Tegoroczny sierpień intensywnością bardziej przypomina mi wrzesień. Szczecin dynamicznie się rozwija, sąsiadów z okolicznych miast przyciągają eventy, żeglarzy – marina w centrum miasta, obcokrajowców – umiarkowany klimat i bliskość morza.
Intensywność zmian widać w otaczającej nas miejskiej rzeczywistości, a w Prestiżu te zmiany są widoczne m.in. po ilości ciekawych wydarzeń. Nie ukrywam, jesteśmy zasypywani prośbami o patronaty. Wybieramy je uważnie, bo Prestiż ma być tam, gdzie, są nasi czytelnicy, a my starannie wybieramy miejsca dystrybucji.
Wśród naszych patronatów króluje Invest In Szczecin Open – impreza, której nie trzeba specjalnie przedstawiać – najlepszy challenger na świecie. Serdeczna i profesjonalna współpraca Prestiżu z dyrektorem turnieju – Krzysztofem Bobalą – trwa nieprzerwanie od ponad dekady. Po zawirowaniach związanych z pandemią, odejściem sponsora tytularnego banku Pekao S.A, ulubiony turniej tenisowy Szczecina, wzbogacony o fundusze od nowego sponsora głównego – grupy Polfund – zapowiada się spektakularnie. Czym nas zaskoczą w tym roku? Rąbka tajemnicy uchylamy w zapowiedzi.
Od zawsze współpracujemy też z Binowem Golf Park, które rozwija się fenomenalnie pod kierownictwem Sławomira Pińskiego. Tym razem objęliśmy patronatem, flagową imprezę – finał World Amateur Golfers Championship. To już 25 jubileuszowa edycja finałów krajowych, która ściąga do Szczecina najlepszych polskich golfistów, VIP-ów i artystów.
Kolejny nasz patronat, który chcę zarekomendować to EduPower –nowa formuła na szczecińskiej mapie eventowej, stworzona przez moich kolegów – Witolda Szczepkowskiego i Michała Wilczewskiego. To wyjątkowe wydarzenie związane z sektorem energetycznym. Zachodniopomorskie jest hubem energii odnawialnej w Polsce – nie mają wątpliwości organizatorzy. I to właśnie ta branża będzie wyznaczać kierunki rozwoju Szczecina przez kolejne dekady.
Izabela Marecka
REDAKTOR NACZELNA:
IZABELA MARECKA
REDAKCJA:
ANETA DOLEGA, DANIEL ŹRÓDLEWSKI, DARIUSZ STANIEWSKI
FELIETONIŚCI:
ANNA OŁÓW-WACHOWICZ
ZBIGNIEW SKARUL
DOMINIK KWIATKOWSKI
WSPÓŁPRACA:
PANNA LU, ALEKSANDRA KUPIS
WYDAWCA: WYDAWNICTWO PRESTIŻ | BUDYNEK ZUS-U, JANA MATEJKI 22|
DZIAŁ FOTO: JAROSŁAW GASZYŃSKI, ALICJA USZYŃSKA, DAGNA DRĄŻKOWSKA-MAJCHROWICZ ALEKSANDRA MEDVEY-GRUSZKA
SKŁAD GAZETY: AGATA TARKA, INFO@MOTIF-STUDIO.PL
DRUKARNIA:
DRUKARNIA KADRUK S.C.
REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREŚĆ REKLAM. REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO
DO SKRACANIA I REDAGOWANIA TREŚCI REDAKCYJNYCH.
Wydawnictwo Prestiż e-mail: redakcja@eprestiz.pl www.prestizszczecin.pl
MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY
bardzo wysoka ochrona SPF 50+ ochrona UVB / UVA
wygodna forma aplikacji idealna do reaplikacji w ciągu dnia
do stosowania codziennie przez cały rok!
CENTRALÉ OGARNIJ SIĘ
Śniadania na słodko i na słono, lunche, kawa i drinki. Pyszne jedzenie i taka sama atmosfera. W bistro znajduje się także książkodzielnia. Zasady jej działania są proste: przynieś książkę, którą już przeczytałeś (i która zasługuje na szersze poznanie), wymień ją na inną lub... zostaw ją na półce i w zamian zgarnij bon na darmową kawę.
Szczecin, ul. Piastów 30
Autorska kuchnia z amerykańskimi akcentami, z interesującym wyborem dań z grilla, hamburgerów oraz oryginalnych lodów. Centralé to nie tylko restauracja. W piątkowe i sobotnie wieczory zaprasza do baru na -1 piętrze. Lokal ma w planach regularne imprezy z udziałem lokalnych i zagranicznych DJ’ów oraz koncerty na żywo kilka razy w miesiącu
Szczecin, ul. Panieńska 20/7
Restauracja i Bar Taras, to urokliwe miejsce, położone nad brzegiem jeziora Głębokie. Idealne na romantyczną kolację, rodzinny obiad czy spotkanie z przyjaciółmi. Organizuje również imprezy okolicznościowe. Menu Tarasu można określić jako wielokulturową ucztę. Znajdziemy tu smaki z różnych zakątków świata, od kuchni azjatyckiej po meksykańskie specjały.
Szczecin, ul. Hieronima Kupczyka 2
Barbershop tworzony i prowadzony przez trzy kobiety. Twórczynią tego projektu, jest Agata Kerner, a wszystko z miłości do męskich strzyżeń. Jaka sama nazwa wskazuje, dziewczyny ogarniają brody, włosy, i to w mistrzowski sposób. Dodatkowo w miłej i wręcz domowej atmosferze.
Szczecin, ul. Piastów 44
Około 2000 opraw w bieżącej sprzedaży | Bezpłatne badanie wzroku dla naszych klientów
ul. Kaszubska 17u1/róg Bogurodzicy, Szczecin tel. 572 33 02 33
Krzywym okiem
Kochamy pamiątki z wakacji i podróży. Przywozimy znad morza czy gór jakieś dziwactwa, które potem kurzą się gdzieś w kącie a po jakimś czasie upychamy je w piwnicy, na pawlaczu lub po prostu lądują w śmietniku jak np. ciupaga kupiona w Mielnie, czy góralski kapelusik z Zakopanego, którego już nigdy po zakupie nie założyliśmy (no bo i gdzie w nim paradować w Szczecinie). Ale jak już ruszyliśmy w różne zamorskie krainy, to i pamiątki stamtąd stały się oryginalniejsze, ciekawsze, barwniejsze. I kuszące, bo wiele z nich np. zwierzęta i rośliny są chronione i ich wywóz jest zabroniony. Podobnie jak wyroby z nich. Ale co tam dla Polaka jakieś przepisy? Przecież jak to mawiają niektórzy: „jest ryzyko, jest zabawa”. I takie wyzwania często są podejmowane, zresztą nie tylko w czasie wakacji.
Zachodniopomorska Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) na bieżąco informuje o tym co próbują przemycić mieszkańcy naszego regionu. Oto kilka przykładów tylko z ostatnich tygodni. Zachodniopomorscy funkcjonariusze służby celno-skarbowej ujawnili w przesyłce z Hongkongu żywe zwierzęta z rodziny pajęczaków. A według nadawcy miały być w niej narzędzia ogrodowe. Tymczasem kontrola wykazała, że w sześciu plastikowych pudełkach znajdowały się cztery skorpiony i dwie uropygi. Kolejna ciekawostka – zainteresowanie funkcjonariuszy wzbudziła paczka, która według deklaracji powinna zawierać 50 sztuk roślin wodnych o wartości 150 euro. W środku znajdowały się jednak szczelnie zamknięte, wypełnione cieczą, foliowe worki. Zamiast roślin funkcjonariusze znaleźli żywe okazy pijawek Hirudo Medicinalis, czyli pijawek lekarskich, które są objęte zarówno ochroną gatunkową w Polsce, jak i znajdujące się na liście CI-
TES - Konwencji o Międzynarodowym Handlu Dzikimi Zwierzętami i Roślinami Gatunków Zagrożonych Wyginięciem. Żywe okazy trafiły do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Szczecinie, gdzie zostały policzone, nakarmione i podane hibernacji (w takim stanie bez pożywienia mogą przebywać nawet do dwóch lat), Następny przykład – funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej z Oddziału Celnego przy Poczcie Polskiej w Szczecinie wykryli przesyłkę z Tajlandii, w której znajdował się preparat o nazwie ,,Nan Bao” – 40 kapsułek, które zawierały w składzie ekstrakt z konika morskiego (Hippocampus). Miały trafić do jednego z mieszkańców Stargardu. W innych regionach kraju jest jeszcze gorzej np. mazowiecka KAS zatrzymała w tym roku prawie 400 nielegalnych wakacyjnych pamiątek. Pewna turystka z wczasów w Mauritiusie przywiozła 1,55 kg koralowców rafotwórczych, inni przywieźli m.in. muszle ślimaka skrzydelnika olbrzymiego, z Indonezji muszlę łodzika pięknego, z Meksyku kilkadziesiąt piór i fragmenty skór różnych gatunków a z Chin sproszkowaną żółć niedźwiedzią. Natomiast na Lotnisku Chopina w Warszawie ujawniono 57 sadzonek chronionych kaktusów, które przewożono w… pluszowych misiach, w paczce z koszulkami z Azji znaleziono 17 sadzonek dzbaneczników – roślin mięsożernych, w paczce z USA natrafiono na spreparowaną głowę krokodyla missisipijskiego, a w przesyłce z Australii kapelusz ze skóry krokodyla różańcowego ozdobiony 15 krokodylimi zębami.
I co z tego, że za przywóz chronionych gatunków grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Ludzie przemycali, przemycają i będą przemycać. Ale niektórych złapanych można byłoby zamiast karać grzywną lub więzieniem skierować do obowiąz-
kowego odpracowania iluś tam godzin np. w schroniskach dla zwierząt albo ogrodach zoologicznych. Jakby musieli przez tydzień sprzątać choćby odchody słoni, to może by coś do nich dotarło. Bo według wyliczeń np. ZOO we Wrocławiu jeden ich słoń dziennie wydala do 100 kg kału. Wywożony jest on taczkami. Na jedną wchodzą 1–3 kupy, w zależności od wielkości. Przemawia do wyobraźni? Upał, pot się leje strumieniami, a taki złapany przemytnik pcha kilkanaście taczek dziennie. Albo jeszcze lepiej – leje deszcz, błoto miesza z odchodami. To już ponad 20 taczek od jednego słonia. A jak ZOO ma więcej niż jednego takiego zwierza? A co na to np. hipopotamy albo nosorożce? Też mogą się pochwalić niezłymi wynikami w tym temacie. Ministrze sprawiedliwości, posłowie i senatorowie, oto sposób, który może rozwiązać część problemów z karaniem przestępców. Śmierdzący, ale skuteczny.
Dariusz Staniewski
Dziennikarz z ponad 30-letnim doświadczeniem i niezłym dorobkiem. Przez szczeciński oddział jednego z ogólnopolskich stowarzyszeń dziennikarskich kilkukrotnie nominowany do nagrody „Dziennikarz Roku” a raz nawet do nagrody za „Całokształt Twórczości” (!) choć przecież nie napisał jeszcze ostatniego słowa. Autor dwóch książek („Szczecin bardzo Towarzyski” oraz „Wszystko o czym nie powiedziałem – wywiad – rzeka z Piotrem Krzystkiem, prezydentem Szczecina”) oraz współautor kolejnych dwóch („W szponach Gryfa” cz. 1 i 2). Miłośnik hucznych imprez towarzyskich, dobrej kuchni oraz polskiej kinematografii (z wyłączeniem wielu propozycji prezentowanych w ostatnich latach)
Wyjątkowe miejsce
NA WYJĄTKOWE CHWILE
Świeżo wyremontowane pokoje, piękne sale bankietowe, restauracja z ogrodem z niepowtażalnym widokiem na przepływające jachty i statki - to wszystko składa się na Hotel i Restaurację Jachtowa. Tu przeżyjesz wyjątkowe chwile w gronie rodziny, przyjaciół czy partnerów biznesowych.
W dniach 22 – 24 sierpnia rozegrany zostanie Finał World Amateur Golfers Championship. To już 25 jubileuszowa edycja finałów krajowych organizowana przez znany zachodniopomorski klub golfowy Binowo Park. Nic więc dziwnego, że organizatorzy przygotowali sporo atrakcji.
– Jesteśmy organizatorami największego cyklu turniejów dla golfistów amatorów w Polsce, czyli World Amateur Golfers Championship. Składa się on z 18 turniejów eliminacyjnych rozgrywanych w całym kraju, niemalże na wszystkich polskich, mistrzowskich polach golfowych. Wielki, trzydniowy finał krajowy odbywa się na polach golfowych w Binowie oraz Modrym Lesie k. Choszczna, który zaprosiliśmy do współpracy kilka lat temu, kiedy turniej się rozrósł. Bo zazwyczaj do finału kwalifikuje się ok. 220 graczy. Na jednym polu więc zawodnicy by się nie pomieścili – wyjaśnia Sławomir Piński, Managing Director Binowo Park Golf Club. Z tego turnieju siedmiu zwycięzców tworzy reprezentację Polski na światowy finał WAGC, który odbywa się w Tajlan-
dii, na przełomie października i listopada. Finał krajowy WAGC, to bardzo duże wydarzenie, nie tylko sportowe, ale również towarzyskie i promocyjne. Zmaganiom golfowym będzie towarzyszyć m.in. w czwartek 22 sierpnia piknik wraz z Festiwalem Konkursów Sponsorskich, a w piątek 23 sierpnia w Posejdonie odbędzie się Players Party który cieszy się od dawna sporą sławą wśród golfistów w całym kraju. Natomiast ceremonii wręczenia nagród w kategorii Celebrities I Grand Prix towarzyszyć będą atrakcyjne występy artystyczne.
ds/ foto: Binowo Park Golf Club
www.wagc.pl
WRZESIEŃ POD ZNAKIEM TENISA
W PIERWSZEJ POŁOWIE WRZEŚNIA NA SZCZECIŃSKICH KORTACH PRZY ALEI WOJSKA POLSKIEGO ODBĘDZIE SIĘ 31. EDYCJA JEDNEGO Z NAJWIĘKSZYCH I NAJBARDZIEJ UZNANYCH POLSKICH WYDARZEŃ TENISOWYCH – INVEST IN SZCZECIN OPEN. JUŻ RUSZYŁA SPRZEDAŻ BILETÓW I KARNETÓW.
31. edycja turnieju, najstarszej i największej w Polsce profesjonalnej imprezy tenisowej mężczyzn, odbędzie się – podobnie jak poprzednie edycje – na kortach ziemnych przy alei Wojska Polskiego 127 w Szczecinie. Tym razem Turniej Główny zostanie rozegrany w dniach 9-15 września. Invest in Szczecin Open 2024 to licencjonowana impreza ATP (Stowarzyszenia Zawodowych Tenisistów), a jego głównym sponsorem jest Miasto Szczecin. W tym roku powiększyło się grono sponsorów głównych turnieju. Został nim Polfund Fundusz Poręczeń Kredytowych S.A., który działa od 2001 roku i jest jednym z największych makroregionalnych funduszy poręczeniowych w Polsce.
Partnerów głównych od zawsze na turnieju może być tylko czterech i do tego zacnego grona obok Agencji Rozwoju Metropolii Szczecińskiej, Lexus Szczecin i mvb dołącza dziś Polfund. – To dla mnie bardzo ważna rzecz, gdyż pojawienie się nowego partnera pozwoli nam usprawnić turniej np. poprawić kwestie organizacyjne związane z festiwalem muzycznym, ale także przyciągnąć do naszego miasta jeszcze lepszych zawodników – uważa Krzysztof Bobala, dyrektor turnieju Invest in Szczecin Open.
W niedzielę 8 września rozegrane zostaną mecze eliminacyjne. W dniach 9 – 12 września odbędzie się pierwsza i druga runda Turnieju Głównego. Dzień później rozegrane będą
mecze ćwierćfinałowe, 14 września mecze półfinałowej i finał gry podwójnej. Natomiast wielki finał gry pojedynczej odbędzie się 15 września.
Jak zwykle turniejowi będzie towarzyszyć szereg atrakcyjnych imprez dodatkowych. Od 9 do 14 września trwać będzie na kortach festiwal muzyczny. Koncerty będą się odbywać codziennie po zakończeniu meczu dnia. Wstęp na nie jest wolny. – W poniedziałkowy wieczór wystąpi znany i szalenie popularny szczeciński duet Jackpot z programem „Letters to Adele”. We wtorek Mimikyu, w środę uznani muzycy Free Blues Band, w środę Vespa, dzień później Antek Smykiewicz a sobotni wieczór wypełni Porter/Karczewska –
informuje Dominik Kwiatkowski, rzecznik prasowy Invest in Szczecin Open.
Nie zabraknie także popularnego „KIDS DAY” – animacji tenisowych dla dzieci i młodzieży, „SEC Open” – Tenisowego Turnieju Artystów oraz „JW Construction Open” – Tenisowego Turnieju VIP Lucky Doubles
Uruchomiona została sprzedaż biletów oraz karnetów na ATP Challenger Invest in Szczecin Open. Można je zakupić na platformie abilet.pl: https://szczecinopen.abilet.pl. ds. / foto: materiały prasowe Invest in Szczecin Open
FOTY: JAROSŁAW GASZYŃSKI
FOTY: JAROSŁAW GASZYŃSKI
FOTO: TOMASZ KUCZYŃSKI
MIĘDZYZDROJE STOLICĄ KITESURFINGU
Już od piątku, 23 sierpnia Międzyzdroje po raz kolejny staną się stolicą kitesurfingu! Podczas Summer Kite Festival jego uczestnicy będą mieli okazję zobaczyć spektakularne kiteloopy wykonywane przez najlepszych zawodników z Polski i zagranicy. Nie zabraknie atrakcji także dla rodzin z dziećmi i turystów. Specjalnie przygotowana strefa Active na plaży zapewni dodatkowe rozrywki i możliwość aktywnego spędzenia czasu.
Od 23 sierpnia plaża pod Hotelem Vienna House Amber Baltic w Międzyzdrojach zapełni się ponownie latawcami. Ta dwudniowa impreza na dobre zagościła w kalendarzach wielu dobrych zawodników, a także amatorów z zachodniego wybrzeża polskiego Bałtyku. Festiwal ten jest nie lada gratką nie tylko dla zawodników ale także dla plażowiczów mogących oglądać niezwykłe akrobacje z lądu, jak i aktywnie spędzać czas w specjalnej przygotowanej strefie na plaży.
W programie tegorocznych zawodów znajdą się: Finał Pucharu Polski Wing Race, TwinTip Freestyle, Wing Freestyle i Długodystansowy Downwind (bez klas sprzętowych). – Celem 15. edycji jest zachęcenie wszystkich pasjonatów kitesurfingu do odwiedzenia Międzyzdrojów, a odpoczywających tam turystów do aktywnego spędzenia czasu podczas jednego z najbardziej widowiskowych wydarzeń Pomorza Zachodniego. Adrenalina, rywalizacja i dobra zabawa to idealna zapowiedź tego, co będzie działo się w Międzyzdrojach. Chcemy przyciągnąć najlepszych zawodników w tej dyscyplinie z kraju i ze świata, dzięki tej imprezie wydłużyć sezon wakacyjny w tej części wybrzeża Bałtyku, promować Międzyzdroje jako kitesurfingową stolicę Polski, oraz posze-
rzać wiedzę plażowiczów o tym jak bezpiecznie korzystać z lata – zapewniają organizatorzy.
W tym roku w trakcie festiwalu przygotowano sporo atrakcji, poszerzenie strefę active (połączenie przeróżnych aktywności o różnym stopniu trudności m.in. trickboard, slackline, skimboard, siatkówka plażowa, do tego świetna muzyka, ciekawe konkursy) oraz wprowadzenie strefę edukacyjną (każdy z uczestników wydarzenia będzie mógł wziąć udział w kursie pierwszej pomocy i dowiedzieć się jak zachowywać się w niebezpiecznych sytuacjach).
Do tej pory festiwal odwiedziło ponad 50 tys. osób i wystartowało blisko 300 zawodników.
Organizatorami Summer Kite Festival jest Miasto Międzyzdroje, Międzynarodowy Dom Kultury w Międzyzdrojach oraz Event Factory Szczecin. Patronat honorowy nad imprezą objął Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz oraz Burmistrz Miasta Międzyzdroje Mateusz Bobek. Partnerem medialnym tego wydarzenia został Prestiż Magazyn Szczeciński.
Więcej informacji na temat festiwalu można znaleźć na stronie: www.facebook.com/SummerKiteFestival ds./foto: materiały prasowe
• dekoracjetematyczneTarget Events&Promotions
• stołydogrywruletkęioczko
• bogatemenu
• alkohol
• Dj
• 260zł/os.*
KOLEJNY SUKCES DRUŻYNY SZPIKU
Wszyscy wiemy, że warto pomagać, prawda? Sylwia Majdan z Drużyną Szpiku robi to od jakiegoś czasu. Tym razem udało im się przekazać Klinice Św. Mikołaja w Szczecinie 120 tysięcy złotych na zakup 15 łóżek (są to nowoczesne, w pełni elektryczne łóżka szpitalne dla dzieci z wagami, szafki i wózki).
A to wszystko za sprawą Marzeny Maj, przedsiębiorczyni oraz współprowadzącej Fundację Rodziny Maj, która zdecydowała, że zakupi ten sprzęt dla dzieci z oddziału onkologicznego. Dodatkowo, w ramach solidarności i podbicia całej akcji, dziennikarz TVN Bartek Jędrzejczak ogolił głowę, a Tomasz Zimoch zrobił jakże potrzebny w tej sprawie „hałas”. – Zrobiliśmy dużo hałasu, który brzmiał „Pomagamy!” –wyznaje wzruszona projektantka mody Sylwia Majdan. – 17 lipca poprowadziłam Drużynę do Kliniki Św. Mikołaja. Każdy
z nas może być właśnie tą osobą, od której zacznie się dobro. Dorota Raczkiewicz nauczyła nas pomagać, stworzyła zespół, do którego teraz dołącza Marzena Maj, do którego kiedyś, dzięki Kasi Bujakiewicz dołączyłam ja. Pomagajmy, w codzienności, w różnych akcjach, wolontariatach. Być może wydaje się czasem, że to tylko kropla w morzu, ale każda się liczy.
ad / foto: Karolina Tarnawska
BLASK I BUNT – KOBIETA YSL
Daria Zawiałow, wokalistka i kompozytorka jest pierwszą Polką, która została ambasadorką legendarnej marki Yves Saint Laurent. Zadebiutowała w tej roli na stronach magazynu Vogue, w makijażu wykonanym przez Lidię Peterczuk. Głównym elementem tego makijażu był jego emblematyczny i kultowy kolor – czerń i smokey eyes.
Autorka tego niezwykłego make-up’u pochodzi ze Szczecina. W świecie beauty funkcjonuje od kilkunastu lat. Zaczynała od pracy dla firmy Inglot, późnej był MAC, aż trafiła do YSL należącego do koncernu L’Oreal. – Wydarzyło się to w momencie, kiedy YSL wstawał jak Feniks z popiołów, po przerwie zapomnienia i zaczęło się u nich bardzo dużo dziać – mówi Lidia. – Zaczęli poszukiwać makijażystów-artystów. Z całego portfolio marek należących do L’Oreal YSL jest najbardziej buntowniczy, najbardziej „edgy”, z pazurem. Stwierdzili więc, ze idealnie, również pod względem wyglądu, pasuję do ich stylu i filozofii. Wcześniej stwierdziłam, że nie chcę pracować w miejscu, w którym nie mogę być sobą. Kiedy szłam do nich na rozmowę, a było to lato, ubrałam czarną sukienkę, odkrywającą moje liczne tatuaże. Okazało się, że to było to, że jestem ich typem kobiety. Kobiety YSL, żyjącej na własnych zasadach. Kobiety wyraźniej, pewnej siebie.
Ojciec legendarnej marki, genialny projektant mody Yves Saint Laurent był człowiekiem, który łamał wszelkiego rodzaju konwenanse. Był wizjonerem. – To on wprowadził na salony pomadkę w kolorze fuksji. Wcześniej ten kolor był dedykowany kobietom ulicy. Wywołało to oczywiście skandal – mówi Lidia. – On jako pierwszy wprowadził na wybiegi kolorową kobietę, pokazał kobietę w bluzce, bez bielizny pod spodem, czy ubrał ją w smoking. Jako pierwszy wypuścił pomadkę w kształcie kwadratu. Jako pierwszy otworzył
butik typu „ready to wear”, gdyż pragnął, żeby jego moda była bardziej inkluzywna. Mówi się, że Chanel dała kobietom wolność, a Saint Laurent odwagę. I jest to prawda.
Ta odwaga oczywiście przejawia się nie tylko w ubiorze, ale i w makijażu. – Z jednej strony mamy kobietę, której makijaż podkreśla jej wyrazistą osobowość. Z drugiej mamy Francuzkę – naturalną, piękną, która ma pomalowane usta, trochę rzęsy, roztrzepane włosy. Ogólnie w makijażu YSL ważne jest światło, nie ma matów. Skóra nie może być „zaszpachlowana”. Wszystko ma być świeże, naturalne i podkreślone – podkreśla Lidia. – Bardzo lubię makijaż sesyjny, lubię bawić się kolorami, formą, kombinować z kosmetykami, z ich zastosowaniem. Niekoniecznie pomadka na usta. Natomiast makijaż na życie, to im mniej tym lepiej.
Wobec siebie jesteśmy zawsze bardzo krytyczni, widzimy niedoskonałości, które dla osoby trzeciej są gdzieś na szóstym planie. Dlatego warto choć raz w życiu pójść na makijaż do profesjonalnej makijażystki, która zobaczy nas po raz pierwszy i zauważy nasze atuty. – Funkcjonuje w świecie beauty już od kilkunastu lat i dochodzę do wniosku, że natura wie najlepiej. Na przykład makijaż odsłoni piękne oczy, okaże się, że blizna na ustach dodaje nam seksapilu. Makijaż jest od tego, żeby podkreślić urodę a nie ja zakrywać.
autor: Aneta Dolega
LIDIA PETERCZUK
FOT. PAULINA WIŚNIEWSKA
FOT. DOROTA WOLF
Tutaj życie płynie inaczej
Tuż za progiem domów na Czereśniowym Wzgórzu rozciągają się rozległe lasy, zielone łąki i łagodne rozlewiska Odry, a stary czereśniowy sad szepcze historie z przeszłości pod cieniem Puszczy Bukowej. To miejsce, gdzie natura służy wyciszeniu i regeneracji – idealne dla tych, którzy pragną uciec od miejskiego zgiełku. Życie na Czereśniowym Wzgórzu to opowieść, którą pisze się każdego dnia. Tu codzienność staje się piękną przygodą. To może być twój nowy dom.
Zapraszamy do kontaktu i zapoznania się z naszą ofertą domów jednorodzinnych
ZDROWIE, ZABAWA I BIEG
Wielkimi krokami zbliża się wrzesień, a wraz z nim 8. edycja SANPROBI Uro-Run. To nie tylko okazja do aktywnego spędzenia czasu, ale także ważna inicjatywa, która przybliża temat zdrowia układu moczowego i zachęca do regularnych badań profilaktycznych.
– Wczesne wykrycie chorób umożliwia skuteczne leczenie i powrót do zdrowia, co jest kluczowym przesłaniem tego wydarzenia. Nie bez powodu impreza organizowana jest w ramach Europejskiego Tygodnia Urologii – wyjaśnia Robert Szych z Ruchowej Akademii Zdrowia. Wydarzenie startuje 15 września w szczecińskim Parku Kasprowicza. W trakcie imprezy odbędą się zawody w biegu i marszu nordic walking na dystansach 2,5 km oraz 5 km. Dla dzieci przygotowane będą osobne konkurencje, dostosowane do wieku. W planach jest również wyścig dla osób niepełnosprawnych. Podczas całego wydarzenia trwać będzie festyn z licznymi atrakcjami dla całej rodziny. Najmłodsi mogą liczyć na dzień pełen wrażeń z mnóstwem różnorodnych atrakcji, takich jak dmuchańce, malowanie twarzy, ciekawe gry i zabawy.
– Gorąco zachęcamy do odwiedzenia stoiska SANPRO -
BI – współorganizatora i partnera strategicznego imprezy. Na miejscu będzie czekać dietetyczka kliniczna, mgr Marta Czmielnik, która prowadzi popularny profil na Instagramie (@zerogramcukru). Przy stoisku dowiecie się wszystkiego na temat działania probiotyków oraz ich optymalnego doboru do potrzeb zdrowotnych. Chętni zawodnicy i zawodniczki będą mieli możliwość skorzystania z analizy składu ciała oraz specjalnego, jednodniowego jadłospisu uwzględniającego indywidualne potrzeby oraz suplementację probiotyczną – zdradza Robert Szych.
Wydarzenie organizowane jest przez Ruchową Akademię Zdrowia, firmę SANPROBI oraz Klinikę Urologii i Onkologii Urologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Nr 2 PUM w Szczecinie.
kt / foto: materiały prasowe Sanprobi
EDU
POWER 2024 PLATFORMA SZEROKIEJ WSPÓŁPRACY
Na początku października w Szczecinie odbędzie się wyjątkowe wydarzenie związane z sektorem energetycznym – konferencja Edu Power 2024. To edukacyjny hub oraz platforma współpracy dla firm energetycznych, szkół technicznych, zawodowych i uczelni wyższych oraz jednostek samorządowych.
Konferencja skoncentruje się przede wszystkim na dwóch tematach. – Sektor energetyczny będzie w najbliższych latach mierzył się z brakiem rąk do pracy. Realizowane lub nadchodzące inwestycje energetyczne to dla naszego regionu ogromna szansa, ale musimy wspólnie znaleźć rozwiązanie tego problemu. Tu synergia pomiędzy władzami lokalnymi, firmami oraz szkołami średnimi i wyższymi jest kluczem do sukcesu. Chcemy pokazać, że ta synergia już funkcjonuje. W naszym regionie istnieje szereg projektów i inicjatyw, które dotykają tego obszaru, ale mamy wrażenie, że dzieje się to za wolno, a czasami różne firmy i instytucje powtarzają swoje działania nie wiedząc, że ktoś inny realizuje podobne. Brakuje nam komunikacji i wymiany doświadczeń, aby osiągnąć efekt skali i przyspieszyć te działania. Tym ma być właśnie projekt EduPower – tłumaczy Witold Szczepkowski, współorganizator konferencji. Głównymi punktami wydarzenia są: edukacja, przebranżowienie, local content i Girl Power! – Każdy z nich niesie ze sobą bardzo wiele merytorycznej zawartości. Widzimy mocne zaangażowanie firm, między innymi SEC, M4Wind czy Global Wind Service, ale także pozytywne wibracje od władz samorządowych. Starannie wybieramy, a następnie docieramy z naszym pomysłem do firm i instytucji, które realizują ciekawe projekty mogące stać się inspiracją dla innych. Chcemy, aby EduPower stał się platformą do wymiany dobrych pomysłów i praktyk, a w szerszej perspektywie pozwalał zawiązywać współpracę, realizować wspólne projekty i tworzyć rozwiązania dla naszego sektora – dodaje Michał Wilczewski, współorganizator EduPower. ds. / foto: Alicja Uszyńska
OSIEM KONCERTÓW W SZEŚCIU MIASTACH
Odra – rzeka, która nie dzieli, a łączy. Także muzycznie. Temu celowi ma służyć najnowsza odsłona
polsko – niemieckiej imprezy "Jazz Oder Festiwal" organizowanej przez Fundację Generator Sztuki ze Szczecina. Po obu stronach rzeki rozbrzmiewać będą jazzowe standardy oraz muzyka autorska specjalnie przygotowana na potrzeby tego wydarzenia.
Fundacja Generator Sztuki została założona przez szczecińskich muzyków Michała Starkiewicza i Tomasza Licaka w roku 2019. Jej głównym założeniem i misją jest tworzenie oraz wspieranie szczecińskiego środowiska muzycznego, oraz popularyzacja muzyki rozrywkowej. Fundacja uruchomiła szereg inicjatyw, z których wyróżnić należy: Jam Session, cykl koncertów „Jazz Generator” oraz konkurs kompozytorski „Młody Generator”. „Odra Jazz Festiwal” to najnowszy projekt fundacji. Składa się z ośmiu koncertów odbywających się w sześciu miastach w Niemczech i w Polsce w wykonaniu kilkunastu muzyków. W programie festiwalu znajdują się przeboje muzyki jazzowej, jak również autorska muzyka, która powstała specjalnie na tę okazję. Wstęp na wszystkie wydarzenia jest darmowy.
Jazz Ensemble to projekt muzyczny, który powstanie specjalnie z okazji cyklu koncertowego „Jazz Oder Festiwal”. Będzie to międzynarodowy zespół złożony z muzyków pochodzących z Polski, Niemiec oraz Ukrainy. Będą oni wykonywać autorski repertuar, który będzie inspirowany rzeką
Odrą — jako rzeką transgraniczną historią, dziedzictwem, a także potencjałem naturalnym. Odra nie dzieli, ale łączy i stanowi wspólne wyzwanie także w dziedzinie dbałości o jej walory naturalne.
„Standardy Jazzowe" to specjalny program koncertowy skierowany do osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze słuchaniem muzyki jazzowej. Składają się na niego największe przeboje muzyki swingowej i jazzu tradycyjnego takich twórców jak L. Armstrong czy Ella Fitzgerald. Wszystko w wykonaniu profesjonalistów, którzy na co dzień specjalizują się w takiej muzyce. Zespołowi przewodzi wokalistka, puzonistka oraz trębaczka – Anna Nowik.
Festiwal finansowany jest z Funduszu Małych Projektów Interreg VI A oraz z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
autor: ds/foto: materiały prasowe
Porsche 718 Cayman GT4 RS. W zależności od wariantu i wersji zużycie paliwa wynosi 13,0 l/100 km, emisja CO2 295 g/km (na podstawie świadectw homologacji typu, dla cyklu mieszanego). Zużycie paliwa i emisja CO2 zostały określone zgodnie z procedurą WLTP. O szczegóły zapytaj Autoryzowanego Dealera Marki Porsche lub sprawdź na stronie www.porsche.pl/porsche-wltp/. Informacje na temat odzysku i recyklingu pojazdów znajdziesz na stronie www.porsche.pl/porsche-impact/.
PAWEŁ LEPERT: optyka ZAWÓD
optyka
W DNA
Fach odziedziczył po ojcu i dziadku, bardzo rozwijając rodzinną firmę. Paweł Lepert jest świetnym optykiem – w Szczecinie prowadzi dwa salony – Optyk Lepert i Manufakturę Wzroku. Jest także utalentowanym projektantem okularów. Stworzył m.in. okulary dla Jurka Owsiaka, kolekcję dla Vistuli, a jest szansa, że jego okulary nosić będzie sam książę Monako – Albert. Nam opowiedział o swojej pasji, o genach i miłości do okularów.
OD LEWEJ: MONIKA GMYREK - OPTOMETRYSTA, MARTA TUCHAJ - OPTOMETRYSTA, ZOFIA OSIŃSKA - EKSPERT SPRZEDAŻY, AGNIESZKA KOBIELLA - KIEROWNIK, KAMILA JAWORSKA - ZASTĘPCA KIEROWNIKA, KORNELIA ANDERS - OPTYK
Panie Pawle – jak to się wszystko zaczęło?
Z branżą optyczną jestem związany poprzez geny. Wpływ na mnie mieli dziadek, ojciec i wujek, który w Szczecinie także prowadził salon Optyk Tęcza. Nasz salon, zanim mój dziadek go wykupił w 1981 roku od państwa, nosił nazwę Foto Optyka. Znajdował się w tym samym miejscu co Optyk Lepert, przy Al. Wojska Polskiego.
W salonie, który prowadził znajdowały się podstawowe, raczej klasyczne okulary, niczym się niewyróżniające. Kiedy tata zaczął pracować u dziadka. pojawiły się nietuzinkowe okulary, będące znakiem rozpoznawczym salonu. Ojciec sprowadzał oprawy z Japonii, Francji, Włoch. Był bardziej rzemieślnikiem niż przedsiębiorcą, niekiedy kupował przedziwne, niezwykle oryginalne fasony. Przez to salon był bardzo ciekawym miejscem, nie tylko na tle Szczecina, ale całej Polski. Do jego popularności przyczynili się również sami klienci. Ojciec miał dar zjednywania sobie ludzi, dar rozmowy. Bardzo wielu klientów stało się też jego przyjaciółmi. Aktualnie po okulary przychodzą dzieci tamtych klientów oraz ich dzieci.
Był Pan niejako skazany na bycie optykiem… Zazwyczaj jest tak, że jak dzieci są z boku w biznesie, to pragną w dorosłym życiu spróbować czegoś innego. Podobnie było ze mną. Przez dwa, trzy lata byłem informatykiem, po czym jednak trafiłem do salonu ojca, gdzie przez 6 lat pracowałem razem z nim, ramię w ramię. Tata zajmo-
wał się sprzedażą, a ja warsztatem – oprawiałem szkła. Zawód optyka jest dość specyficzny, gdyż jak się sprzeda taką oprawę to jeszcze trzeba, po zamknięciu zakładu, oszlifować szkła. Przygotowanie oprawy do wydania zajmuje od 40 minut do półtorej godziny. Trzeba również przygotować soczewki. Co ciekawe nikt z nas nie jest symetryczny, nikt z nas nie ma takiej samej wady wzroku, więc okulary powinno wykonywać się wyłącznie w salonie optycznym. Optyk potrafi idealnie dobrać odpowiednią moc. Dla wielu klientów soczewki okularowe to transparentny plastik. My optycy widzimy technologię, która co roku się zmienia.
Szlifowanie szkieł jednak Panu nie wystarczało?
Moim marzeniem zawsze było projektowanie okularów oraz ich produkcja. Interesował mnie design, lubiłem projektować. Produkcja, żeby ją zacząć, wymagała bardzo dużych nakładów finansowych. Uznałem więc, że raz się żyje i … sprzedałem mieszkanie oraz samochód i za te pieniądze kupiłem starą produkcję okularów, która stanęła w garażu, który mi z tego wszystkiego pozostał. Produkcja okularów jest trudnych technologicznie procesem, którego nikt mnie nie nauczył. Na tamten czas w Polsce było tylko dwóch producentów, którzy nie chcieli się ze mną dzielić technologią. Nie było filmów instruktażowych, chociażby tych na You Tube. Uczyłem się zatem sam, często na własnych błędach. Trwało to półtora roku, a w międzyczasie cały czas pracowałem u ojca.
W 2009 roku na targach w Poznaniu, wystawiłem się po raz pierwszy ze swoimi autorskimi okularami pod nazwą Paul Vadim. Nazwa pochodzi od moich imion – Paweł i Wadim. Większość klientów myślała, że oprawki do okularów wykonane były z plastiku, a są naprawdę z naturalnego materiału o nazwie acetat celulozy. Jest to drogi materiał, który produkuje się głównie we Włoszech. Ten sam acetat, który użyłem w swoich oprawkach, wykorzystywany jest w okularach Dior, Ray Ban czy Gucci. Wymyśliłem przy tym, że będę robił okulary a'la drewniany look, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Pomimo, iż moje stoisko nie wyglądało jakoś okazale, targi okazały się sukcesem. Miałem dużo zamówień. Pracowałem w salonie ojca po 10-12 godzin, a wieczorami robiłem swoje okulary. I tak krok po kroku rozwijałem produkcję. Zaprojektowałem okulary m.in. dla Jurka Owsiaka, w których występował w różnych spotach, a które później zasiliły aukcję jego Orkiestry. Zaprojektowałem także kilka kolekcji opraw okularowych dla różnych firm, w tym dla Vistuli.
W międzyczasie, kiedy produkowałem swoje okulary, otworzyłem drugą firmę, która zajęła się dystrybucją markowych okularów w Polsce i dostarcza okulary do ponad 4 tysięcy salonów optycznych na terenie całej Polski.
Ale to nie wszystko. Wyszedł Pan z okularami daleko poza Szczecin.
Otworzyłem w Warszawie showroom, w którym dobieramy celebrytom okulary z naszej dystrybucji. Naszymi klientami byli m.in. Jolanta Kwaśniewska, Radosław Majdan czy Bogna Sworowska. Ogólnie nasi wszyscy klienci są dość specyficzni. To ludzie, którzy doceniają jakość i szukają nietuzinkowych okularów. Mamy przedział cenowy dla każdego klienta. W niezależnych salonach optycznych takich jak nasze, ma on pewność, że przychodzi do kogoś kto uwielbia to, traktuje ten zawód jako pasję, upaja się tym. Personel, który pracuje w naszych salonach to świetnie wykształcone i mające spore doświadczenie pracownice. Jako ciekawost-
kę przytoczę, że średnia naszego doświadczenia w zespole to ponad 14 lat na pracownika a od 1981 wykonaliśmy ponad 100 000 okularów dla Szczecinian – taką historią może pochwalić się mało który optyk w Polsce.
A co z projektowaniem. Przez pewien czas zarzucił to Pan. Będzie powrót?
Wszystkie moje firmy żyją już własnym życiem, w każdej jest osobny CEO. W ułożeniu wszystkiego od blisko 10 lat pomaga mi też moja partnerka Agnieszka. Jest więc czas by wrócić właśnie do projektowania. W Polsce nie ma takiego zawodu jak projektant okularów. Nikt też nie zabłysnął jako projektant okularów na międzynarodowej arenie. Patrząc na to mam chęć zdobyć ten rynek. Przez splot różnych sytuacji, w kwietniu tego roku podpisałem umowę z Księstwem Monako jako pierwsza firma z Polski, która podpisała jakikolwiek z nimi kontrakt. Będę dla nich produkował okulary pn. Monte Carlo. Użytkownikiem tych okularów będzie sam książę Albert.
Ogromny sukces!
Na to jestem nastawiony. Niemniej jednak najważniejszym dla mnie sukcesem jest to, że przekroczyliśmy tę liczbę 100 000 par wydanych okularów i co roku wzrasta liczba klientów, którzy nam zaufali i właśnie nam powierzyli wykonanie swojej pierwszej, bądź kolejnej pary opraw.
O czym to według Pana świadczy?
To świadczy m.in. o tym, że okulary to nie tylko proteza wzroku, ale także ozdoba, akcesoria modowe, a my za modą nadążamy, a nawet ją kreujemy.
Dziękuję za rozmowę. rozmawiała: Aneta Dolega / foto: Karolina Bąk
OPTYK LEPERT TO WIELOLETNIA PRACOWNIA OPTYCZNA
MIESZCZĄCA SIĘ OD PONAD 50 LAT W SZCZECINIE W ALEI
WOJSKA POLSKIEGO 60. POCZĄTKOWO NOSIŁA NAZWĘ FOTO
OPTYKA I BYŁA PAŃSTWOWYM ZAKŁADEM. MIEJSCE TO PRZEJĘLI DWA BRACIA NORBERT I RYSZARD LEPERTOWIE. PO ŚMIERCI NORBERTA I RYSZARDA, POWSTAŁA TU PRACOWNIA OPTYCZNA SKYLITE, KTÓRĄ UTWORZYŁ SYN JEDNEGO Z ZAŁOŻYCIELI – MARIUSZ. MARIUSZ LEPERT JAKO MISTRZ OPTYKI, LUBIĄCY NOWOCZESNĄ TECHNOLOGIĘ, JAKO PIERWSZY
PREKURSOR NA POLSKIEJ SCENIE OPTYCZNEJ SPROWADZAŁ DO SZCZECINA NIEMIECKIE MASZYNY SZLIFIERSKIE FIRMY WECO, BY MÓC SZYBCIEJ I DOKŁADNIEJ WYKONYWAĆ MARKOWE OKULARY SWOIM KLIENTOM. BYŁ NIE TYLKO WYBITNYM RZEMIEŚLNIKIEM-OPTYKIEM, ALE TAKŻE KOCHAŁ MODĘ OKULAROWĄ. JEGO SALON OPTYCZNY BYŁ SZCZECIŃSKIM PREKURSOREM NOWOCZESNYCH MATERIAŁÓW ORAZ KSZTAŁTÓW OPRAWEK OKULAROWYCH. JAKO PIERWSZY W SZCZECINIE WPROWADZIŁ DO LOKALNEJ SPRZEDAŻY TAKIE MARKI JAK: CHANEL, GUCCI, RAY BAN, OAKLEY, VERSACE, PRADA, ROBERTO CAVALLI, MAX MARA, FERRARI I INNE.
OD 2021 RODZINNA PRACOWNIA JEST PROWADZONA PRZEZ SYNA MARIUSZA, A WNUKA NORBERTA – PAWŁA LEPERTA, KTÓRY CHCĄC PODKREŚLIĆ JEJ WIELOPOKOLENIOWY CHARAKTER, UMIEŚCIŁ W NAZWIE RODOWE NAZWISKO, ZMIENIAJĄC NAZWĘ NA OPTYK LEPERT. PRACOWNIA OPTYCZNA JEST PROWADZONA W FORMIE BUTIKOWEGO SALONU OPTYCZNEGO, GDZIE MOŻNA ZOBACZYĆ KOLEKCJE OPRAWEK, CHOCIAŻBY FACE A FACE Z PARYŻA, SALVATORE FERRAGAMO Z FLORENCJI CZY ETNIA BARCELONA Z BARCELONY. W 2017 ROKU PAWEŁ LEPERT OTWORZYŁ DRUGI PUNKT W SZCZECINIE
MANUFAKTURĘ WZROKU, KTÓRA ZNAJDUJE SIĘ NA UL. MONTE CASSINO 40 MA CHARAKTER CONCEPT STORE’U.
PAWEŁ TARNOWSKI
TEN, KTÓRY UJARZMIŁ
wiatr
Od dziecka marzył o lataniu. Niedawno po części spełnił to marzenie, zmieniając windsurfingową konkurencję olimpijską na iQFoila, który dosłownie lewituje nad wodą. Na nim zdobył też najważniejsze trofeum w swojej karierze. Sportowo zdeterminowany zadaniowiec, prywatnie szczęśliwy mąż i tata, uzależniony od adrenaliny i walki z żywiołami. Ze świeżo upieczonym wicemistrzem świata rozmawiamy o błękitnej krwi, ekstremalnych prędkościach, żeglarskim „podwórku” oraz o tym, że do trzech razy sztuka!
Wygląda na to, że zdrada wyszła tobie na dobre?
Jeżeli masz na myśli zmianę windsurfingowej konkurencji olimpijskiej to wygląda na to, że tak! (śmiech)
Poczciwą i masywną klasę RS:X wymieniłeś na znacznie bardziej dynamicznego, wręcz lewitującego IQFoila - to zdaje się był ruch, który podpasował tobie znakomicie?
To klasa bardzo dynamiczna, zwinna i dużo szybsza niż RS:X, nie ma tu już pływania wypornościowego, teraz deska jest nam potrzebna tylko, gdy stoimy, jak już ruszymy to błyskawicznie unosimy się nad wodą i tak naprawdę moglibyśmy pływać na drzwiach od hangaru − bo nie ma to większego znaczenia. To hydroskrzydło generuje moc, dzięki której deska unosi się nad wodą. Dla oglądających jest to na pewno dużo bardziej widowiskowe, a dla nas − zawodników − dużo bardziej ciekawe, a ja dodatkowo uwielbiam rozwijać duże prędkości, chyba w każdej postaci. Zresztą w ostatnich latach żywotności klasy RS:X dochodziło już do pewnego rodzaju absurdów − zawody odbywały się w bardzo słabych warunkach wietrznych, a samo ściganie nie miało za wiele wspólnego z klasycznym windsurfingiem, a teraz lewitujemy nad wodą praktycznie bez względu na warunki!
Z czym wiąże się przejście z jednej klasy do drugiej?
Oprócz prędkości i dynamizmu, to przede wszystkim radykalna zmiana masy ciała. W ciągu kilkunastu miesięcy przytyłem 20 kg, i to faktycznie nie było łatwe. W tej chwili ważę 90 kg, a do optimum wciąż brakuje mi kilku kilogramów. Wszystko po to, by odpowiednio zbalansować foila, bo jako zawodnicy generujemy takie siły na hydroskrzydle, że bez odpowiedniej wagi nie bylibyśmy w stanie „zdusić” tego sprzętu.
Jakie prędkości osiągasz?
Przy 8 węzłach jesteśmy osiągnąć prędkości ponad 35 km/h, a w mocnym wietrze te prędkości sięgają nawet 60 km/h!
To zakrawa o sport ekstremalny.
To jest ekstremalny sport. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest to jedna z najbardziej niebezpiecznych klas w całym żeglarstwie i pewnie jedna z czołowych pod tym względem w całej gamie sportów olimpijskich. Musimy pływać w kaskach, specjalnej zbroi ochronnej, żeby odpowiednio się zabezpieczyć przed wypadkami czy zderzeniami.
Musiałeś się kiedyś katapultować?
Niejednokrotnie! Czasami jest to katapultowanie, żeby uniknąć kolizji albo uratować sprzęt, a czasami jest to absolutnie nieplanowane, wtedy naprawdę wyrzuca nas z taką mocą, że nie jesteśmy w stanie zorientować się, co właściwie się przed chwilą stało.
Czyli słowem: latasz!
Od zawsze marzyłem o lataniu, teraz poniekąd się to spełnia. Pamiętam, że już jako dziecko patrzyłem na ptaki i myślałem jak wspaniale byłoby tak latać… stąd pomysł, by ukończyć kurs paralotni - poczuć się wolnym jak ptak, szybować i nie myśleć o niczym. Na tym jednak nie poprzestałem, mam licencję skoczka spadochronowego i ponad 50 skoków spadochronowych na koncie, w przyszłości planuję ich dużo więcej. Wyskakujesz z 4000 metrów i spadasz ponad 200 km/h wykonując różne ewolucje w powietrzuuwielbiam to uczucie!
LUDZIE
Hobby, czy alternatywny plan na przyszłość?
Na zawodowe podejście jest już chyba za późno, chociaż na semi-pro − kto wie! Chciałbym natomiast na pewno zrobić jeszcze licencję pilota samolotów, nie tych rejsowych, a małych prywatnych awionetek. Chciałbym kiedyś sam poprowadzić taką maszynę i polecieć z rodziną nad Półwyspem Helskim − to mój cel.
Przestworza kojarzą się z marzycielskim podejściem do życia, jesteś marzycielem?
Myślę, że tak, ale takim zdroworozsądkowym − nie marzę o rzeczach nieosiągalnych, lecz o takich, które przy odpowiednim nakładzie ciężkiej pracy będę w stanie osiągnąć. Mam bardzo dużo pomysłów, które chciałbym przekuć w realne plany i cele.
Te sportowe chyba właśnie się spełniają − Niedawno zostałeś wicemistrzem świata w olimpijskiej klasie iQFoil, to chyba najważniejsze osiągnięcie w całej twojej karierze.
To niesamowite uczucie, a jednocześnie jestem świadomy, że za tym wynikiem stoi ciężka praca. W 2015 roku, gdy wywalczyłem swój pierwszy mistrzowski tytuł (przyp. red. Mistrz Europy w klasie RS:X) byłem totalnym underdogiem, nikt tak naprawdę na mnie nie stawiał, ale już wtedy czułem, że jestem dobry. Wiedziałem, że medal jest w zasięgu, ale mimo wszystko było to wielkie zaskoczenie. Z drugiej strony to ostatnie osiągnięcie jest o tyle miłe, że widzę ile ciężkiej pracy do tej pory wykonałem i przez to jeszcze lepiej smakuje sukces.
Trochę na ten sukces musiałeś poczekać… Zdobywałeś w swojej karierze medale w regatach Pucharu Świata, wygrywałeś inne prestiżowe międzynarodowe regaty, praktycznie nie wypadałeś z pierwszej dziesiątki, dosłownie ocierałeś się o podium, ale w tych najważniej-
szych regatach rangi mistrzowskiej zawsze czegoś brakowało. Tym razem zagrało wszystko. Doświadczenie zebrało swoje plony?
Na pewno doświadczenie, wiele sytuacji po drodze ukształtowało mnie jako człowieka, ale również zawodnika. Przez ten czas nabrałem pokory i dystansu do pewnych spraw, i na pewno uspokoiłem głowę. Jako młody zawodnik myślałem po prostu o zwycięstwie, teraz patrzę na wszystkie detale około-wyścigowe, bo wiem, że właśnie spokojem i opanowaniem zdobywa się te największe trofea.
Wróćmy na chwilę do początku, jak zaczęła się twoja przygoda z windsurfingiem?
