Activity Based Workplace – nowy trend, a może już standard
1/2018
Designer na stałe: dobry pomysł? WWW.PROPERTYNEWS.PL • WWW.PROPERTYDESIGN.PL • WWW.HOUSEMARKET.PL WWW.PROPERTYNEWS.PL • WWW.PROPERTYDESIGN.PL • WWW.HOUSEMARKET.PL
REWITALIZACJA
PO ŚLĄSKU
Prof. Ewa Kuryłowicz: Od dziecka kręciło mnie budowanie
Hotelarskie wyzwania 2.0 Ireneusz Węgłowski, wiceprezes Grupy Orbis 2018
NR
Od fitnessu po linie lotnicze. Marki, które znikają z rynku
1
w numerze
R E W I T A LIZACJA NA ŚLĄSKU Biura na dworcu, fitness w rzeźni i loftowe magazyny
HOTELE
04
N A J E M CY
Hotelarskie wyzwania 2.0
16
Rewitalizacja na Śląsku bardzo się zmieniła. Był czas, kiedy fabryki pustoszały i można je było kupić za bezcen. Ale to się zmieniło
Polski rynek hoteli jest zupełnie inny niż jeszcze kilka lat temu. Zmorą hotelarzy przestają być puste pokoje w weekendy - rozmowa z Ireneuszem Węgłowskim, wiceprezesem Grupy Orbis
OKO
MAGAZYNY
w OKO
Większy może więcej
12
W tym roku władze Katowic zapowiadają inwestycje za ponad miliard złotych – rozmowa z Marcinem Krupą, prezydentem miasta HOTELE Kiedy rynek powie „sprawdzam”
14
Eksperci przewidują, że w 2018 roku w Polsce powstanie około 3,7 tys. nowych pokoi
Chcemy być w stolicach świata mody 28 Zdobycie pozycji jednej z najważniejszych firm na Starym Kontynencie to jedno z naszych marzeń – mówi Sławomir Łoboda, wiceprezes LPP Talenty łowi w centrach handlowych 31
Rynek magazynów rośnie w siłę
20
Rynek magazynowy bije rekord za rekordem. Wiele wskazuje na to, że sytuacja utrzyma się przez najbliższy czas CENTR A HAND L OW E Zakazane niedziele
24
Machina pomysłów na zminimalizowanie strat w niedziele wciąż się kręci
Centra handlowe oprócz swojej oferty komercyjnej muszą mieć wartość dodaną. Coś, co spowoduje, że ludzie będą chcieli w nich przebywać - uważa Agustin Egurrola Od fitnessu po linie lotnicze. Marki, które znikają z rynku
34
W najbliższym czasie marka Jatomi Fitness ma zupełnie zniknąć z polskiego rynku. Na finiszu działalności jest też m.in. sieć księgarni Matras. Do grona bankrutów dołączyła Alma i Praktiker S E K T O R U S Ł U G D L A B I Z NE S U
Małgorzata Burzec-Lewandowska Robert Posytek
W 2018 roku w Polsce powstanie około 3,7 tys. nowych pokoi hotelowych. Sektorowi sprzyjają dobre warunki gospodarcze oraz prestiżowe wydarzenia promujące Polskę na arenie międzynarodowej jak COP 24 w Katowicach.
Inwestorzy działający na rynku nieruchomości komercyjnych wciąż łakomym okiem patrzą na możliwości jakie daje rewitalizacja, jednak czas, kiedy fabryki pustoszały i można je było kupić za bezcen, już się skończył. Jak to wygląda na Śląsku? Siłownia w rzeźni, biurowce w dawnej Hucie Silesia i magazyny loftowe w Hucie Baildon... Z kolei rynek handlowy zalewa fala pomysłów, które mają zminimalizować straty wynikające z zakazu handlu w niedzielę. Zapraszamy do lektury!
OPRACOWANIE: Małgorzata Burzec-Lewandowska, malgorzata.burzec@propertynews.pl Robert Posytek, robert.posytek@propertynews.pl Joanna Budzaj, joanna.budzaj@propertynews.pl Katarzyna Lisowska, kasia.lisowska@propertydesign.pl Anna Liszka, anna.liszka@propertydesign.pl Grażyna Kuryłło, grazyna.kuryllo@housemarket.pl Aneta Wieczorek-Hodyra, aneta.wieczorek@housemarket.pl Alicja Pietrowska, alicja.pietrowska@housemarket.pl Irena Suchocka, irena.suchocka@propertynews.pl
Utrzymać tempo O tym jak ewoluuje sektor BPO/SSC i jak będzie się rozwijał w Polsce opowiada nowy prezes ABSL Piotr Dziwok
Rywalizacja o najemców zaostrza się 38 Katowice są już na czwartym miejscu w zestawieniu największych regionalnych rynków biurowych w Polsce. W planach i realizacji kolejne projekty K AD RY Nie tylko inżynierami gospodarka stoi
40
Do problemu braku kadr dla gospodarki trzeba podchodzić systemowo. Potrzebna jest rzeczywista współpraca w zakresie: uczelnia, biznes i samorząd – uważa prof. dr hab. inż. Arkadiusz Mężyk, rektor Politechniki Śląskiej
WYDAWCA: GRUPA PTWP SA Plac Sławika i Antalla 1, 40-163 Katowice, tel. 32 209 13 03, fax 32 253 06 77 REDAKCJA: www.propertynews.pl 00-867 Warszawa, al. Jana Pawła II 27 ZDJĘCIA W MAGAZYNIE:
36
mat. prasowe, shutterstock, PTWP
rewitalizacja na śląsku
Biura na dworcu, fitness w rzeźni i loftowe magazyny
04
Poczta Gliwice
Rewitalizacja na Śląsku bardzo się zmieniła. Był czas, kiedy fabryki pustoszały i można je było kupić za bezcen. Inwestorzy nie widzieli w nich potencjału, lecz rudery. Ale to się zmieniło. Dziś w regionie powstają m.in. siłownia w rzeźni, biurowce w dawnej Hucie Silesia i magazyny loftowe w Hucie Baildon.
W tej chwili obiektów nadających się do rewitalizacji jest znacznie mniej, dzięki temu zaczęły być bardziej cenione. Poza tym przyszła na nie moda. – Ludzie nie zawsze chcą nowoczesnych biurowców, lecz biur z charakterem, nawiązujących do tradycji. Wiedzą, że budynki ceglane, parusetletnie tworzą niepowtarzalny klimat i sprawiają wrażenie, że firma jest solidna, a to ważne dla wizerunku – mówi Agnieszka Kaczmarska, prezes SARP Katowice i właścicielka biura projektowego Arsis. Wszędobylskie plastikowe okna Zdaniem architektki pierwsze rewitalizacje na Śląsku były niskokosztowe. Ograniczały się do wstawiania plastikowych okien, byle tylko funkcjonować. Często były to obiekty adaptowane na magazyny i podobne funkcje.
– Jestem autorem przebudowy trzech hal po Hucie Silesia przy alei Korfantego. Powstał tam też nowy budynek w cegle. Kompleks cieszy się bardzo dużym powodzeniem. W luksusowych biurach lokują się m.in. prawnicy i inne prestiżowe firmy ze względu na niepowtarzalny charakter tego miejsca – opowiada Agnieszka Kaczmarska. Dzisiaj słynnym miejscem jest Śląska Porcelana, którą inwestor z dużym rozmachem rewitalizuje. – Myśli o nim nie tylko jako o powierzchniach pod wynajem, ale także miejscu centrotwórczym, z jarmarkami, koncertami, imprezami kulturalnymi – przyznaje prezes SARP w Katowicach. Jej zdaniem rewitalizacja nie polega tylko na remoncie budynku. Należy ją rozumieć szerzej, również w kontekście socjologicznym, społecznym. Miasta
rewitalizacja na śląsku
Poczta Gliwice
podejmują takie działania na przykład w budynkach mieszkalnych. – Moje biuro robiło takie projekty dla osiedla Kaufhaus w Rudzie Śląskiej przy Hucie Pokój, które zamieniło się w slumsy, a można z tego zrobić coś wartościowego. Mamy na Śląsku wiele takich kolonii robotniczych, bardzo dobrze zaprojektowanych i warto je przywrócić do świetności. Są też na przykład ciekawe miejsca jak w Chełmku przy fabryce Baty, które mają duży walor architektoniczny, a zostały opuszczone i zaniedbane – wylicza prezes SARP. Jest też jeszcze Elektrociepłownia Szombierki w Bytomiu. – Prywatny inwestor chce z tego obiektu zrobić centrum muzyki, a jest to obiekt wspaniały. Tereny poprzemysłowe poza zanieczyszczeniom środowiskiem nie są twórcze dla miast, są zamknięte, ogrodzone, ale dzięki wprowadzeniu tam nowej struktury zaczynają ożywać. Miasto dzięki temu wzbogaca się o nowe funkcje – tłumaczy prezes Kaczmarska. Biurowce w Fabryce Porcelany Życie komercyjne kwitnie w dawnej Fabryce Porcelany w Katowicach. Ostatnio wprowadził się do nas Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Rozwijamy też gastronomię, ponieważ się rozbudowujemy, bo realizujemy włoski koncept – tłumaczy Rafał Wyszyński, prezes zarządu Fundacji Giesche. W ramach Co. Factory działa już ponad 2,5 tys. mkw. przestrzeni coworkingowej. Do wynajęcia są biurka, pokoiki i salki biurowe oraz studio fotograficzne.
Poczta Gliwice
– Mamy Bistro Prodiż z piecem do pizzy, który został wbudowany w zabytkowy komin, przez co jest najwyższy na świecie – ma 43 m i został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa – zachwala prezes Wyszyński. W tym roku fundacja planuje zamknąć najem. – Dobijemy gdzieś do 30 tys. mkw. Będzie to już całkowity koniec wolnej powierzchni w fabryce. Powoli wchodzimy w etap projektowania dwóch nowoczesnych budynków na nowym terenie. Mamy to wszystko ustalone z konserwatorem zabytków, bo działamy w strefie ochrony konserwatorskiej, więc te budynki muszą pasować do całej reszty – tłumaczy prezes Wyszyński. Jeden będzie miał około 5 tys. mkw., a drugi około 3 tys. mkw. Budowa planowana jest na 2019 r. – Podjęliśmy się tego, bo mamy fajną lokalizację. Fabryka Porcelany przyciąga, ale niektórzy najemcy nie chcą starej cegły, wolą coś nowocześniejszego, choć one na pewno będą jakoś stylizowane, żeby się dobrze wpisały w otoczenie – wyjaśnia Rafał Wyszyński. Nowy Wełnowiec. Była huta, będzie ekomiasto Jedną z największych rewitalizacji realizowanych na Śląsku przez podmiot prywatny zapoczątkował w 2005 r. GPP Business Park. W roku 2008 r. oddano do użytku halę magazynowo-produkcyjno-biurową o powierzchni 14,5 tys. mkw. Podczas realizacji kolejnych inwestycji – budynków biurowych – postawiono na zastosowanie najnowszych technologii, w szczególności opartych
na oszczędności energii przy zwiększonym komforcie wewnętrznym dla użytkowników. Obecnie na niespełna 8 ha działają trzy pasywne biurowce, o łącznej powierzchni 22,5 tys. mkw., których zasilanie oparte jest na systemie trigeneracji (równoczesna produkcja prądu, ciepła i chłodu). Budynki te posiadają zaawansowaną technologicznie automatykę, która pozwala na znaczne zmniejszenie zużycia energii, a przez to ograniczenie emisji CO2 do atmosfery. W budynkach oprócz funkcji biurowych mieści się przedszkole, fitness oraz restauracja. – Jako pierwszy podmiot prywatny włączyliśmy się w budowę systemu miejskich wypożyczalni rowerów. Powrót z pracy rowerem ma tę zaletę, że nasze budynki biurowe znajdują się dosyć wysoko, więc pracownicy jadąc do centrum, jadą w dół. Nocą operator sprowadza rowery z powrotem do biurowców GPP – tłumaczy prezes GPP Business Park Mirosław Czarnik. Na zrekultywowanym terenie aktualnie powstaje czwarty biurowiec imienia Konrada Blocha – laureata pokojowej Nagrody Nobla. Pierwsi najemcy pojawią się w nim w grudniu 2018 r. – Podczas prac ziemnych napotkaliśmy węgiel, trzeba go więc usunąć, a podłoże odpowiednio wzmocnić – mówi prezes Mirosław Czarnik. W planach jest też budowa hotelu z ośrodkiem spa wykorzystującym ciepło powstające w procesie produkcji prądu, w systemie trigeneracji. To zadanie
rewitalizacja na śląsku
Fabryka Porcelany
Fabryka Porcelany
06
Parusetletnie budynki tworzą niepowtarzalny klimat i sprawiają wrażenie, że firma jest solidna, a to ważne dla wizerunku – mówi Agnieszka Kaczmarska, SARP Katowice
inwestycyjne realizowane jest przez Śląski Park Technologiczny Sp. z o.o., którym zarządza Janusz Mitręga. – Jesteśmy na etapie rozstrzygania konkursu architektonicznego. Mamy zamiar wybudować hotel o 120 pokojach. Chcemy, by w 2020 r. hotel przyjął pierwszych gości – tłumaczy prezes. Założenia konkursowe przewidują również budowę parku o powierzchni około jednego hektara, w którego centralnym miejscu znajdzie się spiek pohutniczy, jako nawiązanie do tradycji tego miejsca. – Łącznie procesowi rekultywacji zostanie poddany teren o powierzchni około 50 ha, co stanowi prawie 20 proc. powierzchni dzielnicy Wełnowiec – Józefowiec, która w perspektywie najbliższych kilkunastu lat otrzyma atrakcyjne i nowoczesne oblicze, nie tylko na miarę Katowic, ale całego Górnego Śląska – podkreśla prezes Mirosław Czarnik. Fitness w dawnej rzeźni W hali dawnych Zakładów Mięsnych Maćko w Zabrzu trwają prace wykończeniowe największego klubu fitness w Polsce. ReShape będzie kosztował 20 mln zł, czyli ponad cztery razy więcej niż powstałe dotąd na Śląsku obiekty o zbliżonym profilu. Na terenie byłej rzeźni powstaną także: hotel, basen, biura, restauracja i lokale handlowe. Szczyt wieży, w której kiedyś wędzono mięso, zwieńczy skybar. Ponadstuletnie budynki byłych Zakładów Mięsnych Maćko w Zabrzu niszczały przez 20 lat. W 2012 r. cały teren został kupiony przez sprzedającą dywany firmę Multus z Zabrza. Jej właściciele – Anna i Arkadiusz Patyk od tamtego czasu skupiają się na stopniowej rewitalizacji nieruchomości. Pierwszym etapem rewitalizacji jest ReShape – nowoczesne centrum fitness i sportu. – Aktualnie jesteśmy na etapie wykańczania wnętrz hali. Otwarcie planujemy w pierwszym kwartale 2018 r. Tymczasem rozpoczynamy rekrutację do naszego zespołu – blisko 40 miejsc pracy czeka na: trenerów, instruktorów, fizjoterapeutów, kucharzy, recepcjonistów – mówi manager klubu Paweł Wąsik. Nowy kształt fitnessu będzie wielofunkcyjnym obiektem, w skład którego wchodzą m.in.: siłownia z wieloma strefami funkcyjnymi, trzy sale fitness – dwie wielofunkcyjne oraz jedna dla osób z dysfunkcjami fizycznymi, spa, bistro, fizjoterapia, masaże, solarium, kriokomora oraz pierwszy w Polsce interactive squash, czyli kort, który śledzi każdy ruch i strzał zawodnika. Obiekt będzie także pierwszym polskim klubem wyposażonym
w antygrawitacyjną bieżnię Alter G, opracowaną przez NASA, która umożliwia bieganie w częściowej próżni. – Wykorzystując istniejącą już halę, chcieliśmy zbudować dla mieszkańców Śląska – niezależnie od wieku i zainteresowań – unikalne miejsce spotkań z szerokim wachlarzem usług. Naszym celem jest stworzenie obiektu służącego zarówno do efektywnych treningów pod okiem specjalistów, jak również przestrzeni relaksu, leczenia kontuzji fizycznych, a nawet spotkań towarzyskich – tłumaczy inwestor Arkadiusz Patyk. Wywinięta kartka papieru Zadaniem architektów ze śląskiej pracowni BAAR było stworzenie projektu, który w najlepszy możliwy sposób wpisze nowe funkcje miejsca w istniejącą tkankę miasta i nada zaniedbanym dotąd wnętrzom innego charakteru. Główny nacisk został położony na takie zaplanowanie poszczególnych stref obiektu, aby w pełni wykorzystać jego możliwości. Przy modernizacji wyeksponowano m.in. ok. 100 ton stali. – Odrestaurowaliśmy istniejące elementy, żeby zostawić świadectwo przeszłości, ale też wprowadziliśmy nowe, np. belki stalowe w dachu części przeznaczonej do squasha, czy przy oświetleniu hali. One się łączą, jednocześnie zachowując industrialny charakter wnętrz – tłumaczy Adam Radzimski, założyciel pracowni BAAR. Dodatkowo do istniejącej, ciężkiej w odbiorze poprzemysłowej tkanki architekci wprowadzili delikatną formę o kształcie wywiniętej kartki papieru. – Złoto-beżowy kolor podłogi przechodzi na ścianę i sufit, dzięki czemu zacierają się granice tych powierzchni i kąty nie są widoczne. Człowiek czuje się bezpiecznie otulony wnętrzem. ReShape ma być klubem fitness, który opiekuje się każdym swoim klientem, więc wnętrze ma sprzyjać tej relacji. Zabieg zastosowaliśmy tylko w części komunikacyjnej, ponieważ ta służąca do ćwiczeń jest już strefą wysiłkową, gdzie się pracuje nad ciałem, zatem tam ciężka przemysłowa estetyka bardziej pasuje do funkcji – wyjaśnia Adam Radzimski. Podniebna wizytówka Zabrza Pozostałe obiekty Zakładów Mięsnych Maćko mają zyskać nowe funkcje: budynki wieży i chłodni strefę handlowo-usługową w przyziemiu, biurową na pierwszym i drugim poziomie oraz część gastronomiczną znajdującą się w wieży, niegdyś wędzarni. W dalszych planach jest też m.in. hotel i basen z bawialnią dla dzieci.
rewitalizacja na śląsku
Dworzec
Idea zakłada rozbudowę budynków w duchu poszanowania ich pierwotnej architektury. Spełnienie tych warunków przy konieczności powiększenia powierzchni użytkowej i dostosowania obiektów do współczesnych przepisów prawa budowlanego stało się dużym wyzwaniem. – Dostaliśmy pozwolenie na przebudowę wieży wędzarniczej, która pozwoli przygotować bazę dla restauracji. Wieżę zwieńczy przeszklony skybar. Nasz projekt jest odważny i ma szansę stać się
reklamą dla Zabrza. W Polsce jest kilka zrewitalizowanych wież, ale żadnej nie wieńczy skybar znajdujący się ponad 35 metrów nad poziomem terenu – uważa Adam Radzimski. Przyjęto, że wszelkie działania architektoniczne muszą być czytelne dla odbiorców. Aby nie zatracić świadectwa historycznego obiektów postawiono na rozbudowę na zasadzie kontrastu – budynki istniejące podlegają wyłącznie renowacji, a części nowe mają całkowicie odmienny, współczesny charakter.
Dzielnica Wełnowiec-Józefowiec w perspektywie najbliższych kilkunastu lat otrzyma atrakcyjne i nowoczesne oblicze, nie tylko na miarę Katowic, ale całego Górnego Śląska – podkreśla Mirosław Czarnik, GPP.
REKLAMA LIBRA 1/2
rewitalizacja na śląsku
ReShape
08
W pierwszej wersji koncepcji architekci zaprojektowali w chłodni dużą, wielofunkcyjną salę bankietowo-konferencyjną z możliwością podziału na dwie mniejsze. Każda z antresolą i zewnętrznym atrium. Projekt wyposażał salę w profesjonalną scenę i przesuwne, składane rzędy siedzeń mogące pomieścić do 400 osób. Dziś koncept się zmienił. Dawną chłodnię na dwóch kondygnacjach wypełnią biura o powierzchni 2,5 tys. mkw. Architekci właśnie pracują nad zmianą projektu. – Nowoczesna architektura połączona z historycznym budynkiem daje użytkownikom możliwość doświadczania swoistego eklektyzmu kulturowego, dzięki ciągłemu przemieszczaniu się pomiędzy obiema częściami. Całość założenia stanowi jedność i jest świadectwem obu epok. Obiekty mają stanowić wizytówkę Zabrza i napędzać dalszy rozwój miasta – tłumaczy Adam Radzimski. Biura w zabytkowej poczcie w Gliwicach Ciekawym projektem w Gliwicach jest rewitalizacja zabytkowej Poczty Głównej w Gliwicach. Budynek ma 110 lat. Katowicka firma DL Invest Group, która kupiła nieruchomość, odnowiła już elewację budynku. Teraz przestrzeń zyskuje nową funkcję. Cztery kondygnacje budynku zostaną wynajęte na biura oraz restauracje i kawiarnie. – Obecnie inwestycja jest zaawansowana w 60 procentach. Najwięksi spośród
najemców budynku to sieć siłowni Holmes Place Concept, The Software House, S8 i Orange. Piętra zostały przygotowane pod usługi oraz powierzchnie biurowe. Baszta doskonale sprawdzi się dla działalności gastronomicznej – informuje Marta Kądziela z firmy DL Invest Group. Butiki i loftowe magazyny Nowoczesność w sercu tradycji – taką dewizą w biznesie kieruje się śląski deweloper Opal Maksimum. Ma w swoim portfolio ponad 38 zrewitalizowanych budynków. Jedną z najnowszych inwestycji jest Stary Dworzec w centrum Katowic, przy ul. Dworcowej i św. Jana. Tworzy go pięć połączonych ze sobą brył. Firma kupiła zabytek na licytacji komorniczej. – Aktualnie odnawiamy elewację budynków oraz wymieniamy stolarkę okienną i drzwiową. Modernizację planujemy ukończyć do września tego roku – zapowiada Monika Przybyłowska, dyrektor do spraw rozwoju w Opal Maksimum. Dworzec jest w trakcie komercjalizacji. W obiekcie o powierzchni 12 115 mkw. pojawią się biura, restauracje, usługi i butikowy handel. Przed wejściem powstanie wyłączona z ruchu strefa – plac Dworcowy łączący Rynek z deptakiem przy ul. Mariackiej. – Przez lata była to ruina szpecąca centrum miasta. – Musieliśmy dokonać częściowej wymiany stropów oraz elementów konstrukcyjnych. Dla nas ten
rewitalizacja na śląsku
Moda na obiekty industrialne trwa od kilku lat. Na skutek gruntownej rewitalizacji drugą młodość przeżywają najczęściej budynki przeznaczone na galerie handlowe, centra biznesowe czy spa – mówi Jakub Kurek, Cresa Polska.
10
budynek jest perełką pod względem potencjału i lokalizacji. – Jego rewitalizacja tchnie nową energię w tę część miasta – tłumaczy dyrektor Przybyłowska. Kolejną ciekawą inwestycją Opal Maksimum jest gmach założonej w 1898 r. przez Henryka Dietla dawnej Szkoły Realnej w Sosnowcu Pogoni przy ul. Żeromskiego. Deweloper kupił obiekt od miasta. Niegdyś mieściło się w nim IV Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Staszica. Budynek jest modernizowany dla firm i start-upów, które znajdą w nim powierzchnie biurowe i sale konferencyjne. – Aktualnie czekamy na zakończenie ustaleń konserwatorskich. W przyszłości wygospodarujemy tam 2390 mkw. powierzchni usługowo-biurowej – tłumaczy Monika Przybyłowska. Opal Maksimum od kilku lat rewitalizuje też obiekty na terenie dawnej Huty Baildona w Katowicach, tworząc nowoczesne powierzchnie biurowe, magazynowe i usługowe. Teren leży w centrum Katowic i jest świetnie skomunikowany – przy A4 i średnicówce. Aktualnie trwają prace w dwóch budynkach – na ul. Baildona 28 i 28a. Obecnie trwa remont elewacji łącznie z wymianą stolarki okiennej. Wewnątrz wymieniamy wszystkie instalacje oraz zmieniamy układ pomieszczeń tak, aby dopasować je do aktualnych wymogów rynku. Pierwszy, tak jak u poprzedniego właściciela, będzie biurowcem. Drugi – niegdyś hala produkcyjna węglików spiekanych – zapewni przestrzeń loftową pod usługi, takie jak restauracje czy fitness, ale też być może wydzielona zostanie część magazynowa. – Hala ma ciekawe wnętrze industrialne. Chcielibyśmy je zachować, z częścią dawnych lamp i fragmentem elewacji wewnętrznej. Efekt powinien być bardzo ciekawy – zapowiada dyrektor Przybyłowska. Na terenie dawnej huty firma ma jeszcze trzy poprzemysłowe budynki przeznaczone do rewitalizacji oraz zamierza wybudować nowoczesny biurowiec – trwa projektowanie obiektu. Magazyny sposobem na tereny poprzemysłowe Rewitalizacja obiektów przemysłowych oraz zagospodarowanie zdegradowanych terenów niosą ze sobą ryzyko poniesienia dużych kosztów przez przyszłego inwestora. Jednym z nielicznych przykładów dostosowania obiektu do obecnych norm produkcyjnych dzięki odpowiedniej
rewitalizacji jest odnowiona działalność browaru Fortuna w Miłosławiu. – Moda na obiekty industrialne trwa od kilku lat. Na skutek gruntownej rewitalizacji drugą młodość przeżywają najczęściej budynki przeznaczone na galerie handlowe, centra biznesowe czy spa. W kwestii powierzchni magazynowo-przemysłowych sytuacja jest bardziej skomplikowana, a często jedynym rozwiązaniem jest wyburzenie i postawienie nowego obiektu od nowa. Powodów jest kilka – uważa Jakub Kurek, doradca w dziale powierzchni przemysłowych i magazynowych w firmie Cresa Polska. Według niego zdegradowane tereny to w dużej mierze stare wyrobiska, które są zasypane. W takiej sytuacji niezbędne jest użycie specjalistycznych technik fundamentowania, tzw. palowanie. Co więcej, istnieje bardzo wysokie ryzyko zanieczyszczenia gruntu i wód gruntowych metalami ciężkimi. Przygotowanie gruntu w takiej sytuacji wymaga bardzo dużych nakładów finansowych. Z kolei rewitalizacja istniejących obiektów przemysłowych wiąże się również z wysokimi kosztami, ponieważ przystosowania do nowych warunków wymaga praktycznie każda część budynku. Należałoby dokonać zmian w instalacji elektrycznej oraz izolacji. Związany z nią bezpośrednio współczynnik przenikania ciepła wymagałby adaptacji do aktualnych założeń specyfikacji technicznej inwestora. – Oprócz wspomnianych problemów ze zdegradowanym gruntem oraz nieprzystosowaniem obiektów do obecnych uwarunkowań mamy do czynienia z tzw. barierami rewitalizacji. Są nimi m.in. bariera legislacyjna czy finansowa – mówi Jakub Kurek. Jego zdaniem w przypadku braku programów rewitalizacyjnych na szczeblu centralnym przyszły inwestor napotyka na swojej drodze mechanizmy prawa lokalnego, a to może mieć wpływ na skuteczność sprawnego wdrażania i realizacji projektu. Bariera finansowa dotyczy głównie trudności w dotarciu do źródeł finansowania, również tych z funduszy unijnych. – Tak więc rewitalizacja obiektów przemysłowych oraz zagospodarowanie zdegradowanych terenów niosą ze sobą ryzyko poniesienia zbyt dużych kosztów przez przyszłego inwestora na samym starcie, a często jedynym, uzasadnionym biznesowo rozwiązaniem jest wyburzenie i ponowne wybudowanie całego obiektu – sądzi Jakub Kurek. Grażyna Kuryłło
oko w oko
12
Większy może więcej W tym roku władze Katowic zapowiadają inwestycje za ponad miliard złotych. To kolejne przedsięwzięcia, przez które miasto staje się coraz atrakcyjniejszym miejscem do życia i pracy. – Dzięki temu łatwiej jest przyciągać nowych mieszkańców i inwestorów – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic.
II Co będzie kluczowe dla deweloperów inwestujących na katowickim rynku w tym roku? Marcin Krupa, prezydent Katowic: Chcemy rozwijać turystykę biznesową w Katowicach. Bez wątpienia wydarzenia, które odbywają się w Spodku i Międzynarodowym Centrum Kongresowym, pomagają nam promować nasze
miasto i cały region. Turystyka biznesowa stała się istotną dźwignią rozwoju miasta. Oddziałuje na różne sfery życia gospodarczego. Dynamiczny rozwój tego obszaru pokazują liczby. Przykładowo w 2016 r. odwiedziło nas 762 tys. gości wydarzeń konferencyjnych i targowych – czyli o 180 tys. więcej niż rok wcześniej. Dane za 2017 r. będę zapewne jeszcze bardziej imponujące. Tu
oko w oko
warto dodać, że Katowice są gospodarzem największej imprezy w Polsce – Intel Extreme Master, w której w tym roku wzięło udział ponad 170 tys. gości. Duże wrażenie na naszych zagranicznych partnerach robi fakt, że w grudniu będziemy gościć w Katowicach Szczyt Klimatyczny, a w 2019 r. Światową Konferencję Antydopingową. Te wydarzenia zapewnią nam promocję w skali globalnej – przybędzie do nas ponad 20 tys. wpływowych osób z całego świata. Nasze doświadczenia pokazują, że wiele z tych osób odwiedza później Katowice prywatnie – np., by wybrać się na koncert do NOSPR-u. Takie wydarzenia korzystnie stymulują także rozwój rodzimej przedsiębiorczości. Zyskają na tym hotelarze, taksówkarze, branża gastronomiczna i inne firmy pomagające w obsłudze tych wydarzeń. II Organizacja światowej klasy wydarzeń wymaga jednak dużych przygotowań i inwestycji na bardzo dużą skalę. Jak nowe przedsięwzięcia zmieniły i zmienią Katowice? Rok 2017 był przede wszystkim czasem finalnego przygotowania wielu inwestycji, część z nich udało się nawet rozpocząć. Choć pozornie w terenie niewiele się działo – to ten etap był bardzo ważny, bo dzięki temu teraz rozpoczną się prace na wielu „frontach”. Przede wszystkim dzięki pracy wykonanej w ubiegłym roku w tym będziemy realizować inwestycje o łącznej wartości ponad miliarda złotych. Przede wszystkim mówimy o dużych inwestycjach w obszarze zrównoważonego transportu. W tym roku będziemy budować cztery centra przesiadkowe typu Park&Ride czy przebudowywać układ drogowy w dwóch kluczowych węzłach drogi krajowej 81. Rozpocznie się także budowa lokali w ramach programu Mieszkanie Plus – docelowo będzie ich tysiąc. Wkrótce zobaczymy także, jak spod ziemi wyrosną trzy baseny sportowe z halami sportowymi. Do tego dochodzi mnóstwo mniejszych inwestycji z budżetu obywatelskiego. Te wszystkie działania sprawiają, że Katowice stają się coraz atrakcyjniejszym miejscem do życia i pracy. Dzięki temu łatwiej jest przyciągać nowych mieszkańców i inwestorów. Mówiąc o 2017 roku, nie sposób nie wspomnieć, że zostaliśmy stolicą ponaddwumilionowej metropolii, która jest już widoczna na mapie Europy.
II Jaki wpływ na rynek deweloperski może mieć stworzenie jednej metropolii dla całego regionu? Na pewno jedną z największych szans, jakie dało nam powołanie metropolii, jest możliwość konkurowania w Europie z porównywalnymi ośrodkami. Gdy dziś przyjeżdżają do nas zagraniczni inwestorzy, mówimy im, że jesteśmy stolicą dwumilionowej metropolii. To robi wrażenie. Połączone możliwości 41 gmin, potężny kapitał ludzki, zaplecze uniwersyteckie, tysiące firm i setki miejsc wartych zobaczenia – to potencjał, o którym każda z naszych gmin osobno mogłaby jedynie pomarzyć, a przecież razem możemy więcej. Większy może więcej. Bez wątpienia pozyskiwanie inwestorów stanie się dla nas łatwiejsze. II Na co postawić, by rynek nieruchomości komercyjnych mógł się dalej dynamicznie rozwijać? Katowice to silna marka w oczach przedsiębiorców, na którą składa się szereg czynników, takich jak np.: dostęp do wykwalifikowanej kadry, doskonała lokalizacja i rozbudowany system wsparcia. Dziś mówimy także o potencjale naukowym, gospodarczym i infrastrukturalnym całej metropolii. Katowice są przyjazne dla biznesu – potwierdzają to firmy, które zdecydowały się u nas zainwestować. To wzorcowy model win-win. Każdy nowy inwestor to nowe miejsca pracy czy też podatki wpływające do kasy miasta. W Katowicach posiadamy ponad 450 tys. metrów kwadratowych powierzchni biurowej, co sytuuje nas na 5. miejscu w Polsce według raportu Colliers International Poland. Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje kładzenie nacisku na przemysł czasu wolnego – bo o to także dziś pytają inwestorzy. Po pracy nasi mieszkańcy mogą iść na dobry koncert, ciekawą imprezę kulturalną czy wydarzenie sportowe o zasięgu globalnym lub korzystać z wypoczynku na łonie natury – bo przecież połowa Katowic to tereny zielone. Oczywiście ciągle staramy się, by biznes mógł się u nas rozwijać. II Widać efekty? Każdy może ocenić sam. Osobiście jestem dumny, że tereny np. po zamykanych kopalniach stają się miejscami, gdzie kwitnie biznes czy kultura. Wiele z tych terenów jest jeszcze możliwych
W tym roku będziemy budować cztery centra przesiadkowe typu Park&Ride czy przebudowywać układ drogowy w dwóch kluczowych węzłach drogi krajowej 81. Rozpocznie się budowa lokali w ramach programu Mieszkanie Plus – docelowo będzie ich tysiąc. Wkrótce zobaczymy także jak spod ziemi wyrosną trzy baseny sportowe z halami sportowymi. Do tego dochodzi mnóstwo mniejszych inwestycji z budżetu obywatelskiego.
do zagospodarowania, a jak pokazują przykłady Strefy Kultury, terenów po hucie Baildon, czy też rejon ulicy Porcelanowej – jest to doskonałe miejsce dla inwestorów. Stworzyliśmy nawet bazę terenów poprzemysłowych, która obejmuje obszary i obiekty firm zewnętrznych pozostających do zbycia lub najmu – obecnie obejmuje ona 17 obszarów, do których chętnie zaprosimy inwestorów. II Na jakich inwestorach zależy państwu najbardziej? Cenimy wszystkich graczy – zarówno marki o zasięgu międzynarodowym, ale też podmioty sektora MŚP. Każdy przedsiębiorca, który chce rozwijać swój biznes w Katowicach, jest dla nas cenny. Staramy się ich wspierać – w urzędzie działa specjalny referat, który obsługuje przedsiębiorców, przydzielając im specjalnego opiekuna. Oczywiście nie ukrywam, że zależy nam na podmiotach z branż rozwoju nowych technologii. Firmy, które podjęły decyzję o prowadzeniu biznesu u nas, w całości lub części, jak np. IBM – są doskonałą wizytówką miasta. Dziękuję za rozmowę Aneta Wieczorek-Hodyra
hotele
14
Kiedy rynek powie „sprawdzam” Moxy, wizualizacja
Eksperci przewidują, że w 2018 roku w Polsce powstanie około 3,7 tys. nowych pokoi hotelowych. Jednym z najbardziej atrakcyjnych rynków regionalnych dla inwestorów jest Śląsk. Polska mapa hotelowa coraz bardziej się zagęszcza, a branża czerpie profity ze sprzyjającej hossy. – Będzie to kolejny dobry rok, biorąc pod uwagę sprzyjające warunki gospodarcze, rosnące grono partnerów handlowych, w tym Chiny czy Japonię oraz promujące Polskę na arenie międzynarodowej prestiżowe wydarzenia jak COP 24 w Katowicach – podkreśla Alex Kloszewski, partner zarządzający w Hotel Professionals. O dobrej kondycji rynku hotelowego w Polsce świadczy wzrost kluczowych
wskaźników efektywności, w tym średnia cena za pokój (ADR) i przychód na jeden dostępny pokój (RevPAR). – Porównując wyniki z lat 2017 i 2016, możemy mówić o wzroście RevPar o 10,5 proc. oraz średniej ceny za pokój (ADR) o 7,7 proc. przy niewielkim wzroście obłożenia o 2,6 proc. – podaje Maria Zielińska, starszy analityk ds. nieruchomości hotelowych, Cushman & Wakefield. Hotelową hossę potwierdzają również inwestorzy. – Dostrzegamy potencjał realizacji wysokiej jakości obiektów 3- i 4-gwiazdkowych, także w mniejszych miastach regionalnych, jak np. Białystok, gdzie mamy w planach obiekt wielofunkcyjny, łączący funkcje handlowo-usługowe, biurowe i hotelowe – uważa Christoph Salzer, dyrektor regionalny w firmie Warimpex. – Perspektywicznym rynkiem jest także Warszawa, gdzie, mimo powstających nowych obiektów, wciąż jest duże zapotrzebowanie na nowe miejsca noclegowe. W centrum uwagi Polskie hotele znalazły się w centrum uwagi zagranicznych inwestorów.
– W 2017 roku padła rekordowa liczba i rekordowy wolumen transakcji w Polsce – mówi Marta Abratowska-Janiec, Senior Consultant, CBRE Hotels. W ubiegłym roku – jak podaje ekspertka – zawarto 13 dużych transakcji hotelowych, zarówno pojedynczych, jak i portfelowych, których łączna wartość wyniosła ok. 350 mln euro. Do najbardziej znaczących transakcji należy zaliczyć sprzedaż czterech hoteli z portfolio firmy Warimpex, sprzedaż Sheraton Grand w Krakowie, sprzedaż hotelu Radisson Blu w Warszawie oraz hotelu Westin w Warszawie. – Dla porównania, w roku poprzedzającym łączna wartość transakcji na polskim rynku hotelowym wyniosła ok. 6 mln euro. Mamy więc do czynienia z niebagatelnym wzrostem w skali rok do roku – komentuje Marta Abratowska-Janiec. Ekspertka CBRE prognozuje dalszy wzrost sektora hotelowego w Polsce, zwłaszcza w kontekście wzrostu osiąganej średniej ceny za pokój. – W związku z tym potencjał generowania wyższych wyników w sektorze jest wciąż bardzo wysoki, co dostrzegły zarówno
hotele
polskie, jak i międzynarodowe grupy inwestycyjne. Oceniamy, że w obecnym roku trend wysokiego wolumenu transakcji w Polsce utrzyma się – dodaje. Regionalne gwiazdy hotelowe świecą coraz jaśniej – Intensywny rozwój rynku hotelowego to efekt sprzyjających warunków gospodarczych, mocnej pozycji regionalnych rynków biurowych, wzmożonego ruchu turystycznego oraz rozwoju przemysłu spotkań, gdzie prym wiodą Warszawa, Katowice, Trójmiasto, Wrocław i Poznań – wylicza Alex Kloszewski. Śląski rynek to obecnie jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się regionów, jeśli chodzi o nowe inwestycje hotelowe. Pod koniec 2017 roku w katowickim Altusie rozpoczął działalność Courtyard by Marriott Katowice City Center, z kolei w pierwszym kwartale bieżącego roku w stolicy Górnego Śląska zadebiutuje kolejny gracz z grona – sieć Carlson Rezidor Hotel Group. W marcu br. – już oficjalnie – czterogwiazdkowy hotel, działający wcześniej pod marką Best Western Premier Hotel Forum Katowice, przyjmie nowy brand – Park Inn by Radisson Katowice. – Carlson Rezidor po raz kolejny zademonstrował swoje zainteresowanie polskim rynkiem hotelowym – podkreśla Radek Obarski, General Manager Park Inn by Radisson Katowice. - Obiekt pod naszą marką będzie drugim po Krakowie hotelem Park Inn w Polsce i jesteśmy dumni z możliwości uczestnictwa w sukcesie Katowic i regionu Górnego Śląska. To jednak nie koniec przedsięwzięć dużych sieci w stolicy Górnego Śląska. Sieć Hoteli Diament sukcesywnie inwestuje w modernizacje i nowe projekty, w tym w nowy hotel przy ul. Dworcowej, a jeszcze w tym roku huczne otwarcie zapowiada Hotel Moxy, który będzie
Park Hotel Diament Zabrze, fot. PTWP
W skali globalnej branża boryka się z bardzo niską dostępnością terenów pod nowe inwestycje – mówi Saija Kekkonen, dyrektor zarządzająca na Finlandię, Kraje Bałtyckie, Polskę i Rosję Best Western.
Będzie to kolejny dobry rok, biorąc pod uwagę sprzyjające warunki gospodarcze, rosnące grono partnerów handlowych, w tym Chiny czy Japonię i promujące Polskę prestiżowe wydarzenia jak COP 24 w Katowicach – podkreśla Alex Kloszewski, Hotel Professionals.
szóstym obiektem w portfelu Chopin Airport Development i piątym hotelem przylotniskowym. – Budujemy obiekt, który doskonale wpisze się w charakter Śląska i lokalizację działki naprzeciwko Portu Lotniczego w Katowickich Pyrzowicach. Będzie jednocześnie bardzo funkcjonalny i atrakcyjny wizualnie – mówi Gheorghe Marian Cristescu, prezes Chopin Airport Development. I dodaje: – Budowa Moxy przy lotnisku w Pyrzowicach umacniamy naszą obecność na polskich lotniskach. Szczególnie w Katowicach, które są atrakcyjne z nie tylko z turystycznego, ale również inwestycyjnego punktu widzenia. O nowych projektach hotelowych w regionie myślą również sieci Satoria, Qubus Hotel, Louvre Hotels czy Puro, które planuje tu spektakularną inwestycję. Ich zdaniem Śląsk to prawdziwa kopalnia inwestycji.
nowych. Nie dotyczy to jednak Polski, ponieważ nadal mamy tu wiele możliwości do wykorzystania i większość naszych nowych obiektów, które są budowane z zamysłem dołączenia do sieci, powstaje właśnie na polskim rynku. Kolejnym z wyzwań jest problem z pozyskaniem profesjonalnych kadr oraz rosnące koszty zatrudnienia. Sytuacja ta jest obserwowana na rynku już od kilku lat i obawiam się, że kolejne lata nie przyniosą rozwiązania. Właściciele niezależnych obiektów i eksperci dodają: rosnące koszty i wyścig z tzw. rozproszonym hotelarstwem, czyli m.in. apartamentami wakacyjnymi. - W związku z dużą konkurencją prywatnych apartamentów wynajmowanych przez takie platformy jak AirBnb inwestorzy coraz chętniej interesują się projektami typu aparthotel, które z powodzeniem mogą konkurować cenowo z prywatnymi mieszkaniami wynajmowanymi poprzez platformy internetowe – wyjaśnia Maria Zielińska z Cushman & Wakefield. Także duża podaż nowych miejsc noclegowych może być sygnałem ostrzegawczym dla branży. – Duża podaż nowych obiektów oraz bardzo agresywne podejście wielu sieci hotelowych do wprowadzania nowych marek hotelowych powoduje, że w największych rynkach w Polsce będziemy mieli do czynienia z olbrzymią konkurencją między obiektami – uważa Marta Abratowska-Janiec z CBRE Hotele. – Inwestorzy powinni na jak najwcześniejszym etapie dokonać dokładnej analizy lokalizacji i jej otoczenia, tak by w podejściu długookresowym inwestycja miała sens i była zbywalna.
Nie bez wyzwań Inwestorzy, na fali gorącego rynku i obiecujących perspektyw, chcą budować hotele lub zabezpieczać tereny inwestycyjne. Zdaniem przedstawicieli sieci hotelowych, powoli stajemy się świadkami wyścigu o atrakcyjną lokalizację. – W skali globalnej branża boryka się z bardzo niską – a czasem nawet bliską zeru, jeśli mówimy o najbardziej rozwiniętych miastach – dostępnością terenów pod nowe inwestycje w centrach lub innych atrakcyjnych lokalizacjach – mówi Saija Kekkonen, dyrektor zarządzająca na Finlandię, Kraje Bałtyckie, Polskę i Rosję Best Western. – Naturalnym tego efektem jest strategia pozyskiwania sieci lub indywidualnych obiektów zamiast budowania
Aneta Wieczorek-Hodyra
hotele
Hotelarskie wyzwania 2.0
16
Polski rynek hoteli jest zupełnie inny niż jeszcze kilka lat temu. Zmorą hotelarzy przestają być puste pokoje w weekendy, bo turystów jest coraz więcej. Brak wykwalifikowanych pracowników też da się zrekompensować, zatrudniając na część stanowisk osoby bez branżowego wykształcenia. Jak jednak radzić sobie z coraz większą konkurencją w postaci nie tylko hoteli, ale i prywatnych apartamentów czy mieszkań na wynajem? O tym, jak będzie się rozwijał rynek, jakie zagrożenia czyhają na inwestorów i w jaki sposób dobrą koniunkturę chce wykorzystać Grupa Hotelowa Orbis, opowiada Ireneusz Węgłowski, wiceprezes spółki.
II Ponad 120 hoteli pod markami należącymi do AccorHotels w 12 krajach Europy Centralnej i Wschodniej tworzą obecny portfel Orbisu. Jakich nowych inwestycji możemy spodziewać się w najbliższej przyszłości? Ireneusz Węgłowski: Naszym celem jest dalszy rozwój sieci w regionie. W Polsce chcemy inwestować własny kapitał w kilku największych miastach. W realizacji mamy obecnie trzy hotele: w Warszawie, Gdańsku i Wilnie. W mniejszych ośrodkach poszukujemy inwestorów, partnerów, którzy znają lokalny rynek, do zawarcia umów franczyzy lub o zarządzanie.
Poza granicami Polski będziemy wchodzili do kolejnych krajów, gdzie nie ma jeszcze marek AccorHotels, które reprezentujemy. Równocześnie modernizujemy wybrane istniejące hotele, a prace w nich prowadzone są w okresach cyklicznego spadku frekwencji. II Śląsk znajdzie się na mapie nowych inwestycji Orbisu? A jeśli tak, to kiedy? Aglomeracja Śląska również znajduje się na naszym celowniku. To dzisiaj bardzo ważny i prężnie rozwijający się rynek. Szczególnie Katowice, gdzie dynamiczny rozwój infrastruktury wpłynął na
popularność miasta nie tylko dla klientów biznesowych, ale również indywidualnych turystów. Orbis ma własne hotele w Katowicach, ale czynimy starania o realizację nowego projektu. Jak to zwykle bywa w branży nieruchomości – pozyskanie atrakcyjnego terenu, uzgodnienie projektu technicznego, uzyskanie zgód i budowa zajmują dużo czasu, przedwczesna byłaby więc deklaracja co do terminu otwarcia nowego hotelu. Tym niemniej, Katowice są dziś na liście miast w Polsce, w których chcemy finansować budowę nowych hoteli. II To dobry czas dla hotelarzy? Według analityków i ekspertów branża jest
hotele
w rewelacyjnej kondycji. Czy trend się utrzyma? Jeśli nie nastąpią jakieś nagłe zdarzenia na rynku – gospodarcze, geopolityczne czy globalne – to będziemy mieli do czynienia z dalszymi wzrostami w branży hotelarskiej, choć już nie tak spektakularnymi, jak dotychczas, gdyż wyniki roku poprzedniego, do których się porównujemy, były bardzo dobre. Sprzyja temu przede wszystkim wzrost gospodarczy Polski, wzmożony ruch turystyczny i profesjonalizacja branży. Dodatkowym bodźcem jest rozwój infrastruktury w ostatnich latach: mamy lepsze drogi, lotniska, sukcesywnie rozwijające się zaplecze
konferencyjno-kongresowe. Jesteśmy postrzegani nie tylko jako kraj bezpieczny, jeśli chodzi o lokowanie imprez i kierunek podróży biznesowych, ale także modny. Coraz więcej turystów zagranicznych odwiedza Warszawę, Kraków, Wrocław czy Trójmiasto w ramach pobytów na tzw. city-break. Co ciekawe, rośnie również liczba Polaków zatrzymujących się w hotelach podczas podróży krajowych - to dowód na wzrost zamożności naszego społeczeństwa i prawdopodobny efekt programu 500 plus. II W jaki sposób suma tych wszystkich czynników mogła przełożyć się na wyniki poszczególnych hoteli?
Mamy do czynienia ze znaczącymi wzrostami frekwencji w weekendy – co było dotychczas piętą achillesową hoteli położonych w miastach niemających atrakcji turystycznych. Z wyjątkiem miejscowości turystycznych, hotele – nawet w dużych miastach – podczas weekendów pustoszały. Klienci biznesowi wyjeżdżali w piątek, a turyści nie przyjeżdżali głównie z jednego powodu – braku atrakcyjnej oferty kulturalno-rozrywkowej. Dziś zarówno miasta, jak i organizatorzy turystyki dbają o to, by promować destynacje turystyczne, co znajduje swoje odzwierciedlenie w wynikach hoteli. Po 10 miesiącach w warszawskich hotelach Grupy Orbis
hotele
zanotowaliśmy ok. 170 dni prawie stuprocentowej frekwencji.
18
II Jeśli przez pół roku nie można znaleźć wolnego miejsca w hotelach, powinniśmy oczekiwać wyższych cen... W mojej opinii rynek będzie zmierzał w kierunku wzrostu cen, ale jednocześnie mamy do czynienia z dwoma ważnymi zjawiskami, na które hotelarze muszą zwrócić uwagę. Jednym z nich jest wzrost liczby podmiotów na rynku z obszaru gospodarki współdzielenia, oferujących pokoje turystom, którzy nie mogą znaleźć miejsca w hotelach. W tym obszarze daleko nam jeszcze do Londynu, gdzie takich lokali na wynajem jest ponad 70 tys., czy chociażby Pragi lub Budapesztu. Dopóki nasze hotele notują tak wysokie frekwencje, nie ma powodu do obaw. Jeśli jednak nastąpi załamanie koniunktury i hotele będą musiały obniżać ceny, wówczas część hotelarzy może bardzo dotkliwie odczuć konkurencję. II A drugie zjawisko? To podaż nowych pokoi hotelowych, które wkrótce pojawią się w niektórych miastach. Na przykład w Warszawie jest obecnie ok. 14 tys. pokoi hotelowych, a w budowie około 4 tys. nowych. W Gdańsku mamy około 4 tys. pokoi i kolejnych 1,5-2 tys. w budowie. Jeżeli w ciągu 2-3 lat podaż pokoi wzrośnie, a jednocześnie nastąpi
zmiana koniunktury, rynek hotelarski stanie przed dużym wyzwaniem związanym z frekwencją, a w rezultacie z wysokością wskaźnika RevPAR, który decyduje o wielkości osiąganych przychodów. II Co wtedy zrobią hotelarze? Zaczną obniżać ceny, by podnieść swoją konkurencyjność. Oczywiście, obniżki przełożą się na korzyści dla konsumenta, bo gość hotelowy zapłaci mniej, ale z punktu widzenia biznesu, ów trend będzie niekorzystny – zwłaszcza dla inwestorów, którzy zaciągnęli kredyty lub zakładali w budżetach wyższe zwroty z inwestycji, oparte na wyższych wskaźnikach RevPAR. II Nie można tego przewidzieć? Przecież każdy inwestor przed rozpoczęciem inwestycji przygotowuje biznesplan, analizuje rynek... Obserwuję branżę hotelową od wielu lat i – mimo że następuje jej profesjonalizacja – wiem, że trudno jest uzasadnić inwestorowi ostrożność w podejmowaniu decyzji w okresie dobrej koniunktury. A ta nie trwa wiecznie. W 2018 roku dynamika wzrostu może jeszcze utrzymać się na porównywalnym poziomie do 2017 roku, ale w perspektywie najbliższych 2-3 lat raczej nie odnotujemy podobnego tempa wzrostów. Pojawiają się również inne bariery, np. zatrudnienia wykwalifikowanych pracowników.
II Problem braku rąk do pracy dotyka wielu branż. Jak radzą sobie z nim firmy hotelarskie? W sektorze usług trudno jest zastąpić ludzi, dlatego szukamy nowych form rekrutacji. Na przykład ponad rok temu wprowadziliśmy w jednym z naszych krakowskich hoteli nową zasadę i zamiast zatrudniać hotelarzy, poszukiwaliśmy osób z pasją do pracy w obsłudze gości i klientów, co sprawdziło się w 100 procentach. Żaden z pracowników tego hotelu nie zmienił miejsca pracy w ciągu roku, co w obecnej sytuacji na rynku jest ewenementem. Z pewnością dużym wsparciem w działalności hoteli są nowe technologie, które mogą przejąć np. część funkcji administracyjnych. W hotelach Grupy AccorHotels stosowane są już innowacyjne rozwiązania, które pozwalają nam nawiązywać bliższy kontakt z gośćmi hotelowymi i z wyprzedzeniem reagować na ich życzenia. Przyszłość pokaże, jak nowe technologie zmienią rynek, ale bez względu na głębokość tych zmian, zawsze będzie potrzebne posłane łóżko, sprzątnięta łazienka i pokój, przygotowany posiłek itd., a do tych prac potrzeba pracowników. Hotelarze są fachowcami, którzy nie tylko spełniają życzenia gości, wykorzystując nowe rozwiązania technologiczne, ale również sprawiają, że czują się wyjątkowi i oczekiwani. Dziękuję za rozmowę Aneta Wieczorek-Hodyra
magazyny
20
Rynek magazynów rośnie w siłę Rynek magazynowy bije rekord za rekordem. Wiele wskazuje na to, że sytuacja utrzyma się przez najbliższy czas. To, co może się zmienić w 2018 roku, to kierunek magazynowej ekspansji oraz podejście do proekologicznych rozwiązań. Na rynku mogą pojawić się także nowi gracze.
Popyt na magazyny w Polsce wzrósł w 2017 roku o około 20 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Zasoby powierzchni magazynowych i przemysłowych przekroczyły 13 milionów mkw., nowa podaż wyniosła ponad 2 miliony mkw. – to absolutny rekord w historii polskiego rynku magazynowego. Nie ma magazynów bez e-commerce Motorem napędowym dla polskiego rynku magazynowego był, jest i pewnie długo będzie rozwój branży e-commerce. Największe transakcje na polskim rynku magazynowym są efektem rozwoju sprzedaży internetowej. W 2017 roku byliśmy świadkami istotnych transakcji najmu zawartych przez liderów sprzedaży internetowej. To w 2017 roku Amazon podpisał umowę z Panattoni na magazyn o powierzchni 135 tys. mkw., w Sosnowcu. Także w 2017 r. Zalando podpisało umowę na 130 tys. mkw. z Goodmanem, na budowę hali w Głuchowie pod Łodzią, eMag zdecydował się na wynajem powierzchni magazynowej
o wielkości ponad 33 tys. mkw. w P3 Błonie w okolicach Warszawy. - To trend, który będzie miał największy wpływ na rozwój rynku logistycznego i dystrybucyjnego, a co za tym idzie, magazynowego w najbliższych latach. Należy zauważyć, że rynek e-commerce w Polsce stanowi zaledwie 4 proc. tego rynku w Niemczech – to sugeruje, jak jeszcze może rozwinąć się handel internetowy w naszym kraju. Tak naprawdę obecnie wszystkie sieci sprzedażowe i firmy handlowe wchodzą w sprzedaż internetową. Efektem tego jest zwiększenie zapotrzebowania na powierzchnie magazynowe – mówi Beata Hryniewska, Senior Director Zarządzająca Działem Powierzchni Przemysłowo-Logistycznych CBRE. - W odniesieniu do konsumpcji Polska stała się jednym z najbardziej dynamicznie rosnących rynków e-commerce. Według statystyk Ecommerce Europe dynamika wzrostu rynku e-commerce w Europie ma wynieść 14 proc. w tym roku, natomiast w Polsce będzie to aż 20 proc. - mówi Maciej Szczepański, Business Development
magazyny
Robert Dobrzycki, Chief Executive Officer Europe, Panattoni Europe Śmiało można powiedzieć, że trendem jest wszystko to, co jest związane z e-commerce: możliwość ekspansji powierzchni, a więc elastyczność dewelopera czy właściciela obiektu w jej dostarczeniu; realizacja obiektów wyższych niż standardowe 10 m w świetle, a także budynków wielopoziomowych. Co do samej lokalizacji, to w przypadku e-commerce będą to zarówno duże ponadregionalne huby, jak i obiekty w granicach miasta. I oczywiście nie należy zapominać o zielonych rozwiązaniach – najemcy coraz częściej wymagają certyfikacji obiektów magazynowych w systemach LEED czy BREEAM.
Manager w Dziale Powierzchni przemysłowych i logistycznych, Cushman & Wakefield. Drugim wydarzeniem, które wpływa na rozwój rynku magazynowego w Polsce, jest brexit. – Jako międzynarodowi doradcy widzimy duże zainteresowanie firm, przede wszystkim produkcyjnych, które chcą relokować operacje do Polski i otwierać tu swoje lokalizacje, przykładem może być nowy zakład REUSS-SEIFERT Production w Nowej Soli oraz The Hut Group pod Wrocławiem – dodaje Beata Hryniewska z CBRE. Toast wznoszą Amazon i Panattoni Ze strony deweloperów rynek nowych transakcji został zdominowany przez Panattoni Europe. Udział tego dewelopera wynosi 60 proc., wśród 20 największych transakcji (przekłada się to na prawie 570 tys. mkw. powierzchni magazynowych i przemysłowych). Za nią plasuje się światowy lider – Prologis. – Obie firmy miały kluczowe znaczenie dla rozwoju rynku zarówno w 2017 r., jak i w kilku
Maciej Krawiecki, Leasing Director, 7R Ważnym aspektem jest jakość i standard dostarczanych przez 7R budynków. Podczas budowy warto zastanowić się nad wdrażaniem rozwiązań obniżających koszty eksploatacji obiektu, co stosujemy od dawna, wprowadzając m.in. energooszczędne oświetlenie typu LED we wszystkich naszych magazynach, większe doświetlenie światłem dziennym. Wyzwaniem i zagrożeniem są również „wąskie gardła” na rynku pracy, natomiast szybki rozwój e-commerce jest dużą szansą na to, aby poradzić sobie z brakiem rąk do pracy, ponieważ równocześnie zwiększa się automatyzacja magazynów.
poprzednich latach – mówi dr Bolesław Kołodziejczyk, dyrektor działu badań rynkowych i doradztwa w Cresa Polska. Ważnymi uczestnikami polskiego rynku deweloperskiego w tym segmencie są również firmy takie jak 7R Logistic, P3 czy Segro, jednak w porównaniu z dwoma gigantami ich udział jest kilkakrotnie mniejszy – dodaje Kołodziejczyk. Wiele powierzchni realizuje w Polsce również: Goodman, Hillwood, MLP oraz GIC/P3. – Wśród najemców w 2017 roku prym wiodły sieci handlowe (30 proc.) oraz branża e-commerce i operatorzy logistyczni (w każdym przypadku 18 proc.) – mówi Maciej Szczepański, Business Development manager w dziale powierzchni przemysłowych i logistycznych, Cushman & Wakefield. Górny Śląsk na magazynowej mapie Górny Śląsk to obecnie drugi pod względem wielkości rynek przemysłowo-magazynowy
Piotr Krawczyk, Head of BTS Projects MLP Group S.A. Widzimy, że wśród najemców coraz większe zainteresowanie budzą rozwiązania ekologiczne, które stosowane są przy projektowaniu parków logistycznych. Najemcy coraz chętniej decydują się m.in. na systemy ogrzewania i chłodzenia korzystające z energii odnawialnej. Takie rozwiązania wpływają na ochronę środowiska naturalnego, ale przede wszystkim przynoszą wymierne korzyści finansowe. Z pewnością w 2018 roku ten trend będzie kontynuowany.
w Polsce. Na koniec września 2017 roku całkowita podaż na tym rynku wyniosła 2,21 mln mkw., co stanowi ok. 17,2 proc. całkowitych zasobów nowoczesnej powierzchni w kraju. – Atutami regionu w oczach deweloperów i najemców są chłonny rynek, lokalizacja: bliskość granicy z Czechami i Słowacją, skrzyżowanie dwóch głównych tras komunikacyjnych – autostrady A1 i A4, rozwinięty przemysł, wysoka aktywność klastra motoryzacyjnego oraz bardzo dobrze funkcjonująca strefa ekonomiczna – KSSE skupiająca 330 przedsiębiorstw – mówi Aleksandra Bartmińska-Strawa, negocjator w dziale powierzchni przemysłowych i logistycznych, Cushman & Wakefield. Aktywność najemców na Górnym Śląsku także utrzymuje się na wysokim poziomie. W pierwszych trzech kwartałach 2017 r. w regionie podpisano 62 umowy najmu na łączną powierzchnię 540,2 tys. mkw., co stanowi drugi najwyższy wynik w Polsce, ustępując nieznacznie Centralnej Polsce (542 tys. mkw.). – Obserwacja
magazyny
22
Mirosław Koszany, prezes zarządu Biura Inwestycji Kapitałowych
Maciej Madejak, dyrektor ds. rozwoju biznesu na Polskę, Goodman
W kwestii nowych wyzwań branży magazynowej jest coraz szersze i coraz powszechniejsze wykorzystywanie nowych technologii m.in. w zakresie ochrony środowiska, bezpieczeństwa czy też zwiększania efektywności działania poprzez automatyzację różnych procesów. W posiadanych i realizowanych obiektach stosujemy nowoczesne rozwiązania, obejmujące np. energooszczędne oświetlenie LED, innowacyjny i w pełni zautomatyzowany system monitorowania obciążenia dachu śniegiem czy też system zapewniający inteligentną analizę obrazu z kamer przemysłowych. Najemcy będą z pewnością chcieli w coraz większej skali wykorzystywać kolejne nowinki techniczne.
Wyzwania dla rynku, które mogą zyskiwać na znaczeniu w kolejnym i najbliższych latach. To przede wszystkim rosnące koszty podwykonawstwa i już dziś widoczne trudności kadrowe u podwykonawców. W perspektywie wyzwania te mogą prowadzić m.in. do opóźnień w realizacji projektów. Dodatkowo, w przypadku np. Śląska, wyzwaniem może być trudność w dostępie do nowych gruntów inwestycyjnych.
aktywności deweloperskiej wskazuje, że wysoki poziom podaży utrzyma się również w 2018 roku. W 2018 roku spodziewamy się wzrostu zasobów nowoczesnej pow. magazynowej w Sosnowcu, Gliwicach, Opolu, Czechowicach-Dziedzicach, Siemianowicach Śląskich. Deweloperzy dostrzegają również wysoki potencjał Częstochowy – mówi Adrian Semaan, konsultant w dziale powierzchni przemysłowych i logistycznych, Cushman & Wakefield.
chęć inwestowania zarówno ze strony deweloperów, jak i inwestorów. Nie wykluczamy w nadchodzącym roku także wejścia nowych firm deweloperskich na rynek polski – mówi Beata Hryniewska z CBRE. Rosnący rynek nieruchomości sprzyja pojawianiu się nowych inwestorów instytucjonalnych na rynku. – „Gorącym” newsem w końcówce roku była wiadomość o zmianie właściciela jednego z czołowych graczy na rynku magazynowym – firmy Logicor, którego właścicielem został fundusz China Investment Corporation – mówi Maciej Szczepański z Cushman & Wakefield. Doradcy zgodnie twierdzą, że rekordowy popyt na nieruchomości magazynowe i przemysłowe jest zjawiskiem pozytywnym, ale też stanowi spore wyzwanie dla rynku. Firmy poszukujące powierzchni
Wyzwania i trendy 2018 Na rynku powierzchni magazynowych i logistycznych mówi sie też o pojawieniu się w 2018 roku nowych graczy. – Zainteresowanie Polską jako lokalizacją dla firm produkcyjnych, ale także dystrybucyjnych, jest bardzo duże, a to powoduje
Pierwsza trójka transakcji magazynowych w 2017 roku:
• Amazon Sosnowiec – 135 tys. mkw., budynek dostarczony przez Panattoni Europe, • Zalando Głuchowo – 130 tys. mkw., budynek dostarczony przez Goodman, • Castorama Stryków – 101 tys. mkw., budynek dostarczony przez Panattoni Europe.
przekraczających 30 tys. mkw. już nikogo nie dziwią, stając się coraz powszechniejszym zjawiskiem. Rynek musi zmierzyć się z takimi kwestiami, jak chociażby aktualna sytuacja na rynku pracy, co ma przełożenie na popyt na nieruchomości magazynowe w obrębie największych aglomeracji, które mogą odpowiadać za jeden z ostatnich etapów łańcucha dostaw. Dużym wyzwaniem dla rynku magazynowego są też rosnące koszty związane z budową magazynów oraz ograniczona podaż gruntów w dobrych lokalizacjach. Wśród trendów wymieniana jest ekologia, która odgrywa coraz większą rolę także w budownictwie i branży magazynowej oraz zmiana lokalizacji centr magazynowych, co ma bezpośredni związek z rozwojem e-commerce. Irena Suchocka
centra handlowe
Zakazane niedziele 24
Machina pomysłów na zminimalizowanie strat w niedziele wciąż się kręci. Czy dyskonty zamienią się w piekarnie i uruchomią nocne zmiany dla pracowników? Z kolei galerie handlowe zaczną organizować koncerty i w dzień wolny od handlu wywieszą szyld z napisem „centrum kultury i rozrywki”? Jest też opcja, że sklepy przekształcą się w showroomy – będzie w nich można przymierzać i oglądać, a kupować już w internecie. Łakomym kąskiem dla handlowców są też stacje benzynowe. Już pojawiają się ogłoszenia typu: „Kupię 2 tys. mkw. blisko stacji za każdą cenę”.
Pierwszego marca w życie wejdzie ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele. Prawo mówi o zakazie handlowania, a nie otwieraniu sklepów. Jest więc szansa, że niektórzy otworzą swoje salony w niedziele, ale będą one działać na zasadzie showroomów. – Będzie w nich można na przykład tylko przymierzyć ubrania, a zamówienie złożyć przez internet. Dla wielu klientów niedziela jest jedynym dniem, w którym mogą to zrobić. My również rozważamy taki ruch – mówi Grzegorz Lipnicki, prezes Top Secret. Mniejsze zmartwienie mają firmy, które wywodzą się z online’u. – Zdajemy sobie sprawę, że wprowadzenie nowych przepisów może mieć pewien wpływ na rynek. Spodziewamy
się jednak, że w kontekście spółki eobuwie.pl nowe przepisy raczej przełożą się na wzrost zainteresowania zakupami online, a w konsekwencji również ruchu na stronie oraz sprzedaży – wyjaśnia Marcin Grzymkowski, właściciel platformy eobuwie.pl, która buduje właśnie sieć stacjonarnych salonów w galeriach handlowych. Zgroza dla gastronomii Z kolei sektor gastronomiczny przygląda się z niepokojem sytuacji. Na przykład w Green Cafe Nero niedzielne obroty stanowią około 20 proc. wszystkich obrotów sieci zlokalizowanych w centrach handlowych. – Gastronomia to biznes, gdzie są wysokie marże i bardzo duże koszty
stałe. Spadek obrotu o 20 proc. to ogromna strata na zysku. Nie pomoże nam większy ruch w sobotę, bo nie będziemy mieli miejsc, żeby przyjąć dodatkowych klientów. Sobota i tak jest najlepszym dniem i wolnych miejsc nie ma. Będziemy renegocjować umowy, mam nadzieję, że nie my jedyni. Na pewno będzie się otwierało mniej centrów handlowych – tłumaczy Adam Ringer, współwłaściciel Green Cafe Nero. Jednocześnie uważa, że regulacje wpłyną bardzo negatywnie na różne firmy. – To będzie zgroza. Najgorzej z podmiotami, które mają przeważnie długoterminowe umowy, formalnie będzie ciężko im z nich wyjść. My jesteśmy w niezłej sytuacji, bo mamy mało lokali w centrach handlowych. Możemy skorzystać, jeśli ludzie
centra handlowe
Dla wielu klientów niedziela jest jedynym dniem, w którym mogą zrobić zakupy. My również rozważamy taki ruch – mówi Grzegorz Lipnicki, prezes Top Secret.
wyjdą na ulice, natomiast nasi konkurenci mogą przegrać – dodaje Ringer. Do odważnych świat należy Jednym z centrów handlowych, które będzie otwarte w niedziele wolne od handlu, jest stołeczna Marywilska 44. – Deklaracje handlu w niedziele złożyło na piśmie 514 przedsiębiorców, w związku z czym umożliwiamy im otwarcie sklepów. Centrum Marywilska 44 będzie otwarte w niedziele, ale chcę zaznaczyć, że nikogo nie zmuszamy do otwierania sklepów. Przedsiębiorcy sami się do nas zgłosili. My umożliwiamy otwarcie sklepów tym, którym pozwala na to ustawa – mówi prezes Marywilskiej 44 Małgorzata Konarska. Niepokoi się także Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes zarządu i dyrektor
finansowy LPP. Podkreśla, że sieć salonów w Polsce generuje tylko w niedziele ok. 18 proc. całości sprzedaży tygodniowej – przynosi to ponad 1 mln przychodów w skali roku. – Z perspektywy biznesowej będzie to pewnie mieć wpływ na zmianę statystyk odwiedzialności naszych salonów w poszczególne dni tygodnia, co może przełożyć się na zmiany w strukturze zatrudnienia. W weekendy chętniej przyjmują oferty pracy studenci oraz narasta migracja konsumentów z offline do online – dodaje Przemysław Lutkiewicz. Scenariusz węgierski w Brukseli Eksperci przytaczają przykład przepisów, które obowiązywały do kwietnia 2015 roku na Węgrzech.
– Ograniczenia w formie zupełnego zakazu handlu w co drugą niedzielę w miesiącu nie stosuje żadne z państw UE, a ostatni przykład Węgier, które po wprowadzeniu zakazu, pod wpływem protestów i niezadowolenia społecznego, wycofały się z tego rozwiązania, powinien być dla nas ostrzeżeniem – zauważa Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Przed węgierskim scenariuszem przestrzega też Polska Rada Centrów Handlowych. – Nie spodziewamy się odpływu klientów do lokalnych sklepów, ale raczej powtórki scenariusza węgierskiego, gdzie wskutek wzrostu obrotów w czwartek i piątek – odpowiednio o 24 i 21 procent – wiele sieci handlowych wydłużyło godziny pracy od poniedziałku do soboty.
centra handlowe
Nie pomoże nam większy ruch w sobotę, bo nie będziemy mieli miejsc, żeby przyjąć dodatkowych klientów. Sobota i tak jest najlepszym dniem i wolnych miejsc nie ma. Będziemy renegocjować umowy, mam nadzieję, że nie my jedyni. Na pewno będzie się otwierało mniej centrów handlowych – tłumaczy Adam Ringer, współwłaściciel Green Cafe Nero.
26
Duże sklepy wprowadzały również liczne obniżki cen, właśnie w celu przyciągnięcia klientów w inne dni tygodnia – komentuje Radosław Knap, dyrektor generalny PRCH.
Spodziewamy się jednak, że w kontekście spółki eobuwie.pl nowe przepisy raczej przełożą się na wzrost zainteresowania zakupami online, a w konsekwencji również ruchu na stronie oraz sprzedaży – wyjaśnia Marcin Grzymkowski, właściciel platformy eobuwie.pl,
Galeria centrum kultury Zdaniem Agnieszki Górnickiej, prezes Inquiry, zakaz handlu w niedziele, może mieć podłoże ideologiczne, a główną motywacją nie jest wcale – jak deklarowano – troska o pracownika. – Gdyby tak było, wystarczyłoby rozważyć wprowadzenie wyższych stawek za pracę w niedziele i wtedy każdy pracodawca mógłby zastanowić się, czy mu się opłaca utrzymywać sklep, czy nie – uważa Agnieszka Górnicka. Na dodatek w związku z szybkością wprowadzania zmian jest dużo niepewności, jakie obiekty faktycznie będą mogły funkcjonować, a jakie nie. Niepewna jest też sytuacja centrów handlowych – w jakich okolicznościach mogą się otwierać? – Jeśli zamiast centrum handlowego powiesimy szyld „centrum kultury i rozrywki” i zorganizujemy tam w niedzielę koncert, to co wtedy? A gastronomia? Takich wątpliwości jest wiele – podkreśla Agnieszka Górnicka. Co spędza sen z powiek? W niedzielę jest czynnych około 35 proc. sklepów sieci TXM. Tym samym
niedzielna sprzedaż nie jest najbardziej istotną częścią przychodów. – Widzimy jednak pewne komplikacje, ale nie sądzę, by zakaz wymagał od nas wprowadzenia drastycznych zmian. Niewykluczone, że będzie potrzebne jakieś działanie w kwestii etatyzacji, natomiast przede wszystkim wierzymy, że handel z niedzieli rozłoży się na inne dni. Może też przyczynić się do wzrostu zakupów w kanale internetowym. Nie jest to zmiana, która ponadnormatywnie spędza nam sen z powiek – mówi Marcin Gregorowicz, prezes TXM. W niedziele niehandlowe piętra rozrywkowo-gastronomiczne w wielu centrach i galeriach będą otwarte. Pełną gotowość do działania deklarują ich główni najemcy – sieci Cinema City, Multikino-Vue i Helios. – Kina nie są objęte przepisami ustawy o zakazie handlu w niedziele, dlatego też w ich funkcjonowaniu nic się nie zmieni. Obecnie trudno jest ocenić wpływ planowanych regulacji na wysokość przyszłych obrotów sieci kin Helios, ale nie spodziewamy się, żeby te regulacje mogły mieć negatywny wpływ na sieci kinowe w Polsce – zapowiada Tomasz Jagiełło, prezes sieci kin Helios. Grażyna Kuryłło
najemcy
Chcemy być w stolicach świata mody 28
Zdobycie pozycji jednej z najważniejszych firm na Starym Kontynencie to jedno z naszych marzeń. I od chwili otwarcia pierwszego salonu, czyli od 20 lat, dążymy do jego realizacji – mówi Sławomir Łoboda, wiceprezes LPP.
najemcy
II W Polsce nie ma liczącej się galerii handlowej bez marek LPP. Reserved, Mohito, Sinsay i inne brandy są też coraz bardziej rozpoznawalne poza granicami kraju. W jakich jeszcze topowych lokalizacjach chcieliby państwo otworzyć salony? Sławomir Łoboda: W LPP od zawsze mamy marzenia. Kiedyś założyliśmy, że marka Reserved będzie obecna we wszystkich europejskich stolicach świata mody – przede wszystkim w Paryżu i Mediolanie. Tam na pewno chcielibyśmy otworzyć salony. II Kiedy bywalcy europejskich stolic mody będą mogli robić zakupy w Reserved?
Niestety, znalezienie bezkompromisowej lokalizacji w tych miastach wymaga cierpliwości. Poszukiwania lokalizacji w Londynie trwały długo, ale warto było czekać. Salon przy Oxford Street spełnia wszystkie nasze oczekiwania – zarówno pod kątem powierzchni, funkcjonalności, jak i usytuowania. Taką samą cierpliwością i determinacją chcemy się wykazać w poszukiwaniach lokali na Avenue des Champs-Élysées czy przy Corso Vittorio Emanuele II.
Nie ma jednej recepty... Oczywiście kluczową rolę odgrywają podstawowe parametry takie jak: lokalizacja, wielkość i mocny tenant mix obiektu, jednak dziś centra handlowe muszą ewoluować w kierunku zmian – z miejsca zakupów w miejsce spotkań z bogatą ofertą gastronomiczną i rozrywkową. Istotny jest też mocny akcent na usługi publiczne i dobry zarządca.
II A na rodzimym gruncie? Czy są lokalizacje, na których zależy LPP?
W porównaniu z zagranicznymi obiektami, naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
W Polsce staramy się pozyskiwać powierzchnie w dużych projektach handlowych – jak np. Forum Gdańsk, gdzie na pewno będziemy. Jesteśmy bardzo otwarci na współpracę z zarządcami i właścicielami obiektów – razem zastanawiamy się nad tym, jak podnieść atrakcyjność centrum czy galerii.
II LPP jest obecne w 20 krajach. Które rynki są najbardziej obiecujące dla polskich firm odzieżowych i jak planujecie państwo wykorzystać potencjał?
II Jakie centrum handlowe jest według LPP atrakcyjne?
Do końca br. chcemy uruchomić sklepy internetowe w większości krajów, w których działają nasze sklepy stacjonarne – zapowiada Sławomir Łoboda, wiceprezes LPP
II Polskie centra mają dobrych zarządców?
Na pewno krajami, w których chcemy znacząco zwiększyć powierzchnię handlową, będą Rosja, Ukraina i Rumunia – to jeśli chodzi o rozwój sieci. Oczywiście staramy się również dopasowywać ofertę handlową do potrzeb danego rynku. Mamy doświadczony zespół i silne relacje z partnerami lokalnymi, którzy obserwują dany rynek i trendy. Biorąc pod uwagę nasze ubiegłoroczne wyniki i odzew ze strony klientów, uważam, że idziemy w dobrym kierunku. Jednak, bez względu na tempo i kierunek zmian, w dobie globalizacji i coraz większego udziału sprzedaży e-commerce, to produkt jest dla nas najważniejszy. II Postawicie na sprzedaż internetową? Zdecydowanie. Do końca br. chcemy uruchomić sklepy internetowe w większości krajów, w których działają nasze sklepy stacjonarne. Obecnie sprzedaż internetowa działa w 11 państwach. Jestem przekonany, że uda nam się osiągnąć zamierzony cel – zwiększamy zatrudnienie, pozyskujemy doświadczonych pracowników. Aktualnie zatrudniamy około 300 osób w działalności e-commerce, szukamy kolejnych 200-300 ekspertów dla programowania, studia foto, skanowania zdjęć produktów, rozbudowy serwerów, rozwiązań desktopowych oraz przenoszenia tych rozwiązań dla aplikacji mobilnych. II Opłaca się? Z punktu widzenia naszej strategii – jak najbardziej. Chcemy być liderem rynku – tak w przypadku rozwoju sieci stacjonarnej, jak i wyników w internecie. W tym
najemcy
Milion w sieci, miliardy w sprzedaży Gdańska Grupa LPP jest dziś obecna aż w 20 krajach Europy, Azji i Bliskiego Wschodu z liczbą ponad 1,7 tys. salonów. Ich powierzchnia liczy łącznie ponad milion mkw. Jeszcze dekadę temu do LPP należały tylko dwie marki – Reserved i Cropp, które do dziś w portfolio LPP mają największy udział pod względem liczby salonów. W 2008 roku firma przejęła dwa kolejne brandy – Mohito i House, a w roku 2013 producent odzieży postanowił wprowadzić na rynek najnowszą markę – Sinsay.
30
drugim przypadku jesteśmy na początku drogi, bo obecnie stosunkowo łatwo jest osiągnąć wzrosty w kanale internetowym. Chcemy jednak, by sprzedaż internetowa LPP rozwijała się szybciej niż rynek. Jednak trzeba pamiętać, że wyniki to tylko jedna strona medalu, drugą – o wiele bardziej znaczącą – są oczekiwania klientów. A ci chcą łatwych i szybkich zakupów – bez względu na to, czy dokonują ich w sklepach stacjonarnych czy przez internet. Wprowadzamy więc rozwiązania, które pozwolą nam zaoferować różnego rodzaju udogodnienia.
punkty stacjonarne, ani kupujący przez internet – nie odczuwał dyskomfortu, a wręcz przeciwnie – docenił szybkość i wygodę zakupów. Wysyłka zamówienia ze sklepu, który znajduje się najbliżej klienta znacząco skróci czas realizacji. To w obecnej sytuacji najbardziej krytyczny parametr i klucz do sukcesu sprzedaży internetowej.
II LPP wprowadza nowe rozwiązania, ale również inwestuje w rozwój sieci magazynów...
I na tym polu mamy wiele do zrobienia. W zakresie projektowania odzieży dbamy o różnorodność – w trzech ośrodkach pracuje dla nas kilkuset projektantów z różnych stron świata, m.in. po to, by uzyskać globalną perspektywę. Kolejnym, równie ważnym, aspektem jest design salonów. Wszystkie nasze koncepty mają nowe odsłony, w tym roku pokażemy odświeżone oblicze wnętrz Sinsay, który będzie z jednej strony kontynuacją wcześniejszego konceptu, ale z drugiej strony będzie bardzo świeży, młodzieżowy i nowoczesny. Wprowadzamy nowe technologie, np. nowoczesny system oświetlenia, który zmienia barwę, natężenie i kolor w zależności od naszych potrzeb i pomysłów na prezentację produktów. Mamy bardzo zaawansowany system klimatyzacji, tablety w przymierzalniach, przestrzeń wypoczynkową – mógłbym jeszcze długo wymieniać. Nie sposób nie wspomnieć również o dużym nacisku na aranżację naszych biur i budowy kampusu LPP. Wszystko jest najlepszym dowodem na to, jak ważny dla LPP jest dobry i kreatywny design.
Z naszego punktu widzenia logistyka ma być elementem przewagi konkurencyjnej LPP. Otworzyliśmy już dedykowane magazyny w Strykowie i Moskwie, przed nami uruchomienie kolejnego obiektu koncentrującego się na sprzedaży internetowej w Wielkiej Brytanii. Planujemy jeszcze magazyn na południu Europy i kolejny na terenie Polski – jesteśmy w trakcie analiz i wyboru lokalizacji w okolicy trasy A1. Z kolei w dłuższej perspektywie jednym z naszych celów jest budowa nowego centrum dystrybucyjnego. Rozważamy również ulokowanie obsługi sprzedaży internetowej w naszych największych salonach – tych o powierzchni przekraczającej 3 tys. mkw. II Salony staną się submagazynami? Pracujemy nad technologią, która umożliwi odbiór i wysyłkę towarów bezpośrednio z salonów w taki sposób, aby żaden klient – ani odwiedzający
II Skoro już mówimy o salonach, to zapowiadacie państwo dużo zmian jeśli chodzi o design. Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie?
Firma cały czas inwestuje w rozwój i modernizację sieci. Tylko w 2017 r. przebudowano sześć salonów, tworząc od podstaw nowe odsłony marek, kolejnych czternaście powiększono. Firma relokowała również 22 sklepy i otworzyła 140 nowych. W samym 2017 roku w ramach sieci stacjonarnej Grupy LPP przeprowadzono 278 operacji w salonach na terenie 20 krajów. Wartość przychodów ze sprzedaży zrealizowanych w całym 2017 roku wyniosła ponad 7 mld zł. Przychody te były wyższe o ok. 17 proc. od osiągniętych w 2016 roku.
II Umacniacie każdy filar biznesu? Tego wymaga dynamika zmian rynkowych. Wyzwań jest dużo, ale nie boimy się ich. Cały czas się ich uczymy i nieustannie dostosowujemy – to cecha charakterystyczna dla LPP. II To że nauka i działania procentują, pokazuje choćby wielkość LPP – jesteście największą polską firmą odzieżową. Proszę jednak pamiętać, że w perspektywie globalnej jesteśmy stosunkowo małą firmą – w segmencie fashion znajdujemy się na 35. miejscu w Europie, a zwykle najbardziej zapadają w pamięć firmy i podmioty z pierwszych pozycji. Jeśli obecna dynamika zostanie zachowana, w najbliższych latach będziemy mogli mówić o pierwszej dziesiątce? To kolejne z naszych marzeń – zdobycie pozycji jednej z najważniejszych firm na Starym Kontynencie. I od chwili otwarcia pierwszego salonu, czyli od 20 lat, dążymy do jego realizacji. Wymaga to sumiennych, kreatywnych i przynoszących określone wcześniej efekty działań, ale robimy wszystko, by stało się to rzeczywistością. II Doceniają to również inwestorzy. LPP to dobra inwestycja? Myślę, że nie najgorsza. LPP wyraźnie pokazuje, że buduje wartość i zadowolenie klientów, a w perspektywie długofalowej systematycznie wykazuje rosnące zyski, więc chyba posiadacz naszych akcji z takiego rozwoju wypadków powinien być zadowolony. Dziękuję za rozmowę Aneta Wieczorek-Hodyra
Talenty łowi
w centrach handlowych
Centra handlowe oprócz swojej oferty komercyjnej muszą mieć wartość dodaną. Coś, co spowoduje, że ludzie będą chcieli w nich przebywać – uważa Agustin Egurrola. Założyciel sieci szkół tańca celuje tylko w najlepsze lokalizacje. – Jeśli nie ma miejsca, jesteśmy cierpliwi i czekamy, aż się zwolni. W tym czasie skrupulatnie przygotowujemy się do wielkiego otwarcia. 25 lutego rusza Egorrola Dance Studio w Silesia City Center w Katowicach, a to dopiero początek otwarć w tym roku.
najemcy
II Egurrola Dance Studio to sposób na biznes czy łowienie talentów? To przede wszystkim pasja, która od początku była siłą napędową mojej sieci szkół tańca. Tworzeniu marki towarzyszyła radość z przekazywania tej wielkiej pasji. To dało mi w życiu szczęście. Pomysł na biznes pojawił się później. II Egurrola Dance Studio jest już w 12 miejscach Polski, ale lokalizacje wybiera pan bardzo starannie. 25 lutego otwarcie szkoły w Katowicach. Dlaczego Górny Śląsk i dlaczego Silesia City Center? Czy Katowice mają talent? Śląsk to miejsce, gdzie ludzie czekali na Egurrola Dance Studio. Dostawaliśmy mnóstwo maili i zapytań o to, kiedy otworzymy tam szkołę. W końcu udało nam się znaleźć najlepszą lokalizację, jaką jest Silesia City Center - centrum rozrywkowo-lifestyle’owe, w którym Ślązacy chętnie spędzają czas. Myślę też, że otwarcie Egurrola Dance Studio będzie zupełnie nową perspektywą dla Silesia City Center.
32
II Prowadzi pan szkoły tańca od 25 lat. Jak w tym czasie zmieniło się podejście Polaków do nauki tańca oraz do korzystania z rozrywki za pieniądze?
Finanse nigdy nie były największą przeszkodą. To raczej brak odwagi do postawienia pierwszego kroku. W ostatnich latach taniec stał się jednak w Polsce mniej egzotyczny m.in. dzięki programom telewizyjnym, które pokazywały, że każdy może tańczyć. Polacy coraz chętniej uczą się tańczyć i nie różnią się pod tym względem niczym od innych europejskich nacji. Coraz więcej dorosłych, a nawet starszych osób przychodzi do nas na kurs tańca. Coraz więcej par planujących ślub bierze u nas lekcje przed najważniejszym tańcem w życiu.
lokalizację. Otwarcie nowej placówki to nie tylko inwestycja w jej budowę, ale przede wszystkim w personel. Nawet najpiękniejsze studio nie będzie funkcjonowało bez świetnego personelu, a na to potrzebujemy czasu. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Poza tym mamy też świadomość zagrożeń, jakie niesie ze sobą prowadzenie tego typu działalności.
II Czy bywa pan osobiście we wszystkich szkołach, które pan prowadzi?
Oczywiście nikomu, kto prowadzi działalność gospodarczą, jakiekolwiek ograniczenia czy regulacje, które wstrzymują wolność handlu, nie są na rękę. My jednak nie prowadzimy działalności handlowej, tylko edukacyjną. Bardzo uważnie przyglądamy się więc temu, co się dzieje i jesteśmy dobrej myśli.
Staram się, ale oczywiście robię to w miarę swoich możliwości czasowych. Nadzoruję też funkcjonowanie moich szkół poprzez menegerów, z którymi regularnie się spotykam, cały czas ich napędzam do działania i „briefuję”. W mojej szkole na pewno jest dużo Agustina Egurroli. II W 2017 roku otworzył pan dwie kolejne szkoły Egurrola Dance Studio. Czy w 2018 uda się utrzymać to tempo? Planujemy rozwój sieci, ale przede wszystkim liczy się dbałość o wszystkie detale. Teraz otwieramy szkołę w Katowicach, następny być może będzie Gdańsk – tam też mamy dobrą
II Czy ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele zagraża funkcjonowaniu Egurrola Dance Studio?
II Główna siedziba Egurrola Dance Studio mieści się w niepozornym z zewnątrz budynku zlokalizowanym na terenie Uniwersytetu Warszawskiego, ale w środku jest świetnie zorganizowana. Jakie są pozostałe szkoły? Ile mkw. potrzeba, by otworzyć szkołę tańca Agustina Egurroli? Wszystko zależy od tego, czy w danym mieście mamy zaplanowaną jedną szkolę, czy kilka. To determinuje liczbę sal
Agustin Egurrola tancerz i choreograf pochodzenia polsko-kubańskiego, założyciel sieci szkół tańca Egurrola Dance Studio, sędzia międzynarodowy tańca towarzyskiego i tańca nowoczesnego. Wielokrotny mistrz Polski w tańcach latynoamerykańskich i South-American Show Dance. Juror programów Mam talent.
najemcy
oraz powierzchnię, która w przeliczeniu na metry kwadratowe mieści się w przedziale 300-1200 mkw. Taką powierzchnię udaje nam się wykorzystywać najbardziej efektywnie. Zawsze staramy się wybierać najlepsze lokalizacje pod względem komunikacyjnym. Wygoda i komfort rodziców, którzy przywożą do nas swoje dzieci, to nasz absolutny priorytet. Dlatego część szkół jest zlokalizowanych w centrach handlowych, które są przyjazne rodzinom. W centrach jest gdzie zaparkować samochód, można coś zjeść, pójść na zakupy, spędzić produktywnie czas w oczekiwaniu na dziecko. II Dobre lokalizacje mają to do siebie, że szybko znajdują najemcę… To prawda. Mamy jednak określone typy. Otwieramy szkoły tylko w najlepszych centrach handlowych, które nabierają dodatkowej energii dzięki obecności Egurrola Dance Studio. Jesteśmy ogromnie dumni z naszej szkoły, między innymi w Manufakturze w Łodzi, Galerii Kazimierz w Krakowie, Sky Tower we Wrocławiu czy warszawskim Blue City. Teraz będziemy w Silesia City Center. Wybieramy miejsca, które cieszą się dobrą sławą, mają dobry PR. Jeśli nie ma tam miejsca, jesteśmy cierpliwi i czekamy, aż się zwolni, a w tym czasie skrupulatnie przygotowujemy się do wielkiego otwarcia. II Czy uważa pan, że szeroko pojęta rozrywka będzie zajmować jeszcze więcej miejsca w centrach handlowych? To jest trend, który widać na całym świecie. Centra handlowe oprócz swojej oferty handlowej muszą mieć wartość dodaną. Coś, co spowoduje, że ludzie będą chcieli w nich przebywać. Dlatego to właśnie w nich lokalizowane są restauracje, kina itp. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy w centrach nie było ani jednego klubu fitness. Teraz centrum handlowe nie może bez takiego funkcjonować. Myślę, że ta wartość dodana będzie cały czas się zwiększać, co jest spowodowane wzrastającą konkurencją między centrami. II Czy znane nazwisko i sukcesy, które ma pan na koncie, pomagają w prowadzeniu biznesu? Nazwisko przede wszystkim zobowiązuje do tego, żeby działalność moich szkół była na jak najwyższym poziomie, aby obsługa i nauczyciele byli z najwyższej
półki. Nazywając firmę swoim nazwiskiem, daje się gwarancję, że jakość będzie bez zarzutu. To moje największe wyzwanie, jeśli chodzi o szkoły tańca. Żeby dbać o poziom, o atmosferę, jaka panuje, bo to uwiarygadnia markę, którą buduję przez całe życie. II Łatwiej być w Polsce tancerzem czy przedsiębiorcą? Tak samo trudno jest być dobrym tancerzem, jak i dobrym przedsiębiorcą. II Czy to prawda, że zaczął pan tańczyć w wieku 19 lat? Tak. To potwierdza regułę, że w życiu nigdy na nic nie jest za późno. Jeśli naprawdę odkryjesz swój talent, masz pasję i energię, to nie ma ograniczeń, które mogą cię w czymś zatrzymać. Nawet jeżeli coś wydaje się nierealne, to konsekwencja i serce włożone w dążenie do celu sprawi, że wszystko staje się możliwe. Dziękuję za rozmowę. Irena Suchocka
najemcy
Od fitnessu po linie lotnicze. Marki, które znikają z rynku
Jatomi
34
Głośnym echem odbiło się zamknięcie dwóch klubów Jatomi Fitness pod koniec 2017 roku. W najbliższym czasie marka ma zupełnie zniknąć z polskiego rynku. Na liście zbliżających się do finiszu działalności jest też m.in. sieć księgarni Matras. Do grona bankrutów dołączyła sieć spożywcza Alma i market budowlany Praktiker. Z centrów handlowych w minionym roku zniknęło co najmniej kilka marek odzieżowych. Wśród odzieżowych najemców, które w minionym roku opuściły polskie centra handlowe, jest m.in. Marks &Spencer. Brytyjska sieć w lipcu 2017 roku zamknęła ostatni sklep w Warszawie. Tym samym opuściła Polskę i siedem innych krajów, gdzie nie widziała perspektyw dalszego rozwoju. Wśród powodów wyjścia z rynku podawana była konkurencja ze strony innych sieciówek. Marks & Spencer miał w Polsce 11 sklepów w Polsce, m.in. w warszawskiej Arkadii i Złotych Tarasach czy w Arkadach Wrocławskich. Z polskich centrów handlowych zniknęły w ostatnich miesiącach też sklepy Springfield. Ostanie dwa lokale działały w Galerii Mokotów i Atrium Reduta. Sieć w dobrych czasach miała w naszym kraju kilkanaście placówek. Oprócz Warszawy jej sklepy działały w Poznaniu, Katowicach czy Łodzi. Wyjście z Polski nie było wyjątkiem, Springfield zrezygnował m.in. ze sklepów w Belgii. Miejsce innym najemcom ustąpiły też w 2017 roku marki takie jak Top Shop oraz Dorothy Perkinss, która na polskim rynku działała od 2011 roku. Od księgarni do fitnessu Z końcem roku wyjście z polskiego rynku rozpoczęła jedna z największych sieci
fitness w Polsce. Jatomi Fitness zamknęła lokale w warszawskich Złotych Tarasach i w rzeszowskim centrum Millenium Hall. To był początek całej serii zamknięć, która ma doprowadzić do finału – wyjścia marki Jatomi Fitness z polskiego rynku, a jej właściciela - Jatomi Fitness Group – z biznesu.
