#INTONACJE
OLA MEDVEY-GRUSZKA
ZACHWYCA NOWYM PROJEKTEM
OLA MEDVEY-GRUSZKA
ZACHWYCA NOWYM PROJEKTEM
Na okładce:
Aleksandra Medvey-Gruszka
Kolaż: Ewa Kaziszko
10. Słowo od naczelnej
13. Nowe miejsca
FELIETON
15. Krzywym okiem – pisze Darek Staniewski
WYDARZENIA
17. Moc kobiet
18. I pobiegły!
20. „Human” na 20-lecie chóru
21. Intymny świat Agi
22. Allegra, Król i włoskie Alpy
25. Odłącz się od prądu z Fenixem
26. Kolekcja Fridy
27. Smak Dżemu
TEMAT Z OKŁADKI
29. Wewnętrzne INtonacje Oli
LUDZIE
36. Catz ‘n Dogz: faktor x muzyki klubowej
STYL ŻYCIA
40. Konsul honorowy – zaszczyt nie dla każdego
46. Pięć tysięcy „małpek” Włodzimierza Łyczywka
MOTORYZACJA
49. Elegancki drapieżnik
51. Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży
52. Renault Austral – francuska odpowiedź w segmencie C
BIZNES
54. Apartamenty 101 – wyjątkowe mieszkania na Warszewie
56. Otwieramy nowy rozdział dla Pomorza Zachodniego
KULINARIA
60. Winnica z widokiem na Szczecin i medalowe wino Cuvee
61. Yakku Sushi – gwarancja jakości, smaku i gustu
62. W poszukiwaniu win z najlepszych winiarni świata – pisze Marek Popielski
63. Jak zostać barmanem?
ZDROWIE I URODA
64. Jeden zabieg, duży i trwały efekt?
66. Świat i medycyna nie stoją w miejscu
69. Dieta w endometriozie
70. Egzosomy – substancje życia i młodości
72. Zdrowie z automatu
74. Odzyskać dobry wzrok
75. Wiosenne przebudzenie ciała
76. Problemy intymne? #jesteśmybypomóc
78. Podróż po zdrowie
79. Patrzeć przez… idealne okulary
80. Enklawa dla pań
82. Medycyna estetyczna to przede wszystkim medycyna
85. Ekspert radzi
86. Recenzje teatralne - pisze Daniel Źródlewski
87. Recenzje filmowe – pisze Daniel Źródlewski
88. Gacek to nie jedyny szczeciński kot – celebryta
90. Splątane losy Olgi Adamskiej i „Prywatnej Kliniki”
92. Szczecin Classic – muzyczna perełka Szczecina
97. Pokonać niepokonane/Gitarowe duo
98. „Szkice z Polski” z muzyką na żywo / Teatr w Willi
99. W poszukiwaniu hygge / W świecie Gwiezdnych Wojen
100. Napijmy się wina / O błędach naszych przodków
QUALIT został stworzony przez ludzi, którzy są wyspecjalizowani
w swoich dziedzinach. Ponad 20 letnie doświadczenie w obrocie nieruchomościami oraz wiele zrealizowanych projektów budowlanych na rynku polskim oraz zagranicznym.
Na rynku nieruchomości najważniejsza jest pasja. To z niej rodzi się profesjonalizm i odpowiedzialność, z których wypływa prawdziwa jakość. Dlatego jeśli szukasz jakości postaw na QUALIT
Wybierając nasze biuro wybierasz etyczne rozwiązania biznesowe.
REDAKTOR NACZELNA:
IZABELA MARECKA
REDAKCJA:
ANETA DOLEGA, DANIEL ŹRÓDLEWSKI, KAROLINA WYSOCKA, DARIUSZ
STANIEWSKI
FELIETONIŚCI:
SZYMON KACZMAREK, ANNA OŁÓW-WACHOWICZ
WSPÓŁPRACA:
PANNA LU, ARKADIUSZ KRUPA, ALEKSANDRA KUPIS
Siadłam do pisania kwietniowego wstępniaka bez większego natchnienia. Nagle mnie olśniło. Właśnie mija dziesięć lat, odkąd przejęłam stery i zaczęłam wydawać Prestiż. Dokładnie w 2013 roku w kwietniu niemal spałam w drukarni produkując moje pierwsze dziecko. Kiedy to minęło? Nie wiem. Wiem, że reaktywując Prestiż byłam pełna wątpliwości i obaw. Krótko mówiąc, nie znałam się na tej robocie, a zazwyczaj boimy się tego, czego nie znamy. Po dziesięciu latach Prestiż to dwanaście wydań głównych, kwartalnik Biznes i Inwestycje oraz dwa tematyczne wydania specjalne. Wydawnictwo ma się dobrze, chociaż życie powiedziało „sprawdzam” w 2020 roku, kiedy pandemia zmiotła z powierzchni ziemi część prasy drukowanej. Zrozumiałam wtedy, czym jest siła i potencjał marki, która jakby nie patrzeć ma już 15 lat (!) I tak staram się, aby Prestiż był wartościowy, inspirujący i miły dla oka. Krótko mówiąc robię to, co umiem najlepiej. Oczywiście nie sama, bowiem towarzyszą mi świetni dziennikarze, skuteczni handlowcy, kreatywni graficy i utalentowani fotografowie. Muszę przyznać, że mam szczęście do fantastycznych i profesjonalnych ludzi.
A’ propos talentów. Kwietniowa okładka kwitnie magnoliami. A to za sprawą niezrównanej Ewy Kaziszko, która stworzyła jej projekt. A na okładce kolejna zdolna dziewczyna – „nadworna” fotografka Prestiżu – Ola Medvey-Gruszka, która w kwietniu będzie miała wyjątkowy wernisaż w Filharmonii Szczecińskiej. Oczywiście pod naszym patronatem. Żeby nieco przełamać tą hegemonię kobiet, zdjęcia Oli robił Bogusz Kluz.
Bogusz fotografuje dla nas także samochody w nowym-starym cyklu „Czym jeżdżę” w bieżącym numerze mamy mocne uderzenie, czyli legendarnego Mercurego Couguara. Mam do tego cyklu szczególny sentyment, bowiem sama go tworzyłam jakieś… trzynaście lat temu, będąc dziennikarką Prestiżu. Tyle arytmetyki na dzisiaj, zapraszam do lektury.
Izabela Marecka
Wydawnictwo Prestiż e-mail: redakcja@eprestiz.pl | www.prestizszczecin.pl
MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY
WYDAWCA:
WYDAWNICTWO PRESTIŻ
UL. MIKOŁAJA KOPERNIKA 6/9
70-241 SZCZECIN
REKLAMA I MARKETING:
KONRAD KUPIS, TEL.: 733 790 590
ALICJA KRUK, TEL.: 537 790 590
KARINA TESSAR, TEL.: 537 490 970
RADOSŁAW PERZ, TEL.: 575 650 590
DZIAŁ PRAWNY:
ADW. KORNELIA STOLF- PEPLIŃSKA stolf-peplinska@kancelariacywilna.com
DZIAŁ FOTO:
BOGUSZ KLUZ, EWELINA PRUS, ALICJA USZYŃSKA, DAGNA DRĄŻKOWSKA-MAJCHROWICZ ALEKSANDRA MEDVEY-GRUSZKA
SKŁAD GAZETY:
AGATA TARKA, marta@motif-studio.pl
DRUKARNIA:
DRUKARNIA KADRUK S.C.
Redakcja nie odpowiada za treść reklam. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania treści redakcyjnych.
Ponad 20 letnie doświadczenie w obrocie nieruchomościami oraz wiele zrealizowanych projektów budowlanych na rynku polskim oraz zagranicznym. Najważniejsza dla nas jest pasja. Wybierając nasze biuro wybierasz etyczne rozwiązania biznesowe. Kilkunastoletnia praktyka w dziedzinie finansów i bankowości gwarantuje najlepsze rozwiązania w zakresie finansowania.
Szczecin, ul. Bogurodzicy 2
Mozaika to przede wszystkim połączenie concept store z kreatywnymi warsztatami. To także niezwykle przyjazne miejsce w centrum Szczecina, gdzie wypijecie pyszną kawę i skosztujecie wyśmienitego ciasta. Idealny przepis na spędzenie czasu w miłej atmosferze w towarzystwie sztuki.
Szczecin, ul. Śląska 43/U1
Joanna Kot to pasjonatka wypieków i słodkości. Każde zamówienie traktuje indywidualnie i stara się, żeby każde było wyjątkowe. Ogromną miłością darzy możliwość kreacji i tworzenia, a kreatywnością napawa ją kontakt z ludźmi.
Morzyczyn, Nad Miedwinką 11
Prywatny transfer lotniskowy, który pozwoli Ci w komfortowych warunkach dotrzeć do celu. Doświadczeni kierowcy bezpiecznie i punktualnie dowiozą Cię we wskazane miejsce. Kultura osobista i komunikatywność pracowników pozwoli na pokonanie podróży w miłej atmosferze.
businesstransfer365.com
Dziennikarz z bardzo bogatym stażem i podobno niezłym dorobkiem. Pracował w kilku lokalnych mediach. Współautor dwóch książek i autor jednej – satyrycznie prezentującej świat lokalnej polityki. Status w życiu i na Facebooku: „w związku” z piękną kobietą. Wielbiciel hucznych imprez, dobrej kuchni i polskiej kinematografii (choć może nie tej najnowszej).
Tegoroczne święta Wielkanocne w TV wygrał zdecydowanie sławny, kultowy i uwielbiany przez tysiące widzów „Znachor” –ekranizacja powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza z 1981 roku w reżyserii Jerzego Hoffmana. Fabuły nie ma po co przypominać. Najprawdopodobniej każdy dorosły Polak zna ją doskonale. Młodzież też by pewnie znała, gdyby tylko ktoś stworzył komputerową grę – strzelankę ze „Znachorem” w roli głównej. Aż dziw, że jej jeszcze nie ma. Przecież główny bohater – prof. Rafał Wilczur byłby lepszym bohaterem takiego np. „The Last of Us”. Po pierwsze – był wykwalifikowanym lekarzem i lepiej radziłby sobie w świecie zarażonym grzybem, a po drugie – jako wykwalifikowany szaman jakieś zombie, czy inne dziwactwa też nie robiłyby na nim wrażenia. W każdym razie Wielkanoc przebiegała pod znakiem „Znachora”, Jerzego Bińczyckiego, Anny Dymnej i Tomasza Stockingera, czyli odtwórców głównych ról tego wyciskacza łez. Jedna z gazet wyliczyła, że w święta – od piątku do poniedziałku film Hoffmana można było zobaczyć aż 11 razy (!) na kilku kanałach TV. I na pewno znaleźli się śmiałkowie, którzy sprostali temu zadaniu. Sam bardzo chciałem dokonać tego czynu jako wielki miłośnik „Znachora”, ale byłem skutecznie przeganiany sprzed telewizora. Zastanawiam się czy nie oddać tej sprawy do Rzecznika Praw Obywatelskich a może nawet i do organów unijnej sprawiedliwości. Bo to film bardzo życiowy, pouczający i trafiający w każdy czas. Pełen wskazówek i nauk dla człowieka np. jak żyć, kogo i czego unikać, jak się zachować w pewnych sytuacjach, jakich przestróg i nakazów przestrzegać itp. Przykłady? Proszę bardzo. Chciałby sobie człowiek coś przekąsić. Otwiera lodówkę i od razu staje przed oczami Jerzy Bińczycki, czyli „Znachor” konsumujący wielką michę litewskich kartaczy – cepelinów. I od razu sobie człowiek przypomina, że Polacy tyją na potęgę, powinni mniej jeść, zdrowiej, najlepiej tylko warzywa i owoce, zostawić mięso, a jeżeli nie, to przerzucić się np. na robaki w dodatku od razu usytuowane w/w owocach lub warzywach. Takie „dwa w jednym” . Zadzwoni kumpel z propozycją weekendowego alkoholizowania się gdzieś w mieście. A tu od razu staje przed oczami główny bohater, czyli prof. Wilczur, który w swej wędrówce po mieście zabłądził do jakiejś meliny w towarzystwie podejrzanego indywiduum z którym potem spożywał wódkę. Po wyjściu z tego przybytku dostaje w łeb od członków zorganizowanej grupy przestępczej i budzi się na śmietniku bez ubrania, portfela oraz pamięci. Lepiej więc siedzieć w domu i oglądać „Koronę królów”
czy „M jak miłość” niż się szlajać po mieście. Film Hoffmana zawiera także wiele wskazówek oraz porad przydatnych dla nas w życiu codziennym np. żeby nie jeździć za szybko na motocyklu, bez kasku i po polnych drogach, żeby nie rzucać bliźnim kłód pod nogi, żeby stanąć w obronie molestowanej i wyśmiewanej sieroty oraz w jaki sposób wręczać wiecheć róż kobiecie, żeby jej trysnęły łzy „z ucz jej błękitów”. Za to pewne wątpliwości budzą poruszane w „Znachorze” zagadnienia m.in. domowego leczenia niekonwencjonalnymi metodami, przeprowadzania operacji ortopedycznych za pomocą młotka, dłuta i piłki do metalu oraz trepanacji czaszki w obskurnej wiejskiej chacie i skradzionymi narzędziami chirurgicznymi. Choćby i na szkodę nabzdyczonego lekarza nieudacznika. Podobnie jeśli chodzi o kradzież dokumentów przez prof. Wilczura. Oczywiście, wiadomo, że robił on to wszystko w szczytnym celu. Ale to nieco marna okoliczność łagodząca. Dziś „Znachor” za te wszystkie czyny długo by z pierdla nie wyszedł. Wracając do Wielkiejnocy 2023 i TV. Wygrał więc bezapelacyjnie „Znachor”. Kolejne miejsce zajęli, przez wiele lat prowadzący „Potop” oraz „Pan Wołodyjowski”. Oba również w reżyserii Jerzego Hoffmana. I być może po raz ostatni znalazły się na tych pozycjach. Ponieważ Netflix zapowiedział, że w połowie 2023 roku pokaże nową ekranizację „Znachora”. I to trochę jest nie fair. Bo przecież ani „Potop” ani „Pan Wołodyjowski” na nowe wersje liczyć nie mogą. Wiadomo z jakich względów. Swoją drogą, pomijając już sceny batalistyczne z udziałem tysięcy statystów i koni, ciekawe jakby rozwiązano pewne istotne fragmenty w nowych wersjach obu filmów np. scenę przypiekania żywym ogniem Andrzeja Kmicica lub wbijania Azji Tuhajbejowicza na pal. W czasach, kiedy TV na całym świecie pokazały już chyba wszystkie możliwe okropności wojen, egzekucje, morderstwa, zboczenia itp. krzywdy, jakie człowiek wyrządza bliźniemu swemu, to taki pal dla Azji czy grill Kmicica wydawać się mogą niewinną igraszką na nikim nie robiącą żadnego wrażenia. Choć pewnie oni obaj mieliby inne zdanie na ten temat. Niewykluczone, że niektórzy mogliby też zrozumieć to nieco opacznie i zbyt dosłownie np. jako zachętę do poszerzenia katalogu kar w kodeksie karnym.
A jak życie pokazuje u nas jest wszystko możliwe, więc dlaczego nie stosy, kamienowanie, pręgierz, gilotyna, łamanie kołem, Hiszpańskie Krzesło (nie mylić z „hiszpańską muchą”, rozrywanie końmi…itd. Itp.
Zmniejszona
PRZEDSIĘBIORCZE, UTALENTOWANE MĄDRE, KREATYWNE I PIĘKNE. TAKIE SĄ LAUREATKI TEGOROCZNYCH MAGNOLII BIZNE-
SU, NAGRODY, KTÓRA DOCENIA I WSPIERA KOBIECY BIZNES WE WSZYSTKICH JEGO ODCIENIACH. ORGANIZATOREM KONKURSU JEST PORTAL KOBIETOWO.PL.
– Uważam, że o kobietach w kontekście ich osiągnięć mówi się zdecydowanie za mało. A przecież mamy na koncie naprawdę wiele ważnych dokonań, z których czerpie całe społeczeństwo – mówiła jeszcze przed finałem konkursu Sylwia Trojanowska, pisarka i jedna z jurorek. – Magnolie Biznesu przybliżają sylwetki wspaniałych kobiet w różnym wieku, o różnej profesji, z różnym bagażem doświadczeń i dokonań na koncie, inspirując do działania i pokazując, że nigdy nie jest za późno na otwarcie nowego rozdziału w życiu.
W tym roku statuetki przypadły kilku wyjątkowym paniom.
W kategorii Debiut Roku Magnolię odebrała Magdalena Gogłoza, autorka projektu „Sytobrunch”. Szczecinianka organizuje brunche w niebanalnych miejscach jak aeroklub, zajezdnia tramwajowa czy industrialny teren Hali Odra. Układa menu, gotuje a także przygotowuje aranżację wizualną.
W kategorii Nauka nagroda przypadła Nikoli Bukowieckiej. Młoda naukowczyni współpracuje z NASA i planuje misje kosmiczne, z drugiej zaś strony poświęca się wolontariatowi na rzecz zwierząt.
W kategorii Kultura i Sztuka wyróżnienie trafiło do Jagody Kimber. Dyrektorka Willi Lentza, patronuje niezwykłym projektom, jednoczy środowisko artystyczne Szczecina i przede wszystkim zarządza unikatowym na skalę europejską miejscem.
W kategorii Z Miłości Do Szczecina Magnolia przypadła twórczyni marki „Szczeciński” – Magdalenie Walczyńskiej. Laure -
atka projektuje i produkuje lokalne kubki, skarpetki, koszulki, bluzy, czapki i magnesy.
W kategorii „Ikona biznesu”, nagrodę otrzymała Magdalena Kamińska, która z małego przedsiębiorstwa stworzyła jedną z najnowocześniejszych w Europie pralni medycznych i centrum sterylizacji.
Wszystkim laureatkom gratulujemy. ad/ foto. Alicja Uszyńska
ZIMOWA AURA NIE POWSTRZYMAŁA 1418 UCZESTNICZEK 13 EDYCJI SANPROBI BIEGU KOBIET – PANIE UDOWODNIŁY, ŻE DO -
BRA ZABAWA NIE MOŻE PRZEGRAĆ Z POGODĄ, A ATMOSFERA NA STARCIE I MECIE BYŁA WRĘCZ GORĄCA.
Jest to jeden z najbardziej radosnych biegów w Szczecinie. Panie startują w przebraniach i wśród dopingu całych rodzin przemierzają trasę 5 km biegiem lub w kategorii nordic walking. Na mecie pierwsze zameldowały się Joanna Woźniak z czasem 20:42 (bieg) oraz Andżelika Ludwiczak z czasem 37:26 (nordic walking). Od 5 edycji organizowany jest też Sanprobi MiniBieg Kobiet (na dystansach 200 m oraz 1 km).
Sanprobi Biegu Kobiet 2023, podobnie jak poprzednie edycje, przyciągnął panie nie tylko z regionu. Tradycyjnie trasa przebiegała głównie alejkami Parku Kasprowicza – organizatorzy przygotowali 2 pętle ze startem i metą na Jasnych Błoniach. W ty miejscu na uczestniczki i kibiców czekały główne atrakcje przygotowane przez organizatora i sponsorów, m.in. scena, de -
koracja medalistek, strefa regeneracji, biuro zawodów, stoiska wystawców. Na każdą z uczestniczek, które ukończyły bieg, czekały kolorowe medale i tulipany. Panie cenią ten bieg za doskonałe przygotowanie i wyjątkową atmosferę, ale również dlatego, że na mecie nigdy nie są ostatnie. Stawkę obu konkurencji zawsze zamyka trenerka Katarzyna Szych.
Sanprobi Bieg Kobiet zebrał pozytywne recenzje, chwalona była zarówno organizacja, jak i trasa biegu. Kibice i uczestniczki jak zwykle pokazali, na co ich stać. Takie opinie to dobra prognoza na przyszłość – kolejne edycje biegu na pewno przyciągną tłumy!
kt/foto: materiały prasowe
Planujesz przyjęcie weselne, Imprezę firmową ,okolicznościową ,czy inną uroczystość ?
Planujesz przyjęcie weselne, Imprezę firmową ,okolicznościową ,czy inną uroczystość ?
W otoczeniu zieleni i spokoju,oraz wyjątkowego klimatu?
Zadzwoń lub napisz do nas
W otoczeniu zieleni i spokoju,oraz wyjątkowego klimatu?
Zadzwoń lub napisz do nas
,aby zapoznać się z naszą ofertą!
,aby zapoznać się z naszą ofertą!
Przedstawimy nasze propozycje
Przedstawimy nasze j
Posiadamy 3 sale do dyspozycji od 40 do 150 gości .
Sprawimy że przyjęcie pod względem organizacyjnym
będzie na najwyższym poziomie .
Zadbamy o każdy szczegół tak,by przyjęcie było niezapomnianym
wydarzeniem oraz
sprawi,że spotkanie będzie się cieszyć wielkim uznaniem .
Jakość i zadowolenie
naszych gości jest naszym priorytetem
CHÓR POLITECHNIKI MORSKIEJ W SZCZECINIE POD DYREKCJĄ SYLWII FABIAŃCZYK-MAKUCH ZAPREZENTOWAŁ SWÓJ NAJ -
NOWSZY TELEDYSK DO UTWORU „HUMAN” (ORYGINALNIE RAG'N'BONE MAN). ZOSTAŁ ON WYDANY Z OKAZJI 20-LECIA ZESPOŁU, KTÓRY OBCHODY JUBILEUSZU ROZPOCZĄŁ W LUTYM TEGO ROKU.
Premiera wideoklipu odbyła się w szczecińskim klubie Hormon. – W tym wyjątkowym anturażu znalazła się przestrzeń nie tylko na premierowe odtworzenie wideoklipu, ale też na dyskusje o samej produkcji, a przede wszystkim o człowieczeństwie, prawdzie o nas samych oraz sensie istnienia – stwierdziła Sylwia Fabiańczyk-Makuch, dyrygentka i dyrektorka chóru.
– Nasz najnowszy klip to prosty i jednocześnie bardzo wyrazisty i mocny przekaz. To swoisty manifest, najbardziej potrzebny chyba nam samym – nie obwiniam się, bo jestem tylko człowiekiem. Nie boję się, oddycham i idę przed siebie, najlepiej jak potrafię. Jestem AŻ człowiekiem – wyjaśnia Anita Sienkiewicz-Zbroja, jedna z chórzystek, którą można zobaczyć w wideoklipie.
Premierowy wieczór poprowadził chórzysta zespołu, Przemek Olewnik. Wideoklip został stworzony przez firmę – Kamera Jazda i został przyjęty owacyjnie przez zgromadzoną w klubie publiczność.
– Filmowaliśmy chórzystów pojedynczo, w parach i po kilka osób. Każdy miał przeżyć tą piosenkę w jakiś swój osobisty, przez siebie wykreowany i przeżyty sposób. Przed kamerą oczywiście. Chcieliśmy pokazać człowieka od duchowej, emocjonal -
nej strony – ciało, gest, łzy, śpiew, krzyk... – opowiadali Gosia Ochnicka i Wojtek Wysocki z Kamera Jazda.
– Przed przyjściem na plan trochę się stresowałem. Zwłaszcza kiedy w wiadomości od Gosi i Wojtka mogliśmy przeczytać, żeby wybierając ubranie pamiętać, że każdą odsłoniętą część ciała będą eksponować i filmować – stwierdził Piotr Furmaniak, jeden z chórzystów.
– Ale po tylu latach współpracy, mamy do naszych filmowych przyjaciół pełne zaufanie i jakikolwiek wcześniejszy stres znika. Na planie zdjęciowym jest pełen komfort, profesjonalizm i to po prostu kolejna niesamowita przygoda – dodaje Ewa Stojek, prezes chóru.
Aranżacja chóralna została opracowana przez warszawską kompozytorkę, Zuzannę Falkowską, a nagrań audio dokonał Wiesław Wolnik, poznański reżyser dźwięku. Zdjęcia do wideoklipu zrealizowane zostały przez firmę Kamera Jazda. Przestrzeni do realizacji nagrań udzieliła Akademia Sztuki w Szczecinie. Projekt dofinansowany został przez Urząd Miasta Szczecin oraz Pomorze Zachodnie.
autor: ds./foto: materiały prasowe
SARA TEASDALE, POETKA ŻYJĄCA NA PRZEŁOMIE XIX I XX WIEKU, TWORZYŁA SUGESTYWNĄ, PEŁNĄ EMOCJI I EKSPRESJI POEZJĘ, PRZEKAZYWAŁA SŁOWAMI EMOCJE. ZOSTAŁA UHONOROWANA W 1918 ROKU NAGRODĄ PULITZERA W DZIEDZINIE POEZJI – LOVE SONGS. BYŁA TO PIERWSZA NAGRODA PRZYZNANA W TEJ KATEGORII. JEJ TWÓRCZOŚCIĄ ZAINSPIROWAŁA SIĘ
ZNAKOMITA WOKALISTKA JAZZOWA AGA ZARYAN, KTÓRA ZAWARŁA MATERIAŁ NA PŁYCIE „SARA”.
Muzyka na tym albumie jest niezwykle intymna. Przenosi słuchacza w świat wysublimowanej harmonii i niebanalnych melodii. Ciepłemu brzmieniu głosu artystki towarzyszy dwóch wybitnych gitarzystów, Szymon Mika i David Dorůžka, którzy napisali piosenki na album Agi. Muzycy grają na kilku rodzajach gitar, bawiąc się różnorodnością brzmień.
Cała twórczość artystki to kontynuacja tradycji legendarnych dokonań wokalistek jazzowych. Aga Zaryan, choć tak naprawdę Agnieszka Czulak, to urodzona w 1976r. w Warszawie polska wokalistka jazzowa, która uważana jest za jedną z największych artystek tego gatunku na rodzimej scenie muzycznej. Zadebiutowała albumem „My Lullaby”, który na rynku pojawił się w 2002r. Na swoim koncie posiada kilka płyt studyjnych, szereg wyróżnień, a także aranżacje tworzone na potrzeby filmu. Światowe uznanie zawdzięcza wyjątkowemu stylowi, z charak-
terystyczną lekkością frazowania i ciepłym matowym tonem głosu. Jako pierwsza polska artystka wydawała płyty pod szyldem legendarnej wytwórni Blue Note Records z Nowego Jorku. Tym samym dołączyła do takich wybitnych postaci jak Norah Jones, Nina Simone, Miles Davis czy Bobby McFerrin. Jak powiedziała w jednym z wywiadów: „Muzyka jazzowa jest muzyką dialogu. Dlatego mówię, że jest inteligentna. Żeby prowadzić dialog, trzeba mieć odpowiedniego partnera”.
Jej niezwykłego głosu i materiału z nowej płyty będzie można posłuchać na żywo 23 maja (godz. 19) w Gminnym Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Przecławiu.
ad/ materiały prasowe
KONCERT DOBREJ MUZYKI NA OŚNIEŻONYM STOKU? TO JUŻ SIĘ STAJE SPECJALNOŚCIĄ ZNANEGO SZCZECIŃSKIEGO BIURA PODRÓŻY ALLEGRA. W MARCU TEGO ROKU ODBYŁA SIĘ KOLEJNA EDYCJA CYKLICZNEJ IMPREZY ALLEGRAMY MUSIC EVENT, KTÓRA ZOSTAŁA ZORGANIZOWANA WSPÓLNIE Z WŁOSKIM REGIONEM VAL DI FIEMME. GWIAZDĄ KONCERTU BYŁ BŁAŻEJ KRÓL – WOKALISTA, AUTOR TEKSTÓW I PRODUCENT MUZYCZNY, LAUREAT FRYDERYKÓW 2020 I PASZPORTU POLITYKI ZA ROK 2019.
– Wydarzenie zbiegło się z promocją nowej płyty Błażeja:
„W każdym polskim mieście”. Tym samym koncert w Val di Fiemme został wpisany na oficjalną trasę koncertową promująca nowy krążek tego artysty. Koncert był szeroko promowany w całym regionie i oprócz klientów naszego biura, zaprosiliśmy na niego wszystkich polskich touroperatorów oraz polskich klientów indywidualnych będących w tym czasie w Val di Fiemme – opowiada Paulina Kryszko-Zubowicz.
AlleGramy Music Event został zorganizowany podczas rodzinnego wyjazdu Allegry w którym wzięło udział prawie 160 klientów.
– Jak każdy z naszych wyjazdów, był to typowy, nasz, rodzinny wyjazd klubowy, na którym zapewniamy całodniowe przedszkola i szkółki narciarskie dla dzieci, już od 3 roku życia oraz szkolenia narciarskie i snowboardowe dla dorosłych, na każdym poziomie zaawansowania – zapewnia Paulina Kryszko-Zubowicz.
Koncert Błażeja Króla, jednego z najciekawszych muzyków
alternatywnych w Polsce, był kolejną już odsłoną AlleGramy Music Event.
– Imprezę tę zaczęliśmy organizować dwa lata przed covidem. Potem przyszedł czas pandemiczny i wiadomo, jak wszystko wyglądało. Wróciliśmy z nią dopiero w tym roku. O uczestnictwo w naszym muzycznym przedsięwzięciu Błażeja Króla, mój wspólnik Michał Palejczyk starał się bardzo długo. Nie było łatwo, ale finalnie udało się. Król idealnie wpisywał się w konwencje naszego eventu w Val di Fiemme a przede wszystkim nasze gusta muzyczne – dodaje współwłaścicielka Allegry.
Kogo zobaczymy na stoku z Allegrą w przyszłym sezonie?
– Jeszcze nie wiemy kto wystąpi podczas naszej kolejnej imprezy. Rozmowy dopiero zostaną rozpoczęte – stwierdziła Paulina Kryszko- Zubowicz. autor: ds/foto: Tomasz Pasula, tomaszpasula.com
Jako rodzice doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo
Podczas konsultacji dr Marek Tawakol odpowie na wszystkie nurtujące Państwa pytania z zakresu zdrowia zębów Waszych dzieci oraz kompleksowego leczenia w sedacji dożylnej. Po wnikliwej diagnozie ustali indywidualny plan leczenia, tak aby zapewnić komfort i przekonanie, że jesteście Państwo we właściwym miejscu.
Citroën HY lub Type H był potocznie zwany Belmondo (ze względu na swą wyjątkową urodę), był samochodem dostawczym produkowanym po II wojnie aż
Citroën HY potocznie (ze względu na swą wyjątkową urodę), był samochodem produkowanym po II wojnie aż do roku 1981
(ze względu na swą był samochodem dostawczym produkowanym
do roku 1981
W tym okresie
wyprodukowano ponad 470 tys. egzemplarzy w różnych wersjach.
HY podobnie jak
Citroen 2CV był samochodem o prostej konstrukcji i ubogim wyposażeniu, co jednak było niezaprzeczalnie jego zaletą.
wyprodukowano tys. egzemplarzy różnych wersjach. podobnie jak
i ubogim wyposażeniu, niezaprzeczalnie jego
Citroen 2CV samochodem prostej konstrukcji
ubogim wyposażeniu, jednak było niezaprzeczalnie jego
POZNAJCIE SERIĘ „ODŁĄCZ SIĘ OD PRĄDU!”, STWORZONĄ PRZEZ SZCZECIŃSKIEGO PIONIERA PLANSZÓWEK. INICJATYWA
TA DAJE MOŻLIWOŚĆ POZNANIA NOWYCH GIER I FORM ROZGRYWKI ORAZ ROZWOJU PASJI I SPĘDZENIA CZASU Z OSOBAMI
O PODOBNYCH ZAINTERESOWANIACH, ALE CO NAJWAŻNIEJSZE, TO GWARANTOWANA ZABAWA.
W dzisiejszych czasach większość czasu spędzamy przed ekranem. Już po przebudzeniu chwytamy telefon i dokonujemy „szybkiego” przeglądu social mediów, który często mimowolnie się wydłuża. Do śniadania włączamy jakiś filmik, szykujemy się i udajemy do pracy. Tam czekają na nas laptopy i komputery. W przerwie, aby trochę oderwać się od służbowych obowiązków, znów chwytamy za telefon. Po ciężkim dniu wieczór spędzamy przy ulubionym filmie czy serialu. Gdzie w tym wszystkim czas na odpoczynek?
Z rozwiązaniem przychodzi Sklep z Grami Towarzyskimi Fenix i jego cykl „Odłącz się od prądu!”. Fenix to najstarszy w Szczecinie sklep z planszówkami. Jego misją jest kultywowanie pamięci o czasach, gdy Internet nie był niezbędnikiem do dobrej zabawy. Mimo ogromnego znaczenia gier online, rynek planszówek się rozwija. Stale pojawiają się nowi producenci oraz kolejne propozycje, polegające na budowie własnego imperium czy wcieleniu się w rozmaite role władców, wojowników lub postaci z ulubionych filmów i seriali. Jaka jest podstawowa różnica między graniem na żywo a prowadzeniem rozgrywki przez kom -
puter? Zdecydowanie kontakt i skuteczność budowania relacji z innymi graczami. Dużo większy potencjał na pogłębienie więzi mamy podczas rozgrywki, w której bierzemy fizyczny udział. Gry planszowe inicjują bowiem bezpośredni kontakt z drugą osobą. Co więcej, w odróżnieniu od gier elektronicznych, planszówki mogą angażować różne pokolenia i zapewniać zabawę całym rodzinom.
W celu spopularyzowania gier planszowych oraz umożliwienia zrzeszania się i wspólnego rozwijania pasji fanom takiej rozrywki, Fenix zajmuje się organizacją specjalnych wydarzeń. Więcej szczegółów dotyczących wydarzeń oraz formy zapisów szukajcie na specjalnych wydarzeniach na facebooku, stworzonych przez organizatora, czyli Sklep z Grami Towarzyskimi Fenix. Oprócz gwarantowanej zabawy, na uczestników oczekują atrakcyjne nagrody. Liczba miejsc na każde wydarzenie jest ograniczona.
autor: Aleksandra Kupis / foto: materiały prasowe
Z
NAZYWANA
W 1935 roku Frida Doering wydzierżawiła, a następnie sprzedała Willę miastu. Niewiele osób wiedziało jednak o tym, że ostatnia pani na Falkenwalder Straße 84 (al. Wojska Polskiego 84), żona kupca zbożowego i doskonale ułożona niemiecka mieszczka, była wyrafinowaną kolekcjonerką, a pasję tę dzieliła z małżonkiem Wilhelmem. Doeringowie zapełniali wnętrza Willi dziełami sztuki: obrazami, grafikami i rzeźbami. Najcenniejsze znajdowały schronienie w stworzonym dla nich azylu, czyli skarbcu pod willą. W ich kolekcji znajdowały się niezwykle rzadkie prace Rembrandta, a także obrazy, rzeźby i grafiki niemieckich artystów z końca XIX i pierwszej połowy XX wieku.
Spektakl Olgi Adamskiej odkrywa liryczną stronę Fridy Doering, która kochała sztukę i piękno. Ostatnie chwile w ukochanej willi na Westendzie przywołują wspomnienia i obrazy – te cenne, powieszone w ramach, ukryte w skarbcu i te jeszcze cenniejsze, utrwalone przez życie w duszy kolekcjonerki.
Co prawda epoka przedwojennego Szczecina została zamknięta i obrazy rozproszyły się po świecie, ale postać Fridy ciągle żyje. Warto zatem wybrać się do Willi Lentza na spektakl (8-10 maj) i poczuć ten klimat.
ad/ fot. Mariusz Krawczyk
HISTORIE PRZEDWOJENNEGO SZCZECINA SĄ NIEZWYKLE FASCYNUJĄCE, TAK JAK POSTACIE, KTÓRE SĄ ICH BOHATERAMI. JEDNĄ Z NICH JEST OSTATNIA LOKATORKA WILLI LENTZA FRIDA DOERING „KOLEKCJONERKĄ Z WESTENDU”. TO JEJ POSTAĆ NA WARSZTAT WZIĘŁY ANNA OŁÓW-WACHOWICZ I OLGA ADAMSKA, KTÓRA WCIELIŁA SIĘ W FRIDĘ, A SPEKTAKL WY- REŻYSEROWAŁ ARKADIUSZ BUSZKO.JEDEN Z NAJWAŻNIEJSZYCH ZESPOŁÓW ROCKOWYCH W POLSCE, LEGENDA, KLASA SAMA W SOBIE. NIE TRZEBA BYĆ ICH FANEM, ALE TRUDNO NIE DOCENIAĆ ZA TO CO WNIEŚLI DO MUZYKI I KULTURY. DŻEM PRZETRWAŁ WSZYSTKIE ZMIANY, BURZE, PRZEDWCZESNĄ ŚMIERĆ RYSZARDA RIEDLA… I GRA DALEJ. ZAGRA RÓWNIEŻ W SZCZECINIE 21 MAJA (GODZ.18)
W TEATRZE LETNIM.
Dżem połączył rocka, blues, reggae i country. Dokonali czegoś co było w Polsce zupełnie, nowe jak na czasy, w których zaczynali. Są autorami piosenek, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze muzyki. Byli pierwszym odkryciem Jarocina. Występowali na wszystkich większych i większości mniejszych festiwali w Polsce. Wyjeżdżali nie tylko do krajów Europy, ale i Ameryki Północnej, a nawet Azji. Ich talent i charyzmę docenili także inni artyści, np. Metallica, która podczas jednego z koncertów w Polsce wykonała utwór „Wehikuł czasu”. Gitarzysta zespołu tak wyjaśnił wybór kompozycji: „Gdy szykowaliśmy się do naszego występu w Polsce, braliśmy pod uwagę utwór brzmiący jak country rock. Outlaws, The Allman Brothers Band... Korzenny country rock. Dali nam do wyboru listę i stwierdziliśmy: „O, to będzie fajna rzecz!”. Bardzo
energetyczna i natychmiast rozpoznawalna przez ludzi, dlatego ją wybraliśmy”.
Dżem stawał na jednej scenie z Rolling Stones, Erikiem Claptonem, ZZ Top, czy AC/DC, a ich utwory wykonuje przeszło pięćdziesiąt zespołów. Konsekwentnie robiąc swoje, przetrwali mody i brak zainteresowania – o wsparciu nie wspominając –centralnych mediów. To wszystko tylko i aż w ciągu przeszło czterdziestu lat, bo właśnie tyle upłynęło, odkąd w 1979 zdecydowali się całkowicie poświęcić muzyce. Obecny skład Dżemu to: Beno Otręba, Adam Otręba, Jurek Styczyński, Zbyszek Szczerbiński, Janusz Borzucki, Maciej Balcar. ad / fot. materiały prasowe
reklamaALEKSANDRA MEDVEY-GRUSZKA SPECJALIZUJE SIĘ W FOTOGRAFII ŚLUBNEJ, DO KTÓREJ PODCHODZI W SPOSÓB BARDZO KREATYWNY ALE TWORZY RÓWNIEŻ ZNAKOMITE PORTRETY, CAŁE SESJE ZDJĘCIOWE, TAKŻE DLA NASZEGO MAGAZYNU. PRACA Z OLĄ TO CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ I TO NIE TYKO ZE WZGLĘDU NA JEJ PROFESJONALIZM (JEST AMBASADOREM FIRMY CANON) ALE TEŻ Z UWAGI NA OSOBOWOŚĆ, PODEJŚCIE DO LUDZI, WYOBRAŹNIĘ I ENERGIĘ. CHOĆ NAJBARDZIEJ JEST ZNANA ZE SWOJEJ KOMERCYJNEJ TWÓRCZOŚCI (W TYM ROKU MIJA 10 LAT JEJ PRACY ZAWODOWEJ), OD CZASU DO CZASU BIERZE UDZIAŁ W RÓŻNYCH, BARDZIEJ KONCEPTUALNYCH, ARTYSTYCZNYCH PROJEKTACH JAK TEN KTÓREGO EFEKTY BĘDZIEMY MOGLI OBEJRZEĆ JUŻ 24 KWIETNIA (GODZ.18) W FILHARMONII IM. MIECZYSŁAWA KARŁOWICZA W SZCZECINIE. „INTONACJE” TO OSOBISTY, W PEŁNI AUTORSKI PROJEKT OLI, KTÓREGO TEMAT DOTYKA WŁAŚCIWIE KAŻDEGO Z NAS. PUNKTEM WYJŚCIA DO STWORZENIA TEGO FOTOGRAFICZNEGO KONCEPTU BYŁO POJĘCIE BLISKOŚCI I RELACJI.
Wkrótce zobaczymy Twoją w pełni autorską wystawę pn. „INtonacje” w przestrzeni Galerii przy Cerkwi. Jak tam trafiłaś?
Możliwość wystawienia moich zdjęć w Filharmonii miała początek we wcześniejszym wydarzeniu a mianowicie w projekcie „Wiele powodów by żyć” które na zaproszenie dr Doroty Gródeckiej miałam przyjemność współtworzyć. Poznałam wtedy Filharmonię od strony menagerskiej, a oni poznali mnie jako człowieka. Tu musimy wspomnieć panią dyr. Filharmonii Dorotę Serwę, jej zgoda, zaufanie i aprobata była najważniejsza. Karolina Kordys, kuratorka wystaw, zaproponowała mi abym pokazała coś całkowicie autorskiego. Pomyślałam wtedy: czemu nie? Skoro jest okazja by zaprezentować się ponownie w jednej z najpiękniejszych przestrzeni wystawienniczych w Polsce to grzechem byłoby z niej nie skorzystać. Postanowiłam, że pokażę rzeczy które robię poza fotografią ślubną, którą się zajmuje głównie w sezonie letnim. W przypadku tego projektu wybrałam ponownie fotografię minimalistyczną, ponadczasową która jest mi najbliższa i którą zawsze chciałam się zajmować. Pomyślałam, że musi być najpierw temat, który pociągnie za sobą dalsze działania… również społeczne. Będzie to spójne, nie będzie przypadkowe, za to zupełnie nowe, ponieważ zależało mi na premierowym materiale.
„INtonacje” to bardzo osobiste, rozbudowane przedsięwzięcie. Dotykasz w nim ważnego tematu bliskości, relacji ale także tego na co cierpi coraz więcej ludzi – depresji.
Temat bardzo rozwinął się w trakcie tworzenia samego projektu, bowiem miał na samym początku opowiadać faktycznie tylko o bliskości, o relacjach face to face. Pomysł był wynikiem moich obserwacji na temat tego, że ludzie coraz częściej za -
mykają się w sobie, w świecie wirtualnym i oddalają się od tej rzeczywistej, prawdziwej relacji. W skrócie miało to wyglądać tak: przyprowadź swoją przyjaciółkę i zróbcie sobie prawdziwe zdjęcie. Jednak zagłębiając się bardziej w temat, pojawiły się takie hasła jak depresja, zaburzenia samoakceptacji, samooceny, samotność. Dane statystyczne mówią, że co trzecia osoba w Polsce cierpi na problemy związane z samotnością i jest to bardziej niebezpieczne dla jej zdrowia psychicznego, dla jej wewnętrznego dobrostanu niż alkohol czy narkotyki. Te wszystkie negatywne zjawiska, takie jak np. ocena z każdej strony, hejt, przeboćcowanie, mają bardzo niekorzystny wpływ na nasze relacje przede wszystkim z samym sobą. Łatwiej jest nam kochać innych niż siebie. To prosta droga do depresji, autodestrukcji i degradacji własnej wartości. Nie wierząc w siebie zamykamy się na kontakt z innymi ludźmi.
Do projektu zaprosiłam Angelikę Muchowską, która jest świetnym konferansjerem. Zaproponowałam jej żeby poprowadziła ten projekt gdyż bardzo cenię jej profesjonalizm, a osobiście zdecydowanie wolę robić zdjęcia niż przemawiać publicznie (śmiech). Okazało się, czego nie wiedziałam, że Angelika jest również rzecznikiem prasowym w Towarzystwie ds. Dzieci i Młodzieży. Także lepiej być nie mogło. Łączenie sztuki z wyższym celem to jest coś wspaniałego. Wspaniale jak taka wystawa może pociągnąć za sobą jeszcze coś dobrego.
To nie jedyna osoba, którą „zaraziłaś” swoim pomysłem. Zależało mi aby w temat, który poruszam poprzez zdjęcia, wprowadziła gości osoba, która z tą problematyką styka się na co dzien. Będzie to Dorota Kościukiewicz-Markowska, która jest terapeutą i prowadzi Pracownię Dobrostanu w Szczecinie. W trakcie naszego spotkania narodziła się nazwa projektu –
INtonacje. To jest trochę taka zabawa słowem. Doszłyśmy do wniosku, że każdy z nas żyje według jakiś wewnętrznych prawd. Co jest prawdą? Jak masz żyć? Według tego co ci inni mówią, czy według tego jak sam, sama się czujesz? Każdy z nas tej prawdy szuka. „IN” to nasza wewnętrzność, wewnętrzna intonacja czyli odcień naszej prawdy. Intonacja kojarzy się również z dźwiękiem, z filharmonią.
Kogo zaprosiłaś do tego projektu. Czym się kierowałaś w wyborze osób, które trafiły przed Twój obiektyw?
Co do gości, których zaprosiłam to nie zależało mi na tym by było to coś na zasadzie „50 twarzy depresji” Dlatego też w projekcie wzięły udział bardzo różne osoby. Pragnę pokazać, że temat depresji może dotyczyć każdego z nas , niezależnie od tego kim jesteśmy, ile mamy lat, jakiej jesteśmy orientacji, z jakiego
środowiska się wywodzimy, czym się zawodowo zajmujemy, czy w jakim punkcie życia aktualnie się znajdujemy. To może spotkać każdego, w mniejszym lub większym stopniu.
Zwróciłam się do osób, które mnie zaciekawiły i po rozmowach z nimi okazało się, że praktycznie każda z nich w mniejszym lub w większym stopniu gra w tą grę. Zobaczymy więc ludzi teatru, osoby ze sceny artystycznej, modelki, sportowców, wśród których znalazła się wyjątkowa dla mnie dziewczyna – Paulina Woźniak, medalistka Igrzysk Paraolimpijskich, trenerka, która urodziła się bez lewego przedramienia. I ona jest dla mnie uosobieniem hasła „bodypositive”, gdzie pomimo swojej urody zdobywa szczyty i dokonuje niesamowitych rzeczy w sporcie. Będą też tzw. osoby zwyczajne, ale nie mniej wyjątkowe, które na co dzień nie pracują w mainstreamowych branżach. Portretom towarzyszą kwiaty, które symbolizują coś dobrego, poprawiają
nastrój, są takim promykiem nadziei. Do współpracy zaprosiłam dwie wspaniałe wizażystki; Agnieszkę Ogrodniczak i Karolinę Kuklińską, z którymi znam się od lat i uwielbiam współpracować, to była tzw. akcja- reakcja. Rozumiemy się bez słów. Nawet wybór studia nie był przypadkowy. Studio Notopa prowadzi świetna para ludzi Agata i Łukasz, szybko złapaliśmy flow, bo przy naszym pierwszym spotkaniu. Firma nPhoto mimo, iż jest spoza Szczecina, to bez żadnego problemu również dołączyła jako partner wspierając wydruk przepięknej Grand Gallery – albumu. Otrzymałam też wsparcie od moich wspaniałych partnerów - Gabinety Tuwima i Graz Deweloper Cóż mogę powiedzieć – niesamowita grupa ludzi zebrała się wokół mnie.
Na podstawie tego co mi pokazałaś w trakcie pracy nad tym projektem, zobaczyłam, że choć temat trudny to same zdjęcia będą radosne.
Zdjęcia nie mają depresyjnego wydźwięku, nie są smutne. Na jednej fotografii widzimy relację matki z córką, na drugiej rodzeństwo bliźniąt, na kolejnej małżeństwo z bardzo długim stażem, czy w końcu związek samej z sobą. To co łączy bohaterów tego projektu to, że każda z nich nosi w sobie swoją własną historię. Każdy ma okazję poznać te osoby, zależało mi aby nie były anonimowe, stąd przy każdym portrecie znajdziemy kilka słów.
Ten projekt ma być pretekstem do tego, żeby się zatrzymać, odłożyć na chwilę telefon i zapytać kolegę, koleżankę o to co u nich słychać. Zainteresować się nimi, wejść z nimi w prawdziwą relację. W obecnych czasach zatracamy się bez pamięci. Ludzie niestety zapominają o prawdziwych relacjach, skupiając się na tych pozornych, wirtualnych. Bliskość fizyczna, prawda, akceptacja schodzi na dalszy plan.
A czy temat Twojego projektu jest Tobie samej bliski. Jaka historię nosi w sobie Ola Medvey-Gruszka, jaka się w tobie kryje INtonacja?
Z perspektywy czasu zauważyłam, ze w okresie dorastania przechodziłam stan, który można podciągnąć pod stany około depresyjne. To co wtedy przeżywałam na pewno miało wpływ na to jakim byłam człowiekiem później. Miało wpływ na moją pewność siebie, na radzenie sobie z kompleksami, z ludźmi wokół siebie, na myślenie o tym co jestem w stanie osiągnąć, ile jestem warta.
Uważam, mimo wszystko, że jestem poniekąd introwertykiem. Walczę z tymi problemami na co dzień. Z jednej strony lubię kontakt z ludźmi, z drugiej bywa, że go unikam. Zawsze jak wchodzę w towarzystwo nowych ludzi szczególnie w pracy, uruchamiam coś co jest swego rodzaju mechanizmem obronnym. Słyszę wtedy często, że jestem wygadana, że zawsze sobie poradzę, że przecież tyle robię… ale tylko ja wewnętrznie czuję jaką walkę w sobie toczę, aby pokonać swoje problemy. Przez długi czas bywało, że oceniano mnie poprzez mój wygląd, mój kolor włosów, o taka „blondi z aparatem”. Na początku mojej kariery fotograficznej nie byłam traktowana poważnie, szczególnie przez mężczyzn, co rzutowało na moją pewność siebie i stres, w pracy którą przecież lubiłam. Teraz jest dużo łatwiej, choć nie zawsze. Po trzydziestce poczułam się dużo pewniej, poznałam własną wartość i siłę.
A pod kątem fotografii?
Pod względem rozwoju fotograficznego miałam podobne przemyślenia. Często wydawało mi się, że jestem niewystarczająca, Nie potrafiłam przyjmować komplementów na temat swojej pracy. Żyłam w przeświadczeniu, że fotografia ślubna to nic takiego, taka chałtura. Tak naprawdę to także sztuka. Po 10 latach mogę powiedzieć, że lubię siebie, podobam się sobie. Nie hejtuje własnej osoby. Aktualnie czuję się o wiele bardziej pewna siebie, nie wchodzę już w nowe miejsce ze spuszczonym
wzrokiem, tylko wyprostowana i uśmiechnięta. Mój mąż, „osobisty terapeuta” dba o to, abym czuła się dobrze we własnej skórze i we własnej głowie… stawia do pionu gdy pojawiają się gorsze chwile. Choć nie lubi jak wyjeżdżam na zdjęcia to wspiera maksymalnie.
Robisz dużo zdjęć, świetne portrety, całe tematyczne sesje ale najbardziej jesteś znana z fotografii ślubnej, którą odczarowujesz z jej trywialności, udowadniając, że i tu można się kreatywnie wyżyć.
Z wykształcenia jestem mgr Sztuki wiązałam plany z architekturą wnętrz lub komunikacją wizualną, ale fotografia zawsze gdzieś zawsze była obok mnie. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale jak widać została na dłużej. Dokładnie w tym miesiącu mija 10 lat. Fotografię ślubną stawiam na równi z innymi rodzajami fotografii. Zresztą nie mówię, że jestem fotografem ślubnym , tylko że fotografuję miłość. Zdjęcia ślubne są bardzo różne, można zrobić naprawdę oryginalne fotografie. To także ciężka praca z dużą ilością osób, pod presją czasu,
w zmiennych warunkach. Zostajesz wpuszczona w intymny świat osób, z którymi nie przebywasz na co dzień, musisz zdobyć ich zaufanie. Nie jest to ani trywialne, ani bezwartościowe. Myślę, że wypracowałam sobie swój własny styl, osiągnęłam coś w tej dziedzinie. Wykorzystuję to teraz, moją umiejętność pracy z ludźmi, tworząc mniejsze lub większe projekty jak ten o którym rozmawiamy. Robię to ale zawsze w zgodzie ze sobą.
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Aneta Dolega / kolaż: Ewa Kaziszko / foto: Bogusz Kluz, Aleksandra Medvey-Gruszka
Wystawa „INtonacje” dostępna będzie do 28 maja 2023r.
Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie
Galeria przy Cerkwi, ul. Małopolska 48, Szczecin
Galeria jest dostępna w soboty i niedziele w godzinach 12:00 - 16:00.
Bilety dostępne w kasach i na stronie www.filharmonia.szczecin.pl.
OD GRANIA W WITRYNIE NIE ISTNIEJĄCEJ JUŻ KLUBOKAWIARNI MEZZOFORTE W SZCZECINIE PO NAJWIĘKSZE IMPREZY Z MUZYKĄ KLUBOWĄ NA CAŁYM ŚWIECIE, REMIKSY DLA WIELU ARTYSTÓW, TAKICH JAK CHOCIAŻBY SHAKIRA I WŁASNĄ WYTWÓRNIĘ PETS RECORDINGS. DUET CATZ ‘N DOGZ, CZYLI GRZEGORZ DEMIAŃCZUK (GREG) I WOJCIECH TARAŃCZUK (VOITEK) PRZEBYLI NIEZWYKŁĄ DROGĘ W SWEJ DOTYCHCZASOWEJ 20-LETNIEJ KARIERZE.
Na początku występowali jako 3 Channels grając coś, co można określić hipnotycznym minimalem. Bardzo szybko europejskie wytwórnie zwróciły uwagę na nich. Jako Catz ‘n Dogz muzycznie ewoulowali, ciągle poszukując jak to sami mówią „faktora x w muzyce elektronicznej”. Grają pełnokrwistą muzykę klubową, której trudno się oprzeć, co jakiś czas zaskakując jak z albumem pt. „Punkt”, za który w tym roku otrzymali nominacje do Fryderyka w kategorii „Album Roku Elektronika”. Mają bardzo duże szanse na statuetkę o czym się przekonamy już 22 kwietnia. Wcześniej, bo 14 kwietna zagrali w Hali Odra, zaczynając urodzinową trasę od rodzinnego miasta.
W rym roku obchodzicie 20-lecie swojej twórczości. Bardzo ładna okrągła rocznica, ale też ważny fragment historii muzyki klubowej. Zaczynaliście od grania w witrynie klubu Mezzoforte, dosłownie za pizzę by występować na największych imprezach klubowych na świecie. Jak to do tego doszło?
Wojtek: To czym się zajmujemy było wcześniej bardzo niszowe. W przypadku osób ze Szczecina, którzy interesowali się tym samym było tylko kwestią czasu, żeby się spotkać. I tak było ze mną i z Grzegorzem. Obaj wywodzimy się z podobnych rodzin niespecjalnie zamożnych, gdzie na zakup płyty czy wejścia na imprezę, oszczędzaliśmy pieniądze. Od samego początku mieliśmy takie samo podejście, pod kątem muzyki inspirowaliśmy siebie nawzajem, pomimo tego, że nie zawsze podobało nam się to samo. Ale te różnice potrafiliśmy wykorzystać w kreatywny sposób.
Grzegorz: Oprócz tych różnić, które okazały się bardzo pozytywne, bowiem nas wzajemnie inspirowały, obydwoje mieliśmy podobne cele. Różnica charakterów spowodowała, że się uzupełnialiśmy i dzięki temu stworzyliśmy coś takiego, dzięki czemu udało nam się przebić i dalej się cieszyć naszą pasją nie idąc na kompromisy. We dwójkę zawsze jest raźniej.
A skąd u was zamiłowanie akurat do muzyki elektronicznej klubowej. Mogliście przecież założyć kapelę albo robić zupełnie coś innego, niezwiązanego z muzyką.
Grzegorz: Pierwszą kasetę kupił mi tata i były to piosenki dla dzieci Krzysztofa Antkowiaka. Później kupił mi Black Box i Technotronic. Słuchając tego pomyślałem: O, to jest bardzo fajne. To były czasy, kiedy tylko w Szczecinie można było odbierać niemiecką telewizję. Podczas transmisji z jakiejś imprezy mówili o techno. Zainteresowany tematem, w roku 92 poszedłem do EMPiKU znajdującym się wtedy przy ulicy Krzywoustego i poprosiłem o kasetę właśnie z muzyką techno. To co na niej odnalazłem tak bardzo mi się spodobało, że zacząłem szukać dalej. Nie było to łatwe, gdyż były to czasy, kiedy Internet dopiero raczkował. Dużą rolę w muzycznej edukacji odegrało radio. Można było na przykład złapać niemieckie stacje muzyczne
z Berlina, które w weekendy grały sety didżejskie z różnych klubów. Słuchałem radia PSR, szczecińskiego radia ABC… Wokół tego tworzyła się grupa osób, która później chodziła na imprezy. Przyjeżdżali też bardzo ciekawi didżeje. To ukształtowało nasz gust muzyczny.
Wojtek: Zawsze podobało mi się w muzyce elektronicznej, klubowej, że jest ona taka nieokreślona, trudna do zdefiniowania, wymykająca się wszelkim ramom, zaskakująca i przez to też uniwersalna. Poza tym największa różnica pomiędzy dyskoteką a klubem jest taka, że ludzie w dyskotece najlepiej się bawią przy tym co dobrze znają a w klubie wolą usłyszeć coś czego nie znają, czyli udać się w swego rodzaju, często przyjemną podróż w nieznane. To też ma wpływ na to, że my jako artyści nieustająco się rozwijamy. Cały czas szukamy takiego faktora x w muzyce elektronicznej. Wiadomo, że muzyka teraz się bardziej skomercjalizowała, ale myślę, że dalej można znaleźć coś wyjątkowego, coś dla siebie.
Kiedy już stwierdziliście, że oprócz słuchania, pragniecie też tworzyć? Jak się do tego zabraliście?
Wojtek: Nie było czegoś takiego, że piszemy business plan. Po prostu żyliśmy tym, robiliśmy wszystko, żeby mieć komputer, programy do tworzenia muzyki. Często bywało tak, że nie wychodziliśmy na imprezę, czy chociażby na pizzę ze znajomymi, tylko dlatego żeby zaoszczędzić na kupno następnej płyty. Z Grzegorzem przebyliśmy bardzo długą drogę od poświęcania wszystkiego, łącznie z czasem. Nie zakładaliśmy z góry, że chcemy być sławni. Wszystko przyszło naturalnie. Mieliśmy szczęście, że bardzo wcześnie odkryliśmy to co nam się podoba. Jakiś czas temu czytałem, że 20 procent całej ludzkości rano woli umrzeć niż pójść do swojej pracy, bo jej nienawidzi. Łatwiej się realizować w jakimś zajęciu, jeśli się to uwielbia.
Grzegorz: Na samym początku nakręcała nas pasja. Nie mieliśmy profesjonalnego sprzętu do grania, nie było nas na niego stać. Wojtek miał jakieś Unitry z lombardu.
Wojtek: Moja mama kupiła mojej babci na Dzień Matki kupon w totolotka. Babcia za to wygrała „piątkę”. Wtedy było to bodajże 7 tysięcy złotych. Za część z tych pieniędzy kupiła mi pierwszy mikser. A ty Grzegorz skąd miałeś gramofony?
Grzegorz: Poszedłem do kolegi, który miał gramofony i mówię: dobra, to spróbuję. Zagrałem raz i pojechałem od razu na swoją pierwszą imprezę do Zielonej Góry. W torbie miałem tylko osiem płyt. Nie za bardzo wiedziałem, jak się gra, ale bardzo chciałem to robić.
Wojtek: Przez to, że wtedy to było niszowe, ludzie przychodząc na imprezę, na której grał Grzegorz z ośmioma płytami, nie mieli się do czego odnieść. Nie było Internetu, nie było, gdzie tego posłuchać wcześniej, to było nie do odtworzenia. I taki Grzegorz był trochę dla nich jak przybysz z Marsa, a to czy dobrze miksował czy nie, miało drugorzędne znaczenie (śmiech).
Kiedy wyszliście szerzej ze swoją muzyką „do ludzi”?
Grzegorz: Zaczęliśmy razem grać, jak powstał klub Mezzoforte. Dowiedzieliśmy się, że potrzebują didżeja. Swoją pierwszą imprezę zagraliśmy tam w 2003 roku. Wtedy nie graliśmy jako duet, ale graliśmy razem na jednej imprezie. Tak bardzo nam się to spodobało, że postanowiliśmy, że zrobimy kolejną imprezę, a później następną. I tak z imprezy na imprezę zaczęło przychodzić co raz więcej ludzi. Dostaliśmy także możliwość zapraszania gości z Berlina. Jeżdżąc tam po płyty poznawaliśmy innych didżejów. To były świetne rozmowy, które zaowocowały tym, że zapraszaliśmy ich do siebie a później oni zaprosili nas do zagrania imprezy w Berlinie. To był okres, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej. Pamiętam, że graliśmy dużą imprezę w jednym z tamtejszych legendarnych klubów. W tym samym czasie reaktywowało się radio ABC w swojej nowej undergroundowej odsłonie. W niedziele prowadziliśmy autorskie audycje i cały czas robiliśmy muzykę. I tak na jednej z imprez, nasz gość – Dj z Berlina słysząc jak gramy, zaproponował, że wyda nam pytę. I tak też się stało – jeden z naszych numerów ukazał się na winylu. Po tym wydarzeniu dostaliśmy potężny zastrzyk energii i zaczęliśmy z Wojtkiem nagrywać muzykę, zamykając się na kilka dni w domu. Wysłaliśmy pocztą nasze rzeczy do jednej z ulubionych wytwórni i po jakimś czasie otrzymaliśmy odpowiedź z propozycją nagrania albumu. I tak to się wszystko zaczęło. Na początku graliśmy w Polsce, a później co raz częściej zagranicą.
Teraz jest chyba łatwiej wypromować swoją twórczość, mamy Internet, który dociera wszędzie i przekracza granice. Grzegorz: Z jednej strony tak, ale z drugiej jest o wiele ciężej. Wychodzi taka ogromna ilość muzyki, że osobom, które dopiero teraz zaczynają jest po prostu trudniej się przebić.
My na początku walczyliśmy z kompleksami. Teraz, to nowe pokolenie ma ich o wiele mniej albo w ogóle ich nie ma. Kiedy my zaczynaliśmy z naszą wytwórnią, musieliśmy tłumaczyć w urzędzie, gdzie się zrobiło konkretny remiks albo utwór, żeby go opodatkować. Nikt w ogóle nie wiedział jak opodatkować wytwórnię muzyczną. Z wieloma prozaicznymi problemami musieliśmy się zmagać. Do wielu rzeczy doszliśmy sami, nie mając w tym zakresie żadnego supportu. Nie było też w tamtym okresie zbyt wielu didżejów z Polski, którzy grali po całym świecie. Także w pewnym sensie przecieraliśmy szlaki.
Wojtek: Ja z tamtego okresu mam trochę zamglone wspomnienia, ale nie przez alkohol czy inne rzeczy (śmiech). Byłem po prostu bardzo skupiony na tym co robię. Fajnie się czułem, jak ktoś podchodził i mówił, że podoba mu się nasza muzyka. Zresztą do tej pory towarzyszy mi ten wręcz dziecięcy entuzjazm podczas tworzenia czy grania muzyki, a kontakt z ludźmi jest dla mnie bardzo ważny. Osoby, które z nami pracują określają to jako naszą zaletę. Były oczywiście takie momenty, że próbowano nas zniechęcić, że będziemy grać dla nikogo. Nie przejęliśmy się tym i robiliśmy swoje. Bez pieniędzy zrobiliśmy imprezę na Tarasie. Skrzyknęliśmy znajomych, spaliliśmy jointa i poszliśmy w miasto rozklejać plakaty. Nigdy też nie oglądaliśmy się na konkurencję. Mieliśmy grupę, która nas wspierała. Pamiętam, jak zagrałem seta w Powiększeniu. Grał tam nasz kolega Dj Scott. Nie bałem się dać mu CD z naszą muzyką. Na drugi dzień zadzwonił na domowy telefon i moja mama mówi: jakiś kolega do ciebie dzwoni, bo spodobała mu się płyta. I jeszcze w tym samym tygodniu musiałem szybko sobie wymyślić pseudonim. Nie mam czegoś takiego jak „Catz n Dogz historycznie”. Byłem wtedy za młody, byłem ignorantem, jeszcze „siedziałem w szafie”. Najważniejsza była dla mnie muzyka, podobnie jak dla Grzegorza. Nie było problemem przejechać 13 godzin w PKP, żeby zagrać imprezę i to bez komputera, ale za to z torbą pełną płyt.
Grzegorz: Support lokalny była dla nas bardzo ważny. Byliśmy bardzo dumni z tego, jak to się w Szczecinie rozwinęło. Z tego, że możemy robić fajne imprezy, zapraszać świetnych gości. Mieliśmy szczęście, że zaczynaliśmy właśnie tutaj, w mieście pełnych fajnych artystów jak chociażby Family Groove którzy nas bardzo inspirowali.
A kiedy zauważyliście, że muzyka, granie to nie jest już wyłącznie pasja, ale praca?
Wojtek: To się powoli zmieniało. Grzegorz na przykład prosto z grania afteru w warszawskich Lustrach, wsiadał w pociąg i jechał do pracy w urzędzie miejskim. Jednak zaczęliśmy zauważać, że muzyka staje się naszym zawodem.
Grzegorz: Co raz częściej zastanawialiśmy się nad tym, gdzie chcemy wydawać nasze płyty, jaką chcemy robić muzykę, gdzie chcemy grać. Trafiliśmy do agencji bookingowej w Berlinie, która załatwiała nam co wraz więcej imprez na świecie, wydawaliśmy też coraz więcej płyt. Wszystko szło do przodu.
To musiało być przyjemne tak się rozwijać, być coraz bardziej rozpoznawalnym i popularnym…
Wojtek: Niby tak, ale im stajesz się bardziej sławny tym więcej pojawia się problemów. Na przykład nasza pierwsza agentka wzięła nas, żebyśmy zagrali na imprezie związanej z wejściem Polski do UE. Chłopaki z Polski więc pewnie zagrają za 300 euro. Później nie chcieliśmy grać już za 300, tylko za więcej, więc nagle okazało się, że mamy mniej bookingów. Wydaliśmy płytę to jednak mamy więcej bookingów. Trzy lata później zmienia się styl muzyczny i słyszymy, że gramy za wolno i że mamy grać szybciej a po kilku latach następna osoba mówi nam, że gramy za szybko i mamy grać wolniej. Mija kolejnych parę lat i dowiadujemy się, że teraz niemodne są duety i dwóch gości grających razem się słabo sprzeda. Zawsze jest problem a im bardziej jesteś popularny i znany to zaczyna ich być osiemset razy więcej. Grzegorz: Z wiekiem staramy się też być co raz bardziej odporni na takie uwagi. Staramy się z tym walczyć. Na początku baliśmy się zdania, że osiągnęliśmy sukces, trochę się tego wstydziliśmy. Jednak wykonaliśmy dużą pracę i ta siła przetrwania, robienia tego co chcemy nas napędza.
Grając po całym świecie spotykacie w pracy innych artystów, pewnie też takich których samych prywatnie podziwiacie. Ich zdanie na temat tego co robicie ma dla Was znaczenie?
Wojtek: Jakiś czas temu, po imprezie, spotkaliśmy na backstagu Skream’a, ojca dub stepu, który powiedział nam, że jesteśmy jednymi z najbardziej konsekwentnych producentów jakich zna. Przez to, że potrafimy przez tyle lat dalej robić muzykę na bardzo wysokim poziomie, bardzo nas szanuje. Taki komplement od osoby, która wyprzedaje festiwale i wykreowała jeden z bardzo ważnych gatunków muzyki elektronicznej, jest ogromnie cenny.
Grzegorz: Sporo takich osób spotkaliśmy na swej zawodowej drodze. Niektórzy z tych artystów byli fajni, inni mniej, ale zawsze było to dla nas inspirujące i zwyczajnie się tym jaraliśmy.
Wasza muzyka przez lata się zmieniała, trudno ją jednoznacznie określić. Często zaskakujecie, tak jak to było z płytą „Punkt”, pierwszą w Waszej karierze, nagraną w języku polskim. Album w tym roku otrzymał nominację do Fryderyka. Pojawił się na nim bardzo ciekawy zestaw gości. Od Łony, przez Krzysztofa Zalewskiego, Rosalie, Baaasha, a skończywszy na Kayah.
Grzegorz: Polska muzyka przez ostatni czas bardzo się zmieniła. Zarówno pod kątem brzmienia jak i pod kątem tekstów – ewoluowało to na bardzo wysoki poziom. Zaczęło się od tego, że najpierw zrobiliśmy remiks dla Baasha, a później dla Krzysztofa
Zalewskiego. Na płytę, oprócz nich, zaprosiliśmy artystów, których cenimy, którzy nas inspirują i których słuchamy. Na trasę, która promowała ten album przygotowaliśmy stricte klubowe wersje tych utworów. Ta nominacja bardzo nas cieszy i jest dla nas samych zaskoczeniem.
Minęło 20 lat od słynnej witryny w Mezzoforte. To dużo czy mało? I jaki będzie kolejny etap w Waszej karierze?
Grzegorz: To był ciekawy czas, ale też bywały trudniejsze momenty jak chociażby ostatnie dwa lata, kiedy wybuchła pandemia i nagle tego grania na żywo zrobiło się bardzo mało. Za to mieliśmy więcej czasu na tworzenie nowych rzeczy. Dalej się rozwijamy. Dalej rozmawiamy o tym co robimy i wciąż mamy w sobie ten sam entuzjazm. Podróżujemy po świecie, spotykamy ludzi, nieustannie się inspirujemy. Teraz przygotowujemy kolejne płyty, zdecydowanie bardziej klubowe.
Wojtek: Chciałbym trochę oddać z tego co udało nam się do tej pory zyskać. Wykorzystać moją pozycję znanego artysty do zabrania głosu w ważnych również dla mnie tematach społecznych. Przez to, że teraz jest nagonka na osoby niebinarne, transpłciowe, wesprzeć to środowisko ludzi. W Madrycie, gdzie mieszkam, razem z mężem organizujemy imprezy queerowe. Z Grzegorzem w tym roku będziemy mieć platformę na Paradzie Równości w Warszawie. Zależy nam, żeby pokazać ludziom skąd muzyka klubowa się wywodzi i przez to wyjść również do tych osób, które jeszcze tego nie rozumieją, pomóc im się otworzyć na nowe rzeczy. Muzyka potrafi zmienić życie. Jesteśmy tego przykładem.
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Aneta Dolega / foto: Michał Murawski, Karol Grygoruk, Klaudyna Schubert, archiwum prywatne Catz 'n Dogz
KONSUL HONOROWY. TO BRZMI DUMNIE I POWAŻNIE, BUDZI SZACUNEK I UZNANIE, PACHNIE WIELKIM ŚWIATEM I DYPLOMACJĄ. ALE JEDNOCZEŚNIE NIECO TAJEMNICZO I INTRYGUJĄCO. KIM WIĘC JEST KONSUL HONOROWY? CZYM SIĘ ZAJMUJE? CZY
MA JAKIEŚ UPRAWNIENIA CZY JEST TO TYLKO FUNKCJA CZYSTO HONOROWA I REPREZENTACYJNA? KTO MOŻE NIM ZOSTAĆ?
KTO ICH WYBIERA? NA TE I INNE PYTANIA POSZUKALIŚMY ODPOWIEDZI U CZWORGA SZCZECIŃSKICH KONSULÓW HONOROWYCH – DR JULII SIENKIEWICZ REPREZENTUJĄCEJ BOŚNIĘ I HERCEGOWINĘ (JEDYNA KOBIETA – KONSUL W STOLICY POMORZA ZACHODNIEGO), ANDRZEJA PREISSA – KRÓLESTWO DANII, WALDEMARA JUSZCZAKA – WIELKIE KSIĘSTWO LUKSEMBURGA ORAZ PIOTRA KOTFISA – KRÓLESTWO NORWEGII.
Według definicji konsul honorowy – to osoba pełniąca funkcje konsularne na rzecz określonego państwa (tzw. państwa wysyłającego) w innym państwie (państwie przyjmującym), nie pobierając za to wynagrodzenia. Może wykonywać wszystkie funkcje konsula zawodowego, choć ma mniejszy zakres obowiązków.
– Często spotykam się z pytaniem kto to jest konsul honorowy i jakie funkcje pełni? Jakiś czas temu dwutygodnik „Polityka” próbując odpowiedzieć na pytanie czym jest urząd konsula honorowego sformułował terminy: „Dyplomata niedrogo” i „Półdyplomaci”. I jest w tym jakaś logika. Dlaczego? Najogólniej wynika to z praktyki dyplomatycznej i zapisów Konwencji Wiedeńskiej o stosunkach konsularnych z 1963 roku. W artykule 5 ustanowiono katalog czynności będących udziałem konsula honorowego. Osoby pełniące ten urząd, prowadząc biuro konsularne i ewentualnie zatrudniając współpracowników, ponoszą pełne koszty jego funkcjonowania. Konsul wykonuje swoje obowiązki pro bono. Funkcja ta wiąże się również z określonymi przywilejami konsularnymi – wyjaśnia dr Julia Sienkiewicz, konsul honorowy Bośni i Hercegowiny w Szczecinie.
Jak zostać konsulem?
Państwo występujące o ustanowienie konsula w danym ośrodku lub terenie składa notę w tej sprawie w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Kandydat jest sprawdzany przez różnego rodzaju służby, zarówno państwa wysyłającego jak i państwa przyjmującego. Konsul honorowy pełni swoją funkcję bezterminowo. Jest ustanowiony na taki czas w jakim państwo, które reprezentuje, uważa, że spełnia swoją rolę. Może być odwołany np. jutro lub równie dobrze za kilkanaście lat. To tylko i wyłącznie decyzja państwa stanowiącego. Wybór konsula poprzedza specjalna procedura. Niezbyt skomplikowana, ale bywa czasochłonna.
– Ma zapobiegać, aby np. osoba karana lub o wątpliwej reputacji nie została konsulem honorowym – tłumaczy mecenas Andrzej Preiss, konsul honorowy Królestwa Danii w Szczecinie, dziekan szczecińskiego korpusu konsulów honorowych.
Praktyką i zwyczajem jest, że państwo wysyłające szuka kandydata na swojego reprezentanta w danym mieście lub na danym terenie. – Nie spotkałem takiego przypadku, żeby ktoś sam zgłosił chęć objęcia stanowiska konsula honorowego. Państwa wysyłające oceniają, gdzie mają jakieś potrzeby, gdzie z jakichś
powodów biznesowych, społecznych lub innych warto mieć placówkę i z reguły same wynajdują sobie kandydatów. Najczęściej odbywa się to poprzez wizyty ambasadora, bądź też innych pracowników konsularnych czy ambasady u władz regionu lub miasta. Pytają jej reprezentantów czy mają jakichś kandydatów, których chcieliby zarekomendować. To wszystko odbywa się dość poufnie. Funkcję konsula pełnię od 21 lat. Ale wiem, że miałem konkurenta do objęcia tego stanowiska. Do tej pory jednak nie wiem kto nim był – opowiada mecenas Preiss.
– Byłem zaszczycony propozycją. Bo w Szczecinie znajdują się na pewno tysiące osób, które równie zasługują na to, żeby zostać takim konsulem. Dlatego też w pierwszym momencie było to dla mnie zaskoczeniem. Natomiast później radość, że ktoś chciał mnie wyróżnić taką propozycją. Dyplomacja jednak wymaga w takich sprawach pewnej dyskrecji. Oficjalna procedura ustanowienia konsula trwa bardzo długo. W moim przypadku ponad rok. Kandydat jest sprawdzany po jednej i po drugiej stronie. To nie jest decyzja podejmowana z dnia na dzień. W moim przypadku była to m.in. rozmowa z JE Ambasadorem Conradem Bruchem, taka nazwijmy ją kwalifikacyjna, połączona z przedstawieniem mojego życiorysu. Następnie szereg działań między Ministerstwem Spraw Zagranicznych Luksemburga oraz naszym MSZ-etem uwieńczonych zaprzysiężeniem w Ambasadzie i odebraniem przez JE Ambasadora Paula Schmita ode mnie przyrzeczenia najlepszego działania oraz otrzymaniem specjalnego aktu ustanowienia konsula w Szczecinie, który to dokument podpisał Jego Królewska Wysokość Wielki Książę Henri. I od tego czasu pełnię tę funkcję. Mijają trzy lata – mówi mecenas Waldemar Juszczak, konsul honorowy Wielkiego Księstwa Luksemburga w Szczecinie.
A w jaki sposób mecenas Piotr Kotfis został konsulem honorowym Królestwa Norwegii w Szczecinie?
– Myślę, że sporą rolę odegrały moje liczne kontakty z Norwegami, którzy działali i działają w Polsce, z firmami norweskimi,
z Polakami prowadzącymi interesy z tymi przedsiębiorcami, jak również poprzez współpracę z mecenasem Janem Kubiakiem, czyli poprzednim konsulem honorowym Norwegii w Szczecinie. To spowodowało, że w momencie, w którym ambasada poszukiwała kandydata na to stanowisko, byłem jedną z osób branych pod uwagę. Ambasady prowadząc tego typu procedury zbierają pewne listy kandydatów. Z tego co wiem, było ich kilkoro. W Szczecinie odbyłem dwie rozmowy z Jego Ekscelencją Ambasadorem Norwegii w Polsce i po dosyć długim procesie selekcji zostałem wybrany – stwierdził mecenas Kotfis.
– Do momentu objęcia funkcji konsula honorowego miałam relacje przyjacielskie, koleżeńskie z obywatelami Bośni i Hercegowiny, które pielęgnuję do dziś. Owszem, również z racji swego wykształcenia (magisterium i doktorat z ekonomiki turystyki) oraz prowadzonej działalności (branża turystyczna) wielokrotnie bywałam w BiH, w tym przejazdem do jednego z naszych obiektów nad Adriatykiem w Chorwacji. Jest rok 2014, w BiH wystąpiła tragedia analogiczna do wcześniej mającej miejsce w Polsce – wylała rzeka Sawa. Gdy na własne oczy zobaczyłam ogrom strat w miastach np. Odżak, oraz sytuację poszkodowanych ludzi (dorosłych i dzieci) zrozumiałam, że muszę działać i w miarę swoich możliwości udzielić pomocy, tym bardziej że prośba padła od przyjaciół. Wówczas powstał projekt przyjęcia na wakacje dzieci z poszkodowanych okolic i zapewnienia im pobytu oraz wypoczynku w Polsce, oraz organizacja pomocy humanitarnej. Aby zharmonizować swoje działania z władzami samorządowo-terytorialnymi oraz strukturami oświatowymi BiH musiałam wejść w kontakt z Ambasadą BiH w Warszawie. Dzięki życzliwej i nakierowanej na efekt pomocy Ambasady mój pomysł został urzeczywistniony. Dzieci zostały przywiezione, wypoczęły i powróciły szczęśliwie do domu. A potrzebujący otrzymali chociaż minimum brakujących produktów i darów. W drugiej połowie 2015 roku otrzymałam z Ambasady Bośni i Hercegowiny pismo z informacją o zamiarze utworzenia w Szczecinie konsulatu honorowego z jednoczesną propozycją abym ja objęła tę funkcję. Długo się zastanawiałam, radziłam się najbliższych i przyjaciół. Za ich poradą wypełniłam stosowne dokumenty, które przekazałam ambasadzie. Z dniem 30 czerwca 2016 roku powierzono mi obowiązki konsula honorowego BiH w Szczecinie. Następnie z rąk Ministra Spraw Zagranicznych BiH JE Igora Crnadeka w obecności Ambasadora BiH w Warszawie Duško Kovačevića odebrałam stosowne pełnomocnictwa – mówi dr Sienkiewicz.
Szczecińscy konsulowie
Aktualnie szczeciński korpus liczy 16 konsulów honorowych. – Czynnych, aktywnie działających. Jeden z nich, choć należy do szczecińskiego korpusu, to ma swoją siedzibę w Zielonej Górze. Chodzi o konsula Słowenii, który obszarowo zajmuje się także Pomorzem Zachodnim. Konsulowie regularnie się spotykają, wcześniej co miesiąc, potem nam pandemia trochę utrudniła życie. Ale wracamy do tej tradycji. Spotykaliśmy się na takich „śniadaniach konsularnych”. I zapraszaliśmy na nie różnych gości. Po przerwie pandemicznej doszliśmy jednak do wniosku, że śniadania te nie były najlepszym pomysłem. Po pierwsze –goście są do południa zajęci, po drugie – formuła nieco się wyczerpała. Zmieniliśmy więc je na piątkowe, wieczorne spotkania – opowiada konsul honorowy Królestwa Danii.
Dodaje, że oprócz tego raz do roku szczecińscy konsulowie organizują „koktajle konsularne” dla większej liczby gości z „zewnątrz”.
– Organizowaliśmy je regularnie. Jeden nie odbył się w roku śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Zginął w niedzielę, a nasz koktajl miał się odbyć następnego dnia. Odwołaliśmy go więc w trybie nagłym. Nie odbył się także w latach pandemicznych. W tym roku wróciliśmy do tej tradycji po trzyletniej przerwie. To taka forma naszego podziękowania za współpracę dla m.in. przedstawicieli władz samorządowych
i regionalnych, przedsiębiorców, naukowców, działaczy społecznych, policji, Straży Granicznej, Straży Pożarnej itd. – wyjaśnia mecenas Preiss
Szczeciński korpus konsulów honorowych jest jednym z większych w kraju.
– W jego skład, oprócz tej 16, wchodzą także konsulowie, których my trochę żartobliwie nazywamy „konsulami honoris causa”. Oni albo ukończyli wykonywanie obowiązków konsularnych jak np. pan konsul Ligierko, który reprezentował Meksyk, czy pan konsul Jan Kubiak – wieloletni dziekan szczecińskiego korpusu. Jest także dwóch konsulów, którzy złożyli rezygnację z powodów, nazwijmy to, politycznych a ściśle mówiąc z powodu wojny na Ukrainie i polityki rosyjskiej. To był wieloletni konsul Rosji w Szczecinie oraz konsul Węgier – rezygnacja została złożona z powodu polityki władz tych krajów. Ale my traktujemy się jak przyjaciele, więc oni są zapraszani na spotkania naszego grona – wyjaśnia konsul Królestwa Danii.
Wielu członków szczecińskiego korpusu jest z zawodu prawnikami. Znajduje się w nim także kilku biznesmenów oraz pracowników naukowych wyższych uczelni. Dlaczego akurat te grupy zawodowe wiodą prym?
– Taka jest praktyka w kraju. Prawnicy dlatego, bo często mamy do czynienia z różnego rodzaju procedurami. I to jest więc oczywiste. Przedsiębiorcy, ponieważ funkcje honorowe są nieodpłatne. Muszą więc to być ludzie o pewnym statusie majątkowym a jednocześnie dający gwarancje należytego wykonywania obowiązków – wyjaśnia mecenas Preiss.
W Szczecinie do niedawna swoje obowiązki pełnił m.in. konsul honorowy Meksyku. Nadal działają przedstawicielstwa np. Słowenii, Mołdawii oraz Bośni i Hercegowiny. Jakie mamy lub mieli -
śmy kontakty np. biznesowe z tymi krajami jako miasto i region? – Trudno powiedzieć. Ale te kraje chciały mieć u nas swoich konsulów, więc ich ustanowiły. Nie ma natomiast w Szczecinie, ku mojemu zdziwieniu, konsula Holandii. A mógłby być, bo jest dużo interesów holenderskich na naszym terenie np. w rolnictwie – stwierdził mecenas Preiss.
– Konsulów honorowych Luksemburga w Polsce jest ośmiu –Kraków, Wrocław, Poznań, Sopot, Łódź, Białystok, Katowice, Szczecin. Każde państwo stanowiące o konieczności posiadania konsulatu jest suwerenne w swoich decyzjach na ten temat, w decydowaniu jaki ma być kształt jego działalności w danym kraju, o liczbie konsulatów, ilości konsulów, wyboru tego a nie innego reprezentanta. Uznano, że na terenie naszego, prężnie działającego województwa nie mają swojego przedstawiciela i akurat była potrzeba jego ustanowienia – wyjaśnił mecenas Juszczak.
– Każdego dnia pracujemy nad tym by prowadzić dialog między województwem zachodniopomorskim, a Bośnią i Hercegowiną. Można by wiele mówić o większych i mniejszych relacjach, bo jest ich wiele. Jedną z większych w ostatnim czasie była akcja humanitarna – dzieci z Państwowej Szkoły Muzycznej i stopnia im. Tadeusza Szeligowskiego w Szczecinie, które pojechały z występem do TV BiH. Dochody z transmisji były skierowane na fundusz dobroczynności na rzecz dzieci ubogich i poszkodowanych. W tym samym czasie na zaproszenie Pani Prezydent Republiki Serbskiej Željki Cvijanović odbyło się osobiste spotkanie w Pałacu Prezydenckim z delegacją z naszego województwa, na którym rozpoczęto rozmowy o współpracy pomiędzy województwem Zachodniopomorskim, a Republiką Serbska w BiH. Nie tylko na płaszczyźnie gospodarczej, ale i tak ważnej kulturowej. A dziś mówiąc o relacjach, upatruję ogromną szansę współpracy między Północną Izbą Gospodarczą a Republiką Serbską. Kilka dni po nadaniu Bośni i Hercegowinie statusu kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej Pan Premier RS Radovan Višković skierował oficjalny list w celu nawiązania współpracy z przedsiębiorstwami i przedsiębiorcami, w tym z obszaru naszego województwa. Republika Serbska ogłosiła ogólne warunki inwestowania przy preferencyjnych prawach i obowiązkach dla inwestorów zagranicznych – tłumaczy dr Sienkiewicz.
Okazuje się, że najprawdopodobniej jeszcze w tym roku, dojdzie do powiększenia szczecińskiego korpusu konsularnego.
– Intensywne prace nad ponownym ustanowieniem konsulatu prowadzą Niemcy, konsulat generalny w Gdańsku. Dotychczasowy reprezentant tego kraju w Szczecinie złożył rezygnację a Niemcy muszą u nas mieć konsula i bardzo go szukają – zdradza konsul Królestwa Danii.
Konsul honorowy – kłopot czy przyjemność?
Jak zauważa mecenas Preiss to funkcja wymagająca, od czasu do czasu, działania. – A generalnie jest to niekłopotliwe i wyróżniające. W moim przypadku, jest to najczęściej służenie zwykłym obywatelom i wprowadzanie biznesu na danym terenie, nawiązywanie kontaktów z lokalnymi organizacjami biznesowymi lub wydziałami urzędów lub agencjami zajmującymi się taką tematyką. A w sprawach ludzkich, to w zależności od umocowania konsula. Ja np. wydaję paszporty tymczasowe i pomagam Duńczykom, jeśli znajdują się w jakichś kłopotach, również w sprawach np. narodzin lub śmierci. Mam dużo pracy. Konsulowie Danii w innych częściach naszego kraju śmieją się nawet ze mnie, że mam najwięcej pracy. Bo oni mają do czynienia z jakimiś pojedynczymi przypadkami. U nas decyduje specyfika regionu – jesteśmy położeni najbliżej Danii, mamy duży sektor duński, tutaj są także koszary Eurokorpusu z elementem duńskim – stwierdził konsul Królestwa Danii.
– Jeżeli mamy na myśli np. biznes, to sprawami stricte gospodarczymi na poziomie Luksemburga i Polski zajmuje się amba -
sador i MSZ. Ja jestem osobą, która reprezentuje Luksemburg, pomaga, informuje, przedstawia pozycję i rolę tego państwa w Polsce. Tak ja to postrzegam i tak jest widziana rola konsula honorowego. Natomiast jedną ze sztandarowych inwestycji łączących Szczecin z Luksemburgiem jest znane szczecińskie przedsiębiorstwo Euroafrica – wyjaśnia mecenas Juszczak.
Królestwo Norwegii w Polsce reprezentuje czterech konsulów honorowych – w Szczecinie, Gdyni, Krakowie i Wrocławiu.
– Jesteśmy podzieleni na całą Polskę. Ja obejmuję swoją działalnością cztery województwa – zachodniopomorskie, lubuskie, kujawsko-pomorskie i wielkopolskie. Każdy z nas ma nieco inne zadania do wykonania. Kraków, to przede wszystkim działania związane z turystami, bo mają ich najwięcej. Brak większych inwestycji norweskich jest rekompensowany, w pewnym sensie, właśnie ilością turystów. A turyści z kolei, to zgubione paszporty, jakieś inne drobne kłopoty, wykroczenia lub przestępstwa, z reguły, na ich szkodę. Gdynia, to zadania podobne do moich – sporo przedsiębiorców i związanych z tym nieco ważniejszych problemów gospodarczych, natomiast Wrocław ma wszystkiego po trochu. W Szczecinie współpracujemy m.in ze studentami uczelni wyższych, których mamy w mieście około stu i oni ze względu na młody wiek miewają różne powody, żeby zgłosić się do konsulatu – wyjaśnia mecenas Kotfis.
Zaznacza, że przez wiele lat konsulat był też pewnego rodzaju oknem dla norweskich przedsiębiorców planujących wejście na teren naszego kraju. W ostatnim czasie jest jednak trochę mniej takich kontaktów, bo często zajmują się tym duże kancelarie międzynarodowe. Obsługując swoich klientów w Oslo zaczynają ich obsługiwać także w Warszawie. Duże firmy z reguły nie
potrzebują takiego rodzaju pomocy na szczeblu konsula honorowego.
– Ale wielu mniejszych przedsiębiorców z takiej możliwości korzysta, np. jeśli chodzi o zapytania z Norwegii dotyczące możliwości wejścia na polski rynek, podstawowych informacji dotyczących kwestii organizacyjnych, od czego trzeba zacząć, w jaki sposób załatwić sprawy urzędowe. Do moich obowiązków należą kontakty z władzami wojewódzkimi i samorządowymi, instytucjami kultury oraz beneficjentami Funduszy Norweskich. Są też kwestie bieżące, takie jak zapytania obywateli polskich, chcących zasięgnąć informacji dotyczących Norwegii – te właściwie są poza zakresem naszych obowiązków, ale w miarę możliwości takich danych udzielamy. Mówię o tym, gdyż w kwestii kontaktów z indywidualnymi osobami, konsulaty i ambasada są przede wszystkim dla Norwegów oczekujących pomocy w Polsce. Obywatele polscy po wszelkie informacje i pomoc dotyczącą Norwegii właściwie powinni zwracać się do ambasady RP w Oslo – dodaje konsul Królestwa Norwegii.
– Dlaczego podjęłam się tej funkcji? Z dwóch zasadniczych powodów: po pierwsze, chcąc się sprawdzić z nowymi wyzwaniami oraz w dążeniu do samorozwoju i po drugie chcąc skonfrontować na ile moje wyobrażenie pracy w dyplomacji (nawet niezawodowej) odpowiada rzeczywistości – myślę o odpowiedzialności za słowa i precyzję wypowiedzi oraz poufności pracy. W pełnieniu obowiązków konsula honorowego staram się unikać rozgłosu, nastawiam się na efekt a nie na popularność. Mam doskonałe relacje interpersonalne z Panią Ambasador Bośni i Hercegowiny Koviljka Špirić w Warszawie i mogę zawsze liczyć na Jej zrozumienie i pomoc. Praca dyplomaty jest prowadzona w atmosferze dyskrecji. Każdego dnia rozwiązujemy problemy dnia codziennego, prowadzimy wiele akcji mających na celu pozyskiwanie doświadczeń oraz wymiany wiedzy pomiędzy krajami. W swojej pracy jako konsul miałam, jak dotychczas, zarówno zabawne doświadczenia, jak i takie, które bywały dramatyczne np. związane ze śmiercią, ciężką chorobą, czy też, kiedy w okresie pandemii COVID w Szczecinie przybywała dość liczna grupa studentów z BIH. Jako sympatyczny incydent w mojej pracy konsula honorowego wspominam wyjazd wraz Robertem Makłowiczem i jego ekipą filmową do Bośni i Hercegowiny celem nagrania pięciu odcinków programu „Podróże Makłowicza”. Projekt ten miał służyć promocji kraju i jego dziedzictwa kulinarnego. Prywatnie do dzisiaj pozostaję w kontakcie z Robertem, zaś ta kulinarna podróż była pełna zabawnych sytuacji – opowiada dr Sienkiewicz.
– Nie jest to taka praca, jak na przykład konsula Danii czy konsula Norwegii, który ma np. studentów norweskich, marynarzy, turystów, przedsiębiorców, wynikające z bliskości tych krajów. W takiej populacji zdarzają się sprawy dotyczące paszportów, konieczność kontaktu z różnymi urzędami, zagubienie dokumentów, związki małżeńskie, pozwolenia na pracę itd. To wszystko takie rzeczy, którymi ci konsulowie musza się często się zajmować. Przyjmując na siebie funkcję konsula przyjąłem też świadomość tego, że trzeba wypełniać z największą umiejętnością obowiązki z tym związane. Bez znaczenia jak wielki jest zakres pracy. To prawdziwa przyjemność móc działać na tym polu. Ale oczywiście są takie nadzwyczajne zdarzenia, do jakiego doszło kilkanaście dni temu. W Szczecinie był rozgrywany, pod egidą UEFA, turniej piłkarski reprezentacji U16 Polski, Luksemburga, Irlandii, RPA. Wielką przyjemnością było dla mnie spotkanie z moją drużyną i kibicowanie na stadionach. Pech chciał, że jeden z piłkarzy zgubił dokumenty. Tutaj potrzebna była ambasada i potrzebny był konsul, czyli ja. Przy wielkiej pomocy ambasady w Warszawie udało się szybko wytworzyć i dosłać do Szczecina paszport, który wręczyłem temu piłkarzowi. W zamian obiecał mi, że strzeli bramkę w meczu z RPA. Rzeczywiście tak się stało! Mam z nim umowę, że jak zagra w Chelsea, bo to jego marzenie, to dostanę od niego koszulkę klubową – dodaje konsul Luksemburga. – Funkcja konsula honorowego to na pewno i zaszczyt, i przyjemność. Jestem dumny z faktu, że to ja zostałem wybrany do
reprezentowania obcego kraju i w dodatku takiego kraju. Wydaje mi się, że Norwegia i jej mieszkańcy są w Polsce lubiani i szanowani. Trudno właściwie jej nie lubić, mamy sporo wspólnego z tym krajem a z samymi Norwegami świetnie się rozumiemy. Jednym z głównych pytań, jakie zadano mi podczas naszych spotkań przed podjęciem się pełnienia funkcji konsula było, czy potrafię w swoim czasie, biorąc pod uwagę zakres moich obowiązków związanych z wykonywanym zawodem, znaleźć kilka-kilkanaście godzin tygodniowo. Jak najbardziej znalazłem i absolutnie nie jest to dla mnie kłopotliwe, a stanowi powód do satysfakcji i zadowolenia – stwierdził mecenas Kotfis.
Kobiety na konsulów!
W szczecińskim korpusie konsularnym jest tylko jedna kobieta. Czy to jest jakiś trend ogólnopolski?
– Nie, tak się złożyło. Wiem, że właśnie Niemcy, o których wspominałem, chcą, aby reprezentowała ich w Szczecinie właśnie kobieta, podobnie jak jest w Gdańsku. Przy kolejnych nominacjach spore szansa będą więc miały właśnie kobiety. Bo taka jest tendencja europejska – stwierdził mecenas Preiss.
Według danych MSZ na koniec 2022 roku Polska utrzymywała stosunki dyplomatyczne ze 193 państwami (plus 3 państwa spoza ONZ – w tym Watykan) mając swoje przedstawicielstwa (ambasady i konsulaty generalne) w 93 państwach. Korpus zawodowych dyplomatów uzupełniał korpus konsulów honorowych w liczbie około 200 konsulów honorowych.
– Jako ciekawostkę podam, że w Australii na 5 konsulów honorowych jednym była kobieta, w Hiszpanii na 8 – 1 kobieta, w Indonezji na 4 konsulów połowa kobiet, w USA na 18 konsulów – 4 kobiety, Wielka Brytania – na 7 konsulów 2 kobiety, we Włoszech
na 8 konsulów 1 kobieta. W wielu państwach wśród korpusu konsulów honorowych nie było ani jednej kobiety, i odwrotnie są przypadki, że Polskę reprezentuje tylko jeden konsul honorowy i jest nim kobieta, są to: Benin, Boliwia, Brunei, Jamajka i Zimbabwe. Wspomniane państwa nie mają swoich oficjalnych przedstawicielstw w Warszawie a ich interesy reprezentują ambasady tychże państw w Berlinie – wyjaśnia konsul Bośni i Hercegowiny.
A jak jest z „równością płci” wśród konsulów honorowych w Polsce i jakie państwa wysyłające posiłkują się paniami?
– Z mojej wiedzy wynika, iż w Polsce poza mną jest jeszcze 29 kobiet reprezentujących 21 państw. Tradycyjnie kobiety w roli konsula honorowego reprezentują Skandynawię (Dania, Norwegia, Szwecja, Finlandia), jedna z pań reprezentuje egzotyczny Benin (Katowice). Generalnie prym wiodą kolejno: Włochy – 4 panie (Kraków, Gdynia, Wrocław, Poznań), Szwecja – 3 panie (Kraków, Gdańsk, Wrocław), Finlandia – 2 panie (Łódź, Wrocław), Francja – 2 panie (Katowice, Łódź) i Malta (Wrocław, Kraków). Ustrukturyzowanie korpusu konsulów honorowych jest wypadkową wielu czynników. Po pierwsze z interesów i strategii ministerstw spraw zagranicznych państw wysyłających, po drugie z alokacji przestrzennej konsulatów w państwie przyjmującym i po trzecie od stanowiska resortu spraw zagranicznych państwa przyjmującego, np. Polski. Jest rzeczą oczywistą, że na wybór konkretnej osoby decydujący wpływ mają zawsze MSZ-ty państw wysyłających, ale również i MSZ państwa przyjmującego – dodaje dr Sienkiewicz.
autor: Dariusz Staniewski/foto: Robert Stachnik, Alicja Uszyńska, archiwum prywatne
Tworzymy konstrukcje dachowe na:
• budynki jednorodzinne
• budynki wielorodzinne
• budynki przemysłowe
• domki rekreacyjne
• budynki handlowo-usługowe
• hale
• przebudowa istniejących obiektów
• zadaszenia, wiaty, garaże itp.
90 90 60
e-mail: biuro@tegoladachy.pl
www.tegoladachy.pl / tegoladachy
A może potrzebujesz kompleksowego wykonania dachu? Wykonamy dla Ciebie konstrukcję dachu wraz z pokryciem! Dachówką, blachą, łupkiem, blachodachówką.
Zapraszamy na bezpłatną konsultacje
oraz wycenę. Porozmawiamy o rozwiązaniach idealnych dla Ciebie!
LOKALIZACJA W SAMYM CENTRUM (PRZY DEPTAKU)
OFERUJEMY OKULARY PROGRESYWNE, BIUROWE ORAZ JEDNOOGNISKOWE
MOŻLIWOŚĆ WYKONANIA PROFESJONALNEGO BADANIA WZROKU
PRZEZ DYPLOMOWANEGO OPTOMETRYSTĘ
NAJATRAKCYJNIEJSZE CENY W SZCZECINIE
NIETUZINKOWE OPRAWY MAREK TAKICH JAK: ETNIA BARCELONA, LIU JO, CALVIN KLEIN, ROBERTO CAVALLI, SWAROVSKI, SALVADORE FERRAGAMO, TIMBERLAND, MONT BLANC I WIELE INNYCH!
MANUFAKTURA WZROKU | SZCZECIN | CONCEPT STORE
UL. MONTE CASSINO 40
TEL. 575-494-942
WWW.MANUFAKTURAWZROKU.PL
TO, ŻE WŁODZIMIERZ ŁYCZYWEK ZNANYM SZCZECIŃSKIM ADWOKATEM JEST WIE WIELU. ŻADNA TAJEMNICA. O TYM, ŻE JEST WYTRAWNYM HOBBYSTĄ I KOLEKCJONEREM RÓWNIEŻ. ALE NIEWIELU WIE, ŻE BARDZO BRAKOWAŁO, ABY TRAFIŁ DO KSIĘGI REKORDÓW GUINNESSA. Z JAKIEGO POWODU? OTÓŻ JEST ON POSIADACZEM NIEZWYKŁEJ KOLEKCJI, DRUGIEJ POD WZGLĘDEM WIELKOŚCI W KRAJU… MAŁYCH BUTELECZEK Z ALKOHOLEM, CZYLI POPULARNYCH „MAŁPEK”. MA ICH W SWOICH ZBIORACH 5 TYSIĘCY Z CAŁEGO ŚWIATA!
Ma Pan bardzo nietypowe hobby. Zbiera Pan małe buteleczki z alkoholem tzw. „małpki”. Mam ich ponad 5 tysięcy.
Czy Pan ze swoim hobby znalazł się już może w Księdze Guinnessa?
Nie, wyprzedził mnie jeden z mieszkańców Poznania. Goniłem go. Kiedy on miał 5 tysięcy, ja miałem 3,5 tysiąca. Jak ja dobiłem do 5 tysięcy, to on miał już 7 tysięcy. Wtedy odpuściłem i dałem sobie spokój z tym wyścigiem. To było 10 lat temu. Taką kolekcję trzeba zbierać przez dziesiątki lat, nie da się tego zrobić w krótkim czasie. Ja swoja zbierałem przez prawie 40 lat. Zajrzałem ostatnio do internetu i okazało się, że jest w Polsce takie stowarzyszenie zrzeszające kolekcjonerów małych buteleczek.
Jego członkowie przechwalają się tam swoimi zbiorami. Jeden z nich twierdził, że ma 700 eksponatów, inny 800, trzeci 900. A u mnie na półkach znajduje się ich 5 tysięcy! (śmiech).
To drogie hobby.
Takie kolekcje są bardzo kosztowne. Każdy eksponat to, co najmniej, 100 – 200 złotych. Nie wiem zresztą czy to nie jest, pod względem wielkości, druga kolekcja, po poznańskiej, na świecie. Nie wiem też czy ktoś w Szczecinie ma podobne hobby. Być może tak. Ale ilościowo na pewno nie dorównuje mojej kolekcji.
To nie tylko cenne, ale i przepiękne rzeczy. W mojej kolekcji znajdują się buteleczki z całego świata i z trun -
kami z całego świata. Wykonane są z przeróżnych materiałów np. niektóre są porcelanowe, inne szklane czy plastikowe, jeszcze inne kryształowe. Niektóre ozdobione jakimiś elementami folkloru charakterystycznego dla danego kraju, jak np. maski na buteleczkach z Peru lub Boliwii. Łatwo rozpoznać także wyroby z Włoch – Florencji czy Wenecji, czy słynne wyroby ze szkła i porcelany z Murano. Inne charakteryzują się kształtami po którym można rozpoznać kraj ich pochodzenia np. z Hiszpanii – butelka w kształcie byka. Wiele z nich, to prawdziwe dzieła sztuki.
Pamięta Pan pierwszą „małpkę” od której zaczęła się Pańska kolekcja?
Jak już byłem po studiach i miałem własne mieszkanie, to musiały być lata 70. ubiegłego wieku, wtedy moja mama przywiozła mi kilka takich buteleczek z jakiejś wycieczki. Pewnie pochodziły one z jakiegoś hotelowego barku. Mama nie piła alkoholi tego typu. Przywiozła je jako gadżet i dała mi w prezencie, trzy, cztery buteleczki. No i zacząłem je zbierać. I tak trwało przez następne 40 lat.
Zaczął Pan od krajowych „małpek”?
Oczywiście. Potem kolejne kupowałem np. w sklepach Pewexu. Po transformacji ustrojowej i gospodarczej w Polsce pojawiły się nowe możliwości i ruszyłem w świat. Zwiedziłem 148 krajów na wszystkich kontynentach. Z każdej podróży przywoziłem nowe eksponaty do mojej kolekcji. Systematycznie. Bo to jest ważne w kolekcjonerstwie – systematyczność.
Pańska kolekcja zajmuje kilka szaf, półek i regałów. Niektóre sprzęty zostały wykonane specjalnie w tym celu. Znajdują się w nich prawdziwe perełki jak np. komplet Starek – 25 i 30 – letnich. Teraz, z wiadomych przyczyn, oczywiście buteleczki z tym trunkiem są już nie do dostania.
Z jakiego kraju pochodzi najwięcej buteleczek?
Nie wiem. Zapisywałem szczegółowe informacje dotyczące
każdego eksponatu do tysięcznej sztuki. Potem przestałem. Nie mam na to czasu.
A pamięta Pan, ile najwięcej „małpek” przywiózł Pan jednorazowo?
Bywało, że 30 i nawet 50 sztuk. Poupychane w kilku walizkach.
A jaki jest najoryginalniejszy eksponat w Pana kolekcji?
Nie wiem (śmiech). W moich buteleczkach znajdują się przeróżne alkohole, pochodzące z całego świata, wszystko to, co można sobie zażyczyć i wypić na świecie, w mikroskopijnej formie oczywiście.
Ale „małpki” z bimbrem, to Pan chyba nie ma?
Nie wiem, może gdzieś się kryje na którejś półce. Nie pamiętam. Być może w którejś buteleczce z Peru coś takiego się znajduje.
To może też gdzieś jest mała „wężówka”?
Mam takie buteleczki z Wietnamu i skądś jeszcze. To „żmijówki”, buteleczki ze żmijami zanurzonymi w alkoholu.
A jak przychodzą goście do Pańskiego domu, to nie próbują Pana skusić i przekonać do otwarcia chociaż kilku buteleczek?
Nie (śmiech), nikomu to nie przychodzi do głowy. Był taki przypadek, doszło do niego bez mojej wiedzy. Ale to było wiele lat temu.
Już od 10 lat nie powiększa Pan kolekcji. Dlaczego przestał Pan zbierać „małpki”?
Z bardzo prozaicznego powodu. Bo już nie mam miejsca (śmiech).
rozmawiał: Dariusz Staniewski /foto: Weronika Łyczywek
ZANIM ŚWIAT STRACIŁ GŁOWĘ DLA FORDA MUSTANGA PO OBEJRZENIU „BULLITTA” ZE STEVEM MCQUEENEM, MUSTANG WCALE NIE BYŁ AUTEM TAK SZALEŃCZO POŻĄDANYM I POPULARNYM. FORD PO PROSTU WYPUŚCIŁ SAMOCHÓD DLA MŁODYCH
NIEKONIECZNIE BARDZO ZAMOŻNYCH LUDZI, O BARDZIEJ SPORTOWYM CHARAKTERZE, ZDECYDOWANIE ZGRABNIEJSZEJ LINII NIŻ TYPOWE KRĄŻOWNIKI SZOS. W TYM CZASIE WYŻEJ STOJĄCY W MOTORYZACYJNEJ HIERARCHII FORDA BYŁ MERCURY COUGAR.
Lepszy pod względem technicznym, równie atrakcyjny wizualnie, no i nieco droższy. Luksusowe wyposażenie, potężny silnik o pojemności skokowej do 7,5 l, przyjemnie mruczący V8, smukła linia i jedyne w swoim rodzaju wysuwane, obrotowe przednie światła – tym zawsze zwracał swoją uwagę. Niestety Hollywood nie zaangażowało go do żadnego popularnego filmu, żaden charyzmatyczny aktor nie zasiadł za jego kółkiem więc niestety sława i pozycja auta kultowego go ominęła i koniec końców, to Mustang zaczął być towarem poszukiwanym przez kolekcjonerów, zyskując coraz bardziej na wartości, a Mercury trafiał do poszukiwaczy aut nietuzinkowych.
Nasz bohater jest częścią kolekcji Mateusza i Ani, którzy jako
Furmanka.pl zbierają klasyczne samochody, głównie amerykańskie, które nie tylko stoją i pachną, ale także na siebie zarabiają, jeżdżąc do ślubów, grając w teledyskach czy biorąc udział w sesjach zdjęciowych. Nasz Mercury, rocznik 68 doczekał się zasłużonego uznania i przyjechał na naszą sesję zdjęciową, gdzie towarzyszył mu w roli kierowcy znakomity gitarzysta i członek zespołu Chango Szymon Drabkowski. Okazało się, że zarówno samochód jak i kierowca idealnie do siebie pasują i Hollywood nie jest tu wcale potrzebne by podkreślić wyjątkowość tego modelu Forda.
Mercury, który trafił do Furmanki przyjechał ze Szwajcarii, która jest jednym z tych miejsc w Europie, które szczególnie lubi
amerykańskie klasyki. Mateusz przyznał, że zakup tego auta był spontaniczny, a że za długo się nie zastanawia jak mu już coś wpadnie w oko, dość szybko znalazł się w drodze do Szwajcarii. Pierwszy Mercury Cougar był kuzynem Forda Mustanga. Pojawił się w 1966 roku jako sportowy, a zarazem elegancki samochód dla ludzi o niebanalnych gustach. Wymyślił i wylansował go Lee Iacocca, prezes Forda i Chryslera. Pierwsza generacja tego modelu powstała na bazie Forda Mustanga (czego trudno nie zauważyć, gdyż oba modele Forda są do siebie podobne) w ramach koncernu, zyskując od tego modelu platformę oraz rozwiązania techniczne. Wygląd nadwozia został z kolei opracowany przez Mercury jako samodzielny projekt. Samochód wyróżniał się dużą, dwuczęściową atrapą chłodnicy, którą optycznie znacznie poszerzały chowane pod obrotowymi kloszami prostokątne reflektory. Podobny zabieg stylistyczny zastosowano z tyłu, gdzie układ lamp upodobniono do wzoru w atrapie chłodnicy. Cougar pierwszej generacji, do której należy nasz bohater, oferowany był zarówno jako coupe, jak i roadster. Jego
cena przewyższała Mustanga. Samochód trafił w swój czas. Był taki, jakiego oczekiwali kierowcy. Strojny, z „żyletkowymi” błotnikami i dachem krytym winylem. Duży, ale w granicach rozsądku. Nacechowany dawną chwałą Detroit, ale ekonomiczny w eksploatacji i wyposażony w silniki V8. Mógł zrobić furorę i być autem o wiele bardziej popularnym niż Mustang, gdyby nie amerykański przemysł filmowy. Nie dane mu było zagrać w filmie, brać udział w spektakularnych pościgach czy wozić samego Steve McQueena, ale pewnie cały ten blask spłynąłby na niego, gdyby to on został zaangażowany do jakiegoś kultowego filmu. Ciekawostką jest to, że po tych wydarzeniach to Mercury stał się samochodem tańszym w porównaniu do Mustanga, którego wartość nagle wzrosła. Być może nadejdzie renesans popularności i dla Cougara, eleganckiego drapieżnika, bo w pełni sobie na to zasłużył.
autor: Aneta Dolega / foto: Bogusz Kluz
NASZE WOJEWÓDZTWO DŁUGO CZEKAŁO NA TO WYDARZENIE. OD 1995 ROKU MIELIŚMY PRZYJEMNOŚĆ BYĆ DWUKROTNIE
GOSPODARZEM OGÓLNOPOLSKIEJ OLIMPIADY MŁODZIEŻY. W TYM ROKU MŁODZIEŻ BĘDZIE RYWALIZOWAĆ W NASZYM WOJEWÓDZTWIE W SPORTACH HALOWYCH, A RYWALIZACJA ROZPOCZNIE SIĘ JUŻ 14 KWIETNIA.
14 dyscyplin w ramach XXIX Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży odbywać się będzie w 15 miastach Pomorza Zachodniego. Dla wszystkich startujących będzie to z pewnością coś wyjątkowego, a organizatorzy dokładają wszelkich starań, by stworzyć niepowtarzalny klimat zawodów.
Wydarzenie wspierają postacie sportu, doskonale znane w województwie Marek Kolbowicz, Piotr Lisek, Małgorzata Hołub-Kowalik, Monika Pyrek, Agnieszka Skrzypulec, Natalia Partyka oraz Marian Tałaj.
Walka o medale rozpocznie się turniejem piłki ręcznej kobiet w Rewalu i mężczyzn w Dziwnowie, równolegle odbywać będzie się rywalizacja bokserów i bokserek w Wałczu. Zmagania zakończą się w ostatni weekend maja w Policach zawodami gimnastyki artystycznej. By organizatorzy mogli sprawnie koordynować przebieg wydarzenia, marka Kia Polmotor przekazała
dwa samochody Kia Ceed i Kia ProCeed, którymi podróżować będą organizatorzy Prezes Zachodniopomorskiej Federacji Sportu Sławomir Strąkowski oraz Michał Piersiński, wiceprezes Zarządu ZFS.
Auta przekazał Dyrektor Kia Polmotor Konrad Kijak, który od wielu lat w ramach projektu Kia Polmotor „ Sport To My ” łączy sport i motoryzację. – Ilość kilometrów i miejsc, jakie muszą odwiedzić organizatorzy, wymaga bardzo sprawnej logistyki, cieszę się, że możemy w tym pomóc. Wybraliśmy auta, których pojemność zagwarantuje swobodne przewożenie materiałów, a komfort wnętrza i wyposażenie z pewnością ucieszy kierowców.
Oficjalne otwarcie odbędzie się w Koszalinie już 26 kwietnia o godz.16:00 w Hali Widowiskowo-Sportowej przy ul. Śniadeckich 4 w Koszalinie.
To samochód realizujący wszystkie elementy strategii Renaulution. Według niej m.in. do 2025 roku francuski koncern ma zaoferować użytkownikom wiele modeli aut zelektryfikowanych i z napędem hybrydowym oraz stać się liderem w zakresie nowych technologii i łączności samochodów.
Austral już z wyglądu budzi korzystne i przyjemne wrażenie. Jego atletyczna sylwetka wzbudza zaufanie. Wzrok od razu przyciąga tzw. identyfikacja wizualna marki Renault, czyli po prostu nowe logo firmy. Do tego światła full LED z nowym charakterystycznym układem i dynamicznymi kierunkowskazami. Opcjonalnie reflektory LED Matrix Vision oraz funkcja automatycznej zmiany świateł drogowych. Zderzak przedni prezentuje się sportową listwą w kolorze nadwozia. Felgi ze stopu metali lekkich 20’’ effie. Nadwozie dwukolorowe z czarnym dachem. Do wyboru jest sześć kolorów, w tym pięć metalicznych i jeden satynowy (tylko w wersji esprit Alpine). Samochód przyciąga uwagę także charakterystycznym układem tylnych świateł 100% LED z dynamicznymi kierunkowskazami. Wygodnym i przydatnym rozwiązaniem jest zautomatyzowany hak holowniczy wysuwany bez użycia rąk.
Jak podkreślają znawcy, jedną z głównych zalet samochodu jest przestronne wnętrze. Najważniejsze – miejsce za kierownicą.
Ona sama i przednie fotele są ogrzewane. Sporo miejsca przeznaczono także dla pasażerów na tylnej kanapie. Auto zapewnia także dużą pojemność bagażnika – do 575 litrów.
O Renault Austral można śmiało powiedzieć, że jest technologiczną perełką. Wykorzystuje najnowsze zaawansowane rozwiązania, które świetnie sprawdzają się w aucie. Dwa duże ekrany OpenR — o przekątnej 12’’ oraz wyświetlacz Head-Up o przekątnej 9,3’’ (to prawie 1000 cm² powierzchni) zapewniają wyświetlanie informacji z cyfrowych zegarów i wskaźników, nawigacji i systemów multimedialnych. Użytkownicy auta mają dostęp do łączności bezprzewodowej, smartfona, aplikacji, map online oraz systemu informacyjno-rozrywkowy z wbudowanym Google.
Austral jest wyposażony w 32 systemy wspomagania prowadzenia (ADAS), system MULTI-SENSE oraz najnowszą generację układu czterech kół skrętnych Renault 4CONTROL Advanced pozwalające na zwinność przy wysokiej i niskiej prędkości, oraz zwrotność przy niskiej prędkości. Auto wyposażone jest również w nowe silniki: E-Tech full hybrid 200, oraz mild hybrid 12V. Wszystkie zastosowane systemy technologiczne w Renault Austral zapewniają, że jazda tym autem to zapewniona przyjemność, bezpieczeństwo i komfort.
MIESZKANIA SĄ JEDNYM Z NAJWAŻNIEJSZYCH ELEMENTÓW NASZEJ PRZESTRZENI ŻYCIOWEJ. TO WŁAŚNIE W NICH SPĘDZAMY WIĘKSZOŚĆ CZASU I REALIZUJEMY SWOJE CODZIENNE POTRZEBY. DLATEGO WYBÓR MIESZKANIA JEST JEDNYM Z NAJWAŻNIEJSZYCH WYBORÓW ŻYCIOWYCH. MARINA DEVELOPER WPROWADZIŁA NA RYNEK OFERTĘ MIESZKAŃ PRZYGOTOWANYCH POD KLUCZ, KTÓRE WYRÓŻNIAJĄ SIĘ NIE TYLKO SWOIM UNIKALNYM DESIGNEM, ALE TAKŻE FUNKCJONALNOŚCIĄ I NAJWYŻSZYM STANDARDEM.
MIESZKANIE 17
MIESZKANIE 17
Apartamenty 101 położone na szczecińskim Warszewie w sąsiedztwie parku Warszewo-Podbórz i Puszczy Wkrzańskiej. Lokalizacja w otoczeniu natury nie stoi w sprzeczności z dobrą komunikacją z centrum miasta, a wręcz przeciwnie – Warszewo posiada dogodne połączenia z różnymi dzielnicami Szczecina, pozwalając szybko i sprawnie dojechać w wybrane miejsce.
Mieszkania dostępne od ręki Większość mieszkań znalazła już nabywców, ale wciąż jest w czym wybierać. Dostępne są zarówno lokale przygotowane pod klucz, jak i w stanie deweloperskim, na różnych kondygnacjach, z różnorodną ekspozycją okien i balkonów. Aby ukazać, jak bogaty jest to wybór, prezentujemy mieszkania nr 1 i 17.
Pierwsze z nich położone jest na parterze i zapewnia dostęp do niemal 90-metrowego ogrodu. Samo mieszkanie ma ok. 80 m2 i charakteryzuje się doskonale oddzieloną strefą dzienną (z salonem i aneksem kuchennym) od nocnej (z dwiema sypialniami i WC). Każdy pokój umożliwia bezpośrednie wyjście na ogród, co niezwykle ułatwia korzystanie z niego w każdej wolnej chwili. To idealne rozwiązanie dla osób ceniących sobie kontakt z naturą umożliwia swobodne korzystanie z prywatnej przestrzeni na świeżym powietrzu. Duży ogród to również idealne miejsce na relaks i odpoczynek, zwłaszcza że ogrody przy Apartamentach 101 zostały stworzone tak, by ograniczyć zaangażowanie właścicieli do minimum. Wyposażono je w gotowe nasadzenia, trawę z rolki, system nawadniania oraz automatyczną kosiarkę. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie realizowania hobby, jakim dla wielu osób jest uprawianie swoich ulubionych roślin.
Mieszkanie numer 17 to 4-pokojowy apartament o metrażu ok. 115 m2. Dzięki położeniu na drugim, czyli ostatnim piętrze, wyróżnia się wysokością sufitów wynoszącą do 3,5 metra. To oznacza, że mieszkańcy będą mieli zarówno większą przestrzeń do zagospodarowania i swobodnego poruszania się, jak i wrażenie jeszcze większej przestronności. Wysokie sufity to nie tylko estetyczny element, ale także praktyczne rozwiązanie dla osób o większym wzroście, które często borykają się z problemem ciasnych i klaustrofobicznych pomieszczeń. Życie mieszkańców apartamentu ułatwi też dogodny dostęp do 2 łazienek, osobnego WC, a także pralni. Do mieszkania przylegają 2 balkony położone po dwóch stronach budynku, co zapewnia dostęp do światła słonecznego o różnych porach dnia.
Nowoczesne i komfortowe
Wszystkie mieszkania oferowane przez Marinę Developer zostały zaprojektowane z myślą o komforcie i wygodzie mieszkańców. Dzięki starannemu doborowi materiałów, każde mieszkanie jest eleganckie i stylowe, a jednocześnie
funkcjonalne i praktyczne. We wszystkich pomieszczeniach położono nacisk, aby maksymalnie wykorzystać dostępną przestrzeń i zapewnić mieszkańcom komfortowe warunki do życia. Wśród takich rozwiązań znajdziemy klimatyzację, pompę cyrkulacyjną, która zapewnia ciągły dostęp do ciepłej wody oraz ogrzewanie podłogowe. Mieszkaniami można zarządzać zdalnie przy pomocy smartfona. Całe osiedle jest zabezpieczone poprzez system monitoringu, a dodatkowo mieszkania na parterze są chronione przez system alarmowy i automatycznie sterowane rolety zewnętrzne.
tel. +48 609 11 30 55, +48 609 11 22 88 www.marina-developer.pl
tel. +48 609 11 30 55, +48 609 11 22 88 www.marina-developer.pl
Apartamenty 101 to idealne rozwiązanie dla osób, które cenią sobie przestrzeń, wygodę i częsty kontakt z naturą. Wysokie sufity, duże ogrody i staranny dobór materiałów budowlanych i wykończeniowych to tylko niektóre z cech, które wyróżniają tę ofertę na tle innych na rynku.
autor: Karina Tessar/foto: materiały prasowe
NAJWIĘKSZY SKOK, DZIĘKI FUNDUSZOM EUROPEJSKIM, DOKONAŁ SIĘ W WOJEWÓDZTWIE ZACHODNIOPOMORSKIM.
TO JEST OBIEKTYWNE STWIERDZENIE, W OPARCIU O DOKUMENT POLSKIEJ AKADEMII NAUK – PODKREŚLAŁ PROF. JERZY BU -
ZEK, PODCZAS KONFERENCJI INAUGURUJĄCEJ NOWY PROGRAM DLA POMORZA ZACHODNIEGO. CO BĘDZIE PRIORYTETEM TEGO UNIJNEGO OTWARCIA? W JAKIE DZIAŁANIA ZAINWESTUJEMY NIEMAL 8 MILIARDÓW ZŁOTYCH Z POLITYKI SPÓJNOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ?
W ostatni dzień marca oficjalnie uruchomiono program „Fundusze Europejskie dla Pomorza Zachodniego 2021-2027”. Zastąpi on dotychczasowy Regionalny Program Operacyjny.
– To dla nas rozpoczęcie kolejnego wielkiego wyzwania w dziele zmiany i modernizacji Pomorza Zachodniego. Dziękuję naszym partnerom. Razem ze światem biznesu, samorządami i NGO udało nam się zbudować sieć partnerstwa i przebudować dotychczasową gospodarkę – mówił Olgierd Geblewicz, marszałek Województwa Zachodniopomorskiego podczas konferencji inaugurującej nowy program dla Pomorza Zachodniego. Przypomniał, że kiedy startowała pierwsza perspektywa unijna (2005-2007), zachodniopomorskie mierzyło się z wysokim bezrobociem, niskim PKB oraz problemami gospodarczymi (popegeerowska spuścizna czy problemy przemysłu stoczniowego).
– Dzięki partnerskiej współpracy udało nam się jednak przebudować gospodarkę. Dziś myślimy, jak inwestować lepiej, więcej i bardziej efektywnie. Mamy aspirację być zielonym, cyfrowym i innowacyjnym regionem. Chcemy, żeby w każdym miejscu województwa żyło się dobrze, z właściwym standardem usług publicznych – podkreślał Geblewicz.
Skąd środki?
Podobnie jak w aktualnej perspektywie finansowej, budżet nowego programu będą tworzyć środki na inwestycje pochodzące z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (1,2 miliarda euro) oraz z Europejskiego Funduszu Społecznego (468 milionów euro). W sumie to 1 miliard 686 milionów euro.
W konferencji prasowej poprzedzającej otwarcie programu uczestniczył gość honorowy wydarzenia prof. Jerzy Buzek, premier rządu RP w latach 1997-2001, przewodniczący Parlamentu Europejskiego w latach 2009-2012, poseł do Parlamentu Europejskiego. Przypomniał on, że po reformie samorządowej, wiosną 1998 roku, nie wszyscy wierzyli w rozwój regionów.
– Do Unii Europejskiej weszliśmy sześć lat po tym, jak podjęliśmy decyzję, że będziemy mieli silne regiony. Te regiony były na początku niezadowolone, bo finansowanie było potężne dla gmin, dla powiatów też niezłe, natomiast dla województw pierwsze kontrakty regionalne na podstawie polskiego budżetu zawierałem na około 60-70 milionów złotych na rok. Nie mieliśmy pieniędzy unijnych, to było z polskiego budżetu. Proszę sobie wyobrazić – na wszystkie kontrakty regionalne w sumie mi -
liard złotych. Ale mówiliśmy: będziecie mieli pieniądze, wielkie pieniądze, które zadecydują o przyszłości kraju, o przyszłości naszych małych ojczyzn. I to się stało, dzięki UE – podkreślał prof. Buzek.
Dodał, że od momentu wstąpienia do UE, w 2004 roku, Pomorze Zachodnie przeszło wielką, pozytywną metamorfozę. – Największy skok, dzięki Funduszom Europejskim, dokonał się w województwie zachodniopomorskim. To jest obiektywne stwierdzenie, w oparciu o dokument Polskiej Akademii Nauk. Nową perspektywę rozpoczynamy z pewnym opóźnieniem, ale na pewno dacie sobie z tym radę – stwierdził Buzek.
Kluczowym wyzwaniem nowej perspektywy będą „zielone” inwestycje. Ponad 33% ze środków z EFRR, to wydatki na tzw. agendę klimatyczną. To oznacza inwestycje w OZE zarówno w samorządach, jak i w przedsiębiorstwach, w efektywność energetyczną czy we wzmacnianie ochrony środowiska. W gospodarce duży nacisk zostanie położony na strefę B+R. Będą środki na badania i wdrożenia oraz podnoszenie konkurencyjności firm. W tym obszarze większe możliwości będą miały tereny uznawane za wykluczone. Dla Specjalnej Strefy Włączenia dostępne będą dotacje. W większych miastach raczej pożyczki. Na rozwój B+R cel zostanie przeznaczonych 49,4 mln euro. To ważne, bo przedsiębiorstwa wciąż mają zbyt małą świadomość korzyści z prowadzonych działań B+R. Firmy, które są świadome tej zależności, częściej wprowadzają nowe produkty czy usługi w oparciu o wyniki prac B+R. Dostępne będą też granty dla zespołów badawczych i na inwestycje w infrastrukturę w szkołach wyższych. Na trwały wzrost i konkurencyjność mikro-, małych i średnich firm zostanie przeznaczona kwota 120 mln euro. Dla MŚP dostępne będą dotacje, pożyczki oraz pożyczki z umorzeniem. Znaczące będą inwestycje w rozwój przedsiębiorstw czy inwestycje na obszarze Specjalnej Strefy Włączenia. Z tych środków finansowane będą także inkubatory przedsiębiorczości oraz usługi na rzecz tworzenia nowych firm.
– Dalej będziemy inwestować w transport: w czysty transport w miastach, drogi oraz pociągi zeroemisyjne. Mocno rozwijana będzie też sieć tras rowerowych na Pomorzu Zachodnim. Rozkręciliśmy wielki projekt sieci tras rowerowych i nie możemy go teraz zatrzymać. To inwestycje w rozwój potencjału turystycznego regionu – wyjaśniał Geblewicz.
W ciągu dwóch perspektywach finansowych powstało
1358,68 km dróg dla rowerów, ciągów pieszo-rowerowych, pasów rowerowych. W porównaniu z rokiem 2019 zwiększył się ruch turystyczny o 32,8%.
W nowej perspektywie nie zabraknie inwestycji w ochronę zdrowia, edukację oraz włączenie społeczne. Dalej realizowane będą projekty podnoszące kompetencje. Poprawy wymaga również stan usług cyfrowych w administracji, medycynie i kulturze. Konieczne będzie przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu, szczególnie na obszarach wiejskich.
Oferta dla samorządów
Wkład z programu FEPZ na instrumenty terytorialne wyniesie 320 mln EUR. Z tych środków będzie można np. przeprowadzać termomodernizację budynków publicznych JST, budynków komunalnych czy rozwijać zrównoważony transport publiczny w obszarach funkcjonalnych miast. W poprzedniej perspektywie tabor pasażerski w komunikacji miejskiej wzbogacił się o 169 pojazdów. W dalszym ciągu możliwe do realizacji będą inwestycje zwiększające dostęp do edukacji oraz do usług społecznych i zdrowotnych. Realizowane będą inwestycje w obszarze turystyki i kultury czy instytucji popularyzujących naukę. Wsparcie rozwoju terytorialnego i promocja partnerskiego modelu współpracy samorządów lokalnych dostępne będą w: Miejskich Obszarach Funkcjonalnych – Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, w pozostałych obszarach funkcjonalnych – Inny Instrument Terytorialny (IIT) oraz w ramach Lokalnych Grup Działania – Rozwój Lokalny Kierowany przez Społeczność (RLKS). W konkursach samorządy będą mogły starać się o wsparcie w obszarze: gospodarki wodno-ściekowej, gospodarki odpadami i ochrony środowiska. Z pomocą eurofunduszy będą powstawały nowe przedszkola, a szkoły będą wyposażane w sprzęt poprawiający dostępność dla osób ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Priorytetem będzie też aktywne włączanie społeczne – będą tworzone i rozwijane jednostki takie jak CIS, ZAZ czy WTZ. Ma powstawać też infrastruktura placówek zapewniających opiekę zdeinstytucjonalizowaną. Wspierane będą też rodziny oraz piecza zastępcza. Pierwsze konkursy mają ruszyć już w drugim kwartale tego roku. W trzecim i czwartym kwartale naborów będzie już więcej. – Będziemy stopniowo uruchamiali tę machinę... To proces, a jesteśmy w trudnym momencie. Musimy zamknąć perspektywę, w której się znajdujemy i następnie uruchomić konkursy –stwierdził marszałek Geblewicz.
Dąbie Park to nowa inwestycja, która powstanie na Prawobrzeżu Szczecina, tworząc nową jakość mieszkania w tej części miasta. To azyl dla ludzi pragnących żyć według idei work – life – balance, wśród zieleni, blisko lasu i jeziora. Mieszkańcy tej inwestycji mogą liczyć na komfort życia w zgodzie z naturą, a jednocześnie w pełni spełniać się zawodowo i cieszyć się życiem rodzinnym.
AŻ TRUDNO UWIERZYĆ, ŻE SZCZECIN ZUPEŁNIE NIESPODZIEWANIE „DOROBIŁ SIĘ WINNICY” I TO WINNICY Z MEDALOWYM WINEM EKO.
Po prawej stronie drogi ze Szczecina w kierunku granicy państwa rozpościerają się piękne, nasłonecznione wzgórza gminy Kołbaskowo. Malownicze i zadbane podmiejskie wioseczki zapraszają turystów i gości z miasta do wypoczynku i rekreacji w wyjątkowo sielskim klimacie. Przydomowe sady i zagrody są niewielkie. Można tu jeszcze spotkać zwierzęta gospodarskie, kupić nieco wiejskich wiktuałów i odkryć wzgórza, na których od 7 lat prowadzona jest w sposób ekologiczny uprawa szlachetnych odmian winorośli. Niewielka wioska Smolęcin położona jest właśnie na tym wzgórzu, które w części zagospodarowane zostało pod uprawę winogron.
Zaskakująco pozytywne efekty analiz historycznych tego terenu, badań gleby oraz nasłonecznienia przyczyniły się do podjęcia decyzji o założeniu winnicy, która obecnie nazywa się „Winnica Pałacu Rajkowo”. Uprawa winorośli metodą eko na powierzchni 4,5 ha prowadzona jest od 2016 roku. Winnica Pałacu Rajkowo współpracuje z Zachodniopomorskim Uniwersytetem Technologicznym w zakresie prowadzenia badań nad powstaniem wina bez alergenów oraz szkoleń praktycznych dla studentów Wydziału winiarstwa. – Prowadzenie winnicy eko to spore wyzwanie, ciągła nauka i dobór metod umożliwiających w efekcie końcowym produkcję oznaczanego zielonym listkiem wina eko – mówi Arkadiusz Śnieżek, właściciel obiektu, technolog ds. jakości i bezpieczeństwa żywności. W winnicy uprawianych jest prawie 20 tysięcy sztuk winorośli, co przekłada się na produkcję 30 tysięcy butelek 0,75 l.
Obecnie winnica oferuje wyłącznie wino białe wytrawne lub półwytrawne w 3 wariantach: Solaris Wytrawny, Solaris Półwy -
trawny oraz medalowe Cuvee, czyli mieszankę gatunków Hibernal, Johanniter, Muscaris. Wino sprzedaje się w systemie on line, ale można je nabyć także w Dworze Białe Wino w Smolęcinie oraz w Pałacu Rajkowo po uprzednim kontakcie mailowym – tłumaczy pan Arkadiusz.
Winnica Pałacu Rajkowo sąsiaduje bezpośrednio z Gospodarstwem Agroturystycznym Dwór Białe Wino. To właśnie tutaj na terenie zabudowań w centralnej części wsi Smolęcin można skorzystać z:
– pobytów indywidualnych lub zorganizowanych, zapewniających nie tylko nocleg, ale również wyśmienitą kuchnię;
– enoturystyki, czyli pobytów związanych z degustacją, warsztatami winnymi oraz możliwością skorzystania z przestrzeni dla kamperów;
– atrakcji „z winem w tle” – degustacji wina prowadzonych przez enologa, spacerów po winnicy czy warsztatów takich jak „Malowanie z winem” czy „Kolaż z winem”.
Do położonej najbliżej centrum Szczecina Winnicy Pałacu Rajkowo niekoniecznie trzeba jechać. Można też po prostu przyjść (spacer zajmuje ok. 1 godzinę) lub dojechać rowerem (ok. 20 minut), komunikacją miejską (linią 243) … choć byli i tacy, którzy docierali tutaj drogą powietrzną – bo naprawdę warto. – Jakąkolwiek drogę dotarcia Wy wybierzecie – my serdecznie zapraszamy – uśmiecha się pan Arkadiusz.
kt/foto: FOTOROKO
TEN LOKAL DZIAŁA DOPIERO OD CZTERECH MIESIĘCY. ALE JUŻ ZDOBYŁ UZNANIE GOŚCI I CIESZY SIĘ CORAZ WIĘKSZĄ POPULARNOŚCIĄ. TO YAKKU SUSHI W PODSZCZECIŃSKIM MIERZYNIE. MIEJSCE WYJĄTKOWE POD KAŻDYM WZGLĘDEM. PYSZNE POTRAWY PRZYGOTOWYWANE Z NAJLEPSZEJ JAKOŚCI PRODUKTÓW, PRZEZ PROFESJONALNYCH SUSHI MASTERÓW. TO TAKŻE RESTAURACJA O INTRYGUJĄCYM, ORIENTALNYM WYSTROJU ORAZ NIESPOTYKANYMI NIGDZIE INDZIEJ W SZCZECINIE TRUNKAMI.
Od czterech miesięcy w podszczecińskim Mierzynie działa prawdziwa perła orientalnej kuchni – Yakku Sushi. Restauracja przy ulicy Topolowej oferuje dania stworzone z najwyższej jakości składników. Dzięki temu goście mogą poznać autentyczne azjatyckie smaki. Nie może być inaczej, skoro właściciele lokalu poprzez swoje egzotyczne podróże stali się prawdziwymi wielbicielami kuchni japońskiej i tajskiej. Poza tym działają w branży gastronomicznej już od ponad 20 lat. Restauracja sushi jest spełnieniem ich marzeń, połączeniem rodzinnego biznesu z pasją, chęcią stworzenia miejsca z potrawami, które sami kochają i chcą się nimi dzielić, ich smakiem, ich wyjątkowością i niepowtarzalnością. Pomysł otwarcia restauracji sushi kiełkował w nich od ponad 10 lat. Teraz udało się go urzeczywistnić i stworzyć na ubogiej mapie gastronomicznej podszczecińskich miejscowości prawdziwą oazę azjatyckiego smaku i gastronomicznego gustu. Yakku Sushi zostało otwarte 13 stycznia w piątek tego roku o godzinie 13. I od tej pory lokal cieszy się niesłabnącym powodzeniem i zainteresowaniem gości, często przyjeżdżających na sushi w Mierzynie z najodleglejszych dzielnic Szczecina. I nie ma co się dziwić. W Yakku Sushi znajdują to, czego nie ma nigdzie indziej w mieście. Relaksującą, przyjemną atmosferę, w wysmakowanych orientalnych wnętrzach, z szerokim wyborem pysznych potraw oraz niespotykanych trunków. O wyjątkowość przygotowywanych dań dba , doświadczony i profesjonalny zespół sushi masterów. Przygotowują potrawy, zachowując oryginalny, niepowtarzalny smak każdej z nich. Precyzję i kunszt wykonania łączą z wyjątkowymi składnikami – starannie wyselekcjonowanymi rybami i różnymi gatunkami owoców morza oraz warzywami, ziołami i kwiatami. Wszystko o wysokiej i sprawdzonej jakości. Tu nie ma przypadkowości
i bylejakości. Dzięki temu powstają prawdziwe dzieła kulinarnej sztuki. Restauracja zapewnia przede wszystkim szeroki wybór sushi. Od tradycyjnych, klasycznych pozycji, po własne propozycje, nowoczesne i kreatywne. Ale w karcie nie brakuje także innych dań kuchni azjatyckiej. W Yakku Sushi nie ma niezadowolonych gości.
— Będziemy dążyć do tego, aby to miejsce nie było kolejną standardową restauracją sushi. Chcemy zapewnić naprawdę wysoki poziom, zawieszać poprzeczkę jakości coraz wyżej, kształtować gusta i smaki naszych gości, pokazać prawdziwe, ale i różne oblicza sushi, takie, jakich do tej pory nie można było spotkać i degustować w Szczecinie. Dla wielu naszych gości to może być pierwsze spotkanie z sushi. Chcemy, aby pozostawiło jak najlepsze wrażenia, żeby te smaki im się spodobały, żeby klienci poznali sushi od tej właściwej strony. Chcemy przyzwyczaić naszych gości do wysokiej jakości potraw, często ekskluzywnych i egzotycznych składników. Tworzymy własną markę, własny styl – zapewniają właściciele.
W Yakku Sushi goście oprócz wyjątkowych potraw znajdą także trunki niespotykane w innych lokalach Szczecina. To przede wszystkim szeroki wybór japońskiej whisky – coraz popularniejszej i coraz bardziej cenionej na świecie oraz rumów z całego świata.
Pod koniec marca tego roku Yakku Sushi poszerzyło swoją ofertę o dowóz zamówionych dań. Na razie w ten sposób obsługiwane są miejscowości i dzielnice Szczecina położone w najbliższym sąsiedztwie Mierzyna. Ale w najbliższych miesiącach usługa ta zostanie rozszerzona na całe Lewobrzeże. Od maja lokal powiększy się również o zewnętrzny ogródek.
Yakku Sushi | Topolowa 2 C, Mierzyn biuro@yakkusushi.pl
zamówienia: 500 28 99 99 | rezerwacje: 500 28 66 66
Yakku Sushi | Yakkusushi www.yakkusushi.pl
Prawnik, przedsiębiorca, miłośnik i znawca win. Wyróżniony tytułem Najlepszego Importera w Polsce w 2008 roku przez Magazyn Wino. Prowadzi wraz z córką
Anną Winotekę 101 WIN – Studio Wybitnych Alkoholi.
ROCZNIE NA ŚWIECIE PRODUKOWANO W OSTATNICH LATACH PONAD 132 MLN HEKTOLITRÓW WINA, CO W PRZELICZENIU NA
BUTELKI DAJE OK. 17,5 MLD BUTELEK. JAK W TAK OGROMNEJ ILOŚCI PROPOZYCJI SIĘ NIE POGUBIĆ I ODNALEŹĆ NAJBARDZIEJ
WARTOŚCIOWE POZYCJE, KTÓRE BYĆ MOŻE STANĄ SIĘ NASZYMI ULUBIONYMI?
Na początek naszych rozważań przyjrzyjmy się najlepszym winiarniom na świecie znajdującym się na kontynencie europejskim. Pomocą w takich poszukiwaniach są przewodniki winiarskie. Chyba najlepszym i najbardziej prestiżowym jest Wine Advocat w skrócie nazywany przewodnikiem R. Parkera od nazwiska jego twórcy. Robert Parker dla oceny win stworzył punktację, gdzie uznani krytycy winiarscy oceniają co roku ok. 40 tys. win. To 100 punktowa klasyfikacja: 96-100 pkt to wina nadzwyczajne, 90-95 pkt niezwykłe, 80-89 pkt to wina o jakości powyżej średniej do doskonałej.
W Europie od 2010 roku najwięcej win z ocenami po 100 pkt u R. Parkera było we Francji (130 indeksów), na następnej pozycji uplasowały się Niemcy (50), Włochy (24) i Hiszpania (20). Pozostałe kraje europejskie w tej klasyfikacji mają znaczenie marginalne.
Najważniejsze francuskie winiarnie z winami 100 pkt to: M. Chapoutier 24 indeksy i E. Guigal – 8 z Doliny Rodanu; Domaine Leroy – 13 i DRC/Domaine de Villaine/z Burgundii; z Bordeaux to: Petrus, Lafite Rothschild, Cheval Blanc, Latour, Pavie i rodzina Thienpont.
Z winiarni włoskich z 100 pkt warto zapamiętać Giacomo Conterno z Piemontu, Fontodi i Antinorii z Supertoskanami oraz Brunello od Casanova di Neri i Il Marroneto.
W Niemczech 100 pkt najważniejsi gracze to winiarnie: Egon Muller, Marcus Molitor i rodzina Haag.
W Hiszpanii 100 pkt winiarnie godne uwagi to Pingus, Alvaro Palacios, Telmo Rodriguez i Marcos Eguren. Niestety ceny są zabójcze: najdroższe DRC średnio od 30 tys. do nawet 228 tys. euro za wino w roczniku 1945. Inne winiarnie mieszczą się w granicach kilkuset euro do kilkunastu tys. euro. A na dodatek większość z tych win 100 pkt jest nie do zdobycia. Co możemy zrobić? Kupujmy ich inne wina, a zawsze będziemy mieli gwarancję klasy i jakości w cenach będących w naszym
zasięgu. Będzie to wymagało pewnego trudu, ale znalezienie sprawi nam ogromną satysfakcję i przyjemność.
Znakomitą alternatywą są degustacje, podczas których jest szansa, by część tych cudeniek spróbować – pytajcie w specjalistycznych winotekach.
JAK ZOSTAĆ BARMANEM? O, SPRAWA JEST BARDZO PROSTA.
NAJPIERW LICEUM, POTEM 3 LATA STUDIÓW INŻYNIERSKICH, DWA LATA MAGISTERSKICH, KRÓTKIE ROZWAŻANIE NAD DOKTORATEM... I KIEDY CZŁOWIEK UZNA, ŻE W TYM WSZYSTKIM
DOBRZE BYŁOBY MIEĆ JAKĄŚ PRACĘ, BY BYŁO CO DO GARNKA WRZUCIĆ, WŁAŚNIE WTEDY BARY ZAPRASZAJĄ DO SIEBIE Z OTWARTYMI RĘKOMA.
W tym żarcie jest oczywiście nieco prawdy – praca barmana ma to do siebie, że żeby ją zacząć, nie potrzeba żadnego doświadczenia, wykształcenia czy umiejętności. Odrobina chęci i brak obaw przed ciężką i z początku niewdzięczną pracą wystarczą. Zaskakujące jak wielu barmanów zaczęło swoją karierę, siedząc przy kieliszku i żaląc się ze nie mają co z sobą robić. Albo jako wieczni imprezowicze, którzy doszli do wniosku, że przecież równie dobrze mogą zarabiać pieniądze za udział w tych imprezach. Są też oczywiście ludzie, którzy „od dziecka” marzyli o tym, by barmanami zostać – choćby dlatego, że zobaczyli Toma Cruise’a z szerokim uśmiechem rzucającego butelkami w filmie „Cocktail”. Przyznam szczerze, że akurat oni należą do zdecydowanej mniejszości. Choć praca barmana od zawsze wydawała mi się ciekawa w swych różnych aspektach, a wiedzę o alkoholach i drinkach zgłębiałem na długo, zanim stanąłem za barem, to kiedy dziesięć lat temu dostałem telefon od znajomego, szukającego kogoś do zmywania szklanek i noszenia beczek w klubie, nie miałem pojęcia, na co tak naprawdę się piszę. W moim wypadku wyszło na dobre, bo nieoczekiwanie znalazłem swoją pasję i sposób na życie. Wielu jednak nie wytrzymuje ilości i różnorodności pracy za barem w ramach codziennych obowiązków zawodowych. Czasem myślę sobie, że przydałaby się szkoła barmańska z prawdziwego zdarzenia. Nie mówię tu o żadnych kursach czy szkoleniach, bo o te nietrudno. Z kursami barmańskimi jest taki problem, że o ile można z nich wynieść całkiem solidną porcję wiedzy teoretycznej i umiejętności, o tyle rzadko kiedy tak naprawdę przygotowują na to, co za barem się wydarzyć może. W mojej głowie jawi się czasem obraz sekretnej szkoły „dla wtajemniczonych”. Zaproszenie taki pretendent znajdowałby, na dnie kufla, po wypiciu piwa. Później parostatek zabierałby takich pretendentów barmańskich na odległą wyspę, aby tam, w mrocznym zamczysku przez parę miesięcy odbierali nauki pod okiem
doświadczonych i wykwalifikowanych barmanów najróżniejszych gatunków. A czego by się uczyli? Oczywiście, byłoby wkuwanie przepisów na drinki, byłaby historia setek różnych butelek i destylarni i byłyby dziesiątki godzin mieszania, wstrząsania i przelewania. Ale byłyby też poranne biegi z beczkami i skrzynkami po schodach, w górę i w dół, do utraty sił w nogach. Byłyby wielogodzinne, nocne czuwania przy głośnej muzyce disco-polo, zawsze niespodziewanie przedłużone o godzinę czy dwie. Nauki mistycznego i niezrozumiałego języka pijanych ludzi i lekcje psychologii i cierpliwego słuchania z jednoczesnym, obowiązkowym polerowaniem szklanki. Szorowanie wszystkich toalet z samego rana, by za godzinę szorować je znowu. Wielogodzinne maratony, zakończone liczeniem pieniędzy i inwentaryzowaniem towaru, po to, by po 3 godzinach drzemki powtórzyć wszystko od nowa… Po takiej szkole barman wróciłby do domu całkiem odmieniony, ale gotowy na wszystko. Taki barmański Hogwart to oczywiście tylko fantazja, zresztą jak teraz o tym myślę, to wątpię, czy ktokolwiek chciałby tam trafić… Zaskakujące jest to, jak pomimo wielu trudności i wyrzeczeń, zmęczenia fizycznego i psychicznego, barmani wciąż swoją pracę uwielbiają. Choć często narzekają, to tak naprawdę nie potrafią sobie wyobrazić, że mogliby robić coś innego. Szkoły dla barmanów nie ma i długo pewnie nie będzie. Na ten moment najlepszym i najskuteczniejszym sposobem nauki barmańskiego zawodu jest nauka w praktyce, czy jakby ktoś mógł powiedzieć – terminowanie u starszego rzemieślnika. Za to, jeśli komuś marzy się zdobycie kilku umiejętności po to, by w domowym zaciszu mieszać drinki dla siebie czy bliskich – podstawy nie są trudne. Pojawia się coraz więcej przyzwoitej literatury, a internet pełen jest ciekawych, rzetelnych i atrakcyjnie podanych porad i instrukcji. A więc uczcie się, czytajcie, mieszajcie, a przede wszystkim próbujcie nowych rzeczy – świat koktajli skrywa wiele tajemnic.
ŚWIĘTUJEMY JUŻ WIELKI POWRÓT WIOSNY I ROBIMY SEZONOWE PORZĄDKI. ZA OKNAMI NATURA BUDZI SIĘ DO ŻYCIA I MOŻNA Z ŁATWOŚCIĄ ZAOBSERWOWAĆ ZMIANY. W TAKICH OKOLICZNOŚCIACH PRZYRODY CZĘSTO NACHODZI NAS OCHOTA NA JAKĄŚ TRANSFORMACJĘ. W KLINICE ZAWODNY POSIADAMY SZEREG PROPOZYCJI NA ZMIANY — NOWOCZESNE I BEZPIECZNE TECHNOLOGIE, KTÓRE PODPARTE DOŚWIADCZENIEM NASZYCH SPECJALISTÓW, POZWALAJĄ NA OSIĄGNIĘCIE UPRAGNIONYCH METAMORFOZ. CO WIĘCEJ, PRZYCHODZĄ DO NAS RÓWNIEŻ PACJENCI, KTÓRZY POTRZEBUJĄ TRWALSZYCH ZMIAN I JAK TO MÓWIĄ „RAZ, A DOBRZE”. DZIŚ OPOWIEMY O WYBRANYCH POŁĄCZENIACH ZABIEGÓW MEDYCYNY ESTETYCZNEJ Z CHIRURGIĄ ESTETYCZNĄ.
Okolica oka
Zmęczony wyraz twarzy to często wynik opadających powiek górnych, obniżenia skóry czoła i brwi, zapadnięcia skóry pod oczami, które często określane są jako „sińce pod oczami”. Najczęściej problemy u pacjentów są skojarzone i dlatego prowadzimy terapie łączone plastyki powiek (blefaroplastyki), przeszczepu własnej tkanki tłuszczowej, nici liftingujących oraz silnej laseroterapii frakcyjnej z regeneracją tkankową.
Blefaroplastyka jest to jeden z najpopularniejszych zabiegów chirurgii estetycznej i jednocześnie wbrew powszechnej opinii — to zabieg nieobwarowany wiekiem, lecz również może być koniecznym w przypadku ograniczenia pola widzenia. Plastyka powiek to także zabieg, którego efekt uzyskuje się już po jednym spotkaniu i którego rezultatem można cieszyć się przez wiele lat. Zabieg wykonujemy zarówno metodą klasyczną jak i laserową. Laserowa plastyka powiek od tradycyjnej metody różni się tym, że zabieg jest bezkrwawy, a to zaś znacznie poprawia okres rekonwalescencji. Zabieg blefaroplastyki optycznie „otwiera oczy”, poprawia pole widzenia i odmładza. Uzupełnieniem uniesienia powiek w przypadku opadania tkanek czoła i brwi jest implantacja odpowiednich nici, których zadaniem będzie lifting i stymulacja produkcji w tej okolicy nowych włókien kolagenowych.
Przeszczep własnego tłuszczu daje efekt redukcji zagłębień, np. skroni czy pod oczami i jednocześnie zniesienie efektu ich zasinienia. Zawarte w odpowiednio przygotowanym materiale do przeszczepu komórki macierzyste mają właściwości regeneracyjne, odmładzając jednocześnie skórę i okoliczne tkanki. Dodatkowo zastosowanie głębokiej laseroterapii frakcyjnej przebudowuje skórę, zagęszczając włókna kolagenowe i elastynowe dając efekt napiętej skóry.
Owal twarzy
Zmorą większości osób są tak zwane „chomiczki”, czyli wiotka skóra policzków opadająca poniżej linii żuchwy. Przyczyną zawsze jest upływający czas i związana z tym grawitacja, ale dodatkowo również ilość tkanki podskórnej, która jest dodatkowym „obciążeniem” dla skóry. Każdy pacjent jest inny i wymaga indywidualnego planu, rodzaju oraz zakresu zabiegów.
Podczas jednego spotkania można wykonać kilkuetapową sekwencję zabiegów, które spowodują efekt odmłodzenia na wiele lat. Redukcję lokalnego nadmiaru opadającej tkanki tłuszczowej wykonujemy za pomocą laserowego endoliftingu z jednoczasowym obkurczeniem włókien kolagenowych. Usunięcie ewentualnego nadmiaru tkanki tłuszczowej podskórnej za pomocą delikatnej manualnej lub wodnej liposukcji. Uniesienie, podwieszenie i stymulację opadającej skóry przeprowadzamy specjalnymi systemami nici liftingujących oraz laseroterapią frakcyjną wspomaganą regeneracją tkankową.
Podbródek i szyja
Nadmierny, wiotki podbródek i szyja mogą wynikać z ilości i wiotkości tkanek miękkich tej okolicy, ale również z nieprawidłowości rozwojowych żuchwy i budowy mięśni pod żuchwą tzw. mięśni nadgnykowych. Dlatego do uzyskania kompleksowego efektu redukcji i uniesienia tkanek również stosujemy techniki łączone, dobierane indywidualnie dla każdego pacjenta. Najczęściej są to zabiegi łączące różne mechanizmy działania i uzupełniające się wzajemnie. Podczas jednego spotkania w obrębie podbródka i szyi możemy zredukować ilość tkanki tłuszczowej, napiąć rozciągnięte włókna kolagenowe i podwiesić systemami specjalnych rozpuszczalnych nici. Na redukcję podwójnego podbródka pozwala najczęściej zabieg liposukcji, czyli odsysania nadmiaru tkanki tłuszczowej. Napięcie i zagęszczenie włókien kolagenowych uzyskujemy laseroterapią wewnątrztkankową i systemami rozpuszczalnych nici. Rekonstrukcję bocznej linii żuchwy i brody przeprowadzamy przeszczepem własnego tłuszczu lub specjalnym kwasem hialuronowym uzyskując zaplanowany i oczekiwany efekt.
Wydatne policzki Pomimo młodego wieku i bez względu na wiotkość związaną z grawitacją, niektórzy pacjenci narzekają na duże — tzw. pucołowate policzki, które powodują u nich kompleksy. Jeżeli problem związany jest z rozrostem ciała tłuszczowego Bichata to rozwiązaniem może być zabieg Bichectomi. Bichektomia, to zabieg polegający na redukcji części dolnej głębokiego ciała tłuszczowego policzka. Prawidłowo zaplanowany zakres zabiegu daje łagodne wyszczuplenie w środkowo-dolnej części twarzy.
W Klinice Zawodny jesteśmy zdania, że najlepsze zmiany to te, które wynikają z prawdziwej potrzeby. Traktujemy indywidualnie każdego pacjenta i proponujemy mu szereg różnych możliwości, których wyboru dokonuje sam. Początek wiosny to dobry czas na popularne wiosenne porządki i przyjrzenie się temu, co wreszcie należy zmienić skutecznie. Jeśli towarzyszyło Ci niezadowolenie z nieudanych tatuaży, narzekanie na wygląd ciała lub twarzy, najwyższa pora na decyzję. A może chcesz wykonać inny zabieg, niż te powyżej? Również, oczywiście, zapraszamy.
MEDYCYNA TO NAUKA, MEDYCYNA ESTETYCZNA RÓWNIEŻ I CIĄGŁE JEJ ZGŁĘBIANIE JEST WPISANE W ZAWÓD KAŻDEGO LEKARZA. NA NIEUSTANNY ROZWÓJ NAUKOWY STAWIA
RÓWNIEŻ DR MARCIN WIŚNIOWSKI.
Oprócz pracy lekarskiej, prowadzenia gabinetu jest Pan czynny naukowo. Prowadzi Pan szkolenia, jeździ z prelekcjami na kongresy i sympozja. Jak ważna jest ta część pracy?
To część pracy, która stanowi dla mnie jej nieodłączny charakter. Przez wiele lat byłem nauczycielem akademickim i jest to dla mnie naturalne, aby dzielić się swoją wiedzą, doświadczeniem i umiejętnościami. Dodatkowo sprawia mi to ogromną przyjemności i daje dużo satysfakcji. To także nauka, ponieważ z każdego spotkania, wykładu, czerpię wiedzę dla siebie, poznaję niesamowitych ludzi i zdobywam nowe doświadczenia.
Dlaczego jest ważne by lekarze, w tym specjaliści od medycyny estetycznej cały czas się kształcili?
W pracę lekarza wpisany jest ciągły rozwój, poszerzanie umiejętności i pogłębianie wiedzy, niezależnie od tego, jaką gałęzią medycyny się zajmuje. Zarówno świat jak i medycyna nie stoją w miejscu. Jeżeli chcemy proponować naszym pacjentom najlepsze terapie, musimy je poznawać i uczyć się je stosować.
Jak wygląda Polska jeśli chodzi o rozwój medycyny estetycznej?
Polska jest krajem, w którym medycyna estetyczna jest na bardzo wysokim poziomie. Mamy dostęp do nowoczesnych technologii, najwyższej jakości wyrobów medycznych i leków. Wielu polskich lekarzy jest cenionymi liderami dla całego świata. Ważne jest, aby umiejętnie z tych możliwości korzystać.
W Paryżu był Pan na kongresie, gdzie poruszono m.in. temat egzosomów jako medycyny przyszłości. Proszę opowiedzieć coś więcej o tym wydarzeniu.
Co roku w Paryżu odbywa się jeden z największych, jeżeli nie największy, światowy kongres medycyny estetycznej. W tym roku wzięło w nim udział 14000 uczestników ze 137 krajów. To najlepsze miejsce, w którym pokazywane są najnowsze doniesienia, badania naukowe i produkty wchodzące na rynek. Miałem tam przyjemność uczestniczyć jako jeden z nielicznych reprezentantów naszego kraju, w sympozjum dotyczącym egzosomów, prowadzonym przez naukowca, który bada je od kilkudziesięciu lat. Egzosomy to zewnątrzkomórkowe pęcherzyki
produkowane przez komórki macierzyste. Pełnią one w organizmie funkcję komunikacyjną między komórkami. Zawierają ponad 1000 peptydów, białka, lipidy, antyoksydanty, czynniki wzrostu i cytokiny. Mają niezwykły potencjał przeciwzapalny, regeneracyjny i naprawczy. Badania nad egzosomami rozpoczęły się w latach 60 ubiegłego wieku, trzykrotnie zostały nagrodzone Nagrodą Nobla. Obecnie trwają badania nad leczeniem, z ich wykorzystaniem, procesów nowotworowych oraz innych schorzeń.
Co nas zatem czeka, jeśli chodzi o medycynę estetyczną? Medycyna estetyczna bardzo się zmienia. Zmieniają się także oczekiwania i świadomość pacjentów, którzy zaczynają traktować ją jako element dbania o swój wygląd i zdrowie, a nie jako narzędzie do drastycznych zmian wyglądu. Coraz większą popularnością cieszą się zabiegi, w których wykorzystujemy stymulatory tkankowe oraz naturalne terapie regeneracyjne. Dzięki nim możemy skutecznie, a zarazem delikatnie i subtelnie poprawić napięcie skóry czy odbudować utraconą objętość poprzez długotrwałą stymulację fibroblastów. Zmienia się także podejście do stosowania toksyny botulinowej. Pacjenci nie oczekują już zamrożonych twarzy bez mimiki, ale zrelaksowanego, naturalnego wyglądu, co jest jak najbardziej słusznym podejściem.
Szkoli Pan także innych lekarzy. W czym się Pan dokładnej specjalizuje?
Szkolenia dla lekarzy, które prowadzę, mają na celu przede wszystkim przekazanie umiejętności praktycznych. Odbywają się w niewielkich grupach, dzięki czemu każdy uczestnik ma możliwość wykonania danego zabiegu. Niektóre z nich przeprowadzane są indywidualnie. To zazwyczaj szkolenia zaawansowane dla lekarzy, którzy już nabyli podstawowe umiejętności potrzebne w medycynie estetycznej. Szkolę głównie z nieoperacyjnego liftingu twarzy przy użyciu stożkowych nici repozycjonujących, lipofillingu, czyli przeszczepiania tkanki tłuszczowej, ale także z zastosowania stymulatorów tkankowych czy kwasu hialuronowego.
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Aneta Dolega / foto: materiały prasowe
ENDOMETRIOZA W OSTATNICH CZASACH ZYSKUJE NA POPULARNOŚCI POŚRÓD ROZPOZNAWALNYCH SCHORZEŃ W GINEKOLOGII, CO POTWIERDZAJĄ RÓWNIEŻ GINEKOLO -
DZY PRACUJĄCY W GABINETACH TUWIMA. CZYNNIKI RYZY-
KA OBEJMUJĄ: WCZESNĄ PIERWSZĄ MIESIĄCZKĘ, NISKIE BMI, DZIENNE SPOŻYCIE ALKOHOLU W ILOŚCI CO NAJMNIEJ 10 G
DZIENNIE. PACJENTKI MOGĄ PODJĄĆ DZIAŁANIA, KTÓRE POWINNY WPŁYWAĆ POZYTYWNIE NA ICH SAMOPOCZUCIE.
DO TAKICH CZYNNOŚCI NALEŻY M.IN. ZMIANA DIETY.
Dieta i styl życia wpływają na występowanie stanów zapalnych w organizmie, cykl menstruacyjny, aktywność estrogenów i metabolizm prostaglandyn. Do czynników patogennych, które mają wpływ zarówno na endometriozę, jak i bolesne miesiączkowanie jest poziom prostaglandyn, czyli hormonów, które biorą udział w wielu procesach fizjologicznych. Żywienie w endometriozie powinno wpływać pozytywnie na samopoczucie pacjentek oraz układ odpornościowy. Ważne, aby dieta była przeciwzapalna. Warto pamiętać o zasadach zdrowego i racjonalnego odżywiania oraz indywidualnym podejściu. Nawadnianie, jak i regularne posiłki odgrywają kluczową rolę. Na co więc zwrócić uwagę?
Unikaj produktów wysokotłuszczowych
Dieta wysokotłuszczowa nasila objawy endometriozy, ponieważ jest powiązana ze wzrostem stężenia estronu i estradiolu w surowicy, co może prowadzić do zwiększenia ilości hormonów estrogenów oraz zwiększać występowanie objawów choroby. Wysoka zawartość w diecie oleju palmowego oraz tłuszczów trans zwiększa ryzyko wystąpienia endometriozy u kobiet.
Dostarczaj wielonienasycone kwasy tłuszczowe
U kobiet z endometriozą w codziennej diecie powinny znajdować się produkty bogate w wielonienasycone kwasy tłuszczowe (PUFA), dzięki którym zmniejsza się stan zapalny oraz poziom stresu oksydacyjnego w komórkach. Dzięki suplementacji kwasami omega-3, możemy zauważyć zmniejszone dolegliwości bólowe. Zaleca się spożywanie produktów, takich jak: tłuste ryby morskie, olej lniany i orzechy włoskie.
Unikaj czerwonego mięsa
Pacjentkom z endometriozą zaleca się ograniczenie czerwonego mięsa. U kobiet spożywających codziennie porcję czerwonego mięsa zauważono dwukrotnie większe ryzyko wystąpienia endomertiozy. Ograniczona ilość spożycia czerwonego mięsa, a także wzbogacenie diety w porcje świeżych warzyw i owoców, zmniejsza ryzyko wystąpienia endometriozy o 70%.
Postaw na warzywa, owoce i zboża
Istnieje zależność pomiędzy stresem oksydacyjnym, a występowaniem endometriozy. Zwiększenie podaży błonnika wpływa pozytywnie na regulacje procesów trawiennych oraz zmniejsza poziom estrogenów w organizmie, których nadmiar jest odpowiedzialny za przerost błony śluzowej macicy. Warto wzbogacić dietę o produkty pełnoziarniste, gruboziarniste kasze, ryż brązowy oraz warzywa i owoce.
Postaw na witaminy C, E, B oraz kwas foliowy
Warto jest dodać do swojej diety produkty bogate w beta-karoten, tj.: paprykę, nać pietruszki, szpinak, brokuły, botwinkę, owoce jagodowe, pomarańcze, brzoskwinie. Źródłem witaminy E są oliwa z oliwek, orzechy, migdały, pestki słonecznika i dyni. W diecie nie powinno zabraknąć również niskotłuszczowego nabiału, chudych mięs, strączków, soi, jaj. Te produkty stworzą świetną podstawę do diety przy endometriozie. Zaletą tych produktów jest niskokaloryczność, dzięki czemu mogą pomóc w redukcji masy ciała, której nadmiar jest powiązany ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia endometriozy.
To oczywiście najważniejsze punkty. Podczas konsultacji omawiam z pacjentką indywidualnie jej dotychczasowe nawyki żywieniowe i wprowadzamy odpowiednie zmiany. Służę pomocą i zapraszam na konsultacje do Gabinetów Tuwima.
autor: Olimpia Szmigiel, dietetyk kliniczny, Gabinety Tuwima.
EGZOSOMY TO JEDNO Z NAJBARDZIEJ EKSCYTUJĄCYCH ODKRYĆ W DZIEDZINIE MEDYCYNY I DERMATOLOGII. BADANIA NAD
NIMI BYŁY AŻ TRZYKROTNE WYRÓŻNIONE NAGRODĄ NOBLA, CO TYLKO PODKREŚLA ICH REWOLUCYJNE ZNACZENIE. CZYM
SĄ WIĘC TE NANOPĘCHERZYKI, KTÓRE BIORĄ UDZIAŁ W POPRAWIE KONDYCJI SKÓRY NA NIEMAL JEJ KAŻDYM POZIOMIE?
– Egzosomy to zewnątrzkomórkowe pęcherzyki produkowane przez komórki macierzyste, które uznawane są za główne nośniki komunikacji międzykomórkowej – tłumaczy dr Kamila Stachura, dermatolog i specjalista medycyny estetycznej – Zawierają peptydy, białka, lipidy, antyoksydanty, czynniki wzrostu i cytokiny. Mają niezwykły potencjał przeciwzapalny, regeneracyjny i naprawczy, a wyniki ostatnich badań sugerują, że egzosomy również w zastosowaniu miejscowym mogą stanowić przyszłość dermatologii, trychologii i kosmetologii.
Odkryto je w latach 60. XX wieku, w 1987 r. użyto po raz pierwszy określenia „egzosom”, w 1991 r. wyizolowano komórki macierzyste z galarety Whartona znajdującej się w pępowinie, a w 1996 roku udowodniono, że egzosomy mogą być produkowane przez różne rodzaje komórek. Pozyskiwane z ludzkich fibroblastów skóry właściwej w hodowli trójwymiarowej pełnią istotną rolę w badaniach w zakresie fotostarzenia skóry. – Preparaty z egzosomami wykorzystywane są w zabiegach z mikronakłuwaniem skóry, radiofrekwencją mikroigłową, a także
w zabiegach w kontrolowany sposób uszkadzających skórę jak laser frakcyjny CO2 – wymienia doktor Stachura. – Ze względu na swoje unikalne właściwości regeneracyjne i immunomodulacyjne mogą być skuteczne w każdej terapii, zarówno indywidualnie jak i w procedurach łączonych. W medycynie estetycznej i kosmetologii mają udział w odmładzaniu skóry, redukcji zmarszczek, poprawiają koloryt i nawilżenie, poprzez hamowanie produkcji melaniny niwelują przebarwienia, wspomagają równie leczenie łysienia androgenowego i telogenowego u kobiet i mężczyzn. Dodatkowo stanowią świetne połączenie z zabiegami inwazyjnymi, po których okres rekonwalescencji jest wydłużony: na przykład w trakcie i po zabiegu mezoterapii mikroigłowej, bądź po zabiegach laserowych w terapii zanikowych blizn potrądzikowych.
Terapia z użyciem egzosomów może być stosowana właściwie u każdej osoby, z każdym rodzajem skóry. W przypadku młodszej skóry zabieg ma działanie przeciwstarzeniowe, zapobiegawcze, a u osób starszych, u których jakość komórek się obniżyła, starzejące się komórki zostają zastąpione nowymi komórkami macierzystymi. Egzosomy są bardzo małe oraz nie zawierają aktywnego DNA i zbyt wielu markerów, dlatego też mogą z łatwością wnikać w skórę, nie wywołując odpowiedzi immunologicznej ani podrażnień. – Egzosomy to przyszłość medycyny regeneracyjnej – stwierdza dermatolog. – Uzyskujemy tu odwrócenie procesów starzenia się skóry, czego nie obser-
wujemy w przypadku innych procedur regeneracyjnych. Mają ogromny potencjał także w przypadku leczenia różnych schorzeń dermatologicznych, począwszy od trądziku, poprzez trądzik różowaty, aż po stany zapalne skóry i łuszczycę. Trwają też badania nad leczeniem egzosomami procesów nowotworowych oraz innych schorzeń.
Egzosomy pozyskiwane są z komórek macierzystych, które występują m.in. w krwi pępowinowej. – Zadaniem preparatów stosowanych w medycynie estetycznej, szczególnie tych, które cieszą się ogromną popularnością, czyli wypełniaczy i toksyny botulinowej, jest korekcja wyglądu. Natomiast nie są przeznaczone do regeneracji skóry – wyjaśnia dr Kamila Stachura. –Skóra starzeje się pod wpływem wielu różnych czynników i nie wystarczy chronić ją i nawilżać specjalnymi kremami z filtrami. Komórki macierzyste mają w tym zakresie ogromny potencjał regeneracyjny wynikający z tego, że nie tylko są zdolne samodzielnie się namnażać i replikować, ale też tworzyć inne komórki w organizmie, np. komórki naskórka, czy śródbłonka naczyń krwionośnych.
Zatem przyszłość, jeśli już nie teraźniejszość należy do medycyny regeneracyjnej, a egzosomy są kolejnym przykładem na jej skuteczność. Poparte naukowymi dowodami będą służyły nie tylko naszej urodzie, ale także zdrowiu.
autor: Aneta Dolega / foto: materiały prasowe
AUTOMATY Z PRZEKĄSKAMI I NAPOJAMI TO NIC NOWEGO. STOJĄ W WIELU PUBLICZNYCH MIEJSCACH I MOŻNA Z NICH KORZYSTAĆ PRZEZ CAŁĄ DOBĘ. JEDNAK TO, CO W NICH ZAZWYCZAJ ZNAJDZIEMY TO CHIPSY, NAPOJE GAZOWANE
I SŁODYCZE, A WIĘC NIEKONIECZNIE ZDROWE RZECZY. SKORO Z AUTOMATU MOŻNA KUPIĆ NIEZDROWĄ ŻYWNOŚĆ TO, CZEMU NIE RÓWNIE SMACZNE, ALE ZDROWE PRODUKTY
I DANIA, W TYM DESERY? NA TAKI POMYSŁ WPADŁO RAW LIVING FOOD SZCZECIN POLSKA, PROPAGATORZY ZDROWEGO ODŻYWIANIA.
– Moje osobiste doświadczenie życiowe związane z powrotem do zdrowia dzięki między innymi zdrowemu odżywaniu zainspirowało mnie, aby podzielić się tą wiedzą i stylem życia z innymi. Natrafiłam na postać dr Roberta Morse’a, lekarza naturopaty, biochemika, irydologa i mistrza ziołolecznictwa z 40-letnią praktyką, jednego z największych uzdrowicieli świata, który stał się dla mnie potężną motywacją do pozytywnych zmian i w tym właśnie, świadomości o super efektach detoksu i Raw Food. Szczególnie jedna jego wypowiedź zapadła mi w pamięci: „Pamiętaj, że istnieją tylko dwie przyczyny chorób, każdej choroby. Numer jeden to toksyczność a numerem drugim jest kwasica w postaci zapalenia. Te dwie przyczyny są skutkami tego, co jesz, pijesz, czym oddychasz, co kładziesz na skórę, a także co myślisz i czujesz” – wyznaje przedstawicielka Raw Living Food Szczecin Polska. – Pierwszy automat stoi na popularnym Ryneczku Pogodno. To szczecińskie centrum nietuzinkowych smakowitości, które prężnie się rozwija i przyciąga stałych i świadomych smakoszy dbających o profilaktykę zdrowia.
Nie jest niczym odkrywczym, że odpowiednia dieta ma wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Mówią o tym lekarze wielu specjalizacji, a regenerujące moce żywych pokarmów stosowali już esseńczycy i judaistyczni chrześcijanie, zdrowa żywność, to także część medycyny azjatyckiej. – Często wiele osób dostaje przykrą informację, że nie ma dla nich szans powrotu do zdrowia – mówi nasza rozmówczyni. – Raw Living Food jako żywy styl odżywiania w połączeniu z medycyną holistyczną, regeneracyjną, kwantową, fitoterapią, aromaterapią wraz z technikami relaksacji i wizualizacji i precyzją w rękach świadomego chirurga, są w stanie przynieść świetne uzdrawiające rezultaty.
W latach 50. XX wieku wartość żywej żywności została utracona w zgiełku zachwytu nad powstającymi supermarketami oferującymi przetworzoną żywność pełną chemii i konserwantów oraz barami i restauracjami typu fast food. – Raw Living Foods to bogate w enzymy źródło pożywienia, które jest kluczem do przywrócenia i wzmocnienia osłabionego układu odpornościowego – tłumaczy.
– To smaczne potrawy przygotowane w odpowiedni sposób, co pozwala na łatwiejsze przyswajanie ogromnej ilości witamin i minerałów zawartych w tych pokarmach. Żywy pokarm przygotowywany jest bez termicznej obróbki, nie zawiera glutenu, produktów pochodzenia zwierzęcego, cukru, GMO, konserwantów i nabiału. Bogaty jest za to we wszystkie wartości odżywcze, witaminy i enzymy. Proces tworzenia Raw Living Food jest wydłużony w czasie przygotowywania potraw w porównaniu z innymi rodzajami kuchni. Odmienne procesy technologiczne to nawet 2-5 dni dla jednej potrawy, a wszystko po to, by nie
doprowadzić do „martwego pokarmu”. Dodatkowo wszystko powstaje w pozytywnych wibracjach, w naturze, w tle muzyki 432 Hz. Stosowane są przy tym naturalne środki czystości oraz opakowania biodegradowalne. To wszystko również ma wpływ na efekty naszego samopoczucia. Raw Living Food Szczecin Polska wspiera równolegle proces oczyszczania organizmu, pomaga przezwyciężyć silne łaknienie oraz uzależnienie od kompulsywnego jedzenia.
Ten rodzaj kuchni nie jest niczym nowym na świecie, jest bardzo popularny m.in. wśród hollywoodzkich gwiazd. – Jennifer Lopez, Jennifer Aniston, Cameron Diaz... w Hollywood nie brakuje gwiazd, które mimo upływu lat wciąż zachwycają młodzieńczym wyglądem i nienaganną sylwetką. Moglibyśmy tak wymieniać bez końca – podkreśla przedstawicielka Raw Living Food Szczecin Polska. – Czy one zawarły jakiś pakt z diabłem? Niekoniecznie. Znalazły inne sposoby na to, aby zachować młodość na dłużej, między innymi poprzez odżywianie się pokarmami żywymi. Jedząc Raw Living Food w naturalny sposób uzyskujemy wszystkie korzyści długowieczności wynikające z diety niskokalorycznej. Oznacza to, że możemy zjeść o połowę mniej, aby uzyskać taką samą ilość składników odżywczych, w tym białko. Jakość surowego białka wegańskiego jest bardzo wysoka, ponieważ jedząc na surowo, otrzymujemy podwójną ilość białka przy tej samej ilości kalorii. Oznacza to, że 20 gramów białka Raw Living Foods jest równe 40 gramom gotowanego białka. Ponadto nie chodzi o ilość białka w gramach, ale o ilość białka, która najlepiej wypełnia metaboliczną produkcję energii komórkowej jako ATP. Badania konsekwentnie wykazały, że im mniej jesz, tym jesteś zdrowszy i dłużej żyjesz. To jedyny udowodniony fakt dotyczący długowieczności.
Wprowadzanie zdrowej żywności do naszego menu powinno odbywać się stopniowo, żeby za szybko się nie zniechęcić. –Włączanie większej ilości żywych pokarmów do naszego stylu życia warto zaczynać powoli, dodając 25% żywej żywności, aż stanie się to częścią naszej codziennej rutyny – radzi nasza rozmówczyni. – Następnie warto zwiększyć ją do minimum 50% dziennie. Na koniec dodaje: - Raw Living Food jako żywy i nierozłączny element procesu powrotu do zdrowia lub profilaktyki zdrowotnej zawarty w zdrowym stylu życia, wspiera naturalny proces oczyszczania i detoksykacji organizmu. Równoważy nas fizycznie, psychicznie, emocjonalnie i duchowo. I to wszystko, by zmieniać świat na lepszy. Dlatego też Raw Living Food jest jednym z pozytywnych wyborów, którymi chce się dzielić ze wszystkimi.
Zawsze z miłością dla Was — Raw Living Food Szczecin Polska. ad/ fot. materiały prasowe
rawfoodszczecin@wp.pl
adres automatu: Szczecin, ul. Reymonta 3, Rynek Pogodno /
KIEDY WSZYSTKO, NA CO PATRZYMY, JEST ZAMAZANE, KOLORY BLEDNĄ, A ŚWIATŁO SŁONECZNE ZACZYNA NAS
RAZIĆ, TO ZNAK, ŻE Z NASZYM WZROKIEM ZACZYNA SIĘ
DZIAĆ COŚ NIEPOKOJĄCEGO I WSZYSTKO WSKAZUJE NA TO, ŻE MAMY DO CZYNIENIA Z POSTĘPUJĄCĄ ZAĆMĄ.
– Zaćma to częściowe lub całkowite zmętnienie soczewki, objawiające się stopniowym pogorszeniem ostrości widzenia. Pojawia się widzenie przez mgłę, szczególnie dokuczliwe przy jasnym świetle oraz podwójne widzenie jednym okiem – tłumaczy okulista dr n. med. Lukas Nitsche – Ten problem może dotyczyć praktycznie każdego z nas. Zaczyna się objawiać po 40 – 45 roku życia a szczególnie narażone na zaćmę są osoby chorujące na cukrzycę oraz przyjmujące kortyzon.
Klinika okulistyczna Refundacja Zaćmy w Passewalku, którą prowadzi dr Nitsche, m.in. specjalizuje się w leczeniu zaćmy. Operacja jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia, tylko wybór lepszej soczewki jest po stronie pacjenta. – Pacjent ma do wyboru wszczepienie soczewki żółtej jednoogniskowej, która poprawi wzrok i pacjent będzie dobrze widział na odległość, ale przy czynnościach wykonywanych z bliska jak czytanie czy praca przed monitorem komputera, będzie musiał posiłkować się okularami. Ta soczewka koryguje jedną odległość. Drugi rodzaj soczewki jest już o wiele bardziej zaawansowany. Soczewka wieloogniskowa zastąpi nam okulary progresywne, pacjent będzie widział dobrze zarówno z daleka jak i z bliska.
Żeby zakwalifikować się na leczenie zaćmy, potrzebne jest skierowanie od lekarza okulisty i pacjenci ze Szczecina, którzy chcą się poddać operacji w klinice w Pasewalku, takie badania mogą zrobić u siebie w mieście. – Pacjent ze skierowaniem może bezpośrednio zadzwonić do nas, ale może się skontaktować z jednym z lekarzy, z którymi współpracujemy – mówi dr Nitsche. – W Szczecinie są to dr Alicja Zdanowska, prof. Damian Czepita oraz jego syn dr Maciej Czepita, natomiast w Stargardzie i Nowogardzie przyjmuje doktor Krzysztof Kosiński. Ci lekarze zapewniają także kontrolę pooperacyjną.
Sama operacja w klinice nie trwa długo. Po zabiegu pacjent zostaje w placówce kilka godzin, później może spokojnie wrócić do domu. – Ważne jednak, by nie był sam, musi być z nim pełnoletnia osoba towarzysząca. Nie wolno mu też prowadzić samochodu – podkreśla okulista. – Sama operacja jest wykonywana
w znieczuleniu anestezjologicznym. Po wszystkim otaczamy pacjenta
niemal natychmiastowy. Zdarza się jednak, że czasem trzeba dokonać laserowego usunięcia zaćmy wtórnej, ale trwa to dosłownie kilka chwil. Po wszystkim pacjent musi przez pewien czas stosować się do zaleceń lekarza m. in. przez 24 godziny po zabiegu, nie można prowadzić samochodu.
ad / foto: Alicja Uszyńska
DrLukasNitscheoperujeod2007roku,aodw2014takżepacjentów z Polski. Studiował w Szczecinie, w Berlinie, a także Greifswaldzie. W trakcie studiów odbywał praktyki również wpolskichszpitalach.Mówiosobie,żejesttransgranicznym lekarzem.
Według niej ciało powinno być naszym najlepszym przyjacielem. Zdarza się jednak, że posiada mankamenty i kobiety nie czują się dobrze same ze sobą. Można śmiało stwierdzić, że ten spadek samopoczucia wpływa na praktycznie wszystkie sfery ich życia.
– W Lighthouse Beauty kończymy definitywnie ze złymi emocjami. Zależy nam, aby dzięki autorskim protokołom zabiegowym, podarować pacjentkom siłę płynącą z ich ciała. Wiosna to czas przebudzenia, odnowy – zaznacza dr Dominika Polak. – Posiadamy w ofercie liczne metody, bezinwazyjne, jak i te bardziej inwazyjne – dedykowane ciału. Skupiamy się na poprawie jakości skóry, ale także stylu życia, co jest podstawą długofalowego sukcesu.
Mimo że blizny bywają pamiątkami po ważnych wydarzeniach, potrafią być bolesne i nieestetyczne. – Potrafimy leczyć świeże, jak i przetrwałe blizny za pomocą radiofrekwencji mikroigłowej lub lasera ablacyjnego – mówi lekarz. – Uzupełnieniem tej terapii jest osocze bogatopłytkowe, toksyna botulinowa i oczywiście fizjoterapia.
