6 minute read
Katarzyna Dondalska: nauczyłam się czerpać inspiracje z samej siebie
MUZYKĘ MA WE KRWI. SKRZYPCE OPANOWAŁA JESZCZE W WIEKU DZIECIĘCYM, ALE JEJ PRAWDZIWYM ŻYWIOŁEM OKAZAŁ SIĘ WOKAL. KOBIETA ŚWIADOMA SWOJEGO SUKCESU I TALENTU. KATARZYNA DONDALSKA, POLSKA SOPRANISTKA KOLORATUROWA O SKALI CZTERECH OKTAW, NIEBAWEM POWRÓCI DO SZCZECINA, BY OCZAROWAĆ NAS SWOIM GŁOSEM W EKLEKTYCZNYCH WNĘTRZACH WILLI LENTZA.
Advertisement
Kto stanowił muzyczną inspirację, gdy wkraczała Pani w świat muzyki?
Mój dom rodzinny był bardzo muzyczny od pokoleń. W bydgoskiej operze, gdzie pracował mój dziadek uszyto moje pierwsze baletki na zajęcia baletowe. Wychowałam się w filharmonii w Olsztynie, z którą związani byli moi rodzice. Często przychodziłam tam po szkole i godzinami oglądałam przygotowania artystów. Jeździłam też z rodzicami na rozmaite koncerty. Mój tata był koncertmistrzem skrzypiec, a w jego ślady poszło całe moje rodzeństwo. Pierwszych lekcji gry na skrzypcach udzielali mi właśnie dziadek, a później tata. Mama z kolei była jedyną w rodzinie perkusistką. Inspiracji instrumentalnej w rodzinie więc nie brakowało. Jeśli chodzi o śpiew, pierwszym natchnieniem był aksamitny głos Placido Domingo w arii Don Josego z Carmen, którą usłyszałam w audycji radiowej, gdy miałam 14 lat. Od razu wiedziałam, że chciałabym śpiewać taką muzykę. Poszłam na przesłuchanie do prof. Boguckiej-Olkowskiej w Szkole Muzycznej w Olsztynie, która była bardzo zafascynowana moim głosem i jego skalą. „Niestety – powiedziała – Carmen możesz grać dalej na skrzypcach; z opery Carmen nic nie
będzie, dlatego, że to zupełnie inny rodzaj głosu”. To był koniec lat 80. i bardzo lubiłam też słuchać utworów grupy Europe. Z muzyki rozrywkowej fascynowała mnie również Whitney Houston, która operowała fantastycznym głosem. Pewnego razu zobaczyłam w telewizji występ młodziutkiej Natalie Dessay i to ukierunkowało mnie na śpiewanie koloraturowe, w którym się specjalizuję. Oprócz tego z podziwem słuchałam Edity Gruberovej czy Angeli Gheorghiu.
Kto inspiruje dzisiaj?
Na tym etapie, na którym dziś się znajduję, nauczyłam się czerpać inspirację z samej siebie (śmiech). Poznałam niemal całe zaplecze wielkiego świata muzycznego. Wiem, jak wygląda życie muzyka. Otacza mnie wielu wspaniałych ludzi i każdego dnia dostaje wiele bodźców do działania. Staram się ciągle odkrywać muzyczne nowości i to właśnie w nich poszukiwać dodatkowej inspiracji. Na co dzień w muzyce staram się jednak uzewnętrznić samą siebie.
Czy jako mała dziewczynka widziała się Pani oczami wyobraźni na najsłynniejszych salach koncertowych świata?
Oczywiście, że tak. Dziecięce marzenia sięgają daleko. Jako bardzo mała dziewczynka wyciągałam biżuterię i jedną z sukni scenicznych mojej mamy i wyobrażałam sobie, że występuje na wielkiej sali. Później te marzenia okazały się po prostu przyszłością.
Czy po występach na największych światowych estradach posiada Pani jeszcze jakieś niespełnione marzenia sceniczne?
Szczerze mówiąc, to nie. Czuję się bardzo spełniona, ale powrót na znane mi już sceny za każdym razem wywołuje we mnie ekscytację. Szczególnie na największe estrady, takie jak Lincoln Center w Nowym Jorku, Walt Disney Concert Hall w Los Angeles czy Alte Oper we Frankfurcie.
Do których występów najczęściej wraca Pani myślami?
Takich występów jest naprawdę wiele. Bardzo przyjemnie wspominam występ w przedstawieniu Ryszarda Straussa w Teatrze Narodowym w Mannheim. To była opera „Ariadne auf Naxos”, w której miałam przyjemność wystąpić na jednej scenie z Panią Editą Gruberovą oraz z Panią Anną Tomową-Sintow. Innym fantastycznym przeżyciem była gala otwarcia nowej części monachijskiego lotniska. Wielki koncert, wielu wybitnych artystów. Wykonałam wtedy arię z wysokości 11. piętra. Pani, która pomagała mi przyszykować się do występu zapomniała założyć mi uprząż bezpieczeństwa i przed samym występem musiałyśmy szybko zdejmować wielką suknię sceniczną i zakładać wszystko od nowa. Innym wydarzeniem była gala jubileuszowa Classic Open Air am Gendarmenmarkt w Berlinie w 2019 roku, gdzie było kilka tysięcy osób. Wystąpił tam również Chris De Burgh, do którego utworów bawiłam się w latach młodocianych. Muszę wspomnieć również o Concertgebouw Amsterdam, gdzie wystawiano koncertowo operę Ravela „Dziecko i czary” w której wystąpiłam śpiewając trzy partie – partię Ognia, partię Księżniczki i partię Słowika. Próby do tego wielkiego przedsięwzięcia były nagrywane, przeprowadzono z nami wywiady, a następnie powstał piękny program telewizyjny. Następnym cudownym wydarzeniem był występ w operze „Ptaki” Braunfelsa i to było w Teatro Lirico di Cagliari na Sardynii. Tutaj również przypadła mi partia Słowika. To jest jedna z moich ulubionych oper i było to fantastyczne przeżycie. Przez problemy z obsadzeniem roli Słowika, dyrektor teatru specjalnie przyleciał do Berlina, żebym dla niego zaśpiewała. To było dwa tygodnie przed rozpoczęciem prób. Pan był zachwycony, rolę dostałam i zdołałam się przygotować w bardzo krótkim czasie. Gdy przyleciałam na Sardynię, aby rozpocząć próby, okazało się, że mój bagaż trafił na Sycylię. Na pierwszą próbę z fantastycznym dyrygentem Roberto Abbado niestety przyszłam w stroju podróżnym. Bardzo dobrze wspominam też przedstawienie koncertowe „Strasznego dworu” w roku moniuszkowskim w Narodowej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, gdzie śpiewałam partię Hanny we wspaniałej obsadzie Adama Kruszewskiego, Adama Zdunikowskiego, Rafała Bartmińskiego czy dyrygenta maestro Tadeusza Wojciechowskiego. Jednym z najpiękniejszych momentów był również wywiad Barbary Bonney w TV BBC podczas konkursu „Cardiff Singer of the World”, gdzie powiedziała o mnie, że jestem „ósmym cudem świata”.
Jakie cele zawodowe stawia Pani przed sobą mając na koncie tak wielkie osiągnięcia?
Staram się dalej rozwijać. Szukam nowych zainteresowań. Lubię odkrywać i rozwijać inne płaszczyzny mojego głosu. Świetnie radzę sobie również w muzyce filmowej czy też bardziej rozrywkowej. Bardzo lubię też nagrywać płyty. Wymaga to niezwykłej dokładności i perfekcyjnego wykonania, gdyż na nagraniu dużo łatwiej jest wyłapać wszelkie błędy. Ważny jest dla mnie również dydaktyczny aspekt mojej kariery. W 2021 roku otrzymałam profesurę od prezydenta Polski. Uważam to za wielkie osiągnięcie. Zasiadam w licznych komisjach konkursowych oraz prowadzę swoją klasę na Akademii Sztuki w Szczecinie. Przy każdej rekrutacji cieszę się długą listą zgłoszeń, a to chyba znak, że idzie mi bardzo dobrze. Uwielbiam patrzeć na rozwój młodych osób i staram się o jak najbardziej indywidualne podejście na moich zajęciach.
Czy Pani zdaniem Szczecin jest miastem sprzyjającym muzykom?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, gdyż na co dzień nie mieszkam w Szczecinie. Wielokrotnie występowałam w szczecińskiej operze oraz filharmonii – zarówno starej jak i nowej. Za każdym razem czułam się tutaj bardzo dobrze. Wspaniałe koncerty odbywają się również w Willi Lentza, a to za sprawą dyrektorki Jagody Kimber, która jest bardzo otwartą i kreatywną osobą. Zdradzę w tajemnicy, że 22 listopada wystąpimy tam wraz ze świetnym tenorem polskim Pawłem Skubałą oraz Natanem Dondalskim na skrzypcach i Michałem Landowskim przy fortepianie. Kilka moich dyplomantek zaistniało już na międzynarodowej arenie artystycznej i ciągle pojawiają się przed nimi kolejne możliwości rozwoju. Myślę więc, że Szczecin jest przychylny muzykom.
Wykłada Pani wokalistykę na Akademii Sztuki w Szczecinie
– dlaczego akurat szczecińska uczelnia? Po odbytej habilitacji dostałam propozycje pracy na stanowisku profesora Akademii Sztuki w Szczecinie i tą propozycję bardzo chętnie przyjęłam. Szczecin był dla mnie bardzo dogodnym rozwiązaniem, gdyż ze względu na swoje położenie blisko granicy niemieckiej pozwalał mi na rozwój na płaszczyźnie dydaktycznej, przy zachowaniu swobody artystycznej i bliskiej odległości od domu w Berlinie.
Czy sama wynosi Pani jakieś lekcje podczas pracy z młodymi artystami?
Na pewno uczę się cierpliwości i wyrozumiałości. Od zawsze byłam wymagająca wobec samej siebie i taka też jestem wobec moich studentów. Wiem jednak, że każda z tych młodych osób ma inne możliwości głosowe i inne zaplecze życiowe. Z tego względu szukam sposobów, by moja praca z każdym z osobna była jak najbardziej owocna. Razem staramy się rozwiązywać wszelkie problemy i przełamywać blokady, które przeszkadzają w dalszym rozwoju i zazwyczaj odnosimy sukcesy.