Marks & Spencer
- Sprzedajemy aktywa, a polski biznes jest obecnie w stanie likwidacji. Stworzony dziewięć lat temu model biznesowy nie ma już zastosowania w przypadku dzisiejszego konsumenta - powiedział portalowi PropertyNews.pl Trevor Brennan, CEO Jatomi Fitness Group. Na
najemcy
Matras Manufaktura
puste lokale szybko znaleźli się chętni. Część z nich przejmą sieci: Calypso Fitness i Zdrofit. W podobny sposób z polskiego rynku znikają księgarnie Matras. Sieć w czasach świetności miała w Polsce 180 lokali. Dziś ich liczba regularnie spada, niektóre obiekty należą już do „Świata Książki”. Postępowanie sanacyjne w sprawie restrukturyzacji Matrasa zostało umorzone. Redukcję sklepów za oceanem rozpoczęła z kolei sieć Toys”R”Us. Choć firma zapewnia, że sklepy w Polsce są bezpieczne, to w USA planuje zamknięcie 182 sklepów. Sklepy wytypowane do zamknięcia nie były w stanie spełnić standardów sprzedaży. Sieć Toys”R”Us ma w Polsce kilkanaście sklepów, jej znakiem rozpoznawczym jest duża powierzchnia handlowa sięgająca średnio 2 tys. mkw. W minionym roku działalność zakończyły także drogerie Dayli Polska. Sieć drogerii, której właścicielem jest Kerdos Group, powstała w 2013 roku na bazie upadłego Schleckera, po którym przejęła około 200 placówek i magazyn w Piotrkowie Trybunalskim. Plany rozwoju sieci były ambitne. Jej prezes zapowiadał otwarcie 500 placówek w perspektywie 4 lat. W szczytowym momencie sieć miała w Polsce 100 sklepów. Pustoszeją markety Głośnym upadkiem w branży spożywczej był koniec sklepów Alma Market. Sieć działała w Polsce pod szyldem od 2004 roku. Początkowo z sukcesami, przynosząc rocznie zyski od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych. Lata 2014-2017
Alma
przyniosły jednak pasmo ciągłych strat. Sąd ogłosił jej upadłość 21 listopada 2017 roku. Jej lokalizacje zostały szybko przejęte przez konkurentów, takich jak m.in. Carrefour, Piotr i Paweł, ale także Biedronka i Lidl. Los Almy podzielił w 2017 roku także market budowlany Praktiker. Jeszcze rok wcześniej sieć miała 25 marketów. Kłopoty firmy zaczęły się od niemieckiej centrali. W 2013 roku Praktiker został wykupiony przez polskiego inwestora i stał się rodzinną firmą z krajowym kapitałem. 18 września 2017 roku sąd ogłosił upadłość spółki. Pierwszy sklep sieci Praktiker w Polsce powstał 1997 roku w Jankach pod Warszawą. Z polskiego rynku znika też marka marketów Mila. We wrześniu przejęcie 188 sklepów ogłosiła firma Eurocash. Sieć ma funkcjonować pod marką Delikatesy Centrum. Tych przewoźników już nie zobaczymy Głośny upadek zaliczyły też w minionym roku linie lotnicze Air Berlin. Drugie pod względem wielkości niemieckie linie lotnicze – ostatecznie zakończyły działalność w Polsce i na świecie jesienią ubiegłego roku. Ze względu na zadłużenie w połowie sierpnia linie ogłosiły upadłość. Znaczną część Air Berlin, w tym spółki-córki Niki i LGW, przejęła Lufthansa. Z branży transportowej znikają czerwone autobusy Polskiego Busa, ich miejsce zajmują zielone pojazdy FlixBusa. Firmy ogłosiły
strategiczne partnerstwo w Polsce. Charakterystyczne czerwone autokary pierwszej z nich znikną z naszego rynku do połowy 2018 r. Usługi, które nie już służą W październiku 2017 roku notowana na NewConnect spółka Navimor-Invest złożyła w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Północ wniosek o umorzenie postępowania restrukturyzacyjnego wraz z uproszczonym wnioskiem o ogłoszenie upadłości. Navimor-Invest specjalizuje się w hydrotechnice morskiej i śródlądowej, a także budownictwie inżynieryjnym i konstrukcjach stalowych. W podobnym czasie wniosek o ogłoszenie upadłości złożył Vistal Gdynia. Na rynku usługowym coraz głośniej mówi się, że szybko rosnący poziom kosztów związanych z cenami materiałów oraz niedoborem pracowników może wpędzić w problemy firmy budowlane. Irena Suchocka
S ektor
usług dla biznesu
Utrzymać tempo To już nie jest ta sama branża co 10 lat temu. Zaawansowane procesy, doświadczeni pracownicy i designersko zaaranżowane biura z pokojami dla karmiących matek, greenroomami czy restauracjami serwującymi dietetyczne potrawy. Oto nowoczesne usługi dla biznesu nad Wisłą. O tym, jak ewoluuje sektor BPO/SSC i jak będzie się rozwijał, opowiada nowy prezes ABSL Piotr Dziwok.
36
II Jakie wydarzenia w 2017 r. miały, pana zdaniem, największy wpływ na rozwój sektora BSS w Polsce? 2017 rok był kolejnym bardzo dynamicznym rokiem dla polskiego sektora nowoczesnych usług dla biznesu. Wymieniłbym tu dwa powody – pierwszy to ten, że zanotowaliśmy kilkunastoprocentowy wzrost zatrudnienia w porównaniu do roku poprzedniego. Obecnie w sektorze BSS pracuje w naszym kraju ponad 250 tys. osób. To prawdziwy rekord. Warto przypomnieć, że jeszcze w 2013 r. sektor nowoczesnych usług dla biznesu liczył ok. 125 tys. pracowników. Drugim ważnym elementem jest fakt gwałtownych przeobrażeń sektora BSS w naszym kraju. Rozpoczynaliśmy od najprostszych procesów, prac powtarzalnych, głównie w obszarze finansów, które były wykonywane głównie przez studentów wstępujących na rynek pracy. Obecnie wzrost branży odbywa się poprzez wprowadzanie coraz bardziej złożonych, bardzo zaawansowanych procesów, jak analityka czy podejmowanie decyzji biznesowych. Ma to swoje odzwierciedlenie w strukturze zatrudnienia oraz ciągle rosnącej liczbie specjalistów i ekspertów zatrudnianych przez branżę. II Co sprawia, że Polska stwarza tak dogodne warunki do rozwoju branży BSS? Czy ta sytuacja się utrzyma? Jeżeli w ciągu jednego roku zatrudnienie w sektorze rośnie o kilkadziesiąt tysięcy osób, to oznacza, że polski rynek jest miejscem o wyjątkowo dużym potencjale. Mamy znakomite zaplecze utalentowanych specjalistów. Biorąc pod uwagę, że w Polsce studiuje 1,5 mln studentów, co roku na rynek pracy wchodzi 300-350 tys. nowych pracowników. To doskonała baza ludzi wykształconych, znających języki obce. Trzeba też nadmienić, że młodzi ludzie, zatrudniani początkowo przy prostych procesach, przez lata nabywali umiejętności, rosły ich ambicje i kompetencje. Dzięki temu sektor rośnie, nie tylko zyskując nowych utalentowanych pracowników, ale też korzysta z bazy osób doświadczonych,
S ektor podejmujących się nowych wyzwań i biorących odpowiedzialność za coraz bardziej skomplikowane i odpowiedzialne prace, które z sukcesem wykonują. Wierzymy również, że poprzez inwestycje w pracowników i ich rozwój, jako sektor przyczyniamy się do wzmocnienia konkurencyjności lokalnej gospodarki i rynku pracy. Polska doceniana jest przede wszystkim za stabilność gospodarczą kraju, dostęp do wykwalifikowanej kardy, znajomość języków obcych, jak i rozwój infrastruktury – nie tylko zresztą powierzchni biurowych, ale też całego zaplecza mieszkaniowego, bazy kulturalnej, oferty spędzania wolnego czasu, dostępnej w poszczególnych miastach. Dobrze rozwinięta jest infrastruktura dla cudzoziemców, którzy są licznie zatrudnieni w branży. Ich odsetek wynosi w niektórych firmach nawet 30 proc., niekiedy nawet więcej. Chcą oni kontynuować pracę w swoim rodzimym języku, dlatego ważne jest dla nich zaplecze w postaci mieszkań, szkół międzynarodowych, możliwości korzystania z oferty medycznej, dóbr kulturalnych w języku angielskim. Można więc stwierdzić, że sektor BSS sprzyja także rozwojowi miast i ich infrastruktury. Faktycznie, ABSL obserwuje olbrzymie zainteresowanie wielu polskich miast tym sektorem, co nie może dziwić. Pracownicy, którzy przyjeżdżają, aby podjąć pracę, inwestują swoje pieniądze w mieszkania, tworzą w miastach społeczności i pomagają się im rozwijać. Podczas corocznych konferencji ABSL gościmy więc praktycznie wszystkich prezydentów miast, gdzie branża się rozwija. II Które rynki regionalne pana zdaniem mają największe perspektywy rozwoju, a które mogą już łapać „zadyszkę”? Kolebką naszej branży są Kraków, Wrocław i Warszawa. W ostatnim czasie bardzo dynamicznie rozwijały się Katowice, Łódź, Poznań i Trójmiasto. Miasta, gdzie nie było nas 7-10 lat temu, i które szybko się rozwijają, to z pewnością Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Opole i Rzeszów. Jesteśmy obecni w wielu miastach na różnych etapach rozwoju naszej branży. Najbardziej zaawansowane procesy realizowane są oczywiście w największych miastach, w których sektor zadomowił się jako pierwszy, a pozostałe zaczynają w sposób naturalny od tych najprostszych procesów, idąc w kierunku bardziej złożonych. Trudno mówić o tym, by w jakimś mieście wyczerpały się możliwości rozwoju sektora. Przeciwnie – stale prognozujemy jego
usług dla biznesu
wzrost i mówiąc szczerze, do tej pory ABSL wręcz był za skromny w swoich szacunkach, bo realny wzrost okazywał się o wiele większy, niż pierwotnie zakładaliśmy.
II Jakie oczekiwania względem powierzchni biurowych mają dziś firmy sektora BSS. Co powinni uwzględniać deweloperzy?
II To jakie są dziś te szacunki? Według obliczeń ABSL do 2020 roku branża BSS w Polsce będzie zatrudniać ponad 300 tys. pracowników. Sprzyja temu dobra reputacja kraju produktywnego, z dobrze rozwiniętą infrastrukturą i wykształconą kadrą, gdzie procesy dostarczane są szybko i – co szalenie istotne – w dobrej jakości. Sprzyjają nam też procesy, które przebiegają w Europie, w tym zapowiadany brexit, choć trudno jeszcze jednoznacznie stwierdzić, jak on wpłynie na przyszłość branży. Sektor usług finansowych jest wśród usług biznesowych najbardziej perspektywiczną częścią, która notuje największe wzrosty. Myślimy tu o globalnych bankach i ubezpieczycielach. Przyznam też, że odnotowujemy rosnącą liczbę zapytań ze strony tego sektora, ale ze względu na zaufanie naszych potencjalnych członków nie chcę wypowiadać się na temat poszczególnych firm, które mogą wejść do Polski.
Branża potrzebuje wysokiej klasy biur, odpowiadających bardzo wysokim wymaganiom pracowników, na przykład sektora IT. Trzeba też pamiętać, że średnia wieku pracowników to 31 lat, a gros stanowią 23-24-latkowie, czyli tak zwane „pokolenie Y”. Dla nich ważne jest samo środowisko biura. Biuro musi być miejscem inspirującym i przyjemnie zaaranżowanym, z ofertą fitness, pokojem dla karmiących matek, greenroomem, przedszkolem czy restauracją serwującą dietetyczne potrawy. Pracownicy przychodzą świeżo po studiach i w bardzo krótkim czasie nabywają kompetencje pracy w dużych międzynarodowych, etycznych firmach. Uczą się najwyższych światowych standardów pracy, pracują w wielu językach i uczą się nowych. W jednym przykładowym centrum pracownicy posługują się ponad 30 językami. Szybko przemieszczają się przez poszczególne szczeble kariery i wynagrodzenia, podążając za tym wzrostem.
II W jakich obszarach członkowie ABSL oczekują wsparcia, na jakie działania czekają? Co trzeba zrobić, żeby branża mogła się jeszcze bardziej rozwijać?
II Funkcję prezesa objął pan wraz z początkiem bieżącego roku. Jakie zadania wyznaczył pan sobie, podejmując się tej roli?
Na pewno potrzebna jest współpraca wszystkich stron, czyli deweloperów z miastem i inwestującymi firmami. Na przykład kiedy budowane są biura, często podnoszona jest kwestia niewystarczającej dostępności miejsc parkingowych czy komunikacji miejskiej, zwłaszcza w przypadku dużych kompleksów biurowych. Przy kontynuacji tego wielkiego rozwoju ważne jest, aby branża miała wystarczającą pulę pracowników o coraz wyższych kompetencjach. I tym właśnie zajmuje się ABSL, koordynując współpracę między branżą, biznesem, miastami i szkołami wyższymi. Chodzi tu również o zrównoważoną współpracę z władzami centralnymi i lokalnymi, tak by każda ze stron mogła czerpać dla siebie korzyści. Ważne jest, aby zmiany w prawie były konsultowane na wczesnym etapie i żeby tworzyły dobre warunki do rozwoju, a na pewno go nie utrudniały, żeby dawały poczucie stabilności i pewności. Trzeba pamiętać, że Polska ma opinie stabilnej gospodarki, ale nie jest to coś, co jest dane na zawsze i wymaga stałego dialogu i współpracy. Na dzisiaj jesteśmy zadowoleni i chcielibyśmy, aby dalej tak to wyglądało.
Po pierwsze, bardzo cieszę się z okazanego mi przez kolegów zaufania. To dla mnie duże wyzwanie, bo organizacja osiągnęła ogromny sukces w ciągu krótkiego czasu. Członkami ABSL jest 180 firm, które zatrudniają ok. 145 tys. pracowników. Marka organizacji jest świetnie rozpoznawalna. Do kluczowych zagadnień, na których będziemy koncentrować nasze działania, można zaliczyć dalszy zrównoważony rozwój branży i troskę o to, by sprostać oczekiwaniom członków ABSL. Ważnym aspektem jest też współpraca z władzami lokalnymi i centralnymi nad tworzeniem dobrych warunków dla rozwoju sektora – tu jednym z najważniejszych elementów jest zapewnienie ciągłego dostępu do wykwalifikowanych pracowników. To kierunki wymagające stałej pracy. Przez wiele lat byłem dyrektorem dużego centrum biznesowego, poznałem więc branżę od podszewki. Najważniejszym moim doświadczeniem z tamtego okresu, które chciałbym teraz wykorzystać, to zapewnienie dobrych warunków do pracy ludziom, tak aby przychodzili do biura zadowoleni. Dziękuję za rozmowę Joanna Budzaj
biura
Rywalizacja o najemców zaostrza się 38 Katowice są na czwartym miejscu w zestawieniu największych regionalnych rynków biurowych w Polsce. W planach i realizacji kolejne projekty. Na koniec 2017 r. zasoby nowoczesnej powierzchni biurowej przekroczyły 460 000 mkw. – wynika z danych agencji Savills. – Główne skupiska biurowców w mieście to: centrum w okolicach ul. Korfantego, Chorzowskiej, Sokolskiej i al. Roździeńskiego oraz pobliże autostrady A4 w południowej części miasta przy al. Górnośląskiej, ul. Sowińskiego i Francuskiej – wymienia Dawid Samoń, dział badań i analiz, Savills. Obecnie w mieście w budowie jest około 55 000 mkw., z czego największe projekty to pierwsza faza .KTW (18 000 m kw.) realizowana przez TDJ Estate, Stary Dworzec (12 100 mkw.) budowany przez Opal Maksimum oraz czwarty budynek Silesia Business Park (12 000 mkw.), którego deweloperem jest Skanska.
Kto wynajmuje biura w stolicy Górnego Śląska? – W Katowicach, podobnie jak na innych rynkach regionalnych, istotną rolę w kreowaniu popytu na powierzchnie biurowe odgrywa sektor nowoczesnych usług dla biznesu. W 2017 r. wynajęto ponad 30 000 mkw., a do największych transakcji należą nowe umowy Groupon w Supersamie (2300 mkw.), Gaca System (2000 mkw.) i Comarch (2000 mkw.) w budynku Johna Baildona 66 – mówi Dawid Samoń. Stopa pustostanów w 2017 r. spadła o 2,8 pkt. proc. rdr. i wyniosła 11,3 proc. Czynsze nominalne w najlepszych budynkach kształtują się w przedziale od 12 do 15,50 euro/ mkw./miesiąc.
biura
Budynki biurowe w Katowicach o powierzchni powyżej 5000 m². Budynki istniejące oraz planowane do 2020 r.
Johna Baildona 66 Johna Baildona 66 5 500 m2 Opal
2020
Źródło: Savills
2020
2019
2018
2018
2018
2017
2017
2016
2016
2018
Face 2 Face I Grundmana / Chorzowska 25 500 m2 Echo Investment
Budynek Biurowy Brema Roździeńskiego 188H 7 424 m2 Brema
2016
2016
2015
2015
2014
.KTW I Roździeńskiego 1 18 250 m2 TDJ Estate
A4 Business Park II Górnośląska / Francuska 9 135 m2 Echo Investments
Brynów Center Gawronów 4 5 200 m2 Holdimex
2013
2013
2012
2010
2010
2010
2010
2009
2008
Katowice Business Point Ściegiennego 3 17 000 m2 Ghelamco
2007
2006
2004
2004
2004
2003
2001
2001
2001
2001
Kamienica Szopienice / Stary Browar biskupa Bednorza 2a-6 5 798 m2 BFC Nieruchomości Johann Bros
1999
1998
Atrium Graniczna 54 12 666 m2 Arkad Invest
Face 2 Face II Grundmana / Chorzowska 20 500 m2 Echo Investment
Silesia Business Park II Chorzowska 152 10 670 m2 Skanska
GPP II faza - Otto Stern Konduktorska 39 7 500 m2 Górnośląski Park Przemysłowy 2014
2014
Millennium Plaza Sowińskiego 46 10 900 m2 Xavier Investment
GPP I faza - Goeppert-Mayer Konduktorska 39 7 500 m2 Górnośląski Park Przemysłowy
2014
Opolska 22 A-F Opolska 22 16 400 m2 Opal 2004
GPP IV faza – Konrad Bloch Konduktorska 39 7 500 m2 Górnośląski Park Przemysłowy
A4 Business Park III Francuska/Górnośląska 12 107 m2 Echo Investments
GPP III faza - Kurt Alder Konduktorska 39 7 500 m2 Górnośląski Park Przemysłowy
2014
CB Francuska A Francuska 34 11 048 m2 GTC 2010
Silesia Business Park III Chorzowska 152 10 670 m2 Skanska
2014
Nowe Katowickie Centrum Biznesu Chorzowska 6 13 000 Jaglarz
TPSA Francuska 101 6 000 m2
CitiBank Sokolska 29 7 500 m2
Polski Koks Paderewskiego 41 6 157 m2 Polski Koks
Kamsoft Office Building 1 Maja 133 5 635 m2
Green Park I&II Murckowska 20 9 821 m2 Arkad Invest
Silesia Business Park IV Chorzowska 152 12 000 m2 Skanska
Silesia Business Park I Chorzowska 152 10 670 m2 Skanska
CB Francuska B Francuska 36 10 423 m2 GTC
BRE Bank Powstańców 43 5 500 m2
Plus Centrum Ceglana 4 7 000 m2 CSG
Silesia Star II ul. Uniwersytecka 18 12 400 m2 LC Corp
2014
Bank PKO BP Damrota 23 8 000 m2
1995
A4 Business Park I Francuska/Górnośląska 8 682 m2 Echo Investments Emerald Office Center (Reinhold Center A&B) al. Korfantego 138 8 635 m2 Reinhold
EuroCentrum III Ligocka 103 5 950 m2 Euro Centrum
ING Bank Śląski I Sokolska 34 18 800 m2 ING Bank Śląski
Dworcowa 3 Dworcowa 3 10 000 Epione
Silesia Star I Roździeńskiego 10 12 700 m2 LC Corp
Green Park III Murckowska 20a 15 083 m2 Arkad Invest Altus Uniwersytecka 13 15 220 m2 Altus
Supersam Piotra Skargi 6 5 700 m2 Griffin Real Estate 2016
2014
ING Bank Śląski II Chorzowska 50 15 606 m2 ING Bank Śląski
Stary Dworzec Dworcowa 2-10 12 115 m2 Opal
kadry
Nie tylko inżynierami gospodarka stoi
40
Do problemu braku kadr dla gospodarki trzeba podchodzić systemowo. Potrzebna jest rzeczywista współpraca w zakresie: uczelnia, biznes i samorząd – uważa prof. dr hab. inż. Arkadiusz Mężyk, rektor Politechniki Śląskiej.
II Kim są absolwenci Politechniki Śląskiej? To oni budują śląski rynek pracownika? Naszych absolwentów można znaleźć w firmach w całej Polsce. Pod względem kadry zarządzającej Politechnika Śląska jest na czwartym miejscu w kraju w rankingu ukazującym kariery absolwentów poszczególnych uczelni. Kadra zarządzająca w największych spółkach to w dużej mierze nasi absolwenci. Śląsk jest więc ważnym eksporterem ekspertów. II Przy 4-procentowym bezrobociu absolwenci państwa uczelni są bardzo potrzebni na miejscu... Jak ich zatrzymać? Jeśli spojrzymy na zjawiska ekonomiczne w szerszej perspektywie historycznej, to zauważymy wahania. Teraz jest koniunktura, ale zaraz mogą pojawić się sytuacje
kryzysowe. Nie należy przywiązywać się do faktu, że poziom bezrobocia jest niski. Powinniśmy natomiast jak najlepiej wykorzystać obecną sytuację do rozwijania współpracy z przemysłem. Poza tym fakt, że bezrobocie jest znikome, ma swoje dobre i złe strony. Dla nas, jako uczelni, to dobrze, bo firmy potrzebują pracowników i są chętne do współpracy. Zauważyliśmy, że od czasu, gdy bezrobocie zaczęło spadać, firmy zaczęły się otwierać na współpracę i poszukiwać nowych form kształcenia. Niskie bezrobocie to też jednak zagrożenie. Jeśli bowiem bardzo niski poziom bezrobocia będzie utrzymywał się przez dłuższy czas, a nie będzie dopływu kadr, to firmy zaczną przenosić się w miejsca, gdzie łatwiej o siłę roboczą. Firmy narzekają na rynek pracy, który stał się rynkiem pracownika, i wzrastające koszty pracy. Zauważalna jest w tym względzie
silna konkurencja między firmami w pozyskiwaniu pracowników. Dlatego do problemu braku kadr dla gospodarki trzeba podchodzić systemowo. Potrzebna jest rzeczywista współpraca w zakresie: uczelnia, biznes i samorząd. II Jak funkcjonuje ten trzeci element? Czy Śląsk staje się dobrym miejscem do mieszkania? Obecnie pracownicy podejmują pracę w takich miejscach, które są w stanie dostarczyć im satysfakcję życiową i dobre zatrudnienie. Górny Śląsk daje ogromne możliwości zawodowe. Ten region bardzo się przeobraził – to już nie jest miejsce dominującego przemysłu ciężkiego i górnictwa. To obszar przemysłu zaawansowanych technologii. Sama Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna tworzy ponad
kadry
65 tys. miejsc pracy. Przemysł samochodowy w tym regionie ma największą koncentrację w naszym kraju. To tu są zakłady Opla, Fiata i cała branża kooperująca z nimi. Młodzi ludzie bardzo dobrze się tu realizują zawodowo. Pierwszego stycznia 2018 roku rozpoczęła działalność Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia skupiająca ponad 2,3 mln osób. Na pewno pod względem komunikacyjnym region jest dobrze zlokalizowany, zresztą infrastruktura komunikacyjna był motorem rozwoju gospodarki Górnego Śląska. Pozostaje zatem kwestia zapewnienia odpowiednich warunków do życia, takich żeby było przyjemnie wyjść z domu, spędzić czas, by było zielono. Samorząd dostrzega ten problem, a region już bardzo się zmienił. Ludzie, którzy mają utrwalone stereotypy Górnego Śląska, są zaskoczeni, gdy widzą, jak zmieniły się Gliwice, Zabrze
czy Katowice, np. dzięki Strefie Kultury w pobliżu Spodka. Także same firmy widzą potrzebę stworzenia godnych warunków do zamieszkania, bo to jest jedyny sposób stabilizacji kadrowej. Jeśli nie będzie dobrego miejsca do mieszkania, to ciekawą pracę można znaleźć w wielu innych miejscach. Ten ważny element musi być poważnie brany pod uwagę. II Biznes domaga się od uczelni wsparcia w tworzeniu rynku pracownika, a czy uczelnie otrzymują wsparcie od biznesu? Problem polega na tym, że biznes chce szybkich efektów, a proces kształcenia jest procesem długotrwałym i złożonym. Kształcenie studentów na pierwszym stopniu trwa trzy i pół roku, a na drugim
półtora roku. Na pełne efekty trzeba czasem poczekać nawet pięć lat. Między innymi dlatego nasza współpraca z biznesem na wielu wydziałach zaczęła się od drugiego stopnia studiów. Wtedy efekt pozyskania nowych kadr jest bardziej zauważalny. Firmy, które rozpatrują w dłuższej perspektywie strategię zatrudniania pracowników, bardzo chętnie nawiązują współpracę przy tworzeniu kierunków „dualnych”. Od 2016 roku we współpracy z klastrem Silesia Automotive kształcimy specjalistów dla przemysłu samochodowego. Po skończeniu takiego kierunku, absolwent nie musi się długo adaptować w nowej firmie, poznawać nowych technologii. Zrobił to podczas odbywania staży przemysłowych. W naszej uczelni zajęcia praktyczne zajmują na kierunku „dualnym” połowę studiów: pół roku nauki i pół roku stażu. Ponadto współpracując z przemysłem
kadry
nowoczesnym, studenci mają dostęp do najnowszych technologii, o których nie przeczytają w podręcznikach akademickich. Część technologii nie jest upubliczniana, bo jest objęta tajemnicą firmy. II Świat technologii pędzi do przodu. Studenci uczą się jeszcze z podręczników? Tak. Jest grupa przedmiotów podstawowych, które mają swoje podręczniki. Natomiast sporej części wiedzy nie da się zdobyć z podręcznika. To dlatego, że trudno przewidzieć, czego za pięć lat będzie potrzebował absolwent, trudno przewidzieć, jakie zawody będą potrzebne za kilka lat i jaki program kształcenia się sprawdzi. Trudno jest też przedstawiać oferty i przekonywać kandydatów na studia, by wybierali całkowicie nowe kierunki, dla których zatrudnienie będzie dopiero za kilka lat. II Kolejnym problemem, na jaki uskarżają się pracodawcy, jest brak kompetencji miękkich u polskich absolwentów. Podobno lepiej wypadają pod w tym względem koledzy z Zachodu. Ile w tym prawdy?
42
Zachodnie uczelnie większą uwagę zwracają na aplikacyjną stronę nauki. U nas większe znaczenie przykładano do wiedzy podstawowej. To było związane m.in. z wysokimi kosztami aparatury badawczej. Jednak ostatnio przemysł włącza się chętnie w wyposażanie uczelnianych laboratoriów. Poza tym wielu kompetencji dostarcza też możliwość odbycia praktyk i staży oraz ich coraz bardziej atrakcyjny przebieg. Studenci już nie parzą kawy podczas praktyk, firmy podchodzą zupełnie inaczej do ich realizacji. Wiedzą, że jeśli student zniechęci się do firmy podczas praktyki czy stażu, nie wróci do niej do pracy. II Na jakim etapie edukacji powinno się zaczynać kształtowanie przyszłego pracownika? Nie tylko inżynierami gospodarka i przemysł stoi. Jesteśmy obecnie w intensywnej fazie rozwoju przemysłu 4.0. Ta okoliczność wymusza konieczność innego podejścia do kształcenia na różnych etapach edukacji. Biznes to dostrzega i uczestniczy w kształceniu „dualnym’’ także w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. II Coraz więcej pracodawców mówi, że przy dzisiejszym rynku pracownika wynagrodzenie nie jest jedynym
kryterium podjęcia pracy. Jak firmy mogą kusić pracowników? Młody człowiek, który kończy studia, najczęściej chce nadal intensywnie się rozwijać. Dlatego ważna jest kwestia indywidualnego podejścia do pracownika i wykorzystania jego potencjału. Pracownicy są w stanie pracować nawet za niższą pensję, jeśli są z tej pracy zadowoleni. Są też w stanie dojeżdżać do pracy kilkadziesiąt kilometrów, by później robić to, co ich pasjonuje. Istotne jest więc właściwe dobranie pracownika do stanowiska. II Pokolenie milenialsów, które w dużej mierze tworzy ten rynek, to pracownicy mało lojalni. To ludzie idący do przodu i realizujący swoje marzenia. Jakie będzie kolejne pokolenie pracowników?
Z całą pewnością nie wrócimy do czasów, kiedy człowiek był ściśle związany z miejscem, w którym się urodził i w którym mieszkało kilka kolejnych pokoleń. Wszystko się globalizuje: społeczeństwo, nauka i gospodarka, dlatego musimy kształcić ludzi o otwartych umysłach. Na pewno oddziaływanie technologii na nasze życie będzie coraz silniejsze. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak głęboko technologie wpływają na nasze życie, jak silne jest to oddziaływanie. W dobie przemysłu 4.0 człowiek stał się elementem technologicznego środowiska. Technologie nie są już tylko narzędziami, które wspomagają nas w realizacji czynności, ale człowiek staje się elementem interaktywnego środowiska pracy. Na pewno znaczący rozwój nowoczesnych technologii będzie intensywnie zmieniał nas i nasze życie. Dziękuję za rozmowę! Irena Suchocka
M i ę d z y n a r o d o w e C e n t r u m K o n g r e s o w e i S p o d e k , K a t o w i c e W yjątkowe miejsce na w yjątkowe w ydarzenie
8000 widzów podczas koncertów 11 000 podczas wydarzeń sportowych
26 sal konferencyjnych 1200 osób
Sale balowe bankiety, prelekcje, oficjalne gale
Sala wielofunkcyjna w MCK 8000 m2 powierzchni
Architektura, design nieograniczone możliwości aranżacji
Sala audytoryjna na 570 osób wbudowany system głosowania doskonałe nagłośnienie 4 kabiny do tłumaczeń symultanicznych
mckkatowice.pl
#mckkatowice
/mckkatowice
spodekkatowice.pl
#spodekkatowice
/halaspodek
4 8 12 16 20 24
32
Sp
is
tr
eś
ci
28
40 46 50 54 56
Od dziecka kręciło mnie budowanie Z mężem, Stefanem Kuryłowiczem, stworzyła pracownię Kuryłowicz & Associates. Nigdy nie poczuła, że pracuje w jego cieniu, choć to o nim się mówiło, że na budowie jest traktowany lepiej niż królowa angielska. Klątwa pałacu Centrum stolicy ma szansę na zmianę. Czy samorządowcy wykorzystają dostępne środki i zaproponują ponadczasową przestrzeń? Zaczęło się od ogrodzenia Przepis na najlepszy biurowiec w Europie? Wystarczy budynek dawnej stołówki wojskowej, klimat małego miasteczka na Śląsku i… niezliczona ilość koryt kablowych. Medusa Group znów zaskakuje. Zielony urząd w Polsce? To możliwe! Zespół biurowy Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie będzie pierwszym w Polsce, w pełni ekologicznym i certyfikowanym kompleksem obiektów urzędowych – zapowiadają autorzy projektu. Nowy rozdział Mierzenie się z legendą jest trudne. A takie zadanie mieli architekci, którym powierzono projekt przebudowy Hotelu Europejskiego. Dobry design jest jak symfonia – z kakofonii powstaje dzieło sztuki Czy jest możliwe, aby zarówno ludzie w pełni sił, jak i ci niepełnosprawni mogli z wzajemnym poszanowaniem zasad korzystać z tej samej przestrzeni? Pete Kercher, założyciel Europejskiego Instytutu Projektowania i Niepełnosprawności oraz ambasador Design for All Europe twierdzi, że tak. Designer na stałe: dobry pomysł? Projektant jest niezbędnym ogniwem w procesie produkcji mebli, oświetlenia czy innych elementów aranżacji wnętrz. Jednak jaka forma współpracy projektanta z producentem jest najbardziej efektywna dla obu stron? Activity Based Workplace – nowy trend, a może już standard? Idea Activity Based Workplace, zgodnie z którą nie należy przywiązywać się do swojego biurka, coraz częściej znajduje swoje odzwierciedlenie w przestrzeniach biurowych. Gra cieni Nieczęsto się zdarza, aby architektura wnętrza idealnie współgrała z bryłą budynku. Ten ciekawy efekt udało się uzyskać w siedzibie Allianz, przebudowanej przez Tétris według projektu Studio Quadra. Biuro z mocą porannej kawy Kolorowe kontenery cargo czekające na rozładunek, rdzawe konstrukcje okrętów, wielkie przesuwne drzwi do hal stoczniowych, ale też dużo zieleni i elastycznej przestrzeni. Takie jest biuro Nordea w Gdyni. Marcin Rusak. Człowiek, który zatapia naturę w meblach Kim jest Marcin Rusak? Artystą i rzemieślnikiem, który efemeryczność natury zamienia w meble. Showroom zamiast tradycyjnego sklepu Światło, przestrzeń i wachlarz barw - zaprojektowany przez Roberta Majkuta Concept Store Dr Irena Eris w warszawskiej Galerii Mokotów przyciąga klientów i daje znacznie więcej niż tylko możliwość zrobienia zakupów. Amerykański klimat, śląskie jadło Choć Śląska Prohibicja działa dopiero od grudnia 2017 roku, ciężko zająć w niej stolik bez rezerwacji. Gości urzeka m.in. wnętrze.
s p o t k a n i e z ...
Od dziecka kręciło mnie budowanie
II Czy Stefan Kuryłowicz był pani wykładowcą? Prof. Ewa Kuryłowicz: Nie, minęliśmy się na studiach. On robił dyplom w 1972 r., a ja wtedy zaczęłam studiować. Stefan był asystentem pani profesor Adamczewskiej-Wejchert, a ja uczyłam się u profesora Kazimierza Wejcherta, którego bardzo lubiłam. Był poetą, malował irysy i w ogóle był to człowiek fantastyczny. II Czy architektura była marzeniem Stefana Kuryłowicza? Nie chciał studiować architektury. Marzył mu się sport – głównie żeglarstwo. Jego rodzice byli architektami. Ojciec wyemigrował do Kanady w 1964 r. z zamiarem sprowadzenia rodziny, co się w tamtych czasach nie udało. Gdy Stefan zdał maturę, napisał do ojca, że zamierza zdawać na Akademię Wychowania Fizycznego.
W odpowiedzi otrzymał sążnisty list, w którym Kuryłowicz senior tłumaczył, że ludzie dzielą się na architektów i na nieludzi, a jego syn nie może się zaliczać do tej drugiej kategorii. Jednocześnie zagroził, że w razie nieposłuszeństwa go wydziedziczy. II A miał z czego? Nie bardzo. Był świetnym rysownikiem, pracował w biurze architektonicznym w Toronto, ale zaczął malować konie i z tego się utrzymywał. A wiadomo, że malarz nigdy nie wie, kiedy sprzeda obraz i czy w ogóle. II Z kolei pani przyszłość w dzieciństwie wywróżył podobno horoskop? Do dzisiaj go mam. Przewidywał, że osoby urodzone czwartego grudnia 1953 r. powinny być księdzem albo architektem.
fot. ptwp
4
Architekt lub ksiądz – taką przyszłość przewidział jej horoskop sprzed lat. – Budowanie kręciło mnie od dziecka. Na wakacjach w lesie budowałam najpierw domki z mchu, a potem całe miasta. Kleciłam też gniazda dla żab. Były to zmyślne konstrukcje z trawy, ale płazy jakoś mi z nich uciekały – żartuje. Wróżba okazała się dla niej przepowiednią. Dziś prof. Ewa Kuryłowicz jest wybitnym architektem, m.in. z wieloma projektami kościołów na koncie. Z mężem, Stefanem Kuryłowiczem, stworzyła pracownię Kuryłowicz & Associates. Nigdy nie poczuła, że pracuje w jego cieniu, choć to o nim się mówiło, że na budowie jest traktowany lepiej niż królowa angielska.
s p o t k a n i e z ...
fot. ptwp
s p o t k a n i e z ...
6 Budowanie kręciło mnie od dziecka. Na wakacje jeździłam do dziadków na wieś. Nie było co tam robić, więc całymi dniami siedziałam w lesie i budowałam najpierw domki z mchu, a potem całe miasta. Dziadkowie byli zadowoleni. Potem, gdy urodził się mój młodszy brat i spędzałam wakacje z niemowlakiem i zajętymi nim rodzicami, z nudów kleciłam gniazda dla żab. Były to bardzo zmyślne konstrukcje z trawy, ale żaby jakoś mi z nich uciekały. II Z kościołem też miała pani wiele wspólnego – sporo zaprojektowanych świątyń w dorobku męża i pani. Tak. Zaczęliśmy od kościołów w latach 80., więc takie realizacje nie bardzo podobały się władzom. Architekci nie chcieli się podejmować ich realizacji. Księża prawie nic nie płacili. Pierwszy projekt obejmował rozbudowę kaplicy w Nowym Dworze Mazowieckim. Stefan już był znany – miał na koncie cztery wygrane konkursy na budynki oper i teatrów muzycznych. Można powiedzieć – młody pistolet. II Czemu się zgodził? To ciekawe zlecenie, a poza tym była to forma walki z ustrojem. Zrealizował wiele
kościołów. Łódzki projekt okazał się dla nas proroczy. Stefan brał udział w konkursie na kościół na os. Widzew. W tym czasie dostaliśmy propozycję wyjazdu na kontrakt do Iraku. Kupiliśmy fiata, którym mieliśmy tam pojechać wraz z dzieckiem i pracować na uniwersytecie. Jednak los nad nami czuwał, bo się okazało, że samochód jeździł bokiem, a Stefan wygrał konkurs. Powstrzymało nas to przed wyjazdem. Akurat wtedy wybuchła tam wojna iracko-irańska. II Dlaczego koledzy z branży śmiali się z was, że jesteście specjalistami od śrubek i parapetów? Stefan był bardzo pragmatycznym człowiekiem. Na przełomie 1989 r. i 1990 r. robił rzeczy, których inni nie chcieli wykonywać. Jedną z nich było to, że zgadzał się na współpracę z zagranicznymi architektami. Koledzy z branży uważali to za straszny dyshonor. My oboje wiedzieliśmy, że na świecie jest to normalna praktyka. Stefan miał rodzinę w Kanadzie. Ja znałam bardzo dobrze angielski, bo moja mama uczyła mnie języka od czwartego roku życia. Jeździłam do Anglii, studiowałam w Stanach Zjednoczonych. Nie baliśmy się
zagranicznych architektów i dobrze nam współpraca z nimi wychodziła. Złośliwe komentarze pojawiały także, gdy Stefan realizował fabrykę foteli samochodowych w Płońsku. Niektórzy uważali, że nie wypada po operach i kościołach zajmować się obiektami przemysłowymi. Trzecia kłopotliwa sprawa dotyczyła tego, że w tym czasie w ogóle nie można było mówić o rzemiośle budowlanym. Brakowało dobrych wykonawców, ludzie po prostu nie potrafili budować. Stefan postanowił pomagać inwestorowi zastępczemu, podpisując wszystkie faktury przy odbiorze robót. Dzięki temu miał gwarancję, że zostały wykonane zgodnie z projektem. Tak był budowany na przykład Focus. Ma już tyle lat, ale gdy się dzisiaj do niego wchodzi, nadal wygląda jakby był zbudowany wczoraj. Wszystko dzięki wymuszonej niemal z płaczem dobrej jakości. Stefan wyrobił sobie takim podejściem silną pozycję w branży. Krążył nawet o nim żart, że jak przyjeżdża na budowę, to traktują go lepiej niż królową angielską. Jego słynny czarny długi płaszcz i jaguar świetnie się w tę konwencję wpisywały. Każdy wiedział, że w jego projekcie żadna fuszerka
s p o t k a n i e z ...
nie przejdzie. Sprawdzał wszystko, łącznie ze śrubkami i parapetami. W ten sposób wymuszał szacunek nie do siebie, ale w ogóle do zawodu architekta. II Z takim podejściem do zawodu musiało mu być trudno w państwowej pracowni? W latach 80. każdy chciał uciec z państwowych biur. Miały one do zaoferowania głównie pełną anonimowość i zależność od dyrekcji. Anegdoty krążyły o pracy w takich instytucjach. Przychodził dyrektor i zlecając zadanie, mówił: może być brzydko, byle było szybko. Zespół odpowiadał chórem: dobrze panie dyrektorze, brzydko będzie na pewno. Architekci pracowali w nich w warunkach koszarowych: od siódmej rano i w białych fartuchach. Stefan z jego wolną duszą był tam bardzo nieszczęśliwy. Dlatego, dzięki zleceniom kościelnym, mogliśmy się przenieść do Autorskiej Pracowni Architektury PP. Zrzeszała ona autorskie pracownie różnych architektów, które same zdobywały zlecenia, choć miała status przedsiębiorstwa państwowego. Był to genialny pomysł arch. Zbigniewa Wacławka, Tomasza Trzaski, Zygmunta Pawelskiego i innych kolegów ich pokolenia. II Pierwsze wasze biuro było przy ul. Tamka? Tak. Wynajęliśmy je od kolegi, który pojechał na kontrakt do Afryki. Gdy wrócił, przenieśliśmy się do sutereny przy ul. Dynasy. Tam pracowaliśmy nad projektem konkursowym lotniska na Okęciu. Przegraliśmy na ostatniej prostej. Wygrała koncepcja, która była kopią lotniska w Budapeszcie – takie wówczas były ambicje. Z ul. Dynasy przenieśliśmy się na ul. Dantyszka, ale tam już zespół pracowni był tak duży, że działaliśmy w trzech różnych miejscach. Wtedy postanowiliśmy kupić dom z przeznaczeniem na pracownię. Zależało nam na Saskiej Kępie, ponieważ rodzice Stefana na studiach wynajmowali tam mieszkanie. Ja byłam dzieckiem Śródmieścia, więc też wiedziałam, jaka to piękna część Warszawy. II Jak się pani z mężem pracowało? Czy wtrącał się na przykład do pani projektu dla kościoła Barnabitów w Warszawie? W 1998 r. zostaliśmy zaproszeni do konkursu na kościół Barnabitów przy ul. Sobieskiego w Warszawie. Już wtedy w naszej pracowni działały zespoły
i akurat do mojego został przydzielony ten projekt. Było to bardzo trudne zadanie, ponieważ dotyczyło małej kaplicy stojącej przy wyższej szkole, gimnazjum, zespole sportowym i internacie. Zaprojektowaliśmy kościół w minimalistycznym duchu. Stefan oczywiście zerkał na naszą pracę, ale nie ingerował zbytnio, chyba że coś szło ewidentnie źle. Wszyscy mieliśmy bardzo dużą niezależność. Stefan gasił pożary, gdy była taka potrzeba. Do mnie nie mógł mieć uwag, ponieważ bardzo się wtedy awanturowałam. II Czyli kłóciliście się w pracy. To jak się podzieliście obowiązkami przy projektowaniu własnych domów? Dom na Bemowie mieliśmy projektować razem, ale on rozpoczął zupełnie inaczej niż ja i zaczęliśmy się kłócić na poważnie. Wtedy zgodziłam się, żeby się tym zajął. Postawiłam jednak warunek. Następny wspólny dom miał być moim dziełem. II Tak się stało? Zaprojektowałam wnętrze naszego dwustumetrowego apartamentu na Powiślu, gdzie chcieliśmy przenieść dom z Bemowa. Trzeba było to chytrze zaprojektować, żeby cała zawartość tego domu się zmieściła. Stefan oczywiście podpatrywał projekt, ale raczej jako przyszły użytkownik. Z kolei w naszym domu w Kazimierzu Dolnym zamieniliśmy się rolami: ja zrobiłam jego projekt wraz z moim zespołem, on wymyślił meble. II Czyli wypracowaliście sobie system współpracy, bo gdy poznała pani męża, nazwała go bufonem. Tak, bo się wymądrzał. Poznaliśmy się przy okazji konkursu na Operetkę Dolnośląską na placu Wolności we Wrocławiu. Przygotowywałam z koleżankami i kolegami projekt. Stefan, który już skończył swój projekt, zgodził się pomóc nam zrobić opis naszego, ale wcześniej zapowiedział, że i tak on wygra ten konkurs. Tak się stało. Pamiętam, że byłyśmy z koleżanką strasznie złe na niego za tę zarozumiałość. Potem, gdy już byliśmy razem, na tym samym placu Wolności realizowany został nasz zwycięski projekt Narodowego Forum Muzyki. II Za ten projekt władze Wrocławia uhonorowały Stefana Kuryłowicza płaskorzeźbą w Narodowym Forum Muzyki. Byłby zadowolony?
Sądzę, że bardzo. Jest to chyba jedyny przypadek w Polsce takiego uhonorowania architekta – generalnego projektanta obiektu. Architekci niestety nie są obecnie zbyt poważani. Mam wrażenie wręcz, że prawo i praktyka władz zmierzają do tego, aby zrównać ten zawód z rolą innych uczestników procesu inwestycyjnego. Tymczasem nasze zadanie jest i musi być nieco odmienne – architekt jest jak dyrygent, musi się trochę znać na wszystkim, ale jego wyobraźnia i umiejętność wielozadaniowości oraz widzenie całości projektu jest bezcenne i niezastąpione w projekcie i procesie jego realizacji. II Nie denerwowały panią pytania o to, jak się pani czuje w cieniu męża? Jako członkowie zespołu projektowego byliśmy spełnieni. Mieliśmy świadomość swojego autorstwa. Rzeczywiście, był taki moment, że pytano mnie, jak mi się pracuje w jego cieniu, ale tak się nie czułam. Stefan był twórcą i marką pracowni. Działa ona jednak choć go zabrakło – to o czymś świadczy. II Przecież mąż wielokrotnie podkreślał, jak bardzo ceni panią jako architekta. Skąd ta złośliwość? Może stąd, że faktycznie miałam ze trzy lata pecha, bo wszystkie moje projekty przepadały. Apartamentowiec na Saskiej Kępie nie dostał pozwolenia na budowę, bo sąsiedzi oprotestowali. Z kolei minimalistyczna kaplica dla Barnabitów została wyszydzona. Tymczasem ja cały czas pracowałam, tylko nic fizycznie nie powstawało. Tak się czasem zdarza. II Jaki był pierwszy pani projekt, który panią ucieszył? Rezydencja ambasadora Korei Południowej, zakończona 20 lat temu. Było to trudne zadanie, ponieważ w trakcie projektowania i realizacji ambasadorowie się zmieniali. Gdy kolejny reprezentant tego kraju, już po zrealizowaniu tego obiektu, zaprosił mnie ze Stefanem na kolację, bałam się przyjąć zaproszenie, sadząc, że znów usłyszę jakieś uwagi. Tymczasem ambasador chciał nam podziękować. Powiedział, że jeździ po świecie i mieszka w różnych ciekawych domach, ale jeszcze w tak fantastycznym mu się nie zdarzyło. Nie można architektowi powiedzieć nic piękniejszego. Dziękuję za rozmowę Grażyna Kuryłło
okiem architektów
Klątwa pałacu Centrum stolicy ma szansę na zmianę. Czy samorządowcy wykorzystają dostępne środki i zaproponują funkcjonalną, przyjazną i ponadczasową przestrzeń? Co z samym Pałacem – pozostawić, a może burzyć? Dyskusje na ten temat nie ustają. fot. ptwp
8
Idealna przestrzeń w centrum Warszawy? Wysiadamy z pociągu i jesteśmy w pięknym ogrodzie pełnym życia towarzyskiego i sztuki... To jest możliwe, bo otoczenie Pałacu Kultury i Nauki w końcu może doczekać się rewitalizacji. Władze stolicy chcą, aby zniknęła prowizorka w postaci parkingu i dworca dla minibusów. W planach są budynki Muzeum Sztuki Nowoczesnej i teatru TR Warszawa, które zaprojektuje Thomas Phifer – zwycięzca ostatniego konkursu na koncepcję zagospodarowania przestrzeni wokół Pałacu Kultury. Amerykański architekt zaproponował proste bryły budynków, które kontrastują z wyrazistym PKiN-em i komercyjną architekturą okolicy. Projekt Phifera
obejmuje nie tylko budynki, ale także wizję planu zagospodarowania przestrzennego z nową infrastrukturą i ponad setką nowych drzew. Pomiędzy tymi obiektami znajdzie się tzw. plac Centralny, który zajmie część pl. Defilad położoną przed wejściem głównym do Pałacu Kultury i Nauki a ulicą Marszałkowską. Ostatnim konkursem przeprowadzonym przez władze Warszawy, i to w zupełnie nowej formule, był właśnie ten na plac Centralny. Wybrano pięć koncepcji, w których jury dostrzegło największy potencjał. Co ważne, samorządowcom zależało na tym, aby tę ważną przestrzeń zaprojektować wspólnie z mieszkańcami. Dlatego koncepcje są przedmiotem
Pałac Kultury i Nauki zaprojektował rosyjski architekt Lew Rudniew. Pomysłodawcą projektu był sam Józef Stalin. Wieżowiec został wzniesiony jako „Dar narodów radzieckich dla narodu polskiego”. Na jego lokalizację wybrano ścisłe centrum, aby był widoczny ze wszystkich stron stolicy. Oficjalne zakończenie budowy nastąpiło 21 lipca 1955 r., a następnego dnia uroczyście przekazano Pałac narodowi polskiemu. Budowa Pałacu Kultury i Nauki pochłonęła 16 istnień ludzkich, wykorzystano do niej 40 mln cegieł, 26 tys. ton stali, a w efekcie powstało 3288 pomieszczeń. W zamyśle architektów rosyjskich miał dominować w krajobrazie Warszawy i górować nad wszystkimi budynkami. Kolejne wieżowce powstające w stolicy miały sięgać tak wysoko jak PKiN, a nawet wyżej. Jednak do tej pory żadnemu budynkowi w całej Polsce się to nie udało. Byłoby to o wiele łatwiejsze, gdyby zrealizowano Pałac według projektu rosyjskiego – sięgałby wówczas 120 m. Poprzeczkę podniósł jednak polski architekt Józef Sigalin. Ostatecznie Pałac Kultury i Nauki składa się z 44 pięter i ma 237 metrów wysokości wraz z iglicą. Na 30. piętrze, na wysokości 114 m mieści się taras widokowy, z którego można oglądać panoramę Warszawy.
konsultacji społecznych. Po ich zakończeniu władze wspólnie z mieszkańcami wybiorą zwycięzcę, który zrealizuje projekt. Plany te wzbudzają gorące dyskusje. Pojawiają się nawet kontrpropozycje, jak ta przedstawiona przez warszawską pracownię PIG Architekci. Projektanci chcą przywrócić w tym rejonie historyczną tkankę miejską złożoną z kwartałów kamienic. – Budując kolejne monumentalne gmachy i otaczając je wielkimi, zazwyczaj pustymi placami, nie poprawimy sytuacji. Zaproponowana przez nas koncepcja wyznacza kierunek odwrotny – mniejsze, bardziej kameralne przestrzenie publiczne, dostosowane do ludzkiej skali. Inspiracji szukaliśmy w historii i tożsamości miasta – tak opisują swój pomysł architekci. Dla warszawiaków to powód do zadowolenia. W końcu, po tylu latach degradacji ważnej przestrzeni w centrum jest szansa na dobrą zmianę. Pojawiają się jednak pytania. Czy samorządowcy wykorzystają dostępne środki i zaproponują funkcjonalną, przyjazną i ponadczasową przestrzeń? Co z samym Pałacem – pozostawić czy może burzyć? To ważne pytanie szczególnie w kontekście ostatnich głośnych wypowiedzi polityków. I najważniejsze, czy dzięki rewitalizacji jest szansa dla Warszawy na osiągnięcie tzw. efektu Bilbao? Co architekci sądzą o planowanych zmianach? Zapytaliśmy. Anna Liszka
okiem architektów
W stronę otwartej formy, dostępności i współczesności
Dr hab. Jan Sikora, architekt i właściciel Sikora Wnętrza Niebanalna i wielofunkcyjna tkanka miejska to nie jest cel – ale droga. Najpierw
autostrada, potem woonerf, a na koniec autostrada dla rowerów. Dosłownie więc i w przenośni. Miasta takie jak Kopenhaga pokazują, że przestrzeń kształtuje i zmienia obyczaje społeczne. To ciągła ewolucja i zwiększanie świadomości twórców i użytkowników. Dlatego należy stawiać ciągle nowe cele. Idealna przestrzeń w centrum Warszawy? Osoba wysiada z pociągu i jest w pięknym ogrodzie pełnym życia towarzyskiego i sztuki. Spotyka uśmiechniętych ludzi, którzy nigdzie się nie śpieszą... Jak daleko jesteśmy od takiego ideału? Pytanie może abstrakcyjne, ale np. w Barcelonie (gdzie wyłącza się z ruchu samochodowego
kolejne kwartały) już bardzo poważne i realne. Uważam, że Pałac Kultury i Nauki powinien zostać poddany przemianie pod względem formy oraz komunikatu architektonicznego. Przemianie podobnej tej, jaka dokonała się ustrojowo – w stronę otwartości formy, dostępności i współczesności. Jest to bardzo trudne zadanie, ale taki budynek stałby się ważnym symbolem i pozytywną ikoną. Podobne działanie mogliśmy obserwować np. w Luwrze, gdzie Ming Pei dodał „piramidy”. Pewną podpowiedzią są też prace Christo, gdzie banalne z pozoru „opakowania” obiektów stają się pracą z kodem kulturowym.
centralny”, a poprzez całość otoczenia PKiN. Teren ma potencjał na alokację większości z nich, ale przy konkretnym zdefiniowaniu wiodącej funkcji poszczególnych jego fragmentów i kierując je do różnych projektantów. Potrzebujemy wielkomiejskiego parku zieleni? Urządźmy ją w sposób zaplanowany na terenie zaniedbanego Parku Świętokrzyskiego graniczącego z PKiN od północy. Potrzebujemy dużej otwartej i utwardzonej powierzchni na imprezy masowe – pod takie przeznaczenie przygotujmy straszący od 25 lat „plac centralny” z zaplanowanym parkingiem pod spodem. Potrzebujemy nowej zabudowy i umieszczenia w niej funkcji kulturalnych i komercyjnych – wykorzystajmy potencjał południowych terenów wzdłuż Al. Jerozolimskich oraz wzdłuż Emilii Plater, zaprojektowanych już budynków MSN i TRW od wschodu jak i samego budynku Pałacu. Czy powinien pozostać? Uważam, że tak. Próby zasłaniania go, otaczania kolistym zagospodarowaniem czy wypełnianie przestrzeni wyburzonymi historycznie kamienicami tylko podkreśli jego dominacje i po raz kolejny skupi uwagę na tym, co było, a nie co ma być. Wysiłek projektowy nie powinien koncentrować
się na części „wieżowej” (no może poza zabiegiem oczyszczenia), która zawsze będzie widoczna, a na części przyziemia PKiN. Jego rozłożysta zabudowa pomimo rozbicia bryłowego jest skuteczną barierą urbanistyczną dla pieszych i zwiedzających podążających praktycznie w każdym kierunku. Próba ominięcia kosztuje 15-20 minut... Powinniśmy skupić się na rozczłonkowaniu jej – uwolnieniu parterów poprzez usprawnienie komunikacji wokół i na wskroś budynku. Jego niższe 4 budynki mogłyby zostać wydzielone i nadbudowane (np. niską kubaturą lub publicznymi tarasami), pełniąc rolę wolnostojących „pawilonów” w nowym otoczeniu. Otoczeniu wielofunkcyjnym, uzupełnionym nową zabudową, wyłanianą w drodze konkursów i projektowaną przez różnych architektów. Niestety, to wszystko już było ale, ze względu na różnorodność zdań i nieumiejętność zawierania kompromisów, dyskusja staje się jedynym osiągnięciem, które paraliżuje działanie będące celem nadrzędnym. Mając dziś Miejscowym Plan Zagospodarowania Przestrzennego i narzędzia ustawowe do rozwiązywania roszczeń reprywatyzacyjnych, zagospodarowanie placu centralnego i reszty otoczenia wreszcie może się udać.
Wreszcie może się udać
Marcin Grzelewski, architekt APA Wojciechowski Architekci Największym zaniedbaniem w dotychczasowym zagospodarowaniu otoczenia PKiN było nierealizowanie żadnego z licznych projektów czy pomysłów, jakie pojawiły się na przestrzeni ostatnich prawie 30 lat. Dyskusja na temat tego, jak przestrzeń ta powinna dokładnie wyglądać, jest niezwykle istotna, ale nie może prowadzić do dalszych zaniechań i dalszej degradacji poprzez wstrzymywanie jakichkolwiek prac. Dziś mamy ponownie spierających się w swoich poglądach jak i potrzebach – mieszkańców, urbanistów, historyków i architektów. Każdego potrzeby powinny być w możliwie największym stopniu zaspokojone, ale nie poprzez sam „plac
okiem architektów
Zmierzyć się z klątwą Pałacu
Oskar Grąbczewski, architekt i właściciel OVO Grąbczewscy Architekci Uważam, że decyzja o jego pozostawieniu lub wyburzeniu powinna być podjęta w sposób jak najbardziej demokratyczny – najlepiej przez poprzedzone szeroką publiczną dyskusją referendum. Jest to zbyt ważny problem o wymiarze ogólnonarodowym, żeby pozostawić go standardowym procedurom czy arbitralnym decyzjom nawet najwybitniejszych specjalistów. Jestem zdecydowanym zwolennikiem wyburzenia PKiN. Podzielam w pełni krytyczną opinię sformułowaną przez Komitet Architektury i Urbanistyki PAN jako sprzeciw przeciw wpisaniu Pałacu do
10
rejestru zabytków „Gmach pałacu w sensie jego koncepcji jest zaprzeczeniem architektonicznej racjonalności we wszystkich jej aspektach ekonomicznych, technicznych, estetycznych i urbanistycznych”. PKiN jest absurdalną w swoim ogromie, socrealistyczną wieżą przyozdobioną skopiowanymi z polskich zabytków detalami, a przestrzeń wokół jest przez niego zdominowana w sposób uniemożliwiający jej dobre zagospodarowanie. Nie można zapominać też o ideowej wymowie Pałacu, który powstał jako symbol sowieckiej dominacji nad Polską, po wyburzeniu ocalałych z II wojny światowej kwartałów śródmiejskiej zabudowy. „Ogromna spiczasta budowla budziła strach, nienawiść, magiczną zgrozę. Pomnik pychy, statua niewolności, kamienny tort przestrogi” – ten cytat z „Małej Apokalipsy” Tadeusza Konwickiego świetnie oddaje, czym był Pałac dla ludzi pamiętających Warszawę przed jego budową. Co najważniejsze – wyburzenie PKiN stworzy olbrzymią szansę na powstanie nowego centrum Warszawy.
Jeszcze jako student brałem udział w konkursie na zagospodarowanie terenu wokół PKiN i jego przekształcenie. Konkurs spełzł na niczym – żaden element zwycięskiej pracy nie został zrealizowany, zresztą bardzo dobrze, bo była ona zdecydowanie nieudana – fetyszyzowała Pałac, czyniąc z niego główny punkt i dominantę centralnego, historyzującego postmodernistycznego założenia. Potrzebujemy nowego konkursu na zagospodarowanie przestrzeni po PKiN, a następnie kilkudziesięciu konkursów na nowe budynki – powinny znaleźć się tam teatry, muzea, sale koncertowe, przestrzenie publiczne, parki, budynki mieszkalne, biura, szkoły, sklepy. Polska architektura przeżywa obecnie rozkwit – budynki zrealizowane w Polsce zdobywają w ostatnich latach najważniejsze światowe i europejskie nagrody architektoniczne, polscy architekci są zapraszani do międzynarodowych konkursów, które wygrywają. Nadszedł właściwy moment, żeby zmierzyć się z klątwą Pałacu.
Otoczenie większym wyzwaniem niż sam Pałac
Krzysztof Zalewski, architekt i właściciel Zalewski Architecture Group Pałacu Kultury i Nauki – „dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego” jest – jak w 1954 roku komentował Tyrmand – jak „kwitnąca narośl na nosie pijaka”. Stanowi oczywisty gwałt na architekturze i urbanistyce Warszawy, w imię przypieczętowania komunistycznej dominacji. Doktryna socrealizmu, wyrażona w stwierdzeniu, że architektura powinna być nowoczesna w treści i tradycyjna w formie, zamiast podążać za współczesnością, sprowadza ją do roli służalczego, ideologicznego narzędzia. Formuła ta skrystalizowana w Pałacu – epatującym fałszem
pseudohistorycznych zdobień i nuworyszowskiego blichtru, przykrywających współczesny stalowy szkielet – w zasadzie sytuuje go poza ramami wartościowej architektury. Po 60 latach wrósł on jednak w krajobraz stolicy i świadomość mieszkańców. Obecnie stanowi integralną część miasta – jego symbol. Jest to także część polskiej historii – świadectwo trudniej przeszłości, którego wymowa nie jest już gloryfikacją sowieckiej dominacji, lecz świadectwem zwycięstwa nad tą potęgą. Z biegiem lat nabrał także wartości kulturowych i artystycznych. Jest jednym z najlepiej zachowanych obiektów z lat 50., z unikalnymi wnętrzami i wyposażeniem. Barbarzyństwem byłoby jego wyburzenie, w szczególności w imię kolejnej doktryny politycznej. Stanowiłoby to powrót do mroków totalitaryzmu. Większe wyzwanie stanowi otoczenie, bardziej niż sam Pałac będące upamiętnieniem hegemonii komunizmu. Skrojone z myślą o poddańczych wiecach majowych i październikowych, z pogardą dla potrzeb miasta, zepchnęło centrum Warszawy w urbanistyczny chaos. Do dziś
otoczenie stanowi urbanistyczną „wielką dziurę”. Obecnie przestrzeń wokół Pałacu jest trudno dostępna, wyabstrahowana z tkanki miejskiej, a ze względu na skalę wymyka się percepcji. plac Defilad stanowi go tylko z nazwy – przywodzi na myśl raczej „pole marsowe”. By to zmienić, musi on zostać ograniczony ścianami otaczających budynków, zyskać inne proporcje. Nadając przestrzeni pożądane cechy miejskie, zostałby uzyskany zarówno pożądany oddźwięk ideowy – redukcja monumentalizmu i dominacji budynku – oraz społeczny – zbliżenie otoczenia Pałacu do mieszkańców. Rewitalizacja ta powinna wprowadzić różnorodność i stworzyć miejsca, w których chce się przebywać. W tym celu należy działać w sposób zrównoważony, zarówno w odniesieniu do charakteru tkanki miejskiej, jak i programu. Kluczowe jest tu przeciwdziałanie powstawaniu enklaw monofunkcji, „odświętnych”, odwiedzanych okazjonalnie, np.: odizolowanych obiektów wysokiej kultury. Rezonans społeczny zapewnia dopiero kumulacja różnorodnych funkcji służących codziennej aktywności.
okiem architektów
Wysadzić Pałac Kultury? To czysta abstrakcja
Maciej Jakub Zawadzki, Creative Director, partner, KAMJZ Przy wyburzaniu takiego obiektu jak PKiN największym problemem byłoby to, co kryje się pod ziemią – piwnice i infrastruktura techniczna. Ostatnio miałem okazję zwiedzać PKiN i udało się zobaczyć powierzchnie, które są niedostępne. W sumie podziemia zajmują ponad 3 ha. Są to liczne korytarze otoczone litym żelbetem. Powierzchni jest na tyle dużo, że istnieje tam specjalna
hodowla kotów, które radzą sobie z żyjącą tam armią szczurów. Sam budynek znajduje się wokół pustego placu, więc raczej nie byłoby problemów z jego kontrolowanym wyburzeniem, a nawet wysadzeniem. Jednak koszt byłby ogromny. Podobnie jak przekładki sieci. Dlatego np. wiele wysokościowców wokół Pałacu ma wielopoziomowe garaże naziemne, a nie podziemne. Wszystkie te operacje wyceniane obecnie są na blisko 900 mln złotych. Ewentualna partycypacja prywatno-publiczna, forsowana w innych dzielnicach, gdzie inwestor inwestuje w takie działania, aby później móc budować na miejskim gruncie, również byłaby mocno niepewnym przedsięwzięciem. Dopóki na bliskiej Woli jest jeszcze wiele terenów pod zabudowę biurową, inwestorzy nie będą chcieli dopłacać tak gigantycznej sumy. Grunty jednak nie tanieją i na pewno pojawiać się będą propozycje uporządko-
wania tego obszaru. W przypadku PKiN jest to jednak czysta abstrakcja, bo od 2007 r. jest oficjalnie wpisany do rejestru zabytków, co czyni go nietykalnym. Lepiej się skupić na sąsiadującym placu Defilad, który nie powinien być zabudowany, dzięki czemu można by stworzyć jedną z lepszych wielofunkcyjnych przestrzeni publicznych w mieście na wzór np. Israels Plads w Kopenhadze w Danii autorstwa biura architektonicznego Cobe. Zamiast poszukiwania na siłę efektu Bilbao w Warszawie poprzez budowę budynku, czyli MSN-u, nasze miasto mogłoby się wyróżnić, myśląc o samym zagospodarowaniu dużego terenu. Mamy zdolnych projektantów zajmujących się taką tematyką, a dzięki Robertowi Koniecznemu i jego KWK Promes, Polska ma na koncie przecież prestiżową nagrodę European Prize for Urban Public Space. W stolicy nie mamy ani jednego dużego placu miejskiego z prawdziwego zdarzenia i najwyższa pora to zmienić.
projekt: biurowiec
Zaczęło się od ogrodzenia 12
Przepis na najlepszy biurowiec w Europie? Wystarczy budynek dawnej stołówki wojskowej, klimat małego miasteczka na Śląsku i… niezliczona liczba koryt kablowych. Medusa Group nie pierwszy raz zaskoczyła niestandardowym, acz prostym rozwiązaniem, które urzekło jury wielu konkursów, w tym jurorów International Property Award 2017-2018. Radzionkowski biurowiec Kanlux otrzymał prestiżową nagrodę Grand Prix, zwaną „Oskarem branży nieruchomości”. – Zadziałała powściągliwość – twierdzi Przemo Łukasik, autor projektu. Biurowiec w Radzionkowie powstał w wyniku współpracy firmy Kanlux, producenta opraw oświetleniowych, ze śląską pracownią architektoniczną Medusa Group. Budynek miał za zadanie stać się reprezentantem potencjału firmy, a także sprostać jej wielozadaniowości. Inwestor potrzebował w swojej siedzibie laboratorium, przestrzeni biurowej oraz showroomu. Bryłą, w której postanowiono wyrzeźbić biurowiec, została dawna stołówka zlokalizowana na terenie koszar wojskowych. – Naszym głównym zadaniem było przekształcenie istniejącej substancji i uformowanie jej pod nowy program – mówi Przemo Łukasik, współzałożyciel pracowni Medusa Group. Co postanowili zmienić architekci? Trzy rzeczy. Przede wszystkim – elewację. – Postawiliśmy na rozwiązanie, które miało spajać kompleks budynków o różnych
projekt: biurowiec
wysokościach i nadać mu nowego wyrazu. Zastosowana elewacja jest jednocześnie rodzajem ogrodzenia. Działalność firmy często wymaga niedużej ingerencji światła i pewnej dyskrecji, a ażurowa elewacja wykonana z korytek kablowych pozwoliła nam uzyskać pożądany efekt – mówi Łukasik. Pozostałe dwa elementy, które dodano do bryły, to patia. Jedno zostało zlokalizowane wewnątrz kompleksu i służy pracownikom w czasie relaksu. Drugi taras znajduje się tuż obok showroomu – jest to przestrzeń dla obsługi, która często
organizuje różnego rodzaju prezentacje i szkolenia. Jak podkreślają twórcy, klamrą kompozycyjną całego projektu była przede wszystkim istniejąca substancja. Budynki zostały docieplone i wykończone grafitowym tynkiem. We wnętrzu obiektu architekci postanowili wypiaskować żelbetową konstrukcję, a na podłodze użyć specjalnie stworzonych pod ten projekt desek barlineckich. Zapytani o niestandardowe rozwiązanie, bez zastanowienia wskazują materiał użyty do elewacji, koryta kablowe. – Skorzystaliśmy z czegoś,
wierzę, że prosta forma prostopadłościanu ma swoją siłę, zarówno w wizualnym aspekcie, jak i w kwestii funkcjonowania obiektu fot. mat. architekta
–
mówi
Przemo Łukasik.
projekt: biurowiec
14
co bardzo często wisi pod sufitami w biurach, czy też w garażach podziemnych. Są to zabezpieczone przed korozją elementy infrastruktury elektrycznej, które służą rozprowadzaniu kabli. Użyliśmy ich w całkowicie innym kontekście, tworząc z nich jednocześnie płaszczyznę elewacji, ekranu, ogrodzenia i ogranicznika nadmiernej ilości światła. Dzięki temu powstała koncepcja przypominająca kod kreskowy, która skrzętnie ukryła wszelkiego rodzaju drzwi i bramy. Cała siła tego projektu polega na tym jednym, totalnym uderzeniu – podkreśla Łukasik. Pomysł na wykorzystanie korytek kablowych na rzecz ogrodzenia Kanluxa Przemo Łukasik zaczerpnął z własnego podwórka. Dosłownie. – Ten obiekt był troszkę rozwinięciem eksperymentu, który przeprowadziłem na prywatnym gruncie. Pewnego dnia postanowiłem, że muszę ogrodzić swój Bolko Loft. Chcieliśmy z żoną ogrodzenia, które jest niejednoznaczne – raz będzie masą, a raz ażurem. Postanowiłem kupić kilkadziesiąt korytek kablowych, zmienić ich barwę i ustawić w układzie pionowym. Dzięki temu mam ogrodzenie, które gwarantuje mi transparentność: widzimy co się dzieje zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz działki. I taka
projekt: biurowiec
jest historia Kanluxa – zaczęło się od ogrodzenia – mówi Łukasik. Pomysłowość i prostota projektu znalazła swoje odzwierciedlenie w konkursach architektonicznych, zarówno tych organizowanych na rodzimym gruncie, jak i za granicą. Kanlux zdobył prestiżową Grand Prix w ramach International Property Award w kategorii „Best Office Architecture”, a także urzekł jury konkursu na Najlepszą Przestrzeń Publiczną Województwa Śląskiego i Architekturę Roku. Był też nominowany w konkursie Prime Property Prize 2017. Twórcy przypuszczają, że zadziałała wierność prostocie. – Potencjał projektów bardzo często tkwi w rozwiązaniach stosunkowo prostych, trochę pragmatycznych. Nasz projekt pokazał, że przekształcanie może być też ratunkiem na wyburzanie, a sylweta budynków przekształcanych może się zmieniać, nie musi być wyłącznie rekonstrukcją. Tutaj chyba zadziałała taka powściągliwość, może jakaś forma pragmatyzmu. Wierzę, że prosta forma prostopadłościanu ma swoją siłę, zarówno w wizualnym aspekcie, jak i w kwestii funkcjonowania obiektu – mówi Łukasik. Katarzyna Lisowska Fot. Tomasz Zakrzewski
projekt: hotel
Nowy rozdział 16
Mierzenie się z legendą jest trudne. A takie zadanie mieli architekci, którym powierzono projekt przebudowy Hotelu Europejskiego. Gmach obecny w tkance stolicy od ponad 160 lat zawsze był szczególnym miejscem dla warszawiaków. Tak przywrócono mu należytą rangę.
Paweł Marczak, SUD Architekt Oprócz emocji towarzyszących decyzjom projektowym, wyzwania pojawiały się niemal na każdym etapie budowy
Europejski powraca. Ma być synonimem najwyższych, światowych standardów i częścią żywej, pełnej energii tkanki miejskiej. – Mamy nadzieję otworzyć nowy rozdział w historii Hotelu Europejskiego, odtąd nazywanego Europejskim, gdyż jest tu kilka różnych przestrzeni: komercyjna, biurowa i oczywiście hotel Raffles Europejski Warsaw – zapowiada Julien Barbotin-Larrieu, prezes zarządu spółki HESA, która jest inwestorem i właścicielem. – Przywracamy obiekt do pełni blasku dla Warszawy, Polski i Europy, jednocześnie, zachowując historyczne konteksty, tak charakterystyczne dla hotelu w XIX i XX stuleciu – dodaje. W zamyśle inwestorów Europejski ma także powrócić na mapę ulubionych miejsc mieszkańców Warszawy. – Zostaną ugoszczeni w cukierni, restauracji, barze, palarni cygar i SPA, ale będą również mieli możliwość obejrzenia Kolekcji Sztuki Europejskiego, zawierającej
około 450 prac współczesnych polskich artystów, czy skorzystać z niepowtarzalnej oferty butików – przekonuje Julien Barbotin-Larrieu. Wszystko w niezwykłej lokalizacji – przy Trakcie Królewskim, w samym sercu historycznej, kulturalnej i biznesowej części stolicy. Hotel pełen tajemnic Nad odtworzeniem Europejskiego – jego wnętrz i fasady – pracowało wielu architektów. Inwestor wybrał do współpracy ekspertów z SUD Architekt jako głównych architektów, którzy objęli pieczę m.in.nad pracami konstrukcyjnymi. Pracowniom WWAA oraz APA Wojciechowski powierzono odpowiedzialność za projekt wystroju wnętrz hotelowych, zaś Lázaro Rosa-Violán zajęło się projektem części gastronomicznej, na którą składają się: restauracja Europejski Grill, cukiernia Lourse Warszawa, Humidor i Long Bar.
projekt: hotel
Architekci nie ukrywają, że inwestycja była pełna wyzwań. – Oprócz emocji towarzyszących decyzjom projektowym, wyzwania pojawiały się niemal na każdym etapie budowy – przyznaje Paweł Marczak, SUD Architekt Polska, i podkreśla, że liczba wykorzystanych technologii – zaczynając od etapu wzmacniania fundamentów, przez wznoszenie ścian szczelinowych na potrzeby konstrukcji podziemnego garażu, na montażu stalowego rusztu nadbudowy kończąc –wymagała szerokiej wiedzy technicznej i pełnego zaangażowania. – Hotel często odkrywał przed nami swoje tajemnice, np. ukryte w ścianach elementy oryginalnej stalowej konstrukcji czy pochodzące z czasów powojennej przebudowy zamurowane dekoracje. Te „odkrycia” wymagały ciągłej gotowości do udzielania odpowiedzi oraz adaptacji – opowiada. Ogromny wpływ na końcowy kształt odrestaurowanego hotelu miała bliska współpraca z biurem Stołecznego Konserwatora Zabytków. – Na bieżąco się konsultowaliśmy. Wiele z zabytkowych elementów goście będą mogli zobaczyć w ostatecznej formie budynku. Jest to jednak naturalna część pracy z obiektami zabytkowymi, która czyni je tak niepowtarzalnymi – podsumowuje. Otwarty na miasto Zgodnie z intencją inwestora ogólnodostępne wnętrza części biurowej zostały zlecone SUD, a część hotelową oraz handlowo-usługową pozostawiono w gestii pozostałych zespołów. Czym inspirowali się architekci? – W odniesieniu do części biurowej najbardziej zależało nam na „przezroczystości” struktury, aby jak najmniej przesłonić widok na dachy warszawskiej Starówki, Takt Królewski czy historyczny Plac Piłsudskiego – wyjaśnia Paweł Marczak. Ze względu na nowoczesną nadbudowę, zaproponowane przez SUD wnętrza mają charakter minimalistyczny. Do wykończenia posłużyły szlachetne materiały w stonowanej kolorystyce bieli, czerni oraz beżu. Część hotelowa została przebudowana. Zmieniła się wielkość pokoi oraz oczywiście ich wystrój. – Stylistyka nowo powstałych aranżacji czerpie z bogatej historii miejsca oraz wymagań stawianych najbardziej luksusowym hotelom
o międzynarodowej renomie – mówi Jocelyn F. Fillard, Partner, SUD Architekt Polska. Pomimo zniszczeń wojennych, pod nadzorem Stołecznego Konserwatora Zabytków, odrestaurowano i wyeksponowano zachowane elementy historycznych dekoracji ściennych, wkomponowanych jako integralne elementy wystroju wnętrz. – Efekty poszukiwań wyjątkowych rozwiązań, podkreślających unikalność miejsca, będzie można zobaczyć w ogólnodostępnych częściach budynku, np. w hotelowym lobby, restauracji Europejski Grill, Long Barze oraz w cukierni Lourse Warszawa, czy w części komercyjnej, urzekającej westybulem i oryginalnie stylizowanymi schodami – wymienia Jocelyn F. Fillard. Boris Kudlička z WWAA, mówi, że inspiracje czerpał m.in. z historii budynku. – Już na samym początku projektu wiedzieliśmy, że musimy wiele rzeczy odkryć na nowo. Szukaliśmy inspiracji w warszawskich kamienicach, lokalnym rzemiośle, polskiej sztuce, a nawet w śląskich kamieniołomach. Czerpaliśmy również z historii samego budynku – wymienia Boris Kudlička. – Chcieliśmy,
Boris Kudlička, partner, WWAA W takim projekcie jak Europejski wyjątkowe musi być wszystko. Wiele elementów zostało zaprojektowanych na miarę, z myślą o konkretnych wnętrzach. Niezwykłe jest jednak przede wszystkim zderzenie dwóch światów – cenionej marki Raffles i zajmującego szczególne miejsce w historii Warszawy Hotelu Europejskiego. Projekt długo ewoluował, pewne decyzje dojrzewały w nas tygodniami, ale myślimy, że dzięki temu udało nam się stworzyć coś niepowtarzalnego i zarazem harmonijnego.
projekt: hotel
18
żeby w projekcie wnętrz widoczne było „nawarstwienie” kolejnych faz hotelu: od XIX-wiecznych początków Marconiego przez modernizm, powojenną odbudowę Pniewskiego, a na naszym współczesnym udziale skończywszy. Bardzo stymulująca estetycznie była też idea podróży „w starym dobrym stylu”, kiedy każda wyprawa trwała długo i była odpowiednio celebrowana – opowiada. Boris Kudlička podkreśla, że najtrudniejsze było dla niego zmierzenie się z wielką legendą Hotelu Europejskiego. Gmach jest obecny w tkance Warszawy od ponad 160 lat i przez ten czas gościły w nim gwiazdy światowego formatu, najważniejsi politycy, artyści i intelektualiści. Hotel był też szczególnym miejscem dla warszawiaków. – Ludzie spotykali się tam czysto towarzysko, na kawie lub kolacji, dobijali interesu w lobby i świętowali sukcesy w barze. Dlatego przywrócenie budynkowi należytej rangi i zagwarantowanie gościom niepowtarzalnego doświadczenia było równie ważne, jak sentyment mieszkańców stolicy – w tym i nasz – przyznaje. Dla architektów ze studia Lázaro RosaViolán, którzy przygotowali i realizowali projekt wnętrz części restauracyjno-barowej, punktem przewodnim była dynamika. – Chcieliśmy stworzyć dynamiczne, ciepłe i otwarte na gości przestrzenie, które pochwyciłyby esencję otaczającego je miasta, z jego pięknymi parkami i ogrodami, a jednocześnie podkreśliłyby elegancję i splendor historycznego hotelu – mówi Lázaro Rosa-Violán, dyrektor artystyczny. Od momentu przystąpienia do projektu architekci chcieli się skoncentrować na
podkreśleniu istniejących, historycznych elementów budynku, a przy tym stworzyć nowy wizerunek, kontrapunkt, stanowiący odniesienie do dzisiejszej Warszawy. – Połączenie historycznej i współczesnej sztuki ma ogromny wpływ na tę przestrzeń, ponieważ przedstawia społeczne i kulturowe aspekty, fundamentalne dla zrozumienia polskiej tradycji i tożsamości. Istotne są również kolory i materiały, które zostały specjalnie dobrane do każdej z przestrzeni, tak by odzwierciedlały zmieniające się kolory i barwy warszawskich parków w zależności od pory roku – podsumowuje Lázaro Rosa-Violán. Daniel Burston, Project Designer, Lázaro Rosa-Violán, mówi, że praca z historycznymi budynkami nierzadko dostarcza nieprzewidzianych wyzwań – nie inaczej było w przypadku Europejskiego. – W designie te czynniki mogą być często wykorzystane na korzyść całokształtu projektu, wymagając znalezienia niepowtarzalnego dla danego miejsca rozwiązania. Wierzymy, że nasza propozycja zyskała wyjątkowy charakter dzięki takiemu podejściu – mówi. Na turystycznej mapie Europy i świata Inwestorzy wierzą, że ich inwestycja odpowie na potrzeby najbardziej wymagających gości z całego świata. – Polska stając się regionalnym centrum dla biznesu, przyciąga nowe inwestycje zagraniczne, instytucje i przedsiębiorców do Warszawy i innych dużych miast Polski. Kraj ten stał się również doceniany przez podróżujących punktem na mapie turystycznej Europy i świata. Wierzę, że Europejski będzie właśnie tym wyjątkowym miejscem, które odpowie na potrzeby zgłaszane przez tych „Obywateli Świata”, którzy odkrywają potencjał i wielkie możliwości tej część Europy – podsumowuje Julien Barbotin-Larrieu, prezes zarządu HESA. Małgorzata Burzec-Lewandowska
Jocelyn F. Fillard, partner, SUD Architekt Polska Hotel Europejski – z jego lokalizacją oraz bogatą historią – stanowi ikonę wśród budynków Warszawy. Dla SUD wykonanie projektu rewitalizacji obiektu o takim potencjale i wartości historycznej, stanowiło spełnienie architektonicznych aspiracji. Musieliśmy zmierzyć się z historycznym dziedzictwem wybitnych projektantów, którzy uczestniczyli we wznoszeniu hotelu. To napięcie między tym, co „dawne” i wymaga zachowania, a możliwością dodania „nowego” sprawiało, że każda decyzja projektowa była podejmowana z niezwykłą uwagą i wielkimi emocjami. Decyzja Konserwatora Zabytków M.St. Warszawy i inwestora o rewitalizacji, nadbudowie oraz wykonaniu podziemnego parkingu poniżej przestrzeni wewnętrznego dziedzińca historycznego gmachu, była dla SUD wymagającym wyzwaniem tak od strony projektowej, jak i inżynierskiej.
Luis Alberto Erazo, Project Leader, Lázaro Rosa-Violán Projekt Europejskiego wymagał zaangażowania się profesjonalistów z różnych dziedzin, które łączył wspólny cel wskrzeszenia historycznego budynku, tak by pełnił swoją reprezentacyjną funkcję przez kolejne lata. To był zaszczyt móc uczestniczyć w tym projekcie.
projekt: hotel
projekt: biurowiec
Zielony urząd w Polsce? To możliwe! Nowa siedziba Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie będzie pierwszym w Polsce, ekologicznym i certyfikowanym kompleksem obiektów urzędowych – zapowiadają autorzy projektu. Powstaną tu nowoczesne biura samorządu wojewódzkiego, rozrzucone obecnie w różnych punktach miasta, a mieszkańcom przybędzie nowa, atrakcyjna przestrzeń publiczna.
20
Potrzeba budowy zespołu budynków biurowych Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie uwolniła proces odważnych decyzji publicznych. Najpierw uznano, że nowe obiekty będą w pełni dostosowane do wyśrubowanych wymogów certyfikacji obiektów biurowych klasy A. Następnie, że projekt zagospodarowania terenu wpisze się w cykl rozbudowanych konsultacji społecznych tzw. superścieżki (których celem było określenie charakteru miejsca wspólnie z mieszkańcami miasta). Spoiwem obu miała być współpraca inwestora: spółki Regionalne Centrum
Administracyjne „Małopolska” (którego właścicielami są Województwo Małopolskie i Małopolska Agencja Rozwoju Regionalnego SA) z konsorcjum biur: Horizone Studio (autorzy budynków A i B oraz zagospodarowania terenu) i Małeccy Biuro Projektowe (autorzy projektu budynku C). Zgodnie z założeniem obiekty biurowe już na etapie planowania poddawane zostały ocenie ekologicznej BREEAM, która w czerwcu 2015 r. zakończyła się przyznaniem budynkom certyfikatu na poziomie Excellent. – W ten sposób w Krakowie będziemy mieli pierwszy w Polsce, w pełni
ekologiczny i certyfikowany zespół obiektów publicznych, co istotnie obniży koszty jego użytkowania – zwraca uwagę Bartłomiej Kisielewski, partner w pracowni Horizone Studio. Nowe standardy w przestrzeni publicznej Kompleks biurowców będzie miał powierzchnię ok. 41 tys. mkw. Co ważne, projekt jest efektem tzw. projektowania zintegrowanego, w którym od samego początku w tworzeniu koncepcji oprócz architektów brali udział przedstawiciele
projekt: biurowiec
Jakość życia jest związana z jakością przestrzeni wspólnych Bartłomiej Kisielewski, Horizone Studio
fot. horizone studio
fot. horizone studio
fot. horizone studio
Gdy w lipcu 2013 r. rozpoczęliśmy prace nad koncepcją konkursową, stało się dla nas jasne, że oprócz spełnienia wszystkich wymogów stawianych nowoczesnym biurowcom, kompleks UMWM powinien dodatkowo budować jakość przestrzeni miasta. To zostało docenione przez jury i inwestora. Szukaliśmy rozwiązań i funkcji, które ożywią partery także po godzinach pracy biur oraz przyciągną mieszkańców i innych użytkowników. Takie myślenie ma swój wymiar komercyjny – pozwala obiektom funkcjonować od rana do wieczora. Potem na etapie dalszego projektowania wspólnie z biurem Małeccy pilnowaliśmy tych założeń. Lokale komercyjne umieszczone na parterach wszystkich budynków zostały połączone ze starannie zaprojektowanymi przestrzeniami zewnętrznymi. Aby mówić o atrakcyjnej, przyjaznej przestrzeni miejskiej, także w obiektach komercyjnych, musi być spełnionych kilka warunków: począwszy od skali przyjaznej człowiekowi, poprzez atrakcyjny program funkcjonalny czy obecność zieleni, a skończywszy na jakości materiałów i odpowiednim detalu architektonicznym. Dziś już wiemy, że jakość życia i pracy jest związana także z jakością przestrzeni wspólnych. Dodatkowo atrakcyjność środowiska pracy staje się ważnym elementem przyciągania pracowników. Wszystkie te warunki zostały zapewnione w projekcie.
projekt: biurowiec
22
projekt: biurowiec
Lokalizacja: Kraków, al. Pokoju Inwestor: Regionalne Centrum Administracyjne „Małopolska” Koncepcja zagospodarowania terenu oraz projekt budynków A i B: HORIZONE Studio Autorzy: Dominik Darasz, Bartłomiej Kisielewski, Robert Strzeński Współpraca autorska: Jagoda Bogusławska, Krystian Wawer, Nuno Oliveira, Michał Rączka Projekt budynku C: Małeccy Biuro Projektowe Autorzy: Joanna Małecka, Wojciech Małecki
fot. małeccy biuro projektowe
inwestora, przyszłego najemcy, projektanci instalacji oraz konsultanci. Dzięki zastosowaniu zaawansowanych rozwiązań w zakresie wentylacji, ogrzewania i chłodzenia, a także wprowadzeniu inteligentnego systemu sterowania pracą budynku i licznym, innowacyjnym rozwiązaniom architektonicznym (jak kształtowanie bryły, akustyka, materiały i zagospodarowanie terenu) nowoczesny kompleks będzie zużywał mniej energii w porównaniu do obiektów zaprojektowanych w tradycyjny sposób. Obiekty będą też w pełni przyjazne przebywającym w nich ludziom. – Z uwagi na zastosowane rozwiązania budynki UMWM będą wyróżniać się na tle innych tego typu obiektów i mamy nadzieję wyznaczą nowe standardy w projektowaniu przestrzeni publicznej Krakowa. Obok rozwiązań proekologicznych bardzo istotna była dla nas jakość architektury przyjaznej człowiekowi. Obiekty mimo swojej skali nie będą dominowały nad otoczeniem, a przestrzenie wokół nich będą ogólnodostępne wtapiając się w tkankę miasta – podkreślają projektanci z Horizone Studio. – Godne podkreślenia jest to, że funkcję biurową kompleksu uzupełniono o przedszkole, co będzie dużym ułatwieniem dla pracowników – zwraca uwagę Wojciech Małecki, projektant budynku C. Od momentu przygotowania projektu minęło 1,5 roku. – Przez ten czas nieco zmieniły się potrzeby Urzędu Marszałkowskiego, co spowodowało konieczność zmodyfikowania dokumentacji projektowej i planów biznesowych nowego centrum – mówi Artur Szopa, prezes zarządu RCA „Małopolska”. W ostatnich miesiącach RCA „Małopolska” znacząco przyspieszyło przygotowania do rozpoczęcia budowy. Spółka
Konsultacje bud. zielonego: VISIO Architects and Consultants Konstrukcja: Marcin Matoga Konstrukcje Budowlane Instalacje sanitarne: CEGroup Instalacje elektryczne: OSET Jerzy Trześniowski Projekt fasad: Studio Profil Architekt krajobrazu: Land Arch Powierzchnia netto: 41 150 mkw. Powierzchnia całkowita: 46 750 mkw. Projekt konkursowy: 2013 Projekt realizacyjny: 2014-2016 Realizacja: 2018-2020
zaktualizowała i uzupełniła potrzebne dokumenty, w tym m.in. program funkcjonalno-użytkowy i biznesplan. Zgodnie ze zaktualizowanym układem funkcjonalnym na parterze budynków wchodzących w skład kompleksu planowane są powierzchnie usługowe. Budynki A i B mają charakter stricte biurowy. Będą się tam mieścić Sejmik Województwa Małopolskiego, Zarząd Województwa, departamenty Urzędu Marszałkowskiego; trwają już rozmowy w sprawie szczegółów wynajmu. W budynku C oprócz biur wynajmowanych przez Małopolską Agencję Rozwoju Regionalnego znajdzie się przedszkole i szatnia dla rowerzystów, z której będą mogli korzystać pracownicy poruszający się po mieście na dwóch kółkach. Przyśpieszyły również prace związane z porządkowaniem działki przy al. Pokoju oraz wyłonieniem generalnego wykonawcy, którego – zgodnie z zapewnieniami spółki – powinniśmy poznać już wiosną tego roku (przetarg ma wystartować na początku marca). Do końca lutego RCA chce otrzymać promesę kredytową, a w maju podpisać ostateczną umowę z bankiem. Przy wsparciu firmy Ernst & Young Sp. z o.o. Corporate Finance Sp. k. rozpoczęły się już rozmowy z bankami na temat szczegółowych warunków finansowania inwestycji. Koszt budowy zespołu budynków biurowych, niezbędnej infrastruktury i zagospodarowania terenu wyniesie ok. 260 mln zł. – Budowę sfinansujemy ze środków własnych oraz kredytu bankowego – dodaje Artur Szopa. Zaktualizowany harmonogram prac zakłada zakończenie budowy za 2,5 roku. Otwarcie kompleksu planowane jest na ostatni kwartał 2020 r. Anna Liszka
bez barier
24
Dobry design jest jak symfonia – z kakofonii powstaje dzieło sztuki Choć żyjemy w XXI wieku i naszym społecznym celem jest dążenie do ciągłego rozwoju, zarówno w sferze materialnej, jak i duchowej, to niestety nadal przychodzi nam zmagać się z nieświadomością ludzkiej różnorodności. Czy jest możliwe, aby zarówno ludzie w pełni sił, jak i ci niepełnosprawni mogli z wzajemnym poszanowaniem zasad korzystać z tej samej przestrzeni? Pete Kercher, założyciel Europejskiego Instytutu Projektowania i Niepełnosprawności oraz ambasador organizacji Design for All Europe, śmiałym głosem twierdzi, że tak. Aczkolwiek nadal walczymy z własnymi uprzedzeniami.
bez barier
foto: materiały inwestora
II Czy istnieje prosty przepis na to, jak projektować przestrzeń zarówno dla ludzi zdrowych, jak i niepełnosprawnych? Pete Kercher: Odpowiedź nie jest taka prosta. Projektowanie z myślą o jednej grupie odbiorców stwarza problemy, a co dopiero w sytuacji, gdy odbiorca jest zróżnicowany. To bardzo złożona kwestia. Jednakże złożoność to sztuka podejmowania skomplikowanych wyzwań oraz
korzystania z ludzkiej pomysłowości na rzecz prostych rozwiązań. I to jest esencja dobrego designu: aby efekt był prosty w formie, a złożoność i poziom skomplikowania projektu pozostały niewidoczne. II Zatem jakie podejście jest właściwe w kontekście projektowania z myślą o ludzkiej różnorodności? Podstawą jest pokora w słuchaniu potrzeb każdej jednostki. Podczas
projektowania nie możemy skupić się tylko na końcowej grupie odbiorców, nie możemy również wyłącznie słuchać głosu ekspertów. Ważne jest branie pod uwagę każdego, kto w jakiś sposób może doświadczyć tego, co projektujemy. Każdy głos poparty własnym odczuwaniem danej przestrzeni jest ważny. Następnie trzeba przeanalizować wszystkie zmienne: nie najważniejsze, nie najbardziej oczywiste, nie
bez barier
najczęściej wskazywane przez ekspertów, a wszystkie. Dobry design można porównać do symfonii, która powstaje dzięki umiejętnemu dyrygowaniu orkiestrą składającą się z kilkudziesięciu muzyków. Kiedy orkiestra nie współgra ze sobą, utwór staje się kakofonią przypominającą strojenie się muzyków przed występem. Projektant musi być jak dyrygent organizujący pracę muzyków i prowadzący ich w taki sposób, aby zamienić kakofonię w dzieło sztuki. Czy można to nazwać prostym przepisem? Można. Jedno jest pewne: zanim nauczymy się działać w ten sposób, może się to wydawać trudne.
uczą się uprzedzeń. Oznacza to, że nasze metody wychowawcze i system edukacji – nieważne jak wysoce są zaawansowane i jak dobre są ich zamiary – czasami zmierzają w przeciwnym do zamierzonego kierunku. II Faktycznie jest aż tak źle? Tak. Wraz z dorastaniem ta sytuacja tylko się potęguje. Współcześnie żyjemy i dorastamy w przerażającej kulturze, którą określam mianem „ja pierwszy”. Kultura ta przeniknęła nasze konsumpcyjne społeczeństwo w ostatnich dekadach do cna. Przekonanie, że „mam rację i już” potwierdzają takie zachowania, jak np. zajęcie
26
II Czy ludzie są bardziej świadomi tego, że przestrzeń, w której żyją, jest dla wszystkich – również dla ludzi niepełnosprawnych? Powiem krótko – nie. Większość ludzi staje się świadoma czegoś dopiero w momencie, gdy dany problem zaczyna dotyczyć ich samych. My – mówię tu o ogóle społeczeństwa – ciągle potrzebujemy edukacji w zakresie zrozumienia i akceptowania ludzkiej różnorodności. Niestety, ciągle jesteśmy świadkami sytuacji odwrotnych. Kto może być dla nas przykładem? Małe dzieci. Nie zwracają uwagi ani na kolor skóry czy włosów ich towarzyszów zabaw, ani na żadne inne fizyczne różnice, również ułomności. To od dorosłych
„tylko na 5 minut” miejsca parkingowego dla niepełnosprawnych. Telewizja, prasa oraz innego rodzaju media mają taką władzę, że mogłyby masowo przeciwdziałać temu zjawisku, a nie robią tego. Powinniśmy zerwać z przekonaniem, że edukacja społeczna kończy się wraz z opuszczeniem szkolnych murów. II Przejdźmy do samej idei projektowania. Co według pana jest ważniejsze w tworzeniu – design thinking czy design feeling? Nie zawsze trzeba wybierać pomiędzy tymi dwoma pojęciami. Każdy z tych elementów jest potrzebny i pomocny podczas procesu tworzenia, który bez ich udziału byłby niepełny i nierzetelny.
II Czym zatem dla pana jest pojęcie design thinking? Jest to esencjonalny element każdego procesu kreacji. Design thinking punktuje kroki, jakie należy podjąć, aby przeanalizować elementy składowe projektowania i wygenerować innowacyjną metodologię przekształcania teorii w praktykę. Jeśli miałbym wskazać aspect konwencjonalnego podejścia do idei design thinking, z którym się nie zgadzam, to byłby to nacisk na „rozwiązywanie problemów”. Słowo „problem” ma negatywny wydźwięk, ta kwestia powinna być sformułowana inaczej – moim zdaniem, tak aby rodziła pozytywne skojarzenia. Odkąd twórcy i innowatorzy inspirują się różnego rodzaju wyzwaniami, wolę używać sformułowania „podejmowanie wyzwań” niż „rozwiązywanie problemów”. Dodatkową zaletą takiego ujęcia tematu jest to, że nie kieruje projektantów na skupienie się na „problemie”, a zachęca ich do wyjścia poza ramy i spojrzenia na wyzwanie w szerszej, wielopłaszczyznowej perspektywie. I to jest dokładnie to, co należy mieć na uwadze w trakcie procesu projektowania – należy myśleć o zróżnicowanej grupie odbiorców jako całościowym wyzwaniu, zamiast skupiać się na pojedynczych grupach „problemów”. II A design feeling? Design feeling mogę porównać do iskry kreatywności i innowacji, która nadchodzi w momencie, gdy pozwolimy puścić wodze fantazji i proces tworzenia – kolokwialnie rzecz ujmując – popłynie. Kreujemy wtedy przestrzeń na swój sposób i we własnym stylu, przez co staje się ona rozpoznawalna, nadajemy jej rys charakterystyczności. To niekoniecznie musi być widocznie w wyglądzie zewnętrznym obiektu, to może być również charakterystyczny układ funkcjonalny czy też pewnego rodzaju system. II Czyli nie można wybrać. Czy prawa półkula mózgu jest ważniejsza od lewej? U każdego z nas jedna półkula ma niewielką przewagę nad drugą, jest to bardzo osobista kwestia. W rzeczywistości czyni nas to wszystkich wyjątkowymi. Jednakże jedno jest pewne: obie półkule się uzupełniają, są równie ważne dla każdego z nas. I podobnie jest z pojęciem design thinking i design feeling. Dziękuję za rozmowę Katarzyna Lisowska
zawód: projektant
Designer na stałe: dobry pomysł?
28
Projektant jest niezbędnym ogniwem w procesie produkcji mebli, oświetlenia czy innych elementów aranżacji wnętrz. Jednak jaka forma współpracy projektanta z producentem jest najbardziej efektywna dla obu stron? Jak stworzyć udany mariaż na linii designer-marka? Jakie błędy zdarzają się najczęściej i jak im zapobiegać? Zapytaliśmy o to doświadczonych polskich projektantów oraz firmy, które design wpisały w swoją „filozofię”.
Autonomia i niezależność twórcy, a może ścisła „symbioza” z producentem – co daje lepsze efekty? Na polskim rynku szeroko rozumianego designu nie brakuje utalentowanych, doświadczonych i wielokrotnie nagradzanych na świecie designerów. Coraz więcej jest także polskich marek, które świadomie i konsekwentnie stawiają na wartościowe wzornictwo, rozumiejąc, że jest ono kluczem do rozwoju. Wśród polskich producentów mogących pochwalić się nie tylko efektowną, ale i efektywną współpracą z designerami warto wymienić chociażby Grupę Nowy Styl, firmę mającą na swoim koncie kooperację z kilkudziesięcioma projektantami z różnych krajów całego świata
zawód: projektant
fotel ume zaprojektowany dla marki comforty przez maję ganszyniec. fot. comforty
sofa mesh
–
projekt krystiana kowalskiego dla marki mdd. fot. mdd
(spośród Polaków m.in. z Małgorzatą Pękalą, Szymonem Hanczarem czy Mikołajem Wierszyłłowskim). Polski potentat w produkcji mebli giętych, Paged, także znany jest ze współpracy z wieloma polskimi designerami (m.in. Tomek Rygalik, Jadwiga HusarskaSobina i Marta Paleczna, Nikodem Szpunar, Jan Lewczuk), która zresztą niejednokrotnie przyniosła marce nagrody w dziedzinie designu. Istniejąca 25 lat na rynku firma Mikomax, specjalizująca się w produkcji mebli biurowych, współpracowała do tej pory m.in. z Tomaszem Augustyniakiem, Anną Łoskiewicz-Zakrzewską i Zofią Strumiłło-Sukiennik z duetu
Beza Projekt czy Przemysławem „Mac” Stopą. Z kolei dla wielkopolskiej firmy Profim projektowali dotychczas nie tylko Polacy – Tomek Rygalik czy „Mac” Stopa, ale takie tuzy światowego designu jak Christophe Pillet. Jedna z największych marek mebli tapicerowanych w Polsce, Comforty, ma na swoim koncie projekty od znanych polskich designerów – Krystiana Kowalskiego, Doroty Koziary czy Mai Ganszyniec, a także wybitnych projektantów z zagranicy – Philippe Nigro czy Alessandro Mendiniego. Polską marką, która konsekwentnie stawia na design, jest także wielokrotnie nagradzana za dobre wzornictwo Noti. Jaki model współpracy z projektantami preferuje? – Każda współpraca jest procesem złożonym. Są to działania oparte na wspólnym zaufaniu i szacunku, ale trzeba pamiętać, że obie strony muszą się do siebie dopasować – mówi Anna Bejnarowicz, kierownik marketingu marki Noti. Podkreśla, że z jednej strony producent powinien umożliwić projektantom bycie kreatywnymi, by realizować odważne wizje, z drugiej jednak – dopasować się do określonych struktur firmy, produkcji, poznać technologie. – Projektanci często pracują jako freelancerzy. Daje im to swobodę w pracy, możliwość ciągłych wyzwań, więc ograniczanie ich
pracy do konkretnych godzin, umieszczanie w strukturach firmy często prowadzi do stłumienia kreatywności. Współpraca taka wymaga jednak dużej elastyczności, znajomości specyfiki branży, możliwości technologicznych i materiałowych oraz uwzględnienia potrzeb rynku i użytkownika – dodaje. Każda organizacja ma swoją specyfikę, dlatego modele współpracy z projektantami bywają różne. Nierzadko także w jednej marce funkcjonuje kilka zupełnie różnych modeli. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku marki VOX, która z kooperacji z designerami uczyniła swój rozpoznawalny atut. – Dla nas najlepszą metodą jest współpraca na stałe z konkretnymi designerami, którzy pozostają blisko organizacji, rozumieją nasze wartości, biorą udział w procesie od początku do końca – wyjaśnia Katarzyna Bryze, szefowa działu rozwoju marki VOX. – Projektanci współpracujący z nami na stałe, np. Joanna Leciejewska i Marta Krupińska, mają ciągły dostęp do pozyskiwanej przez firmę wiedzy. Mają także kontakt z różnymi działami organizacji, np. działem technologii czy z produkcją. Dzięki temu znają zarówno możliwości, jak i ograniczenia firmy, co czyni projektowanie znacznie sprawniejszym. Dodatkowo możliwość bezpośredniego kontaktu projektantów z marketingiem pozwala osobom pracującym nad komunikacją dogłębnie zrozumieć
zawód: projektant
idee przyświecające designerom podczas tworzeniu produktu – wyjaśnia. Drugim praktykowanym przez VOX modelem jest współpraca z niezależnymi studiami projektowymi, jak np. z Tabandą czy duetem Pawlak&Stawarski. – Taka formuła pozwala wnieść jeszcze inną perspektywę do naszego projektowania. I to jest również niezwykle cenne – dodaje Katarzyna Bryze.
30
Zewnętrzny czy wewnętrzny? Podejmując decyzję o modelu biznesowym zakładającym współpracę z zewnętrznymi projektantami lub tworzenie własnego studia projektowego, na pewno warto wziąć pod uwagę specyfikę organizacji, jej możliwości i ograniczenia. Nie ma idealnego modelu, który sprawdzi się w każdej sytuacji. Potwierdza to jedna z najbardziej utalentowanych i nagradzanych polskich projektantek, Maja Ganszyniec, współpracująca do tej pory m.in. z tak rozpoznawalnymi markami jak IKEA, Comforty czy VOX: – Podstawą jest jasno określona strategia i konsekwentne jej realizowanie. Do tego struktura: firma produkcyjna powinna zatrudniać osobę odpowiedzialną za rozwój produktu. Projektant jest dopełnieniem tych dwóch zmiennych. Czy wewnętrzny czy zewnętrzny – zależy od modelu biznesowego. Jeżeli firma buduje
swoją markę na projektach i nazwiskach starannie selekcjonowanych projektantów – lepiej współpracować z różnymi zewnętrznymi twórcami. Jeśli firma potrzebuje stałego wsparcia projektowego przy wprowadzaniu produktów sygnowanych jej marką – wewnętrzny projektant lub dział projektowy jest lepszym rozwiązaniem – dodaje Maja Ganszyniec. Najważniejsze jest wzajemne zrozumienie, zaufanie, otwartość i poznanie stylu pracy projektanta oraz firmy. Anna Bejnarowicz z marki Noti podkreśla, że zgrany zespół wdrożeniowy, dobra komunikacja przynoszą efekty w postaci kolejnych projektów i wdrożeń. – Firma działa w określonych strukturach, narzuca terminy produkcyjne, wymagania technologiczne. Projektanci, którzy pracują jako freelancerzy, mają często inne podejście do terminów realizacji. Młodym projektantom brakuje z kolei doświadczenia z produkcją, technologią, znajomości tego, czego oczekuje rynek. Jednak sytuacja się zmienia i uczelnie coraz lepiej przygotowują projektantów do współpracy z biznesem – opowiada. Czy zatrudnienie projektanta na stałe nie sprzyja w dłuższej perspektywie kreatywności i ciekawym pomysłom? Takiego zdania jest Wiktoria Lenart, projektantka współpracująca do tej pory m.in. z takimi markami jak Balma, VOX czy Ceramika Pilch.
– Wmoim odczuciu, choć są pewne wyjątki, praca w stałych godzinach zabija kreatywność i rodzi rutynę. Rodzi to niebezpieczeństwo projektowania rozwiązań poprawnych, ale bezpiecznych i nieprzełamujących schematów. Traci na tym i projektant, i producent. Owocny model współpracy to szeroko rozumiany freelance, ale oparty na stałej współpracy. Ryczałt lub formy cyklicznego doradztwa projektowego (design consulting) czy też stała opieka nad marką (art directoring) są, moim zdaniem, złotym środkiem, pozwalającym na dogłębne poznanie potrzeb i możliwości klienta, jednocześnie zostawiając miejsce na swobodne zarządzanie czasem i zasobami projektanta – dodaje. Recepta na sukces Wybór odpowiedniego modelu współpracy z projektantem to dopiero początek drogi do sukcesu. Choć w Polsce, także dzięki świetnym uczelniom kształcącym w dziedzinie wzornictwa przemysłowego, przybywa młodych utalentowanych designerów, ci najlepsi, najbardziej doświadczeni i nagradzani, starannie dobierają partnerów do współpracy. – Dla mnie podstawowym kryterium jest ocena potencjału rozwojowego firmy – wyjaśnia Krystian Kowalski, jeden z najciekawszych polskich projektantów, współpracujący dotychczas m.in.
kolekcja mebli spot zaprojektowana przez wiktorię lenart dla marki vox. fot. vox
zawód: projektant
krzesło nordic
z markami Comforty, Iker, Noti, MDD czy IKEA. – Analizuję, czy produkty, które zaprojektuję dla danej marki, rozwiną ją i wpiszą się w jej filozofię. Chciałbym, żeby moje produkty były mocnymi punktami w portfolio tej marki i budowały jej prestiż. Oczywiście, można też patrzeć na przychody netto firmy i wskaźniki sprzedaży. To są również cenne informacje do oceny potencjału naszej współpracy. Na pierwszym miejscu jest jednak, powtórzę, potencjał producenta. Przykładowo, dla firmy Comforty zaprojektowałem choćby fotel Oyster czy sofę Classic, które po pewnym czasie stały się sprzedażowymi bestsellerami. Ale, oprócz sukcesu rynkowego, produkty te miały niebagatelny wpływ także na rynkowy odbiór marki jako bazującej na dobrym designie – wyjaśnia. Od idei projektanta do wdrożenia, a następnie wprowadzenia produktu z sukcesem na rynek wiedzie bardzo długa droga. Sam designer jest tylko jednym z elementów tego procesu. A nawet on sam nie pomoże, jeśli nie powstanie dobrze sprecyzowany brief projektowy, a także jeśli źle dobrany będzie zespół technologów, produkcji, pracowników od handlu, marketingu czy logistyki. Potwierdza to Katarzyna Bryze z marki VOX.
– Wszystko opiera się na komunikacji. Poprawnie przygotowany brief jest połową sukcesu. Powinien być konkretny, szczegółowy i oparty na realnych potrzebach, a nie marketingowych opisach. Dotyczy to również tematów czysto produkcyjnych: jeśli fabryka ma jakieś ograniczenia, powinny one być zawarte w briefie. Im dokładniej producent określi swoje oczekiwania i możliwości, którymi dysponuje, tym mniej poprawek po drodze i większa szansa na sukces. Jeśli proces projektowania trwa zbyt długo, całość przestaje być efektywna. Mówienie projektantowi, że ma wymyślić coś „super” albo „coś, czego jeszcze nie było”, czyli nieprecyzyjne określanie oczekiwań, może prowadzić do niekończącej się spirali poprawek. Ogólniki skutkują nieporozumieniami, a wtedy obie strony tracą serce do projektu – dodaje Katarzyna Bryze. Z ludźmi, dla ludzi i po ludzku Ścisły dialog, pełna wymiana informacji, otwartość, inicjatywa i zaangażowanie obu stron, a przede wszystkim dobra komunikacja – to cechy dobrej współpracy na linii designer-producent, które wymienia Maja Ganszyniec.
–
projekt krystiana kowalskiego dla marki noti. fot. noti
– Jeżeli firma nie jest przekonana do idei pracy z projektantem i nie rozumie jego roli w procesie, często oczekuje, że bez zaangażowania z ich strony wszystko „samo się wydarzy”. A przecież definicja współpracy mówi o równym działaniu obu stron. Projektant to tylko połowa sukcesu, druga strona też musi wykonać kilka kroków do miejsca, w którym obie się spotkają i stworzą coś wartościowego – dodaje. Potwierdza to Wiktoria Lenart. – Dobrym startem jest wzajemny szacunek, otwartość, zaufanie i wzajemna ciekawość. A tak po ludzku, dobrze się po prostu polubić, ponieważ wówczas każdy problem staje się wzajemnym wyzwaniem, jak w każdej relacji międzyludzkiej. Nie widziałam nigdy, aby ze współpracy w niezgranym zespole wyszedł świetny produkt. A przecież projektant nie działa w próżni, jego zespołem zawsze będą technolodzy, producenci, ludzie odpowiedzialni za wykonanie. Wspaniale, że każdy człowiek jest inny, ale jeśli chodzi o założenia projektowe, cele i potrzeby, należy je mieć jasno wyłożone. I znów wracamy do czynnika ludzkiego, czyli do projektowania z ludźmi, dla ludzi i po ludzku. Justyna Łotowska
projekt: biuro
biuro allegro w wykonaniu workplace solutions,
fot. mat. pras.
32
Activity Based Workplace – nowy trend, a może już standard? Elastyczność to drugie imię współczesności. W kontekście miejsca pracy termin ten oznacza nie tylko możliwość wykonywania obowiązków zawodowych w jakimkolwiek miejscu i czasie, ale również zmianę swojego stanowiska pracy w biurze w ciągu dnia. Idea Activity Based Workplace, zgodnie z którą nie należy przywiązywać się do swojego biurka, coraz częściej znajduje swoje odzwierciedlenie w przestrzeniach biurowych. Postawiły na nią Ikea, Aviva, Skanska czy Allegro. Zanim zaczęto stosować sformułowanie Activity Based Workplace, używano innych określeń m.in. Flexible Working lub Smart Workplace. Za tymi pojęciami kryje się idea elastycznego modelu pracy, w którym pracownik w ciągu dnia kilkakrotnie zmienia swoją pozycję i sposób, w jaki wykonuje powierzone zadania. Wraz z rozwojem employer brandingu pracodawcy coraz częściej zwracają uwagę na tzw. korzyści pozapłacowe, które oferują swoim pracownikom. Dobrze
dopasowane stanowisko pracy, które nie wpływa na zmęczenie organizmu oraz utrzymuje koncentrację, kreatywność i efektywność na tym samym poziomie, to plus zarówno dla pracownika, jak i dla pracodawcy. Pracownik w pełni sił, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, to pracownik efektywny. – Zadowoleni pracownicy są nawet o 30 proc. bardziej produktywni i trzykrotnie bardziej kreatywni. Co więcej, niska wydajność pracowników spowodowana
stresem i depresją obniżyła zysk co trzeciej firmy na świecie. Dlatego część pracodawców inwestuje w bardziej przyjazne przestrzenie biurowe – twierdzi Sylwia Pędzińska, dyrektor działu Workplace Innovation w agencji nieruchomości komercyjnych Colliers International. Idea Activity Based Workplace to również łączenie zespołów. – Dziś obserwujemy, że struktura firm zmienia się kilka razy do roku. Firmy się rozrastają i kurczą. Zespoły nieustannie łączą się i dzielą.
projekt: biuro
biuro allegro w wykonaniu workplace solutions, fot. mat. pras.
Nawet banki ogłaszają, że charakter pracy całych struktur zmieniają na agile, tzn. zwinny i gotowy na nowe. Zmiana jest stałym elementem naszego życia. Organizacji łatwiej jest przekierować się na inny tor, gdy funkcjonuje już w środowisku propagującym elastyczność – mówi Bogusz Parzyszek, CEO firmy consultingowej i studia architektonicznego Workplace Solutions.
Duże znaczenie w funkcjonowaniu firmy mają również różne pokolenia pracowników, pomiędzy którymi istnieje niekiedy ogromna przepaść. – Dzisiaj na rynku pracy obecne są aż cztery pokolenia. Tu duże wyzwanie dla pracodawców. Najmłodsi wypracowują zupełnie nowy styl pracy, oparty na multizadaniowości, cechuje ich naturalna biegłość poruszania się w świecie nowych technologii. Elastycznie
siedziba firmy aviva, fot. aviva
siedziba firmy aviva, fot. aviva
siedziba firmy aviva, fot. aviva
pagina
siedziba firmy mediacom warszawa
-
stadion, realizacja workplace solutions, fot. mat. pras.
zaprojektowane biuro pozwala dostosować przestrzeń do wymagań różnych pokoleń, dla których wciąż najważniejszy jest komfort i ergonomia – mówi Anna Marciniak, menedżer HR i administracji w spółce biurowej Skanska w Polsce. Activity Based Workplace w rzeczywistości Obecnie wiele polskich firm transformację biura na model Activity Based Worplace ma już za sobą. W listopadzie 2017 roku Ikea Business Service Center Poznań
otworzyła swoje nowe biuro oparte na idei ABW. W nawiązaniu do badań, które przeprowadziła Ikea World of Working, organizacja doradcza szwedzkiego giganta meblowego, poznański oddział Ikei podzielił swoją przestrzeń biurową na pięć obszarów, z których pracownicy wybierają ten, który akurat odpowiada danej formie aktywności. I tak powstały: Base Camp – strefa, która oferuje miejsca przystosowane do pracy indywidualnej niewymagającej absolutnej ciszy i skupienia, Open Collaboration – otwarta przestrzeń
biuro naspers w wykonaniu workplace solutions, fot. mat. pras.
do każdego rodzaju pracy zespołowej, wyposażona w różnego rodzaju siedziska, Virtual Collaboration, która oferuje miejsca przystosowane do udziału w telei wideo konferencji, High Focus – miejsce przeznaczone do pracy indywidualnej wymagającej pełnej koncentracji, które jest strefą wolną od spotkań i rozmów telefonicznych, gdzie stanowiska pracy oddzielone są parawanami akustycznymi oraz Chatbox – pomieszczenie zaprojektowane do prowadzenia poufnych rozmów lub połączeń telefonicznych.
projekt: biuro
36
biuro skanska w atrium 1 w warszawie, fot. skanska
– Mieliśmy ambicję, aby posiadać doskonałe miejsce do pracy. Zanim zaczęliśmy tworzyć nasze biuro, wyszliśmy od zastanowienia się nad tym, jakie cele chcemy osiągać w przyszłości. Nowe miejsce pracy miało nam w tym pomóc. Chcieliśmy, aby za 10 lat nadal było aktualne i przyjazne dla naszych pracowników. Słuchamy
głosu młodych ludzi, dla nich ważna jest elastyczność i wolność wyboru. I takie właśnie jest nasze biuro – mówi Karolina Surdyk, Communication & Change Manager Ikea BSC Poznań. Avivie również nie jest obce pojęcie Activity Based Workplace. Obecny wygląd siedziby firmy jest zasługą konsultacji
biuro skanska w atrium 1 w warszawie, fot. skanska
wśród pracowników i współpracy z pracownią InDesign Zbigniew Kostrzewa. W ramach nowego biura w warszawskim kompleksie Gdański Business Centre powstały przestrzenie o nazwach Las, Miasto, Niebo, Morze i Góry, do których nawiązuje design mieszczących się tam pomieszczeń. W nowej siedzibie Aviva odeszła od dzielenia przestrzeni na pojedyncze stanowiska pracy przypisane konkretnym pracownikom. W ich miejsce pojawiły się wydzielone strefy przeznaczone do wykonywania zadań o różnej dynamice – samodzielnie lub zespołowo. I tak oto w biurze znalazły się zestawy biurek dla poszczególnych zespołów, małe salki do samodzielnej pracy w skupieniu, stoły projektowe i sale konferencyjne, strefy relaksu i części socjalne. Co ważne, Aviva zrezygnowała z gabinetów dla prezesów i menedżerów. – Idea Activity Based Workplace doskonale wpisuje się w długofalową strategię Avivy jako lidera innowacji na rynku ubezpieczeniowym w Polsce oraz pomaga nam tworzyć atrakcyjne miejsce pracy, które wspiera utalentowanych pracowników. Taki model kooperacji pozwala
projekt: biuro
biuro skanska w atrium 1 w warszawie, fot. skanska
również spojrzeć z różnych punktów widzenia na to samo wyzwanie, aby lepiej odpowiedzieć na zmieniające się potrzeby klientów – mówi Monika Kulińska, People Director w Avivie. Kolejną firmą, która zdecydowała się pójść w stronę elastycznego miejsca pracy, jest Skanska. Idea Activity Based Workplace (z pomocą pracowni Workplace Solutions) została w maksymalnym wymiarze wprowadzona w życie w biurze szwedzkiej firmy dewelopersko-budowlanej w warszawskim budynku Atrium1. Nowe biuro oferuje miejsca do różnych typów aktywności. Jeśli w danym dniu pracownik musi popracować w ciszy i spokoju, ma kilka opcji. Jedną z nich jest przestrzeń do pracy w ciszy, w której znajduje się pięćdziesiąt biurek oraz stanowiska do pracy stojącej. Do głośnych rozmów z partnerami biznesowymi służy tak zwana budka telefoniczna, gdzie można usiąść wygodnie z laptopem i zamknąć się na dłuższą konwersację. W ośmiu salach konferencyjnych różnej wielkości można zorganizować telekonferencję czy oficjalne spotkanie. Kiedy pracownicy
potrzebują chwili relaksu, mogą pograć w piłkarzyki, na konsoli lub udać się na zajęcia fitness. – Według raportu „Nie bój się Activity Based Workplace” aż 70 proc. pytanych pracowników zauważyło, że praca w takim środowisku dodaje im energii i jest bardziej stymulująca. Nieodłącznym elementem takiego dobrze zaprojektowanego biura są właśnie chillout roomy i ich wyposażenie. W naszym biurze popularne stały się np. piłkarzyki – mówi Anna Marciniak. Allegro również postanowiło podążyć tą ścieżką. W warszawskim biurowcu
Q22 Workplace Solutions stworzyło przestrzeń „skrojoną na miarę” firmy. Na dwóch piętrach swoje miejsce znajdą zespoły pracujące w systemie agile. – Te kondygnacje to usystematyzowany kolaż małych biur, w większym ekosystemie przestrzeni wspólnych. Tak zwane „minibiura” zawierają trzy strefy: biurka, zamknięty za szkłem pokój do pracy w skupieniu lub wideo rozmów do 3 osób i strefę kreatywną do burzy mózgów – mówi Bogusz Parzyszek. Na trzecim i ostatnim piętrze, które zajmuje Allegro, znajduje się, przypominająca zielone podwórko
projekt: biuro
przed domem, recepcja. – Kierując się w lewo, wejdziesz do właściwego domu. Miniesz przedpokój z salami spotkań oraz miejscem z fotelami w amfiladzie, żeby w końcu dotrzeć do centralnego miejsca, do ogrodu zimowego i na podwórku, gdzie w strefie networkingowej możesz usiąść na trzepaku i niezobowiązująco porozmawiać – dodaje Parzyszek. Dla kogo? Choć wydaje się, że idea Activity Based Workplace nie jest przeznaczona do każdego rodzaju organizacji, eksperci widzą w niej ogromny potencjał. – Obserwowałem setki projektowanych przez nas – i nie tylko nas – biur. Widziałem i uczestniczyłem w dziesiątkach procesów transformacji do wersji ABW. Dziś jestem przekonany, że każda branża może pracować elastycznie. Nie każdego będę jednak przekonywał do pełnej wersji Activity Based Workplace, tzn. z systemem współdzielenia biurek, bo jest to bardzo złożony projekt i trudny w implementacji. Nie mam jednak wątpliwości, że długofalowo jest on opłacalny – przekonuje Bogusz Parzyszek. – Należy założyć też, że ABW jest inwestycją. Nie chodzi tylko o sam budżet na wykończenie biura, ale na cały zespół odpowiadający za projekt. Korzyści są duże i zaczynają się od większej produktywności, a kończą na mniejszej rotacji – dodaje. Kolejnym pytaniem jest, jakie są odczucia pracowników, którzy pracują w oparciu o model ABW. Eksperci przekazują bardzo optymistyczne dane. – W badaniach powdrożeniowych, które prowadzimy wśród naszych klientów, 83 proc. pracowników deklaruje, że nie chciałoby wrócić do poprzedniego biura, a 86 proc. lubi swoje nowe miejsce pracy. Ponadto pracownicy wskazują, że nowe biuro w porównaniu do poprzedniego lepiej wspiera pracę grupowo-projektową, sprzyja komunikacji, współpracy i dzieleniu się wiedzą – twierdzi Sylwia Pędzińska. Sukcesy idei Activity Based Workplace na polskim gruncie wróżą tej koncepcji świetlaną przyszłość, który bowiem pracodawca nie marzy o wydajnych, produktywnych i zadowolonych pracownikach?
38
Katarzyna Lisowska bsc franowo, fot. mat. pras.
projekt: biuro
Gra cieni 40 Nieczęsto się zdarza, aby architektura wnętrza idealnie współgrała z bryłą budynku – szczególnie jeśli budynek ma kształt kwadratu, a dziedziniec koła. Ten ciekawy efekt udało się uzyskać w warszawskiej siedzibie Allianz, przebudowanej przez Tétris według projektu Studio Quadra.
Biuro Allianz znajduje się w warszawskim biurowcu Topaz przy ul. Rodziny Hiszpańskich 1 i zajmuje powierzchnię 14 tys. mkw. Nowy układ pomieszczeń sprawił, że światła pochodzące z biura rozchodzą się promieniście na zewnątrz budynku, rozświetlając przy tym patio i przeciwległe ściany. Gra cieni tworzy ciekawy efekt wizualny. Rozbudowa na „żywym organizmie” Zakres przebudowy obejmował siedem pięter, każde o powierzchni ok. 1800 mkw., a także remont 14 holi windowych
oraz recepcji. – Skala zmian była duża, bo w efekcie nowej aranżacji do budynku Topaz przeszli pracownicy z innej lokalizacji. Potrzebowaliśmy zwiększyć powierzchnię użytkową o 40 proc. – mówi Mariusz Podbielski, menedżer administracji centralnej Allianz. Generalny remont był też trudnym zadaniem logistycznym dla Tétris, bo wszystkie działania były prowadzone w czynnym budynku. – Zespół Allianz liczy ponad 1000 osób, które każdego dnia przychodziły do pracy. Musieliśmy tak rozplanować etapy robót, aby rozlokowanie
pracowników i przeprowadzki z piętra na piętro były jak najmniej uciążliwe – mówi Krzysztof Marszałek, senior project manager, kierujący całą realizacją z ramienia firmy Tétris. Harmonogramy były rozpisane niemal co do godziny i nie mogło być żadnego spóźnienia. – Część prac, na przykład wyburzenia, realizowaliśmy nocami lub w weekendy, aby nie przeszkadzać zespołowi Allianz. Często pracowaliśmy w trybie 18-godzinym – dodaje Krzysztof Marszałek z Tétris. – Wpływ na szybkość działania miała świetna współpraca
projekt: biuro
z inwestorem. Sprawne podejmowanie decyzji i otwartość pozwoliły rozwiązywać problemy często w kilkanaście minut – podkreślają zgodnie inwestor i wykonawca. Dzięki temu przebudowa została zakończona w niecałe 14 miesięcy. – Niektóre etapy byliśmy w stanie wykonać nawet szybciej niż gdyby trzymać się twardych wytycznych – tłumaczy Mariusz Podbielski. Ze strony Tétris za aranżację wnętrza odpowiadało pięciu inżynierów, koordynujących prace zespołu liczącego chwilami 120 osób. Open space, ale kameralnie i przytulnie Nowe wnętrze miało być nowoczesne i miało zachęcać pracowników do współpracy. – Pomysł na open space wziął się z potrzeby zmiany kultury organizacyjnej, a także trendów, które wdrażane są w biurach Allianz na świecie – wyjaśnia Mariusz Podbielski z Allianz. Dziś 80 proc. powierzchni zajmowanej przez zespół stanowi przestrzeń otwarta, uzupełniana 4-5 salami konferencyjnymi
projekt: biuro
42
i kilkoma kuchniami na piętro. W większych kuchniach jest miejsce na około 20 osób. Poszczególnie części open space są przymykane ażurowymi i wysokimi przepierzeniami, które odgradzają od siebie zespoły pracowników. – Byłem olbrzymim przeciwnikiem open space’u, dopóki sam w nim nie usiadłem. Taka rewolucyjna zmiana w naszej
kulturze pracy sprawiła, że wszyscy z bardzo pozytywną energią przyjęliśmy to, co zrobiliśmy. Przemyślany projekt zniwelował fabrykę biurek, open space stał się kameralny i przyjemny – komentuje Mariusz Podbielski. Warunkiem akceptacji otwartej przestrzeni przez pracowników jest zadbanie o jej wyciszenie. – Zgodnie z projektem,
pozostawiliśmy otwarte stropy, wykańczając je designerskimi panelami akustycznymi. Zamontowaliśmy dużą liczbę elementów filcowych i drewnopodobnych, które sprawiły, że wnętrze stało się przytulne. Uwagę przyciągają też „ażurowe” ściany na korytarzach, imitujące drewno – tłumaczy Krzysztof Marszałek z Tétris.
projekt: biuro
Lina to jest coś, co łączy z życiem Ciekawy efekt dają w biurze linie świetlne, rozchodzące się promieniście na zewnątrz. – Tworzą harmonię wizualną – mówi architekt Anna Rębecka ze Studio Quadra. Promienie stały się motywem przewodnim w biurze, na nich oparto geometrię wnętrza. Ich odwzorowanie widać w rysunku wykładziny oraz innych elementach wykończeniowych. A wśród tych najważniejsze są liny. – Lina jest czymś, co łączy cię z życiem, wystarczy pomyśleć o wspinaczce, żeglarstwie czy bungee jumping – wyjaśnia Anna Rębecka. Symbolizuje jednocześnie najważniejszą z wartości Allianz – bezpieczeństwo. Motyw lin asekuracyjnych rozwinął się w pomysł rozciągnięcia lin na szklanych ściankach działowych. Tym samym stały się dominującym elementem aranżacji całej przestrzeni. Użyta we wnętrzu kolorystyka stanowi naturalne przedłużenie wartości firmy. Niebieskie tony wiążą się z wodą, czyli „życiem”, wokół którego skupia się tożsamość firmy ubezpieczeniowej. Granat symbolizuje powagę i autorytet, a błękit nieba ma stanowić źródło inspiracji i kreatywności. Paleta kolorów została tak rozszerzona, aby pomagać pracownikom orientować się w rozkładzie biura. Na każdym piętrze dominują dwie barwy, wzajemnie się uzupełniające w wykończeniach – jedna na prawo, druga na lewo od wejścia. Dzięki temu nie ma problemu
projekt: biuro
z identyfikacją piętra lub strefy tuż po wejściu do holu. Efekt końcowy w postaci dopracowanego w szczegółach designu wymaga zrozumienia i elastyczności w relacjach między architektem a firmą budującą wnętrze. – Pracując z Tétris, cały czas czułam, że gramy do jednej bramki. Mogłam skupić się na detalach, a nie rozwiązywać poważniejsze problemy – podkreśla Anna Rębecka. Wykonawca od początku do końca rozumiał, do czego
44
dążymy. Dla nas wszystkich było to priorytetem – dodaje. Sale do spotkań i… jogi Nowy design jest widoczny dla gości przede wszystkim w częściach reprezentacyjnych: na recepcji, w salach do spotkań oraz w tzw. showroomie. Centrum konferencyjne Allianz znajduje się na parterze, dzięki czemu goście z zewnątrz nie generują dodatkowego ruchu w ciągach komunikacyjnych biura. Tétris zbudował
tu kilka pokoi konferencyjnych, które można połączyć w jeden. Do wydarzeń w bardziej eleganckiej formule dostosowane jest foyer, gdzie na podestach czekają na gości stylowe kanapy. Pracownicy mają natomiast do swojej dyspozycji dużą liczbę pomieszczeń typu budki telefoniczne i po kilka sal konferencyjnych na piętrze, położonych przy recepcji. Na uwagę zasługuje piętro drugie, gdzie Tétris stworzył małe centrum relaksu. Są tu stół do tenisa stołowego,
tapicerowane meble z wygodnymi siedziskami i specjalna przestrzeń z konsolą do gier. Co tydzień odbywają się tu zajęcia z jogi. – Po przeprowadzce największym wyzwaniem była dla nas zmiana mentalna w zespole i nowy system pracy. Dziś wszyscy jesteśmy zadowoleni z open space, bo te przestrzenie są dostosowane do naszych zmieniających się potrzeb. Pod względem czasowym, jakościowym i finansowym projekt udał się w 100 proc. – podsumowuje Podbielski. Anna Liszka Fot: Tétris
projekt: biuro
Biuro z mocą porannej kawy
46
fot. adam grzesik
fot. adam grzesik
Kolorowe kontenery cargo czekające na rozładunek, rdzawe konstrukcje okrętów, wielkie przesuwne drzwi do hal stoczniowych, ale też dużo zieleni i elastycznej przestrzeni dopasowanej do potrzeb każdego. Takie jest biuro Nordea w Gdyni.
Zespół projektowy Workplace Solutions stanął przed wyzwaniem stworzenia najlepszego biura w Trójmieście. Wyzwanie rzuciła Nordea, która rozwija swoją strukturę w Gdyni, a przestrzeń do pracy traktuje jako narzędzie biznesowe i wizerunkowe. Organizacja zatrudnia obecnie 60 programistów i comiesięcznie poszerza swój zespół. Siedziba firmy Nordea zlokalizowana jest w gdyńskim kompleksie Tensor XYZ złożonym z trzech budynków. To miejsce pracy dla programistów, którzy zajmują się platformami i systemami informatycznymi spółek należących do grupy Nordea. Zakres projektowy objął 12 pięter o łącznej powierzchni 15 tys. mkw.
projekt: biuro
48
fot. adam grzesik
fot. adam grzesik
fot. adam grzesik
Dlaczego Seaport Office? Zespoły pracujące w systemie agile są jak małe drużyny jachtowe. Łączą się, aby osiągnąć cel w określonym czasie. Można powiedzieć, że 6-12-osobowe zespoły wraz z celami przemieszczają się od portu do portu. Wykazały to dwumiesięczne badania dynamiki pracy przeprowadzone przez Workplace Solutions. W ich trakcie prowadzono także obserwacje wykorzystania przestrzeni, wywiady z managerami, ankietę i warsztaty z obecnymi pracownikami, które pozwoliły dopracować tworzącą się równolegle koncepcję na przestrzeń. – We współpracy z programistami zaprojektowaliśmy specjalny, modularny system pokoi częściowo otwartych na korytarz – rozwiązanie podobne do wypracowanych we wcześniejszych projektach stref agile. Tu także każdy zespół ma dedykowaną mikrosalkę, wykorzystywaną do pracy w skupieniu lub wideokonferencji – opowiada Dominika Zielińska, managing partner w Workplace Solutions. Pomiędzy strefami zaprojektowano zintegrowaną z korytarzem przestrzeń do spotkań. – Nazwaliśmy ją strefą „Daily”. Służy do porannych sprintów (rodzaj
projekt: biuro
statusu) oraz kreatywnych spotkań ad hoc – wyjaśnia. Sale konferencyjne znajdują się na każdym piętrze, dodatkowo na parterze zlokalizowano dwie większe o nietypowym, nieformalnym charakterze. Jedna ma formę trybun, a druga to bar w kształcie litery “C” z różnej wysokości siedziskami. Gdynia inspiruje W procesie projektowym Workplace Solutions ważną kwestią było podkreślenie inspiracji Gdynią i jej unikatowym charakterem. Poszczególne piętra tematycznie odnoszą się do kluczowych elementów miasta. Piętro inspirowane stocznią nazywano „Portem Przeładunkowym”. Trzon jest niczym wielki statek, a obłożone blachą sale przy korytarzu nawiązują do wyładowanych kontenerów. Zakończyła się właśnie budowa portów: „Jachtowy, Rybacki i Wojenny”. Piętro, na którym pracuje kierownictwo, zaprojektowano w stylistyce przedwojennego gdyńskiego modernizmu. Multifunkcjonalny parter nawiązuje do Skweru Kościuszki i pobliskich stref. To serce firmy, do którego najłatwiej dotrzeć z innych
budynków. Każdy pracownik może tu popracować, odpocząć lub odbyć spotkanie czy szkolenie. Design i narracyjny charakter biura tworzą nie tylko elementy inspirowane stocznią takie jak kontenery, salki spotkań „eksport i import”, strefy przypominające dziób i rufę statku, ale przede wszystkim odpowiedni wayfinding i space branding. Systemy oznaczenia przestrzeni pozwalają ominąć sztuczne nazewnictwo pomieszczeń i ułatwiają komunikację. Wszystkie te elementy intuicyjnie wykorzystywane są przy porozumiewaniu się ze współpracownikami. Całość dopełniają przyciągające wzrok filmy ukazujące Gdynię i jej okolice z lotu ptaka. Wyświetlane są na ekranach w strefach wspólnych. – Zależało nam na tym, aby pokazać piękno regionu i sprawić, by architektura wnętrza była poszerzona o architekturę w wirtualnym wydaniu – tłumaczy Bogusz Parzyszek, założyciel Workplace Solutions i autor filmów. Niecodzienny widok spokojnie przesuwających się nadmorskich widoków czy kontenerów w porcie przyciąga silniej niż poranna kawa. Tak jak i całe to biuro. Anna Liszka
Najbardziej zielone biuro na świecie Bogusz Parzyszek, założyciel Workplace Solutions Od dawna zbieraliśmy dowody na to, że ludzie najlepiej czują się w miejscach, gdzie jest dużo zieleni. Z raportu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego wynika, że obecność roślin naturalnie wpływa na samopoczucie i wydajność pracy. W badania prowadzone przez Workplace Solutions zaangażowała się także Politechnika Warszawska, a wstępne wyniki pokazały, że czystsze powietrze i naturalne dla człowieka środowisko podnoszą satysfakcję i zaangażowanie. W biurze Nordea jest piętro, które nazwaliśmy „Kępa Redłowska”. Ten przepiękny rezerwat na klifie naturalnie wpisywał się w ideę. W przestrzeni mamy średnio trzy duże rośliny na osobę, które wybraliśmy zgodnie z wytycznymi NASA. Większość roślin posadzono w mobilnych donicach, dzięki czemu można je dowolnie przemieszczać.
design
Miłość do kwiatów ma we krwi – jego rodzina zajmowała się hodowlą roślin od 1904 roku. Gdy był dzieckiem, wolne chwile najchętniej spędzał w szklarniach. Dziś swój czas dzieli między Londyn a Warszawę, a materiałów do swoich dzieł szuka w... odpadach z zaprzyjaźnionych kwiaciarni. Kim jest Marcin Rusak? Artystą i rzemieślnikiem, który efemeryczność natury zamienia w meble.
50
Marcin Rusak. Człowiek, który zatapia naturę w meblach
foto: marcin rusak studio
design
II Jest Pan twórcą unikalnej techniki zatapiania naturalnych kwiatów w tworzywie, z którego wykonywane są designerskie przedmioty. Skąd pomysł na tego typu twórczość? Marcin Rusak: Pierwsza inspiracja pojawiła się po mojej wizycie na londyńskim targu kwiatów, gdzie zaobserwowałem, jak duża ich ilość pod koniec dnia jest wyrzucana. Zacząłem je zbierać i przetwarzać, eksperymentować z nimi. Wtedy zauważyłem, że często używamy natury jako inspiracji do tworzenia dekoracji, ale rzadko używamy w tym celu jej samej. Miałem poczucie, że istnieje logika w wykorzystaniu rzeczywistego materiału naturalnego - w tym przypadku kwiatów - jako źródła estetyki do tworzenia obiektów, które mają większe znaczenie. Głównym założeniem było opracowanie materiału, który ma właściwości starzenia się razem z nami. Można to porównać do takich materiałów, jak metal czy skóra, które wraz z procesem użytkowania zaczynają ujawniać pierwsze oznaki starzenia się. W materiale Flora, kwiaty zatopione w tworzywie pod wpływem czasu obkurczają się, ukazując srebrzystą poświatę wokół siebie - jest to wyjątkowo ciekawy proces, który dalej badamy w naszym studio. II Jak wygląda proces tworzenia? Wszystkie nasze obiekty są wykonywane tylko na zamówienie. Od zbierania, przetwarzania i suszenia kwiatów po obróbkę metalu - wszystko jest wykonywane ręcznie w długotrwałym i starannym procesie. Okres oczekiwania zależy od zamówienia, na większe obiekty czeka się nawet do 6 miesięcy. II Skąd Pan zdobywa materiał do swoich prac? Pan te kwiaty kupuje, zbiera…? Współpracujemy z zaprzyjaźnionymi kwiaciarniami w Londynie, które pozwalają na zbiór swoich odpadów – kwiatów, które nie nadają się już do sprzedaży. Są starannie zbierane, segregowane, suszone i poddawane specjalnym procesom, zanim trafiają do tworzywa. Kwiaty są bardzo dobrym medium do rozmowy o konsumpcji. Wszyscy je znamy, ale niewiele o nich wiemy. Staram się wykorzystywać naturę jako dekorację. Okazuje się, że coś uznane przez społeczeństwo za śmieć może przyczynić się do stworzenia zupełnie nowego produktu.
design
52
II Jest Pan miłośnikiem natury, czy wynalazku? Jestem miłośnikiem procesów i materiałów, przede wszystkim eksperymentowania z nimi i badania ich. To od nich zaczyna się cały proces twórczy i wokół tego też pracuje nasze studio. Natura także pojawiła się w moim życiu, choć w nieco bardziej ujarzmionej wersji. Moja rodzina zajmowała się hodowlą kwiatów od 1904 roku. Tradycja ta ustała krótko po moich narodzinach. Jednakże całe moje dzieciństwo to zabawy w opuszczonych szklarniach i kwiatowe historie spotykane na każdym kroku. Może stąd właśnie inspiracja do pracy z kwiatami. II Inspiracje. Co Pana napędza do działania: artyści i ich twórczość, czy sama natura? A może jedno i drugie? W mojej pracy najważniejsze są trzy zagadnienia: materialność, efemeryczność i wartość. To wokół tych trzech pojęć powstają wszystkie obiekty i projekty.
Proces projektowania zaczyna się zawsze od badania, rozległej analizy, pracy nad materiałem lub procesem. To właśnie materiał pozwala mi na najciekawsze eksperymenty i badanie tego, co najbardziej mnie interesuje. Najwięcej inspiracji przychodzi podczas nowych badań, pracy nad materiałem, dopiero później przychodzi pomysł na kształt i projekt. Żyjemy w materialnym świecie nasyconym przedmiotami, z którymi nie mamy znaczących relacji, większości po pewnym czasie nie potrzebujemy. Natomiast jesteśmy skazani na koegzystowanie z ich pozostałościami, czyli różnego rodzaju surowcami. Staram się uwzględnić w tych obiektach pierwiastek życia, który personifikując je, kreuje silniejszą więź pomiędzy użytkownikiem a przedmiotem. II Działa Pan w Londynie. Jak Pan tam trafił? Po ukończeniu kierunku na RCA (Royal College of Art – przyp. red.) w Londynie,
zdecydowałem otworzyć tam swoje studio. Materiał Flora był częścią mojej pracy dyplomowej i to właśnie tam powstały pierwsze obiekty. Na początku nad wszystkim pracowałem sam, teraz współpracuje z cudownym zespołem ludzi, którzy razem ze mną rozwijają studio. II Planuje Pan tam zostać czy może rodzi się pomysł powrotu do Polski? Z Polską jestem bardzo blisko związany zawodowo, przez ostatnie parę lat to tu odbywała się część mojej produkcji. Teraz jesteśmy w trakcie zakładania własnej produkcji w Warszawie. Swój czas dzielę między Londynem a Warszawą. II Gdzie trafiają Pana dzieła? Głównie do mieszkań, czy może również do biur, hoteli? Wszystkie zlecenia i obiekty są przez nas opracowywane indywidualnie z klientami - są to zarówno klienci prywatni, jak i duże biura projektowe, dla których tworzymy obiekty na specjalne zamówienie. II Jakie ma Pan plany na przyszłość? Rzeźba, meble, a może coś nowego? Dla mnie przyszły rok będzie związany z rzeźbą – eksperymentowaniem i tworzeniem nowych instalacji, dalszym zagłębianiem się w idee efemeryczności i materializmu, które są główną inspiracją do tworzenia nowych obiektów. Studio dalej będzie rozwijać się wokół procesów i materiałów - pojawią się nowe obiekty i nowe kolekcje. Teraz opracowujemy nową technologię pracy z metalem. Praca z tym tworzywem otwiera nas na nowy proces twórczy. Już teraz pracujemy nad nową kolekcją. Własna produkcja pozwoli nam na dalsze eksperymenty i prace nad nowymi materiałami. Dziękuję za rozmowę Katarzyna Lisowska
projekt: salon sprzedaży
Showroom zamiast tradycyjnego sklepu Światło, przestrzeń i wachlarz barw - zaprojektowany przez Roberta Majkuta Concept Store Dr Irena Eris w warszawskiej Galerii Mokotów przyciąga klientów i daje im znacznie więcej niż tylko możliwość zrobienia zakupów. foto: materiały inwestora
54
Multifunkcjonalność przestrzeni staje się wyzwaniem, jakiemu musi dziś sprostać architekt odpowiedzialny za projekt salonu w nowoczesnych galeriach handlowych. Jaki efekt można osiągnąć w przypadku organizacji miejsca o przenikających się wzajemnie funkcjach, pokazuje przykład Concept Store Dr Irena
Eris w warszawskiej Galerii Mokotów, zaprojektowany przez uznanego designera Roberta Majkuta. Szyty na miarę Salon został stworzony, by zaprezentować klientom całą ofertę marki Dr Irena Eris: zarówno szeroką gamę kosmetyków,
jak i pozostałe filary marki - Hotele Spa Dr Irena Eris oraz Kosmetyczne Instytuty Dr Irena Eris. – Nasz koncept zakładał stworzenie miejsca absolutnie unikatowego, stąd też decyzja o współpracy z uznanym projektantem, specjalizującym się w tworzeniu przestrzeni niestandardowych, a więc
projekt: salon sprzedaży
z Robertem Majkutem. Był to projekt trudny, bo każdy element został wykonany na specjalne zamówienie - od luster, poprzez meble czy półki. Wszystko zostało wymyślone od początku i „uszyte na miarę” - mówi Wiktoria Brzozowska, dyrektor marketingu w Laboratorium Kosmetycznym Dr Irena Eris. Punktem wyjścia do aranżacji 100 mkw. przestrzeni w strefie „design galery” centrum była właśnie multifunkcyjność wnętrza, które miało stać się miejscem wizerunkowym dla całej firmy. – Coraz częściej odchodzi się od celów czysto komercyjnych, a tworzy miejsca, które mają manifestować jakość produktu, wartości marki, gdzie zaprasza się klientów, aby zaprezentować skalę swojej aktywności – mówi Robert Majkut, designer odpowiedzialny za aranżację i finalny efekt prestiżowego przedsięwzięcia,
jakim jest najnowszy Concept Store Dr Irena Eris. Trzy obszary Powierzchnia salonu została podzielona na trzy obszary. Pierwszy to część ekspozycyjna, gdzie klient może zapoznać się z ofertą kosmetyków kolorowych i wraz z konsultantem szczegółowo omówić ich działanie lub też wypróbować na miejscu testery poszczególnych preparatów czy linii kosmetycznych. Druga część to strefa diagnostyczna, gdzie można przeprowadzić profesjonalne badanie skóry za pomocą najnowocześniejszych urządzeń, stosowanych w kosmetologii, a kolejna, tzw. „kolorowa” czyli strefa makijażowa. – Design tego showroomu jest pomyślany, tak by podkreślał funkcję każdej z wydzielonych części, czy
to prezentacyjnej, handlowej, czy też diagnostycznej i make-upowej. Jest także wzbogacony o systemy elektronicznej komunikacji pomagające doświadczyć produkty, których w salonie nie ma, jak np. ofertę hoteli i SPA działających w całej Polsce – mówi Robert Majkut. Concept Store Dr Irena Eris w Galerii Mokotów to projekt pilotażowy. Czas pokaże jak zostanie przyjęty przez rynek i klientów i czy powstaną kolejne tego typu placówki w Polsce. Joanna Budzaj
projekt: restauracja
foto: materiały inwestora
Amerykański klimat, śląskie jadło 56
Pomysł otwarcia restauracji kiełkował w głowach twórców Śląskich Kamienic od dawna. Gdy tylko ogłoszono przetarg na lokal po dawnej jadłodajni na katowickim Nikiszowcu, Ofka Piechniczek i Kamil Kita od razu podjęli decyzję o kupnie. I to był strzał w dziesiątkę. Choć Śląska Prohibicja działa dopiero od grudnia 2017 roku, trudno zająć w niej stolik bez rezerwacji. Gości urzeka m.in. wnętrze – balansujące na pograniczu speakeasy, klimatu lat 20. XX wieku i współczesnego eklektyzmu. Śląska Prohibicja znajduje się na katowickim Nikiszowcu, w zabytkowej, ponad 100-letniej kamienicy. Kiedyś w budynku mieścił się hotel robotniczy dla górników, następnie przez 20 lat znajdowała się w nim restauracja SITG. Gdy w 2016 roku lokal został wystawiony na sprzedaż, zainteresowali się nim właściciele Śląskich Kamienic – spółki nabywającej kamienice w ścisłych centrach śląskich miast, które następnie są remontowane i przeznaczane na sprzedaż lub wynajem. - Doskonale wiemy, że lokalizacja jest podstawą sukcesu. Zabytkowe osiedle górnicze w Katowicach zawsze przyciągało turystów i przyjezdnych. W ostatnich latach popularność tego miejsca bardzo wzrosła. Klimat i czar tej przestrzeni jest nieporównywalny z niczym innym – mówi Ofka Piechniczek, prezes zarządu Śląskich Kamienic. Właścicielka spółki przyznaje, że pomysł na własną restaurację pojawił się w jej głowie już dawno. - Kto nie marzy o otwarciu
restauracji z filmową atmosferą, w której przy pysznym jedzeniu tłumy gości będą leniwie spędzać swój wolny czas? Nasze marzenie ziściło się, a nawet przerosło oczekiwania! – mówi. Co jest tak niezwykłego w Śląskiej Prohibicji? Wystarczy zajrzeć do środka, a odpowiedź pojawi się sama. Gramofony, fortepian i książki Choć lokal kupiono w maju 2016 roku, oficjalne otwarcie nastąpiło dopiero 4 grudnia 2017 roku. Przez cały ten czas, zarządcy Śląskich Kamienic skrupulatnie przygotowywali koncepcję wystroju przyszłej gastronomicznej perły Nikiszowca. To Ofka Piechniczek i Kamil Kita, dyrektor finansowy spółki, osobiście, bez pomocy doradców, wybierali meble, tkaniny, materiały oraz najmniejsze dodatki do wnętrza Śląskiej Prohibicji. Jednakże najważniejszym ich zadaniem było stworzenie miejsca o wyjątkowym klimacie przypominającym czasy Złotej Ery Hollywood. - Chcieliśmy
stworzyć miejsce, w którym powrócimy do najlepszych standardów spędzania wolnego czasu, znanych z opowiadań naszych dziadków. Czasu knajp, w których bawiono się do białego rana przy dźwiękach muzyki na żywo – podkreśla Ofka Piechniczek. Koncept muzyki na żywo w Śląskiej Prohibicji był jednym z fundamentalnych założeń programu. Aby móc go zrealizować, spółka musiała znaleźć nieruchomość o względnie dużych rozmiarach. I udało się - Śląska Prohibicja ma ponad 750 mkw., na których znajduje się 5 sal dla ponad 200 gości. W głównym pomieszczeniu znajduje się scena dla muzyków ze specjalnie sprowadzonym z USA fortepianem. - Nie lada wyzwaniem była strona artystyczna, która wymagała specjalnej aranżacji zarówno samej sceny, jak i całej restauracji. Również sprzęt muzyczny musiał zostać dobrany do powierzchni i charakteru miejsca – mówi Ewa Kleczkowska, menedżer Śląskiej Prohibicji.
projekt: restauracja
Oprócz fortepianu, w restauracji znajduje się również odziedziczone po poprzednich właścicielach pianino, a także kilka gramofonów. W wielu zakamarkach lokalu można znaleźć wyszukane w antykwariatach książki oraz płyty winylowe. Zarządcy Śląskiej Prohibicji podkreślają, że inspiracją do wnętrz restauracji były przede wszystkim lata 20. XX wieku. – Najmocniejsze punkty świadczące o epoce to ścianka z retro gadżetami do robienia zdjęć, bar w stylu speakeasy z awangardową tapetą w kolorowe ptaki oraz lustra w ręcznie kutych ramach w każdej z łazienek – wylicza Ewa Kleczkowska. Jednakże Śląska Prohibicja to również eklektyzm. – Stoły, przy których siedzą goście, zostały sprowadzone z Holandii. Składają się z bardzo solidnej, żeliwnej podstawy oraz kilku rodzajów drewnianych blatów. Uzupełnieniem zróżnicowanych krzeseł są pikowane sofy w dwóch kolorach. Dodatki, takie jak rzeźby ryb, statków, czy
też koni zostały skrupulatnie wyszukane w antykwariatach przez naszą prezes i dyrektora finansowego. Restauracja to połączenie starego i nowego – dodaje menedżer Śląskiej Prohibicji. Wśród nowoczesnych elementów wystroju należy wymienić szafę na wina, industrialne, punktowe oświetlenie oraz drewniany regał na jednej ze ścian, który stanowi tło dla artystów stojących na scenie. Jedno jest pewne – mieszanka atmosfery USA z czasów prohibicji ze śląskim klimatem roztaczającym się wokół stworzyła unikalny lokal co najmniej na skalę regionu. Co się podaje w restauracji o takim wystroju w sercu Katowic? Odpowiedź nie jest oczywista, aczkolwiek potwierdza przywiązanie właścicieli Śląskich Kamienic do regionu - dania kuchni śląskiej. I to serwowane nie przez byle kogo, bo przez zwycięzczynię 5. edycji programu MasterChef, Magdalenę Nowaczewską. W karcie potraw restauracji znajdziemy żur, roladę,
kluski śląskie, golonko czy też krupniok. Twórcy podkreślają, że menu zostało stworzone z myślą o regionalnych produktach oraz ich czasowej dostępności. I znów koncept się sprawdził. – Ciepły wystrój, pyszne menu opierające się na świeżych produktach oraz dobre ceny przyciągają do nas klientów nie tylko z najbliższej okolicy, ale też z innych dzielnic Katowic – mówi Ofka Piechniczek. Co dalej? Za sukces restauracji odpowiada niepowtarzalny wystrój lokalu pełnego słońca, dopracowane menu oraz ciekawy, pełny muzycznych wydarzeń program. Taki początek restauracyjnej przygody może napawać twórców Śląskich Kamienic optymizmem. Ofka Piechniczek dyskretnie zdradza swoje plany. – W sekrecie powiem, że chodzi nam po głowie otwarcie jeszcze jednej restauracji. Ale to jeszcze nie w tym roku – mówi. Katarzyna Lisowska