3 minute read

Amerykańska nonszalancja

Next Article
KRONIKI

KRONIKI

TO JEDNA Z BARDZIEJ KULTOWYCH AMERYKAŃSKICH KLASYCZNYCH AUT. BYŁ BOHATEREM KILKU RÓWNIE POPULARNYCH FILMÓW. BULLITT, DEATH PROOF, CHRISTINE I DWIE CZĘŚCI SZYBKICH I WŚCIEKŁYCH, A TO NIE KONIEC LISTY. NIC DZIWNEGO, ŻE HOLLYWOOD GO UWIELBIA. JEST NIEZWYKŁY, W SWOJEJ URODZIE WRĘCZ MAGNETYCZNY. TO TAKŻE PRZYKŁAD NA TO ŻE SAMOCHODY DAWNIEJ MIAŁY DUSZĘ. DODGE CHARGER, BO O NIM MOWA JEST WŁASNOŚCIĄ SEBASTIANA SZYSZKI, A MODEL, KTÓRY SPRAWIA MU DUŻO FRAJDY POCHODZI Z 1972 ROKU.

Skąd ta miłość do klasycznych amerykańskich aut?

Advertisement

Od dziecka zawsze lubiłem amerykańskie samochody. Namiętnie oglądałem „Ulice San Francisco” i „Kojaka”. Być może wynikało to z tego, że byłem takim dzieciakiem z bloku, który wyobrażał sobie, że jak będzie miał taki samochód to stanie się kimś niezwykłym. Z drugiej strony nie byłem oryginalny w tym marzeniu o amerykańskim samochodzie. Dużo dzieciaków z mojego pokolenia było nimi zafascynowane. Zrealizowałem to marzenie dopiero w wieku prawie 40 lat, ale wcześniej posiadałem samochód, który był nowoczesnym odpowiednikiem tego modelu. Dodge Charger po latach swojej świetności, między 68 a 72, 73 rokiem zaczął troszeczkę tracić na prestiżu. Stał się zwykłym samochodem, nie był już kultowy. Natomiast reaktywacja tego modelu nastąpiła w 2006 roku i była najlepszym posunięciem Dodge Company na Stany Zjednoczone. Miałem auto z 2006 roku, który zostało ściągnięte z Nowego Jorku i pochodziło z przetargu policyjnego. Ten Dodge służył mi 11 lat i byłem z niego bardzo zadowolony. Praktycznie się nie psuł. Jednakże cały czas, z tyłu głowy myślałem o swoim dziecięcym marzeniu. Sprzedałem więc samochód i część gotówki zainwestowałem w wymarzonego Dodge’a Chargera. Kupiłem go od człowieka, który sprowadza samochody z Ameryki i wyszukuje przeróżne perełki.

Czy trafił do ciebie w takim stanie jak teraz czy musiałeś coś w nim pozmieniać?

Jest w oryginalnym kolorze, nic nie zostało pozmieniane, wręcz na zderzakach pozostała patyna czasu. Jest odnowiony na tyle, żeby nie był zbyt nowy. Pod względem technicznym był w stanie, powiedzmy, dostatecznym. Udało mi się nim dojechać z Krakowa (gdzie go kupiłem) do Szczecina, ale trwało to dwa dni. Co jakiś czas się przegrzewał i co 80 km musiałam robić postój i go ochładzać. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że pod względem mechanicznym jest w trochę do zrobienia Zainwestowałem więc w niego parę ładnych złotych i wykonałem generalny remont silnika, również zawieszenie zostało wymienione.

Stare amerykańskie auta mają to do siebie, że palą nieprzyzwoicie dużo benzyny. Są piękne ale czy praktyczne?

Fakt, zużycie benzyny w tym samochodzie jest kompletnie niepoważne ponieważ pali ponad 30 litrów na 100 km. Jedynie co się opłaca to jechanie nim 90km/h po autostradzie bo wtedy schodzi się do 25 l na 100 km. Skrzynia jest 3-biegowa ale auto pochodzi z czasów, kiedy po amerykańskich autostradach, jeszcze nie można było tak szybko jeździć jak teraz.

Chodzi o to, że ja nie chciałem być niedzielnym kierowcą i postanowiłem że będę nim, tak co dwa, trzy dni jeździł. I tak też czynię. Jest to rodzaj mojej, kosztownej, frajdy. Zawsze nim jeżdżę na różnego rodzaju zloty, które dają bardzo dużo przyjemności. Pod Berlinem mamy bardzo ciekawy zlot, podczas którego odbywają się m.in. wyścigi na ¾ mili, w których brałem udział. Lubię ten klimat, czuję się wtedy częścią tej kultury. I to jest bardzo fajne.

A jak inni reagują na widok twojego auta? To jednak rzadkość zobaczyć takie cudo na naszych ulicach.

Na ten samochód bardzo emocjonalnie reagują dzieci, nawet te które mają zaledwie kilka lat ale także i starsze osoby. To, co w nim jest tak fascynujące i piękne to nonszalancja linii oraz niepowtarzalność. Większość współczesnych aut, ma co prawda piękną linię ale one właściwie wyglądają ta samo. Natomiast ten samochód wygląda jakby nie miał prawa jeździć i był prototypem. Piękno linii, nostalgia i historia. Być może w tym samochodzie miało miejsce wiele kłótni, wiele par się w nim całowało, ktoś płakał, ktoś się śmiał. Ten bagaż historii jest dodatkowym plusem. Ten samochód był przez 38 lat w rękach pastora baptysty z Indiany. Natomiast niewiadomo kim był pierwszy właściciel.

A jakie to uczucie siedzieć za kółkiem takiego auta?

Czuję się za kierownicą tego samochodu po prostu świetnie. Zauważyłem że właściciele czterokrotnie droższych aut patrzą na niego z uznaniem i to też jest miłe. To także namacalny dowód na to, że marzenia się jednak spełniają.

rozmawiała: Aneta Dolega / foto: prywatne archiwum właściciela samochodu

This article is from: