Property magazine 03 2016 small samo design

Page 1

nr

52

Postawa „design-zombi” do niczego nie prowadzi

58

85

82

76

68

Kobiety polskiej architektury

Wieżowce z pazurem

Biuro szkłem malowane

Polscy designerzy na fali

Kowal, który zamiast młotka używa informacji

62

Krok dalej od „coworkingu”? To „cocreating”

2


52

Postawa „design-zombi� do niczego nie prowadzi


oko w oko

Postawił na własne biuro. I nigdy tego nie żałował – dziś projektuje dla wiodących producentów mebli w kraju i za granicą. Jednocześnie podkreśla, że postawa „design-zombi” – człowieka, który jest sfokusowany tylko na byciu designerem – do niczego nie prowadzi. Rozmawiamy z Krystianem Kowalskim.

II  Studiował Pan w Warszawie i Londynie. Zdobywał doświadczenie w pracowniach polskich i zagranicznych. Jednak wybrał Pan stolicę i własne biuro. Jak to się zaczęło?

*

Krystian Kowalski Urodził się w Warszawie w 1982 roku, w rodzinie artystów. Ukończył projektowanie produktu w Royal College of Art w Londynie (MA 2010) oraz Wydział Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (MA 2007). Doświadczenie zawodowe zdobywał, pracując w studiach projektowych w Warszawie, Łodzi i Mediolanie. W Studio Bellini stosował metodologię opartą na tworzeniu prototypów. W latach 2009-2013 współtworzył Kompott Studio, nominowane do FX International Interior Design Award (2010) w kategorii Breakthrough Talent of the Year. Od 2013 roku prowadzi w Warszawie pracownię projektową Krystian Kowalski Industrial Design. Jego prace pokazywane były między innymi na wystawach w Mint Gallery w Londynie, MOCAK w Krakowie oraz na Mediolańskim Triennale, a także publikowane w najważniejszych pismach branżowych.

<  Foto: Max Zieliński >  Nordic, Foto: Weronika Trojanowska

Wszystko zaczęło się od studiów na warszawskiej ASP. W ramach nauki wyjechałem na rok do Mediolanu. Wiedziałem, że same studia nie wystarczą, najważniejsza jest praktyka. Pukałem do drzwi mediolańskich pracowni i tak trafiłem do Bellini Studio. Tam zdobyłem cenne doświadczenie. Dostałem propozycję zatrudnienia, ale zbiegło się to z obroną pracy magisterskiej na warszawskiej ASP. Postanowiłem wrócić do kraju, aby zakończyć studia. Po obronie sprawy szybko się potoczyły. Mój dyplom (kolekcja mebli Trim) był jednocześnie pierwszym wdrożeniem. Epizody praktyk – czy to w warszawskich, czy łódzkich pracowniach – dały mi obraz tego, jak wygląda praca w Polsce. Później pojawił się Londyn, gdzie ukończyłem

projektowanie produktu w Royal College of Art. To były kroki, których nie planowałem,ale przychodziły same, wraz z szukaniem możliwości rozwoju. W latach 2009-2013 współtworzyłem Kompott Studio z Mają Ganszyniec i Pawłem Jasiewiczem. Warszawa na stałe pojawiła się w moim życiu po 2010 r., kiedy po pobycie w Londynie stwierdziłem, że polski design ma potencjał. Warszawa i Polska wydawały mi się atrakcyjne, choć nie był to potencjał zdefiniowany. W tamtym czasie założenie pracowni było ryzykowne, ponieważ przykładów współpracy producentów z designerami nie było wiele. II  Stąd pomysł, aby wspólnie założyć studio? Z Mają i Pawłem znaliśmy się ze studiów i to nawet bardziej z naszych doświadczeń zagranicznych niż polskich. Było w nas przekonanie, że mamy do powiedzenia coś innego niż wszyscy. Więcej w tym było entuzjazmu niż zdrowego rozsądku i planowania. Nasz wyjściowy plan był taki: razem będziemy działać sprawniej i staniemy się bardziej widoczni. Założyliśmy, że suma naszych projektów i ich potencjału będzie większa. To było proste założenie, które się sprawdziło. W pojedynkę byśmy tego nie osiągnęli. To była podstawa tego, aby utrzymać się


<

stół Anvil z krzesłami Ripple, Foto: Ernest Wińczyk

>  Comforty, Foto: Ernest Wińczyk

54

w zawodzie. W tym czasie trudno było nawet znaleźć pracę u kogoś…. najwyżej w szeroko pojętej branży kreatywnej. I tak naprawdę poszło nam… łatwo. W pierwszych latach mieliśmy duże zainteresowanie mediów i ogólnie tzw. środowisk kulturotwórczych. Dzięki temu zaczęli nas dostrzegać producenci, choć początkowo podchodzili do nas nieufnie. Cały czas szukaliśmy wdrożeń, a nawet robiliśmy projekty na własną rękę, o których zaczęło się robić głośno. To wtedy zaczęto zauważać polski design. II  Sporym sukcesem okazała się współpraca z firmą IKEA. Jak do niej doszło? IKEA sama się do nas odezwała. Zaprosili nas na workshop, którego celem było stworzenie nowej kolekcji. To było dla nas niesamowite wyróżnienie, ale sami do końca nie wiedzieliśmy, jak będzie to wszystko wyglądać. Okazało się, że zaproszono nas do kolekcji PS i wspólnie zaprojektowaliśmy kilka rzeczy. Sam proces był rozłożony w czasie. To specyfika kolekcji PS. Ideą była ko-kreacja, czyli współpraca zarówno z różnymi projektantami IKEA, jak i zewnętrznymi, tak aby się mieszały pomysły i następowała wymiana myśli. Oczywiście ten finalny projekt był już indywidualny. Potem była praca na odległość, co jest typowe dla pracy dzisiejszych projektantów. Rozmowy techniczne odbywały się przez ekran komputera. Finalnie wszedł nasz projekt sekretarzyka. To był namacalny sukces, ale trwało

to bardzo długo. Gdy sekretarzyk pojawił się na rynku, my już byliśmy zdecydowani pójść własnymi ścieżkami i indywidualnie wypowiadać się w designie. II … i założył Pan własną pracownię. Nigdy Pan nie żałował decyzji o powrocie do Polski i prowadzeniu tu biznesu? Nigdy nie żałowałem. Udało mi się poukładać sprawy osobiste. Mam żonę, dziecko i tzw. spokój ducha. To jest dla mnie najważniejsze. Postawa „design -zombi”, człowieka, który jest sfokusowany tylko na byciu designerem, do niczego nie prowadzi. W Polsce mamy wielu producentów, nie ma ich na taką skalę np. w Londynie. Dodatkowo dostęp do najnowszych technologii jest de facto taki sam, a może i większy. W Polsce bez problemu znajdę prawie każdego wykonawcę i to w odległości do 200 km od Warszawy – miejsca, w którym prowadzę studio. Te firmy są w stanie dać mi taką technologię, jakiej w danej chwili potrzebuję i wykonać mebel na światowym poziomie. Dzięki temu uczę się pod względem technologii naprawdę wiele. Nie jest to absolutnie wiedza książkowa, bo mogę obserwować cały proces. To niezwykle istotne i tak naprawdę rzutuje na moją pracę. Dla mnie bowiem nowe projekty to wyjście od technologii. Polska przez te kilka lat niesamowicie się rozwinęła. Miasta nabrały charakteru, sami mieszkańcy się zmienili. Pojawił się świadomy konsument, który wie, czego oczekuje. To system naczyń

połączonych. Na początku oczywiście nie było łatwo. Był czas, że chciało się więcej. Jednak niczego nie żałuję. Nawiązałem dobre kontakty z firmami. I tak naprawdę razem sobie pomogliśmy –więc był to układ fair. II  Wspomina Pan, że nie było łatwo, choć udało się Panu dość szybko wdrożyć projekty. Owocna okazała się współpraca np. z marką Comforty… Tak, z firmą Comforty zrobiłem parę projektów kontraktowych. Od kilku lat współpracuję też z marką NOTI dla której zaprojektowałem krzesła Prizm i Nordic. Obecnie współpracuję z marką MDD, dla której przygotowuję meble na targi Orgatec w Kolonii,


oko w oko

a sama firma otwiera się na nowe kierunki. Moje meble dla Comforty miały być uniwersalne, czyli zarazem kontraktowe i domowe. Były tak projektowane, aby miały różne wersje. I tak np. fotel Oyster jest w wersji tapicerowanej z kołderką, ale na nodze aluminiowej. Może też być wersja z poduszką na metalowej nodze rurkowej, która ma zupełnie inny charakter. Te wersje zmieniają ten fotel na tyle, że może pasować raz do przestrzeni publicznej, a innym razem domieszkania – w zależności od potrzeb. To była strategiczna decyzja marki, bowiem firma była znana z mebli domowych i działania w kontrakcie były ograniczone. Tak samo jak system Anvil – uniwersalne rozwiązanie do przechowywania i organizacji przestrzeni. System stolików i regałów

w przyszłości uzupełnionych o funkcjonalne szuflady, wręcz stworzony do biura, bo modułowy, składa się na płasko, można go złożyć w dowolne konfiguracje. Odpowiada na potrzeby współczesnego biura. System jest oparty na sześciokącie, co jest ciekawe też w przestrzeni domowej. Często jest tak, że niestety w meblach biurowych spotykamy się z okrojeniem kształtów.

domu niż biura. Chciałbym to zmienić. Przecież w biurze spędzamy wiele godzin, więc dobrze byłoby,gdybyśmy byli otoczeni dobrze zaprojektowanymi przedmiotami, a nie przypadkowym zestawem mebli. Niech to wyrafinowanie trafi też do naszych biur.

II  Prostota w źle rozumianym znaczeniu?

II  A jak układa się Panu współpraca na linii projektant-producent? Czy polscy producenci mają świadomość, że warto współpracować z designerami?

Tak, bo jak pojawiają się półki, to je robimy zazwyczaj z prostokątnego przekroju. Natomiast ja szukam w tych projektach wyrafinowania. Przywiązujemy zazwyczaj większą wagę do wyboru mebli do

Mam naprawdę wielkie możliwości do robienia dobrych projektów. To nie jest współpraca oparta tylko na kompromisach. Jest obopólna otwartość i relacje partnerskie. Sześć lat temu, kiedy założyłem pracownię,


<

56 producenci wiedzieli, że warto współpracować z projektantami, choć była to dość „mglista” wiedza. Obecnie producenci mają pełną świadomość tego, że warto współpracować z projektantem i jest to tożsame z decyzją, że robimy swoje wzory. A więc nie próbują już podglądać i sami projektować. Widzę u nich wyraźną świadomość potrzeby specjalistów i chęć budowania własnej marki. II  Ale jednak dużo się mówi o tym, że polskie firmy meblowe nie budują brandu, są zazwyczaj podwykonawcami dla dużych marek zagranicznych. Polscy producenci sprzedają na świecie – to się naprawdę rozwinęło. Polskie firmy przestały mieć kompleksy, bo mamy technologię i odwagę, żeby jej używać. Już teraz pokazują się na największych targach w Europie. I nie widać różnic w produktach, bo są na światowym poziomie. II  Czyli wszystko jest na dobrej drodze? Spodziewam się, że za kilka lat polskie marki będą jeszcze bardziej widoczne

w świecie. Producenci mają w tej chwili już wszystko – technologię, specjalistów i projektantów. Mają pole do popisu. Oczywiście nie jest tak do końca różowo… Nie wszyscy mają odwagę tworzenia własnej marki, czegoś na przyszłość. Mówi się od dawna o tym, że jeśli biznes producencki przesunie się dalej, na Wschód, ze względu na koszty pracy, trzeba będzie te moce produkcyjne zagospodarować – jedną z tych dróg może być budowanie własnego brandu. I sądzę, że coraz więcej będzie polskich firm, które będą chciały zaistnieć z własną marką. II  Wybiegając w przyszłość... Czy są marki, z którymi chciałaby Pan pracować? Pewne marki obserwuję i widzę, że mają ogromny potencjał. Oglądam ich portfolio,czasem patrzę krytycznym okiem, choć w głębi serca im kibicuję. Skupiam się na bieżących relacjach z firmami, z którymi współpracuję. Raczej funkcjonuje to tak, że sami producenci wyszukują w moich projektach to, co im się podoba, wpisuje się w filozofię ich marki i według nich ma potencjał. Współpraca z producentami to

fotele Oyster, Foto: Ernest Wińczyk

zbieg okoliczności. Projektant nie ma nawet w 50 proc. na to wpływu. To nie jest pukanie do drzwi. Raczej to firma przychodzi, bo widzi coś interesującego, potencjał i korzyść z tej współpracy. Oczywiście oni muszą znać projektanta, muszą mieć przekonanie, że widzą coś dobrego w jego projektach. II  Spotkałam się z tym, że niektórzy architekci pukają do drzwi inwestora z propozycją współpracy. Designerzy tak nie robią? To też jest pewna droga. Jeśli ma się projekt, który idealnie pasuje do tej marki, to warto to pokazać i trzeba tak robić. Jednak z moich doświadczeń wynika, że to nie działa. Nie ma zwrotu z takich inwestycji. Może ta strategia działa u architektów. Trzeba skupić się na tym, co się robi teraz. Dzisiejsza współpraca najlepiej zaprocentuje w przyszłości. Dzięki dobrym projektom przyjdą do nas klienci i producenci. Dziękuję za rozmowę, Anna Liszka



Kowal, który zamiast młotka używa informacji 58 Twórca rewolucyjnej technologii FiDU, pierwszego na świecie rolowanego profilu stalowego oraz designu... do pieczenia. Kultowym jego produktem jest stołek Plopp – polski ludowy obiekt pompowany powietrzem. Teraz Oskar Zięta pracuje nad wielkimi rzeźbami.

II  W Warszawie stanie Wir? Tak, w budowanej na warszawskiej Białołęce Galerii Północnej. Produkujemy właśnie elementy rzeźby. Ma być gotowa na przełomie września i października 2016 r., ale otwarcie galerii dopiero w przyszłym roku. Inwestor zgłosił się do nas, bo stwierdził, że robimy różne ciekawe rzeczy. Zaproponowaliśmy konstrukcję, która stanie w niewielkiej sadzawce i będzie przypominać rzeczny wir. Nasze pofalowane stalowe profile wykonane w technologii FiDU, czyli wolnej deformacji metalu wewnętrznym ciśnieniem, wiją się na różnych wysokościach niczym strumienie wody. Zrobiliśmy kilka

prototypów. Największy, który liczył trzy metry, urzekł inwestora, bo dostrzegł on, że to nie są rury, tylko bardzo charakterystyczne profile. Docelowo rzeźba będzie 24-metrową konstrukcją. Współpracujemy z artystą z Hiszpanii, który ma opracować jej iluminację. II  Oskar Zięta zadebiutuje w galerii handlowej? Tak. Dla mnie to dobrze. Jesteśmy młodą firmą, działamy dopiero sześć lat na rynku i potrzebujemy takich wydarzeń, by zdobywać nowe rynki zastosowania naszych obiektów. A można z nich robić fasady, pawilony wystawiennicze i rzeźby.

II  Czy Wir odróżni Galerię Północną od innych? Ma przede wszystkim skusić ludzi do tego, aby wchodzili na wyższe piętra. Będą mogli podziwiać rzeźbę z różnej perspektywy. Dla mnie Wir jest manifestem, który ma pokazać inwestorom, jakie możliwości ma FiDU. II  Zatem FiDU potrafi zmieniać przestrzeń publiczną? Chciałby pan, aby Ploppy stanęły na przykład w parkach? Nie zależy mi na tym. Ważniejsze dla mnie jest to, aby zmieniło się podejście inwestorów i urzędników. To się zaczyna już dziać.


oko w oko

Mamy nadzieję, że rzeźba stanie się ikoną miasta. Samorządy chcą się dzięki temu wyróżnić. Wiedzą, że trzeba inwestować w przestrzeń publiczną i na przykład we Wrocławiu w ostatnim czasie wiele zrobiono. II  Trochę dzięki Panu, bo tam stanie kolejna Pana rzeźba, choć miasto zrobiło olbrzymie inwestycje, a wy uczestniczycie w tych zmianach. Pod koniec roku zaprezentuję Nawę na Wyspie Daliowej. Zaczęliśmy już produkcję jej elementów. Koncepcja i bryła nawiązują do gotyckich sklepień, podobnych do tych z pobliskiego kościoła czy zabytkowej hali targowej. Generalnie lubimy

łuki, bo są idealne dla lżejszych konstrukcji, a ja jestem zakochany w ultralekkości, czyli – jak w naturze – w mądrym i zrównoważonym używaniu materiału. II  Czyli Nawa też się będzie składać z dopasowanych elementów deformowanych w technologii FiDU? Tak, ale równie trudny jak i cały proces jest transport, ponieważ łuki mają po siedem metrów wysokości. Nie da się ich przewieźć lądem. Popłyną barką przez trzy śluzy na Odrze. Widok zapowiada się spektakularnie, bo w tle będą się pasły żyrafy, a po drzewach skakały małpy z pobliskiego zoo.

II  Jednak przed montażem Nawy trzeba zrewitalizować Wyspę Daliową? Owszem, współpracujemy z ISBA Architekci z Wrocławia. Zainspirował nas High Line, czyli zielone estakady, element rewitalizacji linii kolejowej biegnącej przez 22 kwartały industrialnej części Nowego Jorku. Zależy nam, aby ta rzeźba stanęła w pięknym miejscu, w otoczeniu zieleni, ale przypominającej bardziej łąkę niż miejski trawnik z krzewami. II  Wir i Nawa nie są pana pierwszymi dużymi rzeźbami. Zbudował Pan przecież olbrzymią konstrukcję na


dziedzińcu londyńskiego Victoria and Albert Museum. Była to raczej instalacja i manifest technologiczny pierwszego na świecie rolowanego profilu stalowego.

60

II  Który powstał przez przypadek? Raczej z potrzeby. Mieliśmy w Ogrodzie Madejskim zaprezentować największą konstrukcję, jaką zdołamy, ale się okazało, że nie da się dużych elementów wnieść przez wąskie drzwi. Dlatego stworzyliśmy rolowane profile, które można rozwinąć zwykłą pompką do roweru. II  Ludzie kupują wasz profil rolowany? Sprzedaje się bardzo dobrze. Ma tylko 1,2 m długości, i jest to wersja limitowana, bo założyliśmy, że udostępnimy jedynie pierwszy kilometr. Jeszcze nie osiągnęliśmy tego rezultatu. Traktujemy go jak cegiełkę, która nas wspiera finansowo. Prezentuje też FiDU innym ludziom, bo wiele mówi o naszej produkcji. II  Podobnie jak Hot Pin & Hot Heart, czyli design do pieczenia? Dokładnie. Małe metalowe płytki w kształcie okrągłego placka lub serduszka, zaimpregnowane odpowiednią substancją, w zwykłym piekarniku rozgrzanym do 200 stopni wyrastają do trójwymiarowego elementu. Każdy sobie może je sam „upiec” na pamiątkę. Są to proste manifesty, którymi chcemy ludzi zainteresować. Pracujemy nad tą technologią od dwóch lat. Jest nam potrzebna przede wszystkim do naszych kosmicznych badań. Budujemy konstrukcję do anteny promu kosmicznego, ale też rozważamy możliwość budowy baz kosmicznych, bo rozmiary rakiety pozwalają

przetransportować zwinięty profil o długości do czterech kilometrów. II  Ale macie też nietypowe zlecenia? Dla szwajcarskiej oczyszczalni wody pitnej budowaliśmy statki dla żab. Chodziło o to, żeby się nie topiły i podczas napowietrzania zbiorników mogły wskoczyć na coś w rodzaju pływającego podestu. Wymyśliliśmy konstrukcję przypominającą wielką rzęsę wodną. Zbudowaliśmy też wiatrak i prototyp mostu. Współpracujemy też z polskimi pracowniami architektonicznymi. Robimy sporo rzeczy m.in. dla Medusa Group, JEMS czy Ultra Architects. II  W końcu Pan też jest architektem. Udało się Panu zaprojektować na przykład dom? Po studiach pracowałem w Szwajcarii w biurze architektonicznym i nasz zespół zaprojektował apartamentowiec w Sankt Moritz. Ale zraziłem się do tego zawodu, bo współpraca z inwestorami nie zawsze jest łatwa. II  I zajął się Pan metalem. Trochę jak Pana dziadek i pradziadek, którzy byli kowalami. Tak, ale oni pracowali młotem, a my informacją. Jesteśmy więc kowalami 4.0, bo pracujemy w przemyśle 4.0, który używa informacji do produkowania. Projektujemy od razu w technologii, którą dobrze poznaliśmy, nie dobieramy jej do stworzonego projektu. Odrzuciliśmy zupełnie masową produkcję i skoncentrowaliśmy się na maszynach robiących produkty dopasowane. II  Jak Ploppy? One są pierwszym unikatem produkowanym seryjnie. Żaden stołek nie wygląda


oko w oko

tak samo, bo jest efektem „kontrolowanej utraty kontroli”. Nadmuchiwany metal za każdym razem przybiera inny kształt. Możemy mu dać większą szansę do samowolnego formowania, bo przedtem go dobrze poznaliśmy. Praca w technologii kontrolowanej utraty kontroli jest wyzwaniem. Tym bardziej że my nie wtłaczamy materiału do matryc, bo ich nie mamy. Poza tym jak wysyłamy w świat, to płaskie elementy, co zajmuje mniej miejsca. Wydmuchiwane są na miejscu przez nasze ekipy. II  Jak się wpada na pomysł, że można nadmuchać metal? Inspirowaliście się może zwierzętami, które się puszą jak ptaki albo nadymają jak ropuchy? W naszej pracy jest dużo bioniki, a ja rzeczywiście w dzieciństwie oglądałem masę filmów przyrodniczych. II  Lubi Pan też naturalne materiały? Szczere, takie jak miedź i stal. Nie stosujemy np. chromu, bo to podróbka stali nierdzewnej. Produkujemy też stoły z blatem z drewna kauri, które ma 45 tys. lat, albo z blatem karbonowym. Uwielbiam też rzeczy, które się starzeją naturalnie. Na przykład drewniane stoły z naszej marki Pakiet są surowe, a nie lakierowane. Nawet ostatnio przekonałem żonę do tego, żeby nie czyściła przesadnie blatu po rozlanej herbacie czy kawie. Ta plama jest widoczna tylko na początku, a potem zalewa ją druga i tak się układa historia życia tego mebla i jego właściciela. Poza tym miejsca, przy których się zazwyczaj siedziało, są po latach rozpoznawalne i stają się sentymentalnym świadectwem. II  Ile jest Oskara Zięty w firmie, którą stworzył? Sukces zawdzięczamy ciężkiej zespołowej pracy, mojej rodziny i współpracowników. Podzieliliśmy się na teamy, ale nadzoruję każdy z nich. Jest Oskar Zięta artysta, marka Zieta i studio Zieta Prozessdesign, choć w sumie takie definiowanie w architekturze czy sztuce jest niemądre. Działa po prostu grupa kreatywnych ludzi, którzy potrafią pewną myśl przetworzyć na piękny obiekt. Dziękuję za rozmowę, Grażyna Kuryłło


62

Krok dalej od „coworkingu”? To „cocreating” Takiego miejsca do pracy jeszcze w Polsce nie było. To przestrzeń spotkań, wymiany pomysłów oraz doświadczeń przedstawicieli różnych światów – korporacji, małych i średnich firm, start-upów oraz freelancerów. A wszystko to w niepowtarzalnym i designerskim otoczeniu. Witamy w The Brain Embassy.


pomysł na biuro

W przestrzeni wspólnej, aby podkreślić jej wielofunkcyjność i różnorodność, zastosowano produkty z całego portfolio Kinnarps oraz współpracujących z nim marek. Oprócz mebli Kinnarps dostarczył panele akustyczne podnoszące walory użytkowe dużej i otwartej przestrzeni.

Inwestora, architekta i dostawcę The Brain Embassy – przestrzeni do wynajęcia oferowanej zarówno firmom, jak i freelancerom – połączyła wizja stworzenia biura przyszłości z prawdziwego zdarzenia, zgodnie z aktualnymi trendami. Przeniesiono tu globalne trendy na polski rynek i wprowadzono pojęcie coworkingu na wyższy poziom. W efekcie powstał pierwszy w Polsce „cocreating”. – To przykład pierwszego modelowego cocreatingu. Udowodniliśmy, że tylko podczas zderzenia różnych światów można stworzyć nową jakość – mówi Katarzyna

Bobowska-Caruso, Strategy & Development Director, Adgar Poland. The Brain Embassy to blisko 1,7 tys. mkw. powierzchni, na której znajduje się 250 stanowisk pracy – 140 w otwartej przestrzeni oraz 110 w oddzielnych pokojach. Oprócz tego są tu: otwarta przestrzeń eventowa na 200 osób, kreatywne sale konferencyjne oraz wiele nieformalnych miejsc spotkań, m.in. Brainstorm Room, Floating Ideas Room, Knowledge Room czy Nap Room. The Brain Embassy zaplanowano inaczej niż większość typowych miejsc do


64 Nazwa: The Brain Embassy Projektant: Trzop Architekci Inwestor: Adgar Poland Metraż: 1643 mkw. Rok: 2016 Produkty/rozwiązania: • Stanowiska pracy – seria Oberon, Nexus • Fotele obrotowe – Esencia • Stoły i stoliki – Ava, Amore, Centrum, Hal, Monolite, Couture, Pond, Combine • Siedziska – stołki Cap, fotele Clip, stołki barowe Plockepinn, fotele Drop z podnóżkiem, stołki Plint, krzesła Jeffersson, Flex, Embrace, Polett i Deli, piłki do siedzenia Boullée, pufy Trixagon, siedzisko Frame, fotele Hub i Apollo, krzesła na kółkach Afternoon • Sofy – Olivia, Reform, Avec, Blanket • Ścianki i panele akustyczne – Airflake, Aircone, Prim


pomysł na biuro

W miejscach do pracy swoją uniwersalność potwierdziły fotele Esencia z mechanizmem samoważącym. Zastosowano także nową generację biurek Nexus, w wersji bench, które umożliwiają pracę wielu osób przy jednym blacie.

pracy, w których przestrzeń wspólna jest zazwyczaj niewielka, zaś najwięcej miejsca przeznacza się na stanowiska pracy. Tu odwrotnie – indywidualne stanowiska pracy są kompaktowe i uniwersalne, a największą, centralną strefę zajmuje przestrzeń wspólna, która przypomina salon lub miejski plac, zależnie od interpretacji użytkownika. Misja: wyposażenie! The Brain Embassy to projekt, w którym Kinnarps stał się partnerem inwestora i architekta nie tylko jako dostawca, lecz także jako doradca, świadomy globalnych trendów i zmian kształtujących nowe wzorce pracy i przestrzeni biurowej.

Bartosz Trzop, architekt Trzop Architekci Projekt przestrzeni coworkingowej Brain Embassy był dla nas od początku jednym z najbardziej złożonych i ambitnych tematów na naszej drodze zawodowej. Wytyczne inwestora i jego wysokie wymagania dla nowej powierzchni stanowiły nie lada wyzwanie. Przestrzeń miała być oryginalna, innowacyjna i twórcza, a to wszystko po to, aby w naturalny sposób pomiędzy pracującymi tutaj osobami mogła się wytworzyć społeczność.


Katarzyna Bobowska-Caruso, Strategy & Development Director Adgar Poland The Brain Embassy jest wypracowanym przez Agdar, autorskim modelem biura cocreatingowego, który powstał w oparciu o analizę światowych trendów oraz wizyty w biurach coworkingowych w Nowym Jorku, Londynie i Tel Avivie. Przenosimy na polski rynek najlepsze praktyki z całego świata, a bazując na naszych analizach, mamy pewność, że Polska jest już na taki model biura gotowa. Do współpracy przy tworzeniu The Brain Embassy zaangażowaliśmy najlepszych partnerów z międzynarodowym doświadczeniem – Kinnarps oraz pracownię architektoniczną Trzop Architekci.

66

– Od samego początku celowaliśmy w najwyższą półkę dostawców – podkreśla Katarzyna Bobowska-Caruso. Wyboru dostawy oraz instalacji wyposażenia dokonano zaledwie w dwa miesiące. Chociaż tempo prac było ekspresowe, każdy wybór mebla, koloru czy wykończenia spełniał oczekiwania dotyczące funkcjonalności, ergonomii i jakości. – Wierzymy, że projekt The Brain Embassy będzie inspiracją do tworzenia następnych przestrzeni pracy i zapoczątkuje nową erę w myśleniu o środowisku biurowym. Jesteśmy dumni, że mogliśmy być partnerem tego tak innowacyjnego

projektu – podkreśla Beata Osiecka, prezes Kinnarps Polska. – Miejsce jest idealnie przystosowane do kreatywnego działania i zaprojektowane w taki sposób, że przyciągnie ludzi otwartych na nowe, inspirujące doświadczenia – cieszy się Bobowska-Caruso. Widząc ogromne zainteresowanie taką innowacyjną przestrzenią, Adgar Poland rozpoczął prace nad kolejnym etapem projektu, który zwiększy powierzchnię The Brain Embassy do 3 tys. mkw. W ciągu najbliższych trzech lat firma planuje otworzyć łącznie 20 tys. mkw. powierzchni biurowych, w tym część zlokalizowanych w centrum Warszawy. Anna Liszka

Naszym nadrzędnym celem było stworzenie miejsca bardzo funkcjonalnego, które będzie wspierało kreatywne myślenie i efektywną pracę. Wszystkie elementy, które znalazły się w tej przestrzeni, odgrywają określoną rolę i wszystkie są równie ważne. Każde z nich zostało starannie przemyślane i zaprojektowane w taki sposób, aby uwolnić w członkach naszej społeczności kreatywność i energię. A jako że będą się tu spotykać reprezentanci różnych światów, osoby o odmiennych temperamentach i osobowościach – jestem przekonana, że każdy znajdzie tu miejsce dla siebie, w którym będzie się dobrze czuł i dzięki temu rozwinie swój twórczy potencjał.


PRAWIE

1500

ZAREJESTROWANYCH

ARCHITEKTÓW! BLISKO

10 000 ALBUMÓW

Z REALIZACJAMI PROJEKTÓW!


68

Kobiety polskiej architektury Architekt to zawód zdominowany przez mężczyzn. Tak samo jak cała branża budowlana czy deweloperska. W tym „męskim” świecie można jednak zaistnieć, będąc kobietą. One to udowadniają.

Często pracują ze swoimi mężami, ale nie są tylko żonami architektów. Prowadzą pracownie, realizują śmiałe projekty, publikują, zasiadają w najważniejszych instytucjach, zdobywają tytuły naukowe, a do tego jeszcze wykładają. – To, co w naszym zawodzie zachwyca mnie najbardziej, to możliwość obserwacji, jak projektowane przez nas budynki, przestrzenie działają, jak wrastają w miasto, góry, jak ludzie spotykają się w miejscach, które jeszcze przed chwilą szkicowaliśmy lekką ręką. Jak działa fizyka budowli, nowatorska technologia, materiał dachu, elewacji, nad którymi pochylaliśmy się ze specjalistami różnych dziedzin. Czy na dziesiątkach połączonych w sieci komputerów przewidzieliśmy wszystko? – mówi Dorota

Szlachcic, główna projektantka i współwłaścicielka Fabryki Projektowej ArC2. 
 Agnieszka Kalinowska-Sołtys, architekt, dyrektor w APA Wojciechowski Architekci, wspomina pierwszą pracę po ukończeniu studiów. – Była istnym poligonem doświadczeń. Trafiłam do dużej firmy wykonawczej, na budowę budynku biurowego Metropolitan w Warszawie. Zajmowałam się koordynacją projektów warsztatowych wychodzących na budowę. Współpraca z biurem projektowym Foster and Partners, autorem tego projektu, dała mi możliwość zdobycia ciekawej wiedzy i umiejętności potrzebnych młodemu architektowi. Była to ciężka praca, pełna stresu. Codzienne wizyty na budowie nauczyły mnie jednak praktycznego podejścia do zawodu architekta, pokory

i odpowiedzialności za decyzje, które trzeba podejmować szybko – podsumowuje. 
Prof. Ewa Kuryłowicz podkreśla, że z nikim się nie ściga. – Nie pracuję, by być lepsza niż inni. Pracuję, by być najlepsza na tyle, na ile mnie stać.– Nie pracuję, by być lepsza niż inni. Pracuję, by być najlepsza na tyle, na ile mnie stać. Pracuję, bo to, co robię, mnie interesuje. Uważam, że to potrzebne, że w ten sposób coś tworzę w całym łańcuchu współdziałania – tak jak umiem, pomagam innym żyć. Każdy może tu mieć swoją „cegiełkę”. Stąd stereotypowe pojmowanie ról nie bardzo mnie dotyczy. Nie przejmuję się tym. Podkreśla, że dla niej architektura jest działaniem zespołowym – poza wytrzymałością, siłą i szybkością podejmowania


Marta Sękulska-Wrońska

<

Kompleks Muzeów na Cytadeli Warszawskiej

<  Bałtycki Park Sztuki w Parnu, Estonia

decyzji, która jest przypisywana mężczyznom, bardzo ważne są tu umiejętności i możliwości komunikacyjne, wrażliwość, dokładność. – W ten sposób się uzupełniamy – podsumowuje. Autorska Pracownia Architektury Kuryłowicz & Associates działa od 1983 roku. Przez wiele lat kojarzona była z jedną, wybitną osobą – zmarłym tragicznie Stefanem Kuryłowiczem. Jest uważany za jednego z najbardziej wpływowych architektów polskich lat 90. XX wieku i początku XXI wieku. – Z mężem pracowało mi się fantastycznie – od kiedy mieliśmy określone pola działania i nie wchodziliśmy sobie w drogę. W pracowni on był szefem całości, ja prowadziłam jeden z zespołów projektowych.

Uzgodnienia robiliśmy na ogólnych zasadach – mąż nigdy się za bardzo do nikogo nie wtrącał. Zespół był tak zbudowany, i jest nadal, że mieliśmy do siebie zaufanie i wspólny światopogląd projektowy. Jest potrzeba poszukiwania romantycznych bohaterów i myślę, że Stefan pasował do takiej roli. Czy o niej marzył – wątpię, ale ją przyjął – opowiada prof. Ewa Kuryłowicz. Razem pracowali też na Wydziale Architektury na Politechnice, prowadząc równoległe jednostki organizacyjne. – Tam działaliśmy zupełnie niezależnie, na innych polach. I tam też się uzupełnialiśmy. Ja ciągle pracuję, myśląc, że kiedyś jeszcze porozmawiam z nim o tym, co teraz, bez niego, robimy, co robię sama. Kiedyś się spotkamy i mu opowiem. Bardzo mi tego brak.

Jest współwłaścicielem pracowni architektonicznej WXCA i absolwentką Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej ukończonej z wyróżnieniem rektora. Doświadczenie zdobywała od 2006 r., projektując w warszawskich pracowniach. Do zespołu WXCA dołączyła w 2010 r. Wraz ze Szczepanem Wrońskim kieruje ponad 30-osobową pracownią specjalizującą się 
w projektowaniu dużych obiektów wielofunkcyjnych, często o specjalnym przeznaczeniu, tj. obiektów kultury, ośrodków opieki zdrowotnej, strzelnic, jak również obiektów biurowych i mieszkaniowych. W pracowni odpowiedzialna za kontakt z inwestorami i współpracę międzynarodową. Kierowana przez nią pracownia jest laureatem wielu krajowych i międzynarodowych konkursów architektonicznych, jak choćby na: kompleks Muzeów na Warszawskiej Cytadeli – to jedna z największych inwestycji w kraju (w trakcie realizacji), Baltic Sea Art Park w Parnu w Estoni (w trakcie realizacji), Europejskie Centrum Edukacji Geologicznej w Chęcinach (projekt ukończony), Muzeum Pamięci Palmiry – projekt ukończony, Galeria Arsenał w Białymstoku (w trakcie realizacji), Teatr Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach (w trakcie realizacji), rewitalizacja placu rynku w Radomiu (w trakcie realizacji). W latach 2013-2015 członek kolegium sędziów konkursowych SARP. Od 2013 roku członek OW SARP.


<

Osiedle MIKMAK

70 Barbara Grąbczewska

<

Już podczas studiów architektonicznych zaprojektowała i zrealizowała dom dla swoich rodziców w Stróży pod Myślenicami. W 1994 r. ukończyła Wydział Architektury Politechniki. Po zdobyciu dyplomu kontynuowała naukę zawodu pod kierunkiem Ryszarda Jurkowskiego. W latach 1994-2002 jako projektant i współautor odpowiadała w pracowni AIR Jurkowscy Architekci za wiele nagrodzonych i wyróżnionych projektów, w tym m.in. Osiedle Pastelowe w Katowicach. Muzeum Ognia fot.Tomasz Zakrzewski Archifolio

Od 2002 r. prowadzi razem z mężem Oskarem biuro OVO Grąbczewscy Architekci w Katowicach, gdzie jest głównym projektantem i kieruje wszystkimi projektami od fazy koncepcyjnej, przez realizację aż do nadzorów autorskich. Pracownia ma na koncie kilkadziesiąt międzynarodowych i krajowych nagród i wyróżnień za twórczość architektoniczną. Projekty OVO były publikowane i prezentowane na wystawach w Atenach, Amsterdamie, Barcelonie, Florencji, Rzymie, Wiedniu, Pradze, Budapeszcie, Bukareszcie, Bratysławie i Mińsku. Do najnowszych realizacji pracowni należą: Centrum Sportowo-Rekreacyjne OAZA w Kórniku (OVO Grąbczewscy Architekci & Małgorzata i Adam Zgraja Architekci), Ośrodek Zdrowia i Ośrodek Pomocy Społecznej w Gierałtowicach, Muzeum Ognia w Żorach, Centrum Administracyjne Gminy Wielka Wieś. Oprócz architektury projektuje również wnętrza i meble. Jej pasją jest architektura krajobrazu, którą również projektuje przy wszystkich realizacjach biura.

Renata Gajer Jest związana z Wrocławiem. Tu skończyła Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej i pracuje jako architekt. Od 2002 r. jest członkiem Izby Architektów. Uprawnienia zawodowe uzyskała w 1993 r. W tym samym roku rozpoczęła pracę w firmie ArC2, której jest udziałowcem. Kieruje zespołem projektowym, realizując projekty budynków mieszkaniowych, biurowych, użyteczności publicznej. Realizacje wykonane w ramach prowadzonej przez ArC2 działalności deweloperskiej zdobyły liczne nagrody i wyróżnienia w konkursach – m.in. za budynek biurowy „Fabryka Projektowa ArC2” we Wrocławiu, budynek wielofunkcyjny „Wall Street House” we Wrocławiu, obiekt Centrum Hotelowo-Konferencyjny we Wrocławiu. Do tego: I Nagroda w konkursie na Planetarium na terenie Centrum Hewelianum w Gdańsku (2014 r.), I nagroda w konkursie na rewaloryzację i adaptację Zespołu Redity Napoleońskiej wraz z budową współczesnych obiektów kubaturowych na terenie Centrum Hewelianum w Gdańsku (2016 r.). Renata Gajer wykonuje również projekty w ramach własnej pracowni architektonicznej R’House.


<

Ewa Kuryłowicz Prof. dr hab. inż. architekt Ewa Kuryłowicz związana jest przez całe życie zawodowe z dwiema instytucjami: od 1977 r. z Wydziałem Architektury Politechniki Warszawskiej, gdzie obecnie jest kierownikiem Zakładu Projektowania i Teorii Architektury, oraz z pracownią Kuryłowicz & Associates założoną przez jej męża Stefana (1949-2011) w 1990 r., gdzie pracowała od początku jako jedna z głównych projektantów, tzw. architekt associate, pełniąc jednocześnie funkcję wiceprezesa. Od śmierci męża jako wiceprezes prowadzi pracownię Kuryłowicz & Associates wraz z wiceprezesem arch. Piotrem Kuczyńskim i synem Markiem Kuryłowiczem, przy czynnym udziale architektów asocjantów: arch. Marii Saloni Sadowskiej, Jacka Świderskiego, Marcina

Muzeum Historii Polski

Goncikowskiego, Dariusza Gryty, Tomasza Gientki i Piotra Żabickiego wraz z ok. 60-osobowym zespołem. Jest też zaangażowana w działalność Stowarzyszenia Architektów Polskich, gdzie pełni funkcję przewodniczącej Zespołu Koordynacyjnego Sędziów Konkursowych przy Zarządzie Głównym Stowarzyszenia. W latach 2000-2008 była dyrektorem Programu Roboczego Międzynarodowej Unii Architektów UIA, Spiritual Places, organizatorem konferencji i wystaw międzynarodowych. Od roku 2012 jest też przewodniczącą Rady Fundacji im. Stefana Kuryłowicza. Członkini Komitetu Architektury i Urbanistyki Polskiej Akademii Nauk w drugiej kadencji. Członkini kapituły profesorskiej Nagrody Naukowej Polityki od 2015 r. Kuryłowicz jest autorką książki pt. „Projektowanie Uniwersalne” (wyd. 1996, 2005), rozdziałów w publikacjach

naukowych m.in.: „Miasto jako przedmiot badań naukowych” pod red. prof. B. Jałowieckiego, „Pasja i Pragmatyzm” (wyd. 2010), monografii w Journal of Biourbanism. Zajmuje się również publicystyką architektoniczną, będąc autorką wielu publikacji w miesięcznikach „Architektura-murator”, „Architektura & Business”, „Świat Architektury” i in. Jest generalnym projektantem wszystkich projektów w Kuryłowicz & Associates po 2011 r., m.in. Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu, Galerii Warmińskiej w Olsztynie, Ratusza Wilanów, Stadionu Miejskiego w Białymstoku, Biurowca i Osiedla mieszkaniowego przy ul. Kruczkowskiego w Warszawie; do 2011 r. główny projektant m.in. budynku Wydziału Neofilologii UW w Warszawie przy ul. Dobrej, domu własnego w Kazimierzu Dolnym, Hotelu Marriott Courtyard na lotnisku Okęcie w Warszawie i wielu innych.


72 <

Fot. AGG – Architekci Grupa Grabowski, rewitalizacja fabryki Grohmana - siedziba Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej

Anna Grabowska Architekt i wiceprezes biura projektów AGG – Architekci Grupa Grabowski, które założyła w Łodzi w 1995 r. z mężem architektem Jackiem Grabowskim. Wcześniej przez kilka lat prowadzili biuro architektoniczne w Niemczech (kilkadziesiąt projektów w rejonie Frankfurtu nad Menem). W 2016 r., po dwudziestu

latach istnienia autorskiego biura, do grona udziałowców dołączyła architekt Matylda Grabowska od kilku lat tworząca w AGG. Anna Grabowska jest łodzianką z urodzenia, z ducha i z serca. Wspiera przemiany Łodzi jako architekt i menedżer wielu inicjatyw. W 2014 r. AGG pełniła zaszczytną rolę ambasadora Architektury Łodzi na targach sztuki w Stuttgarcie, w 2016 r. uczestniczyła w projekcie „Wstążki” – artystycznej instalacji Jerzego Janiszewskiego na Starym Rynku w Łodzi. Jest sędzią w konkursach architektonicznych, członkiem Rady Programowej Fundacji Urban Forms, tworzącej słynne łódzkie murale. Prowadzi wykłady, jest prelegentką konferencji i festiwali. W roku 2009 otrzymała tytuł Profesjonalnego Menedżera Województwa Łódzkiego w konkursie nagradzającym menedżerów, których przedsiębiorstwa przyczyniają się do rozwoju Łodzi i regionu. Zaprojektowała pierwsze w Polsce bazy stacjonowania samolotów F-16 na

lotniskach w Łasku i w Krzesinach koło Poznania. Jest głównym projektantem wielokrotnie nagrodzonych projektów rewitalizacji XIX-wiecznej fabryki Ludwika Grohmana – obecnie centrum konferencyjne i siedziba Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej – oraz biurowca Cross Point. W wielu projektach AGG nawiązuje do charakterystycznego „stylu łódzkiego”, typowego dla XIX-wiecznych fabryk i kamienic Łodzi. Uczestniczyła w wielu innych znanych projektach, przede wszystkim obiektów użyteczności publicznej, przemysłowych, szkolnictwa, w tym gmachów Uniwersytetu Łódzkiego: Wydziału Prawa i Administracji, znanego PARAGRAFU oraz budynków Wydziałów Filologicznego, Zarządzania, Ekonomiczno-Socjologicznego, następnie wieżowca RED TOWER w Łodzi, biurowca i fabryki SEW Eurodrive, fabryki B/S/H/ Bosch & Siemens w Łodzi, fabryk INDESIT i UNION Industries w Radomsku. Anna Grabowska jest inicjatorką serii wydawnictw własnych AGG o projektach AGG.


<

Himalayan Mountain Hut w Nepalu

Dorota Szlachcic Razem z Mariuszem Szlachcicem i siostrą Renatą Gajer-Hackemer są autorami ponad 30 realizacji zespołów mieszkaniowych, budynków użyteczności publicznej. Mają na koncie ponad 100 publikacji w czasopismach i portalach architektonicznych na całym świecie. Prowadzona przez nich ArC2 Fabryka Projektowa to 25-osobowe biuro architektoniczne działające od 1991 roku. Firma ma na koncie wiele nagród w konkursach architektonicznych i konkursach na najlepsze realizacje architektoniczne. – Za swoje największe osiągnięcie uważam pokonkursową realizację w 2014 r. Afrykarium-Oceanarium na terenie wrocławskiego ZOO, największego oceanarium w Europie, jedynego na świecie poświęconego Afryce. Pierwsze w Polsce oceanarium jest prawdziwą atrakcją Wrocławia i olbrzymim komercyjnym sukcesem. Szacunkowa liczba zwiedzających rocznie to ponad 6 milionów. Prosty, czarny budynek Afrykarium-Oceanarium zlokalizowany jest w historycznym centrum Wrocławia na osi Hali Stulecia. Elewacja ma przypominać wielką czarną falę wody, która zawisła nad podcieniem wejściowym i basenami zewnętrznymi – mówi Szlachcic.

Ewa Pruszewicz-Sipińska Udanie łączy pracę projektanta, architekta i nauczyciela akademickiego. Związana z Politechniką Poznańską – tam skończyła studia, doktoryzowała się i wykłada. Habilitację obroniła w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. W 2008 r. uzyskała tytuł doktora habilitowanego inżyniera architekta,

<

<

Lubuski Ośrodek Rehabilitacyjno Ortopedyczny (LORO)

a rok później objęła stanowisko kierownika Katedry Architektury Usługowej i Mieszkaniowej Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej. Działalność dydaktyczną prowadzi również na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Od 1993 r. wspólnie z mężem prowadzi pracownię architektoniczną Ewy i Stanisława Sipińskich w Poznaniu. Jest tam wiceprezesem zarządu i głównym projektantem. Jest autorką kilkudziesięciu realizacji architektonicznych. Wielokrotnie wyróżniana, nagradzana i mająca na koncie wystawy zagraniczne oraz krajowe. Przedmiotem jej projektów architektonicznych były obiekty mieszkaniowe jedno- i wielorodzinne, obiekty użyteczności publicznej: biurowe, hotelowe, a w szczególności obiekty szpitalne. Na koncie ma tak skomplikowane przedsięwzięcia jak projekty mostów: Teatralnego, Dworcowego, Św. Rocha w Poznaniu, zespołu obiektów biurowych na Placu Andersa czy projekt Wielkopolskiego Centrum Onkologii.

Lubuski Ośrodek Rehabilitacyjno Ortopedyczny (LORO)


74 <

Nowa Papiernia

>  Wojdyła Business Park

Agnieszka Szczepaniak Doświadczenie architekta zdobywała głównie przy realizacji projektów z zakresu mieszkalnictwa wielorodzinnego. Obecnie jest dyrektorem do spraw rozwoju AP Szczepaniak,

wiceprzewodniczącą Konwentu Rady Społecznej Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, członkiem Dolnośląskiej Okręgowej Izby Architektów oraz Stowarzyszenia Architektów Polskich. Szczepaniak jest absolwentką Politechniki Wrocławskiej (kierunek: architektura i urbanistyka), Akademii Ekonomicznej oraz Wyższej Szkoły Zarządzania „Edukacja”. Pracowała jako urzędnik samorządowy, gdzie w Wydziale Architektury i Budownictwa UM we Wrocławiu przygotowywała decyzje o warunkach zabudowy i pozwoleniach na budowę, a także wypisy i wyrysy z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Niezależnie, w latach 1998-2000, tworzyła swoje pierwsze projekty architektoniczne, które opracowywała wraz z mężem Arturem Szczepaniakiem oraz uzyskała uprawnienia budowlane do projektowania bez ograniczeń w specjalności architektonicznej.

W 2010 r. rozpoczęła współpracę z pracownią architektoniczną AP Szczepaniak, gdzie była odpowiedzialna za projekt kameralnego osiedla wielorodzinnego „Parkowa Ostoja”. Następnie, jako kierownik, nadzorowała pracę nad „Nord House”. W 2013 r. została powołana na członka i wiceprzewodniczącą Konwentu Rady Społecznej Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. W tym samym czasie awansowała na stanowisko dyrektora zarządzającego AP Szczepaniak i brała udział w pracach nad projektami takimi jak Nowa Papiernia, Dyrekcyjna 33, Wojdyła Business Park, Perydot czy Centrum Komercyjne Długosza Business Park. Razem z zespołem AP Szczepaniak jest laureatką wielu branżowych nagród. W pracowni pełni też funkcję dyrektora ds. rozwoju i PR oraz nadzoruje większość projektów realizowanych przez AP Szczepaniak.


<

Architektka ma wszechstronne wykształcenie. Za sobą studia magisterskie na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, pracę dyplomową na podyplomowych studiach zarządzania projektami w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, a także podyplomowe studia zarządzania nieruchomościami na Wydziale Ekonomii w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Posiada uprawnienia BREEAM Asesora oraz LEED GA. Jest członkiem i współzałożycielem Ogólnokrajowego Stowarzyszenia Wspierania Budownictwa Zrównoważonego oraz członkiem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Architektów Polskich. Po ukończeniu studiów architektonicznych trafiła do dużej firmy wykonawczej, na budowę budynku biurowego Metropolitan w Warszawie. Współpracowała z biurem projektowym Foster and Partners. Zdobyte doświadczenie na kilku budowach bardzo przydało jej się w kolejnej pracy w firmie doradczej. Jako inwestor zastępczy miała okazję zobaczyć prace architekta od strony zamawiającego, zgłębić procedury administracyjne, zrozumieć przepływ pieniądza w tym biznesie i nauczyć się planowania. Jej kolejne kroki to praca w biurze projektowym APA Wojciechowski Architekci, gdzie pracuje do dzisiaj nad dużymi projektami, wymagającymi znacznej wiedzy technicznej i doświadczenia w wielu branżach. Specjalizuje się w tzw. budynkach zielonych, które są projektowane i wznoszone zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju. Szczególnie dumna jest z projektu biurowców w Gdańsku – Alchemia, zaprojektowanego dla firmy Torus, gdzie udało jej się wypracować rozwiązania bardzo przyjazne ludziom i środowisku naturalnemu. Ten projekt został doceniony bardzo prestiżowym certyfikatem LEED na najwyższym platynowym poziomie. – Podobnie też jest z biurowcem Skyliner, który zaprojektowaliśmy dla firmy Karimpol w Warszawie. To wysokościowy budynek spełniający najwyższe standardy pro-ekologiczne, co potwierdza otrzymany certyfikat BREEAM na poziomie Excellent – podkreśla.

Skyliner

<

Agnieszka Kalinowska-Sołtys

Alchemia w Gdańsku


Wieżowiec z pazurem Proste budynki mają symbolizować rozwój, siłę miasta, sięgając jeszcze wyżej i dalej. Taki ma być katowicki kompleks .KTW projektu Medusa Group. Lepszej lokalizacji na Śląsku nie ma. To tu – w sercu Katowic – powstaje wyjątkowy projekt. Będzie najwyższym obiektem w regionie, aspirując do nowej wizytówki stolicy województwa.

76


architektura

Stanie tuż obok legendarnego Spodka, w sąsiedztwie tworzących tzw. Strefę Kultury nowych siedzib Muzeum Śląskiego, Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Międzynarodowego Centrum Kongresowego oraz na zwieńczeniu najważniejszych osi widokowych Katowic. Wiedziała o tym firma TDJ Estate, kiedy zdecydowała się kupić teren w centrum Katowic o powierzchni ponad 0,7 ha za kwotę 29 mln zł. Wówczas na działce stał jeszcze 18-piętrowy budynek DOKP (Budynek Dyrekcji Kolei Państwowych). To w jego miejscu śląski inwestor realizuje swój flagowy projekt – kompleks .KTW, o którym jeszcze nie tak dawno prawie nic nie było wiadomo. Prawie jak u Hitchcocka Jak będzie wyglądała inwestycja TDJ Estate? Czy wpisze się w kontekst tego wyjątkowego miejsca? A może będzie konkurować pod względem architektury ze Spodkiem i w planach jest wykreowanie nowego symbolu Katowic? Przez długi czas te pytania pozostawały bez odpowiedzi. Inwestor nie chciał zdradzać szczegółów. A ciekawość w Katowicach narastała. Szczególnie po tym, jak TDJ Estate ujawnił, kto je zaprojektuje. A wybrał jedną z najlepszych pracowni – Medusa Group.

Przez rok od poinformowania o wyborze biura architektonicznego, ani inwestor, ani architekci nie zdradzili żadnych szczegółów na temat projektu. Wielką tajemnicę ujawniono dopiero 19 maja br. podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego. To wtedy przedstawiono wizualizacje i o założeniach projektu opowiedzieli już ze szczegółami sami architekci wraz z inwestorem. Już wiemy, że projekt zakłada powstanie dwóch biurowców, jeden będzie miał 66 metrów i 14 pięter, a drugi osiągnie 133 metry wysokości i 31 kondygnacji – tym samym będzie najwyższym biurowcem w Katowicach. W sumie kompleks .KTW zaoferuje potencjalnym najemcom 61,8 tys. mkw. Dziś po dawnym budynku DOKP nie ma już śladu. Na przełomie czerwca i lipca br. rozpoczęto prace związane z powstaniem biurowca .KTW I, który będzie gotowy w 2018 r. Kiedy powstanie drugi, jeszcze nie ujawniono. Nie konkurować ze Spodkiem. Niczego nie udawać Wiemy za to naprawdę dużo na temat samej architektury jednego i drugiego wieżowca. Inwestor, jak i architekci, są świadomi odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa. Budynki tej skali, stojące na


78 i szlachetne bryły poruszone względem siebie – zauważa Zagała.

przecięciu kluczowych osi miasta, staną się ważnym znakiem przestrzennym Katowic. Trudno więc nie myśleć o inwestycji .KTW inaczej jak o dominancie. Choć zamysłem architektów nie było kreowanie nowego symbolu miasta, ma nim pozostać nadal Spodek. – Powściągliwość z delikatnym akcentem poruszenia czy – powiedzmy – może kontrolowanej utraty równowagi, prostopadłościennych brył to ukłon w kierunku prawdziwej ikony tego miasta – zapewnia Przemo Łukasik, współwłaściciel studia projektowego Medusa Group, i nadmienia, że to kiedyś sam Spodek był w sercu przemysłowego Śląska absolutnie obcą formą – jeśli chodzi o skalę i funkcję. – Jako projektanci jesteśmy głęboko przekonani, że tak ważna dominanta przestrzenna, jaką jest Spodek, źle zniosłaby kolejny obiekt na rzucie koła czy elipsy.

Wykorzystanie miękkich linii osłabiłoby jej spektakularność. Dowodem na to są rozstrzygnięcia konkursów na okoliczne budynki: Muzeum Śląskie, NOSPR czy MCK. Wszystkie one są kompozycjami prostopadłościanów, postanowiliśmy wykorzystać to jako jedną z inspiracji projektowych – podkreśla Łukasz Zagała, współwłaściciel studia projektowego Medusa Group. W zamierzeniu pracowni, architektura .KTW miała być prosta, wręcza skromna, ale nie miało w niej zabraknąć... pazura. – Najważniejsze było jednak nadanie obiektowi takich rysów, które pozwoliłyby utrwalić cechy charakterystyczne dla naszego rozumienia i postrzegania Śląska dziś. Budynek miał niczego nie udawać. Nic w nim nie zostało stworzone na pokaz, a jednocześnie nie mogło zabraknąć mu pewnego pazura, energii i dynamiki. Ten efekt mogliśmy uzyskać jedynie poprzez proste, pragmatyczne

Inspiracją otoczenie i śląskie wartości Architekci szczególną wagę przywiązali nie tylko do Spodka, ale też do całego otoczenia, sąsiadujących obiektów i samego Śląska. Bryła .KTW może przywodzić na myśl okoliczne budynki Muzeum Śląskiego, Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz Międzynarodowego Centrum Kongresowego, ustawione jeden na drugim i nieco przesunięte względem siebie. – W warstwie symbolicznej nawiązuje do śląskiego etosu pracy, definiowanego przez sumienność, uczciwość i skromność – nadmienia Łukasik. Architekci mają nadzieję, że nowa architektura wzmocni utrwalone wartości, te, które budowały śląską tożsamość i ukształtowały charakter żyjących tu ludzi. Wieżowiec DOKP powstał na domknięciu osi Śląska biegnącej od strony Bytomia i Chorzowa. Jednak Katowice już w pierwszej dekadzie XXI w. rozwijają się także w drugą stronę. – Nasze budynki zostały obrócone o 90 stopni, niejako honorując ten nowy kierunek przemian, którego emanacją jest nowa oś kultury.


architektura

To współczesna errata do historycznych założeń urbanistycznych naszego regionu, szanująca pewne planistyczne decyzje miasta, które dały mu nowy, mocny impuls dla rozwoju. Dlatego jednymi z pierwszych skojarzeń i metafor obrazujących tradycyjne śląskie wartości, było budowanie cegła na cegle, kamień na kamieniu. Proces

ten przypomina czerpanie z istniejącego potencjału ludzi, budynków i postawienie ich jeden na drugim z chwilą, kiedy przychodzi na to czas. I to właśnie się stało – uważa Łukasik i dodaje, że te proste budynki symbolizować mają rozwój, siłę miasta, sięgając jeszcze wyżej i dalej. Anna Liszka

Maciej Wójcik, prezes zarządu TDJ Estate Realizacja biurowców .KTW dla Grupy TDJ oznacza dowód na skuteczność strategii rozwoju na nowych rynkach. Chcemy, aby projekt ten stał się jednym z symboli gospodarczych Górnego Śląska i Zagłębia. Wierzymy, że będzie to ważny impuls dla rozwoju ekonomicznego tego obszaru, potwierdzający jego faktyczny potencjał.

Przemo Łukasik, współwłaściciel studia projektowego Medusa Group Śląsk i Katowice wielce różnią się od miast takich jak Londyn, Nowy Jork czy Dubaj, które wypełnione są wieżowcami. Stąd projekt budynków tej skali w naszym odczuciu powinien odzwierciedlać tę różnicę. Zarazem Katowice słyną z błyskotliwej i awangardowej w latach trzydziestych architektury modernistycznej. Ten trend utrzymywał się także po wojnie. Spodek, Supersam czy brutalistyczny dworzec PKP były wizytówkami współczesnej polskiej architektury. Zależy nam na kontynuacji tej myśli, a w rozumieniu architektury projektowanych budynków .KTW możemy jedynie mieć nadzieję, że im również uda się przejść korzystnie próbę czasu i równie mocno wrosną w pejzaż Katowic.


meble do z adań s pecj a ln ych

80

N o w o c ze s n e m e b l e b i u r o w e t o m e b l e d e s i g n e r s k i e . A l e p r ze d e w s z y s t k i m t a k i e , k t ó r e b e z t r u d u m o ż n a d o s t o s o w a ć d o z m i e n i a j ą c e g o s i ę r y t m u p r a c y – r a z w ze s p o l e , a c h w i l ę potem indy widualnej i w skupieniu.

Kinnarps Polska Sp. z o.o., ul. Puławska 354/356, 02-819 Warszawa, tel. (+48 22) 314 64 70-75, fax (+48 22) 899 10 43, info@kinnarps.pl, www.kinnarps.pl


Avant Design: Jesper Ståhl

Point Design: Fredrik Mattson Point jest serią sof i foteli z wieloma możliwościami kombinacji. Obecnie dostępne są w wersji z wysokim oparciem, bokami oraz daszkiem, a także w wariancie z drewnianymi nogami. Seria Point posiada silny charakter i jest wygodna w użytkowaniu. Moduły łączą się, wyznaczając przestrzeń, która zapewnia prywatność. Dzięki dobrej akustyce jest to możliwe nawet w otwartych środowiskach biurowych. Dodatkową opcją jest możliwość zainstalowania gniazd zasilających pod siedziskami.

Avant znajdzie swoje miejsce w nowoczesnych środowiskach, gdzie jego elastyczność inspirować będzie do odbywania spotkań. Sofa dostępna jest w wersji z pojedynczym lub podwójnym siedziskiem. Avant z pojedynczym siedziskiem może występować również jako sofa narożna. Elegancki wygląd sprawia, że sofy odnajdą się również w małych pomieszczeniach. Avant dostępny jest w dwóch rozmiarach: 1300 mm lub 2000 mm długości. Dodatkową opcją jest możliwość zainstalowania gniazd zasilających pod siedziskami.

Fields Design: Olle Gyllang

Curl Design: Jonas Lindvall Wyrazisty charakter, miękkie organiczne kształty, piękno naturalnych materiałów takich jak dębowe nogi czy marmurowe blaty – to nowa seria produktów Curl, czyli sofa, fotel i stolik.

Nowa seria systemów modułowych, zaprojektowana z myślą o aktywnym środowisku pracy. Rodzina Fields obejmuje sofy, stoły, ścianki i fotele. To odpowiedź na potrzebę wszechstronności biura, w którym granice pomiędzy pracą indywidualną a zespołową zacierają się. Meble mają sprawić, że każdy odnajdzie we wnętrzu swoje miejsce – stosownie do potrzeb, preferencji i wymagań aktualnie wykonywanych zadań.

MY Design: Joe Doucet To rodzina produktów uniwersalnych, która umożliwia tworzenie pomieszczeń wewnątrz pomieszczeń. Seria składa się z kanapy, ławy, ścianek, lampy i stołu. Stanowi idealne rozwiązanie do dzielenia przestrzeni takich jak lobby, sala spotkań i biblioteka.

Matsumoto Design: Claesson Koivisto Rune To zupełnie nowy stół do kawiarni. Blat w kolorze białym lub popielatym. Podstawa w kolorze białym lub czarnym. Nazwany na cześć miasta na północny zachód od Tokio, gdzie trio projektowe Claesson Koivisto Rune zaprojektowało swój sklep flagowy.

Deli Design: Thomas Pedersen

Lean In Design: Kaja Solgaard Dahl

To odnoszące sukcesy i wielokrotnie nagradzane krzesło marki Skandiform. Organiczne w formie siedzisko pomiędzy krzesłem a fotelem oferuje nadzwyczajną wygodę swoim użytkownikom. Teraz na trzech nowych ramach: dwóch wariantach na płozach – tradycyjnej i trapezoidalnej oraz prostej wersji na czterech metalowych nogach. Deli otrzymało nagrodę Red Dot Award 2014 w kategorii „Best of the Best”.

Kwestionuje konwencjonalne sposoby wykorzystania wnętrz. Lean In tworzy formę dla naszego naturalnego odruchu opierania się o coś, gdy stoimy. Ten mebel przymocowany do ściany tworzy przyjemnie miękkie oparcie. Lean In jest idealnym rozwiązaniem w miejscach o ograniczonej przestrzeni lub w pomieszczeniach, gdzie spędzamy mało czasu. Pozwala na stworzenie nowych schematów dla ruchu i interakcji.

Primo Design: Stefan Borselius Primo to piękne krzesło o delikatnej, kobiecej linii. Teraz dostępne także w wersji na kółkach z obrotową polerowaną ramą z aluminium. Seria obejmuje również wersję z wysokim oparciem.


