rundy jesiennej odszedł Eugeniusz Cichocki. Jego miejsce zajął Marek Płatek, który zdołał utrzymać zespół w lidze. Na półmetku następnego sezonu, trener Płatek stracił posadę, a jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Gienadij Kamielin – markowy trener, trzykrotny mistrz Polski i finalista Pucharu Europy z Iskrą Kielce. Strat z pierwszej rundy jednak nie udało się odrobić i zespół spadł do II ligi... Nie na długo, bo tylko na jeden sezon. Co spowodowało, że tak krótko graliście na drugoligowych parkietach? W II lidze nastąpiło przewartościowanie. Pozyskaliśmy kilku młodych zawodników. Trenerem został Andrzej Rosiński. Po 5 kolejkach, z niewiadomych przyczyn podał się do dymisji. Jego miejsce zajął Krzysztof Adamuszek, który świetnie potrafił przygotować zespół zarówno pod względem fizycznym jak
nr 3/czerwiec
i mentalnym. Po rocznej drugoligowej kwarantannie Viret zdołał powrócić do pierwszej ligi. To był najlepszy okres w historii klubu. Co stanęło na przeszkodzie, by awansować dalej? Drużyna prowadzona przez trenera Krzysztofa Adamuszka w kolejnych trzech sezonach zajmowała trzecie miejsce w tabeli. Najbliżej awansu byliśmy w sezonie 2005/2006, kiedy prowadziliśmy po pierwszej rundzie w rozgrywkach. Kontuzje dwóch czołowych zawodników: Krzysztofa Wacha i Michała Adamuszka doprowadziły do tego, że w II rundzie graliśmy słabiej i nie uzyskaliśmy promocji do ekstraklasy. Sezon 2007/2008 to rozczarowanie. Co się stało? Nastąpiły duże zmiany. Z zespołu odeszło pięciu ważnych zawodników: Adamuszek, Wach, Biernacki, Giebel i Kapusta. Zawodnicy pozyskani w ich miejsce nie stanęli na wysokości zadania. Po pierwszej rundzie Viret miał 11 pkt i zajmował bezpieczne miejsce w tabeli. W rundzie rewanżowej zawodnicy wywalczyli tylko 3 pkt i ostatecznie spotkała nas degradacja. Jak wygląda obecnie kadra zespołu? Historia zakręciła koło. Moim marzeniem było zawsze i jest, żeby większość w klubie stanowili zawodnicy wywodzący się z Zawiercia, kosmetycznie uzupełniani przez zawodników pozyskanych z innych klubów. Teraz ponownie gramy naszymi wychowankami, bowiem trzon zespołu stanowią chłopcy z rocznika 90–92. Ze starszych zawodników są jeszcze: Sebastian Pawluś, Maciej Nowak, Wojciech Fudali i Marcin Komalski. Grającym trenerem klubu jest Robert Nowiński – król strzelców I ligi w sezonie 2001/2002 w barwach naszego zespołu. W dopiero co zakończonym sezonie zajęliśmy trzecie miejsce w rozgrywkach. Będziemy jednak konsekwentni i cierpliwi – z tej mąki będzie chleb.
57
Sport Viret postawił na wychowanków. Mają już jakieś sukcesy? Pierwszy odnieśliśmy w 2005 r. Rocznik 1986 awansował do ćwierćfinału mistrzostw Polski. Konsekwentna praca z młodzieżą przyniosła wiele sukcesów sezonie 2007/2008. Wielką robotę wykonał trener Mariusz Szczygieł. Prowadzeni przez niego juniorzy młodsi (r. 1991) osiągnęli półfinał mistrzostw Polski, młodzicy (r. 1993) ćwierćfinał, a chłopcy (r.1996)okazali się najlepsi na Śląsku. W dopiero co zakończonym sezonie juniorzy (r. 1991) grali w 1/4 MP, a chłopcy (r. 1996) awansowali do eliminacji Pucharu Polski, którego jeden z ćwierćfinałów odbędzie się 15-17 maja w Zawierciu. Pozostałe zespoły również należą do czołówki rozgrywek ŚlZPR. Duże nadzieje w przyszłym sezonie wiążemy z zespołem juniora młodszego (r.1993).
Czy istnieje specyficzny zawierciański system szkolenia zawodników? Tak. Wypracowaliśmy go dzięki dyrektorom zawierciańskich szkół. Dyrektor SP nr 6 w Zawierciu Dariusz Bednarz rozumiał potrzeby klubu i stworzył klasy z rozszerzonym wychowaniem fizycznym już od czwartej klasy. Później uczniowie przechodzą całym rocznikiem do Gimnazjum nr 3, gdzie dyrektorem jest nasz kolejny sojusznik – Jacek Bożek. Po ukończeniu gimnazjum idą do I Liceum im. S. Żeromskiego, albo do Zespołu Szkół im. O. Langego w Zawierciu. Ci chłopcy grają nie tylko dla klubu, ale też w rozgrywkach międzyszkolnych i trzeba dodać, że z sukcesami. To sprawia, że wszyscy są zadowoleni. Plany na przyszły sezon? Ogólna recesja ma wpływ na nasze możliwości finansowe. Na przełomie maja i czerwca będziemy prowadzić rozmowy z naszymi sponsorami. Nie należy się jednak spodziewać spektakularnych zakupów. Zarząd klubu
trochę inaczej podchodzi do wyniku sportowego, niż kibice. Kibice domagają się wyników już teraz, a my zdajemy sobie sprawę, że młodzi zawodnicy muszą najpierw nabrać niezbędnego doświadczenia, by osiągnąć sukces. Trzeba po prostu spokojnie czekać. Viret to nie tylko sekcja piłki ręcznej, ale też tenisa stołowego... W 2005r. przejęliśmy sekcje tenisa stołowego od GKS Olimpijczyk działającego przy Gimnazjum nr 2 w Zawierciu. GKS nie miał osobowości prawnej, więc miał problemy z pozyskaniem sponsoringu. Przygarnięcie tej sekcji także było ważnym wydarzeniem w historii klubu. W tym roku pingpongiści KS Viret CMC wygrali II ligę śląską i 9 oraz 22 maja zagrają w barażu o awans do pierwszej ligi. Mam nadzieję że skutecznie. Zespół ten w całości stanowią wychowankowie naszego klubu – w większości juniorzy, którzy w swojej kategorii wiekowej należą do czołówki w Polsce.
Stopy wody pod kilem! ośrodku TKŻ Tramp znajdującym się W na Pogorii 1 w Dąbrowie Górniczej odbyło się tradycyjne (po raz 53!) wciągnięcie bandery sygnalizujące Otwarcie Sezonu Żeglarskiego’2009. Na uroczystość przybyli zaproszeni komandorzy klubów żeglarskich z Dąbrowy Górniczej oraz Śląskie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski i Osobom z Upośledzeniem Umysłowym Szansa z Katowic i Pyskowic z prezesem Wiktorem Zawadzińskim – łącznie około 700 osób. Obecni byli również adepci sztuki żeglarskiej rozpoczynający kurs żeglarza jachtowego. o części oficjalnej żeglarze zaczęli normalne zajęcia a niepełnosprawni poszli popływać rekreacyjnie po akwenie na jachcie Trener Wodnik wyczarterowanym od zaprzyjaźnionego Klubu KSW Fregata. ogoda w tym dniu dopisała, więc podopiecznym Stowarzyszenia dostarczyła niezapomnianych chwil spędzonych po raz pierwszy podczas rejsu na prawdziwym jachcie. Gdy jedna grupa pływała, inne bawiły się na terenie Ośrodka biorąc udział w grach i zabawach, a doświadczone wilki morskie pokazywały węzły żeglarskie. ulminacyjnym punktem imprezy było przeciąganie liny. Po zaciętej walce wygranych i przegranych solidarnie nagrodzono kiełbaskami z rożna przygotowanymi przez opiekunów i sympatyków żeglarstwa oraz członków Klubu. (inf. własna)
P P
K
Fot. Gosław Olicki
58
nr 3/czerwiec
zisiaj już definitywnie wiadomo – EURO D na Śląskim nie będzie! Nie będzie go więc także w Zagłębiu, czyli w Sosnowcu,
który aspirował do roli miasta pobytowego. uż wiosną 2003 roku Hryhoryj Surkis, przewodniczący Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej postulował wspólną organizację piłkarskiej imprezy w Polsce i na Ukrainie. W kwietniu 2007 roku UEFA podjęła przychylną decyzję i przygotowania w obu krajach ruszyły… niemrawo. W zasadzie, to do dzisiaj nikt nie jest w stanie wytłumaczyć sensownie, dlaczego akurat Chorzów – prawdziwa legenda polskiego futbolu znalazł się na liście rezerwowej? Czy zawiniły tu lokalne, czy globalne układy polityczne? Czy to osławiona niechęć całego kraju, a szczególnie „warszawki” do naszego województwa? Bo faktem jest, że to za rządów PiS doszło do tej bezprzykładnej deprecjacji. Warto przypomnieć, że wtedy województwem władali marszałkowie Michał Czarski (SLD), a po nim – od listopada 2006 roku Janusz Moszyński(niby PO), a wojewodą był Tomasz Pietrzykowski (z mianowania PiS). Pewnie nie mogąc się porozumieć, pozostawili samemu sobie Chorzów, który siłą rzeczy nie mógł skutecznie przebić się ze swoim, do niedawna, stutysięcznikiem. opiero aktualni: marszałek Bogusław Śmigielski i wojewoda Zygmunt Łukaszczyk stworzyli w urzędzie marszałkowskim biuro pełnomocnika ds. przygotowania EURO 2012, a jego szefem został Marcin Stolarz – wcześniej kierował przygotowaniami w UM Chorzów. maja br. Michel Platini oznajmił na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA, że z polskiej listy odpadły Kraków i Chorzów, czyli tzw. miasta rezerwowe. Na uroczystości zwołanej z tej okazji przez Śląski Urząd Marszałkowski na Śląskim, gdzie wspólnie oglądano transmisję z Bukaresztu, udział zapowiedzieli obaj wiceprezesi PZPN Antoni Piechniczek i Rudolf Bugdoł, prezydenci Chorzowa Marek Kopel i Katowic Piotr Uszok, posłowie do europarlamentu Jerzy Buzek i Jan Olbrycht oraz parlamentarzyści z regionu Tomasz Tomczykiewicz i Sławomir Kowalski. Wolno przypuszczać, że część z nich miała jakieś tajne przecieki odnośnie pośledniej roli, jaką odegrało nasze województwo w wyścigu do EURO, bowiem nie pojawili się na płycie stadionu. Po co mają się kojarzyć z klęską w przeddzień wyborów? Po słowach Platiniego nad stadionem zapadła cisza rozpraszana skutecznie przez natrętny warkot latającego nad zgromadzonymi srebrzystego helikoptera jednej ze stacji telewizyjnych i filmującego rozczarowanie na obliczach. onory z konieczności pełnił wicemarszałek Mariusz Kleszczewski, który jednak nie spełniał wrażenia nazbyt zaskoczonego tą decyzją. Pewnie jednym z argumentów na
J
D
13
H
Żegnaj EURO 2012
Posępny warkot helikoptera Jerzy Przygoda
rzecz przyznania organizacji innym miastom była bliskość z niemiecką granicą. To bowiem gwarantuje sukces kasowy EURO, a na to UEFA jest szczególnie wyczulona. zym skutkuje ta decyzja dla Śląska i Zagłębia? Przede wszystkim znacznym uszczupleniem środków na rozwój infrastruktury komunikacyjnej, turystycznej i jakiej tam jeszcze, bo przecież znając realia i mizerię naszego budżetu oraz słowność polityków trudno przewidywać, że Warszawa będzie sypała groszem, kiedy są inne priorytety. a pewno nie odwiedzą nas tłumy kibiców i nie zostawią pieniędzy. Grozi nam zmniejszenie atrakcyjności inwestycyjnej. W ślad za tym może pójść cywilizacyjna zapaść, albowiem większość przewidywanych pod EURO inwestycji będzie musiała być finansowana z budżetów lokalnych, a te są raczej kruche. o do samego stadionu, to grozi mu marginalizacja, bo przecież w kraju będą znacznie nowsze i bardziej luksusowe obiekty. Klasa Elite nadawana piłkarskim obiektom, a którą Śląski ma otrzymać po zadaszeniu i nadbudowie trybuny zachodniej, raczej nie pomoże w zdobyciu przychylności włodarzy piłki polskiej, europejskiej czy nawet światowej. Pogłębi się wreszcie niechęć mieszkańców regionu do reszty kraju (co już zresztą widać na forach internetowych!), bo zwolennicy autonomii Śląska zyskają dodatkowy argument w nieustającym sporze o szykanowaniu ich przez Polaków. I tym razem będą mieli rację… arto się zastanowić, co też faktycznie pozostanie nam jako trwała pamiątka nieskuteczności starań, lub – jak kto woli – jaskrawy dowód braku siły przebicia? Jedni chcą już dziś zaorać Śląski, inni twierdzą, że w zasadzie to nic wielkiego się nie stało.
C
N C
ewne jednak sprawy już rozpoczęto Pchoćby i to nie pod wpływem presji EURO, jak inwestycje drogowe, czy rozbudowę
Pyrzowic. Tego nikt nie zabierze. Podobnie rzecz się ma z hotelami, bazą gastronomiczną i handlową. rzebudowa Śląskiego też zostanie zakończona, a że jesteśmy sporą aglomeracją, więc choćby dla wewnętrznych potrzeb będzie wystarczający – tak, jak dotychczas. okolicznych miastach, prace nad rozbudową infrastruktury sportowej i pobytowej też mocno zaawansowane. Teraz nieco będą okrojone i wolniej prowadzone, ale również spełnią lokalne aspiracje. ak zapewne będzie w Sosnowcu, gdzie obok Stadionu Ludowego trwa aktualnie budowa nowych boisk treningowych, ale już zlecono austriackiej firmie wykonanie planów przebudowy trybun przy płycie głównej. Jak twierdzi dyrektor MOSiR – Zbigniew Drążkiewicz – na wzór angielski. Jeśli dodać do tego zamiar postawienia w sąsiedztwie ekskluzywnego hotelu, basenów itp. itd. to miasto zyska całkiem spory kawałek atrakcji. Może chociaż ta świadomość ukoi żal, że jednak EURO tu nie będzie…
P
W T
W
nr 3/czerwiec
59
Felieton Wybory do Parlamentu Europejskiego wzmogły dyskusję o przyszłości Unii Europejskiej oraz znaczeniu w niej Polski. Wielu zadaje pytanie: czy integracja będzie się nasilać, pogłębiać i doprowadzi w efekcie do jednej wspólnej Ojczyzny – Europy? A może w wyniku istniejących, a w niektórych obszarach potęgujących się różnic będzie nadal Europą Ojczyzn – oddzielnych państw?
Razem czy osobno? Jadwiga Gierczycka
Proces integracji zmierza w kierunku wzmocnienia europejskich regionalizmów. Może prowadzić do artykulacji odrębności etnicznych, językowych, kulturowych i ekonomicznych. Regionalizm może sprzyjać integracji ale również wpływać poprzez rozwój silnych regionów na dezintegrację. Pojęcie regionu jest odmiennie interpretowane. Nauki prawne jako region określają jednostkę podziału administracyjnego najwyższego stopnia. Region ma zwykle znaczną samodzielność zbliżoną do autonomii. Zakres jego kompetencji zależy od stopnia decentralizacji państwa. W naukach ekonomicznych region jest wyodrębniany na podstawie cech związanych z działalnością człowieka. Klasyfikacji dokonuje się przez rozróżnienie specyfiki gospodarowania. Może to być region rolniczy, górniczy itp., albo według zależności ekonomicznych, występujących wskutek działalności człowieka na tym obszarze. Regiony to naturalne struktury zakorzenione w tradycji i historii, którym państwo przekazuje określone kompetencje. Łatwiej w nim realizować cele i oczekiwania społeczeństwa niż „dyrygując” ze szczebla centralnego. Obecnie niektóre zachodnie elity intelektualne popierają wyłaniające się regiony, najczęściej jednolite etnicznie i kulturowo i odpowiadające na hasło „Europa Regionów”. To one i „Wielka Całość” mają zastąpić państwa zróżnicowane narodowo. Jeżeli mają współtworzyć podstawę przyszłego ładu europejskiego, to muszą być budowane na fundamencie równości wobec prawa; razem z państwem mają się uzupełniać, a nie je zastąpić. Paradoks współczesnych państw wg Daniela Bella polega na tym, że są zbyt małe by sprostać wyzwaniom globalnym i jednocześnie zbyt duże, by skutecznie rozwiązać lokalne sprawy. Dlatego konieczne jest rozszerzenie autonomii regionalnej i równoczesny rozwój ponadlokalnych struktur. Koncepcję Europy Regionów rozpowszechniono w latach 60. XX wieku. Oznacza ona bezpośrednią współpracę między wyodrębnionymi (według kryteriów właściwych dla każdego z państw) jednostkami terytorialnymi – regionami. W skrajnej postaci zakłada eliminowanie państw narodowych z porządku prawnego i międzynarodowego. Ścisła ko-
60
relacja z rozwojem regionalizmu autonomii regionalnej i procesów integracji europejskiej następuje od wielu lat. Spektakularnym przykładem zwiększania autonomii przez regiony są Szkocja w Zjednoczonym Królestwie i Katalonia w Hiszpanii. Jak z tego wynika, proces integracji europejskiej zmierza ku wzmocnienia europejskich regionalizmów i rozpadu państw narodowych. Oparcie integracji na koncepcji Europy Regionów wywołuje liczne problemy. Charles de Gaulle twierdził, iż nie można niedoceniać roli państw narodowych i tyko Europa Państw jest podstawą funkcjonowania integracji. Często też powstają wątpliwości czy większa autonomia jednostek regionalnych nie spowolni procesu integracji europejskiej. Duży wpływ Unii Europejskiej na proces decentralizacji polega na europeizacji regionalnych doświadczeń autonomii politycznej, Wiele regionów europejskich interesuje się decyzjami podejmowanymi w różnych obszarach na szczeblu UE. Utworzyły biura informacji regionalnej (także i Śląskie – przyp. red.). Rządy regionalne są członkami międzynarodowych stowarzyszeń. Największym z nich jest Zgromadzenie Regionów Europy do którego należy ponad 300 członków z całego kontynentu. Nie wszyscy znawcy problemu zgadzają się z koncepcją osłabienia pozycji państwa Fot. Robert Pasek
nr 3/czerwiec
na rzecz regionu. Profesor Grzegorz Gorzelak uważa, że „nowoczesny” europejski regionalizm nie doprowadzi do „Europy Regionów”, że proces integracji nie podąży w tym kierunku. Państwa narodowe pozostaną wciąż głównym czynnikiem kształtującym mapę naszego kontynentu, mimo, że w ciągu najbliższej dekady „nowoczesny” regionalizm zyska na znaczeniu. Na rozwój regionalizmu w Europie duży wpływ ma współpraca transgraniczna, funkcjonowanie euroregionów i współczesna polityka regionalna. Współpraca transgraniczna kształtuje aktywność międzynarodową regionów. Działając na poziomie regionu można rozwiązać wiele problemów, które są trudne na szczeblu państwa. Najlepszym przykładem – liczne inwestycje przygraniczne tworzące nowe miejsca pracy co niezwykle istotne w czasie recesji gospodarczej, która dotknęła obecnie wszystkie kraje Unii Europejskiej. Doświadczenia współpracy na różnych szczeblach mogą być wykorzystane do wsparcia zrównoważonego rozwoju terytorialnego Unii, uwzględniającego postulaty Strategii Lizbońskiej. Postępujący proces integracji europejskiej wpływa na wzmocnienie pozycji regionów. Zmiany ich pozycji nie należy jednak postrzegać jako osłabienia państw w integracji i jako tendencji dezintegracyjnej, chociaż regionalizacja jest postępującym procesem o skutkach trudnych do przewidzenia. Wydaje się jednak uzasadnione twierdzenie, że w obecnej i przyszłej Europie potrzebne są zarówno regiony, jak i państwa. Właściwe spełnianie wyznaczonych im zadań, przy wsparciu konsekwentnie realizowanej polityki regionalnej może skutkować zrównoważonym rozwojem krajów Unii Europejskiej. Może się okazać, iż w przyszłości tendencje integracyjne będą silniejsze od dezintegracji.
Gospodarka Wątpiącym…
O pożytkach z Unii płynących Andrzej Sawicki
iewątpliwie nasza przynależność do N tej ponadnarodowej organizacji wolnych państw kontynentu, jaką jest Unia
Europejska, przyniosła przez lata przedakcesyjne i później, znacznie więcej pożytku niż szkód. Te ostatnie można rozpatrywać wyłącznie w aspekcie ogólnoświatowej globalizacji i bezpośredniego powiązania kapitałowego ze wszystkimi znaczącymi ośrodkami finansowymi oraz przemysłowymi. To powoduje, że wraz z całą gospodarką globu podlegamy cyklom koniunkturalnym charakterystycznym dla zaawansowanej formy kapitalizmu. Teraz jednak niemożliwy jest powrót do gospodarki autarkicznej (samowystarczalnej – przyp. autora), co uparcie lansowano w czasach niesławnej pamięci RWPG.
transferu gospodarki, upadają ostatecznie argumenty o zdominowaniu naszej gospodarki m.in. przez kapitał niemiecki. Dzisiaj ma on ponadnarodowe korzenie a inwestując w naszym kraju tworzy nowe miejsca pracy. Kwestia niewolniczego wyzysku w zachodnich firmach też jest mityczna, bo to nie obcokrajowcom zawdzięczamy mobbing, pomiatanie ludźmi i obcinanie premii, w skrajnych przypadkach – nawet niewypłacanie pensji. W większości przypadków to nadzorca – Polak, chcąc zyskać w oczach obcojęzycznych przełożonych efektami oszczędnościowymi i porządkiem, traktuje rodaków niczym przysłowiowe bydło robocze. Świadczy o tym wiele interwencji podejmowanych przez Państwową Inspekcję Pracy, także i w polskich wyłącznie firmach. Niewątpliwym minusem jest
skich klientów zawyżonymi stawkami prowadzenia kont i niejasnymi okołokredytowymi prowizjami, renegocjacjami umów kredytowych oraz innymi opłatami zasługuje na radykalną reakcję naszego państwa (co już skutkuje wieloma postępowaniami prowadzonymi przeciwko bankom przez UOKiK), podobnie jak kłamliwe reklamy, (których zdaje się nie zauważać Rada Etyki Reklamy) sprowadzające się do wspólnego mianownika: Przyjdź do nas, my cię „URZĄDZIMY”! Wiadomo, biednego łatwiej wykorzystać... ozytywów jest jednak znacznie więcej: ogólne ożywienie gospodarcze kraju dzięki napływowi zagranicznych inwestycji, które zassały część bezrobotnych, znaczne zwiększenie przepływów kapitałowych, generalna modernizacja przemysłu, dostosowanie standardów produkcji i obrotu finansowego do wymogów UE. Dzięki temu, możliwe jest dryfowanie naszej narodowej gospodarki pod prąd ogólnoświatowych tendencji kryzysowych. Wśród 10 krajów, które niedawno wstąpiły do Unii, jawimy się jako niezłej klasy pływak. Gdybyśmy pozostawali poza nią to bylibyśmy pozbawieni koła ratunkowego łagodzącego drastyczne skutki recesji. o wejściu w życie układu kopenhaskiego (1.02.1994 r.) oraz podpisaniu protokołu dodatkowego ruszyły programy wspólnotowe UE dla Polski: PHARE, SAPARD i ISPA. Do dystrybucji i zarządzania nimi powołano w naszym kraju odpowiednie agendy: agencje rozwoju regionalnego i ich terenowe ekspozytury – agencje rozwoju regionalnego, zagłębiowska - w 98’. złonkostwo w Unii to także ogólnorozwojowy impuls, dzięki finansom postawionym do naszej dyspozycji.
P
P
nicość odeszły W argumenty eurosceptyków o groźbie wykupie-
nia polskich gruntów przez np. Niemców, bo – póki co – okazuje się, że to właśnie Polacy w większej liczbie osiedlają się po drugiej stronie Odry, we wschodnich landach Niemiec. Co do
swoista bankokracja, panosząca się na naszych ulicach i wyzierająca z dobrze nam kiedyś znanych witryn pobliskiego warzywniaka, czy sklepu obuwniczego. Tak jak rozpycha się w naszym krajobrazie, tak samo poczyna w gospodarce i obrocie finansowym. To, że obecny kryzys (recesję – jak kto woli) zawdzięczamy właśnie bankowcom, jest bezdyskusyjne, ale bezczelne drenowanie kieszeni pol-
nr 3/czerwiec
C
61
Gospodarka Odrębną sprawą jest ich dalece niewystarczające wykorzystanie wynikające jednak chyba bardziej z nadgorliwości naszych strażników Sezamu, niż unijnych wymogów: przedłużające się procedury, nadmiernie rozbudowane wnioski, czepianie się braku kropki lub przecinka... ozytywem jest też bez wątpienia zmuszanie przez Unię naszego establishmentu do podejmowania niezbyt wygodnych aktualnie rządzącym aktów prawnych, normalizujących jednak w zauważalny sposób pogmatwanie naszego prawa. Na plus wreszcie można też zaliczyć wsparcie know how i technologiczne. Tutaj można usytuować choćby niezauważone w szerszym wymiarze kwietniowe Europejskie Forum Gospodarcze, jakie odbyło się w Katowicach a dające impuls dla dalszego rozwoju polskiej Andris Piebalgs - Komisarz UE ds. Energii. Fot. Robert Pasek energetyki i górnictwa m.in. poprzez rozważanie projektów podziemnej gazyfikacji węgla, co dla obecnej kondy- mier – Jerzy Buzek (notabene jeden cji górnictwa miałoby wręcz kapitalne z organizatorów forum) Unia Euroznaczenie. To także problem emisji i pejska chce w ydawać pieniądze na ewentualnego podziemnego składo- realizację całkowicie innowacyjnych wania CO2 do którego przymierza- i w ysoce zaawansowanych technoją się obecnie dwa potężne polskie logicznie projektów dla złagodzenia przedsiębiorstwa PGE Elektrownia energetycznych i gazow ych niedoboBełchatów i Zakłady Azotowe Kę- rów oraz ochronę naturalnego środodzierzyn-Koźle. Ten ostatni w poro- wiska. zumieniu z Południow ym Koncernem le nie tylko tym zagadnieniom poEnergetycznym dąży do wdrożenia święcono forum. Było ono także pierwszego w świecie zeroemisyjnego próbą odpowiedzi na pytania wielu kompleksu energo-chemicznego. Tyl- branż o konsekwencje światowej deko dzięki unijnym funduszom można koniunktury. Spotkania odby wały się będzie zrealizować programy niosące, licznych zespołach obradujących na poza wzmożoną i skuteczną ochroną różne tematy: od pakietu klimatyczśrodowiska, także nowe miejsca pracy. nego, energetycznego bezpieczeństwa, Jak podkreślał w wystąpieniu b. pre- w ykorzystania odnawialnych źródeł
P
A
energii, infrastrukturalne inwestycje w Europie Środkowo-Wschodniej (koleje, drogi), w tym międzynarodowe korytarze transportowe, wspólne projekty, rozwój infrastruktury lotniskowej, logistyka i spedycja, motoryzacja, informatyka, transfer technologii, po problemy zdrowia i społeczności (samorządów) lokalnych. lusy z obecności w Unii widać także z naszych okien albo w najbliższej okolicy. Nasza miasta z dnia na dzień pięknieją, stają się barwne i przyjazne mieszkańcom, także i niepełnosprawnym. Poruszamy się coraz lepszym taborem autobusow ym i tramwajow ym. Mijamy codziennie świetnie zaopatrzone sklepy i hipermarkety. Tuż obok prężą się nowiutkie inwestycje przemysłowe. Jasne, jeździmy jeszcze parszywymi drogami, nadal nie brakuje slumsów i skrajnej biedoty. Państwo też jakby za mało opiekuńcze, bo przerzuca znaczną część sfery pomocy publicznej na barki pry watnych darczyńców, czyli społeczeństwa. W przeciwieństwie do wielu krajów starej Unii u nas można całkiem spokojnie zdechnąć z głodu nie zwracając przy tym niczyjej uwagi. easumując: dzięki Unii nie jesteśmy osamotnieni w przeciwrecesyjnych zmaganiach, możemy liczyć na finanse dla podniesienia naszego poziomu życia i realizacji wielu projektów na które, normalną drogą – nie byłoby nas stać. Pomysły są, pieniądze też – nauczmy się z nich korzystać!
P
R
Automat w zakładzie „Ferroli” w sosnowieckiej podstrefie KSSE. Fot. Robert Pasek
62
nr 3/czerwiec
Listy z podróży
Mis Amigos! Tekst i zdj.: Magda Beściak
Tydzień temu przeprowadziłyśmy się. Nasze poprzednie mieszkanie w snobistycznej dzielnicy Hadda było w porządku, ale ciut za ciasne. Żal było opuszczać panów w ukochanym spożywczym, piekarni, falaflowni, ale cóż. Nadarzyła się okazja. Tak więc od tygodnia mieszkamy w sercu Starej Sany, w miejscu, z którego do raju już chyba nie jest daleko... To niesłychane ile rzeczy można zgromadzić w półtora miesiąca. Przeprowadzka okazała się niesłychanie skomplikowana: cały nasz orientalny majdan jechał dwoma samochodami a wtaszczenie go na trzecie piętro wymagało nie lada wysiłku. Ale co nas czekało, kiedy mogłyśmy już spocząć... Znajomy Husajna, gospodarza naszego domu – lutnista – był tego dnia obecny, zatem zaimprowizowano przyjęcie z okazji naszego przybycia. No i kogo tam nie było. Po pierwsze Kordula, Niemka, kolorowy ptak, cudowna kobieta. Mieszkała na naszym piętrze, ale, niestety, nazajutrz ruszyła w dalszą podróż po Bliskim Wschodzie. Dalej Fatih, Turko-Niemiec, nowy sąsiad z góry. Oraz Alex, też Niemiec. A całe spotkanie odbyło się w cudownej atmosferze doprawionej katem, no i oczywiście przy dźwiękach lutni arabskiej. Zaczęłyśmy wreszcie zajęcia z arabskiego dla obcokrajowców. W sumie sympatyczna sprawa, bo to jedyna okazja, żeby nas zauważano na zajęciach, albowiem na kosmicznych wykładach z gramatyki nie za bardzo mogę się udzielać… Ale chyba najfajniejszy w tych nowych zajęciach jest skład osobowy. Wśród kilkunastu studentów jest bodaj dwanaścioro Chińczykow. Reszta to my: ja, Bogna oraz trzech Węgrow – Attila, Feri i Tomek. Hmm, chyba i tak nie udałoby się uniknąć podziału na dwie frakcje. Zasadniczo nie różnimy się jakoś dramatycznie pod względem poziomu, na jakim jest nasz arabski, ale nasi Chińczycy wprowadzili atmosferę konkurencji. Na szczęście jest to miła atmosfera:) Jak by jednak nie było, ich arabski jest imponujący, wymawiają wszystkie końcówki gramatyczne, zawsze używają ciekawych sformułowań, a wymowa też niczego sobie. Uch, piękne ajny. Ale z chińskim akcentem chyba juz nic się nie da zrobić:) Cóż, nasza blada, pięcioosobowa grupa z Europy Wschodniej, niestety, czasem zamienia się w lożę szyderców. Tylko jak nie płakać ze śmiechu, kiedy jeden z Chińczyków na pytanie, dlaczego go ostatnio nie było, odpowiada pięknie w koranicznym arabskim: Zaiste dostałem sraczki... Albo, gdy rozmawialiśmy o filozofii i Ahmed-nauczyciel zapytał, kto jest nasłynniejszym chińskim filozofem. Nie wiem, czy spodziewał się, że sprowokuje dyskusję o konfucjanizmie? W każdym razie chińska grupa usłyszawszy py-
tanie wypięła pierś, w ich oczach zapłonęły iskry, a z ust wydobyła się odpowiedź: Karl Marks… Europa Wschodnia nie podniosła się spod ławek do końca zajęć. Dyskusje mamy na ogół neutralne. Pilnuje tego Ahmed. Wywiesił nawet przed drzwiami informację o zakazie poruszania na zajęciach politycznych i religijnych tematów. Czasem tylko utyskujemy na zalew plastikowej chińszczyzny. Wstyd się przyznać, ale cały czas siedzę w Sanie. Okazało się, że mam tyle zajęć, że w weekend – tylko odpoczynek. Rano wykłady w instytucie, a po południu lekcja arabskiego.Zdaje się, że topografię miasta już opanowałam, w końcu mieszkam w trzecim już miejscu. Mam ulubione miejsca na kawkę, jedzonko, łażenie. Ale tu muszę poświęcić trochę miejsca na komunikację miejską, albowiem wciąż mnie zadziwia. Otóż poza nielicznymi wyjątkami tutejsze autobusiki (d’bab) są mikroskopijne. W Sanie nie ma przystanków. Po prostu stajesz i wypatrujesz, czy akurat nie nadjeżdża coś, co zmierza w kierunku, w którym chcesz się udać. Niby d’baby mają jakieś numery i określone trasy, ale zawsze warto się dopytać, dokąd tak naprawdę zmierzają. Na niektórych trasach (np. do Bab al-Jemen) są większe, ale na ogół korzystamy z 9-osobowych toyot. Z tym, że w tutejszych warunkach taka toyota mieści do 20 osób! I czasami wsiąść – nie lada sztuka. Faceci niby szanują kobitki, ale w godzinach szczytu lecą na łeb na szyję do autobusu, zadeptując bidule. Przyczyna jest taka, że jeżeli do autobusu wsiada tylko jedna kobieta, to kilka
nr 3/czerwiec
miejsc koło niej się zmarnuje, bo mężczyzna koło niej usiąść nie może. Z cudzoziemkami jest trochę inaczej. Bez abai jesteśmy czymś pomiędzy dziećmi a facetami, zatem to, czy nas traktują z takim samym szacunkiem jak pozakrywane Jemenki, to już zależy od poszczególnego osobnika. A wysiadanie z autobusu wygląda tak, że w miejscu, do którego się chciało dotrzeć, krzyczymy „Na stronę, proszę!”, albo stukamy monetą o szybę. Ten drugi sposób jest babski. Spośród wszystkich autobusików najbardziej lubię takie mini daihatsu. Mieści się w nich 6 osób z tyłu plus jedna koło kierowcy. Teraz po przeprowadzce właśnie takim dojeżdżamy na uniwersytet. Jazda czymś takim dla kogoś, kto ma więcej niż 1,60 m, jest nie lada wyzwaniem. Wsiadanie i wysiadanie (szczególnie jeśli uwzględni się etykietę podróży) wymaga niesłychanej zwinności. Ja ciągle nabijam sobie guzy. I tak sobie myślę, że Europejczycy wydają się za poważni na takie podróżowanie:) A tu oczywiście króluje improwizacja. Zdarzają się nieoczekiwane zmiany trasy, raz to w celu uniknięcia korków, kiedy indziej z przyczyn znanych tylko kierowcy. Chwaliłam już tutejsze drogi, ale muszę zaznaczyć, że pochwała dotyczy wyłącznie jakości nawierzchni. Bowiem ze względu na częste tutaj zalania, chodniki są niesłychanie wysokie, poza tym przez środek co ważniejszych ulic biegnie równie wysoki próg. Co prawda pomaga on utrzymać standard prawostronnej jazdy, ale zdarza się czasami, że skręcić w lewo niepodobna. Zatem trzeba kombinować. No i kombinują:) W efekcie do pieszych należy bezustanne uważanie na kierowców, którzy sobie ucinają małe skróciki pod prąd, co wcale rzadkie nie jest. Kończę już, trzymajcie się ciepło. I trzymajcie kciuki. Jutro idziemy walczyć z biurokracją, co jest konieczne, jeżeli chcemy tu kontynuować edukację. Badanie HIV i takie tam…
63
Motoryzacja
mniej, niż konkurenci, a jednocześnie być należał do najlepszych salonów Daewoo STILE ITALIANO modnym przedstawicielem stile italiano. w Polsce. Bywało, że miesięcznie sprzedanowym Fiacie 500C zastosowano sy- wano tu ponad sto samochodów. czyli Fiat 500 cabrio Wstem Start&Stop’, czyli urządzenie za- d września oferujemy klientom cztery o nie jest typowy kabriolet. W samocho- rządzające chwilowym wyłączeniem silnika O modele –mówi kierownik salonu, pan Tdachowe dzie zachowano bowiem boczne panele i jego ponownym włączeniem. Kiedy auto łącznie ze słupkami C, co zapew- się zatrzymuje, przy wrzuconym wolnym nia wysoką sztywność nadwozia. Pomiędzy biegu, po zwolnieniu sprzęgła silnik gaśnie; panelami umieszczono elektrycznie stero- aby zapalić go ponownie wystarczy wrzucić wany dach materiałowy, który dostępny jest bieg. Auto zaprojektowano w Centro Stile w trzech kolorach – beżowym, czerwonym Fiat. i czarnym. Fiacik 500 w wersji cabrio był absolutnym hitem stoiska Fiata na tegorocz-
Hinduska firma w Zagłębiu TATA na rynku… aledwie przed rokiem hinduska firma Zdecyzję motoryzacyjna Tata Motors podjęła o wejściu na polski rynek. Mało
nym Autosalonie w Genewie. To nawiązująca do historycznej nowa wersja Fiata 500C, która właśnie w Szwajcarii miała światowy debiut. krótce nowy samochód produkowany w Tychach pojawi się na rynkach całej Europy. Ta oryginalna wersja kabrioletu stanowi hołd, złożony wersji z odkrytym nadwoziem z 1957 roku, a jednocześnie oferuje awangardowe rozwiązania związane z mechaniką, napędem i komfortem jazdy. Samochód ma demokratyzować dostęp do technologii i elementów wyposażenia nigdy wcześniej nie oferowanych w tym segmencie, czyli kosztować
W
64
kto przypuszczał, że właśnie w ciągu roku Krystian Gadomski. Największym zainteuda się zbudować dilersko-serwisową sieć. resowaniem cieszą się maluchy - kompakNajwiększy, hinduski koncern motoryza- towa Indica oraz kombi na bazie tej pierwcyjny (roczna produkcja kilka milionów szej, Indigo. Ponadto Safari (SUV) oraz samochodów), ustanowił firmę Marubeni Xenon (pick-up). Dwa pierwsze dostępne Corporation wyłącznym dystrybutorem z silnikami benzynowym i diesla o pojemsamochodów osobowych i lekkich do- ności 1,4 litra, a Safari i Xenon – z silnikiem diesla o pojemności 2,2 litra z napędem na cztery koła lub jedną oś. W przypadku modelu Xenon wybrać można kabinę pojedynczą lub podwójną. Wszystkie modele objęto trzyletnią gwarancją z limitem 100 tys. km. rzypomniałem sobie, że kiedy przed rokiem pojawili się w Polsce emisariusze firmy Tata, głosili na prawo i lewo, że ceny, jakie będą miały ich samochody, powalą na kolana konkurencję. A tymczasem niewiele są korzystniejsze od podobnych modeli innych marek. o tylko tak się wydaje – ripostuje właściciel firmy, stawczych na terenie Polski. Do września Jan Boruszewski – Za niewiele niższe pieub. roku trwały intensywne prace nad po- niądze, Tata oferuje w porównaniu z innyzyskaniem profesjonalnych sprzedawców mi firmami, klimatyzację, wspomaganie i serwisantów. Przedstawiciele Hindusów kierownicy, elektrycznie sterowane szyby, trafili na podatny grunt gdyż przed kilkoma centralny zamek i poduszkę dla kierowcy. laty sieć dealersko-serwisowa koreańskiej To wszystko już za 23.800 zł brutto w przyfirmy Daewoo zaczęła mieć poważne kłopo- padku kompaktowej Indici. A kilka tysięcy ty. Efektem tych działań jest dotychczas sieć więcej za wersję GLX z dodatkowo ABS, 21 firm, które zajmują się sprzedażą czterech poduszką dla pasażera i lampami przeciwmodeli samochodów Tata. Najwięcej, bo mgłowymi. Wersja sportowa tego modelu aż trzy spośród nich znajduje się na Śląsku ma jeszcze alufelgi i tapicerkę skórzaną. – w Pszczynie (do tej pory najlepsze wyniki Podobnie jest w przypadku pozostałych sprzedaży), w Jaworznie i Dąbrowie Górni- trzech modeli Taty. czej. rzedstawmy zatem te samochody. Indwiedziłem niedawno znany salon-serdigo z silnikiem benzynowym i diesla wis w Dąbrowie Górniczej. Przed laty jest też nieźle wypasione – klima, wspoma-
P
T
P
O
nr 3/czerwiec
W
ganie, ABS, sterowanie szyb, centralny zarywalizacji brane będą mek, dwie poduszki, lampy przeciwmgłopo uwagę trzy elementy: we i relingi. czas przejazdu, zużycie paliwa, olejne modele Taty: Safari i Xenon ofe- ilość punktów karnych za przerowane na polskim rynku, też bardzo kroczenie dopuszczalnej prędkości. Dzięki nowatorskim systemom firmy Keratronik, podczas całego przejazdu będzie można oglądać na wirtualnej mapie gdzie znajdują się samochody, jaka jest kolejność rywalizacji i co najważniejsze, ile razy, i o ile kilometrów, kierowcy przekroczyli dopuszczalną prędkość. ońcowy wynik da suma miejsc w poszczególnych elementach rywalizacji. Uczestnicy konferencji ekologicznej, goście targów i zalogowani internauci będą dobrze wyposażone, mogą być przezna- mogli na moczone do jazdy terenowej lub działalności nitorach, czy gospodarczej. w swoich telenaszym salonie poza oferowanymi fonach dokładmodelami samochodów rodem z In- nie śledzić wydii – dodaje kierownik Krystian Gadom- niki rywalizacji. ski – klienci uzyskają całkowitą obsługę W przeciwieńzwiązaną ze sprzedażą, a więc serwis, wy- stwie do rajdów posażenie w audio i inne akcesoria, ubez- o kropelce, gdzie pieczenie (trzy towarzystwa) i kredyty sposób jazdy (pięć banków). Mamy nadzieję, iż panu- kierowców nający w gospodarce kryzys nie będzie miał stawiony jest na negatywnego wpływu na poziom zainte- minimalne zuresowania naszą ofert życie paliwa, tu liczy się tempo jazdy, ale zgodne z przepisami, bowiem przekroczenie dopuszczalnej prędkości przynosi punkty karne. Samochody, będą monitorowane co minutę i każde przekroczenie dopuszczalnej prędkości przyniesie tyle punktów karnych, o ile prędkość została przekroczona. Kto tych punktów będzie miał najmniej, wygra tę część rywalizacji. KO-WYŚCIG ma o imprez towarzyszących Auto Moto pokazać, że wbrew Show, który odbędzie się w dniach 19– panującym opiniom da 21 czerwca 2009 w EXPO Silesia Sosnowiec się szybko i sprawnie jeźdołącza jeszcze jedną, EKO-WYŚCIG. Jesz- dzić zgodnie z przepisami cze kilka lat temu taki pomysł nie miał szans oraz wyłonić samochody, realizacji. Tym razem korzystając z możli- które są najoszczędniejwości pełnego monitorowania uczestniczą- sze w normalnej eksploacych w rywalizacji samochodów organiza- tacji. Promowany będzie torzy proponują zupełnie nową sportową tzw. eco-driving, a więc zabawę. jazda, która preferuje yścig na trasie: Sosnowiec (Expo Sile- płynność i maksymalne sia) Siewierz, Częstochowa, Lubliniec, wykorzystanie możliwoDobrodzień, ści samochodu, pod kątrzelce Opolskie, Krapkowice (wjazd na tem oszczędnej jazdy. autostradę), Katowice, Mysłowice, SosRubrykę redaguje nowiec. Xawery Góral
K
K
W
Start i meta w Sosnowcu EKO-WYŚCIG w ramach Auto Moto Show D
Czy takie cacka zobaczymy w trakcie tego w yścigy?
E
W S
nr 3/czerwiec
65
Rozwój budownictwa wymaga Ten również bolączka naszej gminy. odpowiedni infrastruktury. Jak to Duże nadzieje na rozwiązanie tego wygląda w Gminie Psary? problemu wiążemy z Narodowym Gmina jest całości ztelefonizowana Programem Dróg Lokalnych. i zgazyfikowana. Wybudowanie Podpisaliśmy w tej sprawie umowę 2007 r. Stacji Uzdatniania Wody partnerską zOferta naszymi sąsiadami piękno krajobrazu oraz spokój Problemem w ww Pyrzowicach. Zuwagę rozmów jakie prowadzę jednorodzinnych. sprzedaży działek Malinowicach sprawiło, że że jesteśmy Gminą Wojkowice. Dziękijest środkom zw nowymi mieszkańcami wiem, osied-wypoczynkowi. budowlanych będących w zasobach gminy i ciszę sprzyjającą stan dróg. lając się na naszym terenie biorą również się na naszej stronie internetowej niezależni jeśli chodzi o dostawę wody znajduje o jakie będziemy się ubiegać Rozwój budownictwa b pod uwagę krajobrazu oraz spokój pitnej dlapiękno mieszkańców. Stacja jest pod adresem: z a m i ewymaga rwww.psary.pl z a m y w y r e m oTen n t o wrównież ać i ciszę sprzyjającą wypoczynkowi. Problemem większości samorządów odpowiedni infrastruktury. Jak to Duże nadzieje wyposażona w najnowocześniejsze ul. Graniczną w Psarach. Rozwój budownictwa wymaga odpo- Psary? jest stan dróg... Zarząd Dróg problemu urządzenia elektroniczne oparte Wojewódzki prowadzi wygląda w Gminie wią wiedniej Jak to wygląToprace również bolączka naszej gminy. między infrastruktury. innymi na technologii GPS. remontowe nawierzchni DW 913. Gmina jest całości ztelefonizowana rbudowa ogramem Marian Kozieł da? nadzieje na rozwiązanie tegoP probW y p r a c o w a n e o s z c z ę d n o ś c i DużeZaplanowana jest również Wójt Gminy Psary Gmina jest w całości ztelefonizowana lemu wiążemy z Narodowym Programem i zgazyfikowana. Wybudowanie Podpisaliśmy w inwestujemy w wymianę starych chodnika przy tej arterii i izgazyfikowana. Wybudowanie w 2007 Dróg Lokalnych. Podpisaliśmy w tej sprabudowę nowych wodociągów. komunikacyjnej. Inwestycja partnerską ta ma dla w 2007 Stacji Uzdatniania Wody z Twierdzi Pan że Gmina Psary jest r. Stacji Uzdatniania Wody wr.Malinowiwie umowę partnerską z naszym sąsiadem W najbliższym czasie planowana jest nas szczególne znaczenie ze względu wyjątkowa. Na czym polega ta w Malinowicach sprawiło, że jesteśmy Gminą Wojkow cach sprawiło, że jesteśmy niezależni, jeśli – Gminą Wojkowice. Dzięki środkom wymiana wodociągu wedlawsiach na bezpieczeństwo mieszkańców. wyjątkowość? chodzi o dostawę wody pitnej o jakie będziemy wody się ubiegać zamierzamy niezależni jeślimieszchodzi oSkoro dostawę omowa jakie będ Sarnów i Preczów. o bezpieczeństwie To mieszkańcy tworzą gminę i to dzięki kańców. Stacja jest wyposażona w najno- wyremontować ul. Graniczną w Psarach. pitnej Stacja jest zZarządu aprace mierzam O b e c n i e Zurządzenia a k ł a d dla Gelektroniczne o s pmieszkańców. o d a r k i Wojewódzki wiemy że jest Pan Prezesem nim jest ona wyjątkowa. Kiedyś wocześniejsze Zarząd Dróg prowadzi Komunalnej prowadzi prace związane Gminnego OSP DW RP.913. Jaka jest słynęliśmy z czynów społecznych oparte między innymi na technologii GPS.najnowocześniejsze remontowe nawierzchni Zaplawyposażona w ul. Graniczną w z budową wodociągu w Górze nowana sytuacja tej organizacji ? chodnika dzięki którym powstawały remizy, Wypracowane oszczędności inwestujejest również budowa urządzenia elektroniczne oparte Wojewódzki Z na tzw. Czerwonym OSP to kolejnyInwestyatut naszej ośrodki zdrowia i ośrodki kultury. mySiewierskiej w wymianę starych i budowę nowych przy Działalność tej arterii komunikacyjnej. między innymi na technologii GPS. prace Kamieniu, W gdzie powstanie kolejne na cja tagminy. W szczególne 10 sołectwach działa wodociągów. najbliższym czasie planoma dla nas znaczenie ze remontow Z a aMarian n g a żKozieł oKozieł wanie mieszkańców Marian wana jest wymiana wsiach Wójt Gminy Psary naszym terenie 6 wpisanych jest w rozwój wsi widoczne jest również W wodociągu y posiedle r a c owewdomów a n e względu o s 7z jednostek c na z ębezpieczeństwo d nzoktórych ś c i mieszkańców. Zaplanowana Wójt Psaryz 10 sołectw. Sarnów i Preczów. Skoro o bezpieczeństwie mowa – wie- jednorodzinnych. Oferta sprzedaży do Krajowego Systemu Ratowniczo dzisiaj Gminy - w każdym inwestujemy w wymianę cGminhodnika Twierdzi samorządu Pan że Gmina jest Obecnie budowlanych Zakład Gospodarki Komumy że jest Panstarych Prezesem Zarządu działek będących Gaśniczego. Wymaga to nie tylko Zadaniem jestPsary więc i budowę nowych wodociągów. komunikacyjne wyjątkowa. Na czymże polega ta wyjątkoprowadzi prace z budową OSP. Jaka jest bazy sytuacja tej organi- ale Twierdzi Pan Gmina Psarynalnej jest w zasobach gminyzwiązane znajduje się na negoodpowiedniej sprzętowej pomagać tym, którzy poświęcają swój wość?i umiejętności w Górze Siewierskiej na tzw. zacji? W najbliższym czasie planowana jestszkolenia nas szczególne naszej internetowej pod również ciągłego strażaków czas dobra nas wyjątkowa. Nadlaczym polegawodociągu ta stronie To mieszkańcy tworzą gminę i to dzięki Czerwonym Kamieniu, gdzie powstanie Działalność OSP to kolejny atut naszej adresem: www.psary.pl i podnoszenia ich kwalifikacji. Poza wszystkich. Stwarzać jak najlepsze wymiana wodociągu we wsiach na bezpieczeńst wyjątkowość? nim jest ona wyjątkowa. Kiedyś słynęliśmy kolejne na naszym terenie osiedle domów gminy. W 10 sołectwach działadziałalnością 7 jednostek swoją podstawową 6 wpisanych jest do Krajowego Sarnów i Preczów. z których Skoro To mieszkańcy tworzą gminę i to dzięki druhowie strażacy to również o bezp Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. WymaO b e c n i e Z a k ł a dga toG ozdecydowanej stylko p o dodpowiedniej a r k iwiększości wiemy nim jest ona wyjątkowa. Kiedyś wnie liderzyże jest P bazy sprzęspołeczności lokalnych. Dzięki Komunalnej prowadzi prace związane Gminnego O słynęliśmy z czynów społecznych towej ale również ciągłego szkolenia stra-ich zaangażowaniu realizowanych jest żaków i podnoszenia ich kwalifikacji. Poza z budową wodociągu w Górze sytuacja tej org dzięki którym powstawały remizy, wiele przedsięwzięć kulturalnych, podstawową działalnością druhowie straSiewierskiej na tzw. Czerwonym Działalność OS ośrodki zdrowia i ośrodki kultury. społecznych.większoDowodem żacysportowych to również wizdecydowanej na tokolejne są zespoły folklorystyczne Kamieniu, gdzie powstanie nalokalnych. gminy. W 1 Zaangażowanie mieszkańców ści liderzy społeczności Dzięki i śpiewacze jakie działają przy ich zaangażowaniu realizowanych jest wienaszym terenie osiedle domów 7 jednostek z k w rozwój wsi widoczne jest również jednostkachkulturalnych, OSP. Do sukcesów jakie le przedsięwzięć sportowych jednorodzinnych. Oferta sprzedaży do Krajowego warunki dla rozwoju społeczeństwa dzisiaj w każdym z 10po-sołectw. z czynów -społecznych dzięki którym i społecznych. Dowodem na naszą to są zespoły odnoszą reprezentując gminę na obywatelskiego. działek budowlanych będących Gaśniczego. W wstawały remizy samorządu ośrodki zdrowia i ośrodfolklorystyczne iwśpiewacze, jakie działają festiwalach całym kraju niewątpliwie Zadaniem jest więc W ubiegłym roku gmina obchodziła ki kultury. Zaangażowanie mieszkańców przy jednostkach OSP. Do sukcesów japrzyczynia się współpraca z Kołami w zasobach gminy znajduje się na odpowiedniej pomagać tym, którzy poświęcają swój swoje XXXV-lecie. Jakjestocenia Pan w rozwój wsi widoczne również dzikie odnoszą reprezentując gminędziała na Gospodyń Wiejskichnaszą naszej stronie internetowej pod w których również ciągłeg czas i umiejętności dla dobra nas zmiany, zaszły tym czasie. siaj – w które każdym z 10wsołectw. Zadaniem festiwalach w całym WYSTARCZY: ponad 300 kobiet. kraju niewątpliwie 35 lat temujest Gmina Psary była gminą samorządu więc pomagać tym, którzy przyczynia się współpraca z Kołami Goadresem: www.psary.pl i podnoszenia wszystkich. Stwarzać jak najlepsze tpoświęcają y p o w o swój w i e czas j s k iąumiejętności . W i ę k s zdla o ś doć swoją podsta bra nas wszystkich.utrzymywała Stwarzać jak najlepsze mieszkańców się 10 minut 20 minut druhowie st zwarunki p r o d udla k crozwoju j i r o l nspołeczeństwa e j p r a c u j ąobyc By zachwycić się jazdy samochodem watelskiego. w zdecydowan jednocześnie w licznych wtedy bogactwem krajobrazu, W ubiegłym gmina z Katowic, aby odnaleźć zakładach pracyroku takich jak obchodziła kopalnie Jak oceniawygląda Pan zmiaprzyrodą i ludźmi, społeczności l spokój, ciszę i ciepło iswoje huty.XXXV-lecie. Dzisiaj sytuacja zaangażowaniu ny, które zaszłyinaczej. w tym czasie? którzy wspólnie tworzą rodzinnego domu; zdecydowanie Staliśmy się 35 lat temu Gmina Psary była gminą wiele przedsi to niezwykłe miejsce; zapleczem mieszkaniowym dla całej typowo wiejską. Większość mieszkańców aglomeracji. Od kilku lat trwa na sportowych i s utrzymywała się z produkcji rolnej pracując oferta działek budowlanych na www.psary.pl naszym terenie boomwtedy budowlany jednocześnie w licznych zakładach na to są zes ipracy związany z nim wzrost takich jak kopalnie i huty.liczby Dzisiaj i śpiewacze mieszkańców. sytuacja wyglądaNowoczesne zdecydowanie domy inaczej. pojawiają się zapleczem jak grzybymieszkaniowym po deszczu. jednostkach OS Staliśmy się warunki dla Olbrzymim atutemrozwoju naszej gminy jestna dla całej aglomeracji. Od kilku latspołeczeństwa trwa odnoszą reprez jej położenie skrzyżowaniu naszym tereniena boom budowlany i drogi związaobywatelskiego. festiwalach w c krajowej nr 86 liczby łączącej Katowice Noz ny z nim wzrost mieszkańców. W ubiegłym roku gmina obchodziła przyczynia się woczesne domy się jak grzyby po Warszawą orazpojawiają drogi wojewódzkiej swoje XXXV-lecie. Jak ocenia Pan deszczu. Olbrzymim atutem naszej gminy 913 prowadzącej do Portu Lotniczego Gospodyń Wie jest jej położenie na skrzyżowaniu Katowice w Pyrzowicach. Z rozmów zmiany, które zaszły w tymdrogi czasie. WYSTARCZY: ponad 300 kobi Warjkrajowej a k lat i e temu pnrr o86w łączącej aGmina d z ę Katowice z Psary n o w yz była m i gminą 35 szawą oraz drogi wojewódzkiej 913 promieszkańcami wiem, że osiedlając się tna y pnaszym o w do oterenie w i ebiorą j s krównież ą . Katowice Wpod iększość wadzącej Portu Lotniczego
Promocja
GMINA PSARY TWOJE MIEJSCE
GMINA PSARY TWOJE MIEJSCE
66 mieszkańców utrzymywała się z produkcji rolnej pracując
3/czerwiec 20nrminut
10 minut By zachwyc
spodyń Wiejskich w których są działa Te dwie organizacje wpisane od ponadN iterenie e s ą całego t o kraju. jedyne zawody Nie są to jedyne zawody o charaktewielu300 latkobiet. w krajobraz polskiej wsi o charakterze ogólnopolskim jakie Tejak dwie organizacje rze ogólnopolskim odbywa się na podobnie kluby sportowe.wpisane są ododbywa się na waszymjakie terenie. wielu lat w krajobraz polskiej wsi podob-To waszym Na naszym terenie działa kilka klubów prawda. terenie. Od kilku lat organizowane nie jak kluby To prawda.Field Od kilku lat organizowane sportowych. Są sportowe. to “Orzeł Dąbie”, są Krajowe Trialsy Psów Na naszym terenie działa kilka klusą Krajowe Field Trialsy Psów “Błyskawica Preczów”, KP ”Sarnów”, Myśliwskich. Ostatnia tegoMyśliwskich. typu bów Strzyżowice”, sportowych. “Iskra Są to Psary”. Orzeł Dąbie,i mOstatnia “Jedność p r e z atego mtypu i a ł impreza a c h amiała r a kcharakter ter Błyskawica Preczów,jest KP Sarnów, Jednośćmiędzynarodowy międzynarodowy –-odwiedzili nas menerzy Dyscypliną dominującą oczywiście odwiedzili nas Iskra Psary. Dyscypliną z Ukrainy, Słowacji, Austri i Włoch Rozwój piłka Strzyżowice, nożna, która od wielu lat cieszy się do-menerzy z Ukrainy, Słowacji, Austri minującą jest oczywiście piłka nożna, zawodów do szczebla międzynarodowego olbrzymim zainteresowaniem. Należy Rozwój zawodów do szczebla która od wielu lat cieszy się olbrzymimi Włoch. to zasługa koła łowieckiego. Myśliwi stale podkreślić, że kluby które wymieniłem międzynarodowego to zasługa koła zainteresowaniem. Należy podkreślić, zasilają łowiska zwierzyną, dzięki czemu to organizacje Myśliwi stale zasilają że kluby którewielopokoleniowe. wymieniłem to organiza-łowieckiego. każdy z blisko 50 zawodników – wyżłów Niejednokrotnie zdarza się, Niejednokrotnie że dzieci łowiska zwierzyną, dzięki czemu każdy cje wielopokoleniowe. angielskich i kontynentalnych miał z nią kontynuują sportowe tradycje swoich z blisko 50 zawodników - wyżłów zdarza się, że dzieci kontynuują sporto- kontakt. Jest to – jak podkreślali sędziowie rodziców i dziadków tych samych i ważne kontynentalnych miałoceny we tradycje swoichw rodziców i dziadkówangielskich – niezwykle dla prawidłowej barwach klubowych. kontakt. czworonogów Jest to - jak podkreślali w tych samych barwach klubowych. Odz nią zachowania i przyznania odOd 2000 2000 roku rokudziała działa również - ilości niezwykle również Uczniowskisędziowie powiedniej punktów.ważne dla U c z nKlub i o w Sportowy s k i K l u Gimnazjum b S p o r t ow w yParach.prawidłowej oceny czytelnikom zachowaniazasaProszę przybliżyć Pod okiemwnauczycieli młodzież “Gimnazjum” Parach. Pod okiemrozwijac z dy w ojakie r o n obowiązują o g ó w i podczas p r z y z ntych a n izawoa swoje zainteresowania sportowe dów. nauczycieli młodzież rozwija swoje w za-odpowiedniej ilości punktów. kresie siatkówki, koszykówki i pływania.Proszę Fieldprzybliżyć trialsy to inaczej mówiąc próby zainteresowania sportowe w zakresie czytelnikom Kolejnąkoszykówki sekcją UKS, jaka ma powstać jestzasady polowe. Jak jużobowiązują wspomniałempodczas biorą w nich siatkówki, i pływania. jakie sekcja kolarska. owoc Mistrzostwtych udział wyżły kontynentalne i angielskie Kolejną sekcją UKS, Jest jakatoma powstać zawodów. w Gminie podtrialsy opiekątomenerów tak w gwarze jest Kolarskich sekcja kolarska. JestPsary. to owoc Field inaczej –mówiąc próby myImpreza organizowana od 6 lat i cie-polowe. śliwskiej przewodnikabiorą psa. PodMistrzostw Kolarskich w jest Gminie Jakokreślamy już wspomniałem szy się niesłabnącym powodzeniem. Podczas zawodów pies okłada pole – pracuje Psary. w nich udział wyżły kontynentalne czas mistrzostw, które odbywają się zwykle w poszukiwaniu zwierzyny. Kiedy uda Impreza organizowana jest od 6 lat i angielskie pod opieką menerów - tak mu na przełomie maja i czerwca rozgrywanych się ustalić miejsce, zatrzymuje się wykonui cieszy się niesłabnącym gwarze myśliwskiej określamy jest kilka wyścigów w różnych kategoriachw jąc stójkę czym daje znak menerowi. Ten powodzeniem. Podczas mistrzostw, przewodnika psa. zawodów wiekowych. Należy podkreślić że występu- podchodzi do psaPodczas i oddaje strzał w powiektóreją zawodnicy odbywająodsię zwykle na p i e s “ o k ł a d a p o l e ” p r a cktóry u j e po6 roku życia a najstarszy trze. Jest to niezbędny element p r z euczestnik ł o m i e miał m a 73 j a lata. i Olbrzymim c z e r w c a zainte-w poszukiwaniu zwierzyny. Kiedy uda zwala zbadać reakcję psa na huk. Należy rozgrywanych kilka wyścigów się ustalić iżmiejsce, zatrzymuje się resowaniemjest publiczności cieszy się wyścigmupodkreślić, obowiązują tutaj niezwykle w różnych kategoriach wiekowych. stójkęKażdy, czymnajmniejszy daje znaknawet w kategorii Masters w którym biorą udziałwykonując surowe zasady. Należy podkreślićkolarze że występują podchodzi dozawodnika. psa licencjonowani – amatorzy z całejmenerowi. błąd możeTen zdyskwalifikować zawodnicy 6 rokujest życia a najstarszy strzał jakimi w powietrze. Polski.od Impreza niezwykle widowisko-i oddaje Umiejętności wykazująJest się to psy są uczestnik 73 lata.promuje naszą Gminę naniezbędny element który pozwala wa i miał doskonale godne podziwu – doceniają je zarówno Olbrzymim zainteresowaniem zbadać reakcję psa na huk. Należy publiczności cieszy się wyścig podkreślić, iż obowiązują tutaj w kategorii Masters w którym biorą niezwykle surowe zasady. Każdy, udział licencjonowani kolarze najmniejszy nawet błąd może amatorzy z całej Polski. Impreza jest zdyskwalifikować zawodnika. niezwykle widowiskowa i doskonale Umiejętności jakimi wykazują się psy promuje naszą Gminę na terenie całego są godne podziwu - doceniają je kraju. zarówno konkurenci jak i publiczność. Serdecznie zapraszamy na VI Kolarskie Mistrzostwa w Gminie Psary, które odbędą się 23 maja 2009 r.
nr 3/czerwiec
Poza organizacją wydarzeń konkurenci jak i publiczność. sportowych gmina ma również Poza organizacją wydarzeń sportoosiągnięcia w ma dziedzinie wych gmina równieżkultury. osiągnięcia w Działalność kulturalna dziedzinie kultury. prowadzą dwie jednostki - są kulturalna to Gminny Ośrodek Działalność prowadzą dwie Kultury jednostki oraz – są toGminna Gminny Biblioteka Ośrodek KulPubliczna. Obie placówki tury oraz Gminna Biblioteka realizują Publiczna. swoje zadania poprzez centrale poprzez oraz Obie placówki realizują zadania filie rozmieszczone na terenie na gminy. centrale oraz filie rozmieszczone terenie Możemy pochwalić się się udziałem gminy. Możemy pochwalić udziałem finale konkursu ww finale konkursu oo nagrodę nagrodęLidera LideraZaktóra Zrządzania a r z ą d z Kulturą, ania K u l t przyznawana u r ą , k t ó r ajest przez Związekjest Miast Polskich w Poznaniu. przyznawana przez Związek Miast Komisja konkursowa bierze Komisja pod uwagę Polskich w Poznaniu. innowacyjność bierze w zarządzaniu usługami konkursowa pod uwagę ikulturalnymi. nnowacyjność w zarządzaniu Ambicją animatorów kultury jest przyusługami kulturalnymi. gotowanie maksymalnie oferAmbicją animatorów różnorodnej kultury jest ty, aby sprostać oczekiwaniom zarówno przygotowanie maksymalnie mieszkańców jak i gości odwiedzających różnorodnej oferty, aby sprostać naszą gminę. Należą do niej między innyoczekiwaniom mieszkańców mi: Regionalny zarówno Festiwal Strachów, Festiwal jak i gości odwiedzających naszą Pieśni Miłosnej i Zalotnej, czy Żywoty Święgminę. Należą W doostatnim niej między tych i Patronów. czasieinnymi: GOK or“Regionalny Festiwal Strachów”, ganizował przegląd kabaretów pod hasłem “Festiwal Pieśni Miłosnej i Zalotnej”, Z uśmiechem przez życie. Tego typu wydaczy “Żywoty Świętych i Patronów”. rzenia kulturalne pozwalają wypromować W ostatnimjaki czasie GOKw organizował potencjał drzemie mieszkańcach przegląd gminy. Jestkabaretów to niezwyklepod ważnehasłem z uwagi “Z przez życie”. Tego typu na uśmiechem kultywowanie naszej tradycji oraz tworzenia pozytywnych wzorców dla dzieci wydarzenia kulturalne pozwalają i młodzieży. Służą temu jaki również działania wypromować potencjał drzemie w Gminnej Biblioteki Publicznej, która dzięmieszkańcach gminy. Jest to niezwykle ki bogatemu oraznaszej zaangaważne z uwagiksięgozbiorowi na kultywowanie tradycji oraz tworzenia pozytywnych 67 wzorców dla dzieci i młodzieży. Służą temu również działania Gminnej
zbiorów, ponieważ z biblioteki korzystają zarówno uczniowie jak i studenci oraz osoby starsze.
Promocja
żowaniu pracowników z powodzeniem tego typuz innymi placówkami terenie konkuruje tego typuna placówkami powiatu. Tutaj również ważna jest na terenie powiatu. Tutaj również ważna różnorodność oraz stałe uzupełnianie jest różnorodność oraz stałe uzupełnianie zbiorów,ponieważ ponieważ z biblioteki zbiorów, z biblioteki korzystają korzystają zarówno uczniowie zarówno uczniowie jak i studenci oraz jak osoi studenci by starsze. oraz osoby starsze.
Wielokrotnie powtarzał Pan w publikacjach prasowych, że placówki edukacyjne to wizytówki gminy. Staramy się aby tak właśnie było. W zeszłym roku zakończyliśmy remonty generalne polegające na ociepleniu budynków, wymianie Wielokrotnie powtarzał w publiinstalacji CO, okien, drzwi,Pan pokryć Wielokrotnie powtarzał Pan w kacjach prasowych, że placówki edukadachowych, poprawie funkcjonalności cyjne to wizytówki gminy. publikacjach prasowych, że placówki i estetyki pomieszczeń. Posługujemy Staramy siętoaby właśnie było. W zewizytówki gminy. się edukacyjne zasadą czterech Etak - czyli: edukacja, szłym roku zakończyliśmy remonty geneStaramy się aby estetyka. tak właśnie było. ekonomia, ekologia, Nie uda ralne polegające na ociepleniu budynków, W zeszłym roku zakończyliśmy się przygotować młodego pokolenia do wymianie instalacji CO,polegające okien, drzwi, na poremontyżycia generalne dorosłego w złych warunkach kryć dachowych, poprawie funkcjonalnoociepleniu budynków, wymianie lokalowych. Mam nadzieję, że ści i estetykiCO, pomieszczeń. Posługujemy się instalacji okien, drzwi, pokryć możliwości jakie stworzyliśmy zasadą czterech E – czyli: edukacja, ekonodachowych, funkcjonalności angażując środkipoprawie z budżetu mia, ekologia, estetyka. Niegminy uda sięoraz przygoi estetyki pomieszczeń. Posługujemy pozyskane z WFOŚiGW w Katowicach tować młodego pokolenia do dorosłego żysię zasadą czterech E - czyli: edukacja, zostaną dobrze wykorzystane przezMam cia w złych warunkach lokalowych. ekonomia, ekologia, estetyka. Nie uda uczniów. nadzieję, że możliwości jakie stworzyliśmy sięukrywam, przygotować młodego pokolenia Nieangażując że inwestycje środki z budżetu gminybyły orazdo podorosłego złych p ozyskane d y k t zoWFOŚiGW wżycia a n e www zKatowicach g l ęwarunkach d a mzostai lokalowych. Mam nadzieję, ekonomicznymi - zaoszczędzone ną dobrze wykorzystane przez uczniów.że możliwości stworzyliśmy pieniądze możemyjakie teraz wykorzystać Nie ukrywam, że inwestycje były poangażując z budżetu gminy oraz jako wkładśrodki w kolejne termodyktowane względami ekonomicznymi pieniądze m o–pozyskane dzaoszczędzone e r n i z a czj eWFOŚiGW . P o p l awcmożemy óKatowicach w k a c hteraz zostaną dobrze wykorzystane przez wykorzystać jako wkład w kolej kolejne na termooświatowych przyszła modernizacje. Po placówkach oświatouczniów.kulturalne. placówki Obecnie trwa wych kolejże na placówki kulturalne. Nie przyszła ukrywam, inwestycje były remont generalny filii Gminnego Obecnie remont generalny p o d y ktrwa tow a n ew wSarnowie. z g l filii ę d Gminami Ośrodka Kultury nego Ośrodka Kultury Sarnowie. ekonomicznymi - w zaoszczędzone Przygotowujemy również niezbędnąPrzygotowujemy również niezbędną dokumenpieniądze możemy teraz wykorzystać dokumentację dla Gminnego Centrum tację dla Gminnego Centrum Medycznego jako wkład w kolejne termoMedycznego w Psarach z którego usług w mPsarach o d e r wszyscy n izzktórego a c j emieszkańcy . usług P o korzystaj p l a cgminy. ó w ąk wszyach korzystają scy mieszkańcy gminy. Będziemy ubiegać oświatowych przyszła kolej Będziemy ubiegać się o środki na nasze na się o środki kulturalne. na nasze inwestycje w ramach placówki Obecnie trwa inwestycje w Programu ramach Regionalnego Regionalnego Operacyjnego WoremontOperacyjnego generalny Województwa filii Gminnego Programu jewództwa Śląskiego i Programu Rozwoju OśrodkaWiejskich. Sarnowie. Śląskiego i Kultury Programu Rozwoju Obszarów Do wPROW trafił już Przygotowujemy niezbędną Obszarów Wiejskich. Do PROW trafiłzagopierwszy wniosek o również dofinansowanie dokumentację j uspodarowania ż p i e r wprzestrzeni sdla z yGminnego w publicznej n i o Centrum s e kw soMedycznego w Psarach z którego usług o łectwach dofinansowanie zagospodarowania gminy Psary. korzystają wszyscy mieszkańcy gminy. 68 Będziemy ubiegać się o środki na nasze inwestycje w ramach Regionalnego
Zaplanowaliśmy budowę placów zabaw w sołectwach: Preczów, Sarnów, Góra Siewierska, Dąbie, Strzyżowice,
Czego dokładnie dotyczy projekt?
przestrzeni publicznej sołectwach Zaplanowaliśmy budowę w placów zabaw gminy Psary. w sołectwach: Preczów, Sarnów, Góra SieCzegoDąbie, dokładnie dotyczyMalinowice, projekt? wierska, Strzyżowice, Zaplanowaliśmy budowę placów Gródków i Goląsza. zabaw w sołectwach: Sarnów, Place zabaw to raczejPreczów, miejsca związaSiewierska, Dąbie, Strzyżowice, neGóra z miejskimi blokowiskami.
Malinowice , Gródków i Goląsza. Place zabaw to raczej miejsca związane z miejskimi blokowiskami. Ta inwestycja ma wieloraki charakter. W większości place zabaw będą zlokalizowane w bezpośrednim sąsiedztwie remiz strażackich, które z kolei położone ma są wieloraki w centrach wsi. Ta inwestycja charakter. ,place Gródków i Goląsza. W Malinowice większości zabaw będą zlokaNaszym zamiarem jest stworzenie Place zabaw to raczej miejsca lizowane w publicznej bezpośrednim przestrzeni w sąsiedztwie której związane z miejskimi remiz strażackich, które zblokowiskami. kolei położone koncentrowałoby się życie społeczne. są Ta w centrach Naszym zamiarem inwestycja ma wieloraki charakter. Plac zabaw towsi.miejsce spotkań niejest stworzenie przestrzeni publicznej w któW większości place zabaw będą tylko najmłodszych ale również tych rejzlokalizowane koncentrowałoby się życie społeczne. bezpośrednim osób pod których w opieką się one Plac zabaw- torodziców, miejsce spotkań nie tylko sąsiedztwie remiz strażackich, które znajdują dziadków. najmłodszych ale również tych osób z kolei zagospodarowania położone są w centrach wsi. Projekty terenupod rodziców, jktórych a kNaszym i e opieką z o s tzamiarem asię ł yone p rznajdują z yjest g o t –ostworzenie wane dziadków. Projekty zagospodarowania teprzestrzeni publicznej w której uwzględniają również potrzeby renu jakie zostały przygotowane uwzględkoncentrowałoby życie społeczne. właśnie tych osób. Wsię budowę placów niają również właśnie tych osób. Plac zabawpotrzeby to miejsce spotkań zabaw zaangażowane będą osobynie W budowę placów zabaw zaangażowane tylkoprogramem najmłodszych ale społecznie również tych objęte prac osób pod których opieką się one znajdują - rodziców, dziadków. Projekty zagospodarowania terenu jakie zostały przygotowane uwzględniają również potrzeby właśnie tych osób. W budowę placów zabaw zaangażowane będą osoby objęte programem prac społecznie
e e
Zasada
czyli:
4
Zasada edukacja 4 ekonomia ekologia czyli: estetyka edukacja nr 3/czerwiec ekonomia
wyrównują szanse dzieci z terenów wiejskich. Wyrównywanie szans edukacyjnych to jeden z priorytetów gminy. Zgadza Możemy się pochwalić będą osobysię. objęte programem prac spoużytecznych przez programem Grup prowadzonym Zabawowych przez jaki łecznie użytecznych prowadzonym Ośrodek Pomocy Społecznej. Ponadto realizowany jest w Przedszkolach Ośrodek Pomocy Społecznej. Ponadto w opinii mieszkańców place zabaw Sarnowie i Strzyżowicach. Program ww opinii mieszkańców place zabaw wyrówwyrównują szanse dzieci z terenów opracowany nują szanse dzieci zprzez terenówpsychologa wiejskich. z Wyrównywanie a kwiejskich. ł a d a j a k nszans a j w cedukacyjnych ześniejsze Wyrównywanie szans najmłodszych w życie towprowadzenie jeden z priorytetów gminy.edukacyjnych to jeden zMożemy priorytetów gminy. Zgadza się.Dowodem sięnapochwalić prospołeczne. sukces tego gramem Zabawowych p r Zgadza o g Grup r a msię. u jMożemy e s t ojaki l bsięrealizowar z pochwalić ymie nyzainteresowanie jestprogramem w Przedszkolach w Sarnowie i StrzyGrup Zabawowych rodziców, którzy samijaki żowicach. Program – opracowany przez realizowany jest w Przedszkolach aktywnie uczestniczą w grach psychologa – ze zakłada jakpociechami. najwcześniejsze w Sarnowie i Strzyżowicach. Program i zabawach swoimi Jako wprowadzenie najmłodszych w życie spo- opracowany przez psychologa ciekawostkę mogę podać, że wiek łeczne. Dowodem na sukces tego programu z a k ł a d a j a k n a j w c z e ś n i ejsze najmłodszego uczestnika to 7 miesięcy. jest olbrzymie zainteresowanie rodziców, wprowadzenie najmłodszych w N a c z y m p o l e g a i d e a g r użycie p którzy sami aktywnie uczestniczą w grachtego społeczne. Dowodem na sukces zabawowych? i zabawach swoimi p r o zabawowe g rzea m u j to epociechami. s odpowiedź t o l b r zJako y na mie Grupy ciekawostkę mogę podać, że wiek najmłodzainteresowanie rodziców, którzy sami ciągle przyspieszający rozwój szego uczestnika to 7 miesięcy. aktywnie nas uczestniczą w grach otaczającego świata. Zmiany Na czym polega idea grup zabawoi zabawach swoimi pociechami. Jako dotyczą nie ze tylko osób dorosłych. wych? ciekawostkę mogę podać, że wiek Rodzice oczekują od pedagogów Grupy zabawowe to odpowiedź na ciąnajmłodszego uczestnika to 7 miesięcy. pomocy w wychowaniu glefachowej przyspieszający rozwój otaczającego N a cZmiany zym p o l e g zabawowych anieitylko d e a osób grup dzieci. W grupach nas świata. dotyczą zabawowych? pedagodzyRodzice przygotowują do dorosłych. oczekująmaluchy od pedaGrupy zabawowe to odpowiedź udziału w zajęciach przedszkolnych, co na gogów fachowej pomocy w wychowaniu rozwój dzieci. w ciągle pW r z grupach y s przyspieszający z ł o śzabawowych c i m a ppedagoom óc otaczającego nas świata. Zmiany dzy przygotowują zerwaniu maluchy do udziału w bezstresowym pępowiny. wZe zajęciach przedszkolnych, co w przydotyczą nie tylko osób dorosłych. strony internetowej gminy można szłości ma pomóc wo bezstresowym zerwa-Rodzice oczekują pedagogów dowiedzieć się innymod programie niu pępowiny. fachowejPrzedszkolaka”. pomocy w wychowaniu “Akademii Ze Wt ogrupach A kdzieci. astrony d e m i ainternetowej p r z e d sgminy izabawowych ę w z imożęcie nawspółfinansowane dowiedzieć o innym programie pedagodzy się przygotowują maluchy do ze środków – Europejskiego Akademii udziałuPrzedszkolaka. w zajęciach przedszkolnych, Funduszu Społecznego. co Akademia tos zprzedsięwzięcie w tego p r z ydziałania ł o ś cjest i maksymalne m a współpomóc Celem finansowane ze środków Europejskiego w bezstresowym zerwaniu wzbogacenie oferty jakąpępowiny. nasze Funduszu Społecznego. Celemgminy tego dziaZe strony internetowej można placówki oferują najmłodszym łania jest maksymalne wzbogacenie oferty dowiedzieć się o innym programie mieszkańcom. Jestem przekonany, że jaką nasze placówki oferują najmłodszym “Akademiigodziny Przedszkolaka”. dodatkowe jakie dzieci mieszkańcom. Jestem przekonany, że A k a d podczas egodziny m i a t owyjazdów p r zdzieci e d sna i ęspędzawbasen zięcie spędzają dodatkowe jakie współfinansowane ze zajęć muzycznych zaowocują jączy podczas wyjazdów na basen czyśrodków zajęć Europejskiego Funduszu Społecznego. w przyszłości. Zajęciawodbywają się Zamuzycznych zaowocują przyszłości. Celem tego działania jest maksymalne wzbogacenie oferty jaką nasze placówki oferują najmłodszym mieszkańcom. Jestem przekonany, że dodatkowe godziny jakie dzieci spędzają podczas wyjazdów na basen czy zajęć muzycznych zaowocują w przyszłości. Zajęcia odbywają się
pod okiem instruktorów, dzięki czemu można zbadać predyspozycje dziecka oraz rozwijać samorodne talenty. Myślę, ze jest to niezwykle ważne. Sam talent czasem nie wystarcza. podi na okiem instruktorów, czemu Niestety. Ale to staramy siędzięki znaleźć jęcia odbywają się pod okiem instruktomożna zbadać predyspozycje dziecka receptę. Decyzją Rady Gminy rów, dzięki można zbadać talenty. predysoraz czemu rozwijać samorodne zatwierdzone zostało Stypendium pozycjeMyślę, dziecka oraz rozwijać samorodne ze jest to niezwykle ważne. W ótalenty. j t a Sam G mtalent i że n yczasem a wystarcza. r y d ważne. la Myślę, jest Ptosnie niezwykle Ale i na tonie staramy się znaleźć najzdolniejszych Stypendium Sam Niestety. talent uczniów. czasem wystarcza. receptę. Decyzją iRady ma charakter uznaniowy stanowi Niestety. Ale i na to staramy sięGminy znaleźć zatwierdzone zostało Stypendium receptę.WDecyzją Rady Gminy zatwierwyróżnienie indywidualne dla ucznia, ójta Gminy Psary dla dzonezdolności zostało Stypendium Gmiktórego i zainteresowania najzdolniejszych uczniów.Wójta Stypendium ny Psarymapoza dla najzdolniejszych charakter uznaniowy i uczniów. stanowi wykraczają program szkolny. wyróżnienie indywidualne dla ucznia, Stypendium charakter uznaniowy Stypendium - ma jak zapisane jest którego zdolności i zainteresowania i stanowi wyróżnienie indywidualne dla w regulaminie - powinno sprzyjać wykraczają poza program szkolny. ucznia, Stypendium którego zdolności i zainteresojak zapisane jest rozwojowi uzdolnień poza i zainteresowań, wania wykraczają szkolny. w regulaminie - program powinno sprzyjać a także pobudzać twórcze myślenie Stypendium – jak zapisane jest w regurozwojowi uzdolnień i zainteresowań, o r a laminie z w s pa o–także mpowinno a gpobudzać a ć usprzyjać m itwórcze e j ę t nrozwojowi omyślenie ści s t o uzdolnień s o w a no ir aaiz zainteresowań, zwds poobmya gt ea ćj uw i e d m i e j ę oyś c i a takżetznpobus t o s odziałaniu. wmyślenie a n i a z d ooraz b y t e wspomagać j wiedzy w praktycznym dzać twórcze w praktycznym działaniu. Kandydatów dostosowania stypendium mogą umiejętności zdobytej wiedzy Kandydatów do stypendium mogą w praktycznym działaniu. Kandydatów zgłaszać dyrektorzy szkół szkół oraz ich ich zgłaszać dyrektorzy oraz do stypendium mogą zgłaszać dyrektorzy opiekunowie. opiekunowie. Wspominał Pan o działalności OPS. szkół oraz ich opiekunowie. Wspominał Pan o działalności OPS. Jaki jest cel Programu Prac o działalności OPS. Jaki Wspominał jestSpołecznie cel Pan Programu Prac użytecznych. Jaki jest cel Programu Prac Społecznie SpołecznieTego użytecznych. typu przedsięwzięcie zapobiega użytecznych. wykluczeniu społecznemu osób Tego typu przedsięwzięcie zapobiega Tegomających typu przedsięwzięcie zapobiega problem ze znalezieniem wykluczeniu społecznemu osób wykluczeniu społecznemu osóbprogram mająpracy. Nie jest to jedyny mających problem ze znalezieniem realizowany przez OPS. Odpracy. kilku lat cych problem ze znalezieniem Nie startujemy konkursach ogłaszanych pracy. Niejedyny jest program tow jedyny program jest to realizowany przez przez Urząd Wojewódzki realizowany przez OPS. Od kilku lat OPS. Od kilkuŚląski lat startujemy w konkurw ramach Rządowego Programu sach ogłaszanych przez Śląski Urząd Wostartujemy w konkursach ogłaszanych jewódzki Programu przez Śląskiramach UrządRządowego Wojewódzki Ograniczania Przestępczości i Zachowań w ramach Rządowego Programu
palisz nie skoczysz jak Małysz”. Biorąc podczas weekendów, kiedy odwiedzają udział w różnorodnych konkurencjach nas osoby z całej aglomeracji śląskiej. oraz turnieju wiedzy o uzależnieniach Są to głównie amatorzy dwóch kółek, uczniowie mają okazję zapoznać się którzy podziwiają krajobraz gminy z zagrożeniami jakie występują z wysokości rowerowego siodełka Aspołecznych „Razem bezpieczniej”. Nasz wolny czas uprawiając turystykę kwalifiw codziennym życiu. Warto podkreślić, jednak nie brakuje również osób konkurs profilaktyczny Małyszomania or- kowaną. Zainteresowanie widać zwłaszcza że wnioski jakie składa nasza gmina uprawiających co raz bardziej ganizowany jest pod hasłem Pijesz, palisz podczas weekendów, kiedy odwiedzają wybierane są jako najlepsze spośród popularny u nas nordic walking. –Onie osoby z całej aglomeracji śląskiej. Są g r a skoczysz n i c z a n i ajakP rMałysz. z e s t ę p c Biorąc z o ś c i udział gminy.nas Tereny jakimi dysponujemy są kilkudziesięciu projektów z oraz całego Wał Brzękowicki stałkółek, się miejscem wi różnorodnych konkurencjach turgłównie amatorzy którzy Zachowań Aspołecznych “Razem wręcz to wymarzone dla osób, dwóch które województwa spotkań paralotniarzy, b e z pwiedzy i e c z n i eo j ”śląskiego. . N a s z k o n k uuczniowie rs aktywnie spędzają wolny gminy czas z których nieju uzależnieniach podziwiają krajobraz wysokościloty profilaktyczny “Małyszomania” uprawiając turystykę siodełka, kwalifikowaną. Innym przykładem możemy obserwować kiedy tylko mają okazję zapoznać sięnowatorskiej z zagrożeniarowerowego jednak nie brakuje organizowany jest pod w hasłem “Pijesz, życiu. Zainteresowanie widać zwłaszcza coraz bardziej jakie występują codziennym również osób uprawiających dmi z i a ł a l n o ś c i O ś r o d k a P o m o c y zaistieją odpowiednie dla tego sportu palisz nie skoczysz jak Małysz”. Biorąc podczas weekendów, kiedy odwiedzają Warto podkreślić, wnioski jakie popularny u nas nordic walking.Dwa ośrodki Społecznej jest że utworzenie w składa jego atmosferyczne. udział w różnorodnych konkurencjach nas osoby zwarunki całej aglomeracji śląskiej. nasza gminawiedzy wybierane są jako najlepsze Wał Brzękowicki stał się miejscemwspotoraz turnieju o uzależnieniach Są to głównie amatorzy dwóch kółek, siedzibie Centrum Edukacji. jeździeckie zlokalizowane Górze spośród kilkudziesięciu projektów z całekań paralotniarzy, których loty możemy uczniowie mają okazję zapoznać się którzy podziwiają krajobraz gminy Wyposażona w nowoczesny sprzęt Siewierskiej i Preczowie organizują z województwa zagrożeniami jakie występują z wysokości rowerowego siodełka go śląskiego. Innym przyobserwować, kiedy tylko oraz zaistnieją pracownia komputerowa funkcjonuje jazdy konnej konneodpospacery w codziennym życiu. Warto podkreślić, jednakwiednie nielekcje brakuje również kładem nowatorskiej działalności Ośroddla tego sportuosób warunki atmosfew r a m a c h p r o g r a m u “ Wi o s k a po terenach leśnych. Odbywają się tu że wnioski jakie składa nasza gmina uprawiających co raz bardziej ka Pomocysą Społecznej jest utworzenie ryczne. Dwa ośrodki jeździeckie zlokalijako najlepsze urównież nas nordic walking. Iwwybierane njego t e r nsiedzibie etow a ”Centrum . k t ó rspośród y u z y s Wyk popularny a ł zowane zajęcia z hipoterapii. Badania Edukacji. w Górze Siewierskiej i Preczowie kilkudziesięciu Wał stał dowodzą, się miejscemże kontakt dzieci dposażona o f i n a nwsnowoczesny ośląskiego. wprojektów a n i e sprzęt zze całego ś pracownia r o d k óspotkań w Brzękowicki naukowe organizują lekcje jazdy konnej oraz konne województwa paralotniarzy, których loty Europejskiego Funduszu Społecznego. ze zwierzętami pomaga im w rozwoju komputerowa funkcjonuje w ramach prospacery po terenach się Innym przykładem nowatorskiej możemy obserwować kiedyleśnych. tylko Odbywają d zusług i a ł a lWioska n pracowni ości O ś r o dkorzystają k a P o dofinansowam o c zarówno y zaistieją dla tego sportu Z Osoby zajęcia preferujące nieco spokojniejsze gramu Internetowa, tuodpowiednie również z hippoterapii. Badania Społecznej jest utworzenie w jego warunki atmosferyczne. Dwa ośrodki nego ze starsze środków Europejskiego Funduszu naukowe dowodzą, że kontakt ze osoby jak i młodzież. Dzięki spędzanie wolnych chwildzieci serdecznie siedzibie Centrum Edukacji. jeździeckie zlokalizowane w Górze Społecznego. Z usług pracowni korzystają zwierzętami pomaga im w rozwoju Osoby kursom jakie organizowane są zapraszamy na imprezy plenerowe Wyposażona w nowoczesny sprzęt Siewierskiej i Preczowie organizują starsi jak i młodzież. Dzięki kursom jakie preferujące nieco spokojniejsze w centrum kształcenia obie grupy organizowane w naszej spędzanie gminie. Do pracownia komputerowa funkcjonuje lekcje jazdy konnej oraz konne spacery organizowane są w centrum kształcenia wolnych chwil serdecznie na w r a m a c h p r o g r a m u “ Wi o s k a po terenach leśnych. Odbywają się tu zapraszamy wiekowe mają okazję zdobyć głównych tego typu wydarzeń należą obie zdobyć organizowane w naszej na I n t egrupy r n e t o wwiekowe a doświadczenie. ” . k t ó rmają y u zokazję y s k a łObecna równieżimprezy zajęcia zplenerowe hipoterapii. Badaniaorganizowane dodatkowe Dożynki Gminne d o f i n a n s o doświadczenie. w a n i e z e ś r o dObecna ków naukowe dowodzą, że kontakt dzieci dodatkowe gminie. Do głównych tego typu wydarzeń sytuacja na rynku pracy wymagasytuod przełomie i września każdego Europejskiego Społecznego. ze zwierzętami imsierpnia w rozwojuorganizowane acja na rynkuFunduszu pracy wymaga od osób ponależą pomaga Dożynki Gminne na osób zatrudnienia roku. O wyjątkowym Z usługposzukujących pracowni korzystają zarówno Osoby preferujące nieco spokojniejsze charakterze tej szukujących zatrudnienia olbrzymiej kreprzełomie sierpnia i września każdego osoby starsze jak i młodzież. DziękiZajęcia spędzanie wolnych chwil serdecznierola jaką pełni. olbrzymiej kreatywności. decyduje atywności. Zajęcia organizowane roku.imprezy O wyjątkowym charakterze tej imkursom jakie organizowane są w OPS zapraszamy na imprezy plenerowe organizowane w OPS mają na celu Z jednej strony jest to kultywowanie mają na celukształcenia poprawę sytuacji osób które prezy decyduje spełniana w centrum obie grupy organizowane w naszej gminie. Do rola. Z jednej poprawę tradycji oraz należą promowanie historii i e k o uczestników. w e sytuacji m a j ą o k aosób z j ę zktóre d o b y ć w nich głównych tego typutowydarzeń wwnich strony jest kultywowanie tradycji oraz dodatkowe Obecna Dożynki Gminne na gminy uczestniczą naszej organizowane gminy drugiej to okazja Psary jakdoświadczenie. Pan wspominał to centrum promowanie historiiz naszej z dru-aby sytuacja Psary nabędzińskiego, rynkujak pracy wymaga odpromuje przełomie i września każdego jak powiatu który to okazja aby Gmina Pan wspominał to giejsierpnia pokazać jak pokazać zmienia sięzmienia gminasięi jej osób poszukujących zatrudnienia roku. O wyjątkowym charakterze tej się poprzez turystykę. gmina i jej mieszkańcy. Dożynki to centrum Powiatu Będzińskiego, mieszkańcy. Dożynki toświęto święto olbrzymiej kreatywności. Zajęcia imprezy decyduje rola jaką pełni. To również kierunków w jakim wszystkich niezależnie od który realizuje promocję wszystkich mieszkańców, niezależnie organizowane wjeden OPS zswoją mają na celu Z jednej strony jest mieszkańców, to kultywowanie upatrujemy szansęosób rozwoju zainteresowań. poprawę sytuacji które wnaszej nich gminy. tradycjiwieku oraz promowanie historii poprzez turystykę. odiwieku i zainteresowań. uczestniczą naszej gminy z drugiej tozachęcam okazja aby czytelników Tereny jakimi dysponujemy są wręcz wySerdecznie To również jeden z kierunków w jakim Serdecznie zachęcam czytelników Gmina Psary jak Pan wspominał to pokazać jak zmienia się gmina jej marzone dla osób aktywnie spędzających „Nowego Zagłębia” do iodwiedzin Gminy upatrujemy szansę rozwoju naszej Nowego Zagłębia do odwiedzin centrum Powiatu Będzińskiego, mieszkańcy. Dożynki to święto Psary. Zgodnie z naszym hasłem reklamoktóry realizuje swoją promocję wszystkich w mieszkańców, niezależnie Gminie Psary. Zgodnie wym: Twoje miejsce, każdy znajdziez tunaszym coś poprzez turystykę. od wieku i zainteresowań. hasłem reklamowym: Twoje miejsce, dla siebie! To również jeden z kierunków w jakim Serdecznie zachęcam czytelników każdy znajdzie tu coś dla siebie! za upatrujemy szansę rozwoju naszej Nowego Dziękuję Zagłębia do rozmowę. odwiedzin w Gminie Psary. Zgodnie z naszym hasłem reklamowym: miejsce, DziękujęTwoje za rozmowę. każdy znajdzie tu coś dla siebie!
Dziękuję za rozmowę.
nr 3/czerwiec
69
Region — kwiecień Mistrz Techniki wyłoniony…
70
17 kwietnia br. w auli Wydziału Informatyki i Nauki o Materiałach UŚ uroczyście ogłoszono wyniki XIII Konkursu Wiedzy Technicznej. Wśród dwudziestu siedmiu nagrodzonych znalazł się Mistrz Techniki z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2, VI Liceum Ogólnokształcącego im. Janusza Korczaka w Sosnowcu – Jakub Klim, który zdobył 54 punkty. Drugie miejsce zajął uczeń I LO im. L. Kruczkowskiego w Tychach – Przemysław Kubisa (52 punkty), a trzecie – Adrian Szindler ze Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych w Katowicach (49 punktów). – Światło wiedzy silniejsze jest od słońca. A światło techniki w naszych czasach rozświetla nam mroki życia codziennego. Wiedza techniczna stanowi element przyszłości dla tego kraju. Stoję tu jako humanista, który jest wdzięczny za istnienie wiedzy technicznej. Dziś wiem, że muszę wraz z moimi współbraćmi humanistami wspierać jej rozwój i istnienie – podkreślała prof.
Barbara Kożusznik, prorektor ds. studenckich, kierunkach o profilu technicznym – podsumopromocji i współpracy z zagranicą Uniwersytetu wał kolejną edycję pomysłodawca projektu prof. Jan Ilczuk, dziekan Wydziału Informatyki Śląskiego. Wśród zaproszonych gości pojawili się i Nauki o Minerałach UŚ. Joanna Neumann między innymi wiceprezydent Sosnowca – Zbigniew Jaskiernia, prezydent Dąbrowy Górniczej – Zbigniew Podraza, poseł na sejm RP – Witold Klepacz, w imieniu szkół biorących udział w turnieju dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Sosnowcu – Tomasz Szyjkowski, a także przedstawiciele Samorządu Studenckiego UŚ. - Konkurs Wiedzy Technicznej to cykliczna impreza organizowana przez Zakład Dydaktyki Przedmiotów Technicznych Wydziału Informatyki i Nauki o Materiałach Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Jej początki sięgają roku 1997. Ma ona na celu zainteresowanie młodzieży szeroko rozumianą techniką i promowanie wśród młodego pokolenia korzyści płynących z wyboru przedmiotów ścisłych na egzaminach maturalnych, co da im w przyszłości możliwość kontynuowaZdj. Gosław Olicki nia nauki w zakresie studiów wyższych na
Jak zachęcić maturzystów do pozostania w naszym województwie i podjęcia studiów na tutejszych uczelniach? Jak skutecznie zareklamować Uniwersytet Śląski wśród bogatych ofert edukacyjnych z całej Polski? Samorząd Studencki znalazł rozwiązanie w postaci Festiwalu Nauki. W kwietniu odbyła się już piąta jego edycja. – Popularyzacja wiedzy jest niezwykle ważnym elementem zarówno studiowania, jak i badań naukowych. Bez niej nauka jest martwa – to słowa prof. Wiesława Banysia, rektora Uniwersytetu Śląskiego, wypowiadającego się na specjalnej konferencji
dla kandydatów na studia w śląskiej uczelni, pozwalające poznać specyfikę poszczególnych kierunków, zasady rekrutacji oraz inicjatywy studenckie i działalność kół naukowych, których na uniwersytecie jest ponad 100. Na czas trwania Festiwalu zorganizowano Dni Otwarte Śląskiej Alma Mater umożliwiające maturzystom uzyskanie szczegółowych informacji na temat interesującego ich kierunku. Ponadto odbyły się liczne ćwiczenia i otwarte wykłady dedykowane licealistom. Organizatorzy postarali się o udział w Festiwalu gości specjalnych – zaproszono m.in. byłego ministra sprawiedliwości prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, minister rozwoju regionalnego Elżbietę Bieńkowską oraz prof. Michała Kulesza, autora reformy administracyjnej sprzed dziesięciu lat. Goście wzięli czynny udział w projektach – prof. Z. Ćwiąkalski wygłosił wykład na temat przyszłości zawodów prawniczych w Polsce, prof. M. Kulesza wziął udział w panelu dyskusyjnym na temat wad i zalet powiatu, a red. Kamil Durczok uczestniczył w rozmowach o śląskości. Zakończeniem Festiwalu była uroczysta gala wręczenia wyróżnień JM Rektora Uniwersytetu Śląskiego, prof. zw. dr hab. Wiesława Banysia, przyznawanych najzdolniejszym studentom uczelni. Patronat honorowy na Festiwalem objął minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Barbara Kudrycka oraz wicemarszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej Krystyna Bochenek. Ewa M. Walewska
prasowej. W festiwalowej czasoprzestrzeni (5 dni, 5 miast) zaprezentowano ok. 150 projektów. Składały się na nie pokazy naukowe, warsztaty, wykłady, seminaria, konferencje, a także dni otwarte wydziałów, projekcie filmów, wystawy, koncerty i spektakle teatralne. W dniach 22–23 kwietnia zamknięto ulicę Bankową w Katowicach (przy Wydziale Nauk Społecznych), gdzie stworzono namiotowe miasteczko Jarmark Wiedzy ze stanowiskami wszystkich wydziałów, jednostek dydaktycznych i agend organizacyjnych uczelni. Było to prawdziwe centrum informacji
nr 3/czerwiec
Region — kwiecień Pięć lat regionalnego konkursu Rok obrzędowy w Zagłębiu Dąbrowskim W zabytkowych wnętrzach Pałacu Mie- ilustrowane interesującymi fotografiami, roszewskich w Będzinie odbyło się uroczyste dokumentami, pamiątkami rodzinnym, podsumowanie piątej już edycji regionalnego przepisami na tradycyjne potrawy, a także konkursu Rok obrzędowy w Zagłębiu Dąbrowskim. Jego ideą przewodnią jest zachęcenie Zagłębiaków do poznawania i dokumentowania dawnych oraz współczesnych tradycji naszego regionu. Każdego roku organizatorzy, czyli Muzeum Zagłębia w Będzinie i Gimnazjum nr 6 w Sosnowcu, formułują inny temat konkursu. Pierwsza edycja, mająca miejsce w roku 2005, nosiła podtytuł Boże Narodzenie w mojej rodzinie, kolejna poświęcona była zwyczajom i obrzędom wielkanocnym, natomiast w roku 2007 uczestnicy za zadanie mieli przedstawić obchody święta Bożego Ciała w rodzinie i parafii. Czwarta odsłona konkursu związana była z karnawałem, ostatkami i Tłustym Czwartkiem, a w tym roku należało przedstawić pracę dotyczącą wybranych zwyczajów i tradycji rodzinnych takich jak: narodziny i chrzest, ślub i wesele, śmierć i pogrzeb, urodziny, imieniny oraz rocznice. Uroczyste rozdanie nagród, Bedzin 2009, fot. autor Każdego roku do Muzeum zgłaszano od kilkunastu do kilkudziesięciu prac, w sumie fragmentami filmowymi i muzycznymi. ponad 150, które oprócz części pisemnej – Konkurs „Rok obrzędowy w Zagłębiu Dąpolegającej na opisaniu danego zwyczaju browskim” ma przed wszystkim zwrócić uwagę z punktu widzenia trzech pokoleń, były mieszkańców tego regionu na różnorodność tradycji występujących na pograniczu małopolsko-śląskim, na dziedzictwo kulturowe stanowiące regionalną tożsamość, na dawne tradycje będące podstawą zaangażowania w funkcjonowanie macierzystego środowiska – podkreśla inicjatorka i wieloletni juror konkursu Dorota Nieznanowska-Gawlik. Opis obyczajów dorocznych i rodzinnych, zgłębienie tradycji przekazywanych z pokolenia na pokolenie we własnej familii, pozwala młodemu człowiekowi, kształtującemu dopiero własną postawę społeczną i kulturową, wzbogacić wiedzę dotyczącą dawnych i współczesnych zwyczajów oraz uświadomić zmienność kultury, w której żyje i uczestniczy. Starszemu pokoleniu zaś, daje okazję do podzielenia się z innymi cennymi wspomnieniami z czaFragment sów młodości. Udział w konpracy, kursie jest próbą wyjaśnienia Julia Młynarska, związków kultury rodzimej Dąbrowa Górnicza, z kulturą narodową, global2006. Fot. autorki
nr 3/czerwiec
ną a także zaznaczeniem własnego uczestnictwa w złożonej hierarchii wspólnot: rodzinnej, lokalnej, regionalnej. Ponadto organizatorzy mają nadzieję, że wszystkim uczestnikom wcielającym się w rolę badacza rodzinnej historii konkurs pozwoli wzmocnić więzy międzypokoleniowe, uświadomi własne pochodzenie, utrwali wspomnienia
z dzieciństwa, odkryje korzenie i własną tradycję, która często przetrwała jedynie w pamięci ludzi najstarszych. W przyszłości zgromadzone w czasie konkursu materiały po opracowaniu wykorzystane zostaną do planowanej publikacji, a już dziś Muzeum Zagłębia zaprasza do gromadzenia materiałów na kolejną, szóstą edycję konkursu, w której ponownie powrócimy do tradycji i zwyczajów zawiązanych z Godami czyli Bożym Narodzeniem. Dobrawa Skonieczna – Gawlik
71
Region — kwiecień Cheerleaderki w Zagłębiu W jeden z kwietniowych weekendów taneczną stolicą kraju był Sosnowiec, bo około 600 zawodniczek i zawodników wzięło udział w trzech turniejach. W hali widowiskowosportowej Zagórze odbyły się: IV Ogólnopolski Turniej Duetów Synchronicznych Cheerleaders, V Otwarte Mistrzostwa Województwa Śląskiego Zespołów Tańca Cheerleaders oraz, w niedzielę, Turniej Tańca Nowoczesnego Tańczymy Fair Play. Popisy tancerek i tancerzy podzielonych na kategorie wiekowe oceniali sędziowie a oklaskiwała całkiem spora publiczność. O ile każdy zainteresowany tańcem wie, że You can dance – disco i hip-hop to kategorie, w których rywalizowali uczestnicy niedzielnego turnieju, o tyle popisy cheerleaderek znane są bardziej kibicom sportowym. Właśnie z meczami gier zespołowych kojarzą się skąpo odziane dziewcząta wymachujące pomponami. Tymczasem ich występy to kolorowe, zróżnicowane i dość wyrafinowane układy choreograficzne do których wykonania trzeba ostro potrenować. – Amerykanie przeprowadzili badania i stwier-
dzili, że to najbardziej kontuzjogenny sport, ale pewnie badali cheerleaderki, których występy wzbogacone są o elementy akrobatyki – mówi Jarosław Zdanowicz, jeden z nielicznych trenerów, gdyż zespoły trenują głównie kobiety. Zdanowicz prowadzi grupę Gimone z Sosnowca. Jego 10 dziewcząt w biało-niebieskich stro-
Trenerka rejestruje pokaz swych podopiecznych. Tańczą Teen Dancers z Krakowa
jach niedawno zakończyło pokaz. – Najważniejsze jest, żeby dziewczynom się chciało, ale bardzo ważne są też słuch muzyczny oraz znajomość figur. Na tym poziomie są już elementy obowiązkowe i trzeba umieć wykonać piruet bądź szpagat – tłumaczy trener. W kategorii juniorek (14–16 lat), w której wystąpiło najwięcej, bo aż 13 zespołów, Gimone zajęło trzecie miejsce, wygrała grupa SWPW Impact z Płocka. W kategorii junior młodszy wygrał zespół Mini Twist z Ostro-
Żonkilowa nadzieja
wca Świętokrzyskiego, a wśród seniorek triumfowała grupa Atria z Chorzowa. Na szóstym miejscu rywalizację juniorek zakończył zespół Teen Dancers z Krakowa, w którym od trzech lat tańczy Justyna Ibkowska. – Trenujemy dwa razy w tygodniu po około dwie godziny. Najpierw jest rozgrzewka, potem ćwiczymy układy – mówi Justyna. – Ćwiczę też balet, choć cheerleaderowanie było pierwsze. Taniec klasyczny wcale nie przeszkadza w byciu cheerleaderką, wprost przeciwnie. Jak się to wszystko zaczęło? Od plakatu na szkolnym korytarzu – dodaje. Oprócz treningów dziewczyny występują na różnych imprezach sportowych, bywa, że dość dużych. Grupa Gimone wraz z innymi zespołami cheerleaderek występowała w przerwie meczu Polska –Czechy na Stadionie Śląskim. Są też zawody, w tym Mistrzostwa Województwa Śląskiego, które od dwóch lat odbywają się w formule otwartej. Dzięki temu do Sosnowca przyjechało ogółem 30 zespołów cheerleaderek z całego kraju. W Turnieju Duetów Synchronicznych Cheerleaders w kategorii juniorek wygrały Aleksandra Owczarczyk i Roksana Baca z Sosnowca, a wśród seniorek (powyżej 14 roku życia) Katarzyna Dziwak i Magdalena Magiera z tego samego miasta. Tekst i zdjęcie: Piotr Smereka
była również w niedzielę przed miejsco- cy potrzebującym. Wojkowice po raz pierwwymi koœciołami. W akcji wzięło udział szy przystąpiły do akcji, ale jest nadzieja, że dwudziestu wolontariuszy, zbierających do uda się zintegrowaæ działania i zachęciæ W tym roku po raz pierwszy na POLU jedenastu skarbonek. Całe przedsięwzięcie całą społecznoœæ do organizowania naNADZIEI w Wojkowicach zakwitły żonkile. przebiegło sprawnie i bez zakłóceñ. Orga- stępnych edycji PÓL NADZIEI. Podobną To międzynarodowy symbol nadziei, przy- nizatorzy całą uzyskaną kwotę przekazali akcję nieco później przeprowadzono także pominający o osobach cierpiących, które Fundacji Pro Salute. Udział młodzieży w tym w Będzinie. w najtrudniejszych chwilach, potrzebują przedsięwzięciu pozwolił jej bliżej poznaæ Tekst i zdjęcie: Lidia Musiał, Grażyna Truszideę wolontariatu – bezinteresownej pomo- kiewicz wsparcia i pomocy. Gmina podjęła działania dla skierowania społecznej uwagi na problemy chorób nowotworowych, ich profilaktyki oraz wyjątkowo trudnej sytuacji chorych, a także dla popularyzacji idei hospicyjnej. Przygotowania do tak ważnego przedsięwzięcia rozpoczęły się już w październiku ub. roku. Wtedy bowiem wolontariusze – uczniowie Technikum Architektury Krajobrazu zasadzili ponad 2500 cebulek żonkili, kwiatów będących dla chorych symbolem nadziei, aby zakwitły na przełomie marca i kwietnia. Wiosną br. nastąpił drugi etap programu.W kwietniu odbył się więc Happening Żonkilowy, podczas którego władze Wojkowic i starostwa powiatowego oraz przedstawiciele Fundacji Onkologicznej Pro Salute w Będzinie zainaugurowali wielką kwestę na której zbierano œrodki dla hospicjum onkologicznego powiatu będziñskiego. Wolontariusze – uczniowie Liceum Ogólnokształcącego w Wojkowicach kwestowali na ulicach miasta, przekazując każdemu darczyñcy kwiat żonkila. Zbiórka pieniężna kontynuowana
72
nr 3/czerwiec
Region — kwiecień/maj Znowu – włoszczyzna? W polskim prowincjonalnym (co tu dużo mówić) miasteczku Włosi? Niemożliwe? A jednak… Dowodem tego może być polsko – włoskie spotkanie gospodarcze Melissano – Ogrodzieniec zorganizowane 30 kwietnia 2009 roku przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach. – Jesteśmy w tym spotkaniu niejako moderatorem, negocjatorem, który pomaga w porozumieniu strony włoskiej i polskiej. To ważne by instytucje wspomagały współpracę między regionami polskimi i zagranicznymi. Jako Izba Gospodarcza pomagamy przebrnąć przez wszelkie zawiłości i trudności prawne, rozwijamy między firmami współpracę B2B. Zawsze służymy pomocą tak jak teraz wspieramy rozmowy polsko – włoskie między gminami – wyjaśnił Tadeusz Donocik, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach. – Województwo śląskie to kopalnia korzyści zarówno przemysłowych, jak i kadrowych. Naszym hasłem jest „Śląskie Pozytywne” czyli energiczne, rozwijające się. Na naszym terenie rozwinęło się już partnerstwo z takimi krajami Unii jak: Francja, Niemcy, Ukraina, Czechy, Słowacja, Austria. Ponadto silnie jest tu zakorzeniony etos ludzi pracy, wysoki poziom edukacji. Śląskie przyciąga wszystkim co najlepsze i najkorzystniejsze we współpracy z Unią. Na naszym terenie od wielu lat działają już liczne firmy włoskie, które stanowią 22% kapitału, dlatego też ciepło i serdecznie witamy nowych inwestorów. Ale nie możemy mówić tu o samym
Górnośląski Park Etnograficzny
Otwarte szeroko podwoje
przemyśle, ponieważ jesteśmy też terenem atrakcyjnym turystycznie. Mamy np. na terenie Ogrodzieńca Orle Gniazdo, liczne zabytki techniki, Zamek w Pszczynie, Zamek będziński – podkreślał Zbigniew Zaborowski, wicemarszałek województwa śląskiego w prezentacji. Dla włoskich gości Polska to teren przyjaznych i uśmiechniętych ludzi. – Wy jesteście pozytywni, nie tylko z własnej promocji. Chciałabym wrócić tu znów. My zaś mamy hasło: „Sole – mare – vento…” (Słońce – Morze – Bryza morska…). Myślę, że nasza produkcja rolnicza sprosta oczekiwaniom polskiej strony i będziemy nawzajem zasilać się produktami regionalnymi np. włoskie wina w Polsce, a we Włoszech – polskie wędliny – mówiła pani Giovanna Capobianco, przedstawicielka burmistrza prowincji Lecce. Podobnego zdania jest burmistrz gminy Melissano (region Apulia, prowincja Lecce – położona na obcasie włoskiego buta) – Roberto Falconeri: – Do Polski pierwszy raz przyjechałem w 1999 roku. I zakochałem się w tych terenach i mieszkańcach, a zwłaszcza mieszkankach. Z terytorium gminy Ogrodzieniec wiążemy wielkie plany nie tylko inwestycyjne, ale również przemysłowe. Nasza gmina nie posiada żadnych złóż surowców naturalnych. Jedynym, że tak powiem surowcem są produkty pracy naszych rąk, czyli oliwa, mąka, makarony, lub wysokiej klasy wina. Myślę, że z czasem będziemy mogli otworzyć na terenie Ogrodzieńca fabrykę oleju, makaronów z polskich składników, ale produkowanych na bazie włoskiej
technologii. Oczywiście musimy też pamiętać o tym by promować tą wysoką jakość wśród konsumentów, ponieważ póki co zauważamy tendencję do zakupu tanich produktów tzw. chińszczyzny, co pogłębia kryzys rynku towarów wysokiej jakości. Własne produkty i dania regionalne włoscy delegaci prezentowali w czasie dożynkowego festiwalu dnia 2 maja 2009 roku w Ogrodzieńcu pod nazwą Viva Italia! – Dla gminy to bardzo duże wyróżnienie gospodarcze. Co roku nasze inwestycje przekraczają 20 milionów złotych, ponieważ staramy się być nie tylko atrakcyjni gospodarczo, edukacyjnie, ale również turystycznie. Współpraca z włoskimi firmami to kolejny rozdział w rozwoju Ogrodzieńca. Taka współpraca
pozwoli na utworzenie miejsc pracy w nowych przedstawicielstwach firm, ale również zwiększy atrakcyjność regionu. Można powiedzieć, że Ogrodzieniec będzie taką małą Italią w Polsce – podsumował dr Andrzej Mikulski, burmistrz gminy Ogrodzieniec. Joanna Neumann, zdj. www.ogrodzieniec.
kowianie z Piaska oraz program słowno-muzyczny o powstaniach śląskich w wykonaniu artystów tutejszych scen. (inf. własna)
Zwiastunem ciepłych wiosenno-letnich dni jest od kilkunastu już lat pierwszomajowa impreza inaugurującą sezon wystawienniczy w chorzowskim skansenie. Tym razem był nią ludowy odpust, na którym nie zabrakło tradycyjnych stoisk ze słodyczami, zabawkami oraz wyrobami twórców ludowych; Gody Śląskie i XVII Prezentacje Chórów i Orkiestr. W programie była m.in. msza święta z tradycyjną procesją przygotowaną przez Grzegorza Stasiaka z Lipin oraz występ kapeli góralskiej – Folk kapela HORA. Dwa dni później – Sfrunął na Śląsk Orzeł Biały tj. widowisko folklorystyczne zorganizowane z okazji roku Korfantego. W programie wystąpiły chóry, zaprezentowano widowisko obrzędowe Piaskowska majówka przygotowane przez Zespól Regionalny Pios-
nr 3/czerwiec
73
Region — maj Majowe święta – Łosień (Dąbrowa Górnicza)
Dzień Strażaka, fot. Gosław Olicki
Problem zrekultywowany Poprawę stanu jakości powietrza atmosferycznego poprzez zmniejszenie emisji szkodliwych związków powstających w wyniku spalania paliw w indywidualnych paleniskach domowych ma na celu program Ograniczanie niskiej emisji na terenie miasta Poręba. W ramach tego programu istnieje możliwość dofinansowania modernizacji systemów spalania paliw na potrzeby grzewcze i bytowe w lokalach i budynkach mieszkalnych na terenie gminy. Z kolei działania w zakresie unieszkodliwiania azbestu na terenie miasta
74
Festyn Koła Gospodyń Wiejskich, fot. Gosław Olicki
obejmują między innymi: opracowanie Programu usuwania wyrobów zawierających azbest na terenie miasta Poręba. Jednym z zadań programu jest wykonanie przeprowadzonej w warunkach terenowych szczegółowej inwentaryzacji wyrobów zawierających azbest oraz określenie harmonogramu usuwania tychże wyrobów z terenu gminy. Ponadto, mieszkańcy planujący wymianę pokryć wykonanych z materiałów azbestowych będą mogli ubiegać się o dofinansowanie. Ważnym działaniem w zakresie ochrony środowiska na terenie Poręby była rekultywacja, zamkniętego 30 kwietnia 2007 roku składowiska odpadów komunalnych. Prace rekultywacyjne obejmowały wstępne ukształtowanie
nr 3/czerwiec
powierzchni składowiska, utworzenie warstwy rekultywacyjnej wraz z drenażem odgazowującym. Pokryto składowisko geowłókniną, wykonano wierzchnią warstwę ziemną, którą obsiano trawą oraz uporządkowano rowy opaskowe. Dzięki tym działaniom zlikwidowano szereg zagrożeń. Przykrycie pryzmy odpadów warstwą gruntów słaboprzepuszczalnych doprowadziło do tego, że infiltracja wód opadowych w pryzmę praktycznie nie wystąpi. Wyjątek stanowiły skarpy składowisk, na których nie przewidywano ułożenia warstwy izolacyjnej, aby nie niszczyć powstałego systemu korzeniowego roślin. W tych pasach ilość infiltrujących wód będzie niewielka ze względu na gwałtowny odpływ. Tym samym zmniejszy się ilość odcieków i szacunkowo można przyjąć, że w stosunku do stanu sprzed rekultywacji ilość infiltrujących wód zmniejszyła się do 2%. W związku z tym, w dużym stopniu zlikwidowano zagrożenie dla wód podziemnych. Znacznie też wykluczono zagrożenie dla powietrza. Utworzenie pokrywy rekultywacyjnej z trwałą pokrywą roślinną praktycznie wyeliminowało emisję pyłu do środowiska. Problemem może pozostać gaz wydobywający się ze składowiska, który jest zbierany przez drenaż odgazowujący i kierowany do studzienek wyprowadzonych na powierzchnię. Elementu tego nie można było wyeliminować, ale ilość emitowanego gazu będzie z czasem malała. Dzięki pracom rekultywacyjnym praktycznie wyeliminowane zostało zagrożenie dla gleby i powierzchni ziemi. Obecnie trwają prace związane z aktualizacją Programu ochrony środowiska oraz Planu gospodarki odpadami dla miasta Poręba na lata 2009–2012. Tekst i zdjęcie: Małgorzata Matera
Region — maj Koniec emancypacji! Promocja Kongresu Kobiet Polskich, który obędzie się w Warszawie 20–21 czerwca oraz powołanie śląskiego pełnomocnika ds. równych szans kobiet i mężczyzn były tematami obrad Okrągłego Stołu Kobiet Śląskich, który odbywał się 21 maja w Sali Złotej Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Jolanta Kwaśniewska, Magdalena Środa, Genowefa Grabowska oraz reprezentantki różnych branż – górniczki, pielęgniarki, artystki, studentki,
działaczki organizacji pozarządowych spotkały się z wojewodą Zygmuntem Łukaszczykiem. Wcześniej Jolanta Kwaśniewska odwiedziła Stowarzyszenie Aktywne Kobiety w Sosnowcu. – Pomyślałyśmy, że w rocznicę wyborów 4 czerwca panowie staną obok siebie ramię w ramię i będą opowiadać, jak to się w Polsce zmieniło – mówiła pani prezydentowa. – Nie będzie tam jednak zbyt wielu kobiet, nie będzie tych, które walczyły w „Solidarności”, ani tych, które pomagały władzy, ani tych, które pracowały w różnego rodzaju gabinetach, sekretariatach, ani takich wspaniałych kobiet jak wy. Dlatego wpadłyśmy na pomysł zorganizowania Kongresu, by podsumować wkład, jaki wniosłyśmy w procesy transformacji ustrojowej. Krótka prezentacja Stowarzyszenia, które działa już 8 lat i może się pochwalić realizacją wielu projektów, stała się m.in. przyczynkiem do rozmów o...finansach. Przygotowałyśmy w tym roku już 30 projektów, ale pieniądze uzyskać jest coraz trudniej – stwierdziła prezeska Stowarzyszenia Halina Sobańska. Kobiety zwróciły uwagę na to, że projekty przegrywają w konkursach, bo ważniejsze od ich esencji, są sprawy formalne, np. podpis pod załącznikiem. W Europie
można by go było uzupełniać, u nas są jednak bardziej restrykcyjne obwarowania. – Tymczasem konkursy często wygrywają głupie projekty – ubolewała Jolanta Kwaśniewska. Spotykam się z podobnym problem w mojej fundacji. Chciałabym podczas Kongresu wystosować apel na ten temat. Bo jeśli jesteśmy w czymś dobre, mamy takie programy, które przynoszą duże efekty społeczne, to musimy dostać środki. Bezpośredniości i otwartości wobec słuchaczy pozazdrościłby pani Jolancie niejeden polityk. Można to było zaobserwować również podczas posiedzenia Ok rąg łego Stołu Kobiet Śląskich. – Jest nas 51,6 proc., a jedynie 20 proc. w parlamencie, 8 proc. w senacie, podobnie wygląda to w różnego rodzaju zarządach, radach nadzorczych, czyli w miejscach, gdzie zarabia się duże pieniądze. Jako małżonka prezydenta musiałam być zawsze trzy kroki za nim, w kwestiach politycznych nie wypowiadałam się. Teraz mogę o tym mówić głośno, namawiam wszystkie kobiety do znacznie większej aktywności, bo w Polsce musi zakończyć się emancypacja. O tym, jak niewielką rolę odgrywają kobiety w polityce, najdobitniej świadczą portrety, zdobiące Salę Złotą Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, na których widnieją sami mężczyźni – byli wojewodowie. – Różnica między panem wojewodą a panem posłem Kaczyńskim – zwróciła się prof. Środa do Zygmunta Łu k aszcz yk a – jeśli chodzi o poglądy polityczne, nie jest aż tak zasad-
nr 3/czerwiec
nicza, jak między kobietą a mężczyzną. Jednak pan wojewoda nie pozwoliłby reprezentować siebie panu posłowi Kaczyńskiemu w jakimkolwiek gremium politycznym. Kobiety natomiast pozwalają się reprezentować w rożnych gremiach politycznych i to trzeba zmienić. Dlatego prof. Środa wyraziła uznanie dla postanowienia powołania na Śląsku pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Tym bardziej, że Unia Europejska wymaga polityki równościowej. Jesteśmy jedynym krajem we wspólnocie, który jej nie realizuje, za co, jak stwierdziła pani profesor, już we wrześniu zapłacimy karę. Na spotkaniu nie padła jednak żadna deklaracja powołania pełnomocnika. Wojewoda poprosił natomiast o przygotowanie na piśmie zakresu jego zadań. Kobiety były zbulwersowane, bo pismo takie otrzymał. – Pełnomocnik jest potrzebny do rozwiązywania spraw związanych z przemocą wobec kobiet, pomocą prawną, ekonomiczną... – wyliczała prof. Środa. – Jednak wojewoda powoła pełnomocnika, gdy dostanie polecenie z góry. – My bardzo odbiegamy od organizacji kobiecych w Europie Zachodniej, jeszcze nie posiadamy tej siły, którą one mają nie tylko z mocy prawa, tam społeczeństwo zrozumiało, że kobiety są jego głównymi członkiniami – mówiła Genowefa Grabowska. Kongres Kobiet Polskich ma pełnić funkcję nie tylko poznawczą, gdzie określony zostanie dorobek kobiet w dziedzinie kultury, nauki, życia publicznego, ekonomii, biznesu, związków zawodowych itd., ale również integracyjną. To powinno wpłynąć na stopień skuteczności w dążeniu do uzyskania większych praw kobiet w wielu dziedzinach życia. Iwona Kolasińska Foto Danuta Mora-Rosa
75
Region — maj Jarmark cudów
To już czwarta edycja Jarmarku cudów. Kuba Majzel cierpi na dystrophie musculorum, czyli postępujący zanik mięśni. Kiedy 1 września 2003 roku rozpoczynał naukę w Szkole Podstawowej nr 6 im. Juliusza Słowackiego w Sosnowcu, na inauguracę przyszedł jeszcze o własnych siłach, ale dziś musi korzystać z wózka inwalidzkiego. Całą akcję wymyśliła Agnieszka Piszcz - pierwsza wychowawczyni Kuby przy poparciu członków grona pedagogicznego, ale realizacją całego przedsięwzięcia od tamtej pory zajmują się rodzice, dzieci i my nauczyciele – mówi mgr Małgorzata Mike, dyrektor SP. Kuba, wraz z rodzicami, cały czas gromadzi fundusze na terapię hamującą rozwój choroby oraz na kosztowną i potrzebną rehabilitację. Dzięki niej może pozostawać w dobrej jak na obecny stan zdrowia formie. W trakcie trwania tegorocznego Jarmarku nie zabrakło domowej roboty ciast, koktajli owocowych, potraw z grilla czy popcornu. Na kiermaszu można było też kupić: książki, biżuterię, ozdoby haftowane, dziergane szydełkiem oraz ręcznie malowane, skorzystać
z porad kosmetycznych, ufarbować sobie włosy. Odbyły się także pokazy karate i tańca współczesnego. Na żywo śpiewał zespół muzyczny Kompilacja, w którym wystąpił również tata Jakuba. Jeden z muzyków poprowadził licytację przeróżnych przedmiotów – piłek, rowerów, koszulek, kredek etc. – Mam nadzieję, że idea tego przedsięwzięcia będzie trwała nawet wtedy kiedy Jakuba nie będzie już w naszej szkole, bo będzie kształcił się w innych placówkach. Dzięki wspólnej zabawie nie tylko pomagamy tym potrzebującym, ale również sami się integrujemy – mówi Małgorzata Mike. Datki można wpłacać datki na konto fundacji: Stowarzyszenie pomocy chorym na dystrophie musculorum32-622 Nowe Chechlo, ul. M. Konopnickiej 4cBank Spóldzielczy Świerklaniec83 8467 0001 0000 3522 2000 0001. Koniecznie hasło „jakub majzel” JN, zdj. Gosław Olicki
76
Katalog prasy lokalnej
Sosnowiecki „Kurier Miejski” powstał w 1992 roku. Decyzją samorządu pierwszej kadencji powołano do życia spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, Sosnowiecką Korporację Wydawniczą do dziś wydawcę Kuriera. To już 17 lat istnienia i 335 wydanych numerów. Kurier przechodził różne okresy, dobre i gorsze. Bywał miesięcznikiem, tygodnikiem, dwutygodnikiem i ponownie miesięcznikiem. Bywał pismem sprzedawanym przez sieć Ruch, by wreszcie od kilku lat stać się darmową gazetą samorządową kolportowaną w mieście w najrozmaitszych punktach podlegających i niepodlegających władzom gminy. Różne także przybierał formy zewnętrzne. Najdłużej, jak dotychczas, był wydawany w formacie A4 z kolorową okładką. Od kilku lat drukowany jest w formie znacznie tańszej za to w sporym nakładzie ok. 20 tysięcy egzemplarzy i rzeczywiście dociera do szerokiego kręgu mieszkańców. Kto ma ochotę łatwo po „Kurier Miejski” sięgnąć może. To są wszelako cechy zewnętrzne, w pewnym sensie drugoplanowe choć ważne, bo związane z finansami. Problemem o wiele poważniejszym były ZAWSZE treści przez gazetę niesione, charakter publikacji, ich poziom i adresat do którego były kierowane. Dzieje gazety bardzo dobrze oddają wszelkie słabości i zalety gazety samorządowej. Jak w soczewce odbija się na jej stronach stosunek doń aktualnej władzy, osobowości prezydenta i składu Rady Miejskiej. Z tym nigdy nie było najlepiej. Od początku nie było pełnej zgody wśród zmieniających się przecież radnych, jaki gazeta ma mieć charakter, a nawet pojawiały się często głośne postulaty likwidacji tytułu. Mimo wszelkich zawirowań od 17 lat Kurier wciąż trwa. Zmieniał się także skład personalny redakcji, dziennikarzy współpracujących bądź zatrudnionych etatowo i – oczywiście – osób kierujących pismem. Pierwszą redaktor naczelną „Kuriera Miejskiego” była Jolanta Pieczkowa (1992–1993), po niej funkcję objął na kolejne cztery lata Andrzej Osajda zmieniony w roku 1997 przez Kazimierza Gołosza. W roku 2006 redaktorem naczelnym został Jarosław Adamski. Wśród dziennikarzy mniej lub bardziej związanych z pismem warto wymienić Jana Przemszę Zielińskiego i Kazimierę Zielińską, Andrzeja Sawickiego, Kazimierza Witkowskiego, Henryka Kocota, Zdzisława Humennego, Zbigniewa Wieczorka i wielu innych młodszej generacji. Także niżej podpisany był przez kilka lat etatowym pracownikiem Kuriera. Jak to wcześniej napisano pismo samorządowe ma własną specyfikę. Z istoty rzeczy jest organem aktualnej władzy gminy, więc – co za tym idzie – musi wobec niej pełnić służebną rolę. Wielką sztuką kolejnych kierujących pismem było niedopuszczenie do stoczenia się gazety w bezpieczne koleiny urzędowego biuletynu, utraty wiarygodności i czytelników, co jest stałym niebezpieczeństwem towarzyszącym gazecie, przypuszczam, że każdej gazecie samorządowej. Zawsze otwartym było zagadnienie: do kogo adresowane są treści zawarte w gazecie? Czy ma to być informator o poczynaniach aktualnej władzy, czyli – co wyraźnie zarzucano –tuba prezydenta? Czy może – w miarę możliwości obiektywna – transmisja rzeczywistych problemów miasta wraz z propozycją dyskusji, czy też forum opinii mieszkańców? Było i jest wszystkiego po trochu, ale to z trudem daje się godzić. Każda z koncepcji z natury rzeczy skierowana jest do innego typu odbiorcy. A to z kolei warunkuje nakład. Z dylematu „Kurier Miejski”, przynajmniej częściowo, wybrnął,. Nieskromnie napiszę, że z mojej inicjatywy w 2000 roku rozpoczęto wydawanie dodatku w pewnym sensie elitarnego, mianowicie Kuriera Literackiego (kwartalnik). Jako tako wiodło się przez trzy przeszło lata. Potem, po trwającej dość długo przerwie dodatek wznowiono, tym razem pod tytułem „SOSNart” (miesięcznik). W ten sposób, choć niezupełnie, Kurier stara się pogodzić funkcję informacyjną, skierowaną do szerokich kręgów, z zadaniem – skądinąd oczywistym – bycia mecenasem dla młodych (i nie tylko) twórców różnych zresztą dziedzin sztuki. Jak wywiązuje się z tego zadania? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom. Jak dotychczas ani Kurier, ani dodatek „SOSNart” nie mogą narzekać na brak odbiorców. Oba tytuły przyjmowane są na ogół życzliwie, znikają z miejsc kolportażu w tempie zupełnie przyzwoitym, jednym słowem są akceptowane przez mieszkańców Sosnowca.
nr 3/czerwiec
Recenzje Skończyło się kakao... napij się ginu, Oliverze! Od powstania Przygód Olivera Twista minęło ponad 170 lat. Historia ta jednak zdaje się funkcjonować illo tempore, dlatego też doczekała licznych, zarówno filmowych jak i scenicznych, powrotów. Film Oliver! z 1968 roku, otrzymał jedenaście nominacji i pięć Oskarów oraz nagrodę specjalną za choreografię. Muzyczna adaptacja Lionela Barta podbiła West End oraz Broadway. Od 25 kwietnia br. śląska i zagłębiowska publiczność może ocenić najświeższą adaptację najpopularniejszej książki Karola Dickensa, zrealizowaną w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Oliver! jest musicalowym debiutem Magdaleny Piekorz (reżyserki filmów takich jak Pręgi czy Senność), a dla samego teatru ogromnym wyzwaniem technicznym. Scenografię tworzy gigantyczna, wielopoziomowa konstrukcja (zajmuje 780 m3 i ma 5,5 m. wysokości). W spektaklu uczestniczy dziewięćdziesięciu aktorów na których uszyto ponad 150 kostiumów. W celu skompletowania obsady Teatr Rozrywki przeprowadził casting, dzięki któremu widzowie mogą poznać wielu młodych, obiecujących debiutantów. Należy zaznaczyć, że w przeszłości w tym musicalu karierę zaczynali m.in.: Phil Collins (Genesis), Davy Jones (The Monkees), Steve Marriott (The Small Faces, Humble Pie).
W chorzowskim spektaklu rolę tytułowego bohatera otrzymał 14-letni Piotr Janusz, który na koncie ma już kreację Adasia Niezgódki w musicalu Akademia Pana Kleksa w Teatrze Roma. Oliver! w reżyserii Piekorz jest barwnym i porywającym widowiskiem, przygotowanym z wielkim rozmachem i starannością o szczegóły. Już od pierwszych minut scenę wypełnia ruch, śmiech i muzyka, co oswaja ponury pejzaż XIX-wiecznego Londynu. Obrotowa scena umożliwia przedstawienie wielu planów wydarzeń, m.in. przytułku, londyńskich uliczek, kryjówki złodziejaszków. Wszyscy aktorzy grają wspaniale, ale szczególnie godna uwagi jest, stworzona przez Tomasza Steciuka, kreacja Fagina – herszta bandy. Spektakl trzyma w napięciu - zarówno dzieci, jak i widzów doro-
słych – aż do ostatniej minuty, a punktem kulminacyjnym jest brawurowo zrealizowana scena na moście. Oliver! to teatr muzyczny w najlepszym wydaniu - porywające utwory, znakomite zschynchronizowanie orkiestry i aktorów, wspaniałe młode głosy. To także rewia atrakcji: widowiskowe taneczne sceny zbiorowe pełne popisów akrobatycznych, elementy baletu i pantomimy, projekcje urozmaicające klasyczną scenografię. Warto zatem urządzić rodzinny wieczór teatralny i wybrać się do Teatru Rozrywki. Ewa M. Walewska, fot. Krzysztof Zakrzewski
Szekspir jak wino…
pokazuje obyczajowy portret swojej epoki. Sztuka jest Pod medialnym patronatem naszego swoistym uniwerczasopisma odbyła się ostatnio na de- sum, które niezaskach Teatru Zagłębia premiera Kumoszek leżnie od okresu jej z Windsoru. To udany powrót komedii do wykonania pokazurepertuaru naszego teatru. Jest to jedyne je godną politowadzieło Wiliama Szekspira osadzone do- nia stronę ludzkiej kładnie w czasie i miejscu, w którym żył rzeczywistości. – Anglia przełomu XVI i XVII wieku. PoBardzo mocną mimo siły komicznej, a może i dzięki niej stroną tej realiza(?) w mistrzowski i przewrotny sposób cji sztuki jest brak
ja k ich kolw iek odwołań do współczesności. Wszystko stylizowane na X V I-w ieczną Anglię, brak tu ja k ich kolw iek metafor i uaktualnień. Dla jednych to bę-
nr 3/czerwiec
dzie słabostka, bo przecież tylu sięga po odwołania, a tu pod płaszczykiem oryginału objawia się aktualny styl naszych zachowań – zawiłe plany sercowe, próba łatwego życia niskim nakładem własnej pracy, brak zaufania do innych. Jeśli dodać do tego pełnokrwiste postacie dobrze zagrane w spektaklu, uwikłane w przeróżne sytuacje, to okazuje się, że sztuka Szekspira przetrzymała napór czasu Joanna Neumann, fot. Gosław Olicki
77
Recenzje pierwszego ordynariusza Festiwal AVE MARIA Niezwykły akord muzyczny… Śmigielskiego, diecezji sosnowieckiej: – Dla nas odbiorców Festiwal trwa od 10 już lat i natychmiast został uznany za wielkie wydarzenie muzyczne przyciągając melomanów z całego Śląska i Zagłębia. Organizowany głównie
w Czeladzi, przygotowany z dużym rozmachem, od początku goszczący gwiazdy wielkiego formatu scen operowych i estrady. Termin ani formuła festiwalu to nie przypadek. Dyrektorem artystycznym festiwalu jest od początku jedna z najwybitniejszych postaci życia muzycznego w Polsce – Sławomir Pietras, który realizuje w Zagłębiu festiwal marzeń: – Do organizacji takiego szczytnego przedsięwzięcia namówiła mnie nieżyjąca już moja Matka. Jednak nic by z tego nie wyszło, gdyby nie pomocni przyjaciele: doktorostwo Kuciowie i Hamankiewiczowie, błogosławieństwo nieżyjącego już pierwszego biskupa sosnowieckiego – Adama Śmigielskiego, które nieustannie trwa i to nowe – od biskupa Grzegorza Kaszaka; Także pomoc finansowa i organizacyjna ze strony Urzędu Miasta Czeladzi pozwoliły na to, by Matka Boska mogła usłyszeć głos z Zagłębia. Bo właśnie Zagłębie potrafi czerpać z dorobku przeszłych pokoleń, zwłaszcza w dziedzinie kultury i sztuki – mówi Sławomir Pietras, który od 10 lat, w piękne majowe wieczory wita przybyłych. 6 maja br., w pałacu Pod Filarami w Czeladzi, koncertem kameralnym Głosy rodem z Zagłębia z udziałem solistów Małgorzaty Olejniczak i Piotra Micińskiego otwarto jubileuszową edycję festiwalu. Wtedy też
78
zaprezentowano rocznicową publikację pod redakcją Wiesławy Konopelskiej pt. Ave Maria. 10 lat festiwalu. – „Ave Maria” to coś więcej niż tylko koncert. To festiwal, który ma pokazać, że motyw pozdrowienia anielskiego jest wszechobecny, że Maria mieszka w nas, mieszka w muzyce, w wierszu. Myślę jednak, że najlepiej to obrazuje publikacja „Ave Maria. 10 lat festiwalu”. Jako redaktor tego wydania dołożyłam wszelkich starań, by publikacja stanowiła zarówno miłą pamiątkę z festiwalu, jak i przypominała o nim i zapraszała na kolejne edycje – mówi Wiesława Konopelska, oprócz tego sekretarz redakcji czasopisma „Śląsk” i redaktor naczelna „Echa Czeladzi”. Jednak to nie przypadek, że koncerty odbywają się zawsze z końcem kwietnia i początkiem maja. Jak zaznaczają organizatorzy festiwal nie jest on przeznaczony tylko dla wiernych. – To próba zbliżenia się do sacrum i uświadomienia nam, że maj to miesiąc Królowej Polski, początek objawień fatimskich. Ten festiwal ma być symbolem zbliżenia się do motywu Ave Maria – Matki Pocieszycielki, która bytuje w codzienności – zauważa ks. kanonik Jarosław Wolski. – To dowód, że nie musimy się modlić odmawiając wy-łącznie zdrowaśki… Kolejne dni przyniosły wykonania wielkich dzieł: w Czeladzi, w kościele św. Stanisława BM przeżyliśmy Stabat Mater Karola Szymanowskiego, w którego klimat wprowadził gość specjalny dominikanin ojciec Jan Góra: – Maria jest akordem muzycznym, poezją dla naszych uszu. W czasie takiego koncertu rozmawiamy z nią. Muzyka, która rozbrzmiewa wokół nas oczyszcza umysł, wyzwala od krępujących więzów i pozwala przejść na wyższy poziom dialogu. Maria ukryta w głosach solistów przenika do nas i ukaja ból, pomaga się wyciszyć. Ona stanowi centrum rozważań jakie prowadzimy w tym czasie wewnatrz sobie. 8 maja usłyszeliśmy także koncertowe wykonanie opery La forza del destino (Moc przeznaczenia) Giuseppe Verdiego, pod batutą światowej sławy dyrygenta Eraldo Salmineri poświęcone pamięci ks. bpa dra Adama
nr 3/czerwiec
to zaszczyt słuchać na żywo takiego wykonania na bardzo wysokim poziomie. Sukcesem takiej muzyki jest serce i pełnia uwielbienia dla Matki Boskiej. Zwłaszcza, że będziemy mieli okazję słuchać tego teraz, w czasie koncertu poświęconego wielkiemu człowiekowi, który prowadził naszą diecezję, kształtował ją w bardzo trudnych dla kościoła czasach. To zaszczyt poświęcić utwór właśnie księdzu Śmigielskiemu – zapowiadał Pietras. I na zakończenie Messa di Gloria Giacomo Pucciniego. Jeden wieczór tradycyjnie zarezerwowany został dla Turnieju Tenorów. – Zagłębie… Ziemia położona na skrzyżowaniu wielu dróg, kultur. W pewnych okresach historii znalazła się na obrzeżu wielkiego świata. Obfituje w wiele surowców, potencjał ludzki, czasem nawet wydaje się
duchowo zagubiona, bez tożsamości, uboga w kulturę i wydarzenia tego pokroju. Przez lata czekała na to by coś się tu wydarzyło, by coś tchnęło ją życiem. Przełom wieków, tysiącleci dał jej taką skromną możliwość. Przyjazd Jana Pawła II do Sosnowca pokazał, że ta ziemia taka nie jest. To nie jakaś pustynia, pogranicze, ale przestrzeń życia, kultury. Co roku trzy miasta – Będzin, Czeladź i Sosnowiec tworzą i rozświetlają naszą „małą ojczyznę” festiwalem muzyki sakralnej. Co roku rozbrzmiewa echem ukryte tutaj piękno. Tej wiosny również mamy to duchowe tchnienie, które współodczuwamy. Ten festiwal to niezwykła szansa na budowanie nowego oblicza i autentycznej, kulturowej tożsamości Zagłębia. Zatem Plurimos Annos Festiwalu! – podkreślał ks. Paweł Sobierajski, jeden z tenorów, od wielu lat ulubieniec tute-
Od 13. do 16 maja 2009 roku Sosnowiec stał się europejską stolicą śpiewaków. A wszystko to za sprawą odbywającego się w tym czasie I Europejskiego Konkursu Tenorów im. Jana Kiepury. – To jedyny taki festiwal w Europie skierowany tylko do tenorów i z ich solowymi prezentacjami – mówi Włodzimierz Izban, dyrektor artystyczny. Nieprzypadkowo też wybrano na inaugurację 16 maja, czyli dzień uroczystej gali, w którym przypada 107. rocznica urodzin Jana Kiepury, jednego z najwybitniejszych tenorów w świecie. W tych dniach odbyły się w Teatrze Zagłębia przesłuchania osiemnastu kandydatów do głównej nagrody festiwalu. Solistów przesłuchiwały takie sławy wokalistyki jak: Wiesław Ochman, Zdzisława Donat, Jadwiga Gabryś-Romańska (wyróżniona odznaczeniem Zasłużeni dla miasta Sosnowca 2009), Peter Dvorský, Gabriela Benacková, Bogdan Paprocki. Konkurencja wśród śpiewaków była bardzo duża i jurorzy mieli twardy orzech
do zgryzienia w wydaniu swojego werdyktu. – Aby wybrać tego jedynego trzeba ocenić szereg bardzo istotnych okoliczności. Obok barwy głosu oceniamy wyraźną wymowę, gestykulację, mimikę twarzy i ciała, postawę, czasem ubiór do danej arii, współpracę solisty z orkiestrą. Tu konkurencja była ogromna i tak naprawdę każdy z nich zasługuje na tę nagrodę – podsumowuje Bogdan Paprocki, znany polski śpiewak operowy – tenor. W efekcie, obok trzech pierwszych nagród przyznano dodatkowe wyróżnienie ufundowane przez przewodniczącego jury Wiesława Ochmana dla Witalija Wydry z Ukrainy, a także pochwały dla Aleksandra Jana Zuchowicza, Krzysztofa Gasza i Andrzeja Wiśniewskiego. Wśród laureatów na trzecim
W hołdzie Janowi Kiepurze
miejscu uplasował się Kielczanin Adam Sobierajski, na drugim jego kolega z Kolumbii – Kirlianit Cortez-Galvez . Zwycięzcą został Arnold Rutkowski pierwszy tenor Opery Wrocławskiej, który wykonał przed publicznością Nessun Dorma – arię Kalafa z finałowego aktu Turandot Giocamo Pucciniego. Adam Sobierajski wybrał arię z 1. aktu opery Tosca również autorstwa Giocamo Pucciniego. Na szczególną uwagę zasługuje perfekcyjne wykonanie przez Kolumbijczyka arii z tzw.
nr 3/czerwiec
opery-killer (nazwaną tak ze względu na występowanie naprzemiennego wysokiego C w zapisie nutowym) – Córka pułku autorstwa Gaetano Donizettiego. Impreza ta ma szansę stać się jednym z najważniejszych tego typu wydarzeń w Europie. – Mam nadzieję, że ten festiwal stanie się nareszcie nie tylko sosnowiecką tradycją i na stałe wpisze się w kalendarium najważniejszych uroczystości międzynarodowych. To piękny hołd złożony temu „chłopakowi z Sosnowca” i promujący kulturę wysokiego szczebla – wyzanje Irena Santor, znana polska piosenkarka śpiewająca mezzosopranem. Wśród nagród dla tenorów w trakcie uroczystej gali wręczono także odznaczenia Zasłużony dla miasta Sosnowca dla wspomnianej już prof. Romanowskiej, a także ks. prałatowi Janowi Szkocowi oraz Teatralne Nagrody Muzyczne im. Jana Kiepury w dwunastu kategoriach w ramach projektu Mazowieckiego Teatru Muzycznego Operetka im. Jana Kiepury w Warszawie. Joanna Neumann, fot. Gosław Olicki
79
Recenzje Projektant też artysta Domysły i ballady Pub&Galeria Patelnia 36 w Sosnowcu od 30.04. do koñca maja prezentowała wystawę zbiorową prac studentów ASP w Katowicach. Poprzez tytuł wystawy Projektant też artysta oraz charakter prac, młodzi twórcy, zajmujący się głównie projektowaniem graficznym (plakatem, typografią czy edytorstwem), udowodniają już nabytą zawodową wszechstronność. Wszyscy oni posiadają bowiem znakomite przygotowanie także w zakresie rysunku, malarstwa czy tradycyjnych technik graficznych i chcą być doceniani, jako artyści, a nie wyłącznie rzemieślnicy. Przedstawionych prac nie można opisać zbiorowo, ponieważkażdy twórca prezentuje inną wrażliwość, indywidualny ogląd rzeczywistości i wykorzystuje odmienną technikę (linoryt, litografia, sitodruk, akwaforta oraz techniki cyfrowe bazujące na śladach naturalnych). Wspólny projekt reklamują odrębne, autorskie plakaty każdego z twórców, które podkreślają ich artystyczną indywidualność. Najróżniejsze style i tematy łączy świeżość studenckiego spojrzenia i fantazyjne zabarwienie prac. Są tu grafiki przedstawiające elementy rzeczywistości, jak i te wkraczające na wyższy poziom abstrakcji – od kompozycji geometrycznych i ujarzmionych barwnych plam po luŹne wariacje na temat przedmiotów, postaci czy idei. Pub&Galeria Patelnia 36 przez ostatnie trzy lata organizowała wystawy we współpracy ze Stowarzyszeniem Istota, niedawno dopiero podjęła samodzielne działania. Do tej pory prezentowano tu prace z zakresu rysunku, malarstwa, grafiki, fotografii i lomografii oraz plakatu zarówno znanych artystów (m.in.: Mirosława Kostyli, Leszka Szymczyka, Zbigniewa Podsiadło, Ewy Toczkowskiej, Piotra Walskiego, Michała Zająca), jak i młodych osób stojących u progu kariery (m.in.: Justyny Czerniak, Małgorzaty Milaszewskiej, Arkadiusza Banasia, Anity Dołęgi, Eweliny Madej). Ewa M. Walewska, fot. Gosław Olicki
80
Stanisław Werner urodził się 23 lipca 1928 roku w Zawierciu, ale żył i pracował w Warszawie. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim; ukończył także stołeczny Wydział Dziennikarski Akademii Nauk Politycznych. Był redaktorem kwartalnika Materiały Repertuarowe GZP oraz wielu popularnych śpiewników. Piastował zarówno stanowisko kierownika Śląskiej Estrady Wojskowej, jak też kierownika literackiego Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego. Autor wielu piosenek, scenariuszy widowisk, sztuk dla dzieci (pisanych razem z Mirosławem Łebkowskim) i adaptacji dla teatrów muzycznych. Pisał także teksty na Festiwale Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu – to spod jego pióra wyszły takie niegdysiejsze szlagiery jak Czerwone słoneczko, Do ciebie mamo, czy Takiemu to dobrze, chociaż z powodzeniem zajmował się również przekładami oraz adaptacjami librett operowych i operetkowych. Zmarł 6 czerwca 2006 roku. Został pochowany w Warszawie, na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym przy ulicy Żytniej. W imponującym dorobku Stanisława Wernera można znaleźć także próby poetyckie, czego dowodem jest tomik Domysły. Na jego pierwszą poetycką publikację składają się wiersze ukrywane przez lata w najprzeróżniejszych szuf ladach, wydobyte z zakurzonych zakamarków pamięci. Niespełna czterdziestostronicowy tomik podzielony jest na trzy części. W Poradach jesiennych Werner powołuje do życia liryczny krajobraz rodzinnego miasta, miasta
nr 3/czerwiec
wymyślonego – gdzie postępujący proces industrializacji idzie w parze z próbą ocalania bajecznego świata dzieciństwa o który upomina się nieubłagany czas. Liryk Miron, poświęcony poecie oraz współtwórcy Teatru na Tarczyńskiej Mironowi Białoszewskiemu, jest dowodem na to, że Werner umiał eksperymentowć z żywym słowem (rzeczowniki z pajęczyn osnute/co łbem biją o nutę dziadowską/ boże słówka z opuszków snu/z pojaśniałą w pęcinach zgłoską). Do lingwistycznych zabaw Werner powróci jeszcze w Geometrii, zwieńczonej apostrofą skierowaną do poetyckiej braci o nieforemnść wiersza, utożsamianej z nieskrępowaną wolnoœcią literackiego tworzenia. Gorzki Rok Dobrego Słońca tchnie generacyjnym niepokojem; wyczuwalna jest w nim aura totalitarnego zagrożenia (Wojna wyszła z dżungli/w przestrzenie przemilczane/niefotogeniczne/Strach mocno potaniał/i głód wszedł w cenę). Natomiast Porady jesienne przynoszą ciepłą refleksję dotyczącą przemijania; stosunku człowieka do spraw ostatecznych. To apel o powagę i godność, akceptowanie życia takim, jakim jest, z całym bagażem doświadczeń. Werner podkreśla, iż ważnym jest, aby zaowocować dla kogoś, nawet na stare lata. Zamykający tę część Kolczyk to ukryte pod płaszczem historii rozważania dotyczące najbardziej brudnych mechanizmów polityki: donosicielstwa oraz eliminowania opozycyjnego światopoglądu. Drugi segment tomiku (Wiersze z dawnych lat) otwiera liryk zatytułowany Ratafia – dowcipny erotyk, rozgrywający się podczas przyrządzania owocowej nalewki (A ona pcha truskawki/w lepkie gardło gąsiora/celowa w każdym geście/jak Ezopowy morał/i kolcem spirytusu/kłując czarne jagody/przyrządza tęgi alkohol/na nasze srebrne gody). W Jestem sam rozpaczliwe wołanie pozostawionego w domu siedmiolatka to dla Wernera małży udręczonej perłą wołanie przez zgiełk morza. I chociaż do jego poezji podchodzę z pewnym dystansem, to powyższe porównanie przekonało mnie, że autor Domysłów ową liryczną domyślność faktycznie posiadał. Tom zamykają trzy ballady, wykorzystujące elementy przynależne do sfery religijno-ludowej (Zielony grzebyk), jak i te znane z opowieści łotrzykowskiej (Mister Ooh), ale także czysto romantyczne – poświęcone ożywionemu pejzażowi francuskiego Bazérac (Marie Madeleine mówi), nasączonego aromatem wina, naznaczonego wędrownym szlakiem, z nieodłącznym widmem Śmierci w tle. Domysły z całą pewnością są ważnym dopełnieniem literackiej twórczości Stanisława Wernera. Przemysław Pieniążek
Czarnotowie w galerii castrum de Dunajecz W cenionej spiskiej galerii śred-niowiecznego zamku Dunajec w Niedzicy wystawili prace sosnowiczanie: Ewa Jędryk-Czarnota i Andrzej Czarnota, uznani artyści z Zagłębia, absolwenci katowickiego Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Ewa Jędryk-Czarnota nie tylko maluje subtelne sylwetki kobiet, zajmuje się tkaniną artystyczną i projektowaniem wnętrz oraz pracą dydaktyczną z młodzieżą, zgłębiała wiedzę w pracowniach prof. Jacka Rykały i prof. Adama Romaniuka. Andrzej Czarnota – kocha naturę, pejzaż, maluje, rzeźbi i prowadzi działalność dydaktyczną, dyplom z malarstwa uzyskał u prof. Macieja Bieniasza. W 1998 roku został laureatem Nagrody Artystycznej Miasta Sosnowca. Artyści pochwalić się mogą wieloma wystawami indywidualnymi i zbiorowymi w kraju i za granicą. Kobiece obrazy Ewy Jędryki-Czarnoty są nasycone kolorem, emanują dostojnością i czarowną delikatnością kobiecego piękna. Nikogo więc nie dziwiło, że podczas wernisażu przed nimi stało więcej mężczyzn. Któż lepiej potrafi docenić to, co piękne jest w kobiecie? Pejzaże Andrzeja Czarnoty są naturalne, malowane z wyczuciem, kompozycyjnie przednie. – Kocham patrzeć na zmieniające się pory roku – powiedział artysta podczas wernisażu i zaraz sugestywnie dodał: - Maluję by pokonać opór koloru. Jestem malarzem sztalugowym, warsztatowcem. Od siebie, w sposób naturalny rzekł, że malarstwo od rzeźby jest lżejszym zajęciem i dlatego maluje to, co jest piękne. Z podróży z całego świata przywozi… kolory! Zaraz po uczelni uprawiał jednak rzeźbę, bo w niej jest przestrzeń, jak oznajmił. Monumentalnymi Strusiami zdobył pierwszą nagrodę w Konkursie na Projekt Form Przestrzennych w Czeladzi. Nie bez przyczyny obrazy Ewy i Andrzeja Czarnotów podobają się wszystkim, nie tylko krytykom, a wystawa w castrum de Dunajecz bez wątpienia to potwierdza i okazała się swego rodzaju wydarzeniem wartym odnotowania. Czytelnikom „Nowego Zagłębia” wyjaśniam, że zamek, którego nazwa wywodzi się od rzeki płynącej u jego podnóża, był węgierską strażnicą na granicy z Polską. Nazwa pierwszy raz pojawiła się w dokumencie z 1325 roku zapisana jako własność rodu Jana i Rykolfa – panów na Brzozowicy. Po I wojnie światowej znalazł się w granicach Polski, choć do 1945 pozostawał własnością węgierskiego rodu Salamonów. Dziś emanuje działalnością kulturalną na cały region. Tekst i foto: Ryszard M. Remiszewski
nr 3/czerwiec
81
Zapowiedzi Pub&Galeria Patelnia 36
Pro Fortalicium zaprasza naszych Czytelników na II Muzealny Zlot Pojazdów Militarnych, który odbędzie się 13 czerwca w godz. 900 - 1800 dla uczczenia 70. rocznicy w ybuchu II Wojny Światowej, na placu przed hipermarketem Real przy ulicy Katowickiej. Gościem specjalnym będzie Bogusław Wołoszański a udział zapowiedziały takie grupy, jak: Mała Armia, Grupa Śląsk, GR H Festung Breslau, GR H Grupa Operacyjna Śląsk, GR H Kampfgruppe Hoffmeyer, ASG Czerwone Zagłebie i Bad Company oraz wiele innych. Zobaczyć będzie można także oddział ułanów z okre-
ych w yrobów lub jedzenia bez smaku, ale za to pełnego chemii, to dobrym w yjściem jest propozycja Muzeum Zagłębia w Będzinie, które już dziś zaprasza na Jarmark R zemiosła
Muzeum Miasta Sosnowca
Droga do wolności. Od Legionów Dąbrowskiego do Legionów Piłsudskiego od 9 maja do 30 czerwca
Wystawa ukazuje walkę zbrojną Polaków o odzyskanie niepodległości. Głównym jej założeniem jest próba oddania przede wszystkim atmosfery tego burzliwego okresu naszej historii. Na ekspozycji zgromadzono różnorodne obiekty, począwszy od militariów, poprzez dokumenty, monety oraz biżuterię a skończy wszy na ikonografii, której reprezentantami są grafika i malarstwo. Dzieła te pochodzą z kolekcji pry watnych i 12 polskich muzeów. Jednym z najcenniejszych zabytków prezentowanych na w ystawie jest szabla napoleońska w ykonana w latach 1810-1812 oraz obrazy Wojciecha i Jerzego Kossaków, ze słynną kompozycją Wojciecha zatytułowaną Portret Józefa Piłsudskiego na koniu ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Rzeszowie, która jest kolejną bardzo udaną wersją konnego portretu Marszałka. Można również obejrzeć dokumenty z epoki m.in. parafowane przez Księcia Józefa Poniatowskiego. (inf. własna)
Muzeum Miejskie Sztygarka
II Muzealny Festyn Historyczny Zlot pojazdów militarnych – Wrzesień’39
82
su II R P – dający pokaz sprawności kawaleryjskiej. Na czołgowisku będzie można także podziwiać jazdę terenową i prezentację sprzętu ciężkiego oraz różnych pojazdów z okresu II Wojny Światowej. Na terenie przed hipermarketem urządzone zostanie miasteczko namiotowe w którym stanowiska zajmą takie organizacje jak Wojsko Polskie, Policja, Straż Pożarna, Związek Harcerstwa Polskiego, Muzeum Miejskie Sztygarka, Muzeum Miasta Mysłowice. Nie zabraknie również grochówki z kuchni wojskowej czy strzelnicy na której będzie można spróbować swoich sił. Jeśli dopisze pogoda w planie także pokaz lotniczy w w ykonaniu amerykańskiego samolotu zwiadowczego Pipper Cub. Dla zwiedzających przewidziano także loterię fantową na której można w ygrać wiele ciekaw ych i cennych nagród. (inf. własna)
Muzeum Zagłębia Wykonane ręcznie!
Jeśli ktoś ma dość plastikow ych zabawek, chińskiej tandety, masow-
nr 3/czerwiec
i Rękodzieła. – To nasza nowa propozycja obcowania z kulturą i tradycją, a także ożywcza forma upowszechniania treści kulturowych i jak najlepsze ich wykorzystanie w celach turystycznych i promocyjnych danego regionu – podkreśla Anna Smogór, dyrektor Muzeum. Festyn odbędzie się w parku przy Pałacu Mieroszewskich w Będzinie – siedzibie Muzeum Zagłębia (Gzichów) w niedzielę 28 czerwca 2009 r. w godzinach od 11. do 20. Oprócz straganów z glinianymi garnkami, drewnianymi rzeźbami, obrazami na szkle, koronkami, w yszy wanymi serwetami, koszykami i zabawkami tudzież wędlinami, miodami i piwem będzie można posłuchać w ystępów zespołów oraz kapel ludow ych. Ponadto zaprezentowana będzie w ystawa plenerowa opowiadająca o rzadko wykonywanych zawodach i rzemiosłach, również w tym czasie Pałac Mieroszewskich będzie otwarty dla chętnych poznania jego wnętrz. (DS-G)
Konkursy Konkurs fotograficzny
POCZTÓWKA Z SOSNOWCA
Organizatorami konkursu są: Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego w Sosnowcu oraz Sosnowieckie Centrum Sztuki – Zamek Sielecki Jury konkursowe przyzna laureatom nagrody rzeczowe o łącznej wartości 3400 zł. oraz wyróżnienia o łącznej sumie 1000 zł.Prace należy składać do dnia 30 września 2009 roku do siedziby Sosnowieckiego Centrum Sztuki – Zamek Sielecki w godzinach otwarcia tj. poniedziałek-piątek 8.00 – 19.00; sobota 15.00 – 19.00; niedziela 15.00 – 19.00. Jury obradować będzie 2 października 2009 roku. Zakwalifikowane prace oraz nagrodzone przez jury będą prezentowane na wystawie w Sosnowieckim Centrum Sztuki – Zamek Sielecki (termin wystawy zostanie podany po ogłoszeniu wyników – zaś samą prezentację poprzedzi uroczysty wernisaż, podczas którego zostaną wręczone nagrody i wyróżnienia) Wszelkich informacji udziela: Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego w Sosnowcu ul. Małachowskiego 341-200 Sosnowiectel. (032) 296 06 47 Regulamin konkursu fotograficznego 1. Konkurs ma charakter otwarty. 2. Mogą w nim uczestniczyć wszyscy fotografujący: profesjonaliści i amatorzy, niezależnie od miejsca zamieszkania. 3. Konkurs pt. Pocztówka z Sosnowca ma na celu wyłonienie najlepszych fotografii, przedstawiających znane i nieznane zakątki miasta, szczególnie te, które posiadają walory zabytkowe. 4. Rozpatrywane będą tylko prace fotograficzne. Organizator nie oczekuje od uczestników wykonywania gotowych projektów pocztówek. 5. Zgłaszane do konkursu fotografie nie mogą być wcześniej nagrodzone w innym konkursie fotograficznym. 6. W konkursie nie mogą brać udziału osoby zasiadające w jury. 7. Oceny nadesłanych prac i wyboru laureatów dokona jury w składzie wymienionym powyżej. 8. Decyzje jury są ostateczne. 9. Każdy autor ma prawo nadesłać do 5 prac, zdjęć barwnych lub czarno-białych, pojedynczych lub tworzących cykl. 10. Cykl składający się z maksymalnie 3 zdjęć, opatrzonych wspólnym tytułem, będzie traktowany jako jedna praca. 11. Jury zastrzega sobie prawo wyboru jednego lub kilku zdjęć z zestawu tworzącego cykl. 12. Prace należy składać w Sosnowieckim Centrum Sztuki – Zamek Sielecki w godzinach otwarcia, bądŹ drogą pocztową, w nieprzekraczalnym terminie podanym
wyżej. 13. W przypadku wysłania prac pocztą liczy się data dotarcia przesyłki do Organizatora, a nie data stempla pocztowego. 14. Organizatorzy nie biorą odpowiedzialności za zaginięcie lub uszkodzenie prac wynikłe z winy poczty. 15. Uszkodzone prace nie będą oceniane przez jury. 16. Prace należy składać w postaci nie oprawionej odbitki bądŹ wydruku komputerowego fotografii cyfrowej, w formacie nie mniejszym niż 20 x 30cm, w zamkniętej kopercie. 17. Na każdym ze zdjęć należy na odwrocie podać jego tytuł, datę wykonania, opis pozwalający zidentyfikować fotografowany obiekt lub miejsce, technikę wykonania oraz określenie czy autor jest profesjonalistą czy amatorem. 18. Wszystkie prace jednego autora powinnybyćoznaczonewspólnymczteroliterowym godłem i trzema cyframi (np. BOND 007). 19. Prace należy składać wraz z dodatkową, zaklejoną kopertą opatrzoną tym samym godłem, w której należy umieścić następujące dane: imię i nazwisko autora, adres z kodem pocztowym, numer telefonu oraz oświadczenie Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych z czytelnym podpisem. 20. Koperty z danymi zostaną otwarte po wytypowaniu przez jury zwycięskich prac. 21. Jury zastrzega sobie możliwość dowolnego podziału funduszu nagród, w zależności od ilości zwycięskich prac. 22. Wzięcie udziału w konkursie jest równoznaczne z oświadczeniem, iż nadesłane fotografie zostały wykonane przez nadsyłającego i nie naruszają praw autorskich osób trzecich, a ich treść nie narusza dóbr osobistych osób, które zostały na nich przedstawione oraz innych dóbr prawnie chronionych. 23. Przesłane odbitki stają się własnością Urzędu Miejskiego w Sosnowcu przy zachowaniu praw autorskich. 24. Nadesłanie prac jest równoznaczne ze zgodą autorów na ich bezpłatną reprodukcję w katalogu wystawy, albumie, lub kalendarzu, a także na wykorzystanie w celach promocyjnych przez Urząd Miejski i na wystawach organizowanych przez Sosnowieckie Centrum Sztuki – Zamek Sielecki. 25. Prace, które nie zostały nagrodzone można odebrać w terminie do 30 dni od daty ogłoszenia wyników konkursu. Po tym terminie nieodebrane odbitki pozostają własnością Organizatora, który nie ponosi za nie odpowiedzialności. 26. We wszystkich sprawach nie uregulowanych niniejszym Regulaminem decyzje podejmuje jury konkursowe.
nr 3/czerwiec
V Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Kazimierza Ratonia Organizator: Galeria Literacka przy Małopolskim Biurze Wystaw Artystycznych w Olkuszu oraz kwartalnik literacki FRAZA Patron medialny: Nowe Zagłębie – czasopismo społeczno- kulturalne. Celem konkursu jest popularyzacja poezji współczesnej, propagowanie poezji ambitnej, a także wspieranie twórców z dorobkiem i młodych talentów. Warunki konkursu: konkurs jest otwarty dla wszystkich twórców, zarówno zrzeszonych, jak i będących poza związkami twórczymi. Każdy z uczestników proszony jest o nadesłanie od 5 do 8 utworów (około 100 wersów) niepublikowanych w wydawnictwach zwartych i nienagrodzonych w innych konkursach. Każdy utwór należy nadesłać w czterech egzemplarzach, opatrzonych w godło (pseudonim). Godło należy umieścić także na dołączonej do zestawów zaklejonej kopercie. Wewnątrz koperty powinny się znaleźć dane osoby: imię, nazwisko, adres, numer telefonu, e-mail (jeśli posiada), wiek oraz kilka słów o ewentualnym dorobku. Do tych danych należy też dodać kopię dowodu wpłaty 15 zł opłaty konkursowej na konto: Kredyt Bank S.A. Oddział Nowy Sącz 27 1500 1559 1215 5000 9278 0000 (z dopiskiem w rubryce nazwa odbiorcy: opłata na konkurs im. K. Ratonia w MBWA Olkusz) Prace prosimy przesyłać pod adres: MBWA Galeria w Olkuszu, ul. Szpitalna 32, 32-300 Olkusz, z dopiskiem na kopercie Konkurs im. K. Ratonia. Termin nadsyłania prac upływa 20 października 2009 roku (decyduje data stempla pocztowego). Jury w składzie: Miłosz Biedrzycki (czyli MLB, poeta), Roman Honet (poeta), Janusz Pasterski (krytyk, poeta, w kwartalniku „Fraza” prowadzi dział poezji), wybierze najlepsze zestawy, a nagrodą będzie wydanie zwycięscy autorskiego tomiku. Nagrodzeni i wyróżnieni zostaną poinformowani o tym fakcie listownie, telefonicznie lub e- mailem. Oficjalne rozstrzygnięcie konkursu odbędzie się w końcu listopada 2009r. Organizator nie ponosi kosztów dojazdu nagrodzonych i wyróżnionych autorów. Laureaci mają za to zapewniony bezpłatny nocleg w bursie w Olkuszu. Szczegółowe informacje o konkursie im. K. Ratonia udzielane są telefonicznie pod numerem: (032) 754 34 47.
83
3 5 5 1 2
11 8 4 1110 6 22 7 11 2 4 2 1112 2 2 11 11 6 1 9 6 2 2 2 2 8 7 2 2 2 2 7 8 13 6 9 13 5 8 1 14 5 6 2 15 2 6 2 13 10 3 19 10 5 6
Dla ambitnych 1. Malowane krzyżówki
Malowane krzyżówki są łamigłówkami, których rozwiązanie polega na zaczernieniu niektórych kratek diagramu tak, aby odtworzyć zakodowany rysunek. Liczby umieszczone z lewej strony każdego rzędu i u góry każdej kolumny określają, ile kolejnych kratek ma zostać zamalowanych w danym rzędzie lub kolumnie. Pomiędzy zamalowanymi kratkami musi być co najmniej jedna pusta (biała) kratka. Kolejność liczb określa kolejność zamalowywania kratek, odpowiednią dla rzędów lub kolumn diagramu. Każda łamigłówka ma dokładnie jedno rozwiązanie.
2 2 2 2 3 11 3 6 11 6 1 5 9 4 1 3 11 2 3 2 2 2 2 2 2 11 3 3 11 5 3 11 6 4 11 8 4 1110 6 22 7 11 2 4 2 4 12 2 2 11 3 4 1 2 4 4 3 11 2 11 6 8 4 8 6 4 3 6 19 91 6 6 7 8 1112 12 3 5 12 2 2 2 2 8 7 2 2 2 2 7 8 13 6 9 13 5 8 1 14 5 6 2 15 2 6 2 13 10 3 19 10 5 6
3 1115 6 6 2 2
4 4 4 4 9 15 15 9 15 15 9 15 3 1 2 3 4 4 6 7 5 5 7 7 12 1 5 5 7 2 1 1 1 1 1 1 1 5 8 8 4 4
4 4 8 3
3 5 8 3
3 1 8 5 6 7 6 5 3 4 1 2 4 4 8 9 2 1 8 4 8 6 4 3 3 2 1 2 6 7 8 1112 12
4 3 2 6 9 1 3 5 12
Na wczasach trwających 31 dni obowiązuje jadłospis, w którym przestrzegane są następujące dwie zasady : - od pierwszego dnia wczasów co trzeci dzień na śniadanie podawana jest szynka, - od trzeciego dnia wczasów co cztery dni na obiad podawany jest rosół. W piątek, pięć dni temu, na kolacje był kawior, wczoraj na śniadanie podano szynkę, a jutro na obiad będzie rosół. Którego dnia tygodnia kończą się te wczasy?
4. Jaki wyraz Jaki to może być wyraz, jeżeli składa się on z 10 liter i : - od początku wyrazu do litery W jest tyle samo liter, co od litery M do końca wyrazu, - biorąc kolejno litery znajdujące sie na miejscach 3,5,6,10 można utworzyć czteroliterowy wyraz, ten sam wyraz można utworzyć z liter znajdujących się odpowiednio na miejscach 3,5,1,2, - litera W znajduje się na pozycji, której numer jest dwa razy większy od numeru pozycji, na której znajduje się litera I, - licząc od końca wyrazu (od prawej do lewej strony), to litera G znajduje się na pozycji, której numer jest dwa razy większy od numeru pozycji, na której znajduje się litera W.
2. AntySUDOKU
1
W puste kratki należy wpisać cyfry od 1 do 9 tak, aby w każdym wierszu, każdej kolumnie oraz w każdym wyróżnionym (pokolorowanym) obszarze występowało 9 różnych cyfr.
5 7 3
1
3 6 4 6 8 4 5
2 7 8 2
7 1
2
5
3
3
Łamigłówka po raz pierwszy publikowana w polskim czasopiśmie.
84
3. Jadłospis
1
7
3 6
4
2
4 6 8 4 5
5
6
7
8
7
7 1
9 10
5
8 2
Rozwiązania w następnym numerze. Wśród autorów prawidłowych odpowiedzi nadesłanych na adres redakcji rozlosujemy cenne nagrody ksiązkowe.
3
1
SPROSTOWANIE W numerze 2 NZ podaliśmy błędnie rozwiązania dwóch zadań, i tak rozwiązaniem zadania nr 2 jest liczba 91 (klocków), a zadania nr ł liczby 26,10 i 61 (lat). Za pomyłkę bardzo przepraszamy.
3 1 2 5 nr 3/czerwiec
1
3 1 2 5