Amerykańska nonszalancja TO JEDNA Z BARDZIEJ KULTOWYCH AMERYKAŃSKICH KLASYCZNYCH AUT. BYŁ BOHATEREM KILKU RÓWNIE POPULARNYCH FILMÓW. BULLITT, DEATH PROOF, CHRISTINE I DWIE CZĘŚCI SZYBKICH I WŚCIEKŁYCH, A TO NIE KONIEC LISTY. NIC DZIWNEGO, ŻE HOLLYWOOD GO UWIELBIA. JEST NIEZWYKŁY, W SWOJEJ URODZIE WRĘCZ MAGNETYCZNY. TO TAKŻE PRZYKŁAD NA TO ŻE SAMOCHODY DAWNIEJ MIAŁY DUSZĘ. DODGE CHARGER, BO O NIM MOWA JEST WŁASNOŚCIĄ SEBASTIANA SZYSZKI, A MODEL, KTÓRY SPRAWIA MU DUŻO FRAJDY POCHODZI Z 1972 ROKU.
Skąd ta miłość do klasycznych amerykańskich aut?
MOTORYZ ACJA
Od dziecka zawsze lubiłem amerykańskie samochody. Namiętnie oglądałem „Ulice San Francisco” i „Kojaka”. Być może wynikało to z tego, że byłem takim dzieciakiem z bloku, który wyobrażał sobie, że jak będzie miał taki samochód to stanie się kimś niezwykłym. Z drugiej strony nie byłem oryginalny w tym marzeniu o amerykańskim samochodzie. Dużo dzieciaków z mojego pokolenia było nimi zafascynowane.
60
Zrealizowałem to marzenie dopiero w wieku prawie 40 lat, ale wcześniej posiadałem samochód, który był nowoczesnym odpowiednikiem tego modelu. Dodge Charger po latach swojej świetności, między 68 a 72, 73 rokiem zaczął troszeczkę tracić na prestiżu. Stał się zwykłym samochodem, nie był już kultowy. Natomiast reaktywacja tego modelu nastąpiła w 2006 roku i była najlepszym posunięciem Dodge Company na Stany Zjednoczone. Miałem auto z 2006 roku, który zostało ściągnięte z Nowego Jorku i pochodziło z przetargu policyjnego. Ten Dodge służył mi 11 lat i byłem z niego bardzo zadowolony. Praktycznie się nie psuł. Jednakże cały czas, z tyłu głowy myślałem o swoim dziecięcym marzeniu. Sprzedałem więc samochód i część gotówki zainwestowałem w wymarzonego Dodge’a Chargera. Kupiłem go od człowieka, który sprowadza samochody z Ameryki i wyszukuje przeróżne perełki.
Czy trafił do ciebie w takim stanie jak teraz czy musiałeś coś w nim pozmieniać?
Jest w oryginalnym kolorze, nic nie zostało pozmieniane, wręcz na zderzakach pozostała patyna czasu. Jest odnowiony na tyle, żeby nie był zbyt nowy. Pod względem technicznym był w stanie, powiedzmy, dostatecznym. Udało mi się nim dojechać z Krakowa (gdzie go kupiłem) do Szczecina, ale trwało to dwa dni. Co jakiś czas się przegrzewał i co 80 km musiałam robić postój i go ochładzać. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że pod względem mechanicznym jest w trochę do zrobienia Zainwestowałem więc w niego parę ładnych złotych i wykonałem generalny remont silnika, również zawieszenie zostało wymienione. Stare amerykańskie auta mają to do siebie, że palą nieprzyzwoicie dużo benzyny. Są piękne ale czy praktyczne?
Fakt, zużycie benzyny w tym samochodzie jest kompletnie niepoważne ponieważ pali ponad 30 litrów na 100 km. Jedynie co się opłaca to jechanie nim 90km/h po autostradzie bo wtedy schodzi się do 25 l na 100 km. Skrzynia jest 3-biegowa ale auto pochodzi z czasów, kiedy po amerykańskich autostradach, jeszcze nie można było tak szybko jeździć jak teraz.