Biuro szkłem malowane 82

To było prawdziwe wyzwanie. Bo jak zaprojektować biuro dla firmy, której jedną ze specjalności jest właśnie projektowanie? I czy przestrzenie biurowe za pomocą designu mogą wzmacniać przekaz wartości, jakimi kieruje się spółka? Tak – dowodem nowe, „energetyczne” biuro Aecom.


pomysł na biuro

Na swoją nową siedzibę firma Aecom wybrała wyróżniający się architekturą kompleks Plac Unii w Warszawie. Biuro zajmuje 1200 mkw., a główną rolę w wystroju odgrywają wielobarwne, szklane ściany, które harmonizują z kolorami zastosowanymi w salach konferencyjnych i obszarach pracy wspólnej. Poza tym szkło użyte w przestrzeni otwartej, obok oryginalnej estetyki, ma odzwierciedlać wartości spółki – transparentność działań biznesowych, nastawienie na współpracę, budzenie inspiracji wśród pracowników i realizowanie najśmielszych wizji klientów. Biuro Aecom to przede wszystkim kolorowy „open space”, pomieszczenia do pracy w ciszy oraz miejsca dla relaksu i integracji. – Przestronność wnętrz sprzyja kreatywnemu myśleniu, natomiast przy pracy wymagającej skupienia, wykorzystywane są małe sale konferencyjne, tak zwane „focus rooms” – mówi Barbara Bagińska, dyrektor ds. BHP i Zapewnienia Jakości Aecom. Projekt szyty na miarę Wystrój wszystkich biur Aecom na świecie jest utrzymany w tym samym stylu.


84 Bez kolizji i na czas Biuro Aecom powstało w oparciu o model biznesowy Design & Build, który umożliwia bezkolizyjne wykonanie prac aranżacyjnych i budowlanych w zaplanowanym czasie i budżecie. Zapewnia on wszystkim stronom łatwość zarządzania projektem. W Design & Build wykonawca kieruje całym procesem i uzupełnia wszystkie brakujące elementy: od projektu, przez prace wykończeniowe, koordynację współpracy z zarządcą budynku i inwestorem, po odpowiedzialność za pełną zgodność z obowiązującymi przepisami prawa.

Przełożeniem globalnych wytycznych na projekt konkretnego wnętrza zajmują się lokalne pracownie architektoniczne. Następnie projekt trafia w ręce wykonawcy, którego zadaniem jest jego realizacja na danej powierzchni. Warszawskie biuro Aecom zaprojektowała firma JMP Service, natomiast wykonanie i koordynację prac powierzono spółce Tétris. Wyzwaniem były rozmiar i kruchość szkła. Wymagało to ogromnej precyzji w trakcie montażu. – Wyobraźmy sobie specjalnie spreparowaną taflę, która ma oddzielać przestrzeń przeznaczoną do odpoczynku – tzw. chillout area – od stanowisk pracy. Aby dopasować barwę szkła do wykładzin, musieliśmy zamieścić pomiędzy taflami folie w pięciu różnych odcieniach, które w efekcie stworzyły

wymagany kolor – wyjaśnia Krzysztof Gruza z Tétris. Z kolei wyzwaniem technicznym dla Tétris była m.in. adaptacja rozłożenia instalacji. – Musieliśmy tak zmodyfikować instalacje sufitowe pod kątem wymogów, aby zmieściły się w przestrzeni 10 cm krótszej niż pierwotnie przewidziana – mówi Krzysztof Gruza, kierujący projektem po stronie Tétris. – Wykonawca niejednokrotnie sugerował nam dokonanie drobnych zmian, które znacząco wpłynęły na funkcjonalność wnętrz i są dziś bardzo doceniane przez nasz zespół – dodaje Barbara Bagińska z Aecom. Efekt wynagrodził wszelkie trudy związane z zaaranżowaniem wnętrza. Przestronnie, lekko i bardzo „energetycznie” – tak wygląda biuro zaaranżowane w oparciu o wielobarwne tafle szklane. Anna Liszka


Polscy designerzy na fali Projektowanie jest ich pasją od najmłodszych lat – to wtedy powstawały pierwsze szkice. Później były studia – w Polsce, ale i za granicą, a następnie praktyka – u najlepszych. Przebić się na świecie nie jest łatwo. Ale tym młodym, polskim designerom udało się to doskonale. Jak osiągnęli sukces? Dziś w większości prowadzą własne pracownie, a na koncie mają prestiżowe nagrody i wystawy. Współpracują z takimi gigantami jak IKEA, Adidas czy Pirelli, a nawet tworzą własne marki. Ich projekty – niezależnie, czy to obuwie, krzesło czy instalacja miejska – są innowacyjne i wybiegają w przyszłość. Nigdy nie stoją w miejscu i wciąż poszukują nowych wyzwań.

Andrzej Bikowski: W branży znany jest jako Bartie

Jacek Chrzanowski: Wybrał Łódź, a teraz stawia na Bombaj

Od wielu lat zajmuje się projektowaniem obuwia. W butach jego projektu biegały takie gwiazdy jak Allyson Felix czy Tayson Gay podczas Olimpiady w Pekinie. Projektowanie obuwia jest pasją Bikowskiego od dzieciństwa, kiedy to zaczął rysować pierwsze projekty butów. Parę lat później zdecydował się na studia z zakresu wzornictwa przemysłowego. Tytuł magistra zdobył na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego w Łodzi. Jeszcze w czasie studiów pracował jako niezależny projektant dla takich marek jak Gino Rossi, Avia i Asics, zaś we włoskiej Ars Sutoria poszerzył swoją wiedzę z zakresu projektowania obuwia. Po studiach przez wiele lat pracował jako Senior Designer w firmie Adidas, projektując obuwie biegowe. Aktualnie Bikowski zatrudniony jest jako Lead Designer w duńskiej firmie ECCO, gdzie kieruje zespołem projektowym w dziale Sport.

Projektant jest mocno związany z Łodzią. To stąd pochodzi i tu skończył studia. Po wielu zagranicznych sukcesach wybrał Łódź na główną siedzibę własnej pracowni. Jest absolwentem liceum plastycznego im. T. Makowskiego w Łodzi, łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego oraz prestiżowego Istituto Europeo di Design w Turynie. Jako projektant samochodów zdobywał doświadczenie w legendarnej Pininfarinie oraz Europejskim Centrum Designu – Suzuki Italia. Laureat wielu konkursów krajowych i międzynarodowych. Współprojektant jednego z najlepiej przyjętych samochodów koncepcyjnych na Genewa Motorshow 2015 – Syrma Concept. Założyciel oraz projektant One/One Lab – międzynarodowej pracowni projektowej zajmującej się projektowaniem pojazdów, wzornictwem, architekturą wnętrz, grafiką użytkową. Pracownia współpracuje z ponad 15 projektantami na całym świecie (Włochy, Indie, Meksyk, Chiny, Izrael, Tajwan, Iran, Rosja). Główne biuro One/One Lab znajduje się w Łodzi, a od przyszłego roku będzie miało swój oddział w Bombaju.


86

Mariusz Małecki: Jakość, jakość i jeszcze raz jakość

Gosia i Marcin Dziembaj: Kreatywny kolektyw

Jest absolwentem Wydziału Architektury i Wzornictwa poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Otrzymał stypendium Erasmus na holenderskiej Akademie Minerva w Groningen. Małecki od 10 lat współpracuje z polskim przemysłem meblowym, na koncie ma projekty mebli i naczyń ceramicznych oraz oświetlenia dla firmy VOX Industrie. W 2007 r. projektant przeprowadza się do Berlina, gdzie otwiera swoje własne studio i showroom pod nazwą Studio Ziben. Głównym założeniem studia jest tworzenie obiektów unikatowych na pograniczu sztuki i designu. Wcześniej produkcja masowa, teraz pojedyncze sztuki mebli z „luźno“ tworzonej kolekcji. Berlin stał się głównym źródłem inspiracji projektanta. Przepełnione śmietniki na Kreuzbergu, luksusowe oldtimery na Charlottenburgu czy tureckie bary na Neuköln – tak powstały pierwsze sztuki, w których Małecki łączył zużyte materiały znalezione na śmietnikach z połyskującymi taflami MDFu rzetelnie kładzionego lakieru na wysoki połysk. Później pojawiły się wpływy bajkowe, baśniowe, wspomnienia z dzieciństwa, z placu zabaw. Nieregularne linie, asymetria, rzeźbiarskość. Równocześnie pojawił się zachwyt Bauhausem, geometrią, stylem lat 50. – i to wszystko w ziemistych, spokojnych przyprószonych tonacjach. Spotkanie Małeckiego z brytyjską projektantką Vivienne Westwood zaowocowało kolekcją stołków kuchennych rodem z PRL-u. Materiały tworzące obicie tapicerskie to stare, zużyte tekstylia: zasłony, obrusy, spodnie jeansowe, kurtki skórzane, ścinki, skrawki – słowem śmieci. Projekt dedykowany Westwood jest protestem przeciw zanieczyszczaniu środowiska i narastającej, szybkiej i taniej konsumpcji we współczesnym społeczeństwie. W ostatnich latach u Małeckiego dominuje klasyczne myślenie o produkcie, powrót do czystej formy, symetrycznie zorganizowanej, funkcjonalnej i opowiadającej zupełnie inne historie niż wcześniej. Lecz koncept jest zawsze podobny, jeśli nie ten sam: dialog między teraźniejszością a przeszłością, przy czym definicja teraźniejszości i przeszłości jest bardzo rozległa. To, co obecnie jest najważniejsze w projektach Małeckiego, to jakość. Jakość, jakość i jeszcze raz jakość. W świecie tanich produktów kiepskiej jakości, szybkiej konsumpcji i szybko zmieniających się trendów, za którymi nikt nie jest w stanie już nadążyć, projektant stawia na czystą formę, materiały wysokiej jakości, ręczne wykonawstwo, ponadczasowy, lecz zgodny z duchem czasu design.

To założyciele szczecińskiego studia projektowego Dizeno oraz twórcy marki Hayka. A przy okazji małżeństwo tworzące kreatywny kolektyw. – Projektowanie to dla nas sposób wyrażenia siebie. Opowiadamy o tym, co nas bawi, za czym tęsknimy, czego się obawiamy. Nie projektujemy nic na siłę, tylko po to, żeby zaistnieć. Liczymy na to, że nasze projekty wywołają dawno zapomniane emocje i sprowokują do dyskusji – przekonują. Szukają inspiracji w codziennych, zwykłych sytuacjach i problemach. Ich projekty zaskakują pomysłowością, a swoją formą umiejętnie wkradają się w emocje odbiorców. Dowodzą tego liczne wystawy oraz nagrody zarówno w Polsce, jak i za granicą. Projekty Dizeno można było oglądać między innymi na wystawach w Mediolanie, Pekinie, Paryżu, Londynie, Kopenhadze, Sztokholmie, Berlinie, Dreźnie, Łodzi podczas największych targów i wydarzeń kulturalnych. Jednym z ciekawszych projektów jest biodegradowalna urna OVO, wielokrotnie nagradzana i doceniana przez portale branżowe, festiwale, a także pokazana na wystawie w Mediolanie. Z kolei pościel stóg siana HAYKA to projekt, który swą premierę miał trzy lata temu podczas jednego z polskich festiwali designu. Bardzo pozytywny odbiór produktu, zaproszenia na kolejne wystawy oraz targi dały początek marce Hayka.


Maja Ganszyniec: Urodziła się na Śląsku. Studiowała w Londynie. Projektuje dla IKEA

Paweł Grobelny: Nie tylko projektuje, ale też uczy i popularyzuje polski design

Urodziła się na Śląsku, ale na studia wybrała Londyn i Kraków, zaś na prowadzenie własnej pracowni Warszawę. Skończyła Design Product londyńskiego Royal College of Art oraz krakowską ASP. W ciągu ostatnich dziesięciu lat pracowała w całej Europie dla wiodących marek takich jak IKEA, Comforty, Leroy Merlin, Amica, Mothercare, Orange, Dupont, Camper Store, PayPass, Marbet Style, Bellamy. Jej prace były pokazywane na wystawach m. in. w Mediolanie, Amsterdamie, Berlinie i Londynie oraz opublikowane przez Domus, Icon, Abitare czy Wallpaper. Przez pewien czas mieszkała w Mediolanie, pracując dla Atelier Mendini i Studio di Architettura Luca Scacchetti. Z Krystianem Kowalskim współprowadziła Kompott Studio. Od powrotu do Polski współpracowała przy szeregu projektów komercyjnych, jako osoba odpowiedzialna za strategię design oraz art directing. Jako współpracownik Royal College of Art (Innovation Associate) rozwijała produkty z dziedziny projektowania inkluzywnego. Obecnie prowadzi w Warszawie studio Ganszyniec, które specjalizuje się w projektowaniu mebli i produktów przemysłowych. Wierzy w sens tworzenia innowacyjnych, pięknych i przyjaznych przedmiotów. Łączy projektowanie, które jest jednocześnie odpowiedzialne i wizjonerskie. Poszukuje nowych możliwości w ramach ograniczeń myślenia strategicznego. Aktualnie Ganszyniec intensywnie współpracuje z IKEA of Sweden, tworząc kolekcje limitowane. Najnowsze projekty – w serii Anvandbar – można kupić od kwietnia w sklepach na całym świecie. Ganszyniec jest projektantką z kompleksowym podejściem do procesu twórczego. Jej rozległe doświadczenie obejmuje prace z zakresu projektowania produktu i mebli, projektowania marek oraz doradztwo w zakresie strategii design.

To przede wszystkim projektant, ale też kurator wystaw i wykładowca. Studiował na Akademiach Sztuk Pięknych w Poznaniu, Lyonie i Paryżu. Był stypendystą rządu francuskiego w Paryżu, programu Casa de Velazquez – Academie de France w Madrycie oraz programu Residency Unlimited w Nowym Jorku. Grobelny jest laureatem prestiżowego programu 100 Young Creative Talents w ramach Roku Kreatywności i Innowacji Unii Europejskiej oraz wielu międzynarodowych nagród. Jego prace znajdują się między innymi w kolekcjach Muzeum Designu w Monachium i Muzeum Narodowego w Warszawie. Szczególnie interesują go projekty dla przestrzeni miejskich, które realizowane są dla konkretnych lokalizacji. Jest autorem mebli miejskich między innymi w ogrodzie Zhongshan w Szanghaju, ogrodzie Albertine w Brukseli oraz w dzielnicy La Defense w Paryżu. Oprócz projektowania zajmuje się projektami kuratorskimi. Jest kuratorem wielu wystaw popularyzujących polski design poza granicami kraju. Wystawy przygotowane przez Grobelnego prezentowane były między innymi w Centrum Architektury w Paryżu, Muzeum Designu w Helsinkach oraz w Korea Foundation w Seulu i na Inno Design Tech Expo w Hong Kongu. �Ō�  Foto: Cezary Hładki


88

Izabela Bołoz: Wszechstronne wykształcenie to podstawa

Tomek Rygalik: Projektant totalny

Jej prace są tak różnorodne, jak i zdobyte wykształcenie. Studiowała nauki społeczne na Uniwersytecie Wrocławskim i Uniwersytecie Zuryskim w Szwajcarii. Ma za sobą również wzornictwo na Kingston University London, a następnie zdobycie dyplomu Design Academy Eindhoven. Jest wykładowcą na Uniwersytecie Technicznym w Eindhoven, zaś w Polsce wykładała m.in. w School of Form w Poznaniu. Od kilku lat prowadzi własne studio projektowe w Holandii. Do jej klientów zaliczają się instytucje kultury, samorządy lokalne i firmy międzynarodowe. Prace Izabeli Bołoz to zarówno instalacje w przestrzeni publicznej, funkcjonalne przedmioty, jak i wystawy. W jej projektach sztuka i funkcjonalność idą ze sobą w parze. Widać to także w tych ostatnich, jak instalacja Stairway w Kopenhadze czy instalacja Iloczyny. Ta druga stała się integralną częścią pasa zieleni na Bulwarze Nadmorskim w Gdyni i ma również duńską odsłonę zamówioną przez kopenhaskie metro. Prace Bołoz funkcjonują na pograniczu designu, architektury i sztuki. Większość z nich to instalacje miejskie, które oprócz funkcji czysto użytkowej mają intrygować, bawić, zadziwiać odbiorców. Poetyckie i subtelne podejście łączy się w nich z mądrością i poczuciem humoru. Bołoz zaskakuje niecodziennym spojrzeniem na to, co nas otacza, wykorzystując w swych działaniach czas i przestrzeń, ruch i statyczność mieszkańców miasta.

Udanie połączył pracę projektanta, akademickiego wykładowcy i kuratora. Najpierw wybrał architekturę, którą przez dwa lata studiował na Politechnice Łódzkiej. Jednak porzucił ją na rzecz wzornictwa. Jest absolwentem nowojorskiego Pratt Institut i Royal College of Art w Londynie. Rygalik współpracował z wieloma firmami projektowymi w Stanach Zjednoczonych, dla takich klientów jak Kodak, Polaroid, MTV, PerkinElmer, Dentsply, Unilever, Dupont. Z wielkiego świata powrócił do Polski, aby poprowadzić pracownię na Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP. W Warszawie założył Studio Rygalik razem z partnerką, projektantką Gosią Rygalik. Współpracuje z takimi firmami jak Moroso, Noti, Profim, Ideal Standard, Siemens, Heineken czy IKEA. Pełni funkcję dyrektora kreatywnego marki Paged. Rygalik realizuje wiele projektów dla instytucji kultury, m.in. Instytutu Adama Mickiewicza, Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, Muzeum Historii Żydów Polskich, BOZAR, Zachęty, Muzeum Fryderyka Chopina, Muzeum Narodowego, Instytutów Kultury Polskiej. W 2011 r. był architektem polskiej prezydencji w Radzie UE. �Ō�  Foto: Zosia Zija/ Jacek Pioro


Oskar Zięta: Designer mebli przyszłości To architekt, designer, artysta i innowator. Najpierw skończył studia na wydziale architektury Politechniki Szczecińskiej, a następnie otrzymał stypendium naukowe na Politechnice Federalnej w Zurychu. Dwa lata później ukończył tam studia podyplomowe, gdzie rozwinął swoje umiejętności w projektowaniu sterowanym komputerowo i nowoczesnych technologiach produkcyjnych. Uzyskał tytuł doktora na uniwersytecie ETH w Zurychu, na którym pozostał jako wykładowca. Obecnie prowadzi wydział wzornictwa przemysłowego na poznańskiej SOF (School of Form). Zięta jest laureatem wielu prestiżowych nagród z dziedziny designu i technologii. Współpracował z takimi markami jak: Audi, Architonic, Ballantine’s, Pirelli, Victoria & Albert Museum. Jego prace znajdują się w kolekcjach m.in. w Museum für Gestaltung w Zurychu, Pinakotece w Monachium oraz Centrum Pompidou w Paryżu. Jest autorem technologii deformacji metalu za pomocą ciśnienia wewnętrznego – FiDU, w której tworzy kolekcję „zieta” oraz „zieta out of ordinary”, jak i rzeźby, np. NAWA, na wyspie Daliowa we Wrocławiu. CEO założonej przez niego w 2010 r. firmy Zieta Prozessdesign z siedzibą we Wrocławiu. Firma zajmuje się rozwojem własnych, innowacyjnych technologii stabilizacji blachy, m.in. FiDU i 3+ oraz ich aplikacją w nowoczesnej architekturze, inżynierii i designie w ramach komórki FiDU Innovation Lab. Posiada również kolekcje designerskie pod marką „zieta” oraz „zieta out of ordinary” oraz marki meblarskie „Pakiet” i „3+”, które projektuje Zieta Design Studio.

Bart Zimny: Tworzy piękne i innowacyjne produkty, które mają ułatwiać codzienne życie Od najmłodszych lat interesował się nowymi technologiami. Jako dziecko pamięta, że częściej spędzał czas w domu przed komputerem, grając w najnowsze gry albo rozkręcając urządzenia elektroniczne, niż z kolegami kopiąc piłkę na podwórku. Zimny jest absolwentem wydziału Form Przemysłowych na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Łącząc pasje z dzieciństwa ze zdobytą wiedzą na uczelni, skupił się na tworzeniu innowacyjnych produktów oraz intuicyjnych interfejsów. Jego niekonwencjonalne podejście do projektowania zostało docenione przez krytyków z całego świata i zaowocowało licznymi nagrodami. Karierę zawodową rozpoczął w firmie odzieżowej 4F, gdzie był odpowiedzialny za projektowanie odzieży outdoor. Pracował nad linią strojów dla skoczków narciarskich reprezentacji Polski. Pracował jako dyrektor kreatywny w PressPad – zajmującym się produkcją oprogramowania SaaS do wydawania magazynów na urządzenia mobilne. Był odpowiedzialny za kreowanie wizerunku firmy, a także za doskonalenie interfejsu użytkownika. Kolejnym krokiem w karierze było współzałożenie firmy Woolet. Zimny był głównym projektantem produktu. Oprócz projektu usługi, urządzeń i aplikacji mobilnych do jego obowiązków należało także przygotowanie kampanii crowdfundingowej na Kickstarterze. Cała kampania zakończyła się wielkim sukcesem, zbierając ponad milion złotych na realizację przedsięwzięcia, czyli ponad dziesięciokrotnie więcej, niż pierwotnie zakładali twórcy. W tym samym czasie Zimny wraz z grupą znajomych postanowił założyć biuro VORM. To jedno z pierwszych biur projektowych w Europie koncentrujące się na projektowaniu inteligentnych urządzeń Internet of Things. Zimny założył również samodzielne biuro projektowe i dzięki kampanii crowdfundingowej wystartował z własnym produktem – Clime. Jest to miniaturowy czujnik, który łącząc się z telefonem, pozwala mierzyć różne wartości zależnie od potrzeby użytkownika (temperatura, wilgotność, ruch). Obecnie Zimny koncentruje się na rozwoju swojego biura projektowego. Ostatnio otworzono nowy oddział biura w Warszawie. Dąży do tego, aby tworzyć produkty zarówno piękne, jak i innowacyjne, które będą ułatwiać codzienne życie.


Trendy

w architekturze

Najlepsze

projekty

Najciekawsze

realizacje

Pracownie

architektoniczne


Hotele

Magazyny

Centra

handlowe

NAJWIĘCEJ INFORMACJI O NIERUCHOMOŚCIACH KOMERCYJNYCH

Biura



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.