4 minute read
Krzywym okiem
Dariusz Staniewski
Dziennikarz z bardzo bogatym stażem i podobno niezłym dorobkiem. Pracował w kilku lokalnych mediach. Do niedawna dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego”. M.in. autor poczytnej (przez niektórych uwielbianej, przez innych znienawidzonej) kolumny pt. „Kurier Towarzyski” (w piątkowym „Magazynie”). Współautor dwóch książek i autor jednej – satyrycznie prezentującej świat lokalnej polityki. Status w życiu i na Facebooku: „w związku” z piękną kobietą. Wielbiciel hucznych imprez, dobrej kuchni i polskiej kinematografii.
Advertisement
Teatr mój widzę ogromny – pisał wybitny polski dramaturg i malarz Stanisław Wyspiański („Wesele”, „Noc listopadowa”, Wyzwolenie”: jakby ktoś nie wiedział, a chyba coraz więcej nie wie lub mu tych informacji nie dane jest poznać – ot, takie teraz kształcenie). Ale ja, w Szczecinie, tuż przed wiosną Anno Domini 2021 mural mój widzę ogromny. Nie żebym był osobiście jego wykonawcą. Ale może np. takim cichym „spirytus movens” (znowu wskazówka dla niedouczonych – z j. łac. „duch sprawczy”) jakiegoś dzieła szczecińskiego street artu? Skąd ten pomysł? Ano stąd, że miasto postanowiło przeznaczyć 150 tys. zł na realizację pięciu nowych murali. Zainteresowani artyści mogą zgłaszać się ze swoimi pomysłami do końca marca. Miasto czeka na propozycje murali, które będą nie tylko ozdobą dzielnicy, ale również „zintegrują mieszkańców i pobudzą do szerszego spojrzenia na sztukę w przestrzeni publicznej” – jak stwierdził Architekt Miasta. Murale powstaną na budynkach należących do miasta, a uczestnicy projektu muszą zaproponować lokalizację i wykonać jego projekt. Jak więc już wspomniałem sam owego dzieła nie stworzę. Bo co do mych zdolności plastycznych nie mam złudzeń. Po prostu zmarnowany talent. Tak mówiono. Kiedyś (w przedszkolu, nawet w podstawówce) dobrze się zapowiadałem podobno. Może gdybym wybrał malarstwo a nie pismaczenie, to kto wie? Może bym czegoś dokonał, może bym coś fajnego zmalował, może nawet bym w jakiś sposób przeszedł do historii malarstwa (bez obcinania sobie jakiejkolwiek części ciała, gloryfikowania pędzlem zupy w puszce, czy też śmierci głodowej i sławy dopiero po latach)? Kto wie. Może teraz, wbrew trendom i modom, zostałbym przedstawicielem np. nieco już chyba zapomnianego kierunku w malarstwie, czyli batalistyki? Aż się prosi przecież przelewać na płótno a to „ustawki” kiboli, pacyfikacje pokojowych demonstracji przez policję, walki wewnątrzpartyjne, bitwy o stołki w różnych firmach i instytucjach, o to kto bliżej będzie siedział obok kogoś ważnego i sączył mu jad do ucha. Cała paleta możliwości. Współczesna Polska jest pełna takich widoków. Wystarczy włączyć telewizor. Ale obraz, to jednak obraz. A co dopiero mural. Niektóre budzą niezłe emocje jak np. ten, pod szczecińską Trasą Zamkową, poświęcony znanemu polskiemu pisarzowi Jarosławowi Iwaszkiewiczowi i jego miłości. Dwa razy chyba był niszczony. Widać więc, że street art spotyka się z odzewem. Choć może nie do końca z takim na jaki liczyli twórcy. Ale czym jest dzieło sztuki, którego nikt nie chce zauważyć? A jako, że miasto należy do mieszkańców, to i oni chyba powinni mieć wpływ na to co się na takim muralu pojawi. A pomysłów na pewno im nie zabraknie. Wszyscy wiemy co np. zaproponowaliby kibice Pogoni Szczecin. Oczywiście wizerunek Floriana Krygiera – współtwórcy szczecińskiej drużyny. Jasne, oczywiste, ważna postać dla lokalnego sportu. Tylko Floriana Krygiera jest już chyba w Szczecinie trochę dużo – ulica imienia Krygiera, stadion imienia Krygiera i jeszcze teraz (pewnie głosami kibiców) po ostatniej edycji Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego ma powstać pomnik Krygiera. W końcu ktoś może westchnąć: niech to jasna cholera, wystarczy już tego Floriana Krygiera! Kolejne pomysły na pewno zgłosiliby reprezentanci przeróżnych partii politycznych czy działacze pewnych kontrowersyjnych ugrupowań obywatelskich. Ale przecież nie uda się w jednym muralu zaprezentować np. … STOP! Nie idźmy tą drogą, nie dajmy się sprowokować określonym elementom i podszeptom wrogich sił! No to może coś z kulinarnymi wizytówkami Szczecina. Mural a na nim w rolach głównych m.in. paprykarz, pasztecik, śledź i kebab (bo miasto powoli przekształca się w jakieś zagłębie tej potrawy w myśl hasła: „nie masz pomysłu na życie – otwórz kebaba! Zje go dziecko, chłop i baba”). Może znalazłby się także jakiś artysta, który plastycznie przedstawiłby sławny … zapach szczecińskiej czekolady z fabryki Gryf? Młodzież teraz taka zdolna. Do wszystkiego. To może i zapach czekolady farbami w sprayu odda? Ale do głowy dobija mi się (jak pomysłowemu Dobromirowi) inna koncepcja. Z czego słynie Szczecin w kraju i na świecie? Z pięknych dziewczyn i kobiet! Co powiecie więc na mural, na którym znalazłyby się szczecińskie finalistki Miss Polonia, Miss Polski i innych wyborów Miss? Podobno najwięcej missek pochodzi właśnie ze Szczecina! Lidia Wasiak, Joanna Gapińska, Joanna Drozdowska, Małgorzata Rożniecka, Marzena Cieślik, Anna Tarnowska, Klaudia Ungerman. Długo wymieniać. I teraz one, na jednej ścianie, w jednym miejscu (miejmy nadzieję, że reprezentacyjnym) będą spoglądać na nas oraz świat i sławić imię nasze. Czyż to nie będzie wspaniała reklama i atrakcja miasta!? Kto przejdzie wokół takiego muralu obojętnie, nie zerknie na niego, nie „rzuci okiem”, nie zachwyci się? Może chyba tylko Jurand ze Spychowa. Znajdą się pewnie i tacy, co spojrzą spod byka, odwracać będą głowę z nienawiścią albo u których nasze Misski będą wywoływać oburzenia piski. A pies z nimi tańcował. Przed wielu laty modne było hasło: „piękne dziewczyny na ekrany”. Dzięki temu polska filmografia odkryła m.in. Polę Raksę, Teresę Tuszyńską, Ewę Wiśniewską, Ewę Krzyżewską, Annę Dymną, Beatę Tyszkiewicz, Barbarę Kwiatkowską i wiele innych. Niech w Szczecinie zacznie więc obowiązywać nowe hasło: „nasze Misski na mural”. Nie, nie za Ural. Piszę, tak jak mówię – wyraźnie: na mural!