To odbyło się drogą selekcji naturalnej. Od dziecka byłem zaangażowany w sport. Zaczęło się od pływania wpław, na początku ze względów czysto medycznych, by zniwelować skłonności astmatyczne. To jednak szybko przerodziło się w poziom zawodniczy. W wieku 6 lat, trafiłem do jednego z pomorskich klubów pływackich, i wtedy zaczął się okres intensywnych przygotowań sportowych, który tak naprawdę trwa do dziś. Jako dziecko chodziłem na wszystkie sportowe zajęcia jakie się dało, ale później przyszedł czas na wybór. Co ciekawe, w każdym z tych sportów byłem naprawdę dobry, na tyle dobry, że trenerzy poszczególnych sportów chcieli mnie namówić do profesjonalnej kariery. Sporty walki były dla mnie zbyt nudne, narciarstwo ze względu na to, że mieszkam nad morzem − problematyczne, ze względów astmatycznych trenowanie zimą w halach tenisowych odpadało, a pływanie wpław w zestawieniu z windsurfingiem wypadało blado. Z windsurfingiem pierwszy raz zetknąłem się na Helu w latach 00., zaintrygowało mnie to do tego stopnia, że spróbowałem swoich sił na własnym podwórku, w Sopockim Klubie Żeglarkim. Wolność, szybkość, kontakt z naturą i adrenalina sprawiły, że do dziś uważam, że sporty wodne są najpiękniejszą dyscypliną jaka istnieje pod względem walki z żywiołami.
Wspomniałeś o półwyspie, sezon na deski i latawce już się rozpoczął. Skoro mam przy sobie takiego specjalistę muszę rozwiać odwieczną „kość niezgody”: co jest trudniejsze - windusurfing czy kitesurfing?
Kij w mrowisko! (śmiech). Chociaż myślę, że to jest powszechna wiedza − kitesurfing jest dużo prostszym sportem, tutaj żeby popłynąć w ślizgu niewiele potrzeba, jeżeli są dobre warunki, to spokojnie po 2-tygodniowym kursie można pływać prawo-lewo. Mi to zajęło dosłownie pół godziny (śmiech), ale wiem jakie siły działają na żeglarza itd. Z kolei, by pływać dobrze w ślizgu na windsurfingu potrzeba niekiedy wielu sezonów. Windsurfing jest dużo bardziej fizycznym sportem, gdy żagiel wpadnie do wody trzeba mieć parę, być go wyciągnąć, kite to natomiast tylko sterowanie. Oczywiście podkreślmy, że mówimy o poziomie podstawowym, nie wyczynowym − bo to już zupełnie inna historia.
To trochę zabawa dla stolicy versus techniczna „orka” dla fanów klasyki?
Uważam, że każdy sport wodny jest super! Z tym porównaniem jest podobnie jak z narciarstwem i snowboardem −
ten drugi wydaje się być bardziej cool. Tutaj mamy podobnie - kolorowe latawce, kompaktowość, prostsze triki, skoki − na pewno kitesurfing na tym poziomie podstawowym jest bardziej widowiskowy, jednak windsurfing to zabawa dla tych bardziej zdeterminowanych. Zresztą uważam, że najlepiej korzystać ze wszystkich dobrodziejstw, sam tak robię, że na spocie mam często: deskę windsurfingową, kite’a, supa, wingfoila, surfa, i w zależności od warunków bawię się tym, co w danym momencie najbardziej mi odpowiada, a dodatkowo w przyszłości planuję mieć pod ręką również swoją paralotnię i własny spadochron do skoków.
Masz sportowe ADHD?
Totalnie tak jest, stąd też te skoki spadochronowe albo pływanie na wave w sztormowym Bałtyku. Ciężko mi powiedzieć jak to działa, ale wiecznie mi mało, to ewoluuje, a co najgorsze nie wiem, na czym to się zatrzyma. Moim cichym marzeniem jest basejumping, czyli jeden z najbardziej niebezpiecznych sportów na świecie, ale nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się dojść do tego poziomu.
Czy ty się czegokolwiek boisz?
Tak, zdecydowanie, część rzeczy mnie przeraża, ale z tego właśnie czerpię radość. Tego szukam. Wychodzenie ze strefy komfortu bardzo mnie podnieca, to zupełnie inny poziom. Jedni wchodzą w używki, imprezują, inni grają w gry komputerowe, a ja najlepsze doznania odnajduję właśnie tu.
To błękitna krew sprawia, że jesteś nieustraszony? (śmiech). Masz arystokratyczne pochodzenie, to rzadkość. Czujesz, że jesteś istotnym elementem w tej genealogicznej układance?
Nie sądzę (śmiech), ale jak najbardziej czuję się odpowiedzialny i czuję pewne zobowiązanie, ponieważ tak zostałem wychowany. Zdaję sobie sprawę jakie to ważne i unikalne jednocześnie, ale to już nie są te czasy − kiedyś było inaczej, widzimy to na filmach historycznych. Dziś w codziennym życiu nie ma to szczególnego wpływu na funkcjonowanie, a wręcz przeciwnie potrafi trochę napsuć krwi.
To znaczy?
Są ludzie zawistni, którzy potrafią przekuć to na totalnie złe emocje. Jak byłem dzieckiem, nie ukrywam, że miałem z tym problem, teraz już to po mnie spływa. Istotne jest jednak to, że ja się z tym po prostu urodziłem. Jestem tego świadomy, dbam o to na swój sposób, ale wszystko co osiągnąłem w sporcie jest moją własną zasługą. Tylko szaleniec mógłby stwierdzić, że moje wyniki zawdzięczam takiemu, a nie innemu pochodzeniu. W sporcie akurat nie, być może w biznesie lub innych dziedzinach miałoby to jakiś wpływ… sport bardzo mi się pod tym względem podoba − jest czysty i zero-jedynkowy.
Nie wszyscy wiedzą, że twój dziadek, a później ojciec był prezydentem zakonu maltańskiego w Polsce. Będziesz kontynuował tę tradycję?
Póki co kompletnie o tym nie myślę. Nie znaczy to jednak, że tego nie wspieram, jak najbardziej udzielam się finansowo, wspieram zakon swoimi rękami i swoim czasem, bo jak wiadomo jest to organizacja charytatywna.
Co roku sport waży i mierzy plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na najlepszego polskiego sportowca roku. Pokusiłam się o małą analizę i przez 33 lata trwania plebiscytu żeglarz tylko raz pojawił się w pierwszej trójce tego zestawienia (1999 - 2. miejsce dla Mateusza Kusznierewicza). Żeglarstwo to świetny sport, ale czy kiedykolwiek w Polsce odniesie sukces komercyjny?
Postęp technologiczny na pewno idzie w parze ze wzrostem rozpoznawalności takich sportów jak żeglarstwo. Dużo łatwiej i taniej można to pokazać niż działo się to jeszcze kilka lat temu, gdzie transmisje musiał filmować helikopter. Dzisiaj wystarczy kilka dronów, żeby w ciekawy sposób pokazać zmagania na livestreamie. Z drugiej strony jest to wyjątkowy sport, walka z wodą, wiatrem, żywiołami - a tego nie da się pokazać w żadnym innym sporcie. Każda halsówka wygląda inaczej, to bardzo dynamiczne zmagania, kwestia tego, że jeszcze wciąż nie znaleziono złotego środka na atrakcyjną transmisję.
Technologicznie ok, a co zrobić, by w ogóle zachęcić ludzi do oglądania? Uważam, że mnogość klas sprawia, że ludzie zwyczajnie się w tym gubią, bo chyba tylko w żeglarstwie mamy kilkanaście mistrzów Polski…
Dla laika na pewno jest to problematyczne: Laser, 470, 49er, wcześniej Finn, i tak dalej… ale w innych dyscyplinach jest to samo - kategorie wagowe, moc silnika itp. To wszystko jest kwestią umiejętnego zaszczepienia umysłów ludzi żeglarstwem. To kwestia wyjaśnienia kilku podstawowych reguł, karmienia ludzi tą dyscypliną, regularnego pokazywania w telewizji publicznej. Czy to jednak przebije piłkę nożną? No nie mamy się co łudzić. Ze swojej strony wiem na pewno, że moje wyniki mogą przełożyć się w jakimś stopniu na rozpoznawalność tego sportu, więc będę robił wszystko co w mojej mocy, by tak się stało. Nie od dziś wiadomo, że najlepiej sprzedają się skandale, ale tą drogą na pewno nie chcę iść (śmiech).
Zazdrościsz trochę innym dyscyplinom w tym sensie, że gdy oni otwierają szampany, żeglarze muszą chodzić i załatwiać umowy sponsorskie?
Żeglarstwo olimpijskie nie należy do sportów takich jak piłka nożna czy tenis, to nie jest żadną tajemnicą. Nie narzekam, nie robię tego dla sławy, czy pieniędzy - to po prostu piękny sport dla prawdziwych pasjonatów. Mam wsparcie Polskiego Związku Żeglarskiego, inne umowy sponsorskie faktycznie zawieram sam lub z pomocą bliskich mi osób. Jest to ogólnie trudna i czasami bardzo wyczerpująca praca, a efekty widać niekiedy po wielu miesiącach. Jednak mam to szczęście, że na swojej drodze spotkałem sporo niesamowitych ludzi, którzy czasami nawet sami proponowali mi współpracę. To jest bardzo budujące. Chcą mnie wspierać w drodze po sportowe marzenia, to najbardziej mnie inspiruje i motywuje do dalszej pracy. Na tym etapie nie robię tego już tylko dla siebie, robię to też dla mojej rodziny, ale również dla partnerów biznesowych, których traktuję jak dalszą rodzinę.
Prowadzisz typowe życie na walizkach. Jestem ciekawa czy więcej czasu spędzasz z żoną czy z deską?
Ciekawe… (śmiech). Na szczęście udaje mi się łączyć te dwie, najważniejsze dla mnie w życiu kwestie. Ostatnio jak trenowałem na Lanzarote i przygotowywałem się do mistrzostw świata to mieszkaliśmy przez 3 miesiące razem z żoną i małym synkiem. To było wspaniałe, bo po treningu, czyli po pracy, spędzałem czas z rodziną, wtedy czułem się spełniony - zarówno pod względem sportowym, jak i rodzinnym. Ten model chciałbym w przyszłości wdrożyć na dłużej. W trójkę byliśmy też na Pucharze Świata na Majorce, chcieliśmy przetestować jak wspólny pobyt przełoży się na potencjalny wynik. Było zupełnie odwrotnie niż myślałem, bo wygrałem wówczas te zawody w niezłym stylu. Czułem się piekielnie mocny!
Być może to przepis, by wygrywać każde kolejne zawody… Nie wykluczam!
Budujesz swoje życie na solidnych fundamentach, jesteś bardzo prorodzinny, zresztą zdecydowałeś się na założe-
nie rodziny w roku olimpijskim, przyznasz, że to nie jest powszechne rozwiązanie.
Myślę, że nie, ale zawsze z żoną rozdzielaliśmy te dwa obszary. Sam uważam, że nie należy tego łączyć. Prawda jest też taka, że nigdy nie ma dobrego momentu - zawsze będą jakieś ważniejsze zawody, zmiana pracy, remont mieszkania, przeprowadzka − my nie chcieliśmy czekać. Nie będę ukrywać, że byliśmy trochę niepewni − czy damy radę, jak to będzie - ale okazało się, że nasz synek niesamowicie nas motywuje. Niestety nie było mnie przy porodzie, ale mam nadzieję, że nadrobię to przy kolejnej możliwości, a ta mam nadzieję, że już w bliższej przyszłości się wydarzy.
Kilka miesięcy temu odniosłeś również swój największy sukces w życiu prywatnym zostałeś dumnym tatą… Czujesz, że jest twój moment?
Trochę tak. Czuję spokój, jestem szczęśliwy i wdzięczny za to, co mam. Kwestie sportowe to nie jest jedyny element mojego życia, rodzina jest dla mnie ważniejsza. Staram się to łączyć w umiejętny sposób, wypracowałem sobie swój multitasking, i zdaje się, że ten system działa. Gdybym po-
święcił całe życie dla sportu to być może wygrywałbym każde zawody, albo przegrywałbym z kretesem, nie dowiemy się tego bo wybrałem inną drogę, i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, szczególnie po narodzinach naszego kochanego synka. Nawet ostatnio rozmawialiśmy z żoną i wspólnie przyznaliśmy, że trzebabyło wcześniej zakładać rodzinę (śmiech).
Przed tobą pierwsze w życiu igrzyska olimpijskie - zupełnie inny poziom emocji, prestiżu, jesteś na to gotowy?
Myślę, że tak − czuję i wierzę, że tak jest. Same igrzyska olimpijskie są tak wyjątkowym wydarzeniem, że tam wszystko się może zdarzyć. Trenuję tak, by być przygotowanym się na najgorsze scenariusze, ale oczekuję najlepszego.
Do trzech razy sztuka.
Faktycznie, otarłem się o igrzyska w Rio, później Tokio, teraz w końcu przyszedł mój czas i jestem bardzo zdeterminowany, by odpowiednio go wykorzystać.
Podobno w tych najważniejszych regatach, gdy walczy się o te największe trofea pływa się już tylko „głową”.
Totalnie się z tym zgadzam. Ścisła czołówka jest praktycznie tak samo przygotowana fizycznie, tak samo szybka, tak samo dobra technicznie. Na wynik wpływają niuanse, chociażby to czy ktoś się rozproszy na moment. Od głowy się wszystko zaczyna, i w głowie wszystko się kończy, a sport idealnie to pokazuje. Na igrzyskach wygra ten, kto najlepiej zniesie stres i poradzi sobie w kluczowych momentach.
Obecnie przebywasz we Francji, badacie akwen olimpijski, mówiąc w żargonie żeglarskim: czytacie tamtejszy wiatr?
Chcę poznać ten akwen i zaprzyjaźnić się z nim, na tyle ile to możliwe. Jest bardzo ciekawy,, bardzo trudny, który charakteryzuje się tzw. „kwadratową falą”, każdy kto pływał tu przy wietrze mistral, wie o czym mówię. Fala jest stroma i ma małą amplitudę, ale dla mnie − im ciekawiej i trudniej, tym lepiej!
Jaki wynik na igrzyskach cię usatysfakcjonuje?
Jadę walczyć o złoty medal igrzysk olimpijskich, jednak takich jak jak będzie jeszcze dwudziestu innych (śmiech). Jak dam z siebie wszystko to będę spełniony, a jaki będzie wynik − to się okaże.
autor: Klaudia Krause-Bacia / foto Karol Kacperski
„Krew w piach”
Katarzyny Bondy
Znana i bardzo popularna polska autorka kryminałów Katarzyna
Bonda akcję swojej najnowszej powieści „Krew w piach” przeniosła do Międzyzdrojów. Prezentuje w niej mroczną historię opartą na faktach i głośnych zbrodniach, których kilka lat temu dokonał mieszkaniec jednego z zachodniopomorskich kurortów. Co spowodowało, że pisarka wybrała Międzyzdroje, kim był zbrodniarz, jakie były motywy jego działania, kogo wybierał na swoje ofiary. Prestiż rozmawia z Katarzyną Bondą.
Wybrała Pani historię zabójcy z Kołobrzegu. Dlaczego akurat jego działalność przykula Pani uwagę? Przecież w Zachodniopomorskiem było kilka innych równie drastycznych i sensacyjnych przypadków. Co zdecydował wątek uczuciowy w tej historii – rozkochiwał, wykorzystywał, zabijał?
Antybohater mojej książki „Krew w piach” to precedensowy wielokrotny morderca, który przez lata był bezkarny. Zwykle jest tak, że sam akt zabójstwa dostarcza seryjnym mordercom satysfakcji, a tutaj były morderstwa z bardzo niskich pobudek − dla pieniędzy i po to, by usuwać przeszkody, usuwać niewygodnych świadków, gdy już mu się paliło pod nogami. Robił to absolutnie na zimno, z wyrachowaniem. Największy błąd popełnił przy ostatniej ze swoich ofiar, bo zabił kobietę, która miała rodzinę i była z tą rodziną bardzo blisko, więc oni od razu po jej zniknięciu zaczęli działać. Zabrał ją na piknik, zamordował, ukrył ciało, a następnie wrócił do aktualnej narzeczonej planować ślub. Wszystko to trwało 3,5 godziny. W książce jest scena, kiedy on idzie po siekierę. To nie jest jego pierwszy raz. Bo tak naprawdę nie wiemy, kiedy Krwawy Tulipan zabił pierwszy raz. Nie ustalono tego. Śledczy wyłączyli bardzo wiele postępowań do oddzielnego rozpatrzenia, żeby móc go skazać za to, co udało się do tej pory udowodnić. A udowodniono mu - oprócz innych przestępstw - trzy morderstwa, ale zaginionych kobiet jest więcej. Wiele z nich to pracownice seksualne lub osoby, które − jak się to określa − prowadziły ryzykowne życie. On często poszukiwał takich właśnie ofiar, ale uwodził też zwykłe dziewczyny. Myślę, że wiele kobiet, które były w nim zakochane, do końca nie znały jego prawdziwego oblicza. Bo jego mroczna twarz nie dotyczy samych zbrodni, on przebywał w tej ciemnej przestrzeni w sposób naturalny. A jednocześnie wydawał się „taki normalny”?
Jego życie było mistyfikacją. W aktach znalazłam bardzo wiele elementów, gdzie prawda mieszała się z fikcją. Był miejscowym celebrytą, wice kierownikiem Klubu Morsa, marynarzem, inżynierem… Kreował się na naukowca, ba, poszukiwacza ropy naftowej! To nie jest tylko opowieść o straszliwym mordercy, ale przede wszystkim o ofiarach. Widzimy, jak on zdobywa kobietę, jak ją wikła, rozkochuje, a po drodze poznajemy wiele innych, cofamy się do jego kolejnych zbrodni itd. Zależało mi, by być jak najbliżej realizmu, a zarazem nie chciałam iść w krwawą siekierezadę. No i nie ukrywam, że dla mnie, jako kobiety, najbardziej frapujące były właśnie intencje tych dziewczyn, które wchodziły do zastawianej przez niego pułapki. Dostawały kawałek miodu, cukierka, kwiatka i wchodziły do środka, a klapka tej pułapki się nad nimi zamykała. A ofiara często nawet się nie orientowała, że już jest w zamknięciu. Przede wszystkim dlatego zdecydowałam się napisać „Krew w piach”, bo uważam, że ta historia dotyka wielu tematów bliskich ludziom, począwszy od łatwowierności kobiet, przez potrzebę miłości aż po tę przestrzeń zaburzenia naszego poczucia bezpieczeństwa. Oto nagle okazuje się, że mordercą jest ktoś nam bliski, nasz sąsiad, kolega z pracy, kuzyn…
Dlaczego wybrała Pani właśnie Międzyzdroje? Po sezonie są małym szarym i sennym miasteczkiem, w którym niewiele się dzieje. Wszyscy się znają, wiele o sobie wiedzą, wszystko widzą, zwłaszcza kto z kim romansuje. Zabójca grasował w Kołobrzegu i okolicznych miasteczkach; wyrok wydał sąd w Koszalinie, ale akcja książki rozgrywa się w Międzyzdrojach, Świnoujściu i mniejszych miejscowościach. Zależało mi na tym, żeby to był nadmorski kurort i żeby rodowód tego mężczyzny, który de facto był marynarzem, spinał się z rzeczywistością. Ale o miejscu akcji zdecydowało przede wszystkim to, żeby ukryć wszystkie
te prawdziwe osoby, które zginęły, bądź zostały uwikłane, okradzione, wykorzystane i mają poczucie krzywdy. Ale mają też dzieci, swoje rodziny i nie chciałam, żeby cała ta ludzka przestrzeń była możliwa do identyfikacji. Międzyzdroje okazały się dobrym miejscem dla fabuły, a dla mnie ważne było jeszcze i to, że leżą niedaleko Niemiec. To też był ważny element tej historii, ponieważ wielu mieszkańców zarówno w tym mieście, jak i innych w Zachodniopomorskiem żyją w ten sposób, że na jakiś czas wyjeżdżają do Niemiec do pracy, potem wracają. Jest sporo pustych mieszkań w mieście nie dlatego, że nikt w nich nie mieszka, tylko, że właściciele pracują w Niemczech. Tam nie jest więc tylko tak, że ludzie żyją wyłącznie z kwater, z wynajmowania pokoi letnikom. Dodatkowo Międzyzdroje są znanym miejscem, które każdy kojarzy, być może przez odbywający się tu Festiwal Gwiazd. Chciałam, żeby to było miejsce flagowe, niczym papierek lakmusowy, kurort, kojarzący się ze słońcem, piaskiem, plażą, pyszną rybą z frytkami, w którym żyje ten lowelas…
Nie kusiło Pani, aby np. odwrócić nieco tę opowieść, aby głównym bohaterem stała się kobieta, która uwodzi, wykorzystuje mężczyzn, pozbawia ich majątku a na końcu zabija?
Napisałam już taką książkę i nazywa się „Miłość pokonuje śmierć”. Jest to historia również inspirowana prawdziwymi aktami o manipulantce, która najpierw finguje zniknięcie męża, a potem uwodzi głównego śledczego prowadzącego dochodzenie, by uniknąć odpowiedzialności za mord. Kiedy oddawałam maszynopis do druku ważyły się jej losy na ławie oskarżonych i nadal nie wiadomo, czy pójdzie siedzieć za zbrodnię czy ją wypuszczą, ponieważ jej matactwa, oręż seksualny i intelekt doprowadziły do kontaminacji śladów oraz błędów w materiale dowodowym.
Co decydowało, że sprawca, określany także mianem Krwawego Tulipana, wybierał akurat te kobiety a nie inne? Jak je „wyławiał”? Czy był w tym jakiś klucz, czy decydował przypadek?
Bronię ofiar Adama Szulca, bo w „Krwi w piach” tak nazywa się główny zbrodniarz. Przede wszystkim był narcyzem, psychopatą, manipulantem spragnionym władzy i kontroli. Robił wszystko dla prestiżu, pieniędzy i dbał wyłącznie o swoje interesy. Dziewczyny były w jego rękach tylko pionkami na szachownicy. Był dla tych kobiet świetną partią, kimś na kogo one czekały. Wiele z nich miało bardzo wysokie poczucie własnej wartości. Mówiłyby, że są wybredne, świetne, silne, wykształcone i że mężczyźni się ich boją, nie są w stanie im dorównać, nie są w stanie sprostać ich oczekiwaniom. I nagle spotykają Szulca, który spełnia wszystkie ich oczekiwania. On nie bez przyczyny bardzo szybko dążył do tego, żeby zawładnąć ich ciałem, ponieważ doskonale wiedział, że w tym momencie te kobiety staną się jego własnością. Na tym polegało zdominowanie ich. Każdy sprawca, każda zbrodnia do tego się sprowadza, że przestępca chce zapanować, mieć władzę i kontrolę. Szulc robił to na miękko: wręczał kobietom kwiaty, a jednocześnie dawał im iluzję bliskości, czułości. Bardzo ważnym elementem oprócz seksualności było też namawianie ich do tego, żeby posiadały z nim dzieci, a potem, aby dokonywały aborcji, aby kobieta stała się już nierozerwalnie z nim związana, ponieważ mają wspólną tajemnicę. Kobiety myślały, że poczucie winy też jest wspólne, ale dla niego to było wyłącznie narzędzie. Naprawdę każda z dziewczyn, która kiedykolwiek była zakochana rozumie to, że z sideł psychopaty ciężko się wydostać, bo dla niego to jest gra, ale zasady gry ustala on i w pewnym momencie jesteś w pułapce, w matni. Bardzo apeluję o to, żeby nie wiktymizować dodatkowo tych ofiar, nie tylko tych które zginęły, ale też tych które LUDZIE
przeżyły. Wiele z nich do dziś leczy się u terapeutów z kontaktów z tym człowiekiem. Właściwie o tym jest ta książka – dziewczyny wręczają ją sobie „ku przestrodze” jeśli przyjaciółka, siostra, matka wie, że jej bliska koleżanka jest w toksycznej relacji. Dokładnie pokazuję te mechanizmy w „Krwi w piach”.
Czy kontaktowały się z Panią, już po ukazaniu się książki, kobiety (albo członkowie ich rodzin), które również zostały wykorzystane, oszukane i okradzione przez Adama Szulca? Po publikacji tej książki dostałam rekordową ilość listów. W listach, w wiadomościach przesyłanych w mediach społecznościowych, mejlem, ale i tradycyjnych − kobiety i mężczyźni opowiadają swoje historie, które zwykle sprowadzają się do tego, że ona lub on też spotkali takiego narcyza. Jeśli piszą kobiety to zastrzegają, że wprawdzie on nie woził siekiery w bagażniku swojego samochodu i nie mordował kobiet, ale ją oszukał, okradł, wykorzystał, że po relacji z takim mężczyzną kurowała się przez wiele lat, że do tej pory nie ufa mężczyznom. Wiele kobiet ma taką fiksację, że na Tinderze czy innych portalach randkowych można spotkać kogoś takiego. Wydaje mi się, że niektóre z tych kobiet funkcjonują w przestrzeni ofiary. A sprowadza się to do tego, że one się podporządkowywały, starały się dopasować do mężczyzny po to, żeby je dowartościował. Jest więc w nich – w nas kobietach ten element niedowartościowania. Dlatego ta łatwowierność, którą widzimy w książce zaowocowała tym, że niektóre z kobiet zapłaciły życiem. A to dlatego, że my − kobiety nadal, w dzisiejszych czasach nie cenimy siebie emocjonalnie i same siebie de facto nie szanujemy. Bywa, że godzimy się na toksyczne relacje z mężczyzną, choć ten mechanizm to standard, który widać też w książce: najpierw jest bombardowanie miłością, potem on znika, następnie niby wraca z morza i robi z nią co chce, bo ona jest już tak zaangażowana, już tyle zainwestowała, że chce dostać zwrot miłości. Moim zdaniem do spraw miłości podchodzimy tak samo jak do spraw służbowych, do osiągnięcia sukcesu na niwie zawodowej, w sposób umysłowo-analityczny, zamiast wrócić do naszej pierwotnej kobiecości. Czyli do instynktu, do intuicji, którą mamy i wiemy, kiedy mężczyzna kłamie, wiemy, kiedy zdradza, wiemy, że ma inne dziewczyny. A jeśli wiemy, to wypadałoby się po prostu zdystansować i odejść.
Ale piszą też ludzie, którzy mieli kontakt z książkowym Adamem Szulcem?
Albo pracowali z nim, pływali po morzach czy morsowali. Te wiadomości dzielą się na dwa rodzaje. Z jednej strony ludzie są w szoku − no jak to możliwe, przecież ja z nim chodziłam do podstawówki, to był taki miły chłopiec, spędzaliśmy razem czas po szkole, wszystko z nim było w porządku! Różne panie piszą do mnie, że były z nim w relacji, że był po prostu szarmancki… Owszem, zdradzał je, ale żeby mordować i popełniać różne inne przestępstwa? No nie, coś takiego jej się zupełnie nie mieści w głowie, że on mógł dokonywać jakichś okrutnych zbrodni. Ale są też listy od osób, które twierdzą, że od razu wiedzieli, od razu go wyczuwali, widzieli jego fałsz i zakłamanie, i że coś z nim ewidentnie jest nie tak, że był to człowiek gburowaty i antypatyczny. Jeżeli mu się to nie opłacało, to wcale nie był miły czy szarmancki. Piszą do mnie marynarze, którzy z nim pracowali na statkach. Zresztą w śledztwie przesłuchiwano armatorów i jego kolegów marynarzy, którzy podkreślali, że on miał lepkie ręce, okradał ekipę włącznie z kapitanem, był kłótliwy i nikt go nie lubił. Po spotkaniach w zachodniopomorskim miałam okazję mówić osobiście z ludźmi, którzy są blisko tej historii i ludzie dziękują mi, że opisałam ją z perspektywy ofiar a nie jak zwykle robią pisarze – robiąc z mordercy bohatera.
W jednym z wywiadów stwierdziła Pani, że z rozmysłem nie chciała się Pani spotkać z pierwowzorem Adama Szulca Czy takie spotkanie nic by nie wniosło do powieści?
Spotkanie z mordercą nie jest warunkiem wiarygodnego oddania postaci, wejścia w jego skórę. A dla mnie ten człowiek jest totalnym standardem. W jego osobowości nie ma żadnej tajemnicy, która by mnie frapowała. Być może dla kogoś, kto się tym nie zajmuje od lat, byłoby to interesujące. Podczas pracy nad poprzednimi książkami wielokrotnie zgłębiałam modus operandi różnego rodzaju manipulantów i psychopatów. Adam Szulc to książkowy drapieżca –egoistyczny, pełen gniewu i frustracji narcyz, który posunie się do najgorszych zbrodni, żeby osiągnąć swój cel. Mówiąc dosłownie: idzie po trupach. Z rozmysłem nie pojechałam spotykać się z pierwowzorem Adama Szulca, bo za bardzo bym mu schlebiła swoją wizytą, a przy okazji podniosłabym jego status w więzieniu. Co bym zyskała? Zrobiłby mi kisiel w głowie, ponieważ to jest taki typ, który będzie obracał kota ogonem, tworzył różnego rodzaju maskarady, mieszał fakty z prawdą. Miałam aż nadto materiału w aktach, także zdjęciowego, filmowego, wizje lokalne, przesłuchania… Widziałam go, widziałam, jak mówi, jak się zachowuje. Nie muszę jeszcze do niego jeździć, by mu robić przyjemność. Naprawdę można napisać książkę bez takiego spotkania.
Jest Pani pierwszą pisarką, która odcisnęła swoją dłoń w międzyzdrojskiej Alei Gwiazd. To spełnienie marzeń, bodziec do kolejnych twórczych wysiłków, mile połechtane ego?
Jestem zaszczycona, dumna i szczęśliwa, bo zdaję sobie sprawę jak wielkie to jest wyróżnienie – pewnie mój ślad zostanie nawet kiedy mnie już nie będzie. Jest to porównywalne z książkami i z dziećmi, które wychowujesz, a potem one mają własne. Rodzaj honorowej spuścizny. Wiem też, że dla mnie zmieniono regulamin i to jest totalny precedens, ponieważ dotąd swoje ręce odciskali ludzie estrady i filmu. Mam też pełną świadomość, że to zmienia całkiem rzeczywistość i po mojej dłoni w Alei Gwiazd pojawią się następne pisarskie nazwiska, co zawsze już będzie dla mnie chlubą, bo byłam pierwsza.
Znany ze swojego minimalistycznego stylu i szacunku dla prawdziwego rzemiosła Jacek Kolasiński najczęściej projektuje wnętrza prywatnych domów czy apartamentów. Tym razem pod swoje skrzydła wziął znajdujące się w Kołobrzegu, dwa sąsiadujące ze sobą mieszkania, przeznaczone na wynajem krótko terminowy dla turystów. Plan działania wymagał generalnego remontu i projektu przebudowy mieszkań. Wnętrza wyposażone zostały w meble, stalową stolarkę i dodatki zaprojektowane przez studio Loft Kolasiński – drzwi, świetliki, garderoby, stoły, oraz meble kuchenne i łazienkowe. W projekcie wykorzystane zostały również klasyczne meble, lampy i akcesoria vintage. Ściany ozdobiły prace malarki Ani Luk. ad
Zdjęcia:
Projekty: Loft Kolasiński
Joel Hauck
Meble: Woodmaker
Stalowa stolarka: Metal Madness
Mieszkaj, odpoczywaj, żyj
W świecie nieruchomości liczy się dziś nie tylko metraż, ale także lokalizacja, jakość materiałów i nowoczesne technologie. I jeszcze to coś, co sprawia, że mieszka nam się dobrze. Wśród inwestycji, które spełniają te wymagania, wyróżniają się dwa projekty Mariny Developer – CLUBHOUSE nad jeziorem Dąbie oraz Apartamenty 101 w sercu zielonego Warszewa. Pozostało jedynie kilka dostępnych mieszkań – cztery w Apartamentach 101 oraz pięć w CLUBHOUSE.
życiem nad jeziorem, jednocześnie mając łatwy dostęp do miejskich udogodnień. Aktualnie dostępne są jeszcze mieszkania 3-, 4- i 5-pokojowe o metrażu od 59 do 143 m², a wśród nich wykończone pod klucz mieszkanie nr A.1.1. Na metrażu 59,87 m2 znajdują się 3 pokoje, w tym salon z aneksem kuchennym. Do mieszkania przylega taras wyłożony trawą, co czyni z niego niezwykły, 30-metrowy ogród na pierwszym piętrze.
Zielone serce Warszewa
Apartamenty 101 to inwestycja, która zadowoli każdego, kto marzy o życiu w otoczeniu zieleni. Położone w bezpośrednim sąsiedztwie parku Warszewo-Podbórz, a także z Puszczą Wkrzańską od północy, oferują kontakt z naturą. To idealne miejsce dla rodzin z dziećmi oraz osób ceniących ciszę i spokój.
Podobnie jak w CLUBHOUSE, Marina Developer zadbał tutaj o najwyższy standard wykonania. Użycie wysokiej jakości materiałów budowlanych i wykończeniowych, nowoczesne technologie (m.in. pompa cyrkulacyjna ciepłej wody użytkowej, system smarthome od Fibaro, ogrzewanie podłogowe, system nawodnienia i automatyczna kosiarka na ogrodach) oraz estetyczne wykończenie wnętrz, to gwarancja komfortu i satysfakcji z mieszkania.
Mieszkańcy Apartamentów 101 mogą cieszyć się doskonałą komunikacją z centrum i pozostałymi dzielnicami Szczecina, co pozwala na szybki dojazd do pracy czy szkoły. W sprzedaży pozostały już tylko cztery mieszkania –3- i 4-pokojowe o metrażu od 79 do 115 m², co czyni tę ofertę jeszcze bardziej atrakcyjną dla osób poszukujących przestronnych i komfortowych lokali. Na pierwszym piętrze na nowych właścicieli czeka jeszcze 82-metrowe mieszkanie nr 9. Znajdują się tu 3 pokoje, w tym niemal 40-metrowy salon z aneksem kuchennym, a także łazienka, WC i korytarz. Do mieszkania należą również 2 balkony. Wystawa okien na
wschód i południowy wschód sprawia, że mieszkanie jest bardzo słoneczne.
Zamieszkaj tak, jak lubisz
Zainteresowanie inwestycjami CLUBHOUSE i Apartamenty 101 jest duże, a liczba dostępnych mieszkań szybko maleje. Ze wszystkimi dostępnymi lokalami można zapoznać się na odnowionej stronie internetowej Mariny Developer. Jeśli marzysz o wyjątkowym miejscu do życia, które łączy w sobie nowoczesność, komfort i bliskość natury, nie zwlekaj z decyzją. Dołącz do grona szczęśliwych mieszkańców i ciesz się życiem w jednym z najbardziej pożądanych miejsc w Szczecinie.
autor: Karina Tessar
Monumentalne różowe okulary na samym środku plaży, najdłuższe molo nad Bałtykiem, wciąż działająca kolonia artystyczna, a do tego nieokiełzana przyroda ze stromymi klifami i dziewiczymi plażami. Dodajmy jeszcze kolekcję setek dioram windjamerów i największe w Niemczech muzeum bursztynu. To wszystko na wciąż nieodkrytym dla masowego turysty półwyspie Fischland-Darß-Zingst oraz w jego miejskich „prologach” – Barth i Ribnitz-Damgarten. Ze Szczecina to około 150 minut jazdy samochodem lub pociągiem. Przez półwysep przebiega Velo Baltica, czyli trasa rowerowa dookoła Bałtyku – R10.
Pół wyspa pół raj
Fischland-Darß-Zingst to wąski, ale długi na niemal 50 kilometrów półwysep między Stralsundem a Rostockiem. Skomplikowana trójczłonowa nazwa pochodzi od nazw wysp bałtyckiego archipelagu, które już w XVII wieku połączyły się tworząc dzisiejszą mierzeję. Ich zespolenie to efekt wielkich sztormów i… przebiegłości oraz zawiści. Otóż wspominane powyżej hanzeatyckie porty domagały się zasypania istniejących cieśnin, co miało wykluczyć Barth, Ribnitz i Damgarten (wtedy osobne) z handlowej rywalizacji. Dziś wszystkie miasta żyją w symbiozie, oferując swoim gościom wspaniałe atrakcje i niepowtarzalną atmosferę.
Wizytę na Fischland-Darß-Zingst najlepiej zacząć w leżącym tuż przy wschodnim trzonie półwyspu starym pomerańskim Barth. Można tu łatwo dotrzeć pociągiem ze Stralsundu albo Rostocku. To niespełna dziesięciotysięczne miasto, które obok Wolina i uznamskiego Koserowa podaje się za legendarną Vinetę. Urodził się tu ostatni książę z dynastii Gryfitów – Bogusław XIV. Choć po zamku śladu nie ma, to warto poznać kameralną starówkę i zoba-
czyć najważniejsze zabytki, m.in. gotycki Kościół Mariacki (Marienkirche), zbudowany na miejscu książęcej siedziby klasztor protestancki (Adliges Fräuleinstift), wieżę Rybacką (Fangelturm), a obecnie obserwatorium astronomiczne, czy średniowieczną bramę Dammtor. Ciekawy jest także bardzki port, ze szczególnym uwzględnieniem współczesnych rzeźb o morskich inspiracjach. Obowiązkowym punktem zwiedzania musi być (!) Muzeum Windjamerów z prywatną kolekcją kilkuset wizerunków morskich białych ptaków – to nie tylko obrazy olejne, ale też trójwymiarowe dioramy. Oglądaniu tych niezwykłych zbiorów towarzyszy genialna przestrzeń dźwiękowa – nagrania z żaglowców na pełnym morzu! Admiratorów sztuki ucieszy z pewnością prezentowana w Vineta Museum wielka retrospektywa związanego z Barth uznanego pejzażysty Louisa Douzetta. Wystawa zatytułowana „Mondlicht und Wellenspiel” (Światło księżyca i fale) będzie pokazywana do końca 2025 roku. Mroczna atmosfera z jego obrazów często jest porównywana do tej znanej z płócien wielkiego romantyka Caspara Davida Freidricha.
Pół wyspa, pół raj
To wyjątkowo udane hasło promocyjne wschodniej części dawnego bałtyckiego archipelagu. Jej centrum to urocze wczasowisko – Zingst. Z Barth regularnie kursuje tu autobus VMV #210 (Verkehrsgesellschaft Mecklenburg-Vorpommern), a podróż wyjątkowo malowniczą trasą zajmuje niespełna półgodziny. Na półwysep dostaniemy się nową przeprawą, z której widać unikatowy zabytek techniki – obrotowy most Meiningenbrücke. Zingst to zadbany kurort (niewiele ponad 3000 mieszkańców) z kameralną zabudową, znacznie skromniejszą niż kurortowe perły architektury Uznamu czy Rugii. Jak na większości niemieckiego wybrzeża Bałtyku nie znajdziemy tu wielkich hoteli czy ośrodków wczasowych. Ewentualną budowę takowych od lat skutecznie blokują mieszkańcy regionu, nie chcąc powtórki choćby z polskiego wybrzeża. I słusznie! Choć jest i mankament: popyt rodzi podaż, więc ceny za noclegi w wysokim sezonie są tutaj horrendalne. Historia Zingst z uwagi na strategiczne położenie była niezwykle burzliwa. Beztroskim kurortem miasteczko stało się stosunkowo późno, bo dopiero pod koniec XIX wieku. Dość wspomnieć, że wzorcowe dla tej części Europy, założone przez księcia Meklemburgii-Schwerin Fryderyka Franciszka I, wczasowisko w pobliskim Heiligendamm powstało sto lat wcześniej, w 1793 roku. Powszechne uznanie Zingst zyskało dopiero 1911 roku po wybudowaniu linii kolejowej, umożlwiającej dotarcie z Berlina w niecałe 5 godzin. Rozwój i sławę zatrzymała w czasach NRD funkcja wojskowa, bo aż do 1992
roku eksperymentowano tu z rakietami sondującymi, służącymi... meteorologii. Po przełomie i likwidacji jednostki wojskowej Zingst znów stało się modnym miejscem. Osią miasteczka są klimatyczne deptaki, pełne sklepów, kawiarni i restauracji (Strandstrasse, Klosterstrasse), a centralnym placem jest Rynek Rybny (Fischmarkt). Ciekawe jest z pewnością molo zwieńczone stalową kapsułą zanurzająca się w odmętach Bałtyku (Tauchgondel Zingst). To niestety nie Błękitna Laguna i widoki zza bulaja są raczej… mętne. Za podwodną podróż należy zapłacić 12€ (ulgowy 7€). Lepiej zjeść loda, na przykład w posypce lukrecjowej (tak, mniam!) za około 3€. Atrakcją, która z pewnością pozostanie w pamięci na dłużej są rozsiane w miasteczku i jego okolicach monumentalne instalacje i rzeźby. Ikoniczne (legendarne?) stały się ogromne różowe okulary Marca Mosera. „SEA PINK II” latem można podziwiać na plaży, a poza sezonem przed wejściem na molo lub na placu przy Max Hünten House czyli Centrum Fotografii powstałym na cześć związanego z Zingst wybitnego malarza i fotografa. Dokumentacja podróży Hüntena dookoła świata z pierwszej dekady XX wieku zainspirowała współczesne władze gminy do stworzenia laboratorium i szkoły fotografii, a także popularnych warsztatów, cyklu prestiżowych wystaw oraz Festiwalu Fotografii „Horizons Zingst”. Owe różowe okulary są elementem projektu „Olympus FotoKunstPfad Zingst”, czyli kilkunastu obiektów doskonałych do nauki fotografii, będących jednocześnie niepowtarzalnymi motywami fotograficznymi, co w dobie mediów społecznościowych nie pozostaje bez znaczenia…
Majorka NRD
Środkowa część półwyspu to dawna wyspa Darß. Największy obszar zajmuje Park Narodowy Mierzei Pomorza Przedniego (Vorpommersche Boddenlandschaft), sięgający aż do zachodnich wybrzeży Rugii. Warto zanurzyć się w ostoi dzikiej przyrody, szczególnie późną jesienią, bo to największe w Europie miejsce zimowania żurawi – przylatuje tu ponad 30 000 osobników. Park najlepiej zwiedzać na rowerze, zatrzymując się na dziewiczych plażach, z których widać już niedostępne dla ludzi laguny. Centrum tej części Fischland-Darß-Zingst jest Prerow, kolejne typowe wczasowisko z dziesiątkami niewielkich pensjonatów, uroczym centrum pełnych rzemieślniczych sklepików i restauracji. We wschodniej części znajduje się niewielkie muzeum historyczne Darß-Museum Prerow z wystawą poświęconą rybołówstwu oraz szkutnictwu. Miasteczko od plaży oddziela osobliwy akwen Prerower Storm. W języku niemieckim określa się to jako Seegatt. To ani rzeka, ani morze, ani jezioro… ot osobliwa zatoka, kanał albo delta. Jego główny nurt służy dziś sportom wodnym oraz rekreacji, a w środkowej części można zwiedzać pozostałości legendarnego średniowiecznego zamku zwanego „Hertesburgiem”. Prerow uchodzi także za kolebkę… malarskiego ekspresjonizmu. Przyjeżdżali tu artyści związani ze słynną Künstlergruppe Brücke, m.in. Aleksiej Jawlenski czy Erich Heckel. Po 1989 roku kurort nazywano Majorką NRD. Latem wypoczywało tu 20 razy więcej wczasowiczów niż mieszkańców, a wielki kemping, dzisiejszy Rainbow Camp Prerow, gościł ponad 10 000 wczasowiczów. Prerow było znane w całej NRD także
z… dyskotek, to kultowe lokale Dünenhaus, Helgoland i Seestern. Dziś z kolei słynie z największej w Niemczech plaży dla nudystów czyli FKK – Freikörperkultur – kultura wolnego ciała. I jeszcze jedno „naj”: w sierpniu 2024 roku do użytku zostanie oddane nowe molo, jak na rekordowe wczasowisko przystało – największe nad morzem Bałtyckim. Pomost będzie liczył aż 720 metrów.
Kolonia Prestiżu Zachodnia cześć półwyspu to Fischland. Ciekawe są wioski, oczywiście będące prestiżowymi i drogimi wczasowiskami, położone nad brzegiem Saaler Bodden – Wieck auf dem Darß czy Born. Sielanka w czystej postaci! Niekwestionowaną „gwiazdą” całego półwyspu Fischland jest Ahrenshoop. Sława tego miejsca jest wielka i doniosła. To prestiżowe wczasowisko mogące śmiało konkurować ze snobistycznym Heligendamm albo wymuskanymi uznamskimi Cesarskimi Kurortami – Kaiserbäder, w którym starą zabudowa albo się zachowała, albo została pieczołowicie zrekonstruowana. Kiedy patrzy się na plansze ze starymi zdjęciami albo obrazami i porównuje z dzisiejszym widokiem to trudno znaleźć różnice. Z historycznych ciekawostek warto nadmienić, że przebiegała tutaj granica między Pomorzem a Meklemburgią. Miasteczko przed wiekami pełniło ważne funkcje obronne, było także strategicznym handlowym przyczółkiem książąt z dynastii Gryfitów. Przyrodnicze, a co za ty idzie lecznice i rekreacyjne walory odkryto już w połowie XIX wieku. Wtedy też zaczęli przyjeżdżać tu artyści,
którzy dość szybko powołali kolonię artystyczną i szkołę malarstwa. W okresie nazistowskim zbudowano tu wiele luksusowych willi dla funkcjonariuszy bliskich Hermannowi Göringowi, które z kolei w czasach NRD udostępniano tzw. niezbędnym na zachętę, „by nie wyjeżdżali z kraju”. Dziś Ahrenshoop to wspaniałe miejsce do wypoczynku o niepowtarzalnej urodzie i atmosferze. To kurort z wielką klasą, oczywiście odpowiednio drogi. Jego wizytówką, oprócz plaż, jest Kunstmuseum Ahrenshoop, mieszczące się w nowoczesnych pawilonach nawiązujących architekturą do dawnej zabudowy osady. Na co dzień można tu oglądać znakomitą kolekcję dzieł wybitnych członków Künstlerkolonie, organizowane są także wystawy czasowe (bilety: 10/5 €). We wrześniu 2024 roku zostanie otwarta retrospektywa artystów z bliźniaczej kolonii w litewskiej Nidzie (Nidden) oraz prezentacja grafik Joachima Böttchera. Oprócz Kunstmuseum w kurorcie działa kilkanaście prywatnych galerii o bardzo ciekawych programach wystawienniczych, m.in. Kunstkaten Ahrenshoop, Galerie Alte Schule, Dornenhaus, Neues Kunsthaus. Wiele dzieł lokalnych artystów można oczywiście zakupić, co czyni z Ahrenshoop ciekawy salon sztuki współczesnej, wyznaczający artystyczne trendy. Spacer po kurorcie to wyjątkowa przyjemność. Często wydawało mi się, że jestem bohaterem jakiejś Pixarowskiej
bajki, a świat dookoła mnie jest animowany. Niektóre wille zachwycają wyszukanymi ornamentami, inne… prostotą. Tutaj nawet publiczne toalety kryte są strzechą! Wszystko zaś tonie w fantazyjnie zakomponowanej zielni – Ahrenshoop to wielki ogród! Warto też zobaczyć zachowany Wiatrak Holenderski z intrygującą kawiarnią, modernistyczny pawilon Bunte Stube, w któ®ym dziś działa spora księgarnia, albo niezwykły kościół (Schifferkirche) łączący tradycję oraz nowoczesność: strzecha vs. szkło. Przy głównej ulicy (Dorfstraße 30B) można zobaczyć niezwykłą budowlę, która przywodzi na myśl dom… Shreka. Na południe od miasteczka – aż do Wustrow, ciągną się wysokie klify, o które z dużą siła roztrzaskują się niesione północnym wiatrem fale. Tak, w tej części wybrzeża wieje znacznie mocniej, niż w jego wschodniej części, albo tej osłoniętej od zachodu lądem. Klify można podziwiać od dołu (jesienią i zimą przejście jest albo trudne, albo niemożliwe, czego osobiście doświadczyłem) lub spacerując ścieżką na ich szczycie. Samo Wustrow to kolejne wczasowisko, o charakterze i atmosferze podobnej do wcześniej opisywanych. Z historycznych przekazów wiadomo, że miejsce było ważnym ośrodkiem pogańskiego kultu, stąd też etymologia pierwotnej nazwy: Swante Wustrow – Święta Wyspa. Na uwagę zasługują przeskalowane zabudowania powołanej w XIX wieki Szkoły Nawigacyjnej
Wielkiego Księcia Meklemburgii (Großherzogliche Mecklenburgische Navigationsschule), a dziś kompleks apartamentów. Ciekawy jest widok na okolicę z wieży neogotyckiego kościoła, trzeba zobaczyć Fischlandhaus czyli dawny dom kapitański, a dziś ośrodek kultury oraz zabytek techniki –eksperymentalną turbinę wiatrową Vestas V25-200.
Bursztynowe miasto
Wycieczkę po półwyspie Fischland-Darß-Zingst najlepiej zakończyć w Ribnitz-Damgarten (ponad 15 000 mieszkańców). Kiedyś dwa osobne miasta, pierwsze meklemburskie, drugie pomorskie. Onegdaj wrogie, dziś zgodnie tworzące jeden miejski organizm. Ribnitz-Damgarten nosi przydomek Bernsteinstadt, czyli Bursztynowe Miasto. Faktycznie w dawnym klasztorze Klarysek (Klarissenkloster) mieści się cenione muzeum bursztynu. Warto zobaczyć jego zbiory, m.in. replikę… Bursztynowej Komnaty. Jest tu także szczeciński akcent – kopia figurki słynnego Bursztynowego niedźwiadka. Znakomicie upamiętniono pobyt w mieście wybitnego malarza Lyonela Feiningera – to bardzo dobrze oznakowany szlak z charakterystycznymi kolorowymi pylonami informacyjnymi. Grafika przedstawiająca tutejszą Bramę Rostocką jest powszechnie znanym dziełem Feiningera. W centrum Ribnitz trzeba zobaczyć zabudowania wokół Rynku z eklektycznym Kościołem Mariackim, klasycystycznym Ratuszem oraz rzemieślniczymi podwórkami Kleine Fischergasse. Atrakcyjna jest Promenada nad Saaler Bodden, gdzie stoi intrygująca rzeźba Jo Jastrama „Der Zirkus kommt” (Cyrk przyjechał).
By poznać największe atrakcje Fischland-Darß-Zingst oraz jego miejskich bram – Barth i Ribnitz-Damgarten może nie wystarczyć jeden dzień. Wnikliwa eksploracja to podróż przynajmniej na weekend. Jednak próba dokonania tego może być dla ekstremalnych turystycznych zatraceńców wyzwaniem. Ze Szczecina do Barth, skąd najlepiej rozpocząć wycieczkę, można szybko dostać się autostradą A20, podróż koleją też jest wygodna, choć wymaga kilku przesiadek – R4 ze Szczecina do Pasewalku, dalej R3 do Stralsundu, a tutaj kilka minut pociągiem w kierunku Rostocku z przesiadką w Velgast. Cała podróż do Barth nie powinna zająć więcej niż 2,5 godziny. Warto też rozważyć „podbój” Fischland-Darß-Zingst skoro świt, po nocy spędzonej w Stralsundzie lub Rostocku (co rekomenduję, wówczas do szybkiego poznania atrakcji faktycznie może wystarczyć jeden dzień). Po samym półwyspie najwygodniej poruszać się własnym autem albo rowerem, jest także bardzo dobrze funkcjonująca komunikacja autobusowa (VMV). Uwaga, choć pociągi łączące Rostock i Stralsund, a przejeżdżające prze Ribnitz-Damgarten West oraz Velgast (węzeł przesiadkowy do Barth), jeżdżą w regularnym akordzie do późna w nocy, to autobusy VMV łączące stacje kolejowe z Ahrenshoop lub Zingst kończą regularne kursowanie znacznie wcześniej, około 18.30 – 19.00. W wysokim sezonie między Barth a Zingst kursują promy – bilety w jedną stronę to 12€, w obie 18€, opłata dodatkowa za rower to 2,50 €.
autor/foto: Daniel Źródlewsk
EQE – Mercedes wjeżdża w przyszłość
Samochody elektryczne staną się powszechne, czy tego chcemy, czy nie. O słuszności tej zmiany przekonuje dr inż. Łukasz Mozga, adiunkt w Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym, specjalista ds. diagnostyki, który przetestował dla nas nowego Mercedesa EQE 350 4Matic.
MOC SILNIKA: 292 KM / 215 KW
PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA: 210 KM/H
PRZYSPIESZENIE: 6,3 S. – 100 KM/H
ZASIĘG: 572 KM
PREZENTOWANY MODEL
MERCEDES-BENZ EQE 350 4MATIC DOSTĘPNY W FINANSOWANIU LEASE&DRIVE JUŻ OD 1 395,51 ZŁ
NETTO/MIESIĘCZNIE
– To samochód, który zaskakuje wnętrzem i dynamiką jazdy – mówi. – Bardzo dobrze trzyma się drogi, świetnie zachowuje się zawieszenie. Kiedy do niego wsiadłem, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jakością wykonania i wygodą, którą czuć w trakcie jazdy. Jeśli chodzi o design, Mercedes bardzo ładnie to wyważył. Z jednej strony jest to pojazd
elektryczny, ale pewne elementy wykończenia kojarzą się ze spalinówkami. Dzięki temu osoba, która przesiada się z auta spalinowego do elektrycznego, nie doznaje szoku technologicznego, tylko krok po kroku uczy się nowych rzeczy.
Kolejna rzecz, którą zachwycił się nasz rozmówca, to bezpieczeństwo w trakcie jazdy. – Nawet kiedy próbowałem bardziej przycisnąć, to nie wypadłem z trakcji, gdyż ten model Mercedesa jest tak zaprojektowany, że doskonale trzyma się drogi. Systemy wspierajci,e kierowcę i dbające o jego bezpieczeństwo są tutaj stonowane. Auto ingeruje w twój styl jazdy, sugeruje, że możesz zrobić sobie krzywdę, ale nie reaguje na zasadzie szoku, kiedy wykonujemy niewłaściwy manewr. Robi to płynnie, delikatnie. Nasz kierowca docenił także intuicyjność EQE, którą zawdzięcza funkcji „Hej, Mercedes". – To kolejne fajne rozwiązanie, gdyż naprowadza użytkownika bez potrzeby przeglądania książki elektronicznej czy manualnej. Wystarczy powiedzieć, czego chcemy – dodaje. – Ten rodzaj rozwiązania bardzo szybko wprowadza nowego właściciela w możliwości tego auta.
Przy okazji testowania nowego EQE poruszyliśmy temat elektryfikacji samochodów, w której Mercedes bez wątpienia jest czołówce. – Jako że jestem pracownikiem dydaktyczno-naukowym w Katedrze Mechatroniki i działam przy projekcie wodorowym, mam dużą wiedzę z zakresu elektryfikacji i tego, w jakim kierunku pójdzie motoryzacja –podkreśla dr Łukasz Mozga. – Elektryfikacja jest przyszłością, czy tego chcemy, czy nie. Bardzo dużo osób nadal potępia elektryki, ale tylko dlatego, że nie miało okazji przejechać się takim pojazdem. Często argumentem przeciw jest to, że baterie są drogie. Proszę spojrzeć na taką sytuację: kiedy wprowadzono diesla, początkowo te silniki były drogie w eksploatacji. Z czasem zaczęły być tańsze, przystępne cenowo. I to samo się dzieje z elektrykami. Mercedes pracuje aktualnie nad nową generacją baterii, które będą miały dwa razy większą pojemność akumulatorów i jednocześnie czas ich ładowania będzie skrócony. Ma w zanadrzu technologicznym prototyp pojazdu wodorowego, gdzie ładujemy wodór i wytwarzamy z niego energię elektryczną do zasilania silników elektrycznych. Moim zdaniem pójdziemy w elektryfikację. Coraz więcej producentów idzie w kierunku wodoru, widzi w tym przyszłość.
Drugi zarzut, który się pojawia to, że produkcja baterii jest niekorzystna dla środowiska. Proszę tylko zobaczyć – każda technologia, która jest długofalowo sprzyjająca środowisku, w fazie początkowej ma także minusy. Takim przykładem były chociażby wiatraki – tłumaczy nasz rozmówca. – Zarzuty pojawiają się także w przypadku utylizacji baterii. Mitem jest, że nie ma technologii odzysku surowców z baterii. Są takie technologie. Dyrektywa unijna tak nakazuje, są na to specjalne procedury. Dodatkowo wiele uniwersytetów pracuje nad nowymi technologiami w tym kierunku. Podsumowując – elektryfikacja jest przyszłością, a przyjemność z jazdy takim autem jak nasz Mercedes EQE jest ogromna. autor: Aneta Dolega / foto: Alicja Uszyńska
Zapraszamy do Autoryzowanego Salonu Mercedes-Benz Mojsiuk w Szczecinie - Dąbiu, ul. Pomorska 88 lub pod nr telefonu: +48 91 48 08 712 www.mojsiuk.mercedes-benz.pl
Szukaj nas na Facebooku: Mercedes-Benz Mojsiuk i Instagramie: mercedesbenz_mojsiuk
Zachodniopomorski
Range Rover Experience
Wczesnym rankiem z salonu Bońkowscy British Auto w niezwykłą podróż wyruszyła flota modeli marki Range Rover. Trasa liczyła 250 km i prowadziła przez malownicze krajobrazy Pomorza
Zachodniego.
Pierwszym przystankiem na trasie był zaprzyjaźniony z marką Pałac Manowce – odrestaurowany dworek położony na skraju puszczy, nad brzegiem Zalewu Szczecińskiego. Miejsce to, oddalone od miejskiego zgiełku, okazało się idealnym tłem dla wspólnego brunchu i krótkiego odpoczynku.
Kolejnym punktem na trasie była Wieża Widokowa oraz Woliński Park Narodowy, słynący z pięknych klifów oraz doskonale utrzymanych lasów bukowych. Wieża Widokowa o wysokości ponad 30 metrów oferowała niezrównane widoki na panoramę regionu zachodniopomorskiego, które uczestnicy mogli podziwiać z tarasu widokowego na wysokości 26 metrów. Po pełnym emocji dniu uczestnicy dotarli do Świnoujścia, gdzie zakończyła się pierwsza część ekscytującej przygody. W hotelu czekał na nich zasłużony odpoczynek, pozwalający zregenerować siły przed kolejnymi atrakcjami.
Ekscytująca podróż o wschodzie słońca
Już o czwartej nad ranem w sobotę uczestnicy wyruszyli na lot balonem o wschodzie słońca. Magiczny moment, gdy słońce wynurza się zza horyzontu, a balon unosi się nad ziemią, był niezapomniany. Z tej perspektywy uczestnicy mieli okazję podziwiać piękną wyspę Wolin i Zalew Szczeciński. Pierwsze promienie słońca, malujące niebo na złocisty odcień, tworzyły bajkowy widok na spokojne wody zalewu, urokliwe zatoczki oraz wyspy.
To wydarzenie nie tylko pokazało piękno regionu, ale także umożliwiło uczestnikom doświadczenie luksusu i doskonałych właściwości jezdnych pojazdów marki Range Rover. Zachodniopomorski Range Rover Experience dostarczył niezapomnianych wrażeń i wyjątkowych emocji, które na długo pozostaną w sercach wszystkich uczestników.
Range Rover w najlepszej odsłonie
Modele marki Range Rover, które wzięły udział w tej niezwykłej eskapadzie, to: elegancki Range Rover, dynamiczny Range Rover Sport, stylowy Range Rover Velar oraz kompaktowy Range Rover Evoque. Specjalnie przygotowana trasa pozwoliła odkryć pełen wachlarz możliwości, jakie oferują te ikoniczne pojazdy. Każdy zakręt, wzniesienie i odcinek trasy dostarczały nowych wrażeń, podkreślając doskonałe osiągi i niezrównany komfort jazdy, który jest znakiem rozpoznawczym marki.
Najbardziej luksusowy model Range Rover Autobiography 4.4 V8 530 KM budzi respekt. Dzięki 4.4-litrowemu benzynowemu silnikowi V8, słynącemu z charakterystycznego dźwięku, wspomaganego układem miękkiej hybrydy (mild hybrid), mamy do dyspozycji moc rzędu 530 KM. Przedstawiony model to 5-drzwiowy SUV z panoramicznym, przesuwanym elektrycznie dachem. Samochód wita nas przestronnym i luksusowym wnętrzem, wyposażonym w podgrzewane i wentylowane siedzenia z masażem, podgrzewaną kierownicą, skórzaną tapicerką. W wyposażeniu znajduje się też wyświetlacz head-up, dzięki czemu można mieć wzrok na drodze przez cały czas, a o bezpieczeństwo
dba dodatkowo szereg współpracujących ze sobą systemów. Z tyłu znajdują się także ekrany dla pasażerów, dzięki którym mogą oglądać ulubione filmy czy seriale. Wśród innych dodatkowych elementów, zwiększających przyjemność z jazdy, warto wymienić m.in. elektrycznie zasuwane boczne zasłonki przeciwsłoneczne, automatyczną czterostrefową klimatyzację, system oczyszczania powietrza w kabinie Air Purification Pro, a także lodówkę w przedniej konsoli centralnej oraz przygotowanie postojowe temperatury kabiny Cabin Pre Conditioning.
Range Rover Sport Dynamic SE 3.0 D wyróżnia się dynamiką jazdy i sportowym pazurem. Jest to luksusowy SUV o wyrafinowanym designie z zaawansowaną technologią i doskonałymi osiągami. System Terrain Response 2 steruje napędem oraz przeróżnymi systemami, czujnikami i wysokością prześwitu. Mamy tu także terenowy tempomat oraz możliwość brodzenia w wodzie do wysokości 90 cm. Wnętrze jest równie imponujące: skórzana tapicerka, dach panoramiczny oraz nietuzinkowe audio sygnowane przez firmę Meridian zapewniają ukojenie podczas podróży. To bardzo dobrze wyciszony samochód. Panuje w nim przyjemna cisza przerywana tylko miłymi pomrukami sześciocylindrowego silnika. Nierówności na drodze są elimino-
wane przez pneumatyczne zawieszenie, co sprawia, że po wielu godzinach jazdy nie czujemy zmęczenia i to niezależnie od stanu drogi. Elektryczny hak holowniczy zapewnia nie tylko funkcjonalność, ale także umożliwia utrzymanie czystej i estetycznej linii nadwozia pojazdu.
Range Rover Velar Phev to awangardowy i elegancki SUV w wersji hybrydowej, o płynnej linii nadwozia. Futurystyczny i zaawansowany technologicznie, o rzadko spotykanej mocy 404 KM, może pokonać do 64 kilometrów w trybie EV. Jest idealny w trasy i jazdę po mieście. Łączy elegancję, ekologiczną świadomość i doskonałe osiągi, czyniąc go idealnym wyborem dla tych, którzy oczekują od samochodu nie tylko stylu, ale i nowoczesnych rozwiązań technologicznych. Zamontowano tu m.in. system Terrain Response z systemem Dynamic, system kamer 3D czy czujnik brodzenia przez wodę. W zakresie bezpieczeństwa kierowcę wspiera szereg systemów i asystentów. Szalenie wygodny i elegancki, skórzana tapicerka, fotele z opcją masażu, bezprzewodowa ładowarka telefonu sprawiają, że samochód sprawdza się na co dzień.
Range Rover Evoque 2.0 D to najmniejszy SUV marki. Minimalistyczny i charyzmatyczny, jest wygodnym towarzyszem w mieście i poza nim. Dzięki efektywnemu napędowi na 4 koła auto nadaje się do bliższych i dalszych podróży z całą rodziną. Wewnątrz auta znajdziemy szklany ekran dotykowy o przekątnej 11,4 cala, system audio Meridian, skórzaną tapicerkę oraz bezprzewodową ładowarkę do telefonu.
O bezpieczeństwo dbają m.in. systemy: monitorowania ciśnienia w oponach, monitorujący zmęczenie kierowcy, ostrzegania przed kolizją czy rozpoznawania znaków drogowych z adaptacyjnym ograniczeniem prędkości.
Wszystkie prezentowane modele czekają na jazdy testowe w salonie Bońkowscy British Auto. Zapraszamy!
tekst: Aneta Dolega / foto: materiały prasowe
Autoryzowany salon Land Rover i Jaguar w Szczecinie | Bońkowscy British Auto Ustowo 58, 70-001 Szczecin +48 91 852 34 00 | salon@british-auto.pl www.british-auto.landrover.pl/contact-us | / JLRBonkowscy Zapraszamy do naszego salonu i serwisu
PRZYGOTUJ SIĘ NA
PRZYSZŁOŚĆ z międzynarodową maturą Cambridge
Edukacja Cambridge w małych grupach od przedszkola do matury międzynarodowej.
Codzienna komunikacja w języku angielskim w gronie międzynarodowych przyjaciół (m.in. z NATO)
Wyjątkowe warunki rekrutacji 2024/2025 dla uczniów klas IV-VIII szkół podstawowych ze znajomością języka angielskiego (w miarę dostępności miejsc).
Król motocykli, ikona motoryzacji i przedmiot pożądania wielu osób. Harley-Davidson to najdłużej działająca marka motocyklowa na świecie, która skończyła 121 lat. Kiedy robiono międzynarodowe badania co do rozpoznawalności logotypów i nazw, Harley-Davidson uplasował się na drugim miejscu, tuż za Coca-Colą. O fenomenie Harleya można mówić godzinami.
– Zakup tego motocyklu to początek drogi, bo w sumie kupujemy jego bazę, a to jak on będzie później wyglądał, zależy wyłącznie od naszej wizji i salonu, który pomoże nam ją zrealizować – mówi Piotr Woźniakowski ze szczecińskiego salonu Harley-Davidson. – W naszym salonie oprócz motocykli znajdziemy mnóstwo gadżetów, ubrań i akcesoriów. Sprzedaliśmy raz klientowi lodówkę z logiem Harleya, a także dywan. Kupując Harleya, kupujemy cały związany z nim świat motocyklistów.
Nie bez powodu Harley zrobił karierę w filmie. – „Easy Rider”, serial „Sons Of Anarchy” to filmy, w których Harley gra obok aktorów – wymienia Piotr Woźniakowski. – Pojawił się także w „Terminatorze” i, co ciekawe, często mamy klientów, którzy pytają o ten właśnie model Harleya, ten, którym jeździł Arnold Schwarzenegger. Harleye, które stanęły przed naszym obiektywem, to dwa różne modele. – Pan America to typowo turystyczny motocykl, mało „harleyowy”. To model, który powstał z potrzeby
Street Bob 114
- pojemność silnika 1868 ccm³ - moment obrotowy 155 NM przy 3250 OBR/MIN
rynku, taki SUV wśród motocykli – wyjaśnia. – Cała reszta to cruisery, czyli motocykle, które dają przyjemność. Są idealne do jazdy po mieście, do krótkich wycieczek.
Pan Amercia to bardzo uniwersalny, a do tego mocny motocykl – posiada ponad 150 KM. Z drugiej strony przy wadze ok. 250 kg jest to lekki i bardzo zwinny motocykl. – Posiada kapitalne zawieszenie – podkreśla Piotr Woźniakowski. – Jest półaktywne. Możemy je elektronicznie ustawić, dzięki czemu nie czujemy, że jedziemy po nierównej nawierzchni. Ponadto ma pięć dostępnych trybów jazdy — Sport, Road, Rain, Off-Road lub Off-Road Plus. Jak wszystkie motocykle z kategorii ADV, jest on wysoki, ale ma on specjalną funk-
cję, dzięki której po zatrzymaniu się motocykl obniża się o ok. 5 centymetrów.
A czym się charakteryzuje drugi z naszych modeli? – Street Bob jest po to, żeby robić terror na mieście – dodaje z uśmiechem Piotr Woźniakowski. – Jego lekka i sztywna konstrukcja zapewnia mu niesamowitą zwinność i łatwość prowadzenia. Do tego ma typowo „harleyowy” wygląd. Jest chopperem czy inaczej mówiąc – cruiserem. Jest mroczny, surowy. Silnik o pojemności prawie dwóch litrów zapewnia idealną elastyczność i Harleyowy gang silnika. To idealny motocykl do miasta, na krótsze trasy i podróże z pasażerem...
autor: Aneta Dolega / foto: Bogusz Kluz
Pan America Special 1250 - pojemność silnika 1252 ccm³ - moc 150 KM
Kto jest niekwestionowaną gwiazdą wśród skuterów? Oczywiście Vespa. To ikona motoryzacji i włoskiego designu, która na przestrzeni lat pojawiała się w niezliczonych filmach, takich jak „Rzymskie wakacje”, „Słodkie życie” i „Quadrophenia”, publikacjach i kampaniach reklamowych, jako symbol ewolucji stylu życia powracającego do normalności po wojnie, a co za tym idzie wolność i niezależności.
Vespa była prekursorem, który zapoczątkował popularność skuterów na całym świecie. Relatywnie tani środek transportu dostępny był niemal dla każdego. Nazwa skutera została wybrana nieprzypadkowo. Vespa, czyli Osa nawiązywała do charakterystycznej wąskiej talii i szerokiego tyłu pojazdu. Stylistyka „włoskiej osy” do dziś pozostała niezmienna. Wykończenie, design i dobór dodatków przeszedł ogromną ewolucję. – Ponadczasowość tego skutera polega przede wszystkim na jego wyglądzie, a ten nie zmienił się od lat, czyli od 1946 roku – tłumaczy Maciej Chański, właściciel salonu Aries Szczecin. – Jest to jedyny skuter, którego karoseria wykonana jest z blachy. Zmienia się natomiast techniczna strona Vespy oraz ilość dodatków.
Ta techniczna strona to m.in. zestaw wskaźników z czytelnym wyświetlaczem informacji o podróży. Vespa MIA, akcesorium, które łączy skuter ze smartfonem, dzięki czemu można odbierać połączenia za pomocą przycisków na kierownicy, sterować listą odtwarzania i używać funkcji poleceń głosowych telefonu do wykonywania połączeń.
Primavera z silnikiem 125 cm³, to kultowy model, który zrewolucjonizował mobilność miejską w latach sześćdziesiątych. Primavera to czysta elegancja, ale we współczesnym, sportowym wydaniu. Chromowane detale i grafitowo-
-szare kontury podkreślają jego kształty, a żywa paleta kolorów sprawia, że tego skutera nie da się przeoczyć w tłumie. – Do jazdy nim wystarczy samochodowe prawo jazdy – mówi Maciej Chański. – Kolejny plus – nie obowiązuje jej strefa parkowania. Tym skuterem zaparkujemy wszędzie, gdzie chcemy. Jest świetnym pojazdem do poruszania się po mieście, znakomicie radzi sobie w sytuacji, gdy na drodze są korki. Jest wygodna i praktyczna. Pod kanapą skutera znajduje się schowek, w który możemy schować kask. Z przodu, przed kolanami znajduje się haczyk, na którym wieszamy torbę z zakupami. Vespą można pojechać również poza miasto, wtedy dołączamy do niej specjalną szybkę. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Wystarczy pojechać do Włoch i zobaczyć, jak Włosi jeżdżą skuterami, a jeżdżą nimi wszędzie. I tak od bardzo wielu lat.
Vespa to też ubrania, gadżety i akcesoria i do tego naprawdę stylowe, w końcu włoski rodowód zobowiązuje. Vespa kojarzy się z wakacjami, wolnością, z latem. Do dziś marka Piaggio wypuściła 129 modeli. Jeździli nimi i jeżdżą artyści: od Davida Bowie po Audrey Hepburn. Doczekała się także własnych muzeów. Jedno to Muzeum Piaggio w Pontederze, a drugie Muzeum Vespy w Rzymie.
autor: Aneta Dolega / foto: Bogusz Kluz
Nowy sponsor główny Invest in Szczecin Open
Polfund Fundusz Poręczeń Kredytowych S.A., który działa od 2001 roku i jest jednym z największych
funduszy poręczeniowych w Polsce, został nowym sponsorem głównym Invest in Szczecin Open. Władze miasta oraz organizatorzy turnieju bardzo liczą na tę współpracę, która potrwa trzy lata i ma pomóc m.in. rozwijać i promować Szczecin nie tylko na arenie polskiej, ale i międzynarodowej. Dlaczego Fundusz zdecydował się na sponsorowanie szczecińskiego turnieju i jakie ma plany związane z tym wydarzeniem Prestiż rozmawia z Marcinem Pawłowskim – Prezesem Zarządu Polfund FPK S.A.
Co zadecydowało, że Polfund postanowił zostać jednym z głównych sponsorów turnieju Invest in Szczecin Open?
Kilka powodów. Pierwszy – jesteśmy firmą ze Szczecina, działamy od ponad 20 lat i uważamy, że jednym z naszych zadań powinno być zaangażowanie w lokalne przedsięwzięcia A dlaczego wybraliśmy tenis? Ponieważ Invest in Szczecin Open, a wcześniej Pekao Szczecin Open, zasługuje na to, żeby mieć sponsora, który pozwoli utrzymać ten turniej w Szczecinie, pozwoli dać gwarancję, że będzie się on rozwijał. Od dwóch lat obserwuję turniej i widzę, że jest on zorganizowany profesjonalnie, co jest ogromną zasługą i efektem determinacji organizatorów.. Wydarzenie to jest również szansą na efektywny networking biznesowy. Dla Polfundu to szansa, by pokazać się mieszkańcom miasta i mówić o tym kim jesteśmy i co robimy.
Przedstawiciele Polfundu być może obserwują zmagania turniejowe dłużej od Pana. Na pewno dzielili się z Panem opiniami na jego temat. Decyzja o sponsorowaniu Invest in Szczecin Open nie była więc chyba podjęta ad hoc, pod wpływem impulsu, tylko głęboko przemyślana i przekalkulowana?
Nigdy w życiu (śmiech). To była decyzja spontaniczna. I takie są najlepsze. Wiadomo przecież, że oprócz kalkulacji zdrowo rozsądkowej są jeszcze emocje, podejście do długofalowej strategii. Gdy zastanawialiśmy się kogo wesprzeć, między piłka nożną a tenisem, wybraliśmy tenis. Dlaczego? Bardziej pasuje do naszego modelu biznesowego (B2B), bo tak głównie operujemy jako Fundusz Poręczeń Kredytowych. Myślę, że w inwestowaniu umową sponsoringową w sport, z biznesowego punktu widzenia, jest tyle samo serca i emocji.
Pan gra w tenisa?
Nie, ale grałem i gram w siatkówkę oraz koszykówkę, dużo jeżdżę na rowerze. Dużo też grałem w badmintona oraz próbowałem padla na kortach na Gumieńcach. Jak każdy Polak znam się dobrze na piłce nożnej i tenisie (śmiech), zwłaszcza odkąd Iga Świątek zaczęła odnosić sukcesy. Jako bankowiec zazdrościłem jednak bankowi Pekao S.A. decyzji o włączeniu się w turniej, bo uważam, że to jest świetna marka dla segmentu małych i średnich firm czy private bankingu. Tenis jest taką platformą do właściwego połączenia biznesu ze sportem, również dla klientów zamożnych.
Czy Polfund wiąże jakieś określone, konkretne oczekiwania z udziałem w Invest in Szczecin Open?
Oczywiście. Zakładamy, że rozpoznawalność naszej marki w segmencie poręczeń kontraktowych będzie wyższa. Cel numer jeden to jest wspierać Szczecin. Przyznam się szczerze, że wierzę w promocję miast poprzez wydarzenia sportowe i kulturalne. Myślę, że włodarze miasta to rozumieją. Dlatego czy organizacja finału regat The Tall Ships Races czy też utrzymanie turnieju tenisowego jest dla nich tak istotne. Uważam, że duże, pół milionowe miasto powinno mieć wydarzenie, które będzie niosło się po świecie. Zakładam, że nie tylko uda nam się utrzymać turniej, ale w dalszej perspektywie również go rozwinąć. Wierzymy, że rozpoznawalność marki Polfund wśród firm, które startują w przetargach publicznych wzrośnie, ale przede wszystkim chcemy pomóc miastu i turniejowi.
W tym roku Polfund przeznaczył na dofinansowanie turnieju kwotę w wysokości 500 tys. złotych. Czy będzie ona rosła w następnych latach, czy też będzie to stawka stała?
To zależy od naszego udziałowca – banku Santander. Ale myślę, że na tę chwilę ta kwota jest w zupełności wystarczająca. Jest dużo firm, które zapominają o tym, że warto pomóc najbliższemu otoczeniu. To nie musi być turniej. Warto np. postawić ławkę dla emerytów, zbudować jakiś plac zabaw dla dzieci, zasponsorować świetlicę w szpitalu, włączyć się do działań izb gospodarczych czy nawet w pomoc w prostych inicjatywach lokalnych.
Polscy przedsiębiorcy w ostatnich latach odnoszą spektakularne sukcesy. Z moich obserwacji wynika, że nie mamy jeszcze biznesowej kultury dzielenia się naszymi osiągnięciami. Mamy fantastyczny zysk? Może więc warto mocniej zaangażować się w życie miasta w którym działamy lub w życie środowiska w otoczeniu firmy. To relatywnie małe koszty, ale pokazują, że jesteśmy społecznie odpowiedzialni.
Jeżeli z Polfundem pójdzie za rok kolejnych pięć firm budżet imprezy będzie większy. Marzy mi się, aby do tego turnieju ustawiały się kolejki sponsorów chętnych do nawiązania współpracy. Tenis jest sportem kojarzonym z klientami zamożnymi. To świetne miejsce dla banków, instytucji finansowych, które operują w tym segmencie. Musimy jednak zapewnić przestrzeń i jakość takiego wydarzenia. Invest in Szczecin Open nie ma się czego wstydzić, strefy VIP-owskie są na najwyższym poziomie, musimy być z tego wydarzenia po prostu bardziej dumni, mocniej się nim chwalić Inwestowanie w sport może być kołem zamachowym dla lokalnej gospodarki. Trzeba w to uwierzyć, trzeba o tym mówić i trzeba dać przykład innym. Nie może to być jednak jednorazowy wyczyn. Myślę, że w naszym przypadku jest szansa zbudowania długofalowej współpracy.
Szczecińska Wieża Bismarcka to nie tylko niezwykłej urody historyczny zabytek, ale także doskonałe miejsce na organizację wyjątkowych imprez firmowych, jubileuszy, urodzin, a nawet ślubów. Oto sześć powodów, dla których warto zorganizować wydarzenie w tym niezwykłym miejscu. Zdradził je nam Wojciech Kłodziński, prezes Rentumi Tower i właściciel wieży.
1. Wieża Bismarcka umiejscowiona jest w malowniczym miejscu, na Zielonym Wzgórzu w Szczecinie. Atmosfera historycznego miejsca, połączona z pięknym widokiem na panoramę Odry, doda każdej imprezie niepowtarzalnego charakteru.
2. Przestronny plac przed wieżą, otoczony zielenią, stwarza wiele możliwości organizacyjnych. Jest to idealne miejsce do rozstawienia grilla, namiotów i różnych stref tematycznych. Teren wokół wieży umożliwia także organizację różnorodnych aktywności na świeżym powietrzu.
3. Oferujemy szeroką gamę atrakcji, które urozmaicą każdą imprezę, m.in.: grilla z przekąskami na świeżym powietrzu, oprawę muzyczną i oświetlenie, pokazy ogni, spotkanie z przewodniczką, wspólne malowanie obrazów, poszukiwania z wykrywaczami metalu, szkolenie ze wspinaczki, zajęcia z medytacji oraz fitness. Jest to również idealny plener do sesji zdjęciowych.
4. Zapewniamy profesjonalną realizację wydarzenia. Współpracujemy z firmami cateringowymi i eventowymi, dzięki czemu każda impreza jest nie tylko smaczna, ale i pełna atrakcji.
