kulinaria Fot. Mat. prasowe
68
Kaszubskie świętowanie AUTOR: SZYMON KAMIŃSKI
Bunter Teller, brzadowô zupa, makowiec, śledź jako prawdziwy rarytas znad morza i gwiôzdka, czyli wędrująca po wsiach grupa kolędników-rozrabiaków. Tak wygląda Boże Narodzenie na Kaszubach, - gwarne, obrzędowe, pełne radości, zabawy i tradycji.
Zanim na niebie zaświeci pierwsza gwiazdka, trzeba się do niej odpowiednio przygotować. Bezpośrednio przed Bożym Narodzeniem, zabijano więc zwierzęta gospodarskie, wytwarzano wędliny, kiszki, marynowano mięsa, a w ostatnich dniach przed świętami uruchamiano piec chlebowy, by wypiec chleby, ciasta drożdżowe i pierniczki. Sam dzień Wigilii Bożego Narodzenia Kaszubi, zgodnie z przekazami, spędzali bardzo pobożnie, powstrzymując się od jedzenia, by dopiero po zachodzie słońca zebrać się w najlepszej izbie przy wspólnym posiłku zwanym godowa wieczerzô. Co ciekawe, jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku, wigilia nie była znana w takiej
formie, w jakiej przyjęto się ją obchodzić współcześnie. Była to wówczas zwykła kolacja postna. Dopiero dekadę później święto nabrało bardziej bogatszych obrzędów. - Od lat 70. XX wieku wigilia już na stałe zagościła w kaszubskich domach – mówi Róman Drzéżdżón, kaszubski pisarz, poeta, satyryk i publicysta. - Potraw nie musiało być dwanaście, a łamanie się opłatkiem też nie było powszechne do połowy XX wieku. Zwyczajowo na stole stawia się pusty talerz, ale nie dla wędrowca, tylko ducha osoby, która zmarła w bieżącym roku lub dla ducha przodka. W wigilię przynosiło się także choinkę