6 minute read

PROF. DR HAB. JURKOWSKA-GOMUŁKA: UCZELNIE MUSZĄ DAWAĆ SWOJE WSPARCIE KOBIETOM NA RÓŻNYM ETAPIE ROZWOJU Michał Mryczko

Uczelnie muszą dawać swoje wsparcie kobietom na różnym etapie rozwoju Prof. dr hab. Agata Jurkowska-Gomułka:

Rozmawiał Michał Mryczko

Advertisement

Dzień Kobiet jest świetną okazją nie tylko do obdarowania pań prezentem materialnym bądź większą ilością komplementów niż w dzień powszedni, ale również do rozmowy o nich samych. Cykl wywiadów pt. „Kobiety w nauce” rozpoczynają pytania o to, jak układa się kobieca współpraca na polu naukowym, jakie pierwsze kroki powinny postawić panie na ścieżce kariery w tym obszarze, oraz czy kobiety są lepszymi naukowcami od mężczyzn. Odpowiedzi na te, ale i inne pytania w rozmowie z Michałem Mryczko udzieliła Prorektor ds. nauki w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, Pani Profesor Agata Jurkowska-Gomułka.

Michał Mryczko: Pani Profesor, rozpocznę od pytania, które trapi Polskę i Polaków od 36 lat - nie tylko naukowców, ale także zwykłych, przeciętnych ludzi... Czy Kopernik była kobietą?

Agata Jurkowska-Gomułka: (śmiech) Bardzo chciałabym, aby po zaawansowanych badaniach nad DNA okazało się, że to jednak była Mikołaja Kopernika. Mimo wszystko bardzo obawiam się, że męskie lobby naukowe, nawet gdyby doszło do takiego odkrycia, starałoby się te wyniki ukryć.

MM: 11 lutego 2018 roku, w wywiadzie dla intro. media stwierdziła Pani, że nauka jest kobietą. W związku z tym - czy kobiecie łatwiej dogadać się z kobietą?

AJG: Wiem, że istnieje wiele stereotypów. Chociaż mówi się, że „kobieta kobiecie wilkiem”, to moje doświadczenia nie pozwalają na potwierdzenie tej tezy. Niczego takiego nie zauważyłam - wręcz przeciwnie. Na naszej uczelni w ostatnich latach bardzo widoczna jest tendencja do wydobywania tak zwanego „woman and girl power”. Współpraca w „dziewczyńskich” zespołach naukowych i pozanaukowych układa się bardzo dobrze. Podtrzymuję jednocześnie swoje słowa sprzed roku - tak, nauka jest Kobietą! "

Co więcej, w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, jak i w uczelniach zaprzyjaźnionych, to hasło działa. Uważam nawet, że Pan Profesor Tadeusz Pomianek, Prezydent naszej uczelni, powinien dostać nagrodę za feminizację zarządzania nauką w Polsce. Kobiet na stanowiskach rektorskich czy prorektorskich w kraju jest bardzo mało, a na przykład Pani Profesor Anna Siewierska-Chmaj została rekto

rem Wyższej Szkoły Europejskiej, a ja od kilku lat pełnię funkcję prorektora ds. Nauki na WSIiZ. Jest to ogromny postęp.

MM: Czyta mi Pani Profesor w myślach. Moje następne pytanie odnosi się właśnie do wspomnianej przed chwilą feminizacji. Według danych GUS za 2018 rok, wyższe wykształcenie w Polsce ma o 17,6% więcej kobiet niż mężczyzn. Gdy weźmiemy jednak pod uwagę stanowiska pracy, to na tych zarządzających zdecydowanie dominują Panowie. Czy sądzi Pani, że w najbliższej przyszłości będziemy świadkami zmian w tym zakresie?

AJG: Mam nadzieję. Jestem przekonana jednak, że ten proces będzie szybciej postępował na uczelniach niepublicznych, ponieważ są one bardziej otwarte na nowe trendy, tendencje. Gdy uczestniczę w spotkaniach rektorów bądź prorektorów na uczelniach publicznych, to zawsze zauważam, że w trakcie przerwy kawowej kolejka do damskiej toalety jest znacznie krótsza niż do męskiej. Jeśli spojrzymy na dane dotyczące stopni naukowych zobaczymy, że jest stosunkowo dużo kobiet doktorów, ale już na poziomie habilitacji czy - tym bardziej - tytułu profesorskiego, mężczyzn naukowców jest zdecydowanie więcej. To się zmienia, ale powoli.

MM: Co może być przyczyną zatrzymania się kobiet na pewnym etapie ścieżki naukowej?

AJG: Myślę, jako mama dwójki dzieci, że częściowo biologia. Łączenie macierzyństwa i pracy naukowej jest dosyć trudne. Poświęcając sporo czasu na wychowanie dzieci zostajemy w pewnym stopniu za kolegami. Oczywiście - nie twierdzę, że mężczyźni nie poświęcają się dzieciom, ale znane przykłady małżeństw „naukowych” pokazują, że to jednak na kobietach bardziej ten ciężar spoczywa, zwłaszcza w pierwszych latach życia dzieci.

MM: Widzę, że stara się Pani bardzo poprawnie podejść do tej rozmowy, zatem będę prowokował dalej. Czy kobiety są lepszymi naukowcami od mężczyzn?

AJG: (śmiech) Uważam, że Panie są bardziej skupione na osiąganiu dobrych rezultatów, a nie osobistej sławy. Są również bardziej kooperatywne. Jednocześnie, nie zaryzykowałabym tezy, że są lepszymi naukowcami od Panów. Na pewno inaczej współpracują i mają trochę więcej pokory.

MM: Jak układa się współpraca między obiema płciami w tego rodzaju pracy? Jak odnajduje się Pani w świecie naukowym, w którym poruszać trzeba się jednak głównie wokół mężczyzn?

AJG: W moim pokoleniu, nazwijmy je 40+, kobietnaukowczyń jest już więcej. Zajmuję się głównie prawem konkurencji - ten obszar nauki miał szczęście do kobiet. W przypadku chociażby profesji technicznych, pań jest znacznie mniej. Na szczęście ulega to zmianie - w ciągu pięciu, sześciu lat, dzięki różnym akcjom promocyjnym typu „Dziewczyny na Politechniki”, aktualnie pośród studentów tych uczelni około 38% to panie. Trzeba zakładać, że część z nich pójdzie dalej ścieżką naukową, zatem jest szansa na postępujące zmiany.

Jeśli chodzi o współpracę z mężczyznami, to myślę, że jako przedstawicielka nauk społecznych jestem mało reprezentatywna - nas, „babek”, w dyscyplinach społecznych jest stosunkowo dużo.

MM: Bardzo się cieszę, że nawiązała Pani do wieku - dzięki temu będzie mi łatwiej zadać to pytanie. W 1999 roku, gdy zaczynała Pani pracę jako asystentka w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, ja nie byłem jeszcze oceniany w skali szkolnej, ale w skali APGAR (skala używana w medycynie w celu określenia stanu noworodka zaraz po porodzie - przyp.red.).

AJG: (śmiech) Niech mnie Pan nie załamuje!

MM: (śmiech) Z perspektywy lat pracy - jak ocenia Pani swoją drogę do realizacji celów zawodowych? Czy jest Pani z nich w pełni zadowolona? Niedosyt czy spełnienie?

AJG: Oczywiście, że chcę więcej! (śmiech) Póki co jestem tylko doktorem habilitowanym, a w przyszłości chciałabym być jednak profesorem. Nie znaczy to, że trapi mnie niespełnienie - założyłam sobie, że zostanę doktorem przed „trzydziestką”, a doktorem habilitowanym przed „czterdziestką”. Oba założenia udało mi się spełnić. Nie wyznaczam już wieku profesury, ale powoli i na nią pracuję. Myślę, że w ścieżce naukowej najważniejsze jest to, aby trafić na przyzwoitych ludzi - bez względu na to, jaką płeć reprezentują - oraz do dynamicznego, zwartego i wspierającego się wzajemnie środowiska naukowego. Miałam to szczęście, że trafiłam na świetnego mentora oraz ludzi wokół mnie. To, do czego przywiązuję sporą wagę, to także oddanie tego, co dostałam. Staram się opiekować tymi, którzy są na początku drogi. Również i w tym kontekście jakiś stopień spełnienia osiągnęłam.

MM: Wspomnieliśmy już o uwarunkowaniach socjologicznych i biologicznych wpływających na ilość kobiet w nauce. Jakie działania, Pani zdaniem, powinny zostać podjęte, aby mając na uwadze ich wpływ, skłonić więcej Pań do samorealizacji pod względem naukowym?

AJG: Uważam, że musi zmienić się środowisko. Uczelnie muszą dawać swoje wsparcie kobietom na różnym etapie rozwoju. Może występować ono w różnej postaci, na przykład mediacji z nader ekspansywnymi kierownikami

katedr czy zakładów. Jestem też jednak zdania, że zawsze należy zaczynać od siebie. Sądzę, że jeśli panie, które już w nauce funkcjonują, wyciągną pomocną dłoń do młodszych koleżanek, zaistnieje zjawisko „lewarowania” kobiecych karier.

MM: Jakie pierwsze kroki powinny podjąć owe młodsze koleżanki? Na czym mogłyby skupić swoją uwagę?

AJG: Przede wszystkim na rozwijaniu pasji. Może brzmi to banalnie i wpisuje się w język trenerów motywacyjnych, ale jest to aspekt, który ćwiczę nawet z moimi dyplomantami na poziomie licencjackim i magisterskim. Gdy pytam ich o to, na jaki temat chcą przygotować pracę, natychmiast otrzymuję zestaw tematów ewidentnie zaczerpnięty z Internetu, zawierający zagadnienia, o których stworzono kilkanaście tysięcy podobnych sobie prac 13

na wielu uczelniach. Potem okazuje się, po trzygodzinnej rozmowie, że rzeczywiste pasje studenta mogą być bardzo dobrym tematem „magisterki”, której czytanie nie jest mordęgą dla promotorki i nie jest męczące dla piszącego. Trzeba znaleźć coś, co nas interesuje. Tak naprawdę wszystko, w dzisiejszych czasach, może być przedmiotem naukowej refleksji. Myślę że najważniejsze to znaleźć coś, co będzie nas bawiło - nie da się funkcjonować w nauce, gdy człowiek nie lubi tego, co robi.

MM: Podsumowując, nie tylko dla Pań - rozwijajmy swoje pasje poprzez naukę.

AJG: Tak jest! Zapraszam do kół naukowych - oferta jest bardzo szeroka. Możecie Państwo spotkać naprawdę wielu pasjonatów wśród kolegów oraz prowadzących.

Zdjęcia: Natalia Filimoniuk

This article is from: