2 minute read
Nadszedł czas rewanżu
KACPER KOSTERNA
o dość niezłym (jak na ostatnią formę) dwumeczu z RB Lipsk, Liverpool po raz trzeci za kadencji Jürgena Kloppa zameldował się w ćwierćfinale ligi Mistrzów. Oglądając potyczkę The Reds z podopiecznymi Juliana Nagelsmanna, można było zauważyć, iż wciąż strasznie kuleje nam skuteczność, a amunicja w naszym karabinie przy strzałach nadal się blokuje. Widać jednak poprawę w jakości gry. Odejdźmy jednak na chwile od gry i formy Liverpoolu, a skupmy się na tym, co czeka nas w niedalekiej przyszłości. Dwumecz w ćwierćfinale z Realem Madryt będzie niepodważalnie wydarzeniem wypełnionym masą emocji. Lecz dlaczego jest to tak istotny przeciwnik? Z pewnością większość z nas pamięta finał Ligi Mistrzów z edycji 2017/18 rozgrywany w Kijowie. Cała ówczesna edycja Champions League była dla nas – fanów Liverpoolu - zarówno ekscytująca, jak i zaskakująca. Okazaliśmy się czarnym koniem rozgrywek dochodząc do finału, gdzie spotkaliśmy się z Królewskimi. Niestety dzień finału mógłby być wymazany z naszych pamięci, gdyż niestety kompletnie nic nie poszło po myśli Kloppa. Już w 31. minucie swój występ musiał zakończyć Mohamed Salah będący wówczas w swojej życiowej formie. Podsumowaniem stanu tamtejszej ławki rezerwowych jest to, iż za Mo na skrzydle zameldował się Adam Lallana. Ciężko też zapomnieć o wręcz juniorskich błędach, które popełnił Loris Karius. Jest to zarówno ciekawa, jak i smutna sprawa, gdyż po Niemcu widać, ile taki jeden mecz może znaczyć. Patrząc na karierę Kariusa po 2018 roku, widać jak bardzo jego psychika ucierpiała, a przecież cały sezon w jego wykonaniu był w miarę udany. Niestety nawet po statystykach widać, że to zawodnicy z Madrytu wypadli lepiej. Patrząc na aktualny skład Liverpoolu, za wiele się nie zmieniło. Nadszedł ten moment, kiedy wreszcie zawodnicy z Anfield dostali szansę od losu na zrewanżowanie się za Kijów. W końcu kiedy, jak nie teraz? Nie możemy przede wszystkim lekceważyć podopiecznych Zinedine’a Zidane’a. Wiemy, że to nie ten sam Real co kilka lat temu z Cristiano Ronaldo czy Garethem Balem w formie, lecz wciąż Królewscy mają Ramosa, Karima Benzemę czy Toniego Kroosa. Przyznać trzeba jednak, że losowanie nie jest dla nas najgorsze. Ominęliśmy zespoły będące w lepszej formie np. City, Bayern czy PSG. Poznaliśmy już również możliwe pary półfinałowe i zwycięzca naszego ćwierćfinału zagra z FC Porto lub z Chelsea. W tej sytuacji również bym nie narzekał, gdyż zdaje mi się, że znaleźliśmy się po łatwiejszej stronie drabinki. Pozostaje nam jedynie czekać i wierzyć, że to co złe w tym sezonie za nami, a Madryt będzie jedynie przystankiem do Stambułu.
Advertisement