5. Zapewniamy przy organizacji imprez pełne wsparcie techniczne i logistyczne.
Wybielanie laserowe
Licówki pełnoceramiczne
Nakładki ortodontyczne
Implantologia i Stomatologia ul. Sienna 4/1, 70-542 Szczecin tel.: +48 91 812 15 41, +48 607 236 896 www.koryznaclinic.com
6. Poznanie wieży i jej historycznego otoczenia może stać się częścią programu imprezy, dodając jej edukacyjny wymiar i podkreślając unikalność tego miejsca. To doskonała okazja, aby wzmocnić lokalny patriotyzm, pokazując uczestnikom piękno i wartość historyczną regionu.
Zapraszamy do umówienia spotkania i ustalenia terminu niezapomnianej imprezy firmowej.
Rentumi Tower – Wojciech Kłodziński, +48 692 940 073, tower@rentumi.pl
Fiskus a menedżerowie rozliczający się
ryczałtem
Organy podatkowe coraz uważniej analizują rozliczenia menedżerów, którzy korzystają z ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych. Choć nie prowadzi to do masowych kontroli, fiskus szczegółowo sprawdza dokumentację świadczonych usług, ich wycenę, stawkę ryczałtu oraz to, kto jest ich odbiorcą. Jak się okazuje, wielu przedsiębiorców ma problemy z prawidłowym udokumentowaniem swoich działań.
Ryczałt od przychodów ewidencjonowanych zyskał na popularności wśród menedżerów ze względu na stosunkowo niską stawkę i prostotę ustalania składki zdrowotnej. Jednak obecnie coraz trudniej jest skorzystać z atrakcyjnej stawki ryczałtu wynoszącej 8,5 proc. Fiskus zaostrza swoje podejście, coraz częściej wymagając zastosowania wyższych stawek. Dodatkowo nasila się liczba kontroli dotyczących prawidłowości rozliczeń.
W ostatnim czasie zauważalny jest nowy trend w działaniach organów podatkowych. Fiskus wszczyna czynności sprawdzające wobec menedżerów, którzy łączą funkcje zarządzania spółką z prowadzeniem jednoosobowej działalności gospodarczej. – Organy podatkowe analizują różne aspekty działalności, w tym dokumentację wykonania usług, odbiorców oraz wynagrodzenie, a także weryfikują stosowane stawki ryczałtu. Wygląda na to, że fiskus dąży do ograniczenia korzystnych rozliczeń B2B, bez wprowadzania formalnych zmian w prawie – tłumaczy Joanna Szymańska, doradca podatkowy i współwłaścicielka kancelarii podatkowej MTL Szymańska & Zielińska Wspólnicy Księgowość.
Dodaje, że przedsiębiorcy są zaniepokojeni ostatnimi zapowiedziami dotyczącymi oskładkowania umów o dzieło oraz nadania Państwowej Inspekcji Pracy uprawnień do przekwalifikowania umów cywilnoprawnych na umowy o pracę.
Ewentualne wzmożenie kontroli może prowadzić do zwiększenia obciążeń podatkowych dla wielu osób prowadzących działalność gospodarczą. – Coraz trudniej jest uzyskać korzystną stawkę ryczałtu na poziomie 8,5 proc. Przykładem może być przypadek przedsiębiorcy świadczącego usługi doradztwa w zarządzaniu łańcuchami dostaw, gdzie fiskus stwierdził, że właściwa stawka wynosi 15 proc. Podobne decyzje dotyczą również innych usług, takich jak afiliacyjne czy pozycjonowanie stron internetowych – wyjaśnia Joanna Szymańska.
Jej zdaniem menedżerowie powinni szczególnie zadbać o sposób dokumentowania świadczonych usług. Ważne jest, aby dokumentacja była prowadzona na bieżąco i zawierała wszystkie niezbędne informacje, takie jak typ usług, wymiar czasowy oraz odbiorcy. Jest to szczególnie istotne, gdy menedżer świadczy usługi dla spółki, w której jednocześnie pełni funkcje zarządcze.
– Dla przedsiębiorców staranność w dokumentacji oraz bieżące śledzenie zmian w przepisach i interpretacjach podatkowych może być kluczowe, aby uniknąć problemów z organami podatkowymi – podsumowuje Joanna Szymańska.
ds. / foto: materiały prasowe
MTL Szymańska i Zielińska Wspólnicy Księgowość sp. z o.o. ul. Mostnika 12, Szczecin
Aneta Chwieśko, mama dwójki dzieci, stylistka paznokci z 25-letnim stażem, nie pomyślałaby nawet, że zacznie produkować biżuterię. Zupełnie przypadkiem trafiła na przepiękną broszkę swojej ukochanej babci Józefy. Wróciły wspomnienia o babci, która zawsze była dla Anety symbolem stylu i elegancji.
– Odkrycie broszki wywołało we mnie całą gamę pozytywnych emocji – opowiada Aneta Chwieśko. – Każdy detal biżuterii wydawał się opowiadać historię minionych czasów. Postanowiłam spróbować swoich sił w tworzeniu biżuterii. Szukałam inspiracji w kraju i na świecie. Eksperymentowałam z różnymi materiałami, technikami i kształtami. Komponowałam produkt od początku, aż do jego zapakowania w gustowne opakowanie prezentowe.
Narodziny kolekcji
Szybko zaczęła tworzyć własne projekty, które łączyły w sobie klasyczne piękno z nowoczesnym designem. Jej pierwsza kolekcja to zestaw unikalnych spinek na guziki do koszuli oraz kilka wyjątkowych broszek. – Każdy element biżuterii tworzę z miłością i pasją. Zapinki do koszul zyskują tak ogromne zainteresowanie, że nie nadążamy odpisywać na wiadomości – cieszy się Aneta Chwieśko. Produkty bykozlowska.pl są skierowane do odważnych kobiet, które pragną wyróżnić się w tłumie. Ta biżuteria to więcej niż dodatek – to manifestacja siły, pewności sie -
By Kozłowska Jewellery
bie i piękna. Zapinki do koszul dodają klasy każdej stylizacji, podkreślając indywidualność i styl noszącej je kobiety. Z kolei broszki to małe dzieła sztuki, które przyciągają wzrok i stanowią wyjątkowy akcent w każdej kreacji.
– Moje projekty łączą w sobie tradycję z nowoczesnością, co sprawia, że są ponadczasowe i uniwersalne – dodaje.
– To połączenie elegancji, klasy i odwagi. A zatem najlepszy wybór dla kobiety, która chce wyglądać stylowo i pięknie.
Przyszłość w świetle tradycji
W świecie, gdzie masowa produkcja dominuje, projektantka przypomina o wartości ręcznie wykonanej, unikalnej biżuterii, która łączy pokolenia i przynosi radość swoim właścicielkom.
– Idę do przodu wracając czasem do mojej inspiracji – babci Józi. Chcę tworzyć unikalne elementy biżuterii, które są hołdem dla przeszłości i krokiem ku przyszłości – podsumowuje.
foto: Art Photo Marta Misiecka
O biznesie przy smacznym stole
Spotkania biznesowe w restauracjach to ważna część zawodowego życia. Tak jak ma to miejsce w biurach i salach konferencyjnych, i tu obowiązuje savoir-vivre. Dotyczy on nie tylko zachowania, ale także wyboru lokalu i menu.
Restauracja, w której się spotkamy czy to z klientem, czy współpracownikiem, powinna spełniać określone kryteria. Dobrze, żeby był to lokal cichy, urządzony ze smakiem, z dyskretną obsługą i z możliwością spokojnej rozmowy. Ważne by nie znajdował się na końcu miasta, tylko najlepiej w łatwo dostępnym miejscu, tak jak w przypadku Rocker Club Rock & Grill.
Dyskretnie i wykwintnie
Legendarny Rocker po gruntownej modernizacji zmienił swoje oblicze i rozszerzył działalność. Nocami nadal jest klubem ze świetnie zaopatrzonym barem i dobrą muzyką, natomiast w ciągu dnia i wieczorami – elegancką restauracją z wyśmienitą kuchnią.
– Gwarantujemy zachowanie intymności i dyskrecji podczas tego rodzaju spotkań – mówi Artur Kałużny, jeden z właści-
cieli Rockera. – Do rozmów o biznesie potrzebne są odpowiednie warunki. Jeśli nasi goście życzą sobie „schować się”, to nie ma problemu. Zadbamy o właściwy klimat. Zarezerwujemy także wcześniej miejsce.
W trakcie spotkań biznesowych w restauracjach ważna jest jakość serwowanych dań i to niezależnie czy będzie to pora lunchowa, obiadowa czy kolacja. Powinny być to potrawy zdrowe, smaczne, pięknie prezentujące się na talerzu. Dobrze, żeby osoby np. niejedzące mięsa czy uczulone na jakieś składniki, mogły także znaleźć coś dla siebie. Rocker Club Rock&Grill stawia na jakość, również w kwestii jedzenia. Szefowie kuchni bardzo dobrze znają się na swoim fachu, są w stanie dostosować się do wymagań klienta. – Na pewno zaimponujemy naszemu gościowi, jeśli chodzi o wybór dań. Łączą się tu klimaty amerykańskie z azjatyckimi, polskimi, włoskimi i innymi. Dzięki temu powstają niesamowite, mieszane potrawy, następuje konsolidacja różnych smaków. Chociażby jak ma to miejsce w przypadku steków, które znajdziemy w menu Rockera. Wszystkie
są godne uwagi, a jest ich aż siedem rodzajów, począwszy od lokalnej wołowiny aż po tą najlepszą na świecie – japońską. – Wszystkie potrawy są także odpowiednio serwowane. Nasza obsługa jest profesjonalna i dobrze przygotowana – podkreśla Artur Kałużny. – Doskonale wiemy, jak ważna jest otoczka takich spotkań. Sami jesteśmy biznesmenami, więc zwracamy uwagę na takie rzeczy. Kolejny atut Rockera to jego położenie. Klub i restauracja mieszczą się w centrum miasta, w sąsiedztwie hoteli i biurowców. – Szczecin rozwija się biznesowo, przyjeżdża do nas coraz więcej osób, także spoza Polski, w celach służbowych – mówi Grzegorz Smolny, drugi z właścicieli Rockera. – Można się spotkać w biurze, ale często na tego rodzaju mitingi są wybierane właśnie restauracje. Nasz lokal poprzez swój charakter i położenie jest więc idealny dla tego rodzaju spotkań. A jeśli dodamy to tego bardzo dobrą obsługę i jedzenie, to sukces takiego spotkania jest gwarantowany.
ad/ fot. Bartosz Opolski
Co lato robi z naszą skórą?
Czas urlopów jeszcze się nie skończył, dlatego letnia aktywność na świeżym powietrzu – od plażowania, po wspinaczkę górską może być przyjemna, ale stanowi poważne wyzwanie dla naszej skóry. Po intensywnym narażeniu na słońce, wiatr i wodę wiele osób zauważa pogorszenie stanu skóry.
Niestety, często przywozimy więcej pamiątek, niż byśmy sobie życzyli. Jednym z problemów, z którym wracamy z wakacyjnych wyjazdów, są przebarwienia. Świadomość ich istnienia rośnie, a nasi pacjenci wiedzą, że należy działać i dbać o skórę, aby zapobiec ich powstawaniu. Przebarwienia to podstępny przeciwnik, który czasami ukrywa się przez pewien czas, by potem pokazać się w pełnej krasie i zakłócić nasze samopoczucie. Nie warto zwlekać – warto podjąć działania, a my w Klinice Zawodny oferujemy coraz lepsze rozwiązania dostosowane do każdego rodzaju skóry.
Czym są przebarwienia?
I choć wiele zabiegów będących w naszej ofercie niesie korzyści redukujące procesy starzenia się skóry, rośnie liczba pacjentów, którzy wiedzą, że duża część tych zabiegów to także najlepszy sposób na… prewencję. Jakie zatem zabiegi unoszące tkanki, poprawiające napięcie i jakość skóry twarzy można wykonywać latem?
LASERY W LATO?
To ciemne plamki na skórze, które naturalnie pojawiają się na jej powierzchni z wiekiem. Zmiany te są efektem wieloletniego działania słońca na skórę. Szczególnie widoczne stają się one w okolicy 50. roku życia i są rezultatem zaburzeń w pracy melanocytów, czyli komórek barwnikowych. Charakteryzują się owalnym kształtem oraz kolorem od jasnożółtego do ciemnobrązowego. Występują przede wszystkim – na twarzy, ale również często na szyi i dekolcie, a także na ramionach.
I choć wiele zabiegów będących w naszej ofercie niesie korzyści redukujące procesy starzenia się skóry, rośnie liczba pacjentów, którzy wiedzą, że duża część tych zabiegów to także najlepszy sposób na… prewencję. Jakie zatem zabiegi unoszące tkanki, poprawiające napięcie i jakość skóry twarzy można wykonywać latem?
LASERY W LATO?
Bez dwóch zdań w redukcji przebarwień rewelacyjnie radzi sobie terapia laserowa. Jednym z najlepszych wyborów w terapii przebarwień skóry jest zastosowanie lasera pikosekundowego o długości fali 755 nm. Fenomenem lasera wykorzystującego daną technologię jest najbardziej odpowiednia i precyzyjna do leczenia zmian barwnikowych długość fali (755 nm) światła laserowego, o czasie trwania liczonym w pikosekundach.
Zabiegi z użyciem tego typu lasera są określane jako bezpieczne, a proces gojenia przebiega łagodnie, szybko i bez pozostawiania blizn pozabiegowych. To jedna z często polecanych terapii na przebarwienia. W Klinice Zawodny posiadamy jeszcze jedną technologię pikosekudnową, która za sprawą protokołu Pico Genesis również usuwa przebarwienia i poprawia napięcie skóry. Oprócz tego posiadamy także platformy wykorzystujące światło IPL, które także pozwalają na pozbycie się przebarwień, zmian naczyniowych oraz wpływają na poprawę jakości skóry.
nej, że zabiegami powinny się interesować wyłącznie osoby dojrzałe. Czy aby na pewno? Istnieje wiele zabiegów, które określa się jako prewencyjne. Będą doskonałe przed urlopem, ale też – tuż po nim. Doskonale działają na skórę technologie fal radiowych, ultradźwięki czy laseroterapia. Posiadamy szeroki wybór zabiegów anti-aging o różnym stopniu intensywności. Doświadczeni specjaliści zawsze dobierają odpowiednią wartość parametrów do potrzeb pacjenta, nie wykonają też zabiegu, który danej skórze by nie służył. Na odbywającej się przed zabiegiem konsultacji specjalista ocenia stan skóry empirycznie, niezależnie od wieku określa jej kondycję i przedstawia dostępne opcje pacjentowi. Skóra odwdzięcza się blaskiem, gładkością i nadaje wypoczęty wygląd całej twarzy.
Pomoc w nawilżeniu
Istnieją takie technologie laserowe, których wykonanie może odbyć się także poza ogólnym „sezonem laserowym”. Do nich należy na przykład laseroterapia pikosekundowa. Innowacyjna laseroterapia tego rodzaju stosowana jest przy zabiegach odmładzających, wyrównujących koloryt skóry, poprawiających jej gęstość i strukturę. Ponadto technologia pikosekundowa to wykorzystywanie bardzo krótkiego impulsu, mierzonego właśnie w pikosekundach, który to sprawia, że podczas zabiegu nie dochodzi do termicznego podgrzania tkanek. Krótki impuls pozwala na wykonywanie zabiegów przez cały rok. Jak przy każdym zabiegu zalecana jest fotoprotekcja — filtry SPF oraz przykrywanie opracowanego obszaru ubraniem lub noszenie kapelusza, jeśli mowa o skórze twarzy. Wykonanie zabiegu laserowego latem umożliwia także technologia tulowa. Zabieg z wykorzystaniem tej technologii charakteryzuje się krótkim okresem rekonwalescencji. Laser tulowy został stworzony do zabiegów odmłodzenia skóry, wyrównania kolorytu, rewitalizacji skóry i jej stymulacji. W Klinice Zawodny posiadamy opracowaną procedurę tzw. Babyface, która daje możliwość krótkiej regeneracji i kontynuacji normalnych czynności życiowych. Ponadto wykazuje właściwości poprawy jakości i wyglądu skóry w połączeniu z innymi zabiegami, takimi jak: radiofrekwencja mikroigłowa, osocze bogatopłytkowe i egzosomy.
NOWA ERA ESTETYKI,
miłe ciepło. Jest to zatem technologia, która poza korzyściami estetycznymi niesie także coś bardzo istotnego – relaks. Czy nie tego poszukujesz w okresie wakacji i urlopów? Poza tym, że omawiany zabieg jest absolutnie miły w odczuciu dla pacjenta, ma także działanie stymulujące skórę twarzy. Omawiany zabieg daje specjalistom tworzącym program zabiegowy możliwość doboru aż pięciu różnych częstotliwości fal radiowych, co sprawia, że fala precyzyjnie trafia w tkanki na różnych głębokościach. Przeznaczeniem działania tego urządzenia jest modelowanie owalu twarzy, ujędrnienie skóry, a także lifting tkanek. Skóra napina się, kolagen się zagęszcza, a zmarszczki wygładzają. Do tego przyjemne ciepło i pachnące, kojące preparaty używane przed i po procedurze.
Zabiegiem, który polecamy pacjentom, w ramach regularnej pielęgnacji skóry jest mezoterapia. To must-have dla osób pragnących pięknej, rozświetlonej i gładkiej cery. Jest też świetna po intensywnym okresie wakacyjnym! Skóra po wielu przygodach wiatr, różnice temperatur, klimatyzacja, słońce – potrzebuje dodatkowego nawilżenia. Regularne zabiegi mezoterapii to jeden z najbardziej polecanych sposobów na zachowanie młodej i zdrowej skóry. W zależności od użytego preparatu – może on stymulować lub silnie regenerować skórę. Zaś zastosowanie osocza bogatopłytkowego PRP po intensywnych zabiegach laserowych może skrócić czas rekonwalescencji nawet do kilku dni.
Gotowi na konsekwencje?
Istnieją takie technologie laserowe, których wykonanie może odbyć się także poza ogólnym „sezonem laserowym”. Do nich należy na przykład laseroterapia pikosekundowa. Innowacyjna laseroterapia tego rodzaju stosowana jest przy zabiegach odmładzających, wyrównujących koloryt skóry, poprawiających jej gęstość i strukturę. Ponadto technologia pikosekundowa to wykorzystywanie bardzo krótkiego impulsu, mierzonego właśnie w pikosekundach, który to sprawia, że podczas zabiegu nie dochodzi do termicznego podgrzania tkanek. Krótki impuls pozwala na wykonywanie zabiegów przez cały rok. Jak przy każdym zabiegu zalecana jest fotoprotekcja — filtry SPF oraz przykrywanie opracowanego obszaru ubraniem lub noszenie kapelusza, jeśli mowa o skórze twarzy. Wykonanie zabiegu laserowego latem umożliwia także technologia tulowa. Zabieg z wykorzystaniem tej technologii charakteryzuje się krótkim okresem rekonwalescencji. Laser tulowy został stworzony do zabiegów odmłodzenia skóry, wyrównania kolorytu, rewitalizacji skóry i jej stymulacji. W Klinice Zawodny posiadamy opracowaną procedurę tzw. Babyface, która daje możliwość krótkiej regeneracji i kontynuacji normalnych czynności życiowych. Ponadto wykazuje właściwości poprawy jakości i wyglądu skóry w połączeniu z innymi zabiegami, takimi jak: radiofrekwencja mikroigłowa, osocze bogatopłytkowe i egzosomy.
CZYLI ZABIEG, KTÓRY POKOCHASZ
Czy słońce to też zmarszczki?
Dlaczego nazywamy to zabiegiem, który pokochasz? Bo i my się zakochaliśmy! To zabieg radiofrekwencji, który jest nie tylko bezbolesny, ale także przyjemny. Ilość substancji umożliwiającej poślizg głowicy jest minimalny, a urządzenie wytwarza
NOWA ERA ESTETYKI, CZYLI ZABIEG, KTÓRY POKOCHASZ
Z pewnością duża ilość słońca wpływa na stan postarzenia się naszej skóry. Istnieje także mit medycyny estetycz-
ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW SKÓRY Z ULTRADŹWIĘKAMI W rankingu urządzeń liftingujących nie sposób nie wskazać zabiegu wszech czasów — technologię ultradźwięków HIFU. W Klinice Zawodny posiadamy specjalne protokoły zabiegowe i programy autorskie stworzone przez doktora Zawodnego, które od lat pozwalają nam osiągać oczekiwane wyniki. Czemu zatem służy technologia ultradźwięków? Unoszeniu tkanek, wygładzaniu zmarszczek, liftingowi górnej i dolnej części twarzy, a także jej wyszczupleniu, zagęszczaniu kolagenu zawartego w skórze — i to wszystko bez udziału skalpela. Ten zabieg charakteryzuje się również dogłębnym, potrójnym działaniem na tkanki — wpływa na skórę, tłuszcz i mięśnie. To, co nasze pacjentki i pacjenci kochają w zabiegu z technologią HIFU, jest to, że jest całoroczny i nie wymaga rekonwalescencji.
Skóra to nasz największy organ i trzeba o niego dbać. Skóra naszej twarzy i ciała jest poddawana nieustannym procesom, jest także pod wpływem wielu kosmetyków, często niestety dobieranych niewłaściwie. Do tego obowiązkowe używanie filtrów SPF przez cały rok, co wiele osób traktuje lekceważąco ze szkodą dla swojej cery. Nie mówiąc już o efektach ich nieużywania. Skutkiem tego może być zaniedbanie skóry, wysuszenie jej, przebarwienia, wypryski, głębokie bruzdy i rozszerzone naczynia krwionośne. Zabiegi pielęgnacyjne, stymulujące komórki do pracy, poprawiające jej jakość, zagęszczające kolagen, dostarczające składników odżywczych to SPA dla naszej skóry. Cera odwdzięcza się blaskiem, gładkością, jest miła w dotyku i sprężysta. Bez obaw, nie rozleniwi się na skutek wykonywania zabiegów medycyny estetycznej – wręcz przeciwnie – zregeneruje się, wzmocni i zacznie działać z korzyścią dla ciebie!
ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW SKÓRY W rankingu urządzeń liftingujących zabiegu wszech czasów — technologię W Klinice Zawodny posiadamy specjalne i programy autorskie stworzone które od lat pozwalają nam osiągać zatem służy technologia ultradźwięków? gładzaniu zmarszczek, liftingowi a także jej wyszczupleniu, zagęszczaniu w skórze — i to wszystko bez udziału rakteryzuje się również dogłębnym, tkanki — wpływa na skórę, tłuszcz cjentki i pacjenci kochają w zabiegu że jest całoroczny i nie wymaga
Na koniec pozostaje tylko zamknąć całą treść elementem, który pojawił się na początku — aby nie zapominać o dobrych praktykach dla skóry. Mowa tu o osłonie przed nadmierną ekspozycją na słońce, regularnych zabiegach mezoterapii, stosowaniu filtrów i kosmetyków o sprawdzonym działaniu. Prewencja to doskonały sposób pielęgnacji, który zalecamy, jeśli chodzi o ciało, jak i twarz. Podkreślamy jednak, że co organizm, to odrębna historia, dlatego do naszych pacjentów podchodzimy zawsze w sposób indywidualny.
Klinika Zawodny Estetic ul. Ku Słońcu 58, Szczecin tel. 504 948 320, 508 719 262, 508 752 460 recepcja@estetic.pl www.klinikazawodny.pl
Na koniec pozostaje tylko zamknąć pojawił się na początku — aby nie tykach dla skóry. Mowa tu o osłonie cją na słońce, regularnych zabiegach filtrów i kosmetyków o sprawdzonym doskonały sposób pielęgnacji, który ło, jak i twarz. Podkreślamy jednak, historia, dlatego do naszych pacjentów w sposób indywidualny.
Dlaczego nazywamy to zabiegiem, który pokochasz? Bo i my się zakochaliśmy! To zabieg radiofrekwencji, który jest nie tylko bezbolesny, ale także przyjemny. Ilość substancji umożliwiającej poślizg głowicy jest minimalny, a urządzenie wytwarza miłe ciepło. Jest to zatem technologia, estetycznymi niesie także coś bardzo nie tego poszukujesz w okresie wakacji omawiany zabieg jest absolutnie ma także działanie stymulujące skórę Omawiany zabieg daje specjalistom biegowy możliwość doboru aż fal radiowych, co sprawia, że fala ki na różnych głębokościach. Przeznaczeniem urządzenia jest modelowanie owalu a także lifting tkanek. Skóra napina a zmarszczki wygładzają. Do tego kojące preparaty używane przed
Technika All-on-4 to nowoczesne rozwiązanie w implantologii stomatologicznej, które umożliwia pełną rekonstrukcję uzębienia przy użyciu zaledwie czterech implantów. W klinice Aesthetic Dent w Szczecinie i Gorzowie Wielkopolskim pacjenci mają możliwość poddania się takiej metamorfozie i to w jeden dzień. O tym, jak dokładnie wygląda przebieg takiego zabiegu, krok po kroku opowiada dr n. med. Marcin Tutak, współwłaściciel kliniki Aesthetic Dent.
Pierwszym krokiem jest szczegółowa konsultacja z doświadczonym zespołem protetyczno-chirurgiczny Podczas tej wizyty przeprowadzamy dokładny wywiad medyczny oraz wykonujemy niezbędne badania diagnostyczne, takie jak tomografia komputerowa (CBCT), aby ocenić stan kości pacjenta i zaplanować precyzyjne umiejscowienie implantów. Po konsultacji razem z pacjentem wyznaczamy dogodny termin na przeprowadzenie procedury.
Przygotowanie pacjenta
Przed zabiegiem pacjent otrzymuje szczegółowe instrukcje dotyczące przygotowania się do niego. Zalecamy wypoczynek, rano spożycie lekkiego posiłku, a także przyjmowanie przepisanych leków. Zabieg rozpoczyna się od podania znieczulenia miejscowego, aby zapewnić pacjentowi pełen komfort i brak bólu podczas procedury. W niektórych przypadkach możliwe jest zastosowanie sedacji dla większego komfortu pacjenta.
Ekstrakcja zębów
Jeśli pacjent ma resztki zębów, które wymagają usunięcia, chirurg przeprowadza ekstrakcję w ramach przygotowania do wszczepienia implantów. Czasami wykonuje też plastykę kości wyrostka zębodołowego.
Wszczepienie implantów
Następnie chirurg przystępuje do wszczepienia czterech implantów w strategicznych miejscach w szczęce lub żuchwie. Technika All-on-4 polega na umieszczeniu dwóch implantów w przedniej części szczęki i dwóch w tylnej, pod odpowiednim kątem, co zapewnia stabilność i równomierne rozłożenie sił obciążeniowych.
Natychmiast po wszczepieniu implantów lekarz protetyk wykonuje wyciski, które następnie przekazywane są do techników protetycznych. Tu następuje część laboratoryjna wykonania mostu zębowego, a pacjent przechodzi pod opiekę „opiekunki pacjenta” do poczekalni. Dostaje poduszkę, kocyk i porcję pysznych lodów. Gdy technicy przygotują most, wówczas lekarz protetyk przystępuje do jego zamocowania w jamie ustnej pacjenta. Most ten jest przykręcany do wszczepionych wcześniej implantów i jest dostosowany do indywidualnych potrzeb pacjenta.
Instrukcje pozabiegowe
Na koniec pacjent otrzymuje szczegółowe instrukcje dotyczące pielęgnacji jamy ustnej oraz diety na najbliższe dni i okres gojenia. Zaleca się spożywanie miękkich, półpłynnych pokarmów i unikanie intensywnego wysiłku fizycznego przez kilka dni po zabiegu. Pacjent jest umawiany na wizyty kontrolne, podczas których zespół leczący ocenia proces gojenia i stan wszczepionych implantów.
Ostateczny most zębowy
Po kilku miesiącach, kiedy implanty w pełni zintegrują się z kością, pacjent wraca do Aesthetic Dent na wymianę tymczasowego mostu na ostateczny. Ostateczny most jest bardziej wytrzymały i estetyczny, zapewniając pacjentowi naturalny i piękny uśmiech. Dlaczego warto poddać się takiej metamorfozie? – W klinice Aesthetic Dent, zarówno w Szczecinie, jak i Gorzowie Wielkopolskim stawiamy na najwyższą jakość usług oraz komfort pacjentów – podkreśla dr Marcin Tutak. – Nasz zespół składa się ze specjalistów, którzy mają doświadczenie w nowoczesnych technikach implantologicznych. Stosujemy najnowsze technologie i materiały, aby zapewnić trwałe i estetyczne efekty leczenia. W najtrudniejszych sytuacjach zabieg chirurgiczny wykonuje na stałe z nami współpracujący dr Paulo Malo.
Kontur naszej twarzy zaczyna się zmieniać około trzydziestego roku życia. W zależności od indywidualnych uwarunkowań i predyspozycji zaczynają się pojawiać delikatnie zarysowane bruzdy nosowo-wargowe, a skóra zaczyna tracić jędrność.
Wszystko to związane jest z utratą elastyny i kolagenu produkowanych przez nasz organizm. Z czasem zaczynamy też obserwować zmianę linii żuchwy, bo tkanka tłuszczowa z okolic policzków zaczyna migrować w dół. Te zmiany większości kobiet dodają powagi i patrząc w lustro, zauważają, że ich twarz już nie jest taka jak wcześniej. Czy to złe zmiany? Nie. Bywają piękne, bo dojrzałość bywa piękna. A jeśli którejś z nas przeszkadza ta zmiana owalu twarzy, to współczesne możliwości działania dają duży wybór metod i sposobów na zniwelowanie tego efektu.
Zacznijmy od 30-latki
W tym wieku jeszcze nie dostrzeżemy widocznych zmian i efektów procesu starzenia się naszego organizmu, ale on już trwa. Jeśli chcemy go spowolnić, nie unikajmy profesjonalnej pielęgnacji w sprawdzonych miejscach. Pielęgnacji opartej np. na zabiegach mikronakłuwania, termoliftingu czy wtłaczania w skórę, za pomocą różnych urządzeń, substancji i preparatów aktywnych, które będą mobilizowały nasze komórki do regeneracji produkcji kolagenu. Plan na to, aby skóra i kontur twarzy jak najdłużej spełniały nasze oczekiwania, powinien powstawać właśnie teraz. Zbyt wcześnie? Nie.
Chcesz wyglądać dobrze, mając 40 – 50 – 60 – 70 lat, zacznij planowo i regularnie działać mając lat trzydzieści kilka. Wszystko co będzie nawilżało, regenerowało skórę, stymulowało, zwiększało zawartość włókien kolagenowych, spowolni procesy starzenia się skóry. Nie ulegajmy chwilowym modom zabiegowym, tylko działajmy z planem. W dobie komercji i „cudownych” rozwiązań ten rodzaj misyjności, jaki mają do wykonania lekarze i kosmetolodzy, jest szczególnie ważny.
Rynek rozwija się bardzo dynamicznie, a my musimy nadążać za jego rozwojem, a to oznacza także szczególną dbałość o jakość i bezpieczeństwo tego, co oferujemy pacjentom w każdym wieku. Myślenie 2-3 lata do przodu to za mało. Trzeba myśleć 10-30 lat do przodu i tak planować działanie, aby skóra była zdrowa i w dobrej kondycji, także wtedy, kiedy będziemy już na emeryturze.
Trend opierający medycynę estetyczną na prewencji i profilaktyce jest dobry dla skóry i mocno go wspieram. Pamiętajmy jednak o istotnej kwestii: wykluczanie z życia bylejakości i przypadkowości dotyczy także korzystania z usług z zakresu kosmetologii i medycyny estetycznej. Im wcześniej to zrozumiemy, tym dłużej nasza skóra będzie zdrowa i w dobrej kondycji.
Po 40 roku życia owal twarzy zmienia się już widocznie. Czy to powód do zmartwień? Nie.
Autorskie terapie odmładzające bazują na dobraniu sekwencji różnych zabiegów do indywidualnych potrzeb danej skóry. Warunek jest jeden. Miejsce musi dysponować światowymi technologiami i kompetencjami zespołu, aby terapie łączone tworzyć z całej gamy możliwości współczesnej medycyny, a nie z dwóch czy trzech urządzeń. Działania różnych technologii łączymy po to, aby uzyskać pożądany efekt ładnego owalu twarzy. Z czego korzystamy w naszej klinice? Między innymi z urządzeń opartych o technologię HIFU i urządzeń laserowych (dysponujemy całą ich gamą), po których skóra poddawana jest silnym procesom odbudowy i regeneracji. Efektem tego jest wyostrzony owal twarzy, napięta skóra i zniwelowanie różnego rodzaju zmarszczek. Tak jak nie ma dwóch identycznych osób, tak nie ma dwóch takich samych sposobów działania na poprawę owalu twarzy. To lekarz ocenia procesy, które zachodzą w skórze, ich rodzaj i skalę zaawansowania. Owal to tylko część naszej twarzy – dlatego działania poprawiające kontur muszą być tak zaplanowane, aby uwzględniać wszelkie niuanse budowy anatomicznej i zachodzące procesy jak np. ubytki objętościowe w różnych partiach twarzy.
Nowoczesna wolumetria oparta na różnych preparatach, w tym biostymulatorach, to kolejne działanie medyczne wykorzystywane m.in. w terapiach łączonych dedykowa-
Tak jak nie ma dwóch identycznych osób, tak nie ma dwóch takich samych sposobów działania
na poprawę owalu twarzy. To lekarz ocenia procesy, które zachodzą w skórze, ich rodzaj i skalę zaawansowania
nych działaniom poprawiającym owal twarzy. Zabieg ten jest ceniony ze względu na niewielką inwazyjność i efekty, które pojawiają się dosyć szybko i długo się utrzymują. Często wybieranym zabiegiem jest też przeszczep własnej tkanki tłuszczowej w okolice twarzy. Dobra informacja dla osób zainteresowanych takim działaniem jest taka, że pierwsze efekty zwykle dostrzegamy niemal od razu i utrzymują się nawet przez kilka lat. Warto zwrócić uwagę, że zarówno ten zabieg, jak i wspomniana wcześniej wolumetria, to działania medycyny estetycznej, które w ostatnim okresie zostały mocno unowocześnione i dzisiaj są procedurami znacznie różniącymi się od tych sprzed kilku lat. Do takich zabiegów należą też działania z użyciem nici liftingujących (rozpuszczalnych). Te wykorzystywane dzisiaj, to zupełnie inne produkty. Umieszczone pod skórą stymulują produkcję kolagenu i elastyny wpływając w ten sposób na jędrność skóry i modelując także dolną część twarzy. Dlatego tak ważny jest wybór miejsca i lekarza, który „jest na bieżąco”i ma dostęp do technologii, preparatów o odpowiednich parametrach oraz regularnych szkoleń i konferencji. Tu ważna jest także znajomość skóry jako naszego największego organu. Dobrze jest, jeśli autorskie terapie odmładzające są budowane na solidnej podstawie wiedzy dermatologicznej, która jest filarem medycyny, jeśli chodzi o zabiegi dedykowane skórze.
HPV to wirus brodawczaka ludzkiego, który występuje powszechnie i 8 na 10 osób aktywnych seksualnie będzie miało z nim styczność nawet kilkukrotnie w ciągu swego życia. Na szczęście zdecydowana większość tych infekcji przebiega bezobjawowo i ulega samoistnemu wyleczeniu. W niektórych jednak przypadkach wirus ten może spowodować nowotwór. Najczęstszym nowotworem jest rak szyjki macicy – 95% przypadków raka szyjki jest spowodowane wirusem HPV. Wśród innych nowotworów HPV-zależnych można wymienić raka pochwy, sromu, odbytu, penisa, pęcherza moczowego, krtani czy gardła.
Obecnie znanych jest ok 200 typów wirusa, ale najgroźniejsze to 14 typów wysokoonkogennych: 16, 18, 31, 33, 35,39, 45, 51, 52, 56, 58, 59, 66,68. Typy 16 i 18 odpowiadają aż za 70% raków szyjki macicy. Nie odkryto dotychczas leku na wirusa HPV, dlatego tak bardzo ważna jest profilaktyka czyli szczepienie i regularna kontrola cytologiczna.
Kogo można zaszczepić?
Ogólnie mówiąc wszystkich. Można szczepić dzieci już od 9 roku życia. Obecnie od czerwca 2023 roku w Polsce obowiązuje program szczepień refundowanych dla nastolatków w wieku 11-14 lat. Ze względu na szybką i bardzo dobrą odpowiedź immunologiczną dzieci do 14 roku życia wymagają jedynie podania 2 dawek szczepionki. Starsze nastolatki i dorośli wymagają już 3 dawek szczepienia.
Czy mając 40 lat można się zaszczepić?
Oczywiście, że tak! Nie ma górnej granicy wieku szczepienia. Wykazano skuteczność szczepienia nawet u osób w wieku 55 lat.
Czy chłopcy i mężczyźni też mogą się zaszczepić?
Zdecydowanie TAK! Nawet powinni. Oni też mogą zachorować. Nowotwory zależne od wirusa HPV u mężczyzn występują rzadko, ale pamiętajmy, że zainfekowany mężczyzna przekaże wirusa swojej partnerce.
Czy przed szczepieniem muszę wykonać test na obecność HPV?
Nie. Nawet jeśli masz w sobie wirusa, szczepienie ochroni Cię przed kolejnymi infekcjami.
Czy jeśli przeszłam infekcję wirusem HPV, to mam już odporność na całe życie?
Niestety nie. Przechorowanie nie daje trwałej ochrony. Szczepienie daje zdecydowanie silniejszą i trwalszą odporność. Pamiętajmy, że szczepienie 9-walentną szczepionką chroni aż przed 9 typami wirusa.
Jakie szczepionki są dostępne?
Aktualnie mamy do wyboru 2 typy szczepionek. Cervarix
-dwuwalentna, która chroni przed typem 16 i 18 oraz Gardasil 9 – dziewięciowalentna, zabezpiecza przed 7 typami wysokoonkogennymi 16,18, 31,33, 45, 52 i 58 oraz typem 6 i 11 odpowiedzialnymi za występowanie kłykcin kończystych.
Co to są kłykciny kończyste?
To brodawki skórne wywołane wirusem HPV, które cechują się dużą zakaźnością i łatwym rozsiewem. Najczęściej występują na sromie, w pochwie, na szyjce macicy, penisie, okolicy okołoodbytniczej, ale też na twarzy, w gardle czy w krtani.
Czy można się jakoś zabezpieczyć przed HPV np. prezerwatywą?
Niestety prezerwatywa nie chroni w 100% przed tym wirusem. Jedyną skuteczną formą profilaktyczną jest szczepienie, a badanie cytologiczne z typowaniem HPV pozwala wykryć zmiany na wczesnym etapie i umożliwia całkowite wyleczenie.
Czy jeśli mam stałego partnera, to też powinnam się zaszczepić?
Tak. Do infekcji dochodzi przez kontakt z zakażoną skórą czy śluzówką. Do zakażenia może dojść również podczas porodu od matki na dziecko.
Jakie są objawy uboczne szczepienia?
Szczepionka jest bezpieczna. Do najczęściej występujących objawów poszczepiennych należy ból, zaczerwienienie w miejscu wkłucia, powiększone węzły chłonne, czasem podwyższona temperatura, ból głowy.
Czy warto się szczepić?
Tak. W krajach, w których szczepienie jest powszechne od wielu lat rzadko już występują nowotwory HPV-zależne.
Czy w Gabinetach Tuwima posiadacie państwo szczepionki?
Tak, posiadamy preparat 9-walentny. Zachęcamy do szczepień i badań profilaktycznych.
Szczepienie
przeciw
HPVszczepienie, które chroni przed rakiem
Dr n. med. Joanna Lewandowska
Specjalista położnictwa i ginekologii
GINEKOLOGIA POŁOŻNICTWO KARDIOLOGIA
PSYCHOLOGIA PSYCHIATRIA NEUROLOGIA
CHIRURGIA CHOROBY WEWNĘTRZNE
ORTOPEDIA MEDYCYNA ESTETYCZNA
STOMATOLOGIA NEUROCHIRURGIA
NEFROLOGIA HEPATOLOGIA DIABETOLOGIA
DERMATOLOGIA TRANSPLANTOLOGIA
UROLOGIA USG KOSMETOLOGIA
Azjatyckie wakacje w mieście
Lato w pełni, czas urlopów, wakacji i wypoczynku. Jednak nie każdy z nas może sobie na to pozwolić, przynajmniej w klasycznej, wyjazdowej formie. Nie zmienia to faktu, że taki klimat możemy poczuć na miejscu i to w bardzo egzotycznym wydaniu. Pobyt na Bali czy w Tajlandii, nie ruszając się z miasta, jest możliwy. Wystarczy odwiedzić salon Shivago Spa, znajdujący się w szczecińskiej Hanza Tower.
To miejsce, gdzie orientalny relaks spotyka się z leczniczą atmosferą uzdrowiska. To także miejsce, które łączy w sobie nowoczesne elementy designu z tradycyjnymi akcentami kultury Tajlandii i Indonezji. Zapomnimy tutaj o zewnętrznym świecie, oderwiemy się od zgiełku i wyruszymy w bardzo relaksującą podróż. – Nasza oferta obejmuje zarówno tradycyjne masaże tajskie i balijskie, jak i specjalistyczne zabiegi – mówi Dominika Matalewska, menagerka salonu. – Takie jak masaż olejkami aromatycznymi, masaż ciepłymi stemplami ziołowymi czy refleksologia stóp. Pamiętamy także o pielęgnacji ciała i twarzy, proponując peelingi, aromaterapeutyczne zabiegi pielęgnacyjne oraz masaże twarzy, w tym popularne – kobido.
Podróż po Azji według Shivago warto zacząć od Tajlandii i Indonezji, czyli od masaży pochodzących z tych dwóch części świata. Jeżeli pragniemy czegoś mocniejszego, co także rozciągnie nasze ciało, to najlepszy będzie masaż tajski. Jeśli zależy nam na czymś delikatniejszym, skierowanym na relaks, to koniecznie Bali. W temacie Azji to nie wszystko – upiększająco i uzdrawiająco działa również wizyta w Japonii. Masaż twarzy kobido ma wszechstronne działanie. Lecznicze – radzi sobie m.in. z migrenami czy bruksizmem oraz odmładza. Regularnie wykonywany, spłyca zmarszczki i poprawia owal twarzy, działa odprężająco. Shivago w swojej ofercie wychodzi także poza Azję. Masaż Lomi Lomi pochodzi ze słonecznych Hawajów i działa uzdrawiająco zarówno na ciało, jak i na umysł.
Odwiedzając Shivago można udać się w orientalną podróż w duecie. Salon proponuje m.in. Holistyczną lub Uzdrawiającą Ceremonię dla par, które pragną tak spędzić czas. Moż-
na wybrać jeden z masaży, tajski bądź balijski, który wśród zapachu aromatycznych olejków i nastrojowej muzyki zostanie uzupełniony o lampkę prosecco i słodki upominek. Oriental Sushi Combo to połączenie rytuału dla dwojga i romantycznego poczęstunku. W czasie trwającej dwie godziny sesji można skorzystać z godzinnego masażu tajskiego lub balijskiego, połączonego z kąpielą. Do tego lampka prosecco i świeże sushi.
Kolejna propozycja to Rytuał Piękna Shivago Gold. Składa się na niego: peeling kawowy, masaż całego ciała za pomocą oleju arganowego, zabieg na twarz wraz z peelingiem twarzy, masaż twarzy, odżywczo-regenerująca maseczka na twarz oraz masaż dłoni i stóp. Peeling kawowy pomaga w usunięciu martwego naskórka, co poprawia wygląd skóry, a także zwiększa jej zdolność do wchłaniania składników odżywczych. Masaż olejem arganowym ma działanie przeciwzapalne i przeciwutleniające, co przyczynia się do regeneracji i nawilżenia skóry. Masaż twarzy poprawia ukrwienie, co prowadzi do zwiększenia jędrności i elastyczności skóry. Odżywczo-regenerująca maseczka na twarz dostarcza skórze witamin i minerałów, które wspomagają regenerację komórek skóry. Masaż dłoni i stóp pomaga w relaksacji całego ciała oraz przeciwdziała bólom i napięciom mięśniowym. Każda z tych propozycji dostarcza relaksu, ale również dogłębnej pielęgnacji ciała. Zabiegi te łączą tradycyjne techniki masażu z nowoczesnymi metodami pielęgnacji, przynosząc liczne korzyści zarówno dla ciała, jak i umysłu.
Panie Doktorze, Planuję wakacje „last minute” pod koniec sierpnia, ale mam pewne zastrzeżenia dotyczące mojej sylwetki – na biodrach i udach mam widoczny cellulit i nadmiar tkanki tłuszczowej. Które zabiegi na ciało są najskuteczniejsze, aby szybko poprawić moją pewność siebie i poczucie atrakcyjności?
Anna
Pani Anno, w celu redukcji cellulitu oraz miejscowo nagromadzonej tkanki tłuszczowej skutecznie sprawdzą się terapie łączone. Mogą one przynieść szybkie rezultaty, jeśli dołączymy do nich odpowiednią dietę, systematykę i kompleksowość działań. W celu dobrania odpowiednich zabiegów, kluczowa będzie konsultacja, na której specjalista dobierze odpowiednie technologie. Aby pozbyć się niechcianego cellulitu, sprawdzi się połączenie masażu endermologicznego z karboksyterpią, które pobudzą mikrokrążenie i dotlenią skórę oraz w odpowiednim momencie terapia falą uderzeniową. To zabieg wykorzystujący technologię fali akustycznej. Fala uderzeniowa wpływa korzystnie na metabolizm komórkowy, stymuluje mięśnie, a także ujędrnia skórę ciała. Podczas zabiegów, dochodzi również do przebudowy i regeneracji włókien kolagenowych, a tym samym do wzmocnienia struktury skóry i poprawy jej jędrności. Do redukcji miejscowo zlokalizowanej tkanki tłuszczowej, możemy zaproponować technologię wykorzystującą unikalne mikrofale, które docierają do tkanki tłuszczowej i prowadzą do jej redukcji. Technologia mikrofali działa w trzech zakresach: na membrany komórek tłuszczowych prowadząc do ich rozbicia, a następnie usunięcia z organizmu w naturalnych procesach metabolicznych. W klinice posiadamy szeroki wachlarz technologii dedykowanych do pracy z ciałem. Zabiegi są dobierane indywidualnie i dopasowane do potrzeb pacjentów.
Pozdrawiam, dr n.med. Piotr Zawodny
Panie Doktorze, Zauważyłam, że moje włosy po każdym lecie są matowe, pozbawione blasku i trochę oklapnięte. Jakie zabiegi pomogą skutecznie zregenerować moje włosy i przywrócić im zdrowy, lśniący wygląd przed nadejściem jesieni?
Monika
Pani Moniko, Promienie UV wpływają na uszkodzenia warstwy korowej włosa, mogąc powodować blaknięcie poprzez rozkładanie w nim melaniny. Zbyt intensywne natężenie promieni słonecznych może przyczynić się do osłabienia skóry głowy, mieszków włosowych i włosów. Przestają być one miękkie i sprężyste, mogą zacząć intensywnie wypadać.
W Klinice, po wnikliwej konsultacji trychologicznej połączonej z badaniem trichoskopowym, zostają dobrane indywidualnie metody zabiegowe, takie jak: karboksyterapia owłosionej skóry głowy czy regularne mezoterapie odpowiednio dobranymi preparatami. W większości przypadków są to terapie indywidualne, łączone i cykliczne, wzbogacone o wskazówki pielęgnacyjne, gdyż właśnie takie od wielu lat odznaczają się wysoką skutecznością. w naszej klinice. Całość działań pozwala zregenerować skórę głowy i mieszki włosowe, zminimalizować skutki uszkodzeń fotooksydacyjnych i zoptymalizować poprawę jakości włosów. Zapraszam na konsultację trychologiczną, po której z pewnością będziemy w stanie pani pomóc. Dodatkowo podczas wakacyjnych urlopów pamiętajmy o nakryciach głowy, stosujmy regularnie produkty odżywiające włosy. Istnieje także szeroki wybór produktów do pielęgnacji wzbogaconych filtrami przeciwsłonecznymi, o których nie możemy zapominać szczególnie w słoneczne dni.
Pozdrawiam dr n.med. Piotr Zawodny
PAMIĘĆ PRZETWORZONA
Powstanie warszawskie jest wydarzeniem w najnowszej historii Polski, które nikogo nie pozostawia obojętnym. Wiele lat temu znane fotografie powstańcze posłużyły jako źródło inspiracji dla artysty Andrzeja Kowalczyka. Stworzył cykl grafik, pokazujących codzienne życie powstańców oraz najbardziej dramatyczne momenty powstania, jak masowe egzekucje, śmierć żołnierzy, cywilów, w tym kobiet i dzieci. Andrzej Kowalczyk, (ur.1951 – zm. 2019) absolwent Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Brał udział w 80 krajowych i zagranicznych wystawach grafiki. Laureat wielu konkursów m.in. Międzynarodowej Wystawy Majdanek pt. „Przeciw wojnie”.
Szczecin, Centrum Dialogu Przełomy, do 2.10
DNA Beauty Code
Odwiedź Nasz Gabinet Kosmetyczny! Szukasz profesjonalnej pielęgnacji skóry i relaksu?
Nasz salon kosmetyczny oferuje szeroką gamę zabiegów, które podkreślą Twoje naturalne piękno.
WIELKI TURNIEJ TENORÓW
Tenorzy z całego świata już po raz 24. zawalczą o względy publiczności, która przyjmie rolę jury i wybierze zwycięzcę turnieju. Koncert wokalnych popisów nazwą nawiązuje do tradycji dworskich zawodów. Każdy widz podczas głosowania nagrodzi swojego faworyta różą, a artysta, który zbierze ich najwięcej zostanie pasowany na rycerza. Letni wieczór w pięknym amfiteatrze, porywające, znane arie i pieśni neapolitańskie oraz popisowe partie w wykonaniu operowej orkiestry sprawiają, że wydarzenie to nie ma sobie równych.
Szczecin, Teatr Letni, 07.09, godz. 20
Oferujemy:
- ekskluzywne zabiegi na twarz oraz terapie przeciw niedoskonałościom skóry
- zabiegi na ciało, w tym endermologię oraz depilacje laserową
- stylizację oczu i brwi oraz zabiegi podologiczne
- profesjonalne porady kosmetologiczne oraz Beauty Plany
Odkryj swoją naturalną urodę i poczuj się wyjątkowo dzięki naszym usługom. Zarezerwuj wizytę już dziś!
Emilii Plater 3/LU1,
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE
FOTO: MATERIAŁY
DAWNO TEMU NA AMFI…
Michał Wiraszko – stargardzianin z urodzenia, ambasador kultury Stargardu, nagradzany muzyk i autor tekstów dla największych, polskich gwiazd, przez lata związany z zespołem Muchy, a także szef artystyczny m.in. Jarocin Festiwal i Next Fest stworzył koncertową opowieść o stargardzkim amfiteatrze. „Dawno temu na Amfi…” to 4 koncerty i ponad 5 godzin muzyki oraz muzyczny hołd dla rodzinnego miasta i opowieść o nim zarazem. Do udziału w nim Wiraszko zaprosił m.in. Katarzynę Nosowską, Krzysztofa Zalewskiego, Joannę Prykowską, Pawła Krawczyka, Monikę Borzym, Leszka Biolika, Erykę & Przemka Wieleba, Łukasza Drapałę, Olka Różanka, Anieli, Feeling Electric i WBIA.
Stargard, Amfiteatr, 07.09, godz. 18
KONIEC WOJNY
Zamek Ks. Pomorskich zaprasza na spotkanie otwarte z okazji zakupu rzeźby „Koniec Wojny” autorstwa Richarda Hessa. Wydarzeniu towarzyszyć będzie wykład okolicznościowy „Rzeźba pomnikowa Richarda Hessa (1937-2017). Tematy – konteksty – uwarunkowania” dr hab. Barbary Ochendowskiej-Grzelak, historyka sztuki, profesor US. Rzeźba „Koniec Wojny” Richarda Hessa powstała na początku lat 90. XX wieku. Jej symboliczna forma wyraża zarówno wysiłek i poświęcenie, jak też nieustępliwość i niezłomność w dążeniu do pokoju. Dzieło będzie stałym elementem Dużego Dziedzińca Zamku.
Szczecin, Zamek Ks. Pomorskich, 22.08, godz. 13
TAJEMNICE SZCZECIŃSKICH ULIC
Caryca, półbóg z odciętą głową
i żeglarz, który wyprzedził Kolumba
Wiele ze szczecińskich ulic nosi imiona lokalnych patriotów, ludzi ważnych dla miasta, bohaterów, poetów, pisarzy, malarzy, polityków, władców, wodzów, artystów. Są też nazwy przyrodnicze, geograficzne, krajobrazowe. Ale są też i takie, które budzą zdziwienie, rozbawienie, ale i ciekawość. Czy znamy bohaterów niektórych naszych ulic? Co oznaczają nazwy wielu z nich? Co miesiąc staramy się je rozszyfrować. Oto kolejne z nich.
