Prestiż magazyn szczeciński (kwiecień 2024)

Page 1

Sylwia Fabiańczyk-

-Makuch: muzyka to pasja, chór to rodzina

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY | NR 4 / 178 | KWIECIEŃ 2024 R.

Definicja wielkości w butikowym wydaniu

P o z n a j S p l e n d i t - n o w ą e k s k l u z y w n ą i n w e s t y c j ę p r z y n a j s z e r s z e j p l a ż y w P o l s c e . L u k s u s o w y p r o j e k t z l o k a l i z o w a n y w Ś w i n o u j ś c i u p r z y p r o m e n a d z i e p o w s t a n i e w m i e j s c u k a m e r a l n e g o h o t e l u w y b u d o w a n e g o n a p o c z ą t k u X X w i e k u , s t ą d j e g o w y j ą t k o w a n a z w a o z n a c z a j ą c a d o s k o n a ł o ś ć . S p l e n d i t t o p o ł ą c z e n i e t r a d y c j i n a d m o r s k i e j a r c h i t e k t u r y z n o w o c z e s n o ś c i ą a p a r t a m e n t ó w i n w e s t y c y jn y c h .

Na okładce:

Sylwia Fabiańczyk-Makuch

Foto:

Karolina Bąk

SPIS TREŚCI

12. Słowo od naczelnej

15. Nowe miejsca

FELIETON

16. Pani wielozadaniowa – pisze Anna Ołów-Wachowicz

Krzywym okiem – pisze Dariusz Staniewski

WYDARZENIA

Bardzo energetyczna konferencja

20. „Baca” – postać niezwykła

Urodzinowe efekty specjalne

Ryszarda Horowitza

Magnolie przyznane!

KIA POLMOTOR nadal patronem tenisowej hali

Kolorowo, zdrowo i w biegu

TEMAT Z OKŁADKI

29. Muzyka to pasja, chór to rodzina

LUDZIE

34. Jacek Nieżychowski – jedyny, niepowtarzalny, niezapomniany

STYL ŻYCIA

45. Zamek w Roztoce – turystyczna perła Dolnego Śląska

46. Przegląd szczecińskich dzielnic: Pogodno, Warszewo, Głębokie

Wieloryb w Grubej Marii

Ogród – nasze bezpieczne miejsce

BIZNES

Doskonałe połączenie sportu i luksusu

Mieszkaj w rytmie slow

Elitarna szkoła z żeglarskim sznytem

Optymalizacja podatkowa dla spółki z o.o. – fakty i mity

69. Hospicjum to życie, relacje, dom

70. Witaj w świecie AI

– pisze Dominik Kwiatkowski

KULINARIA

72. Szklanki na Tkackiej – wpadnij na drinka, a zostaniesz na cały wieczór

75. Sedina na talerzu

76. Delikatesy i wino

ZDROWIE I URODA

79. Postaw na naturalność

80. All-on-4 – odzyskaj piękny uśmiech w jeden dzień

82. Nie ma urody bez wspomagania. Więcej egzosomów czy technologii?

84. W zdrowym ciele wszystko zdrowe

85. Zdrowie i samopoczucie w równowadze

86. Implanty w jeden dzień – przywracanie pięknego uśmiechu

87. Ciało pod specjalną troską

88. Choroby napletka – wielki problem małych chłopców

KULTURA

92. Ad Astra / Moments / S jak saksofon / Czułość wobec natury

93. Szczecin w malarstwie przełomu XIX i XX wieku/ Chciałbym się mylić

94. „Molière, czyli zmowa świętoszków”/ The making of Pinocchio Cade & Macaskill

95. Shirley Valentine / After All Springville, Belgia

96. Recenzje teatralne – pisze Daniel Źródlewski

97. Recenzje filmowe – pisze Daniel Źródlewski

98. Festiwal poza zmysłami

100. Święto teatru, czyli Kontrapunkt wraca na miasto

102. Kroniki

98 62 27
SPIS TREŚCI 8

Apartamenty na sprzedaż

33 luksusowe mieszkania z widokiem na Jezioro Dąbie

Wybierz to, co najlepsze!

Ostatni etap inwestycji to unikalne i komfortowe apartamenty od 78 m2 – 115 m2

Sprawdź naszą ofertę: www.marina-developer.pl | Zadzwoń: 609 11 30 55

Jacek Nieżychowski bez cenzury

Jacek Nieżychowski to postać, której życiorysem można by obdzielić klika osób. Twórca szczecińskiej operetki, kultowego Festiwalu Młodych Talentów, filar Silnej Grupy pod Wezwaniem, ale nade wszystko król życia, smakosz, wielbiciel dobrych trunków, obdarzony nietuzinkowym poczuciem humoru – prawdziwy polski szlachcic i ziemianin.

W Szczecinie 2024 rok należy do Jacka Nieżychowskiego i już ten powód jest dobry, aby przywołać jego postać. Ale związki Nieżychowskiego z Prestiżem są zdecydowanie silniejsze, bowiem wnukiem Jacka jest założyciel Prestiżu, mój kolega po fachu, znany szczeciński i trójmiejski dziennikarz – Michał Stankiewicz.

Uznałam, że mając taką skarbnicę prawdziwych historii, soczystych anegdot i niepublikowanych zdjęć trzeba zrobić naprawdę dobry materiał. Oczywistą sprawą było, że napisze go Darek Staniewski, która zna Michała i zna także Tomasza Nieżychowskiego – syna Jacka.

I tak powstała świetna opowieść o Jacku pisana z miłością, ale niepozbawiona krytycznej oceny, rzucająca nowe światło na niektóre aspekty jego życia. Przyznam nieskromnie, że tak dobrego materiału poświęconego tej wybitnej postaci ściśle związanej z naszym miastem – jeszcze nie czytałam

Działalność Jacka Nieżychowskiego w czasach komunizmu była pełna determinacji oraz pomysłowości. Jego zaangażowanie w rozwój kultury pozostawiły trwały ślad w historii Szczecina. Był pionierem w dziedzinie sztuki i rozrywki, mimo licznych przeciwności zostawił dziedzictwo, które nadal inspiruje. Czy Szczecin czerpie z zasobów, które zostawił i wykorzystuje ten potencjał? A to już zupełnie inna opowieść.

Izabela Marecka

REDAKTOR NACZELNA:

IZABELA MARECKA

REDAKCJA:

ANETA DOLEGA, DANIEL ŹRÓDLEWSKI, KAROLINA WYSOCKA, DARIUSZ STANIEWSKI

FELIETONIŚCI:

ANNA OŁÓW-WACHOWICZ

ZBIGNIEW SKARUL

DOMINIK KWIATKOWSKI

WSPÓŁPRACA:

PANNA LU, ALEKSANDRA KUPIS

WYDAWCA:

WYDAWNICTWO PRESTIŻ

UL. MIKOŁAJA KOPERNIKA 6/9

70-241 SZCZECIN

REKLAMA I MARKETING:

KONRAD KUPIS, TEL.: 733 790 590

ALICJA KRUK, TEL.: 537 790 590

KARINA TESSAR, TEL.: 537 490 970

DZIAŁ PRAWNY:

ADW. KORNELIA STOLF- PEPLIŃSKA

STOLF-PEPLINSKA@KANCELARIACYWILNA.COM

DZIAŁ FOTO:

JAROSŁAW GASZYŃSKI, ALICJA USZYŃSKA, DAGNA DRĄŻKOWSKA-MAJCHROWICZ

ALEKSANDRA MEDVEY-GRUSZKA

SKŁAD GAZETY:

AGATA TARKA, PANNATARKA@GMAIL.COM

DRUKARNIA:

DRUKARNIA KADRUK S.C.

REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREŚĆ REKLAM.

REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO

DO SKRACANIA I REDAGOWANIA TREŚCI REDAKCYJNYCH.

Wydawnictwo Prestiż e-mail: redakcja@eprestiz.p

www.prestizszczecin.pl

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY

OD NACZELNEJ 12

ODPOCZNIJ W VIENNA

HOUSE BY WYNDHAM

AMBER BALTIC

Zaplanuj Majówkę w Międzyzdrojach

TERMIN: 1.05 - 05.05 (min. 3 doby)

CENA: od 390 zł / 1 noc / 1 os.

Daj się ponieść nadmorskiemu luksusowi. Poczuj wiatr we włosach i relaks nadmorskiego wypoczynku. Poranna kawa na tarasie z widokiem na morze, leniwe śniadanie, joga, tematyczna kolacja, dyskoteka. Jeżeli planujesz weekend z dziećmi – na nie też czekają animacje i ciekawostki.

Znajdź nas na Facebook / Instagram

AMBER BALTIC MIEDZYZDROJE
Dodatkowe zniżki dla dzieci i młodzieży. Jeżeli chcesz przyjechać wcześniej, nie ma sprawy! Zadzwoń lub napisz do nas – dopasujemy ofertę do Twoich potrzeb. +48 91 32 28 760 lub reservation@hrg-hotels.com Sprawdź szczegóły
rezerwuj swój pobyt!
i

ADVERT GROUP

Agencja Reklamowa od 2003 roku zapewnia kompleksową obsługę reklamową. Studio graficzne, strony internetowe, drukarnia, gadżety reklamowe, produkcja i montaż reklam. Marka działająca w synergii, która wyspecjalizowała się w swoich obszarach działania. Posiada bardzo duże doświadczenie i wierzy w moc kreatywności, jakości i szybkości działania.

Szczecin Al. Piastów 74/U3 (wejście od ul. Jagiellońskiej)

IN BALANCE SZCZECIN SPOTKANIE

To idealne miejsce dla osób szukających spokoju i relaksu, a także chcących zadbać o swoją kondycję. Oferuje: kameralne studio treningów personalnych, basen, saunę, jacuzzi i masaże. Zajęcia prowadzą doświadczeni instruktorzy, fizjoterapeuta i terapeutka kręgosłupa. Jeśli ktoś poszukuje treningów personalnych i lekcji pływania połączonych z chwilami relaksu w SPA, to znajdzie to w jednym miejscu.

Szczecin, ul. 3 Maja 31, Novotel, poziom 0

Cocktail Bar, w którym muzyka przeplata się z wykwintnymi koktajlami i wyjątkową atmosferą. Barmani serwują klasyczne i autorskie drinki oraz koktajle. Od środy do soboty degustacji towarzyszy muzyka house i deep house grana na żywo przez DJ’a. Bar liczy 110 miejsc siedzących, gdzie goście mogą relaksować się przy stolikach lub bezpośrednio przy barze, podziwiając unikatową kolekcję klasycznych szklanek, które są jednym z elementów dekoracji.

Szczecin, ul. Tkacka 8

Druga filia popularnej restauracji, tym razem umiejscowiona w sąsiedztwie Parku Kasprowicza i jeziora Rusałka. Serwuje śniadania oraz lunche. Specjały kuchni tworzone są z pasją i z najwyższej jakości składników. Zadowolą nawet najbardziej wymagające podniebienia. Spotkanie to więcej niż restauracja – to miejsce, gdzie jedzenie staje się sztuką, w równie przyjemnym i fantazyjnym wnętrzu.

Szczecin, ul. Słowackiego 14

ul. Kaszubska 17u1/róg Bogurodzicy, Szczecin tel. 572 33 02 33 Około 2000 opraw w bieżącej sprzedaży | Bezpłatne badanie wzroku dla naszych klientów Zaawansowane technologie, doskonała jakość, profesjonalny dobór opraw. To wszystko nas wyróżnia.
:)
REKLAMA
OPINIE NASZYCH KLIENTÓW MÓWIĄ SAME ZA SIEBIE
SPRAWDŹ W GOOGLE: OPTYK DZIEWANOWSKI
SZKLANKI

Pani wielozadaniowa

Praca, dom, styl, pasja. Dzieci zwierzęta, mężczyźni. Kariera i rodzina. Wszystko na równi powinno być świetne, na wysoki połysk. Jeśli nie dajesz rady naraz, musisz dokonać życiowego wyboru i zamknąć sobie drogę dla pozostałych opcji: chcesz mieć rodzinę, nie zrobisz kariery. Taka jest współczesna świecka tradycja. Ale dotyczy ona tylko jednej płci i tak się składa, że żeńskiej. Tej, że niby słabszej. Oto Ty, ona i ja. Siłaczka, tytanka multitasku. Urobiona po pachy wielozadaniowa kobieta współczesna.

„Kobiety na traktory!” To hasło zabrzmiało jakiś czas temu. Wytrząsanie jajników na traktorach miało podkreślać, że w socjalizmie wszyscy są równi, a nie, że kobieta potrafi prowadzić równie dobrze jak mężczyzna i jak ma ochotę to będzie objeżdżała pola pegeeru w Grzybowie zamiast doić krówki łaciate. Socjalizm nie zakładał jednak równości w domach i po ośmiu godzinach pracy, dzielna traktorzystka szła prać, zmywać, gotować i robić lekcje z dzieciakami. Małżonek szedł pić albo spać na wersalce przed telewizorem Neptun. Dzieci miał po to, żeby spuszczać im lanie pasem jak nabroiły oraz po to, żeby przełączyły czasem ojcu kanał z jednego na drugi.

Zróbmy skok i wróćmy do współczesności. Na traktory, my, babeczki, możemy wsiadać zupełnie dobrowolnie. Jako i na quady, a nawet na rakiety. Nasi oświeceni partnerzy, małżonkowie, konkubenci i kohabitanci w większym stopniu pomagają w obowiązkach domowych, a nawet znaczny procent ogarnął, że w domu się nie „pomaga” tylko bierze odpowiedzialność za ustaloną wzajemnie część zadań, bez podziału na płeć.

A jednak. Nadal to kobieta czuje się zobowiązana do bycia idealną, tego się od niej oczekuje. Instagramowe konta kobiet sukcesu, pięknych młodych mam z ciekawym zawodem i dobrym stylem wnętrzarskim istnieją i napędzają ciśnienie. Bo przecież skoro są tak dzielne i cudowne kobiety z życiem na miarę, to znaczy, że można. A jak można, to dlaczego ja nie mogę? Powinnam przynajmniej próbować! I tak zaczyna się wyścig o sukces we wszystkim naraz: od figury zaczynając na pracy kończąc, albo odwrotnie. Po drodze dzieci i inne takie.

Żeby tak osiągnąć wysokie C we wszystkim naraz trzeba być małym geniuszem organizacji, mieć sporo szczęścia, środki

i nie siadać na tyłku właściwie prawie nigdy. Po prostu, zasuwać. W pracy piąć się i utrzymywać. Po wyjściu z etatowej pracy, zacząć drugi kobiecy etat: dom lub / i rodzina. Aktywnie spędzać czas, zdrowo gotować, poświęcać uwagę dziecku i rozwijać związek. Mieć romantyczne momenty, instagramowe zdjęcia i sukces. Sukces, sukces, sukces. I koniecznie fascynujące lub chociaż oryginalne hobby. Wyglądając przy tym wszystkim co najmniej o 10 lat młodziej niż wskazuje na to pesel i komunia zarejestrowana na VHS.

Tymczasem mężczyzna połową z tych rzeczy, przyjęło się, że się nie przejmuje. Czy ktoś od mężczyzny robiącego karierę wymaga zajmowania się domem i dziećmi? Nie. Czy usłyszałby: jak chcesz robić karierę, to nie dasz rady zająć się domem, dziećmi – wybieraj.

Jeśli to kobieta robi karierę, wymaga się, aby o rodzinne życie zatroszczyła się również. Ewentualnie może sobie dać z rodziną spokój, jeśli na nią nie ma czasu. Tak jest czy nie? Właśnie.

Presja urody? Nadal mężczyźni nie mają z tym większego problemu. „Facet, to byle był deczko ładniejszy od diabła” mawiały nasze babcie i to pozwalało płci przeciwnej wyglądać legalnie jak dziad borowy we własnym domu. Dość nagminnie. Do dziś znane jest zjawisko puszenia się, niczym najatrakcyjniejszy w okolicy paw, panów z brzuszkiem, łysinką lub urodą lekko wstrząsającą, czyli bez żadnych ogólnie uznawanych ku temu podstaw, aby się tak puszyć. Jed-

nym słowem: mają panowie zdrowe podejście do samych siebie.

A nas, biedactwa wielozadaniowe, wychowano tak, że podlegamy ocenie nieustannej i ulegamy presji. Hasło: zapuściła się, jest jak młot. Spada i rujnuje opinię, podkopuje wartość, potępia. W skrajniejszych przypadkach usprawiedliwia męską chęć poszukania atrakcyjniejszej partnerki w bliższej lub dalszej okolicy. Bo przecież własna domowa kurka się zapuściła. Siedzi i seriale ogląda jak ma czas, albo pije to swoje prosecco. Wiadomo: matka z niej dobra, w domu jak w pudełku, a i gotuje doskonale. Tylko nie dba o siebie, figurę straciła, na skoki spadochronowe lub inne garncarstwa nie ma czasu, do kosmetyczki pewnie by i latała, no ale kto by wydawał takie krocie?! Te kosmetyczki strasznie drogie są.

Presja ma się dobrze, mimo postępu cywilizacji, równouprawnień, protestów i fachowych opracowań psychologicznych. Wszystko psu na budę. Ideał perfekcyjnej pani domu to marzenie prawie każdej potencjalnej teściowej i prawie każdej matki.

Dziewczyny, hej. Bądźmy dla siebie łaskawsze.

Czy to źle, że nie skaczesz na banji? Że nie chcesz mieć dzieci? Że nie umiesz gotować, nienawidzisz porządków domowych, się nie lubisz malować, nie znosisz szpilek i koronkowej bielizny z drutami w konstrukcji? Że wolisz założyć dres i obejrzeć serial naraz, wsuwając na zmianę śledzia i winogrona?

A skąd. Nie musisz wszystkiego, wszędzie naraz. Wybierz i ciesz się tym co lubisz serio.

Jest wiosna. Zacznijmy od nowa, od siebie. Zagrabmy presję na zeszłoroczną kupkę i … spalmy, polewając prosecco.

Anna Ołów-Wachowicz

Pijarowiec z zawodu, polonistka z wykształcenia, szczecinianka z wyboru. Autorka fejsbukowego bloga

„Jest Sprawa”. Mama Filipa i Antosi. Ogrodniczka, bibliofilka, kinomanka. Swoją pierwszą książkę pisze właśnie teraz.

FELIETON 16
SINCE 1981

Niewykluczone, że już w przyszłym sezonie w Szczecinie uruchomiona zostanie kolejna atrakcja turystyczna. Będą nią lochy pod Wieżą Więzienną Zamku Książąt Pomorskich. To jedna z najstarszych oryginalnych części zamku. Nigdy wcześniej nie była udostępniana turystom. W lochach pod Wieżą Więzienną znajdują się dwie cele o wielkości 2,30 m x 3,35 m i wysokości prawie 4m każda. Drzwi do nich otwierały się do wnętrza, a zamykane były od zewnątrz. Więźniowie w celach byli najprawdopodobniej przykuci do ściany. Kiedy lochy zostaną udostępnione do zwiedzania? Otóż dopiero po zakończeniu modernizacji tarasów oraz odbudowy skrzydła północnego w 2025 roku. Czyli chętni do poznania mrocznego oblicza szczecińskiego zamku muszą jeszcze trochę poczekać. Ale pojawiły się pewne teorie dotyczące wykorzystania lochów. Podobno już spływają oferty od szczecińskich deweloperów dotyczące możliwości odkupienia obu cel i przekształcenia ich w tak popularne ostatnio na rynku mieszkaniowym mikrokawalerki. W samym centrum miasta, lokalizacja dobrze skomunikowana, z możliwością wykupienia miejsca parkingowego, w niepowtarzalnych okolicznościach architektonicznych, w niebanalnym budynku o bogatej historii, blisko rozrywek (np. nadodrzańskie bulwary) oraz obfitej oferty gastronomicznej Starego – Nowego Miasta. A wszystko pod hasłem: „nie lofty a lochy – home sweet home”. Chętni na pewno się znajdą, bo jak mawiają fałszywi prorocy, szemrani uzdrowiciele, ślepi jasnowidzący oraz wyłudzacze pieniędzy przez internet lub „na wnuczka”

– „wszystko jest kwestią dobrego bajeru”. Kolejna propozycja – „wakacyjny resort przetrwania”. To oczywiście oferta skierowana do tych, którzy lubią silne wrażenia, prawdziwe wyzwania, przygodę jakiej nie przeżył nikt, ale i wypoczynek z odrobiną dreszczyku, czyli mówiąc wprost chcieliby spędzić kilka dni i nocy w skrajnie ekstremalnych warunkach np. trochę słomy na podłodze jako legowi-

sko, szczury i pluskwy dla towarzystwa, ścisła dieta oparta na wodnistej zupie z kawałkami brukwi, do tego (niczym Russel Crowe w „Gladiatorze”) obowiązkowe przykucie do ściany i brak snu spowodowany ciągłymi telewizyjnymi powtórkami przemówień niektórych polskich polityków. Wszystko ubarwi oczywiście strażnik o twarzy, którą może kochać tylko matka, ze skłonnościami do sadystycznych eksperymentów, nieprzekupnego i nieznającego słowa „litość”. Do wyboru może być też strażniczka, ktoś w stylu pielęgniarki Siostry Ratched z „Lotu nad kukułczym gniazdem” albo bohaterki powieści „Misery” – Stephana Kinga. Następne propo-

zycje przyszła od filmowców z Hollywood i Bollywood. Łatwo się domyślić o co im chodzi. W tym pierwszym przypadku pewnie o nakręcenie jakiegoś dreszczowca lub innego głupiego thrillera dziejącego się w klaustrofobicznych wnętrzach gdzieś w bliżej nieokreślonej przyszłości. Takie „loch fiction”. W drugim przypadku na pewno będzie to łzawa historia miłosna z jakimś szwarccharakterem, który przetrzymuje niewinną niewiastę w lochu czyhając na jej niewątpliwą cnotę. Na ratunek przybywa jakiś książę z Bombaju pojawiający się w Szczecinie, przy okazji otwarcia lokalu z kuchnią hinduską. Wszystko pełne pojedynków, wybuchów fajerwerków, śpiewów oraz tańców na zamkowych dziedzińcach. Jest też pomysł, aby w celach odbywały się próby kapel rockowych grających thrash i death metal. Dźwięki dobiegające z lochów na pewno ubarwią dramatyczne opowieści przewodników turystycznych. Zamek podobno jest otwarty na propozycje z kraju i ze świata. Zwycięży i tak najatrakcyjniejsza oferta oraz najbardziej korzystna finansowo. Może nie zabrzmi to zbyt wesoło, ale lochy czekają.

Dariusz Staniewski

Dziennikarz z bardzo bogatym stażem i podobno niezłym dorobkiem. Pracował w kilku lokalnych mediach. Współautor dwóch książek i autor jednej – satyrycznie prezentującej świat lokalnej polityki. Status w życiu i na Facebooku: „w związku” z piękną kobietą. Wielbiciel hucznych imprez, dobrej kuchni i polskiej kinematografii (choć może nie tej najnowszej).

REKLAMA More Madam
Dom Skandynawski
Al. Piastów 72 | 70-330 Szczecin
styl w Twoim domu
Ul. Piłsudskiego 17d4 | Stargard www.moremadam.pl Skandynawski
Krzywym okiem / Lochy czekają!

BARDZO ENERGETYCZNA KONFERENCJA

Jakie są perspektywy energetycznego uniezależniania się miast i gmin, jakie możliwości oferują innowacyjne rozwiązania, w jaki sposób samorządy mogą inwestować w odnawialne oraz własne źródła energii. O tym wszystkim rozmawiali uczestnicy ogólnopolskiej konferencji Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024, która w marcu tego roku odbyła się w ramach projektu Energia Miasta Szczecin.

W ciągu tego dwudniowego spotkania w hali Netto Arena pojawiło się ponad 150 uczestników, z Polski oraz zza granicy. Samorządowcy, przedstawicie branży energetycznej i bioenergetycznej mogli poznać rozwiązania, dzięki którym Gmina Miasto Szczecin stała się liderem wśród dużych miast w zakresie samowystarczalności i niezależności energetycznej. W mieście sprawnie funkcjonuje spalarnia śmieci, duży nacisk kładzie się na elektromobilność. W ubiegłym roku, dzięki odnawialnym źródłom energii oraz własnej produkcji energii miasto zaoszczędziło 16 mln złotych. Prawie połowę udało się wypracować dzięki produkcji energii elektrycznej w trakcie spalania śmieci. Pozostała kwota to oszczędności z tytułu niezakupionego prądu, a wyprodukowanego przez OZE. Szczeciński Zakład Wodociągów i Kanalizacji produkuje energię m.in. z farm fotowoltaicznych, turbiny Francisa, biogazu. Wykorzystywana jest ona do wytworzenia wody do picia i oczyszczania ścieków komunalnych. Aktualnie 29 proc. energii elektrycznej zużywanej w spółce pochodzi z własnych instalacji. Natomiast energia wyprodukowana przy spalaniu śmieci w EcoGeneratorze w ubiegłym roku po raz pierwszy trafiła do Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego oraz Szczecińskiego Parku Naukowo-Technologicznego, Mamy w Szczecinie pewne doświadczenia. Jednak cały czas staramy się poszerzać ich zakres i uczymy się korzystając m.in. z doświadczeń innych. Liczymy na nawiązanie ciekawych relacji, z których wszyscy będziemy mogli skorzystać budując potencjał naszych podmiotów, gmin, samorządów na przyszłość – mówił Piotr Krzystek, prezydent Szczecina.

Program konferencji obejmował panele merytoryczne, spotkania networkingowe oraz w drugim dniu konferencji wizyty studyjne w szczecińskim Zakładzie Wodociągów

i Kanalizacji oraz Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów EcoGenerator.

Partnerami konferencji Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024. Energia Miasta Szczecin byli: Szczecińska Energetyka Cieplna, Zakład Unieszkodliwiania Odpadów EcoGenerator, Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Szczecinie oraz PKO Bank Polski.

foto: Energia Miasta Szczecin

WYDARZENIA 19

„BACA” – POSTAĆ NIEZWYKŁA

Wojciech „Baca” Hawryszuk był nie tylko animatorem kultury, ale także współorganizatorem wielu znaczących wydarzeń, lokalnych i ogólnopolskich jak FAMA w Świnoujściu. Wielu pamięta go także ze szczecińskiego klubu studenckiego „Pinokio” i z Akademickiego Radia Pomorze. Ostatnie lata życia poświęcił Morskiemu Centrum Nauki. Zmarł nagle we wrześniu 2020 roku. MCN postanowił uczcić go specjalnym filmem dokumentalnym. Jego premiera odbyła się w ostatnich dniach marca tego roku.

Wojciech „Baca” Hawryszuk był jedną z najbardziej wpływowych postaci polskiej kultury. To nie przesada, to fakt. Wielu szczecinian pamięta jego charakterystyczną sylwetkę i obfitą brodę. Ale był nie tylko animatorem kultury. Dzięki jego energii i pasji w 1983 roku ożyła świnoujska FAMA, inicjował wiele lokalnych wydarzeń m.in. Garaż, Baltic Blues, New Jazz Conversation, Port Reggae, Gwiazdy Morza, Jarmark Rybny i Akademia Rybna. „Baca” był także dyrektorem Domu Kultury Budowlanych, kierownikiem DK Huty Szczecin, Klubu Pinokio i dyrektorem Międzynarodowego Domu Kultury w Międzyzdrojach, koordynatorem Festiwalu Młodych Talentów "Gramy" oraz współtwórcą Pomorskiego Krajobrazu Rzecznego. Tworzył Akademickie Radio Pomorze, Radio AS, Radio ABC. Ostatnie lata poświecił na opracowywaniu pracowni digitalizacji w szczecińskim Morskim Centrum Nauki.

„Baca” szanował ludzi i ciągle coś robił. Miał tysiące pomysłów. Zarażał swoim optymizmem. Zostawił swój ślad w Szczecinie. Był człowiekiem Renesansu. Wykształcony, oczytany, dzielący się z innymi swoim bogatym doświadczeniem. Był niesamowicie otwartym i życzliwym człowie-

kiem. Bezkompromisowo uczciwy. Swoją erudycją ujmował obce osoby przy pierwszym spotkaniu. Był przy tym bardzo skromny. Nigdy się nie wywyższał, a przecież jego życiorys mógłby posłużyć dla kilku czy kilkunastu osób, które byłyby dumne z tego, co osiągnęły. Nie tolerował obłudy i głupoty - wspominał Witold Jabłoński, dyrektor Morskiego Centrum Nauki i przyjaciel Bacy.

Nie dziwi więc, że MCN postanowiło uczcić tak wybitną postać nie tylko szczecińskiej kultury. Wyprodukowało film dokumentalny poświęcony „Bacy”. Jego realizacja zajęli się Jacek Kozłowski i Wojciech Wójcik. Patronat nad produkcją objął marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz. Pod koniec marca tego roku odbyła się premiera filmu. Towarzyszyła jej także mini – debata na temat szczecińskiej kultury, w której wzięli udział m.in. prof. Inga Iwasiów, aktor Konrad Pawicki, pisarz Artur Liskowacki oraz radny miejski Bazyli Baran.

Film o „Bacy” będzie można wkrótce obejrzeć w Mini Kinie Morskiego Centrum Nauki.

autor: ds./foto: MCN

WYDARZENIA 20

DLA MATEUSZA W SŁOWIANINIE

W niedzielę 27 kwietnia tego roku w szczecińskim Domu Kultury Słowianin odbędzie się koncert charytatywny dl Mateusza Pawłowskiego dotkniętego dziecięcym paraliżem mózgowym.

Sytuacja Mateusza jest dramatyczna. Rodzina, po eksmisji z domu w TBS dwa lata temu jest bez środków do życia. Ale nie poddają się i zbierają na operację oraz rehabilitację dziecka. Koncert charytatywny w DK Słowianin będzie już trzecim dla Mateusza. Wezmą w nim udział znani szczecińscy artyści m.in. Olek Różanek, Retro Gitary, Iluzjonista Redy, Nicola Müller, Krzysztof Baranowski i Krzysztof Niewirowski

Patronat nad wydarzeniem objął marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz. Patronem medialnym jest Radio Szczecin.

NIE WIESZ JAK SPOŻYTKOWAĆ SWÓJ 1 % ? PRZEZNACZ

GO DLA MATEUSZA!

KRS000003790420285PAWŁOWSKIMATEUSZ

Sauny • Wyposażenie spa • Producent +48 501 65 20 21 rafal@vitalsauna.eu www.vitalsauna.eu
sauny od 1990
SAUNA DOMOWA
Produkujemy
roku. Zapraszam, Rafał Sternicki
SAUNA OGRODOWA REKLAMA

URODZINOWE EFEKTY

SPECJALNE

RYSZARDA HOROWITZA

5 maja (godz.20) w Galerii Poziom 4 w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, odbędzie się wernisaż jednego z najwybitniejszych współczesnych artystów - Ryszarda Horowitza. Kuratorzy ekspozycji Janusz Fogler i Karolina Kordys zaprezentują dzieła tego wyjątkowego fotografa, ale również fotokompozytora i prekursora sztuki wizualnej. Wystawa będzie połączona z 85 urodzinami mistrza, który osobiście się na nich pojawi.

Ryszard Horowitz jest prekursorem stosowania efektów specjalnych w fotografii w czasach przed obrazowaniem cyfrowym. Wraz z rozwojem technologii tworzył kolejne dzieła, wykorzystując nowatorskie techniki i programy komputerowe. To na nim wzorowali sie graficy i fotografowie specjalizujący się w reklamie, a jego prace wyznaczały światowe trendy i inspirowały kolejne pokolenia twórców.

Urodził się w Krakowie 5 maja 1939 roku, cztery miesiące później Polska znalazła się pod okupacją Niemiec hitlerowskich, a cała jego rodzina została aresztowana i była przetrzymywana w kilku obozach koncentracyjnych. Ryszard Horowitz należy do najmłodszych ocalałych z Auschwitz dzięki staraniom słynnego Oskara Schindlera. Po zakończeniu wojny Horowitzowie osiedlili się ponownie w Krakowie jako jedna z niewielu rodzin żydowskich. Uczył się w Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie, a następnie studiował malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych w rodzinnym mieście. W roku 1959 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i został studentem słynnego nowojorskiego Pratt Institute. Była asystentem Richarda Avedona. Pracował w wielu instytucjach filmowych, studiach projektowych i fotograficznych, a jego prace były wystawiane, publikowane i trafiały do zbiorów na całym świecie. Ryszard Horowitz otrzymał wszystkie najważniejsze nagrody i tytuły przyznawane fotografom. Ma na koncie wiele kampanii reklamowych, m.in. dla Forda, Diora, Chanel i Mikimoto. Przed jego obiektywem pojawili się wybitni muzycy jazzowi jak Duke Ellington, Dave Brubeck, Aretha Franklin, Thelonious Monk czy Krzysztof Komeda.

Artysta w początkowej fazie swej twórczości stosował różne techniki fotografii, retuszu, wielokrotnego naświetlania klisz czy manipulacji w ciemni fotograficznej. W czasach, gdy nie istniała technika komputerowej obróbki zdjęć osiągnął niezwykłe efekty estetyczne, wykreował kultowe dziś obrazy. Jego prace przedstawiają często surrealistyczne światy intrygujące grą znaczeń i symboli, które na długo pozostają w pamięci. Mecenasem wystawy jest BMW Bońkowscy. ad

FOTO: MARTA WOJTAL
WYDARZENIA 22
ALEGORY '92
Implantologia · Stomatologia estetyczna Licówki ceramiczne · Korony ceramiczne · Wybielanie zębów Endodoncja mikroskopowa · Ortodoncja Szczecin, ul. Śląska 9a · Pon – Pt 9.00 – 19.00 · Sob – 9.00 – 14.00 tel: 91 431 54 81 · biuro@dental-art.com.pl

MAGNOLIE PRZYZNANE!

Przedsiębiorcze, utalentowane mądre, kreatywne i piękne. Takie są laureatki szóstej edycji Magnolii Biznesu, nagrody, która docenia i wspiera kobiecy biznes we wszystkich jego odcieniach. Organizatorem konkursu jest portal Kobietowo. pl. przy kooperacji Fundacji FRRAZ.

Tegoroczna gala odbyła się w Hotelu Mariott. Po raz pierwszy Magnolie Biznesu zostały przyznane w sześciu kategoriach –Debiut Roku, Z miłości do Szczecina, Ikona biznesu, Sztuka i kultura, Nauka, Dotyk Anioła. A oto lista zwyciężczyń: Debiut Roku: Anna Bachanek

Z Miłości Do Szczecina: Anna Koc

Sztuka i Kultura: Emilia Goch-Salvador

Nauka: Magdalena Ptak

Ikona Biznesu: Ewelina Marcinkowska-Maniak

Dotyk Anioła: Emilia Raczkowska

Impreza odbyła się w towarzystwie wybitnych osobistości województwa zachodniopomorskiego ze świata kultury, nauki, biznesu i polityki. Poza częścią konkursową odbył się pokaz mody by Bosska, koncert Izabeli Strychalskiej a także bankiet połączony z degustacją win z winnicy Invictus. Ponadto goście gali wzięli udział w licznych konkursach, gdzie do wygrania były cenne nagrody.

Głównym Sponsorem Magnolii Biznesu był Mercedes Mojsiuk. Partnerami wydarzenia: Anka Antończak – Ubezpieczenia na życie, Pan Bratek - dekoracja roślinna, ERGO Biuro Tłumaczeń, Centrum W Pełni, FDomes Glamping, Winnica Invictus, Paulex, Małgorzata Żniniewicz – Estedent, Pracownia Złotnicza Amadeus, CitoNet, Follow Me! Mennica Skarbowa. ad / foto: Piotr Kocanowski, Jarosław Gaszyński, Karolina Tarnawska

EMILIA GOCH-SALVADOR EWELINA MARCINKOWSKA -MANIAK
WYDARZENIA 25
MAGDALENA PTAK

KIA POLMOTOR NADAL PATRONEM TENISOWEJ HALI

Grupa Polmotor z marką KIA Polmotor będzie przez kolejne trzy lata patronem tytularnym hali

Kia Polmotor Arena na szczecińskich kortach tenisowych przy alei Wojska Polskiego.

Będziemy przekazywać nagrody, wspierać inne tenisowe inicjatywy, promować ten sport w stolicy Pomorza Zachodniego, a to wszystko w ramach naszego programu Kia Polmotor Sport To My – stwierdził Dariusz Olkiewicz, prezes Zarządu Grupy Polmotor.

Umowę pomiędzy Grupą Polmotor z marką KIA Polmotor a Miastem Szczecin podpisali Prezydent Szczecina Piotr Krzystek oraz Prezes Grupy Polmotor Dariusz Olkiewicz. Natomiast prezesi klubów tenisowych Andrzej Czyż oraz Przemek Siewiński otrzymali symboliczne klucze do kolejnych już Kia Sportage.

Cieszę się, że możemy dzisiaj podpisać kolejną już umowę z naszym doświadczonym partnerem, Kia Polmotor, na promowanie naszego tenisa. Cieszymy się, że hala jest tak intensywnie wykorzystywana sportowo – ćwiczą tutaj nasi reprezentanci, ale również młodzi i bardzo młodzi adepci tenisa – mówił Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. Kia Polmotor jest sponsorem tytularnym szczecińskiej hali

od sześciu lat. Wspiera Szczeciński Klub Tenisowy oraz Akademię Tenisa Promasters, którym udostępnia na cały okres trwania umowy samochody.

Przekazaliśmy klubom już czternaście pojazdów, dzięki którym dzieci mogą bezpiecznie i na czas dotrzeć na różnego rodzaju turnieje. Ponadto przekazaliśmy ponad tysiąc nagród dla dzieci – dodał Konrad Kijak, dyrektor Kia Polmotor. Przed podpisaniem umowy w hali odbył się turniej z udziałem sportowców szczecińskich szkół tenisa. Po jej zawarciu na korcie nr 1 odbył się krótki pokazowy mecz z udziałem Piotra Krzystka, Piotra Liska (rekordzisty Polski w skoku o tyczce), Marka Kolbowicza (mistrza olimpijskiego w wioślarstwie) i Konrada Kijaka. Tuż po nim rozegrano 50. Turniej Kia Polmotor Kids Cup – autorski turniej Kia Polmotor z udziałem dzieci.

autor: ds. /foto: Alicja Uszyńska

WYDARZENNIA 26

KOLOROWO, ZDROWO I W BIEGU

W niedzielę, 10 marca na szczecińskich Jasnych Błoniach odbyła się 14. edycja SANPROBI - Bieg Kobiet. To cykliczne, bardzo kolorowe i popularne wydarzenie, promuje aktywność fizyczną i zdrowy styl życia wśród pań. Tradycyjnie już – firma Sanprobi była partnerem strategicznym imprezy, a organizacją biegu zajęła się Ruchowa Akademia Zdrowia.

Czternasta edycja biegu przyciągnęła rekordową liczbę zarówno zawodniczek, jak i kibiców oraz kibicek. Wśród startujących pań dominowały mieszkanki województwa zachodniopomorskiego, znalazło się również kilka uczestniczek zza zachodniej granicy, a także takich miast jak: Poznań, Gdańsk, Warszawa i Łódź. Aktywności fizycznej na świeżym powietrzu sprzyjała także sama pogoda. Do sportowej rywalizacji zagrzewali ze sceny m.in. znany prezenter Bartek Jędrzejak oraz dziennikarka i działaczka na rzecz zdrowia Anna Puślecka. Słońce i bezchmurne niebo stworzyły świetne tło dla sportowych zmagań i wspólnych rodzinnych aktywności.

Zawodniczki miały okazję zmierzyć się w czterech konkurencjach odpowiednich do wieku i kondycji. Tego dnia można było kibicować podczas: minibiegu na 200 m (dla dziewczynek do 6. roku życia), minibiegu na trasie 1 km (dla dziewczynek od 7. do 11. roku życia), marszu nordic walking na trasie 5 km, biegu głównego na trasie 5 km. Znani sportowcy – Łukasz Raróg oraz Julita Kotecka-Nerek wspólnie poprowadzili rozgrzewki dla uczestniczek każdej z konkurencji.

W zawodach przeznaczonych dla dzieci wystartowało łącznie 129 dziewczynek. W marszu nornic walking wzięły udział 663 zawodniczki, a w biegu głównym wystartowały

902 osoby. Nagrody wręczali m.in.: prezesi firmy Sanprobi, tj. Igor Łoniewski i Robert Kornecki, Prezydent Miasta Szczecin Piotr Krzystek, Prezes Ruchowej Akademii Zdrowia Robert Szych, dziennikarka Anna Puślecka, prezenter Bartek Jędrzejak i znane osobistości ze świata sportu i polityki. Pomimo tego, że sam bieg przeznaczony był tylko dla kobiet, tego dnia na Jasnych Błoniach nikt nie mógł narzekać na nudę. Bardzo dużą popularnością cieszyła się strefa Sanprobi, gdzie pod okiem dyplomowanej dietetyczki Marty (zerogramcukru) można było zrobić analizę składu ciała i otrzymać porady odnośnie probiotykoterapii oraz diety. Dzieci mogły spędzić czas w specjalnie przygotowanej dla nich strefie, gdzie czekała na nie moc atrakcji. Można było przytulić się do sympatycznej maskotki – Plantusia. Było też mnóstwo okazji do robienia ciekawych zdjęć i filmików przy specjalnie przygotowanych ściankach oraz w strefie kamery 360 stopni.

14. edycja SANPROBI - Bieg Kobiet minęła pod znakiem słońca, zabawy, sportu i radości. Zostawiła po sobie wiele pozytywnych emocji oraz motywację do dalszego promowania aktywnego trybu życia. Co przyniesie kolejna, jubileuszowa odsłona tego wydarzenia? Okaże się już za rok!

ad/foto: grupa fotografów sportowych FotoInfo Biegowe

WYDARZENIA 27

Muzyka to pasja, chór to rodzina

Chór Politechniki Morskiej w Szczecinie pod dyrekcją Sylwii Fabiańczyk-Makuch wziął udział w niezwykłym projekcie, do którego został zaproszony przez samego Zbigniewa Preisnera. Wybitny kompozytor był pod ogromnym wrażeniem wykonania przez nich „Requiem dla mojego przyjaciela”, którego jest autorem. Zaprosił zespół do nagrania muzyki do włoskiego filmu „Central Europe”, który prawdopodobnie zostanie pokazany w tym roku na festiwalu filmowym w Cannes.

To nie pierwsza tego rodzaju współpraca chóru, na czele którego stoi dyrygentka Sylwia Fabiańczyk-Makuch. Niespożyta energia, wielki talent i odrobina szaleństwa, a do tego cudowna kobieta. W swoim bardzo napiętym grafiku Sylwia znalazła dla nas czas i na zdjęcia, i na rozmowę.

W jakim klimacie dorastałaś?

Wychowywałam się w małym domku w środku lasu za miastem, otoczona piękną przyrodą i zwierzętami. Nie doceniałam tej beztroskiej codzienności, tęskniłam za koleżankami z miejskich blokowisk. W wolnym czasie grałam na pianinie, chodziłam na spacery z rodzicami oraz spotykałam się z moją przyjaciółką – jedyną rówieśniczką z sąsiedztwa, córką leśniczego. Moje dzieciństwo zupełnie różniło się od aktualnego, zabieganego życia. Pochodzę z rodziny pedagogów, moja babcia była pionierką w dziedzinie oświaty od 1946 roku w mieście Przemków. Mama również prężnie i aktywnie działała jako dyrektor szkoły, inspektor oświaty, nauczyciel historii, dodatkowo pełniła funkcję kuratora ds. nieletnich, harcmistrza, a także szefowej klubu AA. Wszelkie społeczne działania były w jej gestii. Ponadto wujek – nauczyciel akademicki, jego żona również nauczycielka, nawet mój tata przez pewien czas uczył mnie fizyki. Pomyślałam wtedy, że w oświacie na pewno się nie odnajdę… Dziś, oprócz działalności artystycznej, jestem również wykładowcą-profesorem w Akademii Sztuki w Szczecinie, okazało się, że praca ze studentami sprawia mi mnóstwo radości i satysfakcji.

Muzyka była Twoim powołaniem i marzeniem?

Podążałam za marzeniami. W wieku piętnastu lat wyjechałam do Legnicy, gdzie dostałam się do Liceum Muzycznego. Zostałam przydzielona do… internatu budowlanki. Rozpoczął się nowy, burzliwy, samodzielny okres w moim życiu. Pojawiły się pierwsze znajomości, pochłonął mnie artystyczny świat, kształtowała się moja osobowość, którą wyrażałam poprzez kolorowe włosy, szalone fryzury oraz dość ekscentryczne, głównie czarne stylizacje. Wszystkie ubrania, które wpadły mi w ręce, farbowałam na czarno w wielkim garze ochlapując przy okazji jasne kuchenne ściany. Moja mama nie wyrabiała, nie akceptowała mojego oryginalne-

go stylu (śmiech). Mój wizerunek z pewnością korespondował z największą fascynacją – muzyką, która pochłonęła mnie bez reszty. Słuchałam niemal wszystkich gatunków muzycznych, eksperymentowałam, szukałam. Wiele inspiracji podsuwał mi mój starszy brat. Moimi ówczesnymi idolami byli: Sting oraz the Police, Metallica, Red Hot Chili Peppers, the Doors, Ewa Demarczyk i wielu innych. Jednocześnie kontynuowałam grę na fortepianie oraz wiolonczeli, uczyłam się klasycznego śpiewu solowego. Niestety mój głos został sforsowany, przeżyłam w związku z tym wiele traumatycznych chwil. Rekonwalescencja wraz z pobytem w szpitalu zajęła mi kilka miesięcy, ale nigdy już nie doprowadziłam głosu do idealnej kondycji. Pomimo tych doświadczeń nie porzuciłam muzyki, intuicja podpowiadała mi, że to właściwa droga i mimo wielu przeciwności nie powinnam się poddawać. Do tej pory staram się słuchać swojego wewnętrznego głosu. Dodatkowo, mój pierwszy nauczyciel muzyki, który od piątego roku życia uczył mnie gry na fortepianie, odkrył u mnie słuch absolutny i często powtarzał, że to dar, który szkoda byłoby zmarnować.

I nie zmarnowałaś, ale po drodze pojawił się pomysł na szkołę teatralną. Podczas nauki w liceum mieszkałam w internacie, w tym samym, do którego trafił Robert Więckiewicz – już wtedy bardzo zdolny i charyzmatyczny młody artysta, aspirujący zdawać na studia aktorskie. Spotkania z nim oraz innymi utalentowanymi rówieśnikami, poszukującymi form, aby wyrazić się za pomocą sztuki, sprzyjały atmosferze tworzenia i artystycznego rozwoju. W tym czasie poza, nauką, angażowałam się w wiele projektów teatralnych, uwielbiałam poezję, startowałam w licznych konkursach recytatorskich, odnosząc sukcesy. Pomyślałam, że bardzo dobrą alternatywą dla studiów muzycznych będzie dla mnie szkoła teatralna. Pomysł ten jednak nie spodobał się moim rodzicom, argumenty były dość stanowcze i trafione na tyle, że w końcu odpuściłam i wróciłam do pierwotnego planu. Zdałam na Akademię Muzyczną w Poznaniu, ale studia kontynuowałam i ukończyłam w filii w Szczecinie, która zachęciła mnie kameralną atmosferą oraz młodymi, charyzmatycznymi pedagogami. Poza tym, mój brat skończył ówczesną Wyższą Szkołę Morską w Szczecinie. Nie przypuszczałam wtedy,

TEMAT Z OKŁADKI 29

że za jakiś czas ta właśnie uczelnia stanie się moją bezpieczną przystanią.

Moja miłość do teatru i filmu pozostała, cenię polskich aktorów, w pracy z chórem wykorzystuję doświadczenia z młodości, szczególnie dbam, aby przekaz tekstu zderzonego z muzyką był czytelny, świadomy interpretacyjnie i wyrażony emocjami. Moim sentymentalnym, ulubiony miejscem w Polsce jest magiczny Teatr Witkacego w Zakopanem, który regularnie odwiedzam od czasów studiów, łącząc wędrówki po najpiękniejszych polskich górach – Tatrach – ze znakomitymi spektaklami teatralnymi.

Wybrałaś dyrygenturę. To dość fascynująca profesja. Dyrygent jest kimś w rodzaju mistrza ceremonii, przywódcy, spaja wszystko w całość. Jakie trzeba mieć predyspozycje, by wykonywać ten zawów?

Funkcja dyrygenta wykracza dziś dalece poza zadania i predyspozycje stricte muzyczne. Dyrygent to również menadżer, psycholog i organizator. W naszych chaotycznych, dynamicznie zmieniających się czasach, działanie zespołowe wymaga jeszcze większej koordynacji niż kiedykolwiek; potrzebny jest przewodnik, który będzie miał klarowną wizję rozwoju zespołu w zgodzie z tempem dzisiejszej rzeczywistości. „Conductor” czyli dyrygent w tłumaczeniu

z języka angielskiego to również „konduktor” – kolejarz pomagający pasażerom bezpiecznie dotrzeć do celu podróży. Wykonanie, zinterpretowanie oraz przeżycie utworu muzycznego jest taką podróżą zarówno dla artystów jak i dla melomanów. Jedna z zasad brzmi: „Dyryguj gorącym sercem, chłodnym umysłem i klarownymi ruchami”. Podpisuje się pod tym.

A predyspozycje? Na pewno szereg umiejętności muzycznych: dobry słuch, doświadczenie wokalne w przypadku chórmistrzów, czytelny gest, szeroka wiedza i kompetencje w różnych dziedzinach muzycznych, wrażliwość, ale to już cecha indywidualna. Do tego umiejętność tworzenia szczerych relacji z chórzystami, złapanie balansu między wymaganiami i oczekiwaniami, a utrzymaniem dobrej atmosfery.

Mówi się: jaki dyrygent taki chór. Ta zasada bardzo często potwierdza się w różnych aspektach (śmiech). Moje metody pracy i decyzje zwykle wynikają z intuicji, doświadczenia, odrobiny spontaniczności i miłości do tego, co robię.

I Ty ten chór stworzyłaś. Zgadza się, chór tworzyłam ze studentów i studentek uczelni morskiej, która nie miała żadnych tradycji śpiewaczych.

TEMAT Z OKŁADKI 30

Był to eksperyment. Do tego chór zakładałam, będąc w ciąży z moją córką – są równolatkami (śmiech).

Budowanie zespołu od podstaw zajęło mi kilka lat. Studentów obowiązywały praktyki morskie, co bardzo utrudniało pracę, w związku z czym zaczęłam przyjmować do chóru osoby spoza uczelni. Z roku na rok zespół rósł i rozwijał swoje umiejętności.

Co było punktem zwrotnym w Waszej działalności? Przełomem w naszej działalności okazał się Festiwal Pieśni o Morzu w Wejherowie, gdzie zdobyliśmy I miejsce, później nadeszło pierwsze zagraniczne Grand Prix, które przywieźliśmy z Litwy w 2015 roku. Od tego czasu zespół zdobył na najważniejszych międzynarodowych konkursach 86 głównych nagród festiwalowych, w tym 14 Grand Prix, m.in. na Tajwanie, we Włoszech, w Czechach, Słowacji, czy na Litwie, 52 złotych medali oraz wiele innych nagród specjalnych. W ubiegłym roku za album “The Sound of the Sea”, zawierającej dzieła o tematyce marynistycznej, skomponowanej specjalnie dla nas przez wybitnych kompozytorów muzyki współczesnej, zostaliśmy nominowani do nagrody “Fryderyk” w kategorii Album Roku – Muzyka Chóralna. Niezwykle cenię sobie nagrody przyznane przez nasze miasto oraz województwo, takie jak honorowy tytuł „Ambasador Szczecina” oraz „Zrobione w Szczecinie" czy nagroda honorowa Gryfa Zachodniopomorskiego oraz „Pro Arte” za wybitne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury.

Obecnie nasza rozbudowana organizacja zrzesza około 160 osób. Osobiście pracuję z blisko stuosobowym chórem mieszanym. Moje dwie absolwentki Akademii Sztuki- Maja oraz Dominika prowadzą chór przygotowawczy oraz niedawno powołany przeze mnie zespół żeński. Można do nas dołączyć, zapraszamy wszystkie uzdolnione, gotowe na wyzwania i przygody osoby. Szczególnie zachęcam panów!

Obserwując Was, szczególnie na próbach, trudno nie zauważyć, że jesteście jak wielka rodzina. Tak, tworzymy wielką, chóralną rodzinę. Bardzo ważnym aspektem naszej pracy są relacje i wzajemne zrozumienie. Oprócz intensywnej pracy, koncertów, wyzwań w postaci konkursów, cenimy sobie spontaniczne spotkania, próby, warsztaty, integracje, zwykłe, codzienne chwile. Sukcesy podnoszą morale, motywują do dalszego rozwoju. Natomiast czas spędzony z uzdolnionymi, pełnymi entuzjazmu osobami inspiruje mnie do działania i skłania do realizacji nawet najbardziej szalonych przedsięwzięć. Ważnym celem jest kreowanie i dążenie do zrealizowana swoich artystycznych planów, ale też oddanie i praca dla dobra zespołu, zarażanie pasją, podtrzymywanie chęci i motywacji do pracy, sumienności i zaangażowania. Kandydatów do zespołu przyciągają nie tylko wygrane konkursy, ale przede wszystkim tworzący go ludzie i panująca w zespole atmosfera. Na przestrzeni lat z grupy przyjaciół, których połączyła pasja, miłość do muzyki oraz nieustająca chęć dzielenia się energią i emocjami ze swoją publicznością, przerodziliśmy się w rozbudowaną, prężnie działającą organizację, jednocześnie, nadal za nadrzędne mając nasze bliskie relacje. Po raz kolejny uwierzyłam, że dzięki pracy i determinacji niemożliwe staje się możliwe. To tylko my sami stawiamy sobie ograniczenia.

Jako chór, robicie te mnóstwo rzeczy, o których wspomniałaś. Jesteś autorką wielu oryginalnych projek-

tów, wśród których szczególnie pokochaliśmy Wspólne Brzmienia, do których zapraszasz artystów z zupełnie innych kręgów muzycznych. Kolejna odsłona już w listopadzie, gdzie nowym „członkiem” Waszego zespołu będzie Leszek Możdżer.

Z Leszkiem znamy się już ponad 20 lat, cudownie będzie zagrać razem na jednej scenie, kolejne marzenie zostanie spełnione. 10 lat temu powołałam do życia nasz autorski, nowatorski projekt „Wspólne Brzmienia”, w którym eksperymentujemy, łącząc muzykę chóralną z innymi gatunkami muzycznymi. Koncerty z nowymi aranżacjami utworów zaskakują publiczność, zaproszonych artystów, a nam przynoszą mnóstwo satysfakcji i radości. Podczas dziesięciu edycji zaprosiliśmy do swojego przedsięwzięcia takich artystów jak: zespół Voo Voo, Spiętego, zespól Ørganek, Fisz Emade Tworzywo, Grzegorza Turnaua i Artura Andrusa, Dorotę Miśkiewicz, zespół Mikromusic, Smolika i Skubasa, Kayah i zespół Kroke, Grupą MoCarta i Ireneusza Krosnego, artystów z Ameryki Południowej, Kubę Badacha.

Uwielbiam wyzwania, nietuzinkowe projekty, synergię sztuk i fuzję pozornie odmiennych stylów muzycznych. Zjawisko o nazwie „chór” wspaniale wpisuje się w ten klimat, również w kontekście łamania stereotypów. Wiele lat temu podjęłam się realizacji pierwszego teledysku, kilka miesięcy temu światło dzienne ujrzał kolejny, już 18. w naszym dorobku –wideoklip do piosenki „All I want for Christmas”.

Szczególnie współpraca z Ørgankiem była ważna. Nie zagraliście jednego koncertu, pojechaliście z tym projektem w minitrasę koncertową. Kto widział Was razem na żywo, na pewno potwierdzi, że jest to prawdziwa petarda.

Rockowa fuzja, czyli spotkanie z zespołem Ørganek, to jeden z naszych najbardziej topowych, autorskich projektów z cyklu Wspólne Brzmienia. Złapałam z chłopakami wspaniałą energię, która poniosła zarówno nas, wszystkich artystów, jak i publiczność. Po dwóch szczecińskich koncertach w Złotej Sali Filharmonii w Szczecinie, których chór był organizatorem, otrzymaliśmy zaproszenie od zespołu do wspólnej trasy koncertowej.

Zagraliśmy m.in. w Toruniu, w Cavatinie w Bielsku-Białej oraz w warszawskiej Stodole. Działo się! Moja rockowa dusza miała szansę pokazać szerokiej publiczności, że zarówno dyrygent, jak i chór idealnie komponują się z cięższymi brzmieniami, tworząc nową, zaskakującą jakość oraz łamiąc wszelkie stereotypy. Tomek Organek wraz z chłopa-

kami zostawili nam ogromną przestrzeń dźwiękową do zagospodarowania. Wykorzystali to znakomicie aranżerzy – Tomek Lewandowski i Przemek Skuz. Dzięki ich koncepcji na scenie panowała jedność, chór był jednym z instrumentów, nie pełniliśmy roli tła, staliśmy się muzycznymi partnerami. Już niedługo znów zaprezentujemy Państwu efekty naszej wspaniałej, energetycznej współpracy – Chór Politechniki Morskiej wystąpi z zespołem Ørganek 2 sierpnia podczas tegorocznych Tall ShipS Races. Obiecujemy, że znów będzie ogień!

A skąd czerpiesz na to wszystko energię?

Z niegasnącej pasji, zachwytu możliwościami głosu ludzkiego, z potrzeby serca, rozwoju i eksperymentu, z potencjału moich cudownych chórzystów, czyli ogromnej, zafiksowanej, nieprzeciętnie zaangażowanej grupy entuzjastów śpiewu. Zgrany zespół, wspólnota, zaufanie, podobna wrażliwość, wyjątkowe, uwolnione emocje podczas prób i koncertów generują największą energię i motywację do działania. Dużą siłę daje mi również wsparcie mojej kochającej rodziny oraz uczelni na czele z obecnym rektorem Wojciechem Ślączką. Bardzo cenię również zaangażowanie i działania organizacyjne moich chóralnych wolontariuszy, w tym aktywnego zarządu na czele z nieustraszoną, nieprzeciętnie zaangażowaną prezes Ewą Stojek.

A masz jeszcze czas na tzw. normalne życie?

Niewiele (śmiech). Chór to sposób na życie. Ale jeśli uda mi się wyrwać trochę czasu, to chętnie przeznaczam go na podróże. Z rodziną, z przyjaciółmi, z bliskimi, również z moimi wspaniałymi chórzystami. W tym roku wyjedziemy za granicę kilka razy, w lipcu rozpoczynamy wielkie tournée po Chinach, rozpoczniemy od koncertów w Pekinie. Organizatorzy kilku chińskich festiwali zaprosili nas jako gości specjalnych do zaprezentowania dorobku kultury polskiej.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała: Aneta Dolega, foto: Karolina Bąk, MUA: Agnieszka Noska, włosy: Dawid Woniakowski, miejsce: Podziękowania dla Apartamnetów Kurkowa za udostępnienia miejsca do sesji

Chór Politechniki Morskiej (wcześniej Chór Akademii Morskiej) w Szczecinie pod dyrekcją założycielki, dr hab. Sylwii Fabiańczyk-Makuch istnieje na scenie muzycznej już 20 lat. Tylko przez ostatnie 10 lat chór zdobył na najważniejszych krajowych i międzynarodowych konkursach ponad 85 głównych nagród festiwalowych; dokonał kilkunastu prapremierowych wykonań dzieł uznanych kompozytorów polskich, m.in. Marka Jasińskiego, Janusza Stalmierskiego, Marka Raczyńskiego, Bartosza Kowalskiego. Grupa zapraszana jest również do współpracy z wybitnymi artystami polskiej i zagranicznej sceny muzycznej, takimi jak: Andrea Bocelli, Krzysztof Penderecki, Krzesimir Dębski, Henri Seroka, Michael McGlynn, Fernando Gil Estrada, Andrzej Smolik, Grzegorz Turnau, Justyna Steczkowska, Kasia Moś, Igor Herbut, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Kayah, czy Mikromusic. W roku 2023, wydana w listopadzie roku poprzedniego płyta pn. „The Sound of the Sea”, zawierająca dzieła o tematyce marynistycznej, skomponowane specjalnie dla Chóru Politechniki Morskiej w Szczecinie przez wybitnych polskich kompozytorów muzyki współczesnej, otrzymała nominację do nagrody Fryderyk w kategorii Album Roku – Muzyka Chóralna. Cztery lata temu Chór Akademii Morskiej otrzymał honorowy tytuł Ambasadora Szczecina 2019. Od 10 lat realizuje nowatorski projekt Wspólne Brzmienia.

TEMAT Z OKŁADKI 33

Jacek Nieżychowski – jedyny, niepowtarzalny, niezapomniany

To opowieść o człowieku niezwykłym, legendzie nie tylko szczecińskiej kultury, o kimś kto swoimi pomysłami i aktywnością wyprzedzał czasy, w których przyszło mu żyć, barwnym ptaku nie dającym się usidlić nakazami i wytycznymi „odgórnych czynników”, dzięki któremu polska muzyka otrzymała gigantyczny zastrzyk talentów i artystycznych osobowości, który uczynił ze stolicy Pomorza Zachodniego kolebkę rewolucji w rodzimej rozrywce. Twórca szczecińskiej operetki, kultowego Festiwalu Młodych Talentów, autor największych sukcesów Estrady, filar Silnej Grupy pod Wezwaniem. Artysta, śpiewak operetkowy, kabareciarz, aktor, przedsiębiorca, dziennikarz, pisarz, muzyk. Prawdziwy smakosz życia, wielbiciel dobrej kuchni i zacnych trunków. Wzorzec polskiego szlachcica i ziemianina, posiadacz niezrównanego poczucia humoru, autor prekursorskich pomysłów biznesowych. Panie i Panowie, oto przed Wami niezrównany Jacek Nieżychowski!

LUDZIE 34 FOTO: JACEK NIEŻYCHOWSKI LUBIŁ DOBRĄ KUCHNIĘ

W tym roku mija sto lat od chwili, kiedy przyszedł na świat. Wielkopolanin z urodzenia, szczecinianin i świnoujścianin z wyboru. Odcisnął na stolicy Pomorza Zachodniego niebagatelne piętno. Nie dziwi więc fakt, że Rada Miasta Szczecin, w dowód uznania dla niego, ustanowiła rok 2024 Rokiem Jacka Nieżychowskiego. Zaplanowano bogaty kalendarz wydarzeń. Za nami już specjalny koncert w Operze na Zamku. Na Jasnych Błoniach można oglądać plenerową wystawę Szczecińskiej Agencji Artystycznej. Ale to nie koniec. W maju czeka nas konkurs wokalny w Willi Lentza, w którym przyznana zostanie nagroda im. Jacka Nieżychowskiego, od czerwca do sierpnia odbędzie się cykl koncertów na Różance z jego ulubionymi ariami operetkowymi, operowymi i musicalowymi a 17 sierpnia, w dniu imienin, w „Ogrodach Śródmieście" zagrają dla niego m.in. artyści z Opery na Zamku oraz znany szczeciński zespół Tragarze. Nie zabraknie Nieżychowskiego podczas wrześniowego Wielkiego Turnieju Tenorów. Wtedy też Książnica Pomorska zaprezentuje swoją wystawę poświęconą temu artyście. W październiku odbędzie się dedykowana mu edycja Festiwalu Młodych Talentów i biesiada ziemiańska na którą szczecińscy gastronomicy przygotują specjalne potrawy sporządzone na podstawie przepisów Jacka Nieżychowskiego. Natomiast w listopadzie ukaże się jego biografia. Obchody zostaną zakończone w styczniu przyszłego roku. Jest więc i będzie Jacka dużo w Szczecinie.

Ale co zrobiłby widząc te wszystkie akademie „ku czci”, koncerty, wystawy, książki? Uśmiechnąłby się przychylnie, czy raczej skrzywił z dezaprobatą?

– Nie byłby chyba niezadowolony, natomiast coś takiego nie było w jego stylu. On żył swobodnie, jak wolny ptak, wszystko się u niego działo szybko, mijało jedno przychodziło drugie, trzecie, czwarte. Nie był zwolennikiem pomników, jakichś celebracji itd. Wydaje mi się jednak, że byłoby mu miło, że Szczecin o nim pamięta, że wspomina to, co zrobił, czego dokonał – mówi Tomasz Nieżychowski, syn Jacka Nieżychowskiego, szczeciński przedsiębiorca.

– Z tymi obchodami roku Jacka Nieżychowskiego jest trochę jak z historią posągu Colleoniego. Mam wrażenie, że Szczecinowi potrzebny jest kolejny spiżowy bohater, do ustawienia na kolejnym placu bez specjalnego wnikania w jego historię, która nie składa się tylko z Operetki i Festiwalu Młodych Talentów. Pewnie Dziadkowi byłoby miło, że jest teraz tak honorowany i doceniany, ale jak go znam to trzymałby do tego odpowiedni dystans. Bo był niedzi-

siejszy, a dzisiaj jego zalety i wady byłyby zupełnie inaczej odbierane – uważa Rafał Stankiewicz, wnuk Jacka Nieżychowskiego, menedżer branży ubezpieczeniowej z ponad 25 - letnim doświadczeniem, a obecnie wiceprezes TUiR Warta S.A.

– To trudne pytanie, bo z jednej strony doceniam trud wszystkich, którzy starają się zachować pamięć o nim, piszą, planują, organizują, spotykają się. To wymaga czasu i pracy. Z drugiej strony – dziadek w znacznej mierze był nonkonformistą, budował i wymyślał wbrew, łamał schematy i zasady. Dlatego właśnie wszystko powstało to co powstało. Myślę, że cieszyłby się, ale i pamiętając jego niekonwencjonalne zachowania stawiam, że zaburzyłby opracowany schemat –podsumowuje Michał Stankiewicz, wnuk Jacka Nieżychowskiego, znany szczeciński i trójmiejski dziennikarz, głównie z łam „Rzeczpospolitej”, ale i współzałożyciel Prestiżu.

Za przykład takich niestereotypowych działań dziadka przywołuje pewną sytuację z Międzyzdrojów, do której doszło podczas sławnego Festiwalu Gwiazd.

– Jedną z imprez towarzyszących była na pobliskim polu golfowym, pośrodku którego, na wzgórzu, był domek klubowy ze stolikami na zewnątrz. A tam same sławy i ważne persony. Wśród nich dziadek, który był szanowanym gościem festiwalu. Do dyspozycji gości były meleksy. W pewnym momencie Dziadek wsiada do jednego z pojazdów i rusza po tzw. greenie. Dojeżdża na skraj pola, do granicy z krzewami. Całe towarzystwo obserwuje go z góry i zastanawia się co tam robi. A on wysiada, podchodzi do krzewów i robi to, co faceci często robią stojąc przed krzakiem. Po czym, jak gdyby nigdy nic wraca do nas – opowiada Michał Stankiewicz.

Wielkopolanin z urodzenia

Jerzy Jacek Nieżychowski (herbu Pomian) urodził się w miejscowości Chlewo w powiecie ostrzeszowskim w patriotycznej rodzinie, pełnej wojskowych i ziemiańskich tradycji. Jego ojciec brał udział w Powstaniu Wiekopolskim m.in. organizował powstańczą artylerię, a także brał udział, w wojnie polsko – bolszewickiej jako dowódca baterii artlerii wielkopolskiej. Został odznaczony krzyżem Orderu Wojskowego Virtuti Militari przez marszałka Józefa Piłsudskiego. Po wybuchu II wojny światowej i kampanii wrześniowej rodzina musiała opuścić Wielkopolskę.

– Ojciec najpierw w czasie wojny studiował na tajnych kompletach medycynę. Potem przeniósł się do Galicji – do majątku k. Nowego Sącza, którym dziadek zarządzał. Tam poznał moją mamę i się pobrali w 1943 roku. I tam też brał lekcje śpiewu u sławnej śpiewaczki Ady Sari, która była przyjaciółką mojej babci. Po wojnie dziadek wrócił z babcią do Wielkopolski, do swojego majątku, a ojciec przeniósł się w okolice Limanowej, gdzie został dyrektorem browaru. Chyba przez dwa lata nim kierował. Ale potem musiał znaleźć swoje nowe miejsce. Wybór padł na Szczecin, bo był najdalej położony. Przyjechał najpierw na przeszpiegi i uznał, że to dobre miejsce. Znalazł dom na Pogodnie w którym do dzisiaj mieszkamy. Ściągnął rodzinę. I tak się zaczął jego szczeciński etap w życiu – opowiada Tomasz Nieżychowski.

LUDZIE 35 JACEK Z WNUKIEM RAFAŁEM PRZED DOMEM NA JONQUILL TERRACE W CHICAGO

W 1950 roku ukończył Szkołę Główną Planowania i Statystyki w Warszawie. W latach 1949–1952 był asystentem w Wyższej Szkole Ekonomicznej i dyrektorem Technikum Eksploatacji Żeglugi i Portów. Po zdanym egzaminie eksternistycznym zostaje artystą-śpiewakiem. Przez kilka lat pracuje w Operetce Gliwickiej. W 1956 roku wraca do Szczecina.

Szczecińska Operetka

To był pomysł nie tylko niezwykły i pionierski, ale i trochę… szalony. W czasach ponurego socjalizmu, pod koniec lat 50. ubiegłego wieku, wpaść na pomysł stworzenia w Szczecinie operetki? Wtedy, kiedy brakowało jedzenia, kraj był zniszczony, ludzie byli prześladowani, a wszędzie panowała bieda? I w dodatku zrobił to człowiek, który nie należał do PZPR. Jak mu się to udało? Przecież dla „partyjnych” propozycja utworzenia operetki musiała brzmieć jak jakaś kapitalistyczna, sanacyjna fanaberia.

– Był człowiekiem pozytywnie patrzącym w przyszłość. Miał dużą zdolność zdobywania sympatii ludzi i przekonywania ich do swoich pomysłów. Jak coś chciał zrobić, to potrafił ich zachęcić, tym swoim entuzjazmem, do pewnych działań. Operetka w tamtych czasach to na pewno było trochę dziwne. Ale miał to szczęście, że spotykał na swej drodze ludzi, którzy nagle zapalali się do jego pomysłów. Sam fakt, że np. w pociągu z Gdańska spotyka przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Szczecinie, któremu zaczyna opowiadać o operetce. Tłumaczy: „Gdańsk ma taki obiekt a my nie. Jesteśmy gorsi?”. Ojciec tak go nakręcił, że kilka tygodni później, jesienią 1956 roku, powstało Towarzystwo Miłośników Teatru Muzycznego – wyjaśnia syn Jacka Nieżychowskiego.

Towarzystwo było prywatną inicjatywą kilkunastu osób,

które zajęły się organizacją operetki. Nie można było tego zrobić instytucjonalnie, przez jakieś urzędy, dlatego założono prywatne stowarzyszenie entuzjastów operetki, którzy zaczęli prężnie działać.

– Szczecin był wtedy pełen repatriantów z Kresów, przyjechało tutaj sporo inteligencji np. z Wilna. Ludzi, którzy znali się na sztuce, znali operetkę. Oni także szukali jakiejś odskoczni w tych ciężkich czasach. Ojciec znalazł paru takich zapaleńców i spróbowali. A potem trzeba było jeszcze przekonać całą resztę. Czyli m.in. Operetkę Gliwicką z której pomocy chcieli skorzystać. Pojechali na Śląsk, a tam pytają ich: „Salę macie? Nie. Dekoracje macie? Nie. Artystów macie? Nie. I chcecie robić operetkę? Tak. To warto z Wami pracować” – śmieje się Tomasz Nieżychowski.

I w ten sposób w październiku 1956 roku powstała Operetka Szczecińska Towarzystwa Miłośników Teatru Muzycznego, a jej pierwszym dyrektorem zostaje Jacek Nieżychowski. 25 stycznia 1957 roku w Domu Kultury Zjednoczenia Budownictwa Miejskiego przy ulicy Bohaterów Warszawy odbyła się pierwsza premiera. Operetka „Kraina Uśmiechu” Franza Lehára w której debiutowała Irena Brodzińska, późniejsza gwiazda szczecińskiej sceny.

– W dniu premiery ojciec siedział w domu, denerwując się czy publiczność dopisze. Nagle odzywa się dzwonek telefonu. Dzwonił księgowy operetki. „Panie dyrektorze, niech pan przyjdzie i zobaczy jaka kolejka stoi przed kasą”. Okazało się, że sprzedano bilety na tydzień naprzód. To był pierwszy sukces. Potem pojawiło się pytanie jak przekonać komendanta MO, by oddał pewną salę, będącą w dyspozycji milicji, na potrzeby operetki. Ojciec tak go zagadał, że przekazał ją bez oporów. A sala była reprezentacyjna, z balkonami. Zrobiono z nich loże. Milicja dostała w zamian dwie z nich do dyspozycji i po 20 biletów na każde przedstawienie – dodaje syn Jacka Nieżychowskiego.

LUDZIE 36 JACEK Z EWĄ NIEŻYCHOWSKĄ W DNIU ŚLUBU W 1942 ROKU JACEK W MŁODOŚCI

Od Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej uzyskano salę gimnastyczną przy ulicy Potulickiej i zaadaptowano ją na potrzeby teatru. 31 grudnia 1957 roku odbyła się w niej premiera operetki „Cnotliwa Zuzanna” J. Gilberta. Sala, mająca być tylko tymczasową, została siedzibą operetki na 20 lat. Ale władze centralne krzywo patrzyły na istnienie takiego, de facto, prywatnego tworu jakim było TMTM. Operetka została upaństwowiona 1 maja 1958 roku. W jej miejsce powstało przedsiębiorstwo pod nazwą Państwowy Teatr Muzyczny w Szczecinie. Na Potulickiej, w ciągu dwóch dekad działalności, odbyło się 71 premier, zagrano 5500 przedstawień, które obejrzały ponad 3 mln widzów. Największą popularnością cieszyły się spektakle: „Baron Cygański”, „My Fair Lady”, „Zemsta nietoperza”, „Kraina uśmiechu”, czy „Życie paryskie”.

– Szalenie interesowałam się jego pracą. Na każdym etapie jego działalności. Najbardziej uwielbiałam jednak ten czas, kiedy był dyrektorem operetki. Miałam wtedy 10 lat. Bardzo chciałam uczestniczyć we wszystkim co tam się działo. I ojciec pozwalał mi być np. na próbach generalnych, które trwały do rana – wspomina Aleksandra NieżychowskaStankiewicz, córka, która z racji talentu do śpiewu była najbliżej wydarzeń z tego okresu.

Warto dodać, że z trójki dzieci Jacka Nieżychowskiego –aż dwoje z nich - Aleksandra i Tomasz odebrali muzyczne wykształcenie, podobnie jak później wnuk Michał. To było w pewnym sensie DNA rodziny.

Jacek Nieżychowski był dyrektorem operetki dwa lata. Sam zrezygnował czy z niego zrezygnowano?

– Wykończył go znajomy z operetki, jak to się mówi, skutecznie „podkładając świnie”. Taką okazał wdzięczność za pomoc jaką mu ojciec udzielił – mówi pan Tomasz.

– Było bardzo dużo chętnych na stanowisko dyrektora operetki. A ojciec był bezpartyjny. A wiadomo co to oznaczało w tamtych czasach. A jeszcze, żeby podrażnić ówczesne władze, nosił sygnet rodowy na palcu. W którymś momencie zaczęły się w operetce pewne działania podkopujące pozycję ojca. My, mniej więcej, wiemy kto to robił, kto za tym stał. Była jedna nieudana operetka „Wyspa hibiscusów”. Od razu przystąpiono do ataku, że to dno, porażka itd. Zaczęła się nagonka na ojca, że trzeba Nieżychowskiego wyrzucić, bo się nie zna. I w ten sposób wyleciał z operetki –uzupełnia córka Jacka Nieżychowskiego.

Estrada

Kiedy się już „pozbierał” trafił do Estrady Szczecińskiej, czyli Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Imprez Artystycznych. Został dyrektorem instytucji, której zadaniem było zapewnienie rozrywki m.in. „ludowi pracującemu miast i wsi”. Szybko postawił ją na nogi. Jaki miał pomysł na Estradę? Pierwszym z nich było stworzenie grup artystycznych, które miały jeździły po Polsce występując w różnych miastach i miasteczkach oraz zakładach pracy. Trafiały na prowincję, bo tam nie było takiej rozrywki jak np. w wielkich miastach. Przygotował specjalny program pt. „Wagabunda”. Ściągnął do niego m.in. Bogumiła Kobielę, Mariana Załuckiego, Jacka Fedorowicza, Hankę Bielicką. Duża grupa artystów z różnych rejonów Polski, która jeździła po całym kraju, koncertując czasami dwa, a nawet trzy razy dziennie!

– Ojciec szybko zrobił z Estrady, która wcześniej praktycznie nie istniała, placówkę nr 1 w Polsce. Obok niej prężnie działały tylko oddziały tej firmy w Warszawie i Poznaniu. Potem pojawił się Festiwal Młodych Talentów. To był jego autorski pomysł. Były już organizowane podobne imprezy, ale tylko na szczeblu lokalnym. A ojciec chciał, aby to miało zasięg ogólnopolski. Zaproponował więc popularnemu wtedy zespołowi Czerwono-Czarni, aby jeździli po Polsce i robili przesłuchania młodych wykonawców. W ten sposób szukali

PASJA, ZDROWIE, DOŚWIADCZENIE

Dbamy o Twój piękny uśmiech

Oferujemy pełny zakres usług stomatologicznych

Implantologia

Protetyka 3D podczas jednej wizyty

Stomatologia zachowawcza

Wybielanie laserowe

Licówki pełnoceramiczne

Nakładki ortodontyczne

Implantologia i Stomatologia ul. Sienna 4/1, 70-542 Szczecin tel.: +48 91 812 15 41, +48 607 236 896 www.koryznaclinic.com

REKLAMA

talentów. Dziś tym zajmuje się telewizja. Objeżdżali wszystkie województwa i zbierali tych zdolnych. Potem odbywał się konkurs regionalny w każdym mieście wojewódzkim. Tam wybierano 10, 15 osób, które miały trafić do Szczecina na finał. Objazd Czerwono- Czarnych zaczął się w 1961 roku. Finał szczeciński odbył się w 1962 roku. Przyjechało ponad 300 osób. Cała impreza odbyła się na szczecińskich kortach – wspomina pan Tomasz.

- Kiedy szefował Estradzie miałam z nią pewien wątek osobisty. Bo brałam udział w drugim Festiwalu Młodych Talentów w 1963 roku. Tata mi pozwolił. Nie śpiewałam jednak pod swoim nazwiskiem, tylko pseudonimem scenicznym Olga Pomian. Olga od Aleksandry, a Pomian to nasz herb rodowy. Znalazłam się w grupie laureatów. Tata pozwolił mi potem przez trzy miesiące, póki nie zacznę studiów, koncertować z zespołem Luxemburg Combo na Wybrzeżu. A potem do nauki – wspomina Aleksandra Stankiewicz. Podczas dwóch edycji festiwalu wyłoniono największe późniejsze sławy polskiej piosenki i big beatu m.in. Czesława Niemena, Helenę Majdaniec, Karin Stanek, Kasie Sobczyk, Halinę Frąckowiak, Mirę Kubasińską, Tadeusza Nalepę, Wojciecha Gąsowskiego, Krzysztofa Klenczona, Niebiesko-Czarnych.

Ale festiwal nie przypadł do gustu rządzącym wtedy Polską. Podobno sam I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka wykrzykiwał: „co ten Nieżychowski wyprawia w Szczecinie?”. Dyrektor Estrady narobił sobie wrogów.

– Królował wtedy big beat, tak nazywano odpowiednik zachodniego rock and rolla. Często wykonywano piosenki po angielsku. W 1963 roku zakazano śpiewania piosenek w obcym języku. Naprędce więc pisano polskie teksty do np. amerykańskich przebojów, które również były grane podczas koncertów. Robił to także mój tata. W czasie drugiej edycji Festiwalu Młodych Talentów śpiewano już tylko po polsku. Potem pojawiła się propozycja, aby imprezę przenieść do Warszawy. Bo Szczecin, według niektórych, nie był dobrym miastem na tego typu festiwale. Bo nie wiadomo ciągle było czy ten Szczecin będzie polski, czy nie. Tata nie zgodził się na przenosiny. Znowu więc podpadł. Trzeciej edycji festiwalu już nie pozwolono mu zrobić – opowiada pan Tomasz.

Jacek Nieżychowski był dyrektorem szczecińskiej Estrady aż do chwili, kiedy z Czerwono-Czarnych wyrzucono jednego z muzyków. Za pijaństwo. Ten, z zemsty, zaczął szkalo-

wać i oczerniać dyrektora. – W Polsce ukazywała się wtedy taka gazeta pod nazwą „Kultura”. Latem 1965 roku na pierwszej stronie jednego z jej wydań ukazał się wielki artykuł, z dużym zdjęciem taty, takim na pół strony, zatytułowany „Ja jestem boss prawdziwy”. I tam w bardzo negatywny i kłamliwy sposób opisano, jak prowadzi Estradę i ile w niej artyści zarabiają. Bo płace niektórych były bardzo dobre. Ten rozgoryczony ex muzyk Czerwono - Czarnych naopowiadał bzdur dziennikarzowi, który je spisał, a gazeta wydrukowała. I zrobiła się afera. Pojawiły się głosy: „jak to, robotnik zarabia miesięcznie 1,5 tys. złotych a jakiś artysta 10 tys.?”. No tak, tylko, że ten artysta jak zagrał dużo koncertów, to mógł zebrać taką kwotę. Ale to był okres, kiedy szukano winnych złej sytuacji gospodarczej w kraju. Tata przeczytał ten artykuł i stwierdził, że odchodzi z Estrady – mówi Tomasz Nieżychowski.

– Wykorzystano moment, kiedy ojca nie było w kraju. Afera się zrobiła straszna. Bardzo to przeżywał, bardzo go to dotknęło. Ale wybaczał tym ludziom, którzy za tym stali. Wiedział kto był inspiratorem – jeden z muzyków zespołu Czerwono – Czarni, wyrzucony z zespołu saksofonista. Powyciągał różne dziwne rzeczy i zaniósł do gazety. Ojciec wyleciał z Estrady. To był dla niego taki kolejny kopniak. Choć, z drugiej strony, one go stymulowały, inspirowały do nowych działań, wyzwań. Bo miał następne – wyznaje Aleksandra Nieżychowska - Stankiewicz.

Śpiewająca „Tenisowa” Po ” Estradzie” Jacek Nieżychowski rusza najpierw w prawie dziewięciomiesięczne, wielkie tournée po ZSRR. Z podobnym zespołem artystów jakich zgromadził w „Wagabundzie”. Po powrocie ma już kolejny pomysł. Lubił grać tenisa, bywał na kortach przy alei Wojska Polskiego. Funkcjonowała tam wtedy znana szczecińska kawiarnia „Tenisowa”. Ale cieszyła się dość wątpliwą sławą. W latach 60. rządzili w niej chuligani. W kawiarni przesiadywali członkowie różnych grup m.in. „Różanki” – nazwa od knajpy w Ogrodzie Różanym, z „Marsa” – od nazwy kina i klubu garnizonowego przy ulicy Wawrzyniaka, „Delfinki” - od knajpy Delfin na ulicy Mazurskiej), „Sorrenciaki” – od kawiarni Sorrento i jeszcze „Stefanki” z ulicy Gorkiego, blisko kortów. W „Tenisowej” bardzo często dochodziło do bójek między członkami tych wszystkich grup. Niektóre bywały bardzo zacięte. Kiedyś w trakcie jednej z nich komuś …odgryziono czubek nosa. – Pojawiła się możliwość objęcia kawiarni w ajencję. Ojciec stworzył więc spółkę z moim przyszłym teściem i zaczęli wspólnie prowadzić „Tenisową”. Najpierw jednak musiał rozwiązać problem chuliganów. Ojciec stwierdził, że trzeba z tym zrobić porządek. Zatrudnił więc w kawiarni najgroźniejszego z chuliganów, ale pod warunkiem, że bójki się zakończą. I tak się stało. A ten chuligan, dzięki tacie, wyszedł potem na porządnego faceta. Ojciec ze wspólnikiem prowadzili „Tenisową” przez ponad dwa lata. Dzięki tacie pojawiło się tam kilka ciekawych i nowoczesnych pomysłów m.in. wymyślił pewien nowoczesny program artystyczny. To były „Trzy godziny u Jacka”. W jego trakcie kelnerki …śpiewały, jednocześnie obsługując klientów. Przygrywał im zespół muzyczny. Kompletna nowość w tamtym czasie. Dzięki tej

JACEK Z DRUGĄ ŻONĄ TUŚKĄ I MARYLĄ RODOWICZ LUDZIE 38

atrakcji w lokalu zawsze były tłumy – wspomina syn Jacka Nieżychowskiego.

– Kawiarnia „Tenisowa” była jego prekursorskim pomysłem w kraju. Wtedy nie było takiego lokalu, gdzie kelnerki śpiewają w trakcie obsługi klienta. I to profesjonalnie. Wiele lat potem coś takiego widziałam w USA – dodaje córka. W 1968 roku Jacek Nieżychowski wchodzi w kolejny etap swojego życia. Silny i grupowy.

Silna Grupa Pod Wezwaniem

„Tenisowa” dobrze sobie radziła, ale Jacek Nieżychowski nie był z gatunku ludzi, którzy usiedzieliby w jednym miejscu. Rozpierała go energia. Podczas jednej z wizyt w Warszawie spotkał się z dwoma znanymi artystami - Kazimierzem Grześkowiakiem oraz Tadeuszem Chyłą. Postanowili stworzyć zespół kabaretowy, który jeździłby po Polsce. Pomysł chwycił błyskawicznie. Byli sławni i popularni. Silna Grupa funkcjonowała do połowy lat 70. W 1976 roku zostali zawieszeni, a w praktyce zlikwidowani.

– Za występ w Radomsku. Za to, że Kazimierz Grześkowiak w programie, który prezentowali, wyrecytował pewien wierszyk. O Polsce, jaka ona jest piękna i cudowna, i jak jest w niej dobrze, fantastycznie i że „jeleń pasie się gaiku, a na stawie dwa łabędzie i tak pięknie i tak cicho i tak kurwa zawsze będzie?” (śmiech) I za to ich zawiesili. Bo to było politycznie niepoprawne. A to był gorący okres po protestach w Radomiu i Ursusie. Pojawiły się artykuły w prasie, że w Radomsku Silna Grupa obraziła Polskę i że jeszcze wtedy Czesław Niemen zdjął gacie i pokazał tyłek, co oczywiście nie miało miejsca – dodaje Tomasz Nieżychowski.

– To był kolejny cios, który spotkał tatę. Jego nazwisko było już chyba na „czarnej liście”. Cenzura sprawdzała wszystkie teksty jakie wykonywała Silna Grupa. Oni kombinowali, przemycali coś niecoś, czasami się udało. W Radomsku to nie wyszło – stwierdziła Aleksandra Stankiewicz.

Ameryka

Silna Grupa pod Wezwaniem nie funkcjonowała. Pojawił się więc kolejny pomysł. Jacek Nieżychowski bywał wcześniej w USA, widział jak organizowane są przyjazdy i występy polskich artystów. Postanowił więc sam tego spróbować. Wyjechał do USA i tam zastał go stan wojenny. Został w Ameryce na kilka lat.

– Stan wojenny zamknął całą działalność artystyczną na linii Polska – USA. W Nowym Jorku ojciec zajmował się trochę dziennikarstwem w polonijnych gazetach, ale żył skromnie. Potem przeniósł się do Chicago i tam najpierw prowadził klub muzyczny w którym grały zespoły z Polski a potem założył delikatesy. Następnie firmę budowlaną – razem ze wspólnikiem kupowali kamienice, domy, remontowali je albo burzyli i budowali nowe – mówi pan Tomasz. – Dziadek wyjechał do USA w 1981 roku, o ile dobrze pamiętam na tydzień przed wprowadzeniem w Polsce stanu wojenne-

go. Ruszył tam szukać szczęścia ze swoją ówczesną partnerką, potem drugą żoną Magdą, zwaną przez Dziadka i rodzinę Tuśką. Nie stała za tym żadna historia polityczna, chcieli po prostu ułożyć sobie życie w nowym miejscu. Mieszkali najpierw w Nowym Jorku, potem przeprowadzili się do Chicago. Imali się oboje różnych zajęć. Słyszałem o ich działalności handlowej w kilku odmianach i odsłonach. Za czasów mojej przygody w Ameryce to była budowlanka. Do tego Dziadek pisał stale do polonijnych periodyków, takich jak chicagowski magazyn Relax czy Nowy Dziennik z Nowego Jorku. I tu przypomina mi się, że w Relaxie miał stałą rubrykę, z felietonami której znakiem graficznym był rysunek, na którym baca trzyma nóż pod gardłem owieczki w sposób sugerujący, że ma zamiar ją zarżnąć. Nad tym rysunkiem był tekst wypowiadany przez tego bacę: „oj nie lubisz ty tego, nie lubisz!” – opowiada Rafał Stankiewicz.

Przypomina historię swojego „amerykańskiego snu”. W 1991 roku, zrobił sobie przerwę na drugim roku studiów i trafił

do chicagowskiego domu Dziadka i Magdy. Przez dwa lata pracował u niego, jednocześnie usiłując studiować. W życiu Dziadka był to etap, kiedy zajmował się głównie (bo niejedynie) deweloperką. Razem ze wspólnikiem Andrzejem Gołką kupowali i remontowali domy w Chicago i okolicach. Wspólnik, który był adwokatem, odpowiadał za stronę formalną i organizację finansowania, Dziadek nadzorował stronę wykonawczą. Rafał pracował przy remontach trzech domów jako najmłodszy członek kilkuosobowej ekipy budowlanej, złożonej z naszych rodaków, głównie z Małopolski.

Jacek i Maanam

– Większość ekipy mieszkała razem w jednym mieszkaniu na Jackowie, czyli legendarnej polskiej dzielnicy wzdłuż Milwaukee Avenue. Dziadek konsekwentnie nazywał je „bucowem” i z uporem namawiał rodaków do porzucenia tego miejsca na rzecz rozproszenia i asymilacji wśród Amerykanów. Sam mieszkał dosyć daleko od tego polskiego getta, w pięknie położonej nad jeziorem Michigan dzielnicy Rogers Park. A jezioro odgrywało ważną rolę w codziennym życiu Dziadka. W lecie zawsze woził w samochodzie kąpielówki i ręcznik i mieliśmy niemal codzienny rytuał – po pracy jechaliśmy na jedną z licznych plaż i zażywaliśmy kąpieli. Jego kłótnie z ratownikami przeszły do legendy. Jak wchodził

do wody na opustoszałej zazwyczaj plaży jeden z ratowników wsiadał do łódki i płynął w pobliżu Dziadka asekurując go. Dziadek mówił mu, żeby przestał to robić, ratownik odpowiadał, że musi, bo takie są przepisy. I wtedy ze strony Dziadka padał ostateczny argument: „płacę podatki w tym mieście i dlatego mam prawo swobodnie się utopić na tej plaży”. Ratownik oczywiście nie odpuszczał, Dziadek płynął dalej. Ale Dziadek też nie odpuszczał i sytuacja za jakiś czas się powtarzała. A muszę jeszcze dodać, że jego marzenie o zniknięciu „bucowa” się spełniło. Kiedy kilka lat temu trafiłem do Chicago z moją rodziną w ramach wakacyjnych wojaży i postanowiłem im pokazać to specyficzne miejsce, ze zdumieniem odkryłem, że zniknęło – opowiada wnuk Jacka Nieżychowskiego.

Dodaje, że Dziadek i Tuśka prowadzili w Chicago dom otwarty.

– Bardzo często organizowali przyjęcia dla przyjaciół i znajomych, w trakcie których można było zawsze dobrze zjeść, popić dobrymi trunkami, a do tego prowadzić interesujące rozmowy i słuchać fantastycznych historii, których mistrzem był mój Dziadek. Wielu polskich artystów, którzy przyjeżdżali do Chicago obowiązkowo zaliczało wizytę u niego, więc dla mnie również był to czas, kiedy mogłem zetknąć się z wybitnymi osobowościami, które dotychczas znałem tylko z mediów. Największym moim przeżyciem było spotkanie z Korą i Markiem Jackowskim, którzy razem z Manaamem przyjechali do Chicago w ramach trasy po wydaniu płyty „Derwisz i Anioł”. Dziadek robił z nimi wywiad dla Relaxu, ale koniec końców wylądowali na kolacji u niego w domu, gdzie mogłem posłuchać ich rozmów. Zapadł mi w pamięć tekst Kory na zakończenie wieczoru: „Dotychczas mówiłam, że z dużych istot lubię słonie, dzisiaj mogę powiedzieć, że lubię słonie i Jacka Nieżychowskiego” – wspomina Rafał Stankiewicz.

Powrót do Polski

Po okresie budowlanej prosperity, kiedy Jacek Nieżychowski był posiadaczem wielu nieruchomości, trafił na krach na rynku budowlanym na przełomie lat 80 i 90. Postanowił więc wracać do Polski.

– Ale nie zamieszkał w Szczecinie. Pojechał do Świnoujścia, spodobało mu się i postanowił tam zamieszkać. Dlaczego w Świnoujściu? Bo jak mówił, to najdalej od Warszawy. Ojciec zorganizował tam mini golfa, miał przeczucie, że ten sport się w Polsce rozwinie. Prowadził też dwa świnoujskie pensjonaty. Potem znalazł kawałek ziemi na wyspie Uznam,

LUDZIE 40

wydzierżawił go i tam zamieszkał. Dobrze mu się wiodło. Napisał wtedy swoją sławną książkę o kuchni ziemiańskiej, pisał felietony do „Twojego Stylu”, prowadził golfa i te dwa pensjonaty. Ciągle był aktywny – wspomina syn.

– Gdy w latach 90. wrócił do Polski i osiedlił się w Świnoujściu byłem już dorosły. Dziadek prowadził tam pensjonaty, minigolfa, wymyślał operę na fortach i mnóstwo innych rzeczy. Dopiero wtedy zacząłem go poznawać. To był czas, gdy kształtował się wolny rynek. Podczas studiów wspólnie z przyjacielem postanowiliśmy sprzedawać okulary przeciwsłoneczne, mieliśmy stojaki w kilku miejscowościach, m.in. Świnoujściu tuż koło minigolfa dziadka. Jedno było też w Międzyzdrojach. Tam nasz stojak stał na deptaku koło mola. Niestety nachodziła nas Straż Miejska, próbując nas wygonić. Byliśmy konkurencją dla „miejscowych”. Zrezygnowany powiedziałem o tym Dziadkowi, a on wsiadł w samochód i mówi: „jedziemy do Straży Miejskiej”. Na miejscu udał się do komendanta. Zza drzwi słyszałem salwy śmiechu. Wyszedł i sprawa była załatwiona – stwierdził wnuk Michał.

Silna Grupa, kiedy jeszcze działała, koncertowała w całym kraju oraz za granicą m.in. razem z Marylą Rodowicz występowali w czasie otwarcia Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w Monachium w 1974 rok. Wielu pamięta ten występ do dzisiaj. Ale wcześniej, pod koniec lat 60. Wystąpił także w dwóch popularnych wtedy filmach - „Kochajmy syrenki” (grał tam w zasadzie samego siebie) oraz „Milion za Laurę”. W 1977 roku Jacek Nieżychowski – już solo, zagrał wspaniale szlachcica – dziedzica w jednym z odcinków serialu „Polskie drogi”.

– Lubił występować przed kamerą. Zdradzę też, że był brany pod uwagę jako Zagłoba w ekranizacji „Potopu” w reżyserii Jerzego Hoffmana. Pamiętam, że mówiło się o tym w domu, że miał taką propozycję. Ale dlaczego tego nie sfinalizowano nie wiem – dodaje pan Tomasz.

– Lubił grać w filmach, sprawiało mu to przyjemność. Marzył np. o roli Zagłoby. I był nawet brany pod uwagę przez Jerzego Hoffmana, przymierzali się do niego. Byłby świetnym Zagłobą. Rozstrzygnięcie zapadło chyba w ostatniej chwili i tę rolę otrzymał ktoś inny. Ojciec nie krył rozczarowania. Wspaniale wypadł w serialu „Polskie drogi”. Ale on wtedy nie grał. On wtedy był po prostu całym sobą – mówi pani Aleksandra.

Mąż, ojciec, dziadek

Czy ciężko było być dzieckiem „sławnego Nieżychowskiego”?

– Nie było. To był Tata, a nie jakiś sławny człowiek. W takich domach, gdzie jest ktoś taki, kto najbardziej się realizuje na zewnątrz a nie w domu, dzieci są przyzwyczajone, że taty nigdy nie ma, że gdzieś tam jeździ, że załatwia bez przerwy jakieś sprawy, że jak przyjedzie do domu, to np. siada w fotelu i intensywnie myśli. Tak robił nasz tata. Siedział i w ogóle się nie odzywał. Ale myśmy się cieszyli, że mamy takiego ojca, bo dzisiaj, z perspektywy czasu, jak sobie przypominam naszą młodość, to myśmy mieli nietypowy dom. Zawsze w nim było pełno artystów. Pamiętam to od dziecka. Dom duży, to bywało ich u nas wielu. Niektórzy nawet pomieszkiwali w górnym pokoju. Tata, babcia i mama zapraszali mnóstwo osób, a ojciec szczególnie artystów, najpierw z operetki, potem z Estrady. Mama mówiła kilkoma językami. Prowadzili więc bardzo towarzyski dom. Bywali także u nas przedstawiciele ziemiaństwa, którzy trafili do Szczecina. Nie znając się nawet. gdzieś się wyszukiwali, rozpoznawali, bywali u siebie. Tak więc u nas było bardzo wesoło. Jak tata był na miejscu i mu się chciało, to opowiadał znakomite dowcipy, przeżycia ze swojego życia, anegdoty o arty-

REKLAMA
Doświadczenie
Bezpieczeństwo
ŚWIAT WYMARZONYCH NIERUCHOMOŚCI
Świat
w Szczecinie | Ul.
14/2
63
Wiedza
Profesjonalizm
Opieka prawna TWÓJ
Biuro
Nieruchomości
Piastów
Tel. 508136955, 91 333 63
www.swiatnieruchomosci.pl

stach, o tym, gdzie bywał. Wszyscy padali ze śmiechu. Miał wybitny talent do mówienia, opowiadania i rozbawiania. Ale jak chciał – wspomina pani Aleksandra.

Na szkolne wywiadówki Jacek Nieżychowski nie chodził. Ale interesował się wynikami w nauce. Czy był ojcem w stylu „surowy, ale sprawiedliwy”? Pani Aleksandra przypomina, że ojcu nie przeszkadzało np. jak jej brat Tomek rozbił na podwórku nową „syrenkę”. Razem z nim jechali nią jego przyszła żona – Ewa i Irek Stankiewicz –przyszły mąż. Uderzyli samochodem w mur na końcu ulicy.

– Ojciec akurat siedział w kuchni. Nagle straszny huk. Wstał, spojrzał i tylko zapytał: „żyją?” Kiedy się okazało, że wszystko jest w porządku usiadł z powrotem i wrócił do przerwanego zajęcia. Nie było żadnych reperkusji. Nie robił z takich rzeczy jakiejś sprawy, dramatu, awantury. Ale był rygorystyczny, podobnie jak mama i babcia, pod względem naszego zachowania przy stole. Pilnował, jak siedzimy, jak jemy, jak trzymamy sztućce czy filiżanki, jak się zachowujemy, kiedy są gościa. Ostra kindersztuba. Dzieci, kiedyś, przy stole nakładały sobie jedzenie na talerz jako ostatnie i się nie odzywały. Ojciec bardzo tego pilnował. I jeszcze jedno – nakładasz na talerz tyle jedzenia, ile zjesz. Nie wolno było nam nic zostawiać. Jedzenia się nie wyrzucało. Kierował także bardzo moim życiem i nauką. Miałam inne cele w życiu i zamierzenia, chciałam dokonać innego wyboru np. jeśli chodzi o szkołę wyższą. Ale zrobiłam to, co tata kazał – dodaje pani Aleksandra.

Uznał, że córka musi mieć porządny zawód.

– Jak mawiał: „jak nie będziesz miała siły przebicia, to będziesz musiała przechodzić przez łóżka dyrektorów”. Zdecydował, że będę studiować na Wydziale Elektrycznym Politechniki Szczecińskiej. Nie miałam z tym nic wspólnego, nie chciałam tego, to był najtrudniejszy wydział. Ale tata się uparł. Zdałam egzaminy, dostałam się na studia na tym wydziale. Straszna „kobyła”. Skończyłam je jednak. Potem jeszcze pracowałam przez 9 lat na tej uczelni – opowiada Aleksandra Stankiewicz.

Smakosz i birbant – Lubił jeść. Smakowało mu wszystko co dobre. Ale najbardziej cenił kuchnię polską. Choć nie trawił pewnych „wynalazków” jak np. schabowego z ananasem. To mu nie pasowało, smaki tak dziwnie zestawione. Był wielbicielem tradycyjnej kuchni. Ale lubił tez kuchnię kresową, bo to były potrawy robione na prawdziwym tłuszczu a nie jakiejś margarynie. Robił bardzo dużo różnych nalewek, że wszystkiego, znał się na tym. Nie był pijakiem, alkoholikiem, ale lubił mocne trunki. Do jedzenia wino, cenił dobrą whisky, koniak. Był prawdziwym smakoszem życia – zapewnia Tomasz Nieżychowski.

– W latach 70-tych, kiedy byłem dzieckiem Dziadek był rzadkim gościem w domu. Raczej ciągle gdzieś gonił. Ale jak przyjeżdżał, to było święto! Najczęściej zasiadał w kuchni przy oknie z widokiem na uliczkę. W tej kuchni ciągle coś się działo: coś gotował, zawsze w dużej asyście, bo on był od koncepcji i nadzoru. Ale zanim zabierał się za gotowanie ruszaliśmy na tzw. sprawunki. Wsiadałem z Dziadkiem do auta i jechaliśmy w kilka stałych miejsc: do Desy przy placu Żołnierza, potem do sklepu rybnego Atol w alei Wojska Polskiego i na rynek przy ulicy Kilińskiego lub na Pogodno. Sposób w jaki Dziadek robił zakupy był specyficzny. Wchodził do sklepu, od drzwi był witany przez personel. Pewnym krokiem zmierzał na zaplecze, gdzie pakował się do pokoju kierownika. Tam zasiadał za biurkiem i pytał się: „No co tam dobrego macie kierowniku?”. Ten znikał i po chwili z personelem pojawiał się demonstrując i zachwalając, w zależności od sklepu, a to rybki albo jakiś nowy obraz czy szablę, Dziadek wybierał, przy wyjściu płacił i po ceremonii pożegnania udawaliśmy się dalej – wyjaśnia wnuk Rafał.

REKLAMA

JACEK

– Dziadek, gdy wyjechał do USA, miałem 7 lat. Stąd te wspomnienia kilkulatka są mgliste. Był wielkim nieobecnym. Wielkim w przenośni, ale i dosłownie, z racji dużej postury. Gdy pojawiał się, to zbiegałem na dół, by się przywitać, zjeść z nim. Cieszyłem się, choć to były rzadkie momenty. Pewnego dnia oświadczył, że będę tenisistą. Zabrał mnie na korty, do trenerki i ustalił, że będę grać. Byłem raz, a potem… wyjechał. Po kilku latach wróciłem na korty, ale już bez niego. Wyjeżdżał nagle, nieoczekiwanie, przynajmniej dla mnie i na długie okresy. Gdy w 1997 roku zostałem dziennikarzem GW, a potem Rzeczpospolitej nasze ścieżki zaczęły się intensywniej krzyżować. Bywaliśmy na tych samych festiwalach, imprezach, czy to Festiwal Gwiazd, czy świnoujska Fama. Kłóciliśmy się i dyskutowaliśmy. Mimo wieku miał wciąż oryginalne pomysły, bywał, wymyślał. Gdy pisał książkę kulinarną „Błogosławione pory roku” Twój Styl jako wydawca zorganizował sesję zdjęciową potraw w jego pensjonacie. Ktoś to musiał potem zjeść. Więc jedliśmy przez dwa dni, a on mi pokazał namiastkę tego jak w praktyce mogły wyglądać przedwojenne, ziemiańskie zjazdy. Jedzenie, popijanie i przerwa… jedzenie, popijanie, przerwa… – opowiada wnuk Michał.

Kobiety Jacka

– Przypuszczam, że nie byłoby wielkiego Jacka Nieżychowskiego bez jego żony, Ewy Nieżychowskiej. Każdy kto podejmuje temat jego życia i twórczości nie może i nie powinien pomijać tej postaci. Ale nie tylko tej – podkreśla wnuk Michał.

Dodaje, że w przypadku osób, które skupiają się na życiu zawodowym, na swojej pasji i misji, które tworzą historię dość często na drugim planie znajduje się rodzina. Trudno być ojcem, dziadkiem, w takim tradycyjnym rozumieniu. – Z perspektywy czasu coraz bardziej dostrzegam wielką rolę mojej babci, Ewy, czyli żony dziadka, która także pracowała zawodowo, a jednocześnie prowadziła dom. Przedwojenna panna z dworu, z niezwykle nowoczesnym jak na tamte czasy umysłem i odwagą, w 1938 roku wyjechała do Brukseli na studia. Znająca świetnie trzy języki – angielski, niemiecki, francuski, a także łacinę. Wojna przerwała studia, wróciła do Polski. Wtedy się poznali i pobrali. Po wojnie, już w Szczecinie musiała odna-

leźć się w nowej rzeczywistości. Zrobiła to na szóstkę. Pracowała jako nauczycielka w Technikum, prowadziła dom, urodziła i wychowała trójkę dzieci (Magdę, Aleksandrę, tj. moją mamę i Tomasza) – mówi wnuk Michał. I dodaje: – Podróżowała np. do Wiednia, Włoch. Wszędzie błyskawicznie się dogadywała i czuła swobodnie. W prowadzeniu domu rodzinnego ważną rolę odgrywała też Zofia Barbacka, matka Ewy, która do Szczecina trafiła już jako wdowa. Z równie silną osobowością, licznymi zaletami i dużym wpływem na Jacka Nieżychowskiego. I wreszcie Magda, czyli „Tuśka”, jego druga żona, z którą związał się w latach 80., podczas pobytu w USA, a potem zamieszkał w Świnoujściu. Od tego czasu ona była jego wsparciem, aż do śmierci. W licznych historiach, wspomnieniach, opowieściach dość często pada pytanie: „Jak to możliwe, że jeden człowiek tyle zrobił, że starczyłoby na kilka życiorysów?” Tymczasem wyjaśnienie tej „tajemnicy” jest banalnie proste. Dzięki kobietom – nie ma wątpliwości Michał Stankiewicz.

Człowiek spełniony?

– Na pewno. Choć żył w trudnych czasach. Co udało mu się stworzyć, rozwinąć to przejmował ktoś inny, a on był utrącany – podsumowuje Tomasz Nieżychowski.

– Był człowiekiem spełnionym i myślę, że docenionym. Co ciekawe do końca swoich dni pełnym pomysłów i nowych wizji. Gdy zamieszkał w Świnoujściu był już przecież po 70-ce, a mimo to ciągle coś wymyślał. Razem z żoną Magdą prowadzili dwa pensjonaty, minigolfa. Mieszkali na terenie fortów, gdzie dziadek wymyślał spektakle operetkowe. Przyjmowali gości. Kupował stare, ale duże i markowe samochody. Według niego zawsze to była jakaś świetna okazja, a auto było najlepsze z możliwych. Jeden z tych „fantastycznych” samochodów postanowił mi podarować. A, że ja w wielu elementach mam podobny do niego charakter i równie głupie pomysły – według rodziny – z równym entuzjazmem podszedłem do auta. Problem w tym, że to był stary mercedes 126, czyli S-klasa. Wspaniała sylwetka, stylowe wnętrze. I blisko 4-litrowy silnik, którego połowa cylindrów nie działała. Nie wspominając o złym stanie innych elementów. Auto jakoś jeździło, ale nie miało ważnego przeglądu technicznego. Mimo tego, zachwyceni pojechaliśmy z dziadkiem na przegląd tym „fantastycznym” autem. Nie udało się. Gdy auto trafiło już do Szczecina, stało się moim utrapieniem. Psuło się, pożerało tony paliwa, a kilka razy odmówiło dalszej jazdy. A holowanie 2-tonowego pojazdu nie było łatwe. To nie na kieszeń młodego dziennikarza. Entuzjazm minął, auto sprzedałem. Dziadek nie był tym zachwycony, przecież to było „fantastyczne” auto. Ciekawostką był fakt, że auto należało wcześniej do Smolika, dzisiaj znanego muzyka. Gdy kilka lat temu spotkałem go, to wspomniałem o tym mercedesie. Okazało się, że także wiąże z nim wiele świetnych wspomnień – stwierdził Michał Stankiewicz.

autor: Dariusz Staniewski / foto: zbiory rodzin Nieżychowskich i Stankiewiczów

LUDZIE 43
HANKĄ I BASIĄ
Z MAMĄ ALEKSANDRĄ Z SIERADZKICH NIEŻYCHOWSKĄ I SIOSTRAMI

Zamek w Roztoce

– turystyczna perła Dolnego Śląska

Wiosna w pełni i wielkimi krokami zbliża się czas planowania „majówkowych” wyjazdów oraz rezerwacji miejsc wakacyjnego wypoczynku. Jak zwykle, sporym zainteresowaniem cieszyć się będą znane i popularnie miejscowości nad morzem, jeziorami i w górach. Ale może warto zastanowić się nad wyborem czegoś w nie mniej atrakcyjnej lokalizacji? Taką miejscówką na pewno może być nieoznaczony na żadnych mapach turystycznych tajemniczy Zamek w Roztoce w Karkonoszach, który uwiedzie niejednego z nas.

Ze Szczecina dojedziemy tam w ciągu czterech godzin dzięki wygodnej trasie S3. Zamek położony jest we wsi Roztoka w gminie Dobromierz na terenie Dolnego Śląska –krainy zaliczanej do najbardziej atrakcyjnych i różnorodnych w Polsce. To malownicze krajobrazy, monumentalne pasma górskie, zadrzewione wzgórza i skalne kotliny, poprzecinane rwącymi strumieniami. Obszar obfitujący w wiele unikatowych gatunków zwierząt i roślin, a także uroczych miast i miejscowości, niekiedy tajemniczych, szczycących się wspaniałymi zabytkami i wielokulturową, bogatą historią. Dolny Śląsk to perły architektury i przyrody.

Jego niewątpliwą atrakcją jest wszystkim znany i rozpoznawalny Zamek w Książu, który obok zamku w Pszczynie należał niegdyś do znamienitego Rodu von Hochberg. Mało kto jednak wie, nawet z tzw. „lokalsów”, że zamek w Książu jest braterskim obiektem dla roztockiego zamku. Schowany „jak Kopciuszek za piecem”, odkrywany na nowo przez „zamkoluby” i poszukiwaczy takich architektonicznych perełek, promowany przez „marketing szeptany”, bo trudno o znaki informacyjne, które do niego prowadzą. Dlaczego warto przyjechać do zamku w Roztoce? Powodów jest przynajmniej kilka. To fascynujące miejsce, które-

Zamkowa 3, 58-173 Roztoka

tel: +48 798 871 064

| e-mail: biuro@zamekroztoka.pl

www.zamekroztoka.pl

| @roztoka_castle

| ZamekRoztoka

go jeszcze nie ogarnęła turystyczna inwazja, to możliwość bezpośredniego obcowania z historią sięgającą XV wieku, wyjątkowa okazja do przeżycia czegoś naprawdę prawdziwego i niepowtarzalnego. Bo zamek w Roztoce to oryginał w najczystszej postaci – „niewypucowany”, nieprzerobiony, prawdziwy. Można w nim poczuć tamten czas, tamtego ducha, tamtą energię oraz otrzeć się o tajemnicę ukrytego w studni skarbu, niebagatelnego – 28 ton złota! Tego nie kupicie nigdzie indziej, tej ekscytującej i emocjonalnej uczty dla każdego – starszego i młodszego.

Zamkiem w Roztoce opiekują się od 2017 roku Małgorzata i Arkadiusz Śnieżkowie – mieszkańcy naszego województwa. To właśnie oni w imieniu Fundacji Zamek Roztoka Ocalić od Zapomnienia zapraszają do odkrycia tego niezwykłego obiektu. Jest on otwarty sezonowo – od maja do października. Plan zwiedzania (dni i godziny) dostępny jest na stronie internetowej oraz na Fb i Instagramie. Warto „poukładać” tak plan podróży, aby odwiedzić Zamek w Roztoce – wyjątkowe przeżycia gwarantowane!

W sprawie zwiedzania można kontaktować się mailowo lub telefonicznie.

MATERIAŁ REKLAMOWY STYL ŻYCIA 45

Przegląd szczecińskich dzielnic: Pogodno, Warszewo, Głębokie

Własne mieszkanie to poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. To fundament stworzenia rodziny albo po prostu komfortu życia (dla singli). Teoretycznie w XXI wieku powinno być absolutną podstawą, elementarnym i powszechnym standardem, może nawet prawem. W praktyce jednak dla większości to arcytrudne wyzwanie, czasami nieosiągalne marzenie. Są tacy, którym nikt nic nie dał za darmo i wszystko musieli sami odziedziczyć (zarówno dziś jak w 1670). Są tacy co na swoje „M” ciężko zapracowali. Większość zaś zmuszona jest zaciągnąć sakramencko niesprawiedliwy kredyt (vide autor). Tym, którzy nie chcą lub nie mogą kupić pieniędzy na dom pozostaje wynajem. No ale gwoździa w ścianę nie wbijesz, szafy nie przestawisz… Załóżmy jednak, że mamy kasę i wybieramy miejsce do życia. I tu dopiero się zaczyna! Gdzie zamieszkać? Którą dzielnice wybrać? Ach! Cóż za gorące dylematy. No ale od czego „Prestiż”! Przed Wami, Drodzy czytelnicy, dość subiektywny (patrz niżej) prawie ranking szczecińskich dzielnic. Po jego lekturze na pstryk podejmiecie decyzję, gdzie spędzić resztę (albo część) swojego pięknego życia.

Niniejsze zestawienie nie jest subiektywne, nie jest też obiektywne. Jest próbą zrozumienia szczecińskich dzielnic, w wymiarze zasadniczo praktycznym, choć specjalistycznej poezji sobie nie odmówię. A to dlatego, że moje uwarunkowania i preferencje w tej przestrzeni są dość osobliwe. Te pierwsze to m.in. brak prawa jazdy, ograniczone uwielbienie do flory (wyłącznie okresowo w rytmie wczasowo-rekreacyjnie) przy oschłych relacjach z fauną. Jestem (notabene) zwierzęciem typowo miejskim, wrażliwym na wszelki komfort z tego wynikający. Ach! Chciałbym wyjść na balkon

na 23 piętrze i móc zobaczyć niekończące się zabudowania miasta i usłyszeć jego melodię, taki prawdziwy gwar: rozmowy tysięcy ludzi zmiksowane z dźwiękami, które emitują samochody, pociągi, metro, s-bahny, koleje gondolowe, sterowce, samoloty, śmigłowce, balony, motocykle, hulajnogi, rowery, a nawet monocykle, statki, żaglowce, wodoloty, motorówki, łódki i kajaki… Wszystko by nie tylko grało uwerturę miasta, ale stanowiłoby wizualny kalejdoskop, poruszający się z dużą dynamiką na zasadzie niewyczerpalnego perpetuum mobile. Nie, nie potrzebuję ciszy, zieleni i spokoju.

STYL ŻYCIA 46

Mogę to osiągnąć poprzez zamknięcie okien, roślinność doniczkową oraz subtelne oświetlenie. Wiem, dyskusyjne. Mimo to przedstawiam trzyczęściowe subiektywne, lecz obiektywne zestawienie szczecińskich dzielnic. Będzie ich tuzin. W tym numerze pierwsze cztery pod hasłem: ekskluzywnie. Za miesiąc skupie się na suburbiach, a maju przeanalizujemy „jądro” Szczecina. Zaskoczę później. Zastrzegam: to nie ranking! Ten polecam czytelnikom stworzyć samodzielnie, oczywiście na podstawie poniższych spostrzeżeń.

Pogodno i Łękno

Te dwie dzielnice już od momentu powstania, na przełomie XIX i XX wieku, były synonimem mieszkaniowego luksusu. Przez lata zatarły się między nimi różnice (i granice), większość mieszkańców oba osiedla określa po prostu Pogodnem. Galimatias wdarł się także historyczne nazwy. Osławiony Westend – także jako nazwa spółki budowalnej Johannesa Quistorpa (prekursor dzisiejszych deweloperów) – to dziś obszar Łękna, zaś Pogodno to dawne wsie Ackermannshöhe, Braunsfelde oraz Schönau. Obecnie o dawnych nazwach Pogodna nikt już nie pamięta. Nazwa Westend przylgnęła do obu dzielnic.

Przed ponad stu laty wspaniałe wille o oryginalnej architekturze i wspaniałych zdobieniach godnych książęcych albo szlacheckich rezydencji wyraźnie kontrastowały z ciasną i niemiłosiernie zawilgoconą zabudową starego miasta. Legenda miejska z tamtych czasów mówi, że Westend powstał jako swego rodzaju sanatorium dla cierpiących na reumatyzm mieszkańców mokrej i śmierdzącej starówki. Dla zamożnych rozważano podobno rotacyjne pobyty w obu dzielnicach na zmianę. Ile w tym prawdy? Dziś oba dystrykty zamieszkuje niepełna 30 000 osób. Nie muszą się nigdzie przenosić.

Większość zabudowy Pogodna i Łękna szczęśliwie ocalała z wojennej pożogi. Spacerując aleją Wojska Polskiego albo ulicą Monte Cassino czy dookoła placu Jakuba Wujka zobaczymy najpiękniejsze zabytkowe gmachy. Strome dachy, wieżyczki, sterczyny, czasami nawet krenelaż (serio!),

drewniane wykończenia, niezwykłe ornamenty, zaskakujące motywy rzeźbiarskie, wykusze, loggie czy kunsztowna metaloplastyka. W sumie można by tu przywołać znakomitą większość architektonicznych pojęć. Albo inaczej: wiele z tych domów śmiało mogłoby trafić do zestawień najlepszych przykładów budownictwa albo podręczników jak budować. Ja szczególnym uznaniem darzę fascynujące przykłady architektury modernistycznej przy ul. Piotra Michałowskiego. Niestety po wojnie rozpoczął się proces zagęszczenia zabudowy, często samowolny. Tym samym, poza reprezentacyjnymi przestrzeniami, mamy do czynienia ze sporym chaosem i ponurą przypadkową architekturą: przybudówki, nadbudówki, dobudówki… Fuj! Często z tarasu eleganckiej zabytkowej willi rozciąga się widok na rozsypujące się rudery, nieudolne konstrukcje albo oniryczne składowiska złomu rodem ze smutnych dystopii. A to nie Mad Max…

To samo dotyczy obecnie fatalnego stanu nawierzchni większości ulic i chodników. Poniemiecki bruk trzyma się mocno tylko tam, gdzie nie miała miejsca żadna współczesna interwencja np. przy wymianie podziemnej infrastruktury. „Nowe” asfaltowe trakty to dziś osobliwe galerie dziur o niemożliwych kształtach. W jeszcze gorszym stanie są chodniki, krzywe i chybotliwe, po których stąpanie grozi trwałym kalectwem, a przynajmniej skręceniem nogi. Zły stan dróg i chodników to efekt skomplikowanych zależności własnościowych, a tym samym często braku porozumienia dla opracowania spójnych kompleksowych projektów i inwestycji. Z uwagi na willowy charakter znacznej części dzielnicy, nie występuje tu za to powszechny problem z parkowaniem, gdyż większość mieszkańców posiada własne garaże lub stanowiska postojowe. Willowa struktura sprawia, że jest tu bezpiecznie, szczególnie w erze wszędobylskiego monitoringu i ochroniarskich sił szybkiej reakcji. Na plus z pewnością zasługuje komunikacja miejska, która oplata Pogodno niemal z każdej strony, nie stroniąc też od przejazdów przez wnętrza obszernych kwartałów. Faktycznie z każdego niemal miejsca w kilka minut można dojść do przystanków tramwajowych lub autobusowych dowożących do centrum.

STYL ŻYCIA 47

Zaskakująco źle wypada oferta handlowa i usługowa dzielnicy. Owszem w jej centrum znajduje się kultowe targowisko „Pogodno”, ale brakuje dogodnie zlokalizowanych dyskontów, pozwalających na szybkie i wygodne codzienne sprawunki. Nie ma większej galerii czy parku handlowego, takowy jest dopiero planowany na skraju Pogodna przy stadionie lekkoatletycznym. Mało jest też prawdziwej gastronomi. Próżno szukać klimatycznej kawiarni czy restauracji. Aż dziwne, bo w niejednej z pięknych willi mogłaby powstać oryginalna knajpka. W wielu przypadkach zachwycający wystrój wnętrza stanowi „tkankę” zastaną!

Skromna jest oferta edukacyjna. Na terenie Pogodna niewiele jest publicznych przedszkoli, podstawówek za to jest przynajmniej pięć. Brakuje placówek kultury, ale rekompensuje to niewielka odległość od centrum. Mieszkańcy nie mogą za to narzekać na dostęp do terenów zielonych i rekreacyjnych. To oczywiście Park Kasprowicza i Las Arkoński, a także sporo skwerów i niewielkich parków. Zresztą sam spacer po wąskich uliczkach dzielnicy może uchodzić za przestrzeń czarodziejskiego ogrodu, szczególnie wiosną!

Gdyby chcieć zamieszkać na Pogodnie trzeba przyszykować się na spory wydatek. Ceny tu szaleją! Trzeba uważać na deweloperów i maklerów nieruchomości próbujących rozciągać termin „Pogodno” na odległe osiedla, nie mające z tym prawdziwym nic wspólnego. Siła dobrej marki! Analizując oferty sprzedaży natknąłem się na ciekawe ogłoszenia kupna mieszkań w nielicznej, ale jednak istniejącej (solidnej, modernistycznej) zabudowie wielorodzinnej. Za kawalarkę (30m2) niedaleko kortów trzeba zapłacić ponad 300 000 zł, dwa pokoje to już wartość pół miliona! Duże apartamenty w nowej zabudowie można znaleźć już za 1 300 000 zł. Ceny poniemieckich willi z ogrodem nie schodzą poniżej 2 500 000 zł, mniejszych domów o 500 000 zł mniej.

Być pogodnianinem albo łęknianinem? Tak! Choć dzielnia nieco się zestarzała i zdziadziała to wciąż dobry adres! Najlepszy? Nie…

Warszewo

Warszewo, dawna wieś Warsow ma ciekawą i bardzo długą historię. Pierwsze źródła wspominają osadę już w 1261 roku, przywołując poświęcenie kościoła i nadanie miejscowości klasztorowi cysterek. Od zawsze wieś miała charakter rolniczy, do czasu, gdy miasto ją wchłonęło czyniąc w krótkim czasie enklawą bogatych „mieszczan”. Jej historyczna część ma zachowany układ owalnicy (jeden z typów genetycznego kształtu wsi) ograniczony ulicami Poznańską i Szczecińską. Dziś to zielony skwer z zachowaną częścią XIX wiecznej zabudowy oraz neogotyckim kościołem św. Antoniego z Padwy. Stoi tu tez słynna rzeźba słonia – symbol Warszewa, wykonana w 1934 roku jako fontanna, przez Kurta Schwerdtfegera (autora m.in. Gęsiej Fontanny na Różance). Stara część dzielnicy jest mocno zapuszczona i zaniedbana. To nie o tej części myślimy jako o ekskuzowanym Warszewie, ale o rozlanej po okolicznych wzgórzach nowej zabudowie. To dziesiątki deweloperskich zamkniętych osiedli z kameralnymi bloczkami, są też skupiska wielorodzinnych „bliźniaków” lub samodzielnych willi. Osobny charakter każdego z takiego założenia wyraźnie widać na zdjęciach satelitarnych. Warszewo to wielki zbiór oddzielnych enklaw, nie tworzących spójnej całości, także estetycznie – co osiedle, co deweloper to skrajnie inna stylistyka, kolorystyka czy urbanistyka. Zazdroszczę jedynie mieszkańcom niektórych z osiedli, tych położonych na zboczach Wzgórz Warszewskich, fantastycznych widoków na miasto. Kawka na balkonie z taką panoramą musi być czystą przyjemnością. Podkreślam, to dotyczy tylko części dzielnicy, pozostała nie obfituje w takie widoki, fundując częściej widok na szczytową ścianę sąsiedniego bloku. Trzypokojowe mieszkanie na Warszewie wyceniane jest na ok. 900 000 zł, duże 4-pokojowe apartamenty to wydatek ponad miliona (nawet 1,3 mln), mniejsze kawalerki albo studia o powierzchni około 30 m2 można kupić za około pół miliona złotych. Domy „chodzą” po 2 miliony, ale w serwisach można też znaleźć rezydencje za ponad 3 a nawet 4 miliony złotych. Ale to już prawdziwe pałace, jak z „Dynastii” (jejku, kto dziś pamięta to porównanie?).

ŻYCIA 48
STYL

Skomunikowanie Warszewa z Centrum nie należy do najlepszych. To nie tylko skromna siatka linii autobusowych (dość rzadko kursujących, wymagających przesiadek), ale przede wszystkim niemal nieustanny korek. Niezależnie, od której strony chce się do Warszewa wjechać, trzeba swoje odstać. Tu każda rodzina ma po kilka aut, gdy wracają z pracy do domu, nic dziwnego, że przepustowość dróg nie daje rady. Parkowanie? Charakter tego miejsca – zamknięte osiedla albo willowe enklawy – zapewnia dostęp do bezproblemowego parkingu. Za dodatkową opłatą oczywiście. Kultura na Warszewie? Brak. Kropka.

Parki / skwery / rekreacja? Słabo. Nieużytki między zamieszkanymi enklawami to błotne pułapki. Zapuszczanie się w te przestrzenie nie jest zalecane. Plus minus spotkanie familii dzikich dzików (sic!). Do kejsu „rekreacja” można zaliczyć niemal dziewicze (sic!) Wzgórza Warszewskie i wczesną Puszczę Wkrzańską. Tak! W okolicach Zespołu przyrodniczo-krajobrazowego „Wodozbiór” jest pięknie. Ale to robota natury a nie „zarządcy”. Na szczęście Warszewo płynnie „przechodzi” w Osowo, a tam wiadomo: Gubałówka albo wspaniały szlak przez Dolinę Siedmiu Młynów. Dzielnicę z zamożnymi mieszkańcami (ponad 11 000 osób) dostrzegli właściciele dyskontów. Faktycznie oferta handlowa jest znakomita. Co ciekawe, specyfika dzielnicy wymusiła charakter owych sklepów. Te warszewskie uchodzą za „lepsze” i lepiej zaopatrzone. Wielu mieszkańców śródmieścia zamiast w swoich brudnych i nieprzyjemnych sklepach, woli nadrobić parę kilometrów i przyjeżdża po większe sprawunki właśnie tu. Coraz ciekawsza staje się także oferta gastronomiczna, ale to powolny progres.

Warszewo nie ma swojego charakteru. Rozwój dzielnicy „na rympał” nie pozwolił na stworzenie funkcjonalnej koncepcji zabudowy, racjonalnego rozłożenia funkcjonalności czy stworzenia adekwatnej infrastruktury. Wszystko jest tutaj przypadkowe i obliczone na deweloperski zysk.

Warszewski adres? Ja niechętnie.

Głębokie

To nie Pogodno ani nie Warszewo są najelegantszą dzielnicą Szczecina. Serio! To miano, od zawsze dzierży Głębokie, dawne Glambeck. To wspaniałe zabytkowe wille, niezwykle solidne, bo zbudowane w najlepszym okresie dla architektury – późnym niemieckim modernizmie (lata ‘30 XX wieku). Sporo tu też gmachów wzniesionych znacznie później, równie okazałych i funkcjonalnych. Wszystko tonie w zielni, a właściwie w lesie, bo jesteśmy w sercu Puszczy Wkrzańskiej. To niezwykłe osiedle rozciąga się nad wschodnim brzegiem Jeziora Głębokiego, między Szczecinem a Pilchowem. Elitarności dodaje fakt, że niewiele ponad 1000 osób może się poszczycić adresem w tej dzielnicy. Historia tego miejsca zaskakuje. Pierwsze zmianki o osadzie w tym miejscu, związane z młynami nad Osówką, pochodzą z XV wieku. Sto lat później źródła mówią o dość tajemniczym zatopieniu części wsi leżącej nad brzegiem rynnowego jeziora. Czy Głębokie to nowa Vineta albo Atlantyda. W wersji lokalnej (sic!). Co na to Wolin albo Barth, halo? Później osada przeszła w posiadanie słynnego pomorskiego rodu von Ramin. Pozostała w ich rękach do 1945 roku. Tym kim dla Westendu byli Quistorpowie, tym dla Glambeck byli Raminowie. Ich „deweloperski” projekt nie miał tak wielkiego rozmachu, ale znacznie lepiej przemyślaną” strategię”. Planowane przez nich osiedle miało być wielką atrakcją Szczecina, porównywalną do podobnych założeń nad berlińskimi jeziorami albo modelowego miasta-ogrodu w Hellerau koło Drezna.

Niestety Glambeck trochę ucierpiało podczas wojny. Wszelkie blizny do dziś już zasklepione, czasami mało fortunnie, ale przyroda jakoś dała rada i zasłoniła co bluźniercze. Choć przyznaję niektóre z „nowych” domów to koszmarki. Nie zmienia to jednak faktu, że enklawa na Głębokim to adres pożądany!

Lupę proszę! Przyjrzyjmy się z bliska. Przyroda & rekreacja: 11/10. Bez dwóch zdań. Dalej. Komunikacja: autem chyba okej, bo szeroka arteria w postaci alei Wojska Polskiego zapewnia płynny i szybki dojazd do centrum. „Zbiorkom”?

STYL ŻYCIA 49

Pętla...Wróć! Węzeł przesiadkowy przy Miodowej zyskał niedawno nowy anturaż oraz funkcjonalność. Obawiam się jednak, że prościej i szybciej dojechać stąd do Dobrej i Polic niż centrum Szczecina. A to za sprawą „utraty” tramu numer jeden („1”) na rzecz nowej pętli na os. Zawadzkiego. Na Głębokie dociera dziś tylko linia „9”. Jeździ… nie najczęściej. Edukacja? Brak. Gastronomia: poza osławioną „Virgą” przy pętli i lokalami na terenie kąpieliska jest słabo. Handel: market społemowski, sztuk jeden. Ale za to jest kościół, jakby co…

Analiza ofert biur nieruchomości nie zaskakuje. Tzn. ceny na Głębokim, nie różnią się zbytnio od cen podobnych obiektów na Pogodnie czy Warszewie. Znalazłem m.in. ofertę sprzedaży domu (ponad 200 m2) na Jaworowej za 1 350 000 zł, dość bizantyjskiej willi za 2 340 000 zł. Tańszy jest niedokończony dom, który w stanie surowym można nabyć za jedyne 899 000 zł.

Głębokie? Wspominałem, że fauna tylko wakacyjnie? Ja tutaj nie…

Hanza Tower

Nie, to nie pomyłka. W 26-piętrowym drapaczy chmur, notabene promowanym jako najwyższy budynek mieszkalny między trójmiastem a Berlinem (a co w Świdwinie albo Reczu mieli postawić?), znajduje się blisko 500 mieszkań. Śmiało można założyć, że może tu mieszkać między 1500 a 2000 osób. Powierzchnia mieszkalna to około 21 tys. m², komercyjna – ok. 18 tys. m². To „parametry: niewielkiego miasteczka, np. Cedyni., Suchania, Ińska czy Morynia, w których mieszka właśnie niespełna 2000 osób. To samo może dotyczyć powierzchni przeznaczonej na handel i usługi. Od parteru do piątego piętra mieszczą się przestrzenie biu-

STYL ŻYCIA 50

rowe, centrum konferencyjne i powierzchnie handlowo-usługowe.

Teoretycznie w Wieży Hanzy można by przeżyć bez opuszczania budynku wiele miesięcy, choć przyziemie nie zostało skomercjalizowane w pierwotnie planowany sposób, który zakładał stworzenie tu centrum handlowego (spożywkę da się zamówić z dostawą „pod drzwi”). To było by zresztą dobrym nawiązaniem do nazwy gmachu, opiewającej słynny kupiecki związek z czasów średniowiecza. Do morskiego charakteru Hanzy nawiązuje też kształt budynku przywodzący na myśl nadęty wiatrem żagiel. Wróćmy jednak do niezbędnej do przeżycia oferty handlowej. Tuż obok w „Fali” znajduje się dyskont, a kilkaset metrów dalej, w Centrum Galaxy, hipermarket. Niedaleko też do targowiska Manhattan. Zresztą w tym przypadku opis wydaje się zbędny, bo przecież Hanza Tower stoi w absolutnie ścisłym centrum Szczecina. Nie ma sensu pisać o komunikacji, edukacji czy kulturze, bo to wszystko znajduje się w bezpośrednim zasięgu mieszkańców. Opisywanie należy zatem ograniczyć wyłącznie do wnętrz tego kompleksu.

Parkowanie: w podziemiach znajduje się niemal 400 stanowisk postojowych dla samochodów, wyłącznie dla mieszkańców!

Mieszkańcy i goście Hanza Tower mogą skorzystać z oferty licznych gabinetów lekarskich, a także fizjoterapeutycznych czy rehabilitacyjnych. Jest duże, kompleksowe studio urody. W części komercyjnej działa multifunkcjonalny ośrodek konferencyjny z salą na 300 osób, swoje siedziby ma tu także kilka firm z branży IT. Od niedawna w wieżowcu działa największy w Szczecinie salon masażu orientalnego, nieba-

wem otworzy się olbrzymi klub fitness (2,1 tys. m2). Trwają także prace nad uruchomieniem centrum biur serwisowych i coworkingowych. Przestrzenie biurowe zapewniające komfortowe miejsca pracy powstaną na powierzchni blisko 1,5 tys. m2

Powyższe obiekty mają charakter publiczny, otwarty, ale Hanza Tower to też „atrakcje” dostępne wyłącznie dla mieszkańców. To dwa tarasy – na dachu oraz zielone patio na szóstym piętrze. Jest też 25-metrowy basen, sauny (suche i parowe), jacuzzi oraz siłownia.

Ile trzeba wydać by zamieszkać w tym ekskluzywnym wieżowcu, samowystarczalnym mieście w mieście? Podobno w ofercie inwestora pozostało jeszcze kilka wolnych lokali, te największe, najbardziej atrakcyjne zostały jednak już sprzedane (krążą legendy o cenach, ale nie mogę przytoczyć, bo zemdleję). Oferty sprzedaży można już znaleźć na rynku wtórnym. I tak: 50 m2 apartament na 10 piętrze wystawiono za 979 000 zł, co daje 19 967 zł za metr kwadratowy. Mniejsze mieszkanie, o metrażu 30 m2 można nabyć od ręki za 540 000 zł. Przy praktycznie wszystkich ofertach cena za metr pozostaje na podobnym tym poziomie. By zostać Członkiem mieszkalnej Hanzy, nie trzeba od razu kupować mieszkania, można je wynająć. Niewielkie studio (25m2) to wydatek blisko 2 5000 zł za miesiąc, a duże apartament (80 m2) wystawiono za 8 000 zł.

Adres w Wieży Hanzy? Tak, śni mi się po nocach. Szkoda tylko, że balkony są do 15 piętra.

Bezprzewodowa technologia nawigacji satelitarnej

REKLAMA
Roboty koszące Automower ® AUTORYZOWANY DILER ORAZ s ERWI s Universal sp. z o.o., tel.: 693 993 306, 693 993 305 na hasło: Pres T iŻ 10% ra BaTU DowieDz się więcej o roBoTach koszących hUsqvarna
Daniel Źródlewski / foto: Jarosław Gaszyński

Wieloryb w Grubej Marii

Numer po numerze „Prestiż” przekracza granicę… Po raz drugi nalegamy byście ruszyli w małe podróże, tuż za miedzę. Do sąsiadującego z Pomorzem Zachodnim landów. Tym razem propozycja wycieczki do Meklemburgii-Pomorza Przedniego (Mecklenburg-Vorpommern) i pobliskiego Greifswaldu. Wspaniałe miasto oddalane jest od Szczecina 120 kilometrów. To około 1,5 godziny jazdy samochodem (autostrada A20) lub tyleż samo pociągiem (R4 + R3, via Pasewalk).

Historia Greifswaldu, hanzeatyckiego i uniwersyteckiego ośrodka dawnego Księstwa Pomeranii, jest tyleż bogata, co zachwycająca i zaskakująca. Obecnie ku miastu, za sprawą jego najwybitniejszego obywatela – romantycznego malarza Caspara Davida Friedricha, zwrócone są oczy całego artystycznego świata. W Niemczech trwają obchody roku jubileuszowego – 250. rocznicy jego urodzin. Autorem „Wędrowca nad morzem mgieł” zajmiemy się na łamach „Prestiżu” niebawem, teraz zaś unikalna świątynia i… wieloryb.

Wieże greifswaldzkich kościołów dominują nad miastem, są jego charakterystycznymi punktami i najważniejszymi atrakcjami. Uwiecznił je na obrazie „Łąki pod Greifswaldem” wspominany Frierdrich. Słynne płótno będące własnością hamburskiej Kunsthalle jesienią zostanie pokazane w Muzeum Pomorza (Pommerscheslandes Museum) na jednej z trzech zaplanowanych wystaw specjalnych.

Mieszkańcy Greifswaldu obdarzają swoje kościoły nie tylko szacunkiem, ale wręcz swego rodzaju czułością. Dowodem na to są pieszczotliwe przydomki jakie nadali budowlom. Największa i najwyższa Katedra św. Mikołaja to Długi Mikuś (Lange Nikolaus). Niewielki i dość niski św. Jakub to Mały Kuba (Kleinen Jakob). A stojący na północno-wschodnim krańcu starówki Kościół Mariacki to Gruba Maria (Dicke Ma-

rie). To faktycznie przysadziste i nieproporcjonalne gmaszydło. I na osobliwości ostatniej ze świątyń zatrzymamy się na dłużej, oczywiście namawiając do poznania architektury i tajemnic pozostałych . To choćby tajna biblioteka katedralna ze starymi księgami franciszkanów i dominikanów. Ach! Wejście na taras widokowy Długiego Mikusia (60 metrów, 262 schody) to obowiązkowy punkt zwiedzania – rozciąga się stąd fanatyczny widok nie tylko na starówkę, ale też meandrujące ujście rzeki Ryck do morza i samą Zatokę Greifswaldzką. Przy dobrej pogodzie widać wybrzeże Rugii.

Najstarszy w mieście (II poł. XII wieku) halowy Kościół św. Marii jest znaczącym zabytkiem północnoniemieckiego gotyku ceglanego. To unikatowe detale wieży oraz zdobienia fasady wschodniej. Podziemia kryją zaś średniowieczną salę sądową, której powstanie historycy datują na około 1285 rok. W Grubej Marii jest jednak coś co intryguje bardziej niż architektura. To tajemnicze i osobliwe malowidło przedstawiające monstrualnego, blisko sześciometrowego wieloryba. Niektórzy chcą widzieć w nim orkę, ale bezsprzecznie chodzi o walenia. Malunek znajduje się na południowej ścianie północnego hallu wieży. Obraz powstał „niezwłocznie i na pamiątkę” niecodziennej wizyty morskiego olbrzyma, który utknął 30 marca 1545 roku na mieliźnie u wybrzeża Wiecku (dziś dzielnica miasta). Co ciekawe, to właśnie na

STYL ŻYCIA 52

podstawie rysunków oraz obserwacji zachowania „potwora” przez mieszkańców Greifswaldu, Conrad Gessner w swoim wielkim dziele „Historia Animalium” miał po raz pierwszy opisać naukowo tajemniczy wówczas gatunek.

A skąd wieloryb w kościele? Odpowiedź jest dość banalna. Pojawienie się takiego potwora wywołało wielkie poruszenie i strach. Greifswaldczanie uznali to za znak od Boga, swoistą przestrogę. Przywoływali też przypowieść o Jonaszu, który w dużej rybie przeżył burzę morską i po trzech dniach został wypluty, by wypełnić misję zleconą przez Boga. Malunek w kościele miał być swego rodzaju świętym obrazem wotywnym, stworzonym w intencji błagalnej i dziękczynnej jednocześnie.

Historia wieloryba z Grubej Marii ma swoją zaskakującą kontynuację. Otóż podobne malowidło odkryto niedawno podczas remontu wnętrz Długiego Mikołaja. Na jednej ze ścian wyraźnie widać kontury kolejnego wizerunku morskiego olbrzyma.

Historycy dotarli też do źródeł opisujących podobną historię z 1913 roku, niestety zakończoną tragicznie – zwierzę nie przeżyło. Na szczęście zaobserwowany w 2016 roku kolejny okaz zagubiony w wodach Bałtyku (Ostsee) koło Greifswaldu zdołał wrócić na pełne morze.

REKLAMA

Ogród

_ nasze bezpieczne miejsce

Pod szyldem Skwer & Cube od dwudziestu lat projektuje i tworzy ogrody. Ma na koncie ponad 400 realizacji, głównie w Szczecinie i Świnoujściu. Architektka krajobrazu, inspektorka dendrologiczna i kuratorka sztuki Patrycja Tokarska jest także ogrodnikiem z krwi i kości. Ogrody to jej pasja.

– Projektowanie krajobrazu to dialog z otoczeniem – architekturą i uwarunkowaniami siedliska – tłumaczy. – Moim zadaniem jest: ukształtowanie terenu, skomponowanie form i gatunków roślinnych, łączenie ich w grupy lub eksponowanie pojedynczych soliterów, wyszukanie najlepszych proporcji, funkcji i spięcie tego estetyczną kokardą w kolorze dobranym do gustu właściciela.

W projektowaniu ogrodów Patrycję Tokarską Inspirują ludzie, zmieniający się wokół świat, dobre wzornictwo, sztuka oraz jej twórcy. – Takim punktem odniesienia przy projektowaniu ogrodu jest zazwyczaj architektura samego budynku. Uważam, że wnętrze powinno dobrze komunikować się z „opakowaniem” i otoczeniem. Chodzi o znalezienie równowagi, harmonii, której początkiem są upodobania i potrzeby gospodarzy – mówi. - Całość lubię podbić elementami małej architektury; oświetleniem i dodatkami, np. donicami (czasem przeskalowanymi) albo rzeźbą. W jednym z projektowanych przeze mnie ogrodów, co bardzo mnie cieszy, znalazła się rzeźba Oskara Zięty. W Oranżerii Śródziemnomorskiej w Przelewicach wprowadziłam elementy małej architektury, kojarzące się z tamtym regionem świata wykonane specjalnie do tego projektu przez szczecińskich rzemieślników i artystów. Bardzo ważna jest

również architektura światła – dobrze zaprojektowane oprawy podnoszą atrakcyjności, pozwalają modyfikować przestrzeń.

Otaczanie się zielenią dobrze wypływa na nasze samopoczucie. – Wiedza o tym jest obecnie powszechna. Sama chcę czuć się jak najlepiej i to samo chcę dać moim klientom – podkreśla projektantka. – Dom z ogrodem - nasze bezpieczne miejsce w świecie; miejsce, w którym co rano zaczynamy dzień - powinno estetycznie współgrać z naszymi sympatiami, gustami i potrzebami. Powinno sprawiać nam radość a to wymaga indywidualnego podejścia do każdego projektu. Na swojej ścieżce zawodowej spotkałam już tyle odmiennych osobowości i preferencji, że mam świadomość, jak trudną sztuką jest prawidłowe odczytanie sygnałów i znalezienie na nie adekwatnych odpowiedzi. Potem jest jednak ogromna satysfakcja, kiedy ktoś czasem po latach, dzieli się ze mną swoim zadowoleniem z podjętych decyzji, często niełatwych np. z powodu „ciasnego” budżetu. Im bardziej indywidualny charakter ma zrealizowana przestrzeń ogrodowa, tym silniej gospodarz się z nią utożsamia. Lepiej się w niej czuje.

autor: Aneta Dolega / foto: materiały prasowe

STYL ŻYCIA 55

PONAD 25 LAT DOŚWIADCZENIA

dr Marek Tawakol, specjalista stomatologii ogólnej

dr n. med. Ewa Piesiewicz, specjalista ortodonta

dr n. med. Edyta Wejt-Tawakol

dr Adrian Borawski

Agnieszka Rawska, higienistka

implantologia - stomatologia estetyczna | nowoczesna ortodoncja - nakładki Invisalign

leczenie kanałowe pod mikroskopem | licówki - korony - ceramika bez metalu

Szczecin, ul. Mariacka 6/U | tel. 91 423 57 57 | kontakt@dentalcenter.pl

/ klinika.edentist | www.dentalcenter.pl

PONAD 25 LAT DOŚWIADCZENIA

PIERWSZA WIZYTA Z DZIECKIEM U STOMATOLOGA doświadczenie w pracy z dziećmi | specjalizacja w stomatologii dziecięcej przyjazne podejście | przytulne otoczenie | nowoczesny sprzęt i najnowsze technologie dobre opinie innych rodziców | dostępność i lokalizacja planowanie wizyt kontrolnych i edukacja małego pacjenta | elastyczność godzinowa łatwy kontakt i pomoc w nagłych przypadkach

Pierwsza wizyta stomatologiczna ma zbudować w dziecku zaufanie i dać mu poczucie komfortu. Wybierz stomatologa, który potrafi odpowiednio zadbać o potrzeby i rozwiać obawy najmłodszych pacjentów.

Szczecin, ul. Mariacka 6/U | tel. 91 423 57 57 | kontakt@dentalcenter.pl

/ klinika.edentist | www.dentalcenter.pl

MOC SILNIKA: 639 KM / 470 KW

PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA: 316 KM/H

PRZYŚPIESZENIE: 2,9 S. -100 KM/H

Doskonałe połączenie sportu i luksusu

Na wystawie w Genewie, w 2007 roku, w 50 rocznicę firmy Mercedes-AMG ówczesny szef marki Tobias Moers przedstawił koncepcyjnego Mercedesa — GT, który zamiast ręcznie robionego silnika V8, miał wydajny hybrydowy układ napędowy oferujący napęd na cztery koła. Od tamtej pory minęło trochę czasu i na rynku pojawił się AMG GT 4-Door 63 S E Performance – pierwsza w historii hybryda typu plug-in AMG. Otrzymaliśmy najmocniejszy, seryjnie produkowany samochód drogowy AMG, jaki kiedykolwiek wyprodukowano, który połączył wysokowydajną technologię akumulatorów z koncepcją napędu hybrydowego.

Model, który jest bohaterem naszego artykułu, pod maską ma dwulitrowy silnik, a w bagażniku baterię o wysokiej mocy. Auto rusza przy wykorzystaniu prądu, by za chwilę przełączyć się na silnik. Jest niesamowicie szybkie – do setki przyśpiesza w prawie 3 sekundy. Jest bardzo masywne, ale przez to, że posiada skrętną tylną oś, przy swoim ciężarze jest niezwykle zwinne. To, co także miło zaskakuje to niekończąca się energia, którą odzyskuje w czasie jazdy, dzięki rozbudowanemu chłodzeniu. – Jestem pod ogromnym wrażeniem tego auta – mówi Dariusz Drążek, który dla nas przetestował ten samochód. – Na początku jeździłem nim

delikatnie, żeby go poznać. Dopiero później, kiedy nadarzyła się odpowiednia okazja, poznałem jego moc. I śmiało mogę stwierdzić, że to Mercedes wart grzechu. A przez to, że jest to potężny pojazd, dedykowany jest kierowcom, którzy posiadają już pewne umiejętności w prowadzeniu. Trzeba go odrobinę okiełznać, ale to akurat jest w nim świetne, gdyż jazda nim dostarcza prawdziwej frajdy. Mercedesy cenię przede wszystkim za jakość. Oczywiście są piękne z wyglądu, ale mnie najbardziej fascynuje to, co jest w środku. Mercedes ma zachowaną szlachetność. To połączenie sportu i luksusu. Wszystko jest zrównoważone.

MATERIAŁ REKLAMOWY BIZNES 58

Pozostając przy „środku” naszego Mercedesa AMG GT 4-Door, to kiedy znudzi nam się szybka jazda, warto przełączyć się na silnik elektryczny. Jego zasięg to 13 km, ale na jazdę po centrum miasta czy jego rejonach, wartość ta w zupełności wystarczy. Ten model Mercedesa posiada kilka trybów jazdy, m.in. „Comfort” i „Electric”, a także trzy sportowe, w tym ekstremalny „Race”. Każdy z nich indywidualnie dopasowuje parametry, takie jak reakcję układu napędowego i skrzyni biegów, charakterystykę układu kierowniczego, tłumienie zawieszenia oraz dźwięk, a wybór jednego z nich możliwy jest za pomocą przycisków na kierownicy lub przełącznika na konsoli centralnej. Do sterowania poszczególnymi funkcjami można wykorzystać kierownicę AMG Performance ze zintegrowanymi okrągłymi przyciskami według zasady „obróć i naciśnij”. Można także skorzystać z systemu multimedialnego MBUX, który przekazuje informacje o pracy układu napędowego. Kierowca może z niego dowiedzieć się m.in. o zasięgu w trybie elek-

trycznym, zużyciu energii, mocy wyjściowej, momencie obrotowym silnika elektrycznego, a także temperaturze akumulatora i silnika elektrycznego.

Na koniec spójrzmy na tego Mercedesa AMG GT 4-Door z zewnątrz. Jest masywny, jego front wyposażony został w nowy grill, który prezentuje się bardziej sportowo. Tuż pod nim znajduje się czarna listwa ozdobna. Sąsiadują z nią okazałe reflektory Multibeam LED. Nowy AMG GT 4-Door dostępny jest w wielu wersjach kolorystycznych. Do wyboru jest sześć wersji matowych, dziewięć metalicznych i cztery klasyczne. W ramach rozszerzonej gamy indywidualnej oferowanych jest siedem nowych lakierów. Oprócz tego jego przyszli właściciele mogą zdecydować się np. na nowy pakiet AMG Night II lub połączenie pakietu Night i Carbon. Całości dopełniają 20 i 21-calowe felgi ze stopów lekkich, w dwóch wariantach kolorystycznych.

autor: Aneta Dolega / foto: Dagna Drążkowska-Majchrowicz

Zapraszamy do Autoryzowanego Salonu Mercedes-Benz Mojsiuk w Szczecinie - Dąbiu, ul. Pomorska 88 lub pod nr telefonu: +48 91 48 08 712 www.mojsiuk.mercedes-benz.pl

Szukaj nas na Facebooku: Mercedes-Benz Mojsiuk i Instagramie: mercedesbenz_mojsiuk

Mieszkaj w rytmie slow

Wyobraź sobie każdy poranek z widokiem na taflę wody, gdzie łodzie delikatnie kołyszą się na falach, a słońce wschodzi nad horyzontem. To marzenie o życiu nad wodą staje się rzeczywistością dla właścicieli mieszkań w inwestycji CLUBHOUSE, położonej tuż nad Jeziorem Dąbie.

CLUB HOUSE

Marina Developer zawsze wybiera dla swoich inwestycji wyjątkowe lokalizacje, od początku będąc firmą związaną z wodą. Położony w malowniczym sąsiedztwie dąbskiej mariny CLUBHOUSE to dla obecnych i przyszłych właścicieli mieszkań nie tylko dom, ale także komfortowy styl życia. Jedną z głównych zalet tej lokalizacji jest zdecydowanie dostęp do wody. Marina przyciąga entuzjastów żeglarstwa, wędkarzy i miłośników sportów wodnych. Dla mieszkańców CLUBHOUSE oznacza to codzienną przyjemność obcowania z wodą. Taka lokalizacja, to nie tylko możliwość cumowania przy domu i wypoczynku na łodzi w ciepłe dni, ale także dostęp do wielu atrakcji i wydarzeń związanych z wodą: obserwacji przepływających jachtów, regat czy zajęć szkółek żeglarskich.

Po drugie, lokalizacja nad wodą ma ogromny wpływ na styl życia i samopoczucie mieszkańców. Spędzanie czasu na świeżym powietrzu, w otoczeniu zieleni i w pobliżu wody może zmniejszać stres, poprawiać nastrój i jakość życia. Spokojny szum fal to dźwięk, za którym często tęsknimy po powrocie z wakacji, podczas gdy mieszkańcy CLUBHOUSE

www.marina-developer.pl
LOKALIZACJA W BUDYNKU:
PRZYSTAŃ LUKSUSU N 11,03 4 91 12 63 10 43 8 08 19 64 L klimatyzator 19,64 2,14 1 96 WC 1 96 70 82 m² WC 1 96 70,82 m² 2 3 5 m 4 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM 7 POM GOSPODARCZE 8 WC RAZEM 9 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 28 33 m2 9 MIESZKANIE OZN A 2 4 NR A 9 PIĘTRO II LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2 67m2 PIĘTRO II N LOKALIZACJA CLUB PRZYSTAŃ P TM TSM L klimatyzator WC WC 1 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ Z ANEKSEM 7 POM 8 WC RAZEM 9 BALKON 2 7 8 9 MIESZKANIE PIĘTRO LICZBA POW. WYSOKOŚĆ PIĘTRO LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU N 11,03 4 91 12 63 10,43 8,08 19,64 P TM TSM L klimatyzator 19,64 2,14 1,96 WC 1,96 70,82 m² WC 1,96 70,82 m² 0 1 2 3 5 m 4 1 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM 7 POM GOSPODARCZE 8 WC RAZEM 9 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 28 33 m2 2 7 8 9 MIESZKANIE OZN A 2 4 NR A.9 PIĘTRO II LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 PIĘTRO II N LOKALIZACJA W CLUB PRZYSTAŃ P TM TSM L klimatyzator WC WC 1 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM 7 POM GOSPODARCZE 8 WC RAZEM 9 BALKON 2 7 8 9 MIESZKANIE NR PIĘTRO II LICZBA POKOI POW UŻYTKOWA WYSOKOŚĆ MIESZKANIA PIĘTRO II tel. +48 609 11 30 55 www.marina-developer.pl LOKALIZACJA W BUDYNKU CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU N 11 03 4 91 12 63 10 43 8 08 19 64 L klimatyzator 19 64 2 14 1 96 WC 1 96 70 82 m² WC 1 96 70,82 m² 1 2 3 5 m 4 1 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM 7 POM GOSPODARCZE 8 WC RAZEM 9 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 28 33 m2 2 9 MIESZKANIE OZN A 2 4 NR A 9 PIĘTRO II LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 PIĘTRO II N LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU 11 03 4 91 12 63 10 43 8 08 19 64 P TM TSM L klimatyzator 19 64 2 14 1 96 WC 1 96 70 82 m² WC 1 96 70,82 m² 1 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM 7 POM GOSPODARCZE 8 WC RAZEM 9 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 28,33 m2 2 7 8 9 MIESZKANIE OZN A 2 4 NR A 9 PIĘTRO II LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 PIĘTRO II LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU N 11,03 4,91 12,63 10 43 8 08 19 64 P TM TSM L klimatyzator 19,64 2 14 1 96 WC 1,96 70,82 m² WC 1 96 70 82 m² 0 1 2 3 5 m 4 1 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM 7 POM GOSPODARCZE 8 WC RAZEM 9 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 28,33 m2 2 7 8 9 MIESZKANIE OZN A 2 4 NR A 9 PIĘTRO II LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 PIĘTRO II N LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU 11 03 4 91 12 63 10 43 8 08 19 64 P TM TSM L klimatyzator 19 64 2 14 1 96 WC 1,96 70,82 m² WC 1,96 70,82 m² 1 4 6 3 5 1 PRZEDPOKÓJ 2 ŁAZIENKA 3 SYPIALNIA 4 SYPIALNIA 5 KUCHNIA 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM 7 POM GOSPODARCZE 8 WC RAZEM 9 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 28 33 m2 2 7 8 9 MIESZKANIE OZN. A.2.4 NR A.9 PIĘTRO II LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2 67m2 PIĘTRO II MATERIAŁ REKLAMOWY BIZNES 60

CLUB HOUSE

mają taką możliwość relaksu i odprężenia na co dzień. Jest to niezwykła wartość przy dzisiejszym szybkim tempie życia. Ten styl życia reprezentuje także najwyższy standard. Mieszkańcy cieszą się dostępem do szeregu udogodnień, które sprawiają, że życie w tym miejscu staje się prawdziwą przyjemnością.

Co ważne, każde mieszkanie w CLUBHOUSE ma widok na wodę, który roztacza się nie tylko z okien, ale także przestronnych tarasów, będących znakiem rozpoznawczym tej inwestycji. Wszystkie balkony wyposażone są w innowacyjny system podwójnej, przesuwnej fasady, która pozwala osłonić się przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi i powiększyć przestrzeń życiową. Mieszkania charakteryzują się doskonałym systemem funkcyjnym. Wśród mieszkań o metrażu ok. 70 m2 warto przyjrzeć się np. lokalom A.2.4 i A.3.2.

Pierwsze z nich położone jest na drugim piętrze, w narożniku budynku, dzięki czemu ponad 28-metrowy balkon otacza je z dwóch stron. Przedpokój świetnie łączy wszystkie pomieszczenia, jednocześnie oddzielając pomieszczenia strefy dziennej (pokój dzienny, kuchnię, pomieszczenie gospodarcze) od nocnej (łazienkę, WC i dwie sypialnie).

Drugie z prezentowanych mieszkań położone jest na trzecim piętrze. Podobnie jak poprzednio, w strefie nocnej znajdują się łazienka, WC i dwie sypialnie, a strefę dzienną tworzy niemal 30-metrowy salon z aneksem kuchennym, z którego prowadzi bezpośrednie wyjście na balkon.

Poza lokalizacją w otoczeniu przyrody atutem CLUBHOUSE jest także jego łatwa dostępność z centrum miasta – dojazd samochodem zajmuje zaledwie 7 minut. Wybór mieszkania z oferty Mariny Developer stanowi więc inwestycję w komfortowe życie na najwyższym poziomie. Dla tych, którzy szukają oazy luksusu nad wodą, CLUBHOUSE jest wyborem bezkonkurencyjnym.

Autor: Karina Tessar/foto: materiały prasowe

LOKALIZACJA W BUDYNKU:
PRZYSTAŃ LUKSUSU N L P L TM TSM P L klimatyzator klimatyzator 12 56 10 97 11 46 5 92 2 03 29 79 29 79 72 73 m² 6 28 29,79 72 73 m² 6,28 0 1 2 3 5 m 4 1 PRZEDPOKÓJ 2 SYPIALNIA 3 SYPIALNIA 4 ŁAZIENKA 5 WC 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM RAZEM 7 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 9 32 m2 1 4 6 3 5 2 7 MIESZKANIE OZN A 3 2 NR A 12 PIĘTRO III LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 PIĘTRO III N L P L TM TSM P L klimatyzator klimatyzator 1 4 6 3 5 2 7 LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU N L P L TM TSM P L klimatyzator klimatyzator 12,56 10,97 11,46 5,92 2 03 29 79 29,79 72,73 m² 6,28 29,79 72 73 m² 6,28 0 1 2 3 5 m 4 1 PRZEDPOKÓJ 2 SYPIALNIA 3 SYPIALNIA 4 ŁAZIENKA 5 WC 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM RAZEM 7 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 9,32 m2 1 4 6 3 5 2 7 L MIESZKANIE OZN A 3 2 NR A 12 PIĘTRO III LICZBA POKOI: POW. UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 PIĘTRO III N LOKALIZACJA CLUB L P L TM TSM P L klimatyzator klimatyzator 1 2 3 4 5 6 Z RAZEM 7 1 4 6 3 5 2 7 PIĘTRO LICZBA POW WYSOKOŚĆ PIĘTRO tel. +48 609 11 30 55 www.marina-developer.pl LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU N 12 56 10 97 11 46 5 92 2 03 29 79 29 79 72 73 m² 6 28 29 79 72,73 m² 6 28 PRZEDPOKÓJ DZIENNY KUCHENNYM m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 9 32 m2 MIESZKANIE OZN A 3 2 NR A 12 POKOI: UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU L P L TM TSM P klimatyzator klimatyzator 12 56 10 97 11 46 5 92 2 03 29 79 29 79 72,73 m² 6 28 29,79 72,73 m² 6 28 1 PRZEDPOKÓJ 2 SYPIALNIA 3 SYPIALNIA 4 ŁAZIENKA 5 WC 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM RAZEM 7 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 9 32 m2 1 4 6 3 5 2 7 L MIESZKANIE OZN A 3 2 NR A.12 PIĘTRO III LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2 67m2 PIĘTRO III LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU N L P L TM TSM P L klimatyzator klimatyzator 12 56 10 97 11 46 5 92 2 03 29 79 29 79 72 73 m² 6 28 29,79 72 73 m² 6,28 1 PRZEDPOKÓJ 2 SYPIALNIA 3 SYPIALNIA 4 ŁAZIENKA 5 WC 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM RAZEM 7 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 9,32 m2 1 4 6 3 5 2 7 MIESZKANIE OZN A 3 2 NR A.12 PIĘTRO III LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2,67m2 PIĘTRO III N LOKALIZACJA W BUDYNKU: CLUB HOUSE PRZYSTAŃ LUKSUSU L P L TM TSM P klimatyzator klimatyzator 12,56 10,97 11,46 5,92 2,03 29,79 29 79 72 73 m² 6 28 29 79 72,73 m² 6 28 1 PRZEDPOKÓJ 2 SYPIALNIA 3 SYPIALNIA 4 ŁAZIENKA 5 WC 6 POKÓJ DZIENNY Z ANEKSEM KUCHENNYM RAZEM 7 BALKON m2 m2 m2 m2 m2 m2 m2 9 32 m2 1 4 6 3 5 2 7 MIESZKANIE OZN A 3 2 NR A 12 PIĘTRO III LICZBA POKOI: POW UŻYTKOWA: WYSOKOŚĆ MIESZKANIA: 3m2 m2 2 67m2 PIĘTRO III Marina Developer www.marina-developer.pl marinaszczecin

z żeglarskim sznytem

Kurzy Młyn (Kückenmühle), zabytkowy kompleks budynków stojący przy ulicy Judyma, w drugiej połowie XIX wieku, kiedy trafił w ręce zakładów opiekuńczych Żelechowa, został przekształcony jako miejsce opieki dla sierot i dzieci upośledzonych. Przez wiele lat pełnił funkcję wychowawczo-opiekuńczą, przetrwał dwie wojny światowe i dzięki Marina Developer przemienił się w unikalną przestrzeń dla sztuki i biznesu. Teraz w tym miejscu powstanie szkoła SAIL International School. O tym niezwykłym projekcie rozmawiamy z Marcinem Raubo, prezesem Marina Developer.

Elitarna szkoła
MATERIAŁ REKLAMOWY

Co jest wyjątkowego w tej inwestycji? Wiem, że jest bliska Twojemu sercu.

Tak, chociaż nie jest to pierwsza placówka oświatowa w naszym portfelu, to po raz pierwszy mam okazję zrealizować inwestycję, która od początku kompleksowo podchodzi do zaprojektowania i wybudowania ambitnej, elitarnej placówki szkolnej. Mamy tu do czynienia z prawdziwym kampusem: kilka budynków, boiska, zieleń, infrastruktura dydaktyczna i sportowa zaprojektowana pod oświatę od podstaw. Do tego żeglarski charakter i sznyt placówki dają perspektywę na popularyzację i realizację wspólnych, ciekawych żeglarskich projektów z młodzieżą ze szkoły w przyszłości.

Jak przebiegała praca nad tą inwestycją? Miejsce to jest świetnie położone.

Nie jest to ani łatwy, ani tani projekt, zabytkowa materia, z jaką mamy tu do czynienia, wiąże się z określonymi trudnościami i kosztami, natomiast efekt końcowy na pewno zadowoli uczniów, rodziców, okolicznych sąsiadów oraz mieszkańców Szczecina. Kurzy Młyn ma szansę stać się nowym wielofunkcyjnym miejscem na mapie dzielnicy Arkońskie/Niemierzyn, wpływającym pozytywnie na jakość życia mieszkańców oraz paletę usług dostępnych dla lokalnej społeczności.

Jak doszło do współpracy Mariny Developer z SAIL International School?

Przez przypadek. Jesteśmy z Michaelem sąsiadami w Międzywodziu, na naszym nadmorskim osiedlu. Okazało się, że szuka nowego budynku pod rozwój szkoły, a ja szyję takie obiekty na miarę i pod klucz.

Co zadecydowało, że w tym miejscu będzie szkoła, co Ciebie przekonało do tego pomysłu?

Pomysłów było kilka, biura, medycyna czy opieka osób starszych, stanęło na oświacie. W pierwszym budynku swoje miejsce znalazła specjalistyczna szkoła Sense dla dzieci

w spektrum autyzmu i prawdopodobnie to narzuciło ton i rytm w myśleniu o kolejnych budynkach. Nie zapominajmy też, że te obiekty wcześniej należały do Akademii Rolniczej, funkcja oświaty ma tu długie tradycje.

Jakie znaczenie mają dla Ciebie takie inwestycje poza elementem finansowym?

Kurzy Młyn to ambitny, miastotwórczy projekt rewitalizujący spory kawałek terenu, rezonujący na całą okolicę. To jak wymieszamy tu nowe ze starym i jak podejdziemy do ułożenia poszczególnych etapów będzie miało wpływ na to, czy rzeczywiście wzbogacimy okolicę, równocześnie zachowując charakter tego miejsca, a nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależy. Cieszę się, że kolejne budynki będą miały funkcję oświatową. Pochodzę z nauczycielskiej rodziny, więc dobrze i naturalnie mi się pracuje z najemcami z tego segmentu. Nie wspomnę już o żeglarskim charakterze szkoły, to już zakrawa na matrix… (śmiech) A tak na poważnie to Kurzy Młyn będzie wyjątkowym miejscem i takie właśnie projekty zawsze chciałem realizować.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Aneta Dolega / wizualizacje: Marina Developer

BIZNES 63

Nowoczesna edukacja

w Kurzym Młynie

Do dziś widoczna jest zabytkowa zabudowa Kurzego Młyna (niem. Kückenmühle), gdzie w minionych stuleciach działała ogromna placówka opiekuńczo-wychowawcza. Od przyszłego roku szkolnego swoją siedzibę będzie tu miała SAIL International School – Szkoła Podstawowa oraz Liceum Ogólnokształcące. O historii tego miejsca, ale przede wszystkim o przyszłości i planach rozwojowych SAIL International School rozmawiamy z Michaelem Glückiem – prezesem zarządu Fundacji SAIL „Szczecin Academy for International Learning".

Na początek pytanie osobiste: Jako Niemiec mieszka Pan z rodziną w Szczecinie. Co sprowadziło i co trzyma Pana tutaj?

Do Szczecina przyjechałem w 1991 roku i od razu zakochałem się w tym mieście. Niedługo potem rozpocząłem pracę jako nauczyciel na Uniwersytecie Szczecińskim. Byłem w zespole budującym kwaterę główną NATO w mieście. Po 15 latach prowadzenia tu firmy razem z żoną, wreszcie wróciłem do edukacji oświatowej ze wspaniałym zespołem naszej fundacji. Szczecin przez ostatnie lata bardzo się zmie-

nił, stał się atrakcyjnym, nowoczesnym miastem, po prostu dobrym miejscem do życia z rodziną. Dlatego tu mieszkam i chętnie się angażuję w życie tego miasta.

No właśnie, czy jako prezes zarządu fundacji może Pan krótko wyjaśnić, czym jest SAIL?

SAIL International School to szkoła podstawowa i średnia akredytowana przez Uniwersytet Cambridge. Prowadzona jest przez organizację non-profit i ma na celu służyć całej

BIZNES 64

społeczności międzynarodowej wokół Szczecina. Są to na przykład NATO, korporacje i znane kluby sportowe, ale także szybko rosnąca liczba ciężko pracujących rodzin z utalentowanymi dziećmi. Fundacja SAIL wspiera je w miarę możliwości częściowym stypendium.

Czy oferujecie naukę tylko dla obcokrajowców?

Polskie dzieci są jak najbardziej mile widziane. Wielu naszych uczniów pochodzi z rodzin dwunarodowych, w których jeden z rodziców jest Polakiem. Niektórzy polscy uczniowie dorastali za granicą, w tak różnych miejscach, jak Löcknitz, Londyn czy Los Angeles. Do Polski wrócili dopiero niedawno. Choć mogą być bardzo utalentowani, w lokalnych szkołach mogą napotkać ogromne trudności ze względu na niewystarczającą znajomość języka polskiego. SAIL oferuje im indywidualne wsparcie i opiekę, której potrzebują. Nasza międzynarodowa matura Cambridge jest również przeznaczona dla uczniów, którzy marzą o dostaniu się na czołowe zagraniczne uniwersytety, takie jak Harvard, Yale czy Oxford.

Nie wszyscy jednak chcą wyjeżdżać z kraju. Czy Wasi uczniowie również mają prawo studiować na polskiej uczelni, na przykład tutaj, w Szczecinie?

Oczywiście, że tak. Jako lokalni patrioci mamy nadzieję, że wielu naszych uczniów zostanie tutaj i stworzy dobre miejsca pracy dla siebie i innych. Jesteśmy zarejestrowanym Liceum Ogólnokształcącym, które przygotowuje do polskiej matury. Nawiasem mówiąc, także międzynarodowa matura Cambridge jest uznawana przez Ministerstwo Edukacji i wysoko ceniona przez polskie uczelnie.

Co wyróżnia SAIL International School od innych dobrych szkół w Szczecinie?

Jednym z aspektów jest wyjątkowe codzienne doświadczanie społeczności szkolnej utworzonej przez uczniów i nauczycieli z około 30 krajów i codzienne używanie języka angielskiego. Nie da się tego zastąpić kilkoma dodatkowy-

mi lekcjami języka angielskiego ani jednorazową wymianą szkolną.

Poza tym, rodzice pracujący w zarządach korporacji lub jako oficerowie NATO często zostają tu tylko na kilka lat, zanim przeniosą się do innego kraju. Możliwość płynnego przenoszenia się pomiędzy szkołami w różnych krajach jest dla ich dzieci koniecznością. Jako jedyna szkoła Cambridge International School w regionie oferujemy takie programy nauczania, które umożliwiają przejście do tego samego programu w ponad 10 000 szkołach w więcej niż 160 krajach.

Trzecim aspektem jest niezwykła elastyczność programów nauczania w Cambridge, zwłaszcza dla szkół średnich. Proszę sobie wyobrazić, że nastolatek ma do wyboru blisko 80 przedmiotów w dowolnej kombinacji. Każdy licealista może podążać za swoimi indywidualnymi zainteresowaniami i stworzyć sobie własną ścieżkę kariery.

Brzmi to fantastycznie, choć wielu osobom pewnie trudno to sobie wyobrazić. Czy może Pan wyjaśnić, jak to wygląda w praktyce?

Programy polskich szkół średnich lub dyplom IB mają dość sztywną strukturę, która jest bardzo odpowiednia dla niektórych uczniów, ale nie dla wszystkich. Program nauczania Cambridge pozwala uczniom już od pierwszej klasy szkoły średniej wybierać przedmioty zgodnie ze swoimi mocnymi stronami lub zainteresowaniami. Egzaminy są oceniane przez sam Uniwersytet Cambridge, jednakże program nauczania w SAIL może wyglądać tak różnorodnie i indywidualnie, jak dzisiejsi studenci. Mogę podać trzy przykłady: Pomyślmy o nastolatku, który jest geniuszem w językach i muzyce, ale nie radzi sobie z matematyką i naukami ścisłymi. Uczeń ten ma niewielkie szanse na uzyskanie dobrych wyników z tradycyjnej matury lub dyplomu IB. Może jednak zdać egzaminy Cambridge A Level z muzyki, swoich ulubionych języków i literatury. Następnie studiować w Londynie i rozpocząć wymarzoną karierę.

Młodzież zainteresowana działaniem w ochronie klimatu może zagłębić się w nauki o morzu i zarządzanie środowiskiem. Włączone szkolenie techniczne certyfikowane przez Global Wind Organization oraz projekt badawczy w branży zielonej energii oceniany przez Cambridge przygotują ich bezpośrednio do pracy w dynamicznie rozwijającym się przemyśle energetyki wiatrowej off shore.

W naszej szkole mamy też przypadek uczennicy, która odbywała u nas 2-letni staż i przygotowywała się do egzaminów "A Level" z socjologii i psychologii w ramach samokształcenia kierowanego.

Dlaczego szkoła SAIL przenosi się do tego konkretnego miejsca?

Choć zabytkowe budynki w malowniczym Parku Chopina poddawane są całkowitej modernizacji, nadal można poczuć wyjątkowego ducha zakładów Kückenmühle. Tutaj dzieci uczyły się i bawiły już 160 lat temu. Stworzono tradycję gier planszowych i figurek bożonarodzeniowych, którą warto kultywować na naszej akcji charytatywnej SAIL Christmas Market. Rzadko zdarza się możliwość zbudowania od podstaw kampusu na tak pięknej i funkcjonalnej przestrzeni, w której nawet stare tradycje pasują jak szyte na miarę dla własnej szkoły. To, że partnerzy znają się i ufają sobie od lat, a nawet podążają za wspólnym motywem morskim, z pewnością pomaga w tym wyzwaniu.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w nowym miejscu.

autor: Karina Tessar/wizaualizacja: Marina Developer

MATERIAŁ REKLAMOWY

Optymalizacja podatkowa

dla spółki z o.o. – fakty i mity

Optymalizacja podatkowa dla spółki z ograniczoną odpowiedzialnością to temat, którym pojawiają się zarówno fakty, jak i mity. Ważne jest, aby rozróżnić legalne działania od tych, które mogą być uznane za nadużycie prawa podatkowego.

Firmy mogą wykorzystywać różne metody optymalizacji podatkowej, aby minimalizować swoje zobowiązania podatkowe, nie naruszając przy tym przepisów.

Fakty

Możliwości optymalizacyjne, to np. wykorzystanie ulg podatkowych, racjonalizacji kosztów, korzystanie z preferencyjnych stawek podatkowych dla niektórych rodzajów działalności czy działalności prowadzonych w specjalnych strefach ekonomicznych. Dodatkowo, dokonując optymalizacji, warto wybrać najkorzystniejszą strukturę właścicielską czy stosować metody rachunkowości zmiennych czasowych polegające na odpowiednim planowaniu momentu przychodów i kosztów. Już dzisiaj myśląc o optymalizacji, warto pamiętać także o sukcesji, czyli umiejętnym przekazaniu biznesu i majątku – tłumaczy Joanna Szymańska, doradca podatkowy i współwłaścicielka kancelarii podatkowej MTL Szymańska & Zielińska Wspólnicy Księgowość Faktem jest, że w procesie optymalizacji podatkowej ważne jest, aby wszystkie działania były odpowiednio udokumentowane i transparentne wobec organów podatkowych, np. poprzez ustalanie cen transferowych w transakcjach pomiędzy podmiotami powiązanymi.

Dokonując optymalizacji, bardzo ważne jest korzystanie z usług doradców podatkowych. Mogą oni pomóc firmom w identyfikacji jej legalnych metod, co pozwala uniknąć błędów i potencjalnych problemów z prawem podatkowym – zaznacza Joanna Szymańska.

Mity

Częstym mylącym przekonaniem jest to, że wszelkie działania optymalizacyjne są równoznaczne z unikaniem podatków lub uchylaniem się od ich płacenia. A to nie jest prawdą. Optymalizacja polega na wykorzystaniu legalnych narzędzi do zmniejszenia obciążeń podatkowych. Często słyszymy też, że optymalizacja jest tylko dla "dużych graczy": Mimo że duże korporacje często mają więcej możliwości do takich działań, również małe i średnie przedsiębiorstwa mogą skorzystać z legalnych strategii redukcji obciążeń podatkowych. Kolejnym mitem jest to, że optymalizacja jest zawsze skomplikowana. Niektóre jej strategie mogą być proste i łatwe do zaimplementowania bez potrzeby zaawansowanych schematów podatkowych. Kolejny mit i obawa — optymalizacja podatkowa jest ryzykowna. Legalna nie powinna wiązać się z ryzykiem, pod warunkiem że jest przeprowadzana zgodnie z prawem i dobrze udokumentowana – stwierdziła Joanna Szymańska.

Optymalizacja podatkowa dla spółek z o.o. może być skutecznym sposobem na zmniejszenie obciążeń podatkowych. Powinna być jednak przeprowadzana z należytą starannością i zrozumieniem obowiązujących przepisów. Firmy powinny konsultować się z doradcami podatkowymi, aby upewnić się, że ich strategie są zarówno skuteczne, jak i zgodne z prawem.

Autor: Joanna Szymańska /foto: Małgorzata Stefanicka

MTL Szymańska i Zielińska Wspólnicy Księgowość sp. z o.o.

ul. Mostnika 12, Szczecin

Tel: 664 092 287

| podatki@mtl-kancelaria.pl

| www.mtl-podatki.pl

Podatkowa Szkoła Przetrwania
MATERIAŁ REKLAMOWY BIZNES 67

Hospicjum to życie, relacje, dom

Jak pogodzić się z tym, że ktoś najbliższy traci siły, a choroba, na którą zapada, jest nieuleczalna?

Czy ten czas musi sprowadzać się wyłącznie do opieki lekarskiej i czynności pielęgnacyjnych? Czy jest w tym wszystkim jeszcze miejsce na w miarę normalne życie, na bliskość? Czy można sprawić, że ten czas, mimo wszystko, będzie wyjątkowy? Porozmawialiśmy o tym w Hospicjum św. Jana w Szczecinie, które od ponad 30 lat służy pomocą osobom z chorobą nowotworową i ich rodzinom. Na nasze pytania odpowiedziała dr Magdalena Pastuszak-Gabinowska.

Czego mogą oczekiwać pacjenci Waszego Hospicjum? Opieki medycznej, bliskości, troski, wspólnie spędzonego czasu. Niby niewiele, ale dla pacjentów to bardzo dużo. Potrzebują rozmowy, albo raczej chcą być wysłuchani. Bardzo dużo radości daje im wspólnie wypita kawa przy łóżku bądź wspólne rozmowy na tarasie lub w ogrodzie. Gdy tylko możemy, wychodzimy z chorymi na taras, niektórzy są na wózkach, inni leżą na łóżkach, którymi wyjeżdżamy na zewnątrz.

Z jakimi emocjami wiąże się przekazanie bliskiej osoby pod opiekę hospicjum?

Wciąż pokutuje mit, że do hospicjum chorego oddaje się, żeby mieć problem z głowy. To nieprawda. To raczej powierzenie bliskiej osoby pod opiekę specjalistów. Pacjenci mogą tu mieć lepszy komfort życia niż w domu, gdzie opiekuje się chorym zazwyczaj tylko jedna osoba np. żona, która jest wyczerpana psychicznie i fizycznie, która choćby nie wiem, jak chciała, nie poradzi sobie z pielęgnacją chorego

BIZNES 68

męża. W naszym ośrodku możemy natychmiast zareagować na pogorszenie stanu chorego, podać odpowiednie leki. Członkowie rodzin często przychodzą do swoich bliskich, opiekują się nimi, uczestniczą w wydarzeniach organizowanych przez nasz ośrodek. Przyjeżdżają do nas artyści, świętujemy urodziny pacjentów i wiele innych jubileuszy. Odwiedziny w Hospicjum mogą odbywać się o dowolnej porze dnia i trwać tak długo, jak życzą sobie tego nasi podopieczni.

Jak pacjenci Hospicjum spędzają czas?

Często interesują się tym, czym zajmowali się, kiedy byli zdrowi. Pan Artur, kiedy jego stan zdrowia jeszcze na to pozwalał, pięknie grał na flecie, pani Janina na szydełku robiła serwety, natomiast pani Maria, obecna u nas dyrygentka chóru, gra na pianinie, zaprasza swój zespół, który występuje w naszej kaplicy. Są też pacjenci, którzy nie mogę już sami pisać lub czytać, wtedy niezastąpieni są nasi wolontariusze i opiekunowie.

Jak towarzyszenie chorym u kresu życia wpływa na Wasze codzienne życie?

To nie jest łatwa praca, ale daje nam dużo satysfakcji, i sprawia, że czujemy się potrzebni. Obserwując problemy, z jakimi borykają się nasi pacjenci, towarzysząc im w cierpieniu i bólu, bardziej docenia się to, co mamy. To pozwala spojrzeć na codzienność z zupełnie innej perspektywy. Uczy pokory. Wymaga od nas dużej empatii, zaangażowania w sprawy innych. Niektórym wydaje się, że osoby przebywające w hospicjum są samotne i odizolowane. Nam to miejsce kojarzy się z troską i opieką. Hospicjum to nie „umieralnia”, hospicjum to życie. Chorzy mogą czuć się tu jak w domu, a my robimy wszystko, aby tak było. Śp. ksiądz Jan Kaczkowski powtarzał, że pacjenta w hospicjum nie ma prawa boleć. Jeśli boli, to znaczy, że jest to złe hospicjum. Identyfikujemy się z jego słowami i na

pierwszym miejscu stawiamy komfort naszych pacjentów, zapewniamy im możliwie pełną opiekę medyczną. Chorego nie boli, nie ma duszności, co zapewnia mu godne znoszenie choroby i spokojne odchodzenie.

Jak można pomóc Hospicjum?

Można wspierać hospicjum, przekazując 1,5% swojego podatku. Bardzo dziękujemy tym wszystkim, którzy to robią. Można też przekazać jakąś darowiznę na rzecz fundacji hospicyjnej. Można wypić wirtualną kawę – informacja znajduje się na stronie www.hospicjum-szczecin.pl. Pomagamy dzięki Wam! Dzięki Waszemu wsparciu pomoc dla chorych jest całkowicie darmowa. Można też przyjść i ofiarować swój czas. To dziś jeden z najcenniejszych darów, bo właśnie czasu tak bardzo nam dzisiaj brakuje. Hospicjum to w dużej mierze pomoc cudownych wolontariuszy. W naszym domu hospicyjnym pomagają ludzie o pięknych sercach, wspierają nas, dzielą się swoim czasem oraz swoimi pasjami, ofiarowują część siebie. To osoby, które towarzyszą naszym podopiecznym podczas spaceru, poczytają książkę, zagrają w karty, podadzą szklankę wody, wypiją wspólnie herbatę, albo po odpowiednim przeszkoleniu – pomagają przy pielęgnacji. To prawdziwe anioły!

Dziękuję za rozmowę. ad/ foto: materiały prasowe

Przekaż 1,5% podatku dochodowego dla naszego hospicjum

Fundacja Dom Hospicyjny - Hospicjum św. Jana

Ewangelisty w Szczecinienr KRS

0000209818

MATERIAŁ REKLAMOWY

Witaj w świecie AI

Sztuczna inteligencja, a efektywność w pracy. Jak AI może zrobić Ci poniedziałek?

Zacznijmy od tego, że poniedziałki mogą być trudne. Kto z nas nie chciałby czasami zepchnąć wówczas naszych obowiązków na kogoś innego? Dobrze więc wiemy, że AI może być naszym sprzymierzeńcem w walce z poniedziałkowym zniechęceniem. A co, jeśli powiem, że może zrobić znacznie więcej, poprawiając naszą efektywność pracy nie tylko w poniedziałki, ale i każdego dnia?

W obliczu rosnącej roli sztucznej inteligencji (AI) w naszym codziennym życiu, nie można ignorować jej wpływu na środowisko pracy. Badania przeprowadzone przez OpenAI (twórców narzędzia ChatGPT) wskazują, że 80% pracowników w USA ma potencjał do zautomatyzowania co najmniej 10% swoich codziennych zadań.

Goldman Sachs idzie o krok dalej, przewidując, że aż 300 milionów miejsc pracy na całym świecie zostanie dotkniętych przez AI, co prowadzi do transformacji nie tylko poszczególnych zadań, ale całych branż.

To zapowiedź rewolucji, w której automatyzacja i inteligentne algorytmy staną się codziennością, a umiejętność wykorzystania tych narzędzi do zwiększenia wydajności pracy może okazać się kluczowym czynnikiem sukcesu zawodowego.

Jak więc możemy wykorzystać AI, aby nie tylko dotrzymać kroku zmieniającemu się rynkowi pracy, ale także wypracować przewagę konkurencyjną?

Przeanalizuj swoje obowiązki Pierwszym krokiem do skutecznego wykorzystania AI w pracy jest dokładna analiza naszych codziennych zadań i obowiązków. ChatGPT-4 to doskonały przykład tego, jak rozszerzone funkcjonalności AI mogą służyć nie tylko do copywritingu, ale i do planowania, przygotowywania prezentacji czy dokumentów, a nawet jako narzędzie badawcze. To wskazuje na szersze możliwości wykorzystania AI do automatyzacji i optymalizacji szerokiego zakresu zadań, zwalniając nasz czas na bardziej kreatywne i strategiczne działania.

Wgraj odpowiednie wtyczki

Kolejnym krokiem jest wykorzystanie wtyczek do ChatGPT-4, które znacznie rozszerzają jego możliwości. Przykłady takich wtyczek obejmują integrację z aplikacją Slack do zarządzania konwersacjami, FiscalNote do analizy danych w czasie rzeczywistym czy Zoom do generowania podsumowań spotkań. Warto pamiętać o zachowaniu ostrożności, szczególnie przy pracy z wrażliwymi danymi, co podkreśla znaczenie bezpieczeństwa w wykorzystaniu narzędzi AI.

Zadawaj precyzyjne i konkretne pytania

Efektywne korzystanie z AI wymaga także umiejętności zadawania precyzyjnych i konkretnych pytań. Dzięki temu narzędzia takie jak ChatGPT mogą dostarczać bardziej trafne i użyteczne odpowiedzi. Warto eksperymentować z różnymi sformułowaniami zapytań, aby zrozumieć, jak najlepiej wykorzystać potencjał AI do swoich celów.

Dokładnie weryfikuj odpowiedzi Zaufanie do AI powinno iść w parze z ostrożnością. Pomimo ogromnego potencjału narzędzi takich jak ChatGPT do generowania wartościowych informacji, istotne jest podwójne sprawdzanie otrzymanych danych. To dotyczy zarówno prostych zapytań, jak i bardziej złożonych analiz. Dwukrotna weryfikacja pozwala nie tylko na eliminację potencjalnych błędów, ale także na głębsze zrozumienie tematu. W przypadku, gdy odpowiedzi nie spełniają oczekiwań, warto zastosować technikę rozbijania pytania na prostsze komponenty, aby uzyskać bardziej przejrzyste i dokładne odpowiedzi.

Obserwuj trendy

Sztuczna inteligencja rozwija się w zawrotnym tempie, co oznacza, że narzędzia i możliwości, które dzisiaj wydają się nowatorskie, jutro mogą stać się standardem. Regularne śledzenie trendów w dziedzinie AI jest kluczowe dla utrzymania wysokiej produktywności i innowacyjności w pracy. To nie tylko pozwala na wykorzystywanie najnowszych funkcjonalności narzędzi AI, ale także inspiruje do eksperymentowania

z nowymi sposobami wykorzystania technologii do rozwiązywania codziennych problemów zawodowych.

AI to Twój sprzymierzeniec, nie wróg Sztuczna inteligencja nie jest już futurystyczną wizją – to nasz współpracownik, krytyk literacki, osobisty asystent i nauczyciel. W przestrzeni zawodowej, gdzie wydajność i innowacyjność są na wagę złota, AI staje się kluczem do skarbca możliwości. Ale jak każde potężne narzędzie, klucz leży nie tylko w jego posiadaniu, ale w umiejętności wykorzystania.

Pamiętajmy, AI może nas prowadzić przez labirynt zadań i wyzwań, ale to my wyznaczamy kierunek i decydujemy o ostatecznym celu. W końcu, w świecie AI (i nie tylko!), jedynym stałym elementem jest zmiana – i nasza zdolność do adaptacji oraz wykorzystania jej na naszą korzyść.

Dominik Kwiatkowski

Zawsze o krok przed innymi, łączy kreatywność z analitycznym umysłem. Pod okiem Krzysztofa Bobali nauczył się, że dobry plan to podstawa sukcesu. W biznesie jak na korcie Invest in Szczecin Open – każda decyzja to taktyczny serwis. W wolnych chwilach oddaje się pasji do sportu i AI, zawsze z charakterystycznym, ciężkim dowcipem na ustach. W nowym cyklu dla Prestiżu pokaże, że AI w firmie to absolutny must have.

MATERIAŁ REKLAMOWY BIZNES 70

/ Medycyna estetyczna /

/ Medycyna regeneracyjna /

/ Stymulatory tkankowe /

/ Chirurgia i dermatochirurgia /

/ Chirurgia powiek /

/ Kosmetologia /

/ Ginekologia estetyczna /

/ Onkologia skóry /

/ Dermatoskopia /

/ Modelowanie sylwetki /

dr Wiśniowski Chirurgia i Medycyna Estetyczna

ul. Janusza Kusocińskiego 12/LU3 | 70-237 Szczecin

tel.: 91 820 95 54

/ dr WIŚNIOWSKI chirurgia i medycyna estetyczna

www.drwisniowski.pl

Szklanki na Tkackiej – wpadnij na drinka, a zostaniesz na cały wieczór

Na takie miejsce Szczecin czekał od dawna, ale już jest i tylko w „Szklankach na Tkackiej” można delektować się niebywałym koktajlem ze złotem spożywczym, albo skosztować „włoszczyzny” – drinka smakującego jak domowy rosół. To też jeden z nielicznych lokali w stolicy Pomorza Zachodniego, w którym można spróbować trunków oferowanych przez lokalnych producentów. Do tego świetnie dobrana muzyka „na żywo” oraz fantastyczna kolekcja polskich szklanek z czasów PRL. To także znakomite miejsce na koncerty, debaty, warsztaty, kursy, eventy, prelekcje. „Szklanki na Tkackiej” – warto zapamiętać tę nazwę.

Lokal swoją działalność rozpoczął w sobotę 23 marca. – Muszę przyznać, że zostaliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni frekwencją oraz odbiorem tego, co przygotowaliśmy. Sporo osób słyszało już o naszym lokalu, wiedzieli, kiedy się oficjalnie otwiera. Reklamowaliśmy się w mediach społecznościowych – na Instagramie, Facebooku, ale oczywiście informacja o „Szklankach” rozeszła się także pocztą pantoflową. Przedstawiciele świata gastronomii przecież rozmawiają ze sobą, wymieniają informacje. Poza tym zrekrutowaliśmy do naszej załogi kilka naprawdę fajnych osób z różnych miejsc w Szczecinie i wiadomość o tym także była znana w mieście. Na jego otwarcie czekali także m.in. właściciele restauracji przy ulicy Tkackiej, bo ich goście często pytali, np. kończąc kolację: „gdzie możemy teraz pójść na drinka?”. Teraz mogą śmiało wskazać takie miejsce – opowiada Paweł Gilewski, właściciel lokalu.

„Szklanki” w środy i czwartki działają od godziny 18 do pierwszej w nocy. W piątki i soboty także od godziny 18, ale do 3 rano. W niedzielę, poniedziałek i wtorek lokal jest nieczynny.

W dni, kiedy lokal jest zamknięty, chcemy organizować róż-

nego rodzaju imprezy, eventy, degustacje, może stand-upy, czy jakieś mini koncerty. Natomiast od środy do soboty zawsze muzyka grana przez DJ-a. Lokal dysponuje ponad 100 miejscami siedzącymi. Myślę, że nawet jeśli lokal jest w całości zarezerwowany, to znajdzie się miejsce dla spragnionych fajnego spędzenia czasu – zapewnia pan Paweł. Podobnego miejsca ani przy ulicy Tkackiej, ani w okolicy nie ma. Najbliżej bary, puby i pijalnie różnych trunków znaleźć można na Starym Mieście oraz Deptaku Bogusława.

Naszymi znakami rozpoznawczymi są świetna muzyka i niezwykłe koktajle. Nie ukrywam, że celujemy w osoby, które wieczorami już nie idą na dyskotekę, ale chcą spędzić jednak wieczór zabawowo. U nas nie ma parkietu, nie będzie więc tanecznych popisów. DJ stwarza nam fantastyczną atmosferę, swobodny klimat, dobry nastrój, zapewnia relaks, to nie jest muzyka do tańca. Oczywiście jak ktoś będzie miał ochotę trochę żywiej bawić się przy stole albo poruszać się odrobinę, to nie ma problemu. Specjalnie rozstawione stoliki pozwalają na zachowanie przestrzeni i wygody dla wszystkich. To nasz celowy zabieg, aby zapewnić naszym gościom komfort, żeby nie siedzieli sobie na ple-

KULINARIA 72

cach. Naszym hasłem jest „wpadnij na drinka, zostań na cały wieczór”. To komfort i pewność fajnej atmosfery, miłego spędzenia kilku chwil lub nawet kilku godzin, poczucia swobody, wygody, dobrego smaku – dodaje Paweł Gilewski.

Skąd wziął się pomysł na funkcjonowanie takiego koktajl baru? To efekt pasji do podróżowania właścicieli „Szklanek”, zarówno po Polsce, jak i po świecie, oraz potrzeby stworzenia takiego miejsca w Szczecinie.

Razem ze znajomymi chcąc gdzieś wyjść wieczorem, szukaliśmy miejsca w podobnym klimacie jak koktajl bary, które widzieliśmy, podróżując po świecie. I w Szczecinie go nie znaleźliśmy. Miasto dziś dzieli się w zasadzie na dwie grupy — miejsca dyskotekowe, zabawowe i restauracje. Nie ma takiego typowego koktajl baru z luźną atmosferą i muzyką pozwalająca na odprężenie, ale i swobodną rozmowę. U nas tak jest. Do tego kilka propozycji gastronomicznych. Przekąski, ale skomponowane z wysokiej jakości składników. Zależało nam na tym, żeby to nie były tylko przysłowiowe frytki. Do dyspozycji naszych gości jest krótka karta dań, pięć propozycji. To zupa tajska z krewetkami, kurczakiem lub tofu, dwa rodzaje tostowych brioszek – jedna z łososiem, druga z rostbefem, sałatka i wrapy na ciepło z kurczakiem lub tofu. To są takie potrawy, które z jednej strony są niezbyt skomplikowane, ale z drugiej skonstruowane są ze składników wysokiej jakości – stwierdził właściciel lokalu.

Prawdziwą ozdobą lokalu, czymś niespotykanym w Szczecinie, jest wspaniała kolekcja szklanek pochodzących z czasów głębokiego PRL-u, czyli lat 60 i 70 ubiegłego wieku.

Jest naprawdę unikalna, nie ma powtarzających się szklanek. Choć czasami mogą pojawić się dwa lub trzy modele z jednej serii. Natomiast są to szklanki polskich projektantów, mozolnie skupowane od kilku miesięcy przez moją żonę m.in. w internecie, na różnych portalach aukcyjnych, grupach społecznościowych. Zakładamy, że to dopiero początek wielkiej, wspaniałej kolekcji, która wypełni cały lokal. Długo myśleliśmy nad nazwą lokalu. Debatowała nad nią cała rodzina. Wspomagaliśmy się przy tym nawet narzędziami sztucznej inteligencji. Na początku chciałem, aby nazwa była angielskojęzyczna, żeby ten nasz lokal był kojarzony z takim amerykańskim koktajl barem z lat 60 i 70 ubiegłego wieku, ale potem uznaliśmy, że jednak moda na takie nazwy już się skończyła i dziś raczej stawia się na polskość. „Szklanki na Tkackiej” był pomysłem mojej siostry. Chcieliśmy więc znaleźć jakiś element, motyw, który nawiązywałby do nazwy. Stąd też ta imponująca kolekcja szklanek – wyjaśnia Paweł Gilewski.

Lokal może się poszczycić również zawartością baru, która zrobi wrażenie nawet na najbardziej wybrednym i wymagającym kliencie. To ponad 150 butelek różnych trunków.

I nie są to typowe alkohole. Nie jesteśmy związani umowami dystrybucyjnymi z żadnym z producentów. Współpracujemy praktycznie ze wszystkimi dostawcami, ale od każdego z nich wybieramy to, co nam się podoba, co nam odpowiada. Nie ma więc w „Szklankach” reklam żadnego z producentów. Chodziło mi po prostu o zachowanie czystości odbioru. Od początku zakładaliśmy też wprowadzenie koktajli autorskich oraz moktajli, czyli koktajli bezalkoholowych. Nasz 10-osobowy zespół stanął na wysokości zadania. Każdy przygotował jakiś koktajl i prowadziliśmy takie wewnętrzne próby oraz testy, który z koktajli powinien zostać wprowadzony do karty. To są naprawdę niesamowite kompozycje. Proponujemy np. koktajl z jadalnym zlotem, kolejny smakuje jak rosół z alkoholem i nazywa się „włoszczyzna”, mamy koktajl z burakiem, są też takie, które są oparte na bardzo nietypowych składnikach. Tego nie ma nigdzie indziej. Oferujemy także moktajle, bo dziś mnóstwo osób preferuje spędzenie wieczoru bez alkoholu. Nasze są bardzo wysokiej jakości. Kartę autorskich propozycji zmieniamy co kwartał. Pod koniec maja stworzymy nową kartę z naszymi pomysłami na sezon letni. Zależy nam, aby wykorzystywać jak najwięcej świeżych owoców i warzyw. Pierwsze opinie i zachwyty gości wskazują, że to dobry kierunek – mówi właściciel lokalu.

„Szklanki na Tkackiej” to również chyba jedyne miejsce w Szczecinie, który oferuje swoim gościom szeroką ofertę napojów alkoholowych przygotowanych przez lokalnych producentów.

Uważam, że za rzadko się chwalimy, tym, co mamy w Szczecinie najlepszego, naszymi specjałami. A mamy w tej chwili kilka autentycznych perełek, jeśli chodzi o alkohole np. giny, nalewki, wyroby zachodniopomorskich winnic, ale również nietypowe wino, które nazywa się Stettyn, specjalnie robione dla Szczecina, choć poza Polską. Mamy Starkę, a to zdarza się już naprawdę bardzo rzadko. Chcemy się tymi lokalnymi alkoholami chwalić nie tylko przed turystami, ale także pokazywać je szczecinianom, którzy nawet nie wiedzą o takich lokalnych wyrobach. Na ich bazie tworzymy także koktajle m.in. na podstawie ginu i nalewek. Jesteśmy otwarci na współpracę z lokalnymi producentami mocnych alkoholi, ale również browarami – stwierdził pan Paweł.

Oferta współpracy jest jednak znacznie szersza. Skierowana jest do różnych środowisk, grup zawodowych czy społecznych.

Zachęcamy do organizacji w Szklankach koncertów, debat, warsztatów, kursów, eventów, konferencji, sympozjów, seminariów, wystaw, prelekcji, wykładów, projekcji, wernisaży, pokazów, prezentacji spotkań autorskich itp. Nasz lokal jest miejscem idealnie się nadającym do tego typu imprez i wydarzeń – zapewnia Paweł Gilewski.

Autor: ds./foto. materiały prasowe

Szklanki na Tkackiej

Ul. Tkacka 7/8/9, U1

70-556 Szczecin

rezerwacja@szklankinatkackiej.pl

MATERIAŁ REKLAMOWY

Sedina na talerzu

Bez dwóch zdań Sedina kojarzy się ze Szczecinem, stanowi uosobienie handlowego i morskiego charakteru miasta. Jest jednym z głównych i najbardziej charakterystycznych symboli i odnosi się bezpośrednio do historii powstania miasta. Teraz jej postać powróciła w dość oryginalnej i… smacznej formie, jako dania pochodzące ze złotej historii Szczecina, a mianowicie z przełomu XVIII i XIX wieku. Zadbał o to Artur Stępiński, szef kuchni restauracji Paprykarz Fish Market.

Panie Arturze, co Sedina ma wspólnego z daniami, które pojawiły się w Waszej kwietniowej wkładce?

Jesteśmy restauracją serwującą ryby i owoce morza, a Sedina była symbolem i znakiem miasta związanego z żeglugą i podkreślała jego związek z żywiołem wody. Ciekawa jest historia jej zniknięcia, ponieważ do tej pory jej losy nie zostały wyjaśnione. Dania, które podajemy pochodzą z przełomu wieków XVIII i XIX, często są to zapomniane kompozycje, i tak jak pomnik Sediny zniknęły ze stołów dzisiejszych mieszkańców Szczecina. Będąc lokalnym, kulinarnym patriotą postanowiłem przywrócić na szczecińskiej mapie kulinarnej potrawy z tamtego okresu. Są to oczywiście nasze interpretacje przepisów, często napisanych w języku staroniemieckim. Obfitują one w regionalne produkty oraz opierają się na tradycyjnych (historycznych wręcz) recepturach.

Co zatem znajdziemy w nowej karcie?

Przede wszystkim ryby słodkowodne i raki, ale znajdzie się także coś dla miłośników owoców morza. Nie brakuje śledzi, z których, jak wiadomo, Szczecin w tamtym okresie słynął.

To prawda, Szczecin był kojarzony ze śledziami, a z czym kojarzy się kuchnia przełomu wieków XVIII i XIX?

Podczas poszukiwań inspiracji oraz dawnych przepisów zauważyłem, że było to połączenie lokalnych produktów z dodatkami przygotowanymi na styl kuchni francuskiej. Przykładem są sosy na bazie jajek i masła, ale także sosy podobne do beszamelu. Kuchnia ta była prosta, ale obfitowała w bogactwo lokalnych, świeżych produktów – i to właśnie chciałem pokazać w naszym nowym menu. Poszukiwania inspiracji nie były łatwe, wyczerpujące było tłu-

maczenie przepisów napisanych szwabachą, ale tak jak już wspomniałem – będąc lokalnym patriotą, wziąłem to sobie jako pewnego rodzaju wyzwanie i nie żałuję. Dlaczego? Bo okazało się, że tradycyjne receptury w nowoczesnej inspiracji, ale pozostawiające ducha ówczesnych czasów to ciekawe doznania i pewnego rodzaju doza ekscytacji w tworzeniu czegoś, co pozwoli na zwiększenie tożsamości miejskiej wśród mieszkańców Szczecina.

Dziękuję za rozmowę ad / foto: materiały prasowe

SEDINA – MITYCZNA, KOBIECA POSTAĆ UOSABIAJĄCA SZCZECIN. WYMYŚLONA W XIX WIEKU BYŁA PERSONIFIKACJĄ HANDLOWEGO I MORSKIEGO

CHARAKTERU MIASTA. WEDŁUG JEDNEJ Z LEGEND SEDINA BYŁA BOGINIĄ NA OLIMPIE. NIE INTERESOWAŁY JEJ PLOTKI, INTRYGI ORAZ KŁÓTNIE W SIEDZIBIE ISTOT NADPRZYRODZONYCH. KOCHAŁA ZA TO ŻEGLARZY. MĘCZYŁY JĄ AWANTURY BÓSTW, WIĘC WSIADŁA NA OKRĘT I RUSZYŁA W NIEZNANE. W PODRÓŻY TOWARZYSZYŁ JEJ PRZEWODNIK HERMES ORAZ OBROŃCA –WIERNY GRYF. PŁYNĘLI BARDZO DŁUGO, AŻ TRAFILI NA NIEZWYKŁE MIEJSCE. ZOBACZYLI WIELKĄ RZEKĘ, LASY, WZGÓRZA. TEN ZAKĄTEK ICH OCZAROWAŁ. SEDINA POSTANOWIŁA POSTAWIĆ TAM DOM. TAK POWSTAŁ SZCZECIN.

Al. Papieża Jana Pawła II 42

Aleja Fontann, Szczecin

MATERIAŁ REKLAMOWY

Delikatesy i wino

Jak wiadomo wino lubi towarzystwo i oznacza to, iż degustowane w sympatycznym gronie smakuje o wiele lepiej. Często dostaję pytania, jak jeszcze można by wzbogacić takie spotkanie. Mam zawsze jedną odpowiedź: poszukajcie Państwo odpowiednich delikatesowych kulinariów. Niestety rynek szczeciński jest ubogi. Po likwidacji Almy mającej ambicje bycia delikatesami zostały nam tylko typowe sieciówki, w których sporadycznie pojawiają się takie produkty, niestety tylko od dużych producentów. To nasunęło nam pomysł wyjścia z propozycją produktów delikatesowych od niewielkich, renomowanych, rodzinnych firm. I tak wzbogaciliśmy ofertę naszej Winoteki 101 win o takie propozycje.

1. Consonni – polski cukierniczy producent o włoskich korzeniach. Pieczywo i wypieki rodziny Consonni zdobyły serca mieszkańców Lombardii od XIX wieku. W 1991 roku do dziadków Consonni zgłosiło się młode małżeństwo Bartelaków z Częstochowy. Po rodzinnej naradzie babcia Marucia i Francesso zdecydowali się powierzyć im rodzinny skarb – zeszyt z przepisami. I tak się zaczęła trwająca do dziś historia rodzinnej firmy. Klientami firmy Consonni są koneserzy dobrego smaku – instytucje i ludzie, którzy cenią wysoką jakość, tradycję i to, że produkt jest całkowicie naturalny, bez konserwantów i sztucznych aromatów. Consonni jako pierwszy i dotychczas jedyny w Polsce producent wyrobów cukierniczych został doceniony przez ogólnoświatową organizację Slow Food. Dziś to uznana europejska marka debiutująca na rynku szczecińskim. W ofercie wszelkie wypieki, galanteria czekoladowa i kawa, której twórca to Certyfikowany Q Arabica Grader i sędzia Mistrzostw Świata Baristów WBC i WBrC.

2. Pawęta – rodzinna firma spod Łodzi specjalizująca się w wykwintnych wędlinach. Są jedyną firmą w Polsce specjalizującą się w wyłącznie w produkcji surowych wędlin dojrzewających. Prosty skład i moc naturalnego smaku. Wędliny wytwarzane są za pomocą technologii ubytkowej. Z jednego kg surowca otrzymują jedynie 650 gram produktu. Cykl produkcyjny to 28 dni, nie ma tu przyspieszenia dojrzewania substancjami chemicznymi. Wędliniarnia czeka aż smak sam się wyłoni i osiągnie zakładane parametry jakości. Wysoką czystość mikrobiologiczną zapewnia specjalna technologia, a ich oryginalne know-how pozwoliło na przedłużenie trwałości wędlin do 6 miesięcy. Pawęta to klasa wędlin niedostępna poza sklepami specjalistycznymi. W swojej propozycji mają: szynkę wołową i wieprzową, polędwiczki wieprzowe i wołowe, karczek i schab, ligawę wołową, jagnięcinę, szynki z daniela i jelenia. Wszystkie produkty krojone i pakowane w specjalnych hermetycznych opakowaniach. Debiut na rynku szczecińskim.

3. Sery od Romana Kluski to powszechnie uznana marka na polskim rynku. Zdaniem wielu ekspertów oferuje jedne z najlepszych serów w skali światowej w aspekcie smakowym, jak i zdrowotnym. Roman Kluska produkuje sery dojrzewające z mleka owczego i krowiego, w tym podstawowe dojrzewa-

jące do 1 roku oraz Sery Prezesa od roku do 2 lat. By osiągnąć jak najwyższą klasę produktów, pozyskiwane mleko i wyprodukowane sery są wielokrotnie badane. Stosowana pasza nie zawiera GMO. Sery nie zawierają żadnych dodatków i są pakowane w folię oddychającą, zabezpieczającą produkt przed wysychaniem. W naszym regionie do nabycia wyłącznie w Winotece 101 win

4. Przetwory warzywne prosto z Włoch debiutujące na rynku polskim. Masseria Mirogallo – rodzinne gospodarstwo braci Belfiore położone jest na 70 akrach ziemi w prowincji Matera, w południowej części Bazylikaty. Bardzo żyzna dolina otaczająca Materę jest usiana rodzinnymi gospodarstwami rolnymi, lokalnie znanymi jako Masserie. Od XIX wieku jedno z największych gospodarstw jest własnością rodziny Belfiore, która specjalizuje się w uprawie tradycyjnych odmian owoców i warzyw, z których ręcznie wytwarzają bardzo wysokiej jakości produkty. Większość wszystkiego, co bracia Belfiore wkładają do słoika, pochodzi z ich pól, a jedynymi konserwantami, których używają, są ocet, oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia, sól i cukier. Każdego lata gospodarstwo Mirogallo tętni życiem, wielu robotników wyłącznie ręcznie zbiera doskonale dojrzałe w słońcu owoce i warzywa. W oddalonym zaledwie o kilka metrów budynku gospodarczym znajduje się najnowocześniejsza kuchnia, która zamienia codzienne zbiory w szeroką gamę produktów w słoikach. Polecamy warzywa w oliwie oraz w zalewie słodko-kwaśnej. Smacznego!

MAREK POPIELSKI

PRAWNIK, PRZEDSIĘBIORCA, MIŁOŚNIKI

ZNAWCA WIN. WYRÓŻNIONY TYTUŁEM

NAJLEPSZEGO IMPORTERA W POLSCE

W 2008 ROKU PRZEZ MAGAZYN WINO.

WRAZ Z CÓRKĄ ANNĄ, POSIADAJĄCĄ

I I II STOPIEŃ WSET, ZWIĄ ZANĄ

Z BRANŻĄ WINIARSK Ą OD PONAD 10 LAT, PROWADZI WINOTEKĘ 101 WIN – STUDIO

WYBITNYCH ALKOHOLI.

MATERIAŁ REKLAMOWY KULINARIA 76
ser wus! i czołem cześć +48 602 77 48 77 MotifCreativeStudio motif-studio.pl/oferta

Postaw na naturalność

Medycyna estetyczna od zawsze wywołuje wiele kontrowersji, ma wielu entuzjastów, lecz wielu kojarzy się z przerysowaniem i sztucznością. A jak powinna wyglądać?

I choć wiele zabiegów będących w naszej ofercie niesie korzyści redukujące procesy starzenia się skóry, rośnie liczba pacjentów, którzy wiedzą, że duża część tych zabiegów to także najlepszy sposób na… prewencję. Jakie zatem zabiegi unoszące tkanki, poprawiające napięcie i jakość skóry twarzy można wykonywać latem?

Jedną z najważniejszych kwestii do poruszenia jest to, że celem medycyny estetycznej nie jest uzyskanie efektu „sztuczności”, lecz ingerencja w naturalne procesy organizmu. Lasery, ultradźwięki, radiofrekwencja i inne technologie działają w taki sposób, aby pobudzać naturalne reakcje skóry i tkanek – coś, co normalnie również miałoby miejsce, dzieje się także za sprawą urządzeń stosowanych w medycynie estetycznej. Celem jest wywołać efekt, na jakim nam zależy. I w ten właśnie sposób dzięki zabiegom możemy na wiele sposobów stymulować kolagen do zagęszczania skóry, poprawiać jędrność, napięcie skóry, zamykać rozszerzone naczynia krwionośne, redukować naczyniaki, nadmiar tkanki tłuszczowej, a także usuwać blizny, przebarwienia, a nawet tatuaże. Także preparat używany do modelowania i nawilżania ust czy mezoterapii – czyli kwas hialuronowy –to naturalna substancja istniejąca w naszym ciele, która odpowiada za nawilżenie tkanek i skóry.

LASERY W LATO?

Istnieją takie technologie laserowe, których wykonanie może odbyć się także poza ogólnym „sezonem laserowym”. Do nich należy na przykład laseroterapia pikosekundowa. Innowacyjna laseroterapia tego rodzaju stosowana jest przy zabiegach odmładzających, wyrównujących koloryt skóry, poprawiających jej gęstość i strukturę. Ponadto technologia pikosekundowa to wykorzystywanie bardzo krótkiego impulsu, mierzonego właśnie w pikosekundach, który to sprawia, że podczas zabiegu nie dochodzi do termicznego podgrzania tkanek. Krótki impuls pozwala na wykonywanie zabiegów przez cały rok. Jak przy każdym zabiegu zalecana jest fotoprotekcja — filtry SPF oraz przykrywanie opracowanego obszaru ubraniem lub noszenie kapelusza, jeśli mowa o skórze twarzy. Wykonanie zabiegu laserowego latem umożliwia także technologia tulowa. Zabieg z wykorzystaniem tej technologii charakteryzuje się krótkim okresem rekonwalescencji. Laser tulowy został stworzony do zabiegów odmłodzenia skóry, wyrównania kolorytu, rewitalizacji skóry i jej stymulacji. W Klinice Zawodny posiadamy opracowaną procedurę tzw. Babyface, która daje możliwość krótkiej regeneracji i kontynuacji normalnych czynności życiowych. Ponadto wykazuje właściwości poprawy jakości i wyglądu skóry w połączeniu z innymi zabiegami, takimi jak: radiofrekwencja mikroigłowa, osocze bogatopłytkowe i egzosomy.

I choć wiele zabiegów będących w naszej ofercie niesie korzyści redukujące procesy starzenia się skóry, rośnie liczba pacjentów, którzy wiedzą, że duża część tych zabiegów to także najlepszy sposób na… prewencję. Jakie zatem zabiegi unoszące tkanki, poprawiające napięcie i jakość skóry twarzy można wykonywać latem?

LASERY W LATO?

Istnieją takie technologie laserowe, których wykonanie może odbyć się także poza ogólnym „sezonem laserowym”. Do nich należy na przykład laseroterapia pikosekundowa. Innowacyjna laseroterapia tego rodzaju stosowana jest przy zabiegach odmładzających, wyrównujących koloryt skóry, poprawiających jej gęstość i strukturę. Ponadto technologia pikosekundowa to wykorzystywanie bardzo krótkiego impulsu, mierzonego właśnie w pikosekundach, który to sprawia, że podczas zabiegu nie dochodzi do termicznego podgrzania tkanek. Krótki impuls pozwala na wykonywanie zabiegów przez cały rok. Jak przy każdym zabiegu zalecana jest fotoprotekcja — filtry SPF oraz przykrywanie opracowanego obszaru ubraniem lub noszenie kapelusza, jeśli mowa o skórze twarzy. Wykonanie zabiegu laserowego latem umożliwia także technologia tulowa. Zabieg z wykorzystaniem tej technologii charakteryzuje się krótkim okresem rekonwalescencji. Laser tulowy został stworzony do zabiegów odmłodzenia skóry, wyrównania kolorytu, rewitalizacji skóry i jej stymulacji. W Klinice Zawodny posiadamy opracowaną procedurę tzw. Babyface, która daje możliwość krótkiej regeneracji i kontynuacji normalnych czynności życiowych. Ponadto wykazuje właściwości poprawy jakości i wyglądu skóry w połączeniu z innymi zabiegami, takimi jak: radiofrekwencja mikroigłowa, osocze bogatopłytkowe i egzosomy.

Z wiekiem tracimy pewną jej część, podobnie jak ubywa nam kolagenu, dlatego z czasem potrzebujemy więcej nawilżenia. Zabiegi medycyny estetycznej to nie zmienianie, a dbanie – to stymulowanie ciała i skóry do pracy oraz regeneracji, która jest dla niego naturalna, a której efekty tak nas cieszą. Dlatego bardzo ważnym aspektem dla nas jest uświadamianie i edukacja pacjentów, zawsze podkreślamy, w medycynie estetycznej istnieje wiele zabiegów „prewencyjnych”, takich, które mogą znacznie opóźnić procesy starzenia się skóry, wiotczenia tkanek czy utrzymywać je po prostu w dobrej kondycji.

NOWA ERA ESTETYKI, CZYLI ZABIEG, KTÓRY POKOCHASZ

aby wszystko działo się w kontrolowany medycznie sposób. Nad zabiegami czuwają lekarze, posiadamy dokładne procedury postępowania, dokumentację medyczną, a także wykonujemy kontrole pozabiegowe. Czuwamy nad zdrowiem pacjenta nie tylko w trakcie zabiegu, ale także po nim. Dbamy także o to, aby pacjent czuł się dobrze i bezpiecznie w naszej klinice, aby czuł się otoczony profesjonalną opieką. Wspomniane wyżej zaawansowane technologie takie jak lasery, ultradźwięki i inne, również nie są dobierane przypadkowo. W Klinice Zawodny posiadamy sprzęt najwyższej światowej klasy, o statusie klinicznym, przetestowany i sprawdzony – zarówno jeśli chodzi o bezpieczeństwo, jak i efekty. Jednak najważniejsze dla nas jest spotkanie z pacjentem na konsultacji, gdzie indywidualnie dobierane są programy zabiegowe i dopasowywane technologie do problemu pacjenta. Nasi doświadczeni specjaliści znają doskonale możliwości dostępnych w Klinice Zawodny technologii i dobierają program zabiegowy oraz parametry indywidualnie pod potrzeby pacjenta. Ich doświadczenie i wiedza są największym pewnikiem skutecznych i satysfakcjonujących terapii.

miłe ciepło. Jest to zatem technologia, która poza korzyściami estetycznymi niesie także coś bardzo istotnego – relaks. Czy nie tego poszukujesz w okresie wakacji i urlopów? Poza tym, że omawiany zabieg jest absolutnie miły w odczuciu dla pacjenta, ma także działanie stymulujące skórę twarzy. Omawiany zabieg daje specjalistom tworzącym program zabiegowy możliwość doboru aż pięciu różnych częstotliwości fal radiowych, co sprawia, że fala precyzyjnie trafia w tkanki na różnych głębokościach. Przeznaczeniem działania tego urządzenia jest modelowanie owalu twarzy, ujędrnienie skóry, a także lifting tkanek. Skóra napina się, kolagen się zagęszcza, a zmarszczki wygładzają. Do tego przyjemne ciepło i pachnące, kojące preparaty używane przed i po procedurze.

ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW

SKÓRY Z ULTRADŹWIĘKAMI

miłe ciepło. Jest to zatem technologia, estetycznymi niesie także coś bardzo nie tego poszukujesz w okresie wakacji omawiany zabieg jest absolutnie ma także działanie stymulujące skórę Omawiany zabieg daje specjalistom biegowy możliwość doboru aż fal radiowych, co sprawia, że fala ki na różnych głębokościach. Przeznaczeniem urządzenia jest modelowanie owalu a także lifting tkanek. Skóra napina a zmarszczki wygładzają. Do tego kojące preparaty używane przed

W rankingu urządzeń liftingujących nie sposób nie wskazać zabiegu wszech czasów — technologię ultradźwięków HIFU.

W Klinice Zawodny posiadamy specjalne protokoły zabiegowe i programy autorskie stworzone przez doktora Zawodnego, które od lat pozwalają nam osiągać oczekiwane wyniki. Czemu zatem służy technologia ultradźwięków? Unoszeniu tkanek, wygładzaniu zmarszczek, liftingowi górnej i dolnej części twarzy, a także jej wyszczupleniu, zagęszczaniu kolagenu zawartego w skórze — i to wszystko bez udziału skalpela. Ten zabieg charakteryzuje się również dogłębnym, potrójnym działaniem na tkanki — wpływa na skórę, tłuszcz i mięśnie. To, co nasze pacjentki i pacjenci kochają w zabiegu z technologią HIFU, jest to, że jest całoroczny i nie wymaga rekonwalescencji.

NOWA ERA ESTETYKI, CZYLI ZABIEG, KTÓRY POKOCHASZ

W Klinice Zawodny ponadto kładziemy duży nacisk na to,

Dlaczego nazywamy to zabiegiem, który pokochasz? Bo i my się zakochaliśmy! To zabieg radiofrekwencji, który jest nie tylko bezbolesny, ale także przyjemny. Ilość substancji umożliwiającej poślizg głowicy jest minimalny, a urządzenie wytwarza

Dlaczego nazywamy to zabiegiem, który pokochasz? Bo i my się zakochaliśmy! To zabieg radiofrekwencji, który jest nie tylko bezbolesny, ale także przyjemny. Ilość substancji umożliwiającej poślizg głowicy jest minimalny, a urządzenie wytwarza

ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW SKÓRY

W rankingu urządzeń liftingujących zabiegu wszech czasów — technologię W Klinice Zawodny posiadamy specjalne i programy autorskie stworzone które od lat pozwalają nam osiągać zatem służy technologia ultradźwięków? gładzaniu zmarszczek, liftingowi a także jej wyszczupleniu, zagęszczaniu w skórze — i to wszystko bez udziału rakteryzuje się również dogłębnym, tkanki — wpływa na skórę, tłuszcz cjentki i pacjenci kochają w zabiegu że jest całoroczny i nie wymaga

Nasi specjaliści stale wymieniają się doświadczeniami oraz nieustannie szkolą się w Polsce i za granicą właśnie po to, aby nasi pacjenci czuli, że o nich dbamy. W Klinice Zawodny wyznajemy zasadę holistycznego podejścia do zdrowia i urody – do postrzegania ich w kontekście całości. Dlatego oferujemy szeroką gamę usług. Podchodzimy do pacjenta jak do całości, którą przecież jest i otaczamy profesjonalną, kompleksową opieką. Cenimy naturalność i za każdym razem naszym celem jest jej wydobycie. Zapraszamy na konsultacje.

Na koniec pozostaje tylko zamknąć całą treść elementem, który pojawił się na początku — aby nie zapominać o dobrych praktykach dla skóry. Mowa tu o osłonie przed nadmierną ekspozycją na słońce, regularnych zabiegach mezoterapii, stosowaniu filtrów i kosmetyków o sprawdzonym działaniu. Prewencja to doskonały sposób pielęgnacji, który zalecamy, jeśli chodzi o ciało, jak i twarz. Podkreślamy jednak, że co organizm, to odrębna historia, dlatego do naszych pacjentów podchodzimy zawsze w sposób indywidualny.

Klinika Zawodny Estetic ul. Ku Słońcu 58, Szczecin tel. 504 948 320, 508 719 262, 508 752 460

recepcja@estetic.pl

www.klinikazawodny.pl

Na koniec pozostaje tylko zamknąć pojawił się na początku — aby nie tykach dla skóry. Mowa tu o osłonie cją na słońce, regularnych zabiegach filtrów i kosmetyków o sprawdzonym doskonały sposób pielęgnacji, który ło, jak i twarz. Podkreślamy jednak, historia, dlatego do naszych pacjentów w sposób indywidualny.

ul. Ku Słońcu 58,
504 948 320, 508 719 262, 508 752 460
Klinika Zawodny Estetic
Szczecin tel.
recepcja@estetic.pl www.klinikazawodny.pl
tel. 504 948
MATERIAŁ REKLAMOWY ZDROWIE I URODA 79

All-on-4 – odzyskaj piękny uśmiech w jeden dzień

W dzisiejszych czasach utrata zębów nie musi oznaczać końca swobodnego życia i pewności siebie. Dzięki innowacyjnej metodzie All-on-4, pacjenci mogą odzyskać pełny uśmiech i komfort życia. System opiera się na wszczepieniu tylko 4 implantów, co umożliwia trwałe osadzenie pełnej odbudowy protetycznej na stałe.

To przełomowe rozwiązanie w dziedzinie implantologii i protetyki, które umożliwia pacjentom powrót do pełnego uśmiechu i swobodnego życia to zasługa profesora Paulo Malo, jednego z najbardziej znanych implantologów na świecie. Metodę All-on-4, stworzył, poszukując rozwiązania problemu niedostatku kości wyrostka zębodołowego i konieczności jego rekonstrukcji celem założenia implantów i późniejszej odbudowy uzębienia. Chciał w ten sposób uprościć leczenie i skrócić jego czas, aby dać pacjentom nowe zęby, a tym samym nowy uśmiech w zaledwie jeden dzień. Z punktu widzenia medycznego, takie leczenie z natychmiastowym obciążeniem założonych implantów jest

ZDROWIE I URODA 80

najlepsze dla pacjenta. Oficjalnie, ta metoda została zaakceptowana i przedstawiona na światowym Kongresie Implantologicznym w Las Vegas w 2007 roku. Profesor Paulo Malo przedstawił zabieg „na żywo” dzięki łączom online. Pokaz, jak i jego metoda zostały, przez środowisko medyczne, przyjęte entuzjastycznie.

Do szczecińskiej kliniki Aesthetic Dent metoda ta trafiła kilka lat temu dzięki profesorowi Malo, który zawiązał z nią współpracę. Słynny implantolog nie przez przypadek wybrał szczecińską placówkę – według niego działa tu jeden z najlepszych zespołów protetycznych, z którym miał możliwość pracować.

O metodzie All-on-4 rozmawiamy z dr hab. n. med Katarzyną Sporniak-Tutak i dr. n. med. Marcinem Tutak, właścicielami kliniki Aesthetic Dent.

Panie doktorze, jak działa All-on-4?

Metoda polega na równomiernym rozłożeniu sił na wszczepionych implantach, co pozwala na natychmiastowe obciążenie mostem tymczasowym. Most ten, liczący 10 zębów, jest przykręcony do implantów, pozostawiając minimalny odstęp między nim a dziąsłem, co zapewnia prawidłowy proces gojenia dziąseł. Po pełnej osteointegracji implantów (ok. 6 miesięcy) most ten, zostaje zamieniony na ostateczny, wykonany z ceramiki wysokiej jakości.

Panie doktorze, dla kogo jest ta metoda?

Ta innowacyjna procedura dedykowana jest wszystkim pacjentom z bezzębiem lub z koniecznością usunięcia pozostałych, zniszczonych zębów. Szczególnie wskazana jest u osób ze zmniejszoną ilością kości, czyli praktycznie u większości. Największą zaletą systemu All-on-4 jest fakt, że staje się on integralną częścią pacjenta, podobnie jak natu-

ralne zęby. Nie wypadają, nie przesuwają się, nie zmieniają smaku potraw, a siła gryzienia jest zbliżona do naturalnych zębów. Jest to estetyczne, trwałe i niezwykle funkcjonalne rozwiązanie, które pozwala pacjentom cieszyć się życiem bez ruchomych protez.

Jak przebiega cała procedura?

Procedura składa się z kilku etapów obejmujących szczegółową diagnostykę, zabieg chirurgiczny, przygotowanie mostu tymczasowego oraz oddanie pracy finalnej. Pacjent nie pozostaje „bez zębów” nawet jednego dnia, ponieważ praca tymczasowa jest osadzana na implantach w dniu zabiegu – tłumaczy dr. Marcin Tutak.

Jak należy przygotować się do zabiegu?

Przygotowanie do zabiegu jest podobne do standardowych procedur stomatologicznych. Ważne jest przyjście na zabieg po posiłku, w wygodnym ubraniu i z pozytywnym nastawieniem.

Co dzieje się po zabiegu?

Po zabiegu mogą pojawić się obrzęk i siniaki, które stopniowo znikają w ciągu kilku dni. Pełne wygojenie kości wokół implantów trwa do 6 miesięcy. W tym czasie jedynym ograniczeniem w normalnym funkcjonowaniu jest konieczność unikania twardych pokarmów – podsumowuje pani dr hab. n. med Katarzyna Sporniak-Tutak.

Dziękuję za rozmowę.

ad/ foto: materiały prasowe

Szczecin: ul. Wyspiańskiego 7 | 91 817 27 22 Gorzów Wlkp.: ul. Mostowa 12 | 95 735 11 13, kom. 609 925 353
MATERIAŁ REKLAMOWY

Dr Kamila Stachura

Nie ma urody bez wspomagania.

Więcej egzosomów czy technologii?

O tym, z czym ważnym dla pacjentów wróciłam z tegorocznego kongresu

Aesthetic&Anti-AgingMedicine World Congress (AMWC) 2024 z Monako.

Kongres to jedno z najważniejszych wydarzeń gromadzących lekarzy i ekspertów z całego świata, w którym uczestniczę każdego roku. Wróciłam z Francji kilka dni temu, przede wszystkim słuchając wykładów, poznając autorskie procedury medyczne i przemierzając alejki producentów technologii i preparatów. Miło mi było utwierdzać się w przekonaniu, że to, co cenione i rekomendowane w dziedzinie medycyny estetycznej mam i stosuję.

Warto jednak wiedzieć co w trawie piszczy. Zaawansowane technologie i preparaty wykorzystuję do tworzenia spersonalizowanych zabiegów. Niezależnie od ich możliwości plany wykonuje i nadzoruje człowiek i nie zanosi się, aby w najbliższym czasie zastąpiła nas sztuczna inteligencja.

Oto trzy wybrane zagadnienia z AMWC 24, które stosuję w mojej klinice i którymi, powinni się interesować Ci pa-

dermatologa
Okiem
ZDROWIE I URODA 82

cjenci, którzy w medycynie estetycznej szukają połączenia wiedzy, bezpieczeństwa, ale i nowinek.

Egzosomy – mikroposłańcy, którzy do naszych komórek potrafią dostarczyć bezcenne przesyłki.

Chociaż nie są nowością w medycynie, to ich rola i wytężona praca naukowców nad tym, aby poprzez te nanocząsteczki maksymalnie kontrolować proces starzenia się skóry, nabrały jeszcze większego znaczenia. W czym tkwi ich siła? Otóż te maleńkie pęcherzyki potrafią z dużą łatwością wnikać do naszych komórek. Pozyskiwane z roślin zawierają w sobie ważne składowe jak np.: cytokiny, lipidy i czynniki wzrostu, które dostarczone do naszych komórek pobudzają je do określonego działania. Do procesu nakierowanego np. na zwiększenie produkcji włókien elastynowych. Dlatego tak mocno rośnie rola egzosomów w stymulowaniu regeneracji skóry i zwalczania oznak starzenia. Na naszych oczach dzieje się rewolucja w zakresie szukania skutecznych sposobów kontrolowania procesu starzenia się skóry, a egozosomy są jej ważnym elementem. Ich rola jest już znacząca, a na pewno najbliższe lata spowodują, że ich znaczenie jeszcze wzrośnie.

W tej chwili wykorzystujemy egzosomy w terapiach łączonych, gdzie po zabiegach przerywających ciągłość skóry (najczęściej opartych o mikronakłuwanie, ale także o wybrane działanie laserowe) są podawane na skórę i wnikają w nią, pełniąc rolę biologicznego boostera. Oczekujemy od niego efektów w postaci znacząco lepszej kondycji skóry, a w efekcie jej odmłodzenia.

Sukces w duecie – urządzenia, które działając na usługach ekspertów potrafią bardzo dużo

Rola różnego rodzaju maszyn i technologii na drodze do skutecznego działania w medycynie estetycznej jest bardzo ważna. Dlatego w mojej klinice postawiłam na pełny park technologiczny. Daje on lekarzom i kosmetologom prawdziwą możliwość planowania terapii łączonych dostosowanych do potrzeb każdej skóry, a pacjentom poczucie bezpieczeństwa i pewność, że proponowane zabiegi wynikają z tego, co powinno się w danym przypadku zrobić, a nie z tego, co może zaoferować dane miejsce. W technologiach, tak jak w życiu, warto trzymać rękę na pulsie i śledzić to, co wartościowego pojawia się dla nas. Mimo że urządzenie wykorzystujące technologię HIFU jest w mojej klinice od dawna, za chwilę pojawi się kolejne, którego parametry pozwalają m.in. na skrócenie czasu zabiegu, działanie poprzez jeszcze bardziej precyzyjne mikroimpulsy i różne programy

oddziaływania na głębokie warstwy skóry. Prezentowane w Monako technologie laserowe, jak i oparte na ultradźwiękach używane do niwelowania wiotkości skóry, spłycania zmarszczek osiągania efektu tzw. „liftingu bez skalpela”, w znakomitej większości są wykorzystywane w klinice, którą prowadzę, a działają tylko wtedy, jeśli trafią do rąk odpowiednich osób – lekarzy i ekspertów posiadających kompetencje do korzystania z nich na rzecz poprawy jakości skóry pacjentów. Każda technologia wymaga wiedzy i doświadczenia osoby, która z nią pracuje. Dlatego też w mojej klinice tak dużą uwagę przykładam do szkoleń i pracy z moim zespołem.

Każda technologia wymaga wiedzy i doświadczenia osoby, która z nią pracuje. Dlatego też w mojej klinice tak dużą uwagę przykładam do szkoleń i pracy z moim zespołem.

Dla tych, którzy w walce z cellulitem próbowali już wszystkiego

Ciekawym aspektem omawianym w Monako, a stosowanym już w mojej klinice jest podejście do niektórych przypadków uporczywego cellulitu albo tam, gdzie pacjentce zależy na przyspieszeniu w osiąganiu efektów. W terapiach łączonych zwracamy większą uwagę na rolę biostymulatorów w celu wypełnienia charakterystycznych dla skóry z cellulitem ubytków, sięgając po działanie, które da efekt odbudowy i wypełnienia. Jednak działanie takie zawsze warto łączyć z innymi z zakresu kosmetologii i medycyny estetycznej. Niezmienna też pozostaje rola stylu życia, który prowadzimy, niemniej jednak cieszy mnie to, że kongres w Monako upowszechnia działania stosowane przeze mnie w Szczecinie; wykorzystywania biostymulatorów w różnych aspektach związanych z kondycją skóry, wyglądem a w efekcie z naszym samopoczuciem.

Wszystko to zamyka się w mocnym przekazie płynącym z tegorocznego AMWC 2024, z którym w pełni się zgadzam: autentyczność w wyglądzie pacjentek, to trend, którym sprostają lekarze, którzy autentycznie dbają o to, co w jakiej kolejności i w jakim celu proponują swoim pacjentom w gabinecie.

ul. Jagiellońska 87 | 70–437 Szczecin

tel. 535 350 055 | www.klinikadrstachura.pl

MATERIAŁ REKLAMOWY

Zdrowie i samopoczucie w równowadze

In Balance, znajdujące się na parterze hotelu Novotel, to jak sama nazwa wskazuje – miejsce, które oferuje równowagę dla ciała i ducha. To miejsce dla osób, które poszukują spokoju, relaksu, ale również pragną zadbać o kondycję. Ne jest to stricte klub fitness ani SPA – In Balance łączy obie formy.

Znajdziemy tu kameralną siłownię, wyposażoną w sprzęt cardio, ze strefą wolnych ciężarów i nowoczesnym rollmasażem z podczerwienią, który znakomicie się sprawdza po każdym treningu. Można również z niego korzystać niezależnie od ćwiczeń. Obracające się wałki masują ciało, pomagają w rozluźnieniu mięśni, poprawiają krążenie krwi i poprzez drenaż redukują cellulit. Promieniowanie podczerwone dodatkowo zmniejsza ból i przyśpiesza procesy regeneracyjne. Może również przyczynić się do poprawy elastyczności skóry i redukcji stanów zapalnych.

Oprócz siłowni do dyspozycji klientów jest basen, w którym prowadzone są także różnego rodzaju zajęcia: począwszy od lekcji pływania, przez aqua aerobic, w tym aerobic dla osób starszych, po rehabilitację w wodzie. Zajęcia prowadzą doświadczeni instruktorzy, fizjoterapeuta i terapeutka kręgosłupa. Woda ma bardzo korzystny wpływ na nasze zdrowie. Nie tylko wzmacnia mięśnie, kształtuje sylwetkę, relaksuje, ale wspiera leczenie fizjoterapeutyczne. Zajęcia w basenie nie mają ograniczeń wiekowych, mogą z nich skorzystać zarówno dzieci, jak i seniorzy. Dodatkową atrakcją jest to, że basen można zamienić w jacuzzi, dzięki zamontowanym dyszom do masażu wodnego.

To nie wszystko, na co mogą liczyć odwiedzający In Balance. Strefa odprężenia i relaksu to kilka rodzajów masaży,

In Balance

3 Maja 31, Szczecin Tel. 690 874 167

www.ibszczecin.pl

z których warto skorzystać. Mamy masaż klasyczny całego ciała, peelingujacy masaż antycellulitowy, nawilżający masaż masłem shea czy wreszcie masaż świecą. To niezwykle relaksacyjny zabieg, który łączy ciepło świecy i aromatycznych olejków. Tak jak pozostałe masaże, tak i ten może być także świetnym uzupełnieniem treningu czy ćwiczeń w basenie. Wszystkie zabiegi, oprócz działania odprężającego, mają działanie lecznicze.

Kolejne miejsce służące do odpoczynku w In Balance to sauny: fińska, sauna infrared, która działa podobnie, tylko wykorzystuje promieniowanie podczerwone do bezpośredniego ogrzewania ciała oraz japońska sauna Ganbanyoku. Ta bardzo znana w Japonii sauna skalna wykorzystuje w terapii specjalne podgrzewane kamienie, które zapewniają delikatne i głębokie ogrzewanie ciała. Ten rodzaj sauny dobry jest na poprawę samopoczucia, pomaga w spalaniu kalorii i usuwaniu toksyn z organizmu, a poprzez to, że jest delikatniejsza od tradycyjnej wersji, korzystać z jej zalet mogą osoby z cerą naczynkową i problemami z żylakami.

Jeśli ktoś poszukuje treningów personalnych i lekcji pływania połączonych z chwilami relaksu w SPA i zadbaniem o formę fizyczną, to znajdzie to w samym centrum Szczecina. ad / foto: materiały prasowe

MATERIAŁ REKLAMOWY ZDROWIE I URODA 84

Wzdrowym ciele wszystko zdrowe

Masaż jest znakomitą formą relaksu, ale nie tylko – pomaga w przeróżnych dolegliwościach, szczególnie tych związanych z bólem. Salon Shivago, który specjalizuje się w masażach tajskim i balijskim, ma w swojej ofercie również zabiegi dla najbardziej wymagających klientów, którzy nie szukają wyłącznie ukojenia i rozluźnienia.

Masaże sportowy i tkanek głębokich, chociaż nie należą do tych delikatnych, to mają działanie głównie prozdrowotne, z czego korzystają m.in. zawodnicy znanych szczecińskich klubów sportowych. – Zarówno masaż sportowy, jak i tkanek głębokich należą do zabiegów bardzo intensywnych, dlatego jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z masażem, powinien najpierw spróbować czegoś delikatniejszego –podkreśla Dominika Matalewska, menagerka salonu Shivago. – Oba masaże są dość mocne i mają działanie przede wszystkim lecznicze.

Masaż sportowy porównywany jest do masażu izometrycznego. Nie należy do zabiegów relaksacyjnych, tak jak masaż tajski czy masaż balijski, wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że masowanie tego rodzaju jest jedną z części treningu sportowców. – Masaż sportowy wspomaga rozgrzanie wszystkich mięśni ciała przed wysiłkiem fizycznym, a tym samym zapobiega kontuzjom. Usprawnia przepływ krwi i limfy oraz prowadzi do rozluźnienia napięcia mięśniowego – wymienia zalety masażu pani Dominika. – Regularnie stosowany przyspiesza metabolizm, redukuje tkankę tłuszczową, łagodzi obrzęki, niweluje ból i przykurcze mięśni, likwi-

duje skutki przetrenowania, usuwa stan zmęczenia mięśni i całego organizmu. Ponadto, dzięki olejkom stosowanym w trakcie zabiegu nawilża i wygładza skórę. Pomaga także w utrzymaniu dobrej kondycji u osób aktywnych fizycznie, dlatego jest świetną opcją dla klientów, u których doszło do zaburzenia aktywności, np. ze względu na chorobę czy urlop wakacyjny. Przyczynia się do licznych zwycięstw i sukcesów, gdyż pomaga utrzymać sprawność fizyczną, szybkość, gibkość i chroni przed urazami. Cały masaż polega na rozgrzewaniu mięśni poprzez stosowanie techniki rozcierania, głaskania, ugniatania i oklepywania ciała, stosując przy tym szybkie tempo i dużą siłę nacisku.

Masaż tkanek głębokich jest rodzajem intensywnej terapii, która ma na celu zniwelowanie bólu mięśni, urazów i stanów zapalnych stawów. Zabieg pomaga pozbyć się dolegliwości bólowych kręgosłupa. Regularnie wykonywany, zwiększa ruchomość stawów i usuwa wady postawy. Poprawia także estetykę sylwetki, ergonomię siedzenia, stania i poruszania się. – Masażystka wykonuje ruchy łokciami, przedramionami, palcami (za wyjątkiem kciuków) pod kątem skośnym. Rozciąga tkankę, ale nie uciska jej, a obserwuje stan jej napięcia. Przy tym dobiera siłę i techniki wykonywanych ruchów – tłumaczy Dominika Matalewska. Ten rodzaj masażu polecany jest osobom z przewlekłym bólem mięśniowym, zmniejszoną ruchomością stawów, przykurczem ścięgien i mięśni, rwą kulszową, bólami kręgosłupa, napięciowym bólem głowy oraz z wadami postawy. – Jeśli mamy którąś z tych dolegliwości, to nie ma się nad czym zastanawiać – przekonuje pani Dominika. – Po masażu tkanek głębokich natychmiast poczujemy się lepiej. Napięcie nagromadzone w układzie mięśniowo-powięziowym zniknie, a z nim dyskomfort i ciężkość ciała. To naprawdę działa.

ad/ foto: materiały prasowe

MATERIAŁ REKLAMOWY Shivago
SPA al. Wyzwolenia 46 | 71-500 Szczecin www.shivago.pl | recepcja-szczecin@shivago.pl | +48 502 455 999 shivago_szczecin i shivagopl | Shivago Thai Bali Spa
Thai Bali

Implanty w jeden dzień

– przywracanie pięknego uśmiechu

Implantologia w stomatologii nie jest specjalnie starą nauką – pierwsze implanty pojawiły się w końcówce lat 60-tych i na początku lat 70-tych poprzedniego wieku. Od tego czasu lekarze nabrali doświadczenia, zmieniła się technika i tak jak każda dziedzina nauki, również i ta bardzo się rozwinęła.

Lek.stom. Agnieszka Wójcicka wraz z doktorem Pawłem Rogusiem prowadzą gabinet w Szczecinie przy ulicy Gombrowicza 25. Doktor Paweł jest chirurgiem szczękowo twarzowym, implantologiem. Dzięki ich wspólnej pracy, jedna z pacjentek odzyskała piękne górne zęby – pan doktor zastosował podczas jednego posiedzenia aż sześć implantów.

Panie doktorze jak aktualnie wygląda ten zabieg?

Spektrum rozwiązań, które można zastosować, jest bardzo szerokie, podobnie ilość implantów. Mogą to być cztery implanty, może być ich sześć, a czasem osiem – wszystkie są wprowadzane w miejsca, gdzie były zęby. Usuwając ząb, który wiemy, że nie jest do wykorzystania, wprowadzamy implant natychmiastowo. Pod względem estetycznym ten zabieg jest jak najbardziej w porządku, pod kątem funkcjonalnym – pacjent musi przez jakiś czas stosować miękką dietę. Natomiast wychodzi z gabinetu z zębami, które wyglądają jak własne albo niewiele się od nich się różnią. Wszystko oczywiście zależy od tego, jakie pacjent ma warunki kostne. Jeżeli te warunki występują w strategicznych miejscach, tam, gdzie jest największe obciążenie zgryzowe, to można zredukować liczbę implantów i wykonać pracę np. na czterech. Jednakże nie stosuję w pracy jednej metody. Każda jest indywidualnie dostosowana do potrzeb i sytuacji.

Jak długo możemy się cieszyć z implantów?

Nie ma cezury czasowej. Na implant wpływa wiele rzeczy: stan higieny ustnej, jakość pozostałych zębów, ogólny stan zdrowia

pacjenta, nawyki, typu palenie, bruksizm. Nie sposób również przewidzieć, jaki będzie stan zdrowia pacjenta za 10,15 czy 20 lat. Natomiast w sytuacji optymalnej, jeżeli żadne zaburzenia ustrojowe się nie pojawia, jest spora szansa, że implanty, mówiąc żartobliwie, „przeżyją” pacjenta. Staram się zawsze pacjentowi przedstawić sytuację w neutralnych barwach. Jeżeli naobiecuje mu „złotych gór”, a pacjent znajdzie się w grupie, w której leczenie jest bardziej skomplikowane, to będzie miał do mnie słuszne pretensje. Jest oczywiście duże prawdopodobieństwo, że pacjent będzie cieszył się z implantów do końca życia, jednakże nikt o zdrowych zmysłach, nie da na to na stuprocentowej gwarancji. Bez wątpienia jest to najtrwalsze rozwiązanie chirurgiczno-protetyczne.

A jak należy dbać o nowe zęby?

To trochę zależy od tego, jakie zostało zastosowane rozwiązanie. Jeżeli mamy pojedynczy implant, to traktujemy go jako ząb. Myjemy, szczotkujemy, nitkujemy. Jeżeli praca została oparta na czterech czy sześciu implantach, to traktujemy to także jak własne zęby – myjemy, szczotkujemy, tylko z nitkowaniem jest trudniej. Stosujemy za to specjalny irygator – takie urządzenie, które często znajduje się w zestawie z elektryczną szczotką. Ponadto warto raz na rok, czy pół roku odwiedzić gabinet i skorzystać z profesjonalnego czyszczenia.

Dziękuje za rozmowę.

Rozmawiała: Aneta Dolega / foto: materiały prasowe/Alicja Uszyńska

Gabinet stomatologiczny

70-785 Szczecin ul. Gombrowicza 25 tel.: 534-455-534

MATERIAŁ REKLAMOWY ZDROWIE I URODA 86

Ciało pod specjalną troską

Zabiegi wyszczuplające są świetnym sposobem na modelowanie sylwetki. W połączeniu z odpowiednim jadłospisem, suplementacją i dawką ruchu potrafią zdziałać cuda. Pomogą zgubić zbędne centymetry, rozprawią się z cellulitem, sprawią, że skóra będzie jędrna i gładka.

Żeby uzyskać takie efekty, nie trzeba już tracić czasu na szukanie pomocy w różnych gabinetach czy studiach fitness. Teraz możemy skorzystać z kompleksowej usługi w jednym miejscu, a jest nim znajdujące się w galerii Nowy Turzyn Studio Figura. – Z naszą pomocą można przejść całkowitą metamorfozę – podkreśla Irena Zapadyńska, właścicielka Studia. – Żeby osiągnąć wymarzony cel, łączymy trening, prawidłowy jadłospis, pielęgnację i suplementację. Cały proces rozpoczyna szczegółowa konsultacja, która pozwala określić stan zdrowia klientki, jej problemy, potrzeby i cel, jaki pragnie osiągnąć. W trakcie rozmowy dobieramy jest odpowiedni plan treningowo-zabiegowy oraz informujemy o wymaganym stroju i obuwiu podczas kolejnych wizyt. Przeprowadzany jest również pomiar oraz analiza składu ciała – wyjaśnia pani Irena.

Bardzo istotny jest prawidłowy jadłospis, który będzie towarzyszył całemu programowi. Można skorzystać z gotowego jadłospisu albo opracowanego na miejscu przez dietetyka klinicznego. Dieta będzie nie tylko odżywcza, ale także smaczna, co nie tylko pozwoli cieszyć się wymarzoną sylwetką, ale też polepszy nasze samopoczucie.

Kolejny etap to skorzystanie ze strefy fitness. Studio Figura ma nowoczesne podejście do ćwiczeń, dzięki któremu dostrzeżemy efekty szybciej niż podczas tradycyjnych treningów. – Stosujemy specjalne urządzenia do modelowania sylwetki, które łączą w sobie kilka funkcji. Dlatego ich działanie jest znacznie intensywniejsze i szybsze – tłumaczy Irena Zapadyńska. – Dla przykładu znajdująca się w studiu bieżnia z funkcją podciśnienia umożliwia intensywne spalanie tkanki tłuszczowej z problematycznych partii ciała. W porównaniu do ćwiczeń na klasycznym rowerze aerobowym pozwala na aż 4 razy szybszą utratę wagi. Klasyczny rower jest jednak również dostępny dla pań, które mają problem z kręgosłupem. Podobnie, specjalny roller do wykonywania masażu mechanicznego ciała, jest bardzo skuteczną metodą usuwania cellulitu, spłycania rozstępów,

redukcji kilogramów czy przebudowy kształtu pośladków. Kolejne wielofunkcyjne urządzenie to specjalny rower, który wykorzystuje działanie lamp podczerwonych, roweru skrętnego poziomego, światła kolagenowego oraz jonizacji. Pomaga zredukować tkankę tłuszczową i cellulit, a także odżywić skórę oraz ujędrnić całe ciało.

W strefie wellness skorzystamy z działania konkretnych zabiegów na ciało, które mają działanie prozdrowotne. Wśród nich znajduje się m.in. limfodrenaż, który stymuluje organizm do szybszego oczyszczania się z toksyn. To także bardzo skuteczna metoda modelowania łydek i ud, odchudzania oraz usuwania cellulitu. W Studiu można także skorzystać z technologii do kształtowania sylwetki, opartej na silnej elektrostymulacji. Zabieg oferuje wzmożony trening mięśni, który nie wymaga fizycznego wysiłku. Działa na wszystkie warstwy skóry i tkankę tłuszczową, aż do głębokich mięśni szkieletowych.

Ostatni etap to odpowiednia suplementacja i kosmetyki do pielęgnacji ciała. – Mamy w ofercie autorską linię preparatów stworzoną przez profesjonalistów z wyłącznie naturalnych składników – mówi właścicielka Studia Figura. – W skład tej oferty wchodzą wegańskie kosmetyki dla kobiet, które pragną wymodelować swoją sylwetkę, ujędrnić i odżywić skórę oraz pozbyć się cellulitu. Zadbaliśmy także o suplementy, które oczyszczają organizm, zmniejszają apetyt, poprawiają kondycję skóry. Wszystkie te preparaty stosujemy na miejscu, ale można je również nabyć do domowej pielęgnacji.

Zanim wyruszymy do Studia Figura po pomoc, warto zastanowić się, jakie cele chcemy osiągnąć oraz które partie ciała wymagają szczególnej troski. Na miejscu trafimy w odpowiednie ręce. Będziemy nie tylko pod stałą opieką, ale także będziemy motywowane do zdobycia upragnionego celu. ad / foto: materiały prasowe

Studio Figura Szczecin | al. Bohaterów Warszawy 40 | Galeria Nowy Turzyn, I piętro, lokal 2M5 Tel. 694 023 936 | E-mail: 9studiofiguraszczecin@gmail.com

/ Studio Figura Szczecin | @studiofigura.szczecin

MATERIAŁ REKLAMOWY
MATERIAŁ REKLAMOWY

Choroby napletka - wielki problem małych chłopców

Choroby napletka są jedną z najczęstszych przyczyn konsultacji chirurgicznych. Sam napletek poprzez skojarzenia religijne i kulturowe budzi sporo emocji wśród rodziców. Temat jest kontrowersyjny również dla lekarzy, dlatego wszelkie wątpliwości co do prawidłowości kształtu i funkcji napletka warto wyjaśnić z chirurgiem dziecięcym.

Napletek jest częścią prącia pokrywającą żołądź i składa się z blaszki skórnej oraz wewnętrznej blaszki nabłonkowej. Początkowo, u małych dzieci do 1. roku życia, napletek jest fizjologicznie wąski i nie daje się odprowadzić. Stopniowo, wraz ze wzrostem dziecka i dojrzewaniem powinien się naturalnie poszerzać. U większości populacji około 3. roku życia napletek staje się odprowadzalny. Proces ten jednak może rozpoczynać się później i trwać dłużej. Siłowe odprowadzanie fizjologicznie wąskiego napletka może prowadzić do powstawania powikłań. Niestety w wielu przypadkach pozostaje on wąski lub ulega zwężeniu na skutek nieprawidłowej pielęgnacji lub zapalenia.

Niepokój rodziców wzbudza najczęściej właśnie zwężenie napletka czyli stulejka. Jest to stan, w którym napletek jest nieodprowadzalny, a czasami nie pozwala nawet na uwidocznienie ujścia cewki moczowej. Takie zwężenie może być następstwem forsownego sprowadzenia napletka i wygojenia z powstaniem zwężających blizn lub stanami zapalnymi w przeszłości. Stulejka może predysponować do zapaleń napletka lub zakażeń w układzie moczowym. W skrajnych przypadkach powodować zaburzenia w oddawaniu moczu. Leczenie stulejki rozpoczyna się od stosowania miejscowo maści sterydowych pod kontrolą chirurga dziecięcego, a w razie nieskuteczności takiego postępowania lub nawrotu zwężenia, kolejnym krokiem jest leczenie operacyjne.

Częstym powodem konsultacji chłopców jest także sklejenie napletka - wymagające działań chirurgicznych w przypadku nawrotowych zapaleń lub dyskomfortu pacjenta. Procedurę rozklejenia napletka można przeprowadzić w znieczuleniu miejscowym.

Z kolei problemem, który dotyczy nastolatków i młodych mężczyzn jest krótkie wędzidełko napletka. To niewielka struktura mocująca napletek do prącia, która w przypadku skrócenia jest bardzo podatna na urazy. Ta przypadłość ujawnia się najczęściej po rozpoczęciu współżycia, ponieważ krótkie wędzidełko może sprawiać znaczny dyskomfort podczas stosunku. Leczeniem z wyboru jest zabieg operacyjny polegający na przecięciu i wydłużeniu wędzidełka.

Zapalenie napletka wspomniane wcześniej jest skutkiem jego sklejenia i zwężenia. Z powodzeniem leczy się je zachowawczo. Po ustąpieniu objawów wskazana jest jednak interwencja chirurgiczna, aby skutecznie usunąć przyczynę stanu zapalnego.

Ze wszelkimi wątpliwościami dotyczącymi rozwoju i fizjologii okolic moczowo-płciowych warto skonsultować się z chirurgiem dziecięcym, który może kompleksowo zająć się małym pacjentem.

CHIRURG DZIECIĘCY MATERIAŁ REKLAMOWY ZDROWIE I URODA 88
LEK. JAKUB MICHNOWSKI

Na potrzeby małych pacjentów

Twój chirurg dziecięcy lek. Jakub Michnowski

Ekspert radzi

Panie Doktorze, Od kilku miesięcy zmagam się z uczuciem ciężkich nóg. Utrudnia mi to codzienne funkcjonowanie, natomiast najgorzej jest w nocy, gdy próbuję zasnąć. Czy jakiś zabieg jest w stanie zredukować mój problem?

Marta

Uczucie ciężkich nóg najczęściej związane jest z zaburzeniami mikrokrążenia, co znacznie wpływa na pogorszenie wymiany substancji odżywczych pomiędzy naczyniami krwionośnymi a tkankami organizmu. Przyczyną takiego stanu może być siedzący tryb życia, mała aktywność fizyczna, zmiany hormonalne. W takim przypadku warto rozważyć serię karboksyterapii połączoną z masażem endermologicznym. Karboksyterapia przyczyni się do lepszego odżywienia, dotlenienia tkanek oraz usprawni mikrokrążenie. W odpowiednio dobranym połączeniu korzystny efekt będzie jeszcze bardziej nasilony. Przed planowanym leczeniem zalecam konsultację ze specjalistą w celu dobrania odpowiedniej metody i szczegółów procedury.

Pozdrawiam dr n.med. Piotr Zawodny

Drogi Doktorze, Moim największym kompleksem od jakiegoś czasu stał się mój brzuch. Pomimo ćwiczeń nie jestem w stanie zredukować „oponki”. Potrzebuję zabiegu, który pomoże mi w moim problemie, abym mogła znów z pewnością siebie pokazać się latem na plaży.

Magdalena

W przypadku terapii miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej mamy wiele metod zarówno inwazyjne jak liposukcja oraz nieinwazyjne. W przypadku metod nieinwazyjnych pomocne będą technologie wykorzystujące technologię ultradźwięków, mikrofal oraz innych zakresów fal radiowych o odpowiedniej częstotliwości, aby pobudzić metabolizm komórkowy oraz rozpad komórek tłuszczowych. W walce z dodatkowymi kilogramami warto łączyć różne technologie zabiegowe, aby przyspieszyć efekty. Należy jednak pamiętać, że wszelkie zabiegi wspomagające redukcję tkanki tłuszczowej będą skuteczne w przypadku przestrzegania zbilansowanej diety, regularnej aktywności fizycznej, należy wykluczyć choroby przewlekłe, które mogą wpływać na powstawanie opornej tkanki tłuszczowej. Kluczowa jest dokładna konsultacja w celu dobrania skutecznej i odpowiedniej serii zabiegów.

Pozdrawiam dr n.med. Piotr Zawodny

MATERIAŁ REKLAMOWY
MATERIAŁ REKLAMOWY ZDROWIE I URODA 90
grafika: lex drewinski fot. archiwum artysty 6/04/2024 g. 18.00 / wernisaż 27/04/2024 g. 18.00

AD ASTRA / MOMENTS / S JAK SAKSOFON

Koncert Moments/S jak saksofon, organizowany w ramach cyklu: AD ASTRA. Na saksofonie (instrumencie dętym drewnianym), skonstruowanym w XIX wieku przez belgijskiego budowniczego Adolphe’a Saxa, zagrają włoski instrumentalista Raffaele Manuel Padula, a także Dariusz Samól oraz Saxademus Quartet w składzie: Wiktoria Kawik, Jianyu Feng, Patrycjusz Pura i Agnieszka Marmol. Muzykom towarzyszyć będzie pianista Marek Werpulewski. Artyści wykonają m.in. utwory R. Leoncavalliego, D. Maslanki, M. Skoryka, H. Tomasiego, A. Vivaldiego i S.J. Waltera.

Willa Lentza, 22.04, godz. 19

Urządź swój dom,ogród czy taras. Niech piękno zagości w Twoim domu.

SHOWROOM

os. Makowe 18A, 73-108 Kobylanka

CZUŁOŚĆ WOBEC NATURY

Pokaz wielobarwnych, abstrakcyjnych akwareli Bogdana W. Bartkowskiego. Na ekspozycji można zobaczyć minimalistyczne dzieła z trzech cykli: „Dadaj”, „Falowanie” i „Morskie okno”. Są one artystycznym zapisem medytacji przyrody i poszukiwań formalnych twórcy. Artysta czerpiąc ze świata natury, z nadmorskich czy górskich wypraw, tworzy rytmiczne układy skomponowane z subtelnie przenikających się pionowych, poziomych i diagonalnych linii.

Szczecin, Galeria ArtGalle, (ul.Śląska 53), do 12 maja

FOTO: MATERIAŁY PRASOWE
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE REKLAMA
+48 608
222 |
tel.:
706
kontakt@casa-carina.com.pl

SZCZECIN W MALARSTWIE PRZEŁOMU XIX I XX WIEKU

Wystawa ze zbiorów kolekcjonerów szczecińskich, przygotowana we współpracy ze szczecińskim Klubem Kolekcjonerów i Miłośników Malarstwa i Sztuki Dawnej. Ekspozycja prywatnych zbiorów malarskich przedstawiających Szczecin na obrazach przełomu XIX i pierwszej połowy XX wieku. Malarze, pozostający m.in. pod wpływem secesji, późnego impresjonizmu i ekspresjonizmu oraz malarstwa akademickiego utrwalali nadodrzańskie widoki i krajobrazy, staromiejską zabudowę, mosty, monumentalne budowle na Wałach Chrobrego (dawniej Hakenterrasse) oraz port z cumującymi żaglowcami, statkami parowymi i kutrami, a także malownicze sceny rodzajowe, ilustrujące życie codzienne toczące się na szczecińskich nabrzeżach, ulicach, placach i targach. Znaczna część zgromadzonych obrazów nie była dotychczas eksponowana. Wystawa objęęta jest Patronatem Prestiżu.

Willa Lentza, od 26 kwietnia do 27 lipca 2024 r.

CHCIAŁBYM SIĘ MYLIĆ

Michał Leja szturmem podbił polską scenę stand-upu i komedii. Znany również ze swoich serii filmów takich, jak „Michał Leja Show”, czy kultowego w pandemii programu nadawanego z samochodu „Mini Leja Show”. „Chciałbym się mylić” to niecodzienne spojrzenie na świat, ogromna dawka dobrego humoru oraz świetna interakcja z publicznością –rozrywka na najwyższym poziomie. Czy Michał Leja się myli?

A może tylko chciałby się mylić… sprawdźcie sami!

GOKSIR Przecław, 25.04, godz. 19

REKLAMA
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

"MOLIÈRE, CZYLI ZMOWA ŚWIĘTOSZKÓW"

Fabuła dramatu Michaiła Bułhakowa osnuta jest wokół ostatnich lat życia Moliera. Oto Paryż, druga połowa XVII wieku. Molier za wszelką cenę chce wystawić swoją sztukę pt. „Świętoszek”, tekst jak na tamte bardzo skandaliczny, bo atakujący bigoterię i religijność na pokaz. Dlatego przeciwko pisarzowi występują dostojnicy kościelni, a arcybiskup Paryża różnymi sposobami próbuje pozbawić go łask króla. Mimo iż kariera Moliera obfituje w liczne sukcesy, jego życie miłosne układa się rozmaicie. Oto po definitywnym rozstaniu z dawną kochanką - Magdaleną Bejart, dramatopisarz związuje się z jej młodszą siostrą, Armandą. Ta aktorka nie jest mu jednak wierna. Do tego po Paryżu zaczyna krążyć plotka o kazirodczym związku Moliera i Armandy. Mówi się o tym, że Armanda jest córką Magdaleny Bejart i Moliera, która urodziła się podczas eskapady ich teatralnej trupy na prowincję. Moliera gra Michał Janicki, a Ludwika XIV – Wojciech Wysocki, aktor scen warszawskich.

Szczecin, Teatr Polski, 18, 19, 20, 21. 04, godz. 19

THE MAKING OF PINOCCHIO CADE & MACASKILL

Artyści i kochankowie Rosana Cade i Ivor MacAskill rozpoczęli pracę nad The Making of Pinocchio w 2018 roku – towarzyszyła ona tranzycji Ivora i była niejako odpowiedzią na nią. W przedstawieniu – które The Guardian określił jako „wesoły, mądry i przemyślany dwugłos, pełen zabawnych obrazów” – ich czułe i złożone doświadczenie autobiograficzne spotyka się z magiczną historią kłamliwej marionetki, która chce być „prawdziwym chłopcem”. Spektakl nieustannie przemieszcza się między fantazją a autentycznością, humorem i intymnością, na scenie i na ekranie. Adresowany jest do każdego, kto pragnie odkryć czystą radość i nieograniczony potencjał queerowej wyobraźni. Recenzenci pisali o nim, że jest „zjawiskowy”, „nie do przegapienia”, „zapiera dech w piersiach”, „przerywa go burzą oklasków” i uznali za „queerową historia miłosna roku”. Spektakl dla młodzieży i dorosłycH 16+

Szczecin, Teatr Polski, Scena Włoska, 22.04 godz. 19 i 23.04 godz. 17

Trwa budowa i sprzedaż

mieszkań w budynku nr 2 (ETAP II)

POMORZANY - ul. Chmielewskiego

- małe mieszkania 1- i 2-pokojowe

- idealne „na start” lub jako inwestycja na wynajem

BIURO SPRZEDAŻY:

ul. Południowa 27D Szczecin

tel. 506 21 21 20

www.bestdeweloper.pl

REKLAMA
FOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEK
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

SHIRLEY VALENTINE

Kultowy monodram „Shirley Valentine” w reżyserii Macieja Wojtyszki, w którym aktorka w peruce, płaszczu, w scenicznej kuchni, obiera ziemniaki, smaży "prawdziwe" jajka sadzone, pije wino i rozmawia z kuchenną ścianą. Shirley Valentine, która kiedyś miała marzenia (chciała zostać stewardessą!), od lat wiedzie życie kury domowej i żony. Rozgoryczona beznadzieją wegetacji i domową krzątaniną – obowiązkiem codziennego oczekiwania z gotowym obiadem na powrót męża z pracy, wspomina młodość i popija wino.

Szczecin, Teatr Polski, 24.04 i 25.04 godz. 19

AFTER ALL SPRINGVILLE, BELGIA

Spektakl konkursowy w ramach 57. MFT KONTRAPUNKT

Komiks o tragicznej porażce społeczności, który ożywa za sprawą chodzącego stołu, chatki wypuszczającej barwne dymy i sfrustrowanej skrzynki bezpiecznikowej. Wybuchowa narracja rozgrywa się wokół dymiącego kolorowo domku z tektury, jego mieszkańców i sąsiadów: eleganckiego chodzącego stołu, który pragnie jedynie, aby go nakryto, mężczyzny, który chce wynieść śmieci, sfrustrowanej skrzynki bezpiecznikowej oraz bardzo długiej pary spodni. Przeżywają duże i małe dramaty, które mają slapstickowy charakter, choć mogą prowadzić do katastrofy. Tragiczna historia upadłej społeczności opowiedziana jest z komiksową lekkością. Spektakl dla młodzieży i dorosłych 14+.

Szczecin, Teatr Lalek Pleciuga, 25.04 godz. 19.30 i 26.04 godz. 17 FOTO: MATERIAŁY

REKLAMA
ADAM KŁOSIŃSKI
FOTO:
PRASOWE

Recenzje teatralne

Anna Ołów-Wachowicz

„Hrabiny przodem”

Reżyseria: Arkadiusz Buszko, wykonanie: Olga Adamska

Teatr Polski, Klub Świętokradców

Parafii Czarnego Kota Rudego

Dystans, lekkość i humor z jaką Olga Adamska podaje ze sceny wyszukane literacko kwestie Anny Ołów-Wachowicz (dopełnione szlachetnymi songami) to najwyższa próba teatralnego i muzycznego czaru. Aktorka stworzyła oryginalną postać będącą odważną hybrydą jej prywatności i aktorskiego emploi. W jej „Hrabinie” widzę wiele postaci, które dotychczas tworzyła. Czułość i zaufanie jakimi obdarzała każdą z nich pozwoliła jej stworzyć „superkobietę”, ale nie w rozumieniu bohaterki, ale postaci pełnej obiektywizmu. Kobiecego obiektywizmu! Po co to? By każda z Pań mogła poczuć się HRABINĄ! „Jestem hrabiną, bo się nią czuję!” Tak! Twórczynie spektaklu wraz z reżyserem (płci męskiej!) Arkadiuszem Buszko tworzą zmyślnie przerysowany, lecz zawstydzająco prawdziwy obraz kobiecej rzeczywistości. To barwne i soczyste pretensje do pretensjonalnej codzienności. Opowieści te podszyte są wredną złośliwością – nieustanne wycieczki podważające męską męskość, stanowiące dla każdego faceta praktyczną lekcję co oznacza kobieca duma.

Spektakl ma formę monologu „przerywanego” piosenkami. Muzyczne akcenty nadają tempo i rytm, pozwalając na zmiany tematów. No właśnie – zmiana tematów to zasadnicza trudność w teatralnych konstrukcjach, szczególnie w monodramie. Buszko i Adamska znaleźli w tym obszarze pełne porozumienie. Zrywanie i powoływanie nowych sekwencji stało się ewidentnym wyzwaniem, a może nawet swoistą zabawą. Na to ostatnie wskazuje finezja i różnorodność, zaproponowanych rozwiązań.

„Hrabiny przodem” to formalnie monodram. Jednak Olga Adamska nie jest na scenie sama. Towarzyszą jej sprawni muzycy – Roman Rydz (akordeon) i Aleksander Górny (kontrabas). Panowie są także doświadczani pewnymi zadaniami aktorskimi, z których notabene wywiązują się przepysznie. Foto: Łukasz Krytkowski

Anna Chudek-Niczewska „Matka Putina” reżyseria i wykonanie: Anna Januszewska

Premiera gościnna w Teatrze Małym, scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie

Narracja jest zbudowana wokół swoistej spowiedzi życia Wiery Nikołajewny Putiny, kobiety podającej się za prawdziwą matkę zakały ludzkości – Władimira Władimirowicza Putina. Spowiedź to świecka, bo umowną interlokutorką jest jedna z jej córek. To ona staje się „pośrednikiem” między bohaterką a widzami. Tym samym rzecz nie jest obliczona na efektowne widowisko, lecz szczerą rozmowę.

Januszewska vel Wiera mówi w pierwszej osobie, ale zachowuje przy tym dystans do Putiny, tak jakby ją „opowiadała”. Nie ze wstydu czy obrzydzenia, ale z takiej badawczej pozycji – laboratorium uczuć i emocji. Nie próbuje jej dosłownie naśladować, choćby wiek zaznacza jedynie w początku monologu, przykładając do głowy wzorzystą chustę. Zresztą ta co chwilę powołuje kolejne postaci, a właściwie je szkicuje, uwydatniając charakterystyczne gesty, spojrzenia czy sposób mówienia. Te zmiany postaci wyznaczają rytm, czyniąc opowieść zróżnicowaną i różnorodną. Nie ma tu znużenia, choć przecież losy Putiny nie obfitują w doniosłe czy zaskakujące zdarzenia.

„Matka Putina” to aktorskie mistrzo -

stwo Anny Januszewskiej. Choć „rozmawia” z córką patrzy widzom prosto w oczy takim świdrującym, bolesnym wzrokiem. Za chwilę jednak wybucha rubasznym śmiechem, czaruje subtelną naiwnością albo rozczulającą nieporadnością. Wspaniałe są te najbardziej emocjonalne, rozwibrowane sceny. Siła jej transfiguracji wciąga bez reszty. Ją i widzów. Idziemy za nią, i wierzymy jej w każde słowo, nawet jeśli to nie prawda…

Jest w jej monologu kilka sekwencji, w których zaczynamy małemu Wołodii współczuć. Ot zwykła empatia. Jednak zawsze po chwili następuje otrzeźwienie. Coś w rodzaju autocenzury emocji. Nie wiem na ile to ukryte siły dramatu czy teatru, a na ile zdrowy odruch…

foto: Natasza Młudzik

Daniel Źródlewski

Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.

ZDROWIE I URODA 96

"Strefa interesów" reż. Jonathan Glazer

Sednem (ekhm) „Stefy interesów” jest dość beztroskie podglądanie familii Rudolfa Hössa - SS-Obersturmbannführer’a, komendanta niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Taki prototyp Big Brothera, a właściwie Großer Bruder. Oglądamy sielankowe sceny z codziennego życia, ba z najwyższą uwagą śledzimy trywialne domowe czynności. Nie było by w nich dziwnego, gdyby nie ich tło. Modernistyczna willa Hössów stoi tuż przy wysokim murze zwieńczonym chaotyczną plątaniną drutu kolczastego. Im więcej uwagi poświęcamy trudom wychowania dzieci, gotowaniu obiadów, użycia mopa albo szmatek do kurzu tym bardziej zapominamy o tym co dzieje się za przerażającym ogrodzeniem. Może te czynności są ważniejsze? Istotniejsze. Cenniejsze. A może oni wcale nie wiedzą co się tam dzieje? Im bardziej widz zatapia się w ten film, tym bardziej zmysły płatają (przepraszam) figla.

Ten film jest niemal pozbawiony opowieści. Owszem wszystko toczy się w zgodzie z linearnym porządkiem historycznych faktów, lecz tego na ekranie nie widzimy. Najważniejsze dzieje się poza kadrem, wzmacniając siłę i pokusy wyobraźni. Czasami tylko symbolicznie zaznaczając „zdarzenia”, których należy się domyślić. Tymi najwyraźniejszymi są dym z komina krematorium albo kłęby pary lokomotywy spalinowej dowożącej kolejnych więźniów.

Produkcja Glazera to niespotykana dotychczas symbioza wizji ze dźwiękiem. Nie mylić z muzyką. Wszystko to co w filmie najważniejsze, a cze-

go z premedytacją nie oglądamy na ekranie, znalazło się w przestrzeni audio. To przerażające odgłosy dochodzące z obozu koncentracyjnego – tak palenie ludzi ma swój dźwięk! To nieustanna kakofonia dźwięków przemocy i cierpienia. Coś trudnego do wytrzymania, coś co przez cały film uwiera i uciska… Te dźwięki bolą. A to wszystko dzieje się przy niewiarygodnym skupieniu i napięciu widzów. Przez bite dwie godziny na widowni panuje totalna cisza. Ktoś kto kupił popcorn, musi po chwili odłożyć go na bok i skonsumować po projekcji. Te niesłychane formalne zabiegi, znacznie wykraczają poza sztukę filmową, a kierują uwagę w przestrzeń metodyki zaawansowanej psychologii. To zmusza do jeszcze głębszej refleksji, także w wymiarze związanym ze złem, przemocą i okrucieństwem jako takim. A z pewnością wskazuje na uniwersalność przesłania, bo co się dziś dzieje na świecie… Na osobną uwagę zasługuje praca kamery Łukasza Żala. To jest wręcz organiczne. Z jednej strony jego obiektyw bezczelnie i bez skrępowania podgląda, by za chwilę… ukrywać. Żal

balansuje w swoich zdjęciach między banałem a eksperymentem. Całość jego filmowego portretu to bez cienia wątpliwości to drugie. Wspaniałe wyczucie i niespotykane uczucie!

W roili Rudolfa oglądamy Christiana Friedla. Charakteryzacja zadbała by jota w jotę przypominał pierwowzór – to podgolone skronie i przylizane, zaczesane do tyłu włosy. Udało mu się pozbawić swoją postać jakichkolwiek emocji. Mimo to jest w tej roli i coś nieprawdziwego, tak jakby Friedl wciąż od niej uciekał. I chyba trudno się dziwić, ale niestety ma to wpływ na jej ocenę i zrozumienie.

Sandra Hüller zaś jest tu bliska transfiguracyjnej brawury. Zdaje się nie uciekać przed potwornością swojej bohaterki, próbuje ją zrozumieć i pokazać w sposób absolutnie obiektywny. Zupełnie bez czułości, ale z porażającą prawdziwością. Bezczelna śmiałość i pewność z jaką wciela się w żonę Hössa jest imponująca. To zresztą druga w tym roku jest mistrzowska kreacja, po znakomitej roli w „Anatomii upadku”. Hüller staje się aktorką wybitną. To wyraźnie jej czas!

Recenzje filmowe
REKLAMA

Festiwal poza zmysłami

Tajemniczy, intuicyjny, inspirujący i emocjonujący. Największy na Pomorzu Zachodnim festiwal muzyki klasycznej Szczecin Classic powraca pod hasłem „6 zmysł”. Tym razem przekroczy granice zmysłów i zagra na strunach wyobraźni, a wszystko w dniach od 27 kwietnia do 3 maja br. W programie znajdzie się pięć wyjątkowych koncertów. Różnorodne i nieoczywiste składy, od duetów po wielką festiwalową orkiestrę, urozmaicony i zaskakujący program, pełen wielkich nazwisk oraz niespodzianek.

– Muzykę można odczuwać niemal wszystkimi zmysłami, na różne sposoby, stąd w programie festiwalu znalazło się Silent Piano, Muzyka Pod Księżycem, czy joga z kwartetem smyczkowym – mówi Emilia Goch-Salvador, szefowa Baltic Neopolis Orchestra, organizatora Szczecin Classic. – Silent Piano będzie krążyć po mieście przez dwa dni, zmieniając lokalizacje. To autorski projekt Basi Drążkowskiej, która jeździ z nim po świecie. W zeszłym roku była z nami na festiwalu w Portugalii. Kolejny punkt programu — Muzyka Pod Księżycem z Krzysztofem Baranowskim, odbędzie się na patio w Posejdonie, pod gwiazdami, na kocach z poduszkami. Natomiast w Technoparku Pomerania odbędzie się wydarzenie dla najmłodszych festiwalowych gości.

Do zmysłów nawiązywać będzie także koncert finałowy festiwalu. „Metamorfozy” wypełni muzyka nasycona emocjami, przypominając o potędze i pięknie sztuki, która pozwala uwolnić umysł. – To bardzo emocjonalny utwór, wywołujący wielkie ekscytacje – mówi Emilia Goch-Salvador. – To jedno z tych dzieł napisanych na instrumenty smyczkowe, które każdy marzy zagrać choć raz w życiu.

Wśród pozostałych porywających koncertów znajdzie się występ wirtuoza skrzypiec Vasko Vassileva, który zagra w niezwykłym wnętrzu Dobrego Studia. – Festiwal rozpocznie koncert laureata konkursu na rezydenta, który będzie transmitowany przez program drugi Polskiego Radia, a wydarzy się w Radiu Szczecin – wymienia festiwalowe atrakcje Emilia Goch-Salvador. – Dwa dni później odbędzie się kon-

cert gwiazd, profesorów i wirtuozów. Zabrzmią, m.in. Bach, Handel, Brahms, Vivaldi, Corelli, Dvorak i Strauss. Ponadto, w salonie Land Rovera odbędzie się prezentacja młodego pokolenia lutników i ich instrumentów. Są to rzemieślnicy, którzy zdobywają nagrody na najważniejszych konkursach lutniczych w Europie. Ponownie zawitają do nas skrzypce autorstwa Antonio Stradivariego, które zabrzmią, m.in. podczas koncertu finałowego.

Podczas festiwalowych koncertów wystąpią znakomici, wybitni artyści, soliści i liderzy czołowych europejskich orkiestr, tacy jak wspomniany wcześniej Vasko Vassilev, ale także Daniel Stabrawa, Jakub Jakowicz, Emanuel Salvador, Andriy Viytovych, Konstantin Heidrich, Piotr Szumieł, Janusz Widzyk oraz młodzi wykonawcy, którzy szkolić będą się podczas niezwykłego kursu Szczecin Classic Academy. – Szczecin Classic rośnie jak na drożdżach i liczba uczestników kursu z roku na rok jest coraz większa – podkreśla szefowa festiwalu. – W tym roku pojawią się muzycy, m.in. z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Rumunii, Niemczech czy Korei Południowej. Będą razem pracować, słuchać wykładów i grać wszystkie koncerty.

Szczecin Classic „6 zmysł” dostarczy wyjątkowych przeżyć muzycznych, ale będzie również inspirować, edukować i pobudzać zmysły w sposób, który pozostanie w pamięci. ad/ fot. materiały prasowe

MATERIAŁ REKLAMOWY KULTURA 99

Święto teatru, czyli Kontrapunkt wraca na miasto

„Znajdź swój punkt widzenia” to przewodnie hasło 57. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTRAPUNKT. Jeden z najważniejszych festiwali teatralnych w Polsce wraca do swojej najlepszej wersji. Czeka nas prawdziwe święto teatru, podczas którego swoje moce połączą przedstawienia reprezentujące teatr formy, taniec, sztuki wizualne i teatr dramatyczny. Osiem spektakli pojawi się w Międzynarodowym Konkursie Formy (od 21 do 28 kwietnia) oraz szereg innych wydarzeń. Nie zabraknie premier i pokazów specjalnych. Festiwal potrwa do 1 czerwca.

FOTO: MACIEJ ZAKRZEWSKI

W tym roku organizatorami Kontrapunktu są: Teatr Lalek Pleciuga oraz Teatr Współczesny. Huczne otwarcie festiwalu pt. „7 aktów miłosierdzia” odbędzie się w sześciu różnych lokalizacjach, m.in. w Hali Odra, Marina Gocław czy Ogrodach Śródmieście. – Inspirując się obrazem Caravaggia „Siedem aktów miłosierdzia” postanowiliśmy się przyjrzeć jednemu z kanonicznych konceptów etycznych – mówi Jakub Skrzywanek, dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego. – Do współpracy zaprosiliśmy artystki i artystów reprezentujących różne dziedziny sztuki i filozofie tworzenia, osoby z różnych grup społecznych, a także naszych zachodnich sąsiadów. Być może miłosierdzie, odwołujące się wprost do naszych uczuć, emocji i postaw, jest tym, czego w dobie konfliktów i nierówności potrzebujemy najbardziej.

Część konkursowa festiwalu będzie równie emocjonująca. Publiczność obejrzy osiem głośnych i uznanych spektakli z Polski i zagranicy. Przedstawienia oceni jury w składzie: pisarka Inga Iwasiów, artystka Katarzyna Kozyra, reżyserka Anna Smolar, dziennikarz Piotr Jacoń i krytyk Marek Waszkiel. — Postanowiliśmy zrobić coś, co będzie miało miejsce, chyba po raz pierwszy w historii festiwali — mówi Tomasz Lewandowski, dyrektor Teatru Lalek Pleciuga. – Obrady jury będą jawne i odbędą się podczas gali finałowej konkursu. Będą miały charakter publicznej debaty z udziałem mediatora. Poprzedzi je koncert poświęcony postaci Jacka Budy-

nia Szymkiewicza. Jego solowe utwory, jak i te pochodzące z repertuaru zespołu Pogodno wykonają aktorzy Teatru Współczesnego i Teatru Lalek Pleciuga, z towarzyszeniem zespołu Chango.

Wszystkie prezentacje zakończy natomiast pokaz bardzo głośnej inscenizacji „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” w reżyserii Mateusza Pakuły. – To bardzo osobista opowieść o procesie umierania ojca, który chorował na raka trzustki, ale też rozważania o bezradności i wściekłości na instytucje państwa, służbę zdrowia i Kościół – mówi Jakub Skrzywanek – „To krzyk o eutanazję w chwilach przekraczania granic cierpienia”. Spektakl otrzymał Grand Prix ubiegłorocznego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej oraz nagrodę zespołową dla wszystkich wykonawców na Festiwalu Sztuki Aktorskiej w Kaliszu.

Kontrapunkt to także premiery: GISELLE, TAŃCZ! Anny Obszańskiej i GONG! Tomasza Maślakowskiego. Koncerty: MAULWÜRFE Koncert Kretów oraz Farm Fatale, wystawy, a także spotkania i dyskusje. Szczegółowy program: kontrapunkt.pl.

ad / fot. Żaneta Juszkiewicz

MATERIAŁ REKLAMOWY KULTURA 101

FOTO:

Kolacja ambasadorów

Trwa festiwal Restaurant Week. Jego wiosenna edycja odbywa się pod hasłem: #FoodNewsGoodNews. W pierwszym tygodniu festiwalu odbyła się kolacja ambasadorów, patronów i partnerów tego wydarzenia. Wielbiciele jedzenia i dobrych smaków spotkali się w restauracji Sushi & Pizza House. Szefowie kuchni przygotowali menu w dwóch wariantach - japońskim i włoskim. Zaproponowali m.in. carpaccio z łososia Gravlax, uramaki z czarnego ryżu, z krewetką w tempurze, awokado, mango, czy buraczane gnocchi podane w sosie serowym. Autorskie menu najlepszych szefów kuchni można próbować w 31 szczecińskich restauracjach. Kolejna odsłona festiwalu jesienią.ad

ELA MICHALSKA

FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

Konferencja o zdrowiu kobiet

W hotelu Courtyard by Marriott Szczecin City, odbyła się 2. edycja konferencji „Mikrobiota jest Kobietą”. Wydarzenie zorganizowane zostało przez Fundację MediSzczecin oraz firmę Gradatim, a SANPROBI było partnerem merytorycznym spotkania. Konferencja prezentowała spojrzenie na zdrowie kobiet widziane przez pryzmat mikrobioty jelitowej. Wydarzenie adresowane było do osób związanych z branżą medyczną. Tegoroczna odsłona spotkania została podzielona na cztery panele tematyczne. Każdy z paneli składał się z trzech eksperckich wykładów. Ponadto dziennikarka i działaczka na rzecz zdrowia oraz praw pacjenta – Anna Puślecka – rozmawiała z zaproszonymi ekspertkami i ekspertami. Wśród nich znalazł się prof. dr hab. n. med. Marek Krzystanek, który m.in. wyjaśnił pojęcie samoregulacji organizmu. Prof. dr hab. n. med. Ewa Stachowska mówiła m.in. o diecie ludzi długowiecznych, cukrze i problemach z liczeniem kalorii. Wydarzenie poprowadził dziennikarz i prezenter telewizyjny – Bartek Jędrzejak.ad

ANNA KRYSIEWICZ, ZOFIA WINCZEWSKA, KAROLINA JAKUBCZYK, DR HAB.

DOMINIKA MACIEJEWSKAMARKIEWICZ, DR JOANNA ADAMIAK

MAGDALENA

PROF. KAROLINA SKONIECZNAŻYDECKA BARTEK JĘDRZEJAK

MAGDALENA HAJKIEWICZMIELNICZUK I DR NATASZA STANIAK

ŁUKASZ
POPIELARZ
AMBASADORKI I AMBASADORZY FESTIWALU EWA KAZISZKO I DARIA PROCHENKA AMBASADORKI I AMBASADORZY FESTIWALU
102
HAJKIEWICZ-MIELNICZUK, PROF. EWA STACHOWSKA, BARTEK JĘDRZEJAK, PROF. KAROLINA SKONIECZNA-ŻYDECKA
KRONIKI

FOTO: MAGDALENA WOJCIECHOWSKA

Tłumy na otwarciu

Na otwarcie Studia Figura w Galerii Nowy Turzyn przybyły tłumy osób zainteresowanych modelowaniem sylwetki oraz zabiegami na ciało i twarz. Nie zabrakło prezentacji urządzeń w strefie fitness, wellness i kosmetologicznej. Gości powitała właścicielka studia, doświadczona kosmetolog i pielęgniarka Irena Zapadyńska. Dla wszystkich przygotowano pyszny poczęstunek, a także moc atrakcji w postaci upominków. kt

PRZEDSTAWICIEL FIRMY SIERGIEJ USŁUGI BUDOWLANE Z ŻONĄ,

FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

Psychologia dobrego wpływu

W siedzibie Business Club Szczecin odbył się warsztat, który poprowadził psycholog i trener biznesu dr Paweł Fortuna. Uczestnicy mieli możliwość poznać ideę „sprzedaży bez sprzedawania” czyli psychologii dobrego wpływu na klienta oraz omówić ją z prowadzącym i innymi uczestnikami podczas networkingu i poczęstunku. Warsztat został zorganizowany we współpracy z Fundacją Biznes Innowacje Networking. Partnerami wydarzenia byli Kaiser Patisserie oraz Remedy Brand - Film & Video Marketing. ad

ZESPÓŁ STUDIA FIGURA IRENA ZAPADYŃSKA, KSIĄDZ PAWEŁ STEFANOWSKI, OLGA WASIEŃKOSTEFANOWSKA KLIENTKI CHĘTNIE POZNAWAŁY LINIĘ KOSMETYKÓW STUDIA FIGURA
UCZESTNICY WARSZTATU PODCZAS JEDNEGO Z ĆWICZEŃ DR PAWEŁ FORTUNA ORAZ DANIEL BIADUŃ-POPŁAWSKI PAWEŁ FORTUNA WŚRÓD UCZESTNIKÓW BYLI LEKARZE I PERSONEL DENTAL SERVICE DR PAWEŁ FORTUNA, ALEKSANDRA TURBACZEWSKA, BOGUMIŁ ROGOWSKI I KATARZYNA KAZOJĆ PREZES
KRONIKI 103
IRENA ZAPADYŃSKA
SPÓŁKI 4STERN, IRENA ZAPADYŃSKA EKSPERTKA STUDIA FIGURA

FOTO: DAGNA DRĄŻKOWSKA-MAJCHROWICZ

Zaślubiny nad Odrą

To był niezapomniany dzień pełen fantastycznych spotkań i niezwykłych doświadczeń. Dzień otwarty w Hotelu i Restauracji Jachtowa obfitował w specjalistów branży ślubnej. Każdy ze zwiedzających mógł skosztować przysmaków restaucaji, słodkości Wedla czy drinków prosto od profesjonalnych barmanów. Podziwialiśmy przygotowania „od stóp do głów" panny młodej, która zwieńczyła pirotechniczne show swoją obecnością w przepięknej sukni od Fanfaronady.

Rozkręć atmosferę w firmie

• dekoracjetematyczneTarget Events&Promotions

• stołydogrywruletkęioczko

• bogatemenu

• alkohol

• Dj

• 260zł/os.*

*ofertaod100do300osób

BARMANI NA WYNOS, DJ QJAV NAUKA TAŃCA Z KIMAMĄ MONIKA GRZEGÓRZEK PODCZAS PRACY MARIA RADOSZEWSKA MODELKI W SUKNIACH OD FANFARONADY NA TLE POKAZU PIROTECHNICZNEGO S-PIRO
SZCZECIN, UL.EUROPEJSKA 33 | TEL.: 502 082 600 | EMAIL: INFO@EUROPEJSKA33.EU
REKLAMA
wEventy stylu Casino Royale

FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

Kobieca strona

PKO Banku Polskiego

Z tego spotkania kluczowe klientki Bankowości Osobistej PKO Banku Polskiego powinny być szczególnie zadowolone. Spotkanie dla Kobiet i w kobiecej energii miało na celu poszerzenie współpracy oraz pogłębienie dotychczasowych wzajemnych

relacji. Gospodarzem spotkania był Tomasz Cemel — Dyrektor Regionu Bankowości Detalicznej wspierany przez dyrektorki szczecińskich oddziałów banku. Odbyło się ono w lokalu Chief by The Kitchen, który działa na Łasztowni — przy samym nabrzeżu Odry. Jedną z atrakcji spotkania było wystąpienie Ewy Brok - szkoleniowca z zakresu etykiety w biznesie. W swojej prezentacji poruszyła ona m.in. zasady dobrych nawyków, dzięki którym budowana jest marka osobista. Każda z Pań podczas spotkania otrzymała prezent - książkę z dedykacją Ewy Brok.

EWA KARPISZ WŁAŚCICIELKA HOME DESIGN BIURO NIERUCHOMOŚCI

KATARZYNA ZIMMER DYREKTOR ODDZIAŁU 7 W SZCZECINIE, KRYSTYNA ZGORZELSKA-LASEK, PREZES MERITUM NIERUCHOMOŚCI ORAZ SYLWIA FALKOWSKA-MARCHEWKA - ZAŁOŻYCIELKA, PROWADZĄCA CENTRUM TERAPEUTYCZNE ASPIPLANETA

EWA BROK I TOMASZ CEMEL DYREKTOR REGIONU BANKOWOŚCI DETALICZNEJ

RENATA TOMCZAK-WIELICZKO

PATRYCJA SZYMCZYK

DR. KATARZYNA NIEDZIELSKA–CZYŻ - AUTORKA KSIĄŻEK PSYCHOLOGICZNYCH O TRUDNEJ SZTUCE ODPUSZCZANIA

OD PRAWEJ: SYLWIA MAJDAN, EWELINA KACZMAREK NOWY

BROWAR SZCZECIN ORAZ SYLWIA FALKOWSKA-MARCHEWKA

EWA BROK PODPISUJE SWOJĄ KSIĄŻKĘ DLA KAŻDEJ Z PAŃ KRONIKI

- ZAŁOŻYCIELKA, PROWADZĄCA CENTRUM TERAPEUTYCZNE ASPIPLANETA

105

LISTA DYSTRYBUCJI

GABINETY LEKARSKIE

AMC, Art Medical Center ul. Langiewicza 28/U1

Aesthetic Dent Tutak ul. Wyspiańskiego 7

Aesthetic Med ul. Niedziałkowskiego 47

Biała Szuflada ul. Wyszyńskiego 14 lok U/01

Biała Szuflada ul. Koralowa 86/88, Bezrzecze

Centrum Rehabilitacji Duet al. Wojska Polskiego 70

Centrum Stomatologiczne Dr Jadczyk ul. Bandurskiego 15/2

Dental Art ul. Śląska 9a

Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18

Dental Center ul. Mariacka 6/U1

Dental Service ul. Niedziałkowskiego 25

Dentus ul. Mickiewicza 116/1

DermaDent ul. Kazimierza Królewicza 2 L/1

Dobosz Implanty Al. Piastów 3

Dom Lekarski ul. Piastów 30

DR RAMI ul. Kwiatkowskiego 1/26

Dr Wiśniowski Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Kusocińskiego 12/lu3

ESTETIC Klinika Zawodny ul. Ku słońcu 58

Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18

Fizjopomoc ul. Witkiewicza 61

Excelmed ul. Kopernika 6/2

Gabinety Dr Żółtowski al. Powstańców Wielkopolskich 79

Gabinety Pocztowa ul. Pocztowa 11/2

Gabinet Terapii Manualnej ul. Kasprzaka 3A

Gabinety Tuwima u. Dembowskiego 9/U5

Gajda ul. Narutowicza 16A

GDG Aesthetics Club Jagiellońska 81/1

HAHS ul. Czwartaków 3

Hahs Protodens ul. Felczaka 10

Klinika Dr Stachura ul. Jagiellońska 87

Laser Studio ul. Jagiellońska 85

Lighthouse Dental, ul. Arkońska 51/5

Medicus pl. Zwycięstwa 1

Mediklinika ul. Mickiewicza 55

Medimel ul. Nowowiejska 1E

MJ Clinic ul. Potulicka 20c/lok. U7

Optegra ul. Mickiewicza 138

Ortho Expert ul. Jagiellońska 87B

Perładent - Gabinet Stomatologiczny al. Powstańców

Wielkopolskich 4C

Praktyka Lekarska Piotr Hajdasz ul. Partyzantów 3/2

Praktyka Stomatologiczna Rafał Rudziński ul. Śląska 5/2

PP Estetyczna ul. Żupańskiego 6/1

Reha Team ul. Elżbiety 3, Mierzyn

ST Medical Clinic ul. Kwiatkowskiego 1/26

Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10

Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13A/1

Stomatologia ul. Wielka Odrzańska 31

Twoja Przychodnia – SCM ul. Słowackiego 19

Vitrolive al. Wojska Polskiego 103

HOTELE

Courtyard by Marriott Brama Portowa 2

Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75

Hotel Dana al. Wyzwolenia 50

Hotel Grand Park ul. Słowackiego 18

Hotel Grand Focus ul. 3 Maja 22

Hotel Focus ul. Małopolska 23

Hotele Marina ul. Przestrzenna 13

Hotel Park ul. Plantowa 1

Hotel Radisson BLU pl. Rodła 10

Moxy Szczecin City Brama Portowa 2

Willa Flora ul. Wielkopolska 18

KANCELARIE

Przemysław Manik – kancelaria adwokacka ul. Kr. Korony Polskiej 3

Gozdek, Kowalski, Łysakowski – adwokaci i radcowie ul. Panieńska 16

Tomasz Kordus – kancelaria adwokacka ul. Felczaka 11

Dariusz Jan Babski – kancelaria adwokacka ul. Bogusława 5/3

Grzegorz Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Monte

Cassino 19c

Aleksandruk-Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Wyszyńskiego 14

Licht Przeworska – kancelaria adwokacka ul. Tuwima 27/1

Mariusz Chmielewski kancelaria adwokacka ul. Odzieżowa 5

Kancelaria Notarialna al. Jana Pawła II 22

Skotarczak, Dąbrowski, Olech – kancelaria adwokacka ul. Narutowicza 12

Kancelaria Adwokacka Michał Gajda ul. Bogusława X 1/10

Kancelaria Notarialna Daleszyńska - kancelaria notarialna al. Jana Pawła II 17

Kancelaria Notarialna Małgorzata Posyniak ul. Józefa Piłsudskiego 20

Kancelaria Prawna Kamil Zieliński ul. Narutowicza 11/14

Kancelaria Radców Prawnych Brzeziński, Gregorczyk ul. Swarożyca 15A/3

Kancelarie Adwokackie Łyczywek ul. Krzywoustego 3

Kancelaria Adwokacka Krzysztof Tumielewicz al. Bohaterów Warszawy 93/5

Waldemar Juszczak – kancelaria adwokatów i radców al. Niepodległości 17

Zbroja Adwokaci ul. Przestrzenna 11/4

WGO Legal Wiszniewski, Gajlewicz, Oryl - radcowie prawni ul. Felczaka 16/1

KAWIARNIE

Alternatywnie al. Wojska Polskiego 35

Biancafe ul.Ostrawica/róg Wojska Polskiego

Bajgle Króla Jana ul. Nowy Rynek 6

Cafe 22 pl. Rodła 8

Coffee Costa GK Kaskada

Coffee Costa CH Galaxy - parter

Coffee Costa CH Mollo

Coffee Costa CH Outlet Park

Columbus Coffe al. Wojska polskiego 50

Columbus Coffe ul. Rayskiego 23/2a

Columbus Coffe ul. Krzywoustego 16

Columbus Coffe ul. Malczewskiego 26

Duet Coffee CH Galaxy - 1 piętro

Era Kawy ul. Grodzka 18

Fanaberia Deptak Bogusława

Koch Cukiernia al. Wojska Polskiego 4

Limone Cafe ul. Moniuszki 9

Lodziarnia Pogodna ul. Poniatowskiego 2

Nata al. Wojska Polskiego 47

Orsola ul. Przestrzenna 4

Przystań na kawę ul. Rayskiego 19

Nad Piekarnią cafe & bistrot ul. Krzywoustego 15/U3

Vanilla Cafe&Restaurant al. Wyzwolenia (Galaxy)

Sowa Cukiernia al. Wojska Polskiego 17

Sowa Cukiernia ul. Ku Słońcu 67

Sowa Cukiernia ul. Mieszka 1 73

Sowa Cukiernia ul. Struga 42

Sowa Cukiernia CH Galaxy

Solony Karmel ul. Rydla 52

Starbucks ul. Wyszyńskiego 1

Starbucks CH Galaxy Świtiaź al. Wyzwolenia 12-14

MOTORYZACJA

Auto Club Hyundai, Mitsubishi, Suzuki Ustowo 56

BMW i Motorrad Ustowo 55

BMW i MINI Hangarowa 17

Cichy–Zasada Audi, VW, Seat, Cupra Południowa 6

Ford Bemo Ustowo 56

Ford ul. Pomorska 115B

Harley Davidson ul. Gdańska 22A

Honda ul. Białowieska 2

HTL ul. Lubieszyńska 20

Lexus Kozłowski ul. Mieszka I 25

Land Rover / Jaguar Ustowo 58

Mazda Kozłowski ul. Struga 31B

Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88

Opel Kozłowski ul. Struga 31B

Peugeot, Citroen AutoClub ul. Citroena 1

Polmotor ul. Struga 31B

Polmotor ul. Szymborskiej 6

Polmotor Ustowo 52

Skoda ul. Struga 1A

Skoda City Store Brama Portowa 1 - Posejdon

Toyota Kozłowski ul. Mieszka I 25B

Toyota Kozłowski ul. Struga 17

Volvo ul. Pomorska 115B

VW ul. Struga 1B

NIERUCHOMOŚCI

Assethome al. Papieża Jana Pawła II 11 (II p.)

Baszta Nieruchomości ul. Panieńska 47

Baltic Group ul. Piotra Skargi 15

Calbud, pokoj 15 parter ul. Kapitańska 2

Extra Invest al. Wojska Polskiego 45

HMI ul. Zygmunta Moczyńskiego 13B

Idea Inwest ul. Tkacka 14/U1

Krawczyk Nieruchomości ul. Jagiellońska 22/2

Lider House ul. Modra 92/2

Litwiniuk Property ul. Zbożowa 4A

Master House ul. Lutniana 38/70

PCG Deweloper ul. Panieńska 17

Siemaszko al. Powstańców Wielkopolskich 91 A

Tomaszewicz ul. Kaszubska 20/4

Turant & Wspólnicy ul. Mała Odrzańska 21/1

Vastbouw al. Wojska Polskiego 125

WGN Nieruchomości Plac Lotników 7

RESTAURACJE

17 Schodów ul. Targ Rybny 1

Bachus - winiarnia ul. Sienna 6

Bananowa Szklarnia al. Jana Pawła II 45

Bistro na językach ul. Grodzka

Bombay ul. Partyzantów 1

Bonjour french bistro, Małopolska 3

Buddah ul. Rynek Sienny 2

Brasileirinho Brazylijska Kuchna&Bar ul. Sienna 10

Chałupa ul. Południowa 9

Colorado Wały Chrobrego

Columbus Wały Chrobrego

De Novo ul. Wojciecha 11/1

Dzień dobry ul. Śląska 12/1

Emilio Restaurant al. Jana Pawła II 43

Epicka ul. Bogusława 1-2

Forno Nero Plac Brama Portowa 1

Jin Du al. Jana Pawła II 17

Karczma Polska Pod Kogutem pl. Lotników

Kisiel ul. Monte Cassino 35/2

Kitchen meet&eat Bulwar Piastowski 3

Kresowa al. Wojska Polskiego 67

Lastadia ul. Zbożowa 4R

La Rotonda ul. Południowa 18/20

La Rocca ul. Koralowa 101

Mała Tumska ul. Mariacka 26

Może wina? ul. Wielka Odrzańska 17

Między Wierszami ul. Moniuszki 6/1

Niemożliwe ul. Kaszubska 19

Orro, ul. Arkońska 28

Paladin ul. Jana z Kolna 7

Paprykarz al. Jana Pawła II 42

Pepperoni Pizzeria ul. Poniatowskiego 2a

Porto Grande Wały Chrobrego

Public Fontanny al. Jana Pawła II 43

Restauracja Karkut ul. Bogurodzicy 1

Rosso Fuoco, ul. Wielka Odrzańska 18A/U

Ricoria al. Powstańców Wielkopolskich 20

Rybarex ul. Małopolska 45

Rydla 52 ul. Rydla 52

Sake ul. Piastów 1

Spotkanie al. Jana Pawła II 45

Spiżarnia Szczecińska Hołdu Pruskiego 8

Tokyo ul. Rynek Sienny 3

Towarzyska Deptak Bogusława

Tutto Bene Bulwar Piastowski 1

Trattoria Toscana pl. Orła Białego

Ukraineczka ul. Panieńska

Unagi al. Jana Pawła II 42

Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65

Wół i Krowa ul. Jagiellońska 11

Yakku Sushi ul. Topolowa 2 C, Mierzyn

Zielone Patio pl. Brama Portowa 1

SKLEPY

5 Plus ul. Jagiellońska 5

Arcadia perfumeria ul. Krzywoustego 7

Atelier Sylwia Majdan al. Wojska Polskiego 45/2

Atrium Molo ul. Mieszka I 73

Batlamp ul. Milczańska 30A

Batna ul. Lednicka 6

Bella Moda ul. Bogusława 13/1

Brancewicz al. Jana Pawła II 48

Centrum Mody Ślubnej ul. Kaszubska 58

Desigual, CH Galaxy – parter

Eichholtz by CLUE Al. Papieża Jana Pawła II 46/U1

Energy Sports ul. Welecka 1A

Velpa ul. Bogusława 12/2 i 11/1

Clochee al. Wojska Polskiego 14/U1

Henry Lloyd ul. Przestrzenna 11

Icon ul. Jagiełły 6/5

Jubiler Kleist ul. Rayskiego 20

Kaskada Galeria (punkt informacyjny)

Kropka nad i ul. Jagiellońska 96

Kosmetologia Monika Turowska ul. Duńska 38

MaxMara ul. Bogusława 43/1

MOOI ul. Bogusława 43

Moda Club Al. Wyzwolenia 1

Patrizia Aryton ul. Jagiellońska 96

Portfolio (od ulicy Jagiellońskiej) ul. Rayskiego 23/11

Riviera Maison ul. Struga 23

Rosenthal ul. Bogusława 15/1A

Wineland al. Wojska Polskiego 70

SPORT I REKREACJA

Aquarium (basen dla dzieci) ul. Jemiołowa 4A

ASTRA szkoła tańca al. Wyzwolenia 85

Binowo Golf Park Binowo 62

Bloom ul. Koralowa 64X

Calypso Fitness Club Office Center ul. Piastów 30

EMS Studio al. Wojska Polskiego 31/4

EnergySports ul. Welecka 13

Eurofitness (Netto Arena) ul. Szafera 3

Fitness „Forma” ul. Szafera 196B

Kids Arena, ul. Staszica 1

Mabo B Zone Klub ul. Welecka 2

Marina Sport ul. Przestrzenna 11

My Way Fitness ul. Sarnia 8

Polmotor Arena Wojska Polskiego 127

PRIME Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

PRIME Fitness Club, ul. Modra 80

RKF ul. Jagiellońska 67

Ski Park ul. Twardowskiego 5

Strefa H2O basen ul. Topolowa 2

Strefa 3L ul. Santocka 18/13/p.1

Strefa Jogi ul. Santocka 18/16

Szczeciński Klub Tenisowy al. Wojska Polskiego 127

Universum al. Wojska Polskiego 39

ZDROWIE I URODA

Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Wielkopolska 32

Atelier Piękna ul. Mazurska 21

Akademia Fryzjerska Gawęcki Al. Wojska Polskiego 20

Baltica Welness&Spa pl. Rodła

Be Beauty Instytut Urody, ul. Łukasińskiego 40/12

CMC Klinika Urody ul. Jagiellońska 77

Depi Lab ul. Głowackiego 17

Dr Irena Eris Kosmetyczny Instytut ul. Felczaka 20

Ella ul. Kaszubska 17/2

Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2

Ernest Kawa, ul. Jagiellońska 95

Esthetic Concept ul. Jagiellońska 16A/LU2

Fryzjerskie Atelier Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1

GDG Aesthetic Club ul. Jagiellońska 81/1

Hall No 1 ul. Wyszyńskiego 37

Imperium Wizażu ul. Jagiellońska 7

JK Studio (od Rajskiego) ul. Monte Cassino 1/14

Klinika Beauty ul. Zielonogórska 31

Klinika Pięknego Ciała ul. Welecka 10B

L.A. Beauty, Brama Portowa 1

La Fiori ul. Kwiatkowskiego 1A/6

La Rocca, al. Wojska Polskiego 9

Luxmedica ul. Welecka 1A

Medestetic ul. Okulickiego 46

Manufaktura Wzroku ul. Monte Cassino 40

Modern Design Piotr Kmiecik ul. Śląska 45

MOON Hair & Beauty Paweł Regulski ul. J. Chryzostoma

Paska 34D

MoreMadam al. Piastów 72

Natural Skin Clinic ul. Krasińskiego 10/5

Normobaria AX Med. ul. Modra 69

Od stóp do głów ul. Batalionów Chłopskich 39a

Olimedica ul. Krzywoustego 9-10 (CH Kupiec)

Optyk Dziewanowski ul. Kaszubska 17/U1

OXY Beauty ul. Felczaka 18/U1

Orient Massage u. Janosika 17

Royal Clinic, al. Wojska Polskiego 2/U3

Royal Studio ul. Łokietka 7/10

Royal Thai Massage ul. Sienna 4

Salon Masażu Baliayu ul. Wielka Odrzańska 30

Salon Masażu Thai Lanna al. Wojska Polskiego 42

Shivago al. Wyzwolenia 46

SPA Evita Przecław 96E

Studio Kosmetyczne Kingi Kowalczyk ul. Szymanowskiego 8

Studio Monika Kołcz ul. Św. Wojciecha 1/9

SENSE Gabinet Terapii Metodą SI ul. Miodowa 57

Verabella ul. Jagiellońska 23

Well Spring Tai massage ul. Kaszubska 13/4A

Wersal Spa al. Jana Pawła II 16

INNE

13 Muz pl. Żołnierza Polskiego 13

Architekt Baszta – Agnieszka Drońska, ul. Hangarowa 13

ArtGalle ul. Śląska 53

Animal Eden ul. Warzymice 105B

Centrum Informacji Turystycznej Aleja Kwiatowa

CITO ul. Szeroka 61/1

Do Better ul. Łubinowa 75

Filharmonia – sekretariat ul. Małopolska 48

Fabryka Energii ul Łukasińskiego 110

GOKSiR ul. Rekreacyjna 1, Przecław

Muzeum Narodowe ul. Staromłyńska 27

Opera Na Zamku ul. Korsarzy 34

Pazim recepcja pl. Rodła 9

Pogoń Szczecin biuro marketingu ul. Karłowicza 28

Północna Izba Gospodarcza al. Wojska Polskiego

Przedszkole Niepubliczne Nutka (Baltic Business Park)

Radio Super FM pl. Rodła 8

Stara Rzeźnia Kubryk literacki (łasztownia) ul. Wendy 14

Szczecińska Szkoła Wyższa Collegium Balticum ul.

Mieszka I 61C

Szczeciński Park Naukowo-Technologiczny ul. Niemierzyńska 17A

Teatr Polski ul. Swarożyca

Teatr Mały Deptak Bogusława

Teatr Pleciuga pl. Teatralny 1

Teatr Współczesny Wały Chrobrego

Trafostacja Sztuki św. Ducha 4

Unity Line pl. Rodła

Urząd Marszałkowski ul. Korsarzy 34

Urząd Miejski pl. Armii Krajowej 1

Urząd Wojewódzki Wały Chrobrego

Vetico ul.Wita Stwosza 13

Zamek Punkt Informacyjny ul. Korsarzy 34

Zapol al. Piastów 42

ZACHODNIOPOMORSKIE

DOSKONAŁA INWESTYCJA ATRAKCYJNY DWÓR

WIELKICH MOŻLIWOŚCI

21 hektarów gruntu

Ten, kto marzył o posiadaniu własnego pałacu z parkiem, ma wyjątkową okazję, aby stać się posiadaczem takiego obiektu.

Około 100 km od Szczecina, w Przybysławiu, w gminie Krzęcin, położny jest wspaniały dwór. Klasycystyczna siedziba szlachecka z połowy

XIX w. była przed laty siedzibą znanego zachodniopomorskiego rodu Von Borcke.

Całość jest wyjątkiem — kompleksowo zachowanym zespołem folwarcznym, który miały stałego użytkownika i był na bieżąco remontowany, a pałac zabezpieczono, kładąc nowy dach.

Dwór w Przybysławiu jest jednym z nielicznych szlacheckich siedzib, które zachowały wartościowe wyposażenie, a niewątpliwą wartością jest przepiękny park, którego historię i dzieje pałacu można znaleźć, czytając dedykowany artykuł na stronie poniżej.

www.parki.org.pl/parki-dworskie-i-przypalacowe/park-podworski-w-przybyslawiu

Dla inwestorów to prawdziwa gratka.

Powierzchnia majątku to łącznie 21 ha, w tym 6 ha parku, 5 ha pod inwestycję gospodarczą i 10 ha ziemi ornej. Idealne miejsce nie tylko na rezydencję, ale na prowadzenie działalności agroturystycznej, centrum terapeutycznego czy domu opieki dla seniorów

Obiekt ma pełną inwentaryzację i dokumentację archiwalną, co ułatwi rozpoczęcie jakiejkolwiek inwestycji.

To prawdziwa i rzadko spotykana okazja. Dwór w Przybysławiu jest niezwykłą nieruchomością, która oferuje wiele możliwości zagospodarowania i atrakcyjnego wykorzystania, a dodatkowym atutem jest bliskość pola golfowego MODRY LAS.

Cena ofertowa tej niezwykłej nieruchomości wynosi: 4,3 mln złotych.

70-473 Szczecin, Al. Wojska Polskie 45, tel. +48 601 705 307, www.extra.pl, extra@extra.pl

Chirurgia estetyczna, gdy piękno ma przyjąć nową oprawę.

"Łączę techniki chirurgii plastycznej i onkologicznej, tak aby zapewnić pacjentkom i pacjentom jak najbardziej komfortowy powrót do zdrowia i satysfakcjonujący efekt pooperacyjny."

dr n. med. Piotr Krajewski

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.