2 minute read

Przedsiębiorczy od dziecka

Mariusz Łuszczewski to znany szczeciński przedsiębiorca i działacz gospodarczy, współwłaściciel popularnej sieci gastronomicznej sieci exotic restaurants, prezes zachodniopomorskiej Indyjskiej Izby Gospodarczej. ekspert do spraw polsko - indyjskich oraz jeden z pięćdziesięciu ekspertów w Centrum im. Adama Smitha, ale jedyny do spraw relacji w Indiach. Ponadto prezes i udziałowiec indyjskiej firma Smart Car Wash – największej sieci myjni samochodowych w tym kraju (pionierzy tej branży w Indiach). Kiedy rozpoczął swoją działalność biznesową? W jaki sposób zarobił swoje pierwsze pieniądze?

Advertisement

Już jako dziecko był bardzo przedsiębiorczy. Pierwszą „własną działalność gospodarczą” otworzył w pierwszej klasie podstawówki. Kiedy miał siedem lat wraz ze swoim najlepszym przyjacielem stworzył firmę „Kobra Błysk”.

– Poprosiłem swoją mamę o pomoc w wydrukowaniu wizytówek. Na naszym osiedlu myliśmy ludziom samochody i okna sklepowe. Mieliśmy bardzo dużo klientów, będąc w drugiej klasie już zatrudnialiśmy pierwszoklasistów. Firma się szybko rozwijała – wspominał w rozmowie z „Prestiżem”.

Prawdziwą pracę rozpoczął w wieku dwudziestu lat na emigracji – w USA. Kiedy tam wylądował, miał ze sobą 500 dolarów. Ameryka nauczyła go pokory i szacunku do ciężkiej pracy.

– Nie miałem zezwolenia na pracę, przez co nikt mnie nie mógł oficjalnie zatrudnić. Próbowałem w różnych miejscach. Pewnego dnia byłem w polskim sklepie i zobaczyłem ogłoszenie „Zatrudnimy sprzątaczki do hotelu”. Postanowiłem, że muszę tam zadzwonić. Powiedziałem, że chcę pracować w recepcji, tak jak wcześniej w Polsce. Początkowo nie chciano dać mi tej posady, ale w końcu mnie zatrudniono. Stałem na recepcji, co było dla mnie bardzo ważnym doświadczeniem. Pamiętałem beztroskiego siebie sprzed kilku miesięcy, a teraz stałem w kamizelce w palmy, której nienawidziłem. Za zarobione pieniądze trudno było mi przetrwać, więc zajmowałem się różnymi rzeczami – wspomina Mariusz Łuszczewski.

Początki były bardzo trudne, ale ciężko pracował. Jego zaangażowanie zostało dostrzeżone i docenione. Awansował na stanowisko Front Office Managera.

– Od razu pojechałem spalić kamizelkę w palmy (śmiech). Na drugi dzień ubrałem garnitur i przyszedłem do pracy jako główny kierownik całego działu. Później hotel zorganizował targi pracownicze. Moja znajoma poradziła mi, by odezwać się do właściciela 37 hoteli. Powiedział, że mam mu dać jeden powód, by mnie zatrudnił. Odpowiedziałem, że dam mu dwa. Po pierwsze, będę lojalny jak syn, a po drugie będę zarabiał więcej niż jakikolwiek pana pracownik. Dostałem tę pracę – dodaje Mariusz Łuszczewski. autor:kw,ds./foto: AleksandraMedvey-Gruszka

Następnego dnia ubrał garnitur i wziął ze sobą teczkę. Była pusta, bo nie miał nic do zabrania. Schował w niej „jedynie” zdobyte już doświadczenie, ambicję i marzenia.

– Marzyłem, aby zostać wicedyrektorem. Z czasem dostałem i to stanowisko, sam zarządzałem hotelem, a właściciel przyjeżdżał sprawdzać wszystko raz w tygodniu. Któregoś dnia spytałem go, czy jest ze mnie zadowolony? Poprosiłem, by dał mi stanowisko dyrektora. Zostałem nim i tak moja kariera nabrała tempa. Później zostałem dyrektorem operacyjnym 37 hoteli. Można powiedzieć, że jak się chce, to można, ale pracowałem siedem dni w tygodniu, 20-18 godzin na dobę. Bardzo dużo się tam nauczyłem – stwierdził Mariusz Łuszczewski.

This article is from: