2 minute read
Recenzje teatralne – pisze Daniel Źródlewski
DANIEL ŹRÓDLEWSKI
Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.
Advertisement
Recenzje teatralne
Teatr Kana w Szczecinie „Światy możliwe” Reżyseria Krzysztof Popiołek
Spektakl otwierają dwa wzruszające prologi – pieśń wykonana przez dziewczynkę i odczytanie tekstów Ukraińców o bolesnych wojennych doświadczeniach (zebranych wcześniej do reżyserowanego także przez Krzysztofa Popiołka 24-godzinnego Koncertu dla Pokoju odbywającego się w świdnickim Kościele Pokoju). Po nich do gry wkracza sztuczna inteligencja, która ma dać odpowiedź jak uratować świat przed katastrofą albo chociaż nadciągającym kryzysem i jaka może być w tym rola teatru. Nie powiem, intrygujący to eksperyment. Taka maszyna ma, w przeciwieństwie do istot ludzkich, nieograniczony zasób pamięci RAM, a co za tym idzie wiedzy. Nie ma w tym ani emocji, ani żadnej propagandy, a dziś właśnie potrzebujemy chłodnych, trzeźwych, racjonalnych odpowiedzi i podpowiedzi. Co prawda takowych nie dostajemy, ale bardzo ciekawie wypadają pierwsze sceny, w których komputer „doświadcza” jeden z fragmentów „Gęstości zaludnienia” – spektaklu Teatru Kana z 2017 roku z udziałem tego samego zespołu aktorskiego i reżysera. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy komputer sięga głębiej w przeszłość i „odnajduje” archiwalne nagranie założyciela Kany – Zygmunta Duczyńskiego z wielce mądrym przesłaniem. Przez myśl przeszła mi wątpliwość, czy rzecz będzie czytelna dla młodszych widzów nie znających historii Kany, ale wzruszony i dumny, że jej osobiście doświadczyłem, pytanie porzuciłem. Niestety w kolejnych scenach komputer się zapętla, eksploatowanie tanecznej sceny, a przy okazji wykonujących ją z zapałem aktorów, szybko staje się przykre.
W kolejnej części obserwujemy przygotowania do końca świata – takiego prawdziwego jebnięcia, albo takiego metaforycznego (na myśl przyszła mi filmowa „Melancholia” Larsa von Triera). Bohaterowie dostają od sztucznej inteligencji „zadania”, które mogą pomóc uratować świat. Wszystko podane w sposób humorystyczny i mocno przerysowany. Ironię miała zapewne przywoływać prosta muzyka i dźwięki, ale wybór cytatów zamiast mnie rozbawić, jedynie zniesmaczył. Drażniła też formuła Radia Planeta: ach, gdyby tak zamiast piszczącego, pokrzykującego i wijącego się Piotra Starzyńskiego zobaczyć postać wyważoną czy wręcz poetycką (choćby Chris z kultowego „Przystanku Alaska”). Pozostałe „zadania” przyznane aktorom, by uratować świat, teoretycznie brzmiały znakomicie, ot porywająca metafora weryfikacji złych i dobrych literackich zakończeń czy inwentaryzacja światowego zasobu nasion. Niestety dobre pomysły nie wybrzmiały na scenie, ugrzęzły w inscenizacyjnej zawiłości. zującą – zgodnie z jej regułą – tworzenie i niszczenie (świata?). Niezwykle sprawna Karolina Sabat, bawiła tylko do momentu, gdy jej postać została niemiłosiernie przerysowana. Najlepiej wypadł najsmutniejszy monolog Dariusza Mikuły, z ciekawie wykorzystaną archiwalną projekcją (rola Mikuły z „Nocy” Kany sprzed kilkudziesięciu lat). Godne podziwu opanowanie (oraz skupienie i pomysł na postać) Mikuły każe traktować jego kreację jako najjaśniejszy punkt spektaklu.
Zgrzytem było dla mnie ostatnie kilkanaście minut przedstawienie, w których bohaterowie oddają hołd odnalezionej… kości (wiem, wiem, zwierzęta są w życiu człowieka ważne), a potem śpiewają (ekhm?) tandetne piosenki i bezkońca pląsają po scenie w festynowym korowodzie. Czy to wystarczy by uchronić świat przed zagładą?
Na uznanie zasługuje sprawność teatralnej „machiny”, która sprawiła, że spektakl jest niezwykle fotograficzny i efektowny. To ciekawe kostiumy Piotra Popiołka inspirowane dystopijnymi opowieściami ze współczesnym recyklingowym zacięciem. Intryguje scenografia Anny Wołoszczuk z wielkim „ołtarzem” w postaci akwarium czy szklarni oraz sufit przywołujący plaster miodu i zniszczony bombą strop z wiszącymi kablami.
Prestiżowe 3/6
Znakomicie za to wypadł naturalistyczny monolog Bibianny Chimiak o wszystkim co w człowieku obrzydliwie. Wcześniej aktorka tworzyła rysunek biologicznego schematu, który dzięki jej niemal medytacyjnemu skupieniu stał się mandalą, symboli-