Ciąża czy duża utrata wagi wiąże się również z gwałtownymi zmianami napięcia skóry brzucha. – W tych przypadkach stosujemy biostymulatory, zabiegi endermologii oraz interwencje wysokoenergetyczne. Efekty tych zabiegów nierzadko pozytywnie zaskakują nasze pacjentki.
Co jest jednym z atutów kobiety? Jej dekolt. – Ta okolica ciała również wymaga pielęgnacji i rewitalizacji – podkreśla dr Polak. – Przeprowadzamy metamorfozy dekoltu, usuwając laserowo nieestetyczne zmiany i dbamy o ujędrnienie i odżywienie skóry łącząc stymulatory kwasu polimlekowego z kwasem hialuronowym. Ze starannością i czułością opracowujemy również luźne przedramiona, pośladki, kolana... nie boimy się ciała – dodaje z uśmiechem dr Polak. – Chcemy, aby nasze pacjentki miały większą śmiałość w sięgnięciu po to, co jest na wyciągnięcie ręki samoakceptację i dobre samopoczucie. Zachęcamy zatem do skorzystania z konsultacji w Lighthouse Beauty i zapraszamy do zadbania o swoje ciało na wiosnę.
ad / foto: materiały prasowe
INTYMNA CZĘŚĆ KOBIECEGO CIAŁA JEST NARAŻONA NA RÓŻNEGO RODZAJU DOLEGLIWOŚCI. MAJĄ ONE WPŁYW NIE TYLKO NA ZDROWIE, ALE TAKŻE POTRAFIĄ NEGATYWNIE WPŁYNĄĆ NA JAKOŚĆ ŻYCIA SEKSUALNEGO, A TAKŻE PRZYCZYNIAĆ SIĘ DO NAWRACAJĄCYCH INFEKCJI. NA SZCZĘŚCIE GINEKOLOGIA ESTETYCZNA POTRAFI SOBIE PORADZIĆ Z TYMI PRZYPADŁOŚCIAMI I SKUTECZNIE JE LIKWIDOWAĆ.
Lekarze stosują w tym celu m.in. Loktal Wavetronic 6000 Touch, który stanowi alternatywną, innowacyjną technologię zabiegową stworzoną do leczenia intymnych problemów współczesnych kobiet. Urządzenie to można zastosować do rozwiązania kilku problemów zdrowotnych.
– Jednym z nich jest zespół rozluźnienia i suchości pochwy. To przypadłość, która dotyka najczęściej kobiety po wielokrotnych lub ciężkich porodach, ale może pojawić się bez względu na ilość odbytych porodów czy wiek – mówi dr Kamila Orzechowska, ginekolog położnik z Gabinety Pocztowa. – Charakterystycznym objawem jest uczucie „luzu” w pochwie, które spowodowane jest przez zmiany zachodzące w okolicach narządów rodnych kobiet. Mięśnie dna miednicy, a także powięzi rozciągają się, przez co dochodzi do poluzowania. Drugi problem wynika z naturalnych procesów starzenia, którym ulega skóra, jak i błona śluzowa, a trzeci związany jest z nietrzymaniem moczu. – To objaw polegający na mimowolnym wycieku moczu podczas wysiłku, kichania, śmiechu lub kaszlu, czyli wykonywaniu czynności, które powodują wzrost ciśnienia w jamie brzusznej. Może pojawić się bez względu na wiek, jednak najczęściej dotyka on kobiet po odbytym porodzie, czy też w okresie menopauzy – tłumaczy dr Dariusz Krzepisz, ginekolog położnik z Gabinety Pocztowa – W tych przypadkach stosuje się rewitalizację i ujędrnianie zewnętrznych miejsc intymnych. Za pomocą zabiegów z wykorzystaniem końcówki frakcyjnej naszego urządzania, obkurczane są ściany pochwy, przez co staje się ona bardziej elastyczna, jędrna, poprawia się również jakość życia seksualnego.
Loktal bardzo dobrze się sprawdza także przy usuwaniu blizn, rozstępów i przebarwień. – Blizny po cięciu cesarskim, po nacięciu krocza, a także po innych zabiegach operacyjnych są często przyczyną dolegliwości bólowych, skrępowania, niekiedy wykluczają z pewnych aktywności. Jednak nie musi wcale tak być – przekonuje dr Orzechowska. – Końcówki frakcyjne zmniej-
szają przebarwienia, wpływają na elastyczność i wygląd blizn. Te zabiegi stanowią idealne przygotowanie dla wypełnienia kwasem hialuronowym czy tropokolagenem, dając naprawdę zaskakujący efekt.
W końcu urządzenie to znajduje zastosowanie w rewitalizacji skóry twarzy, niwelowaniu zmarszczek, głównie poprzez przebudowę kolagenu i poprawę elastyczności. Stosowany jest też w usuwaniu blizn potrądzikowych.
Zabieg Loktalem w przypadku ginekologii estetycznej wykonywany jest przez wprowadzenie do pochwy końcówki frakcyjnej, która dzięki swojemu działaniu wpływa na napięcie i obkurczenie ścian pochwy, stymulując tkanki do odbudowy. – Żeby przystąpić do zabiegu z użyciem tego urządzenia, należy mieć wyniki badania cytologicznego maksymalnie sprzed roku oraz trzeba odbyć konsultację ginekologiczną – zastrzega dr Dariusz Krzepisz. – Po wskazaniu do zabiegu, pacjentka zostaje znieczulona miejscowo, przez co nie odczuwa żadnych nieprzyjemnych objawów.
– Po zabiegu pacjentka może zauważać zaczerwienienie i lekki obrzęk, który ustępuje do dwóch dni – dodaje dr Sławomir Szymański, ginekolog położnik i ginekolog onkolog z Gabinety Pocztowa. – W przypadku nietrzymania moczu i rewitalizacji ścian pochwy pacjentka odczuwa poprawę już po jednym zabiegu. Ilość zabiegów uzależniona jest od problemu i indywidualnych oczekiwań. Zaleca się wykonanie od 1 do 3 zabiegów w odstępach miesięcznych. Bezpośrednio po zabiegu należy zrezygnować z kąpieli w wannie i unikać sauny, a przez siedem dni wstrzymać się od aktywności seksualnej i korzystania z basenów. Później życie wraca do normy i można na nowo czerpać z niego przyjemność.
ad / foto: materiały promocyjne
W POSZUKIWANIU METOD I SPOSOBÓW NA LEPSZE ZDROWIE I ŻYCIE ZAWSZE WARTO SIĘGNĄĆ PO DALEKOWSCHODNIĄ MEDYCYNĘ, KTÓRA W TYM ZAKRESIE JEST NIE DO PRZECENIENIA. WSPANIAŁE DLA NASZEGO ORGANIZMU EFEKTY DAJE AJURWEDA – STAROHINDUSKA SZTUKA LECZENIA, DZIĘKI KTÓREJ ZACHOWUJEMY PIERWOTNĄ RÓWNOWAGĘ ORGANIZMU. W SZCZECINIE W TEJ SZTUCE SPECJALIZUJE SIĘ CENTRUM AJURWEDY PROWADZONE PRZEZ MONIKĘ KAROLCZUK.
– Jeśli mówimy o ajurwedzie, to tylko o tej prawdziwej, autentycznej, która opiera się na wiedzy medycznej – podkreśla Monika Karolczuk. – Przede wszystkim w ajurwedzie, co jest często mylone, nie ma masaży, tylko zabiegi oparte na ziołolecznictwie. Trzeba to rozróżnić.
Z zabiegów ajurwedy, których celem jest wyleczenie przyczyn dolegliwości, które odczuwamy w organizmie, można skorzystać w szczecińskim ośrodku lub wybrać się do południowych Indii, a mianowicie do kolebki tej sztuki leczenia, pięknie położonej nad Morzem Arabskim – Kerali. Pani Monika i jej córka Maja Lewandowska organizują wyjazdy na turnusy: oczyszczający — PANCHAKARMA, odmładzający, odchudzający, bądź do walki ze stresem. Najbliższy wyjazd odbędzie się 6 lipca. –Uczestnicy będą mieli do wyboru 14 albo 21 dni pobytu w jednym z najlepszych ośrodków ajurwedy w Indiach – mówi Monika Karolczuk. – Oczywiście jeśli lekarz na miejscu, po szczegółowej konsultacji stwierdzi, że np. pakiet odchudzający ze względów zdrowotnych nie będzie odpowiedni dla danej osoby, otrzyma specjalny pakiet zabiegów, na schorzenia i dolegliwości, z którymi zmaga się jego organizm, bardzo często od wielu lat. Każdy dzień pobytu w ośrodku zaczyna się od medytacji — ćwiczeń oddechowych. Następnie konsultacja i badania prowadzone przez doktora ajurwedy. Trzy razy dziennie odbywają się zajęcia jogi. Śniadanie oraz reszta posiłków dobierane są według specjalnego kodu. Lekarz oznacza nasz typ organizmu — dosha (dosza): vata, pitta czy kapha (kafa) i na tej podstawie układa nam dietę. Przez cały pobyt do każdej osoby przydzielony jest terapeuta ajurwedy. Każdego dnia wszyscy uczestnicy turnusu poddają się różnym zabiegom. – Jesteśmy trochę jak w sanatorium tylko położonym w wyjątkowo pięknym miejscu – dodaje pani Monika. Oprócz korzystania z całej gamy zabiegów, służących poprawie naszego zdrowia, możemy również zwiedzać okolicę, a jest ona niezwykła.
O wrażeniach z pobytu w Kerali dopowiada Marzena Jaszczak:
– To było moje marzenie od wielu lat, kiedy w trosce o zdrowie szukałam rozwiązań, które patrzą na człowieka szerzej niż tylko na jedną jego część ciała. Ćwiczyłam wcześniej jogę, więc ajurweda była mi dość bliska, miałam też okazję zetknąć się z ludźmi, którzy się tym interesują. Niestety wyjazd do Indii pokrzyżowała pandemia i nie wiedząc, jak długo to potrwa, zaczęłam szukać lokalnie czegoś podobnego. W ten sposób trafiłam do Centrum Ajurwedy prowadzonego przez Monikę Karolczuk i się w ajurwedzie zakochałam. Efekty zabiegów, którym się poddałam, były rewelacyjne. Była to regeneracja na wszystkich poziomach organizmu. Po roku wyjechałam na turnus do Indii organizowany przez Monikę, do kolebki ajurwedy – Kerali. Doświadczyłam tam tego co wcześniej, tylko zdecydowanie na większą skalę. Codziennie miałam zabiegi, zajęcia z jogi, prowadzonych przez bardzo dobrych instruktorów. A wszystko w pięknych okolicznościach przyrody z niesamowitym widokiem na morze. Zachwycające było to, że codziennie przed zabiegami odbywałam spotkanie z lekarzem, który pytał mnie o aktualny stan zdrowia, samopoczucie i na tej podstawie układał program na cały dzień. Po siedmiu dniach moje siły witalne bardzo się podniosły, otrzymałam spory zastrzyk energii. Mimo iż pobyt tam był bardzo medyczny, miałam też okazję poznać okolice, pozachwycać się tamtejszą przyrodą. Mogę wyznać, że dzięki takiemu wyjazdowi i pobytowi tam młodniejemy, zdrowiejemy i nabieramy apetytu na więcej ajurwedy. Nasze życie staje się lepsze.
Dużo zdrowia i spokoju życzy Centrum Ayurvedy
Karolczuk Monika
ad /foto: materiały prasowe
Gabinet medycyny Naturalnej AYURVEDA
DOBRZE DOBRANE OKULARY POPRAWIĄ WZROK I BĘDĄ RÓWNIEŻ CIEKAWYM ORAZ MODNYM ELEMENTEM GARDEROBY, KTÓRY PODKREŚLI NASZE RYSY TWARZY ORAZ CHARAKTER, A NIERZADKO DODA NAM ATRAKCYJNOŚCI.
Po 4 0 roku ż ycia zac z yna się proces, br z ydko na z y w any starc zow zroc znością , a ł adnie – prezbiopią – mówi optyk Jacek Dziew anowski – W tym c za sie zac z ynamy już potr zebow ać okularów do c z y tania . I ktoś, kto do tej por y nosi ł okular y w y ł ąc znie do tzw. chodzenia, lub nie nosił ich wcale, zaczyna mieć problem z widzeniem z bliskiej odleg ł ości Można mie ć dwie par y okularów albo można mie ć jedną parę szkie ł progresy wnych, spe ł niając ych oba zadania Drug a opcja jest zdec ydow anie w ygodniejsz ą , poniew a ż widać w nich w yr a źnie na ka żdą odleg ł oś ć
Wśród szkie ł progresy wnych można w yróżnić szkł a progresy wne biurowe, pr zeznac zone, jak sama na z w a wska zuje, do pr ac y biurowej a dokł adnie do patr zenia z bliskiej odleg ł ości na monitor komputer a Ten typ szkie ł ma za sięg 1, 3 0 m, 2 metrów, a nawet 4 metrów i szerokie pola widzenia Jak wc ześniej wspomnieliśmy, okular y progresy wne zac z ynamy nosić dopiero po 4 0 roku Natomia st dla osób poniżej c z terdziestki idealne b ę dą t z w , okular y relak sac yjne
Można powiedzie ć, że jest to wstęp do okularów progresy wnych – w yja śnia optyk – Na c z ym poleg a ich dzia ł anie? Kiedy dużo pr acujemy pr zed monitorem komputer a – z odleg ł ości bliskich, pr z yda ł aby się nam dodatkow a moc do tej odleg ł ości i to oferują szkł a relak sac yjne
Zby t d ł ugie wpatr y w anie się w monitor c zęsto końc z y się bólem g ł ow y, tow ar z ysz y temu niekiedy uc zucie zmę c zenia, a nawet chwilowego pogorszenia wzroku. Soczewki relaksacyjne w tych przypadkach mają bardzo zbawienne działanie dla naszych oc zu: powodują rozluźnienie ukł adu optyc znego oka, podc za s
W optycznym świecie wybór szkieł znacznie się rozszerzył, w zależności od indywidualnych potrzeb. – Osobom noszącym okulary w pewnym momencie życia jedna para przestaje wystarczać. Po 40 tym roku życia często są to dwie pary niekiedy nawet trzy, gdzie jedna jest do patrzenia, druga do czytania, a i tak pozostaje problem z widzeniem tzw. odległości pośrednich, czyli np. monitora. W takim wypadku posiadanie kilku par okularów do różnych czynności nie jest wygodne ani praktyczne – tłumaczy optyk Jacek Dziewanowski, właściciel salonu Optyk Dziewanowski – Jednak w dziedzinie optyki następuje ciągły rozwój i poszukiwanie wygodnych i skutecznych rozwiązań, do których należą okulary progresywne. Okulary progresywne to dość szeroka grupa produktów do widzenia na każdą odległość a dzięki specjalnym nakładkom mogą być również okularami przeciwsłonecznymi. Jedna para do wszystkiego – wygodna i praktyczna. W samych szkłach progresywnych również nastąpiła rewolucja, która jest odpowiedzią na czasy, w których żyjemy, pracę, jaką wykonujemy czy tryb naszego życia. — Wśród szkieł progresywnych można wyróżnić szkła progresywne „uniwersalne”, w których widzimy wyraźnie na każdą odległość, ale także konstrukcje przeznaczone do pracy tzw. biurowej — w których możemy pracować na monitorze oraz widzieć wyraźnie na odległości bliskie. Dla osób między 30 a 40 rokiem życia, spędzających sporo czasu przed komputerem i wpatrujących się w urządzenia elektroniczne – świetnie sprawdzą się tzw. okulary relaksacyjne, które możemy dobrać na miejscu. Zresztą po gruntownym zbadaniu wzroku, które wykonujemy na miejscu w salonie oraz wywiadzie z klientem, dobierzemy idealne szkła, np. inne dla kierowców a inne dla osób wykonujących prace biurowe. – mówi Jacek Dziewanowski. Zbyt długie wpatrywanie się w monitor często kończy się
bólem głowy, towarzyszy temu niekiedy uczucie zmęczenia, a nawet chwilowego pogorszenia wzroku. Soczewki relaksacyjne w tych przypadkach mają zbawienne działanie dla naszych oczu: powodują rozluźnienie układu optycznego oka, podczas pracy przy bliższych odległościach i długotrwałego wpatrywania się w monitor komputera czy wyświetlacza telefonu. Można je zakładać nie tylko do pracy, ale także dobrze się sprawują w codziennym noszeniu.
pr ac y pr z y bliż sz ych odleg ł ościach i d ł ugotr w a ł ego wpatr y w ania się w monitor komputer a c z y w yś wietlac za telefonu Okular y takie spr awdzają się tak że w codziennym uż y tkow aniu, poniew a ż ich „górna” c zęś ć posiada odpowiednią korekcję do odleg ł ości dalekich, natomia st dolna c zęś ć soc zewki posiada moce do odleg ł ości bliskich Pr ym wśród tego rodzaju szkie ł, a tak że soc zewek progresy wnych wiedzie, dostępna w Optyk Dziew anowski, japońska marka Hoya – To jeden z najwięk sz ych producentów tego typu szkie ł na ś wiecie – zachw ala w ł a ściciel salonu – Twor z ą bardzo innow ac yjne, nowoc zesne konstrukcje, a ich produkty s ą ś wietne jakościowo Ponadto wsz ystkie oferow ane pr zez na s szkł a okularowe posiadają niezb ę dne bardzo być w yposa żone w fotochrom albo bar wienia co z w ł a szc za w sezonie letnim bardzo popr awia komfor t ich uż y tkow ania
autor: Aneta D oleg a / foto: Alicja Usz yńska, materia ł y promoc yjne
Szkła progresywne są, jak widać niezwykle pomocne i praktyczne, a odpowiednio dobrane i dopasowane mogą sprawić, że będziemy w nich świetnie wyglądać. Ważne, żeby były profesjonalnie dobrane i wykonane, wtedy mamy pewność, że dadzą nam gwarancję zadowolenia z ich posiadania – Kwestia estetyczna jest dla mnie równie ważna co zdrowotna. I przykładam dużą wagę do jakości. Okulary mają nam służyć na długo i mają, być też ozdobą – podkreśla optyk. – W moim salonie klient znajdzie spory wybór oprawek, od tych najprostszych, przez te pochodzące od znanych projektantów, a skończywszy na japońskich czy polskich markach, które specjalizują się w produkcji tylko opraw okularowych zachwycających nowoczesnymi konstrukcjami i designem.
Mamy wiosnę, więc razem z większą ilością słońca i ociepleniem zmieniamy garderobę na lżejszą i barwniejszą. Wśród opraw okularowych również panuje ta najładniejsza z pór roku. – Kolory i jeszcze raz kolory, nie bójmy się ich – przekonuje optyk. – Idealnie dobrane okulary to podstawa, niekiedy wisienka na torcie całej naszej stylizacji, a jeśli jeszcze do tego spełniają praktyczną funkcję i ułatwiają nam życie to nic tylko je nosić.
ad/ foto: materiały prasowe
Z OKAZJI DNIA KOBIET W ENKLAWA INSTITUTE ODBYŁO SIĘ DRUGIE SPOTKANIE Z CYKLU „EDU CONCEPT”. – W PRZYJEMNEJ
ATMOSFERZE EDUKUJEMY SIĘ Z ZAKRESU SMART-AGING, HIGH-TECH I MINDFULNESS – MÓWI O IDEI SPOTKAŃ MARTA CZER-
KAWSKA-BURGS, WŁAŚCICIELKA INSTYTUTU, JEDNA Z PIĘCIU AMBASADOREK MARKI KOSMETOLOGICZNEJ DERMALOGICA W POLSCE. PRESTIŻ JEST PATRONEM MEDIALNYM TEGO CYKLU.
Marcowy event poświęcony był tematyce witaminy C i problematyce cellulitu. Wiodącą prelegentką była szkoleniowiec Karolina Wylęgała z firmy Dermalogica Polska, która opowiadała o istocie form witaminy C w dermokosmetykach. Dominika Budzińska, kosmetolog Enklawa Institute wraz z trenerem personalnym Katarzyną Walkowiak, właścicielką Arkanafit, mówiły o znaczeniu diety, ruchu i endermologicznego masażu w walce z cellulitem.
Spotkanie było okazją do ciekawych dyskusji. Uświetniła je degustacja wyselekcjonowanego włoskiego wina sponsorowana
przez markę Enklawa Institute. Tak jak za pierwszym razem panie chętnie korzystały z Open Skin Baru, w którym mogły wypróbować kosmetyki na własnej skórze. Właścicielka Instytutu jak zawsze dbała o poziom i wyjątkową atmosferę spotkania. Każda uczestniczka do zakupionych kosmetyków z witaminą C otrzymała bon na darmowy zabieg witaminowy.
Kolejny event po wakacjach. Chęć udziału w spotkaniach należy zgłaszać na adres recepcja@enkalwaspa.com lub pod numerem telefonu: 503139369.
kt/ foto: Karolina Tarnawska
POMIMO TEGO, IŻ MEDYCYNA ESTETYCZNA JEST JEDNĄ Z NAJBARDZIEJ DYNAMICZNIE ROZWIJAJĄCYCH SIĘ GAŁĘZI MEDYCYNY, OD KILKU LAT JEJ ZNACZENIE JEST UMNIEJSZANE, A NAWET TRYWIALIZOWANE – Z OGROMNĄ SZKODĄ DLA PACJENTÓW.
DZIEJE SIĘ TAK PRZEZ SZKODLIWE DZIAŁANIE OSÓB NIEUPRAWNIONYCH, TZW. PSEUDO SPECJALISTÓW, KTÓRZY PRZEPROWADZAJĄ ZABIEGI CZĘSTO BEZ ŻADNEGO MEDYCZNEGO PRZYGOTOWANIA. O SZKODLIWOŚCI TEGO PROCEDERU, JEGO NA -
STĘPSTWACH NIE TYLKO ZDROWOTNYCH, ALE TAKŻE PRAWNYCH BĘDZIEMY ROZMAWIAĆ W NASZYM NOWYM CYKLU Z DR.
N. MED. KAROLINĄ SKIBICKĄ, LEKARZEM ZAJMUJĄCYM SIĘ MEDYCYNĄ ESTETYCZNĄ OD PONAD DEKADY I ADWOKATEM MICHAŁEM GAJDĄ, SPECJALIZUJĄCYM SIĘ M.IN. W PRAWIE MEDYCZNYM.
Medycyna estetyczna nie jest fanaberią, a dziedziną medycyny, dynamicznie kształtowaną przez zmiany społeczne, kulturowe i potrzeby pacjentów. Jako sztuka lekarska, niejednokrotnie i w sposób rzetelny pozwala faktycznie poprawić mankamenty urody, skorygować niedoskonałości, poprawić zarówno samopoczucie fizyczne jak i psychiczne. Powszechnym zjawiskiem jest jednak fakt, że część społeczeństwa nie traktuje medycyny estetycznej poważnie.
Dr Karolina Skibicka: Już od kilku lat obserwujemy niezdrowy, narastający trend trywializowania i wykonywania medycyny estetycznej w nienależyty sposób. Takie praktyki stanowią poważny problem dla branży medycznej w Polsce jak i na całym świecie. Możliwości, jakie daje nowoczesna medycyna estetyczna, dają prawo do tego, aby każdy człowiek mógł dobrze czuć się we własnej skórze. Dobrze wykonane zabiegi pomagają wyjść ze sfery estetycznych kompleksów, jak i dodać pewności
siebie u wielu pacjentów, którzy szukają sposobu na pozytywny odbiór swojej urody. Coraz częściej dochodzi do nadużyć polegających na tym, że zabiegi medyczne, typowo lekarskie są wykonywane przez osoby nieuprawnione. To często osoby, które nie mają żadnego wykształcenia medycznego, a są po kursach czy kilku godzinnych szkoleniach, nawet online. Osoby kształcone w tak namiastkowym zakresie nie zdobywają wymaganej wiedzy merytorycznej i praktycznej, narażając pacjentów na ryzyko. Towarzyszy temu niewielki poziom wyobraźni i przewidywania działań niepożądanych, prowadzących często do nieodwracalnych powikłań i trwałego zagrożenia zdrowia. Pacjentki, a raczej klientki — co prawda oszczędzają pieniądze, ale takimi praktykami rujnują sobie zdrowie i urodę. Świadomość niektórych pacjentów wymaga poprawy, spojrzenia na sprawy kluczowe – rozwagę i ostrożność wobec ryzykownych ofert paramedycznych w zakresie medycyny estetycznej.
Jakie szkody może wyrządzić medycyna estetyczna wykonywana przez osoby nieuprawnione?
Dr Karolina Skibicka: Dochodzi do bardzo poważnych następstw takiego działania, w Polsce zarejestrowano już pierwszy przypadek ślepoty. Jestem lekarzem i moją rolą jest pomaganie, a nie zagrażanie zdrowiu pacjenta. Wykonując zabiegi, my jako lekarze, jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy. Traktujemy każdą osobę jako pacjenta, nie jak klienta. Moim głównym celem jest wspieranie moich pacjentów w ich własnej drodze ku samoakceptacji i pozytywnego odbioru własnego wyglądu –bez przymusu czy presji społecznej. W sztuce swojego zawodu kieruję się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Nie kieruję się estetyczną brawurą, działania niepożądane mogą nastąpić nawet przy największej staranności – jednak jako lekarz mam narzędzia, żeby Pacjentowi w pełni pomóc i zniwelować następstwa zabiegu medycznego.
Należę do lekarzy asertywnych, ale i prowadzących otwarty dialog. Prowadzę bardzo transparentną konsultację, zachęcam do przełamywania estetycznego tabu, nie oceniam ani nie krytykuję – a edukuję, zwiększam świadomość. Zdarza mi się nieraz grzecznie odmówić wykonania zabiegów, które nie dodadzą pacjentowi ani urody, ani nie przywrócą młodości. Bywa, że konsultacja zaczyna się i kończy na kawie czy herbacie, przy szczerej rozmowie polegającej na estetycznej psychoterapii. Takie partnerskie podejście pozwala „ukoić ” zaburzenia w odbiorze własnego obrazu urody u wielu nieprzychylnie na siebie spoglądających osób.
Zdarza się, że odmowa wykonania pewnych zabiegów spotyka się z dużą dezaprobatą u pacjentki, która później zaczyna wytrwale szukać możliwości wykonania karykaturalnego zabiegu w innym miejscu i wraca ostatecznie do mnie z powrotem po pomoc. Wykonywanie zabiegów medycyny estetycznej powinno być jasno i czytelnie uregulowane prawnie i bezpieczne dla wszystkich pacjentów.
Prawo jest w tej kwestii ograniczone?
Adwokat Michał Gajda: Mamy dość trudną sytuację prawną, ale daleki jestem od stwierdzenia, że panuje całkowity chaos. Faktycznie istnieje luka, która jest instrumentalnie wykorzystywana przez osoby, które po prostu chcą na tym zarobić. Aktualnie jesteśmy na etapie dość intensywnych prac legislacyjnych. Przygotowywane jest rozporządzenie w sprawie procedur w medycynie estetycznej. Jest inicjowana procedura legislacyjna w zakresie zmiany definicji świadczenia zdrowotnego. Już teraz mamy przepisy pozwalające Ministerstwu Zdrowia wprowadzić ograniczenia w zakresie stosowania przez niektóre podmioty poszczególnych wyrobów medycznych. Jako prawnik reprezentujący środowisko lekarskie, podczas prac nad nowymi przepisami, zawsze podkreślam, że granicę między zabiegiem medycznym a kosmetycznym powinno wyznaczać dobro pacjenta i bezpieczeństwo zabiegu.
Dlaczego akurat przez to?
Adwokat Michał Gajda: Każda procedura medyczna, nawet podstawowe leczenie stomatologiczne – zawsze wiąże się z ryzykiem. Należy zastanowić się nie tylko nad samym wykonaniem zabiegu, ale też nad tym kto weźmie za niego odpowiedzialność, kto będzie leczył ewentualne powikłania. Co w sytuacji, kiedy powikłanie się zdarzy? A powikłania są różne – od zwykłych, mało groźnych po martwice czy nawet ślepotę. Wykonanie zabiegu to jeden z elementów pracy z pacjentem. Wcześniej mamy wywiad lekarski, dobór właściwego zabiegu, odpowiedniego wyrobu medycznego, wykonanie zabiegu, a następnie obserwacja pacjenta i zalecenia lekarskie.
A dlaczego z punktu prawnego medycyna estetyczna jest medycyną?
Adwokat Michał Gajda: Przecież opisane przeze mnie elementy pracy z pacjentem to nic innego jak udzielanie świadczenia zdrowotnego i wykonywanie zawodu lekarza. Ponadto w tego typu zabiegach stosujemy wyroby medyczne i produkty lecznicze, a nie produkty kosmetyczne. Nie przez przypadek są oddzielne przepisy regulujące te kategorie produktów i wyrobów. Powszechnie stosowana w medycynie estetycznej toksyna botulinowa jest przecież lekiem, w dodatku o kategorii dostępności z przepisu lekarza – czyli potocznie określanym na receptę. Tu nie ma wątpliwości, że jest to zabieg medyczny, a nie kosmetyczny, do wykonania, którego uprawniony jest wyłącznie lekarz – o czym opowiemy w ramach oddzielnego artykułu. Każde urządzenie, każdy preparat, każdy wyrób medyczny zarejestrowany w Polsce, a tylko taki może być używany do legalnie wykonywanych zabiegów, posiada kartę produktu. Ona jest pod -
stawą zarejestrowania wyrobu medycznego czy leku. W tym dokumencie producent musi określić ryzyko, ale też kwalifikacje osób, które mogą wykonywać zabieg z jego użyciem. Znaczna część wyrobów medycznych stosowanych powszechnie w zabiegach medycyny estetycznej jest zarejestrowana do użytku przez lekarzy albo przez przedstawicieli zawodów medycznych. A zgodnie z obowiązującym stanem prawnym kosmetolog, nie należy do zawodów medycznych – nie wspominając już o tzw. kosmetyczkach.
Dr Karolina Skibicka: Nie chodzi o to, żeby koleżanka czy kolega powiedział: „o widać, że coś robiłaś”. Tylko żeby wzbudzać reakcje otoczenia typu: wyglądasz na wypoczętą, twoja skóra jest rozpromieniona. Dbając o dobry kontakt ze swoimi pacjentami, szczerze pytam o przebyte ewentualnie wcześniej zabiegi. Panie nie ukrywają, że wybierając zabieg u osoby nieuprawnionej, kierowały się względami ekonomicznymi. Bardzo chciały skorzystać ze standardowo kosztownego zabiegu, wybierając tańszą opcję. Efekt takich wyborów jest zazwyczaj niesatysfakcjonujący i trwa krótko. W swojej pracy stawiam przede wszystkim na jakość i szczerość wobec możliwości, jakie mogę uzyskać danym zabiegiem. To podstawy, które zawsze obronią odpowiedni efekt terapeutyczny. Priorytetem w planowaniu poprawy estetyki twarzy jest dążenie do przewidywalnych i korzystnych rezultatów. Korzystna wizualnie i właściwa medycyna estetyczna celem lekarza i satysfakcją pacjenta.
I jak wtedy Pani reaguje?
Dr Karolina Skibicka: W tym przypadku przychodzi mi do głowy porównanie: Czy wsiadłabyś do samolotu, który nie jest prowadzony przez pilota? Czy nie bałabyś się? Problem pojawia się
wtedy, kiedy jest podbramkowa sytuacja. Część zabiegów medycyny estetycznej, to nie jest sztuka wyższa, bywają proste, można je perfekcyjnie odwzorować przy minimalnej zręczności i ogładzie zabiegowej. Problem pojawia się wtedy, kiedy coś zaczyna iść nie tak. Wydaje się wątpliwe, by osoba niebędąca lekarzem w porę, rzetelnie i skutecznie zainterweniowała. Tylko lekarz ma uprawnienia do zastosowania konkretnego leku, który zatrzyma kaskadę dalszych reakcji.
Adwokat Michał Gajda: W pracach nad listą procedur medycznych w medycynie estetycznej, na zaproszenie Ministerstwa brali udział przedstawiciele środowiska kosmetologicznego. Podczas swoich wystąpień kosmetolodzy próbowali nas przekonać, że są przygotowywani od wielu lat do tego, żeby świadczyć takie usługi. Wówczas jeden z lekarzy biorących udział w pracach, odpowiedział bardzo trafną ripostą. Stwierdził, że jeżeli przez 15 lat będzie jeździł wielką cysterną pełną paliwa, nie posiadając do tego uprawnień, nie znaczy to, że po upływie tego czasu stanie się to legalne. A taką wielką cysterną pełną paliwa za kierownicą, której siedzi człowiek bez prawa jazdy, są właśnie zabiegi medycyny estetycznej wykonywane przez osobę nieposiadającą wykształcenia lekarskiego. Nie nabędziemy prawa do wykonywania zabiegów medycznych, tylko dlatego, że je wykonywaliśmy przez kilka lat bezprawnie. Każdy może uzyskać prawo wykonywania zawodu lekarza dające możliwość wykonywania zabiegów z medycyny estetycznej — kończąc studia, odbywając staż i składając egzamin. Nie ma do tego innej drogi.
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Aneta Dolega / foto: Aleksandra Medvey-Gruszka
Doktorze, Od jakiegoś czasu zauważam nierówności na nogach, pośladkach. Wydaje mi się, że jest to cellulit. Dodatkowo mam problem z obrzękami i zatrzymywaniem wody w organizmie. Czy w państwa klinice znajdują się sprawdzone sposoby na tego typu problemy?
Magda
Pani Magdo, tzw. cellulit to zaburzenie, którego objawami jest obrzęk, zwłóknienie i stwardnienie tkanki podskórnej z mniej lub bardziej widocznymi nierównościami na skórze, głównie na biodrach, pośladkach i udach, rzadziej na brzuchu czy ramionach. Z mojej praktyki niestety wynika, iż nie istnieje skuteczna metoda pozbycia się w 100% cellulitu. Aby zredukować objawy, trzeba podjąć kompleksowe działania, obejmujące zmianę diety i dotychczasowego stylu życia, wdrożenie aktywności fizycznej oraz dobranie właściwych procedur zabiegowych. W terapii cellulitu i zapobieganiu obrzękom sprawdzają się takie zabiegi jak: drenaż limfatyczny np. w formie masażu endermologicznego oraz terapia dwutlenkiem węgla — karboksyterapia. Ponadto zalecam takie zabiegi jak stymulacja tkanki podskórnej polem elektromagnetycznym w zakresie mikrofal czy falą uderzeniową. Często łączymy kilka technologii w celu uzyskania jak najlepszych i najtrwalszych efektów zabiegowych. Aby dobrać odpowiednią i skuteczną terapię, konieczna jest konsultacja w celu dokładnej oceny problemu, wskazań i ewentualnych przeciwwskazań.
Pozdrawiam, dr n.med. Piotr Zawodny
Doktorze, Sześć lat temu wykonałam makijaż permanentny brwi. Na początku miał on kolor brązowy, po jakimś czasie jednak zrobił się czerwony i zupełnie do mnie nie pasuje. Czy mogę się pozbyć makijażu po takim czasie i w takim kolorze?
Małgorzata
Pani Małgorzato, odbarwienia pigmentu użytego do wykonania makijażu permanentnego zdarzają się dość często. Można jednak usunąć makijaż permanentny w każdym kolorze, także czerwonym. Polecaną metodą, jeśli chodzi o skuteczność, jest laseroterapia o odpowiednio dobranej długości fali i maksymalnie krótkim impulsie tzw. pikosekundowym. Jeżeli laser posiada odpowiednią do koloru barwnika długość fali, to metoda ta pozwala usuwać tatuaże i makijaże permanentne w pełnej gamie kolorystycznej. Krótki impuls liczony w pikosekundach pozwala na bezpieczne usuwanie tatuażu i makijażu permanentnego z minimalnym oddziaływaniem termicznym na skórę. Po usunięciu makijażu i wygojeniu się skóry, może Pani wykonać makijaż jeszcze raz w tym samym miejscu w kolorze, który będzie Pani odpowiadał.
Pozdrawiam, dr n.med. Piotr Zawodny
Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.
„Perfekty i Ambaras”
Teatr Lalek Pleciuga
„Perfekty i Ambaras” to ani oksymoron, ani kreatywne słowotwórstwo, ani też kalambur. To imiona młodych książąt, głównych bohaterów mądrej opowieści, cenionej dramatopisarki Marii Wojtyszko. Jej najnowszy tekst, bo szczecińska realizacja to prapremiera, zinterpretował Jakub Krofta, pochodzący z Czech uznany twórca teatralny, obecnie dyrektor artystyczny Wrocławskiego Teatru Lalek. Perfekty i Ambaras pewnego dnia stają się… przybranymi braćmi. Otóż Ambaras jest synem Królowej Totalii i Króla Nieutula. Z kolei Perfekty jest synem Królowej Otulii (o ojcu nic nie wiemy).
Po odejściu Totalii do Króla Jakstala, Nieutul wiąże się z Otulią. Uff! Już prezentacja rodzinnych koligacji zdradza, że mamy do czynienia z niebanalnym tekstem, wrażliwym na to co inne, różnorodne, niepospolite. Ileż dzieciaków, choćby każdego dnia na widowni Pleciugi, pochodzi z rozbitych, czy patchworkowych rodzin. To wspaniała lekcja zrozumienia, że w życiu bywa… różnie. Opowieść zaczyna się w momencie buntu Ambarasa, który nie akceptuje nowych członków rodziny. Postanawia uciec z domu, ale przez przypadek wplątuje w to nowego brata. Szybko docierają do granic Królestwa, a potem do dość osobliwych (z pewnością różnorodnych) sąsiednich krain. W międzyczasie zaniepokojeni rodzice, wraz z wydzwonioną gołębiem (ach! pyszny pomysł!) Totalią, biologiczną matką Ambarasa, ruszają na poszukiwania uciekinierów. Szczęśliwe zakończenie będzie nieco inaczej szczęśliwe niż wszyscy sobie to wyobrażają. Ale przecież ten spektakl to pean na cześć różnorodności i inności. Rafał Hajdukiewicz jako Ambaras i Maciej Sikorski jako Perfekty stworzyli brawurowy aktorski duet. Pozostali wypracowali, tak, tak – różnorodny (sic!) korowód fantazyjnych i fantastycznych postaci. Taką możliwość dają wymyślone Królestwa, ze skrajnie różnymi temperamentami ich obywateli. Ten fakt wykorzystała Matylda Kotlińska, autorka scenografii i pięknych kostiumów. Szkoda jednak, że ani autorka, ani teatralny interpretator jej dramatu nie poszli za ciosem i nie wprowadzili do opowieści ważnych dziś tematów obyczajowych. Mowa o innościach zawartych w skrócie LGBTQ. Im dzieciaki wcześniej poznają różnorodność także w tej przestrzeni, tym szybciej ją zrozumieją i zaakceptują. Nie ma też słowa choćby o body shamingu czy różnorodności rasowej. Te braki sprawiają, że pleciugowe przedstawienie jest niepełne. Uznanie wymowy za uniwersalną także. Nie zgadzam się z umniejszającą problem metodą podstawienia zamiast „X” kolejnych przykładów.
Teatr Współczesny w Szczecinie
Seks i niepełnosprawność. To punkt wyjścia spektaklu Justyny Sobczyk i Jakuba Skrzywanka. Terapeutyczny szok (roz)poznawczy odbywa się tu przy pomocy dość skomplikowanej teatralnej struktury z wykorzystaniem wielu form i technik. Dramat Szekspira jest tu jedynie zaznaczony, w co istotniejszych fragmentach zacytowany i przede wszystkim zdekonstruowany. Twórcy wydobyli z utworu hipokryzję, pokazując jego przemocowy charakter, pochwałę klasowości i dominację nieznoszącego sprzeciwu patriarchatu. Zdekonstruowane „szczęśliwe zakończenie” nie ma tu formuły radosnej ceremonii, a gorzkiego, smutnego, wymuszonego obwieszczenia. Zmierzch patriarchatu? Burzy się nie tylko struktura i wymowa dramatu, ale także samego baśniowego lasu (Leeeeeciiii!). Skrzywanek eksperymentuje z teatralną rekonstrukcją. Tym razem to zainspirowana autentyczną historią oraz wpisem w mediach społecznościowych wizyta niepełnosprawnego chłopaka u seksworkerki. Rekonstrukcja wywraca wyobrażenia na temat seksu wśród osób z niepełnosprawnością. Daje każdemu z nas wielkiego, notabene zasłużonego, kopa w dupę, za to, że nie potrafiliśmy (My, ogół) prawdziwie rozpoznać problemu. Do miłości każdy powinien mieć prawo. Bez wyjątku. Tak jak obnażenie znaczeń dramatu Szekspira, tak ta sekwencja, otworzyła wielu osobom nie tylko oczy… To przedstawienie bardzo atrakcyjne wizualnie, co jest zasługą scenografii Agaty Skwarczyńskiej oraz kostiumów Anny Rogóż. Ich pracę świetnie podkreśla misternie wyreżyserowane zimne światło. Kapitalne, lecz niepokojące dźwięki oraz muzykę zaproponował Jacaszek. Bez wyjątku przepyszne role stworzył zespół aktorski szczecińskiego Teatru Współczesnego, podobnie jak partnerujący im (z tożsamym artystycznym efektem) performerzy niepełnosprawni. To wszystko sprawia, że „Sen nocy letniej” jest wielopoziomowym, nie tylko znaczeniowo, widowiskiem o wielkim inscenizacyjnym rozmachu. Nie do końca udało się zespolić wszystkie opowieści czy narracyjne przestrzenie. To mankament tej eklektycznej realizacji. Walka Sobczyk i Skrzywanka o szacunek i prawo do miłości osób niepełnosprawnych jest arcyważny i zrozumiały, ale trudna struktura samego spektaklu jest momentami nieczytelna. To zdefragmentowany i zdeformowany szekspirowski dramat, który płynnie przechodzi w teatralną rekonstrukcję, przerwany komediowymi sekwencjami i opatrzony dokumentalnym zapisem społecznych reakcji. Tego nie pomieści nawet określenie „eklektyczna realizacja”.
„Wszystko, wszędzie, naraz”
Scenariusz i reżyseria: Dan Kwan, Daniel Scheinert
W skrócie: chodzi o to, że każda nasza życiowa decyzja tworzy równoległy świat, który toczy się dalej podług jej efektów czy konsekwencji. Takich światów jest nieskończona liczba. Dość powiedzieć, że ta surrealistyczna koncepcja czerpie z fizyki kwantowej, a dokładniej z teorii strun, która zakłada, że fundamentalnym budulcem świata nie są punktowe cząstki, lecz rozciągłe struny. Nie, nie chciałem lub nie potrafiłem odnaleźć w tym inspiracji czy nawiązania do współczesnych dystopijnych, fantastycznych utworów (powieści, sag, filmów, seriali, a nawet fabularyzowanych gier). Mimo, że jestem ateistą, nie mogłem uwolnić się od nachalnych skojarzeń religijnych, albo szerzej – teologicznych. Filozofia multiwersum owszem odrzuca istnienia Boga czy Bogów, ale wartości stojące u podstaw każdego wierzenia już nie. Ścieranie się dobra i zła jest totalnym lejtmotywem dla każdego z nas, WE WSZYSTKIM, WSZĘDZIE I NARAZ… Michelle Yeoh (filmowa Evelyn Wang) stworzyła rolę, która na długo zostanie zapamiętana w historii kina. Na podstawie jej kreacji można by napisać podręcznik aktorstwa. Zaskakujący w swych metamorfozach był jej filmowy mąż Waymond Wang w interpretacji Ke Huy Quana. A to jak narysowała swoją postać Jamie Lee Curtis (Deirdre Beaubeirdra) jest właściwie niemożliwe do opisania. Czy jest jakiś wyżej wartościujące określenie niż „wirtuozerska brawura”? Ta szalona baśń ma równie szaloną i piękną sferę wizualną. Podróż po tysiącach różnorodnych strunach multiwersum pozwoliła na niesamowity rozmach. To zachwycające zdjęcia (Larkin Seiple) oraz misterny montaż w teledyskowym rytmie (Paul Rogers). Na bezgraniczne szaleństwa mogli sobie też pozwolić (i pozwolili) autorzy scenografii (Jason Kisvarday, Kelsi Ephraim) oraz olśniewających, pomysłowych kostiumów (Shirley Kurata). Podkreślane kolejnymi fantastycznymi stylizacjami wcielenia Jobu Tupaki vel Joy Wang (Stephanie Hsu) to swoiste dzieła sztuki. Znając zaledwie podstawy zasad i tajników produkcyjnych, myślę, że każdy z aktorów musiał podczas zdjęć wykazać się niesłychaną cierpliwością. Liczba ujęć niezbędnych dla stworzenia kilkusekundowej sekwencji musiała iść w tysiące. Myślę, że równie ciekawy i zaskakujący, co sam film może być dokument z rodzaju „making of”. Zawieruchę planu filmowego, może oddać jedynie sam tytuł – tu też musiało być WSZYSTKO, WSZĘDZIE, NARAZ. Prestiżowe 7/6 ;-)
„Filip”
Reżyseria i scenariusz: Michał Kwieciński
„Filip” to filmowe laboratorium ludzkich emocji, w której geopolityczna sytuacja jest jedynie papierkiem lakmusowym. Katalizatorem zaś gorzka „mikstura” z honoru, miłości, seksu, strachu i zemsty. Rzecz dzieje się podczas drugiej wojny światowej, jednak nie mamy do czynienia z filmem wojennym. Nie ma tu bohaterskich żołnierzy, patosu, ani krwawej martyrologii. Autor powieści „Filip” Leopold Tyrmand, a za nim reżyser i scenarzysta jej filmowej adaptacji Michał Kwieciński (wraz z Michałem Matejkiewiczem) wrzucają swoich bohaterów w środek wojennej zawieruchy (1943), ale nie na wojenny front, lecz do dynamicznej metropolii – Frankfurtu nad Menem. Tytułowy Filip, to polski żyd, który po rzezi w warszawskim getcie, ucieka w głąb Niemiec. Podając się za Francuza zdobywa posadę kelnera w ekskluzywnym hotelu. Dopóki alianckie naloty nie obrócą miasta w perzynę, korzysta z życia i pozornej wolności. Wolny czas spędza na… erotycznych podbojach. Jednak ta pozornie oportunistyczna beztroska okazuje się perfidnym cynizmem. Naziści kontakty Niemek z obcokrajowcami surowo karali. Mimo to przystojny amant nie ma problemu z uwodzeniem kolejnych kobiet. Spełnienie osiąga dwukrotnie – podczas orgazmu, a potem w imię honoru, beznamiętnym poniżaniem i szantażem zdobytych kobiet. Wszystko się zmieni wraz z kolejnym honorowym challengem, którego celem jest, nieczuła na jego zaloty, córka nazistowskiego dygnitarza, Lisa. Tylko czy to prawdziwa miłość? Eryk Kulm, odtwórca postaci tytułowego Filipa, nie znika z kadru ani na moment. Każda scena to eksplozja niepokojącego magnetyzmu i nieposkromionej energii. Każdy gest, spojrzenie, ruch, każde wypowiedziane słowo (nieważne czy w jidysz, czy po polsku, niemiecku czy francusku) wydają się misternie wystudiowane, ale przy tym prawdziwe. Na uznanie zasługują twórcy scenografii oraz kostiumów, którym znakomicie udało się cofnąć czas o kilkadziesiąt lat. Całość odważnie zilustrował muzycznie Robot Koch. Zrezygnował z historyzmu i „stylizacji z epoki”, proponując zaskakująco współczesne dźwięki. To co pozwala już teraz mówić o sukcesie „Filipa” to z pewnością zdjęcia Michała Sobocińskiego. Świetna gra światłem i barwą (sceny na basenie!), swoista żonglerka atmosferą oraz nastrojami, ale przede wszystkim misterny czy wręcz koronkowy portret bohatera. „Filip” to kolejny głośny krzyk o bezsensie wojny i sprzeciw dla niepotrzebnego cierpienia i bólu. Nikt nie spodziewał się, że w XXI wieku takie tematy mogą być znów aktualne. Możemy też potraktować „Filipa” jako, pouczający, lecz nie moralizatorski, traktat o patriotyzmie i jego granicach. Truizmem będzie, gdy spuentuję ten tekst, tym że to przecież opowieść o wielkiej wadze i takiej też potrzebie przyjaźni i miłości. Banalne, ale prawdziwe i niezbędne...
KOTY TO WDZIĘCZNY TEMAT, CZEGO DOBRYM PRZYKŁADEM JEST BARDZO POPULARNY OBECNIE GACEK. ZYSKAŁ ON MIĘDZYNARODOWĄ SŁAWĘ, JEDNAK TO NIE JEDYNA KOCIA GWIAZDA ZE SZCZECINA. NIEKTÓRE MRUCZKI ZOSTAŁY UPAMIĘTNIONE I ZYSKAŁY NIEŚMIERTELNĄ SŁAWĘ. ICH PORTRETY ZNAJDZIEMY WŚRÓD KSIĄŻEK, FILMÓW, PIOSENEK CZY DZIEŁ SZTUKI PLASTYCZNEJ. W SZCZECINIE STOI NAWET POMNIK KOTA! TO UMBRIAGA. POSTAĆ ŚCIŚLE ZWIĄZANA Z MIEJSCOWYM FOLKLOREM MORSKIM I ŻEGLARSKIM. NIE KAŻDY WIE, ŻE TEN KOT ISTNIAŁ NAPRAWDĘ I PŁYWAŁ PO MARE DAMBIENSIS.
Słynne mruczki
„A przecież kot, proszę pana, / To postać powszechnie znana, / To pożyteczna istota, / A pan wciąż pomija kota! / Jakiż pan przykład daje? / Cóż to za obyczaje? / Żądam teraz niezłomnie:/ Proszę w domu siąść na kanapie/ I wiersz napisać o mnie, / A jak nie – to panu oczy wydrapię!”: napisał Jan Brzechwa w wierszu „Kot”. Dobrze zobrazował charakter mruczków. Kocia natura fascynuje nas od wieków. Te zwierzęta zawsze były uznawane za niezwykłe. Niektóre z nich zyskały więc szczególny rozgłos.
Filuś – kot księżnej Izabeli Czartoryskiej – był pierwszym polskim zwierzęcym aeronautą. Niestety zginął tragicznie. Podobno jego pogrzeb był wydarzeniem na skalę kraju. Urządzono mu prawdziwą sarmacką ceremonię. Mruczek ten został upamiętniony nawet w polskiej literaturze. Wspomina go Franciszek Dionizy Kniaźnin w poemacie „Balon” i Ignacy Krasicki w jednej
z pieśni „Myszeis”. Z kolei kot Churchilla, Nelson, jadał z nim obiady na Downing Street. Natomiast Fred był tajnym agentem nowojorskiej policji.
Nie można też zapomnieć o Oscarze. Był on hospicyjnym kotem, który dostał nagrodę za troskę i przebywanie z pacjentami w ostatnich chwilach ich życia. Poświęcono mu artykuł w czasopiśmie „The New England Journal of Medicine”. Malaysia była z kolei ukochaną kotką piosenkarki Dusty Springfield. Gdy zginęła pod kołami samochodu, artystka poświęciła jej album. Socks to był słynny pierwszy kot USA. Ulubieniec Billa Clintona. Mruczek ten „zdobył taką popularność, że regularnie otrzymywał całe worki korespondencji, a w 1993 roku opublikowano fikcyjny dziennik kota”: można przeczytać w artykule „Najsłynniejsze koty” na stronie wysokieobcasy.pl.
Orangey – to był prawdziwy gwiazdor z Hollywood. Zdobył sła -
FOTO: WIKTOR HAWRYLUKwę dzięki pracy w filmie. To on zagrał z Audrey Hepburn w głośnej produkcji „Śniadanie u Tiffany’ego”. Zachwycano się jego smukłością i zwinnością. Kariera kota trwała kilkanaście lat. Poza planem zdjęciowym, ten mruczek słynął jednak z nieprzewidywalnego temperamentu.
Trzeba też wspomnieć o uroczym kocurze, jakim był pupil Jamesa Bowena. Zyskał sławę dzięki filmowi „Kot Bob i Ja”. Ten mądry zwierzak uratował swojego opiekuna. Można wręcz rzec, że wyciągnął łapkę do życiowego rozbitka… A to tylko kilka ciekawych przykładów z kociej historii! Wśród nich jest oczywiście też nasz Umbriaga.
Czworonożny żeglarz
„Nie od dziś wiadomo, że żeglarze i marynarze chętnie korzystali z kocich usług podczas swoich wypraw. Mruczki dbały o to, aby pokładowe zapasy były wolne od gryzoni, przy okazji dając ukojenie samotnym podróżnikom. Któż nie chciałby bowiem pogłaskać kociego towarzysza i posłuchać jego cudownego mruczenia, gdy na horyzoncie brak lądu? Dzięki temu, że koty były zabierane za morza i oceany, dochodziło do mieszania się ras – prawdopodobnie w taki sposób powstała m.in. popularna dziś rasa maine coon”: można przeczytać w tekście „Niezwykła historia kociego patrona – legenda Umbriagi” na portalu koty.pl. Nasz mruczek też był takim kotem. Umbriaga stał się szczecińską legendą. Rudy kocur był ulubieńcem lokalnych żeglarzy. Żył na przełomie lat 40. i 50. XX wieku. Mieszkał na przystani Akademickiego Związku Morskiego (obecnie Jacht Klub AZS Szczecin) nad jeziorem Dąbie. Jego imię to zniekształcone słowo z włoskiego filmu, popularnego w tamtych czasach. Kot bardzo często pływał na jachtach. Był powszechnie znany w okolicy. Podobno bezbłędnie odróżniał „swoich” od „szczurów lądowych”. Z ulubionymi załogami odbył wiele rejsów. Był królem jeziora Dąbie. Pewnego dnia… zszedł na ląd i zaginął bez śladu. Miało to miejsce w okolicach wyspy Dębina. Kocur został jednak w rozmaity sposób upamiętniony. Z upływem lat stał się postacią wyjątkową.
Istnieje Ziemia Umbriagi. Jacht nazywany jego imieniem. O przygodach kota napisano książkę dla dzieci. Śpiewa się o nim także szanty. Mruczek jest patronem jednego z lokalnych przedszkoli publicznych. A w Alei Żeglarzy stoi, wspominany już wcześniej, pomnik kociego żeglarza. To dzieło dłuta Pawła Szatkowskiego. Rzeźba sąsiaduje z innym posągiem tego samego autora, wizerunkiem kapitana Kazimierza Haski.
Postać z misją
„Gdzieś na wyspach Bergamutach/ Żyje kot chodzący w butach. / I na pewno wszyscy wiecie, / Że jest znany w całym świecie/ A ja myślę sobie: Co tam! / Słynniejszego mamy kota/ Co miał głowę pełną marzeń, / I chciał dzielnym być żeglarzem!”: to pierwsza zwrotka piosenki „Kot Umbriaga”, której słowa napisał Mirosław Aleksander Kowalewski.
Pamięć o kocim żeglarzu jest wciąż żywa. Wykorzystuje się ją w dobrym celu. Dziś postać ta pomaga głównie w edukacji żeglarskiej dzieci. To patron jednego z ważnych wyróżnień. Wśród Międzynarodowych Nagród Żeglarskich Szczecina jest bowiem Nagroda Kota Umbriagi. Przyznawana jest za osiągnięcia dzieciom w wieku od 6 do 13 lat. Wręcza się ją także placówkom krzewiącym żeglarstwo wśród najmłodszych. Nagroda ma postać statuetki kota w marynarskim stroju.
W czasach słusznie minionych szczecińscy żeglarze marzyli o dalekich podróżach i wolności. Pływając po jeziorze Dąbie –tworzyli fantastyczne lądy, morza oraz ziemie. Świat przygód i tajemnic. Umbriaga należał do tego uniwersum. Był częścią pięknych marzeń. Kocur jest ściśle związany z legendą Mare Dambiensis, czyli Morza Dąbskiego, ale to już temat na inny tekst…
autor: Karolina Wysocka/ źródła „Najsłynniejsze koty”, A. Dobrydnio, wysokieobcasy.pl; wikipedia.org; palac.szczecin.pl, „Niezwykła historia kociego patrona – legenda Umbriagi”, N. Parchimowicz, koty.pl; szczecin.naszemiasto.pl, infomare.pl/ foto: Wikipedia, Pexels
„PRYWATNA KLINIKA” – TO WYJĄTKOWA SZTUKA W HISTORII SZCZECIŃSKIEJ SCENY TEATRALNEJ. 4 MAJA ZOSTANIE ZAPREZENTOWANY JEJ 500. SPEKTAKL! TEGO SAMEGO DNIA OLGA ADAMSKA, KTÓRA GRA GŁÓWNĄ ROLĘ – HARRIET BĘDZIE OBCHODZIŁA 50. URODZINY! SPECJALNIE DLA MAGAZYNU SZCZECIŃSKI PRESTIŻ OPOWIEDZIAŁA M.IN. JAK TO JEST GRAĆ TAK DŁUGO JEDNĄ ROLĘ, ALE ZA TO „ROZDAJĄCĄ KARTY”, KIM DLA NIEJ JEST GŁÓWNA BOHATERKA, DLACZEGO TRZEBA MÓWIĆ OTWARCIE O SWOIM WIEKU I CO NA NIĄ JESZCZE CZEKA.
„Prywatna klinika”, to perypetie Harriet, która życie dzieli między dwóch, nieświadomych nawzajem swojego istnienia, kochanków. Przypadek oraz niespodziewani goście burzą perfekcyjny plan schadzek w jej garsonierze.
Przeczytałem kilka recenzji poświęconych „Prywatnej klinice”… Sprzed kilkunastu lat…, m.in. z 2010 roku… Naprawdę? To ja ich nie czytałam. Mam nadzieję, że tam nie było nic złego!
Ależ skąd, same peany pochwalne. Nie ma się do czego przyczepić. Ale zechciej mi zdradzić tajemnicę – co jest takiego fascynującego w tej sztuce, że ona przez 19 nie schodzi z afisza Teatru Polskiego?
To jest pytanie raczej do jej autorów. W szkole teatralnej uczyli mnie wybitni aktorzy m.in. Anna Polony i Izabela Olszewska, a jej rektorem był Jerzy Stuhr. Pamiętam, przyszedł kiedyś zobaczyć nasz egzamin na pierwszym roku i powiedział takie zdanie, które dobrze zapamiętałam: „pierwszy śmiech, jeśli się w ogóle pojawi, jest dla autora, a potem, w drugiej kolejności dla Ciebie, albo może dla reżysera”. Wzięłam sobie te słowa głęboko do serca. Myślę więc, że to pytanie powinno zostać skierowane do autorów sztuki, którzy potrafili napisać taką świetna farsę, któ -
ra hula po wielu scenach. W tej sztuce jest świetnie budowane napięcie, czuć, że z każdą chwilą publiczność się rozkręca, rozsmakowuje w trakcie spektaklu, że staje się ona coraz bardziej rozbawiona, weselsza, że ta przyjemność jest dawkowana. Ważna chyba też jest specyfika naszego teatru, mamy stały zespół i można było tę sztukę grać bez żadnych zmian obsadowych. Zaczynając moją przygodę z „Prywatna kliniką” i Harriet byłam w idealnym wieku do tej roli, miałam 31 lat. Teraz już chyba dawno idealny nie jest. Ale publiczność nadal się świetnie bawi.
Skromność przez Ciebie przemawia, ale przecież to Ty grasz główną rolę w tym przedstawieniu.
To rola „rozdająca karty”. Jest ich niewiele dla aktorek. Miałam przyjemność zagrać dwie takie role: właśnie Harriet i Ałłę z „Gąski” Nikolaja Kolady. Dwie „rozdające karty” postaci na 25 lat grania. Zdolny aktor ma dużo więcej możliwości zagrania takich ról. Ale tak już jest skonstruowany repertuar. Kobiety zawsze grały mniej, choć teraz to się zmienia bardzo intensywnie. Doszły do głosu dramaturżki. Tak więc bardzo się cieszę, że miałam przyjemność zagrać rolę, która jest stelażem całego spektaklu. Tak po prostu jest, nie ma się co czarować. Od tej roli tez zależy sukces przedstawienia. Trzeba to w końcu powiedzieć głośno po tych 19 latach grania (śmiech).
Pewnie ją teraz grasz zupełnie inaczej niż 19 lat temu?
Oczywiście, że się gra inaczej. Wszystkie doświadczenia, które zbieramy jako ludzie z nas emanują, zmienia się też nasz ogląd świata. To wszystko przekłada się na graną postać oraz te wszystkie inne rzeczy np. dochodzące lata. I nie mówię tu choćby o poszerzaniu kostiumów. Ja się zawzięłam i nie musiałam tego robić. Ale np. nagle siadając w pewnej pozycji poczujesz bolące kolanko albo zaatakują Cię „korzonki”. Z pewnej sytuacji zrobiłam teraz żart. Miałam taką scenę – wychodzę w peniuarze, całym w różowych piórach. I one oczywiście się urywają i zostają na scenie. Jako młodziutka Harriet zbierałam je „w kucki”. No ale ile można, trzeba było coś zmienić. Wymyśliłam więc z rekwizytorkami taka rolkę na długiej rączce i teraz z jej pomocą zbieram te piórka. Wszystko się zmienia. I to jest najciekawsze.
Harriet to jedna z Twoich ulubionych ról?
Na pewno jest ważna. Pamiętam pierwszy śmiech publiczności, który pojawił się na premierze. I nie zapomnę tego nigdy. To jest ten moment w przedstawieniu, w którym zawsze pojawia się śmiech. Choćby nie wiem jak zimna była publiczność. Kiedy ten pierwszy śmiech usłyszałam, pomyślałam: „Olga, jest szansa, że to „zatrybi”. Gram w „Prywatnej klinice” 19 lat, od 31 do 50 roku życia. To jest właściwie całe życie. To czas w którym się najbardziej zmieniamy, najwięcej pracujemy, chcemy, pragniemy, mamy oczekiwania, realizujemy plany. Mam poczucie, że ta rola była świadkiem moich ważnych wydarzeń życiowych.
Kto podjął decyzję o zakończeniu przygody z „Prywatną kliniką”?
To przede wszystkim moja decyzja, bo już absolutnie wyrosłam z tej roli. Potem mieliśmy tylko rozmowę z dyrektorem o jej za -
kończeniu. Przystałam na to, żebyśmy ją zagrali do 500 przedstawienia, bo publiczność chce nadal ten spektakl oglądać. Nie jestem sentymentalna, ale pomyślałam, że ta Harriet zasługuje na pożegnanie z przytupem.
Mówisz o swoich 50-tych urodzinach otwarcie, głośno i odważnie. To znak czasów?
Myślę, że tak. Kiedyś, być może odejmowałam sobie lat. Potem uznałam, że to jest w złym stylu. Co w tym negatywnego, że człowiek wygląda na swoje lata? Poza tym w swoje 50 urodziny gram w 500 spektaklu tę Harriet. Uznałam, że to godne pożegnanie tej roli.
Wszystko co najlepsze już za Tobą czy nadal przed Tobą?
Myślę, że przede mną! Teraz dopiero zaczyna się frajda grania. Przez pierwsze 10 lat wychodzisz na scenę i jesteś na pograniczu strachu, euforii i czegoś nieznanego. Potem dopiero zaczynasz panować nad sytuacją i to jest szalenie miłe. Można sobie wyznaczać cele, najlepsze role są dla dojrzałych kobiet. Takie są fakty i to się nie zmieni. Sama także sobie znajduję tematy do gry. Dużo dobrego za mną, ale mnóstwo przede mną. Poza tym ja się ciągle ekscytuję pracą, jak 25-letnia dziewczyna!
„Prywatna klinika” sztuka Johna Chapmana i Dave Freemana. W roli Harriet – Olga Adamska. W pozostałych rolach: Zbigniew Filary, Adam Zych, Katarzyna Bieschke-Wabich, Jacek Piotrowski, Małgorzata Chryc - Filary oraz Lidia Jeziorska. reżyseria: Stefan Szaciłowski. Premiera spektaklu odbyła się 6 lutego 2004 roku.
rozmawiał: Dariusz Staniewski / foto: archiwum Teatru Polskiego w Szczecinie
PROTETYKA, IMPLANTOLOGIA
CHIRURGA STOMATOLOGICZNA
LECZENIE PRZY UŻYCIU MIKROSKOPU.
Gabinet współpracuje z z wyśmienitym specjalistą, chirurgiem szczękowo-twarzowym – doktorem Pawłem Rogusiem, absolwentem Wydziału Stomatologii WUM i Wydziału Lekarskiego WUM. Doktor ukończył również specjalizacje z chirurgii szczękowotwarzowej, a ponadto jego specjalnością jest implantologia. Na co dzień operuje w Szpitalu Klinicznym im.prof. Orłowskiego na Oddziale Chirurgii Plastycznej. Szkoli lekarzy z zakresu odbudowy kostnej i implantologii.
Zapraszamy do zapisów:
Ul. Gombrowicza 25 | 70-758 Szczecin
Tel. 534 455 534 |
STOLICA POMORZA ZACHODNIEGO CZEKA NA PIĄTĄ EDYCJĘ WYJĄTKOWEJ IMPREZY MUZYCZNEJ ORGANIZOWANEJ PRZEZ ZNANĄ I CORAZ POPULARNIEJSZĄ SZCZECIŃSKĄ BALTIC NEOPOLIS ORCHESTRA. CHODZI OCZYWIŚCIE O FESTIWAL SZCZECIN CLASSIC, KTÓRY JUŻ JEST CHLUBNĄ WIZYTÓWKĄ MIASTA I REGIONU NIE TYLKO W CAŁYM KRAJU. NIE JEST TO IMPREZA WYŁĄCZNIE DLA WYTRAWNYCH MELOMANÓW. TO TAKŻE SPOTKANIE MŁODYCH, ZDOLNYCH MUZYKÓW I TYCH, KTÓRZY DOPIERO ROZPOCZYNAJĄ SWOJĄ PRZYGODĘ Z KLASYKĄ. TRADYCYJNIE FESTIWAL ODBYWA SIĘ W CZASIE POLSKIEJ „WIELKIEJ MAJÓWKI”. DLATEGO JEGO ORGANIZATORZY PRZYGOTOWALI WIELE IMPREZ MUZYCZNYCH DLA MIESZKAŃCÓW MIASTA.
Piąta edycja festiwalu odbędzie się w dniach 26 kwietnia –3 maja 2023 roku. To jedna z prestiżowych imprez, która wpisała się już na stałe w kulturalnym kalendarzu nie tylko Szczecina. W czasie „wielkiej majówki” gromadzi rzesze wielbicieli muzyki klasycznej oraz muzyków, którzy podczas festiwalu biorą udział w Szczecin Classic Academy. Bogaty program wypełniony jest m.in. koncertami, w których biorą udział najwybitniejsi artyści z Polski, Europy i świata.
Szczecin Classic dla artystów i mieszkańców
Festiwal charakteryzuje niesamowita różnorodność w doborze repertuaru i miejsc koncertów. To impreza to również skuteczne poszukiwania nowych odbiorców. Pomagają w tym nie tylko wieczorne koncerty odbywające się w różnorodnych składach – czy to kameralnych, czy orkiestrowych. Ważne są także wydarzenia towarzyszące, które są jednym z głównych filarów festiwalu. Jak zwykle organizatorzy przygotowali szereg propozycji łączących muzykę klasyczną z niebanalnymi propozycjami spę -
dzenia wolnego czasu przez mieszkańców miasta oraz odwiedzających Szczecin w czasie „majówki”. To m.in. poranna gimnastyka z klasyką w parku – dla dzieci i dorosłych, happeningi muzyczne w centrum miasta, nauka tańca, otwarte wykłady dla przyszłych artystów oraz warsztaty tematyczne, które odbywają się pod hasłem „Maltówka”. Do tego dochodzą wydarzenia w przestrzeni miejskiej np. koncerty plenerowe w Parku Kasprowicza, happeningi, spotkania i warsztaty. Na miłośników muzyki, młodych zdolnych artystów oraz mieszkańców Szczecina, poza gronem wybitnych artystów, czeka jeszcze jedna atrakcja – skrzypce Stradivariusa. Festiwalowi towarzyszy również konkurs na rezydencję zespołu kameralnego. Ten, który otrzyma najwyższą notę, zdobędzie tytuł rezydenta, weźmie udział w kursie, a także wykona autorski koncert stremowany live przez Polskie Radio oraz w Internecie.
Szczecin Classic Academy
Nieodłączną częścią festiwalu jest specjalny kurs muzycz-
ny, czyli Szczecin Classic Academy. To projekt skierowany do uczniów, studentów oraz absolwentów szkół i uczelni artystycznych, w tym instrumentalistów (grupa instrumentów smyczkowych) oraz dla istniejących zespołów kameralnych. Zgłaszają się do niej młodzi, zdolni muzycy praktycznie z całego świata, którzy przy pomocy zupełnie nowej koncepcji artystycznej oraz przy udziale wybitnych artystów/pedagogów w wyjątkowym miejscu mają szansę rozwinąć swoje umiejętności. To nie tylko udział w zajęciach indywidualnych, w grupach kameralnych, czy orkiestrze kameralnej, ale przede wszystkim szansa przygotowania i wykonania koncertu z najwybitniejszymi mistrzami i pedagogami z najważniejszych uczelni artystycznych Europy.
– W naszym festiwalu co roku biorą udział te same osoby, ale pojawiają się też nowe nazwiska. Te same z tego powodu, że są to mistrzowie i profesorowie bardzo lubiani przez naszych kursantów i co roku wpływają prośby, żeby pojawili się ponownie. My nie protestujemy, bo to jest grono naprawdę zacnych artystów i bardzo się cieszymy, że przyjeżdżają do Szczecina. Znajduje się w nim m.in. Konstanty Heidrich, wiolonczelista
i profesor UDK w Berlinie. Absolutnie fenomenalny jako solista, kameralista. Nawet udało nam się zaprosić go do wspólnego nagrania płyty z naszą orkiestrą w ubiegłym roku. Jesteśmy z tego kontaktu artystycznego bardzo szczęśliwi i cieszymy się, że Konstantin co roku znajduje czas, żeby do nas przyjechać. A jest tak wielu chętnych, żeby mieć z nim wykłady, lekcje, kursy, że wiemy, iż to jest bardzo dobry wybór. Do tego w tym roku czeka nas w trakcie koncertu finałowego, oprócz Stradivariusa, prawykonanie nowej kompozycji napisanej dla BNO przez Mikołaja Majkusiaka – w tej chwili jednego z czołowych kompozytorów młodego pokolenia polskich kompozytorów. Poznaliśmy się osobiście w ubiegłym roku na Gali Fryderyków, gdzie po raz pierwszy wykonaliśmy jego kompozycję. Poznaliśmy jego twórczość i postanowiliśmy zamówić u niego utwór, korzystając z konkursu ministerialnego na zamówienia kompozytorskie. Partię solową w tym utworze wykona Agata Szymczewska –jedna z najwybitniejszych polskich skrzypaczek. Drugą partię solową wykona Vołodia Mykytka – altowiolista, który związany jest z Polską już od dobrych kilku lat. BNO będzie im w tym
towarzyszyć. Dodatkowo w kursie, po raz drugi, weźmie udział
Daniel Stabrawa – wieloletni koncertmistrz Filharmonii Berlińskiej. Młodzi artyści uwielbiają spędzać z nim czas. Nie tylko na próbach czy lekcjach, ale także poza tymi oficjalnymi spotkaniami. To fenomenalna postać, żyjąca encyklopedia muzyki, która współpracowała z największymi tego świata łącznie z wybitnym dyrygentem Herbertem von Karajanem. To za jego sprawą
Daniel Stabrawa został koncertmistrzem, bo von Karajan mu tę funkcję zaproponował. Jak zawsze na naszym kursie pojawi się Tomasz Tomaszewski, też wieloletni koncertmistrz, ale Deustsche Oper w Berlinie. Współpracuje z nami już 10 lat. Emanuel Salvador, wiadomo, koncertmistrz naszego zespołu, będzie wykonywał bardzo dużo partii na naszym festiwalu. W tym roku po raz pierwszy weźmie w nim udział pianista Bartłomiej Wezner. To kameralista, solista z Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Jesteśmy bardzo podekscytowani współpracą z nim. Zagra w koncercie finałowym, ale wystąpi też w składach kameralnych razem z naszymi kursantami. Zagości u nas także Andriy Viytovicz – altowiolista, wieloletni lider altówek w Royal Opera Haus w Londynie. Przyjeżdża do nas regularnie. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że znajduje dla nas czas. To jeden z najlepszych altowiolistów, jakich słyszałam w życiu, a słyszałam ich wielu. Jest naprawdę niesamowity – zapewnia Emilia Goch Salvador, dyrektor Baltic Neopolis Orchestra.
Szczecin Classic Academy oferuje także wiedzę dotyczącą m.in. jak być własnym menadżerem, jak przygotować własne portfolio, jak się przygotować do przesłuchań, nagrać i wydać płytę, umiejętnie korzystać z platform internetowych, czy zdobywać środki na własną działalność artystyczną. Ten „kurs nie z tego świata” potrwa, podobnie jak festiwal, od 26 kwietnia do 3 maja 2023 roku.
autor: ds / foto: materiały Baltic Neopolis Orchestra
Po ciężkim udarze, Znany i ceniony aktor Adam traci niezbędne do wykonywania swojego zawodu narzędzie – mowę. Jego żona z uporem i determinacją walczy o jego powrót do zdrowia i na scenę, mimo słabych rokowań lekarzy. „Prawdziwe życie aniołów ” to film fabularny inspirowany prawdziwą historią Krzysztofa Globisza, jednego z najwybitniejszych polskich aktorów, który w 2014 roku przeszedł rozległy udar, a dziś wraca do zdrowia, przed kamerę i do teatru.
Jazzowa Nadzieja Roku 2016 oraz Gitarzysta Roku 2022 w plebiscycie magazynu Jazz Forum. Zdobywca wielu nagród i wyróżnień, w tym Pierwszej Nagrody na Międzynarodowym Jazzowym Konkursie Gitarowym im. Jarka Śmietany oraz Grand Prix Indywidualność Jazzowa na festiwalu Jazz nad Odrą. Szymon Mika zachwyca dojrzałą grą, dopracowanym brzmieniem i profesjonalnym warsztatem. Na co dzień koncertuje z czołówką polskiego i światowego jazzu, tworząc nietuzinkowe projekty. Na Zamek zaprosił kontrabasistę młodego pokolenia Piotra Narajowskiego, zdobywcę wielu nagród, współpracownika wybitnych osobistości polskiego i europejskiego jazzu.
Szczecin, Zamek Książąt Pomorskich, Sala Anny Jagiellonki, 8 marca 2023, godz. 17:00
„Szkice z Polski" to archiwalne filmowe zapisy z podróży po naszym kraju niedługo po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. To obrazy sprzed 100 lat. Autorem nagrań jest Maurice Bekaert, belgijski prawnik i handlowiec. Taśmy zostały odkryte w belgijskich archiwach i przywrócone pamięci przez polskich specjalistów z Filmoteki Narodowej. To szansa na doświadczenie realiów życia w przedwojennej Polsce. Pokazowi towarzyszyć będzie muzyka na żywo autorstwa i w wykonaniu Liliany Kostrzewy.
Spektakl „ Akompaniator ” to druga już – po spektaklu „1888. Willa miłości" – produkcja teatralna realizowana w Willi Lentza. Tym razem artyści przybliżą nam monodram Marcela Mithois w wykonaniu Aleksandra Różanka, w reżyserii Zuraba Pirveli'ego i aranżacjach Gustawa Miłoszewskiego. Sztuka przybliża widzowi konsekwencje zachowań człowieka, który we współczesnym świecie próbuje wszelkimi sposobami zdobyć popularność. Obnaża też wszechobecny dziś problem związany ze społecznym zainteresowaniem wydarzeniami i działaniami wzbudzającymi sensację.
Szczecin, Willa Lentza, 17 kwietnia 2023
„SZKICE Z POLSKI” Z MUZYKĄ NA ŻYWOSzczecin, Dom Kultury „Krzemień", 16 kwietnia 2023 FOTO: MATERIAŁY PRASOWE FOTO: MATERIAŁY PRASOWE reklama
Cykl 45-minutowych spotkań kameralnych, przygotowany z myślą o najmłodszych. Będziemy poszukiwać naszego sposobu na hygge, czyli osiągnięcia wewnętrznej równowagi i poczucia bezpieczeństwa. Poznając bliżej skandynawskie wzornictwo, odkryjemy nowe znaczenia przedmiotów.Njważniejsze jednak, że będziemy razem, blisko swoich dzieci, inspirować się do tego, aby każdego dnia odnajdywać wokół siebie coś twórczego i przytulnego.
Do Przecławia pod Szczecinem przyjedzie jedna z największych kolekcji „Gwiezdnych Wojen„ w Polsce. Inicjatywa zrodziła się z fascynacji światem gwiezdnej sagi. Adresowana jest do wszystkich miłośników „Star Wars” bez względu na wiek. Dostarczy bowiem wiele emocji i wzruszeń zarówno pokoleniu wychowanym na pierwszych produkcjach filmowych Goeorga Lucasa, jak i młodszym widzom. Na uczestników wydarzenia oczekiwać będzie szereg atrakcji, takich jak quizy, wyścigi droidów, szkolenia w duchu Jedi, Sith, Kadetów Republiki i Łowców Nagród czy konkursy kostiumowe.
Przecław, Gminny Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji, 15 i 16 kwietnia 2023
reklama
Po spektakularnym sukcesie pierwszej i drugiej edycji w weekend 21-23 kwietnia do Szczecina powraca Festiwal Wina Pomorza Zachodniego. Podczas wydarzenia nie tylko pogłębimy wiedzę na temat winiarstwa i enoturystyki, ale także poznamy nieco bliżej wiele produktów regionalnych. Na stoiskach oprócz tematycznego wina, nie zabraknie również rozmaitych przekąsek, takich jak rzemieślnicze sery, wędliny, ryby. W piątkowy i sobotni wieczór na festiwalowej scenie odbędą się koncerty.
Muzyczna dramaturgia oparta na ostrych kontrastach oraz błyskotliwość partii wokalnych. „Trubadur ” Giuseppe Verdiego, czyli jedna z najczęściej wystawianych oper. W interpretacji Barbary Wiśniewskiej opowiada o tym, jak decyzje poprzednich pokoleń definiują życie współczesnych. Możemy tu mówić o transmisji traumy, chorobie, która przechodzi z przodków za pomocą słów i czynów, niewykrywalna i żarłoczna.
Szczecin, Opera na Zamku, 23 kwietnia 2023
FOTO: JAROSŁAW GASZYŃSKI
Już po raz piaty do przedsiębiorczych kobiet trafiły Magnolie Biznesu. W tym roku laureatkami konkursu zorganizowanego przez portal Kobietowo.pl zostały: w kategorii Kultura i Sztuka – Jagoda Kimber, dyrektor Willi Lentza, w kategorii Nauka – Nikola Bukowiecka, która pracuje w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, w kategorii Ikona Biznesu - Magdalena Kamińska, twórczyni pralni medycznych i centrum sterylizacji, w kategorii Debiut Roku – Magdalena Gogłoza, autorka projektu „Sytobrunch”, w kategorii Z Miłości Do Szczecina - Magdalena Walczyńska, właścicielka marki „Szczeciński”. Przy Magnoliach Biznesu wyłonione zostały także nagrody „She's Meredes” Mercedes-Benz Mojsiuk. Uroczystą galę w salach hotelu Novotel umilił występ jazzowy Jolanty Szczepaniak. ad
MONIKA KAROLCZUK, IZABELA MORKA, MONIKA BOSKA-NOWAKOWSKA, NINA KACZMAREK, MARZENA PODZIŃSKA
LAUREATKI MAGNOLII BIZNESU: MAGDALENA WALCZYŃSKA, MAGDALENA GOGŁOZA, MAGDALENA KAMIŃSKA, JAGODA ŁUCJA KIMBER, NIKOLA BUKOWIECKA
ZBIGNIEW BEDNAREK, JOLA SZCZEPANIAK, MAŁGORZATA ŚNIEŻEK, JAREK FENGLER
NIKOLA BUKOWIECKA, NINA KACZMAREK
WOJCIECH WETOSZKA, HANNA MOJSIUK, NINA KACZMAREK, BEATA UBERNA, MONIKA GIELAR, PIOTR KRZYSTEK
HANNA MOJSIUK, LAUREATKI SHE`S MERCEDES
KATARZYNA KAZOJĆ, MAŁGORZATA NAROŻNA
HANNA MOJSIUK, AGNIESZKA BEYGER, SYLWIA TROJANOWSKA, JOANNA LATUSZEK, NINA KACZMAREK
MONIKA GIELAR, MAGDALENA KAMINSKA, NIKOLA BUKOWIECKA, MAGDALENA WALCZYŃSKA, JAGODA Ł. KIMBER, PIOTR KRZYSTEK, SYLWIA TROJANOWSKA, JOANNA LATUSZEK, AGNIESZKA BEYGER, NINA KACZMAREK
NINA KACZMAREK, EWELINA CZAPLIŃSKATo było jedno z najważniejszych wydarzeń rekrutacyjnych w regionie. Pod koniec marca w szczecińskim hotelu Novotel odbyły się Targi Dobrych Pracodawców. Dla pracowników szansa na znalezienie nowego, ciekawego zatrudnienia, a dla pracodawców możliwość pozyskania pracowników oraz nawiązania nowych relacji biznesowych. Targi były także promocją dobrych praktyk biznesowych i wsparcie lokalnego rynku pracy. ds
TATIANA SOBIESZCZAŃSKA, IZABELA PAJEWSKA (TOYOTA KOZŁOWSKI)
AGNIESZKA IGNASIAK, AGNIESZKA KACZMAREK (COLOPLAST)
STEFAN RUDOLPH, ANNA BAŃKOWSKA, ANNA KORNACKA, NORBERT OBRYCKI
AGNIESZKA MIKOŁAJCZYK, KATARZYNA RACZKOWSKA (MASTER HR)
MAŁGORZATA STELMACH, JOLANTA PLISZKA (DB PORT SZCZECIN)
LUIZA REICHEL-BIELICKA, KATARZYNA KARWECKA (MEGAZEC) TATIANA SHUMAKOVA, MONIKA OLSZEWSKA, YARYNA MELNYK (MRM CONSULTING) OLIVIA SZUMIATO, ALEKSANDRA WIŚNIEWSKA, ŁUKASZ PRZYBYLSKI, MONIKA SMOLAREK (RADIOMETER) PAWEŁ NOWICZ, EWA WARYCH (LIFTRA) FOTO: MATERIAŁY PRASOWEFOTO: MATERIAŁY PRASOWE
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE
W salonie Mojsiuk Mercedes-Benz odbyło się spotkanie Inspirujących Kobiet. Był to wieczór pełen pozytywnej energii, inspiracji i motywacji, której autorkami były panie, zorganizowany wspólnie z portalem Kobietowo.pl. Uczestnicy wydarzenia mogli wysłuchać wywiadów z gośćmi specjalnymi imprezy: Justyną Osuch-Mallett, Moniką Pyrek, Sylwią Trojanowską oraz Anną Bańkowską. Oprócz tego zaprezentowana została najnowsza Klasa A. Warto wspomnieć że w firmie Mojsiuk kobiet yodgrywają bardzo znacząca rolę. Na koniec części oficjalnej wieczoru wystąpiła Sylwia Różycka. ad
W połowie marca salon BMW Bońkowscy mieszczący się w Szczecinie na Ustowie 55 zamienił się w salon najmocniejszej litery świata - „M”. Fani motorsportowej odsłony BMW uwielbiający szybszy puls, adrenalinę i dreszcz emocji licznie zjawili się na Dniu Otwartym BMW M. Była to jedna z niewielu okazji, aby mogli spędzić czas tylko i wyłącznie w towarzystwie najnowszych modeli BMW M i przekonać się osobiście o ich mocy. Czekały na nich BMW M8, M5, X6M, M4 oraz przedpremierowo, dostępne tylko dla wybranych klientów - BMW XM. Podczas jazd testowych gotowe do sprawdzenia w akcji oczekiwały BMW X4M, M5 oraz najnowsze BMW M3 Touring. Dodatkową atrakcją w salonie była łódź w klasie O/F-500 Marcina Zielińskiego - szczecińskiego motorowodniaka oraz Mistrza Europy. ds
NINA KACZMAREK, JUSTYNA OSUCH-MALLETT, SYLWIA TROJANOWSKA, ANNA BAŃKOWSKA, PREZYDENT SZCZECINA PIOTR KRZYSTEK, HANNA MOJSIUK FILIP SMELCZYŃSKI ORAZ SEBASTIAN WACŁAWSKI
ANNA HOŁUBOWSKA
KATARZYNA OPIEKULSKA-SOZAŃSKA, GRAŻYNA WÓDKIEWICZ, HANNA MOJSIUK
KRZYSZTOF NIWIŃSKI, MICHAŁ ASSIM, PATRYK FRĄTCZAK
MARIUSZ NIEŁACNY, PATRYK FRĄTCZAK
ŁÓDŹ SZCZECIŃSKIEGO MOTOROWODNIAKA - MARCINA ZIELIŃSKIEGO
EWA KARPISZ
ZESPÓŁ MOJSIUK MERCEDES-BENZ
GRZEGORZ SMOLNY I PATRYK FRĄTCZAK, W TLE ŁUKASZ LUBKOWSKI Z KLIENTAMI SALONU
W ostatni dzień marca Renault Polmotor zaprosił na premierę nowego samochodu marki Renault – Austral. Tym razem dość nietypową, bo do salonu sprzedaży przeniesiono… scenę teatralną. Główna gwiazdą wieczoru, oprócz nowego Renault Austral oczywiście, był znany szczeciński aktor Michał Janicki (Teatr Polski i Teatr Kameralny), który jest jednocześnie ambasadorem Renault Polmotor. Jego program przygotowany specjalnie na premierę, pełen motoryzacyjnych „wstawek” zachwycił i rozśmieszył gości. I w ten oto sposób kultura wkroczyła na salony… samochodowe i spotkała się z biznesem, z korzyścią dla wszystkich stron. „Prestiżu” reprezentanci też tam byli, bili gorąco brawo, po pokazie wino pili i bardzo się cieszyli. ds
W Szczecinie odbyła się kolejna edycja festiwalu Restaurant Week. Tym razem pod hasłem: #FoodSoundsGood. Start festiwalu poprzedziła kolacja ambasadorów wydarzenia. Wielbiciele jedzenia i dobrych smaków spotkali się we włoskiej restauracji BONA Pasta. Szefowie kuchni przygotowali menu w dwóch wariantach - mięsnym i wegetariańskim. Zaproponowali m.in. raviolo con uovo, czyli ravioli z ricottą własnej produkcji, natką pietruszki, szałwią, palonym masłem i żółtkiem oraz karmelizowaną porchettę z Cavatelli, sałatą rzymską z Condimento Rosso oraz pesto z suszonych pomidorów. ds
MONIKA DUDEK, MICHAŁ JANICKI, ADAM GRIFKA
AMBASADORZY RESTAURANT WEEK
ELŻBIETA ZWIERZ, IWONA BOGUSŁAWSKA, ZOFIA JANICKA
RAFAŁ BOGUSŁAWSKI, AGNIESZKA MŁYNARSKA I TOMASZ PIWONI
DYREKTOR RENAULT RAFAŁ BOGUSŁAWSKI, PIOTREK OLKIEWICZ CZŁONEK ZARZĄDU GRUPY POLMOTOR, MARTYNA LUCHCIŃSKA KIEROWNIK RENAULT, PIOTR PRZEPŁATA CZŁONEK ZARZĄDU GRUPY POLMOTOR, JAN PRZEPŁATA PREZES GRUPY POLMOTOR
JUSTYNA HOF, MARIUSZ PRENGEL, DANIEL HOF
ROKSANA SZCZEPANEK, MAGDALENA TOMASZEWSKA, BERNADETTA KOWALCZYK, AGNIESZKA SZEREMETA, AGATA MAKSYMIUK
ALEKSANDRA HOPKE, CELESTYNA KRAJCZYŃSKA, JUSTYNA HOF, BERNADETTA KOWALCZYK
ADAM GRIFKA KINGA KRZYWICKA, PRZEMYSŁAW KAZANIECKI WERONIKA KOWALCZYK, SPECJALISTA DS. MULTIMEDIÓW RENAULT FOTO: MATERIAŁY PRASOWE FOTO: TOMASZ WIECZOREK (ROBIĘ RZECZY)FOTO: MATERIAŁY PRASOWE
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE
Znana szczecińska Klinika Beauty zmieniła swoją lokalizację. W nowej siedzibie znajduje się pięć komfortowych gabinetów, sala szkoleniowa oraz bezpłatny i zawsze dostępny parking. Dotrzeć do niej można łatwo z każdej części miasta. Otwarcie nowej siedziby w marcu tego roku uświetnili goście m.in. klienci i pacjenci kliniki oraz przedstawiciele firm medycznych. ds
Szczeciński Teatr Kameralny obchodzi 20 – lecie istnienia. Piękna, okrągła rocznica – taka prawdziwa a nie jak w „Misiu” Barei. Nie dziwi więc, że twórcy i artyści teatru obchodzą ja już od kilku miesięcy. Ale apogeum świętowania przypadło na początek marca. W Kameralnym było hucznie, gwarno, wesoło, artystycznie i towarzysko. Dorosłość teatru potwierdził Piotr Krzystek – prezydent Szczecina wręczając osobiście tej instytucji dowód osobisty (a nie jak paszport w „Misiu” Barei przy pomocy dwóch karłów przebranych za dzieci w strojach krakowskich). Oby tylko teatrowi nie przeszła wrodzona lekkość i humor z którego Kameralny tak słynie. No to „niech Mu gwiazdka pomyślności…” itd. Itp.ds
MALUJE EWA WINIARSKA MAKE UP, MODELKA ALEKSANDRA MIKOS
OD LEWEJ: KAMILA GAŁECKA, MAGDALENA STRZĘBAŁA, MAŁGORZATA FIGURSKA, ANNA WŁODARCZYK, ANNA PIETRZYK, ALEKSANDRA MIKOS
HALINA I ANDRZEJ POTEMKOWSCY
ORAZ ZOFIA JANICKA
KATARZYNA I JERZY SZKWARKOWIE
ORAZ ZOFIA JANICKA
MAŁGORZATA I PIOTR KRZYSTEK
ORAZ ZOFIA JANICKA
NA SAKSOFONIE: MARTA KIJEK
OD LEWEJ: MAGDALENA STRZĘBAŁA, ANNA WŁODARCZYK, MAŁGORZATA FIGURSKA, TADEUSZ FIGURSKI
PIOTR KRZYSTEK, MICHAŁ JANICKI, ZOFIA JANICKA ORAZ PIOTR GARUS
RAFAŁ BOGUSŁAWSKI, IWONA BOGUSŁAWSKA, WIESŁAWA PRZEPŁATA, JACEK PRZEPŁATA Z ŻONĄ ORAZ ZOFIA JANICKA
AMC, Art Medical Center ul. Langiewicza 28/U1
Aesthetic Dent Tutak ul. Wyspiańskiego 7
Aesthetic Med ul. Niedziałkowskiego 47
Baromed ul Przestrzenna 4
Centrum Rehabilitacji Duet al. Wojska Polskiego 70
Centrum Medyczne Słowik ul. Kaszubska 59
Centrum Medyczne Słowik ul. 5 lipca 11
Dental Art ul. Śląska 9a
Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18
Dental Center ul. Mariacka 6/U1
Dental Service ul. Niedziałkowskiego 25
Dentus ul. Mickiewicza 116/1
DermaDent ul. Kazimierza Królewicza 2 L/1
DR RAMI ul. Kwiatkowskiego 1/26
Dr Wiśniowski Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Kusocińskiego 12/lu3
ESTETIC Klinika Zawodny ul. Ku słońcu 58
Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18
Forte Vite ul. Europejska 35/LU3
Fizjopomoc ul. Witkiewicza 61
Excelmed ul. Kopernika 6/2
Gabinety Dr Żółtowski al. Powstańców Wielkopolskich 79
Gabinety Pocztowa ul. Pocztowa 11/2
Gabinet Terapii Manualnej ul. Kasprzaka 3A
Gajda ul. Narutowicza 16A
GDG Aesthetics Club Jagiellońska 81/1
HAHS ul. Czwartaków 3
Hahs Protodens ul. Felczaka 10
Klinika Dr Stachura ul. Jagiellońska 87
Laser Medi Derm ul. Kasprzaka 2C
Laser Studio ul. Jagiellońska 85
Lighthouse Dental, ul. Arkońska 51/5
Medicus pl. Zwycięstwa 1
Mediklinika ul. Mickiewicza 55
Medimel ul. Nowowiejska 1E
Optegra ul. Mickiewicza 138
Ortho Expert ul. Jagiellońska 87B
Perładent - Gabinet Stomatologiczny al. Powstańców Wielkopolskich 4C
Praktyka Lekarska Piotr Hajdasz ul. Partyzantów 3/2
Praktyka Stomatologiczna Rafał Rudziński ul. Śląska 5/2
PP Estetyczna ul. Żupańskiego 6/1
Reha Team ul. Elżbiety 3, Mierzyn
ST Medical Clinic ul. Kwiatkowskiego 1/26
Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10
Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13A/1
Stomatologia ul. Wielka Odrzańska 31
Synergia Centrum Psychoterapii & Coachingu ul. Emilii Plater 7c/16
Twoja Przychodnia – SCM ul. Słowackiego 19
Vitrolive al. Wojska Polskiego 103
HOTELE
Courtyard by Marriott Brama Portowa 2
Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75
Hotel Dana al. Wyzwolenia 50
Hotel Grand Park ul. Słowackiego 18
Hotel Grand Focus ul. 3 Maja 22
Hotel Focus ul. Małopolska 23
Hotele Marina ul. Przestrzenna 13
Hotel Park ul. Plantowa 1
Hotel Radisson BLU pl. Rodła 10
Moxy Szczecin City Brama Portowa 2
Willa Flora ul. Wielkopolska 18
KANCELARIE
Przemysław Manik – kancelaria adwokacka ul. Kr. Korony Polskiej 3
Gozdek, Kowalski, Łysakowski – adwokaci i radcowie ul. Panieńska 16
Tomasz Kordus – kancelaria adwokacka ul. Felczaka 11
Dariusz Jan Babski – kancelaria adwokacka ul. Bogusława 5/3
Grzegorz Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Monte Cassino 19c
Aleksandruk-Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Wyszyńskiego 14
Licht Przeworska – kancelaria adwokacka ul. Tuwima 27/1
Mariusz Chmielewski kancelaria adwokacka ul. Odzieżowa 5
Kancelaria Notarialna al. Jana Pawła II 22
Skotarczak, Dąbrowski, Olech – kancelaria adwokacka ul. Narutowicza 12
Kancelaria Notarialna Daleszyńska - kancelaria notarialna al. Jana Pawła II 17
Kancelaria Notarialna Małgorzata Posyniak ul. Józefa Piłsudskiego 20
Kancelaria Prawna Kamil Zieliński ul. Narutowicza 11/14
Kancelaria Radców Prawnych Brzeziński, Gregorczyk ul. Swarożyca 15A/3
Kancelarie Adwokackie Łyczywek ul. Krzywoustego 3
Kancelaria Adwokacka Krzysztof Tumielewicz al. Bohaterów Warszawy 93/5
Waldemar Juszczak – kancelaria adwokatów i radców al. Niepodległości 17
Zbroja Adwokaci ul. Przestrzenna 11/4
WGO Legal Wiszniewski, Gajlewicz, Oryl - radcowie prawni ul. Felczaka 16/1
KAWIARNIE
Artetamina ul. Rayskiego 21
Biancafe ul.Ostrawica/róg Wojska Polskiego
Bajgle Króla Jana ul. Nowy Rynek 6
Cafe 22 pl. Rodła 8
Coffee Costa GK Kaskada
Coffee Costa CH Galaxy parter
Coffee Costa CH Mollo
Coffee Costa CH Outlet Park
Columbus Coffe al. Wojska polskiego 50
Columbus Coffe ul. Rayskiego 23/2a
Columbus Coffe ul. Krzywoustego 16
Columbus Coffe ul. Malczewskiego 26
Duet Coffee CH Galaxy 1 piętro
Era Kawy ul. Grodzka 18
Fanaberia Deptak Bogusława
Koch Cukiernia al. Wojska Polskiego 4
Lodziarnia Pogodna ul. Poniatowskiego 2
Orsola ul. Przestrzenna 4
Przystań na kawę ul. Rayskiego 19
Nad Piekarnią cafe & bistrot ul. Krzywoustego 15/U3
Vanilla Cafe&Restaurant al. Wyzwolenia (Galaxy)
Sowa Cukiernia al. Wojska Polskiego 17
Sowa Cukiernia ul. Ku Słońcu 67
Sowa Cukiernia ul. Mieszka 1 73
Sowa Cukiernia ul. Struga 42
Sowa Cukiernia CH Galaxy
Solony Karmel ul. Rydla 52
Starbucks ul. Wyszyńskiego 1
Starbucks CH Galaxy
Świtiaź al. Wyzwolenia 12-14
MOTORYZACJA
Auto Club Hyundai, Mitsubishi, Suzuki Ustowo 56
BMW i Motorrad Ustowo 55
BMW i MINI Hangarowa 17
Cichy–Zasada Audi, VW, Seat, Cupra Południowa 6
Ford Bemo Ustowo 56
Ford ul. Pomorska 115B
Harley Davidson ul. Gdańska 22A
Honda ul. Białowieska 2
HTL ul. Lubieszyńska 20
Lexus Kozłowski ul. Mieszka I 25
Land Rover / Jaguar Ustowo 58
Mazda Kozłowski ul. Struga 31B
Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88
Moto 46 ul. Kurza 1
Moto 46 ul. Kurza 4
Opel Kozłowski ul. Struga 31B
Peugeot Drewnikowski ul. Bagienna 36D
Polmotor ul. Struga 31B
Polmotor ul. Szymborskiej 6
Polmotor Ustowo 52
Skoda ul. Struga 1A
Skoda City Store Brama Portowa 1 - Posejdon
Toyota Kozłowski ul. Mieszka I 25B
Toyota Kozłowski ul. Struga 17
Volvo ul. Pomorska 115B
VW ul. Struga 1B
NIERUCHOMOŚCI
Assethome al. Papieża Jana Pawła II 11 (II p.)
Baszta Nieruchomości ul. Panieńska 47
Baltic Group ul. Piotra Skargi 15
Calbud, pokoj 15 parter ul. Kapitańska 2
Extra Invest al. Wojska Polskiego 45
HMI ul. Zygmunta Moczyńskiego 13B
Idea Inwest ul. Tkacka 14/U1
Krawczyk Nieruchomości ul. Jagiellońska 22/2
Lider House ul. Modra 92/2
Litwiniuk Property ul. Zbożowa 4A
Master House ul. Lutniana 38/70
PCG Deweloper ul. Panieńska 17
Siemaszko al. Powstańców Wielkopolskich 91 A
Tomaszewicz ul. Kaszubska 20/4
Turant & Wspólnicy ul. Mała Odrzańska 21/1
TLS ul. Langiewicza 28A
Vastbouw al. Wojska Polskiego 125
WGN Nieruchomości Plac Lotników 7
RESTAURACJE 17 Schodów ul. Targ Rybny 1
Bachus - winiarnia ul. Sienna 6
Bananowa Szklarnia al. Jana Pawła II 45
Bistro na językach ul. Grodzka
Bollywood ul. Panieńska 20
Bombay ul. Partyzantów 1
Buddah ul. Rynek Sienny 2
Brasileirinho Brazylijska Kuchna&Bar ul. Sienna 10
Chałupa ul. Południowa 9
Colorado Wały Chrobrego
Columbus Wały Chrobrego
De Novo ul. Wojciecha 11/1
Emilio Restaurant al. Jana Pawła II 43
Forno Nero Plac Brama Portowa 1
Greckie Ouzeri (pod mostem Długim)
Gospoda Siedlisko ul. Rayskiego 16
Jin Du al. Jana Pawła II 17
Karczma Polska Pod Kogutem pl. Lotników
Kisiel ul. Monte Cassino 35/2
Kitchen meet&eat Bulwar Piastowski 3
Kresowa al. Wojska Polskiego 67
Lastadia ul. Zbożowa 4R
La Rotonda ul. Południowa 18/20
La Rocca ul. Koralowa 101
Mała Tumska ul. Mariacka 26
Może wina? Ul. Wielka Odrzańska 17
Między Wierszami ul. Moniuszki 6/1
Na Kuncu Korytarza ul. Korsarzy 34
Non Solo Pizza Pasta ul. Wielka Odrzańska 18U
Orro, ul. Arkońska 28
Paladin ul. Jana z Kolna 7
Paprykarz al. Jana Pawła II 42
Pepperoni Pizzeria ul. Poniatowskiego 2a
Piastów 30 al. Piastów 30
Porto Grande Wały Chrobrego
Public Fontanny al. Jana Pawła II 43
Restauracja Karkut ul. Bogurodzicy 1
Rosso Fuoco, ul. Wielka Odrzańska 18A/U
Ricoria al. Powstańców Wielkopolskich 20
Rybarex ul. Małopolska 45
Sake ul. Piastów 1
Spotkanie al. Jana Pawła II 45
Spiżarnia Szczecińska Hołdu Pruskiego 8
Tokyo ul. Rynek Sienny 3
Towarzyska Deptak Bogusława
Tutto Bene Bulwar Piastowski 1
Trattoria Toscana pl. Orła Białego
Ukraineczka ul. Panieńska
Unagi al. Jana Pawła II 42
Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65
Wół i Krowa ul. Jagiellońska 11
Yakku Sushi ul. Topolowa 2 C, Mierzyn
Zielone Patio pl. Brama Portowa 1
SKLEPY
5 Plus ul. Jagiellońska 5
Arcadia perfumeria ul. Krzywoustego 7
ART TOP ul. Chodkiewicza 6
Atelier Sylwia Majdan al. Wojska Polskiego 45/2
Atrium Molo ul. Mieszka I 73
Batlamp ul. Milczańska 30A
Batna ul. Targ Rybny 4/2
Bella Moda ul. Bogusława 13/1
Brancewicz al. Jana Pawła II 48
Centrum Mody Ślubnej ul. Kaszubska 58
Desigual, CH Galaxy – parter
Eichholtz by CLUE Al. Papieża Jana Pawła II 46/U1
Velpa ul. Bogusława 12/2 i 11/1
Clochee ul. Bogusława 10/2
Henry Lloyd ul. Przestrzenna 11
Icon ul. Jagiełły 6/5
Jubiler Kleist ul. Rayskiego 20
Kaskada Galeria (punkt informacyjny)
Kropka nad ul. Jagiellońska 96
Kosmetologia Monika Turowska ul. Duńska 38
MaxMara ul. Bogusława 43/1
MOOI ul. Bogusława 43
Moda Club Al. Wyzwolenia 1
Patrizia Aryton ul. Jagiellońska 96
Portfolio (od ulicy Jagiellońskiej) ul. Rayskiego 23/11
Riviera Maison ul. Struga 23
Rosenthal ul. Bogusława 15/1A
Wineland al. Wojska Polskiego 70
SPORT I REKREACJA
Aquarium (basen dla dzieci) ul. Jemiołowa 4A
ASTRA szkoła tańca al. Wyzwolenia 85
Binowo Golf Park Binowo 62
Bloom ul. Koralowa 64X
Calypso Fitness Club Office Center ul. Piastów 30
EMS Studio al. Wojska Polskiego 31/4
EnergySports ul. Welecka 13
Eurofitness (Netto Arena) ul. Szafera 3
Fitness „Forma” ul. Szafera 196B
Kids Arena, ul. Staszica 1
Mabo B Zone Klub ul. Welecka 2
Marina Sport ul. Przestrzenna 11
My Way Fitness ul. Sarnia 8
Polmotor Arena Wojska Polskiego 127
PRIME Fitness Club, ul. 5 Lipca 46
PRIME Fitness Club, ul. Modra 80
RKF ul. Jagiellońska 67
Ski Park ul. Twardowskiego 5
Strefa H2O basen ul. Topolowa 2
Strefa 3L ul. Santocka 18/13/p.1
Strefa Jogi ul. Santocka 18/16
Szczeciński Klub Tenisowy al. Wojska Polskiego 127
Universum al. Wojska Polskiego 39
ZDROWIE I URODA
Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Wielkopolska 32
Atelier Piękna ul. Mazurska 21
Akademia Fryzjerska Gawęcki Al. Wojska Polskiego 20
Baltica Welness&Spa pl. Rodła
Be Beauty Instytut Urody, ul. Łukasińskiego 40/12
Beverly Barber Shop ul. Sienna 5A
CMC Klinika Urody ul. Jagiellońska 77
Depi Lab ul. Kaszubska 52
Dr Irena Eris Kosmetyczny Instytut ul. Felczaka 20
Ella ul. Kaszubska 17/2
Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2
Ernest Kawa, ul. Jagiellońska 95
Esthetic Concept ul. Jagiellońska 16A/LU2
Fryzjerskie Atelier Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1
Gabi Beauty u. Cisowa 45
GDG Aesthetic Club ul. Jagiellońska 81/1
Hall No 1 ul. Wyszyńskiego 37
Imperium Wizażu ul. Jagiellońska 7
JK Studio (od Rajskiego) ul. Monte Cassino 1/14
Klinika Beauty ul. Kołłątaja 31
L.A. Beauty, Brama Portowa 1
La Fiori ul. Kwiatkowskiego 1A/6
La Rocca, al. Wojska Polskiego 9
Luxmedica ul. Welecka 1A
Medestetic ul. Okulickiego 46
Manufaktura Wzroku ul. Monte Cassino 40
MOI Instytut Kobiecego Piękna ul. Wielka Odrzańska 28a
Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93
MOON Hair & Beauty Paweł Regulski ul. J. Chryzostoma Paska 34D
Natural Skin Clinic ul. Krasińskiego 10/5
Normobaria AX Med. ul. Modra 69
Od stóp do głów ul. Batalionów Chłopskich 39a
Olimedica ul. Krzywoustego 9-10 (CH Kupiec)
Optyk Dziewanowski ul. Kaszubska 17/U1
OKO-MED. Al. Powstańców Wielkopolskich 26/LU4
OXY Beauty ul. Felczaka 18/U1
Orient Massage u. Janosika 17
Royal Clinic, al. Wojska Polskiego 2/U3
Royal Studio ul. Łokietka 7/10
Royal Thai Massage ul. Sienna 4
Salon Bailine ul. Żółkiewskiego 13
Salon Masażu Baliayu ul. Wielka Odrzańska 30
Salon Masażu Thai Lanna al. Wojska Polskiego 42
SPA Evita Przecław 96E
Studio Kosmetyczne Kingi Kowalczyk ul. Szymanowskiego 8
Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3
Studio Monika Kołcz ul. Św. Wojciecha 1/9
Verabella ul. Jagiellońska 23
Well Spring Tai massage ul. Kaszubska 13/4A
Wersal Spa al. Jana Pawła II 16
INNE
13 Muz pl. Żołnierza Polskiego 13
Architekt Baszta – Agnieszka Drońska, ul. Hangarowa 13
ArtGalle ul. Śląska 53
Animal Eden ul. Warzymice 105B
Centrum Informacji Turystycznej Aleja Kwiatowa
CITO ul. Szeroka 61/1
Do Better ul. Łubinowa 75
Filharmonia – sekretariat ul. Małopolska 48
Fabryka Energii ul Łukasińskiego 110
Muzeum Narodowe ul. Staromłyńska 27
Opera Na Zamku ul. Korsarzy 34
Pazim recepcja pl. Rodła 9
Pogoń Szczecin biuro marketingu ul. Karłowicza 28
Północna Izba Gospodarcza al. Wojska Polskiego
Pracownia Dobrostanu al. Jana Pawła II 28/7A
Przedszkole Niepubliczne Nutka (Baltic Business Park)
Radio Super FM pl. Rodła 8
Radio Szczecin al. Wojska Polskiego 73
Stara Rzeźnia Kubryk literacki (łasztownia) ul. Wendy 14
Szczecińska Szkoła Wyższa Collegium Balticum ul. Mieszka I 61C
Szczeciński Park Naukowo-Technologiczny ul. Niemierzyńska 17A
Teatr Polski ul. Swarożyca
Teatr Mały Deptak Bogusława
Teatr Współczesny Wały Chrobrego
Trafostacja Sztuki św. Ducha 4
Unity Line pl. Rodła
Urząd Marszałkowski ul. Korsarzy 34
Urząd Miejski pl. Armii Krajowej 1
Urząd Wojewódzki Wały Chrobrego
Vetico ul.Wita Stwosza 13
Zamek Punkt Informacyjny ul. Korsarzy 34
Zapol al. Piastów 42