11 minute read
RAPORT
from OSOZ Polska
by OSOZ Polska
Pomóż mi, robocie!
Pomagają osobom niepełnosprawnym, dostarczają rozrywki pacjentom w szpitalach, ułatwiają nawiązanie kontaktu z dziećmi autystycznymi. Ale od robotów w ochronie zdrowia oczekujemy znacznie więcej niż tylko manualnej pomocy. Chcemy ludzkiego dotyku i zrozumienia. Roboty wzbogacone o kompetencje społeczne powinny reagować na nasze emocje, tworząc autentyczne relacje. Tak, abyśmy mogli im zaufać. Jakiej opieki chcemy w przyszłości? I w jaki sposób możemy zaangażować roboty, aby uczynić ochronę zdrowia inteligentną?
Advertisement
Pacjent z bagażem emocji Do pokoju pacjenta wjeżdża sympatyczny, biały robot z dużymi oczami. Zadaje pacjentowi pytania o samopoczucie, udziela wyczerpujących informacji na temat stanu chorego, przeprowadza wywiad lekarski, dokonuje pomiaru ciśnienia krwi. Wszystkie zebrane informacje analizuje system sztucznej inteligencji. Po kilku sekundach diagnoza jest gotowa. Pacjent otrzymuje receptę, wyczerpującą listę zaleceń i rachunek. Wydawałoby się, że tak powinna wyglądać idealna wizyta pacjenta, w której na pierwszym miejscu jest perfekcyjna obsługa i medycyna oparta na faktach, czyli danych. Ale idealny lekarz-robot nie jest w stanie zaspokoić potrzeb emocjonalnych pacjenta, równie ważnych jak choroba. Nie okazuje uczuć, nie potrafi współczuć, nie przyjmuje do siebie uwag. Postępuje zgodnie z procedurą, autorytatywnie.
O ile roboty jako maszyny dobrze sprawdzają się na taśmie produkcyjnej, w ochronie zdrowia liczy się coś więcej: interakcja, komunikacja, wsparcie i empatia. Jednym słowem – wyjście naprzeciw potrzebom socjalnym. A te w drabinie elementarnych potrzeb Maslova są jednymi z najważniejszych i jednocześnie niezwykle trudne do zaspokojenia, bo niematerialne, nieuchwytne i inne dla każdego człowieka. Tak samo jak uczucie głodu niwelujemy jedzeniem dopasowanym do naszego gustu, smaku, kultury – o ile mamy taki luksus – tak samo interakcje społeczne realizujemy w różny sposób. Wszystko zależy od środowiska życia, wychowania, osobowości i priorytetów. W stanie choroby, wszystkie emocje, które tkwią w człowieku, doprowadzone są do wrzenia. Wówczas szukamy zrozumienia i pomocy, a nie tylko recepty czy zabiegu.
Roboty z funkcjami społecznymi (ang. social robots) coraz lepiej rozpoznają i reagują na nasze emocje. Asystent głosowy Alexa potrafi już intonować wypowiedzi, wyrażając uczucia i dzięki temu lepiej komunikując się z człowiekiem. Na razie to tylko dwie emocje – ekscytacja i rozczarowanie. Za kilka lat sztuczna inteligencja nauczy się naturalnego języka i modulowania głosu tak, że nie będziemy w stanie rozróżnić pogawędki z przyjacielem z tą prowadzoną z algorytmami. Wbudowane w roboty kamery, podobnie jak ludzkie oczy, wnikliwie obserwują i analizują nawet najsubtelniejsze reakcje, tak aby dopasować się do tego, co czuje rozmówca i reagować indywidualnie.
Zdjęcie: Frederike Asael (Careum)
Roboty są w stanie zyskać nasze zaufanie zbliżając się zachowaniem do człowieka. Chcemy, aby były w stanie prowadzić z nami rozmowę, traktowały nas jako indywiduum, wzbudzały różne uczucia. Przybywa maszyn, które to potrafią. Przypominający fokę Paro jest ulubieńcem chorych na Alzheimera i demencję. Między Paro a pacjentem tworzy się autentyczna relacja, taka jak relacja człowieka z prawdziwym zwierzęciem – psem lub kotem. Podobnych przykładów jest więcej. Moxi, który w założeniu ma pomagać pielęgniarkom, jest atrakcją wśród pacjentów traktujących go jak coś więcej niż bezduszną maszynę. Podobnie Pepper, jeden z najpopularniejszych robotów, który może pracować na recepcji szpitala albo pomagać w terapii dzieci autystycznych.
Zresztą kwestia społecznych umiejętności robotów jest tematem wielu opra-
cowań. W bibliotece naukowej PubMed, po wpisaniu hasła „social robots” otrzymamy 1400 abstraktów. Spora część z nich bada potencjał ich zastosowania w opiece nad osobami o specjalnych potrzebach, jak pacjenci z chorobami neurodegeneracyjnymi czy dzieci autystycz
» Rozwój robotów z kompetencjami społecznymi będzie miał swoje daleko idące konsekwencje społeczne. «
ne. Można znaleźć też teksty krytyczne, zwracające uwagę na dehumanizację kontaktów społecznych w ochronie zdrowia, będącej początkiem ery post humanizmu.
Zerojedynkowa opieka pełna współczucia Technologia nigdy nie jest neutralna. Także rozwój robotów z kompetencjami społecznymi będzie miał duży wpływ na społeczeństwo, relacje międzyludzkie, definicję człowieka. Inteligentne maszyny rozpoznające nasze uczucia dokładniej niż drugi człowiek mogą przerażać, ale i fascynować. Przykładem jest japoński wynalazek Gatebox – wirtualny przyjaciel w formie hologramu. Spersonalizowany avatar pamięta o swoim właścicielu lepiej niż najlepszy partner. Jest ciekawy tego, jak minął nasz dzień, pyta co słychać, kiedy nie ma nas w domu,
cieszy się, kiedy wracamy z pracy. Dla jednych to smutny wynalazek świadczący o rozkładzie więzi społecznych, dla innych – doskonała innowacja, dzięki której samotne osoby, które nie potrafią nawiązać realnych więzi, zyskują nowego towarzysza życia.
Dzisiaj jednak nie czas na debaty, czego oczekujemy od ochrony zdrowia. Kiedy padają pytania „co jest dla nas ważne, jako ludzi”, trzeba zadać kontrpytanie: kogo mamy na myśli, mówiąc „my”? Czy mamy moralny mandat, aby oceniać samotną osobę przykutą do łóżka, której jedynym przyjacielem i pomocnikiem będzie robot, bo rodzina albo nie ma czasu na odwiedziny, albo wolała wyjechać na weekend poza miasto? Czy towarzysz chorego dziecka w szpitalu w postaci robota Huggable opracowanego przez MIT to czyste oszustwo i granie iluzjami, czy wsparcie w trudnych chwilach? Dla każdego liczy się coś innego, wszystko zależy od tak wielu czynników i perspektywy, że trudno generalizować pytania o robotykę w ochronie zdrowia. O wiele sensowniej zastanowić się, czego chcemy uniknąć.
Roboty do zastosowań w ochronie zdrowia przede wszystkim nie powinny szkodzić. Tak samo jak lekarze, zgodnie z etyczną zasadą Hipokratesa „primum non nocere”, choć w innym kontekście. Nie powinny zatem zbierać informacji do celów innych niż te dotyczące opieki nad pacjentem. Nie mogą stać się szpiegami na łóżkiem chorego. Algorytmy sterujące tego typu rozwiązaniami powinny być tworzone w transparentny
i etyczny sposób. Roboty powinny pozostawać neutralne emocjonalnie, aby nie doprowadzić do manipulacji uczuciami czy wzbudzania jakiejkolwiek nadziei, że mogą więcej niż potrafią w rzeczywistości. Choć tutaj granica jest bardzo cienka. Czy maszyna, która chwyci chorego za rękę, przytuli go, przekracza już standardy etyczne?
Na chwilę obecną roboty nie powinny też podejmować samodzielnych, niezaprogramowanych decyzji. Powód jest prosty – świat realny jest dla percepcji przeciętnego robota zbyt skomplikowany i nawet najlepszy algorytm sztucznej inteligencji nie jest w stanie przeanalizować sytuacji tak precyzyjnie, jak robi to ludzki umysł, zwracając uwagę na najmniejsze detale i niuanse. Do tego powinny być neutralne w podejściu do pacjenta (brak uprzedzeń i stronniczości), zbierając tylko te dane, co do których pacjent wyrazi zgodę.
Syntetyczna empatia czy wirtualne kłamstwo? Bart de Witte, założyciel Digital Health Academy, przewiduje, że generowana przez systemy sztucznej inteligencji empatia stanie się za kilka lat jednym z wiodących trendów. Ludzie wchodzą w zaufane relacje z maszynami, kiedy te zrozumieją nasze emocje i będą w stanie na nie adekwatnie reagować. Dziś mamy do czynienia z bardzo ograniczoną sztuczną inteligencją. Wiele usług wykorzystuje na razie inne mechanizmy psychologiczne, aby zwiększyć wykorzystanie danej technologii. Przykładem są media spo
łecznościowe, które uzależniają sięgając do prostych zasad psychologii zachowań i stymulacji ośrodka nagrody. I tak każdy „like” generuje uczucie radości, akceptacji, wzmacnia samoocenę. Ale już za kilka lat AI wejdzie do wirtualnej rzeczywistości, imitując zachowania człowieka. W syntetyczną empatię mogą być wyposażane roboty pełniące rolę lekarzy w konsultacjach telemedycznych, czyli nie wymagających fizycznego spotkania z pacjentem. Od takich robotów będziemy wymagać idealnej obsługi, pozbawionej negatywnej retoryki, współczującej, zgodnej z oczekiwaniami. Czy wówczas rozmowa z drugim człowiekiem, podczas której jesteśmy często konfrontowani z krytyką czy innym punktem widzenia, nie okaże się zbyt „toksyczna”? „Każda technologia ma dwie strony: dobrą i złą. Obecnie wiele strategii firm nowych technologii opiera się na konkurencji o ograniczoną uwagę użytkowników. Dla wielu usług funkcjonujących w sferze wirtualnej ważne jest to, jak przyciągają one uwagę” – mówi Bart de Witte, założyciel fundacji HIPPO AI i Digital Health Academy. „Uzależnienie od społecznej akceptacji i „polubień” w mediach społecznościowych degenerują naszą uwagę w prawdziwym życiu. W ciągu ostatnich kilku lat dostęp do nowych technologii dramatycznie wzrósł, ale nasze mózgi pozostały takie same jak naszych przodków. Algorytmy potrafią już dziś lepiej odczytywać nasze emocje, ale ponieważ nie posiadają świadomości, nie będą w stanie czuć. One jedynie syntetyzują empatię. Syntetyczna empatia będzie najpotężniejszym narzędziem, dlatego potrzebujemy otwartej debaty, jak chcemy ją uregulować” – dodaje Bart de Witte.
I w tej kwestii powraca często zadawane pytanie: czy to my ukształtujemy technologie, czy technologia ukształtuje nas? W nowych technologiach jak na razie to technologia formułuje nowy porządek świata. Nie są one bowiem tak kontrowersyjne jak klonowanie czy edytowanie genów, co do którego większość państw ma podobne stanowisko, wprowadzając solidarnie bariery prawne. Wpływ innowacji cyfrowych jest o wiele bardziej subtelny, długofalowy i na razie
Gatebox to wirtualny, trójwymiarowy przyjaciel, który potrafi rozmawiać, komunikować się z nami w mediach społecznościowych, pisać wiadomości tekstowe. Reaguje na nasze emocje i wchodzi w realne interakcje (zdjęcie: Gatebox).
Moxi robot pomaga pielęgniarkom w przygotowaniu pokoju dla nowego pacjenta. Mimo iż jego kompetencje ograniczają się do technicznych czynności, pacjenci i personel traktują go po części jak żywą istotę (zdjęcie: Diligent Robotics). R aport
trudny do przewidzenia. Ale być może równie niebezpieczny.
Eksperyment na pacjentach To nie jest tak, że można postawić grubą kreskę pomiędzy tym, jakie role w ochronie zdrowia powinny być przypisane robotom, a jakie ludziom. Opieka, jaką przykładowo świadczy pielęgniarka, to mieszanka zadań czysto technicznych i społecznych. Trudno też zastanawiać się nad modelami docelowymi, bo technologia rozwija się dynamicznie i dzisiejsze idee mogą się jutro już przeterminować.
Rynek nie stoi w miejscu i eksperymentuje z coraz to nowszymi modelami robotów, wdrażanymi w projektach pilotażowych w ochronie zdrowia. Wiele z nich tworzą kreatywne startupy, których ambicją jest opracowanie rewolucyjnej technologii, osiągnięcie sukcesu rynkowego, a nie analizowane wartości ważnych dla pacjentów. Większość z tych projektów upada, ale te, które przejdą test rynkowy, dołączają do innych innowacji, tworząc siłę przeobrażającą ochronę zdrowia jaką dziś znamy. Przykładem jest wspomniany wcześniej Moxi zbudowany przez Diligent Robo
tics. Kosztujący niecałe 10000 dolarów Zora Robot jest jednym z najpopularniejszych humanoidów. Znajduje zastosowanie m.in. w domach opieki, gdzie zabawia pacjentów, rozmawia z nimi, tańczy, prowadzi ćwiczenia, a przede wszystkim rozśmiesza rezydentów.
Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji i tzw. sieci neuronowych, ewolucja maszyn-opiekunów znacznie przyspieszyła. Roboty, towarzysząc chorym i osobom wymagającym specjalnej opieki, mogą uczyć się ich potrzeb, nawyków, stopniowo dopasowując swoje umiejętności. Jednym z największych projektów w tym zakresie był zakończony w 2018 roku GrowMeUp współfinansowany w ramach programu EU Horyzont 2020. Celem był rozwój niedrogie
go systemu robotycznego, który byłby w stanie uczyć się potrzeb oraz nawyków osób starszych, dorastając razem z pacjentem. W ten sposób roboty byłyby w stanie rekompensować pogorszenie się zdolności poznawczych seniorów, wspierając ich w życiu codziennym, aby te pozostały dłużej aktywne, niezależne i zaangażowane społecznie. Gromadzone dane i wiedzę roboty przekazywałyby do chmury danych, tak aby mogły się wzajemnie od siebie uczyć, tworząc „połączoną” wirtualną sieć opieki.
Choć wiele podobnych projektów realizowanych jest przez ośrodki naukowe i firmy komercyjne na całym świecie, robotyka w ochronie zdrowia porusza się po bardzo grząskim gruncie. Brak regulacji powoduje niepewność funk-
cjonowania. Ponadto, tego typu projekty rzadko kiedy są finansowane w systemach publicznej ochrony zdrowia, stąd trudno o zbudowanie stabilnego modelu biznesowego. To rodzi zagrożenie, że z pomocy robotów skorzystają tylko osoby lepiej usytuowane finansowo. Co ciekawe, wielu ekspertów jest zdania, że może być zupełnie odwrotnie. Kiedy masowa produkcja robotów sprawi, że będą one tańszą niż ludzie siłą roboczą, biedniejsi pacjenci będą obsługiwa
ni przez maszyny, a tylko bogatszych będzie stać na komfort opieki przez prawdziwego człowieka.
Po środku skrajnych scenariuszy Roboty to nowa siła robocza, która ma wypełnić powiększającą się lukę niedostatków lekarzy i pielęgniarek. Stosunkowo łatwo będzie nauczyć maszyny jak pielęgnować pacjentów, zmieniać pościel, podawać posiłki do łóżka, mierzyć temperaturę ciała i kontrolować stan
» Czy to my ukształtujemy technologie, czy technologie ukształtują nas? «
Policyjny robot wprowadzony przez policję w Dubaju. Władze miasta planują, że do 2030 roboty policyjne będą stanowiły 25% wszystkich policjantów będących na służbie (zdjęcie: PAL Robotics).
Robot Pepper jest uwielbiany przez dzieci. Jego duże oczy, humanoidalny wygląd i łagodny głos wzbudzają sympatię. Nic dziwnego, że znajduje coraz częściej zastosowanie w szpitalach pediatrycznych (zdjęcie: Humber River Hospital Foundation).
zdrowia. Zredukowane do tych kompetencji pozostaną jedynie mechanicznymi pomocnikami. Skoro wykonują zadania realizowane przez ludzi, chcemy by wyglądały i zachowywały jak człowiek. To dlatego roboty takie jak Moxi czy Pepper mają ludzkie twarze, duże oczy i szeroki uśmiech. W ten sposób nie przerażają, ale zbliżają do siebie. Trudno sobie jednak dziś wyobrazić, że oparty na ludziach model ochrony zdrowia mógłby zostać zamieniony na model oparty na robotach, gdzie maszyny przejęłyby w pełni kompetencje lekarza i pielęgniarki, samodzielnie zajmując się pacjentem. Przynajmniej jeszcze nie teraz, bo nie pozwalają na to możliwości techniczne. Kiedy kilka lat temu przeczytałem w prasie o robocie Paro pomagającym w opiece nad osobami z chorobą Alzheimera, byłem zachwycony innowacją. Jak bardzo rozczarowałem się biorąc Paro pierwszy raz do rąk. Mechaniczne, niezgrabne ruchy i monotonne, dziwne mruczenia oraz robotyczne ruchy oczu okazały się bardzo prymitywną formą tego, co potrafią prawdziwe zwierzęta.
„Mamy w rękach narzędzie, które może być szansą ale i zagrożeniem dla ochrony zdrowia. Aby technologia nie stała się koniem trojańskim wprowadzonym przez firmy nowych technologii do ochrony zdrowia, musimy włączyć się w jej rozwój, uczestniczyć w projektach badawczych, dyskutować ich zastosowanie z pacjentami, politykami i biznesem” – słusznie twierdzi Profesor Ilona Kickusch, ekspert zdrowia globalnego. Upłyną długie lata, zanim roboty nauczą się takich podstaw jak płynne poruszanie się po pomieszczeniach szpitala czy nawiązanie w miarę naturalnej konwersacji z chorym. W tym czasie powinniśmy skupić się na rozwoju modelu inteligentnej, a najlepiej pogłębionej ochrony zdrowia („smart care” i „deep care”), gdzie roboty wspierają personel, wyręczają ich w mechanicznych i fizycznych czynnościach, pozostawiając sferę komunikacji, empatii i uczuć opiekunom w postaci ludzi. Wiemy jednak, że ciekawość ludzka i chęć eksperymentowania z AI i technologiami nadal będą napędzać coraz to nowsze modele robotów imitujące zachowania ludzi. I nie będzie w tym nic złego, dopóki będą pomagać, a nie szkodzić pacjentom.
Artykuł jest podsumowaniem konferencji „Talk To Me – Social Robots in Healthcare” zorganizowanej przez Fundację Careum 13–14 lutego 2020 roku.