Ulica Farna
Ulica Perseusza
Usytuowana na Warszewie. Jej patron, to podobno jedna z ulubionych postaci miłośników mitologii greckiej. Perseusz był półbogiem, synem Zeusa i Dany. Dzięki temu dysponował nadludzkimi zdolnościami i siłą, no i znajomościami z innymi bogami. Jedną z najpopularniejszych przygód Perseusza było starcie z Meduzą, obrzydliwą Gorgoną, która zamiast włosów miała…węże. Kto na nią spojrzał zamieniał
Położona tuż obok Zamku Książąt Pomorskich. Jej długość, to 242, 1 metra. Nazwa związana jest z kościołem farnym Najświętszej Marii Panny, który był usytuowany przy tej ulicy. Jego fundatorem był w 1263 roku książę Barnim I. Ale to nie z kościołem, czy też postacią księcia powinna się ona kojarzyć, tylko z jedną z najpotężniejszych kobiet w historii świata. W domu przy ulicy Farnej 1 urodziła się 2 maja 1729 roku Sophie Friederike Auguste zu Anhalt-Zerbst, czyli późniejsza caryca Katarzyna II Wielka. W Polsce znienawidzona. Ale to nic dziwnego, skoro to m.in. jej działaniom zawdzięczamy trzy rozbiory naszego kraju w XVIII wieku, które doprowadziły go do upadku. Była sprawnym politykiem i mistrzynią zakulisowych gierek, które zapewniły jej tron Rosji. Nie da się jednak ukryć, że najwięcej emocji budzi bogate życie erotyczne władczyni. Wokół tego tematu urosło wiele legend mówiących m.in. o tabunach kochanków, orgiach oraz pewnym pokoju rozkoszy stworzonym specjalnie dla niej. Do faworytów carycy należał m.in. król Polski Stanisław August Poniatowski oraz Grigorij Potiomkin. Według historyków Katarzyna II Wielka, oprócz wieloletnich kochanków (nawet kilku naraz) nie gardziła jednorazowymi przygodami m.in. ze strażnikami chroniącymi jej komnaty, żołnierzami, dyplomatami, śpiewakami czy kucharzem oraz z kobietami. Kamienice przy Farnej zostały zniszczone w czasie II wojny światowej. Po jej zakończeniu rozebrano je zostawiając tylko narożny budynek nr 1. Na początku lat 90. funkcjonowała w nim redakcja jednej z pierwszych polskich i szczecińskich kolorowych gazet codziennych – „Dziennika Szczecińskiego”. Pismo szturmem zdobyło stolicę Pomorza Zachodniego. Szybko stało się jedną z najpopularniejszych gazet oferując czytelnikom nowy styl przekazywania informacji – krótkie artykuły, bardzo często ilustrowane zdjęciem. Po kilku latach „DS” jednak zaprzestał działalności. Dziś w budynku mieści się siedziba jednej z firm ubezpieczeniowych.
się w kamień. Perseusz postanowił pokonać ją, odciąć jej głowę i używać jej mocy przeciwko swoim wrogom. I wtedy zaprocentowały znajomości na Olimpie. Atena podarowała mu tarczę lustrzaną, która umożliwiała spojrzenie na Meduzę bez ryzyka zamienienia się w kamień. Hermes dostarczył mu skrzydlate sandały, a Hades niewidzialność. To pozwoliło Perseuszowi w niezauważony sposób zbliżyć się do Gorgony. W trakcie walki zdekapitował Meduzę. Z jej szyi wyskoczył wtedy Pegasus i Chryzor. Perseusz zabrał ze sobą odciętą głowę potwora wykorzystując potem jej moce były przeciwko swoim wrogom. Niedaleko ulicy Perseusza usytuowana jest ulica Herkulesa. Ale wiedza o tym kim był ten heros i czego dokonał jest chyba powszechnie znana.
Ulica Jana z Kolna
Nad Odrą, u stóp Wałów Chrobrego. Jej patronem jest żeglarz Jan z Kolna występujący także jako Michalous Kapronus i Johannes Scolvus. Nie ma na to wyraźnych dowodów, ale według niektórych przekazów miał on dotrzeć do Ameryki na kilkanaście lat przed Kolumbem biorąc udział w wyprawie zleconej przez duńskiego króla Christiana I Oldenburga. Ekspedycja dotarła do wybrzeży półwyspu Labrador, a następnie miała penetrować okolice dzisiejszego Bostonu. Kim był Jan z Kolna? Wikipedia przytacza książkę
Holender Corneliusa Wytflieta w której twierdził, że północne wybrzeża Ameryki Północnej zostały odkryte najpierw przez „fryzyjskich” rybaków, a potem badane przez braci Zeno. Napisał też: „lecz zaszczyt tego drugiego odkrycia należy się Polakowi Johannesowi Scoluusowi (Johannes Scoluus Polonus), który w roku 1476 – osiemdziesiąt sześć lat po pierwszym odkryciu – pożeglował poza Norwegię, Grenlandię, Fryzję, badając Cieśninę Północną poniżej Kręgu Polarnego, aż przybył do krain Labrador i Estotiland”. Inne źródła podają, że Jan z Kolna był Duńczykiem. Wersję Holendra potwierdzał polski historyk i znany działacz polityczny Joachim Lelewel. Miał on zebrać wszystkie zapiski dotyczące Johannesa Scolnusa i na ich podstawie uznał, że żeglarz był Polakiem, nawigatorem floty duńskiej. Według Lelewela istnieje wzmianka o Joannisie de Colno, który studiował na Akademii Krakowskiej w 1455 roku, a także o żeglarskiej bądź kupieckiej rodzinie Colno lub Cholno mieszkającej w Gdańsku. Aktualnie popularniejsza jest wersja, że jeśli żeglarz rzeczywiście pochodził z Polski to raczej z Kielna koło Wejherowa (które dawniej nazywało się Kolno). Przeciwnicy teorii Lelewela twierdzili jednak, że po prostu błędnie odczytano słowo „pilotus”. I stąd się wziął „Polonus”.
autor: Dariusz Staniewski
Kobiece piękno na wybiegu
W lipcu w Ogrodach Śródmieście odbył się pokaz mody marki Fanfaronada. W rolę modelek wcieliły się klientki marki, znane szczecinianki. Wybieg, który liczył aż 60 metrów, był pokazem indywidualności, na którym można było zobaczyć przekrój twórczej działalności pracowni. Dzieła projektantki Darii Salamon podkreślają piękno każdej kobiety. Na wybiegu zobaczyliśmy przede wszystkim szyte na indywidualne zamówienie kreacje. ad
DARIA SALOMON, PROJEKTANTKA
KATARZYNA KĘCKA, POMORSKA AKADEMIA MEDYCZNA
PROJEKTANTKA W OTOCZENIU SWOICH MODELEK
ANNA TARNOWSKA, PAŃSTWOWA SZKOŁA MUZYCZNA
MARIA RADOSZEWSKA, SKRZYPACZKA, KOMPOZYTORKA
IGA ZATOKA, KOSMETOLOG
FOTO: KAROLINA TARNAWSKA
Spotkanie w cytrynowym odcieniu
Było pięknie, motywująco i cytrynowo. Lemon Event to kolejne spotkanie, które odbyło się w Atelier Sylwii Majdan. Projektantka połączyła premierę nowej „cytrynowej” kolekcji ubrań ze spotkaniem w inspirująco-motywacyjnym, kobiecym gronie. Było smacznie, wesoło i wzruszająco, a gościem specjalnym tego spotkania była aktorka Katarzyna Bujakiewicz. ad
ANNA ORŁOWSKA I SYLWIA MAJDAN
SYLWIA MAJDAN, AGATA BARYŁA, KATARZYNA BUJAKIEWICZ
MAJDAN, EWA BROK, KATARZYNA BUJAKIEWICZ
EWA ROPEL I KAMILA BOGUSŁAWSKA
TOMCZAK-WIELICZKO
DARIA PROCHENKA, SYLWIA MAJDAN, EWA KAZISZKO, KATARZYNA BUJAKIEWICZ
SYLWIA MAJDAN, AGNIESZKA JUCHNO-MICHNIEWICZ, KATARZYNA BUJAKIEWICZ
SYLWIA MAJDAN, KATARZYNA BUJAKIEWICZ, ALEKSANDRA WOLSKA
SYLWIA MAJDAN, MAGDA NOWAK, KATARZYNA BUJAKIEWICZ
SYLWIA MAJDAN, IWONA SURMACZSUBZDA, KATARZYNA BUJAKIEWICZ
RENATA
SYLWIA
LISTA DYSTRYBUCJI
GABINETY LEKARSKIE
AMC, Art Medical Center ul. Langiewicza 28/U1
Aesthetic Dent Tutak ul. Wyspiańskiego 7
Aesthetic Med ul. Niedziałkowskiego 47
Biała Szuflada ul. Wyszyńskiego 14 lok U/01
Biała Szuflada ul. Koralowa 86/88, Bezrzecze
Centrum Rehabilitacji Duet al. Wojska Polskiego 70
Centrum Stomatologiczne Dr Jadczyk ul. Bandurskiego 15/2
Dental Art ul. Śląska 9a
Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18
Dental Center ul. Mariacka 6/U1
Dental Service ul. Niedziałkowskiego 25 Dentus ul. Mickiewicza 116/1
DermaDent ul. Kazimierza Królewicza 2 L/1
GDG Aesthetic Club ul. Jagiellońska 81/1
Dobosz Implanty Al. Piastów 3
Dom Lekarski ul. Piastów 30 DR RAMI ul. Kwiatkowskiego 1/26
Dr Wiśniowski Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Kusocińskiego 12/lu3
ESTETIC Klinika Zawodny ul. Ku słońcu 58
Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 Fizjopomoc ul. Witkiewicza 61
Excelmed ul. Kopernika 6/2
Gabinety Dr Żółtowski al. Powstańców Wielkopolskich 79
Gabinety Pocztowa ul. Pocztowa 11/2
Gabinet Terapii Manualnej ul. Kasprzaka 3A Gabinety Tuwima u. Dembowskiego 9/U5
Gajda ul. Narutowicza 16A HAHS ul. Czwartaków 3
Hahs Protodens ul. Felczaka 10 Klinika Dr Stachura ul. Jagiellońska 87
Laser Studio ul. Jagiellońska 85
Lighthouse Dental, ul. Arkońska 51/5
Medicus pl. Zwycięstwa 1
Mediklinika ul. Mickiewicza 55
Medimel ul. Nowowiejska 1E
MJ Clinic ul. Potulicka 20c/lok. U7
Optegra ul. Mickiewicza 138 Ortho Expert ul. Jagiellońska 87B
Praktyka Lekarska Piotr Hajdasz ul. Partyzantów 3/2
Praktyka Stomatologiczna Rafał Rudziński ul. Śląska 5/2
PP Estetyczna ul. Żupańskiego 6/1 Reha Team ul. Elżbiety 3, Mierzyn ST Medical Clinic ul. Kwiatkowskiego 1/26
Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13A/1 Stomatologia ul. Wielka Odrzańska 31 Twoja Przychodnia – SCM ul. Słowackiego 19 Vitrolive al. Wojska Polskiego 103
HOTELE
Courtyard by Marriott Brama Portowa 2 Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 Hotel Dana al. Wyzwolenia 50 Hotel Grand Park ul. Słowackiego 18 Hotel Grand Focus ul. 3 Maja 22 Hotel Focus ul. Małopolska 23 Hotele Marina ul. Przestrzenna 13 Hotel Park ul. Plantowa 1 Hotel Radisson BLU pl. Rodła 10 Moxy Szczecin City Brama Portowa 2 Willa Flora ul. Wielkopolska 18
KANCELARIE
Przemysław Manik – kancelaria adwokacka ul. Kr. Korony Polskiej 3 Gozdek, Kowalski, Łysakowski – adwokaci i radcowie ul. Panieńska 16
Tomasz Kordus – kancelaria adwokacka ul. Felczaka 11
Dariusz Jan Babski – kancelaria adwokacka ul. Bogusława 5/3
Grzegorz Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Monte Cassino 19c
Aleksandruk-Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Wyszyńskiego 14
Licht Przeworska – kancelaria adwokacka ul. Tuwima 27/1
Mariusz Chmielewski kancelaria adwokacka ul. Odzieżowa 5
Kancelaria Notarialna al. Jana Pawła II 22 Skotarczak, Dąbrowski, Olech – kancelaria adwokacka ul. Narutowicza 12
Kancelaria Adwokacka Michał Gajda ul. Bogusława X 1/10
Kancelaria Notarialna Daleszyńska - al. Jana Pawła II 17
Kancelaria Notarialna Małgorzata Posyniak ul. Józefa Piłsudskiego 20
Kancelaria Prawna Kamil Zieliński ul. Narutowicza 11/14
czyk ul. Swarożyca 15A/3
Kancelarie Adwokackie Łyczywek ul. Krzywoustego 3
Kancelaria Adwokacka Krzysztof Tumielewicz al. Bohaterów Warszawy 93/5
Waldemar Juszczak – kancelaria adwokatów i radców al. Niepodległości 17
Nad Piekarnią cafe & bistrot ul. Krzywoustego 15/U3
Vanilla Cafe&Restaurant al. Wyzwolenia (Galaxy)
Sowa Cukiernia al. Wojska Polskiego 17
Sowa Cukiernia ul. Ku Słońcu 67
Sowa Cukiernia ul. Mieszka 1 73
Sowa Cukiernia ul. Struga 42
Sowa Cukiernia CH Galaxy
Solony Karmel ul. Rydla 52
Starbucks ul. Wyszyńskiego 1
Starbucks CH Galaxy
Świtiaź al. Wyzwolenia 12-14
MOTORYZACJA
Auto Club Hyundai, Mitsubishi, Suzuki Ustowo 56
BMW i Motorrad Ustowo 55
BMW i MINI Hangarowa 17
Cichy–Zasada Audi, VW, Seat, Cupra Południowa 6
Ford Bemo Ustowo 56
Ford ul. Pomorska 115B
Harley Davidson ul. Gdańska 22A
Honda ul. Białowieska 2
HTL ul. Lubieszyńska 20
Lexus Kozłowski ul. Mieszka I 25
Land Rover / Jaguar Ustowo 58
Mazda Kozłowski ul. Struga 31B
Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88
Opel Kozłowski ul. Struga 31B
Peugeot, Citroen AutoClub ul. Citroena 1
Polmotor ul. Struga 31B
Polmotor ul. Szymborskiej 6
Polmotor Ustowo 52
Skoda ul. Struga 1A
Skoda City Store Brama Portowa 1 - Posejdon
Toyota Kozłowski ul. Mieszka I 25B
Toyota Kozłowski ul. Struga 17
Volvo ul. Pomorska 115B
VW ul. Struga 1B
NIERUCHOMOŚCI
Assethome al. Papieża Jana Pawła II 11 (II p.)
Baszta Nieruchomości ul. Panieńska 47
Baltic Group ul. Piotra Skargi 15
Calbud, pokoj 15 parter ul. Kapitańska 2
Extra Invest al. Wojska Polskiego 45
HMI ul. Zygmunta Moczyńskiego 13B
Idea Inwest ul. Tkacka 14/U1
Krawczyk Nieruchomości ul. Jagiellońska 22/2
Lider House ul. Modra 92/2
Litwiniuk Property ul. Zbożowa 4A
Master House ul. Lutniana 38/70
PCG Deweloper ul. Panieńska 17
Siemaszko al. Powstańców Wielkopolskich 91 A
Tomaszewicz ul. Kaszubska 20/4
Turant & Wspólnicy ul. Mała Odrzańska 21/1
Vastbouw al. Wojska Polskiego 125
WGN Nieruchomości Plac Lotników 7 Świat Nieruchomości, al. Piastów 14/2
RESTAURACJE
Bachus - winiarnia ul. Sienna 6
Bananowa Szklarnia al. Jana Pawła II 45
Bistro na językach ul. Grodzka
Bombay ul. Rynek Sienny 4
Bonjour french bistro, Małopolska 3
Kuchna&Bar ul. Sienna 10
Chałupa ul. Południowa 9
Colorado Wały Chrobrego
Columbus Wały Chrobrego
De Novo ul. Wojciecha 11/1
Dzień dobry ul. Śląska 12/1
Emilio Restaurant al. Jana Pawła II 43
Epicka ul. Bogusława 1-2
Forno Nero Plac Brama Portowa 1
Jin Du al. Jana Pawła II 17
Karczma Polska Pod Kogutem pl. Lotników
Kisiel ul. Monte Cassino 35/2
Kitchen meet&eat Bulwar Piastowski 3
Kresowa al. Wojska Polskiego 67
Lastadia ul. Zbożowa 4R
La Rotonda ul. Południowa 18/20
La Rocca ul. Koralowa 101
Mała Tumska ul. Mariacka 26
Między Wierszami ul. Moniuszki 6/1
Niemożliwe ul. Kaszubska 19
Orro, ul. Arkońska 28
Paladin ul. Jana z Kolna 7
Paprykarz al. Jana Pawła II 42
Pepperoni Pizzeria ul. Poniatowskiego 2a
Porto Grande Wały Chrobrego
Public Fontanny al. Jana Pawła II 43
Rosso Fuoco, ul. Wielka Odrzańska 18A/U
Ricoria al. Powstańców Wielkopolskich 20
Rybarex ul. Małopolska 45
Rydla 52 ul. Rydla 52
Sake ul. Piastów 1
Spotkanie al. Jana Pawła II 45
Spiżarnia Szczecińska Hołdu Pruskiego 8
Towarzyska Deptak Bogusława
Tutto Bene Bulwar Piastowski 1
Trattoria Toscana pl. Orła Białego Ukraineczka ul. Panieńska
Unagi al. Jana Pawła II 42
Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65
Wół i Krowa ul. Jagiellońska 11
Yakku Sushi ul. Topolowa 2 C, Mierzyn
Zielone Patio pl. Brama Portowa 1
SKLEPY
5 Plus ul. Jagiellońska 5
Arcadia perfumeria ul. Krzywoustego 7
Atelier Sylwia Majdan al. Wojska Polskiego 45/2
Atrium Molo ul. Mieszka I 73
Batlamp ul. Milczańska 30A
Batna ul. Lednicka 6
Bella Moda ul. Bogusława 13/1
Brancewicz al. Jana Pawła II 48
Centrum Mody Ślubnej ul. Kaszubska 58
Desigual, CH Galaxy – parter Eichholtz by CLUE Al. Papieża Jana Pawła II 46/U1
Energy Sports ul. Welecka 1A
Velpa ul. Bogusława 12/2 i 11/1
Clochee al. Wojska Polskiego 14/U1
Henry Lloyd ul. Przestrzenna 11
Icon ul. Jagiełły 6/5
Jubiler Kleist ul. Rayskiego 20 Kropka nad i ul. Jagiellońska 96
Kosmetologia Monika Turowska ul. Duńska 38
MaxMara ul. Bogusława 43/1
MOOI ul. Bogusława 43
Moda Club Al. Wyzwolenia 1
Patrizia Aryton ul. Jagiellońska 96
Portfolio (od ulicy Jagiellońskiej) ul. Rayskiego 23/11
Riviera Maison ul. Struga 23
Rosenthal ul. Bogusława 15/1A
Wineland al. Wojska Polskiego 70
SPORT I REKREACJA
Aquarium (basen dla dzieci) ul. Jemiołowa 4A
ASTRA szkoła tańca al. Wyzwolenia 85
Binowo Golf Park Binowo 62
Bloom ul. Koralowa 64X
Calypso Fitness Club Office Center ul. Piastów 30
EMS Studio al. Wojska Polskiego 31/4
EnergySports ul. Welecka 13
Eurofitness (Netto Arena) ul. Szafera 3
Fitness „Forma” ul. Szafera 196B
Kids Arena, ul. Staszica 1
Mabo B Zone Klub ul. Welecka 2
Marina Sport ul. Przestrzenna 11
My Way Fitness ul. Sarnia 8
Polmotor Arena Wojska Polskiego 127
PRIME Fitness Club, ul. 5 Lipca 46
PRIME Fitness Club, ul. Modra 80
RKF ul. Jagiellońska 67
Ski Park ul. Twardowskiego 5
Strefa H2O basen ul. Topolowa 2
Strefa Jogi ul. Santocka 18/16
Szczeciński Klub Tenisowy al. Wojska Polskiego 127
Universum al. Wojska Polskiego 39
ZDROWIE I URODA
Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Wielkopolska 32
Atelier Piękna ul. Mazurska 21
Akademia Fryzjerska Gawęcki Al. Wojska Polskiego 20
Baltica Welness&Spa pl. Rodła Be Beauty Instytut Urody, ul. Łukasińskiego 40/12
CMC Klinika Urody ul. Jagiellońska 77
Depi Lab ul. Głowackiego 17
DNA Beauty Code, ul. Emilii Plater 3/u1
Dr Irena Eris Kosmetyczny Instytut ul. Felczaka 20
Ella ul. Kaszubska 17/2
Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2
Ernest Kawa, ul. Jagiellońska 95
Esthetic Concept ul. Jagiellońska 16A/LU2 Fryzjerskie Atelier Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1
Hall No 1 ul. Wyszyńskiego 37
Imperium Wizażu ul. Jagiellońska 7
JK Studio (od Rajskiego) ul. Monte Cassino 1/14
Klinika Beauty ul. Zielonogórska 31
Klinika Pięknego Ciała ul. Welecka 10B
L.A. Beauty, Brama Portowa 1
La Fiori ul. Kwiatkowskiego 1A/6
La Rocca, al. Wojska Polskiego 9
Luxmedica ul. Welecka 1A
Medestetic ul. Okulickiego 46
Manufaktura Wzroku ul. Monte Cassino 40
Modern Design Piotr Kmiecik ul. Śląska 45
MOON Hair & Beauty Paweł Regulski ul. J. Chryzostoma Paska 34D
Natural Skin Clinic ul. Krasińskiego 10/5
Od stóp do głów ul. Batalionów Chłopskich 39a
Olimedica ul. Krzywoustego 9-10 (CH Kupiec)
Optyk Dziewanowski ul. Kaszubska 17/U1
OXY Beauty ul. Felczaka 18/U1
Orient Massage u. Janosika 17
Royal Clinic, al. Wojska Polskiego 2/U3
Royal Studio ul. Łokietka 7/10
Royal Thai Massage ul. Sienna 4
Salon Masażu Baliayu ul. Wielka Odrzańska 30
Salon Masażu Thai Lanna al. Wojska Polskiego 42
Shivago al. Wyzwolenia 46
SPA Evita Przecław 96E
Studio Kosmetyczne Kingi Kowalczyk ul. Szymanowskiego 8
Studio Monika Kołcz ul. Św. Wojciecha 1/9
SENSE Gabinet Terapii Metodą SI ul. Miodowa 57
Verabella ul. Jagiellońska 23
Well Spring Tai massage ul. Kaszubska 13/4A
Wersal Spa al. Jana Pawła II 16
Normobaria AX Med. ul. Modra 69
INNE
13 Muz pl. Żołnierza Polskiego 13
ADVERT GROUP Brand Synergy, al. Piastów 74/U3
Architekt Baszta – Agnieszka Drońska, ul. Hangarowa 13
ArtGalle ul. Śląska 53
Animal Eden ul. Warzymice 105B Centrum Informacji Turystycznej Aleja Kwiatowa CITO ul. Szeroka 61/1
Do Better ul. Łubinowa 75
Filharmonia – sekretariat ul. Małopolska 48
Fabryka Energii ul Łukasińskiego 110 GOKSiR ul. Rekreacyjna 1, Przecław Muzeum Narodowe ul. Staromłyńska 27
Opera Na Zamku ul. Korsarzy 34
Pazim recepcja pl. Rodła 9
Pogoń Szczecin biuro marketingu ul. Karłowicza 28
Północna Izba Gospodarcza al. Wojska Polskiego
Przedszkole Niepubliczne Nutka (Baltic Business Park)
Sail International School, Mickiewicza 19,21
Stara Rzeźnia Kubryk literacki (łasztownia) ul. Wendy 14
Szczecińska Szkoła Wyższa Collegium Balticum ul. Mieszka I 61C
Szczeciński Park Naukowo-Technologiczny ul. Niemierzyńska 17A
Teatr Polski ul. Swarożyca
Teatr Mały Deptak Bogusława
Teatr Pleciuga pl. Teatralny 1
Teatr Współczesny Wały Chrobrego
Trafostacja Sztuki św. Ducha 4
Unity Line pl. Rodła
Urząd Marszałkowski ul. Korsarzy 34
Urząd Miejski pl. Armii Krajowej 1
Urząd Wojewódzki Wały Chrobrego
Vetico ul.Wita Stwosza 13
Kancelaria Radców Prawnych Brzeziński, Gregor-
Brasileirinho ul. Sienna 10u/1
Strefa 3L ul. Santocka 18/13/p.1
Zamek Punkt Informacyjny ul. Korsarzy 34
INWESTYCJA W KLIMATYCZNYM MIEJSCU Z DUSZĄ
Oferta sprzedaży nieruchomości inwestycyjnej z opcją zamieszkania w niezależnym domu
70-473 Szczecin, al. Wojska Polskiego 45, tel. +48 501 639 160, www.extra.pl, extra@extra.pl
KODRĄB
Nieruchomość na działce 4000 m2 – przy trasie turystycznej nad morze Wolin-Międzyzdroje, 8,5 km od Wisełki, w bliskiej odległości od jezior Domysłowskie i Żółwińskie, 10 km od Wolina.
Byłe SIEDLISKO, które przyciąga swoją wyjątkową atmosferą, urokiem i dziewiczym pięknem w otulinie Puszczy Międzyzdrojskiej.
Dom jednorodzinny 145 m2, jednokondygnacyjny z użytkowym poddaszem.
Budynek apartamentowy w zabudowie szeregowej wybudowany według indywidualnego projektu, składający się z 5 segmentów z niezależnym wejściem z podwórza.
Apartamenty to oferta pobytu w kameralnym klimacie, zapewniają przestrzeń, intymność i dostęp do otaczającej przyrody.
Dzięki osobistemu kontaktowi naszej kadry, tworzymy miłe, ciepłe, spokojne, wygodne i bezpieczne środowisko dla swoich pacjentów. Opiekę nad pacjentem rozpoczynamy już od poziomu kompleksowych konsultacji wstępnych, przeprowadzamy przez całą drogę zabiegu, aż do całkowitego wyzdrowienia.