6 minute read

Hania Rani i Dobrawa Czocher Spełnione mrzrenie o niemożliwym

HANIA RANI I DOBRAWA CZOCHER. SPEŁNIONE MARZENIE O NIEMOŻLIWYM

Pianistka Hania Rani i wiolonczelistka Dobrawa Czocher to dwie bardzo utalentowane artystyczne osobowości. Dziewczyny jako duet zasłynęły albumem „Biała flaga” z nowymi interpretacjami utworów Grzegorza Ciechowskiego i zespołu Republika. Podpisując kontrakt z prestiżową wytwórnią Deutsche Grammophon, znalazły się w gronie najwybitniejszych polskich muzyków klasycznych, bowiem dla Deutsche nagrywali Rafał Blechacz, Krystian Zimerman i Krzysztof Penderecki.

Advertisement

„Inner Symphonies” to album, którym debiutują w szeregach niemieckiej wytwórni. Nagrany w szczecińskiej Filharmonii był tam prezentowany 4 października podczas ich fantastycznego występu. Na chwilę przed koncertem udało nam się porozmawiać z obiema artystkami, nie tylko o nowym projekcie.

Naszą rozmowę zacznę od pytania: czym dla Was jest nadzieja?

Dobrawa: Nadzieja to dla mnie wszystko to, co sprawia, że przepełnia nas siła i chęć życia. Nadzieja to motor, który pcha nas do przodu i każe wierzyć, że wszystko jest możliwe. Nadzieja to światło, to miłość. Nadzieja to chęć zmiany, rozwoju, bezwstydne marzenie o niemożliwym. Mówię o swoim osobistym rozumieniu tego przecież bardzo intymnego zagadnienia. Najpiękniejsze w niej jest to, że dla każdego może znaczyć coś innego. Przy pracy nad „Inner Symphonies” bardzo zależało nam, by historia, którą opowiadamy muzyką ostatecznie ukoiła, wyzwoliła, natomiast przede wszystkim uważamy, że ilu odbiorców tyle interpretacji i to jest najbardziej fascynujące. Nie ma jednej wizji nadziei tak samo jak nie ma jednej wizji na „Inner Symphonies”. Z niecierpliwością czekamy na to jak inni odbiorą tę muzykę i czego w niej się doszukają. Być może wcale nie będzie to nadzieja?

Zapytałam o to, ponieważ motywem przewodnim Waszego nowego wspólnego projektu pn. „Inner Symphonies” jest właśnie „nadzieja”. Ta płyta powstawała już w nowych trudnych, pandemicznym warunkach. Opowiedzcie o pracy nad tym projektem.

D: To prawda, że „Inner Symphonies” powstało w trakcie pandemii oraz, że wątek nadziei i światła przewija się w niej jako leitmotiv. Pomimo wszelkich trudów jakie przyniosła pandemia postanowiłyśmy z Hanią skupić się jednak na tym, co dobrego taka sytuacja może nam przynieść. I przede wszystkim był to czas. Czas dla każdej z nas oraz czas dla nas jako duetu. Praca nad płytą okazała się zatem niezwykle pięknym procesem poszukiwań, improwizacji, rozmów, spacerów po lesie, które umożliwiły nam na nowo spotkać się artystycznie i zrozumieć czego poszukujemy w sztuce i życiu. Myślę, że muzyka, którą prezentujemy na krążku jest na wskroś przesiąknięta stanem, w którym znalazłyśmy się tworząc ją – przenika się w niej brak pośpiechu i czas, o którym wspomniałam oraz światło ale także momenty zawieszenia, niepokoju czy mroku związanego z pandemią.

Jakie jeszcze inspiracje znalazły się na tym albumie?

D: Inspiracja to temat niezwykle szeroki i odkąd przyszło mi częściej ją definiować w związku z wydaniem naszej płyty tym bardziej przekonuję się w stwierdzeniu, że inspiracja to dla mnie po prostu życie, którego doświadczamy, przeżywamy i próbujemy zrozumieć na swój własny unikalny sposób. Uważam, że nazwa „Inner Symphonies” też dobrze się w tę myśl wpisuje, ponieważ ta płyta to połączenie naszych dwóch indywidualnych symfonii. Jeśli pozostajesz otwarty na doświadczenie życia i nie przyjmujesz rzeczy takimi jakimi wydają się one być tylko je kwestionujesz, bierzesz pod lupę, zastanawiasz się nad ich istotą to inspiracja spotyka cię na każdym kroku. Wydaje mi się, że obie z Hanią mamy takie podejście do świata i życia, że wiele nas zadziwia, a także zachwyca. W ten sposób inspiracja przychodzi zewsząd, naturalnie.

A od strony czysto muzycznej jakbyście określiły ten materiał? Czy to muzyka klasyczna, czy znacznie coś więcej?

Hania: Myślę, że to po prostu muzyka współczesna, oparta na wykorzystaniu i przetwarzaniu instrumentów akustycznych w procesie produkcji muzycznej. Muzyka czysto instrumentalna, wywodząca się z tradycji muzyki klasycznej oraz z muzyki filmowej ale i popularnej czy elektronicznej. Niektórzy nazywają obecnie gatunek, który uprawiamy „Modern classic”, ale myślę, że ten termin też powoli zaczyna się wyczerpywać. Zostańmy po prostu przy muzyce współczesnej.

Ten projekt to także pewnego rodzaju ukoronowanie lub podkreślenie Waszej przyjaźni. To wasza druga wspólna płyta. Jak się poznałyście, jak doszło to Waszej współpracy? I jak to jest łączyć bliską relację z pracą? Czy to pomaga w tworzeniu?

D: Poznałyśmy się w Szkole Muzycznej w Gdańsku jakieś 15 lat temu gdzie zaczęłyśmy grać w trio fortepianowym i można powiedzieć, że to właśnie muzyka nas połączyła. Najpierw odkrywałyśmy siebie nawzajem grając muzykę największych kompozytorów w dziejach literatury

muzycznej jak Debussy czy Brahms, potem przez magiczne zrządzenie losu rozpoczęłyśmy grę w duecie i przygodę z aranżacjami utworów Grzegorza Ciechowskiego. Przez te wszystkie lata „karmiłyśmy się” podobną sztuką i oglądałyśmy podobny świat, potem każda z nas odnalazła swoje indywidualne ja, ale fundament mamy ten sam przez co mamy poczucie, że nie jesteśmy przyjaciółkami tylko siostrami. Moim zdaniem sztuka wydarza się najczęściej poza logicznym rozumowaniem, na bardzo trudnym do zdefiniowania poziomie porozumienia. Jest to także bardzo delikatna materia, w której obnażasz swoje najgłębsze „ja”. Myślę, że dzięki naszej historii możemy pozwolić sobie na wiele więcej niż wtedy kiedy od początku budujesz z kimś więź i porozumienie artystyczne.

Nagrania do albumu powstawały we wnętrzach szczecińskiej Filharmonii. Jak Wam się tutaj pracowało? To inspirujące miejsce? Pomimo pandemii zwiedzałyście miasto i jego okolice, na tyle na ile się, oczywiście, dało?

H: Filharmonia w Szczecinie dysponuje naprawdę doskonałą salą koncertową, zarówno pod względem koncertów na żywo, jak i nagrań. Cieszy zatem fakt, że jej dyrektor, Pani Dorota Serwa widzi i czuje ten potencjał, zapraszając do nagrywania we wnętrzach instytucji kolejnych projektów. Zaproszenie bardzo nas ucieszyło, właśnie ze względu na możliwości akustyczne tego miejsca, jak i bardzo inspirujący projekt architektoniczny całego budynku. Estetyczna strona przestrzeni na pewno wpływa na wszystkich, którzy mają okazję odwiedzić to miejsce. Miałyśmy duży komfort pracy, spędziłyśmy w filharmonii prawie tydzień, pracując od rana do wieczora z naszym reżyserem dźwięku Piotrem Wieczorkiem. Na zwiedzanie miasta nie było tym razem dużo czasu, ale po zakończeniu nagrań pojechałyśmy z Dobrawą na długą przejażdżkę rowerem na pierwszą wiosenną kąpiel w jeziorze. Jako osoba, która w Szczecinie bywa jedynie okazjonalnie bardzo podoba mi się ta zielona część miasta. Bliska obecność natury przypomina mi trochę Berlin, w którym mieszkałam kilka lat.

A propos Berlina, „Inner Symphonies” to także Wasz debiut w bardzo prestiżowej wytwórni jaką jest berlińska Deutsche Grammophon. Jesteście także najmłodszym żeńskim duetem, który znalazł się w szeregach tego znakomitego labelu. Jakie to uczucie?

H: To niesamowite uczucie, niemal nierealne. Ja nadal mam wrażenie, że ta przygoda wydarza się komuś innemu. Jesteśmy po prostu niezmiernie wdzięczne, że nasza wrażliwość i nasza historia dotyka ludzi w tak wielu miejscach na świecie, przekonując do siebie nawet tak prestiżowe wytwórnie jak Deutsche Grammophon. Jest to dla nas wielka radość, duma i poczucie odpowiedzialności. Bardzo mocno chcemy zachęcać innych młodych kompozytorów, a przede wszystkim kompozytorki do podążania za własnym głosem i poszukiwanie nowych form wyrazu. Mam nadzieję, że nasz przykład będzie dla kogoś zachętą do sięgania po pozornie niemożliwe marzenia.

8 Wywodzicie się z muzyki klasycznej ale to co robicie trudno nazwać wyłącznie muzyką klasyczną. Słuchają Was również ludzie, którzy niekoniecznie na co dzień słuchają Mozarta czy Chopina i bywają w filharmoniach co tydzień. Jak byście określiły to co robicie?

H: Tworzymy muzykę współczesną, muzykę naszych czasów. Bo myślę, że nasza współczesność wymyka się gatunkowości czy przydziału do tylko jednej konkretnej stylistyki. Era internetu i wielokulturowości,

której jesteśmy świadkami i użytkownikami zmusza nas do myślenia w inny sposób, niż miało to miejsce dotychczas. Muzyka klasyczna pęcznieje, nasiąka nowymi osiągnięciami technicznymi, przenika do muzyki filmowej i odwrotnie. Wszystko jest płynne i elastyczne. Awangardę mamy już daleko za plecami, więc wydaje mi się, że przestrzeń, w której obracają się artyści to wielki plac zabaw. Tak ogromny, że aż przerażający niekiedy. Wszystkie zasady zostały już złamane, autorytety podważone, wzorce klasyczne wielokrotnie powtórzone lub wymyślone na nowe. Dowolność narzędzi i środków we współczesnym świecie to piękne błogosławieństwo, ale i przekleństwo urodzaju.

Na koniec – jaki będzie Wasz następny krok po tym projekcie? Co w planach?

Myślę, że po tak intensywnym czasie przyda nam się trochę oddechu i przerwy. Obie mamy też już sporo planów indywidualnych, w których się mocno wspieramy i pomagamy. Na pewno kolejne miesiące wypełni nam muzyka, z którą będziemy się z Państwem z przyjemnością dzielić.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała: Aneta Dolega / foto: Sonia Szóstak, Krzysztof Nowak

This article is from: